Karen Marie Monning
Dreamfever - Gorączka Snów
Kiedy byłam w ogólniaku, nienawidziłam tego poematu Sylvi Plath w którym
mówi o poznaniu od samej podszewki, że wiedziała o tym od początku i to było
to czego wszyscy się obawiali, ale nie ona, ponieważ ona już tam była..
Wciąż go nienawidzę
Ale teraz go rozumiem
—z dziennika Mac
Prolog
Mac — 11:18 1 Listopada
Śmierć. Zaraza. Głód.
Otaczają mnie, moi kochankowie, przerażający książęta Unseelie
Kto by pomyślał ,że destrukcja może być taka piękna? Uwodzicielska,
Konsumująca
Mój czwarty kochanek — Wojna? Udziela się delikatnie. Ironicznie jak na
zwiastun chaosu, kreatora katastrofy, twórcę szaleństwa — jeśli tym
właśnie jest. Nie mogę zobaczyć jego twarzy, bez względu na to jak bardzo
próbuje. Dlaczego się ukrywa?
Pieści moje ciało rękoma ognia. Zwęglam się, moja skóra parzy, kości
topią się od seksualnej gorączki której żaden człowiek nie jest w stanie
wytrzymać. Żądza mnie trawi. Wyginam plecy i błagam o więcej moim
spieczonym językiem i popękanymi wargami. Gdy wypełnia moje ciało,
tak jakby gasił moje pragnienie. Płyn rozlewa się na mój język, krople
spływają w głąb mojego gardła. Drżę w konwulsjach. Porusza się
wewnątrz mnie. Dostrzegam błysk skóry, mięśni, tatuażu. Wciąż żadnej
twarzy. Przeraża mnie, ten który chowa się w ukryciu.
W oddali ktoś warczy wydając polecenia. Słyszę wiele rzeczy, nie
rozumiem żadnej. Wiem ,że wpadłam w ręce wroga. Wiem także ,że już
wkrótce nie będę wiedziała nawet tego. Pri-ya, uzależniona od seksu,
uwierzę ,że nie ma niczego, żadnego innego miejsca, stanu, w którym
wolałabym być.
Gdyby moje myśli były wystarczająco spójne aby utworzyć jakieś zdanie,
powiedziałabym Wam ,że kiedyś zwykłam myśleć o życiu jak o
rozwijającej się linii. Że ludzie rodzą się i idą do … jak brzmi to ludzkie
słowo? Stroiłam się z tego powodu codziennie. Byli chłopcy. Dużo
słodkich chłopców. Myślałam ,że świat kręcił się wokół nich.
Jego język jest w moich ustach i rozdziera moją duszę. Pomóżcie mi,
proszę niech mi ktoś pomoże, niech ktoś ich powstrzyma, niech sprawi ,że
odejdą
Szkoła. To jest słowo którego szukam. Potem dostajesz pracę. Małżeństwo.
Posiadanie......czym one są? Wróżki nie mogą ich mieć. Nie rozumieją ich.
Cenne małe życia. Dzieci! Jeśli masz szczęście, Twoje życie jest dobre,
pełne i starzejesz się z kimś kogo kochasz. Trumna!. Błyszczące drewno.
Płaczę. Siostra? Źle! Wspomnienia ranią! Zostaw to!
Są w moim łonie. Chcą mojego serca. Chcą je rozedrzeć, otworzyć.
Pożerać namiętność której nie mogą poczuć. Zimno. W jaki sposób ogień
może być taki zimny?
Skup się Mac. To ważne. Znajdź słowa. Oddychaj głęboko. Nie myśl o tym
co się z Tobą dzieje. Patrz. Służ. Ochraniaj. Ryzyko innych. Tak wiele
zginęło. To nie może iść na marne. Pomyśl o Dani. Ona jest Tobą
wewnątrz, pod tym nastoletnim trzymającym kciuki w kieszeniach spodni,
spojrzeniem
Mam ciągły orgazm, bez przerwy, Ja staje się orgazmem. Przyjemnością!
Bólem! Pięknem! Rozpływaniem się! Niszczę swoją duszę! Czym bardziej
mnie wypełniają tym bardziej pusta się czuję. Prześluzuję się, wszystko się
prześlizguje zanim odchodzi, zanim znika całkowicie, doznaje pełnego
nienawiści momentu jasności i widzę
Większość z tego w co wierzyłam na temat siebie samej i życia, czerpałam
z nowoczesnych medii, bez kwestionowania niczego. Jeśli nie byłam
pewna jak zachować się w konkretnej sytuacji przeszukiwałam swój umysł
w poszukiwaniu podobnej sytuacji którą widziałam w filmie, czy jakimś tv
show i robiłam to samo co robili aktorzy. Chłonęłam jak gąbka, absorbując
moje środowisko stałam się jego produktem
Nie wydaje mi się ,żebym chociaż raz spojrzała na niebo i zastanawiała się
czy jest jakieś życie we wszechświecie poza nami, ludźmi. Wiem ,że nigdy
nie spoglądałam na ziemię pod moim stopami i rozważała moją własną
śmiertelność. Przedostawałam się beztrosko poprzez doprawione magnolią
dni, ślepa jak kret na wszystko oprócz chłopców, mody, seksu, czy
czegokolwiek co sprawiało ,że czułam się dobrze w danym momencie.
Ale to są wyznania które zrobiłabym gdybym mogła mówić ale nie mogę.
Wstydzę się. Tak bardzo się wstydzę.
Kim Ty do cholery jesteś? Ktoś ostatnio ciągle wykrzykiwał do mnie to
pytanie — Jego imię wymyka mi się. Ktoś kto mnie przeraża. Podnieca.
Życie wcale nie jest liniowe
To zdarza się w błyskach pioruna. Tak szybko ,że nie widzisz. Te
nokautujące cie momenty atakują cię tak szybko, że stajesz się ofiarą
swoich własnych skomplikowanych planów. Martwa siostra.
Dziedzictwo kłamstw. Niechciany spadek w postaci antycznej krwi.
Niemożliwa do wykonania misja. Książka która jest bestią i
jednocześnie największą mocą. A ten kto pierwszy położy na niej ręce
zdecyduje o przeznaczeniu świata. Może i wszystkich światów
Głupi sidhe-seer. Taka pewna,że wszystko idzie we właściwym kierunku
Tutaj i teraz — nie na jakiejś rysunkowej autostradzie z której mogę
spuścić sobie powietrze, wstać i w magiczny sposób ponownie się
napompować ale na zimnej kamiennej podłodze kościoła, naga, zagubiona,
otoczona przez zabijające seksem wróżki — Czuje jak moja
najpotężniejsza broń ta której przyrzekałam nigdy więcej nie wypuszczać
z ręki — nadzieja — wyślizguje mi się z dłoni. Mojej włóczni nie ma już
dawno. Moja wola…
Wola? Czym jest wola? Czy Ja znam to słowo? Czy kiedykolwiek je
znałam?
Nim. On tu jest. Ten który zabił Alinę. Proszę, proszę, proszę nie pozwólcie
mu mnie dotknąć
Czy to on mnie dotyka? Czy to on jest czwartym? Dlaczego się ukrywa?
Kiedy ściany upadają, upadają kaskadami, to jest pytanie które ma
znaczenie. Kim jesteś?
Śmierdzę zapachem seksu i zapachem nich — mroczną odurzającą wonią.
Nie mam żadnego poczucia czasu ani rzeczywistości. Są we mnie i nie
mogę się ich pozbyć i jakże bym mogła? Byłam taka głupia ,że wierzyłam
iż w krytycznym momencie, gdy mój świat się rozpadnie jakiś rycerz w
lśniącej zbroi przybędzie grzmiąc na białym ogierze, albo przyjedzie
lśniący i mroczny na upiornie cichym Harleyu albo pojawi się naglę, jak
złote ocalenie, wezwany przez imię umieszczone na moim języku, i mnie
uratuje? Czy wychowałam się na wierze w bajki?
Nie to dziecko. To są bajki których powinnyśmy uczyć nasze córki. Kilka
tysięcy lat temu tak było. Ale zrobiłyśmy się niedbałe i zbyt pewne siebie i
podczas gdy Starsi wydawali się odejść po ciuchu, pozwoliłyśmy sobie
zapomnieć o starych zwyczajach. Rozkoszując się oderwaniem od
rzeczywistości jakie zapewniała nowoczesna technologia i zapominając o
najważniejszym ze wszystkich pytaniu
Kim Ty do cholery jesteś?
Tutaj na tej podłodze w moim ostatecznym momencie — ostatnim
'śpiewie' MacKayli Lane — widzę ,że odpowiedź jest wszystkim
czym kiedykolwiek byłam.
Jestem nikim
Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl
Rozdział1
Dani 14:58 1 Listopada
Hej to Ja — Dani. Przejmuję na trochę dowodzenie ponieważ Mac jest w
poważnych
tarapatach. Wszyscy jesteśmy. Zeszłej nocy wszystko się zmieniło. Nastąpiły
zmiany
w stylu tych spraw typu 'koniec świata' itp. Mhm hmm właśnie tak. Światy
wróżek i
ludzi połączyły się z największym hukiem od czasu stworzenia i wszystko teraz
jest
jednym wielkim bałaganem.
Pieprzone Cienie zagubione w pieprzonym opactwie. Ro wyrzuciła to przez
dach
krzycząc ,że Mac nas zdradziła. Każąc nam na nią zapolować. Doprowadzić ją
żywą
lub martwą. Uciszyć ją albo zamknąć całkowicie, tak powiedziała. Trzymać ją z
dala
od wroga ponieważ jest zbyt potężną bronią aby była skierowana i użyta
przeciwko
nam. Tylko ona może namierzyć Sinsar Dubh. Nie możemy pozwolić jej wpaść
w
niewłaściwe ręce, i jak twierdzi Ro każde ręce które nie są jej, są tymi
niewłaściwymi.
Wiem pewne rzeczy o Mac za które mogłaby mnie zabić, jeśli wiedziałaby ,że ja
wiem. Dobre jest to ,że nie wie. Nigdy nie chcę walczyć z Mac.
Ale oto jestem, polując na nią
Nie wierzę w to ,że wpuściła Cienie do reliktu Orb. Chociaż praktycznie
wszyscy
inni tak. Nie znają Mac tak jak Ja. Znam Mac tak jakby była moją siostrą. Nie
ma
mowy ,żeby Nas zdradziła.
730 z Nas żyło w opactwie wczoraj o 17.00. 522 sidhe-seers pozostało i
wyruszyło
na Dublin. Polując na Mac. Kopiąc każdy kawałek dupy wróżek jaki mijałyśmy
po
drodze.
Jak na razie żadnego śladu. Ale poruszamy się we właściwym kierunku. Było w
mieście jakieś epicentrum mocy, śmierdziało tak samo okropnie jak wróżki,
toksycznie jak pozostałości po zrzuceniu bomby atomowej. Wszystkie to
czujemy.
Smakujemy. Praktycznie widzimy chmurę atomowego pyłu zawieszoną w
powietrzu.
Nawet ze sobą nie rozmawiamy. Nie musimy tego robić. Jeśli Mac jest wciąż w
Dublinie, to właśnie tutaj będzie jak w mordę strzelił. Nie ma mowy aby
jakakolwiek
sidhe-seer mogła odwrócić się od czegoś takiego. Mam nadzieję ,że przebija ich
tyłki
swoją włócznią. Będziemy walczyć ramię w ramię tak jak robiłyśmy to kilka
nocy
temu.
Ale czuję ten dziwny uścisk w żołądku....
Pieprzenie! Nigdy nie mam mdłości. Mdłości są dla mięczaków i kiepskich
naśladowców
Mac może sama o siebie zadbać. Jest najsilniejsza z nas wszystkich
— Z wyjątkiem mnie — mamroczę, butnie i uśmiecham się.
— Co? — Jo mówi poza mną
Nie zawracam sobie głowy odpowiedzią. Już i tak myślą ,że jestem
wystarczająco
pewna siebie. Mam powody aby tak się czuć. Mmm. Jestem aż tak dobra
522 z nas zataczają krąg. Walczymy jak zjawy i możemy dokonać naprawdę
poważnych uszkodzeń ,ale mamy tylko jedną sztukę broni — Miecz światła —
który
może zabić wróżkę
— I jest mój — uśmiecham się znowu, nic nie mogę na to poradzić. To
najbardziej
zajebista rzecz na świecie być super bohaterem. Super szybkość, super siła z
jeszcze
kilkoma dodatkowymi 'super' we mnie, takimi za które nawet Batman
wymieniłby
swoje zabawki. To co wszyscy inni chcieliby móc robić, Ja mogę. Poza mną, Jo
znowu mówi — Co? — ale już się nie uśmiecham. Znowu czuję się wkurzona.
Czternaście lat (cóż, prawie już tyle mam) uderza do głowy. W jednej chwili
jestem
na szczycie świata, w drugiej jestem zła na wszystkich. Jo mówi ,że to hormony.
Mówi ,że będzie lepiej. Jeśli poprzez 'lepiej' ma na myśli ,że przekształcę się w
'dorosłą' to dziękuję ale nie. Kto chciałby stać się starym i pomarszczonym?
Gdyby Unseelie nie odcięli całego zasilania zeszłej nocy, przekształcając całe
miasto
w Ciemną strefę, przyszłabym po Mac szybciej, ale Kat kazała nam się chować,
jak
tchórzom aż do świtu Nie ma wystarczającej ilości światła powiedziała
Jestem superszybka, mówię
Świetnie, powiedziała, więc chcesz abyśmy obserwowały jak z superszybką
prędkością przemieszczasz się poprzez Cienie i umierasz? Mądrze, Dani.
Naprawdę
mądrze
Wkurzyła mnie ale miała rację. Kiedy się tak poruszam, ciężko jest mi zobaczyć
co
zbliża się w moją stronę. Przy braku zasilania, nikt nie zakwestionuje faktu ,że
Cienie
mają w swoim posiadaniu noc, zaraz jak tylko zapadnie.
Kto zrobił z Ciebie główną dowodzącą? zapytałam ale było to retoryczne
pytanie i
obie o tym wiedziałyśmy, odeszła. Ro zawsze robi z niej główną dowodzącą. Ro
zawsze zleca jej dowodzenie, chociaż jestem lepsza, szybsza, sprytniejsza. Kat
jest
posłuszna, obowiązkowa i ostrożna.
Rozbite i spalone samochody na każdym naszym kroku. Wydawało mi się ,że
będzie
więcej ciał. Cienie nie zjadają martwego mięsa. Przypuszczam ,że robią to inne
Unseelie. Miasto jest strasznie ciche.
— Zwolnij Dani! — Kat krzyczy na mnie — Znowu przyśpieszasz. Wiesz ,że
nie
możemy za Tobą nadążyć!
Przepraszam — wymamrotałam i zwolniłam. Szłam dalej z tym niesłabnącym
głupim
uczuciem niepokoju w żołądku
— Nic mi nie jest — moje zęby zaciskają się na tym kłamstwie. Kogo do
cholery
staram się oszukać? Czuje się chora, chora, chora. Moje dłonie są spocone z
wszechogarniającego niepokoju. Wycieram rączkę swojego miecza o dżinsy.
Moje
ciało wie o tym zanim dochodzi to do mojego mózgu. Zawsze tak było, nawet
wtedy
gdy byłam dzieckiem. Zwykle przerażałam tym mamę. To było to co sprawiało
,że
walczyłam tak dobrze. Wiem ,że to co znajdę będzie jedną z tych rzeczy z
powodu
których będę budziła się pośrodku nocy pragnąc aby mogła wyskrobać je sobie
spod
gałek ocznych.
Gdziekolwiek się kierujemy, cokolwiek jest sprawcą tego wszystkiego co
spływa
teraz z nieba, bez wątpienia jest tu więcej mocy wróżek niż kiedykolwiek
wcześniej
czułam w całym swoim życiu. Cała ta moc zebrana w jednym miejscu. Sposób
w jaki
wykonujemy swoje zadanie, jest taki ,że inne sidhe-seers otaczają wroga
ciasnym
kręgiem podczas gdy Ja robię to co wychodzi mi najlepiej od kiedy Ro wzięła
mnie
do siebie gdy moja mam została zamordowana.
Zabijam.
* * *
Ustawiamy się na zewnątrz jak siatka. Pięć setek siły. Jedna obok drugiej, sidhe-
seer
przy sidhe-seer,wokół epicentrum i otaczamy je ciasno. Nic poprzez nas się nie
przedostanie, chyba ,że poleci albo się teleportuje.
O cholera! Albo się teleportuje. Niektóre z wróżek mogą tak przenosić się z
miejsca
w miejsce w mgnieniu oka, tylko o włos szybciej niż Ja, ale pracuje nad tym.
Mam
teorię którą testuję. Nie rozpracowałam jeszcze skrętów. Skręty są zabójcze.
— Stój — syczę na Kat — Powiedz im aby stanęły
Rzuca w moją stronę gniewne spojrzenie ale gryzie się w język zanim powie coś
ostrego. Jesteśmy dobrze wytrenowane. Ruszamy razem i mówię jej o moich
obawach, o tym ,że Mac tam jest i ma poważne kłopoty i jeśli Ci którzy emanują
całą
tą mocą są tak potężni ,że mogą się teleportować (a ci którzy emanują taką mocą
w
większości są) zniknie w tej samej sekundzie w której zostaniemy zauważone.
Co oznacza ,że idę sama. Tylko Ja jestem wystarczająco szybka aby mieć
jakąkolwiek szansę.
— Nie ma mowy — mówi Kat
— Nie mamy wyboru i wiesz o tym
Gapimy się na siebie. Ma na twarzy to spojrzenie które przybierają wszyscy
dorośli
na chwilę przed tym zanim dotykają z westchnieniem moich włosów. Odsuwam
się.
Nie lubię być dotykana. Dorośli w pewien sposób mnie przerażają
—Dani — przerywa ciężko
Znam ten ton jak siebie samą, i wiem dokładnie dokąd zmierza. Pouczające
pogadanki. Wywracam oczami — Zachowaj to dla kogoś kogo to obchodzi. I
tym
kimś nie jestem Ja. Idę do góry — podniosłam głowę na sąsiedni budynek —
aby się
rozejrzeć. Wtedy wchodzę. Tylko kiedy wrócę — wyrzuciłam z siebie każde
słowo
— Wy możecie wejść do środka
Gapiłyśmy się na siebie. Wiedziałam co sobie myślała. Niee, czytanie w
myślach nie
jest jedną z moich specjalności. Dorośli wszystko dedukują. Proszę niech ktoś
mnie
zabiję zanim będę miała jedną z tych niby pokerowych twarzy. Kat myśli ,że
jeśli
zdecyduje przeciwko mnie i straci Mac, Ro urwie jej głowę. Ale jeśli pozwoli
mi
przejąć kontrolę i wszystko pójdzie źle, będzie mogła obwiniać o wszystko
upartą
niekontrolowaną Dani. Często biorę na siebie winę. Mam to gdzieś. Zrobię to co
musi zostać zrobione
— Idę na górę — mówi
— Potrzebuje Was tutaj albo mogę skończyć łapiąc nie to co trzeba. Nie
chciałabyś
abym pojawiła się z jakąś pie....ummm wróżką w moich rękach? — Obrywam
od
nich kiedy przeklinam. Tak jakbym była dzieckiem. Tak jakbym nie rozlała
więcej
krwi niż żadna z nich kiedykolwiek widziała na oczy. Wystarczająco dorosła
aby
zabijać ale niewystarczająco aby przeklinać. Co to za logika? Hipokryzja
wkurza
mnie jeszcze bardziej niż wszystko inne
Widzę jej uparty wyraz twarzy
Naciskam — Wiem ,że Mac tam jest i z jakiegoś powodu nie może się
wydostać. Ma
poważne kłopoty — czy była otoczona? Ciężko ranna? Straciła włócznię? Nie
wiedziałam, wiedziałam tylko ,że tkwi po uszy w gównie
— Rowena powiedziała żywa albo martwa — powiedziała sztywno Kat.
Pozostawiła dalszą część zdania 'wygląda na to ,że wkrótce będzie martwa i
nasze
problemy same się rozwiążą' wiszącą tam, niedopowiedzianą
— Chcemy książkę pamiętasz? — próbowałam użyć rozsądku, czasem jestem
jedyną osobą w całym opactwie która jakiś posiada
— Znajdziemy ją bez niej. Zdradziła nas
Pieprzony powód. Naprawdę solidnie mnie wkurza kiedy ktoś wyciąga
pochopne
wnioski nie mając żadnych dowodów — Tego nie wiesz ,więc przestań to ciągle
powtarzać — warknęłam
Czyjaś pięść trzyma kołnierzyk koszulki Kat, podnosi ją aż ta staje na
koniuszkach
palców! To moja ! Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony ona czy ja. Stawiam
ją z
powrotem na ziemię i odwracam wzrok. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie
zrobiłam, ale tam jest Mac! I muszę ją jakoś wydostać a Kat traci mój czas
wykorzystując swoją tymczasową pozycję!
Jej usta zaciskają się wąską kreskę i pojawiają się wokół nich maleńkie białe
linię, a
jej oczy posyłają spojrzenie które bardzo dużo mi mówi. Sprawia ,że czuję się
samotna i zła
Ona się mnie boi
Mac nie. Jeszcze jedna rzecz więcej która powoduję ,że jesteśmy jak siostry
Bez żadnego słowa, daje moim stopom skrzydła dla których żyją i znikam w
budynku.
* * *
Z dachu, gapię się na dół
Moje pięści zaciśnięte. Mam naprawdę krótkie paznokcie, wciąż jednak wbijają
się w
moje dłonie, raniąc do krwi.
Dwie wróżki ciągną Mac w dół frontowych schodów kościoła. Jest naga.
Upuszczają
ją jak śmiecia po środku ulicy. Trzecia wróżka opuszcza kościół i dołącza do
nich, i
stoją tam wokół niej, jak cesarscy strażnicy, obracając głowy i lustrując ulicę.
Ostry seks którym emanują, eksploduje we mnie, ale nie jest taki jak ten
V’lane'a,
któremu oddam swoje dziewictwo któregoś dnia.
Mam obsesje na punkcie seksu jak każdy ale oni… te rzeczy … tam na dole…
te
niewiarygodne — patrzenie na nich sprawia ból, czuję coś mokrego na moich
policzkach, czy moje oczy gotują się w oczodołach? — piękne rzeczy, przerażają
nawet mnie, a mnie nie łatwo przestraszyć. Nie poruszają się we właściwy
sposób.
Burza kolorów przelatuję pod ich skórą. Czarne otwarte naszyjniki ślizgają się
na ich
szyjach. Nie ma niczego w ich oczach. Niczego. Oczy są czystym stanem
nieświadomości. Mocą. Seksem. Śmiercią. Śmierdzą tym. To Unseelie. Moja
krew to
wie. Chcę paść na kolana do ich stóp i czcić ich, a Dani Mega O’Malley nie
wielbi
niczego i nikogo oprócz siebie.
Wycieram twarz. Moje palce są czerwone. Moje oczy płaczą krwią. Dziwaczne.
Nawet fajne.
Zamykam oczy i kiedy ponownie je otwieram nie patrzę dokładnie na te 'rzeczy'
pilnujące Mac. Zamiast tego rozglądam się po okolicy. Notując każdą wróżkę,
każdy
hydrant przeciwpożarowy, samochód, latarnie uliczną, każdy śmieć. Zaznaczam
sobie mapę obiektów i pustych przestrzeni w swojej głowie, kalkuluję margines
błędu w oparciu o prawdopodobny ruch.
Zezuję. Jakiś Cień porusza się na ulicy, prawie zbyt szybki aby go w ogóle
dostrzec.
Wróżki wydają się nie wiedzieć ,że tam jest. Obserwuję. Nie reagują. Żadna
głowa
nie obraca się aby za nim podążyć. Nie mogę się na nim skupić. Nie mogę
zarejestrować jego kształtu. Porusza się tak samo jak....Ja, w większości. Co do
cholery? Nie Cień. Nie wróżka.
Plama Cienia. Pochyla się teraz nad Mac. Już jej nie ma. Jasna strona tego co
zaszło
— jeśli Unseelie tego nie zauważyli, nie powinni też zauważyć mnie kiedy
pochylę
się aby ją wyrwać. Ciemna strona — co jeśli to coś czymkolwiek było mogło
mnie
zobaczyć? Co jeśli zderzymy się ze sobą? Co to jest? Nie lubię nieznanego.
Nieznane
zabija
Wyłapuje błysk włóczni Mac w dłoni odzianego w szkarłatny płaszcz
mężczyzny.
Niesie ją, trzymając wzdłuż opuszczonego ramienia. Tylko wróżki Seelie albo
ludzie
mogą dotykać świętych reliktów Seelie. Jest jednym albo drugim, Lord Master?
Mają Mac. Mają włócznię. Nie wiem czy uda mi się złapać obie więc nie będę
próbować. Spróbowałabym gdyby nie chodziło o Mac. Tak strasznie ją zranili!
Krwawi! Jest moją bohaterką! Nie nawiedzę ich! Wróżki odebrały mi matkę i
teraz
zabierają Mac! Odświeżam sobie jeszcze w głowię scenę którą mam przed sobą
zanim wpuszczam się do środka i pozwalam temu antycznemu miejscu sidhe-
seer
znajdującemu sie w mojej głowie, wchłonąć mnie całą.
Natychmiast, jestem spokojna i doskonała i oderwana od wszystkiego. To
najmocniejsze odurzenie na świecie!
Jestem na dachu budynku
Jestem na ulicy
Jestem pomiędzy jej strażnikami. Żądza — ochota, potrzeba, seks, śmierć—
spala
mnie, ale poruszam się zbyt szybko i nie mogą dotknąć tego czego nie mogą
zobaczyć, a nie mogą mnie zobaczyć i wszystko co muszę zrobić to nie dać się,
nienawiść, nienawiść nienawiść, tworzy moją zbroję. Mam w sobie
wystarczającą jej
ilość
Chwytam Mac.
Serce mam w gardle! Ten dziwny Cień blokuje mi drogę! Co to jest!?
Mijam to
Słyszę krzyki wróżek za sobą
Wtedy krzyczę do Kat i załogi aby pozbierały swoje tyłki, zabrały włócznię i
zabiły
tych drani
Mac w moich ramionach, tak szybko jak mogę kieruję się do opactwa
Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl
Rozdział2
Dani 4 Listopad
— Niech będę pewna ,że dobrze cię zrozumiałam — mówi sztywno Rowena.
Jej plecy są zwrócone w moją stronę, jej niewielka postura jarzy się
wściekłością.
Czasami, Ro wydaję się być antyczna. Z drugiej strony wydaję się też być
niesamowicie wręcz dziarska. To dziwne. Stoi tam wyprostowana jak struna z
rękoma zaciśniętymi w pięści po obu stronach jej ciała. Jej długie białe włosy
zaplecione w warkocz i oplecione wokół głowy jak korona. Ma na sobie
formalne
białe szaty Wielkiej Mistrzyni, ozdobione naszym symbolem( lekko
zniekształconą
szmaragdowo zieloną koniczyną) które nosi od czasu gdy zaczęło się to całe
piekło. I
tak jestem zaskoczona ,że tak długo czekała aby zmyć mi głowę, ale była zajęta
innymi rzeczami.
Odebrała mi miecz. Jest na jej biurku. Alabastrowe ostrze mieni się jak światło
skradzione prosto z nieba (moje światło) odbijając blask tuzina lamp
znajdujących się
w gabinecie oświetlających każdy kącik, dziurkę i szczelinę.
Kiedy relikt Orb eksplodował w noc Halloween, wypuszczając Cienie, byłyśmy
tak
zaskoczone ,że straciłyśmy 54 z nas zanim zdążyłyśmy zapalić dość świateł aby
było
bezpiecznie. Na tyle na ile nam wiadomo są nie do zabicia. Mój miecz nie może
ich
dotknąć. Światło jest tylko tymczasowym wstrzymaniem egzekucji, po prostu
zapędza je głębiej w jakiekolwiek szczeliny jakie są w stanie sobie znaleźć.
Nasze
opactwo zostało narażone ale nie zamierzałyśmy oddawać ani cala z jego
powierzchni. Nie ma mowy aby Cienie przejęły nasz dom i przekształciły go w
Ciemną Strefę. Jeden po drugim będziemy ścigać je tak długo aż nie znikną
całkowicie.
Wczoraj jeden znalazł się w bucie Sorchy. Clare widziała jak to się stało.
Powiedziała
,że Sorcha tak po prostu została wciągnięta do swojego buta, ubrania pozostały
wokół
niego. Gdy rzuciłyśmy but do góry nogami na zewnątrz w kierunku słońca,
łuska
cienka i sucha jak papier i biżuteria podążyły za Cieniem który roztrzaskał się
na
milion kawałków, żadna z Nas nie zakłada teraz butów zanim porządnie ich
wcześniej nie wytrzęsie i nie prześwieci latarką. Sama ostatnio często noszę
sandały,
nawet wtedy gdy jest zimno. Co za śmierć, Cień w bucie. Uśmiecham się. Mam
czarne poczucie humoru. Spróbujcie pożyć trochę moim życiem a zobaczycie
jakich
nabierzecie kolorów
Gapie się na mój miecz. Moje palce zaciskają się na pustce. Dobija mnie to
oddzielenie od niego.
Przy odgłosach wydawanych przez wirującą białą szatę Rowena obraca się,
nadziewa
mnie na ostry jak lód szpikulec swojego spojrzenia. Przesuwam się
niekomfortowo.
Mogę stroić sobie z niej żarty, nazywać ją Ro i rozpowiadać wokoło jaka to
jestem
super ale (nie popełniajcie tego błędu) ta stara kobieta jest kimś w pobliżu kogo
chcesz postępować ostrożnie.
— Byłaś w tak bliskiej odległości od Lorda Master i trzech książąt Unseelie i
nawet
nie wyjęłaś swojego miecza!?
— Nie mogłam — mówię defensywnie — Musiałam wyciągnąć Mac. Nie
mogłam
ryzykować ,że zostanie zabita podczas walki
— W której części wpajania ci tematu życia albo śmierci zawiodłam?
Cóż najwyraźniej w tej części o śmierci, ale nie mówię tego głośno — Ona jest
w
stanie namierzyć książkę. Dlaczego wszyscy o tym zapominają?
— Już nie! Wiedziałaś o tym w momencie jak tylko ją zobaczyłaś. Zdrajczyni a
teraz
jeszcze do tego Pri-ya, nie ma już z niej żadnego pożytku. Nie jest w stanie
myśleć
czy mówić, nawet nie jest w stanie się nakarmić! Umrze w ciągu kilku dni jeśli
nie
wcześniej. Och, a Ty poszłaś tam i zmarnowałaś jedyną szanse jaką
kiedykolwiek do
tej pory miałyśmy na zniszczenie naszego wroga i trzech książąt Unseelie! I to
wszystko w imię ratowania życia jednej nic niewartej dziewczyny! Kim ci się
wydaję
,że jesteś aby podejmować za nas takie decyzję!?
Mac może i jest Pri-ya, ale nie jest zdrajcą. Nigdy w to nie uwierzę. Nie mówię
nic.
— Zejdź mi z oczu — krzyczy — Wynoś się! Wynocha! Albo sama cię
wyrzucę! —
jej głos podnosił się kiedy wskazuje ramieniem w kierunku drzwi — Wydaję ci
się
,że wiesz co jest najlepsze, więc idź! Spróbuj ty niewdzięcznico! Po tym
wszystkim
co dla Ciebie zrobiłam! Odejdź! Zobaczymy jak długo przetrwasz tam bez
mnie!
Ze stoickim spokojem powstrzymuję się od zerknięcia na mój miecz. Żadnego
zerkania. Ro wyłapię wszystko. Ale jeśli mówi poważnie, mogę pobić ją przy
pomocy miecza i zrobię to.
Patrzę na nią i emanuję potrzebą i wyrzutami sumienia. Przepełniam nimi moje
oczy
Wprawiam w drżenie moją dolną wargę. Gapimy się na siebie
Do czasu jak wszystkie mięśnie mojej twarzy krzyczą wzbraniają się przed
utrzymywaniem takiego głupkowatego wyrazu twarz, jej spojrzenie miękkie.
Nabiera
głęboko powietrza i powoli je wypuszcza. Zamyka oczy, wzdycha — Dani, och,
Dani
— gdacze, otwierając oczy — Kiedy się w końcu nauczysz? Kiedy będziesz
martwa?
Chodzi mi tylko nasze dobro! Nie ufasz mi?
Jestem niezmiernie podejrzliwa jeśli chodzi o to słowo. Oznacza akceptację bez
pytania o nic. Już raz tak zrobiłam — Przepraszam Rowena — zwieszam głowę.
Chcę z powrotem mój miecz
— Mogę zrozumieć, że żywisz jakieś uczucia dla tej.. —
— Mac — podpowiadam zanim nazwie ją jakimś określeniem które naprawdę
mnie
wkurzy
— Ale przyrzekam ,że nigdy nie zrozumiem dlaczego — przerywa ciężko i
wiem
,że teraz moja kolej aby zacząć usprawiedliwiać moje zachowanie
Mówię jej wszystko co chcę usłyszeć, że czuję się samotna, że Mac była dla
mnie
miła, że mi przykro, że byłam taka głupia, że naprawdę staram się być lepszą
osobą,
taką którą ona chcę abym była, że następnym razem się poprawię.
Ro zwalnia mnie ale zatrzymuje mój miecz. Akceptuje to. Na razie. Wiem gdzie
jest i
jeśli szybko mi go nie zwróci, znajdę jakąś wymówkę , wyszukam coś co będzie
wymagało zabicia.
W między czasie mam sporo do zrobienia. Ponieważ jestem super szybka,
wysłali
mnie na rundę po całej wsi, w celu pozbierania wszystkich lamp, latarek,
żarówek i
zebrania całej listy zaopatrzenia. Te szalone rzeczy które działy się w Dublinie
nie
zaczęły jeszcze dziać się tutaj. Wciąż miałyśmy zasilanie, nawet jeśli nie
miałyśmy
zapasowych generatorów. Nasze opactwo jest całkowicie samowystarczalne.
Własna
elektryczność, jedzenie, woda. Mamy wszystko.
Jak na razie nie dostrzegłam ani jednego Unseelie. Chyba woleli jednak miasto.
Więcej 'pokarmu'. Kat sądzi, że nie wybiorą się na tereny wiejskie, skoro
wystarczająco 'obżarli' się na mieście, więc przez jakiś czas powinnyśmy być
bezpieczne, z wyjątkiem pieprzonych Cieni. Zaglądam do Mac. Próbuję
nakłonić ją
do jedzenia. Ro ma klucz do jej celi. Nie rozumiem po co ją zamyka, skoro
otoczyła
cele tymi wszystkimi ochronnymi zaklęciami i nikt nie może tam wejść. Jeśli
wkrótce
nie uda mi sie jej nakarmić, będę musiała zarekwirować ten klucz. Mogę
nakłonić ją
aby podczołgała się do krat, ale nie mogę przez nie zmusić jej do jedzenia.
Rzeczy które naprawdę chciałabym wiedzieć, Gdzie do cholery jest V’lane?
Dlaczego nie przyszedł uratować Mac? Dlaczego nie powstrzymał książąt
Unseelie
przed zgwałceniem jej? Wołałam go gdy poruszałam się po okolicy ,ale jeśli
słyszał
mój krzyk to nie odpowiedział mi. Chyba już nie jest tak zainteresowany Mac
A Barrons — Jaki jest jego problem? Czy nie chciał przypadkiem jej żywej?
Dlaczego oni wszyscy opuścili ją kiedy najbardziej ich potrzebowała?
Faceci
Są do kitu
Rzucam sprawunki w jadalni. Klej, latarki, baterie, zaczepy. Nikt nie spojrzał w
górę.
Sidhe-seers siedzą przy każdym stoliku, robiąc kaski podobne do tego który
nosiła
Mac tej nocy gdy walczyłyśmy razem. Po tym jak wyrwałam ją z łap książąt,
Kat i
inne poszły tam skopać im tyłki, zabierając włócznię Mac i plecak i znajdując
wewnątrz niego różowy kask
Teraz uruchomiły prawdziwą linię montażową dzięki zaopatrzeniu które
zrobiłam, za
wyjątkiem niektórych małych latarek które ciężko znaleźć. Może nawet będę
musiała
udać się do Dublina, chociaż Ro mówi aby nie włamywać się do tamtejszych
sklepów.
Skoro tak wiele z nas pracuję jako kurierzy dla Post Haste Inc (to przykrywka
dla
międzynarodowej koalicji sidhe-seer z biurami rozsianymi po całym świecie)
większość z nas ma już swoje własne kaski. Musimy je tylko trochę
zmodyfikować.
Z tymi wszystkimi Cieniami w opactwie każdy kłóci się kogo kask ma być
następny.
Powiedziałam im ,że Mac nazwała go MacHalo, ale Ro zabroniła wszystkim
używać
tej nazwy, tak jakby wkurzała ją sama myśl o Mac
Przemieszczam się do kuchni, szarpnięciem otwieram lodówkę, tak mocno ,że
drzwiczki uderzają w ścianę, wtedy stoję tam i napycham sobie usta jedzeniem
Nie
wiem co jem, byle co. Drżę. Muszę jeść nieustannie. Super szybkość wysysa ze
mnie
wszystkie soki. Szukam czegoś o wysokiej zawartości tłuszczy i cukru. Masło,
śmietana, surowej jajka, wszystko schodzi na dół szybko. Galaretka. Lody.
Ciasto.
Napycham sobie kieszenie słodyczami. Jeszcze łyk albo dwa napoju
gazowanego i w
końcu przestaje się trząść
Wzięłam kilka proteinowych napojów dla Mac kiedy byłam w sklepie. Boję się
,że
mogłaby zadławić się jedzeniem, gdybym karmiła ją na siłę. Tym razem zmuszę
ja do
jedzenia.
Cassie mówi ,że Ro robi obchód. Czas na klucze
Nie płaczę. Nie pamiętam abym kiedykolwiek płakała. Nie robiłam tego nawet
gdy
mama została zamordowana. Ale jeśli będę płakać, to zrobię to gdy spojrzę na
Mac
Widzicie ona i Ja? Zginęłybyśmy dla siebie. Gdy ją taką widzę...to mnie zabija.
Zaciągam swoje stopy do jej celi co dla mnie oznacza ,że muszę poruszać się w
tempie Joe. Jeszcze kilka batonów.
Nie jest ubrana. Zrzuca z siebie ciuchy jakby paliły jej skórę. Kurczę, chcę
wyglądać
jak ona kiedy dorosnę. Kiedy ją tu przyniosłam, Ro zabrała ją i zamknęła w celi
pod
ziemią na dole której kiedyś używały. Z kamienną podłogą i ścianami.
Siennikiem.
Wiadrem na odchody, których ona nie wytwarza ponieważ niczego nie je ani nie
piję
ale wciąż powinna je mieć — chodzi o zasady! Nie jest zwierzęciem nawet jeśli
zachowuje się jak jedno! Nic nie może na to poradzić! Kraty na drzwiach!
Ro mówi ,że to dla jej własnego dobra. Mówi ,że Łowcy Unseelie namierzą ją, a
książęta teleportują się i zabiorą ją z powrotem do Lorda Master, jeśli nie
umieścimy
jej pod ziemią i nie otoczymy jej zabezpieczeniami. Większość dnia w którym ją
przyniosłam spędziłyśmy malując symbole w całym opactwie, z jej 'Przystanią'
zaglądającą nam przez ramię i mówiącą co robić. Miały rysunki. Ro wzięła je z
jednej z książek pochodzącej z zakazanych bibliotek. To było niezłe!
Musiałyśmy
wmieszać krew w te rysunki! Wiem, ponieważ Ro chciała mojej. Nie chciała
,żebym
mówiła o tym innym dziewczyną.
Wiem dużo rzeczy których nie wiedzą one. Ściany celi Mac są pokryte
zaklęciami
ochronnymi wewnątrz i na zewnątrz.
Mijam Liz w korytarzu prowadzącym na schody. Ma na sobie MacHalo i płonie
jak
małe słońce
— Co z nią? — mówię
Liz wzrusza rękoma — Nie mam pojęcia, to nie moja kolej aby jej pilnować i
nie
znajdziesz mnie na dole do czasu aż nie będzie
Kiedy mijam Barb i Jo, nawet nie pytam. Większość z sidhe-seers czują to samo
co
Liz. Nie chcą tutaj Mac. Na dole nie ma elektryczności. Jak w czasach
średniowiecza,
pochodnie płoną na ścianach. Możecie to sobie wyobrazić
Denerwowałam się tym za Mac, na tyle ,że kupiłam około 50 małych
umieszczonych
na suficie światełek ledowych i miałam oko na baterie.
— Nie wiem dlaczego zawracasz sobie głowę — Jo rzuciła przez ramię —
Przyprawiła relikt Orb Cieniami. Flirtowała z księciem Seelie. Sama się o to
prosiła.
Wróżki i ludzie nie łączą się. To cały cel naszego powołania, trzymanie obu ras
osobno! Dostała co jej się należało!
Moja krew zawrzała. Wydawało mi się ,że byłam przy drzwiach i miałam
właśnie
schodzić na dół, ale nagle trzymałam Jo przyszpiloną do ściany, nasze nosy
oddzielał
od siebie tylko dystans który powodowało MacHalo które miała na głowie
Jest, znowu to spojrzenie, wyrażające strach, przede mną
— Powinnaś — mówię lekko — Obawiać się mnie, ponieważ jeśli coś stanie się
Mac, będziesz pierwszą osobą której przyjdę szukać
Odtrąca mnie daleko, mocno — Rowena odbierze Ci Twój śliczny miecz, bez
niego
nie jesteś taka twarda Danielle.
Jaja sobie robi? — Nazywam się Dani — nie cierpię tego dziewczyńskiego
imienia.
Popycham ją z powrotem na ścianę
Nie mogę w to uwierzyć, ale znowu mnie odpycha. Wciąż ma ten przestraszony
wyraz twarzy ale też i wyzywający
— Może i jesteś szybsza i silniejsza dzieciaku, ale wystarczająca ilość nas może
skopać ci tyłek i zaczynamy chcieć to zrobić. Troszczysz się o zdrajcę, sama
zaczynasz wyglądać jak jeden
Spojrzałam na Barb, która wzruszyła ramionami jakby mówiła przykro mi ale
się
zgadzam
Zgraja idiotek. Znikam nie oglądają się za siebie. Nie mam zamiaru tracić czasu
ani
oddechu na nie. Mac mnie potrzebuje
Moją pierwszą wskazówką że coś jest nie tak gdy otwieram drzwi prowadzące
na dół
jest fakt ,że wszędzie jest ciemno. Stoję tam, ogłupiałam na sekundę. Nie
możliwe
aby wszystkie pochodnie wypaliły się naraz. Nie wyczuwam wróżki a nawet
najsłabsze sidhe-seer pośród nas mają wystarczający zakres swojego 'radaru' aby
sprawdzić całe opactwo.
Skoro w pobliżu nie było żadnej wróżki, znaczyło to tylko ,że jedna z nas
zgasiła
wszystkie światła. Znaczyło to ,że mamy kogoś pomiędzy nami kto chce aby
Mac
była martwa na tyle mocno ,że jest w stanie spróbować ją zabić. I oczekuje ,że
wykręci się od kry. Przechodzę na super szybkość i jestem w jej celi.
Jest gorzej niż myślałam
Gdy przyniosłyśmy na dół wiadra farby nigdy nie zawracałyśmy sobie głowy
zaniesieniem ich z powrotem na górę, a teraz ktoś kogo już nie ma rozlał czarną
farbę
po podłodze i rozchlapał ją na ścianach na zewnątrz jej celi, zacierając nasze
zabezpieczenia
Dotknęłam butem, mokre, świeże
Zmarszczyłam brwi. Coś nie miało sensu. Z wygaszonymi pochodniami Cienie
mogły dostać się na dół. Z zakłóconymi zabezpieczeniami mogły nawet dostać
się do
celi gdyby nie było 50 światełek umieszczonych na suficie połyskujących tam
nad
nią, ale były. Więc po co to wszystko? Dlaczego robić próbę morderstwa która
nie ma
szans powodzenia
— O cholera — powiedziałam gdy to na mnie spłynęło. Bo to nie Cieni ten ktoś
oczekuję. Tylko czegoś większego i gorszego czegoś co nie obawia się światła
Nie ma mowy! Niemożliwe ,że mamy takiego poważnego zdrajcę w naszych
murach!
Mózg mówi, w drogę, Dani W górę!.
Nie chcę zostawiać jej samej, ale nie mogę osłaniać jej bez broni! Wciąż jednak
nie
wyczuwam wróżek! Potrzebuję 45 sekund! Muszę zaryzykować!
Przemieszczam się
Poruszanie się w taki sposób jak Ja, jest świetne, i najbardziej zbliżone do bycia
niewidzialnym. Ludzie mówią, że czują pęd powietrza tak silny ,że praktycznie
wyrywa im włosy z głowy. Wciąż testuje limity. Najbardziej lubię poruszać się
tak na
zewnątrz, ponieważ jest mniej rzeczy na które mogę wpaść. Siniaki to Ja.
Co próbuje powiedzieć to to ,że, ludzie nie są mnie nawet w stanie zobaczyć,
więc
ktoś na przykład dotykający mnie kiedy się tak przemieszcza? Nie wykonalne
Jestem w stanie tak jakby zobaczyć co dzieję się wokoło mnie, usłyszeć trochę
też,
ale w większości jest to tylko niewyraźna plama ruchu i hałasu.
Hałas który słyszę daje mi trochę informacji, jeszcze kilka chwil temu
wariowałam,
to męskie głosy. Gniewne. Gwałtowne. Żaden mężczyzna nie ma pozwolenia na
przebywanie w opactwie
Nigdy. Żadnych wyjątków! Tej nocy kiedy Mac przyprowadziła tu V’lane'a,
wszystkie o mało nie umarłyśmy
Ale oni tu są! Mężczyzna kieruję się w moją stronę. Wielu mężczyzn! Strzały!
Jaki
idiota bierze ze sobą broń na tego rodzaju wojnę! Co mogła zabić broń? O boże
!—
Nas ! Ale dlaczego? Zbliża się szybciej niż oczekiwałam
Unik! Unik! Unik!
Wkładam w to każdą uncję szybkości i zręczności jaką posiadam, ponieważ coś
bardzo dziwnego dzieję się właśnie w tej chwili i coś jest teraz tak jakby ze mną
zakłócając moją przestrzeń i jest mi naprawdę ciężko unikać tego czegoś i nagle
zostaję szarpnięta z powietrza za łokcie i rzucona na podłogę w nieruchomej
pozycji
tak mocno ,że moje zęby grzechoczą
Szarpnięta
Ja.
Chwycona prosto podczas stosowania mojej super prędkości. Zmuszona do
zatrzymania.
Nie poradzę sobie
Piszczę
—Dani — mówi jakiś mężczyzna
Gapię się. Mac nigdy nie powiedziała mi jak on wygląda. Nie mogę uwierzyć
,że
Mac nigdy nie powiedziała mi jak on wygląda! Nie mogę przestać się gapić —
Barrons? — łapię oddech. To musi być on. To nie może być nikt inny. To z tym
żyje
każdego dnia? Jak może to znieść? Jak może powiedzieć mu kiedykolwiek 'nie'
w
jakiejkolwiek sprawie? Skąd on wie kim jestem? Czy Mac coś mu o mnie
mówiła?
Mam nadzieję ,że powiedziała mu jaka wspaniała jestem! Jestem tak
zawstydzona ,że
mogłabym teraz umrzeć. Przeciskam się przed nim moją super prędkością.
Zajmuje
zdecydowanie za dużo przestrzeni. Wyszarpuje mnie z powietrza.
Wracam tam znowu używając na wpół mojej super szybkości. Mam wrażenie
,że on
mi na to pozwala! Irytuje się, jest zły
Spoglądam poza nim i prawie piszczę ponownie
Ośmiu mężczyzn ustawionych w formację o kształcie litery V stoi poza nim,
uzbrojonych od stóp do głów, pokryci amunicją, taszcząc coś co wyglądem
przypomina Uzi. Dużych mężczyzn. Kilku z nich bardziej przypomina zwierzęta
niż
ludzi. Jeden wygląda jak śmierć we własnej osobie z białymi włosami, jasną
skórą i
gorącymi ciemnymi oczami, które lustrują niespokojnie, bez przerwy.
Teraz skupione na mnie. Wzdrygam się. Wszyscy oni poruszają się gładko i
zarazem
dziwnie. Ociekają arogancją jak wróżki ale to nie wróżki. Sidhe-seers stoją
praktycznie wbite w ścianę, próbują nie ściągać na siebie żadnej uwagi. Nikt nie
jest
martwy, to mogę zobaczyć. Wydaję mi się ,że strzały które słyszałam były
ostrzegawcze, wyrzucone w powietrze. Mam nadzieję. Energia spływająca z
tych
kolesi jest dzika, gwałtowna i niepohamowana. Cokolwiek ma w sobie Barrons
(nie
mam bladego pojęcia co to może być, ale zdecydowanie nie mieści się to na
pieprzonym wykresie mocy) oni też to mają. Obserwowanie tej załogi stojącej w
korytarzu opactwa nawet mnie przyprawia o natychmiastową chęć ucieczki z ich
drogi.
Jeden z mężczyzn trzyma Ro przyciśnięta swoim przedramieniem z nożem przy
jej
gardle
Powinnam pośpieszyć jej na ratunek. Jest naszą Główną Mistrzynią. Naszym
najwyższym priorytetem. Chodzi o to ,że nie jestem pewna czy uda mi się minąć
Barronsa.
— Wynoś się z mojego opactwa — krzyczy
— Gdzie jest Mac? — Barrons mówi, miękko, sprawiając ,że moje spojrzenie
powraca do niego. Taki miękki ton w jego ustach jest jak chirurgiczny skalpel
uniesiony nad twoją szyją — Czy ta dziwka wyrządziła jej krzywdę?
Gdyby spojrzenie mogło zabijać! Kiedyś ktoś spojrzy na kogoś w taki sposób z
mojego powodu. Nie mam zamiaru mówić mu ,że jestem prawie pewna ,że Ro
pozwoliłaby jej umrzeć — Nie. Nic jej nie jest — trochę rozjaśniam sytuację —
Cóż
to znaczy, przynajmniej nic więcej niż wtedy kiedy tu dotarła
Posyła mi spojrzenie i mówi — Gdzie? — ponownie
Zimny, twardy fakt właśnie spłynął na mnie wraz z zagaszonymi pochodniami i
zatartymi zaklęciami ochronnymi. Sama nie poradzę sobie z ochroną Mac.
Nawet Ja
muszę spać, czasem. Cóż z wyjątkiem Nocy Halloween Barrons zawsze ją
chronił
Wciąż jednak…nie ma takiej możliwości aby jakikolwiek człowiek wyszarpał
mnie
tak z powietrza przy mojej pełnej prędkości! Czym on jest? Nie wiem na ile
Mac mu
ufa — Obiecaj mi ,że nie skrzywdzisz Ro — mówię — Potrzebujemy jej
Coś brutalnego porusza się w głębi jego oczu — Zdecyduję kiedy zobaczę Mac
Naglę też czuję wszechogarniającą furię — Gdzie Ty do cholery byłeś kiedy
Ciebie
potrzebowała? — warczę —Ja tam byłam!
Bez żadnego więcej słowa, przemieszczam się używając mojej prędkości
Są tylko dwie rzeczy którym ufam w tym ścianom. Jedną z nich jestem Ja drugą
mój
miecz. Jeśli mój instynkt ma rację (jak zawsze) Barrons nie jest jedyną rzeczą
która
kieruję się teraz w stronę Mac
Mam zamiar załatwić ich wszystkich
Pozwalam temu antycznemu miejscu sidhe-seer w mojej głowię przejąć
kontrolę.
Staję się siłą, mocą, prędkością, ogniem!
Drzwi biura Ro roztrzaskują się w drobny mak
Miecz jest mój
Wtedy jestem w celi Mac, stoję nad nią. Przewraca się jakby wyczuła gorąco
emanujące z mojego ciała, Uczepiła się mojej nogi. Ociera się o mnie. Wydaje z
siebie dźwięki. Udaje ,że nie ma w tym nic dziwnego. Nie ma na to teraz
żadnego
wpływu, nic nie może na to poradzić. Nie patrzę prosto na nią. Nie zrobiłam
tego od
kiedy ją tu przyniosłam. Nie wiem zbyt wiele o seksie ale wiem ,że to co się jej
przydarzyło nie jest sposobem aby się czegoś o nim dowiedzieć. Robiłam małe
rozeznanie które bardzo mnie martwi. Nie znalazłam ani jednego przypadku
'powrotu' osoby którą stała się Pri-ya. Ani jednego. Są bezmyślnymi
zwierzętami
które robią to co się im powie do czasu aż umrą. A to są przypadki tych
przekształconych przez wróżki Seelie. Nigdy nie było nikogo przekształconego
przez
Unseelie ,a Mac zrobiło to trzech najbardziej potężnych! Ale Mac jest twarda!
W
jakiś sposób się z tego wyczołga. Musi. Potrzebujemy jej
Wróżka się teleportowała!
Ochota, potrzeba, śmierć, seks uderza we mnie. Wahanie opuszcza mnie!
Wbijam
swój miecz prosto w jego bebechy! Spogląda w dół. Oniemiały, nie mogący w
to
uwierzyć. Gapimy się na siebie. Nieznośna doskonałość
Moje policzki robią się mokre tak jak ostatnio gdy spoglądałam na księcia i nie
muszę wycierać oczu aby wiedzieć ,że to krew. Jeśli samo patrzenie sprawia ,że
moje
oczy krwawią, to jak Mac przetrwała to ,że trzech z nich jej dotykało? Robiło jej
te
wszystkie rzecz? Nawet śmiertelnie ranne zmusza mnie do padnięcia na kolana
Chcę
pozwolić mu zrobić ze mną wszystko co tylko będzie chciał, chcę być
posłuszna,
chcę nazywać go panem. Ro mówiła ,że to odpowiedniki czterech jeźdźców
apokalipsy, więc kto jest nabity na mój miecz? Śmierć, Zaraza, Głód czy
Wojna? Co
za zabójstwo! Muszę powstrzymywać się przed wyciągnięciem mojego miecza i
skierowaniem go w moją stronę. Pieprzy się ze mną! Próbuje zabrać mnie ze
sobą.
Jego opalizujące oczy płoną z czymś co jestem prawie całkiem pewna jest
umierającą
próbą spopielenia mnie. Wtedy oboje zwalamy się na kolana, to coś bo umiera a
Ja
(czuję się tak pieprzenie zażenowana) ponieważ wydaje mi się ,że właśnie
miałam
mój pierwszy w życiu orgazm zabijając księcia Unseelie. To jest złe.
Nienawidzę ich.
Nienawidzę tego ,że sprawili iż poczułam to teraz. To nie powinno tak być!
Wtedy Barrons pojawia się w celi
Kolejny książę Unseelie teleportuje się zaraz za mną. Ta rzecz jest tak potężna
,że
mój zmysł sidhe-seer wyłapuję to zanim jeszcze jego obecność staje się
namacalna,
cielesna.
Obracam się i wykonuje gwałtowny wypad do przodu, ale nie ma szansy go
zabić,
ponieważ drań rzuca jedno spojrzenie poza mnie i znika.
Zrozumiałam. Nie jestem głupia. Bardziej bał się Barronsa niż mnie i mojego
miecza.
Odwracam się twarzą do niego żądając odpowiedzi, ponieważ nie mam zamiaru
pozwoli mu zabrać nigdzie Mac do czasu aż nie wyjaśni mi kilku spraw, ale
spojrzenie jego oczu zamyka mnie całkowicie.
Dobra robota Dani, mówi jego spojrzenie. Nie jesteś dzieckiem mówią jego
oczy.
Jesteś wojowniczką i to cholernie dobrą. Jego spojrzenie oszukuje mnie, mierzy
mnie
w tą i z powrotem i pokazuje mi moje odbicie w skrzącym się czarnym lustrze
jego
oczu. Jestem kobietą! Barrons mnie dostrzegł! Naprawdę mnie dostrzegł!
Kiedy podniósł Mac i odwrócił się, przełknęłam rozmarzone westchnienie
Któregoś dnia oddam mu swoje dziewictwo.
Mac cela w opactwie
Płonę
Czuję potrzebę
Czuję ból
Czuję więcej niż ból. Czuję agonie. Jestem w innym aspekcie śmierci,
odmówiono mi
jej łaski. Jestem życiem które nigdy nie powinno istnieć.
Ciało to wszystko czym jestem. Skóra która jest tak żywa ,że usycha z tęsknoty
za
potrzebą dotyku. Obracam się, obracam ale to nie pomaga. Tylko pogarsza mój
ból.
Moje ciało płonie, obdzierane ze skóry przez tysiące płonących ostrzy
Jestem na zimnej kamiennej podłodze tej celi tak długo jak mogę przypomnieć
sobie
istnienie. Nie znam niczego innego niż ta zimna, kamienna podłoga. Jestem
pusta.
Jestem jałowa. Jestem wydrążona. Nie wiem dlaczego w ogóle wciąż 'jestem'
Ale chwila! W moim zastoju pojawia się coś innego! Czy to zmiana?
Podnoszę głowę
Coś innego niż pustka!
Czołgam się do tego, błagam aby moja agonia się skończyła
To coś próbuje wkładać rzeczy do moich ust i zmusić mnie do przełknięcia
Odsuwam głowę! Opieram się! Nie to czego chcę! Dotknij mnie tutaj! Dotknij
mnie
teraz!
Nie robi tego. Odchodzi. Czasami powraca i próbuje znowu!
Czas nie ma żadnego znaczenia
Odpływam
Jestem sama. Zagubiona. Zawsze byłam sama. Nigdy nie było niczego oprócz
chłodu
i bólu. Dotykam się. Potrzebuję, potrzebuję...
Coś innego niż pustka przychodzi i odchodzi. Wkłada mi do ust rzeczy które
pachną i
smakują źle, wypluwam wszystko, to nie tego potrzebuję!
Odpływam w moim zastoju bólu
Chwila! Co to? Znowu zmiana? Czy dane mi będzie poznać coś poza agonią?
Tak! Znam to! Ten który mnie stworzył jest tutaj!Mój książę przybył! Raduję
się !
Koniec moich cierpień jest pod ręką!
Chwila! — co robi tutaj 'coś innego niż pustka'?
Mój książę.... Nie! Nie! Nie!
Krzyczę! Uderzam Coś innego niż pustkę pięściami! Krzywdzi mojego pana
czymś
długim i błyszczącym! On przestaje istnieć! Zabierz mnie ze sobą, Błagam! Nie
mogę już tego znieść! Czuje ból! Czuje ból!
Coś innego niż pustka klęczy obok mnie, dotyka moich włosów
Mój książę zniknął
Coś innego sprawia ,że mój książę przestaje istnieć!
Upadam. Jestem żalem. Jestem rozpaczą. Jestem pustką. Jestem klifami
czarnego
lodu z skąd pochodzą moi mistrzowie
Znowu zmiana?
Kolejny Ten który mnie stworzył przybył? Czyli jednak zostanę uratowana?
Łaska z
dłoni mojego pana?
Nie, nie, nie! On też zniknął Dlaczego jestem torturowana?
Jestem w agonii Zostałam opuszczona! Jestem karana i nawet nie wiem
dlaczego.
Ale chwileczkę…
Coś zbliża się w moją stronę. Jest mroczne i potężne. Jest elektryzujące. Jest
pożądaniem! To nie jeden z moich książąt ale moje ciało wygina się w łuk,
paruję
Tak, tak, tak, Ty jesteś tym czego potrzebuje!
Dotyka mnie! Cała płonę! Płaczę z ulgi! Trzyma mnie przy swoim ciele!
Przygniata
mnie do swojej skóry! Mówi ale nie rozumiem tego języka. Jestem w miejscu
poza
wszelkimi słowami. Jest tu tylko skóra, ciało i potrzeba
Jestem zwierzęciem. Pożądam bez świadomości, bez skrupułów
I dano mi prezent który przewyższa wszystkie inne prezenty — moi mistrzowie
muszą być ze mnie zadowoleni
Jego słowa są jazgotem dla moich uszu, ale ciało rozpoznaje jego własny język.
Stworzenie które mnie teraz trzyma zrobi coś więcej niż tylko zakończy mój
ból.
Wypełni całą pustkę
Też jest zwierzęciem.
Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl
Rozdział3
Żyję, jestem tak pełna życia! Nigdy wcześniej w całym swoim życiu nie czułam
się
bardziej żywa! Siedzę, nago ze skrzyżowanymi nogami, zaplątana w jedwabne
prześcieradła. Życie to zmysłowy bankiet a Ja jestem bardzo żarłoczna. Lśnię od
potu
i zaspokojenia. Ale potrzebuje więcej. Mój kochanek jest zbyt daleko. Przynosi
mi
jedzenie. Nie wiem dlaczego nalega. Nie potrzebuje niczego więcej poza jego
ciałem,
jego elektryzującym dotykiem, prymitywnymi intymnymi rzeczami które mi
robi.
Jego ręce na mnie, jego zęby i język, a szczególnie to co zwisa ciężko pomiędzy
jego
nogami. Czasami to całuję, liżę, wtedy on cały aż lśni od potu i pożądania,
napina się
pod moimi ustami. Przytrzymuje jego biodra drażniąc go trochę. To sprawia ,że
czuję
się potężna i pełna życia — Jesteś najpiękniejszym mężczyzną jakiego
kiedykolwiek
widziałam — mówię mu — Jesteś idealny
Wydaje z siebie dziwne dźwięki i mamrocze coś o tym jak pewnego dnia zechcę
to
ponownie rozważyć. Ignoruje to. Mówi wiele tajemniczych rzeczy. Ignoruje je
wszystkie. Podziwiam nadnaturalną grację jego ciała. Mroczny, silny, kroczy
jak
wielka bestia, mięśnie pracują. Czarne szkarłatne symbole pokrywają sporą
część
jego skóry. To egzotyczne i ekscytujące. Jest duży. Za pierwszym razem prawie
nie
mogłam go przyjąć. Wypełnia mnie i zaspokaja całkowicie. Do momentu kiedy
nie
jest już dłużej we mnie i znowu czuję się pusta.
Opadam na czworaka i wyginam mój tyłek zachęcająco. Wiem ,że nie może mu
się
oprzeć. Kiedy na niego patrzy, ma taki zabawny wyraz twarzy. Dziki, jego usta
spinają się, jego oczy twardnieją. Czasami ostro odwraca wzrok
Ale zawsze spogląda z powrotem
Twardy, głody jak Ja
Wydaje mi się ,że ta bestia jest rozbita w swoim pożądaniu. Nie rozumiem tego.
Jest
tylko pragnienie. Nie ma żadnego osądzania pomiędzy zwierzętami. Nic nie jest
złe
ani dobre. Jest tylko żądza. Przyjemność jest sposobem bycia bestii — Więcej
—
mówię — Wracaj do łóżka — zajęło mi trochę czasu nauczenie się tych
przepięknych
rzeczy z jego języka a gdy to robiłam, uczyłam się szybko chociaż niektóre jego
części wciąż mi się wymykają. On twierdzi ,że znałam je od samego początku
ale
zapomniałam. Mówi ,że tygodnie zajmie mi odzyskanie tego. Nie wiem czym są
te
'tygodnie'. Mówi mi ,że są sposobem na oznaczanie upływającego czasu. Nie
dbam o
takie rzeczy. Często mówi bzdury. Ignoruje je. Zamykam jego usta swoimi
ustami,
albo piersiami albo innymi częściami ciała. Działa za każdym razem
Posyła mi spojrzenie i przez moment wydaję mi się ,że już widziałam je
wcześniej.
Ale wiem ,że nie mogłam, ponieważ nigdy nie mogłabym zapomnieć takiej
boskiej
żywej istoty.
—Jedz — warczy
— Nie chcę jedzenia — warczę z powrotem. Jestem już zmęczona tym jego
Karen Marie Monning Dreamfever - Gorączka Snów Kiedy byłam w ogólniaku, nienawidziłam tego poematu Sylvi Plath w którym mówi o poznaniu od samej podszewki, że wiedziała o tym od początku i to było to czego wszyscy się obawiali, ale nie ona, ponieważ ona już tam była.. Wciąż go nienawidzę Ale teraz go rozumiem —z dziennika Mac Prolog Mac — 11:18 1 Listopada Śmierć. Zaraza. Głód. Otaczają mnie, moi kochankowie, przerażający książęta Unseelie Kto by pomyślał ,że destrukcja może być taka piękna? Uwodzicielska, Konsumująca Mój czwarty kochanek — Wojna? Udziela się delikatnie. Ironicznie jak na zwiastun chaosu, kreatora katastrofy, twórcę szaleństwa — jeśli tym właśnie jest. Nie mogę zobaczyć jego twarzy, bez względu na to jak bardzo próbuje. Dlaczego się ukrywa? Pieści moje ciało rękoma ognia. Zwęglam się, moja skóra parzy, kości topią się od seksualnej gorączki której żaden człowiek nie jest w stanie wytrzymać. Żądza mnie trawi. Wyginam plecy i błagam o więcej moim spieczonym językiem i popękanymi wargami. Gdy wypełnia moje ciało, tak jakby gasił moje pragnienie. Płyn rozlewa się na mój język, krople spływają w głąb mojego gardła. Drżę w konwulsjach. Porusza się wewnątrz mnie. Dostrzegam błysk skóry, mięśni, tatuażu. Wciąż żadnej twarzy. Przeraża mnie, ten który chowa się w ukryciu. W oddali ktoś warczy wydając polecenia. Słyszę wiele rzeczy, nie rozumiem żadnej. Wiem ,że wpadłam w ręce wroga. Wiem także ,że już wkrótce nie będę wiedziała nawet tego. Pri-ya, uzależniona od seksu, uwierzę ,że nie ma niczego, żadnego innego miejsca, stanu, w którym wolałabym być. Gdyby moje myśli były wystarczająco spójne aby utworzyć jakieś zdanie, powiedziałabym Wam ,że kiedyś zwykłam myśleć o życiu jak o rozwijającej się linii. Że ludzie rodzą się i idą do … jak brzmi to ludzkie słowo? Stroiłam się z tego powodu codziennie. Byli chłopcy. Dużo słodkich chłopców. Myślałam ,że świat kręcił się wokół nich. Jego język jest w moich ustach i rozdziera moją duszę. Pomóżcie mi, proszę niech mi ktoś pomoże, niech ktoś ich powstrzyma, niech sprawi ,że odejdą Szkoła. To jest słowo którego szukam. Potem dostajesz pracę. Małżeństwo.
Posiadanie......czym one są? Wróżki nie mogą ich mieć. Nie rozumieją ich. Cenne małe życia. Dzieci! Jeśli masz szczęście, Twoje życie jest dobre, pełne i starzejesz się z kimś kogo kochasz. Trumna!. Błyszczące drewno. Płaczę. Siostra? Źle! Wspomnienia ranią! Zostaw to! Są w moim łonie. Chcą mojego serca. Chcą je rozedrzeć, otworzyć. Pożerać namiętność której nie mogą poczuć. Zimno. W jaki sposób ogień może być taki zimny? Skup się Mac. To ważne. Znajdź słowa. Oddychaj głęboko. Nie myśl o tym co się z Tobą dzieje. Patrz. Służ. Ochraniaj. Ryzyko innych. Tak wiele zginęło. To nie może iść na marne. Pomyśl o Dani. Ona jest Tobą wewnątrz, pod tym nastoletnim trzymającym kciuki w kieszeniach spodni, spojrzeniem Mam ciągły orgazm, bez przerwy, Ja staje się orgazmem. Przyjemnością! Bólem! Pięknem! Rozpływaniem się! Niszczę swoją duszę! Czym bardziej mnie wypełniają tym bardziej pusta się czuję. Prześluzuję się, wszystko się prześlizguje zanim odchodzi, zanim znika całkowicie, doznaje pełnego nienawiści momentu jasności i widzę Większość z tego w co wierzyłam na temat siebie samej i życia, czerpałam z nowoczesnych medii, bez kwestionowania niczego. Jeśli nie byłam pewna jak zachować się w konkretnej sytuacji przeszukiwałam swój umysł w poszukiwaniu podobnej sytuacji którą widziałam w filmie, czy jakimś tv show i robiłam to samo co robili aktorzy. Chłonęłam jak gąbka, absorbując moje środowisko stałam się jego produktem Nie wydaje mi się ,żebym chociaż raz spojrzała na niebo i zastanawiała się czy jest jakieś życie we wszechświecie poza nami, ludźmi. Wiem ,że nigdy nie spoglądałam na ziemię pod moim stopami i rozważała moją własną śmiertelność. Przedostawałam się beztrosko poprzez doprawione magnolią dni, ślepa jak kret na wszystko oprócz chłopców, mody, seksu, czy czegokolwiek co sprawiało ,że czułam się dobrze w danym momencie. Ale to są wyznania które zrobiłabym gdybym mogła mówić ale nie mogę. Wstydzę się. Tak bardzo się wstydzę. Kim Ty do cholery jesteś? Ktoś ostatnio ciągle wykrzykiwał do mnie to pytanie — Jego imię wymyka mi się. Ktoś kto mnie przeraża. Podnieca. Życie wcale nie jest liniowe To zdarza się w błyskach pioruna. Tak szybko ,że nie widzisz. Te nokautujące cie momenty atakują cię tak szybko, że stajesz się ofiarą swoich własnych skomplikowanych planów. Martwa siostra. Dziedzictwo kłamstw. Niechciany spadek w postaci antycznej krwi. Niemożliwa do wykonania misja. Książka która jest bestią i jednocześnie największą mocą. A ten kto pierwszy położy na niej ręce zdecyduje o przeznaczeniu świata. Może i wszystkich światów Głupi sidhe-seer. Taka pewna,że wszystko idzie we właściwym kierunku Tutaj i teraz — nie na jakiejś rysunkowej autostradzie z której mogę
spuścić sobie powietrze, wstać i w magiczny sposób ponownie się napompować ale na zimnej kamiennej podłodze kościoła, naga, zagubiona, otoczona przez zabijające seksem wróżki — Czuje jak moja najpotężniejsza broń ta której przyrzekałam nigdy więcej nie wypuszczać z ręki — nadzieja — wyślizguje mi się z dłoni. Mojej włóczni nie ma już dawno. Moja wola… Wola? Czym jest wola? Czy Ja znam to słowo? Czy kiedykolwiek je znałam? Nim. On tu jest. Ten który zabił Alinę. Proszę, proszę, proszę nie pozwólcie mu mnie dotknąć Czy to on mnie dotyka? Czy to on jest czwartym? Dlaczego się ukrywa? Kiedy ściany upadają, upadają kaskadami, to jest pytanie które ma znaczenie. Kim jesteś? Śmierdzę zapachem seksu i zapachem nich — mroczną odurzającą wonią. Nie mam żadnego poczucia czasu ani rzeczywistości. Są we mnie i nie mogę się ich pozbyć i jakże bym mogła? Byłam taka głupia ,że wierzyłam iż w krytycznym momencie, gdy mój świat się rozpadnie jakiś rycerz w lśniącej zbroi przybędzie grzmiąc na białym ogierze, albo przyjedzie lśniący i mroczny na upiornie cichym Harleyu albo pojawi się naglę, jak złote ocalenie, wezwany przez imię umieszczone na moim języku, i mnie uratuje? Czy wychowałam się na wierze w bajki? Nie to dziecko. To są bajki których powinnyśmy uczyć nasze córki. Kilka tysięcy lat temu tak było. Ale zrobiłyśmy się niedbałe i zbyt pewne siebie i podczas gdy Starsi wydawali się odejść po ciuchu, pozwoliłyśmy sobie zapomnieć o starych zwyczajach. Rozkoszując się oderwaniem od rzeczywistości jakie zapewniała nowoczesna technologia i zapominając o najważniejszym ze wszystkich pytaniu Kim Ty do cholery jesteś? Tutaj na tej podłodze w moim ostatecznym momencie — ostatnim 'śpiewie' MacKayli Lane — widzę ,że odpowiedź jest wszystkim czym kiedykolwiek byłam. Jestem nikim Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl Rozdział1 Dani 14:58 1 Listopada Hej to Ja — Dani. Przejmuję na trochę dowodzenie ponieważ Mac jest w poważnych tarapatach. Wszyscy jesteśmy. Zeszłej nocy wszystko się zmieniło. Nastąpiły zmiany w stylu tych spraw typu 'koniec świata' itp. Mhm hmm właśnie tak. Światy wróżek i
ludzi połączyły się z największym hukiem od czasu stworzenia i wszystko teraz jest jednym wielkim bałaganem. Pieprzone Cienie zagubione w pieprzonym opactwie. Ro wyrzuciła to przez dach krzycząc ,że Mac nas zdradziła. Każąc nam na nią zapolować. Doprowadzić ją żywą lub martwą. Uciszyć ją albo zamknąć całkowicie, tak powiedziała. Trzymać ją z dala od wroga ponieważ jest zbyt potężną bronią aby była skierowana i użyta przeciwko nam. Tylko ona może namierzyć Sinsar Dubh. Nie możemy pozwolić jej wpaść w niewłaściwe ręce, i jak twierdzi Ro każde ręce które nie są jej, są tymi niewłaściwymi. Wiem pewne rzeczy o Mac za które mogłaby mnie zabić, jeśli wiedziałaby ,że ja wiem. Dobre jest to ,że nie wie. Nigdy nie chcę walczyć z Mac. Ale oto jestem, polując na nią Nie wierzę w to ,że wpuściła Cienie do reliktu Orb. Chociaż praktycznie wszyscy inni tak. Nie znają Mac tak jak Ja. Znam Mac tak jakby była moją siostrą. Nie ma mowy ,żeby Nas zdradziła. 730 z Nas żyło w opactwie wczoraj o 17.00. 522 sidhe-seers pozostało i wyruszyło na Dublin. Polując na Mac. Kopiąc każdy kawałek dupy wróżek jaki mijałyśmy po drodze. Jak na razie żadnego śladu. Ale poruszamy się we właściwym kierunku. Było w mieście jakieś epicentrum mocy, śmierdziało tak samo okropnie jak wróżki, toksycznie jak pozostałości po zrzuceniu bomby atomowej. Wszystkie to czujemy. Smakujemy. Praktycznie widzimy chmurę atomowego pyłu zawieszoną w powietrzu. Nawet ze sobą nie rozmawiamy. Nie musimy tego robić. Jeśli Mac jest wciąż w Dublinie, to właśnie tutaj będzie jak w mordę strzelił. Nie ma mowy aby jakakolwiek sidhe-seer mogła odwrócić się od czegoś takiego. Mam nadzieję ,że przebija ich tyłki swoją włócznią. Będziemy walczyć ramię w ramię tak jak robiłyśmy to kilka nocy temu. Ale czuję ten dziwny uścisk w żołądku....
Pieprzenie! Nigdy nie mam mdłości. Mdłości są dla mięczaków i kiepskich naśladowców Mac może sama o siebie zadbać. Jest najsilniejsza z nas wszystkich — Z wyjątkiem mnie — mamroczę, butnie i uśmiecham się. — Co? — Jo mówi poza mną Nie zawracam sobie głowy odpowiedzią. Już i tak myślą ,że jestem wystarczająco pewna siebie. Mam powody aby tak się czuć. Mmm. Jestem aż tak dobra 522 z nas zataczają krąg. Walczymy jak zjawy i możemy dokonać naprawdę poważnych uszkodzeń ,ale mamy tylko jedną sztukę broni — Miecz światła — który może zabić wróżkę — I jest mój — uśmiecham się znowu, nic nie mogę na to poradzić. To najbardziej zajebista rzecz na świecie być super bohaterem. Super szybkość, super siła z jeszcze kilkoma dodatkowymi 'super' we mnie, takimi za które nawet Batman wymieniłby swoje zabawki. To co wszyscy inni chcieliby móc robić, Ja mogę. Poza mną, Jo znowu mówi — Co? — ale już się nie uśmiecham. Znowu czuję się wkurzona. Czternaście lat (cóż, prawie już tyle mam) uderza do głowy. W jednej chwili jestem na szczycie świata, w drugiej jestem zła na wszystkich. Jo mówi ,że to hormony. Mówi ,że będzie lepiej. Jeśli poprzez 'lepiej' ma na myśli ,że przekształcę się w 'dorosłą' to dziękuję ale nie. Kto chciałby stać się starym i pomarszczonym? Gdyby Unseelie nie odcięli całego zasilania zeszłej nocy, przekształcając całe miasto w Ciemną strefę, przyszłabym po Mac szybciej, ale Kat kazała nam się chować, jak tchórzom aż do świtu Nie ma wystarczającej ilości światła powiedziała Jestem superszybka, mówię Świetnie, powiedziała, więc chcesz abyśmy obserwowały jak z superszybką prędkością przemieszczasz się poprzez Cienie i umierasz? Mądrze, Dani. Naprawdę mądrze Wkurzyła mnie ale miała rację. Kiedy się tak poruszam, ciężko jest mi zobaczyć co zbliża się w moją stronę. Przy braku zasilania, nikt nie zakwestionuje faktu ,że Cienie mają w swoim posiadaniu noc, zaraz jak tylko zapadnie. Kto zrobił z Ciebie główną dowodzącą? zapytałam ale było to retoryczne pytanie i obie o tym wiedziałyśmy, odeszła. Ro zawsze robi z niej główną dowodzącą. Ro
zawsze zleca jej dowodzenie, chociaż jestem lepsza, szybsza, sprytniejsza. Kat jest posłuszna, obowiązkowa i ostrożna. Rozbite i spalone samochody na każdym naszym kroku. Wydawało mi się ,że będzie więcej ciał. Cienie nie zjadają martwego mięsa. Przypuszczam ,że robią to inne Unseelie. Miasto jest strasznie ciche. — Zwolnij Dani! — Kat krzyczy na mnie — Znowu przyśpieszasz. Wiesz ,że nie możemy za Tobą nadążyć! Przepraszam — wymamrotałam i zwolniłam. Szłam dalej z tym niesłabnącym głupim uczuciem niepokoju w żołądku — Nic mi nie jest — moje zęby zaciskają się na tym kłamstwie. Kogo do cholery staram się oszukać? Czuje się chora, chora, chora. Moje dłonie są spocone z wszechogarniającego niepokoju. Wycieram rączkę swojego miecza o dżinsy. Moje ciało wie o tym zanim dochodzi to do mojego mózgu. Zawsze tak było, nawet wtedy gdy byłam dzieckiem. Zwykle przerażałam tym mamę. To było to co sprawiało ,że walczyłam tak dobrze. Wiem ,że to co znajdę będzie jedną z tych rzeczy z powodu których będę budziła się pośrodku nocy pragnąc aby mogła wyskrobać je sobie spod gałek ocznych. Gdziekolwiek się kierujemy, cokolwiek jest sprawcą tego wszystkiego co spływa teraz z nieba, bez wątpienia jest tu więcej mocy wróżek niż kiedykolwiek wcześniej czułam w całym swoim życiu. Cała ta moc zebrana w jednym miejscu. Sposób w jaki wykonujemy swoje zadanie, jest taki ,że inne sidhe-seers otaczają wroga ciasnym kręgiem podczas gdy Ja robię to co wychodzi mi najlepiej od kiedy Ro wzięła mnie do siebie gdy moja mam została zamordowana. Zabijam. * * * Ustawiamy się na zewnątrz jak siatka. Pięć setek siły. Jedna obok drugiej, sidhe- seer przy sidhe-seer,wokół epicentrum i otaczamy je ciasno. Nic poprzez nas się nie
przedostanie, chyba ,że poleci albo się teleportuje. O cholera! Albo się teleportuje. Niektóre z wróżek mogą tak przenosić się z miejsca w miejsce w mgnieniu oka, tylko o włos szybciej niż Ja, ale pracuje nad tym. Mam teorię którą testuję. Nie rozpracowałam jeszcze skrętów. Skręty są zabójcze. — Stój — syczę na Kat — Powiedz im aby stanęły Rzuca w moją stronę gniewne spojrzenie ale gryzie się w język zanim powie coś ostrego. Jesteśmy dobrze wytrenowane. Ruszamy razem i mówię jej o moich obawach, o tym ,że Mac tam jest i ma poważne kłopoty i jeśli Ci którzy emanują całą tą mocą są tak potężni ,że mogą się teleportować (a ci którzy emanują taką mocą w większości są) zniknie w tej samej sekundzie w której zostaniemy zauważone. Co oznacza ,że idę sama. Tylko Ja jestem wystarczająco szybka aby mieć jakąkolwiek szansę. — Nie ma mowy — mówi Kat — Nie mamy wyboru i wiesz o tym Gapimy się na siebie. Ma na twarzy to spojrzenie które przybierają wszyscy dorośli na chwilę przed tym zanim dotykają z westchnieniem moich włosów. Odsuwam się. Nie lubię być dotykana. Dorośli w pewien sposób mnie przerażają —Dani — przerywa ciężko Znam ten ton jak siebie samą, i wiem dokładnie dokąd zmierza. Pouczające pogadanki. Wywracam oczami — Zachowaj to dla kogoś kogo to obchodzi. I tym kimś nie jestem Ja. Idę do góry — podniosłam głowę na sąsiedni budynek — aby się rozejrzeć. Wtedy wchodzę. Tylko kiedy wrócę — wyrzuciłam z siebie każde słowo — Wy możecie wejść do środka Gapiłyśmy się na siebie. Wiedziałam co sobie myślała. Niee, czytanie w myślach nie jest jedną z moich specjalności. Dorośli wszystko dedukują. Proszę niech ktoś mnie zabiję zanim będę miała jedną z tych niby pokerowych twarzy. Kat myśli ,że jeśli zdecyduje przeciwko mnie i straci Mac, Ro urwie jej głowę. Ale jeśli pozwoli mi przejąć kontrolę i wszystko pójdzie źle, będzie mogła obwiniać o wszystko upartą niekontrolowaną Dani. Często biorę na siebie winę. Mam to gdzieś. Zrobię to co
musi zostać zrobione — Idę na górę — mówi — Potrzebuje Was tutaj albo mogę skończyć łapiąc nie to co trzeba. Nie chciałabyś abym pojawiła się z jakąś pie....ummm wróżką w moich rękach? — Obrywam od nich kiedy przeklinam. Tak jakbym była dzieckiem. Tak jakbym nie rozlała więcej krwi niż żadna z nich kiedykolwiek widziała na oczy. Wystarczająco dorosła aby zabijać ale niewystarczająco aby przeklinać. Co to za logika? Hipokryzja wkurza mnie jeszcze bardziej niż wszystko inne Widzę jej uparty wyraz twarzy Naciskam — Wiem ,że Mac tam jest i z jakiegoś powodu nie może się wydostać. Ma poważne kłopoty — czy była otoczona? Ciężko ranna? Straciła włócznię? Nie wiedziałam, wiedziałam tylko ,że tkwi po uszy w gównie — Rowena powiedziała żywa albo martwa — powiedziała sztywno Kat. Pozostawiła dalszą część zdania 'wygląda na to ,że wkrótce będzie martwa i nasze problemy same się rozwiążą' wiszącą tam, niedopowiedzianą — Chcemy książkę pamiętasz? — próbowałam użyć rozsądku, czasem jestem jedyną osobą w całym opactwie która jakiś posiada — Znajdziemy ją bez niej. Zdradziła nas Pieprzony powód. Naprawdę solidnie mnie wkurza kiedy ktoś wyciąga pochopne wnioski nie mając żadnych dowodów — Tego nie wiesz ,więc przestań to ciągle powtarzać — warknęłam Czyjaś pięść trzyma kołnierzyk koszulki Kat, podnosi ją aż ta staje na koniuszkach palców! To moja ! Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony ona czy ja. Stawiam ją z powrotem na ziemię i odwracam wzrok. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiłam, ale tam jest Mac! I muszę ją jakoś wydostać a Kat traci mój czas wykorzystując swoją tymczasową pozycję! Jej usta zaciskają się wąską kreskę i pojawiają się wokół nich maleńkie białe linię, a jej oczy posyłają spojrzenie które bardzo dużo mi mówi. Sprawia ,że czuję się samotna i zła Ona się mnie boi Mac nie. Jeszcze jedna rzecz więcej która powoduję ,że jesteśmy jak siostry Bez żadnego słowa, daje moim stopom skrzydła dla których żyją i znikam w
budynku. * * * Z dachu, gapię się na dół Moje pięści zaciśnięte. Mam naprawdę krótkie paznokcie, wciąż jednak wbijają się w moje dłonie, raniąc do krwi. Dwie wróżki ciągną Mac w dół frontowych schodów kościoła. Jest naga. Upuszczają ją jak śmiecia po środku ulicy. Trzecia wróżka opuszcza kościół i dołącza do nich, i stoją tam wokół niej, jak cesarscy strażnicy, obracając głowy i lustrując ulicę. Ostry seks którym emanują, eksploduje we mnie, ale nie jest taki jak ten V’lane'a, któremu oddam swoje dziewictwo któregoś dnia. Mam obsesje na punkcie seksu jak każdy ale oni… te rzeczy … tam na dole… te niewiarygodne — patrzenie na nich sprawia ból, czuję coś mokrego na moich policzkach, czy moje oczy gotują się w oczodołach? — piękne rzeczy, przerażają nawet mnie, a mnie nie łatwo przestraszyć. Nie poruszają się we właściwy sposób. Burza kolorów przelatuję pod ich skórą. Czarne otwarte naszyjniki ślizgają się na ich szyjach. Nie ma niczego w ich oczach. Niczego. Oczy są czystym stanem nieświadomości. Mocą. Seksem. Śmiercią. Śmierdzą tym. To Unseelie. Moja krew to wie. Chcę paść na kolana do ich stóp i czcić ich, a Dani Mega O’Malley nie wielbi niczego i nikogo oprócz siebie. Wycieram twarz. Moje palce są czerwone. Moje oczy płaczą krwią. Dziwaczne. Nawet fajne. Zamykam oczy i kiedy ponownie je otwieram nie patrzę dokładnie na te 'rzeczy' pilnujące Mac. Zamiast tego rozglądam się po okolicy. Notując każdą wróżkę, każdy hydrant przeciwpożarowy, samochód, latarnie uliczną, każdy śmieć. Zaznaczam sobie mapę obiektów i pustych przestrzeni w swojej głowie, kalkuluję margines błędu w oparciu o prawdopodobny ruch. Zezuję. Jakiś Cień porusza się na ulicy, prawie zbyt szybki aby go w ogóle dostrzec. Wróżki wydają się nie wiedzieć ,że tam jest. Obserwuję. Nie reagują. Żadna głowa nie obraca się aby za nim podążyć. Nie mogę się na nim skupić. Nie mogę zarejestrować jego kształtu. Porusza się tak samo jak....Ja, w większości. Co do cholery? Nie Cień. Nie wróżka.
Plama Cienia. Pochyla się teraz nad Mac. Już jej nie ma. Jasna strona tego co zaszło — jeśli Unseelie tego nie zauważyli, nie powinni też zauważyć mnie kiedy pochylę się aby ją wyrwać. Ciemna strona — co jeśli to coś czymkolwiek było mogło mnie zobaczyć? Co jeśli zderzymy się ze sobą? Co to jest? Nie lubię nieznanego. Nieznane zabija Wyłapuje błysk włóczni Mac w dłoni odzianego w szkarłatny płaszcz mężczyzny. Niesie ją, trzymając wzdłuż opuszczonego ramienia. Tylko wróżki Seelie albo ludzie mogą dotykać świętych reliktów Seelie. Jest jednym albo drugim, Lord Master? Mają Mac. Mają włócznię. Nie wiem czy uda mi się złapać obie więc nie będę próbować. Spróbowałabym gdyby nie chodziło o Mac. Tak strasznie ją zranili! Krwawi! Jest moją bohaterką! Nie nawiedzę ich! Wróżki odebrały mi matkę i teraz zabierają Mac! Odświeżam sobie jeszcze w głowię scenę którą mam przed sobą zanim wpuszczam się do środka i pozwalam temu antycznemu miejscu sidhe- seer znajdującemu sie w mojej głowie, wchłonąć mnie całą. Natychmiast, jestem spokojna i doskonała i oderwana od wszystkiego. To najmocniejsze odurzenie na świecie! Jestem na dachu budynku Jestem na ulicy Jestem pomiędzy jej strażnikami. Żądza — ochota, potrzeba, seks, śmierć— spala mnie, ale poruszam się zbyt szybko i nie mogą dotknąć tego czego nie mogą zobaczyć, a nie mogą mnie zobaczyć i wszystko co muszę zrobić to nie dać się, nienawiść, nienawiść nienawiść, tworzy moją zbroję. Mam w sobie wystarczającą jej ilość Chwytam Mac. Serce mam w gardle! Ten dziwny Cień blokuje mi drogę! Co to jest!? Mijam to Słyszę krzyki wróżek za sobą Wtedy krzyczę do Kat i załogi aby pozbierały swoje tyłki, zabrały włócznię i zabiły tych drani Mac w moich ramionach, tak szybko jak mogę kieruję się do opactwa Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl
Rozdział2 Dani 4 Listopad — Niech będę pewna ,że dobrze cię zrozumiałam — mówi sztywno Rowena. Jej plecy są zwrócone w moją stronę, jej niewielka postura jarzy się wściekłością. Czasami, Ro wydaję się być antyczna. Z drugiej strony wydaję się też być niesamowicie wręcz dziarska. To dziwne. Stoi tam wyprostowana jak struna z rękoma zaciśniętymi w pięści po obu stronach jej ciała. Jej długie białe włosy zaplecione w warkocz i oplecione wokół głowy jak korona. Ma na sobie formalne białe szaty Wielkiej Mistrzyni, ozdobione naszym symbolem( lekko zniekształconą szmaragdowo zieloną koniczyną) które nosi od czasu gdy zaczęło się to całe piekło. I tak jestem zaskoczona ,że tak długo czekała aby zmyć mi głowę, ale była zajęta innymi rzeczami. Odebrała mi miecz. Jest na jej biurku. Alabastrowe ostrze mieni się jak światło skradzione prosto z nieba (moje światło) odbijając blask tuzina lamp znajdujących się w gabinecie oświetlających każdy kącik, dziurkę i szczelinę. Kiedy relikt Orb eksplodował w noc Halloween, wypuszczając Cienie, byłyśmy tak zaskoczone ,że straciłyśmy 54 z nas zanim zdążyłyśmy zapalić dość świateł aby było bezpiecznie. Na tyle na ile nam wiadomo są nie do zabicia. Mój miecz nie może ich dotknąć. Światło jest tylko tymczasowym wstrzymaniem egzekucji, po prostu zapędza je głębiej w jakiekolwiek szczeliny jakie są w stanie sobie znaleźć. Nasze opactwo zostało narażone ale nie zamierzałyśmy oddawać ani cala z jego powierzchni. Nie ma mowy aby Cienie przejęły nasz dom i przekształciły go w Ciemną Strefę. Jeden po drugim będziemy ścigać je tak długo aż nie znikną całkowicie. Wczoraj jeden znalazł się w bucie Sorchy. Clare widziała jak to się stało. Powiedziała ,że Sorcha tak po prostu została wciągnięta do swojego buta, ubrania pozostały wokół niego. Gdy rzuciłyśmy but do góry nogami na zewnątrz w kierunku słońca, łuska cienka i sucha jak papier i biżuteria podążyły za Cieniem który roztrzaskał się na milion kawałków, żadna z Nas nie zakłada teraz butów zanim porządnie ich
wcześniej nie wytrzęsie i nie prześwieci latarką. Sama ostatnio często noszę sandały, nawet wtedy gdy jest zimno. Co za śmierć, Cień w bucie. Uśmiecham się. Mam czarne poczucie humoru. Spróbujcie pożyć trochę moim życiem a zobaczycie jakich nabierzecie kolorów Gapie się na mój miecz. Moje palce zaciskają się na pustce. Dobija mnie to oddzielenie od niego. Przy odgłosach wydawanych przez wirującą białą szatę Rowena obraca się, nadziewa mnie na ostry jak lód szpikulec swojego spojrzenia. Przesuwam się niekomfortowo. Mogę stroić sobie z niej żarty, nazywać ją Ro i rozpowiadać wokoło jaka to jestem super ale (nie popełniajcie tego błędu) ta stara kobieta jest kimś w pobliżu kogo chcesz postępować ostrożnie. — Byłaś w tak bliskiej odległości od Lorda Master i trzech książąt Unseelie i nawet nie wyjęłaś swojego miecza!? — Nie mogłam — mówię defensywnie — Musiałam wyciągnąć Mac. Nie mogłam ryzykować ,że zostanie zabita podczas walki — W której części wpajania ci tematu życia albo śmierci zawiodłam? Cóż najwyraźniej w tej części o śmierci, ale nie mówię tego głośno — Ona jest w stanie namierzyć książkę. Dlaczego wszyscy o tym zapominają? — Już nie! Wiedziałaś o tym w momencie jak tylko ją zobaczyłaś. Zdrajczyni a teraz jeszcze do tego Pri-ya, nie ma już z niej żadnego pożytku. Nie jest w stanie myśleć czy mówić, nawet nie jest w stanie się nakarmić! Umrze w ciągu kilku dni jeśli nie wcześniej. Och, a Ty poszłaś tam i zmarnowałaś jedyną szanse jaką kiedykolwiek do tej pory miałyśmy na zniszczenie naszego wroga i trzech książąt Unseelie! I to wszystko w imię ratowania życia jednej nic niewartej dziewczyny! Kim ci się wydaję ,że jesteś aby podejmować za nas takie decyzję!? Mac może i jest Pri-ya, ale nie jest zdrajcą. Nigdy w to nie uwierzę. Nie mówię nic. — Zejdź mi z oczu — krzyczy — Wynoś się! Wynocha! Albo sama cię wyrzucę! —
jej głos podnosił się kiedy wskazuje ramieniem w kierunku drzwi — Wydaję ci się ,że wiesz co jest najlepsze, więc idź! Spróbuj ty niewdzięcznico! Po tym wszystkim co dla Ciebie zrobiłam! Odejdź! Zobaczymy jak długo przetrwasz tam bez mnie! Ze stoickim spokojem powstrzymuję się od zerknięcia na mój miecz. Żadnego zerkania. Ro wyłapię wszystko. Ale jeśli mówi poważnie, mogę pobić ją przy pomocy miecza i zrobię to. Patrzę na nią i emanuję potrzebą i wyrzutami sumienia. Przepełniam nimi moje oczy Wprawiam w drżenie moją dolną wargę. Gapimy się na siebie Do czasu jak wszystkie mięśnie mojej twarzy krzyczą wzbraniają się przed utrzymywaniem takiego głupkowatego wyrazu twarz, jej spojrzenie miękkie. Nabiera głęboko powietrza i powoli je wypuszcza. Zamyka oczy, wzdycha — Dani, och, Dani — gdacze, otwierając oczy — Kiedy się w końcu nauczysz? Kiedy będziesz martwa? Chodzi mi tylko nasze dobro! Nie ufasz mi? Jestem niezmiernie podejrzliwa jeśli chodzi o to słowo. Oznacza akceptację bez pytania o nic. Już raz tak zrobiłam — Przepraszam Rowena — zwieszam głowę. Chcę z powrotem mój miecz — Mogę zrozumieć, że żywisz jakieś uczucia dla tej.. — — Mac — podpowiadam zanim nazwie ją jakimś określeniem które naprawdę mnie wkurzy — Ale przyrzekam ,że nigdy nie zrozumiem dlaczego — przerywa ciężko i wiem ,że teraz moja kolej aby zacząć usprawiedliwiać moje zachowanie Mówię jej wszystko co chcę usłyszeć, że czuję się samotna, że Mac była dla mnie miła, że mi przykro, że byłam taka głupia, że naprawdę staram się być lepszą osobą, taką którą ona chcę abym była, że następnym razem się poprawię. Ro zwalnia mnie ale zatrzymuje mój miecz. Akceptuje to. Na razie. Wiem gdzie jest i jeśli szybko mi go nie zwróci, znajdę jakąś wymówkę , wyszukam coś co będzie wymagało zabicia. W między czasie mam sporo do zrobienia. Ponieważ jestem super szybka, wysłali mnie na rundę po całej wsi, w celu pozbierania wszystkich lamp, latarek, żarówek i
zebrania całej listy zaopatrzenia. Te szalone rzeczy które działy się w Dublinie nie zaczęły jeszcze dziać się tutaj. Wciąż miałyśmy zasilanie, nawet jeśli nie miałyśmy zapasowych generatorów. Nasze opactwo jest całkowicie samowystarczalne. Własna elektryczność, jedzenie, woda. Mamy wszystko. Jak na razie nie dostrzegłam ani jednego Unseelie. Chyba woleli jednak miasto. Więcej 'pokarmu'. Kat sądzi, że nie wybiorą się na tereny wiejskie, skoro wystarczająco 'obżarli' się na mieście, więc przez jakiś czas powinnyśmy być bezpieczne, z wyjątkiem pieprzonych Cieni. Zaglądam do Mac. Próbuję nakłonić ją do jedzenia. Ro ma klucz do jej celi. Nie rozumiem po co ją zamyka, skoro otoczyła cele tymi wszystkimi ochronnymi zaklęciami i nikt nie może tam wejść. Jeśli wkrótce nie uda mi sie jej nakarmić, będę musiała zarekwirować ten klucz. Mogę nakłonić ją aby podczołgała się do krat, ale nie mogę przez nie zmusić jej do jedzenia. Rzeczy które naprawdę chciałabym wiedzieć, Gdzie do cholery jest V’lane? Dlaczego nie przyszedł uratować Mac? Dlaczego nie powstrzymał książąt Unseelie przed zgwałceniem jej? Wołałam go gdy poruszałam się po okolicy ,ale jeśli słyszał mój krzyk to nie odpowiedział mi. Chyba już nie jest tak zainteresowany Mac A Barrons — Jaki jest jego problem? Czy nie chciał przypadkiem jej żywej? Dlaczego oni wszyscy opuścili ją kiedy najbardziej ich potrzebowała? Faceci Są do kitu Rzucam sprawunki w jadalni. Klej, latarki, baterie, zaczepy. Nikt nie spojrzał w górę. Sidhe-seers siedzą przy każdym stoliku, robiąc kaski podobne do tego który nosiła Mac tej nocy gdy walczyłyśmy razem. Po tym jak wyrwałam ją z łap książąt, Kat i inne poszły tam skopać im tyłki, zabierając włócznię Mac i plecak i znajdując wewnątrz niego różowy kask Teraz uruchomiły prawdziwą linię montażową dzięki zaopatrzeniu które zrobiłam, za wyjątkiem niektórych małych latarek które ciężko znaleźć. Może nawet będę musiała udać się do Dublina, chociaż Ro mówi aby nie włamywać się do tamtejszych sklepów.
Skoro tak wiele z nas pracuję jako kurierzy dla Post Haste Inc (to przykrywka dla międzynarodowej koalicji sidhe-seer z biurami rozsianymi po całym świecie) większość z nas ma już swoje własne kaski. Musimy je tylko trochę zmodyfikować. Z tymi wszystkimi Cieniami w opactwie każdy kłóci się kogo kask ma być następny. Powiedziałam im ,że Mac nazwała go MacHalo, ale Ro zabroniła wszystkim używać tej nazwy, tak jakby wkurzała ją sama myśl o Mac Przemieszczam się do kuchni, szarpnięciem otwieram lodówkę, tak mocno ,że drzwiczki uderzają w ścianę, wtedy stoję tam i napycham sobie usta jedzeniem Nie wiem co jem, byle co. Drżę. Muszę jeść nieustannie. Super szybkość wysysa ze mnie wszystkie soki. Szukam czegoś o wysokiej zawartości tłuszczy i cukru. Masło, śmietana, surowej jajka, wszystko schodzi na dół szybko. Galaretka. Lody. Ciasto. Napycham sobie kieszenie słodyczami. Jeszcze łyk albo dwa napoju gazowanego i w końcu przestaje się trząść Wzięłam kilka proteinowych napojów dla Mac kiedy byłam w sklepie. Boję się ,że mogłaby zadławić się jedzeniem, gdybym karmiła ją na siłę. Tym razem zmuszę ja do jedzenia. Cassie mówi ,że Ro robi obchód. Czas na klucze Nie płaczę. Nie pamiętam abym kiedykolwiek płakała. Nie robiłam tego nawet gdy mama została zamordowana. Ale jeśli będę płakać, to zrobię to gdy spojrzę na Mac Widzicie ona i Ja? Zginęłybyśmy dla siebie. Gdy ją taką widzę...to mnie zabija. Zaciągam swoje stopy do jej celi co dla mnie oznacza ,że muszę poruszać się w tempie Joe. Jeszcze kilka batonów. Nie jest ubrana. Zrzuca z siebie ciuchy jakby paliły jej skórę. Kurczę, chcę wyglądać jak ona kiedy dorosnę. Kiedy ją tu przyniosłam, Ro zabrała ją i zamknęła w celi pod ziemią na dole której kiedyś używały. Z kamienną podłogą i ścianami. Siennikiem. Wiadrem na odchody, których ona nie wytwarza ponieważ niczego nie je ani nie piję ale wciąż powinna je mieć — chodzi o zasady! Nie jest zwierzęciem nawet jeśli
zachowuje się jak jedno! Nic nie może na to poradzić! Kraty na drzwiach! Ro mówi ,że to dla jej własnego dobra. Mówi ,że Łowcy Unseelie namierzą ją, a książęta teleportują się i zabiorą ją z powrotem do Lorda Master, jeśli nie umieścimy jej pod ziemią i nie otoczymy jej zabezpieczeniami. Większość dnia w którym ją przyniosłam spędziłyśmy malując symbole w całym opactwie, z jej 'Przystanią' zaglądającą nam przez ramię i mówiącą co robić. Miały rysunki. Ro wzięła je z jednej z książek pochodzącej z zakazanych bibliotek. To było niezłe! Musiałyśmy wmieszać krew w te rysunki! Wiem, ponieważ Ro chciała mojej. Nie chciała ,żebym mówiła o tym innym dziewczyną. Wiem dużo rzeczy których nie wiedzą one. Ściany celi Mac są pokryte zaklęciami ochronnymi wewnątrz i na zewnątrz. Mijam Liz w korytarzu prowadzącym na schody. Ma na sobie MacHalo i płonie jak małe słońce — Co z nią? — mówię Liz wzrusza rękoma — Nie mam pojęcia, to nie moja kolej aby jej pilnować i nie znajdziesz mnie na dole do czasu aż nie będzie Kiedy mijam Barb i Jo, nawet nie pytam. Większość z sidhe-seers czują to samo co Liz. Nie chcą tutaj Mac. Na dole nie ma elektryczności. Jak w czasach średniowiecza, pochodnie płoną na ścianach. Możecie to sobie wyobrazić Denerwowałam się tym za Mac, na tyle ,że kupiłam około 50 małych umieszczonych na suficie światełek ledowych i miałam oko na baterie. — Nie wiem dlaczego zawracasz sobie głowę — Jo rzuciła przez ramię — Przyprawiła relikt Orb Cieniami. Flirtowała z księciem Seelie. Sama się o to prosiła. Wróżki i ludzie nie łączą się. To cały cel naszego powołania, trzymanie obu ras osobno! Dostała co jej się należało! Moja krew zawrzała. Wydawało mi się ,że byłam przy drzwiach i miałam właśnie schodzić na dół, ale nagle trzymałam Jo przyszpiloną do ściany, nasze nosy oddzielał od siebie tylko dystans który powodowało MacHalo które miała na głowie Jest, znowu to spojrzenie, wyrażające strach, przede mną — Powinnaś — mówię lekko — Obawiać się mnie, ponieważ jeśli coś stanie się Mac, będziesz pierwszą osobą której przyjdę szukać
Odtrąca mnie daleko, mocno — Rowena odbierze Ci Twój śliczny miecz, bez niego nie jesteś taka twarda Danielle. Jaja sobie robi? — Nazywam się Dani — nie cierpię tego dziewczyńskiego imienia. Popycham ją z powrotem na ścianę Nie mogę w to uwierzyć, ale znowu mnie odpycha. Wciąż ma ten przestraszony wyraz twarzy ale też i wyzywający — Może i jesteś szybsza i silniejsza dzieciaku, ale wystarczająca ilość nas może skopać ci tyłek i zaczynamy chcieć to zrobić. Troszczysz się o zdrajcę, sama zaczynasz wyglądać jak jeden Spojrzałam na Barb, która wzruszyła ramionami jakby mówiła przykro mi ale się zgadzam Zgraja idiotek. Znikam nie oglądają się za siebie. Nie mam zamiaru tracić czasu ani oddechu na nie. Mac mnie potrzebuje Moją pierwszą wskazówką że coś jest nie tak gdy otwieram drzwi prowadzące na dół jest fakt ,że wszędzie jest ciemno. Stoję tam, ogłupiałam na sekundę. Nie możliwe aby wszystkie pochodnie wypaliły się naraz. Nie wyczuwam wróżki a nawet najsłabsze sidhe-seer pośród nas mają wystarczający zakres swojego 'radaru' aby sprawdzić całe opactwo. Skoro w pobliżu nie było żadnej wróżki, znaczyło to tylko ,że jedna z nas zgasiła wszystkie światła. Znaczyło to ,że mamy kogoś pomiędzy nami kto chce aby Mac była martwa na tyle mocno ,że jest w stanie spróbować ją zabić. I oczekuje ,że wykręci się od kry. Przechodzę na super szybkość i jestem w jej celi. Jest gorzej niż myślałam Gdy przyniosłyśmy na dół wiadra farby nigdy nie zawracałyśmy sobie głowy zaniesieniem ich z powrotem na górę, a teraz ktoś kogo już nie ma rozlał czarną farbę po podłodze i rozchlapał ją na ścianach na zewnątrz jej celi, zacierając nasze zabezpieczenia Dotknęłam butem, mokre, świeże Zmarszczyłam brwi. Coś nie miało sensu. Z wygaszonymi pochodniami Cienie mogły dostać się na dół. Z zakłóconymi zabezpieczeniami mogły nawet dostać się do celi gdyby nie było 50 światełek umieszczonych na suficie połyskujących tam nad
nią, ale były. Więc po co to wszystko? Dlaczego robić próbę morderstwa która nie ma szans powodzenia — O cholera — powiedziałam gdy to na mnie spłynęło. Bo to nie Cieni ten ktoś oczekuję. Tylko czegoś większego i gorszego czegoś co nie obawia się światła Nie ma mowy! Niemożliwe ,że mamy takiego poważnego zdrajcę w naszych murach! Mózg mówi, w drogę, Dani W górę!. Nie chcę zostawiać jej samej, ale nie mogę osłaniać jej bez broni! Wciąż jednak nie wyczuwam wróżek! Potrzebuję 45 sekund! Muszę zaryzykować! Przemieszczam się Poruszanie się w taki sposób jak Ja, jest świetne, i najbardziej zbliżone do bycia niewidzialnym. Ludzie mówią, że czują pęd powietrza tak silny ,że praktycznie wyrywa im włosy z głowy. Wciąż testuje limity. Najbardziej lubię poruszać się tak na zewnątrz, ponieważ jest mniej rzeczy na które mogę wpaść. Siniaki to Ja. Co próbuje powiedzieć to to ,że, ludzie nie są mnie nawet w stanie zobaczyć, więc ktoś na przykład dotykający mnie kiedy się tak przemieszcza? Nie wykonalne Jestem w stanie tak jakby zobaczyć co dzieję się wokoło mnie, usłyszeć trochę też, ale w większości jest to tylko niewyraźna plama ruchu i hałasu. Hałas który słyszę daje mi trochę informacji, jeszcze kilka chwil temu wariowałam, to męskie głosy. Gniewne. Gwałtowne. Żaden mężczyzna nie ma pozwolenia na przebywanie w opactwie Nigdy. Żadnych wyjątków! Tej nocy kiedy Mac przyprowadziła tu V’lane'a, wszystkie o mało nie umarłyśmy Ale oni tu są! Mężczyzna kieruję się w moją stronę. Wielu mężczyzn! Strzały! Jaki idiota bierze ze sobą broń na tego rodzaju wojnę! Co mogła zabić broń? O boże !— Nas ! Ale dlaczego? Zbliża się szybciej niż oczekiwałam Unik! Unik! Unik! Wkładam w to każdą uncję szybkości i zręczności jaką posiadam, ponieważ coś bardzo dziwnego dzieję się właśnie w tej chwili i coś jest teraz tak jakby ze mną zakłócając moją przestrzeń i jest mi naprawdę ciężko unikać tego czegoś i nagle zostaję szarpnięta z powietrza za łokcie i rzucona na podłogę w nieruchomej pozycji tak mocno ,że moje zęby grzechoczą Szarpnięta Ja.
Chwycona prosto podczas stosowania mojej super prędkości. Zmuszona do zatrzymania. Nie poradzę sobie Piszczę —Dani — mówi jakiś mężczyzna Gapię się. Mac nigdy nie powiedziała mi jak on wygląda. Nie mogę uwierzyć ,że Mac nigdy nie powiedziała mi jak on wygląda! Nie mogę przestać się gapić — Barrons? — łapię oddech. To musi być on. To nie może być nikt inny. To z tym żyje każdego dnia? Jak może to znieść? Jak może powiedzieć mu kiedykolwiek 'nie' w jakiejkolwiek sprawie? Skąd on wie kim jestem? Czy Mac coś mu o mnie mówiła? Mam nadzieję ,że powiedziała mu jaka wspaniała jestem! Jestem tak zawstydzona ,że mogłabym teraz umrzeć. Przeciskam się przed nim moją super prędkością. Zajmuje zdecydowanie za dużo przestrzeni. Wyszarpuje mnie z powietrza. Wracam tam znowu używając na wpół mojej super szybkości. Mam wrażenie ,że on mi na to pozwala! Irytuje się, jest zły Spoglądam poza nim i prawie piszczę ponownie Ośmiu mężczyzn ustawionych w formację o kształcie litery V stoi poza nim, uzbrojonych od stóp do głów, pokryci amunicją, taszcząc coś co wyglądem przypomina Uzi. Dużych mężczyzn. Kilku z nich bardziej przypomina zwierzęta niż ludzi. Jeden wygląda jak śmierć we własnej osobie z białymi włosami, jasną skórą i gorącymi ciemnymi oczami, które lustrują niespokojnie, bez przerwy. Teraz skupione na mnie. Wzdrygam się. Wszyscy oni poruszają się gładko i zarazem dziwnie. Ociekają arogancją jak wróżki ale to nie wróżki. Sidhe-seers stoją praktycznie wbite w ścianę, próbują nie ściągać na siebie żadnej uwagi. Nikt nie jest martwy, to mogę zobaczyć. Wydaję mi się ,że strzały które słyszałam były ostrzegawcze, wyrzucone w powietrze. Mam nadzieję. Energia spływająca z tych kolesi jest dzika, gwałtowna i niepohamowana. Cokolwiek ma w sobie Barrons (nie mam bladego pojęcia co to może być, ale zdecydowanie nie mieści się to na pieprzonym wykresie mocy) oni też to mają. Obserwowanie tej załogi stojącej w korytarzu opactwa nawet mnie przyprawia o natychmiastową chęć ucieczki z ich
drogi. Jeden z mężczyzn trzyma Ro przyciśnięta swoim przedramieniem z nożem przy jej gardle Powinnam pośpieszyć jej na ratunek. Jest naszą Główną Mistrzynią. Naszym najwyższym priorytetem. Chodzi o to ,że nie jestem pewna czy uda mi się minąć Barronsa. — Wynoś się z mojego opactwa — krzyczy — Gdzie jest Mac? — Barrons mówi, miękko, sprawiając ,że moje spojrzenie powraca do niego. Taki miękki ton w jego ustach jest jak chirurgiczny skalpel uniesiony nad twoją szyją — Czy ta dziwka wyrządziła jej krzywdę? Gdyby spojrzenie mogło zabijać! Kiedyś ktoś spojrzy na kogoś w taki sposób z mojego powodu. Nie mam zamiaru mówić mu ,że jestem prawie pewna ,że Ro pozwoliłaby jej umrzeć — Nie. Nic jej nie jest — trochę rozjaśniam sytuację — Cóż to znaczy, przynajmniej nic więcej niż wtedy kiedy tu dotarła Posyła mi spojrzenie i mówi — Gdzie? — ponownie Zimny, twardy fakt właśnie spłynął na mnie wraz z zagaszonymi pochodniami i zatartymi zaklęciami ochronnymi. Sama nie poradzę sobie z ochroną Mac. Nawet Ja muszę spać, czasem. Cóż z wyjątkiem Nocy Halloween Barrons zawsze ją chronił Wciąż jednak…nie ma takiej możliwości aby jakikolwiek człowiek wyszarpał mnie tak z powietrza przy mojej pełnej prędkości! Czym on jest? Nie wiem na ile Mac mu ufa — Obiecaj mi ,że nie skrzywdzisz Ro — mówię — Potrzebujemy jej Coś brutalnego porusza się w głębi jego oczu — Zdecyduję kiedy zobaczę Mac Naglę też czuję wszechogarniającą furię — Gdzie Ty do cholery byłeś kiedy Ciebie potrzebowała? — warczę —Ja tam byłam! Bez żadnego więcej słowa, przemieszczam się używając mojej prędkości Są tylko dwie rzeczy którym ufam w tym ścianom. Jedną z nich jestem Ja drugą mój miecz. Jeśli mój instynkt ma rację (jak zawsze) Barrons nie jest jedyną rzeczą która kieruję się teraz w stronę Mac Mam zamiar załatwić ich wszystkich Pozwalam temu antycznemu miejscu sidhe-seer w mojej głowię przejąć kontrolę. Staję się siłą, mocą, prędkością, ogniem! Drzwi biura Ro roztrzaskują się w drobny mak Miecz jest mój
Wtedy jestem w celi Mac, stoję nad nią. Przewraca się jakby wyczuła gorąco emanujące z mojego ciała, Uczepiła się mojej nogi. Ociera się o mnie. Wydaje z siebie dźwięki. Udaje ,że nie ma w tym nic dziwnego. Nie ma na to teraz żadnego wpływu, nic nie może na to poradzić. Nie patrzę prosto na nią. Nie zrobiłam tego od kiedy ją tu przyniosłam. Nie wiem zbyt wiele o seksie ale wiem ,że to co się jej przydarzyło nie jest sposobem aby się czegoś o nim dowiedzieć. Robiłam małe rozeznanie które bardzo mnie martwi. Nie znalazłam ani jednego przypadku 'powrotu' osoby którą stała się Pri-ya. Ani jednego. Są bezmyślnymi zwierzętami które robią to co się im powie do czasu aż umrą. A to są przypadki tych przekształconych przez wróżki Seelie. Nigdy nie było nikogo przekształconego przez Unseelie ,a Mac zrobiło to trzech najbardziej potężnych! Ale Mac jest twarda! W jakiś sposób się z tego wyczołga. Musi. Potrzebujemy jej Wróżka się teleportowała! Ochota, potrzeba, śmierć, seks uderza we mnie. Wahanie opuszcza mnie! Wbijam swój miecz prosto w jego bebechy! Spogląda w dół. Oniemiały, nie mogący w to uwierzyć. Gapimy się na siebie. Nieznośna doskonałość Moje policzki robią się mokre tak jak ostatnio gdy spoglądałam na księcia i nie muszę wycierać oczu aby wiedzieć ,że to krew. Jeśli samo patrzenie sprawia ,że moje oczy krwawią, to jak Mac przetrwała to ,że trzech z nich jej dotykało? Robiło jej te wszystkie rzecz? Nawet śmiertelnie ranne zmusza mnie do padnięcia na kolana Chcę pozwolić mu zrobić ze mną wszystko co tylko będzie chciał, chcę być posłuszna, chcę nazywać go panem. Ro mówiła ,że to odpowiedniki czterech jeźdźców apokalipsy, więc kto jest nabity na mój miecz? Śmierć, Zaraza, Głód czy Wojna? Co za zabójstwo! Muszę powstrzymywać się przed wyciągnięciem mojego miecza i skierowaniem go w moją stronę. Pieprzy się ze mną! Próbuje zabrać mnie ze sobą. Jego opalizujące oczy płoną z czymś co jestem prawie całkiem pewna jest umierającą próbą spopielenia mnie. Wtedy oboje zwalamy się na kolana, to coś bo umiera a Ja
(czuję się tak pieprzenie zażenowana) ponieważ wydaje mi się ,że właśnie miałam mój pierwszy w życiu orgazm zabijając księcia Unseelie. To jest złe. Nienawidzę ich. Nienawidzę tego ,że sprawili iż poczułam to teraz. To nie powinno tak być! Wtedy Barrons pojawia się w celi Kolejny książę Unseelie teleportuje się zaraz za mną. Ta rzecz jest tak potężna ,że mój zmysł sidhe-seer wyłapuję to zanim jeszcze jego obecność staje się namacalna, cielesna. Obracam się i wykonuje gwałtowny wypad do przodu, ale nie ma szansy go zabić, ponieważ drań rzuca jedno spojrzenie poza mnie i znika. Zrozumiałam. Nie jestem głupia. Bardziej bał się Barronsa niż mnie i mojego miecza. Odwracam się twarzą do niego żądając odpowiedzi, ponieważ nie mam zamiaru pozwoli mu zabrać nigdzie Mac do czasu aż nie wyjaśni mi kilku spraw, ale spojrzenie jego oczu zamyka mnie całkowicie. Dobra robota Dani, mówi jego spojrzenie. Nie jesteś dzieckiem mówią jego oczy. Jesteś wojowniczką i to cholernie dobrą. Jego spojrzenie oszukuje mnie, mierzy mnie w tą i z powrotem i pokazuje mi moje odbicie w skrzącym się czarnym lustrze jego oczu. Jestem kobietą! Barrons mnie dostrzegł! Naprawdę mnie dostrzegł! Kiedy podniósł Mac i odwrócił się, przełknęłam rozmarzone westchnienie Któregoś dnia oddam mu swoje dziewictwo. Mac cela w opactwie Płonę Czuję potrzebę Czuję ból Czuję więcej niż ból. Czuję agonie. Jestem w innym aspekcie śmierci, odmówiono mi jej łaski. Jestem życiem które nigdy nie powinno istnieć. Ciało to wszystko czym jestem. Skóra która jest tak żywa ,że usycha z tęsknoty za potrzebą dotyku. Obracam się, obracam ale to nie pomaga. Tylko pogarsza mój ból. Moje ciało płonie, obdzierane ze skóry przez tysiące płonących ostrzy Jestem na zimnej kamiennej podłodze tej celi tak długo jak mogę przypomnieć sobie
istnienie. Nie znam niczego innego niż ta zimna, kamienna podłoga. Jestem pusta. Jestem jałowa. Jestem wydrążona. Nie wiem dlaczego w ogóle wciąż 'jestem' Ale chwila! W moim zastoju pojawia się coś innego! Czy to zmiana? Podnoszę głowę Coś innego niż pustka! Czołgam się do tego, błagam aby moja agonia się skończyła To coś próbuje wkładać rzeczy do moich ust i zmusić mnie do przełknięcia Odsuwam głowę! Opieram się! Nie to czego chcę! Dotknij mnie tutaj! Dotknij mnie teraz! Nie robi tego. Odchodzi. Czasami powraca i próbuje znowu! Czas nie ma żadnego znaczenia Odpływam Jestem sama. Zagubiona. Zawsze byłam sama. Nigdy nie było niczego oprócz chłodu i bólu. Dotykam się. Potrzebuję, potrzebuję... Coś innego niż pustka przychodzi i odchodzi. Wkłada mi do ust rzeczy które pachną i smakują źle, wypluwam wszystko, to nie tego potrzebuję! Odpływam w moim zastoju bólu Chwila! Co to? Znowu zmiana? Czy dane mi będzie poznać coś poza agonią? Tak! Znam to! Ten który mnie stworzył jest tutaj!Mój książę przybył! Raduję się ! Koniec moich cierpień jest pod ręką! Chwila! — co robi tutaj 'coś innego niż pustka'? Mój książę.... Nie! Nie! Nie! Krzyczę! Uderzam Coś innego niż pustkę pięściami! Krzywdzi mojego pana czymś długim i błyszczącym! On przestaje istnieć! Zabierz mnie ze sobą, Błagam! Nie mogę już tego znieść! Czuje ból! Czuje ból! Coś innego niż pustka klęczy obok mnie, dotyka moich włosów Mój książę zniknął Coś innego sprawia ,że mój książę przestaje istnieć! Upadam. Jestem żalem. Jestem rozpaczą. Jestem pustką. Jestem klifami czarnego lodu z skąd pochodzą moi mistrzowie Znowu zmiana? Kolejny Ten który mnie stworzył przybył? Czyli jednak zostanę uratowana? Łaska z dłoni mojego pana? Nie, nie, nie! On też zniknął Dlaczego jestem torturowana?
Jestem w agonii Zostałam opuszczona! Jestem karana i nawet nie wiem dlaczego. Ale chwileczkę… Coś zbliża się w moją stronę. Jest mroczne i potężne. Jest elektryzujące. Jest pożądaniem! To nie jeden z moich książąt ale moje ciało wygina się w łuk, paruję Tak, tak, tak, Ty jesteś tym czego potrzebuje! Dotyka mnie! Cała płonę! Płaczę z ulgi! Trzyma mnie przy swoim ciele! Przygniata mnie do swojej skóry! Mówi ale nie rozumiem tego języka. Jestem w miejscu poza wszelkimi słowami. Jest tu tylko skóra, ciało i potrzeba Jestem zwierzęciem. Pożądam bez świadomości, bez skrupułów I dano mi prezent który przewyższa wszystkie inne prezenty — moi mistrzowie muszą być ze mnie zadowoleni Jego słowa są jazgotem dla moich uszu, ale ciało rozpoznaje jego własny język. Stworzenie które mnie teraz trzyma zrobi coś więcej niż tylko zakończy mój ból. Wypełni całą pustkę Też jest zwierzęciem. Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl Rozdział3 Żyję, jestem tak pełna życia! Nigdy wcześniej w całym swoim życiu nie czułam się bardziej żywa! Siedzę, nago ze skrzyżowanymi nogami, zaplątana w jedwabne prześcieradła. Życie to zmysłowy bankiet a Ja jestem bardzo żarłoczna. Lśnię od potu i zaspokojenia. Ale potrzebuje więcej. Mój kochanek jest zbyt daleko. Przynosi mi jedzenie. Nie wiem dlaczego nalega. Nie potrzebuje niczego więcej poza jego ciałem, jego elektryzującym dotykiem, prymitywnymi intymnymi rzeczami które mi robi. Jego ręce na mnie, jego zęby i język, a szczególnie to co zwisa ciężko pomiędzy jego nogami. Czasami to całuję, liżę, wtedy on cały aż lśni od potu i pożądania, napina się pod moimi ustami. Przytrzymuje jego biodra drażniąc go trochę. To sprawia ,że czuję się potężna i pełna życia — Jesteś najpiękniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziałam — mówię mu — Jesteś idealny
Wydaje z siebie dziwne dźwięki i mamrocze coś o tym jak pewnego dnia zechcę to ponownie rozważyć. Ignoruje to. Mówi wiele tajemniczych rzeczy. Ignoruje je wszystkie. Podziwiam nadnaturalną grację jego ciała. Mroczny, silny, kroczy jak wielka bestia, mięśnie pracują. Czarne szkarłatne symbole pokrywają sporą część jego skóry. To egzotyczne i ekscytujące. Jest duży. Za pierwszym razem prawie nie mogłam go przyjąć. Wypełnia mnie i zaspokaja całkowicie. Do momentu kiedy nie jest już dłużej we mnie i znowu czuję się pusta. Opadam na czworaka i wyginam mój tyłek zachęcająco. Wiem ,że nie może mu się oprzeć. Kiedy na niego patrzy, ma taki zabawny wyraz twarzy. Dziki, jego usta spinają się, jego oczy twardnieją. Czasami ostro odwraca wzrok Ale zawsze spogląda z powrotem Twardy, głody jak Ja Wydaje mi się ,że ta bestia jest rozbita w swoim pożądaniu. Nie rozumiem tego. Jest tylko pragnienie. Nie ma żadnego osądzania pomiędzy zwierzętami. Nic nie jest złe ani dobre. Jest tylko żądza. Przyjemność jest sposobem bycia bestii — Więcej — mówię — Wracaj do łóżka — zajęło mi trochę czasu nauczenie się tych przepięknych rzeczy z jego języka a gdy to robiłam, uczyłam się szybko chociaż niektóre jego części wciąż mi się wymykają. On twierdzi ,że znałam je od samego początku ale zapomniałam. Mówi ,że tygodnie zajmie mi odzyskanie tego. Nie wiem czym są te 'tygodnie'. Mówi mi ,że są sposobem na oznaczanie upływającego czasu. Nie dbam o takie rzeczy. Często mówi bzdury. Ignoruje je. Zamykam jego usta swoimi ustami, albo piersiami albo innymi częściami ciała. Działa za każdym razem Posyła mi spojrzenie i przez moment wydaję mi się ,że już widziałam je wcześniej. Ale wiem ,że nie mogłam, ponieważ nigdy nie mogłabym zapomnieć takiej boskiej żywej istoty. —Jedz — warczy — Nie chcę jedzenia — warczę z powrotem. Jestem już zmęczona tym jego