kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 870 134
  • Obserwuję1 391
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 680 134

Gaarder Jostein - W zwierciadle niejasno

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :502.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
G

Gaarder Jostein - W zwierciadle niejasno .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu G GAARDER JOSTEIN Powieści
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 98 stron)

JOSTEIN GAARDER W ZWIERCIADLE, NIEJASNO PrzełoŜyła Iwona Zimnicka

Radość to motyl Który fruwa nisko nad ziemią, Lecz smutek to ptak O wielkich, silnych, czarnych skrzydłach, One wynoszą człowieka wysoko ponad Ŝycie Skąpane w blasku słońca i w zieleni. Ptak smutku leci wysoko, Tam gdzie anioły cierpienia pełnią straŜ Przy obozowisku śmierci. Edith Södergran, 16 lat

Drzwi na korytarz zostawili otwarte. Z dołu do Cecylii docierała woń świąt BoŜego Narodzenia. Starała się rozróŜnić poszczególne zapachy. Na pewno czuła kiszoną kapustę z kminkiem. A ten drugi zapach to musi być kadzidło, które tatuś przed wyjściem do kościoła umieścił na kominku. I czy nie dochodzi teŜ do niej świeŜy aromat choinki? Cecylia jeszcze raz głęboko odetchnęła. Wydawało jej się, Ŝe pachną takŜe prezenty pod drzewkiem, świąteczna czerwona bibułka, złocisty papier, karteczki z imionami i jedwabne wstąŜki. Ale wyczuwała coś jeszcze - trudną do określenia woń magii i czarów. To pachniał świąteczny nastrój. Wdychając zapachy, wodziła palcami po okienkach kalendarza adwentowego, który wisiał nad łóŜkiem. Wszystkie dwadzieścia cztery okienka juŜ otworzyła, dzisiaj przyszła kolej na ostatnie - największe. Znów popatrzyła na anioła pochylającego się nad Ŝłóbkiem, w którym leŜało Dzieciątko Jezus. Maryja i Józef stali z tyłu, sprawiali wraŜenie, Ŝe wcale nie zauwaŜają obecności anioła. Czy moŜliwe, Ŝe anioł był w stajence, a Maryja i Józef go nie widzieli? Cecylia rozejrzała się po pokoju. Tyle juŜ razy przyglądała się czerwonej lampie u sufitu, białym zasłonom w błękitne niezapominajki, półce z ksiąŜkami i lalkami, kryształami i ozdobnymi kamieniami. Wszystko jakby stało się częścią jej samej. Na biurku pod oknem leŜał przewodnik po Krecie, a obok stara Biblia dla dzieci i mitologia Snorrego. Na ścianie przylegającej do sypialni rodziców wisiał grecki kalendarz ze ślicznymi kociakami. Na tym samym haczyku umieściła stary sznurek perełek, który dostała od babci. IleŜ to juŜ razy przeliczała dwadzieścia siedem kółek na karniszu? Dlaczego po jednej stronie było ich trzynaście, a po drugiej czternaście? Jak często próbowała policzyć, ile numerów „Wiedzy Ilustrowanej” leŜy w stosie pod biurkiem? Za kaŜdym razem się poddawała. Zrezygnowała takŜe z liczenia kwiatków na zasłonach, zawsze którejś niezapominajce udawało się ukryć w fałdach. Pod łóŜkiem leŜał chiński pamiętnik. Cecylia sięgnęła ręką... Tak, flamaster teŜ był na miejscu. Chiński pamiętnik to nieduŜy notesik z obciągniętymi materiałem okładkami, który dostała od lekarza w szpitalu. Kiedy padało na niego światło, jedwabne nitki połyskiwały czarno, zielono i czerwono. Brakowało jej sił, by duŜo pisać, nie bardzo miała teŜ o czym, ale postanowiła notować wszystkie myśli, jakie przychodziły jej do głowy gdy tak leŜała w łóŜku. Przyrzekła sobie, Ŝe

nigdy nie wykreśli nic z tego, co zapisała, kaŜde słóweczko zostanie na wieki wieków. Kiedy dorośnie i przeczyta pamiętnik, na pewno bardzo się zdziwi. Całą pierwszą stronę zajmowały starannie wykaligrafowane słowa: Osobiste zapiski Cecylii Skotbu. CięŜko opadła z powrotem na poduszkę. Teraz próbowała wsłuchać się w dźwięki dobiegające z dołu. Od czasu do czasu mama w kuchni brzęknęła sztućcami, poza tym w domu panowała cisza... W kaŜdej chwili mogli wrócić z kościoła. TuŜ przedtem - albo zaraz potem - dzwony obwieszczą nadejście Świąt BoŜego Narodzenia. Do gospodarstwa Skotbu bicie kościelnych dzwonów ledwie docierało, zwykle wychodzili na schody, by je lepiej słyszeć. W te święta Cecylia nie mogła stanąć w progu i słuchać, jak dzwonią. Była chora, i to nie tylko trochę chora jak w październiku i listopadzie. Akurat teraz Cecylia chorowała tak, Ŝe święta były niczym garść piasku przesypującego się między palcami, a ona tylko spała lub drzemała. Ale przynajmniej nie musiała być w szpitalu. Tam świąteczne dekoracje zawisły juŜ na początku grudnia. Dobrze, Ŝe juŜ nie raz przeŜywała święta. UwaŜała, Ŝe jedyne, co na całym świecie pozostaje niezmienne, to BoŜe Narodzenie w Skotbu. Przez kilka dni kaŜdego roku ludzie wykonywali te same czynności, nie zastanawiając się, dlaczego tak robią. „Taka jest tradycja”, mówili. To wystarczało za całe uzasadnienie. W ostatnich dniach starała się śledzić wszystko, co działo się na dole. Odgłosy kuchennej krzątaniny i domowych porządków docierały na górę jak małe bąbelki dźwięku. Czasami Cecylia wyobraŜała sobie, Ŝe parter to ziemia, a ona sama znajduje się w niebie. Wczoraj wieczorem przynieśli choinkę, i kiedy Lasse połoŜył się spać, tatuś ubrał drzewko. Cecylia jeszcze nie widziała choinki. Nie widziała choinki! Dobrze, Ŝe ma gadatliwego młodszego brata. Komentował wszystko, co inni zaledwie widzieli albo myśleli. Paplał o przygotowaniach świątecznych i gwiazdkowych ozdobach. Pełnił rolę sekretnego sprawozdawcy z wydarzeń w świecie na dole. Cecylia na nocnym stoliku miała mały dzwoneczek. Dzwoniła nim, kiedy chciała iść do toalety albo gdy czegoś potrzebowała. Lasse na ogół przychodził pierwszy. Zdarzało się, Ŝe Cecylia dzwoniła na niego tylko po to, Ŝeby jej opowiedział o świątecznych wypiekach czy dekoracjach. Tatuś obiecał, Ŝe na czas rozpakowywania prezentów zniesie ją na dół do salonu. Chciała dostać nowe narty. Stare sięgały jej ledwie do szyi. Mama zaproponowała, Ŝeby wstrzymać się ze sprzętem narciarskim i podobnymi zakupami do czasu, aŜ Cecylia wyzdrowieje, ale ona

zaprotestowała. Chciała dostać narty na gwiazdkę, koniec i kropka! - Nie jest wcale pewne, czy tej zimy będziesz mogła jeździć na nartach, Cecylko. W odpowiedzi Cecylia zrzuciła na podłogę wazon z kwiatami. - W kaŜdym razie nie mogę jeździć na nartach, dopóki nie mam nart, na których mogłabym jeździć. Mama - i to chyba było najgorsze - nawet się nie skrzywiła, tylko przyniosła zmiotkę i szufelkę. Sprzątając kwiaty i szczątki wazonu, powiedziała: - Sądziłam, Ŝe wolałabyś coś ciekawego, czym mogłabyś się zajmować w łóŜku. Cecylia poczuła, Ŝe krew pulsuje jej w skroniach. „Zajmować się w łóŜku!” Zepchnęła ze stolika jeszcze talerzyk i szklankę z sokiem. Mama i teraz się nie rozgniewała. Tylko zamiatała i wycierała, zamiatała i wycierała. Dla pewności Cecylia dodała jeszcze, Ŝe poza nartami chciałaby dostać łyŜwy i sanki... Od początku grudnia panowała ostra zima. Od czasu do czasu Cecylia o własnych siłach wyczołgiwała się z łóŜka i na chwiejnych nogach stawała przy oknie. Śnieg niczym miękka kołderka otulał zmarzniętą ziemię. W ogrodzie tatuś zapalił świąteczne światełka na wielkiej sośnie. To na jej cześć. Zwykle stroili przecieŜ świerczek przy wejściu. Między gałęziami sosny Cecylia dostrzegała w oddali Krucze Wzgórze. Nigdy jeszcze świat nie miał ostrzejszych konturów niŜ w te ostatnie przedświąteczne dni. Pewnego razu Cecylia zobaczyła listonosza, który mimo iŜ było prawie dziesięć stopni mrozu i mnóstwo sypkiego śniegu na drodze, jechał na rowerze. Najpierw na jego widok się uśmiechnęła. Zastukała w szybę i kiwnęła mu dłonią. Listonosz podniósł głowę, zamachał do niej obiema rękami, a potem rower się wywrócił na puszystym śniegu. Gdy tylko listonosz się podniósł i wjechał za stodołę, Cecylia podczołgała się z powrotem do łóŜka i wybuchnęła płaczem. Jak gdyby listonosz jadący na rowerze zaśnieŜoną drogą był najwaŜniejszy na świecie. TakŜe innym razem od stania przy oknie napłynęły jej łzy do oczu. Przed drzwiami stodoły dreptały tam i z powrotem dwa gile, zajęte wymyślną zabawą. Cecylia zaczęła się śmiać. Sama chętnie zmieniłaby się w gila. Miała taką ochotę wskoczyć prosto w zimową baśń! Potem poczuła, jak wilgotnieją jej kąciki oczu, a w końcu wzięła na palec łzę i namalowała nią anioła na szybie. Kiedy zdała sobie sprawę, Ŝe narysowała anioła własnymi łzami, znów nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Jaka właściwie jest róŜnica między anielskimi łzami a aniołami z łez? Musiała zasnąć, bo obudziło ją nagle trzaśnięcie drzwi wejściowych na dole. Wrócili z kościoła! Cecylia usłyszała, jak otrzepują śnieg z butów. I chyba dzwony

dzwonią! - Wesołych świąt, mamo! - Wesołych świąt, synku. - I ja ci Ŝyczę wesołych świąt, Tone. Dziadek chrząknął: - Pachnie tu prawdziwą świąteczną ucztą. - Zabierz płaszcz dziadka, Lasse. Cecylia miała wraŜenie, Ŝe ich widzi. Babcia uśmiecha się i wszystkich całuje, mama ściskając dziadka rozwiązuje czerwony fartuch, tatuś gładzi Lassego po głowie, dziadek zapala cygaro... W ostatnim czasie Cecylia nauczyła się świetnie widzieć uszami. Nastrój podniecenia, jaki zapanował na dole, przerwały szepty. W następnej chwili tatuś juŜ wbiegał po schodach. Pokonał je czterema albo pięcioma krokami. - Wesołych świąt, Cecylko! Otoczył ją ramionami i delikatnie przytulił. Zaraz potem pospieszył do okna i otworzył je na ościeŜ. - Słyszysz? Cecylia uniosła głowę z poduszki i przytaknęła. - To znaczy, Ŝe jest piąta. Tata zamknął okno i przysiadł na łóŜku. - Dostanę nowe narty? Spytała jakby z nadzieją, Ŝe tatuś odpowie „nie”. Miałaby wtedy szansę, Ŝeby się rozzłościć, a to wydawało jej się przyjemniejsze, niŜ tak po prostu się smucić. Tata przyłoŜył palec do ust. - Nie będziemy cię traktować ulgowo, Cecylko. Poczekasz i zobaczysz. - A więc dostanę. - Na pewno nie chcesz leŜeć na kanapie w czasie wigilijnej kolacji? Pokręciła głową. W ostatnich dniach tyle razy juŜ o tym rozmawiali. Lepiej być wypoczętą do prezentów. I tak nie przełknęłaby Ŝadnej ze świątecznych potraw, zaczęłaby tylko wymiotować. - Ale wszystkie drzwi mają być otwarte! - Oczywiście! - I musicie głośno rozmawiać... okropnie hałasować przy stole. - Jasne!

- A kiedy juŜ przeczytacie ewangelię, babcia przyjdzie na górę i przeczyta ją mnie. - Tak się przecieŜ umawialiśmy. Cecylia opadła na wielką poduszkę. - MoŜesz mi podać walkmana? Tatuś przyniósł jej z półki kasetę i odtwarzacz. - Z resztą poradzę sobie sama. Pocałował ją w czoło. - Najbardziej chciałbym siedzieć przy tobie - szepnął. - Ale są teŜ inni, sama wiesz. Raczej spędzę tutaj pozostałe dni świąt. - Mówiłam, Ŝe macie obchodzić święta całkiem normalnie. - Tak, tak, całkiem normalnie. Wyszedł. Cecylia włoŜyła do walkmana kasetę z kolędami śpiewanymi przez Sissel Kyrkjebo. Z taśmy popłynęła muzyka. Otoczył ją cudowny, gwiazdkowy nastrój. Zdjęła słuchawki. Tak, juŜ zasiedli do stołu. Ewangelię przeczytała mama, a gdy skończyła, zaśpiewali „Pójdźmy wszyscy do stajenki”. Na schodach rozległy się kroki babci. Wszystko odbywało się zgodnie z planem, który ułoŜyła Cecylia. - Jestem, Cecylko! - Pst! Po prostu czytaj... Babcia usiadła na stojącym przy łóŜku krześle i zaczęła: - „W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, Ŝeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie”. Podniosła wzrok znad Biblii i zobaczyła, Ŝe Cecylia ma łzy w oczach. - Płaczesz? Cecylia skinęła głową. - Ale to przecieŜ nie jest smutne. Cecylia jeszcze raz kiwnęła głową. - „A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie niemowlę, owinięte w pieluszki i leŜące w Ŝłobie...” UwaŜasz, Ŝe to piękne? Cecylia kiwnęła głową po raz trzeci. - Płaczemy, kiedy coś jest smutne - powiedziała babcia po chwili. - Ale teŜ ronimy łezkę, kiedy coś jest piękne.

- Ale nie wybuchamy śmiechem, widząc coś brzydkiego? Babcia musiała się zastanowić. - Śmiejemy się z klaunów, bo są tacy zabawni. Czasami śmieszą nas z pewnością równieŜ dlatego, Ŝe są brzydcy... Popatrz! Wykrzywiła twarz w paskudnym grymasie i Cecylia nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Babcia podjęła: - Być moŜe robi nam się smutno na widok czegoś pięknego, poniewaŜ wiemy Ŝe to nie będzie trwało wiecznie. A widząc coś brzydkiego śmiejemy się, bo rozumiemy, Ŝe to tylko udawanie. Cecylia nie spuszczała oczu z babci. To najmądrzejszy człowiek na całym świecie. - Musisz teraz zejść na dół do innych klaunów - powiedziała. Babcia poprawiła jej poduszkę i pogłaskała po policzku. - Cieszę się, Ŝe i ty przyjdziesz. Teraz będziemy tylko jeść... Kiedy babcia była na schodach, Cecylia sięgnęła po flamaster i chiński notes. JuŜ wcześniej, na samym początku, napisała: Nie stoję juŜ na nieznanej plaŜy nad Morzem Egejskim. Lecz fale wciąŜ biją o brzeg i przetaczają kamienie z miejsca na miejsce. I tak przez całą wieczność. Prędko przeczytała to, co zanotowała dotychczas, i dodała: Płaczemy, kiedy coś jest smutne. Ale teŜ chętnie ronimy łezkę, gdy coś jest piękne. Na widok czegoś zabawnego albo brzydkiego śmiejemy się. Być moŜe robi nam się smutno, kiedy patrzymy na coś pięknego, poniewaŜ wiemy, Ŝe to nie będzie trwało wiecznie. A widząc coś brzydkiego śmiejemy się, gdyŜ rozumiemy, Ŝe to tylko udawanie. Zabawne jest patrzenie na klaunów, bo są tak okropnie brzydcy. A kiedy przed lustrem na toaletce zdejmują maskę, stają się piękni. Dlatego klauni są tacy smutni i nieszczęśliwi za kaŜdym razem, gdy wchodzą do swojego wozu cyrkowego i mocno zatrzaskują drzwi. Znów zapadła w drzemkę. Obudził ją tatuś, który obwieścił: - Rozdawanie prezentów! Wsunął ręce pod ciało Cecylii i podniósł ją wysoko razem z czerwoną kołdrą. Poduszka

została, więc jasne włosy dziewczynki opadły. ZdąŜyły juŜ sporo odrosnąć. Na dole przy schodach stali dziadkowie. - Wyglądasz jak anioł - stwierdził dziadek. Kołdra jest niczym chmurka z róŜ. - „Nad nim anieli w locie stanęli” - zaśpiewał Lasse. W połowie schodów Cecylia odwróciła głowę i napotkała spojrzenia całej rodziny. - Bzdury! - zaprotestowała. - Aniołki siedzą na chmurach, a nie zwisają bezwładnie pod nimi. Dziadek zaśmiał się i wydmuchnął gęsty obłok dymu z cygara. Tatuś ułoŜył Cecylię na czerwonej kanapie. Pod plecami miała konstrukcję z poduszek tak zbudowaną, by mogła dobrze widzieć choinkę. Cecylia podniosła wzrok. - To nie ta sama gwiazda, którą mieliśmy w zeszłym roku. Mama przybiegła do niej natychmiast, jakby zrobiło jej się przykro, Ŝe nie wszystko jest jak w zeszłym roku. - No tak, widzisz, tamtej nie mogliśmy znaleźć. Tatuś musiał kupić nową. - Dziwne... Cecylia rozglądała się po pokoju, a pozostali patrzyli, jak ona się rozgląda: zerkali na nią i przenosili wzrok na kolejne przedmioty, na które padało jej spojrzenie. Wszystkie kąty były oświetlone. Cecylia naliczyła dwadzieścia siedem świeczek - idealnie tyle samo, ile kółek w karniszu prababci. Czy to nie dziwny zbieg okoliczności? Pod choinką leŜały prezenty. Zatem wszystko było tak, jak w zeszłym roku. Z tą tylko róŜnicą, Ŝe dziadek nie przebierał się za boŜonarodzeniowego krasnala. Cecylia się temu sprzeciwiła. - Chyba nie zniosę tych krasnoludkowych wygłupów! Stół nakryto talerzykami i filiŜankami do kawy tacami z ciastem i domowego wyrobu figurkami z marcepanu kolorowanego barwnikiem spoŜywczym. - Masz na coś ochotę? - MoŜe troszeczkę lemoniady. I ciasteczko piaskowe, tylko bez kremu truskawkowego. Wszyscy stanęli wokół niej, jedynie Lasse trzymał się nieco z tyłu. MoŜe wydawało mu się trochę straszne, Ŝe Cecylia zeszła na dół, Ŝeby być przy rozdawaniu prezentów? W kaŜdym razie na pewno bardzo uroczyste. - Wesołych świąt, Lasse. - Wesołych świąt. - Kolej na prezenty - oświadczył dziadek. - Mnie przypada to zaszczytne zadanie. Usadowili się wokół choinki i dziadek zaczął odczytywać napisy na karteczkach. Cecylia

od razu wiedziała, Ŝe w Ŝadnej z paczek nie mogły kryć się ani sanki, ani narty, ale postanowiła się jeszcze wstrzymać z obraŜaniem. Dodatkowe pakunki mogły zostać wyciągnięte z jakichś kryjówek. Bywało tak juŜ wcześniej. - Dla Cecylii od Marianny. Marianna była jej najlepszą przyjaciółką. Mieszkała wprawdzie po drugiej stronie rzeki Leira, ale chodziły do tej samej klasy. Paczuszka okazała się maleńka. MoŜe coś z biŜuterii? A moŜe nowy nabytek do kolekcji ozdobnych kamieni? Cecylia rozerwała papier i otworzyła Ŝółte pudełeczko. Na kłębuszku waty leŜał czerwony motyl - broszka... Cecylia wyjęła go z pudełka i gdy tylko wzięła go do ręki, zmienił barwę z czerwonej na zieloną. Potem zrobił się niebieski i fioletowy. - Czarodziejski motyl... - ...który zmienia kolor pod wpływem temperatury - pokiwał głową tatuś. Wszyscy kolejno musieli go potrzymać. Kiedy ściskali go w dłoni, stawał się zielony albo niebieski. Tylko u Cecylii był fioletowy. - Gorączkowy motyl - powiedział Lasse, ale cała rodzina udała, Ŝe go nie słyszy. Następna paczka była dla niego. Dostał mininarty od cioci Ingrid i wuja Einara. - Osobiście wolałabym zwyczajne narty - stwierdziła Cecylia. - Ale właściwie wszystko mi jedno. Teraz poszło juŜ bardzo szybko. W miarę jak pod choinką ubywało paczek, coraz więcej róŜnych rzeczy pojawiało się na krzesłach i stole. Tatuś pozbierał papiery i wepchnął je do czarnego worka na śmieci. Potem dziadek wyszedł. Dorośli pili kawę, Lasse oranŜadę, Cecylia zaŜyła lekarstwa. Dziadek wrócił do pokoju, niósł coś długiego, cięŜkiego, owiniętego w świąteczny, niebieski papier w złote gwiazdki. Cecylia podniosła się na kanapie. - Narty! - „Dla disy narciarstwa od babci i dziadka” - przeczytał dziadek. - Dla disy narciarstwa? - Czyli dla bogini narciarstwa - wyjaśniła babcia. - Dla ciebie. Cecylia rozerwała papier. Narty były tak czerwone, jak papier niebieski. - Śliczne! Szkoda, Ŝe nie mogę ich od razu wypróbować. - Tak, miejmy nadzieję, Ŝe wkrótce staniesz na nogi. Podczas rozdawania pozostałych prezentów Cecylia miała narty przy sobie na kanapie.

RównieŜ ostatnia paczka była na tyle duŜa, Ŝe trzeba było po nią wyjść z pokoju. Ona takŜe miała napis „Dla Cecylii”. Z daleka juŜ zgadła, co jest w środku. - Sanki! Oszaleliście! Mama pochyliła się nad nią i uszczypnęła ją w policzek. - Sądzisz, Ŝe ośmielilibyśmy się podarować ci coś innego? Cecylia wzruszyła ramionami. - OdwaŜyliście się nie dać mi łyŜew. - No tak, takie ryzyko podjęliśmy. Nadszedł czas na długie siedzenie przy kawie. Cecylia radowała się widokiem półmisków z ciastem, owocami, marcepanem, domowymi cukierkami i orzechami. Było dokładnie tak, jak być powinno. Miały być święta. Cecylia zjadła zaledwie kawałeczek świątecznego ciasta. Zamówiła teŜ grzankę z miodem. Dziadek opowiadał o BoŜym Narodzeniu w dawnych czasach. Przez ponad sześćdziesiąt lat wszystkie święta spędzał w tym pokoju. Jednego roku i on leŜał chory. Kiedy nadszedł czas na tańce wokół choinki, Cecylii zaczęły kleić się oczy. Poprosiła, Ŝeby zanieść ją do łóŜka. Najpierw Lasse i mama kilkakrotnie obrócili z prezentami, Cecylia chciała mieć je wszystkie u siebie. Potem Ŝyczyli sobie nawzajem, aby i jutro były miłe święta, i tatuś zaniósł ją do pokoju. Zasnęła przy wtórze melodii kolęd i tańców dokoła choinki, które niczym bąbelki dźwięku docierały z dołu na górę. To babcia grała na pianinie. Obudziła się gwałtownie. Musiała być noc, bo w domu panowała zupełna cisza. Cecylia otworzyła oczy i zapaliła lampkę nad łóŜkiem. Usłyszała jakiś głos. - Dobrze spałaś? Kto to taki? Nikt nie siedział na krześle przy łóŜku. Nikt teŜ nie stał w głębi pokoju. - Dobrze spałaś? Cecylia uniosła się i rozejrzała dokoła. Nagle drgnęła. Na parapecie, na którym mogło się zmieścić jedynie małe dziecko, dostrzegła jakąś postać. Nie był to jednak Lasse. A więc kto? - Nie bój się - odezwał się nieznajomy, głos miał jasny, przejrzysty. On, czy teŜ ona, ubrany był w białą szatę, miał bose stopy. Na tle światła bijącego od przystrojonej sosny na dworze Cecylia ledwie mogła rozróŜnić twarz.

Przetarła oczy, lecz ubrana na biało postać nie znikała. Dziewczynka czy chłopiec? Cecylia nie była pewna, bo on albo ona nie miał ani jednego włosa na głowie. Zdecydowała, Ŝe chłopiec, ale równie dobrze mogłaby przyjąć, Ŝe to dziewczynka. - Nie moŜesz po prostu odpowiedzieć, czy dobrze spałaś? - powtórzył tajemniczy gość. - Oczywiście... Ale kto ty jesteś? - Ariel. Cecylia jeszcze raz przetarła oczy. - Ariel? - Tak, to właśnie ja, Cecylio. Dziewczynka pokręciła głową. - WciąŜ nie wiem, kim jesteś. - Za to my wiemy o was prawie wszystko. To zupełnie tak jak ze zwierciadłem. - Ze zwierciadłem? Pochylił się w przód. Wyglądało na to, Ŝe w kaŜdej chwili moŜe stracić równowagę i spaść na biurko. - Wy widzicie tylko siebie samych. Nie potraficie zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Cecylia poczuła lęk. Kiedy była mniejsza, często stawała przed lustrem w łazience i wyobraŜała sobie, Ŝe po jego drugiej stronie jest inny świat. Czasami bała się, Ŝe ci, którzy tam mieszkają, potrafią patrzeć przez lustrzaną taflę i mogą ją podglądać, kiedy się myje. A jeśli są w stanie przeskoczyć przez lustro i nagle stanąć na podłodze w łazience? Straszne! - Byłeś tu juŜ wcześniej? - spytała. Z powagą kiwnął głową. - A w jaki sposób dostajesz się do środka? - My potrafimy wejść wszędzie, Cecylio. - Tatuś zwykle zamyka drzwi na klucz, a zimą nie zostawiamy otwartych okien... Machnął tylko ręką. - Takie rzeczy nie mają dla nas Ŝadnego znaczenia. - Jakie rzeczy? - Drzwi zamknięte na klucz i temu podobne. Cecylia zamyśliła się nad tym, co usłyszała. Było to trochę tak, jakby oglądała trick filmowy. Cofnęła teraz taśmę i oglądała wszystko od początku. - Mówisz „my” i „dla nas” - powiedziała wreszcie. - Jest was tak wielu? - Tak, bardzo wielu. Ciepło, Cecylio, bardzo ciepło, gorąco!

Cecylia nie miała ochoty rozwiązywać zagadek. Oświadczyła: - Na całym świecie mieszka pięć miliardów ludzi. Poza tym czytałam, Ŝe Ziemia liczy sobie pięć miliardów lat. Wziąłeś to pod uwagę? - Oczywiście. Ale wy przychodzicie i odchodzicie. - Co ty mówisz? - W kaŜdej sekundzie Bóg wytrząsa z rękawa kilkoro całkiem nowych dzieci. Hokus - pokus! Ale w kaŜdej sekundzie kilkoro ludzi takŜe znika. Tak, Cecylio. Raz, dwa, trzy, odchodzisz ty! Cecylia poczuła, Ŝe palą ją policzki. - Ty sam przychodzisz i odchodzisz - mruknęła. Przybysz pokręcił bezwłosą głową. - Wiedziałaś, Ŝe ten pokój był kiedyś sypialnią twojego dziadka? - Oczywiście. Ale skąd ty o tym wiesz? Zaczął wymachiwać nogami. Zdaniem Cecylii przypominał lalkę. - No, udało nam się jakoś nawiązać kontakt - obwieścił. - Co takiego? - Nie odpowiedziałaś mi na pytanie, czy dobrze spałaś. Ale i tak nam się udało. Zawsze potrzeba trochę czasu, Ŝeby nawiązać kontakt. Cecylia wzięła głęboki oddech i głośno wypuściła powietrze z płuc. - Ty teŜ nie powiedziałeś, skąd wiesz, Ŝe to była sypialnia dziadka - stwierdziła. - „Skąd wiesz, Ŝe to była sypialnia dziadka” - powtórzył Ariel. - Właśnie. WciąŜ wymachiwał nogami. - Jesteśmy tutaj od zarania dziejów, Cecylio. Twój dziadek jako mały chłopiec przeleŜał kiedyś całe święta w łóŜku z paskudnym zapaleniem płuc, a działo się to w czasach, gdy nie znano jeszcze skutecznych lekarstw. - Czy wtedy teŜ tutaj byłeś? Ariel kiwnął głową. - Nigdy nie zapomnę jego smutnych oczu. Wyglądały jak dwa opuszczone pisklęta. - „Jak dwa opuszczone pisklęta” - westchnęła Cecylia. Podniosła wzrok na Ariela i pospiesznie dodała: - Ale choroba minęła, dziadek całkiem wyzdrowiał. - Tak, wyzdrowiał. Ariel wykonał jakiś gwałtowny ruch, w ułamku sekundy podniósł się i stanął na

parapecie, zasłaniając sobą niemal całe okno. Cecylia, z powodu mocnego światła bijącego zza jego pleców, wciąŜ nie widziała wyraźnie jego twarzy. Jak zdołał wstać i nie zlecieć przy tym na biurko? Jakby w ogóle nie mógł spaść. - Pamiętam teŜ wszystkich pasterzy na polach - oznajmił. Cecylia pomyślała o tym, co babcia przeczytała jej z Biblii. - „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” - zacytowała. - To właśnie masz na myśli? - Tak, zastępy niebieskie. Była nas cała gromada. - Ani trochę w to nie wierzę. Ariel przekrzywił głowę i teraz Cecylia lepiej widziała jego twarz. Przypominała buzię jednej z lalek Marianny. - Biedna jesteś - powiedział Ariel. - Dlatego, Ŝe jestem chora? - Nie, ale to musi być okropne, nie wierzyć w tego, z kim się rozmawia. - Phi! - Czy to prawda, Ŝe czasami jesteście tak podejrzliwi, Ŝe robicie się całkiem czarni w środku? Na twarzy Cecylii odmalowała się złość. - Tylko zapytałem - łagodził. - Bo chociaŜ widzimy, Ŝe ludzie przychodzą i odchodzą, naprawdę nie bardzo wiemy, jak to jest być człowiekiem z krwi i kości. Cecylia odwróciła się do niego plecami, lecz Ariel nie rezygnował. - A w kaŜdym razie, czy taka podejrzliwość nie jest okropnym uczuciem? - Jeszcze okropniejsze musi być kłamanie w Ŝywe oczy chorej dziewczynce! Ariel zasłonił usta dłonią i jęknął przeraŜony: - Aniołowie nie kłamią, Cecylio! Teraz jej zaparło dech w piersiach. - Naprawdę jesteś aniołem? Skinął głową ledwie dostrzegalnie, jakby nie było się czym chwalić. Cecylia od razu przycichła. Dopiero po upływie kilku sekund przyznała: - Tak właśnie przez cały czas myślałam. Naprawdę. Ale nie śmiałam zapytać, bo bałam się, Ŝe się mylę. Widzisz, nie jestem wcale taka pewna, czy wierzę w anioły. Ariel machnął ręką. - Moim zdaniem powinniśmy to sobie darować. Wyobraź sobie, Ŝe ja nie byłbym całkiem pewien, czy wierzę w ciebie. I jak tu udowodnić, kto z nas ma rację?

Jakby chcąc zademonstrować, Ŝe jest rzeczywistym, zdolnym do poruszania się aniołem, zeskoczył na stojące przy oknie biurko i zaczął się przechadzać po jego krawędzi. Kilkakrotnie wydawało się juŜ, Ŝe straci równowagę i spadnie na podłogę, ale zawsze udawało mu się wrócić do poprzedniej pozycji. A raz nawet wyglądało na to, Ŝe wyprostował się w chwilę po tym, jak juŜ było na to za późno. - „Anioł w moim domu” - mruknęła Cecylia pod nosem, jakby był to tytuł ksiąŜki, którą kiedyś czytała. - Sami nazywamy się dziećmi BoŜymi - oznajmił Ariel. Cecylia zerknęła na niego. - Ty w kaŜdym razie na pewno jesteś dzieckiem... - Co masz na myśli? Cecylia spróbowała usiąść w łóŜku nieco wyŜej, ale cięŜko opadła z powrotem na poduszkę. - PrzecieŜ jesteś tylko anielskim dzieckiem. Ariel wybuchnął prawie bezgłośnym śmiechem. - Co cię tak rozśmieszyło? - spytała. - „Anielskie dziecko”. Nie uwaŜasz, Ŝe to bardzo zabawne określenie? Cecylii wcale nie wydawało się śmieszne, chociaŜ nie wiedziała, dlaczego. Ariel znów się roześmiał, teraz trochę głośniej. - Aniołowie nie rosną na drzewach - powiedział. - Prawdę powiedziawszy, wcale nie rośniemy, dlatego teŜ nie stajemy się dorośli. - Chyba zaraz zemdleję! - wykrzyknęła Cecylia. - Szkoda by było, bo tak nam się dobrze rozmawia. - Sądziłam, Ŝe niemal wszyscy aniołowie są dorośli - upierała się dziewczynka. Ariel wzruszył ramionami. - To nie twoja wina. Ty moŜesz tylko zgadywać, co jest po drugiej stronie. - Chcesz powiedzieć, Ŝe nie ma dorosłych aniołów? Zaniósł się perlistym śmiechem, który przypomniał Cecylii dźwięk, jaki się rozlegał, kiedy Lasse wysypywał swoje szklane kulki na podłogę w kuchni. Tym razem przynajmniej nie musiała mu pomagać w ich zbieraniu. - To znaczy, Ŝe nie ma ani jednego dorosłego anioła - stwierdziła. - Mnie to obojętne, ale wobec tego nie ma teŜ ani jednego mądrego księdza, bo wszyscy księŜa twierdzą, Ŝe w niebie wprost roi się od dorosłych aniołów. Na moment zapadła całkowita cisza, a potem anioł Ariel eleganckim ruchem wyciągnął

rękę i wykrzyknął: - „W niebie wprost roi się od dorosłych aniołów! Roi się!” PoniewaŜ Cecylia nie odpowiadała, dodał: - Fantastycznie się z tobą rozmawia, Cecylio. Dziewczynka zaczęła przygryzać kciuk. Nagle wyrwało jej się: - Ciekawa jestem, jak to jest być dorosłą. Ariel usadowił się na biurku, zwieszając z niego bose nogi. - Chcesz o tym porozmawiać? Cecylia leŜała, wpatrując się w sufit. - Mój nauczyciel mówi, Ŝe dzieciństwo to tylko etap w drodze do dorosłości. Dlatego musimy odrabiać lekcje i przygotowywać się do dorosłego Ŝycia. Czy to nie głupie? Ariel przyznał jej rację. - Bo jest całkiem odwrotnie - stwierdził. - Co takiego? - Dorosłość to tylko etap w drodze do tego, by urodziło się więcej dzieci. Cecylia dobrze się zastanowiła, zanim odpowiedziała: - Ale dorośli zostali stworzeni najpierw. Inaczej nie byłoby w ogóle Ŝadnych dzieci. Ariel potrząsnął głową. - Kolejny błąd. Dzieci zostały stworzone wcześniej. Inaczej nie byłoby w ogóle Ŝadnych dorosłych. Cecylia postanowiła go przechytrzyć. - To zaleŜy, co było pierwsze, jajko czy kura. Ariel znów zaczął machać nogami. - Naprawdę wciąŜ zajmujecie się tą zagadką? Pierwszy raz usłyszałem ją od starego wieśniaka w Indiach przed wieloma tysiącami lat. Pochylał się nad kurą, która właśnie zniosła wielkie jajo. Później podrapał się w głowę. „Ciekawe, co było pierwsze” - powiedział. - „Kura czy jajko?” Cecylia spojrzała na Ariela speszona, a anioł wyjaśnił: - Oczywiście pierwsze musiało być jajko. - Dlaczego? - Inaczej nie byłoby Ŝadnej kury. Nie przypuszczasz chyba, Ŝe pierwsza bijąca skrzydłami kura wzięła się z powietrza? Cecylii zakręciło się w głowie. Nie bardzo wiedziała, czy zrozumiała wszystko, co powiedział anioł, lecz to, co do niej dotarło, brzmiało całkiem rozsądnie. Nareszcie rozwiązałam

dawną zagadkę, pomyślała sobie. Gdybym tylko pamiętała to wszystko do rana... - Tak samo jest z dziećmi - ciągnął Ariel. - To one pierwsze przychodzą na świat. Dorośli, kulejąc, zawsze tylko podąŜają za nimi. Utykają coraz mocniej, im bardziej się starzeją. Cecylia doszła do wniosku, Ŝe słowa Ariela są bardzo mądre, i postanowiła, Ŝe zapisze je w swoim chińskim notesiku, by ich nie zapomnieć. Nie śmiała jednak tego robić w obecności anioła. - Ale Adam i Ewa byli dorośli. Ariel pokręcił głową. - Oni się stali dorośli. Na tym właśnie polega cały błąd. Bóg stworzył Adama i Ewę jako małe, ciekawe dzieci, które łaziły po drzewach i biegały po dopiero co stworzonym ogrodzie. PrzecieŜ taki wielki ogród nie miałby sensu bez dzieci, które mogłyby się w nim bawić. - Naprawdę? - Mówiłem juŜ, Ŝe aniołowie nie kłamią. - Opowiadaj dalej! - Potem wąŜ ich skusił, Ŝeby zjedli owoc z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego, i wtedy zaczęli rosnąć. Im więcej jedli, tym bardziej stawali się dorośli. W taki oto sposób zostali stopniowo wypędzeni z raju dzieciństwa. Te małe łobuziaki były tak głodne wiedzy, Ŝe jadły i jadły, aŜ w końcu musiały opuścić raj. Cecylia ze zdziwienia otworzyła szeroko usta, a Ariel popatrzył na nią z wyŜszością. - Ale ty, rzecz jasna, juŜ o tym słyszałaś. Dziewczynka zaprzeczyła. - Słyszałam, Ŝe Adama i Ewę wypędzono z raju, ale nikt mi nie mówił, Ŝe to był raj dzieciństwa. - Być moŜe sama powinnaś się tego domyślić. Ale wy poznajecie tylko częściowo. Widzicie wszystko jakby w zwierciadle, niejasno... Cecylia uśmiechnęła się zadowolona. - W kaŜdym razie potrafię sobie wyobrazić, jak mały Adam i mała Ewa biegali między drzewami po wielkim ogrodzie. - I co, nie mówiłem? - Co takiego? - Umiesz jednak świetnie zgadywać. Wiesz, Ŝe ludzie wykorzystują zaledwie kilka procent mózgu? Cecylia kiwnęła głową: o tym akurat czytała w „Wiedzy Ilustrowanej”. - Chciałabym posłuchać jeszcze o Adamie i Ewie - poprosiła.

Wreszcie udało jej się podsunąć w łóŜku nieco wyŜej. Ariel, nie przestając wymachiwać nogami, opowiadał: - Najpierw zaczęli rosnąć na wszystkie strony, potem dojrzeli jako męŜczyzna i kobieta. Stanowiło to część kary, lecz było równieŜ pociechą dla Boga i ludzi. - Dlaczego? - Odtąd na świat mogli przychodzić nowi ludzie. I tak właśnie się dzieje nieprzerwanie przez cały czas. W taki oto sposób Bóg sprawił, Ŝe wciąŜ rodzą się jakieś dzieci, które od nowa mogą odkrywać świat. Tym sposobem zadbał teŜ o to, aby akt stworzenia nigdy nie miał końca. Za kaŜdym razem bowiem, gdy na świat przychodzi dziecko, świat tworzony jest od nowa. - Dlatego, Ŝe gdy dziecko przychodzi na świat, to świat jest w pewnym sensie dla tego dziecka całkiem nowy? Ariel przytaknął. - Poza tym równie dobrze moŜna powiedzieć, Ŝe to świat przychodzi do dziecka. Urodzić się znaczy to samo, co dostać w prezencie cały świat - ze słońcem w dzień, księŜycem w nocy i gwiazdami na nieboskłonie. Z morzem obmywającym brzegi, z lasami tak przepastnymi, Ŝe nie znają swych własnych tajemnic, z najrozmaitszymi zwierzętami przemykającymi po polach, łąkach i kniejach. Widzisz, świat nigdy się nie zestarzeje i nigdy nie osiwieje. To wy się starzejecie i siwiejecie. Dopóki na świat przychodzą dzieci, wciąŜ pozostaje on równie nowy jak siódmego dnia, kiedy Pan odpoczywał. Cecylia leŜała z szeroko otwartymi oczami, a anioł Ariel ciągnął: - Nie tylko Adam i Ewa zostali stworzeni. Ty takŜe jesteś trochę stworzona. Pewnego dnia nadeszła twoja kolej, Ŝeby zobaczyć, co uczynił Pan. Bóg wytrząsnął cię z rękawa i ze zdumienia aŜ się uszczypnęłaś. Zobaczyłaś, jakie wszystko jest niezwykłe i wspaniałe. Cecylia roześmiała się i zapytała: - Naprawdę byliście tu przez cały czas? Anioł Ariel z powagą skinął głową. - Owszem, i tu, i tam. Ale wciąŜ jesteśmy równie ciekawi całego dzieła stworzenia, jak pół wieczności temu. Zresztą nie mogłoby być inaczej, przecieŜ przyglądamy się wszystkiemu tylko z zewnątrz. W waszym świecie jedynie dzieci są równie ciekawe jak my. Ale i one w pewnym sensie przybywają z zewnątrz. Cecylii w czasie choroby często przychodziły do głowy podobne myśli: Dorośli zawsze musieli się zastanowić, zanim zdecydowali się zrobić coś zabawnego. Nic teŜ właściwie tak naprawdę ich nie dziwiło. „Po prostu tak juŜ jest, Cecylio” - mówili. - Ale Bóg chyba trochę lubi i dorosłych? - zapytała nieśmiało.

- Z całą pewnością. ChociaŜ z nimi wszystkimi po grzechu pierworodnym coś jest nie tak. - Co masz na myśli? - Przyzwyczaili się do świata. Odwrotnie niŜ aniołowie w niebie, mimo Ŝe my istniejemy przez całą wieczność. Nas wciąŜ tak samo zdumiewa to, co stworzył Bóg. On sam zresztą jest tym ogromnie zaskoczony. Dlatego bardziej radują Go małe, ciekawe dzieci, niŜ obchodzi zachowanie dorosłych, dla których świat stał się najzwyklejszą codziennością. Cecylia myślała tak intensywnie, Ŝe w głowie aŜ jej huczało. Zdarzało się to juŜ wiele razy przedtem. W czasie choroby często miewała wraŜenie, Ŝe w głowie wiruje jej prawdziwa karuzela przeróŜnych myśli. śeby wsiąść na tę karuzelę, nie musiała jednak kupować biletu. Inaczej niŜ w lunaparku... - Dorośli na ogół tak się juŜ rozgościli na świecie, Ŝe całe dzieło stworzenia traktują jak coś oczywistego - uściślił Ariel. - A przecieŜ to śmieszne, bo wpadli tutaj tylko z krótką wizytą. - Masz rację! - Mówimy o świecie, Cecylio! PrzecieŜ świat jest prawdziwą sensacją! Być moŜe niebo powinno w regularnych odstępach czasu zamieszczać w największych gazetach ogłoszenie: „WaŜna informacja dla wszystkich mieszkańców świata! To nie plotka: Świat istnieje!” Cecylii zakręciło się w głowie od pomysłów anioła Ariela. Trochę kręciło się jej takŜe od patrzenia, jak wymachuje bosymi stopami. Spytała: - Czy nie byłoby lepiej, gdyby Bóg wypędził z raju tego paskudnego węŜa? Wtedy Adam i Ewa mogliby przez całą wieczność bawić się w chowanego w wielkim ogrodzie. Anioł Ariel przekrzywił głowę i odparł: - To nie było takie proste. PoniewaŜ jesteście stworzeni z krwi i kości, nie moŜecie Ŝyć wiecznie jak aniołowie w niebie. Ale Bóg nie miał serca dopuścić, aby w stworzonym przez Niego świecie umierać musiały dzieci. Uznał, Ŝe lepiej będzie, jeśli najpierw dorosną. - Dlaczego? - O wiele łatwiej Ŝegnać się ze światem człowiekowi, który ma pół tuzina wnuków, jest juŜ słaby i zmęczony, a ponadto objedzony dniami po uszy. To stwierdzenie Ariela nie bardzo spodobało się Cecylii. - Czasami umierają takŜe dzieci - przypomniała. - Czy to nie głupie? - „Czy to nie głupie?” - powtórzył anioł Ariel. - „Czy to nie głupie?” PoniewaŜ nic więcej nie dodał, odezwała się znowu: - Jesteś pewien, Ŝe Adam i Ewa byli dziećmi?

- Oczywiście, całkiem pewien. Nigdy nie przyszło ci do głowy, Ŝe właśnie dzieci są najbardziej podobne do aniołów w niebie? A moŜe widziałaś kiedyś anioła z siwymi włosami, bolącym krzyŜem i głębokimi zmarszczkami na twarzy? Coś w tym pytaniu obudziło sprzeciw Cecylii. - Wcale nie uwaŜam, Ŝe babcia jest brzydka, chociaŜ jest stara. - „śe babcia jest brzydka” - jak echo odezwał się Ariel. - Wcale tego nie powiedzieliśmy. Ale w jej starym ciele mieszka mała Ewa, która kiedyś była całkiem nowa na świecie. Ciało to tylko coś, co rosło na zewnątrz wraz z upływem lat. Cecylia westchnęła cięŜko. - Jeśli wolno mi wyrazić swoją opinię, to uwaŜam, Ŝe cały „porządek stworzenia” jest po prostu idiotyczny. - Dlaczego? - Nie mam najmniejszej ochoty dorosnąć, a juŜ na pewno nigdy nie chcę umrzeć. Nigdy! Po twarzy anioła przemknął cień. Powiedział: - Musisz starać się nie stracić kontaktu z dzieckiem, które w tobie tkwi. Babcia go nie straciła. Czy nie potrafi załoŜyć maski klauna tylko po to, Ŝeby cię rozśmieszyć? - Wtedy takŜe tutaj byłeś? - Jasne! W następnej chwili anioł Ariel znalazł się na podłodze. Cecylia nie zauwaŜyła, by zeskakiwał z biurka; nagle po prostu stanął przed półką z ksiąŜkami. Przyglądał się kryształom i ozdobnym kamieniom. Był trochę mniejszy niŜ Lasse. - Imponująca kolekcja - stwierdził, stojąc tyłem do Cecylii. Potem odwrócił się w jej stronę. - Przyszło ci kiedyś do głowy Ŝe kaŜdy kamyczek jest maleńkim fragmentem ziemskiego globu? - Nie raz. Zbieram tylko najładniejsze kawałeczki. - Ale pewnie nie zastanawiałaś się nad tym, Ŝe i ty takŜe oderwałaś się od ziemi. Cecylia drgnęła. - Jak to? - Lekkim krokiem biegasz po boskim dziele stworzenia. To więcej niŜ potrafi kamień. Dopiero teraz Cecylia zobaczyła twarz Ariela całkiem wyraźnie. Miał skórę gładszą niŜ ludzka, a takŜe nieco bledszą. Zaczęła się juŜ przyzwyczajać do braku włosów na głowie. Teraz spostrzegła, Ŝe nie miał takŜe rzęs ani brwi.

Ariel zbliŜył się do niej i usiadł na krześle przy łóŜku. Szedł bardzo lekko, wydawało się, Ŝe wcale nie dotyka podłogi, tylko unosi się w powietrzu. Oczy lśniły mu jak dwa błękitnozielone klejnoty a gdy się do niej uśmiechał, zęby błyszczały jak biały marmur. Podczas rozmowy z aniołem Cecylia wielokrotnie zerkała na jego łysą głowę. Teraz powiedziała: - Czy będziesz zły, jeśli zapytam o twoje włosy? Roześmiał się: - Nie, pytaj. A potem być moŜe porozmawiamy o twoich wąsach. Cecylia utkwiła wzrok w kołdrze. - Myślałam, Ŝe aniołowie mają długie, jasne włosy. - To dlatego, Ŝe wszystko widzisz jakby w zwierciadle, a wówczas widzi się tylko siebie. Cecylia nie bardzo była zadowolona z odpowiedzi Ariela. - Czy nie moŜesz po prostu wytłumaczyć, dlaczego nie macie włosów? Ariel odparł: - Skóra i włosy rosną na ciele i wypadają. Mają związek z kością i krwią, chronią przed pyłem, gorącem i zimnem. Skóra i włosy są jak sierść zwierząt i z aniołami nie mają nic wspólnego. Równie dobrze mogłabyś zapytać, czy myjemy zęby albo czy co drugą sobotę obcinamy paznokcie. - Bo w ogóle tego nie robicie? Pokręcił głową. - Wcale nie wygląd sprawia, Ŝe ty i ja mimo wszystko jesteśmy do siebie podobni. - A więc co? Popatrzył na nią z góry. - I aniołowie, i ludzie mają duszę stworzoną przez Boga. Ale wy macie takŜe ciało, które kroczy własną drogą. Rośniecie i rozwijacie się tak samo, jak rośliny i zwierzęta. - To idiotyzm - westchnęła Cecylia. - Nie lubię myśleć, Ŝe jestem zwierzęciem. Ariel mówił dalej, jak gdyby nie słyszał słów Cecylii. - Wszystkie rośliny i zwierzęta rozpoczynają Ŝycie jako maleńkie nasionka albo komórki. Z początku są do siebie bardzo podobne, właściwie nie do odróŜnienia. Potem jednak nasionka się rozwijają i wyrasta z nich wszystko: od porzeczek i śliw do ludzi i Ŝyraf. Musi upłynąć wiele dni, zanim da się odróŜnić płód świni od płodu ludzkiego. Wiedziałaś o tym? - W ostatnich tygodniach nie robiłam prawie nic innego, tylko czytałam „Wiedzę Ilustrowaną”.

- A mimo to nie ma dwojga identycznych ludzi ani teŜ dwu identycznych świń. W całym dziele stworzenia nie ma nawet dwóch identycznych źdźbeł trawy. Cecylii przypomniała się torebka japońskich papierowych kulek, które kilka lat temu dostała od tatusia. Kulki były takie maleńkie, Ŝe nie mogła dostrzec między nimi Ŝadnej róŜnicy. Ale gdy tylko włoŜyła je do wody, napęczniały i przeobraziły się w rozmaite figurki w najróŜniejszych kolorach. Nie było wśród nich dwu takich samych. - Mówiłam juŜ, Ŝe nie lubię myśleć o sobie jak o zwierzęciu - powtórzyła. Ariel ostroŜnie połoŜył rękę na kołdrze dziewczynki. Ledwie poczuła delikatny nacisk na łydce. - Jesteś zwierzęciem z duszą anioła. Czy to nie brzmi wspaniale? Miałaś wiele szczęścia, Cecylio. - Nie wiem... - Właśnie ta kombinacja jest prawdziwym arcydziełem. Masz pełną świadomość, zupełnie tak, jak aniołowie w niebie: „Dobry wieczór, młody człowieku! Nazywam się Cecylia Skotbu. Czy mogę prosić o następny taniec?” Anioł Ariel wyciągnął rękę przed siebie i głęboko się ukłonił, jakby przyszedł prosto ze szkoły tańca. Potem podjął: - Ale ciało, w którym mieszkasz, jest z krwi i kości, tak samo jak ciało krów czy wielbłądów. Dlatego porastają je włosy, najwięcej jest ich oczywiście na głowie, lecz rosną takŜe w innych miejscach, chociaŜ z początku jest ich niewiele. W miarę upływu czasu rosną coraz szybciej, coraz bardziej intensywnie, Cecylio! Natura coraz grubszą warstwą otacza maleńkie dziecko, które kiedyś przyszło na świat. W momencie, kiedy Stwórca wypuszcza was z dłoni, jesteście równie czyści i macie równie gładkie ciało, jak aniołowie w niebie. Ale tak to wygląda tylko z zewnątrz, bo grzech pierworodny juŜ daje o sobie znać. W ciele krąŜy krew, co sprawia, Ŝe nie moŜecie Ŝyć wiecznie. Cecylia przygryzła wargę. Nie lubiła rozmawiać o tym, co ma związek z ciałem. Nieprzyjemna była teŜ dla niej myśl, Ŝe zaczęła juŜ dorastać. - Lasse przez pierwsze dwa lata nie miał ani jednego włoska na głowie - powiedziała. - Nie musisz mi o tym mówić. - Wobec tego wiesz pewnie, Ŝe w szpitalu dostawałam bardzo silne lekarstwa. Wypadły mi od nich wszystkie włosy. Ariel kiwnął głową. - Wtedy byliśmy jeszcze bardziej podobni do siebie. - Właściwie miałam przejść taką samą kurację jeszcze raz, ale zmieniliśmy zdanie...

- O tym takŜe wiem. - To babcia przekonała wszystkich, nawet lekarzy. Jest całkiem nieprawdopodobna, kiedy na coś się uprze. Po prostu spakowaliśmy walizkę i przyjechaliśmy ze szpitala do domu. Ale Kristine przychodzi kilka razy w tygodniu. Jest pielęgniarką... - Wiem o wszystkim. Cecylia podniosła wzrok na sufit. Przez chwilę leŜała, myśląc o wydarzeniach ostatnich miesięcy. Potem znów zwróciła się do Ariela: - Rzeczywiście jesteś prawdziwym aniołem? - Mówiłem juŜ, Ŝe aniołowie nie kłamią. - Ale jeśli kłamiesz, to znaczy, Ŝe nie jesteś aniołem, i wobec tego moŜe się zdarzyć, Ŝe jednak skłamiesz. Ariel westchnął cięŜko: - Okropnie zawiła jest ta wasza podejrzliwość! Cecylia poczuła zimny dreszcz przebiegający po plecach. Czy dlatego, Ŝe jest taka podejrzliwa? - Mogę ci zadać typowo głupie pytanie? - Zadawanie pytań nigdy nie jest głupie. Cecylia zebrała się na odwagę: - Jesteś dziewczynką czy chłopcem? Ariel roześmiał się dźwięcznie. Zdaniem Cecylii brzmiało to jak gra na butelkach wypełnionych wodą. Dźwięk tak jej się spodobał, Ŝe powtórzyła pytanie: - Jesteś dziewczynką czy chłopcem? Najwidoczniej ją przejrzał, bo zanim odpowiedział, pośmiał się trochę, chociaŜ tym razem juŜ nie tak spontanicznie. - To bardzo, ale to bardzo ziemskie pytanie. Cecylia poczuła się uraŜona. CzyŜ nie powiedział przed chwilą, Ŝe zadawanie pytań nigdy nie jest głupie? - W niebie nie istnieją takie dziwaczne róŜnice - oznajmił. - Ale moŜesz nazywać mnie „chłopcem”, abyśmy byli kaŜde w swoim rodzaju. - To dlaczego tutaj są takie dziwaczne róŜnice? - JuŜ o tym rozmawialiśmy. Muszą istnieć dwie róŜne płcie, aby na świat mogły przychodzić nowe dzieci. Dobrze o tym wiesz, Cecylio. Wyznam ci, Ŝe aniołowi niezbyt łatwo o tym mówić. - Przepraszam!

- Nie, w porządku. Bóg z pewnością nie stworzyłby róŜniących się od siebie chłopców i dziewczynek, gdyby nie mieli z nich wyrosnąć męŜczyźni i kobiety, którzy spłodzą nowe dzieci. Być moŜe akurat wtedy, gdy się tym zajmował, Ŝaden inny pomysł nie wpadł Mu do głowy. A ty masz jakąś lepszą propozycję? - Nie wiem. Ariel zaczął teraz mówić z zapałem: - Gdybyście powstawali przez pączkowanie, z pewnością takŜe byś pytała, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Ale bez względu na to, jak by było, wszystko i tak mogłoby wyglądać całkiem odmiennie. Moglibyście na przykład mieszkać we wnętrzu ziemskiego globu, zamiast pełzać po jego powierzchni. Z pewnością wybudowanie miast i chłopskich zagród we wnętrzu ziemi nie byłoby niemoŜliwe, gdyby tylko istniały ku temu odpowiednie warunki. A gdyby odpowiednie warunki nie istniały, moŜna by je dostosować. Oczywiście stworzenie świata jest niemałą sztuką. Ale zawsze zaczyna się od nie zapisanej kartki. - Rzeczywiście to bardzo dziwne - doszła do wniosku Cecylia. - A im dłuŜej się myśli, tym się to staje dziwniejsze. - Co takiego? - śe na ziemi są dwa rodzaje ludzi. Na twarzy Ariela pojawił się szelmowski uśmieszek. - To jedna ze spraw, o których stale dyskutujemy takŜe w niebie. Ale to nie to samo. - Dlaczego? - PoniewaŜ nie dyskutujemy o nas samych. Jeszcze dziwniejsze musi być dziwienie się samym sobą. Czy moŜna uwaŜać za dziwne, Ŝe jest się tym, czym się jest? Wydaje mi się, Ŝe nie istnieje kamień, który dziwiłby się, Ŝe jest kamieniem. Z pewnością nie ma takŜe Ŝółwia, który myśli, Ŝe to niezwykłe być Ŝółwiem. Za to niektórzy ludzie sądzą, Ŝe to dziwne być człowiekiem. I ja się całkiem z nimi zgadzam. Nigdy natomiast nie rozumiałem kamieni ani Ŝółwi. - A ty nie uwaŜasz, Ŝe to dziwne być aniołem? Upłynęło trochę czasu, zanim odpowiedział: - To coś zupełnie innego, bo ja jestem aniołem przez całą wieczność. Ty jesteś Cecylią Skotbu zaledwie od krótkiej chwili. - Właśnie! I wciąŜ mnie bardzo dziwi, Ŝe jestem sobą. - Oczywiście całe dzieło stworzenia jest niejasne, jest zagadką - stwierdził Ariel. - A

najdziwniejsze ze wszystkiego jest jednak to, Ŝe gdzieś na krańcach tej wielkiej zagadki istnieją pewne stworzenia, które same siebie uwaŜają za zagadkę. - Dlaczego to takie dziwne? - To mniej więcej tak samo, jakby studnia potrafiła zanurzyć się w swą zdumiewającą głębię. - Robiłam to wiele razy - zapewniła Cecylia. - Co? - Stawałam przed lustrem i zaglądałam sobie głęboko w oczy. Myślę, Ŝe jestem studnią tak głęboką, Ŝe nie potrafi dojrzeć własnego dna. - Z pewnością dlatego, Ŝe przez cały czas się zmieniasz. A kiedy ktoś stale się zmienia, nie ma nic nierozsądnego w tym, Ŝe trochę się takŜe dziwi. Gdyby poczwarka umiała myśleć, z pewnością ogromnie by się zdumiała w dniu, w którym zdałaby sobie sprawę, Ŝe przeobraziła się w motyla. To dzieje się przecieŜ niemal z dnia na dzień. Ale anioły w niebie tak samo zdumiewa przeobraŜenie małej dziewczynki w dorosłą kobietę. Ta niewielka róŜnica w czasie nie ma dla nas szczególnego znaczenia. - Dlaczego nie? - Aniołowie mają bardzo duŜo czasu, Cecylio, a między małą dziewczynką a dorosłą kobietą jest ogromna róŜnica. - Naprawdę rozmawiacie o tym w niebie? Ariel nieśmiało skinął głową. Omiótł wzrokiem pokój i powiedział: - Ale staramy się tego nie robić, kiedy Bóg jest w pobliŜu. On jest bardzo wyczulony na krytykę. - Nigdy bym nie przypuszczała. - Wiele rzeczy tylko się wam wydaje. Nie moŜecie oczekiwać, Ŝe będziecie wiedzieć tyle, co aniołowie w niebie. - Myślałam, Ŝe Bóg wznosi się ponad wszelką krytykę. - PrzecieŜ nigdy nie spotkałaś Go twarzą w twarz. Ale gdybyś sama stworzyła cały świat, z pewnością takŜe byś była wyczulona na krytykę. Rozmawiamy naprawdę o bardzo niezwykłych sprawach. Nawet gdyby Bóg, patrząc na swoje dzieło, uznał, Ŝe wszystko jest nadzwyczaj udane, to wcale nie oznacza, Ŝe nie dałoby się czegoś zrobić inaczej. Kiedy skończył juŜ tworzyć, był tak wyczerpany, Ŝe przez cały siódmy dzień musiał odpoczywać. Po prostu nie miał juŜ sił. Przypuszczam, Ŝe upłynie bardzo duŜo czasu, zanim porwie się na coś takiego jeszcze raz. Cecylia podąŜała tropem własnych myśli.