kawiarenka

  • Dokumenty795
  • Odsłony113 044
  • Obserwuję142
  • Rozmiar dokumentów1.6 GB
  • Ilość pobrań70 863

Ingulstad Frid - Królowe Wikingów - 09 Królewna Kristin

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :892.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kawiarenka
EBooki

Ingulstad Frid - Królowe Wikingów - 09 Królewna Kristin.pdf

kawiarenka EBooki Ingulstad Frid Ingulstad Frid - Królowe Wikingów
Użytkownik kawiarenka wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 215 stron)

Ingulstad Frid Królowe Wikingów 09 Królewna Kristin Po pięciu latach, spędzonych z dala od królowej Margrete, Cecilia i Gregorius przybywają do Bjorgvin, by wziąć udział w koronacji króla Hakona. Cecilia ze zdumieniem stwierdza, że jej przyrodnia siostra królewna Kristin z małej dziewczynki zmieniła się w urodziwa pannę. Kristin źle się czuje na dworze. Razem ze starszą siostrą odwiedza stary dwór w Alrekstad, gdzie ma więcej swobody. Królewna poznaje tam Tronda i Torego, braci bliźniaków. Spotkanie z jasnowłosymi rówieśnikami zaważy na jej losie...

Vågen, Bjørgvin, wiosna 1247, dwa dni po świętym Hallvardzie Cecilia stała na dziobie okrętu „Draken", należącego do jej brata, Håkona Unge, i spoglądała na przybliżające się zabudowania osady. Stłoczone domki i kramy stały po prawej stronie Vågen, po lewej zaś wznosiły się dumnie: królewski dwór, kościół Chrystusa i Sverres-borg. Serce Cecilii zabiło mocniej. Tyle lat nie widziała Bjørgvin* i bardzo za nim tęskniła. Na tym dworze spędziła wszak swe najpiękniejsze dziecięce lata; królewska rodzina właśnie tu najczęściej przebywała, choć zdarzało się, że wyjeżdżali na całą zimę do Oslo, Nidaros czy Tunsberg. Przede wszystkim zaś właśnie tu Cecilia po raz pierwszy ujrzała Gregoriusa i rozmiłowała się w nim. Z Bjørgvin wiązały ją także nieprzyjemne wspomnienia: kometa, która okazała się znakiem zapowiadającym śmierć jarla Skulego, lęk o ojca, gdy w Oslo toczyły się zacięte boje, i wreszcie wrogość, którą okazała jej królowa Margrete, gdy zrozumiała, co łączy Cecilię z Gregoriusem. Oboje mieli nadzieję, że ta wrogość minie z czasem. Ale królowa Margrete wręcz obsesyjnie walczyła o wła- Bjørgvin - średniowieczna nazwa Bergen.

dzę nad ludźmi, zwłaszcza zaś nad Gregoriusem. I choć przed wielu laty była jego nałożnicą, to Gregorius nie miał wątpliwości, że nie powoduje nią ani miłość, ani pożądanie. Twierdził, że u źródeł jej zachowania leży coś całkiem innego - pragnienie, by nikt inny nie przeżył tego, co sama straciła, chorobliwa zazdrość wobec kochających się ludzi, gniew na los, który odebrał jej możliwość doświadczenia miłości. Wiele kobiet, wydanych za mąż wbrew swej woli, żywiło podobne uczucia. Królowa Margrete różniła się od nich tylko tym, że dzięki swej pozycji miała wiele możliwości, by folgować owym uczuciom, i wcale nie czuła się winna, nadużywając władzy. Żagiel już dawno został spuszczony w dół i wioślarze zajęli swe miejsca przy dulkach. W głębi fiordu nie można było liczyć na wiatr, niebo się nieco rozpogodziło i nawet słońce nieśmiało wychylało się zza chmur. Cecilia usłyszała za sobą czyjeś kroki, a po chwili poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. Obróciła się z uśmiechem i podniosła twarz, by spojrzeć w oczy Gregoriusowi. Jego obecność zawsze wprawiała ją w dobry nastrój i rozpędzała złe myśli. -Jak się czujesz, moja miła Cecilio? - zapytał delikatnie. - Już całkiem nieźle - odparła szczerze. - Przez całą podróż z Viken* zamartwiałam się, ale gdy ujrzałam królewski dwór i Sverresborg, miłe wspomnienia przeważyły szalę. - To dobrze - ucieszył się Gregorius. - Obawiałem się, że nigdy nie zechcesz tu wrócić. A to zaszkodziłoby przede wszystkim tobie. Wiem przecież, jak bardzo kochasz rodzeństwo i ojca. Wiem, jak bardzo byś cierpiała, nie mogąc przybyć na koronację. Viken - średniowieczna nazwa Oslo.

Cecilia pokiwała głową. - Ojciec od wielu lat marzył o koronie, ale obawiał się, że pochodzenie z nieprawego łoża to uniemożliwia. - Postąpił bardzo rozsądnie, prosząc samego papieża o rozstrzygnięcie tej sprawy. Uważam, że miał słuszność, odmawiając biskupom, którzy żądali, by przyjął te same warunki, które kiedyś biskup Øystein narzucił Magnusowi Erlingssonowi. - Nie obyło się bez okrągłej sumy dla Rzymu. - To prawda, ale dzięki temu norweski kościół nie zyskał kolejnych, jeszcze większych przywilejów. - Gregorius umilkł na chwilę, po czym zapytał: - Czy zdołasz stanąć twarzą w twarz z królową Margrete, nie żywiąc w sercu urazy? Cecilia zdecydowanie pokiwała głową. - Bóg i tak ją ukarze za wszystkie grzechy. Najbardziej doskwiera mi to, że nigdy nie zdołałam porozmawiać z ojcem o tym, co się naprawdę wydarzyło. Nie mam nawet pojęcia, czy ojciec uwierzył, gdy Sigurd mu opowiadał, że ksieni klasztoru w Reins próbowała mnie otruć i że ludzie królowej Margrete wdarli się do domu mojej matki, by skrzywdzić mnie lub ciebie, albo nas oboje. - Upłynęło już wiele czasu od tamtych dni i wszystkie te lata przeżyliśmy razem w spokoju i szczęściu. - Tylko dlatego, że postanowiliśmy osiąść w Danii, a potem na dworze twojego ojca w Viken - sprecyzowała Cecilia. W tej samej chwili pożałowała swych słów i z czułością pogłaskała go w policzek. - Wybacz mi, Gregoriusie. Bardzo bym chciała wybaczyć i zapomnieć, ale od czasu do czasu widzę w wyobraźni jej twarz. Wtedy znów czuję jej złowrogie spojrzenie i słyszę pełen jadu głos, który w dzień naszego ślubu przepowiada, że nasze małżeństwo nie potrwa długo. Gregorius pochylił się nad żoną i ucałował ją w usta.

- Trwa już pięć lat, Cecilio, i potrwa jeszcze co najmniej pięć plus pięć! - Mój niepoprawny optymisto! - roześmiała się Cecilia. Po chwili jednak spoważniała. - Jesteś tak drogi memu sercu, Gregoriusie. Tylko dlatego od czasu do czasu przepełnia mnie niepokój. - Popatrz tylko, kto stoi na królewskim pomoście! -przerwał jej Gregorius, wskazując w stronę lądu. - Ta jasnowłosa młoda dama w jasnożóltej sukni to nikt inny tylko twoja mała siostrzyczka, królewna Kristin! Podekscytowana Cecilia zaczęła się wpatrywać w pomost. - Czy to możliwe, by aż tak wyrosła?! - wykrzyknęła, czując, jak radość i oczekiwanie ogarniają cale jej ciało niczym fala gorąca. - Jest już trzynastoletnią panną! Nic dziwnego, że urosła. - Ach, Gregoriusie, jakże się cieszę! - Głos Cecilii był przepełniony szczęściem, ona zaś zatupała z niecierpliwości. Mroczne chmury, które przesłaniały jej niebo, rozpierzchły się na widok młodszej siostry w jasnożóltej sukni. Po chwili okręt przybił do brzegu, a Cecilia, na nic się nie oglądając, weszła na trap. - Kristin! - zawołała radośnie i chwyciła siostrę w ramiona. Kristin była trochę onieśmielona, ale w jej oczach iskrzyła się radość na widok siostry. - Myślałam, że już nigdy nie przyjedziesz - powiedziała z ulgą, ale i z wyrzutem. - Mama twierdziła, że nie zjawisz się nawet na koronacji, a ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego. - Jakże bym mogła nie przyjechać na koronację ojca - odparła Cecilia. - Tak bardzo za tobą tęskniłam, Kristin. Nie

było chyba dnia, w którym bym o tobie nie myślała. Ale wiesz przecież, że Gregorius i ja najpierw mieszkaliśmy w Danii, a potem na dworze jego ojca, niedaleko Tunsberg. Zeszłej jesieni mieliśmy zamiar was odwiedzić, ale musieliśmy zawrócić z powodu niesprzyjającej pogody. - Czy i ja mógłbym przywitać się z tą piękną, młodą królewną? - Za ich plecami rozległ się ciepły głos, a po chwili uśmiechnięty Gregorius ściskał serdeczne Kristin. - Czy wiesz, że twoja siostra nie mogła uwierzyć, że to ty stoisz na pomoście! Wypatrywała małej, ośmioletniej dziewczynki, zapomniawszy, że jesteś już o pięć lat starsza. Cecilia i Kristin się roześmiały. - A ty masz już trochę siwych włosów! - zawołała Kristin, która wreszcie przezwyciężyła nieśmiałość i szczerze się uradowała, widząc bohatera swych dziecięcych lat. - To dlatego, że twoja siostra jest taką swarliwą żoną -roześmiał się Gregorius. - To przez nią się przedwcześnie zestarzałem. - Nigdy się nie zestarzejesz, Gregoriusie - powiedziała z czułością Cecilia. - Masz w sobie za wiele z dziecka. Wiesz, Kristin - Cecilia obróciła się ku siostrze - teraz Gregorius opowiada sagi i baśnie dzieciom na dworze w Viken. Te same, które opowiadał tobie i Håkonowi Unge, gdy byliście mali. Dzieci go uwielbiają. Zwłaszcza maluchy mojej służebnej Gudrun - tej samej, która była zakonnicą w klasztorze w Reins, w czasach, gdy i ja tam przebywałam. Sigurd poprosił papieża, by zwolnił ją ze ślubów zakonnych. Gudrun wyszła za kowala i rok później powiła bliźnięta. Maluchy mają teraz po cztery lata i oboje z Gregoriusem jesteśmy do nich bardzo przywiązani. - Szczęściarze! - zawołała wesoło Kristin, patrząc z podziwem na Gregoriusa. - Pamiętam, jak kiedyś pły-

nęliśmy do Nidaros i marzliśmy tak okropnie, a ty przez całą drogę opowiadałeś nam sagi i baśnie. Uratowałeś mi życie. Gregorius roześmiał się serdecznie. - Pora wyruszyć w stronę dworu. Jestem głodny jak wilk - Zamieszkacie w komnatach gościnnych obok mojej sypialni - wykrzyknęła radośnie Kristin. - A dziś wieczorem będą tańce w letniej halli! Cecilia poczuła, że jej dłonie spociły się ze zdenerwowania, gdy oboje z Gregoriusem, już przebrani, zmierzali w stronę halli na posiłek. Ojca jeszcze nie widziała, ponieważ wybrał się w kilkudniową podróż w głąb kraju i miał wrócić dopiero wieczorem. Towarzyszył mu Sigurd. Obaj bracia odwiedzili Cecilię kilkakrotnie w Viken: starszy, Sigurd, który był jej rodzonym bratem, synem Kangi Unge, nałożnicy Håkona sprzed małżeństwa z Margrete, oraz Håkon Unge, przyrodni brat Cecilii, który odziedziczył po ojcu królewskie imię, gdy skończył siedem lat. Cecilia kochała ich wszystkich. Nie lubiła i bała się tylko jednej osoby: żony ojca, królowej Margrete. Dojrzała ją, gdy tylko weszła do wielkiej letniej halli. W zasadzie należało potraktować jako obrazę fakt, iż królowa jeszcze się z nimi nie przywitała. Wiedziała bowiem doskonale, że właśnie dziś należy się ich spodziewać. Cecilia wyprostowała się i zmusiła do zachowania spokoju. Ze względu na Gregoriusa postanowiła wszak pielęgnować tylko dobre wspomnienia i starać się zapomnieć o wszystkim, co złe. Podeszła do wysokiego krzesła, na którym siedziała sztywna i wyprostowana Margrete, tuż obok pustego jeszcze królewskiego miejsca. Królowa miała, jak zwykle, wyszukaną fryzurę, a podwikę upięła tylko jako

ozdobę. Nosiła aksamitną suknię koloru morskiej zieleni, z głębokim dekoltem. Jak na kobietę, która urodziła troje dzieci, Margrete miała zdumiewająco młodzieńcze ciało, gładką skórę i duże, jędrne piersi. Cecilia poczuła ukłucie zazdrości na myśl, że ta kobieta budziła kiedyś wielkie pożądanie w Gregoriusie i że przed laty on i Margrete żyli ze sobą jak mąż i żona. Starała się jednak czym prędzej odegnać niebezpieczne myśli. Dygnęła nisko i uprzejmie. - Bądź pozdrowiona, królowo Margrete. Cieszę, że znajduję królową w dobrym zdrowiu i nastroju. Królowa uśmiechnęła się kwaśno. - Wygląd człowieka nie mówi jeszcze nic o jego nastroju, Cecilio - odparła. - Ty na przykład, moim zdaniem, wyglądasz mizernie i blado, choć Kristin twierdzi, że dobrze się miewasz. - Być może zaszkodziła mi trochę morska podroż, ale w istocie czuję się doskonale. - Cecilia nie mogła się powstrzymać od riposty, choć nie wiedziała, czy jej słowa nie wzbudzą gniewu królowej. Potem ruszyła dalej, by przywitać się z innymi gośćmi; spostrzegła też parę nieznajomych osób. Wówczas jej spojrzenie zatrzymało się na twarzyczce szczupłego, poważnego chłopca, który siedział nieco dalej przy głównym stole. - Junker Magnus! - wykrzyknęła radośnie i ruszyła pospiesznie w jego stronę. - Nikt inny tylko Magnus! Chłopiec popatrzył na nią wielkimi, poważnymi oczami. - A pani jest zapewne panią Cecilią - odparł dorosłym tonem, ale na jego twarzy nie pojawił się uśmiech ani wyraz radości. Cecilią wstrząsnął nieprzyjemny, lodowaty dreszcz. Co się stało z tym jej żywym niegdyś i rumianym bra-

ciszkiem? Ostatnio widziała go podczas swego wesela, gdy biegał jak szalony po dworze w Nidaros. Gregorius został usadzony po prawej stronie królowej Margrete, Cecilia natomiast między junkrem Magnusem i starym wojewodą ze Sverresborga. W bezpiecznej odległości od królowej i Gregoriusa, pomyślała Cecilia gniewnie i poczuła, że podobnie jak dawniej budzi się w niej bunt. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i stanął w nich król Håkon. Zaraz za królem do halli weszli jego dwaj synowie, Håkon Unge i Sigurd. Wszyscy obecni podnieśli się, by pozdrowić wielkiego króla całego kraju. Håkon ruszył zdecydowanym krokiem w stronę swego honorowego miejsca, przywitał się z królową i dopiero wówczas spostrzegł Gregoriusa. - Gregorius Andresson! - wykrzyknął z radością. -A gdzie ukryłeś moją ukochaną córkę? - dodał natychmiast, rozglądając się dokoła. Cecilia wybiegła ojcu na spotkanie. Nie troszcząc się o etykietę, rzuciła się mu na szyję. - Ojcze! Tak się cieszę, że znów jestem w domu! - I ja się cieszę, że cię widzę, droga Cecilio! Król odsunął córkę na pewną odległość i przyjrzał się jej z marsową miną. - Sylwetka równie dziewczęca, jak dawniej -powiedział cicho. - Czy nie zamierzasz wkrótce wydać na świat wnuka swemu staremu ojcu? Cecilia ze smutkiem pokręciła głową. - Bardzo bym tego pragnęła, ale wygląda na to, że Najświętsza Panna ma inne plany. Król Håkon pogłaskał córkę czule po policzku. - A zatem Matka Boska przeznaczyła ci inny los, Cecilio. To są sprawy, których my, śmiertelnicy, nie ogarniamy swoim rożumem. Potem król podszedł do wysokiego miejsca i usiadł,

a z Cecilią zaczęli się witać bracia, Sigurd i Håkon Unge. Czuła się otoczona ciepłem i miłością. Królowa Margrete może być nawet najgorsza na świecie, skoro wszyscy inni kochają ją, Cecilię! Postanowiła jak najlepiej wykorzystać ten wieczór, nie Zwracać uwagi na królową i Gregoriusa i zająć się biednym, poważnym junkrem Magnusem. - Magnusie? - zagadnęła braciszka przyjaznym tonem. -Czy zupełnie mnie nie pamiętasz? Nie przypominasz sobie mojego wesela w Nidaros? Junker Magnus z powagą pokręcił głową. - Miałem wówczas zaledwie trzy lata. Człowiek zazwyczaj niewiele pamięta z tak wczesnego dzieciństwa. - To prawda - przytaknęła Cecilia. - Ale ja bardzo dobrze cię pamiętam. Ogromnie się interesowałeś kociętami, które błąkały się po królewskim dworze, i bardzo lubiłeś słuchać dzwonów katedralnych. Gdy zaczynały grać, przerywałeś zabawę, stawałeś bez ruchu i słuchałeś. A poza tym musieliśmy cię dobrze pilnować przez cały dzień, bo uwielbiałeś znikać, by pobiec nad rzekę. Chłopiec odwrócił się do siostry i nagle w jego poważnych oczach pojawił się błysk zainteresowania. - A czego tam szukałem? - zapytał ze zdziwieniem. - Chciałeś się wykąpać albo przynajmniej porzucać kamieniami do wody. - A dlaczego nie mogłem tego robić? - Mogłeś to robić, gdy towarzyszył ci ktoś dorosły, ale gdybyś poszedł nad rzekę zupełnie sam, mógłbyś się utopić. - Co jeszcze pamiętasz? - zapytał chłopiec z zapałem. Cecilia pomyślała, że Magnus przebywa na co dzień w towarzystwie drużynników i służebnych, które trafiły na królewski dwór niedawno, i dlatego bardzo prag-

nie słuchać opowieści o swej przeszłości. Jego matka nie ma zapewne czasu na takie błahostki. - Pamiętam też, że kiedyś oparzyłeś się pokrzywą i bardzo się wystraszyłeś tym, że roślina może zrobić krzywdę. Potem chciałeś, żebym podeptała wszystkie pokrzywy. Uwielbiałeś też oglądać moje książki. Potrafiłeś spędzać długie godziny nad obrazkami i literkami. Myślałam wówczas, że na pewno zostaniesz uczonym. - W dalszym ciągu tak myślisz? - zapytał, patrząc na siostrę w napięciu. - Dziś jeszcze mocniej w to wierzę. Wygląda na to, że możesz zostać księdzem albo biskupem albo jurystą. A może będziesz zakonnikiem? - dorzuciła. - Ale może się zdarzyć, że będę musiał zostać królem -powiedział Magnus dorośle. - Jeśli coś się przytrafi mojemu bratu, Hakonowi. Sigurd pochodzi z nieprawego łoża - dodał. - A zatem miejmy nadzieję, że nic się nie przytrafi Hakonowi Unge i będziesz mógł poświęcić się czytaniu książek - podsumowała Cecilia. Cecilia była zmęczona, ale zadowolona, gdy wieczór dobiegł końca. Zaprzyjaźniła się ze swym przyrodnim bratem, Magnusem, a to było ważniejsze niż cokolwiek innego. Dopiero wówczas, gdy oboje z Gregoriusem znaleźli się już w swej komnacie, zauważyła dziwny wyraz zadumy na twarzy męża. - Czy coś się stało? - zaniepokoiła się. - Nie, jestem tylko zmęczony - odparł Gregorius pospiesznie. - To był długi dzień. - Długi, ale piękny dzień - dodała Cecilia z satysfakcją. - Królowa Margrete próbowała mnie sprowokować, ale puściłam jej słowa mimo uszu. A ponieważ ojciec, Sigurd, Hakon Unge i Kristin okazali mi tyle miłości, to

nie obchodzą mnie jej złośliwości i docinki! W pierwszej chwili obawiałam się, że junker Magnus jest mi niechętny, ale doszłam do wniosku, że on jest po prostu bardzo zamknięty w sobie. Biedny chłopiec, ma zaledwie osiem lat, a zachowuje się jak poważny, dorosły człowiek. Ale gdy opowiedziałam mu parę anegdotek z jego dzieciństwa, otworzył się i chciał usłyszeć coś jeszcze. Udało mi się nawet sprowokować go do śmiechu. Interesuje się książkami i wcale nie ma ochoty być królem. Wolałby zostać uczonym. To po nim widać, prawda? - Mhm - mruknął Gregorius, nieobecny duchem; myślami przebywał gdzie indziej. - Nie słyszałeś, co mówiłam? - zmartwiła się Cecilia. -Co się dzieje, Gregoriusie? - Nic. Wybacz mi, Cecilio. Jestem po prostu zmęczony. Cecilia z czułością pogłaskała męża po policzku i położyła się do łóżka, tuląc się do jego boku. - Opowiem ci wszystko jutro rano - ziewnęła i wkrótce była już pogrążona w głębokim śnie. Gregorius leżał zaś obok niej i wpatrywał się w mrok. Nie powinni byli wracać do Bjørgvin! Żył w przekonaniu, że przez te wszystkie lata królowa Margrete się opamiętała, ale dziś wieczorem uświadomił sobie, że nic się nie zmieniło. Królowa wciąż pragnęła odzyskać jego względy, nie zważając na to, że ma do czynienia z żonatym mężczyzną. Sięgała po wszelkie środki; od jawnych gróźb począwszy, na zalotach i flircie skończywszy. Nie dbając o to, że w halli jest tylu ludzi, a obok siedzi jej własny mąż, przysuwała się do Gregoriusa, udając, że opowiada mu tajemniczą historię, wsuwała dłoń pod stół, by położyć ją na udzie byłego kochanka. Gregorius strącił jej rękę, oburzony i wstrząśnięty, ale ona, niczym nie zrażona, położyła ją tam z powrotem, a nawet starała się dotknąć jego przyrodzenia.

Nim opuścili hallę, zdążyła szepnąć mu do ucha, że musi go mieć jak najszybciej, niezależnie od tego, ile to będzie kosztować. Gdy próbował jej wytłumaczyć, że on nie ma na to ochoty, syknęła, że tego rodzaju odmowa to igranie ze śmiercią! Gregorius westchnął, leżąc w małżeńskim łożu z Ce-cilią, przytuloną do jego ramienia. Nie powinni byli tu wracać! Ale przecież nie mogą opuścić Bjørgvin teraz, zaledwie parę tygodni przed planowaną koronacją. Nie pozostaje im nic innego, jak trzymać się z dala od królewskiego dworu w okresie przygotowań. W najgorszym zaś razie trzeba będzie porozmawiać z Sigurdem, bratem Cecilii, który wie, na czym polegały kiedyś ich kłopoty z królową. Następny dzień był pogodny i słoneczny. Cecilia z radością czekała na wizytę u swej matki, Kangi Unge, która wciąż mieszkała w starym dworze po drugiej stronie Vågen. Kanga Unge odwiedziła córkę i zięcia tylko raz w ciągu minionych pięciu lat. Tęskniła za Cecilią codziennie, ale też z ulgą myślała o tym, że młodzi osiedlili się z dala od królowej Margrete. Sporo czasu upłynęło, nim Kanga dowiedziała się, dlaczego Cecilia tak nagle opuściła klasztor w Reins. Ani córka, ani syn, nie chcieli jej martwić złymi wieściami. Ale od dnia, w którym zmusiła Sigurda do powiedzenia prawdy i dowiedziała się, że ksieni, zausznica Margrete, próbowała otruć Cecilię, żyła w ciągłym strachu i uspokoiła się dopiero wówczas, gdy córka i zięć opuścili kraj. Usiłowała też rozmówić się z ojcem Cecilii, królem Håkonem, ale on, choć zazwyczaj przyjmował ją z wielką serdecznością i okazywał szacunek, tym razem poczuł się dotknięty i z gniewem

powiedział, że nie powinna zachowywać się tak, jakby duchy nawiedzały ją w biały dzień. Znała go na tyle, by wiedzieć, że w głębi duszy Håkon jest przerażony i zaniepokojony, ale ten mądry i zdecydowany mężczyzna okazywał zdumiewającą bezradność wobec napadów złości i kaprysów królowej. Kanga Unge zastanawiała się czasem, że może on po prostu boi się Margrete. Gregorius cieszył się, że opuszczą na pewien czas królewski dwór. Martwił się jednak zarazem, że Cecilia znów będzie musiała rozstać się z dawno niewidzianym ojcem i rodzeństwem. - Może zapytasz Kristin, czy nie ma ochoty wybrać się z nami? - zagadnął żonę ku jej zdziwieniu i radości. - Ale co powie na to królowa Margrete? - zaniepokoiła się natychmiast. - Nigdy nie pozwalała, by jej dzieci odwiedzały moją matkę. - Kristin jest już chyba na tyle dorosła, że może sama decydować o sobie, nie sądzisz? Kristin wręcz promieniała z radości. - Oczywiście, że mam ochotę! Zawsze byłam ciekawa, jak wygląda dom Kangi Unge. Gdy spotykałam ją tu, na królewskim dworze, zawsze mile się do mnie uśmiechała. Wielka szkoda, że ona i matka nie mogą zostać przyjaciółkami. Kristin postąpiła tak jak zawsze, gdy musiała poprosić rodziców o pozwolenie, a lękała się odmowy królowej. Zapytała ojca. - To bardzo miło ze strony Cecilii i Gregoriusa, że chcą cię zabrać ze sobą - oświadczył zadowolony król Håkon. - Sama widzisz, Kristin, że Cecilia bardzo, bardzo cię kocha, choć tak długó jej tu z nami nie było. Kristin radośnie pokiwała głową, a po chwili wszyscy siedzieli już na końskich grzbietach i cały orszak wyjeżdżał przez główną bramę.

Cecilia i Kristin jechały obok siebie, nie przerywając rozmowy ani na chwilę, Gregorius natomiast podążał za nimi, pogrążony w głębokiej zadumie. Nie zmrużył oka tej nocy, rozmyślając nad groźbami królowej. I choć wiedział, że Margrete nie rzuca słów na wiatr, nie miał serca psuć humoru Cecilii, opowiadając jej o wszystkim. Cecilia i tak żyła w ciągłym niepokoju i nosiła gorycz w głębi serca. Uważała bowiem, że to trucizna, którą jej podawano w niewielkich dawkach przez tak długi czas, sprawiła, że nie mogła mieć dzieci. Najprawdopodobniej nie było w tym wiele prawdy, ale choć Cecilia rzadko o tym wspominała, Gregorius wiedział, że nie wyzbyła się podejrzeń. Zapytała kiedyś znachorkę w Ribe, czy jad zielonego muchomora może przyczynić się do bezpłodności, i dowiedziała się, że nie sposób tego wykluczyć. Powinniśmy trzymać się jak najdalej od królewskiego dworu, pomyślał raz jeszcze. Od dłuższego czasu prowadzono prace nad odbudową starej siedziby w Ålrekstad i choć oboje z Cecilią z ciężkim sercem odrzucili łaskawą propozycją króla, by zamieszkali w tym upamiętnionym w licznych sagach dworze, to przecież mogliby się tam zatrzymywać podczas wizyt w Bjørgvin. Gregorius wspomniał o tym królowi z samego rana, a Håkon prawdziwie się rozpromienił. - Jeszcze nie porzuciłem nadziei, że to właśnie wy obejmiecie ten dwór - powiedział. - Z myślą o was kazałem go przecież odbudować. Statki handlowe zaczęły już zawijać do portu po zimowej przerwie. Wiele okrętów kołysało się na wodzie u brzegów Vågen, a w osadzie roiło się od kupców. W powietrzu krążyły nazwy obcych miar i wag, na kramach piętrzyły się kuszące zagraniczne towary.

Kristin nie posiadała się z zachwytu. Rzadko bywała w osadzie. Matka nie znosiła smrodu straganów i tego tłumu złych ludzi, jak mówiła. Kazała więc przynosić na dwór wszystko, czego potrzebowała. Ale Kristin nie czuła żadnego smrodu i nie widziała żadnych złych ludzi. Dostrzegała tylko kipiące życie, słyszała wesołe rozmowy, głośny śmiech i krzyki kupców, zachwalających swój towar. Widziała przepiękne jedwabie w żywych kolorach, śliczne trzewiczki, błyszczącą biżuterię ze złota, srebra i pereł. A pośród przechodniów, jeźdźców i wozów przechadzały się gdakające kury, chrumkające prosięta i meczące kozy. Gregorius porzucił na chwilę czarne myśli i uśmiechnął się na widok entuzjazmu Kristin. Cieszył się także, widząc, jak Cecilia promienieje w towarzystwie siostry. Cecilia była wprawdzie szczęśliwa w małżeństwie, ale smutek z powodu braku dzieci oraz strach i żal do królowej Margrete odebrały jej po części radość życia. Dawno nie widział jej tak beztroskiej jak teraz, gdy śmiała się i żartowała razem z Kristin. Dotarli wreszcie do dworu Kangi Unge, oddali konie stajennym i skierowali się w stronę letniej halli, wzniesionej nieopodal przystani. Kanga Unge już parę tygodni temu przeniosła się z zimowej halli do letniej; kochała bowiem światło, słońce i morze. Zgodnie z oczekiwaniami spotkali ją na podwórca Kanga spostrzegła okręt, który przybił do królewskiego pomostu poprzedniego dnia, i domyśliła się, że na jego pokładzie zjawili się Cecilia i Gregorius. Posłaniec przyniósł jej wcześniej wiadomość, że córka i zięć opuścili Viken i skierowali się na zachód na pokładzie należącego do Håkona Unge okrętu „Draken". Czekała więc już na nich z otwartymi ramionami i łzami radości w oczach.

Uściskawszy Cecilię i Gregoriusa, podeszła do Kristin, by i ją przytulić. - Cieszę się tak bardzo, że trudno mi to wyrazić, droga Kristin! Nigdy nie marzyłam o tym, że wszyscy zjawicie się w moim domu i że będziemy jedną wielką rodziną. Kristin się uśmiechnęła nieśmiało, ale radośnie. - Ja także się cieszę - powiedziała zawstydzona. - Zawsze kochałam Cecilię. Nie przejmowałam się tym, że jest ode mnie o dwanaście lat starsza i ma inną matkę. Uważałam ją zawsze za siostrę. Jedyną, jaką mam. Kanga Unge otarła ukradkiem łzę i z czułością pogłaskała Kristin po policzku. - Będziesz zawsze serdecznie witana w moim domu. Kanga Unge spodziewała się tej wizyty, przykazała więc służebnym, by przygotowały wszystko, co trzeba. Na przybyłych czekały już zastawione stoły. Zjedli posiłek w miłej atmosferze pośród rozmów i pogawędek. Po jedzeniu Kanga Unge zaproponowała, by Cecilia i Kristin wyszły na pomost popatrzeć na przypływające i odpływające statki. Na Vågen kipiało życie, świszczały podnoszone i opuszczane żagle, pluskały wiosła, krzyczały mewy. Osada była skąpana w promieniach ciepłego słońca. Gregorius chciał towarzyszyć kobietom, ale Kanga Unge go zatrzymała. - Zaczekaj chwilę, Gregoriusie. Chciałabym ci coś pokazać. Gdy zostali sami, gospodyni spoważniała, a w jej oczach pojawił się niepokój. - Widzę, że coś cię trapi, Gregoriusie. Zresztą sama jestem zaniepokojona. Nie mogę się uspokoić od chwili, w której się dowiedziałam, że przybędziecie parę tygodni przed koronacją.

Gregorius pokiwał głową i postanowił się zwierzyć matce Cecilii. Uważał ją wszak za mądrą kobietę, a poza tym nie zdołał, jak widać, ukryć przed nią swego niepokoju. - Zdaje się, że nie powinniśmy byli przyjeżdżać - zaczął po chwili wahania. - Wydawało się nam, że przez te pięć lat wszystko się zmieniło, ale wczoraj wieczorem zrozumiałem, że się myliliśmy. - Ale do Cecilii to nie dotarło - bardziej stwierdziła, niż zapytała Kanga. - Cecilia nie spodziewała się czułego powitania ze strony królowej i potraktowała jej zachowanie tylko jako wyraz niechęci. - Ty jednak wiesz, że kryło się w tym coś więcej. Gregorius spojrzał jej otwarcie w oczy i pokiwał głową. - Nie możecie mieszkać na królewskim dworze, Gregoriusie - westchnęła Kanga. - To zbyt niebezpieczne. Mówię to na podstawie własnego doświadczenia. Wiesz przecież, że ona już wiele lat temu próbowała mnie zgładzić. Nie mam też wątpliwości co do zamiarów jej ludzi, którzy kiedyś wtargnęli do sypialni Cecilii. - Wiem o tym i sam doszedłem do wniosku, że nie możemy tam mieszkać. Król Håkon zaproponował, byśmy pojechali do Ålrekstad. - To brzmi trochę lepiej. O ile tylko możecie zaufać swoim ludziom. - Kanga przerwała na chwilę. - Czy Kristin nie mogłaby pojechać razem z wami? Królowa byłaby zmuszona zachować większą ostrożność, wiedząc, że na dworze znajduje się jej własna córka. - Może. Pocieszam się także tym, że wkrótce zaczną się przygotowania do koronacji i królowa będzie miała inne, liczne zajęcia. Wyjedziemy z Bjørgvin tuż po uroczystością ch. - Zupełnie nie rozumiem Bożych planów - westchnę-

ła ciężko Kanga. - Bóg chyba widzi, że życie samo w sobie jest już dość trudne, nawet wówczas gdy nie stają nam na drodze ludzie, którzy je jeszcze bardziej utrudniają.

2 Gdy Cecilia, Gregorius i Kristin wrócili na królewski dwór, dowiedzieli się, że Margrete wpadła w istny szał, usłyszawszy, że jej córka wybrała się z wizytą do domu Kangi Unge, potem jednak zaprzątnęło ją coś innego. Do Bjørgvin przybyło poselstwo szkockiego króla Aleksandra, syna Vilhjalma. Król Aleksander był potężnym władcą i lubował się w zaszczytach tego świata. Wśród jego posłów znalazło się dwóch biskupów. Polecono im, by zapytali króla Håkona, czy nie wycofa się z Hebrydów. Szkocki władca utrzymywał bowiem uparcie, że Magnus Bosonogi nie miał prawa obejmować panowania na wyspach pomimo zgody swego kuzyna Malcolma. Król Håkon przyjął posłów w sali posłuchań i wszyscy dyskutowali właśnie o tej sprawie. Przez otwarte drzwi słychać było pełne podniecenia, podniesione głosy, norweski król nie zgadzał się bowiem z argumentacją gości. Utrzymywał niezmiennie, że król Magnus i król Malcolm doszli do porozumienia na temat zasięgu norweskich wpływów w Szkocji i należących do niej wyspach. - Szkocki król nie ma żadnej władzy na Hebrydach -wykrzyknął oburzony Håkon. - Król Magnus zdobył je w wojnie z królem Gudrødem, a poza tym zajął tylko te ziemie, które odziedziczył! Posłowie starali się wysłuchać zdania gospodarza, panując nad swym własnym oburzeniem. Ale na twarzy

jednego z biskupów pojawiły się czerwone plamy, zdradzające wielkie emocje. - W takim razie król Aleksander kupi Hebrydy i zwraca się do króla Håkona, by wycenił je w srebrze - oświadczył zagniewany biskup. - Nic nam nie wiadomo o tym, jakobyśmy byli w tak wielkiej potrzebie, by sprzedawać własne ziemie za srebro - odparł król Håkon cierpko. Królowa Margrete dowiedziała się tymczasem, że na dworze pojawili się dostojni goście i że trzeba zatroszczyć się o to, by posłów potężnego szkockiego króla podjęto godną ich rangi wieczerzą. Była podekscytowana i rozpromieniona. Od dawna nic równie pasjonującego nie wydarzyło się w Bjørgvin. Nareszcie będzie mogła założyć nową suknię uszytą według francuskiego szyku, by pokazać obcym możnym panom, że królowa Norwegii zna się na modzie i obyczajach równie dobrze, jak władczynie wielkich krajów z południa i zachodu. Gregorius postanowił skorzystać z zamieszania panującego na królewskim dworze. Obrócił się do Cecilii, mówiąc: - Teraz, gdy król Håkon jest zajęty rozmowami ze szkockimi posłańcami, moglibyśmy wybrać się do Ålrekstad. - Po chwili zwrócił się do Kristin: - Miałabyś ochotę pojechać z nami, Kristin? Obie kobiety spojrzały na niego ze zdumieniem. - Dziś wieczorem? - zdziwiła się Cecilia. Gregorius się roześmiał. - Nie, to by było za dużo jak na jeden dzień. Planowałem, że wyruszymy jutro, wcześnie rano. Król Håkon opowiadał, że dwór będzie już wkrótce zupełnie odnowiony, więc z przyjemnością go zobaczę. - Ja z pewnością nie otrzymam pozwolenia na tę wycieczkę - zmartwiła się Kristin.

- Idź więc i od razu zapytaj króla Håkona. Twoja matka i tak nie ma w tej chwili czasu na takie drobnostki - zachęcił ją Gregorius. Tuż przed świtem, nim zapiał kur, gdy królowa i szkoccy posłańcy jeszcze smacznie spali, przez królewską bramę wyjeżdżał wielki orszak. Poprzedniego wieczoru w letniej halli odbyło się huczne przyjęcie pomimo dość napiętej atmosfery, która zapanowała, gdy król Håkon zdecydowanie odrzucił propozycję Szkotów. Gdy jednak na stołach ustawiono piwo, wino i inne trunki, napięcie opadło i rozpoczęła się tak dobra zabawa, że król Håkon zamiast udać się wcześnie na spoczynek, jadł i pił tak długo, aż zarówno on sam, jak i królowa Margrete oraz dostojni goście stracili poczucie rzeczywistości. Gregorius nie zjawił się na wieczerzy, tłumacząc swą nieobecność niedyspozycją żołądkową. Cecilia usiadła przy stole podczas posiłku, wycofała się jednak, gdy wszyscy chwycili za dzbany. Kristin szepnęła swoją prośbę do ojcowskiego ucha w stosownej chwili, on zaś zaskoczony, ale i uradowany pozwolił jej na wyjazd do Ålrekstad z Cecilią i Gregoriusem. Na bezchmurnym niebie pojawiło się poranne słońce. Kristin z radością opuszczała dwór. Bardzo lubiła jeździć konno i odwiedzać nowe miejsca. Ojciec tak wiele jej opowiadał o Ålrekstad, ale matka do tej pory nie zgadzała się na wyjazd. Uradowana Cecilia nie mogła wyjść ze zdumienia. Od czasu do czasu spoglądała z troską na Gregoriusa. Wiedziała wprawdzie, że prędzej czy później odwiedzą Ålrekstad, a nawet zatrzymają się tam na parę dni, ale nie rozumiała, dlaczego Gregorius tak bardzo się spieszy. Nie zdążyła jeszcze porozmawiać do woli z Hå-

konem Unge ani z junkrem Magnusem, którego widziała tylko pierwszego dnia po przyjeździe do Bjørgvin. Ogarnął ją niepokój. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że Gregorius zachowuje się bardzo dziwnie, od kiedy przyjechali do Bjørgvin. Pierwszego wieczoru usprawiedliwiała go zmęczeniem, wkrótce jednak zrozumiała, że chodzi o coś innego. Ciekawe, o czym rozmawiał tak poważnie z jej matką? Gdy Cecilia go o to zagadnęła, udzielił jej wymijającej odpowiedzi. Czyżby jego zachowanie miało coś wspólnego z królową Margrete? W takim przypadku Gregorius o wszystkim by jej chyba opowiedział; zawsze otwarcie rozmawiali o kłopotach, których przysparzała im królowa. Cecilia odsunęła od siebie te myśli. Postanowiła cieszyć się wiosną i odwiedzinami w Ålrekstad o tak pięknej porze roku i na dodatek w towarzystwie Kristin! Potem zaczęła rozmyślać o ojcu i o koronacji. Ojciec powiedział jej, że opat Bjørn niedawno pokazał mu list ze zgodą i błogosławieństwem papieża Innocentego. Nigdy przedtem papież nie wystosował tak pięknego listu do Norwegii. Król Håkon natychmiast wysłał okręty handlowe do Anglii i innych krajów, by sprowadzić wszystko, czego brakowało w Norwegii do zgotowania kardynałowi godnego przyjęcia. Kardynał dawno wyjechał z Rzymu i najprawdopodobniej przybył już do Anglii, goszcząc u króla Henryka przed dalszą podróżą przez morze. Cecilia była wielce podekscytowana, myśląc o koronacji. Na tę uroczystość do Bjørgvin przybędą wszyscy biskupi z arcybiskupem na czele, wszyscy najpotężniejsi høvdingowie, liczni duchowni i zakonnicy. Zjawi się tak wielu gości, że z pewnością zabraknie dla nich miejsca w trzech wielkich hallach królewskiego dworu. A że w Bjørgvin latem często pada deszcz, nie można wydać przyjęcia na świeżym powietrzu. Dlatego król Håkon po-

stanowił, że uroczystości odbędą się w wielkim nowym budynku pod Knarrene, między królewskim dworem a kościołem Chrystusa, choć pomieszczenie to, długie na pięćdziesiąt sześć metrów i szerokie na trzydzieści osiem, wzniesiono z myślą o zimowaniu okrętów. Koronacja miała się odbyć w dniu świętego Olafa, ponieważ król Håkon był jednym z jego potomków. Do dwudziestego dziewiątego lipca pozostało jeszcze ponad osiem tygodni. Cecilia znów się zaniepokoiła. Osiem tygodni to szmat czasu, wiele się może jeszcze wydarzyć. Oby tylko królowa Margrete miała wciąż tyle obowiązków, by mogła zapomnieć o swej niegdysiejszej niechęci wobec Cecilii i o fascynacji Gregoriusem! Gdy wreszcie dotarli do Ålrekstad, Cecilia zapomniała o swych zmartwieniach. Słońce rozświetlało jasne drewniane ściany odbudowanego dworu, który tonął w jasnożółtych liściach brzóz. Ptaki głośno śpiewały, a niebo było czyste i błękitne. W tak piękny dzień pierzchają wszystkie mroczne myśli. Pełna oczekiwań i zapału Kristin pierwsza zeskoczyła z końskiego grzbietu. Pospiesznie przywiązała konia do pala przed stajnią i pobiegła na dziedziniec, by ogarnąć spojrzeniem wszystkie zabudowania. Cecilia i Gregorius z uśmiechem na twarzy podążyli jej śladem. Cecilia obróciła się do męża. - Tak się cieszę, że wpadłeś na pomysł, byśmy zabrali ją ze sobą. Gdy widzę, jak niewiele potrzeba, by wprawić ją w radość, rozumiem, że bardzo musi się nudzić na królewskim dworze. Gregorius z powagą pokiwał głową. - Królewskie dzieci nie znają wielu trosk, ale zarazem omija jej tak wiele radości. To oburzające, że królowa Margrete nie pozwala jej opuszczać komnat. Kristin opowiadała mi, że nie wolno jej nawet schodzić do staj-

ni czy obory, choć tak bardzo kocha zwierzęta. Pomyśl tylko, jak się czuje trzynastoletnia dziewczyna, która codziennie musi siedzieć przy stole z królewskimi gośćmi i słuchać rozmów dorosłych! Jej brat, Håkon Unge, prowadzi całkiem inne życie, jeżdżąc po całym kraju razem z ojcem. Dwór był doprawdy przepiękny. Zburzono wszystkie zrujnowane zabudowania, by wznieść nowe domy z jasnego drewna, te zaś budynki, które wciąż były w dobrym stanie, przykryto dachami ze świeżego torfu i przyozdobiono nowymi, bogato rzeźbionymi drzwiami. Nad dworem zbudowano poddasze, gdzie mieściła się wielka sala biesiadna. W jednej ścianie były cztery sklepione łukami okna, na drugiej wisiały wspaniałe gobeliny. Palenisko urządzono w rogu, a przy dwóch długich stołach stały wyściełane ławy i okute żelazem skrzynie. Cała sala urządzona była z wielkim smakiem i dbałością. Cecilia uśmiechnęła się i z czułością pomyślała o ojcu. Wiedziała, że kazał to wszystko tak pięknie przygotować z myślą o niej i o Gregoriusie, nie tracąc nadziei, że pewnego dnia osiądą tu, w Ålrekstad. Teraz zrozumiała, że ojciec z pewnością zajrzał do Ålrekstad w dniu, w którym wracał do Bjørgvin, by kazać służbie przygotować wszystko na przyjęcie gości. Gdy tylko wartownicy dojrzeli zbliżający się orszak, wszyscy zaczęli się krzątać i już po chwili na stołach stały misy z jedzeniem i dzbany z piciem. Gyrd Gunnarsson, królewski rządca, zajmujący się tym dworem, był starszym człowiekiem, który po wielu latach wdowieństwa ożenił się z Asą Eiriksdatter. Mieszkał teraz w Ålrekstad z żoną i gromadką dzieci, z których czwórka pochodziła z pierwszego małżeństwa, piątka zaś z drugiego.