kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 827 047
  • Obserwuję1 347
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 650 532

Bezymienski Lew - Strzał‚ którego nie było

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :895.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
B

Bezymienski Lew - Strzał‚ którego nie było .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu B BEZYMIENSKI LEW Opowiadania
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 57 stron)

Strzał którego nie było Lew Bezymienski

Wprowadzenie Znana jest wypowiedź Heinricha Himmlera na temat sposobu, w jaki przywódcy Trzeciej Rzeszy zamierzali oddad hołd swojemu Führerowi: Zaraz po wojnie zbudujemy gmach, który będzie najwspanialszym gmachem świata. Roboty wstępne rozpoczęliśmy już w roku 1938; budowla stanie na placu Królewskim w Berlinie. Kosztorys opiewa na ca pięddziesiąt miliardów marek. Wysokośd gmachu wyniesie 355 metrów, długośd fasady 1500 metrów. Sam fundament będzie kosztowad 3 miliardy marek. Takiego gmachu świat jeszcze nie widział. Znajdą się w nim sale, które pomieszczą 200-300 tysięcy osób. Sala w podziemnej części gmachu, która swoją potęgą i wspaniałością przewyższy wszystko, co wymarzyli i wybudowali faraonowie, będzie kiedyś grobowcem Adolfa Hitlera. W tej jedynej w swoim rodzaju sali umieści się złoty sarkofag, ozdobiony uralskimi szlachetnymi kamieniami. Tylko taka sala będzie godna stad się ostatnim schronieniem największego Niemca wszech czasów, twórcy wielkiego niemieckiego mocarstwa, Adolfa Hitlera. Miną tysiąclecia i ze wszystkich niemieckich ziem, od Uralu po Morze Północne, od Oceanu Lodowatego po Morze Śródziemne ciągnąd będą pielgrzymki Niemców do tej świątyni. Himmler nie fantazjował - znana jest nawet fotografia: Adolf Hitler ogląda makietkę olbrzymiej, triumfalnej budowli. Obok - Bormann i inni, którzy gotowi byli na swych ramionach wnieśd trumną z ciałem zmarłego Führera do gigantycznych podziemi. Ale kiedy Iwan Czurakow, żołnierz 79 gwardyjskiego korpusu strzelców, znalazł się 2 maja 1945 roku na placu Królewskim, nie zauważył tam ani kolosalnej budowli, ani złotego sarkofagu z uralskimi szlachetnymi kamieniami. A w dwa dni potem, 4 maja, oglądając jeden z lejów w ogrodzie Kancelarii Rzeszy, Iwan Czurakow wyciągnął z niego przysypane ziemią i nadpalone zwłoki człowieka, które - wedle słów Himmlera - mogły spoczywad tylko w złotym sarkofagu. Przebieg ostatnich dni i godzin zbrodniarza wojennego numer 1 interesował licznych poważnych autorów, badaczy historii, oraz niepoważnych autorów, piszących sensacyjne seriale dla zachodnich czasopism ilustrowanych. W wyniku tego sprawa nie tyle wyjaśniła się, co pogmatwała. Amerykaoski publicysta William Shirer1 w pracy, uznanej na Zachodzie za klasyczną, stwierdza: Ponieważ ze spalonych zwłok nic nie zostało, rozeszła się po wojnie pogłoska, że Hitler żyje. Liczne jednak, niezależnie od siebie prowadzone badania angielskich i amerykaoskich oficerów wywiadu nie podają w wątpliwośd faktu śmierci Hitlera. Kierowca Führera Kempka w sposób najbardziej chyba wiarygodny wyjaśnia brak resztek kości. „Nieprzerwany ogieo artyleryjski - powiedział w czasie śledztwa - zniszczył wszelkie ślady”. Angielski historyk Alan Bullock mówi z kolei w swym fundamentalnym studium o Hitlerze: Nigdy nie zostało wyjaśnione, jaki był los śmiertelnych szczątków Hitlera i Ewy, pozostawionych w ogrodzie Kancelarii. Nie ulega wątpliwości, że coś się z nimi stało, bo zwłoki nie dadzą się doszczętnie spalid na otwartym powietrzu, a w ogrodzie po zajęciu go przez armię radziecką nie znaleziono żadnych szczątków ciał. (...) Najprostsze wytłumaczenie 1 William Shirer: „End of a Berlin Diary”, Londyn 1947 (przyp. tłum).

może byd jednak najwłaściwsze. Całkiem możliwe jest, że śmiertelne szczątki Adolfa Hitlera i jego żony przemieszały się z innymi zwłokami, leżącymi na terenie ogrodu, zwłaszcza że był on stale ostrzeliwany aż do 2 maja, tj. do dnia, w którym wojska radzieckie zajęły Kancelarię Rzeszy. Sprawa ta nie miałaby większego znaczenia, gdyby nie to, że fakt nieodnalezienia zwłok podał w wątpliwośd śmierd Hitlera. Prawdą jest, że nie ma bezspornego świadectwa jego śmierci w postaci zwłok.2 Późniejsze publikacje, wśród nich i radzieckie, wyjaśniły szereg istotnych zagadnieo. Wątpliwości, o których pisali Shirer i Bullock (chod nie tylko oni), rozwiały się zwłaszcza po ukazaniu się notatek radzieckich uczestników wydarzeo. Ale daleko jeszcze do wyczerpania tematu, jeżeli rozpatrywad go w całej złożoności wydarzeo ostatnich dni Wielkiej Wojny Narodowej Związku Radzieckiego. A poza tym: któż w naszej epoce, w epoce dokumentacji, zazna spokoju, dopóki nie odnajdzie dokumentu? Berliński finał Joseph Goebbels powiedział kiedyś o sobie i swoich współwyznawcach: „Jeśli dostaniemy się do Kancelarii Rzeszy, to można nas będzie stamtąd wydostad tylko nogami do przodu”. Wygłaszając te słowa główny propagandzista Trzeciej Rzeszy nie przewidywał zapewne, że znajdą się na świecie takie siły i tacy ludzie, którzy zdołają wyrzucid brunatnych przywódców z Kancelarii Rzeszy. Ludzie tacy znaleźli się - i dotarli do Berlina, do gmachu Kancelarii Rzeszy, wykonując plany Dowództwa Naczelnego, plany koocowej operacji wielkiej wojny wyzwoleoczej, którą wiódł nasz naród z nazistowskim agresorem. Okrążenie i zdobycie Berlina to było logiczne zakooczenie operacji zaplanowanej i rozpracowanej w Kwaterze Głównej Naczelnego Dowództwa armii radzieckiej wiosną 1945 roku. Co prawda Adolf Hitler usiłował się jeszcze wówczas pocieszad nadzieją, że radzieckie wojska nie pójdą na Berlin. W marcu powiedział do szefa sztabu, generała Heinza Guderiana: - Rosjanie nie będą tak głupi jak my, gdy oślepieni bliskością Moskwy chcieliśmy ją koniecznie zdobyd. Przecież to właśnie pan, generale, chciał byd pierwszy w Moskwie ze swoją armią. Powinien pan wiedzied lepiej niż ktokolwiek inny, czym to się skooczyło! Tak, Guderian wiedział czym to się skooczyło. To, co zaczęło się pod Moskwą, skooczyło się pod Berlinem. Daremnie Adolf Hitler łudził siebie i innych, że potężne uderzenia radzieckie ominą stolicę Trzeciej Rzeszy. Wraz z Hitlerem uspokajali siebie członkowie Sztabu Generalnego. Niemieccy historycy wojny, generał Alfred Philippi i Ferdinand Heim3 , potwierdzają, że niemiecki wywiad posiadał informacje o rzekomej różnicy poglądów w dowództwie radzieckim: Żuków chciał ponod atakowad Berlin, Stalin zaś projektował uderzenie na Pragę... Marszałek Żuków, gdy niedawno opowiadałem mu o tym, roześmiał się: 2 Alan Bullock: „Hitler, studium tyranii”, Warszawa 1969, s. 635 (przyp. tłum.). 3 Alfred Philippi i Ferdinand Heim: „Der Feldzug gegen Sowjetrussland. 1941-1945“, Stuttgart 1962 (przyp. tłum.).

- Bzdura! Oczywiście i tym razem Niemcy nie znali naszych zamierzeo. Operacja berlioska w owym czasie była już nie tylko zdecydowana, lecz i rozpracowana niemal we wszystkich szczegółach... Berlioską operację przygotowywano długo i starannie. Jak stwierdza marszałek Żuków, ogólny plan Kwatery Głównej Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej, dotyczący koocowych operacji wojny przeciw hitlerowskim Niemcom, został w zasadzie przyjęty w listopadzie 1944 roku. Plan ten przewidywał rozwinięcie ofensywy na kolosalnym, froncie - od Bałtyku po Dunaj. W piętnastym dniu ofensywy wojska Armii Czerwonej powinny były dojśd do ujścia Wisły, do Poznania i Wrocławia. Ofensywę zamierzano rozpocząd 20 stycznia, ale na prośbę Churchilla przesunięto termin na 12 stycznia. I w tym właśnie dniu rozpoczęła się operacja nazwana później „Wisła- Odra”. Przeprowadzały ją dwa fronty – 1 Front Białoruski marszałka Żukowa i 1 Front Ukraioski marszałka Koniewa. Ofensywa trwała do pierwszych dni lutego, gdy radzieckie wojska osiągnęły Odrę; Był to potężny skok wynoszący 500-600 kilometrów, który w poważnej mierze przyspieszył zakooczenie wojny. Niemniej Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa rozpoczęła atak na Berlin dopiero 16 kwietnia 1945 roku. W wiele lat po wojnie powstała teoria, że wojska radzieckie mogły zakooczyd wojnę już w lutym 1945 roku i tylko wskutek niezrozumiałej decyzji radzieckiej Kwatery Głównej odłożono termin natarcia. Teza ta znalazła odbicie w wielu zachodnich publikacjach. Trzeba też dodad, że i wśród dowódców radzieckich są jej zwolennicy, zwłaszcza autor wspomnieo - cieszących się dużą poczytnością - marszałek Związku Radzieckiego Wasilij Iwanowicz Czujkow. W koocowej fazie wojny Czujkow (wówczas generał pułkownik) dowodził jedną z armii wchodzących w skład frontu marszałka Żukowa. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że marszałek Czujkow jako dowódca armii znał tylko pewną określoną ilośd zamierzeo i planów, to musimy sobie powiedzied, iż ówczesną sytuację będzie można trafnie ocenid dopiero wtedy, gdy poznamy także opinie innych dowódców - a wśród nich marszałka Związku Radzieckiego Żukowa, szefa tyłów 1 Frontu Białoruskiego generała Antipienki i szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego, generała Sztemienki, którzy mieli możnośd ocenid sytuację w sposób bardziej kompetentny. A zatem: czy istniała możliwośd bezpośredniego kontynuowania operacji w lutym 1945 roku? Na pytanie to osoby kompetentne odpowiadają przecząco. Dokonując ogromnego skoku wojska Żukowa i Koniewa poniosły znaczne straty, wydłużyły swoje komunikacje i nie były gotowe do decydującego skoku na stolicę Trzeciej Rzeszy. Marszałek Żuków wspomina, że już w koocu stycznia złożył w Kwaterze Głównej wstępny wniosek, by po osiągnięciu określonej linii wojska frontu zatrzymały się w celu podciągnięcia tyłów i dopiero potem kontynuowały ofensywę. Pokusa zdobycia Berlina była naturalnie bardzo silna i Kwatera Główna miała nawet początkowo zamiar to uczynid. Ale w tym czasie dowództwo radzieckie myślało realistycznie. Po pierwsze, zdawało ono sobie sprawę z poważnego zagrożenia prawej flanki wojsk marszałka Żukowa w wyniku przeciwuderzenia na Pomorzu. Jak okazało się później, Naczelne Dowództwo Wehrmachtu wiązało wielkie nadzieje z tym kontratakiem. Po drugie, stwierdzono poważne wyczerpanie sił i rezerw, a także słabośd zaplecza. Przed kilkoma laty ukazały się w Moskwie wspomnienia dowódcy zaplecza 1 Frontu Białoruskiego generała Antipienki, człowieka, który doskonale znał stan zaplecza i komunikacji na przedpolu Odry. Generał Antipienko konstatuje wręcz: Wobec nader ograniczonych rezerw materiałowych i zaciekłego oporu przeciwnika atak na Berlin byłby w owym czasie wielką lekkomyślnością...

A sam Żuków powiada dzisiaj: - Przecenianie możliwości własnych wojsk jest rzeczą równie niebezpieczną, jak niedocenianie siły i możliwości wroga... Zdając sobie sprawę ze swej odpowiedzialności, Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa radzieckiego zdecydowała się powstrzymad ofensywę. W ciągu marca przedsięwzięto wszelkie konieczne środki zabezpieczające pod względem strategicznym i materiałowym przyszły szturm na Berlin. W tym właśnie okresie zlikwidowano zagrożenie z Pomorza i skoncentrowano odpowiednio duże siły. Wezwani do Moskwy marszałkowie Żuków i Koniew osobiście 1 kwietnia przekazali naczelnemu dowódcy Stalinowi plany operacji berlioskiej. Meldunek marszałków poddano bardzo szczegółowej analizie uwzględniającej wszystkie okoliczności i specyfikę przyszłej operacji. Wypływająca stąd dyrektywa Kwatery Głównej została sporządzona i zatwierdzona w obecności obu marszałków. Jak przedstawiał się stosunek sił na tym decydującym etapie wielkiego pojedynku Armii Czerwonej z Wehrmachtem? Czy prawdą jest, jak twierdzą niektórzy zachodni historycy, że Berlina broniło tylko 90 000 żołnierzy stanowiących jego garnizon? W rzeczywistości sprawa nie była tak prosta. Operacja berlioska nie sprowadzała się jedynie do szturmu na sam Berlin. Ze strony radzieckiej była ona pomyślana jako skoncentrowane uderzenie trzech frontów - wojsk marszałków Rokossowskiego, Żukowa i Koniewa. Radzieckie siły były znaczne. Marszałek Rokossowski dowodził ponad 300 tysiącami ludzi, marszałek Żuków - 768 tysiącami, a marszałek Koniew - 511 tysiącami. Ale i ze strony niemieckiej - przy całym wyczerpaniu Wehrmachtu! - przeciwstawiono wojskom radzieckim poważne siły. Według danych oddziału organizacyjnego Dowództwa Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres) z 8 marca 1945 roku (stan na 28 lutego 1945 roku) broniąca się wzdłuż Odry od Bałtyku do Fürstenbergu Grupa Armii „Wisła” (3 armia pancerna i 9 armia) liczyła 527 tysięcy ludzi, zaś broniąca się na południu Grupa Armii „Środek” (4 armia pancerna i 17 armia). - 413 tysięcy ludzi. Na początku operacji berlioskiej Grupa Armii „Wisła” dysponowała 34 dywizjami, a Grupa Armii „Środek” - 13 dywizjami (gwoli ścisłości biorę pod uwagę tylko te dywizje, które znalazły się w strefie natarcia wojsk północnego skrzydła marszałka Koniewa). Poza tym już w; trakcie operacji berlioskiej przybyło dodatkowo dla wzmocnienia Grupy Armii „Wisła” 20 dywizji, a dla wzmocnienia północnej flanki Grupy Armii „Środek” 12 dywizji. Nie były to oczywiście dywizje tak mocne jak na początku wojny. Wiele z nich składało się z żołnierzy powołanych w ciągu ostatniej fazy mobilizacji totalnej. Nikt nie zaprzeczy twierdzeniu, że Wehrmacht gonił resztkami sił. Niemniej jednak byłoby rzeczą prymitywną i antyhistoryczną zaprzeczad faktom, z których wynika, że berlioska operacja stawiała przed dowództwem radzieckim wystarczająco skomplikowane zadania. Jeśli zaś chodzi o samo miasto Berlin, to i tu strona niemiecka podjęła kroki dostatecznie energiczne. Rozkaz o przygotowaniu stolicy Rzeszy do obrony opracowano 9 marca 1945 roku. Liczył on 35 stronic prócz załączników i żądał „obrany stolicy do ostatniego naboju”. Sprawa nie polega na tym - pisał dowódca berlioskiego rejonu obrony, generał porucznik Reymann - aby każdy z obrooców stolicy Rzeszy idealnie opanował technikę rzemiosła

wojennego, lecz o to przede wszystkim, aby ożywiony był fanatyczną wolą i pragnieniem walki, aby wiedział, że świat z zapartym oddechem obserwuje przebieg tej walki o Berlin i że może ona przynieśd rozstrzygnięcie wojny. Ironicznym uśmiechem kwitujemy dziś ślepą wiarę autora rozkazu, ale w swoim czasie generał Reymann żądał od swych podkomendnych, by prowadzili walkę „na ziemi, w powietrzu i pod ziemią z samozaparciem i fantazją, wykorzystując wszelkie sposoby oszukiwania przeciwnika, stosując wojenną przebiegłośd, podstęp i wszelkie z góry przygotowane środki pomocnicze”.4 Radziecka Kwatera Główna przygotowując ofensywę na Berlin uwzględniała wszystkie te elementy. W praktyce zaczęto operację berlioską przygotowywad już w lutym, to jest podczas operacji „Wisła- Odra”. Pierwotnie planowano, że rozpocznie się ona na wszystkich trzech frontach jednocześnie. Ale front marszałka Rokossowskiego, który musiał po zakooczeniu walk w Prusach Wschodnich dokonad znacznych przegrupowao, mógł ruszyd do ataku nie wcześniej niż 20 kwietnia. Z uwagi na to Kwatera Główna zdecydowała się rozpocząd operację 16 kwietnia - i na razie tylko na dwóch frontach. Atak w głównym kierunku zlecono marszałkowi Żukowowi. Marszałek Koniew otrzymał w tym okresie polecenie, aby gotów był do zadania Berlinowi ciosu od południa - w wypadku gdyby przeciwnik bronił się uporczywie na wschodnich przedpolach Berlina i gdyby wynikła stąd koniecznośd wstrzymania ataku 1 Frontu Białoruskiego. Zabezpieczenie to okazało się ze wszech miar usprawiedliwione. Frontalne uderzenie marszałka Żukowa napotkało istotnie na uporczywą obronę 9 armii na wschód od Berlina. Krwawa bitwa o Seelowskie Wzgórza przeciągnęła się do 20 kwietnia. Tego dnia Koniew otrzymał rozkaz zadania ciosu od południa, co stworzyło warunki umożliwiające okrążenie Berlina. A gdy 21 kwietnia wojska Żukowa znajdowały się u wschodnich kraoców stolicy Rzeszy, czołgi marszałka Koniewa wjeżdżały od strony południowej na przedpola Berlina. Wszystko to jednak nie eliminowało jeszcze komplikacji wynikających z koocowego etapu operacji. Wielki Berlin to ogromne miasto o obszarze 900 kilometrów kwadratowych. A zgodnie ze znanym nam już rozkazem Reymanna walka w mieście miała charakter zaciekły. Zresztą pamięta to każdy, kto był w Berlinie w ostatnich dniach kwietnia 1945 roku. Pamiętają to i niemieccy żołnierze 9 armii i 3 armii pancernej. Nie pamięta tego jedynie pan Cornelius Ryan, autor amerykaoskiego bestsellera „Ostatnia bitwa”, który postanowił zadziwid świat. Kiedyś mówiono: jeśli reporter doniesie, że pies ugryzł człowieka, to nie zadziwi nikogo, ale zarobi niemało, gdy napisze, że człowiek ugryzł psa. Pan Ryan zdecydował, że nikogo nie zdziwi, jeśli napisze: prawda, była taka berlioska bitwa. Natomiast wszyscy zadziwią się, gdy im powie, że berlioskiej bitwy nie było. Tak też i zrobił: narodziła się książka, która miała wstrząsnąd światem. Nie sądzę jednak, by ten swój cel osiągnęła. Ale znalazło się wielu chętnych do rozpowszechniania wersji Ryana; wśród tych chętnych byli przede wszystkim ci, którzy chcieliby dowieśd, że umiejętności wojskowe dowódców radzieckich nie są bynajmniej tak wielkie, jeśli się je porówna z działaniem obrooców Berlina bądź ze strategiczną walecznością amerykaoskich generałów - generałowie ci mogli zająd bez strzału ostatnią cytadelę ginącej Rzeszy. 4 Ogólną liczbę wojsk niemieckich w trakcie operacji berlioskiej można ocenid na podstawie faktu, że do niewoli dostało się 480 000 ludzi.

Ryan wielokrotnie twierdzi, że wojska anglo-amerykaoskie miały możnośd zdobycia Berlina, ale tego nie uczyniły. Takie twierdzenie stwarza pretekst do różnych spekulacji: czy był to błąd, nieporozumienie bądź też przesadna uczciwośd Eisenhowera, który nie chciał naruszad porozumienia sojuszników? To nie pierwsza dyskusja na ten temat, pierwsza odbyła się już w koocu kwietnia 1945 roku. Nieoczekiwanie w jednej z gazet amerykaoskich („Washington Post”) ukazało się wówczas sensacyjne doniesienie, jakoby wojska amerykaoskie wkroczyły już do Poczdamu, skąd następnie wycofały się na rozkaz, oddając miasto Rosjanom, Dziś oczywiście znamy anegdotyczny charakter tej pogłoski, niemniej poniektórzy usiłują anegdotę przekształcid w poważny problem. A jak było naprawdę: czy zachodni sojusznicy mieli możnośd zajęcia Berlina i czy chcieli go zająd? Na drugie pytanie można od razu odpowiedzied twierdząco. Naturalnie, zarówno Eisenhower jak Churchill, przede wszystkim Churchill, doskonale rozumieli, jakie znaczenie ma Berlin. Zwłaszcza we wrześniu 1944 roku, kiedy opracowywano plany dalszych operacji w Niemczech. Eisenhower uważał Berlin za swój punkt docelowy. Wiadomo jednak powszechnie, że od chęci do możliwości droga daleka, a w tym wypadku - gdy wojna zaczęła zbliżad się ku koocowi - droga ta okazała się nawet bardzo daleka. Z pisma Eisenhowera do Stalina z 23 marca 1945 roku wynika, że naczelny dowódca wojsk anglo- amerykaoskich planował spotkanie z wojskami radzieckimi na osi Erfurt-Lipsk-Drezno, a wcale nie w Berlinie. Na czym opierała się ta decyzja, która w zasadzie nie została zrewidowana również w kwietniu 1945 roku? Odpowiedź jest prostsza, niżby można przypuszczad. Eisenhower jako wojskowy bardzo trafnie oszacował własne możliwości i przewidywał, że zdobycie Berlina przekroczy siły jego armii. W książce „Wielka strategia” znany historyk wojskowy John Erman tak oto uzasadnia podstawy decyzji Eisenhowera popartej przez generała Bradleya: Rosjanie byli w odległości 65 kilometrów od Berlina, natomiast wojska zachodnie - w odległości ponad 300 kilometrów, odcięte poza tym od Berlina rejonem obfitującym w liczne przeszkody wodne. Dowództwo anglo-amerykaoskie uważało również za konieczne wykluczyd wszelką możliwośd utworzenia tak zwanej „narodowej reduty” to jest nowej bazy oporu w Alpach Bawarskich. Wreszcie droga z Kassel do Drezna była najkrótsza i najłatwiejsza. Tak, sojusznicy zachodni chcieli nawet zająd Berlin i Churchill żądał tego w swych pismach. Jednakże nawet on wyrażał się bardzo ostrożnie, proponując „uchwycid Berlin, jeśli będą po temu możliwości”. Zatem wciąż to samo: możliwości! A tych możliwości nie było. Nie tylko Eisenhower, lecz również Zjednoczony Komitet Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA i Wielkiej Brytanii odpowiadał: „Nie, nie ma możliwości”, bo - jak pisze amerykaoski historyk wojny Pogue5 - „stało się jasne, że amerykaoskie wojską nie zdołają, jak widad, wyprzedzid Rosjan w zdobyciu stolicy Niemiec”. W owych dniach nie bez podstaw uważano w Waszyngtonie, że sprawą najważniejszą jest „rozgromienie i rozczłonkowanie sił niemieckich”. Dlatego też Eisenhower podtrzymał 7 kwietnia swoją decyzję. Gdy Montgomery, dowódca wojsk angielskich (21 Grupa Armii), okazując pewien brak taktu poprosił Eisenhowera o dziesięd amerykaoskich dywizji dla ofensywy na Lubekę i Berlin, Eisenhower odpowiedział mu 8 kwietnia odmownie. 5 Forrest C. Pogue: „The Supreme Command In United States Army In World War II”, Waszyngton 1954 (przyp. tłum.).

Co się tyczy Berlina... - napisał - jestem gotów przyznad w pełni, że ma on znaczenie polityczne i psychologiczne, ale o wiele ważniejszym obiektem są niemieckie wojska, skoncentrowane dla ochrony Berlina. Na nich właśnie mam zamiar skoncentrowad uwagę. Oczywiście, jeżeli powstanie możliwośd zdobycia Berlina bez wielkich strat, to zajmę go. Ostatnie zdanie listu nie jest tylko wyrazem rozdrażnienia. Problem strat Eisenhower szczegółowo omawiał ze swym najbliższym doradcą, dowódcą 12 Grupy Armii, generałem Omarem Bradleyem. Bradley przypomina, że na to ważkie pytanie odpowiedział, iż „ewentualne straty mogą wynieśd 100 000 ludzi”. „Zbyt wygórowana cena za prestiż” - zauważył Eisenhower. Jeszcze w połowie kwietnia wojska zachodnie znajdowały się w odległości 200 kilometrów od Berlina; tylko w rejonie Magdeburga odległośd wynosiła 100 kilometrów. Generał Simpson, którego wojska dotarły do Magdeburga, zaproponował rozpoczęcie natarcia na Berlin, Eisenhower uważał jednak, że „byłoby to głupie, porównując sytuację Rosjan i naszą”. - Prawdą jest - oświadczył - że udało się nam utworzyd niewielki przyczółek za Łabą, ale trzeba pamiętad o tym, że do tej rzeki dotarły tylko nasze czołówki, natomiast nasze siły zasadnicze znajdują się daleko w tyle... Wreszcie tak dobrze poinformowany człowiek jak osobisty doradca Roosevelta, Harry Hopkins, pisał wówczas: Jedna z dywizji Bradleya mogła rzeczywiście posunąd się znacznie w kierunku Poczdamu, ale straciła łącznośd z tyłami i była tym samym pozbawiona niezbędnego zaopatrzenia; każdy, kto chodby coś niecoś się na tym wyznaje, rozumie, że zajęlibyśmy Berlin, gdybyśmy mogli to uczynid. Aby pojąd sens słów Hopkinsa, trzeba dodad, że napisane zostały po 22 kwietnia, to jest wówczas, gdy wojska radzieckie zamknęły już krąg wokół Berlina. Można więc twierdzid z całym przekonaniem, że gdyby Eisenhower miał chodby znikomą szansę zajęcia Berlina, nie liczyłby się z żadnymi zobowiązaniami sojuszniczymi. Nawet decyzja, zawarta w piśmie z 28 marca, przewidywała naruszenie stref okupacji Niemiec, uzgodnionych poprzednio przez sojuszników. Później Eisenhower w swych pamiętnikach przyznawał wprost, że „przyszły podział Niemiec na strefy nie miał wpływu na plany ostatecznego zawojowania kraju”. A nawet tenże Churchill, który miotał się i wściekał na decyzję Eisenhowera, pisał 19 kwietnia 1945 roku w liście do Edena: „Zachodni sojusznicy w danej chwili nie są zapewne zdolni natrzed na Berlin”. Radzieckie Naczelne Dowództwo doskonale zresztą wiedziało, jakie namiętności targają Churchillem. Nieprzypadkowo Stalin zapytał 1 kwietnia marszałków Żukowa i Koniewa, gdy stawili się w gabinecie naczelnego dowódcy: - „No więc kto weźmie Berlin: my czy sojusznicy?”. Marszałek Koniew wspomina swoją odpowiedź: Berlin „my weźmiemy i weźmiemy go przed sojusznikami”. Tak też się stało. Od 16 kwietnia 1945 roku zgiełk bitewny nie cichł ani na jeden dzieo. Wehrmacht nie miał zamiaru kapitulowad, chod mógł to zrobid ocalając życie setkom tysięcy Niemców. Ale cóż znaczyły dla Hitlera

setki tysięcy, skoro już przedtem doprowadził do zagłady niemal 9 milionów? A ten, kto przywykł rzucad miliony na stos, oczywiście nie widzi siebie wśród ofiar. Niewybaczalną przesadą byłoby stwierdzenie, że armia radziecka wiodła bitwę o Berlin po to, by ująd Adolfa Hitlera. Jej cele były bez porównania ważniejsze - co właśnie tłumaczy stosunkowo niewielką uwagę, jaką do tej pory przywiązywała historiografia radziecka do osobistych losów Hitlera. Sprawa ta była zawsze - a więc i wiosną 1945 roku - na drugim planie. Ale i wtedy także stawiano sobie w pełni uzasadnione pytanie: gdzie on jest? W Berlinie? W Bawarii? Zacznijmy od tego, że w kwietniu 1945 roku nie wszystko było tak jasne, jak się to nam wydaje w roku 1969. W 1945 roku w Moskwie panował pogląd, że jest rzeczą wielce ryzykowną opierad się na wiadomościach z oficjalnej prasy nazistowskiej, a dowództwo radzieckie od początku ofensywy nie miało bezpośrednich informacji o miejscu pobytu Hitlera. Bardziej lub mniej wiarygodny dowód, że Hitler jest w stolicy, wiązał się z datą 20 kwietnia. Świętowano właśnie urodziny Führera, podczas których Hitler (po raz ostatni!) wyszedł z bunkra na powierzchnię ziemi; potwierdzało to fakt, że Hitler był w Berlinie. Ale czy stanowiło gwarancję, że tu pozostał? Opowieść Ottona Günschego Badacz-historyk ma pewną przewagę nad uczestnikiem wydarzeo: może przekraczad nie tylko granicę czasu, lecz również fronty. Oficerowie 1 Frontu Białoruskiego, którzy mieli zająd się odnalezieniem głównych zbrodniarzy wojennych nie wiedzieli, co w tych dniach działo się w bunkrze Kancelarii Rzeszy. My natomiast możemy się tego dowiedzied korzystając ze źródła nie publikowanego dotychczas i nader cennego. SS-Sturmbannführer Otto-Günsche nie przypuszczał zapewne, że przyjdzie mu pisad wspomnienia. Kadrowy esesman, oficer „Leibstandarte Adolf Hitler”, adiutant osobisty Führera w roku 1943 i w latach 1944-1945 - czyż taki człowiek ma predyspozycje do pisania pamiętników? Ale w życiu Ottona Günschego nastąpił taki okres, kiedy mu się to przydarzyło. W czasie dośd długiego pobytu w radzieckiej niewoli napisał opowieśd: ściślej mówiąc, podyktował ją radzieckim oficerom śledczym. Relację Günschego tłumaczono jednocześnie i protokołowano. Ażeby treśd jej uzupełnid, pozyskano do tej roboty znakomicie poinformowaną osobę: był nią SS-Sturmbannführer Heinz Lingę, kamerdyner Hitlera w latach 1935-1945, znajdujący się także w niewoli. A zatem?-, co wydarzyło się w koocu kwietnia 1945 roku w Kancelarii Rzeszy? Günsche pisze: ...21 kwietnia obudzono Hitlera już o wpół do dziesiątej rano i zakomunikowano mu, że rosyjska artyleria ostrzeliwuje Berlin oraz że Burgdorf6 i pozostali adiutanci czekają w izbie przyjęd. Po upływie dziesięciu minut Hitler, nie ogolony, pospiesznie wszedł do izby przyjęd. Zazwyczaj golił się sam. Nie pozwalał nawet, aby golił go fryzjer, August Wollenhaupt; mówił, 6 Wilhelm Burgdorf - generał, szef adiutantury Hitlera, szef Wojskowego Biura; Personalnego, Heerespersonalamt

że nie znosi, by ktokolwiek manipulował brzytwą koło jego gardła. W izbie przyjęd czekali Burgdorf, Schaub7 , Below8 i Günsche. - Co się stało? Skąd ta strzelanina? - zapytał. Burgdorf zameldował, że bateria rosyjskiej ciężkiej artylerii ostrzeliwuje centrum Berlina, prawdopodobnie ze stanowiska na północny wschód od Zossen. Hitler zbladł. Powiedział: - To Rosjanie są już tak blisko? ...Rankiem 22 kwietnia ogieo rosyjskiej artylerii znów się nasilił. Nadszedł meldunek, że centrum Berlina ostrzeliwane jest przez kilka ciężkich baterii. Radzieckie granaty padały często na Tiergarten, a niekiedy i do parków otaczających ministerstwa na Wilhelmstrasse. Grzmot ostrzału artyleryjskiego zbudził Hitlera o godzinie 10 rano. Hitler ubrał się, wezwał Lingego i zapytał zdenerwowany: - Jaki kaliber? Dla uspokojenia go Lingę odpowiedział, że strzelają niemieckie zenitówki z Tiergartenu i pojedyncze dalekonośne działa rosyjskie. Po zjedzeniu śniadania w swoim gabinecie Hitler poszedł do: sypialni, gdzie Mórell9 zrobił mu zwykły zastrzyk pobudzająjący. Narada operacyjna wyznaczona była na godzinę 12. Około południa schronie Hitlera zebrali się: Dönitz, Keitel, Jodl, Krebs, Burgdorf, Winter, Christian, Voss, Fegelein, Bormann, Hewel, Lorenz, Below, Günche, Johannmeier, John .von Freyend, i von Freytag-Loringhoven10 . Była to najkrótsza z narad operacyjnych w ciągu całej wojny. Na wielu twarzach malowała się troska. Rozmawiano ściszonym głosem, powtarzając wciąż to samo pytanie: „Dlaczego Führer nie decyduje się jeszcze opuścid Berlina?”. Hitler wyszedł ze swoich pokojów. Wydawał siej jeszcze bardziej zgarbiony. Lakonicznie pozdrowiwszy uczestników narady opadł na fotel. Krebs rozpoczął meldunek; poinformował, że sytuacja wojsk niemieckich, broniących Berlina, pogorszyła się jeszcze bardziej. Na południu udało się rosyjskim czołgom przedrzed się przez Zossen i dotrzed do przedmieśd stolicy. Ciężkie boje toczą się we wschodnich i północnych przedmieściach Berlina. Sytuacja wojsk niemieckich nad Odrą, na południe od Szczecina - katastrofalna. Rosjanie przerwali front przy pomocy czołgów i wdarli się głęboko w niemieckie pozycje. 7 Julius Schaub – od 1924 roku osobisty adiutant Hitlera 8 Nicolaus von Below – pułkownik, adiutant lotnictwa. 9 Dr Theodor Moreli był osobistym lekarzem Hitlera . (przyp. tłum-). 10 Co do obecności admirała Dönitza, którego Hitler mianował potem w „testamencie” swoim następcą, kanclerzem Rzeszy, prawdopodobnie, zaszła, tu omyłką; Dönitz, jak wskazują różne źródła, opuścił tęgo dnia Berlin wczesnym rankiem pozostawiając swego zastępcę, wiceadmirała Hansa Ericha Vossa. Wilhelm Keitel - generalny feldmarszałek, szef OKW (Oberkommando der Wehrmacht); Alfred Jodl - generał pułkownik, szef- sztabu dowództwa Wehrmachtu; Hans Krebs – generał, komisaryczny szef Sztabu Generalnego; August Winter generał wojsk górskich, zastępca Jodla; Eckard Christian - generał major, szef sztabu wojsk lotniczych; Hermann Fegelein - SS-Gruppenführer (generał-porucznik). oficer łącznikowy Himmlera; Martin Bormann - Reichsleiter, kierownik Kancelarii Rzeszy; Walter Hewel - ambasador, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych w Głównej Kwaterze Führera; Heinz Lorenz - przedstawiciel oficjalnej agencji prasowej DNB (Deutsches Nachrichtenbüro) w Kwaterze Głównej Führera; Willy Johannmeier - major, adiutant wojsk lądowych przy Hitlerze; Ernst John von Freyend - major, adiutant wojsk lądowych przy Hitlerze; Bernd Freiherr Freytag von Loringhoven -- adiutant szefa Sztabu Generalnego (przyp. tłum.).

Hitler wstał i pochylił się nad stołem. Drżącą ręką zaczął wodzid po mapie. Nagle wyprostował się i rzucił na stół kolorowe ołówki. Dyszał ciężko, twarz nabiegła mu krwią, oczy były szeroko rozwarte. Cofnąwszy się na krok od stołu, krzyknął łamiącym się głosem: - To niepodobne do niczego! W tych warunkach nie mogę nadal dowodzid! Wojna jest przegrana! Ale jeżeli wy, panowie, sądzicie, że ja opuszczę Berlin, to grubo się mylicie! Wolę wpakowad sobie kulę w łeb! Wszyscy przerażeni . wpatrywali się w Führera; on ledwo podniósł rękę; zawołał: „Dziękuję wam, szanowni panowie!”, odwrócił się i wyszedł. Uczestnicy narady zdrętwieli. Teraz, to znaczy już...? Koniec? Günsche pobiegł za Hitlerem. Z sali konferencyjnej rozlegały się przerażone okrzyki: „Mein Führer!... Mein Führer!”. Günsche dogonił Hitlera przy drzwiach jego gabinetu. Hitler zatrzymał się i krzyknął: - Niech mnie pan natychmiast połączy z Goebbelsem! Goebbels był w schronie swojej willi na Hermann-Göringstrasse. Podczas gdy Hitler rozmawiał z nim przez telefon, uczestnicy narady, zdetonowani i wzburzeni, wyszli do poczekalni. Bormann i Keitel rzucili się w stronę Günschego pytając: „Gdzie Führer? Co jeszcze powiedział?”. Günsche odparł, że Führer rozmawia przez telefon z Goebbelsem. Obecni w podnieceniu mówili coś chaotycznie, przerywając sobie wzajem. Keitel wymachiwał rękoma. Bormann całkiem stracił panowanie nad sobą i powtarzał: „Nie może byd, aby Führer na serio powiedział, że chce się zastrzelid!”. Keitel krzyczał: „Musimy Führera odwieśd od tego!”. Powstał nieopisany harmider. Wszyscy mówili naraz. Niejeden pospiesznie wychylił parę kieliszków koniaku ze stającej na stole butelki. Po kilku minutach, około wpół do pierwszej, wszedł pospiesznie do hallu, kulejąc, doktor Goebbels. Przybiegł ze swej willi na Hermann-Göringstrasse zdenerwowany do ostatnich granic. „Gdzie Führer?!” - zawołał. Natychmiast zaprowadzono go do gabinetu Hitlera. Rozmowa Hitlera z Goebbelsem trwała około dziesięciu minut. Gdy Goebbels opuścił gabinet, rzucili się ku niemu Bormann, Keitel, Dönitz11 i Jodl: „Co Führer powiedział?”. Otoczyli go ze wszystkich stron. Goebbels oznajmił, że Hitler uważa sytuację za beznadziejną, nie widzi już żadnych szans i sądzi, iż wojna jest przegrana. Hitler był zupełnie załamany, w takim stanie nigdy go jeszcze nie widziano. Następnie Goebbels powiedział, jak bardzo się przeraził, gdy Hitler urywanym głosem nakazał mu przez telefon przenieśd się natychmiast z żoną i dziedmi do schronu, bo „wszystko już jest skooczone”. Bormann ze zdenerwowania nie mógł ustad na miejscu. Zwracał się to do Goebbelsa, to do Dönitza, to do Keitla, to znów do Dönitza, wciąż powtarzając, że trzeba za wszelką cenę przekonad Hitlera o konieczności wyjazdu z Berlina. Goebbels cicho zapytał Keitla: - Panie feldmarszałku, czy naprawdę nie widzi pan żadnej możliwości powstrzymania ofensywy Rosjan? Takiej możliwości już nie było. Rosjanie przyszli do Berlina po to, by rozgromid Rzeszę. Zainteresowało mnie, kim byli owi artylerzyści rosyjscy, których ogieo tak zdenerwował Hitlera. Z pytaniem w tej 11 Chodzi zapewne o Vossa (przyp. tłum.).

sprawie zwróciłem się do marszałka artylerii Wasilija Iwanowicza Kazakowa, który dowodził w kwietniu 1945 roku artylerią 1 Frontu Białoruskiego. - Kto prowadził ostrzał artyleryjski Kancelarii Rzeszy 21 i 22 kwietnia? To da się stwierdzid... Stwierdzono: strzelały dalekosiężne baterie korpusu artyleryjskiego pod dowództwem generała Lichaczewa. Korpus ten przybył z Leningradu, aby wzmocnid artyleriami Frontu Białoruskiego. Okazuje się, że miasta też potrafią się mścid. Jak zamierzali wygrać wojnę Raz jeszcze o przywilejach historyka. Obecnie dysponujemy sporą ilościa autentycznych świadectw, co pozwala nam odtworzyd tok myślenia i polityczną psychologię zbrodniarza wojennego nr 1. Prawda, zbrodniarze nie lubią zostawiad po sobie dokumentów świadczących o ich przestępczości. Jakżeby się ucieszył oficer śledczy, gdyby mógł dysponowad stenogramami rozmów, które prowadziły osoby podlegające śledztwu jeszcze przed dokonaniem przestępstwa! Bądź też gdyby, na przykład, otrzymał spisane wspomnienia morderców, opowiadane w wąskim kręgu uczestników zbrodni na temat jej okoliczności! Można powiedzied, że właśnie w tak korzystnej, niemal optymalnej sytuacji znajdą się ci, którzy zechcą prześledzid dzieje zbrodni Trzeciej Rzeszy. Już w Norymberdze opublikowano niektóre notatki, sporządzone bezpośrednio po wypowiedziach Hitlera w najwęższym gronie zaufanych (na przykład słynny protokół Hossbacha12 z 5 listopada 1937 roku, którego autentyzm po dziś dzieo bezskutecznie usiłuje podważyd historiografia neonazistowska). Teraz jednak pojawiły się niemniej ważne, lecz znacznie obszerniejsze świadectwa. Okazało się, że w czasie narad brunatnego Führera z jego najbliższymi współpracownikami robiono początkowo krótkie notatki, a potem nawet stenogramy. I tak już wkrótce po napaści na Związek Radziecki (od 17 listopada 1941 roku) urzędnik Kwatery Głównej Führera, dyrektor ministerialny Heim, regularnie zaczął zapisywad wszystkie uwagi Hitlera i przekazywał je Martinowi Bormannowi. Następnie prowadził te zapisy dr Picker - również dla Bormanna pragnącego utrwalid każdą myśl, każdą dyrektywę swojego szefa. A było co utrwalad, ponieważ Hitler miał zwyczaj szeroko wypowiadad się - podczas obiadu (w którym z reguły uczestniczyło 20-25 osób), kolacji oraz po nocnych naradach operacyjnych - na najróżniejsze tematy.13 12 „5 listopada 1937 r., w obecności ówczesnego ministra wojny Rzeszy, marszałka von Blomberga, dowódców armii, marynarki i lotnictwa - generała barona v. Fritscha, generała-admirała Raedera i generała Göringa oraz ministra spraw zagranicznych barona v. Neuratha – Hitler w dłuższych wywodach przedstawił swoje plany polityczne. Zasadnicza ich treśd nie różniła się od (…) wypowiedzi z lutego 1933 i lutego 1934 r. – na pierwszy plan występował problem przestrzeni i koniecznośd rozwiązania na drodze agresywnej wojny i zaborów” (Andrzej Józef Kamioski: „Militaryzm niemiecki”, warszawa 1962, s. 328); protokolantem na naradzie 5 XI 1937 był wojskowy adiutant Führera, pułkownik Friedrich Hossbach (przyp. tłum.). 13 Hitler uważał na przykład za swój obowiązek oglądanie każdego wydania kroniki filmowej, wygłaszał przy tym bardzo szczegółowe oceny, a nawet dyktował nowy tekst komentarza.

Notatki z tych „rozmów przy stole” zachowały się w dośd pokaźnej części (od 21 lipca 1941 roku do 31 lipca 1942 roku). Co prawda, w lipcu 1942 roku Hitler nieoczekiwanie zniósł zwyczaj wspólnego obiadowania ze świtą, ale w zamian polecił stenografowad swoje codzienne narady operacyjne z generalicją, Pod koniec wojny stenogramy narad stanowiły już solidne tomiska - 110 000 stronic! W kwietniu 1945 roku przywieziono je do Bawarii, ukryto w głębi kopalni, a na początku maja przewieziono na brzeg jeziora Hintersee, żeby je tam spalid. 5 maja dwaj stenografowie Jonuschat i Herrgessell zjawili się w kancelarii wywiadu amerykaoskiego meldując o losie zapisów. Amerykanie podążyli nad brzeg Hintersee i z pagórka popiołu zdołali wyłowid setki ocalałych kartek. Te uratowane zapisy najbardziej szczerych wypowiedzi Hitlera opublikował w NRF historyk Helmut Heiber w 1962 roku pod tytułem „Narady operacyjne Hitlera”. Wraz z „Rozmowami przy stole” (opublikowanymi w 1952 roku) zapiski te są wyjątkowo ważnym źródłem wiedzy o historii faszystowskiej Rzeszy i drugiej wojny światowej. Obie publikacje są powszechnie znane; pragnę dołączyd do nich dokument dotychczas nie znany. Jest to stenogram z cyklu „narad operacyjnych”, który nie znalazł się jednak w publikacji Helmuta Heibera. Datowany 27 października 1943 roku, zaopatrzony jest w zaiste sensacyjny podtytuł: „Jak można zwycięsko zakooczyd wojnę”. Czyżby Adolf Hitler rzeczywiście dysponował „kamieniem mądrości”? Dziś dostałby zao pół królestwa od tych, którzy również nie potrafią zwycięsko zakooczyd wojny, w jaką się wplątali. Jak więc brzmiało słowo ewangelii ADOLFA? Decydujący jest fakt - twierdził - by nieprzerwanie pozostawad w boju, zadając przeciwnikowi straty, gdzie tylko można. Nigdy nie wolno rezygnowad, trzeba natomiast umied wymacad każdą słabośd wroga i natychmiast ją wykorzystad, nigdy w najmniejszym stopniu nie myśląc o kapitulacji . czy o tak zwanym porozumieniu... Bądź tak: Dopóki niczym kot czaisz się - wyczekując momentu, żeby zadad cios przeciwnikowi - dopóty nie jesteś zgubiony, na odwrót, zawsze przed tobą otworzą się te lub inne możliwości. Przeciwnik zawsze odsłoni swój słaby punkt. Trzeba tylko zdecydowania, by to wykorzystad. Tak brzmiała recepta nr 1 na wygranie wojny. Ale była jeszcze recepta nr 2. Führer mówił: Któż może nam zagwarantowad, że pewnego dnia nagle wśród aliantów nie wybuchnie bomba, że nie okaże się nagle, iż sprzeczności, jakie wśród nich istnieją, nie da się już dłużej klajstrowad...? Albo: Jedno jedyne załamanie się przeciwników, a natychmiast zawali się cały nieprzyjacielski front. Smak budyniu - jak mówią - można poznad tylko w czasie jedzenia. W kwietniu 1945 roku okazało się, co warte są mądrości najwyższego dowódcy niemieckich sił zbrojnych. O ile generał Westmoreland mógł jeszcze pocieszad się nadzieją, że potrafi „wymacad” słabą stronę swego przeciwnika, to Adolf Hitler, Wilhelm Keitel i Heinz Guderian wiosną 1945 roku powinni byli jasno zdawad sobie sprawę, że nie doczekają się „wymacania” słabych stron armii radzieckiej. Z czającego się kota Wehrmacht zamienił się w mysz, która wpadła w pułapkę.

A recepta nr 2? Dzisiejsi historycy dysponują ogromnym i wciąż rosnącym materiałem, który wykazuje, że w ciągu całej wojny w różnych kręgach hitlerowskich - od generalskiej opozycji do czołówki SS i NSDAP - przewijała się idea wejścia w spisek z dwoma mocarstwami zachodnimi. Spisek ten skierowany był przeciw Związkowi Radzieckiemu. Wspomnienia Waltera Schellenberga i dra Kerstena, prace badawcze Gerharda Rittera, Andreasa Hillgrubera, Hansa Rothfelsa, Heinza Höhne14 i wielu innych dają wystarczająco dokładny obraz napiętej gry, toczącej się za oficjalnymi kulisami. Uczestnicy tej gry kierowali się szeregiem różnorakich pobudek, ale dadzą się one sprowadzid do wspólnego mianownika: próby rozbicia antyhitlerowskiego frontu sojuszników - w oparciu o antykomunizm. Sprawa osobistego stosunku Adolfa Hitlera do tych kombinacji nie była dotychczas przedmiotem specjalnych badao. Można jednak stwierdzid już teraz, że pogląd, jakoby był on kategorycznie przeciwny wszelkiej formie rozmów z zachodnimi sojusznikami nie wytrzymuje krytyki. Nie przytoczymy tu żadnych dowodów z okresu wojny, bo dla nas istotna jest jedynie atmosfera ostatnich dni Rzeszy. Ale właśnie w tych ostatnich dniach Hitler coraz częściej wracał do idei złamania wspólnego frontu swych przeciwników. Dośd interesujące i reprezentatywne w tej mierze świadectwo daje nam również Otto Günsche. Gdy studiujemy zapiski Günschego, zwraca naszą uwagę fakt, że kwestia stosunku- Hitlera do Zachodu zajmuje w nich sporo miejsca - poczynając od zapisu, który utrwala oświadczenie Hitlera z listopada 1937 roku po rozmowie z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Halifaxem. Zdaniem Günschego Hitler był bardzo zadowolony z tej rozmowy, a z materiałów archiwalnych wiemy, że Halifax zupełnie jednoznacznie napomykał wówczas o możliwości podziału stref wpływów i anglo- niemieckiego porozumienia przeciw Krajowi Rad. Nawiązując do tego Hitler stwierdził: - Zawsze przecież mówiłem, że Anglicy będą ze mną zgodni, gdyż w polityce swojej kierują się tymi samymi zasadami co ja, to jest przede wszystkim: zniszczenie bolszewizmu... Ale - powtarzam - nie zajmujemy się tak szerokim okresem czasu. Kolejny zapis Günschego dotyczy kooca 1944 roku. Mówiąc o zaostrzeniu stosunków między mocarstwami zachodnimi a Związkiem Radzieckim, Hitler podkreślał, że obecnie chodzi o wygrywanie na czasie. We wrześniu 1944 roku Hitler wiedział, że Anglicy i Amerykanie gotowi są zawrzed separatystyczny pokój z Rzeszą, ale żądają, żeby on przedtem ustąpił. Żądanie usunięcia Hitlera zgłosili w owym czasie Anglicy w trakcie rozmów w Sztokholmie z przedstawicielami niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Inicjatywa tych rozmów wyszła od Anglików. Gdy zameldowano o tym Hitlerowi, kazał on przerwad negocjacje z Anglikami. Stały przedstawiciel Ribbentropa przy Hitlerze, ambasador Hewel, w rozmowie z Günschem dał wyraz swemu niezadowoleniu z powodu przerwania negocjacji w Sztokholmie; wojna na wschodzie - 14 Walter Schellenberg – szef wywiadu Himmlera; dr Kersten – przyboczny lekarz Himmlera, który pośredniczył w jego imieniu w różnych misjach zagranicznych; Gerhard Ritter – historyk NRF, autor m. in. książki o spisku 20 lipca „Carl Goerdeler Und die deutsche Wiederstandbewegung”; Andreas Hillgruber – historyk NRF, wydawca pracy „Staatsmänner Und Diplomaten bei Hitler. Vertrauliche Aufzeichnungen über Unterredungen mit Vertretern des Auslandes“; Hans Rothfels – historyk NRF, autor m. in. Książki „Die deutsche Opposition gegen Hitler“; Heinz Höhne – historyk NRF, autor m. in. Książki o SS pt. „Der Orden unter dem Totenkopf“ (przyp. tłum.).

według Hewela - osiągnęła takie stadium, że zachodzi absolutna koniecznośd zawarcia pokoju z mocarstwami zachodnimi. „Na co Führer jeszcze czeka? Powinien podjąd jakąś decyzję, znaleźd wyjście” - twierdził Hewel. Hitler widział dla siebie wyjście w konflikcie między mocarstwami zachodnimi a Rosją Radziecką. Narady wojenne kooczył często słowami: „Zobaczycie, panowie, okaże się, że miałem rację”. Günsche nie rozszyfrowuje, które z licznych rozmów z sojusznikami w Sztokholmie miał tu, na uwadze Hitler. Możemy jednak oprzed się na niektórych - w pełni wiarogodnych świadectwach historycznych, a dają one bardzo dużo do myślenia. Na przykład: stwierdzono już dziś ponad wszelką wątpliwośd, że w październiku-grudniu 1943 roku szef wywiadu SS, Schellenberg - korzystając z pośrednictwa przybocznego lekarza Himmlera, Kerstena - wyjeżdżał do Sztokholmu, aby spotkad się na terenie neutralnym z amerykaoskim przedstawicielem, występującym pod nazwiskiem Abraham Stevens Hewitt. O przebiegu pertraktacji Schellenberg informował następnie Himmlera. Sprawa dotyczyła niewątpliwie porozumienia antyradzieckiego.15 Pertraktacje przeciągnęły się dośd długo, jak stwierdza sam Hewitt (cytowany w książce Achima Besgena „Cichy rozkaz”16 ), kontakty trwały do marca 1944 roku. Gdy w koocu 1944 roku narodził się plan ofensywy w Ardenach, Hitler - jak mówi Günsche - miął w tym określony cel: za pomocą operacji ardeoskiej wymusid odrębny pokój na mocarstwach zachodnich. Już w trakcie tej ofensywy zawołał w obecności swych adiutantów: „Pokażę tym Anglikom, że pokój z Niemcami można osiągnąd tylko ze mną, a nie beze mnie!”. Gdy operacja zawiodła i trzeba było przerzucid armię pancerną SS na wschód, Hitler mówił otwarcie, że „zerwało mu to” plan zawarcia odrębnego porozumienia z sojusznikami. Wródmy do fragmentu o Sztokholmie. Günsche upewnia, że wspomniane kontakty szły po linii Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Potwierdza to inny świadek - bezpośredni uczestnik rozmów, były dziennikarz, a następnie kierownik referatu do spraw Anglii w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeszy, Fritz Hesse, który niejednokrotnie wykonywał najdelikatniejsze i najbardziej odpowiedzialne polecenia swego szefa. W książce „Gra o Niemcy” Hesse stwierdza, że na początku 1945 roku, został wezwany przez Ribbentropa, który kazał mu jechad do Sztokholmu celem nawiązania kontaktów z przedstawicielami rządu angielskiego. Hessemu wręczono specjalną instrukcję, wysłaną równocześnie kierownikom szeregu niemieckich placówek dyplomatycznych. Instrukcja ta (pełny jej tekst przytacza Hesse w swojej pracy) zawierała niedwuznaczną wskazówkę na temat konieczności „wyjaśnienia” przedstawicielom Stanów Zjednoczonych i Anglii, że klęska Rzeszy byłaby dla nich niewygodna i że mocarstwa zachodnie powinny zawrzed sojusz z Niemcami. Kto włada Niemcami - argumentował Ribbentrop - panuje nie tylko nad Europą, lecz nad całym światem... Jeśli Zachód przeciągnie na swoją stronę Niemcy, stanie się tak silny, że będzie miał szanse powstrzymad Sowiety. 15 „On (Hewitt) także rozumie niebezpieczeostwo grożące ze wschodu“ – stwierdził Kersten. 16 Pełny tytuł książki Besgena brzmi: Der stille Befehl, Medizinalrat Kersten, Himmler und das Dritte Reich“ (przyp. tłum.).

Hesse twierdzi, że instrukcja ta, podpisana 19 stycznia 1945 roku, została w pełni zaakceptowana przez Hitlera. Wyposażony w nią Hesse poleciał do Sztokholmu. Inny wysłannik Ribbentropa, von Moellhausen, ruszył. do Lizbony, a von Schmieden - do Szwajcarii. W książce swojej Hesse daje szczegółowy opis tej niewątpliwie awanturniczej misji, która jednak specjalnych sukcesów nie przyniosła. Chociaż Hessemu udało się nawiązad bezpośredni kontakt z przedstawicielami rządu angielskiego, a także z przedstawicielami Światowego Kongresu Żydów, którzy pomogli mu przekazad posłanie Ribbentropa-Hitlera jakiemuś amerykaoskiemu przedstawicielowi, rozmowy przeciągnęły się aż do marca 1945 roku. Jak wiemy, nie dały one rezultatów, podobnie jak nie odniosła skutku późniejsza akcja Himmlera, który wprost zaproponował Eisenhowerowi, że „SS i Wehrmacht będą kontynuowad wojnę przeciw Rosji, jeśli Anglicy i Amerykanie zgodzą się na rozejm z nami... Jestem gotów uznad zwycięstwo mocarstw zachodnich. Niech mi tylko dadzą czas na odrzucenie Rosji. Jeżeli tylko dadzą mi broo, potrafię to uczynid”. Oto na co liczył krwawy szef SS. W ostatnich tygodniach - jak pisze Günsche - Hitler często naradzał się z ministrem uzbrojenia Speerem, wyrażając pogląd, że jest rzeczą konieczną odnowienie starych kontaktów między niemieckimi przemysłowcami a ich anglo-amerykaoskimi partnerami. W związku z tym Hitler mówił: - Sytuacja na froncie wschodnim powinna nieuchronnie doprowadzid do porozumienia wojskowego Niemiec, Anglii i Ameryki przeciwko groźbie bolszewizmu, a wielka rola w tym dziele przypada przemysłowcom. Skłonny jestem zawierzyd świadectwu Günschego tym bardziej, że dysponuję kopią pisma, które Albert Speer wysłał 23 kwietnia 1945 roku do sekretarza stanu, Karla Hermanna Franka, w Pradze: Zaproponowałem dziś Führerowi, by czescy przemysłowcy polecieli do Francji, i Führer wyraził zgodę. Maszyna już gotowa. Oddawca niniejszego pisma przekaże bliższe szczegóły. Mam nadzieję, że ta zapoczątkowana przez Pana akcja zakooczy się sukcesem. W załączeniu pismo ministra spraw zagranicznych Rzeszy do wiadomości. (Dopisek) Proszę, po zaznajomieniu się z tym dokumentem, o zniszczenie go. Cóż to za dziwna misja czeskich przemysłowców? Można się coś niecoś dowiedzied o niej z załączonego pisma Ribbentropa (dysponujemy jedynie kopią bez podpisu). Wszystko wskazuje jednak na to, że jest; to właśnie dokument wspomniany przez Speera: Z inicjatywy ministra Rzeszy Speera zaproponowałem Führerowi, by znani czescy przemysłowcy polecieli do Francji i aby tam - wykorzystując swoje amerykaoskie koneksje - przeprowadzili pertraktacje na temat obrony Czechosłowacji przed bolszewikami. Führer wyraził na to zgodę. Po prostu wzruszające, jak Hitler starał się ratowad wszystkich przed bolszewizmem: Czechów, których zamienił w niewolników, obywateli brytyjskich, których zamierzał zamienid w niewolników, i oczywiście Amerykanów, do których nie udało mu się dobrad! A gdy okazało się, że mu nie wierzą wściekłośd Hitlera nie miała granic.

Jak ocenid usiłowania przywódców Trzeciej Rzeszy, zmierzające do zawarcia politycznego i wojskowego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i Anglią? Pewnie, że niektórzy zachodni propagandziści mogą się w tym dopatrywad zadziwiającej dalekowzroczności Hitlera, Himmlera, Ribbentropa: czyż nie zdecydowali się oni jeszcze w roku 1945 uczynid to, co Adenauer i Dulles uczynili w roku 1949 i 1954? Ale czy nie słuszniej jest dopatrywad się w tym fakcie haniebnego sensu Paktu Północnoatlantyckiego? Analogia do toku myślenia Himmlera nikomu zaszczytu nie przynosi - nie przynosi go i autorom NATO. Kiedy czytamy protokoły tajnych negocjacji niemieckich i amerykaoskich emisariuszy, uderza nas podobieostwo do tego, co głosili i nadal głoszą propagandziści bloku atlantyckiego. Te same hasła na temat konieczności odparcia „komunistycznego zagrożenia”, te same nawoływania do rozprawy ze Związkiem Radzieckim... Ale to należy już do współczesności, my zaś tkwimy jeszcze w przeszłości. Jeśli poddamy ocenie realne szanse planów zmowy z Zachodem w ostatnich dniach Trzeciej Rzeszy, to trudno nam będzie udowodnid, że faktycznie jakieś szanse istniały. Stawiając pytanie, czy Hitler w koocu kwietnia 1945 roku zamierzał pokumad się z mocarstwami zachodnimi i przeciągnąd je na swoją stronę przeciw Związkowi Radzieckiemu- nie należy uwspółcześniad historii. Nie był to jeszcze rok 1954 ani nawet 1949. Był to rok 1945, a stosunek mocarstw zachodnich do planów zmowy z Niemcami przeciw Związkowi Radzieckiemu był - rzecz jasna - nieco inny niż w epoce Konrada Adenauera. Toczyła się wojna i wyraźnie zarysowywała się głęboka przepaśd między obiema walczącymi koalicjami, s świat zaś wiedział, że jego rzeczywistym wrogiem jest hitleryzm. A zresztą po cóż był potrzebny Stanom Zjednoczonym ten zbankrutowany sojusznik? Ściślej mówiąc plany spisku (zarówno Niemczech, jak i w obozie zachodnim) powstały już dawno; jeszcze w roku 1943, gdy wielu ludziom Rzesza wydawała się dostatecznie mocna, Allen Dulles prowadził w Szwajcarii arcysekretne rozmowy z emisariuszami SS i rozważał projekt zachowania Niemiec w charakterze bastionu antybolszewickiego. Już wówczas projekt ten miał nie tylko obrooców, lecz i przeciwników. I w Anglii, i w Stanach Zjednoczonych znaleźli się trzeźwi politycy, którzy uważali go po prostu za niewykonalny. Nie musieli byd komunistami, by zdad sobie sprawę, że nie ma na świecie siły, która byłaby zdolna zmusid kraje zachodnie do aprobowania tak nierealnego układu, jaki proponował Himmler. Marszałek brytyjski Montgomery przytacza w swych wspomnieniach słowa Eisenhowera, wypowiedziane w trakcie prywatnej rozmowy: „Naród brytyjski miał dośd wojny i nie można go było zmusid, aby bił się z Rosjanami w toku 1945. Rosjanie zostali w czasie niemieckiej wojny bohaterami”... Po to, by zrozumied postawę Waszyngtonu w tej kwestii, trzeba uwzględnid poza tym i tę niebagatelną okolicznośd, że Stany Zjednoczone prowadziły wojnę nie tylko w Europie. W Jałcie (a nawet w Poczdamie) przedstawiciele Stanów Zjednoczonych byli bardzo zainteresowani w zabezpieczeniu sobie pomocy wojsk radzieckich na Dalekim Wschodzie. Już chodby z tego powodu musieli odrzucid wszystkie projekty Dullesa czy propozycje napływające ze Sztokholmu. Gdy zegar dziejowy odmierzał ostatnie minuty istnienia Trzeciej Rzeszy, w Waszyngtonie i Londynie stracono resztę ochoty do rozmów z emisariuszami Niemiec. Komu potrzebny był taki groszowy sojusznik? Nawet wrodzony zachodnim politykom antykomunizm nie zdołał przeciwstawid się trzeźwości myślenia, w wyniku czego rządy USA i Anglii odrzuciły propozycje nazistów.

Jedna z zasad imperialistycznych koalicji - od Locarno i Paktu Antykominternowskiego do NATO - głosi, że liczy się tylko silny uczestnik takiej koalicji. A czegóż mogli oczekiwad politycy Zachodu, nawet ci proniemiecko nastawieni, po zblokowaniu się z ginącą Rzeszą? Wątpliwych korzyści z przerwania działao wojennych na froncie zachodnim i z koncentracji wszystkich, i w dodatku rozpadających się, niemieckich sił na froncie wschodnim? To jednak oznaczałoby jawne złamanie sojuszniczych umów ze Związkiem Radzieckim, a tym samym unieważniłoby układy dotyczące podziału na przyszłe strefy okupacyjne. A skoro Churchill czuł się nieswojo na myśl o czerwonym sztandarze powiewającym nad Berlinem, to z pewnością nie chciałby go ujrzed nad Kolonią i Monachium... Tego wszystkiego nie potrafili pojąd działacze Trzeciej Rzeszy gnani strachem przed zgubą i odwetem. Szli ku własnej śmierci pod gruzami swoich zbrodni - i swoich iluzji. Wojna przeciw własnemu narodowi Ale nawet iluzje mogą zawierad elementy praktyczne. Niezależnie od tego, jak bardzo iluzoryczne były nadzieje na to, że Rooseveltv i Churchill pięd minut przed zwycięskim zakooczeniem wojny obrócą oręż przeciw armii radzieckiej, która uratowała ich narody - kierownictwo polityczne i wojskowe Rzeszy podtrzymywało je z bardzo praktycznych przyczyn: chodziło o przedłużenie bezsensownej i zbrodniczej wojny, a na tym etapie była ona otwartą woj naprzeciw narodowi niemieckiemu. W tym dziele specjalną rolę miał odegrad feldmarszałek Ferdinand Schörner; zgodnie z planem Hitlera, Schörner powinien był cofnąd swoją grupę armii do tak zwanej twierdzy alpejskiej i tam kontynuowad opór. Hitler parokrotnie wzywał Schörnera do Kancelarii Rzeszy i osobiście dawał mu instrukcje. Schörner - jak wiadomo - dokładnie spełniał ostatnie polecenia swego szefa, nieprzypadkowo zatem w swym testamencie politycznym Hitler wyznaczył go na naczelnego dowódcę wojsk lądowych ginącej Rzeszy. Koncepcja Hitlera polegała na tym, by nawet pięd po dwunastej prowadzid wojnę, o której w swoim czasie mówił, że nie przerwie jej „za pięd dwunasta”. Nieraz groził swym komilitonom, że w wypadku klęski Rzeszy poświęci cały naród niemiecki. Mówił tak: „Jeżeli naród niemiecki nie okaże gotowości do walki o własne bezpieczeostwo, to niech lepiej ten naród zginie!”. Führer chciał „zniszczyd podstawy” dalszego istnienia narodu niemieckiego. Temu właśnie celowi służył rozkaz o „spalonej ziemi” z 19 marca 1945 roku, temu celowi służyły wszystkie rozkazy o przedłużaniu wojny. Hitler chciał wraz z sobą pociągnąd do grobu możliwie największą ilośd współziomków. Podczas procesu norymberskiego świat dowiedział się od Alberta Speera, jakie myśli opanowały Hitlera, gdy ujrzał krach swego imperium. - Jeżeli wojna będzie przegrana - mówił Führer - to i nasz naród powinien zginąd. To nieodwracalny los. Naród wykazał, że jest słaby... Poza tym ci, którzy przeżyli, są mało warci. Wartościowi zginęli...

Te słowa Hitlera są dośd znane. To, że wypowiedział je w koocowej fazie wojny, stanowi jak gdyby psychologiczną motywację owej bezgranicznej wściekłości, którą wyładowad chciał na niemieckim narodzie. Ale mniej znany jest fakt, że Hitler już znacznie wcześniej podjął odnośną decyzję. 27 listopada 1941 roku - w okresie, gdy niemieckie wojska ugrzęzły pod Moskwą - przyjmując duoskiego ministra spraw zagranicznych, Skaveniusa, Hitler oświadczył nagle: - Gdyby się kiedyś miało okazad, że naród niemiecki nie jest już dośd silny i ofiarny, by przelewad krew za własną egzystencję, to niechaj lepiej ginie, niech zostanie zniszczony przez siłę większą, potężniejszą. Nie będzie już wówczas zasługiwał na to miejsce w świecie, jakie sobie dzisiaj wywalczył... W ten sposób Hitler, podjąwszy decyzję jeszcze w roku 1941, urzeczywistnił ją wiosną 1945 roku. Mówił o niej nie tylko Speerowi. Pewien anonimowy oficer Sztabu Generalnego wspomina, że na własne uszy słyszał od Hitlera w bunkrze Kancelarii Rzeszy następujące zdanie: „Jeżeli naród niemiecki jest tak tchórzliwy i słaby, to nie zasługuje na nic innego, tylko na haniebną zagładę!”. Mówił o tym nie tylko Hitler. Pisarz i historyk Jurgen Thorwald17 utrwalił wypowiedź Goebbelsa: Naród niemiecki, naród niemiecki, cóż począd z takim narodem, jeśli nie chce dłużej wojowad! Wszystkie plany narodowego socjalizmu, wszystkie jego idee i cele były zbyt wielkie i zbyt szlachetne dla tego narodu. Naród niemiecki był zbyt tchórzliwy, by je urzeczywistnid. Na Wschodzie ucieka. Na Zachodzie przeszkadza żołnierzom w walce i białymi flagami przyjmuje wroga. Naród niemiecki zasłużył na los, który go teraz czeka. Zbrodnie wracają jak bumerang. 7 września 1943 roku Himmler wydał rozkaz Obergruppenführerowi Prützmannowi: „Nie pozostawid na Ukrainie ani jednego człowieka, ani jednej krowy, ani cetnara ziarna, ani jednej szyny kolejowej” - a w marcu 1945 roku tenże Prützmann w charakterze szefa Werwolfu otrzymał rozkaz „wykonania zadao specjalnych na tyłach wroga”; miał wysadzad domy, niszczyd mosty i tak dalej. Prützmann był ten sam, ale przez „tyły wroga” rozumiało się juz coś innego: był to obszar Niemiec. Faszyzm maszerował dalej, lecz w gruzy rozpadały się już nie rosyjskie, tylko niemieckie domy. Dawno wybiła decydująca godzina dwunasta, ale tysiącom Niemców nakazywano: „walczyd za wszelką cenę”. W imię tej bezsensownej idei ginęli nadal niemieccy żołnierze i oficerowie. Ginęli żołnierze i oficerowie Schörnera, stawiały bezmyślny opór dwa zgrupowania wojsk, beznadziejnie odcięte w Kurlandii i w Prusach Wschodnich. Po objęciu stanowiska następcy Hitlera Dönitz kontynuował tę linię przy aktywnym poparciu dowódców wojskowych, między innymi Keitla i Jodla. Na przykład w celu zmuszenia Grupy Armii „Prusy Wschodnie” do dalszego oporu za wszelką cenę wysłano tam przedstawiciela Sztabu Generalnego. Co prawda nie udało mu się dotrzed do sztabu grupy ze względu na brak samolotu, ale przekazał ostatni rozkaz Keitla i Jodla na piśmie. Właśnie dzięki takiemu obrotowi sprawy znamy dokładnie treśd instrukcji, ponieważ wróciwszy do Flensburga 17 Autor książki „Es begann an der Weichsel - das Ende an der Elbe” (przyp. tłum.).

wysłannik Sztabu Generalnego sporządził raporty który następnie został skonfiskowany wraz z innymi dokumentami Dönitza - Jodla. Oto tekst18 raportu: Ponieważ osobista odprawa na Helu oznaczałaby stratę 2-3 dni, oficer łącznikowy sztabu Grupy Armii „Kurlandia” przekaże instrukcje przeznaczone dla Grupy Armii „Prusy Wschodnie”. Treśd instrukcji sprowadza się do zaleceo: 1. Informacje przekazywad wyłącznie osobiście dowódcy naczelnemu i szefowi sztabu. Dalsze przekazywanie surowo wzbronione. 2. Wielki admirał Dönitz wyznaczony został przez Führera na nowego szefa paostwa. Obecnie znajduje się we Flensburgu i w ostatecznym wypadku przeniesie się do Pragi. Doradcami wielkiego admirała są minister spraw zagranicznych hrabia Schwerin-Krosigk, Reichsführer SS jako minister spraw wewnętrznych, minister Rzeszy Speer i sekretarz stanu Hayler z Ministerstwa Gospodarki Rzeszy. Kierowanie operacjami wojennymi należy do szefa sztabu dowództwa operacyjnego generała Jodla. Dotychczasowe sztaby OKW i OKH zostają połączone w jeden sztab. 3. W wypadku, gdyby wielki admirał przeniósł się do Pragi, naczelne dowództwo w rejonie północnym obejmie feldmarszałek Busch ze sztabem Kinzela, któremu będzie podlegad Grupa Armii „Prusy Wschodnie”. 4. Zamiar wielkiego admirała: uratowanie jak największej ilości Niemców i możliwie jak największego niemieckiego terytorium przed bolszewizmem. W tym celu kontynuacja walki przeciw Rosji. Wszczęcie pertraktacji z mocarstwami zachodnimi. Pertraktacje już się rozpoczęły: a) za pośrednictwem delegacji Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych (admirał von Friedeburg jako nowy zwierzchnik marynarki wojennej, gen. Kinzel, admirał Wagner u Montgomery'ego); b) za pośrednictwem feldmarszałka Kesselringa u Amerykanów; c) za pośrednictwem generała pułkownika von Vietinghoffa (południowy zachód) u marszałka Alexandra. Wyniki nie są jeszcze znane. 5. Nadana 4 maja przez radio ściśle tajna dyrektywa przewiduje cel - przerzucenie możliwie dużej ilości ludzi z terenu armii na zachodnie tereny Rzeszy. Ilośd określona niedostatkiem paliwa i węgla. Kontyngent możliwy dla armii jeszcze nie ustalony ostatecznie, w przybliżeniu 60 000 - 70 000. Rozpoczęto pertraktacje z mocarstwami zachodnimi w sprawie milczącego tolerowania transportu, a nawet byd może ułatwienia ewakuacji. Pertraktacje jeszcze w toku. Wyniki nie znane. Dla wszystkich niepowołanych wydawad instrukcje tylko w zakresie ich działania. 6. Dobór ludzi podlegających ewakuacji powinien odbywad się w następującej kolejności: ranni, kobiety i dzieci, poza nimi - tylko ludzie wartościowi; nie wywozid aresztowanych, jeoców, obcokrajowców itp. Zabrad z sobą tylko lekkie uzbrojenie. Wszystko pozostałe niszczyd. Konie i wozy przekazad ludności wiejskiej. 7. Ci, którzy pozostają, winni wzmocnid obronę Helu w celu kontynuowania ewakuacji; osłona z terenu Rzeszy możliwa już tylko w stopniu ograniczonym. 8. Wielki admirał i szef sztabu dowództwa operacyjnego, rozumiejąc trudnośd tej decyzji i możliwe skutki jej oddziaływania na sytuację w armii, nie widzą żadnych innych możliwości ratunku przed Rosjanami i będą czynid wszystko, by drogą pertraktacji uzyskad zgodę na 18 Na dokumencie widnieje data 4 IV 1945, ale to wyraźna pomyłka. Wszystkie wypadki rozegrały się w maju. Na dole widnieje ręczny dopisek, że dokument doręczona 4 V 1945.

ewakuację i zwiększenie tonażu okrętów. Szef sztabu specjalnie prosi o podkreślenie tej okoliczności. 9. Żałuję gorąco, że nie mogę lecied na Hel i osobiście zameldowad o tym dowódcy i panu, ponieważ brak mi na to czasu. Taki był tekst zarządzenia, które przekazał oficer łącznikowy. Cóż ono oznaczało? Troskę o żołnierzy Grupy Armii „Prusy Wschodnie”? Nie. W rzeczywistości był to wyrok śmierci. Pomyśled tylko: rozkaz został doręczony 4 maja, to jest już po upadku Berlina, na parę dni przed upadkiem Pragi, w warunkach całkowitej wojskowej klęski. A mimo to garnizonowi Grupy Armii „Prusy Wschodnie” kazano prowadzid wojnę do zwycięskiego kooca! W tych warunkach frazes o tym, że celem wielkiego admirała jest „uratowanie jak największej ilości Niemców przed bolszewizmem”, zakrawa na farsę. W rzeczywistości sprawa dotyczyła środków, których zastosowanie wiodło nie do uratowania, lecz do wygubienia „jak największej ilości Niemców”. Wydaje się, że Dönitz chciał antycypowad znane hasło zimnej wojny: „Lieber tot als rot” - „Lepiej byd martwym niż czerwonym”... Innymi słowy: w warunkach istniejących w maju 1945 roku wszelkie rozważania o pertraktacjach z sojusznikami praktycznie prowadziły do wydawania wyroków śmierci na żołnierzy i oficerów Wehrmachtu, który już przegrał wojnę;, Zważmy po prostu: jakie podstawy miały obiecanki wysłannika Jodla, powołującego się na jakieś tam pertraktacje Friedeburga i Kinzela? Czy w ogóle zachodni sojusznicy mogli w maju 1945 roku „tolerowad” ewakuację, a nawet jej pomagad? Pytanie takie zadałem N. G. Kuzniecowowi, który w owych dniach dowodził siłami morskimi Związku Radzieckiego. Spytałem go: czyżby floty Anglii i USA były wówczas na Bałtyku? - Rozumie się, że nie - odpowiedział Kuzniecow. - Na Morzu Bałtyckim działały związki naszej floty zabezpieczające ofensywę na lądzie. Oczywiście, zadawaliśmy również ciosy okrętom przeciwnika, usiłującym ewakuowad wojska z Kurlandii i z Prus Wschodnich. I mam duże wątpliwości, czy cokolwiek zależało tu na przykład od floty angielskiej, znajdującej się w odległości wielu setek kilometrów za Sundem i Bełtem. - A lotnictwo? - Sojusznicze lotnictwo działało na tym terenie; Anglicy na przykład często bombardowali Gdaosk, Byłoby jednak absurdem przypuszczad, że 4 maja 1945 roku angielskie lotnictwo zacznie „przykrywad” ewakuację Niemców z Helu... Rozumie się, tak zupełnie czystego sumienia sojusznicy nie mieli. Chociaż nie mieli swych okrętów na Morzu Bałtyckim, mogli jednak zapobiec wejściu i wyjściu niemieckich okrętów w zachodnich portach Bałtyku. Ściślej mówiąc, zgodnie z warunkami kapitulacji Anglicy powinni byli zabronid wszelkich ruchów między Prusami Wschodnimi i takimi portami jak Lubeka czy Kilonia. Adiutant Dönitza, Lüdde-Neurath, stwierdza, że już po kapitulacji trwał ruch okrętów. Ale co to wszystko mogło dad? Jest taki argument, który narodził się jeszcze za Goebbelsa, powtarzany był przez Dönitza i powtarzany jest przez zachodnioniemieckich historyków do tej pory: ponod w ten sposób tysiące niemieckich żołnierzy zostało „uratowanych” przed niewolą radziecką i dostało się do niewoli angielskiej. Jaki jest sens tego bezwstydnego argumentu nazistów?

Po pierwsze, po to, by kilka okrętów z Prus Wschodnich mogło się znaleźd w przyszłej angielskiej strefie okupacyjnej, tysiące zwykłych żołnierzy i oficerów musiało kontynuowad w Prusach Wschodnich bezsensowny opór i płacid własnym życiem za nader wątpliwe korzyści tych, którzy mieli przeżyd. Następnie nie należy również tracid z pola widzenia faktu, że slogan: „zachodnia niewola lepsza od wschodniej” był bodaj że jednym z pierwszych sloganów późniejszej zimnej wojny. Psychologicznie slogan ten opierał się na znanej nam ideologii goebbelsowskiej - narzucał v bowiem niemieckim żołnierzom przekonanie, że muszą „ratowad” się przed wojskami radzieckimi, które - jak się okazuje - zupełnie nieproszone przyszły do Niemiec. W ten sposób pomija się całą prehistorię wojny, prehistorię agresywnej napaści hitlerowskich Niemiec na Związek Radziecki, w wyniku czego niemiecki faszyzm i Wehrmacht musiały ponieśd skutki sprawiedliwego odwetu. Pozostaje mi i tylko wymienid nazwisko oficera Sztabu Generalnego, który przekazał rozkaz - to podpułkownik Ulrich de Maiziére. Ten sam Ulrich de Maiziére, którego później poznamy jako generalnego inspektora Bundeswehry. Początek poszukiwań Czy Adolf Hitler domyślał się, co grozi mu w czasie nieuniknionego krachu Rzeszy? Ze wspomnieo ludzi, którzy znajdowali się w ostatnich dniach w schronie Kancelarii Rzeszy, wiemy, że im bliżej kooca, tym częściej myśli tego typu opanowywały wodza nazistowskiego imperium. Kiedyś powiedział, że nie chciałby dostad się do „rosyjskiego panopticum”. Innym razem wyraził przypuszczenie, że Rosjanie umieszczą go w „moskiewskim ogrodzie zoologicznym”. Hitlerowi wyraźnie zabrakło fantazji, by wyobrazid sobie, że siedzi na ławie oskarżonych przyszłego Trybunału Międzynarodowego. W ogóle jego wyobraźnia była jednostronna: przywykł widzied siebie w roli triumfatora. O ileż łatwiej było mu prorokowad: - Wytępid wszystkich, kto przeciw nam! Albo: - Rosyjski kolos stoi na glinianych nogach. Albo też: - W tej wojnie nie ma rzeczy niemożliwych... Przyszedł jednak czas odwetu. Nieuchronnie i sprawiedliwie wymierzana była kara tym, którzy rozpętali wojnę najbardziej zbrodniczą ze zbrodniczych. Tu już na nic by się nie zdały intrygi Ribbentropa, demagogia Goebbelsa, lotnictwo Göringa ani tak chwalona wszechmądrośd Sztabu Generalnego. Co prawda mieszkaocy bunkra nie mogli ze swego schronu ujrzed czerwonego

sztandaru, który powiewał nad Reichstagiem - ale dobrze wiedzieli, że nadszedł kres. 2 maja 1945 roku o świcie berlioski garnizon skapitulował. Dzieje poszukiwao, które rozpoczęły się 2 maja 1945 roku w ogrodzie Kancelarii Rzeszy, były nikomu nie znane przez czas dłuższy. Winniśmy wdzięcznośd Helenie Rżewskiej - wówczas tłumaczce wojskowej, obecnie pisarce - za to, że w swych zapiskach (początkowo był to reportaż w tomie „Wiosna w szynelu”, później osobna relacja pt. „Śmierd Hitlera bez legend”), która pierwsza opowiedziała, ile uporu i pomysłowości wykazali radzieccy kontrwywiadowcy idąc po zawiłym, krętym tropie. Z notatek Rżewskiej dowiedzieliśmy się nazwisk kilku ludzi spośród tych, którzy wykonywali to skomplikowane zadanie, zlecone im przez dowództwo radzieckie. Są to podpułkownik Klimienko, pułkownik Gorbuszyn, szeregowy Czurakow i inni. Pomyślałem więc, że będzie rzeczą interesującą porozmawiad z tymi ludźmi, sprowadzając ich wspomnienia do wspólnego mianownika (każdy z nich uczestniczył bowiem tylko w określonym fragmencie poszukiwao) i konfrontując wyniki rozmów z, dokumentami, co w ostatecznym rezultacie powinno dad możliwie pełny obraz wydarzeo. A zatem jakimi informacjami dysponowali oficerowie radzieccy, którzy znaleźli się 2 maja w ogrodzie Kancelarii Rzeszy? Czy mogli przypuszczad, że Hitler już nie żyje? Analizując dzisiaj dokumenty archiwalne, dochodzimy do wniosku, że 1 i 2 maja wyższe dowództwo radzieckie dysponowało już szeregiem dowodów śmierci Hitlera. Między innymi: oficjalnym stwierdzeniem tego faktu w piśmie Goebbelsa i Bormanna adresowanym do Stalina i przekazanym 1 maja 1945 roku przez generała Krebsa. Miałem to pismo w ręku o świcie 1 maja, gdy zostałem wezwany do dowódcy frontu, marszałka Związku Radzieckiego Gieorgija Konstantinowicza Żukowa. W owym czasie sztab frontu znajdował się w Straussbergu, na przedmieściu Berlina. My, oficerowie sztabowi, zamieszkaliśmy w domach, ale komendantura sztabu dla ostrożności przygotowała głębokie, wygodne bunkry, w których umieszczono stanowisko dowodzenia. Zszedłem tam po kilku schodkach, zameldowałem przybycie na rozkaz, a dowódca sztabu Frontu Białoruskiego, generał pułkownik Michaił Siergiejewicz Malinin, wręczył mi kilka kartek niewielkiego formatu, zadrukowanych niezwykle dużą czcionką. Jak dowiedzieliśmy się później, kartki pisane były na osobistej maszynie Hitlera: Führer miał kiepski wzrok, nie chciał jednak nosid przy ludziach okularów, dlatego dokumenty odbijano dla niego na maszynie ze specjalną czcionką. Na tej to maszynie wydrukowano list adresowany do Józefa Stalina z wiadomością, że Hitler - jak tam sformułowano - „opuścił ten świat”. Tłumaczyłem od razu tekst z niemieckiego na rosyjski. Marszałek Żuków siedział nad wielką mapą, słuchał uważnie i prosił o powtórzenie tych miejsc, które nasuwały mu wątpliwości, (zwłaszcza fragmentu, w którym autorzy listu piszą, że o śmierci Hitlera informują Stalina jako „pierwszego nie- Niemca”). Tekst listu, zdanie po zdaniu przekazywano telefonicznie do Moskwy; odbierał go dyżurny generał Naczelnego Dowództwa. Od oficerów sztabu frontu, którzy przybyli ze sztabu 8 armii gwardyjskiej, dowiedziałem się, że pismo przywiózł szef niemieckiego Sztabu Generalnego, Krebs, dając osobiście wyjaśnienia w tej sprawie generałowi Czujkowowi, a później zastępcy marszałka Żukowa, generałowi armii W. D. Sokołowskiemu. Z tych wyjaśnieo także wynikało, że Hitler popełnił samobójstwo.

Oczywiście, nie mogę twierdzid, że ci, którzy o świcie 1 maja 1945 roku czytali list Goebbelsa i Bormanna, byli w pełni przekonani o prawdziwości jego treści. Jest też dla mnie więcej niż wątpliwe, że informację o tym piśmie przekazano, 3 armii uderzeniowej, której oficerowie prowadzili poszukiwania na terenie Kancelarii Rzeszy. Materiały, doręczone przez Krebsa, zostały przekazane wprost ze sztabu 8 armii gwardyjskiej do dowództwa frontu, a następnie do Kwatery Głównej. W owym czasie były to dokumenty tajne i - naturalnie - wojska nie zapoznawano z ich treścią. A zresztą było to praktycznie niemożliwe. 2 maja zatrzymano znanego nam już Ottona Günschego, który szczegółowo opisał śmierd swojego Führera. Ale Günsche został ujęty na peryferiach Berlina (także poza pasem działania3 armii uderzeniowej) i o tych faktach dowiedziano się dopiero potem. Natomiast zeznania ludzi ujętych w rejonie Kancelarii Rzeszy były bardzo mętne. Człowieka, który brał udział w paleniu zwłok - Mengeshausena - zatrzymano znacznie później. W takiej sytuacji - wystarczająco niejasnej, lecz nie pozostawiającej czasu na dłuższe deliberacje - radziecki kontrwywiad otrzymał rozkaz odnalezienia przywódców Rzeszy i natychmiast przystąpił do wykonywania swych obowiązków.- Zaszczyt ten przypadł oficerom i żołnierzom kontrwywiadu 79 korpusu piechoty. 79 korpus 3 armii uderzeniowej (dowódcą korpusu był generał Iejtenant Pieriewiertkin) następował na Reichstag i Kancelarię Rzeszy od północy, zza Szprewy. 150 dywizja pod dowództwem generała majora Szatiłowa zatknęła sztandar na Reichstagu, który był epicentrum ataków wszystkich armii frontu. W owym czasie z południowego wschodu i z południa posuwały się naprzód w boju 5 armia uderzeniowa i 8 gwardyjska. Przy Kancelarii Rzeszy- schodziły się strefy działao 9 korpusu piechoty (5 dywizja uderzeniowa) i 29 korpusu gwardyjskiego (8 dywizja gwardyjska). Dowódca 301 dywizji piechoty generał Antonów przypomina sobie, że w drugiej połowie dnia 1 maja koło przedniej linii pojawili się parlamentariusze. Ale generał Antonów nie; zamierzał prowadzid rokowao: wkrótce, potem znów rozpoczął bój. Bój trwał niedługo. Ponownie pojawiła się grupa oficerów z białą flagą. Tym razem zakomunikowali oni o samobójstwie Goebbelsa. Jak wiemy, ostateczna kapitulacja garnizonu berlioskiego na rozkaz jego dowódcy Weidlinga nastąpiła 2 maja o świcie. ...Podpułkownik Iwan Isajewicz Klimienko z daleka rozpoczął swą drogę do Berlina: kadrowy żołnierz, służący w Armii Czerwonej od 1936 roku, po raz pierwszy zetknął się z Niemcami pod Jelnią. Pięciokrotnie był okrążany, a wyrwawszy się z kotłów pod Briaoskiem zrobił w sumie 1100 kilometrów (oczywiście pieszo). Ale do gmachu Kancelarii Rzeszy 2 maja. 1945 roku podjechał samochodem osobowym razem z trzema oficerami; w ciężarówce było pięciu żołnierzy. Zadaniem Klimienki - jako dowódcy oddziału kontrwywiadu 79 korpusu piechoty -było zajęcie się nowym obiektem, który znalazł się w zasiągu działao korpusu: Kancelarią Rzeszy. Szkoda gadad, obiekt był wyraźnie niezwykły, a żadna instrukcja radzieckiego kontrwywiadu nie przewidywała toku postępowania w samym centrum faszystowskiego imperium. Nie należało jednak do stylu armii radzieckiej czekad, aż pojawi się odpowiednia instrukcja. Tym bardziej, że na długo przed rozpoczęciem ofensywy na Berlin (co do jej pomyślnego wyniku nikt nie miał wątpliwości) wywiadowcy i kontrwywiadowcy przygotowywali się do wykonania zadao specjalnych: przechwycenia ważnych dokumentów, ujęcia głównych zbrodniarzy wojennych, unieszkodliwienia wrogiej agentury. Przygotowywali się również kontrwywiadowcy 79 korpusu i całej 3 armii uderzeniowej.