kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 870 134
  • Obserwuję1 391
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 680 134

Bernaś Franciszek - Śmierć w Tokio

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
B

Bernaś Franciszek - Śmierć w Tokio .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu B BERNAŚ FRANCISZEK Książki
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 258 stron)

Franciszek Bernaś Śmierć w Tokio z dziejów terroryzmu politycznego Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych Warszawa 1989

Projekt okładki i strony tytułowej Henryk Laskowski Redaktor Barbara Graczyk Redaktor techniczny Witold Gidzewicz Korektor Małgorzata Bielińska (C) Copyright by Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych Warszawa 1989 INSTYTUT WYDAWNICZY ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WARSZAWA 1989 Wydanie I. Nakład 29 780+220 egz. Ark, wyd. 16,3; ark, druk. 18,75. Papier drukowy ki. III, 71 g. A1. Oddano do składania 11.1.1989 r. Podpisano do druku w marcu 1989 r. Druk zakończono w kwietniu 1989 r. Nr prod. WW/1217/KE/87. Zam. 25/89. A-89. Drukarnia Instytutu Wydawniczego Związków Zawodowych

Wstęp W końcu XIX wieku na arenie międzynarodowej pojawiło się nowe mocarstwo ‒ imperialistyczna i militarystyczna Japonia. Ten kraj, po „rewolucji Meidzi”, wkroczył na drogę szybkiego nadrabiania do- tychczasowego zacofania wobec wielkich potęg kapitalistycznego Zachodu, przezwyciężania, dającego mu się tak we znaki, uzależnie- nia od europejskich i amerykańskich zdobywców, stając się wkrótce jednym z imperialistycznych rabusiów, tyle tylko, iż jeszcze bardziej bezwzględnym i drapieżnym, podobnie jak w Europie Niemcy. Woj- na i wychowanie dla wojny stały się jednym z podstawowych atrybu- tów nowoczesnej Japonii. Wydarzenia związane z kolejnymi wojna- mi: chińsko-japońską z 1894/1895, rosyjsko-japońską z 1904/1905, japońsko-niemiecką z 1914 r. czy też wyprawą japońską do Chin w końcu I wojny światowej i udziałem Japonii w antyradzieckiej inter- wencji zbrojnej 14 państw imperialistycznych w latach 1918-1922 zrodziły specyficzny klimat, w którym działalność rządu zmierzająca do rozpętania najeźdźczej wojny, rokującej Nipponowi nowe zdoby- cze i korzyści, stawała się zaczynem do powstawania tajnych związ- ków, organizacji i stowarzyszeń, które służyły wsparciem dla polity- ki wojny, a jeżeli było trzeba to i strzałem zza węgła czy ciosem szty- letu w plecy. Przeciwnicy polityki rozpętywania wojen ‒ a takich wbrew potocznym opiniom nigdy w Japonii nie brakowało ‒ musieli zawsze liczyć się z tym, iż grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Co więcej, to tajne zaplecze japońskich „jastrzębi” tak się z czasem wyemancypowało, iż ci, którym niegdyś posłusznie służyło, stali się z czasem zakładnikami. Stojący na czele państwa: premierzy, mini- strowie kluczowych resortów, generałowie i admirałowie podlegali siłą rzeczy różnorakim wahaniom politycznej koniunktury. Stawiając na wojnę, jako generalny sposób realizacji wytyczonych sobie celów, nie chcieli rezygnować z pokojowych metod ekspansji, uznając je w

danym momencie za bardziej dogodne i skuteczne. Tego rodzaju finezja nie zawsze była właściwie pojmowana przez fanatycznych braci spod znaku „Czarnego Oceanu” czy „Czarnego Smoka”, i za- miast uznania ten dyplomatyczny unik brany był przez nich za zdra- dę narodowych interesów Nipponu. Wtedy dochodziło do drama- tycznych wydarzeń bulwersujących nie tylko opinię publiczną samej Japonii, ale często i całego świata. Był rok 1921. Imperializm japoń- ski poniósł właśnie kilka bolesnych porażek. Załamywała się stop- niowo akcja soldateski japońskiej na radzieckim Dalekim Wscho- dzie. Pod zdecydowaną presją Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii Japończycy zmuszeni byli zrezygnować z utrzymania w swym ręku większości zdobyczy terytorialnych uzyskanych w latach I wojny światowej w Chinach. W kołach militarystycznych Nipponu panowało wielkie rozgoryczenie. Wielu przedstawicieli japońskich kół rządzących, a zwłaszcza wojskowych, domagało się utrzymania siłą tego wszystkiego, co już zdobyto, bez oglądania się na stanowi- sko Londynu czy Waszyngtonu, nawet gdyby przyszło odwołać się do argumentu miecza. Inni ‒ a tych było wówczas więcej ‒ uważali, iż na podjęcie tego rodzaju kroków, grożących Japonii wybuchem wielkiej wojny z Anglią i USA, Nipponu jeszcze nie stać. A więc, rozumowali, należy zacisnąć zęby i oddać to, czego i tak utrzymać się nie da, a moment nieuniknionego starcia zbrojnego z wciąż jesz- cze silniejszymi rywalami odłożyć na później. Takie stanowisk re- prezentował m.in. ówczesny premier Japonii, 65-letni Takashi Hara. Naraził się tym swym prawicowym oponentom. W dniu 4 listopada 1921 r. członek „Czarnego Smoka”, student tokijskiego uniwersyte- tu, zaatakował premiera na peronie stołecznego dworca kolejowego zabijając go jednym ciosem samurajskiego miecza. Lata trzydzieste przyniosły Japonii wzrost napięcia politycznego, co wiązało się z przejściem przez koła rządzące kraju do realizacji programu otwartej ekspansji, której ofiarą miała paść przede wszyst- kim chińska Mandżuria, ówczesny premier Japonii, 60-letni Osachi Hamaguchi, był politykiem doświadczonym ale zbyt ‒ jak to oceniali jego przeciwnicy z prawego skrzydła ‒ ostrożnym i flegmatycznym.

Postanowiono więc pozbyć się go. Ponieważ nie miał on zamiaru dobrowolnie ustąpić, czego od niego żądano w poufnych rozmowach i radzono mu to po przyjacielsku, do akcji weszli i tym razem ludzie z „Czarnego Smoka”. W dniu 14 listopada 1930 r. na dworcu kole- jowym w Tokio młody Japończyk oddał kilka strzałów do premiera raniąc go śmiertelnie. Hamaguchi z przestrzelonym w ośmiu miej- scach jelitem męczył się jeszcze kilka miesięcy w szpitalu, umierając w 1931 r. Na fotelu premiera zasiadł, cieszący się większym od swe- go poprzednika zaufaniem ekspansjonistów japońskich, baron Shi- dehara. Przejście w 1931 r. Japonii do jawnej agresji przeciwko Chinom (zagarnięcie w wyniku incydentu mukdeńskiego Mandżurii i stop- niowe przenikanie zbrojne w głąb Chin północnych i północno- wschodnich a następnie i środkowych) zaostrzyło sytuację we- wnętrzną Nipponu. Rządy cywilne ‒ choć bez reszty wspierające agresywne poczynania kół wojskowych ‒ przestały już wystarczać japońskim militarystom. Ci ostatni domagali się w coraz to bardziej zdecydowany sposób ustanowienia w kraju rządów armii, dyktatury wojskowej. Ponieważ tego rodzaju postulaty kwitowane były mil- czeniem, zwolennicy dyktatury armii postanowili działać. Inspirowa- na przez grupę generałów i tajne kierownictwo „Czarnego Smoka” grupa młodych oficerów garnizonu tokijskiego wzięła sprawę w swe ręce postanawiając dokonać siłą zamachu stanu. W dniu 16 maja 1932 r. do stołecznej rezydencji premiera, 77- letniego Tsuyoshi Inukai, wdarło się około godziny 17.00 pięciu poruczników i trzynastu kadetów. Po zlikwidowaniu ochrony spi- skowcy ranili śmiertelnie Inukai, który wkrótce zmarł. Inne grupy spiskowców zaatakowały w tym samym czasie szereg ważnych obiektów w stolicy, obsadzając wiele z nich na kilka godzin. Zamach nie powiódł się jednak. Generalicja japońska jako całość nie poparła młodych oficerów. Nie poparły ich więc i inne oddziały wojska. Zamachowcy zostali rozbrojeni. Ujętych postawiono przed sądem i skazano na karę śmierci. Ich los wkrótce zmienił się, zostali ułaska- wieni przez cesarza; od dnia 24 marca 1933 r. objął bowiem w Japo-

nii władzę rząd cywilno-wojskowy. W kraju zlikwidowano resztki swobód demokratycznych, a armia japońska rozpoczęła operacje wojenne przeciwko Chinom na znacznie większą niż dotąd skalę. Stałe rozszerzanie się agresji japońskiej w Chinach wpłynęło na dalsze zaostrzenie się sytuacji wewnętrznej w samej Japonii, pogłę- bianie się procesów militaryzacji wszystkich dziedzin życia. Ale w kołach rządzących Tokio a nawet w samej armii i marynarce wojen- nej nie było jedności poglądów. Wielu generałów i admirałów nadal wypowiadało się za ostrożnym i stopniowym działaniem bez ryzy- kowania globalnego konfliktu z Anglią i USA. Inni uważali, iż nie ma na co czekać i należy działać zdecydowanie, ryzykując nawet rozpętanie wielkiej wojny na Pacyfiku. Ten spór w „rodzinie” do- prowadził wkrótce do nowego wybuchu. W nocy z 25 na 26 lutego 1936 r. grupa młodych oficerów z taj- nej organizacji Kodoha (frakcja Sprzysiężenia Szlaku Cesarskiego) podjęła próbę dokonania zamachu stanu. Obsadzono wiele obiektów strategicznych w stolicy, gmachów rządowych, zbudowano barykady. Zamordowani zostali: admirał Makoto Saito, minister finansów Ko- rekiyo Takahashi, generał Jotaro Watanabe, admirał Kantaro Suzuki. Premier Japonii, Keisuke Okada, ocalał cudem. Spiskowcy zamiast niego zabili jego szwagra. Przez kilka dni w Tokio trwało wrzenie. Rząd ogłosił stan wojenny. Po kilku dniach spiskowcy, na których czele stał Teruzo Ando, zostali zmuszeni do złożenia broni, ujęci, a następnie skazani na śmierć i straceni. Niemniej jednak Japonia uczyniła dalszy krok na prawo, w kierunku wielkiej wojny. Nastąpiło dalsze pogłębienie procesu mili- taryzacji kraju, a już w rok później, w lipcu 1937 r. rozpoczęła się otwarta wojna chińsko-japońska. Potem wydarzenia zaczęły rozwijać się już w coraz to bardziej zawrotnym tempie. Nadszedł rok 1941 a z nim wybuch wielkiej wojny na Oceanie Spokojnym. Wyprawa na podbój Azji nie przynio- sła jednak Nipponowi powodzenia. Wielkie sny samurajów o pano- waniu nad niezmierzonymi przestrzeniami Azji kontynentalnej i archipelagów Pacyfiku zakończyły się tragicznym przebudzeniem.

Japonia poniosła sromotną klęskę. W chwili gdy wojska amerykań- skie zaczęły zagrażać inwazją macierzystym wyspom Japonii, kiedy nad Hirosimą i Nagasaki wybuchły amerykańskie bomby atomowe, a na skoncentrowane w Mandżurii wojska japońskie uderzyły armie radzieckie, japońskie koła rządzące i dworskie podjęły dramatyczną decyzję kapitulacji, aby uratować kraj przed całkowitą katastrofą. Decyzji tej raz jeszcze nie zrozumiała część młodej generacji armii. W nocy z 14 na 15 sierpnia 1945 r., gdy miało być nadane przez radio, nagrane uprzednio na płytę, przemówienie cesarza zapowiada- jące kapitulację Japonii, grupa młodych oficerów garnizonu tokij- skiego postanowiła przeszkodzić zaprzestaniu walki, uważając to za hańbę. Spiskowcy opanowali pałac cesarski zabijając generała Mori Takeshi, dowódcę gwardii cesarskiej i kilka innych osobistości świa- ta politycznego i armii. Planowano zabójstwo wszystkich polityków, o których spiskowcy wiedzieli, iż wypowiadają się za kapitulacją (Suzuki, Hiranuma, Kido). Zamach stanu nie udał się. Rano spi- skowcy wycofali się do koszar. Przywódcy spisku popełnili samo- bójstwo. Nagła śmierć przestała na jakiś czas zagrażać tym japońskim poli- tykom, którym wojna nie wydawała się najkorzystniejszym rozwią- zaniem stojących przed krajem problemów. Jeden z rozdziałów współczesnych dziejów Nipponu był już definitywnie zamknięty.

Rozdział I Cios samurajskiego miecza Śmiertelny błysk Stało się to w dniu 4 listopada 1921 r. na centralnym dwor- cu kolejowym w Tokio. Premier Japonii, 65-letni Takashi Hara, spa- cerował po peronie w oczekiwaniu na pociąg, którym zamierzał udać się do swej rezydencji w Jokohamie, gdzie miał spotkać się z grupą zaproszonych tam polityków i przemysłowców japońskich reprezen- tujących te wpływowe koła ludzi interesu, o których poparcie od dłuższego już czasu intensywnie zabiegał. Na dworzec przybył nieco przed czasem, stąd teraz musiał czekać. Kilka kroków dalej za pre- mierem kroczył, starając się nie zmniejszać ani nie zwiększać kilku- metrowego dystansu, członek specjalnej ochrony, dyskretnie strzegą- cy bezpieczeństwa szefa gabinetu. Na peronie było tego dnia raczej pusto. Kilka grup, oczekujących również na ten sam pociąg, pasaże- rów zebrało się dalej w sektorze, gdzie zatrzymywały się wagony III i IV klasy. Tu gdzie spacerował premier, nie było właściwie nikogo, poza siedzącym na małej ławeczce młodym mężczyzną, który okryty długim wełnianym płaszczem czytał gazetę, wyraźnie nie interesując się tym wszystkim, co działo się na peronie. Gdy zegar dworcowy wskazywał godzinę 13.50, spikerka kole- jowa zapowiedziała oczekiwany pociąg, który miał właśnie za kilka- naście sekund wjechać na tor przy peronie trzecim, po którym od jakiegoś już czasu krążył spacerowym krokiem premier Hara. W chwili, gdy umilkł głos informatorki, z bramy wyjściowej dworca wbiegło na trzeci peron dwóch mężczyzn z dużymi walizami, kieru-

jąc się do sektora II i I klasy. Pojawienie się nowych osób na peronie przyciągnęło na chwilę uwagę agenta ochrony. Odrywając na ułamek sekundy wzrok od premiera, agent nie zauważył, iż w tym właśnie momencie młody człowiek, siedzący dotąd spokojnie na ławce i pogrążony pozornie bez reszty w lekturze gazety, zerwał się i odrzu- cając na bok jednym błyskawicznym ruchem płaszcz, skoczył ku premierowi trzymając w ręku charakterystyczny samurajski miecz. Hara zdążył tylko wydać krótki okrzyk przerażenia, na który zarea- gował natychmiast agent ochrony. Nim jednak zdołał zrobić choć krok naprzód, miecz błysnął w powietrzu, godząc śmiertelnie pre- miera, który zalany krwią runął na kamienną płytę peronu. Zabójca zrobił krok do tyłu, jakby szukając możliwości ucieczki. Nim jednak zdołał się odwrócić w stronę wyjścia, dopadł go agent ochrony. Wy- wiązała się krótka walka. Mimo odniesienia kilku groźnych ran, zadanych tym samym mieczem, od którego zginął premier Hara, powalony jego śmiertelnym ciosem, funkcjonariuszowi udało się obezwładnić zamachowca i przy pomocy kilku przygodnych świad- ków zajścia przekazać w ręce nadbiegających policjantów. Wokół leżącego na płycie peronu premiera zaczął tymczasem gromadzić się tłum. W kilka minut po dokonaniu zamachu zjawił się lekarz, ale na udzielenie jakiejkolwiek pomocy było już za późno. Premier, ugodzony silnym ciosem samurajskiego miecza w bezpo- średnią okolicę serca, już nie żył. W kilka dni później zabójca premiera Hary, 21-letni student uni- wersytetu tokijskiego, Nitta Maresuke, stanął przed sądem. Rozpra- wa toczyła się ‒ ze względu na sprawy bezpieczeństwa państwa ‒ przy drzwiach zamkniętych. Dlatego też niewiele z tego, co działo się wówczas na sali sądowej, przedostało się na zewnątrz. Japońska opinia publiczna musiała zadowolić się więc jedynie lakoniczną tre- ścią oficjalnego komunikatu, podanego przez całą prasę japońską. Wynikało z niego, iż zabójca był mło- dzieńcem niezrównoważonym psychicznie. Uważając Harę za win- nego ostatnich niepowodzeń Japonii na arenie międzynarodowej, postanowił go zabić, co też i uczynił w dniu 4 listopada 1921 r. W

sentencji wyroku podkreślono wyraźnie, iż zamachowiec działał sam, bez jakiejkolwiek pomocy czy inspiracji ze strony osób trze- cich. Sprawa była więc oczywista i nie wymagała podjęcia specjal- nego dochodzenia czy śledztwa w tej sprawie. Cóż bowiem mogło dać najbardziej nawet drobiazgowo prowadzone śledztwo w sprawie tak ewidentnej, jaką jest akt indywidualnego szaleństwa i fanatyzmu. Ani więc policja tokijska, ani też sąd nie bawiły się w specjalne ce- regiele i zabiegi. Studenta osądzono, skazano na śmierć i już w kilka dni później stracono, zamykając w ten sposób definitywnie cały ten tragiczny epizod z 4 listopada 1921 r. Szpony „Czarnego Smoka” Oficjalny komunikat na temat tragicznej śmierci premiera Hary nie wyczerpał jednak sprawy. Bardziej wścibscy i operatywni w swym zawodzie, od swych japońskich kolegów, okazali się dwaj dziennikarze amerykańscy: John Sward i Stephen Waters. Im to wła- śnie udało się zdobyć nieco więcej ciekawego materiału o zabójcy premiera. A dodajmy, materiał ten opublikowany później w prasie amerykańskiej i angielskiej absolutnie nie potwierdzał japońskiej oficjalnej wersji w tej sprawie, choć istotnie zasadniczym powodem dokonanego mordu było niezadowolenie z porażek premiera Hary w dziedzinie zwłaszcza polityki zagranicznej. Nie chodziło tu jednak o niezadowolenie nic nie znaczącego studenta, który zademonstrował go błyskiem samurajskiego miecza, ale o niezadowolenie kogoś zu- pełnie innego; kogoś, z którego gniewem nie wolno było się nikomu w ówczesnej Japonii nie liczyć. I tak bowiem okazało się, iż zabójca z tokijskiego dworca był członkiem tajnego stowarzyszenia znanego w Japonii i poza jej granicami pod nazwą „Czarnego Smoka”. To stowarzyszenie wraz z kilku mu podobnymi organizacjami odgrywa- ło od lat wielką rolę w japońskim świecie politycznym, działając za pomocą mafijnych powiązań, działań i nacisków, a gdy było trzeba to i aktów bezwzględnego terroru. Zwycięstwo militarne Japonii nad Chinami w wojnie 1894/1895 a

następnie seria pozornie drobnych, lecz w rzeczywistości boleśnie dokuczliwych porażek dyplomacji Tokio wpłynęło niezwykle pobu- dzająco na rozwój szowinizmu japońskiego nierozerwalnie sprzę- gniętego z militaryzmem tysiącami widocznych i niewidocznych nici. Umocnione w 1895 r. przekonanie, iż zwycięska wojna może najskuteczniej i najpełniej urzeczywistnić gospodarcze, polityczne i militarne plany rozwoju wielkiego Nipponu i zapewnić mu wspania- łą przyszłość, stworzyło niezwykle podatny grunt dla narodzin i po- czątku działalności wielu skrajnie nacjonalistycznych, tajnych związków, bractw, organizacji i stowarzyszeń, których celem było wspieranie wszelkimi siłami, środkami i metodami programu japoń- skiej ekspansji. Dwa z nich ‒ jak się wydaje największe liczebnie i najlepiej zor- ganizowane ‒ Związek Czarnego Oceanu i Stowarzyszenie Czarnego Smoka powstały jeszcze przed wybuchem wojny chińsko-japońskiej z 1894 r. Prowadzona przez nie działalność sprowadzała się począt- kowo głównie do wspierania najbardziej awanturniczych polityków japońskich. Z czasem jednak zaczęły one rozwijać szeroką działalność wywiadowczo-szpiegowską i terrorystyczną w Korei, w Chinach i w carskiej Rosji. Każdy z wstępujących do jednego z tych tajnych bractw składał ‒ utrzymaną w atmosferze mafijnego ceremoniału ‒ uroczystą przysięgę na wierność „boskiemu cesarzowi” i wspólnym celom wszystkich stowarzyszonych braci. Pośrednim ogniwem łą- czącym działania obu tych stowarzyszeń było działające jawnie Wschodnio-Azjatyckie Towarzystwo Jedności Kulturalnej. Jego dzia- łalność koncentrowała się głównie w Chinach, zaś cel jaki mu ofi- cjalnie przyświecał ‒ to praca na rzecz ujednolicenia pisowni i alfa- betu. W rzeczywistości WATJK zajmowało się prowadzeniem dzia- łalności szpiegowsko-dywersyjnej i terrorystycznej w Chinach, wer- bowaniem i szkoleniem szpiegów, którzy zasilali później siatkę or- ganizacyjną Związku Czarnego Oceanu i Stowarzyszenia Czarnego Smoka. Działalność WATJK zaktywizowała się bardzo po wojnie 1894/1895. Wówczas to bowiem rząd chiński wyraził, pod presją

Tokio, zgodę na otwarcie w Szanghaju Akademii Tung Wen, której oficjalnym zadaniem było kształcenie pedagogów i działaczy kultu- ralnych, poświęcających się krzewieniu idei wspólnoty krwi wszyst- kich ludzi żółtej rasy. Kim byli naprawdę słuchacze i absolwenci tej „zacnej” uczelni, pokazać miała dopiero przyszłość. Należy dodać, iż uczelnia ta nie cierpiała nigdy na brak funduszy i odpowiedniej kadry wykładowców, którymi byli głównie oficero- wie japońskiego Sztabu Głównego i wywiadu wojskowego oraz wy- bitni filolodzy z wyższych uczelni Tokio, Osaki i Kobe. Wspólnym wysiłkiem obu tych, tak pozornie różnych, grup pedagogów, kształ- cono szpiegów, dywersantów i terrorystów, którzy rozpoczynali następnie swoją, już w pełni samodzielną, działalność na bezkres- nych obszarach całej Azji (w Chinach, azjatyckiej części Rosji car- skiej, Annamie, Tonkinie i Kambodży, na Malajach, w Birmie, In- diach, na Filipinach, w Indiach Holenderskich, Australii i Nowej Zelandii, a nawet w Afganistanie). Naczelnym dyrektorem Akademii był przez wiele lat Ki Inukai ‒ członek ścisłego kierownictwa Związku Czarnego Oceanu. Jego zastępcą był jeden z intelektual- nych asów wywiadu japońskiego ‒ Ali Kuhrban, który zasłynął póź- niej ze swej działalności szpiegowskiej w Mandżurii w latach wojny rosyjsko-japońskiej 1904/1905. W zależności od układów wewnętrznych i personalnych przeta- sowań Akademia znajdowała się pod dominującym wpływem kadry kierowniczej bądź to „Czarnego Oceanu” bądź to „Czarnego Smo- ka”. Z ramienia tej ostatniej organizacji działał tu, odgrywając czo- łową rolę, założyciel „Czarnego Smoka” ‒ Riohei Ucida. Początkowo mury uczelni opuszczało rocznie około 250-300 ab- solwentów. Liczba ich wzrosła następnie do ponad 1500, a słuchaczy do 5000. Po „pomyślnym ukończeniu studiów” i zdaniu wszystkich egzaminów absolwenci Akademii Tung Wen wyjeżdżali do krajów, których język, kulturę, historię i życie współczesne poznawali w murach swej „Alma Mater”, obejmując z reguły kluczowe stanowi- ska w działających tam komórkach i ekspozyturach japońskiego wywiadu.

Ponieważ życie szło naprzód, wraz z tym rosło stale zapotrzebo- wanie wywiadu na doskonale wyszkolonych agentów i organizato- rów służby wywiadowczej; Stowarzyszenie Czarnego Smoka otrzy- mało wkrótce nowe, poufne zadanie uruchomienia dalszych tego typu uczelni. Tym razem zorganizowano je w samej Japonii. Jedna z nich powstała w Tokio, otrzymując nazwę ‒ raczej mylącą ‒ Cesar- skiej Akademii Wychowania Fizycznego. Drugą utworzono w Osace i nazwano Wyższą Szkołą Języków Obcych. Programy dydaktyczne obu tych uczelni oparte zostały na sprawdzonych już wzorach Aka- demii Tung Wen. Nieco wyższy poziom osiągnęły tu ‒ ze względu na bliskość szerokiej bazy wojskowej ‒ zajęcia praktyczne uczące posługiwania się bronią i rozwijające sprawność fizyczną słuchaczy. W miarę nieustannego wzmagania się agresywnych nastrojów i ekspansjonistycznych tendencji wśród kół rządzących Japonii, głów- ną niemalże monopolistyczną rolę w tajnych, szowinistycznych or- ganizacjach odgrywać zaczęło Stowarzyszenie Czarnego Smoka, odsuwając na dalszy plan Związek Czarnego Oceanu, będący naj- starszą tego typu organizacją ówczesnej Japonii. „Czarny Smok” zdołał podporządkować sobie wkrótce i inne mniejsze tajne stowa- rzyszenia i związki, takie np. jak: Daiakigai, Związek Odrodzenia Wielkiej Azji czy Turan. Szczególnie cennym nabytkiem dla „Czarnego Smoka” było prze- jęcie w pierwszych latach XX wieku „interesów” Daiakigai, która poza centralą w Tokio miała swe sprawnie pracujące ekspozytury w Mukdenie, Pekinie, Szanghaju, Kantonie, Władywostoku, Chaba- rowsku, Bangkoku, Singapurze, Kolombo, Rangunie, Bombaju, Kal- kucie a nawet w Kabulu. Głównym działaniem Daiakigai było rozwi- janie antychińskiej i antyrosyjskiej propagandy oraz szerokie propa- gowanie wszelkich osiągnięć i sukcesów Japonii, predestynujących ją ‒ zgodnie z naczelną ideą programu tej organizacji ‒ do odegrania hegemonistycznej roli w Azji. Organizacja ta, mimo iż była niezbyt wielka pod względem liczebnym, dysponowała całą siecią nowocze- snych drukarń, co umożliwiało jej wydawanie wielu książek, bro- szur, periodyków, plakatów oraz różnego rodzaju ogłoszeń i reklam.

Prowadzona przez Daiakigai swego rodzaju dywersja ideologiczna stała się ważnym uzupełnieniem wywiadowczo-szpiegowskiej i dy- wersyjno-terrorystycznej działalności Stowarzyszenia Czarnego Smoka. Inną rolę odgrywała w siatce „Czarnego Smoka” tajna organiza- cja Turan. Działała ona w muzułmańskich krajach Azji, a jej zada- niem było zjednywanie sympatii ich narodów dla Japonii i jej planów wyparcia z Azji wpływów i pozycji innych mocarstw imperialistycz- nych, w myśl lansowanego w Tokio hasła: „Azja dla Azjatów” ‒ czytaj: „Azja dla Japończyków”. Agenci Turanu rozwijali zwłaszcza bardzo ożywioną działalność w Holenderskich Indiach Wschodnich (dziś Indonezja), na Półwyspie Malajskim, w Indiach, Iranie i Turcji, a nawet i na Bałkanach. Podobną rolę odgrywała, podporządkowana również organizacyj- nie „Czarnemu Smokowi”, inna tajna organizacja występująca pod nazwą Związku Białego Wilka, penetrująca głównie środowiska rosyjskich i tureckich emigrantów w Japonii i innych krajach Azji. Warto dodać, iż pod wpływem tej organizacji powstało tureckie tajne stowarzyszenie ‒ Bractwo Szarego Wilka. Na zrębach tej organizacji powstała i rozwinęła się w wiele lat później turecka organizacja ter- rorystyczna, której członkiem był Mehmet Ali Agca. To przez niego oddane strzały ugodziły w dniu 13 maja 1981 r. papieża Jana Pawła II w Rzymie na Placu św. Piotra. Działania Związku Białego Wilka, obejmujące swym zasięgiem nawet kraje Środkowego i Bliskiego Wschodu oraz Półwyspu Bał- kańskiego, ułatwiały powiązania tajnych służb Japonii z tajną turec- ką organizacją Związku Szarego Wilka z Istambułu oraz Ligą Pantu- recką. Funkcjonowanie dziesiątków przeróżnych tajnych związków, stowarzyszeń i organizacji nie prowadziło do wzajemnych antagoni- zmów, starć i walki konkurencyjnej, tak typowej np. dla mafii ame- rykańskiej. Wspólny był tu bowiem cel, wspólna inspiracja i równie wspólny kierunek uderzenia. Nie bez znaczenia był również fakt, iż działaniu całego tego tak niezwykle skomplikowanego tajnego świa-

ta patronował jeden z współtwórców konstytucji japońskiej i najbliż- szych współpracowników cesarza ‒ baron Ito Hirobumi, wieloletni premier i wybitny polityk japoński. Jego bezpośrednie kontakty z przywódcami Związku Czarnego Oceanu, Stowarzyszenia Czarnego Smoka, Związku Odrodzenia Wielkiej Azji czy Wschodnio- Azjatyckiego Towarzystwa Jedności Kulturalnej stworzyły gwaran- cje, iż działania wszystkich tych organizacji zmierzać będą w kie- runku wytyczonym przez koła rządzące kraju, bez ryzyka wzajem- nych starć i antagonizmów. Pisząc o szpiegowsko-dywersyjnej działalności Związku Czarne- go Oceanu, Stowarzyszenia Czarnego Smoka czy też Daiakigai i Turanu, nie można tracić z oczu i innego, nie mniej ważnego aspektu ich istnienia. Polegał on na ścisłym powiązaniu ze sobą tajnych or- ganizacji mafijnych i współpracującego z nimi bezpośrednio japoń- skiego wywiadu i kontrwywiadu z oficjalnym światem wielkiej poli- tyki i dyplomacji, działającym już otwarcie pod najwyższym patro- natem cesarza i jego rządu. Znani politycy japońscy: Ki Inukai, Cici Owoda, Koki Fukusima, Shigenobu Okuma, Mitsuru Tojama, byli jednocześnie twórcami i asami japońskiego wywiadu a także czoło- wymi działaczami tajnych stowarzyszeń i organizacji. Wytworzyło to sytuację, w której wszystkie te organizacje, stowarzyszenia i związki stały się narzędziem rządu w realizacji jego polityki imperia- listycznej ekspansji, będąc równocześnie silnym i sprawnie działają- cym instrumentem nacisku wewnętrznego na rząd i poszczególnych jego przedstawicieli, wpływającym na to, aby rząd ten jako całość i jego ministrowie nigdy od takiej właśnie polityki nie ważyli się od- stąpić. Co więcej, tym, co mogło wyróżniać japońską służbę wywiadow- czą spośród podobnych służb innych mocarstw, była jej masowość i uniwersalność społeczna. Agentami wywiadu japońskiego ‒ jak to potwierdzić miała historia ‒ byli rozsiani po całym świecie Japoń- czycy: drobni kupcy i rzemieślnicy, księgarze, sprzedawcy pornogra- ficznych obrazków i fotografii, handlarze narkotyków, instruktorzy modnych dyscyplin sportu, przewodnicy turystyczni i turyści, wła-

ściciele kasyn gry i domów publicznych, sutenerzy i prostytutki, wła- ściciele hoteli, taksówkarze, kolejarze, lekarze, adwokaci. Większość z nich nie otrzymywała za swą działalność szpiegowską czy dywer- syjną, a jak było trzeba i terrorystyczną, bez względu na stopień po- noszonego ryzyka, żadnego specjalnego wynagrodzenia. Źródłem ich utrzymania były dochody uzyskiwane z wykonywanego oficjalnie zawodu. Jedynie większe fundusze, potrzebne np. na sfinalizowanie jakiejś poważniejszej akcji szpiegowskiej czy wręcz transakcji kupna tajnych dokumentów, dostarczane były agentom za pośrednictwem odpowiedniej ekspozytury wywiadu czy też komórki dyspozycyjnej „Czarnego Smoka”. Regułą był natomiast zwyczaj wyposażania wysłanego w świat agenta tak, aby mógł on otworzyć własny sklep, warsztat rzemieślniczy, hotel czy jakieś inne przedsiębiorstwo, umożliwiające mu później prowadzenie normalnej egzystencji bez budzenia jakichkolwiek i czyichkolwiek podejrzeń. Wszystko to dowodzi, iż większość agentów japońskich tajnych organizacji pracowała i narażała się nie dla pieniędzy. Cechował ich fanatyzm i bezprzykładne oddanie sprawie cesarza i wypełniania jego świętej woli oraz bezgraniczna wierność tej tajnej organizacji, której byli członkami. Niedochowanie tej wierności równało się zresztą śmierci ‒ i o tym każdy z japońskich agentów i członków tajnych bractw doskonale pamiętał. Tak więc tajne organizacje wywierały również silny wpływ i na- cisk na własne sfery rządowe, a zwłaszcza konkretnych polityków, i wyższych funkcjonariuszy państwowych Japonii, poddając ich po- stępowanie woli najbardziej reakcyjnych i powiązanych z military- zmem kół politycznych kraju. Człowiekiem, który nadawał ton „poli- tyce personalnej” japońskiego mafijnego „czarnego” światka, był Mitsuru Tojama. Na jego zlecenie podejmowano działania, w wyni- ku których schodzili z areny politycznej kraju ludzie nie cieszący się już zaufaniem liderów „Czarnego Smoka”. On też, kierując bezpo- średnio pracami tajnego trybunału, nakazywał zgładzenie, z tych samych powodów, tego lub innego polityka. Stąd też tak wiele było w wewnętrznym życiu Japonii skrytobójczych mordów politycznych i

nigdy do końca nie wyjaśnionych tajemniczych zgonów znanych powszechnie osobistości politycznych kraju wschodzącego słońca. Zarówno sam Tojama, jak też i jego najbliżsi współpracownicy mo- gli mimo to czuć się w pełni bezpieczni i bezkarni. Wielu z nich miało bezpośredni dostęp do samego cesarza, premiera i jego mini- strów. Wiedzieli o wszystkich najbardziej poufnych posunięciach i decyzjach rządu, sami z kolei informując go o pracy swych agentów i jej efektach. Znaczne ożywienie działalności tajnych stowarzyszeń japońskich nastąpiło po zwycięstwie nad Chinami w wojnie 1894/ /1895. W tym też czasie ‒ tak jak w innych dziedzinach życia Nipponu ‒ wywiad japoński przejął najlepsze wzory działań od podobnych mu służb innych krajów. W swej pracy japońscy organizatorzy szpiegostwa, dywersji i sterowanego przez państwo terroryzmu zaczęli wzorować się zwłaszcza na wypróbowanych już metodach działania wywiadu niemieckiego, głównie na szkole jego wieloletniego szefa ‒ Wilhelma Stiebera. W Tokio nie przypuszczano zapewne wówczas, iż kiedyś, w wiele lat później, Hitler i jego współpracownicy w rodzaju Himmlera, Heydricha, Canarisa, Rosenberga czy Bohlego studiować będą rów- nie uważnie dzieje japońskiego tajnego świata, czerpiąc z nich wiele cennego materiału i tworzywa do budowy struktur organizacyjnych i opracowania najskuteczniejszych metod działania faszystowskiej V kolumny. Szkoła Stiebera zapłodniła Japończyków myślą tworzenia całej sieci luksusowych domów publicznych, tzw. zielonych domów, za- spokajających najróżnorodniejsze gusta erotyczne klientów. Zatrud- nione w nich prostytutki były agentkami wywiadu japońskiego. Od swych przygodnych kochanków, z reguły miejscowych notabli, ludzi wpływowych, wiele wiedzących, wyciągały interesujące ich tokij- skich szefów wiadomości i informacje, często o bezcennym znacze- niu. Wobec osób odwiedzających te domy stosowano szantaż, za pomocą którego skłaniano ich do współpracy z wywiadem japoń- skim. Szantaż stosowano zwłaszcza wobec tych ludzi, na których

pozyskaniu bardzo temu wywiadowi zależało. Szybka rozbudowa sieci szpiegowskiej wywiadu japońskiego, jak też zadania stawiane mu przez najwyższych zwierzchników z Mini- sterstwa Wojny wzmagały zapotrzebowanie na kadrę dobrze i wszechstronnie wyszkolonych agentów. Dlatego też już w końcu XIX wieku uruchomiono w Japonii kilka specjalnych szkół wojsko- wych, których zadaniem było szkolenie agentów wywiadu. Najstar- sza z nich powstała w Sapporo na wyspie Kokkaido, działając pod patronatem Związku Czarnego Oceanu i osobiście samego Mitsuru Tojamy. Nauka trwała w niej niecałe dwa lata. Jej słuchacze uczyli się języków obcych, a zwłaszcza: koreańskiego, chińskiego, rosyj- skiego i angielskiego, opanowywali wszelkie tajniki dżiu-dżitsu i karate, zapoznawali się z trudną sztuką charakteryzacji. Dzięki niej to bowiem dzisiejszy handlarz jutro mógł już być posłusznym sługą, a następnego dnia naprawiaczem garnków i to broń Boże nie Japoń- czykiem, bo na tych policja chińska czy rosyjska mogła zwracać baczniejszą uwagę, ale właśnie Chińczykiem czy Koreańczykiem. O roli odegranej przez tajne stowarzyszenia japońskie w dziele realizowania kolejnych etapów rozwoju militaryzmu japońskiego i jego podbojów można by napisać całe tomy. Siłą rzeczy ograniczy- my się do tematyki bezpośrednio związanej z treścią książki. W interesującym nas tu bezpośrednio okresie, najsilniejszym li- czebnie i najmocniejszym organizacyjnie było Stowarzyszenie Czar- nego Smoka, założone w 1901 r. przez Richei Ucidę. Nazwa Stowa- rzyszenia pochodziła od rzeki Amur, czyli ‒ jak nazywali ją tubylcy ‒ rzeki Czarnego Smoka, tworzącej naturalną granicę między chiń- ską Mandżurią a wówczas carską Rosją. „Wszyscy jego członkowie założyciele ‒ stwierdza Ronald Seth w swej pracy pt. Tajni agenci (z dziejów wywiadu japońskiego) ‒ zdobyli już doświadczenie szpiegowskie na kontynencie azjatyckim. Ucida zorganizował szkołę dżiu-dżitsu Związku Czarnego Oceanu we Władywostoku; Sugijama był kierownikiem «Hali Rozkoszy» w Hankou; Mitsuru Tojama (...) założyciel Związku Czarnego Oceanu,

nim umarł w sędziwym wieku w roku 1944, był przez długie lata doradcą Związku Czarnego Smoka, a jednocześnie prezesem Stowa- rzyszenia Pomocy Rządowi Cesarskiemu, oficjalnej organizacji poli- tycznej Japonii. W roku 1944 Stowarzyszenie Czarnego Smoka posiadało około 10 tysięcy członków i miało już za sobą długoletnią działalność, obejmującą tak odległe od siebie obszary, jak Stany Zjednoczone, Ameryka Łacińska, Abisynia i Afryka Północna. Aż do chwili roz- wiązania, w szeregach Stowarzyszenia była ogromna liczba wyso- kich funkcjonariuszy państwowych, włącznie z jednym z ostatnich premierów, Koki Hirotą. Ostatnim prezesem Stowarzyszenia Czarnego Smoka był Josihisu Kurusu, również jeden z prezesów Stowarzyszenia Pomocy Rządowi Cesarskiemu. Kurusu, nie zaś przedstawiciel rządu, był tym, który 3 czerwca 1943 roku groził telegraficznie prezydentowi Rooseveltowi i premierowi Churchillowi okrutnymi konsekwencjami, jeśli siły aliantów nie skapitulują bezwarunkowo przed Japonią. Jest to do- wód, jaką potęgę stanowiło Stowarzyszenie przez cały czas swego istnienia”. I właśnie temu Stowarzyszeniu naraził się premier Hara, przepła- cając to własną głową. Trudności i kontrowersje Wybuch 1 wojny światowej otworzył przed Japonią okres kilkuletniej politycznej prosperity, dając jej ogromną szansę uzyska- nia poważnych i łatwych zdobyczy na Dalekim Wschodzie. Po za- garnięciu posiadłości wyspiarskich Niemiec na Oceanie Spokojnym i ich koncesji w Chinach, Japończycy zaczęli coraz to mocniej usada- wiać się na chińskim terytorium, korzystając z wewnętrznego rozbi- cia wielkich Chin. Wybuch i zwycięstwo Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej w Rosji, a następnie rozpętanie przez białą kontrrewolucję krwawej wojny domowej wspartej przez mo- carstwa imperialistyczne interwencją zbrojną 14 państw postanowił

wykorzystać militaryzm japoński do podjęcia próby rozszerzenia ekspansji japońskiej również i na ogromne obszary rosyjskiego Da- lekiego Wschodu, ciągnące się od wybrzeży Pacyfiku aż po Ural. Na terenie Przymorza, nad Amurem i dalej na zachód na całej niemal Syberii aż zaroiło się od japońskich dywizji. W Tokio zaczęto już sądzić, iż być może za kilka miesięcy, a najdalej za rok lub półtora całe północne i północno-wschodnie Chiny oraz Syberia staną się obszarem politycznej i gospodarczej dominacji japońskiej. Z każdym dniem rosły apetyty, wysuwano coraz to nowe ekspansjonistyczne postulaty i żądania, rozbudowywała się armia i marynarka wojenna, rosły w siłę tajne związki i stowarzyszenia. Szybko okazało się jed- nak, iż radość tych wszystkich, którzy widzieli już wielką Japonię w granicach od Bajkału po Hunagho, była co najmniej przedwcze- sna. Na konferencji pokojowej w Wersalu, obradującej od 18 stycznia do 28 czerwca 1919 r., nie udało się Japończykom, mimo usilnych i niezwykle zręcznych zabiegów dyplomatycznych przedstawiciela rządu japońskiego Makino Nobuaki, uzyskać aprobaty innych wiel- kich mocarstw dla większości wojennego łupu Nipponu. Co prawda Waszyngton, Londyn i Paryż zgodziły się na pozostawienie w rękach japońskich na 99 lat niemieckich posiadłości wyspiarskich na Pacy- fiku (wyspy: Karoliny, Mariany i Marshalla) i pewnych koncesji w Chinach, ale o aprobacie dla mocnego usadowienia się samurajów w chińskiej Mandżurii, nie mówiąc już o innych rejonach Chin, nie mogło być mowy. Wkrótce załamała się też i japońska wyprawa do Radzieckiej Rosji. Co prawda, ostatnie oddziały japońskie opuściły Władywostok dopiero w listopadzie 1922 r., ale już w połowie 1921 r. jasne było, iż ani dywizje japońskie, ani wspierane przez nie od- działy białych generałów i atamanów nie pokonają sił rewolucyjnej Rosji. Nie mogło też wzbudzić większego optymizmu w Tokio zwo- łanie na dzień 12 listopada 1921 r. w Waszyngtonie konferencji dziewięciu państw (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Japonia, Chiny, Włochy, Holandia, Belgia i Portugalia), która ‒ jak już zdawano sobie z tego sprawę ‒ miała przypieczętować dyploma-

tyczną klęskę Japonii, zmuszając Nippon do faktycznego i prawnego zrezygnowania prawie z wszystkiego, co udało mu się zagarnąć w poprzednim, korzystnym dlań, okresie. Należy przy tym dodać, iż dość nieśmiałe jeszcze wówczas próby militarnego utrzymania pew- nych pozycji w północno-wschodnich Chinach, mimo początkowych sukcesów, zakończyły się ostatecznie porażką. Rzecz w tym, iż po lokalnych starciach z niewielkimi stosunkowo oddziałami chińskimi i osiągnięciu w nich sukcesu należałoby następnie rzucić do akcji większe siły, by ten sukces przypieczętować. Należałoby tak uczynić nawet bez aprobaty, a co więcej ‒ wbrew stanowisku innych wiel- kich mocarstw. Rząd premiera Hary na taki właśnie krok nie odwa- żył się. Premier należał do grona tych polityków japońskich, którzy opowiadając się za ekspansją japońską na kontynencie azjatyckim i terenach wyspiarskich wielkiego oceanu, uważali, iż Japonia jest jeszcze do takiej ekspansji nie przygotowana, a ustępując znacznie pod względem gospodarczym i militarnym takim wielkim mocar- stwom, jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, bezpośrednio zain- teresowanych rozwojem wydarzeń w strefie Oceanu Spokojnego, nie może jeszcze ryzykować otwartego z nimi konfliktu. Na razie więc należało ustępować i godzić się na chwilowy odwrót i utratę nawet tego, co dopiero udało się zdobyć i opanować. Ale zdania premiera Hary ‒ choć nie można mu było odebrać lo- giczności w rozumowaniu ‒ nie uznawali za swoje wszyscy przed- stawiciele japońskich kół rządzących. Wielu polityków japońskich, a zwłaszcza tych, którzy powiązani byli z armią, nie mówiąc już o wojskowych, uważało, iż taktyka premiera jest niesłuszna a nawet wręcz szkodliwa dla interesów narodowych Nipponu. Uważali, iż trzeba dalej robić swoje bez oglądania się na stanowisko Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, konferencji międzynarodo- wych i światowej opinii publicznej. Tam, gdzie nie można było roz- strzygnąć sprawy przy użyciu dwóch dywizji, radzili wysłać dal- szych pięć. Możliwości wielkiego konfliktu nie brali w ogóle pod uwagę, a w razie jego wybuchu twierdzili, iż Japonia i tak sobie da radę.

Wyrok Pogląd premiera Hary, mimo coraz to silniejszej wobec niego opozycji, nadal był obowiązującą dyrektywą działania w ja- pońskiej polityce zagra/licznej. Popierało go kilku wybitnych polity- ków z bliskiego kręgu cesarza, którzy też optowali za ostrożnością i rozsądkiem, przeciw łatwemu awanturnictwu. W tej sytuacji prze- ciwnicy politycznego kursu premiera postanowili odwołać się do sądu „Czarnego Smoka”. Na zorganizowanej w głębokiej tajemnicy naradzie wąskiego grona przywódców „Czarnego Smoka”, jaka od- była się w końcu października 1921 r. na jednym z przedmieść To- kio, postanowiono „poradzić” premierowi, aby podał się do dymisji. W razie odrzucenia przez niego tej „propozycji” Hara miał zostać zlikwidowany. Na dwunastu obecnych braci dziesięciu oddało białe kule, które oznaczały śmierć. Wytypowano od razu wykonawcę wyroku, którym miał być mło- dy student, od dwóch dopiero lat członek stowarzyszenia, ale wywo- dzący się z rodziny od wielu już lat związanej z „Czarnym Smo- kiem”. Młodzieniec ten już od 25 października miał być gotowy w każdej chwili na wezwanie braci, aby spełnić to: „co musiało się spełnić”. 30 października premiera odwiedził jeden z jego przyjaciół, z którym przedtem odbył dłuższą rozmowę emisariusz „Czarnego Smoka”. O czym rozmawiali wówczas dwaj przyjaciele ‒ jeszcze z czasów ławy szkolnej ‒ nie wiadomo. Sam premier nie ukrywał jed- nak później, skarżąc się swym kolegom z rządu i osobom zaprzyjaź- nionym, iż pewne wpływowe koła podjęły przeciw niemu kampanię polityczną, chcąc go zastraszyć i zmusić do ustąpienia. Próbę tego rodzaju powtórzono jeszcze dwukrotnie, ale premier ‒ być może nie doceniając czy też wręcz lekceważąc przeciwnika ‒ nie ustąpił, od- rzucając zdecydowanie przekazane mu za pośrednictwem osób trze- cich dobre rady „Czarnego Smoka”. W tej sytuacji w dniu 2 listopada, przewidziany na wykonawcę wydanego już wyroku, młodzieniec otrzymał polecenie wykonania powierzonego mu zadania oraz krótki samurajski miecz. Wraz z tym

otrzymał też dokładne instrukcje dotyczące czasu, miejsca i bezpo- średnich okoliczności akcji. Reszta miała już zależeć tylko od niego. Wiedział, iż będzie sam i że liczyć może tylko i wyłącznie na własne siły. Wiedział też, iż w przypadku ujęcia ‒ a na szczęśliwe dla siebie opuszczenie miejsca zamachu raczej nie mógł liczyć ‒ nie wolno mu będzie ani słowem wspomnieć o tych, którzy dali mu do ręki broń i kazali jej użyć. Wiedział, iż od momentu spotkania się na dworcu tokijskim z premierem będzie już do końca swych dni sam, nie mogąc nawet liczyć na łaskę czy pobłażanie sądu. Mimo to ów młody człowiek, student, syn tokijskiego lekarza, wychowany w duchu bezwzględnego posłuszeństwa wobec woli starszych braci spod znaku „Czarnego Smoka”, nie zawahał się ani przez chwilę, przyjmując bez dyskusji przekazany rozkaz. Tak nadszedł dzień 4 listopada 1921 r. Krótki błysk samurajskie- go miecza zakończył życie premiera Takashi Hary, który ośmielił się zlekceważyć „dobre rady Czarnego Smoka”.

Rozdział II Strzały na dworcu W gordyjskim splocie I wojna światowa doprowadziła do ukształtowania się no- wego układu sił w strefie Oceanu Spokojnego. Spośród państw impe- rialistycznych dwa zwłaszcza wyszły z niej poważnie wzmocnione, wstępując w szranki wyraźnej rywalizacji i walki konkurencyjnej, której ostateczną stawką miały być dalsze losy niezmierzonych ob- szarów Pacyfiku i przyległych doń ziem równie ogromnego konty- nentu azjatyckiego. Mocarstwami tymi były Stany Zjednoczone i Japonia. Na takich wyspach, jak Wake, Guam, Fidżi, Hawaje i Filipiny rozbudowano amerykańskie bazy morskie i lotnicze, a także stacje międzykontynentalnej łączności kablowej, zapewniającej komunika- cję i łączność między Ameryką, Azją i Australią. Nie mniej istotne było znaczenie gospodarcze tego obszaru, od- grywającego ogromną rolę w przewozach handlowych i ruchu pasa- żerskim. Na tysiącach wysp Oceanu Spokojnego znajdowały się porty docelowe i bazy zaopatrzeniowe statków handlowych i pasa- żerskich, okrętów wojennych i samolotów w żywność, wodę pitną oraz paliwo. Tu też krzyżowało się aż 18 szlaków morskich i po- wietrznych, łączących Stany Zjednoczone z Japonią oraz innymi krajami Azji, jak też z Australią i Nową Zelandią. Sześć z tych szla- ków prowadziło przez Hawaje. Dwanaście pozostałych biegło do portów położonych na wschodnich i zachodnich wybrzeżach Pacyfi- ku. Już wkrótce powstać miało tu ponad 30 lotnisk cywilnych zbliża- jących do siebie wyspy rozsiane na wielkim obszarze Oceanu Spo- kojnego.