mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony400 789
  • Obserwuję297
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań304 837

D´Arc Bianca - Brotherhood of Blood 1 - One and Only

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :462.4 KB
Rozszerzenie:pdf

D´Arc Bianca - Brotherhood of Blood 1 - One and Only.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 57 stron)

D´Arc Bianca Brothethood of Blood 01 – One and Only

1 Co to za hałas? Był subtelny, a jednak słyszalny dla jego starożytnego, wrażliwego słuchu. Metaliczny dźwięk szlifowania sprawiał, że zaciskał zęby i zaczął się zastanawiać jak sprawny był ten stary autobus tak naprawdę. Po raz kolejny dziwił się i zastanawiał jak ktoś tak potężny jak on nadal musi dostosowywać się do oczekiwań śmiertelników, szczególnie w nowym wspaniałym świecie technologii. Było coraz trudniej, tym bardziej, że jego wizerunek został zachowany rutynowo. Następnym razem jak będzie musiał „umrzeć” i wróci zmieni swój wygląd drastycznie. Wspomnienia śmiertelników mijają szybko, ale zdjęcia wydają się, żyć wiecznie. Oczywiście nie przejmował się, czy wróci kolejny raz. Atticus Maxwell został przy życiu dłużej niż sam wierzył, że mu się należy. Wieki stały się nieograniczone. Życie było nudne i nie było nikogo aby go z nim dzielić. Zresztą zawsze był samotnikiem, co nie przeszkadzało mu mieć nadziei, że pewnego dnia znajdzie się co najmniej jedna osoba, z którą mógłby dzielić swoje życie. Był to najważniejszy cel dla wielu z jego rodzaju. Po kilku wiekach, większość Bloodletters¹ uspokajali się i zaczynali poszukiwania. Była tylko jedna osoba, która może wypełnić pustkę. To była poważna sprawa i nikt nie brał poszukiwań lekko, ale po tych wszystkich wiekach już prawie stracił nadzieję. Atticus szukał dłużej niż większość, ale wciąż był sam. Lissa nie chciała wejść do autobusu, ale nie było innego sposobu aby dostać się na górę, gdzie odbywała się konferencja biznesowa. Miejsce na skalistym wzgórzu, które było „krajem wina”. Widoki były wspaniałe i pięciogwiazdkowej kuchni nie można było przegapić. Albo tak przynajmniej obiecywało biuro podróży. Była na skrzyżowaniu dróg w swojej karierze. Właśnie straciła pracę jako manager, z powodu redukcji etatów w firmie. To właśnie ta konferencja miała pomóc jej w zdobyciu nowych kontaktów, a także miała tę zaletę, że były to takie mini targi pracy. Miała ustawione na jutro dwa wywiady, ale w rzeczywistości nie mogła pozbyć się dziwnych przeczuć przy wsiadaniu do hotelowego autobusu. Zdarzało się jej tak czasami, miała bardzo mały psychiczny dar, który w przeszłości pomógł jej uniknąć kłopotów. Niestety dziś jej szósty zmysł odbierał sprzeczne sygnały. Nie chciała wsiąść do tego autobusu, ale nie wiedziała czy ten ciasny węzeł w dolnej części jej brzucha był spowodowany autobusem, pasażerami czy może konferencją, która ją czeka. I wtedy pojawił się. Człowiek, z nocy. Skradł jej oddech, a wszystkie jej zmysły, zarówno te psychiczne jak i cielesne przeszły w stan gotowości. Był niebezpieczny, mogła to stwierdzić tylko na podstawie aury mocy wokół niego, ale był najprzystojniejszym i najbardziej kuszącym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkała. Jej zmysły pociągnęły ją ku niemu. Odezwała się w niej tęsknota za nim, w sposób w jaki nie odczuwała nigdy wcześniej. Coś w nim było, coś co ja przyciągało i przerażało jednocześnie, przyciągało ją jak ćmę do ognia i nie była zdolna by się oprzeć. Więc weszli do autobusu, ona naruszając jego przestrzeń osobistą do momentu gdy on nadepnął na jej stopę, miażdżąc palce na krótką chwilę, podczas gdy jej policzki płonęły w zakłopotaniu. - Przykro mi. Zaalarmowane niebieskie oczy spotkały jej wzrok przez krótki moment w szoku. - Proszę mi wybaczyć, on powiedział. Jego głos dotarł do niej, bogaty i głęboki w jednej chwili budząc wszystkie jej nerwy, chwila, która skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Uśmiechnęła się do niego i mruknęła potwierdzenie, ale on już odwrócił się by zająć swoje miejsce głębiej w zatłoczonym autobusie. Tak niewielki kontakt, a wywarł na niej takie wrażenie. Lisa wiedziała, że nigdy nie zapomni tego człowieka, tak długo jak będzie żyła, tak samo jak to, że prawdopodobnie nie pozna jego imienia. ¹- nie bardzo wiedziałam jak to przetłumaczyć, jakieś bractwo dosłownie listów :) ale myślę, że to nie o to chodzi więc zostawiłam tak.

Atticus zastanawiał się nad kobietą, którą właśnie dotknął. Byłą typową szarą myszką, w tym jej dopiętym kostiumie w kolorze granatowym, ale było w niej coś atrakcyjnego i pociągającego. Jechali górską drogą, mijając jego własną ziemię w dolinie niedaleko. To było miejsce jego spokoju, ale jego myśli były bardziej zmieszane niż kiedykolwiek w minionych dziesięcioleciach. Kim była ta kobieta? Dlaczego zwracał na nią tak wiele uwago? Naprawdę powinien się bardziej skoncentrować na tych okropnych dźwiękach które wydawał ten autobus, ale nie mógł utrzymać uwagi na niczym innym oprócz niej. Mógł dostrzec tylko czubek jej głowy, błyszczące brązowe włosy, kilka siedzeń przed nim. Błyskawica w pobliżu rozproszyła go, a autobus zaczął się ślizgać po drodze. Kierowca wciskał hamulce ale to było na nic, zgrzyt i pisk i niekończący się obrzydliwy łomot. Autobus sunął bokiem po mokrej nawierzchni, przewrócił, a następnie spadł na krawędź drogi w pustkę. Obracając się gwałtownie w dół stromego wąwozu, Atticus został rzucany z boku na bok, z góry do dołu. W wyniku tak brutalnego bicia metalu o ciało, które nie miało szans przy takiej dewastacji, tracił życie. Po obrzydliwie długiej chwili swobodnego spadania, w końcu autobus zatrzymał się, na samym dole urwiska, w głębi mokrych liści było słychać tylko przyprawiający o mdłości zgrzyt. On miał tu umrzeć. W końcu, po ponad tysiącu latach chodzenia po ziemi, jego życie się skończy. Atticus przyjął to prawie z ulgą. Ale dziewczyna umrze, to nie dawało mu spokoju. Pomyślał, że to dziwne. W tej chwili prawdopodobnie nie powinien mieć wyrzutów sumienia, ale myśl o jej śmierci, kiedy może według wszelkiego prawdopodobieństwa ją uratować, była nie do zniesienia. Jego myśli wędrowały bardzo daleko, gdy leżał w kałuży własnej krwi, belka przebiła jego klatkę piersiową. Atticus poczuj jak jego nieśmiertelne życie umyka, ale słaby wdech wydobywający się z małej kobiety jak ją nazywał, przywrócił go z powrotem. Ona żyje,. Na razie. Wszyscy inni w autobusie nie żyli. Atticus wiedział to, brak bicia ich serc szumiał w jego uszach. Nie wyczuł ruchu krwi w ich żyłach. Nie było nikogo do uratowania, nikogo z wyjątkiem spokojnej dziewczyny, która uśmiechnęła się do niego łaskawie po tym jak nadepnął na jej nogę podczas wsiadania. Nigdy nie dotykał śmiertelników, z wyjątkiem pożywiania. Jego wyczulony zmysł słuchu powodował, że to było bolesne, przebywać w tak bliskiej odległości, chyba, że pozostawali oni w jego niewoli. Jednak, w jakiś sposób, ta cicha nieśmiała kobieta, która naruszyła jego przestrzeń osobistą wcześniej tej nocy, zawładnęła nim bez jego wiedzy. A może to on wtargnął w jej przestrzeń, nie mógł być tego pewien. Ale niezależnie od sposobu stało się, zszokowało go to. Nie był tak zaskoczony od lat, stuleci nawet. Jednak ta niepozorna kobieta o miękkim wyglądzie, z mysimi, brązowymi włosami i piwnymi oczami, jakoś go zaatakowała. Nie tylko jego ciało, ale także myśli. Niesamowite². A teraz umrze, w nocy, na zboczu górskiej drogi, wraz zresztą z nich. Już nie raz walczył przeciwko siłom ciemności i wygrał. Niezależnie od tego jak poważne były jego urazy i przetrwał, a nie były to łatwe bitwy. Kiedy Lissa Adams się budziła, ogarnęła ją ciemność. Musiała włożyć ogromny wysiłek w to aby pozostać przytomną w przypadku braku światła, jej oddech był przyspieszony i ogarniała ją panika. Jej obawy tylko wzrosły gdy zdała sobie sprawę, że inna osoba leżała obok niej. Dźwięk miękkiego kapania odbijał się echem, co wskazywało na jakiś rodzaj podziemnej komory lub jaskini. Tak to brzmiało i tak pachniało. Poczuła szorstkie skały i kamienie, rozrzucony piaszczysty brud pod dłońmi. Wiedziała, że było dużo takich miejsc w górach, ale nie pamiętała jak dostała się tutaj. Albo dlaczego była tak wykończona. Próbowała się podnieść, ale wysiłek powodował, że znów zrobiło jej się czarno przed oczami. Poczuła ruch koło siebie ruch, a raczej ruch osoby pochylającej się nad nią. - Gdzie jesteśmy? -Przeniosłem nas do schronienia. ² -tak jasne, leży, zastanawia się, i cofa wspomnieniami wstecz, a ona tam umiera. Naprawdę niezwykłe :)

Bogaty i ciepły głos, zniewalający jej zmysły w sposób mroczny i niebezpieczny. Sexy, pomyślała. Słyszała ten głos wcześniej. Towarzyszyły mu błyszczące oczy i zmysłowa rzeźbiona twarz, ta twarz zamigotała w jej umyśle. Ona była zafascynowana, od razu ją zachwycił. Przypomniała sobie, myśląc, że być może najbardziej uderzającym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziała. – Ty nadepnąłeś mi na nogę. Zaśmiał się z jej niewinnych obserwacji, stawiając jej wnętrzności w płomieniach. – Rzeczywiście, ale to było więcej niż 24 godziny temu. Pogładził ją delikatnie palcem po policzku, a ona zadrżała. Nie ze strachu, ale co zaskakujące z pożądania. Jeśli tylko muśnięcie palcem może u niej wywołać taką reakcję, to wolała się nie zastanawiać co mógłby sprawić gdyby się postarał. Ta myśl zmroziła ją. Mężczyźni tacy jak on, zwykle nie są zainteresowani takimi kobietami jak ona. Lepiej skupić się na tej wyjątkowej sytuacji, w której się znalazła, niż marzyć o jej wybawcy. – Co się stało? Pamiętam, że autobus zbaczając... Ach tak. Stoczył się po stromiźnie góry. Obijałam się bardzo mocno, bałam się. To pewnie dlatego nadal jesteś trochę rozmyty. Gdzie wszyscy? Zesztywniał nieznacznie – Umarli. Jej oddech przyspieszył w szoku, a jej myśli pędziły. – Jak nam się...? – Spokojnie kochanie. Przysunął się bliżej. - Wyciągnąłem cię z wraku i znalazłem schronienie, sam zostałem poważnie uszkodzony w wypadku. Przykro mi ale martwię się o prędkość mojego uzdrawiania. – Co? Gorący oddech owiał jej ucho i przysunął się bliżej niej. Jego silne ramiona otoczyły ją usta muskały linię jej szczeki i przesunęły się niżej – Nie bój się. To nie będzie bolało, ale potrzebuję krwi, a jestem zbyt słaby , aby zawładnąć twoim umysłem. Musisz mi zaufać. Jego słowa sprawiły,że po jej skórze przeszły dreszcze. Wyciągnął ostre zęby i z powrotem zawisł nad jej szyją, jakby delektując się chwilą. Ledwo zdążyła przyswoić jego słowa, zanim uderzył. Ostry ból zarejestrowała tylko przez chwilę, aby został zastąpiony przez największą rozkosz jakiej kiedykolwiek doświadczyła. Intensywnie seksualnej, ogarnęła ją w sposób, którego nigdy wcześniej nie zaznała. On ssał z jej szyi, lizał i przełykał jak człowiek, spragniony na pustyni. Jednak okazywał szacunek i delikatność jej posiniaczonemu ciału. Dziwne, że się nie obawiała. Wiedziała, że powinna się bać, ale ogarnęło ją tak intensywne podniecenie, że nie miała najmniejszej siły i zamiaru by wydać głos choć najmniejszego protestu. Pił, jak się wydawało przez długi czas, jego ręce wędrowały po jej ciele, dotykały jej piersi, głaszcząc skórę. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest naga. Dyszała, a jego długie palce znalazły się wewnątrz, badając ją w najbardziej intymnych miejscach, a jego usta pieściły nieprzerwanie skórę jej szyi. Wiedział jak pracować z ciałem kobiety. Fachowe palce wiedziały żeby dotykać właśnie tam, aby doprowadzić jej zmysły na same wyżyny. Balansowała już na krawędzi,Jego usta nadal zassane na jej gardle, jego oddech muskał jej włosy, jego męski zapach przyjemnie drażnił jej zmysły. Och jak się czuła. Był gorący i twardy naprzeciw niej, mocny i umięśniony w sposób jaki się nie spodziewała. Z jednej strony głaskał jej piersi, drażniąc sutek, gdy jego palce przebiły granicę wyobraźni, przesuwając w jej wnętrzu, w miejscu gdzie tylko kilku mężczyzn kiedykolwiek wcześniej. Ale ten człowiek, którego poznała tak naprawdę kilka minut temu, był jak żaden inny mężczyzna którego kiedykolwiek spotkała. Nawet myśl, że był jakimś mrocznym stworzeniem z legend, nie przeszkodziło jej w przeżywaniu najbardziej intensywnych doznań seksualnych w jej życiu. Ten jeden kuszący palec pompował w niej, rozciągając ją, dodał drugi, a ona zaczęła jęczeć w potrzebie. Nie miała seksu przez długi czas. Była ciasna, ale jej ciało pamiętało. A ten człowiek. Wampir. Okazał się mistrzem w stymulowaniu jej ciała. Dawał jej taką przyjemność. Dwa długie palce poruszały się w niej, a jego kciuk drażnił ją powyżej, znajdując ten doskonały punkt.

Przesunęła z bolesnym szarpnięciem biodrami grożąc wysunięciem, ale jego siła łatwo trzymała ją w jego rękach. Kontynuował gdy ona znalazła się w szponach orgazmu, długiego i intensywnego, jego górna część przykryła jej ciało gdy jego usta nadal karmiły się z małych nacięć, które wykonał. Przyjemność obmyła ją, w najbardziej intensywnych falach, jakich się nigdy nie spodziewała i właśnie wtedy przestało ją obchodzić czy był wampirem, wilkołakiem czy indiańskim wodzem. Widziała jedynie jego mistrzostwo i już wiedziała, że chce więcej. Bogowie! Ależ była słodka, Najsłodsza krew jakiej kosztował na przestrzeni wieków, a było tego wiele. Pokusa wypicia jej do sucha była tak wielka, ale nie po to zadał sobie trud ratowania jej mając siebie za nic. Miał trudności w przeprowadzeniu tej prowizorycznej akcji, kiedy dość pechowo jego serce było naruszone. Wyciągając ją z wraku był bardzo osłabiony. Nie chciał zabić jej teraz. Nie gdy chciał ją smakować ponownie. Chciał mieć tą kobietę i utrzymać ją zdrową. Bardzo szybko może stać się jego nałogiem. Zdał sobie sprawę z opóźnieniem, że nigdy nie uzdrowił się tak szybko w przeszłości, w przeciągu 24 godzin, jak z jej krwią w ciele. Musiał napić się jej krwi z konieczności, zanim znalazł bezpieczne schronienie dla nich. Na szczęście nie straciła dużo krwi w wypadku, ale uszkodzenia jej mózgu zdawały się być poważne. On potrzebuje więcej dla niej, aby leczyć ją dokładniej. Już zmniejszył jej obrzęk czaszki dzięki jego darowi uzdrawiania. Będzie z nią o wiele lepiej podczas drugiej sesji. Ale do tego musi być silniejszy. Jej krew wzmacniała go trzykrotnie,czerpiąc energię z jej krwi. Była silna wcześniej, ale teraz wyglądała tak pięknie dla niego, doprowadzając jego poziom energii na szczyt. Był w pobliżu, w pełni sił. Jak znajdzie siłę, by oderwać się od jej soczystej szyi, aby dać jej uzdrowienie takie jakiego potrzebowała. Ależ była słodka. Z jękiem się wycofał, za pomocą światła przelał w nią uzdrawiający dotyk, podczas gdy jego język lizał wrażliwą skórę jej szyi. Ona rozkosznie wiła się pod nim, ale wiedział, że uzdrawianie jest pierwsze przed zaspokajaniem innych potrzeb. Rozstrzygnięcie co było silniejsze, pragnienie jej krwi czy ciała, przyjdzie później. – Czy wszystko w porządku? Został przy jej szyi trochę dłużej. – Jestem. Ona dyszała gdy przeniósł się do góry aby całować jej usta. - Jestem w porządku. Proszę.... – Proszę co? Podniósł się aby patrzeć na jej twarz, na której odbijała się odrobina konsternacji, ogromna ilość rozkoszy i pozostałości strachu. - Proszę, proszę więcej? Byłbym bardzo szczęśliwy, ale będę musiał poczekać aby móc leczyć właściwie twoje obrażenia nieco bardziej. W ciemności widział jak jej policzki się czerwienią, co ciężko mu sobie było wyobrazić po ilości krwi jaką zabrał, że jej piękne ciało mogło się jeszcze rumienić. Zawsze lubił skromne kobiety, coś co co staje się coraz trudniejsze do znalezienia w dzisiejszym świecie. – Leczyć mnie? Więc nie jesteś...? Nie zamierzasz mnie zabić? Jej piękne oczy rozszerzyły się ze strachu i stwierdził, że nie lubi jej patrzącej na niego w ten sposób. – Nie kochanie. Pogładził jej włosy, próbując przekazać pewność poprzez delikatny dotyk. – Nie po to rotowałem cię z wraku, jeśli sam miałem obrażenia. Jestem uzdrowicielem. Jeszcze zanim stałem się... Miałem dar uzdrawiania. Chcę go tylko używać dobrze. Co następuje po, jest w rękach losu. – Kim jesteś? Atticus westchnął, powinien oczekiwać tego pytania. Ale nie myślał dalej, poza potrzebę aby pocieszyć tę małą, śmiertelną kobietę. – Jestem nieśmiertelny. – Jesteś wampirem?

Strach zabarwił jej słowa, ale również ciekawość. To był dobry znak. – Niektórzy tak nas nazywają, ale nie jest to termin, który lubię. Jest zbyt wiele nieprawdziwych opowieści związanych z tym słowem, jak i wiele strachu, również. Jesteśmy w większości pokojowymi istotami, które starają się koegzystować. – Ale żywisz się ludzką krwią, prawda? Kiwnął głową, siadając obok niej. Oświetlenie w jaskini było słabe, ale widział ją wyraźnie. Podejrzewał, że mogła go zobaczyć, ze sposobu w jaki śledziła jego ruchy, choć bez wątpienia jej wzrok był gorszy niż jego. – Potrzebujemy krwi, krwi i sexu. Jesteśmy stworzeniami energii i psychiczna siła uwalniana podczas orgazmu jest jak ambrozja dla nas. – Och to dlatego ja... – Doszłaś. Tak kochanie. Lubił drażnić się z nią, co było dziwne. Zwykle nie tracił czasu na rozmowy ze śmiertelnikami. – Doszłaś pięknie dla mnie i moja siła wzrosła. Pomogłaś mi się uzdrowić i teraz ja mogę to samo zrobić dla ciebie. Nigdy nie był człowiekiem, który często oddawał się przyjemnościom ciała. Miał wiele darów oprócz uzdrawiania. Zdobycz mogła przyjść do niego. Zamącał śmiertelne umysły, więc nigdy nie wiedzieli, o jego czerpaniu energii z nich. Jeszcze jedna rzecz, która wpływała na jego złe samopoczucie, a rosła i stawał się potężniejszy i coraz bardziej mroczny. Ale ta drobna kobieta skończyła to wszystko. Jednym spojrzeniem wywołała pożar, który przywrócił go do życia. Powrót pasji, ona karmiła jego głód jak nikt inny wcześniej. Impuls, który kazał mu ją ratować, gdy pogłębiał się w żalu, gdy byłby zadowolony ze śmierci, opłacił się. Dała mu powód do życia, błysk nadziei, w jego coraz ciemniejszym świecie. Ona może być tą jedyną. Złapał oddech na ogrom tych myśli. Szukał jej. Była dla niego piękna, nawet twarz pokryta smugami brudu i z włosami w nieładzie. Wiedział, że było w niej dużo więcej niż trochę bólu, związanego z urazem głowy, ale wydawało się, że w jej oczach było ciepło i rozkosz, po orgazmie, który jej dał. Był dziwnie dumny, że potrafił to dla niej zrobić i zobaczyć w jej oczach. Każdy nieśmiertelny szukał ich. Jedna osoba na całym świecie, aby uczynić go kompletnym. Większości nigdy nie udawało się odnaleźć ich partnerek. Wielu oszalało, czyniąc z nich prawdziwe potwory. Ale kilkoro, jak on chodziło po ziemi przez wieki ciągle szukając. Pomysł, że mógłby znaleźć ją, teraz gdy był gotowy aby zakończyć wszystko, zdumiewał go. Prawie nie śmiał uwierzyć. Ale były oznaki, starożytne znaki, które kazały mu wierzyć, że ona może być tylko jego. Po pierwsze, smak jej krwi był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i jej orgazm napędzany własnymi pragnieniami, w sposób jakiego nie doświadczył od wielu dekad. Chciał w nią wejść. Zagłębić się w niej i sprawdzić czy reszta legendy mogłaby być prawdziwa. Czy będą dzielić swoje myśli? Czy staną się prawdziwą jednością? Uzdrowienie musiałoby być na pierwszym miejscu, musiał się posuwać powoli. Urazy głowy potrzebują specjalnej opieki. Musi podjąć ryzyko picia z niej i danie jej przyjemności, ponieważ nie było innego sposobu, aby przywrócić własne zdrowie bez jej krwi. Mógłby przyswoić jej istotę, jej siła by wróciła, a on był w stanie zablokować jej najgorszy ból i sprawić by skupiła się na tych przyjemniejszych odczuciach. Da jej to. To było ryzykowne, ale nie było innej drogi³ i był pewien swoich zdolności, aby uzdrowić ją całkowicie. Nie wycofa się teraz, w momencie gdy został przywrócony do życia. ³ No jasne, nie ma innej drogi, dziewczyna potłuczona, pewnie z obrzękiem na mózgu, a on zablokuje jej ból żeby ją przelecieć. Jaki pomysłowy :) po prostu cud miód :D

2 – Ile masz lat? Ciekawość przezwyciężyła w Lissie nad wydawaniem osądów. Pomysł, że siedzi nago, w ciemnej jaskini, a na przeciw niej, jest przyjazny wampir, było po prostu zbyt dziwne. – Chodziłem po ziemi, na długo przed tobą kochanie, odpowiedział ze śmiechem. Dochodzący do niej dźwięk jego głosu był niewyraźny, ledwie potrafiła go zobaczyć wśród tych cieni, ale to on się odsunął. – Mam na imię Lissa. Próbowała usiąść, przez co w jej głowie zaczęło krążyć. – Lissa. Pomruk jego głosu sprawił, że zapomniała o następnym pytaniu. Wypowiedział jej imię jakby miała dla niego jakieś znaczenie, był obok niej, jego ciepły oddech owiewał jej skórę, a jego głos dotarł i zostawił ślad na całym jej ciele. - Piękne imię dla pięknej kobiety. Potarł jej ramiona i wziął za ręce, umieszczając w nich jakiś mały kosz, a może kubek? Nie mogła wiele zobaczyć w tej ciemnej jaskini, ale mogła zarówno usłyszeć, jak i poczuć chlupot cieczy w tym małym naczyniu, które było teraz w jej posiadaniu. – Zebrałem trochę wody dla ciebie. Ta jaskinia ma źródełka umieszczone z tyłu, powinna być bezpieczna dla ciebie. Pij. – Co to jest? Dotknęła krawędzi kubka, czując gałęzie i liście. Usiadł obok niej. – Splotłem kilka gałązek i liści razem,bo naczynie nie jest całkowicie wodoodporne, ale działa dobrze i to wystarczy. Pij Lissa. Potrzebujesz płynów. Znalazła gładkie miejsce, gdzie liście zostały przeplecione przez gałązki i próbowała wypić. Wypiła wszystko, oblizując usta i opuściła prowizoryczny kubek. Wstrząs przeszedł przez jej ciało, gdy się pochylił i dotknął jej warg, pochyliła się przekształcając pieszczotę w pocałunek, to było słodsze niż cokolwiek czego kiedykolwiek kosztowała. – Jesteś piękna Lissa i smakujesz jeszcze lepiej. Jego szept pieścił jej twarz i zaczął się podnosić po milimetrze naraz. Jego głos odpłynął gdy puścił jej twarz, a widzenie się zachmurzyło. Była silna, ale wciąż odczuwała skutki wypadku, obijała się po autobusie w każdym możliwym kierunku. Położył ją z powrotem na lichym posłaniu z jej zrujnowanych ubrań i pogłaskał po policzku ze światłem, dodając otuchy. – Przykro mi słodka Lissie, musisz odpocząć. – Nie zostawiaj mnie. Chwyciła go za ramię, kiedy miał odejść. Nie miała pojęcia skąd ten impuls pochodził, ale nie chciała być sama. W szczególności nie chciała aby ten człowiek nocy był z dala od niej. Potrzebowała jego ciepła, chciała czuć jego obecność przy jej boku. Sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Choć dlaczego tak się czuła z wampirem? Na to nie potrafiła odpowiedzieć.

Logicznie rzecz biorąc powinna się postarać aby uciec, ale logika nie miała nic wspólnego z terrorem jaki ogarnął jej serce, na myśl, że ją opuszcza. – Nie odejdę. Obiecuję. Ale musisz jeszcze odpocząć, zanim podejmiemy się kolejnego etapu twojego leczenia. Leczenie pobiera także energię z uzdrowiciela, a ja także zostałem ranny w wypadku. – Och nie. Jej procesy myślowe były zaciemnione, ciężko jej było się pozbierać. - Czy wszystko w porządku? – Nie martw się o mnie słodziutka. Przyłożył jej rękę do ust i pocałował kostki palców tworząc atmosferę starego świata. - Odzyskuję energię, po kosztowaniu ciebie. Wystarczy zaledwie kilka minut odpoczynku i będę w pełni sił. Wtedy będę gotowy oddać trochę tej energii z powrotem tobie. Ale chcę mieć pewność, że wszystko pójdzie dobrze. Urazy głowy mogą być groźne. Chcę być pewny, że oboje jesteśmy przygotowani, aby podjąć próbę wyleczenia cię całkowicie. Cicho usiadł przy niej, trzymając ją za rękę. Oferując ciepło i komfort, prawie niemożliwe do odczuwania przy wampirze. – Myślałam, że wy chłopaki jesteście zimni. Cierpliwie westchnął. – Mity o moim rodzaju rzadko są prawidłowe. – A co jest prawdą? I już wiem, że piłeś moją krew, chyba, że miałam halucynacje i wyobraziłam sobie tę część. – Nie to nie były halucynacje. Choć normalnie gdy piję ze śmiertelników, usuwam to wspomnienie z ich pamięci. Oni są skłonni panikować, a to nie jest nikomu potrzebne. – Nie musisz grzebać w moich wspomnieniach. Przyznała. - Nie rozumiem dlaczego, ale ci ufam. Może to głupie z mojej strony, ale uważam, że moja sytuacja mogła być dużo gorsza. – Och mogło być gorzej maleńka. Miałaś szczęście. Twoja ufność jest zadziwiająca, ponieważ nie wydaje się odpowiednia w tym czasie. Chcę cię tylko ochronić. Oczywiście mógłbym być starożytnym zabójcą Venifucus, a to co mówię ma mi zagwarantować twoją współpracę. Ironia w jego głosie pocieszyła ją. Co w sekrecie się jej podobało. Nie tylko podobało się. Coś w niej obdarzyło go zaufaniem. To była ta sama mieszanina strachu i euforii jak, tuż przed wejściem do autobusu. Zrozumiała ostrzeżenie teraz. Lęk był najprawdopodobniej przeczuciem wypadku i śmierci, w związku z tymi wszystkimi niewinnymi duszami w pojeździe. Podniecenie mogło mieć coś wspólnego z jej wybawcą. Od pierwszego spojrzenia w tę przystojną twarz, coś ją przyciągało do niego. Przeznaczenie nie było czymś z czym często próbowała walczyć. Była po prostu wystarczająco utalentowana psychicznie,¹ aby zrozumieć co czasem się stało lub co się ma wydarzyć. Walka z losem powodowała tylko, że życie stawało się trudniejsze. ¹ – Teraz ma wystarczający dar, ale jak wsiadała do autobusu to nie wiedziała czy skurcz w żołądku dotyczył jazdy autobusem, czy publicznego wystąpienia. Teraz się dopiero mądrzy :D

Jego słowa przyciągnęły jej uwagę, jej dręczący dar jasnowidzenia ostrzegał o czymś ważnym, a może to było coś co miało się wydarzyć później. Tak czy inaczej ufała tej zdolności na tyle aby dociekać. – Co to za słowo? Veni-coś? – Venifucus. Obce słowo spłynęło z jego ust, aby zostawić jej nerwy drżące. - To jest stare słowo. Jest to nazwa grupy zabójców, którzy opuścili tę sferę wieki temu. Zamilkł na moment, jakby się zastanawiając. - Nie wiem dlaczego przyszło mi to do głowy właśnie teraz, nie myślałem o nich od stuleci. Lissa wiedziała, zostawiła tę informację na później, jej dar prowadził ją czasem tak, aby dowiadywać się takich dziwnych ciekawostek, które stawały się użyteczne. Czasem po kilku miesiącach, a nawet latach. – Stuleci? Ta myśl ją wstrzymała, a on westchnął. Jedną z jego ciepłych dłoni pogłaskał ją po ramieniu, oferując komfort. – Urodziłem się w czasach...Wy byście to nazwali Ciemnymi Wiekami, choć dla nas były to po prostu trudne czasy. Moja rodzina posiadała małą winnicę, tak jak ja dziś. – Jesteś właścicielem winnicy? Ale...? Nie wiedziała jak zadać to pytanie. Biznesmen, wampirem. To wydawało się zbyt dziwaczne, aby się dłużej nad tym zastanawiać. – Mogę pić wino. W rzeczywistości to przysmak z tego rodzaju, jeden z niewielu, które możemy spożywać bez konsekwencji. A owoc winogrona jest ostatnim łączącym nas punktem ze słońcem. To uzdrawia nas i odżywia. Zawsze lubiłem proces produkcji wina, przechodzący z jednej formy do drugiej, jestem zaangażowany w produkcję wina od około czternastu wieków. Mówił z dumą, jak każdy człowiek sukcesu mówiący o swojej karierze. – Moja główna winnica leży tu w dolinie poniżej. W rzeczywistości, nie jesteśmy zbyt daleko od mojej ziemi. Być może wyjdę i zdobędę trochę ubrań i jakąś żywność dla ciebie. Albo jeśli czujesz się na tyle dobrze, możesz iść ze mną do mojego domu i się oczyścić. Zadzwonimy stamtąd do hotelu, żeby wiedzieli, że wszystko z nami w porządku. – Byłam w drodze na tą konferencję w poszukiwaniu pracy. Domyślam się, biorąc wszystko pod uwagę, że jest odwołana. Nie chciała myśleć o pieniądzach malejących na jej koncie bankowym lub rachunkach, które rosły. – Nie będzie konferencji, ale staraj się nie martwić. Mam wiele kontaktów biznesowych. Prawdopodobnie znajdziemy dla ciebie jakąś pracę, jak już będziesz zdrowa. Łzy wezbrały z tyłu jej oczu, dla niesamowitej życzliwości tego człowieka.

Nie tylko bohatersko wyciągnął ją z wraku i uratował jej życie, ale też oferował pomoc, aby jej kariera wróciła na właściwe tory. Był zbyt dobry, aby być prawdziwy. W innych okolicznościach, byłaby pewnie bardziej ostrożna, ale coś ich przyciągało. Przeznaczenie widać ich ze sobą splotło, będzie lepiej lub gorzej, tego nie była pewna. I nie potrafiła powiedzieć nic na temat najbliższej przyszłości. Atticus leżał obok niej, dostosowując się do jej nastrojów, jak z żadną inną istotą wcześniej, śmiertelną czy też nie. To tak, jakby mógł poczuć jej emocje, choć nigdy nie miał jakichkolwiek zdolności empatycznych. Była złożoną kobietą. Jej powierzchowne myśli były dość chaotyczne po przeżytej traumie. Ale wyczuwał jej wewnętrzny rdzeń, o rzadko spotykanej sile, a już szczególnie u kobiety. Byłą niezwykła pod każdym względem. Czuł jej zgryzotę z powodu braku pracy. Atticus nie chciał jej zbytnio przestraszyć, ale nie miała się o co martwić. Jeśli to będzie konieczne, to on stworzy miejsce pracy dla niej, jeśli naprawdę będzie tego chciała. Mimo że w obecnej sytuacji, bardzo poważnie myślał o utrzymywaniu jej. Miał wystarczająco dużo pieniędzy aby utrzymać armię. Mógł zadbać o jedną małą kobietę i zapewnić jej wygodę na resztę jej naturalnego życia. Ta myśl nie przeszła bez ukłucia. Byłą śmiertelna. Nigdy nie praktykował nawet trzymania zwierzęcia w domu, jak niektórzy jego bracia. To zalatywało niewolnictwem według niego i starał się tego trzymać. Po raz pierwszy myślał nad tym, aby ta kobieta pozostała z nim. Choć dobrze wiedział co chciałby z nią robić. Nie było sposobu, aby mógł ją trzymać pod swoim dachem i nie skosztować jej krwi ponownie i ponownie. To byłby ważny krok. Musiał się zastanowić nad konsekwencjami, zanim poruszy ten temat. Było również mało prawdopodobne, ale kuszące, że rzeczywiście mogła być jego Jedyną. Musiał znaleźć odpowiedz na to pytanie nim pójdzie dalej, ale nie śmiał mierzyć swoimi nadziejami zbyt wysoko. Szukał na całym świecie od wieków. Już prawie pogodził się z myślą, że nigdy nie przeżyje swojego nieśmiertelnego życia z tą jedną, specjalną kobietą. Prawie. Była w nim niewielka część, która wciąż tego pragnęła, mimo że było to prawie niemożliwym do spełnienia marzeniem. Prawdopodobnie ta kobieta była odpowiedzią na jego poszukiwania. Prawdopodobnie. Ale musiał ją uzdrowić,a dopiero potem zabrać ją, aby być absolutnie pewnym, w jedną albo drugą. Atticus oparł się na łokciu i patrzył w jej piękną twarz w ciemności. – Nie denerwuj się słodka. Będzie lepiej. Na razie skoncentrujemy się na tym aby było ci dobrze. W porządku? Jej twarz rozjaśniła się bez jego pomocy. – W porządku. Chciałabym chciałabym to zatrzymać. Zachichotała i zamknęła oczy i tak nie mogła zobaczyć więcej niż cienie w mroku jaskini.

– Mogę w tym pomóc. Ostrożnie położył ręce na ważniejszych punktach jej czaszki i zebrał swoje siły. Korzystając z daru uzdrawiania, kierował impulsy energii do miejsc najbardziej uszkodzonych w jej nieźle posiniaczonej głowie. Zrobił wiele już wcześniej, ale najdrobniejsze naprawy były poza nim tej nocy. Miał ją ustabilizowaną, ale musiał sobie odpuścić finezję, dopóki nie będzie silniejszy. Minęło sporo czasu, ale wreszcie ukazała mu się zdrowa. Gotowe, teraz planował co dalej. – Jak się czujesz? Ból głowy minął? Jego głos płynął w dół wprost do niej. Czuła się tak dobrze z jego rękami na jej twarzy, w jej włosach. Jej oczy były zamknięte, a umysł dryfował. Ujął ją, zaufała mu podświadomie. W taki sposób, że nigdy tak naprawdę nie powinno to mięć racji bytu. Nawet tych kilku kochanków, których miała w swoim życiu nie kontrolowało jej w taki sposób. Z tym dziwnym człowiekiem, co zaskakujące było to naturalne. Jego moc była po prostu jego drugą naturą. Jej ciało rozpoznawało go na jakimś istotnym poziomie. Nie przejmowała się zadawaniem pytań. Wiedziała z własnego doświadczenia z jej darem, że niektóre rzeczy było trudno logicznie wytłumaczyć. A ten mężczyzna, ta istota byłą niewątpliwie zagadką. Otwarła oczy i zamrugała. Widziała już trochę lepiej, i zaczęła oglądać ich podziemne sanktuarium. Jego postać była mniej rozmazana niż wcześniej. Wzięła to za dobry znak i podniosła się aby z jednej strony dotknąć głowy. – Już nie odczuwam bólu. Głowa już mnie nie boli i myślę, że mój wzrok jest bystrzejszy, ale nadal nie mogę wiele zobaczyć w tej ciemności. Ale jest lepiej, czuję się znacznie lepiej. Dziękuję. – Było mi bardzo miło, moja droga. Jego powieki przymknęły się jakby walczył ze zmęczeniem. – Wszystko w porządku? Mam na myśli... Chciała zobaczyć wyraz jego twarzy w tej ciemności – Mam nadzieję, że się nie przeciążyłeś. Będzie z tobą dobrze? Prawda? Podniósł jej rękę do ust i delikatnie pocałował. – Jesteś kochana, że myślisz o moim komforcie śliczna Lissie. To prawda,że leczenie zabiera dużo energii, ale poradzę sobie. – Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? Wychwyciła jego spokojne słowa, jego ton był powściągliwy, zawahał się lekko przed udzieleniem odpowiedzi. – Istnieje coś co można zrobić, aby wzmocnić nas oboje, ale do tego potrzebny jest dotyk. – Co? Starała się podnieść na łokciu, ale pochylił się ponownie, zmuszając ją do pozostania pod nim.

– Powiedziałem ci już, że mogę zyskać siłę z zaspokojenia seksualnego. Jego oczy błyszczały, mogła zobaczyć błyski nawet w tym słabym świetle. - i może przynieść nam przyjemność zarówno tobie jaki mnie jeśli tylko na to pozwolisz. Pozwoli nam to wrócić do pełni sił. – Chcesz...uch... być ze mną? Zawahała się między słowami, a on spojrzał na nią, ale chciała mieć pewność, że dobrze go rozumie. Zbyt prosto było budować marzenia wokół takiego człowieka. – Chcę kochać się z tobą rozkoszna Lissie. Pochylił się przygryzając jej nagie ramie. – Ale ja nic nie biorę. Policzki ją piekły ze wstydu. - Mam na myśli... Nie była w stanie dokończyć zdania. – Nie bój się kochanie nie możesz zajść ze mną w ciąże. Nie, chyba, że... Nie dokończył myśli ale wyczuła zadumę w jego słowach – Co? – Jedynym sposobem abyś mogła zajść ze mną w ciąże, byłaby sytuacja, gdybyś była moją jedyna, prawdziwą, przeznaczoną mi partnerką, ale to jest mało prawdopodobne abyś nią była. Szukałem od wieków i nigdy jej nie odnalazłem. Cicho wciągnął powietrze i kontynuował. - Nie możesz złapać ode mnie żadnych chorób. My nie cierpimy na śmiertelne choroby. Jesteś bezpieczna. Lissa była zawstydzona kierunkiem rozmowy, ale on nie wypuścił jej, jeśli już to przysunął się bliżej. – Nie odczuwałem rozkoszy z kobietą, przez bardzo długi czas, ale właściwie też jej nie szukałem. Dopiero gdy spotkałem ciebie, zacząłem odczuwać brak przyjemności. – Nie musisz mnie okłamywać. Delikatnie ważyła słowa, to było silne pragnie aby ukryć swoje uczucia, a były zdecydowanie zbyt blisko powierzchni. Ta niesamowita sytuacja i ten niezwykły człowiek, sprawiał, że nie potrafiła się kontrolować. Cofnął się, tak że nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy. Jego oczy były jasne, lśniące kule w ciemności, a jego usta zaciśnięte, jasno wskazywały jak zmęczony był. – Ja nie kłamię, kiedy po raz pierwszy cię dotknąłem, wiedziałem, że jest coś innego w tobie. Przyciągałaś mnie jak żadna inna kobieta na przestrzeni lat. Chciałem cię od chwili gdy cię zobaczyłem. Planowałem śledzić i obserwować cię w hotelu. A teraz jesteś tutaj. Skosztowałem cię i wątpię bym mógł się zatrzymać. Nawet gdy byliśmy w autobusie myślałem o tym, że chcę do łóżka tylko ciebie. Twoje ciepło i energia bardzo mnie kuszą. – Naprawdę?

Jej głos był słaby, bez pewności, ale zafascynowany ideą tego co by się stało gdyby nie wypadek. Mógł już być jej, a ona nadal miała w pamięci, jak silny, elegancki i niesamowity był. W sumie była zadowolona,że nie pamiętała nic z wypadku, jej myśli były zachmurzone. Ale teraz mogła zapamiętać każdy szczegół z tym człowiekiem i trzymać się tego wspomnienia w przyszłości. Była pewna, że nigdy już nie pozna nikogo takiego jak on. Uzdrowienie pokazało jej, że jego magia była rzeczywista. Nie magia wampira, ale jego własna. Był wszystkim o czym kiedykolwiek marzyła, ale nigdy nie ośmieliła się mieć nadziei. Wiedziała, że nie było żadnej przyszłości dla nich. Ale w tym czasie na tę jedną chwilę mogła doświadczyć wszystkiego w jego ramionach. Wszystkiego o czym marzyła potajemnie przez całe życie. Tylko jej serce byłoby zagrożone, bo podejrzewała, że bardzo łatwo mogłaby zakochać się w nim. Ale było to ryzyko, które była gotowa podjąć. Gdy jej dotknął, nieziemski ogień zawładnął jej zmysłami, docierając do samej duszy, nie rozumiała jak tyle rozkoszy może jej dać sam dotyk jego rąk. Chciała tego mrocznego nieznajomego. Chciała go z pasją silniejszą od niej. – Tak kochanie. Jego głos płynął nad nią. - Chcę cię. Oczarowałaś mnie, daj mi szansę. Jego słowa rozpaliły szał potrzeby w jej organizmie. Powinna mu odmówić, ale nie mogła odmówić potrzebie, która płonęła w jej ciele. Sięgnęła do niego, potrzebując, tęskniąc. – Proszę. Powiedziała po prostu, podejrzewając,że mógł śledzić cały jej proces myślowy w jej odpowiedzi. Było oczywiste,że widział w ciemności o wiele lepiej niż ona. To był kolejny smakołyk, zapisany w jej pamięci, żeby mogła tego doświadczać później, gdy już nie będzie go w jej życiu. Pochylił się całując jej uśmiechnięte usta, rozpalając ją gorączką, o jakiej zawsze śniła. Ogień szalał w jej zmysłach, gdy jego język złączył się z jej. Jego zęby były ostre, przypominając jej sposób w jaki ją wcześniej ugryzł, przygryzł jej usta. Powinna się bać, ale nic z tego. – Twoja skóra jest jak jedwab, kochanie. Szepnął przy jej skórze, przesuwając się w dół jej ciała, przygryzając, jej szyję, obojczyki, aż do krzywizny piersi. Jego ręce gładziły ją niżej, najpierw okrążyły jej biodra, a następnie sięgnął między jej nogi, namawiając do rozdzielenia ich. Lissa była poza nieśmiałością, poza jakąkolwiek myślą sprzeciwu. Ten mężczyzna rozbudził jej namiętność. Wiedziała, że jego śmiałe palce odkryły już śliski dowód jej pragnienia, podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Był na krawędzi widziała błysk pożądania w jego spojrzeniu, przysunęła się do niego. – Proszę...Krzyknęła. Nie była pewna o co prosi dokładnie, ale wiedziała, że on może jej dostarczyć wszystkiego, czego w tej chwili potrzebowała . Był odpowiedzią na wszystkie jej pragnienia.

– Tak skarbie, jesteś dla mnie gotowa i nie mogę się doczekać, brak mi finezji, wybacz mi. Wsunął w nią palec. - Ale ja muszę wiedzieć. Słabo zarejestrowała jego słowa, a on pocałował ją ponownie, wbijając język w jej usta, tak jak ona chciała, aby wbijał się w jej wnętrze. Zaczęła się wić gdy do pierwszego palca dołączył drugi, posuwając ją. tak jak jego język. Pragnęła go, a te palce sprawiały, że odzywało się w niej większe pragnienie. – Proszę! – Powiedz to. Muszę to usłyszeć z twoich ust. Ona mogła ledwo myśleć, nie mówiąc już o mówieniu. On sam był napędzany przez jej pasję, co raz bardziej i bardziej. Jego cierpliwość była imponująca. Czekał, choć już mógł ją wziąć. Jego twardy kutas ocierał się o skórę jej ud, głaszcząc ją, kołysząc się. Chciała go w sobie już, a on czekał na jej zgodę. Wyjął z niej palce, przesuwając się nad nią aby zrobić miejsce dla jego ciężkiej długości. Próbowała ruchem przysunąć się do niego, ale on jej odmówił. Jej poziom frustracji rósł co raz bardziej, tak jak jego penis przy niej. W końcu nie wytrzymała. – Tak! Cholera, tak ! Dyszała przy nim. - Weź mnie teraz. Ze zwierzęcym warczeniem, pchnął do przodu i zaczął ją szczelnie wypełniać. Nawet z pożądaniem szalejącym w nim, starał się posuwać powoli, aby jej nie skrzywdzić. Czuł ją mocno. Wiedział, że mimo iż była wilgotna miała problem z przyjęciem go. Dawał jej czas aby mogła się dostosować i kochać go. Niemal zaczął krzyczeć z radości gdy zaciskała się wokół niego i nie mógł się doczekać aby dotrzeć z nią na samą krawędź rozkoszy. Ale najpierw musiał w nią wejść cały. Wsunął się płytko, rozkoszując się tym gorącym fragmentem. Była straszliwie ciasna ale już nie dziewica. Miała innych mężczyzn przed nim. Z falą dominacji przyszło zadowolenie, że będzie go miała z kim porównać. W ten sposób, będzie wiedziała, że ich połączenie jest niezwykłe. Nie to będzie połączenie epickich rozmiarów (:P jaki zarozumiały, przepraszam nie mogłam się powstrzymać :D) Czuł ciepło rosnące w nim, w sposób, który był dla niego nowy, zwiększenie jego energii wynikające z ich bliskości było większe niż się spodziewał. To było lepsze niż cokolwiek co przeżył. Mocniejsze, bardziej satysfakcjonujące i gorętsze niż samo piekło. Znów wróciła nadzieja, że ona może być Jedyną. Końcowy znak przyjdzie wraz z punktem kulminacyjnym, ale on wiedział w swoim sercu. Ona była jego Jedyną. Czuł to już gdy zaczął. Ten głęboki sens, to połączenie pełne pasji. – Jesteś ze mną, maleńka? Musiał na nią spojrzeć mimo ciemności jaskini. Ale chciał zobaczyć jej błyszczące oczy gdy ją wypełni po raz pierwszy.

– Jestem z tobą. Jej słabe tchnienie wstrząsnęło nim. – Mam na imię Atticus. Powiedział jej, gdy pchnął głęboko, w pełni ją wypełniając, tak jakby nigdy jej nie opuszczał. - Powiedz moje imię, muszę je usłyszeć jak wydobywa się z twoich ust. Wydyszała. - Atticus. A jej wewnętrzne mięśnie zacisnęły się wokół niego. Urósł i stwardniał jeszcze bardziej. – Szybciej Atticus, mocniej, potrzebuję więcej. W jej słowach było słychać szepty zadowolenia i tęsknoty. Wyrwał mu się jęk rozkoszy, wchodząc w nią głęboko. Poruszał się w niej szybko i mocno, nie mógł się powstrzymać. Chciał dotrzeć do jej umysłu, aby wiedzieć czy nie chce mu umknąć, ale nie było takiej potrzeby. Jej myśli były doskonale dostosowane do niego, a on zwrócił uwagę z jaką łatwością dostał się do jej myśli. Były dla niego dostępne. Kolejny znak, była jego partnerką. Ta myśl przeszła przez niego drżeniem. Była tam z nim. Z ostatnim mocnych pchnięciem, spadł z krawędzi, tryskając w niej, a ona krzyczała w ekstazie, zaciskając się wokół niego i kochała każdą minutę tego. Czuł satysfakcję w jej umyśle- lustrze jego. Wspaniały, radosny, związek. Nareszcie. Połączenie otwarło się między nimi, łącząc dwie dusze w jedno. Na zawsze. Zobaczył oślepiający błysk i miał pełny dostęp do jej wspomnień, teraz było tak jakby to były jego własne. Zastanawiał się czy ona miała taki sam wstęp w jego umysł. Ta myśl kazała mu się zatrzymać. Niektóre z jego wspomnień były zbyt mroczne, by podzielić się nimi z tego rodzaju delikatną kobietą. Była przecież promykiem nadziei w jego świecie ciemności. Nie chciał dopuszczać jej do swoich przeżyć w tym świecie, które były trudne, a często wręcz nieludzkie. Wątpił by mogła przyjąć bardziej złowrogą część jego długiego istnienia. – Nie myśl tak Atticus. Zszokowały go jej słowa, a ona przejechała drżącymi palcami po jego klatce piersiowej. - Nie ma w tobie żadnej części, której nie mogłabym zaakceptować. – Przyjmiesz tę część mnie? Jego serce radowało się na tę myśl. Znalazł ją w końcu. Naprawdę była jego. – Jak mogłabym nie? Miałam psychiczne zdolności jeszcze przed wypadkiem. Wiedziałam, że jest w tobie coś innego w chwili gdy nadepnąłeś mi na nogę. Zaśmiał się i podniósł swój ciężar z niej, układając się przy jej boku. – Psychiczne zdolności? Głaskał jej ramię, kiedy rozważał konsekwencję, nie zdawał sobie sprawy, że posiada jakiekolwiek poza zmysłowe zdolności. Ale dowiedział się teraz, że pomógł jej w przeszłości. Jego partnerka była pełna niespodzianek, spędzi resztę życia aby odkryć to co jest do odkrycia.

– To jest w mojej rodzinie. Ale nigdy nie doświadczyłam czegoś podobnego, do tego co stało się teraz. To jest niesamowite i trochę przytłaczające. Podczas gdy ją podziwiał, owiał go jej głos. – Czy rozumiesz to co widzisz w moich myślach. Czy rozumiesz, że jesteś moją Jedyną? Moim powodem istnienia? Moim wszystkim? Napełnił go niepokój gdy czekał na jej odpowiedź. Tak ważną dla niego. Podniosła się i pochyliła nad nim, głaszcząc jego policzek pocieszająco. – Kiedy przeżyliśmy szczyt razem, to przyszło do mnie w oszałamiającym orgazmie. Muszę przyznać, że są rzeczy, które muszę jeszcze przemyśleć i uporządkować, ale najważniejsze, że moje serce cię uznaje Atticus. Nie jestem tylko twoją jedyną , ale ty jesteś mój. Pochyliła się by złożyć na jego ustach słodki pocałunek. - I chcę cię przy mnie. Zassał oddech w szoku. – Na pewno? Gdyby piła jego krew, to stałaby się nieśmiertelna również i spędzili by wieczność razem. Ma w planach powiedzieć jej o tym w odpowiednim momencie. To była duża zmiana dla człowieka, a on nie chciał naciskać. Tylko, że ona zaatakowała z całą siłą i jej zachwycony chichot powiedział mu wyraźnie, że podsłuchiwanie jego myśli się jej podobało. – Jestem tego pewna Atticus. Kocham cię. ² Puste miejsce w jego duszy nagle zapełniło się światłem, oślepiająco jasnym. Najświętsze poszukiwanie w całym jego długim życiu skończyło się. Teraz mógł żyć i cieszyć się z tego z osobą, którą kochał przy nim. – Też cię kocham, Lissa i już zawsze tak będzie. Ona z rozjaśnionym sercem wyciągnęła się nad nim. Ostro wciągnął powietrze, gdy stwardniał, będąc gotowym na więcej. Odkryli, że dzieląc się umysłami wszystko było lepsze. Gdy wszedł w nią twardym fiutem poczuł, że w końcu znalazł się tam gdzie należy, w jej wnętrzu. Ona wiła się w zachwycie, a jego ciało wiedziało, że jest Jego. Uznało drugą połowę. To był powolny, leniwy akt. Nie chciał z niej wychodzić nigdy. Podobało mu się tam gdzie jest. – Kiedy stanę się wampirem, będę musiała ssać krew innych ludzi? Nie brzmiała na zbyt zadowoloną z tego pomysłu, a on wyczytał z jej umysłu niechęć do dotykania innych mężczyzn, która zadowalała go bardzo. – Teraz jesteśmy jednością. Potrzebujemy tylko swojej krwi. Naszej miłości i krwi, a to wystarczy aby utrzymać nas przy życiu. ²- no proszę jedno dobre piepszenie i już jest zakochana, jak ładnie, jak prosto :D

– Więc nie będziesz podgryzał szyj innych kobiet? Uśmiechnął się gdy wychwycił drugie znaczenie tego pytania. – Nie moja miłości, będziesz tylko ty. Tylko ciebie będę gryźć. Pociągnął ją w dół aby sięgnąć do jej wspaniałych, ciężkich piersi, był już centymetry od tych kuszących doskonałości. - Tylko ciebie. Zawsze. Na zawsze. Sięgnął i wciągnął każdy z sutków po kolei, gryząc mocno, gdy jęknęła nad nim i zaczęła szybko na nim jeździć. Szybciej oddychając, gdy jej przyjemność wzrosła, a on zachłysnął się od lubieżnych myśli w jej głowie. Jego dziewczyna lubiła trochę perwersyjnie, jak widać. Mieli wieki razem, aby odkryć wszystkie swoje pragnienia. Atticus sam miał trochę brudnych myśli w głowie, widać dobrali się w upodobaniach. Kolejny dowód, że byli sobie przeznaczeni. – Jesteś niegrzeczną dziewczynką? Lubił sposób gdy jęczała nad nim owiewając gorącym oddechem jego skórę. Zachwyciła się pomysłem gry erotycznej z nim. - Odpowiedz mi! Odcień dominacji w jego głosie sprawił, że jęknęła i zacisnęła się wokół niego. Nie ma wątpliwości. Lubi to. – Tak Atticus, byłam niegrzeczna – Bardzo niegrzeczna. Zgodził się z uśmiechem zadowolenia. Byli zdecydowanie po tej samej stronie. - I co teraz zrobimy ze złą dziewczynką? Pozwolił słowom płynąć, kiedy zwolnił siłę pchnięć i przytrzymał jej biodra trzymając ją na granicy rozkoszy. Krzyknęła i wypowiedział resztę właśnie w ty momencie. – Czy chcesz poczuć moją rękę na twoim ślicznym tyłku? Bo to jest to czego właśnie potrzebujesz. Chcesz lania? Z zamkniętymi oczami, zacisnęła się na jego kutasie i odrzuciła głowę do tyłu. – Tak! To było wszystko co potrzebował usłyszeć. Atticus uderzył jej tyłek zachęcając aby poruszała się na nim szybciej. Zaczęła skomleć i jęczeć przy każdym głębokim pchnięciu i ciężkim klapsie wymierzonym w jej pośladek. Wessał mocno jej sutek, by następnie wbić kły w jej miękką pierś rozchlapując trochę krwi, którą chciwie chłeptał. Kochała go. Czuł ekscytujący przebłysk tego rozkosznego bólu, który ją zachwycił, a przyjemność spowodowana pociągnięciami jego języka zamgliła jej myśli. Uderzył w jej tyłek jeszcze raz i przesunął rękę w kierunku jej łechtaczki. Bezbłędnie odnalazł ten cudowny punkt ściskając mocno, co wywołało krzyk pełen rozkoszy, odbijający się echem w ciemnej jaskini. Dołączył do niej, tryskając nasieniem w głąb swojej partnerki. Jedyna. Tylko jego.

3 O zmierzchu oboje byli już w pełni sił, choć Lissa wiedziała, że będzie ponosić konsekwencję wypadku, przez kilka następnych dni. Atticus omawiał następne ruchy z nią i zdecydowali się podrzucić pewne dowody potwierdzające jej udział w tej przygodzie ludzkiej policji. Niewątpliwie poszukiwali jej we wraku, w którym zginęli wszyscy pozostali ludzie. Szczęśliwie nikt oprócz kierowcy nie wiedział, że Atticus był w autobusie, ponieważ decyzja, aby wejść do środka była podjęta w przypływie chwili. W rezultacie postanowili udobruchać władze historią, która była prawdą, choć zdecydowanie pobieżnie, że dotarła jakoś pod jego drzwi. Przybyli do domu zaraz po zachodzie słońca. Nazwać to domem, było zdecydowanie za mało. Willa w europejskim stylu, została położona, pośród malowniczych winnic. Zarówno dom jak i krajobraz zapierały dech w piersiach. Po otwarciu wielkich drzwi Atticus wziął ją w ramiona, przenosząc przez próg. To był tak romantyczny, staromodny gest, że łzy wezbrały w jej oczach. – Witaj w domu, moja miłości. Przerwał by ją pocałować, trzymając w ramionach kopnął drzwi, aby się zamknęły i zaniósł do przestronnego pokoju dziennego. Pocałunek zrobił się bardziej śmiały, gdy kładł ja na kanapie. Wyczuwała konflikt wewnątrz niego. Chciał zadzwonić na policję aby przekazać ich historyjkę. Z drugiej strony szalało w nim gorące pragnienie, wzięcia jej krwi i kochania się z nią tu i teraz, bez zbędnej zwłoki. – Tak, Atticus, tak. Pogłaskała skórę jego rąk, podejmując decyzję za niego. - Kochaj mnie. – Czy jesteś pewna? Odsunął się nieznacznie – Nie chcę cię skrzywdzić. Nienawidzę myśli, że muszę zostawić te siniaki na twojej skórze, gdy tak łatwo mógłbym wyleczyć je wszystkie. – Nie zaszkodzisz mi. Zapewniła go – I tak musimy zostawić te siniaki, aby pokazać je miłym panom z pogotowia. Przekomarzała się z czułym uśmiechem. – A ja chcę cię teraz Atticus, nie mogę czekać, aż wypuszczą mnie ze szpitala. Nie zniosę myśli, że będę z dala od ciebie dłużej niż dwie minuty. Uzależniłeś mnie. Roześmiała się, głaskając go po policzku, patrząc w te hipnotyzujące oczy. – Robisz to samo ze mną Lissa, jesteś uzależniająca. Modlę się abyś nigdy nie była z dala ode mnie. Opadł na nią z miażdżącym pocałunkiem, dopasowując swoje ciało, na pluszowej kanapie. – Nie mogę ci się oprzeć. Ale zrobimy to po mojemu, nie chcę żadnego bólu dla ciebie.¹ ¹ – Najpierw jej sprawił lanie, a teraz, żadnego bólu niech się zdecyduję :D

– Cokolwiek powiesz... Mistrzu. Posłała mu łobuzerski uśmiech, gdy wyczytała w jego umyśle potrzebę dominacji. Co raz łatwiej przychodziło jej czytanie myśli, szczególnie gdy byli tak blisko siebie. Choć wciąż do tego nie przywykła. Warknął i ugryzł ją żartobliwie. Potem zaczął całować, przesuwając się w dół jej ciała, zatrzymując się aby wziąć w usta jej wrażliwy sutek, a następnie drugi. Sprawiając, że zaczęła się wiercić na miękkiej kanapie. – Proszę. Jęknęła w potrzebie. – Nie ruszaj się! Zostawił jej piersi, sunąc po jej brzuchu i niżej. Silnymi rękami pchnął jej uda, jedna noga spoczęła na oparci kanapy, a druga na podłodze. Wtedy jego usta dotarły do szparki, ssąc. Język, przesuwał się wylizując ją i zostawiając w ogniu. Jej zmysły pędziły jak rakieta w kierunku eksplozji gdy pchnął swoim zręcznym palcem. Była więcej niż gotowa na głębszą inwazję. – Atticus. Szalała w niej mała burza, uderzając falami, rozbijając ja tylko po to by uderzyć ponownie, mocniej niż wcześniej. Czuła, że się powstrzymuje, pozwalając rosnąć jej przyjemności, samemu pozostając z tyłu i kochała go za to. Bał się, że może ją niechcący skrzywdzić. Jego opiekuńcza twarz, wpędziła ją w pokorę. Ale nie chciała czekać, chciała by ja posiadł. Warknął i usiadł. – To nie zadziała. Przeciągnął drżącą ręką, przez włosy. Gest był ujmujący biorąc pod uwagę poziom jego frustracji w trosce o nią. Lissa przesuwała się nad nim, aż usiadła na jego kolanach. Nigdy nie była tak agresywna w trakcie sexu wcześniej, ale wiedziała, że mu się to podobało. Był prawdopodobnie zaskoczony jej działaniami, ale na pewno rozpalony gdy pochyliła się okrakiem nad jego naprężonym fiutem. – Wiem, że chciałeś to zrobić na swój sposób, ale mój jest lepszy. Przejechała ręką po jego policzku ocierając się o jak kotka. Czuła się taka sexowna w tej chwili, to cud, że nie zaczęła mruczeć. Brudne myśli przemknęły przez jej głowę, a uśmieszek pojawił się na ustach. Dwoje mogło gryźć. Choć jej zęby nie były tak przystosowane jak jego, mimo to uczucie tępych zębów na jego skórze wydawało się rozpalać go. – Mocniej. Namawiał ją. Przesunęła się nieco, w miejsce gdzie szyja łączyła się z ramieniem i ugryzła mocno. Cofnęła się i zobaczyła cudowne wgniecenie, które zostawiła. – Myślę, że będę uwielbiała cię gryźć, gdy już mnie zmienisz. Zesztywniał.

– Czy naprawdę chcesz tego? Będziesz razem ze mną w ciemności? – Będę z tobą w ciemności, w blasku świec, w oceanie, samolocie. Gdziekolwiek będziesz, ja będę tam razem z tobą. Spojrzała na niego nieśmiało spod rzęs. – Jeśli oczywiście chcesz mnie. – Czy chcę?! Warknął i podniósł jej tyłek w górę i uderzył. Klepnął ją i jej pisk zmienił się w jęk przyjemności. – Kobieto! Jak możesz w to wątpić? Chętnie założę jakiś gorący klub z tobą. Mam przyjaciela, który go nam odstąpi. Wystarczy jakaś nazwa i gotowe. Zachichotała i poczuła pieczenie na tyłku gdy spuszczał jej lanie ponownie. – Czy ty się ze mnie śmiejesz? Jego święte oburzenie sprawiło, że chciało się jej jeszcze bardziej śmiać, ale to stało się trudne gdy oddech przyspieszył, a on uderzał jej miękką pupę raz po raz, wznosząc na wyżyny. Kochała to. On nie rozumiał, że nie dostała lania od nikogo przed nim. Ale to po prostu było naturalne i bardzo, bardzo ekscytujące. – Zadałem ci pytanie. Kobieto. Musiała się zastanowić o co ją pytał. Nie mówiąc, że opuścił ponownie rękę. To było lepsze niż sobie wyobrażała. Była gotowa na wszystko co mógł jej dać. – Umm... O co pytałeś? – Zapytałem czy śmiałaś się ze mnie? – Nie. Nie śmiałam się z ciebie. Wydyszała gdy znów trzasnął ją w tyłek, a potem przesunął palce by przejechać po jej szczelinie, drażniąc i nic więcej. – Proszę, Atticus! Wejdź we mnie. Teraz! Warknęła. – Czy aby na pewno? Uważasz, że byłaś grzeczna? Zasługujesz na lepsze traktowanie? Mogłaby uderzyć go w twarz gdy zobaczyła triumfujący uśmieszek na jego twarzy, ale traktowała to przede wszystkim jak dobrą zabawę. Mimo że był to mało humorystyczny moment. Nie w chwili gdy potrzebowała go tak bardzo. Musiała go mieć. Już. Bawił się z nią, drażniąc palcami jej szparkę, ale nie wchodząc. Poruszyła się przysuwając, ale pozostał bezlitosny. – Atticus..... Proszę. W końcu zlitował się nad nią, podnosząc i rzucając ją jak szmacianą lalkę. Miał tyle siły, że zapierało jej dech w piersiach.

Był jednak tak delikatny, jakby zajmował się jednym z najbardziej drogocennych kryształów. Zatrzymał się nad nią, a jego twardy kutas był tak blisko miejsca, w którym chciała go mieć, ale nie wszedł w nią. Podparł się na łokciach i spojrzał jej w oczy. – Kocham cię, Lissie. Jej serce stopniało. – Ja też cię kocham. Powiedziała szeptem, z samej głębi siebie. Poczuła, że ich słowa zawiązują jeszcze bardziej ich więź. – Wejdź we mnie. Potrzebuję cię tak bardzo. – Zawsze będę tu dla ciebie. Powiedział i wziął twardo jej usta, wchodząc w jej ciało jednym płynnym ruchem, posuwając się łatwo w wilgoci, którą sam wywołał. Był tam gdzie należało. Ale to był dopiero początek jazdy. Zatrzymał się na chwilę, pogłębiając pocałunek i wbijając się w nią, cudownie rozciągając. Wyszedł prawie całkowicie tylko po to by zanurzyć się do końca i tak w kółko. Krzyknęła i wiła się pod nim, a on wyciągnął z tego wnioski. Doskonale wiedział jak się poruszać aby dać jej jak najwięcej przyjemności. Ten wspaniały człowiek tak rozbudził jej namiętność. Znała go tak krótko, ale czas nie był istotny w obliczu tak wielkich emocji. Ich połączone dusze sprawiały, że widział wszystko, tak jak i ona. Nawet nie próbowała zaprzeczać. Naprawdę było jego. Czuła szalejące pragnienie w nim, odbicie jej własnego gdy pędzili coraz wyżej i wyżej. Chwyciła się jego ramion, a on opuścił głowę, liżąc jej szyję. Ostre ukłucie bólu gdy jego kły wbiły się w nią szybko zastąpiła przyjemność. Jej orgazm uderzył i trwał i trwał, kiedy on był przyssany do jej szyi. Czuła jak wciągał jej esencję w siebie, zanurzając jej umysł w jego przyjemności. Lissa krzyknęła na cud ich połączonych dusz, połączonej pasji, połączonych emocji. Kochała tego mężczyznę bardziej niż kogokolwiek lub cokolwiek wcześniej. Wiedziała, że to nie może trwać wiecznie. Atticus wyciągnął swoje zęby z jej ciała i przejechał językiem po rankach, zaleczając je więc nie pozostały żadne oznaki zdradzające to zamiłowanie do gryzienia. Był zbyt nasycony by zrobić więcej niż lekkie zsunięcie z niej, aby było wygodniej, jej oczy zamykały się i sen ją pochłaniał. – Jesteś przeznaczonym mi cudem Lissa. Kocham cię nad życie i nigdy nie pozwolę ci odejść. Nigdy. Pocałował ją i ciepło zalało jej serce. To była ostatnia rzecz jaką usłyszała, dopłynęły do niej słowa jego miłości, zasnęła z uśmiechem na ustach.

Znacznie później, Atticus zadzwonił do miejscowej policji i sprzedał im opowieść o tym jak to Lissa pokazała się pod jego drzwiami właściwie znikąd. Wcześniej zaprowadził ją do sypialni, którą miał nad ziemią i dał jej kilka swoich ubrań do założenia. Miała akurat tyle czasu, aby się oczyścić nim przyjedzie karetka. Wyszła z łazienki do przestronnego pokoju. Koszula była dla niej oczywiście za duża ale i tak wyglądała uroczo. – Będą tu szybko moja miłości. Bez wątpienia będą chcieli cię wziąć do szpitala, może nawet zatrzymają do jutra. Wziął ją za rękę i pociągnął, aby mogła usiąść obok niego na łóżku. – Żałuję, że nie mogę z tobą iść, ale nie chcę wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń wśród policji. Chcę ich uspokoić, żeby za bardzo nie węszyli i uspokoili się, że z tobą w porządku. Prawdopodobnie i tak by mi nie pozwolili być przy tobie podczas badań, a to może potrwać całą noc. Wzruszył ramionami. - Policja może chcieć wziąć ode mnie oświadczenie i sprawdzić moją ziemię, także muszę zostać tutaj. Mógłbym wymazać ich wspomnienia oczywiście ale jest sporo ludzi w szpitalu, a tłumy są trudne do opanowania. To jest niebezpieczne, wystarczy przeoczyć jedną osobę aby sprowadzić na nas niebezpieczeństwo odkrycia. Biorąc wszystko pod uwagę bezpieczniej dla mnie jest pozostać tutaj. Przyłapanie przez słońce jest niebezpieczne dla mojego rodzaju, a wkrótce i dla ciebie. Uśmiechnęła się zapewniając go o swojej miłości. – Będę się cieszyć słońcem jeszcze przez kilka dni i nie minie dużo czasu do mojego powrotu. – Zawsze będę dla ciebie, moja mała. Przyłożył jej palce do ust i pocałował. - Co eliminuje hotel. Chcę abyś wróciła tu do mnie. Chcę abyś jutro w nocy położyła się obok mnie, tutaj, w naszym domu. – Chcę tego samego, Atticus. Wezmę moje rzeczy z hotelu i wstąpię do mieszkania, zapukam w drzwi jak tylko zajdzie słońce. Odsunął się aby sięgnąć do kieszeni spodni wyciągając komplet kluczy. – Nie zawsze trzeba pukać. Co moje, jest teraz twoje. Ten dom również. Będziesz mogła zmienić co tylko zechcesz, nigdy jeszcze nie było tu kobiety... aż do teraz. Wcisnął kluczę w jej dłoń, zamykając jej palce na zimnym metalu. Jej oczy zapełniły się łzami. Objęła go przyciskając twarz do jego piersi. Trzymał ją przez dłuższą chwilę, aż w końcu usłyszał dzwonek wskazujący, że ktoś był przy bramie prowadzącej do jego majątku. – Są tutaj. – Wiem. Odsunęła się ze smutnym wyrazem twarzy. – Ale nie chcę cię zostawiać.

– Będę w pobliżu Lissa, gdziekolwiek będziesz, od teraz już przez wieczność. Wszystko co musisz zrobić to połączyć swój umysł z moim i będę tam. Jesteśmy jednością. Z czasem dowiemy się jak nawiązać stabilniejsze połączenie. Teraz wystarczy, że o mnie pomyślisz, a ja będę z tobą. – To tak jak i ja. Cofnęła się i wyszli z sypialni długim korytarzem, który prowadził do głównego hallu domu. Atticus dotknął jakiś przycisk otwierający bramę więc władze mogły podjechać. Musieli działać zgodnie z zasadami ludzi i nie mogli kręcić się wokoło bez jego zgody. Atticus żył już wystarczająco długo żeby wiedzieć, kiedy mądrze podawać się za człowieka i grać według ich zasad. To był właśnie ten moment, szczególnie w tych czasach. Jego śliczna partnerka była człowiekiem i miała swoją ludzką rodzinę i przyjaciół. Trzeba było uważać aby nie przyciągać uwagi i unikać ludzi, którzy mogą stwierdzić brak starzenia. Po upływie odpowiedniej ilości czasu, mogła się odrodzić, tak jak on wiele razy wcześniej. To było trudne, odcinanie się od wszystkich i zrywanie łączących więzów. Zrobi wszystko by Lissie nie było ciężko, zasługuje na to by nadal kontaktować się z ludźmi na których jej zależy. Nie zrobi jej tego, nie zmusi do wyboru pomiędzy nimi, a prawdziwym partnerem. Nie miał wyboru, wiedział, że nie. Byli sobie przeznaczeni i zrobi wszystko dla niej. Samochody podjechały i Atticus podszedł do drzwi, przed otwarciem zerknął w bok na kanapę, przykrytą kocem, na której się wcześniej kochali. – Kocham cię bardziej niż kiedykolwiek mógłbym wyrazić. Jej oczy ponownie zwilgotniały. – Ja też Atticus, ja też. Pociągnęła nosem, otarła oczy i przytuliła się do niego. – Miejmy to już za sobą. Im szybciej pójdę, tym szybciej wrócę.... do ciebie. – Atticus? – Tak skarbie? Jego głęboki głos mruczał w jej umyśle. - Jak się trzymasz? – Trzymają, mnie w osobnym pokoju, ale teraz uspokoiło się nieco. Miałam kilka razy prześwietlenie i zespół lekarzy sprawdzających mnie co chwilę. Myślę, że upewnili się już, że wszystko w porządku. Jednak zatrzymali mnie na obserwacji, pielęgniarka ma przychodzić co godzinę, żeby sprawdzić co u mnie.

– Są prawdopodobnie zaniepokojeni, guzem na twojej głowie. Czy bardzo cię boli? – Nie bardzo, ale miałeś rację zostawiając kilka siniaków po wypadku. Już i tak nie mogą wyjść z podziwu nad tym jak uszłam cało z tej kraksy, która zabił wszystkich innych. – Przykro mi, że musiałem zostawić ślady na tym pięknym ciele. Ale musimy być ostrożni, jeśli chcesz dalej takiego życia. – Doceniam wszystkie twoje pomysły i wysiłek włożony w stworzenie tego. Bardzo kocham moją rodzinę i przyjaciół, ale ty jesteś dla mnie ważniejszy, mimo to cieszę się, że znalazłeś sposób abym mogła kontaktować się z nimi. Jesteś wspaniałym człowiekiem Attitus i do tej pory nie mogę uwierzyć, że pojawiłeś się w moim życiu. – Kochanie, to oczywiste, że potrzebujemy przyjaciół i rodziny, w innym wypadku kto przyszedłby na nasz ślub? Urwał smakując jej szok, zachwyt i podziw płynące wyraźnie w ich myślach. – Chcesz się ze mną ożenić? – Ach, ślub... Myślę, że może być taki o jakim zawsze marzyłaś, ze wszystkimi dodatkami z wielkim przyjęciem. Muszę coś wymyślić w związku z drużbami, mógłbym ich porównać do starych przyjaciół ze studiów, co? Jego rozbawienie było wyraźne. – Ale wesele musi być wieczorem. – Nie mogę w to uwierzyć. – Uwierz maleńka. Nigdy nie myślałem o ludzkim ślubie wcześniej. Jesteśmy już partnerami w oczach moich ludzi. Wiem jednak, że to jest dla