kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 872 495
  • Obserwuję1 392
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 681 817

Connell Cowan - Mądre kobiety głupie postępowanie

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
C

Connell Cowan - Mądre kobiety głupie postępowanie.pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu C CONNELL COWAN Książki
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 170 stron)

WSTĘP Pewnie zastanawiacie się, kim jesteśmy i dlaczego uwa amy, e mo emy mieć coś do powiedzenia mądrym kobietom o ich związkach z mę czyznami. Otó jesteśmy psychologami w poradni, gdzie niezale nie od siebie prowadzimy zajęcia psychoterapeutyczne obok naszej wspólnej pracy, która zaczęła się szesnaście lat temu, kiedy to obaj kończyliśmy podyp- lomową praktykę doktorancką w Centrum Medycznym Cedars Sinai w Los Angeles. Choć nauczono nas tradycyjnych metod i teorii psycho- analitycznych, uwa amy jednak, e trzeba szukać nowych dróg, zarówno jeśli idzie o podejście do odwiecznych ludzkich dylematów i problemów yciowych, jak i o interwencję w tych sprawach. Właśnie w tym celu wspólnie zało yliśmy poradnię w Beverly Hills w Kalifornii, gdzie zajęliśmy się problemami rodzinnymi, jakie powstają przy rozwodzie, we współ yciu płciowym i w związkach między kobietą a mę czyzną. Co prawda jest to nasza pierwsza ksią ka, ale od dawna interesuje nas popularyzacja wiedzy psychologicznej. Jedną z największych wewnęt- rznych satysfakcji dla lekarza prowadzącego indywidualną psychoterapię jest bogactwo bliskiego kontaktu, jaki nawiązuje z pacjentem, z drugiej strony jednak frustruje fakt, e w ciągu całego ycia mo na mieć stosunkowo niewielu pacjentów. I właśnie ta ksią ka umo liwia nam podzielenie się ze znacznie większą liczbą osób tym, co wiemy o zmaga- niach i sukcesach kobiet, które w swych związkach z mę czyznami napotykają powa ne kłopoty. W ciągu naszej długoletniej praktyki mieliśmy do czynienia z wie- loma kobietami i mę czyznami, którzy stwierdzali, szczególnie w latach siedemdziesiątych, e ich postawy i oczekiwania wobec własnych zwią- zków ulegają dramatycznym zmianom, często przybierając charakter ambiwalentny i niejasny. Podobne niepewności ujawniano podczas

prowadzonych przez nas prelekcji i warsztatów dla kobiet i mę czyzn. Chocia tyle napisano o związkach uczuciowych i rozwoju osobowości, zwłaszcza dla kobiet, stale zadawano nam te same pytania na temat nałogów w miłości, nieodpowiednich mę czyzn i braku zainteresowania tak zwanymi porządnymi facetami. W ciągu ostatnich dziesięciu lat większość ksią ek dla kobiet pisały kobiety. Jednak e pracując z pacjentkami zorientowaliśmy się, e chciały one poznać nasze poglądy i nasz punkt widzenia nie dlatego, e jesteśmy psychologami, lecz mę czyznami. Kobiety te pragnęły przeanalizować swój stosunek do związku z mę czyzną i dowiedzieć się, jak ten związek wygląda z męskiej perspektywy. Pisaliśmy więc tę ksią kę z pozycji nie tylko psychologów, ale równie mę czyzn: synów, mę ów i ojców, a zatem z naszego punktu widzenia — męskiego. Pragnąc, eby była mo liwie najbardziej przydatna, staraliśmy się wszystko w niej przedstawić jak najszczerzej. Dotyczy ona spraw między kobietą a mę czyzną — nie prezentuje ich tak, jak powinny wyglądać, lecz jak faktycznie wyglądają. Nasza ksią ka w całości zajmuje się tym, co nale y robić, by związki między kobietami a mę czyznami opierały się na zrozumieniu i realizmie, a tym samym stały się szczęśliwsze. W pełni zdajemy sobie sprawę z istniejących między płciami napięć, które w ostatnich latach wszyscy na sobie odczuliśmy. Napięcia te zrodziły się z powa nych problemów i z kolei same stały się źródłem nowych problemów, odczuć i nowej świadomości. Obecnie, w okresie przejściowym, wszyscy usiłujemy znaleźć sposoby tworzenia i podtrzymywania związków uczuciowych, które obojgu partnerom dają spełnienie. Ksią kę tę napisaliśmy właśnie w duchu zmagań o takie spełnienie w jego najbardziej pozytywnej formie. Kim jest owa ,,mądra kobieta", do której adresujemy niniejszą ksią kę? Jest nastawiona na zrobienie kariery i dba o własny rozwój. Usilnie walczy o swoją to samość jako kobieta i człowiek. Wzięła na siebie odpowiedzialność za kierowanie własnym yciem. Jest pewna siebie i się ceni. Interesuje się zmienną naturą związków z mę czyznami, w które jest zaanga owana. Prawdopodobnie jednak czuje, e jej kolejne związki uczuciowe z mę czyznami dają jedynie rozczarowanie i frustrację, a poza tym, e bardzo trudno się w nich połapać. Dochodzi do wniosku, e za ka dym razem dokonała złego wyboru. My jednak jesteśmy optymistami. Uwa amy, e istnieje mnóstwo dobrych mę czyzn, którzy są oddani, opiekuńczy i głęboko pragną

trwałego związku. Jako mę czyźni uwa amy, e wiemy, co inni mę czyźni myślą, odczuwają i w jaki sposób reagują. Opowiemy wam o skutecznej taktyce w postępowaniu z mę czyznami. Wierzymy, e skoro z pierwszej ręki przeka emy wam to, co wiemy jako osoby dobrze poinformowane, wówczas będziecie mogły pokonać trudności i frustracje wynikające z waszych związków, a tym samym znaleźć w tych związkach więcej satysfakcji. Chocia początkowo mieliśmy wątpliwości co do u ycia słowa „głupie" w tytule ksią ki w obawie przed zra eniem sobie czytelniczek, to jednak uznaliśmy, e słowo to odpowiada temu, co nasze pacjentki odczuwały i o czym opowiadały nam z takim smutkiem i bezradnością. Naszym zdaniem kobiety, zwłaszcza mądre, zdradzają obecnie paradok- salną skłonność do popełniania jeszcze większych błędów w postępowaniu z płcią przeciwną ni dawniej, i nie bez powodu. Dzisiaj bowiem, a dotyczy to większości kobiet, istnieje ogromna przepaść między motywacjami podświadomymi — uwarunkowanymi i zaprogramowanymi według dawnych wzorców — a nowymi świadomymi aspiracjami, poglądami i oczekiwaniami. W rezultacie często powstaje sprzeczność między tym, co świadome i co uległo gwałtownej zmianie pod wpływem zachodzących ostatnio przeobra eń społecznych, a tym, co nieświadome i co w dalszym ciągu mo e być podsycane przez nauki wyniesione z wczesnego dzieciństwa. Właśnie z powodu owej sprzeczności mądre kobiety zachowują się czasami w głupi sposób. Uwa amy ponadto, e dla matek naszych czytelniczek mą , domowe ognisko i wychowywanie dzieci były najwa niejszymi sprawami, lecz dla większości kobiet, które dojrzewały w dobie feminizmu, w centrum zainteresowania jest ich własna to samość, samodzielność i dochodzenie swoich praw. Obecnie kobiety przewa nie stają przed wyzwaniem, jakim jest ponowne włączenie związku z mę czyzną i domowego ogniska do ich często bardzo niezale nego i nastawionego na robienie kariery stylu ycia. Jako psychologowie sądzimy, e jesteśmy w stanie wam pomóc, wyjaśniając ukryte siły, które skłaniają was do nierozsądnego wyboru partnera. Postaramy się pomóc wam zrozumieć proces powstawania i rozpadu związków z mę czyznami. Jesteśmy pewni, e po przeczytaniu tej ksią ki więcej mę czyzn, więcej odpowiednich dla was mę czyzn, zacznie was pociągać. Będziecie równie dysponowały nową taktyką, słu ącą przekształcaniu zachowań niszczących miłość, w takie, które ją podtrzymują.

Prosimy tylko, ebyście w czasie lektury tej ksią ki były otwarte na to, e mo na inaczej spojrzeć na związki z mę czyznami oraz na tworzenie i podtrzymywanie tych związków. Są sposoby, które mo ecie zastosować, by wzbudzić emocje tam, gdzie wydają się całkowicie niemo liwe, są metody pozwalające zajrzeć pod maskę mę czyzny, by odkryć odpowiedniego dla siebie partnera. W części pierwszej, ,,Głupie zachowania", omawiamy przyczyny niepowodzeń w miłości. W części drugiej, ,,Jak zmądrzeć", analizujemy zachowania i przedstawiamy strategie, które mamy nadzieję, przekonają was, e to, co teraz mo e się wydawać rezerwą w kontaktach między płciami, jest dla was okazją do starań o wspaniałe prze ycia z mę czyzną, które dają spełnienie.

GŁUPIE ZACHOWANIA

Rozdział pierwszy CZEKANIE NA KSIĘCIA Dwudziestoośmioletnia Diana jest wziętą, ambitną pisarką. Nie wyszła za mą , choć większość mę czyzn uwa a ją za kobietę atrakcyjną. Zawsze kogoś ma. Wydaje się jednak, e mę czyźni, których pociąga, są niezale ni, egocentryczni, uczuciowo zamknięci i nie chcą wiązać się z nią na stałe. Diana pragnie partnera bardziej otwartego, wra liwszego, okazują- cego więcej czułości. Myślała, e znalazła go w Neilu. Ten trzydziestoletni architekt był w takim samym stopniu otwarty i oddany, w jakim jej poprzedni partnerzy zamknięci i niezaanga owani. Kiedy ich związek stał się bardziej za yły, Neil podzielił się z nią swoimi wątpliwościami na temat własnej kariery. Często powtarzał Dianie, e mu na niej zale y i e potrzebuje poczucia jej bliskości. Zamiast cieszyć się jego otwartością, Diana zaczęła się wycofywać z tego związku. Uzasadniając swoje postępowanie wykrzyknęła: ,,Chyba po prostu mnie to znudziło". Ju nie spotyka się z Neilem. To smutne, ale ma nowego partnera tym razem prawnika, który nie widzi świata poza pracą lecz związek ten nie zapewni Dianie spełnienia. Carla ma czterdzieści dwa lata. zajmuje się handlem nieruchomoś- ciami i zało yła spółkę, która obecnie zatrudnia trzydzieści osób. Od czasu, gdy jako dwudziestotrzyletnia kobieta świętowała pomyślną transakcję, która pozwoliła jej zarobić pierwszy milion dolarów, Carla świadomie i z entuzjazmem przedkłada swoją karierę zawodową nad mał eństwo i rodzinę. W tym czasie związał się z kilkoma mę czyznami, ale nigdy nie miało to trwałego charakteru. Obecnie Carla w wolnych chwilach odczuwa dziwną melancholię. Kiedy rozmyśla o swych prze- szłych związkach, przypomina sobie bardzo niewiele radosnych momen- tów. Teraz jej partnerem jest pewien re yser filmowy z Europy, o którym wie, e potajemnie yje z inną kobietą.

Samantha ma dwadzieścia siedem lat i jest adwokatką w firmie prawniczej. Erica, jednego ze współwłaścicieli tej firmy, od razu ujęła inteligencja, ambicja i samodzielność Samanthy. Kiedy zaczęli się spotykać, Samantha przeszła jednak metamorfozę, czym całkowicie zaskoczyła Erica — stawała się coraz mniej samodzielna, coraz bardziej zaborcza i ciągle domagała się zapewnień o jego miłości i zaanga owaniu. Chocia zachowanie Samanthy martwiło Erica, w dalszym ciągu regular- nie się spotykali, a ich związek się rozwijał. Pewnego wieczoru, po paru miesiącach, kiedy w jej mieszkaniu kończyli romantyczną kolację, którą sama przygotowała, spędziwszy kilka godzin na przyrządzaniu jego ulubionych potraw, Samantha oświadczyła Ericowi, e chce za niego wyjść, przerwać pracę i urodzić mu dziecko. Zaszokowany jej nagłym oświadczeniem, Eric zaczął się stopniowo wycofywać z tego związku, a wreszcie odszedł, pozostawiając zdruzgotaną Samanthę. Przedstawione wy ej kobiety bardzo się od siebie ró nią, ale przynajmniej jedno je łączy: wszystkie podjęły głupie decyzje w swoim yciu uczuciowym. Decyzje te dotyczą nie tylko wyboru partnerów, lecz tak e sposobu postępowania z nimi. Ile razy słyszałyście następujące uwagi, a mo e od czasu do czasu same je wygłaszacie? „Wydaje się, e zawsze kończę na nieodpowiednich mę czyznach". „Je eli w pokoju pełnym sympatycznych mę czyzn jest choćby jeden drań, to ja zawsze na niego trafiam". „Mę czyźni, jakich poznaję, to albo nudziarze, albo podrywacze. Kiedy mam szczęście i spotykam takiego, który jest interesujący, serdeczny i szarmancki, to prędzej czy później okazuje się onaty". „Wiem, e to do niczego nie prowadzi i e on nie ma zamiaru zostawić swojej ony, ale on tak na mnie działa. Stale się koło mnie kręci, a ja mu po prostu pozwalam". „Ka da moja miłość zaczyna się wspaniale, ale potem coś sprawia, e on odchodzi". Jako psychologowie uwagi tego rodzaju słyszymy codziennie. Fakt ten nas zaintrygował, zdajemy sobie bowiem sprawę, e te odczucia i dylematy odzwierciedlają niemal epidemiczną postawę przygnębiającej rezygnacji i pesymizmu. Jednak e kobietom, ot tak po prostu, nie „trafiają" się mę czyźni, którzy są dla nich nieodpowiedni. Związki początkowo obiecujące nie psują się pod wpływem jakichś niejasnych sił, których nie mo na 14

zrozumieć czy opanować. To raczej kobiety, które na to się skar ą, wybierają głupie postępowanie. Często stwierdzamy, e im k o b i e t a j e s t i n t e l i g e n t n i e j - s z a i b a r d z i e j wyrafinowana, t y m głupsze i b a r d z i e j d l a n i e j samej s z k o d l i w e decyzje podejmuje przy w y b o r z e m ę c z y z n y i w p o s t ę p o w a n i u z p a r t n e r e m w miłości. Uwa amy, e do tych decyzji częściowo przyczyniają się destrukcyjne w skutkach mity o mę czyznach, w które kobiety głęboko wierzą, w przekonaniu, e mogą mieć wszystko. Ponadto przesadzają ze swymi oczekiwaniami wobec partnerów. Nasze obserwacje wskazują, e mądre kobiety wcią mają nadzieję znaleźć idealnego mę czyznę i szukają po prostu księcia. SZUKANIE IDEALNEGO MĘ CZYZNY Jakiego mę czyzny szukam? Powinien mieć ciało Richarda Gere, uśmiech Dustina Hoffmana, głowę do interesów jak Lee Iacocca, urok Roberta Redforda i oddanie rodzinie Pata Boone'a. No i oczywiście — co najwa niejsze — w ciągu godziny od chwili poznania musi mi powiedzieć, e jestem kobietą, o jakiej marzył przez całe ycie. Czy to przypadek ekstremalny? Nic podobnego! Spotykamy wiele mądrych kobiet, które szukają idealnego mę czyzny w rodzaju super- księcia. Oczywiście na zdrowy rozum wiedzą, e taki mę czyzna nie istnieje. Często jednak pod tym zdroworozsądkowym rozumieniem sprawy kryje się nie wypowiadane, lecz natrętne przekonanie, e gdzieś w jakiś sposób uda im się go znaleźć. Niektóre kobiety uporczywie twierdzą, e nie ustaną w poszukiwa- niach, dopóki nie znajdą idealnego mę czyzny i nie zdobędą jego serca. Częściej jednak owo pragnienie zdobycia ideału skrywane jest pod jedną z kilku masek. Na przykład Andrea nosi maskę bierności. W wieku trzydziestu sześciu lat wcią czeka, a nadejdzie „ten" mę czyzna. Potrafi go opisać z najdrobniejszymi szczegółami — jego zalety, siłę, łagodny i niewyma- gający charakter. Czekając Andrea jest „przejściowo" związana z czło- wiekiem onatym, zresztą jednym z całej długiej serii takich partnerów. Nie kocha go, ale ten związek jest dla niej wygodny, choć w rzeczywistości pozwala jej nie patrzeć prawdzie w oczy. Andrea nie chce się przed sobą 15

przyznać, e gdyby nawet postarała się znaleźć wolnego mę czyznę, to i tak spotka ją rozczarowanie — przecie jej ksią ę nie jest człowiekiem z krwi i kości. Innym sposobem maskowania przez kobiety chęci zdobycia ideału mę czyzny jest postawa przesadnie krytyczna. Elizabeth, w wieku dwudziestu ośmiu lat prowadząca własne biuro projektów graficznych, uwa a, e ma emocjonalną i intelektualną przewagę nad większością mę czyzn, z którymi się spotyka. To właśnie ona zawsze pierwsza zrywa i zawsze bardzo logicznie to uzasadnia. Ka dy mę czyzna, choćby najbardziej inteligentny, interesujący czy delikatny, jest przez nią ostatecz- nie odrzucany. Ka dy z nich prędzej czy później odkrywa przed nią jakiś słaby punkt, a ona to wykorzystuje. Ted, prawnik, był zbyt pochłonięty pracą. Paul, dziennikarz i poeta amator, „zbyt uczuciowy". Początkowo jego wra liwość i delikatność pociągała Elizabeth, która wkrótce stwier- dziła jednak, e Paul jest słaby i brak mu pewności siebie. Wszyscy sądzili, e przedsiębiorca budowlany Will wreszcie zdobędzie jej serce. Głęboko go szanowała, była do niego mocno przywiązana i mówiła przyjaciółkom: „Przy Willu śmieję się tak, jak jeszcze nigdy nie śmiałam się przy adnym mę czyźnie". Minęło zaledwie kilka miesięcy i Elizabeth zaczęła powoli odsuwać się od niego narzekając, e w łó ku brak mu wyobraźni. Chocia nigdy by się do tego nie przyznała, Elizabeth chce ideału — mę czyzny bez skazy. Nie uwa a się za osobę przesadnie krytyczną, lecz po prostu za kobietę, która wie, czego chce. Hipokrytka często nieświadomie sabotuje obiecujący związek, lecz najzmyślniej ukrywa swoją chęć znalezienia idealnego mę czyzny kobieta, która zakłada maskę cynizmu. Cyniczka gwałtownie by zaprzeczyła, gdyby ktoś zarzucił jej, e nie chce się anga ować uczuciowo, dopóki nie znajdzie ideału. Relacjonując swój ostatni nieudany związek, cyniczka stwierdza: „A niby czego mo na spodziewać się po mę czyznach?" Joyce, trzydziestodwuletnia pielęgniarka, jest rozwiedziona i ma pięcioletnią córkę. Swoje lata dwudzieste prze yła w mał eństwie, które dla niej skończyło się boleśnie i upokarzająco. Jej mą nieustannie miewał romanse, co załamało Joyce, a wreszcie zostawił ją dla innej. Jak gdyby w obronie własnej, Joyce szuka w mę czyznach najgorszego i oczywiście znajduje. Rzecz jasna z całą świadomością gwałtownie zaprzecza, e w ogóle szuka czegoś w mę czyźnie, lecz kryje się za tym historia mę czyzn, którzy nigdy nie odpowiadali jej ideałowi. Pragnienie 16

jego znalezienia jest w niej tak silne, a obawa przed rozczarowaniem tak głęboka, e Joyce ukrywa swoją chęć szukania idealnego mę czyzny pod grubą warstwą cynizmu, która nie daje się przebić. KOBIETY A ROMANTYCZNE MARZENIA Kobiety mają skłonność do idealizowania mę czyzn. Od Clarka Gable'a do Jamesa Deana, od Franka Sinatry do Elvisa Presleya, od Toma Sellecka do Burta Reynoldsa, popularni mę czyźni zawsze byli obiektem kobiecych marzeń. Oczywiście równie mę czyźni marzą o pięknych czy pełnych seksu kobietach, ale z pewną ró nicą. Otó marzenia mę czyzn mają przewa nie charakter seksualny, kobiety zaś marzą o trwałym związku. Dlaczego? Większość obecnie dorosłych mę czyzn od najmłodszych lat przygoto- wywano do działania, panowania i niezale ności w yciu, kobiety natomiast uczono, e dla nich najwa niejsze jest wychowanie dzieci i miłość. W rezultacie mę czyźni są skłonni do przyjmowania postaw czynnych, kobiety zaś biernych. I oni, i one snują w związku z tym stosowne marzenia. W wypadku kobiet owe marzenia o przyszłości koncentrują się najczęściej na mę czyźnie, romantycznych prze yciach i miłości. Prowadząc zajęcia z kobietami, czasami prosimy uczestniczki, by opisały na kartce papieru swoje marzenia związane z mę czyznami. Wszystkie opisy niezmiennie zawierają typowe zaloty, sytuacje i postacie, znane telewidzom oglądającym melodramaty lub czytelniczkom romansów. Są tam cudowne przypadkowe spotkania w obcych krajach, w eleganckich restauracjach, na zalanych słońcem pla ach, a tak e spacery w mgliste poranki. Właśnie w takiej scenerii pojawia się tajemniczy nieznajomy. Zwykle jest fascynujący i emanuje magnetyczną siłą. Kobieta natychmiast ulega jego czarowi. Zaczynają prowadzić błyskotliwą rozmowę, pełną przekomarzania się i uwodzicielskich słówek. Oboje wzajemnie po erają się wzrokiem. Czasami kobieta jest kusicielką, lecz zazwyczaj wszystkim po mistrzowsku kieruje mę czyzna, doprowadzając do zbli enia w sposób zdecydowany, jednak e delikatny. Czy odbywa się to w wonnej kąpieli, czy te przy ognisku, którego płomienie buchają coraz wy ej w miarę przypływu namiętności kochanków, miłosny akt zaczyna się od subtelnych pieszczot, a po ądane i spełnienie osiągają szczyty przedtem nieznane. 17

Takie marzenia powstają w sercach i umysłach nawet najbardziej inteligentnych i najmądrzejszych kobiet. Nam jednak nie chodzi o wyka- zanie, e mądre kobiety spędzają czas na marzeniach o porwaniu przez tajemniczego nieznajomego albo e są stale otumaniane reklamami perfum. Idzie nam raczej o to, e podświadome pragnienia wcale niekoniecznie się zmieniają w zale ności od świadomych poglądów i postaw. To właśnie rozdźwięk między nimi mo e prowadzić do głupich decyzji. Kobiety stają się ofiarami zgodnych wysiłków, które na ró ne sposoby kształtują ich poglądy na temat mę czyzn i zachowania wobec nich. Bez względu na źródło wiadomości, czy będą nim rodzice, literatura, telewizja, kino, czy te reklamy, ich oddziaływanie jest wszechobecne. Kobiety nieustannie utwierdza się w przekonaniu, e gdzieś rzeczywiście istnieje jakiś czarujący ksią ę. W przełomowej ksią ce "In a Different Voice" („Innym głosem" — przyp. tłum.), jej autorka, psycholog Carol Gilligan, podkreśla, e kobieta kształtuje swoją osobowość, przede wszystkim jej pierwiastek eński, poprzez bliski kontakt z matką. Rozwój osobowości mę czyzny jest zupełnie inny. Mę czyzna, aby mógł się zacząć proces identyfikacji z ojcem, musi oddzielić się od matki, z którą był przecie tak blisko. Z tego powodu rozwój dziewczynek we wczesnym dzieciństwie polega na bliskim kontakcie i zale ności, rozwój chłopców zaś na oddzielaniu się i dą eniu do autonomii. Gilligan stwierdza: „Zdaniem kobiet iluzoryczne i niebezpieczne jest dą enie raczej do niezale ności ni do wiązania się". W istocie Gilligan sugeruje, e pomimo ogromnych zmian w świadomych postawach i zachowaniach, większość kobiet wcią uwa a, e niezale ność jest niewygodna i rodzi niepokój. W naszym przekonaniu najzdrowszą drogą dla kobiet nie jest odrzucanie potrzeby wiązania się, lecz jej zrozumienie, ustawienie we właściwej perspektywie, gdy dopiero wówczas są w stanie podejmować mądre decyzje w poszukiwaniu związku z mę czyzną. Ró nice we wczesnym kształtowaniu roli płci dają później uderzająco odmienne oczekiwania wobec związków między kobietami a mę czyznami. Wszyscy, zarówno kobiety, jak i mę czyźni, odczuwamy potrzebę prze ycia czegoś nowego, podejmowania ryzyka. O ile jednak mę czyźni wydają się zaspokajać tę potrzebę w pracy czy na boisku sportowym (albo zastępczo poprzez oglądanie sportu w telewizji), o tyle wiele kobiet ma skłonność do szukania takich podniet i dreszczyku emocji w związkach 18

z mę czyznami. To wyjaśnia, przynajmniej częściowo, dlaczego tyle kobiet konstatuje, e odczuwa nieodparty pociąg do mę czyzn, którzy dają im mo liwość sprawdzenia się i prze ycia czegoś intrygującego. Jako psychologowie zajmujący się tak e mę czyznami nie stwierdziliśmy, by oni w takim samym stopniu jak kobiety szukali w swych związkach z nimi tajemniczych i intrygujących doznań. Z całą pewnością nie szukają tam niebezpieczeństw, w rzeczywistości bowiem z zasady na ogół obawiają się ryzyka w kontekście związków z kobietami. W ka dym razie mę czyzn pociągają kobiety opiekuńcze, okazujące czułość w sposób, który daje się przewidzieć, i wobec nich lojalne. WPŁYW TRADYCJI NA KOBIETY Chcąc zrozumieć niektóre z sił działających na współczesne kobiety, trzeba przeanalizować ogromne zmiany, jakie w ostatnich latach zaszły w stosunkach między płciami. Początek lat osiemdziesiątych zasygnalizował odwil w zimnej wojnie między płciami, odrodzenie uznawanych wartości i znaczenia doznań, jakie niesie za yła, pełna oddania miłość. Zmiany te przydały nowego znaczenia związkowi między płciami i rodzinie. Mę czyźni i kobiety wracają do tradycyjnych wartości i wnoszą nowe. Oto kilka uwag, jakie usłyszeliśmy od naszych pacjentek i znajomych: „Chciałabym się zakochać, wyjść za mą i mieć dzieci... a wszystko to jeszcze parę lat temu wydawało mi się takie przyziemne i prowinc- jonalne". „Jestem w rozterce. Pięć lat poświęciłam na zdobycie magisterium i chciałabym kontynuować karierę. Teraz jednak mam trzydzieści cztery lata i uświadomiłam sobie, e od sześciu lat nie miałam przyzwoitego związku z mę czyzną. W tym czasie moja firma czterokrotnie przenosiła się do ró nych miast. Nie powiem, e nie lubię swojej pracy, ale muszę mieć coś poza nią". „Czuję wewnętrzne rozdarcie. Mał eństwo bardzo mnie pociąga, ale równie zdaję sobie sprawę, e wią ą się z nim liczne obowiązki. Niewątpliwie chciałabym mieć dziecko. Dokładnie trudno mi powiedzieć dlaczego; po prostu coś mnie chwyta za serce, kiedy widzę matkę z dzieckiem. Czuję, e muszę mieć własne, ale nie chcę stać się jedną z tych kobiet, dla których dzieci to jedyny cel w yciu. W pracy równie 19

czuję się rozdarta. Mój zawód prawnika daje mi satysfakcję, lecz zabiera mnóstwo czasu, jeśli ma być dobrze wykonywany. Po prostu nie mogę robić wszystkiego, co bym chciała. Aha, jeszcze jedno. Ogarnia mnie złość na myśl, e mę czyźni mogą mieć to wszystko: mał eństwo, rodzinę i karierę. Ale mają to dzięki onie, która siedzi w domu. To jest myśl! Czy przypadkiem nie wie pan, gdzie mogłabym znaleźć dla siebie czułą, sprawną i oddaną onę?" Owe rozterki i rozdarcia to coś nowego u kobiet. Dzisiejsze mądre kobiety chcą powrócić do wielu istotnych tradycyjnych wartości bez wyrzekania się wszystkiego tego, co zyskały w ostatnich latach. Zadają sobie trudne pytania na temat własnej sytuacji i stosunków z mę czyznami. Obecnie pragną mieć mę czyznę w swoim yciu, lecz bez szwanku dla równości, cenią sobie bowiem swoją kobiecość i chcą dobrze się z nią czuć. Minęło dwadzieścia lat od opublikowania ksią ki Betty Friedan „The Feminine Mystiąue" („Kobieca tajemniczość" — przyp. tłum.), która ponownie uaktywniła ospały od dłu szego czasu ruch kobiecy w USA. Głównym celem feminizmu było uwolnienie kobiet od tyranii seksu w wychowaniu, postawach i obyczajach. Zmierzał do istotnego zreformowania nie tylko rynku, lecz tak e mał eństwa i rodziny, a co jest chyba najwa niejsze, równie samych kobiet. W czasie ewolucji tego ruchu zaszły jednak wa ne zmiany, głównie związane z przewartościowaniem tradycyjnych instytucji mał eństwa i rodziny. Niefortunną konsekwencją feminizmu było naszym zdaniem powstanie mitu wśród kobiet, e szczyty samorealizacji mo na osiągnąć jedynie poprzez samodzielność, niezale ność i karierę zawodową. Znale- zienie towarzysza ycia i posiadanie rodziny uwa ano za cele drugorzędne. Ostatnimi laty wiele kobiet, z paroma wyjątkami, odkryło jednak, e praca jest cię ka, przynosi stresy i na dłu szą metę nie daje całkowitego spełnienia. Ju w okresie pisania tej ksią ki kobiety zaczęły podchodzić do mę czyzn z mniejszą ostro nością ni w ciągu ostatniego dziesięciolecia. Wcią jednak obawiają się, e będą od nich zbyt zale ne albo e zajmą oni zbyt wa ne miejsce w ich yciu. Warto dodać, e nie są to obawy bezpodstawne. Anna, trzydziestotrzyletnia adwokatka cywilistka, nigdy nie wyszła za mą i tylko raz przez dwa lata mieszkała z mę czyzną, pozostając z nim w nieformalnym związku, który ostatecznie rozpadł się przed trzema laty. Oto, co o sobie mówi: „Mam ju dość chodzenia z mę czyz- 20

nami. Obecnie jestem gotowa kogoś znaleźć, wyjść za niego, kupić dom i mieć dziecko — właśnie w takiej kolejności, i to jak najszybciej. W moim podejściu do mę czyzn zauwa yłam jednak coś dziwnego. Poznałam kilku fantastycznych facetów, a choć bardzo ich polubiłam, niemniej zdaję sobie sprawę, e wyczekuję, a oni w jakiś sposób coś popsują. To tak, jak gdybym nie chciała, eby zajęli wa ne miejsce w moim yciu". Uwa amy, e zarówno dla kobiet, jak i dla mę czyzn, zaczyna się nowa era. Owa niezale ność, tak ceniona przez osoby w stanie wolnym i rozwiedzione, nazbyt często kończy się samotnością, gorszą sytuacją ekonomiczną i alem. Mał eństwo mo e i niesie ze sobą dodatkowe obowiązki, ale tak e obiecuje nowe formy swobody i samorealizacji. Dzieci potrafią być niewiarygodnie ucią liwe i wyczerpujące, lecz mają w sobie jakiś magiczny czar, rekompensują to w sposób, który pogłębia i dopełnia ycie rodziców. Ruch feministyczny dał kobietom poczucie wyboru i pozwolił im wyraźniej widzieć ich własną wartość i ich własne mo liwości. Uświadomił im, e ich potrzeby te są wa ne, e mogą i powinny same decydować o swoim losie. Poza tym jednak dziś kobiety pragną równie uczuciowych związków z mę czyznami. Pozbywają się resztek pretensji i nieufności do mę czyzn i układają z nimi stosunki na bardziej świadomych i jasno określonych zasadach, opartych na równości. Bardziej akceptują swoją rolę w miłości i w rodzinie, a tak e biologiczną i emocjonalną potrzebę posiadania dzieci. Naszym zdaniem coraz więcej mądrych kobiet odkrywa, e pełni ycia nie mo na osiągnąć wyłącznie dzięki karierze i niezale ności, ani te wyłącznie poprzez miłość. Pełnia ycia jest wynikiem połączenia miłości z mo liwością decydowania o własnym losie.

Rozdział drugi CÓRECZKA TATUSIA Występujące u kobiet pragnienie zdobycia idealnego mę czyzny korzeniami sięga prze yć z wczesnego dzieciństwa, a szczególnie sto- sunków między ojcem i córką. Na szczęście ruch feministyczny ujawnił mechanizmy i szkodliwe skutki wychowania dzieci w zale ności od płci, niemniej jednak większość niezamę nych kobiet, które obecnie liczą sobie od dwudziestu pięciu do czterdziestu pięciu lat, praw- dopodobnie wyrastała w rodzinach o tradycyjnych poglądach i tra- dycyjnie nastawionych do roli płci. Zazwyczaj między dziewczynkami a ich ojcami występuje naturalna i zdrowa skłonność do wzajemnego przyciągania się. U wielu kobiet związek z ojcem w dzieciństwie opierał się na przesadnej trosce i zbytniej zale ności, co stworzyło między nimi trudną do zerwania więź. Kochały swoich tatusiów, zabiegały o ich względy, a przede wszystkim pragnęły odwzajemnienia miłości. Choć na ich braci wywierano presję, by stop- niowo stawali się coraz bardziej samodzielni, na nie jednak nie. Ich ojcowie uwielbiali troskliwość, z jaką traktowali swoje córki. Uwielbiali im pomagać, a mo e nawet czuli się odrzuceni i niepotrzebni, gdy one odtrącały oferowaną przez nich pomoc czy „ratunek". Ci sami mę czyźni, którzy świadomie uczyli swoich synów pokonywania trudności, jedno- cześnie przestrzegali swoje córki, by takich sytuacji unikały. Najczęściej ojcowie nagradzali córkę za to, e jest słodka, posłuszna i bierna, natomiast syna za to, e jest silny, śmiały i aktywny. Matki ze swej strony utrwalały stosunek córek do samodzielności poprzez przykład, jaki same dawały w kontaktach z ojcem. Niektóre kobiety miały szczęście, e ich matki przekazały im poczucie niezale ności, pewności siebie i równości, okazywane w po yciu z mał onkiem. Inne, których to szczęście ominęło, za wzór miały kobiety matki, przekazujące uczucie lęku i niepokoju połączone z zale nością i tendencją do przesadnej 22

uległości wobec mę a. Matkom tym trudno było zachęcać córki do tego, co same bały się zrobić, a zatem model lęku i zale ności utrwalił się w następnym pokoleniu. W istocie nieświadomie nauczyły swoje córki szukać mę czyzny, który by je chronił, czuwał nad nimi i podejmował wszelkie ryzyko. Paula, kobieta w wieku około dwudziestu pięciu lat, opowiada: ,,Moja matka zawsze ulegała ojcu. O wszystkim decydował on. Matka musiała prosić go o pieniądze i pozwolenie na zakup nawet najmniejszych drobiazgów. We wszystkim oglądała się na ojca". Paula stała się młodszym odpowiednikiem swojej matki i szukała mę czyzny, który by owo „wszystko" zapewnił. Gdyby matka Pauli miała więcej pewności siebie i większe poczucie własnych praw, w tym prawa do zaspokajania swoich potrzeb, zapewne nie pozwoliłaby ojcu Pauli być jedyną władzą w rodzinie. Z kolei Paula miałaby wówczas bardziej zrównowa ony wzorzec, który by jej przekazał poczucie wiary we własne siły i kobiecej godności. Sydney, trzydziestoczteroletnia graficzka, tak oto opisuje swoje dzieciństwo: ,,Wcześnie nauczyłam się radzić sobie ze wszystkim sama i lubić to. Jak daleko sięgnę pamięcią, moja matka zawsze pracowała, a choć adne z rodziców nie miało najlepszej pracy, to jednak oboje cieszyli się sobą i wspólnie zajmowali domem. Mama miała swoje własne zainteresowania i zajęcia, a tata nie tylko to szanował, ale nawet ją do tego zachęcał — chyba dzięki temu czuł się lepiej, wykonując to, co sam lubił robić. Kiedy dorosłam, nie wyobra ałam sobie, e mogłabym nie być samodzielna; w naszej rodzinie po prostu wszyscy byli samodzielni i sprawiało im to przyjemność. Pamiętam, e jako dziecko przymilaniem się próbowałam nakłonić rodziców, by robili za mnie to, co nastręczało mi trudności. Czasem mi pomagali, ale tylko wówczas, gdy coś rzeczywiś- cie było dla mnie zbyt trudne, lecz w innych wypadkach zachęcali, bym radziła sobie sama. Wówczas tego nie cierpiałam, ale teraz, patrząc na to z obecnej perspektywy, wiem, e dzięki temu stałam się silniejsza, a lubię czuć się silna". Dla Sydney szczęśliwie się zło yło, e w kochających i samodzielnych rodzicach miała w domu wzorce, które pomagają kobiecie stworzyć styl ycia oparty na niezale ności i pewności siebie. Leigh, trzydziestodwuletnia architektka, była najmłodszym dzieckiem w rodzinie i miała czterech starszych braci. Wychowywała się w układzie tradycyjnym: na utrzymanie zarabiał odpowiedzialny i troskliwy ojciec, a ośrodkiem zainteresowań i zajęć matki było zaspokajanie potrzeb jej licznej i aktywnej rodziny. Dzięki wsparciu i miłości rodziny Leigh mogła 23

wykształcić pewność siebie i poczucie własnej wartości, tak potrzebne przy pokonywaniu przeszkód, jakie napotykała. Odczuwała jednak obawę, lecz nie tyle przed tymi przeszkodami, ile przed zale nością i powolną utratą własnej osobowości, co jej się kojarzyło z tradycyjną rodziną. Leigh wspomina: „Pamiętam, kiedy miałam piętnaście czy szesnaście lat, a mama nieco ponad czterdzieści, wszyscy moi bracia wychodzili z domu do pracy albo do szkoły, a ja zajmowałam się swoimi przyjaciół- kami i adne z nas ju nie miało dla mamy czasu. Przypominam sobie, e była bardzo przygnębiona i samotna — przedtem całkowicie się nam poświęcała, a teraz, kiedy ju jej nie potrzebowaliśmy, ycie straciło dla niej wszelki sens. Z tego powodu czułam się okropnie i postanowiłam, e zrobię wszystko, by mnie nigdy to nie spotkało". Leigh ukończyła szkołę z wyró nieniem, potem studiowała architek- turę i obecnie prowadzi własną, dobrze prosperującą firmę. Mówi: „Oczywiście stałam się niezale na do tego stopnia, e nie potrzebowałam mę czyzny — a dokładniej mał eństwa — by zapewnić sobie pieniądze, bezpieczne ycie i seks. Naprawdę cieszyłam się z tego, co osiągnęłam, lecz ostatnio odczuwam coraz większą potrzebę zało enia własnej rodziny. Chciałabym wyjść za mą , trochę odpocząć od pracy zawodowej i mieć dzieci. Boję się jednak, e jeśli dopuszczę do sytuacji, w której ja będę kogoś potrzebowała albo ktoś będzie potrzebował mnie, to wówczas stracę władzę i niezale ność". Matka Leigh nie była matką złą czy nieodpowiednią; robiła wszystko, co uwa ała za najlepsze dla swoich dzieci. Po prostu sprawa polega na tym, e świat się zmienił i to, co Leigh odziedziczyła po matce, jest anachroniczne, a zatem prowadzi do rozterki. UCZENIE SIĘ SPRYTU Wszystkie dzieci marudzą i płaczą, kiedy czują się samotne, gdy jest im mokro albo są głodne. W okresie bardzo wczesnego niemowlęctwa płacz nie jest reakcją świadomą, lecz dzieci szybko się uczą, jak świadomie go wykorzystywać do manipulowania otoczeniem. Prędko zaczynają się orientować, e jeśli płaczą dostatecznie długo i głośno, to zazwyczaj wywołują po ądaną reakcję rodziców. Płacz to potę ny instrument, ale z natury negatywny — nie jest zbyt przyjemny ani dla dziecka, ani dla rodziców. Spryt natomiast jest pierwszym pozytywnym źródłem władzy i wpły- 24

wów. Bardzo się podoba zarówno rodzicom, jak i dziecku. Sprytne dzieci zwracają na siebie uwagę i zaskarbiają sobie miłość. Spryt jest czarującą słabością. Spryciarz zdobywa uśmiech i aprobatę, spryciarza się przytula. Krótko mówiąc, spryciarz osiąga swój cel, ale w sposób pośredni, oparty na manipulowaniu uczuciami i postępowaniem innych. Początkowo spryt jest czarujący zarówno u dziewczynek, jak i u chłopców. Kiedy jednak dzieci wychowywane w tradycyjnych rodzinach o stereotypowym stosunku do płci osiągają wiek od czterech do pięciu lat, chłopców zaczyna się traktować całkiem inaczej ni dziewczynki. Delikatnie, a czasem mniej delikatnie, zniechęca się ich do okazywania sprytu, dziewczynki natomiast zachęca. Wielu ojców najwyraźniej upaja to, e ich córki posługują się wobec nich nieśmiałością i bezradnością. Dziewczynki uwielbiają korzystać ze swoich mo liwości rozczulania ojców i szybko uczą się naciskać odpowiednie guziki. Potrafią sprawić, e ojcowie czują się potę ni i oddani. Tym samym potęgują ich poczucie męskości związane z ojcostwem. Z upływem czasu uczą się postępować w ten sposób z ka dym mę czyzną, a często taki wzorzec zachowania jest nieświadomie przekazywany córce przez matkę. Wiele kobiet opowiadało nam, e podczas rozmów z przyjaciółkami zauwa ają zmianę w ich zachowaniu, kiedy do pokoju wchodzi mę czyzna. Nie idzie tu wyłącznie o zmianę tematu rozmowy, ale o całe mnóstwo zachowań związanych ze sposobem poruszania się i wyra ania. Zachowania takie często mają charakter seksualnego wabienia — są reakcją na obecność mę czyzny i są nastawio- ne na przyciągnięcie jego uwagi i zdobycie jego uznania. UCZENIE SIĘ KRĘTACTWA Laura jest jedynaczką i przyszła na świat wówczas, gdy jej rodzice, oboje wykonujący wolny zawód, zbli ali się do czterdziestki. Jako mała dziewczynka nauczyła się, e z ojcem nigdy nie mo na postępować wprost. Choć kochała go i był jej potrzebny, to jednak zawsze odczuwała nieokreślony, lecz stale utrzymujący się lęk w bezpośrednich z nim kontaktach. Jej ojciec był człowiekiem wybuchowym i władczym w stosun- ku do ony i córki. W rzeczywistości jego władza ograniczała się niemal wyłącznie do Laury, trzymał więc ją krótko. Ona z kolei nauczyła się, w jaki sposób mo na go udobruchać i jak nim manipulować. Potrafiła uzyskać od niego prawie wszystko, czego chciała, bez konieczności 25

mówienia wprost, o co chodzi. Z upływem lat przestała lubić swego ojca i straciła do niego zaufanie za to, e w kontaktach z ludźmi nie umiał być bezpośredni i szczery. Niestety te odczucia i zachowania wywarły ujemny wpływ na osobiste sprawy Laury, gdy dorosła. Zauwa yła, e nie ufa mę czyznom i w kon- taktach z nimi nie jest bezpośrednia. To smutny fakt, ale Laura nie jest wyjątkiem, jeśli idzie o brak wiary w to, e otwartość jest bezpieczna i skuteczna w stosunkach z mę czyznami. Wiele dziewcząt nauczyło się postępować według podobnych wzorców przy załatwianiu spraw związa- nych ze swoimi potrzebami — nie z wyboru czy chęci, lecz dlatego, e taki model porozumiewania się zaobserwowały u swoich rodziców albo e tylko w ten sposób mogły zdobyć to, co było im potrzebne. Skąd się te wzorce biorą? Niektóre przekazują dziewczętom ich matki. Mówiąc o swojej matce, Sandy opisuje ją jako osobę, która „zawsze potrafiła wyciągnąć od taty to, co chciała". Wspomina: „Myślę, e prawdopodobnie osiągnęłaby to samo, gdyby go zwyczajnie poprosiła albo wprost powiedziała mu, czego chce. Nigdy jednak tak nie zrobiła. Chyba traktowała to jako grę. Myślę, e znajdowała prawdziwą przyjem- ność w podpuszczaniu go, by robił ró ne rzeczy niby z własnej woli, nie wiedząc, e to ona go ustawia. Dochodzę do wniosku, e on musiał być niezbyt mądry, skoro tego nie dostrzegał". Karen zauwa yła, e jej matka udaje słabą w obecności ojca. „Przy tacie mama przybierała pozę bezradności. Zawsze tak było. W ten sposób sprawiała, e robił to, czego jej się nie chciało. Nazywała go »tatuśkiem«, szczególnie wówczas, gdy miała przed nim odegrać jeden z tych swoich numerów. To było nawet zabawne, ale podczas nieobecności ojca mama stawała się zaradna — potrafiła zrobić wszystko". Karen mówi: „W ogóle tego nie rozumiałam, dopóki nie podrosłam, ale mama była bardzo sprytna, jeśli chodzi o ojca. Albo okazywała mu udawaną czułość, albo była zimna i ostra. Obiecywała lub groziła w zale ności od tego, co w danej chwili uznawała za skuteczniejsze". Na szczęście wiele kobiet miało matki, które porozumiewały się z mę ami bardziej otwarcie i bezpośrednio, a tym samym stanowiły dla córek modele nie ska one przykrym i poni ającym krętactwem. Z kolei córki te w yciu dorosłym postępują według tych samych wzorców porozumiewania się z drugą płcią. Matki wielu innych kobiet uwa ały jednak, e powinny stosować odmienne sposoby wyra ania swoich pragnień i potrzeb, mimowolnie udzielając swoim córkom lekcji krętactwa. 26

Dzieci nie umieją ocenić, czy zachowania rodziców są normalne i uzasadnione, czy te wypaczone i niewłaściwe. One po prostu obserwują i się uczą. Chłopiec uczy się od ojca, jak być mę czyzną, a dziewczynka uczy się od matki, jak być kobietą. Proces ten, zwany identyfikacją, przebiega całkowicie automatycznie. Mała dziewczynka nie zadaje sobie pytania „Czy wszystkie kobiety zachowują się tak jak moja matka?" albo „Czy wszystkie kobiety w ten sposób uzyskują od mę czyzn to, czego pragną?". Później oczywiście takie pytania się pojawiają, ale często dopiero wówczas, gdy proces identyfikacji właściwie ju się zakończył. Wiele szczęścia mają kobiety, których matki zwracały się do swych mę ów w sposób jasny i bezpośredni. Trzydziestoletnia Carla, lekarz pediatra, wychowała się w niewielkim mieście w Arizonie. Jako najstarsza z pięciorga dzieci wcześnie nauczyła się odpowiedzialności, pomagała bowiem w opiece nad rodzeństwem. Ojciec jej był kontrolerem paszportów, a matka nie tylko zajmowała się domem, ale równie pracowała jako księgowa w kilku miejscowych przedsiębiorstwach, co zabierało jej du o czasu. Oficjalnie adne z rodzi- ców nie miało szczególnego wykształcenia, ale ustawiczne dokształcanie się było wysoko cenioną i wa ną częścią codziennego ycia rodziny Carli. Mieli niewiele pieniędzy na przedmioty luksusowe, ale jak wspomina Carla, „Moja matka wprost po erała ksią ki — od tandetnych powieścideł po filozofię. Ksią ki były w naszym domu skarbem i nie przypominam sobie, ebym jakiejś nie dostała, jeśli tylko chciałam ją mieć. Wszyscy wymienialiśmy się ksią kami. Nawet ojciec, choć sam nie czytał zbyt wiele, przyłączał się do naszych gorących dyskusji i zawsze wydawał się mieć określone zdanie. Patrząc wstecz widzę, e mama była o wiele bardziej oczytana od niego, znacznie bardziej rozwinięta intelektualnie, ale szanowała i kochała tatę niezmiennie przez całe moje dzieciństwo. A on... có , tata ją wprost uwielbiał. Choć umarł, kiedy miałam szesnaście lat, to chyba właśnie fakt, e widziałam ich razem, pozwala mi lubić mę czyzn i ufać im. Chodzi mi o to, e mama nie tylko gorąco go kochała, ale ona go równie lubiła — uwa ała, e jest ciekawy; lubiła nawet tę jego męską twardość, zmienność usposobienia, co tak kontra- stowało z jej łagodnością i konsekwencją. Z tatą mama była zawsze szczera — nawet w sprawach dra liwych albo wówczas, gdy on nie chciał usłyszeć tego, co ona miała mu do powiedzenia. Czasem się złościł, lecz wiem, e szanował i doceniał jej szczerość, i lubił jej śmiałość w po- stępowaniu z nim". 27

Obecnie Carla naprawdę lubi mę czyzn. Nie onieśmielają jej — w razie potrzeby potrafi być wobec nich stanowcza albo czuła, jeśli ma na to ochotę. Nie tylko matka kształtuje u córki podejście do mę czyzn. Stosunku opartego na manipulacji uczą i utrwalają go równie ojcowie, choć rzadko czynią to celowo czy świadomie. Wielu mę czyzn toleruje manipulacje ze strony córki, a niektórzy w skrytości ducha nawet to lubią. Bezradność córki im pochlebia, wówczas bowiem czują się opiekuńczy, silni i potrzebni, a są to najpotę niejsze uczucia w owym tajemniczym związku między ojcem a córką. W wielu wypadkach ojcowie robią za córkę to, co synowi w podobnej sytuacji kazaliby zrobić samemu. Model ojca, który zawsze jest pod ręką i zawsze jest gotów udzielić pomocy, sprawia, e wiele dziewcząt później oczekuje tego samego od swych partnerów. Lynn wychowała się w rodzinie drobnomieszczańskiej. Była jedynacz- ką, najwa niejszą osobą w rodzinie i oczkiem w głowie ojca. Rodzice skoncentrowali całą swoją uwagę i uwielbienie na Lynn, która miała ich zdaniem osiągnąć w yciu więcej ni oni sami. Szczególnie zaślepiony był ojciec — obsypywał ją wszystkim, co uwa ał za odpowiednie dla jego „małej księ niczki". Pokój Lynn umeblowano i wystrojono znacznie ponad stan, czym jaskrawo kontrastował z resztą mieszkania. Ojciec dbał o to, by kupowała sobie ubranie tylko w najlepszych sklepach. Co niedziela woził ją przez całe miasto, eby mogła pójść do kościoła w bogatszej dzielnicy. Im więcej dawał, tym więcej córka chciała i tym więcej dostawała. Nic dziwnego więc, e „mała Lynnie" wyrosła na osobę nienasyconą. Początkowo serdeczna i miła wobec mę czyzn, Lynn szybko stawała się wymagająca i krytykowała wszystko, co nie dorównywało rzeczom zdobywanym przez ojca dzięki jego herkulesowym wysiłkom. Była absolutnie zdecydowana znaleźć mę czyznę, który by myślał tak samo jak on, e „nic nie jest za dobre dla mojej małej". Lynn nie tyle m i a ł a nadzieję, e mę czyźni coś jej dadzą albo zrobią dla niej, ile po prostu bez adnych zahamowań tego od nich oczekiwała, nie uwzględniając ich mo liwości. Kiedy wreszcie Walt, człowiek o bardzo tradycyjnych poglądach, oświadczył się jej z zachowaniem stosownych ceremonii, wręczając pierścionek ze sporym diamentem, Lynn uznała, e mę czyzna ten spełnia stawiane przez nią warunki, i powiedziała „tak". Wyszła za 28

niego, lecz on nigdy nie robił wokół niej takiego szumu i nie darzył jej takim uwielbieniem, do jakiego była przyzwyczajona. W miarę jej coraz większych ądań rosła tylko niechęć mę a. Nierealistyczne oczekiwania Lynn skończyły się dla niej chronicznym rozczarowaniem, a dla Walta gnębiącym go poczuciem niemo ności. Jest rzeczą oczywistą, e normalny, troskliwy ojciec dba o to, by jego córka miała właściwy stosunek do mę czyzn. Nie dopuszcza do tego, eby jego własna chęć ulegania córce czy uwielbiania jej wywierała ujemny wpływ na jego postępowanie z nią. Pragnie, by córka wyrosła na osobę silną, zdolną do normalnych kontaktów. Wraz ze wzrostem świadomości coraz częściej obserwujemy przykłady takiego pozytywnego związku między ojcem a córką. SILNY OJCIEC Innym skutkiem bliskiego związku między ojcem a córką jest przesadne idealizowanie ojca. Czasami zdarza się, e naprawdę trudno komukolwiek mu dorównać. Weźmy na przykład ojca Alice — ten przystojny i dystyngowany mę czyzna, który jest wziętym lekarzem, stanowi nie lada konkurencję. Bez względu na to, jak bardzo Alice starała się tego wystrzegać, w końcu zawsze jednak porównywała swoich chłopców z ojcem i tak się jakoś składało, e nigdy mu nie dorównywali. Jej ojciec jest jednostką wybitną, a tym bardziej dla Alice, ona bowiem widzi go oczami pełnej uwielbienia córki. Matka Sary umarła wkrótce po jej urodzeniu. Sarę wychowywał ojciec — dynamiczny, pełen temperamentu i często tyranizujący otoczenie producent filmowy. Sara traktowała go z nabo nym szacunkiem. Teraz, będąc ju kobietą dorosłą, ignoruje mę czyzn, którzy nie mają tak silnej osobowości jak jej ojciec, co niestety ogromnie zawę a krąg mę czyzn uwa anych przez nią za potencjalnych kandydatów na mę a. Często się zdarza, e kobietom trudno oderwać się od ojca o silnej osobowości. Kobieta nie mo e skończyć z tą zale nością, po prostu wyprowadzając się od niego. Przeniesienie się do internatu czy do wynajętego mieszkania i podjęcie pracy niekoniecznie musi uwolnić ją od pragnienia opieki, obiektem tego pragnienia bowiem staje się inny mę czyzna w jej yciu. Zerwanie tej więzi wymaga pokonania strachu przed niezale nością, 29

lęku nieustannie towarzyszącego procesowi usamodzielniania się. Wymaga to równie bardziej realistycznej akceptacji mę czyzn takimi, jacy są, bez kierowania się wyobra eniami wyniesionymi z dzieciństwa. BRAK OJCA Kobiety, których więź z ojcem była niepełna lub w ogóle nie istniała, pozbawione są normalnych prze yć i oczekiwań. Prze ycia te są niezbędne, by mo na było oddzielić reakcje na ojca od reakcji na mę czyzn w ogóle. W jaki sposób brak prze yć związanych z miłością ojca wpływa na sposób patrzenia kobiet na mę czyzn w yciu dorosłym? Pojęcia ojca i matki są całkowicie pierwotne i odgrywają wa ną rolę w yciu dziecka. Kiedy dziewczynce brakuje ojca, wówczas go sobie wymyśla. Wzory czerpie z telewizji, kina, lektury ksią ek i obserwacji ojców innych dzieci. Kawałek po kawałku powstaje ojciec-zlepek. Wyobra enie to łączy w sobie tylko najlepsze cechy. Wymyślony i upragniony ojciec jest niezmiennie silny i opiekuńczy. Takie marzenia są o tyle normalne, e dziewczynka w pewnym sensie yje myślą o tym, jak powinien wyglądać dobry ojciec. Często jednak dochodzi do wypaczeń, rzadko bowiem w tych wyobra eniach pojawiają się jakieś wady. Silne pragnienie ojca i jego miłości niejednokrotnie sprawia, e kobieta w dalszym ciągu szuka go w yciu dorosłym. Anita, która w wieku trzydziestu czterech lat jeszcze nie potrafi utrzymać szczęśliwego związku z mę czyzną przez dłu szy czas, co jest bardzo smutne, wyznała: „Mój ojciec umarł, kiedy miałam dwa lata, ale zawsze dokładnie pamiętam, jaki był. Gdy podrosłam, ciągle marzyłam, e przyjdzie i pomo e mi albo uchroni przed jakimś złem. Wiedziałam, e gdyby przy mnie był, to czułabym się bezpieczna". Marzenia Anity o ojcu spowodowały zakłócenia w jej kontaktach z mę czyznami. Jeszcze nie znalazła nikogo, z kim czułaby się bezpieczna, komu mogłaby wierzyć, e jej nie opuści jak ojciec. Poza tym jej dotychczasowi partnerzy nie dorównywali obrazowi mę czyzny, jaki dawno temu zbudowała sobie w marzeniach. 30

OBOJĘTNY OJCIEC Lonnie opisuje swojego ojca jako mglisty cień. „Istniał, ale nigdy naprawdę ze mną nie rozmawiał, nie interesował się mną ani tym, co robiłam. Chyba mogłabym powiedzieć, e nic nas ze sobą nie łączyło. W rzeczywistości nic złego się nie stało, ale właśnie najgorsze jest to, e między nami w ogóle nic się nie wydarzyło". Lonnie pociągają mę czyźni błyskotliwi i nieprzeciętni. Sama mówi: „Nieustannie oczekuję od mę czyzn jakiegoś dramatyzmu, eby byli pełni ycia. No i mam za swoje. Tacy faceci są początkowo błyskotliwi i pasjonujący, ale poza tym niewiele są warci. Wiem, e nie tacy są mi potrzebni, ale ciągle takich wybieram. Chyba boję się związać z mę czyzną podobnym do mojego ojca". Nancy, trzydziestoczteroletnia sekretarka, kochała swojego ojca i rozpaczliwie pragnęła wzajemności. On był człowiekiem bardzo zajętym, zamkniętym w sobie i nieczułym. Nancy wspomina, e po raz ostatni próbowała przytulić się do ojca, kiedy miała jedenaście lat. „Tego dnia były jego urodziny. Matka pozwoliła mi zaczekać na niego do późnego wieczoru — właśnie wracał z jakiejś podró y słu bowej. Kiedy stanął w drzwiach, podbiegłam i uściskałam go, a on po prostu mnie odepchnął. Chyba zawsze krępowało go okazywanie uczuć. Kiedy byłam starsza, mama powiedziała mi, e mieli kiepskie ycie płciowe". Jako mała dziewczynka Nancy nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego ojciec nie odwzajemniał jej miłości. „Ciągle się zastanawiałam nad tym, e chyba coś jest ze mną nie w porządku, i nieustannie próbowałam się poprawić, eby zdobyć jego uczucie". Ona wcią próbuje być „lepszą dziewczynką" i obecnie pragnie przypodobać się mę czyznom, z którymi się spotyka, by zdobyć ich miłość. Niestety wskutek jej przesadnej chęci przypodobania się i nie skrywanego głodu uczucia mę czyźni od niej uciekają. Ojciec Lindy był alkoholikiem, który zaniedbywał nie tylko ją, ale równie całą rodzinę. „Nigdy nie mogłam na niego liczyć", mówi Linda. „Po trzeźwemu był wspaniały, ale bardzo podły, kiedy się upił. Nawet w dobrych okresach nie czułam się bezpieczna. On naprawdę nigdy nie był zdolny do opiekowania się nami". Obecnie Linda ma trzydzieści dziewięć lat i jest właścicielką sklepu. Nie potrafi darzyć mę czyzn zaufaniem. Wszystkich uwa a za niestałych samolubów, podobnych do jej ojca. Tak rozpaczliwie pragnie opieki i poczucia bezpieczeństwa, tak 31