kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 870 134
  • Obserwuję1 391
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 680 134

Chmielewska Joanna - Jeden kierunek ruchu

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :465.2 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
C

Chmielewska Joanna - Jeden kierunek ruchu .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu C CHMIELEWSKA JOANNA Pozostałe
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 88 stron)

Ksi ka pobrana ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl JOANNA CHMIELEWSKA JEDEN KIERUNEK RUCHU SCAN-DAL

W trakcie pisania autobiografii w teczce pod tytułem Nied wied Pafnucy znalazłam cał korespondencj od Skody. Prezentuje ona szczegóły wstrz saj cej tragedii, która rozegrała si przed laty. Ostrzegam wszystkich Wielce Szanownych Czytelników, i poni szy utwór jest nietypowy. adne trupy nigdzie si nie poniewieraj , nie ma tajemnic, nie jest to w ogóle kryminał. Nie jest to tak e powie humorystyczna, wr cz przeciwnie, tre przedstawia sob krwawy dramat serca. Wi c eby potem nie było do mnie pretensji! Z powa aniem Autorka

Ukochany mój Wła cicielu!!! Wiem doskonale, e wcale Ci nie zale y na tej głupiej, niewydarzonej gropie, z któr mnie zostawiłe , ani na idiotycznej korespondencji z ni , ani na wiadomo ciach o niej. Zale y Ci tylko na mnie. Nie zamierzam czeka , a ONA Ci co o mnie napisze, równie dobrze mog napisa sama i nie w tpi , e sprawi Ci to znacznie wi ksz przyjemno ni te jej wszystkie głupie gryzmoły. Szczególnie e jest chyba na Ciebie obra ona i nie s dz , eby szybko zdobyła si na list. Wła ciwie ja równie jestem na Ciebie nieco obra ona i powiniene wiedzie , za co! Jak mogłe zostawi mnie w takim stanie, z t urwan rur wydechow , nie wydaj c w tej mierze adnych instrukcji i polece ? Tak mi dzy nami mówi c, delikatnie Ci przypominam, e to Ty mi j naruszyłe na tym wysokim kawałku kraw nika i potem ju przepadło, nie zdołałam utrzyma jej przy sobie, uparła si i odleciała. Sam chyba rozumiesz, jak nieprzyjemnie mi jest pokazywa si na mie cie z takim wybrakowanym tyłem, zwłaszcza e mój warkot brzmi okropnie i zwraca na mnie powszechn uwag . Ludzie si ogl daj . Doprawdy, powiniene był to z ni załatwi , przykaza jej, eby natychmiast uzupełniła braki, zatroszczy si o mnie! Co Ci to obchodzi, e ONA b dzie z tym miała jakie kłopoty, ja jestem wa niejsza! Musz przyzna , e ostatnio ONA traktuje mnie do dobrze. Po tym brutalnym i niesmacznym wydarzeniu na pocz tku, kiedy to na zakr cie zepchn ła mnie z szosy do rowu i pogniotła mi cały przód, teraz odnosi si do mnie subtelnie i z wyczuciem. Nawiasem mówi c, zupełnie słusznie byłe wtedy dla niej niemiły i nie pozwoliłe jej jecha mn do warsztatu. Wyobra sobie, ONA miała do Ciebie ci k pretensj o to, e czasie rozmowy telefonicznej, kiedy zawiadamiała Ci o wypadku, pytałe tylko o mnie i w ogóle nie interesowało Ci , czy jej si nic nie stało! A nawet gdyby, to co? Oszalała chyba, có to ma za znaczenie? Zreszt , nic jej me było, stłukła sobie kolano, ale tym kolanem wyrwała mi r czk biegów, wi c dobrze jej tak! Czepia si , nic innego, moim zdaniem ma przewrócone w głowie. Pyskowała na Ciebie do tej swojej przyjaciółki, której p kło ebro, ja z tym ebrem, jak wiesz, nie miałam nic wspólnego, one to załatwiły we własnym zakresie. Ze arły potem tego kurczaka i wychlały pół litra jarz biaku. To ostatnie nawet pochwaliłam, bo si bałam, e inaczej b dzie miała szok po wypadku, objawi si to nazajutrz i zanim przyjedziesz, zd y mi zrobi co złego. Nie wiedziałam przecie , kiedy znajdziesz si przy mnie.

Szkoda tylko, e nie zacz ły z tym jarz biakiem wcze niej, przed badaniem na milicji, gdzie kazali jej dmucha w balonik. Masz poj cie, co by było, gdyby si ten jarz biak wtedy pokazał? Obydwoje doznaliby my du ej satysfakcji, a mo e nawet zabraliby jej prawo jazdy i nie miałaby do mnie dost pu. Domy lasz si chyba, jaka byłam na ni w ciekła, prawie tak jak Ty, i bardzo ałowałam, e zostało jej jeszcze do oleju w głowie, eby napocz te produkty dopiero pó nym wieczorem, ju po wszystkich formalno ciach. Dobrze przynajmniej, e nazajutrz, po przyje dzie, tak j potraktowałe . No wi c, wracaj c do tematu, miała nauczk i teraz obchodzi si ze mn pieczołowicie, uwa a na mnie i posługuje si mn delikatnie. Jakkolwiek by si jednak starała, to nie zast pi mi Ciebie. T skni za Tob z godziny na godzin coraz bardziej i naprawd nie wiem, jak wytrzymam bez Ciebie cały miesi c! B d Ci pisała o wszystkim, a ONA niech si wypcha. Całuj Ci , mój Najdro szy! Twoja kochaj ca SKODA

Najdro szy Panie i Władco!!! Musz Ci czym pr dzej donie o mojej rurze wydechowej, bo wiem, jakie to dla Ciebie wa ne. Wyobra sobie, ONA mi j wreszcie przyspawała i poj cia nie masz, jak si przy tym potwornie zdenerwowałam! Pojechała mn do warsztatu, który jej podobno polecił jaki facet w Motozbycie, i w tym warsztacie kazali jej wjecha tyłem na pochylni , wiesz, tak z dwóch szyn. ONA mówi, e to si nazywa dwuteowniki. Wjecha było bardzo trudno, bo nie z prostej, tylko ze skr tu, a miejsca brakowało kompletnie i w pierwszej chwili przeraziłam si miertelnie, e zaproponuje ten wjazd mechanikowi z warsztatu, który był zupełnie pijany. Mechanik oczywi cie, nie warsztat. Ale ONA powiedziała, e zna pracowników fizycznych i wie, e po pijanemu oni cz sto pracuj lepiej ni na trze wo, natomiast co do wje d ania ma powa ne w tpliwo ci. I wjechała sama. Pijany facet dobrał mi bardzo ładny kawałek rury i przyspawał porz dnie i starannie, przy czym widziałam, e ONA lata dookoła i przygl da si , jak on to robi. W tpi wprawdzie, czy ONA ma o tym jakiekolwiek poj cie, ale twierdziła, e zna si troch na spawaniu. Potem zmieniła mi olej, nie sama oczywi cie, tylko w innym warsztacie, i kazała mnie umy szamponem, co mi sprawiło wielk przyjemno , bo bardzo nie lubi by taka brudna. Nie zamierzam by dla niej za dobra, sam wiesz, e najgor tsze uczucia zostawiam dla Ciebie, wiec zdenerwowałam j nieco moj link gazu. Specjalnie ni skrzypiałam, eby j przestraszy , i od razu poskutkowało, kazała wszystko sprawdzi i nasmarowa . Tobie zdradz , eby si nie martwił, e to jest moja wada fabryczna. Mam troch za tward spr yn , która si z czasem wyrobi, natomiast w osłonie nic mi si nie ociera. T sam wad maj wszystkie moje siostry, z których jedna doprowadziła swojego wła ciciela do takiego otumanienia, e zluzował spr yn i zaraz potem pedał przestał mu wraca , prawie tak samo jak Tobie w drodze do Łom y. Pami tasz? Nigdy bym Ci nie zrobiła specjalnie takiej zło liwo ci! Tymczasem znów jestem brudna, bo si nieco zakurzyłam i nie wyobra am sobie, gdzie i kiedy ONA mnie umyje. Powiem Ci szczerze, e wcale nie wiem, czy to nie był bł d z Twojej strony, nie dopuszcza jej do gara u tego Twojego przyjaciela, Kwiatkowskiego. Niepotrzebnie mo e wmawiałe w ni , e on jest wrogiem kobiet, bo skrupiło si na mnie. A nawet gdyby stracił nieco w jego oczach, to chyba ja jestem od Kwiatkowskiego wa niejsza…?

Wyobra sobie, ONA mówi o Tobie oburzaj ce rzeczy! Twierdzi, e zajmujesz si mn i kochasz mnie… bo przecie kochasz mnie, prawda?…tylko na razie, a ju wkrótce znudz Ci si i Twoje uczucia przemin ! B dziesz mnie le traktował, zaniedbywał i przedkładał nade mnie jakie kobiety. Có za niesmaczna bzdura! Jakie kobiety zdołałyby Ci przesłoni mój obraz?! Przecie nawet ta jedna, która Ci dopomogła w zdobyciu mnie, bez której, jak słyszałam, w ogóle by mnie nie miał, w porównaniu ze mn nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia! Wiem o tym doskonale, słucham Twoich rozmów z ni , jestem wiadkiem rozmaitych rzeczy… Nie, nie, to wida , ONA si nie liczy i tym bardziej nie mog si liczy adne inne! Wiem, e licz si tylko ja, i nigdy nie uwierz , e mógłby si dla mnie zmieni ! Chocia ONA mówi, e dla niej si zmieniłe … No nie, nonsens oczywisty! To przecie zupełnie co innego! ONA i ja, có za porównanie…! Tymczasem, póki Ci nie ma, yj z ni raczej w zgodzie. Gdyby nie rywalizacja o Twoje wzgl dy, rozumiałyby my si nawet zupełnie nie le, ostatecznie obie jeste my tej samej płci. Nawet zapalam jej od pierwszego kopa w zamian za to, e zawsze wciska mi sprz gło, co lubi , a czego Ty niekiedy zaniedbujesz. No, ale Tobie mog wiele przebaczy . Przyznam Ci si , e czasem jest mi jej nawet troch al. Straciła przecie Twoje uczucia! Wyobra am sobie, jak ja bym si czuła, gdybym straciła Twoje uczucia…! Nie, co te mówi , w ogóle nie potrafi sobie tego wyobrazi … No i głupia jest, łatwowierna i ma takie idiotycznie dobre serce, a my obydwoje, Ty i ja, jeste my jednak troch wymagaj cy… Byłoby mi jej pewnie bardziej szkoda, gdyby nie to, e sama jest sobie winna. Za du o naraz chciała mie , i Ciebie, i mnie, i co tam jeszcze… A swoj drog , gdyby miał mnie traktowa tak jak j i by dla mnie taki nieuprzejmy, nie zniosłabym tego absolutnie! Zapomniałam Ci powiedzie , e mnie szalenie zdenerwowali w tych wszystkich warsztatach. Zgodnie stwierdzili, e Selektol jest dla mnie bardzo niedobry i szybko si na nim zestarzej . Okropnie si przestraszyłam i chciałabym wiedzie , co Ty na to? Namawiam j , te idiotk , eby mi kupiła którego oleju zagranicznego, ale ONA upiera si , e nic bez Twojej zgody nie zmieni. Znalazła si nagle z posłusze stwem! Ciesz si , mój Ukochany, e w sierpniu b dziemy sami, e b dziemy mieli dla siebie chocia te dwa tygodnie, kiedy ONA wyjedzie. Ciesz si , e nale do Ciebie, a nie do jakiego t pego cepa. Przyznam Ci si tylko, e mam kilka takich nie miałych uwag… Rozumiem, e Ci mo e wygodniej chodzi w ciemnych koszulach, ale wolałabym, eby , ze wzgl du na mnie, nosił tylko białe. I krawat. Dbasz o siebie i zawsze jeste pi kny, ale kiedy jedziesz do gara u Kwiatkowskie—go, nie zwa asz na swój wygl d, a przecie jedziesz mn !

No i kwiaty, nie rozumiem, przynosisz mi kwiaty, polem je zabierasz. Wolałabym, eby je zostawiał, przecie maj by dla mnie! Prawd mówi c, w ogóle nie pojmuj , po co brałe ze sob białe koszule, skoro mnie nie ma tam, gdzie jeste … Nie wiem, czy yczysz sobie, ebym Ci napisała co o niej. Czytała mi Twoj kart i robiła jakie głupie komentarze, co tam takiego, e ju jeden dzie Ci wystarczy, eby si zacz ł ogl da za jakimi dziwkami. Nie do poj cia, o co jej chodzi, có masz robi , skoro mnie n nie ma? Zdaje si , e ostatnio ONA nie czuje si cudownie, robi na mnie takie wra enie, jakby była zm czona i przygn biona, a pracy ma rzeczywi cie du o. Sprzeczałam si z ni o to, które z was prowadzi wła ciwie t wasz głupi wojn , Ty czy ONA. ONA twierdzi, : Ty. I mówi, e to przez to, e Ty chcesz udawa wielkiego gieroja, taki pan haremu, Casanov najpi kniejszy z całej wsi, a dookoła Ciebie same niewolnice, i panicznie si boisz, eby kto nie pomy lał przypadkiem, e Ci zale y na jakiej kobiecie. Pewnie, sama bym si wstydziła, gdyby mi zale ało na jakiej kobiecie… I eby udowodni t swoj władz , zaczynasz si zachowywa jak zło liwy gbur, popadaj c stopniowo w coraz wi ksz przesad . Nie wierz jej wcale, ale ONA mówi, e jeszcze si sama przekonam. Mam wra enie, e jest bardzo na Ciebie rozgoryczona, w tpi , czy słusznie. Nie wiem, czy da mi jeszcze kawałek papieru, ebym mogła sko czy ten list… Dała mi kawałek papieru. Powiedziała, e mog sobie do Ciebie pisa nawet epopej , ONA si nie b dzie wtr ca . Bardzo słusznie. Wi c mnie si wydaje, e ONA przesadza. Chciałaby, eby jej okazywał jak tam yczliwo , sympati , eby był miły i uprzejmy… Niedorzeczne wymagania! Mo e miałby j nawet ciska , tuli , całowa , smarowa jak past , bredzi , e j kochasz i Bóg wie, co jeszcze?! Có ONA sobie wyobra a? Wszystkie Twoje czuło ci s dla mnie i mnie powinna otacza Twoja tkliwo . ONA si obejdzie. Mo liwe, e to nie tylko ONA ma takie zwyrodniałe pomysły, inne kobiety tak e. Najlepszym dowodem na to, e wszystkie maj pomieszane w głowie, była ta scena w zimie, kiedy wyjechali cał paczk do jakiego domu w lesie, ONA Ci o tym nie mówiła, ukryła to przed Tob , eby, jak twierdzi, nie zdemoralizowa Ci do reszty, ale ja Ci o tym opowiem. Znam t histori , bo przy mnie relacjonowała j jednej swojej przyjaciółce. W tym le nym domu było mało miejsca, wi c nocowali po kilka osób w ka dym pokoju, ONA spała razem z Barbar i jej m em, zdaje si , e ich nie znasz, ale to nic nie szkodzi. Barbara i jej m mieli łó ka pod jedn cian , a ONA pod drug , naprzeciwko. Był straszny mróz, dwadzie cia stopni, samochody stały na dworze przez trzy dni, wi c m Barbary wymontował akumulator i zabrał do pokoju. Trzeciego dnia rano ONA si obudziła i

usłyszała, e m Barbary co szepcze, miała jeszcze zamkni te oczy i nie widziała, z kim rozmawia, tylko słyszała, co mówi. Mówił czule, serdecznie, wr cz nami tnie, z wyra nym, wielkim uczuciem. — Moje male stwo, nie zimno ci? Nie wieje? Czekaj, okryj ci kocykiem, b dzie male stwu kochanemu cieplutko, nie zmarznie… ONA mówi, e przez chwil nie wiedziała, co zrobi , bo to podsłuchiwanie wydało jej si nietaktowne, ale oni byli ju chyba z osiem lat po lubie, wi c poczuła si wstrz ni ta i nie wytrzymała. — Barbara, on tak do ciebie…? — spytała, podobno z nabo nym szacunkiem. Barbar poderwało na łó ku tak, e a to łó ko przejechało kawałek po podłodze. — Do mnie…!!! — wrzasn ła okropnym głosem. — Oszalała , do mnie by tak mówił! Przez usta by mu nie przeszło! Zobacz, co robi… !!! No wi c ONA si te poderwała i spojrzała. M Barbary robił to, co powinien, mianowicie otulał pod kołdr akumulator angielskim kocem. Doprawdy, na stosunek tych głupich kobiet do jak najwła ciwszej i najsłuszniejszej troski ogarnia szczery niesmak… Takiej samej troski spodziewam si , mój Najdro szy, od Ciebie. Bo od niej nie, co do tego nie mam złudze . Prosiłam j , eby mi od razu sprawdziła ten akumulator i ci nienie w oponach, ale odmówiła, twierdz c, e nie ma pieni dzy. Zamierza zapłaci rachunek telefoniczny, sam powiedz, czy nie idiotka? Niech spróbuje przejecha na telefonie chocia z pół kilometra! Tak mnie wyprowadziła z równowagi t krety sk dbało ci o głupi, nieruchawy aparat, e musiałam si na niej zem ci . Uszczypn łam j w palec spr yn , kiedy mi zdejmowała wycieraczki, chocia w zasadzie byłam bardzo za zdj ciem, bo ci gle mnie m czyła my l, e je ukradn . Troch głupio si czuj z tak goł przedni szyb , ale na szcz cie jest pi kna pogoda i nie rzuca si to w oczy. Gdyby sobie yczył, ebym jej odmówiła posłusze stwa, tylko mi to powiedz. Spełni natychmiast ka de Twoje polecenie. My lałam, e w niedziel obie b dziemy odpoczywały, bo wydawała si kompletnie wyko czona, ale wywarto na ni jak presj i musiała wozi ró ne osoby. Upał był straszliwy i w ko cu, po całym dniu, ju w drodze powrotnej do domu, całkowicie przestała panowa i nad sob , i nade mn . Musiałam sama jej pilnowa , sama decydowa o sposobie jazdy i sama si stara , eby nie spowodowa jakiego niepo danego wypadku. Potwornie to było m cz ce, dobrze chocia , e mi w tym zbytnio nie przeszkadzała. W pi tek ONA układała sobie kabał , wiesz, tak z kart, wyja niła mi, o co w tym chodzi, i z tej kabały wyszło jej, e poderwałe tam jak pani , która w ci gu tygodnia oka e

si beznadziejna i do kitu, i zaraz zostanie przez Ciebie porzucona, wi c wcale si tym nie przejmuj . Wiem, e wrócisz do mnie st skniony i kochaj cy. Ch tnie wyjechałabym po Ciebie na dworzec, ale nie jestem pewna, czy ONA da si namówi , a sama, jak wiesz, niestety nie mog … Szkoda. Co do tej pani natomiast, jedno mnie tylko niepokoi. Ona mówi, e mo esz od niej co dosta , nie wiem, co to mo e by , ale s dz c z tonu, co przera aj cego. Zapewne jaki przedmiot, truj cy czy jadowity, którego jad przechodzi na posiadacza i jako tam si potem uzewn trznia. Przeraziło mnie to, przyznam Ci si , e czym takim byłabym zrozpaczona, nigdy przecie nie wiadomo, czy w jakich szczególnych okoliczno ciach nie przeszłoby i na mnie! Zgroza ogarnia na my l, e mogłabym dosta na przykład jakich parchów na karoserii…!!! Prosz Ci , mój drogi, nie ulegnij adnym namowom, nie bierz tego od tej pani… Jestem pewna, e mi odpiszesz. ONA my li, e do niej napiszesz tak e, ale ja s dz , e b dziesz wolał korespondowa ze mn . Gdyby chciał, ebym jej co powtórzyła, prosz bardzo, mog . Na pewno wolisz mnie ni j , jestem młodsza od niej, ładniejsza i bez porównania bardziej posłuszna. Całuj Ci , mój Najdro szy, i warcz specjalnie dla Ciebie, subtelnie i czule. Wracaj do mnie jak najpr dzej! Wierz , e b dziesz mi wierny i e b dziesz mnie zawsze kochał tak, jak ja Ciebie. Twoja na wieki, st skniona i kochaj ca SKODA

Mój Najdro szy Wła cicielu!!! Pisz do Ciebie, chocia mi jeszcze nie odpisałe i chocia ONA mówi, e w ten sposób si ha bi i trac w Twoich oczach. Ale po pierwsze, wierz , e mi odpiszesz, po drugie, jestem za Tob tak st skniona, e nie mog si powstrzyma , a po trzecie, musz Ci na ni naskar y . ONA sobie naprawd za du o pozwala! Chciałabym wiedzie , jak długo jeszcze b dzie woziła mn t wstr tn makulatur ?! Co ONA sobie my li, có ja jestem, mietnik miejski czy co?! I gdyby to chocia w baga niku, ale nie, na moim tylnym siedzeniu!!! Zniosła j z góry trzy dni temu i do tej pory nie potrafi dotrze do składnicy we wła ciwych godzinach! Mówi, e to Ty kazałe jej usun to z domu, bardzo dobrze, niech usuwa, ale przecie nie kosztem mojego wn trza! Jestem oburzona i uwa am, e powiniene jej powiedzie par słów! Na domiar złego zmartwiłam si ogromnie moim filtrem. W warsztacie powiedzieli, e w adnym wypadku nie nale y go płuka , bo tam jest uszczelka, która potem puszcza, i nie ma siły, trzeba kupowa nowy. Podobno filtrów nie ma. Nie mog tej wstr tnej zołzy namówi , eby spróbowała sprawdzi , czy gdzie nie dostanie, bo mo e jednak s . Cały czas zasłania si brakiem pieni dzy, co zaczyna mnie denerwowa prawie tak samo jak Ciebie. Dobrze chocia , e wcale mn tak du o me je dzi, Ty je dziłe wi cej. Dzisiaj latała jak kot z p cherzem, włóczyła mnie po całym mie cie, usiłuj c po yczy od kogo przynajmniej n dzne par złotych, i słusznie, bo przecie ju zupełnie nie miałam benzyny. Prawdopodobnie w ko cu jej si to udało, poniewa kupiła mi dziesi litrów. Wolałabym, eby kupiła dwadzie cia, ale uparła si , e nie ma za co. Idiotyczny argument. Naprawd zaczynam traci do niej cierpliwo , ostatecznie od czego ONA jest? Jak mie nie mie dla mnie pieni dzy?! Nie były my nawet w adnym sklepie, chocia jutro jest wi to, nie wiem, co ONA b dzie jadła. Zamierza si zagłodzi czy co? Powiedziała, e je li jutro b dzie ładna pogoda, znów mnie umyje, ale nie jestem z tego zadowolona. ONA mnie myje nad Wisł , wiesz gdzie, tam daleko za Wałem Miedzeszy skim, w pobli u miejsca, gdzie odpadła mi rura. Jak dla mnie, to ta woda wcale nie jest dostatecznie czysta, Wisł płynie po wierzchu co takiego dziwnego, co budzi we mnie obrzydzenie. ONA mówi, e to jest homogenizowane łajno, i mo liwe, e ma racj . Wszyscy ludzie wchodz w to z wiaderkami, stoj i patrz do beznadziejnie, czekaj c na jaki czystszy kawałek wody. ONA ostatnio nie wytrzymała,

przestała czeka i zacz ła odgarnia to szczotk , przy czym wstyd mi było za ni , bo wygl dała, jakby zwariowała i zamiatała Wisł . eby chocia pomogło, ale i to nie, tyle zyskała, e jej to zostało na szczotce. Tak bym chciała wyjecha po Ciebie na dworzec, ci gle o tym my l , ale nie wiem, czy si zgodzisz, bo przecie ONA by te musiała jecha , a jestem pewna, e wcale jej nie chcesz ogl da . adna przyjemno przebywa w jej towarzystwie, bo wygl da, powiem Ci szczerze, beznadziejnie. Chodzi w kółko w jednej kiecce i mówi, e nie mo e wło y adnej innej, bo nie ma letniej torebki. Co nas to obchodzi, e ONA nie ma torebki? Zupełnie nie rozumiem, jak mo e si komukolwiek podoba , i co ci faceci w niej widz . Jeden przyczepił si wła nie przy ostatnim myciu nad Wisł , mnie on si wcale nie podobał i jej, o ile wiem, te nie, ale ONA jemu tak. Pewnie ma zły gust. Gdyby zacz ła z nim jakie konszachty, od razu Ci o tym napisz . Nie jestem pewna, czy uda mi si z ni jako trwale zaprzyja ni , odnosz wra enie, e ONA nie ma dla mnie serca. Na pocz tku, jeszcze w zimie, miała a za wiele, ale potem jako straciła. Wcale mnie to nie martwi, w zupełno ci wystarczy mi jeden wła ciciel, szczególnie, e tym wła cicielem jeste Ty. Ty mnie kochasz, a ONA mnie tylko u ywa. No owszem, opiekuje si i robi dla mnie ró ne rzeczy, ale to z obowi zku. A przedtem te mnie kochała, kto wie, czy nie bardziej od Ciebie. Ciekawe, co jej si stało… Wiesz, podejrzewam, e zrobiła si po prostu zazdrosna, oszalała chyba do reszty. Przyszedł do mnie jaki człowiek, kiedy stałam na parkingu przed Teatrem Wielkim, obchodził tak całe towarzystwo, a stało nas tam do du o, i wetkn ł mi za wycieraczk jak kartk . Wycieraczki miałam, ubrana byłam kompletnie, bo poprzednio m ył deszcz. ONA t kartk potem wyj ła. Człowiek reklamował jaki warsztat, który wykonuje zabezpieczenie przed kradzie i tym podobne usługi. ONA t kartk schowała dla Ciebie, nawet jej nie czytaj c porz dnie, ale nie radz Ci z tego korzysta i zaraz Ci powiem dlaczego. Okropna historia! Okazuje si , e narwał si na to Stefanek, ten wasz znajomy. Miał tak instalacj , która wyła, je li kto niepo dany próbował dosta si do samochodu, trzeba j było ci gle wł cza i wył cza . Wł czył j , kiedy poszedł na bryd a na Górno l skiej, a swojego Wartburga zostawił na ulicy. Były my przy tym, wszystko widziałam i dyszałam, bo ONA te grała w tego bryd a, a mnie postawiła akurat tu przy Wartburgu. Grali okropnie długo, wyszli dopiero o pierwszej, rozmawiali i zrozumiałam, e Stefanek wygrał jakiego szlema czy co w tym rodzaju. Był tym tak nieprzytomnie przej ty, e zapomniał o swoim zabezpieczeniu. Wetkn ł kluczyk w drzwiczki i wówczas zacz ło wy .

Ale jak wy …! Wyobrazi sobie tego nie potrafisz, my lałam, e ogłuchn , istny koniec wiata, wyło i wyło jak w ciekłe. Stefanek wyszarpn ł kluczyk, usiłował wył cza instalacj , bezskutecznie, bo co mu si zablokowało. Porobiły si straszne rzeczy, ludzie zacz li wylatywa z domów, przyjechała milicja, kto wylał z okna wiadro wody, a to ci gle wyło. Stefanek o mało nie oszalał, próbował wył cza wszystko, co popadło, milicja mu pomagała, ludzie wymy lali i awanturowali si , zapalił silnik, przez co wycie si jeszcze wzmogło, było coraz gorzej. W ko cu odjechał, cały czas wyj c o wiele lepiej ni stra po arna, pojechał nad Wisł i tam wreszcie udało mu si to zepsu . A ju był podobno bliski zepchni cia samochodu do wody. No i wyszło na jaw, e robił to swoje zabezpieczenie wła nie w tamtym warsztacie. Wprawdzie przyznał si , e co tam sobie samodzielnie ulepszył, ale pomimo to nie radziłabym Ci go na ladowa . Gdyby, nie daj Bo e, padło na mnie i ja bym tak wyła… Nie wiem, ale chyba nie prze yłabym takiej straszliwej kompromitacji. Ten wartburg musi by z kamienia, skoro to zniósł! Wróciła z urlopu ta jej ruda przyjaciółka, Krystyna, któr ostatnio kazałe mi tak cz sto obsługiwa . Natkn ła si na mnie na mie cie, kiedy stałam przed sklepem, zatrzymała si i czekała bardzo długo, bo była pewna, e to Ty mn je dzisz i zaraz si poka esz. Nie wiedziała, ze wyjechałe . Rozmawiała ze mn i pytała, gdzie mój pan, ale nic jej nie odpowiedziałam. Poczuła si tak zaskoczona, kiedy ze sklepu wyszedłe nie Ty, tylko ONA, e w ogóle zapomniała, dok d chciała jecha . Mówiła, e na oliborz, potem, e na Wol , potem, e na jaki dworzec, a w ko cu całkiem zrezygnowała, chocia ONA proponowała, e j podrzuci. ONA jej nie lubi, tej Krystyny, i wyznam Ci szczerze, e ja te za ni nie przepadam. Chwilami czuj do niej nawet wyra n niech , nie wiem dlaczego. Mo e z tego wzgl du, e jest jaka taka pewna siebie, agresywna, zagarnia Ci sobie wr cz bezczelnie, a do mnie odnosi si lekcewa co, jakbym si w ogóle nie liczyła. Jakbym była byle jakim przedmiotem, a nie najwi ksz miło ci Twojego ycia. Nie, stanowczo jej nie lubi ! Nie mog si doczeka Twojego powrotu, a jeszcze tyle czasu… Całuj Ci , mój Skarbie, i czekam, st skniona. Wył cznie Twoja SKODA

Jak to, wi c mi nie odpisałe ?! Do niej napisałe , a do mnie nie?! Jak mogłe …?!!! Jestem naprawd niemile zaskoczona, rozczarowana, dotkni ta i je li Ci to przebacz , to tylko dlatego, e w li cie do niej okazałe takie zainteresowanie mn , e a ONA poczuła si ura ona. — Jedno parszywe koło tego samochodu — powiedziała z rozdra nieniem — obchodzi go tysi c razy wi cej ni ja w cało ci! No pewnie, a có ONA sobie wyobra ała?! Od razu pocieszyłam si troch i uspokoiłam, chocia zirytowała mnie ta jej głupia uwaga. Parszywe koło, rzeczywi cie…! Sama jest parszywa! Zem ciłam si . Kosztowało mnie to du o samozaparcia, ale trudno, przemogłam si i przebiłam sobie d tk . Nie uczyniłam tego nagle, bo si bałam, e ta idiotka zgłupieje i zrobi mi co złego, tylko powoli i łagodnie wypu ciłam powietrze na mie cie, w starannie wybranym miejscu, tu obok stacji obsługi. Poczuła to natychmiast, a przy tym wszyscy wokół zacz li jej zwraca uwag , machaj c r kami. Przejechała ostro nie kilkana cie metrów do tej stacji obsługi, tam jej zmienili koło, zało yli zapasowe i wtedy nie pozostało jej ju nic innego, jak tylko sprawdzi ci nienie we wszystkich. Ja wiedziałam, e mam wsz dzie za mało, ONA si o tym przekonała dopiero przy sprawdzaniu. Od razu te kazali obejrze akumulator, z którego wszystko wyparowało, wi c doleli wody. Mo liwe, e destylowanej, a mo liwe, e z kranu. Blada była na twarzy przez cały czas i włosy stały jej d ba na głowie, bo miała przy sobie tyko siedemdziesi t złotych, a nie wiedziała, ile to b dzie kosztowało. Teraz musi odda moj d tk do wulkanizacji i chce czy nie chce, niech si stara o pieni dze. W najbli szym czasie zamierza mnie zawlec do Gdyni, bo wraca z Kanady ta jej ciotka i rodzina chce po ni wyjecha . Ciotka wraca Batorym. Pojad dla wi tego spokoju, raczej niech tnie, ale pojad , bo po tej d tce co jej si ode mnie nale y. Z zadowoleniem stwierdzam, e j mocno wystraszyłam. Licz przy tym na to, e wreszcie uwolni mnie od tej obrzydłej makulatury, która zajmuje całe tylne siedzenie i nie zostawia miejsca dla pasa erów. B dzie zmuszona, bo rodzina razem z makulatur w aden sposób si nie zmie ci. Twój znajomy umówił si z ni , e przy le jej szczegółowe sprawozdanie z wydarze , zwi zanych z tym Mikrusem głównego ksi gowego waszej instytucji. On si nazywa Morsakiewicz, ten główny ksi gowy, prawda? Ma to by wyja nienie w kolejnych punktach całej tej tajemniczej historii, która si tak dziwnie sko czyła. Sama jestem jej ciekawa i mam nadziej , e te si dowiem. Oczywi cie, Ukochany mój, e po przyspawaniu rury warcz zupełnie inaczej i znacznie sympatyczniej, jak mo esz w ogóle pyta ?! Od pocz tku przecie warczałam

subtelnie i cicho i nie rozumiem, sk d Ci si wzi ły jakie w tpliwo ci. Dla Ciebie b d warczała jeszcze pi kniej! Całuj Ci , mój najdro szy Wła cicielu, chocia jestem na Ciebie jeszcze odrobin obra ona. Mam nadzieje, e do mnie jednak napiszesz, a w ka dym razie ucałujesz mnie z uczuciem ju na Dworcu Głównym. Przecie chyba ta obrzydliwa megiera jednak po Ciebie wyjedzie? Do zobaczenia, mój Skarbie! Zawsze Twoja SKODA

Mój najdro szy Panie i Władco! Pisz od razu, chocia od Ciebie nic jeszcze nie zd yło przyj . bo ta historia mikrusa Morsakiewicza jest wr cz niesamowita. Budzi doprawdy mieszane uczucia, od rozbawienia po zgroz . Opisz Ci j , póki jeszcze pami tam, bo ta kretynka oczywi cie po yczyła komu cały spis wydarze i zdaje si , e nie odzyska go ju nigdy. Otó zacz ło si od tego, e Morsakiewicz pojechał po mikrusa razem z synem, ten syn, jak wiesz, jest ju dorosły i ma prawo jazdy, i odebrali samochód gdzie na .Pradze albo na eraniu, albo w jakim punkcie Motozbytu, miejsca nie jestem pewna, bo ONA je zlekcewa yła. Odebrali w ka dym razie po południu i ruszyli do domu. Prowadził Morsakiewicz, jechał normalnie, syn siedział obok i aden z nich nie mógł zrozumie , dlaczego wszyscy inni kierowcy wygra aj im pi ciami albo pukaj si w głow . Nat enie tych gestów rosło po ka dym skr cie i syna wreszcie co tkn ło. Poprosił, eby ojciec si zatrzymał, wysiadł, obejrzał samochód i powiedział: — Tato, wrzu prawy migacz. Morsakiewicz wrzucił. — Nie — powiedział syn. — Nie lewy, tylko prawy! — Przecie wrzucam prawy! — zdziwił si Morsakiewicz. Okazało si , e kierunkowskazy działaj odwrotnie. Zawrócili czym pr dzej do tego miejsca odbioru, tam im poprawili t instalacj , wyjechali ponownie i bardzo szybko zacz ło si to samo, wygra anie pi ciami i pukanie w głow . Znów si zatrzymali, sprawdzili, stwierdzili, e tym razem kierunkowskazy działaj równocze nie, oba razem, wi c znów zawrócili do punktu wyj cia i Morsakiewicz nawet zrobił co w rodzaju awantury. Naprawiali znacznie dłu ej i w ko cu powiedzieli do niego takie słowa: — Panie, na to nie ma siły. Albo b d działały odwrotnie, albo razem, albo wcale. Co pan wybiera? Morsakiewicz wybrał odwrotnie i powiedział, e si przyzwyczai. Pojechali wreszcie do domu i Morsakie—: ju teraz bardzo pilnował, eby wrzuca lewy zamiast prawego, wi c dojechali szcz liwie. Moim zdaniem, ten mikrus to zupełne t padło i było mu wszystko jedno, w jakim wietle si zaprezentuje, jednostka bez honoru i ambicji. Zaraz drugiego dnia, tak jakby pojutrze, wysiadł w nim skrzynia biegów. Morsakiewicz był na mie cie blisko tego macierzystego warsztatu, poszedł tam na piechot , zgłosił reklamacj , wzi li mikrusa na hol przywlekli do siebie i naprawili. Morsakiewicz znów wyjechał, przyjechał do domu, ale nazajutrz rano nit mógł ruszy , bo aden bieg nie

wchodził. Przez telefon zrobił porz dn awantur , przyjechali, zabrali samochód, ale za holowanie musiał zapłaci oddzielnie, bo nie wchodziło w zakres reklamacji. Po dwóch dniach odebrał to głupie pudło, dotarł do domu i wtedy ona powiedziała, e on si obchodzi z samochodem le i brutalnie, wi c teraz ona b dzie je dzi . Rzeczywi cie, je dziła szcz liwie całe dwa dni. Trzeciego dnia nast piło co przera liwie kompromituj cego. Ten mikrus miał przedziwn wła ciwo , której, przyznam Ci si , ja sama nie rozumiem i nie potrafiłabym na ladowa . Otó przy hamowaniu, a ci lej ju po zahamowaniu, kiedy powinien był sta w miejscu, robił jeszcze jaki taki skok do przodu, zupełnie niespodziewany, i dopiero potem si zatrzymywał. Morsakiewiczowa ju o tym wiedziała, ale jeszcze nie była przyzwyczajona. Jechała alej Niepodległo ci w kierunku Chałubi skiego i znalazła si na rogu Koszykowej. Z Koszykowej, z prawej strony, wyje d ał mercedes, który skr cał w lewo, w alej Niepodległo ci. Musiała go przepu ci , wi c zahamowała, ale zapomniała o tym skoku, a była blisko, no i mikrus wykonał swój skok. Trafił w mercedesa akurat w chwili, kiedy mercedes był na łuku i pchała go siła od rodkowa, wystarczyło lekkie pukniecie, eby si przewrócił do góry nogami, a mikrus, oczywi cie, po tym wyczynie znieruchomiał. Morsakiewiczowa prze yła straszne chwile, bo nie tylko przyjechała milicja, ale zebrał si tłum ludzi i wszyscy bili brawo i krzyczeli: — Panie władzo, nagrod trzeba da , a nie kara , mikrus przewrócił mercedesa…! Wyobra am sobie uczucia tego nieszcz snego mercedesa…! Potworne! A ten tumanowaty Mikrus w ogóle si tym nie przejmował! Nast pnie znów nawaliła w nim skrzynia biegów, nawalała tak raz za razem, po ka dej naprawie przeje d ał ledwie kilkana cie kilometrów i wreszcie zdenerwowali si wszyscy. W warsztacie poinformowali Morsakiewicza, e skrzynie biegów generalnie stanowi słaby punkt mikrusów i t u niego trzeba wymieni na inn . Przyjechała ekipa z Mielca i zamieszkała u Morsakiewicza, bo diet na hotel nie mieli. Morsakiewicz, jak wiesz, mieszka w domkach fi skich na Wawelskiej. Rozlokowali si tam jako i przez trzy dni Morsakiewiczowa musiała ich karmi , mówiła, e wychodzi jej na to trzy kilo kiełbasy, dwadzie cia jajek i litr wódki dziennie i tak kosztownych go ci jeszcze dotychczas nie miała. Wymienili t skrzyni biegów. Nowa działała dobrze, nie psuła si , wi c Morsakiewicz nabrał odwagi i postanowił jecha z rodzin samochodem na urlop. Co mu wpadło do głowy, eby wybra si do Białowie y, nikt nie potrafił zrozumie , a on potem sam sobie bardzo si dziwił. Oczywi cie nowa skrzynia biegów wysiadła mu dokładnie w rodku puszczy pó nym popołudniem. Dookoła nie było ywego ducha, to

znaczy ludzi, bo zwierz ta owszem. Stał tam i stał, zapadła noc, jakie okropne d wi ki rozlegały si dookoła, wszyscy wiedzieli, e tam s ubry, nied wiedzie i dziki, cała rodzina schowała si w samochodzie i trz sła si ze strachu. Uwa ali, e dobrze byłoby rozpali ognisko, ale bali si wyj , poza tym podobno straszliwie gryzły tam komary. Nie wiem, czy te ubry i nied wiedzie powychodziły na szos , oni twierdzili, e tak, w ka dym razie ywi doczekali witu, a o wicie pojawił si jaki traktor. Morsakiewicz rzucił si na traktorzyst , rodzina kl czała na drodze ze łzami w oczach i ten traktorzysta zgodził si doholowa ich do jakiego ludzkiego miejsca. Za dwadzie cia kilometrów holowania za dał dwustu złotych, a Morsakiewicz zapłacił bardzo ch tnie, bo nie tylko wchodziły w gr nied wiedzie, ale nie mieli ju tak e nic do jedzenia. Kilka dni urlopu sp dzili tam, gdzie był warsztat, skrzyni biegów znów naprawiono i wrócili do Warszawy. Morsakiewicz był uparty i ponownie wybrał si na jaki wyjazd, niezbyt odległy, ale i tak z powrotem został przywleczony. Na holu nauczył si ju je dzi doskonale, tyle e wypadało mu to dosy kosztownie. O ile sobie przypominam, bo spis wydarze , jak Ci mówiłam, ju przepadł, mikrus nie ograniczył si do skrzyni biegów, psuł wszystko, co tylko dało si zepsu . Urywał linki sprz gła i gazu, robił jakie sztuczki z pr dnic , za pomoc tego swojego skoku porozbijał ró ne rzeczy i w rezultacie Morsakiewicz obliczył, e jeden przejechany samodzielnie kilometr kosztował go dwie cie dwadzie cia złotych. Powiedział, e na takie sumy go nie sta , taksówki wypadaj znacznie taniej i zdecydował si tego tumana sprzeda . Dał ogłoszenie i zgłosiło si jakie młode mał e stwo. W pierwszej chwili Morsakiewicz chciał dosta za swój cudowny samochód trzydzie ci tysi cy złotych, tale w gruncie rzeczy jest przecie człowiekiem przyzwoitym, wi c sumienie go ruszyło. U wiadomił sobie, j jakim okropie stwem zamierza tych niewinnych ludzi i obdarzy , i wycofał si z transakcji. To znaczy, usiłował wycofa si z transakcji, ale nowi nabywcy mu na to nie pozwolili, naparzyli si na tego mikrusa do szale stwa i uparli si przy zakupie. Wobec tego Morsakiewicz uległ, ale obni ył cen , powiedział, e chce tylko dwadzie cia pi tysi cy. No i tu nast piło to dziwactwo, którego tak długo nikt nie mógł zrozumie . Owo młode mał e stwo te zaliczało si do ludzi uczciwych i przyzwoitych. Powiedzieli, e nie mog go krzywdzi , nie zgodzili si na obni k i trwali przy trzydziestu tysi cach. Morsakiewicz si zdenerwował, trzydziestu nie chciał, oni si zaci li, pokłócili si i w ko cu doszło do tego, e wzajemnie wytoczyli sobie spraw s dow o sporn sum pi ciu tysi cy złotych, które pchali w r ce jedni drugim i nikt ich nie chciał wzi .

Morsakiewicza wreszcie pohamowali koledzy, spytali go, czy zwariował do reszty, przecie zna s downictwo, chyba stracił rozum, skoro rzuca si w to bagno. Morsakiewicz oprzytomniał, wycofał pozew, wzi ł te pi tysi cy, ale czuł si moralnie upadły i był pełen rozgoryczenia. Jeszcze miał nadziej , e mikrus spod domu w ogóle nie ruszy i oni sami si przekonaj , ale nic podobnego nie nast piło. Mikrus ruszył i odjechał, jakby mu nagle skrzydła wyrosły. Dla mnie to wszystko razem jest wprost okropne i nie do poj cia. Mikrus skompromitował si nieodwracalnie, na jego miejscu spaliłabym si ze wstydu. Tak si jednak e zastanawiam, e mo e on po prostu nie lubił Morsakiewicza i chciał nale e do kogo innego, a nie miał innego sposobu zmieni wła ciciela, jak tylko za pomoc kompromitacji. To te mo liwe i pod tym wzgl dem mogłabym go nawet zrozumie … Co za szcz cie, e moim wła cicielem jeste Ty…! Całuj Ci , mój Najdro szy Twoja SKODA

Mój Ukochany Wła cicielu !!! Och, no dobrze, rozumiem. U ciski i ucałowania od Ciebie ONA mi przekazała. To przykre, nie dostawa bezpo redniej korespondencji, ale godz si z tym, bo rozumiem, e nasze wzajemne uczucie jest zarazem nasz wspóln tajemnic . Wyczuwam Twoj miło nawet w słowach skierowanych do niej. Wła ciwie ONA sama mnie w tym utwierdziła. Nad ła si i rozzło ciła na Ciebie, cały czas jest w ciekła, rozgoryczona i obra ona, mówi, e do mnie zwracasz si znacznie czulej ni do niej i okazujesz mi znacznie wi cej zainteresowania. A podobno powiniene j kocha . Có za idiotka…! Te jej głupie złudzenia s tak przygn biaj co uporczywe, e chwilami odczuwam dla niej lito . Nieszcz sna, za lepiona kretynka! Spotkały my Kwiatkowskiego, który podło ył Ci wini . Powiedział, e wcale nie protestuje przeciwko przywo eniu jej do jego gara u i je eli Ty nie pozwalasz jej tam je dzi , to czynisz to z własnej inicjatywy. Dawał do zrozumienia, e, jego zdaniem, musisz mie w tym jakie własne cele, które ukrywasz i przed ni , i przed nim, i w dodatku zdradził, e Krystyna tam kiedy była. ONA poczuła si t informacj wstrz ni ta, ale objawiła swój wstrz s dopiero po po egnaniu Kwiatkowskiego, bo przy nim symulowała spokój i oboj tno . Potem za o mało nie wpakowała mnie pod tramwaj. Jechała zupełnie nieprzytomnie, znów musiałam sama pilnowa , eby nie popełniła jakiej głupoty. Nie rozumiem, o co jej chodzi, ten gara Kwiatkowskiego jest przecie nie dla niej, tylko dla mnie, ONA mo e si my gdzie indziej! To ja powinnam by zdenerwowana brakiem dost pu do ciepłej wody! Zauwa yłam, e najbardziej wpłyn ła na ni wiadomo o Krystynie, nie pojmuj , co j to obchodzi, ten volkswagen Krystyny jest mały i jego mycie wcale mi nie przeszkadzało, a poza tym teraz, kiedy Ciebie nie ma, Krystyna równie tam nie bywa. Nie, doprawdy, zupełnie tych jej stanów nie rozumiem. A propos mycia, to ONA myje mnie nie tak starannie jak Ty. Zrezygnowała wprawdzie z homogenizowanego łajna w Wi le i znalazła sobie jakie jeziorko daleko za Grochowem, nawet czyste, ale co z tego, skoro po myciu ONA mnie wcale nie smaruje adn past ani kremem, a si boj , e mi karoseria spierzchnie, a poza tym wyje d a si stamt d po piachu i na szosie znów jestem zakurzona prawie tak jak przed myciem. Powiniene był jednak dopu ci j do gara u Kwiatkowskiego, nie zwa aj c na jego głupie intrygi. T skni do Ciebie i doczeka si ju nie mog , kiedy wrócisz! Ten miesi c Twojej nieobecno ci wlecze si po prostu w niesko czono ! Przygl dam si innymi wła cicielom

przy rozmaitych okazjach i wyra nie widz , e w porównaniu z Tob s to same łoby, gbury j i niewydarzone ohydy. Mój Najdro szy, Ukochany, Ty jeste jeden na wiecie i dla Ciebie tylko chc warcze ] i je dzi ! Wiem, e ja dla Ciebie te jestem jedyna na wiecie… Jutro po południu jedziemy do Gdyni, bo przyje d a z Kanady Batorym ta ciotka. Nie jedziemy same, zabieramy jej matk i jeszcze jedn ciotk , a wracamy pojutrze. B dziemy tam nocowa , bo Batory ma przybi pojutrze rano, nie wiadomo o której godzinie. Makulatur dzisiaj wreszcie usun ła. O ile pi kniejsza byłaby ta podró , gdyby to Ty mn jechał! Całuj Ci , mój Umiłowany, czule i nami tnie, i t skni … Twoja na zawsze SKODA

Mój Ukochany Władco!!! Słuchaj, co prze yłam, tego ludzkie słowo nie opisze! Co za podró potworna, co mi si stało! Zdenerwowana jestem do szale stwa, chocia , zdawałoby si , dolegliwo min ła, ale nie jestem tego pewna i nie wiem, co mi było. Poza tym, wycieraczki…!!! Nie, czekaj, musz Ci to powiedzie po kolei, musz si wy ali przed Tob , wypłaka , bo inaczej si nie uspokoj ! Jakie to szcz cie, e zobacz Ci ju za osiem dni! W tamt stron wszystko było w porz dku i nazajutrz rano te . Ta jej rodzina poleciała do portu ju o wschodzie sło ca, ale ONA miała dosy przytomno ci umysłu, eby si bez potrzeby nie pieszy , i obie pojechały my dopiero w południe. Batory istotnie przypłyn ł bardzo rano, ale najpierw długo stał na redzie, dopiero potem przybił, potem zacz ło si wysiadanie i kontrola celna, nast pnie za ta jej ciotka zagin ła. Pokazała si im z daleka o wpół do pierwszej, po czym gdzie przepadła i nie mo na jej było znale . One wszystkie ju zacz ły rwa włosy z głowy na my l, e mo e’ straciła rozum, wiozła co nielegalnego i przymkn li j , ale znalazła si o wpół do czwartej. Sama ju zaczynałam by ciekawa, co si z ni stało. To wariatka, mam wra enie. Okazało si , e z ciekawo ci została za jakimi dziwnymi lud mi, którzy wie li potworny baga , skrzynie wielko ci wagonów kolejowych, poniewa koniecznie chciała zobaczy , co oni tam maj i jak ich kontrola celna potraktuje. Ciekawo zem ciła si na niej, bo oni wie li b bny murzy skie, cał kolekcj , od takich małych do takich jak pół słonia, i w pierwszej chwili nikt nie wiedział, jak je ocli . W gr wchodziły podobno rozmaite mo liwo ci, instrumenty muzyczne, artystyczne wyroby ludowe, przedmioty u ytkowe ze skóry i co tam jeszcze, i cała kontrola celna przez par godzin zaj ta była wył cznie murzy skimi b bnami. No i w rezultacie ta ciotka musiała to wszystko przeczeka , a sama miała trzy walizki na krzy i prawie nie zwrócili na ni uwagi. Pojawiła si wreszcie po b bnach i ruszyły my do Warszawy o ładne kilka godzin pó niej, ni było w planach. Pogoda si popsuła, przed Elbl giem zaczai kropi deszcz, a ja, oczywi cie, nie miałam na sobie wycieraczek. ONA je zdj ła po poprzednim deszczu, jaki czas była pogoda, i kompletnie o nich zapomniała. Ju nic specjalnie złego nie b d o niej mówiła, bo zdaje si , e prze yła prawie tyle samo co ja, a nie wszystko jest jej win . Ale wycieraczki z pewno ci …! Dosy długo jechała w tym deszczu z nadziej , e przestanie pada , a w ko cu, mi dzy Elbl giem i Pasł kiem, zdecydowała sieje zało y . Deszcz lał ju bardzo

porz dnie i dokładnie zmywał mi szyb , widoczno zrobiła si nawet niezła i mogłyby my jecha dalej bez wycieraczek, gdyby nie to, e wszystkie przeje d aj ce samochody potwornie chlapały. Zatrzymała mnie wi c, wysiadła i zacz ła je zakłada . Pomagałam jej wszelkimi siłami, ale nie wiem, zdenerwowana była czy co, bo praw zało yła dobrze, a lewej, nie uwierzysz, ukr ciła łeb od ruby! Horpyna si nagle znalazła, jak przychodzi co do czego, to nie ma siły w r ku, tego nie zrobi, tamtego nie zdoła, a tu ni z tego, ni z owego docisn ła tym kluczem, jakby zamykała właz do łodzi podwodnej! Chrupn ło tylko i do widzenia. I to lew , wyobra asz sobie?! Nie mogła ukr ci prawej, je li ju musiała co ukr ca ? Wsiadła i jechała dalej, tylko przedtem powiedziała, tak jakby do mnie, par dziwnych słów. Nie zrozumiałam ich. Prawa wycieraczka działała, wi c kazała swojej matce informowa j , co widzi. Lew stron szyby miała zamazan , nie jechała zbyt szybko i ochlapywały mnie absolutnie wszystkie samochody, i te, które nas mijały, i te wyprzedzaj ce. Jej matka widziała rozmaite rzeczy, raczej dziwne, a to jechał przed nami znak drogowy, a to du e drzewo wychodziło na szos , a to zakr t pojawiał si w obie strony równocze nie. ONA głupiała z tego do reszty i ja chyba te . Byłam na ni w ciekła, bałam si panicznie, e przy pieszy, nie yczyłam sobie tego, bo w razie czego nie mogłabym sobie da z ni rady, to nie były warunki na wyczyny rajdowe, mo liwe zatem, e w tym, co nast piło, miałam swój udział. Całe moje wn trze tak bardzo starało si zwalnia , e wreszcie co mi si stało. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, co si dzieje. Poczułam jak dolegliwo , jak przeszkod i przeraziłam si , bo nagle nie mogłam jecha szybciej ni sze dziesi t kilometrów na godzin , cho bym nawet chciała. Uczyniłam kilka prób przy pieszenia, ONA mi w tym pomagała, na nic, bez rezultatu. Ukochany mój, to było straszne! Jakby parali jaki czy co, starałam si , czyniłam wysiłki, ta wycieraczka stała mi si ju całkowicie oboj tna, ONA widzi czy nie widzi, wszystko jedno, za wszelk cen chciałam odzyska moje mo liwo ci, moje siły, moj szybko i zryw, bez skutku! Potworne! Poj łam wtedy, zrozpaczona, e nie obejd si bez pomocy lekarskiej… ONA zrozumiała to równie , ale dopiero wtedy, kiedy zaniechałam stara i pozwoliłam silnikowi zgasn . Prosił mnie o to, czuł si bardzo zm czony. Znajdowały my si ju w pobli u Mławy, siódma wieczór, przy tej pogodzie zrobiło si ciemno, ruch na szosie zmalał, deszcz ci gle padał, sytuacja beznadziejna, bez mała jak u Morsakiewicza w puszczy. Ty wiesz, jak ONA si odnosi do takich rzeczy, nie podniosła maski, w ogóle nawet nie wysiadła, zapaliła papierosa i zacz ła ze mn rozmawia . Prosiła mnie i zaklinała, wzruszyłam si w ko cu, poza tym sama chciałam wróci do zdrowia silnik troch odpocz ł,

udało mi si namówi go, eby podj ł wysiłki, no i zapalił. ONA doznała ulgi, ale ja ci gle czułam, e nie jest dobrze. Ruszyły my dalej i za jaki czas zrobiło si znów to samo. Zjechała na pobocze, zdecydowała si otworzy mask i zajrze , ale, rzecz jasna, bez adnego skutku. Je eli ja sama nie wiedziałam, co mi jest, to sk d ONA mogła wiedzie ? Wpadła w wyra n desperacj , dookoła pusto i ciemno, ruch na szosie kompletnie ustał, nie było kogo zatrzyma , wreszcie pojawił si jaki mercedes. Jechał równie do Warszawy. ONA go zatrzymała, kierowca robił wra enie przytomnego faceta, wiózł swojego dyrektora, ale wcale si nim nie przejmował, zostawił go i zacz ł mnie ogl da . Razem z ni zajrzał pod mask i przede wszystkim sprawdził spraw iskry. — Benzyn pani ma? — spytał. — Bo iskra jest, wi c mo e benzyna nie dochodzi? Benzyny miałam prawie pełny bak i dochodziła, tego byłam pewna, oni te to stwierdzili. ONA spróbowała zapali . Silnik odpocz ł i znów podj ł prac , chocia niech tnie, przy czym nie chciał powiedzie , o co mu chodzi, i nie mogłam si z nim porozumie . Ten kierowca kazał jej ruszy , sam te ruszył, ale bałam si okropnie, e zlekcewa y sobie sytuacj , zostawi nas na łasce losu i odjedzie, wi c sama namówiłam silnik, eby znów zgasł. Ujechała ledwo kilka metrów. Kierowca wrócił, ponownie zacz ł sprawdza i stwierdził, e iskry nie ma. Sprawdził wiece, sprawdził akumulator, zapłon, wszystko było w porz dku, po czym iskra nagle si pojawiła Silnik zgodził si na współprac . Wsiedli obydwoje, ONA i ten kierowca, ka de oczywi cie do siebie, ruszyli, kierowca w mercedesie ku mojemu przera eniu od razu si oddalił, a ja ci gle nie mogłam jecha szybciej ni sze dziesi t. Ze zdenerwowania przestałam czuwa nad silnikiem i po jakich dwustu metrach ten łajdak znów zgasł. ONA była ju bliska płaczu, rodzinne baby na szcz cie siedziały cicho i nie czepiały si . pocieszały j nawet, e maj du o jedzenia, z głodu nie umr , wi c mog spokojnie czeka miłosierdzia pa skiego. Kierowca mercedesa wrócił. Zauwa ył, e ONA za nie jedzie, nie zwa ał na swojego dyrektora i zawrócił, eby jej pomóc, sarn zaintrygowany, co te to mo e by za uszkodzenie. Sprawdził wszystko, co tylko , si dało sprawdzi , obchodził si ze mn umiej tnie, z czuciem i wpraw , i w jego towarzystwie od razu troch lepiej si poczułam. Idiotyczna iskra, na zmian , to i pojawiała si , to znikała. Kierowca nie potrafił odgadn , co to znaczy, ja sama te nie rozumiałam, w ko cu ‘powiedział, e b dzie nas pilotował. ONA niech jedzie za nim, a on b dzie uwa ał i w razie gdyby to co do reszty nawaliło, we mie nas na hol. Silnik byłby nawet nie od tego, bo twierdził, e mu si strasznie le pracuje i okropnie si m czy, z iskr wła ciwie stracił kontakt, wolałby, eby zostawi go w spokoju, ale ja przeraziłam si

miertelnie. By wleczona na holu, bezwolna, zdana na łask jakiego obcego mercedesa…!!! Tyle kilometrów…!!! Nie, wszystko, byle nie to! Udało mi si tego leniwca ubłaga , wło yłam w to cał dusz i wreszcie zrezygnował z oporu. Zgodził si współdziała , przynajmniej w pewnym stopniu. Ruszyli my, ten kierowca przed nami, wci nie szybciej ni sze dziesi t na godzin . Przelotnie zastanowiłam si nad niezwykł szlachetno ci tego człowieka, nie dziwiłabym mu si , gdyby która z nas chocia jako pi knie i atrakcyjnie wygl dała, ale sk d! Mo esz sobie wyobrazi , ja ubłocona jak wi skie koryto, z odłaman wycieraczk i znarowionym silnikiem, ona brudna, zm czona, z mokrymi str kami zwisaj cymi na twarz, istna mazepa! Mógłby ewentualnie by zbocze cem i mie wypaczony gust, ale takie tłumaczenie te odpada, bo co mu z nas przyjdzie, skoro ja ledwie si ruszam, a z ni razem siedz w samochodzie trzy grube baby… Nie, nic innego nie mogło to by , tylko wielka, rzadko spotykana szlachetno . Deszcz przestał pada , a za to pojawiła si mgła. Troch nas to pocieszyło, bo we mgle ten kierowca i tak nie mógłby jecha du o szybciej, wi c automatycznie mniej przez nas tracił, ale i tak dotarł do Warszawy o dwie godziny pó niej, ni gdyby jechał sam. Dopilo— tował nas a do oliborza i tam dopiero po egnał. No i teraz nie wiem. O mój Najdro szy, wró ju do mnie. Zdawałoby si , wyzdrowiałam, ju od rana nast pnego dnia silnik zachowywał si normalnie, powie dział, e z iskr nie ma adnych kłopotów, swobodnie wyci gamy osiemdziesi t na godzin , a zapewne mo e my i wi cej, chocia ONA nie próbowała, a jednał wci mam uczucie jakiego niepokoju. Nie wiem, co t< było, i nie wiem, czy nie wróci. ONA nic nie robi, czek; na Ciebie, umyła mnie tylko w stacji obsługi, bo po te koszmarnej podró y nie mogłam si ludziom na ócz; pokaza , a cał reszt zostawia Tobie. Pochwalam te wol , eby Ty si mn zajmował. Wró ju , zaopiekuj si mn , zatroszcz si o mnie, jestem przera ona i zdenerwowana i nie uspokoj si inaczej, jak tylko przy Tobie. Lewej wycieraczki oczywi cie ci gle nie mam, trzeba dorobi now rub . Ju w dwóch warsztatach nam odmówili, a w sklepach takich rub luzem nie sprzedaj . Na płacz mi si zbiera, kiedy pomy l , e zamiast prze ywa ze mn szcz cie, b dziesz miał same kłopoty. ONA te si denerwuje, ale w zwi zku z t wycieraczk bardziej si boi milicji, ni dr czy Tob . Mówi obrzydliwe idiotyzmy, mówi, e zostawiłe j beztrosko bez grosza przy duszy, byczysz si cały miesi c i nic Ci si nie stanie, jak si troch pom czysz ze mn po powrocie. Mówi, e chciałby tylko je dzi , a robot niech kto inny odwala i kto inny niech płaci. Mówi to takim tonem, jakby widziała w tym układzie co niesłychanie niestosownego i wr cz oburzaj cego, oszalała chyba, przecie wła nie tak powinno by ! Nie po to nale do

Ciebie, eby Ci przysparza zmartwie , tylko po to, eby Ci uszcz liwia ! Zmartwieniami mo e si zajmowa kto inny i jest mi najzupełniej oboj tne, kto! Wyjad po Ciebie na dworzec, to ju postanowione, niezale nie od pogody. Nie wiem, czy jeszcze zd co napisa , boj si , e list mógłby nie doj . Teraz ju tylko czekam na Ciebie, licz dni i godziny i niemal brakuje mi tchu na my l, e Ci wreszcie zobacz , e poczuj Twoje r ce na kierownicy i Twoje nogi na pedałach, e Ty o ywisz i poruszysz moje serce, wkładaj c kluczyk do stacyjki… Ukochany mój, na sam Twój widok wróc do zdrowia! Warcz dla Ciebie cichutko i t skni … Twoja bezgranicznie kochaj ca SKODA