mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony395 797
  • Obserwuję294
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań302 882

Hamilton Laurell K - Anita Blake 0 - Ci, którzy szukają przebaczenia

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :677.5 KB
Rozszerzenie:pdf

Hamilton Laurell K - Anita Blake 0 - Ci, którzy szukają przebaczenia.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 12 z dostępnych 12 stron)

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 1 LAURELL K. HAMILTON CI, KTÓRZY SZUKAJĄ PRZEBACZENIA (ORG. THOSE, WHO SEEK FORGIVENES) Opowiadanie pochodzi ze zbioru Strange Candy Tłumaczenie: Fallen Korekta: ALPHA, victoria

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 2 Akcja opowiadania ma miejsce przed pierwszym tomem. - Śmierć to bardzo poważna sprawa, pani Fiske. Ludzie, którzy przez nią przeszli, nie są już tacy sami. Kobieta pochyliła się naprzód, obejmując twarz dłońmi. Jej smukłe ramiona trzęsły się cicho przez kilka minut. Podałam jej kolejne pudełko chusteczek. Chwyciła je po omacku i spojrzała w górę. – Wiem że nie możesz przywrócić go do życia, nie naprawdę. Otarła dwie łzy, które uciekły i spłynęły w dół jej idealnych kości policzkowych. Torebka, którą mocno sciskała była z wężowej skóry, przynajmniej za dwieście dolarów. Jej dodatki – broszka w klapie, wysokie obcasy, kapelusz i rękawiczki – wszystko to było czarne, tak samo jak torebka. Garsonkę miała szarą. Żaden z tych kolorów jej nie pasował, ale podkreślały one jasną skórę i puste oczy. Była tym typem kobiety, który sprawiał że czułam się zbyt niska, zbyt ciemna, i sprawiała że miałam dziwne pragnienie, by schudnąć jeszcze dziesięć funtów. Jeżeli nie byłaby tak szczerze pogrążona w żalu, to znielubiłabym ją. - Muszę porozmawiać z Arturem. To mój mąż… to był mój mąż. – Wzięła głęboki wdech i spróbowała ponownie. – Artur zmarł nagle. Zawał serca. – Załkała delikatnie w chusteczke. – W jego rodzinie istnieje długa historia chorób serca, ale on zawsze dbał o siebie. – Skończyła z czkawką. – Chcę się z nim pożegnać, panno Blake. Uśmiechnęłam się uspokajająco. – Wszyscy pozostawiamy niewypowiedziane słowa, gdy śmierć przychodzi nagle. Ale wskrzeszanie zmarłych, by to powiedzieć, nie zawsze jest dobrym pomysłem. Jej niebieskie oczy patrzyły intensywnie przez ścianę łez. Zamierzałam zniechęcić ją, tak jak zniechęcałam każdego z moich klientów, ale ona i tak by to zrobiła.W tych oczach było coś szczególnego, coś co wydawało się poważne. - Są pewne ograniczenia w tym procesie. – Mój szef nie pozwalał nam pokazywać ujęć czy zdjęć, ani dawać obrazowych opisów, ale mieliśmy mówić prawdę. Jedno dobre zdjęcie rozkładających się zombie odesłałoby większość moich klientów z krzykiem. - Ograniczenia? - Tak, możemy przywrócić go z powrotem. Przyszłaś do nas bezzwłocznie. To pomaga. Został pochowany tylko trzy dni temu. Ale jako zombie twój mąż będzie miał ograniczoną władzę nad swoim ciałem i umysłem. I wraz z kolejnymi dniami, będzie tylko gorzej, nie lepiej. Wstała wyprostowana, łzy schły na jej twarzy. – Miałam nadzieję, że możesz go wskrzesić jako wampira.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 3 Moja twarz była ostrożnie bez wyrazu. – Wampiry są nielegalne, pani Fiske. - Przyjaciel powiedział mi, że.. że możesz to załatwić. – Skończyła w pośpiechu, analizując wyraz mojej twarz. Przybrałam mój najlepszy profesjonalny uśmiech. – Nie tworzymy wampirów. A nawet jeżeliby tak by było, to i tak nie można przemienić zwykłych zwłok w wampira. - Zwykłych? Niewielu ludzi, którzy przychodzili do nas miało jakiekolwiek pojęcie jak rzadko spotykane były wampiry i dlaczego. – Zmarły musiałby zostać ugryziony przez wilkołaka, wampira albo inna nadnaturalną istotę, kiedy jeszcze był żywy. Bycie pochowanym w niepoświęconej ziemi pomogłoby. Twój mąż, Artur, nigdy nie został ugryziony przez wampira za życia, prawda? - Nie, – w połowie się zaśmiała, – został raz ugryziony przez mojego teriera Yorkshire. Uśmiechnęłam się, zachęcając ją do zmiany ducha. – To raczej nie zadziała. Twój mąż może powrócić jako zombie, albo wcale. - Biorę to, – powiedziała cicho, cała poważna i bardzo spokojna. - Ostrzegam cię, że większość rodzin uważa to za zalecane, aby złożyć zombie z powrotem do grobu tuż po wskrzeszeniu. - Dlaczego? Dlaczego? Widziałam szczęśliwe rodziny witające swoich utraconych ukochanych. Widziałam potem te rodziny zniesmaczone, przerażone, przynoszące rozkładające się zwłoki, aby złożyć je z powrotem do grobu. Uśmiechający się krewny zredukowany do powłóczącego nogami przerażenia. - Co dokładnie chcesz by Artur zrobił, kiedy powstanie? Spojrzała na dół i wyciągnęła kolejną chusteczkę. – Chcę się z nim pożegnać. - Tak, pani Fiske, ale czego pani od niego oczekuje? Milczała przez kilka minut. Zdecydowałam się ją nakierować. – Na przykład, jedna kobieta przyszła tu pragnąc wskrzesić męża, by mógł on wziąć polisę ubezpieczeniową. Powiedziałam jej, że większość firm ubezpieczeniowych nie zawiera umów ze zmarłymi. – Uśmiechnęła się na to. – I tym właśnie będzie Artur jak powróci – chodzącym zmarłym. Jej uśmiech zbladł, łzy pojawiły się ponownie. – Chcę, aby Artur mi wybaczył. – Ukryła twarz w dłoniach i trzęsła się. – Miałam romans przez kilka miesięcy. Dowiedział się, dostał ataku serca i zmarł. – Wydawała się czerpać siłę ze słów i łzy zwolniły. – Rozumiesz,

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 4 że muszę z nim porozmawiać po raz ostatni. Muszę mu powiedzieć, że go kocham, tylko jego. Chcę, aby Artur mi wybaczył. Czy może to zrobić to jako… zombie? - Z tego co wiem umarli są bardzo skłonni do wybaczania żyjącym, jeżeli zmarli z naturalnych przyczyn. Twój mąż będzie miał wystarczająco funkcjonalny umysł by mówić. Będzie sobą na początku. Z upływem dni, będzie tracił pamięć. Zacznie się rozkładać, najpierw umysłowo, potem fizycznie. -Rozkładać? - Tak, powoli, bo mimo wszystko, on jest martwy. Krewni naprawdę nie wierzyli, że świeże zombie nie były żywe. Świadomość na poziomie intelektualnym, że ktoś, kto się uśmiecha i rozmawia, jest chodzącym zmarłym to jedno. Emocjonalnie to coś zupełnie innego. Ale zaczynali w to wierzyć wraz z upływem czasu, gdy on czy ona zaczynali wyglądać jak chodzące trupy. - Więc to tymczasowe? - Niezupełnie. – Wstałam zza biurka i usiadłam obok niej. – Powinien pozostać zombie prawdopodobnie na zawsze. Ale jego stan fizyczny i umysłowy będzie pogarszał się dopóki nie stanie się niczym więcej niż robotem w rozkładającym się ciele. - Rozkładającym się ciele. – Wyszeptała. Dotknęłam jej ręki. – Wiem, że to trudny wybór, ale taka jest rzeczywistość. – Rozkladające się ciało tak naprawdę nie opisywało białego błysku kości prześwitującego przez gnijące mięso, ale tylko na takie określenie zezwalał nasz szef. Chwyciła moją dłoń i uśmiechnęła się. – Dziękuje ci za powiedzenie mi prawdy. Wciąż pragnę sprowadzić Artura z powrotem. Nawet tylko na chwilę, by powiedzieć mu kilka słów. Więc zamierzała to zrobić, tak jak sądziłam. – Więc nie chcesz go na tygodnie, czy dni, tylko na tyle by porozmawiać. - Tak sądzę. - Nie chciałabym pani poganiać, pani Fiske, ale muszę to wiedzieć zanim uzgodnimy termin spotkania. Rozumie pani, to wymaga większej ilości czasu i energii, by wskrzesić kogoś i złożyć go potem do grobu, jedno tuż po drugim. – Jeżeli wskrzesi się i złoży go do grobu wystarczająco szybko, pani Fiske może być w stanie zapamiętać Artura w pozytywny sposób. - Och, oczywiście. Jeżeli to możliwe chciałabym porozmawiać z nim przez kilka godzin.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 5 - Więc najlepiej jeżeli zabierzesz go do domu przynajmniej na wieczór. Możemy zaplanować złożenie go do grobu na jutrzejszą noc. – Naciskałam na szybkie złożenie do grobu. Nie sądziłam, że pani Fiske mogłaby znieść patrzenie jak jej mąż gnije na jej oczach. - To brzmi dobrze. – Wzięła głęboki wdech. Ale wiedziałam co zamierzała powiedzieć. Wyglądała tak odważnie i rezolutnie. – Chcę być przy tym jak sprowadzisz go z powrotem. - Pani obecność jest wymagana, pani Fiske. Rozumie pani, zombie nie ma prawdziwej własnej woli. Pani mąż będzie zdolny myśleć samodzielnie na początku, ale z czasem, zombie ma trudności z decydowaniem o różnych rzeczach. Osoba, albo osoby, które je wskrzeszają mają nad nimi kontrolę. - Pani i ja? - Tak. Pobladła jeszcze bardziej, jej uścisk stał się mocniejszy. - Pani Fiske? – wręczyłam jej szklankę z wodą. – Proszę pić powoli. – Kiedy wyglądała lepiej zapytałam. - Jest pani pewna, że jest pani gotowa zrobić to dziś w nocy? - Czy jest coś, co muszę przynieść? - Zestaw ubrań pani męża przydałby się. Być może ulubiony przedmiot, kapelusz, trofeum, by pomóc mu zorientować się kim jest. Resztę ja dostarczę. – Zawahałam się, ponieważ kolory wróciły jej na twarz, ale musiała być na to przygotowana. – Na cmentarzu będzie krew. - Krew. – Jej głos był zdyszanym szeptem. - Kurczak, przyniosę go. Będzie też pewna maść do rozsmarowania na naszych twarzach i rękach. Lekko się błyszczy i pachnie odrobinę dziwnie, ale nie nieprzyjemnie. – Jej następne pytanie będzie takie jak zazwyczaj. - Co zrobimy z krwią? Dałam standardową odpowiedź. – Rozpryskamy odrobinę na grobie i część na nas. Przełknęła bardzo ostrożnie, wyglądając odrobinę szaro. - Może się pani wycofać teraz, ale nie później. Kiedy wpłaci pani zaliczkę, nie zostanie ona zwrócona. A kiedy ceremonia się rozpocznie, przerwanie kręgu jest bardzo niebezpieczne.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 6 Spojrzała w dół, myśląc. Podobało mi się to. Większość tych, którzy zgadzali się natychmiast bała się później. Ci odważni zastanawiali się przed odpowiedzią. – Tak. – Brzmiała bardzo przekonująco. – Aby zawrzeć pokój z Arturem, mogę to zrobić. - To dobrze. Co Pani powie na dzisiejszą noc? - Około północy, – dodała pełna nadziei. Uśmiechnęłam się. Każdy sądził, że północ jest idealnym momentem na wskrzeszanie zmarłych. Wszystko, co było wymagane to ciemność. Niektórzy ludzie przykładali ogromną wagę do pewnych faz księżyca, ale ja nigdy nie uważałam, że to potrzebne. – Nie, co Pani powie na dziewiątą wieczorem? - Dziewiątą? - Jeżeli to będzie Pani odpowiadać. Mam dwa inne spotkania dziś w nocy i dziewiąta pozostaje dostępna. – Uśmiechnęła się. – Pasuje. – Jej ręce zatrzęsły się przy wypisywaniu czeku na połowę zapłaty, druga połowa zostanie wpłacona po wskrzeszeniu. Uścisnęłyśmy sobie ręce a ona powiedziała. – Mów mi Carla. - Jestem Anita. - Zobaczymy się dziś w nocy o dziewiątej na Cmentarzu Wellington. Kontynuowałam. – Pomiędzy dwoma dużymi drzewami naprzeciw jedynego wzgórza. - Tak, dziękuję pani. – Błysnęła lekkim uśmiechem i wyszła. Zadzwoniłam na recepcję. – Mary, jestem zajęta na ten tydzień i nie będę przyjmować więcej klientów, przynajmniej do następnego czwartku. - Sprawdzę to Anita. Odchyliłam się w tył na krześle i zanurzyłam się w ciszy. Trzy animacje na noc były limitem moich możliwości. Dzisiejszej nocy wszytkie były rutynowe, albo prawie. Sprowadzałam z powrotem mojego pierwszego badacza naukowego. Jego trzech współpracowników nie mogło odszyfrować jego notatek, a ich termin, czy raczej grant dobiegał końca. Tak więc szanowny Dr. Richard Norris wracał z martwych by im pomóc. Byli umówieni na północ. O trzeciej nadchodzącego ranka spotkam się z owdowiałą panią Stiener. Pragnęła by jej mąż wyjaśnił pewne niejasne szczegóły testamentu. Bycie animatorem oznaczało bardzo niewiele nocnego życia, gra słów niezamierzona. Popołudnia spędzaliśmy przyjmując klientów, a wieczory wskrzeszając zmarłych. Choć

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 7 kilkoro z nas było popularnych na pewnego rodzaju przyjęciach – tych gdzie gospodarze lubią przechwalać się jak wielu celebrytów znają, albo gorzej, na tych, na których lubią się po prostu gapić. Nie lubie być na świeczniku i odmawiam chodzenia na te przyjęcia, jeżeli się mnie nie zmusi. Nasz szef lubi pokazywać nas publicznie, by rozwiać plotki że jesteśmy wiedźmami czy straszydłami. Te przyjęcia są naprawdę żałosne. Wszyscy animatorzy stłoczeni razem, jak hermetyczna grupa lekarzy. Ale lekarzy nie nazywają wiedźmami, potworami, czy królowymi zombie. Niewiele osób pamięta, by nazywać nas animatorami. Dla większości jesteśmy mrocznym żartem. – To jest Anita. Robi zombie i nie mam na myśli drinka. – Wtedy dookoła rozbrzmiewa śmiech a ja uśmiecham się grzecznie wiedząc, że wróce wcześnie do domu. Dziś w nocy nie było żadnych imprez, by się nimi martwić, tylko praca. Praca była mocą, magią, dziwnym mrocznym impulsem, by wskrzeszać więcej niż tylko tyle za ile nam zapłacono. Dziś w nocy będzie bezchmurnie, księżycowo i gwieździście. Mogłam to wyczuć. Byliśmy inni, przyciągani do nocy, nie bojący się śmierci i jej wielu form, ponieważ czuliśmy do nich sympatię. Dziś w nocy będę wskrzeszać zmarłych. Cmentarz Wellington był nowy. Wszystkie nagrobki były prawie tej samej wielkości, kwadratowe albo prostokątne, i ruszające w noc w prawie idealnych rządkach. Młode drzewa i idealnie przystrzyżone, wiecznie zielone krzewy otaczały wyłożony żwirem dojazd. Księżyc świecił jasno i wysoko, oświetlając okolicę wyraźnie, jeżeli nie tajemniczo, w srebrze i czerni. Garstka ogromnych drzew upstrzyła ziemię. Wyglądały jakby z nie stąd pośród tych wszystkich młodych drzewek. Jak Carla powiedziała, tylko dwa z nich rosły blisko obok siebie. Dojazd przeszedł w bramę, a dalej otaczał wzgórze. Pagórek przykrytej trawą ziemi był z pewnością dziełem człowieka, taki okrągły, krótki i spleciony. Trzy inne wjazdy łączyły się tutaj. Niedaleko od zachodniego wjazdu stały dwa duże drzewa. Blask pomarańczowego płomienia był znakiem i czerowne zakończenie papierosa zapłonęło życiem. Zatrzymałam samochód, tarasując dojazd, ale niewiele osób o uczciwych zamiarach odwiedza cmentarze w nocy. Carla zaskoczyła mnie tym, bardzo nietypowo. Większość klientów woli spędzać najmniej czasu jak to tylko możliwe w pobliżu grobu po zmroku. Podeszłam do niej przed wypakowaniem sprzętu. Resztki niedopałków papierosów leżały jak serdelkowate białe robaki przy jej stopach. Musiała przebywać tutaj w ciemności przez godziny, czekając na wskrzeszenie zombie. Albo karała samą siebie albo bawił ją ten pomysł. Nie było możliwości by się dowiedzieć które z powyższych. Jej suknia, buty, nawet pończochy były białe. Srebrne kolczyki błysnęły w świetle księżyca, gdy odwróciła się do mnie.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 8 Opierała się o jedno z drzew, i ich czarna kora podkreślała tę biel. Tylko odwróciła głowę jak do niej podeszłam. Jej oczy wyglądały srebrno-szaro w świetle. Nie mogłam rozszyfrować wyrazu jej twarzy. To nie był żal. - To piękna noc, czyż nie? Zgodziłam się z tym. – Carla, czy wszystko w porządku? Patrzyła się na mnie strasznie spokojnie. – Czuję się znacznie lepiej niż popołudniu. - Miło mi to słyszeć. Czy pamiętałaś, by przynieś jego ubrania i pamiątki? Wskazała na ciemny pakunek przy drzewach. - Dobrze, rozładuję samochód. – Nie zaoferowała pomocy, co nie było niezwykłe. Przez większośc czasu lęk zapobiegał temu. Zdałam sobie sprawę, że moja Omega była jedynym samochodem w zasięgu wzroku. Zawołałam miękko, ale dźwięk niósł się w letnią noc. – Jak się tu dostałaś? Nie widzę auta. - Wynajęłam taksówkę, czeka przy moście. Taksówka. Chciałabym zobaczyć twarz kierowcy, kiedy podrzucał ją pod bramę cmentarza. Trzy czarne kurczaki zakwakały w klatce na tylnym siedzeniu. Nie musiały być czarne, ale to był jedyny kolor, jaki mogłam dostać na dziś. Zaczynałam zastanawiać się czy nasz dostawca drobiu miał poczucie humoru. Artur Fiske zmarł niedawno, tak więc z pudełka w bagażniku wyjęłam tylko słoik domowej roboty maści i maczetę. Maść była jasna, prawie biała, z kropkami zielonego światła w sobie. Błyszczące punkciki to cmentarne grzyby. Nie znajdziesz ich na tym cmentarzu. Rosły tylko na nagrobkach, które istniały co najmniej sto lat. Maść zawierała także obowiązkowo pajęczą nić i śmierdzące dodatki Rothera, oraz zioła i przyprawy aby ukryć zapach i pomóc magii. Jeżeli to była magia. Posmarowałam tym nagrobek i zawołałam Carlę. – Twoja kolej, Carla. – Wyrzuciła papieros i podeszła, by stanąć obok mnie. Posmarowałam jej twarz i ręce, po czym powiedziałam. - Będziesz stała za nagrobkiem podczas wskrzeszania. Zajęła swoje miejsce bez slowa, a ja rozsmarowałam maść na sobie. Sosnowy zapach rozmarynu na pamięć, cynamon i koniczyna jako konserwant, szałwia dla mądrości i cytrynowy tymianek by związać to wszystko razem, wydawał się przesiąkać przez skórę. Wybrałam największego kurczaka i wsadziłam go pod ramię. Carla stała tam gdzie ją zostawiłam, gapiąc się w dół na grób. To była sztuka pozbawiać głowy kurczaka tylko dwoma rękami. Stanęłam u stóp grobu i zabiłam kurczaka. Pierwsza krew z żył prysnęła na

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 9 grób. Prysnęła na blednące chryzantemy, na róże i goździki. Iglica białych gladioli pociemniała. Weszłam do okręgu, rozlewając krew idąc, rysując żelazny okrąg zakrwawioną maczetą. Carla zamknęła oczy kiedy krew spłynęła po niej. Rozsmarowałam krew na sobie i umieściłam wciąż wierzgające ciało pomiędzy górą kwiatów. Wtedy zatrzymałam się ponownie u stóp grobu. Byliśmy teraz zamknięci w kręgu krwi, sam na sam z nocą i naszymi myślami. Oczy Carli błysnęły bielą na mnie kiedy zaczęłam wołać. - Usłysz mnie, Arturze Fiske. Przyzywam cię z grobu. Poprzez krew, magię i żelazo, wzywam cię. Powstań, Arturze, przybądź do nas, przybądź do mnie Arturze Fiske. – Carla dołączyła do mnie tak jak miała to zrobić. – Przybądź do nas, Arturze, przybądź do nas, Arturze, Arturze, powstań. – Wołałyśmy jego imię wciąż wznoszącymi się głosami. Kwiaty zadrżały. Płyta nagrobna rozstąpiła się i kurczak ześlizgnął się na bok. Ręka wysunęła się wolna, blada jak u ducha. Druga ręka, i głos Carli zawiódł ją. Zaczęła przesuwać się dookoła nagrobka, by uklęknąć przy tym, co pozostało z ciężkiej płyty. Na jej twarzy było zdziwienie, a nawet inspiracja, gdy wezwałam Artura Fiske z grobu. Ramiona były wolne. Góra ciemnowłosej głowy była widoczna, ale to było prawie wszystkim co z niej pozostało. Grabarz spisał się, ale pogrzeb Artura odbył się przy zamkniętej trumnie. Prawa strona jego twarzy zniknęła, odstrzelona. Czysta biała kość błyszczała na szczęce i czaszce, a srebrne kawałki drutu sprawiały, że kości trzymały się razem. To wciąż nie była twarz. Zamiast nosa puste dziury, nagie i białe. Skóra była poszatkowana i pocięta, by wyglądać lepiej. Pozostawione oko przewróciło się dziko w pustym oczodole. Mogłam zobaczyć język poruszający się pomiędzy wybitymi zębami. Artut Fiske powstawał się z grobu. Próbowałam pozostać spokojna. To nie mogła być pomyłka. – Czy to Artur? Jej zachrypnięty szept doszedł do mnie. – Tak. - To nie był atak serca. - Nie. – Jej głos był teraz spokojny, niesamowicie normalny. – Nie, zastrzeliłam go z bliskiej odległości. - Zabiłaś go i kazałaś mi sprowadzić go z powrotem. Artur miał pewne problemy stając na nogach, a ja podbiegłam do Carli. Próbowałam pomóc jej wstać, ale ona nie poruszyła się. -Wstawaj, wstawaj, cholera, on cie zabije! Jej następne słowa były bardzo ciche. – Jeżeli to tego chce.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 10 - Boże pomóż mi, samobójczyni. Zmusiłam ją, by spojrzała na mnie zamiast na tą rzecz w grobie. – Carla, zamordowane zombie zawsze zabija najpierw swojego zabójcę, zawsze. Nie ma przebaczenia, taka jest zasada. Nie mogę go kontrolować dopóki on cię nie zabije. Musisz uciekać, teraz. Zobaczyła mnie, zrozumiała, tak sądzę, ale powiedziała. – To jedyny sposób, by być wolną od winy. Jeżeli mi przebaczy będę wolna. - Będziesz martwa! Artur uwolnił się i siadał na zgniecionych, ubrudzonych ziemią kwiatach. Zajmie mu chwilę, by się ogarnąć, ale nie za długo. - Carla, on cię zabiję. Nie będzie żadnego przebaczenia. – Jej oczy powędrowały z powrotem na zombie i uderzyłam ją dwukrotnie, bardzo mocno. – Carla, umrzesz tutaj, i za co? Artur jest martwy, naprawdę martwy. Nie chcesz umierać. Artur ześlizgnął się z kwiatów i wstał niepewnie. Jego oczy obracały się dookoła jego oczodołów aż w końcu dostrzegł nas. Choć nie wyraził nimi za wiele, mogłam dostrzec radość na jego obdartej twarzy. Było tam drgający uśmiech, gdy zachwiał w naszym kierunku, a ja zaczęłam odciągać ją do tyłu. Nie walczyła ze mną, ale była bezwładnym, dziwnym ciężarem. Ciężko jest ciągnąć kogoś, kto tego nie chce. Pozwoliłam jej opaść z powrotem na ziemię. Spojrzałam na niezdarne, ale zdeterminowane zombie i zdecydowałam się spróbować. Stanęłam przed nim, oddzielając go od Carli. Wezwałam wszelką moc jaką posiadałam i przemówiłam do niego. –Arturze Fiske, usłysz mnie, słuchaj tylko mnie. Przestał poruszać się i gapił się na mnie. To działało, wbrew zasadom, to działało. To Carla to zepsuła. Jej głos mówiący – Arturze, Arturze, wybacz mi. Został rozkojarzony i spróbował poruszyć się ku jej głosowi. Zatrzymałam go z ręką na jego piersi. - Arturze, rozkazuję ci się nie ruszać. Ja, która cię wskrzesiłam, rozkazuję ci. Zawołała raz jeszcze. To było wszystko, czego on potrzebował. Odrzucił mnie bez zastanowienia. Moja głowa uderzyła o nagrobek. To nie było zbyt mocne uderzenie, bez krwi jak w telewizji, ale sparaliżowało mnie ono na minutę. Leżałam wśród kwiatów i wydawało się to istotne, by usłyszeć swój oddech. Artur sięgnął w dół po nią, powoli. Jego twarz skrzywiła się i jego język wykonał mały dźwięk, który mógł brzmieć „Carla”.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 11 Niezdarne dłonie dotknęły jej włosów. W połowie upadł, w połowie ukląkł przy niej. Wtedy odsunęła się przerażona. Zaczęłam czołgać się przez kwiaty w jego kierunku. Nie zamierzała popełnić samobójstwa przy mojej pomocy. Ręce dotknęły jej twarzy, i cofnęła się tylko na kilka cali. Zombie poczołgało się za nią. Cofała się szybciej, ale on nadchodził zadziwiająco szybko. Przycisnął ją swoim ciałem, i zaczęła krzyczeć. W połowie wczołgałam sie, w połowie spadłam na plecy zombie. Ręce prześlizgnęły się po jej ciele, dotykając jej ramion. Jej oczy zwróciły się z powrotem na mnie. – Pomóż mi! Spróbowałam. Pociągnęłam go, próbując go z niej ściągnąć. Zombie nie mają nadnaturalnej siły, bez względu na to, co telewizja nam pokazuje, ale Artur był wielkim, umięśnionym mężczyzną. Jeżeli mógłby odczuwać ból, mogłabym go ściągnąć z niej, ale nie było żadnego sposobu, by odwrócić jego uwagę. - Anita, proszę! Dłonie znalazły się na jej szyi i zacisnęły się. Znalazłam maczete, tam gdzie ją upuściłam na ziemię. Była ostra, i zrobiłaby mu krzywdę, ale on tego nie mógł poczuć. Cięłam go przez głowę i plecy. Zignorował mnie. Nawet z odciętą głową, nadal by się poruszał. Jego ręce były problemem. Uklękłam i spojrzałam na jego przedramię. Nie odważyłam się spróbować bliżej jej twarzy. Ostrze błysnęło srebrem. Uderzyłam nim z całą siłą moich barków i ramion, ale wymagało to pięciu uderzeń, by złamać kość. Odcięta ręka wciąż zaciskała się jakby nadal była przymocowana. Odrzuciłam maczete i zaczęłam odrywać palce pojedynczo z jej szyi. To zajmowało czas. Carla przestała wierzgać. Wykrzyczałam swój gniew i bezradność na niego i dalej odrywałam palce. Silna ręka zaciskała się dopóki nie doszedł mnie odgłos łamania. Arthur wydawał się usatysfakcjonowany. Wstał znad jej ciała. Cała ekspresja opuściła go. Był pusty, czekający na polecenia. Upadłam z powrotem między kwiaty, niepewna czy płakać, krzyczeć, a może po prostu uciekać. Po prostu siedziałam w szoku. Ale musiałam zrobić coś z zombie. Nie mogłam pozostawić go spacerującego dookoła. Spróbowałam powiedzieć mu by został, ale mój głos nie wydobył się. Jego oczy podążały za mną jak wdrapywałam się do samochodu. Wróciłam z garścią soli. Drugą dłonią zebrałam świeżą ziemię z cmentarza.

Laurell K. Hamilton, Those Who Seek Forgiveness Strona 12 Artur obserwował mnie bez wyrazu. Stanęłam przy zewnętrznym końcu okręgu. – Oddaję cię z powrotem ziemi, z której przyszedłeś. Rzuciłam na niego ziemie. Odwrócił się twarzą do mnie. - Solą wiążę cię z twoim grobem. – Sól zabrzmiała jak deszcz ze śniegiem na jego garniturze. Zrobiłam znak krzyża maczetą. – Żelazem składam cię do grobu. Zdałam sobie sprawę że rozpoczęłam ceremonię bez kolejnego kurczaka. Schyliłam się, podniosłam tego zabitego i rozcięłam go na pół. Wyciągnęłm wciąż ciepłe i zakrwawione wnętrzności na wierzch. Błyszczały w świetle księżyca. – Ciałem i krwią rozkazuję ci, Arturze, wracaj do grobu i już nie powstań. Położył się do grobu. To było tak jakby położył się na wciągających piaskach. To go po prostu połknęło. Po ostatnim poruszeniu kwiatów, grób był taki jak wcześniej, prawie. Odrzuciłam wypatroszonego kurczaka na ziemię i uklękłam obok ciała kobiety. Jej szyja zwisiała pod nienaturalnym kątem. Wstałam i zamknęłam bagażnik auta. Dźwięk wydawał się niesiony echem, zbyt głośny. Wiatr szumiał w wysokich drzewach. Liście szeleściły i szeptały. Drzewa wyglądały jak płaskie ciemne cienie, nic co miałoby w sobie głębie. Wszystkie dźwięki były zbyt głośne. Świat stał się jednowymiarową kartką. Byłam w szoku. To utrzyma mnie otępiałą i bezpieczną przez chwilę. Czy będę śniła o Carli dzić w nocy? Czy będę próbowała ocalić ją znów i znów? Miałam nadzieję, że nie. Gdzieś powyżej sokoły zaskrzeczały. Ich krzyki dochodziły nisko i upiornie, niesione głośno przez echo. Spojrzałam na ciało przy grobie. Jego biel splamioną ziemią. To tyle na temat drugiej części zapłaty. Wsiadłam do samochodu, rozcierając krew na kierownicy i kluczykach. Trzeba było wykonać telefony: do mojego szefa, na policję i by odwołać resztę spotkań. Nie będę wskrzeszać żadnych zmarłych dzisiejszej nocy. Stała tam taksówka do odesłania. Zastanawiałam się ile kilometrów nabito. Moje myśli krążyły w ciasnych przerażonych kręgach. Zaczęłam się trząść, ręce mi drżały. Łzy spływały gorące i okrutne. Zadrżałam i krzyknęłam w samotności w samochodzie. Kiedy mogłam oddychać nie dławiąc się i moje ręce były pewne, wrzuciłam bieg. Z pewnością zobaczę Carlę i Artura dziś w nocy. Co tam jeden koszmar więcej? Pozostawiłam Carlę samą, z przebaczeniem Artura, i jedną nogą zagubioną w kwiatach na jego grobie.