Spis treści
Dedykacja
Wstęp
Zamek Baynarda, Londyn, Anglia. Listopad 1501 roku
Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Styczeń 1502 roku
Pałac w Greenwich, Anglia. Wiosna 1502 roku
Zamek w Windsorze, Anglia. Lato 1502 roku
Opactwo Westminsterskie, Londyn, Anglia. Luty 1503 roku
Durham House w Strandzie, Londyn, Anglia. Marzec 1503 roku
Siedziba Biskupa Salisbury, Londyn, Anglia. Czerwiec 1503 roku
Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Czerwiec 1503 roku
W Drodze z Richmondu do Collyweston, Anglia. Czerwiec 1503
roku
W Drodze z Yorku do Edynburga, Anglia–Szkocja. Czerwiec 1503
roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Sierpień 1503 roku
Objazd Królestwa, Szkocja. Jesień 1503 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1503 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Zima 1503 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1504 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1506 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Marzec 1507 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Boże Narodzenie 1507 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1508 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1508 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lipiec 1508 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wielkanoc 1509 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1509 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1509 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Boże Narodzenie 1509 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1510 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1510 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1510 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1511 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Wiosna 1512 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1512 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1513 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1513 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1513 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Sierpień 1513 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wrzesień 1513 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Boże Narodzenie 1513 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1514 roku
Zamek w Methven, Perth, Szkocja. Czerwiec 1514 roku
Zamek w Methven, Perth, Szkocja. Lipiec 1514 roku
Kościół Parafialny w Kinnoull, Perth, Szkocja. Sierpień 1514 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Sierpień 1514 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1514 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Zima 1514 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Styczeń 1515 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Kwiecień 1515 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1515 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1515 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Sierpień 1515 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Wrzesień 1515 roku
Zamek Tantallon, Zatoka Firth Of Forth, Szkocja. Wrzesień 1515 roku
Zamek w Berwick, Anglia. Wrzesień 1515 roku
Klasztor w Coldstream, Anglia. Wrzesień 1515 roku
Zamek w Harbottle, Anglia. Październik 1515 roku
Zamek w Harbottle, Anglia. Listopad 1515 roku
Zamek w Cartington, Anglia. Listopad 1515 roku
Opactwo w Brinkburn, Anglia. Listopad 1515 roku
Zamek w Morpeth, Anglia. Boże Narodzenie 1515 roku
W drodze na południe, Anglia. Wiosna 1516 roku
Siedziba Comptonów, Warwickshire, Anglia. Maj 1516 roku
Zamek Baynarda, Anglia. Maj 1516 roku
Pałac w Greenwich, Anglia. Maj 1516 roku
Pałac Szkocki, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku
Pałac Arcybiskupi, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku
Pałac Szkocki, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku
Pałac Arcybiskupi, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku
Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Lato 1517 roku
Zamek w Berwick, Anglia. Lato 1517 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1517 roku
Zamek w Craigmillar, Szkocja. Lato 1517 roku
Zamek w Newark, Szkocja. Wrzesień 1517 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1518 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1519 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1519 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Jesień 1519 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1519 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1520 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1520 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Grudzień 1521 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1522 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1522 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1522 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1523 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1523 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1523 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1524 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1524 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1525 roku
Pałac w Scone, Perth, Szkocja. Wiosna 1525 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1525 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1526 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1526 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Jesień 1526 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1526 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1527 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1527 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1527 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1528 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1528 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1528 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Jesień 1528 roku
Zamek w Edynburgu, Szkocja. Zima 1528 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1529 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1529 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1529 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Zima 1529 roku
Pitlochry, Szkocja. Lato 1530 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Zima 1530 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1531 roku
Siedziba Suffolków, Londyn, Anglia. Lato 1532 roku
Jedburgh, Szkocja. Jesień 1532 roku
Dwór w Westhorpe, Anglia. Jesień 1532 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Zima 1532 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1533 roku
Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1533 roku
Od autorki
Bibliografia
Gardens For The Gambia (Ogrody Dla Gambii)
Przypisy
Dla Anthony’ego
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
ZAMEK BAYNARDA, LONDYN,
ANGLIA
LISTOPAD 1501 ROKU
Jako księżniczka z dynastii Tudorów przywdzieję biel i zieleń. Gwoli
prawdy uważam się za jedyną Tudorównę, gdyż moja młodsza siostra
Maria jest tak mała, że co najwyżej zostanie przyniesiona przez
piastunkę, po czym zabrana z powrotem do komnaty dziecięcej.
Zadbałam o to, by Maria nie spędziła z nami więcej czasu niż to
konieczne przy przedstawianiu jej naszej jątrwi. Na nic się zda jej
siedzenie przy wspólnym stole i objadanie się suszonymi śliwkami.
Od słodkości robi się jej niedobrze, a gdy jest marudna, zaraz ryczy.
Maria ma zaledwie pięć lat; jest stanowczo za mała na takie uroczystości
– w przeciwieństwie do mnie. Ja liczę sobie prawie dwanaście wiosen
i mam swoją rolę do odegrania podczas ślubu. Beze mnie ceremonia
byłaby niekompletna, tak powiedziała moja babka, czyli Królowa Matka.
Później dodała coś jeszcze, coś, czego nie dosłyszałam, wszelako wiem,
że szkoccy wielmożowie będą mi się bacznie przyglądać, aby stwierdzić,
czy jestem dostatecznie silna i dorosła, aby niezwłocznie wyjść za mąż.
Ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wszyscy mówią, że jest
ze mnie dorodne dziewczę, zbudowane mocno jak walijski kuc, zdrowe
niczym mleczarka i jasnowłose na podobieństwo mego młodszego brata
Henryka, który tak jak ja ma duże błękitne oczy.
– Będziesz następna – mówi mi babka z uśmiechem. – Powiadają,
że jedno wesele pociąga za sobą drugie.
– Przynajmniej nie będę musiała wyjechać tak daleko jak księżniczka
Katarzyna – odpowiadam. – Przynajmniej będę mogła przyjeżdżać
do domu z wizytą.
– To prawda – potakuje babka, dzięki czemu nabieram w tej sprawie
pewności. – Wyjdziesz za naszego sąsiada, czyniąc zeń dobrego
przyjaciela i sprzymierzeńca.
Księżniczka Katarzyna przyjechała do nas aż z Hiszpanii, która znajduje
się wiele mil od Anglii. Ponieważ jesteśmy skłóceni z Francją, odbyła
podróż drogą morską, a że były straszne sztormy, jej statek omal się nie
rozbił. Gdy ja udam się do Szkocji, by poślubić króla, wyruszę
w otoczeniu wielkiego orszaku, który będzie się ciągnął z Westminsteru
do samego Edynburga, czyli aż przez czterysta mil. Nie ma mowy, abym
popłynęła morzem i zjawiła się u celu słaba od choroby morskiej
i przemoczona do suchej nitki. Poza tym będę mogła kursować między
moim nowym domem i Londynem tyle razy w roku, ile tylko będę
chciała. Tymczasem księżniczka Katarzyna już nigdy nie ujrzy ojczyzny.
Ponoć się rozpłakała przy pierwszym spotkaniu z moim bratem.
Uważam, że to śmieszne. I dziecinne; podobne raczej do Marii.
– A będę mogła zatańczyć na weselu? – pytam.
– Zatańczysz w parze z Henrykiem – decyduje babka. – Kiedy już
hiszpańska księżniczka i jej damy dworu zaprezentują nam swoje tańce.
Pokażesz jej, na co stać angielską księżniczkę. – Uśmiecha się chytrze. –
Zobaczymy, która z was jest lepsza.
Oczywiście, że ja, modlę się w duchu. Na głos zaś mówię:
– Dam pokaz bassadanzy. – To dostojny, powolny i dorosły taniec,
w którym jestem bardzo dobra. Składa się raczej z posuwistych niż
skocznych kroków.
– Saltarella – gasi mnie babka.
Nie sprzeczam się; nikt nigdy się nie sprzecza z Królową Matką. To
ona ma decydujące zdanie, jeśli chodzi o wszystkie pałace, zamki
i dwory; moja matka królowa tylko jej potakuje.
– Będziemy musieli poćwiczyć – mówię.
Powinnam namówić Henryka do ćwiczeń za pomocą obietnicy,
że wszyscy będą na nas patrzeć. Mój młodszy brat uwielbia być
w centrum zainteresowania, dlatego wiecznie bierze udział w wyścigach,
strzela z łuku i wyczynia sztuczki na swoim kucyku. Dorównuje mi
wzrostem, chociaż ma tylko dziesięć lat, dzięki czemu dobrze się razem
prezentujemy, pod warunkiem że nie robi wygłupów. Pragnę pokazać
księżniczce Katarzynie, że niczym nie ustępuję córce króla Aragonii
i królowej Kastylii. W końcu moi rodzice też oboje pochodzą
z królewskich rodów: matka jest Plantagenetką, a ojciec Tudorem. To
najwspanialsze miana w całej Anglii, ba, na całym świecie. Niech
Katarzyna sobie nie myśli, że zrobiła nam zaszczyt. Co do mnie, raczej
niechętnie powitam na dworze jeszcze jedną księżniczkę.
Kiedy pani matka nalega, aby Katarzyna złożyła nam przed ślubem
wizytę w Zamku Baynarda, księżniczka pojawia się w otoczeniu
własnego dworu, który przyjechał z nią aż z Hiszpanii – na nasz koszt,
jak zauważa mimochodem papa. Goście wkraczają przez podwójne
odrzwia niczym najeźdźcza armia, przy czym podobnie jak w wypadku
wroga ich mowa, stroje, nawet nakrycia głowy wydają się obce.
W samym środku znajduje się cudnie odziana młoda niewiasta, na którą
mówią infanta. W moim języku znaczy to tyle co niemowlę, zabawne
więc, że piętnastoletnią księżniczkę nazywają małym dzieckiem! Zerkam
na Henryka, aby sprawdzić, czy zawtóruje mi śmiechem, jeśli zrobię
minę i szepnę „dzidzia”, jak oboje przekomarzamy się z Marią, wszelako
okazuje się, że mój brat na mnie nie patrzy. Henryk wybałusza oczy
na Katarzynę, jakby zobaczył wspaniałego konia, nową włoską zbroję
czy cokolwiek innego, co pragnie dostać. Na widok jego miny
domyślam się, że próbuje się w niej zakochać, zupełnie jak rycerz
w damie z opowieści. Henryk przepada za historyjkami i balladami,
które traktują o niewiastach w opresji: uwięzionych w wieżach,
przykutych do skał bądź zagubionych w lesie. Z jakiegoś powodu
hiszpańska księżniczka zrobiła na Henryku wielkie wrażenie, gdy się
spotkali przed jej wjazdem do Londynu. Może chodziło o zdobny,
spowity woalem powóz, a może o jej ogładę, ponieważ Katarzyna włada
aż trzema językami. W każdym razie ogarnia mnie złość i żałuję, że nie
mogę go uszczypnąć i przywołać do rzeczywistości. Właśnie dlatego
uważam, że młodsze ode mnie rodzeństwo nie powinno brać udziału
w oficjalnych uroczystościach.
Katarzyna nie jest przesadnie urodziwa. Choć liczy trzy wiosny więcej
niż ja, wydaje się mojego wzrostu. Ma jasnobrązowe włosy z odcieniem
miedzi, tylko nieznacznie ciemniejsze od moich. To oczywiście działa mi
na nerwy: kto chciałby być porównywany z jątrwią? Na szczęście
prawie ich nie widać, ponieważ są przesłonięte wysokim kornetem
i nieprzejrzystym welonem. Jej oczy są błękitne tak jak moje, lecz brwi
i rzęsy blade, co znaczy, że nie wolno jej ich barwić jak mnie.
Przypuszczam, że mleczność jej cery jest godna podziwu. Niemniej ta
filigranowość! W drobnej talii opina ją ciasno zasznurowany gorset, tak
że ledwie może oddychać, a maciupkie stopy kryją się
w najśmieszniejszych trzewikach, jakie kiedykolwiek widziałam. Mają
złote czubki i złote sznurówki! Nie sądzę, aby babka pozwoliła mi
paradować w złotych sznurówkach. Byłaby to oznaka próżności
i przyziemności. Nie wątpię, że Hiszpanie są bardzo przyziemni. Nie
wątpię, że Katarzyna taka jest.
Obserwując ją, staram się, aby moje uczucia nie znajdowały
odzwierciedlenia na mej twarzy. Uważam, że spotkało ją wielkie
szczęście, że tu jest, że papa wybrał ją na żonę dla mojego starszego
brata Artura, że będzie miała we mnie zełwę, w pani matce świekrę,
a w Małgorzacie Beaufort nie tylko babkę, ale też Królową Matkę, która
na pewno się postara, aby Katarzyna Aragońska nie wyszła poza miejsce
przypisane jej przez Boga.
Tymczasem księżniczka dyga i składa pocałunek na policzku pani
matki, a następnie mojej babki. Odbywa się to tak, jak powinno,
wszelako już niebawem moja jątrew dowie się, że nade wszystko winna
zadowalać Królową Matkę... Wtem pani matka kiwa na mnie głową,
na co postępuję do przodu i po chwili obydwie z infantką dygamy
równocześnie i tak samo nisko. Następnie infantka robi krok naprzód,
po czym całujemy się w oba policzki. Skórę ma ciepłą, ale widzę, że się
czerwieni i oczy jej wilgotnieją, jak gdyby tęskniła za rodzonymi
siostrami. Posyłam jej surowe spojrzenie, takie samo, jakiego papa
używa, ilekroć ktoś go prosi o pożyczkę. Ani myślę jej pokochać za te
piękne błękitne oczęta i dobre maniery. Niech sobie nie myśli, że może
ot tak się pojawić na angielskim dworze i sprawić, byśmy wszyscy mieli
się za grubych głupców.
Wszakże Katarzyna nie sprawia wrażenia stropionej; dalej śmiało
patrzy mi prosto w oczy. Urodzona i wychowana w otoczeniu trzech
sióstr, bez wątpienia wie, co to rywalizacja. Co gorsza jednak, spogląda
na mnie w taki sposób, jakby moje surowe spojrzenie bynajmniej jej nie
zmroziło, ba, jakby uważała je za zabawne. W tym momencie zdaję
sobie sprawę, że Katarzyna w niczym nie przypomina moich dworek,
które muszą być dla mnie miłe bez względu na to, jak się zachowuję, ani
Marii, która musi robić, co jej każę. Hiszpańska księżniczka jest mi
równa, ma prawo mnie oceniać, a nawet krytykować. Mówię do niej
po francusku: „Witaj w Anglii”, a ona odpowiada sztywnym angielskim
„Z radością witam w tobie moją siostrę”.
Pani matka przechodzi samą siebie, aby okazać przyjaźń swej
pierwszej snesze. Rozmawiają ze sobą po łacinie, ja zaś – skoro nie
rozumiem, o czym mówią – przysiadam obok pani matki i przypatruję
się trzewikom Katarzyny i jej złotym sznurówkom. Gdy pani matka
klaśnięciem domaga się muzyki, Henryk i ja zaczynamy śpiewać
angielską wiejską piosenkę. Oboje mamy ładny głos, toteż już przy
refrenie dołączają do nas dworzanie; śpiewamy i śpiewamy, aż ludzie
zaczynają chichotać i gubić rytm. Wszakże Katarzyna nawet się nie
uśmiecha, zupełnie jakby nigdy nie oddawała się tak płochym zajęciom
jak Henryk i ja. Oczywiście jako Hiszpanka jest niezwykle sztywna.
Chociaż z drugiej strony spostrzegam, w jakiej pozycji siedzi –
nieruchomo, z dłońmi złożonymi na podołku, jakby pozowała
do portretu – i myślę sobie: to iście królewska postawa. Chyba zacznę ją
w tym naśladować.
Kiedy pojawia się moja siostra Maria, aby dygnąć przed gościem,
Katarzyna się ośmiesza, opadając na czworaki, tak że ich twarze znajdują
się na tym samym poziomie i Katarzyna może słyszeć dziecięce
paplanie. Naturalnie Maria nie zna łaciny ani kastylijskiego, niemniej
obejmuje hiszpańską księżniczkę za szyję i sepleni:
– Jesteś moją sioscycką.
– Ja jestem twoją siostrą – poprawiam ją, ciągnąc mocno za rączkę. –
Katarzyna to twoja jątrew. Umiesz powiedzieć „jątrew”?
Oczywiście, że nie umie. Znowu coś sepleni niewyraźnie, a wszyscy
uważając to za czarujące, wybuchają śmiechem.
– Pani matko, czy Maria nie powinna już spać? – pytam.
Na moje słowa wszyscy obecni zdają sobie sprawę z późnej pory.
Opuszczamy wielką salę i idziemy korytarzem oświetlanym przez
płonące pochodnie niesione przez służących, odprowadzając Katarzynę
do jej komnat, jakby była co najmniej królową, a nie najmłodszą córką
króla Hiszpanii, której dopisało szczęście, dzięki czemu koligaci się
z naszą dynastią Tudorów.
Katarzyna cmoka każdego w policzek na dobranoc, po czym gdy
nadchodzi moja kolej, zbliża do mnie ciepłą twarz.
– Dobrej nocy, siostro – mówi z tym swoim głupim akcentem,
traktując mnie z góry. Następnie odsuwa się i na widok mego
zagniewanego oblicza wybucha cichym śmiechem. – Oho! – dodaje
i szczypie mnie w policzek, jak gdyby mój zły humor wcale jej nie
trapił.
Oto stoi przede mną prawdziwa księżniczka, urodzona, aby być
królową, tak jak moja pani matka; oto młoda niewiasta, która zasiądzie
na tronie Anglii. Postanawiam potraktować uszczypnięcie jako
pieszczotę, nie gest pogardy. O dziwo, stwierdzam przy tym, że zarazem
lubię Katarzynę i bardzo jej nie lubię.
Nazajutrz rano, gdy z prywatnej kaplicy pani matki wychodzimy
po prymie, pani matka zwraca się do mnie:
– Mam nadzieję, że będziesz miła dla Katarzyny.
– Owszem, pod warunkiem, że ona nie będzie się u nas szarogęsiła –
odpowiadam z werwą. – I że przestanie zachowywać się tak, jakby
robiła nam łaskę. Widziałaś jej sznurówki?
Pani matka śmieje się szczerze.
– Nie, Małgorzato. Nie widziałam jej sznurówek. Ani też nie pytałam
cię o zdanie na jej temat. Wyraziłam tylko nadzieję, że będziesz dla niej
miła.
– Oczywiście – bąkam, wbijając wzrok w wysadzaną klejnotami
okładkę mszału. – Tuszę, że dla każdego jestem łaskawa.
– Katarzyna znalazła się daleko od domu, a przywykła do dużej
rodziny – powiada pani matka. – Z całą pewnością przyda jej się
przyjaciółka, ty zaś mogłabyś skorzystać na towarzystwie starszej
od siebie dziewczynki. Ja dorastałam wśród mnóstwa sióstr, które cenię
sobie coraz wyżej z każdym upływającym rokiem. Ty także dojdziesz
kiedyś do wniosku, że trudno żyć bez zaufanych przyjaciółek i że to
siostry właśnie pomagają ci zachować wspomnienia i żywić nadzieje
na przyszłość.
– Artur i ona zostaną tutaj? – pytam. – Będą mieszkali z nami?
Pani matka składa mi dłoń na ramieniu.
– Bardzo bym tego chciała, niestety twój ojciec jest zdania,
że powinni wyjechać do księstwa Artura i zamieszkać w Ludlow.
– A co na ten temat sądzi moja babka?
Pani matka wzrusza lekko jednym ramieniem. Domyślam się,
że klamka już zapadła.
– Twierdzi, że książę Walii winien władać Walią.
– Przynajmniej ja ci zostanę. – Nakrywam jej dłoń swoją, aby
zatrzymać ją przy sobie dłużej. – Ja donikąd się nie wybieram.
– Bardzo na ciebie liczę – zapewnia mnie.
*
Zanim nadejdzie dzień wesela, tylko raz spotykam się z moim bratem
Arturem na osobności. Przechadzamy się długą galerią. Z dołu dolatuje
nas melodia, gdy muzykanci znów przygrywają do tańca, a także gwar
śmiechów i rozmów i brzęk kufli.
– Nie musisz jej się tak nisko kłaniać – odzywam się raptownie. – Jej
rodzice ledwie zasiedli na tronie, tak jak nasz ojciec. Nie ma być z czego
dumna. W niczym im nie ustępujemy. Nie są starodawną dynastią.
Artur się rumieni.
– Masz ją za dumną?
– I to bez powodu. – Tak rzekła Królowa Matka do pani matki,
co udało mi się usłyszeć; stąd wiem, że to prawda.
Mimo to Artur zaczyna się sprzeczać.
– Jej rodzice podbili Hiszpanię i odebrali ją Maurom. To najwięksi
krzyżowcy na świecie. Izabela Kastylijska przejawia bojowego ducha.
Wraz z mężem, Ferdynandem Aragońskim, posiada nieprzebrane
bogactwa i połowę niepoznanego jeszcze świata. To chyba są powody
do dumy, nie uważasz?
– No tak – przyznaję niechętnie. – Wszelako my jesteśmy Tudorami.
– Owszem – zgadza się ze mną Artur z uśmiechem. – Nie
na wszystkich jednak robi to wrażenie.
– Ależ tak – przekonuję. – Zwłaszcza od niedawna...
Oboje milkniemy, wiedząc, że do tronu Anglii jest wielu
pretendentów – dziesiątki młodych Plantagenetów spokrewnionych
z panią matką. Część z nich mieszka z nami w pałacu, reszta zbiegła
na wygnanie. Papa na polu bitwy odebrał życie kilku kuzynom pani
matki, rozprawił się z niejednym pretendentem. Zaledwie dwa lata
wstecz skazał na ścięcie naszego kuzyna Edwarda.
– Masz Katarzynę za dumną? – ponawia pytanie Artur. – Była wobec
ciebie niegrzeczna?
Rozkładam ręce gestem poddania tak charakterystycznym dla pani
matki, gdy słyszy, że Małgorzata Beaufort podjęła decyzję i jej nie
zmieni.
– Och, Katarzyna nawet ze mną nie rozmawia. Nie interesuje jej jakaś
tam zełwa. Absorbuje ją szczerzenie się do papy. Zresztą właściwie nie
mówi po angielsku.
– A może jest po prostu nieśmiała? Ja jestem.
– Czemu miałaby być nieśmiała? Wychodzi za mąż, prawda? Zasiądzie
na tronie Anglii, prawda? Będzie twoją żoną. Ma wszelkie powody
do szczęścia.
Artur wybucha śmiechem i przytula mnie.
– Twoim zdaniem nie ma na świecie nic lepszego od królowania
w Anglii?
– A tak – potwierdzam. – Katarzyna powinna to wiedzieć i okazać
wdzięczność.
– Ty będziesz królową Szkocji – zauważa. – To także wspaniały tytuł.
Na pewno już nie możesz się doczekać.
– Właśnie. Gdy już zostanę żoną Jakuba Czwartego, nigdy nie
zatęsknię za domem ani nie będę niespokojna czy samotna.
– Król Jakub to prawdziwy szczęściarz, że czeka na niego taka
spolegliwa narzeczona.
Tylko ten jeden raz w zawoalowany sposób daję Arturowi
do zrozumienia, że długonosa Katarzyna Aragońska patrzy na nas z góry,
mając się za lepszą od Anglików. Przezywam ją Katarzyną Arogancką,
co natychmiast podchwytuje Maria, której wszędzie pełno i która
wiecznie podsłuchuje starszych. Ilekroć to powtarza, bawi mnie do łez,
aczkolwiek pani matka marszczy tylko brwi i szybko ją poprawia.
Wesele udaje się znakomicie – przygotowane rzecz jasna przez moją
babkę, która pragnie pokazać całemu światu, jacy jesteśmy zamożni
i wspaniali. Papa wydał majątek na tygodniowy turniej rycerski,
któremu towarzyszyły uczty i ceremonie; z fontann lało się wino,
a na rynku w Smithfieldzie pieczono całe woły. Poddani rozdrapali
ślubny dywan, żeby mieć w domu pamiątkę chwały Tudorów. Jako
że to pierwsze królewskie wesele, w którym uczestniczę, nie spuszczam
oka z panny młodej, która pokazuje się wystrojona od stóp do głów:
włosy zdobi jej przepiękny biały koronkowy szal – który Hiszpanie zwą
mantylką – stopy zaś lekkie, również białe wyszywane pantofelki.
Nie mogę zaprzeczyć, że wygląda ładnie, ale to jeszcze nie powód,
żeby wszyscy brali ją za ósmy cud świata. Długie, opadające aż do talii
włosy ma koloru złota i brązu. Jest równie filigranowa jak miniatura,
przez co czuję się niezręcznie, jakbym miała za duże dłonie i stopy.
Małostkowością i grzechem byłoby źle o niej myśleć z tego powodu,
niemniej uważam, że najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli Katarzyna
pocznie następcę tronu, zniknie w komnacie niewieściej na całe
miesiące, po czym wyłoni się tłusta i rozlazła.
Zaraz po uczcie rozwierają się podwójne odrzwia na końcu sali
i wjeżdża przez nie wielka makieta ciągniona przez tancerzy odzianych
w Tudorowską zieleń. Przedstawia zamczysko z ośmioma damami
w środku, z których jedna odziana jest jak hiszpańska infantka.
Wyzierający z czterech wież młodzi chórzyści pieją na jej cześć
pochwały. Za pierwszą makietą pojawia się następna, ta z kolei
przedstawia okręt z wydętymi żaglami z brzoskwiniowego jedwabiu,
sterowany przez ośmiu rycerzy. Okręt przybija do zamku, jednakże
damy odmawiają tańca rycerzom, którzy muszą przypuścić atak
w pozorowanym turnieju, aby wreszcie niewiasty rzuciły im papierowe
kwiaty i zeszły na dół. Zarówno zamek, jak i okręt zostają odholowane,
po czym rycerze i damy tańczą ze sobą. Katarzyna Arogancka bije brawo
i skłania głowę w podzięce memu ojcu za ten wymyślny komplement.
Taka jestem wściekła, iż nikt nie pomyślał, aby dać mi rolę
w maskaradzie, że nie potrafię się zmusić do uśmiechu. W pewnym
momencie przechwytuję spojrzenie infantki i czuję, że drwi ze mnie,
kłując w oczy honorem, jaki uczynił jej król. Uważa się za pępek świata,
od czego robi mi się niedobrze po sutym posiłku.
Dalej przychodzi kolej na Artura. Mój starszy brat tańczy z jedną
z dworek pani matki, następnie zaś na parkiet występuję ja
z Henrykiem, aby odtańczyć nasze saltarello. To szybki, skoczny taniec
do melodii równie upajającej jak wiejska przyśpiewka. Choć muzykanci
przygrywają w raźnym tempie, Henryk i ja doskonale sobie radzimy,
stanowimy bowiem zgraną i doświadczoną parę. Żadne z nas ani razu
nie gubi rytmu – nikt nie wykonałby tego tańca lepiej niż my. Wtem
Henryk – podczas gdy wiruję dokoła własnej osi z rozłożonymi szeroko
rękoma, drobiąc kroczki w miejscu, obserwowana przez wszystkich –
schodzi na bok, zrzuca przydający mu masy dublet i jednym susem
wraca do mego boku w samej koszuli. Nasi rodzice klaszczą, a Henryk
wydaje się tak po chłopięcemu przystojny, że nie ma na sali osoby,
która by nie wiwatowała na jego cześć. Uśmiecham się nieprzerwanie,
w środku jednak gotuję się ze złości i jak tylko znów złączamy dłonie
w tańcu, szczypię go najmocniej jak umiem.
Oczywiście wcale mnie nie dziwi, że skradł uwagę obecnych;
właściwie na poły się spodziewałam, że uczyni coś, aby ściągnąć
na siebie oczy zebranych. Przez cały dzień chodził skwaszony,
że w obecności Artura będzie musiał grać drugie skrzypce. Wprawdzie
w opactwie powiódł Katarzynę nawą, lecz u ołtarza musiał ją porzucić
i odstąpić na bok zapomniany. Teraz jednak, na tle powściągliwego
tańca Artura, ma okazję błysnąć. Gdybym mogła nadepnąć mu na palec
u nogi, tobym to zrobiła, ale widzę, że Artur patrzy na mnie i puszcza
porozumiewawczo oko. Co do jednego jesteśmy zgodni – Henrykowi
zawsze wszystko uchodzi na sucho i wszyscy z wyjątkiem pani matki
i papy widzą to co my: że jest z niego zepsuty ponad miarę bachor.
Wreszcie taniec dobiega końca i oboje z Henrykiem kłaniamy się
nisko ramię przy ramieniu, stanowiąc uroczy widok – jak zawsze. Przy
okazji zerkam w stronę szkockich wielmożów, którzy przyglądają mi się
uważnie. Oni przynajmniej nie są zainteresowani Henrykiem. Jeden
spośród nich, Jakub Hamilton, jest kuzynem króla Szkocji.
Z przyjemnością widzi, że będzie ze mnie wesoło usposobiona królowa
– jego kuzyn, król Jakub Czwarty, lubi tańce i uczty i z przyjemnością
powita we mnie partnerkę do tych uciech. Dostrzegam, iż wielmożowie
zamieniają między sobą parę słów, i jestem pewna, że właśnie zapadła
decyzja, aby następny ślub, mój ślub, odbył się jak najprędzej. Już ja
dopilnuję, żeby Henryk nikogo nie przyćmił, a już zwłaszcza mnie, i żeby
Katarzyna trzymała włosy utknięte pod kornetem. To ja będę
w centrum zainteresowania; ja będę witać okręt z brzoskwiniowymi
żaglami i tańczyć do upadłego.
Ani Henryk, ani ja nie możemy zostać do końca ceremonii, kiedy to
weselnicy odprowadzą księżniczkę do komnaty sypialnej i odmówią
modlitwę nad łożem małżeńskim. Królowa Matka odsyła nas
do naszych komnat i choć oglądam się przez ramię na panią matkę
WROCŁAW 2017
Tytuł oryginału Three Sisters, Three Queens Projekt okładki MARIUSZ BANACHOWICZ Fotografia na okładce © RICHARD JENKINS Redakcja BIURO USŁUG WYDAWNICZYCH „DINA” BOŻENA SĘK Korekta IWONA WYRWISZ Skład KRZYSZTOF CHODOROWSKI Copyright © 2015 by Levon Publishing Ltd. First published by Touchstone, a Division of Simon & Schuster, Inc. All rights reserved. Polish edition © Publicat S. A. MMXVII (wydanie elektroniczne) Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione. Niniejsza powieść stanowi wytwór wyobraźni. Jakiekolwiek odniesienia do wydarzeń, miejsc i postaci historycznych mają charakter fikcyjny. Wszelkie podobieństwo do pozostałych osób żyjących lub zmarłych, wydarzeń i miejsc jest całkowicie przypadkowe. Wydanie elektroniczne 2017 ISBN 978-83-245-8270-9 jest znakiem towarowym Publicat S. A. PUBLICAT S. A. 61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 e-mail: office@publicat.pl, www.publicat.pl Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 e-mail: ksiaznica@publicat.pl Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
Spis treści Dedykacja Wstęp Zamek Baynarda, Londyn, Anglia. Listopad 1501 roku Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Styczeń 1502 roku Pałac w Greenwich, Anglia. Wiosna 1502 roku Zamek w Windsorze, Anglia. Lato 1502 roku Opactwo Westminsterskie, Londyn, Anglia. Luty 1503 roku Durham House w Strandzie, Londyn, Anglia. Marzec 1503 roku Siedziba Biskupa Salisbury, Londyn, Anglia. Czerwiec 1503 roku Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Czerwiec 1503 roku W Drodze z Richmondu do Collyweston, Anglia. Czerwiec 1503 roku W Drodze z Yorku do Edynburga, Anglia–Szkocja. Czerwiec 1503 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Sierpień 1503 roku Objazd Królestwa, Szkocja. Jesień 1503 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1503 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Zima 1503 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1504 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1506 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Marzec 1507 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Boże Narodzenie 1507 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1508 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1508 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lipiec 1508 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wielkanoc 1509 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1509 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1509 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Boże Narodzenie 1509 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1510 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1510 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1510 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1511 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Wiosna 1512 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1512 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1513 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1513 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1513 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Sierpień 1513 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wrzesień 1513 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Boże Narodzenie 1513 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1514 roku Zamek w Methven, Perth, Szkocja. Czerwiec 1514 roku Zamek w Methven, Perth, Szkocja. Lipiec 1514 roku Kościół Parafialny w Kinnoull, Perth, Szkocja. Sierpień 1514 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Sierpień 1514 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1514 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Zima 1514 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Styczeń 1515 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Kwiecień 1515 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1515 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1515 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Sierpień 1515 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Wrzesień 1515 roku Zamek Tantallon, Zatoka Firth Of Forth, Szkocja. Wrzesień 1515 roku Zamek w Berwick, Anglia. Wrzesień 1515 roku Klasztor w Coldstream, Anglia. Wrzesień 1515 roku Zamek w Harbottle, Anglia. Październik 1515 roku Zamek w Harbottle, Anglia. Listopad 1515 roku Zamek w Cartington, Anglia. Listopad 1515 roku Opactwo w Brinkburn, Anglia. Listopad 1515 roku Zamek w Morpeth, Anglia. Boże Narodzenie 1515 roku W drodze na południe, Anglia. Wiosna 1516 roku Siedziba Comptonów, Warwickshire, Anglia. Maj 1516 roku Zamek Baynarda, Anglia. Maj 1516 roku Pałac w Greenwich, Anglia. Maj 1516 roku Pałac Szkocki, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku Pałac Arcybiskupi, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku Pałac Szkocki, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku Pałac Arcybiskupi, Londyn, Anglia. Jesień 1516 roku Pałac w Richmondzie, Londyn, Anglia. Lato 1517 roku Zamek w Berwick, Anglia. Lato 1517 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1517 roku Zamek w Craigmillar, Szkocja. Lato 1517 roku Zamek w Newark, Szkocja. Wrzesień 1517 roku
Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1518 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1519 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1519 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Jesień 1519 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1519 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1520 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1520 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Grudzień 1521 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Wiosna 1522 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1522 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1522 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1523 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1523 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1523 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1524 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1524 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1525 roku Pałac w Scone, Perth, Szkocja. Wiosna 1525 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1525 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1526 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1526 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Jesień 1526 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Jesień 1526 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1527 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1527 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Jesień 1527 roku
Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1528 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1528 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Lato 1528 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Jesień 1528 roku Zamek w Edynburgu, Szkocja. Zima 1528 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1529 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Lato 1529 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Lato 1529 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Zima 1529 roku Pitlochry, Szkocja. Lato 1530 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Zima 1530 roku Zamek w Stirling, Szkocja. Wiosna 1531 roku Siedziba Suffolków, Londyn, Anglia. Lato 1532 roku Jedburgh, Szkocja. Jesień 1532 roku Dwór w Westhorpe, Anglia. Jesień 1532 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Zima 1532 roku Pałac Holyrood, Edynburg, Szkocja. Wiosna 1533 roku Pałac w Linlithgow, Szkocja. Lato 1533 roku Od autorki Bibliografia Gardens For The Gambia (Ogrody Dla Gambii) Przypisy
Dla Anthony’ego
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym ZAMEK BAYNARDA, LONDYN, ANGLIA LISTOPAD 1501 ROKU Jako księżniczka z dynastii Tudorów przywdzieję biel i zieleń. Gwoli prawdy uważam się za jedyną Tudorównę, gdyż moja młodsza siostra Maria jest tak mała, że co najwyżej zostanie przyniesiona przez piastunkę, po czym zabrana z powrotem do komnaty dziecięcej. Zadbałam o to, by Maria nie spędziła z nami więcej czasu niż to konieczne przy przedstawianiu jej naszej jątrwi. Na nic się zda jej siedzenie przy wspólnym stole i objadanie się suszonymi śliwkami. Od słodkości robi się jej niedobrze, a gdy jest marudna, zaraz ryczy. Maria ma zaledwie pięć lat; jest stanowczo za mała na takie uroczystości – w przeciwieństwie do mnie. Ja liczę sobie prawie dwanaście wiosen i mam swoją rolę do odegrania podczas ślubu. Beze mnie ceremonia byłaby niekompletna, tak powiedziała moja babka, czyli Królowa Matka. Później dodała coś jeszcze, coś, czego nie dosłyszałam, wszelako wiem, że szkoccy wielmożowie będą mi się bacznie przyglądać, aby stwierdzić, czy jestem dostatecznie silna i dorosła, aby niezwłocznie wyjść za mąż. Ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wszyscy mówią, że jest ze mnie dorodne dziewczę, zbudowane mocno jak walijski kuc, zdrowe niczym mleczarka i jasnowłose na podobieństwo mego młodszego brata
Henryka, który tak jak ja ma duże błękitne oczy. – Będziesz następna – mówi mi babka z uśmiechem. – Powiadają, że jedno wesele pociąga za sobą drugie. – Przynajmniej nie będę musiała wyjechać tak daleko jak księżniczka Katarzyna – odpowiadam. – Przynajmniej będę mogła przyjeżdżać do domu z wizytą. – To prawda – potakuje babka, dzięki czemu nabieram w tej sprawie pewności. – Wyjdziesz za naszego sąsiada, czyniąc zeń dobrego przyjaciela i sprzymierzeńca. Księżniczka Katarzyna przyjechała do nas aż z Hiszpanii, która znajduje się wiele mil od Anglii. Ponieważ jesteśmy skłóceni z Francją, odbyła podróż drogą morską, a że były straszne sztormy, jej statek omal się nie rozbił. Gdy ja udam się do Szkocji, by poślubić króla, wyruszę w otoczeniu wielkiego orszaku, który będzie się ciągnął z Westminsteru do samego Edynburga, czyli aż przez czterysta mil. Nie ma mowy, abym popłynęła morzem i zjawiła się u celu słaba od choroby morskiej i przemoczona do suchej nitki. Poza tym będę mogła kursować między moim nowym domem i Londynem tyle razy w roku, ile tylko będę chciała. Tymczasem księżniczka Katarzyna już nigdy nie ujrzy ojczyzny. Ponoć się rozpłakała przy pierwszym spotkaniu z moim bratem. Uważam, że to śmieszne. I dziecinne; podobne raczej do Marii. – A będę mogła zatańczyć na weselu? – pytam. – Zatańczysz w parze z Henrykiem – decyduje babka. – Kiedy już hiszpańska księżniczka i jej damy dworu zaprezentują nam swoje tańce. Pokażesz jej, na co stać angielską księżniczkę. – Uśmiecha się chytrze. – Zobaczymy, która z was jest lepsza. Oczywiście, że ja, modlę się w duchu. Na głos zaś mówię: – Dam pokaz bassadanzy. – To dostojny, powolny i dorosły taniec, w którym jestem bardzo dobra. Składa się raczej z posuwistych niż skocznych kroków.
– Saltarella – gasi mnie babka. Nie sprzeczam się; nikt nigdy się nie sprzecza z Królową Matką. To ona ma decydujące zdanie, jeśli chodzi o wszystkie pałace, zamki i dwory; moja matka królowa tylko jej potakuje. – Będziemy musieli poćwiczyć – mówię. Powinnam namówić Henryka do ćwiczeń za pomocą obietnicy, że wszyscy będą na nas patrzeć. Mój młodszy brat uwielbia być w centrum zainteresowania, dlatego wiecznie bierze udział w wyścigach, strzela z łuku i wyczynia sztuczki na swoim kucyku. Dorównuje mi wzrostem, chociaż ma tylko dziesięć lat, dzięki czemu dobrze się razem prezentujemy, pod warunkiem że nie robi wygłupów. Pragnę pokazać księżniczce Katarzynie, że niczym nie ustępuję córce króla Aragonii i królowej Kastylii. W końcu moi rodzice też oboje pochodzą z królewskich rodów: matka jest Plantagenetką, a ojciec Tudorem. To najwspanialsze miana w całej Anglii, ba, na całym świecie. Niech Katarzyna sobie nie myśli, że zrobiła nam zaszczyt. Co do mnie, raczej niechętnie powitam na dworze jeszcze jedną księżniczkę. Kiedy pani matka nalega, aby Katarzyna złożyła nam przed ślubem wizytę w Zamku Baynarda, księżniczka pojawia się w otoczeniu własnego dworu, który przyjechał z nią aż z Hiszpanii – na nasz koszt, jak zauważa mimochodem papa. Goście wkraczają przez podwójne odrzwia niczym najeźdźcza armia, przy czym podobnie jak w wypadku wroga ich mowa, stroje, nawet nakrycia głowy wydają się obce. W samym środku znajduje się cudnie odziana młoda niewiasta, na którą mówią infanta. W moim języku znaczy to tyle co niemowlę, zabawne więc, że piętnastoletnią księżniczkę nazywają małym dzieckiem! Zerkam na Henryka, aby sprawdzić, czy zawtóruje mi śmiechem, jeśli zrobię minę i szepnę „dzidzia”, jak oboje przekomarzamy się z Marią, wszelako okazuje się, że mój brat na mnie nie patrzy. Henryk wybałusza oczy na Katarzynę, jakby zobaczył wspaniałego konia, nową włoską zbroję
czy cokolwiek innego, co pragnie dostać. Na widok jego miny domyślam się, że próbuje się w niej zakochać, zupełnie jak rycerz w damie z opowieści. Henryk przepada za historyjkami i balladami, które traktują o niewiastach w opresji: uwięzionych w wieżach, przykutych do skał bądź zagubionych w lesie. Z jakiegoś powodu hiszpańska księżniczka zrobiła na Henryku wielkie wrażenie, gdy się spotkali przed jej wjazdem do Londynu. Może chodziło o zdobny, spowity woalem powóz, a może o jej ogładę, ponieważ Katarzyna włada aż trzema językami. W każdym razie ogarnia mnie złość i żałuję, że nie mogę go uszczypnąć i przywołać do rzeczywistości. Właśnie dlatego uważam, że młodsze ode mnie rodzeństwo nie powinno brać udziału w oficjalnych uroczystościach. Katarzyna nie jest przesadnie urodziwa. Choć liczy trzy wiosny więcej niż ja, wydaje się mojego wzrostu. Ma jasnobrązowe włosy z odcieniem miedzi, tylko nieznacznie ciemniejsze od moich. To oczywiście działa mi na nerwy: kto chciałby być porównywany z jątrwią? Na szczęście prawie ich nie widać, ponieważ są przesłonięte wysokim kornetem i nieprzejrzystym welonem. Jej oczy są błękitne tak jak moje, lecz brwi i rzęsy blade, co znaczy, że nie wolno jej ich barwić jak mnie. Przypuszczam, że mleczność jej cery jest godna podziwu. Niemniej ta filigranowość! W drobnej talii opina ją ciasno zasznurowany gorset, tak że ledwie może oddychać, a maciupkie stopy kryją się w najśmieszniejszych trzewikach, jakie kiedykolwiek widziałam. Mają złote czubki i złote sznurówki! Nie sądzę, aby babka pozwoliła mi paradować w złotych sznurówkach. Byłaby to oznaka próżności i przyziemności. Nie wątpię, że Hiszpanie są bardzo przyziemni. Nie wątpię, że Katarzyna taka jest. Obserwując ją, staram się, aby moje uczucia nie znajdowały odzwierciedlenia na mej twarzy. Uważam, że spotkało ją wielkie szczęście, że tu jest, że papa wybrał ją na żonę dla mojego starszego
brata Artura, że będzie miała we mnie zełwę, w pani matce świekrę, a w Małgorzacie Beaufort nie tylko babkę, ale też Królową Matkę, która na pewno się postara, aby Katarzyna Aragońska nie wyszła poza miejsce przypisane jej przez Boga. Tymczasem księżniczka dyga i składa pocałunek na policzku pani matki, a następnie mojej babki. Odbywa się to tak, jak powinno, wszelako już niebawem moja jątrew dowie się, że nade wszystko winna zadowalać Królową Matkę... Wtem pani matka kiwa na mnie głową, na co postępuję do przodu i po chwili obydwie z infantką dygamy równocześnie i tak samo nisko. Następnie infantka robi krok naprzód, po czym całujemy się w oba policzki. Skórę ma ciepłą, ale widzę, że się czerwieni i oczy jej wilgotnieją, jak gdyby tęskniła za rodzonymi siostrami. Posyłam jej surowe spojrzenie, takie samo, jakiego papa używa, ilekroć ktoś go prosi o pożyczkę. Ani myślę jej pokochać za te piękne błękitne oczęta i dobre maniery. Niech sobie nie myśli, że może ot tak się pojawić na angielskim dworze i sprawić, byśmy wszyscy mieli się za grubych głupców. Wszakże Katarzyna nie sprawia wrażenia stropionej; dalej śmiało patrzy mi prosto w oczy. Urodzona i wychowana w otoczeniu trzech sióstr, bez wątpienia wie, co to rywalizacja. Co gorsza jednak, spogląda na mnie w taki sposób, jakby moje surowe spojrzenie bynajmniej jej nie zmroziło, ba, jakby uważała je za zabawne. W tym momencie zdaję sobie sprawę, że Katarzyna w niczym nie przypomina moich dworek, które muszą być dla mnie miłe bez względu na to, jak się zachowuję, ani Marii, która musi robić, co jej każę. Hiszpańska księżniczka jest mi równa, ma prawo mnie oceniać, a nawet krytykować. Mówię do niej po francusku: „Witaj w Anglii”, a ona odpowiada sztywnym angielskim „Z radością witam w tobie moją siostrę”. Pani matka przechodzi samą siebie, aby okazać przyjaźń swej pierwszej snesze. Rozmawiają ze sobą po łacinie, ja zaś – skoro nie
rozumiem, o czym mówią – przysiadam obok pani matki i przypatruję się trzewikom Katarzyny i jej złotym sznurówkom. Gdy pani matka klaśnięciem domaga się muzyki, Henryk i ja zaczynamy śpiewać angielską wiejską piosenkę. Oboje mamy ładny głos, toteż już przy refrenie dołączają do nas dworzanie; śpiewamy i śpiewamy, aż ludzie zaczynają chichotać i gubić rytm. Wszakże Katarzyna nawet się nie uśmiecha, zupełnie jakby nigdy nie oddawała się tak płochym zajęciom jak Henryk i ja. Oczywiście jako Hiszpanka jest niezwykle sztywna. Chociaż z drugiej strony spostrzegam, w jakiej pozycji siedzi – nieruchomo, z dłońmi złożonymi na podołku, jakby pozowała do portretu – i myślę sobie: to iście królewska postawa. Chyba zacznę ją w tym naśladować. Kiedy pojawia się moja siostra Maria, aby dygnąć przed gościem, Katarzyna się ośmiesza, opadając na czworaki, tak że ich twarze znajdują się na tym samym poziomie i Katarzyna może słyszeć dziecięce paplanie. Naturalnie Maria nie zna łaciny ani kastylijskiego, niemniej obejmuje hiszpańską księżniczkę za szyję i sepleni: – Jesteś moją sioscycką. – Ja jestem twoją siostrą – poprawiam ją, ciągnąc mocno za rączkę. – Katarzyna to twoja jątrew. Umiesz powiedzieć „jątrew”? Oczywiście, że nie umie. Znowu coś sepleni niewyraźnie, a wszyscy uważając to za czarujące, wybuchają śmiechem. – Pani matko, czy Maria nie powinna już spać? – pytam. Na moje słowa wszyscy obecni zdają sobie sprawę z późnej pory. Opuszczamy wielką salę i idziemy korytarzem oświetlanym przez płonące pochodnie niesione przez służących, odprowadzając Katarzynę do jej komnat, jakby była co najmniej królową, a nie najmłodszą córką króla Hiszpanii, której dopisało szczęście, dzięki czemu koligaci się z naszą dynastią Tudorów. Katarzyna cmoka każdego w policzek na dobranoc, po czym gdy
nadchodzi moja kolej, zbliża do mnie ciepłą twarz. – Dobrej nocy, siostro – mówi z tym swoim głupim akcentem, traktując mnie z góry. Następnie odsuwa się i na widok mego zagniewanego oblicza wybucha cichym śmiechem. – Oho! – dodaje i szczypie mnie w policzek, jak gdyby mój zły humor wcale jej nie trapił. Oto stoi przede mną prawdziwa księżniczka, urodzona, aby być królową, tak jak moja pani matka; oto młoda niewiasta, która zasiądzie na tronie Anglii. Postanawiam potraktować uszczypnięcie jako pieszczotę, nie gest pogardy. O dziwo, stwierdzam przy tym, że zarazem lubię Katarzynę i bardzo jej nie lubię. Nazajutrz rano, gdy z prywatnej kaplicy pani matki wychodzimy po prymie, pani matka zwraca się do mnie: – Mam nadzieję, że będziesz miła dla Katarzyny. – Owszem, pod warunkiem, że ona nie będzie się u nas szarogęsiła – odpowiadam z werwą. – I że przestanie zachowywać się tak, jakby robiła nam łaskę. Widziałaś jej sznurówki? Pani matka śmieje się szczerze. – Nie, Małgorzato. Nie widziałam jej sznurówek. Ani też nie pytałam cię o zdanie na jej temat. Wyraziłam tylko nadzieję, że będziesz dla niej miła. – Oczywiście – bąkam, wbijając wzrok w wysadzaną klejnotami okładkę mszału. – Tuszę, że dla każdego jestem łaskawa. – Katarzyna znalazła się daleko od domu, a przywykła do dużej rodziny – powiada pani matka. – Z całą pewnością przyda jej się przyjaciółka, ty zaś mogłabyś skorzystać na towarzystwie starszej od siebie dziewczynki. Ja dorastałam wśród mnóstwa sióstr, które cenię sobie coraz wyżej z każdym upływającym rokiem. Ty także dojdziesz kiedyś do wniosku, że trudno żyć bez zaufanych przyjaciółek i że to siostry właśnie pomagają ci zachować wspomnienia i żywić nadzieje
na przyszłość. – Artur i ona zostaną tutaj? – pytam. – Będą mieszkali z nami? Pani matka składa mi dłoń na ramieniu. – Bardzo bym tego chciała, niestety twój ojciec jest zdania, że powinni wyjechać do księstwa Artura i zamieszkać w Ludlow. – A co na ten temat sądzi moja babka? Pani matka wzrusza lekko jednym ramieniem. Domyślam się, że klamka już zapadła. – Twierdzi, że książę Walii winien władać Walią. – Przynajmniej ja ci zostanę. – Nakrywam jej dłoń swoją, aby zatrzymać ją przy sobie dłużej. – Ja donikąd się nie wybieram. – Bardzo na ciebie liczę – zapewnia mnie. * Zanim nadejdzie dzień wesela, tylko raz spotykam się z moim bratem Arturem na osobności. Przechadzamy się długą galerią. Z dołu dolatuje nas melodia, gdy muzykanci znów przygrywają do tańca, a także gwar śmiechów i rozmów i brzęk kufli. – Nie musisz jej się tak nisko kłaniać – odzywam się raptownie. – Jej rodzice ledwie zasiedli na tronie, tak jak nasz ojciec. Nie ma być z czego dumna. W niczym im nie ustępujemy. Nie są starodawną dynastią. Artur się rumieni. – Masz ją za dumną? – I to bez powodu. – Tak rzekła Królowa Matka do pani matki, co udało mi się usłyszeć; stąd wiem, że to prawda. Mimo to Artur zaczyna się sprzeczać. – Jej rodzice podbili Hiszpanię i odebrali ją Maurom. To najwięksi krzyżowcy na świecie. Izabela Kastylijska przejawia bojowego ducha. Wraz z mężem, Ferdynandem Aragońskim, posiada nieprzebrane bogactwa i połowę niepoznanego jeszcze świata. To chyba są powody
do dumy, nie uważasz? – No tak – przyznaję niechętnie. – Wszelako my jesteśmy Tudorami. – Owszem – zgadza się ze mną Artur z uśmiechem. – Nie na wszystkich jednak robi to wrażenie. – Ależ tak – przekonuję. – Zwłaszcza od niedawna... Oboje milkniemy, wiedząc, że do tronu Anglii jest wielu pretendentów – dziesiątki młodych Plantagenetów spokrewnionych z panią matką. Część z nich mieszka z nami w pałacu, reszta zbiegła na wygnanie. Papa na polu bitwy odebrał życie kilku kuzynom pani matki, rozprawił się z niejednym pretendentem. Zaledwie dwa lata wstecz skazał na ścięcie naszego kuzyna Edwarda. – Masz Katarzynę za dumną? – ponawia pytanie Artur. – Była wobec ciebie niegrzeczna? Rozkładam ręce gestem poddania tak charakterystycznym dla pani matki, gdy słyszy, że Małgorzata Beaufort podjęła decyzję i jej nie zmieni. – Och, Katarzyna nawet ze mną nie rozmawia. Nie interesuje jej jakaś tam zełwa. Absorbuje ją szczerzenie się do papy. Zresztą właściwie nie mówi po angielsku. – A może jest po prostu nieśmiała? Ja jestem. – Czemu miałaby być nieśmiała? Wychodzi za mąż, prawda? Zasiądzie na tronie Anglii, prawda? Będzie twoją żoną. Ma wszelkie powody do szczęścia. Artur wybucha śmiechem i przytula mnie. – Twoim zdaniem nie ma na świecie nic lepszego od królowania w Anglii? – A tak – potwierdzam. – Katarzyna powinna to wiedzieć i okazać wdzięczność. – Ty będziesz królową Szkocji – zauważa. – To także wspaniały tytuł. Na pewno już nie możesz się doczekać.
– Właśnie. Gdy już zostanę żoną Jakuba Czwartego, nigdy nie zatęsknię za domem ani nie będę niespokojna czy samotna. – Król Jakub to prawdziwy szczęściarz, że czeka na niego taka spolegliwa narzeczona. Tylko ten jeden raz w zawoalowany sposób daję Arturowi do zrozumienia, że długonosa Katarzyna Aragońska patrzy na nas z góry, mając się za lepszą od Anglików. Przezywam ją Katarzyną Arogancką, co natychmiast podchwytuje Maria, której wszędzie pełno i która wiecznie podsłuchuje starszych. Ilekroć to powtarza, bawi mnie do łez, aczkolwiek pani matka marszczy tylko brwi i szybko ją poprawia. Wesele udaje się znakomicie – przygotowane rzecz jasna przez moją babkę, która pragnie pokazać całemu światu, jacy jesteśmy zamożni i wspaniali. Papa wydał majątek na tygodniowy turniej rycerski, któremu towarzyszyły uczty i ceremonie; z fontann lało się wino, a na rynku w Smithfieldzie pieczono całe woły. Poddani rozdrapali ślubny dywan, żeby mieć w domu pamiątkę chwały Tudorów. Jako że to pierwsze królewskie wesele, w którym uczestniczę, nie spuszczam oka z panny młodej, która pokazuje się wystrojona od stóp do głów: włosy zdobi jej przepiękny biały koronkowy szal – który Hiszpanie zwą mantylką – stopy zaś lekkie, również białe wyszywane pantofelki. Nie mogę zaprzeczyć, że wygląda ładnie, ale to jeszcze nie powód, żeby wszyscy brali ją za ósmy cud świata. Długie, opadające aż do talii włosy ma koloru złota i brązu. Jest równie filigranowa jak miniatura, przez co czuję się niezręcznie, jakbym miała za duże dłonie i stopy. Małostkowością i grzechem byłoby źle o niej myśleć z tego powodu, niemniej uważam, że najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli Katarzyna pocznie następcę tronu, zniknie w komnacie niewieściej na całe miesiące, po czym wyłoni się tłusta i rozlazła. Zaraz po uczcie rozwierają się podwójne odrzwia na końcu sali i wjeżdża przez nie wielka makieta ciągniona przez tancerzy odzianych
w Tudorowską zieleń. Przedstawia zamczysko z ośmioma damami w środku, z których jedna odziana jest jak hiszpańska infantka. Wyzierający z czterech wież młodzi chórzyści pieją na jej cześć pochwały. Za pierwszą makietą pojawia się następna, ta z kolei przedstawia okręt z wydętymi żaglami z brzoskwiniowego jedwabiu, sterowany przez ośmiu rycerzy. Okręt przybija do zamku, jednakże damy odmawiają tańca rycerzom, którzy muszą przypuścić atak w pozorowanym turnieju, aby wreszcie niewiasty rzuciły im papierowe kwiaty i zeszły na dół. Zarówno zamek, jak i okręt zostają odholowane, po czym rycerze i damy tańczą ze sobą. Katarzyna Arogancka bije brawo i skłania głowę w podzięce memu ojcu za ten wymyślny komplement. Taka jestem wściekła, iż nikt nie pomyślał, aby dać mi rolę w maskaradzie, że nie potrafię się zmusić do uśmiechu. W pewnym momencie przechwytuję spojrzenie infantki i czuję, że drwi ze mnie, kłując w oczy honorem, jaki uczynił jej król. Uważa się za pępek świata, od czego robi mi się niedobrze po sutym posiłku. Dalej przychodzi kolej na Artura. Mój starszy brat tańczy z jedną z dworek pani matki, następnie zaś na parkiet występuję ja z Henrykiem, aby odtańczyć nasze saltarello. To szybki, skoczny taniec do melodii równie upajającej jak wiejska przyśpiewka. Choć muzykanci przygrywają w raźnym tempie, Henryk i ja doskonale sobie radzimy, stanowimy bowiem zgraną i doświadczoną parę. Żadne z nas ani razu nie gubi rytmu – nikt nie wykonałby tego tańca lepiej niż my. Wtem Henryk – podczas gdy wiruję dokoła własnej osi z rozłożonymi szeroko rękoma, drobiąc kroczki w miejscu, obserwowana przez wszystkich – schodzi na bok, zrzuca przydający mu masy dublet i jednym susem wraca do mego boku w samej koszuli. Nasi rodzice klaszczą, a Henryk wydaje się tak po chłopięcemu przystojny, że nie ma na sali osoby, która by nie wiwatowała na jego cześć. Uśmiecham się nieprzerwanie, w środku jednak gotuję się ze złości i jak tylko znów złączamy dłonie
w tańcu, szczypię go najmocniej jak umiem. Oczywiście wcale mnie nie dziwi, że skradł uwagę obecnych; właściwie na poły się spodziewałam, że uczyni coś, aby ściągnąć na siebie oczy zebranych. Przez cały dzień chodził skwaszony, że w obecności Artura będzie musiał grać drugie skrzypce. Wprawdzie w opactwie powiódł Katarzynę nawą, lecz u ołtarza musiał ją porzucić i odstąpić na bok zapomniany. Teraz jednak, na tle powściągliwego tańca Artura, ma okazję błysnąć. Gdybym mogła nadepnąć mu na palec u nogi, tobym to zrobiła, ale widzę, że Artur patrzy na mnie i puszcza porozumiewawczo oko. Co do jednego jesteśmy zgodni – Henrykowi zawsze wszystko uchodzi na sucho i wszyscy z wyjątkiem pani matki i papy widzą to co my: że jest z niego zepsuty ponad miarę bachor. Wreszcie taniec dobiega końca i oboje z Henrykiem kłaniamy się nisko ramię przy ramieniu, stanowiąc uroczy widok – jak zawsze. Przy okazji zerkam w stronę szkockich wielmożów, którzy przyglądają mi się uważnie. Oni przynajmniej nie są zainteresowani Henrykiem. Jeden spośród nich, Jakub Hamilton, jest kuzynem króla Szkocji. Z przyjemnością widzi, że będzie ze mnie wesoło usposobiona królowa – jego kuzyn, król Jakub Czwarty, lubi tańce i uczty i z przyjemnością powita we mnie partnerkę do tych uciech. Dostrzegam, iż wielmożowie zamieniają między sobą parę słów, i jestem pewna, że właśnie zapadła decyzja, aby następny ślub, mój ślub, odbył się jak najprędzej. Już ja dopilnuję, żeby Henryk nikogo nie przyćmił, a już zwłaszcza mnie, i żeby Katarzyna trzymała włosy utknięte pod kornetem. To ja będę w centrum zainteresowania; ja będę witać okręt z brzoskwiniowymi żaglami i tańczyć do upadłego. Ani Henryk, ani ja nie możemy zostać do końca ceremonii, kiedy to weselnicy odprowadzą księżniczkę do komnaty sypialnej i odmówią modlitwę nad łożem małżeńskim. Królowa Matka odsyła nas do naszych komnat i choć oglądam się przez ramię na panią matkę