kufajka

  • Dokumenty27 039
  • Odsłony1 870 134
  • Obserwuję1 391
  • Rozmiar dokumentów74.8 GB
  • Ilość pobrań1 680 134

Łozinski Jan, Łozinska Maja, - W powojennej Polsce. 1945-1948

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :6.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

kufajka

Łozinski Jan, Łozinska Maja, - W powojennej Polsce. 1945-1948 .pdf

kufajka 3. Ebooki według alfabetu Ł ŁOZIŃSKI JAN
Użytkownik kufajka wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 168 stron)

Tytuł: W powojennej Polsce. 1945–1948 Copyright © by Dom Wydawniczy PWN Sp. z o.o., Warszawa 2015 Menedżer pionu wydawniczego: Monika Kalinowska Wydawca: Dąbrówka Mirońska Korekta: Elwira Wyszyńska Redakcja: Joanna Egert-Romanowska Wybór materiału ilustracyjnego: Maja i Jan Łozińscy Projekt okładki i stron tytułowych: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN Zdjęcie na okładce: Stanisław Dąbrowiecki/PAP Przygotowanie wersji elektronicznej: Ewa Modlińska Skład wersji elektronicznej na zlecenie Domu Wydawniczego PWN: Michał Latusek ISBN 978-83-7705-863-3 (ePUB) ISBN 978-83-7705-864-0 (Mobi) Dom Wydawniczy PWN Sp. z o.o. 02-460 Warszawa, ul. Gottlieba Daimlera 2 infolinia: 801 33 33 88 http://www.pwn.pl Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza publikacja ani jej żadna część nie może być kopiowana, zwielokrotniana i rozpowszechniana w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy. Wydawca niniejszej publikacji dołożył wszelkich starań, aby jej treść była zgodna z rzeczywistością, nie może jednak wziąć żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki wynikłe z wykorzystania zawartych w niej materiałów i informacji. Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to jedynie na użytek osobisty. Szanujmy cudzą własność i prawo. Więcej na www.legalnakultura.pl Polska Izba Książki

WPROWADZENIE Wlazł kotek na płotek przy blasku księżyca i ścierpł, Bo ten płotek to nie był płotek tylko młotek, A ten księżyc to nie był księżyc tylko sierp. Konstanty Ildefons Gałczyński (?) Ta z pozoru lekka, zabawna parafraza popularnego, dziewiętnastowiecznego wierszyka dla dzieci, której autorstwo przypisywane jest Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu, w niezwykle trafny i zarazem symboliczny sposób oddawała grozę sytuacji, w jakiej pod koniec drugiej wojny światowej znalazło się społeczeństwo polskie. Powstanie PKWN w lipcu 1944 roku, stopniowe wypieranie z naszych ziem wojsk niemieckich przez Armię Czerwoną, zastępowanie okupacji hitlerowskiej faktyczną okupacją radziecką, zmiany granic i migracje ludności na niespotykaną dotychczas skalę, komunistyczny terror w wyniszczonym wojną kraju przyniosły zmiany polityczne, gospodarcze, obyczajowe, mentalne, jakich nigdy wcześniej nie doświadczyło społeczeństwo polskie. Wydarzenia następnych lat – sfałszowane referendum w czerwcu 1946 roku i wybory do sejmu w styczniu 1947 roku, mordy polityczne, prześladowania i procesy działaczy opozycji, emigracja Stanisława Mikołajczyka, dekret o utworzeniu urzędu cenzury, wreszcie Kongres Zjednoczeniowy PPR i PPS w grudniu 1948 roku – naznaczyły ten powojenny czas szczególną dramaturgią i pokazały kierunek, w jakim konsekwentnie zmierzała władza komunistyczna. Jednocześnie lata, o których opowiadamy w tej książce, to czas leczenia ran wojennych i dźwigania się kraju z ruin. W proces ten zaangażowała się z prawdziwym, głębokim patriotyzmem większość społeczeństwa, niezależnie od poglądów politycznych i akceptacji nowej rzeczywistości. Gdy sięgamy do utrwalonych wspomnień i zachowanych listów, gdy słuchamy rodzinnych opowieści o pierwszych powojennych latach, to obok

radości z zakończenia okupacji niemieckiej i z przegranej III Rzeszy widzimy bezmiar tragedii poszczególnych losów ludzkich, wciąż niezagojone rany i emocje, gasnącą nadzieję na normalność, zmęczenie boleśnie doświadczonego społeczeństwa. Życie codzienne w Polsce lat 1945– 1948, jak rzadko kiedy w jakimkolwiek innym okresie dziejów naszego narodu, splecione było z dramatycznymi przemianami politycznymi. Może więc warto, choćby w dużym skrócie, przyjrzeć się jeszcze raz tym przemianom. Wkrótce po tym, gdy Armia Czerwona przełamała opór wojsk niemieckich na Bugu i rozpoczęło się „wyzwalanie” ziem polskich na zachód od linii Curzona, 21 lipca 1944 roku, z inicjatywy Stalina powstał w Moskwie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, a dzień później radio moskiewskie ogłosiło słynny Manifest PKWN. Jako miejsce oficjalnego upublicznienia odezwy podano Chełm Lubelski – miasto świeżo zdobyte przez oddziały radzieckie. Na czele komitetu, kierowanego przez komunistów i w pełni podporządkowanego Kremlowi, stanął Edward Osóbka-Morawski, resort obrony objął generał Michał Rola-Żymierski, a sprawy bezpieczeństwa powierzono Stanisławowi Radkiewiczowi. Jego lojalności wobec Moskwy pilnował osobiście główny doradca z ramienia NKWD, generał Iwan Sierow, odpowiedzialny między innymi za mord katyński. Komitet uznawał siebie oraz kierowaną przez Bolesława Bieruta Krajową Radę Narodową za jedyną legalną władzę w Polsce – w przeciwieństwie do „samozwańczego” rządu polskiego w Londynie. W okresie od sierpnia 1944 do stycznia 1945 roku ofensywa Armii Czerwonej zatrzymała się. Na obszarach Lubelszczyzny, Podkarpacia i Podlasia, gdzie zamieszkiwało około 6,5 miliona polskiej ludności, przez dłuższy czas przebywało ponad 2 miliony żołnierzy radzieckich. W tak „korzystnych” warunkach PKWN i KRN bez trudu umacniały powstałą w Moskwie nową władzę ludową. Terror błyskawicznie rozbudowującego się aparatu bezpieczeństwa objął żołnierzy Armii Krajowej i innych niekomunistycznych organizacji podziemnych, uznanych za „pomocników zbrodniarzy hitlerowskich” i „siły reakcyjne”. Wobec klęski powstania warszawskiego i niepowodzenia akcji „Burza” cios, jaki Związek Radziecki zadał wówczas Polsce, był trudny do wyobrażenia. Aresztowani przez NKWD i Milicję Obywatelską działacze podziemia, a także liczni podejrzani

o „sprzyjanie reakcjonistom” byli osadzani w słynnym więzieniu na zamku lubelskim, a także… na terenie obozu na Majdanku. Inni ginęli w potyczkach z siłami bezpieczeństwa lub byli rozstrzeliwani bez sądu zaraz po rozbrojeniu. Skala tych działań była ogromna, dowództwo AK oceniło liczbę aresztowanych (tylko na zachód od linii Curzona) na mniej więcej 21 tysięcy osób. Represjom towarzyszyło rekwirowanie majątku prywatnego i wywóz przez Armię Czerwoną maszyn z zakładów przemysłowych. W takiej sytuacji większość oddziałów partyzanckich nie decydowała się na ujawnienie i złożenie broni, pozostawała w „lesie”, a nawet podejmowała działania zbrojne przeciw Armii Czerwonej i milicji. Dowództwo podziemia wówczas jeszcze wierzyło w powstanie wolnej, niezależnej Polski. Liczono na skuteczny nacisk aliantów zachodnich na Stalina, działania rządu londyńskiego, na pozytywny wynik negocjacji premiera Mikołajczyka z Moskwą. Jesienią 1944 roku na obszarach zajętych przez Rosjan PKWN wdrażał już reformę rolną, tak głośno zapowiadaną w lipcowym manifeście. Komuniści chcieli uzyskać poparcie ludności chłopskiej, niezbędne do legitymizacji ustanawianej władzy. W akcję były zaangażowane wojsko i specjalnie powołane do tego celu brygady agitacyjne. Pomimo to parcelacja przebiegała niezwykle powoli i z trudnościami. Chłopi – w większości nieufnie podchodzący do decyzji nowych władz – często wahali się, czy brać parcelowaną ziemię, obawiali się powrotu dawnych właścicieli, a nawet zmiany sytuacji na froncie. „Nasz gospodarz, góral Łopatowski, ciągle pytał, czy brać ziemię. Ojciec mówił «brać». – A jak oni wrócą?” – wspominał Jacek Kuroń atmosferę pierwszych dni po wkroczeniu Armii Czerwonej do Rabki. Nowa władza przywiązywała do reformy rolnej dużą wagę, zdając sobie sprawę z oczekiwań większości społeczeństwa, krytycznie nastawionej do politycznej spuścizny Drugiej Rzeczypospolitej, a w szczególności do przedwrześniowych rządów sanacji. Nie bez znaczenia był też fakt, że parcelacja dużych majątków ziemskich była w programie większości ugrupowań politycznych, a także Rady Jedności Narodowej, będącej reprezentacją polityczną podziemnego państwa. Na przełomie stycznia i lutego 1945 roku większość ziem Drugiej Rzeczypospolitej znajdowała się już pod panowaniem Armii Czerwonej i współdziałających z nią „kościuszkowców”. Z rąk niemieckich odbito ruiny

Warszawy, Kraków, trwały walki o Poznań. Dla blisko siedmiu tysięcy więźniów Oświęcimia, którzy przebywali w obozie w momencie wkroczenia tam wojsk radzieckich, sukcesy Armii Czerwonej oznaczały prawdziwe wyzwolenie i ratunek przed niechybną śmiercią. Wkrótce miał się rozpocząć bój o Pomorze, Gdańsk, Prusy Wschodnie i ostateczny marsz na Berlin. Jednocześnie, na początku lutego 1945 roku, rozpoczęła się w Jałcie na Krymie konferencja wielkich mocarstw – Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego. Roosevelt, Churchill i Stalin omawiali na niej organizację powojennego świata po spodziewanym w najbliższych miesiącach ostatecznym zwycięstwie aliantów nad Hitlerem. Jednym z tematów była też przyszła, powojenna Polska. Uległość przywódców mocarstw zachodnich i twarde stanowisko Stalina, którego armia szybciej niż Amerykanie i Brytyjczycy posuwała się w kierunku stolicy III Rzeszy, dla Polski oznaczały ostateczną utratę Kresów Wschodnich z Lwowem i Wilnem. Postanowienia dotyczące utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który miał być zbudowany na „szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy” oraz przeprowadzenia demokratycznych wyborów nie były precyzyjne i miały się wkrótce okazać przyzwoleniem na pełne podporządkowanie Polski Związkowi Radzieckiemu. Sprawę rekompensaty terytorialnej za utracone ziemie na wschodzie odłożono do następnej, powojennej już konferencji w Poczdamie. Ci spośród Polaków w kraju i na emigracji, którzy zrozumieli w pełni znaczenie postanowień jałtańskich, poczuli się zdradzeni. Zapanowało powszechne przygnębienie, a „jeżeli przygnębienie nie przekształciło się w rozpacz, jak w roku 1940, to chyba tylko dlatego, że klęska, która spadła na nas, nie miała grozy biologicznego zniszczenia narodu” – pisał działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, Zygmunt Zaremba. 1 lutego 1945 roku Rząd Tymczasowy, powołany przez komunistów w miejsce PKWN, przeniósł się do zrujnowanej Warszawy. Wkrótce powołano Biuro Odbudowy Stolicy. Decyzja o odbudowie prawie całkowicie zniszczonego miasta była podjęta już wcześniej, na początku stycznia. Okazała się ważnym i niezwykle skutecznym posunięciem propagandowym nowych władz, radośnie przyjętym nie tylko przez warszawiaków. Polacy pragnęli powrotu do normalności, wielu decydowało się na współpracę

z wracającymi do życia instytucjami państwowymi, szkolnictwem, sądownictwem, służbą zdrowia. Akceptacja nowej władzy dawała szansę na pracę zawodową, a nawet karierę, zapewniała niezbędne kartki na żywność. Znaczna część społeczeństwa już na przełomie zimy i wiosny 1945 roku uznała istniejący układ polityczny za trwały, tylko nieliczni mieli nadzieję na zmiany, liczyli na konflikt zbrojny między mocarstwami zachodnimi a Związkiem Radzieckim. Ostatni dowódca Armii Krajowej, generał Leopold Okulicki pisał wówczas: „ze względu na nastroje dołów wydaje mi się, że zmuszeni jesteśmy do bardzo wielkiej ostrożności w formułowaniu wytycznych bojkotowania Tymczasowego Rządu Lubelskiego”. Jednocześnie, zgodnie z instrukcją władz w Londynie, Okulicki wydał rozkaz rozwiązania AK, żołnierzy zwolniono z przysięgi, ale ze względu na nasilające się represje NKWD i bezpieki nakazano im trwanie w konspiracji. W praktyce większość oddziałów Armii Krajowej, a także formacji wywodzących się z Narodowych Sił Zbrojnych pozostawała nadal w lesie, prowadząc ograniczone działania zaczepne i akcje odwetowe przeciw narzuconej Polsce władzy i jej organom wykonawczym. Na bezpośredni rozkaz Stalina i Mołotowa NKWD cały czas intensywnie poszukiwał członków wojskowego dowództwa i najwyższych władz „nielegalnego” Polskiego Państwa Podziemnego, a akcją kierował sam generał Iwan Sierow. Orientowano się, że zakonspirowany sztab przebywa i operuje w najbliższym sąsiedztwie Warszawy. Na początku marca 1945 roku dowództwo radzieckie zaproponowało politykom polskim rozmowy dotyczące wyjścia z podziemia i likwidacji faktycznej dwuwładzy w Polsce, w rzeczywistości oferta była prowokacją sowieckiego kontrwywiadu. Dowództwo Armii Krajowej brało pod uwagę podstęp, ale chcąc za wszelką cenę doprowadzić do kompromisu politycznego z Moskwą, zdecydowało się podjąć niezwykle ryzykowną próbę rozmów. Wstępne „negocjacje” odbyły się w podwarszawskiej willi w Pruszkowie, prowadził je osobiście występujący pod nazwiskiem generała Iwanowa, generał Iwan Sierow. Kolejne rozmowy już się nie odbyły. 28 marca 1945 roku szesnastu polityków polskich przybyłych na spotkanie z Rosjanami zostało podstępnie aresztowanych, wywiezionych samolotami do Moskwy i osadzonych na Łubiance. Wśród nich znajdowali się ostatni dowódca Armii Krajowej,

generał Leopold Okulicki, wicepremier Krajowej Rady Ministrów, Jan Stanisław Jankowski, a także Adam Bień, Stanisław Jasiukowicz i Kazimierz Pużak. Co znamienne, nowe polskie władze, w tym Bolesław Bierut, Władysław Gomułka i Edward Osóbka-Morawski, nie zostały poinformowane przez Rosjan o aresztowaniu przywódców podziemia. Dopiero w maju 1945 roku radziecki minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow oficjalnie potwierdził ten fakt na forum międzynarodowym. W ten sposób Moskwie udało się przed utworzeniem w Warszawie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej wyeliminować z pertraktacji faktyczne przywództwo narodu polskiego. Wbrew prawu międzynarodowemu aresztowanych postawiono przed sądem, zarzucono im współpracę z Niemcami i organizowanie na tyłach Armii Czerwonej dywersyjnych grup partyzanckich. Stalin, czując się głównym zwycięzcą i zdobywcą Berlina, wobec słabych, niezdecydowanych protestów ze strony Roosevelta i Churchilla pozostał niewzruszony. Już 21 czerwca zapadły wysokie wyroki. Generała Okulickiego skazano na dziesięć lat więzienia, Jankowskiego na osiem lat, Bień i Jasiukowicz dostali po pięć lat. Półtora roku później, w grudniu 1946 roku, generał Okulicki został zamordowany w więzieniu na Łubiance przez NKWD… Aresztowanie „Szesnastu” było dotkliwym ciosem dla demokratycznych władz podziemnej Polski. Nawet Władysław Gomułka twierdził, że nie przyniosło ono żadnych korzyści władzom komunistycznym. Wbrew oczekiwaniom Moskwy nie przyczyniło się do ujawniania się grup działających w konspiracji. Przeciwnie, pomimo zaleceń pułkownika Jana Rzepeckiego, następcy Okulickiego w kierowaniu Delegaturą Sił Zbrojnych, by ograniczać działania odwetowe przeciw komunistom, podziemie rozrastało się i aktywizowało. „Wzywamy młodzież, która przed masowymi prześladowaniami i aresztowaniami schroniła się do lasu, by starała się wrócić do normalnego życia i produktywnej pracy tam, gdzie może. Pobyt wasz w lesie stał się już pretekstem do krwawych pacyfikacji. Czeka was zguba, a waszym głównym przeznaczeniem jest żyć i pracować dla ojczyzny, a nie ginąć bez żadnej dla niej korzyści” – ta odezwa Delegatury Rządu skierowana w maju 1945 roku do pozostających „w lesie” nie przyniosła znaczącego rezultatu. Wśród działających grup partyzanckich szczególną aktywnością wykazywały się oddziały Narodowych Sił Zbrojnych

i wywodzącej się z nich Narodowej Organizacji Wojskowej. W lasach działało także wiele grup niezależnych, niepodporządkowanych żadnemu dowództwu, ich patriotyczne cele mieszały się często z brutalnym antysemityzmem, z chęcią zwykłej zemsty na funkcjonariuszach bezpieki, ale także z rozbojem, grabieżami i gwałtami. Tak było choćby w przypadku słynnego majora Józefa Kurasia „Ognia”, którego oddziały operowały w rejonie Nowego Targu. Z drugiej strony, dla większości „leśnych” pozostanie w ukryciu było jedynym rozwiązaniem, ujawnienie się i złożenie broni oznaczały aresztowanie i pewną karę śmierci. „Stalinowski reżim nie szukał kompromisu. Dążył konsekwentnie do unicestwienia i skompromitowania żołnierzy Polski podziemnej i ich dowódców; nie pragnął pojednania – chciał poniżenia i unicestwienia. Na murach widniały plakaty o «zaplutym karle reakcji»” – pisał Adam Michnik i dodawał: – „Tu nie było już miejsca dla przeciwników, których się szanuje, po obu stronach byli wrogowie, których trzeba unicestwić. Dlatego w tej wojnie było tak wiele obustronnego okrucieństwa. Straszne są opisy zabójstw i rabunków dokonywanych przez podziemie; straszne są świadectwa ubeckich tortur i egzekucji «żołnierzy wyklętych»”. Znamienne było, że w dniu ogłoszenia wyroku w procesie „Szesnastu” w Moskwie opublikowano także komunikat w sprawie powołania polskiego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. W jego skład, poza dotychczasowymi przywódcami z PKWN, weszło kilku przedstawicieli władz londyńskich, co było formalnym ustępstwem Stalina wobec aliantów, ale i tak nowy rząd polski był całkowicie zależny od decyzji Kremla. Pomimo protestów rządu emigracyjnego w Londynie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja uznały skonstruowany w Moskwie nowy polski gabinet, a na arenie międzynarodowej jego powstaniu sprzeciwił się jedynie Watykan. Najwyższe stanowisko spośród polityków emigracyjnych, tekę wicepremiera i ministra rolnictwa, otrzymał Stanisław Mikołajczyk, polityk Stronnictwa Ludowego i były premier londyńskiego rządu, nastawiony niezwykle ugodowo i realistycznie. Jego konflikt jako przywódcy powstałego latem 1945 roku Polskiego Stronnictwa Ludowego z bezwzględnie działającymi komunistami z Polskiej Partii Robotniczej i podporządkowanym jej odłamem Polskiej Partii Socjalistycznej miał

określić atmosferę polityczną w Polsce na następne dwa lata. W lipcu rozpoczęła się w Poczdamie konferencja Wielkiej Trójki. Tym razem Stalin, Churchill oraz nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, Harry Truman, spotkali się już po ostatecznym zwycięstwie nad hitlerowskimi Niemcami. Wśród omawianych tematów znalazła się sprawa Polska, w tym ostateczny kształt zachodniej granicy kraju. Pod polską administrację zostały oddane tereny na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej, część Prus Wschodnich oraz tereny byłego Wolnego Miasta Gdańska, wszystko to w zamian za uległość jej nowych władz wobec Moskwy i brak sprzeciwu w sprawie Kresów Wschodnich utraconych na rzecz Związku Radzieckiego. Podjęto także decyzję o przesiedleniu całej ludności niemieckiej na teren alianckich stref okupacyjnych. Wielka Trójka z uznaniem przyjęła powstanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i zobowiązała go do przeprowadzenia wolnych wyborów w najbliższym czasie. Uzgodniono także, że wszystkie odszkodowania wojenne należne Polsce będą przekazywane jej za pośrednictwem władz w Moskwie. Wkrótce nowy rząd polski podpisał umowy graniczne ze Związkiem Radzieckim, w ten sposób zatwierdzony został stan faktyczny – granica wschodnia w przybliżeniu przebiegająca po linii Curzona. W połowie 1945 roku, już po zakończonej konferencji poczdamskiej, zintensyfikowały się procesy migracyjne. Z Polski na zachód wysiedlano ludność niemiecką – do 1947 roku swoje strony rodzinne na Śląsku, Pomorzu, Warmii i Mazurach opuściło około 2,5 miliona Niemców. Jednocześnie trwało przemieszczanie do ZSRR ponad pół miliona Ukraińców, Białorusinów i Litwinów zamieszkujących wsie i miasteczka na zachód od nowej granicy polsko-radzieckiej. Polskę opuszczała znaczna część pozostałej przy życiu ludności żydowskiej, a także Polacy zdecydowani na emigrację na Zachód, wśród nich najbardziej zagrożeni działacze podziemia. W przeciwnym kierunku – do Polski – przybywali rodacy z obozów koncentracyjnych i jenieckich w Niemczech i zdemobilizowani żołnierze z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Rozpoczęły się też powroty Polaków z terenów Związku Radzieckiego: z Kresów, a także z miejsc zsyłki położonych w głębi ZSRR. Do końca 1947 roku przybyło ze wschodu ponad 1,2 miliona repatriantów, z których większość została skierowana na Ziemie Odzyskane. Obliczono, że ruchy migracyjne na terenie Polski objęły w latach

1944–1950 7 milionów ludzi! W ich wyniku Polska stała się krajem jednolitym etnicznie, zaledwie dwa procent ludności stanowiły mniejszości narodowe. Wróćmy jednak do sytuacji w kraju po utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Z chwilą jego powołania i uznania na arenie międzynarodowej władze emigracyjne straciły całkowicie swe znaczenie. Tak o tym momencie dziejowym pisał były ambasador RP w Londynie i minister spraw zagranicznych Rządu Polskiego na Uchodźstwie Edward Raczyński w nocie do władz brytyjskich: „Teraz ziemie Rzeczypospolitej Polskiej pozostają pod obcą okupacją wojskową i bezwzględną władzą obcych sił zbrojnych i policyjnych. Wydarzenia, które miały miejsce w Polsce od wybuchu wojny, nie były wynikiem woli narodu polskiego, wyrażonej w drodze konstytucyjnej lub rewolucyjnej. Wojna rozpoczęta w obronie nienaruszalności i niepodległości Polski zakończyła się pozbawieniem Polski niepodległości i oddaniem kraju pod panowanie obcego mocarstwa”. Początkowo, latem 1945 roku, Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej pragnął stworzyć atmosferę złagodzenia polityki wobec konspirującej opozycji. W pierwszą rocznicę powstania PKWN, 22 lipca 1945 roku uchwalono amnestię dla wszystkich działaczy i żołnierzy podziemia, którzy dotychczas nie ujawnili się i nie złożyli broni. Komuniści reklamowali swoją decyzję jako szczególny akt dobrej woli. W wyniku amnestii ujawniło się około 45 tysięcy żołnierzy, głównie związanych z Batalionami Chłopskimi oraz z różnymi grupami poakowskimi. Jak twierdziła sama bezpieka, ujawnieni stanowili około dwóch trzecich stanu oddziałów działających w podziemiu. Wbrew obietnicom władz wielu żołnierzy, a w szczególności oficerów, którzy przyznali się do udziału w zbrojnym podziemiu, zostało aresztowanych, a nawet deportowanych do Związku Radzieckiego. Terror wkrótce znowu się nasilił. Władze zdawały sobie sprawę z konieczności przeprowadzenia wyborów w Polsce, a moment ten odwlekały do czasu rozprawienia się z opozycją i spacyfikowania nastrojów prodemokratycznych w kraju. Aparat bezpieczeństwa przeznaczony do zwalczania podziemia stale się więc rozrastał. NKWD mógł stopniowo wycofywać z Polski swoje jednostki, gdyż jesienią 1945 roku w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego było już zatrudnionych około 30 tysięcy osób, w milicji około 60 tysięcy, a w dodatkowo powstałej formacji wojskowej – Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego – służyło ponad 32 tysiące ludzi.

Kadry rekrutowały się zazwyczaj z wyszkolonych przez NKWD dawnych polskich komunistów i związanych z ruchem komunistycznym repatriantów polskich żydowskiego pochodzenia, ale w bezpiece służyli też oddelegowani do pracy w Polsce Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy. Tych ostatnich zwano żartobliwie „POP” – pełniący obowiązki Polaków. Wśród szeregowych pracowników bezpieczeństwa przeważali miejscowi, często słabo wykształcona młodzież pochodzenia wiejskiego, licząca na szybki awans i prawdziwą karierę. Do pracy w milicji garnęli się też zwykli przestępcy, którzy pracując w „resorcie”, łatwo mogli ukryć swoją przeszłość, a także liczni kolaboranci z czasów okupacji niemieckiej i folksdojcze. Już jesienią 1945 roku aparatowi bezpieczeństwa wyrósł znacznie groźniejszy przeciwnik niż podziemie zbrojne. Było nim coraz liczebniejsze Polskie Stronnictwo Ludowe. Powstała latem 1945 roku partia już na początku 1946 roku liczyła ponad pół miliona członków i była najliczniejszym ugrupowaniem politycznym w kraju i główną siłą opozycyjną wobec Polskiej Partii Robotniczej i koncesjonowanej Polskiej Partii Socjalistycznej. Ludowcy opowiadali się za przemianami społecznymi, „mądrze przeprowadzaną” reformą rolną oraz sojuszem ze Związkiem Radzieckim opartym na zasadach równorzędnego partnerstwa. Partia sprzeciwiała się też terrorowi sił bezpieczeństwa i dominacji PPR. Do PSL-u zapisywali się więc nie tylko chłopi, ale także prodemokratycznie nastawiona inteligencja i drobnomieszczaństwo. Z jej niezwykłą popularnością jaskrawo kontrastowała liczba 52 mandatów przydzielonych PSL-owi w 456-osobowej Krajowej Radzie Narodowej. Przywódcy PPR zarzucali Mikołajczykowi i PSL-owi dążenia reakcyjne: „wysługiwanie się imperialistom amerykańskim, sprzyjanie zbrojnemu podziemiu i planowanie wojny domowej w Polsce”. 6 listopada 1945 roku, w czasie pogrzebu Wincentego Witosa, pierwszego przewodniczącego PSL i legendarnego przywódcy ludowców w czasach Drugiej Rzeczypospolitej, odbyła się wielka manifestacja poparcia dla Polskiego Stronnictwa Ludowego i jego nowego przywódcy, Stanisława Mikołajczyka. Władze bezpieczeństwa z niepokojem obserwowały ponad 100-tysięczny tłum zwolenników PSL-u zgromadzony w rodzinnej wsi Witosa, Wierzchosławicach. Wiedziały, że zanim ogłoszone zostaną wolne wybory, problem PSL-u trzeba będzie „rozwiązać”. Partia Mikołajczyka,

zyskująca szybko poparcie w społeczeństwie polskim, od początku dążyła do jak najszybszego przeprowadzenia wolnych wyborów, liczyła na poparcie swoich planów przez Anglię i Stany Zjednoczone i ich skuteczny nacisk na Stalina. Niestety, mocarstwa zachodnie w praktyce ograniczyły się do uzależnienia kredytów i innej pomocy gospodarczej dla Polski od dotrzymania przez władzę obietnicy zorganizowania wyborów. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej pokładał wprawdzie nadzieje w pomocy Zachodu, znacznie silniejszy był jednak strach przed szybkimi wyborami. „Wybory będą w dużej mierze w warunkach polskich plebiscytem – za lub przeciw Związkowi Radzieckiemu. (…) Jeśli do wyborów nie dokonamy tej wielkiej pracy uświadamiającej naród, to przy wyborach reakcja będzie miała duże szanse walki z nami jako z agenturą sowiecką” – mówił wówczas Władysław Gomułka. Podstawową metodą „pracy uświadamiającej” miały okazać się represje wobec Polskiego Stronnictwa Ludowego i jego zwolenników, prowadzone od pierwszych dni funkcjonowania partii wszelkimi dostępnymi metodami. Milicja i bezpieka przerywały spotkania partyjne, aresztowano działaczy pod byle pretekstem, rekwirowano sprzęt oraz przeszukiwano i zamykano biura. „Należy utrzymać silną rękę (…) w stosunku do administracji, członków partii itp. Organa Bezpieczeństwa wiedzą o wielu rzeczach niedopuszczalnych i nie reagują na nie. Twarda ręka w Bezpieczeństwie może wiele pomóc” – mówił na plenum KC PPR członek biura politycznego, Jakub Berman. Najbardziej brutalną formę miały pacyfikacje nazywane przez bezpiekę „oczyszczaniem terenu”, skierowane jednocześnie przeciwko zbrojnemu podziemiu i PSL-owi, miały wykazać powiązania między tymi środowiskami i zastraszyć ludność. W początkach 1946 roku przybrały rozmiary poważnej operacji wojskowej. Komuniści, zdając sobie sprawę z niechybnej przegranej w prawdziwie wolnych wyborach, jeszcze we wrześniu 1945 roku zdecydowali się na manewr taktyczny polegający na stworzeniu „postępowego” bloku partii i przekształceniu wyborów w głosowanie na wspólną listę, wewnątrz której rozdano by mandaty według uznania przewodzącej blokowi PPR. Wspólny start w wyborach zadeklarowały jedynie posłuszne komunistom partie: Polska Partia Socjalistyczna, koncesjonowane Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne. Proponując PSL-owi przystąpienie do bloku,

władza posługiwała się nawet szantażem – w wypadku wyboru rządu nieprzyjaznego ZSRR Armia Czerwona miała ponoć zająć kraj, grożono rozlewem krwi na ogromną skalę. Pomimo gróźb Stanisław Mikołajczyk zwlekał z decyzją i wykonywał uniki. PSL zdawało sobie sprawę, że jego położenie jest beznadziejne pomimo tak wielkiego poparcia społecznego – zarówno odmowa, jak i przystąpienie do bloku wyborczego nie mogły przynieść pozytywnego rozstrzygnięcia politycznego. Ludowcy liczyli w pewnym stopniu na wsparcie Kościoła, z którym władze nie zdecydowały się jeszcze podjąć otwartej walki, oraz na korzystne zmiany układów międzynarodowych. Zachód, zdając sobie sprawę ze zmian w Europie Wschodniej (nie tylko w Polsce, ale także w Rumunii, Bułgarii, Jugosławii i na Węgrzech, które powoli stawały się państwami satelickimi Związku Radzieckiego), zaostrzył wprawdzie stanowisko wobec Kremla, ale nie zdecydował się na postawienie sprawy wyborów w Polsce na ostrzu noża. Rząd Stanów Zjednoczonych podjął już wówczas decyzję o nieingerowaniu w sprawy państw środkowo- wschodniej Europy w stopniu, który mógłby doprowadzić do konfrontacji z Moskwą. Brytyjczycy i Amerykanie ograniczyli się tylko do not protestujących przeciwko coraz częstszym morderstwom politycznym w Polsce, na które, niemal jawnie, decydowała się już wówczas komunistyczna władza. Wobec faktycznej odmowy PSL-u uczestnictwa w bloku wyborczym władza jeszcze bardziej nasiliła nacisk na Mikołajczyka. W grudniu 1945 roku został zamordowany sekretarz naczelny komitetu wykonawczego PSL, Bolesław Ściborek. W oficjalnym komunikacie Ministerstwo Bezpieczeństwa przypisało zbrodnię „bandzie NSZ-owskiej i agentom Andersa”, śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach poniosło w tym okresie także kilkudziesięciu innych działaczy PSL. Roman Zambrowski, odpowiedzialny w KC PPR za nadzór nad partiami politycznymi i ich infiltrację, na jednym z zebrań Biura Politycznego wiosną 1946 roku mówił o konieczności złamania „stosu pacierzowego” peeselowskiej opozycji. Nie mogąc przeforsować projektu bloku wyborczego, PPR zaproponowała przeprowadzenie referendum ludowego. By je zalegalizować, Krajowa Rada Narodowa uchwaliła wiosną 1946 roku specjalną ustawę. Trzy pytania zredagowano tak, by nie dotyczyły

najbardziej kontrowersyjnych zagadnień i by uzyskać na nie przeważającą liczbę pozytywnych odpowiedzi: „1 – Czy jesteś za zniesieniem Senatu? 2 – Czy chcesz utrwalenia w przyszłej konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienia podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej? 3 – Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?”. Referendum miało stać się dla władzy próbą generalną przed nieuchronnymi wyborami i wysondować nastroje w społeczeństwie. Pozwalało też odsunąć właściwe wybory o kolejne miesiące. Polska Partia Robotnicza rozpętała przed referendum kampanię propagandową na niespotykaną dotąd skalę. Plakaty z hasłem „3 x TAK” zawisły w najmniejszych wsiach i miasteczkach, towarzyszyły im inne, szkalujące PSL i „reakcyjne podziemie” hasła w stylu „3 x TAK – Niemcom nie w smak”, „Chłopie, pamiętaj, wróg nie drzemie, wróg chce odebrać twoją ziemię”, odwoływano się do powszechnej wrogości wobec niedawnych okupantów. W tajnych instrukcjach do urzędów wojewódzkich Ministerstwo Informacji i Propagandy zalecało: „Wygląd miast, miasteczek i osiedli winien znajdować się pod znakiem jedynie i wyłącznie referendum”. Agitacje prowadzono w czasie jarmarków wiejskich i pod kościołami po niedzielnych nabożeństwach, ulotki przeciw PSL-owi rozrzucano nawet z samolotów. Towarzyszyło im nasilenie terroru. Zastraszano działaczy peeselowskich, przeprowadzano nowe, brutalne akcje przeciw „leśnym bandom” i podejrzewanym o udzielanie im pomocy mieszkańcom okolicznych wsi. W maju 1946 roku oddział funkcjonariuszy bezpieki spalił całą osadę Wąwolnica na Lubelszczyźnie, spłonęło tam ponad 100 gospodarstw, a śmierć poniosło kilka osób. Dla PSL nie było łatwe przyjęcie sensownej taktyki na referendum, pozwalającej zaakcentować odrębność i niezależność ludowców. W partii podjęto decyzję o głosowaniu „NIE” na pytanie dotyczące likwidacji senatu, a na pozostałe pytania – „TAK”, by w ten sposób sprzeciwić się pożądanej przez komunistów jednomyślności całego narodu i odebrać władzy atut poparcia społecznego. Radykalne środowiska związane z Narodowymi Siłami Zbrojnymi postulowały zaś odpowiedzieć „NIE” na wszystkie trzy pytania. Znając dobrze nastroje panujące w społeczeństwie, władza

zdecydowała się sfałszować referendum. Do ochrony punktów głosowania zaangażowano tysiące funkcjonariuszy milicji i ORMO, którzy mieli za zadanie zastraszyć ludzi swoją obecnością i nie dopuścić do urn działaczy peeselowskich. W biurach okręgowych komisji dyżurowali specjaliści z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przygotowani do wymiany kart i podrabiania podpisów. Po przeprowadzonym 30 czerwca referendum stało się jasne, że wybory zostały sfałszowane w poważnym stopniu. Na pierwsze pytanie, jak ogłoszono oficjalnie, „TAK” odpowiedziało 68,2%, na drugie 77,3%, a na pytanie trzecie 91,4% głosujących. Według danych PSL-u, w zgodzie z zaleceniami ludowców, a więc przeciw likwidacji senatu głosowało aż 83% wyborców. Opozycja latem 1946 roku była niezwykle silna – przyznawała nieoficjalnie władza – a nastroje w społeczeństwie zdecydowanie bardziej radykalne niż nawet w samym PSL. „Dla komunistów głosowanie ludowe stało się dowodem słabości obozu rządowego i ukazało wciąż bardzo znaczną oporność społeczeństwa, które mimo nacisku w dużej większości otwarcie wyraziło swój stosunek do istniejącej władzy” – pisała w swojej znakomitej analizie Narodziny systemu władzy profesor Krystyna Kerstenowa. Po referendum Stanisław Mikołajczyk wydawał się optymistą. W swoich wypowiedziach dawał wyraz przekonaniu, że władza, znając prawdziwy wynik głosowania, nie zdecyduje się przeforsować w Polsce dyktatury proletariatu i że „Rosja przekona się, że systemu monopartyjnego w Polsce nie wprowadzi”. Przekonywał brytyjskich i amerykańskich dyplomatów o konieczności wypełnienia postanowień jałtańskich i nadzorowania przyszłych wyborów przez przedstawicieli zachodnich mocarstw. Jego wiara w pomoc i nacisk Zachodu na Związek Radziecki okazała się jednak mało realistyczna. W owym czasie stosunki między byłymi aliantami zdecydowanie się pogorszyły. W okupowanych Niemczech krystalizowały się dwie strefy wpływów, które w niedalekiej przyszłości miały się przekształcić w dwa państwa niemieckie. Rozpoczynała się zimna wojna. „Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem zapadła żelazna kurtyna dzieląc nasz Kontynent. Poza tą linią pozostały stolice tego, co dawniej było Europą Środkową i Wschodnią. Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia, wszystkie te miasta i wszyscy ich mieszkańcy leżą w czymś, co trzeba nazwać strefą sowiecką, są one wszystkie poddane,

w takiej czy innej formie, wpływowi sowieckiemu, ale także – w wysokiej i rosnącej mierze – kontroli ze strony Moskwy” – mówił 5 marca 1946 roku Winston Churchill w wystąpieniu na uniwersytecie w Fulton w stanie Missouri, gdzie przybył na zaproszenie prezydenta Stanów Zjednoczonych, Harry’ego Trumana. Inaczej niż zakładał Stanisław Mikołajczyk, zaostrzenie się stosunków pomiędzy Związkiem Radzieckim a Zachodem, owo zapadnięcie „żelaznej kurtyny”, dla Polski nie oznaczało szans na niezależność, ale intensyfikację działań mających na celu umocnienie, jak wówczas mówiono, władzy ludowej, a więc stopniową eliminację wszelkich przejawów demokratycznego życia państwa i jego obywateli. Zabiegi dyplomacji zachodniej, mające na celu zagwarantowanie prawdziwie wolnych wyborów w Polsce, spowodowały natychmiastowe oskarżenia pod adresem Zachodu o wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Już wkrótce po referendum komunistyczne władze w Warszawie rozpoczęły przygotowania do przeprowadzenia zgodnie ze swoją wolą wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Na jednym z posiedzeń KC PPR Roman Zambrowski mówił o Mikołajczyku, że „Coraz bardziej ujawnia się jako wróg demokracji i jako agent reakcji. Jest rzeczą niemożliwą znalezienie między nim a demokracją polską jakiejś wspólnej platformy, z czego zdają sobie już sprawę niektóre jednostki z jego otoczenia”. Było to niewątpliwą zapowiedzią próby przeciągnięcia części PSL-u na „właściwą stronę”. Zabiegom towarzyszył wzrost napięcia w kraju, spowodowany między innymi pogromami antyżydowskimi w Kielcach i Krakowie. Jak sądzą niektórzy historycy, były one prowokowane przez bezpiekę i pośrednio miały także skompromitować ludowców. Chcąc wzmocnić jedność „sił demokratycznych”, Polska Partia Robotnicza potrafiła też zmusić do lojalności skłonnych do odchyleń „prawicowych” socjalistów z PPS – wszystkie te działania były ponowną próbą stworzenia bloku wyborczego pod kontrolą komunistów, miały na celu złamanie ludowców i postawienie im ostatecznego ultimatum. „Pytamy, czy gotowi jesteście w obliczu niebezpieczeństwa, które zagraża naszym Ziemiom Odzyskanym, czynnie wystąpić przeciwko bandom, które w Polsce są zbrojnym ramieniem opiekunów i obrońców Niemiec? (...) Pytamy, czy akceptujecie nasze propozycje bloku wyborczego? Czy też

chcecie w Polsce rozpalić walkę wyborczą ku uciesze obrońców i opiekunów Niemiec, wtedy gdy Polsce bardziej niż kiedykolwiek potrzeba jedności?” – głosił list otwarty komitetów PPR i PPS do Polskiego Stronnictwa Ludowego ogłoszony we wrześniu 1946 roku. Jednocześnie, konsekwentnie, krok po kroku, ograniczając swobody obywatelskie, Krajowa Rada Narodowa przegłosowała dekret o powstaniu cenzury – Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Także jesienią została uchwalona ordynacja wyborcza do Sejmu oraz powstał blok wyborczy czterech partii – PPR–PPS– SL–SD, a mikołajczykowskie PSL zostało ostatecznie wykluczone z porozumienia „sił postępu”. Terror, jaki zafundowały społeczeństwu siły bezpieczeństwa w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory, a więc jesienią 1946 i zimą 1946/1947 roku, osiągnął apogeum. Do walki z „wrogami ludu” rzucono blisko 400 tysięcy funkcjonariuszy milicji, ORMO, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i bezpieki. Aresztowano dziesiątki tysięcy zwolenników PSL, w tym ponad 100 potencjalnych kandydatów w wyborach. Jak podaje Wojciech Roszkowski, 118 członków zostało po prostu zamordowanych, ogłoszono także kilka wyroków śmierci. Najsłynniejszy z nich zapadł w sprawie Ksawerego Grocholskiego, ziemianina, oficera AK, uczestnika powstania warszawskiego i działacza podziemnej poakowskiej organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Grocholskiego skazano 14 stycznia 1947 roku, a więc na pięć dni przed wyborami. „Po co było ogłaszać, że wybory są tajne, gdy potem ogłasza się, że jedyne «prawomyślne» są jawne. Już nie ten ma być «wrogiem demokracji», kto by głosował przeciw demokracji, lecz ten kto chce zachować tajność głosowania. Po co udawać, że ma być sejm, gdy wiadomo, że on nic poza tym co rząd narzuci uchwalić nie może – zanotowała 12 stycznia w Dziennikach Maria Dąbrowska – dziś przesłano nam «zaproszenie» na zebranie przedwyborcze naszego domu. Napisano na nim «obecność obowiązkowa». Jeśli nawet taki człowiek jak ja czuje mimowolne zastraszenie czytając to – cóż dopiero mówić o zwykłym szarym człowieku, zależnym, bojącym się stracić posadę, mieszkanie, kartki, bojącym się wiecznie prześladowań policji”. 19 stycznia 1947 roku doszło znowu do kolejnego po referendum „cudu nad urną”. Pomimo wielkiego poparcia, jakim cieszyło się nadal PSL, oficjalne wyniki dały ludowcom 28 mandatów, a partiom skupionym wokół

PPR – 394. Mikołajczyk obliczał, że na jego ugrupowanie, pomimo otoczenia komisji milicją i wszelkich prób zastraszania ludzi, głosowało w rzeczywistości ponad 70% wyborców, skala fałszerstwa była więc ogromna. Po latach potwierdzili to jednoznacznie także ówcześni aktywiści Polskiej Partii Robotniczej. Pomimo powszechnej w społeczeństwie świadomości moralnego zwycięstwa załamanie nastrojów po wyborach było widoczne wszędzie. „Nie podejmuje się walki, gdy nie ma szans. W tym okresie nie mamy lepszej szansy niż to co jest, ani nawet w ogóle żadnej szansy. Geniusz polityka to widzieć, kiedy są szanse, a kiedy nie ma i kiedy są jakie. Mikołajczyk tego geniuszu nie wykazał” – pisała z rezygnacją Maria Dąbrowska. Po wyborach, już w lutym, Sejm powołał nowy rząd, na czele którego stanął Józef Cyrankiewicz z Polskiej Partii Socjalistycznej. Premier był konformistą i zwolennikiem poddania PPS-u całkowitej władzy komunistów z PPR. Sejm wybrał także na siedmioletnią kadencję głowę państwa, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – został nim Bolesław Bierut, dotychczasowy prezydent Krajowej Rady Narodowej. Co ciekawe, Sejm pozostawił elementy przedwojennej przysięgi prezydenckiej, 5 lutego 1947 roku w czasie uroczystego ślubowania Bierut mówił: „Ślubuję uroczyście, obejmując urząd Prezydenta Rzeczypospolitej wedle najlepszego rozumienia i zgodnie z sumieniem, rzetelnie pracować dla Dobra Narodu Polskiego, praw demokratycznych Rzeczypospolitej święcie przestrzegać, godności Narodu i Państwa Polskiego strzec niezachwianie, sprawiedliwość względem wszystkich bez różnicy obywateli za najwyższą mieć cnotę, obowiązkom urzędu i służby poświęcić się niepodzielnie. Tak mi dopomóż Bóg”. Władza całkowicie zignorowała protesty wyborcze Stanisława Mikołajczyka, zostały one nawet odesłane do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – według władz dowodziły zdradzieckiej, antydemokratycznej postawy przywódcy ludowców. Komunistów szczególnie rozjuszył fakt poinformowania przez prezesa PSL-u ambasad Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, a także Związku Radzieckiego (!) o sfałszowaniu wyborów w Polsce. Rozpoczął się kolejny etap umacniania władzy ludowej. Oficjalny wynik wyborów wyeliminował ostatecznie wpływ PSL-u na rządy. Dodatkowo

w samym stronnictwie nasiliły się tendencje rozłamowe. Lęk przed kontynuowaniem nieskutecznej zresztą polityki Mikołajczyka potęgował niesłabnący, a nawet nasilający się terror przeciw ludowcom i podziemiu. Władza oficjalnie przyznawała się do przetrzymywania ponad 20 tysięcy więźniów politycznych, nie wiadomo, ilu ich było w rzeczywistości, ale niewątpliwie znacznie więcej. Uchwalona zaraz po wyborach Mała Konstytucja, dzięki swojej elastyczności i powołaniu nowego organu władzy, Rady Państwa, zbliżała system rządów w Polsce do modelu radzieckiego. Z okazji uchwalenia Małej Konstytucji sejm ogłosił kolejną amnestię, która nie objęła zresztą wielu skazanych. „Lepiej mieć na oczach rozbrojonego i nie zorganizowanego wroga, który za cenę amnestii wyrzeka się prowadzenia dalszej walki z reżimem, aniżeli mieć go w podziemiu uzbrojonego, zorganizowanego, walczącego. Amnestii nie należy więc oceniać jako wspaniałomyślności władzy ludowej okazanej zbrodniarzom faszystowskim, lecz trzeba w niej widzieć potężny cios zadany reakcji” – mówił z dumą o decyzji sejmu Władysław Gomułka. Latem 1947 roku po raz kolejny potwierdziła się pełna zależność polskiego rządu od Kremla. W USA powstał plan pomocy gospodarczej dla zniszczonej wojną Europy, jego autorzy liczyli na odsunięcie za jego pomocą zagrożenia komunizacją Starego Kontynentu. Ogłosił go sekretarz stanu George Marshall, który zaprosił przedstawicieli państw europejskich, w tym Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii, Węgier, Jugosławii i Polski na konferencję w Paryżu poświęconą przyjęciu i realizacji tego planu. Polska początkowo wyraziła zrozumiałe zainteresowanie projektem, ale po interwencji Moskwy odrzuciła zaproszenie do rozmów. Rezygnacja z przyjęcia planu Marshalla stała się wkrótce powodem rosnącego coraz szybciej zróżnicowania poziomu gospodarczego, a więc i poziomu życia, pomiędzy krajami zależnymi od Związku Radzieckiego a Europą Zachodnią. Rozprawiając się z polskim podziemiem niepodległościowym, siły bezpieczeństwa, milicja i oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziły także, często wspólnie z NKWD, walkę z partyzantką ukraińskiej UPA. Ukraińskie oddziały, ścierając się z polskim podziemiem, Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim, operowały przede wszystkim na terenie Podkarpacia, w bezpośrednim sąsiedztwie granicy z ZSRR, napadały na wsie zamieszkane przez Polaków, dokonywały masowych morderstw ludności.

Na tych terenach konflikt polsko-ukraiński nabrał charakteru prawdziwej wojny domowej i niezwykle krwawych czystek etnicznych. Oddziały Narodowych Sił Zbrojnych w odwecie dokonywały pacyfikacji wsi ukraińskich, paliły zabudowania, z nie mniejszym okrucieństwem zabijały ich mieszkańców. Władze w Warszawie za przyczynę wytrwałości oddziałów UPA uznały stałą pomoc, jakiej walczącym udzielała miejscowa ludność ukraińska. Od początku 1947 roku do zmasowanej akcji przeciw Ukraińcom skierowano duże siły. W potyczce z oddziałem UPA pod bieszczadzkim Baligrodem w marcu 1947 roku zginął ówczesny inspektor wojskowy i wiceminister obrony narodowej, generał Karol Świerczewski. Pogrzeb generała w Warszawie miał charakter wielkiej propagandowej manifestacji. Wokół przyczyn jego śmierci przez lata trwały dyskusje historyków, wysuwano między innymi hipotezę o zamachu dokonanym przez siły bezpieczeństwa. Śmierć Świerczewskiego miała ponoć usprawiedliwić skalę operacji „Wisła”, przeprowadzonej wkrótce potem. Latem 1947 roku z terenów województwa rzeszowskiego i części lubelskiego wysiedlono ludność ukraińską, łemkowską, Bojków. Akcja, która trwała do 1948 roku, objęła łącznie około 150 tysięcy osób, które wywieziono i rozproszono, głównie na terenach Ziem Odzyskanych. Wiele wsi zdewastowano i spalono, Bieszczady stały się całkowicie wyludnionym regionem… Wyeliminowanie PSL-u z realnych wpływów we władzach nie wystarczało rządzącym. Wciąż obawiali się popularności ludowców w społeczeństwie i ich ewentualnego powrotu na scenę polityczną. Kolejny raz nasilił się terror wobec działaczy stronnictwa. Wielu członków zastraszono na tyle skutecznie, że praktycznie zrezygnowali z działalności politycznej lub zdecydowali się współpracować z władzą. Lęk wzmagały informacje napływające z Bułgarii, Rumunii i innych państw Europy Wschodniej, gdzie wykonano kilka wyroków śmierci na liderach opozycyjnych ugrupowań. W tej sytuacji władze PSL uznały, że normalna działalność władz stronnictwa jest niemożliwa, a Stanisław Mikołajczyk w każdej chwili spodziewał się aresztowania. Ostrzeżony, że zostanie mu odebrany immunitet i grozi mu kara śmierci, 17 października 1947 roku zdecydował się zwrócić do ambasady USA o pomoc w opuszczeniu Polski. Amerykanie potraktowali jego prośbę bardzo poważnie. Ambasador Stanton Griffis natychmiast zorganizował w porozumieniu z Brytyjczykami

naradę. „Zdecydowano, że w świetle odpowiedzialności moralnej, którą ponosimy z Anglikami w związku z tym, że skłoniliśmy Mikołajczyka do powrotu do Polski w 1945 roku, musimy na własne ryzyko i bez powiadamiania nikogo, oprócz ambasady brytyjskiej, podjąć kroki w celu ocalenia Mikołajczyka przed opanowanym przez komunistów rządem polskim...” – mówił jeden z anonimowych uczestników narady cytowany przez Jolantę Drużyńską i Stanisława Jankowskiego w pasjonujących Ucieczkach specjalnego znaczenia. Mikołajczykowi zaproponowano kilka wariantów opuszczenia kraju, prezes PSL-u wybrał drogę morską na brytyjskim statku „Baltavia”, który miał opuścić port w Gdyni 21 października 1947 roku. Dzień wcześniej Stanisław Mikołajczyk, bez bagażu, z przyborami toaletowymi w kieszeniach płaszcza, wsiadł w Alejach Niepodległości w Warszawie do samochodu ciężarowego wiozącego do Gdyni skrzynie należące do ambasady brytyjskiej i ukrył się między nimi. W drodze samochód był wielokrotnie kontrolowany, ale nie odkryto obecności nielegalnego pasażera. Na brytyjski statek „uciekinier” wszedł niepostrzeżenie, ktoś odwrócił uwagę wartowników stojących przy trapie. Za kilka dni był już w Londynie… Ambasadorowi Stanów Zjednoczonych, wezwanemu do polskiego MSZ, zarzucono, że za jego wiedzą dyplomaci amerykańscy pomogli zorganizować Mikołajczykowi ucieczkę. Jeden z pracowników ambasady został uznany za persona non grata i natychmiast wydalony z Polski. Po latach w sprawie Mikołajczyka pojawił się interesujący wątek. Ponoć w jego ucieczkę był zaangażowany także Watykan. Na czym mogła polegać pomoc stolicy apostolskiej? Niektórzy biorą pod uwagę, że w rzeczywistości władze komunistyczne przymknęły oko na akcję amerykańską, uznając ucieczkę za korzystne rozwiązanie „problemu PSL-u”. Czy mógł ich namówić do tego któryś z najwyższych hierarchów Kościoła? Po Mikołajczyku kraj potajemnie opuścili także dwaj najbliżsi jego współpracownicy, Stefan Korboński i Kazimierz Bagiński. W tej sytuacji władza bez przeszkód przejęła pełną kontrolę nad Polskim Stronnictwem Ludowym. Nowe, narzucone przez reżim władze ludowców całkowicie podporządkowały się komunistom, a Mikołajczyk i Korboński zostali pozbawieni mandatów i obywatelstwa polskiego. Rosnąca w siłę PPR

przymierzała się do ostatecznego kroku w całkowitej eliminacji jakiejkolwiek niezależności w politycznym myśleniu. Na jej celowniku znalazła się sprzymierzona Polska Partia Socjalistyczna. Komuniści, dążąc do pełnego jednowładztwa, do stworzenia całkowicie monolitycznej partii, usuwali pepeesowców ze stanowisk w administracji, szykanowali ich, a nawet aresztowali. Wobec zatrzymanych coraz częściej stosowano tortury w celu wymuszenia fałszywych zeznań i samooskarżeń. Między innymi w maju 1947 roku został aresztowany Kazimierz Pużak, skazany wcześniej na półtora roku w procesie „Szesnastu” w Moskwie w 1945 roku. Tym razem polski sąd okazał się dla tego wybitnego działacza surowszy od moskiewskiego, zapadł wyrok dziesięciu lat więzienia, ale już w 1950 roku Kazimierz Pużak zmarł w wyniku obrażeń zadanych mu przez straże więzienne. W tej dramatycznej atmosferze ogromna większość socjalistów w obawie przed utratą pozycji rezygnowała z samodzielności politycznej i skłaniała się do zjednoczenia z PPR. Władza w tym czasie czuła się już naprawdę mocna. Nie obawiała się podziemia, które w 1948 roku, po kolejnej fali pacyfikacyjnej, było praktycznie rozbrojone i przestało zagrażać umacniającemu się ustrojowi, nie miała też liczącego się przeciwnika wśród ugrupowań legalnych. Poprawa sytuacji gospodarczej, nieco lepsze zaopatrzenie i płace wyciszyły także w znacznym stopniu niezadowolenie społeczne. Komuniści coraz śmielej wypowiadali się więc także przeciwko Kościołowi. „Rząd nie będzie tolerował agresywnej postawy poszczególnych przedstawicieli kleru, a zwłaszcza hierarchii kościelnej, ani prób wtrącania się do spraw państwowych, do spraw świeckiego życia publicznego. Rząd nie dopuści do wykorzystywania zrzeszeń religijnych do celów obcych religii, do celów walki politycznej przeciw władzy ludowej, przeciw ustalonemu w Państwie porządkowi prawnemu” – straszył Józef Cyrankiewicz w oficjalnym exposé wygłoszonym w Sejmie w styczniu 1948 roku. Działania komunistów we własnym środowisku – w Polskiej Partii Robotniczej – były odbiciem tendencji, jakie zapanowały w większości państw bloku wschodniego. Stalin coraz mocniej naciskał na ujednolicenie systemów politycznych we wszystkich „zaprzyjaźnionych” krajach, na budowę silnych totalitarnych reżimów, gdzie każda dziedzina życia jest poddana pełnej kontroli państwa. Komunistyczny przywódca Jugosławii,

Josip Broz Tito, który nie uległ jednowładztwu Kremla, za odstępstwa od internacjonalizmu i marksizmu-leninizmu został uznany za zdrajcę i „sługusa imperializmu amerykańskiego”. W tej sytuacji zapatrzony w Titę i popierający go Władysław Gomułka, zwolennik „własnej drogi Polski do socjalizmu”, znalazł się w trudnym położeniu. Wraz z naciskiem na zjednoczenie z PPS w PPR rozpoczęły się działania mające na celu wyeliminowanie „nacjonalistycznego odchylenia w partii”. We wrześniu 1948 roku Gomułka został usunięty z funkcji pierwszego sekretarza PPR, a jego miejsce zajął dotąd formalnie bezpartyjny Bolesław Bierut, który, jak ogłoszono oficjalnie, „powrócił do czynnej pracy w partii”. Trzy miesiące później, 15 grudnia 1948 roku, w auli Politechniki Warszawskiej rozpoczął się Kongres Zjednoczeniowy. Ponad tysiąc delegatów z PPR i ponad pięciuset z PPS jednogłośnie przyjęło uchwałę o utworzeniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. „Kongres (…) trwał cały tydzień. Setki głośników rozwieszone nad miastem rzadko się odzywały, ale gdy zaczynały huczeć, dudnienie szło nad Warszawą pełne grozy” – zanotowała w Dziennikach Maria Dąbrowska. W Polsce zaczynał się stalinizm. Przypomniane tu w skrócie fakty – wydarzenia polityczne lat 1944–1948 – odmierzają kolejne etapy formowania się tak zwanej demokracji ludowej pomiędzy Bugiem a Odrą i stanowią historyczne tło naszej opowieści. Z roku na rok władza pozostawiała swoim obywatelom coraz mniej miejsca na indywidualne przekonania czy wybory dróg życiowych. Margines codziennego, prywatnego życia wyznaczony społeczeństwu był coraz węższy i niepewny. Tym bardziej warto o nim napisać.