kari23abc

  • Dokumenty125
  • Odsłony38 507
  • Obserwuję47
  • Rozmiar dokumentów151.8 MB
  • Ilość pobrań25 226

Shepard Sara - PLL- 14 - Zatrute

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :600.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Shepard Sara - PLL- 14 - Zatrute.pdf

kari23abc EBooki Shepard Sara Pretty Little Liars
Użytkownik kari23abc wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 161 stron)

WIELKA I WSZECHMOCNAALI Pamiętasz, jak na zajęciach z literatury pojawiło się słowo „wszechmocny”? Można tak powiedzieć o narratorze, który wszystko widzi i słyszy. Fajna sprawa, prawda? Tak musiał się czuć Czarnoksiężnik z Krainy Oz. Wyobraź sobie, co byś zrobiła, gdybyś to ty była wszechwiedząca. Gdybyś na przykład zgubiła pamiętnik w szatni, potrafiłabyś go bez trudu odnaleźć. A w czasie przyjęcia w zeszłym miesiącu wiedziałabyś, czy twój chłopak całował się w jednej z sypialni z twoją największą rywalką. Umiałabyś z łatwością odgadnąć znaczenie ukradkowych spojrzeń i przejrzeć najskrytsze myśli. Zobaczyć to, co niewidzialne, a nawet zupełnie nieprawdopodobne. Cztery śliczne dziewczyny z Rosewood też chciałyby być wszechmocne. Tylko że czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego i pozostawać w błogiej nieświadomości. Im bardziej dziewczyny zbliżały się do prawdy o tym, co się stało tamtej fatalnej nocy w Pocono, kiedy Alison DiLaurentis o mało ich nie zabiła, a potem zniknęła, tym większe niebezpieczeństwo im groziło. Pewnej zimnej lutowej nocy na opustoszałej drodze biegnącej wśród drzew w górach Pocono było tak cicho, że z odległości kilku kilometrów słychać było każdą trzaskającą gałązkę, czyjś chichot czy westchnienie. Jednak o tej porze roku w te okolice nikt się nie zapuszczał, dlatego Alison DiLaurentis niczym się nie przejmowała, kiedy razem z czterema dziewczynami stała w ciemnej sypialni na piętrze w domku letnim należącym do jej rodziny. Ściany były cienkie, a okna nieszczelne, ale i tak nikt by nie usłyszał ich krzyków. Za kilka minut Emily Fields, Spencer Hastings, Aria Montgomery i Hanna Marin miały już nie żyć. Ali nie mogła się doczekać. Dopięła wszystko na ostatni guzik. W zeszłym tygodniu przywlokła tu zwłoki Iana Thomasa, niewinnej ofiary swoich intryg, i ukryła je w szafie w sypialni na piętrze. Obok jego nabrzmiałego ciała kilka godzin temu położyła nieprzytomną Melissę Hastings, jego byłą dziewczynę. Przygotowała benzynę, zapałki, deski i gwoździe, a potem zadzwoniła do swojego pomocnika, żeby umówić się z nim na konkretną godzinę i uzgodnić wszystkie szczegóły. Teraz wreszcie udało się jej zwabić Spencer, Arię, Hannę i Emily do domku. Przyprowadziła je do sypialni, w której ukryła ciało Iana i nieprzytomną Melissę. Stała przed dziewczynami, opierając ręce na biodrach, a im wydawało się, że patrzą na swoją dawną przyjaciółkę Alison, dziewczynę, którą uwielbiały, choć tak naprawdę pod Prawdziwą Ali podszywała się jej siostra Courtney. Najpierw zajęła miejsce Alison, która trafiła do szpitala psychiatrycznego, a potem ukradła jej życie. – Zahipnotyzuję was jak za starych dobrych czasów – zaproponowała, posyłając im uśmiech, któremu nikt nie potrafił się oprzeć. Wiedziała, że się zgodzą. Nie miały innego wyjścia. Ali z trudem ukrywała swoje podekscytowanie, kiedy zamykały oczy. Odliczała od stu do jednego, chodząc po niewielkim pokoju i słuchając odgłosów dobiegających z parteru. Dziewczyny nie zorientowały się, że przed chwilą do domku zakradł się nieznajomy chłopak. Teraz oblewał wszystko benzyną, zamykał drzwi i zabijał deskami okna. Realizował plan

Ali. Ali dalej odliczała słodkim, kojącym głosem. Dziewczyny ani drgnęły. Kiedy skończyła odliczanie, wymknęła się z pokoju, zamknęła drzwi od zewnątrz i w szparę pod nimi wsunęła list. Na palcach zeszła po schodach i wsunęła dłoń do kieszeni. Zacisnęła palce wokół pudełka zapałek. Zapaliła jedną i rzuciła na podłogę. Wszystkie ściany, belki na suficie, stare gry planszowe, śmierdzący stęchlizną atlas ptaków i nylonowy namiot błyskawicznie stanęły w płomieniach. W powietrzu unosił się ostry zapach benzyny, a dym zrobił się tak gęsty, że nie było widać drugiego końca pokoju. Alison słyszała paniczne okrzyki dziewczyn dochodzące z pierwszego piętra. „Dobrze wam tak, suki – pomyślała. – Możecie płakać i krzyczeć, i tak wam to nie pomoże”. Smród zrobił się nie do wytrzymania. Ali zasłoniła nos podkoszulkiem i ruszyła na poszukiwanie chłopaka jej marzeń, jedynej osoby, której ufała, ale on pewnie już był w drodze do miejsca, w którym się umówili. Szybko sprawdziła, czy dobrze zabezpieczył okna. Wykonał swoje zadanie bez zarzutu, dziewczyny nie miały szans, żeby się stąd wydostać. Mimo to i tak chwyciła młotek zostawiony na parapecie i dla pewności wbiła jeszcze kilka gwoździ. Nagle zatrzymała się i zadarła głowę. Wydawało jej się, że słyszy jakieś kroki i głosy. Spojrzała na sufit. Ktoś zbiegał po schodach. Ale po których? Spojrzała na pusty korytarz. Nie znała za dobrze tego starego, rozpadającego się domu, bo rodzice kupili go tuż przed tym, jak Courtney zamieniła się z nią miejscami i się jej pozbyła. Nagle coś ją zaniepokoiło i odwróciła się. W szarym dymie pięć postaci przemknęło do kuchni i wydostało się na wolność. Ali nie wierzyła własnym oczom. Czuła w piersi gniew gorący jak lawa. Ostatnia z dziewczyn zatrzymała się i spojrzała na nią przez dym. Otworzyła szeroko niebieskie oczy. Potargane blond włosy okalały jej twarz. Emily Fields. Emily podbiegła do Ali, na jej twarzy gniew mieszał się z niedowierzaniem. Chwyciła Ali za ramiona. – Jak mogłaś? – zapytała. Ali wyrwała się Emily. – Już wam powiedziałam. Zniszczyłyście mi życie, suki. Emily spojrzała na nią tak, jakby ją spoliczkowano. – A ja cię tak kochałam. Ali wybuchła śmiechem. – Ale z ciebie frajerka, Emily. Emily odwróciła wzrok, jakby nie mieściło jej się w głowie, że Ali mogła coś takiego powiedzieć. Ali chciała nią wstrząsnąć. Już miała powiedzieć: „Naprawdę? Nawet się nie znamy. Dziewczyno, ogarnij się”, kiedy rozległ się wybuch i ogromna siła odrzuciła je w przeciwne strony. Ali poczuła, jak unosi się nad ziemię, a kilka sekund później wylądowała na kolanach i o mało nie odgryzła sobie języka. Kiedy znowu otworzyła oczy, płomienie tańczyły wokół niej jeszcze bardziej szaleńczo niż przed chwilą. Na czworakach dowlokła się do drzwi kuchennych, ale Emily dotarła tam pierwsza. Już trzymała rękę na klamce. W drugiej miała deskę, na tyle dużą, że mogła nią zablokować drzwi od zewnątrz. Wtedy Ali nigdy by się nie

wydostała z domku. Ali poczuła się jak w potrzasku. Tak samo było na początku szóstej klasy, kiedy jej siostra bliźniaczka przyjechała do domu na weekend. Mama przyszła do niej na górę, wywlokła ją z jej pokoju i powiedziała: – Wyłaź z pokoju siostry, Courtney. Czas na nas. Teraz Emily popatrzyła jej prosto w oczy. Potem spojrzała na trzymaną w rękach deskę, jakby nie wiedziała, skąd się tam wzięła. Po jej policzkach płynęły łzy. Ale zamiast położyć w poprzek deskę i zablokować zamknięte drzwi, żeby Ali nie mogła uciec, Emily rzuciła deskę na ganek. Wylądowała daleko i z trzaskiem uderzyła o podłogę. Emily jeszcze raz dziwnie spojrzała na Ali i wybiegła z domku, zostawiając otwarte drzwi. Ali, kulejąc, dotarła do drzwi, lecz kiedy stanęła na progu, rozległ się kolejny wybuch. Wydawało się jej, że dwie rozgrzane i silne ręce unoszą ją w górę. Poczuła okropny swąd palącej się skóry i włosów. Przeszywający ból w nodze nie pozwalał jej biec. Czuła mrowienie na całej skórze. Usłyszała własny krzyk, którego nie potrafiła powstrzymać. Po czym ból zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki. Uniosła się nad własnym ciałem, wysoko, wysoko ponad ten piekielny pożar i płynęła ponad drzewami. Widziała wszystko. Zaparkowany samochód, dachy pobliskich domów i te głupie suki stojące pod wielkim drzewem przed płonącym domem. Spencer płakała. Aria kaszlała, zgięta wpół. Hanna nerwowo gładziła włosy, jakby się bała, że się palą. Melissa leżała bezwładnie na ziemi. A Emily z niepokojem wpatrywała się w drzwi, przez które wszystkie uciekły. Po chwili ukryła zatroskaną twarz w dłoniach. Z głębi lasu wybiegł ktoś jeszcze. Ali spojrzała na niego z ogromną ulgą. Biegł do niej i upadł na kolana przy jej leżącym na ziemi ciele. – Ali – powiedział jej do ucha. – Ali. Obudź się. Musisz się obudzić. Niewidzialna lina, na której wisiała, nagle się zerwała i Ali powróciła do swojego ciała. Ból natychmiast dał o sobie znać. Czuła pulsowanie poparzonej skóry i narastający ból w nodze. Choć próbowała krzyczeć, z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. – Błagam – mówił ten ktoś, potrząsając nią. – Błagam, otwórz oczy. Próbowała z całych sił, chciała zobaczyć twarz chłopaka, którego od tak dawna kochała. Chciała powiedzieć jego imię, ale w głowie miała mętlik, a słowa nie chciały jej przejść przez zaciśnięte gardło. Jęknęła przeciągle. – Wszystko będzie dobrze – powiedział ze współczuciem, jakby sam nie wierzył we własne słowa. – Musimy... – Westchnął głośno. Na wzgórzu rozległy się syreny. – Cholera – szepnął. Ali na dźwięk syren z trudem otworzyła oczy. – Cholera – powtórzyła jak słabe echo. Nie tak to sobie zaplanowała. Teraz mieli już być bardzo daleko. On wziął ją pod ramię. – Musimy się stąd wydostać. Możesz chodzić? – Nie. – Ali musiała zebrać wszystkie siły, żeby wyszeptać to jedno słowo. Bała się, że za chwilę zwymiotuje z bólu. – Musisz. – Chłopak próbował jej pomóc, ale ona zwinęła się w kłębek. – To

niedaleko. Ali spojrzała na zdrętwiałe nogi. Poruszenie choćby jednym palcem oznaczało przeszywający ból. – Nie dam rady! On spojrzał jej prosto w oczy. – Nie są złamane. Musisz zrobić tylko kilka kroków. Syreny się zbliżały. Ali odchyliła głowę. Przełożył ją przez ramię, jak strażak ratujący ofiarę pożaru, i zaniósł do lasu. Z trudem utrzymywał równowagę. Gałęzie drapały Ali w twarz. Liście muskały jej poparzone ramiona. Resztkami sił odwróciła się i spojrzała w stronę domu. Te suki nadal stały wtulone w siebie, a ich twarze oświetlały koguty karetek. Przecież to nie one potrzebowały pomocy lekarza. Niczego sobie nie złamały. Nie poparzyły się. To one, a nie Ali, miały cierpieć. Z bezsilności zaczęła krzyczeć. To było nie fair. Chłopak, którego bezgranicznie kochała, popatrzył w tym samym kierunku i poklepał ją po ramieniu. – Jeszcze je dorwiemy – powiedział jej do ucha, niosąc ją w bezpieczne miejsce. – Obiecuję. Zapłacą nam za to. Ali wiedziała, że on nie żartuje. Wtedy poprzysięgła w duchu, że choćby nie wiadomo co, razem dorwą Spencer, Arię, Hannę i Emily. Bez względu na to, kogo będą musieli się pozbyć. Bez względu na to, kogo będą musieli zabić. Tym razem uda im się wykonać plan.

1 IM WIĘCEJ ODPOWIEDZI, TYM WIĘCEJ PYTAŃ – Hej. – Gdzieś obok Aria usłyszała głos. – Aria, cześć. Otworzyła oczy. Jedna z jej najlepszych przyjaciółek, Hanna Marin, przysiadła naprzeciwko niej na niskim stoliku, patrząc na kubek z gorącą kawą, który Aria trzymała w rękach. Aria była tak rozkojarzona, że nie mogła sobie przypomnieć, kiedy kupiła kawę, nad którą zasnęła. – Mogłaś się oblać i poparzyć. – Hanna wyjęła jej kubek z ręki. – Jeszcze tego nam trzeba, żebyś wylądowała w szpitalu. Szpital. No tak. Aria się rozejrzała. Siedziała w zatłoczonej poczekalni przy oddziale intensywnej terapii w szpitalu Jeffersona, był poniedziałkowy poranek. Na ścianach wisiały akwarele przedstawiające zimowe krajobrazy, na ekranie płaskiego telewizora wiszącego na ścianie właśnie pojawił się poranny talk-show. Dwie pozostałe przyjaciółki, Emily Fields i Spencer Hastings, siedziały obok niej na kanapie, trzymając w rękach zmięte egzemplarze „Us Weekly” i „Glamour” oraz kubki z kawą. Po przeciwnej stronie poczekalni siedzieli rodzice Noela Kahna, tępo wpatrując się w rozłożony „Dziennik Filadelfijski”. Pośrodku poczekalni mieściła się półkolista recepcja, gdzie pielęgniarka rozmawiała przez telefon. Trzej lekarze w niebieskich kitlach i z maseczkami chirurgicznymi zawieszonymi na szyi przebiegli korytarzem. Aria nachyliła się do przodu. – Przegapiłam coś? Czy Noel...? Hanna pokręciła głową. – Jeszcze się nie obudził. Wczoraj helikopterem przywieziono tu Noela z Rosewood, ale jeszcze nie odzyskał przytomności. Z jednej strony Aria nie mogła się doczekać, kiedy jej chłopak się obudzi. Z drugiej – nie miała pojęcia, co mu wtedy powie. Choć chodzili z sobą od ponad roku, Aria odkryła, że Noel potajemnie związał się z Ali, kiedy ta przebywała w Zaciszu. Wiedział, że bliźniaczki DiLaurentis zamieniły się miejscami, ale nie powiedział o tym Arii ani nikomu innemu. W jednej chwili Aria całkowicie straciła do niego zaufanie. Mało powiedziane. Zastanawiała się nawet, czy to nie Noel jest tajnym pomocnikiem A., sekretnym chłopakiem Ali, który pomagał jej nękać Arię i jej przyjaciółki. Potem, zgodnie ze wskazówkami przysłanymi przez A., dotarły do opuszczonego magazynu. Były pewne, że to pułapka zastawiona przez Noela i Ali, więc zawiadomiły policję. Znalazły w środku związanego i zakneblowanego Noela bliskiego śmierci. Wtedy dostały kolejną wiadomość od A. z informacją, że to nie Noel jest tajnym pomocnikiem ich prześladowcy. A., czyli Ali, jeszcze raz zagrała im na nosie. Noel padł jej ofiarą. – Panno Montgomery? Stał nad nią wysoki, ostrzyżony na jeża policjant.

– T-tak? – wyjąkała Aria. Rudowłosy policjant z przedramionami jak Popeye podszedł bliżej. – Nazywam się Kevin Gates. Pracuję dla policji w Rosewood. Czy mogą mi panie poświęcić kilka minut? Aria uniosła brwi. – Wczoraj powiedziałyśmy już policji wszystko, co wiemy. Gates uśmiechnął się łagodnie, mrużąc oczy. Miał w sobie coś z wielkiego pluszowego misia. – Wiem, ale chciałem się upewnić, że moi ludzie zadali paniom właściwe pytania. Aria przygryzła policzek. Teraz, kiedy z powodu A. Noelowi stała się krzywda, wydawało się jej, że powinna na wszelki wypadek zachować milczenie. Nie chciała nikogo więcej narazić na nieprzyjemności. Gates zaprowadził je do pustej części poczekalni, gdzie stała donica z liliami z daleka wyglądającymi na sztuczne. Kiedy usiadły na kanapach obitych szorstkim materiałem, policjant zajrzał do swoich notatek. – Czy to prawda, że dostały panie wiadomość, że Noel został zamknięty w magazynie? Choć siedziały z dala od tłumu, Arii wydawało się, że cała poczekalnia się na nią gapi. Pani Kahn rzucała im ukradkowe spojrzenia, zasłaniając się dodatkiem kulinarnym do gazety. Chłopak w bluzie z emblematem Akademii Episkopalnej łypał na nie spod kaptura. Mason Byers, kumpel Noela z drużyny lacrosse siedzący przy jednym ze stolików, przestał na chwilę tasować talię kart i wpatrywał się w dziewczyny i przesłuchującego je policjanta. – Ja dostałam napisany odręcznie liścik, a nie SMS-a – wyjaśniła Hanna. – Z poleceniem, żebym pojechała do magazynu. Zadzwoniłam na policję, bo się bałam, że to poważna sprawa. Gates zaznaczył coś w swoim notatniku. – Słusznie pani postąpiła. Autor liściku to najprawdopodobniej osoba, która próbowała skrzywdzić pana Kahna, a przynajmniej widziała, kto to zrobił. Ma pani przy sobie ten list? Hanna wyglądała jak zwierzę złapane w pułapkę. – Zostawiłam go w domu. Gates przerwał robienie notatek. – Czy może nam go pani jak najszybciej dostarczyć? – Uhm, no jasne. – Hanna z zakłopotaniem potarła nos. Gates spojrzał na Arię. – Państwo Kahn twierdzą, że dzwoniła pani do nich kilkakrotnie tego ranka, pytając, czy Noel wrócił do domu. Czy miała pani powody, żeby się o niego martwić? Aria z całych sił unikała kontaktu wzrokowego z przyjaciółkami. Dzwoniła, bo chciała donieść na Noela i powiedzieć jego rodzicom, że to on pomaga Ali. – Nie odbierał telefonu – odparła. – Chodzimy ze sobą. Gates spojrzał na Spencer i Emily. – Panie również przyjechały do magazynu, tak? – Zgadza się – odparła nerwowo Emily, skubiąc krawędź papierowego kubka

z kawą. – Zauważyły panie jakieś podejrzane osoby na terenie szkoły? Na przykład dwie osoby, które mogły związać i uwięzić Noela? Spencer i Emily pokręciły głowami. – Widziałam tylko kilku chłopaków grających w piłkę nożną – odparła Spencer. – Zaraz – wtrąciła się Emily – pyta pan o dwie osoby? Gates pokiwał głową. – Nasi specjaliści gruntownie przeanalizowali zdjęcia pana Kahna znalezione w magazynie. Skrępowano go i zakneblowano w bardzo skomplikowany sposób. Musiały to zrobić co najmniej dwie osoby. Dziewczyny spojrzały po sobie. To oczywiste, że Ali miała pomocnika. Teraz nabrały pewności, że to nie był Noel. – I nie wiedzą panie, kto mógł to zrobić? – zapytał z naciskiem Gates. Zapadło głuche milczenie. Aria przełknęła ślinę. Hanna zacisnęła usta. Spencer i Emily odwróciły wzrok od inspektora Gatesa. Na pewno natychmiast się zorientował, że kłamią, ale przecież nie mogły powiedzieć mu prawdy. Wreszcie Gates podziękował im i poszedł. Wpatrywały się w jego wyprostowane, sztywne plecy. Hanna zakryła twarz dłońmi. – Dziewczyny, i co ja teraz zrobię? – jęknęła. – Przecież nie mogę im dać tego listu. – Wtedy nabiorą pewności, że coś ukrywamy. – Spencer odchyliła się na oparcie kanapy. – Może powinnyśmy im powiedzieć, co się dzieje. Aria zmrużyła oczy. – I znowu narazić czyjeś życie? – Musimy się przede wszystkim dowiedzieć, kto pomaga A. – Spencer ukradkiem spoglądała na policjanta, który teraz rozmawiał z rodzicami Noela. – Wtedy powiemy całą prawdę. Hanna wpatrywała się w swoje dłonie. – Nie mogę uwierzyć, że to nie Noel pomagał A. Aria jęknęła jak na torturach. – Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało – dodała szybko Hanna. – Po prostu cieszę się, że to nie Noel. Ale wydawało mi się, że jesteśmy o krok od rozwiązania zagadki, a teraz wróciłyśmy do punktu wyjścia. – Wiem – powiedziała Aria i skuliła się w sobie. Hanna patrzyła na stojący po przeciwnej stronie poczekalni dystrybutor z wodą mineralną. – Graham tuż przed śmiercią powiedział, że za eksplozję na statku odpowiada ktoś, czyje imię zaczyna się na N. Przecież jest wiele takich imion poza Noelem. – To prawda – przytaknęła Aria. Hanna zgłosiła się na ochotnika do pomocy w klinice leczenia poparzeń, żeby zapytać Grahama Pratta, chłopaka, którego poznały w czasie niedawnego rejsu po morzach południowych, czy widział, kto zdetonował bombę, która o mało nie zabiła jego i Arii. Podejrzewały, że zrobił to pomocnik A. Ale Graham zapadł w śpiączkę, więc Hanna mogła tylko siedzieć przy jego łóżku i czekać. Kiedy Graham na krótką chwilę się obudził, powiedział, że bombę podłożył ktoś o imieniu zaczynającym się

na N. Potem Graham doznał wstrząsu i Hanna musiała pobiec po pielęgniarkę. Kiedy wróciła, chłopak już nie żył, a Kyla, nowa przyjaciółka Hanny, zniknęła. Jak się okazało, Kyla wcale nie była pacjentką szpitala. To Ali się pod nią podszywała. Wczoraj za budynkiem kliniki znaleziono ciało prawdziwej Kyli. Ali zabiła niewinną, nieznajomą dziewczynę, owinęła twarz bandażem i zajęła jej miejsce, żeby uniemożliwić Hannie wyciągnięcie najważniejszych informacji od Grahama. Łatwiej pewnie byłoby jej zabić Grahama przy pierwszej nadarzającej się okazji, ale wtedy Ali straciłaby okazję do doskonałej zabawy. Dla niej była to kolejna gra. – Możliwe, że Graham nie znał imienia tej osoby – powiedziała Spencer ponuro. – A jeśli pomocnik A. podał mu fałszywe imię? Hanna podniosła w górę palec. – W takim razie czemu Ali chciała go zabić? Najwyraźniej wiedział coś ważnego. Drzwi otworzyły się i do poczekalni wbiegła kolejna pielęgniarka. Powiedziała coś szeptem do swojej koleżanki w recepcji, a potem obie spojrzały na Arię z zatroskanymi minami. Aria czuła, jak kołacze jej serce. Coś się stało Noelowi? Umarł? Pielęgniarka podeszła do Arii. – Panna Montgomery? Aria tylko skinęła głową. – Noel się obudził. Chce z panią rozmawiać. Aria spojrzała na państwa Kahn. Wydawało się jej, że to oni powinni pierwsi porozmawiać z synem. Ale oni pewnie zgodzili się, by to Aria poszła jako pierwsza do Noela. Pielęgniarka położyła jej dłoń na ramieniu. – Zaczekam przy drzwiach do sali. – Odwróciła się i poszła w stronę wyjścia. Aria spojrzała na przyjaciółki. – Co mam zrobić? – Idź z nim pogadać! – ponagliła ją Hanna. – Ali nie mogła działać w pojedynkę – dodała podekscytowana Spencer. – Ktoś musiał jej pomagać. Zapytaj Noela, czy coś sobie przypomina. Aria próbowała zaczerpnąć powietrza, lecz czuła się tak, jakby ktoś ściskał jej klatkę piersiową. Noel mógł wszystko wyjaśnić. Jednak po tym, co razem przeszli i czego się o nim dowiedziała, czuła się rozbita i zdezorientowana. Spencer dotknęła jej dłoni. – Jeśli się okaże, że to dla ciebie za trudne, po prostu wyjdź. Zrozumiemy. Aria pokiwała głową i wstała. Dziewczyny miały rację, musiała z nim porozmawiać. Wzięła głęboki wdech i ruszyła za pielęgniarką. Przeszła lśniącym czystością korytarzem, w którym unosił się zapach chloru, i stanęła przed podwójnymi, otwieranymi elektronicznie drzwiami na oddział intensywnej terapii. Już miała wejść, kiedy podeszła do niej kobieta w dżinsach i czarnym swetrze. – Panno Montgomery? Nazywam się Alyssa Gaden i pracuję dla „Gońca Filadelfijskiego”. Aria zamarła. Zeszłej nocy w poczekalni roiło się od dziennikarzy, którzy wypytywali ją o Noela, ale pracownicy szpitala szybko ich wyrzucili. Prawie wszystkich. – Bez komentarza – rzuciła Aria. Na szczęście drzwi na oddział zamknęły się za nią.

W połowie korytarza pielęgniarka skręciła do jasno oświetlonej, jednoosobowej sali. Aria zajrzała do środka i westchnęła. Noel miał całą twarz w siniakach. Wzdłuż szczęki aż do samego ucha ciągnęła się zszyta rana. Z obu jego rąk sterczały wenflony podłączone do kroplówek, a skóra zrobiła się biała jak kreda. Jego stopy wystawały spod kołdry. Wydawał się mniejszy i słabszy. Nigdy go nie widziała w takim stanie. – Noel. – Aria potrafiła wydusić z siebie tylko to jedno słowo. – Aria. – Noel mówił zupełnie nie swoim, zachrypniętym głosem. Pielęgniarka sprawdziła, czy kroplówka działa prawidłowo, i wyszła. Aria usiadła na krześle przy łóżku i wpatrywała się w ułożone w szachownicę płytki na podłodze. Maszyna mierzyła puls Noela. Gwałtowne pikanie świadczyło o tym, że serce Noela bije bardzo szybko. – Dzięki, że się zgodziłaś ze mną spotkać – powiedział wreszcie cicho. Aria otworzyła usta, bo już chciała powiedzieć: „Nie ma sprawy”. W porę przypomniała sobie jednak, że Noel ją okłamał. Kochał dziewczynę, która próbowała ją zabić. Zamknęła oczy i odwróciła się. – To co wiesz o Ali, może sprawić, że wpadniesz w tarapaty. – Wiem. – Noel spojrzał na nią. – Ale w tej chwili jesteś jedyną osobą, która wie to co ja. Więc tylko ty możesz na mnie donieść. – Noel chrząknął. – Zrób to, jeśli chcesz. Zrozumiem. Aria wyobraziła sobie Noela w więziennym kombinezonie, jak dzieli celę z jakimś brutalnym przestępcą. Jak czyta książki z więziennej biblioteki. Nie wiedziała, czy tego właśnie chce. A może było to najgorsze rozwiązanie pod słońcem. – Co się wydarzyło na cmentarzu? – zapytała bez ogródek. – Ktoś zaszedł mnie od tyłu – powiedział powoli Noel. – Uderzył mnie w głowę. Najpierw wydawało mi się, że to Spencer. Myliłem się. Aria pokiwała głową. Noel patrzył na swoje kościste kolana okryte kołdrą. – Usłyszałem niski głos, ale nie widziałem twarzy. Niski głos. Pomocnik A. – A potem? – Wrzucili mnie do skrzyni. Ktoś ją ciągnął po mokrej trawie. Usłyszałem, jak otwiera się zamek i dwie osoby coś szepczą. Dwie osoby. – Czy jedną z tych osób była... ona? Noelowi zrzedła mina. Doskonale wiedział, kogo ma na myśli Aria. Na cmentarzu w czasie balu maturalnego Aria wpadła w histerię i w kilku słowach wyjaśniła mu, że Ali chce dopaść ją i jej przyjaciółki. – Nie sądzę. Tylko ją to zirytowało. – Czemu? Bo tak ją kochasz, że nie widzisz, ile zrobiła złego? Noel wyglądał tak, jakby go spoliczkowała. – Wcale jej nie kocham. Aria patrzyła na niego wyczekująco. Przecież to właśnie jej powiedział. – Posłuchaj, kochałem kogoś, kto nie istnieje – bronił się Noel. – Ale przestałem ją kochać, kiedy zakochałem się w tobie. – Zdusił płacz. – Przepraszam. Wiem, że nie

mogę liczyć na wybaczenie. Wiem, że nie możemy być razem. Ale musisz wiedzieć, że do końca życia sobie nie daruję tego, co zrobiłem. Mówił tak cichym, przerażonym głosem, że serce Arii zamarło. – Musisz mi wszystko opowiedzieć – oznajmiła tak chłodnym tonem, na jaki tylko potrafiła się zdobyć w tej sytuacji. – Jak często odwiedzałeś Ali w Zaciszu? Kogo jeszcze tam spotkałeś? Co ona ci opowiedziała? Czy mówiła... – Aria zaczerpnęła powietrza, próbując powstrzymać łzy. – Czy mówiła, co zamierza nam zrobić? – Nie miałem pojęcia, że ona chce was skrzywdzić, przysięgam – zapewnił ją gorąco Noel. – No dobra. To powiedz przynajmniej, dlaczego zacząłeś się z nią widywać. Noel westchnął. – Nie wiem. Było mi jej żal. – Skąd się dowiedziałeś, że się leczy w Zaciszu? Noel poruszył się nieznacznie pod kołdrą. – Rodzice chcieli, żebym po śmierci brata porozmawiał z terapeutą, który przyjmował pacjentów w przychodni znajdującej się na terenie Zacisza. Któregoś dnia, wychodząc stamtąd, wpadłem na Alison, która właśnie tam przyjechała. Zachowywała się bardzo podejrzanie i wydawało mi się, że to dziewczyna, którą znam ze szkoły. Kiedy pojechałem tam następnym razem, znowu ją spotkałem. Wydało mi się to dziwne, bo tego samego dnia drużyna hokeja na trawie grała mecz i Mason, który go oglądał, napisał mi w SMS-ie, że Ali zdobyła gola. Aria pokiwała głową. – Wszystko rozumiem. Noel zamilkł, żeby zaczerpnąć powietrza. – Poukładałem sobie to wszystko w głowie, kiedy zobaczyłem, jak Ali wychodzi z gabinetu terapeuty. Ona to zauważyła, bo zaczekała, aż skończę wizytę, i powiedziała mi, kim naprawdę jest. Twierdziła, że jest bliźniaczką Ali, uwięzioną w szpitalu i tak dalej. – A ty jej uwierzyłeś? – No jasne. Nie wyglądała na wariatkę, tylko na... ofiarę. Aria ścisnęła w palcach koniuszek nosa. – I tak się poznaliście? Przed gabinetem psychiatry? Noel zrobił zawstydzoną minę. – Nie. Później... odwiedzałem ją w szpitalu. Arię przeszył nagły ból. – Jak często? – Regularnie. – Dlaczego? Noel zacisnął na moment usta. – Bo umiała słuchać. Przy niej czułem się ważny. „Co za frajer”, pomyślała Aria. Ali – i Courtney – potrafiła sprawić, że ludzie w jej otoczeniu czuli się bardzo ważni. Ale tak naprawdę pozwalała im tylko zaspokajać ich najskrytsze, egoistyczne potrzeby. – Niech zgadnę, przekonała cię, że tak naprawdę to Courtney ma świra? –

warknęła Aria. Noel pokiwał głową. – I nie przeszkadzało ci to w normalnych kontaktach z Courtney? – zapytała Aria, bo przypomniała sobie, że Noel nie opuścił żadnej imprezy organizowanej przez Ich Ali. Siadał przy ich stoliku w kafeterii i rzucał w Ali chrupkami. Razem z nią wziął udział w biegu na trzech nogach w czasie szkolnego festynu w szóstej klasie i kiedy przewrócili się na finiszu, śmiał się z nią do rozpuku. – Przecież w siódmej klasie nawet z nią chodziłeś! Noel przechylił głowę. – Nieprawda. – Prawda! Wiem, bo Ali, to znaczy Courtney, powiedziała ci, że mi się podobasz. A ty się przyznałeś, że ona podoba ci się bardziej. Jej też się podobałeś, ale rzuciła cię po kilku randkach. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale Aria doskonale pamiętała tamte wydarzenia. Ali złamała jej serce, kiedy oznajmiła, że Noel wybrał ją. Teraz Noel poruszył się i skrzywił z bólu, kiedy próbował się odwrócić. – Courtney nigdy mi o tobie nie opowiadała. Nigdy mi się nie podobała. Pewnie powiedziała ci to tylko po to, żeby cię wkurzyć. Ali było rzeczywiście stać na coś takiego, jednak Aria nie zamierzała dać Noelowi satysfakcji i przyznać mu racji. – Jeśli naprawdę uważałeś, że Courtney jest niebezpieczna, dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś? Przez chwilę słychać było tylko odgłosy maszynerii, do której podpięto Noela. – Bo nie wydawała mi się tak naprawdę niebezpieczna. Wolałem się nie mieszać w tę sprawę. Poza tym Ali prosiła mnie, żebym nikomu o tym nie mówił. Dotrzymałem obietnicy. – I dlatego nie powiedziałeś tego nawet mnie, nawet kiedy z sobą chodziliśmy. Noel odwrócił wzrok. – Chciałem. Wiele razy. Ale... – Westchnął. – Przepraszam. Aria zacisnęła pięści na kolanach. „Przepraszam”? – Więc pod koniec siódmej klasy wiedziałeś, że Prawdziwa Ali wyszła na kilka dni ze szpitala? Noel napił się wody z kubka stojącego na tacy obok jego łóżka. – Na dzień przed zakończeniem roku szkolnego poszedłem do domu DiLaurentisów. Ale spotkałem tylko Ali. Courtney tam nie było. Aria zastanawiała się, czy Ich Ali była wtedy w domu. Jeśli nie, to pewnie spędzała czas z Arią i ich przyjaciółkami... albo ze swoimi nowymi przyjaciółkami z drużyny hokejowej. Czy robiła coś zupełnie niewinnego, na przykład poszła na zakupy do centrum handlowego King James albo odwiedziła Spencer? Oczywiście nie miała pojęcia, że następnego dnia zginie. – Kiedy zaginęła Courtney, podejrzewałeś, że Ali maczała w tym palce? – zapytała Aria. – Ale skąd! – powiedział Noel z przekonaniem. – W tamten weekend wydawała się taka szczęśliwa. Nigdy bym nie pomyślał, że planuje coś tak szalonego. Naprawdę

myślałem, że Courtney uciekła. A kiedy wszyscy dowiedzieli się o Ianie, moje podejrzenia się potwierdziły. Widziałem, jak Courtney z nim flirtuje. Ten facet potrafił się zachowywać jak ostatni dupek. – Czy Ali kontaktowała się z tobą, kiedy była w Zaciszu? Rozległo się głośne piknięcie, a Noel spojrzał na monitor stojący przy łóżku. Na chwilę pojawiło się na nim czerwone serce. – Napisała list, w którym wyjaśniła, że wysłanie jej do Zacisza było wyłącznie wielkim błędem. Wydawało mi się, że bardzo się martwi z powodu zaginięcia siostry i jest przerażona tym, że nikt nie potrafi jej znaleźć. Dałem się na to nabrać. – A potem odwiedzałeś ją wiele razy. – Tak – odparł Noel z zawstydzeniem. – Do momentu, kiedy Iana Thomasa posadzono na ławie oskarżonych, a Ali wróciła. – Spotkałeś w Zaciszu Tabithę Clark? Noel z trudem przełknął ślinę. – Widywałem ją, ale rozmawiałem z nią tylko raz, kiedy Ali wypuszczono na weekend. Rodzice nie chcieli jej widzieć, więc spędziła ten czas z Tabithą w New Jersey. Pojechałem do nich pociągiem i razem poszliśmy do kina. Aria zamknęła oczy. W zeszłym tygodniu znalazła stary bilet na Spidermana z kina w Maplewood w stanie New Jersey, skąd pochodziła Tabitha. Z tyłu ktoś napisał odręcznie liścik: „Dziękuję, że we mnie uwierzyłeś”. A więc jego autorką była Ali. – Spotkałeś kogoś jeszcze w Zaciszu? Noel wbił wzrok w sufit. – Dziewczynę o imieniu Iris. Bardzo chudą blondynkę. To miało sens. W zeszłym tygodniu Emily wypisała Iris ze szpitala na kilka dni, żeby wyciągnąć z niej ważne informacje. To Iris zdradziła im, że Ali potajemnie z kimś się spotykała. Kiedy pokazały jej zdjęcie Noela, twierdziła, że to na pewno on. – A przyjaźniła się z jakimś chłopakiem? – zapytała Aria. Noel zastanawiał się przez chwilę. – Nikt mi nie przychodzi do głowy. Czemu pytasz? – Ali miała chłopaka. Czekała na jego reakcję. Miała nadzieję, że Noel poczuje się zdruzgotany i zdradzony. Ale on tylko zamrugał. – Nigdy go nie spotkałem. – A mówiła o nim kiedyś? – Nie. – Noel pokręcił głową. Aria wpatrywała się w swoje ręce. – W zeszłym roku, kiedy aresztowano Iana i wypuszczono Ali, ona się z tobą skontaktowała, prawda? – Spotkaliśmy się raz, przed konferencją prasową. – W Keppler Creek? Iris powiedziała Emily, że kiedy Ali przebywała w Zaciszu, wciąż mówiła o jakimś sekretnym spotkaniu w parku niedaleko Delaware. Noel przechylił głowę. – Nie. U mnie w domu. Powiedziała, że niedługo wszyscy o niej usłyszą. Potem

spotkała się z każdą z was. Byłyście dla niej takie miłe. Uważałem, że to fantastyczne. Ona też wydawała się zachwycona. Szczęśliwe zakończenie. Aria nieufnie zmrużyła oczy. – A powiedziała ci, że nas okłamała? Że powiedziała nam, że to ona jest Naszą Ali? – Oczywiście, że nie. – Noel niezdarnie próbował podnieść się na łóżku, krzywiąc się z bólu. – Już mówiłem, o wszystkim dowiedziałem się dopiero po pożarze. – A wasz pocałunek? Ali i Noel całowali się w czasie balu walentynkowego, w tę noc, kiedy wybuchł pożar w Pocono. Ali zachowywała się tak, jakby Noel ją podrywał, choć podobno było na odwrót. Aria tak się wściekła na Noela, że razem z Ali i pozostałymi dziewczynami pojechała do domku nad jeziorem. – Nie pomagałem jej w tej intrydze, przysięgam – zapewnił ją Noel. – To ona mnie pocałowała. – To czemu powiedziałeś agentce Fuji, że ją okłamałam? Noel spojrzał na nią nieufnie. – O czym ty mówisz? – Widziałam waszą korespondencję mailową. – Ona pozwoliła ci przeczytać swoje maile? – Nie, przeczytałam twoje. – Aria bardzo się tego wstydziła. – Poinformowałeś Fuji, że ktoś ją okłamał w sprawie zabójstwa Tabithy. Czemu tak napisałeś? Chciałeś, żeby mnie dokładniej przesłuchała? Noel patrzył na nią tak, jakby na środku czoła wyrosło jej trzecie ucho. – Z agentką Fuji rozmawiałem tylko raz i powiedziałem jej, że nie znałem Tabithy i o niczym nie wiem. To ja skłamałem. Niby czemu miałoby mi zależeć, żeby cię przesłuchała? Aria udawała, że rozprostowuje fałdkę na swoich spodniach. Czy Noel naprawdę nie znał Tabithy? – Mam uwierzyć, że ktoś włamał się na twoje konto mailowe i pisał z niego wiadomości do Fuji? Noel uniósł ręce w górę. – Nie wiem. A skoro już o tym rozmawiamy, jak sądzisz, kto się włamuje do naszych komputerów, nęka cię, a mnie o mało nie zabił? Naprawdę uważasz, że Ali żyje? Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? Aria obrzuciła go wymownym spojrzeniem. – Nic nie powiedziałam, żeby cię chronić. – Ale... – Noel chciał chyba powiedzieć coś jeszcze, lecz zamknął usta. – Ale co? – zapytała Aria. Noel pokręcił głową. – Nic. Nieważne. Ciężko oddychał, a maszyna zaczęła głośniej pikać. Aria spojrzała na ekran, wdzięczna za to, że może na chwilę odwrócić wzrok od twarzy Noela. Do sali weszła pielęgniarka i spojrzała na monitor. – Chyba powinnaś już pójść – powiedziała do Arii.

Wyprowadziła ją z sali. Aria spojrzała przez ramię na smutną twarz Noela, lecz nawet mu nie pomachała. Była zdezorientowana i kręciło jej się w głowie. Przez tak długi czas Noel był jedyną osobą w Rosewood, dzięki której jakoś dawała sobie radę. A teraz stał się jej zupełnie obcy. Jak miała dalej tu żyć? Czy jej się uda nadal mieszkać w Rosewood, chodzić do Rosewood Day, a nawet siedzieć w swoim pokoju i nie wspominać Noela? Musiała się stąd wydostać raz na zawsze. Wyjechać z Rosewood i nigdy już nie wrócić. Ale po kilku krokach kolana się pod nią ugięły, a jej nogi zrobiły się ciężkie. Teraz przejście przez korytarz i powrót do przyjaciółek wydawało jej się zadaniem nie do wykonania.

2 PUSTY DOM Spencer, Hanna i Emily zerwały się na równe nogi, kiedy Aria wróciła do poczekalni. Ona nawet na nie nie spojrzała, tylko zgarbiona podeszła do dystrybutora z wodą. – Co powiedział Noel? – zapytała Spencer, wstrzymując oddech i idąc za nią. – Widział, kto go uwięził? – Nie – szepnęła Aria, wyciągając plastikowy kubek. – Na pewno? – zapytała Hanna. – Skąd on w ogóle znał Ali? Przyjaźnili się czy z sobą chodzili? Aria podeszła teraz do ekspresu do kawy. Miała zaczerwienione oczy i z trudem próbowała powstrzymać szlochanie. Spencer nie chciała jej przypierać do muru, jednak musiały poznać prawdę jak najszybciej. Aria niechętnie zrelacjonowała im to, co powiedział Noel. Opowiedziała im, jak odwiedzał Ali w Zaciszu i nie poznał tam nikogo poza Tabithą i Iris. – Nie poznał ani jednego chłopaka? – jęknęła Spencer. – Ali nie przyznała się, że ktoś jej się podoba? Aria wzruszyła ramionami. – Ali chciała chyba, żeby Noelowi wydawało się, że to on jej się podoba. Emily jęknęła. – To ma sens. Właśnie w taki sposób owijała sobie ludzi wokół palca. Aria napiła się kawy. – Noel powiedział, że słyszał męski głos, kiedy go zaatakowano. Ale to wszystko. – Chciałabym, żebyśmy raz na zawsze załatwiły Ali i jej pomocnika. – Spencer usiadła na krześle. – Może powinnyśmy wrócić do Zacisza? – zaproponowała Hanna. – I zapytać, czy przebywał tam pacjent o imieniu zaczynającym się na N? Emily chyba nie spodobał się ten pomysł. – To dość ryzykowne. Hanna zmarszczyła brwi. – Chcesz się poddać? – Może powinnyśmy to zrobić – powiedziała Spencer. W zeszłym tygodniu, próbując złapać Ali i jej pomocnika, postanowiły pójść na całość. Przestały używać swoich telefonów, do których ich prześladowca włamał się już wiele razy, a nowymi posługiwały się tylko w wyjątkowych sytuacjach. Spotykały się w schronie, w pokazowym domu na sprzedaż należącym do ojczyma Spencer, i tam się naradzały, próbując rozwiązać zagadkę A. Sporządziły listę podejrzanych i kiedy kogoś z niej wykluczały, otaczały jego imię obwódką. Ostatni na liście pozostał Noel. Już myślały, że udało im się wywieść A. w pole, ale wczoraj dostały SMS-a ze zdjęciem przedstawiającym ich listę podejrzanych. Spencer nie miała pojęcia, jakim cudem lista wpadła w ręce Ali, przecież ukryła ją pod własnym łóżkiem. Komentarz pod zdjęciem brzmiał: „A. to Noel? Chyba śnicie!”. – A co z policją? – Hanna poprawiła swój kasztanowy kucyk. – Mam oddać liścik,

który Ali zostawiła mi w klinice? Spencer zastanawiała się przez chwilę. Gdyby pokazały liścik policji, Ali i jej pomocnik mogliby uderzyć ponownie. Gdyby zachowały wiadomość dla siebie, policja mogłaby uznać, że utrudniają dochodzenie. – A gdyby tak oddać policji liścik, a nie powiedzieć ani słowa o A.? – zaproponowała. – Przecież podpisała się pod nim Kyla, a nie Ali. Policja nie musi wiedzieć, że to jedna i ta sama osoba. Szczerze mówiąc, nie wiemy tego na pewno. – Może to i dobra myśl – szepnęła Hanna. – A co z naszymi awaryjnymi telefonami? – zapytała Aria. – Przecież do nich A. też ma dostęp. Powinnyśmy je zatrzymać? – Równie dobrze możemy wrócić do naszych starych telefonów – powiedziała Emily. – Ona nas znajdzie, nie ukryjemy się przed nią. Może po prostu używajmy telefonów i wysyłajmy SMS-y tylko wtedy, gdy to naprawdę konieczne? – Powinnyśmy też codziennie zmieniać hasło do naszych skrzynek mailowych – zasugerowała Spencer. – I w mailach i SMS-ach nie wspominajmy o Ali i jej pomocniku. – A jeśli dostaniemy nowe wiadomości od A.? – wyszeptała Hanna. – Możemy o tym porozmawiać? Spencer rozejrzała się, jakby się obawiała, że również tutaj A. je podsłuchuje. – Tak – szepnęła. – Wymyślmy jakieś hasło, które będzie oznaczało, że chcemy się spotkać i porozmawiać o Ali. Może... – Spojrzała na ekran, na którym pojawił się przystojny, srebrnowłosy mężczyzna. – Anderson Cooper? – Dobra – przytaknęła Aria. Hanna zbliżyła się do nich. – Jak sądzicie, co teraz zrobi A.? Spencer poczuła, jak zaciska się jej żołądek. Tyle razy próbowały już przewidzieć następny krok A. – Trudno powiedzieć. Na pewno nadal nas obserwuje. Musimy mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Dziewczyny pokiwały głowami, jeszcze bardziej przerażone niż przed chwilą. Chyba wyczerpały temat. Spencer wzięła torebkę, wyjęła z niej kluczyki i ruszyła w stronę windy. Chciała tylko wrócić do domu i wziąć długi, gorący prysznic. Minęła kafeterię i wyszła na zewnątrz. Był piękny słoneczny ranek. Na ulicy tłoczyli się ludzie, na rogu zebrało się kilka osób z transparentami, najwyraźniej przeciwko czemuś protestując. Na niektórych tablicach widniała tylko nazwa Rosewood, na innych napis: „SERYJNY MORDERCA”. – Chcemy bezpieczeństwa dla naszych dzieci! – krzyczeli protestujący. Jeden z nich miał na sobie bluzę z emblematem Rosewood Day. Spencer obserwowała ich przez chwilę z mieszanymi uczuciami. Zdziwiła się, że tylu osobom leży na sercu sprawa, w którą ona była wplątana po same uszy. Zauważyła furgonetkę z logo wiadomości telewizyjnych zaparkowaną po drugiej stronie ulicy. Miejsce pasażera zajmowała dziennikarka. Spencer schyliła głowę i szybko podeszła do swojego samochodu, w obawie że za chwilę reporterka ją rozpozna. – Spencer?

Zacisnęła zęby i odwróciła się. Przed wejściem do szpitala stał Chase, jej nowy przyjaciel, ubrany w czarną poliestrową kurtkę i popielatą czapeczkę bejsbolową. Spencer podeszła do niego i zaciągnęła go w ustronne miejsce przy wjeździe do ambulatorium. – Co ty tu robisz? – zapytała szeptem. Chase skubał swoje zniekształcone ucho. Kiedyś w szkole z internatem ranił go prześladowca. – Przecież się dziś umówiliśmy. Wszędzie cię szukałem. Twoja mama powiedziała mi, gdzie cię znajdę. – A powiedziała ci, czemu tu jestem? Chase pokręcił głową. – No dobra – odparła Spencer i o wszystkim mu opowiedziała. Wiedziała, że może zaufać Chase’owi. Prowadził bloga poświęconego nierozwiązanym sprawom kryminalnym i po raz pierwszy spotkali się, kiedy próbowała odszukać Ali. Na początku jednak Chase wysłał na spotkanie z nią swojego brata Curtisa, bo twierdził, że wstydzi się swojego wyglądu, i przez chwilę Spencer podejrzewała nawet, że A. to on. Jednak ostatecznie oczyścił się z wszelkich podejrzeń. Kiedy Spencer skończyła swoją opowieść o Noelu zamkniętym w magazynie, Chase zmrużył oczy. – Więc Noel nie chodził z Ali? Spencer westchnęła. – Nie. Wróciłyśmy do punktu wyjścia. – No to ruszajmy w drogę – zakomenderował Chase, biorąc Spencer pod ramię. Spencer ani drgnęła. – Dokąd? Chase zamrugał. – Musimy jechać do tego domu z nagrania z kamery przemysłowej. Kiedy dzień wcześniej Chase ją odwiedził, pokazał jej niewyraźny zapis z kamery przemysłowej pokazujący dom w Rosewood. Na kilku klatkach widać było dziewczynę bardzo podobną do Ali. Spencer i Chase umówili się, że pojadą tam dzisiaj, lecz zamieszanie wokół Noela sprawiło, że Spencer o wszystkim zapomniała. Obok nich przejechał autobus, zostawiając za sobą dym z rury wydechowej. – Przez nas chłopaka Arii uwięziono w magazynie – powiedziała nerwowo Spencer. – Ali wie, że depczemy jej po piętach. Nie chcę, żeby komuś jeszcze stała się krzywda. – A jeśli ona tam mieszka? – zapytał Chase. – Jeśli znajdziemy dowód na to, że ona nadal żyje, przekażemy go policji i zakończymy całą sprawę raz na zawsze. Wtedy nikt już nie ucierpi z powodu Ali. Spencer zacisnęła usta. Jakiś cień mignął w oknie samochodu zaparkowanego po przeciwnej stronie ulicy. Przez chwilę Spencer wydawało się, że ktoś na nią patrzy. Chase miał rację. A co, jeśli znajdą coś w mieszkaniu? Może już dziś uda im się skończyć ten koszmar. Spojrzała na Chase’a i lekko skinęła głową. – No dobra, zróbmy to. Dwadzieścia minut później, kiedy słońce zniknęło za niskimi chmurami, Spencer

i Chase wjechali na osiedle w zachodniej części miasta, gdzie można było nieco taniej wynająć mieszkanie. Oczywiście, „nieco taniej” to określenie względne. Przy wjeździe na osiedle wielka tablica informowała, że można tu kupić domy z parkietem i marmurowymi blatami kuchennymi. W oddali połyskiwała woda w basenie, do którego dostęp mieli wszyscy mieszkańcy. W lokalnym sklepie spożywczym karton mleka kosztował znacznie więcej niż w zwykłym supermarkecie. – To tutaj – powiedział Chase, wskazując na rząd stojących obok siebie domów. Wszystkie wyglądały identycznie. Stały przed nimi latarnie gazowe w stylu retro. Na każdym poddaszu widać było takie samo okno, a elewacje ozdobiono sztukaterią przypominającą kształtem świąteczne pierniczki. Na zdjęciach z kamery przemysłowej widać było, jak Ali wchodziła do domu na rogu. Spencer zatrzymała samochód i popatrzyła na dom. Podmuch zimnego powietrza przyprawił ją o dreszcze. Dom miał czerwone drzwi, na ganku leżały suche liście. W oknach nie było rolet. Wydawało się jej, że Ali powinna zadbać o lepszy kamuflaż. Czy aby na pewno trafili na jej kryjówkę? Potem spojrzała na sąsiednie budynki. Trawy nie koszono tutaj już od dłuższego czasu, na gankach piętrzyły się stare gazety. W żadnym oknie nie paliło się światło, w żadnym domu nie szczekał pies. Przed wyjazdem z Filadelfii Spencer i Chase sprawdzili w księgach wieczystych, że większość tych domów nie została jeszcze sprzedana. Dom, do którego weszła Ali, od roku czekał na nowego właściciela. Jakaś para siedemdziesięciolatków, Joseph i Harriet Maxwellowie, kupiła sąsiedni dom w listopadzie dwa lata wcześniej, dokładnie w tym samym czasie, kiedy odbywała się rozprawa przeciwko Ianowi Thomasowi oskarżonemu o zabicie Courtney DiLaurentis. Teraz roślina stojąca przed drzwiami ich domu uschła, a wokół walało się mnóstwo starych ulotek. – To idealna kryjówka dla Ali – wyszeptała Spencer. – Zupełne pustkowie. Nikt by nie widział, jak wchodzi do któregoś z tych domów. – Racja. – Chase chciał już wysiąść z samochodu, ale zatrzymał się i spojrzał na Spencer. – Jesteś gotowa? Na pewno? Spencer poczuła kamień w żołądku. Czy była gotowa? Rozejrzała się po parkingu. Choć nie stało na nim żadne auto, ona i tak czuła się obserwowana. Wpatrywała się w gęste zarośla ciągnące się wzdłuż domów, a potem z niepokojem spojrzała na zamknięte biuro pośrednika handlu nieruchomościami po drugiej stronie ulicy. Czy tam się ktoś ukrywał? – Tak – odpowiedziała wreszcie. Wysiadła z samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Musiała to zrobić. Niebo było złowrogo szare, a powietrze wydawało się gęste i naelektryzowane. Spencer usłyszała za sobą jakieś skrobanie i dostała gęsiej skórki. – Słyszałeś? Chase przystanął i nasłuchiwał. – Nie. Coś zatrzepotało wśród drzew otaczających domy. Spencer wpatrywała się w przestrzeń między drzewami. – J-jest tu kto? – wyjąkała.

Cisza. Słychać było tylko, jak Chase z trudem przełyka ślinę. – To pewnie zając albo jeleń. Spencer nerwowo pokiwała głową. Na palcach podeszła do domu na rogu i zajrzała przez okno. W środku panowały egipskie ciemności, trudno było stwierdzić, czy ktoś tam jest. Przyjrzała się drzwiom frontowym. Nie zauważyła żadnych rys, śladów ani wycieraczki. Włożyła rękawiczki, które dostała od Chase’a – nie chcieli zostawić odcisków palców – i dotknęła ostrożnie klamki, jakby była podłączona do bomby. Czuła mrowienie na skórze. Jeszcze raz spojrzała przez ramię na biuro handlu nieruchomościami. Rozległ się grzmot i zerwał się wiatr. Na głowę Spencer spadło kilka kropel deszczu. – Przepraszam! Spencer jęknęła i odwróciła się. W ich stronę szedł chodnikiem starszy, przygarbiony mężczyzna z psem. Język owczarka collie zwisał z pyska. Spencer nie widziała, czy pies jest na smyczy. Mężczyzna spoglądał to na Spencer, to na Chase’a. – Co państwo tu robią? – zapytał ostro. Spencer zapomniała języka w gębie. – Yyy, wydawało nam się, że tu mieszka nasza koleżanka. – Nikt tu nie mieszka – powiedział mężczyzna, rzucając okiem na dom. – Stoi pusty, od kiedy wybudowano to osiedle. Chyba nie kłamał i nie miał pojęcia, kim są Spencer i Chase. To był po prostu starszy mężczyzna, który wyprowadzał psa na spacer. Spencer ośmieliła się zadać mu pytanie. – Czy nie widział pan, jak ktoś wchodzi do tego domu lub z niego wychodzi? Może kogoś pan zauważył? – Nie. Nie widziałem nawet światła w oknach – odparł mężczyzna. – To teren prywatny. Proszę stąd odejść. Jeszcze raz przyjrzał im się bacznie, a Spencer zastanawiała się, czy aby nie zbyt pochopnie mu zaufała. Potem mężczyzna zagwizdał i pies podniósł się z ziemi. Kiedy odchodzili, pies zjeżył się i spojrzał w kierunku biura handlu nieruchomościami po drugiej stronie ulicy. Spencer zamarła. Czy pies wyczuwał czyjąś obecność? Ale collie zrobił parę kroków i obsikał kępkę dmuchawców. Mężczyzna z psem zniknęli. Słychać było tylko ich kroki w oddali i pobrzękiwanie obroży. Spencer odczekała, aż mężczyzna oddalił się na bezpieczną odległość, i spojrzała na Chase’a. – To na pewno ten dom ze zdjęć. – Myślisz, że Ali wie, że go znaleźliśmy? – szepnął Chase, otwierając szeroko oczy. Nagle zrobił przerażoną minę. – A co, jeśli Ali podrzuciła nam to nagranie? Może nigdy jej tu nie było? A może zwabiła nas tutaj, żeby nam zrobić krzywdę? Dlaczego wcześniej nie przyszło to Spencer do głowy? Zbiegła z ganku, jakby zaraz miała wydarzyć się jakaś katastrofa. I choć nic się nie stało, mogłaby przysiąc, że usłyszała czyjś złośliwy chichot. Wytężyła wzrok, wpatrując się w drzewa, a potem z niepokojem spojrzała jeszcze raz na biuro pośrednika nieruchomości. Wydawało się jej, że za chwilę zobaczy w oknie Ali. A jeśli ona czaiła się gdzieś

w pobliżu? Jeśli zobaczyła, że trafili na jej ślad, i wpadła we wściekłość? Spencer chwyciła Chase’a za rękę. – Chodźmy stąd – powiedziała pospiesznie, biegnąc do samochodu. Nagle zaczęła się gorączkowo zastanawiać, czy nie popełnili fatalnej w skutkach pomyłki.

3 HANNA WYZNAJE WSZYSTKO Godzinę później Hanna Marin i jej chłopak Mike Montgomery siedzieli w toyocie Hanny w ogromnym korku, wracając do Rosewood ze szpitala. Mike co chwila zmieniał stację radiową. Najpierw włączył kanał z rapem, potem wiadomości sportowe. Westchnął i wpatrzył się w okno. Chyba był równie wyczerpany jak Hanna. Zeszłej nocy do późna czekał w szpitalu na wiadomości o Noelu i Hannie. Hanna nie wiedziała nawet, kiedy wyszedł, ale chyba dotarł do domu po północy. Wrócił do szpitala rano, niedługo po tym, jak Noel się obudził. Zadzwonił telefon Hanny podłączony do samochodowego systemu Bluetooth. Nacisnęła odpowiedni przycisk na głównej konsoli i odebrała, nie patrząc nawet, kto do niej dzwoni. – Hanna? – zapytał znajomy głos. – Tu Kelly Crosby z kliniki leczenia poparzeń. – Och. – Palec Hanny zawisł nad przyciskiem „ODRZUĆ”. Czuła, że Mike ją obserwuje. – O, cześć. – Chciałam ci tylko przekazać, żebyś nie przychodziła w przyszłym tygodniu – powiedziała Kelly. – Klinikę zamknięto do odwołania z powodu tego... morderstwa. Morderstwa. Hanna czuła, jak coś dławi ją w gardle. – Poza tym jutro odbędzie się pogrzeb Grahama Pratta – poinformowała ją Kelly. – Blisko się przyjaźniliście, więc pewnie zechcesz tam być. – Mhm, dzięki – powiedziała Hanna głośno. – Muszę kończyć! Rozłączyła się i patrzyła prosto przed siebie na drogę jakby nigdy nic. Słychać było stukotanie, kiedy samochód jechał po nierównej drodze prowadzącej do autostrady. Wreszcie Mike chrząknął. – Czy mi się wydawało, czy mówiłaś, że Graham zdetonował bombę na statku? Hanna ścisnęła mocniej kierownicę. Mike podejrzliwie podchodził do jej wolontariatu w klinice leczenia poparzeń. Najpierw wydawało mu się, że Hanna chce wrócić do Seana Ackarda, swojego byłego chłopaka. Nie potrafiła mu jednak wybić z głowy tego niedorzecznego pomysłu, bo nie mogła powiedzieć mu całej prawdy. Wtedy musiałaby też opowiedzieć wszystko o A. Wreszcie wyznała mu, że Aria i Graham znaleźli się w maszynowni statku, kiedy wybuchła bomba, a ona szpiegowała Grahama, żeby sprawdzić, ile on wie. Ale Mike od razu zauważył, że to historia szyta grubymi nićmi. Hanna wzruszyła ramionami. – Musiałam powiedzieć pracownikom kliniki, że przyjaźnię się z Grahamem. W przeciwnym razie nie pozwoliliby mi się do niego zbliżyć. – O jakim morderstwie ona mówiła? Hanna wbiła wzrok w tablicę rejestracyjną jadącego przed nią samochodu z Delaware. – Nie mam pojęcia. – Nie kłam. – Naprawdę nie wiem! – broniła się Hanna. Oczywiście, doskonale wiedziała, o co chodzi. Poprzedniego dnia w lesie za

kliniką znaleziono zwłoki nastolatki. Na nadgarstku miała bransoletkę z nazwiskiem Kyla Kennedy. Nie żyła od wielu dni. Zeszłego wieczoru Hanna rozmawiała z dziewczyną, która przedstawiła się jako Kyla i leżała na łóżku ustawionym tuż przed salą Grahama. Tylko jednej osobie zależało na tym, żeby Graham się nie obudził. Wtedy wyszłoby na jaw, kto podłożył bombę na statku. Ali. Hanna nie rozpoznała jej pod kilkoma warstwami bandaży. Teraz wjechała na podjazd pod domem mamy i zaparkowała samochód. Wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, kiedy uświadomiła sobie, że Mike nie poszedł za nią. Stał na podjeździe z dziwną miną. – Mam tego serdecznie dość – powiedział cicho. Hanna struchlała. – Czego? – Wiem, że znowu kłamiesz. Hanna odwróciła głowę. – Mike... przestań. – Najpierw bawisz się w domorosłego detektywa i uciekasz z balu maturalnego, choć zostałaś królową, i jedziesz do kliniki, żeby porozmawiać z podejrzanym o atak bombowy, zamiast pozwolić, żeby zajęła się nim policja. – Mike wyliczał na palcach kolejne przewiny Hanny. – Potem, kiedy okazuje się, że on nie żyje, bez słowa znikasz ze Spencer i resztą waszych przyjaciółek. Potem znajduję cię całą upapraną błotem. Hanna dotknęła czubkiem buta dekoracyjnego kamienia obok wycieraczki. Ubrudziła sukienkę błotem, kiedy ona i jej przyjaciółki pospieszyły na pomoc Arii, bo myślały, że Noel próbuje ją skrzywdzić na cmentarzu. – A potem – Mike mówił podniesionym głosem – mówisz mi, że przez przypadek trafiłaś do magazynu, w którym policja znalazła Noela. Dziś rano słyszałem, jak mówisz policjantowi, że pojechałaś tam, bo dostałaś jakiś list z pogróżkami. Hannie zaschło w gardle. Historię o znalezieniu Noela też wyssała z palca. Poza tym nadal nie wiedziała, czy powinna przekazać policji list od Kyli. – Zresztą nie tylko w mojej obecności zachowujesz się jak wariatka – powiedział Mike. – Rozmawiałem o tobie z Naomi. W czasie rejsu zachowywałyście się jak najlepsze przyjaciółki, a teraz się nawet nie spotykacie. Hanna poczuła przypływ gniewu. – Rozmawiałeś o mnie z Naomi? – zapytała. Od lat toczyła z Naomi Zeigler zażarty pojedynek. Co gorsza, niedawno dowiedziała się, że Naomi była spokrewniona z Madison, dziewczyną, którą z powodu Hanny spotkało zeszłego lata wiele nieprzyjemności. – Nie miałem innego wyjścia. – Mike uniósł ręce w geście kapitulacji. – Naomi twierdzi, że w czasie rejsu zachowywałaś się bardzo dziwnie. Czytałaś jej maile i uciekałaś przed nią, jakbyś się jej bała. – Zacisnął usta. – Coś mi mówi, że to wszystko wiąże się z tym cyrkiem, który się ostatnio wydarzył. To wszystko się z sobą łączy. – Mike wbił wzrok w Hannę. – Chodzi o A., tak? O Ali? Wróciła? Hanna zamarła. – Nie wiem, o czym mówisz.

Mike zbliżył się do niej. – Tylko tak to sobie potrafię wytłumaczyć. Powiedz mi prawdę. Nie ufasz mi? Hannie trząsł się podbródek. – Miałam powody, żeby o niczym ci nie mówić! – odparła. – Nie chcę, żeby stała ci się krzywda, idioto! Nie chcę, żebyś skończył jak Noel! Stali twarzą w twarz, czuła miętowy oddech Mike’a na policzkach. On chwycił ją za ręce. – Chcę ci pomóc. Kocham cię. Nieważne, jak wiele muszę zaryzykować. Zamknęła oczy, bo ogarnęło ją ogromne znużenie. Wiedziała, że tak łatwo się z tego nie wywikła. Mike wszystkiego się domyślił, a mina Hanny tylko potwierdzała jego przypuszczenia. Istniał tylko jeden sposób, żeby Mike nie zdobył więcej informacji: musiała z nim zerwać, choć nie mogła znieść tej myśli. To jednak nie miało sensu. Mike i tak wiedział za dużo, by mogła zapewnić mu bezpieczeństwo. Oddychała ciężko i niespokojnie. I nagle słowa zaczęły płynąć z jej ust. Opowiedziała Mike’owi, jak zaczęły przychodzić wiadomości od A., jedna bardziej złowieszcza od drugiej, i jak w czasie rejsu kolejne SMS-y przypominały jej o tym, jak uciekła z miejsca wypadku, zostawiając Madison Zeigler, kuzynkę Naomi, na pewną śmierć. – Przez chwilę podejrzewałam, że A. to Naomi. Dlatego przeszukiwałam jej komputer. Myślałam, że znajdę w nim dowody. Ale Naomi uświadomiła mi, że to nie ja spowodowałam wypadek. Ktoś zepchnął mnie na pobocze. Pamiętam, że coś takiego faktycznie miało miejsce, nie widziałam jednak twarzy kierowcy. To tę osobę Naomi i Madison próbowały złapać. Mike się skrzywił. – W zeszłym roku miałaś wypadek i nie powiedziałaś mi o tym? Hanna wzruszyła ramionami. – Nie mogłam ryzykować, wybacz. Opowiedziała mu o wszystkim. Kiedy mówiła o tym, jak z przyjaciółkami doszły do wniosku, że A. to Ali, Mike wyglądał na zdezorientowanego. – Jesteś pewna? Myślałem, że nie przeżyła pożaru. – Emily zostawiła jej otwarte drzwi. Wydostała się z domku. Ze spuszczoną głową wyjaśniła mu, jak zginęła Tabitha. Bały się, że Ali pojechała za nimi na Jamajkę i zamierza zrobić im krzywdę. – Tabitha wyszła za nami na taras na dachu hotelu – powiedziała Hanna. – Rzuciła się na Arię. Potem wszystko stało się tak szybko. Aria ją odepchnęła, zaczęły się szamotać i nagle Tabitha wypadła za balustradę. Przeżyła upadek, to wiemy na pewno. Ale kiedy zbiegłyśmy na plażę, już jej tam nie było. Nie zabiłyśmy jej, ale ktoś próbował zrzucić na nas winę za jej śmierć. – Jezu – wyszeptał Mike, otwierając szeroko oczy. – Przecież byłem z wami na tej wycieczce. Widziałem tę dziewczynę. Jak mogłaś zachować to przede mną w tajemnicy? – Przepraszam – powiedziała cicho Hanna. – Tak się bałam. Wolałam udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Ale kiedy znowu zaczęły przychodzić te wiadomości... – Urwała i zakryła twarz dłońmi. Mike przysiadł na kamiennym murku otaczającym dom Hanny i wpatrywał się