kakarota

  • Dokumenty646
  • Odsłony172 136
  • Obserwuję120
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań78 193

Ione Larissa - Demonica 02 - Uwolniony (nieof.tlum.)

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :5.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Ione Larissa - Demonica 02 - Uwolniony (nieof.tlum.).pdf

kakarota EBooki Serie / Autorzy Demonica
Użytkownik kakarota wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 269 stron)

2 Prolog Trzy lata temu…Shade zignorował swoją partnerkę i wycisnął kolejną serię uciśnięć na klatce piersiowej zmiennokształtnego. Z każdym uciskiem połamane żebra trzeszczały pod jego palcami. Jeden tysiąc – ucisk -chrzęst – dwa tysiące – ucisk -chrzęst Serce Shade’a łomotało dziko, w ciągu minuty pompowało wystarczająco dużo krwi, by wypełnić nią lawo-termiczny generator podziemnego szpitala, mimo to serce pacjenta nie chciało zaskoczyć. Trzy tysiące – ucisk -chrzęst . Od Bóg wiedział jak długiego klęczenia we krwi obok pacjenta, mięśnie ud Shade’a krzyczały z bólu. Cztery tysiące – ucisk -chrzęst . Mrowienie idące od dermoglifów na jego ramieniu (*tatuaże demonów Seminus, coś, jak tatuaże wampirów z rasy Lary Adrian) rozprzestrzeniło się w dół jego ręki, kiedy użył swojego specjalnego daru, aby zmusić serce pacjenta do bicia.Skulk, pół-siostra ,sanitariuszka i partnerka Shade’a delikatnie położyła swoją szarą rękę na jego ramieniu.Wiedza, że Skulk miała rację, wcale nie ułatwiała poddania się i Shade nie miał już nawet wystarczająco dużo powietrza w swoich płucach, by przekląć. Dysząc, przerwał reanimację i usiadł na piętach, na brudnej podłodze porzuconego browaru. Jego ręce drżały z wysiłku, a jego stetoskop wisiał ociężale wokół jego szyi. Zacisnął zęby i spojrzał na zaszklone oczy zmarłego pacjenta. Ofiara praktycznie była jeszcze dzieckiem. Czternastolatek, może. Prawdopodobnie dopiero, co nauczył się zmieniać postać z ludzkiej, na tą z gatunku, do którego należała jego rodzina. Czerwone znamię prawdziwego zmiennego w kształcie gwiazdy za lewym uchem, było ledwie uformowane. mruknął wstając. Obok nich stały dwie fałszywe anielice, które zawiadomiły szpital. Ich pozornie urodziwy, niewinny wygląd kontrastował ze złowrogim błyskiem w ich oczach. zapytał Shade. Jedna z anielskich oszustów pokręciła głową. Jej złote włosy zaszeleściły na materiale jej białej sukni.

3 Druga anielica uśmiechnęła się. Jej palec prześliznął się prowokacyjnie po głębokim dekolcie jej stroju, którego nie założyłby żaden prawdziwy anioł. zamruczała ta druga.Pierwsza anielica skinęła głową. Anielica o imieniu Veragoth owinęła sobie na palec pasemko włosów i zmierzyła Shade’a pożądliwym wzrokiem od stóp do głów.O tak, jego czarny uniform w stylu stroju do walki rozpalał wszystkie laski, nawet gdy nie wydzielał swoich „przeleć-mnie” feromonów, które należały do standardowego wyposażenia każdego demona Seminus. Wyjątkowo, Shade nie czuł najmniejszej chęci rozebrania się w towarzystwie tych dwóch uroczych pań. Był wykończony, zły i miał po dziurki w nosie tej nowej fali okaleczania demonów. Najgorsze było to, że praktycznie każdemu zwisało to koło dupy, iż ktoś szlachtował demony dla ich organów, które najprawdopodobniej potem opychane były na czarnym rynku. Tak działo się już od jakiegoś czasu, ale nikogo to nie obchodziło. Ale Shade’a tak. To on był tym idiotą, którego wzywano na miejsce zbrodni, nawet jeśli tylko w nielicznych przypadkach udawało mu się zapobiec śmierci ofiary. Większość była zbyt mocno ranna, lub już martwa. Skulk odłożyła krótkofalówkę z powrotem do kabury i zaczęła szperać w torbie ratunkowej w poszukiwaniu nowej pary rękawiczek.Skończyliśmy tutaj. Ostatnimi czasy wiele wezwań kończyło się tym zdaniem. Głośno przeklinając, Shade pomógł Skulk przenieść ciało chłopca na nosze i do karetki. Ich czarny ambulans – jeden z dwóch, jakie posiadał podziemny szpital – chroniony był przez zaklęcie, które sprawiało, że był niewidoczny dla ludzkiego oka. Jednak tu ten niewidzialny płaszcz był zbędny, gdyż znajdowali się w spokojnej części Nowego Yorku, na byłym terenie przemysłowym, który został porzucony w czasach prohibicji, a który powoli przekształcał się w dzielnicę mieszkalną. powiedział Shade zatrzaskując tylne drzwi ambulansu. Ponieważ teraz była kolej Skulk za kółkiem, wślizgnął się na siedzenie pasażera, do ust wsadził sobie gumę do żucia i skoncentrował się na wypełnianiu niezbędnych formularzy. Główna dolegliwość pacjenta? Śmierć na skutek usunięcia organów wewnętrznych. Reakcja pacjenta na leczenie? Nadal jest kurewsko martwy. Shade rzucił piórem o deskę rozdzielczą.

4 ucichł nagle, gdy w jego wnętrzu rozgrzmiał huk. Trzęsienie ziemi w środku jego duszy. Począwszy od epicentrum rozprzestrzeniało się po całym jego ciele, aż tsunami strasznego bólu wcisnęło go w oparcie siedzenia.Skulk szarpała go za ramię, czego prawie nie zauważył. Otworzył drzwi - ciesząc się, że jeszcze nie zdążyli ruszyć – i wypadł z ambulansu. Przez szum krwi w jego uszach usłyszał, jak jego kolana z hukiem uderzyły o bruk. Klęczał głęboko pochylony z rękoma przy ciele. Zrobiło mu się czarno przed oczami. Potem ciemność ogarnęła również jego mózg. Jeden z jego braci odszedł. Ale który? O Bogowie, który? Posłał swoje myśli, by połączyły się z Wraithem, od którego nie mógł się już bardziej różnić, ale z którym łączyła go wyjątkowa więź. Nic. Nie mógł wyczuć Wraitha. Walcząc o każdy oddech szukał słabszego połączenia z Eidolonem. Znowu nic. Roaga też nie mógł wyczuć. W tle słyszał Skulk rozmawiającą przez telefon komórkowy z Solice, pielęgniarką mającą obecnie dyżur w szpitalu. wydyszał. Skulk uklękła obok niego.. Potem przez chwilę słuchała głosu w telefonie.Nic dziwnego. Żaden Seminus, będący przy zdrowych zmysłach, nie poszedłby do demonicznego pubu, w którym pożądanie żeńskiej części gości więziłoby go w środku przez wiele dni – gorzej : mogłaby go tam spotkać nawet śmierć z ręki jednego z zazdrosnych demonów (*dla waszej informacji: owe demony semius, czyli demony sexu nie mogły bowiem opuścić miejsca, dopóki każda kobieta, która się w nim znajdowała nie została zaspokojona, co wy na to? ) Shade jęknął i przełknął narastającą w jego gardle żółć. Stopniowo mała iskra przebiła się przez ciemność. Wraith. Wyczuwał siłę witalną Wraitha. Bogom niech będą dzięki. Jego napięte mięśnie ramion rozluźniły się pod wpływem ulgi, nawet jeśli tylko na sekundę. Nadal nie wyczuwał Eidolona. Na ślepo wyciągnął rękę przed siebie tak, jakby mógł dotknąć brata. Skulk złapała go za dłoń i skrzyżowała swoje palce z jego.< Oddychaj, Blady Cieniu> wyszeptała jego przezwisko z dzieciństwa, które nadała mu ponad osiemdziesiąt lat temu.. Nie, jeśli E. jest martwy. Cholera, E. był tym, który troszczył się o nich wszystkich, trzymał Roaga w

5 ryzach i utrzymywał Wraitha przy życiu. Nagła świadomość przeszła przez jego ciało. Eidolon. Był bezpieczny. Powoli ból ustępował, jednak dokuczliwa, bolesna pustka wierciła kolejną dziurę w jego duszy. Demony Seminus były połączone ze swoimi braćmi, więc gdy jeden z nich umierał, zabierał ze sobą pewną część swoich żyjących braci. Trzydzieści siedem zgonów później, Shade czuł się jak sito.< Kto to był?> spytała cicho Skulk. Trzęsąc się głęboko odetchnął. < To był Roag> Odpowiedział automatycznie. Niechętnie przyznając, uważał, że świat był teraz lepszy.

6 Rozdział 1 „Wy, którzy kroczycie doliną cienia, pamiętajcie, że tam gdzie jest cień, jest również światło.” Austin O’Malley Od chwili, gdy Shade po raz ostatni obudził się w obcym miejscu, skacowany i bez najmniejszego pojęcia gdzie był, upłynęły ze dwie dekady. Jednak ciężar kajdanek na jego nadgarstkach i szczęk łańcuchów sprawiły, że się uśmiechnął. Upłynęło nawet więcej czasu, gdy ostatni raz znajdował się w takiej sytuacji, czyli zakuty w kajdanki. Czadowo. Oczywiście wolał, gdy to kobiety były w kajdankach, a nie on… ale to też było w porządku.< Shade.>Kobiecy głos zabrzmiał znajomo, ale przez szum w uszach jakoś nie mógł go sobie teraz skojarzyć. Oczu najwyraźniej także nie mógł otworzyć.< Shade, obudź się!> Jakaś ręka szarpnęła go za ramię, i to nie delikatnie tak, jakby tego oczekiwał od kobiety, która spędziła z nim upojną noc. Co do diabła? Właściwie to powinna go budzić swoimi ustami na jego…< Shade, do jasnej cholery! Obudź się wreszcie!>Z głośnym jękiem przewrócił się na plecy i zadrżał z powodu tętniącego, tępego bólu z tyłu jego czaszki.< Już jestem rozbudzony dziecinko. Już jestem rozbudzony. Wskakuj na mnie, a ja zaraz dołączę>< Dzięki, nie skorzystam, ale jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie "dziecinką", wyrwę ci usta>Shade z wysiłkiem otworzył oczy, mrugając spojrzał na pochyloną nad nim rozmazaną twarz i ponownie zamrugał.< Runa?>< Oo, pamiętasz jeszcze jak mam na imię? Wybacz, ale zaraz padnę z wrażenia> (*uwielbiam takie zadziorne kobitki ) Ten sarkazm był całkowicie niepotrzebny, ale tak, pamiętał jej imię. Była najgorętszą ludzką kobietą, z którą kiedykolwiek był w łóżku. Długie, karmelowo-brązowe włosy, które niczym jedwab opadały na jego pierś, brzuch i uda, gdy ustami wędrowała po jego ciele z góry na dół. Pełne, zmysłowe usta wygięte w rozpustnym uśmiechu, godnym jego najśmielszych snów. Oczy koloru szampana, stanowiły wspaniały kontrast z gładką, złotobrązową skórą, która roztapiała się pod jego językiem jak brązowy cukier. (* dobra, dobra chyba wszyscy już zaskoczyli, że jest ładna)

7 A jednak nie widział jej już prawie rok. Od tamtej nocy, gdy uciekła i zniknęła z powierzchni ziemi.< Dlaczego tu jesteś? Dlaczego ja tu jestem?>Zmrużył oczy, by przeniknąć mdłe światło.< A "tu" to znaczy gdzie?>Jego pierwszą myślą było to, że Aegis go pojmali, ale to miejsce było zbyt przerażające, nawet jak na tych mordujących demony gnojków.< Możesz usiąść?>Runa pomogła mu się wyprostować, jednak trochę za szybko i przed jego oczami wszystko zawirowało. Z większą siłą niż się po niej spodziewał, pchnęła go na ścianę, nie stawiał oporu, wręcz przeciwnie, był wdzięczny za chłodny i wilgotny kamień za jego plecami, gdyż zmniejszał jego nudności.< Odpowiedz na moje pytanie>W międzyczasie zaczął podejrzewać, że jego kac nie miał seksualnego podłoża - co z kolei znaczyło, iż nie było dobrego powodu, dla którego był przykuty łańcuchami w towarzystwie kobiety, która najprawdopodobniej nie życzyła mu najlepiej.< Nadal jesteś aroganckim dupkiem>< Zaskoczona, co?>< W zasadzie to nie>Poczuł jej rękę na jego czole tak, jakby chciała sprawdzić, czy ma gorączkę. Tylko, że jako człowiek nie miała pojęcia, iż jego temperatura ciała była normalnie wyższa, niż jej, dlatego odepchnął jej rękę. No i poza tym jej dotyk podwyższał jeszcze temperaturę jego ciała, co w tym momencie definitywnie nie było mu potrzebne.< No więc? Gdzie jesteśmy?>Wydawało się, że byli w pewnego rodzaju klatce znajdującej się w wewnątrz jakiegoś większego zakładu. Zewsząd kapała woda, podłoga pokryta była słomą, a w żelaznych świecznikach na ścianach płonęły świece. Niech to, wylądował w jakimś tanim horrorze.< Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, ale najprawdopodobniej jest czterech porywaczy. Przynajmniej cztery różne demony widziałam tu na dole, gdy przynosili nam jedzenie. Nazywają siebie strażnikami.>To nie brzmiało najlepiej.< Nam?>< Jestem tu już od tygodnia, a są też inni, siedzą w innych celach. Od czasu do czasu strażnicy zabierają niektórych z nas i przyprowadzają nowych>Po raz pierwszy Shade rozejrzał się wokół siebie i zauważył grube łańcuchy wokół jego lewej ręki i kostki. Runa przykuta była za prawą nogę do przeciwległej ściany. Miała na sobie jeansy i obcisły sweterek bez rękawów, który bardzo by docenił, gdyby nie fakt, że był właśnie uwięziony. Wyglądała jakoś inaczej, niż kiedyś. Gdy byli

8 razem – jeśli tak to można nazwać, gdy ktoś pieprzy się z kimś, jak króliki – wtedy była nieśmiała, potrzebująca i łatwa w kontrolowaniu, co karmiło jego potrzebę dominacji, ale w ostateczności stało się nudne. Pod konserwatywnymi ciuchami, które zazwyczaj nosiła, była nawet trochę pulchna i miękka. Ale teraz… cholernie gorąca. Nabrała masy mięśniowej i mógłby przysiąc, że urosła. Jej znoszone jeansy pasowały jak ulał, a jej czarny sweterek obciskał się na jej piersiach, które teraz były wyraźnie mniejsze niż dawniej. Idealne dla jego rąk. Jego ust. Ale tego typu myśli prowadziły ostatecznie do jednego: stanął mu w ekstremalnie nieodpowiedniej sytuacji.< Kiedy mnie przyprowadzili?>Potrząsnął głową, próbując zwolnić zaporę blokującą jego myśli i wspomnienia. Wczoraj w nocy… wczoraj w nocy… co robił wczoraj w nocy? Chwileczkę… miał na sobie swój mundur sanitariusza. Przypominał sobie, że poszedł do pracy, zameldował się krótko u Eidolona, potem wdał się w bójkę z Wraithem, a ich nowy lekarz, człowiek o imieniu Kynan rozdzielił ich, opróżniając na nich worek soli fizjologicznej. Zawsze ten sam, jedyny i nieporównywalny medyczny sposób na demony. Shade i Skulk zostali wezwani do rannego wampira w zakładzie mięsnym. Weszli do budynku, tyle wiedział, ale na tym kończyły się jego wspomnienia.< Przyprowadzili ze mną jeszcze kogoś? Kobietę?>< Demonicę Umbra?>Jego serce zaczęło walić jak młot pneumatyczny.< Demonica Umbra została tu przyprowadzona razem ze mną?>Runa kiwnęła, co nie powstrzymało go od zastanawiania się, skąd ona w ogóle wiedziała, czym jest demon Umbra.< Gdzie ona jest?>< Sypiasz z nią?>Jej ostry ton przeciął powietrze jak bicz.< Ona jest moją siostrą i nie mam czasu na twoją zazdrość>< A mi się wydaje, że czas to jedyne, co masz> Powiedziała Runa już łagodniejszym tonem.< Przykro mi, ale nie wiem, co zrobili z twoją siostrą, dopiero niedawno ją zabrali>Gdy trochę się od niego odsunęła, zdał sobie sprawę, że jej łańcuchy były napięte do granic możliwości.Nawet nie próbował jej wyjaśniać, dlaczego on i jego siostra należeli do różnych gatunków, a ona też więcej się nie dopytywała. Zamiast tego, przyglądała mu się, podczas gdy on oceniał, jak mocne były kraty w drzwiach do jej celi. Chociaż tak długo, jak nie był w stanie zerwać łańcuchów, którymi przykuty był do ściany, równie dobrze mogły być one zrobione z papieru.

9< Naszą najlepszą szansą na ucieczkę jest moment, gdy po nas przyjdą>Przerwała jego myśli.< Mówiłaś, że przynoszą ci jedzenie?>< Tak, ale jedzenie i wodę wsuwają do środka patykiem. Wystrzegają się bliskiego kontaktu z nami>< Kim są ci oni?>< Wydaje mi się… wydaje mi się, że są tym, co wy demony nazywacie Ghulami>Serce Shade'a stanęło.< Co? Skąd to wiesz?>< Tak nazwał ich ktoś z innej celi.>Ghule. Nie ten rodzaj zjadających zwłoki stworzeń opisywany w makabrycznych historyjkach, którego bali się ludzie. Nie, Ghule były tym, czego najbardziej bały się demony. Oczywiście zaraz po wojownikach, Aegis. Ghulem określano każdego – demona lub człowieka, – ktory porywał wampiry, zmiennokształtnych i demony, by sprzedawać ich części ciała na czarnym rynku świata podziemnego. Ghule zawsze były złymi i bezwzględnymi stworzeniami, ale w ostatnich lata ich postępowanie stało się jeszcze bardziej szatańskie. Zamiast wyjmowania organów zwłokom swoich ofiar, robiły to, podczas gdy ofiara jeszcze żyła. W ostatnich lata sprawiły one Shade'owi i jego braciom dość sporo kłopotów. Partnerka Eidolona, pół-demonka o imieniu Tayla, pomagała w wytropieniu grupy ludzi, którzy potajemnie współpracowali z demonami, stojącymi na szczycie szajki handlarzy organami. Po tym wydarzeniu świat demonów cieszył się chwilą spokoju, aż do czasu przed paroma miesiącami, kiedy to uprowadzenia i krwawe okaleczenia rozpoczęły się na nowo. Na końcu korytarza otworzyły się drzwi i odgłos kroków rozbrzmiał w całym więzieniu. Shade wewnętrznie przygotowywał się do walki, ale intruzi zatrzymali się zanim dotarli do celi, w której on i Runa spokojnie siedzieli. Czekali. Dopiero, gdy rozległy się krzyki, Shade zrozumiał, jak głęboko w gównie siedział. *** Runa Wagner siedziała na swojej małej stercie słomy i słuchała krzyków jakiejś wyprowadzanej przez porywaczy kobiety, którą czekała najprawdopodobniej straszna śmierć. Surowe i męskie rysy twarzy Shade'a nie ujawniały, co czuł w obliczu tego, co działo się wokół niego i Runa dopasowała swoją minę do jego. Tylko, że nie było mowy, by jej oczy zmieniły się w tak zimne i bez wyrazu, jak jego, praktycznie czarne, ani by udało jej się tak zgrzytać zębami, że sprawiało to wrażenie, jakby ostrzył je

10 o kości. Promieniował groźbą, która była tak wyczuwalna, jak niebezpieczeństwo, które ich otaczało. Gdy szarpnął za swoje łańcuchy, musiał podobnie jak ona zdać sobie sprawę, iż były one bardzo stabilne i wytrzymałe. Odwrócił się do niej i jego badawczy wzrok prześliznął się po jej ciele od stóp do głów i mimo, że nie było w tym nic seksualnego, poczuła jak jej ciało budzi się do życia w miejscach, które już dawno uznała za martwe – martwe, ponieważ to ona była tą, która je zabiła.< Zrobili ci coś?>< Nic, od kiedy mnie tu przyprowadzili>Przypuszczalnie miała jeszcze limo od uderzenia w twarz, ale prócz paru siniaków i zadrapań czuła się dobrze.< Jesteś pewna?>Przykląkł obok niej i swoją wolną rękę położył na jej policzku. Runa wzdrygnęła się, ale z łatwością ją przytrzymał.< Nie dotykaj mnie!>< Tylko spokojnie kochanie. Chcę cię tylko szybko obejrzeć>Jego głos był ochrypły, ale melodyjny, zmysłowy nawet, gdy się o to nie starał.< Kiedyś podobało ci się, gdy ciebie dotykałem>< O tak, ale to było zanim przyłapałam cię z dwiema wampirzycami w łóżku i zanim dowiedziałam się, że jesteś demonem.>< Tylko jedna była wampirzycą>Runa wściekle wciągnęła powietrze.< Czy to wszystko, co masz do powiedzenia w swojej obronie?>< Nie jestem gadatliwy.>< To niewiarygodne!> Krzyknęła.Shade cofnął rękę i usiadł na boku, jedną nogę podciągając do klatki piersiowej, a drugą zgiął w kolanie. Jego czarne włosy do ramion opadły mu na twarz i zasłoniły jego minę, gdy patrzył w ścianę.< Przepraszam, że myślałaś, iż jestem człowiekiem, ale ja nigdy nie twierdziłem, że nim jestem.>< Nazwij mnie szaloną, ale czy jest to rzeczywiście coś, o co powinnam była zapytać?>< Najwyraźniej tak, ponieważ może wtedy nie byłabym taka przerażona, znajdując w twoim łóżku prawdziwą wampirzycę i tą… czymkolwiek była ta druga> kontynuowała.< Właściwie to miało cię tam nie być. Mówiłaś, że będziesz zajęta>< Chciałam zrobić ci niespodziankę.>Co jej się rzeczywiście udało. Wmaszerowała do jego mieszkania, a w rękach miała pełno składników potrzebnych do przygotowania romantycznej kolacji. Jak tylko przekroczyła próg apartamentu, usłyszała

11 hałas dochodzący z jego sypialni. I nawet, gdy złe przeczucie wzburzyło jej żołądkiem, zakradła się korytarzem do otwartych drzwi. Shade leżał na plecach, wyciągnięty w poprzek łóżka tak, że jego nogi zwisały zza krawędź łóżka. Naga kobieta siedziała na nim okrakiem i ujeżdżała go delektując się, podczas gdy jej twarz schowana była w jego szyi. Runa musiała wydać z siebie jakiś dźwięk, ponieważ Shade nagle obrócił głowę w jej stronę i spojrzał na nią złotymi, świecącymi oczami. Najdziwniejsze było to, że w pierwszej chwili pierwsze, o czym pomyślała to, że nigdy nie widziała jego oczu, gdy się kochali. Zazwyczaj miał je zamknięte, chował twarz w jej szyi, lub brał ją od tyłu.< Masz chęć do nas dołączyć?> Zapytał. Runa dopiero w tym momencie zauważyła drugą kobietę, która klęczała na podłodze z twarzą między jego nogami. (* co? To ile on ma fiutów do cholery ?) Kobieta nad nim podniosła głowę, krew ciekła jej po brodzie, gdy uśmiechając się błysnęła kłami. Na szyi miała skórzaną, kolczastą obrożę z przyczepionym łańcuchem, którego drugi koniec znajdował się w ręce Shade'a. Podczas, gdy Runa stała tam przerażona i wzburzona, kobieta schyliła się, polizała jego sutek i zwiększyła tempo. Shade jęknął i chwycił kobietę za biodra, wyginając się w jej stronę. Runa uciekła. Szlochając, uciekła od jednego koszmaru do drugiego.< Mówiłaś, że będziesz zajęta> Powtórzył Shade, wpatrując się w nią przenikliwym spojrzeniem.< Nie spodziewałem się ciebie>< I to sprawia, że to, co zrobiłeś, było ok.? Jak długo pieprzyłeś się za moimi plecami?>Shade oparł łokieć na kolanie i wyglądał przy tym nawet całkiem nonszalancko – tak, jakby codziennie był brany w niewolę przez Ghule i z czasem nawet to polubił.< Lepiej nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi.>< Ale ja chcę je usłyszeć>< Wątpię.>< Jesteś dupkiem.>< Powiedz mi coś, czego nie wiem>< Byłam w tobie zakochana.>Cisza spadła na nich jak topór kata. O Boże. Czy ona to naprawdę powiedziała? Na głos? Jeśli to, jak szybko jej krew napłynęła do policzków nie mówiło już samo za siebie, to tak - otworzyła swoją niewyparzoną buzię i zrobiła z siebie kompletną idiotkę.< Bez obaw> Dodała szybko.< Skończyłam z tym. Z tobą.>Shade pochylił się.< To dobrze. Wiesz, czym jestem? Czym naprawdę jestem?>< Jesteś demonem Seminus.> Powiedziała, spoglądając w stronę czarnych

12 symboli idących w górę od palców jego prawej ręki, aż do szyi. Tatuaże. Tak przynajmniej myślała. W międzyczasie dowiedziała się, że się z nimi urodził i że stanowiły one historię jego przodków, sięgającą dziesiątki pokoleń wstecz. Najwyższy symbol, "niewidzące oko", tuż poniżej jego dolnej szczęki był jego osobistym symbolem, który pojawił się po jego pierwszym cyklu dojrzewania, gdy miał około dwudziestu lat.< No i?>Zaśmiała się spięta.< Po tamtej nocy wiele miesięcy spędziłam, by dowiedzieć się więcej o twoim gatunku>Nie to, żeby mogła znaleźć wiele informacji na ten temat. Oczywiście temat "Inkubów" był bardzo dobrze udokumentowany, ale jego specjalna odmiana – Seminus, była tak rzadka, że znalazła tylko kilka ograniczonych informacji.< Więc wiesz o mojej natu…>< Twojej naturze?>Ogarnął ją gniew. Gniew, który myślała, iż już dawno w sobie pogrzebała.< Zrozumiałam, że żyjesz praktycznie w nieustającym stanie pobudzenia. Zrozumiałam, iż twoje pragnienie sexu jest niemal niekontrolowane. Ale wiesz co? Gówno mnie to obchodzi. Użyłeś na mnie swoich trików, by zaciągnąć do łóżka. Użyłeś do tego swoich inkubich sztuczek i feromonów. Oszukałeś mnie, udawałeś człowieka.>Jeszcze godzinami mogła dalej mówić o tym, jak zraniona i zdradzona się czuła, gdy dowiedziała się prawdy, ale ostatecznie liczyło się tylko to, co stało się po jej ucieczce z jego mieszkania.< Zrujnowałeś mi życie!> Naskoczyła na niego. No dobra, w zasadzie to zrobiła to sama już długo przed tym, zanim Shade przekroczył próg jej kawiarni, ale on jeszcze wszystko pogorszył.< Gówno> Wymamrotał.< Wiesz, co, to jest właśnie powód, dla którego zazwyczaj nie sypiam z ludźmi więcej niż raz. Szybko się przywiązujecie>Runa patrzyła na niego i omal nie wybuchła ze złości.< Żartujesz sobie ze mnie? Uważasz, że moje życie zostało zrujnowane, ponieważ mnie uwiodłeś i złamałeś mi serce?>< Eee, tak> Powiedział, podnosząc jedno ze swoich szerokich ramion. CO. ZA. DUPEK Warcząc, tak szybko wyskoczyła do przodu i przykucnęła gotowa do ataku, że aż się cofnął. Jej łańcuchy zabrzęczały, gdy ze złości trzęsła się na całym ciele. Jej skóra swędziała i ściągnęła się, jej dziąsła bolały i zdała sobie sprawę, iż jest blisko wypuszczenia swojej wewnętrznej bestii.< Ty arogancki skurwielu!>Uderzyła go w klatkę piersiową i z zadowoleniem słuchała, jak odchrząknął.< Tamtej nocy byłam bardzo zdenerwowana, ale przeszłoby mi. Szkoda tylko, że nigdy nie miałam to tego okazji – po tym, jak opuściłam twój

13 apartament, zostałam napadnięta, rozszarpana i pozostawiona bardziej martwa niż żywa. Co pewnie byś wiedział, gdybyś nie był zbyt zajęty jakąś obrzydliwą wampirzą dziwką, która skrzeczała twoje imię. Może wtedy byś usłyszał, jak krzyczę.>Czarny wzrok Shade'a wyostrzył się.< Ktoś cie zranił?>< Mam teraz uwierzyć, że cię to obchodzi?>Jego ręka spoczęła na jej.< Wierz lub nie, ale nie jestem potworem.>Zaśmiała się, ostrym gorzkim śmiechem.< Nie, ale ja jestem.>Zbliżyła do niego swoją twarz tak, że dzieliły ich tylko centymetry.< Przez ciebie jestem potworem, Shade. Jestem pieprzonym wilkołakiem.>Rozdział 2 Wilkołak? Niedobrze. Shade zamknął oczy w nadziei, że gdy znów je otworzy, obudzi się w swoim własnym łóżku, a Runa zniknie.< Więc?>To by było na tyle z pobożnych życzeń. Ten koszmar nie zniknie. Otworzył oczy i od razu chciał je znów zamknąć. Runa wpatrywała się w niego, jej blade oczy błyszczały. Boże, założyłby się o wszystko, że w jej zwierzęcej postaci wyglądała przepięknie… lśniące karmelowe futro, błyszczące oczy koloru szampana. I byłaby duża, prawdopodobnie nawet większa niż on. Teraz to, że wydawała mu się większa i szczuplejsza, nabrało sensu. Ten kto został ugryziony przez wilkołaka – lub Warga, jak lubili się nazywać – nabierał masy mięśniowej, a jego ludzkie ciało rosło o parę centymetrów. Teraz, gdy w jego głowie trochę się rozjaśniło, mógł wyczuć jej zapach. Już nie był kwiatowy i słodki. O nie. Teraz pachniała ziemią, jak las latem po deszczu. Och i poza tym pachniała, jak wkurzona, bardzo wkurzona kobieta.< Czy pełnia księżyca nie będzie przypadkiem za dwa dni?>Jej oczy zwęziły się w szparki. (*zespół napięcia przedpełniowego)< Przeszło mi to przez myśl.>Wilkołaki mogły sobie stroić żarty z ZNP, ale ci, którzy nie byli wilkołakami, nie uważali ataków furii, wahań nastrojów i wyjętego spoza wszelkiej kontroli popędu seksualny za zbyt zabawne.

14< No jasne, mój gniew nie ma nic wspólnego z tym, że siedzę uwięziona w celi, z jedną z dwóch osób, których nienawidzę najbardziej na świecie i z tym, iż za dwa dni, gdy się zmienię, najprawdopodobniej zostanę żywcem obdarta ze skóry, ponieważ na czarnym rynku moje futro warte jest fortunę.>Warknęła i wyszarpnęła mu swoją rękę.< Więc przepraszam, jeśli jestem trochę zdenerwowana>< Trochę?>Runa szarpnęła za swój łańcuch, tak jakby miała nadzieję, że pęknie, a ona będzie mogła się na niego rzucić.< Powinnam cię ugryźć>< Demony są odporne na wilkołacze infekcje>< Ale za to będzie bolało>Odsłoniła zęby, a on nie miał żadnych wątpliwości, że gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na niego.< Chciałam cię wytropić i zadać ci wiele bólu, wiesz? Niestety, pech chciał, że Ghule dorwały mnie pierwsze>< Jak cię złapali?>Runa podciągnęła kolana do piersi i oplotła je rękami.< Wróciłam do tego miejsca, gdzie zostałam zaatakowana. To była oczywiście czysta spekulacja, ale miałam nadzieję, że znajdę parę wskazówek, a ponieważ to było niedaleko twojego mieszkania, poszłam tam później. Ciebie nie było i gdy chciałam odejść zaczepił mnie pewien mężczyzna. Pytał, czy cię znam. Zadawał zbyt wiele pytań, więc zrobiłam się podejrzliwa i chciałam odejść, ale wbił mi strzykawkę i potem obudziłam się już tu.>Shade zmarszczył czoło.< Skąd wiedzieli, że jesteś wilkołakiem?>< Nie wiedzieli, dopóki inny wilkołak nie przyszedł mnie przesłuchać>odpowiedziała. To miało sens. Zazwyczaj potrzebny był inny Łak, lub Zmiennokształtny, by rozpoznać drugiego.< O co cię pytali?>< O ciebie, Shade. Cały czas pytali, czego szukałam w twoim mieszkaniu i skąd cię znam>O kurwa! Nie była porwana dla jej futra, tylko dlatego, że go znała. Ale dlaczego? Runa nadal patrzyła na niego ze złością, jej delikatne brwi złączyły się w jedną linię. Jeszcze raz głęboko wciągnął jej zapach, ten ostry aromat złości i miększy, kobiecy zapach, który apelował do jego męskiego instynktu obrońcy. Nie powinno jej tu być, zamkniętej razem z demonami w lochu, który śmierdział pleśnią, moczem i rozpaczą. To samo tyczyło się jego siostry. Wiedza, że zarówno Skulk jak i Runa były tu tylko z jego powodu, sprawiała, że czuł się, jakby ktoś kopnął go w żołądek. Jeśli chodziło o ochronę kobiet, jego kartoteka nadawałaby się na materiał do koszmarów.

15 Skrzypiący dźwięk i zimny przeciąg zasygnalizowały otwarcie żelaznych drzwi ich celi. Runa przysunęła się do Shade’a tak blisko, jak tylko mogła. Męski Nightlash-demon (*no więc tu postanowiłam zostać przy oryginalnej nazwie demona ) wszedł do środka, jego humanoidalny wygląd zakłócały jedynie szponiaste stopy i ostre zęby. Za nim weszły dwa gnomy, jeden męski, drugi żeński. Ich oczy i usta wydawały się nieproporcjonalnie duże w porównaniu z ich małą czaszką. Mieli ze sobą łańcuchy, maczugę i bat do chłosty (* I tu uwaga: w niemieckim tłumaczeniu było, że mieli rózgę, a w ang. tłumaczeniu bambusową laskę. Po ciężkich domysłach doszłam, że chodziło o bat spleciony z jakiejś trzciny, czy coś)< Brać go.> Powiedział Nightlash-demon. Shade rzucił się na gnomy. Nightlash przesunął jedną z dwóch dźwigni znajdujących się na ścianie. Przez moment zazębiające się na siebie koła zatrzęsły całą celą, a potem łańcuchy Shade’a stawały się coraz krótsze, aż zawisł dociśnięty do ściany. Shade zacisnął zęby, by stłumić ból, który przeszył jego ramiona i biodra. Jeden z gnomów założył mu metalową obrożę na szyję, a drugi żelazne kajdany na nogi. Jego przekleństwa odbijały się echem od wilgotnych ścian, ale mimo to słyszał jak Runa błagała Nightlasha, żeby zostawił go w spokoju. Shade spojrzał na nią zaskoczony, gdy gnomy opuszczały go na podłogę. Gniew błyszczał w jej oczach i może nie nienawidziła go aż tak bardzo jak mówiła. Chociaż z drugiej strony, może chciała, by strażnicy zostawili go w spokoju, żeby sama mogła go zamordować.< Dokąd mnie zabieracie?>Wzbraniał się z całych sił, miotając kajdanami, za co gnom nagrodził go uderzeniem maczugi w tył głowy. Nightlash nie uraczył Shade’a żadną odpowiedzią, tylko wykrzywił usta w okrutnym uśmiechu. Łańcuch, który przyczepiony był do obroży na szyi Shade’a owinął sobie wokół ręki, pociągnął za niego, zmuszając Shade’a, by wstał. Gnomy wykręciły mu obie ręce do tyłu i zakuli w kajdanki. Ciągnęli go w stronę drzwi. Gdy doszli do progu znów zaczął się przeciwstawiać i mocne uderzenie batem w tył kolan zwaliło go z nóg. Chłodne powietrze owiało mu nogi – bat rozdarł mu spodnie, następna będzie jego skóra. Za nim, Runa wyrzucała z siebie przekleństwa i groźby tak kreatywne jak nieskuteczne. Nie mógł sobie wyobrazić, by Runa, z którą sypiał, mówiła takie rzeczy – nie ta nieśmiała osóbka. Wygląda na to, że tej małej dziewczynce urosły pazurki i kły. Cholernie seksowne. Albo z pewnością byłoby, gdyby nie to, że był właśnie ciągnięty do jednego z trzech słupów do chłosty.

16 Jasne, Shade zawsze doceniał dobre biczowanie, ale miał pewne podejrzenie, że to nie będzie przyjemne. No cóż, zawsze lepsze to od wodnego koła, „madejowego łoża” (*ława z kołowrotem, służącym do wyciągania pary kończyn), stojącego w rogu, czy bicza z hakami zwisającego z sufitu. I to tylko te z tych łagodniejszych narzędzi tortur, które porozstawiane były po całym pomieszczeniu. Na końcu lochu był łukowaty otwór, odsłaniający widok na mniejszą komnatę, który zmroził mu krew w żyłach. Całe pomieszczenie wypełnione było medycznym sprzętem: narzędzia do krojenia, stół do sekcji zwłok, piła do cięcia kości i narzędzia do rozpierania klatki piersiowej. Na podłodze było pełno krwi, zarówno tej zaschniętej, jak i świeżej. Bogowie to było totalnie chore. Demony zawiesiły go na słupie, zwróconego twarzą do przodu, ręce rozłożone miał na boki i związane nad głową, nogi rozstawione szeroko i związane. Samica gnoma głaskała jego udo i powoli kierowała się ku górze. Natychmiast zaczął obmyślać plan, jak mógłby ją uwieźć, żeby go wypuściła… aż po chwili Nightlash pacnął ją w głowę. Mimo to nie zaszkodzi zapamiętać, że niektórzy strażnicy byli płci żeńskiej.< Gdzie jest Demonka Umbra?> Zapytał Shade.Ponieważ Shade nie spodziewał się żadnej odpowiedzi, ten głęboki, warczący głos go zaszokował. Wydawało mu się, że wyłapał cień akcentu… może irlandzki, ale nie był pewien. Ociężała postać w czarnych szatach wyszła z cienia, jej rechot był zimny jak powietrze.< A co dokładnie mam robić, by współpracować?>< Cierpieć>Przeszedł go zimny dreszcz.< Może mógłbyś być nieco bardziej konkretny>Kątem oka dostrzegł przebłysk ruchu. Coś uderzyło go w klatkę piersiową i krew zaczęła tryskać na stojące obok niego drewniane słupki. Przed nim stał Nightlash-demon z cierniowym batem w ręku i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.< Czy to było wystarczająco konkretne?>< Absolutnie> Odpowiedział szybko przez zaciśnięte zęby.< Jednak byłoby efektywniej, gdybyś najpierw zdjął mi koszulę>< A wszyscy twierdzą, że to Wraith jest cwaniaczkiem w rodzinie.>Myśli Shade’a wirowały w głowie. Skąd ten typ zna Wraitha?< Częsty błąd, dupku>Ta obelga przyniosła mu więcej cierpienia. Krew spływała w dół jego klatki piersiowej przez rozerwane skrawki koszuli. Jego jedynym pocieszeniem było to, że tak długo jak porywacze zajęci byli torturowaniem go, Runa była bezpieczna.< Rozbierzcie go> Powiedział dupek.

17< I przyprowadźcie Flufferkę> (* Fluffer, czyli członek ekipy na planie filmu pornograficznego, który odpowiada za utrzymanie erekcji u aktorów płci męskiej, niezła fucha, co ?) Flufferkę? Jeden z gnomów oddalił się, podczas gdy Nightlash rozciął uniform Shade’a i zdjął mu buty.< Wiesz co? To niesprawiedliwe, że ja musze być goły, a ty chowasz się za tym fatałaszkiem „ala-królowa dramatu”>Fatałaszkowy typ zrobił krok do przodu, nie za blisko, ale na tyle, że Shade mógł poczuć jego aurę na swojej skórze. Wydała mu się znajoma, coś jak zapach, który przywołuje jakieś wspomnienie, którego nie możesz dokładnie sklasyfikować. Wibracje były równe, ale dziwnie słabe, możliwe że zamaskowane. Może ukrył je przy pomocy magii. Ale dlaczego? Żeby nie zostać rozpoznanym?< Jesteś krótko przed S´genesis.> (* przypominam, że to ostatnia faza cyklu dojrzewania demona Seminus) Powiedział fatałaszkowy facet.< Przemiana. Mogę ją wyczuć. Jesteś gotowy? Czy chcesz z tym walczyć jak Eidolon?>Do diabła, nie. Nie zamierzał opóźniać swojego końcowego procesu dojrzewania, który - oprócz rzeczy mniej przyjemnych - da mu możliwość zmiany swojego kształtu, by mógł zapładniać samice każdego gatunku. Ale skąd ten dupek wiedział, co E. zrobił, by zapobiec przemianie?< Jeśli chcesz skłonić mnie do tego, bym zapytał cię, skąd wiesz to wszystko o moich braciach i moim gatunku, to niestety nie zadziała, dupku. Więc, jeśli masz coś do powiedzenia, to wyduś to z siebie.>< Jeszcze nie.> Fatałaszkowy typ zaczął krążyć wokół niego, twarz miał ukrytą pod pewnego rodzaju kapturem. Ale jego sposób poruszania się… ponownie - był dziwnie znajomy. Zatrzymał się za Shadem i palcem przeciągnął w górę po linii jego kręgosłupa, wywołując lekkie mrowienie. Shade starał się stłumić dreszcz.< No więc? Będziesz z tym walczył ? Czy weźmiesz sobie partnerkę? Och, no tak, zapomniałem, że nie możesz się z nikim związać, bo mógłbyś się zakochać i tym samym aktywować klątwę>Fatałaszkowy gość pochylił się i ciepły, cuchnący oddech owiał ucho Shade’a.Ten skurwiel wiedział o Maluncoeur, o klątwie, która mówiła, że jeśli się zakocha, zacznie powoli znikać, aż stanie się niewidzialny. Będzie żył całą wieczność, cierpiąc niezaspokojony głód, paraliżujące pragnienie i nieznośne seksualne pragnienie. Shade zamknął oczy i próbował przypomnieć sobie, kto mógł znać tak prywatne szczegóły z jego życia. Lista była krótka, a ci, co na niej byli, nigdy nie puściliby pary z ust. Chyba że, byliby torturowani. Skulk.

18< Jeszcze raz.> Powiedział fatałaszkowy gość. < Tym razem w wewnętrzną stronę uda>Shade nie miał nawet czasu, by się przygotować, gdy bicz Nightlasha rozdarł mu skórę. Fatałaszkowy gość zaśmiał się.< Czy nie wydaje ci się, że to trochę jak karma, biorąc pod uwagą, jak wiele kobiet potraktowałeś w podobny sposób?>Shade nie wysilał się, aby mu tłumaczyć, że tamto było zupełnie czymś innym, ponieważ czasami granica między przyjemnością, a bólem była zbyt cienka.< Jeszcze.>Bicz przeciął drugie udo Shade’a. Na jego czole pojawiły się krople potu i wzrok mu się rozmazywał. To gówno bolało jak cholera! Jakim cudem E. znosił to każdego miesiąca, gdy pokutował za grzechy Wraitha?< Zastanawiasz się, jak Eidolon sobie z tym radzi za każdym razem, gdy Wraith ponownie przekroczy swój limit zabitych ludzi?>Shade poderwał głowę do góry i spojrzał w bok, ale fatałaszkowy koleś schował się w cieniu.< Mam dość twojego gówna!> Ryknął.< Kim ty do cholery jesteś?>Złowieszczy rechot rozbrzmiał echem po całym lochu.< Cześć Shade>Dobrze znany kobiecy głos sprawił, że Shade znów spojrzał przed siebie.< Solice?>Wpatrywał się w ciemnowłosą wampirkę – pielęgniarkę, która od lat pracowała w ich szpitalu i nagle wszystko nabrało sensu. To nie Skulk się wygadała – to Solice.< Ty suko>Jej seksowny uśmiech ukazał długie kły, gdy pochyliła się i polizała go po klatce piersiowej. Jej szorstki język drażnił jego rozerwaną skórę. Wzdrygnął się, ale przeżył już gorsze rzeczy, gdy zabawiał się z niektórymi łóżkowymi towarzyszkami.< Już dawno chciałam cię posmakować> Wyszeptała przy jego sutku.< Ale ty nawet mnie nie zauważałeś>< Może dlatego, że po latach pieprzenia się z moim bratem, jesteś dla mnie przechodzonym towarem> Warknął. Solice zaczęła lizać go po sutku, possała nawet jego wisiorek Kaduceusza (*łac. caduceus -laska heroldów, stanowi symbol pokoju i handlu. W sztuce przedstawiana jest zwykle w formie prostego kija z dwoma oplatającymi go wężami, które pochylają ku sobie łby, symbolizują mądrość, równowagę sił) Zaczął się już zastanawiać, kiedy zamierzają zacząć go torturować, bo jak do tej pory udało im się go tylko podniecić. Tak, to trochę chore, ale w końcu był inkubem i stawał mu nawet w najgorszych warunkach, a kobieta, która przed nim stała, promieniowała seksualnym podnieceniem, jak suka w rui.

19< Zobaczmy więc, kto tu jest przechodzonym towarem>Wpatrując się w krew na jego udach, opadła przed nim na kolana. I wtedy dotarło do niego. O cholera, teraz dokładnie wiedział, jak będą wyglądały jego tortury. *** Runa podskakiwała na każdy dźwięk dochodzący zza drewniano-żelaznych drzwi. Powinna się cieszyć, że Shade jest torturowany. Właściwie to powinna nawet zaoferować swoją pomoc.Ale w głębi jej przeklętego serca chciała go po prostu uratować... Żeby sama mogła go zabić. Problem jednak polegał na tym, że nie wróciła do Nowego Jorku po to, by zabić Shade’a. Wróciła do rodzinnego miasta, ponieważ otrzymała rozkaz zebrania informacji na temat szpitala dla demonów i zlokalizowania ex-wojownika i strażnika Aegis, po którym słuch zaginął, po tym, jak doniósł im o istnieniu tego szpitala. Armia obawiała się, że stał się zdrajcą i to nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale całej ludzkiej rasy. A gdy Bojówki-X Armii Stanów Zjednoczonych wydają rozkaz, wykonujesz go. I nie dlatego, że w twoim mózgu umieścili mikro-ładunek wybuchowy - nie, ta super tajna wojskowa organizacja zasługiwała na absolutną lojalność, ponieważ dawała „specjalnym ludziom” cel w życiu i poczucie przynależności w świecie, który ich odrzucił. Wprawdzie Runa nie została odrzucona, ale w jej sytuacji, bez pomocy z zewnątrz, tak by się stało. Aegis by ją zabili. Zanim jednak by to zrobili, najprawdopodobniej zdążyłaby wymordować niezliczoną ilość niewinnych ludzi. Na szczęście, jej brat, wysokiej rangi oficer jednostki R-XR, doskonale wiedział, co należy zrobić, gdy tamtej nocy znalazł ją w uliczce, gdzie została zaatakowana, zakrwawioną i umierającą. Wojsko uratowało jej życie, próbowali nawet zapobiec rozwojowi lykańskiego wirusa w jej organizmie. Niestety bez powodzenia, ale efekty uboczne przeprowadzanych na niej eksperymentów, okazały się pomocne. Jak do tej pory, każdego miesiąca, przez trzy dni zmieniała się w ogromną, śliniącą bestię. Bestię, która nie posiadała żadnej kontroli nad swoimi działaniami i miała bardzo ograniczone wspomnienia z tego, co się działo, gdy była w zwierzęcej formie. Armii zawdzięczała to, że mogła się zmienić w każdej chwili, w dogodnym dla siebie momencie. A nawet lepiej – gdy zmieniała się świadomie, zachowywała swoje człowieczeństwo, miała kontrolę nad swoimi działaniami i gdy wracała do swojej ludzkiej postaci, zachowywała wszystkie wspomnienia. Gdzieś w oddali rozbrzmiał kobiecy śmiech, a po nim ktoś głośno wciągnął powietrze i wydał z siebie erotyczny pomruk. Erotyczny pomruk Shade’a. Ten dźwięk rozpoznałaby zawsze i wszędzie.

20 Co to ma być? Torturują go seksem ? Co za gnojek. Nienawidziła go. Ale była prawie pewna, że krótko przed tym, jak zaatakował ją wilkołak, Shade uratował życie jej brata. I prawdę mówiąc najprawdopodobniej również i jej. Poznała go, gdy była w najgorszym etapie swojego życia. Mając tylko dwadzieścia pięć lat, czuła się jakby miała dwa razy tyle. Nadal nie pozbierała się po śmierci swojej matki, która zmarła przed czterema laty, bo niby jak miała to zrobić, gdy jej matka umierała samotna i nieszczęśliwa i to przez Runę? Ale w tym samym czasie wiele się działo: jej najlepsza przyjaciółka, wraz ze swoim nowym mężem, wyprowadziła się do Australii, jej kawiarnia stała na progu bankructwa, a jej brat leżał umierający. Dosłownie - Arik leżał umierający u niej w domu, a nie było jej przy nim tylko dlatego, że upierał się, by zadbała o swój interes i o pracowników, którzy niebawem staną się bezrobotni. Jedna z jej pracownic, zielonowłosa dziewczyna z kolczykami, o imieniu Aspic, zarzucała Runie, że nigdy nie podejmowała ryzyka – co najprawdopodobniej było powodem jej niepowodzeń w interesach. Żadnego ryzyka w miłości, w interesach i ogólnie w życiu. I dokąd ją to zaprowadziło? Arik leżał umierający, ale przeżył. Gdyby teraz zachorowała na jakąś tajemniczą chorobę, która zabijałaby ją dzień po dniu, czy uważałaby, że korzystała z życia w pełni, czy czułaby satysfakcję? Odpowiedź na to pytanie była boleśnie oczywista, zwłaszcza, iż jej wyrzuty sumienia zabijały ją tak samo, jak choroba, na którą zapadł Arik. Z uporem godnym religijnego fanatyka, odmawiała sobie wszystkiego, co nawet w najmniejszym stopniu przypominało przyjemność. Jak mogła pozwolić sobie na doświadczanie czegoś, czego odmówiła swojej matce. Nie było dnia, w którym nie myślałaby o tym, że zrujnowała małżeństwo swoich rodziców, a własną matkę popchnęła w spiralę depresji. Nieważne, ile razy Arik próbował wytłumaczyć jej, że powinna wybaczyć sobie to, iż powiedziała matce o tym, że widziała ich ojca z inną kobietą – nie potrafiła tego zrobić. Jednak Arik nie wiedział nic o jej sekrecie: o tym, że w głębi serca, Runa obawiała się, iż nie zrobiła tego z troski o matkę. Zrobiła to, ponieważ chciała zranić ojca. W dniu, w którym Shade wkroczył w jej życie, po raz pierwszy zastanawiała się, czy gdy Arik odejdzie, będzie miała jeszcze po co żyć. I wtedy pojawił się on - wmaszerował do jej kawiarni, ogromny i tak niewiarygodnie wspaniały. Jego czarne, motocyklowe buty z głuchym hukiem uderzały o podłogę, przy każdym ruchu jego skórzane spodnie i kurtka wydawały z siebie ten typowy skrzypiący dźwięk, a piracki kolczyk w jego lewym uchu błyszczał w świetle. (*lewe ucho, lewe ucho, hmm, które to było to gejowskie? W ogóle zepsuli mi scenę tym kolczykiem!) Jego prawa ręka była wytatuowana, podobnie jak prawa część jego gardła i Runa zastanawiała się, czy na ramieniu również ma tatuaż, który łączyłby te dwa.

21 Oczy wszystkich kobiet skierowane były na niego. Mężczyźni odwracali wzrok. - Oo ja, pieprz mnie. - wyszeptała Aspic. - Najlepiej. Przez. Calutką. Noc. Niemożliwym było odwrócić wzrok od tego faceta, gdy szedł w kierunku lady. Jego oczy wpatrzone były w Runę. Aspic zaczęła sapać. Jak Boga kocham, zaczęła autentycznie dyszeć. - Nadchodzi Twoja szansa na ryzyko Runa, łap się jej, wykonaj ruch, albo klnę się na Boga, ja to zrobię. Nieznajomy zatrzymał się dokładnie przed Runą. - Poproszę kawę. Słowa spłynęły z jego języka, jakby powiedział „chciałbym doprowadzić cię do orgazmu.” - Tak. – szepnęła, ponieważ na bank mógł dać jej… Eee... racja. Kawa. Odchrząknęła nerwowo. Dwa razy. - Normalną, dużą, czy extra dużą? - Cokolwiek macie największego. - Jaką kawę pan preferuje…? - Mocną i gorącą. - Mleko? Mleko sojowe, czy normalne ? Śmietankę? - Do jasnej cholery ! - Położył ręce na ladzie i pochylił się. - Tylko kawa. Jego intensywne, oceniające spojrzenie powędrowało przez jej ciało tak, że powinno ją to wkurzyć, zamiast tego jej serce jedynie szybciej zabiło. - Może potem skuszę się na coś słodszego… Aspic wbiła Runie łokieć w bok i zrobiła krok do przodu. - Runa jest trochę nieśmiała. Jeździ pan motorem? Runa uwielbia motory. Założę się, że bardzo chętnie obejrzy pana motor. - Aspic! - policzki Runy zrobiły się całkiem czerwone ze wstydu. - Runa. - powiedział miękko facet w skórze, jakby smakował jej imię na języku. - Wybierzesz się ze mną na małą przejażdżkę? - Bardzo chętnie. - Odpowiedziała za nią Aspic i postawiła jego kawę na ladzie. Runa pokręciła głową. - Nie sadzę, by… - Świetnie.- powiedział i rzucił dziesięć dolarów na ladę. - Reszty nie trzeba. Chodźmy. Zanim zdążyła się sprzeciwić, złapał swoją kawę, przeszedł za ladę, chwycił ją za rękę i poprowadził do tylnych drzwi. Gdy dotarli do progu, Runa gwałtownie się zatrzymała. - Niech pan posłucha panie… - Shade. Dziwne imię. Ale w końcu sama pracowała z dziewczyną o imieniu Aspic. - Panie Shade... - Po prostu Shade. - Więc dobrze, Shade. Obawiam się, że nie mogę z panem nigdzie pojechać. Podniósł jedną czarną brew i otworzył drzwi.

22 - A kto mówił coś o jechaniu? - Ale przecież mówił pan coś o przejażdżce… Jej spódnica zawirowała wokół jej łydek, gdy pociągnął ją w boczną uliczkę. - Zgadza się, mówiłem. Zaczęła panikować. Ten mężczyzna mógł być seryjnym mordercą albo Gwałcicielem, a ona o połowę od niego mniejsza szwendała się z nim po jakiś bocznych uliczkach. - Nie mogę… Bez ostrzeżenia przycisnął ją do ściany budynku. Jego ciało naciskało na jej, a usta miał przy jej uchu. Obie ręce położył jej na ramionach… do cholery, co on zrobił z kawą? (* a kogo to kur.. obchodzi?!) - Wyczuwam twoje podniecenie, Runa…- zamruczał uwodzicielskim głosem. - Rozkwitasz dla mnie jak kwiat. Przycisnął swoje biodra do jej. Jego erekcja, ukryta za rozporkiem dżinsów, ocierała się o jej brzuch, obiecując, że tego doświadczenia nigdy nie zapomni. Ten facet był ucieleśnieniem seksu, przytłaczającą masą mięśni, testosteronu i zmysłowości, której nikt nie mógł się oprzeć. Nic nie mogło jej przygotować na coś takiego. Wątpiła, by którakolwiek kobieta mogła być przygotowana na tego faceta. Przynajmniej nie psychicznie. Jej ciało jednak było na niego gotowe, nawet bez jej sygnału do startu. Jej piersi swędziały i napięły się, jej serce biło jak szalone, a jej majteczki zrobiły się mokre. Zacisnęła uda, by sobie odrobinę ulżyć, ale tylko pogarszała sprawę. A sytuacja wymykała się spod kontroli. Jednak, gdy jego język sunął wzdłuż jej szyi, a jego ręce głaskały jej biodra, doszła do wniosku, że było jej wszystko jedno. Shade złapał za jej spódnicę i podciągnął aż do jej bioder. - Chcesz tego ? - przycisnął swoją twarz do jej szyi, muskularne udo wcisnął między jej nogi i lekko nacisnął na jej wnętrze. - Powiedz tylko jedno słowo, a przestanę. To była jej szansa. Jej szansa, by mu uciec. By wrócić do jej bankrutującej kawiarni, a potem do domu, do umierającego brata. Po drodze do domu mogła zostać napadnięta i zastrzelona. Albo rozjechana przez taksówkę. Lub zadźgana nożem na stacji metra. I będzie wtedy umierać, myśląc, że raz w życiu powinna zaryzykować. Palce Shade’a wślizgnęły się między ich ciała i pieściły jej cipkę przez mokre majteczki. - Więc? - Nie przerywaj, proszę nie przerywaj. (* dopiero się zorientowałam, że wstrzymałam oddech od fragmentu, jak wszedł do sklepu, aż do teraz ) Gdy ją pocałował, głęboki, zmysłowy pomruk wydostał się z głębi jego gardła. To nie był też zwyczajny pocałunek: najpierw oblizał jej wargi, a potem ich języki zjednoczyły się w gorącym, intymnym tańcu, aż dysząc złapała go za kurtkę tak, jakby już nigdy nie chciała go puścić. Usłyszała trzask materiału i

23 niejasno dotarł do niej szum przejeżdżającego auta i śmiech pieszego na chodniku. Nic z tego nie miało znaczenia, nawet jej majteczki opadające po jej nogach na ziemię. O Boże, to było szaleństwo. Seks z nieznajomym na środku ulicy i to w środku dnia. Gdy rozpinał rozporek swoich spodni, jej zdrowy rozsądek przedarł się przez mgłę pożądania, która ją otaczała i chwytając go za nadgarstek powstrzymała go od dalszych działań. - Dlaczego ja? - wydyszała ochrypłym głosem. - W środku były przecież inne kobiety, ładniejsze, seksowniejsze… - Wyczułem twoją potrzebę. Co za dziwna odpowiedź, ale natychmiast przestało ją to obchodzić, gdy w następnej chwili mocno naparł na jej wejście, ignorując jej rękę, którą nadal go trzymała. Instynkt wziął górę i owinęła nogi wokół jego talii jęcząc, gdy wsadził w nią główkę swojego penisa. - O rany. - wyszeptał. - Jesteś taka ciasna. Wycofał się trochę, by po chwili ponownie wejść, ale znowu tylko samą główką. Gdy czubek jego penisa stymulował pierścień nerwów u jej wejścia, delikatne rozciąganie przekształciło się w czyste, rozbijające pożądanie. - Wow! - wygięła się w łuk, a on wsunął za nią rękę, podpierając jej plecy. - Więcej. Chcę więcej. Tak, jakby tylko czekał na jej pozwolenie, wszedł w nią głęboko, niszcząc przyjemność falą bólu. Zamarł z napiętym wyrazem twarzy. - Wszystko w porządku? - W jak najlepszym. - Wyrzuciła z siebie, gdy ból osłabł. - Po prostu minęło trochę czasu, od kiedy ostatnio... Dokładniej mówiąc, minęło parę lat. Swoje dziewictwo straciła w ostatniej klasie liceum, z chłopakiem, który przysięgał, że ją kocha, a dwa dni później tak samo kochał już inną. - Powinnaś była mi powiedzieć. - Warknął. - Byłbym wtedy delikatniejszy. - Po prostu dokończ, co zacząłeś. - Powiedziała, a on przeklinając, zaczął się w niej poruszać. Nie było powolnego wzrostu napięcia, którego się spodziewała, ani poruszających uczuć, ani stopniowej rozgrzewki. Zamiast tego nastąpiła natychmiastowa eksplozja, wstrząs, który zmusiłby ją do krzyku, gdyby Shade nie przyłożył jej ręki do ust. Pod wpływem jego mocnych pchnięć raz za razem uderzała o ścianę budynku, ale było jej to obojętne, musiało być obojętne, bo właśnie dochodziła ponownie, on również zadrżał, jęknął i szarpnął się w potężnym wyładowaniu. (* dobra, zmiana majtek i lecimy dalej ) Gdy oboje znów mogli złapać oddech, ona obniżyła się i stanęła na nogach, a on wyszedł z niej, szybko chowając przyrodzenie z powrotem do spodni. Ciepła, łaskocząca ciecz pociekła w dół jej nóg, przywracając ją z impetem do

24 rzeczywistości. - O Boże, nie użyłeś prezerwatywy! - Jestem sterylny i nie jestem nosicielem żadnych chorób. - Mimo wszystko… Pocałunkiem zamknął jej usta. Gdy się cofnął, poczuła się odurzona. Wziął ją za rękę i poprowadził do tylnego wyjścia jej kawiarni. Na krótko przed tym zanim dotarli do drzwi przez jej żyły przeszła błyskawica. - Och! - sapnęła, gdy kolejny orgazm zatrząsł jej ciałem. Shade trzymał ją mocno w ramionach przez cały ten czas, a jego masywne ciało łagodziło jej drżenie. - To zdarzy się jeszcze parę razy. Może chciałabyś ukryć się na parę minut w jakimś biurze lub w innym pomieszczeniu? Odczekał, aż stabilnie stała na noga i następnie odszedł. Zatrzymał się na rogu i przez ramię rzucił jej spojrzenie. - A tak przy okazji, to jeżdżę Harleyem. Ze zmarszczonym czołem weszła do budynku. Aspic wyszczerzyła się do niej. - I? Jaki miał motor? Runa zaśmiała się. - Harleya. Ma Harleya. Później Shade skontaktował się z nią i przez parę tygodni byli razem. Następnie jej bratu pogorszyło się. Shade przyszedł do niej do domu, spędził parę minut z jej bratem i po paru dniach Arik był już zupełnie zdrowy. Zaledwie parę dni po tym wydarzeniu została zaatakowana przez wilkołaka i Arik zabrał ją do centrum medycznego jednostki R-XR. Ta tajemnicza wojskowa instytucja była dla niej szokiem. Uważała swojego brata za członka normalnej armii, za zwykłego żołnierza. A w tym czasie on pracował już przez wiele lat dla jednostki R-XR, współpracując z około setką innych wybranych, z których niektórzy byli w czynnej służbie a inni w cywilu. Garstka była nawet wilkołakami – członkowie armii, którzy przeżyli ataki, ściągani byli z innych jednostek, by pracować dla R-XR. Z powodu swojego wilkołactwa czuli się odizolowani od swoich towarzyszy i stworzyli coś na podobieństwo dumy/stada tak, jak nakazywały im ich nowe instynkty. Przygarnęli Runę do swojego grona, ale mimo to nadal czuła się outsiderką, nieważne, jak często zapraszali ją na wieczorne grillowanie i prosili, by towarzyszyła im w wyskokach do baru w bazie. Arik nie był tym zachwycony. Twierdził, że Alfa sfory Wargow, pan-nazbyt gorący-dla-własnego-dobra, męski szowinista imieniem Brendon, wymyślił sobie, że zrobi z niej swoją samicę, ale w końcu Arik zawsze się o nią martwił. Już od dzieciństwa był jej obrońcą, chronił ją przed pięściami ich ojca. Później, gdy Arikowi przyznano prawo do opieki nad nią, zadbał o to, żeby każdy z jej licealnych kolegów wiedział, jakie czekały go konsekwencje, gdyby sprawił jej ból. Zgrzyt wyrwał Runę z zamyślenia. Drzwi do celi otworzyły się i Nightlashdemon wraz z dwoma gnomami wciągnęli Shade’a.

25 Był nagi. Nogi i ręce miał związane, jego klatka piersiowa i nogi pokryte były zaschniętą krwią. Jego złote, świecące oczy wycelowane były w nią. Przez moment zwalczała w sobie nieodpartą pokusę, by do niego podejść. Zaryczał i ze wszystkich sił walczył ze swoimi oprawcami, by się do niej dostać i mimo że nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo jej pożądał, bardzo wyraźnie czuła jego desperację oraz sposób, w jaki jej ciało rozgrzewało się w odpowiedzi. Nightlash uderzył go dużą pałką w tył głowy, a głośny trzask odbił się echem po celi jak wystrzał z broni. Shade warknął i uspokoił się, ale jego płonące oczy nadal ją obserwowały. Patrzył na nią z niezachwianą intensywnością pobudzonego mężczyzny, który w głowie ma tylko jedno. I chce tego właśnie teraz. Rozdział 3< Shade, powiedz coś>Runa naciągnęła swój łańcuch tak mocno jak mogła. Porywacze zostawili go przywiązanego do ściany za obrożę na szyi tak, że był ledwo poza jej zasięgiem. Początkowo totalnie ześwirował i rzucał się w jej stronę jak opętany, dając jej obraz demona, który czaił się pod powierzchnią jego ludzkiego ciała. Po jakimś czasie, gdy pod wpływem wysiłku jego gardło zaczęło krwawić, zwinął się w kłębek i przez około pół godziny po prostu leżał dysząc i jęcząc. Jego wrażliwość przebiła się przez barierę gniewu, którą zbudowała wokół siebie i aż swędziały ją palce, by odgarnąć mu włosy z twarzy i zetrzeć krople potu z czoła. Idiotka! Ten mężczyzna… ten stwór… nieważne… wyrzucił ją jak śmiecia. I gówno obchodziły ją te jego bzdury pod tytułem „znasz-przecież-moją–naturę”. Po raz pierwszy w życiu zaryzykowała, uwierzyła, że w końcu nadszedł czas, by zostawić przeszłość za sobą i pozwolić sobie na trochę szczęścia. Z głośnym rykiem jej gniew rozgorzał w niej na nowo i powitała go jak starego przyjaciela.< Co ci zrobili?> spytała zimno.< Potrzebuję…> przerwał drżąc. < Ból.>< Tak wiem, że to boli. Co mogę zrobić?>< Ból. Mnie… sprawić>< Nie>