Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 2
Rozdział 1
Czasami dokładnie pośrodku zwyczajnego życia miłość obdarza nas bajką.
Zobaczyłam ten cytat o bajkach nadrukowany na ozdobnym plakacie w sklepie z
dekoracjami do domów. Nie kupiłam go, gdyż nie posiadam domu, którego ścianę mogłabym
nim ozdobić. A także dlatego, że nie wierzę w bajki. Szczerze mówiąc, to mnie wkurzył.
Propaganda sprzedażowa celująca w promowanie miłości. Nie wierzysz mi? Nie znalazłam ani
jednego obrazka, który zawierałby hasło: Czasami zaraz po tym, jak wprowadzisz się do swojego
narzeczonego, uświadomisz sobie, że on sypia z kimś innym.
Nie. Ani jednego. Jasne, to dosyć specyficzny slogan, ale to nie tak, że mogłam znaleźć taki
z hasłem: Nie Potrzebujesz Go albo Trzymaj Majtki Na Tyłku, Dupku. A widząc, że „Przystanek
Dom” posiadał cztery alejki poświęcone gównom ślubnym, a zero zawierających alkohol, sądzę,
że ich cel był jasny.
I to jest w porządku, ponieważ ja także mam jasne cele.
Dostać awans.
Zamieszkać we własnym mieszkaniu lub chociaż posiadać własną sypialnię.
Nie dać się rozproszyć mężczyźnie z ładną twarzą i dużym penisem.
Wszystkie te cele są dużo trudniejsze do osiągnięcia, niż możesz sobie wyobrazić i zaraz
przedstawię ci trzy powody, dlaczego tak jest.
Miasto.
Nowy.
Jork.
Wychowałam się na Seksie w Wielkim Mieście. Łapię. Nowy Jork wydaje się być
romantyczny i pełen obietnic. Duże Jabłko. Miasto, które nigdy nie śpi. Miejsce, w którym
spełniają się marzenia. Jeśli potrafisz tu coś osiągnąć, to będziesz w stanie zrobić to także
wszędzie indziej.
To jedyne miasto na świecie, w którym możesz kupić babeczkę w automacie z
przekąskami, otrzymać przesyłkę z zamówionym iPadem o trzeciej w nocy, czy też zrobić pranie
w czynnej 24 godziny na dobę pralni, posiadającej organiczne płyny do płukania i darmowe wifi.
Za ubrania można tu zabić, a buty, które kosztują więcej niż średnia rata kredytu za
mieszkanie przeciętnego Amerykanina, regularnie paradują po tych samych chodnikach, na
które sikają psy.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 3
To, czego nie oczekujesz, to płacenie siedmiuset dolarów miesięcznie za mieszkanie w
apartamencie z jedną sypialnią, ale za to z trzema innymi dziewczynami. Z łóżkiem piętrowym,
gdybyś się zastanawiała.
Albo praca w marketingu, która jest tak rozwojowa, że moje obowiązki nie wykraczają
zbytnio ponad wprowadzanie danych do systemu.
Czy też wiedza, że nie stać cię na dostawę jedzenia w środku nocy, a nawet te babeczki z
automatów muszą być ostrożnie odliczane z twojego miesięcznego budżetu na jedzenie.
To dlatego przyjechałam do Nowego Jorku, ponieważ możliwości są tutaj nieskończone.
Właściwie to kłamstwo. Przyjechałam do Nowego Jorku, ponieważ mój narzeczony tu był. Mój
ex, Brad. Nadal tu jest, tylko że już nie w roli mojego narzeczonego. Skończył studia rok przede
mną i dostał pracę w Nowym Jorku. Plan był taki, że miałam dołączyć do niego, gdy zakończę
edukację i tak też zrobiłam.
Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że plan zawierał także jego sypianie z inną kobietą,
podczas gdy na mnie czekał.
I to w naszym mieszkaniu. Mieszkaniu, do którego pomogłam mu się wprowadzić, gdy
mówił, jaka ta przestrzeń będzie wspaniała dla nas obojga. To był świetny apartament. Bardzo
się z niego cieszyłam, gdy mieszkałam w nim przez tych kilka tygodni. Przez kilka tygodni,
podczas których nadal sądziłam, że mamy przed sobą wspólną przyszłość.
Patrząc wstecz, nie jestem pewna, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej.
Patrząc wstecz, to powinno być dla mnie jasne, ale najwyraźniej mam gównianą intuicję.
Był taki chętny, abym przeprowadziła się do Nowego Jorku. Opowiadał mi o rzeczach, jakie
zrobimy, gdy tylko tu przyjadę. Zostawił mi nawet wolne półki w szafach, aby się nie
przyzwyczaił, że ma więcej miejsca, zanim się wprowadzę. Zaledwie sześć miesięcy przed moją
przeprowadzką – gdy był w domu na święta Bożego Narodzenia – wspominał o tym, że w
przyszłym roku zabierze mnie na Rockefeller Center, abym zobaczyła tę słynną choinkę.
Nie przetrwaliśmy do następnego roku. Nie przetrwaliśmy nawet przez lato, zanim
uświadomiłam sobie, że powinnam kierować się swoimi przeczuciami. Zanim uświadomiłam
sobie, że majtki, które znalazłam w jego mieszkaniu, nie były pomyłką personelu pralni. Zanim
uświadomiłam sobie, że nie było potrzeby, aby wychodził z pokoju, gdy otrzymywał telefon od
numerów nazwanych „Brady” lub „Chip”, chyba że tak naprawdę były to „Brandy” lub
„Christine”.
Mój błąd.
Gdy rok temu spakowałam dwie walizki i zarezerwowałam bezpośredni lot na lotnisko
LaGuardia, myślałam, że wiedziałam, w którą stronę zmierzało moje życie. Fakt, że sama
dźwigałam swoje dwie walizki, podczas gdy rzeczy Brada pomogłam mu przewieźć przez cztery
stany, powinien być moją pierwszą wskazówką, że moje myślenie było błędne. Ale to w
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 4
porządku, ponieważ Nowy Jork jest także miejscem, w którym można zacząć od nowa, odrodzić
się i powstać, a moja historia jeszcze się nie zakończyła. Nie jest nawet blisko końca.
Wiem, że dwie walizki brzmią mizernie, ale wspomniałam także moją sytuację z
współlokatorkami, prawda? Dziewczyny śpiące na górze dzielą szafę, dziewczyny z dołu dostają
miejsce pod łóżkami. Walizki okazały się właściwą prognozą mojej przyszłości.
Naprawdę muszę się wyprowadzić.
Nie zrozum mnie źle, to miłe miejsce. Budynek z windą w West Village. Nie jest źle, tylko
tłoczno. Chociaż jeśli mam być szczera, to jedna z dziewczyn jest stewardessą i czasami nie
widujemy jej przez parę dni pod rząd, co stanowi niezły bonus podczas korzystania z sypialni.
Ale nadal nie zmienia zbyt wiele.
Mam swoje cele. Ukończyłam Iowa. Uniwersytet, nie stan. Do boju, Hawkeyes! Wiem, że
muszę wspinać się po korporacyjnej drabinie i mogę to zrobić. Zrobię to. Muszę. Głównie
dlatego, że pożyczki studenckie nie są żartem, a nie chcę wrócić do Iowa. Nowy Jork mimo
wszystkich swoich wad jest całkiem magiczny. Nie ma ograniczeń. Jego energię czujesz każdego
dnia, to pobudzenie efektywniejsze niż jakakolwiek kofeina.
Zatem przeprowadzka i takie tam. Znalazłam to mieszkanie w Nowym Jorku z pomocą
koleżanki z college’u – jest jedną z moich współlokatorek. To idealny rozmiar 38. Najwyraźniej
niektóre kobiety noszą rozmiar 38, ale nieidealny. Ja także tego nie rozumiem, ale to oznacza, że
płacą jej sto dolarów za godzinę, aby była zgrabną modelką. Takie rzeczy tylko w Nowym Jorku,
prawda? To wspaniała praca – jeśli tylko ją zdobędziesz. Okazuje się, że większość zgrabnych
modelek nie pracuje przez czterdzieści godzin tygodniowo – moja współlokatorka rezerwuje
sobie na to tylko od sześciu do ośmiu godzin tygodniowo, więc musi łączyć tę pracę z
kelnerowaniem.
Ja znalazłam pracę przez kolejną z moich współlokatorek. Umawiała się z facetem, który
pracował w departamencie IT i powiedziała mi, że w jego firmie szukali kogoś do działu
marketingu. Dostałam tę pracę, a on pięćset dolarów nagrody za polecenie mojej osoby. Dwa
tygodnie później zaraził moją współlokatorkę chlamydią i się rozstali. Spotykanie go w pracy jest
dokładnie tak samo niezręczne, jak sobie wyobrażasz, chociaż na szczęście nie dzieje się to
często.
Tamtego tygodnia otrzymałam jeszcze dwie inne oferty pracy, ale miałam naprawdę dobre
przeczucie co do tej propozycji, dlatego posłuchałam swojej intuicji.
Skończyłam na stanowisku podległymmenedżerowi, który jest totalnym koszmarem.
Brawo za moją wspaniałą intuicję.
Ale to dobra firma. Jest tu mnóstwo możliwości i będę potrzebowała awansu lub dwóch,
jeśli kiedykolwiek mam być w stanie kupić własne mieszkanie.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 5
Właśnie dlatego nie mogę zostać rozproszona przez gorącego faceta, którego właśnie
przyłapałam na wpatrywaniu się we mnie z drugiego końca Starbucksa.
Czasami zatrzymuję się tu w drodze z pracy do domu. Zamawiam zwykłą czarną kawę i
używam ich darmowego wifi, ciesząc się przez chwilę spokojem i ciszą, gdy piszę bloga. Wiem, że
z technicznego punktu widzenia Starbucks na Manhattanie nie jest wcale spokojny i cichy, ale w
odróżnieniu od mojego mieszkania tutaj nikt nie będzie próbował ze mną rozmawiać.
Obraca telefon w dłoni i nawet nie próbuje nie dać się złapać na wpatrywaniu się we mnie.
Uśmiecham się grzecznym widzę, że się na mnie gapisz uśmiechem, przez co upuszcza telefon na
kolano, a bardziej precyzyjnie… na swoje krocze. Patrzę. Oczywiście, że patrzę. Po czym
przyłapuję się na patrzeniu i wybucham śmiechem, który musi być naprawdę głośny, ponieważ
ludzie wokół mnie zerkają w moim kierunku. Wiesz, jak w sytuacji, kiedy słuchawki sprawiają,
że nie słyszysz swojego głosu? Ups.
On naprawdę jest atrakcyjny, a modele w Nowym Jorku są wszędzie. Wygląda na takiego,
który mieści się w tej kategorii: przed trzydziestką, wysportowany, atrakcyjny i pewny siebie.
Dosłownie. Wygląda także jak mężczyzna, którego widziałam na billboardzie z reklamą męskich
perfum, czy czegoś podobnego.
Na puste krzesło naprzeciwko niego wślizguje się smukła kobieta i zaczyna mówić sto
słów na minutę. Ona także wygląda jak modelka. Wysoka, szczupła, cudowna i ubrana, jakby
właśnie wyszła z sesji zdjęciowej. Jej ciemne włosy związane są w niski kucyk, a delikatne palce
nie mają pomalowanych paznokci, co dostrzegam, gdy macha dłońmi, mówiąc. Na chwilę odrywa
ode mnie spojrzenie, aby ją przywitać, po czymz powrotem kieruje je w moją stronę.
Ponownie się śmieję, trochę zszokowana, że ignoruje tę piękną istotę przed nim, aby
zamiast tego brać udział w dziwnym flircie, który sądzi, że stosuje ze mną. Teraz w pełni się
uśmiecha – do mnie – podczas gdy dziewczyna kontynuuje swoją paplaninę.
Z niedowierzaniem unoszę na niego brew.
On unosi w odpowiedzi swoją.
Kręcę na to głową i się rumienię.
Ten facet jest jakieś cztery stopnie gorętszy, niż poziom, do którego przywykłam.
Dziewczyna w końcu się odwraca, aby zobaczyć, co go tak rozproszyło i uśmiecha się do mnie.
Och, cholera, nie – założę się, że są jedną z tych zboczonych par, szukających jednorożca.
Wiesz, samotnej dziewczyny, chcącej dołączyć do jakiejś pary na trójkącik? Mnie takie rzeczy nie
kręcą, nieważne, jak gorący jest ten koleś. Zdecydowane nie. Ponownie zwracam swoją uwagę na
laptopa i post, nad którym pracuję. Ignoruj go, mówię sobie. Skup się na tym, po co tutaj
przyszłaś.
A przyszłam tu po odrobinę spokoju i ciszy, abym mogła skończyć tę recenzję na swojego
bloga o książkach. Wtedy to we mnie uderza. Książka, którą właśnie skończyłam czytać, była o
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 6
trójkącie i bardzo mi się podobała. Znowu wybucham śmiechem. Och, co za ironia. Ale hej, to, że
o czymś czytałam, nie oznacza, że chciałabym to zrobić.
Kiedy patrzę w górę, dziewczyny nie ma, a on nadal tam siedzi. Tym razem to on unosi na
mnie brew, nagle wstaje i kieruje się w moją stronę.
Opuszczam spojrzenie na ekran i uświadamiam sobie, że byłam w trakcie tworzenia
grafiki do mojej recenzji. Naprawdępikantnej grafiki z trzema na wpół nagimi osobami. Och,
kurwa! Zatrzaskuję pokrywę laptopa na pół sekundy przed tym, zanim zatrzymuje się przy
moim stoliku.
-Nic na to nie poradzę, że cię zauważyłem – mówi bez ogródek.
Założę się, że tak, myślę.
-Miło jest zobaczyć piękną kobietę, która nie boi się śmiać – kontynuuje i to mnie
zaskakuje. To nie jest kierunek, w którym myślałam, że podąży ta rozmowa.
-Dziękuję? – mówię, ale wychodzi to bardziej jako pytanie niż stwierdzenie.
-Nie ma za co – odpowiada. –Ale nie powinnaś brzmieć tak niepewnie, gdy otrzymujesz
komplement.
Mrugam, trochę niepewna, jak powinnam go odbierać.
-Jak masz na imię?
-Lauren – uświadamiam sobie, że mu odpowiedziałam, chociaż nie wiem czemu. Moje
fałszywe imię dla dziwaków brzmi Samantha. Dlaczego podałam mu moje prawdziwe?
-Lauren – powtarza, kiwając głową. –Miałabyś coś przeciwko, gdybym zadał ci pytanie?
-Um, nie – odpowiadam. Och, kurwa. Teraz zaprosi mnie do trójkąta. Nie jestem na to
gotowa. –Poczekaj – wypalam.
-Poczekać? – Uśmiecha się do mnie i, cholera, jeśli nie ma najsłodszych dołeczków na
świecie. Dołeczki są ponoć deformacją genetyczną i zastanawiam się, czy to przeszkadza mu w
modelingu. Prawdopodobnie nie, ponieważ to w pewien sposób urocze i niezwykle erotyczne.
Prawdopodobnie płacą mu za nie ekstra. Zastanawiam się, czy są ubezpieczone.
-Cóż, najpierw powinieneś zdradzić mi swoje imię. - Ugh. To najlepszy tekst, na jaki
mogłam wpaść? Co za żenada.
-Max – odpowiada z małym kiwnięciem głową i rozbawionym wyrazem twarzy.
-Dobra. – Kiwam głową. Ponieważ naprawdę nie chcę grać w gierki, wzruszam ramionami
i pytam: -Słucham?
-Na co patrzyłaś, że tak cię to pochłonęło?
-Och. – Zerkam na zamkniętego laptopa i z powrotem na niego. –Jestem blogerką.
Pracowałam nad recenzją książki. - Kiwa głową. Zauważam, że jego włosy są lekko wilgotne,
jakby dopiero co wyszedł z siłowni. Są ciemne, a jego oczy mają najbardziej uwodzicielski odcień
niebieskiego. Nadal nie pójdę na trójkącik. Nie, nie ma mowy.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 7
-Jaki rodzaj książek czytasz?
-W większości erotyczne – wypalam, zanim w ogóle myślę, co mówię. Czuję, jak moja
twarz staje się gorąca, gdy krzywo się do mnie uśmiecha.
-Nie ma nic złego w czytaniu erotyki, Lauren. Ale lepiej wcielać ją w życie, zamiast o niej
czytać.
O cholera.
Wtedy mruga do mnie, odwraca się i wychodzi.
Takie rzeczy tylko w Nowym Jorku, prawda? I cholera, teraz jestem rozgrzana,
zaaferowana i nie mogę nawet wrócić do domu, żeby się masturbować, ponieważ w mieszkaniu
zawsze ktoś jest. Zawsze! A nigdy nie udało mi się dojść samej pod prysznicem, do cholery.
Zaciskam mocno nogi i ponownie otwieram laptopa. Naprawdę muszę znaleźć sobie
własne miejsce.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 8
Rozdział 2
Budzę się następnego ranka jeszcze przed budzikiem – jak zwykle zresztą. Ktoś zawsze
wchodzi i wychodzi rano z łazienki. Na szczęście znajduje się ona po drugiej stronie salonu, więc
to ogranicza trochę hałas. Trzymamy wszystkie nasze kosmetyki na stole w kuchni, dzięki czemu
ograniczamy czas spędzany w łazience do minimum.
Ale teraz ktoś jest w łazience, więc będę musiała zaczekać. Nic wielkiego. Moja poranna
rutyna zaraz się zacznie, więc kiedy dzwoni budzik, wyłączam go i rozciągam się pod kołdrą.
Patrząc wstecz, to właśnie dokładny moment, od którego ten dzień stał się gówniany,
ponieważ w jakiś niewyobrażalny sposób w mieszkaniu dzielonym z trzema innymi
dziewczynami budzę się godzinę później w całkowitej ciszy. I teraz jestem spóźniona. Bardzo
spóźniona.
-Nie, nie, nie, nie, nie! – mruczę, odkrywając kołdrę i wyskakując z łóżka. Wyskakuję,
ponieważ śpię na górze i nie mam czasu, aby użyć drabinki, i och, cholera, dlaczego moje życie
zawiera drabinkę potrzebną po to, aby wyjść z łóżka?
Moje stopy uderzają o podłogę, ale jedna ląduje na skarpetce i ślizga się, aż małym palcem
uderzam w skrzynkę po butelkach z mlekiem, służącą mojej koleżance za szafkę nocną.
Otwieram dziwnie usta, jak ryba, co robią ludzie, gdy coś ich bardzo boli, zanim przeklną, co
czynię chwilę potem. Jak? Jak ja to zrobiłam? Podskakuję przez chwilę na jednej nodze i
wyliczam sobie czas, zastanawiając się, jak zamierzam zdążyć do pracy. Biegnę pod prysznic i
dziękuję wodnym bogom, że jest gorąca.
Po niecałej minucie wychodzę, nie umywszy włosów. Nie mam na to czasu. Psikam je
suchym szamponem i próbuję doprowadzić do porządku. Mam nieskazitelną opinię w pracy.
Zawsze jestem na czas, zawsze można na mnie liczyć i nie potrzebuję, aby dzisiaj się to zmieniło.
Zwłaszcza nie wtedy, kiedy staram się o awans.
Dodatkowo moja szefowa jest najgorszą suką, jaką zna świat. Jestem całkiem pewna, że
mnie nienawidzi, więc nie zamierzam dawać jej jakiejkolwiek amunicji, którą mogłaby
wykorzystać przeciwko mnie. Nie ma mowy. Muszę tylko spełniać swoje obowiązki i awansować
na stanowisko w innym dziale. Trzymam kciuki.
Zęby umyte, spodnie na tyłku, bluzka zapięta. Biegnę do drzwi i… winda oklejona jest żółtą
taśmą ostrzegawczą. W porządku, Lauren. Oddychaj, poradzisz sobie. Sześć pięter to nie tak dużo.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 9
Otwieram drzwi na klatkę schodową i trzymając się poręczy, zaczynam zbiegać po schodach tak
szybko, jak potrafię, a moje kroki odbijają się za mną echem. Nie mam czasu, aby przejmować się
hałasem, jaki tworzę, jedynie doceniam w myślach fakt, że to tylko sześć pięter.
Otwieram drzwi na parter, przerzucam torebkę przez ramię i biegnę do metra. Myślę, że
nadal mogę zdążyć, jeśli metro przyjedzie na czas.
Zostały mi dwie minuty biegu do metra, gdy przypominam sobie, że jestem w trampkach,
a buty służbowe zostawiłam w domu. Cholera, mam nadzieję, że mam jakieś zapasowe w szafce
w biurze, bo inaczej będę musiała zostać w tych i moja szefowa będzie raczyć mnie zgryźliwymi
komentarzami na temat moich obuwniczych wyborów, udając, że żartuje.
Nie, to nie będzie żart. I tak, ona będzie mieć na sobie buty, które kosztują więcej, niż mój
czynsz. Ale zamierzam zdążyć, więc może się bujać! Wzdycham z ulgą, gdy zbiegam po schodach
do stacji przy Czternastej ulicy i przeciskam się przez kołowrót przy wejściu do metra w samą
porę, aby zdążyć na pociąg. Gdy już w nim jestem, siadam i biorę się do pracy. Najpierw
wyciągam z torebki szczotkę i rozczesuję swoje blond włosy, po czym związuję je w puszystego
kucyka, a jedno pasmo przeciągam nad gumką, spinając je na końcu wsuwką. Kiedyś obejrzałam
o tym filmik i teraz wiem, jak czesać się bez użycia lustra i będąc w ruchu.
Robię makijaż przed kompaktowym lusterkiem i kończę akurat w momencie, gdy
dojeżdżamdo swojej stacji. Następnie szybkim krokiem przemierzam pięć przecznic do mojego
biura. Na Manhattanie nazywa się to chodzeniem, ale gdziekolwiek indziej uznałoby się to za
bieg. Sprawdzam telefon, kiedy jestem przecznicę od celu – budynek jest już w zasięgu mojego
wzroku – i uśmiecham się szeroko. Udało mi się.
Mam nawet wystarczająco czasu, aby kupić kawę z małej kawiarni usytuowanej przy
moim budynku, jeśli tylko nie będzie kolejki. Liczą sobie jedynie dolara za kawę na wynos, więc
nawet mnie na to stać, ale kiedy podchodzę do drzwi i widzę, że nie ma kolejki, kusi mnie, żeby
podskoczyć i stuknąć piętą o piętę w powietrzu. Nie ma kolejki! Dostanę swoją poranną kawę,
która może dużo zmienić, wiesz? Kiedy nie mam czasu się zatrzymać albo kolejka jest zbyt długa,
to psuje mi to cały poranek. Potrzebuję tej filiżanki, jak dziecko potrzebuje smoczka. To jak
filiżanka zen pozwalająca mi przetrwać poranek, nieważne czym zarzuci mnie szefowa.
Widzisz, dzisiaj jest totalnie mój dzień, ponieważ życie jest takie, jakim je sobie stworzysz.
Mogłam być wkurzona przez to, że zaspałam, ale nie… zamierzam o tym zapomnieć i nadal
zdążyć do pracy na czas. Totalna wygrana, hurra, myślę, gdy ponownie zerkam na zegarek i
sięgam do klamki drzwi kawiarni.
Drzwi ani drgną, ponieważ kawiarnia jest zamknięta. Mój mózg rejestruje to w tym samym
czasie, w którym widzę pomarańczową taśmę na drzwiach. Dokładnie tę należącą do
Departamentu Zdrowia Miasta Nowy Jork z wielką pieczątką zaraz obok napisu „zamknięte ze
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 10
względu na pogwałcenie zasad higieny”, co nie może być prawdą, ponieważ zaledwie wczoraj
kupiłam tu swoją kawę. I dzień wcześniej. I jeszcze dzień wcześniej.
Chwila.
Och, kurwa. Piłam kawę z tego miejsca codziennie.
Z miejsca, które zostało zamknięte ze względu na niezachowanie higieny. Cóż, super.
Przechodzę do następnych drzwi, wyjmując identyfikator, aby przejść przez bramkę
ochrony, podczas gdy zastanawiam się, czy kawa mogła zostać zatruta. Mogła, prawda? Jeśli w
ekspresie były jakieś bakterie? Nieważne, przecież wszystko ze mną w porządku. Z moim
żołądkiem wszystko dobrze. Tak sądzę. Może będę musiała porozmawiać sama ze sobą odnośnie
hipochondrycznych problemów z żołądkiem, ale prawdopodobnie jestem zdrowa.
Potrzebuję, żeby ten dzień już się skończył, a nie ma nawet dziewiątej rano.
Wzdycham, zanim uraczam się gadką motywacyjną. Jest w porządku, Lauren. Ten dzień
może być już tylko lepszy. Nie musisz iść nigdzie indziej tylko na górę, bla, bla. Pracuję w
marketingu, więc wiem wszystko o tym, jak ważna jest manipulacja, dlatego zmuszam się, aby
uznać, że dzisiaj jest dobry dzień, więc taki będzie. Zamierzam mieć dobry dzień.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 11
Rozdział 3
Zabijcie mnie.
-Co chcesz, żebym zrobiła? – Spojrzałam na moją szefową z niedowierzaniem. Oczywiście
czegoś nie zrozumiałam, ponieważ nie było możliwości, abym usłyszała ją poprawnie.
-Chcę, abyś poszła na Times Square i rozdała trochę ulotek, Lauren. Czy coś z tego jest dla
ciebie niejasne?
Nienawidzę sposobu, w jaki wypowiada moje imię. Nie lubię słyszeć, jak moje imię
wychodzi z jej ust, ale ton jej głosu sprawia, że staje się to jeszcze gorsze. A zawsze go używa, aby
mnie zastraszyć. Normalni ludzie nie wtrącają twojego imienia w konwersację, ponieważ jest to
niepotrzebne.
-Nie wyspałaś się? Wyglądasz dziś na nieobecną, Lauren. Czy weekend zaczął się dla ciebie
wcześniej?
Widzisz, co mam na myśli?
Uśmiecha się, gdy to mówi, ale jest to z jej strony fałszywe. Ponieważ jest suką. I tyle w tym
temacie.
-Nie, mój weekend nie zaczął się wcześniej. Jestem tylko trochę zmieszana, dlaczego
turyści z Times Square mieliby być zainteresowani wyprzedażą w Przystanku Ślubnym na
Brooklinie? Ale mam kilka pomysłów na to, w jaki sposób moglibyśmy lepiej dotrzeć do nowej
klienteli – zaczęłam, ale dotarłam tylko dotąd, ponieważ mi przerwała.
-Nie pytałam o twoje przemyślenia, Lauren. Jeśli jesteś zainteresowana karierą w tym
miejscu, musisz nauczyć się wypełniać polecenia. Zespół może mieć tylko jednego szefa i jestem
nim ja.
Czasami zastanawiam się, czy była złośliwym dzieckiem. Myślę, że raczej tak.
-Rozumiem, że to prawdopodobnie nie jest najbardziej wymagające zadanie, jakie dostałaś
i widzę, że nie jesteś nim zachwycona, ale musi zostać wykonane i mam nadzieję, że mogę ufać,
iż zajmiesz się nim jak profesjonalistka.
Przełykam słowa „pierdol się” i przyklejam do twarzy fałszywy uśmiech, gdy wstaję.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 12
-Będziesz musiała się tu przebrać, a następnie samochód z kierowcą zawiezie cię na Times
Square. Torba z ulotkami jest zbyt ciężka, abyś miała iść z nią na piechotę – mówi to z wielkim
uśmiechem, który każdy inny człowiek oceniłby jako szczery, ale ja wiem lepiej.
-Oczywiście – wołam, zdejmując torbę wiszącą na klamce od drzwi do jej gabinetu i
przerzucam ją sobie przez ramię, przygotowując się do opuszczenia biura.
-I to nie powinno zająć ci więcej niż dwie godziny, Lauren. Proszę, nie zmarnuj na to całego
dnia, dobrze?
Przygryzam wargę i kiwam głową, wychodząc z jej biura. Zatrzymuję się jeszcze przy
swoim biurku, aby zamówić kierowcę, po czym kieruję się do damskiej toalety, aby się w niej
przebrać.
I to jest właśnie historia o tym, jak skończyłam na Times Square, paradując w sukni
ślubnej.
Pieprzyć. Moje. Życie.
Ten dzień to gówno. Cholerne, śmierdzące gówno i skończyłam już z próbowaniem, aby go
odmienić. Skończyłam! To dobry dzień na nic! Znasz to stare powiedzenie? To nie ty, to ja? W
tym wypadku to nie ja. Ten dzień jest do bani.
Och, Boże, to była prawdopodobnie suknia z wystawy. Mierzona jakiś tysiąc razy, a ja mam
się w nią teraz ubrać i się w niej pocić i… ohyda.
Muszę przełknąć gulę w gardle, aby się nie rozpłakać. Kiedy opuściłam budynek w ślubnej
sukni, prawie umarłam. Wiem, że to Nowy Jork i ludzie powinni być przyzwyczajeni do
oglądania czegokolwiek i gdziekolwiek, ale to nie pomaga, gdy dotyczy to ciebie. Kobieta
przechodząca przez biurowe lobby w sukni ślubnej na pewno otrzyma trochę dziwnych
spojrzeń.
Spacerowanie po Times Square w piątkowe popołudnie w głupiej białej sukni nie jest dużo
lepsze. Ta kreacja nie przypomina niczego, co sama bym wybrała, gdybym zaszła tak daleko w
planowaniach ślubnych. Moja mama i druhna poszłyby ze mną do salonu i przymierzyłabym coś
przypominającego suknię ze zdjęcia, które wydarłam z czasopisma. Ćwiczyłabym chodzenie w
niej i stawałabym na palcach, aby zobaczyć, jak długa powinna być, gdy będę miała na stopach
buty na obcasie. Pokręciłabym się trochę, aby poczuć zwiewność materiału i uczucie jego
muskania o moje nogi.
Mogłaby to być suknia w stylu księżniczki z koronkowymi rękawkami trzy czwarte i
pasującym wzorem koronki na gorsecie. Albo może suknia balowa z gorsetem i z dekoltem w
kształcie serca. Albo w kształcie litery A, z dekoltem w serek i z satynową taśmą przewiązaną w
talii. Nie byłaby to jednak ta suknia… szyfonowa, na cienkich ramiączkach, z wysokim stanem,
którą obecnie mam na sobie.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 13
Upuszczam torbę z ulotkami na ziemię i kopię ją, zanim wyciągam z niej garść karteczek.
Przynajmniej mam na sobie trampki. Widzisz, wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Te trampki
są teraz dla mnie jak prezent od wszechświata.
-Olbrzymia wyprzedaż sukni ślubnych! – krzyczę do przechodzących niedaleko mnie
kobiet, ale nawet nie spoglądają w moją stronę. Cóż, to świetny start. Rozdaję parę tuzinów
ulotek, zanim zostaję zapytana o swoją stawkę. Za noc. Ponieważ facet myśli, że jestem
prostytutką.
Mówię mu, aby spierdalał i rozmyślam nad poszukiwaniami nowej pracy, a ta firma niech
będzie przeklęta! To się robi śmieszne.
Podnoszę kolejną garść ulotek, kiedy podchodzi do mnie jeden z najważniejszych
obywateli Nowego Jorku. Jeśli to zakończy się moim aresztowaniem, zdecydowanie odejdę z tej
roboty. Zawsze mogę przeprowadzić się na Hawaje i zostać kelnerką. Mam mnóstwo
doświadczenia zebranego podczas czasów college’u. Znajdę restaurację z widokiem na ocean, w
której zarobię więcej niż teraz, a dodatkowo będę się cieszyć widokiem wartym miliony i
świeżym powietrzem oceanicznym. W porządku, mogłam o tym fantazjować już raz lub dwa i
poświęciłam godzinę lub trzy na rozeznanie się w temacie. Wizualizowanie sobie życia w
szortach i klapkach przez cały okrągły rok jest moją odskocznią.
-Proszę pani, nie może pani tutaj występować. Musi pani przejść na jedną z niebieskich
stref. – Policjant wskazuje na część chodnika pomalowaną niebieską farbą.
-Słucham? – pytam, zerkając na obszar, który pokazuje. Dostrzegam na nim grupy postaci z
bajek i artystów ulicznych wykonujących swoje przedstawienia w wyznaczonym do tego celu
miejscu.
-Nie jestem artystką uliczną – mówię mu, kręcąc głową. –Jedynie mówię ludziom o
wyprzedaży w Przystanku Ślubnym. Widzi pan? – Unoszę ulotkę.
-Namawianie do kupna odbywa się w niebieskiej strefie, panienko. Proszę tam przejść,
zanim wystawię pani mandat.
Namawianie do kupna? Nikogo nie namawiam! Chociaż chwila, może właśnie to robię. Czy
reklamowanie wyprzedaży w sklepie ślubnym liczy się jako sprzedawanie? Kurwa. Podnoszę
moją torbę i przechodzę na niebieską strefę, zastanawiając się w tym samym czasie, ile będzie
kosztował mnie bilet do Honolulu.
Prawdopodobnie więcej, niż mam.
Nie znajduję się w niebieskiej strefie nawet od pięciu minut, zanim jakiś idiota w kostiumie
superbohatera przystawia się do mnie. Dosłownie nie mogę pozbyć się tego gówna.
Dwadzieścia minut później otrzymuję swój pierwszy napiwek. Turysta wrzuca ćwierć
dolara do mojej torebki, gdy przechodzi obok mnie. Już mam do niego krzyknąć, że nie jestem
artystką, kiedy to we mnie uderza.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 14
Opuściłam biuro bez swojej torebki.
Bez telefonu.
Bez karty miejskiej.
Bez umówionej podwózki z powrotem do pracy.
To jest dokładnie ten moment, w którym zaczynam płakać. Nie jestem całkowitą porażką,
nie zaczynam szlochać, ale oczy zachodzą mi łzami, więc skupiam się na gigantycznym
billboardzie reklamującym ostatni hit na Broadwayu, aby rozproszyć swoje myśli od wiedzy, że
czeka na mnie czterokilometrowa droga z Times Square do biura. To nie tak, że nie jestem w
stanie przejść takiej odległości, tylko nie w sukni ślubnej. To będzie cholerny spacer wstydu, to
na pewno.
-Och, ona wykonuje przedstawienie!
Mrugam i skupiam spojrzenie na kobiecie przede mną. Klaszcze w dłonie i ma na twarzy
szeroki uśmiech, gdy się we mnie wpatruje tak, jakby właśnie odkryła dziwadło pośrodku tej
konkretnej dżungli, jaką jest alejka dla pieszych na Times Square.
-Kogo przedstawiasz? Porzuconą pannę młodą?
Zaczynam kręcić głową, ale wtedy pojedyncza łza wypływa mi na policzek. Kurwa.
Kobieta kiwa głową i zdaje się być usatysfakcjonowana tym, że mnie przejrzała. –Bardzo
dobrze odegrane. Daj jej dolara, Frank.
Cóż, teraz mogę dodać do swojego CV także artystę ulicznego. Fanta-kurwa-stycznie.
Ścieram łzę z policzka i podnoszę napiwki. Zebrałam dolara i dwadzieścia pięć centów. Sądzę, że
bilet na metro kosztuje około trzech dolarów, jeśli dobrze pamiętam. Taniej jest kupować kartę
miejską i bilet miesięczny, co normalnie robię. Czyli problem rozwiązany, prawda? Muszę zebrać
jeszcze parę napiwków i będę mogła wrócić metrem do biura. To nadal będzie żenujące, ale
metro pełne jest dziwnych osobników, więc ludzie prawdopodobnie pomyślą, że jestem
striptizerką jadącą na swój występ. Mimo to w taki sposób dostanę się do biura dużo szybciej.
Nie sądzę, że mogłabym opłacać czynsz dzięki występom, ponieważ zebranie
dodatkowych dwóch dolarów zajęło mi kolejnych dwadzieścia minut. Kiedy jednak tak się stało,
zebrałam wszystkie ulotki i wyrzuciłam je do kosza. Moja szefowa może się pieprzyć.
Nie, żebym zamierzała jej to powiedzieć.
Na głos. W mojej głowie mówię jej to cały czas.
Poza tym nigdy się nie dowie, że wyrzuciłam resztę ulotek. Normalnie nie zrobiłabym
czegoś tak nieetycznego, ale spójrzmy prawdzie w oczy: jestem prawie pewna, że wymyśliła tę
robotę, aby mi dokuczyć, a ja rozdałam większość ulotek. Lub może więcej niż połowę.
Zastanawiam się, czy Przystanek Ślubny jest w ogóle naszym klientem.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 15
Unoszę suknię o parę centymetrów, aby się o nią nie potknąć, gdy kieruję się w stronę
metra, by pojechać jedynką do West Village. Kupuję bilet jednorazowy za moje wyżebrane na
ulicy pieniądze i trzymam w dłoni pozostałą mi ćwierćdolarówkę. Brawa dla mnie.
Według rozkładu pociąg ma przyjechać za trzy minuty. Dwa razy zostałam już
wygwizdana i otrzymałam kolejną ofertę seksu za pieniądze podczas kupowania biletu, więc
przechodzę teraz najdalej od biletomatów, jak się da i próbuję wtopić się w ścianę, czekając na
swój pociąg.
Jestem jednak dosyć ciekawa tej seks oferty. Zastanawiam się, czego ten facet chciał i ile
byłby w stanie mi zapłacić. Nie, żebym skorzystała! Oczywiście, że nie. Ale byłoby miło wiedzieć,
na ile wyceniłby moje usługi. Tak tylko mówię.
Metro w Nowym Jorku ma te niesamowite stare kafelki, mozaiki ułożone w nazwy
przystanków. Uważam te dzieła za cudowne w porównaniu z neonowymi platformami i
elektronicznymi monitorami. Są takie stałe w erze jednorazówek. Jestem w trakcie studiowania
maleńkich kafelków, rozwodząc się nad tym, że muszą mieć prawie sto lat, kiedy czuję kogoś
obok mnie. Gdy mieszkasz w dużym mieście, stajesz się całkiem dobra w wykrywaniu ludzi,
którzy znajdują się w twojej przestrzeni osobistej, zamiast cię po prostu minąć, więc robię krok
w prawo i odwracam się, oczekując kolejnej propozycji. Myślę, że tym razem po prostu zapytam,
o jakich pieniądzach mówimy, ponieważ zawsze wyobrażałam sobie siebie bardziej jako
ekskluzywną dziewczynę na telefon niż dziwkę-która-zrobi-ci-loda-za-dwadzieścia-dolarów. To
znaczy, jeśli kiedykolwiek miałoby do czegoś takiego dojść. To tak jakby plan awaryjny zaraz po
kelnerowaniu na Hawajach.
Ale to nie oferta seksu. To te ciacho z wczoraj, szczerzące się do mnie w całej swojej
dołeczkowej chwale.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 16
Rozdział 4
-Więc jesteś jedną z tych dziewczyn – mówi. Jego ton i wyraz twarzy są poważne, gdy
kręci nieznacznie głową.
-Jakich dziewczyn? – pytam, zmieszana.
-Stukniętych – mówi ze śmiechem, gdy patrzy na moją suknię. Jego dołeczki zawładnęły
policzkami, a oczy błysnęły z rozbawieniem.
-Cóż, to było niegrzeczne.
-W jaki sposób? – Jego brwi się unoszą i wygląda na zdumionego, ale w prześmiewczy
sposób. –To był komplement.
-W jaki sposób nazywanie kogoś stukniętym może być komplementem? – Mrużę na niego
oczy.
-Cóż, te stuknięte są zazwyczaj dobre w łóżku.
-Cóż, ja nie jestem – odpowiadam mu lekceważąco. Kutas.
-Nie jesteś dobra w łóżku? – Przechyla głowę w moją stronę i obniża głos. –Jesteś pewna?
Założę się, że masz w sobie zwariowany, nieodkryty seksualny potencjał.
-Nie, nie jestem stuknięta – odpowiadam, kręcąc głową, ale nie mogę się powstrzymać, aby
się nie uśmiechnąć. Nieodkryty seksualny potencjał? Co za dupek.
-Oczywiście, że nie. To tylko co? Piątek w Sukniach Ślubnych w twojej pracy?
-Och, łapię. Jesteś jednym z tych mężczyzn.
-Jakich mężczyzn? – pyta, ale się uśmiecha.
-Dupków.
-Możliwe – kiwa głową. –Nie mogę powiedzieć, że nigdy tego nie usłyszałem.
-Założę się.
Pociąg podjeżdża, więc ruszam w stronę drzwi. On oczywiście podąża za mną. Nie ma
powodu, by stać na tej platformie, chyba że się czeka na następny pociąg, więc założyłam, że
podążył za mną.
-Zamierzasz powiedzieć „tak”? – pyta, jak tylko zamykają się za nami drzwi. Nie ma
wolnych miejsc, więc opieram się o rurkę, aby się nie przewrócić, gdy pociąg rusza.
-Nie, nie jestem zainteresowana trójkątem z tobą.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 17
Odrzuca głowę do tyłu i się śmieje. Góruje nade mną, jego dłoń zaciśnięta jest wokół
poziomej rurki ciągnącej się nad moją głową. Z tej pozycji mam dobry widok na jego szyję. Jego
mięśnie napinają się, gdy się śmieje i muszę zwalczyć chęć sięgnięcia do niego i przebiegnięcia
palcami wzdłuż kołnierzyka jego koszuli.
-Przed ołtarzem. Czy zamierzasz powiedzieć „tak” przed ołtarzem?
Och.
Boże, co za dupek. Czy kiedykolwiek zapyta mnie o trójkącik, żebym mogła mu w końcu
odmówić?
-Nie, nie biorę dzisiaj ślubu. Wymawiam słowo ślub, jakby zostawiało zły posmak na moim
języku, ponieważ tak jest. –A to nie jest moja suknia. Gdybym brała ślub, nie miałabym na sobie
czegoś takiego. Byłabym w… - przerywam. –Nie tym. Nie musi usłyszeć niczego więcej. –Poza
tym zrobiłabym coś z włosami i nie miałabym na nogach trampek. – Wystawiam nogę spod
sukienki i wyginam palce w bucie. –Mam na sobie tę suknię, ponieważ jestem w trakcie bardzo
złego dnia.
-Myślę, że byłaby z ciebie niesamowita panna młoda, nawet taka jak teraz.
Zasysam na to oddech, ponieważ patrzy na mnie tak, jakby naprawdę miał to na myśli. O
co mu chodzi? Flirtuje ze mną czy nie? Ma najbardziej niebieskie oczy, jakie widziałam u
mężczyzny i to miłe uczucie mieć je skupione na sobie. Dodatkowo ładnie pachnie i stojąc obok
mnie, sprawia, że czuję się w tej sukni mniej absurdalnie. Jakby nie miało znaczenia, kto się na
mnie gapi, ponieważ razem bierzemy udział w tym żarcie. Wtedy pochyla się bliżej i myślę, że
może mnie pocałować, ale jego usta zatrzymują się przy moim uchu.
-I tak dla wyjaśnienia, nie jestem za trójkątami. Lubię skupić moją uwagę na jednej
kobiecie. Odchyla się i spotyka moje spojrzenie, gdy biorę głęboki oddech.
-Nie masz jakichś pójść-zobaczyć albo czegoś do zrobienia? – mamroczę, ponieważ się
rumienię i potrzebuję przerwać urok, jaki nade mną roztacza, zanim zacznę ocierać się w metrze
o jego nogę.
-O co chodzi z tym pójść-zobaczyć? – Wygląda na zmieszanego.
-A na co to brzmi? Kiedy idziesz zobaczyć się z projektantami, a oni decydują, czy powinni
cię zatrudnić czy nie?
-Myślisz, że jestem modelem? – Jego oczy błyszczą, a usta układają się w szeroki uśmiech.
-Tak założyłam – mówię, zerkając na jego mięśnie brzucha. Śmieje się ze mnie, więc
wracam spojrzeniem do jego twarzy. –Ale myślałam o modelu wybiegowym, czy coś takiego.
Jesteś zdecydowanie zbyt ohydny jak na fotomodela.
-Oczywiście – zgadza się.
Pociąg zwalnia, gdy wjeżdżamy na stację w Penn. Ściskam mocniej rurę, żeby się nie
przewrócić. Pochyla się bliżej mnie, gdy ludzie przeciskają się obok niego do wyjścia, a nowi
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 18
pasażerowie wsiadają, chociaż nie robi tego specjalnie. Nie korzysta z okazji, gdy mamy
ograniczoną wolną przestrzeń, co w Nowym Jorku uchodzi za rycerskość.
-Skoro nie bierzesz dzisiaj ślubu, chciałabyś mi powiedzieć, o co chodzi z tą suknią? – pyta,
gdy znowu ruszamy. –Nawet nie masz ze sobą telefonu – zauważa, oglądając suknię i szukając w
niej kieszonki, która nie istnieje. –To niebezpieczne.
-Zły dzień w biurze – odpowiadam.
-A czy twoje imię to naprawdę Lauren, czy to może pseudonim, który podajesz obcym
facetom?
-To naprawdę Lauren – wzdycham. –Miałam podać ci swój pseudonim, ale wczoraj wziąłeś
mnie z zaskoczenia.
-Dobrze. Lauren, zjedz dziś ze mną kolację.
-Nie sądzę. - I naprawdę tak jest. Wygląda na takiego mężczyznę, który stanowiłby dla
mnie zbyt duże wyzwanie. Prawdopodobnie nie jest idealnym facetem, z którym mogłabym
znowu zacząć chodzić na randki. To jakby wskoczyć na ogiera, kiedy nadal powinnaś jeździć na
kucyku z karuzeli stojącej w centrum handlowym.
-Dlaczego nie?
-To jakby oferta last-minute – odpowiadam, ponieważ nie jestem w stanie wymyślić nic
lepszego.
-To słaba wymówka.
-Nie znam cię.
-A jak dobrze znasz kogokolwiek?
Słuszna uwaga.
-Staram się teraz skupić na mojej karierze – mówię to z mocą. Byłabym prawdopodobnie
bardziej efektowna, gdybym nie miała na sobie sukni ślubnej w środku dnia. Jego spojrzenie
opada na wspomnianą suknię i wraca z powrotem do moich oczu, zanim przemawia.
-I jak ci idzie?
-No wiesz. – Wzruszam ramionami. –Mogło być lepiej, mogło być gorzej.
Pociąg zatrzymuje się przy Dwudziestej Ósmej ulicy i ponownie milkniemy, gdy
pasażerowie przechodzą obok nas.
-A co z twoją dziewczyną? – pytam, kiedy w pociągu ponownie nastaje cisza. Spotykam
jego spojrzenie z wyzwaniem w moich oczach, przypominając sobie piękną dziewczynę z
wczoraj. –Nie będzie miała nic przeciwko?
-Nie bądź obrzydliwa – oburza się. –Ta wstrętna kreatura z wczoraj to moja siostra. A
teraz, czy masz jeszcze jakieś przypuszczenia, które powinienem skorygować? Nie jestem fanem
trójkątów. Nie jestem modelem i zdecydowanie nie umawiam się z własną siostrą. Unoszę brwi
w wyzwaniu, a on dodaje: -Ani z nikim innym, kto nie jest moją siostrą.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 19
-Ja po prostu… - Moje spojrzenie ląduje na jego klatce piersiowej i pocieram dłonią suknię
na moim biodrze, ściskając materiał w pięści i wypuszczając go. –Po prostu nie wiem, czy jestem
na ciebie gotowa.
-To tylko kolacja, Lauren – mówi, i cholera, jeśli jego głos mnie nie nakręca. –Powiedz tak.
Możesz umyć włosy innego wieczora – dodaje ze swoim uśmiechem z dołeczkami.
Odrywam spojrzenie od jego ust i macham na niego palcem, mrużąc w tym samym czasie
oczy. –Właściwie to naprawdę muszę umyć włosy.
-Jasne. – Kiwa głową.
-Dziś wieczorem mam spotkanie klubu książki.
-Klub książki? W piątkowy wieczór?
-To bardzo innowacyjny klub.
-Dobrze. Więc nie będą mieć nic przeciwko, jeśli ja też dziś przyjdę.
-Chcesz przyjść na spotkanie mojego klubu książki?
-Jasne. Dlaczego nie?
-Um, ponieważ nie przeczytałeś książki?
-To brzmi całkiem dyskryminująco jak na innowacyjny klub książki.
-Fakt, że wymagamy, żebyś przeczytał książkę, abyś mógł w nim uczestniczyć? – śmieję się.
-Może kupię sobie tę książkę po tym, jak już usłyszę dyskusję na jej temat. Czy pomyślałaś
o tym? Zadziałałabyś na niekorzyść autora, gdybyś mnie odrzuciła.
-Ale tam będą spoilery. Będziesz wiedział, jak się skończy, zanim w ogóle zaczniesz ją
czytać.
-I to dlatego nie zjesz ze mną kolacji? Ponieważ sądzisz, że wiesz, jak to się skończy, zanim
nawet się zaczęło?
Ma rację.
-O ósmej – mówię mu. –Spotkamy się w Barze Książkowym przy skrzyżowaniu Siódmej i
Charles.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 20
Rozdział 5
Umyłam włosy.
Ogoliłam także nogi... i wszystko inne. Tak na wszelki wypadek, ponieważ nie ma
możliwości, abym przespała się z Maxem – chłopakiem, którego wczoraj spotkałam. Jeśli w ogóle
się dziś pojawi. Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie jest jakimś wariatem z fetyszem
polegającym na chodzeniu po mieście i sprawianiu, że kobiety omdlewają na jego widok, po
czym na znikaniu. Zaufaj mi, to nawet nie byłby najdziwniejszy fetysz w tym mieście.
Nie zaszkodzi przy okazji umyć włosy. I tak miałam to zrobić, a ciężko jest zdobyć więcej
czasu w łazience, gdy dzielisz mieszkanie z trzema innymi dziewczynami, więc najlepiej jest
korzystać z niej wtedy, kiedy tylko nadarza się taka możliwość. W jakiś sposób to jest to, co sobie
wmawiam.
Dlatego nie ma znaczenia, czy się pojawi, czy nie. Umyłam włosy dla siebie, a nie dla
gorącego mężczyzny z dołeczkami i płaskim brzuchem. Mężczyzny z niebieskimi oczami, silnymi
ramionami i ciemnymi włosami. Tego, który zdołał wywołać uśmiech na mojej twarzy, chociaż
byłam w trakcie naprawdę gównianego dnia.
Boże, mam nadzieję, że się pojawi.
Mam na sobie białą letnią sukienkę. Myślę, że to zabawny pokłon w stronę dzisiejszego
fiaska z suknią ślubną, więc czemu nie? Ma trochę cygański styl, cienkie ramiączka i długość do
kolana. Założyłam do niej espadryle z paseczkami i różowy, cienki sweterek.
Gdy przeglądam się w lustrze, zastanawiam się, czy ten wygląd nie jest zbyt słodki, czy nie
powinnam przebrać się w dżinsy i bluzkę z głębokim dekoltem. Albo może w długą spódnicę i
top. Lub – pieprzyć to. Wyglądam słodko. Poza tym idę na spotkanie klubu książki, a nie na
randkę.
Prawda?
Wkładam swój czytnik e-booków do torebki i opuszczam mieszkanie. Winda została
naprawiona, gdy byłam w pracy, więc moje wyjście z budynku przebiega bardziej gładko niż
rano. Może, tylko może, ten dzień zakończy się lepiej, niż się rozpoczął.
Wychodzę na chodnik i zachwycam się miastem, przez które maszeruję. Nie jest gorąco,
słońce przygotowuje się, aby zajść na noc, więc temperatura spadła do poziomu odpowiedniego
dla idealnego letniego wieczora. Bar Książkowy znajduje się dziesięć minut spacerkiem od
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 21
mojego mieszkania i cieszę się przechadzką. Przywykłam do chodzenia w większość miejsc na
piechotę.To coś, co było dla mnie nie do pojęcia, kiedy mieszkałam w Iowa. Wtedy zwykłam
podjeżdżać samochodem nawet od jednego końca centrum handlowego do drugiego.
Ale teraz chodzę. I kocham to. Kocham obserwować ludzi i słyszeć ten hałas. Dźwięki
klaksonów taksówek są dla mnie jak muzyka relaksacyjna. Mijam restauracje z ogródkami na
chodnikach, słysząc konwersacje i brzdęki sztućców, oraz apteki z automatycznymi drzwiami
otwierającymi się i zamykającymi za śpieszącymi się z i do nich ludźmi. Wszędzie widać jakieś
możliwości, gdziekolwiek nie spojrzysz.
Mój klub książki spotyka się w naprawdę fajnym sklepie przy 7 ulicy. Sprzedają tam wino i
książki – marzenie każdego mola książkowego na Manhattanie. Jest tam także miejsce na końcu
sklepu, zarezerwowane na spotkania klubu. Kilka niepasujących do siebie kanap i dziwny dobór
krzeseł wypełniają tę przestrzeń. Pokryte są kolorowymi poduszkami, a na środku tego
wszystkiego stoi duża, poobijana ława z rodzaju tych, na których możesz położyć nogi albo
wylać na nią trochę czerwonego wina i nikogo nie będzie to obchodzić.
To niebo schowane pośrodku miasta.
Klub książki zrzesza kobiety w różnym wieku i różnego pochodzenia. Na pierwszy rzut oka
mogłabyś pomyśleć, że nie mamy ze sobą nic wspólnego, ale raz w miesiącu łączymy się w
miłości do książek i wszystkie różnice między nami wyparowują. W naszej grupie jest
pielęgniarka, studentka, agentka nieruchomości i wiele kobiet innych profesji.
Jesteśmy pierwszą piątkową grupą, czytającą romanse. Sklep gości kluby książkowe cały
czas, tylko że spotkania różnych gatunków literackich odbywają się o różnych porach, w różne
tygodnie i dni. Są one otwarte dla wszystkich. Sklep wywiesza grafik wszystkich grup, więc
każdy może dołączyć w dowolnym momencie.
Niczego nie oczekuj, mówię do siebie, gdy otwieram drzwi do Baru Książkowego. Jesteś tu
dla swojego klubu książki, a nie na randkę. Jeśli się pojawi, to się pojawi. Jeśli nie, to nie. Nie
potrzebujesz jego obecności, aby ten wieczór był udany.
Zaraz za drzwiami znajduje się długi bar. Za nim stoją regały z książkami i butelkami wina,
inne książki i inne wina co miesiąc, bo robią tu także spotkania klubu wina.
Nigdzie nie widzę Maxa.
Macham do Marthy – jest jedną z właścicielek i zawsze przebywa tu w piątki – zanim
przechodzę przez sklep na tyły, podchodząc do naszej miejscówki. Ściana półek z książkami
oddziela od reszty pomieszczeniamiejsce, w którym spotyka się klub, ukrywając je przed
klientami, zapewniając trochę prywatności i wygłuszając hałasy. Dokładnie na środku jest
przerwa między półkami, tworząca przejście. Po raz ostatni rozglądam się po sklepie za Maxem,
a następnie przechodzę do środka, przypominając sobie, że jestem kilka minut wcześniej i ledwo
znam faceta. Prawdopodobnie ma lepsze rzeczy do roboty.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 22
Albo i nie.
Ponieważ jest tutaj.
Przygryzam wargę, aby ukryć uśmiech, grążący pochłonięciem mojej twarzy, gdy go
obserwuję. Siedzi na kanapie przodem do wejścia, ale nie zauważył, jak wchodziłam, ponieważ
swoją uwagę ma skupioną na książce. Stopęopiera na kolanie drugiej nogi. Jedną ręką trzyma
książkę, zaś drugą pociera lekko czoło, gdy czyta.
Czy jest coś seksowniejszego niż mężczyzna zaabsorbowany książką? Nie dla
samozwańczych moli książkowych. Ma na sobie dżinsy – inne niż wcześniej. Te są ciemniejsze, a
do nich założył błękitną koszulę, której rękawy podwinął sobie do łokci. Jego ciemne włosy
wyglądają na wystylizowane. Mówię tak, ponieważ nie są wilgotne jak wczoraj ani zmierzwione,
jakby przebiegał przez nie palcami, co widziałam wcześniej dzisiejszego dnia.
Chcę zedrzeć z niego ubrania.
Przerzuca stronę, gdy go obserwuję, a jego brwi unoszą się na cokolwiek, co właśnie czyta.
To takie słodkie. Zastanawiam się, co czyta? Chwila. Och, kurwa.
-Czytasz tę książkę – wypalam.
Patrzy w górę, a na jego twarzy wykwita uśmiech, gdy mnie widzi. –Oczywiście, że czytam
tę książkę. Jestem już na rozdziale ósmym.
-Nie musiałeś jej czytać – mamroczę.
-Powiedziałaś mi, żebym ją przeczytał – mówi, gdy wstaje. Ma na twarzy krzywy
uśmieszek i wskazuje na mnie, gdy to mówi.
-Myślę, że powiedziałam, iż dziwnie byłoby przyjść na spotkanie klubu książki, by
dyskutować o książce, której nie przeczytałeś. Nie powiedziałam ci, żebyś ją przeczytał.
-Cóż, przynajmniej teraz już wiem, dlaczego jesteś taka zafiksowana na temat trójkątów.
-Och, Boże. – Na chwilę zakrywam oczy dłonią, a następnieodsuwam palce. –Nie jestem
zafiksowana. Nie kręci mnie to. To znaczy fikcyjnie, tak, kręci mnie to. Naprawdę, naprawdę
mnie to kręci – dodaję, po czym patrzę mu w oczy.
-Rozumiem. To tylko fantazja. Nie starasz się mnie zwerbować do zrobienia czegoś
zboczonego. – Mruga do mnie, gdy się pochyla i sięga po kwiaty leżące obok niego na kanapie,
których wcześniej nie zauważyłam. Mija ławę, aż staje przede mną. –To dla ciebie - mówi,
unosząc bukiet. –Wcześniej go nie miałaś.
Patrzę w dół i przyjmuję kwiaty, zwykłe trio jasnoróżowych peonii i kilku listków
eukaliptusa. Łodyżki związane są jutowym sznurkiem. To mały bukiet ślubny – i
prawdopodobnie najsłodszy gest, jaki wykonał wobec mnie mężczyzna. Nie mógł ich kupić w
kwiaciarni na rogu, gdyż były zbyt specyficzne. Znalazł odpowiednią kwiaciarkę, aby wykonała
w ostatniej chwili mały bukiet ślubny w piątkowy wieczór, w szczycie sezonu ślubnego w
Nowym Jorku. Wszystko po to, aby zrobić niespodziankę kobiecie, którą ledwo zna.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 23
-Dziękuję – mówię miękko, przytulając bukiet. Unoszę go do nosa po to, aby ukryć uśmiech
na mojej twarzy.
-Nie ma za co – odpowiada i na jego policzku pojawia się ten cholerny dołeczek. –Ale nie
zakrywaj nimi swojego uśmiechu, gdyż jest zniewalający.
Opuszczam trochę bukiet, płatkami muskając skórę widoczną nad moją sukienką i
uśmiecham się, aby po chwili się roześmiać. –Jeszcze raz dziękuję – mówię, zerkając w dół na
kwiaty i z powrotem na niego.
-Przyniosę nam drinki – mówi, wskazując do przodu. –Co byś chciała?
Kusi mnie, żeby odpowiedzieć „cokolwiek ty lubisz”, ale nie sądzę, aby przyjął to za
odpowiedź, więc proszę o białe wino Riesling, po czym siadam obok miejsca, które on zajmował
i podnoszę książkę, którą zostawił. Muszę sobie przypomnieć, co się wydarzyło w ciągu
pierwszych ośmiu rozdziałów, więc kartkuję książkę, żeby szybko to sprawdzić.
Mnóstwo się wydarzyło.
Zagiął rogi stron, na których znajdowały się najlepsze – lub najgorsze, w zależności jak na
to spojrzeć, partie. Jestem podniecona, gdy przypominam sobie te sceny i myślę o tym, że on je
czytał.
Max wraca z butelką i dwoma kieliszkami, kiedy kobiety z klubu zaczynają się gromadzić,
więc zamykam książkę i kładę ją sobie na kolanach, głaszcząc okładkę, podczas gdy obserwuję,
jak nalewa nam wino i odstawia butelkę na ławę.
Prześpię się z tym mężczyzną, jeśli tylko będę miała ku temu okazję.
W sekundzie, kiedy tylko będę miała na to szansę.
Czy to sprawia, że jestem trochę dziwkarska, skoro planuję go rozebrać, chociaż nawet nie
znam jego nazwiska? Kiedy nawet się jeszcze nie całowaliśmy?
Nie obchodzi mnie to.
Podaje mi kieliszek i siada obok mnie na kanapie, po czym kładzie swoją dłoń na moim
kolanie, gładząc kciukiem moją nagą skórę.
Do czasu, kiedy pochyla się do mnie, żeby wspomnieć, jak świetne jest to miejsce, jestem
mokra i nie sądzę, żeby nawet starał się mnie podniecić. Po prostu to zrobił.
Co prowadzi mnie do fantazjowania o tym, jaki jest Max, kiedy naprawdę się stara. Czy lubi
ciągnąć za włosy? Sprośne gadki? Czy chciałby mnie pochylić i wypieprzyć od tyłu, czy wolałby
patrzeć mi w oczy, podczas gdy ja bym go ujeżdżała?
Boże, mam nadzieję, że to spotkanie będzie krótkie.
Pojawiają się wszystkie dziewczyny, zdejmują torebki i zapewniają sobie drinki.
Rozmawiają ze sobą na błahe tematy, takie jak pogoda, czy korki, a ja chciałabym tylko, żeby się,
kurwa, pospieszyły.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 24
Gdy spotkanie w końcu się rozpoczyna, Max zabiera rękę z mojego kolana. Moja skóra
natychmiast staje się zimniejsza z powodu braku jego dotyku i sądzę, że prawdopodobnie jestem
w stanie utrzymać swoje podniecenie na wodzy przez następną godzinę, jeśli nie będzie mnie
dotykał. Ale wtedy zarzuca ramię na oparcie kanapy, muskając palcami moje ramię i już nie
jestem tego taka pewna. Kiedy zaplata sobie kosmyk moich włosów wokół palca, moje sutki
twardnieją. Nawet za nie nie ciągnie, ale cholera, sam fakt, że bawi się moimi włosami jest
cholernie prowokacyjny.
Gdy grupa zaczyna dyskusję o decyzjach, które doprowadziły główną bohaterkę do
poproszenia jej kochanka o podzielenie się nią z innym mężczyzną, kładę dłoń na udzie Maxa.
Wymyśliłam, że to będzie sprawiedliwe, jeśli spróbuję sprawić, aby wariował tak, jak ja teraz.
Ma na sobie dżinsy. Ten znoszony dżins jest jaśniejszy we wszystkich właściwych
miejscach i miękki pod moją dłonią. Z łatwością mogę wyczuć gorąco jego skóry i zarys mięśni
przez materiał i chociaż kusi mnie, żeby przesunąć dłonią w górę, jestem świadoma, gdzie się
znajdujemy i że nie chcę zostać wyrzucona z klubu książki za obmacywanie mojej randki
podczas spotkania.
Zadowalam się więc lekkim dotykiem i delikatnym ściskaniem jego uda palcami.
Zostaję potem nagrodzona subtelnym pociągnięciem za kosmyk włosów.
Szybkie spojrzenie na wielki zegar wiszący za nami mówi mi, że jest dopiero dziesięć po
ósmej.
Zastanawiam się, jak daleko stąd mieszka i czy ma współlokatorów. Proszę, dla zdrowia
psychicznego mojej seksualności, niech jego współlokatorzy będą poza miastem. Lub w pracy.
Cholera, nie obchodzi mnie nawet, jeśli byliby w więzieniu, proszę, niech tylko nie będą dzisiaj w
domu.
-Lauren?
Sonia, jedna z członkiń klubu, zadaje mi pytanie. Wyobrażam sobie, że jest na temat
książki, którą poddajemy dyskusji, ale nie znam odpowiedzi, ponieważ byłam zbyt zajęta
myśleniem o miejscach, w których mogłabym uprawiać seks z Maxem.
-Przepraszam, słucham? – pytam, zdejmując rękę z uda Maxa, abym mogła się
skoncentrować. –O co pytałaś?
-Dzielimy się naszymi ulubionymi cytatami z książki. Teraz twoja kolej – mówi, zerkając na
Maxa.
Racja.
Podaję książkę Maxowi i wyjmuję swój czytnik z torebki. –Chwileczkę – mamroczę, gdy
odpalam urządzenie i klikam na swoje zaznaczenia. Boże, nie mogę przeczytać żadnego z nich na
głos, gdy Max tu siedzi. Czy zaznaczyłam cokolwiek, co nie byłoby perwersyjne? Nie. Nie
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 25
zaznaczyłam. –Wiecie co – mówię, zamykając książkę na czytniku -Myślę, że tym razem
zrezygnuję i zamiast tego pozwolę Maxowi przeczytać jego ulubiony cytat.
Rzecz w tym, że miewam lepsze pomysły, ponieważ Max nawet się nie waha. Ani trochę.
Nie, on po prostu zabiera ramię z moich ramion i spokojnie otwiera książkę. Gdy tylko zaczyna
czytać,uświadamiam sobie, że popełniłam taktyczny błąd, ponieważ samo obserwowanie go z
książką jest dla mnie grą wstępną.
Kartkuje książkę, aż odnajduje konkretną stronę, którą wcześniej zaznaczył. Nie śpieszy
się ani nie denerwuje, gdy przebiega wzrokiem po tekście i podoba mi się sposób, w
jakiobchodzi się z książką.
Chwila, czy ja właśnie pomyślałam coś takiego?
Pomyślałam.
Czytanie jest seksowne, moje drogie. Bardzo, bardzo seksowne.
Sposób, w jaki jego oczy skanują strony, podczas gdy przygryza swoją dolną wargę.
Sposób, w jaki jego palce głaszczą brzeg książki. Dźwięk stron, gdy je przewraca i ledwie
słyszalny świst, gdy jego palec sunie po stronie, aż odnajduje akapit, którego szuka.
Następnie zaczyna czytać.
To część napisana z męskiego punktu widzenia. Kiedy bohater prosi Winnie – główną
bohaterkę – aby dała mu szansę. Obiecuje jej, że może mu zaufać z jakąkolwiek fantazją, jaką ma
i że będzie z nią ostrożny. Że sprawi, aby było jej dobrze.
Pamiętam, że czytając ten fragment, fantazjowałam o zjedzeniu ciepłego, czekoladowego
ciasta.
Teraz o tym nie fantazjuję.
Nie, teraz fantazjuję o mężczyźnie o imieniu Max. Naprawdę atrakcyjnym mężczyźnie o
imieniu Max, posiadającym głos, którego mogłabym słuchać przez cały dzień. Mężczyźnie,
którego ledwo znam, jednakże który przyniósł mi kwiaty i sprawił, że się śmiałam. Takim, który,
jak podejrzewam, wygląda tak samo dobrze w ubraniach, jak bez nich.
Nie sądzę, abym była osamotniona w tych fantazjach, ponieważ kiedy kończy czytać, każda
z członkiń klubu wpatruje się w niego. Następuje chwila ciszy, w której nikt się nie odzywa, aż w
końcu głos zabiera Debby i przypomina Vilmie, że teraz jej kolej.
Max trzyma mnie za rękę podczas dalszej cześci spotkania i kreśli kciukiem leniwe kółka
na mojej skórze. To tylko ręka, ale czuję, jakby to było o wiele więcej. Czuję, jakby pieścił mnie
wszędzie. Czuję się tak, jakby przebiegał palcami w dół mojego ramienia i po wewnętrznej
stronie uda. Czuję się tak, jakby całe moje ciało mruczało na jego dotyk.
To właśnie czuję.
Lub mam po prostu naprawdę bujną seksualną wyobraźnię.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 1
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 2 Rozdział 1 Czasami dokładnie pośrodku zwyczajnego życia miłość obdarza nas bajką. Zobaczyłam ten cytat o bajkach nadrukowany na ozdobnym plakacie w sklepie z dekoracjami do domów. Nie kupiłam go, gdyż nie posiadam domu, którego ścianę mogłabym nim ozdobić. A także dlatego, że nie wierzę w bajki. Szczerze mówiąc, to mnie wkurzył. Propaganda sprzedażowa celująca w promowanie miłości. Nie wierzysz mi? Nie znalazłam ani jednego obrazka, który zawierałby hasło: Czasami zaraz po tym, jak wprowadzisz się do swojego narzeczonego, uświadomisz sobie, że on sypia z kimś innym. Nie. Ani jednego. Jasne, to dosyć specyficzny slogan, ale to nie tak, że mogłam znaleźć taki z hasłem: Nie Potrzebujesz Go albo Trzymaj Majtki Na Tyłku, Dupku. A widząc, że „Przystanek Dom” posiadał cztery alejki poświęcone gównom ślubnym, a zero zawierających alkohol, sądzę, że ich cel był jasny. I to jest w porządku, ponieważ ja także mam jasne cele. Dostać awans. Zamieszkać we własnym mieszkaniu lub chociaż posiadać własną sypialnię. Nie dać się rozproszyć mężczyźnie z ładną twarzą i dużym penisem. Wszystkie te cele są dużo trudniejsze do osiągnięcia, niż możesz sobie wyobrazić i zaraz przedstawię ci trzy powody, dlaczego tak jest. Miasto. Nowy. Jork. Wychowałam się na Seksie w Wielkim Mieście. Łapię. Nowy Jork wydaje się być romantyczny i pełen obietnic. Duże Jabłko. Miasto, które nigdy nie śpi. Miejsce, w którym spełniają się marzenia. Jeśli potrafisz tu coś osiągnąć, to będziesz w stanie zrobić to także wszędzie indziej. To jedyne miasto na świecie, w którym możesz kupić babeczkę w automacie z przekąskami, otrzymać przesyłkę z zamówionym iPadem o trzeciej w nocy, czy też zrobić pranie w czynnej 24 godziny na dobę pralni, posiadającej organiczne płyny do płukania i darmowe wifi. Za ubrania można tu zabić, a buty, które kosztują więcej niż średnia rata kredytu za mieszkanie przeciętnego Amerykanina, regularnie paradują po tych samych chodnikach, na które sikają psy.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 3 To, czego nie oczekujesz, to płacenie siedmiuset dolarów miesięcznie za mieszkanie w apartamencie z jedną sypialnią, ale za to z trzema innymi dziewczynami. Z łóżkiem piętrowym, gdybyś się zastanawiała. Albo praca w marketingu, która jest tak rozwojowa, że moje obowiązki nie wykraczają zbytnio ponad wprowadzanie danych do systemu. Czy też wiedza, że nie stać cię na dostawę jedzenia w środku nocy, a nawet te babeczki z automatów muszą być ostrożnie odliczane z twojego miesięcznego budżetu na jedzenie. To dlatego przyjechałam do Nowego Jorku, ponieważ możliwości są tutaj nieskończone. Właściwie to kłamstwo. Przyjechałam do Nowego Jorku, ponieważ mój narzeczony tu był. Mój ex, Brad. Nadal tu jest, tylko że już nie w roli mojego narzeczonego. Skończył studia rok przede mną i dostał pracę w Nowym Jorku. Plan był taki, że miałam dołączyć do niego, gdy zakończę edukację i tak też zrobiłam. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że plan zawierał także jego sypianie z inną kobietą, podczas gdy na mnie czekał. I to w naszym mieszkaniu. Mieszkaniu, do którego pomogłam mu się wprowadzić, gdy mówił, jaka ta przestrzeń będzie wspaniała dla nas obojga. To był świetny apartament. Bardzo się z niego cieszyłam, gdy mieszkałam w nim przez tych kilka tygodni. Przez kilka tygodni, podczas których nadal sądziłam, że mamy przed sobą wspólną przyszłość. Patrząc wstecz, nie jestem pewna, dlaczego nie dostrzegłam tego wcześniej. Patrząc wstecz, to powinno być dla mnie jasne, ale najwyraźniej mam gównianą intuicję. Był taki chętny, abym przeprowadziła się do Nowego Jorku. Opowiadał mi o rzeczach, jakie zrobimy, gdy tylko tu przyjadę. Zostawił mi nawet wolne półki w szafach, aby się nie przyzwyczaił, że ma więcej miejsca, zanim się wprowadzę. Zaledwie sześć miesięcy przed moją przeprowadzką – gdy był w domu na święta Bożego Narodzenia – wspominał o tym, że w przyszłym roku zabierze mnie na Rockefeller Center, abym zobaczyła tę słynną choinkę. Nie przetrwaliśmy do następnego roku. Nie przetrwaliśmy nawet przez lato, zanim uświadomiłam sobie, że powinnam kierować się swoimi przeczuciami. Zanim uświadomiłam sobie, że majtki, które znalazłam w jego mieszkaniu, nie były pomyłką personelu pralni. Zanim uświadomiłam sobie, że nie było potrzeby, aby wychodził z pokoju, gdy otrzymywał telefon od numerów nazwanych „Brady” lub „Chip”, chyba że tak naprawdę były to „Brandy” lub „Christine”. Mój błąd. Gdy rok temu spakowałam dwie walizki i zarezerwowałam bezpośredni lot na lotnisko LaGuardia, myślałam, że wiedziałam, w którą stronę zmierzało moje życie. Fakt, że sama dźwigałam swoje dwie walizki, podczas gdy rzeczy Brada pomogłam mu przewieźć przez cztery stany, powinien być moją pierwszą wskazówką, że moje myślenie było błędne. Ale to w
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 4 porządku, ponieważ Nowy Jork jest także miejscem, w którym można zacząć od nowa, odrodzić się i powstać, a moja historia jeszcze się nie zakończyła. Nie jest nawet blisko końca. Wiem, że dwie walizki brzmią mizernie, ale wspomniałam także moją sytuację z współlokatorkami, prawda? Dziewczyny śpiące na górze dzielą szafę, dziewczyny z dołu dostają miejsce pod łóżkami. Walizki okazały się właściwą prognozą mojej przyszłości. Naprawdę muszę się wyprowadzić. Nie zrozum mnie źle, to miłe miejsce. Budynek z windą w West Village. Nie jest źle, tylko tłoczno. Chociaż jeśli mam być szczera, to jedna z dziewczyn jest stewardessą i czasami nie widujemy jej przez parę dni pod rząd, co stanowi niezły bonus podczas korzystania z sypialni. Ale nadal nie zmienia zbyt wiele. Mam swoje cele. Ukończyłam Iowa. Uniwersytet, nie stan. Do boju, Hawkeyes! Wiem, że muszę wspinać się po korporacyjnej drabinie i mogę to zrobić. Zrobię to. Muszę. Głównie dlatego, że pożyczki studenckie nie są żartem, a nie chcę wrócić do Iowa. Nowy Jork mimo wszystkich swoich wad jest całkiem magiczny. Nie ma ograniczeń. Jego energię czujesz każdego dnia, to pobudzenie efektywniejsze niż jakakolwiek kofeina. Zatem przeprowadzka i takie tam. Znalazłam to mieszkanie w Nowym Jorku z pomocą koleżanki z college’u – jest jedną z moich współlokatorek. To idealny rozmiar 38. Najwyraźniej niektóre kobiety noszą rozmiar 38, ale nieidealny. Ja także tego nie rozumiem, ale to oznacza, że płacą jej sto dolarów za godzinę, aby była zgrabną modelką. Takie rzeczy tylko w Nowym Jorku, prawda? To wspaniała praca – jeśli tylko ją zdobędziesz. Okazuje się, że większość zgrabnych modelek nie pracuje przez czterdzieści godzin tygodniowo – moja współlokatorka rezerwuje sobie na to tylko od sześciu do ośmiu godzin tygodniowo, więc musi łączyć tę pracę z kelnerowaniem. Ja znalazłam pracę przez kolejną z moich współlokatorek. Umawiała się z facetem, który pracował w departamencie IT i powiedziała mi, że w jego firmie szukali kogoś do działu marketingu. Dostałam tę pracę, a on pięćset dolarów nagrody za polecenie mojej osoby. Dwa tygodnie później zaraził moją współlokatorkę chlamydią i się rozstali. Spotykanie go w pracy jest dokładnie tak samo niezręczne, jak sobie wyobrażasz, chociaż na szczęście nie dzieje się to często. Tamtego tygodnia otrzymałam jeszcze dwie inne oferty pracy, ale miałam naprawdę dobre przeczucie co do tej propozycji, dlatego posłuchałam swojej intuicji. Skończyłam na stanowisku podległymmenedżerowi, który jest totalnym koszmarem. Brawo za moją wspaniałą intuicję. Ale to dobra firma. Jest tu mnóstwo możliwości i będę potrzebowała awansu lub dwóch, jeśli kiedykolwiek mam być w stanie kupić własne mieszkanie.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 5 Właśnie dlatego nie mogę zostać rozproszona przez gorącego faceta, którego właśnie przyłapałam na wpatrywaniu się we mnie z drugiego końca Starbucksa. Czasami zatrzymuję się tu w drodze z pracy do domu. Zamawiam zwykłą czarną kawę i używam ich darmowego wifi, ciesząc się przez chwilę spokojem i ciszą, gdy piszę bloga. Wiem, że z technicznego punktu widzenia Starbucks na Manhattanie nie jest wcale spokojny i cichy, ale w odróżnieniu od mojego mieszkania tutaj nikt nie będzie próbował ze mną rozmawiać. Obraca telefon w dłoni i nawet nie próbuje nie dać się złapać na wpatrywaniu się we mnie. Uśmiecham się grzecznym widzę, że się na mnie gapisz uśmiechem, przez co upuszcza telefon na kolano, a bardziej precyzyjnie… na swoje krocze. Patrzę. Oczywiście, że patrzę. Po czym przyłapuję się na patrzeniu i wybucham śmiechem, który musi być naprawdę głośny, ponieważ ludzie wokół mnie zerkają w moim kierunku. Wiesz, jak w sytuacji, kiedy słuchawki sprawiają, że nie słyszysz swojego głosu? Ups. On naprawdę jest atrakcyjny, a modele w Nowym Jorku są wszędzie. Wygląda na takiego, który mieści się w tej kategorii: przed trzydziestką, wysportowany, atrakcyjny i pewny siebie. Dosłownie. Wygląda także jak mężczyzna, którego widziałam na billboardzie z reklamą męskich perfum, czy czegoś podobnego. Na puste krzesło naprzeciwko niego wślizguje się smukła kobieta i zaczyna mówić sto słów na minutę. Ona także wygląda jak modelka. Wysoka, szczupła, cudowna i ubrana, jakby właśnie wyszła z sesji zdjęciowej. Jej ciemne włosy związane są w niski kucyk, a delikatne palce nie mają pomalowanych paznokci, co dostrzegam, gdy macha dłońmi, mówiąc. Na chwilę odrywa ode mnie spojrzenie, aby ją przywitać, po czymz powrotem kieruje je w moją stronę. Ponownie się śmieję, trochę zszokowana, że ignoruje tę piękną istotę przed nim, aby zamiast tego brać udział w dziwnym flircie, który sądzi, że stosuje ze mną. Teraz w pełni się uśmiecha – do mnie – podczas gdy dziewczyna kontynuuje swoją paplaninę. Z niedowierzaniem unoszę na niego brew. On unosi w odpowiedzi swoją. Kręcę na to głową i się rumienię. Ten facet jest jakieś cztery stopnie gorętszy, niż poziom, do którego przywykłam. Dziewczyna w końcu się odwraca, aby zobaczyć, co go tak rozproszyło i uśmiecha się do mnie. Och, cholera, nie – założę się, że są jedną z tych zboczonych par, szukających jednorożca. Wiesz, samotnej dziewczyny, chcącej dołączyć do jakiejś pary na trójkącik? Mnie takie rzeczy nie kręcą, nieważne, jak gorący jest ten koleś. Zdecydowane nie. Ponownie zwracam swoją uwagę na laptopa i post, nad którym pracuję. Ignoruj go, mówię sobie. Skup się na tym, po co tutaj przyszłaś. A przyszłam tu po odrobinę spokoju i ciszy, abym mogła skończyć tę recenzję na swojego bloga o książkach. Wtedy to we mnie uderza. Książka, którą właśnie skończyłam czytać, była o
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 6 trójkącie i bardzo mi się podobała. Znowu wybucham śmiechem. Och, co za ironia. Ale hej, to, że o czymś czytałam, nie oznacza, że chciałabym to zrobić. Kiedy patrzę w górę, dziewczyny nie ma, a on nadal tam siedzi. Tym razem to on unosi na mnie brew, nagle wstaje i kieruje się w moją stronę. Opuszczam spojrzenie na ekran i uświadamiam sobie, że byłam w trakcie tworzenia grafiki do mojej recenzji. Naprawdępikantnej grafiki z trzema na wpół nagimi osobami. Och, kurwa! Zatrzaskuję pokrywę laptopa na pół sekundy przed tym, zanim zatrzymuje się przy moim stoliku. -Nic na to nie poradzę, że cię zauważyłem – mówi bez ogródek. Założę się, że tak, myślę. -Miło jest zobaczyć piękną kobietę, która nie boi się śmiać – kontynuuje i to mnie zaskakuje. To nie jest kierunek, w którym myślałam, że podąży ta rozmowa. -Dziękuję? – mówię, ale wychodzi to bardziej jako pytanie niż stwierdzenie. -Nie ma za co – odpowiada. –Ale nie powinnaś brzmieć tak niepewnie, gdy otrzymujesz komplement. Mrugam, trochę niepewna, jak powinnam go odbierać. -Jak masz na imię? -Lauren – uświadamiam sobie, że mu odpowiedziałam, chociaż nie wiem czemu. Moje fałszywe imię dla dziwaków brzmi Samantha. Dlaczego podałam mu moje prawdziwe? -Lauren – powtarza, kiwając głową. –Miałabyś coś przeciwko, gdybym zadał ci pytanie? -Um, nie – odpowiadam. Och, kurwa. Teraz zaprosi mnie do trójkąta. Nie jestem na to gotowa. –Poczekaj – wypalam. -Poczekać? – Uśmiecha się do mnie i, cholera, jeśli nie ma najsłodszych dołeczków na świecie. Dołeczki są ponoć deformacją genetyczną i zastanawiam się, czy to przeszkadza mu w modelingu. Prawdopodobnie nie, ponieważ to w pewien sposób urocze i niezwykle erotyczne. Prawdopodobnie płacą mu za nie ekstra. Zastanawiam się, czy są ubezpieczone. -Cóż, najpierw powinieneś zdradzić mi swoje imię. - Ugh. To najlepszy tekst, na jaki mogłam wpaść? Co za żenada. -Max – odpowiada z małym kiwnięciem głową i rozbawionym wyrazem twarzy. -Dobra. – Kiwam głową. Ponieważ naprawdę nie chcę grać w gierki, wzruszam ramionami i pytam: -Słucham? -Na co patrzyłaś, że tak cię to pochłonęło? -Och. – Zerkam na zamkniętego laptopa i z powrotem na niego. –Jestem blogerką. Pracowałam nad recenzją książki. - Kiwa głową. Zauważam, że jego włosy są lekko wilgotne, jakby dopiero co wyszedł z siłowni. Są ciemne, a jego oczy mają najbardziej uwodzicielski odcień niebieskiego. Nadal nie pójdę na trójkącik. Nie, nie ma mowy.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 7 -Jaki rodzaj książek czytasz? -W większości erotyczne – wypalam, zanim w ogóle myślę, co mówię. Czuję, jak moja twarz staje się gorąca, gdy krzywo się do mnie uśmiecha. -Nie ma nic złego w czytaniu erotyki, Lauren. Ale lepiej wcielać ją w życie, zamiast o niej czytać. O cholera. Wtedy mruga do mnie, odwraca się i wychodzi. Takie rzeczy tylko w Nowym Jorku, prawda? I cholera, teraz jestem rozgrzana, zaaferowana i nie mogę nawet wrócić do domu, żeby się masturbować, ponieważ w mieszkaniu zawsze ktoś jest. Zawsze! A nigdy nie udało mi się dojść samej pod prysznicem, do cholery. Zaciskam mocno nogi i ponownie otwieram laptopa. Naprawdę muszę znaleźć sobie własne miejsce.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 8 Rozdział 2 Budzę się następnego ranka jeszcze przed budzikiem – jak zwykle zresztą. Ktoś zawsze wchodzi i wychodzi rano z łazienki. Na szczęście znajduje się ona po drugiej stronie salonu, więc to ogranicza trochę hałas. Trzymamy wszystkie nasze kosmetyki na stole w kuchni, dzięki czemu ograniczamy czas spędzany w łazience do minimum. Ale teraz ktoś jest w łazience, więc będę musiała zaczekać. Nic wielkiego. Moja poranna rutyna zaraz się zacznie, więc kiedy dzwoni budzik, wyłączam go i rozciągam się pod kołdrą. Patrząc wstecz, to właśnie dokładny moment, od którego ten dzień stał się gówniany, ponieważ w jakiś niewyobrażalny sposób w mieszkaniu dzielonym z trzema innymi dziewczynami budzę się godzinę później w całkowitej ciszy. I teraz jestem spóźniona. Bardzo spóźniona. -Nie, nie, nie, nie, nie! – mruczę, odkrywając kołdrę i wyskakując z łóżka. Wyskakuję, ponieważ śpię na górze i nie mam czasu, aby użyć drabinki, i och, cholera, dlaczego moje życie zawiera drabinkę potrzebną po to, aby wyjść z łóżka? Moje stopy uderzają o podłogę, ale jedna ląduje na skarpetce i ślizga się, aż małym palcem uderzam w skrzynkę po butelkach z mlekiem, służącą mojej koleżance za szafkę nocną. Otwieram dziwnie usta, jak ryba, co robią ludzie, gdy coś ich bardzo boli, zanim przeklną, co czynię chwilę potem. Jak? Jak ja to zrobiłam? Podskakuję przez chwilę na jednej nodze i wyliczam sobie czas, zastanawiając się, jak zamierzam zdążyć do pracy. Biegnę pod prysznic i dziękuję wodnym bogom, że jest gorąca. Po niecałej minucie wychodzę, nie umywszy włosów. Nie mam na to czasu. Psikam je suchym szamponem i próbuję doprowadzić do porządku. Mam nieskazitelną opinię w pracy. Zawsze jestem na czas, zawsze można na mnie liczyć i nie potrzebuję, aby dzisiaj się to zmieniło. Zwłaszcza nie wtedy, kiedy staram się o awans. Dodatkowo moja szefowa jest najgorszą suką, jaką zna świat. Jestem całkiem pewna, że mnie nienawidzi, więc nie zamierzam dawać jej jakiejkolwiek amunicji, którą mogłaby wykorzystać przeciwko mnie. Nie ma mowy. Muszę tylko spełniać swoje obowiązki i awansować na stanowisko w innym dziale. Trzymam kciuki. Zęby umyte, spodnie na tyłku, bluzka zapięta. Biegnę do drzwi i… winda oklejona jest żółtą taśmą ostrzegawczą. W porządku, Lauren. Oddychaj, poradzisz sobie. Sześć pięter to nie tak dużo.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 9 Otwieram drzwi na klatkę schodową i trzymając się poręczy, zaczynam zbiegać po schodach tak szybko, jak potrafię, a moje kroki odbijają się za mną echem. Nie mam czasu, aby przejmować się hałasem, jaki tworzę, jedynie doceniam w myślach fakt, że to tylko sześć pięter. Otwieram drzwi na parter, przerzucam torebkę przez ramię i biegnę do metra. Myślę, że nadal mogę zdążyć, jeśli metro przyjedzie na czas. Zostały mi dwie minuty biegu do metra, gdy przypominam sobie, że jestem w trampkach, a buty służbowe zostawiłam w domu. Cholera, mam nadzieję, że mam jakieś zapasowe w szafce w biurze, bo inaczej będę musiała zostać w tych i moja szefowa będzie raczyć mnie zgryźliwymi komentarzami na temat moich obuwniczych wyborów, udając, że żartuje. Nie, to nie będzie żart. I tak, ona będzie mieć na sobie buty, które kosztują więcej, niż mój czynsz. Ale zamierzam zdążyć, więc może się bujać! Wzdycham z ulgą, gdy zbiegam po schodach do stacji przy Czternastej ulicy i przeciskam się przez kołowrót przy wejściu do metra w samą porę, aby zdążyć na pociąg. Gdy już w nim jestem, siadam i biorę się do pracy. Najpierw wyciągam z torebki szczotkę i rozczesuję swoje blond włosy, po czym związuję je w puszystego kucyka, a jedno pasmo przeciągam nad gumką, spinając je na końcu wsuwką. Kiedyś obejrzałam o tym filmik i teraz wiem, jak czesać się bez użycia lustra i będąc w ruchu. Robię makijaż przed kompaktowym lusterkiem i kończę akurat w momencie, gdy dojeżdżamdo swojej stacji. Następnie szybkim krokiem przemierzam pięć przecznic do mojego biura. Na Manhattanie nazywa się to chodzeniem, ale gdziekolwiek indziej uznałoby się to za bieg. Sprawdzam telefon, kiedy jestem przecznicę od celu – budynek jest już w zasięgu mojego wzroku – i uśmiecham się szeroko. Udało mi się. Mam nawet wystarczająco czasu, aby kupić kawę z małej kawiarni usytuowanej przy moim budynku, jeśli tylko nie będzie kolejki. Liczą sobie jedynie dolara za kawę na wynos, więc nawet mnie na to stać, ale kiedy podchodzę do drzwi i widzę, że nie ma kolejki, kusi mnie, żeby podskoczyć i stuknąć piętą o piętę w powietrzu. Nie ma kolejki! Dostanę swoją poranną kawę, która może dużo zmienić, wiesz? Kiedy nie mam czasu się zatrzymać albo kolejka jest zbyt długa, to psuje mi to cały poranek. Potrzebuję tej filiżanki, jak dziecko potrzebuje smoczka. To jak filiżanka zen pozwalająca mi przetrwać poranek, nieważne czym zarzuci mnie szefowa. Widzisz, dzisiaj jest totalnie mój dzień, ponieważ życie jest takie, jakim je sobie stworzysz. Mogłam być wkurzona przez to, że zaspałam, ale nie… zamierzam o tym zapomnieć i nadal zdążyć do pracy na czas. Totalna wygrana, hurra, myślę, gdy ponownie zerkam na zegarek i sięgam do klamki drzwi kawiarni. Drzwi ani drgną, ponieważ kawiarnia jest zamknięta. Mój mózg rejestruje to w tym samym czasie, w którym widzę pomarańczową taśmę na drzwiach. Dokładnie tę należącą do Departamentu Zdrowia Miasta Nowy Jork z wielką pieczątką zaraz obok napisu „zamknięte ze
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 10 względu na pogwałcenie zasad higieny”, co nie może być prawdą, ponieważ zaledwie wczoraj kupiłam tu swoją kawę. I dzień wcześniej. I jeszcze dzień wcześniej. Chwila. Och, kurwa. Piłam kawę z tego miejsca codziennie. Z miejsca, które zostało zamknięte ze względu na niezachowanie higieny. Cóż, super. Przechodzę do następnych drzwi, wyjmując identyfikator, aby przejść przez bramkę ochrony, podczas gdy zastanawiam się, czy kawa mogła zostać zatruta. Mogła, prawda? Jeśli w ekspresie były jakieś bakterie? Nieważne, przecież wszystko ze mną w porządku. Z moim żołądkiem wszystko dobrze. Tak sądzę. Może będę musiała porozmawiać sama ze sobą odnośnie hipochondrycznych problemów z żołądkiem, ale prawdopodobnie jestem zdrowa. Potrzebuję, żeby ten dzień już się skończył, a nie ma nawet dziewiątej rano. Wzdycham, zanim uraczam się gadką motywacyjną. Jest w porządku, Lauren. Ten dzień może być już tylko lepszy. Nie musisz iść nigdzie indziej tylko na górę, bla, bla. Pracuję w marketingu, więc wiem wszystko o tym, jak ważna jest manipulacja, dlatego zmuszam się, aby uznać, że dzisiaj jest dobry dzień, więc taki będzie. Zamierzam mieć dobry dzień.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 11 Rozdział 3 Zabijcie mnie. -Co chcesz, żebym zrobiła? – Spojrzałam na moją szefową z niedowierzaniem. Oczywiście czegoś nie zrozumiałam, ponieważ nie było możliwości, abym usłyszała ją poprawnie. -Chcę, abyś poszła na Times Square i rozdała trochę ulotek, Lauren. Czy coś z tego jest dla ciebie niejasne? Nienawidzę sposobu, w jaki wypowiada moje imię. Nie lubię słyszeć, jak moje imię wychodzi z jej ust, ale ton jej głosu sprawia, że staje się to jeszcze gorsze. A zawsze go używa, aby mnie zastraszyć. Normalni ludzie nie wtrącają twojego imienia w konwersację, ponieważ jest to niepotrzebne. -Nie wyspałaś się? Wyglądasz dziś na nieobecną, Lauren. Czy weekend zaczął się dla ciebie wcześniej? Widzisz, co mam na myśli? Uśmiecha się, gdy to mówi, ale jest to z jej strony fałszywe. Ponieważ jest suką. I tyle w tym temacie. -Nie, mój weekend nie zaczął się wcześniej. Jestem tylko trochę zmieszana, dlaczego turyści z Times Square mieliby być zainteresowani wyprzedażą w Przystanku Ślubnym na Brooklinie? Ale mam kilka pomysłów na to, w jaki sposób moglibyśmy lepiej dotrzeć do nowej klienteli – zaczęłam, ale dotarłam tylko dotąd, ponieważ mi przerwała. -Nie pytałam o twoje przemyślenia, Lauren. Jeśli jesteś zainteresowana karierą w tym miejscu, musisz nauczyć się wypełniać polecenia. Zespół może mieć tylko jednego szefa i jestem nim ja. Czasami zastanawiam się, czy była złośliwym dzieckiem. Myślę, że raczej tak. -Rozumiem, że to prawdopodobnie nie jest najbardziej wymagające zadanie, jakie dostałaś i widzę, że nie jesteś nim zachwycona, ale musi zostać wykonane i mam nadzieję, że mogę ufać, iż zajmiesz się nim jak profesjonalistka. Przełykam słowa „pierdol się” i przyklejam do twarzy fałszywy uśmiech, gdy wstaję.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 12 -Będziesz musiała się tu przebrać, a następnie samochód z kierowcą zawiezie cię na Times Square. Torba z ulotkami jest zbyt ciężka, abyś miała iść z nią na piechotę – mówi to z wielkim uśmiechem, który każdy inny człowiek oceniłby jako szczery, ale ja wiem lepiej. -Oczywiście – wołam, zdejmując torbę wiszącą na klamce od drzwi do jej gabinetu i przerzucam ją sobie przez ramię, przygotowując się do opuszczenia biura. -I to nie powinno zająć ci więcej niż dwie godziny, Lauren. Proszę, nie zmarnuj na to całego dnia, dobrze? Przygryzam wargę i kiwam głową, wychodząc z jej biura. Zatrzymuję się jeszcze przy swoim biurku, aby zamówić kierowcę, po czym kieruję się do damskiej toalety, aby się w niej przebrać. I to jest właśnie historia o tym, jak skończyłam na Times Square, paradując w sukni ślubnej. Pieprzyć. Moje. Życie. Ten dzień to gówno. Cholerne, śmierdzące gówno i skończyłam już z próbowaniem, aby go odmienić. Skończyłam! To dobry dzień na nic! Znasz to stare powiedzenie? To nie ty, to ja? W tym wypadku to nie ja. Ten dzień jest do bani. Och, Boże, to była prawdopodobnie suknia z wystawy. Mierzona jakiś tysiąc razy, a ja mam się w nią teraz ubrać i się w niej pocić i… ohyda. Muszę przełknąć gulę w gardle, aby się nie rozpłakać. Kiedy opuściłam budynek w ślubnej sukni, prawie umarłam. Wiem, że to Nowy Jork i ludzie powinni być przyzwyczajeni do oglądania czegokolwiek i gdziekolwiek, ale to nie pomaga, gdy dotyczy to ciebie. Kobieta przechodząca przez biurowe lobby w sukni ślubnej na pewno otrzyma trochę dziwnych spojrzeń. Spacerowanie po Times Square w piątkowe popołudnie w głupiej białej sukni nie jest dużo lepsze. Ta kreacja nie przypomina niczego, co sama bym wybrała, gdybym zaszła tak daleko w planowaniach ślubnych. Moja mama i druhna poszłyby ze mną do salonu i przymierzyłabym coś przypominającego suknię ze zdjęcia, które wydarłam z czasopisma. Ćwiczyłabym chodzenie w niej i stawałabym na palcach, aby zobaczyć, jak długa powinna być, gdy będę miała na stopach buty na obcasie. Pokręciłabym się trochę, aby poczuć zwiewność materiału i uczucie jego muskania o moje nogi. Mogłaby to być suknia w stylu księżniczki z koronkowymi rękawkami trzy czwarte i pasującym wzorem koronki na gorsecie. Albo może suknia balowa z gorsetem i z dekoltem w kształcie serca. Albo w kształcie litery A, z dekoltem w serek i z satynową taśmą przewiązaną w talii. Nie byłaby to jednak ta suknia… szyfonowa, na cienkich ramiączkach, z wysokim stanem, którą obecnie mam na sobie.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 13 Upuszczam torbę z ulotkami na ziemię i kopię ją, zanim wyciągam z niej garść karteczek. Przynajmniej mam na sobie trampki. Widzisz, wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Te trampki są teraz dla mnie jak prezent od wszechświata. -Olbrzymia wyprzedaż sukni ślubnych! – krzyczę do przechodzących niedaleko mnie kobiet, ale nawet nie spoglądają w moją stronę. Cóż, to świetny start. Rozdaję parę tuzinów ulotek, zanim zostaję zapytana o swoją stawkę. Za noc. Ponieważ facet myśli, że jestem prostytutką. Mówię mu, aby spierdalał i rozmyślam nad poszukiwaniami nowej pracy, a ta firma niech będzie przeklęta! To się robi śmieszne. Podnoszę kolejną garść ulotek, kiedy podchodzi do mnie jeden z najważniejszych obywateli Nowego Jorku. Jeśli to zakończy się moim aresztowaniem, zdecydowanie odejdę z tej roboty. Zawsze mogę przeprowadzić się na Hawaje i zostać kelnerką. Mam mnóstwo doświadczenia zebranego podczas czasów college’u. Znajdę restaurację z widokiem na ocean, w której zarobię więcej niż teraz, a dodatkowo będę się cieszyć widokiem wartym miliony i świeżym powietrzem oceanicznym. W porządku, mogłam o tym fantazjować już raz lub dwa i poświęciłam godzinę lub trzy na rozeznanie się w temacie. Wizualizowanie sobie życia w szortach i klapkach przez cały okrągły rok jest moją odskocznią. -Proszę pani, nie może pani tutaj występować. Musi pani przejść na jedną z niebieskich stref. – Policjant wskazuje na część chodnika pomalowaną niebieską farbą. -Słucham? – pytam, zerkając na obszar, który pokazuje. Dostrzegam na nim grupy postaci z bajek i artystów ulicznych wykonujących swoje przedstawienia w wyznaczonym do tego celu miejscu. -Nie jestem artystką uliczną – mówię mu, kręcąc głową. –Jedynie mówię ludziom o wyprzedaży w Przystanku Ślubnym. Widzi pan? – Unoszę ulotkę. -Namawianie do kupna odbywa się w niebieskiej strefie, panienko. Proszę tam przejść, zanim wystawię pani mandat. Namawianie do kupna? Nikogo nie namawiam! Chociaż chwila, może właśnie to robię. Czy reklamowanie wyprzedaży w sklepie ślubnym liczy się jako sprzedawanie? Kurwa. Podnoszę moją torbę i przechodzę na niebieską strefę, zastanawiając się w tym samym czasie, ile będzie kosztował mnie bilet do Honolulu. Prawdopodobnie więcej, niż mam. Nie znajduję się w niebieskiej strefie nawet od pięciu minut, zanim jakiś idiota w kostiumie superbohatera przystawia się do mnie. Dosłownie nie mogę pozbyć się tego gówna. Dwadzieścia minut później otrzymuję swój pierwszy napiwek. Turysta wrzuca ćwierć dolara do mojej torebki, gdy przechodzi obok mnie. Już mam do niego krzyknąć, że nie jestem artystką, kiedy to we mnie uderza.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 14 Opuściłam biuro bez swojej torebki. Bez telefonu. Bez karty miejskiej. Bez umówionej podwózki z powrotem do pracy. To jest dokładnie ten moment, w którym zaczynam płakać. Nie jestem całkowitą porażką, nie zaczynam szlochać, ale oczy zachodzą mi łzami, więc skupiam się na gigantycznym billboardzie reklamującym ostatni hit na Broadwayu, aby rozproszyć swoje myśli od wiedzy, że czeka na mnie czterokilometrowa droga z Times Square do biura. To nie tak, że nie jestem w stanie przejść takiej odległości, tylko nie w sukni ślubnej. To będzie cholerny spacer wstydu, to na pewno. -Och, ona wykonuje przedstawienie! Mrugam i skupiam spojrzenie na kobiecie przede mną. Klaszcze w dłonie i ma na twarzy szeroki uśmiech, gdy się we mnie wpatruje tak, jakby właśnie odkryła dziwadło pośrodku tej konkretnej dżungli, jaką jest alejka dla pieszych na Times Square. -Kogo przedstawiasz? Porzuconą pannę młodą? Zaczynam kręcić głową, ale wtedy pojedyncza łza wypływa mi na policzek. Kurwa. Kobieta kiwa głową i zdaje się być usatysfakcjonowana tym, że mnie przejrzała. –Bardzo dobrze odegrane. Daj jej dolara, Frank. Cóż, teraz mogę dodać do swojego CV także artystę ulicznego. Fanta-kurwa-stycznie. Ścieram łzę z policzka i podnoszę napiwki. Zebrałam dolara i dwadzieścia pięć centów. Sądzę, że bilet na metro kosztuje około trzech dolarów, jeśli dobrze pamiętam. Taniej jest kupować kartę miejską i bilet miesięczny, co normalnie robię. Czyli problem rozwiązany, prawda? Muszę zebrać jeszcze parę napiwków i będę mogła wrócić metrem do biura. To nadal będzie żenujące, ale metro pełne jest dziwnych osobników, więc ludzie prawdopodobnie pomyślą, że jestem striptizerką jadącą na swój występ. Mimo to w taki sposób dostanę się do biura dużo szybciej. Nie sądzę, że mogłabym opłacać czynsz dzięki występom, ponieważ zebranie dodatkowych dwóch dolarów zajęło mi kolejnych dwadzieścia minut. Kiedy jednak tak się stało, zebrałam wszystkie ulotki i wyrzuciłam je do kosza. Moja szefowa może się pieprzyć. Nie, żebym zamierzała jej to powiedzieć. Na głos. W mojej głowie mówię jej to cały czas. Poza tym nigdy się nie dowie, że wyrzuciłam resztę ulotek. Normalnie nie zrobiłabym czegoś tak nieetycznego, ale spójrzmy prawdzie w oczy: jestem prawie pewna, że wymyśliła tę robotę, aby mi dokuczyć, a ja rozdałam większość ulotek. Lub może więcej niż połowę. Zastanawiam się, czy Przystanek Ślubny jest w ogóle naszym klientem.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 15 Unoszę suknię o parę centymetrów, aby się o nią nie potknąć, gdy kieruję się w stronę metra, by pojechać jedynką do West Village. Kupuję bilet jednorazowy za moje wyżebrane na ulicy pieniądze i trzymam w dłoni pozostałą mi ćwierćdolarówkę. Brawa dla mnie. Według rozkładu pociąg ma przyjechać za trzy minuty. Dwa razy zostałam już wygwizdana i otrzymałam kolejną ofertę seksu za pieniądze podczas kupowania biletu, więc przechodzę teraz najdalej od biletomatów, jak się da i próbuję wtopić się w ścianę, czekając na swój pociąg. Jestem jednak dosyć ciekawa tej seks oferty. Zastanawiam się, czego ten facet chciał i ile byłby w stanie mi zapłacić. Nie, żebym skorzystała! Oczywiście, że nie. Ale byłoby miło wiedzieć, na ile wyceniłby moje usługi. Tak tylko mówię. Metro w Nowym Jorku ma te niesamowite stare kafelki, mozaiki ułożone w nazwy przystanków. Uważam te dzieła za cudowne w porównaniu z neonowymi platformami i elektronicznymi monitorami. Są takie stałe w erze jednorazówek. Jestem w trakcie studiowania maleńkich kafelków, rozwodząc się nad tym, że muszą mieć prawie sto lat, kiedy czuję kogoś obok mnie. Gdy mieszkasz w dużym mieście, stajesz się całkiem dobra w wykrywaniu ludzi, którzy znajdują się w twojej przestrzeni osobistej, zamiast cię po prostu minąć, więc robię krok w prawo i odwracam się, oczekując kolejnej propozycji. Myślę, że tym razem po prostu zapytam, o jakich pieniądzach mówimy, ponieważ zawsze wyobrażałam sobie siebie bardziej jako ekskluzywną dziewczynę na telefon niż dziwkę-która-zrobi-ci-loda-za-dwadzieścia-dolarów. To znaczy, jeśli kiedykolwiek miałoby do czegoś takiego dojść. To tak jakby plan awaryjny zaraz po kelnerowaniu na Hawajach. Ale to nie oferta seksu. To te ciacho z wczoraj, szczerzące się do mnie w całej swojej dołeczkowej chwale.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 16 Rozdział 4 -Więc jesteś jedną z tych dziewczyn – mówi. Jego ton i wyraz twarzy są poważne, gdy kręci nieznacznie głową. -Jakich dziewczyn? – pytam, zmieszana. -Stukniętych – mówi ze śmiechem, gdy patrzy na moją suknię. Jego dołeczki zawładnęły policzkami, a oczy błysnęły z rozbawieniem. -Cóż, to było niegrzeczne. -W jaki sposób? – Jego brwi się unoszą i wygląda na zdumionego, ale w prześmiewczy sposób. –To był komplement. -W jaki sposób nazywanie kogoś stukniętym może być komplementem? – Mrużę na niego oczy. -Cóż, te stuknięte są zazwyczaj dobre w łóżku. -Cóż, ja nie jestem – odpowiadam mu lekceważąco. Kutas. -Nie jesteś dobra w łóżku? – Przechyla głowę w moją stronę i obniża głos. –Jesteś pewna? Założę się, że masz w sobie zwariowany, nieodkryty seksualny potencjał. -Nie, nie jestem stuknięta – odpowiadam, kręcąc głową, ale nie mogę się powstrzymać, aby się nie uśmiechnąć. Nieodkryty seksualny potencjał? Co za dupek. -Oczywiście, że nie. To tylko co? Piątek w Sukniach Ślubnych w twojej pracy? -Och, łapię. Jesteś jednym z tych mężczyzn. -Jakich mężczyzn? – pyta, ale się uśmiecha. -Dupków. -Możliwe – kiwa głową. –Nie mogę powiedzieć, że nigdy tego nie usłyszałem. -Założę się. Pociąg podjeżdża, więc ruszam w stronę drzwi. On oczywiście podąża za mną. Nie ma powodu, by stać na tej platformie, chyba że się czeka na następny pociąg, więc założyłam, że podążył za mną. -Zamierzasz powiedzieć „tak”? – pyta, jak tylko zamykają się za nami drzwi. Nie ma wolnych miejsc, więc opieram się o rurkę, aby się nie przewrócić, gdy pociąg rusza. -Nie, nie jestem zainteresowana trójkątem z tobą.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 17 Odrzuca głowę do tyłu i się śmieje. Góruje nade mną, jego dłoń zaciśnięta jest wokół poziomej rurki ciągnącej się nad moją głową. Z tej pozycji mam dobry widok na jego szyję. Jego mięśnie napinają się, gdy się śmieje i muszę zwalczyć chęć sięgnięcia do niego i przebiegnięcia palcami wzdłuż kołnierzyka jego koszuli. -Przed ołtarzem. Czy zamierzasz powiedzieć „tak” przed ołtarzem? Och. Boże, co za dupek. Czy kiedykolwiek zapyta mnie o trójkącik, żebym mogła mu w końcu odmówić? -Nie, nie biorę dzisiaj ślubu. Wymawiam słowo ślub, jakby zostawiało zły posmak na moim języku, ponieważ tak jest. –A to nie jest moja suknia. Gdybym brała ślub, nie miałabym na sobie czegoś takiego. Byłabym w… - przerywam. –Nie tym. Nie musi usłyszeć niczego więcej. –Poza tym zrobiłabym coś z włosami i nie miałabym na nogach trampek. – Wystawiam nogę spod sukienki i wyginam palce w bucie. –Mam na sobie tę suknię, ponieważ jestem w trakcie bardzo złego dnia. -Myślę, że byłaby z ciebie niesamowita panna młoda, nawet taka jak teraz. Zasysam na to oddech, ponieważ patrzy na mnie tak, jakby naprawdę miał to na myśli. O co mu chodzi? Flirtuje ze mną czy nie? Ma najbardziej niebieskie oczy, jakie widziałam u mężczyzny i to miłe uczucie mieć je skupione na sobie. Dodatkowo ładnie pachnie i stojąc obok mnie, sprawia, że czuję się w tej sukni mniej absurdalnie. Jakby nie miało znaczenia, kto się na mnie gapi, ponieważ razem bierzemy udział w tym żarcie. Wtedy pochyla się bliżej i myślę, że może mnie pocałować, ale jego usta zatrzymują się przy moim uchu. -I tak dla wyjaśnienia, nie jestem za trójkątami. Lubię skupić moją uwagę na jednej kobiecie. Odchyla się i spotyka moje spojrzenie, gdy biorę głęboki oddech. -Nie masz jakichś pójść-zobaczyć albo czegoś do zrobienia? – mamroczę, ponieważ się rumienię i potrzebuję przerwać urok, jaki nade mną roztacza, zanim zacznę ocierać się w metrze o jego nogę. -O co chodzi z tym pójść-zobaczyć? – Wygląda na zmieszanego. -A na co to brzmi? Kiedy idziesz zobaczyć się z projektantami, a oni decydują, czy powinni cię zatrudnić czy nie? -Myślisz, że jestem modelem? – Jego oczy błyszczą, a usta układają się w szeroki uśmiech. -Tak założyłam – mówię, zerkając na jego mięśnie brzucha. Śmieje się ze mnie, więc wracam spojrzeniem do jego twarzy. –Ale myślałam o modelu wybiegowym, czy coś takiego. Jesteś zdecydowanie zbyt ohydny jak na fotomodela. -Oczywiście – zgadza się. Pociąg zwalnia, gdy wjeżdżamy na stację w Penn. Ściskam mocniej rurę, żeby się nie przewrócić. Pochyla się bliżej mnie, gdy ludzie przeciskają się obok niego do wyjścia, a nowi
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 18 pasażerowie wsiadają, chociaż nie robi tego specjalnie. Nie korzysta z okazji, gdy mamy ograniczoną wolną przestrzeń, co w Nowym Jorku uchodzi za rycerskość. -Skoro nie bierzesz dzisiaj ślubu, chciałabyś mi powiedzieć, o co chodzi z tą suknią? – pyta, gdy znowu ruszamy. –Nawet nie masz ze sobą telefonu – zauważa, oglądając suknię i szukając w niej kieszonki, która nie istnieje. –To niebezpieczne. -Zły dzień w biurze – odpowiadam. -A czy twoje imię to naprawdę Lauren, czy to może pseudonim, który podajesz obcym facetom? -To naprawdę Lauren – wzdycham. –Miałam podać ci swój pseudonim, ale wczoraj wziąłeś mnie z zaskoczenia. -Dobrze. Lauren, zjedz dziś ze mną kolację. -Nie sądzę. - I naprawdę tak jest. Wygląda na takiego mężczyznę, który stanowiłby dla mnie zbyt duże wyzwanie. Prawdopodobnie nie jest idealnym facetem, z którym mogłabym znowu zacząć chodzić na randki. To jakby wskoczyć na ogiera, kiedy nadal powinnaś jeździć na kucyku z karuzeli stojącej w centrum handlowym. -Dlaczego nie? -To jakby oferta last-minute – odpowiadam, ponieważ nie jestem w stanie wymyślić nic lepszego. -To słaba wymówka. -Nie znam cię. -A jak dobrze znasz kogokolwiek? Słuszna uwaga. -Staram się teraz skupić na mojej karierze – mówię to z mocą. Byłabym prawdopodobnie bardziej efektowna, gdybym nie miała na sobie sukni ślubnej w środku dnia. Jego spojrzenie opada na wspomnianą suknię i wraca z powrotem do moich oczu, zanim przemawia. -I jak ci idzie? -No wiesz. – Wzruszam ramionami. –Mogło być lepiej, mogło być gorzej. Pociąg zatrzymuje się przy Dwudziestej Ósmej ulicy i ponownie milkniemy, gdy pasażerowie przechodzą obok nas. -A co z twoją dziewczyną? – pytam, kiedy w pociągu ponownie nastaje cisza. Spotykam jego spojrzenie z wyzwaniem w moich oczach, przypominając sobie piękną dziewczynę z wczoraj. –Nie będzie miała nic przeciwko? -Nie bądź obrzydliwa – oburza się. –Ta wstrętna kreatura z wczoraj to moja siostra. A teraz, czy masz jeszcze jakieś przypuszczenia, które powinienem skorygować? Nie jestem fanem trójkątów. Nie jestem modelem i zdecydowanie nie umawiam się z własną siostrą. Unoszę brwi w wyzwaniu, a on dodaje: -Ani z nikim innym, kto nie jest moją siostrą.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 19 -Ja po prostu… - Moje spojrzenie ląduje na jego klatce piersiowej i pocieram dłonią suknię na moim biodrze, ściskając materiał w pięści i wypuszczając go. –Po prostu nie wiem, czy jestem na ciebie gotowa. -To tylko kolacja, Lauren – mówi, i cholera, jeśli jego głos mnie nie nakręca. –Powiedz tak. Możesz umyć włosy innego wieczora – dodaje ze swoim uśmiechem z dołeczkami. Odrywam spojrzenie od jego ust i macham na niego palcem, mrużąc w tym samym czasie oczy. –Właściwie to naprawdę muszę umyć włosy. -Jasne. – Kiwa głową. -Dziś wieczorem mam spotkanie klubu książki. -Klub książki? W piątkowy wieczór? -To bardzo innowacyjny klub. -Dobrze. Więc nie będą mieć nic przeciwko, jeśli ja też dziś przyjdę. -Chcesz przyjść na spotkanie mojego klubu książki? -Jasne. Dlaczego nie? -Um, ponieważ nie przeczytałeś książki? -To brzmi całkiem dyskryminująco jak na innowacyjny klub książki. -Fakt, że wymagamy, żebyś przeczytał książkę, abyś mógł w nim uczestniczyć? – śmieję się. -Może kupię sobie tę książkę po tym, jak już usłyszę dyskusję na jej temat. Czy pomyślałaś o tym? Zadziałałabyś na niekorzyść autora, gdybyś mnie odrzuciła. -Ale tam będą spoilery. Będziesz wiedział, jak się skończy, zanim w ogóle zaczniesz ją czytać. -I to dlatego nie zjesz ze mną kolacji? Ponieważ sądzisz, że wiesz, jak to się skończy, zanim nawet się zaczęło? Ma rację. -O ósmej – mówię mu. –Spotkamy się w Barze Książkowym przy skrzyżowaniu Siódmej i Charles.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 20 Rozdział 5 Umyłam włosy. Ogoliłam także nogi... i wszystko inne. Tak na wszelki wypadek, ponieważ nie ma możliwości, abym przespała się z Maxem – chłopakiem, którego wczoraj spotkałam. Jeśli w ogóle się dziś pojawi. Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie jest jakimś wariatem z fetyszem polegającym na chodzeniu po mieście i sprawianiu, że kobiety omdlewają na jego widok, po czym na znikaniu. Zaufaj mi, to nawet nie byłby najdziwniejszy fetysz w tym mieście. Nie zaszkodzi przy okazji umyć włosy. I tak miałam to zrobić, a ciężko jest zdobyć więcej czasu w łazience, gdy dzielisz mieszkanie z trzema innymi dziewczynami, więc najlepiej jest korzystać z niej wtedy, kiedy tylko nadarza się taka możliwość. W jakiś sposób to jest to, co sobie wmawiam. Dlatego nie ma znaczenia, czy się pojawi, czy nie. Umyłam włosy dla siebie, a nie dla gorącego mężczyzny z dołeczkami i płaskim brzuchem. Mężczyzny z niebieskimi oczami, silnymi ramionami i ciemnymi włosami. Tego, który zdołał wywołać uśmiech na mojej twarzy, chociaż byłam w trakcie naprawdę gównianego dnia. Boże, mam nadzieję, że się pojawi. Mam na sobie białą letnią sukienkę. Myślę, że to zabawny pokłon w stronę dzisiejszego fiaska z suknią ślubną, więc czemu nie? Ma trochę cygański styl, cienkie ramiączka i długość do kolana. Założyłam do niej espadryle z paseczkami i różowy, cienki sweterek. Gdy przeglądam się w lustrze, zastanawiam się, czy ten wygląd nie jest zbyt słodki, czy nie powinnam przebrać się w dżinsy i bluzkę z głębokim dekoltem. Albo może w długą spódnicę i top. Lub – pieprzyć to. Wyglądam słodko. Poza tym idę na spotkanie klubu książki, a nie na randkę. Prawda? Wkładam swój czytnik e-booków do torebki i opuszczam mieszkanie. Winda została naprawiona, gdy byłam w pracy, więc moje wyjście z budynku przebiega bardziej gładko niż rano. Może, tylko może, ten dzień zakończy się lepiej, niż się rozpoczął. Wychodzę na chodnik i zachwycam się miastem, przez które maszeruję. Nie jest gorąco, słońce przygotowuje się, aby zajść na noc, więc temperatura spadła do poziomu odpowiedniego dla idealnego letniego wieczora. Bar Książkowy znajduje się dziesięć minut spacerkiem od
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 21 mojego mieszkania i cieszę się przechadzką. Przywykłam do chodzenia w większość miejsc na piechotę.To coś, co było dla mnie nie do pojęcia, kiedy mieszkałam w Iowa. Wtedy zwykłam podjeżdżać samochodem nawet od jednego końca centrum handlowego do drugiego. Ale teraz chodzę. I kocham to. Kocham obserwować ludzi i słyszeć ten hałas. Dźwięki klaksonów taksówek są dla mnie jak muzyka relaksacyjna. Mijam restauracje z ogródkami na chodnikach, słysząc konwersacje i brzdęki sztućców, oraz apteki z automatycznymi drzwiami otwierającymi się i zamykającymi za śpieszącymi się z i do nich ludźmi. Wszędzie widać jakieś możliwości, gdziekolwiek nie spojrzysz. Mój klub książki spotyka się w naprawdę fajnym sklepie przy 7 ulicy. Sprzedają tam wino i książki – marzenie każdego mola książkowego na Manhattanie. Jest tam także miejsce na końcu sklepu, zarezerwowane na spotkania klubu. Kilka niepasujących do siebie kanap i dziwny dobór krzeseł wypełniają tę przestrzeń. Pokryte są kolorowymi poduszkami, a na środku tego wszystkiego stoi duża, poobijana ława z rodzaju tych, na których możesz położyć nogi albo wylać na nią trochę czerwonego wina i nikogo nie będzie to obchodzić. To niebo schowane pośrodku miasta. Klub książki zrzesza kobiety w różnym wieku i różnego pochodzenia. Na pierwszy rzut oka mogłabyś pomyśleć, że nie mamy ze sobą nic wspólnego, ale raz w miesiącu łączymy się w miłości do książek i wszystkie różnice między nami wyparowują. W naszej grupie jest pielęgniarka, studentka, agentka nieruchomości i wiele kobiet innych profesji. Jesteśmy pierwszą piątkową grupą, czytającą romanse. Sklep gości kluby książkowe cały czas, tylko że spotkania różnych gatunków literackich odbywają się o różnych porach, w różne tygodnie i dni. Są one otwarte dla wszystkich. Sklep wywiesza grafik wszystkich grup, więc każdy może dołączyć w dowolnym momencie. Niczego nie oczekuj, mówię do siebie, gdy otwieram drzwi do Baru Książkowego. Jesteś tu dla swojego klubu książki, a nie na randkę. Jeśli się pojawi, to się pojawi. Jeśli nie, to nie. Nie potrzebujesz jego obecności, aby ten wieczór był udany. Zaraz za drzwiami znajduje się długi bar. Za nim stoją regały z książkami i butelkami wina, inne książki i inne wina co miesiąc, bo robią tu także spotkania klubu wina. Nigdzie nie widzę Maxa. Macham do Marthy – jest jedną z właścicielek i zawsze przebywa tu w piątki – zanim przechodzę przez sklep na tyły, podchodząc do naszej miejscówki. Ściana półek z książkami oddziela od reszty pomieszczeniamiejsce, w którym spotyka się klub, ukrywając je przed klientami, zapewniając trochę prywatności i wygłuszając hałasy. Dokładnie na środku jest przerwa między półkami, tworząca przejście. Po raz ostatni rozglądam się po sklepie za Maxem, a następnie przechodzę do środka, przypominając sobie, że jestem kilka minut wcześniej i ledwo znam faceta. Prawdopodobnie ma lepsze rzeczy do roboty.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 22 Albo i nie. Ponieważ jest tutaj. Przygryzam wargę, aby ukryć uśmiech, grążący pochłonięciem mojej twarzy, gdy go obserwuję. Siedzi na kanapie przodem do wejścia, ale nie zauważył, jak wchodziłam, ponieważ swoją uwagę ma skupioną na książce. Stopęopiera na kolanie drugiej nogi. Jedną ręką trzyma książkę, zaś drugą pociera lekko czoło, gdy czyta. Czy jest coś seksowniejszego niż mężczyzna zaabsorbowany książką? Nie dla samozwańczych moli książkowych. Ma na sobie dżinsy – inne niż wcześniej. Te są ciemniejsze, a do nich założył błękitną koszulę, której rękawy podwinął sobie do łokci. Jego ciemne włosy wyglądają na wystylizowane. Mówię tak, ponieważ nie są wilgotne jak wczoraj ani zmierzwione, jakby przebiegał przez nie palcami, co widziałam wcześniej dzisiejszego dnia. Chcę zedrzeć z niego ubrania. Przerzuca stronę, gdy go obserwuję, a jego brwi unoszą się na cokolwiek, co właśnie czyta. To takie słodkie. Zastanawiam się, co czyta? Chwila. Och, kurwa. -Czytasz tę książkę – wypalam. Patrzy w górę, a na jego twarzy wykwita uśmiech, gdy mnie widzi. –Oczywiście, że czytam tę książkę. Jestem już na rozdziale ósmym. -Nie musiałeś jej czytać – mamroczę. -Powiedziałaś mi, żebym ją przeczytał – mówi, gdy wstaje. Ma na twarzy krzywy uśmieszek i wskazuje na mnie, gdy to mówi. -Myślę, że powiedziałam, iż dziwnie byłoby przyjść na spotkanie klubu książki, by dyskutować o książce, której nie przeczytałeś. Nie powiedziałam ci, żebyś ją przeczytał. -Cóż, przynajmniej teraz już wiem, dlaczego jesteś taka zafiksowana na temat trójkątów. -Och, Boże. – Na chwilę zakrywam oczy dłonią, a następnieodsuwam palce. –Nie jestem zafiksowana. Nie kręci mnie to. To znaczy fikcyjnie, tak, kręci mnie to. Naprawdę, naprawdę mnie to kręci – dodaję, po czym patrzę mu w oczy. -Rozumiem. To tylko fantazja. Nie starasz się mnie zwerbować do zrobienia czegoś zboczonego. – Mruga do mnie, gdy się pochyla i sięga po kwiaty leżące obok niego na kanapie, których wcześniej nie zauważyłam. Mija ławę, aż staje przede mną. –To dla ciebie - mówi, unosząc bukiet. –Wcześniej go nie miałaś. Patrzę w dół i przyjmuję kwiaty, zwykłe trio jasnoróżowych peonii i kilku listków eukaliptusa. Łodyżki związane są jutowym sznurkiem. To mały bukiet ślubny – i prawdopodobnie najsłodszy gest, jaki wykonał wobec mnie mężczyzna. Nie mógł ich kupić w kwiaciarni na rogu, gdyż były zbyt specyficzne. Znalazł odpowiednią kwiaciarkę, aby wykonała w ostatniej chwili mały bukiet ślubny w piątkowy wieczór, w szczycie sezonu ślubnego w Nowym Jorku. Wszystko po to, aby zrobić niespodziankę kobiecie, którą ledwo zna.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 23 -Dziękuję – mówię miękko, przytulając bukiet. Unoszę go do nosa po to, aby ukryć uśmiech na mojej twarzy. -Nie ma za co – odpowiada i na jego policzku pojawia się ten cholerny dołeczek. –Ale nie zakrywaj nimi swojego uśmiechu, gdyż jest zniewalający. Opuszczam trochę bukiet, płatkami muskając skórę widoczną nad moją sukienką i uśmiecham się, aby po chwili się roześmiać. –Jeszcze raz dziękuję – mówię, zerkając w dół na kwiaty i z powrotem na niego. -Przyniosę nam drinki – mówi, wskazując do przodu. –Co byś chciała? Kusi mnie, żeby odpowiedzieć „cokolwiek ty lubisz”, ale nie sądzę, aby przyjął to za odpowiedź, więc proszę o białe wino Riesling, po czym siadam obok miejsca, które on zajmował i podnoszę książkę, którą zostawił. Muszę sobie przypomnieć, co się wydarzyło w ciągu pierwszych ośmiu rozdziałów, więc kartkuję książkę, żeby szybko to sprawdzić. Mnóstwo się wydarzyło. Zagiął rogi stron, na których znajdowały się najlepsze – lub najgorsze, w zależności jak na to spojrzeć, partie. Jestem podniecona, gdy przypominam sobie te sceny i myślę o tym, że on je czytał. Max wraca z butelką i dwoma kieliszkami, kiedy kobiety z klubu zaczynają się gromadzić, więc zamykam książkę i kładę ją sobie na kolanach, głaszcząc okładkę, podczas gdy obserwuję, jak nalewa nam wino i odstawia butelkę na ławę. Prześpię się z tym mężczyzną, jeśli tylko będę miała ku temu okazję. W sekundzie, kiedy tylko będę miała na to szansę. Czy to sprawia, że jestem trochę dziwkarska, skoro planuję go rozebrać, chociaż nawet nie znam jego nazwiska? Kiedy nawet się jeszcze nie całowaliśmy? Nie obchodzi mnie to. Podaje mi kieliszek i siada obok mnie na kanapie, po czym kładzie swoją dłoń na moim kolanie, gładząc kciukiem moją nagą skórę. Do czasu, kiedy pochyla się do mnie, żeby wspomnieć, jak świetne jest to miejsce, jestem mokra i nie sądzę, żeby nawet starał się mnie podniecić. Po prostu to zrobił. Co prowadzi mnie do fantazjowania o tym, jaki jest Max, kiedy naprawdę się stara. Czy lubi ciągnąć za włosy? Sprośne gadki? Czy chciałby mnie pochylić i wypieprzyć od tyłu, czy wolałby patrzeć mi w oczy, podczas gdy ja bym go ujeżdżała? Boże, mam nadzieję, że to spotkanie będzie krótkie. Pojawiają się wszystkie dziewczyny, zdejmują torebki i zapewniają sobie drinki. Rozmawiają ze sobą na błahe tematy, takie jak pogoda, czy korki, a ja chciałabym tylko, żeby się, kurwa, pospieszyły.
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 24 Gdy spotkanie w końcu się rozpoczyna, Max zabiera rękę z mojego kolana. Moja skóra natychmiast staje się zimniejsza z powodu braku jego dotyku i sądzę, że prawdopodobnie jestem w stanie utrzymać swoje podniecenie na wodzy przez następną godzinę, jeśli nie będzie mnie dotykał. Ale wtedy zarzuca ramię na oparcie kanapy, muskając palcami moje ramię i już nie jestem tego taka pewna. Kiedy zaplata sobie kosmyk moich włosów wokół palca, moje sutki twardnieją. Nawet za nie nie ciągnie, ale cholera, sam fakt, że bawi się moimi włosami jest cholernie prowokacyjny. Gdy grupa zaczyna dyskusję o decyzjach, które doprowadziły główną bohaterkę do poproszenia jej kochanka o podzielenie się nią z innym mężczyzną, kładę dłoń na udzie Maxa. Wymyśliłam, że to będzie sprawiedliwe, jeśli spróbuję sprawić, aby wariował tak, jak ja teraz. Ma na sobie dżinsy. Ten znoszony dżins jest jaśniejszy we wszystkich właściwych miejscach i miękki pod moją dłonią. Z łatwością mogę wyczuć gorąco jego skóry i zarys mięśni przez materiał i chociaż kusi mnie, żeby przesunąć dłonią w górę, jestem świadoma, gdzie się znajdujemy i że nie chcę zostać wyrzucona z klubu książki za obmacywanie mojej randki podczas spotkania. Zadowalam się więc lekkim dotykiem i delikatnym ściskaniem jego uda palcami. Zostaję potem nagrodzona subtelnym pociągnięciem za kosmyk włosów. Szybkie spojrzenie na wielki zegar wiszący za nami mówi mi, że jest dopiero dziesięć po ósmej. Zastanawiam się, jak daleko stąd mieszka i czy ma współlokatorów. Proszę, dla zdrowia psychicznego mojej seksualności, niech jego współlokatorzy będą poza miastem. Lub w pracy. Cholera, nie obchodzi mnie nawet, jeśli byliby w więzieniu, proszę, niech tylko nie będą dzisiaj w domu. -Lauren? Sonia, jedna z członkiń klubu, zadaje mi pytanie. Wyobrażam sobie, że jest na temat książki, którą poddajemy dyskusji, ale nie znam odpowiedzi, ponieważ byłam zbyt zajęta myśleniem o miejscach, w których mogłabym uprawiać seks z Maxem. -Przepraszam, słucham? – pytam, zdejmując rękę z uda Maxa, abym mogła się skoncentrować. –O co pytałaś? -Dzielimy się naszymi ulubionymi cytatami z książki. Teraz twoja kolej – mówi, zerkając na Maxa. Racja. Podaję książkę Maxowi i wyjmuję swój czytnik z torebki. –Chwileczkę – mamroczę, gdy odpalam urządzenie i klikam na swoje zaznaczenia. Boże, nie mogę przeczytać żadnego z nich na głos, gdy Max tu siedzi. Czy zaznaczyłam cokolwiek, co nie byłoby perwersyjne? Nie. Nie
Dreamteam – tłumaczenie: Karolisia90, beta: iza615 25 zaznaczyłam. –Wiecie co – mówię, zamykając książkę na czytniku -Myślę, że tym razem zrezygnuję i zamiast tego pozwolę Maxowi przeczytać jego ulubiony cytat. Rzecz w tym, że miewam lepsze pomysły, ponieważ Max nawet się nie waha. Ani trochę. Nie, on po prostu zabiera ramię z moich ramion i spokojnie otwiera książkę. Gdy tylko zaczyna czytać,uświadamiam sobie, że popełniłam taktyczny błąd, ponieważ samo obserwowanie go z książką jest dla mnie grą wstępną. Kartkuje książkę, aż odnajduje konkretną stronę, którą wcześniej zaznaczył. Nie śpieszy się ani nie denerwuje, gdy przebiega wzrokiem po tekście i podoba mi się sposób, w jakiobchodzi się z książką. Chwila, czy ja właśnie pomyślałam coś takiego? Pomyślałam. Czytanie jest seksowne, moje drogie. Bardzo, bardzo seksowne. Sposób, w jaki jego oczy skanują strony, podczas gdy przygryza swoją dolną wargę. Sposób, w jaki jego palce głaszczą brzeg książki. Dźwięk stron, gdy je przewraca i ledwie słyszalny świst, gdy jego palec sunie po stronie, aż odnajduje akapit, którego szuka. Następnie zaczyna czytać. To część napisana z męskiego punktu widzenia. Kiedy bohater prosi Winnie – główną bohaterkę – aby dała mu szansę. Obiecuje jej, że może mu zaufać z jakąkolwiek fantazją, jaką ma i że będzie z nią ostrożny. Że sprawi, aby było jej dobrze. Pamiętam, że czytając ten fragment, fantazjowałam o zjedzeniu ciepłego, czekoladowego ciasta. Teraz o tym nie fantazjuję. Nie, teraz fantazjuję o mężczyźnie o imieniu Max. Naprawdę atrakcyjnym mężczyźnie o imieniu Max, posiadającym głos, którego mogłabym słuchać przez cały dzień. Mężczyźnie, którego ledwo znam, jednakże który przyniósł mi kwiaty i sprawił, że się śmiałam. Takim, który, jak podejrzewam, wygląda tak samo dobrze w ubraniach, jak bez nich. Nie sądzę, abym była osamotniona w tych fantazjach, ponieważ kiedy kończy czytać, każda z członkiń klubu wpatruje się w niego. Następuje chwila ciszy, w której nikt się nie odzywa, aż w końcu głos zabiera Debby i przypomina Vilmie, że teraz jej kolej. Max trzyma mnie za rękę podczas dalszej cześci spotkania i kreśli kciukiem leniwe kółka na mojej skórze. To tylko ręka, ale czuję, jakby to było o wiele więcej. Czuję, jakby pieścił mnie wszędzie. Czuję się tak, jakby przebiegał palcami w dół mojego ramienia i po wewnętrznej stronie uda. Czuję się tak, jakby całe moje ciało mruczało na jego dotyk. To właśnie czuję. Lub mam po prostu naprawdę bujną seksualną wyobraźnię.