kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 873 206
  • Obserwuję1 392
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 682 412

Kava Alex - Cienie nocy

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :840.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
K

Kava Alex - Cienie nocy .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu K KAVA ALEX Pozostałe
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 104 stron)

Kava Alex

Spindler Erica

Ellison J.T.

Cienie nocy Morderca psychopata, który wymyka się policji, bezustannie zmienia miejsca pobytu, żeruje na zagubionych i samotnych. Trzy śledcze: detektyw Stacy Killian z nowoorleańskiej policji, porucznik Taylor Jackson z Wydziału Zabójstw w Nashville oraz agentka FBI, Maggie O’Dell, były świadkami najgorszych zbrodni i aresztowały najniebezpieczniejszych przestępców. Czy tym razem morderca je przechytrzy? W samym sercu nowoorleańskiej Dzielnicy Francuskiej znaleziono zwłoki zasztyletowanej bezdomnej. Detektyw Stacy Killian z nowoorleańskiej policji ściga się z czasem – w tej grze stawką jest życie dziecka zamordowanej kobiety. Stacy gotowa jest zaryzykować, aby zwyciężyć, i stawia wszystko na jedną kartę. Na chodniku znaleziono zwłoki demonstrantki z organizacji Okupacja Nashville. Okazało się, że to córka miejscowego notabla. Porucznik Taylor Jackson musi rozwikłać zagadkę jej śmierci i zidentyfikować zabójcę, aby uniemożliwić mu dokonanie następnej zbrodni. Zwłoki bezdomnego mężczyzny zostają znalezione w zalanej krwią zaspie śnieżnej przed śródmiejskim biurowcem w Omaha. Maggie O’Dell uważa, że to kolejna ofiara seryjnego mordercy, który popełnia zbrodnie na obszarze całego kraju. Funkcjonariuszka FBI wie, że ma dobę na pojmanie zabójcy. W przeciwnym razie przestępca wyjedzie do innego miasta, aby popełnić kolejne zbrodnie. 2 Wstęp Alex Kava W lipcu 2010 roku razem z Ericą Spindler, J.T. i Randym Ellisonami oraz z Deb Carlin wybrałam się na kolację w nowojorskim „Remys". Nie było to pierwsze spotkanie autorek, już wcześniej stałyśmy się sobie na tyle bliskie, by uważać się za przyjaciółki. W trakcie posiłku Deb spytała, czy Erica, J.T. i ja byłybyśmy skłonne napisać coś razem. Rzecz jasna, natychmiast odpowiedziałyśmy twierdząco. Jako pisarki, spędzamy mnóstwo czasu w samotności, aby zapuścić się w głąb własnych umysłów i wczuć w tworzone przez nas postaci. Rzadko współpracujemy z innymi, a jeśli już, to zazwyczaj ograniczamy nasz wkład do jednego opowiadania przeznaczonego do publikacji w zbiorze. 3 Na szczęście, Deb nie przestała nas nękać. Z własnej woli postanowiła pokierować projektem, dopasować jego elementy i stworzyć z nich spójną całość, a także doprowadzić do ukończenia pracy

w terminie, nieustannie nas mobilizując. Podsunęłam Erice i J.T. pomysł, żeby nasze bohaterki stawiły czoło temu samemu seryjnemu mordercy, każda w swoim mieście. Zabrałyśmy się do rozbudowywania postaci zabójcy, opracowując jego metody działania, dobierając mu broń, a nawet charakteryzując jego ofiary Potem wystarczyło ustalić, która z nas zajmie się nim pierwsza, która druga i trzecia. Właśnie w takim porządku zostały napisane poszczególne części. Owocem tej współpracy jest krótka powieść Cienie nocy. Proces tworzenia okazał się dla nas niezwykłym doświadczeniem. Mamy nadzieję, że Wam, Drodzy Czytelnicy, lektura książki sprawi tyle samo przyjemności, co nam jej napisanie. 4

Dedykacja Dla Deb Carlin To Ty ujednoliciłaś nasze teksty, co było trudnym i niewdzięcznym zadaniem. Dokonałaś tego jednak z gracją, pewnością siebie i z humorem. Jesteś niezwykła Erica dla J.T. i Alex Bez was ta robota byłaby o niebo trudniejsza i o wiele mniej przyjemna. 5 Kto zaginął, kto przepadł Erica Spindler 6

7 Nowy Orlean Dzielnica Francuska Detektyw Stacy Killian z nowoorleańskiej policji uważała, że jest ulepiona z twardej gliny Wychodziła cało z nieprawdopodobnych opresji, strzelano do niej, porwano ją i zdradzono w najgorszy sposób. Była przekonana, że wie wszystko o bólu i cierpieniu, zarówno własnym, jak i bliźnich. Jednak pewnego dnia straciła dziecko i zrozumiała, że już nigdy nie będzie pewna siebie. Nie pomyśli, że każdemu stawi czoło. Ani ona, ani Spencer nie planowali potomstwa. Na wieść o ciąży w pierwszym odruchu pomyślała, że to nie jest dobry moment. Później zauważyła zmiany. Zaczęła inaczej postrzegać swoje ciało, inaczej też kochała się z mężem. Miała zostać matką. To maleństwo, chłopiec albo dziewczynka, było owocem miłości jej i Spencera. 8 Dziewięć tygodni później wszystko przepadło, a ona poczuła się pusta. Była zagubiona i załamana. Chciało jej się płakać i wrzeszczeć, pragnęła wyładować gniew. Bała się jednak, że jeśli pozwoli sobie na ten luksus, nie będzie w stanie przestać. Ból i poczucie straty wzięły ją w posiadanie, przeniknęły na wskroś. - Ogromnie mi przykro, kochanie. Skierowała wzrok na Spencera, który siedział na skraju łóżka. Popatrzyła uważnie na męską, urodziwą twarz męża i zarazem najlepszego przyjaciela. Był zdruzgotany.

Rodzina była dla niego najważniejsza. Członkowie licznego klanu Ma-lone ów stali za sobą murem; zrobiliby dla siebie wszystko. Z siedmiorga rodzeństwa pięcioro podjęło służbę w policji. Tak bardzo się cieszył, był taki dumny! Postanowiła być silna dla niego. - Nie jest tak źle - pocieszyła męża. - Poradzimy sobie. Lekko zmarszczył brwi. - Jasne, że tak. - Ujął jej dłoń i splótł palce z jej palcami. - Będziemy mieli inne dzieci. 9 Poczuła ucisk w gardle i znowu zaczęło się jej zbierać na płacz. Przecież oczekiwała właśnie tego dziecka, już stało się jej bliskie. - Dobrze, że nikomu nie powiedzieliśmy - zauważyła. - Przynajmniej się nad nami nie litują. - Rodzina powinna wiedzieć - zaoponował Spencer - żeby pomóc... - Nie. - Może przynajmniej twoja siostra? Jane mogłaby... - Nie - powtórzyła Stacy. - Niech tak zostanie. Wrócę do pracy, nikt niczego nie zauważy. 10

Dzielnica Francuska Godzina 5.15 Stacy pracowała w nowoorleańskim Ósmym Dystrykcie, który rozciągał się od Howard Avenue do Pól Elizejskich, a jego najważniejszą część stanowiła Dzielnica Francuska. Nie brakowało w niej pijaków i awanturników, częste były przypadki stręczycielstwa i prostytucji, dochodziło do przestępstw narkotykowych i kradzieży. Zdarzały się też morderstwa, na ogół wtedy, kiedy ludzie przestawali imprezować. Nad iglicą katedry Świętego Ludwika wstawał świt. Stacy podniosła wzrok na zwieńczenie kościelnej wieży, a potem powoli rozejrzała się dookoła. Cabildo, Jackson Square, Pontabla - idealne pocztówkowe widoczki, cel pielgrzymek turystów. Tyle że dzisiaj cały efekt psuły karetki, radiowozy i taśma rozciągnięta wzdłuż imponującej 11 kolumnady Cabilda. Był to jeden z najważniejszych budynków w dziejach Stanów Zjednoczonych. Właśnie tutaj podpisano umowę kupna Luizjany. Dwukrotnie go odbudowywano, a obecnie znajdowało się w nim muzeum. Niezłe miejsce na morderstwo, wyjątkowo niepoprawne politycznie, pomyślała Stacy. Wyglądało na to, że sprawca był niedoinformowany Pociągnęła za daszek bejsbolówki i zerknęła na partnera. - Patterson, gotowy? - Jak zawsze - odparł, ziewając. Podeszli do technika kryminalistycznego, wpisali się do rejestru i dali nura pod taśmą. Natychmiast znaleźli się w cieniu, w temperaturze o dwa stopnie niższej. Panowała tu atmosfera ani trochę niepasująca do Dzielnicy Francuskiej XXI wieku, która właśnie budziła się do życia. Stacy niemal uwierzyła, że cofnęła się w czasie, jednak widok ofiary przywrócił jej poczucie rzeczywistości. Stacy i Patterson zatrzymali się na skraju kałuży krwi. Ta kobieta nie zjawiła się w Dzielnicy Francuskiej, żeby się zabawić. Na kartoniku, który zawiesiła na szyi, widniał napis: „Bezdomna 12 prosi o wsparcie ". Stacy zastanawiała się, ilu ludzi minęło to miejsce, nie zwracając uwagi na kobietę. A ilu ją zauważyło i pomyślało, że tylko śpi, podobnie jak wielu bezdomnych we wszystkich amerykańskich miastach, którzy szukają schronienia na progach, w zaułkach i parkach? Ponownie skupiła uwagę na ofierze. Poszarpane, niebieskie dżinsy, sfatygowana dżinsowa kurtka. Pod spodem

koszula z długimi rękawami, a na głowie bejsbo-lówka z logo Saintsów, spod której wystawał koński ogon, tak samo jak u Stacy. Wystrzępiony plecak leżał w przejściu przy zwłokach. Był zapięty, a zatem motyw rabunkowy odpadał. Stacy spojrzała na Pattersona. - Ciekawe, jak uniknęła naszych patroli - powiedziała. - Pewnie gdzieś się zabunkrowała i wyszła po zmroku - odparł. Nowoorleańska policja regularnie wyłapywała bezdomnych i wywoziła ich z Dzielnicy Francuskiej do schronisk znajdujących się w innych rejonach miasta. Akcje przeprowadzano szczególnie starannie w okresie ważnych imprez, takich jak sympozjum lekarskie, które właśnie się odbywało. 13 Na bezdomną natknął się jeden z uczestników sympozjum, chirurg. Usiłował jej pomóc, ale już nie żyła. Teraz stał w pobliżu miejsca zbrodni, wyraźnie zaniepokojony. Stacy ruchem ręki przywołała technika kryminalistycznego. - Spisz zeznanie lekarza i jego dane, a potem go wypuść. - Chciał odejść, ale go zatrzymała. -I podziękuj mu za pomoc. - Wszystko w porządku? Posłała Pattersonowi uważne spojrzenie. Był porządnym facetem i przyzwoitym gliną. Pracowali wspólnie zaledwie kilka razy, bo partnerzy Stacy często się zmieniali. Ci, którym dopisało szczęście, pięli się w górę po szczeblach kariery, najbardziej pechowi trafiali do piachu. - Dlaczego pytasz? - Wydajesz się rozkojarzona. Z trudem ukryła zakłopotanie. Nagle w mimowolnym odruchu chciała osłonić brzuch rękami, ale zdołała się powstrzymać. Czyżby mój wygląd coś ludziom sugerował? - zadała sobie w duchu pytanie. A może moje myśli były widoczne z daleka jak tandetny neon na poboczu autostrady? 14 - Jestem zmęczona, i tyle. - Wciągnęła na dłonie lateksowe rękawiczki. - Cholera! Za wcześnie na takie rozrywki. - Nic dodać, nic ująć.

Przykucnęła, starannie unikając kontaktu z kałużą krwi rozlaną wokół zwłok. Ciało było skulone, dolna część leżała na wznak, górna była obrócona w prawo, a twarz widoczna z profilu. Stacy skierowała na nią snop światła latarki. - Psiakrew, młoda - rzuciła. Patterson zajął miejsce po drugiej stronie ofiary - Fakt - przytaknął. - Niech to! Zdziwiłbym się, gdyby miała dwadzieścia jeden lat. Stacy przesunęła snop światła. - Patrz na jej dłonie. Czyste. - Wiedziała, że im dłużej żyje się na ulicy, tym brudniejsze i bardziej zniszczone są ręce. - Niedawno trafiła na bruk. - Może wcale nie była bezdomna? - Kto wie? - zgodziła się Stacy. - Może tylko udawała? - Ludzie kręcą się blisko lekarskich imprez. Dłonią w rękawiczce Stacy rozchyliła dżinsową kurtkę denatki. 15 - Dostała nożem. Chyba wystarczył jeden cios. Precyzyjne trafienie. Krew z rany wsiąkła w ubranie, a na niebieskiej koszuli dodatkowo odznaczyły się okrągłe plamy, które nie wyglądały na krew. Stacy zmarszczyła czoło. - A to co, do cholery? 16

Godzina 5.42 - Mleko z piersi - oświadczył niedługo potem lekarz sądowy Ray Hollister. - Była w trakcie laktacji. Stacy popatrzyła na doktora i poczuła się tak, jakby dostała obuchem w głowę. - Młoda matka. Karmiąca, sądząc po ilości pokarmu - dodał patolog. - Młoda? Czyli kiedy urodziła? - spytała Stacy - To się okaże po sekcji. Do szóstego tygodnia po porodzie krocze i macica goją się zgodnie ze schematem. Potem trudniej jest określić konkretny czas porodu. Mijały sekundy Ciszę zakłócało jedynie tykanie zegarka, szum policyjnej kamery i przytłumiona rozmowa patologa i technika. Stacy pokręciła głową. - Czyli karmiła piersią? - upewniła się. 17 Lekarz przytaknął, a ona powiodła wzrokiem po twarzach obu mężczyzn. - Skoro tak, to gdzie jest dziecko? 18 Godzina 8.55 Dzielnica Francuska nie zasypiała, podobnie jak policjanci z Ósmego Dystryktu. Podczas gdy technicy kończyli zbieranie materiałów, Stacy i Patterson przeczesywali okolicę. Po krótkiej nocnej przerwie większość placówek handlowych uruchamiała działalność. Zbierali się pracownicy, którzy zastępowali zmienników z minionego wieczoru. Stacy i Patterson spisali ich nazwiska oraz numery telefonów i postanowili zajrzeć ponownie później. Mijały minuty, a myśli Stacy nieustannie wracały do jednego pytania: Gdzie jest dziecko? - Mówcie, co wiecie. Major Henry przypominał posturą kloc. Brakowało mu szyi, za to miał szeroką klatkę piersiową i potężne bary. W siłowni wyciskał blisko dwieście kilogramów, Stacy widziała to na własne oczy. 19 - Ofiara to Jillian Ricks - odparła Stacy. -Miała osiemnaście lat, i to od niedawna, wnioskując z

legitymacji szkolnej z 2010 roku, ze szkoły Najświętszego Serca Jezusowego. Pchnięcie nożem w klatkę piersiową, płuco i serce przebite z chirurgiczną precyzją. Znaleziona około trzeciej nad ranem przez uczestnika sympozjum lekarskiego. - Jego zeznania są w porządku - wtrącił się Patterson. - Odłączył się od grupy, żeby wrócić do hotelu. - Nie znaleźliście przy niej innych dokumentów? Patterson pokręcił głową i powiedział: - Wrzuciłem jej nazwisko do systemu. Brak prawa jazdy, w ogóle żadnych wskazówek. - Motyw? - Na pewno nie rabunkowy - oświadczył Patterson. - Leżał przy niej nietknięty plecak. Trzymała użebrane drobniaki w środku, w plastikowej torebce. Kto wie, czy nie załatwił jej jakiś wielbiciel mocnych wrażeń. Mogła być przypadkową ofiarą. - Zerknął na Stacy. - Albo chodzi o porwanie dziecka. 20 Stacy drgnęła niespokojnie, coraz boleśniej świadoma, że czas upływa. - Sprawa może być związana z dzieckiem -oznajmiła. - Niemowlęciem. Major Henry spochmurniał, a ona pośpiesznie wyjaśniła, w czym rzecz. - Macie inne dowody? - spytał. - Jeszcze nie. Hollister obiecał, że weźmie ją na pierwszy ogień. - Co o tym myślicie? - Major powiódł wzrokiem po twarzach detektywów. - Waszym zdaniem, przyczyną morderstwa było dziecko? Stacy na moment zacisnęła wargi, po czym przedstawiła swoją opinię: - Niewykluczone, ale wątpię, żeby miała ze sobą dziecko. Ostatnia noc była zimna i wilgotna. Z pewnością zostawiła je w bezpiecznym miejscu.

- U krewnego? Przyjaciela? - Nie wiemy. Być może, choć osoby w jej sytuacji zwykle nie mają się do kogo zwrócić. W przeciwnym razie nie tkwiłyby na ulicy. - Na czym opiera pani swoją teorię? Wiadomo, że ludzi wzrusza widok małego dziecka i dają żebrakowi więcej pieniędzy 21 - W plecaku nie było pieluch ani chusteczek, ani ubranka na zmianę. Bez tych rzeczy matka nie wyszłaby z małym dzieckiem na ulicę. - Skąd u pani znajomość potrzeb niemowlęcia? - zainteresował się major. - Czyżby po kryjomu urodziła pani Malone owi dziecko? - Moja siostra Jane ma dwoje dzieci - wyjaśniła Stacy. - A przyszło pani do głowy, że denatka mogła przekazać dziecko do adopcji albo je porzucić? Pokarm nie zanika z dnia na dzień. Miał rację, ale instynkt podpowiadał Stacy, że Jillian Ricks nie oddała dziecka ani go nie zostawiła samego. Powiedziała o tym majorowi. - Skąd to przypuszczenie? - spytał. - To przeczucie. Intuicja. - Przycisnęła drżące dłonie do ud. - Niemowlę może przeżyć około czterdziestu ośmiu godzin bez pożywienia: im mniejsze, tym bardziej zagrożone śmiercią. Ile mamy czasu? Trzydzieści godzin, trzydzieści pięć? -Pochyliła się. - Musimy znaleźć to dziecko. Henry zmarszczył brwi. - Przypominam pani, że poszukujemy mordercy, a nie dziecka. Nie wiemy, czy ono istnieje. 22 - Rozumiem, panie majorze, ale... - Żadnych ale - przerwał jej. - Macie znaleźć sprawcę, czy to jasne? Proszę się na tym skupić. - Tak jest, panie majorze. - W porządku. - Spiorunował ich wzrokiem. -Do roboty 23

Godzina 9.45 Szkoła Najświętszego Serca Jezusowego była jedną z owianych legendą instytucji w Nowym Orleanie. Uczęszczały do niej wyłącznie dziewczęta od piątego do siedemnastego roku życia, głównie wywodzące się z miejscowej elity. Lista godnych szacunku absolwentek stanowiłaby powód do dumy nawet dla najbardziej prestiżowych szkół na Wschodnim Wybrzeżu. Gmach placówki mieścił się przy St. Charles Avenue. Otaczało go kute żelazne ogrodzenie, a na terenie ogrodu rosły dostojne, udrapowane mchem dęby. Gdy dawniej Stacy mijała tę legendarną szkołę, zastanawiała, jak to by było zostać jej uczennicą. Aż tak wspaniale, jak mogłoby się na pozór wydawać? Chyba niekoniecznie, skoro Jillian Ricks skończyła jako bezdomna. 24 Dyrektorka powitała ich przy głównym wejściu i zaprowadziła do gabinetu. - Proszę usiąść. Wskazała im dwa krzesła przed masywnym biurkiem, które ani trochę nie kojarzyło się z wystrojem szkoły. Zdobione spiralami i rzeźbione, już na pierwszy rzut oka wyglądało na cenny antyk. - Dziękujemy, że siostra zechciała się z nami spotkać - powiedział Patterson. - Wspomnieli państwo, że są tutaj z powodu Jillian Ricks. - Zgadza się - przytaknęła Stacy - Jak rozumiemy, w dwa tysiące dziesiątym roku była uczennicą szkoły - Zaczęła znacznie wcześniej. Uczęszczała do Najświętszego Serca od pierwszej klasy - Ukończyła szkołę? - Nie. Rodzice wypisali ją w trakcie przedostatniego roku nauki, tuż przed Gwiazdką. Stacy domyśliła się, że to z powodu ciąży. Nawet jeśli dyrektorka znała powód, z pewnością nie byłaby skłonna go potwierdzić. Mimo to Stacy postanowiła zapytać: - Czy siostra zna przyczyny ich decyzji? 25 - Przykro mi, ale o tej sprawie muszą państwo porozmawiać z jej rodzicami - odparła dyrektorka. - Bardzo żałowaliśmy, że Rachel nas opuściła.

- Rachel? - Jillian to drugie imię. Lubiła je bardziej niż pierwsze. - W jaki sposób możemy skontaktować się z jej rodziną? - spytała Stacy. - Czy mogę wiedzieć, z jakiego powodu? - Prowadzimy dochodzenie w związku z tym, że została zamordowana - odparła Stacy. - Powinna siostra porozmawiać na ten temat z jej rodzicami. 26

Godzina 10.30 Córka nie zgodziła się na oddanie dziecka do adopcji i wygnali ją z domu. Nadziani, świętsi od papieża hipokryci. Stacy nawet nie próbowała maskować niechęci, jaką wzbudzili w niej Ricksowie. - Zatem wyrzucili państwo córkę razem z niemowlęciem na ulicę? - zapytała. - Uznaliśmy, że wróci za kilka dni. - Naprawdę? - Nie miała dokąd iść. Powiadomiliśmy rodzinę, że w żadnym wypadku nie wolno jej pomagać. To samo dotyczyło rodzin jej koleżanek. Stacy z trudem panowała nad narastającą wściekłością. Zauważyła, że i Patterson jest bliski wybuchu. Ci ludzie nawet nie zapytali, czemu zawdzięczają wizytę policji, całkiem jakby się jej spodziewali. - Od jak dawna jej nie ma? 27 Po raz pierwszy na ich twarzach pojawił się wyraz niepewności. - Od półtora miesiąca - odparł Ricks. - To trochę więcej niż kilka dni - zauważyła ironicznie Stacy. - Próbowali ją państwo odnaleźć? - Nie. Nie wychowaliśmy naszej córki na dziwkę. Dobrze wie, co musi zrobić, żeby wrócić do domu. - Lada dzień się pojawi - dodała pani Ricks i popatrzyła na męża, jakby oczekując potwierdzenia. Stacy ugryzła się w język, żeby nie skomentować jej słów. - Kiedy urodziła? - zapytała. - Dziecko miało tydzień, gdy opuściła dom -odparł pan Ricks. - Chciał pan powiedzieć, kiedy wyrzucili ją państwo na ulicę, razem z noworodkiem - uściśliła Stacy. - Nasz dom, nasze zasady. - Zmierzył ją wzrokiem. - Pani nie ma dzieci, prawda? Tak się składa, że do ich wychowania potrzebna jest twarda ręka i surowa miłość.

28 - A co z ojcem dziecka? - wtrącił Patterson, zorientowawszy się, że Stacy z trudem nad sobą panuje. - To zwykły śmieć. - Państwa zdaniem - zauważyła Stacy. - Zdaniem wszystkich. - Nadal był obecny w życiu państwa córki? - Nie. Dopilnowaliśmy tego. - Co pan przez to rozumie? - Z całym szacunkiem, pani detektyw, lecz nie powinna się pani wtrącać - odparł Ricks. - To sprawa rodzinna. - Teraz to sprawa policji. - W jakie kłopoty tym razem dała się wciągnąć nasza córka? - spytała pani Ricks. - Państwa córka nie żyje. - Stacy nie była w stanie ukryć pogardy dla tych ludzi. - Padła ofiarą morderstwa. 29

Godzina 11.15 Dziesięć minut później para detektywów siedziała przypięta pasami w samochodzie. Stacy uruchomiła silnik, lecz nie wrzuciła biegu. - Mam nadzieję, że to ich robota - powiedziała. - Chętnie zobaczyłabym, jak ich skuwają i prowadzą do radiowozu. - Poważna sprawa, bez dwóch zdań - zauważył Patterson. - Nawet powieka im nie drgnęła na wiadomość o zabójstwie córki. - Wziął do ręki fotografię Jillian, którą Ricksowie przekazali detektywom. Jak się okazało, nie mieli żadnego zdjęcia jej dziecka. - Trzeba zrobić prawo jazdy, żeby jeździć samochodem, ale byle psychopata może zostać rodzicem. Nie mam pytań. - Spojrzał na Stacy. - Dziwnie się zachowywali, jak była mowa o chłopaku córki. Myślisz, że i jego zabili? 30 Zanim zdążyła odpowiedzieć, odezwał się telefon komórkowy Stacy - Killian. - Ray Hollister z tej strony Sekcja zakończona. Interesują panią wstępne informacje? - Jak zawsze. Jest ze mną Patterson, przełączam na tryb głośno mówiący. - Stacy umieściła telefon na desce rozdzielczej. - Słuchamy. - Jeśli nie liczyć rany kłutej, czyli bezpośredniej przyczyny śmierci, dziewczyna była zdrowa. Ostrze przebiło ciało pod mostkiem, uszkadzając zarówno płuco, jak i serce. Rana jest czysta, bez poszarpanych krawędzi, nóż został gładko wbity i wyciągnięty - Rodzaj ostrza? - spytał Patterson. - Typ sztyletu, obustronnie naostrzony, długości od dwunastu do siedemnastu centymetrów. Zabójca zaatakował od przodu. - Zidentyfikowaliśmy dziewczynę - wyjaśniła Stacy - Rozmawialiśmy z jej rodzicami. Podobno urodziła siedem tygodni temu. - To by się pokrywało z moimi ustaleniami. Wszystko opisałem w raporcie.

31 - Cokolwiek wskazuje na narkotyki albo nadużywanie alkoholu? - chciał wiedzieć Patterson. - Niczego nie zauważyłem, ale ostatecznych informacji dostarczy toksykologia. Stacy mruknęła niecierpliwie. - A czas zgonu? - zapytała. - Dwudziesta trzecia w piątek. Mniej więcej. Teraz była jedenasta, zatem od morderstwa upłynęło dwanaście godzin. - Kiedy ostatni raz karmiła piersią? Hollister parsknął śmiechem. - Pani detektyw, jestem dobry w swoim fachu, lecz nie aż tak. - W przybliżeniu? - Nie wyciągnę odpowiedzi z kapelusza, nawet jeśli potrzebuje jej pani za wszelką cenę. Powiem tylko, że piersi były wypełnione, więc od karmienia do śmierci musiało upłynąć kilka godzin, ale ile dokładnie... - Dziękuję, właśnie to chciałam wiedzieć. Minęło około szesnastu godzin od ostatniego karmienia, czyli dziecko mogło wytrzymać jeszcze najwyżej trzydzieści dwie godziny. - Przesłać pani raport? 32 - Bezwzględnie. Patterson spojrzał na Stacy i zmarszczył brwi. - Co to miało być? - mruknął. - Niby co? - Ten dźwięk, który z siebie wydałaś, gdy zapytałem o narkotyki. - Informacja bez znaczenia dla sprawy, Ricks nie ćpała. - Skąd ta pewność?

- Zastanów się, co to ma wspólnego z naszym dochodzeniem? - Jak to co? Przecież popełniono morderstwo, a jeśli dziewczyna była ćpunką, narkotyki mogły być przyczyną zbrodni. Dochodzi do nich każdego pieprzonego dnia. Miał słuszność, dziewczyna mogła zginąć przez narkotyki, jednak było inaczej. W tym przypadku schemat się nie zgadzał. Stacy powiedziała o tym Pattersonowi. Zapadło niezręczne milczenie. - Nad jaką sprawą pracujesz, Stacy? - spytał po dłuższej chwili Patterson. - Mam wrażenie, że nad inną niż ja. 33 Południe Chłopak ofiary, niejaki Blake Cantor, był pomocnikiem szefa kuchni w restauracji należącej do sieci „Zea's". Serwowano tam niezłe jedzenie, a za ich mięso z rusztu i kaszę kukurydzianą niejeden dałby się pokroić. Stacy za-burczało w brzuchu tak donośnie, że Patterson zachichotał. Młody chłopak, którego rodzice Ricks nazwali śmieciem, na pierwszy rzut oka wydawał się przyzwoity: pracował na pełnym etacie, nie był karany. Tyle że dokumenty nie zawsze potwierdzały stan faktyczny. Stacy zdarzało się spotykać degeneratów, którzy na papierze prezentowali się jak święci. Tacy właśnie byli Ricksowie. - Co jest? - spytał niepewnie Cantor. - Szef powiedział, że państwo chcą ze mną porozmawiać. 34 - Detektyw Killian - przedstawiła się Stacy, pokazując odznakę. - Mój partner, detektyw Patterson. - Musimy ci zadać kilka pytań w związku z Jil-lian Ricks - dodał Patterson. Wyraźnie wystraszony, Cantor oświadczył: - Nie widziałem jej od miesięcy - Denerwujesz się. Coś nie tak? - Nie. Po prostu skończyłem z nią, i tyle. - Skończyłeś z nią, co? No, no, twardziel z ciebie. Cantor zaczerwienił się, wyraźnie zbity z tropu.

- Naprawdę lubiłem Jillian, i to bardzo, lecz nie chcę kłopotów. - Siadaj! - poleciła Stacy - Dlaczego? - Teraz już na dobre panikował. - Siadaj! - powtórzyła. - Ale już! Posłusznie zajął miejsce, ale wyglądał tak, jakby miał ochotę uciec albo zwymiotować. - Kiedy widziałeś ją po raz ostatni? - Piątego stycznia. - Tak dobrze zapamiętałeś datę? - Tak, bo właśnie wtedy z nią zerwałem. - Zerwałeś z nią? Dlaczego? Wpatrywał się w nich z uwagą. 35 - Tak naprawdę? - zapytał niepewnie. - Myślisz, że interesują nas kłamstwa, Cantor? - A nie przysłali państwa jej rodzice? - Dlaczego mieliby to zrobić? Chłopak zerknął na Pattersona, a potem ponownie skierował wzrok na Stacy, jakby zastanawiał się, czy detektywi są wobec niego szczerzy. Po chwili ciężko westchnął i wyznał: - Jej starzy mnie nienawidzili. Powiedzieli, że jeśli jeszcze raz się z nią spotkam, to zmienią mi życie w piekło. Stacy prychnęła z niedowierzaniem. - I to wystarczyło? - zapytała. - Wtedy czmychnąłeś jak spłoszony królik? Cantor wyraźnie poczerwieniał. - Nasłali na mnie dwóch kolesi, a oni spuścili mi taki łomot, że ledwie się pozbierałem. Ostrzegli, że następnym razem będzie jeszcze gorzej. - Nie zgłosiłeś tego na policję?

- Pani mówi poważnie? Silni i bezsilni - ten rozdźwięk był przyczyną wielu problemów społecznych. - Była w ciąży. Wiedziałeś o tym? Krew odpłynęła mu z twarzy. 36 - Co? - W ciąży - powtórzyła Stacy - Urodziła w sierpniu. Przez moment wpatrywał się w nich z malującym się na twarzy bólem, po czym ukrył twarz w dłoniach i zapłakał. Stacy poczuła ucisk w gardle. Wiele razy zdarzało się jej wysłuchiwać wyjątkowo oślizgłych kłamstw, tym razem jednak gotowa była założyć się o swoją policyjną odznakę, że Cantor zareagował szczerze. Po chwili chłopak odjął dłonie od twarzy i otarł łzy - Jestem ojcem? - Na to wygląda. - Chłopiec czy dziewczynka? Stacy dopiero teraz uświadomiła sobie, że o to nie spytali. - Przykro mi, lecz nie wiemy Wydawał się zdezorientowany. - Po co państwo tu przyjechali? - Gdzie byłeś wczoraj wieczorem? - spytała Stacy, nie odpowiadając na jego pytanie. - Między dwudziestą pierwszą a północą? 37 - Tu, w pracy. - Możesz to udowodnić? - Pewnie. Całą noc tkwiłem w kuchni i wyszedłem dopiero po północy. Potem wypiłem drinka z resztą załogi. Stacy pomyślała, że tu nie znajdą tropów prowadzących do zabójcy. Jeszcze jedna godzina stracona. - Dziękujemy. - Wstała, a wraz z nią Patterson. - Będziemy w kontakcie.