w s t ę p
C
mentarze pełne są ludzi, bez których świat nie mógłby istnieć –
te słowa, zapisane w latach 50. w czasie podróży po Irlandii przez He-
inricha Bölla, są mottem Stowarzyszenia Magurycz. Kiedy dodamy
do nich, że świat jest pełen cmentarzy, bez których Magurycz
nie mógłby istnieć, stworzymy komplementarną całość.
Magurycz to nazwa góry nieopodal wsi Bartne, na Łemkowszczyźnie, gdzie nie-
gdyś pozyskiwano piaskowiec, służący miejscowym rzemieślnikom za materiał
na żarna, koła młyńskie, nagrobki i krzyże. Bartneńscy kamieniarze słynęli ze swego
kunsztu i do tej tradycji – pracy z kamieniem i w kamieniu – nawiązuje Stowarzysze-
nie Magurycz. Idea ratowania, inwentaryzacji i dokumentowania sztuki sepulkralnej
zrodziła się w 1987 roku, gdy Stanisław Kryciński, samorodny historyk i krajoznaw-
ca, zorganizował pierwszy obóz remontowy na cmentarzach bojkowskich w Bystrem
i Michniowcu w Bieszczadach, akcja ta nazywała się „Nadsanie”; w obozie tym wziął
udział Szymon Modrzejewski, który rok wcześniej zaczął opiekować się cmentarzem
bojkowskim w Berehach Górnych. Po 10 latach wspólnej pracy z „Nadsania” wyrósł
Magurycz. W ciągu 26 lat prowadziliśmy prace remontowe na ponad 120 cmenta-
rzach ukraińskich, żydowskich, niemieckich oraz polskich w południowo-wschodniej
Polsce i na zachodniej Ukrainie, angażując w to przeszło tysiąc osób, które uratowały
blisko 2000 kamiennych obiektów, głównie nagrobków.
Idea pracy na cmentarzach jest apolityczna, nie służy żadnej instytucji, kultowi,
nie głosi żadnej wizji historii, nie wynika też z inspiracji religijnej, a odwołuje się
do wrażliwości oraz odpowiedzialności za świat, w którym żyjemy. Właśnie cmentarz,
będący symbolicznym odzwierciedleniem przyrodzonej równości wszystkich ludzi,
może być miejscem do budowania otwartości na innego. Każdy swój i każdy obcy
przecież się tam znajdzie. Spocznie w szczególnej przestrzeni: odmiennej, historycz-
nej, magicznej, strasznej, sakralnej. Już same te określenia pokazują, jak wiele kontek-
stów my – żywi – przypisujemy nekropoliom.
Publikacja, którą przedstawiamy, jest owocem pasji i zaangażowania wolonta-
riuszy Magurycza. Dzielimy się w niej swoim doświadczeniem pracy na nekropo-
liach, jak również wiedzą i umiejętnością odczytywania znaczeń przypisywanych tym
miejscom. Większa część wydawnictwa poświęcona jest ratowaniu kamiennych na-
grobków, czyli poradom skierowanym do osób i organizacji w Polsce i na Ukrainie,
które chciałyby roztoczyć opiekę nad obiektami sepulkralnymi. Jest to, wedle naszej
wiedzy, pierwszy zbiór praktycznych rad, syntetycznie ujmujący problematykę „reani-
mowania” i ratowania nagrobków: od dokumentacji przez wszystkie etapy remontu,
po efekt końcowy, którym jest również przedłużenie trwania nagrobka. Nasze dzia-
łania posiadają walory edukacyjne, które są istotnym kontekstem pracy społecznej
na cmentarzach.
Druga, nie mniej istotna część, poświęcona jest postrzeganiu oraz interpretowa-
niu nekropolii. Spojrzymy na cmentarz jak na „przestrzeń słowa”, w której inskryp-
cje i typografia nagrobna, będące źródłem wiedzy o zmarłych, mówią też o kulturze
dawnej wsi, światopoglądzie religijnym i kompetencjach językowych jej mieszkań-
ców. Kontekst magiczny miejsc wiecznego spoczynku przybliży historia pochówku
„dziewczynki wróżki”, który wywołuje zarówno lęk, jak i fascynację. Grób ten znaj-
duje się w Otrokowie na Podolu, gdzie w minionym sezonie pracowaliśmy w ramach
projektu „Wspólne zapomniane dziedzictwo”. Również o lęku przed obcymi, wyklu-
czeniu po śmierci i zapomnieniu traktuje tekst dotyczący wciąż słabo opracowanego
tematu cmentarzy cholerycznych. Nekropolie jako źródło natchnienia dla artystów
oraz refleksji nad doczesnością to kolejny aspekt cmentarza, uwzględniony w naszej
publikacji. I wreszcie – zdaje się najbardziej „odpodmiotowione” – traktowanie ne-
kropolii ukaże tekst o badaniach archeologicznych na środkowym Podolu, poświęco-
ny starożytnym cmentarzyskom, dzięki któremu zobaczymy, że tam, gdzie kończy się
pamięć, wchodzi nauka.
Oczywiście mamy świadomość, iż poruszamy tu zaledwie kilka wątków z całego
bogactwa znaczeniowego przestrzeni cmentarza. A jednak i one pokazują różnorod-
ność naszych światów. Tę różnorodność, która koniec końców znajdzie wspólny mia-
nownik – cmentarz.
■ O l g a S o l a r z
76
Kamienie
są
lekkie
Ochrona sztuki
sepulkralnej.
porady praktyczne
■ S z y m o n M o d r z e j e w s k i
z a m i a s t p r o l o g u
C
mentarz jest terytorium żywych i umarłych. Cmentarze mogą być
axis mundi i imago mundi jednocześnie. Hermeneuta prowadzi swoje
prace tam gdzie schodzą się i przechodzą w siebie dzieje ludzkości
i współczesność człowieka. W imię jedności rodu ludzkiego przyswaja
– do tego bowiem winno zmierzać rozumienie – swym współczesnym
zdobycze obcych ludzi z różnych stron i innych czasów. Jego zadaniem jest znieść
dystans stwarzany przez inność, odrębność, obcość i wytłumaczyć jego powstanie.
Hermeneuta ma także poradzić sobie z obojętnością wobec przeszłości, niszczeniem
dorobku przodków, odrzucaniem dziedzictwa, wstrętem, pogardą i wrogością okazy-
waną innym kulturom.
Nigdy nie myślałem o filozofii ze specjalną atencją. Nie jestem hermeneutą,
lecz kamieniarzem. Tyle że to, co robi Magurycz, jest wpisane w istotę hermeneutyki.
Filozofię zastępuje imperatyw wpływania na rzeczywistość, co wyraża się dbałością
o kamienie, w których zapisana jest przeszłość i... przyszłość. Rzeczona dbałość
to zwyczajna praca: fizyczna, rozumna, żmudna, wymagająca cierpliwości, czasami
ciężka. Wierzymy, że warto, stąd też ochota podzielenia się częścią naszych doświad-
czeń.
Zanim skorzystacie z porad, pamiętajcie, że: zostały spisane, by zachęcić do po-
dejmowania społecznych starań na rzecz ochrony wspólnego dziedzictwa, jakim były,
są i będą cmentarze. Przedstawiony zbiór jest daleki od doskonałości. Brak w nim
wielu szczegółów, które mogą mieć wpływ na sposoby pracy z kamiennymi nagrob-
kami. Opisanie wszystkich sytuacji, z jakimi mieliśmy do czynienia, nie wyczerpałoby
problemu, tymczasem zajęłoby kilkaset stron, często zatem natraficie na odwołania:
„wymaga konsultacji”, „wymaga nauki” itp. Mimo to mam nadzieję, że poradnik po-
może wielu ludziom podjąć działania na rzecz ochrony sztuki sepulkralnej, której
wartość jest nie do przecenienia.
Metody, jakie wskazuję, zostały wypracowane podczas dwudziestu sześciu lat dzia-
łań Nadsania i Stowarzyszenia Magurycz, na stu dwudziestu cmentarzach różnych
wyznań i narodowości w Polsce oraz na Ukrainie, co nie zmienia faktu, że można
je doskonalić i zastępować lepszymi. Część opisywanych czynności może być wyko-
nywana współczesnymi metodami. Niemniej adresatem poradnika są organizacje po-
zarządowe działające społecznie, które chcą dbać o cmentarze samodzielnie, również
dlatego, że zgromadzenie środków na działania stricte konserwatorskie może prze-
rastać nie tylko je same, ale też instytucje powołane do ochrony sztuki sepulkralnej.
Porady te wskazują, że proste, tradycyjne metody kamieniarskie są nadal przydatne
i potrzebne; nauczywszy się ich, wiele możemy zrobić sami. Mało tego, tradycyjne ka-
mieniarstwo ludowe (czasami nie ustępujące kamieniarstwu cechowemu), które prak-
tycznie zanikło, winno znaleźć kontynuatorów: podobnie jak wiele innych zawodów,
niegdyś powszechnych. Prace na cmentarzu mogą być do tego okazją.
Często jedyną metodą ratowania sztuki sepulkralnej jest wykonywanie remontów
z użyciem wybranych technik konserwatorskich (wszystkich cennych nagrobków
opieka konserwatorska nigdy nie obejmie), co jest zadaniem na miarę ludzi upartych,
zdeterminowanych, mających imperatyw działania na rzecz dziedzictwa kulturowego
i świadomość tego, jak delikatną, wbrew pozorom, materią jest kamień. Należy pa-
miętać, że wszelkie działania na cmentarzach muszą odbywać się pod okiem osób wy-
posażonych w odpowiednie umiejętności lub – jeśli to konieczne – konserwatorów.
Poradnik mówi o działaniach na cmentarzach „samotnych”, niemniej jego zawartość
dotyczy także cmentarzy czynnych oraz obiektów małej sakralnej architektury przy-
drożnej.
U w a g a !
Korzystanie z poradnika wymaga wyobraźni, odpowiedzialności,
łączenia wiedzy z różnych dziedzin oraz przestrzegania zasady:
p r i m u m n o n n o c e r e
Autor nie bierze odpowiedzialności za działania podjęte jedynie
na podstawie udzielonych tu porad, bez udziału osób
mających elementarne przygotowanie i doświadczenie!
Wokół nas, w Polsce i na Ukrainie, są tysiące cmentarzy wyznaniowych, które
w ubiegłym wieku, w następstwie eksterminacji, wysiedleń i przesiedleń, utraciły
swoich naturalnych opiekunów – przede wszystkim ukraińskich, polskich, żydow-
skich, niemieckich i mennonickich. Cmentarze, na których tysiące nagrobków wy-
magają remontu i stałej opieki. Poza nimi są jeszcze tysiące nagrobków na czynnych
cmentarzach, które nie mają opiekunów, a wśród nich nagrobki polskie, rosyjskie,
austriackie, greckie, ormiańskie i inne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podejmować
nad nimi opiekę.
10
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
11
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
D Z I A Ł A N I A
I . I n w e n t a r y z a c j a
– w naszym przypadku to szczegółowy opisowy i fotograficzny rejestr wszystkich
form nagrobkowych powstałych przed 1945 r., bez względu na stan ich zachowania,
z zaznaczeniem ich na planie cmentarza oraz wskazaniem kamiennych obiektów
sztuki sepulkralnej, którymi chcemy zająć się w przyszłości.
Prace remontowe na cmentarzu musi poprzedzać inwentaryzacja, same prace zaś
powinny odbywać się za zgodą jego właściciela (trudno sobie wyobrazić, by właściciel
nie zgodził się na przeprowadzenie prac, które nie obciążają go finansowo, o zgrozo,
takie sytuacje się jednak zdarzają) i z poszanowaniem prawa wynikającego zarówno
z Ustawy o cmentarzach jak i Ustawy o ochronie zabytków, o ile cmentarz lub poszcze-
gólne nagrobki są wpisane do krajowego bądź gminnego rejestru zabytków. Niemniej
na samą inwentaryzację niczyjej zgody nie potrzebujemy, choć w przypadku cmentarzy
czynnychgrzecznośćnakazujepowiadomićichzarządcęojejwykonywaniu;wprzypad-
ku cmentarzy pozbawionych opiekunów nie ma kogo pytać o zgodę, chyba że cmentarz
znalazł się w rękach prywatnych. Cmentarze i nagrobki niewpisane do żadnego rejestru
należytraktowaćjakzabytki;nawetjeżeliprawonienakładananasżadnychobowiązków
związanych z podejmowanym działaniem, sam remont i prace dokumentacyjne trzeba
wykonywać tak, jakbyśmy mieli do czynienia z zabytkiem. To ważne, przede wszyst-
kim dlatego, że celem naszych starań jest zachowanie dziedzictwa i warto korzystać
z doświadczeń – zwłaszcza konserwatorskich – w tej materii, ale także dlatego, że może
być to pomocne przy ubieganiu się o wpis do rejestru zabytków. Równie istotne, że to,
co jest bezcenne lokalnie, nie musi takie być w skali kraju, kontynentu albo świata.
Kwestia własności poszczególnych nagrobków może być kłopotliwa, nie tylko z po-
wodu wydarzeń, które spowodowały pozbawienie cmentarza opiekunów, ale także
ze względu na zmiany w prawie, przy czym – jeśli to możliwe – warto postarać się
o zgodę potomnych poszczególnych zmarłych. Myślę tu jednak o ludziach będących
w pobliżu, bo poszukiwanie potomków może trwać latami, i jeśli od tego mielibyśmy
uzależniać swoje działanie, może się okazać, że w czasie poświęconym na poszukiwania
dojdzie do unicestwienia tego, czym mieliśmy się zająć. Dziś mamy inne prawo niż sto
lub dwieście lat temu. Wiele starych nagrobków – na szczęście – pozostaje na cmenta-
rzach, mimo że nikt nie wnosi opłat za ich istnienie. Osobną kwestią jest to, że na czyn-
nych cmentarzach stare nagrobki są nieporównanie bardziej narażone na unicestwienie
ze względu na brak miejsca niż na cmentarzach nieczynnych – o ile te ostatnie nie są
dewastowane (w ostatnich latach jest to rzadkość), zagraża im „tylko” przyroda, nasza
niepamięć i postępująca destrukcja, która często jest skutkiem dawniejszych działań.
Spis nagrobków z natury z podaniem standardowych danych przewidzianych
w karcie nagrobka (godnym polecenia przykładem są karty inwentaryzacyjne Spo-
łecznego Komitetu Opieki Nad Starymi Powązkami Imienia Jerzego Waldorffa)
wraz z rejestracją stanu zachowania – opisową i fotograficzną – jest koniecznością.
Informacje gromadzimy rzetelnie, na bieżąco opracowując kartę cmentarza i karty
poszczególnych nagrobków. Zanim jednak przystąpimy do wizji lokalnej, należy usta-
lić, kto był dawniej, a kto jest obecnie właścicielem cmentarza (związek wyznaniowy,
samorząd, Skarb Państwa, firma, osoba prywatna); ustalić, czy cmentarz jest cmenta-
rzem (sic! Bardzo wiele cmentarzy w Polsce, zwłaszcza innych niż katolickie, nie jest
dziś de iure cmentarzami), innymi słowy sprawdzić w rejestrze gruntów, jak dział-
ka opisana jest i czy istnieją jakieś zagrożenia (PZP), oraz ustalić, czy cmentarz jest
czynny, zamknięty bądź zlikwidowany. Korzystając z tej okazji, warto wyposażyć się
w mapę działki cmentarnej i skonfrontować ją ze stanem rzeczywistym, a zatem usta-
lić, czy granice na mapie odpowiadają rzeczywistości, i ewentualnie zarejestrować,
jak dalece od niej odbiegają. To wszystko jest konieczne, żeby się zorientować, co chce-
my/możemy zrobić, jaki zakres prac nas czeka – czyli w jakim stanie są nagrobki – ilu
potrzebujemy ludzi i ile pieniędzy. Inwentaryzację najlepiej wykonywać wiosną, zaraz
po stopnieniu śniegu, wtedy „widoczność” jest najlepsza. W grę wchodzi także jesień,
wtedy jednak ledwo uschłe rośliny stanowią większą przeszkodę. Pełna dokumenta-
cja i inwentaryzacja możliwa jest dopiero po wykonaniu wielu prac, które pozwolą
nam zyskać dostęp do nagrobków (odkrzaczanie, odkopywanie, czyszczenie, montaż)
oraz ich części pozostających pod ziemią. To, co zobaczymy w trakcie rejestrowa-
nia stanu zachowania, nie daje zwykle pełnej jasności sytuacji. Wiele elementów
nagrobków może znajdować się pod ziemią, wiele ich uszkodzeń możemy odkryć
po podjęciu prac remontowych. Doświadczenie w ocenie stanu zachowania przyjdzie
z czasem, należy jednak zarejestrować rodzaj i stan nagrobka oraz skały/skał, z której
jest wykonany, wymiary wszystkich jego elementów, posadowienie i pion nagrobka,
wszelkie ubytki formy, pęknięcia i zarysowania, przebarwienia, wykwity, złuszczenia,
stan spoin, dybli i klamer łączących elementy, przesunięcia elementów względem
siebie, dyslokacje elementów, rodzaj i stan powłok oryginalnych lub wtórnych, ro-
dzaj i stan uzupełnień bądź ingerencji w formę nagrobka, sygnatury kamieniarskie
oraz oczywiście treść i stan wszelkich inskrypcji. Bardzo ważną informacją jest wiek
nagrobka, który – o ile to możliwe – ustalamy na podstawie inskrypcji. Należy przy
tym pamiętać, że data śmierci nie musi być datą powstania nagrobka. Nagrobek mógł
powstać w roku śmierci, wiele lat po śmierci, ale także przed śmiercią pochowanego,
datując nagrobki należy więc zachować ostrożność (chyba że jest na nim wyraźna
data fundacji, co w niektórych regionach kraju było praktykowane). Rzecz jasna na-
grobek – choć nie każdy – można przyporządkować na podstawie cech konkretnemu
12
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
13
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
przedziałowi czasowemu (np. krzyże bruśnieńskie o nieregularnych kształtach,
wkopywane bezpośrednio w ziemię, bez podstawy, datowane są na XVII, XVIII w.).
W naszym kręgu kulturowym obecność na cmentarzach (pomijam nagrobki, a raczej
epitafia w kościołach) nagrobków starszych niż z końca XVIII w. należy do rzadkości
(do nich zalicza się płyta nagrobna Fieronii Orfickiej, zmarłej w 1644 r. w Chmielu,
gmina Lutowiska, Bieszczady). Nieliczne, które się tam znalazły, bardzo często nie
mają dat.
Co do inskrypcji nieczytelnych, jest wiele sposobów ich uczytelniania do celów do-
kumentacyjnych: można wybrać porę, w której światło pada pod korzystnym kątem;
jeśli to możliwe, ustawić element pod kątem odpowiednim do źródła światła; można
oświetlić inskrypcję po zmroku światłem bocznym; posłużyć się metodą frotażu; cza-
sami pomaga zmoczenie inskrypcji, natarcie jej ziemią lub śniegiem.
Fotografia dokumentacyjna rządzi się swoimi prawami. Dziś, kiedy prawie każdy
aparat jest wyposażony w funkcję automatu, trudno mówić o niemożności wykona-
nia dokumentacji, przy czym – zwłaszcza na początku – warto poprosić o pomoc
zawodowca. Pamiętajmy, że dokumentacja to nie fotografia artystyczna! Zdjęcia mu-
szą być czytelne, ostre, kontrastowe, większość kadru ma wypełniać wyłącznie doku-
mentowany obiekt, co nie wyklucza pojedynczych ujęć wskazujących stan otoczenia.
Nie uwieczniamy w tym momencie siebie: obecność ludzi w kadrze jest wykluczona,
za to powinien znajdować się w nim numer nadany nagrobkowi, a także skala (łata).
Nagrobek fotografujemy z przodu, półprofilu, ale także boków i z tyłu, o ile noszą
jakieś szczególne cechy. Osobno fotografujemy wszystkie inskrypcje, detale oraz wi-
doczne uszkodzenia. Ostatecznie ilość fotografii zależy od bogactwa formy i stanu
zachowania nagrobka. Kiedy już dokumentujemy prace, na fotografiach mogą – wręcz
powinny – znaleźć się osoby wykonujące poszczególne czynności, przy czym należy
odróżnić dokumentację konserwatorską od dokumentacji naszego działania.
Jeszcze jedna ważna uwaga: przemieszczanie elementów (oryginalnych składowych)
lub części nagrobków (fragmentów powstałych w wyniku uszkodzeń formy) w trakcie
inwentaryzacji także musi być dokumentowane. Mam tu na myśli np. odnalezienie
części uszkodzonego krzyża kilka metrów od nagrobka. Odnalezioną część, po sfoto-
grafowaniu jej w miejscu odnalezienia, możemy przenieść pod właściwy nagrobek.
W dociekaniach dotyczących cmentarza (które, choć nie są niezbędne, by podjąć
na nim prace, bywają jednak bardzo cenne, także w przypadku opracowywania jego
monografii)należypamiętaćobadaniachźródłowychiarchiwalnych(opisy,wzmianki
w literaturze, dokumenty miejskie i wiejskie, AAN, AGAD, wpis do rejestru zabytków,
parafialne księgi zgonów, dokumenty USC, fotografie rodzinne, pocztówki); wywia-
dach z obecnymi i byłymi mieszkańcami; odszukiwaniu rodzin osób pochowanych,
a także badaniu działalności zakładów kamieniarskich i pogrzebowych.
Omawiając poszczególne czynności/metody, wskazuję często służące
do ich wykonania narzędzia i materiały, z których opisami należy się
zapoznać, bowiem zawierają istotne szczegóły. Fotografie umieszczone
w kolorowej wkładce ilustrują niektóre z opisywanych czynności.
I I . U s u wa nie z bę d ne j l u b z a g r a ż a j ą c e j
n a g r obk o m r o śl inno ś c i
Kamień należy traktować jak materię żywą, w istocie współpracującą z otocze-
niem – np. wchłania i oddaje wodę, a niebezpieczne sole migrują z nią do powierzchni
– potrzebującą zatem światła i oddechu. Nie znaczy to jednak, że cmentarz ma stać się
pustynią, co, o zgrozo, przytrafia się coraz częściej. Uwaga: proszę pamiętać, że więk-
szość starych cmentarzy była od początku obsadzana drzewami, niektóre starannie
planowano, uwzględniając zieleń; wieczny odpoczynek ma być oazą spokoju, także
dla żywych, nie zaś pustynią „obsadzoną” nagrobkami.
Nie usuwamy z cmentarza starodrzewu, także dlatego, że często wyznacza on gra-
nice cmentarza. Jeżeli istnieje konieczność usunięcia starodrzewu lub innych drzew
zagrażających nagrobkom bądź ludziom, właściciel cmentarza, lub my, osoby dzia-
łające w jego imieniu na podstawie upoważnienia, musimy uzyskać stosowne po-
zwolenia, które dotyczą wszystkich drzew starszych niż pięcioletnie i nie owocowych
(o ile cmentarz nie jest wpisany do rejestru zabytków). Jeżeli cmentarz jest objęty
ochroną konserwatorską, musimy zwrócić się o zgodę do urzędu konserwatorskie-
go. Należy pamiętać, że tego typu wycinkę może wykonać tylko osoba/firma mająca
stosowne umiejętności, która jednocześnie bierze odpowiedzialność za bezpieczną
wycinkę – zarówno dla nagrobków, jak i ludzi. Może być ona bardzo trudna na gę-
sto „zaludnionym” cmentarzu i wymagać cięcia drzew od góry do dołu. Uzyskiwanie
pozwoleń jest czasochłonne (do 60 dni), a wynajem firm specjalistycznych kosztow-
ny. Warto zatem ocenić potrzeby związane z roślinnością przed podjęciem starań
o pieniądze, by zawarować niezbędne środki w budżecie prac remontowych.
Cokolwiek usuwamy poza starodrzewem, musimy zwracać uwagę na kierunek
upadku i stwarzane w ten sposób zagrożenie dla nagrobków i ludzi. Wszelkimi narzę-
dziami w pobliżu kamienia należy operować ostrożnie, pamiętając, że o ile siekierę,
łańcuch piły spalinowej bądź tarczę kosy spalinowej można naostrzyć, o tyle uszko-
dzenia kamienia są nieodwracalne!
Wprzypadkuusuwaniaroślinności,którawrastawnagrobek,polecamużywanienarzędzi
ręcznych, choć trzeba przyznać, że dobry pilarz może wiele dokonać, jeśli ma pewną rękę.
14 15
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Jeżeli w miejscu posadowienia nagrobka lub w jego pobliżu pozostaną karpy,
bezsprzecznie należy je usunąć. Nieusunięte z czasem zgniją i negatywnie wpłyną
na stabilność podłoża.
Należy zwrócić uwagę na drzewa (wierzba, lipa) oraz krzewy, które szybko odra-
stają, i zdecydowanie usuwać ich pnie.
Drewno należy do właściciela cmentarza, niemniej warto spróbować zawrzeć umo-
wę z kimś, kto usunie, co trzeba, na własny koszt, otrzymując w zamian to, co usunął.
Nie wolno zapominać, że część drewna może być nam potrzebna do pracy: na pod-
kładki pod czyszczone elementy, jako dźwignie bądź rolki, a także do suszenia kamieni
przygotowywanych do klejenia. Po pracach drewno gromadzimy w jednym miejscu.
III. Remont z w yk orzystaniem
wybranych technik konserwatorskich
Przypominam: nie wolno szkodzić kamieniom nagrobnym! – musimy przyjąć,
że jest to reguła, od której nie ma wyjątków. Przyznaję jednak, że może dojść
do sytuacji, w których „mniejsze zło” będzie jedynym rozsądnym wyjściem.
Odkopywanie – w jak najmniejszym stopniu naruszamy grunt, mając jed-
nak w pamięci to ograniczenie, nie utrudniamy sobie pracy. Wykopaną ziemię warto
gromadzić w jednym miejscu: jeżeli w trakcie pracy spadnie deszcz, a ziemia będzie
bezładnie rozsypana, będziemy mieli wszędzie błoto. Kopiemy tak, by nie uszkodzić
ani nie zarysować elementów; poszukiwania brakujących części z tego samego powo-
du prowadzimy ostrożnie, również dlatego, że możemy natrafić na coś, o czym nie
wiemy. Jeżeli mamy kłopot z identyfikacją kamieni, odkopane fragmenty odkładamy
w jedno miejsce – jeśli są małe, na folię. Następnie czyścimy je, a dopiero później se-
lekcjonujemy. Elementy, które trzeba „uwolnić z ziemi”, należy okopywać tak, by przy
ich podważaniu nie doszło do pęknięcia lub odłamania jakiegoś fragmentu – czasami
radość z odnalezienia popycha do pochopnego działania. Z zasady podważamy za-
wsze dłuższy bok elementu, podważanie krótszego jest bardziej ryzykowne. Elementy
mające powyżej metra długości najlepiej podważać w dwóch punktach jednocześnie,
bywa to jednak niemożliwe, więc należy zachować ostrożność. Uwagi: kamień leżący
w ziemi jest bardziej nasiąknięty wodą, a przez to bardziej kruchy – dotyczy to przede
wszystkim skał osadowych, w znacznie mniejszym stopniu skał magmowych i me-
tamorficznych. Jeżeli natrafimy na szczątki zmarłych, należy je wszystkie umieścić
z powrotem w ziemi pod montowanym nagrobkiem.
Poszukiwanie brakujących elementów – kiedy już wiemy,
że czegoś brakuje, należy dołożyć wszelkich starań, by to odnaleźć. Są oczywiście
granice rozsądku, niemniej pamiętajmy, że jeśli ktoś przewraca nagrobek, na ogół
zaspokaja swoją potrzebę dewastacji (Fot. 1). W związku z tym większość elemen-
tów znajdujemy w linii upadku, czasami dość głęboko pod ziemią – głębokość zależy
od właściwości ziemi, rodzaju roślinności i upływu czasu. Mimo że do dyslokacji
dochodzi często, zdarzają się też inne sytuacje (częściej na cmentarzach czynnych,
ale także na tych, którymi zajmuje się przeważnie Magurycz, czyli pozbawiony-
mi opiekunów): bywa, że ktoś – w dobrej wierze – chce uporządkować przestrzeń
cmentarza i zbiera wszystkie pozostające luzem elementy w jedno miejsce, na kupki,
albo wlecze pod... śmietnik. Dla nas byłoby lepiej, żeby leżały tam, gdzie upadły: kiedy
mamy przed sobą pięćdziesiąt połamanych nagrobków, a części od nich rozrzucone
nie wiadomo gdzie, biegania z ciężarami jest przy tym masa. W takich sytuacjach
bardzo przydatna jest wyobraźnia przestrzenna, ale także znajomość sztuki sepulkral-
nej, która ułatwia dopasowywanie elementów lub części nagrobków.
fot. 1. Przewrócona
kapliczka przydrożna
z 1869 r. w nieistniejącej
łemkowskiej wsi Długie,
gm. Sękowa.
elementy – za wyjątkiem
uszkodzonej rzeźby –
leżą w linii upadku.
Fot. Tadeusz Łopatkiewicz,
20 VIII 1980 r.
16
17
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Czyszczenie mechaniczne – podstawowym zadaniem czyszczenia,
bez względu na metodę, jest usunięcie ze wszystkich elementów nagrobka – bez nisz-
czenia, osłabiania ani szlifowania powierzchni – zabrudzeń pochodzenia atmosferycz-
nego, mikroorganizmów (mchy, porosty, sinice), produktów erozji, a także powłok
szkodliwych lub zacierających detale, na przykład szlichty cementowej, większości
farb i pobiały wapiennej. Uzupełnieniem czyszczenia mechanicznego jest czyszczenie
za pomocą środków chemicznych. Wrócę jeszcze do powłok, zwłaszcza wapna: często
słyszę, że taka jest tradycja i... jest w tym wiele racji. Rzeczywiście, tradycja wskazuje,
że nagrobki i krzyże przydrożne często bielono, zabieg ten ma jednak walor wyłącznie
estetyczny, krótkotrwały, w dłuższej perspektywie szkodliwy. Wapno ma właściwości
antyseptyczne, rzeczywiście chroni (do czasu) przed rozwojem mikroorganizmów,
ale niestety jest także żrące, poza tym wielokrotnie nakładane zaciera detale, a zwłasz-
cza inskrypcje, często przyczyniając się do ich degradacji. Przykładów barwnego
ozdabiania kamienia jest więcej, wystarczy przywołać jako przykład rzeźby antyczne,
które znamy na ogół jako śnieżnobiałe, podczas gdy pierwotnie były często bogato po-
lichromowane. Podobnie jest z macewami, które też polichromowano – proszę sobie
wyobrazić pełen kolorów żydowski cmentarz: jakże inaczej, jak radośniej wyglądałby,
mimo że w pobliżu nie ma już żadnego Żyda. Bielenie nagrobków bądź ich polichro-
mowanie jest także częścią dziedzictwa, trzeba jednak pamiętać, jak powłoki wpływają
na materiał, z którego jest wykonany nagrobek. Nie każda tradycja, także rzemieślni-
cza, jest dobra – np. łączenie elementów kamiennych za pomocą żelaza jest szkodliwe.
Wszystkiego nie zdołamy uratować, skoro zatem nie wiemy, jak dokładnie wyglądała
polichromia, zostawmy tzw. świadki (obszary 1x1 cm odpowiadające poszczególnym
kolorom) i wykonajmy staranną dokumentację. Jeśli wiemy, możemy pokusić się o re-
konstrukcję, pod jednym wszakże warunkiem: z pomocą konserwatora należy dobrać
farby, które nie szkodzą kamieniowi. Bywa, że upływ czasu pozostawia na kamieniu
ślady bardzo trudne do usunięcia w warunkach polowych (wytrawnym konserwato-
rom potrafią one sprawiać niemały kłopot w warunkach „pracownianych”), czasami
w ogóle nie do usunięcia bez ingerencji w strukturę kamienia – są jednak granice
możliwości opisywanego działania. Umówmy się zatem, że mniej interesuje nas es-
tetyka (co w żadnym razie nie wyklucza staranności naszych działań), bardziej zaś
trwanie nagrobka. Do czyszczenia mechanicznego służą wszelkiego rodzaju ręczne
szczotki – mosiężne, żelazne, ryżowe, ze sztucznego włosia oraz szczotki, które można
założyć na szlifierki bądź wiertarki. Ich twardość dobieramy stosownie do twardo-
ści kamienia i sposobu obróbki powierzchni. Jest rzeczą oczywistą, że czyszczenie
nie powinno kaleczyć powierzchni kamienia, innymi słowy kamień nie powinien
nosić śladów czyszczenia. Szczotką żelazną nie wyczyścimy polerowanej po-
wierzchni, może być ona także zbyt twarda do czyszczenia powierzchni matowych,
szczególnie zaś niebezpieczna przy czyszczeniu partii wyposażonych w inskrypcje
lub osłabionych. Do czyszczenia mechanicznego należą także wszystkie metody wyko-
rzystujące sprężony strumień wody, pary wodnej albo piasku. Efektywność tych me-
tod jest niewątpliwa, ich zastosowanie wymaga jednak nie tylko kosztownego sprzętu,
ale też niemałego doświadczenia: użycie zbyt silnego strumienia może spowodować nie-
odwracalne uszkodzenia powierzchni – więcej o tym przy okazji omawiania narzędzi.
Czyszczenie chemiczne – kamień wyczyszczony mechanicznie nie jest
jeszcze de facto czysty, choć wizualnie może robić takie wrażenie; po czyszczeniu
mechanicznym warto użyć środków chemicznych, których wybór należy poruczyć
konserwatorowi. Do czyszczenia skał osadowych Magurycz używa specjalistycznych
past, których stosowanie wymaga przestrzegania kilku zasad: produkty te zawierają
na ogół silnie toksyczne substancje, należy więc je aplikować w odzieży ochronnej,
zwłaszcza w rękawicach gumowych (nie lateksowych). Pasta może pozostać na po-
wierzchni kamienia przez ściśle określony czas, zwykle nie dłużej niż 5 do 7 minut,
po czym bezzwłocznie należy ją zmyć wodą, dokładnie i obficie. W przeciwnym razie
jej składniki (m. in. HF) wnikną zbyt głęboko w kamień i nie dadzą się stamtąd usu-
nąć mimo zmywania, co ostatecznie odbędzie się ze szkodą dla kamienia. Należy więc
tak planować mycie, żeby pasta nie pozostawała na kamieniu dłużej niż trzeba. Zmy-
wanie wodą pod ciśnieniem jest najbardziej skuteczne, niemniej zmywanie ręczne
jest też dopuszczalne. Wskazane zasady należy porównać ze sposobem użytkowania
wskazanym przez producenta i stosować się do tych ostatnich.
Usuwanie starych powłok cementowych – czynność nie tyle
trudna, ile żmudna, można ją bowiem wykonać tylko ręcznie. Istnieją środki do usu-
wania zapraw cementowych, ale stosunkowo świeżych, nie zaś kilku- bądź kilkudzie-
sięcioletnich; poza tym na ogół zawierają one kwasy, które mogą mieć niekorzystny
wpływ na strukturę kamienia (najlepiej zasięgnąć opinii konserwatora). „Ręcznie”
oznacza w tym przypadku bardzo delikatne zdejmowanie powłoki za pomocą szpa-
chelek, noży szewskich, ale też dłut. Przy większych obiektach czynność ta może
trwać nawet kilka dni. Usuwanie powłok wapiennych jest znacznie prostsze, zwy-
kle wystarcza szpachelka i szczotka, czyszczenie kamieni o dużej porowatości może
jednak przysparzać kłopotu. Jedni robią to na sucho, inni na mokro: w tym drugim
przypadku należy pamiętać, że używana w tym celu woda będzie lekko zabielona
i może zabrudzić inne elementy.
Usuwanie powłok malarskich – czynność żmudna i niewdzię-
czna; najtrudniej usuwa się farby olejne. Sposobów jest wiele: należy wybrać
18 19
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
ten najskuteczniejszy, przy czym można zdrapywać farbę szpachelką, uważając,
by nie rysować kamienia; opalać farbę, ale tak, by nie rozgrzać zanadto kamienia;
usuwać ją za pomocą środków do zdejmowania powłok malarskich (po takiej czyn-
ności kamień trzeba starannie umyć, żeby pozbyć się substancji chemicznych za-
wartych w tych środkach). Jeśli i to nie skutkuje, można stosować okłady z ligniny
nasączonej odpowiednio dobranym rozpuszczalnikiem (aby rozpuszczalnik nie odpa-
rował, zanim zadziała, zakrywamy okład folią). Kiedy już odsłania się kamień (farba
daje się usuwać) musimy tę czynność przerwać i czyścić dalej innym sposobem,
nie można bowiem dopuścić do nasączenia kamienia rozpuszczalnikami. Jeżeli war-
stwa farb jest gruba, na początku można czyścić szlifierką kątową, wymaga to jed-
nak delikatności i uwagi, bo łatwo zahaczyć tarczą o inne elementy lub nie dostrzec
w porę powierzchni kamienia. Metoda ta ma jedną poważną wadę: na bardzo niskich
obrotach niewiele daje, na wyższych topi farbę i zakleja tarczę; czasami farba „chla-
pie” nie tam, gdzie trzeba, a ponieważ jest rozgrzana i ciepła, trudno ją później usu-
nąć.
Demontaż – poprawna naprawa całego nagrobka często wymaga jego demon-
tażu, zwłaszcza kiedy trzeba wymienić dyble żelazne albo naprawić poszczególne
elementy, ale też wówczas, kiedy zaprawa łącząca elementy straciła swoje właściwo-
ści lub nagrobek jest odchylony od pionu. Demontaż nie jest czynnością bezpieczną
dla kamienia, ze względu na duże prawdopodobieństwo wyszczerbienia, zarysowania
i obtłuczenia. Z tego powodu należy odgradzać elementy drewnianymi przekładkami;
stosujemy też drewniane lub gładkie rolki stalowe (w tym celu przydają się dyble, któ-
rych później użyjemy zgodnie z przeznaczeniem), deski bądź kołki, po których zsu-
wamy kolejne elementy. Podważamy je bardzo delikatnie, do czego przydają się szero-
kie płaskie dłuta, ale także łapki i brechy; kiedy już uda nam się umieścić dłuto, łapkę
lub brechę w szczelinie między elementami (czasami trzeba usunąć część spoiny)
na głębokości minimum 2 cm, starajmy się nie opierać ich o krawędź elementów. Wiele
zależy od podnoszonego materiału: wyszczerbić wapień, piaskowiec, a nawet marmur
jest łatwo; granit, sjenit lub labradoryt – znacznie trudniej. Zdejmowane elementy
układamy bezpiecznie na drewnie, żeby nie przeszkadzały w innych czynnościach,
ale jak najbliżej miejsca rozbiórki – będziemy przecież musieli je ułożyć z powrotem,
często wyżej niż je zastaliśmy, a przedtem wyczyścić i ewentualnie dokonać koniecz-
nych napraw. W rozbiórce pomocny jest trójnóg, który stawiamy do demontażu cięż-
kich konstrukcji, choć z drugiej strony czasem lepiej się trochę wysilić niż go stawiać.
W przypadku rzeźb i krzyży należy zachować szczególną ostrożność. Miejsce pracy
powinno być uporządkowane i uprzątnięte ze wszystkiego, o co można się potknąć
lub na czym można stracić równowagę, czyli kawałków drewna, kamieni, zbędnych
narzędzi itd. Podłoże, na którym stoją ludzie zmagający się z ciężarem, musi być sta-
bilne. Demontaż elementów osadzonych na dyblach bywa kłopotliwy: dyble są często
tak „spuchnięte” na skutek erozji, że mają średnicę znacznie większą niż pierwot-
nie i tkwią niewzruszenie w kamieniu, co może skutkować powstawaniem ubytków
podczas zbyt gwałtownej próby demontażu. Często też powstaje specyficzny amalga-
mat kamienia i żelaza. Czasem istnieje możliwość delikatnego rozwiercenia otworu
od spodu, po zdjęciu połączonych elementów. Bywa jednak, że trzeba uciąć dybel,
a dostęp do niego jest trudny. Kiedy możemy operować nawet samym brzeszczo-
tem do cięcia metalu, jest całkiem nieźle; gorzej, kiedy element ma rozmiary większe
niż brzeszczot – wtedy nie pozostaje nic innego, jak „przedłużyć” brzeszczot choćby
dwoma sztywnymi kawałkami drutu. Czasem dybel można „ukręcić”, wymaga to jed-
nak ostrożności. Po demontażu otwory po dyblach starannie czyścimy.
Usuwanie starych zapraw – usuwamy je za pomocą szpiców, gradzin
i dłut płaskich, choć bywa, ze dają się usunąć szczotka żelazną. Proszę sobie wyobra-
zić, że mamy przed sobą powierzchnię 40x50 cm, upstrzoną resztkami zaprawy:
blisko krawędzi kujemy zawsze kierując dłuto do środka, nie na zewnątrz, unikamy
w ten sposób ich wyszczerbienia. Jednocześnie staramy się jak najmniej ingerować
w oryginalną powierzchnię, mimo że po montażu nie będzie ona widoczna. Zaprawę
możemy też usuwać szlifierką kątową; w przypadku powierzchni nierównych dotarcie
do niektórych zagłębień tarczą może okazać się niemożliwe bez naruszania kamienia,
wtedy należy użyć dłut.
Usuwanie dybli (żelaznych łączników) – jeżeli tylko dybel wystaje
choć trochę nad powierzchnię, możemy delikatnie próbować obruszyć go młotkiem.
Do jego osadzenia wykuto otwór o większej średnicy. Zaprawy, siarki lub ołowiu
z otworu możemy pozbywać się za pomocą wąskich dłut płaskich, szpiców,
ale też wiertarki z odpowiednimi wiertłami, przy czym należy uważać, żeby go nie
poszerzyć, przed wierceniem zaś sprawdzić, czy od otworu nie rozchodzą się promie-
niste pęknięcia. Jeżeli pęknięcia istnieją, to musimy tak uszkodzony element na czas
tej czynności zabezpieczyć pasem bądź ściskami stolarskimi. Często kamień wewnątrz
otworu montażowego jest zdezintegrowany; w większości przypadków należy go
usunąć, jak próchnicę z zęba, ponieważ nowy, nierdzewny dybel musi się czegoś
trzymać. Istnieje możliwość uzupełnienia spoiwa wypłukanego w takim oraz w in-
nych miejscach; służą do tego specjalistyczne środki, niemniej zasadność ich użycia,
sposób i rygory z tym związane wymagają konsultacji z profesjonalistą: preparaty te
są bardzo drogie, kosztują około 80 PLN za litr.
20 21
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Montaż – każdy montaż poprzedza stabilizacja podłoża, które ma kluczowe
znaczenie dla trwałego i poprawnego posadowienia i statyki nagrobka. Najczęściej
przygotowujemy wykop na sztych łopaty (głębokość może być większa, o ile wymaga
tego waga nagrobka), który wypełniamy szczelnie warstwą możliwie dużych kamie-
ni lub gruzu, do poziomu gruntu. Na wypoziomowanej warstwie układamy materiał
izolacyjny (patrz: materiały – izolacja). Kwestia wykonywania wylewek betonowych
jest co najmniej sporna, wiele zależy od naszych możliwości finansowych, jedno
wszakże jest pewne: nie należy wiązać nagrobka na stałe z podłożem (wyjąwszy tum-
by, kaplice bądź inne duże konstrukcje nagrobne wymagające fundamentu). Osobi-
ście, w większości wypadków, jestem ich przeciwnikiem. Zaprawy, których używa-
my, zostaną omówione niżej (patrz: materiały – zaprawy). Montaż – co oczywiste
– zaczynamy od podstawy, sprawdzając jej położenie poziome, podobnie jak każdego
następnego elementu. Często jednak się zdarza, że ostateczny pion całego obiektu
można ustalić po montażu wszystkich elementów, co wyjaśniam niżej (patrz: na-
rzędzia – poziomica). Podczas montażu kolejnych elementów warto mieć pod ręką
narzędzie do mierzenia odległości od krawędzi poprzedniego elementu – w więk-
szości przypadków kolejne elementy są coraz mniejsze, choć oczywiście zdarzają się
elementy nadwieszone nad niższymi. Warto wziąć pod uwagę, że świeżo montowa-
ne elementy mogą się przesuwać. Nakładanie zaprawy między montowane elementy
może nastąpić przed ich nałożeniem na siebie lub po nim. Pierwsze rozwiązanie jest
możliwe, kiedy mamy do czynienia z elementami lekkimi, które możemy delikatnie
irównomiernieułożyćnarównorozprowadzonejzaprawiealboopuścićrównomiernie
na zaprawę za pomocą trójnogu lub w inny sposób. Drugie rozwiązanie stosujemy,
kiedy element jest zbyt ciężki, a nie korzystamy z trójnogu, przy czym „nałożenie”
elementu rozumiem dwojako: element nakładany stoi na jednym z boków na skraju
miejsca, w którym spocznie, a zatem od zakończenia montażu dzieli nas jeden ruch,
czyli samo położenie bądź postawienie (w przypadku wysokich elementów). Zapra-
wa powinna być wówczas rozprowadzona nierównomiernie: w miejscu, w którym
kładziony/stawiany element najpierw dotknie podłoża, zaprawy musi być więcej, im
dalej od tego punktu – mniej. Uwagi: mimo konieczności natychmiastowego usu-
wania nadmiaru zaprawy, lepiej położyć jej tyle, żeby została wyciśnięta na zewnątrz
(oczywiście w niewielkiej ilości), niż później upychać ją w pustkach. „Poduszka”
z zaprawy tuż po ułożeniu elementu daje cenną możliwość manewru (w ograniczo-
nym jednak zakresie) – przy układaniu elementów jeden na drugim często nie je-
steśmy w stanie rozmieścić ich idealnie, a przecież to ostatnia chwila na poprawki.
Wspomniana „poduszka” może też stworzyć zagrożenie w przypadku nakładania
wysokich, ciężkich elementów (np. obelisków), o ile nie są wyposażone w dybel: nie-
kontrolowany poślizg może spowodować utratę równowagi elementu. Jak miałem
okazję się przekonać, nie wszyscy pamiętają, że proces nakładania musi być tak zor-
ganizowany, by przed ostatecznym opuszczeniem elementu można było wyjąć spod
niego palce – warto o tym pamiętać, w przeciwnym razie stracimy ręce do pracy.
W przypadku montażu elementów wyposażonych w dyble obowiązuje zasada: nigdy
nie nakładamy elementu na dybel. Dybel musi być osadzony w elemencie nakła-
danym – unikamy w ten sposób powstania pustek w otworze montażowym dybla,
bo przecież nie sposób utrzymać zaprawy w otworze znajdującym się do góry no-
gami. Montaż elementów żeliwnych i żelaznych – najlepiej wykonywać za pomocą
zaprawy szybkowiążącej, zawsze jednak po zabezpieczeniu antykorozyjnym monto-
wanych elementów. Używanie klasycznej zaprawy jest dopuszczalne, wymaga jednak
unieruchomienia montowanego elementu na co najmniej dobę, nie zaś sześć godzin,
jak w przypadku wcześniej wymienionej zaprawy.
Przy montażu należy bezwzględnie zwrócić uwagę na orientację nagrobka,
czyli jego położenie względem stron świata. Musi być taka sama, jak przed rozpo-
częciem prac – chyba że mamy dowód na inne pierwotne położenie. Proszę pamię-
tać, że zmiana orientacji będzie fałszerstwem: w większości przypadków nagrobek
na cmentarzu chrześcijańskim stoi „w głowach” (innymi słowy pole grobowe
jest przed nagrobkiem, są jednak cmentarze, na których pole grobowe jest za nim),
na cmentarzu żydowskim zaś pochówek jest za, a nie przed macewą. Na cmentarzach
czynnych takie fałszerstwo może dodatkowo skutkować naruszeniem pochówku
w przyszłości. Naszym zadaniem nie jest wprowadzanie nowego porządku na cmen-
tarzu, lecz przywrócenie oryginalnego.
Klejenie żywicą epoksydową (dalej: ż. e.) – szczegóły związane z pro-
cesem klejenia wyjaśniam niżej (patrz: materiały – ż. e.), tu zaś podaję informacje
podstawowe: części kamienne, które chcemy skleić ż. e., muszą być suche i czyste,
przy czym nie oznacza to, że cały cokół kamienny, do którego mamy dokleić naroże,
musi być idealnie suchy. W przypadku skał osadowych można przyjąć, że materiał
powinien być suchy co najmniej 20 cm od powierzchni klejonej. Istnieją oczywiście
urządzenia do badania wilgotności, ich koszt jest jednak bardzo wysoki. W związku
z tym pozostają następujące metody: niezawodnym miernikiem jest „próba żywicy”
– na powierzchnię części przygotowanych do klejenia nakładamy odrobinę rozro-
bionego kleju; jeżeli klej zbieleje (pokryje się białym „osadem”), to znaczy, że część
lub części nie są suche. Suszony kamień jaśnieje, należy jednak odróżnić wysycha-
nie powierzchniowe od wewnętrznego; w przypadku suszenia części nawierconych
urobek wydobyty z otworu – o ile jest sypki – na ogół oznacza, że możemy już kleić;
miernikiem wilgotności może być dłoń przyłożona do ciepłego kamienia – wilgoć
jest wyraźnie wyczuwalna. Czas suszenia bywa rozmaity i waha się od kilku
22 23
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
do kilkunastu godzin. W warunkach polowych najłatwiej suszyć przy ognisku urzą-
dzonym pod zadaszeniem, przy czym jeśli nie zdążymy zrobić tego od rana do wieczo-
ra, części suszone poprzedniego dnia – nawet nakryte – zwilgotnieją, więc rano trzeba
je przed klejeniem podsuszyć. Części suszone układamy na podkładkach drewnianych
(pilnując, by się nie zapaliły) lub kamieniach wokół ognia. Uwaga: części leżące
na ziemi będą stale podsiąkały. Między część suszoną a ogień musi się zmieścić dłoń,
a kamień nie może parzyć; trzeba pamiętać, że zbyt wysoka temperatura prowadzi
do dezintegracji materiału skalnego. Suszenie skał magmowych i metamorficznych
trwa zwykle dłużej niż skał osadowych: jakkolwiek wchłaniają mniej wody, odparo-
wuje ona z nich dłużej. Kamienie wydobyte z ziemi z natury rzeczy zawierają więcej
wody, są przez to cięższe (także bardziej podatne na uszkodzenia) i długo się suszą.
Części klejone należy trochę ostudzić – zbyt ciepły kamień gwałtownie przyśpiesza
sieciowanie (twardnienie) ż. e. Z początku ż. e. jest niebezpiecznie płynna i może
wyciekać. Żeby usunąć zabrudzenia ż. e. bez naruszenia powierzchni, trzeba to zro-
bić natychmiast, lepiej więc ich unikać. Jeśli już zajdzie taka konieczność, trzeba jak
największą ilość ż. e. zebrać nożem szewskim lub szpachelką, a miejsce zabrudze-
nia wielokrotnie przetrzeć szmatką lub papierem nasączonym toluenem – metoda
przestaje być skuteczna po kilku minutach od zabrudzenia, ponieważ żywica zdąży
w tym czasie wsiąknąć. Klejone części powinny być zabezpieczone przed zmocze-
niem przez co najmniej 12 godzin, a najlepiej przez całą dobę; w tym czasie części
nie układamy bezpośrednio na ziemi. Ż. e. twardnieje kilka godzin: przez ten czas
klejone części muszą być unieruchomione pasami, ściskami, sznurkiem pp, w prze-
ciwnym razie mogą się przesunąć. Rozdzielenie krzywo sklejonych części jest prak-
tycznie niemożliwe bez ich uszkodzenia, z wyjątkiem idealnie prostych przełamów,
które można rozciąć. Unieruchomienie klejonych części ma więc kapitalne znaczenie
dla poprawnego klejenia. Montaż części klejonych najlepiej wykonać po upływie doby
od klejenia, trzeba jednak pamiętać, że ż. e. jest bardzo mocnym, ale „statycznym”
spoiwem, a co za tym idzie, naprężanie części klejonych podczas transportu i montażu
nie jest bezpieczne – sama spoina nie pęknie, może jednak pęknąć kamień obok niej,
zwłaszcza piaskowiec czy wapień. Transport części klejonych: krzyż złamany wpół –
przełam poziomy – transportujemy w miarę możności w pionie, pamiętając, by nie
przenosić go za ramiona, o ile przełam jest poniżej nich; macewa bądź inny duży ele-
ment, pęknięty na pół lub wielokrotnie, powinien być transportowany na sztywnym
podkładzie (równomiernie rozłożony ciężar chroni przed naprężeniami). Jeżeli części
klejone ż. e. wymagają wyposażenia w dyble, montujemy je także za pomocą ż. e.
Aby nabrać pewności, że części klejone w ten sposób będą pasowały, na czas schnięcia
na część, w której osadzamy dybel, warto nałożyć część, którą później dokleimy –
o ile pozwolą na to rozmiary kamieni. Trzeba przy tym pamiętać, że ż. e. nie może
znajdować się powyżej krawędzi otworu, w którym montujemy dybel; w przeciwnym
razie może dojść do niepożądanego sklejenia części. Klejenie ż. e. - jak widać z opisu
– jest czasochłonne, warto zatem starannie je zaplanować, aby „zmieścić” się w czasie
którym dysponujemy.
Rekonstrukcje – samo słowo „rekonstrukcja” zawiera w sobie istotę tego
działania. Naszym zadaniem jest przywrócenie nagrobkowi pierwotnego wyglądu,
czyli możemy dodać tylko to, czego brakuje (o ile wiemy jak wyglądało), lub ująć to,
co z oryginałem nie ma nic wspólnego – do kwestii oryginalności wrócę niżej. Jedyne,
co mamy prawo, a często wręcz obowiązek zmodyfikować – o ile nie chcemy narazić
nagrobka na zniszczenie – to sposób montażu nagrobka, czyli np. wymiana korodują-
cych dybli żelaznych na dyble z materiałów nierdzewnych bądź stabilizacja podłoża.
Podstawą do rekonstrukcji jest zachowana ikonografia w postaci fotografii, projektu
(zdarza się, że projekty były modyfikowane w trakcie realizacji i niekoniecznie oddają
stan faktyczny) lub wyniki – zwykle żmudnych – badań. Często zdobycie fotogra-
fii (podobnie jak projektu), o ile w ogóle kiedykolwiek powstała, graniczy z cudem
i może wydłużyć proces rekonstrukcji na lata. Maguryczowi zdarzyło się tylko kilka
razy korzystać z takiego materiału, który w przypadku cmentarzy wiejskich na ogół
nie istnieje. Podstawą do rekonstrukcji mogą być także analogie. Wyobraźmy sobie:
mamy trzy nagrobki identyczne formalnie i architektonicznie, wszystkie trzy zwień-
czone najpewniej takimi samymi krzyżami. Zachowane w całości mamy jednak tyl-
ko dwa krzyże, trzeciemu brakuje fragmentu np. dolnej części trzonu albo ramienia.
Prawdopodobieństwo, że ten trzeci miał inaczej zakończony trzon, jest niewielkie.
Jeśli tylko mamy materiał identyczny z oryginalnym lub podobny (są różne szkoły:
jedni ukrywają rekonstrukcję, inni ją podkreślają: mając do dyspozycji ten sam ma-
teriał, miejsce klejenia zaznaczają fugą w innym kolorze) oraz człowieka umiejącego
go obrobić, bądź też potrafimy w inny stosowny sposób zrekonstruować brakujący ele-
ment (narzut, odlew w materiale imitującym oryginalny), jestem za umożliwieniem
postawienia tego krzyża. Pozbawiony trzonu musiałby wszak pozostać niezamonto-
wany. Dorobienie innego trzonu albo rezygnacja z jego dorobienia wyklucza możli-
wość montażu, zmienimy bowiem formę, kształt i proporcje krzyża, co może wyglądać
po prostu źle, żeby nie powiedzieć śmiesznie. Ramię nie jest niezbędne, żeby krzyż
stał, więc wszystko zależy od naszych możliwości, ale też od podejścia. Załóżmy,
że nie zamierzamy ukrywać zniszczenia nagrobka. Można to podkreślić na dwa spo-
soby, o ile chcemy, żeby każdy miał tę świadomość: zaznaczając wyraźnie, że doro-
bione ramię jest rekonstrukcją, lub nie dorabiając go w ogóle. Tego drugiego rozwią-
zania nie rozpatrywałbym jednak w wymiarze ideowym, tylko uzależniał od naszych
możliwości – naszym celem nie jest bowiem trwała ruina. Możliwe jest też trzecie
24 25
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
rozwiązanie: rekonstruujemy, dbając o materiał i estetykę identyczne z oryginalnymi,
czyli w pewnym sensie „ukrywamy” rekonstrukcję (patrz: kolorowa wkładka).
Zapewne każdy z czytelników widział budynki noszące ślady pocisków, czyli ślady
wojny, takie budynki nadal funkcjonują i tak powinno być z nagrobkami. Magurycz
remontował również takie, które nosiły ślady kul, np. na cmentarzu łemkowskim
w Krempnej, gdzie owe ślady pochodzą z obydwu wojen światowych. Uszkodzeń po-
wstałych w ten sposób nie maskowaliśmy. Jeszcze raz przypominam: celem opisywa-
nych działań nie jest renowacja, nagrobek nie ma wyglądać jak w dniu powstania.
Patyna, upływ czasu, zapisane nawet w uszkodzeniach kamienia historie, mają prze-
cież swój walor. Można by więc pomyśleć: zostawmy wszystko, niech będzie, jak jest.
Powstaje jednak proste pytanie: jak długo utrzyma się to, czego nie otoczymy opie-
ką? Bardzo często brakuje zwieńczeń nagrobków, przeważnie krzyży, rzadziej rzeźb.
W zasadzie jestem przeciwnikiem uzupełniania tych braków, rozumiem jednak po-
budki religijne, które każą wyposażyć nagrobek w krzyż. I wtedy znów pojawia się
kłopot: pozostaje odwołać się do wyczucia, smaku, ale też naszych sympatii este-
tycznych, które bywają różne i niekoniecznie zbieżne z przedmiotem naszych starań.
Żeby nie wdawać się w zbędne dywagacje: warto zadbać, by takie uzupełnienia
nie wprowadzały zamieszania i możliwie trafnie korelowały z zabytkiem, przy czym
osobiście jestem ich przeciwnikiem. Nie zapominajmy, że remontowany cmentarz
bądź nagrobek to nie jest przestrzeń, w której powinniśmy zaznaczać swoją obecność.
Do technik rekonstrukcyjnych należą także fleki, czyli uzupełnienia z reguły pro-
stopadłościenne, nie wymagające umiejętności rzeźbiarskich, dzięki którym elementy
odzyskują dawny kształt. Magurycz stosuje tego rodzaju uzupełnienia w zasadzie tyl-
ko wówczas, kiedy mają znaczenie techniczne. Wyobraźmy sobie, że krzyż kwadra-
towy w przekroju poziomym ma poważnie ubytki na jednej trzeciej tego przekroju
u podstawy. Ma to poważne znaczenie dla jego statyki. Brak można uzupełnić, wyku-
wając prostopadłościenne gniazdo, w którym osadzamy flek o rozmiarach identycz-
nych jak gniazdo, wykonany z tego samego materiału co krzyż. Wymiary zewnętrz-
ne fleku mogą być nieco większe – pozwoli to bezbłędnie oszlifować go po montażu
do właściwych rozmiarów.
Niektóre rekonstrukcje formy można wykonywać za pomocą specjalistycznych za-
praw mineralnych, które nazywamy kitami. Zakładanie kitów wymaga umiejętności
plastycznych. Niezmiernie istotne dla takich uzupełnień jest sezonowanie użytych za-
praw, które zapobiega zbyt szybkiemu wysychaniu, a przez to nadmiernemu skurczo-
wi i kruchości. Podobnie jak w przypadku fleków, warto nakładać kity z nadmiarem
(nie więcej niż 2 mm), który „zbierzemy” przy ostatecznym opracowywaniu kitów
za pomocą materiałów ściernych. Niezwykle ważny jest dobór kolorów uzupełnień,
co może przysparzać pewnych trudności. Konieczna jest wiedza na temat kolorów,
ale też świadomość, że kolor uzyskiwany na mokro nie jest kolorem, który zobaczymy
po wyschnięciu – siłą rzeczy trzeba wykonywać i suszyć próbki. Można zamawiać go-
towe zaprawy, których kolor dobiera się pod kątem dostarczonych próbek, minimal-
na ilość zamówienia wynosi jednak 25 kg – ze względów ekonomicznych doradzam
więc samodzielność w tej materii. Kity mineralne barwione w masie niestety szybko
tracą walory kolorystyczne, barwnik jest bowiem wypłukiwany przez wodę. Kiedy
tak wykonane uzupełnienia zostaną zaimpregnowane, scalenie kolorystyczne z ory-
ginałem będzie trwalsze. Kity – podobnie jak każde uzupełnienie – muszą mieć fak-
turę identyczną lub bardzo podobną do faktury oryginału. Trzeba więc zaopatrzyć się
w piasek o różnych gradacjach – patrz materiały: piasek. Uwaga: fuga zakładana mię-
dzy elementami nagrobka nie musi być idealnie dobrana kolorystycznie, nie może jed-
nak być np. biała, kiedy mamy do czynienia z nagrobkiem z czerwonego piaskowca.
Obiecałem wrócić do kwestii oryginalności. Zdarza się, że nagrobek służy więcej
niż jednemu pokoleniu. Powstające „nawarstwienia”, na przykład dodatkowe napisy
na boku czy z tyłu cokołu, zaliczamy do warstwy oryginalnej, nawet jeśli estetycznie
kłócą się z resztą. Bywa też, że nagrobek jest wykorzystywany przez zupełnie inną
rodzinę. Skoro wzmianka o poprzednio pochowanym uległa zniszczeniu, niewiele
możemy poradzić, poza ustawieniem obok tabliczki informacyjnej. Jeżeli oryginal-
ny napis istnieje, został jednak przysłonięty współczesną tabliczką, pokusiłbym się
o umieszczenie jej w taki sposób, by nie zasłaniała starszego napisu. Jeżeli inskryp-
cja została zniszczona celowo, w miarę wiedzy na jej temat i możności starałbym się
o jej rekonstrukcję.
Ochrona nagrobków w ekspozycji zewnętrznej – izolacja,
hydrofobizacja, odsalanie – woda podsiąkająca kapilarnie, ale też dostająca się do ka-
mienia podczas opadów, oraz przenoszone przez nią substancje mogą mieć decydu-
jący wpływ na stan zachowania nagrobka. W zasadzie należy zadbać, by nagrobek był
odizolowany od podłoża, co ograniczy podsiąkanie kapilarne; trzeba jednak pamię-
tać, by nie naruszyć przy tym jego estetyki. Hydrofobizację (impregnację) kamienia
można przeprowadzić przez wprowadzenie do powierzchniowej warstwy materiału
kamiennego substancji hydrofobowych („odpychających” wodę). Uwaga: ostatnie
lata wywołały w środowisku konserwatorskim poważną dyskusję na temat zasadności
hydrofobizacji, czyli ograniczania lub regulowania dostępu wody do kamienia za po-
mocą różnorakich środków chemicznych. Działanie takie musi być zatem konsulto-
wane z konserwatorami. Impregnację powinno poprzedzić odsolenie obiektu; nagro-
bek zasolony nie może być impregnowany. Stopień zasolenia zależy przede wszystkim
od jakości atmosfery, która w miastach jest zwykle pełna soli, ale też odległości
od fabryk emitujących wiele zanieczyszczeń. Podstawowe badanie obecności soli jest
26 27
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
dość proste: wymaga ligniny i wody destylowanej. W kilku wybranych miejscach
na wszystkich elementach nagrobka umieszczamy fragmenty ligniny, czyli kompre-
sy o wymiarach 15x15 cm, nasączone wodą destylowaną. Kompresy muszą dokład-
nie przylegać do powierzchni i być zabezpieczone przed całkowitym wyschnięciem
na co najmniej dobę – za pomocą folii ściśle pokrywającej okład. Kompresy
nakładamy po usunięciu z powierzchni nawarstwień atmosferycznych i mikroor-
ganizmów. Jeśli zabarwią się, wskazuje to niestety obecność soli. Istnieją oczywiście
profesjonalne metody badania stopnia zasolenia, zbyt kosztowne jednak dla społecz-
ników. W przypadku stwierdzenia obecności soli musimy nałożyć kompresy na całą
powierzchnię obiektu. Najlepiej to zrobić na zdemontowanych elementach. Kompre-
sy namoczone wodą destylowaną zakładamy do chwili, kiedy przestaną się barwić.
Rynek oferuje zamiast kompresów gotową „pulpę”, która „wyciąga” sól na identycznej
zasadzie migracji do rozszerzonego środowiska.
Po odsoleniu i montażu elementów możemy przystąpić do impregnacji, przy czym
powierzchnie, na które nanosimy impregnat, muszą być bezwzględnie czyste. Ma-
gurycz stosuje impregnaty, które nie wymagają suchego kamienia, o który trudno
w warunkach polowych. Niemniej kamień nie może być całkiem mokry, bo wówczas
nie wchłonie impregnatu. Nie impregnuje-
my po deszczu, ale też rano, dopóki rosa
nie wyschnie. Impregnat można nanosić
pędzlem, uzyskamy jednak znacznie lep-
sze efekty, posługując się spryskiwaczem
ciśnieniowym (ogrodniczym). Niektóre
impregnaty mają tę nieprzyjemną wła-
ściwość, że jeśli podczas impregnowania
jednej strony nagrobka pociekną na drugą
stronę i nie rozetrzemy zacieku od razu,
ślad może pozostać – stąd lepiej impre-
gnować w dwie osoby. Zwykle impregnu-
jemy dwukrotnie.
Trójnóg to niezawodne (pod pew-
nymi warunkami), proste i tanie urządze-
nie do podnoszenia ciężarów. Drewno
na żerdzie musi być proste i zdrowe; naj-
lepiej sprawdzają się: suchy świerk, jodła
lub jesion (trójnóg ze świeżego drewna
jest ciężki). Średnica cieńszego końca przy
długości żerdzi 6 m powinna wynosić
co najmniej 7 cm; wysokość konstruk-
cji zależy nie tylko od wysokości, na jaką
chcemy podnieść element, ale też jego
rozmiarów. Wiązanie „nóg” (Rys. 1) moż-
na wykonać mocną liną polipropylenową,
poliamidową (od Ø 10 mm, wytrzymałość
min. 1000 kg) lub solidnym łańcuchem.
Należy przy tym pamiętać, że zbytnie na-
prężenie liny/łańcucha może uniemożli-
wić poprawne rozstawienie „nóg”. Zbytni
luz wiązania (zwłaszcza w przypadku liny)
nie jest bezpieczny, poza tym powodu-
je znaczne ograniczenie ruchu góra/dół
regulowanego rozstawem „nóg”. Trójnóg
musi stać idealnie nad miejscem mon-
tażu elementu (Rys. 2), przy czym kąt
nachylenia „nóg” do podłoża powinien
wynosić od 65° do 80°. Kiedy łańcuch
bądź lina, do której będziemy mocować
podnoszony element, zwisa swobodnie,
pokazuje „środek”. Najprościej posta-
wić trójnóg w cztery lub pięć osób, jednak czynność tę można wykonać na-
wet w pojedynkę w sprzyjających okolicznościach, traktujmy to jako osta-
teczność. Starajmy się zachować równą odległość między „nogami”, choć nie
zawsze jest to możliwe. Warto – zwłaszcza jeśli nie mamy wprawy – stawiać trójnóg
w bezpiecznym miejscu, żeby w razie upadku żerdzi nie spowodować uszko-
dzeń innych nagrobków. Korzystanie z trójnogu w więcej niż jednym miejscu wy-
maga jego przemieszczania. Zważywszy na jego ciężar i trudną do utrzymania
stabilność – ta ostatnia zależy w pewnym stopniu od zgranych ruchów przeno-
szących – nie polecam odrywać go od ziemi, lecz spokojne przestawiać „noga”
po „nodze”, żeby nie stracić z oczu pionu ani nie „złożyć” trójnogu przez zbyt
raptowne odsunięcie „nóg” od siebie. Stawianie trójnogu w nierównym tere-
nie wymaga dostosowania długości żerdzi na etapie przygotowań, odradzam
ich „sztukowanie”. Najlepiej zdecydować przed postawieniem, gdzie która „noga”
stanie, i uwzględnić to podczas wiązania. Absolutnie konieczne jest „zabijanie” nóg,
żeby uniemożliwić rozsunięcie się trójnogu. Koniec każdej „nogi” musi być tak za-
bezpieczony, by trójnóg nie mógł się w żaden sposób rozsunąć – „nogi” w miarę
rys. 1. Wiązanie „nóg”
trójnogu. przed ustawieniem
trójnogu karabinek
z wciągarką mocujemy
do liny oplatającej środkową
„nogę”, zaczepiając go
o wszystkie przeploty
rys. 2. Poprawnie ustawiony
trójnóg
28 29
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
ich obciążania wbijają się w ziemię, ale strzeżonego... rozsądek strzeże. Zatem wbija-
my długie, solidne drewniane kliny za każdą „nogą”, czasami nawet po trzy, zwłaszcza
jeśli średnica „nogi” jest duża (teoretycznie można „nogi” związać liną). Nie należy:
operować trójnogiem z podwieszonym elementem, a także podnosić elementów znaj-
dujących się poza trójkątem wyznaczonym przez „nogi”. W przypadku korzystania
tylko z liny i bloczka należy pamiętać, że lina za którą ciągniemy, aby podnieść ele-
ment, nie powinna być odchylona od pionu więcej niż 30°.
Wciągarka, bloczki – dawniej korzystaliśmy z podwieszonego bloczka
(o stosownej wytrzymałości – co najmniej 1000 kg) oraz liny, czyli systemu bez żad-
nego przełożenia, wymagającego użycia olbrzymiej siły. Z czasem skorzystaliśmy
z wiedzy przodków i zaczęliśmy stosować system bloczków, co zmniejszało przykła-
daną siłę, wciąż jednak radykalnie ograniczało możliwości manewrowania podno-
szonym elementem. Dziś korzystamy niemal wyłącznie z profesjonalnej wciągarki
łańcuchowej. Odebrała nam wprawdzie emocje towarzyszące podnoszeniu cięża-
rów, za to pozwala na spokojne dopasowywanie elementów i manewrowanie nimi,
a siła potrzebna do ich podniesienia bądź opuszczenia jest nieporównanie mniejsza –
innymi słowy bezpieczniej i efektywniej, choć mniej efektownie. Wciągarkę lub blo-
czek zawsze montujemy do liny/łańcucha wiążącego „nogi”, na środkowej z nich,
przed postawieniem trójnogu! Wspinanie się na postawiony trójnóg, bywa, że nawet
siedmiometrowej wysokości, nie jest rzeczą łatwą.
Podnoszenie, wiązanie elementów – zawsze należy obserwować,
czy trójnóg obciążony „pracuje” należycie, czy nie przechyla się, czy którąś z „nóg”
nie zaczyna „uciekać”, zagłębiać się zbytnio w grunt lub wyginać. Trzeba też pamiętać,
że liny bądź pasy użyte do wiązania podnoszonego elementu rozciągają się; musi-
my wziąć to pod uwagę, planując podnoszenie, w przeciwnym razie może się okazać,
że zabrakło nam trzech centymetrów do nałożenia jednego elementu na drugi. Posłu-
gując się wciągarką, nie narazimy się wprawdzie na kolejne „wyciskanie” tego samego
ciężaru, stracimy jednak sporo czasu na właściwe ustawienie trójnogu lub powtórne
wiązanie podnoszonego elementu. Elementy podnoszone wiążemy za pomocą odpo-
wiednio wytrzymałych pasów lub lin, w sposób wykluczający wyślizgnięcie się pod-
noszonego elementu, przy czym im wiązanie prostsze, tym lepiej. Sprzedawane pasy
i liny mają oznaczenia wskazujące ich maksymalne obciążenie. Polecam liny polia-
midowe statyczne, najlepiej Ø 10 mm, wytrzymałość min. 2000 kg. Lepiej używać
pasów z klamrami, co wyklucza konieczność rozplątywania zaciśniętych supłów.
Jeśli już musimy wiązać (bezpiecznie!), unikajmy zaciskania węzłów w miejscach,
gdzie lina będzie się najbardziej naprężać, bo uzyskamy węzeł iście gordyjski.
Wiązać należy tak, żeby podnoszony ele-
ment nie przechylał się na żadną stronę,
tylko poruszał się równomiernie w pionie,
w górę lub w dół. Częstym problemem
jest przebieg wiązania przez powierzchnię
styku elementów. Doświadczenie mówi,
że nawet elementy zwężające się ku gó-
rze (obeliski) można „złapać” mocno na-
piętym pasem powyżej środka ciężkości
w poziomie i przywiązać do nich linę
„podnoszącą” (pas zaciskamy po przywią-
zaniu liny) (Rys. 3). Tej metody nie należy
jednak stosować w przypadku materiałów
polerowanych, ponieważ jej skuteczność
zależy od oporu, jaki stawia porowaty ma-
teriał kamienny. Jeśli trzeba wiązać przez
powierzchnię styku, pamiętajmy, że mu-
simy usunąć wiązanie przed ostatecznym
montażem. Kiedy mamy do czynienia z dużym niestabilnym elementem (wysoki kle-
jony krzyż, który dla bezpieczeństwa spoiny związaliśmy nie tylko pod ramionami,
ale także na dole, pod jego trzonem) wiązanie należy wykonać tak, żeby element
– kiedy już spocznie w miejscu montażu i pozbędziemy się wiązania przez po-
wierzchnię styku – nadal był podwieszony albo w inny sposób zabezpieczony przed
upadkiem. Pozostawianie obciętych pasów bądź lin w spoinie jest wykluczone.
Nie wolno wiązać podnoszonych elementów łańcuchem, chyba że można go odizolo-
wać od kamienia czymś wystarczająco wytrzymałym: w taki sposób, żeby kamień się
nie wyśliznął i nie został uszkodzony.
Dźwignia prosta – to najprostszy sposób podważania, stopniowego pod-
noszenia, a także przesuwania ciężarów. Zasada naczelna: im dłuższe ramię od punk-
tu zaczepienia (A) i podparcia (B) tym mniejsza jest siła konieczna do podniesienia
elementu, przy czym odległość od punktu zaczepienia (A) do punktu podparcia (B)
powinna być możliwie mała, a odległość od punktu B do końca ramienia (C) jak naj-
większa (Rys. 4). Sama dźwignia może być drewniana lub stalowa. Drewniana jest
lepsza ze świeżego drewna (waga świeżego drewna ma swój walor). Musi być mocna,
zdrowa, najlepiej prosta, a jeśli już wygięta, to w jedną stronę. Grubszy koniec dźwi-
gni powinien zostać tak obrobiony, żeby stykał się pewnie i stabilnie z podnoszo-
nym elementem; wyślizgnięcie się dźwigni spod podnoszonego elementu jest bardzo
Rys. 3. Dopuszczalne
wiązanie obelisku
30 31
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
niebezpieczne, a jednak możliwe, choćby z powodu odsuwania się źle skonstruowa-
nego punktu podparcia. O dźwigni prostej każdy z nas uczył się w szkole: łatwość,
z jaką można dzięki niej poruszyć bardzo ciężkie elementy, jest doprawdy fascynująca.
Warto jednak pamiętać, że podnoszenie zaczynamy dopiero wówczas, kiedy przygo-
tujemy materiał do podkładania pod podnoszony element – najlepiej duże kamienie,
fragmenty gruzu lub solidne kołki drewniane, kiedy trzeba przenieść jakiś element.
Materiał układamy stabilnie i pewnie, również dlatego, że podnoszenie elementu wy-
konujemy z reguły stopniowo. Podnosząc wysoki krzyż bądź inny wysoki element,
musimy pamiętać, że nawet niewielkie odchylenie go od pionu może skutkować
upadkiem. Montaż ma charakter statyczny: to, co stoi pewnie w pionie, nie zachowuje
tej pewności odchylone – element odchylony musi być asekurowany. W przypadku
elementów złożonych (np. podstawa nagrobka złożona z dwóch leżących obok siebie
płyt), aby uniknąć podnoszenia ich osobno, można umieścić pod nimi belkę pro-
stopadłą do dźwigni. Niezależnie od tego można też „złapać” pasem oba elementy.
Za dźwignię prostą może służyć także brecha (patrz: narzędzia).
Drewniane konstrukcje pomocnicze – oczywiście można za-
stąpić je innymi, te jednak z pewnością będą wymagały zaangażowania większych
środków, co w przypadku działań społecznych, lokalnych i krótkotrwałych może być
kosztowne, kłopotliwe i związane z ryzykiem kradzieży. Używanie klocków, metró-
wek, konstruowanie trójnogu, „studni”, pochylni bądź torów do przemieszczania
ciężarów nie wydaje mi się specjalnie trudne, stąd tylko kwestii trójnogu poświęci-
łem więcej miejsca. Jedno jest pewne: do opisywanych prac nie jest potrzebny dźwig
ani żaden ciężki sprzęt.
Przemieszczanie nagrobków – nagrobek, jak sama nazwa wskazu-
je, to przedmiot umieszczony na grobie, przypisany konkretnemu pochówkowi lub
pochówkom. Translokacja nagrobka to odbieranie mu zasadniczej funkcji, a zatem
przemieszczanie nagrobków jest NIEDOPUSZCZALNE! Należy przyjąć, że jest to re-
guła, od której – jak od niemal każdej innej – są jednak wyjątki. Nagrobek można
przemieścić tylko wówczas, kiedy nie ma żadnej szansy na zachowanie go w miejscu
przeznaczenia, najpierw jednak trzeba wyczerpać wszystkie możliwości zachowania
go in situ. Jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, należy zadbać, by go przesunąć najwyżej
o kilka metrów, albo pozostawić w obrębie cmentarza, z którego pochodzi, umiesz-
czając w miejscu pozbawionym pochówków. Nagrobek trzeba opatrzyć informacją
o przesunięciu, umieszczoną tak, by nie ingerować w jego formę. Absolutną ostatecz-
nością jest organizowanie lapidariów cmentarnych, które są już tylko zbiorami przed-
miotów wyrwanych z kontekstu, na których słowa „tu spoczywa” brzmią żałośnie.
Ogólnie uznajemy tworzenie lapidariów za działalność szkodliwą! Istnienie Magu-
rycza i wielu innych organizacji zajmujących się ratowaniem cmentarzy (np. Towa-
rzystwo dla Natury i Człowieka – Lublin, Stowarzyszenie Dziedzictwo Mniejszości
Karpackich – Zagórz, Stowarzyszenie Miłośników Dębowca i Okolicy – Dębowiec),
dowodzi, że można dbać o sztukę sepulkralną w miejscu jej przeznaczenia, a nie iść
po linii najmniejszego oporu! Do wielu przemawia istotny argument, że cmentarz
– czyli pochówki i nagrobki – to sfera sacrum, którą należy traktować z należnym
szacunkiem.
Sztuka sepulkralna służy cmentarzom,
nie zaś dowolnie wybranej przestrzeni!
Inskrypcje – mają dla nas szczególną wartość, stąd też należą im się specjalne
względy. Zwracałem już uwagę na konieczność ostrożnego ich czyszczenia; w tym
miejscu nawołuję do chronienia ich podczas prac, które mogą im zagrozić. Wielu
z nas nie zadowala stan inskrypcji, chcielibyśmy, żeby były dla wszystkich czytelne
(po to w końcu są), stąd pokusa ich malowania, na ogół farbami, które z czasem nega-
tywnie wpływają na stan ich zachowania. Malowanie inskrypcji (w tym złocenie, które
wymaga doświadczenia) jest dopuszczalne pod warunkiem, że pierwotnie były pod-
kreślone w ten sposób, przy czym należy korzystać z farb, które nie szkodzą kamienio-
wi, a czynność wykonać nadzwyczaj starannie, bo niechlujne wypełnienie liter tylko je
zniekształca. Istnieje też kamieniarska metoda uczytelniania, na której temat od lat to-
czy się dyskusja w środowisku konserwatorskim. Mowa o przekuwaniu (pogłębianiu)
zatartych inskrypcji, kiedy pozwala na to kondycja kamienia: czynność, którą może
wykonać tylko biegły kamieniarz-liternik. Kontrowersje budzi naruszanie substancji,
32 33
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Rys. 4. Dźwignia prosta – A – punkt zaczepienia,
B – punkt podparcia, C – koniec ramienia
przy czym wątpliwości jest więcej. Wniosek dla społeczników: zostawmy to konser-
watorom, sami zaś skupmy się na trwałym zarejestrowaniu treści i kształtu inskrypcji.
Niewykluczone, że taka dokumentacja pomoże kiedyś zrekonstruować napis.
Dokumentacja prac – fotograficzną i opisową dokumentację stanu za-
chowania mamy za sobą, teraz należy zarejestrować każdą wykonywaną czynność
i postęp prac. Warto wyposażyć jedną osobę w aparat i zobowiązać do czuwania nad
rejestracją (ale też uczestnictwa w pracach). Nie musimy rejestrować czyszczenia każ-
dego boku nagrobka, warto jednak wyczyścić połowę powierzchni cokołu albo całego
nagrobka z któregoś boku i wykonać fotografię, która pokaże różnicę. Nie potrzeba
pięciu zdjęć rozebranego nagrobka, niezbędne są jednak zdjęcia klejenia elementów,
wymienionych dybli bądź postępów montażu. Późniejsze zestawienie zdjęcia stanu
zachowania ze stanem po wykonanych pracach zadziwia, bywa nawet, że szokuje.
Należy pamiętać o tabliczkach z numerami, które winny znaleźć się w kadrze – trwa-
łe numerowanie nagrobków jest niepotrzebne. Możemy przed wykonaniem zdjęcia
elementu, czynności bądź detalu sfotografować tabliczkę danego nagrobka. W dobie
aparatów cyfrowych nie jest to kłopotliwe – po uporządkowaniu dokumentacji usu-
niemy zbędne zdjęcia.
Informacja o pracach, którą możemy umieścić przed wejściem na cmentarz, powin-
na być skromna, czytelna, nie przysłaniająca nagrobków, zawierająca dane o realiza-
torach, wolontariuszach i sponsorach. Równie istotna, ba, istotniejsza, jest informacja
o samym cmentarzu! Magurycz na żadnym cmentarzu nie zostawił takiej informacji,
co z perspektywy dwudziestu sześciu lat uważam za niezbyt szczęśliwe rozwiązanie.
I V . N a r z ę d z i a
i u wa g i d o t y c z ą c e i c h u ż y t k o wa n i a
Poniżej wskazuję narzędzia, które znajdują się w podstawowym zestawie Magurycza.
Nie wszystkie są niezbędne, zważywszy jednak, że zdarzało nam się pokonać ponad
osiemset kilometrów, żeby dotrzeć na cmentarz, warto być niezależnym i nie szukać
pomocy – zwłaszcza w obcym terenie. Zbyt często jest to kosztowne, trudne do za-
księgowania i czasochłonne. Nie wozimy ze sobą trójnogu ani drewna potrzebnego
do pracy, bo to też kosztuje. Poniższy zestaw opatrzyłem licznymi komentarzami, któ-
re – mam nadzieję – okażą się pomocne. Na podstawie 65 obozów remontowych Ma-
gurycza zaświadczam, że opisane narzędzia wystarczą na potrzeby dwutygodniowych
prac przy 40 nagrobkach w bardzo różnym stanie.
Pucki – dwuobuchowe stalowe młotki kamieniarskie (Fot. 2). Są niezastąpione
do pobijania dłut (gwoździe wbija się nimi niewygodnie, młotkiem zwykłym źle pobi-
ja się dłuta), których używa się do usuwania starych zapraw, ale także kucia niezbęd-
nych otworów, odkuwania fleków i rekonstruowanych elementów. Pucki mają różną
wagę i od niej zależy ich przeznaczenie. Lekkie, ważące poniżej 1 kg, mają zwykle
zastosowanie liternicze, czyli rzadkie w przypadku opisywanych prac. Średnie, ważące
do 2 kg, służą do pobijania dłut: zwykle im mniej dokładna praca, tym cięższa puc-
ka. Ciężkie, ważące od 2 do 5 kg, służą do rozbijania kamieni bądź pobijania klinów
w przypadku konieczności rozspojenia większego bloku. Liczba pucek zależy od licz-
by i umiejętności uczestników. Zestaw podstawowy dla dziesięciorga uczestników,
dostosowany do zakresu prac, powinien zawierać: pucka 0,8 kg – 1 szt., pucki 1 kg –
2 szt., pucki 1,2/1,5 kg – 2 szt., pucka 2,5 kg – 1 szt., pucka 5 kg – 1 szt. (trzonek
min. 70 cm). Warto mieć także ze sobą groszkownik do fakturowania powierzchni
(Fot. 3) oraz knypel, czyli drewniany pobijak do dłut (Fot. 4).
fot. 2 – Młotki
kamieniarskie,
od prawej:
pucka liternicza –
0,8 kg,
pucka zwykła – 1,2 kg,
pucka duża – 2,5 kg,
„oskard” mały
Fot. 3 – Obuch
groszkownika,
narzędzia
do fakturowania
powierzchni
Fot. 4 –
Knypel
drewniany
34 35
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Dłuta kamieniarskie – zanim cokolwiek napiszę, pozwolę sobie na na-
stępującą uwagę: ludzie często wkładają wiele energii w trzymanie dłuta w mocno
– żeby nie rzec kurczowo – zaciśniętej dłoni. Po pierwsze: przy dłuższej pracy dłoń
zaczyna boleć. Po drugie: ściskając dłuto, utrudniamy sobie pracę. Rzecz bowiem
w tym, by siła uzyskana uderzeniem pucki w dłuto została przeniesiona na obrabiany
materiał. Ściskając dłuto, tłumimy zatem własną siłę. Owszem, bywają momenty, kie-
dy dłuto trzeba przytrzymać, zwłaszcza przy wykonywaniu prac wymagających dużej
dokładności, dotyczy to jednak najczęściej rzeźbienia lub robót literniczych. Polecam
trzymanie dłuta w sposób przedstawiony na zdjęciu (Fot. 05). Można też dłuto obej-
mować czterema palcami, lecz nie należy go ściskać.
Dłuta do kamienia mogą mieć różne kształty, szerokości i długości (Fot. 6). Charak-
ter naszych prac wymaga przede wszystkim:
dłut płaskich dł. od 20 do 35 cm, szer. od 10 do 50 mm – co najmniej 15 szt.•
o różnych szerokościach,
dłut płaskich zwanych „szulerakami” – dł. min. 20 cm i szer. od 70 do 100 mm – 2 szt.,•
szpiców – dł. od 20 do 40 cm – 10 szt.,•
gradzin – dł. od 20 do 30 cm, szer. od 30 do 50 mm – 5 szt.•
Najlepiej wyposażyć się w dłuta kowalskiej roboty. Niestety, nie jest to w naszych czasach
łatwe, niemniej warte zachodu. Dłuta sprzedawane w sklepach budowlanych, nazywane
tam często „przecinakami”, „punktakami”, są na ogół kiepskiej jakości, a dłuta dostępne
w wyspecjalizowanych firmach – bardzo drogie. Dłuta widiowe niezbędne są tylko
doobróbkiskałtwardych(np.granity,sjenity).Dłutanależyczęstoostrzyć.Imbardziejzu-
żyte i wyoblone (zwłaszcza dłuta płaskie na rogach), tym więcej trzeba „zebrać” materiału,
by przywrócić im właściwy kształt, tymczasem dłuto nie jest hartowane na całej długości,
więc zużyje się szybciej. Należy dbać, aby dłutami płaskimi (w tym gradzinami) pracować
używając całej ich powierzchni, nie rogów. Do punktowego kucia przeznaczone są szpice.
Noże „szewskie” – 15 szt. – służą do czyszczenia, mieszania i nakładania
kitów, a także mieszania żywicy epoksydowej.
„Kciuki” – 10 szt. – nazwa używana w Maguryczu – narzędzia służące przede
wszystkim do czyszczenia, ale też formowania kitów, często pierwotnie przeznaczone
do pracy w glinie; poza tym narzędzia dentystyczne i chirurgiczne – nie są niezbędne,
bywają jednak bardzo przydatne.
Szpachelki sztukatorskie i malarskie
– te pierwsze są niezastąpione przy czyszczeniu wszelkich zagłębień, mieszaniu,
nakładaniu i formowaniu kitów oraz fugowaniu – polecam zaopatrzenie się
Fot. 5 – Poprawne
trzymanie dłuta
kamieniarskiego
Fot. 6 – Dłuta
kamieniarskie.
od lewej: szulerak,
dłuta płaskie,
gradziny, szpice
Fot. 7 – Od lewej:
noże szewskie,
szpachelki
sztukatorskie,
szpachelka malarska,
„kciuki”
36 37
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
w min. 5 szt. Te drugie nie nadają się do czyszczenia, ale mogą być pomocne przy na-
kładaniu drobnych kitów, przy czym nie są niezbędne (Fot. 7). Uwaga: na wskazanych
wyżej narzędziach nie podsuszamy próbek kitu, bo się rozhartowują!
Szpachelki zwykłe – min. 10 szt. o szer. 20/100 mm – służą głównie
do zdzierania mchów i porostów.
Kielnie – sztukatorska, trapezowa, zaokrąglona – klasyczna kielnia murarska
jest raczej mało przydatna; polecam zaopatrzyć się w co najmniej 1 szt. kielni każdego
z trzech wymienionych typów.
Szczotki – mosiężne są drogie, lecz niezbędne, łatwo je pomylić ze szczot-
kami z drutu mosiądzowanego, średnio czterokrotnie tańszymi. Stalowe, ryżowe,
inne (w tym szczoteczki do zębów – polecam gromadzenie zużytych) – dobieramy
je w zależności od twardości czyszczonego materiału. Zasada jest prosta: kamień
nie może nosić śladów szczotki, nie może być nią porysowany! Szczotki ryżowe
są idealne do zmywania past czyszczących. Liczba szczotek zależy od liczby wolon-
tariuszy i zakresu prac; warto mieć po kilka sztuk zawsze pod ręką. Co do szczotek
stalowych: najlepsze są z lekko wygiętą rączką i plastikowym uchwytem.
Kamienie szlifierskie, papiery ścierne – przydają się do dopra-
cowywania fug i uzupełnień (kitów), powinny być różnych gradacji, ich liczba zależy
od zakresu prac.
Pędzle – liczba zależy od zakresu prac. Wszystkie narzędzia myjemy starannie
po użyciu, szczególnie zaś pędzle używane do nanoszenia past czyszczących kamień.
Należy mieć zawsze do dyspozycji pędzle suche; mokrych nie użyjemy do czyszczenia
powierzchni klejonej żywicą epoksydową.
Wiadra, beczki, pojemniki na wodę – wozimy ze sobą co najmniej
10 szt. wiader (poj. 10/12 l). Ich liczba rośnie wraz z liczbą wolontariuszy, odległo-
ścią do źródła wody, ilością sprzętu i zakresem prac, bo wiadra na czas transportu
są dobrymi pojemnikami na narzędzia. Zabieramy też szczelnie zamykane beczki
30-litrowe (min. 2 szt.) na wodę spożywczą, ale także do transportu wody technicz-
nej, kiedy np. pracujemy przy krzyżu przydrożnym, w którego pobliżu brak wody.
Wiadra, w których rozrabialiśmy jakąkolwiek zaprawę, muszą być myte natychmiast
po użyciu, bo odkuwanie zaschniętej zaprawy jest czasochłonne. Wiader, które miały
styczność z chemikaliami, nie używamy do transportu wody pitnej.
Miski gumowe – kiedy zaczynaliśmy, nie były dostępne w Polsce, kupo-
waliśmy dziecięce gumowe piłki i cięliśmy je na pół, dziś można je dostać w każ-
dym większym sklepie budowlanym, i tu uwaga: łatwo pomylić je z miskami z PCV,
w które też warto się zaopatrzyć, ponieważ miski gumowe zwykle wchodzą w reakcję
z chemikaliami. Miski z PCV są twarde, tymczasem miski gumowe dają się „wywró-
cić” na drugą stronę, co ułatwia ich czyszczenie. Miski z PCV (min. 5 szt.) przydają się
w pracy z chemią konserwatorską (z wyjątkiem żywicy epoksydowej), miski gumowe
(min 5 szt.) – do pracy z zaprawami i wodą.
Gruszki (do lewatywy) – 2 szt. – bardzo przydatny przedmiot, służący do wy-
dmuchiwania urobku z otworów i zakamarków lub wyciągania z nich nadmiaru wody.
Spryskiwacze – małe, o poj. 1 l – 3 szt., przydają się przy zakładaniu i sezono-
waniu kitów mineralnych, czyli do namaczania powierzchni, na których pracujemy,
i spryskiwania założonych kitów. Duże, o pojemności powyżej 5 l – 2 szt., są bardzo
przydatne do nanoszenia środków przeciwko mikroorganizmom i impregnatów me-
todą natryskową. Przed zakupem trzeba sprawdzić, czy będą odporne na stosowane
chemikalia! Tak czy inaczej, po użyciu do nanoszenia chemikaliów należy je myć. Im-
pregnatów nie przechowujemy w spryskiwaczu nawet przez jedną noc: pod wpływem
wilgoci mogą unieruchomić urządzenie.
Szpadle, saperki – dobry szpadel, zarówno o ostrym, ale też prostym zakoń-
czeniu, to podstawowy sprzęt do odkopywania nagrobków oraz ich części. Wozimy
zwykle pięć o ostrym zakończeniu i jeden płaski. Szpadle muszą być ostre, wtedy bez
trudu można nimi przeciąć nawet dość grube korzenie. Ostrzenie zmusza jednak do
wyjątkowej ostrożności, kiedy kopie się w pobliżu kamiennych elementów – ze wzglę-
du na możliwość ich uszkodzenia. Uwaga: nawet najlepszy szpadel to jednak nie łom!
Kilofy – klasyczny duży – 1 szt. – przydatny przy odkopywaniu nagrobków,
mały murarski – 2 szt. – przy poszukiwaniu mniejszych części czy elementów.
Łom prosty (inaczej: brecha) – niezwykle przydatne, wielofunkcyjne narzę-
dzie, polecam posiadanie 2 szt. o dł. ok. 150 cm. Brecha może być także wykorzysty-
wana jako dźwignia prosta w przypadku lżejszych elementów. Uwagi: kiedy łomem
– zwłaszcza karbowanym – podważamy elementy kamienne, jest duże ryzyko uszko-
dzenia krawędzi kamiennego elementu! Polecam zatem stosowanie drewnianych
przekładek między kamieniem a brechą. Nie jest to konieczne, kiedy kąt pracy brechą
wyklucza stykanie się z krawędzią kamienia, a jej koniec styka się z powierzchnią
38 39
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
montażową kamienia. Warto pamiętać, że łom choćby raz zgięty nadmiernie będzie
już zawsze giął się w tym miejscu, chyba że zostanie powtórnie zahartowany.
Ręczna wciągarka łańcuchowa – idealna do podnoszenia cięża-
rów. Najlepiej wyposażyć się w taką o udźwigu 2 t lub więcej, chyba że nie przewi-
dujemy podnoszenia aż takich ciężarów. Wciągarka musi być atestowana! Nie trzeba
chyba nikomu tłumaczyć, że awaria podczas prac może być tragiczna w skutkach.
Nie jest to urządzenie niezbędne – kiedyś kamieniarze posługiwali się systemem lin
i bloczków – przyznam jednak, że jej używanie bardzo ułatwia pracę i zmniejsza ry-
zyko wypadku, co jest istotną zaletą. W odróżnieniu od lin i bloczków daje możli-
wość bezpiecznego zatrzymania procesu podnoszenia/opuszczania na dowolny czas
i w dowolnym momencie, co umożliwia spasowanie dużych elementów na sucho
(za pomocą lin wymaga to bardzo dużo wysiłku). Do obsługi podnoszenia za pomocą
lin (co robił Magurycz przez prawie 20 lat) trzeba kilku, czasami kilkunastu osób.
W sprzyjających warunkach nawet jedna osoba może podnieść i zamontować kil-
kusetkilogramowy element za pomocą wciągarki umieszczonej na trójnogu. Uwagi:
do sprawnego podwieszania wciągarki bardzo przydatne są karabinki – lepiej zaopa-
trzyć się w te budowlane (są większe), a nie wspinaczkowe, min. 2 szt. o udźwigu 2,5 t.
Młotki zwykłe – 2 szt., młot 5-10 kg – 1 szt. – o ile nie znajdziemy pucki
o podobnym ciężarze. Duży młot przydatny jest przy ubijaniu gruzu czy kamieni.
Siekiery – warto mieć przynajmniej 2 szt., klin do drewna – 1 szt. Ręczna
piła do drewna – 1 szt. – nie zawsze jest potrzebna piła spalinowa, czasem
wręcz nie sposób jej użyć. Siekiery muszą być dobrze osadzone i ostre, przy czym po-
lecam podzielić je na służące wyłącznie do pracy w drewnie i te „do ziemi” – np. cięcia
korzeni. Doświadczenie podpowiada, że prędzej czy później trafimy na kamień (oby
nie nagrobny) lub inny wystarczająco twardy element i uszkodzimy ostrze. Lepiej
mieć jedną siekierę na straty niż wszystkie tępe i wyszczerbione. Warto przy upałach
wstawiać je na noc do wiadra z wodą: spęczniałe drewno lepiej trzyma ostrze.
Sekatory teleskopowe – idealne do wycinania mniejszych krzaków i ga-
łęzi, czasami także przecinania korzeni w miejscach, gdzie łatwo uszkodzić siekierę.
Ręczna piła do metalu – dla przycięcia jednego dybla Ø 8 mm nie warto
uruchamiać agregatu. Brzeszczoty – polecam zaopatrzyć się w min. 10 szt. dwustron-
nych, ale też 3 szt. do cięcia stali nierdzewnej – przydają się do czyszczenia prostych
pęknięć, bywają też pomocne przy demontażu.
Pasy z mechanizmem zapadkowym (transportowe) – min. 4 szt.
o wytrzymałości do 2 t lub większej – idealne do ściskania dużych klejonych elemen-
tów. Uwagi: polecam izolowanie albo usunięcie metalowych klamer, które kaleczą
sklejany materiał. Mechanizm zapadkowy należy umieścić tak przy wiązaniu/ściska-
niu, by nie kaleczył sklejanych bądź podnoszonych/opuszczanych elementów. Kiedy
używamy dwóch pasów do ściśnięcia klejonych części proszę pamiętać, aby ich me-
chanizmy zapadkowe ściągały pasy w przeciwnych kierunkach, a także że pasy nale-
ży naprężać równomiernie. Pas nie może być w żadnym miejscu skręcony, ponieważ
grozi to jego zerwaniem. Pasy naderwane nie mogą być wykorzystywane do podno-
szenia/opuszczania. Liny poliamidowe lub polipropylenowe są niezbędne do wią-
zania podnoszonych elementów, powinny mieć wytrzymałość statyczną co najmniej
1500 kg. Warto mieć kilka o różnych długościach. Uwagi: raz jeszcze przypominam,
by unikać wiązania w miejscach największych naprężeń – bywa, że uniemożliwia to
rozwiązanie supłów. Lin uszkodzonych nie wolno używać do podnoszenia/opuszcza-
nia ciężarów. Linki są niezbędne do rozwieszania i mocowania płacht budowlanych,
ale również folii zabezpieczającej obiekty. Pleciony sznurek polipropylenowy –
idealny do ściskania mniejszych klejonych elementów, wytrzymuje spore naprężenia
(ostatnio na południu Polski trudny do kupienia).
Ściski stolarskie – ich liczba zależy od charakteru prac, możliwości
transportowych i finansowych. Zastępują sznurek pp przy ściskaniu klejonych części.
Mimo wielu zalet mają też wady: są drogie iciężkie.
Płachty budowlane – 2x3 m – 2 szt., 4x6 m – 2 szt., 6x8 m – 2 szt. – służą
przede wszystkim do konstruowania prostych, dwuspadowych zadaszeń miejsc pracy,
składu narzędzi i materiałów oraz nagrobków – żeby nie przerywać pracy podczas
deszczu. Wyobraźmy sobie, że zdobyliśmy fundusze na dwa tygodnie prac, zwoła-
liśmy wolontariuszy z całej Polski, którym zwróciliśmy koszty podróży, tymczasem
przez dziesięć dni pada. Większość dotacji pozyskiwanych przez organizacje poza-
rządowe wymaga rozliczenia w konkretnych terminach – mamy napisać darczyńcy,
że padało, i dlatego nic nie zrobiliśmy? Co z poniesionymi wcześniej kosztami zakupu
narzędzi, materiałów, żywności? Magurycz nigdy nie przerwał prac z powodu desz-
czu, śniegu, mrozu albo... upału. Uwagi: konstruowanie zadaszenia jest proste. Mię-
dzy dwoma punktami (drzewami, kołkami) rozciągamy mocno naprężony sznurek,
przerzucamy przez niego płachtę i mocujemy ją do ziemi lub drzew. Narzędzia i ma-
teriały przechowywane pod takim zadaszeniem należy układać na rozłożonej płach-
cie lub folii. Zaprawy zawsze pakujemy w worki foliowe. Pod takim zadaszeniem,
o ile jest wystarczająco wysokie, można spokojnie rozpalić ognisko, a przy nim suszyć
40 41
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
kamienne elementy, przy okazji gotując obiad. Folie ochronne – malarskie grube –
4x5m min. 3 szt. (cienkie często się drą w warunkach polowych) – służą do ochrony
nagrobków w trakcie prac. Worki foliowe – 40 szt. worków 120 l, 20 szt. worków
200 l – służą do gromadzenia śmieci, które powinniśmy sami wywieźć z cmentarza,
ale także do zabezpieczania sprzętu i materiałów oraz nagrobków podczas prowadzo-
nych prac. Z braku płaszczy przeciwdeszczowych po wycięciu otworu w dnie i bokach
doskonale zastępują peleryny.
Drabiny aluminiowe – nie wszędzie można wykonać drabiny drewniane;
drabiny aluminiowe są lekkie, a ich przydatność niewątpliwa.
Narzędzia pomiarowe: miarki – każdy wie, do czego służą, giętkie
liniały stalowe – 300 mm – 1 szt., 1000 mm – 1 szt. – bardzo przydatne podczas
odróbki kamienia, ale także przy wyznaczaniu środków elementów nawiercanych.
Kątownik – niezbędny podczas obróbki fleków bądź przy rekonstrukcji elementów.
Poziomica, pion murarski – o dziwo, nie są to narzędzia niezbędne,
a uwagi dotyczące ich użytkowania mogą zadziwić. Kamieniarka ludowa często nie
trzyma pionów i kątów. Domniemany prostopadłościan w rzeczywistości nim nie jest.
Naszym zadaniem nie jest jednak poprawianie, ba, nie wolno nam tego robić! Podczas
montowania takich nagrobków okazuje się nieraz, że nie tylko coś jest nie tak z ich
pionem, ale że na przykład kwadratowy w przekroju poziomym cokół, który ma stać na
większej prostopadłościennej podstawie o takim samym przekroju, nie daje się tak usta-
wić, by odległość od krawędzi cokołu do krawędzi podstawy była z każdej strony taka
sama. Pobieżne oględziny uświadamiają, że ani podstawa, ani cokół nie są kwadratami
w przekroju poziomym, tylko na przykład cokół jest trapezem, a podstawa rombem.
W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak przede wszystkim równolegle usta-
wić krawędzie w licu nagrobka, bo najczęściej jest oglądany z takiej właśnie perspekty-
wy (Rys. 5). Wracając do kwestii pionu: równie dobrze cokół, który miał być prostopa-
dłościanem w przekroju pionowym, w rzeczywistości nim nie jest. Czyli na przykład
jego górna powierzchnia, na której będziemy montować krzyż, jest ustawiona poziomo,
ale gdy przyłożymy poziomicę do ściany, nie pokazuje wcale pionu. Gdybyśmy usta-
wili cokół, kierując się wskazaniami poziomicy ze ściany, zamontowany krzyż stałby
krzywo, bo górna powierzchnia cokołu nie będzie w poziomie. Opisując tę sytuację,
zakładam oczywiście, że grubość zaprawy montażowej między podstawą a cokołem
jest identyczna na całej powierzchni. W uzasadnionych przypadkach można regulować
pion i poziom za pomocą zaprawy – oczywiście w granicach rozsądku. Dopuszczalna
granica takiej „regulacji” nie powinna przekraczać 5 mm różnicy w grubości zaprawy.
Rękawice robocze klasyczne – osobiście pracuję bez rękawic;
mogę tylko doradzić, żeby przylegały dobrze do dłoni i nie ślizgały się – min. 15 szt.,
gumowe – min. 5 szt., chirurgiczne (lateksowe) – najlepiej całe opakowanie,
czyli 100 szt. Uwagi: wolontariusze powinni dostać rękawice i sami o nie dbać
(np. suszyć). Rękawice gumowe i chirurgiczne służą do pracy z chemikaliami,
więc dziurawe trzeba natychmiast wyrzucać.
Okulary ochronne – 2 szt. – przydatne podczas kucia i pracy myjką wy-
sokociśnieniową,
Taśmy pakowe – gorąco polecam! Przydatne w tylu sytuacjach, że szkoda
miejsca na ich wymienianie.
Gwoździe – warto mieć pod ręką wiaderko gwoździ różnych rozmiarów.
Elektronarzędzia i narzędzia spalinowe: nie polecam tanich
narzędzi z supermarketów; przy użytkowaniu ciągłym często zawodzą. Jeśli już musi-
my je kupować, naprawdę lepiej zainwestować w narzędzia z wyższej półki.
Młotowiertarka lub wiertarka z SDS (niskoobrotowa) – 1 szt.
– służy przede wszystkim do wykonywania otworów pod dyble, skuwania zapraw
(tylko ta pierwsza), ale też jako mieszadło. Uwagi: wiercenie w mokrym materia-
le, zwłaszcza o niewielkim przekroju, wymaga natężenia uwagi, mokry urobek nie
przemieszcza się bowiem z taką łatwością jak suchy, co powoduje większy nacisk na
ścianki otworu. Po pierwsze, może to spowodować pęknięcie materiału, po drugie,
Rys. 5 – Przekrój
poziomy elementów
nie trzymających
kątów, ilustrujący
ich poprawny
montaż
42 43
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
zakleszczenie wiertła. Elementy o małym przekroju bądź nadwyrężone można na czas
wierceniazabezpieczyćściskamibądźpasami.Przywierceniunawylottrzebapamiętać,
że otwór wylotowy będzie nieregularny, jeśli nie ułożymy elementu tak, by powierzch-
nia wylotowa wiercenia miała oparcie. Bardzo ważne jest przygotowanie otwo-
rów, które muszą się idealnie „spotykać”, być w jednej linii (nie zawsze pionowej).
W warunkach warsztatowych, kiedy mamy do dyspozycji wiertarkę stołową, nie jest
to szczególnie skomplikowane, w terenie przysparza znacznie więcej trudności. Czę-
sto mamy do czynienia z elementami nieregularnymi: samo ich ustawienie do wierce-
nia jest trudne, doradzam więc wziąć do pomocy dwie osoby, z których jedna stanie
przed wiercącym, druga zaś z lewej lub prawej strony. Pomocnicy będą pokazywać
palcami (nie głosem, bo wiertarki są głośne, poza tym gdy stoimy naprzeciw siebie
i słyszymy komendę „w lewo”, zapominamy, że to nasze „prawo”), jak mamy trzymać
wiertarkę, by nie odchylać jej od pionu otworu (nie zawsze wiercony element może
stać pionowo). Wiertarki w zasadzie nie trzeba dociskać. Osoby o długich włosach
przed pracą muszą je związać.
Szlifierka kątowa – 1 szt. – służy do czyszczenia, szlifowania, cięcia ka-
mienia, metalu i dybli, ale także ostrzenia dłut, łopat, siekier i kilofów. Uwagi: polecam
szlifierki o Ø tarczy 125 mm, wąskiej obudowie (lepiej dają się trzymać) i z regulacją
obrotów. Wiertarka może zwichnąć rękę, szlifierka kątowa jest niestety jeszcze bardziej
niebezpieczna. Proszę też pamiętać, że cięciu metalu towarzyszą iskry, które mogą być
źródłem ognia. Osoby o długich włosach muszą je związać przed przystąpieniem do pra-
cy. Tarcze – średnica zależy od szlifierki, liczba zaś od zakresu prac, ale nie mniej niż:
do cięcia kamienia – tradycyjne – 3 szt., diamentowe – 1 szt.,•
do szlifowania kamienia – 1 szt.,•
do cięcia metalu – 2 szt. ≠ 1/1,5 mm,•
do szlifowania żelaza (ostrzenia dłut, siekier, łopat) – 1 szt.,•
dyski ścierne na rzep – liczba i gradacja (od 36 do 120) zależy od zakresu prac,•
dyski ścierne fibrowe – liczba i gradacja (od 36 do 120) zależy od zakresu prac,•
szczotki stalowe i miedziane – dobrze mieć po 1 szt.,•
S z l i f i e r k a s t o ł o w a – 1 szt. – nie jest konieczna, ale do ostrzenia dłut
znacznie wygodniejsza niż szlifierka kątowa. Uwagi: proszę pamiętać, że nie wolno
przy niej pracować z rozpuszczonymi włosami! Do ostrzenia widii potrzebna jest spe-
cjalna tarcza.
Mieszadło do zapraw – 1 szt. – nie jest niezbędne, choć bardzo przydat-
ne, jeśli potrzeba większej ilości zaprawy.
Nagrzewnica – nie jest konieczna, ale nieoceniona, kiedy trzeba wysuszyć
mały i trudno dostępny otwór lub inne miejsce klejenia na nierozebranym (z braku
potrzeby) nagrobku.
Halogeny 500 V – nieocenione, kiedy zajdzie potrzeba pracowania w nocy.
Uwagi: muszą być umieszczone z dala od czegokolwiek, co może się zapalić lub sto-
pić, poza tym przyciągają owady (także szerszenie).
Agregat prądotwórczy – nie jest konieczny, jeśli źródło prądu znaj-
duje się w odległości mniejszej niż 150 m – powyżej tej odległości spadki energii
mogą uniemożliwiać korzystanie z elektronarzędzi, a lepiej być niezależnym. Agregat
powinien mieć moc co najmniej 2,0 kW dla wymienionych wyżej elektronarzędzi;
w przypadku użycia myjki wysokociśnieniowej taka moc może okazać się niewystar-
czająca. Uwaga: należy zaopatrzyć się w osobny, wyraźnie oznaczony kanister na czy-
ste paliwo.
Piła spalinowa – najlepiej tzw. „gałęziówka”, która jest lekka i poręcz-
na; krótka prowadnica utrudnia co prawda wycinanie drzew o dużej średnicy, za-
kładam jednak, że takie czynności – o ile będą konieczne – wykona profesjonalista.
„Gałęziówka” jest nieoceniona nie tylko przy wycince krzaków, przycinaniu gałęzi,
lecz także przygotowywaniu drewna do różnych prac. Uwagi: ostrzenie łańcucha pil-
nikiem nie jest czynnością prostą ani szybką; nowicjuszowi może sprawić wiele kło-
potu, więc – mimo kosztów – lepiej mieć 2-3 zapasowe łańcuchy, bo na cmentarzu
wyjątkowo łatwo je stępić. Należy się zaopatrzyć w osobny, wyraźnie opisany kanister
na mieszankę.
Kosa spalinowa czy tradycyjna? Umiejętność koszenia zwykłą kosą jest
dziś coraz rzadsza, poza tym kosa służy przede wszystkim do koszenia trawy i zboża.
Koszenie za jej pomocą zachwaszczonego cmentarza bywa trudne, nie wspominając
o tym, że łatwo trafić na kamień, korzeń bądź inną przeszkodę. Umiejętność klepa-
nia kosy jest jeszcze rzadsza, a wytrzymałość samego styliska ograniczona. Innymi
słowy, polecam kosę spalinową. Bez większego strachu – o ile jest wyposażona w żył-
kę – można nią kosić także w pobliżu nagrobków. Kiedy już natrafimy na nagrobki
lub ich części, sprawdźmy, w jakim są stanie, żeby ich nie uszkodzić. Koszenie tarczą
jest znacznie niebezpieczniejsze i tym bardziej wymaga uwagi. Nie zapominajmy też
o pracujących z nami ludziach. Skoro już kosimy, pamiętajmy o grabiach: ponieważ
na ogół mamy do czynienia z chwastami, nie zaś lekką trawą, polecam grabie stalowe.
Uwaga: należy się zaopatrzyć w osobny, wyraźnie opisany kanister na mieszankę.
44 45
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Urządzenie wysokociśnieniowe – myjki wysokociśnieniowe mogą
być bardzo skutecznym narzędziem do mycia nagrobków, przede wszystkim jednak
– niezależnie od tego, czy zmywamy nagrobki, wodą czystą bądź z dodatkiem de-
tergentów, czy też środki nakładane na kamień – powinniśmy ocenić stan mytego
materiału i umiejętnie dostosować ciśnienie albo w ogóle zrezygnować z tej meto-
dy. Bezpieczne używanie takiego urządzenia wymaga nie tylko znajomości obsługi,
ale przede wszystkim umiejętności oceny stanu zachowania nagrobka. Mycie wodą
pod ciśnieniem jest działaniem bardzo agresywnym, absolutnie niedopuszczalnym,
kiedy spodziewamy się przymrozków, o stale ujemnej temperaturze nie wspomina-
jąc. Jeśli materiał jest zdezintegrowany, istnieje ryzyko, że wypłuczemy go podczas
mycia, do czego nie wolno dopuścić. Powierzchnie bogate w detale wymagają szcze-
gółowych oględzin przed podjęciem tej czynności, są bowiem wyjątkowo podatne
na uszkodzenia. Przy tej okazji uwaga natury ogólnej, która może zaskoczyć: sporą
część opisywanych prac można wykonać za pomocą różnych współczesnych narzędzi,
w tym także prace kamieniarskie. Pojawia się jednak parę problemów. Po pierwsze:
na zakup takich narzędzi trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy – profesjonalna myj-
ka to wydatek około 4000 PLN. Można je wydzierżawić – to też kosztuje – albo po-
życzyć od znajomych: czy znajdziemy aż tylu chętnych do pożyczania i weźmiemy
za to odpowiedzialność? Po drugie: te narzędzia trzeba umieć obsługiwać, a wcale
nie jest to takie proste – czy znajdziemy odpowiednich wolontariuszy i weźmiemy
za nich odpowiedzialność? Widziałem szpetnie gojące się rany szarpane od łańcu-
cha piły spalinowej, szybujące tarcze od szlifierki kątowej, które mogą być bardzo
niebezpieczne dla ludzi. W tym miejscu przypominam o szkoleniu BHP! Po trzecie:
serwisowanie i osprzęt do tych narzędzi także kosztuje. Ktoś powie, że dzięki nim
można zrobić więcej i szybciej. Przyznam mu rację, ale... Czy chodzi o to, żeby zrobić
jak najwięcej i jak najszybciej? W zasadzie tak! Nie zapominajmy jednak o walorach
społecznych i edukacyjnych naszych działań. Określenia „szybko, dużo, dobrze” pa-
sują raczej do biznesu, choć ostatnie niekoniecznie. My zaś, pamiętając o tym, że war-
to „szybko, dużo, dobrze”, pamiętajmy też o kształtowaniu wrażliwości, budowaniu
więzi z cmentarzem, o jego wartości dla nas, naszej wsi albo gminy. Ludzie poczują
się nieporównanie bardziej odpowiedzialni za cmentarz, kiedy – pisząc wprost – za-
topią ręce w ziemi, pyle, namęczą się, utrudzą czasem poza granice – pozorne! – swo-
ich możliwości i będą mogli z dumą powiedzieć: zobaczcie, to nasze dziedzictwo,
przez nas samych uratowane! Idę o zakład, że wtedy rośnie też poczucie odpowie-
dzialności za cmentarz, również dlatego, że staje się on „nasz”, nawet jeśli nie po-
chowaliśmy na nim żadnego krewnego, nawet jeśli nie rozumiemy inskrypcji na na-
grobkach! Wtedy też powiększa się grono strażników cmentarza, bo czy wolontariusz,
który zobaczy, że ktoś niszczy jego pracę, przejdzie obok obojętnie? Praca ręczna
ma jeszcze inne walory: będziemy potrzebowali tylko trochę pieniędzy. Poza tym
mamy szansę przekazać wolontariuszom umiejętności kamieniarskie, dziś coraz rzad-
sze. Nie twierdzę, że należy rezygnować z pomocy techniki, czego dowodem ten spis
narzędzi, korzystajmy z nich jednak z umiarem i wiarą w siłę społecznych przedsię-
wzięć. Magurycz wyremontował prawie dwa tysiące nagrobków, a nigdy nie wynajął
dźwigu (który wynajmują studenci konserwacji). Wolontariusze Magurycza mówią:
„nasze cmentarze” i wiem, że często odwiedzają miejsca, w których pracowali.
Inne urządzenia do czyszczenia kamieni to piaskarki, parow-
nice, a także laser. Działanie pierwszych dwóch ma charakter abrazyjny (podobnie
jak mycie wodą pod ciśnieniem albo czyszczenie szczotką), co oznacza, że zawsze
w pewnym stopniu naruszamy powierzchnię (co w zasadzie należy ograniczać do mi-
nimum). Laser zaś wykorzystuje zjawisko ablacji, czyli odparowania tego, co niepo-
żądane. O tych urządzeniach tylko wspominam, bo koszt ich zakupu i eksploatacji
(w tym badań materiału poddawanego czyszczeniu) wykracza daleko poza możliwo-
ści organizacji społecznych. Pozostaje tylko wierzyć, że kiedyś narzędzia te staną się
bardziej dostępne; w końcu nie wszyscy mogą uczyć się pracy ręcznej, którą jedna-
kowoż zawsze stawiał będę wyżej. W tym miejscu pojawia się ważkie pytanie: sko-
ro nie możemy postępować równie profesjonalnie jak firmy konserwatorskie, czy
warto w ogóle wykonywać remonty? Otóż nie znam kraju, który może objąć opieką
całe dziedzictwo kulturowe. Nasze działania nie dorównają skutecznością konser-
watorskim, ale jeśli będą prowadzone mądrze, z pewnością pozwolą zachować wiele
z tego, czym państwo nie zdoła się zająć, a co dla nas, lokalnie, jest bezcenne. Poza tym
nie wszystkie nagrobki wymagają aż tak zaawansowanych technologii i umiejętności.
Te na Cmentarzu Powązkowskim bądź Rakowickim są narażone na bardzo agresywne
działanie zanieczyszczonej atmosfery olbrzymiej aglomeracji, podczas gdy nagrobki
we wsi Łówcza na Roztoczu są narażone właściwie tylko na niepamięć, „spokojną”
erozję w czystym powietrzu i działanie mikroorganizmów. Ręczę, że porównanie
stanu zachowania dwóch nagrobków pozostających w tak skrajnie odmiennych wa-
runkach wypadnie zdecydowanie na niekorzyść miejskiego, opieki wymagają jednak
oba. Czyż taki parafialny cmentarz nie jest lokalnym Cmentarzem Powązkowskim?
Cmentarzem najważniejszym dla mikrokosmosu Łówczy, Wisłoka Wielkiego albo –
jak w przypadku Berehów Górnych – jednym z niewielu śladów po tętniącej życiem
kilkadziesiąt lat temu bojkowskiej wsi.
46 47
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
V. M at e r i a ł y i u wa g i i c h d o t y c z ą c e
Drewno – w pracach z kamieniem drewno ma wiele zastosowań, warto więc
zadbać, by mieć pod ręką klocki, żerdzie, kantówki, deski i chrust. Klocki (okrąglaki)
są potrzebne do podkładania pod czyszczone elementy kamienne, przydają się także
jako rolki do przemieszczania tych elementów, do budowania konstrukcji wspomagają-
cych demontaż i montaż nagrobków. Do tego celu przydają się także stabilniejsze kan-
tówki – można je wykonać na miejscu za pomocą siekiery lub piły spalinowej, przy czym
nie musi być to kantówka na całej długości. Z gałęzi można szybko wykonać drabiny.
Chrust jest niezbędny do suszenia elementów kamiennych, które później będziemy kleić.
Woda – niezbędna do pracy, zwłaszcza do mycia nagrobków, ale także roz-
rabiania zapraw, do celów spożywczych i sanitarnych – warto zadbać, żeby mieć
do niej stały dostęp. Bywają miejsca, w których jest to bardzo kłopotliwe; w takich
przypadkach polecamy współpracę z OSP, a także zaopatrzenie się w strażacki skła-
dany brezentowy zbiornik na stelażu na wodę i dużą liczbę wiader. Uwagi: nie wolno
rozpoczynać czyszczenia kamienia pastami, które po ściśle określonym czasie należy
zmyć wodą, jeśli nie mamy jej w dostatecznej ilości! Nie wolno też używać wiader,
z których korzystamy przy zmywaniu chemikaliów albo w których rozrabiamy środki
grzybobójcze, do transportowania wody pitnej. Wiadra do wody pitnej trzeba jasno
i czytelnie oznaczyć.
Gruz kamienny, ceglany, betonowy, ale także całe kamienie – niezbędne do sta-
bilizowania podłoża pod nagrobkami, ponieważ na ogół zastajemy je zapadnięte, od-
chylone od pionu, często przewrócone albo przemieszczone. Uwagi: należy pamiętać,
że nagrobek stanowi całość architektoniczną; nie można dopuścić, by jego podstawa
pozostawała poniżej poziomu gruntu. Dolna krawędź podstawy musi znajdować się
na poziomie gruntu; jeśli mamy do czynienia z częstym zjawiskiem podniesienia po-
ziomu cmentarza, należy dopilnować, żeby nagrobek nie stał w dołku. Wykonywanie
wylewek pod nagrobkami nie jest zabronione, bywa czasem niezbędne, wiąże się jed-
nak z koniecznością przygotowania olbrzymiej ilości zaprawy, wykonania głębokich
wykopów (co grozi naruszeniem pochówku), konstruowania szalunków, czasami
nawet zbrojenia. Jak już wspomniałem, wylewka bywa konieczna, niemniej więk-
szość nagrobków na cmentarzach wiejskich (i nie tylko) można bezpiecznie ustawić
na starannie ustabilizowanym podłożu, pozbawionym resztek korzeni czy pni, wypeł-
nionym szczelnie ułożonymi kamieniami bądź gruzem przesypanym żwirem i pia-
skiem (w razie potrzeby okolonym drenażem) oraz izolowanym papą lub folią (ogra-
niczenie podsiąkania kapilarnego). Wiele zależy od rodzaju gruntu. Pracowaliśmy
na cmentarzach, gdzie nagrobki były zapadnięte przeszło metr poniżej pozio-
mu gruntu, gdzie indziej zaledwie 15 cm. Przygotowując wylewkę, warto pamiętać
o właściwościach gruntu – jeśli wylewka ma na przykład 1x1,5 m i 0,75 m głębokości,
w grę wchodzi ciężar około 2500 kg (zależnie od rodzaju betonu)! Proszę pomyśleć,
ile trzeba zachodu, żeby taką wylewkę wyprostować, jeśli się przekrzywi. I porównać
to z sytuacją, kiedy na ustabilizowanym podłożu przekrzywi nam się nagrobek. Co ro-
bimy w drugim przypadku? Bierzemy dźwignię prostą, kilka odpowiednich kamieni
albo brył gruzu oraz młot, podważamy ostrożnie nagrobek i wbijamy pod niego tyle
materiału, ile trzeba, do pełna; wystarczą do tego dwie, trzy osoby. Prostsze?
Zaprawy: mineralne – najzdrowsze dla kamienia są zaprawy, w których
sole nie występują lub występują w stopniu znikomym. Używanie słabych zapraw
cementowych do poziomego łączenia elementów kamiennych jest dopuszczalne
(3 części piasku, 1 część cementu portlandzkiego 32,5R, wymieszane starannie przed
rozrobieniem z wodą). Niemniej warto je ograniczać, w miarę możności zastępując
zaprawami wapiennymi, np. do wapieni – bruśnieńskich i podobnych – używamy
oczywiście zapraw na bazie białego cementu. Należy pamiętać, że zaprawa łączy ele-
menty ze sobą. Co za tym idzie, jej obecność poza powierzchniami styku jest wyklu-
czona; zaprawa nie ma prawa znajdować się nigdzie indziej. Widoczna spoina powin-
na mieć charakter lekko wklęsłej fugi w przekroju pionowym. W fugach poziomych
wklęsłość powinna być minimalna – fuga nie służy do zatuszowania faktu, że nagrobek
jest skonstruowany z wielu elementów. Powstające w czasie pracy zacieki bądź zachla-
pania trzeba natychmiast usuwać, bo po zaschnięciu – zwłaszcza na kamieniach po-
rowatych – bywa to trudne, czasem wręcz niemożliwe. Odradzam używanie środków
do usuwania świeżych zabrudzeń cementowych, bo większość z nich zawiera kwasy,
które mogą szkodzić strukturze kamienia. Zbyt szybkie wysychanie zapraw powoduje
ich osłabienie i pękanie, musimy zatem pamiętać o sezonowaniu, nie dopuszczając
do zbyt szybkiego wyschnięcia (samo wyschnięcie zaprawy nie oznacza końca proce-
su wiązania, który trwa cztery tygodnie).
Modyfikowane zaprawy montażowe – szybkoschnące, odpycha-
jące wodę zaprawy; mogą służyć do montażu dybli oraz zabezpieczonych antyko-
rozyjnie elementów żeliwnych i żelaznych. Hydrofobowość tych zapraw powoduje,
że tworzą dodatkową ochronę dla elementów rdzewiejących.
Zaprawy do uzupełnień – można je konstruować na własną rękę,
ale wymaga to doświadczenia. Polecam gotowe zaprawy do uzupełnień kamienia,
produkowane przez firmy doświadczone i znane na rynku konserwatorskim.
48 49
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Izolacja klasyczna – żeby ograniczyć podsiąkanie kapilarne między na-
grobkiem a ustabilizowanym podłożem, należy wykonać możliwie trwałą izolację,
w taki jednak sposób, żeby nie była widoczna. Można ją wykonać z papy lub folii
izolacyjnej. Izolacja powietrzna – stosowana do obiektów o dużym ciężarze, których
nie można przesunąć ani niechcący przewrócić. Polega na montażu elementów
na podkładkach, kostkach ołowianych lub z materiałów nierdzewnych, które umiesz-
cza się pod ich narożami. Powstałą przerwę fugujemy kitem dobranym kolory-
stycznie, niekoniecznie identycznym z kolorem elementów. Izolacja taka ogranicza
do minimum podsiąkanie kapilarne (które następuje wyłącznie przez fugę). Drenaż –
zważywszy na to, że nagrobek nie powinien stać w zagłębieniu, w wyjątkowych przy-
padkach dla odwodnienia terenu można wykonać drenaż za pomocą powszechnie
dostępnych materiałów, choćby rur drenażowych.
Żywica epoksydowa + katalizator (dalej: ż. e.) – klejów do kamienia jest
wiele, niestety kleje syntetyczne, których można używać do wilgotnego kamienia,
są bardzo drogie; choć zwalniają z obowiązku suszenia kamienia (a co za tym idzie,
rozpalania ognisk i konstruowania zadaszeń w razie deszczu), Magurycz używa
sprawdzonego Epidianu E5, który wymaga suchego kamienia. Ż. e. rozrabiamy wy-
łącznie w suchych (!) naczyniach jednorazowych lub dających się wypalić po użyciu –
np. w puszkach od konserw – ponieważ mycie toluenem jest bardzo kosztowne.
Czysty toluen (2 l) jest niezbędny do rozrzedzania ż. e. i mycia narzędzi. Ż. e. z kata-
lizatorem (utwardzaczem Z-1, inaczej „teczą”) i suchym (!) wypełniaczem mieszamy
wyłącznie nożem szewskim lub szpachelką sztukatorską w proporcjach wagowych
10:1. Ż. e. nabieramy wyłącznie narzędziem, które nie miało kontaktu z katalizatorem.
Przy świeżych przełamach dodawanie wypełniacza może nie być konieczne; przy star-
szych na ogół jest, przy czym grubość kleju nie może powodować rozsunięcia części,
bo ostatecznie zmienimy wymiar całości. Klejone części składamy zawsze na sucho,
żeby się przekonać, czy na pewno pasują. Przy jednoczesnym klejeniu wielu części
przed klejeniem zawsze sprawdzamy, w jakiej kolejności je skleimy – w przeciwnym
razie może się okazać, że któraś z części nie da się umieścić we właściwym miejscu
ze względu na kształt pozostałych. Zapobiegamy wypływaniu ż. e. na lico klejonych
części oraz przełamy jeszcze nie sklejonych części. Pomaga w tym pozostawianie
1/1,5 cm marginesu od krawędzi zewnętrznej klejenia. Krawędzie wewnętrzne po-
winny być smarowane do końca. Wcześniejsze pasowanie części na sucho daje też
możliwość zorientowania się, gdzie przełam jest szerszy, a gdzie węższy – warto
wiedzieć, że kamień też potrafi się spaczyć, zupełnie jak drewno. Tyle, że proces ten
trwa latami, podczas gdy świeża deska potrafi się „ześmigłować” po kilku dniach
nasłońcu.Wyobraźmysobieelementowysokościpółmetra:tkwiwnimżelaznydybel,
który puchnie na skutek przyrostu rdzy. Kamień pęka, ale nie od razu na całej wy-
sokości; na razie jest pęknięty do połowy. Powstała w ten sposób szpara ma u góry,
przy dyblu, szerokość 3 mm; im niżej, tym pęknięcie jest węższe, aż w końcu zani-
ka. Jeśli nie można skutecznie wyczyścić pęknięcia, trzeba umiejętnie dokończyć
dzieła zniszczenia (o zgrozo!). Kiedy już to zrobimy (najlepiej za pomocą delikat-
nie pobijanych płaskich dłut), oczyścimy przełamane części i zetkniemy je razem
jak poprzednio, szpara zostanie. Jeśli u góry dociśniemy części, to na dole, gdzie
szpara była wąziutka, powstanie szpara 3 mm. Jedyną metodą pozbycia się tego
mankamentu jest staranna obróbka powierzchni styku. Uwaga: rozczłonkowywanie
nie do końca pękniętych elementów jest działaniem dopuszczalnym w ostateczności,
kiedy nie jesteśmy pewni, czy uda nam się do końca wyczyścić i wypełnić klejem
pęknięcie. Jeśli przerwa między częściami jest większa niż 2 mm – co może być wy-
nikiem erozji dawno rozłamanego elementu – żeby mieć pewność, że klej nie „złapie”
tylko punktowo, musimy tak przygotować części, by klej wlewać w szczelinę między
nimi. Wymaga to oczywiście zabezpieczenia pozostałych szczelin. Trwałe rozsuwanie
części elementu celem wpuszczenia między nie kleju jest niedopuszczalne, bo element
zmieni wymiary, co może też spowodować niemożność dopasowania pozostałych ele-
mentów. Uwagi: pozostawianie pustek między klejonymi częściami może skutkować
ich późniejszym pęknięciem, o ile w taką pustkę dostanie się woda. Ż. e. najdokładniej
i najszybciej rozprowadza się szczoteczkami do... zębów (lub podobnymi). Polecam
zgromadzenie dużej ilości zużytych szczoteczek, bo używamy ich tylko raz.
Piasek kwarcowy – jest idealnym wypełniaczem do ż. e., może być też
stosowany do kitów. Najlepiej zaopatrzyć się w materiał w kilku gradacjach: 0,1, 0,3,
0,5, 1, 1,5 mm. Można go oczywiście zastąpić zwykłym piaskiem, ale koniecznie płu-
kanym, przy czym należy wyposażyć się w sita z odpowiednimi okami. Dobieranie
gradacji zależy od stopnia dopasowania poszczególnych części.
Dyble mosiężne, ze stali nierdzewnej i włókna szklanego od Ø 6 do 24 mm –
do łączenia elementów i części kamiennych niezbędne są materiały nierdzewne
o odpowiedniej wytrzymałości. Ich liczbę można starannie określić w trakcie doku-
mentowania stanu zachowania, rejestrując liczbę elementów i części do zespolenia.
Ponieważ zawsze może wyniknąć jakaś niespodzianka, warto mieć zapas, zwłaszcza
że nie są to materiały dostępne równie łatwo jak drut zbrojeniowy. Dyble nie są
niezbędne do klejenia części o dużej powierzchni styku ani większości przełamów
poziomych. Są nieodzowne przede wszystkim do klejenia przełamów pionowych,
ale też poziomych delikatnych elementów, na przykład krzyży (urwane ramię), frag-
mentów dekoracji albo głów rzeźb. Dyble są też konieczne do montażu elemen-
50 51
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
tów narażonych na duże naprężenia i możliwość przemieszczenia (krzyże, rzeźby,
mniejsze cokoły, stele, w tym macewy, kolumny).
Pręty ze stali nierdzewnej lub mosiądzu bywają okrągłe, kwadratowe i sześciokątne
w przekroju; kształt przekroju nie ma większego znaczenia, trzeba natomiast pamię-
tać, że pręty są gładkie. Żeby zwiększyć ich przyczepność, przed cięciem na mniejsze
odcinki (dyble z materiałów nierdzewnych są dostępne w 3-metrowych odcinkach)
należy wykonać na całej ich długości i obwodzie karby, czyli płytkie milimetrowe na-
cięcia w odstępach co 2 cm ( Rys. 6). Rury z tych samych materiałów można stosować
do klejenia pęknięć poziomych, przy czym należy pamiętać o wypełnieniu ich kle-
jem w środku. Do tych samych pęknięć można też stosować pręt z włókna szklanego
min. Ø10. Klamry – w konstrukcjach złożonych z wielu elementów często stosowa-
ne do ich łączenia (choć może być to również podstawa złożona z dwóch bloków
kamiennych) – należy bez wyjątku wymienić na klamry wykonane z płaskownika
ze stali nierdzewnej (mosiądz jest zbyt miękki). Długość i Ø dybla zależy od przekroju
i stopnia zniszczenia klejonych elementów bądź części. Przy bardzo małych przekro-
jach, do 12 cm, stosuje się dyble Ø 6-8 mm i dł. od 14 do 20 cm, przy większych so-
lidniejsze, które kotwimy w klejonych elementach lub częściach na tę samą długość –
to ostatnie jest regułą, od której rzecz jasna bywają odstępstwa. Niestety, brak miejsca
na opisanie wszystkich, wymienię więc najczęstsze: kiedy mamy do czynienia z kle-
jonym trzonem krzyża, wówczas dybel, na którym zostanie osadzony krzyż, powi-
nien być dłuższy o wysokość klejenia – rzecz w tym, by naprężenia, powstające choć-
by podczas gwałtownych wiatrów, nie przenosiły się w całości na klejone elementy
(Rys. 7). Kiedy mamy cokół pęknięty pionowo na nierówne części, a zachodzi ko-
nieczność wzmocnienia klejenia dyblami, wówczas w przyklejanej węższej czę-
ści osadzamy dyble na tyle, na ile pozwala jej szerokość. Jeśli węższy element
ma 30 cm szerokości, wystarczy wpuścić w niego dyble na głębokość 10 cm;
w przeciwległym otworze dybel powinien być o połowę dłuższy. Bardziej skompli-
kowane klejenia należy skonsultować z konserwatorem. Żelazo w żadnym wypadku
nie może zastąpić opisywanych dybli,
bo z czasem na skutek erozji zwiększa ob-
jętość na tyle, że może rozsadzić każdy
kamień. Krzyż zamontowany na dyblu że-
laznym za pięć, pięćdziesiąt, a może i sto
pięćdziesiąt lat pęknie u podstawy i spad-
nie; uderzając o inne elementy nagrobka
(bądź ziemię), popęka na wiele kawałków,
uszkadzając przy tym to, w co uderzył.
Pamiętajmy, że naszym celem nie jest
doraźne naprawienie na pokaz, tylko za-
dbanie, by nagrobek mógł jak najdłużej
trwać w możliwie dobrej kondycji, także
kiedy nas już nie będzie.
Chemia konserwatorska –
specjalistyczne preparaty firm, które wy-
twarzają profesjonalne produkty do kon-
serwacji,sąpopularneiciesząsięuznaniem
wśród konserwatorów. Niektóre produkty
można zastąpić powszechnie dostępnymi
środkami (konieczne konsultacje z profe-
sjonalistami). Zdecydowanie nie polecam
kupowania środków, które – wedle opisu
– są dobre na wszystko. Nie wypada mi
reklamować konkretnych producentów.
Opisywane prace remontowe wymagają
przede wszystkim klejów do kamienia –
ok. 5 kg, „past” do czyszczenia kamienia –
ok. 20 kg, środków do zwalczania i zabez-
pieczania przed rozwojem mikroorganiz-
mów – ok 15 kg, impregnatów – ok. 45 l,
zapraw pozbawionych cementu do kitów
i rekonstrukcji – ok. 25 kg. Ilość zależy
od charakteru prac. Uwaga: chemię kon-
serwatorską lepiej kupować w dużych po-
jemnikach, bo tak jest taniej – dokładną ilość warto oszacować przy jednorazowym
działaniu. W przypadku działań długofalowych nie jest to tak istotne, wyjąwszy za-
prawy mineralne, których nie można przechowywać na następny rok. Należy jed-
nak pamiętać – zwłaszcza w przypadku środków, w których nośnikiem jest woda –
że przechowywane w zbyt niskiej temperaturze będą nadawały się tylko do utylizacji,
co pociąga za sobą poważne konsekwencje finansowe (30 l dobrego impregnatu kosz-
tuje ok. 800 PLN). Wszystkie pojemniki – zwłaszcza używane wtórnie, m.in. butelki
po napojach – w których przechowujemy chemikalia, muszą być widocznie i czytel-
nie oznaczone! Po pierwsze, uchroni nas to przed pomyłką technologiczną (niektóre
środki „na oko” niczym się nie różnią), po drugie – przed pomyleniem ich z mlekiem
(impregnaty) albo innym napojem (niektóre środki grzybobójcze), co może się okazać
nieprzyjemne w skutkach.
Rys. 6 –
Nacięcia
na dyblu
Rys. 7 – Montaż dybla
w uszkodzonym elemencie
po jego naprawie: gdyby
element nie był uszkodzony
długość dybla = A + B,
we wskazanym przypadku
musi = A + B + C
52 53
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Rozpuszczalniki – poza toluenem niezbędnym do pracy z ż. e. warto za-
opatrzyć się w kilka rodzajów rozpuszczalników, w tym do farb antykorozyjnych.
Farby antykorozyjne – są niezbędne do zabezpieczenia żelaznych
i żeliwnych elementów nagrobków, przede wszystkim krzyży i ogrodzeń, czasami
też całych żeliwnych nagrobków. Ostatnio na rynku pojawiły się farby zawierające
cynk, który skutecznie chroni przed korozją. Rzecz jasna, elementy malowane mu-
szą być czyste (pozbawione luźnej rdzy), suche i odtłuszczone, a po malowaniu na-
leży je zabezpieczyć przed wilgocią – czas ochrony zależy od temperatury otoczenia.
Nie zapominajmy, że trzeba zabezpieczyć cały element, włącznie (!) z częścią umoco-
waną w kamieniu – zapobiegnie to na pewien czas „puchnięciu” żelaza bądź żeliwa,
a co za tym idzie, pękaniu elementów kamiennych. Jakiekolwiek niedomalowania
spowodują w krótkim czasie złuszczanie się powłoki zabezpieczającej, przy czym
rdza także przebarwia kamień. Takie zabrudzenia są czasami po prostu niemożliwie
do usunięcia, a pęknięcia kamienia – trudne do naprawy. Istnieją inne – znacznie sku-
teczniejsze – metody zabezpieczania antykorozyjnego żeliwa i żelaza. Jedną z nich jest
piaskowanie i zabezpieczanie metodą natrysku, która jest dokładniejsza niż ręczne
malowanie. Druga jest jeszcze lepsza, choć bardzo kosztowna: polega na pokrywaniu
powierzchni warstwą cynku metodami termicznymi.
Drobiazgi: ręczniki papierowe szare – do czyszczenia narzędzi z ż. e., świece,
zapałki.
V I . B e z p i e c z e ń s t w o i h i g i e n a p r a c y
szkolenie BHP – rzecz oczywista,
ciężary – mimo zastosowania trójnogu, dźwigni i wielu innych metod konieczność
podnoszenia ciężarów jest nieunikniona – ZAWSZE podnosimy je na ugiętych no-
gach, warto też pamiętać o prostych plecach (nie zawsze jest to możliwe), jeśli jednak
ktoś będzie dużo pracował z kamieniami, nie przestrzegając tych dwóch zasad, z cza-
sem bardzo boleśnie odczuje skutki.
apteczka – łatwo sprawdzić, co powinno znaleźć się w apteczce, warto jednak pa-
miętać o dużej liczbie plastrów z opatrunkiem i bandażach elastycznych.
V I I . Z a s a d y P r a c y
Na cmentarzu chrześcijańskim – ufam, że każdy z żyjących w kraju
chrześcijańskim wie, czego nie wypada robić na cmentarzu. Nie w każdej części kra-
ju lista zwyczajowych zakazów jest taka sama, niemniej wielodniowe przebywanie
od rana do wieczora w przestrzeni, w której dotychczas tylko się bywało, zmienia
stosunek do miejsca. W sposób naturalny oswajamy terytorium, które do tej pory
nie kojarzyło nam się najlepiej. Z czasem rozmawiamy nie szeptem, tylko normalnym
głosem, ba, zaczynamy nawet żartować i śmiać się, o porozumiewaniu się podczas
pracy nie wspominając. Oczywiście, wiele zależy od tego, czy pracujemy na cmen-
tarzu czynnym, czy też pozbawionym opieki i zainteresowania. Na tym pierwszym
należy pamiętać, że czasami odwiedzają go ludzie, bliscy zmarłych; więc unikajmy
rozkładania narzędzi na nagrobkach, a kiedy w pobliżu naszego miejsca pracy ktoś się
modli, starajmy się mu nie przeszkadzać.
Na kirkucie – instrukcję Komisji Rabinicznej ds. cmentarzy odnajdziecie
bez trudu w Internecie. Warto przy tym wiedzieć, że nie wszystkie środowiska
żydowskie mają taki sam stosunek do tej instrukcji. Nieraz już się przekonałem,
że to, co według niej jest zabronione (a co w praktyce wyklucza skuteczne działanie
na kirkucie), może okazać się dopuszczalne na mocy porozumienia z gminą żydow-
ską bądź potomkami pochowanych Żydów. Przepisu na porozumienie nie znam,
wiem jednak, że dla wyznawców judaizmu kwestią znacznie ważniejszą niż zacho-
wanie nagrobków jest bezpieczeństwo pochówków. Mimo to się upieram, że cmen-
tarz pozbawiony atrybutów wizualnych zniknie ze świadomości społecznej i – choćby
nie wiem jak szczelnie ogrodzony – zniknie też w sensie dosłownym. Żydzi mają ol-
brzymi wkład w kulturę polską: chcemy o tym pamiętać, częścią tej pamięci jest dzie-
dzictwo, do którego należą cmentarze.
Na obozie remontowym – wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu
przedsięwzięć wolontariackich zaowocowało stworzeniem regulaminu. Jest on dość
specyficzny i nie każdemu może przypaść do gustu, o warunkach współpracy z wo-
lontariuszami określonymi ustawą nie wspominając. Niemniej dzięki tym właśnie
zasadom jesteśmy skuteczni: niekoniecznie efektowni, na pewno jednak efektywni.
Zanim zapoznacie się z tym, co może być wzorem do naśladowania, uświadomcie so-
bie, że wolontariat jest działaniem grupowym: prace należy rozdzielać tak, żeby każdy
czuł się współodpowiedzialny (sympatie i antypatie zostawiamy w domu), a zarazem
wiedział, że jest częścią „organizmu”. Prace zlecane poszczególnym osobom dobrze
jest różnicować; dopiero kiedy zorientujemy się, że X jest predestynowany do jakiejś
54 55
szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie
Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
w s t ę p C mentarze pełne są ludzi, bez których świat nie mógłby istnieć – te słowa, zapisane w latach 50. w czasie podróży po Irlandii przez He- inricha Bölla, są mottem Stowarzyszenia Magurycz. Kiedy dodamy do nich, że świat jest pełen cmentarzy, bez których Magurycz nie mógłby istnieć, stworzymy komplementarną całość. Magurycz to nazwa góry nieopodal wsi Bartne, na Łemkowszczyźnie, gdzie nie- gdyś pozyskiwano piaskowiec, służący miejscowym rzemieślnikom za materiał na żarna, koła młyńskie, nagrobki i krzyże. Bartneńscy kamieniarze słynęli ze swego kunsztu i do tej tradycji – pracy z kamieniem i w kamieniu – nawiązuje Stowarzysze- nie Magurycz. Idea ratowania, inwentaryzacji i dokumentowania sztuki sepulkralnej zrodziła się w 1987 roku, gdy Stanisław Kryciński, samorodny historyk i krajoznaw- ca, zorganizował pierwszy obóz remontowy na cmentarzach bojkowskich w Bystrem i Michniowcu w Bieszczadach, akcja ta nazywała się „Nadsanie”; w obozie tym wziął udział Szymon Modrzejewski, który rok wcześniej zaczął opiekować się cmentarzem bojkowskim w Berehach Górnych. Po 10 latach wspólnej pracy z „Nadsania” wyrósł Magurycz. W ciągu 26 lat prowadziliśmy prace remontowe na ponad 120 cmenta- rzach ukraińskich, żydowskich, niemieckich oraz polskich w południowo-wschodniej Polsce i na zachodniej Ukrainie, angażując w to przeszło tysiąc osób, które uratowały blisko 2000 kamiennych obiektów, głównie nagrobków. Idea pracy na cmentarzach jest apolityczna, nie służy żadnej instytucji, kultowi, nie głosi żadnej wizji historii, nie wynika też z inspiracji religijnej, a odwołuje się do wrażliwości oraz odpowiedzialności za świat, w którym żyjemy. Właśnie cmentarz, będący symbolicznym odzwierciedleniem przyrodzonej równości wszystkich ludzi, może być miejscem do budowania otwartości na innego. Każdy swój i każdy obcy przecież się tam znajdzie. Spocznie w szczególnej przestrzeni: odmiennej, historycz- nej, magicznej, strasznej, sakralnej. Już same te określenia pokazują, jak wiele kontek- stów my – żywi – przypisujemy nekropoliom. Publikacja, którą przedstawiamy, jest owocem pasji i zaangażowania wolonta- riuszy Magurycza. Dzielimy się w niej swoim doświadczeniem pracy na nekropo- liach, jak również wiedzą i umiejętnością odczytywania znaczeń przypisywanych tym miejscom. Większa część wydawnictwa poświęcona jest ratowaniu kamiennych na- grobków, czyli poradom skierowanym do osób i organizacji w Polsce i na Ukrainie, które chciałyby roztoczyć opiekę nad obiektami sepulkralnymi. Jest to, wedle naszej wiedzy, pierwszy zbiór praktycznych rad, syntetycznie ujmujący problematykę „reani- mowania” i ratowania nagrobków: od dokumentacji przez wszystkie etapy remontu, po efekt końcowy, którym jest również przedłużenie trwania nagrobka. Nasze dzia- łania posiadają walory edukacyjne, które są istotnym kontekstem pracy społecznej na cmentarzach. Druga, nie mniej istotna część, poświęcona jest postrzeganiu oraz interpretowa- niu nekropolii. Spojrzymy na cmentarz jak na „przestrzeń słowa”, w której inskryp- cje i typografia nagrobna, będące źródłem wiedzy o zmarłych, mówią też o kulturze dawnej wsi, światopoglądzie religijnym i kompetencjach językowych jej mieszkań- ców. Kontekst magiczny miejsc wiecznego spoczynku przybliży historia pochówku „dziewczynki wróżki”, który wywołuje zarówno lęk, jak i fascynację. Grób ten znaj- duje się w Otrokowie na Podolu, gdzie w minionym sezonie pracowaliśmy w ramach projektu „Wspólne zapomniane dziedzictwo”. Również o lęku przed obcymi, wyklu- czeniu po śmierci i zapomnieniu traktuje tekst dotyczący wciąż słabo opracowanego tematu cmentarzy cholerycznych. Nekropolie jako źródło natchnienia dla artystów oraz refleksji nad doczesnością to kolejny aspekt cmentarza, uwzględniony w naszej publikacji. I wreszcie – zdaje się najbardziej „odpodmiotowione” – traktowanie ne- kropolii ukaże tekst o badaniach archeologicznych na środkowym Podolu, poświęco- ny starożytnym cmentarzyskom, dzięki któremu zobaczymy, że tam, gdzie kończy się pamięć, wchodzi nauka. Oczywiście mamy świadomość, iż poruszamy tu zaledwie kilka wątków z całego bogactwa znaczeniowego przestrzeni cmentarza. A jednak i one pokazują różnorod- ność naszych światów. Tę różnorodność, która koniec końców znajdzie wspólny mia- nownik – cmentarz. ■ O l g a S o l a r z 76
Kamienie są lekkie Ochrona sztuki sepulkralnej. porady praktyczne ■ S z y m o n M o d r z e j e w s k i
z a m i a s t p r o l o g u C mentarz jest terytorium żywych i umarłych. Cmentarze mogą być axis mundi i imago mundi jednocześnie. Hermeneuta prowadzi swoje prace tam gdzie schodzą się i przechodzą w siebie dzieje ludzkości i współczesność człowieka. W imię jedności rodu ludzkiego przyswaja – do tego bowiem winno zmierzać rozumienie – swym współczesnym zdobycze obcych ludzi z różnych stron i innych czasów. Jego zadaniem jest znieść dystans stwarzany przez inność, odrębność, obcość i wytłumaczyć jego powstanie. Hermeneuta ma także poradzić sobie z obojętnością wobec przeszłości, niszczeniem dorobku przodków, odrzucaniem dziedzictwa, wstrętem, pogardą i wrogością okazy- waną innym kulturom. Nigdy nie myślałem o filozofii ze specjalną atencją. Nie jestem hermeneutą, lecz kamieniarzem. Tyle że to, co robi Magurycz, jest wpisane w istotę hermeneutyki. Filozofię zastępuje imperatyw wpływania na rzeczywistość, co wyraża się dbałością o kamienie, w których zapisana jest przeszłość i... przyszłość. Rzeczona dbałość to zwyczajna praca: fizyczna, rozumna, żmudna, wymagająca cierpliwości, czasami ciężka. Wierzymy, że warto, stąd też ochota podzielenia się częścią naszych doświad- czeń. Zanim skorzystacie z porad, pamiętajcie, że: zostały spisane, by zachęcić do po- dejmowania społecznych starań na rzecz ochrony wspólnego dziedzictwa, jakim były, są i będą cmentarze. Przedstawiony zbiór jest daleki od doskonałości. Brak w nim wielu szczegółów, które mogą mieć wpływ na sposoby pracy z kamiennymi nagrob- kami. Opisanie wszystkich sytuacji, z jakimi mieliśmy do czynienia, nie wyczerpałoby problemu, tymczasem zajęłoby kilkaset stron, często zatem natraficie na odwołania: „wymaga konsultacji”, „wymaga nauki” itp. Mimo to mam nadzieję, że poradnik po- może wielu ludziom podjąć działania na rzecz ochrony sztuki sepulkralnej, której wartość jest nie do przecenienia. Metody, jakie wskazuję, zostały wypracowane podczas dwudziestu sześciu lat dzia- łań Nadsania i Stowarzyszenia Magurycz, na stu dwudziestu cmentarzach różnych wyznań i narodowości w Polsce oraz na Ukrainie, co nie zmienia faktu, że można je doskonalić i zastępować lepszymi. Część opisywanych czynności może być wyko- nywana współczesnymi metodami. Niemniej adresatem poradnika są organizacje po- zarządowe działające społecznie, które chcą dbać o cmentarze samodzielnie, również dlatego, że zgromadzenie środków na działania stricte konserwatorskie może prze- rastać nie tylko je same, ale też instytucje powołane do ochrony sztuki sepulkralnej. Porady te wskazują, że proste, tradycyjne metody kamieniarskie są nadal przydatne i potrzebne; nauczywszy się ich, wiele możemy zrobić sami. Mało tego, tradycyjne ka- mieniarstwo ludowe (czasami nie ustępujące kamieniarstwu cechowemu), które prak- tycznie zanikło, winno znaleźć kontynuatorów: podobnie jak wiele innych zawodów, niegdyś powszechnych. Prace na cmentarzu mogą być do tego okazją. Często jedyną metodą ratowania sztuki sepulkralnej jest wykonywanie remontów z użyciem wybranych technik konserwatorskich (wszystkich cennych nagrobków opieka konserwatorska nigdy nie obejmie), co jest zadaniem na miarę ludzi upartych, zdeterminowanych, mających imperatyw działania na rzecz dziedzictwa kulturowego i świadomość tego, jak delikatną, wbrew pozorom, materią jest kamień. Należy pa- miętać, że wszelkie działania na cmentarzach muszą odbywać się pod okiem osób wy- posażonych w odpowiednie umiejętności lub – jeśli to konieczne – konserwatorów. Poradnik mówi o działaniach na cmentarzach „samotnych”, niemniej jego zawartość dotyczy także cmentarzy czynnych oraz obiektów małej sakralnej architektury przy- drożnej. U w a g a ! Korzystanie z poradnika wymaga wyobraźni, odpowiedzialności, łączenia wiedzy z różnych dziedzin oraz przestrzegania zasady: p r i m u m n o n n o c e r e Autor nie bierze odpowiedzialności za działania podjęte jedynie na podstawie udzielonych tu porad, bez udziału osób mających elementarne przygotowanie i doświadczenie! Wokół nas, w Polsce i na Ukrainie, są tysiące cmentarzy wyznaniowych, które w ubiegłym wieku, w następstwie eksterminacji, wysiedleń i przesiedleń, utraciły swoich naturalnych opiekunów – przede wszystkim ukraińskich, polskich, żydow- skich, niemieckich i mennonickich. Cmentarze, na których tysiące nagrobków wy- magają remontu i stałej opieki. Poza nimi są jeszcze tysiące nagrobków na czynnych cmentarzach, które nie mają opiekunów, a wśród nich nagrobki polskie, rosyjskie, austriackie, greckie, ormiańskie i inne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podejmować nad nimi opiekę. 10 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie 11 Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
D Z I A Ł A N I A I . I n w e n t a r y z a c j a – w naszym przypadku to szczegółowy opisowy i fotograficzny rejestr wszystkich form nagrobkowych powstałych przed 1945 r., bez względu na stan ich zachowania, z zaznaczeniem ich na planie cmentarza oraz wskazaniem kamiennych obiektów sztuki sepulkralnej, którymi chcemy zająć się w przyszłości. Prace remontowe na cmentarzu musi poprzedzać inwentaryzacja, same prace zaś powinny odbywać się za zgodą jego właściciela (trudno sobie wyobrazić, by właściciel nie zgodził się na przeprowadzenie prac, które nie obciążają go finansowo, o zgrozo, takie sytuacje się jednak zdarzają) i z poszanowaniem prawa wynikającego zarówno z Ustawy o cmentarzach jak i Ustawy o ochronie zabytków, o ile cmentarz lub poszcze- gólne nagrobki są wpisane do krajowego bądź gminnego rejestru zabytków. Niemniej na samą inwentaryzację niczyjej zgody nie potrzebujemy, choć w przypadku cmentarzy czynnychgrzecznośćnakazujepowiadomićichzarządcęojejwykonywaniu;wprzypad- ku cmentarzy pozbawionych opiekunów nie ma kogo pytać o zgodę, chyba że cmentarz znalazł się w rękach prywatnych. Cmentarze i nagrobki niewpisane do żadnego rejestru należytraktowaćjakzabytki;nawetjeżeliprawonienakładananasżadnychobowiązków związanych z podejmowanym działaniem, sam remont i prace dokumentacyjne trzeba wykonywać tak, jakbyśmy mieli do czynienia z zabytkiem. To ważne, przede wszyst- kim dlatego, że celem naszych starań jest zachowanie dziedzictwa i warto korzystać z doświadczeń – zwłaszcza konserwatorskich – w tej materii, ale także dlatego, że może być to pomocne przy ubieganiu się o wpis do rejestru zabytków. Równie istotne, że to, co jest bezcenne lokalnie, nie musi takie być w skali kraju, kontynentu albo świata. Kwestia własności poszczególnych nagrobków może być kłopotliwa, nie tylko z po- wodu wydarzeń, które spowodowały pozbawienie cmentarza opiekunów, ale także ze względu na zmiany w prawie, przy czym – jeśli to możliwe – warto postarać się o zgodę potomnych poszczególnych zmarłych. Myślę tu jednak o ludziach będących w pobliżu, bo poszukiwanie potomków może trwać latami, i jeśli od tego mielibyśmy uzależniać swoje działanie, może się okazać, że w czasie poświęconym na poszukiwania dojdzie do unicestwienia tego, czym mieliśmy się zająć. Dziś mamy inne prawo niż sto lub dwieście lat temu. Wiele starych nagrobków – na szczęście – pozostaje na cmenta- rzach, mimo że nikt nie wnosi opłat za ich istnienie. Osobną kwestią jest to, że na czyn- nych cmentarzach stare nagrobki są nieporównanie bardziej narażone na unicestwienie ze względu na brak miejsca niż na cmentarzach nieczynnych – o ile te ostatnie nie są dewastowane (w ostatnich latach jest to rzadkość), zagraża im „tylko” przyroda, nasza niepamięć i postępująca destrukcja, która często jest skutkiem dawniejszych działań. Spis nagrobków z natury z podaniem standardowych danych przewidzianych w karcie nagrobka (godnym polecenia przykładem są karty inwentaryzacyjne Spo- łecznego Komitetu Opieki Nad Starymi Powązkami Imienia Jerzego Waldorffa) wraz z rejestracją stanu zachowania – opisową i fotograficzną – jest koniecznością. Informacje gromadzimy rzetelnie, na bieżąco opracowując kartę cmentarza i karty poszczególnych nagrobków. Zanim jednak przystąpimy do wizji lokalnej, należy usta- lić, kto był dawniej, a kto jest obecnie właścicielem cmentarza (związek wyznaniowy, samorząd, Skarb Państwa, firma, osoba prywatna); ustalić, czy cmentarz jest cmenta- rzem (sic! Bardzo wiele cmentarzy w Polsce, zwłaszcza innych niż katolickie, nie jest dziś de iure cmentarzami), innymi słowy sprawdzić w rejestrze gruntów, jak dział- ka opisana jest i czy istnieją jakieś zagrożenia (PZP), oraz ustalić, czy cmentarz jest czynny, zamknięty bądź zlikwidowany. Korzystając z tej okazji, warto wyposażyć się w mapę działki cmentarnej i skonfrontować ją ze stanem rzeczywistym, a zatem usta- lić, czy granice na mapie odpowiadają rzeczywistości, i ewentualnie zarejestrować, jak dalece od niej odbiegają. To wszystko jest konieczne, żeby się zorientować, co chce- my/możemy zrobić, jaki zakres prac nas czeka – czyli w jakim stanie są nagrobki – ilu potrzebujemy ludzi i ile pieniędzy. Inwentaryzację najlepiej wykonywać wiosną, zaraz po stopnieniu śniegu, wtedy „widoczność” jest najlepsza. W grę wchodzi także jesień, wtedy jednak ledwo uschłe rośliny stanowią większą przeszkodę. Pełna dokumenta- cja i inwentaryzacja możliwa jest dopiero po wykonaniu wielu prac, które pozwolą nam zyskać dostęp do nagrobków (odkrzaczanie, odkopywanie, czyszczenie, montaż) oraz ich części pozostających pod ziemią. To, co zobaczymy w trakcie rejestrowa- nia stanu zachowania, nie daje zwykle pełnej jasności sytuacji. Wiele elementów nagrobków może znajdować się pod ziemią, wiele ich uszkodzeń możemy odkryć po podjęciu prac remontowych. Doświadczenie w ocenie stanu zachowania przyjdzie z czasem, należy jednak zarejestrować rodzaj i stan nagrobka oraz skały/skał, z której jest wykonany, wymiary wszystkich jego elementów, posadowienie i pion nagrobka, wszelkie ubytki formy, pęknięcia i zarysowania, przebarwienia, wykwity, złuszczenia, stan spoin, dybli i klamer łączących elementy, przesunięcia elementów względem siebie, dyslokacje elementów, rodzaj i stan powłok oryginalnych lub wtórnych, ro- dzaj i stan uzupełnień bądź ingerencji w formę nagrobka, sygnatury kamieniarskie oraz oczywiście treść i stan wszelkich inskrypcji. Bardzo ważną informacją jest wiek nagrobka, który – o ile to możliwe – ustalamy na podstawie inskrypcji. Należy przy tym pamiętać, że data śmierci nie musi być datą powstania nagrobka. Nagrobek mógł powstać w roku śmierci, wiele lat po śmierci, ale także przed śmiercią pochowanego, datując nagrobki należy więc zachować ostrożność (chyba że jest na nim wyraźna data fundacji, co w niektórych regionach kraju było praktykowane). Rzecz jasna na- grobek – choć nie każdy – można przyporządkować na podstawie cech konkretnemu 12 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie 13 Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
przedziałowi czasowemu (np. krzyże bruśnieńskie o nieregularnych kształtach, wkopywane bezpośrednio w ziemię, bez podstawy, datowane są na XVII, XVIII w.). W naszym kręgu kulturowym obecność na cmentarzach (pomijam nagrobki, a raczej epitafia w kościołach) nagrobków starszych niż z końca XVIII w. należy do rzadkości (do nich zalicza się płyta nagrobna Fieronii Orfickiej, zmarłej w 1644 r. w Chmielu, gmina Lutowiska, Bieszczady). Nieliczne, które się tam znalazły, bardzo często nie mają dat. Co do inskrypcji nieczytelnych, jest wiele sposobów ich uczytelniania do celów do- kumentacyjnych: można wybrać porę, w której światło pada pod korzystnym kątem; jeśli to możliwe, ustawić element pod kątem odpowiednim do źródła światła; można oświetlić inskrypcję po zmroku światłem bocznym; posłużyć się metodą frotażu; cza- sami pomaga zmoczenie inskrypcji, natarcie jej ziemią lub śniegiem. Fotografia dokumentacyjna rządzi się swoimi prawami. Dziś, kiedy prawie każdy aparat jest wyposażony w funkcję automatu, trudno mówić o niemożności wykona- nia dokumentacji, przy czym – zwłaszcza na początku – warto poprosić o pomoc zawodowca. Pamiętajmy, że dokumentacja to nie fotografia artystyczna! Zdjęcia mu- szą być czytelne, ostre, kontrastowe, większość kadru ma wypełniać wyłącznie doku- mentowany obiekt, co nie wyklucza pojedynczych ujęć wskazujących stan otoczenia. Nie uwieczniamy w tym momencie siebie: obecność ludzi w kadrze jest wykluczona, za to powinien znajdować się w nim numer nadany nagrobkowi, a także skala (łata). Nagrobek fotografujemy z przodu, półprofilu, ale także boków i z tyłu, o ile noszą jakieś szczególne cechy. Osobno fotografujemy wszystkie inskrypcje, detale oraz wi- doczne uszkodzenia. Ostatecznie ilość fotografii zależy od bogactwa formy i stanu zachowania nagrobka. Kiedy już dokumentujemy prace, na fotografiach mogą – wręcz powinny – znaleźć się osoby wykonujące poszczególne czynności, przy czym należy odróżnić dokumentację konserwatorską od dokumentacji naszego działania. Jeszcze jedna ważna uwaga: przemieszczanie elementów (oryginalnych składowych) lub części nagrobków (fragmentów powstałych w wyniku uszkodzeń formy) w trakcie inwentaryzacji także musi być dokumentowane. Mam tu na myśli np. odnalezienie części uszkodzonego krzyża kilka metrów od nagrobka. Odnalezioną część, po sfoto- grafowaniu jej w miejscu odnalezienia, możemy przenieść pod właściwy nagrobek. W dociekaniach dotyczących cmentarza (które, choć nie są niezbędne, by podjąć na nim prace, bywają jednak bardzo cenne, także w przypadku opracowywania jego monografii)należypamiętaćobadaniachźródłowychiarchiwalnych(opisy,wzmianki w literaturze, dokumenty miejskie i wiejskie, AAN, AGAD, wpis do rejestru zabytków, parafialne księgi zgonów, dokumenty USC, fotografie rodzinne, pocztówki); wywia- dach z obecnymi i byłymi mieszkańcami; odszukiwaniu rodzin osób pochowanych, a także badaniu działalności zakładów kamieniarskich i pogrzebowych. Omawiając poszczególne czynności/metody, wskazuję często służące do ich wykonania narzędzia i materiały, z których opisami należy się zapoznać, bowiem zawierają istotne szczegóły. Fotografie umieszczone w kolorowej wkładce ilustrują niektóre z opisywanych czynności. I I . U s u wa nie z bę d ne j l u b z a g r a ż a j ą c e j n a g r obk o m r o śl inno ś c i Kamień należy traktować jak materię żywą, w istocie współpracującą z otocze- niem – np. wchłania i oddaje wodę, a niebezpieczne sole migrują z nią do powierzchni – potrzebującą zatem światła i oddechu. Nie znaczy to jednak, że cmentarz ma stać się pustynią, co, o zgrozo, przytrafia się coraz częściej. Uwaga: proszę pamiętać, że więk- szość starych cmentarzy była od początku obsadzana drzewami, niektóre starannie planowano, uwzględniając zieleń; wieczny odpoczynek ma być oazą spokoju, także dla żywych, nie zaś pustynią „obsadzoną” nagrobkami. Nie usuwamy z cmentarza starodrzewu, także dlatego, że często wyznacza on gra- nice cmentarza. Jeżeli istnieje konieczność usunięcia starodrzewu lub innych drzew zagrażających nagrobkom bądź ludziom, właściciel cmentarza, lub my, osoby dzia- łające w jego imieniu na podstawie upoważnienia, musimy uzyskać stosowne po- zwolenia, które dotyczą wszystkich drzew starszych niż pięcioletnie i nie owocowych (o ile cmentarz nie jest wpisany do rejestru zabytków). Jeżeli cmentarz jest objęty ochroną konserwatorską, musimy zwrócić się o zgodę do urzędu konserwatorskie- go. Należy pamiętać, że tego typu wycinkę może wykonać tylko osoba/firma mająca stosowne umiejętności, która jednocześnie bierze odpowiedzialność za bezpieczną wycinkę – zarówno dla nagrobków, jak i ludzi. Może być ona bardzo trudna na gę- sto „zaludnionym” cmentarzu i wymagać cięcia drzew od góry do dołu. Uzyskiwanie pozwoleń jest czasochłonne (do 60 dni), a wynajem firm specjalistycznych kosztow- ny. Warto zatem ocenić potrzeby związane z roślinnością przed podjęciem starań o pieniądze, by zawarować niezbędne środki w budżecie prac remontowych. Cokolwiek usuwamy poza starodrzewem, musimy zwracać uwagę na kierunek upadku i stwarzane w ten sposób zagrożenie dla nagrobków i ludzi. Wszelkimi narzę- dziami w pobliżu kamienia należy operować ostrożnie, pamiętając, że o ile siekierę, łańcuch piły spalinowej bądź tarczę kosy spalinowej można naostrzyć, o tyle uszko- dzenia kamienia są nieodwracalne! Wprzypadkuusuwaniaroślinności,którawrastawnagrobek,polecamużywanienarzędzi ręcznych, choć trzeba przyznać, że dobry pilarz może wiele dokonać, jeśli ma pewną rękę. 14 15 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Jeżeli w miejscu posadowienia nagrobka lub w jego pobliżu pozostaną karpy, bezsprzecznie należy je usunąć. Nieusunięte z czasem zgniją i negatywnie wpłyną na stabilność podłoża. Należy zwrócić uwagę na drzewa (wierzba, lipa) oraz krzewy, które szybko odra- stają, i zdecydowanie usuwać ich pnie. Drewno należy do właściciela cmentarza, niemniej warto spróbować zawrzeć umo- wę z kimś, kto usunie, co trzeba, na własny koszt, otrzymując w zamian to, co usunął. Nie wolno zapominać, że część drewna może być nam potrzebna do pracy: na pod- kładki pod czyszczone elementy, jako dźwignie bądź rolki, a także do suszenia kamieni przygotowywanych do klejenia. Po pracach drewno gromadzimy w jednym miejscu. III. Remont z w yk orzystaniem wybranych technik konserwatorskich Przypominam: nie wolno szkodzić kamieniom nagrobnym! – musimy przyjąć, że jest to reguła, od której nie ma wyjątków. Przyznaję jednak, że może dojść do sytuacji, w których „mniejsze zło” będzie jedynym rozsądnym wyjściem. Odkopywanie – w jak najmniejszym stopniu naruszamy grunt, mając jed- nak w pamięci to ograniczenie, nie utrudniamy sobie pracy. Wykopaną ziemię warto gromadzić w jednym miejscu: jeżeli w trakcie pracy spadnie deszcz, a ziemia będzie bezładnie rozsypana, będziemy mieli wszędzie błoto. Kopiemy tak, by nie uszkodzić ani nie zarysować elementów; poszukiwania brakujących części z tego samego powo- du prowadzimy ostrożnie, również dlatego, że możemy natrafić na coś, o czym nie wiemy. Jeżeli mamy kłopot z identyfikacją kamieni, odkopane fragmenty odkładamy w jedno miejsce – jeśli są małe, na folię. Następnie czyścimy je, a dopiero później se- lekcjonujemy. Elementy, które trzeba „uwolnić z ziemi”, należy okopywać tak, by przy ich podważaniu nie doszło do pęknięcia lub odłamania jakiegoś fragmentu – czasami radość z odnalezienia popycha do pochopnego działania. Z zasady podważamy za- wsze dłuższy bok elementu, podważanie krótszego jest bardziej ryzykowne. Elementy mające powyżej metra długości najlepiej podważać w dwóch punktach jednocześnie, bywa to jednak niemożliwe, więc należy zachować ostrożność. Uwagi: kamień leżący w ziemi jest bardziej nasiąknięty wodą, a przez to bardziej kruchy – dotyczy to przede wszystkim skał osadowych, w znacznie mniejszym stopniu skał magmowych i me- tamorficznych. Jeżeli natrafimy na szczątki zmarłych, należy je wszystkie umieścić z powrotem w ziemi pod montowanym nagrobkiem. Poszukiwanie brakujących elementów – kiedy już wiemy, że czegoś brakuje, należy dołożyć wszelkich starań, by to odnaleźć. Są oczywiście granice rozsądku, niemniej pamiętajmy, że jeśli ktoś przewraca nagrobek, na ogół zaspokaja swoją potrzebę dewastacji (Fot. 1). W związku z tym większość elemen- tów znajdujemy w linii upadku, czasami dość głęboko pod ziemią – głębokość zależy od właściwości ziemi, rodzaju roślinności i upływu czasu. Mimo że do dyslokacji dochodzi często, zdarzają się też inne sytuacje (częściej na cmentarzach czynnych, ale także na tych, którymi zajmuje się przeważnie Magurycz, czyli pozbawiony- mi opiekunów): bywa, że ktoś – w dobrej wierze – chce uporządkować przestrzeń cmentarza i zbiera wszystkie pozostające luzem elementy w jedno miejsce, na kupki, albo wlecze pod... śmietnik. Dla nas byłoby lepiej, żeby leżały tam, gdzie upadły: kiedy mamy przed sobą pięćdziesiąt połamanych nagrobków, a części od nich rozrzucone nie wiadomo gdzie, biegania z ciężarami jest przy tym masa. W takich sytuacjach bardzo przydatna jest wyobraźnia przestrzenna, ale także znajomość sztuki sepulkral- nej, która ułatwia dopasowywanie elementów lub części nagrobków. fot. 1. Przewrócona kapliczka przydrożna z 1869 r. w nieistniejącej łemkowskiej wsi Długie, gm. Sękowa. elementy – za wyjątkiem uszkodzonej rzeźby – leżą w linii upadku. Fot. Tadeusz Łopatkiewicz, 20 VIII 1980 r. 16 17 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Czyszczenie mechaniczne – podstawowym zadaniem czyszczenia, bez względu na metodę, jest usunięcie ze wszystkich elementów nagrobka – bez nisz- czenia, osłabiania ani szlifowania powierzchni – zabrudzeń pochodzenia atmosferycz- nego, mikroorganizmów (mchy, porosty, sinice), produktów erozji, a także powłok szkodliwych lub zacierających detale, na przykład szlichty cementowej, większości farb i pobiały wapiennej. Uzupełnieniem czyszczenia mechanicznego jest czyszczenie za pomocą środków chemicznych. Wrócę jeszcze do powłok, zwłaszcza wapna: często słyszę, że taka jest tradycja i... jest w tym wiele racji. Rzeczywiście, tradycja wskazuje, że nagrobki i krzyże przydrożne często bielono, zabieg ten ma jednak walor wyłącznie estetyczny, krótkotrwały, w dłuższej perspektywie szkodliwy. Wapno ma właściwości antyseptyczne, rzeczywiście chroni (do czasu) przed rozwojem mikroorganizmów, ale niestety jest także żrące, poza tym wielokrotnie nakładane zaciera detale, a zwłasz- cza inskrypcje, często przyczyniając się do ich degradacji. Przykładów barwnego ozdabiania kamienia jest więcej, wystarczy przywołać jako przykład rzeźby antyczne, które znamy na ogół jako śnieżnobiałe, podczas gdy pierwotnie były często bogato po- lichromowane. Podobnie jest z macewami, które też polichromowano – proszę sobie wyobrazić pełen kolorów żydowski cmentarz: jakże inaczej, jak radośniej wyglądałby, mimo że w pobliżu nie ma już żadnego Żyda. Bielenie nagrobków bądź ich polichro- mowanie jest także częścią dziedzictwa, trzeba jednak pamiętać, jak powłoki wpływają na materiał, z którego jest wykonany nagrobek. Nie każda tradycja, także rzemieślni- cza, jest dobra – np. łączenie elementów kamiennych za pomocą żelaza jest szkodliwe. Wszystkiego nie zdołamy uratować, skoro zatem nie wiemy, jak dokładnie wyglądała polichromia, zostawmy tzw. świadki (obszary 1x1 cm odpowiadające poszczególnym kolorom) i wykonajmy staranną dokumentację. Jeśli wiemy, możemy pokusić się o re- konstrukcję, pod jednym wszakże warunkiem: z pomocą konserwatora należy dobrać farby, które nie szkodzą kamieniowi. Bywa, że upływ czasu pozostawia na kamieniu ślady bardzo trudne do usunięcia w warunkach polowych (wytrawnym konserwato- rom potrafią one sprawiać niemały kłopot w warunkach „pracownianych”), czasami w ogóle nie do usunięcia bez ingerencji w strukturę kamienia – są jednak granice możliwości opisywanego działania. Umówmy się zatem, że mniej interesuje nas es- tetyka (co w żadnym razie nie wyklucza staranności naszych działań), bardziej zaś trwanie nagrobka. Do czyszczenia mechanicznego służą wszelkiego rodzaju ręczne szczotki – mosiężne, żelazne, ryżowe, ze sztucznego włosia oraz szczotki, które można założyć na szlifierki bądź wiertarki. Ich twardość dobieramy stosownie do twardo- ści kamienia i sposobu obróbki powierzchni. Jest rzeczą oczywistą, że czyszczenie nie powinno kaleczyć powierzchni kamienia, innymi słowy kamień nie powinien nosić śladów czyszczenia. Szczotką żelazną nie wyczyścimy polerowanej po- wierzchni, może być ona także zbyt twarda do czyszczenia powierzchni matowych, szczególnie zaś niebezpieczna przy czyszczeniu partii wyposażonych w inskrypcje lub osłabionych. Do czyszczenia mechanicznego należą także wszystkie metody wyko- rzystujące sprężony strumień wody, pary wodnej albo piasku. Efektywność tych me- tod jest niewątpliwa, ich zastosowanie wymaga jednak nie tylko kosztownego sprzętu, ale też niemałego doświadczenia: użycie zbyt silnego strumienia może spowodować nie- odwracalne uszkodzenia powierzchni – więcej o tym przy okazji omawiania narzędzi. Czyszczenie chemiczne – kamień wyczyszczony mechanicznie nie jest jeszcze de facto czysty, choć wizualnie może robić takie wrażenie; po czyszczeniu mechanicznym warto użyć środków chemicznych, których wybór należy poruczyć konserwatorowi. Do czyszczenia skał osadowych Magurycz używa specjalistycznych past, których stosowanie wymaga przestrzegania kilku zasad: produkty te zawierają na ogół silnie toksyczne substancje, należy więc je aplikować w odzieży ochronnej, zwłaszcza w rękawicach gumowych (nie lateksowych). Pasta może pozostać na po- wierzchni kamienia przez ściśle określony czas, zwykle nie dłużej niż 5 do 7 minut, po czym bezzwłocznie należy ją zmyć wodą, dokładnie i obficie. W przeciwnym razie jej składniki (m. in. HF) wnikną zbyt głęboko w kamień i nie dadzą się stamtąd usu- nąć mimo zmywania, co ostatecznie odbędzie się ze szkodą dla kamienia. Należy więc tak planować mycie, żeby pasta nie pozostawała na kamieniu dłużej niż trzeba. Zmy- wanie wodą pod ciśnieniem jest najbardziej skuteczne, niemniej zmywanie ręczne jest też dopuszczalne. Wskazane zasady należy porównać ze sposobem użytkowania wskazanym przez producenta i stosować się do tych ostatnich. Usuwanie starych powłok cementowych – czynność nie tyle trudna, ile żmudna, można ją bowiem wykonać tylko ręcznie. Istnieją środki do usu- wania zapraw cementowych, ale stosunkowo świeżych, nie zaś kilku- bądź kilkudzie- sięcioletnich; poza tym na ogół zawierają one kwasy, które mogą mieć niekorzystny wpływ na strukturę kamienia (najlepiej zasięgnąć opinii konserwatora). „Ręcznie” oznacza w tym przypadku bardzo delikatne zdejmowanie powłoki za pomocą szpa- chelek, noży szewskich, ale też dłut. Przy większych obiektach czynność ta może trwać nawet kilka dni. Usuwanie powłok wapiennych jest znacznie prostsze, zwy- kle wystarcza szpachelka i szczotka, czyszczenie kamieni o dużej porowatości może jednak przysparzać kłopotu. Jedni robią to na sucho, inni na mokro: w tym drugim przypadku należy pamiętać, że używana w tym celu woda będzie lekko zabielona i może zabrudzić inne elementy. Usuwanie powłok malarskich – czynność żmudna i niewdzię- czna; najtrudniej usuwa się farby olejne. Sposobów jest wiele: należy wybrać 18 19 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
ten najskuteczniejszy, przy czym można zdrapywać farbę szpachelką, uważając, by nie rysować kamienia; opalać farbę, ale tak, by nie rozgrzać zanadto kamienia; usuwać ją za pomocą środków do zdejmowania powłok malarskich (po takiej czyn- ności kamień trzeba starannie umyć, żeby pozbyć się substancji chemicznych za- wartych w tych środkach). Jeśli i to nie skutkuje, można stosować okłady z ligniny nasączonej odpowiednio dobranym rozpuszczalnikiem (aby rozpuszczalnik nie odpa- rował, zanim zadziała, zakrywamy okład folią). Kiedy już odsłania się kamień (farba daje się usuwać) musimy tę czynność przerwać i czyścić dalej innym sposobem, nie można bowiem dopuścić do nasączenia kamienia rozpuszczalnikami. Jeżeli war- stwa farb jest gruba, na początku można czyścić szlifierką kątową, wymaga to jed- nak delikatności i uwagi, bo łatwo zahaczyć tarczą o inne elementy lub nie dostrzec w porę powierzchni kamienia. Metoda ta ma jedną poważną wadę: na bardzo niskich obrotach niewiele daje, na wyższych topi farbę i zakleja tarczę; czasami farba „chla- pie” nie tam, gdzie trzeba, a ponieważ jest rozgrzana i ciepła, trudno ją później usu- nąć. Demontaż – poprawna naprawa całego nagrobka często wymaga jego demon- tażu, zwłaszcza kiedy trzeba wymienić dyble żelazne albo naprawić poszczególne elementy, ale też wówczas, kiedy zaprawa łącząca elementy straciła swoje właściwo- ści lub nagrobek jest odchylony od pionu. Demontaż nie jest czynnością bezpieczną dla kamienia, ze względu na duże prawdopodobieństwo wyszczerbienia, zarysowania i obtłuczenia. Z tego powodu należy odgradzać elementy drewnianymi przekładkami; stosujemy też drewniane lub gładkie rolki stalowe (w tym celu przydają się dyble, któ- rych później użyjemy zgodnie z przeznaczeniem), deski bądź kołki, po których zsu- wamy kolejne elementy. Podważamy je bardzo delikatnie, do czego przydają się szero- kie płaskie dłuta, ale także łapki i brechy; kiedy już uda nam się umieścić dłuto, łapkę lub brechę w szczelinie między elementami (czasami trzeba usunąć część spoiny) na głębokości minimum 2 cm, starajmy się nie opierać ich o krawędź elementów. Wiele zależy od podnoszonego materiału: wyszczerbić wapień, piaskowiec, a nawet marmur jest łatwo; granit, sjenit lub labradoryt – znacznie trudniej. Zdejmowane elementy układamy bezpiecznie na drewnie, żeby nie przeszkadzały w innych czynnościach, ale jak najbliżej miejsca rozbiórki – będziemy przecież musieli je ułożyć z powrotem, często wyżej niż je zastaliśmy, a przedtem wyczyścić i ewentualnie dokonać koniecz- nych napraw. W rozbiórce pomocny jest trójnóg, który stawiamy do demontażu cięż- kich konstrukcji, choć z drugiej strony czasem lepiej się trochę wysilić niż go stawiać. W przypadku rzeźb i krzyży należy zachować szczególną ostrożność. Miejsce pracy powinno być uporządkowane i uprzątnięte ze wszystkiego, o co można się potknąć lub na czym można stracić równowagę, czyli kawałków drewna, kamieni, zbędnych narzędzi itd. Podłoże, na którym stoją ludzie zmagający się z ciężarem, musi być sta- bilne. Demontaż elementów osadzonych na dyblach bywa kłopotliwy: dyble są często tak „spuchnięte” na skutek erozji, że mają średnicę znacznie większą niż pierwot- nie i tkwią niewzruszenie w kamieniu, co może skutkować powstawaniem ubytków podczas zbyt gwałtownej próby demontażu. Często też powstaje specyficzny amalga- mat kamienia i żelaza. Czasem istnieje możliwość delikatnego rozwiercenia otworu od spodu, po zdjęciu połączonych elementów. Bywa jednak, że trzeba uciąć dybel, a dostęp do niego jest trudny. Kiedy możemy operować nawet samym brzeszczo- tem do cięcia metalu, jest całkiem nieźle; gorzej, kiedy element ma rozmiary większe niż brzeszczot – wtedy nie pozostaje nic innego, jak „przedłużyć” brzeszczot choćby dwoma sztywnymi kawałkami drutu. Czasem dybel można „ukręcić”, wymaga to jed- nak ostrożności. Po demontażu otwory po dyblach starannie czyścimy. Usuwanie starych zapraw – usuwamy je za pomocą szpiców, gradzin i dłut płaskich, choć bywa, ze dają się usunąć szczotka żelazną. Proszę sobie wyobra- zić, że mamy przed sobą powierzchnię 40x50 cm, upstrzoną resztkami zaprawy: blisko krawędzi kujemy zawsze kierując dłuto do środka, nie na zewnątrz, unikamy w ten sposób ich wyszczerbienia. Jednocześnie staramy się jak najmniej ingerować w oryginalną powierzchnię, mimo że po montażu nie będzie ona widoczna. Zaprawę możemy też usuwać szlifierką kątową; w przypadku powierzchni nierównych dotarcie do niektórych zagłębień tarczą może okazać się niemożliwe bez naruszania kamienia, wtedy należy użyć dłut. Usuwanie dybli (żelaznych łączników) – jeżeli tylko dybel wystaje choć trochę nad powierzchnię, możemy delikatnie próbować obruszyć go młotkiem. Do jego osadzenia wykuto otwór o większej średnicy. Zaprawy, siarki lub ołowiu z otworu możemy pozbywać się za pomocą wąskich dłut płaskich, szpiców, ale też wiertarki z odpowiednimi wiertłami, przy czym należy uważać, żeby go nie poszerzyć, przed wierceniem zaś sprawdzić, czy od otworu nie rozchodzą się promie- niste pęknięcia. Jeżeli pęknięcia istnieją, to musimy tak uszkodzony element na czas tej czynności zabezpieczyć pasem bądź ściskami stolarskimi. Często kamień wewnątrz otworu montażowego jest zdezintegrowany; w większości przypadków należy go usunąć, jak próchnicę z zęba, ponieważ nowy, nierdzewny dybel musi się czegoś trzymać. Istnieje możliwość uzupełnienia spoiwa wypłukanego w takim oraz w in- nych miejscach; służą do tego specjalistyczne środki, niemniej zasadność ich użycia, sposób i rygory z tym związane wymagają konsultacji z profesjonalistą: preparaty te są bardzo drogie, kosztują około 80 PLN za litr. 20 21 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Montaż – każdy montaż poprzedza stabilizacja podłoża, które ma kluczowe znaczenie dla trwałego i poprawnego posadowienia i statyki nagrobka. Najczęściej przygotowujemy wykop na sztych łopaty (głębokość może być większa, o ile wymaga tego waga nagrobka), który wypełniamy szczelnie warstwą możliwie dużych kamie- ni lub gruzu, do poziomu gruntu. Na wypoziomowanej warstwie układamy materiał izolacyjny (patrz: materiały – izolacja). Kwestia wykonywania wylewek betonowych jest co najmniej sporna, wiele zależy od naszych możliwości finansowych, jedno wszakże jest pewne: nie należy wiązać nagrobka na stałe z podłożem (wyjąwszy tum- by, kaplice bądź inne duże konstrukcje nagrobne wymagające fundamentu). Osobi- ście, w większości wypadków, jestem ich przeciwnikiem. Zaprawy, których używa- my, zostaną omówione niżej (patrz: materiały – zaprawy). Montaż – co oczywiste – zaczynamy od podstawy, sprawdzając jej położenie poziome, podobnie jak każdego następnego elementu. Często jednak się zdarza, że ostateczny pion całego obiektu można ustalić po montażu wszystkich elementów, co wyjaśniam niżej (patrz: na- rzędzia – poziomica). Podczas montażu kolejnych elementów warto mieć pod ręką narzędzie do mierzenia odległości od krawędzi poprzedniego elementu – w więk- szości przypadków kolejne elementy są coraz mniejsze, choć oczywiście zdarzają się elementy nadwieszone nad niższymi. Warto wziąć pod uwagę, że świeżo montowa- ne elementy mogą się przesuwać. Nakładanie zaprawy między montowane elementy może nastąpić przed ich nałożeniem na siebie lub po nim. Pierwsze rozwiązanie jest możliwe, kiedy mamy do czynienia z elementami lekkimi, które możemy delikatnie irównomiernieułożyćnarównorozprowadzonejzaprawiealboopuścićrównomiernie na zaprawę za pomocą trójnogu lub w inny sposób. Drugie rozwiązanie stosujemy, kiedy element jest zbyt ciężki, a nie korzystamy z trójnogu, przy czym „nałożenie” elementu rozumiem dwojako: element nakładany stoi na jednym z boków na skraju miejsca, w którym spocznie, a zatem od zakończenia montażu dzieli nas jeden ruch, czyli samo położenie bądź postawienie (w przypadku wysokich elementów). Zapra- wa powinna być wówczas rozprowadzona nierównomiernie: w miejscu, w którym kładziony/stawiany element najpierw dotknie podłoża, zaprawy musi być więcej, im dalej od tego punktu – mniej. Uwagi: mimo konieczności natychmiastowego usu- wania nadmiaru zaprawy, lepiej położyć jej tyle, żeby została wyciśnięta na zewnątrz (oczywiście w niewielkiej ilości), niż później upychać ją w pustkach. „Poduszka” z zaprawy tuż po ułożeniu elementu daje cenną możliwość manewru (w ograniczo- nym jednak zakresie) – przy układaniu elementów jeden na drugim często nie je- steśmy w stanie rozmieścić ich idealnie, a przecież to ostatnia chwila na poprawki. Wspomniana „poduszka” może też stworzyć zagrożenie w przypadku nakładania wysokich, ciężkich elementów (np. obelisków), o ile nie są wyposażone w dybel: nie- kontrolowany poślizg może spowodować utratę równowagi elementu. Jak miałem okazję się przekonać, nie wszyscy pamiętają, że proces nakładania musi być tak zor- ganizowany, by przed ostatecznym opuszczeniem elementu można było wyjąć spod niego palce – warto o tym pamiętać, w przeciwnym razie stracimy ręce do pracy. W przypadku montażu elementów wyposażonych w dyble obowiązuje zasada: nigdy nie nakładamy elementu na dybel. Dybel musi być osadzony w elemencie nakła- danym – unikamy w ten sposób powstania pustek w otworze montażowym dybla, bo przecież nie sposób utrzymać zaprawy w otworze znajdującym się do góry no- gami. Montaż elementów żeliwnych i żelaznych – najlepiej wykonywać za pomocą zaprawy szybkowiążącej, zawsze jednak po zabezpieczeniu antykorozyjnym monto- wanych elementów. Używanie klasycznej zaprawy jest dopuszczalne, wymaga jednak unieruchomienia montowanego elementu na co najmniej dobę, nie zaś sześć godzin, jak w przypadku wcześniej wymienionej zaprawy. Przy montażu należy bezwzględnie zwrócić uwagę na orientację nagrobka, czyli jego położenie względem stron świata. Musi być taka sama, jak przed rozpo- częciem prac – chyba że mamy dowód na inne pierwotne położenie. Proszę pamię- tać, że zmiana orientacji będzie fałszerstwem: w większości przypadków nagrobek na cmentarzu chrześcijańskim stoi „w głowach” (innymi słowy pole grobowe jest przed nagrobkiem, są jednak cmentarze, na których pole grobowe jest za nim), na cmentarzu żydowskim zaś pochówek jest za, a nie przed macewą. Na cmentarzach czynnych takie fałszerstwo może dodatkowo skutkować naruszeniem pochówku w przyszłości. Naszym zadaniem nie jest wprowadzanie nowego porządku na cmen- tarzu, lecz przywrócenie oryginalnego. Klejenie żywicą epoksydową (dalej: ż. e.) – szczegóły związane z pro- cesem klejenia wyjaśniam niżej (patrz: materiały – ż. e.), tu zaś podaję informacje podstawowe: części kamienne, które chcemy skleić ż. e., muszą być suche i czyste, przy czym nie oznacza to, że cały cokół kamienny, do którego mamy dokleić naroże, musi być idealnie suchy. W przypadku skał osadowych można przyjąć, że materiał powinien być suchy co najmniej 20 cm od powierzchni klejonej. Istnieją oczywiście urządzenia do badania wilgotności, ich koszt jest jednak bardzo wysoki. W związku z tym pozostają następujące metody: niezawodnym miernikiem jest „próba żywicy” – na powierzchnię części przygotowanych do klejenia nakładamy odrobinę rozro- bionego kleju; jeżeli klej zbieleje (pokryje się białym „osadem”), to znaczy, że część lub części nie są suche. Suszony kamień jaśnieje, należy jednak odróżnić wysycha- nie powierzchniowe od wewnętrznego; w przypadku suszenia części nawierconych urobek wydobyty z otworu – o ile jest sypki – na ogół oznacza, że możemy już kleić; miernikiem wilgotności może być dłoń przyłożona do ciepłego kamienia – wilgoć jest wyraźnie wyczuwalna. Czas suszenia bywa rozmaity i waha się od kilku 22 23 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
do kilkunastu godzin. W warunkach polowych najłatwiej suszyć przy ognisku urzą- dzonym pod zadaszeniem, przy czym jeśli nie zdążymy zrobić tego od rana do wieczo- ra, części suszone poprzedniego dnia – nawet nakryte – zwilgotnieją, więc rano trzeba je przed klejeniem podsuszyć. Części suszone układamy na podkładkach drewnianych (pilnując, by się nie zapaliły) lub kamieniach wokół ognia. Uwaga: części leżące na ziemi będą stale podsiąkały. Między część suszoną a ogień musi się zmieścić dłoń, a kamień nie może parzyć; trzeba pamiętać, że zbyt wysoka temperatura prowadzi do dezintegracji materiału skalnego. Suszenie skał magmowych i metamorficznych trwa zwykle dłużej niż skał osadowych: jakkolwiek wchłaniają mniej wody, odparo- wuje ona z nich dłużej. Kamienie wydobyte z ziemi z natury rzeczy zawierają więcej wody, są przez to cięższe (także bardziej podatne na uszkodzenia) i długo się suszą. Części klejone należy trochę ostudzić – zbyt ciepły kamień gwałtownie przyśpiesza sieciowanie (twardnienie) ż. e. Z początku ż. e. jest niebezpiecznie płynna i może wyciekać. Żeby usunąć zabrudzenia ż. e. bez naruszenia powierzchni, trzeba to zro- bić natychmiast, lepiej więc ich unikać. Jeśli już zajdzie taka konieczność, trzeba jak największą ilość ż. e. zebrać nożem szewskim lub szpachelką, a miejsce zabrudze- nia wielokrotnie przetrzeć szmatką lub papierem nasączonym toluenem – metoda przestaje być skuteczna po kilku minutach od zabrudzenia, ponieważ żywica zdąży w tym czasie wsiąknąć. Klejone części powinny być zabezpieczone przed zmocze- niem przez co najmniej 12 godzin, a najlepiej przez całą dobę; w tym czasie części nie układamy bezpośrednio na ziemi. Ż. e. twardnieje kilka godzin: przez ten czas klejone części muszą być unieruchomione pasami, ściskami, sznurkiem pp, w prze- ciwnym razie mogą się przesunąć. Rozdzielenie krzywo sklejonych części jest prak- tycznie niemożliwe bez ich uszkodzenia, z wyjątkiem idealnie prostych przełamów, które można rozciąć. Unieruchomienie klejonych części ma więc kapitalne znaczenie dla poprawnego klejenia. Montaż części klejonych najlepiej wykonać po upływie doby od klejenia, trzeba jednak pamiętać, że ż. e. jest bardzo mocnym, ale „statycznym” spoiwem, a co za tym idzie, naprężanie części klejonych podczas transportu i montażu nie jest bezpieczne – sama spoina nie pęknie, może jednak pęknąć kamień obok niej, zwłaszcza piaskowiec czy wapień. Transport części klejonych: krzyż złamany wpół – przełam poziomy – transportujemy w miarę możności w pionie, pamiętając, by nie przenosić go za ramiona, o ile przełam jest poniżej nich; macewa bądź inny duży ele- ment, pęknięty na pół lub wielokrotnie, powinien być transportowany na sztywnym podkładzie (równomiernie rozłożony ciężar chroni przed naprężeniami). Jeżeli części klejone ż. e. wymagają wyposażenia w dyble, montujemy je także za pomocą ż. e. Aby nabrać pewności, że części klejone w ten sposób będą pasowały, na czas schnięcia na część, w której osadzamy dybel, warto nałożyć część, którą później dokleimy – o ile pozwolą na to rozmiary kamieni. Trzeba przy tym pamiętać, że ż. e. nie może znajdować się powyżej krawędzi otworu, w którym montujemy dybel; w przeciwnym razie może dojść do niepożądanego sklejenia części. Klejenie ż. e. - jak widać z opisu – jest czasochłonne, warto zatem starannie je zaplanować, aby „zmieścić” się w czasie którym dysponujemy. Rekonstrukcje – samo słowo „rekonstrukcja” zawiera w sobie istotę tego działania. Naszym zadaniem jest przywrócenie nagrobkowi pierwotnego wyglądu, czyli możemy dodać tylko to, czego brakuje (o ile wiemy jak wyglądało), lub ująć to, co z oryginałem nie ma nic wspólnego – do kwestii oryginalności wrócę niżej. Jedyne, co mamy prawo, a często wręcz obowiązek zmodyfikować – o ile nie chcemy narazić nagrobka na zniszczenie – to sposób montażu nagrobka, czyli np. wymiana korodują- cych dybli żelaznych na dyble z materiałów nierdzewnych bądź stabilizacja podłoża. Podstawą do rekonstrukcji jest zachowana ikonografia w postaci fotografii, projektu (zdarza się, że projekty były modyfikowane w trakcie realizacji i niekoniecznie oddają stan faktyczny) lub wyniki – zwykle żmudnych – badań. Często zdobycie fotogra- fii (podobnie jak projektu), o ile w ogóle kiedykolwiek powstała, graniczy z cudem i może wydłużyć proces rekonstrukcji na lata. Maguryczowi zdarzyło się tylko kilka razy korzystać z takiego materiału, który w przypadku cmentarzy wiejskich na ogół nie istnieje. Podstawą do rekonstrukcji mogą być także analogie. Wyobraźmy sobie: mamy trzy nagrobki identyczne formalnie i architektonicznie, wszystkie trzy zwień- czone najpewniej takimi samymi krzyżami. Zachowane w całości mamy jednak tyl- ko dwa krzyże, trzeciemu brakuje fragmentu np. dolnej części trzonu albo ramienia. Prawdopodobieństwo, że ten trzeci miał inaczej zakończony trzon, jest niewielkie. Jeśli tylko mamy materiał identyczny z oryginalnym lub podobny (są różne szkoły: jedni ukrywają rekonstrukcję, inni ją podkreślają: mając do dyspozycji ten sam ma- teriał, miejsce klejenia zaznaczają fugą w innym kolorze) oraz człowieka umiejącego go obrobić, bądź też potrafimy w inny stosowny sposób zrekonstruować brakujący ele- ment (narzut, odlew w materiale imitującym oryginalny), jestem za umożliwieniem postawienia tego krzyża. Pozbawiony trzonu musiałby wszak pozostać niezamonto- wany. Dorobienie innego trzonu albo rezygnacja z jego dorobienia wyklucza możli- wość montażu, zmienimy bowiem formę, kształt i proporcje krzyża, co może wyglądać po prostu źle, żeby nie powiedzieć śmiesznie. Ramię nie jest niezbędne, żeby krzyż stał, więc wszystko zależy od naszych możliwości, ale też od podejścia. Załóżmy, że nie zamierzamy ukrywać zniszczenia nagrobka. Można to podkreślić na dwa spo- soby, o ile chcemy, żeby każdy miał tę świadomość: zaznaczając wyraźnie, że doro- bione ramię jest rekonstrukcją, lub nie dorabiając go w ogóle. Tego drugiego rozwią- zania nie rozpatrywałbym jednak w wymiarze ideowym, tylko uzależniał od naszych możliwości – naszym celem nie jest bowiem trwała ruina. Możliwe jest też trzecie 24 25 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
rozwiązanie: rekonstruujemy, dbając o materiał i estetykę identyczne z oryginalnymi, czyli w pewnym sensie „ukrywamy” rekonstrukcję (patrz: kolorowa wkładka). Zapewne każdy z czytelników widział budynki noszące ślady pocisków, czyli ślady wojny, takie budynki nadal funkcjonują i tak powinno być z nagrobkami. Magurycz remontował również takie, które nosiły ślady kul, np. na cmentarzu łemkowskim w Krempnej, gdzie owe ślady pochodzą z obydwu wojen światowych. Uszkodzeń po- wstałych w ten sposób nie maskowaliśmy. Jeszcze raz przypominam: celem opisywa- nych działań nie jest renowacja, nagrobek nie ma wyglądać jak w dniu powstania. Patyna, upływ czasu, zapisane nawet w uszkodzeniach kamienia historie, mają prze- cież swój walor. Można by więc pomyśleć: zostawmy wszystko, niech będzie, jak jest. Powstaje jednak proste pytanie: jak długo utrzyma się to, czego nie otoczymy opie- ką? Bardzo często brakuje zwieńczeń nagrobków, przeważnie krzyży, rzadziej rzeźb. W zasadzie jestem przeciwnikiem uzupełniania tych braków, rozumiem jednak po- budki religijne, które każą wyposażyć nagrobek w krzyż. I wtedy znów pojawia się kłopot: pozostaje odwołać się do wyczucia, smaku, ale też naszych sympatii este- tycznych, które bywają różne i niekoniecznie zbieżne z przedmiotem naszych starań. Żeby nie wdawać się w zbędne dywagacje: warto zadbać, by takie uzupełnienia nie wprowadzały zamieszania i możliwie trafnie korelowały z zabytkiem, przy czym osobiście jestem ich przeciwnikiem. Nie zapominajmy, że remontowany cmentarz bądź nagrobek to nie jest przestrzeń, w której powinniśmy zaznaczać swoją obecność. Do technik rekonstrukcyjnych należą także fleki, czyli uzupełnienia z reguły pro- stopadłościenne, nie wymagające umiejętności rzeźbiarskich, dzięki którym elementy odzyskują dawny kształt. Magurycz stosuje tego rodzaju uzupełnienia w zasadzie tyl- ko wówczas, kiedy mają znaczenie techniczne. Wyobraźmy sobie, że krzyż kwadra- towy w przekroju poziomym ma poważnie ubytki na jednej trzeciej tego przekroju u podstawy. Ma to poważne znaczenie dla jego statyki. Brak można uzupełnić, wyku- wając prostopadłościenne gniazdo, w którym osadzamy flek o rozmiarach identycz- nych jak gniazdo, wykonany z tego samego materiału co krzyż. Wymiary zewnętrz- ne fleku mogą być nieco większe – pozwoli to bezbłędnie oszlifować go po montażu do właściwych rozmiarów. Niektóre rekonstrukcje formy można wykonywać za pomocą specjalistycznych za- praw mineralnych, które nazywamy kitami. Zakładanie kitów wymaga umiejętności plastycznych. Niezmiernie istotne dla takich uzupełnień jest sezonowanie użytych za- praw, które zapobiega zbyt szybkiemu wysychaniu, a przez to nadmiernemu skurczo- wi i kruchości. Podobnie jak w przypadku fleków, warto nakładać kity z nadmiarem (nie więcej niż 2 mm), który „zbierzemy” przy ostatecznym opracowywaniu kitów za pomocą materiałów ściernych. Niezwykle ważny jest dobór kolorów uzupełnień, co może przysparzać pewnych trudności. Konieczna jest wiedza na temat kolorów, ale też świadomość, że kolor uzyskiwany na mokro nie jest kolorem, który zobaczymy po wyschnięciu – siłą rzeczy trzeba wykonywać i suszyć próbki. Można zamawiać go- towe zaprawy, których kolor dobiera się pod kątem dostarczonych próbek, minimal- na ilość zamówienia wynosi jednak 25 kg – ze względów ekonomicznych doradzam więc samodzielność w tej materii. Kity mineralne barwione w masie niestety szybko tracą walory kolorystyczne, barwnik jest bowiem wypłukiwany przez wodę. Kiedy tak wykonane uzupełnienia zostaną zaimpregnowane, scalenie kolorystyczne z ory- ginałem będzie trwalsze. Kity – podobnie jak każde uzupełnienie – muszą mieć fak- turę identyczną lub bardzo podobną do faktury oryginału. Trzeba więc zaopatrzyć się w piasek o różnych gradacjach – patrz materiały: piasek. Uwaga: fuga zakładana mię- dzy elementami nagrobka nie musi być idealnie dobrana kolorystycznie, nie może jed- nak być np. biała, kiedy mamy do czynienia z nagrobkiem z czerwonego piaskowca. Obiecałem wrócić do kwestii oryginalności. Zdarza się, że nagrobek służy więcej niż jednemu pokoleniu. Powstające „nawarstwienia”, na przykład dodatkowe napisy na boku czy z tyłu cokołu, zaliczamy do warstwy oryginalnej, nawet jeśli estetycznie kłócą się z resztą. Bywa też, że nagrobek jest wykorzystywany przez zupełnie inną rodzinę. Skoro wzmianka o poprzednio pochowanym uległa zniszczeniu, niewiele możemy poradzić, poza ustawieniem obok tabliczki informacyjnej. Jeżeli oryginal- ny napis istnieje, został jednak przysłonięty współczesną tabliczką, pokusiłbym się o umieszczenie jej w taki sposób, by nie zasłaniała starszego napisu. Jeżeli inskryp- cja została zniszczona celowo, w miarę wiedzy na jej temat i możności starałbym się o jej rekonstrukcję. Ochrona nagrobków w ekspozycji zewnętrznej – izolacja, hydrofobizacja, odsalanie – woda podsiąkająca kapilarnie, ale też dostająca się do ka- mienia podczas opadów, oraz przenoszone przez nią substancje mogą mieć decydu- jący wpływ na stan zachowania nagrobka. W zasadzie należy zadbać, by nagrobek był odizolowany od podłoża, co ograniczy podsiąkanie kapilarne; trzeba jednak pamię- tać, by nie naruszyć przy tym jego estetyki. Hydrofobizację (impregnację) kamienia można przeprowadzić przez wprowadzenie do powierzchniowej warstwy materiału kamiennego substancji hydrofobowych („odpychających” wodę). Uwaga: ostatnie lata wywołały w środowisku konserwatorskim poważną dyskusję na temat zasadności hydrofobizacji, czyli ograniczania lub regulowania dostępu wody do kamienia za po- mocą różnorakich środków chemicznych. Działanie takie musi być zatem konsulto- wane z konserwatorami. Impregnację powinno poprzedzić odsolenie obiektu; nagro- bek zasolony nie może być impregnowany. Stopień zasolenia zależy przede wszystkim od jakości atmosfery, która w miastach jest zwykle pełna soli, ale też odległości od fabryk emitujących wiele zanieczyszczeń. Podstawowe badanie obecności soli jest 26 27 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
dość proste: wymaga ligniny i wody destylowanej. W kilku wybranych miejscach na wszystkich elementach nagrobka umieszczamy fragmenty ligniny, czyli kompre- sy o wymiarach 15x15 cm, nasączone wodą destylowaną. Kompresy muszą dokład- nie przylegać do powierzchni i być zabezpieczone przed całkowitym wyschnięciem na co najmniej dobę – za pomocą folii ściśle pokrywającej okład. Kompresy nakładamy po usunięciu z powierzchni nawarstwień atmosferycznych i mikroor- ganizmów. Jeśli zabarwią się, wskazuje to niestety obecność soli. Istnieją oczywiście profesjonalne metody badania stopnia zasolenia, zbyt kosztowne jednak dla społecz- ników. W przypadku stwierdzenia obecności soli musimy nałożyć kompresy na całą powierzchnię obiektu. Najlepiej to zrobić na zdemontowanych elementach. Kompre- sy namoczone wodą destylowaną zakładamy do chwili, kiedy przestaną się barwić. Rynek oferuje zamiast kompresów gotową „pulpę”, która „wyciąga” sól na identycznej zasadzie migracji do rozszerzonego środowiska. Po odsoleniu i montażu elementów możemy przystąpić do impregnacji, przy czym powierzchnie, na które nanosimy impregnat, muszą być bezwzględnie czyste. Ma- gurycz stosuje impregnaty, które nie wymagają suchego kamienia, o który trudno w warunkach polowych. Niemniej kamień nie może być całkiem mokry, bo wówczas nie wchłonie impregnatu. Nie impregnuje- my po deszczu, ale też rano, dopóki rosa nie wyschnie. Impregnat można nanosić pędzlem, uzyskamy jednak znacznie lep- sze efekty, posługując się spryskiwaczem ciśnieniowym (ogrodniczym). Niektóre impregnaty mają tę nieprzyjemną wła- ściwość, że jeśli podczas impregnowania jednej strony nagrobka pociekną na drugą stronę i nie rozetrzemy zacieku od razu, ślad może pozostać – stąd lepiej impre- gnować w dwie osoby. Zwykle impregnu- jemy dwukrotnie. Trójnóg to niezawodne (pod pew- nymi warunkami), proste i tanie urządze- nie do podnoszenia ciężarów. Drewno na żerdzie musi być proste i zdrowe; naj- lepiej sprawdzają się: suchy świerk, jodła lub jesion (trójnóg ze świeżego drewna jest ciężki). Średnica cieńszego końca przy długości żerdzi 6 m powinna wynosić co najmniej 7 cm; wysokość konstruk- cji zależy nie tylko od wysokości, na jaką chcemy podnieść element, ale też jego rozmiarów. Wiązanie „nóg” (Rys. 1) moż- na wykonać mocną liną polipropylenową, poliamidową (od Ø 10 mm, wytrzymałość min. 1000 kg) lub solidnym łańcuchem. Należy przy tym pamiętać, że zbytnie na- prężenie liny/łańcucha może uniemożli- wić poprawne rozstawienie „nóg”. Zbytni luz wiązania (zwłaszcza w przypadku liny) nie jest bezpieczny, poza tym powodu- je znaczne ograniczenie ruchu góra/dół regulowanego rozstawem „nóg”. Trójnóg musi stać idealnie nad miejscem mon- tażu elementu (Rys. 2), przy czym kąt nachylenia „nóg” do podłoża powinien wynosić od 65° do 80°. Kiedy łańcuch bądź lina, do której będziemy mocować podnoszony element, zwisa swobodnie, pokazuje „środek”. Najprościej posta- wić trójnóg w cztery lub pięć osób, jednak czynność tę można wykonać na- wet w pojedynkę w sprzyjających okolicznościach, traktujmy to jako osta- teczność. Starajmy się zachować równą odległość między „nogami”, choć nie zawsze jest to możliwe. Warto – zwłaszcza jeśli nie mamy wprawy – stawiać trójnóg w bezpiecznym miejscu, żeby w razie upadku żerdzi nie spowodować uszko- dzeń innych nagrobków. Korzystanie z trójnogu w więcej niż jednym miejscu wy- maga jego przemieszczania. Zważywszy na jego ciężar i trudną do utrzymania stabilność – ta ostatnia zależy w pewnym stopniu od zgranych ruchów przeno- szących – nie polecam odrywać go od ziemi, lecz spokojne przestawiać „noga” po „nodze”, żeby nie stracić z oczu pionu ani nie „złożyć” trójnogu przez zbyt raptowne odsunięcie „nóg” od siebie. Stawianie trójnogu w nierównym tere- nie wymaga dostosowania długości żerdzi na etapie przygotowań, odradzam ich „sztukowanie”. Najlepiej zdecydować przed postawieniem, gdzie która „noga” stanie, i uwzględnić to podczas wiązania. Absolutnie konieczne jest „zabijanie” nóg, żeby uniemożliwić rozsunięcie się trójnogu. Koniec każdej „nogi” musi być tak za- bezpieczony, by trójnóg nie mógł się w żaden sposób rozsunąć – „nogi” w miarę rys. 1. Wiązanie „nóg” trójnogu. przed ustawieniem trójnogu karabinek z wciągarką mocujemy do liny oplatającej środkową „nogę”, zaczepiając go o wszystkie przeploty rys. 2. Poprawnie ustawiony trójnóg 28 29 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
ich obciążania wbijają się w ziemię, ale strzeżonego... rozsądek strzeże. Zatem wbija- my długie, solidne drewniane kliny za każdą „nogą”, czasami nawet po trzy, zwłaszcza jeśli średnica „nogi” jest duża (teoretycznie można „nogi” związać liną). Nie należy: operować trójnogiem z podwieszonym elementem, a także podnosić elementów znaj- dujących się poza trójkątem wyznaczonym przez „nogi”. W przypadku korzystania tylko z liny i bloczka należy pamiętać, że lina za którą ciągniemy, aby podnieść ele- ment, nie powinna być odchylona od pionu więcej niż 30°. Wciągarka, bloczki – dawniej korzystaliśmy z podwieszonego bloczka (o stosownej wytrzymałości – co najmniej 1000 kg) oraz liny, czyli systemu bez żad- nego przełożenia, wymagającego użycia olbrzymiej siły. Z czasem skorzystaliśmy z wiedzy przodków i zaczęliśmy stosować system bloczków, co zmniejszało przykła- daną siłę, wciąż jednak radykalnie ograniczało możliwości manewrowania podno- szonym elementem. Dziś korzystamy niemal wyłącznie z profesjonalnej wciągarki łańcuchowej. Odebrała nam wprawdzie emocje towarzyszące podnoszeniu cięża- rów, za to pozwala na spokojne dopasowywanie elementów i manewrowanie nimi, a siła potrzebna do ich podniesienia bądź opuszczenia jest nieporównanie mniejsza – innymi słowy bezpieczniej i efektywniej, choć mniej efektownie. Wciągarkę lub blo- czek zawsze montujemy do liny/łańcucha wiążącego „nogi”, na środkowej z nich, przed postawieniem trójnogu! Wspinanie się na postawiony trójnóg, bywa, że nawet siedmiometrowej wysokości, nie jest rzeczą łatwą. Podnoszenie, wiązanie elementów – zawsze należy obserwować, czy trójnóg obciążony „pracuje” należycie, czy nie przechyla się, czy którąś z „nóg” nie zaczyna „uciekać”, zagłębiać się zbytnio w grunt lub wyginać. Trzeba też pamiętać, że liny bądź pasy użyte do wiązania podnoszonego elementu rozciągają się; musi- my wziąć to pod uwagę, planując podnoszenie, w przeciwnym razie może się okazać, że zabrakło nam trzech centymetrów do nałożenia jednego elementu na drugi. Posłu- gując się wciągarką, nie narazimy się wprawdzie na kolejne „wyciskanie” tego samego ciężaru, stracimy jednak sporo czasu na właściwe ustawienie trójnogu lub powtórne wiązanie podnoszonego elementu. Elementy podnoszone wiążemy za pomocą odpo- wiednio wytrzymałych pasów lub lin, w sposób wykluczający wyślizgnięcie się pod- noszonego elementu, przy czym im wiązanie prostsze, tym lepiej. Sprzedawane pasy i liny mają oznaczenia wskazujące ich maksymalne obciążenie. Polecam liny polia- midowe statyczne, najlepiej Ø 10 mm, wytrzymałość min. 2000 kg. Lepiej używać pasów z klamrami, co wyklucza konieczność rozplątywania zaciśniętych supłów. Jeśli już musimy wiązać (bezpiecznie!), unikajmy zaciskania węzłów w miejscach, gdzie lina będzie się najbardziej naprężać, bo uzyskamy węzeł iście gordyjski. Wiązać należy tak, żeby podnoszony ele- ment nie przechylał się na żadną stronę, tylko poruszał się równomiernie w pionie, w górę lub w dół. Częstym problemem jest przebieg wiązania przez powierzchnię styku elementów. Doświadczenie mówi, że nawet elementy zwężające się ku gó- rze (obeliski) można „złapać” mocno na- piętym pasem powyżej środka ciężkości w poziomie i przywiązać do nich linę „podnoszącą” (pas zaciskamy po przywią- zaniu liny) (Rys. 3). Tej metody nie należy jednak stosować w przypadku materiałów polerowanych, ponieważ jej skuteczność zależy od oporu, jaki stawia porowaty ma- teriał kamienny. Jeśli trzeba wiązać przez powierzchnię styku, pamiętajmy, że mu- simy usunąć wiązanie przed ostatecznym montażem. Kiedy mamy do czynienia z dużym niestabilnym elementem (wysoki kle- jony krzyż, który dla bezpieczeństwa spoiny związaliśmy nie tylko pod ramionami, ale także na dole, pod jego trzonem) wiązanie należy wykonać tak, żeby element – kiedy już spocznie w miejscu montażu i pozbędziemy się wiązania przez po- wierzchnię styku – nadal był podwieszony albo w inny sposób zabezpieczony przed upadkiem. Pozostawianie obciętych pasów bądź lin w spoinie jest wykluczone. Nie wolno wiązać podnoszonych elementów łańcuchem, chyba że można go odizolo- wać od kamienia czymś wystarczająco wytrzymałym: w taki sposób, żeby kamień się nie wyśliznął i nie został uszkodzony. Dźwignia prosta – to najprostszy sposób podważania, stopniowego pod- noszenia, a także przesuwania ciężarów. Zasada naczelna: im dłuższe ramię od punk- tu zaczepienia (A) i podparcia (B) tym mniejsza jest siła konieczna do podniesienia elementu, przy czym odległość od punktu zaczepienia (A) do punktu podparcia (B) powinna być możliwie mała, a odległość od punktu B do końca ramienia (C) jak naj- większa (Rys. 4). Sama dźwignia może być drewniana lub stalowa. Drewniana jest lepsza ze świeżego drewna (waga świeżego drewna ma swój walor). Musi być mocna, zdrowa, najlepiej prosta, a jeśli już wygięta, to w jedną stronę. Grubszy koniec dźwi- gni powinien zostać tak obrobiony, żeby stykał się pewnie i stabilnie z podnoszo- nym elementem; wyślizgnięcie się dźwigni spod podnoszonego elementu jest bardzo Rys. 3. Dopuszczalne wiązanie obelisku 30 31 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
niebezpieczne, a jednak możliwe, choćby z powodu odsuwania się źle skonstruowa- nego punktu podparcia. O dźwigni prostej każdy z nas uczył się w szkole: łatwość, z jaką można dzięki niej poruszyć bardzo ciężkie elementy, jest doprawdy fascynująca. Warto jednak pamiętać, że podnoszenie zaczynamy dopiero wówczas, kiedy przygo- tujemy materiał do podkładania pod podnoszony element – najlepiej duże kamienie, fragmenty gruzu lub solidne kołki drewniane, kiedy trzeba przenieść jakiś element. Materiał układamy stabilnie i pewnie, również dlatego, że podnoszenie elementu wy- konujemy z reguły stopniowo. Podnosząc wysoki krzyż bądź inny wysoki element, musimy pamiętać, że nawet niewielkie odchylenie go od pionu może skutkować upadkiem. Montaż ma charakter statyczny: to, co stoi pewnie w pionie, nie zachowuje tej pewności odchylone – element odchylony musi być asekurowany. W przypadku elementów złożonych (np. podstawa nagrobka złożona z dwóch leżących obok siebie płyt), aby uniknąć podnoszenia ich osobno, można umieścić pod nimi belkę pro- stopadłą do dźwigni. Niezależnie od tego można też „złapać” pasem oba elementy. Za dźwignię prostą może służyć także brecha (patrz: narzędzia). Drewniane konstrukcje pomocnicze – oczywiście można za- stąpić je innymi, te jednak z pewnością będą wymagały zaangażowania większych środków, co w przypadku działań społecznych, lokalnych i krótkotrwałych może być kosztowne, kłopotliwe i związane z ryzykiem kradzieży. Używanie klocków, metró- wek, konstruowanie trójnogu, „studni”, pochylni bądź torów do przemieszczania ciężarów nie wydaje mi się specjalnie trudne, stąd tylko kwestii trójnogu poświęci- łem więcej miejsca. Jedno jest pewne: do opisywanych prac nie jest potrzebny dźwig ani żaden ciężki sprzęt. Przemieszczanie nagrobków – nagrobek, jak sama nazwa wskazu- je, to przedmiot umieszczony na grobie, przypisany konkretnemu pochówkowi lub pochówkom. Translokacja nagrobka to odbieranie mu zasadniczej funkcji, a zatem przemieszczanie nagrobków jest NIEDOPUSZCZALNE! Należy przyjąć, że jest to re- guła, od której – jak od niemal każdej innej – są jednak wyjątki. Nagrobek można przemieścić tylko wówczas, kiedy nie ma żadnej szansy na zachowanie go w miejscu przeznaczenia, najpierw jednak trzeba wyczerpać wszystkie możliwości zachowania go in situ. Jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, należy zadbać, by go przesunąć najwyżej o kilka metrów, albo pozostawić w obrębie cmentarza, z którego pochodzi, umiesz- czając w miejscu pozbawionym pochówków. Nagrobek trzeba opatrzyć informacją o przesunięciu, umieszczoną tak, by nie ingerować w jego formę. Absolutną ostatecz- nością jest organizowanie lapidariów cmentarnych, które są już tylko zbiorami przed- miotów wyrwanych z kontekstu, na których słowa „tu spoczywa” brzmią żałośnie. Ogólnie uznajemy tworzenie lapidariów za działalność szkodliwą! Istnienie Magu- rycza i wielu innych organizacji zajmujących się ratowaniem cmentarzy (np. Towa- rzystwo dla Natury i Człowieka – Lublin, Stowarzyszenie Dziedzictwo Mniejszości Karpackich – Zagórz, Stowarzyszenie Miłośników Dębowca i Okolicy – Dębowiec), dowodzi, że można dbać o sztukę sepulkralną w miejscu jej przeznaczenia, a nie iść po linii najmniejszego oporu! Do wielu przemawia istotny argument, że cmentarz – czyli pochówki i nagrobki – to sfera sacrum, którą należy traktować z należnym szacunkiem. Sztuka sepulkralna służy cmentarzom, nie zaś dowolnie wybranej przestrzeni! Inskrypcje – mają dla nas szczególną wartość, stąd też należą im się specjalne względy. Zwracałem już uwagę na konieczność ostrożnego ich czyszczenia; w tym miejscu nawołuję do chronienia ich podczas prac, które mogą im zagrozić. Wielu z nas nie zadowala stan inskrypcji, chcielibyśmy, żeby były dla wszystkich czytelne (po to w końcu są), stąd pokusa ich malowania, na ogół farbami, które z czasem nega- tywnie wpływają na stan ich zachowania. Malowanie inskrypcji (w tym złocenie, które wymaga doświadczenia) jest dopuszczalne pod warunkiem, że pierwotnie były pod- kreślone w ten sposób, przy czym należy korzystać z farb, które nie szkodzą kamienio- wi, a czynność wykonać nadzwyczaj starannie, bo niechlujne wypełnienie liter tylko je zniekształca. Istnieje też kamieniarska metoda uczytelniania, na której temat od lat to- czy się dyskusja w środowisku konserwatorskim. Mowa o przekuwaniu (pogłębianiu) zatartych inskrypcji, kiedy pozwala na to kondycja kamienia: czynność, którą może wykonać tylko biegły kamieniarz-liternik. Kontrowersje budzi naruszanie substancji, 32 33 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne Rys. 4. Dźwignia prosta – A – punkt zaczepienia, B – punkt podparcia, C – koniec ramienia
przy czym wątpliwości jest więcej. Wniosek dla społeczników: zostawmy to konser- watorom, sami zaś skupmy się na trwałym zarejestrowaniu treści i kształtu inskrypcji. Niewykluczone, że taka dokumentacja pomoże kiedyś zrekonstruować napis. Dokumentacja prac – fotograficzną i opisową dokumentację stanu za- chowania mamy za sobą, teraz należy zarejestrować każdą wykonywaną czynność i postęp prac. Warto wyposażyć jedną osobę w aparat i zobowiązać do czuwania nad rejestracją (ale też uczestnictwa w pracach). Nie musimy rejestrować czyszczenia każ- dego boku nagrobka, warto jednak wyczyścić połowę powierzchni cokołu albo całego nagrobka z któregoś boku i wykonać fotografię, która pokaże różnicę. Nie potrzeba pięciu zdjęć rozebranego nagrobka, niezbędne są jednak zdjęcia klejenia elementów, wymienionych dybli bądź postępów montażu. Późniejsze zestawienie zdjęcia stanu zachowania ze stanem po wykonanych pracach zadziwia, bywa nawet, że szokuje. Należy pamiętać o tabliczkach z numerami, które winny znaleźć się w kadrze – trwa- łe numerowanie nagrobków jest niepotrzebne. Możemy przed wykonaniem zdjęcia elementu, czynności bądź detalu sfotografować tabliczkę danego nagrobka. W dobie aparatów cyfrowych nie jest to kłopotliwe – po uporządkowaniu dokumentacji usu- niemy zbędne zdjęcia. Informacja o pracach, którą możemy umieścić przed wejściem na cmentarz, powin- na być skromna, czytelna, nie przysłaniająca nagrobków, zawierająca dane o realiza- torach, wolontariuszach i sponsorach. Równie istotna, ba, istotniejsza, jest informacja o samym cmentarzu! Magurycz na żadnym cmentarzu nie zostawił takiej informacji, co z perspektywy dwudziestu sześciu lat uważam za niezbyt szczęśliwe rozwiązanie. I V . N a r z ę d z i a i u wa g i d o t y c z ą c e i c h u ż y t k o wa n i a Poniżej wskazuję narzędzia, które znajdują się w podstawowym zestawie Magurycza. Nie wszystkie są niezbędne, zważywszy jednak, że zdarzało nam się pokonać ponad osiemset kilometrów, żeby dotrzeć na cmentarz, warto być niezależnym i nie szukać pomocy – zwłaszcza w obcym terenie. Zbyt często jest to kosztowne, trudne do za- księgowania i czasochłonne. Nie wozimy ze sobą trójnogu ani drewna potrzebnego do pracy, bo to też kosztuje. Poniższy zestaw opatrzyłem licznymi komentarzami, któ- re – mam nadzieję – okażą się pomocne. Na podstawie 65 obozów remontowych Ma- gurycza zaświadczam, że opisane narzędzia wystarczą na potrzeby dwutygodniowych prac przy 40 nagrobkach w bardzo różnym stanie. Pucki – dwuobuchowe stalowe młotki kamieniarskie (Fot. 2). Są niezastąpione do pobijania dłut (gwoździe wbija się nimi niewygodnie, młotkiem zwykłym źle pobi- ja się dłuta), których używa się do usuwania starych zapraw, ale także kucia niezbęd- nych otworów, odkuwania fleków i rekonstruowanych elementów. Pucki mają różną wagę i od niej zależy ich przeznaczenie. Lekkie, ważące poniżej 1 kg, mają zwykle zastosowanie liternicze, czyli rzadkie w przypadku opisywanych prac. Średnie, ważące do 2 kg, służą do pobijania dłut: zwykle im mniej dokładna praca, tym cięższa puc- ka. Ciężkie, ważące od 2 do 5 kg, służą do rozbijania kamieni bądź pobijania klinów w przypadku konieczności rozspojenia większego bloku. Liczba pucek zależy od licz- by i umiejętności uczestników. Zestaw podstawowy dla dziesięciorga uczestników, dostosowany do zakresu prac, powinien zawierać: pucka 0,8 kg – 1 szt., pucki 1 kg – 2 szt., pucki 1,2/1,5 kg – 2 szt., pucka 2,5 kg – 1 szt., pucka 5 kg – 1 szt. (trzonek min. 70 cm). Warto mieć także ze sobą groszkownik do fakturowania powierzchni (Fot. 3) oraz knypel, czyli drewniany pobijak do dłut (Fot. 4). fot. 2 – Młotki kamieniarskie, od prawej: pucka liternicza – 0,8 kg, pucka zwykła – 1,2 kg, pucka duża – 2,5 kg, „oskard” mały Fot. 3 – Obuch groszkownika, narzędzia do fakturowania powierzchni Fot. 4 – Knypel drewniany 34 35 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Dłuta kamieniarskie – zanim cokolwiek napiszę, pozwolę sobie na na- stępującą uwagę: ludzie często wkładają wiele energii w trzymanie dłuta w mocno – żeby nie rzec kurczowo – zaciśniętej dłoni. Po pierwsze: przy dłuższej pracy dłoń zaczyna boleć. Po drugie: ściskając dłuto, utrudniamy sobie pracę. Rzecz bowiem w tym, by siła uzyskana uderzeniem pucki w dłuto została przeniesiona na obrabiany materiał. Ściskając dłuto, tłumimy zatem własną siłę. Owszem, bywają momenty, kie- dy dłuto trzeba przytrzymać, zwłaszcza przy wykonywaniu prac wymagających dużej dokładności, dotyczy to jednak najczęściej rzeźbienia lub robót literniczych. Polecam trzymanie dłuta w sposób przedstawiony na zdjęciu (Fot. 05). Można też dłuto obej- mować czterema palcami, lecz nie należy go ściskać. Dłuta do kamienia mogą mieć różne kształty, szerokości i długości (Fot. 6). Charak- ter naszych prac wymaga przede wszystkim: dłut płaskich dł. od 20 do 35 cm, szer. od 10 do 50 mm – co najmniej 15 szt.• o różnych szerokościach, dłut płaskich zwanych „szulerakami” – dł. min. 20 cm i szer. od 70 do 100 mm – 2 szt.,• szpiców – dł. od 20 do 40 cm – 10 szt.,• gradzin – dł. od 20 do 30 cm, szer. od 30 do 50 mm – 5 szt.• Najlepiej wyposażyć się w dłuta kowalskiej roboty. Niestety, nie jest to w naszych czasach łatwe, niemniej warte zachodu. Dłuta sprzedawane w sklepach budowlanych, nazywane tam często „przecinakami”, „punktakami”, są na ogół kiepskiej jakości, a dłuta dostępne w wyspecjalizowanych firmach – bardzo drogie. Dłuta widiowe niezbędne są tylko doobróbkiskałtwardych(np.granity,sjenity).Dłutanależyczęstoostrzyć.Imbardziejzu- żyte i wyoblone (zwłaszcza dłuta płaskie na rogach), tym więcej trzeba „zebrać” materiału, by przywrócić im właściwy kształt, tymczasem dłuto nie jest hartowane na całej długości, więc zużyje się szybciej. Należy dbać, aby dłutami płaskimi (w tym gradzinami) pracować używając całej ich powierzchni, nie rogów. Do punktowego kucia przeznaczone są szpice. Noże „szewskie” – 15 szt. – służą do czyszczenia, mieszania i nakładania kitów, a także mieszania żywicy epoksydowej. „Kciuki” – 10 szt. – nazwa używana w Maguryczu – narzędzia służące przede wszystkim do czyszczenia, ale też formowania kitów, często pierwotnie przeznaczone do pracy w glinie; poza tym narzędzia dentystyczne i chirurgiczne – nie są niezbędne, bywają jednak bardzo przydatne. Szpachelki sztukatorskie i malarskie – te pierwsze są niezastąpione przy czyszczeniu wszelkich zagłębień, mieszaniu, nakładaniu i formowaniu kitów oraz fugowaniu – polecam zaopatrzenie się Fot. 5 – Poprawne trzymanie dłuta kamieniarskiego Fot. 6 – Dłuta kamieniarskie. od lewej: szulerak, dłuta płaskie, gradziny, szpice Fot. 7 – Od lewej: noże szewskie, szpachelki sztukatorskie, szpachelka malarska, „kciuki” 36 37 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
w min. 5 szt. Te drugie nie nadają się do czyszczenia, ale mogą być pomocne przy na- kładaniu drobnych kitów, przy czym nie są niezbędne (Fot. 7). Uwaga: na wskazanych wyżej narzędziach nie podsuszamy próbek kitu, bo się rozhartowują! Szpachelki zwykłe – min. 10 szt. o szer. 20/100 mm – służą głównie do zdzierania mchów i porostów. Kielnie – sztukatorska, trapezowa, zaokrąglona – klasyczna kielnia murarska jest raczej mało przydatna; polecam zaopatrzyć się w co najmniej 1 szt. kielni każdego z trzech wymienionych typów. Szczotki – mosiężne są drogie, lecz niezbędne, łatwo je pomylić ze szczot- kami z drutu mosiądzowanego, średnio czterokrotnie tańszymi. Stalowe, ryżowe, inne (w tym szczoteczki do zębów – polecam gromadzenie zużytych) – dobieramy je w zależności od twardości czyszczonego materiału. Zasada jest prosta: kamień nie może nosić śladów szczotki, nie może być nią porysowany! Szczotki ryżowe są idealne do zmywania past czyszczących. Liczba szczotek zależy od liczby wolon- tariuszy i zakresu prac; warto mieć po kilka sztuk zawsze pod ręką. Co do szczotek stalowych: najlepsze są z lekko wygiętą rączką i plastikowym uchwytem. Kamienie szlifierskie, papiery ścierne – przydają się do dopra- cowywania fug i uzupełnień (kitów), powinny być różnych gradacji, ich liczba zależy od zakresu prac. Pędzle – liczba zależy od zakresu prac. Wszystkie narzędzia myjemy starannie po użyciu, szczególnie zaś pędzle używane do nanoszenia past czyszczących kamień. Należy mieć zawsze do dyspozycji pędzle suche; mokrych nie użyjemy do czyszczenia powierzchni klejonej żywicą epoksydową. Wiadra, beczki, pojemniki na wodę – wozimy ze sobą co najmniej 10 szt. wiader (poj. 10/12 l). Ich liczba rośnie wraz z liczbą wolontariuszy, odległo- ścią do źródła wody, ilością sprzętu i zakresem prac, bo wiadra na czas transportu są dobrymi pojemnikami na narzędzia. Zabieramy też szczelnie zamykane beczki 30-litrowe (min. 2 szt.) na wodę spożywczą, ale także do transportu wody technicz- nej, kiedy np. pracujemy przy krzyżu przydrożnym, w którego pobliżu brak wody. Wiadra, w których rozrabialiśmy jakąkolwiek zaprawę, muszą być myte natychmiast po użyciu, bo odkuwanie zaschniętej zaprawy jest czasochłonne. Wiader, które miały styczność z chemikaliami, nie używamy do transportu wody pitnej. Miski gumowe – kiedy zaczynaliśmy, nie były dostępne w Polsce, kupo- waliśmy dziecięce gumowe piłki i cięliśmy je na pół, dziś można je dostać w każ- dym większym sklepie budowlanym, i tu uwaga: łatwo pomylić je z miskami z PCV, w które też warto się zaopatrzyć, ponieważ miski gumowe zwykle wchodzą w reakcję z chemikaliami. Miski z PCV są twarde, tymczasem miski gumowe dają się „wywró- cić” na drugą stronę, co ułatwia ich czyszczenie. Miski z PCV (min. 5 szt.) przydają się w pracy z chemią konserwatorską (z wyjątkiem żywicy epoksydowej), miski gumowe (min 5 szt.) – do pracy z zaprawami i wodą. Gruszki (do lewatywy) – 2 szt. – bardzo przydatny przedmiot, służący do wy- dmuchiwania urobku z otworów i zakamarków lub wyciągania z nich nadmiaru wody. Spryskiwacze – małe, o poj. 1 l – 3 szt., przydają się przy zakładaniu i sezono- waniu kitów mineralnych, czyli do namaczania powierzchni, na których pracujemy, i spryskiwania założonych kitów. Duże, o pojemności powyżej 5 l – 2 szt., są bardzo przydatne do nanoszenia środków przeciwko mikroorganizmom i impregnatów me- todą natryskową. Przed zakupem trzeba sprawdzić, czy będą odporne na stosowane chemikalia! Tak czy inaczej, po użyciu do nanoszenia chemikaliów należy je myć. Im- pregnatów nie przechowujemy w spryskiwaczu nawet przez jedną noc: pod wpływem wilgoci mogą unieruchomić urządzenie. Szpadle, saperki – dobry szpadel, zarówno o ostrym, ale też prostym zakoń- czeniu, to podstawowy sprzęt do odkopywania nagrobków oraz ich części. Wozimy zwykle pięć o ostrym zakończeniu i jeden płaski. Szpadle muszą być ostre, wtedy bez trudu można nimi przeciąć nawet dość grube korzenie. Ostrzenie zmusza jednak do wyjątkowej ostrożności, kiedy kopie się w pobliżu kamiennych elementów – ze wzglę- du na możliwość ich uszkodzenia. Uwaga: nawet najlepszy szpadel to jednak nie łom! Kilofy – klasyczny duży – 1 szt. – przydatny przy odkopywaniu nagrobków, mały murarski – 2 szt. – przy poszukiwaniu mniejszych części czy elementów. Łom prosty (inaczej: brecha) – niezwykle przydatne, wielofunkcyjne narzę- dzie, polecam posiadanie 2 szt. o dł. ok. 150 cm. Brecha może być także wykorzysty- wana jako dźwignia prosta w przypadku lżejszych elementów. Uwagi: kiedy łomem – zwłaszcza karbowanym – podważamy elementy kamienne, jest duże ryzyko uszko- dzenia krawędzi kamiennego elementu! Polecam zatem stosowanie drewnianych przekładek między kamieniem a brechą. Nie jest to konieczne, kiedy kąt pracy brechą wyklucza stykanie się z krawędzią kamienia, a jej koniec styka się z powierzchnią 38 39 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
montażową kamienia. Warto pamiętać, że łom choćby raz zgięty nadmiernie będzie już zawsze giął się w tym miejscu, chyba że zostanie powtórnie zahartowany. Ręczna wciągarka łańcuchowa – idealna do podnoszenia cięża- rów. Najlepiej wyposażyć się w taką o udźwigu 2 t lub więcej, chyba że nie przewi- dujemy podnoszenia aż takich ciężarów. Wciągarka musi być atestowana! Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że awaria podczas prac może być tragiczna w skutkach. Nie jest to urządzenie niezbędne – kiedyś kamieniarze posługiwali się systemem lin i bloczków – przyznam jednak, że jej używanie bardzo ułatwia pracę i zmniejsza ry- zyko wypadku, co jest istotną zaletą. W odróżnieniu od lin i bloczków daje możli- wość bezpiecznego zatrzymania procesu podnoszenia/opuszczania na dowolny czas i w dowolnym momencie, co umożliwia spasowanie dużych elementów na sucho (za pomocą lin wymaga to bardzo dużo wysiłku). Do obsługi podnoszenia za pomocą lin (co robił Magurycz przez prawie 20 lat) trzeba kilku, czasami kilkunastu osób. W sprzyjających warunkach nawet jedna osoba może podnieść i zamontować kil- kusetkilogramowy element za pomocą wciągarki umieszczonej na trójnogu. Uwagi: do sprawnego podwieszania wciągarki bardzo przydatne są karabinki – lepiej zaopa- trzyć się w te budowlane (są większe), a nie wspinaczkowe, min. 2 szt. o udźwigu 2,5 t. Młotki zwykłe – 2 szt., młot 5-10 kg – 1 szt. – o ile nie znajdziemy pucki o podobnym ciężarze. Duży młot przydatny jest przy ubijaniu gruzu czy kamieni. Siekiery – warto mieć przynajmniej 2 szt., klin do drewna – 1 szt. Ręczna piła do drewna – 1 szt. – nie zawsze jest potrzebna piła spalinowa, czasem wręcz nie sposób jej użyć. Siekiery muszą być dobrze osadzone i ostre, przy czym po- lecam podzielić je na służące wyłącznie do pracy w drewnie i te „do ziemi” – np. cięcia korzeni. Doświadczenie podpowiada, że prędzej czy później trafimy na kamień (oby nie nagrobny) lub inny wystarczająco twardy element i uszkodzimy ostrze. Lepiej mieć jedną siekierę na straty niż wszystkie tępe i wyszczerbione. Warto przy upałach wstawiać je na noc do wiadra z wodą: spęczniałe drewno lepiej trzyma ostrze. Sekatory teleskopowe – idealne do wycinania mniejszych krzaków i ga- łęzi, czasami także przecinania korzeni w miejscach, gdzie łatwo uszkodzić siekierę. Ręczna piła do metalu – dla przycięcia jednego dybla Ø 8 mm nie warto uruchamiać agregatu. Brzeszczoty – polecam zaopatrzyć się w min. 10 szt. dwustron- nych, ale też 3 szt. do cięcia stali nierdzewnej – przydają się do czyszczenia prostych pęknięć, bywają też pomocne przy demontażu. Pasy z mechanizmem zapadkowym (transportowe) – min. 4 szt. o wytrzymałości do 2 t lub większej – idealne do ściskania dużych klejonych elemen- tów. Uwagi: polecam izolowanie albo usunięcie metalowych klamer, które kaleczą sklejany materiał. Mechanizm zapadkowy należy umieścić tak przy wiązaniu/ściska- niu, by nie kaleczył sklejanych bądź podnoszonych/opuszczanych elementów. Kiedy używamy dwóch pasów do ściśnięcia klejonych części proszę pamiętać, aby ich me- chanizmy zapadkowe ściągały pasy w przeciwnych kierunkach, a także że pasy nale- ży naprężać równomiernie. Pas nie może być w żadnym miejscu skręcony, ponieważ grozi to jego zerwaniem. Pasy naderwane nie mogą być wykorzystywane do podno- szenia/opuszczania. Liny poliamidowe lub polipropylenowe są niezbędne do wią- zania podnoszonych elementów, powinny mieć wytrzymałość statyczną co najmniej 1500 kg. Warto mieć kilka o różnych długościach. Uwagi: raz jeszcze przypominam, by unikać wiązania w miejscach największych naprężeń – bywa, że uniemożliwia to rozwiązanie supłów. Lin uszkodzonych nie wolno używać do podnoszenia/opuszcza- nia ciężarów. Linki są niezbędne do rozwieszania i mocowania płacht budowlanych, ale również folii zabezpieczającej obiekty. Pleciony sznurek polipropylenowy – idealny do ściskania mniejszych klejonych elementów, wytrzymuje spore naprężenia (ostatnio na południu Polski trudny do kupienia). Ściski stolarskie – ich liczba zależy od charakteru prac, możliwości transportowych i finansowych. Zastępują sznurek pp przy ściskaniu klejonych części. Mimo wielu zalet mają też wady: są drogie iciężkie. Płachty budowlane – 2x3 m – 2 szt., 4x6 m – 2 szt., 6x8 m – 2 szt. – służą przede wszystkim do konstruowania prostych, dwuspadowych zadaszeń miejsc pracy, składu narzędzi i materiałów oraz nagrobków – żeby nie przerywać pracy podczas deszczu. Wyobraźmy sobie, że zdobyliśmy fundusze na dwa tygodnie prac, zwoła- liśmy wolontariuszy z całej Polski, którym zwróciliśmy koszty podróży, tymczasem przez dziesięć dni pada. Większość dotacji pozyskiwanych przez organizacje poza- rządowe wymaga rozliczenia w konkretnych terminach – mamy napisać darczyńcy, że padało, i dlatego nic nie zrobiliśmy? Co z poniesionymi wcześniej kosztami zakupu narzędzi, materiałów, żywności? Magurycz nigdy nie przerwał prac z powodu desz- czu, śniegu, mrozu albo... upału. Uwagi: konstruowanie zadaszenia jest proste. Mię- dzy dwoma punktami (drzewami, kołkami) rozciągamy mocno naprężony sznurek, przerzucamy przez niego płachtę i mocujemy ją do ziemi lub drzew. Narzędzia i ma- teriały przechowywane pod takim zadaszeniem należy układać na rozłożonej płach- cie lub folii. Zaprawy zawsze pakujemy w worki foliowe. Pod takim zadaszeniem, o ile jest wystarczająco wysokie, można spokojnie rozpalić ognisko, a przy nim suszyć 40 41 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
kamienne elementy, przy okazji gotując obiad. Folie ochronne – malarskie grube – 4x5m min. 3 szt. (cienkie często się drą w warunkach polowych) – służą do ochrony nagrobków w trakcie prac. Worki foliowe – 40 szt. worków 120 l, 20 szt. worków 200 l – służą do gromadzenia śmieci, które powinniśmy sami wywieźć z cmentarza, ale także do zabezpieczania sprzętu i materiałów oraz nagrobków podczas prowadzo- nych prac. Z braku płaszczy przeciwdeszczowych po wycięciu otworu w dnie i bokach doskonale zastępują peleryny. Drabiny aluminiowe – nie wszędzie można wykonać drabiny drewniane; drabiny aluminiowe są lekkie, a ich przydatność niewątpliwa. Narzędzia pomiarowe: miarki – każdy wie, do czego służą, giętkie liniały stalowe – 300 mm – 1 szt., 1000 mm – 1 szt. – bardzo przydatne podczas odróbki kamienia, ale także przy wyznaczaniu środków elementów nawiercanych. Kątownik – niezbędny podczas obróbki fleków bądź przy rekonstrukcji elementów. Poziomica, pion murarski – o dziwo, nie są to narzędzia niezbędne, a uwagi dotyczące ich użytkowania mogą zadziwić. Kamieniarka ludowa często nie trzyma pionów i kątów. Domniemany prostopadłościan w rzeczywistości nim nie jest. Naszym zadaniem nie jest jednak poprawianie, ba, nie wolno nam tego robić! Podczas montowania takich nagrobków okazuje się nieraz, że nie tylko coś jest nie tak z ich pionem, ale że na przykład kwadratowy w przekroju poziomym cokół, który ma stać na większej prostopadłościennej podstawie o takim samym przekroju, nie daje się tak usta- wić, by odległość od krawędzi cokołu do krawędzi podstawy była z każdej strony taka sama. Pobieżne oględziny uświadamiają, że ani podstawa, ani cokół nie są kwadratami w przekroju poziomym, tylko na przykład cokół jest trapezem, a podstawa rombem. W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak przede wszystkim równolegle usta- wić krawędzie w licu nagrobka, bo najczęściej jest oglądany z takiej właśnie perspekty- wy (Rys. 5). Wracając do kwestii pionu: równie dobrze cokół, który miał być prostopa- dłościanem w przekroju pionowym, w rzeczywistości nim nie jest. Czyli na przykład jego górna powierzchnia, na której będziemy montować krzyż, jest ustawiona poziomo, ale gdy przyłożymy poziomicę do ściany, nie pokazuje wcale pionu. Gdybyśmy usta- wili cokół, kierując się wskazaniami poziomicy ze ściany, zamontowany krzyż stałby krzywo, bo górna powierzchnia cokołu nie będzie w poziomie. Opisując tę sytuację, zakładam oczywiście, że grubość zaprawy montażowej między podstawą a cokołem jest identyczna na całej powierzchni. W uzasadnionych przypadkach można regulować pion i poziom za pomocą zaprawy – oczywiście w granicach rozsądku. Dopuszczalna granica takiej „regulacji” nie powinna przekraczać 5 mm różnicy w grubości zaprawy. Rękawice robocze klasyczne – osobiście pracuję bez rękawic; mogę tylko doradzić, żeby przylegały dobrze do dłoni i nie ślizgały się – min. 15 szt., gumowe – min. 5 szt., chirurgiczne (lateksowe) – najlepiej całe opakowanie, czyli 100 szt. Uwagi: wolontariusze powinni dostać rękawice i sami o nie dbać (np. suszyć). Rękawice gumowe i chirurgiczne służą do pracy z chemikaliami, więc dziurawe trzeba natychmiast wyrzucać. Okulary ochronne – 2 szt. – przydatne podczas kucia i pracy myjką wy- sokociśnieniową, Taśmy pakowe – gorąco polecam! Przydatne w tylu sytuacjach, że szkoda miejsca na ich wymienianie. Gwoździe – warto mieć pod ręką wiaderko gwoździ różnych rozmiarów. Elektronarzędzia i narzędzia spalinowe: nie polecam tanich narzędzi z supermarketów; przy użytkowaniu ciągłym często zawodzą. Jeśli już musi- my je kupować, naprawdę lepiej zainwestować w narzędzia z wyższej półki. Młotowiertarka lub wiertarka z SDS (niskoobrotowa) – 1 szt. – służy przede wszystkim do wykonywania otworów pod dyble, skuwania zapraw (tylko ta pierwsza), ale też jako mieszadło. Uwagi: wiercenie w mokrym materia- le, zwłaszcza o niewielkim przekroju, wymaga natężenia uwagi, mokry urobek nie przemieszcza się bowiem z taką łatwością jak suchy, co powoduje większy nacisk na ścianki otworu. Po pierwsze, może to spowodować pęknięcie materiału, po drugie, Rys. 5 – Przekrój poziomy elementów nie trzymających kątów, ilustrujący ich poprawny montaż 42 43 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
zakleszczenie wiertła. Elementy o małym przekroju bądź nadwyrężone można na czas wierceniazabezpieczyćściskamibądźpasami.Przywierceniunawylottrzebapamiętać, że otwór wylotowy będzie nieregularny, jeśli nie ułożymy elementu tak, by powierzch- nia wylotowa wiercenia miała oparcie. Bardzo ważne jest przygotowanie otwo- rów, które muszą się idealnie „spotykać”, być w jednej linii (nie zawsze pionowej). W warunkach warsztatowych, kiedy mamy do dyspozycji wiertarkę stołową, nie jest to szczególnie skomplikowane, w terenie przysparza znacznie więcej trudności. Czę- sto mamy do czynienia z elementami nieregularnymi: samo ich ustawienie do wierce- nia jest trudne, doradzam więc wziąć do pomocy dwie osoby, z których jedna stanie przed wiercącym, druga zaś z lewej lub prawej strony. Pomocnicy będą pokazywać palcami (nie głosem, bo wiertarki są głośne, poza tym gdy stoimy naprzeciw siebie i słyszymy komendę „w lewo”, zapominamy, że to nasze „prawo”), jak mamy trzymać wiertarkę, by nie odchylać jej od pionu otworu (nie zawsze wiercony element może stać pionowo). Wiertarki w zasadzie nie trzeba dociskać. Osoby o długich włosach przed pracą muszą je związać. Szlifierka kątowa – 1 szt. – służy do czyszczenia, szlifowania, cięcia ka- mienia, metalu i dybli, ale także ostrzenia dłut, łopat, siekier i kilofów. Uwagi: polecam szlifierki o Ø tarczy 125 mm, wąskiej obudowie (lepiej dają się trzymać) i z regulacją obrotów. Wiertarka może zwichnąć rękę, szlifierka kątowa jest niestety jeszcze bardziej niebezpieczna. Proszę też pamiętać, że cięciu metalu towarzyszą iskry, które mogą być źródłem ognia. Osoby o długich włosach muszą je związać przed przystąpieniem do pra- cy. Tarcze – średnica zależy od szlifierki, liczba zaś od zakresu prac, ale nie mniej niż: do cięcia kamienia – tradycyjne – 3 szt., diamentowe – 1 szt.,• do szlifowania kamienia – 1 szt.,• do cięcia metalu – 2 szt. ≠ 1/1,5 mm,• do szlifowania żelaza (ostrzenia dłut, siekier, łopat) – 1 szt.,• dyski ścierne na rzep – liczba i gradacja (od 36 do 120) zależy od zakresu prac,• dyski ścierne fibrowe – liczba i gradacja (od 36 do 120) zależy od zakresu prac,• szczotki stalowe i miedziane – dobrze mieć po 1 szt.,• S z l i f i e r k a s t o ł o w a – 1 szt. – nie jest konieczna, ale do ostrzenia dłut znacznie wygodniejsza niż szlifierka kątowa. Uwagi: proszę pamiętać, że nie wolno przy niej pracować z rozpuszczonymi włosami! Do ostrzenia widii potrzebna jest spe- cjalna tarcza. Mieszadło do zapraw – 1 szt. – nie jest niezbędne, choć bardzo przydat- ne, jeśli potrzeba większej ilości zaprawy. Nagrzewnica – nie jest konieczna, ale nieoceniona, kiedy trzeba wysuszyć mały i trudno dostępny otwór lub inne miejsce klejenia na nierozebranym (z braku potrzeby) nagrobku. Halogeny 500 V – nieocenione, kiedy zajdzie potrzeba pracowania w nocy. Uwagi: muszą być umieszczone z dala od czegokolwiek, co może się zapalić lub sto- pić, poza tym przyciągają owady (także szerszenie). Agregat prądotwórczy – nie jest konieczny, jeśli źródło prądu znaj- duje się w odległości mniejszej niż 150 m – powyżej tej odległości spadki energii mogą uniemożliwiać korzystanie z elektronarzędzi, a lepiej być niezależnym. Agregat powinien mieć moc co najmniej 2,0 kW dla wymienionych wyżej elektronarzędzi; w przypadku użycia myjki wysokociśnieniowej taka moc może okazać się niewystar- czająca. Uwaga: należy zaopatrzyć się w osobny, wyraźnie oznaczony kanister na czy- ste paliwo. Piła spalinowa – najlepiej tzw. „gałęziówka”, która jest lekka i poręcz- na; krótka prowadnica utrudnia co prawda wycinanie drzew o dużej średnicy, za- kładam jednak, że takie czynności – o ile będą konieczne – wykona profesjonalista. „Gałęziówka” jest nieoceniona nie tylko przy wycince krzaków, przycinaniu gałęzi, lecz także przygotowywaniu drewna do różnych prac. Uwagi: ostrzenie łańcucha pil- nikiem nie jest czynnością prostą ani szybką; nowicjuszowi może sprawić wiele kło- potu, więc – mimo kosztów – lepiej mieć 2-3 zapasowe łańcuchy, bo na cmentarzu wyjątkowo łatwo je stępić. Należy się zaopatrzyć w osobny, wyraźnie opisany kanister na mieszankę. Kosa spalinowa czy tradycyjna? Umiejętność koszenia zwykłą kosą jest dziś coraz rzadsza, poza tym kosa służy przede wszystkim do koszenia trawy i zboża. Koszenie za jej pomocą zachwaszczonego cmentarza bywa trudne, nie wspominając o tym, że łatwo trafić na kamień, korzeń bądź inną przeszkodę. Umiejętność klepa- nia kosy jest jeszcze rzadsza, a wytrzymałość samego styliska ograniczona. Innymi słowy, polecam kosę spalinową. Bez większego strachu – o ile jest wyposażona w żył- kę – można nią kosić także w pobliżu nagrobków. Kiedy już natrafimy na nagrobki lub ich części, sprawdźmy, w jakim są stanie, żeby ich nie uszkodzić. Koszenie tarczą jest znacznie niebezpieczniejsze i tym bardziej wymaga uwagi. Nie zapominajmy też o pracujących z nami ludziach. Skoro już kosimy, pamiętajmy o grabiach: ponieważ na ogół mamy do czynienia z chwastami, nie zaś lekką trawą, polecam grabie stalowe. Uwaga: należy się zaopatrzyć w osobny, wyraźnie opisany kanister na mieszankę. 44 45 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Urządzenie wysokociśnieniowe – myjki wysokociśnieniowe mogą być bardzo skutecznym narzędziem do mycia nagrobków, przede wszystkim jednak – niezależnie od tego, czy zmywamy nagrobki, wodą czystą bądź z dodatkiem de- tergentów, czy też środki nakładane na kamień – powinniśmy ocenić stan mytego materiału i umiejętnie dostosować ciśnienie albo w ogóle zrezygnować z tej meto- dy. Bezpieczne używanie takiego urządzenia wymaga nie tylko znajomości obsługi, ale przede wszystkim umiejętności oceny stanu zachowania nagrobka. Mycie wodą pod ciśnieniem jest działaniem bardzo agresywnym, absolutnie niedopuszczalnym, kiedy spodziewamy się przymrozków, o stale ujemnej temperaturze nie wspomina- jąc. Jeśli materiał jest zdezintegrowany, istnieje ryzyko, że wypłuczemy go podczas mycia, do czego nie wolno dopuścić. Powierzchnie bogate w detale wymagają szcze- gółowych oględzin przed podjęciem tej czynności, są bowiem wyjątkowo podatne na uszkodzenia. Przy tej okazji uwaga natury ogólnej, która może zaskoczyć: sporą część opisywanych prac można wykonać za pomocą różnych współczesnych narzędzi, w tym także prace kamieniarskie. Pojawia się jednak parę problemów. Po pierwsze: na zakup takich narzędzi trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy – profesjonalna myj- ka to wydatek około 4000 PLN. Można je wydzierżawić – to też kosztuje – albo po- życzyć od znajomych: czy znajdziemy aż tylu chętnych do pożyczania i weźmiemy za to odpowiedzialność? Po drugie: te narzędzia trzeba umieć obsługiwać, a wcale nie jest to takie proste – czy znajdziemy odpowiednich wolontariuszy i weźmiemy za nich odpowiedzialność? Widziałem szpetnie gojące się rany szarpane od łańcu- cha piły spalinowej, szybujące tarcze od szlifierki kątowej, które mogą być bardzo niebezpieczne dla ludzi. W tym miejscu przypominam o szkoleniu BHP! Po trzecie: serwisowanie i osprzęt do tych narzędzi także kosztuje. Ktoś powie, że dzięki nim można zrobić więcej i szybciej. Przyznam mu rację, ale... Czy chodzi o to, żeby zrobić jak najwięcej i jak najszybciej? W zasadzie tak! Nie zapominajmy jednak o walorach społecznych i edukacyjnych naszych działań. Określenia „szybko, dużo, dobrze” pa- sują raczej do biznesu, choć ostatnie niekoniecznie. My zaś, pamiętając o tym, że war- to „szybko, dużo, dobrze”, pamiętajmy też o kształtowaniu wrażliwości, budowaniu więzi z cmentarzem, o jego wartości dla nas, naszej wsi albo gminy. Ludzie poczują się nieporównanie bardziej odpowiedzialni za cmentarz, kiedy – pisząc wprost – za- topią ręce w ziemi, pyle, namęczą się, utrudzą czasem poza granice – pozorne! – swo- ich możliwości i będą mogli z dumą powiedzieć: zobaczcie, to nasze dziedzictwo, przez nas samych uratowane! Idę o zakład, że wtedy rośnie też poczucie odpowie- dzialności za cmentarz, również dlatego, że staje się on „nasz”, nawet jeśli nie po- chowaliśmy na nim żadnego krewnego, nawet jeśli nie rozumiemy inskrypcji na na- grobkach! Wtedy też powiększa się grono strażników cmentarza, bo czy wolontariusz, który zobaczy, że ktoś niszczy jego pracę, przejdzie obok obojętnie? Praca ręczna ma jeszcze inne walory: będziemy potrzebowali tylko trochę pieniędzy. Poza tym mamy szansę przekazać wolontariuszom umiejętności kamieniarskie, dziś coraz rzad- sze. Nie twierdzę, że należy rezygnować z pomocy techniki, czego dowodem ten spis narzędzi, korzystajmy z nich jednak z umiarem i wiarą w siłę społecznych przedsię- wzięć. Magurycz wyremontował prawie dwa tysiące nagrobków, a nigdy nie wynajął dźwigu (który wynajmują studenci konserwacji). Wolontariusze Magurycza mówią: „nasze cmentarze” i wiem, że często odwiedzają miejsca, w których pracowali. Inne urządzenia do czyszczenia kamieni to piaskarki, parow- nice, a także laser. Działanie pierwszych dwóch ma charakter abrazyjny (podobnie jak mycie wodą pod ciśnieniem albo czyszczenie szczotką), co oznacza, że zawsze w pewnym stopniu naruszamy powierzchnię (co w zasadzie należy ograniczać do mi- nimum). Laser zaś wykorzystuje zjawisko ablacji, czyli odparowania tego, co niepo- żądane. O tych urządzeniach tylko wspominam, bo koszt ich zakupu i eksploatacji (w tym badań materiału poddawanego czyszczeniu) wykracza daleko poza możliwo- ści organizacji społecznych. Pozostaje tylko wierzyć, że kiedyś narzędzia te staną się bardziej dostępne; w końcu nie wszyscy mogą uczyć się pracy ręcznej, którą jedna- kowoż zawsze stawiał będę wyżej. W tym miejscu pojawia się ważkie pytanie: sko- ro nie możemy postępować równie profesjonalnie jak firmy konserwatorskie, czy warto w ogóle wykonywać remonty? Otóż nie znam kraju, który może objąć opieką całe dziedzictwo kulturowe. Nasze działania nie dorównają skutecznością konser- watorskim, ale jeśli będą prowadzone mądrze, z pewnością pozwolą zachować wiele z tego, czym państwo nie zdoła się zająć, a co dla nas, lokalnie, jest bezcenne. Poza tym nie wszystkie nagrobki wymagają aż tak zaawansowanych technologii i umiejętności. Te na Cmentarzu Powązkowskim bądź Rakowickim są narażone na bardzo agresywne działanie zanieczyszczonej atmosfery olbrzymiej aglomeracji, podczas gdy nagrobki we wsi Łówcza na Roztoczu są narażone właściwie tylko na niepamięć, „spokojną” erozję w czystym powietrzu i działanie mikroorganizmów. Ręczę, że porównanie stanu zachowania dwóch nagrobków pozostających w tak skrajnie odmiennych wa- runkach wypadnie zdecydowanie na niekorzyść miejskiego, opieki wymagają jednak oba. Czyż taki parafialny cmentarz nie jest lokalnym Cmentarzem Powązkowskim? Cmentarzem najważniejszym dla mikrokosmosu Łówczy, Wisłoka Wielkiego albo – jak w przypadku Berehów Górnych – jednym z niewielu śladów po tętniącej życiem kilkadziesiąt lat temu bojkowskiej wsi. 46 47 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
V. M at e r i a ł y i u wa g i i c h d o t y c z ą c e Drewno – w pracach z kamieniem drewno ma wiele zastosowań, warto więc zadbać, by mieć pod ręką klocki, żerdzie, kantówki, deski i chrust. Klocki (okrąglaki) są potrzebne do podkładania pod czyszczone elementy kamienne, przydają się także jako rolki do przemieszczania tych elementów, do budowania konstrukcji wspomagają- cych demontaż i montaż nagrobków. Do tego celu przydają się także stabilniejsze kan- tówki – można je wykonać na miejscu za pomocą siekiery lub piły spalinowej, przy czym nie musi być to kantówka na całej długości. Z gałęzi można szybko wykonać drabiny. Chrust jest niezbędny do suszenia elementów kamiennych, które później będziemy kleić. Woda – niezbędna do pracy, zwłaszcza do mycia nagrobków, ale także roz- rabiania zapraw, do celów spożywczych i sanitarnych – warto zadbać, żeby mieć do niej stały dostęp. Bywają miejsca, w których jest to bardzo kłopotliwe; w takich przypadkach polecamy współpracę z OSP, a także zaopatrzenie się w strażacki skła- dany brezentowy zbiornik na stelażu na wodę i dużą liczbę wiader. Uwagi: nie wolno rozpoczynać czyszczenia kamienia pastami, które po ściśle określonym czasie należy zmyć wodą, jeśli nie mamy jej w dostatecznej ilości! Nie wolno też używać wiader, z których korzystamy przy zmywaniu chemikaliów albo w których rozrabiamy środki grzybobójcze, do transportowania wody pitnej. Wiadra do wody pitnej trzeba jasno i czytelnie oznaczyć. Gruz kamienny, ceglany, betonowy, ale także całe kamienie – niezbędne do sta- bilizowania podłoża pod nagrobkami, ponieważ na ogół zastajemy je zapadnięte, od- chylone od pionu, często przewrócone albo przemieszczone. Uwagi: należy pamiętać, że nagrobek stanowi całość architektoniczną; nie można dopuścić, by jego podstawa pozostawała poniżej poziomu gruntu. Dolna krawędź podstawy musi znajdować się na poziomie gruntu; jeśli mamy do czynienia z częstym zjawiskiem podniesienia po- ziomu cmentarza, należy dopilnować, żeby nagrobek nie stał w dołku. Wykonywanie wylewek pod nagrobkami nie jest zabronione, bywa czasem niezbędne, wiąże się jed- nak z koniecznością przygotowania olbrzymiej ilości zaprawy, wykonania głębokich wykopów (co grozi naruszeniem pochówku), konstruowania szalunków, czasami nawet zbrojenia. Jak już wspomniałem, wylewka bywa konieczna, niemniej więk- szość nagrobków na cmentarzach wiejskich (i nie tylko) można bezpiecznie ustawić na starannie ustabilizowanym podłożu, pozbawionym resztek korzeni czy pni, wypeł- nionym szczelnie ułożonymi kamieniami bądź gruzem przesypanym żwirem i pia- skiem (w razie potrzeby okolonym drenażem) oraz izolowanym papą lub folią (ogra- niczenie podsiąkania kapilarnego). Wiele zależy od rodzaju gruntu. Pracowaliśmy na cmentarzach, gdzie nagrobki były zapadnięte przeszło metr poniżej pozio- mu gruntu, gdzie indziej zaledwie 15 cm. Przygotowując wylewkę, warto pamiętać o właściwościach gruntu – jeśli wylewka ma na przykład 1x1,5 m i 0,75 m głębokości, w grę wchodzi ciężar około 2500 kg (zależnie od rodzaju betonu)! Proszę pomyśleć, ile trzeba zachodu, żeby taką wylewkę wyprostować, jeśli się przekrzywi. I porównać to z sytuacją, kiedy na ustabilizowanym podłożu przekrzywi nam się nagrobek. Co ro- bimy w drugim przypadku? Bierzemy dźwignię prostą, kilka odpowiednich kamieni albo brył gruzu oraz młot, podważamy ostrożnie nagrobek i wbijamy pod niego tyle materiału, ile trzeba, do pełna; wystarczą do tego dwie, trzy osoby. Prostsze? Zaprawy: mineralne – najzdrowsze dla kamienia są zaprawy, w których sole nie występują lub występują w stopniu znikomym. Używanie słabych zapraw cementowych do poziomego łączenia elementów kamiennych jest dopuszczalne (3 części piasku, 1 część cementu portlandzkiego 32,5R, wymieszane starannie przed rozrobieniem z wodą). Niemniej warto je ograniczać, w miarę możności zastępując zaprawami wapiennymi, np. do wapieni – bruśnieńskich i podobnych – używamy oczywiście zapraw na bazie białego cementu. Należy pamiętać, że zaprawa łączy ele- menty ze sobą. Co za tym idzie, jej obecność poza powierzchniami styku jest wyklu- czona; zaprawa nie ma prawa znajdować się nigdzie indziej. Widoczna spoina powin- na mieć charakter lekko wklęsłej fugi w przekroju pionowym. W fugach poziomych wklęsłość powinna być minimalna – fuga nie służy do zatuszowania faktu, że nagrobek jest skonstruowany z wielu elementów. Powstające w czasie pracy zacieki bądź zachla- pania trzeba natychmiast usuwać, bo po zaschnięciu – zwłaszcza na kamieniach po- rowatych – bywa to trudne, czasem wręcz niemożliwe. Odradzam używanie środków do usuwania świeżych zabrudzeń cementowych, bo większość z nich zawiera kwasy, które mogą szkodzić strukturze kamienia. Zbyt szybkie wysychanie zapraw powoduje ich osłabienie i pękanie, musimy zatem pamiętać o sezonowaniu, nie dopuszczając do zbyt szybkiego wyschnięcia (samo wyschnięcie zaprawy nie oznacza końca proce- su wiązania, który trwa cztery tygodnie). Modyfikowane zaprawy montażowe – szybkoschnące, odpycha- jące wodę zaprawy; mogą służyć do montażu dybli oraz zabezpieczonych antyko- rozyjnie elementów żeliwnych i żelaznych. Hydrofobowość tych zapraw powoduje, że tworzą dodatkową ochronę dla elementów rdzewiejących. Zaprawy do uzupełnień – można je konstruować na własną rękę, ale wymaga to doświadczenia. Polecam gotowe zaprawy do uzupełnień kamienia, produkowane przez firmy doświadczone i znane na rynku konserwatorskim. 48 49 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Izolacja klasyczna – żeby ograniczyć podsiąkanie kapilarne między na- grobkiem a ustabilizowanym podłożem, należy wykonać możliwie trwałą izolację, w taki jednak sposób, żeby nie była widoczna. Można ją wykonać z papy lub folii izolacyjnej. Izolacja powietrzna – stosowana do obiektów o dużym ciężarze, których nie można przesunąć ani niechcący przewrócić. Polega na montażu elementów na podkładkach, kostkach ołowianych lub z materiałów nierdzewnych, które umiesz- cza się pod ich narożami. Powstałą przerwę fugujemy kitem dobranym kolory- stycznie, niekoniecznie identycznym z kolorem elementów. Izolacja taka ogranicza do minimum podsiąkanie kapilarne (które następuje wyłącznie przez fugę). Drenaż – zważywszy na to, że nagrobek nie powinien stać w zagłębieniu, w wyjątkowych przy- padkach dla odwodnienia terenu można wykonać drenaż za pomocą powszechnie dostępnych materiałów, choćby rur drenażowych. Żywica epoksydowa + katalizator (dalej: ż. e.) – klejów do kamienia jest wiele, niestety kleje syntetyczne, których można używać do wilgotnego kamienia, są bardzo drogie; choć zwalniają z obowiązku suszenia kamienia (a co za tym idzie, rozpalania ognisk i konstruowania zadaszeń w razie deszczu), Magurycz używa sprawdzonego Epidianu E5, który wymaga suchego kamienia. Ż. e. rozrabiamy wy- łącznie w suchych (!) naczyniach jednorazowych lub dających się wypalić po użyciu – np. w puszkach od konserw – ponieważ mycie toluenem jest bardzo kosztowne. Czysty toluen (2 l) jest niezbędny do rozrzedzania ż. e. i mycia narzędzi. Ż. e. z kata- lizatorem (utwardzaczem Z-1, inaczej „teczą”) i suchym (!) wypełniaczem mieszamy wyłącznie nożem szewskim lub szpachelką sztukatorską w proporcjach wagowych 10:1. Ż. e. nabieramy wyłącznie narzędziem, które nie miało kontaktu z katalizatorem. Przy świeżych przełamach dodawanie wypełniacza może nie być konieczne; przy star- szych na ogół jest, przy czym grubość kleju nie może powodować rozsunięcia części, bo ostatecznie zmienimy wymiar całości. Klejone części składamy zawsze na sucho, żeby się przekonać, czy na pewno pasują. Przy jednoczesnym klejeniu wielu części przed klejeniem zawsze sprawdzamy, w jakiej kolejności je skleimy – w przeciwnym razie może się okazać, że któraś z części nie da się umieścić we właściwym miejscu ze względu na kształt pozostałych. Zapobiegamy wypływaniu ż. e. na lico klejonych części oraz przełamy jeszcze nie sklejonych części. Pomaga w tym pozostawianie 1/1,5 cm marginesu od krawędzi zewnętrznej klejenia. Krawędzie wewnętrzne po- winny być smarowane do końca. Wcześniejsze pasowanie części na sucho daje też możliwość zorientowania się, gdzie przełam jest szerszy, a gdzie węższy – warto wiedzieć, że kamień też potrafi się spaczyć, zupełnie jak drewno. Tyle, że proces ten trwa latami, podczas gdy świeża deska potrafi się „ześmigłować” po kilku dniach nasłońcu.Wyobraźmysobieelementowysokościpółmetra:tkwiwnimżelaznydybel, który puchnie na skutek przyrostu rdzy. Kamień pęka, ale nie od razu na całej wy- sokości; na razie jest pęknięty do połowy. Powstała w ten sposób szpara ma u góry, przy dyblu, szerokość 3 mm; im niżej, tym pęknięcie jest węższe, aż w końcu zani- ka. Jeśli nie można skutecznie wyczyścić pęknięcia, trzeba umiejętnie dokończyć dzieła zniszczenia (o zgrozo!). Kiedy już to zrobimy (najlepiej za pomocą delikat- nie pobijanych płaskich dłut), oczyścimy przełamane części i zetkniemy je razem jak poprzednio, szpara zostanie. Jeśli u góry dociśniemy części, to na dole, gdzie szpara była wąziutka, powstanie szpara 3 mm. Jedyną metodą pozbycia się tego mankamentu jest staranna obróbka powierzchni styku. Uwaga: rozczłonkowywanie nie do końca pękniętych elementów jest działaniem dopuszczalnym w ostateczności, kiedy nie jesteśmy pewni, czy uda nam się do końca wyczyścić i wypełnić klejem pęknięcie. Jeśli przerwa między częściami jest większa niż 2 mm – co może być wy- nikiem erozji dawno rozłamanego elementu – żeby mieć pewność, że klej nie „złapie” tylko punktowo, musimy tak przygotować części, by klej wlewać w szczelinę między nimi. Wymaga to oczywiście zabezpieczenia pozostałych szczelin. Trwałe rozsuwanie części elementu celem wpuszczenia między nie kleju jest niedopuszczalne, bo element zmieni wymiary, co może też spowodować niemożność dopasowania pozostałych ele- mentów. Uwagi: pozostawianie pustek między klejonymi częściami może skutkować ich późniejszym pęknięciem, o ile w taką pustkę dostanie się woda. Ż. e. najdokładniej i najszybciej rozprowadza się szczoteczkami do... zębów (lub podobnymi). Polecam zgromadzenie dużej ilości zużytych szczoteczek, bo używamy ich tylko raz. Piasek kwarcowy – jest idealnym wypełniaczem do ż. e., może być też stosowany do kitów. Najlepiej zaopatrzyć się w materiał w kilku gradacjach: 0,1, 0,3, 0,5, 1, 1,5 mm. Można go oczywiście zastąpić zwykłym piaskiem, ale koniecznie płu- kanym, przy czym należy wyposażyć się w sita z odpowiednimi okami. Dobieranie gradacji zależy od stopnia dopasowania poszczególnych części. Dyble mosiężne, ze stali nierdzewnej i włókna szklanego od Ø 6 do 24 mm – do łączenia elementów i części kamiennych niezbędne są materiały nierdzewne o odpowiedniej wytrzymałości. Ich liczbę można starannie określić w trakcie doku- mentowania stanu zachowania, rejestrując liczbę elementów i części do zespolenia. Ponieważ zawsze może wyniknąć jakaś niespodzianka, warto mieć zapas, zwłaszcza że nie są to materiały dostępne równie łatwo jak drut zbrojeniowy. Dyble nie są niezbędne do klejenia części o dużej powierzchni styku ani większości przełamów poziomych. Są nieodzowne przede wszystkim do klejenia przełamów pionowych, ale też poziomych delikatnych elementów, na przykład krzyży (urwane ramię), frag- mentów dekoracji albo głów rzeźb. Dyble są też konieczne do montażu elemen- 50 51 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
tów narażonych na duże naprężenia i możliwość przemieszczenia (krzyże, rzeźby, mniejsze cokoły, stele, w tym macewy, kolumny). Pręty ze stali nierdzewnej lub mosiądzu bywają okrągłe, kwadratowe i sześciokątne w przekroju; kształt przekroju nie ma większego znaczenia, trzeba natomiast pamię- tać, że pręty są gładkie. Żeby zwiększyć ich przyczepność, przed cięciem na mniejsze odcinki (dyble z materiałów nierdzewnych są dostępne w 3-metrowych odcinkach) należy wykonać na całej ich długości i obwodzie karby, czyli płytkie milimetrowe na- cięcia w odstępach co 2 cm ( Rys. 6). Rury z tych samych materiałów można stosować do klejenia pęknięć poziomych, przy czym należy pamiętać o wypełnieniu ich kle- jem w środku. Do tych samych pęknięć można też stosować pręt z włókna szklanego min. Ø10. Klamry – w konstrukcjach złożonych z wielu elementów często stosowa- ne do ich łączenia (choć może być to również podstawa złożona z dwóch bloków kamiennych) – należy bez wyjątku wymienić na klamry wykonane z płaskownika ze stali nierdzewnej (mosiądz jest zbyt miękki). Długość i Ø dybla zależy od przekroju i stopnia zniszczenia klejonych elementów bądź części. Przy bardzo małych przekro- jach, do 12 cm, stosuje się dyble Ø 6-8 mm i dł. od 14 do 20 cm, przy większych so- lidniejsze, które kotwimy w klejonych elementach lub częściach na tę samą długość – to ostatnie jest regułą, od której rzecz jasna bywają odstępstwa. Niestety, brak miejsca na opisanie wszystkich, wymienię więc najczęstsze: kiedy mamy do czynienia z kle- jonym trzonem krzyża, wówczas dybel, na którym zostanie osadzony krzyż, powi- nien być dłuższy o wysokość klejenia – rzecz w tym, by naprężenia, powstające choć- by podczas gwałtownych wiatrów, nie przenosiły się w całości na klejone elementy (Rys. 7). Kiedy mamy cokół pęknięty pionowo na nierówne części, a zachodzi ko- nieczność wzmocnienia klejenia dyblami, wówczas w przyklejanej węższej czę- ści osadzamy dyble na tyle, na ile pozwala jej szerokość. Jeśli węższy element ma 30 cm szerokości, wystarczy wpuścić w niego dyble na głębokość 10 cm; w przeciwległym otworze dybel powinien być o połowę dłuższy. Bardziej skompli- kowane klejenia należy skonsultować z konserwatorem. Żelazo w żadnym wypadku nie może zastąpić opisywanych dybli, bo z czasem na skutek erozji zwiększa ob- jętość na tyle, że może rozsadzić każdy kamień. Krzyż zamontowany na dyblu że- laznym za pięć, pięćdziesiąt, a może i sto pięćdziesiąt lat pęknie u podstawy i spad- nie; uderzając o inne elementy nagrobka (bądź ziemię), popęka na wiele kawałków, uszkadzając przy tym to, w co uderzył. Pamiętajmy, że naszym celem nie jest doraźne naprawienie na pokaz, tylko za- dbanie, by nagrobek mógł jak najdłużej trwać w możliwie dobrej kondycji, także kiedy nas już nie będzie. Chemia konserwatorska – specjalistyczne preparaty firm, które wy- twarzają profesjonalne produkty do kon- serwacji,sąpopularneiciesząsięuznaniem wśród konserwatorów. Niektóre produkty można zastąpić powszechnie dostępnymi środkami (konieczne konsultacje z profe- sjonalistami). Zdecydowanie nie polecam kupowania środków, które – wedle opisu – są dobre na wszystko. Nie wypada mi reklamować konkretnych producentów. Opisywane prace remontowe wymagają przede wszystkim klejów do kamienia – ok. 5 kg, „past” do czyszczenia kamienia – ok. 20 kg, środków do zwalczania i zabez- pieczania przed rozwojem mikroorganiz- mów – ok 15 kg, impregnatów – ok. 45 l, zapraw pozbawionych cementu do kitów i rekonstrukcji – ok. 25 kg. Ilość zależy od charakteru prac. Uwaga: chemię kon- serwatorską lepiej kupować w dużych po- jemnikach, bo tak jest taniej – dokładną ilość warto oszacować przy jednorazowym działaniu. W przypadku działań długofalowych nie jest to tak istotne, wyjąwszy za- prawy mineralne, których nie można przechowywać na następny rok. Należy jed- nak pamiętać – zwłaszcza w przypadku środków, w których nośnikiem jest woda – że przechowywane w zbyt niskiej temperaturze będą nadawały się tylko do utylizacji, co pociąga za sobą poważne konsekwencje finansowe (30 l dobrego impregnatu kosz- tuje ok. 800 PLN). Wszystkie pojemniki – zwłaszcza używane wtórnie, m.in. butelki po napojach – w których przechowujemy chemikalia, muszą być widocznie i czytel- nie oznaczone! Po pierwsze, uchroni nas to przed pomyłką technologiczną (niektóre środki „na oko” niczym się nie różnią), po drugie – przed pomyleniem ich z mlekiem (impregnaty) albo innym napojem (niektóre środki grzybobójcze), co może się okazać nieprzyjemne w skutkach. Rys. 6 – Nacięcia na dyblu Rys. 7 – Montaż dybla w uszkodzonym elemencie po jego naprawie: gdyby element nie był uszkodzony długość dybla = A + B, we wskazanym przypadku musi = A + B + C 52 53 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne
Rozpuszczalniki – poza toluenem niezbędnym do pracy z ż. e. warto za- opatrzyć się w kilka rodzajów rozpuszczalników, w tym do farb antykorozyjnych. Farby antykorozyjne – są niezbędne do zabezpieczenia żelaznych i żeliwnych elementów nagrobków, przede wszystkim krzyży i ogrodzeń, czasami też całych żeliwnych nagrobków. Ostatnio na rynku pojawiły się farby zawierające cynk, który skutecznie chroni przed korozją. Rzecz jasna, elementy malowane mu- szą być czyste (pozbawione luźnej rdzy), suche i odtłuszczone, a po malowaniu na- leży je zabezpieczyć przed wilgocią – czas ochrony zależy od temperatury otoczenia. Nie zapominajmy, że trzeba zabezpieczyć cały element, włącznie (!) z częścią umoco- waną w kamieniu – zapobiegnie to na pewien czas „puchnięciu” żelaza bądź żeliwa, a co za tym idzie, pękaniu elementów kamiennych. Jakiekolwiek niedomalowania spowodują w krótkim czasie złuszczanie się powłoki zabezpieczającej, przy czym rdza także przebarwia kamień. Takie zabrudzenia są czasami po prostu niemożliwie do usunięcia, a pęknięcia kamienia – trudne do naprawy. Istnieją inne – znacznie sku- teczniejsze – metody zabezpieczania antykorozyjnego żeliwa i żelaza. Jedną z nich jest piaskowanie i zabezpieczanie metodą natrysku, która jest dokładniejsza niż ręczne malowanie. Druga jest jeszcze lepsza, choć bardzo kosztowna: polega na pokrywaniu powierzchni warstwą cynku metodami termicznymi. Drobiazgi: ręczniki papierowe szare – do czyszczenia narzędzi z ż. e., świece, zapałki. V I . B e z p i e c z e ń s t w o i h i g i e n a p r a c y szkolenie BHP – rzecz oczywista, ciężary – mimo zastosowania trójnogu, dźwigni i wielu innych metod konieczność podnoszenia ciężarów jest nieunikniona – ZAWSZE podnosimy je na ugiętych no- gach, warto też pamiętać o prostych plecach (nie zawsze jest to możliwe), jeśli jednak ktoś będzie dużo pracował z kamieniami, nie przestrzegając tych dwóch zasad, z cza- sem bardzo boleśnie odczuje skutki. apteczka – łatwo sprawdzić, co powinno znaleźć się w apteczce, warto jednak pa- miętać o dużej liczbie plastrów z opatrunkiem i bandażach elastycznych. V I I . Z a s a d y P r a c y Na cmentarzu chrześcijańskim – ufam, że każdy z żyjących w kraju chrześcijańskim wie, czego nie wypada robić na cmentarzu. Nie w każdej części kra- ju lista zwyczajowych zakazów jest taka sama, niemniej wielodniowe przebywanie od rana do wieczora w przestrzeni, w której dotychczas tylko się bywało, zmienia stosunek do miejsca. W sposób naturalny oswajamy terytorium, które do tej pory nie kojarzyło nam się najlepiej. Z czasem rozmawiamy nie szeptem, tylko normalnym głosem, ba, zaczynamy nawet żartować i śmiać się, o porozumiewaniu się podczas pracy nie wspominając. Oczywiście, wiele zależy od tego, czy pracujemy na cmen- tarzu czynnym, czy też pozbawionym opieki i zainteresowania. Na tym pierwszym należy pamiętać, że czasami odwiedzają go ludzie, bliscy zmarłych; więc unikajmy rozkładania narzędzi na nagrobkach, a kiedy w pobliżu naszego miejsca pracy ktoś się modli, starajmy się mu nie przeszkadzać. Na kirkucie – instrukcję Komisji Rabinicznej ds. cmentarzy odnajdziecie bez trudu w Internecie. Warto przy tym wiedzieć, że nie wszystkie środowiska żydowskie mają taki sam stosunek do tej instrukcji. Nieraz już się przekonałem, że to, co według niej jest zabronione (a co w praktyce wyklucza skuteczne działanie na kirkucie), może okazać się dopuszczalne na mocy porozumienia z gminą żydow- ską bądź potomkami pochowanych Żydów. Przepisu na porozumienie nie znam, wiem jednak, że dla wyznawców judaizmu kwestią znacznie ważniejszą niż zacho- wanie nagrobków jest bezpieczeństwo pochówków. Mimo to się upieram, że cmen- tarz pozbawiony atrybutów wizualnych zniknie ze świadomości społecznej i – choćby nie wiem jak szczelnie ogrodzony – zniknie też w sensie dosłownym. Żydzi mają ol- brzymi wkład w kulturę polską: chcemy o tym pamiętać, częścią tej pamięci jest dzie- dzictwo, do którego należą cmentarze. Na obozie remontowym – wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu przedsięwzięć wolontariackich zaowocowało stworzeniem regulaminu. Jest on dość specyficzny i nie każdemu może przypaść do gustu, o warunkach współpracy z wo- lontariuszami określonymi ustawą nie wspominając. Niemniej dzięki tym właśnie zasadom jesteśmy skuteczni: niekoniecznie efektowni, na pewno jednak efektywni. Zanim zapoznacie się z tym, co może być wzorem do naśladowania, uświadomcie so- bie, że wolontariat jest działaniem grupowym: prace należy rozdzielać tak, żeby każdy czuł się współodpowiedzialny (sympatie i antypatie zostawiamy w domu), a zarazem wiedział, że jest częścią „organizmu”. Prace zlecane poszczególnym osobom dobrze jest różnicować; dopiero kiedy zorientujemy się, że X jest predestynowany do jakiejś 54 55 szymonmodrzejewski,kamieniesąlekkie Ochronasztukisepulkralnej.poradypraktyczne