mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony400 685
  • Obserwuję297
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań304 812

Kenyon Sherrilyn - Mroczny Łowca 3 - Dragonswan

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :478.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Kenyon Sherrilyn - Mroczny Łowca 3 - Dragonswan.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 82 stron)

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 1 DragonswanDragonswanDragonswanDragonswan Sherrilyn Kenyon Tłumaczenie: FilipinaTłumaczenie: FilipinaTłumaczenie: FilipinaTłumaczenie: Filipina Beta: MikkaBeta: MikkaBeta: MikkaBeta: Mikka

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 2 Part 1Part 1Part 1Part 1 Richmond, Virginia - „Bądź miłym dla smoków, bo spopielą cię i smakują dobrze z ketchupem” Doktor Channon MacRea przerwała robienie notatek i uniosła lekko brew, słysząc ten bezsensowny komentarz. Od wielu godzin wpatrywała się w sławny Smoczy Gobelin, próbując odszyfrować staro angielskie znaczki. Nikt jej nie przeszkadzał, aŜ do teraz. Przybierając najbardziej zirytowany wyraz twarzy, odwróciła się od notatek i odwróciła się w stronę intruza. I zamarła. Nie był to Ŝaden mały, irytujący człowieczek. Był wysokim, zapierającym dech w piersiach, seksownym facetem, o ciele boga. Biła od niego silna, dominująca aura i pani doktor zaczęła się zastanawiać jak wszedł do muzeum, bez wstrząśnięcia jego fundamentami. Nigdy w swoim Ŝyciu nie widziała nikogo podobnego do niego… Ani tak poraŜającego uśmiechu, jak ten jakim ją obdarzył. Dobry BoŜe, nie mogła od niego oderwać oczu. Wyprostowany na pełną wysokość swych niemal dwóch metrów, znacznie górował nad jej sylwetką, ledwo średniego wzrostu. Ubrany był w drogi, dopasowany czarny garnitur i płaszcz. Ubranie idealnie harmonizowało się z ciemnymi włosami, dość długimi, związanymi w gładki kucyk. Jednak najbardziej uderzający w wyglądzie nieznajomego był tatuaŜ, zdobiący lewą stronę jego twarzy. Ciemno zielone spirale, układające się w jakiś skomplikowany, staroŜytny symbol, ciągnący się od linii włosów na czole i znikający poniŜej linii Ŝuchwy. Na kimś innym taka ozdoba wyglądałaby dziwnie i zabawnie, ale ten człowiek nosił ją z dumą i godnością. No i były jeszcze jego oczy. O bogatym, głębokim spojrzeniu, lśniące złotem i zielenią. Pełne inteligencji i witalności. Ich spojrzenie odbierało Channon dech.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 3 Jakby nigdy nic uśmiechał się szelmowsko, pokazując dołeczki na smukłych policzkach. - Tłumaczenie odebrało ci głos? Była zachwycona jego głosem, a zwłaszcza naleciałością obcego akcentu, którego nie potrafiła rozgryźć. Brzmiał trochę jak dziwna mieszanka staro-brytyjskiego i greckiego. Nie wspominając o tym, Ŝe był głęboki i prowokujący. - Nie powiedziałabym, Ŝe oniemiałam z tego powodu - Powiedziała, walcząc z pragnieniem by odpowiedzieć mu uśmiechem.- Zastanawia mnie czemu to powiedziałeś. Wzruszył nonszalancko szerokimi ramionami i spuścił złote spojrzenie na jej wargi, sprawiając Ŝe miała ochotę je oblizać. Gorzej, to przedłuŜające się spojrzenie budziło w niej niezrozumiałą Ŝądzę. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się tak gorąco, Ŝe doktor była zdziwiona, Ŝe małe szklane okienka nie zaszły parą. Nieznajomy załoŜył dłonie za plecami i mimo dość swobodnej pozy, widać było Ŝe w razie czego momentalnie moŜe ruszyć do działania i odeprzeć kaŜdy atak. Jaka dziwna myśl… Kiedy znów przemówił, miał głos bardziej uwodzicielski i kuszący niŜ chwilę wcześniej, było tak jakby zaplatał wokół niej jakieś magiczne zaklęcie. - Miałaś tak powaŜną minę, gdy wpatrywałaś się w ten gobelin, Ŝe nie mogłem odpędzić pytania jakbyś wyglądała z uśmiechem na twarzy. Ten facet był urzekający. I trochę zbyt pewny siebie, sądząc po tym w jak aroganckiej stał postawie. Bez wątpienia mógł zdobyć kaŜdą kobietę, jakiej sobie zaŜyczył. Channon przełknęła ślinę na tą ostatnią myśl i oderwała od niego wzrok. Spojrzała na siebie - na swoją luźną koszulową bluzkę i sztruksowe spodnie. Zwykłe, wygodne ciuchy; nic modnego. A i ona sama nie była typem kobiety, która przykuwała uwagę męŜczyzn jego pokroju. Miała szczęście jeśli taki przystojniak chciał obrzucić ją drugim spojrzeniem… Pan Jestem-Wspaniały-Nikt-Mi-Się-Nie-Oprze musiał się po prostu zgubić albo coś. Bo jaki innym powód miałby do rozmowy z nią? Mimo to, w powietrzu czuła niebezpieczeństwo i jego potęgę. Za to Ŝadnego oszustwa. Wydawał się być całkowicie uczciwy i o dziwo, zainteresowany nią. Jak to moŜliwe?

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 4 - Tak, cóŜ… - Odezwała się, robiąc krok w tył i potrącając notatnik. Długopis na spirali sturlał się w dół. - Nie mam w zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi, więc jeśli mi wybaczysz… - Sebastian. Trochę przestraszona, znów zwróciła się w jego stronę. Czuła się co najmniej niepewnie. - Co? - Nazywam się Sebastian - Wyciągnął rękę by się przywitać.- Sebastian Kattalakis. A ty jesteś? Oszołomiona i zdziwiona, Ŝe ze mną rozmawiasz. Zamrugała, odpędzając tę myśl. - Channon - Odpowiedziała, zanim zdąŜyła pomyśleć. - Shannon z C na początku. Jego spojrzenie nadal ją rozgrzewało, gdy leciutko uniósł kącik ust, uśmiechając się i jeszcze raz ukazując dołeczki. Było coś w jego aurze, co mówiło iŜ jest bardzo daleko od domu, pewnie nawet dalej niŜ część staroŜytnych eksponatów z muzeum. Wziął jej zimną dłoń w swoją ciepłą rękę. - Bardzo miło mi cię poznać, Shannon z C na początku. Ucałował wierzch dłoni jak jakiś galant sprzed wieków. Serce Channon zabiło mocno, gdy poczuła ciepły oddech owiewający delikatną skórę, a po nim muśnięcie kształtnych warg. Na szczęście udało jej się powstrzymać jęk przyjemności. śaden męŜczyzna nigdy jej tak nie potraktował - jakby była drogocenną lady. Przy nim czuła się dziwnie piękna i poŜądana. - Powiedz mi, Channon - Odezwał się, puszczając jej dłoń i przenosząc wzrok na gobelin.- Co cię tak interesuje w tym arrasie? Dziewczyna poszła za jego spojrzeniem, wbiła wzrok w skomplikowany haft. Szczerze mówiąc nie widziała. Od chwili, gdy zobaczyła go jako mała dziewczynka, zakochała się w tym staroŜytnym arcydziele. Spędziła lata studiując smoczą historię, wyhaftowaną na rozległym płótnie, która zaczynała się od sceny narodzin dziecka płci męskiej i smoka, a potem toczyła się przez pozostałe 3 metry tkaniny. Uczeni pisali rozliczne rozprawy dotyczące prawdopodobnego pochodzenia dzieła. Ona sama uczyniła z niego temat swojej pracy dyplomowej, próbując połączyć wyszytą opowieść z legendami o królu Arturze i celtyckimi tradycjami. Nikt nie wiedział skąd pochodził gobelin, ani nie znał Ŝadnej powiązanej z nim historii. Podobnie jak nikt nie miał pojęcia jak

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 5 skończyła się walka między smokiem a wojownikiem, na którego potem wyrósł mały chłopiec. Rozwiązanie tej bitwy z jakiegoś powodu interesowało dziewczynę najbardziej. - Chciałabym wiedzieć, jak to się skończyło. W odpowiedzi zacisnął mocno szczękę. - Ta historia nie ma końca. Walka między smokiem i człowiekiem trwa po dziś dzień. Channon niepewnie zmarszczyła czoło. Patrzyła bardzo powaŜnie. - Tak myślisz? - A co? - Spytał dobrodusznie. - Nie wierzysz mi? - Powiedzmy, Ŝe mam sporą dawkę wątpliwości w tym względzie. Zrobił krok do przodu i jego męska, silna aura znów podziałała na nią z pełną mocą, budząc kolejną falę poŜądania. - Hm.. Spora dawka wątpliwości… - Powtórzył niskim, gardłowym głosem. - Zastanawiam się, co musiałbym zrobić, byś mi uwierzyła? Powinna się odsunąć, wiedziała o tym. Ale nie mogła zmusić stóp do współpracy. Jego czysty, ostry zapach zaatakował ją i osłabił kolana. Co w nim takiego było, Ŝe miała ochotę stać z nim i rozmawiać? Och, do diabła z tym. To na co naprawdę miała ochotę to skoczyć na niego. Otoczyć męską twarz dłońmi i całować go, dopóki nie poczuje się pijana od pocałunków. Działo się coś mocno niepokojącego. Mayday. Mayday. - Czemu tutaj jesteś? - Spytała, próbując wziąć w karby lubieŜne myśli.- Nie wyglądasz jak pasjonat studiów nad średniowiecznymi zabytkami. Figlarny błysk pojawił się w męskim spojrzeniu. - Jestem tu, by ukraść gobelin. Zaśmiała się z tego pomysłu, mimo, Ŝe gdzieś podświadomie mogła go sobie wyobrazić w roli złodzieja dzieł sztuki. - CzyŜby? - Oczywiście. W innym przypadku, czemu miałbym tu być? - Właśnie, po co innego miałbyś tu być?

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 6 * * * Sebastian nie wiedział co było w tej kobiecie, Ŝe tak go pociągała. Był zaangaŜowany w powaŜne sprawy, które wymagały jego pełnej uwagi, ale na swoje własne Ŝycie, nie mógł oderwać od niej spojrzenia! Długie, miodowo- brązowe włosy nosiła zaczesane do tyłu, upięte spinką stylizowaną na staro- walijską. Kilka pasemek jednak wyrwało się na wolność i otaczało delikatną twarz. Czuł nieprzeparte pragnienie, by uwolnić resztę włosów i przesunąć ich sploty między palcami, poczuć ich miękkość na nagiej skórze klatki piersiowej… Przesunął wzrokiem po jej bujnej, kobiecej sylwetce i stłumił śmiech. Guziki niebieskiej koszuli miała krzywo zapięte i załoŜyła skarpetki nie do pary. A on nadal czuł, Ŝe rozpala w nim poŜądanie. Nie była typem kobiety, który normalnie zwróciłby jego uwagę, a jednak… Czuł się uwiedziony przez nią i jej krystalicznie niebieskie spojrzenie, płonące ciekawością. Pragnął spróbować smaku pełnych warg, albo wtulić twarz w miękki łuk szyi i wdychać świeŜy, kobiecy zapach. Bogowie, jak tego pragnął! Było to tak silne i gwałtowne, Ŝe zastanawiał się, co go jeszcze powstrzymuje od pochwycenia jej i zaspokojenia ciekawości. Jednak nigdy nie był tego typu człowiekiem, który zaprzedałby siebie w zamian za cielesne przyjemności. A juŜ na pewno nie wtedy, gdy była w nim przebudzona bestia. Ale ta kobieta… Budziła i jego i bestię, przenosząc ich w niebezpieczne rejony. Sebastian wszedł do muzeum tylko po to, by przygotować się do wieczornej wizyty i by określić, gdzie znajduje się gobelin. Nie szukał kobiety, która uchroniłaby go od samotnej nocy, zanim nie wróci do domu, gdzie byłby… cóŜ, ponownie samotny. Jednak… Miał nadal kilka godzin zanim będzie mógł odjechać. Godzin, które wolałby spędzić patrząc w te niepewne, błękitne oczy, zamiast spędzić je w pustym pokoju hotelowym. - Nie chciałabyś wybrać się ze mną na drinka?- Zapytał. Spojrzała na niego, zaskoczona pytaniem. Wtedy zrozumiał, Ŝe nie jest jej obojętny. Wydawała się być w jego towarzystwie nerwowa i niepewna, i nie spodziewał się z jej strony Ŝadnych sprzeciwów. - Nie wychodzę z męŜczyznami, których nie znam. - Jak masz mnie poznać skoro nie chcesz… - Naprawdę, panie Kat…

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 7 - Sebastianie. Potrząsnęła zrezygnowana głową. - Jesteś uparty, prawda? Nie miała nawet pojęcia jak bardzo. Opanowując tkwiącego w nim drapieŜnika, Sebastian wsunął dłonie do kieszeni, by nie sięgnąć po nią i jej nie przerazić. - Obawiam się, Ŝe to juŜ mocno zakorzeniona we mnie cecha. Gdy widzę, coś co chcę, podąŜam za tym. Ściągnęła brwi i wbiła w niego niedowierzające spojrzenie. - Dlaczego, na Boga, miałbyś chcieć ze mną rozmawiać? Zdziwiło go to pytanie. - Moja pani czy nie masz lustra? - Tak, ale nie jest ono zaczarowane - Odwróciła się od niego i zaczęła odchodzić. Poruszając się z niewiarygodną prędkością, charakterystyczną dla jego rodzaju, Sebastian delikatnie złapał ją i zatrzymał. - Posłuchaj Channon - Zaczął łagodnie. - Chyba to trochę zawaliłem. Ja tylko… - Urwał, zastanawiając się nad najlepszym argumentem, który pozwoliłby mu nacieszyć się jej towarzystwem. Pani doktor spojrzała wymowni na dłoń, nadal trzymającą ją za łokieć. Niechętnie zwolnił uścisk, a kaŜda cześć jego duszy wołała, by za wszelką cenę ją przy sobie zatrzymał, bez względu na konsekwencje. Była kobietą, która miała własny rozum. Pierwsze prawo jego narodu odezwało się nagle w jego głowie: Nic co da kobieta nie ma wartości, póki nie da tego z własnej woli. To była jedna z tych zasad, których nawet on nie śmiałby złamać. - Ty co? - Spytała miękko. Sebastian odetchnął cięŜko, opanowując w sobie bestię, która bez względu na wszystko chciała sięgnąć po dziewczynę. Ta cześć jego osoby przeraŜała go. Zmusił się do czarującego uśmiechu. - Wydajesz się być bardzo miłą osobą, a jest takich tak niewiele na tym świecie. Dlatego teŜ chciałbym spędzić z tobą trochę czasu. Mimo, Ŝe część tego czasu poświęcimy zapewne na spieraniu się.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 8 * * * Channon, wbrew własnej woli, zaśmiała się. - Och, więc umiesz się uśmiechać. - Jak widzisz, umiem. - Dołączysz do mnie?- Ponowił zaproszenie. - Za rogiem jest restauracja. MoŜemy tam pójść. Obiecuję, Ŝe cię nie ugryzę… Chyba, Ŝe poprosisz. Channon zmarszczyła lekko nos, na niego i jego dziwne poczucie humoru. Co było w nim takiego nieodpartego? Wydawało jej się to wręcz nienaturalne. - Nie mam o tym Ŝadnego pojęcia. To jest o randkowaniu z nieznajomymi. - Posłuchaj, przyrzekam ci, Ŝe nie jestem Ŝadnym psychopatą. Egocentryk i egoista, ale Ŝaden psychol. Mimo to, nadal nie była przekonana. - ZałoŜę się, Ŝe więzienia są pełne facetów, którzy mówili tak kobietom. - Nigdy nie skrzywdziłbym Ŝadnej niewiasty, a juŜ na pewno nie ciebie. Było coś w jego szczerym głosie, co przekonało ją, Ŝe mówi absolutnie szczerze. Przestała się teŜ tak go obawiać, chociaŜ nadal gdzieś cichutki głosik kazał jej uciekać, ale zignorowała jego rady. Zamiast tego odwróciła się do niego i spokojnie spytała. - W dół ulicy? - Tak - Podał jej dłoń. - Chodźmy. Obiecuję ci, Ŝe będę trzymał swoje kły schowane i postaram się nie czytać ci w myślach. Kobieta nigdy nie zrobiła czegoś takiego w całym swoim Ŝyciu. Była typem, który musiał znać bardzo długo męŜczyznę, zanim w ogóle rozwaŜyła pomysł randki z nim. Jednak po chwili była juŜ odziana w płaszcz i z ręką wsuniętą w zagięcie jego łokcia, szła z nim do restauracji. Czuła przez cienki materiał umięśnione ramię. Ten niewielki dotyk pozwolił jej przypuszczać, Ŝe pod świetnie skrojonym garniturem ukrywa się niesamowite ciało. - Wydajesz się być taki odmienny od innych znanych mi osób - Odezwała się, gdy wyszli z pokoiku. - Jakbyś miał w sobie cechy Starego Świata. Otworzył przed nią szklane drzwi, prowadzące do muzealnego foyer. - Stary jest bardzo właściwym słowem. - A jednak jesteś jednocześnie taki nowoczesny.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 9 - Człowiek renesansu złapany w pułapkę pomiędzy skrajnymi kulturami. - Czy tym właśnie jesteś? Rzucił jej rozbawione spojrzenie, patrząc spod oka. - Szczerze? - Oczywiście. - Jestem łowcą smoków. Roześmiała się głośno. Z wymówką w głosie rzucił: - Nie wierzysz mi. Ponownie. - Powiedzmy, Ŝe juŜ mnie nie dziwi czemu stwierdziłeś, Ŝe chcesz ukraść gobelin. W dzisiejszych dniach nie ma chyba zbyt wielu mitycznych bestii na wolności. Te zielono-złote oczy patrzyły na nią, jawnie kpiąc. - Nie wierzysz w smoki? - Nie, oczywiście, Ŝe nie. - Jesteś sceptyczna. - Raczej praktyczna. * * * Sebastian ugryzł się w język, po czym ukradkowy, lekki uśmieszek wykrzywił jego wargi. Praktyczna kobieta nie poświęcałaby tyle czasu na studiowanie średniowiecznego gobelinu ze smokami i nie nosiłaby krzywo zapiętej koszuli. Nie miał wątpliwości, Ŝe w jej czasach nie znalazłby drugiej takiej duszy jak ona. Do tego miała dziwny wpływ na jego ciało. Tylko niewinnie rozmawiali i delikatnie się dotykali, a on juŜ był dla niej twardy. Jej uchwyt na jego ramieniu był lekki, jakby w kaŜdej chwili gotowa była uciec. A była to ostatnia rzecz na jaką by miał ochotę. Sam się sobie dziwił. Był samotnikiem, wchodził w interakcje z innymi, gdy nie mógł juŜ powstrzymać swoich fizycznych potrzeb. Ale nawet wtedy - spotkania te były krótkie i ograniczone. Brał kochanki na jedną noc, po czym zostawiał je syte i zaspokojone, sam będąc w pełni usatysfakcjonowany fizycznie. Po czym wracał do swego samotnego świata. Nigdy nie czuł potrzeby by lekko porozmawiać. Nigdy nie interesowało go nic więcej niŜ imię kobiety i to, gdzie lubi być dotykana.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 10 Ale z Channon było inaczej. Podobał mu się ton jej głosu i to jak błyszczały jej oczy, gdy patrzyła na niego. A dźwięk dziewczęcego śmiechu… Wątpił, by aniołowie w niebie byli w stanie stworzyć doskonalszy dźwięk. Otworzył przed nią drzwi do restauracji i przepuścił przodem. Gdy sunęła przed nim miał doskonały widok na tylnią część jej ciała. Zesztywniał jeszcze bardziej… Czego by nie dał, by mieć ją ciepłą i nagą w swoich ramionach, by móc przesuwać po delikatnych krzywiznach ciała dłońmi, skubać skórę szyi i trzymać ją, zagłębiając się w niej powoli, raz za razem, aŜ nie zacznie się pod nim wić. Sebastian zmusił się do oderwania wzroku od Channon i rozmowy z hostessą. Wysłał do niej mentalną komendę, by dała im odosobniony, prywatny stolik w rogu sali. Chciał mieć co nieco prywatności w czasie obiadu ze śliczną panią doktor. Jak bardzo pragnął spotkać ją wcześniej. Był w tym przeklętym mieście juŜ ponad tydzień, czekając na moŜliwość powrotu do domu, gdzie nie było tak ciepło i komfortowo. Spędzał noce samotnie, przemierzając puste ulice, pełen niepokoju. Jutro o świcie będzie musiał odejść. Ale zanim ten nadejdzie, miał zamiar poświęć tyle czasu, ile tylko będzie mógł na Channon, jako Ŝe jakimś cudem udawało jej się bez trudu odgonić od niego uczucie osamotnienia. Samotność od wielu lat była jego towarzyszką. * * * Channon podąŜała przez restaurację za hostessą, cały czas świadoma obecności Sebastiana za swoimi plecami. Czuła jego gorące, drapieŜne spojrzenie przesuwające się po ciele, jakby pragnął ją pochłonąć. Ale jeszcze bardziej niesamowite było to, Ŝe sama miała ochotę go poŜreć, pochłonąć. śaden męŜczyzna nie sprawił, Ŝe czuła się tak kobieco, ani nie wyzwolił w niej chęci spędzenia wielu godzin na odkrywaniu męskiego ciała za pomocą ust i dłoni. - Znów jesteś zdenerwowana - Odezwał się, gdy zajęli miejsca przy stoliku, w ciemnym kącie restauracji. Oderwała wzrok od menu i zatonęła w spojrzeniu złoto- zielonych oczu, które przypominały jej ślepia pewnych dzikich bestii. - Jesteś niezwykle spostrzegawczy.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 11 Pochylił lekko ku niej głowę. - OskarŜano mnie o gorsze rzeczy. - ZałoŜę się, Ŝe tak było - Odgryzła się. Rzeczywiście emanował niepokojącą, niebezpieczną aurą. Ciemnością, uwodzeniem… - Naprawdę jesteś złodziejem? - Zdefiniuj termin „złodziej”. Zaśmiała się lekko, chociaŜ nie była do końca pewna czy Ŝartował. - Powiedz mi - Zaczął, gdy kelnerka przyniosła im zamówione drinki. - Czym się zajmujesz, Shannon z C na początku? Podziękowała dziewczynie za szklankę z colą, po czym przeniosła spojrzenie na Sebastiana. Była ciekawa jego reakcji. Większość męŜczyzn czuła się onieśmielona, gdy dowiadywali się czym się zajmuje. - Jestem profesorem historii na Uniwersytecie Virginii. - Imponujące - Odpowiedział i wyglądało na to, Ŝe mówi szczerze. - W jakich kulturach i czasach się specjalizujesz? Była zaszokowana, Ŝe wie cokolwiek na ten temat. - Głównie zajmuje się Brytanią z czasów przednormańskich. - Ach! Hwaet my Gar-Dena w biegu-peod dagum-cyninga gefrunon Prym, da hu aephelingas fremedon Ellen. Dziewczyna była pod wraŜeniem jego staro angielskiego. Mówił jakby to był jego ojczysty język. Nie pojmowała, jak udało jej się trafić na tak przystojnego faceta, który wydawał się tak dobrze znać na przedmiocie jej pracy. Przetłumaczyła jego słowa. - Duńscy wojownicy odeszli w przeszłość i królowie, którzy panowali, wielcy i odwaŜni. Słyszeliśmy o tych heroicznych, ksiąŜęcych kampaniach. Z szacunkiem pochylił w jej stronę głowę. - Widzę, Ŝe dobrze znasz Beowulfa. - Studiowałam dokładnie staro angielski, co przy mojej pracy ma sporo sensu. Ale ty nie wyglądasz mi na historyka.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 12 Part 2Part 2Part 2Part 2 - AleŜ nie. Przeciwnie, zajmuje się rekonstrukcją. To wyjaśniało jego wygląd. Oraz obecność w muzeum i tą aurę rycerskości wokół niego. - Czy to studiami nad średniowieczem zajmowałaś się dzisiaj w muzeum? - zapytał. Potwierdziła, kiwając głową. - Studiuję ten gobelin od lat. Chcę być osobą, której w końcu uda się poznać jego tajemnicę. - Co chciałabyś dokładnie wiedzieć? - Kto go stworzył i dlaczego? Jaką historię ilustruje. Tego typu zagadnienia. O, i chciałabym wiedzieć w jaki sposób muzeum nabyło ten skarb. Nie ma Ŝadnych informacji w archiwach odnośnie kiedy, czy i od kogo został zakupiony. Jego automatyczna i szybka odpowiedź zdziwiła ją. - Kupili go w 1926 roku od anonimowego kupca, za 50 tysięcy dolarów. Co do reszty - został stworzony przez kobietę o imieniu Anthiphonea w VII wieku, w Wielkiej Brytanii. To historia jej dziadka i jego brata, i ich odwiecznej walki między dobrem a złem. Miał tak powaŜny wzrok, Ŝe niemal mu uwierzyła. W pewien dziwny sposób to wszystko miało sens, nawet stwierdzenie, Ŝe historia zobrazowana na arrasie nie ma końca. Ale po chwili wrócił jej zdrowy rozsądek. - Anthiphonea, co? Potrząsnął głową. - Nie wierzysz w nic co powiem, prawda? - CóŜ, raczej nie, proszę pana - Odpowiedziała, celowo mówiąc z silnym angielskim akcentem. - Zresztą to nie chodzi o to w co wierzę, ale o to, Ŝe jako historyk muszę opierać się na faktach. Masz jakikolwiek dowód potwierdzający transakcję albo istnienie Anthipone’y? - Mam, ale coś mi mówi, Ŝe i tak nie doceniłabyś tego, gdybym ci pokazał. - Niby dlaczego? - Mogłoby cię to przerazić na śmierć. Channon usiadła prosto, niepewna jak ma odebrać jego słowa. Tak naprawdę nic nie wiedziała o męŜczyźnie siedzącym

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 13 naprzeciwko. Cały czas trzymał ją na krawędzi, kusząc. Wabił do siebie coraz mocniej. Przy stoliku zapadło milczenie. Nawet przyniesienie im kolacji nie przerwało ciszy, która pojawiła się między nimi. Podczas posiłku, Channon z uwagą studiowała wygląd swojego towarzysza. W blasku świec, które stały na stoliku, w lichtarzu, oczy Sebastiana lśniły jak spojrzenie kota. Ręce miał silne i pokryte zgrubieniami - dłonie męŜczyzny nawykłego do pracy fizycznej - ale jednocześnie otaczała go aura bogactwa i przywilejów, siła człowieka, który w Ŝyciu kieruje się jedynie własnymi, honorowymi zasadami. Był dla niej zupełną zagadką, taką przy której czuła się jednocześnie bezpiecznie, jak i trochę zagroŜona. - Powiesz mi, Channon- Odezwał się nagle.- Lubisz uczyć? - Czasami. Ale to badania są tym, co lubię najbardziej. Kocham przekopywać się przez stare rękopisy i łączyć małe fragmenty historycznych zagadek. Zaśmiał się krótko. - Bez urazy, ale brzmi to okropnie nudno. - Podejrzewam, Ŝe smocze polowania są o niebo bardziej ciekawsze. - O tak. KaŜda chwila jest zupełnie nieprzewidywalna. Ocierając usta, podziwiała jego doskonałe europejskie maniery. Był bardzo kulturalny, ale jednocześnie miał w sobie coś barbarzyńskiego. - No to powiedz, jak zabijasz smoki? - UŜywając bardzo ostrego miecza. Potrząsnęła głową. - No tak, ale czy sam go przyzywasz jakoś. A moŜe idziesz do jego siedziby? - Najłatwiej jest się do niego podkraść. - I modlić się, by się nie obudził? - CóŜ, jeśli to zrobi wszystko staje się większym wyzwaniem. Channon uśmiechnęła się. Było coś w jego poczuciu humoru, Ŝe wydawało jej się całkowicie uzaleŜniające. Do tego wydawało się, Ŝe Sebastian nie dostrzega innych kobiet w restauracji, które próbowały zwrócić na siebie jego uwagę. Wyglądało jakby widział tylko ją. Była pewna zasada, której trzymała się w relacjach damsko- męskich. Związane to było z jej ostatnim chłopakiem, korespondentem z Waszyngtonu, który bardzo dokładnie wypunktował wszelakie fizyczny i psychiczne wady pani doktor.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 14 Od tamtej pory postanowiła, nie zadawać się z wyróŜniającymi się ludźmi. Następnym razem miała zamiar znaleźć kogoś bardziej podobnego do siebie - była przeciętnie wyglądającą doktor historii średniowiecza, a całe jej Ŝycie koncentrowało się wokół badań. I podobny powinien być jej przyszły kochanek. Na pewno nie szukała gorącego, tajemniczego nieznajomego, który sprawiał Ŝe czuła ogarniającą ją Ŝądzę. Channon, posłuchaj sama siebie! Co ty mówisz, kobieto! Jesteś chyba szalona, nie pragnąc tego męŜczyzny. Być moŜe. Ale tego typu sytuacja nigdy dotąd jej się nie przytrafiła. - Wiesz - powiedziała z namysłem. - Mam cały czas dziwne przeczucie, Ŝe zabierzesz mnie gdzieś, rozbierzesz do naga, zwiąŜesz krawatem i zostawisz, by twoi kumple mogli się pośmiać. Uniósł obie brwi, lekko rozbawiony i zaciekawiony jednocześnie. - Często ci się to zdarza? - Nie, nigdy, ale ten wieczór zaczyna przypominać mi trochę jeden z epizodów „Strefy mroku”. - Obiecuję ci, Ŝe znikąd nie rozlegnie się głos spikera. Ze mną jesteś bezpieczna. Z jakiegoś powodu - całkowicie mu uwierzyła. Kolejne kilka godzin Channon spędziła na najlepszej kolacji i rozmowie, jakie jej się w Ŝyciu przytrafiły. Wyjątkowo łatwo konwersowało się z Sebastianem. Co gorsze - sprawiał, Ŝe jej hormony stawały w ogniu. Im dłuŜej siedzieli razem i śmiali się, tym bardziej wszystko wydawało się abstrakcyjne. W pewnym momencie rzuciła okiem na zegarek i sapnęła zdziwiona. - Czy wiesz, Ŝe jest juŜ niemal północ? Sebastian zerknął na swój czasomierz. - Sama siebie za to nienawidzę, ale muszę się zbierać - powiedziała, podnosząc się.- Albo w innym wypadku nie uda mi się później złapać Ŝadnej taksówki do domu. MęŜczyzna teŜ się uniósł i połoŜył jej dłoń na ramieniu, zatrzymując na miejscu. - Czemu nie pozwolisz mi się odwieść? Zaczęła protestować, ale robiła to wbrew sobie. Po spędzonym wspólnie wieczorze, czuła się w jego towarzystwie zupełnie swobodnie. Coś w nim było - coś stałego, bezpiecznego, otwartego. Był jak długo niewidziany przyjaciel.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 15 - Dobrze - Zgodziła się w końcu, odpręŜając się. Niedługo później Sebastian uregulował rachunek. Pomógł jej włoŜyć płaszcz, po czym wyprowadził z restauracji. Dziewczyna nie odzywała się w trakcie krótkiego spaceru w kierunku jego auta. Czuła cały czas pociąg do niego, kaŜdą komórką ciała była świadoma jego obecności. MoŜe nie była jakoś specjalnie towarzyska, ale na kilka randek w Ŝyciu poszła. Miała kilku byłych, w tym nawet jednego narzeczonego. Jednak przy Ŝadnym z tych męŜczyzn z przeszłości nie czuła się tak, jak przy tym nieznajomym. Jakby był brakującą częścią jej duszy. Dziewczyno, odbija ci. Nie ma innej opcji. Channon zatrzymała się, poniewaŜ dotarli do jego środka lokomocyjnego – szarego, sportowego Lexusa. - Ktoś tu podróŜuje z klasą. Mrugając szelmowsko, Sebastian otworzył przed nią drzwi. - CóŜ, mógłbym zmienić się w smoka i polecieć z tobą do domu, ale coś mi mówi, Ŝe byś się nie zgodziła. - Bez wątpienia. Podejrzewam, Ŝe łuski poraniłyby mi skórę. - Prawda. Nie zapomnijmy teŜ o braku zrozumienia ze strony wojska. Wiesz, jesteś łatwym celem dla myśliwców, gdy rozpiętość twoich skrzydeł to ponad 12 metrów - Zatrzasnął jej drzwi i obszedł samochód, by samemu zająć miejsce. Zaśmiała się ponownie. Ale nie było to nic dziwnego. Robiło to bardzo często tego wieczoru. * * * Sebastian usiadł za kierownicą, czując przeszywające go poŜądanie. W małej zamkniętej przestrzeni czuł wyraźnie zapach dziewczyny. Cały wieczór słuchał z przyjemnością jej głosu z południowym akcentem, obserwował poruszające się dziewczęce wargi i język, wyobraŜając sobie co by mogły zdziałać one z jego ciałem. WyobraŜał sobie, Ŝe bierze ją w ramiona, zatracają się w miłości, aŜ śliczna pani doktor z krzykiem nie poddaje się przyjemności. Jej atrakcyjność ogłuszała go. Dlaczego musiał poczuć to teraz, gdy nie mógł sobie pozwolić dłuŜej przebywać w jej czasie i odkrywać ją?

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 16 Przeklęte Norny. Jak uwielbiały się mieszać w ludzkie Ŝycie. Odpychając te niewesołe myśli, pojechali do hotelu, w którym dziewczyna wynajmowała pokój. - Nie mieszkasz w tym mieście?- Spytał, gdy zaparkowali. - Tylko w weekendy gdy zajmuje się studiowaniem gobelinu - Odpięła pasy bezpieczeństwa, a w tym czasie Sebastian obszedł auto i pomógł jej wysunąć się z niskiego sportowego auta. Po czym skierowali się w stronę jej pokoju. * * * Channon zawahała się przed drzwiami, spojrzała na niego i zatonęła w jego gorącym spojrzeniu. Był gorący i seksowny, w najbardziej niebezpieczny sposób. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczy. Nie poprosił jej o numer telefonu. Nawet nie spytał o e-mail. Cholera. - Dziękuję- Odezwała się. - naprawdę świetnie się bawiłam. - Ja tak samo. Dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa. Pocałuj mnie. Nieoczekiwana myśl zaświtała jej w głowie. Naprawdę chciała wiedzieć, jak to jest czuć go tuŜ obok siebie. Nagle, ku swemu zdziwieniu, dowiedziała się. Chwycił ją w objęcia i zakrył jej wargi swoimi.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 17 Part 3Part 3Part 3Part 3 Sebastian jęknął, gdy poczuł przy swoim ciele zgrabną sylwetkę dziewczyny. Ramieniem oplótł jej plecy i przycisnął ją bliŜej. KaŜdy centymetr kwadratowy męskiego ciała płonął chęcią posiadania dziewczyny. Czuł palący go od środka ogień, którego płomienie buchały coraz wyŜej. Channon uniosła ramiona i oplotła nimi jego kark, zwiększając intensywność targających nim uczuć. ChociaŜ początkowo w to nie wierzył, jeszcze bardziej stwardniał z poŜądania. Przymknął oczy, uŜywając wszystkich pozostałych zmysłów do chłonięcia tej chwili. Kobiece usta smakowały jak miód, a ręce miała delikatne i miękkie. Pachniała słodko i dziewczęco, i cały zadrŜał z zachwytu, słysząc jej urywany oddech, gdy odpowiadała mu z pasją, równą jego własnej. Weź ją! Odezwała się mieszkająca w nim bestia. Ryknęła. Rzucała się i drapała w nim, by tylko móc się uwolnić. Bestia teŜ pragnęła tej dziewczyny. Wewnętrzna walka była wyczerpująca, ale Sebastianowi udało się ją wygrać. Na powrót był panem samego siebie, chociaŜ wewnętrzny spór niemal go wykończył. Warknął z wysiłku. * * * Channon jęknęła przeciągle, czując siłę oplatających ją ramion. Tak mocno ją do siebie przyciskał, Ŝe czuła na swojej klatce piersiowej mocne bicie jego serca. Intensywność ich pocałunku oszałamiała ją, wypełniała, budziła nieokiełznaną potrzebę. Wszystko o czym była w stanie myśleć, to zdarcie z niego ubrań i sprawdzenie czy ma ciało tak wspaniałe, jak jej się wydaje. Przycisnął ją plecami do drzwi, pogłębiając jeszcze pocałunek i zwiększając jego intensywność. Męski, obezwładniający zapach wypełnił wszystkie zmysły Channon, obezwładniając ją. Wytaczał pocałunkami ścieŜkę na jej twarzy, od ust do policzka, a potem niŜej, zsuwając się na smukłą szyję. - Pozwól mi się z sobą kochać, Channon - tchnął jej w ucho.- Chcę poczuć twoje ciepłe, miękkie ciało obok swojego. Poczuć twój oddech na mojej nagiej skórze.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 18 Powinna być uraŜona jego propozycją. Ledwie się znali. Jednak była głucha na ten cichy szept rozsądku. W głębi serca chciała tego samego co on. Wbrew wszystkim rozsądnym powodom - nawet zwykłej logice - poddała mu się. Nigdy w Ŝyciu nie zrobiła czegoś takiego. Nawet raz. Jednak teraz sięgnęła do drzwi do mieszkania i pozwoliła mu z sobą wejść. * * * Sebastian odetchnął głęboko z ulgi, odzyskując nad sobą kontrolę. Nigdy nie był tak bliski złamania praw swego narodu i wykorzystania mocy na kobiecie. MoŜna było uŜywać tych zdolności tylko, by uratować czyjeś Ŝycie, normalnie nie wolno im było ingerować w wolną wolę ludzi. Parę razy nagiął lekko tą regułę. Ale dopiero dziś w nocy niemal ją złamał. Jednak ona mu nie odmówiła. Dzięki bogom za ten mały cud. Wbijał w nią wzrok, gdy podeszła do komody i odłoŜyła na nią elektroniczny klucz do pokoju. Zawahała się na moment i bez trudu wyczuł jej zdenerwowanie. - Nie chcę cię skrzywdzić, Channon. Posłała w jego stronę niepewny uśmiech. - Wiem. Zrobił parę kroków i stanął tuŜ przed nią. Otoczył śliczną twarz dłońmi i spojrzał w jej niewiarygodnie niebieskie oczy. - Jesteś taka piękna. * * * Channon wciągnęła gwałtownie powietrze na te słowa. Wytatuowany męŜczyzna przyciągnął ją bliŜej do siebie i znów pocałował. Nic, co się działo tej nocy, nie miało dla niej sensu. śadne z targających ją uczuć. Trzymała mocno Sebastiana, jakby był w stanie wyjaśnij jej własne zachowanie - i to czemu pozwoliła mu wejść do swojego pokoju. I dlaczego miała zamiar się z nim kochać. Z obcym, człowiekiem o którym nie wiedziała praktycznie niczego. Człowiekiem, którego najpewniej nigdy juŜ nie zobaczy.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 19 Ale to wszystko nie miało znaczenia. Liczył się tylko ten moment i wykorzystanie do maksimum czasu jaki mieli przed sobą. Poczuła jak przesuwa dłonie wzdłuŜ jej pleców, w stronę ramion. Zsunął z niej płaszcz, a ona pozwoliła by okrycie opadło na podłogę. Zsuwając ręce na powrót na wysokość jej talii, nie odrywał od niej głodnego spojrzenia. Nikt do tej pory tak na nią nie patrzył. Przestraszona i podniecona, zaczęła pomagać mu pozbyć się jego okrycia. Oczy pociemniały mu z Ŝądzy, gdy odsunął się lekko i zdjął marynarkę, niedbale rzucając ją na bok. To tyle w kwestii drogiego garnituru. Poczuła się zachwycona, Ŝe znaczy dla niego więcej niŜ markowe ubranie. Poluzował krawat i ściągnął go przez głowę. Spojrzenie mu zmiękło, gdy zaczęła niepewnie rozpinać jego koszulę. Podniósł do ust na moment jedną z jej dłoni, przygryzając delikatnie smukłe palce, po czym przesunął je na powrót do guzików. Rozpalona i spragniona, Channon pracowicie rozpinała białą koszulę. Nie odrywała wzroku od własnych dłoni, podziwiając ciało, które powoli ukazywało się w pełnej krasie. Dobry BoŜe w niebiosach, ten facet miał ciało jakby Ŝywcem wyrwane z jej snów. Klatka piersiowa była umięśniona i doskonała, pokryta apetyczną, opaloną skórą. Rosły na niej ciemne włoski, sprawiając Ŝe jeszcze bardziej kojarzył się z niebezpiecznym drapieŜnikiem. Dziewczyna wbiła wzrok w twardy brzuch, pokryty kilkoma bliznami. Przejechała po nich palcami, czując jak mięśnie pręŜą się pod jej dotykiem, a on wciąga powietrze. - Co ci się stało? - Smoki mają ostre pazury - Szepnął. - Czasami nie uchylam się przed nimi dostatecznie szybko. PołoŜyła rękę na jednej naprawdę paskudnej szramie, przecinającej ciało po prawej stronie, nad kością biodrową. - MoŜe powinieneś walczyć z mniejszymi smokami? - To nie byłoby dla mnie Ŝadnym wyzwaniem. Gdy zdjął z siebie koszulę, dziewczyna przełknęła głośno ślinę na widok nagiego torsu widocznego w końcu w pełnej okazałości. Był wspaniały. Przesunęła dłonią po napiętej skórze, rozkoszując się jej dotykiem. Przeniosła palce z klatki piersiowej na umięśnione, twarde ramię, na którym znajdował się wytatuowany wizerunek smoka. - Naprawdę lubisz smoki, prawda? W odpowiedzi zaśmiał się.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 20 - O tak. Bardzo. * * * Sebastian robił co w jego mocy, by stać cierpliwie i pozwolić dziewczynie przyzwyczaić się do siebie. Ale było mu cholernie cięŜko, zwłaszcza, Ŝe jedyne o czym był w stanie myśleć to, by połoŜyć ją na łóŜku i w końcu pozbyć się tego nieznośnego bólu w lędźwiach. Kąsał ją w szyję, rozpinając jej spodnie i zsuwając je na podłogę. Po chwili stała przed nim ubrana tylko w buty i krzywo zapiętą koszulę. Była najseksowniejszą rzeczą jaką widział przez czterysta lat swego istnienia. - Czy zawsze zapinasz koszulę w ten sposób? Spojrzała w dół i zaŜenowana jęknęła. - Och BoŜe! Rano strasznie się spieszyłam no i... Przerwał jej w pół zdania, całując ją gorąco. - Nie przepraszaj - szepnął nie odrywając od niej warg.- Podoba mi się to. - Jesteś bardzo dziwnym człowiekiem. - A ty jesteś boginią. Channon potrząsnęła przecząco głową, ale nie zdąŜyła nic powiedzieć. Sebastian wziął ją na ręce i skierował się w stronę łóŜka. PołoŜyła ręce na napiętych męskich przedramionach. Z chęcią by go schrupała. Całego. UłoŜył ją delikatnie na materacu, po czym przesunął dłonią po całym kobiecym ciele, zjeŜdŜając nimi w dół, do jej stóp. Zdjął z nich buty i skarpetki, i beztrosko rzucił je sobie przez ramię. Serce pani doktor zaczęło gwałtownie walić, gdy patrzyła jak przenosi dłonie na guziki bluzki. Rozpinając guzik za guzikiem, językiem i zębami znaczył kaŜdy cal wyłaniającej się spod materiału skóry. Jęczała, czując tę słodką torturę, a on kontynuował smakowanie jej ciała. Skurcz rozkoszy przeszył jej brzuch, rodząc coraz silniejsze pragnienie, by dziwny nieznajomy w końcu zaspokoił pustkę trawiącą jej ciało. Chciała go w sobie tak bardzo, Ŝe obawiała się, Ŝe zaraz stanie w płomieniach z powodu nieokiełznanego ognia który wypełniał jej wnętrze. * * *

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 21 Sebastian czuł jej wilgoć, gdy połoŜył się na niej. Jego ciało krzyczało, by kończyć, ale miał zamiar jeszcze trochę się nią po rozkoszować. Chciał poznać kaŜdy cal jej ciała, zapisać go sobie w pamięci. To co czuł w stosunku do niej dziwiło go. Było to całkowicie niepodobne do niczego czego doświadczył. Na jakimś dziwnym poziomie świadomości dziewczyna była jego sanktuarium, oazą spokoju. Znalazła drogę do jego zmaltretowanego serca, odpędzając z niego na moment samotność. Ukrył twarz w zagłębieniu szyi Channon, piersi dziewczyny ze stwardniałymi brodawkami naciskały na jego klatkę piersiową, a jej ruchliwe dłonie przesuwały się mu po plecach. - Wspaniale czuć cię pod sobą - Szepnął, wdychając jej niepowtarzalny zapach. Pani doktor wzięła głęboki, urywany oddech. Jego słowa były dla niej olśnieniem. Muskał jej szyję, delikatnie draŜniąc ją zębami i językiem, a w tym czasie jego dłonie przesunęły się po kształtnym ciele i zawędrowały między jej rozchylone uda. Syknęła z przyjemności jaką dawał jej jego dotyk, wypręŜając się. Skorzystał z okazji i otoczył jedną z piersi ustami. Językiem muskał twardą brodawkę. * * * Channon poczuła jak od nadmiaru wraŜeń traci oddech. Przygryzła lekko wargi, gdy nagle przeszła przez nią fala niepokoju. - Chcę Ŝebyś wiedział, Ŝe zazwyczaj nie robię tego typu rzeczy... Wsparł się na ramionach i spojrzał na nią z góry. Przywarł do niej biodrami, nadal odzianymi w spodnie z kosztownej wełny. Materiał lekko ocierał się o wewnętrzną stronę jej ud. Gorąco jakie od niego emanowało wystarczyło, by większość rozsądnych myśli uleciała jej z głowy. - Gdybym myślał, Ŝe tak jest moja lady, nie byłoby mnie tu z tobą - Wbił w nią skupiony wzrok, który jawnie wyraŜał jego zachwyt dla jej osoby. - Widzę cię, Channon. Ciebie i bariery jakie ustawiłaś wokół siebie, by trzymać innych na dystans. - A jednak jesteś tu ze mną.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 22 - Jestem tutaj, poniewaŜ znam ten smutek który w sobie masz. Wiem jak to jest obudzić się rano, zagubionym i samotnym, pragnąc kogoś obok. Serce ścisnęło się jej boleśnie, gdy tak bezbłędnie wymieniał te powody. - Czemu jesteś sam? Trudno mi sobie wyobrazić tak przystojnego męŜczyznę jak ty bez sznureczka biegnących za nim kobiet. - Wygląd to nie wszystko, moja pani. Nie jest on najwaŜniejszy na świecie. A juŜ na pewno nie chroni przed samotnością. Serce nigdy nie patrzy na świat oczami. Channon przełknęła ślinę, słysząc ostatnie słowa. Czy on naprawdę tak myślał? A moŜe po prostu to były kłamstwa, które mówił tylko po to, by poczuła się lepiej leŜąc tu z nim? Nie miała pojęcia. Ale ona chciała mu wierzyć. Pragnęła złagodzić cierpienie, które widziała w jego głodnym spojrzeniu. Gdy rozwaŜała tą kwestię, Sebastian oderwał się od niej i wstał. Zdjął buty i spodnie. Dziewczyna zadrŜała, ujrzawszy go w końcu całkiem nagiego. W ciemnym pomieszczeniu prezentował się jak dzikie, niebezpieczne zwierzę, poruszające się zwinnie w blasku księŜyca. Absolutnie zniewalające. KaŜdy cal jego ciała był idealnie umięśniony i ukształtowany. Jedynymi niedoskonałościami widocznymi na opalonej skórze, były blizny szpecące okolice kręgosłupa, bioder i nóg. Niektóre rany wyglądały naprawdę jak zadane przez szpony jakiegoś zwierzęcia i ugryzienia. Kiedy wrócił do niej, na łóŜko, ściągnęła mu z włosów gumkę, pozwalając długim splotom swobodnie otaczać tą grzesznie piękną twarz. - Wyglądasz jak jakiś barbarzyński wódz - powiedziała, przesuwając dłoń przez aksamitną kurtynę jego rozpuszczonych włosów. Wzrokiem śledziła skomplikowane linie tatuaŜu, pokrywającego połowę jego twarzy. - Mmmm... - Wymruczał w odpowiedzi, pochylając głowę nad jej pierś i biorąc ją do ust. Channon przytrzymywała jego twarz przy sobie, gdy draŜnił jej skórę językiem. Fale przyjemności przelewały się przez nią. Po chwili przeniosła obie dłonie na jego ramiona i zaczęła przesuwać nimi po jego ciele. Zsuwała je wzdłuŜ umięśnionych pleców, dryfując w oceanie przyjemności. Działo się z nią coś dziwnego. Z kaŜdym jego oddechem i dotykiem, wydawało jej się,

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 23 Ŝe jego pieszczoty są coraz intensywniejsze. WzmoŜone. Zamiast jednego języka, czuła jakby pieściło ją ich sto. Było tak, jakby skóra Channon oŜyła i była masowana cała, na raz. * * * Sebastian syknął, czując uderzenie mocy. Seks zawsze rozbudzał wszystkie zmysły jego rasy. Intensywna, fizyczna przyjemność była bardzo poszukiwana przez jego pobratymców, z niej czerpali wiele ze swej magii. Piękne było to, Ŝe moc wyzwolona w trakcie aktu krąŜyła w ich Ŝyłach całą dobę, a gdy seks był bardzo udany - nawet dwa dni. Channon zdecydowanie pasowała do tej drugiej opcji, dwudniowej. Spojrzał w jej oczy i zobaczył w nich konsternację i dzikość. Jego moc bardzo mocno na nią wpływała. Była bardzo wraŜliwa na stymulację fizyczną. Dostrzegł moment, gdy zatrąciła się w ekstazie wywołanej jego czarodziejskim dotykiem. Jej bariery i zahamowania odeszły, a ona odrzuciła głowę w tył i krzyknęła długo, gdy przelewała się przez nią fala orgazmu. - To jest to - szepnął jej do ucha. - Nie walcz z tym. Nie miała zamiaru. Zamiast tego odwróciła się do niego i gorączkowo oplotła go ramionami. Sebastian jęknął, uszczęśliwiony jej zapałem. Dotykała kaŜdego skrawka jego skóry. Ustami i dłońmi odkrywała go wciąŜ i wciąŜ. Przetoczył się z nią po łóŜku, lądując pod nią. Usadził ją na sobie okrakiem, wyczuwając na brzuchu jej wilgoć. Wiedział, Ŝe nie jest teraz w stanie mówić, tak dalece pochłonięta odczuwaniem, i poczuł z tego powodu częściowy Ŝal. Była cała potrzebą. Potrzebą gorącego, obezwładniającego seksu. Miała dzikie i głodne oczy. Sięgnęła po jego dłonie i połoŜyła je sobie na piersiach, przesuwając się po nim. Pochyliła się, by móc przejechać językiem po jego szczęce, po czym skierowała uwagę na jego usta. Całowała go dłuŜszą chwilę namiętnie, po czym z trudem oderwała się od niego. - Co ty mi zrobiłeś? - Spytała ochrypłym głosem; jej słowa zdziwiły go.

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 24 - To nie dokładnie ja - Odparł szczerze. - To coś, na co nic nie mogę poradzić. Jęknęła, wijąc się na nim, coraz mocniej go podniecając. - Potrzebuję cię poczuć w sobie, Sebastianie. Proszę. Nie miał zamiaru kazać jej dłuŜej czekać. Złapał ją w ramiona i przeturlał, tak Ŝe po chwili leŜała bokiem do niego, odwrócona do niego plecami. Oplótł swoje biodro jedną z jej nóg. Wtulił twarz w smukłą szyję, zagłębiając się powoli w jej gładkim, wilgotnym wnętrzu. Warknął, gdy w odpowiedzi na tą słodką inwazję zapłakała z rozkoszy i przycisnęła do niego twarz. * * * Channon nigdy nie czuła czegoś takiego. śaden męŜczyzna nie kochał się z nią w taki sposób. LeŜała w kołysce jego bioder, wtulona plecami w jego klatkę piersiową. Jedną jej nogę uniósł i oplótł ją wokół swojego biodra i wsuwał się w nią od tyłu. Nie do końca wiedziała jak mu to się udawało, ale mimo tej akrobatycznej pozycji utrzymywał równy rytm mocnych pchnięć, dostarczając jej więcej przyjemności niŜ ktokolwiek wcześniej. Był w niej, taki twardy, gorący… A ona pragnęła tylko więcej jego dotyku. Więcej jego mocy. Przesunął rękę na jej brzuch, po czym zsunął ją niŜej, pomiędzy jej rozłoŜone uda. Jęknęła czując jego dotyk, zaczęła się jeszcze intensywniej wić, czując wszechogarniającą przyjemność. Jego mocne pchnięcia i tańczące po nabrzmiałych wargach palce wznosiły ją coraz wyŜej. Tracąc zmysły z rozkoszy, poruszała się coraz mocniej, odpowiadając pchnięciem na pchnięcie. Wydawało się, Ŝe jej ciało zaczęło Ŝyć własnym Ŝyciem. I cały czas chciała więcej i więcej. Przyjemności i jego. * * * Sebastian był zachwycony i zadziwiony tym jak na niego reagowała. śadna z jego poprzednich partnerek nie była do niej podoba. Gdyby nie wiedział, Ŝe to bzdura, pomyślałby, Ŝe płynie w niej trochę krwi Drakosów. Wbiła mu paznokcie w ramiona, którymi oplatał jej delikatne ciało. A kiedy znów krzyknęła

Sherrilyn Kenyon – Dragonswan 25 osiągając szczyt, musiał szybko rzucić zaklęcie wyciszające na całe pomieszczenie, by nikt jej nie usłyszał. Uśmiechnął się lekko przewrotnie. Uwielbiał zaspokajać swoje partnerki, ale z Channon czerpał z tego znacznie większą niŜ normalnie radość. Przekręciła twarz w jego stronę, łącząc się z nim w kolejnym szalonym pocałunku. Sebastian otoczył jedną dłonią jej twarz, jeszcze mocniej wbijając się w jej chętne ciało. Czuł się niewiarygodnie dobrze. Była taka ciepła, idealna. Trzymał ją przy sobie blisko, serce waliło mu coraz mocniej, a jego członek jeszcze bardziej stwardniał. Czując ją, dotykając jej ciała, czuł Ŝe rozpada się na kawałki, a jednocześnie było w tym coś kojącego. Bestia w nim krzyknęła triumfalnie, gdy męŜczyzna ostatni raz pchnął mocno i przeszył go orgazm. Z obiema częściami siebie, nasyconymi i zjednoczonymi, przeŜył najbardziej niesamowity moment w całym długim Ŝyciu. * * * Channon jęknęła, czując jego orgazm. Nadal będąc w niej, przyciągnął ją jeszcze bliŜej do swojej piersi. Słyszała jego urywany oddech i czuła szybkie i mocne bicie serca na wysokości swojej łopatki. Męski zapach wypełniał jej głowę i serce, budząc w niej pragnienie zatrzymania go przy sobie na zawsze. Powoli fale przyjemności słabły, by w końcu zostawić ją osłabioną i wykończoną intensywnymi przeŜyciami. Gdy wysunął się z jej ciała, odczuła ogromną stratę. - Co mi zrobiłeś? - Spytała, przewracając się na plecy, by móc na niego patrzeć. Drobnymi pocałunkami wyznaczył ścieŜkę od jej obojczyka do ust. - Nic nie zrobiłem, ma petite. To wszystko to byłaś ty. - Uwierz mi, nigdy do tej pory nic takiego mi się nie przydarzyło. Zaśmiał się miękko do jej ucha. Uśmiechnęła się do niego i spuściła wzrok na mały złoty medalik, który nosił na szyi. Dziwne, Ŝe nie zauwaŜyła go wcześniej. Przesunęła wzdłuŜ łańcuszka palcem, po czym sięgnęła po wisiorek. Widać było, Ŝe jest bardzo stary. StaroŜytna Grecja, jeśli