lea17

  • Dokumenty501
  • Odsłony58 179
  • Obserwuję40
  • Rozmiar dokumentów1.5 GB
  • Ilość pobrań35 552

Wyprawy krzyzowe

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :3.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Wyprawy krzyzowe.pdf

lea17 EBooki
Użytkownik lea17 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 76 stron)

WYPRAWY KRZYŻOWE ZDERZENIE DWÓCH ŚWIATÓW MARCIN SAŁAŃSKI WARSZAWA 2014

Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów Autor: Marcin Sałański Redakcja: Michał Przeperski Korekta: Justyna Piątek Skład i  łamanie: Michał Turajski Projekt okładki: Michał Turajski ISBN: 978-83-934630-5-3 All rights reserved. Copyright © 2014 by PROMOHISTORIA Michał Świgoń Warszawa 2014 e-mail: redakcja@histmag.org www: http://histmag.org Wydanie elektroniczne. Jeśli zdobyłeśten egzemplarz z  naruszeniem praw autorskich, zachęcamy: kup oryginalny e-book i  wesprzyj jego twórców.

7 Między Wschodem i Zachodem. Narodziny wypraw krzyżowych i ideologii krucjatowej (VIII-XIII w.) 9 Zderzenie cywilizacji i Poitiers, czyli o bitwie, która rzekomo zmieniła oblicze świata 16 Kim był hrabia Roland i czemu zginął w wąwozie Roncevaux? 22 Jak zaczęły się krucjaty? 30 Baldwin I z Boulogne — od zera do bohatera 39 Średniowieczna seksualność i przestępstwa seksualne. Rozważania wokół kodeksu karnego z Nablusu 48 Saladyn kontra Ryszard Lwie Serce – ostatnie starcie 55 Weneckie manipulacje. IV krucjata i upadek Zadaru (1202 r.) 62 Krucjata dziecięca 1212 r. — między historią, mitem a pamięcią zbiorową 72 Bibliografia SPIS TREŚCI

7 Wyprawy krzyżowe są niezwykłym elementem dziejów Europy i  świata. Są fenomenem swoich czasów. Fenomenem o  tyle ciekawszym, że jego ideologiczne zręby pozostały żywe w  kulturze Zachodu także w  późniejszych czasach. Na dobrą sprawę przetrwały one do dziś w  wersji przetworzonej przez historyczne uwarunkowania. Liczony na setki lat religijny konflikt pomiędzy chrześcijańskim Zachodem a  muzułmańskim Wschodem stał się z  czasem konfliktem o  znacznie szerszym znaczeniu. Walka, którą oficjalnie rozpoczęło wezwanie papieża Urbana w  Clermont w  1095 r. przetrwała w  świadomości ludzi jako starcie dwóch odrębnych cywilizacji. Cywilizacji o  różnych mechanizmach kształtowania się struktur społecznych, kulturalnych i  politycznych. Także bohaterowie krucjat stali się w  mentalności ludzi Wschodu i  Zachodu czymś więcej. Krzyżowiec był bowiem bohaterem – męczennikiem, który opuszczał bezpieczne domostwo i  narażał własne życie dla Chrystusa. Na fakt, że krzyżowiec czy pielgrzym był w  społeczeństwie średniowiecznej Europy jednostką – kategorią społeczną – odrębną od innych ludzi, zwracał uwagę już wybitny historyk Jacques Le Goff. Także dżihadysta, obrońca wiary w  kulturze islamu, urastał do rangi znacznie wyższej niż zwykły poddany muzułmańskich władców. Ta świadomość unikalnej wartości świętego wojownika przetrwała do dziś. O  ile kultura Zachodu nie chełpi się już swoimi krzyżowcami, o  tyle fundamentaliści muzułmańscy dalej gloryfikują swoich męczenników i  postrzegają relacje Wschodu z  Zachodem na płaszczyźnie rywalizacji z  europejskimi i  amerykańskimi „krzyżowcami”. Czy wielowiekowy konflikt, który położył fundament pod dzisiejszy antagonizm miał swój początek właśnie w  1095 r.? Czy walka krzyżowców rzekomo w  obronie grodu Chrystusa zawsze była walką religijną? Czy MIĘDZY WSCHODEM I  ZACHODEM NARODZINY WYPRAW KRZYŻOWYCH I  IDEOLOGII KRUCJATOWEJ (VIII–XIII W.)

8 krucjaty są zjawiskiem dobrze nam znanym i  nieskrywającym już żadnych tajemnic? Na powyższe pytania postara się odpowiedzieć ta właśnie publikacja oddawana w  Twoje ręce, Szanowny Czytelniku. Zagłębiając się w  zamieszczone w  tym tomie teksty o  początkach rywalizacji islamu z  szeroko rozumianym christianitatis w  VIII w., będziesz mógł sam ocenić czy walka na śmierć i  życie między dwiema cywilizacjami była nie do uniknięcia. Cofając się do czasów Urbana II i  słynnego synodu w  Clermont, będziesz mógł poznać motywacje, jakie kierowały wielkimi ówczesnego świata, a  także tymi maluczkimi. Dlaczego gotowi byli wyruszyć na Wschód i  walczyć o  Jerozolimę? Wszak wcale nie była ona w  tak fatalnym położeniu… Poznasz też wielkich wodzów i  królów jak Ryszard Lwie Serce czy Baldwin I. Zobaczysz, że historia nie zawsze mówi nam prawdę o  wielkich tego świata. Często przedstawia tylko oficjalną wersję dziejów, nierzadko urastających do rangi legendy, mitu. Teksty publikowane w  niniejszym tomie rozwiążą pewne zagadki przeszłości. Zagadki o  tyle ciekawsze, że wydarzenia, jakie się za nimi kryły położyły fundament pod mroczniejszą stronę dziejów krucjat… Nie bez przyczyny teksty obejmować będą czasy od VIII do XIII w. Jest to bowiem okres, gdy ideologia krucjatowa rodzi się i  rozkwita. Nie znajdziesz tutaj tekstów o  ostatniej krucjacie Ludwika Świętego i  upadku państw krzyżowych, o  krucjatach przeciwko husytom czy rywalizacji z  Imperium Osmańskim w  XV–XVI w. Wydarzenia te nie kreują bowiem krucjat, lecz jedynie odcinają kupony od wydarzeń z  lat minionych. Odwołują się do narosłej tradycji. Wszystkie teksty oddane w  Twe ręce, Drogi Czytelniku, pozwolą jednak poznać genezę i  rozwój nie tyle krucjat, co całej ideologii, która stała za konfliktem zachodniej cywilizacji z  islamem. Będziemy wspólnie poznawać minione dzieje, które bezpośrednio nie wpływają na nasze życie. Może jednak z  czasem zrozumiemy, że duch tamtych czasów w  mniejszym bądź większym stopniu nadal się nad nami unosi. Choć wielu historyków i  politologów zwracało uwagę na ten cywilizacyjny wymiar walki Zachodu ze Wschodem, warto ponownie zadać pytania o  początek, przebieg i  – co najważniejsze – sens tej walki. Na naszych oczach trwa ona po dziś dzień. Marcin Sałański

25 października 732 r. sprzymierzone wojska frankijskiego majorodoma Karola i  akwitańskiego diuka Odona stanęły naprzeciwko armii arabskiej Abd ar-Rahmana. Po siedmiu dniach walk na rzymskim trakcie między Poitiers a  Tours Arabowie zostali pokonani i  odparci. Ponad 1000 lat później bitwę ogłoszono przełomową dla dziejów Europy i  świata. Czy słusznie? ZDERZENIE CYWILIZACJI I  POITIERS, CZYLI O  BITWIE, KTÓRA RZEKOMO ZMIENIŁA OBLICZE ŚWIATA

10 Zwycięstwo w  tzw. bitwie pod Poitiers już w  VIII i  IX w. obijało się szerokim echem w  całej Europie. Anglosaski mnich i  uczony Beda Czcigodny napisał w  swojej kronice, iż Saraceni, którzy spustoszyli Galię, ponieśli karę za swoją bezbożną perfidię. Z  kolei w  kronice mozarabskiej, zredagowanej przez anonimowego chrześcijańskiego mnicha ok.  750  r., autor przypomniał czytelnikom frankijskich rycerzy, przeciwstawiając Saracenom ludzi z  Europy. Temu ostatniemu nie można przypisywać zamiaru wysławiania pierwszego wspólnego wielkiego europejskiego zwycięstwa. To jeszcze nie te czasy. Karoliński i  europejski uniwersalizm miał dopiero się narodzić. Znamienne jednak, że już wtedy zakiełkowało w  mentalności ludzi poczucie odmienności. Pojawiła się świadomość przeciwieństw między kulturą Zachodu a  światem muzułmańskiego Wschodu. Autor, nie motywowany jeszcze rozbudowaną ideologią, opisał zatem zderzenie cywilizacji. Nie było to jednak ani pierwsze, ani ostatnie starcie. Wbrew temu, co pisze Samuel Huntington, walka cywilizacji nie zaczęła się wraz z  końcem wojen o  charakterze ideologicznym w  drugiej połowie XX  stulecia, ale już 2500 lat temu. W  tym kontekście zderzenie cywilizacji to nie tylko wojna religijna oparta na pozycji chrześcijaństwo–islam. To walka społeczeństw o  odmiennych mechanizmach powstawania polityki, kultury, ideologii. Czym zatem była w  istocie bitwa z  732 r.? Czy rzeczywiście uratowała Europę? Czy jej znaczenie rzeczywiście jest tak wielkie? Wybitny historyk Henri Pirenne pisał, iż bitwa ta nie miała znaczenia, które jej przypisano. Uważał, że nie można było jej porównywać choćby z  rzymsko-frankijskim zwycięstwem odniesionym nad Attylą na Polach Katalaunijskich w  połowie V w. Dla belgijskiego badacza bitwa pod Poitiers stanowiła tylko koniec arabskiego najazdu. Według niego, gdyby Frankowie zostali pokonani, przyczyniłby się do co najwyżej znacznych zniszczeń i  grabieży w  Akwitanii. Edward Gibbon stawiał jednak inną tezę. Według niego zwycięscy Arabowie mogli zająć nie tylko całą Francję, ale również następnie wtargnąć nad Tamizę. Franco Cardini uważał z  kolei bitwę pod Poitiers jedynie za „produkt” karolińskiej i  francuskiej propagandy. Miała ona mieć na celu zdyskredytowanie osiągnięcia cesarza bizantyjskiego Leona III Izauryjczyka, który odparł Arabów spod murów Konstantynopola w  718  r. Różnice pomiędzy opiniami są więc znaczne. Tym bardziej warto zadać pytanie: dlaczego to akurat bitwa pod Poitiers stała się jednym z  fundamentów Europy? Czemu stała się jednym z  jej mitów założycielskich?

11 ŚWIAT ARABSKI W  PRZEDEDNIU NOWEJ EUROPY Arabowie są ludem semickim, który na kartach historii pojawił się już 3000 lat p.n.e. Starożytne kroniki przekazują, że zakładali własne królestwa  m.in. nabatejskie ze stolicą w  Petrze albo królestwo Palmiry, które w  przyszłości miałoby się stać częścią Cesarstwa Rzymskiego. W  249 r. na czele imperium stanął nawet cesarz Filip I  Arab, pochodzący z  Syrii i  najpewniej wywodzący się z  arabskiego rodu. Na ironię losu zakrawa fakt, że to właśnie arabski cesarz celebrował uroczystości z  okazji tysiąclecia państwa rzymskiego. Jego arabscy pobratymcy żyjący w  granicach Cesarstwa lub poza nim byli na ogół albo rolnikami, albo grupowali się w  miastach, prowadząc handel pachnidłami lub korzeniami. Wielu Arabów prowadziło też koczowniczy tryb życia. Byli uwikłani w  nieustające szczepowe vendetty i  walki o  nowe pastwiska. Modlili się do wielu bogów, ale nieobcy był im wpływ judaizmu czy chrześcijaństwa. W  571 r. mieszkańcy Mekki i  Jemenu oraz lokalni beduini sprzymierzyli się jednak, by walczyć w  obronie Półwyspu Arabskiego przed Aksumitami. Wtedy zaczęło się rodzić u  nich poczucie wspólnotowości. Brakowało jej jeszcze religijno-ideowego spoiwa. Sytuacja zmieniła się dzięki pojawieniu się Mahometa. Świat arabski znalazł czynnik spajający. Po 622 r. uzbrojeni zwolennicy Proroka podbijali stopniowo kolejne ludy i  nawracali je na nową wiarę – islam. Kolejni zwolennicy tej monoteistycznej religii stworzyli podwaliny pod teokratyczne Bitwa pod Poitiers (mal. Charles de Steuben)

12 władztwa Umajjadów, Fatymidów i  w  przyszłości całego świata muzułmańskiego. Między 632 a  718 r. muzułmanie wykorzystali osłabienie cesarstwa bizantyjskiego i  upadającego państwa perskiego. Umajjadzi podbili ziemie rozciągające się od Atlantyku po Ocen Indyjski, od Pirenejów po Himalaje, od Garonny po Indus. Od samego początku podbój ten miał dla nich wymiar religijny. Był bowiem wysiłkiem dokonywanym na ścieżce Boga. Od samego początku idea świętej wojny była zatem wpisana w  muzułmańską mentalność. Bycie dobrym człowiekiem nie opierało się tylko na obronie dobra, ale i  na aktywnym zwalczaniu zła. Co znamienne, u  podstaw tej islamskiej wojny sprawiedliwej legła nie chęć konwersji podbitych ludów, lecz sam podbój. Następcy Mahometa gloryfikowali podbój, gdyż był on podstawową formą działań Mahometa i  jego zwolenników. Wraz z  podbojem Wschodu naturalnym kierunkiem dalszej ekspansji stał się Zachód. Na początku VIII  w. padła Kordowa. W  roku 713 Umajjadzi zdobyli Sewillę i  Toledo. W  trzy lata później Arabowie wyruszyli do Langwedocji, aby w  719 r. podbić Narbonę i  szykować się do ataku na Akwitanię. KRÓLEWSKI MAJORDOM Tymczasem na zgliszczach Cesarstwa Zachodniorzymskiego w  V–VI  w. powstało państwo Franków salickich pod wodzą pierwszego chrześcijańskiego władcy frankijskiego – Chlodwiga. Rządząc na ziemiach dawnej Galii, podporządkował sobie Akwitanię, Prowansję, Burgundię, a  także północ kraju. Następcy Chlodwiga doprowadzili jednak do licznych podziałów, stwarzających warunki do powstawania nowych układów terytorialnych. Neustria i  Austrazja oraz centrum państwa merowińskiego zaczęły walczyć między sobą, a  Akwitania i  Burgundia zdobyły niezależność. Władza merowińskich królów była iluzoryczna. Szanowano ją głównie ze względu na jej ideologiczny i  quasi-religijny charakter. Realną władzę na niektórych ziemiach merowińskich sprawowali urzędnicy tzw. maiores palatii albo po prostu majordomowie. Jednym z  pierwszych majordomów Austrazji został Pepin I  wynagrodzony przez króla Neustrii Chlotara II za jego wsparcie podczas wojny o  objęcie tronu Austrazji. Funkcja majordoma dawała Pepinowi I  ogromne uprawnienia. Po śmierci króla Chlotara I  Pepin sprawował faktyczną władzę i  dał początek dynastii Karolingów, której przedstawiciele najpierw zjednoczyli całe państwo Merowingów, a  potem sami zostali królami Franków. W  VIII w. żyjącym potomkiem Pepina był Karol. W  717 r. po wewnętrznych niesnaskach po śmierci ojca został on majordomem Austrazji i  jej króla Chlotara IV, którego sam namaścił na władcę. Niewiele czasu zajęło ambitnemu Karolowi zjednoczenie Austrazji i  Neustrii pod rządami kolejnego króla, Chilperyka II. Już w  719 r. Karol został faktycznym władcą

13 Arabowie pod Paryżem (mal. Julius Schnorr von Carolsfeld) dwóch frankijskich królestw. Jego pozycja była na tyle silna, że w  obu państwach uchodził za prawdziwego władcę nawet w  opinii współczesnych. Z  czasem udało mu się nawet rozciągnąć swoje wpływy, dzięki „podstawionym” władcom, na ziemie Turyngii, Alzacji i  Alemanii. Jednym z  problemów, z  jakimi musiał się jednak borykać, były nadal niezależne ośrodki władzy w  Burgundii, Prowansji i  Akwitanii, rządzonej przez diuka Odona. Karol zastanawiał się, jak podporządkować sobie te ziemie. Skomplikowanym intrygom politycznym i  wojskowym planom przyszły z  pomocą nieprzewidziane wydarzenia mające miejsce na północy jego władztwa. Zbliżał się najazd muzułmanów. NIEWZRUSZENIJAKMUR Już w  721 r. Arabowie stanęli pod Tuluzą, lecz – jak podaje Liber Pontificalis – zostali stamtąd odepchnięci dzięki interwencji diuka Odona, który pozbawił życia ponad 300  tys. Saracenów. Zwycięstwo władcy Akwitanii zyskało szeroki rozgłos i  wieści dotarły nawet do Rzymu. Po tym zwycięstwie Odon nie myślał jednak w  kategoriach świętej wojny i  obrony chrześcijaństwa. Wykorzystał natomiast wzmocnienie swej pozycji, by zawrzeć porozumienie z  wrogami Karola: biskupem Reims Rygobertem i  dawnym majordomem Neustrii Ragenfredem. Zaraz potem doszło z  kolei do porozumienia między Odonem a  berberyjskim zarządcą Munuzą. W  731 r. Karol spustoszył jednak ziemie Odona, osłabiając jego pozycję i  Akwitanię. Fakt ten rychło wykorzystał nowy namiestnik Al- Andalus. Wraz z  30  tys. arabsko-berberyjskich jeźdźców ograbił i  spustoszył ziemie diuka Odona. Jego celami stały się  m.in. przedmieścia Bordeaux czy Saint-Hilaire de Poitiers. Pokonany na każdej linii Odon nie miał innego wyjścia i  poprosił o  pomoc swego byłego wroga – Karola. Ten odpowiedział na wezwanie. W  październiku 732 r. nieopodal Poitiers stanął naprzeciwko wojsk arabskich. W  owym okresie wojska frankijskie i  arabskie mogły mieć porównywalną liczebność. Te pierwsze składały się w  większości z  lokalnych sił zdeterminowanych do obrony swych ziem. Trzon armii tworzyła jednak doświadczona i  ciężkozbrojna elita, od wielu lat uczestnicząca w  kampaniach wojennych Karola. Jego armię uzupełniały ponadto kontyngenty alemańskie i  bawarskie. Dla samego Karola bitwa miała głównie wymiar polityczny. Dla zwykłych żołnierzy była walką z  najeźdźcą o  obcych zwyczajach i  innym wyglądzie. Ważne znaczenie miał więc także wymiar kulturowy. Dla prostych Franków mogło to rzeczywiście być zderzeniem cywilizacji, choć nie potrafili tego jeszcze tak nazwać. Dla Arabów sytuacja nie przedstawiała się więc dobrze. Wojska Karola i  Odona były zdeterminowane, by bronić swoich ziem. Byli to ponadto wytrwali i  doświadczeni wojownicy, a  nie zmęczeni i  dogorywający Persowie czy Wizygoci.

14 O  przebiegu samej bitwy niewiele nam dziś wiadomo ze względu na brak wiarygodnych źródeł. Najbardziej wiarygodna kronika mozarabska, pochodząca z  750 r., z  jednej strony precyzyjnie opisywała frankijską taktykę ciężkozbrojnych piechurów, a  z  drugiej przedstawiała literacko ubarwione opisy arabskich falang. Dlatego też można tylko w  przybliżeniu zrelacjonować przebieg bitwy. Na pewno walki trwały cały tydzień. Karol i  Odon uformowali czworobok i  opierali nieprzerwane ataki Arabów. Schronieni za żelaznymi tarczami, z  włóczniami wbitymi w  ziemię sukcesywnie odpierali kolejne rajdy arabskiej jazdy. W  powietrzu śmigały ciskane pociski, włócznie. Miecze i  topory cięły końskie stawy, następnie wykańczały jeźdźców. Arabowie daremnie próbowali przecisnąć się przez mur tarcz. Mozarabski kronikarz pisał, iż Frankowie walczyli, pozostając niewzruszeni jak mur. W  efekcie Arabowie z  ogromnymi stratami musieli w  końcu zrezygnować z  walki. Pozostawiając swoje łupy, wycofali się spod Poitiers, aby nigdy więcej już nie zaatakować ziem francuskich. MACHABEUSZ SPOD POITIERS Zwycięstwo pod Poitiers przez jednych uznawane jest za drugorzędne wydarzenie historyczne, przez innych gloryfikowane. Czy można dziś jednoznacznie je ocenić? Henri Pirenne ma rację, że skala bitew pod Poitiers czy na Polach Katalaunijskich jest nieporównywalna, bowiem Attyla od samego początku chciał podboju, a  Abd-ar Rahman prowadził tylko rajd łupieżczy. Trzeba jednak pamiętać, że podobny rajd doprowadził do upadku wizygockiego królestwa w  Hiszpanii. Ogromne znaczenie ma fakt, że pod Poitiers pojawił się jednak mąż stanu na miarę Karola i  jego wojska odepchnęły wojska arabskie. Czy na polach między Poitiers i  Tours narodził się konflikt chrześcijańsko-islamski? Tego nie możemy jednoznacznie powiedzieć. Pewne jest natomiast, że to właśnie tam położono fundamenty pod renesans karoliński. Dzięki temu zwycięstwu Karol zdobył w  całym chrześcijaństwie sławę niezwyciężonego wodza. Nie bez przyczyny już w  IX w. nadano mu przydomek Martellus, czyli Młot. Podobny przydomek nosił także biblijny wojownik błogosławiony przez Boga – Juda Machabeusz. Znamienne, że ten sam biblijny motyw legnie u  podstaw ideologii krucjatowej zarówno wśród pierwszych kronikarzy wypraw, jak i  wśród walczących w  Prusach Krzyżaków w  XIII–XIV w. Kluczowe okazały się jednak wewnątrzfrankijskie konsekwencje bitwy pod Poitiers. To zwycięstwo pozwoliło Karolowi zająć w  dalszych latach Bordeaux czy Awinion oraz podporządkować możnych południowej Galii. W  latach 739–740 papież Grzegorz III prosił Karola o  pomoc w  obronie przed Longobardami. Karol nie chciał udzielić pomocy, ale tego typu apeleMahomet w  Mekce

15 miały się dalej powtarzać. Były one świadectwem szczególnej pozycji Karola na Zachodzie. Już niebawem jego syn – Pepin Krótki, stał się dziedzicem całej spuścizny Merowingów, a  wnuk – Karol Wielki, pierwszym cesarzem od czasów Romulusa Augustulusa. Bitwa pod Poitiers nie była więc wydarzeniem, które rozpoczęło konflikt pomiędzy dwiema cywilizacjami. Nie była to również pierwsza bitwa świętej wojny. Rozdział świata chrześcijańskiego Zachodu i  islamskiego Wschodu nastąpił już wcześniej. Rozdarcie nastąpiło wraz z  pojawieniem się Mahometa i  niestety trwa do dzisiaj. Pirenne pisał, że już w  czasach Mahometa i  Karolingów nad brzegami Morza Śródziemnego rozpościerały się dwie różne i  wrogie sobie cywilizacje. Konflikt ten miał jednak nabrać mocy dopiero 300 lat później. Dla ówczesnych wątki religijne i  kulturowe miały pewien wpływ, ale przeważały kwestie polityczne i  militarne. Pieśń o  Rolandzie oceniła walki Karola Wielkiego z  Saracenami jako hańbę dla pogan, prawo dla chrześcijan. Niech nas jednak to nie zmyli. Ów wers jest bowiem dziełem mentalności XI–XII w. Ocenianie Poitiers jako bitwy, która ocaliła świat przed islamem jest również „produktem” późniejszych czasów.

15 sierpnia 778 r. w  wąwozie Roncevaux w  hiszpańskich Pirenejach w  pobliżu granicy z  Francją, miała miejsce bitwa między tylną strażą wojsk Karola Wielkiego a  baskijskimi góralami, przeciwnymi władzy frankijskiego króla. Siły dowodzone przez hrabiego Rolanda zostały, ku zaskoczeniu wszystkich, wycięte w  pień. Zginąwszy z  rąk chrześcijańskich pasterzy, hrabia zapisał się jednak złotymi zgłoskami w  dziejach Francji i  średniowiecznej Europy. W  XI/XII w. jego bohaterską śmierć zaczęła sławić najsłynniejsza chanson de geste – Pieśń o  Rolandzie. KIM BYŁ HRABIA ROLAND I  CZEMU ZGINĄŁ W  WĄWOZIE RONCEVAUX?

17 Frankowie obciążeni uzbrojeniem i  prowadzący ciężkie tabory, jak piszą historycy, musieli ulec przed lekko uzbrojonymi i  znającymi trudny teren Baskami, w  efekcie czego owego feralnego letniego dnia życie straciło wielu przybyszów z  północy, w  tym (jak podają źródła) seneszal Eggihard, palatyn Anzelm i  wspomniany hrabia Roland (także pisany jako Hroudland), margrabia frankijskiej części Bretanii. Jak podają Annales Regni Francorum, śmierć wszystkich rycerzy z  tylnej straży, wraz ze wspomnianymi wybitnymi dowódcami, położyła się jak ciemna chmura na sercu króla. Klęska, jakiej doznały wojska Karola Wielkiego w  Roncevaux, przyniosła daleko idące reperkusje. Przede wszystkim, pierwszy raz wojska frankijskie okazały się słabsze, co pogrzebało mit o  ich niezwyciężonym charakterze. Chcąc zabezpieczyć granice z  Hiszpanią, Karol musiał też zmienić swoją politykę względem Akwitanii, w  której groziły mu reakcje antyfrankijskie. W  efekcie utworzono z  niej oddzielne królestwo rządzone przez syna Karola, Ludwika. Nawet dekady później po bitwie próbowano zmazać odium hańby – przeciwnikami stali się zatem liczni muzułmanie, a  tragiczne ofiary stały się legendarnymi herosami oraz obrońcami wiary. Hrabia Roland w  upiększonej legendzie stał się wzorem do naśladowania, idolem średniowiecznych młodzieńców i  dziewcząt. PIEŚŃ O  ROLANDZIE, CZYLI JAK STWORZYĆ LEGENDĘ Bitwa w  wąwozie Roncevaux, mająca miejsce w  778 r., stała się motywem przewodnim powstałego na początku XII w. poematu rycerskiego Pieśń o  Rolandzie, który – łącząc bohaterską narrację z  prawdą historyczną, opowiada o  wyprawie Karola Wielkiego do Hiszpanii. Na plan pierwszy wysuwają się kwestie przyjaźni rycerskiej między hrabią Rolandem a  Oliwierem, zdrada niejakiego Ganelona, a  w  finale opowieści – triumf chrześcijaństwa nad islamem. 20  tys. dzielnych rycerzy Karola miało bowiem ulec setkom tysięcy Saracenów, ale ich bohaterstwo z  kolei było tak wielkie, że dopiero zdrada niejakiego Ganelona miała wspomóc muzułmanów. Po śmierci Rolanda i  jego ludzi Karol miał z  kolei zawrócić i  wybić wojska Marsyla. Pieśń tym samym służyła pokrzepieniu serc chrześcijańskich rycerzy wzywanych do walk w  wyprawach krzyżowych. Utwór powstały w  epoce rodzącego się ruchu krucjatowego w  istocie rzeczy był swoistym apelem, apologią krzyżowca, obrońcy christianitas, jego autor zaś do czasów Śmierć Rolanda – ilustracja z  Grandes Chroniques de France, 1455–1460

18 Karola Wielkiego przenosił wzorce społeczne epoki feudalnej oraz realia kulturowe XI/XII w. Jak przypuszcza się, nautorem poematu był niejaki Turold, najprawdopodobniej biskup Bayeux, choć badacze nie są w  tej sprawie zgodni. Sam poemat mógł powstać już w  X/XI w., kiedy zaczął być wykonywany przez wędrownych kuglarzy. Badania źródłowe wykazały, że już ok. 1000 r. na terenie dzisiejszej Francji bardzo popularne były sprzężone imiona Roland Oliwier, a  wedle Wilhelma z  Malmesbury już w  roku 1066 przed bitwą pod Hastings pewien wędrowny kuglarz, aby zachęcić do walki, śpiewał o  Rolandzie i  bitwie w  Roncevaux. Warto zaznaczyć, że w  świetle ówczesnych badań poemat nosi znamiona wydarzeń mających miejsce między rokiem 1078 a  1118. Próbowano także szukać podobieństw z  inną chanson de geste tego okresu, czyli Pieśnią o  Cydzie. Obecnie zgodnie uznaje się, iż sama legenda Rolanda zaczęła powstawać już w  IX–XI w., zarówno w  formie ustnej, jak i  być może pisanej, jednak tę drugą przybrała dopiero po 1118 r. jako genialne dzieło człowieka nasiąkniętego poprzednimi dziełami oraz sukcesami epoki krucjat. Było ono bardzo popularne aż do XV/XVI w. – Roland dmący w  róg – rys.  Alphonse- Marie-Adolphe de Neuville, 1883 r.

19 cała późniejsza literatura heroiczna garściami czerpała inspiracje z  tej pieśni sławiącej dzielnego Rolanda i  jego miłość do pięknej Francji, dla której zdolny był nawet umrzeć. Pozostaje pytanie, kim był Roland? PRAWDZIWA TWARZ BOHATERA Jak podają źródła, w  wąwozie Roncevaux zginęli  m.in. Anzelm, Eggihard i  Roland. O  wszystkich z  nich wspomina czołowy historyk epoki karolińskiej Einhard. Pisał on, iż w  tej bitwie wśród wielu innych padł Eggihard, stolnik królewski, Anzelm, komes pałacowy i  Roland, namiestnik bretońskiego pogranicza. Ta rzecz nie została na razie pomoszczona […] albowiem napastnicy po bitwie przepadli bez wieści. Istnienie Eggiharda potwierdza ponadto nagrobek z  inskrypcją wskazującą datę śmierci na 15 sierpnia 778 r. Istnienie Rolanda potwierdzają, oprócz źródeł pisanych, znalezione monety z  jego imieniem na jednej stronie oraz Karola Wielkiego na drugiej. Kim był dokładnie? Jak podają źródła, został mianowany margrabią Marchii Bretońskiej, gdzie odznaczył się w  walkach z  zachodnią Bretanią. Ponadto Roland towarzyszył Karolowi Wielkiemu w  jego wyprawach przeciwko Sasom, Longobardom i  Awarom. Jako jeden z  waleczniejszych palatynów przyszłego cesarza, bardzo często przebywał na dworze i, jak się przypuszcza, znajdował się w  bliskich relacjach z  Karolem Wielkim. Gdy w  XI/XII w. powstał mit rycerza idealnego, jakim był Roland, starano się nawet przekonać, że był on w  istocie biologicznym synem Karola. Dlaczego to Roland stał się herosem powstałej wieki później Pieśni o  Rolandzie? Trudno powiedzieć. Wiele wskazuje, iż prawdziwe znaczenie Rolanda zatarło się gdzieś po drodze, gdy jego oblicze budowano wokół mitu mającego na celu pokrzepienie serc chrześcijańskich rycerzy. Po dziś dzień przy Puerto de Ibaneta stoi kolumna upamiętniająca wydarzenia z  roku 778, a  krypta w  kościele pielgrzymkowym Sancti Spiritus na trasie do Santiago de Compostela wysklepia się nad miejscem, gdzie Karol kazał ponoć zbudować grób dla zmarłych Franków z  Rolandem na czele. Mieszkający w  okolicy Baskowie przez lata wiedzieli mniej więcej, co się stało i  kim był Karol Wielki, jednak sama pamięć o  Rolandzie zatarła się. Podobnie było z  licznymi pomnikami hrabiego w  Bremie, Brandenburgii, Halle, Magdeburgu, Zerbst i  Stendal. Mężczyzna w  zbroi z  mieczem w  dłoni przez lata kojarzony był jako symbol wolności mieszczan, z  czasem zaś zaczęto te pomniki wiązać z  postacią Rolanda. Jednak samo jego znaczenie gdzieś się zatraciło. Roland stał się legendą. Podobnie jak i  sama bitwa. TŁO WYDARZEŃ MITYCZNYCH I  HISTORYCZNYCH Wydarzenia z  sierpnia 778 r. mają swój początek w  delegacji Sulejmana al-Arabiego, namiestnika Barcelony i  Gerony, która przybyła do Karola Wielkiego przebywającego w  Paderborn w  środkowych Niemczech.

20 Posłowie oferowali przyszłemu cesarzowi zwierzchnictwo nad Barceloną i  Geroną oraz ziemiami przyszłej Marchii Hiszpańskiej w  zamian za wsparcie militarne przeciwko emirowi Kordoby Abd ar-Rahmanowi I  z  dynastii Umajjadów. Propozycja ta była dla Karola świetną okazją, by rozszerzyć granice jego własnego Królestwa. Jednocześnie zaś miała znaczenie prestiżowe, gdyż pojawiła się przy tym okazja, by pójść w  ślady Karola Młota, który pokonał Saracenów prawie pół wieku wcześniej. Nie można jednakże implikować Karolowi motywacji dewocyjno-krucjatowej. Ten wybitny władca na pewno zdawał sobie sprawę z  położenia chrześcijan na ziemiach emira Kordoby. Rządzona przez Rahmana Andaluzja w  owym okresie była krajem mądrze zarządzanym, w  którym nie było mowy o  prześladowaniu religijnym – obok meczetów spokojnie stały kościoły i  synagogi. Nie zmienia to jednak faktu, iż podejmowanie walk z  niewiernymi było już wtedy popularne. Możliwość ekspansji w  Hiszpanii była dla Karola atrakcyjna również ze względu na fakt, iż kolejna wyprawa pozwoliłaby wojowniczemu Karolingowi dalej utrzymywać w  ryzach jego wielmożów – dzięki wyprawom armia pozostawała zdolna do walki, a  same zdobycze dawały ziemie i  łupy potrzebne, by zachować sympatię możnych. Jednak Karol nie mógł bez powodu przyjąć propozycji Sulejmana. Szybko znaleziono odpowiednie casus belli – Saraceni mieli ponoć przygotowywać atak na państwo Franków. Wobec tego Karol zarządził mobilizację i  w  kwietniu 778 r. wszystko było już gotowe. Stanąwszy na czele wojsk złożonych z  Franków, Alemanów i  Burgundów, Karol wkroczył do kraju Basków. Wojska złożone z  Prowansalczyków, Akwitańczyków, Longobardów oraz Bawarów szły zaś w  kierunku Barcelony. Jakież musiało być ogromne zdziwienie Karola, gdy okazało się, że chrześcijańscy mieszkańcy Pampeluny i  okolic nie chcą ofiarować jego wojskom wody i  żywności. Co więcej, nie chcieli też poddać się władzy chrześcijańskiego króla. Pampeluna uległa dopiero po oblężeniu. Połączywszy się z  siłami maszerującymi w  kierunku Barcelony, wojska Karola zostały nieprzychylnie przyjęte także w  Saragossie, której obrońcy woleli być rządzeni przez emira Kordoby niż przez nieznanego im króla z  północy. Podczas oblężenia miasta Karol zrozumiał, iż został oszukany przez Sulejmana. Pojmawszy go, wydał rozkaz odwrotu, podczas którego jego wojska były nękane przez oddziały baskijskich rebeliantów. Rozgniewany Karol, którego wyprawa okazała się prawdziwym fiaskiem, przybywszy do Pampeluny, wydał rozkaz zburzenia jej murów i  rozebrania wież. Przypuszcza się, iż uczynił to w  obawie przed przyszłymi rebeliami Basków. Zdarzenie to, jak uważają badacze, stało się jednak bezpośrednim powodem baskijskiego ataku w  wąwozie Roncevaux.

21 BITWA I  JEJ NASTĘPSTWA Najbardziej szczegółową relację z  wydarzeń mających miejsce w  wąwozie Roncevaux przekazał wzmiankowany już Einhard. Karoliński kronikarz tak pisał o  klęsce władcy: Wojsko szło wydłużonym szykiem, jak tego wymagała ciasnota wąwozów, a  Baskowie, rozstawiwszy po górach zasadzki – jest to do zasadzek miejsce wyborne z  powodu ciemnych i  gęstych lasów – napadli na koniec taboru i  straż tylną, zepchnęli je w  dolinę i  w  bitwie wycięli doszczętnie, wozy zrabowali i  pod osłoną nadchodzącej nocy z  największą szybkością rozproszyli się na wszystkie strony. Wspomogła Basków lekkość uzbrojenia i  znajomość miejsca. Franków krępował zaś ciężki rynsztunek i  niekorzystne położenie. Bardzo podobna relacja znajduje się w  Annales, w  których podkreślał dodatkowo, że Frankowie byli lepiej wyposażeni, ale i  to nie uchroniło ich przed klęską. Czemu więc wojska Karola przegrały? Oba przekazy podkreślają obciążenie Franków i  lekkość oraz znajomość terenu ze strony Basków. O  ile frankijski konny czy pieszy wojownik obciążony był w  owym okresie kolczugą, długą lub okrągłą tarczą, mieczem oraz włócznią, przypuszcza się, że baskijscy rebelianci odziani tylko w  utwardzane skóry walczyli za pomocą krótkich włóczni, a  na mniejszym dystansie używali długich sztyletów. Uzbrojenie to wydaje się o  tyle prawdopodobne, iż podobne tradycje militarne mogły przetrwać, by znacznie później pojawić się w  formacjach aragońskich almogawarów. Pod względem wyposażenia Frankowie mieli więc druzgocąca przewagę, przegrali jednak pod względem taktycznym. Trudno jednak powiedzieć na ten temat coś więcej, podobnie jak o  tym, kto stanął na czele Basków. Czy była to zwykła chłopska partyzantka czy jednak oddziały zorganizowane pod czyimś dowództwem? Pojawiają się hipotezy mówiące, iż na czele Basków atakujących wojska Karola Wielkiego stanął książę Gaskonii Lupus II. O  ile o  samej bitwie nie wiemy za dużo, o  tyle o  jej następstwach już tak. Niezwyciężone wojska Karola straciły swoją reputację, a  południowa granica państwa karolińskiego stała się niepewna jak nigdy wcześniej. Władca zmuszony był do utworzenia samodzielnego państwa akwitańskiego, na tronie którego zasiadł jego nowonarodzony syn Ludwik. Jak na ironię, to co nie udało się Frankom z  królem, udało się im bez niego: z  czasem podbito spory pas hiszpańskiej ziemi, tworząc tzw. Marchię Hiszpańską. Frankowie z  Akwitanii wykorzystali zarówno niesnaski wśród Arabów, jak i  napływ do ich państwa Gotów, zawsze gotowych do walki oraz uprawy roli, a  więc posiadających cechy ważne dla rozwoju każdej pogranicznej społeczności. A  co z  Roncevaux? Po dziś dzień stanowi przykład idealnego zmitologizowania jedynej klęski Karola Wielkiego, która jak na ironię urosła do roli jego największego zwycięstwa.

22 27 listopada 1095 r. na błoniach za murami Clermont, francuskiego miasta w  Owernii, zgromadziły się setki duchownych, rycerzy oraz mieszczan, aby wysłuchać uroczystego orędzia papieża Urbana II. Napięcie było wyczuwalne. JAK ZACZĘŁY SIĘ KRUCJATY?

23 W  końcu jednak Urban II zasiadł na specjalnie przygotowanym dla niego tronie, stojącym na podium wzniesionym na błoniach, i  przemówił do zgromadzonych wiernych: Ziemia, nad którą zajaśniało słońce prawdy, gdzie Syn Boży żył, nauczał i  cierpiał, gdzie umarł i  zmartwychwstał dopełniwszy dzieła Odkupienia, święta ta ziemia wpadła w  ręce niewiernych! Zbezcześcili Przybytek Pański, pomordowali świętych, a  ciała ich stały się pastwą dzikich zwierząt. Krew chrześcijan płynęła strumieniem w  Jerozolimie i  około jej murów, a  nikt nie spieszy ich pogrzebać. [...] Pełen ufności w  miłosierdzie boskie, i  z  mocy władzy przekazanej mi przez świętych Piotra i  Pawła udzielam odpustu zupełnego każdemu chrześcijaninowi, który ożywiony uczuciem szczerego nabożeństwa pójdzie walczyć przeciw niewiernym! Dzięki ogromnym zdolnościom retorycznym Urban II barwnie opisał muzułmańskie okrucieństwa wobec chrześcijan na Wschodzie. Zamiast mało porywającego wykładu dogmatów wezwał zgromadzonych, a  także innych chrześcijan, do świętej wojny mającej oswobodzić Jerozolimę i  całą Ziemię Świętą spod władania „Saracenów”. Reakcja zgromadzonych była natychmiastowa. Setki gardeł wykrzyknęły: Deus lo volt („Bóg tak chce!”). Nie było już odwrotu. Kamień poruszył lawinę, która miała zmienić oblicze świata chrześcijańskiego i  świata arabskiego. Słynne przemówienie Urbana II odbyło się na zakończenie synodu trwającego od 18  listopada 1095 r. Z  pozoru został on zorganizowany, aby unormować sprawy wewnątrzkościelne we Francji oraz w  celu potwierdzenia prawowitości władzy papieskiej na tych terenach. Było to o  tyle ważne, że reputacja papiestwa była mocno nadszarpnięta z  powodu konfliktów, w  jakie wdało się ono w  toku tzw. sporu o  inwestyturę. Przez pierwsze dni zebrani duchowni debatowali nad ogólnymi kwestiami reformy kościelnej np. nad symonią urzędów i  inwestyturą świecką. Ważnym tematem rozmów był też tzw. pokój boży czyli zakaz prowadzenia wojen w  określone dni. Ruch, dotąd rozwijający się w  skali regionalnej, dzięki papieżowi Urbanowi II został rozszerzony na obszar całego christianitas. Przebieg obrad nie wskazywał zatem na to, że wydarzy się coś doniosłego. Tymczasem wezwanie clermonckie dało początek ruchowi krucjatowemu. Przez następne 200 lat rozpalał on ambicje, wyobraźnię i  pragnienia wielu mieszkańców Europy, którzy udawali się do Ziemi Świętej, aby walczyć z  niewiernymi. Jedni czynili to z  powodów politycznych, inni mieli tam interesy handlowe, a  jeszcze innych motywowała gorliwa wiara.Synod w  Clermont

24 Jeszcze w  XIV czy XV w. w  Europie można było odnaleźć echo idei krucjat. Poszukajmy odpowiedzi na pytanie: jak się to wszystko zaczęło? WEZWANIE Przemówienie Urbana II z  Clermont do dziś pozostaje fenomenem trudnym do wyjaśnienia dla historyków. Czemu wezwanie to zyskało taką aprobatę? Zapewne tak synod, jak i  sam papieski apel zrobiły wrażenie na zebranych tamtego dnia na błoniach za murami miasta i  reakcja zgromadzonych może być dla nas zrozumiała. Zagadką historii pozostaje jednak nadal, dlaczego owa mowa rozpaliła krucjatowy ogień na kilka stuleci wśród ludzi, którzy Urbana II nie widzieli nawet na oczy, a  jego słowa poznawali z  ust wędrownych kaznodziejów. Historiografia krucjatowa potrafi obecnie rzucić tylko nieco światła na współistnienie rożnych motywów politycznych, kulturowych, religijnych czy gospodarczych. W  znacznej mierze to one przyczyniły się do tego, iż Clermont nie było przejściowym sukcesem i  to one podtrzymywały ideę krucjat przez ponad 200 lat. Wydaje się zresztą, że i  sam Urban nie zdawał sobie sprawy, że swoją przemową zapoczątkował ruch, który już w  czasie I  krucjaty przybrał ogromną skalę. Samo płomienne przemówienie Urbana II znane nam jest głównie z  relacji świadków: Roberta Mnicha, biskupa Balderyka z  Dol oraz Fulchera z  Chartres. Gwibert z  Nogent także pozostawił po sobie relację z  clermonckiego wezwania, ale wykorzystywał on wiadomości z  drugiej ręki. Analizując te relacje, w  powiązaniu z  listami samego Urbana II, ustalono, że papież wzywał rycerstwo zachodnioeuropejskie – wydaje się, że chodziło głównie o  rycerstwo południowofrancuskie – do oswobodzenia Kościołów wschodnich, udzielenia wsparcia cesarstwu bizantyjskiemu oraz odzyskania Ziemi Świętej, szczególnie Jerozolimy. W  swojej wymowie ideologicznej przemówienie Urbana II skupiało się na trzech zasadach wojny sprawiedliwej według św. Augustyna: legalności władzy, powściąganiu się od okrucieństwa i  sprawiedliwej przyczynie. Przekaz wzmacniany był swoistą dehumanizacją islamu, przedstawiając muzułmanów jako bestialskich barbarzyńców zabijających chrześcijan czy okradających pątników. Nie miało to w  owym czasie wiele wspólnego z  rzeczywistością, ale spełniło swoje zadanie jako motyw napełniający przyszłych krzyżowców chęcią zemsty. Była ona w  takiej sytuacji pojmowana jako sprawiedliwy i  święty odwet za krzywdy. ŚWIĘTA WOJNA I  WIELKIE PIELGRZYMOWANIE Kluczowym elementem wezwania z  Clermont była właśnie nowa formuła świętej wojny. Urban głosił, iż ci, którzy pójdą walczyć za Jerozolimę, dostaną odpuszczenie grzechów. Idea ta nie była sama w  sobie niczym

25 nowym dla średniowiecznego chrześcijaństwa. Wiązała się ona w  integralny sposób z  obecnymi już w  IX czy X w. ideami wojny sprawiedliwej czy instytucji pokoju bożego. Bellum iustum w  szczególny sposób wpływała na wykrystalizowanie się pojęcia świętej wojny. Już w  IX w. papieże Leon IV i  Jan VIII obiecywali nagrodę w  niebie wszystkim tym, którzy ginęliby w  walce z  poganami, między innymi z  Saracenami czy Normanami. Echa tej wizji znaleźć można zresztą w  piśmiennictwie VI w., gdy Izydor z  Sewilli pisał, iż bohaterami zwie się mężów, którzy dzięki swej mądrości i  odwadze stają się godni nieba. Tuż przed Urbanem II także papież Grzegorz VII lansował ideę, iż wojna w  służbie Kościoła i  Boga może przynieść duchową nagrodę. Niektórzy badacze są zdania, że myśl o  krucjacie do Ziemi Świętej przyświecała także pontyfikatowi Grzegorza. Jak pokazała historia, wezwania do świętej wojny przed Urbanem miały jednak bardzo ograniczony oddźwięk. Urban II wykorzystał jednak zręczną sztuczkę. Zdając sobie sprawę, iż idea walki oczyszczającej z  grzechów sama w  sobie nie przemawia do wyobraźni wszystkich ludzi miecza, odwołał się do praktyk pokutnych. Ludzie średniowiecza w  okresie gregoriańskim uważali się za ludzi skalanych grzechem i  starali się go zmyć poprzez spowiedź albo pokutę. Urban IIoraz bracia de Bouillon, przywódcy pierwszej krucjaty Jerozolima średniowieczna