littlefallenangel

  • Dokumenty96
  • Odsłony70 315
  • Obserwuję75
  • Rozmiar dokumentów157.1 MB
  • Ilość pobrań35 753

S.B. Hayes jad Chcę ukraść twoje życie!.html-26

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

S.B. Hayes jad Chcę ukraść twoje życie!.html-26.pdf

littlefallenangel EBooki S.B. Hayes
Użytkownik littlefallenangel wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 46 stron)

JAD Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

S.B. HAYES JAD Chcę ukraść twoje życie! jad - srodek DRUK_jad 13-03-14 12:19 Strona 3 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Tytuł oryginału: Poison Heart Copyright © by S. B. Hayes, 2012 © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. Warszawa 2013 ISBN 978-83-7895-317-3 Tłumaczenie: Patryk Dobrowolski Redaktor prowadzący: Sylwia Burdek Redakcja: Teresa Lachowska Korekta: Magdalena Adamska Projekt okładki: Michalina Bajor Zdjęcia na okładce: Vladimir Piskunov, Oleg Mitiukhin, istockphoto.com DTP: Bernard Ptaszyński All rights reserved. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów tej książki możliwe jest tylko na podstawie zgody wydawcy. Zawarte w książce nazwy, imiona, wydarzenia, bohaterowie są fikcyjne i są wytworem twórczej pracy autorki. Jakakolwiek zbieżność z rzeczywistością jest przypadkowa. Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96 tel. 22 576 27 50, fax 22 576 25 51 www.zielonasowa.pl wydawnictwo@zielonasowa.pl jad - srodek DRUK_jad 13-03-14 12:42 Strona 4 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Dla mojego męża Petera oraz synów: Michaela, Christophera i Marka Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

PROLOG Kiedy to się stało, jechałam autobusem linii 57, a wydarzenie to na zawsze zmieniło całe moje życie. Dzień zaczął się całkiem zwyczajnie – była połowa września, późne popołudnie, słońce chyliło się ku zachodowi, a w powietrzu unosił się zapach spalin. Włosy na mojej głowie jeden po drugim stanęły dęba, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Nie widziałam, kto to był, ale czułam czyjąś obecność. Instynktownie odwróciłam się. Powoli obróciłam głowę w lewo i dostrzegłam drugi au- tobus, który zrównał się z naszym. Siedziała w nim dziew- czyna z nosem przyciśniętym do szyby. Miała twarz w kształ- cie serca, pełne usta i proste kasztanowe włosy, ale uwagę przykuwały przede wszystkim jej oczy. Były wielkie, lśniące i zielone, niczym u kota szykującego się do ataku. Przyłożyłam dłoń do szyby, a ona zrobiła to samo w taki sposób, że nasze palce niemal się złączyły. Nie wiadomo dlaczego przypomniał mi się powtarzający się od dzieciństwa sen. Oto wchodzę sama do wielkiego, strasznego domu. Idę przed siebie, przechodząc przez ogromne drzwi wejściowe z odpadającą farbą i z kolorowymi szybami, przez werandę wypełnioną gryzącym zapachem wilgotnych liści, i trafiam do przedpokoju, w którym podłoga 7 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

wyłożona jest niebieskimi płytkami. W końcu staję u pod- nóża krętych dębowych schodów. Wiem, że będę musiała pokonać te schody, i nie dam rady się obudzić, mimo że będę próbować. Wszystkie moje zmysły pracują na najwyż- szych obrotach. Słyszę każde skrzypnięcie, czuję każdy sęk i wyżłobienie drewnianej poręczy oraz zapach gnijącej ziemi. Gdy jestem już na górze, drzwi przede mną są otwarte, ale nagle korytarz wydłuża się dwukrotnie. Zaczynam przy- spieszać, wydaje mi się, że biegnę po ruchomych schodach, ale w złym kierunku. Zanim dobiegam do drzwi, mijają całe wieki, ale w końcu jestem u celu i dyszę ze zmęczenia, nie mogąc opanować ciekawości. Przy toaletce siedzi dziewczyna i przegląda się w trzech bogato zdobionych lustrach. Siedzi tyłem do mnie, a ja bardzo chcę zobaczyć jej twarz, która nie odbija się w zwierciadłach. Wszystkie trzy lustra ukazują tylko pusty pokój, jakby dziewczyny w ogóle tam nie było. Podchodzę bliżej, prawie na wyciągnięcie ręki. Kładę jej dłoń na ra- mieniu i chcę, by się odwróciła, ale ona tego nie robi. Chwy- tam ją za drugie ramię. Dziewczyna nie pozwala się od- wrócić, lecz w końcu, centymetr po centymetrze, udaje mi się ją poruszyć. Moim oczom ukazuje się twarz, moja twarz, która śmieje się i szydzi ze mnie… Wtedy się budzę. Do rzeczywistości przywrócił mnie wstrząs, ponieważ autobus wjechał w jakąś dziurę w jezdni. Próbowałam za- pomnieć o osobie, którą ujrzałam przez szybę. Często za- stanawiam się: czy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdy- bym tego dnia nie obejrzała się za siebie. Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

ROZDZIAL 1 – Katy? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Poczułam, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. – To nic takiego, Nat. Zobaczyłam kogoś… zupełnie nie- znaną osobę… ale ona patrzyła na mnie tak, jakbyśmy się znały. – Może spotkałyście się w poprzednim wcieleniu? – zażartowała Nat. – Albo masz telepatyczne zdolności – prychnęła Hannah. – Każdy człowiek je ma – odparłam poważnym tonem. – Tylko że już zapomnieliśmy, jak z nich korzystać. Nat uniosła ręce nad głowę i udawała, że jest duchem, ale kiepsko jej to wychodziło. – Katy odbiera sygnały z zaświatów – docinała mi. – Wcale nie. Koleżanka szturchnęła mnie łokciem w bok. – Tak? A pamiętasz nową nauczycielkę religii, panią Murphy? Byłaś przekonana, że ma niedobrą aurę, i później okazała się głupią krową! 9 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

– Po prostu miałam rację – uśmiechnęłam się. – To znaczy? Masz jakiś dar? – Nie, to po prostu intuicja. Hannah i ja siedziałyśmy obok siebie. Nagle przysunęła się bliżej i szepnęła: – To może intuicja powie ci też, kiedy Merlin zrobi ten pierwszy krok? Poczułam ucisk w żołądku, jak na kolejce górskiej tuż przed stromym zjazdem w dół. – Myślałam już, że nic z tego nie będzie, ale dzisiaj… To dziwne, ale… coś się zmieniło. – Co? – odpowiedziały mi chórem dwa głosy. Objęłam się własnymi ramionami, jakbym próbowała wtulić się w tę myśl niczym w ciepły koc. – Popatrzył na mnie w taki niesamowity sposób. Jak gdybym była jedyną osobą na świecie. Hannah z wrażenia aż klasnęła w dłonie. – Myślisz, że między wami do czegoś dojdzie? – Chyba tak – odparłam nieśmiało. – Wkrótce? – Mhm. Jest tak, jakby podczas burzy piorun uderzał coraz bliżej błyskawicy, wtedy w powietrzu czuć taką… elektryczność. – Znowu te twoje paranormalne zdolności? Byłam przyzwyczajona do takich przytyków, więc tylko pokazałam jej język. – Przy Merlinie ich nie potrzebuję. – A jak u niego z aurą? – spytała Nat. – Niesamowicie czysta, silna i nieskazitelna. 10 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Hannah popatrzyła na mnie badawczym wzrokiem i zmarszczyła nos. – Powinnaś więc skakać z radości, Katy, a wyglądasz na przygnębioną. Chwyciłam za metalową poręcz, ponieważ autobus gwałtownie zahamował. – A co jeśli ci powiem, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe? – koleżanka próbowała położyć mi dłoń na czole, ale ją odepchnęłam. – Wiem, że to zabrzmi żałośnie, ale ja po prostu nie jestem typem dziewczyny, której udaje się zdobyć takiego faceta jak Merlin… Nie jestem laską z pierwszej ligi. – A jaki to niby typ? – spytała pobłażliwie Nat. – Pięknie opalone, z pasemkami we włosach, z ciałami jak z wybiegu i wydepilowane… wszędzie. Nat i Hannah parsknęły śmiechem. Potrzebowałam ich wsparcia. Były nierozłącznymi przyjaciółkami, jakich nigdy nie udało mi się zdobyć, ale to, że im towarzyszyłam, chyba wychodziło na dobre całej naszej trójce. – Ale mogłabyś być w pierwszej lidze – rzekła przy- jaźnie Hannah. – Nie z tymi moimi sztywnymi włosami, takimi biodrami, i na pewno nie z taką postrzeloną mamą – mówiłam szczerze. Moja uroda odbiegała raczej od kanonów piękna, a tę uwagę o mamie robiłam zawsze pierwsza, na wypadek gdyby ktoś inny miał mnie ubiec. – A niby dlaczego ktoś taki jak Merlin nie miałby się tobą zainteresować? – wtrąciła nagle Nat. Spojrzałam daleko przed siebie i odparłam: 11 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

– Marzyłyście czasem o tym, by rzucić czar i przywołać do siebie najprzystojniejszego z mężczyzn? No więc… ja spróbowałam i tym sposobem zdobyłam Merlina. – Życie może być jednak magiczne – westchnęła Nat. – Ze wszystkich ludzi ty najlepiej powinnaś o tym wie- dzieć. Popatrzyłam na nią z sympatią i zmierzwiłam jej nie- sforne różowe włosy. – Ale to wszystko dzieje się tak szybko. Stoję u progu czegoś nowego, niesamowitego i jestem zupełnie przerażona. Hannah wyciągnęła puderniczkę i poprawiła swój i tak już idealny makijaż. – To nowy początek dla nas wszystkich – zapowie- działa. – Koniec szkolnych mundurków, koniec tej okropnej pani Owens z jej wąsami i naelektryzowanymi bluzkami z poliestru, koniec tych wszystkich żałosnych grupek. – Masz rację – zgodziłam się. – College jest świetny. Mamy więcej wolności i wszyscy są bardziej przyjaźnie nastawieni. Przymknęłam na moment oczy i w myślach wypowie- działam swoje najskrytsze życzenie: „W tym roku stanę na nogi i dokonam czegoś wielkiego. Tuż za rogiem czeka na mnie wspaniałe życie. Jestem tego pewna”. Wstałam i nacisnęłam przycisk „STOP”, gdyż zbliża- łyśmy się do mojego przystanku. – Wpadnij do mnie później – przypomniała mi Han- nah. – Będziemy szukać w necie jakiegoś miejsca na wakacje. 12 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

– Mama zawsze narzeka, kiedy nie wracam na noc do domu – jęknęłam. – Nie ma szans, żeby mnie puściła. – Kiedyś musi, Katy. Przecież masz własne życie. Pokręciłam głową i zmarszczyłam brwi. – Ona jest ode mnie uzależniona. Pewnie za jakiś czas będziemy nosić takie same ciuchy i kończyć po sobie zdania. – Oglądałaś kiedyś Psychozę?! – zawołała za mną Nat. Potykając się, wyszłam zamyślona z autobusu i nagle, ogarnęła mnie fala nadziei. Hannah miała rację – powinnam skakać z radości. Czekało mnie wszystko co najlepsze – college, nowe przyjaźnie, Merlin. Miałam nawet nadzieję, że i mamie się poprawi. Chwyciłam stojącą obok latarnię i zaczęłam wokół niej biegać, aż zakręciło mi się w głowie, a Nat i Hannah pukały w szybę i machały do mnie jak opętane. Musiałam zamknąć oczy, zanim świat przestał wirować mi przed oczami. Niedawno padało, chodnik parował, przez co wszystko było jakby za mgłą. Podniosłam wzrok. Na rogu ulicy stała dziewczyna o zielonych oczach. Zamrugałam kilkakrotnie. Była tam, lecz podobnie jak dym, który możemy dostrzec, a który po chwili ulatuje. Stanowiła tylko skrawek mojego wspomnienia, ale przez nią znów poczułam niepewność. Chyba to oczy płatały mi figle. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko szybko zejść z powrotem na ziemię. Posmutniałam, gdy tylko otworzy- łam drzwi wejściowe. Zasłony w salonie były zaciągnięte, mimo że był środek dnia. – Cześć, Katy – mama zawsze wypowiadała moje imię przepraszającym tonem. Pokój pachniał stęchlizną. Mama 13 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

miała na sobie koszulę nocną i w półmroku usiłowała skupić na mnie swój wzrok. – Boli cię głowa? – spytałam. Skrzywiła się z bólu i przytakując, opadła z powrotem na poduszkę. Rzuciłam torbę na dywan z myślą, że wspa- niale byłoby zaszyć się na piętrze i popracować nad nowym projektem. To było jak narkotyk. Tylko wtedy potrafiłam zapomnieć o bożym świecie, ale przecież mama siedziała cały dzień sama i teraz potrzebowała towarzystwa. Stara- łam się jakoś ją pocieszyć. – Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytałam. Zakasłała. – Nic nie jadłam, a w lodówce nie ma zbyt wiele. – Poszukam czegoś w szafkach – odparłam. – Coś wy- kombinuję. Kuchnia była w opłakanym stanie. Na podłodze leżało brudne pranie, zlew był pełen naczyń do umycia, a moje stopy lepiły się do ceramicznych płytek. Mama zawsze była nieporadna, ale z biegiem lat było z nią coraz gorzej. Wszystko posprzątałam, próbując powstrzymać narasta- jącą we mnie złość, a później przyrządziłam dla niej w mi- krofalówce mrożoną zapiekankę wiejską. Ponieważ jestem wegetarianką, zapach ciepłego mięsa przyprawił mnie o mdłości. Odgrzałam sobie zupę pomidorową z puszki i maczałam w niej skórkę suchego chleba. – Gardło mam jak ze szkła, a przez ten ból głowy chyba oślepnę – narzekała mama. „Ludzie w chorobie bywają tacy egoistyczni. Gdzie to wyczytałam?”. 14 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

– Byłoby miło, gdybyś wcześniej wracała do domu. Wiem, że podoba ci się w college’u, ale dni tak mi się dłużą… „Mogłabyś spróbować sama sobie pomóc i dołączyć do jakiejś grupy wsparcia albo chociaż porozmawiać z kimkolwiek o swoich problemach…”. – Nie masz chyba zamiaru wyjeżdżać latem, Katy? – dodała. – Wiesz, że sama sobie nie poradzę. „Zaczynam czuć się w domu jak w więzieniu, tyle że tu nie przysługuje warunkowe zwolnienie za dobre sprawo- wanie. Przecież nawet nie pozwoliłaś mi wyrobić sobie paszportu, więc jak miałabym wyjechać za granicę?”. – A gdybyś tak zrobiła sobie rok przerwy od szkoły… dopóki mi się nie polepszy? Powiedziałam, że mam mnóstwo rzeczy do zrobienia na jutro, i pobiegłam do swojego pokoju, gdyż potrzebo- wałam trochę przestrzeni. Siedziałam tam do czasu, aż wieczorem mama zawołała mnie na dół. W jej głosie roz- brzmiewała niespotykana radość, a gdy zeszłam niżej, za- uważyłam, że jej twarz ożywiła się i zarumieniła z emocji. – Zeszłaś za późno, Katy. Miałam gościa – młodą dziewczynę sprzedającą biżuterię. Zobacz, co ci kupiłam – mówiąc to, mama wyciągnęła rękę i pomachała mi przed oczami czymś srebrno-zielonym, jakby chciała mnie za- hipnotyzować. Wyciągnęłam dłoń, a ona położyła na niej coś w rodzaju talizmanu. Znów przeszły mnie ciarki, ale tym razem tak intensywnie, iż zdawało mi się, że pod skórą chodzi mi stado mrówek. Wisiorek był wykonany ze szma- ragdowego szkła i miał dokładnie taki sam kolor jak oczy, 15 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

które tego dnia wpatrywały się we mnie tak intensywnie. Mama nawet nie musiała opisywać gościa. Intuicja powie- działa mi, kto to był. Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

ROZDZIAL 2 Katy, chciałbym, żebyś jako pierwsza zobaczyła moje nowe studio. Tak szybko chciałam mu odpowiedzieć, że za bardzo się wyciągnęłam i uderzyłam telefonem w stolik przy łóżku. Usłyszałam głuchy trzask, a później jeszcze kilka cichszych, ponieważ rok wcześniej pocięłam dywan w swojej sypialni i pomalowałam drewnianą podłogę na mój ulubiony kolor – indygo. Obawiałam się, że telefon się zepsuł, i gdy go podnosiłam, trzęsły mi się ręce. W wiadomości Merlina wyczytałam obietnicę czegoś, czego nie śmiałam sobie na- wet wyobrażać. Musiałam do niego pójść. Po niecałych piętnastu minutach byłam już gotowa do wyjścia, ale wiedziałam, że nie powinnam pokazywać, jak bardzo mi na tym wyjściu zależy. Dlatego zanim opuściłam dom, pokręciłam się trochę, obgryzając paz- nokcie, i chyba z sześć razy się przebierałam. Gdy wy- chodziłam, mama patrzyła na mnie pustym wzrokiem, 17 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

ale tego dnia nic nie było w stanie wzbudzić we mnie poczucia winy. Przyspieszyłam kroku, by uniknąć spotkania z Lukiem, moim sąsiadem. Zawsze mi docinał, a teraz sobie tego nie życzyłam. Byłam tak podekscytowana, że wyostrzyły mi się wszystkie zmysły. Lato było wyjątkowo deszczowe i drzewa oraz inne rośliny uderzały zielenią tak soczystą, że aż oślepiającą. Słyszałam poruszające się w trawie owady, szelest liści na wietrze i śpiewającego w oddali ptaka. Przyspieszyłam kroku, ujrzawszy niewyraźną tęczę, zaczynającą się tuż za wysokim wiktoriańskim domem Merlina. W głębi duszy wierzyłam, że jeśli pobiegłabym wystarczająco daleko i wystarczająco szybko, potrafiłabym jej dotknąć. – Witaj, Katy… pozwól, że cię zaprowadzę – mama Merlina z uśmiechem otworzyła drzwi wejściowe. Była wysoka i szczupła, a długie i lśniące włosy miała upięte w kok. Ubrana była w strój przypominający kimono i wy- glądała świetnie nawet bez najdelikatniejszego makijażu. Wiedziałam, że jest rzeźbiarką, która wykonuje projekty dla sławnych ludzi, co bardzo mi imponowało. Poszłam za nią do pokoju na poddaszu, które zostało przerobione na studio dla Merlina. Zapukała do drzwi. – Merlin, przyszła Katy. Chłopak nie usłyszał nas, tak był pochłonięty malowa- niem. Stał za sztalugą, z wyciągniętym koniuszkiem języka i ściągniętymi brwiami. Jego głęboko osadzone, szare oczy były niezwykle skupione, ale jednocześnie jakieś nieobecne. Uwagę przyciągały ostre rysy twarzy, wystające kości po- 18 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

liczkowe i głęboki dołek w podbródku. Jego skóra wyglądała wyjątkowo blado w zestawieniu z czarnymi kędzierzawymi włosami, które ciągle opadały mu na oczy i musiał je odgar- niać nerwowym ruchem nadgarstka. Mogłabym tak na niego patrzeć cały dzień, ale poczułam na plecach dłoń popychającą mnie lekko w jego kierunku i usłyszałam szept: – Zostawię was samych. Nie chciałam zniszczyć tej chwili, gdyż Merlin był bar- dzo zajęty swoją pracą, lecz po minucie poczułam się nie- swojo, jak gdybym go podglądała. – Merlin… twoja mama mnie wpuściła – rzekłam. – Katy? Jesteś. Podszedł do mnie, ale wcześniej przykrył płótno za- słoną. – Mogę zobaczyć? – spytałam. – Dopiero jak skończę – odparł. – Powiedz lepiej, jak ci się podoba studio. – Jest super – odpowiedziałam bez wahania, wiedząc jednocześnie, że nawet gdyby była to stara szopa śmier- dząca kotami, powiedziałabym to samo. – Okna są olbrzy- mie, pewnie masz z nich wspaniały widok. Zbliżyliśmy się do skośnych okien, nasze buty wyda- wały charakterystyczne dźwięki, gdy stąpaliśmy po za- chlapanej farbą podłodze. – Światło jest doskonałe – przyznał Merlin. – Mógłbym tu przesiadywać całymi dniami. Jeszcze nigdy dotąd nie byliśmy tak blisko siebie. Sty- kaliśmy się ramionami i bałam się poruszyć, żeby czegoś nie popsuć. Czasami gdy byłam w jego towarzystwie, 19 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

miałam problemy z oddychaniem. Żadne z nas się nie od- zywało. Gdybyśmy żyli sto lat temu, pewnie już bym ze- mdlała ze względu na zbyt mocno ściśnięty gorset, a Mer- lin, niczym prawdziwy romantyczny bohater, chwyciłby mnie w ramiona – byłabym lekka jak piórko. Jednak w dzisiejszych czasach dziewczynom nie wypada już mdleć tylko dlatego, że znalazły się zbyt blisko osobnika płci przeciwnej. Merlin zaczął głaskać wewnętrzną część mojej dłoni jednym palcem, a po chwili dwoma. Serce waliło mi jak oszalałe. Wsunęłam swoją dłoń do jego dłoni, ale oboje na- dal bez ruchu wpatrywaliśmy się w okna. „Dlaczego zawsze było tak samo? Nie mogłam już tego dłużej znieść i tym razem musiałam się odezwać”. – Chciałbyś mnie pocałować? – wyrwało mi się. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam, ale chyba przełamałam lody. Merlin odwrócił się i powoli pochylił głowę nade mną. Miał chyba metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, a ja niewiele ponad metr sześćdziesiąt. Gdy nasze usta się spotkały, pokój zamienił się w kalejdoskop kolorów. – Warto było na to czekać, Katy – na jego pięknej twa- rzy pojawił się nagle uśmiech, niczym słońce przedzierające się przez chmury. – Czekałeś na to? W odpowiedzi usłyszałam tylko jedno słowo: – Rozpaczliwie. To mi nie wystarczyło, dlatego zadałam kolejne pytanie: – Kiedy pierwszy raz pomyślałeś o mnie w ten spo- sób? 20 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Merlin westchnął. – Już gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy, poczułem coś dziwnego. Coś mnie ciągnęło do ciebie. Byłaś jak mag- nes. Usiłowałam powstrzymać uśmiech satysfakcji, ale nie udało mi się. A Merlin jeszcze nie skończył z komplemen- tami. – Miałaś wokół siebie coś w rodzaju poświaty – dodał. – Czy to nie brzmi głupio? – Brzmi wspaniale – to mało powiedziane! Mogłabym umrzeć ze szczęścia. Nerwowo spuściłam wzrok. – Czy to oznacza, że jesteśmy… no wiesz… parą? Chwycił mocniej moją dłoń, spojrzał mi prosto w oczy i wyznał: – Jesteśmy parą – jego hipnotyzujące spojrzenie trwało jeszcze przez krótką chwilę, a ja zwróciłam uwagę na do- skonałą linię brwi oraz niesamowicie gęste rzęsy. – Muszę ci coś powiedzieć. – Słucham? – zmartwiłam się na chwilę, ale zaraz zo- baczyłam jego uśmiech. – Ten obraz… przedstawia ciebie. Ukryłam twarz w dłoniach. – Kiedy będę mogła go zobaczyć? – Dopiero gdy skończę. Maluję go z pamięci. To, że znał moją twarz wystarczająco dobrze, by malo- wać ją z pamięci, nie mieściło mi się w głowie. Pragnęłam cieszyć się tą chwilą, lecz Merlin powiedział coś, co za- brzmiało jak rozkaz: – Chodźmy stąd. 21 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Zdążyłam tylko chwycić torebkę i już schodziliśmy na dół. – Dokąd idziemy? – spytałam zdyszana. – Gdziekolwiek. Kątem oka dostrzegłam mamę Merlina siedzącą z grupą uczniów w oranżerii, później salon wypełniony niepasują- cymi do siebie meblami, jaskrawymi płótnami i dywanami z egzotycznych krajów, jadalnię z ogromnym stołem na koz- łach i wyłożoną kamieniem kuchnię z nowoczesną kuchenką i potężnym kredensem. W rogach dostrzegłam „humani- tarne” pułapki na myszy i zaświtała mi w głowie dziwna myśl: w domu Merlina nawet szkodniki miały fajne życie. Gdy byliśmy na zewnątrz, mieliśmy jeszcze okazję zła- pać ostatnie promienie letniego słońca, zanim nadejdzie zima i wszystko zniweczy. Przespacerowaliśmy się wzdłuż kanału, a następnie po torach kolejowych w kierunku mias- teczka. Merlin wyróżniał się z tłumu. Zwracał uwagę ludzi, którzy po chwili kierowali swoje spojrzenia ku mnie, jako jego towarzyszce. Śmiałam się i szłam tak blisko niego, jak to tylko możliwe. Doszliśmy do kawiarni La Tasse, mod- nego miejsca, popularnego wśród biznesmenów, którzy przychodzili tu z laptopami na lunch. Usiedliśmy w loży przy oknie na kremowych skórzanych siedzeniach usta- wionych jedno naprzeciw drugiego jak w wagonie pociągu. Byliśmy z sobą od niedawna i myślę, że dlatego roztacza- liśmy wokół jakąś specjalną energię. Nawet kelnerka obej- rzała się za nami, gdy nas zauważyła. Kiedy przyjmowała nasze zamówienie, siedziałam z jedną ręką opartą na ra- mieniu Merlina. 22 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

Zrozumiałam, jak to jest być jedną z tych szczęśliwych dziewczyn, które mają cały świat u swoich stóp. Tych, które cieszą się życiem, zamiast przepraszać wszystkich, że w ogóle istnieją. Pewnego razu na jednej z imprez przy- darzyło mi się coś dziwnego. Po prostu błyszczałam. Wszystkich śmieszyły moje żarty, dziewczyny rozmawiały ze mną tak, jakby liczyły się z moim zdaniem, a chłopcy zapraszali mnie do tańca. Wiem, że wtedy w powietrzu była jakaś magia i nie do końca byłam sobą – niewidzialną Katy. Ta druga „ja” nadal była we mnie, ale już nigdy więcej się nie ujawniła. Gdy byłam w towarzystwie Mer- lina, marzyłam, aby stać się tą drugą dziewczyną – lepszą wersją siebie. Merlin obserwował mnie pijącą latte i pocałunkiem oczyścił mi usta z pianki. I tak siedząc przytuleni do siebie z rumianymi, uśmiechniętymi twarzami, snuliśmy plany na przyszłość. Wyobrażaliśmy sobie jego pierwszą wy- stawę i mój pierwszy pokaz mody. Wspominaliśmy o Rzy- mie, Wenecji i Paryżu – miastach, które tylko czekały na nasz podbój. Merlin spuścił wzrok na stół i zaczął nerwowo bawić się łyżeczką. – Katy, jeszcze jedno – przez chwilę nie wiedział, jak to powiedzieć. Jego twarz była taka atrakcyjna, szeroko otwarte oczy patrzyły na mnie błagalnie, usta miał lekko rozchylone, a jego głos był chrapliwy. – Niezbyt dobrze sobie radzę w związkach… Dziewczyny oczekują, że zadzwonię, a ja wolę malować; do tego często są zazdrosne o byle co… – Ja nie bywam zazdrosna – przerwałam mu w pół zdania. – Jestem najmniej zazdrosną osobą na świecie. 23 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

– Wyczułem to – odparł z ulgą. – Od razu wiedziałem, że jesteś inna… Zupełnie wyjątkowa. Z przyjemnością słuchałam każdego jego słowa. Cie- szyło mnie, że Merlin zaczynał się otwierać. Nagle coś od- wróciło moją uwagę – błysk zieleni – choć po chwili zro- zumiałam, że owa zieleń pojawiła się tylko w moich myślach. Przed moimi oczyma, za szybą przeszła tamta dziewczyna, ubrana w niebieskie dżinsy. Zrobiła piruet na pięcie i spojrzała na mnie. – Widziałeś ją? – zwróciłam się do Merlina. – Tę dziew- czynę z zielonymi oczami. Ani na chwilę nie odwrócił ode mnie wzroku. – Teraz ją widzę. Masz piękne zielone oczy. – Ale nie takie – zaprzeczyłam. – Tamte były… nie- przeniknione i przerażające. Merlin zaśmiał się, po czym pocałował mnie w rękę i poszedł do baru zapłacić za nasze napoje. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl, że ona była w kawiarni przez cały ten czas. – Przepraszam – spytałam kelnerkę. – Moja… przyja- ciółka tu była, ale chyba się minęłyśmy. Długie ciemne włosy, niebieskie dżinsy i… – Siedziała tutaj – kelnerka wskazała palcem lożę. Po- patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja kaszlnęłam, próbując ukryć zakłopotanie. Znów się przestraszyłam, na myśl, że ona była tak blisko. Na szczęście nie na tyle, by podsłuchać naszą rozmowę. Merlin odprowadził mnie do domu. Próbowałam odpę- dzić myśli o dziewczynie, co w jego towarzystwie wcale 24 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl

nie było trudne – czułam się jak w siódmym niebie. Gdy byliśmy już na mojej ulicy, wciągnęłam Merlina w wąską alejkę przylegającą do tyłu mojego domu. Wejście zasłaniał dwumetrowy mur, co dawało nam idealną osłonę przed wścibskimi oczami. Pożegnanie trwało całe wieki. Za każ- dym razem, gdy próbowałam mu uciec, Merlin przyciągał mnie z powrotem do siebie. Twarz i szyja piekły mnie jak ogień. Zaczęłam pocierać policzki i zastanawiałam się, jak wyjaśnię mamie, skąd mam to uczulenie na twarzy, ale gdy weszłam do domu, ona niczego nie zauważyła. Na pytanie, jak minął jej dzień, odpowiedziała pewnym siebie uśmie- chem, ale zauważyłam w jej spojrzeniu niezadowolenie. Chodząc po mieszkaniu, nuciłam radośnie, wspominając każdą minutę tego dnia i pisząc SMS-y do Nat i do Hanny. W pewnej chwili mama mnie zawołała. Pobiegłam do sa- lonu, gdzie przywitała mnie z zagniewaną twarzą, wyma- chując paczką papierosów. – Bardzo się na tobie zawiodłam, Katy – zniżyła głos i mówiła półgłosem, co było jeszcze gorsze od krzyku. – Zawsze mi obiecywałaś, że będziesz się trzymać z dala od tego paskudnego nałogu. – To nie moje – odparłam z niedowierzaniem. – Papie- rosy są okropne. – Wypadły z twojej torebki – ciągnęła, przeszywając mnie spojrzeniem. – Pewnie Merlin powiedział ci, że taka jest moda, i w ten sposób chcesz mu zaimponować. – Merlin nie cierpi papierosów – odparłam stanowczo. – Podobnie jak reszta moich znajomych. Nie wiem, jak to się u mnie znalazło. 25 Książka do kupienia na: www.zielonasowa.pl