mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Harrison Kim - Madison Avery 3 - Nadejście Aniołów Mroku

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :935.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Harrison Kim - Madison Avery 3 - Nadejście Aniołów Mroku.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 25 osób, 27 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 229 stron)

Kim Harrison Madison Avery 03 Something Deadly This Way Comes Tłumaczenie: Translations_Club Korekta całości: isiorek03

Prolog Tłumacz: Mglistaaa Korekta: isiorek03 Jestem Madison Avery, strażniczka czasu ciemności, szefowa Uderzeniowej Drużyny Nieba… walczącej przez cały czas między sobą. Zabawne, że strażnik czasu nigdy nie pojawił się na mojej liście "kariery dobrej dla Ciebie", gdy robiłam test w szkole. Serafinowie powiedzieli, że urodziłam się na to stanowisko, a gdy wybór był między podjęciem pracy lub śmiercią? Cóż… wybrałam pracę. - Przeznaczenie. - Powiedzieli Serafinowie. - Zły wybór. - Jeśli zapytasz mnie. Nawet teraz nie wierzę w przeznaczenie, ale i tak utknęłam w pracy ze skonfundowaną Żniwiarką Ciemności, którą staram się zrozumieć, i Żniwiarzem Światła, który dwukrotnie spadł już z nieba, i który myśli, że moje pomysły są przegrane. Zamiast po prostu rozkazy wykonywać z góry, chcę robić rzeczy po swojemu, co wiąże się z próbami przekonywania ludzi do zmiany. Mam tylko nadzieję, na znalezienie mojego prawdziwego ciała, aby móc oddać amulet z powrotem i zapomnieć o całej tej rzeczy, która się wydarzyła, gdyż przekonanie nieba, że mogę oszczędzić zagubione dusze jest niemożliwe. Byłoby dużo łatwiej, gdyby jeszcze moi ludzie nie pracowali przeciwko mnie.

Rozdział 1 Tłumacz: Mglistaaa Korekta: isiorek03 Gorące słońce zdawało się prześwietlać mnie na wylot, odbijając się od aluminiowych trybun by ogrzewać mnie od stóp w górę, gdy stałam obok Nakity i dopingowałam. Josh tam był. Biegł dwie mile dla zachęty, i robił ostatnią prostą już na torze. Trzech pierwszych biegaczy zaczęło przyspieszać przez ostatnie sto metrów. Josh był przed nimi, ale facet za nim też zdążył trochę przycisnąć na ostatnim odcinku. - Dalej, Josh! Biegnij! Biegnij! - Nakita wrzasnęła a ja zaskoczona, opuściłam aparat, aby na nią spojrzeć. Żniwiarka Ciemności nie specjalnie lubiła Josha, niemal zabiła go raz, a jej podniecenie było niezwykłe. Jej blada twarz była zaczerwieniona, a jej oczy, zwykle wyblakło niebieskie, błyszczały, gdy pochyliła się i chwyciła płot z siatki pomiędzy nami a torem. Miała na sobie różowy top i pasujące różowego koloru paznokcie, aby ukryć ich naturalny czarny kolor. Sandały z odkrytymi palcami na paski pomogły jej wtopić się w tłum, tak, że w żadnym wypadku nie wyglądała jakby można było pomyśleć o niej jak o Żniwiarce Ciemności, zdolnej do "uderzania" w zagubione dusze. Ja byłam ubrana dzisiaj, przynajmniej dla mnie, w dżinsy i czarny, koronkowy top. Moje włosy, zaś miały jak zwykle fioletowe pocieniowane końcówki, wiszące wokół moich uszu, i wciąż nosiłam moje zabawne żółte trampki z nowymi czarnymi sznurowadłami z czaszkami na nich. Były dopasowane do moich kolczyków.

- On jest za tobą! - Anioł w przebraniu krzyknął, a jej matowo- czarny amulet zaiskrzył fioletowo w swoim rdzeniu. Kolejny dowód, że była podekscytowana. Potrząsając głową, wróciłam do wyścigu, trzymając mój aparat i koncentrując się na linii mety. Pstryknęłam zdjęcie do gazetki szkolnej, gdy Josh pisnął przekraczając linię mety. Mój uśmiech był pełen cichej satysfakcji, że to właśnie on wygrał. - On wygrał! Wygrał! - Nakita wykrzyknęła, a mnie zatkało, kiedy pociągnęła mnie do skoków w górę i w dół wraz z nią. Nie mogłam sobie pomóc, tylko dać się jej przytulać dalej, bez tchu, gdy złapałam równowagę. Ona z pewnością nie działała jak każdy z niebiańskiej drużyny, lecz cieszyła się jak gdyby była dziewczyną Josha. Którą nie była. Ja mogłabym być. Może. - Barnaba. - Nakita popchnęła jego stopę, która spoczywała dwa rzędy nad nami. - Josh wygrał. Powiedz coś! - Były Żniwiarz Światła podniósł czapkę i dał jej beznamiętne spojrzenie. - Zabawne. - Powiedział ironicznie, a następnie wyciągnął długie nogi bliżej i usiadł, mrużąc oczy w słońcu. - Madison, miałaś ze mną pracować dzisiaj nad ukrywaniem rezonansu swojego amuletu. Z grymasem, spojrzałam w dół na kruczo czarny kamień zawieszony na srebrnym rzemyku, który nosiłam na szyi. Poza tym, że daje mi namacalną iluzję udawanego ciała, ukrywa mnie przed czarnymi skrzydłami, i daje mi dostęp do boskości, mój amulet śpiewał. Tak jakby. Naśladując naturalną aurę, czarny kamień jak dzwon dzwonił, ale słyszały go tylko boskie istoty. Każdy, kto umiał słuchać mógł mnie znaleźć w sekundę czy to przyjaciel czy wróg. Co może być problemem, jeśli chciałam powstrzymać moich ludzi przed zabiciem kogoś, i to właśnie, dlatego muszę nauczyć się go ukrywać. Po spotkaniu się z Josem, oczywiście.

- Może to zrobić później, - powiedziała sztywno Nakita. - Wygrał! - Poczułam ukłucie winy. Obiecałam, pracować z nim po szkole, ale zapomniałem, że również obiecałam Pani Cartwright że będę robić zdjęcia na torze dla gazetki szkolnej. - Przepraszam - Powiedziałem cicho i wzruszyłam ramionami, a on nie starał się ukryć swojego znudzenia. Dla wszystkich jego postawa była kwaśna, Barnaba był na ziemi dłużej niż Nakita, a zatem znał wszystkie subtelne niuanse ludzkiego zachowania, rozróżniając matczyne zainteresowanie i dopingowanie przez dziewczyny lepiej niż Nakita. Jego chuda budowa i wyblakły T-shirt tylko dopełniały jego westchnienia, godny wygląd, ale Barnaba naprawdę nie miał pojęcia, jak dobrze wyglądał. Nakita nie wie, dlaczego faceci oglądają się za nią oczekując randki, chociaż. Teraz dwoje z nich uwiesiło się na mnie, tworząc popularną klikę zezowatych. - To był jego jedyny wyścig. - Zaoferowałam niepewnie, a Barnaba odchylił się do tyłu, wyciągając na ciepłej trybunie, wkładając czapkę na twarz. Wracając do toru, pstryknęłam zdjęcie Josha, gdy przyjmował gratulacje od kolegów z drużyny. Pot tworzył wzorki na jego koszuli, a jego blond włosy pociemniały. Był jedynym z wyjątkiem Barnaby i Nakity, który wiedział, że technicznie jestem martwa, nie tylko był tam, gdy umarłam, ale też trzymał moją rękę przez cały ten czas. Tak, nie żyję: nie mam serca, chyba, że jestem podekscytowana lub przerażona, nie muszę jeść, chociaż mogłabym to zrobić w razie konieczności, aby się nie wyróżniać, i nie potrzebowałam więcej niż drzemki na miesiąc. To było zabawne na początku, ale teraz oddałabym niemal wszystko, aby cieszyć się soczystym hamburgerem i chrupiącymi frytkami. Teraz wszystko, smakowało jak ciastka ryżowe.

- Nie wiedziałam, że lubisz sport. - Powiedziałam do Nakity, gdy Josh czekał na biegaczy by przed przekroczeniem toru z nami porozmawiać przez płot. - Mamy zawody. - Powiedziała. - Ten sam urok. - Jej spojrzenie przeszło od biegaczy do matczynych rozmów między sobą, ledwie świadomych spotkania w ogóle. - Ja byłam kiedyś trzecia, z ostrzem. - Dodała. Barnaba parsknął śmiechem, z twarzą wciąż ukrytą pod czapką. - Naprawdę dobra z kosą, co? - Mruknął, a ona uderzyła w jego nogę. - A ty, na którym byłeś miejscu? - Spytała go ochoczo. Na siedząco, Barnaba oglądał, Josha, a jego oczy nie widziały chłopaka, ale przeszłość. - Nie było konkursów, kiedy byłem w niebie. - Skrzywiłam się. Barnaba został wyrzucony z nieba zanim piramidy zostały zbudowane. - Przepraszam - powiedziała Nakita, zaskakując mnie, jej spuszczonymi oczami. Zazwyczaj dokuczała Barnabie na temat jego upadłego statusu przy każdej okazji. Według Nakity, Barnaba został wyrzucony z nieba, bo zakochał się w ludzkiej dziewczynie. - Cześć, Josh - Powiedziałam, gdy dotarł i zatrzymał się przed płotem z siatki. - Prawie przegrałem, z jednym. - Powiedział, ciężko oddychając. Kiedy uśmiechnął się do mnie, poczułam w środku ciepło. Umawialiśmy się od jakiegoś czasu, ale jego uśmiech wciąż uderzył we mnie mocno. A jego pocałunki, jeszcze mocniej.

- Ale nie przegrałeś. - Powiedziała Nakita wracając ponownie do jej pewności siebie. - To był dobry bieg. - Josh dał jej dziwne spojrzenie, prawdopodobnie zastanawiając się, nad powagą jej słów. - Dzięki. - Powiedział, a następnie otarł pot z szyi. Ja nie pociłam się od miesięcy. Nie, od kiedy umarłam. - Czy to twój ostatni wyścig? - Zapytałam, już znając odpowiedź. - Tak. - Josh machnął do faceta, nawołującego go od mety. - Muszę iść, ale może chcesz iść do Low D ze mną później? - Low D było lokalnym miejscem spotkań, skrót od Lowest Common Denominator. Three Rivers było miastem studenckim, studenci się bawili, nawet, jeśli nikt inny nie. Jego oczy podniosły się do Nakity i Barnaby. - Wszyscy możecie. - Dodał nieco kwaśno Trudno było znaleźć czas sam na sam z Joshem między szkołą, moim tatą, moją pracą w kwiaciarni, i nie zapominając, że Strażnik Czasu Ciemności, kradnie każdą wolną chwilę mojego dnia i nocy. Można by pomyśleć, że ktoś, kto nie potrzebuje spać powinien mieć mnóstwo czasu, ale nie. Już teraz zgadując moje pytanie, Barnaba westchnął z pod czapki. Będzie prawdopodobnie już po zachodzie słońca zanim zacznę ćwiczyć osłanianie rezonansu mojego amuletu. Ale dreszcz przeszedł mnie i moje serce, na samą myśl o tym, dając twarde uderzenie i znów przestało… - Jasne - Powiedziałam, uśmiechając się. Małe słowo, ciężkie ma znaczeniu. Josh wsadził palce w siatkę, a ja ich dotknęłam. Josh i ja przeszliśmy razem przez wiele, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze ciężkie początki, kiedy byłam jego randką z litości. Było nam dobrze teraz, nawet z wtrącającymi się sprawami Strażnika Czasu Ciemności. Uśmiechając się

półgębkiem i patrząc uroczo i pobłażliwe, Josh wycofał, się ostatecznie odwracając swoją twarz od przyjaciół, gdy odszedł. Na twarzy Nakity widniał grymas niezadowolenia, gdy się odwróciłam. - Obiecałaś Barnabie swój trening. - Powiedziała, zaskakując mnie. - Jest okay odłożyć trening by obserwować bieg Josha, ale nie w porządku, jeśli chcę się udzielać towarzysko? - Zapytałam. - Absolutnie. - To było logiką Żniwiarza, a ja wiedziałem, że nie mogę z nią wygrać. Smutną sprawą było, że ona chyba miała rację. Odwracając się z powrotem, usiadłam na trybunach by poczekać na Josha. Barnaba był za mną pachnąc piórami i drugą stroną chmur -i tak, tylna część chmur ma zapach. Ignorując mnie Nakita poszła stanąć przy ogrodzeniu, oglądając wchodzących maruderów. Zastanawiałam się, czy powinna wziąć udział w biegu terenowym, a następnie zgniotłam ten pomysł. Była tutaj, aby chronić mnie przede mną, nie dowiedzieć się, jak przebiec dwie mile. Ale myśli o treningu i Low D opuściła mnie, gdy bez ostrzeżenia, niebieski atrament wydawał się wylać ze słońca, uderzając o ziemię i wrząc jak dym. To rozlewając się po ziemi, omywając ludzi nieświadomych tego, i sprawiając mi zimno. W czasie, gdy to się działo podniosłam moją głowę w górę, a błękit wzrastał obejmując wszystko. Szczeniak siedzi na chodniku. Ja podążam w stronę światłą…. Moje serce oddało uderzenie i zatrzymało się, gdy uczucie strachu szybko odsunęło się ode mnie. Ostatni raz, gdy miałam widzenie przyszłości, wołałam do gwiazd i czułam się jakbym miała umrzeć. Potem wpadłam w czyjeś myśli i przeżywałam brzydkie chwile, gdy zaczął zabijać

własną duszę. To było prawie miesiąc temu, a ja nie wiedziałam, co mnie przeraziło bardziej:, że mogłabym przeżyć jeszcze raz to piekło, czy że Serafinowie dawali mi kolejną szansę, aby udowodnić, że zabicie osoby nie było konieczne dla ocalenia jego duszy i mogłabym to schrzanić? Zgodnie z Grace - mój denerwujący często nieobecny Anioł Stróż i Niebiańska Łączniczka, mimo że Serafinowie nie kierowali moimi podróżami w czasie, mogli je zatrzymać lub uczynić je szybszymi, coś w rodzaju ekranu do w pełni funkcjonującego Strażnika Czasu Ciemności, aby zrobić to przejście łatwiejszym. To nie było tak, że miałam prawdziwego nauczyciela, po cenach dumpingowych na to stanowisko. Można by pomyśleć, że to sami Serafinowie powinni podjąć pracę na stałe przypisując Żniwiarzy, ale widocznie Anioły miały trudności z ustalaniem, co jest teraz, co było kiedyś i tego, co miało być, i potrzebowali człowieka do zrozumienia czasu. Zdarzyło mi się być odpowiedzialną za złych, tych, którzy zabijali ludzi zanim oni zabili swoje dusze. Wolałbym być odpowiedzialną za tych ze strony światła, którzy próbowali powstrzymać zabijanie, ale to nie było tym, co się wydarzyło. Głosy wyblakły tłumione przez niebieską mgłę, gdy czekałam by przyszłość mnie zabrała. - Madison, możesz ćwiczyć w The Low D, - Powiedziała Nakita, kopiąc płot i wprawiając go w drżenie. - Rozproszenie uwagi będzie dobre. Barnaba, to nic dziwnego, że nigdy nie uczy się niczego z tobą, skoro uczysz ją o północy na jej dachu. Chwyciłam moje kolana, przerażona, że jeśli ruszę się znajdę się w konwulsjach na ziemi. Moment, gdy dusza zaczyna umierać jest traumatyczny, gdy za pośrednictwem Pierścieni Linii Czasu, powoduje moją wędrówkę ku światłu i w przyszłość. Im dalej w przyszłość, tym

bardziej pogarsza się widzenie, począwszy od krystalicznie czystego do mrocznej nicości, tak, że tylko głosy mogą przeniknąć. Oznaczało to, że byłam pierwszym Strażnikiem Czasu na drodze w stronę światła. Nie zawsze miałam przewagę. Ron, Strażnik Czasu Światła, może pójść w stronę światła. Później, ale bardziej przejrzyście, i wprawnie zaczerpnąć z niej zabierając mi korzyści. - Chłopaki? - Szepnęłam, a następnie westchnęłam, gdy cały tor z jego zawodnikami, trenerem i niebieskimi krzesełkami nagle nałożył się ze sceną, która była prawdopodobnie o sto mil odległa i prawdopodobnie o dnie w przyszłości. Chociaż trzymałam się prążkowanej ciepłej ławeczki z aluminium, również stałam na zdobionym kredą chodniku, wpatrując się w trzypiętrowy budynek ze starymi samochodami przed domem i ruchliwą drogą za mną, o zamierającym ruchu. Było to rozmyte niebieskawą mgiełką na krawędziach mojej wizji i wokół wszystkich osób, niczym druga aura. Noc była okropną mieszanką pomarańczowego i czarnego koloru, gdy budynek płonął, a płomienie skakały wysoko, aby pokazać gromadę ciasno stłoczonych sąsiadów, szczekające psy i krzyczących ludzi. Wozy strażackie wypluwały powietrze pachnące olejem napędowym przy krawężniku, który dymił się i ogrzewał moje kostki. Ryk. Wszystko było rykiem. A potem zdałam sobie sprawę, z krwi w mojej głowie, gdy ból serca ogarnął mnie. Johnny jeszcze tu jest. Myśl rozbrzmiewała w naszej wspólnej pamięci. Terror, który należał do dziewczyny, w której ciele byłam napełnił mnie, i czułam jak stoję, chwiejąc się na trybunach. Byłem migawką wewnątrz, życia cudzego koszmaru. To wtedy jej dusza zaczęła umierać, kiedy coś tak

złego się stało, że zapomniała, jak żyć. Byłam jedyną osobą, która była w stanie ją uratować. - Johnny! - Krzyknęłam i Nakita odwróciła się do mnie. Widziałam jej szok, a obraz płonącego budynku wzrastał za nią wtopiony w rzeczywistość zawodów lekkoatletycznych. - Ma wizje. - Słyszałam, mówiącego Barnabę, gdy zacisnął dłoń na moim ramieniu, utrzymując mnie przed biegiem do przodu, gdy dziewczyna, w której umyśle byłam w rzuciła się do ucieczki. W mojej wizji pobiegłam między samochodami, omijając strażaków próbujących powstrzymać mnie, a niebieskawa mgiełka wzrastała od ludzi jak mgła. W rzeczywistości, czułam, że moje serce uderza, gdy zablokowałam kolana i kołysałam się, więc nie mogłam również biec. Zostawiłam Johnny’ego samego. Spał. Czekałam aż zasnął po wyjściu mamy do pracy. O, Boże. Mama mnie zabije, gdy dowie się! Nie rozumiem. Skąd wziął się ogień?! - Johnny! - Szepnęłam, gdy dziewczyna krzyknęła, a potem podskoczyła, gdy ciężka dłoń zacisnęła się na moim ramieniu, a obie - dziewczyna i ja odwróciłyśmy się. Mrugnęłam, chwiejąc się, kiedy zobaczyłam Barnabę za przerażającym wizerunkiem strażaka w pełnym rynsztunku, jego oddech był syczący, kiedy próbował zatrzymać mnie przed pójściem Tłum stał na trybunach, dopingując ostatniego walczącego zawodnika. W mojej wizji, ogień huknął, napełniając mnie surrealistyczną przeciwwagą terroru. Ręka Barnaby była na moim ramieniu, a on patrzył na mnie ze współczuciem. - Johnny jest tam! - Powiedziałam, a strażak spojrzał mnie, wyraz jego twarzy ukryty był za maską. - Pozwólcie mi iść. Puść mnie! Muszę się tam dostać! - Jako jedno, dziewczyna i ja wykręciłyśmy się od Barnaby\

strażaka uchwycie i jako jedna zostałyśmy wciągnięte w ich ramiona. Starałam się nie walczyć, wiedząc, że nie było to prawdziwe, ale terror dziewczyny był teraz moim. Nie miałam serca bijącego w moim stale, udawanym ciele, ale pamięć to zabawna rzecz, a ja czułem echo tętna Barnaby prowadzącego mnie, powodując zgrzyt kroków w dół na trybunach i do chłodniejszego cienia poniżej. Cień skąpał moje rozgrzane policzki, spalone przez słońce i ogień, gdy Barnaba posadził mnie na ziemi i niebieskawa mgiełka, przysłoniła się obraz odległej przyszłości kłębiąc się ze strażaka, ale nie anioła. - Przepraszam. - Powiedziałam zarówno do Barnaby i strażaka, ale z dwóch różnych powodów. Za strażakiem, widziałam karetkę. Światła zostały wyłączone i poczułam, że kończy się moje życie, kiedy włożono do niej małe, zapakowane ciało. Zakładka została naciągnięta na całą długość. Przez chwilę, nie wiedziałam, co to znaczy, ale zanim zobaczyłam w worku ciało, jakimś sposobem, nie myślałam, że mogłyby się to zdarzyć. - Oh, Johnny!- Zaszlochałyśmy, gdy rzeczywistość w nią uderzyła. W mojej wizji, zaczęłam płakać, gdy oglądałam płomienie pożerające dach mojego pokoju, ale moje łzy były, dla Johnnego. Odszedł i ja płakałam zarówno dla Johnny'ego jak i jego siostry, kiedy miałam wizję jego okrągłej twarzy i piżamy Transformer. Miał paluszki rybne na obiad. Byłam taka podła, jedząc ostatniego, gdy wiedziałam, że on go chciał. - Tak mi przykro. Tak mi przykro. - Szlochałam, a moje gardło ścisnęło się, gdy skuliłam się przed wsparciem trybuny / przy boku samochodu pożarniczego. W pobliżu był strażak, dając mi swoją połowiczną uwagę, żebym nie mogła uciec. Nakita została nałożona na niego, upewniając się, żeby nikt nie przeszedł wystarczająco, blisko, aby

wiedzieć, co się dzieje. Za nią, niebieskie słońce oświetlało dół na zawodach lekkoatletycznych. Były tam przygotowania do utworzenia kolejnego wyścigu pośród rozbrzmiewających głośników i trąbienia ciężarówek, gdy nowa cysterna wody przybyła. Mój brat nie żyje. To moja wina. Nie powinnam była zostawiać go w samego. Wstałam, a przynajmniej ja w mojej wizji. Zaczęłam już odnajdować sposób na oddzielenie się od niej, więc mogłam tylko oglądać, jak ból serca w dziewczynie staje się łatwiejszy do zniesienia. Barnaba przytrzymał mnie myśląc, że mogłabym coś sobie, zrobić. Moje palce odnalazły nazwę miasta na samochodzie pożarniczym: Baxter, mniej więcej. Moje spojrzenie podniosło się i zobaczyłam znak ulicy: Koral. Moje serce waliło, gdy zdałam sobie sprawę, że miałam pewną kontrolę nad pamięcią, że jeszcze trzeba żyć. - Tutaj jesteś, Tammy. - Smugi dymu zamazywały mówiącego mężczyznę, który udrapował koc pachnący zbyt mocno płynem do płukania tkanin na moich ramionach. Wzdrygnęłam się, nie potrafiąc nic powiedzieć, ale miałam nazwę teraz, a to mogło pomóc. - Twoja mama już idzie. - Dodał, i panika Tammy przetoczyła się przeze mnie na nowo. O, Boże. Mama. Odwróciłam się do pożaru w panice. Chciałam to cofnąć, ale nie mogłam. Johnny był martwy. Powinnam to być ja, nie on. Nie on! - Madison? Powiedziała Nakita, a ja zamrugałam na człowieka, gdy jego obraz rozpływał się w niej. - Czy wszystko w porządku? - Musiałem uciec, odejść. W obliczu tego było to zbyt straszne, a do tego wina powodowała, trudności z oddychaniem. Ja powinnam być martwa, nie Johnny. Był moim bratem, a teraz on nie żyje. Przeze mnie. Powinno to spotkać mnie. To powinnam być ja! - Madison!

Barnaba wołał moje imię, a ja westchnęłam, gdy te dwie rzeczywistości -jedna prawdziwa, jedna dopiero do przeżycia - starły się gwałtownie. Niebieski ton błysnął na czerwono, a następnie zniknął w przyszłości. Słuchając echa mojego bijącego serca, uspokajałam je, gdy wpatrywałam się w Barnabę, Nakitę, oraz… Josha. Nade mną, ludzie dopingowali ostatniego biegacza przy przekraczaniu linii. To był koniec. Miałem wizję kogoś innego, przeżywającego zapowiedź śmiertelnego uderzenia w jej duszę, i… przerwałam. Zakołysałam się, próbując strząsnąć winę i ból serca dziewczyny po śmierci brata. Tammy. Nazywała się Tammy. Jej przekonanie, że spowodowała śmierć brata dzwoniło jeszcze we mnie, rozpacz tak ciężka, że przygniatała wszystko odmawiając jej duszy miłości potrzebnej do przetrwania. Chciałaby uciec, jeśli nie fizycznie, to psychicznie, od tych, którzy chcieli pomóc jej żyć dalej, a jej dusza… chciała uschnąć i umrzeć na długo zanim umrze jej ciało. Przeznaczenie, tak nazywają to Serafinowie, ale ja nie wierzę w przeznaczenie. Stary Strażnik Czasu ciemności, Kairos, wysłałby Nakitę by zabić Tammy bez namysłu zabierając jej duszę, aby uchronić ją kosztem jej życia. Ron, obecny Strażnik Czasu Światła, z kolei wysyłałby Żniwiarza Światła by zatrzymać koszenia, by uratować jej życie kosztem jej duszy, ryzykując, że jakoś nauczyć się żyć dalej. Ale ja nie byłam starym Strażnikiem Czasu Ciemności, i miałam zamiar skorzystać z okazji, aby udowodnić Serafinom, że przeznaczenie może być omijane i moglibyśmy uratować jej życie oraz jej duszę. Wszystko, co musieliśmy zrobić, to pokazać Tammy inną możliwość. Uśmiechając się słabo, wyciągnęłam rękę. Josh wziął ją, podciągając mnie na nogi. Otrzepałam mój tyłek i zadrżałam w cieniu.

Patrzyłam w poprzek toru, pamiętając wizję kłębiącego się dymu i ognia skaczącego, jakby był czymś żywym. Milcząc, czekali. Spojrzałam na nich, widząc, rezygnację Barnaby wiedziałam, że to nie będzie tak proste jak chciałam żeby było, strach Nakity, że miałam zamiar poprosić ją o zrobienie czegoś, czego nie mogła zrozumieć, i zapał Josha do robienia, czegokolwiek innego. - Macie ochotę na wycieczkę? - Zapytałam. Jak jeden, wszyscy wzdychali, Josh uśmiechając się szeroko. - A jakże!

Rozdział 2 Tłumacz: Mglistaaa Korekta: isiorek03 Stałam za nagrobkiem sięgającym mi do piersi, i opierałam ręce na jego szczycie. Suchy, gorący wiatr przesuwał fioletowe końcówki moich krótkich włosów na moje oczy, gdy czekałam na powrót Barnaby ze swojego pieszego rekonesansu. Nakita fotografowała pomniki aparatem, który zawsze miała w jej małej czerwonej torebce. A Josh starał się nie zwymiotować po swoim pierwszym locie z pomocą anioła. Nakita nalegała żeby wybrać się na ziemię tego cmentarza, bo szkoła była po drugiej stronie ruchliwej ulicy, ale myślałam, że może to być suche poczucie humoru rozwijające się inaczej u zabójczego Żniwiarza Ciemności z niedoborem humoru. Musiałam jednak przyznać, że cmentarz był prawdopodobnie lepszym wyborem niż fast-food obok, zwłaszcza z wciąż hiperwentylującym Joshem. Zerknęłam na zgarbioną, chwiejną sylwetkę Josha, kiedy oparł się w pobliżu znacznika grobu, jego torbę sportową u jego stóp i zwrócone do mnie plecy, gdy zdrowiał. Prawdopodobnie nie pomogło, że przed chwilą nie lecieliśmy, a zostaliśmy przerzuceni, tak jakby. Straszna nicość podróżowania pomiędzy przestrzenią była przerażająca w najlepszym wypadku, a gdy po raz pierwszy Nakita miała owinięte wokół mnie skrzydła i przerzuciła nas z Indiany na grecką wyspę po drugiej stronie ziemi to było straszne. Przypuszczam, że wyspa Kairosa była teraz moja, ponieważ miałam jego pracę a on był martwy Ale czy byliśmy tam, aby dać Joshowi szansę na złapanie oddechu, czy ze względu na pomysł Nakity, to cmentarz był cichy i na uboczu, z

dobrym widokiem na autobusy ustawiające się w kolejce po prawej stronie i pickupy – samochody po lewej stronie. Musieliśmy przejść kilka linii stacji by dotrzeć do celu i było zaledwie trzy po południu. Szkoła właśnie zaczęła wypuszczać uczniów. Pachnący lekko potem i butami do tenisa, Josh chwiał się w drodze do mnie. Dałam mu uśmiech i przesunęłam się w dół, aby zrobić mu miejsce i razem pochyliliśmy się nad kamieniem, stykając się naszymi łokciami. Byłam zadowolona, że tu był. - Widzisz ją? - Zapytał, a jego niebieskie oczy wreszcie zaczęły pokazywać jego emocje. - Nie, powiedziałam, dziękując psychicznie Beatrice, o której kamień opieraliśmy się. - Nigdy nie widziałam twarzy Tammy. Pomyślałam, że jestem szczęśliwa, mogąc zobaczyć nazwę miasta i ulicy, a ten strażak znał jej imię. Ale jestem pewna, że ona tam jest. Wskazałam na szkolę, brodą, a on zwrócił oczy na mnie. - Twoje przeczucie Strażnika Czasu, co? - On przyłapał mnie, a ja dałam mu zakłopotane spojrzenie. - No tak, faktycznie, - powiedziałam, nie chcąc przyznać, że czułam dziwny rodzaj dreszczy w mojej aurze, kiedy leciałam nad szkołą. To samo stało się podczas mojej ostatniej akcji prewencyjnej i miałam zamiar zaufać jej też tym razem. - Więc jak zamierzamy ją znaleźć? - Josh zapytał, patrząc na dzieci właśnie zaczynające grupować się w trójki i szóstki. Nakita, która odsunęła na bok zdjęcia zanieczyszczeniami zabarwionego posągu, ciemnego od dymu i pleśni, powiedziała, nie patrząc na mnie:

- Udało mi się znaleźć jej adres i opis jej aury, ale jeśli ty miałaś widzenie, to Ron prawdopodobnie też. Musimy działać szybko, zanim da jej Anioła Stróża i nie będzie można nic zrobić. - Mamy, co najmniej jeden dzień, - powiedziałam i Nakita spojrzała na mnie z nad jej aparatu. - Widzenie przyszłości było rozmyte na brzegach, - wyjaśniłam. - Można mieć jasną wizje, kiedy ma się stać to na kilka godzin przed. - Wykrzywiając twarz, spojrzałam na szkołę. - Myślę, że Serafin wysłał mi to jedno wcześniej, wiedząc, że nie jestem w tym jeszcze dobra. Chociaż, dlaczego chcieli mi pomóc było tajemnicą. Może nie mieli tak jak Ron nic przeciwko mnie, jako Strażniczce Czasu. Wiedziałam, że ja nie miałam. A może mieli nadzieję, że kiedyś będę lepsza w tym, że zacznę wierzyć w los, a nie wolną wolę. Niezależnie od powodu, byłam pewna, że jesteśmy, co najmniej jeden dzień przed Ronem, naturalnie on był bez pomocy widzenia przyszłości Serafinów, i ja nie zamierzałam tego marnować. Nakita spojrzała na Barnabę, i gdy wzruszył ramionami, spojrzała na szkołę przez obiektyw, robiąc kilka zdjęć. - Szkoła jest nadal najlepszym miejscem do poszukiwań, - powiedziała. - Standardowo zbierając poszlaki. Idź tam, gdzie są ludzie. - Migawki kliknęły a ona wyprostowała się, marszcząc brwi za obiektywem aparatu. Jedno z jej zdjęć w naszej szkolnej ekspozycji z centrum handlowego zdobyło najwyższą nagrodę i Nakita zaczęła robić zdjęcia wszędzie od tamtej pory. Ron, myślałam, zdzierając moje żółte trampki o kamień i życząc sobie by ten denerwujący człowiek ignorował mnie jak większość dorosłych. Ron pracował dla światła zamiast dla ciemności, i choć, wierzyliśmy w to samo, że wybór był silniejszy niż przeznaczenie niebios,

on raczej zsyłał Anioła Stróża na kogoś niż starał się dotrzeć do źródła problemu i zmienić ich życie. Co dokładnie, było powodem, że miałam kłopoty z Serafinami, to boże ważniaki wysocy Aniołowie, i próbowanie czegoś zmienić. Nawet po ocaleniu już duszy jednej osoby, wiedziałam, że nikt z wyjątkiem Barnaby nie wierzył, że mam szansę. A większość czasu, zastanawiałam się nad Barnabą. - Jeśli nie możemy znaleźć jej tutaj, możemy po prostu pójść do jej mieszkania i poczekać - powiedziałam, skanując ostatnie przesunięcia nieba i czarne skrzydła. Bezmyślne, ociekające tafle czerni zawsze wydawały się gromadzić, gdy właśnie miało nastąpić koszenie w nadziei na zwędzenie odrobiny nienadzorowanej duszy, co czasami powodowało, że zastanawiałam się, czy te przerażające rzeczy mogą czytać z linii czasu, podobnie jak Strażnicy Czasu. Żniwiarze Ciemności na polowaniu przynosili im padlinę szybciej niż wrony. To, że ich tu nie było to dobry znak. Nie widziałam żadnej od miesiąca, częściowo, dlatego, że Nakita ukrywała mój rezonans przez większość czasu, a częściowo, dlatego, że nie było polowań. Josh odwrócił się by usiąść plecami do kamienia. Po przekopaniu się przez jego torbę sportową, wyjął swój telefon. - Wyślę wiadomość do mojej mamy. Powiem jej, że będę w domu później. Jeśli ktoś zapyta, jestem z tobą. - Spojrzałam na zegarek i dodałam dwie godziny. - Dobry pomysł. Gdzie powinniśmy być? The Low D? - Dobra, więc okłamałam ojca. Nie czułam się z tym dobrze, ale nie zamierzał uwierzyć, że jestem gdzieś w Kalifornii, ograniczając liczbę zabitych i próbując zmienić politykę nieba w sprawie odstrzału zagubionych dusz.

Miękki zapach piór zwrócił moją uwagę, i uśmiechnęłam się, gdy Barnaba wielkimi krokami przemierzał przez cały cmentarz, z rękami w kieszeniach i wędrującymi oczami. - Brak Żniwiarzy Światła, brak czarnych skrzydeł, i brak Grace, - powiedział, przeczesując ręką kędzierzawe, luźno skręcone włosy i mrużąc oczy na autobusy. - Chcesz, żebym poszedł sprawdzić mieszkanie Tammy? Brak Grace? Nie mogłam pomóc, ale zastanawiałam się, dlaczego on postawił postawić Grace pod znakiem zapytania, ale skinęłam głową, patrząc na Nakitę, gdy zatrzask w jej torebce kliknął na kłódkę. Odłożyła aparat daleko, odmawiając, aby Barnaba zaangażował się w coś. - Pamiętasz adres? - Zapytałam. - Ulica Coral, - powiedział, a następnie dotknął górnej części mojej ręki. - Wrócę i powiem Ci czy ona tam jest, - rozbrzmiało w moich w myślach, aż podskoczyłam. Migotanie; gapiłam się na niego. Nakita zaczęła osłaniać rezonans od zakończenia Three Rivers, więc Ron nie wiedział, gdzie jesteśmy, jeśli sprawdzał nas to nie wiedziałam czy mógł dotknąć myśli poprzez osłonę. Ale Barnaba dotykał mnie fizycznie, więc może to w jakiś sposób było w stanie ominąć osłonę. - Hej! - Nakita powiedziała z przez chwilę migającymi boskim srebrem oczami. - Zakaz przekazywania notatek. Josh zamknął telefon i spojrzał na nas pytająco. - Spokojnie, - powiedział kwaśno Barnaba, gdy jego palce zsunęły się ze szczytu z mojej ręki. - Chciałem tylko upewnić się, że to możliwe. - Przerwał, a następnie powiedział: - Widzisz? Ona nie słyszała.

- Ponieważ jestem osłaniana, - powiedziałam, a Barnaba skinął głową, jego spojrzenie wędrowało po drugiej stronie ulicy i po samochodach w kolejce. Pomyślałam, że jego nagle kwaśny nastrój nie pochodził z nieufności do Nakity, ale z jego zdolności mówienia do mnie bezgłośnie. Oznaczało to, że nie był już dłużej Żniwiarzem Światła. Przemieszczał się w kierunku ciemnej strony, do mnie. To, że ten Żniwiarz Światła porzucił jego milenijne przekonania, by pójść ze mną do obozu wroga było otrzeźwiającą myślą. Gdybym mogła skłonić Nakitę i jego do współpracy, aby ocalać oznaczone osoby, ich ciała i dusze, to może będę mogła też przekonać Serafinów do robienia rzeczy po swojemu i zatrzymania przedwczesnego koszenia na dobre. Jeśli, jeśli, jeśli. A jeśli nie, to tak szybko, jak znajdę moje ciało, gdzieś pomiędzy teraz i przyszłością, oddaje mój amulet i wracam do normalnego, życia, nie wiedząc nic o Żniwiarzach, Strażnikach Czasu, i Aniołach Stróżach. Ale myśli tej brakowało prawdziwych emocji, które kiedyś jej towarzyszyły. Chciałam, dalej wykonywać tą pracę. Nie dobrze. Josh wstał, z torbą sportową w ręku, przesuwając się niezgrabnie w napięciu pomiędzy Nakitą i Barnabą. - Hej, hm, mam zamiar iść za mauzoleum i przebrać się, w porządku? Zaraz będę z powrotem. - Odwrócił się i odszedł do małego budynku w pobliżu, poszarzałym wiekiem i zaniedbaniem. Patrzyłam na niego, myśląc, że wygląda dobrze. Pewny siebie. Dwoje dzieci minęło go na swoich rowerach, przecinając cmentarz, jako skrót. Szkoła skończyła się, więc odwróciłam się do autobusów, słuchając dzieci krzyczących do siebie. Obok mnie Nakita wierciła się. Zaczęłam też czuć napięcie i odchyliłam się do tyłu do nagrobka, ocierając kawałki starego kamienia o moją koszulę, gdy rozglądałam się za czarnymi skrzydłami

Teraz czułam się jak prawdziwy Żniwiarz. Miałam widzenie przyszłości. Znalazłam miejsce. Próbowałam znaleźć znak. Jeśli zmarnowałam swoją przewagę, Żniwiarz Światła pokaże się by mnie zatrzymać. Nie miało znaczenia, że nasze cele są takie same, oszczędzanie życia, bo jeśli zawiodę, Nakita będzie tam by zabić Tammy. Ofiara ciała, aby zbawić duszę. To był powód by umrzeć. - Barnaba - powiedziałam, wciąż zastanawiając się, nad Grace. - Myślisz, że powinnam skontaktować się z Grace? - Lubiłam Grace, a ona była, moim kontaktem z Serafinami i jeśli jej tu nie było, mogłoby to oznaczać, że chcieli oni zobaczyć, czy mogę to zrobić bez jej pomocy. Była zbyt blisko boskości dla mnie by zobaczyć coś więcej niż blask jej skrzydeł przez większość czasu. Nakita, Barnaba, i ja mogliśmy usłyszeć jej dźwięczny głos, ale nikt inny nie mógł. Grace myślała, że jest poetką. Co mogło być przyczyną tego, że Josh wydawał się być jedynym zadowolonym, kiedy ona była w pobliżu. - Nie sądzę, - powiedział Barnaba, ale jego przytłumione zachowanie zmartwiło mnie jeszcze bardziej. - Pójdę sprawdzić mieszkanie. - Dzięki - powiedziałam cicho a on odszedł, aby znaleźć spokojne miejsce, by rozwinąć swoje skrzydła, a następnie wzbić się w powietrze. - Myślałam, że nigdy nie odejdzie - powiedziała, Nakita. - Oh, no dalej, - namawiałam, odchodząc do tyłu do wysokiego płotu między nami i ulicą. - Barnaba jest w porządku. Przyznaj, że jesteś zła, że zamienił się w Żniwiarza Ciemności i skończ z tym. - On? - Roześmiała się. - Dzień, kiedy Barnaba stanie się Żniwiarzem Ciemności będzie dniem, kiedy będę całować jego amulet.

W milczeniu obserwowaliśmy dzieci wylewające się ze szkoły, każdy zdawał się wiedzieć dokładnie, gdzie iść. Czy wiedziała lub nie, ale poglądy Nakity na świat też się zmieniały. Kiedy po raz pierwszy spotkałyśmy się, była typową Żniwiarką Ciemności, gotową do skoszenia ludzi w jednej chwili, aby ocalić ich dusze. Dla niej ciało nie było ważne. Życie nie było ważne. Dusza była. To dręczyło mnie często, chcąc ją zrozumieć. Mroczne niebiańskie przeznaczenie, niewidzialne; oświetlane przez ludzki wybór. Technicznie rzecz biorąc, byli też Żniwiarze Światła, którzy byli złymi facetami, wzrokiem niebios, którzy zostali wyrzuceni i łączyli siły w celu ochrony przed Żniwiarzami Ciemności. Ratowali życie kosztem duszy. Więc kto robi więcej dobrego? Ja już nie wiem. Nakita milczała obok mnie, skanując twarze. Nie byłam pewna, czy Tammy miała być odebrana przez matkę czy miała zamiar jechać autobusem do domu. - Może próbowanie znaleźć ją w szkole nie jest takim dobrym pomysłem - powiedziałam. - Być może musimy znaleźć się bliżej, - dodałam, gdy Nakita nic nie powiedziała. - Dlaczego nie spróbujesz użyć linii czasu, aby ją znaleźć? - Powiedziała w końcu. - Kairos zawsze pokazywał mi znak aury w linii czasu, więc mogłam rozpoznać go przez to. Skrzywiłam się. - Aura Tammy, co? - Zaoferowałam. - To jest super. Z wyjątkiem tego, że nie widzę aury. Ja mogę - powiedziała, Nakita. - Kairos mógł pokazać mi linię czasu, gdy miał widzenie a aura, która mieszała się z jego była tego,

którego szukaliśmy. Możemy to zrobić, Madison. - Jej czoło było zmarszczone. - Możemy ją znaleźć przed Barnabą, założę się. Węzeł napięcia opadł ze mnie i uśmiechnęłam się. Barnaba. Rywalizacja ta była taka chora, nawet teraz. - Warto spróbować - powiedziałam wesoło, po czym odwróciłam się plecami do szkoły i usiadłam. Z prętami ogrodzenia wciśniętymi w moje plecy, i trawą łaskoczącą moje kostki. Pstrokate słońce dawało fajnie obmywające mnie światło. Biorąc oddech, którego nie potrzebowałam do niczego poza mówieniem, odetchnęłam, próbując uspokoić się przy użyciu techniki, której uczył mnie Barnaba. Moja ręka podkradła się i ujęła, kamień, który był w centrum mojego amuletu. Przewody srebrne okrążające go były ciepłe, a ja zamknęłam oczy. To był mój amulet, który pozwalał mi zobaczyć linie czasu, a jeśli będę mogła go wykorzystać, aby zobaczyć aury, byłby to bardzo dobry znak, że jestem coraz lepsza w tym. Znalezienie linii czasu było łatwe, i prawie bez wysiłku, znalazłam jasny blask teraźniejszości, przesuwającej się w nieskończoność. Teraz wszystko, co musiałam zrobić, to znaleźć Tammy na niej Życie każdego człowieka miało inny kolor lub aurę. Nie mogłam widzieć aury, ale Barnaba pracował ze mną nad tym wiele razy, kiedy siedzieliśmy na moim dachu, czekając na wschód słońca. Dla większości ludzi kolor był odbiciem ich wieku i stanu umysłu i mógł się zmieniać wraz z porami roku, ale dla Żniwiarzy, to odbicie tego, co ograniczane było od strony losu lub wolnej woli. Żniwiarz Światła zazwyczaj był ciemnego koloru czerwonego, a Ciemności Żniwiarze, fioletowego, a ci po środku neutralnego zielono-żółtego. Kiedy po raz pierwszy spotkałam Barnabę, jego amulet był porządnie ciemnoczerwony. Teraz jednak, wyraźnie przesuwał się w górę spektrum, pokazując więcej niż pewne