mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony395 797
  • Obserwuję294
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań302 882

Frost Jeaniene - A Night Prince 1 - Once Burned [nieof.]

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Frost Jeaniene - A Night Prince 1 - Once Burned [nieof.].pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 360 stron)

Jeaniene Frost – A Night Prince 01 – Once Burned Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Ms.LittleDevil, Justyna_119, mary003, VampireEve Korekta: sylwikr Korekta całości: Majj_

Rozdział 1 Zaparkowałam rower przed wejściem do restauracji, wycierając pot z twarzy. To nie była odpowiednia pogoda jak na styczeń, chociaż zimą o wiele lepsza była parna Floryda niż mroźna Północ. Moje włosy związane w kok i długa czarna apaszka były dalekie od tego. W końcu weszłam do restauracji, zupełnie ignorując stoliki, z uprzejmości dla stałych klientów siedzących przy barze. Wystarczyło tylko na nich spojrzeć, większość o przeciętnej wadze, z kilkoma wyjątkami. Cholera. Jeśli Marty'ego tutaj nie ma, będę musiała jechać do następnej jego ulubionej kryjówki, a wyglądało na to, że miało się rozpadać. Przecisnęłam się między stolikami, upewniając się, że moja prawa ręka jest mocno dociśnięta do boku ciała, abym nikogo przypadkiem nie dotknęła. Pozostało to lub założenie rękawicy elektroizolacyjnej, która tylko powodowała pytania od obcych. Kiedy podeszłam do baru, uśmiechnęłam się do zakolczykowanego i wytatuowanego faceta, który przesunął się, robiąc mi miejsce przy blacie. – Widziałeś Marty'ego? – zapytałam. Dean potrząsnął głową, aż zagrzechotały łańcuszki, które się ciągnęły od jego nozdrzy do uszu. – Jeszcze nie, ale cały czas tutaj będę. – Raquel? – zawołałam. Barmanka odwróciła się, ujawniając piękną i zarazem owłosioną twarz, na którą turyści zerkali ukradkiem albo po prostu się gapili. – To, co zwykle, Frankie? – zapytała, sięgając po kieliszek do wina.

To nie było moje prawdziwe imię, ale na co dzień go używałam. – Nie tym razem. Szukam Marty'ego. – Dzisiaj jeszcze go tutaj nie było – rzuciła. Raquel nie zapytała, dlaczego przyszłam osobiście, zamiast zadzwonić, by zadać to samo pytanie. Nawet jeśli wszyscy kuglarze w Gibsonton udawali, że nie wiedzą o moich zdolnościach, nikt poza Marty'm nie starał się mnie dotknąć, nie wspominając już o podwiezieniu. Westchnęłam. – Gdyby się pojawił powiesz mu, że szukam go? Zakładaliśmy, że to czekanie potrwa około dwóch godzin. Poza sezonem, Marty zmieniał się ze zdyscyplinowanej osoby w typowego obiboka. Jeśli wkrótce go nie znajdę, to całkiem porzuci pomysł powrotu do domu na rzecz picia i opowiadania przez całą noc historii o wielkich osiągnięciach kraju. Raquel uśmiechnęła się, ukazując piękne białe zęby kontrastujące z jej ciemnymi włosami i zarostem. – Pewnie. Zmierzałam w stronę wyjścia, jednak Dean zaczął stukać widelcem o szkło, przyciągając tym moją uwagę. – Może chciałabyś, żebym zadzwonił do klubu Tropica i zapytał, czy Marty tam jest? Dokładnie zgadł, w jakie kolejne miejsce miałam się udać, zresztą Dean dłużej znał Marty'ego ode mnie. – To zaledwie mile stąd, a i tak muszę utrzymać nogi w kondycji.

– Jak dla mnie wyglądają w porządku – powiedział Dean ochrypłym głosem. Jego spojrzenie zatrzymało się dłużej na moich nogach, zanim powędrowało dalej po moim ciele. Z powodu upału miałam na sobie krótkie spodenki i bluzkę bez rękawów, więc bez skrępowania mógł popatrzeć. Następnie mężczyzna potrząsnął głową, jakby sobie przypomniał, że nie najlepszym pomysłem jest sprawdzanie mnie. – Do zobaczenia, Frankie. – Zakończył energicznym tonem. Mój nadgarstek zdrętwiał w znajomym bólu, gdy nim nie poruszałam. Dean wiedział, dlaczego fantazjowanie o moich nogach – lub jakiejkolwiek innej części mnie – było bezskuteczne. Kiedyś pogodziłam się z tym, że pewnych rzeczy nigdy w życiu nie doświadczę. W chwilach słabości przyłapywałam się na obserwowaniu par, które siedziały przy pobliskich stolikach. Ich splecione palce, jedno szepczące do drugiego. Taki prosty gest, a przyciągał moją uwagę jak promieniujące światło, zmieniające ból w mojej klatce piersiowej w coś, co przypominało płomień. Para zerknęła na mnie, być może wyczuwając moje spojrzenia, ale szybko odwrócili wzrok. Albo nie dostrzegli blizny biegnącej od skroni do mojej prawej dłoni, lub bardziej interesujące wydawały im się tatuaże w kształcie jaszczurczych łusek pokrywające ciało Deana, zarost Raquel, mierzący osiem stóp J.D. lub 14-calowa talia Katie, która wydawała się mała przy jej szerokich biodrach i biuście w rozmiarze podwójne D. Zakochana para kontynuowana gapienie się na naszą grupę, bez cienia jakiejkolwiek subtelności. Czułam się przytłoczona gapieniem się moich przyjaciół w szoku na mnie, gdy byłam pogrążona w krótkiej melancholii. Niektórzy turyści przyjeżdżali do Gibsonton podziwiać pięknie udekorowane ulice, czasami obejrzeć tresowanie niedźwiedzia,

słonia lub inne egzotyczne zwierzę. Ale większość z nich przychodziła tylko w jednym celu, żeby sobie popatrzeć na „dziwaków”. Miejscowi byli do tego przyzwyczajeni lub wyolbrzymiali ich cechy dla pieniędzy, ale wciąż nie mogłam powstrzymać złości z powodu takiego grubiaństwa. Inni nie byli aż tak nieludzcy, jeszcze pozostali mieszkańcy, którzy traktowali ich jak powietrze. Chociaż do moich zajęć nie należało pouczanie ludzi o braku ich manier, to i tak zwracałam im uwagę, nawet jeśli Raquel tego nie tolerowała. Z zaciśniętymi ustami, podeszłam do drzwi, zostając zaskoczona ich nagłym otwarciem. Natychmiast odskoczyłam, aby uniknąć staranowania przez mężczyznę. Jednak nie byłam wystarczająco szybka, aby powstrzymać otarcie jego dłoni o moje ramię. – Auć! – jęknął z powodu kontaktu, posyłając mi oskarżycielskie spojrzenie. – Co jest, do cholery? Nie wiedział o tym, że miał ogromne szczęście. Jego reakcja mogłaby być dużo gorsza, gdybym nie nauczyła się kontrolować tych prądów we mnie czy gdybym zaledwie godzinę wcześniej nie uwolniła tego najsilniejszego do piorunochronu. – Elektrostatyka – skłamałam. – Jej największe stężenie jest w tym regionie. Wyraz jego twarzy podpowiadał, że nie wierzył mi, jednak nie miałam nic w rękach i moje ubranie zbyt wiele nie ukrywało. Po kolejnym spojrzeniu odwrócił się ode mnie. – W którym kierunku mam się skierować, aby dojechać do Tampa? – zawołał w stronę baru. – Mój cholerny system nawigacyjny tutaj nie działa.

Niezbyt często to się zdarzało, jednak wiedziałam dlaczego. Stali bywalcy nie chcieliby ryzykować kolejnego nieuważnego dotknięcia mnie, by ponownie o tym opowiadać. Wyszłam z baru, a nędznie wyglądająca blondynka ruszyła prosto na mnie. Wypuściła krzyk, który mentalnie powtórzyłam z czystą frustracją. W ostatnich miesiącach osiągnęłam niepowtarzalny wynik, a wszystko po to, by teraz w mniej niż pięć minut załatwić dwójkę ludzi. Na dodatek Rude Dude1 spowodował u mnie jakieś ekstra napięcie, więc prawdopodobnie mogli wyczuć wyładowanie elektrostatyczne zamiast delikatnego porażenia prądem. – Przepraszam – powiedziałam, ponownie się odsuwając. – To moja wina. – Zaśmiała się dziewczyna, klepiąc mnie w przepraszającym geście. – Nie patrzyłam… Nie usłyszałam reszty jej wypowiedzi. Obrazy pojawiły się w moim umyśle w przeróżnych odcieniach szarości. Leżałam wraz ze swoim kochankiem w łóżku, nasze ciężkie oddechy były jedynymi dźwiękami słyszanymi w pokoju. Następnie westchnęłam, zamierzałam powiedzieć mężowi, że odchodzę. To nie to powodowało, że momentalnie zamierałam w miejscu. Jednak następne obrazy tak. Wypełniły mój umysł tym razem w pełni kolorowe, ale mgliste – zupełnie jakby spoglądał przez mgłę. Byłam w gęstym, zmieniającym się miejscu, biorąc udział w rozgrywającym się horrorze, gdy mój mąż owinął ręce wokół mojej szyi. Ból wybuchł w okolicy mojej szyi, zamazując jego obraz, gdy bezskutecznie próbowałam uderzać i drapać ręce. Zwiększył uścisk chwilę przed powiedzeniem mi, że dowiedział się o moim romansie i 1 Rude Dude – niegrzeczny koleś (przyp. tłum.)

sposobie, w jaki pozbędzie się mojego ciała. Ból powiększył się, zaczął wypalać sobie drogę do reszty mego ciała. Poczułam, jakbym odpływała w dal. Mój morderca stał w tym samym miejscu, jego ręce wciąż były owinięte wokół mojej szyi. Nie zdawał sobie sprawy, że spoglądałam w dół na niego spoza mojego ciała. W końcu wstał i odszedł w kierunku zaparkowanego samochodu, otworzył bagażnik i wyjął kilka rzeczy, zastanawiając się, której użyć najpierw… – Frankie! Zamrugałam, powracając do swojej świadomości. Niewyraźne obrazy zaczęły zanikać, ukazując otaczający mnie bar. Dean stał pomiędzy mną i kobietą, która niechcący przywołała mój talent poprzez dotkniecie prawej ręki. Dean nie popełnił tego samego błędu, ale był wystarczająco blisko, żebym mogła zerknąć przez niego na kobietę. Stała z rozszerzonymi brązowymi oczami, ściskając mocno ręce i bełkocząc coś o jakimś mężczyźnie – wiedziałam, że chodzi o jej męża. To ten sam facet, który, gdyby nie został powstrzymany, zamordowałby ją dzisiejszej nocy. – Nic nie zrobiłam – wciąż powtarzała. – Ona po prostu zaczęła krzyczeć… Jej mąż złapał ją za ramię. – Zakończ to pieprzone przedstawienie, Jackie. Dostaliśmy wskazówki, by być gdzie indziej. – Zatrzymaj ich – wyszeptałam do Deana, wciąż odczuwając pozorne skutki bycia duszoną. – On zamierza ją zabić. Gdyby każdy w barze wcześniej uważał na swoją sprawę, to stwierdzenie, że ich uwaga była skierowana na mnie, byłoby porównywalne z postrzałem z pistoletu. Jackie patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, natomiast jej mąż patrzył zwężonymi oczami. Zaczął

przeciskać się przez niewielki tłum, który utworzył się między nami, ciągnąc ze sobą dziewczynę. Dean stanął przed nimi, blokując drogę do wyjścia. – Ty jeszcze nie wychodzisz – stwierdził spokojnie. Facet zatrzymał się, obrzucając Deana spojrzeniem od góry do dołu. Jeśli wyraz twarzy Deana nie był wystarczająco zastraszający, to tatuaże w kształcie jaszczurczych łusek pokrywające jego skórę i wielkie mięśnie na pewno tak. – Słuchaj – wymamrotał mąż Jackie. – Nie chcę mieć problemów… – Zajrzyj do jego bagażnika – przerwałam – Znajdziesz tam rękawiczki, taśmę i worki. Obecni klienci zaczęli patrzeć na mężczyznę. Mąż Jackie zaśmiał się zaniepokojony. – Nie słuchaj tego gówna… – Na dodatek ma siekierę, latarki, wybielacz, sznur, kombinerki i książkę o medycynie sądowej – ponownie mu przerwałam. – Dowiedziałeś się, że żona chce od ciebie odejść i nie mogłeś tego znieść. Postanowiłeś ją udusić, wyrwać wszystkie zęby i odciąć palce, więc gdyby ktoś znalazł jej ciało nie byłby w stanie jej zidentyfikować. Wyglądał na oszołomionego. Jackie zaczęła się cała trząść i rozpłakała się. – Phil, czy… czy to jest prawda? – Nie! – zaprzeczył. – Ta świrnięta suka kłamie! Później obrócił się i złapał mnie za ramiona, tym samym popełniając duży błąd. Dean podszedł, chcąc go odciągnąć, ale byłam

szybsza. Doświadczenie tego wszystkiego, co planował dla Jackie sprawiło, że stałam się bezlitosna. Położyłam prawą rękę na jego ramieniu i zwolniłam uścisk, kiedy poczułam te niechciane prądy przebiegające przez moje ciało. Kolejna seria obrazów zalała mój umysł, zabarwionych przez lata kolorami, ale to nie stało się poprzez dotknięcie. Moja wizja się zamazała, gdy poczułam przepływ prądu ze mnie prosto na Phila. W ostatniej chwili pozwoliłam Deanowi szarpnięciem odciągnąć mężczyznę. Phil upadł na podłogę i po kilkukrotnym mrugnięciu oczami ujrzałam satysfakcję na jego twarzy i wciąż przechodzące przez niego dreszcze. Czułam się z tym cholernie źle, ale tych kilka łez teraz było o wiele lepszą fetą niż to, co zaplanował dla niej Phil. – Co się dzieje? – Zażądał jeden z turystów. – On napadł na nią, więc użyła na nim paralizatora – powiedział szorstko Dean. Nie miałam ze sobą paralizatora, ale J.D. przesunął się przede mnie, blokując wszystkim widok swoją wielką posturą. Jackie wróciła do siebie i trzęsącymi się rękoma wyciągnęła kluczyki do samochodu z kieszeni Phila. A ten nic nie zauważył, będąc zbyt zajętym podskakiwaniem i wkurzaniem się na siebie. Nikt nie zatrzymywał jego partnerki wychodzącej na parking, ale Dean podążył za nią po tym, jak posłał mi ponure spojrzenie. Krzyk Jackie chwilę później spowodował wyjście paru osób, zostawiających przy tym lub nie pieniądze na stolikach. Jackie musiała zobaczyć to samo co ja, a dokładnie to, co było w bagażniku. Raquel podeszła do mnie, w znużeniu pocierając zarost. – Jesteś właśnie do tego stworzona, Frankie.

Pomyślałam, że chodzi jej o pokrycie przeze mnie straconego dochodu od turystów, którzy pospiesznie uciekli. To była moja wina, że nie uregulowali swoich rachunków, więc nie mogę winić Raquel. Pokrywanie ich rachunków było o wiele gorsze, niż ocalenie kobiecie życia. Jakiś czas później, po tym, jak Jackie szlochając wyjaśniła policji, co się stało, uświadomiłam sobie ogrom tego, co Raquel miała na myśli. Ale potem było już na to za późno.

Rozdział 2 Marty patrzył w milczeniu, kiedy skoczyłam na trampolinie z większą siłą niż było to konieczne. Z jego czterema stopami i jednym calem wzrostu2, sięgał zaledwie skraju trampoliny, ale jego baki, zmarszczki i idealnie umięśniona klatka piersiowa pokazywały, że nie był dzieckiem. Odwróciłam się do niego i skupiłam się na wewnętrznej koncentracji, zaledwie zauważając napływające i odpływające obrazy z każdym skokiem. Kiedy byłam na tyle wysoko, przycisnęłam kolana do piersi w klasycznym skuleniu, a następnie szybko okręciłam się jak szczupak, zanim moje stopy uderzyły w elastyczną powierzchnię i znowu odbijały mnie w górę. Niewystarczająco się skuliłaś! Niemal słyszałam ostry krzyk mojego trenera. To pełne odjęcie punktów, Leila! Nigdy nie dostaniesz się do zespołu z tak niskimi wynikami. Odepchnęłam te wspomnienie na bok i skoncentrowałam się na moim następnym ruchu – barani ball–out3. Ten manewr był bardziej zaniedbany niż ostatni, moje stopy żenująco poślizgnęły się w tył przy lądowaniu. Kolejne odjęcie, pomyślałam automatycznie, ale zwiększone przez ostatni zestaw salt i obrotów. Żaden szanujący się sędzia nie dałby mi za to wysokich not, ale wyczekują imponująco takich, jakie uwielbiają widzowie na karnawałach. Tym razem, zamiast lądować na trampolinie, zmieniłam kierunek w ostatniej sekundzie i obie moje nogi pieprznęły w ramiona Marty’ego. Szybkość plus moja waga powinny były posłać go na kolana i rozbić kilka 2 Ok 125 cm 3 http://www.youtube.com/watch?v=dbkGqK3XRDE proszę bardzo filmik, polskiej nazwy nie znalazłam a tłumaczyć nie będę ;) Ale mój słownik pokazał „wydupczyć barani” xD

kości, ale Marty stał prosto jak kij od szczotki. Złapał mnie za kostki, przytrzymując mnie z uchwytem, który był wystarczająco mocny, by mi pozwolić rozciągnąć się do mojego pełnego wzrostu pięciu stóp i sześciu cali4, ręce zwycięsko wyciągnęły się nad moją głową. – I tłum szaleje – powiedział ironicznie Marty, kiedy się ukłoniłam. Zrobiłam jeden skok w dół, jak puścił wolno moje kostki. – Dzisiaj nie ma za dużego tłumu. Ludzie mają zbyt wiele innych rzeczy do roboty niż przyjazd na karnawał. Odchrząknął. – Jeśli Stan postawiłby na swoim, użyłabyś swojego najnowszego gwiazdorskiego statusu, by w tym pomóc. Skrzywiłam się na wzmiankę naszego szefa, zachwyconego tym, co wydarzyło się z Jackie dwa tygodnie temu. Przynajmniej nikt nie został zgarnięty koło naszego ogrodzenia. Na moje szczęście siostra Jackie jest reporterką, która rozdmuchała wieści o moim „przeczuciu” poprzez każde dostępne na jej drodze media. Phil nie przyznał się do winy i nie było wystarczających dowodów, aby mu udowodnić, że zamierzał udusić swoją żonę, ale moja wiedza o planie odejścia Jackie – w połączeniu z moim nieskazitelnym opisem tego, co było w jego bagażniku – wystarczyła, by przyciągać uwagę przez te kilka tygodni. Gdyby nie moja niefortunna skłonność do porażania prądem każdego, kogo dotknę, może mogłabym zebrać ładny zapas z czytania z dłoni, ale ponieważ tak to bywało, nie mogłam się doczekać, aż moje piętnaście minut sławy się skończy. 4 Ok 168

– Potrzebuję, by ludzie zapomnieli o tym, co mogę zrobić. Wiesz dlaczego. Marty spojrzał na mnie prawie ze smutkiem. – Tak, dziecko. Wiem. Potem poklepał mnie po ręce, nie wzdrygając się na prąd, który wystrzelił w kontakcie z nim. Był przyzwyczajony do tego i poza tym Marty nie był człowiekiem, więc nie wpłynie to na niego w ten sam sposób. – Wejdź do środka i zrobię ci shake’a – powiedział ostatecznie, z ojcowskim klepnięciem. Odwróciłam się, więc nie zobaczył mojego grymasu. Marty był tak dumny ze swoich mieszanych mikstur, że piłam co najmniej jeden tygodniowo, ale mają potworny smak. Jeżeli nie zauważyłabym, że one naprawdę poprawiają moje zdrowie, to bym potajemnie większość z nich wylewała do roślin w doniczkach, zamiast je pić. – Um, poproszę troszkę. Muszę popracować nad rozwiązaniem problemu ostatniej serii przewrotów. Jego prychnięcie powiedziało mi, jaki ze mnie kiepski kłamczuch, ale nie kłócił się. Moment później usłyszałam, jak drzwi przyczepy zamykają się. Gdy tylko odszedł, zwróciłam swoją uwagę na praktyczną część naszego starego numeru. Część Marty’ego obejmuje uciekanie z kilku wybuchających w tym samym czasie obiektów, aby złapać mnie w niektórych skokach albo na rozhuśtanym trapezie, ale ponieważ nie jest człowiekiem, to nie musi ćwiczyć tak jak ja. To również jest dobre, bo rekwizyty kosztowałyby fortunę, jak również materiały wybuchowe, by nie wspomnieć o uszkodzeniach, jakie zrobiłyby w trawniku. Wynajęliśmy ziemię, na której stoi przyczepa, jeżeli byśmy ją zniszczyli, to musielibyśmy za nią zapłacić.

Bycie członkiem dodatkowej atrakcji cyrku nie było tym, o czym marzyłam będąc dzieckiem, ale to było zanim zaczęłam smażyć przewody każdego elektrycznego urządzenia, jakie dotknęłam, nie wspominając o porażaniu ludzi przy swobodnym kontakcie. Z moim stanem, miałam szczęście, że w ogóle mam pracę. Jedynym innym zawodem, w którym byłabym dobra, było bycie rządową świnką morską, co przypominam mojemu ojcu, kiedy narzeka na mój wybór kariery. Zrobiłam spokojne i miarowe skoki, budując rytm, który pozwolił mi odsunąć daleko inne troski. Koncentracja miała decydujące znaczenie dla sukcesu, mój stary trener przypominał nam o tym – i miał rację. Wkrótce zaledwie zauważałam kolaż ochraniający sklepienie podwórka, tak odbijający się przy każdym skoku, dopóki nie zatarły się razem w masę kolorów nie do odróżnienia. Potem wykonałam serię salt, przewrotów i skrętów, lądując stopami blisko siebie i na lekko ugiętych kolanach, aby zmniejszyć siłę uderzenia. Trampolina zadrżała, ale pozostałam sztywna, nie robiąc tego likwidującego punkty kroku wstecz. Potem podniosłam ręce, z zamiarem zrobienia niskiego ukłonu, kończąc ostatecznie układ. – Brawo – powiedział kpiący głos. Wyprostowałam się, wszystko się we mnie napięło. Kiedy zaczęłam mój ukłon, byłam sama, ale w niewielkich sekundach czasu czterej mężczyźni stali w każdym z rogów trampoliny. Wyglądali jak normalni turyści, z ich koszulkami i dżinsami, ale tylko Marty może poruszać się tak szybko, co oznacza, że ci mężczyźni nie są ludźmi. Nawet gdybym tego nie wiedziała, że mam uważać na alternatywny gatunek, to zimny uśmiech, który dostrzegałam zza kasztanowych włosów członka kwartetu, powiedziałby mi, że nie byli tutaj zapytać o drogę. Próbowałam trzymać za lejce mój teraz galopujący puls.

Jeżeli będę miała szczęście, to te istoty będą myślały, że jest spowodowany moimi ostatnimi wysiłkami, choć zapach mojego strachu prawdopodobnie mnie wydał. – To prywatne mienie – powiedziałam. – Musisz być Niezwykłą Frankie – powiedział wysoki szatyn, ignorując to. Jego głos pieścił moje sceniczne imię w sposób, że brzmiał złowieszczo. – Kto chce wiedzieć? – odpowiedziałam, podczas gdy się zastanawiałam, gdzie, na piekło, był Marty. Musiał usłyszeć tych facetów, nawet jeśli nie wyczuł, że była tu grupa nieludzi. Byłam na trampolinie, kiedy zadałam to pytanie, ale w następnej chwili byłam już na ziemi, w siniaczącym uścisku obcego kasztanowłosego. Mruknął z bólu, kiedy przeszedł przez niego pulsujący prąd przy kontakcie z moja skórą, ale nie osłabił go, jak Marty`ego. Jego uchwyt tylko się zacisnął. – Jak, do cholery, to zrobiłaś? – Powiedziawszy to, jego wzrok zmienił się z błękitnego w jasną, nieludzką zieleń. Nie odpowiedziałam. Mój umysł został zalany potokiem szarych obrazów, gdy tylko moja prawa ręka weszła w kontakt z jego ciałem. Tak jak nie mogłam zapobiec prądowi płynącemu do niego, tak nie mogłam przestać widzieć jego najgorszych grzechów za pośrednictwem pojedynczego dotknięcia. Krew. Tyle krwi… Poprzez spanikowaną pamięć mordowanej innej osoby usłyszałam, jak wykrzykiwał przekleństwa do mnie, a potem ostry ból poprzedziła wszystko ogarniająca czerń.

Stanęłam w obliczu moich porywaczy w pomieszczeniu wyglądającym na pokój hotelowy, a moje ręce były złożone w geście, jakbym chciała zawołać kelnera i zamówić obiad. Jeśli nigdy wcześniej nie widziałeś wampira, nie panikuj. Będziesz jedynie pachnieć jak zdobycz – ostrzegł mnie Marty. Wiedziałam to o moich porywaczach po tym, jak zobaczyłam, że ich oczy rozbłysły zielenią. Właśnie dlatego nie przeszkadzało mi, że kłamię, gdy spytali mnie, jakim cudem potrafię wygiąć ciało niczym węgorz elektryczny i skąd moja umiejętność przelewania myśli przez dotyk. Gdybym skłamała, wykorzystaliby moc swojego spojrzenia do uzyskania ode mnie prawdy – lub czegoś, czego pragnęli – nie chciałam im pozwolić na uzyskanie większej kontroli, jaką już mieli nade mną. Chociaż nie byłam związana, to nie próbowałam uciec. Większość ludzi nie wiedziała o istnieniu wampirów, nie wspominając już o tym, co mogli zrobić, ale z powodu mojej umiejętności do uzyskiwania informacji przez dotyk zdałam sobie sprawę o ich istnieniu, jeszcze zanim spotkałam Marty. Moje zdolności sprawiały, że wiedziałam o rzeczach, o których wolałabym nie wiedzieć. Na przykład o fakcie, że moi porywacze mieli mnie zamiar zabić; to zwieńczyło całą listę rzeczy, których w tym momencie pragnęłam. Zostając zmuszoną do ponownym dotknięcia kasztanowych włosów wampira, zobaczyłam własną śmierć. Ten obraz sprawił, że chciałam się złapać za szyję i wycofać z krzykiem. Nie zrobiłam tego. Powinnam chyba być wdzięczna, że moje zbędne zdolności pozwoliły mi doświadczyć tak wielu okropnych śmierci. Mogłam patrzeć na moje nieuniknione stracenie z ponurym rodzajem ulgi. Rozerwane gardło przyniosłoby wiele bólu – przeżywałam to tyle razy razem z innymi ludźmi, żeby mieć tego pewność – ale nie był to najgorszy sposób na śmierć. Poza tym nic nie zostało jeszcze przesądzone. Zobaczyłam przebłysk mojej potencjalnej przyszłości, ale

udało mi się zapobiec morderstwu Jackie. Może mogłabym znaleźć sposób, aby uniknąć swojego. – Pozwól, że ujmę to tak… – powiedział Kasztanowłosy, dobierając słowa. – Mając trzynaście lat, dotknęłaś powalonej linii napięcia i niemal umarłaś, następnie twoje ciało zaczęło wydzielać napięcie elektryczne, a prawa ręka ujawniła psychiczne odbicie wszystkiego, czego dotkniesz? O wiele więcej się stało, ale nie były to informacje, którymi się chciałam dzielić, a dla niego nie miały znaczenia. – Doświadczam napięcia części samej siebie – stwierdziłam, wzruszając ramionami. – Jeśli chodzi o innych, to tak, gdy kogoś dotknę, odkrywam jego sekrety. – Nieważne, czy tego chciałam, czy nie, dodałam cicho. Uśmiechnął się, wtedy jego spojrzenie błądziło po cienkiej, poszarpanej bliźnie, która była pozostałościami po moim otarciu się o śmierć. – Co zobaczyłaś, kiedy mnie dotknęłaś? – Przyszłość czy przeszłość? – zapytałam, krzywiąc się na którekolwiek ze wspomnień. Wymienił zaciekawione spojrzenie z kumplami. – Oba. Gdybym tylko pokochała kłamstwo, to nie potrzebowałabym zdolności psychometrycznych, aby wiedzieć, czy nie wierzyli mi, a ja byłabym w tej chwili martwa. – Lubisz jeść dzieci. – Słowa zwiększyły kluchę powstającą w moim gardle tak, aż musiałam przełknął, aby kontynuować. – Jeżeli nie okażę się przydatna, masz zamiar wysuszyć mnie na śmierć.

Jego uśmiech się poszerzył, ukazując końcówki kłów, nie zaprzeczył któremukolwiek z oskarżeń. Gdybym nie widziała podobnych groźnych, drapieżnych uśmiechów ludzi, z jakimi byłam fizycznie związana, byłabym na tyle przerażona, żeby narobić w majtki. Jednak ta część mnie, jaka cierpiała na nudę, po prostu zarejestrowała to, kim on naprawdę był – wcielonym złem. Zło nie było mi obce, mimo iż chciałam inaczej. – Jeśli to, co słyszeliśmy o niej, to prawda, mogłoby to doprowadzić nas do krawędzi tego, czego szukamy – wymamrotał jego kolega. – Myślę, że masz rację – wycedził słowa kasztanowłosy. Nie chciałam umrzeć, ale są rzeczy, których nie zrobiłabym nawet za cenę życia. – Spytaj, czy pomogę ci porywać dzieci, a będziesz mógł już teraz zacząć pić z mojej szyi . Mężczyzna zachichotał. – Sam mogę to zrobić – zapewnił mnie, sprawiając, że mój żołądek szarpnął w odrazie. – To, do czego cię potrzebuję, jest bardziej… skomplikowane. Gdybym przyniósł ci pewną rzecz, mogłabyś mi coś powiedzieć o jego właścicielu? Co robi, gdzie jest i co najważniejsze gdzie będzie? Nie chciałam robić nic, aby pomóc tej wstrętnej, morderczej grupie, ale moja możliwość wyboru była marna. Gdybym odmówiła, zostałabym zahipnotyzowana albo torturowana i zmuszona do zrobienia tego, lub udusiłabym się własną krwią, ponieważ nie byłam im potrzebna. Może to była szansa, aby poprawić moją sytuację i zmienić los, który był dla mnie przeznaczony.

Czemu tego pragniesz? – szepnął ciemny, wewnętrzny głos. – Nie masz dosyć tonięcia w grzechach innych? Czy śmierć nie jest jedynym sposobem uwolnienia się od tego? Spojrzałam na mój nadgarstek, niewyraźne blizny, które nie miały nic wspólnego ze śmiertelnym porażeniem prądem, widocznym na mojej skórze. Pewnego razu posłuchałam tego rozpaczliwego wewnętrznego głosu i skłamałabym, gdybym nie przyznała, że część mnie nadal się z tym zmaga. Potem pomyślałam o Marty, o tym, jak nie powiedziałam ojcu, że go kocham, jak przez ostatnie miesiące nie rozmawiałam ze swoją siostra. W końcu, nie chciałam dać tym durniom satysfakcji do zabicia mnie. Podniosłam głowę i spotkałam się ze spojrzeniem przywódcy. – Moje umiejętności są związane z emocjami. Wykorzystaj mnie fizycznie lub mentalnie, a będziesz miał większe szczęście z zadzwonieniem na paranormalną gorącą linie, aby dowiedzieć się tego, czego chcesz. Co oznacza żadnego mordowania czy dotykania mnie, podczas gdy będę zdobywała dla ciebie informacje. Ostatnią część powiedziałam z powodu pożądliwego spojrzenie bruneta, którym mnie przeszywał. Mój obcisły trykot i bokserki nie zostawiały wiele dla wyobraźni, ale właśnie w tym ćwiczyłam. Nie spodziewałam się zostać porwaną, inaczej założyłabym coś bardziej konserwatywnego. – Nie uważasz, że możesz zahipnotyzować mnie, abym zapomniała o czymkolwiek, co zrobisz – dodałam, machając swoją prawa ręką. – Psychiczne odbicie, pamiętasz? Dotknę ciebie lub rzeczy w pobliżu i dowiem się, a wtedy twoja ludzka kryształowa kula zostanie rozbita. – Wszystko wymienione wyżej było bzdurą. Mogli zrobić, co tylko chcieli, a ja nadal wyciągnęłabym odbicie z czegokolwiek, czego moja prawa ręka

dotknie, ale użyłam najbardziej przekonującego tonu, modląc się, żebym chociaż raz okazała się dobrym kłamcą. Kasztanowłosy błysnął na mnie kłami z przerażającym uśmieszkiem. – Myślę, że możemy przystać na to, oczywiście, jeśli przekażesz nam to, co obiecałaś. Odwzajemniłam uśmiech bez humoru. – Och, w porządku. Mogę to zrobić Następnie zerknęłam na kontakt za nim. To jeszcze nie wszystko, co potrafiłam.

Rozdział 3 Kasztanowłosy nazywał się Jackal, zgodnie z tym, jak wołali na niego przyjaciele. Imiona reszty również brzmiały wymyślnie, więc mentalnie nazywałam ich Perwers, Psychol i Nerwus, gdyż ten ostatni nigdy nie mógł ustać na jednym miejscu. Nerwus i Perwers wyszli jakąś godzinę temu, aby przynieść mi rzeczy do dotknięcia. Spędziłam ten czas siedząc na brzegu niewygodnego, hotelowego materaca, słuchając Jackala rozmawiającego przez telefon w języku, którego nie rozumiałam. Było mi zimno w samym trykocie, ale nie owinęłam się kołdrą. Wszystkie instynkty podpowiadały mi, bym pozostała w miejscu i w ten sposób nie przyciągała na siebie uwagi – jakby to się w ogóle liczyło. Drapieżnicy w tym pokoju byli bardzo świadomi mojej obecności, nawet jeśli na mnie nie patrzyli. Gdy Perwers i Nerwus wrócili, spojrzałam w mieszance strachu i optymizmu na torbę, którą przynieśli. To, co było w środku, mogło doprowadzić do bardziej makabrycznych obrazów pojawiających się w mojej głowie, ale również miało zapewnić mi przetrwanie. – Ułóż rzeczy na łóżku – pokierowałam Nerwusem, ignorując zaskoczone spojrzenie, które mi posłał. Gdybym była jakąś żałosną panienką w opałach, to tak właśnie by mnie traktowali. Jednak byłam niezbędnym narzędziem w ich poszukiwaniach. Czegokolwiek tylko szukali, te przedmioty miały doprowadzi ich do tego, zwiększając moje szanse na przetrwanie. Przynajmniej miałam nadzieję, że przeżyję. – Zaczynaj – powiedział Jackal, krzyżując ręce na piersi. Jego spojrzenie było jak spadający na mnie ciężar, ale wzięłam kilka głębokich

wdechów i próbowałam go ignorować. Spostrzegłam, co Nerwus wyjął torby i nie przeraziło mnie to. Kawałek zwęglonej tkaniny, częściowo stopiony zegarek, pierścień, coś wyglądające na pas i sztylet z wyraźnie srebrzystym blaskiem. Ostatni przedmiot wprawił moje serce w dudnienie, coś, co miałam nadzieję inni wezmą za podenerwowanie, a nie za to, czym naprawdę było. Podniecenie. Filmy nie były na tyle złe, jeśli chodzi o wampiry. Drewniane kołki, światło słoneczne, krzyże czy woda święcona. Ale srebro umieszczone w sercu oznaczało koniec zabawy i teraz sama miałam sztylet w niewielkiej odległości. Jeszcze nie – upomniałam siebie. Musiałam poczekać do chwili, aż będą przekonani, że jestem bezradna, że nie pomyślą dwa razy o pozostawieniu sztyletu w łatwym zasięgu. Lub gdy dwóch z nich znowu wyjdzie, bez znaczenia, który wyszedłby pierwszy. – W porządku, Frankie – powiedział Jackal, przyciągając mój wzrok na siebie. Kiwnął głową na rzeczy. – Rób swoje. Zebrałam się mentalnie i w pierwszej kolejności podniosłam zwęglony kawałek tkaniny. Dym był wszędzie. Podwójny snop światła padał na wampira w połowie ukrytego za wózkiem widłowym. Przerażenie wypełniło go, gdy zdał sobie sprawę, że go zauważono. Skrępowany przez emocje, wzdrygnął się, czując wypełniający go strach, gdy został powstrzymany przed ucieczką przez wielką rękę wciągającą go z powrotem. Pierwszy dym był tak gesty, że nie widziałam nic prócz święcącego spojrzenia skierowanego na mnie. Następnie zobaczyłam ciemne włosy, szczupłą twarz z wyraźnymi rysami i kilkodniowym zarostem w okolicy szczęki i ust. Usta rozciągnęły się w uśmiechu, który

nie był okrutny, jak się spodziewałam, a wyglądał na zaskakująco zadowolony. – Raziel – powiedział ciemnowłosy nieznajomy w besztającym tonie. – Nie powinieneś. Słyszałam rodziców, którzy bardziej surowo upominali swoje dzieci, więc nie przejawiałam obawy, że zostanę otoczona przez Raziela. – Proszę – wyszeptał. – Proszę? – Zaśmiał się obcy, ukazując parę górnych kłów. – Jak nieoryginalnie. Potem zostawił Raziela, odchodząc i odwracając się, aby pożegnać się w przyjaznym geście. Poczułam obezwładniającą ulgę, tak wielką, że kolana pode mną zadrżały, ale to nie zatrzymało Raziela. Rzucił się w stronę drzwi do magazynu. W tej samej chwil pochłonął go ogień pojawiający się z znikąd. Płomienie wspięły się wyżej, atakując bezlitośnie, co wywołało u mnie krzyk agonii. Raziel próbował szybciej zadziałać, ale ogień tylko wznosił się jeszcze wyżej. Szamocząc się, upadł na podłogę, każde zakończenie nerwowe wyło z bólu, ale żywioł wciąż nie gasnął. Tylko poszerzał się, pochłaniając go całkowicie wygłodniałymi ruchami, dopóki nie pojawił się ogłuszając mrok i pochłonął go. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył Raziel, kiedy unosił się nad swoim ciałem, był oddalający się ciemnowłosy wampir z płonącymi ogniem rękoma, który w jakiś sposób nie wypalał jego skóry. Zamrugałam, nie wierząc własnym oczom. Kiedy je otworzyłam, byłam z powrotem w pokoju hotelowym zwinięta w pozycji embrionalnej, zupełnie jak Raziel podczas śmierci. Musiałam instynktownie naśladować jego zachowanie w potyczce z płomieniami.

– No i co? – Wymagający głos Jackala potwierdził powrót do rzeczywistości, a nie pozostanie w tym okropnym koszmarze, który musiałam przeżywać. – Co widziałaś? Wyprostowałam się i rzuciłam w niego zwęglonym kawałkiem tkaniny. – Widziałam niejakiego Raziela zabranego przez wampira, który najwyraźniej potrafi kontrolować ogień – powiedziałam, wciąż próbując otrząsnąć się z echa tej straszliwej śmierci. Czworo z nich wymieniło między sobą spojrzenia, które mogły opisywać jedynie zadowolenie. – Bingo! – zawołał Psychol, wymachując w powietrzu pięściami. Z powodu tego, jak szczęśliwi byli, zgadywałam, że albo Raziel nie był ich przyjacielem, albo wiedzieli już, co się z nim stało – i to był test. – Upewnij i się w stu procentach – stwierdził Jackal z uśmiechem. – Dotknij teraz pierścienia. Podniosłam go, spięta w ponurym oczekiwaniu, ale przeróżne obrazy wypełniły mój umysł. Były na tyle obrzydliwe, że mogłabym zwymiotować, oprócz tego wyblakłe kolory przeszłości stanowiły, że czułam się, jakbym oglądała stary film, a nie doświadczała na własnej skórze. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tego, i oddałam pierścień Jackalowi. – Może się pomyliłaś. Jedynie odbieram twoje wrażenia, które nie mówią mi nic nowego. – Jego orzechowe oczy zalśniły szmaragdem jedynie na sekundę, a później wypuścił głośny krzyk. – To nie jest szczęśliwy przypadek, ona jest cholernie prawdziwa! Wszystko, co cieszyło tego mordercę dzieci, mnie wkurzało, ale starałam się tego nie okazywać.