kakarota

  • Dokumenty646
  • Odsłony170 682
  • Obserwuję119
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań77 774

Singh Nalini - Serce z Obsydianu - Rozdziały od 8 do końca

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Singh Nalini - Serce z Obsydianu - Rozdziały od 8 do końca.pdf

kakarota EBooki Serie / Autorzy PSI i Zmiennokształtni 12 serce z obsydianu
Użytkownik kakarota wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (3)

kakarota• 6 lata temu

Już wstawiłam pozostałe rozdziały

Gość • 6 lata temu

Dlaczego od 8 rozdziału?

Gość • 7 lata temu

Genialne, dziękuję c:

Transkrypt ( 25 z dostępnych 262 stron)

Rozdział 8 Jej żołądek obracał się gwałtownie na myśl, żeby wykorzystać te narzędzia przeciwko Kalebowi, ale przypomniała sobie, że nie była bezradna, on dał jej coś, czego mogła się kurczowo trzymać. Nie była już szesnastolatką pod wpływem narkotyków, niemającą kontroli nad swoim umysłem; była kobietą, przetrwała. Już ubrana, związała włosy z tyłu głowy i otworzyła drzwi do swojego pokoju, dbając o to by być cicho. Ze sposobu w jaki Kaleb nie miał żadnych problemów ze znalezieniem jej, wiedziała, że musiał ją w jakiś sposób śledzić … może przez Trojana w jej umyśle. Żółć paliła jej gardło, nagle zaczęła sprawdzać swoje myślowe ścieżki, które mogłyby dać Telepacie tylne drzwi do cudzego umysłu. Oczywiście Kaleb nie zaatakuje jej, ale Kaleb jest zbyt potężny, by nie wiedzieć jak ukryć taką smycz – i niezależnie od jej podświadomej chęci do zaufania mu, Kaleb jest człowiekiem, który żył władzą. Kiedy ta ostatnia myśl przeszyła jej umysł, bardziej racjonalna część przypomniała jej, że nie ma takiego sposobu, bez względu na to jak subtelnie może obejść unikalne zabezpieczenia, z którymi się urodziła. Jej umysł po prostu nie może być zaatakowany z zewnątrz. Do tego, jeśli Kaleb chciał poznać jej myśli, mógł łatwo zrabować je w dniu, gdy ją zabrał. Ciche psychiczne rejestratory, które miała ukryte w głowie na długo przed powstaniem labiryntu mówiły jej, że on tego nie zrobił. Zamiast ulgi poczuła chłód, ponieważ mógł istnieć jeden powód, dla którego chciał mieć ją pod kontrolą. A ona nigdy nie testowała swoich zdolności na człowieku z tarczą z obsydianu. Jej każdy oddech był poszarpany, jej serce waliło, wyszła ze swojego pokoju, aby zobaczyć, że drzwi do jego pokoju są otwarte. Nie zaglądała do środka, w obawie, że mógłby tam nadal być, przeszła wyściełanym korytarzem do kuchni, gdzie delikatne światło wpadające przez okno powiedziało jej, że słońce właśnie wzeszło. Po tym, zmusiła się do jedzenia – musiała ponownie zbudować swoją siłę. Jej ręka zadrżała, gdy podniosła obwarzanek na śniadanie, tak świeży, że był jeszcze ciepły, papierowy rękaw wokół niego był tak elegancki, że wydawało się jakby był z luksusowego hotelu. Większość telekinetyków gromadziła swoje siły tylko na niezbędne czynności, ale Kaleb… jego poziom mocy był przerażający. Jej szalona część nadal walczyła z jej świadomym umysłem, który nadal widział go jako bezpieczny i niedostępny dla wyniszczającej broni, którą miała w swoim arsenale. Irracjonalność tego przestraszyła ją, uczyniła ją nieufną wobec własnego osądu, jak może być inaczej, skoro dla każdego umysłu było wiadome, że człowiek będący tak głęboko w Ciszy, będzie zawsze pomagał tylko tyle, ile mogło wyjść na jego korzyść? Bajgiel utkną jej w gardle, ale przełknęła go dzięki napojowi odżywczemu, w którym były wszystkie składniki odżywcze, następnie włożyła go do lodówki i zanotowała w pamięci, żeby wypić go ponownie za godzinę, następnie wzięła głęboki oddech i skierowała się w stronę gabinetu Kaleba. Gabinet był pusty. Jej dłonie zwilgotniały, jej wzrok padł na panel komputera stojącego na biurku. Przezroczysty ekran stał w spoczynku płasko na biurku, a kiedy przeniosła kąt widzenia ona mogła zobaczyć nowe wiadomości przewijające się po nim, więc hasło zostało usunięte.

Nagły błysk. Szarpnęła się i spojrzała przez szklane drzwi, aby zobaczyć Kaleba na tarasie. Ubrany był tylko w parę czarnych sportowych spodni, nogi miał bose, jego skóra świeciła w promieniach słońca, kiedy elegancko przeszedł do śmiertelnych przykładów sztuk walk, których nie mogła nazwać, ale instynktownie wiedziała, że żaden cywilny człowiek nie powinien umieć. Ale oczywiście Kaleb nie był cywilem. Jej palce zacisnęły się w pięści, gdy obserwowała go, jego płynność i wdzięk, kiedy nie robił nic, aby zamaskować fakt, że te piękne ruchy mogły szybko zmienić się w śmiertelnie niebezpieczne. To było hipnotyzujące, sposób w jaki zginał i rozluźniał mięśnie, zniewalając ją na takim poziomie, że nagle znalazła się oparta się o francuskie drzwi, z dłońmi płasko rozłożonymi na szybie. Zimno było szokiem, który przywołał ją z powrotem do rzeczywistości, w której była więźniem, w którym wydawało się niezdrowe i niebezpieczne przywiązanie do człowieka, którym był jej nowy strażnik, kiedy ona przetrwała lata w niewoli bez bycia ofiarą psychologicznej pułapki, w której więźniowie czują sympatię wobec porywaczy. Jeszcze dwa dni z Kalebem i labirynt powinien się rozwikłać. Nie tylko to, ale ona także wtuliła się w to śmiertelnie doskonałe ciało i głaskała długimi, powolnymi ruchami. I czuła się…. szczęśliwa. Suche gardło i gorąca skóra, rzuciła ostatnie spojrzenie na mężczyznę na tarasie, przez przesunięcie się na krześle. Strach pełzł przez jej kręgosłup, kiedy weszła w Internet, ale nie mogła powstrzymać się od zerkania przez ramię, by sprawdzić czy on pozostał na zewnątrz. Był tam, niebiesko-czarne włosy lśniły w miękkim świetle wschodzącego słońca. Ekran zamrugał. Gryząc dolną wargę wpisała nie imię Kaleba, ale jego mentora Santano Enrique. Gdyby ktoś poprosił ją, by wyjaśniła dlaczego to wpisała, nie byłaby w stanie udzielić odpowiedzi – jej wybór napędzany był przez surowy instynkt, uczucie, kiedy wpisywała imię Enrique na klawiaturze, spowodowało ucisk w jej brzuchu. Wyniki wyszukiwania przewijały się na ekranie. Kliknęła na najczęściej odwiedzane i znalazła się na stronie informacyjnej. Radny Enrique był martwy. Szczegóły, ponownie wyszukane z oficjalnego oświadczenia Rady, pojawiły się niewinne info… - Czy znalazłaś wszystko, czego potrzebujesz? Jej krew zamarzła. Kiedy mężczyzna, który stał obok biurka położył jedną rękę na oparciu krzesła, które zajęła, a drugą dłoń obok komputera, znalazła się rozdarta pomiędzy chęcią, aby znieruchomieć…. albo położyć głowę do ciepła jego ciała, odetchnąć głęboko zapachem czystego męskiego potu, który lśnił na jego skórze. Jej szaleństwo, gdzie Kaleb był zainteresowany (zaniepokojony ?) było wyraźnie w niej zakorzenione i bez powodu. - Ach – powiedział, czytając ten artykuł, zatrzymał się.

- Więc słyszałaś o Santano. Naraz, poczuła się jak gazela, którą obserwuje lew, który pozwala swojej ofierze uwierzyć, że ona może uciec, gdy naprawdę cały czas bezsilnie kopie pazurami w swojej głębi. Wiedziała, tak jak gazela, że nie było sensu, aby ukrywać swój strach, mogłaby jedynie wyjść na kłamcę. Jednak ona nie zamierzała siedzieć zmrożona i pozwolić mu ją dręczyć. Ona stworzyła labirynt jako ucieczkę przed jej wcześniejszymi porywaczami i nie miała zamiaru ani chęci, aby pogrzebać jej umysł w taki sam sposób, ona znajdzie inny sposób, by go przechytrzyć, przetrwać. - Sahara! Przyjdę po ciebie! Przetrwaj, przetrwaj dla mnie! – Echo tej pierwotnej obietnicy biegło w pętli jej umysłu przez cały okres jej niewoli. Sahara nie posiadała wspomnienia zdarzeniu lub czasu, gdy te słowa zostały wypowiedziane, nie wiedziała, kto je wypowiedział, ale wiedziała jedno: jej śmierć oznaczałaby więcej, znacznie więcej niż tylko zgaszenie jej życia. Niektórzy mogliby powiedzieć, że wiara w to, to było urojenie stworzone przez jej umysł, aby mógł on przetrwać w czasie koszmaru, a może było to coś, co pomogło jej przetrwać przeszywającą samotność ostatnich siedmiu lat. To pomoże jej przetrwać także teraz. - Co zamierzasz ze mną zrobić? – Zapytała dumna, że jej głos nie drżał. Kardynalne oczy pozbawione gwiazd spotkały jej własne spojrzenie, włosy Kaleba nietypowo potargane. - Dam ci twój własny komputer. Cienki tablet wylądował na biurku chwilę później. - Potrzebuję tego komputera do konferencji za 20 minut. Następnie wyciągną rękę i wprowadził nowy adres w przeglądarce, niejasny dla jej oczu, stworzony z ciągu liczb. - Tu jest wszystko, co musisz wiedzieć o Santano. – Odepchną się od biurka i podszedł do drzwi. - Pamiętaj, potrzebuję tego komputera za 19 minut. Patrzyła za nim, z otwartymi z niedowierzania ustami, aż nie mogła już usłyszeć jego kroków. Jej umysł starał się znaleźć jakiś powód jego odpowiedzi, została naznaczona przez niezrozumienie go. Kaleb musiał znać bardzo dużo informacji by mieć taką władzę, a jednak podał jej do tego klucz. Pocierając palcami skronie na próżno starała się zrozumieć to zamieszanie, kiedy zwróciła uwagę na jedną stronę, którą wyświetlił – i znalazła się na stronie prowadzonej przez teoretyka organizacji spiskowej (?). Skądinąd anonimowy pisarz przedstawił się jako Psi, a biorąc pod uwagę ilość informacji na stronie, był on na tyle sprytny aby ukryć się przed stróżami Rady – ponieważ tematy które poruszał były czymś więcej niż tabu. Wytłuszczone obok ostatnich wpisów, które, zaznaczono przez Radę już nie istniały, niezależnie od braku oficjalnej informacji, znalazła w polu wyszukiwania i jeszcze raz wpisała imię Enrique… skierowało ją do jednej, pojedynczej strony, która pokazała się po aktualizacji. Najnowszy wpis datowany był na nieco ponad dwa lata temu i stwierdzał po prostu: Kaleb Krychek został nowym Radnym. Potwierdzono, że był protegowanym Enrique bez dowodów za lub przeciw teorii, że pomagał SE w morderstwach.

Przeszywający ból w klatce piersiowej, krzyk zatrzymał jej rękę. Przewinęła do dołu stronę i zaczęła czytać od najstarszego wpisu. Według autora Santano Enrique był jedną z najrzadszych kotwic, który był jednocześnie politykiem, a nie żył w izolacji, ale prosperował jako Radny. Miał on też być seryjnym mordercą odpowiedzialnym za brutalne morderstwa kilku młodych, zaginionych kobiet. Nie umarł on z przyczyn naturalnych, jak podano w ogólnych wiadomościach. Został zabity przez lamparty z DarkRiver i wilki SnowDancer w makabryczny sposób, wiadomość została przekazana Radzie. - Masz jeszcze pięć minut. – Poderwała swoją głowę, zobaczyła Kaleba w drzwiach. Jego włosy były wilgotne, ale starannie uczesane, jego koszula ciemnoniebieska, spodnie czarne jak węgiel, jego czarny pasek, miał teki sam odcień jak jego buty. W ręce trzymał szklankę napoju odżywczego. Czegokolwiek dowiedział się od swojego mentora, nie mogło to być nic dobrego. A jednak przymus by podejść do niego grzmiał w jej krwi, przez co nie ufała swojemu własnemu umysłowi, niezależnie od faktu, że jest on odporny na kontrolę umysłu na tym poziomie. Ponieważ nikt nie może naruszyć jej umysłu, ani nikt nie może jej kontrolować bez jej świadomości o tym. Mimo to, jej żołądek był skręcony, jej paznokcie wbijały się w miękkość jej dłoni. - Jak ktoś spoza Rady może znać te wszystkie szczegóły? –Powiedziała, zaskoczona, że jej słowa brzmią spokojnie i racjonalnie, podczas gdy jej ciało i umysł nadal prowadziły ze sobą bitwę, której nie mogła wyjaśnić. - On ma albo urojenia, albo źródło informacji. – Kaleb sączył drinka nie odrywając od niej oczu. - O czym myślisz? - Jego zarzuty są tak dziwaczne, że mogą okazać się prawdą. Źródło. - Prawdopodobnie – skończył pić napój i teleportował szklankę do hotelu. - On ma rację pod każdym względem. Jej palce drżały, gdy podniosła tablet, z roztargnieniem zauważyła, że jest cieńszy i lżejszy niż był siedem lat temu. - Santano Enrique był szalony? – Nawet gdy zadała to pytanie, myślała o oświadczeniu, które przeczytała, które mówiło, że Kaleb był pod opieką Enrique przez pięć lat. Byłoby błędem zakładać, że to doświadczenie nie wypaczyło jego rozwoju, że nie przekształciło go w lustrzane odbicie człowieka, który był kimś w postaci ojca w jego życiu. Kaleb wsuną ręce do kieszeni spodni, nic w nim nie przypominało chłopca, tego chłopca, który dorastał z potworem. - To – powiedział – jest kwestią opinii. Niektórzy twierdzą, że był doskonałym tworem Ciszy. Zupełnie bez emocji, bez empatii. Dla niego morderstwa to były tylko ciekawe eksperymenty. ***

Kaleb zauważył błysk strachu w oczach Sahary, kiedy wstawała z krzesła, włosy zebrane do tyłu, aby odsłonić twarz, nie było podstępu na jej twarzy. Zastanawiał się, czy będzie grała w gry, używając zamiennie prawdy i kłamstwa, aby osiągnąć swoje cele. Choć wyszła z pokoju nie odrywając od niego oczu, wiedział, że nie odzyskała jeszcze wspomnień, było ich za mało, jej ostrożność była ogólna, i nie skierowana przeciwko niemu. Puścił ją, nie wskazując, że gdyby chciał ją skrzywdzić w tej chwili nie było niczego na świecie, co mogłaby zrobić, żeby go powstrzymać. Jej kości byłyby jak zapałki, gdyby miał wyzwolić choć ułamek jego telekinetycznej siły, jej krew lałaby się z niej jak najciemniejszy szkarłat. Tak jak było kiedyś, pościel na tanim hotelowym łóżku spalona do ciemnego popiołu, ale nie uciekł Egzekwującemu oku, dzięki grom, w które lubił grać Santano. Odczekał kilka minut, aby dać jej szansę pójścia dalej, podszedł do otwartych drzwi, aby zobaczyć, że przyjęła na leżaku pozycję ze skrzyżowanymi nogami. Parasol, niepotrzebny o tej porze dnia, został złożony, błyszcząca czerń jej włosów, rzucała czerwono-złote błyski z świetle słońca. Pasma te były tak niezwykłe, ale nie nieprzewidywalne, ponieważ były mieszanką genetyczną DNA jej matki i ojca. Kolor włosów jej matki był czarny, podczas gdy jej ojciec posiadał geny recesywne rudych włosów, tak charakterystycznych dla klanu Kyriakus. Psychiczny profil Sahary był tak rzadki jak podwójny kardynał. Kaleb wiedział, że Sahara była jedyną osobą w sieci z jej specyficznymi zdolnościami, których tak pożądali jej porywacze, mimo pojawienia się labiryntu. Sahara Kyriakus miała potencjał by zostać władcą.

Czyści Psi Jeśli istniał jakiś osobnik w sieci, którego szanował Vasquez to był nim Kaleb Krychek. Kardynalny telekinetyk udowodnił swoją Ciszę z chłodnym i kalkulacyjnym wstąpieniem do Rady, eliminując wszystkich, którzy stanęli mu na drodze i robił to z ukrycia i z inteligencją, więc nikt nie połączyłby go z egzekucjami. Henry także dobrze się wyrażał o tym młodym człowieku, ale on był tego pewien, ufając Kalebowi, z jego wewnętrznych mechanizmów Czystego Psi. - Priorytety Krycheka nie są jego własnymi – powiedział teraz już martwy lider Czystych Psi. – On chce przejąć całkowitą, niekwestionowaną kontrolę nad Siecią, jestem tego pewien. Ten cel kolidował z celem Czystych Psi – dla których Krychek chciał wykorzystać tę kontrolę, aby zwiększyć swoją moc. Czyści Psi chcieli wykorzystać go dla dobra całej rasy Psi. Jednakże sytuacja zmieniła się odkąd Henry nie zaprosił Krycheka do ich kręgu, najbardziej istotnych zabójców Henrego. Organizacja będzie potrzebowała silnego człowieka na jej czele, kiedy dojdzie do władzy i Krychek nadaje się do tego doskonale. Jego zaangażowanie służy także do uspokojenia ludności, zachowując kontakty z poprzednią Radą. Vasquez nie miał najmniejszego problemu z rezygnacją z aktualnej pozycji Kaleba dla funkcji bardziej dostosowanej do jego treningu. Wiedział, że nie był przeznaczony do kierowania. Był absolutnie lojalny wobec lidera, którego wybrał. Krychek natomiast nie przyjmował rozkazów od nikogo. Dokładnie tak to powinno wyglądać u człowieka będącego na szczycie łańcucha pokarmowego. Razem stworzą doskonały zespół.

Rozdział 9 Sahara zrozumiała że tablet, który dostała od Kaleba, może być zaprogramowany do przekazywania jej działań Kalebowi, ale wydawało się to niezgodne z jej intuicją, która podpowiadała, że mógł to zrobić wcześniej. Wtedy to był fakt, że jej umysł był podatny na wszystkie zamiary i cele, jej tarcze dopiero powstawały i jeszcze nie starał się narzucać, nie wykonał żadnego ruchu, żeby poczuła się upolowana. - Mam nadzieję, że on nie zmieni swojego zdania – mruknęła do siebie i zaczęła ściągać główne strony informacyjne. Zaskoczyło ją, jak wiele informacji powiązanych z Psi znalazła, na które była nałożona cenzura pod groźbą surowych kar przez Radę w momencie jej porwania. Zafascynowana kilkoma odniesieniami do konfliktu zbrojnego, w którym zaangażowany był radny Henry Scott i grupa o nazwie Czystych Psi, przeciwko zmiennym, czytała artykuł po artykule. Jeszcze bardziej niż idea otwartego konfliktu zaskoczyły ją przykłady opinii. Protokół Ciszy, zaczął definiować nas jako rasę – czytała jeden anonimowy komentarz – ale czy jest to dziedzictwo, które chcemy zostawić? Nie mamy siły by zmierzyć się z naszymi demonami, nie tłumiąc ich i nie udając, że nie istnieją, a jednocześnie wiedząc, że zło chodzi wśród nas? Przejechawszy ręką po włosach na te słowa, które szybko doprowadziłyby do rehabilitacji siedem lat temu, umysł i osobowość pisarza pozbawiły go funkcjonowania służebnej pracy, ona nadal czytała i z łaknieniem przyjmowała wszystko, czego była głodna przez tyle lat. Jednakże, choć była zdziwiona zmianami politycznymi, które miały miejsce w tym czasie, najbardziej była zafascynowana tematem, w którym pojawiał się Kaleb Krychek. Ale chodź wchodziła na różne spiskowe witryny, które pokazał jej Kaleb, znalazła tylko dane biznesowe i podane przez Radę dane biograficzne, a nie dane mówiące o człowieku. Streszczenie: Nieoczekiwanie telekinetyk kardynał urodził się z pary dwóch niskogradientowych rodziców, z recesywnymi genami, które dały mocny wynik u płodu. Wyszkolony i monitorowany przez Santano Enrique od 5 lat. Swój pierwszy milion zdobył w wieku 23 lat, po dokonaniu projektu wysokiego ryzyka. Wstąpił do Rady w wieku 27 lat. Na stałe mieszka w Moskwie. Po przeczytaniu całej biografii, która sugerowała wzrost Kaleba do aktualnego położenia, eliminując wszystkich, którzy stanęli na jego drodze – tylko naturalne zgony, bez negocjacji lub ostrzeżenia bez niewyjaśnionych zniknięć, ale nie oferował dowodów tych zarzutów, Sahara ponownie sprawdziła stronę spiskową. Czytała, że podobno był on w stanie spowodować szaleństwo, to fakt, który był potwierdzony i podczas, gdy publicznie jego ręce były czyste, nie był on przeciwny wykonaniu swojej brudnej roboty. Choć Krychek jest najmłodszym członkiem Rady – twierdziła aktualizacja wykonana rok temu – jest on najbardziej bezwzględny i niebezpieczny. Nikt inny nie wychodził zwycięsko z negocjacji, którymi Krychek był zainteresowany. Sześć miesięcy temu Agro Grav odrzucił ofertę daną przez Radę. Jednak prezes dokonał nagłej zmiany dwa dni później. W żadnym momencie nie wyjaśnił zmiany swojego zdania, ale należy zauważyć, że usuną swoje córki ze szkoły z internatem w tym samym czasie, na rzecz korepetycji domowych.

Jej dłoń ponownie się zacisnęła tak bardzo, że musiała odstawić tablet zanim go rzuciła. Wewnątrz jej piersi, jej serce ścisnęło się w szybkim tempie, kiedy odwróciła swoją głowę, jej ciało już nie było pod jej kontrolą. W panice spuściła nogi z boku leżaka i próbowała wstać, ale tylko z powrotem się zwinęła, jej kości miały konsystencję gumy, jej tętno biło w jej uszach, oddech zatrzymał się w piersi, odłamki rozbitych luster przeszywały jej gardło i czując, że się dusi widziała czerń wpełzającą w jej pole widzenia. - Oddychaj – bezwzględne polecenie, wcisnęła głowę między kolana. Jej wzrok ograniczony do dwóch maleńkich szpileczek światła. Poczuła ruch ciała Kaleba, gdy ten kucną przy niej. – Wdech i wydech. – Przylgnęła do stałego rytmu jego słów, które powtarzał spokojnie, stalowym głosem. Czuła jak jej klatka piersiowa się rozszerza, aż czerń zaczęła się cofać, a on podniósł rękę z jej karku. Podnosząc głowę, wypiła wodę, którą jej dał, zanim spojrzała w oczy człowieka, który może być najgorszym potworem z nich wszystkich. Ten kardynał miał zupełnie czarny wzrok, nie było w nim światła, z jakiegoś powodu miała ochotę płakać, jakby jej serce zostało złamane, węzeł łez wewnątrz niej był boleśnie zaciśnięty. - Dziękuję- powiedziała, ledwo udawało jej się powstrzymać gwałtowną potrzebę opłakiwania czegoś, co nigdy nie należało do niej. - Nigdy wcześniej nie miałam napadów paniki. Przebywał w pozycji kucanej, patrząc na nią z męskiej, pięknej twarzy. Miała poczucie, że widziała ją wiele, wiele razy wcześniej, jakby pojawiał się w jednym z jej wcześniejszych wspomnień. Być może dlatego, że jej umysł płatał jej figle, a może dlatego, że ich spotkanie było zbyt okropne, żeby je pamiętać. Kaleb był mimo wszystko protegowanym seryjnego mordercy, fakt którego nie może pozwolić sobie zapomnieć. Santano Enrique wolał wybierać swoje ofiary, ale kto powiedział, że Kaleb nie skazywał kobiet z własnej rasy? Kaleb nigdy mnie nie skrzywdzi. Znowu ten głos, z głębi jej umysłu, węzeł zaciśnięty w piersi. - Nawet kiedy cię więzili? – zapytał Kaleb i choć nie mogła zapomnieć tego, co o nim czytała, nie mogła powstrzymać się od przejechania delikatnie palcami po twardej linii jego szczęki. Pozostawał w bezruchu, ale jej nie zatrzymał. To było tak dawno. Trzymając te tajemnicze myśli wewnątrz siebie, powiedziała: - Bałam się - czekała, aby zobaczyć, czy zareagował na to, że jej Cisza zawsze była problemem, ale on po prostu nadal na nią patrzył.

- Boję się – powtórzyła – w ten sposób wszystko we mnie staje się zimne, ale ja nigdy nie wpadłam w panikę. Nie tak jak dzisiaj – mówiąc te słowa uświadomiła sobie, że jej ciało stało się tak kruche przez te lata, kiedy była więziona jak zwierzę. - Jestem złamana - nie zauważyła zamiany na jego twarzy. – Czy wierzysz w to, że jesteś nieodwracalnie wadliwa? – zmarszczyła brwi, zwinęła palce w dłoni, gdy sięgała do niego ponownie. - To nie ma sensu. Jeśli jestem złamana to jestem wadliwa. -To zależy od interpretacji – po tym enigmatycznym oświadczeniu wstał, mężczyzna piękny jak rzeźba z lodu, bardziej podobny do posągu niż do żyjącego, oddychającego ciała. A jednak tam było, na jej palcach, echo ciepła jego skóry, jej ciało przypomniało sobie siłę jego pleców, po tym jak była oparta o niego na tym samym leżaku… i to wołało do dalszego kontaktu, uderzająca potrzeba narodzona w jej wspomnieniach, do których nie miała dostępu, a może które nawet nie istniały poza sferą jej wyobraźni. - To bardziej niż pewne – powiedział - że cierpisz na zespół stresu pourazowego. Chcąc się przetestować także wstała. Jej nogi drżały, ale wytrzymała. - Prawdopodobnie potrzebuję specjalistycznej pomocy – mruknęła, po prostu, aby sprawdzić jak zareaguje, ten człowiek, który pozwolił jej wędrować po domu do woli, który chronił jej umysł, który dał jej narzędzia do zdobycia wiedzy o świecie, ale kto zablokował drzwi tak, że nie mogła go opuścić. - Czy chcesz spotkać się z M-Psi – zaskoczona spojrzała na niego. - A jeśli powiem, że tak? - Sprawię, że będziesz miała dostęp do najlepszych specjalistów na świecie. Nie mogła ocenić, zdała sobie sprawę, z poczuciem rozpaczy zwiększającym się proporcjonalnie do rozmowy, czy znała go wcześniej. Nie dał jej żadnych fizycznych czy słownych wskazówek, że inny Psi nie jest pod jego kontrolą. - Jak? Biorąc w niewolę kogoś innego? – nie zmienił wyrazu twarzy. - Nikt nie zna moich tajemnic – wciągnęła oddech, przerażający brak uczuć w jego oświadczeniu, potrząsnęła głową. - Nie chcę mieć na sumieniu innej osoby – Cichej lub nie. Jego Cisza była tak absolutna, że ona uwierzyłaby, że jest sama, gdyby nie to, że stał przed nią. - Są inne sposoby – powiedział. Rozpaczliwie chciała wierzyć w to, że on jej nie zagraża, że nie był zimnokrwistym mordercą, o którym mówiły artykuły. Głębokość jej potrzeby była wielka do szpiku kości, ona nie musiała być specjalistą, by wiedzieć, że przymus, który popychał ją w stronę Kaleba był niezdrowy i może okazać się zabójczy.

- Nie jestem jeszcze gotowa – po latach, w których jej umysł był otwarty nie mogła znieść myśli o kimś innym, kto próbuje odgadnąć jej tajemnice. -Wszystko czego chcę – szepnęła do swojego strażnika – to być wolna. Rzęsy Kaleba na chwilę opadły, świat podzielony w jednym ułamku sekundy, a następnie stanęła na lśniących, czarnych piaskach szerokiej plaży, nie było nikogo w zasięgu wzroku, mile w każdym kierunku, faliste wydmy po prawej stronie domu, aż do wytrzymałych traw, które powiewały na wietrze. Po drugiej stronie woda delikatnie tańczyła na brzegu, pozostawiając płachty piasku, dzikie, morskie fale jak koronki, zostawiały drobne muszelki, które błyszczały w żółto-pomarańczowym słońcu późnego popołudnia. - Czy to jest realne? – wyszeptała, bojąc się zniszczyć iluzję wewnątrz jej umysłu, była ona tak szczegółowa, że mogła nawet poczuć wiatr niosący sól do jej ust. -Ból jest najlepszym wskaźnikiem tego, czy to jest iluzja, czy rzeczywistość – poznała jedną z lekcji z dzieciństwa, lekcji, którą uczyły się wszystkie dzieci Psi. Ścisnęła wrażliwe ciało z tyłu jej ramienia i skrzywiła się, potem uśmiechnęła się i obracając się zrzuciła buty z jej stup i postawiła je na ogrzanych słońcem ziarnach piasku, który nie był prawdziwie czarny, ale były połączeniem kolorów, które połyskiwały w świetle. Wiedziała, że to nie była wolność, nie kiedy Kaleb stał obok najbliższej wydmy, cichy i czujny, ale dla dziewczyny, która stała się kobietą w klatce, wystarczyło pławienie się w słońcu w tej chwili. Chciała cieszyć się pięknem i nie martwić o przyszłość po wypiciu tego szczęścia. Biegnąc do przodu, rozłożyła ramiona i obróciła się w kółko, niebo nad jej głową wstrząsająco niebieskie, promienie słońca pieściły jej skórę, czuła pod stopami drobinki piasku. Śmiała się i śmiała, kiedy w końcu zaczęło jej się kręcić w głowie, upadła na ogrzaną miękkość piasku, aby zobaczyć, że Kaleb zajął miejsce u podnóża wydmy, jego ramiona usztywnione, leżały na kolanach, jego drogi garnitur zupełnie nie na miejscu w tej puszczy niedotkniętej ręką człowieka. I jeszcze … on tu pasuje. To nic nie znaczyło, że mogła powiedzieć, że Kaleb Krychek pasuje tu, w tym dzikim miejscu, gdzie morze obiecywało furię, nawet jeśli teraz było spokojne, wiatr głaskał władczo trawy, szarpał jej włosy i jego też. Pojawił się jako część krajobrazu, jak wydmy i woda… równie wyizolowany, równie samotny. Marszcząc brwi zdała sobie sprawę, że jej oczy utrzymywały się na nim, jej myśli wciąż krążyły tam i z powrotem do jej porywacza, wstała i zaczęła iść w stronę klifów w oddali. Została tu, chodziła przez godzinę, spokój wody, krążenie fal, sól w każdym oddechu, było jej lepiej niż po jakiejkolwiek inwazyjnej terapii M-Psi. Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy jej ciało zaprotestowała przeciwko takiej ilości ćwiczeń. Patrząc do tyłu widziała Kaleba, który czekał z cierpliwością, jednak nie robił nic, by wyciszyć swoją moc, jednak ona wiedziała, że nie może pójść z powrotem do niego, jej ciało niemal na granicy. Jej serce jednak nie było wystarczająco pełne, jej skóra wciąż nasiąkała tą ekscytującą, niepokojącą częścią świata, daleko od porannego nieba Moskwy.

Chwytając z powrotem kosmyk włosów wiszący luźno, usiadła na piasku, ramiona owinęła wokół kolan, odbicie pozycji Kaleba, jej umysł na przemian sfrustrowany i zafascynowany zagadką, którą był. Coś było nie tak w tej niewoli, nie tak w zachowaniu Kaleba. Była uwięziona przez ponad siedem lat, znała różnicę między klatką… a tym czymś. Należysz do mnie. Jednoznaczna deklaracja własności, powiedział jej, że przyjdzie po nią, gdyby próbowała uciec. Jednak do tej pory, dał jej każdą rzecz, o którą prosiła. Może to była sprytna sztuczka, która miała na celu spowodować zamieszanie, które miało wytrącić ją z równowagi, ale to nie wyjaśniało, dlaczego jej własny umysł był podzielony na dwie części, jeśli chodzi o Kaleba Krycheka. Nawet teraz walczyła z bolesną potrzebą udania się do niego, dotknięcia jego skóry swoją. Tak dawno, to było tak dawno. Dostęp do telepatycznego kanału między nimi, kanału, który został otwarty w chwili, kiedy ją znalazł, wyciągną ją z ciemności. - Czy chciałabyś usiąść ze mną? – przeszkodził jej, aby spojrzała na niego. Po chwili siedział obok niej, jego oczy skierowane na ciężkie fale tłoczące się do brzegu, fala zaczęła całować piasek metr przed ich stopami. - Lubisz morze. - Zawsze lubiłam – powiedziała, mogła poczuć ciepło jego większego ciała, pomimo odległości, która ich rozdzielała. - Kiedy po raz pierwszy wsadzili mnie do klatki wyobrażałam sobie ruch i szerokość morza, aby zachować spokój. Oczy Kaleba na jej profilu, silne jak dotyk. – Pamiętasz wszystko o latach, kiedy byłaś w niewoli? - Nie – wyszepnęła, odsuwając się, niepewna, nie mogła oprzeć się potrzebie przylgnięcia do niego. – W mojej pamięci istnieją luki. - Prawie powiedziała mu o nieodwracalnej szkodzie wyrządzonej przez labirynt, kiedy nie zrozumiała ile kosztowały ją jej zdolności. - A wcześniej? – Zapytał. – Pamiętasz pierwsze szesnaście lat swojego życia? - Nie wszystko. – Jednakże, miała poczucie, że brakujące kawałki nie były trwałe. – Pamiętam kiedy czyt… - Urwała, gdy Kaleb wstał bez ostrzeżenia, ciągnąć ją w tym samym czasie. Wrócili na taras zanim mogła zrobić więcej niż wziąć oddech. Dysząc, zachwiała się i by się potknęła, gdyby ją nie przytrzymał. -Kaleb, co to jest? – zapytała ściskając jego ramię. Ale jego już nie było, pozostawił ją samą na powietrzu.

Rozdział 10 Kaleb był otoczony chaosem, krzyki wstrząsały wczesnym rankiem w Kopenhadze. Ratownicy, którzy dotarli już do ludzi krzyczeli, aby usunęli się z drogi, ich duńskie załogi szybko i gwałtownie tłumili płonący ogień. Jednak nikt nie podszedł do miejsca, gdzie stał Kaleb, w przedniej części budynku mieszkalnego, który z jednej strony się zawalił, przez urządzenia wybuchowe, chmury pyłu ciągnęły się w powietrzu, płomienie zdmuchiwały okna spadające jak prysznic na przechodniów, w postaci kawałków i strzępów. Budynek byk zwykłym miejscem, wypełnionym zwykłymi ludźmi – prócz jednej rzeczy. Mieszkał tu jeden uczony, pracujący nad tezą, która kwestionowała teorie i dowody Adelajdy o wartości Ciszy. Uczony był na dobrej drodze do ukrytych bliźniaczych synów Adelajdy, znanych jako „pierwsi”, na których oparta była cała teoria, że zamrożone emocje uratują Psi od szaleństwa i przemocy, które groziły zniszczeniem ich rasy. Kaleb wiedział o tym, ponieważ Umysł Sieci i Mroczny Umysł opowiedziały mu wszystko, co wpłynęło na Sieć – powiedziały mu o tej eksplozji, ale jeśli był to atak Czystych Psi, to ta fanatyczna grupa miała znacznie lepsze źródła informacji i silniejszych wyznawców, niż można było się domyślić. Pomocy. Proszę! Spoglądając w górę, aby zlokalizować źródło cienkiego krzyku, powtarzające się w języku duńskim i angielskim, zobaczył kobietę z niemowlęciem przytulonym do piersi, w jednym z pokojów na siódmym piętrze, który upadł, podczas pierwszego wybuchu. Sądząc po grubej szarej spirali dymu wokół niej, Kaleb wiedział, że ona i dziecko zginą w ciągu kilku minut. Nie myśląc teleportował się i przyniósł matkę i dziecko do bezpiecznego miejsca, kaszel kobiety zwrócił uwagę medyków, chodź była z dzieckiem, zwrócili uwagę na jej szalone krzyki. Szybko owinęli ocalałych w koc, medycy zaczęli sprawdzać swoich pacjentów zagrożonych wdychaniem dymu. -Wezmę tę stronę – powiedział Kaleb do drugiego teleportera, który zjawił się sekundę później w odpowiedzi na bezpośrednią prośbę Kaleba, aby Strzały udzieliły pomocy. - Ludzie są uwięzieni w pomieszczeniach, których nie możemy zobaczyć. Vasic skiną głową i znikną na tyłach budynku. Jego partner, Aden organizował już sanitariuszy, w tym medyków Strzały, z wojskową precyzją. To był pierwszy raz w pamięci żywych, że śmiertelnie niebezpieczny oddział zabójców, w ich czarnych mundurach oznaczających ich jako jednych z najbardziej niebezpiecznych mężczyzn i kobiet w Sieci, tak publicznie wkroczyli i zaoferowali pomoc humanitarną. Pozostawiając Adenowi, by ten zarządzał siłą roboczą tak, żeby odpowiednie osoby zostały przydzielone do właściwych zadań, Kaleb skoncentrował się nad uratowaniem kolejnego uwięzionego. Dopóki miał realną wizję miejsc, mógł się do nich dostać. *** Zaniepokojona nagłym zniknięciem Kaleba, Sahara postanowiła pochodzić po domu i uporządkować swoje myśli. Dobrze wiedziała, tak jak teraz, że oni nie są spartanami, jak ludzie myślą o kardynalnych Telekinetykach. Zamiast tego, schodziła z poziomu na poziom, każdy był od siebie oddzielony

szerokim podestem, najniższy był wyposażony w mały staw wypełniony pomarańczowymi rybami koi i otoczony liśćmi, kwitnącymi w cieple, stworzonym przez wiele świetlików, z otwartymi od czasu do czasu, z chłodniejszym powietrzem z zewnątrz. Temperatura w samym stawie, uświadomiła sobie, została uregulowana prze oddzielny system, który miał zapewnić wygodę dla jego mieszkańców. To jak czuła się szczęśliwa, przez staw, oczy pełne emocji. - Głupia dziewczyna – szepnęła, ocierając łzy, uklękła obok postrzępionego kamienia, który graniczył z wodą, emocje ciążyły w jej sercu. To miejsce… Cały ten dom, czuła się jakby go tak dobrze znała, było tak bezpiecznie. Przez długi czas, spokojny czas, kontynuowała spacer po przewiewnych, lekkich pokojach i szerokich korytarzach. Jednak, ze względu na jego szerokie przestrzenie, chodź dom nie był tak duży, czuło się, że nie jest bezosobowy. Nie, to był dom z setką drobnych szczegółów, które były w każdym pokoju, ale ograniczonym szerokimi oknami, od podłogi do sufitu. Okna na tym piętrze, gdzie był staw zostały pokryte czymś ochronnym, książki wyłożone były na półkach, setki cennych woluminów stały równo w kolejności alfabetycznej. Wygięte końce i otarcia powiedziały jej, że książki były czytane lub używane. Wiele z nich były to książki literatury faktu, tematy tak eklektyczne, jak wydawał się Kaleb. Piękny pokój, dywan na podłodze w kolorze rubinu i kremowej bieli, wygodne krzesła… ale jednak czuła, że nie jest on dokończony. Wiedziała w kościach, że podczas gdy Kaleb mógł używać książek, to nigdy tutaj nie siedział. Tak, jak nie siedział w sali śniadaniowej, ani nie korzystał z salonu. Mógł spać w swoim łóżku, ale do niego należał tylko jeden jednoosobowy pokój w domu, wydawało się, że nosi odcisk tego inteligentnego, śmiertelnego, fascynującego człowieka, którym był jej prześladowca. Biorąc od uwagę dużą odległość do następnego piętra, wyjrzała przez okno, aby zobaczyć widok pustych łąk. - Tak piękne, niebezpieczne i samotne jak ty – wyszeptała, jej umysł pełen obrazów Kaleba na tle wydm. Skóra nagle chłodna, owinęła się ramionami i wróciła na słońce, na taras. Automatycznie zaczęła sprawdzać serwisy informacyjne na jej tablecie, jej umysł ścigał się w wypełnianiu obecnych luk z jej nieznanej przyszłości. - Z ostatniej chwili! Wybuch bomby w Kopenhadze, liczba ofiar wypadku rośnie! Natychmiast zaczęła szukać transmisji na żywo, kliknęła kanał, na którym człowiek, reporter w szoku i smutku relacjonował rzeź widoczną na ekranie: połamane cegły, spadające belki, gruby czarny dym z tego, co musiało być ogniem, brudne i krwawiące ofiary siedzące w szoku na drodze, mające koce medyczne wokół ramion. -… niesamowite! Nigdy nie widziałem czegoś podobnego! Na niestosowne emocje reportera Sahara zmarszczyła brwi… i zobaczyła Kaleba, który zjawił się przed samochodem medycznym z dzieckiem ramionach, jego koszula pokryta sadzą, czarne smugi na twarzy. Po chwili odszedł, krzyczący maluch został bezpiecznie przekazany sanitariuszom. - Jak większość z was rozpoznało, to był Radny Kaleb Krychek – powiedział reporter z ramki jego kamerzysty, skanującego następne zniknięcie.

- On wraz z nieznanym teleporterem ubranym w coś, co wydaje się być czarnym bojowym mundurem, zapewnił, że koszty tego tragicznego aktu przemocy zostaną ograniczone do tylu ludzi, ilu zginęło w początkowym wybuchu – kamera powiększyła obraz budynku, który się zawalił. – Według niepotwierdzonych doniesień pochodzących z Australii – kontynuował reporter - to drugi raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni, kiedy to Radny Krychek został zaangażowany w ratunek. Kamera zatrzymała się na postaci siedzącej kobiety zawiniętej w koc z bandażem na prawej ręce. - Proszę pani – delikatnie, miękkie pytanie – została pani uratowana przez Radnego, prawda? - Tak – Sahara zobaczyła drżące palce kobiety, zanim schowała obie ręce pod koc – Mogłam już nie żyć, gdyby nie on. - Jesteś Psi, ale nie masz żadnych powodów do nadziei na pomoc od telekinetyka, zwłaszcza od samego Radnego Krycheka? Szarpiąc koc i owijając się nim ciaśniej, kobieta pokręciła głową – Radni nie tracą czasu na takie małe incydenty… ale on to zrobił i nie sądzę, żeby ktoś w tym mieście o tym zapomniał. Sahara zamarła. To co Kaleb zrobił, działania, o których wspominał reporter czyniły z niego bohatera, nie z powodu jego reputacji lub jego niewątpliwej żądzy władzy, chyba, że był tak bezwzględny, że zaplanował całe to wydarzenie. Nie, nie, nie! Ignorując trzęsący się głos w jej głowie, Sahara sprawdziła więcej wiadomości, zobaczyła, że Czyści Psi potwierdzili odpowiedzialność za atak, ale ta wiedza nie sprawiła, że lód w jej żyłach stopniał. Jaki partner byłby lepszy dla mężczyzny, którego powszechnie uważa się, że dąży do całkowitego przejęcia Sieci, niż grupa, której każde działanie prowadziło do kolejnych pęknięć w strukturze społeczeństwa Psi? Pęknięć, które pozwoliły na wkroczenie bohatera, któryby to posprzątał. Co do ofiar śmiertelnych, zostaną oni uznani za dodatkowe szkody. *** Kaleb wrócił do domu, nie rozmawiał z mediami. To nie było konieczne, wiedział, że jego działania poszły jak wirus na cały świat, obrazy z nim i ocalałymi, po ocaleniu ich jego rękoma, to było znacznie więcej, niż cokolwiek co mógł powiedzieć. Rozpinając koszulę szedł korytarzem do swojego pokoju, wszedł i znalazł Saharę siedzącą na brzegu łóżka. Skoczyła na nogi, jej oczy uciekły z jego piersi, kolor na jej policzkach. - Przepraszam, nie pomyślałam. Czekałam na ciebie. Jej ostatnie słowa były jak uderzenie w splot słoneczny, echo wspomnień, ale słysząc degustujący strach pod jej wstydem, że trzymał się na dystans.

- Możemy porozmawiać po tym, jak wezmę prysznic. - Dym i żwir pokrywały każdy jego oddech. Kolor na jej policzkach nadal gorący. – Oczywiście – powiedziała i wymknęła się z pokoju. Zamkną drzwi, rozebrał się i wszedł pod dysze prysznicu, aby zmyć zapach dymu i ognia, który wydawał się przeniknąć do samych jego komórek. Bomba została fachowo umieszczona, tak, aby dokonać jak najwięcej zniszczeń, powstały pożar był bonusem dla Czystych Psi. Potwierdzono, że przynajmniej 105 ofiar zginęło, a 57 nadal nieodnaleziono. Były duże szanse, że jakiś procent zaginionych wyjechał do pracy i będzie w kontakcie z władzami, jak tylko wiadomości zostaną rozpowszechnione, ale było też duże prawdopodobieństwo, że wewnątrz byli ludzie, którzy nie mieszkali w budynku. Dopóki zespoły kryminalistyczne będą w stanie przeszukać budynek, nie można będzie podać ostatecznej liczby ofiar śmiertelnych z całą pewnością. Szorował soje ciało i włosy, aż woda była czysta, wyszedł i wytarł się i wyłączył prysznic. Już miał wyjąć garnitur, który przygotował na jego odłożone spotkanie z Silver, kiedy przypomniał sobie drogę jaką przebył wzrok Sahary na jego nagiej piersi, jak zaczerpnęła swój oddech, jak czerwona była jej skóra. Wiedział, że ma atrakcyjne ciało – zmienne i ludzkie kobiety jasno wysyłały mu ciche zaproszenia, kiedy widziały go na bieżąco. Żadna z nich nie zbliżyła się do niego, zdając sobie sprawę z tego kim był, ale wiedział, że powinien podjąć decyzję o przyjęciu jednego z zaproszeń, nie chciał usłyszeć słowa nie. Jego zimna postawa wydawała się przynętą dla niektórych kobiet, zatrzymał się, by rozważyć to, czy krzyczałyby z przerażenia, gdyby rzeczywiście miałyby z nim do czynienia, nigdy nie testował tej teorii. Dla niego jego ciało było narzędziem i kobiety, które wysyłały mu zaproszenia nie miały mu nic do zaoferowania, żeby marnował czas na zrobienie z tego narzędzia intymnego użytku. Sahara nie była jedną z tych kobiet, z jej ciepłem w oczach, które przypominały mu gorączkę Santano Enrique w momencie ataków. Biorąc pod uwagę powiązanie z krwią i torturami, Kaleb nie był pewien, że nie zgniótłby delikatnych szyi kobiet, gdyby przyjął ich zaproszenie. To nigdy nie będzie problem z Saharą. Ona sama była unikatowa. Co więcej, on potrzebował jej do połączenia z nim. I bez względu na to, że fizyczny kontakt sprawiał mu ostry dyskomfort i sex wymagał od niego, by wszedł w ciało Sahary, sam akt powodował znacznie silniejszą więź, niż jakakolwiek sieć. Jakby pot i ciepło seksu jednoczył razem parę. Jego ręka zgięła się, zacisnęła, jego ciało utwierdziło go w odpowiedzi na obrazy, których formownia się nie był świadomy. To rodziło problem. Podczas gdy jego ciało było w doskonałym stanie, było faktem, że nie powinien odpowiadać, zrobił to z taką słabą prowokacją, która mówiła o jego głębokich problemach z jego kontrolą, które będzie musiał rozwiązać, zanim położy ręce na Saharze. Jednak takie myśli były przedwczesne. Sahara nie była jeszcze gotowa, na przejście na najbardziej intymny poziom fizycznej więzi. Na razie, on będzie używać jej pociągu do jego ciała, aby utrzymać ją w równowadze, która sprawi, że jej oczy pogrążą się w lęku, kiedy ona spojrzy na niego… z obawą, że jego zdolności telekinetyka gotowe są uwolnić się i niszczyć wszystko wokół nich.

Odrzucając koszulę, którą wybrał, wciągną tylko parę lekkich, czarnych spodni, które miał na sobie podczas pracy, górna część jego ciała pozostała naga. Jego wzrok spoczął na znaku na lewym przedramieniu, kiedy rzucił ręcznik na poręcz w łazience. Chodź Sahara widziała go już wiele razy tak jak teraz, ona nie zapytała go o to. Ale ona to zrobi. To nieuniknione. Tak jak nieuniknione było to, co miało miejsce siedem lat temu, co wtedy zrobił. Chłopiec, który został wychowany przez potwora, nie miał innego wyboru, jak tylko stać się innym potworem, żeby przetrwać. Odkupienie było niemożliwe, miraż kapiącej krwi. Sahara wiedziała to lepiej, niż ktokolwiek inny na świecie. *** Sahara dotarła do kuchni przed zawaleniem się jednej ściany na drugą, drżąca minuta, jej serce w gardle. Poszła do pokoju Kaleba, z jakąś mglistą ideą, z którą zmagała się, podejrzeniem o jego zaangażowaniu w grupę Czystych Psi, podczas gdy on był zmęczony, jego rola strażnika przeszła na dalszy plan. Potem wyszedł i jej neurony dostały bzika. Jego widok w koszuli rozpiętej do pasa, był jak pocałunek elektryczny dla jej ciała, reakcja fizyczna tak głęboka, jakby nabierała kształtu przez lata, a nie była kwestią kilku dni. I podczas, gdy widok jego umięśnionej klatki piersiowej i brzucha spowodowały, że jej gardło wyschło, jej skóra piekła, to było intymne, widząc go ubranego do połowy, jej serce biło nieregularnym rytmem. Położyła rękę na brzuchu, na próżno starając się zignorować dziwne fruwające uczucie wewnątrz, zmusiła się do poruszenia się i przygotowania napoju odżywczego, który preferował Kaleb, jak również filiżanki gorącej czekolady, dla siebie. Słodki napój szybko skojarzył się z opieką, z bezpieczeństwem. Fakt, że Kaleb dał jej to po raz pierwszy, nie przegapiła tego. Po sekundzie namysłu, zrobiła kilka kanapek używając wysokokalorycznych produktów, które znalazła w lodówce i umieściła talerz na stole, wraz z czterema kawałkami ciemnej czekolady. Wszystkie elementy zostały zaprojektowane dla Psi, smak był przytłumiony, pomoże to Kalebowi zregenerować swoje ciało po ogromnej ilości energii, którą właśnie spożytkował. Zadanie to zrobiła zbyt szybko, pozostawiając ja zmagającą się z tym samym szarpiącym pragnieniem, który pochwycił ją w sypialni. - Jestem niepewna – wyszeptała, jej skóra bolała w poczuciu oczekiwania. - Mój osąd jest osłabiony. Byłam szesnastolatką, kiedy zostałam złapana. - Bardzo dojrzałą szesnastolatką – od drzwi napłyną znajomy męski głos. – Zrobiłaś posiłek. Dziękuję.

Nie mogła oderwać od niego wzroku, jego skóra jak świetliste złoto, chłodny brak reakcji na jego twarzy. Jeśli zachowałby dystans, mogłaby pokusić się, o pójście do jej sypialni… ale podszedł do niej, nie powiedział ani słowa, kiedy przesunęła palcami przez ciepło, jej sutki naciskały jak twarde punkty na cienką tkaninę jej fioletowej koszulki bez rękawów. Jego dłoń była duża i ciepła na jej policzku, kiedy ujął jej szczękę. -Nie bój się mnie, Sahara. – Pochylając głowę mówił z ustami naprzeciwko jej warg, kontakt spowodował tysiące drobnych uderzeń piorunów w jej krwi. – Mogę krzywdzić innych, ale nie ciebie.

Rozdział 11 -Mogę krzywdzić innych, ale nie ciebie. Obietnica przemocy oderwała mglistą chmurę od jej umysłu, uczyniła ją świadomą, jak ściśle się do niego przytuliła, jego ciało naciskało na jej brzuch, w sposób, który krzyczał o ostrzeżeniu. Ale jego oczy, te kardynalne oczy były czuje, kalkulujące. Szarpnęła się i skierowała na miejsce przy stole. - Co się stało – szept, pytanie było do niej, jej działanie niewytłumaczalne, dla jej racjonalnego umysłu. On mimo wszystko był mężczyzną, którego podejrzewała o brutalne rzeczy, o uczestniczenie w spisku mającym na celu popełnienie masowego mordu w celu uzyskania mocy. A jednak, nawet teraz, ona pragnęła, aby do niego podejść, dotykać go, pieścić, trzymać i być trzymaną. Kaleb oparł się o stół z jednej strony, wyciągając dłoń by założyć jej włosy za uszy. Zatrzymał się, gdy się wzdrygnęła, powiedział: - Drzwi są zawsze otwarte – jego głos spowodował podniesienie włosków na jej karku, w połączeniu z krzyczącą potrzebą, zmieszaniem i strachem. Patrząc na niego, gdy udał się zając miejsce po drugiej stronie stołu, jego każdy ruch przepełniony śmiercionośną elegancją mężczyzny, który trzymał śmierć w dłoniach, nagle przypomniała sobie co powiedział przed szaleństwem, jej pragnienia go, chwytającego w pazury jej uczucia. - Skąd wiesz – zapytała, jej głos ochrypły z pragnienia, które nawet teraz unosiło się tuż pod powierzchnią jej skóry – że byłam dojrzała jako szesnastolatka? Krótka przerwa, która może zostać wytłumaczona faktem, że po prostu wziął kęs kanapki, którą przygotowała. - Twój raport od M-Psi – powiedział po zjedzeniu – wskazuje na to, że na poziomie psychologicznym byłaś bliżej młodej kobiety, niż dziewczyny. Owinęła ręce wokół kubka z gorącą czekoladą, jej dłonie potrzebowały ciepła. - Kłamiesz – powiedziała, tak pewna zranienia. - Nigdy cię nie okłamałem – oczy bezwzględnej nocy, skrzyżowane z jej własnymi. Uniosła wzrok, pomyślał, że jak kardynał, który patrzy z tak brutalną siłą, niż można to sobie wyobrazić, taki jak on pozostał przy zdrowych zmysłach. -Więc nie mówisz mi całej prawdy. – Brak odpowiedzi, twarz bez wyrazu, wyglądała jak rzeźba, ozłocona przez światło słoneczne. - A ty? – sączyła jej gorącą czekoladę, na próżno starając się ogrzać wewnętrzne zimno, jej obolałe ciało z głębokim poczuciem straty, dla której nie miała nazwy. - Czy kiedykolwiek byłeś dzieckiem? – kiedykolwiek, bez błędnych ograniczeń, które uczyniły z niego człowieka z lodu, nawet gdy jego ciało płonęło? - Oczywiście – bezbarwna odpowiedz. Która nie dała odpowiedzi na pytanie.

- Wiesz o co mi chodzi. Wypił połowę odżywczego napoju, zjadł kolejną kanapkę, przed ponownym rozpoczęciem rozmowy. - Dzieciństwo jest niemożliwe, gdy masz potencjał, by zabić każdego na swojej drodze. Matowa szczerość jego słów powstrzymała kubek w połowie drogi do jej ust, jej serce bębniło, nagłe uderzenie w głębi jej umysłu, jakby coś ważnego usiłowało się uwolnić. - Kiedy Santano Enrique… przejął cię? – spytała, chodź to nie było pytanie, które miała zamiar zadać, ale jej podświadomość chwyciła za lejce z jej uścisku. - Po raz pierwszy spotkałem go gdy miałem trzy lata. – Nic w jego głosie lub twarzy nie dało żadnego śladu zakłócającego dyskusję przez morderczego psychopatę, którym był jego trener. - To było wtedy, gdy zostałem umieszczony w zakładzie przeznaczonym dla potencjalnie niebezpiecznych dzieci; większość z nich była przeznaczona do Grupy Strzał. Sahara wiedziała coś o Strzałach ze strony spiskowej. - To tajna jednostka świetnie wyszkolonych żołnierzy i zabójców? – Kaleb skiną głową. - Czytałam, że ta grupa została utworzona na początku Ciszy, a ich głównym celem jest przestrzeganie Protokołu – powiedziała. Aby zostać Strzałą – zostało powiedziane - trzeba być Cichym. Oddział składa się z mężczyzn i kobiet z najbardziej brutalnymi i niebezpiecznymi zdolnościami psychicznymi na naszej planecie, zdolności psychiczne, które nie mogą wypaść z ich świadomej kontroli. - Strzały mają własną radę. - Powiedział Kaleb w odpowiedzi na jej pytanie. – Ale istnieją oznaki, że oni oceniają ponownie swoje cele w świetle obecnej sytuacji w Sieci. Nawet z jej fragmentarycznych wspomnień i płytkiej wiedzy o świecie, Sahara rozumiała, że Kaleb i Strzały byli w jakiejś formie połączeni. Nie było sposobu, aby najpotężniejszy Tk na świecie nie zwrócił uwagi kadry i odwrotnie, szczególnie biorąc pod uwagę jego dzieciństwo. - Dorastałeś razem z nimi. – Ku jej zaskoczeniu Kaleb pokręcił głową. - Spędziłem tylko cztery lata w zakładzie. Santano przeniósł mnie do innego miejsca, kiedy miałem siedem lat i stało się jasne, że okrucieństwo moich umiejętności, czyniło ze mnie zagrożenie dla bezpieczeństwa innych dzieci. To nie miało sensu, wszystkie te dzieci musiały być niebezpieczne. A jednak potwór zabrał tylko jedno z nich… przenosząc Kaleba, samotnego i bezbronnego w koszmar. Horror tego sprawił, że dławiła się, chwyciła się brzytwy. - Twoi rodzice – poszli z tobą? – Psi nie porzucali swoich młodych. Dzieci były ich dziedzictwem genetycznym. - Nigdy nie widziałem ich po tym, jak zostałem umieszczony w zakładzie dla Strzał – czarny lód w każdym słowie. – Nie zostali wyposażeni w umiejętności, aby poradzić sobie z potomkiem

kardynałem, zostali sowicie wynagrodzeni, za wyrzeknięcie się wszelkich przyszłych roszczeń do mnie. To nie miałoby finansowego sensu, żeby Santano trenował mnie, jeśli nie miałby na własność moich umiejętności. Jej serce płakało dla niego, ten niebezpieczny mężczyzna, który niegdyś był małym chłopcem. Jeśli teraz był potworem, to ziarno musiało zostać zasiane w jego dzieciństwie – żadne dziecko nie powinno dorastać z wiedzą, że zostało sprzedane, ponieważ to jest zbyt trudne dla niego. Musiał być przerażony, aby pozostać w obiekcie, tak zmieszany, który został w otoczeniu instruktorów, którzy nie mieli uczuć dla dziecka. Miał świadomość, że w tak młodym wieku był niechciany, dorastał bez jednego czegoś, co byłoby jego własne, nawet w zimnym sposobie ich rasy… to było brutalne. Bo gdy miłość była przekleństwem w Sieci Psi, rodzina lub genetyczna lojalność do niej, była częścią fundamentów ich rasy. Przełknęła swoje uczucia, wiedząc, że nie są one mile widziane, powiedziała: - Dlaczego nie zostałeś Strzałą? – Słowa wyszły z niespodziewanym napięciem, aż zdała sobie sprawę, że przestała oddychać, przez intensywność kontaktu nie mogła sobie przypomnieć co miała jeszcze powiedzieć, jej oczy złapane w niewolę. - Santano miał wobec mnie inne plany – z tym płaskim stwierdzeniem zjadł swoja ostatnią kanapkę w metodycznym tempie człowieka, dla którego smak nic nie znaczył, jedzenie było tylko źródłem paliwa, potem odwiną czekoladę. - Czemu się nie pytasz? - Co? – musiała się postarać, aby utrzymać swój głos, nawet gdy wściekłość szalała w jej żyłach. Jej gniew skierowany do osób, którzy przenieśli silne, utalentowane dziecko, zrezygnowali z odpowiedzialności za niego. - Jak długo byłem protegowanym, jak długo był moim trenerem – zimno w jej sercu, postrzępione i kruche. - Bo nie jestem gotowa na odpowiedz – Ona może podejrzewać go o najstraszniejsze zbrodnie, ale jeśli on przyzna się do pomocy martwemu Radnemu w torturach, a następnie w mordowaniu swoich ofiar, to może zatrzasnąć kruche podstawy jej rzeczywistości. Twarz Kaleba się nie zmieniła, a jednak miała straszne poczucie, że dała złą odpowiedź, że w jakiś niewyjaśniony sposób go zraniła. Inną oznaką szaleństwa, które miało jej ciało, było to, że nie wiedziała co on jest w stanie zrobić, ile moralnych linii może zerwać, ile krwi miał na rękach. Zginając swoją rękę na stole, aż jej palce dotknęły jego, jej oczy widziały jej zachowanie, ale jej umysł odrzucił rozkaz, aby się wycofała, szepnęła: -Dlaczego mnie tu trzymasz? – Zamkną dłoń na jej dłoni, skóra na jego ramionach w ciepłym słońcu wlewającym się przez okno, powiedział: - Ponieważ należysz do mnie. Zadrżała na ciemność w jego słowach, te oczy w kolorze obsydianu.

- Tak jak tamte zmienne kobiety należały do Enrique? - słowa wysypały się, krwawy deszcz na słońcu. Przesuną swoje ręce na jej zaciśnięte na kubku, podniósł jej dłoń do ust i pocałował jej środek, ścisnęło się jej łono. -Nie. – Twarda odpowiedź, wszystkie jego krawędzie ostre jak brzytwa. – One nigdy nie należały do niego. Złapała oddech. – A ja? –Zrzucając jego palce z jej dłoni, odsunęła się. – Mam się oddać tobie? – Miała szesnaście lat, jej warunkowanie nie było dość dobre, ale pomysł, że ona złamie największe tabu jej rasy i podzieli się swoim ciałem z nim, wszystko w niej gwałtownie się sprzeciwiło. Jednak sposób, w jaki przez niego płonęła, mówił o atrakcyjności, które wrzało w niej, aby dojść do jej dojrzałości. Te dwadzieścia dwa lata, do jej szesnastu, potężne i niebezpieczne, on był szokująco atrakcyjny dla jej zmysłów… tak jak teraz. Pomysł tych silnych rąk na jej ciele, zaborczych i pieszczotliwych, spowodował błysk potu na jej skórze, że ona zaakceptuje to, że on wziąłby szesnastoletnią dziewczynę, byłoby niewybaczalnym wykroczeniem. - Ja – powiedział, podnosząc się i podnosząc filiżankę ręką, którą miał na początku na jej policzku – z nikim nie byłem. Wszystko, co mógł powiedzieć, a czego mogła się najmniej spodziewać. Z suchym gardłem, potrząsnęła głową. - To nie była odpowiedz na pytanie, które zadałam. Nie powiedziałby jej, z kim był…. gdyby w ogóle był. Ta surowa atrakcyjność może okazać się mechanizmem z radzeniem, sformowanym przez jej złamaną psychikę, coś co Kaleb może być na tyle sprytny, aby wykorzystać na swoją korzyść. Nigdy nie zostałby Radnym w wieku dwudziestu siedmiu lat bez tego przeszywającego poziomu inteligencji. Mógł użyć jej podatności na jego ciało, tak samo bezlitośnie jak wykorzystywał inne korzyści, kontakt fizyczny pozwoli na wykalkulowaną sztuczkę. - Cokolwiek ci powiedziałem – powiedział, pocierając jej dolną wargę przed wypuszczeniem jej – nie uwierzysz mi. Nie ufasz mi – po tym komentarzu ruszył do drzwi. - Muszę skończyć niektóre dokumenty, ale później możemy pójść na spacer, jeśli będziesz się czuła wypoczęta. Zaskoczona nagłą zmianą sytuacji, skinęła głową, jej oczy na mięśniach jego pleców, wyszedł bez dalszych słów. - To – wyszeptała rozpaczliwie do siebie - jest przewidywalna psychologiczna reakcja na fakt, że trzyma mnie w swojej mocy. – Jej umysł jednak kategorycznie odrzucił tę hipotezę. Na dowód, przypomniała sobie wspomnienia z jej pierwotnej niewoli, kiedy była jeszcze w małym pokoju, a nie w celi. Początkowo miała jednego głównego strażnika. Nigdy jej w żaden sposób nie szkodził, upewniał się, że miała dodatkowe koce, materiały do czytania, edukacyjne gry, aby upewnić się, że jej umysł nie był bez ruchu – jak przytłumiony przez leki, które umieszczali w jej jedzeniu. Wysoki i blondyn z wyrazistą

twarzą i ostrymi zielonymi oczami, był klasycznie przystojny i miał dziewiętnaście lat, tylko trzy więcej od niej. Został wybrany niewątpliwie ze względu na jej przewidywalną reakcję, przestraszona nastoletnia dziewczyna z podejrzanym warunkowaniem, ale ona nigdy nie zapomniała, że był jej strażnikiem, jego celem było zatrzymanie jej w ładnej klatce. Na pewno nie pragnęła jego dotyku, w istocie to unikała nawet najmniejszego dotyku. Pomagał w zabraniu jej wolności, a to negowało każdy jego akt życzliwości. Nic z tego nie wydawało się ważne, jeśli chodziło o Kaleba. Jej ciało bolało, jej zmysły utrzymywały zapach jego wody po goleniu, aż wszystko co mogła czuć, aż ta konieczność udania się do Kaleba, to obce owinięte mrokiem i pomalowane krwistoczerwoną farbą uczucie powodowało dławiący ucisk wokół jej szyi. Wszystko co chciała zrobić, to rozebrać się do naga i owinąć wokół niego tak blisko, że nic nigdy by ich nie rozdzieliło. Szalona, pomyślała, czerwona na twarzy, jestem naprawdę szalona. Poczuła dreszcze, w pośpiechu starła łzy z oczu, jej serce szybko biło, aż miała je w uszach, pośpieszny huk. BUM, BUM, BUM! Świat zaczął walić się na krawędziach, pod wściekłością dźwięku, ściany spływały jak białe kałuże, podłoga tworzyła oślepiający kalejdoskop. Potykając się przeszła do krzesła, jej równowaga jak drżący miraż świata, przeszła, próbując dostać się do drzwi, aby uciec od szaleństwa, które działało na jej zmysły. - Muszę oddychać – czuła, że się dusi, powietrze było zbyt gęste, aby mogła wciągnąć je do płuc. Drzwi przesunęły się, gdy do nich dotarła, rozrywając na kawałki błyszczącą lepką czerwień. I nagle jej umysł był wypełniony zapachem żelaza, ciepły i bogaty, cienki kobiecy krzyk echem w jej uszach, człowiek o kardynalnych oczach kroił ostrzem jej ciało, ściekanie krwi po bokach rany, spływała po jej posiniaczonej i poszarpanej skórze w rzece ciepła, który powodował jego śmiech. Śmiech…

Rozdział 12 STOP! Ranisz mnie! Zatrzymaj się! Krzyk, słowa zalane bólem uderzyły w umysł Kaleba, coś co musiało być nieświadomym telepatycznym krzykiem. Odcinając dźwięk, zakończył dyskusję z brutalną gwałtownością, jego stan psychiczny był zbyt niestabilny, aby mógł się teleportować, pobiegł do kuchni, aby zobaczyć Saharę drapiącą w drzwi, jej włosy wiszące luźno wokół jej twarzy, jej pochylone ciało i krwawiące palce, paznokcie uszkodzone i rozdarte. Nie! -Sahara.- Ściskając jej ramiona, odwrócił ją twarzą do niego, kontakt zainicjował taką samą reakcję jak wcześniej, jego Tk pchną w jego skórę, chcąc wybić, złamać i zniszczyć. Zagłuszył to błędne uczucie. -Spójrz na mnie! – drgnęła na ten rozkaz, zimne, dzikie oczy skierowały się na niego. Oczy jak u uwięzionego stworzenia. Jego oddech przyśpieszył, czuł jak krew wrze mu pod skórą, jak jego umysł zachodzi w sposób, który może okazać się śmiertelny. Przesuną ucisk na jej prawym nadgarstku, pociągną jej teraz sztywne ciało do alarmu przy drzwiach. Podczas gdy stanęła, cicha, ledwo oddychała obok niego, wprowadził głosowo kod, a potem podniósł rękę, aby umieścić dłoń na skanerze. - Sahara Kyriakus, pełna i nieograniczona autoryzacja. - Pytanie pojawiło się na małym ekranie płyty pod dłonią -Zezwolenie, z Krychek spoza aktualnej lokalizacji? -Tak – Nigdy więcej nie zostanie zamknięta w klatce. Komputer zanucił, zielona poświata oświetlająca panel pod palcami Sahary, który zeskanował jej dłoń. - Autoryzacja zakończona sukcesem – wiadomość sekundę później. Zrzucając jej rękę otworzył drzwi. Została tam, gdzie ją zostawił spanikowaną, uwięziony wyraz zmieniał się powoli w coś, co uznał za strach. Zeskanował obszar w poszukiwaniu zagrożenia, ale zobaczył tylko puste pola, które rozciągały się przez niebieski horyzont. Zachował to w ten sposób, aby mieć pewność, że jego wrogowie nie mieliby gdzie się schować, łąki powinny zapewniać obszar bezpieczeństwa, ale dla niej prawdopodobnie przypominało to niebiesko-zielone morze. Nie zostawił jej z boku, ale pobył z nią w milczeniu, aby dać jej czas, aby przetrawiła widok wolnych ścian i ogrodzenia, za pomocą telekinezy przywołał mokry ręcznik i wykorzystał go, aby zetrzeć krew z jej rąk, obawiając się, czy nie narobił większych szkód, jak w to wierzył. Mimo to, pokrył rozdarte i posiniaczone obszary, przed przeniesieniem ich na linię wzroku, aż nie mogła już dłużej go ignorować.

- Widziałam rzeczy – szepnęła, ciemny, ciemny błękit jej oczu utoną w zmieszaniu – a teraz nie pamiętam. Przerażająca podatność, jej skóra przezroczysta w świetle. - Czy ja wariuję, Kaleb? Mógł odgadnąć wspomnienia, które dostrzegła, było jasne, że jej umysł nie był gotowy, aby poradzić sobie z brzydką prawdą. Włożył ręce w jej włosy, podniósł jej głowę , kontakt spowodował iskrzenie jej nerwów, powiedział: - Nie – jego chłodny, rzeczowy głos przywrócił ją do rzeczywistości, potrzebowała być przy zdrowych zmysłach w tej chwili. – Według doniesień M-Psi, retrospekcje i utraty przytomności często występują u osób cierpiących na zespół stresu pourazowego. – Dla niektórych to nigdy się nie kończyło, blizny były zbyt głębokie, ale nie miał zamiaru o tym mówić Saharze. Biorąc drżący oddech przeniosła wzrok na szerokie, otwarte drzwi. - Brak blokady? - Nie. – zrobił niemal śmiertelny błąd nie odłączając ich natychmiast, ona przeszła do pełnej świadomości. - Jesteś inteligentną kobietą. Wiesz, że narażasz się na ryzyko, jeśli zostawisz niezabezpieczoną przestrzeń. Jednak widzisz, że przestrzeń rozciąga się na milę w każdym kierunku. Kupił wszystkie pozostałe posiadłości sześć miesięcy temu, wkrótce po tym, jak dowiedział się, że Sahara żyje. - Jesteś bezpieczna wewnątrz tego obszaru. Przełknęła ślinę, Sahara wyciągnęła dłoń w stronę miękkiej bawełny koszuli, którą włożył po wyjściu z kuchni. - Kim jesteś? - Stróżem – i to była prawda, ale nie cała. Zmarszczyła czoło, jej palce zginały się i zaciskały na jego piersi w sposób, który kwestionował jego i tak słabą kontrolę. - Tego domu? - Tak. – To była kotwica, psychiczny symbol jego poszukiwania jej osoby. - Kto jest jego właścicielem? - Ty. – Został on zbudowany zgodnie z zaleceniami, które ona opisała w wieku piętnastu lat, czuwał nad nim przez wszystkie lata jej niewoli, używając śmiercionośnej siły do odparcia każdego, kto chciałby coś zniszczyć

- Witaj w domu.