martaprask85

  • Dokumenty259
  • Odsłony545 143
  • Obserwuję607
  • Rozmiar dokumentów506.7 MB
  • Ilość pobrań391 011

Brudna Prawda CAŁOŚĆ

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Brudna Prawda CAŁOŚĆ.pdf

martaprask85 EBooki
Użytkownik martaprask85 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 317 stron)

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 1

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 2 Spis treści Rozdział pierwszy....................................................................................................... 3 Rozdział drugi........................................................................................................... 14 Rozdział trzeci .......................................................................................................... 22 Rozdział czwarty ...................................................................................................... 28 Rozdział piąty........................................................................................................... 38 Rozdział szósty......................................................................................................... 49 Rozdział siódmy ....................................................................................................... 60 Rozdział ósmy .......................................................................................................... 73 Rozdział dziewiąty ................................................................................................... 85 Rozdział dziesiąty..................................................................................................... 98 Rozdział jedenasty ................................................................................................. 102 Rozdział dwunasty ................................................................................................. 119 Rozdział trzynasty.................................................................................................. 136 Rozdział czternasty ................................................................................................ 151 Rozdział piętnasty .................................................................................................. 163 Rozdział szesnasty ................................................................................................. 180 Rozdział siedemnasty............................................................................................. 198 Rozdział osiemnasty............................................................................................... 212 Rozdział dziewiętnasty........................................................................................... 217 Rozdział dwudziesty............................................................................................... 238 Rozdział dwudziesty pierwszy ............................................................................... 254 Rozdział dwudziesty drugi ..................................................................................... 265 Rozdział dwudziesty trzeci ..................................................................................... 276 Epilog...................................................................................................................... 296

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 3 Rozdział pierwszy Stałam przed lustrem i przeklinałam swój los. No dobra, może nie do końca los, a matkę naturę, która w chwili moich narodzin postanowiła sobie ze mnie zakpić. Moje włosy nie były ani proste, ani kręcone, takie nie wiadomo co, w dodatku w taką pogodę jak dziś, deszczową i pochmurną, puszyły się i były nie do opanowania. Próbowałam je wyszczotkować i nadać im jakiś konkretny wygląd, ale one miały wszystkie moje wysiłki i starania głęboko tam, gdzie słońce nie docierało. Najprościej byłoby je związać w koński ogon, ale miałam ważne spotkanie z klientem i nie mogłam sobie pozwolić by wyglądać jak uczennica pędząca na spotkanie z przyjaciółką. A skoro już przy przyjaciółkach jesteśmy… – Abi! – krzyknęłam, mając cichą nadzieję, że zdążyła się już obudzić. Abigail McKenzie, moja współlokatorka i najlepsza przyjaciółka. Mimo swojego młodego wieku, trzydziestu lat, wysoko postawiona pani prokurator. Częściowo zawdzięczała to swojemu ojcu, Williamowi McKenzie, który dzierżył ten urząd od wielu lat i znają go chyba wszyscy, ale też swojej ciężkiej pracy i nauce, którą przekładała ponad wszystko. Gdy drzwi od mojej sypialni otworzyły się z hukiem, stanęła w nich drobna brunetka z jeszcze większym bałaganem na głowie, niż na mojej. Jej średniej długości włosy, sięgające ramion, były dosłownie wszędzie. Zaśmiałam się na jej widok. – Mogę wiedzieć co cię tak bawi o – spojrzała na budzik stojący na szafce nocnej – szóstej rano? – Ty – odpowiedziałam. Jednak jej piwne oczy, które właśnie mnie mordowały sprawiły, że się opanowałam. – Potrzebuję twojej pomocy – jęknęłam. – Mam dziś bardzo ważne spotkanie, którego nie mogę zawalić, a niestety wyglądam jak wyglądam. – Westchnęłam, opuszczając bezradnie ramiona. Abi podeszła do mnie ziewając, po czym kazała mi usiąść na krześle przed moją toaletką. Jej ręce były magiczne, przysięgam. Czego by się nie dotknęła, zamieniało się w złoto. Może nie dosłownie, ale po niecałych dwudziestu minutach, na moje ramiona opadały

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 4 kaskady piękny fal, a rude pasemka przebijały się przez dominujący brąz. I pomyśleć, że wystarczyła jej do tego pianka, kilka zwinnych ruchów palcami i voil{1. Gdy zaczęłam nakładać na siebie delikatny makijaż, moja przyjaciółka w tym czasie grzebała w mojej garderobie, w poszukiwaniu stroju na dzisiejsze spotkanie. Nie miałam nic przeciwko, gdyż wiedziałam, że na pewno będzie to strzał w dziesiątkę. – Strój masz uszykowany na łóżku, a teraz idę się położyć. – Zerknęłam na nią w lustrze. – Napisz później jak ci poszło, no i powodzenia. – Dzięki – krzyknęłam, gdy znikała za drzwiami. Stałam przed wielkim lustrem, ostatni raz poprawiając na sobie grafitową spódnicę sięgającą kolan i białą bluzkę z czarną, luźno opadającą kokardą wiązaną pod kołnierzykiem. Wzięłam głęboki oddech i biorąc marynarkę w tym samym kolorze co spódnica, oraz teczkę z dokumentami, wyszłam z sypialni kierując się do salonu, gdzie poprzedniego dnia zostawiłam swoje szpilki. Nie należę do bałaganiarzy, ale pedantką też bym się nie nazwała. Zostawiałam po prostu rzeczy tam, gdzie mi akurat pasowało. Zgarniając jeszcze kluczyki od mojego audi A5 z komody, wyszłam z mieszkania. Droga do biurowca, w którym mieściła się siedziba Kancelarii Prawniczej Wright, w której pracowałam, była krótka i nie miałam szans na dłuższe zastanawianie się, kim jest mój nowy klient. Jedyne, co o nim wiedziałam to, że jego syn jest oskarżony o morderstwo swojej ciężarnej żony. Nigdy nie starałam się zagłębiać w to, co tak naprawdę było prawdą, a co nie. Moim zadaniem było bronić moich klientów, czy też wierzyłam w ich niewinność, czy też nie. Miałam przecież pełną świadomość tego, że nie zawsze będę bronić tych dobrych i niewinnych, gdy podejmowałam decyzję o kierunku moich studiów. Wjechałam na podziemny parking i zaparkowałam na moim stałym miejscu. Właściciel kancelarii, Peter Wright, dbał o swoich pracowników i zapewniał nam wszelkie dogodności. Ten niespełna osiemdziesięcioletni człowiek, jest uosobieniem wszystkiego, czego potencjalny pracownik może sobie życzyć od swojego pracodawcy. Zaczęłam u niego pracę będąc jeszcze na studiach, jako asystentka jednego z prawników tam pracujących, który 1 Z włoskiego – to wszystko

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 5 był przeciwieństwem pana Wrighta. Jefferson był dupkiem, dla którego liczyła się jedynie kasa, ale to było i minęło. Nie warto rozpamiętywać tamtych czasów. Nie pracuje już w naszej kancelarii od kilku lat. Natomiast jeśli o mnie chodzi, po ukończeniu studiów Wright zaproponował bym została w jego firmie, oferując swoją pomoc, jeśli takiej bym potrzebowała. Początkowo zastanawiałam się, czy sobie poradzę, ale dziś uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Skierowałam się do windy i wjechałam na trzydzieste trzecie piętro, w całości należące do Wrighta i jego firmy. Gdy drzwi się otworzyły, na wprost mnie pojawił się wielki kontuar, za którym siedziała nasza sekretarka. – Witaj Florence – powiedziała, kserując jakieś dokumenty. – Witaj Jess. Jest coś dla mnie? Zaczęła przeglądać stertę kopert, po czym pokręciła głową. – Przykro mi, tym razem nic nie ma – powiedziała wzruszając ramionami. Posłałam w jej stronę uśmiech i ruszyłam w stronę swojego gabinetu. Po drodze zajrzałam do dwóch innych pomieszczeń z zamiarem przywitania się z kolegami, którzy tak jak ja, przybyli do pracy o wczesnej porze. Gdy dotarłam do przeszklonych drzwi, na których widniało moje nazwisko, weszłam do środka. Pomieszczenie było niewielkich rozmiarów, ale w końcu to nie było jeszcze moje biuro, a jedynie miejsce, gdzie urzędowała moja asystentka. – Część Flo. – Uśmiechnęła się szeroko. – Twoja kawa stoi na biurku, leży tam też wstępny kosztorys dla tego nowego klienta i dzwoniła twoja mama z pytaniem, czy przylecisz to niej na święto dziękczynienia. Ścisnęłam nasadę nosa, starając się uspokoić. Czy ta kobieta nigdy nie śpi? – Zadzwoń proszę do niej, że to jeszcze trzy tygodnie i nie mam pojęcia, co będę w tym czasie robić. – Nie lubię rozmawiać z twoją mamą. Jest przerażająca momentami i taka władcza. – A myślisz, że dlaczego sama do niej nie zadzwonię? Mia zaśmiała się nerwowo, ale mimo to, wiedziałam że wykona moje polecenie. Ta długonoga blondynka, o lazurowych oczach, jest kimś więcej niż tylko moją asystentką. To bardzo dobra kumpela, na którą zawsze mogłam liczyć. Weszłam do siebie i rzuciłam swoją teczkę na masywne, mahoniowe biurko, a sama usiadłam na fotelu, jednocześnie sięgając po kubek kawy, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Zaczęłam się denerwować z powodu spotkania, jakie mnie czekało. To była

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 6 duża sprawa, w dodatku nagłośniona przez miejscowe, a za chwilę pewnie i stanowe media. Mężczyzna, który wynajął mnie do obrony swojego syna to pastor w jednym z kościołów w San Francisco, a sam oskarżony to szanowany lekarz. Boję się, że jeśli nie uda mi się wygrać tej sprawy, moja reputacja legnie w gruzach. Przeglądając po raz setny dokumenty i zastanawiając się nad ewentualną linią obrony, do gabinetu weszła Mia. – Przeszkadzam? – Nie, wejdź proszę. Wskazałam jej krzesło. Coś ją gryzło lub chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak zacząć. – Stało się coś? – spytałam. – Słyszałaś już plotki? – Nie. – Pokręciłam przecząco głową. – Słyszałam jak Barry i Jack rozmawiali w kuchni, że Wright chce przekazać firmę wnukowi. Podobno jest chory. – Chory? Na co? – Oj na co, na co. Nie przejmujesz się tym, że nowy właściciel może chcieć nas pozwalniać? Prawdę mówiąc nawet o tym nie pomyślałam. Nie to było najważniejsze. Wright był chory, pewnie śmiertelnie, bo znając go, gdyby to była błahostka nigdy nie oddałby swojej krwawicy, nigdy by z niej nie zrezygnował. Przez chwilę rozmawiałyśmy z Mią o tym, co ewentualnie stanie się, gdy młody Wright przejmie kontrolę nad firmą i mało prawdopodobnym było dla mnie, by doszło do jakichkolwiek zwolnień. Poza tym, plotki, które usłyszała moja asystentka to w końcu tylko plotki. Prawda? Mia opuściła mój gabinet, więc powróciłam do sprawy. Chciałam być maksymalnie przygotowana do rozmowy z pastorem Philem. Gdy moja asystentka powiadomiła mnie przez intercom, że zjawił się już mój klient, wzięłam ostatni głęboki wdech i poprosiłam ją, żeby go wpuściła. Do gabinetu wszedł starszy mężczyzna. Był, mimo swojego wieku, bardzo zadbany i elegancko ubrany. Jednak sine cienie pod oczami i zmarszczki, zdradzały jego zdenerwowanie i nieprzespane noce.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 7 – Dzień dobry, panie Grey. Proszę usiąść. – Wskazałam mu fotel, po drugiej stronie biurka. Mężczyzna nieznacznie mi skinął i usiadł. Przez krótką chwilę się sobie przyglądaliśmy, jednak gdy zaczęła mi ciążyć cisza panująca w pomieszczeniu, postanowiłam rozpocząć to spotkanie: – Przeglądałam dokumenty, które mi pan przesłał i nie ukrywam, że to będzie do pokonania długa droga, żeby wygrać tą sprawę. – Nie interesuje mnie jak długa i męcząca będzie ta droga, płace za to pani i to nie małe pieniądze. – Pochylił się do przodu i oparł ręce na blacie. – Jak na mój gust jest pani za młoda, ale mój znajomy, pan Wright, uważa, że jest pani najlepszym adwokatem jakiego posiada w swojej firmie. Jego słowa bardzo mnie zaskoczyły. Nie miałam pojęcia, że pastor i mój szef się znają. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że był to dla mnie również komplement. W końcu nie co dzień słucham, że Wright wypowiada się o mnie w ten sposób. – Oczywiście, wszystko rozumiem i nie twierdzę, że nie jesteśmy wstanie tego wygrać, ale że może to trochę potrwać. – Mężczyzna skinął i trochę się rozluźnił. – Moja asystentka załatwia mi widzenie z pana synem i myślę, że będzie to możliwe już jutro, najpóźniej pojutrze. Chciałabym tylko zapytać pana, czy jest coś, co powinnam wiedzieć przed spotkaniem z pana synem? – Mój syn tego nie zrobił! – Uniósł głos, co postanowiłam zignorować. – To nie mnie trzeba do tego przekonać – powiedziałam spokojnie. – Nie ja będę zasiadać na ławie oskarżonych. – Przepraszam – powiedział skruszony. – Od dnia, gdy zatrzymano mojego syna nie wiem co się ze mną dzieje. – To zrozumiałe. – Spojrzałam w dokumenty. – Pana syn twierdzi, że gdy wrócił do domu, jego żona była już martwa. – Zgadza się. Był ze mną, pomagał mi przygotować kazanie. – Ale jednak na narzędziu zbrodni znaleziono jego odciski palców. – Stwierdziłam fakt. – Czytała pani to cholerne dokumenty?! – warknął, wskazując teczkę leżącą przede mną.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 8 – Nawet nie wie pan ile razy. Pana syn zeznał, że był w szoku, gdy ją znalazł i musiał przypadkiem dotknąć nóż. Jednak całą sprawę komplikuje fakt, że jego gosposia weszła do domu w momencie, kiedy pana syn stał nad ciałem żony z ociekającym krwią nożem. – Jestem wręcz przekonany, że było dokładnie tak, jak mówił mój syn. Kochał swoją żonę, spodziewali się dziecka, byli szczęśliwą rodziną. Jeżeli natomiast chodzi o gosposię, cóż – westchnął – ludzie często widzą to, co chcą. Już miałam na końcu języka, że fakty wskazują na zupełnie coś innego, ale moja rola w tej sprawie zabraniała mi wypowiadania na głos swoich osądów. Umówiłam się z pastorem, że jak tylko będę po rozmowie z jego synem, skontaktuje się z nim i spotkamy się by ustalić linię obrony. Spojrzałam na zegarek, by upewnić się, że dzwoniąc do Abi nie obudzę jej i zdziwiłam się, że dochodziła już godzina jedenasta. Nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, jak szybko leciał czas. Sięgnęłam po telefon, ale po trzech nieudanych próbach połączenia się z przyjaciółką, postanowiłam wysłać jej maila. Od: Florence Larson Temat: Lunch Data: 3 listopad, 2013 10:43 Do: Abigail McKenzie Skoro nie odbierasz, to albo jeszcze śpisz, albo jesteś w sądzie. Co powiesz na lunch w tej chińskiej restauracji, którą niedawno otworzyli niedaleko mojego biurowca? Zdziwiona Twoja ignorancją względem mojej osoby, Flo. Odłożyłam swojego BlackBerry na biurko i włączyłam laptopa. Sama do końca nie byłam pewna co miałam zamiar robić, ale mając wolny czas aż do lunchu, koniecznie musiałam zająć swój umysł – czymkolwiek. Po przejrzeniu wszystkich możliwych lokalnych

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 9 wiadomości, zaczęłam sobie z nudów układać pasjansa w komputerze, gdy po chwili do mojego biura weszła Mia. – Stało się – jęknęła, stojąc na przeciw mnie. – Co takiego? – Za pół godziny wszyscy mają się zjawić w sali konferencyjnej, a mówiąc wszyscy mam namyśli wszyscy; prawnicy, asystenci, sekretarki. Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami. Czyżby plotki przeradzały się właśnie w rzeczywistość? Ostatnio, gdy zostaliśmy wezwani wszyscy do sali konferencyjnej było Boże Narodzenie i Wright życzył nam wesołych świąt, informując jednocześnie, że dostajemy premie i tygodniowy urlop płatny. Jednak teraz nie ma świąt i to jest przerażające. No dobrze, dla mnie sam fakt, że mogłyby to być święta również byłby przerażający, ale to już inna bajka. I nie osądzajcie mnie, ale nie lubię świąt. – Cóż, nie dowiemy się o co chodzi, jeśli nie pójdziemy. – Wzruszyłam ramionami. – Chciałbym do tego podchodzić z takim stoickim spokojem jak twój. – A czego tu się denerwować? Co ma być to będzie. – Tobie łatwo mówić. Masz już wyrobione nazwisko, więc w razie czego szybko znajdziesz prace. Mogłabyś też otworzyć własną kancelarię, a ja? Został mi jeszcze rok studiów. – Mia, nie panikujmy dopóki nie trzeba. Szkoda naszych nerwów. Widziałam, że chciała coś odpowiedzieć, ale przerwał jej dźwięk nadejścia wiadomości. Wzięłam telefon i odczytałam maila. Od: Abigail McKenzie Temat: Lunch mówisz? Data: 3 listopad, 2013 11:28 Do: Florence Larson

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 10 Byłam w sądzie moja droga, dlatego nie odebrałam. Lunch jak najbardziej mi odpowiada. Mam już dość dzisiaj użerania się ze złośliwymi prawnikami. Przerażona Twoim brakiem wiary we mnie, Abigail. Oczywiście nie mogłam pozwolić, aby taka wiadomość pozostała bez odpowiedzi, więc poprosiłam moją asystentkę, która rozsiadła się w fotelu, by moment zaczekała. Od: Florence Larson Temat: Złośliwi? Data: 3 listopad, 2013 11:30 Do: Abigail McKenzie Złośliwymi prawnikami, mówisz? Dziwię się, że z jednym z nich cały czas mieszkasz pod jednym dachem. Może ten prawnik powinien się wyprowadzić? A co do lunchu, to mamy niedługo zebranie, jak będzie po, to zadzwonię i się umówimy. Pakująca się i szukająca nowego lokum, jeszcze współlokatorka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odłożyłam telefon. Uwielbiałyśmy takie potyczki słowne między sobą. Jednak cokolwiek by to nie było, wiedziałyśmy, że to wszystko tylko i wyłącznie w formie żartów. Patrząc na smutną Mię, pomyślałam, żeby zabrać ją ze sobą na lunch, jednak wiedziałam, że się nie zgodzi. Wiele razy już próbowałam i zawsze słyszałam odpowiedź

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 11 "nie, dziękuję". Nigdy tego wprost nie usłyszałam, ale miałam wrażenie, że ma to związek z Abi. Te dwie za sobą nie przepadały, choć nie miałam pojęcia dlaczego. – Jak myślisz, jaki będzie? Mia, wyrwała mnie z zamyślenia. – Kto? – No jak? Ten jego wnuk. – Mia – westchnęłam – kogo to interesuje? Ważne, żeby nadal nas zatrudniał i na czas robił przelewy. – Dlaczego tak właściwie nie myślisz o otworzeniu własnej kancelarii? Spojrzałam na nią z uniesioną brwią. To nie tak, że nie spodobało mi się jej pytanie. Byłam jedynie zaskoczona. – Z wygody, tak myślę. – Nie rozumiem. – Zobacz, Peter dobrze nas traktuje, płaci nam cholernie dobrze, nie muszę się martwić o wszystkie te pierdoły związane z prowadzeniem własnej kancelarii. Żyć nie umierać. – Ale jak by na to nie patrzeć, najpierw pracujesz na jego nazwisko, a dopiero później swoje. – Cóż, gdyby mi to przeszkadzało pewnie już dawno bym dla niego nie pracowała. A teraz chodź – spojrzałam na zegarek – mamy pięć minut do spotkania. Idąc wzdłuż korytarza, mijałyśmy innych pracowników. Jedni wyglądali jakby szli na skazanie, inni coś między sobą szeptali. Jedynie ja musiałam wyglądać jak cholerny outsider, ale poważnie, wychodziłam z założenia, że co ma być to będzie. Nie ma co się na zapas martwić i przejmować. Dostanę wypowiedzenie, wtedy pomyślę co dalej. Sala konferencyjna mieściła się w zachodniej części budynku, byłyśmy już niemal na miejscu, gdy usłyszałam jak ktoś mnie nawołuje. – Florence! Odwróciłam się i zobaczyłam Petera, wychylającego się ze swojego gabinetu. Spojrzałam na zdezorientowaną Mię. – Zaraz do ciebie dołączę – powiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego szefa. Gdy do niego podeszłam, objął mnie swoim ramieniem i uśmiechnął się szeroko.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 12 – Już plotkują? – spytał zaraz po tym, jak pocałował mnie na przywitanie w policzek. Zawsze tak robił i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. – A mają o czym? – Odbiłam piłeczkę. Zaśmiał się tak, jak tylko on potrafi. – Będzie mi bardzo brakowało tej twojej dociekliwości, no i oczywiście tych czekoladowych oczu. – Co to znaczy? – Jednak nim zdążyłam dokończyć zdanie Peter zaczął iść w kierunku konferencyjnej. – Peter! Czekaj! Co to miało znaczyć? On jednak zaśmiał się gardłowo, nie odwracając nawet w moją stronę, po czym krzyknął: – Dalej Florence! Chyba nie chcesz żeby twój szef musiał na ciebie czekać! I ponownie się zaśmiał, znikając za drzwiami. Dupek! Przegrana ruszyłam w tamtym kierunku zastanawiając się co chciał przez to powiedzieć. Plotki były prawdziwe, czy może szykowały się jakieś zwolnienia? W tym moje, skoro będzie mu mnie brakowało. Cholera. Szybko oprzytomniałam i gdy weszłam zaraz za nim do konferencyjnej, odszukałam wzrokiem Mię i zajęłam miejsce obok niej. Byłam więcej niż pewna, że korciło ją zadanie mi pytania, czego chciał ode mnie Wright, ale ze względu ja jego obecność, powstrzymała się. Na sali panowała dziwna konspiracja, która najwidoczniej bawiła Wrighta, gdyż cały czas podśmiechiwał się sam do siebie, przerzucając plik papierów. W końcu po chwili, która zdawała się nam być całą wiecznością, Peter wstaw i odchrząknął. Wszystkie oczy skierowały się w jego stronę. – Kochani – zaczął – myślę, że już wszyscy wiecie dlaczego się tu spotkaliśmy, bo jak wiadomo plotka rozprzestrzenia się szybciej niż wirusy. – Zamilkł na chwilę. – Jednak muszę sprowadzić was na ziemię. Nigdzie się nie wybieram. Czyli jednak zwolnienia. Cholera! – Szykują się jednak pewne zmiany i straty w ludziach. Na sali zapanował jeden wielki gwar. Zupełnie jak na targu pełnym przekupek. – Czy możecie się uspokoić – krzyknął Peter i zapanowała kompletna cisza, a wszystkie oczy ponownie skierowane były w jego kierunku. – Zanim będę kontynuował

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 13 musimy jednak poczekać… – Przerwał, gdyż do sali wszedł młody mężczyzna. – W samą porę – powiedział do niego Peter. Podszedł do przybysza i zaczęli o czymś szeptać. Korzystając z okazji, postanowiłam napisać do Abi, że spotkanie może się nieco przeciągnąć. Szybko dostałam odpowiedź zwrotną, że nie muszę się śpieszyć, ale koniecznie mam do niej zadzwonić jak już będę wolna. Zaczęłam się przyglądać nieznajomemu. Wysoki. Mógł mieć ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Jego brązowe włosy opadały mu na czoło, jednak nie na długo, gdyż zaczesał je palcami w górę, sprawiając, że były w kompletnym nieładzie. Czarne spodnie na kant, bladoróżowa koszula i idealnie skrojony garnitur sprawiały wrażenie, jakby miał na sobie milion dolarów, inaczej, jakby był milionem dolarów, a lekko poluzowany krawat w odcieniu ciemnego różu, dodawał mu nonszalancji. Mocno zarysowana szczęka z kilkudniowym zarostem aż krzyczała, by przejechać po niej moim językiem i zaznaczyć własne terytorium. Peter Wright stanął w końcu twarzą do nas, odchrząknął i powiedział: – Chciałbym wam przedstawić Ryana Wrighta, mojego wnuka. Ryan Wright. Ryan… Ryan! Cholera! Nie miałam już żadnych wątpliwości, skąd znam te oczy!

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 14 Rozdział drugi Nie mogłam uwierzyć w to, że od razu nie rozpoznałam tego dupka! Cholera! Stał obok Petera i wygłaszał swoją powitalną mowę, zerkając co jakiś czas w moją stronę, ale chyba mnie nie rozpoznał, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Za to ja go pamiętałam doskonale. Pamiętałam jak mnie potraktował kilka lat wcześniej. Jedyne na co miałam ochotę to wstać i wyjść trzaskając za sobą drzwiami. Wiem, że pokazałabym w ten sposób jak niedojrzała jestem, ale nic na to nie mogłam poradzić. Nie byłam wystarczająco silna, by zmierzyć się z potworem z przeszłości. Nie byłam na to przygotowana. Peter nie miał jego zdjęcia w swoim gabinecie, a sam zainteresowany nigdy wcześniej nie zjawił się w naszej kancelarii, skąd więc miałam wiedzieć, że to on? Tamtego wieczora nie przedstawił mi się z nazwiska. Znałam jedynie jego imię. Imię, które prześladowało mnie w najgorszych koszmarach. Ryan. Nagle zrobił się dziwny szum i gwar w pomieszczeniu, i wszyscy dziwnie mi się przyglądali. – O co wam chodzi? – spytałam inteligentnie. – Florence, czy ty mnie słuchałaś? – Peter dziwnie mi się przyglądał, jak pozostali zresztą. – Przepraszam, zamyśliłam się na chwilę. – No to skoro jesteś już z nami, powiesz mi co o tym myślisz? – Ale o czym? – O tym. Wright odsunął się nieco w bok, odsłaniając mi tablicę, na której było napisane „Kancelaria Prawnicza Wright & Larson”. W pierwszej chwili nie zauważyłam tam nic dziwnego, ale gdy do mnie dotarło, co jest tam napisane, z wrażenia zakrztusiłam się powietrzem.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 15 – Co tam robi moje nazwisko? – jęknęłam, niezdolna do wypowiedzenia słów jak przystało na dorosłą osobę. – Flo, pan Wright właśnie zaproponował ci zostanie wspólnikiem w jego nowej kancelarii w Los Angeles – szepnęła Mia, pochylając się w moją stronę. Ponownie spojrzałam na niego zszokowana, i nawet nie chciałam wiedzieć jak idiotycznie wyglądałam w tamtym momencie. Nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy nie było mowy, by ktokolwiek został wspólnikiem, a tu nagle pada moje nazwisko. Dwudziestosześcioletniej kobiety, która niedawno wkroczyła w prawniczy świat. Oseska, który właściwie dopiero zaczął raczkować. Nie mieściło mi się to w głowie. Dlaczego nie Barry, który z nas wszystkich pracuje tutaj najdłużej, albo Jerry, który ma na koncie najwięcej wygranych spraw lub Jack? I dlaczego Los Angeles? – Panie Wright, myślę że Flo, to znaczy Florence jest tak jakby w szoku. Mia jak zwykle stała na straży mojej godności. – No dobrze, wydaje mi się, że to spotkanie dobiegło końca. – Wszyscy zaczęliśmy wstawać, ale Peter miał inne plany. – Florence, proszę żebyś jeszcze została. Koledzy, którzy mnie mijali, szeptali między sobą i posyłali w moją stronę nienawistne spojrzenia. A może tylko mi się tak wydawało? Jednak nie mogłam ich za to winić. Sama na ich miejscu planowałabym już na siebie jakiś zamach. Kim ja do cholery byłam, by zostać tak wyróżniona. Mój szok był na tyle duży, że nie potrafiłam się ruszyć z miejsca i nie zauważyłam też, kiedy Peter usiadł po mojej jednej stronie, a po drugiej stanął ten dupek. Nawet nie zamierzałam na niego patrzeć, za to odwróciłam się w stronę starszego Wrighta. – Dlaczego ja? – powiedziałam to z takim wyrzutem, jakbym chwilę wcześniej usłyszała, że zostałam skazana na sto lat ciężkich robót w kamieniołomach. – Flo – zwrócił się do mnie skrótem, czego nigdy wcześniej nie robił – odnoszę wrażenie, że nie tyle jesteś zaskoczona moją propozycją, co zawiedziona. – Nie! Jezu, to nie tak. – Broniłam się. Nie chciałam by w ten sposób to odebrał. – Nie byłam na to przygotowana, no i nie rozumiem. – Czego moje dziecko? – Dlaczego ja? Jestem tu najmłodsza, z najkrótszym stażem pracy… – Ale jakim owocnym. – Przerwał mi. – Nie widzisz tego? – Pokiwałam przecząco głową, czując, że gdybym chciała coś powiedzieć głos by mi się załamał. – Od samego

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 16 początku wiedziałem, że będziesz wyjątkowa. Już pierwszego dnia, gdy zjawiłaś się w moim gabinecie wiedziałem, że będziesz moją największą chlubą. Chciałem ci to zaproponować dopiero po zakończeniu procesu syna pastora Greya, ale doszedłem do wniosku, że nie ma co z tym zwlekać. Niezależnie od wyroku i tak bym to zrobił. Poza tym w Los Angeles jest już wszystko gotowe, brakuje tam jedynie ciebie. – Los Angeles? – Wiem kochanie, że to ponad pięć godzin jazdy stąd, ale nie wyobrażam sobie, żeby moim nowym biurem miał kierować kto inny jak mój wnuk i ty. Uniosłam brew i spojrzałam na Ryana. Uśmiechnął się do mnie, ale się nie odezwał. Chciałam coś powiedzieć, ale po tym co usłyszałam czułam, jak nieprzyjemna gula zbiera się w moim gardle. Dusiłam to uczucie w sobie, nie chcąc rozpłakać się przy nich. Peter Wright od zawsze był moim wzorem do naśladowania. Jeszcze przed studiami czytałam o nim każdą wzmiankę, jaka pojawiała się w gazetach. Dzień, w którym dostałam się tu na staż, był najszczęśliwszym dniem mojego życia. Dniem spełnienia wszystkich tych ukrytych i jawnych marzeń, ale o czymś takim, nawet nie śniłam marzyć. – Florence, ta firma tylko zyska na swojej wartości, jeśli twoje nazwisko się pojawi obok naszego. – Nadal nie potrafiłam wydobyć z siebie nic inteligentnego, więc Peter kontynuował: – Zróbmy tak, jedź proszę już teraz do domu, przemyśl to sobie, choć z góry ci mówię, że negatywnej odpowiedzi nie przyjmuję i spotkamy się tu jutro o dziewiątej. Co ty na to? – Ale ja… – Jutro o dziewiątej, tak? – Tak. – Zgodziłam się, choć niechętnie. Peter wstał i pocałował mnie w czubek głowy. – Do jutra moje dziecko. – Do jutra, panno Larson. Nawet na nich nie spojrzałam, o dobrych manierach, by odpowiedzieć również zapomniałam. Słyszałam ich ciężkie kroki coraz bardziej oddalające się, a gdy drzwi się za nimi zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na swoje dłonie, które pociły się i trzęsły, i nie wiedziałam czym to było bardziej spowodowane. Tym, że miałam zostać wspólnikiem, tym, że musiałabym się przeprowadzić do Los Angeles, tym, że ów wspólnikiem miał być on.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 17 A może tym, że usłyszałam od Petera na swój temat tyle komplementów. Wiedziałam tylko, że w ułamku sekundy moje życie wywrócone miało być do góry nogami. Nie byłam przygotowana na takie zmiany, dlatego nie mogłam przyjąć tej propozycji. Wyciągnęłam szybko swoją komórkę i wybrałam numer Abigail. – Myślałam, że już nie zadzwonisz – jęknęła. – Abi, wychodzę zaraz z biura. Nie mogę się z tobą spotkać. Jadę do domu. – Coś się stało? – To nie jest rozmowa na telefon. – Będę tam za maksymalnie piętnaście minut. Nawet się z nią nie pożegnałam, tylko od razu rozłączyłam i ruszyłam w stronę swojego biura. Pech chciał, że po drodze musiałam minąć Ryana, rozmawiającego z Peterem. Mimo iż starałam się na niego nie patrzeć, czułam na sobie jego wzrok. Ciarki przeszły mi po całym ciele i poczułam się jeszcze gorzej niż miało to miejsce chwilę wcześniej. Nie miałam pojęcia, dlaczego ten człowiek działał na mnie tak odpychająco. Byłam przekonana, że udało mi się odchorować to, co się stało. Jednak życie potrafi być przewrotne i pokręcone. Gdy weszłam do swojego gabinetu, Mia zaatakowała mnie milionem pytań, na które nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Musiałam jak najszybciej znaleźć się poza budynkiem, dlatego gdy tylko wzięłam swoją torebkę, rzuciłam do niej pospieszne: – Dziś masz już wolne. Porozmawiamy jutro, obiecuję. I wybiegłam, automatycznie kierując się w stronę wind. Zachowywałam się, jakby gonił mnie seryjny morderca, ale mimo tej świadomości, nie potrafiłam się uspokoić. – Flo, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – jęknęła Abi, gdy tylko weszłam do naszego mieszkania. Rzuciłam swoją torebkę na kanapę i sama na niej opadając skopałam z nóg szpilki. – Powiesz co się stało, czy mam to z ciebie wyciągać siłą? – Wright chce bym została wspólniczką… – To świetnie! – Klasnęła w dłonie, nie dając mi dokończyć.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 18 Przewróciłam oczami na jej cholerny entuzjazm. – W Los Angeles. – Co w Los Angeles? – O Boże! – warknęłam. – Jakbyś mi nie przerywała, to może już byś wiedziała o co chodzi. – Wytknęłam ją palcem. Usiadła obok mnie i gestem ręki udała, że zamyka buzię na kłódkę. – Otwiera nową filię w Los Angeles i chce żebym się tam przeniosła i prowadziła ją razem z jego wnukiem . – No ale to nadal świetnie, tak? Czy gdzieś jakiś wątek pominęłam. – Tak, pominęłaś wątek wnuka i Los Angeles. Abi poprawiła się na kanapie. – Coś z nim nie tak? To znaczy z wnukiem? Nie chce cię na wspólnika? Prawdę mówiąc, nawet o tym nie pomyślałam. To znaczy nie zastanawiałam się, czy on tego chciał, czy może miał coś przeciwko. – Nie wiem. – Flo, zmiłuj się nade mną! Nic z tego nie rozumiem. Wzięłam głęboki wdech. – Pamiętasz jak na pierwszym roku pojechałam z Mattem na te targi prawnicze? – Jak mogłabym zapomnieć. – Wyrzuciła ręce w górę, omal nie uderzając mnie nimi w twarz. – Jak na złość złamałam wtedy nogę i nie mogłam jechać. – A pamiętasz jak ci opowiadałam o tym gościu, którego tam poznałam? – No wiesz? Drugiego takiego idioty to ze świecą szukaj, ale co to wszystko ma do tego? – Ten idiota to wnuk Petera Wrighta, czyli mój potencjalny nowy wspólnik. Jakby oczy mogły jej wypaść, właśnie zbierałaby je z podłogi. Chciała coś powiedzieć, ale jedynie otwierała i zamykała buzię. Zachichotałam, bo wyglądała zabawnie. Po kilku minutach wyszła z szoku. – No nie pierdol? Takie rzeczy zdarzają się w książkach. – I w moim świecie, niestety. – Co teraz zrobisz? – spytała z powagą w głosie. Uniosłam na nią brew. – Wydaje mi się, że to oczywiste. Zrezygnuje.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 19 – Co?! – krzyknęła, i byłam więcej niż pewna, że pół osiedla na którym mieszkałyśmy, ją słyszało. Wstała z kanapy i zaczęła krążyć po salonie. – Nie możesz Flo. To dla ciebie ogromna szansa, taka jedna na milion. Walić tego dupka. Jak będzie ci uprzykrzał życie, to my z jego życia zrobimy piekło. Jesteśmy przecież do tego zdolne, prawda? Jesteśmy w końcu kobietami. I pieprzyć to, że musiałabyś się przeprowadzić. Flo, ja codziennie marzę, żeby się stąd wyrwać. Stanęła przede mną z rękami założonymi na biodrach. Brakowało tylko, żeby dla lepszego efektu zaczęła tupać nogami. Zachichotałam. – Co cię tak bawi? Ja mówię śmiertelnie poważnie. – Ja też Abi. Nie ma mowy, żebym cię tu zostawiała. – Też mi coś – prychnęła na mnie. – Myślisz, że będę rozpaczać jak cię tu zabraknie? – Spojrzałam na nią niedowierzając. – Żartuję głuptasie! – Usiadła obok mnie i mnie przytuliła. – Oczywiście, że będzie mi cię brakować, ale tylko pomyśl. – Popukała się po skroni. – Jak już wyrobisz sobie tam nazwisko, ściągniesz mnie do siebie załatwiając mi robotę. Cholera, Flo! Los Angeles! – Nie wystarczy ci, że robisz karierę na nazwisku ojca, jeszcze chcesz na moim? – Nie jestem wybredna. – Zaczęłyśmy się śmiać. – Dobra, obiecaj mi jedynie, że jeszcze to przemyślisz, a tymczasem nie pozostaje nam nic innego jak wyciągnąć wino i się schlać. – Tak, bardzo to będzie dojrzałe z naszej strony. – Pieprzyć dojrzałość. Ja się o nią nie prosiłam. Sama się do nas przyczepiła. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Abi szła już w kierunku kuchni. Oparłam się wygodnie na sofie chcąc odpocząć. Kochałam naszą dzielnicę za spokój jaki nam oferowała. Pamiętam jak szukałyśmy dla siebie idealnego domu, jakby to było wczoraj. Ja chciałam mieszkać w samym centrum, a Abi w jakimś ustronnym miejscu. Długo się o to kłóciłyśmy, aż postawiła na swoim. Gdy przywiozła mnie na to osiedle i pokazała mi szeregi małych, rodzinnych domków, niczym z serialu "gotowe na wszystko", natychmiast zapomniałam o centrum. Wszystkie domki w okolicy wyglądały niemal identycznie, ale każdy miał w sobie niepowtarzalny urok. Nasz wyróżniał się swoim żółtym kolorem fasady, czerwoną dachówką i kwiatami ustawionymi w doniczkach na wszystkich zewnętrznych parapetach. Ogródek przed domem był skromny; trawnik, jedno drzewo na którym zawieszona była opona, a pod białym płotem

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 20 rosły tulipany, irysy i kilka odmian mniejszych kwiatów. Dwupoziomowość domu dała nam wiele możliwości. Zdecydowałyśmy się więc, że na parterze będziemy miały salon, kuchnię z małym kącikiem jadalnianym, ubikacje dla gości, oraz niewielki przedsionek do którego się wchodzi bezpośrednio z dworu i który połączony jest z salonem. Znajdują się w nim również schody prowadzące na piętro. Na górze były trzy pokoje, ale ponieważ nie potrzebowałyśmy ich tyle, jeden z nich przeznaczyłyśmy na domową mini siłownię, a dwa pozostałe na nasze sypialnie. Moją urządziłam tak, jak zawsze chciałam, a jak matka mi nie pozwalała. Trzy ściany były pomalowane na bardzo jasny beż, a na tej przy której stało łóżko znajdowała się tapeta w ciemnym odcieniu szarego z białymi, wielkimi dmuchawcami. Nie miałam wielu mebli, bo ich nie potrzebowałam. Rzeczy trzymałam w niewielkiej garderobie, więc w zupełności wystarczyła mi komoda, szafka przy łóżku, toaletka, regał z książkami i biurko przy którym pracowałam. To był mój mały azyl. Abi przyniosła ze sobą wino i dwa kieliszki. Postawiła wszystko na stoliku i podeszła do kina domowego. – Co będziemy oglądać? – Byle nic dołującego. – Tak, myślę, że komedia będzie idealna. Podczas gdy ona szukała jakiegoś filmu, ja w tym czasie nalałam nam wino i poszłam do kuchni po lody. Mówiłam już, że słodkie to najlepsze lekarstwo na niepowodzenia i smutki? Nie? No to mówię. I w tym miejscu chciałam podziękować matce naturze, która ofiarowała mi świetną przemianę materii. Poważnie, gdyby nie to, wyglądałabym już jak chodzące dwustukilowe nieszczęście. Gdy wracałam z kuchni, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Abi z wyrzutem. – Spodziewasz się kogoś? – Nie. Odłożyłam lody na stolik i poszłam otworzyć. – O Boże! Crowley! Jak ja tęskniłam za tobą! Rozłożyłam szeroko ramiona, a on niemal natychmiast w nie wpadł, omal nie powalając mnie na ziemie. Cieszył się tak samo jak ja. Zaczął mnie lizać po twarzy i machać swoim puszystym ogonem. – Dobra, starczy już. – Próbowałam być poważna, ale jego język mnie łaskotał.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 21 – Crowley! Na dół! – ryknął męski głos, po czym spojrzał na mnie. – Swoją drogą, nigdy nie zrozumiem dlaczego na mój widok się tak nie cieszysz. – Bo jesteś tylko facetem. – Uderzyłam go żartobliwie w ramię. – Ale pomerdaj przed Abi swoim ogonkiem, tak jak on, a myślę że będzie zachwycona. Zaczęliśmy się oboje śmiać, a gdy skończyliśmy coś do mnie dotarło. – Nie miałeś wrócić jutro? – Ryby nie brały – wzdrygnął ramionami – i Crowley chyba już za tobą tęsknił. – Jasne, zwal wszystko na biednego psa. Powiedz od razu, że nie mogłeś już wytrzymać bez Abi. – Tylko jej tego nie mów. Puścił mi oczko i bez większego skrępowania wszedł do salonu. Jayden Parker, to nasz sąsiad, a od niedawna i chłopak Abi, choć żaden z nich nie chce się do tego przyznać. Słownie oczywiście, bo już obmacywanie się przy mnie im nie przeszkadza, ale dopóki zabiera ze sobą Crowleya na te jego wycieczki łowieckie, nie przeszkadza mi to. Mój pies to czarny Nowofunland, który potrzebuje czasem popływać. W San Francisco miałabym problem zafundować mu takie atrakcje, dlatego gdy Jay zaproponował mi po raz pierwszy, że mógłby go zabrać ze sobą, nie miałam nic przeciwko i tak trwa to od ponad trzech lat, dwa razy w miesiącu. Crowley zaczął skomleć, co mogło oznaczać tylko jedno – był głodny. Pogłaskałam go po głowie i ruszyłam w stronę kuchni. Oczywiście nie myliłam się w swoich podejrzeniach co zastanę w salonie, a był to Jay niemal leżący na Abi i wpychający swój język do jej gardła. – Tak jej migdałków nie zbadasz. – Zachichotałam. Jedyne co dostałam w odpowiedzi, to środkowy palec, który Abi kierowała w moją stronę. Pokręciłam na nich głową i poszłam do kuchni by nakarmić psa. Zastanawiałam się, czy mam ochotę na przebywanie w towarzystwie dwóch mizdrzących się osób i doszłam do wniosku, że zdecydowanie nie. Poczekałam chwilę, aż Crowley się naje i razem z nim wróciłam do salonu gdzie zgarnęłam butelkę z winem, kieliszek i lody. Przeprosiłam Abi i Jaydena, znajdując najbardziej banalną wymówkę, jaką tylko mogłam i udałam się do swojej sypialni. Położyłam się na łóżku razem z moim wiernym, futrzanym przyjacielem i nim zdążyłam się zorientować, zasnęłam.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 22 Rozdział trzeci Byłem już spóźniony, a miałem pojawić się na zebraniu w jego kancelarii, żeby poznać moją przyszłą wspólniczkę. Potrzebowałem kogoś takiego jak ona. Młoda, niedoświadczona w prowadzeniu interesów, ale i będąca dobrym prawnikiem, żeby nie wzbudzać większych podejrzeń. A Peter podobno właśnie kogoś takiego miał. Początkowo niechętnie chciał mi ją oddać, ale koniec końców się zgodził, dochodząc do wniosku, że być może kobieta będzie miała na mnie dobry wpływ. Tak jakby ktoś mógłby go mieć. W mojej kieszeni zawibrował telefon, ale postanowiłem go zignorować, podejrzewając, że to zniecierpliwiony Peter. Nie znosiłem, gdy mnie ktoś popędzał, ale zdawałem sobie pieprzoną sprawę, że cała kancelaria jest wstrzymana z pracą, żeby tylko wszyscy mogli być obecni na spotkaniu. Docisnąłem więc pedał gazu, wiedząc, że jestem już niedaleko. Nigdy nie byłem w tym miejscu, gdyż jeśli chcieliśmy się spotkać, to Peter przyjeżdżał do Los Angeles, gdzie mieszkam z całą rodziną. Tak było łatwiej i wygodniej. Po co mieliśmy się wszyscy tłuc taką drogę, jak mógł to zrobić on sam. – Ryan Wright – powiedziałem oschle, do recepcjonistki. – Gdzie jest gabinet Petera. Dziewczyna albo była niemową, albo była niedorozwinięta, bo nie powiedziała ani słowa. Gapiła się na mnie jedynie, więc postanowiłem sam sobie poradzić. – Nieważne, sam go znajdę. – Ale… ale pan Wright jest teraz na zebraniu. Cholera. Wiedziałem, że się spóźniłem. – Gdzie to jest? Idąc w kierunku, który wskazała mi sekretarka, zacząłem się zastanawiać czy tak właśnie będzie wyglądać moje życie. Sztywne procedury, przebywanie codziennie kilka godzin w biurze, rozmowy z pracownikami i wspólniczka, dla której będę musiał być miły. Cholera.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 23 – Czy możecie się uspokoić! – Usłyszałem za drzwiami krzyk Petera. Zaśmiałem się, przypominając sobie, jak opowiadał nam, że swoją kancelarię prowadzi twardą ręką. Ta, właśnie widać jak ją prowadzi, skoro musi ich uspokajać. Nacisnąłem klamkę i cicho otworzyłem drzwi. – Zanim będę kontynuował musimy jednak poczekać… – Przerwał, obracając się w moją stronę. Zresztą nie tylko on. – W samą porę – powiedział patrząc na mnie, jakby miał ochotę mnie zamordować. Mogłoby być ciekawie. Podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie. – Gdzieś ty do cholery był? – szepnął. – Wybacz staruszku. – Wzruszyłem ramionami. – Korki. – Nieważne. Przedstawienie czas zacząć. Podeszliśmy do wielkiego stołu i zacząłem się rozglądać, zastanawiając się, która kobieta mogłaby być tą potencjalną, moją wspólniczką, ale miałem utrudnione zadanie, gdyż ten stary pryk, zatrudniał same młode kobiety. Peter mnie przedstawił i zaczął opowiadać o otwarciu filii w LA, podczas gdy ja jedynie obserwowałem wszystko z boku. Im więcej zdradzał szczegółów, tym większe panowało zamieszanie, a gdy odsłonił ukryty za ciemnym materiałem szyld z nazwą nowej kancelarii, wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę brunetki. Tej brunetki. Kobiety, która kompletnie ignorowała to, co działo się wokół niej. Wyglądała uroczo i tak niewinnie z lekko rozchylonymi usteczkami, gdy próbowała zorientować się w sytuacji. Peter zaczął wymieniać z nią ogólnikowe zdania, aż w końcu pokazał jej ponownie szyld. Jej twarz początkowo nie wyrażała kompletnie nic i już zacząłem się zastanawiać, czy Peter wiedział co robi, czy ona nie jest lekko opóźniona, gdy nagle zassała głośno powietrze i chyba zaczęła się nim krztusić. Pewności nie miałem, ale właśnie tak to wyglądało. – Co tam robi moje nazwisko? Jej głos był lekki i przyjemny, mimo iż zdradzał jej podenerwowanie. Wygląd też wyróżniał ją od wszystkich kobiet, z którymi jak do tej pory miałem jakikolwiek kontakt, mniejszy lub większy. Jej skóra miała piękny naturalny koloryt; nie za blada, ale i nie przesadnie opalona, jak w przypadku większości pustych lal w LA, które wyglądają, jakby przedawkowały promienie słoneczne. Nie miała też na palcach tych sztucznych gówien, które

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 24 doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Włosy miała raczej naturalne, a nie tlenione czy farbowane na bliżej nieokreślony kolor. Piersi, choć były zakryte warstwą materiału jej sukienki, nie sprawiały wrażenia jakby kiedykolwiek były korygowane skalpelem. Nie za duże, ale i nie za małe. Takie w sam raz do mojej ręki. I czy właśnie nie wkraczałem na niebezpieczny grunt? Cholera, wszelkie bliższe kontakty z przyszłą wspólniczką są wielce niewskazane. Nawet jeśli mój drugi mózg zareagował na samą myśl o piersiach. Florence, albo Flo, jak zwracał się do niej Peter, twardo upierała się, że nie jest odpowiednią kandydatką na taki awans, a ja im dłużej jej słuchałem, tym bardziej twierdziłem, że jest wręcz odwrotnie. Była tak niewinna i delikatna, że nikt nawet nie pomyślałby, iż za kancelarią mogło kryć się coś więcej. Gdy ona próbowała wyłożyć swoje racje, nieświadomie kilka razy przygryzła swoją cholerną wargę, bawiła się niesfornym lokiem, i kilka razy zatrzepotała zbyt szybko swoimi długimi rzęsami. I czy ja właśnie użyłem określenia zatrzepotała, jak jakaś ciota? I wiecie co mnie najbardziej w niej urzekło, co tak cholernie przez tą chwilę mi się spodobało? To, że ani razu na mnie nie spojrzała, a jeśli nawet zdarzyło jej się to przez przypadek, to nie trwało dłużej niż jedną sekundę, po czym oblewała się rumieńcem i spuszczała wzrok lub patrzyła na Petera, kompletnie mnie ignorując. Nikt nie ignoruje Ryana Wrighta. Nikt, z wyjątkiem Florence Larson. Kobiety, która była dla mnie jedną wielką zagadką i która sprawiała, że nie poznawałem sam siebie. – Myślisz, że ona się może nie zgodzić? – spytałem Petera, gdy zatrzymaliśmy się przed jego biurem.

Brudna Prawda Monic Hunter Strona | 25 – Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby do tego nie doszło, ale może być ciężko. Flo nie jest karierowiczką. Nie idzie po trupach byle tylko za wszelką cenę dojść na sam szczyt. – Dobrze ją znasz, prawda? – Traktuję tą dziewczynę jak córkę, jeśli wiesz co mam na myśli. – Skinąłem, choć nie miałem pojęcia o czym on pierdolił. Nie mam dzieci i długo ich mieć nie zamierzam. Za bardzo kocham swoja niezależność. – Flo zaczynała tu jako praktykantka i zobacz ile osiągnęła dzięki własnemu samozaparciu i ciężkiej pracy. Jeśli więc się zgodzi, masz ją traktować z należytym szacunkiem, rozumiesz? – Jasne – odpowiedziałem na odczepnego i zauważyłem, że kobieta o której rozmawiamy szła w naszym kierunku. Mimo spuszczonej głowy, jakby starała się uniknąć naszych spojrzeń, jej ruchy były płynne, a delikatnie kołyszące się biodra, zaczynały pobudzać moją wyobraźnię. Zresztą nie tylko ją. Zacząłem myśleć o rzeczach, o których myśleć mi nie wypadało. Wyobraziłem sobie jakby to było, gdyby moje palce wplątały się w jej jedwabiste włosy, które przy każdym kroku, jaki wykonywała niesfornie podskakiwały. To wystarczyło, by następne myśli popłynęły w najbardziej erotyczne zakamarki mojego chorego mózgu. Z jednej strony bawiło mnie to, ale z drugiej przeraziło. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się spotkać kobiety tak innej od tych, z którymi się widywałem, najwyraźniej nieświadomej swojego pociągającego wyglądu, tak nieśmiałej i takiej, która nieustannie zaprzątałaby moje myśli. – Nie traktuj jej w ten sposób – warknął nagle Peter, otwierając drzwi od swojego gabinetu i zapraszając mnie do środka. – O co ci, kurwa, chodzi? – spytałem, gdy zamknął za nami drzwi. – Widziałem jak na nią patrzysz. Flo nie jest dziwką, którą można zaciągnąć do łóżka i porzucić jak kundla. – Nawet mi to do głowy nie przyszło. Dobra, kurwa. Pomyślałem o tym jakby to było poruszać się w niej i poczuć jak zaciska się na moim fiucie, ale przecież nie zamierzałem jej porzucić jak psa. Przede wszystkim musiałem odsunąć od siebie te cholerne myśli, gdyż mieliśmy być wspólnikami. Taki układ nigdy by nie wypalił. – Przyszło czy nie, nie próbuj jej wykorzystać.