maniafrania

  • Dokumenty156
  • Odsłony20 679
  • Obserwuję29
  • Rozmiar dokumentów269.0 MB
  • Ilość pobrań11 953

Jay Asher - 13 powodów -

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Jay Asher - 13 powodów -.pdf

maniafrania EBooki
Użytkownik maniafrania wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 219 stron)

Spis treści

Dedykacja

***

Wczoraj

Kaseta 1: Strona A

Kaseta 1: Strona B

Kaseta 2: Strona A

Kaseta 2: Strona B

Kaseta 3: Strona A

Kaseta 3: Strona B

Kaseta 4: Strona A

Kaseta 4: Strona B

Kaseta 5: Strona A

Kaseta 5: Strona B

Kaseta 6 : Strona A

Kaseta 6: Strona B

Kaseta 7: Strona A

Kaseta 7: Strona B

Nazajutrz

Wywiady Jaya Ashera z aktorami i producentami serialu

Dla JoanMarie

Proszę pana – powtarza. – Kiedy to ma dojść do adresata? Dwoma palcami pocieram czoło nad lewą brwią, mocno. Ból przybrał na sile. Urzędniczka zabiera paczkę. To samo pudełko po butach, które znalazłem na ganku niecałe dwadzieścia cztery godziny wcześniej, opakowane z powrotem w brązowy papier, oklejone przezroczystą taśmą klejącą, dokładnie tak jak wtedy, gdy trafiło do mnie. Tylko zaadresowane na inne nazwisko. Następne z listy Hannah Baker. – Parszywa trzynastka – mamroczę pod nosem. I zaraz wzdragam się z odrazą na samą myśl. – Przepraszam, nie dosłyszałam. Potrząsam głową. – Ile płacę? Umieszcza pudełko na gumowej podkładce, potem wystukuje na klawiaturze ciąg znaków. Stawiam kubek z kawą ze stacji benzynowej na kontuarze i zerkam na ekran. Wyciągam parę banknotów z portfela, wyłuskuję z kieszeni kilka monet i kładę pieniądze w okienku. – Kawa chyba jeszcze nie zadziałała – mówi. – Brakuje dolara. Wręczam jej dodatkowy banknot, potem przecieram oczy, usiłując odpędzić senność. Biorę łyk kawy, jest chłodnawa i trudna do przełknięcia. Ale muszę się przecież jakoś obudzić. A może nie. Może najlepiej przetrwać ten dzień, na wpół śpiąc. Może to jedyny sposób, by w ogóle jakoś go przetrwać. – Powinna dotrzeć do adresata jutro – oświadcza urzędniczka. – Góra pojutrze. – Potem kładzie paczkę na stojącym za nią wózku. Trzeba było poczekać do końca zajęć. Dać Jenny jeszcze jeden, ostatni dzień spokoju. Choć na to nie zasługuje. Kiedy jutro albo pojutrze przyjdzie do domu, znajdzie na progu paczkę. Albo – jeśli jej mama, tata czy ktokolwiek inny pojawi się tam pierwszy – na swoim łóżku. I poczuje podekscytowanie. Ja poczułem. Paczka bez adresu zwrotnego? Przez roztargnienie czy umyślnie? Może od tajemniczego

wielbiciela? – Chce pan potwierdzenie nadania? – pyta urzędniczka. Kręcę głową. Drukarka i tak je wystukuje. Patrzę, jak kobieta odrywa paragon od ząbkowanego plastiku i wyrzuca do kosza. W miasteczku jest tylko jedna poczta. Zastanawiam się, czy ta sama urzędniczka pomagała innym ludziom z listy, tym, którzy dostali paczkę przede mną. Czy oni zatrzymali swoje potwierdzenia w charakterze chorej pamiątki? Upchnęli w szufladach na bieliznę? Przypięli do korkowych tablic? Omal nie proszę o zwrot swojego. Omal nie mówię: „Przepraszam, czy mógłbym jednak dostać pokwitowanie?” Jako przestrogę. Tylko że gdybym potrzebował przestrogi, mogłem przegrać sobie kasety albo zachować mapę. Ale za nic nie chcę słuchać tych taśm znowu, choć głos Hannah nigdy nie opuści mojej głowy. A te domy, ulice i liceum już zawsze będą mi ją przypominać. Teraz nie mam już nad tym kontroli. Paczka jest w drodze. Wychodzę z poczty bez kwitka. Głęboko w głowie, na wysokości lewej brwi, ciągle czuję pulsujący ból. Każdy łyk kawy ma kwaśny posmak, a im bardziej zbliżam się do szkoły, tym bliższy jestem zasłabnięcia. Chcę zasłabnąć. Upaść na ziemię i wpełznąć w pnącza bluszczu. Ponieważ zaraz za nim chodnik zakręca, biegnąc wzdłuż szkolnego parkingu. Przecina trawnik przed szkołą i prowadzi prosto do frontowych drzwi głównego budynku. Zamienia się w korytarz, który ciągnie się między rzędami szafek i klas po obu stronach i kończy na zawsze otwartych drzwiach pracowni, w której mamy pierwszą lekcję. Z przodu sali, naprzeciw uczniów, będzie stało biurko pana Portera. On jako ostatni otrzyma przesyłkę bez nazwiska nadawcy. A pośrodku, w lewym rzędzie, zobaczę ławkę Hannah Baker. Pustą.