kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 866 195
  • Obserwuję1 385
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 677 338

Nagatsuka Ryuji - Byłem kamikaze

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka
3. Ebooki według alfabetu
N

Nagatsuka Ryuji - Byłem kamikaze .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu N NAGATSUKA RYUJI Powieści
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 204 stron)

Towarzyszom broni, bohaterskim pilotom-samobójcom, którzy tycie oddali za ojczyznę, i amerykańskim marynarzom — ich ofiarom. Pamięci Matki, która umierając powtarzała moje imię. R. N. PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO Niewiele dotychczas o nich napisano, jeśli nie liczyć publikacji popularnych - artykułów w periodykach i krótkich wzmianek w książkach - stanowiących jednak tylko próbę rekonstrukcji i podsumowania wydarzeń, które miały miejsce na rozległym Dalekowschodnim Teatrze Wojny. Przedstawiano je w przekroju dat, różnych obszarów, ciągle kontrowersyjnych liczb, wybranych informacji technicznych i, co najważniejsze, skutków działań, które bez wątpienia i pod wieloma względami odczula głównie flota amerykańska w końcowym okresie zmagań z Japonią. Niewiele zwłaszcza wiemy o nich samych, ponieważ we wspomnianych opracowaniach o różnej wartości poznawczej z reguły na drugim planie, najczęściej anonimowo, rysowane były sylwetki ludzi jako bezpośrednich uczestników „operacji specjalnych”, wzbudzających do dziś żywe zainteresowanie zawodowych historyków, wojskowych, psychologów i socjologów oraz szerokiego kręgu Czytelników zajmujących się zagadnieniami drugiej wojny światowej. Kamikaze - len jeden wyraz najbardziej lapidarnie ujmuje* syntezę obszernego i złożonego problemu. Kim rzeczywiście byli, jakie motywy kierowały ich działaniem, /. jakich wywodzili się środowisk, jakim legitymowali się przygotowaniem ogólnym i wojskowym, skąd wreszcie wynikała ich wielokroć dowiedziona gotowość dokonania czynów, które w dążeniu do zadania przeciwnikowi strat na polu walki łączyły się nieodwracalnie z przybliżeniem własnej śmierci, bez prawa uchylenia się od niej w decydującym momencie ataku. Oto kilka zaledwie pytań, obok których wylania się podstawowe: czym były te czyny - dowodem nieprzeciętnej odwagi czy skrajnego fanatyzmu, osobliwie pojmowanym poczuciem dyscypliny czy całkowitym unicestwieniem własnej osobowości. aktem rozpaczy czy akceptacją tradycji przodków. którzy uważali, że samobójcza śmierć jest w pewnych warunkach upragnionym i uznawanym zaszczytem Wszak według kodeksu samurajów laka śmierć miała być wyrazem najgłębszej miłości, najcięższej żałoby lub największej skruchy. W Japonii urosła ona do symbolu i podniesiono ją do wyżyn honorowej godności. Czy istotnie tak pojmowali ją kamikaze - lotnicy śmierci - zgłaszający się do

wykonania samobójczych ataków, których głównym celem były zazwyczaj okręty? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć w swym pamiętniku Ryuji Nagatsuka. jeden z kilku tysięcy japońskich pilo - tów-samobójców i jeden z nielicznych, którzy wbrew własnej woli i wskutek zbiegu okoliczności rozminęli się z dokonanym wyborem, odczuwając później coś więcej niż zwykłą rozterkę. Dla tych ludzi formalnie nic b\lo już miejsca wśród żywych. Nic więc dziwnego, że po wojnie przez wiele lat otaczała ich zmowa milczenia i oni sami co najmniej niechętnie mówili o sobie, nie ujawniając zwłaszcza swej przynależności do „specjalnego korpusu uderzeniowego” przed amerykańskimi władzami okupacyjnymi. Czas jednak zrobił swoje, dawne cmocje stopniowo wygasły, problemem kamikaze zajęli się już nie tylko historycy i oto mamy żywą relację pilota-samobój - cy, przekaz nic wtórny, lecz z pierwszej ręki. Słowem, pamiętnik godny uwagi, jedyny - jak dotąd - na krajowym rynku księgarskim, szeroko już komentowany we Francji, gdzie ukazał się poprzedzony wstępem Picrre Clostermanna, asa lotnictwa myśliwskiego Wolnych Francuzów i dowódcy 122 skrzydła RAF w końcowym okresie wojny, który ma na swoim koncie 33 zestrzelone samoloty Luftwaffe. Warto jednak do tego wstępu, adresowanego do innego odbiorcy, dorzucić kilka refleksji oraz wskazać na niektóre wątki samego pamiętnika, pozycji bezspornie unikalnej. Ryuji Nagatsuka rozpoczął służbę w lotnictwie lądowym jesionią 1943 roku. a więc w okresie, kiedy Japonia zaczęła już tracić swe zdobycze na Pacyfiku i kiedy Amc - rykanie przystąpili do intensywnych bombardowań w wybranych rejonach, zapowiadając w ten sposób rychle operacje desantowe. Każda z nich miała przybliżyć widmo klęski, toteż rząd w Tokio zmuszony byl nie tylko wykrzesać wolę dalszego oporu, lecz także sięgnąć do ostatnich rezerw osobowych, zawieszając funkcjonowanie prawie wszystkich wyższych uczelni. W takich okolicznościach Nagatsuka znalazł się w wojsku. Można zgodzić się, że jako student odczul z tego powodu zawód i rozgoryczenie, uzasadnione coraz trudniejszą sytuacją militarną Japonii, ale ma to co najmniej dwuznaczną wymowę, skoro nie zadał sobie pytania, dlaczego tak się stało. Wszak przyczyny owych niepowodzeń nie były dzieleni przypadku, lecz miały swoją genezę. Już w latach trzydziesty cli Japonia wkroczyła na drogę podbojów, opanowując najpierw Mandżurię, a potem wikłając się w przewlekłą wojnę z Chinami w imię swoich ekspan - sjonistycznycli interesów. Zbyt jednostronnie brzmi jego teza. żc Stany Zjednoczone zgoła zachęciły Japonię do ataku na Pearl Harbor, co stało się wstępem do działań agresywnych na szeroką skalę w strefie Pacyfiku i bez mala na całym Dalekim Wschodzie. Do porządku przechodzi Nagatsuka nad podbojami Japończyków’, którzy w krótkim czasie wdarli się na Malaje, zdobyli Singapur,

wylądowali na Filipinach, Borneo, w Birmie, Nowej Gwinei oraz. na Wyspach Salomona, wszędzie odnosząc sukcesy wskutek swej lokalnej przewagi i taktyki zaskakujących uderzeń. Te działania zdają się być w jego przekonaniu wręcz, usprawiedliwione, mimo że rzucają światło na aspiracje mililarystycznych kól Japonii jako kraju, który poszedł w ślady hitlerowskich Niemiec, będąc zresztą ich bliskim sojusznikiem. Gdyby Japonii udało się utrzymać te zdobycze, na co w Tokio poważnie liczono, Nagatsuka ukończyłby zapewne uniwersytet. Stało się jednak inaczej. Toteż jego rozgoryczenie - powtórzmy - nie może być odbierane bezkrytycznie, podobnie jak i obawy o dalsze losy wojny, która dla Japonii pod koniec 1943 roku musiała być przegrana. Nie szczędzi on Amerykanom ostrych epitetów, ale jednocześnie nie chce pamiętać, kto w tych zmaganiach oddal pierwszy strzał i co zamierzał osiągnąć, odwołując się do rozstrzygnięć orężnych, które tylko do czasu - wskutek wyraźnej dysproporcji sil i środków - mogły przynieść i rzeczywiście przyniosły powodzenie agresorowi. Przez pry/mat tych faktów wypada również odbierać jego poc/.ucie bezsiły. kiedy startuje do walki z. amerykańskimi bombowcami. nie mogąc im przeciwstawić laktyczno- technicznej przewagi własnego samolotu, bo w trzecim wymiarze dochodzą z. reguły do głosu konkretne prawa, których nie da się ominąć bądź zastąpić nawet świadomym gestem desperacji. Nagatsuka przybliża niewątpliwie sporo nie znanych szczegółów z życia i szkolenia pilotów-samobójców, ale zarazem niezbyt precyzyjnie wyjaśnia, co dominowało w ich postawach. Jedno tylko jest pewne - pad rzekomą dobrowolnością wyboru bral zdecydowanie górę rozkaz, a ten przekreślał prawo do zewnętrznego demonstrowania jakichkolwiek wahań, obaw. podszeptów autentycznego lęku czy prób uchylenia się od samobójczego ataku. Dochodziła do tego jeszcze swoista solidarność pilotów, łącząca ich więź wspólnej służby w tej samej specjalności i - ciągle podkreślana przez autora - rwiara w cesarza, który w ciężkich dla Japonii dniach odwołał się ustami wyższych przełożonych do ich pomocy. Cesarska Hola wypadła już z gry jako czynnik znaczący, pozostawali więc tylko oni. kamikaze, gotowi na rozkaz utrudnić Amerykanom przeprowadzanie kolejnych desantów, które w niedalekiej przyszłości miały również objąć obszar wysp macierzystych. Bitwa o Midway dowiodła, że kto panuje w powietrzu, ten zwycięża. Amerykanie istotnie panowali dzięki swym lotniskowcom i one właśnie miały być,i za w szelką cenę niszczone. Tak więc w splocie różnych przyczyn, które legły u podstaw utworzenia zespołów kamikaze, na czoło wysunęła się walka z okrętami jako przeciwnikiem najgroźniejszym w specyficznych warunkach działań zbrojnych na Pacyfiku. Tylko jeden sposób zdawał się

rokować powodzenie - atak samobójczy. Tego faktu przed pilotami nic ukrywano. Zainicjowali zresztą sami pierwsze próby, lec/ później, gdy sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna. machina zagłady miała być ujęta w ramy organizacyjne i rozkręcona z woli dowódców, którym przysługiwało prawo wyznaczania podwładnych do takich akcji W tym tkwiło sedno działań kamikaze. Historia zmagań wojennych zna wiele przykładów, kiedy piloci po wyczerpaniu amunicji, wskutek uszkodzenia własnego samolotu czy odniesionych ran decydowali się na taranowanie przeciwnika w powietrzu czy, znacznie rzadziej, na ziemi. Dość przypomnieć atak taranem polskiego pilota, ppłk. Leopolda Pamuły, już 1 września 1939 roku. który w ten sposób, nie mając amunicji, znisz - c/vi niemieckiego „Messersohmitta” i sam wyskoczył ze spadochronem1. Od początku hitlerowskiej agresji przeciwko ZSRR w podobnych okolicznościach taranowali samoloty Luftwaffe radzieccy piloci, a w śród nich jako jeden / pierwszych starszy lejtnant I. Iwanow z 46 pułku lotnictwa myśliwskiego, odznaczony pośmiertnie zaszczytnym tytułem Bohatera Związku Radzieckiego. Nigdzie jednak - poza Japonią - taki sposób niszczenia przeciwnika nie został potraktowany jako nakaz regulaminowy, nigdzie startującemu do walki pilotowi nie odmawiano prawa powrotu na ziemię, nigdzie nie urządzano ceremonialnego pożegnania, z góry przewidując, że musi wybrać tylko samobójczą śmierć. Inaczej więc należy oceniać bohaterski bez wątpienia czyn zrodzony z własnej woli, w szczególnych warunkach. ze świadomością ryzyka i następstw zderzenia / przeciwnikiem, ale z myślą o uratowaniu się. jeśli tylko okoliczności na to pozwolą. O tym wszystkim decydował sam pilot, dostrzegając własne szanse i pojmując rangę wykonywanego zadania bojowego. Tylko jemu przysługiwało prawo wyboru rozstrzy gnięcia pojedynku i ty Iko 011 z niego korzystał. Taktyka działań kamikaze była zupełnie inna. Samobójczy pilot nie miał takiego prawa. Decyzję o sposobie przeprowadzenia ataku podejmował za niego przełożony. On sam mógł tylko odszukać cel i zderzyć się z nim. wywołując cksplo/ję ładunku wybuchowego, co było równoznaczne z natychmiastową śmiercią. Kamikaze wykonywali te ataki nic tylko na samolotach. Ginęli również na pilotowanych bombach „Baka”, które miały własny napęd rakietowy. Samolot-nosicicl osiągał z nią rejon cci u. po czym pilol-samobójca odczepiał się i już sam. poslugu - jąc się silnikiem, wybierał obiekt ataku. I w pierwszym, i w drugim przypadku nie istniały żadne szanse ocalenia. Japońskie dowództwo liczyło, że te działania - nic znane na innych frontach - odniosą 1 A il ii in Kur owski, Lotnictwo polskie >r 1939 roliu, War ttma 1962, s. 129.

skutek i co najmniej opóźnią inwazję na wyspy macierzyste. Statystyka bezpowrotnych lub czasowych strat poniesionych przez flotę amerykańską - zamieszczona w ostatnim rozdziale pamiętnika - nie potwierdza tych nadziei. Zdecydowana większość z. 2917 ataków zakończyła się fiaskiem. Trzon amerykańskich sil uderzeniowych nie doznał takiego uszczerbku, który zaciążyłby znacząco na kolejnych operacjach desantowych. Warto zdawać sobie z tego sprawę, ponieważ autorzy niektórych opracowań krajowych próbowali lansować nieco inny pogląd, czego jednak nic można utożsamiać ze stanem faktycznym. Opinia samego Ryuji Nagatsuka nic jest tu bez znaczenia. Ze źródeł amerykańskich wynika, że pierwsze ataki kamikaze były zaskoczeniem i wywołały nawet objawy głębokiego wstrząsu wśród załóg wielu okrętów, ale nie trwał on długo. Ze wstępnych spostrzeżeń wyciągnięto odpowiednie wnioski. Najprostszą metodą obrony były zasłony dymne stawiane inad zespołami okrętów, co niebawem spotkało się z zastrzeżeniami własnych pilotów, którzy w takich warunkach nie mogli startować z lotniskowców bądź lądować na nich po wykonaniu zadań bojowych O wiele lepsze rezultaty przynosiła radiolokacyjna penetracja przestrzeni powietrznej, połączona z ciągłą obecnością dyżurnych kluczy bądź eskadr w rozmieszczonych okrężnie strefach patrolowania. Samoloty kamikaze były dzięki temu rozpoznawane i przechwytywane na wysuniętych rubieżach od osłanianego zespołu. W razie ataku z malej wysokości, któn pozwalał samobójczym pilotom na skryte podejście w martwym polu obserwacji radiolokacyjnej, okręt} broniły się ogniem dział prowadzonym do morza. Slupy i wachlarze wody. wzbijanej tysiącami pocisków, utrudniały atak i zakłócały napastnikom orientację w położeniu przestrzennym, a przypadkowe zderzenie się z nimi kończyło się zwykle katastrofą samolotu. Tc zaś. które sforsował} przeszkodę, były ostrzeliwane ogniem kierowanym bądź zaporowym głównie z dział małego kalibru. System zwalczania kamikaze obejmował również - ha szczeblu strategicznym - niszczenie wykrytych baz, gdzie stacjonowały te jednostki Według danych amerykańskich na Dalekowschodnim Teatrze Wojny zrzucono 502 781 ton bomb. z tego prawie jedna czwarta spadla na lotniska i lądowiska. Wskutek tych uderzeń jednostki kamikaze musiały być stale przerzucane, co powodowało zużywanie brakującego paliwa, komplikując również pracę naziemnego personelu technicznego. Na marginesie działań pilotów-samobójców warto w kilku słowach przypomnieć organizację sil powietrznych Japonii. ponieważ jest to problem ściśle zw iązany z treścią pamiętnika i zaledwie w kilku miejscach zasygnalizowany przez samego autora. Siły te nie tworzyły zwartej całości i nie korzystały / pełnej autonomii - jak,

przykładowo, hitlerowska Luft - waffc - lecz składały się z dwóch niezależnych członów: lotnictwa lądowego na prawach rodzaju wojsk i lotnictwa marynarki, integralnie włączonego do niej i złożonego z lotnictwa pokładowego oraz bazowego. Pod względem strukturalnym lotnictwo lądowe dzieliło się na armie powietrzne (do końca wojny było ich łącznie cztery), te zaś na dywizje, brygady, dywizjony (zgrupowania) i eskadry, nazywane też kompaniami, po 12 samolotów myśliwskich (rozpoznawczych) lub 9 samolotów bombowych. Skład poszczególnych armii by 1 zmienny w różnych okresach i te różnice występowały także na niższych szczeblach z wyjątkiem eskadr jako podstawowych pododdziałów w sensie organizacyjnym i kalkulacyjnym. Lotnictwo lądowe uczestniczyło W walkach na Filipinach, Malajach i w Binnie, a w końcowym okresie wojny poniosło dotkliwe straty, występując dwoma armiami powietrznymi w składzie Armii Kwantuńskiej, którą rozgromiły wojska radzieckie. Od początku 1945 roku jego głównym zadaniem była obrona wysp macierzystych, któremu nie mogły już podołać z powodu liczbowej i jakościowej przewagi lotnictwa amerykańskiego, o czym pisze bez niedomówień Nagatsuka. Nie /.dolało zwłaszcza skutecznie powstrzymać zmasowanych ataków ciężkich bombowców B-29. nawet gdy latały bez myśliwców eskortujących. Lotnictwo marynarki dzieliło się na floty powietrzne - jedną pokładową, rozmieszczoną na lotniskowcach, i trzy bazowe, stacjonujące na lądzie w pobliżu stref’ działania sil morskich. Najlepiej wyszkolony personel służył w lotnictwie pokładowym i 011 leż poniósł procentowo najwyższe straty bojowe i eksploatacyjne. W końcowym okresie wojny lotnictwo marynarki i lądowe - mimo znacznych różnic organizacyjnych, znajdujących także odbicie w typach i charakterystykach używanych samor lotów - skierowane zostało do obrony wysp macierzystych i coraz bardziej rozwijających się działań samobójczych. Stan techniczny japońskiego lotnictwa by 1 wysoki, chociaż z upływem lal następował jego spadek w porównaniu z silami powietrznymi (wojsk lądowych, marynarki i piechot} morskiej) Stanów Zjednoczonych, które dysponowały znacznie lepszym zapleczem produkcyjnym, materiałowym. szkoleniowym 1 kadrowym. Nie oznacza to oczywiście, że Japonia /.byt szybko przestała się Uczyć jako silny przeciwnik w powietrzu. Od grudnia 1941 roku do sierpnia 1945 roku Amerykanie stracili na tamtym froncie 4330 samolotów. W tym samym okresie japoński przemysł - skoncentrowany między innymi w nowoczesnych wytwórniach Mitsubishi. Nakijama. Aichi. Kawanishi - wyprodukował 69 888 samolotów, w tym 52 242 bojowe, prezentujące zwłaszcza w1 grupie maszyn myśliwskich i bombowców pokładowych wysoką klasę. Japończycy szeroko współpracowali z przemysłem lotniczym 111 Rzesz}’. korzystając z licencji na niektóre typy silników, urządzeń pokładowych i

wzorów uzbrojenia. W przygotowaniu do produkcji seryjnej znajdował się dwusilnikowy myśliwi”‘1 : odrzutowy J8MI „Kikka”, będący odpowiednikiem niemieckiego samolotu Me- 262 „Schwalbe”. W przypisach redakcyjnych do polskiego wydania zamieszczono podstawowe dane taktyczno-techniczne samolotów japońskich, o których wspomniał autor, a także - dla porównania - podobne dane samolotów’ amerykańskich. Stanowią one ilustrację możliwości i postępu obu walcząc}cli stron. Wynika z nich niezbicie, że lotnictwo Japonii nie zostało całkowicie zdeklasowane w porównawczych wskaźnikach sprzętu. W dniu kapitulacji miało ono jeszcze około 9(XH) samolotów. a przemysł mimo ciągłych nalotów i braków surowcowych oraz trudności kooperacyjnych zdołał utrzymać produkcję do końca działali wojennych. Orientacyjnie można przypomnieć, że od kwietnia do sierpnia i’M5 roku przekazał lotnictwu marynarki 2840 samolotów, w tym 1343 myśliwskie. Zarysował się natomiast o wiele wyraźniej kryzys kadrowy. spowodowany stale rosnącymi stratami personelu latającego. Przyspieszony i uproszczony system szkolenia młodych pilotów nie nadążał za potrzebami, tym bardziej że ich kwalifikacje były coraz niższe. Z tego względu - jak można przypuszczać - im właśnie przypadła w masowej skali rola kamikaze. Do nich zaliczał się również autor pamiętnika. Lotnictwo japońskie odczuwało też niedostatek paliwa, pogłębiający się po utracie indonezyjskich źródeł ropy naftowej i tamtejszych, bardzo wydajnych rafinerii. Zasługuje więc na uwagę wzmianka autora o wykorzystaniu paliwa zastępczego w lotach szkoleniowych i rezerwowaniu benzyny wysokooktanowej tylko dla jednostek bojowych. Był to zabieg ryzykowny, ale świadczący o próbach przełamania impasu. Zbyt późno bowiem - jak wynika ze źródeł amerykańskich - Japończycy zaczęli przyswajać sobie uzyskaną z Niemiec w początkacli 1944 roku technologię paliw syntetycznych. I wreszcie uwaga ostatnia: mimo dużych wysiłków i współpracy z naukowcami III Rzeszy japoński system radiolokacji - nawet na obszarze wysp macierzystych, najbardziej narażonych na uderzenia z powietrza - nic uzyskał pełnej sprawności i do końca wojny spełniał drugorzędną rolę jako instrument kompleksowej obrony przeciwlotniczej. Stawka na pilotów-samobójców, którzy kosztem własnego życia mieli oddalić ostateczną klęskę i „uratować twarz” japońskiego lotnictwa, okazała się w końcowym bilansie przedsięwzięciem chybionym. Pamiętnik jednego z nich. który oddajemy do rąk Czytelników, potwierdza tę tezę w całej rozciągłości. Eugeniusz Stanczykie w i cz

WSTĘP ..Nie chcemy, byście taktykę kamikaze opisywali jako samobójczy atak. Do końca wierzyliśmy, że zdołamy zrównoważyć waszą przewagę materialną i naukową naszymi przekonaniami i naszą silą moralną”. Tc słowa wypowiedział w 1945 roku przed amerykańską komisją śledczą generał Kawabe. szef operacji kamikaze w cesarskim Sztabie Generalnym. Historia kamikaze - zachowajmy powszechnie znane określenie - zawsze fascynowała nas, zachodnich kombatantów. W jednym z rozdziałów wydanej w parę lal po wojnie książki Ognie z nieba (l’eiix clii ciel), zatytułowanym „Pod znakiem boskiego wiatru”, usiłowałem przeprowadzić analizę świadomości tych japońskich pilotów, przepuszczając niejako nasze własne myśli, reakcje, przyzwyczajenia przez znany nam filtr rasy, religii oraz tradycji, odzwierciedlonej w Bu - shido. Teksl len został przetłumaczony i opublikowany w Japonii, stając się przedmiotem dyskusji i komen-tar/y, a w końcu nawet zakazu ze strony władz amerykańskich w Tokio ..Nasze sumienie człowieka cywilizowanego uznaje ofiarę totalną w swej najszlachetniejszej formie - w czasie błyskawicznej akcji, której zakończenie jest niewiadome, w przystępie cierpienia lub rozpaczy: dal tego przykład Max Guedj w Norwegii, ciężko ranny porucznik Kenan, roztrzaskujący swój myśliwiec na’ torpedzie, która miała zatopić lotniskowiec, czy De - lattrc I I maja 1940 roku... Możemy zrozumieć straceńcze misje, na które piloci wyruszali, mając niemal pewność, że nie wrócą - jak na przykład operacja «Fairey Battlc» pod Maas - trichtem w 1940 roku; jednakże w czasie tych akcji istniały pewne szanse powodzenia, a wyjątkowa zręczność mogła obalić nawet ścisły rachunek prawdopodobieństwa. Jestem pewien, że w takich chwilach w sercach pilotów ochotników (lii się - wątły może, ale jednak żywy - płomyk nadziei. Ale jak pojąć całkowitą wzgardę śmierci?” Mamy oto w ręku bezpośrednie świadectwo jednego z aktorów, zatrzymanego ręką losu na progu śmierci, którą sam dobrowolnie wybrał. Kto jest tym świadkiem? Potomek samurajów? Oficer starej, imperialistycznej szkoły o umyśle ukształtowanym na Hakko Ishui? Nie, to po prostu student-kontestator - dowiadujemy się ze zdziwieniem, że byli tacy w Japonii - intelektualista i pacyfista, rozkochany w Maupassan-

17 2 Byłem kamikaze cie i w kulturze francuskiej, który chciał poświęcić się nauczaniu języka francuskiego, a wojna omal nic zmiażdżyła go w swoich piekielnych trybach. To świadectwo nabiera tym bardziej wzruszającej wartości, że nie składa go fanatyk opętany fikcyjną ideą. ale młodzieniec dojrzały, świadomy swoich obowiązków wobec społeczeństwa, bynajmniej nie aprobujący wszystkich jego decyzji i poczynań. Droga przemian psychicznych - wyjaśnia je z całkowitą prostotą - którą szedł od głębokiej awersji wobec kasty wojskowych aż do świadomej ofiary 7. własnego życia - jest zbyt nieprawdopodobna dla naSzej mentalności, ale mimo to autentyczna. Chcąc usytuować w czasie swą patetyczną odyseję, Nagatsuka relacjonuje fakty historyczne, dotyczące walk na Pacyfiku, w formie opowieści swych kolejnych dowódców. Fragmenty te są napisane odmiennym stylem, jak gdyby bezosobowym, lak jakby autor chciał się bronić i tłumaczyć swoje późniejsze postępowanie następującymi po sobie klęskami militarnymi, jakie spadał}’ na jego kraj. Natomiast kiedy mówi o swojej ojczyźnie, o Japonii, odnajdujemy w nim człowieka wrażliwego, którego patriotyzm nie przybiera tradycyjnej i karykaturalnej formy nadawanej mu nieraz przez Europejczyków. Odnajdujemy miłość rozsądną i harmonijną, pielęgnowaną przez naród o wybitnie artystycznych zamiłowaniach. Odnajdujemy także ciepło rodziny - przystani, lej skromnej komórki społecznej, w której wzajemny szacunek, uczucie oraz posłuszeństwo pozostały podstawowymi cnotami, Niekiedy, przelotnie, ukazuje się jakiś obraz, rzucający dodatkowe światło na najskrytsze tajniki duszy: oto pilot, który ma umrzeć, klęcząc rozczesuje z czułością drewnianym grzebieniem włosy matki, gestem pożegnania i najwyższej synowskiej czci... A jednak każda strona tej książki bezlitośnie prowadzi do rozwiązania. Z uniwersytetu, gdzie beztrosko upływały dni i miesiące, poprzez szkoły pilotażu, w których brakowało samolotów, paliwa, żywności i ludzi. Nagatsuka płynie na fali wypadków aż do dnia, gdy wraz z towarzyszami zgłasza się na ochotnika do oddziału kamikaze. Potem następuje ostatni wieczór i nioc niby tamta w Ogrójcu: wątpliwości, absurd samej rzeczy, obowiązek, lęk - wszystkie te myśli kłębią się w głowic, podczas gdy godziny upływają wolno, bardzo wolno... I kiedy świt ostatniego dnia zacznie rozjaśniać szare i niskie niebo, postanowienie Nagalsuki stanie się mocne, gdyż wybrał śmierć z miłości do swoich bliskich. Ostatnie strony to testament człowieka obnażonego, który odsłania swoją duszę, odziera niejako siebie ze skóry, zachowując niezwykłą wrażliwość oraz całkowitą i okrutną

szczerość wobec siebie samego. Po zakończeniu działań wojennych oficjalne publikacje. zarówno amerykańskie, jak i japońskie, drobiazgowo zestawiły chronologię faktów i monstrualny rachunek wojny. Ale w całej tej historii konfliktu japońsko-amerykańskiego na Pacyfiku brakowało wielkiego ludzkiego dokumentu. Dziś go nam nareszcie przynosi Ryuji Nagatsuka. P ierre Clostermann ZE SZKOLNEJ ŁAWY W NIEZNANE Kłoś brutalnym, ochrypłym głosem zawołał nagłe po niemiecku: — Nichl schlafen! Był to profesor Freitag, który miał lekcję niemieckiego w sąsiedniej klasie. — Co za brak wychowania - mruknął któryś z nas. Popatrzyliśmy po sobie zdumieni. Ojciec Device, nasz nauczyciel francuskiego, w dalszym ciągu analizował - zdanie po zdaniu - tekst książki Emila Zoli La meilleure part. Będąc uczniami wyższego liceum, wybraliśmy francuski jako język obcy. Ci z sąsiedniej klasy wybrali niemiecki i są z tego dumni, bo przecież Niemcy to jedno z trzech państw osi. Uczniowie klasy francuskiej nic lubili profesora Freitaga. który zawsze mówił tonem rozkazującym i kroczył z dumnie podniesioną głową. Opowiadano o nim, że u siebie w kraju należał do SS. Nasz nauczyciel, ojciec Device, ma zawsze twarz życzliwie uśmiechniętą. Szanujemy go, i on wie otym. Wykrzyczawszy się, pan Freitag zaczyna śpiewać niemiecki hymn Deutschland, Deulschlancl iiber allés. Złości nas jego arogancja. Kolega Oshima (później został sławnym adwokatem), zwykle tak dyskretny, w sial nagle i poprosił profesora Dcvice’a o pozwolenie zaśpiewania Marsyliunki. Profesor odmówił. — Nic - powiedział po prostu, - Wprawdzie hałas w sąsiedniej klasie nie daje mi dokończyć lekcji, ale wiem, że premier Tojo ma dziś po południu wygłosić w radio przemówienie do studentów. Trzeba, abyście go wysłuchali. Możecie wracać do domu. Kończymy lekcję. Oshima proponuje, że odprowadzi go, jak zwykle, na stację. Ojciec Device mieszka w Yaidzu. trzydzieści kilometrów od Sidzuoki. Jest proboszczem malej parafii w tym mieście. Rzadko się zdarza, aby przy kupnie biletu nie spotkały go przykrości ze strony urzędników kolejowych. Nie lubią ‘cudzoziemców i potrafią lo okazać; czasem nawet odmawiają wydania biletu pod różnymi zmyślonymi pretekstami, toteż kolejno odprowadzamy go na stację. — Dziękuję - odpowiada - jest już w pól do czwartej, jeżeli mnie będziecie

odprowadzać, nie zdążycie wysłuchać generała Tojo. Powiedział jeden z moich japońskich kolegów, że jego przemówienie ma dotyczyć studentów. Musicie więc go wysłuchać. Wracajcie prędko do siebie. No, odwagi! I do widzenia. Na lekcji niemieckiego uczniowie ciągle jeszcze śpiewali chórem hymn. Przy końcu korytarza Osluma powiedział do swego przyjaciela Suzukiego: — A jednak odprowadzę profesora na dworzec. Boję się, że znów mu coś nagadają przy kasie. Będę u ciebie za pól godziny. Gdybym się zjawił po czwartej. powtórzysz mi, co powie generał Tojo. — Zgoda - odpowiedział Suzuki, klepiąc go po ramieniu. Oshima pobiegł w drugi koniec korytarza. Gdy, zniknął. Suzuki (w przyszłości sędzia sądu rejonowego w Tokio) podszedł do mnie i ¿aprosil do siebie. Bard/.o chętnie - odpowiedziałem - ale po drodze muszę wstąpić do sklepu i kupić zielonej herbaty. D/iś jest drugi października (1943). Za pięć dni moja matka obchodzić będzie czterdzieste czwarte urodziny i chciałbym jej posiać paczkę herbaty w prezencie. W okolicach Sid/uoki uprawia się bardzo dobrą herbatę. gatunek ulubiony przez moją matkę. Za każdym razem, kiedy przyjeżdża do mnie w odwiedziny, kupuje kilka paczek. W towarzystwie Suzukiego wchodzę do sklepu, znajdującego się w pobliżu szkoły. Proszę właścicielkę, aby wysiała paczkę zielonej herbaty mojej matce, która mieszka z całą rodziną w Nagoi. — Może pan na mnie liczyć - mówi sklcpikarka. - Pańska matka dostanie swoją ulubioną herbatę przed siódmym. Wprawdzie są trudności, ale poradzę sobie. Prawie całą młodzież skierowano do fabryk. Do zbioru herbaty brak nawet dziewcząt. One także pracują przy produkcji amunicji... Ale, ale. za kwadrans będzie mówił przez radio premier Tojo; podobno przemówienie to skierowane będzie do was, studentów. Czy wiecie dlaczego? - Tak - odpowiada Suzuki. - Rozkaże, abyśmy pracowali w fabrykach sprzętu wojennego przez jeden lub dwa dni w tygodniu. — Biedaki! Przecież jesteście tutaj, aby się uczyć, a nie pracować w fabryce. Co pomyślą wasi rodzice? Każdy musi spełniać swoje zadanie. Waszym zadaniem jest nauka. Zastanawiam się czasem, co sobie myślą ci nasi przywódcy. Pozwalam sobie przerwać wypowiedź właścicielki sklepu: — Niech pani uważa, ściany mają uszy! Dostalobj się pani, gdyby tak ktoś usłyszał. Tak było naprawdę: od śmierci admirała Yamamoto, który /ginął na posterunku 18 kwietnia 1943 roku kolo wyspy Bougainville, policja japońska słuchała.

0 czym się mówiło. Obawiała się. że ludność ulegnie demoralizacji. Admiral Yamamoto był symbolem Marynarki Japońskiej. Jego śmierć głęboko poruszyła cały naród Byli tacy, którzy twierdzili, że nie ma już żadnej nadziei na zwycięstwo. Co więcej, śmierć admirała była dowodem, że nieprzyjacielowi udało się złamać nasz szyfr wojskowy. O godzinie 8.00 admirał Yamamoto wyruszył z bazy w Rabaulu na pokładzie samolotu „Ichishiki-Rikko” 2 na inspekcję baz rozmieszczonych wokół wyspy Bougainville. Chciał podnieść morale pilotów. Jego samolot oraz drugi..Ichishiki-Rikko” z admirałem Ugakim na pokładzie, szefem Sztabu Głównego, eskortowało sześć myśliwców typu „Zero”.3 O godzinie 9.34 osiemnaście amerykańskich „Lockhccdów P-38” 4 odkryło samoloty japońskie nad wyspą. Nieprzyjaciel, dzięki znajomości szyfru, wiedział o każdym poruszeniu admirała Yamamoto. mógł więc ukryć własne samoloty myśliwskie. Porucznik marynarki Lanfire rzucił się na pierwszy samolot z formacji japońskiej i ostrzela! go z broni maszynowej. Byl to samolot admirała; maszyna stanęła w płomieniach i runęła w dżunglę. Admirał miał zdruzgotaną szczękę, inny pocisk przeszył mu pierś. Zginął mając pięćdziesiąt dziewięć lat. Wiadomość tę podało radio San Francisco 19 kwietnia. Komunikat nic wspominał o śmierci admirała Yamamoto. zapewne aby ukryć fakt złamania japońskiego szyfru. Strona japońska podała tę wstrząsającą wieść db publicznej wiadomości dopiero 21 maja. Od tej chwili, pomimo środków stosowanych przez policję, przez cały kraj przebiegła fala defetystycznych pogłosek. Sklepikarka łatwo mogła narazić się na aresztowanie. — Ma pan rację - odpowiedziała wzruszając ramionami. - Za dziesięć minut będzie czwarta, jeżeli pan chce. może pan wysłuchać przemówienia generala Tojo u mnie. — Bardzo pani uprzejma, dziękuję - odparł Suzuki - ale mój pensjonat jest o dwa kroki stąd. Niech pani będzie spokojna, jeden czy dwa dni w fabryce to się nie liczy. Nadrobimy zaległości nocami, jesteśmy młodzi! Do widzenia pani. Przyszedłszy do mieszkania Suzukicgo, szybko wytarliśmy nogi. Uczniowie wyższych liceów zwykli nosić duże „gueta”, coś w rodzaju drewnianej podeszwy, trzymającęj się na nodze dzięki dwom sznurkom, co niezbyt chroniło nogi. Biegiem wdrapaliśmy się po 2„ Ichi shiki-Rikk o" — sa mol ot d yspozyc yj no-k urie r ski (licz nikowy); w t yi n prz ypadku prz yst osowa ny do wyk onywa nia takich zada ń d wusilnik owy bombowiec mar yna r ki woje nnej Mitsubi shi G4M2 „ lietty". W wer sji pod sta wowej uzbr ojony w 2 działka 20 111111 i 3 kaemy 7,7 mm ; prędk ość mak symalna 520 k m/h, udź wi g bomb (tor ped) 2200 kG, puła p 9400 m, za sięg 3200 k m (pr zyp■ red.). 3 Mitsubi shi A6M5 „ Zeke" („ Zer o") — jednosil nikowy sa mol ot myśli wski, uzbr ojony w 2 działka 20 nim i 2 kaemy 7,7 111111; prędk ość mak symal na 540 km/h, . puła p 9000 111, za się g 1500 km. P rod ukowa ny se ryj nie w latach 1941— 1945 1 najba rdziej r oz powszec hni ony w l otnict wie ma r yna rki jako m yśli wiec pokładowy, bazowy i w we r sji pływak owej. W początkowym okre sie woj ny na Daleki m W sc hodzie uz na wany byl za jeden z najlepsz ych sa mol otó w w swej kla sie, wz budzając re spekt w l otnict wie S prz ymi erz onych (przyp. red.). 4 Lock heed P -38 „ Lightni ng" — d wusilnik owy d wukadł u- bowy sa mol ot myśli wski dalekiego za się gu, uz br oj ony w 2 działka 20 111111 i 4 enkae my 12,7 mm; prędkość mak symal na 570 km/h. puła p ponad 10 000 in, zasię g mak symal ny 3600 k m. Sze r oko wykorz yst ywa ny za ró wno na Daleki m W sc hodzie, jak i w E ur opie do esk ortowa nia wypra w bombowyc h, zada ń r oz poz na wcz yc h i j ako sa mol ot myśli w. sk o- - bombowy /pryp. red).

drewnianych schodach. Oshimy jeszcze nic było. Z braku środków lokomocji, nie mógł w piętnaście minut wrócić zc stacji. Brakowało benzyny: nie było już ani autobusów, ani H M taksówek. Wszedłszy do pokoju. Suzuki szczelni K zamknął okno i usiadł przed radiem, stojącym na stole. Spoglądałem przez okno na szczyt góry Fud/.i już pokryty śniegiem: jej łagodna sylwetka rysowała się na tle błękitnego nieba i len pełen spokoju widok nasunął mi myśl o upragnionym pokoju. Przypomniał mi się wiersz jednego ze starych poetów: „Będą istniały góry i rzeki nawet po klęsce jakiegoś narodu” Przerażony, szybko odegnalem tę złowrogą myśl. Nikt w owym czasie nie przewidywał klęski ojczyzny. Z wyjątkiem amerykańskiego nalotu na Tokio w dniu 18 kwietnia 1942 roku*, kraj nasz nigdy nie był bombardowany. Zniesiono nawet od dawna obowiązek zaciemniania. Mimo wszystko nie mogłem zapomnieć lego nalotu. Równo w rok później zginął bohaterską śmiercią admirał Yamamoto. Dziwny zbieg okoliczności! Sam nic wiedząc dlaczego, myślałem o nalocie, patrząc na majestatyczny szczyt góry Fudżi, i mówiłem sobie: „Nigdy więcej nic dopuścić lotników amerykańskich przed tę świętą górę, symbol naszej ojczyz - ny”. Radio. Spiker. Zaczyna się przemówienie premiera Tojo. Patrzę na Su/.ukiego. Z łokciami na stole, brodę oparł na rękach, zamknął oczy i słucha z uwagą. Stoję przy oknie. Znajomy, poważny głos premiera oś w iadcza: * „Cesarstwo nasze musi prowadzić wojnę do końca, Tu i w kilku innych miejscach autor przypomina słynny nalot na Tokio, przeprowadzony przez grupę 16 boinbowcón amerykańskich B-25 „Mitchell” pod dowództwem mjr. Doolit tle’a. Samoloty startowały /. lotniskowca „Kornet”, który pod szedł na odległość około 1000 km od brzegów Japonii, i po zrzuceniu bomb na wyznaczone cele ładowały na terytorium Chin. Atak ten był prestiżową ripostą Amerykanów za Penrl llurhor, co wywołało duże wrażenie w całej Japonii. Kolejne naloty bombowe na Tokio rozpoczęły się dopiero w listopa dzie 1944 roku (,prz)’p. ret!,.). do ostatecznego zwycięstwa. Prosimy nie tylko żołnierzy, lecz również ludność cywilną - dzieci, kobiety i mężczyzn - wszystkich Japończyków, aby zjednoczyli wysiłki dla pokonania wroga. Mam nadzieję, że wszyscy odpowiedzą na apel zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i patriotyzmem, bez szemrania. W obecnych okolicznościach, przypuszczam, również studenci nic zawahają się porzucić chwilowo studiów, aby wziąć udział w walce...”

Wystraszeni ja i Suzuki patrzyliśmy na siebie bez słowa. „Studenci - mówił dalej Tojo - będziecie mogli znowu podjąć studia po chwalebnym zwycięstwie i przyczynić się w ten sposób do dalszego rozwoju japońskiej cywilizacji...” Apel generała Tojo do studentów oznaczał, że zawieszono odroczenia służby wojskowej. Dla nas był to cios palką w głowę. Nie spodziewaliśmy się lak kategorycznych postanowień. „...Rząd oczekuje od studentów, aby byli gotowi rozpocząć służbę wojskową od jutra...” - zakończył premier. Następnie komentator radiowy wyjaśnił szczegółowo decyzję podjętą przez rząd. Ustawa nr 755 z 2 października 1943 roku nakazuje całkowite zawieszenie odroczenia służby wojskowej. Studenci powyżej dwudziestu lat winni wyruszyć do jednostki wojskowej w możliwie najkrótszym terminie. Wyjątek stanowią ci. którzy studiują nauki ścisłe. Widzę przed sobą twarze kolegów powyżej dwudziestu lal. Suzuki ma dopiero osiemnaście, ja mam dziewiętnaście, ale nasz przyjaciel Oshima jest o rok ode mnie starszy. Biedy Oshima! Jesteśmy na drugim roku liceum, a on musi opuścić szkolę i zostać żołnierzem. nic ukończywszy studiów! Przed zakończeniem wojny w Japonii było osiem uniwersytetów cesarskich, a na ich czele uniwersytet w Tokio. Zgodnie z obowiązującym wówczas systemem szkolnictwa, na to. aby być przyjętym na któryś z uniwersytetów, trzeba było mieć dyplom jednego z dwudziestu trzech wyższych liceów, gdzie studia trwały trzy lata. Po pięciu latach nauki w zwykłym liceum, zdawało się egzaminy wstępne do liceum wyższego. Egzaminy były lak trudne, że niektórzy uczniowie przyjmowani byli dopiero za drugim lub trzecim razem. Tylko najlepsi zdawali je z powodzeniem po czterech latach nauki w zwykłym liceum. W ten sposób wśród studentów wyższych liceów występowały duże różnice wieku. Na pierwszym roku wr yższego liceum najmłodsi mieli dopiero siedemnaście lat, podczas gdy starsi liczyli dwadzieścia dwa lub dwadzieścia trzy lata. W wyższym liceum w Sidzuoce spotykało się niewielu studentów z tego miasta. Trzy piąte pochodziło z Tokio oraz innych miejscowości. Od czasu powstania liceum w’ 1925 roku, wielu jego absolwentów przyjęto na uniwersytet w Tokio, gdzie egzaminy wstępne były niezmiernie trudne. Wysoki procent absolwentów /. Sidzuoki przyjętych na Uniwersytet Cesarski w Tokio sprawiał, że do naszej szkoły napływali młodzi ludzie z całego kraju. Studenci zamiejscowi wynajmowali sobie kwatery w mieście. Mimo sprzeciwów ojca, wybrałem właśnie to liceum ze względu na kurs francuskiego. W Nagoi. moim rodzinnym mieście, nie było klasy francuskiego w wyższym liceum. Dlaczego francuski, kiedy najlepszym sposobem otrzymania dobrego stanowiska w

administracji lub przedsiębiorstwie była znajomość niemieckiego? Tak przynajmniej uważano... Przypadek sprawił, że kiedy miałem trzynaście lal. przeczytałem tłumaczenie powieści George Sand Les Maîtres sonneurs, Przepcl - nione poezją, sielankowe tlo tego romansu, naiwna uczciwość jego bohaterów, oczarowały mnie. Książka ta wpłynęła na moją decyzję poświęcenia się nauce irancuskiego. Później, w kilku filmach francuskich, takich jak Śmierć łabędzia, zachwyciło mnie niezrównane piękno tego języka, jego brzmienie. Uważałem, że angielski, którego uczyłem się w niższym liceum w Nagoi. to w porównaniu /. francuskim po prostu bełkot. Mój ojciec by 1 rzeźbiarzem, podziwiał sztukę francuską, ale ciągle mi doradzał, abym uczył się niemieckiego w wyższym liceum. Moje postanowienie było jednak nieodwołalne. Wreszcie matka przekonała ojca, aby pozostawił mi wybór studiów. Miała do mnie całkowite zaufanie, pozwalała robić wszystko, na co miałem ochotę. Jej wielka miłość macierzyńska nigdy mnie nie opuściła. Zmarła 12 października 1970 roku; zawsze mam przed oczyma jej twarz pełną uroku i słodyczy. Powróćmy jednak do chwili, kiedy generał Tojo kończył swoje przemówienie. Suzuki zamknął radio z wyrazem przygnębienia. W pokoju zapadła cisza. Irytowały mnie krzyki dzieci bawiących się na dworze. Powiodłem wzrokiem po książkach stojących w bibliotece Suzukiego. Oto japońskie tłumaczenie Rodziny Thibciult Rogera Martin ilu Gard, O wojnie Karla Clausewitza, Niektóre problemy kultury japońskiej. Studia z JilozoJti dobra Ki - taro Nishidy. profesora uniwersytetu w Kioto, oryginalnego filozofa. Jako zapalony czytelnik prac z dziedziny filozofii, Suzuki uwielbiał tego crudytę. Czy jesteś pewny, że zdążysz przeczytać to wszystko, zanim cię zmobilizują? - spytałem, przymrużając oko. Zamiast odpowiedzi spojrzał w sufit i w tej samej chwili usłyszeliśmy, ze ktos wchodzi do domu. nucąc Marsylicmką. To Oshima. Wbiegł na schody podśpiewując: „Aux armes, citoyens, formez vos bataillons...” 5 Zasunął za sobą shoji (drewnianą ramę oklejoną papierem; w japońskich domach zastępuje ona drzwi) i usiadł kolo Suzukiego, który nie śmiał na niego spojrzeć.A jAA H — Co takiego? Wygląda, żc jesteś z czegoś niezadowolony... - powiedział Oshima. - Co się stało’7 .. Jak wypadło przemówienie generała Tojo? — Śpiewałeś: „Aux armes, citoyens”! - odpowiedział Suzuki drżącym głosem - teraz trzeba śpiewać. „Aux armes, étudiants”! 6 Przygotuj się na najgorsze, j 5 Do br oni, obywatele ! F or mujcie batali ony... Słowu Mar- < sylianki. franc uskie go hymnu nar od owe go. 6 Do br oni, st ude nci !

— Nic przesadzaj! Chodzi pewno o ogólne zawieszenie gdroczeń służby wojskowej, prawda? — Właśnie, a ponieważ skończyłeś dwadzieścia lat. już z odroczenia nic skorzystasz! Rozumiesz? — Wiem r - powiedział poważnie Oshima. - Tc bardzo ważne decyzje potwierdzają moje przewidywania. Wszyscy w tej wojnie wykazują zbyt dużo optymizmu. Jeżeli chodzi o mnie, to uważam, że nie można być nadmiernym optymistą. General ma rację żądając od studentów, aby chwycili za broń. Dla młodych ludzi z Imperium Wschodzącego Słońca, kimkol - ‘ wiek by byli, najświętszym, najpilniejszym obowiązkiem jest walka z wrogiem i obrona ojczyzny wszelkimi środkami. Oshima jest trzeźwy, rozsądny. Koledzy lubili go za zrównoważony charakter, szanowali za inteligencję. | Z wyglądu wątły, nieco ospały, miał przezwisko „Gejsza”. Gejsza to tancerka i śpiewaczka, a nic kobieta lekkich obyczajów, jak się zwykło sądzić. Oshima był zresztą dumny z tego. że gra kobiece role w sztukach wystawianych w liceum na dorocznych obchodach rocznicy powstania szkoły. Przedstawienia były publiczne. Mieszkańcy Sidzuoki uważali studentów z wyższego liceum za elitę i z radością przychodzili na nasze spektakle. Chyba niektóre dziewczęta usiłowały zwrócić na siebie uwagę Oshimy. ale bezskutecznie. Jak już powiedziałem, by 1 to człowiek rozsądny. który nigdy nie przekracza miary. Toteż słowa, które wygłaszał z taką powagą, tym bardziej nas zaskoczyły. Zacisnąwszy usta, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, patrzył kolegom prosto w oczy. Nigdy nie był lak twardy, tak dumny. Suzuki odwrócił głowę w stronę okna i nagle zerwał się z miejsca. Zdawało sią. że zaprotestuje gorąco. — Co za głupota ze strony rządu - wykrztusił. - Myślałby kto, że wszyscy mężczyźni przeznaczeni są na żołnierzy! Kiedy już zabiją wszystkich zmobilizowanych studentów, kto zdoła podtrzymać tradycje naszego kraju, kto będzie pracował nad jego rozkwitem? Wojna to nie nasz obowiązek, ale „zolów”... ..Zol” była to pogardliwa nazwa, którą studenci określali zawodowych wojskowych. Słowo to. pełne lekceważenia, wywodziło się z niemieckiego:,.Soldat”. Oshima spojrzał na mnie pytająco. Nic nie odpowiedziałem. Wiem. że jesteś an ty mil i tary s tą - zwrócił się do Suzukiego - ale to nie powód, aby uchylać się od spełniania obowiązku. W Japonii zarządzono ogólnokrajowy pobór rekruta. Biorąc pod uwagę obecny stan Wo J*ny. zawieszenie odroczeń jest środkiem koniecznym 1 normalnym. Starsze pokolenie dopełniło obowiązku służby wojskowej po ukończeniu studiów uniwersyteckich. podczas gdy my mamy tylko zawiesić nasze studia, aby stać się

żołnierzami - oto cala różnica i nic ma co robić z tego sprawy! Zresztą, niekoniecznie wszyscy zmobilizowani studenci muszą zginąć: Niektórzy się uratują... — A właśnie, żc nie! To wielka różnica - odpowiedział gniewnie Suzuki. - To wcale nie ze względów strategicznych,.zolc” podjęły tak ostre środki przeciwko studentom: uważają, że mamy zbyt dużo wolności. Czy nic zauważyłeś, że od czasu do czasu przebrani po cywilnemu policjanci dostają się do naszych lokali, aby nas kontrolować. Boją się opinii studentów. którzy na ogól nie aprobują tej wojny Zarządzenie, znienacka wprowadzone przez „zolów”, jest tylko szykaną i karą wobec studentów. Nie możemy się na to zgodzić. Spodziewałem się po lobie innej reakcji. Myślałem, że uznasz za konieczne zrobić coś w obronie naszej tradycji moralnej. Buntuję się przeciwko temu, abyś szedł do wojska i do lego natychmiast! Oshima potrząsnął głową: uśmiechnął się lekko, nieśmiało: — Dziękuję ci - powiedział. - Stawałem na komisji w kwietniu, czy wiesz z jakim wynikiem? Dwa ter... Bardzo żałuję, ale nie mam waszego zdrowia. Komisja dzieliła poborowych na następujące kategorie: 3, 2, 2 bis, 2 ter i 1. Poborowi, którzy otrzymali kategorię 3 i 2 byli automatycznie wcielani do wojska w terminie sześciomiesięcznym, z wyjątkiem studentów, którzy korzystali z odroczenia służby. Poborowi kategorii 2 bis powoływani byli tylko w razie konieczności. Słabowici i fizycznie upośledzeni, czyli kategorie 2 ter i 1. byli w ogóle zwolnieni od służby wojskowej, przynajmniej w teorii. — Tym lepiej - oświadczył Suzuki. - Zresztą studenci nauk ścisłych w dalszym ciągu korzystać będą z odroczeń. Zapisz się więc na wydział medyczny lub matematyczno- fizyczny po skończeniu nas/ego liceum. Bardzo możliwe, że za dwa lub Irzy lata powoływać się będ/ie nawet studentów kategorii: dwa ter i jedynka. Jeżeli będziesz studiował medycynę, wywiniesz się od mobilizacji! To niemożliwe! Oshima potrząsnął głową, jak gdyby chciał odpędzić tchórzliwe myśli. Zapali! papierosa, po czym położył się na podłodze, na grubej majcie „talami” z głową opartą na rękach. W zamyśleniu śledził wzrokiem kłęby dymu unoszącego się w powietrzu, jak gdyby uosabiające niepokoje serca dręczonego tysiącem uczuć. Twarz jego mieniła się ukazując przeżywane wzruszenia, twarz bardzo piękna, choć blada i zdradzająca fizyczną słabość. — Co to, to nie, nigdy! - dodał wstając. - Dawno już postanowiłem, żc zapiszę się na wydział prawa uniwersytetu w Tokio, chcę być adwokatem. Nie będę niczego zmieniał. A poza tym chcąc studiować medycynę. trzeba znać niemiecki, ponieważ nasza medycyna

opiera się zasadniczo na medycynie niemieckiej. Otóż język ten mnie nie interesuje. Nie wybrałem francuskiego przypadkowo. Nic można negować znaczenia Kodeksu Napoleona; wywarł 011 tak wielki wpływ na prawodawstwo wielu krajów na całym św ic - cie... Gdybym zginął, znaczyłoby to, że wybiła moja godzina. Trzeba się poddać losowi. Cokolwiek byś powiedział, nie ma innego wyboru, muszę być fatalistą. Studenci wyższego liceum, specjalizujący się w przedmiotach humanistycznych, nie mogli być przyjęci na wydziały medyczne cesarskich uniwersytetów. Gdy komuś bardzo zależało, mógł być przyjęty na wydział medycyny wolnego uniwersytetu. Na medycynie studia trwały cztery lata. podczas gdy na innych wydziałach kończyły się po trzech. „ - li> leni kumika/.e Znalem sytuację rod/inną Oshimy. Jego ojciec, skromny urzędnik ministerstwa łączności, nie mial wystarczających środków na umożliwienie synowi studiów dłuższych niż na wydziale prawa. Poza tym mial jeszcze drugiego syna, który za parę lat mial również wstąpić do wyższego liceum. Rozumiałem dobrze Oshi - mę. To nie tylko upór. lecz także sytuacja rodzinna nie pozwoliły mu zmienić postanowienia. Dostrzegłem to po bolesnym wyrazie jego twarzy. Zbliża się piąta. Powoli nad miastem zapada zmrok. Zmierzch zabarwia sylwetkę góry Fudżi, nadając jej wyrazistość płaskorzeźby. Otwieram okno, aby wypuścić dym z papierosów, napełniający pokój, i spostrzegam Akio Sagę, który przechodzi ulicą przed pensjonatem Suzukiego. On też jest uczniem klasy francuskiej. Wstąpi później na wydział medyczny w Nagasaki, pragnąc uniknąć służby wojskowej, i zostanie jedną z niezliczonych ofiar bomby atomowej, zrzuconej przez amerykański bombowiec 9 sierpnia 1945 roku. Zginie zwęglony w kilka sekund, jak wszyscy, którzy znaleźli się w pobliżu epicentrum. Wyd/.ial medyczny w Nagasaki znalazł się w epicentrum... — Halło! Kochany Akio! - wołam. - Chodź do nas, siedzimy w pokoju Suzukiego. Zatrzymuje się, aby rozwiązać sznurowadła przy trzewikach. Nigdy nie nosił „gueta”. jak inni studenci naszego liceum, pod pretekstem, że dodawały mu wzrostu, a trzeba przyznać, że by 1 bardzo wysoki. Jako syn milionera mógł sobie pozwolić na kupno każdego obuwia, choć ze względu na brak skóry ceny były niebywale wysokie. Saga wszedł do pokoju i spojrzał kolejno na każdego z naszej trójki. — Gdzie byłeś? Słyszałeś apel Tojo? - spytałem. — Owszem, byłem w jadalni. Cały ten apel wcale nic jest rozsądny. Właśnie mówiłem o tym z profesorem Arinagą. Razem go wysłuchaliśmy.

Profesor Arinaga uczył francuskiego. W latach 1938-1940 uzupełniał studia z zakresu literatury francuskiej. w Paryżu. Przesiąknięty był duchem kar - tezjańskim. Chcieliśmy usłyszeć jego opinię. — Co powiedział? - spytał Suzuki, podając koledze paczkę papierosów. Saga wziął jednego i jakiś czas palił w milczeniu. — Pan Arinaga by 1 wstrząśnięty tym przemówieniem. Jednakże powiedział, że w Stanach Zjednoczonych prawie wszyscy studenci w wieku poborowym zostali już zmobilizowani i w pewnej mierze ta wojna stanie się wojną studentów japońskich przeciwko studentom amerykańskim. Ci ostatni dalecy są od okazywania obojętności na losy wojny, która toczy się przeciwko ich ojczyźnie. Przeciwnie, podobno płoną żądzą zwycięstwa. To - zrozumiale. Według tego. co mówią niektórzy nasi rodacy, naród amerykański żyje z dnia na dzień - a to nie jest prawda. Organizacja i pojęcie państwa może kiedyś w przyszłości ulegną zmianie, ale d/.iś każdy staje się patriotą, kiedy kraj przeżywa kryzys. Czyż obecna sytuacja nie jest znacznie bardziej krytyczna, niż to się wydaje? Oto zapewne powody, które podyktowały powszechną mobilizację studentów. Konieczne jest odniesienie zwycięstwa możliwie jak najprędzej, ale zdajemy sobie sprawę /. niewystarczających środków. Czyż można zatrzymać wojnę rozpętaną przez narody? Trzeba przyjąć bez szemrania obowiązek wobec swego kraju. Przecież nie wszyscy żołnierze muszą zginąć na wojnie. Mimo wszystko mamy nadzieję, że wyjdziemy cało i będziemy mogli podjąć znowu studia uniwersyteckie. Tyle nam powiedział profesor Arinaga. Saga byI podniecony, mówił szybko, gorączkowo. Robił przerwy, aby zaciągnąć się papierosem. Jego wzrok wędrował od Suzukiego do Oshimy. — Ja w każdym razie nie chcę ginąć przez tę przeklętą wojnę, której nie akceptuję - rzucił wreszcie z widocznym gniewem, rozgniatając papierosa w popielniczce. - Postaram się dostać na wydział medyczny, tak jak postanowiłem. To moja ostateczna decyzja. Spojrzałem pytająco na Oshimę. Między porywczym usposobieniem Sagi a niewzruszonym spokojem Oshi - iny rozciągała się przepaść. Słowa i gwałtowne ruchy Sagi wyraźnie go zdenerwowały. Odpowiadał, przybierając pogardliwy ton, choć stara! się to ukryć pod zwykłą sobie ironią. — A co odpowiesz tym, którzy oskarżą cię o egoizm. o podłość? — Nic sobie nie robię z tego, co inni o” mnie mówią! - wrzeszczał Saga. - Każdy służy ojczyźnie na swój sposób. Nie tylko jako żołnierz mogę oddać krajowi największe usługi. Wcalc nie jestem pewien, czy przy moim wątłym zdrowiu potrafię uczciwie pełnić

służbę wojskową... Ale przede wszystkim, słyszycie - przede wszystkim! - nie mogę pogodzić się z tą wojną rozpętaną przez wojowniczych „zolów”, bez żadnej pewności odniesienia zwycięstwa. Do diabla z nimi! — Uspokój się! - przerwał mu Suzuki. Saga mówił tak głośno, że przestraszyliśmy się. Gdyby ktoś go usłyszał i doniósł władzom, miałby się z pyszna! — Podzielam zdanie Sagi - wtrącił Suzuki gwałtownie. - Wiedzieliśmy o tym: admirał Yamamoto zwierzył się ‘księciu Konoe. że marynarka, jeśli tylko dostanie rozkaz, będzie walczyć z pełnym impetem przez pierwsze sześć miesięcy, najwyżej rok, ale tam nie wierzą w możliwość prowadzenia wojny przez dwa lub trzy lala. Koniec końców jest rzeczą bezsporną, że dowództwo wojskowe rozpętało wojnę bez mocnej wiary w zwycięstwo. Z ekonomicznego punktu widzenia nasz kraj nie był przygotowany do walki. Wiedząc. że naród ma już dość przeciągającej się w nieskończoność wojny japońsko-chińskiej. rząd postanowił szukać innego wyjścia. Jeżeli „zole” zdecydowali się rozpętać wojnę przeciw Stanom Zjednoczonym bez nadziei na zwycięstwo, to tylko po to, aby nie stracić twarzy. Rząd kontynuował rokowania japońsko-ame - rykańskie. — Ba! - powiedział Oshima. - O ile wiem. lo przede wszystkim Amerykanie przeciągali rokowania japońsko-amerykańskic. nie chcieli doprowadzić do porozumienia. Oto dowód: oświadczali, że są golowi przyjąć prośbę byłego premiera Konoe. który chciał dalszych rozmów, zwłaszcza z prezydentem Roosevcl - tem. a jednocześnie nie przestawali piętrzyć trudności. Kładli nacisk na cztery warunki wstępne: poszanowanie terytorium obcego kraju, nieingerencja w sprawy wewnętrzne, utrzymanie zasady otwartych drzwi i utrzymania status quo na Oceanie Spokojnym. Nasza odmowa przyjęcia tych zasad posłużyła za pretekst do odrzucenia wszystkich naszych propozycji. Na początku główny wysiłek Stanów Zjednoczonych by 1 skierowany przeciwko Niemcom w Europie. Pomimo naszego przystąpienia do wojny, Niemcy pozostawali ciągle głównym przeciwnikiem. Prawdą jest. że Amerykanie zgodzili się na negocjacje z nami w kwietniu 1941 roku. Był to jednak podstęp.7 — A więc. twoim zdaniem, wojna była nieunikniona? - zapytał Saga. — Oczywiście! Amerykanie skorzystali z przedłużania się rokowań, by zyskać na czasie i tym samym dozbroić się. W istocie nic mieli najmniejszego zamiaru doprowadzić do porozumienia. 7Sekretarz stanu C ordell Hull oświadcz ył: „ Jaka była sza nsa osią gnięcia porozumienia pokoj owe go? 20 pr oce nt, 50 pr ocent cz y 1 pr oce nt ? Od początku r okowa ń wie działem, że nie ma żad nej nadziei. Nie tylk o Sta ny Zjednoczone, lecz także inne k raje, które opier ały się a gre sji , potrze bował y cza su dla wz moc nienia swoic h sil obr onnyc h. Taka była opi nia

— A jednak Amerykanie twierdzą, że znaleźli się w konflikcie z Japonią tylko dlatego, że Japonia ich w ten konflikt wciągnęła... — To nieprawda! Od wybuchu wojny niemiecko - - radzieckiej śledzili uważnie wydarzenia, nie przestając się zbroić. Wszyscy wiedzą, że Roosevelt już w połowic czerwca 1940 roku powziął decyzję rozpoczęcia budowy floty wojennej o wyporności 1 325 000 ton. To był największy program zbrojeniowy, jaki kiedykolwiek powstał w Stanach Zjednoczonych. Później, w miarę jak Rosjanie wzmagali opór. Japończycy mogli coraz mniej liczyć na Niemców. Odtąd Amerykanie stawali się coraz bezczelniejsi, żądając od Japonii wycofania się najpierw z Chin. a potem z Jndochin... — Jakież to ma znaczenie, że nasze wojska wycofają się z Chin. jeżeli dzięki temu Japończycy żyliby w pokoju! Pokój, oto co jest najważniejsze! Moglibyśmy doskonale sobie radzić bez Chin. Rząd nie chce się wycofać, boi się stracić twarz i nic liczy się z tym, że nafód pragnie pokoju. przywódców wojskowych USA. Toteż postanowiliśmy rozpocząć rokowania amcrykańsko-japońskle, zdając »obie sprawę z ich absolutnej konieczności dla Stanów Zjednoczonych, które pragnęły podjąć właściwe kroki w celu uzupełnienia zbrojeń”. Z drugiej strony, podczas rozmów z Churchillem, prowadzonych na Pacyfiku przez tydzień, od 9 maja 1941 roku, prezydent Roosevelt oświadczył brytyjskiemu premierowi, który domagał się zastosowania ostrzejszych środków przeciwko Japonii: „W tej sprawie proszę pana o pozostawienie mi wolnej ręki. Jestem pewien, że uśpię Japończyków jak niemowlęta co najmniej na przeciąg trzech miesięcy” (przypina.). — Gdyby nasz kraj przyjął postawę ugodową, przyjmując jednostronnie te żądania, Amerykanie wymyśliliby inne warunki, jeszcze bardziej niedorzeczne - powiedział Oshima jednym tchem z błyszczącymi oczyma. » Saga zwilżył językiem wargi. Tak zwykł czynić, kiedy nad czymś się zastanawiał. Po chwili powiedział: — W dziedzinie dyplomacji nasz kraj zawsze popełniał gafy. Nie rozumiem, dlaczego nasi politycy nie usunęli trudności. - 1 po chwili podniesionym głosem: — Nienawidzę wojny tak jak „zolów”, którzy myślą tylko o prestiżu wojska. Mówiłem ci. że rząd wykorzystał wszystkie środki dyplomatyczne, aby uniknąć wojny z Ameryką. Z początku nasza marynarka nie była przekonana otym, że wojna jest jedynym rozwiązaniem problemów ekonomicznych, mimo poważnych braków benzyny. Trzeba pamiętać o wielkich wpływach, jakie wywierała sławetna liga A.B.C. Blokada handlowa organizowana przez jej państwa: Amerykę, Wielką Brytanię i Kanadę, miała zniszczyć

gospodarczo nasz kraj 8. Embargo nałożone przez Amerykanów na benzynę wysyłaną do Japonii było dla nas ciężkim ciosem. Niemożliwy stal się import kauczuku, miedzi, cyny, niezbędnych dla każdego uprzemysłowionego kraju. W efekcie trudności ekonomiczne zmusiły Ja-* ponię do podjęcia kroków wojennych przeciwko Sta-nom Zjednoczonym. Ostatecznie Ameryka zaczęła wywierać na Japonię laki nacisk, że byliśmy zmuszeni rozpocząć wojnę. Oświadczam bez wahania: winna była Ameryka — Ale... jaka była przyczyna, która skłoniła te trzy mocarstwa do ro/poczęcia blokady... - wyjąkał Saga. Pewnie bal się powiedzieć więcej. Zbytnia krytyka może być uważana za wystąpienie antypatriotyczne, nawet przez kolegów. Wszyscy słyszeli o tym, jak pewna kobieta z wyższych sfer została aresztowana przez żandarmerię. Pani la widząc na ulicy w Jokohamie grupę jeńców wojennych, których pod strażą uzbrojonych żołnierzy prowadzono do obozu, powiedziała do przyjaciółki siedzącej obok niej w samochodzie: „Wyobrażam sobie, jak nasi żołnierze będą się obchodzić z tymi jeńcami. Bądź co bądź to są istoty lud/.kie. Żal mi ich...” Jej towarzyszka uniosła się gniewem, zgłosiła ten 1’akt do żandarmerii i na skutek donosu w parę godzin później ową panią aresztowano. Oczywiście, nie mogło być mowy o denuncjacji między nami. studentami wyższego liceum. Nigdy nie bylibyśmy zdolni do czegoś podobnie podłego. Trzymaliśmy się razem, dumni z idealnego koleżeństwa, jakie między nami panowało. Mimo to Saga był czujny. Umilkliśmy. Zapadł zmrok. Zatopionym w dyskusji nie przyszło do głowy zapalić światła. Wreszcie Suzuki wstał i przekręcił kontakt. Pewien starożytny chiński strateg powiedział: „Jeżeli zna się samego siebie tak jak przeciwnika, wówczas można mieć nadzieję, że się odniesie sto zwycięstw”. „Zole” naszych czasów nie brali pod uwagę tej nieśmiertelnej maksymy, o której jednak musieli wiedzieć. Zabronili młodzieży gry w baseball pod pretekstem. że sport ten nie służy ani ciału, ani duchowi przyszłych żołnierzy. W istocie nienawidzili tej gry. gdyż pochod/.ila z Ameryki. Mówiono, że nasi przeciwnicy z zapaleni liczyli się japońskiego, chcąc lepiej poznać nasz charakter i móc dokładnie przeanalizować nasze siły zbrojne. Niestety! Nasz rząd daleki byl od zachęcania ludzi do nauki angielskiego, koniecznego dla poznania przeciwnika. Co więcej, od szeregu miesięcy nakazał zmniejszenie liczby godzin angielskiego w niższych liceach. Zakaz ten wydano jedynie dlatego, że angielski byl językiem wroga. Niewiarygodne!..Zole” byli dziwnie krótkowzroczni. 8 Zgodnie /. ogłoszonym póź niej ra porte m Kikak uin (Mi ni ster st wa P lanowa nia ) na sz kraj posiadał nikle zapa sy be nzyny. P od k oniec li pca 19-11 r oku Ja ponia miała z apa s lekkich olejó w zaled wie na dzie sięć d ni, olej u oświetleni owego na mie siąc, ma /u tu na półtora mie siąca, ole ju r yc ynowe go na 6 mie sięc y, pali wa dla sa mol otó w na 15 mie sięc y; zapa s niklu wyst arczał na 2 mie siące, a ma nganu na 4 miesiące (przyp. aut.).

Zaskoczyło to nas studentów. Chciałbym podkreślić, że pogardliwym mianem „zol” nazywaliśmy wyłącznie zawodowych wojskowych armii lądowej. W przeciwieństwie do „zolów”, oficerowie marynarki umieli na ogól jasno oceniać rzeczywistość. Łatwo to wytłumaczyć: do szkoły morskiej przyjmowano najlepszych uczniów z niższych liceów, podczas gdy gorszych kierowano do wojsk lądowych. Warto zauważyć wreszcie. że oficerowie marynarki nie mieli wpływu na „z o 1 ó w” - f an a t y k ó w. Wśród świętych słów wypowiedzianych przez cesarza Meiji w dńiu 4 stycznia 1882 roku było zdanie, głoszące, że wojskowi nic powinni nigdy wtrącać się do polityki. „Zole” nigdy nie stosowali się do tej zasady, starając się ‘odgrywać kierowniczą rolę. Po wybuchu wojny japońsko-chińskiej w 1937 roku, klan..zolów” stawał się coraz potężniejszy; to oni w istocie, a nic politycy, (kierowali polityką japońską. Tak czy inaczej, „zole” nie posiadali potrzebnych zalet umysłu, aby jasno zdawać sobie sprawę z sytuacji. Widzieli ją laką, jaką chcieli widzieć. Wc wszystkich dziedzinach mieli uprzedzenia: logiczna konsekwencja wychowania, jakie otrzymali w szkole wojskowej. Saga gniewnie przerwał milczenie: *- Alak na Pcarl Harbor /mobilizował naród amerykański przeciwko Japończykom. A w dodatku nie było to /.decydowano zwycięstwo! Każdy Amerykanin powtarza: „Remem ber Pearl Harbor!” (Pamiętajmy 0 Pcarl Harbor!) W ten sposób dodaje sobie ducha. Czy można twierdzić więc, że atak był skuteczny? * — Ależ tak - oświadcza Oshima. - Oczywiście, wyzwolił on wrogie uczucia Amerykanów wobec Japończyków, ale za to naszemu narodowi dostarczył motywacji do walki. To już jest coś. Połączony Sztab armii lądowej i marynarki wojennej ogłosił 8 grudnia 1941 roku:,.Dziś 8 grudnia 1941 roku o zmierzchu armia i marynarka wojenna Cesarstwa rozpoczęły działania wojenne przeciwko Stanom Zjednoczonym 1 Wielkiej Brytanii na zachodnim Pacyfiku”. Mam nadzieję, że pamiętacie entuzjazm, jaki wywołał ten historyczny komunikat. Niezwykły sukces ataku i zaskoczenia spraw iał, że naród japoński samorzutnie zaczął ofiarowywać pieniądze na rzecz armii i marynarki. Podobno tylko w dniach 8 i 9 grudnia przekazano marynarce wojennej sumę 1 590 000 jenów Oto namacalny dowód poruszenia w narodzie, które spowodowało powodzenie ataku na Pcarl Harbor.** *”„Pamiętajmy o Pearl Harbor!” Jeden z senatorów, nieprzejednany izołacjonista, dowiedziawszy się 7 grudnia o ataku na Pcarl Harbor powiedział: „Ta informacja brzmi podejrzanie. Wydaje mi się, że jest to podstęp wymyślony przez Anglię... Prezydent skorzysta

z tego, aby wplątać nas w wojnę”. Tenże senator nazajutrz oświadczył, że gotów jest się podpisać oburącz pod aktem wypowiedzenia wojny Japonii, ogłoszonym przez prezydenta 8 grudnia. „Precz z żółtą hołotą!” stało się bojowym zawołaniem Amerykanów, podsycającym ich odwagę (przyp■ autora). ** 18 grudnia, kiedy już opublikowano szczegółowe dane obrazujące sukces odniesiony podczas niespodziewanego ataku na Pearl Harbor, obywatele ofiarowali marynarce dalsze 3407 jenów i 62 seny. Iiyla to suma znaczna, zważywszy poziom ówczesnych cen: paczka papierosów kosztowała przeciętnie 10 senów IPWP - aut.). -’ Podobno wieczorem 8 grudnia zaczęły krążyć wśród mieszkańców Pearl Harbor najprzeróżniejsze pogłoski - powiedział Suzuki. - Następnego dnia mieszkanki Wysp Hawajskich ustawiły się w kolejkach. aby porobić zapasy; mówiono, żc Japończycy przerwą wszelką komunikację pomiędzy archipelagiem i kontynentem i że będzie brakowało żywności. — Krótko mówiąc - ciągnął Oshima - niespodziewany atak na Pearl Harbor wywołał wiele zamieszania oraz olbrzymie zaniepokojenie wśród ludności Stanów Zjednoczonych. Z politycznego punktu widzenia byl to więc prawdziwy sukces. — Jednakże przywódcy amerykańscy ciągle jeszcze wahali się, czy otwarcie przystąpić do wojny. Liczyli się z silnym sprzeciwem narodu - powiedział z poważną miną Saga. - Ten niespodziewany atak ostatecznie przerwał wahania rządu amerykańskiego. Wszyscy Amerykanie uznali to za akt agresji i w rezultacie naród jednomyślnie zaakceptował wypowiedzenie wojny Japonii. Pod względem politycznym byI to - według mnie - nasz poważny błąd. Czy nie wydaje ci się. że atak bez wypowiedzenia wojny jest gestem pogardy wobec przeciwnika? Chyba zgodzisz. się ze mną. żc sprzeczne to jest z zasadami Bush i do? 9. — Co lam! - powiedział z ożywieniem Oshima. - W grę wchodziło tu tylko nieprzewidziane opóźnienie. Sam admirał Yamamolo podkreślał konieczność wystosowania ultimatum do rządu amerykańskiego przed rozpoczęciem ataku na Pearl Harbor. Rano 6 grudnia czasu waszyngtońskiego Ambasada Japońska otrzyma - la w tej sprawie instrukcje. Tylko pierwszy sekretarz ambasady byl upoważniony do rozszyfrowania i przepisania na maszynie tekstu: chodziło o najściślejszą tajemnicę. Wykonanie tego zadania zajęło mu bardzo dużo czasu. Wynik: spotkanie ambasadora Nomury i specjalnego wysłannika Kurusu 9 Za sady et ycz no- moral ne sa murajó w ja pońskich, które z na lazły swój wyraz w śred niowiecz nym niepi sanym kodek sie, z wa nym Bushido. Główne nakazy te go kodeksu: lojal ność, wie r ność, honor, od wa gą itd. (prxyp. ąut.).