klaudia1231325

  • Dokumenty17
  • Odsłony3 061
  • Obserwuję3
  • Rozmiar dokumentów24.6 MB
  • Ilość pobrań2 149

Sylvia June Day - Zniewolenie

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Sylvia June Day - Zniewolenie.pdf

klaudia1231325 EBooki Sylvia June Day
Użytkownik klaudia1231325 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 75 stron)

Sylvia Day Zniewolenie

CZĘŚĆ PIERWSZA MAG I CHOWANIEC

ROZDZIAŁ PIERWSZY Łowca nareszcie się pojawił. Victoria wpatrywała się uważnie w ekran monitorujący recepcję. Mimo eleganckiego garnituru od Armaniego mężczyzna wyglądał na rasowego drapieżcę. Wysoki i ciemnowłosy, poruszał się z niedbałą arogancją. Nie rozglądał się, był całkowicie skupiony na celu -wiedziała, że nie mógł się doczekać chwili, gdy znajdą się razem w jednym pomieszczeniu, sam na sam. Zatarła ręce i cicho zamruczała. Rada Najwyższa raz jeszcze postanowiła na nią zapolować. Victoria uśmiechnęła się z pogardą. Ten łowca miał w sobie potężną magię, wyczuwała ją nawet przez dzielące ich ściany. Napuścili na nią wytrawnego maga, co świadczyło o tym, że w końcu przestali ją lekceważyć. To jej pochlebiało. W końcu celowo złamała prawo, rozmyślnie drażniła się z tą samą władzą, która odebrała jej Dariusa. Teraz miała ponieść karę z rąk mężczyzny pewnym krokiem zmierzającego do jej biura. Wybór Rady nie mógłby jej bardziej ucieszyć. Po wejściu do gabinetu uśmiechnął się do recepcjonistki, zanim zamknęła za nim drzwi, a potem odwrócił się do Victorii i zdjął okulary przeciwsłoneczne. MójBoże. Założyła nogę na nogę, żeby powstrzymać nagłe pulsowanie między udami. Mężczyzna przeszył ją spojrzeniem szarych oczu. Był tak przystojny, że aż kusiło ją, by wstać, podejść bliżej i otrzeć się o niego. Naturalnie, nie mogła tego zrobić. Najpierw musiała sprawdzić, czy jej gość ujawni swoją tożsamość, czy też uzna za stosowne udawać. Rada nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, ile mocy pozostawił jej Darius; nie miała pojęcia, jak potężna była jego magia. Jej spojrzenie powędrowało do biurka, do oprawionego w kryształ portretu mężczyzny z uroczym dołeczkiem oraz czułym uśmiechem. Na olejnej miniaturze miał piękne jasne włosy o złocistym połysku. Widok Dariusa przywołał ból i tęsknotę, które tak dobrze znała. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że postępuje słusznie. Myśl o jego straconym życiu napełniła ją pragnieniem zemsty. Gdy gość podszedł do biurka, Victoria wstała i wyciągnęła rękę. Łowca uścisnął ją niespiesznie, mimowolnie zdradzając dotykiem swoją siłę. - Witam, panie Westin - powiedziała cicho. Zamierzała podziękować Radzie za ten dar, kiedy już się z nim rozprawi. Mężczyzna miał śniadą skórę, kruczoczarne włosy i wyglądał jak ucieleśnienie seksu. Było oczywiste, dlaczego odnosił sukcesy jako łowca. Już nie mogła się doczekać. Max Westin odrobinę za długo trzymał w uścisku dłoń Victorii. Spojrzenie szarych oczu jasno dawało do zrozumienia, że zamierza ją posiąść i poskromić. Jak wszystkie kotki, Victoria lubiła się bawić, więc cofając rękę, lekko musnęła koniuszki palców gościa. Jego źrenice rozszerzyły się niemal niedostrzegalnie. Wiedziała, że może go mieć, jeśli naprawdę się przyłoży. Taki właśnie miała zamiar. Do zadań specjalnych Rada wybierała tylko najlepszych, najbardziej utalentowanych łowców, a Victoria doskonale wiedziała, że klęska elitarnych wysłanników Rady wyjątkowo drażni jej członków. Przyszła pora, by ponownie im przypomnieć, jak potężny był Darius i jak wiele stracili przez jego niepotrzebną ofiarę. - Witam, pani St. John - odezwał się Max szorstkim, przyjemnym dla ucha głosem. Wszystko w tym mężczyźnie wydawało się nieco szorstkie i surowe. Victoria bez słowa wskazała mu ręką krzesło przed biurkiem o szklanym blacie. Gdy rozpiął guzik

marynarki i usiadł, nie uszło jej uwagi, jak granatowe spodnie podkreślały umięśnione uda i pokaźną męskość. Oblizała wargi, a Max uśmiechnął się półgębkiem. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie sposób mu się oprzeć, przez co wydał się Victorii jeszcze atrakcyjniejszy. Doceniała pewność siebie, podobnie jak odrobinę okrucieństwa, a i tego mu nie brakowało. Jego ciemna aura zdradzała, że nie stronił od czarnej magii. Wątpiła, by dawał się wodzić Radzie za nos. Od razu przypadł jej do gustu. Usiadła wygodniej i tak ułożyła nogi, żeby mógł je podziwiać. - Muzeum pragnie wyrazić najszczersze ubolewania z powodu utraty pani naszyjnika - zaczął Max. Victoria uśmiechnęła się do niego. A zatem nie zamierzał zdradzać swojej tożsamości. Wspaniale. - Nie wygląda pan na kustosza - powiedziała. - Jestem tu w imieniu firmy ubezpieczeniowej obsługującej muzeum - odparł gładko. - To oczywiste, że strata tych rozmiarów wymaga śledztwa. - Bardzo mnie to cieszy. Obserwując go spod rzęs, uświadomiła sobie, że z trudem zachowywał powściągliwość. Jego pełne usta przywodziły na myśl grzeszne rozkosze. Victoria lubiła takich nieskromnych i energicznych mężczyzn. Ten był nieco zbyt sztywny jak na jej gust, ale odrobina perswazji powinna temu zaradzić. Wszyscy w końcu się poddawali. To właśnie ta część gry nieodmiennie ją rozczarowywała - kapitulacja. - Jak na kobietę, która właśnie straciła bezcenną biżuterię, wydaje się pani niezwykle opanowana - zauważył Westin. Victoria podkuliła palce u stóp. Miał tak głęboki i nieco zachrypnięty głos, jakby dopiero wstał z łóżka. - Histeria do niczego nie prowadzi - oznajmiła, wzruszając ramionami. - Poza tym jest pan tutaj, żeby znaleźć naszyjnik, iwydaje się pan kompetentny. Czym miałabym się przejmować? - Tym, że go nie odnajdę. Pani wiara w moje umiejętności mi pochlebia i przyznaję, że nie jest bezpodstawna. Sprawdzam się w swoim fachu, ale czasami nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszyrzut oka. To było wyraźne ostrzeżenie. Victoria wstała i podeszła do olbrzymiego okna, które zajmowało niemal całą ścianę za biurkiem. Choć stała plecami do Westina, czuła na sobie jego gorące spojrzenie. Dotknęła pereł na szyi i zapatrzyła się na niebo nad miastem. - Jeśli nie zdoła pan odzyskać naszyjnika, sprawię sobie nowy - powiedziała. - Wszystko da się kupić, proszę pana. - Nie, nie wszystko. Zaintrygowana, odwróciła się do niego i ze zdumieniem ujrzała, że zmierza w jej kierunku. Po chwili stanął tuż obok i również zapatrzył się na widok za oknem, czuła jednak, że jest skupiony na niej i szuka jej słabości. Nie mogąc oprzeć się niebezpieczeństwu, musnęła Westina ramieniem. Jej nozdrza wypełnił męski zapach jego skóry - mieszanka bardzo kosztownej wody kolońskiej. Victoria oddychała płytko, serce biło szybciej niż zwykle. Nie chcąc tracić dystansu, odsunęła się o krok. Od dawna nie miała silnego mężczyzny. Od zbyt dawna. Inni łowcy byli zręczni i uwodzicielscy, Westin jednak dysponował poza tym siłą i potężną mocą.

- Max? - zwróciła się do niego po imieniu, aby zburzyć dzielący ich mur. - Tak? Obejrzał się przez ramię, a kiedy odeszła od okna, ruszył za nią, przypominając jej, że to on jest tutajdrapieżcą. Victoria pomyślała, że zapowiada się dobra zabawa. O ile tylko Max zechce wziąć w niej udział. - Zjedz ze mną kolację - zaproponowała. - U mnie - odparł natychmiast. Podeszła do barku i wyciągnęła z lodówki dwie szklane buteleczki mleka. Był to celowy wybór, który miał dać mu do zrozumienia, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, o co tutaj chodzi. Z pewnością on wie wszystko o jej dotychczasowych poczynaniach, ale czy rozumie, dlaczego tak postępowała? Czy Westin wiedział, że umierający Darius w ostatnim tchnieniu oddał jej całą swoją moc i sprawił, że Victoria stała się o wiele silniejsza niż przeciętny Chowaniec? Czy wiedział, że jej mag ją kochał, i że dzięki tej miłości mogła sama decydować o sobie? Zanim Victoria otrzymała dar od swojego pana, była jak inni chowańcy. To Rada decydowała o parowaniu ich z magami, niezależnie od woli samych Chowańców. Niektórzy z nich źle się czuli w takich układach, ale jej poszczęściło się za pierwszym razem. Pokochała Dariusa czystą, bezwarunkową miłością. Teraz, ze względu na tę miłość, Victoria była zbyt potężna, żeby pojmano ją wbrew jej woli. Przez dwa wieki, odkąd utraciła Dariusa, żaden mag nie zdołał jej poskromić. Była pewna, że Westin też sobie z nią nie poradzi. Już raz kochała, i to mocno. Nie mogłaby obdarzyć taką miłością innego maga. Kołysząc biodrami iuśmiechając się uwodzicielsko, odwróciła się do Westina. - A może u mnie? - spytała. - Nie. - Wyjął butelkę z jej wyciągniętejdłoni, celowo dotykając przy tym jej palców. - Victorio. Wypowiedział jej imię tak władczo, że niemal poczuła obrożę na szyi. Łowcy nie trzymali Chowańców, po schwytaniu przekazywali ich niższej rangi magom. Victoria poprzysięgła sobie, że już nigdy nie pozwoli się tak potraktować. Oboje stali nieruchomo, mierząc się wzrokiem. Przechyliła głowę. Nie miała zamiaru ukrywać zainteresowania Maxem, i tak nic by z tego nie wyszło - na pewno zdążył już zauważyć sterczące sutki pod zieloną jedwabną bluzką, do tego oddychała szybko, lekko oszołomiona jego bliskością. Westin był wysoki, muskularny i bardzo skupiony. Tylko ciemny kosmyk włosów na czole dodawał łagodności surowym rysom. Gdyby nie miała do czynienia z łowcą, rzuciłaby się na niego, tak bardzo go pragnęła. Spojrzenie Westina powędrowało do jej piersi. Uśmiechnął się zaborczo. - Idę o zakład, że lepiej gotuję - powiedział i delikatnie musnął dłonią jej ramię. Przeszył ją dreszcz. - Nie przekonasz się, jeśli do mnie nie przyjdziesz. - Zrobiła nadąsaną minę. Odsunął się, a jego urok błyskawicznie wyparował. - Albo u mnie, albo będę zmuszony odmówić - warknął. Victoria żałowała, że nie jest w swojej kociej postaci, bo wtedy mogłaby trzepnąć go ogonem. Max Westin najwyraźniejprzywykł, że zawsze dostaje to, czego chce. Byłsamcemalfa, jak wszyscy łowcy. Miał jednak pecha, bo trafił swój na swego. - Jaka szkoda - powiedziała szczerze. Była rozczarowana, ale spotkanie u niego nie wchodziło w grę. Kto wie, jakie tam rzucił zaklęcia i

czymkonkretnie dysponował? Gdyby się zgodziła, sama wpakowałaby się do klatki. Zignorowała podniecenie, które poczuła na tę myśl. - Zmieniłaś zdanie? - Jego zdumienie było wręcz namacalne. Zbyt rzadko słyszał odmowę. - Zaprosiłam pana na kolację, a pan obwarował moje zaproszenie restrykcjami - oświadczyła oficjalnie i lekceważącym gestem wskazała drzwi. - Nie toleruję ograniczeń. Tym razem to ona wysłała mu ostrzeżenie. Kiedy nawet nie drgnął, głośno zamruczała. Słysząc ten dźwięk, Westin zacisnął zęby. Victoria zrozumiała, że nie jest mu obojętna, i poczuła się nieco lepiej mimo świadomości, że będzie zmuszona poczekać, nim go zdobędzie. Niespiesznie podniósł butelkę i wypił mleko. Na widok jego poruszającej się grdyki Victorii zaschło w ustach. Westin postawił pustą butelkę na blacie biurka, podszedł do Victorii, po czym wziął ją za rękę. Jego dotyk ją palił, mimo że Westin miał chłodną skórę, równie chłodną jak spojrzenie. Wiedziała, że przemyśli swoją taktykę i wróci. A ona będzie na niego czekała. Znowu delikatnie musnęła palcami jego dłoń i ją puściła. - Do zobaczenia wkrótce, Max - szepnęła. Wyszedł z hotelu St. John, klnąc, na czym świat stoi. Zazgrzytał zębami i z trudemzapanował nad erekcją, która groziła mu kompromitacją na zatłoczonym chodniku. Victoria St. John sprawiała kłopoty. Wiedział to już w chwili, gdy Rada wezwała go do siebie. Zlecenie początkowo go zdumiało - w końcu poskramianie zdziczałych chowańców było zajęciem dla młodszych, mniej zdolnych magów. Gdy spotkał swoją ofiarę, zrozumiał, dlaczego to właśnie jego wybrali. Nie mógł przestać o niej myśleć. Przebiegła i swawolna Victoria poruszała się z naturalną kocią gracją. Miała krótkie czarne włosy i nieco skośne, zielone oczy, które uznał za niezwykle kuszące. Setki razy widział jej zdjęcia i choć doceniał urodę, nie czuł nic więcej. W kontakcie osobistym okazała się jednak zmysłowa i seksowna. Była nieco zbyt szczupła jak na jego gust, niedostatecznie zaokrąglona, ale te nogi, nieprawdopodobnie długie... Miał niezachwianą pewność, że wkrótce Victoria opasa nimi jego biodra, gdy będzie ją brał. Dała mu jednak do zrozumienia, że nie pójdzie mu tak łatwo. Wiedziała, kim on jest, a zatem pogłoski o jej mocy okazały się prawdziwe. Miał do czynienia z niezwykłym chowańcem. Pokręcił głową. Darius postąpił jak idiota. Chowańców należało prowadzić silną ręką albo dziczeli, tak jak Victoria po śmierci swojego maga. Już od dwóch wieków przy każdej okazji prowokowała Radę Najwyższą. Prowokowała także jego. Zaintrygowany Max przypomniał sobie wszystkie informacje, które zebrał, zanim zjawił się w jej hotelu. Victoria była jednym z najbardziej prominentnych chowańców. Sprytne posunięcia finansowe sprawiły, że z kierowniczki motelu stała się właścicielką jednej z największej sieci luksusowych hoteli w kraju. Dopóki żył jej mag, była powszechnie szanowaną członkinią magicznej społeczności. Dzikie zachowania Victorii po śmierci Dariusa utwierdziły jednak Radę w przekona- niu, że przy łączeniu w pary należy się kierować chłodną kalkulacją, a nie podszeptami serca. Od czasu do czasu między magiem a chowańcem rodziło się uczucie, jednak przy interwencji Rady działo się to znacznie rzadziej.

Max skręcił za róg w boczny zaułek. Dzięki magii w mgnieniu oka pokonał drogę do swojego penthouse a. Był bardzo zdenerwowany, więc zamiast odpocząć, zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu. Nie wątpił, że Victoria St. John sama ukradła własny naszyjnik. Żaden śmiertelnik nie zdołałby tego dokonać, zabezpieczenia w muzeum były zbyt skomplikowane. Victoria włamała się do muzeum ze świadomością, że bezczelność tego czynu sprowadzi na nią kolejnego łowcę. Rada Najwyższa robiła wszystko, co w jej mocy, żeby ukryć istnienie magii przed ludźmi. Trzeba było położyć kres lekceważeniu praw magicznej społeczności. Tylko dlaczego Victoria postępowała w ten sposób? Tego właśnie nie potrafił zrozumieć. Musiał istnieć inny powód poza brakiem maga. Przecież była bardzo opanowana, w interesach zawsze kierowała się rozumem, nie emocjami. Owszem, należało ją poskromić, ale kontrolowała swoje poczynania. Był zdecydowanyodkryć motywację Victorii, zanim przekaże ją do dyspozycji Rady. Ponownie westchnął i rozejrzał się wokół. W pogrążonym w półmroku lofcie panowała niemal idealna cisza, wszystkie zaklęcia ochronne funkcjonowały bez zarzutu. Niektórym z magów niższej rangi ściany w kolorze łagodnej szarości i ciemne sofy wydawały się ponure, zimne, ale Maxa uspokajały. Wchłaniał energię tego miejsca przy każdym oddechu. Łatwiej byłoby mu poskromić Victorię tutaj, gdyż w lofcie miał pod ręką swoje narzędzia, jednak zdawał sobie sprawę, że trzeba czegoś więcej, aby odnieść sukces tam, gdzie wszyscy zawiedli. Poskromienie Victorii wymagało nietypowego podejścia. Jej moc została wzmocniona, co wyjaśniało, dlaczego przez dwa wieki zdołała uniknąć pojmania. Musiał ją posiąść, nie tylko fizycznie, ale pod każdym względem. Należało ją zdominować, tak jak wszystkich dobrych chowańców, ale sama powinna tego pragnąć. Musiała poddać się z własnej woli, ciałem i duszą, żeby pojawiła się obroża, gdyż moce Victorii nie pozwoliłyby na pojmanie bez przyzwolenia. Gdy Max myślał o wszystkim, co jej zrobi, czuł, jak magia szybciej krąży w jego żyłach. Nie mógł się doczekać poskromienia Victorii. Nie chodziło o samo zadanie, ale o kobietę, z którą miał do czynienia. Gdy wyobrażał sobie jej całkowitą uległość, puls przyśpieszał. Widział w jej oczach ogień i pogardę dla siłyprzeciwnika, nie wynikały one jednak z ignorancji, lecz z podniecenia samą grą. Po raz pierwszy groziła mu porażka i to zaostrzało jego apetyt. Zastanawiał się, komu przydzielą Victorię, kiedy już trafi przed oblicze Rady. Była silna, silniejsza od innych Chowańców, a on nie chciał jej łamać. Złamanym chowańcom brakowało życiowej energii niezbędnej do tego, by się na cokolwiek przydawały. Max poczuł, że jeżą mu się włosy na karku. Oznaczało to jedno - lada chwila miał zostać wezwany Spotkałeś się ze zdziczałe?- spytała Rada, setkigłosów przemawiających unisono. - Nie jest zdziczała - sprostował. - Jeszcze nie. Nie da się jej oswoić. Wielu próbowało. Wielu zawiodło. Zawahał się, po czym oznajmił: - Kazaliście mi ją pojmać. Na to się zgodziłem. Nie zabiję jej, dopóki nie spróbuję jej pojmać. Jeśli chodzi wamo pospolite zabójstwo, poszukajcie kogoś innego. Nie ma innych łowców z twoje moce, oznajmili. Dobrze o tym wiesz. - Więc pozwólcie mi spróbować ją ocalić. Jest niezwykła. Szkoda byłoby ją stracić. - Przeczesał włosy palcami i odetchnął głęboko. - Zrobię, co konieczne, jeśli nie będzie innego wyjścia. Akceptujemy twoje propozycję. To powinno go uspokoić, tak się jednak nie stało. - Zdecydowaliście, dokąd mam ją zawieźć?

Naturalnie. Zacisnął zęby, słysząc tę wymijającą odpowiedź. Poczuł zazdrość, choć nie miał ku niej podstaw. Związek dominanta z poddaną w każdym wypadku kierował się innymi regułami i wymagał całkowitego zaufania. Max nie czuł się zbyt pewnie. - W takim razie pozwólcie mi działać. Gdy tylko przestał wyczuwać obecność Rady, natychmiast zapragnął zawezwać Victorię swoją mocą i przystąpić do poskramiania, ale się opanował. Pośpiech był niewskazany, mógł mu pokrzyżować szyki. Max uwielbiał polowanie i poskramianie, wiedział jednak, że na wszystko przyjdzie pora. Odpowiednia dominacja wymaga czasu, a wizyta Rady uświadomiła mu, że musi się śpieszyć. Miał co najwyżejkilka tygodni. Max jęknął cicho, czując podniecenie. Kilka tygodni z Victorią. Byłgotów.

ROZDZIAŁ DRUGI Niespokojna i rozdrażniona Victoria obracała w palcach skradziony z muzeum naszyjnik z szafirami i diamentami, zastanawiając się, czy tym razem nie przesadziła z prowokowaniem Rady Najwyższej. Poszukała informacji o Maxie Westinie i okazało się, że zwykle nie poluje na jej gatunek, ale na tych, którzy przeszli na stronę czarnej magii, skąd nie było odwrotu. Mówiono, że uratowałtysiące, usuwając kilkoro, którzy wywołali chaos złymi czarami. Ta informacja ją zaniepokoiła. Czyżby w oczach Rady stała się „inną"? Chyba tak właśnie było i groziła jej śmierć - przecież Rada wysyłała Maxa za tymi, których należało zlikwidować. Uważano go za bohatera i prawdopodobnie czekał go szybki awans. Wiedziałaby to już wcześniej, gdyby nadal była aktywnym członkiem społeczności, a nie wyrzutkiem. Pozostawało pytanie, na które od lat nie znalazła odpowiedzi. Czy śmierć jest jej ostatecznym przeznaczeniem? Czy tak naprawdę pragnie jej od odejścia Dariusa? Victoria miała w sobie dość siły, by nie dać się okiełznać, ale nie tyle, by poradzić sobie z magiem o mocach Maxa. A przecież celowo sprowadziła na siebie pościg. Zmartwiona kierunkiem, w którym podążały jej myśli, zrobiła to co zawsze - skupiła się na działaniu, na akcji, a nie na reakcji. Skoro nie może wygrać z Maxem w otwartej potyczce, postanowiła dobrać się do niego podstępem. Musiała go uwieść i sprawić, żeby zaczęło mu na niej zależeć. To byłby okrutny cios dla Rady i najlepsza możliwa zemsta. Rada bardzo rzadko przyjmowała magów do swojego grona. Ostatnim uhonorowanym przez nią członkiem magicznej społeczności był Darius. Wyrzekł się jednak awansu, gdyż wiązałby się on z utratą Victorii. Darius zrezygnował z bezpieczeństwa związanego z dowodzeniem na odległość i pozostał zwykłym wojownikiem. Członkowie Rady ukarali go za to najtrudniejszym zleceniem, które doprowadziło do śmierci maga. To wtedy Victoria poprzysięgła sobie, że Rada gorzko tego pożałuje. Nie mogła się doczekać, kiedy zacznie działać. Niech szlag trafi Maxa Westina za ten piekielny upór! - pomyślała ze złością. Gdyby przyszedł na kolację, tak jak tego pragnęła, mogłaby teraz ocierać się o piękne męskie ciało. Lizałaby jego skórę, kąsałaby ją i pieprzyłaby się z nim do upadłego. Zemściłaby się za ukochanego Dariusa w jedyny znany sobie sposób. Max idealnie nadawał się do jej celu, którym było zalezienie członkom Rady za skórę. Victoria wyobraziła sobie, jak leży przywiązany do łóżka, zdany na jej łaskę i niełaskę. Najlepszy posłaniec Rady uwięziony przez własną potencjalną ofiarę. Odetchnęła głęboko, nie chcąc zastanawiać się nad nieoczekiwanym poczuciem winy, po czym wstała i rozpięła guziki atłasowej piżamy. Już miała przybrać kocią formę, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Niespiesznie przeszła po parkiecie i wciągnęła powietrze nosem. Max. Przeszył ją dreszcz rozkoszy. Otworzyła drzwi i przez moment nie wiedziała, co powiedzieć. W garniturze od Armaniego Max Westin był zabójczo przystojny. Teraz, w dżinsach, obcisłym podkoszulku i sandałach na bosych stopach był po prostu... Zamruczała cicho. Podstępny sukinsyn. Wiedział, że widok nagich stóp wywoła w niej instynktowne pragnienie przemiany i ocierania się o nie. Walcząc ze swoją naturą, Victoria uniosła rękę i oparła się o framugę

drzwi. Ten ruch sprawił, że odsłoniła brzuch i fragment piersi. Max tylko na nią zerknął, po czym ją odsunął i wszedł do środka, jakby miał do tego pełne prawo. Gdy zmierzał do kuchni, trzymając w objęciach papierową torbę na zakupy, rozstawione w pokoju świece rozbłysły. Przez chwilę słychać było kakofonię zmieniających się radiowych stacji, a potem muzykę klasyczną. Dźwięki smyczków wypełniły przestrzeń nowocześnie urządzonego mieszkania, jakby przygotowując grunt pod to, co zapowiadało się na pamiętną noc. Poszła za nim do kuchni, gdzie postawił torbę na blacie i zabrał się do jej opróżniania. Za jego plecami patelnia uniosła się z haczyka na relingu i łagodnie opadła na kuchenkę. - Mag się ujawnił - zauważyła cicho Victoria. Max uśmiechnął się do niej. - Przecież mówiłem, kim jestem - odparł. - Tak, detektywem w firmie ubezpieczeniowej. Badasz próby wyłudzenia odszkodowań. Sprawdziłamcię. - Żaden oszust nigdy ze mną nie wygrał. - Tego też się dowiedziałam - przyznała. - Jesteś zdecydowany uratować świat przed złem, magicznym i nie tylko. - To niedobrze? - spytał cicho. - Tykiedyś też taka byłaś. Wyjął z torby organiczną śmietanę, a Victoria oblizała wargi. Był spostrzegawczy, jak wszyscy łowcy, więc to zauważył. Niemal niedostrzegalnym skinieniem dłoni wyciągnął z szafki miseczkę i nalał do niej porcję śmietany. Victoria rozpięła ostatni guzik piżamy, która po chwili razem ze spodniami leżała na marmurowej posadzce. Odczekała jeszcze chwilę, żeby Max mógł zerknąć na to, co dostanie później, a następnie zmieniła formę. Bez wysiłku skoczyła na ladę ipochyliła się nad miską. Max pogłaskał ją po czarnym futrze. - Piękna z ciebie kotka - powiedział zmysłowymgłosem. Zamruczała w odpowiedzi. Po wychłeptaniu śmietanki Victoria owinęła ogon wokół nadgarstka Maxa. Pod jego dużymi dłońmi czuła się mała, ale i bezpieczna, co było dość niezwykłe jak na nieokiełznanego chowańca w towarzystwie maga bez przewodnika. Łowcy byli najpotężniejszymi z magów i nie potrzebowali dopełnienia w postaci Chowańców. To dzięki łowcom magiczny świat pozostawał czysty, gdyż potrafili wyśledzić i unieszkodliwić każdego dewianta, którysprzeciwiał się Radzie Najwyższej. Tak jak ona. Max pogłaskał ją za uchem, a Victoria omal nie rozpłynęła się z rozkoszy. - Dokończę kolację - szepnął. - A potem się pobawimy. Odwrócił się i podszedł do kuchenki, a Victoria w ostatniej chwili zdołała się opanować i nie zeskoczyć z lady. Położyła się i oparła łebek na łapach, przyglądając się, jak prężą się mięśnie jego pleców, gdy kroił warzywa i filetował rybę. Obserwowała jego lśniące, czarne włosy i jędrne pośladki. Brakowało jej stałego partnera. Ostatnio samotność dawała się szczególnie we znaki, za co Victoria winiła Radę. Jej członkowie powinni byli poczekać, dopóki czarownica lub mag w parze z chowańcem nie dołączą do nich przeciwko Triumwiratowi. Nie uzbroili się w cierpliwość. Darius nie chciał ponieść klęski w tak ważnym zadaniu, przez co stracił życie, a Victoria bratnią duszę. Z ciężkim sercemzeskoczyła na podłogę ipodeszła do stóp Maxa, mrucząc głośno, by zwrócić na siebie jego uwagę. Zajmował się nią zbyt troskliwie, by chodziło mu tylko o nic nieznaczący seks.

Gotował dla niej, uspokajał ją muzyką i blaskiem świec. Jej zmęczona dusza pławiła się w komforcie, który jej zapewniał. Wędrówka przez wieczność bez partnera odcisnęła na niej swoje piętno. Victoria nie mogła chodzić na randki ze zwykłymi ludźmi, a została wykluczona ze swojej społeczności. Nikt na nią nie czekał, nikt się o nią nie troszczył. Spełniała się w pracy i sukcesy zawodowe napełniały ją dumą, ale często przyłapywała się na marzeniach o tym, aby położyć się u boku mężczyzny, któremu będzie na niej zależało i który ją pokocha. Max Westin nim nie był, jednak żaden inny wysłany w pogoń za nią mag nie starał się jej oczarować. Nie mogła nie docenić tego wysiłku, choć doskonale rozumiała, jakie motywy kierują Maxem. Ona też go oczarowywała, ocierając się o umięśnione łydki i mrucząc. Dotąd zwiastowało to początek klęski wszystkich łowców. Obiecywała im rozkosze przy każdym otarciu o ich nogi, w powietrzu unosiły się jej feromony i mężczyźni nie mogli się doczekać, kiedy ją wezmą. Dzięki magii Dariusa potrafiła zmienić swój zapach z poddańczego na pożądliwy, rzucając proste wyzwanie naturalnej potrzebie dominacji łowców. To działało na nich jak płachta na byka. - To nie takie złe - powiedział Max tonem, który sprawił, że wygięła grzbiet w łuk. - Poddanie się też bywa przyjemne. Zdziwiona, że najwyraźniej nie był pod wrażeniem, odeszła z wysoko zadartym ogonem i uniesionym łebkiem. Poddanie. Nie była do tego stworzona. Miała zbyt silną wolę i zbyt duże pragnienie niezależności, by ugiąć się pod żądaniami mężczyzny. Darius o tym wiedział i to akceptował, więc nieustannie szedł na kompromisy, by mogli żyć w harmonii. Victoria przybrała ludzką formę i naga ułożyła się na kanapie. Wystarczyłoby, żeby Max się odwrócił, a od razu by ją zobaczył. Jego samokontrola ją niepokoiła, podobnie jak władczy i zdeterminowany wyraz szarych oczu. Najwyraźniej nie był jednym z tych mężczyzn, którzy myślą penisem. Westchnęła ciężko i znieruchomiała w oczekiwaniu, aż do niej przyjdzie. Żaden człowiek ani mag nie mógł zbyt długo opierać się nagiej i chętnej kobiecie. Pochylony nad ladą Max zapatrzył się na deskę do krojenia i westchnął z frustracją. W tej chwili najbardziej na świecie pragnął pokazać tej obnażonej pięknej dziewczynie na kanapie wszystko, co mógłby z nią zrobić i co mógłby zrobić dla niej. Powstrzymał się od tego resztkami sił. Solidne pieprzenie pozwoliłoby Victorii na moment zapomnieć o smutku, który w niej wyczuwał. Skupił się na nim i zamknął oczy. Więź między chowańcem a magiem zaczynała się od nawiązania świadomego porozumienia. Było na to za wcześnie, ale nie dało się zaprzeczyć, że już wykonali pierwszy krok. Nie potrafił jeszcze określić przyczyny jej smutku, ale wiedział, że to nie jest świeży problem. Nosiła go w sobie od dawna. O dziwo, ta świadomość sprawiła, że Victoria pociągała go jeszcze bardziej. Nie kierował się tylko jej wyglądem. Pożądanie podsycane przez czułość było dla niego zupełnie nowym zjawiskiem i rozkoszował się nim jak pierwszym łykiem wina. Gotując, starał się utrwalać więź, która powstała między nim a kotką, aby w rezultacie pomóc jej wrócić na łono magicznej wspólnoty. - Kolacja gotowa! - zawołał po dłuższym czasie. Victoria patrzyła na sufit, zastanawiając się jednocześnie, jak Max może być tak nieczuły na jej

wdzięki i raczej oczywiste intencje. - Chcę zjeść tutaj - oświadczyła nadąsana. - Jak sobie życzysz - odparł. Usłyszała, jak odsuwa krzesło od stołu. Po chwili rozległ się szczęk sztućców. Usiadła wyprostowana, z szeroko otwartymi ustami. - Mhm... - Rozbawionypomruk Maxa sprawił, że przeszył ją dreszcz. W tym samym momencie poczuła zapach ryby i śmietany, i zaburczało jej w brzuchu. Wstała i przeszła do kuchni, gdzie zobaczyła stół zastawiony tylko dla jednej osoby. Max siedział na krześle. Oparła ręce na biodrach. - A ja? - spytała z rozdrażnieniem. - Zamierzasz do mnie dołączyć? - Tak planowałam. Odepchnął się od stołu i wstał. Różnica wzrostu między nimi była szczególnie widoczna teraz, gdy Victoria nie miała na stopach szpilek. Max podsunął jej swoje krzesło, a ona zacisnęła pięści, sfrustrowana jego obojętnością. Usiadła z głośnym westchnieniem. Nie tak planowała go przekabacić. Max sięgnął po widelec, nadział na niego kawałek niemal surowej ryby, zanurzył ją w śmietanie i przysunął do ust Victorii. Popatrzyła na niego zdumiona. - Otwórz - powiedział. Zanim uświadomiła sobie, że to polecenie, jej usta odruchowo się rozchyliły i już po chwili delektowała się rybą przygotowaną przez Maxa specjalnie dla niej. On sam stał tuż obok, z ręką na oparciu krzesła, i przygotowywał następną porcję. Victoria spojrzała na niego z pytaniem w oczach. - Obowiązkiem maga jest dbanie o swoje zwierzątko - wyjaśnił. - Nie jestemtwoim zwierzątkiem - zaoponowała, jednak czuła się cudownie. - Teraz jesteś. Nie chciała tego przyznać nawet przed sobą, ale jego niezachwiana pewność siebie ją pobudzała. Drobne piersi Victorii zaczęły jej ciążyć, sutki stwardniały. Max oderwał rękę od oparcia krzesła i delikatnie dotknął jej biustu. Zaskoczona tą niespodziewaną i intymną pieszczotą jęknęła, a wtedy wsunął następny kąsek do jej ust. Gdy powoli żuła, rozkoszując się smakiem dania, bawił się jej sutkiem. - Poddanie się nie oznacza słabości - pieścił ją chrapliwym głosem. - Nie staniesz się przez to mniej wartościową kobietą, kotku, lecz bardziej. Gwałtownie pokręciła głową, zaciskając uda, żeby zapanować nad pożądaniem, którego wcale sobie nie życzyła. Dotyk palców Maxa rozgrzewał ją do czerwoności. Wyczuwała jego podniecenie, ciepło skóry, jej delikatny zapach zmieszany z wodą kolońską. Pokaźna erekcja Maxa znajdowała się na wysokości oczu Victorii. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Niebezpieczeństwo związane z pożądaniem oraz arogancja Maxa podniecały ją do tego stopnia, że niemal dyszała na krześle. Mimowolnie wyprężyła grzbiet, błagając o jeszcze. - To leży w twojej naturze - wyszeptał, zbliżając usta do jej ucha. - Pragnienie, by się podporządkować, by nie mieć wyboru i tylko czuć. Wyobraź sobie moje ręce i usta na twoich piersiach... moje palce, język i penisa między twoimi nogami... Tobie pozostanie jedynie cieszyć się rozkoszą, którą ci ofiaruję. Wyobraź sobie, jaka to wolność. Wolność. Podporządkowanie. Te słowa nie pasowały do siebie, wykluczały się nawzajem, jednak

za każdym razem, gdy Victoria otwierała usta, by zaprotestować, Max napełniał je jedzeniem. Nie przestawał jej karmić i pieścić, aż wręcz wiła się na krześle. Miała rozpaloną skórę i była wilgotna. Max wiedział o niej wszystko. Z pewnością starannie zbadał zwyczaje chowańców, a jej przyjrzał się ze szczególną uwagą. Jego zadaniem było ściganie tych, którzy umykali Radzie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chowańcy pragną być dotykani i karmieni. Podszedł Yictorię w nietypowy sposób i tym samym wytrącił ją z równowagi. Łowcy zazwyczaj próbowali podporządkować ją sobie pieprzeniem, a nie kusić i zachęcać. Wkrótce miała pełny brzuch, co zazwyczaj wywoływało w niej senność, ale nie dzisiejszego wieczoru. Palące pożądanie przeszkadzało jej w drzemce, lecz mimo to czuła się rozleniwiona i uległa. Max wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Nie miała siły zaprotestować. Pragnęła czuć go w sobie, tak jak pragnęła oddychać, nie była jednak idiotką. Wypowiedziała cicho jedno słowo, ujarzmiając jego moc. Uśmiech Maxa świadczył o tym, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiła. To nie był zwykły uśmiech; kryła się w nim obietnica kary, co jeszcze bardziej podnieciło Victorię. Postawił ją na podłodze, a potem odwrócił tyłem do siebie. Po plecach Victorii przebiegł dreszcz, oddychała szybko i płytko. Poczuła jego dłoń na karku, nagle przygiął ją twarzą do łóżka. - Max? - zaniepokoiła się. Gdy się odsuwał, jego zęby musnęły jej ramię i zanim Victoria zdążyła mrugnąć, przekonała się, że związał jej ręce za plecami. - Co jest, do cholery? - Jej serce galopowało, była bliska paniki. Nie mogła uwierzyć, że poruszał się tak szybko. Dotąd nikt jej nie związał. Nagła bezradność przypomniała jej, jak się czuła, gdy Darius stał w oparach zabójczej magii, a ona mogła tylko bezsilnie się przyglądać. - Nie! - Szarpnęła się wściekle. - Cicho, kotku. Przysunął się do niej bliżej. Położył dłonie po obu stronach jej głowy i potarł policzkiem o jej policzek. - Nie zrobię ci krzywdy - dodał. - Ani teraz, ani nigdy. - Ja... Ty... - Nie możesz ujarzmić mojej mocy - wyjaśnił. - Jesteś silna, ale nie aż tak. - Nie podoba mi się to, Max - szepnęła niemal błagalnie. Podniósł rękę z materaca i pogłaskał Victorię po pośladkach. Po chwili rozległ się powolny zgrzyt rozpinanego rozporka. Ku jej zdumieniu podniecenie, które wcześniej zniknęło, znów się pojawiło. - Jesteś bardzo spięta. - Polizał jej plecy wzdłuż kręgosłupa. - A przecież musisz tylko leżeć i dojść. Nagle przestała cokolwiek widzieć - najwyraźniej oślepił ją jakimś zaklęciem. Zamarła, a oddech uwiązł jej w gardle. Dotąd nigdy nie czuła się tak bardzo zdana na cudzą łaskę i niełaskę. Pożądanie sprawiło, że znowu zaczęła się wić. Rozum podpowiadał jej jedno, pierwotny instynkt drugie. - Widzisz, jaka jesteś gotowa? - Pogłaskał ją między nogami. - Taka walka z samą sobą musi być bardzo wyczerpująca. - Pieprz się - wysyczała. Max się nie przechwalał, mówił spokojnym, rzeczowym tonem, a mimo to czuła się zdominowana.

- Raczej wypieprzę ciebie - oznajmił. - I wierz mi, sprawi ci to przyjemność. - Nie mogę ci wierzyć. Nie znam cię. Wiem tylko, czego chcesz, i jest to całkowitym przeciwieństwem moich pragnień. - Czyżby? - spytał cierpliwie. - Poznasz mnie, kiedy zrobię swoje. Zaczniemy od seksu, a potem dopracujemy szczegóły. - Jakie to oryginalne - prychnęła Victoria. Umilkł, a ona zrozumiała, że trafiła w czuły punkt. Doszła do wniosku, że to zapewne już koniec. Nagle poczuła dotyk jego szorstkich dżinsów z tyłu swoich ud. - Nie rozbierzesz się? - wyszeptała. Ślepota sprawiła, że jejpozostałe zmysły się wyostrzyły. - Nie - odparł krótko, bez żadnych wyjaśnień. Victoria nadal walczyła, ale zamarła, gdy poczuła czubek jego ciepłego penisa na swoich wilgotnych wargach sromowych. - Rozstaw szerzej nogi, Victorio - zażądał. Nawet nie drgnęła. Nie miała zamiaru pomagać temu bezczelnemu sukinsynowi w ujarzmianiu. Zatonął w niej, zmuszając ją do uległości. Wbił się w nią na głębokość góra trzech centymetrów, a potem się wycofał. Drażnił się z nią przez chwilę, a potem znowu lekko w nią wszedł. Victoria przycisnęła twarz do kołdry i jęknęła, czując spazmatyczne skurcze. Na próżno jednak usiłowała wsunąć go w siebie tam, gdzie potrzebowała go najbardziej. - Jeśli rozłożysz nogi, dostaniesz, czego chcesz - powiedział. Uniosła głowę. - Chcę przywiązać cię do łóżka, żeby cię torturować - wycedziła. - Nie odwrotnie. Jego tubalny śmiech sprawił, że się wzdrygnęła. Prawda była taka, że ją pociągał, niezależnie od tego, co robił i mówił. - Ale to bycisię podobało znacznie mniej niż to, co teraz robimy - zauważył. - Chrzanić te gierki, Max. Nie możemysię zwyczajnie pieprzyć? - Chcę cię pieprzyć właśnie w taki sposób, a nie inny. - A co z tym, czego ja chcę? - spytała z obrażoną miną. - Ty chcesz tego samego, kotku, chociaż wolałabyś nie chcieć. Jesteś tak spięta, że zrobiłaś się ciasna jak zaciśnięta pięść w aksamitnejrękawiczce. Muszę nad tobą popracować. Max z konsekwentną cierpliwością pieścił ją ledwie zanurzoną główką penisa, aż zdradzieckie ciało Victorii przeszył lekki dreszcz rozkoszy. Była gotowa i wiedziała, że jeszcze chwila, a całkiem straci panowanie nad sobą. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zmienić formy i nie odejść, ale wtedy nie mogłaby uprawiać seksu z Maxem, co było dla niej niewyobrażalne. Wobec tego zapomniała o dumie i szerzej rozchyliła nogi z myślą, że on zapłaci za to później. Natychmiast zanurzył się w niej tak głęboko, że wstrzymała oddech, nie mogła zebrać myśli i skoncentrowała się na pulsującym penisie Maxa. Gdy dotknął twardym brzuchem jej związanych rąk, poczuła wilgotny pot, który przemoczył jego podkoszulek. Ten mag najwyraźniej nie panował nad sobą tak idealnie, jak to się na pozór wydawało. Chwyciła go za podkoszulek i przytrzymała. Z rękami opartymi na materacu Max poruszył się w niej i przystąpił do miarowej, głębokiej penetracji. Poruszając się, zmieniał kąt isiłę zanurzenia, z wprawą pobudzając Victorię.

Mimowolnie zadrżała, a z jej gardła wydobył się pomruk aprobaty. - Czujesz się osłabiona? - spytał. - Czujesz się gorsza, bo twoje ciało służy mojej rozkoszy, a nie twojej? Chciała się odgryźć, kłócić, walczyć, ale nie mogła. Tak dobrze było nie robić nic, tylko przyjmować to, co jej dawał. W końcu była z natury leniwą kotką. - Z natury posłuszną - poprawił ją. Zrozumiała, że czyta w jej myślach. Zaczęło się poskramianie. Przesunął rękę wyżej na jej udo i mocniej rozchylił jej nogi, żeby brać ją jeszcze głębiej. Teraz przy każdym pchnięciu uderzał ją twardymi jądrami. Sycząc cicho, zacisnęła się wokół niego. Zaklął i zadrżał, nie panując nad ciałem. Victoria nagle uświadomiła sobie, że był równie bezradny jak ona. Próbowała wykorzystać swoje ciało, by go skusić, a on się na to złapał. Mimo pozornej kontroli zaczął ten wieczór zupełnie inaczej, niż zamierzał, gdyż górę wzięło pożądanie. Nawet teraz, gdy wbijał palce w jej biodra i napinał uda, słyszała jego głośny oddech. Uświadomiwszy sobie, że nie tylko ona odczuwa tę nieoczekiwaną, fizyczną fascynację, odprężyła się i z jękiem opadła na łóżko. To nie był dowód uległości. Między nimi zapanował impas. Na ustach Victorii pojawił się chytry uśmiech.

ROZDZIAŁ TRZECI Max upił łyk kawy i zapatrzył się przez okno na hotel St. John po drugiej stronie ulicy. Oddychał głęboko, spokojnie, całkowicie skupiony na oczyszczaniu umysłu. Musiał zdławić niepokojące podniecenie, które nie chciało minąć. Gdzie się podziała jego samokontrola? Nie mógł zaprzeczyć, że przy Victorii rządził nim głód, przy którym cel misji schodził na drugi plan. Jego kotka okazała się w łóżku dziką, namiętną tygrysicą. Przywiązanie jej do mosiężnych prętów było rozkoszne i jednocześnie niezbędne. W ostatnich dwóch tygodniach często to robił. Za każdym razem powtarzała, że jej się to nie podoba, ale on znał prawdę. Wiła się, jęczała i przeklinała, co nieodmiennie go rozbudzało. Musiał zaciskać zęby, żeby trzymać podniecenie na wodzy. Potem jednak odpuszczał sobie kontrolę i pieprzył Victorię godzinami, do całkowitego wyczerpania, porzucając misję na rzecz obezwładniającej rozkoszy. Rada o tym wiedziała. Twój brakpostępówbudzi nasze niezadowolenie, usłyszał raptem godzinę temu. - Dostałem bardzo mało czasu - odparł. Naszym zdaniem żadna ilość czasu nie wystarczy do poskromienia tego zdziczałego chowańca. Nie nadaje siędo rehabilitacji. - Nieprawda - odparł ostro. - Dotąd nigdy mnie tak nie pośpieszaliście, a to najtrudniejszy przypadek, jaki miałem. Minęły dziesiątki lat Nasza cierpliwość jest na wyczerpaniu. Cicho klnąc, Max odwrócił się od okna, chwycił płaszcz iwyszedłz kawiarni. Czas się skończył. Nie mógłzawieść. Porażkaoznaczałabynie tylko ujmę na jego honorze, ale i śmierć Victorii. Przeszedł przez ruchliwą ulicę i pchnął obrotowe drzwi hotelu St. John. Na progu budynku, jeszcze przed opuszczeniem wejścia, użył mocy, aby przenieść się na najwyższe piętro, gdzie pracowała Victoria. Poczuł przypływ podniecenia na samą myśl o tym, jaka jest zajęta. Uwielbiał inteligentne kobiety, a Victoria była bystrzejsza od większości z nich. Stanowiła też twardyorzech do zgryzienia. Naprawdę bezbronna była tuż przed orgazmem, więc utrzymywał ją na krawędzi, raz za razem, wchłaniając nagły zalew jej myśli i wspomnień. Chłonął miłość, którą niegdyś darzyła Dariusa, i dojmujący ból po jego stracie. Te fragmenty jej duszy zawsze doprowadzały go do orgazmu, a poczucie więzi sprawiało, że oddech wiązł mu w płucach. Erekcja stawała się coraz bardziej dokuczliwa. Odkąd poznał Victorię, przeżył więcej orgazmów, niż to się wydawało możliwe, i dlatego poczynił tak niewielkie postępy. Właściwe poskromienie wymagało od łowcy powściągliwości. Powinien gdzie indziej znaleźć ujście dla swoich pragnień i panować nad pożądaniem, ale żadna kobieta poza Victorią go nie pociągała. - Dzień dobry panu - powitała go recepcjonistka, rzucając mu powłóczyste spojrzenie. Pstryknął palcami i w ułamku sekundy wspomnienie jego wizyty zniknęło z jej myśli. Wiedziała jedynie, że szefowa jest bardzo zajęta i nie wolno jej przeszkadzać, i że chwilowo nie przyjmuje gości ani nie odbiera telefonów. Max bez pukania wszedł do gabinetu Victorii i rzucił proste zaklęcie, dzięki któremu żaden przypadkowy obserwator nie miał szansy zobaczyć, co robią za szklaną ścianą pomieszczenia. Victoria uniosła brwi na widok nieoczekiwanego gościa. - Witaj, Max. - Odłożyła długopis.

Gdywymawiała jego imię, poczuł jeszcze większe podniecenie. - Witaj, kotku. - Uśmiechnął się, gdy zobaczył, jak przebiegł ją lekki dreszcz. Ona też nie była ze stali. - Jestemzajęta. - A zaraz będziesz jeszcze bardziej - odparł. Odstawiłkawę, a na biurku pojawiła się nagle pięknie zapakowana paczuszka. Victoria uśmiechnęła się drapieżnie. - Prezent? - powiedziała. - To urocze. Długimi, zmysłowymi palcami chwyciła lawendową wstążkę i rozdarła granatowy papier. Wewnątrz znajdowało się misternie rzeźbione drewniane pudełko. Max z fascynacją przyglądał się, jak Victoria dotyka napisu na wieczku: „Prawdziwej wolności zaznasz tylko w moich okowach". Milczała, ale obserwował ją jak na wytrawnego łowcę przystało i zauważył, że jej sutki stwardniały pod białym jedwabiem. Victoria niespiesznie wyjęła z pudełka parę obitych aksamitem i połączonych delikatnym złotym łańcuszkiem klamerek na sutki. - Zastanawiałam się, kiedy zechcesz wprowadzić zabawki - powiedziała lekko zadyszanym głosem. - Zwlekałeś dłużej niż większość. Sugestia, że nie był wyjątkowy, lecz stanowił kolejne ogniwo w długim łańcuchu irytujących facetów, sprawiła, że Max uniósł rękę i ze złością skierował moc na dokumenty, rozsypując je po całym biurku. Przy okazji dostało się też Victorii, która wraz z fotelem raptownie odjechała w stronę okna. Ruszył ku niej ze zmrużonymi oczami, zaciskając dłoń w pięść, aby zatrzymać Victorię tuż przed szybą. Lekko zadyszana, patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Wyglądała na wystraszoną, ale dobrze wiedział, że to podniecenie. Dostrzegał to w jej myślach także dzięki więzi, która z każdą spędzoną wspólnie chwilą coraz bardziej zbliżała ich do siebie. Nigdy jeszcze nie czuł niczego takiego do kobiety. Odnosił wrażenie, że znalazł idealnie pasujący element układanki. - Kotku... - mruknął i sprawił, że uniosła się nad podłogę. Teraz ich oczy znajdowały się na jednakowej wysokości, a Victoria przylegała plecami do okna. Wsunął dłonie w jej krótko przycięte włosy, a wtedy zamruczała i otarła się o niego. Jej kolczyki musnęły jego policzki. Cofnął się, ale przez cały czas przygważdżał ją mocą do okna. Unieruchomił jej ręce po bokach głowy, przez co przybrała uległą pozę. Tylko tutaj, w jej siedzibie, możliwe było prawdziwe okiełznanie. Tutaj rządziła -aż do jego przybycia. Musiała nauczyć się tej lekcji. Gdy sięgał do guzików swojej koszuli i je rozpinał, to samo działo się z guzikami bluzki Victorii. Uśmiechnął się, czując poluzowującysię pasek. Byłzadowolonyz jej inicjatywy. - Szybki numerek? - Oblizała wargi. - Nie taki szybki - sprostował i zdjął koszulę. - Jesteś nienasycony. - Uwielbiasz to. Max patrzył z fascynacją, jak zapięcie z przodu jej stanika się rozpina, a miseczki opadają na boki. Klamerki uniosły się z podłogi i zacisnęły na sutkach Victorii. Syknęła cicho. Widok jej bladych jędrnych piersi z nabrzmiałymi sutkami sprawił, że Max zapragnął natychmiast oswobodzić penisa. - Och, Max... - zamruczała. - Jakie masz wielkie przyrodzenie. Uśmiechnął się do niej drapieżnie. Bawiło go, jak przekomarza się z nim, choć jest całkiem bezradna.

- Żeby cię lepiej pieprzyć, moja droga - odparł. Boczny zamek w jej krótkiej spódnicy rozpiął się płynnie, a cienki materiał opadł na podłogę razem z czarnymi koronkowymi figami i szpilkami. - To jednak zostawimy na później. Teraz wypieprzę cię tym. Victoria przełknęła ślinę na widok lekko zakrzywionego wibratora w jego dłoni. Był długi i gruby, niemal identyczny jak penis Maxa. Nie odrywając wzroku od Victorii, Max nasmarował go obficie lubrykantem. - Nie chcę tego czegoś. - Skrzywiła się kapryśnie. - Chcę ciebie. Max zawahał się na chwilę, po czym pocałował ją w usta, żeby nie skupiała się tak na wzmacnianiu więzi między nimi. Chcę ciebie. Takie proste słowa, ale dla niej niebezpieczne. Nie była to potrzeba niezbędna do pojawienia się obroży, jednak niewiele już brakowało. Tymczasem poczuł niepokój, choć powinien być zadowolony ze zwycięstwa. Zakładał, że zatriumfuje, gdyż taki cel sobie postawił, ale nie sądził, że stanie się to tak szybko. Był przekonany, że wcześniej będzie musiał doprowadzić ją do szaleństwa. Nie mógł tego zrobić, będąc w niej. Zapominał o Radzie, kochając się z Victorią, gdyż w takich chwilach myślał tylko o niej i o własnych potrzebach. Rada mogła iść do diabła. Z zamkniętymi oczami wdychał głęboko zapach Victorii, a jego palce delikatnie drażniły ją między udami. Pragnął jej przez cały ranek, odkąd ją opuścił. Nie mógł o tym nie myśleć, choć minęło zaledwie kilka godzin. To było dla niego zbyt długo. Wiedział, że ich wspólne chwile wkrótce dobiegną końca, więc cieszył się każdą sekundą i wściekał na myśl o tym, że Victoria spędza czas również na pracy i interakcjach z innymi ludźmi. Była zuchwała, zalotna i złośliwa, jak prawdziwa kocica. Drażniła się z nim i go uspokajała, co dawało mu głęboką satysfakcję. A on przygotowywał ją na wieczność z innym mężczyzną. Na myśl o tym poczuł bolesny ucisk w piersi i zacisnął zęby. Otrząsnął się z tych rozważań i skoncentrował na chwili obecnej. Przynajmniej Victoria przeżyje. Jeśli miał ją stracić, lepiej, żeby była z innym magiem, niż zginęła. Pojękiwała cicho, gdy ją pieścił, i usiłowała się odsunąć, jednak nie mogła poradzić sobie z mocą, która jej to uniemożliwiała. - Max - szepnęła. - Pozwól się dotknąć. Pokręcił głową, nie chcąc przerywać pocałunku. - Chcę cię dotknąć, do cholery! - Szarpnęła się. - Powinnaś chcieć tego, czego ja chcę - powiedział. - Moja rozkosz jest twoja. Mój głód również. - A twoje pożądanie? - zapytała cicho. Usłyszała, jak w odpowiedzi głośno zazgrzytał zębami. Nagle już jej nie dotykał. W jego uwodzeniu ostatnio kryła się desperacja. Przychodził do Victorii w ciągu dnia, choć mieli być ze sobą już za kilka godzin... Jak często przyłapywała się na marzeniu o Maxie, na wspominaniu poprzedniej nocy? Każdego wieczoru dla niej gotował, brał z nią prysznic, mył jej włosy. Zdarzały się też ostrzejsze momenty, nie tylko te czułe. Chwile wielkiej namiętności, gdy wpadał do niej i od razu rzucał ją na podłogę, aby na dzień dobry przeszyć ją głęboko penisem. Brał to, czego pragnął, bez pytania, jak gdyby mógł bezkarnie korzystać z jej ciała. To ją uwodziło, przypominało jej o bliskim, intymnym związku między magiem a chowańcem. Jednak Max fascynował też ukrytą w Victorii kobietę. W swoim ludzkim życiu dysponowała

wielką władzą, była odpowiedzialna za tysiące podwładnych, dlatego też poddawanie się dominacji Maxa sprawiało jej ulgę i przyjemność. Darius traktował ją jak równą sobie. Max nigdy nie dawał jej zapomnieć, że on tu rządzi. Jednak jego słowa go zdradziły, ujawniły głębię uczucia. Powinnaś chcieć tego, czego chce twój pan. Jego rozkosz jest twoja, jego głód jest twój, jego pożądanie jest twoje. Max postawiłsię w roli jejpana icałym sercempragnęła mu się podporządkować. W jego towarzystwie niepokój dręczący ją od lat niemal całkiem znikał. Przy Maxie nie czuła się taka samotna. Tylko z Dariusem doświadczała podobnego komfortu. Teraz przybrała na wadze i odnalazła przyjemność w spożywaniu posiłków z kimś, kto pragnął jej szczęścia. Była szczęśliwa, ponieważ on o to zadbał. Tak, najważniejszym aspektem ich relacji było satysfakcjonowanie go, jednak to, co dawało Maxowi rozkosz, również i jej sprawiało przyjemność. Patrzyła na niego nieufnie, gdy podchodził. Wibrator, śliski od lubrykantu, był wycelowany między jej nogi. Max pochylił się i polizał usta Victorii. - Rozsuń uda - rozkazał jej. - Zmuś mnie - oświadczyła buntowniczo. Wystarczył lekki ruch jego ręki, aby siła magii rozwarła jej nogi. Victoria bała się, lecz jednocześnie nie mogła się doczekać tego, co się za chwilę wydarzy. - Jesteś rozkosznie wilgotna - ocenił z aprobatą i przesunął mokrą główką wibratora. - Lubisz poczuć w sobie twardego penisa, co? - Lubię twojego twardego penisa. - Gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc, usiłując wsunąć w siebie wibrator. - Najpierw się pobawimy - mruknął i wepchnął go w nią, ale tylko na kilka centymetrów. Victoria poruszyła biodrami, wyraźnie nieusatysfakcjonowana. -Max! - Cicho, zaraz dostaniesz więcej. Delikatnie poruszał sztucznym penisem, drugą ręką zaś chwycił łańcuszek między jej piersiami i lekko za niego pociągnął. Delikatny ból przeszył jej biust i rozlał się po całym tułowiu. Victoria krzyknęła, choć sama nie wiedziała, czy z rozkoszy, cierpienia czy też z frustracji. - Spokojnie - uciszył ją i wreszcie zatopił w niej cały wibrator. Popatrzyła Maxowi prosto w oczy. Nie rozumiała, dlaczego bierze ją w taki sposób i jak mogłaby mu ofiarować to, czego pragnął. W końcu dała za wygraną, opuściła powieki i poddała się rozkoszy pieprzenia długimi, gładkimi posunięciami. - Proszę - wyszeptała, przyciskając policzek do chłodnego szkła. - O co prosisz? - Przejechał językiem po jej obolałym sutku, a potem zacisnął wargi jednocześnie na nim i na klamerce. - Chcę ciebie. Oderwał usta od jej piersi i przyśpieszył. Kołysała biodrami, pobudzając się coraz bardziej, a on jęknął i przywarł do niej śliską od potu skórą. - A ty mnie chcesz, Max? - wydyszała. Pragnęła orgazmu, potrzebowała czegoś więcej niż sztucznego penisa. - Doprowadzasz mnie do szału. - Dotknął wilgotnym czołem jej policzka. - Czyto znaczy „tak"? Gdyby potwierdził... Jeśli czuł taką samą bliskość jak ona... Oddałaby wszystko, żeby znaleźć

miłość po raz drugi. Nawet jeśli Max jej nie kochał, to i tak od dwóch wieków nie doświadczyła równie silnych emocji. Jego ręka nagle znalazła się na szyi Victorii, a usta na wargach. Elementem poskromienia była zdolność odczytywania myśli poskramianej istoty, ale w tym momencie ona również znała jego pragnienia. Całe napięcie ulotniło się z jej ciała; całkowicie poddała się pożądaniu. - Proszę cię - szepnęła. - Potrzebuję cię... Max odchylił głowę Victorii na ułamek sekundy przed pojawieniem się obroży. Cienka czarna wstążka wyglądała niewinnie, jednak więziła ją znacznie skuteczniej niż jakiekolwiek łańcuchy. Miała zniknąć po sparowaniu Victorii z magiem, stać się jej integralną częścią, podobnie jak nowy pan. Max z satysfakcją wysunął z niej wibrator, zdjął zaklęcie i chwycił jej bezwładne ciało, nim osunęło się na podłogę. Przytulił ją mocno, a następnie wykorzystał moc, by przenieść ich oboje do swojego penthousea. Tam położył Victorię na atłasowej pościeli, dotknął jej ud, po czym je rozsunął. Popatrzył jej głęboko w oczy. Na myśl, że pozostało im zaledwie kilka godzin, ścisnęło mu się serce. Pochylił się nad Victorią, podziwiając kształty, których nabrała pod jego opieką. Nie wydawała się już wychudzona. Gdy chwycił jeden z jej przegubów i przełożył go nad jej głowę, nie odrywał od niej spojrzenia. Za pomocą magii przyciągnął wiszący u wezgłowia aksamitny sznur i starannie związał nim Victorię. - Max - szepnęła tylko. Nie znał równie potężnej kobiety, ani w ich świecie, ani wśród ludzi. Poddanie się jego żądaniom było daremtak cennym, że Max poczuł bólw sercu. Piekłygo oczy, miał ściśnięte gardło. Jego kotka.Jego. Wziął ją stanowczym pchnięciem, które połączyło ich w jedność. Z jego gardła wyrwał się chrapliwy okrzyk, gdyż momentalnie zaczęła szczytować i poczuł jej mocne, gwałtowne spazmy. Tuląc rozdygotane ciało Victorii, Max poruszałsię w niej łagodnie, abyprzedłużyć jej rozkosz. Później, gdy nieco się uspokoiła, splótł jej palce ze swoimi i zabrał ją na kolejną przejażdżkę, tym razem ostrzejszą, bardziej gwałtowną, której celem było brutalne uwolnienie jego własnej namiętności. Ich biodra zderzały się niemal boleśnie, a jego penis penetrował ją głęboko. Victoria bez sprzeciwu przyjmowała jego namiętność. Ciężki oddech Maxa niemal całkiem zagłuszał jejchrapliwy głos. - Tak... - powtarzała raz za razem, poruszając się pod nim. - Tak... tak... tak... Mógł ją tyle nauczyć, zabrać w tyle miejsc, dać jej tyle wolności... Był jednak łowcą, przeszkolonym do tego, by dołączyć do Rady, a członkowie Rady nie trzymali Chowańców. Mimo to nie chciał jej stracić. Musiał ją zachować. To pragnienie pojawiło się tak niespodziewanie, że zgubił rytm i na moment zamarł. - Nie! - krzyknęła, wijąc się pod nim. - Nie przestawaj. Proszę... Jak mógłbyodejść? Poświęciła życie, które zbudowała dla siebie, aby być z nim. Postanowił zrobić to samo dla niej. Pragnął to zrobić. - Nigdy - warknął. - Nigdy nie przestanę. Jesteś moja. Moja... Victoria w milczeniu przebrała się w czarną togę. Chowańcy wkładali ten strój, gdy mieli stanąć przed obliczem Rady. Zatrzymała szatę na dzień, w którym stawi czoło członkom Rady i dokona

zemsty. Teraz jednak nosiła się z zupełnie innym zamiarem. Przygotowując się do wyjścia, nie odrywała oczu od mężczyzny w łóżku. Max wyglądał bosko - leżał na brzuchu, a czerwony atłas częściowo odsłaniał jego biodra. Pragnęła go dotknąć, obudzić, po raz ostatni popatrzeć w szare oczy. Był bardzo niebezpieczny, nawet we śnie. Po jej policzkach popłynęły łzy. Gdy się kochali, stracił czujność i jego myśli oraz uczucia zalały ją potężną falą pragnienia i czułości. Zrozumiała, że chce zrezygnować ze wszystkiego, na co pracował. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła go stracić tak, jak straciła Dariusa. Członkowie Rady wściekliby się, gdyby po raz drugi wystawiła ich na pośmiewisko. Ich złość już raz doprowadziła do śmierci ukochanego Victorii. Nie zamierzała poświęcać drugiejosoby, do którejtak bardzo się zbliżyła. Lepiej, żeby żyli osobno, niż żebyzginął. Zasłoniła usta dłonią, by stłumić jęk bólu, i wyszła.

ROZDZIAŁ CZWARTY W chwili gdy Max budził się po głębokim śnie, zrozumiał, że Victoria zniknęła. Odkąd pojawiła się obroża, ich związek stał się tak bliski, że Max wyczuwał Victorię w sobie. Teraz brakowało mu jej ciepła, jednak nie był sam. Raz jeszcze przerosłeś nasze oczekiwania, oznajmiła Rada tonem pełnym satysfakcji. Chowaniec wrócił do społeczności i twierdzi, że nie byłoby to możliwe bez twojej mocy i doświadczenia. Jesteśmy zadowoleni. Max wstałz łóżka iszybko włożył luźne spodnie od dresu. Jego serce galopowało w panice. - Gdzie ona jest? Przygotowuje się do uroczystości poleczenia. - Co takiego? Spojrzał na zegarek przy łóżku i zacisnął pięści. Jeszcze dwie godziny temu był w niej, a teraz miała się związać z innym mężczyzną? - Po co ten cholerny pośpiech? - warknął. - Dopiero niedawno założyłem jej obroże! Szkolenie jeszcze nie dobiegło końca. Jak ona mogła? Wściekłość niemal go zamroczyła. Uznaliśmy, że najbezpieczniej i najlepiej będzie szybko znaleźć jej partnera. Tresurą zajmie się jej mag. - Który? Wybrano Gabriela. Poza tobą to jedyny mag, który ma wystarczającą moc. Rozbolała go szczęka od zaciskania zębów. Gabriel był potężny, uchodził za przystojnego, cieszył się takim samym powodzeniem u kobiet jak Max, ale trzymał się z dala od mroczniejszej magii. Max uważał to za wadę. Gabriel nie przekroczyłby pewnych granic, przez co groziła mu porażka. Taka słabość dawała przewagę Victorii, którą należało trzymać krótko. Max miał tylko jedną słabość i potrzebował jej do kontrolowania Victorii, Tą słabością była ona sama. Nie istniała granica, której by nie przekroczył, żeby zdobyć to, czego chciał. Dowiódł tego, rezygnując ze swoich ambicji i porzucając znane sobie życie, żeby ją osaczyć. Victoria zapatrzyła się na swoje odbicie, gdy służebne poprawiały jej szaty przed nadchodzącą uroczystością. Miała przekrwione, zapuchnięte oczy, podkrążone od płaczu i braku snu. Zapomniała, kim był Max, widziała go tylko oczami zakochanej kobiety. Nie chciała pamiętać, że to łowca i przyszły członek Rady. Spędził wieki na metodycznej pracy, żeby osiągnąć cel, jej poświęcił zaledwie dwa tygodnie. Była tylko jednym ze zleceń, które dotąd otrzymał, a w przyszłości czekały go nowe. Z czasem miał o niej zapomnieć Na tę myślściskało się jejserce. Bólbyłtakprzenikliwy, że aż syknęła. Odprawiwszy służki, chwyciła brzeg toaletki i zaczęła pośpiesznie oddychać. Od tak dawna przebywała poza społecznością, że nie wiedziała, kim jest Gabriel, ale kobiety wokół niej trajkotały, jakie ma szczęście. Owszem, dręczyła ją tęsknota za mężczyzną, który posiadł jej ciało i ofiarował oszałamiającą rozkosz, ale doszła do wniosku, że za dziesięć lub dwadzieścia lat pewnie uda się jej tolerować dotyk Gabriela... - Nigdy się o tym nie przekonasz, kotku – rozległ się zachrypnięty, znajomy głos. Uniosła wzrok i napotkała chmurne spojrzenie szarych oczu.

- Max - szepnęła, a jej ręce zwilgotniały na jego widok. Był bosy i na wpół nagi, miał na sobie tylko luźne spodnie, które zwisały mu na biodrach. Złocista skóra na szerokich ramionach połyskiwała, podkreślając rozbudowane mięśnie. Victorii zaschło w ustach, a jej piersi stwardniały z pożądania, jak gdyby nie pieprzyli się do upadłego zaledwie kilka godzin temu. Max podszedł do niej zdecydowanym krokiem. Siedziała nieruchomo, przygwożdżona jego spojrzeniem. Z wrażenia przestała oddychać i po chwili poczuła, że palą ją płuca. Wtedy gwałtownie zachłysnęła się powietrzem i cicho krzyknęła, gdy chwycił ją za kark i pociągnął za kosmyki włosów. Wpatrywała się w niego ze strachem i pożądaniem; jego złość jednocześnie ją przerażała i podniecała. - Postanowiłem cię zatrzymać - warknął, a następnie ją pocałował. Niemal rozpłynęła się w jego ramionach. Podtrzymał ją i mocno przytulił, a jego policzek zwilgotniał od jej łez. - Rada cię ukarze - jęknęła Victoria łamiącym się z wrażenia głosem. - Nie mogę cię utracić... - Przecież po to się tu zjawiłaś. Pocałował ją, a ona rozchyliła wargi i westchnęła z aprobatą, w milczeniu prosząc o więcej. Dał jej to, czego chciała, pieścił ją językiem tak umiejętnie, że traciła dech. Objął ją jedną ręką, drugą zaś przycisnął do jej piersi, drażniąc ją i ugniatając tak, jak Victoria lubiła najbardziej. - Pozwól, że będę narzędziemtwojejzemsty- szepnął, muskając wargami jej usta. To był jego dar dla niej. Victoria przełknęła ślinę, zdumiona tą propozycją i przerażona jej potencjalnymi konsekwencjami. - Max... - odezwała się po chwili. Nadal nie spuszczał z niej spojrzenia. - Masz swoją pracę podczas dnia, ale twój prywatny czas należy do mnie - oznajmił. - Będziesz mi służyła, będziesz mnie słuchała izadbasz o moje potrzeby. Nigdy nie zakwestionujesz moich poleceń i niczego mi nie odmówisz. Będę robił z twoim ciałemrzeczy, które wystawią cię na wyjątkowo trudną próbę. Czasem zechcesz mi odmówić, ale i tak zrobisz to, czego pragnę. To twoje zobowiązanie. Przytulił ją mocno i dotknął ustami delikatnego miejsca u nasady jej szyi. - Ja będę się o ciebie troszczył - dodał ciszej. - Zapewnię ci opiekę pod każdym względem. Jeśli potrzebujesz zemsty, żeby się uwolnić od przeszłości, pomogę ci. Jesteś moim największym skarbem, Victorio, i zawsze będę cię tak traktował. Objęła go mocno rękami. - Chcę dorwać Triumwirat - szepnęła. Żeby to jej dać, musiałby zignorować wolę Rady, do której od tak dawna pragnął dołączyć. Victoria nie znała całej prawdy o tamtej dawno minionej nocy. Ze strony Triumwiratu groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo. Bez wahania skinął głową, ale zdradziło go drgnięcie szczęki. - Będziesz mnie kochała tak jak jego? – zapytał wprost. - Potrafisz? Victoria odetchnęła głęboko. Jej serce wyrywało się do Maxa, a uczucia, choć równie silne, były zupełnie odmienne od tych, którymi darzyła Dariusa. Dopiero niedawno zaczęła dostrzegać, jak wiele ukrywała przed Dariusem i jak wiele już dzieliła z Maxem - mężczyzną, który pokazał jej, jak powinna pogodzić się ze swoją naturą icieszyć się nią w jego bezpiecznych objęciach. - Tak, Max - obiecała. - Potrafię.

Musieli nauczyć się wszystkiego od początku i wspólnie to kontrolować. Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy, rozległ się pewny siebie głos Maxa w jej głowie, napełniając ją odwagą. Czekało ich niełatwe zadanie... Me lubisz łatwych zadań, kotku. Victoria uniosła ku niemu usta, a on ją pocałował. Wyczuła, że Max śmieje się cicho i mimowolnie odpowiedziała mu tajemniczym uśmiechem.