Alyson Noel
"Niesmiertelni 02:
Błękitna Godzina"
eBook dzięki: H.O.M.I.K, Tasia2902, Manija.B,
LizziElizabetH,
Karixxxxx, iamnotokayy, Princess_Of_Darkness_
ROZDZIAŁ 1
- Zamknij oczy i wyobraź ją sobie. Widzisz to?
Skinęłam głową, zamykając oczy.
- Wyobraź sobie, że jest przed tobą. Zobacz jej strukturę, kształt i kolor - masz to?
Uśmiecham się, mając ten obraz w głowie.
- Dobrze. Teraz wyciągnij rękę i dotknij jej. Poczuj jej kontury końcami swoich
palców, otul jej ciężar swoimi dłońmi, a teraz połącz wszystkie swoje zmysły - wzrok,
dotyk, węch i smak - możesz spróbować?
Zagryzam wargi i stłumiam chichot.
- Doskonale. Teraz połącz się z tym uczuciem. Uwierz, że to istnieje przed tobą.
Poczuj to, zobacz to, dotknij tego, spróbuj tego, zaakceptuj to, ukaż to! - mówi.
Więc to robię. Robię wszystko z tych rzeczy. A kiedy on jęczy, otwieram oczy i
patrzę na siebie.
- Ever. - Potrząsa głową. - Miałaś myśleć o pomarańczy. To nie jest nawet jej
bliskie.
- Nie, to nic owocowego. - śmieję się, uśmiechając do każdego z moich Damenów -
repliki objawiającej się przede mną, i wersji ciała i krwi obok mnie. Obaj równie
wysocy, ciemni, i tak niszczycielsko przystojni, że aż wydają się mało realni.
- Co ja mam z tobą zrobić? - pyta prawdziwy Damen, próbując przybrać spojrzenie
dezaprobaty, ale na marne. Jego oczy zawsze go zdradzają, pokazując tylko miłość.
- Hmmm… - spoglądam pomiędzy moich dwóch chłopaków - jednego
prawdziwego, drugiego wyczarowanego. - Myślę, że możesz podejść i mnie
pocałować. Lub, jeśli jesteś zbyt zajęty, spytam go czy zostanie, choć nie sądzę że on
myśli. - ruszam w kierunku nieprawdziwego Damena, śmiejąc się, kiedy on się
uśmiecha i mruga do mnie chociaż blednie i w końcu znika.
Ale prawdziwy Damen się nie śmieje. On tylko kręci głową i mówi: - Ever, proszę.
Musisz być poważna. Masz tyle do nauki.
- Po co ten pośpiech? - wygładzam poduszkę i klepię miejsce obok siebie, mając
nadzieję, że on odejdzie od biurka i dołączy do mnie. - Myślałam, że nic nie mamy, ale
czas? - uśmiecham się. A gdy patrzy na mnie, w całym moim ciele wzrasta ciepło, a
oddech zatrzymuje się w moim gardle i nic nie mogę na to poradzić, ale zastanawiam
się czy kiedykolwiek zdołam się przyzwyczaić do jego niesamowitego piękna - jego
gładkiej oliwkowej skóry, lśniących brązowych włosów, idealnej twarzy, i szczupłej
wyrzeźbionej sylwetki. - Myślę, że znajdziesz we mnie bardzo chętnego ucznia. -
mówię, a moje oczy spotykają jego - dwie ciemne studnie niezgłębionej głębi.
- Jesteś nienasycona - szepcze, potrząsając głową i podchodzi do mnie, siadając
obok.
- Po prostu próbuję nadrobić stracony czas - mruczę, zawsze tak chętna na te
chwile tylko dla nas, i nie muszę się nimi dzielić z nikim innym. Nawet świadomość, że
cała wieczność jest przed nami, nie czyni mnie mniej chciwej.
Pochyla się aby mnie pocałować, rezygnując z naszych lekcji. Wszystkie wyrażane
myśli, telepatia - wszystkie te psychiczne sprawy zostają zastąpione czymś znacznie
bardziej bezpośrednim, gdy pcha mnie na stos poduszek, obejmując moje ciało swoim,
nas dwoje łączących się jak upadłe winorośle w poszukiwaniu słońca.
Jego palce wiją się w górę, przesuwając się od skraju mojego brzucha do stanika, a
ja zamykam oczy i szepczę. - Kocham cię. - Słowa kiedyś skrywane we mnie.
Słuchałam jego stłumionego jęku, gdy odpina zapięcie mojego biustonosza, bez
najmniejszego wysiłku, doskonale i bez skrępowania.
Każdy jego ruch był tak pełen wdzięku, tak doskonały, tak…
Może zbyt doskonały.
- Co się stało? - pyta, kiedy go odpycham. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie
sapanie, gdy jego oczy szukają moich, a skóra wokół nich jest napięta i ściśnięta w
sposób do jakiego przywykłam.
- Nic złego. - Odwracam się do tyłu, poprawiając swój top i cieszę się że
skończyłam już lekcję osłony myśli, ponieważ to była jedyna rzecz, która pozwalała mi
kłamać.
On wzdycha i oddala się, pozbawiając mnie swojego mrowiącego dotyku i ciepłego
spojrzenia, kiedy kroczy przede mną. A kiedy w końcu się zatrzymuje i staje twarzą do
mnie, ściskam wargi, wiedząc co będzie dalej. Byliśmy już tutaj wcześniej.
- Ever, nie próbuję cię poganiać ani nic. Naprawdę, nie próbuję - mówi, a twarz ma
zmarszczoną z niepokoju. - Ale w pewnym momencie musisz to skończyć i
zaakceptować to kim jestem. Mogę uzewnętrznić twoje pragnienia, wysłać
telepatyczne myśli i obrazy, gdy jesteśmy daleko od siebie, mogę w każdej chwili
zabrać cię do Summerlandu. Ale jedynej rzeczy, której nie mogę zrobić, to zmienić
przeszłości. Ona po prostu jest.
Patrzę na podłogę, czując mały i całkowity wstyd. Nienawidzę, tego że jestem
niezdolna ukryć zazdrości i obaw, nienawidzę tego, że są tak przejrzyste i wyraźnie
widoczne. Bo bez względu na to jaki rodzaj tarczy psychicznej stworzę, to jest bez
sensu. On miał sześćset lat na badanie ludzkiego zachowanie ( badanie mojego
zachowania ), w porównaniu do moich szesnastu.
- Po prostu… po prostu daj mi trochę więcej czasu, aby przyzwyczaić się do tego
wszystkiego - mówię, dłubiąc postrzępiony szew na mojej poduszce. - To jedynie kilka
tygodni. - wzruszam ramionami, przypominając sobie jak zabiłam jego byłą żonę,
powiedziałam mu, że go kocham i zapieczętowałam swój nieśmiertelny los, mniej niż
trzy tygodnie temu.
Patrzy na mnie, jego usta zaciskają się, a oczy są zabarwione wątpliwością. I choć
jesteśmy tylko kilka metrów od siebie, dzieląca nas przestrzeń jest tak ciężka i
brzemienna - jakby to był ocean.
- Odnoszę się do tego życia - mówię, a mój głos przyśpiesza i rośnie, chcąc
wypełnić pustkę i złagodzić nastrój. - A ponieważ nie przypominam sobie żadnych
innych, to wszystko co mam. Potrzebuję tylko trochę więcej czasu, dobrze? -
uśmiecham się nerwowo, a moje wargi niezdarnie zatrzymują w miejscu wydech ulgi,
gdy on siada obok mnie i podnosi palce do mojego czoła, szukając miejsca, gdzie
kiedyś była moja blizna.
- Cóż, to jedyna rzecz, której nam nie zabraknie. - Wzdycha, ciągnąc palcami po
krzywiźnie mojej szczęki, i gdy pochyla się aby mnie pocałować, jego wargi robią serię
przystanków, na moim czole, nosie i ustach.
I właśnie wtedy, gdy myślę, że znowu mnie pocałuje, on ściska moją rękę i oddala
się. Idąc prosto do drzwi, pozostawił pięknego czerwonego tulipana na swoim
miejscu.
ROZDZIAŁ 2
Chociaż Damen może wyczuć taką chwilę, gdy moja ciotka Sabine skręca w naszą
ulicę i zbliża się do podjazdu to nie, dlatego wyszedł.
Wyszedł ze względu na mnie.
Ze względu na prosty fakt, że jest już ze mną od setek lat, dążąc do mnie we
wszystkich moich wcieleniach tak, więc możemy być razem.
Tylko, że my nigdy nie jesteśmy razem.
Co oznacza, że to się nigdy nie stało.
Podobno za każdym razem, gdy mieliśmy zrobić następny krok do skonsumowania
naszej miłości, jego była żona Drina pojawiała się i mnie zabijała.
Ale teraz ja ją zabiłam, wyeliminowałam ją w dobrym miejscu, choć niewątpliwie
słabym, trzepnęłam ją w czakrę serca i teraz nic ani nikt nie blokuje nam drogi.
Z wyjątkiem mnie.
Bo choć kocham Damena we wszystkich moich istnieniach, i na pewno chcę podjąć
następny krok - nie mogę przestać myśleć o tych ostatnich sześciuset lat. I jak wybrał
takie życie. (Dziwnie, jego zdaniem.)
I kogo wybrał do takiego życia. (Oprócz jego byłej żony Driny, nawiązywał wiele
innych znajomości.)
I, jak ja nienawidzę tego przyznawać, wiedząc to wszystko, czuję się trochę
niepewna.
Dobrze, może dużo niepewna. To znaczy, to nie tak, że ktoś z mojej żałośnie
ubogiej listy facetów, których całowałam mógł się porównywać z jego sześcioma
wiekami podbojów.
I choć wiem, że to śmieszne, choć wiem, że Damen kocha mnie od wieków, faktem
jest, że serce i umysł nie zawsze są przyjazne.
W moim przypadku, są one mało mówiące.
A przecież za każdym razem, gdy Damen przychodzi na moje lekcje, które zawsze
udaje nam się przekształcić w dłuższe sesje, przychodzi mi na myśl; To jest to! To
naprawdę stanie się tym razem!
Tylko, że odpychanie go jest jak najgorsza złośliwość.
A prawda jest dokładnie taka, jak powiedział. On nie może zmienić swojej
przeszłości, ona po prostu jest. Kiedy coś jest zrobione nie można tego cofnąć. Nie ma
odwrotu.
Jedyne, co człowiek może kiedykolwiek zrobić to iść dalej.
I to jest dokładnie to, co muszę zrobić.
Wziąć bez wahania duży krok do przodu, ani razu nie patrząc wstecz.
Wystarczy zapomnieć o przeszłości i zacząć budować przyszłość.
Chciałabym, żeby to było takie proste.
- Ever? - Sabine wchodzi po schodach, gdy ja biegam gorączkowo po pokoju, a
potem siadam przy biurku, starając się wyglądać na czymś zajętą. - Co robisz? - pyta,
wkładając głowę do środka. I choć jej ubranie jest pogniecione, jej włosy są w
bezładzie, oczy ma czerwone i zmęczone, jej aura ma promienny i ładny odcień zieleni.
- Właśnie skończyłam zadanie domowe - mówię, odpychając laptop tak jakbym
właśnie go używała.
- Jadłaś? - oparła się o framugę drzwi, oczy miała zwężone i podejrzliwe.
- Oczywiście - powiedziałam jej. Przytakuję, uśmiecham się i robię wszystko by
wyglądało to szczerze, ale prawda jest taka, że czuję fałsz na mojej twarzy.
Nienawidzę kłamać. Zwłaszcza przed nią. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła,
biorąc mnie po wypadku, kiedy zginęła cała moja rodzina. Mam na myśli to, że ona nie
musiała tego robić. Fakt, że jest moją jedyną żyjącą krewną nie oznacza, że nie może
powiedzieć ‘nie’. I wierz mi, przez połowę czasu pewnie chciała to zrobić. Jej życie
było mniej skomplikowane, zanim przyjechałam.
- Miałam na myśli coś poza tym czerwonym piciem. - Kiwa głową w stronę butelki
stojącej na moim biurku, opalizującego czerwonego płynu z dziwnie gorzkim smakiem,
którego nie nienawidzę prawie tak samo jak kiedyś. Co jest dobre, ponieważ według
Damena, będę to popijać przez resztę wieczności. To nie jest tak, że nie mogę jeść
prawdziwego jedzenia, tylko już nie go nie chcę. Mój nieśmiertelny sok zawiera
wszystkie składniki odżywcze, jakie mogłabym potrzebować. I nie ważne jak dużo lub
mało piję, zawsze czuję się syta.
Ale nadal wiem, co ona myśli. I nie tylko, dlatego, że mogę przeczytać wszystkie jej
myśli, ale dlatego, że myślałam to samo o Damenie. Kiedyś naprawdę się
denerwowałam widząc jak odsuwa swoje jedzenie i tylko udaje, że je. Do odkrycia
jego tajemnicy.
- Ja, hm, wcześniej coś zjadłam - powiedziałam wreszcie, starając się nie zacisnąć
warg, odwrócić wzroku lub się skulić - wszystkie moje zwykle niezawodne wpadki. -
Z Milesem i Haven - dodaję, mając nadzieję, że to wyjaśni brak brudnych naczyń, choć
wiem, że zapewnienie zbyt wielu szczegółów jest złe, to jak migające czerwone światło
sygnalizujące KŁAMCA PRZED TOBĄ! Nie wspominając, że Sabine jest jednym z
najlepszych prawników w firmie, co czyni ją niezwykle dobrą w dostrzeganiu fałszu.
W jej życiu zawodowym to szczególny dar. W życiu prywatnym, decyduje się wierzyć.
Z wyjątkiem dziś. Dzisiaj nie kupuje ani jednego słowa. Zamiast tego po prostu
patrzy na mnie i mówi: - Martwię się o ciebie.
Odwracam się do niej twarzą, chcąc pokazać jej, że jestem otwarta, gotowa do
zajęcia się jej obawami, chociaż jestem prawie odmieńcem. - Wszystko porządku -
mówię jej, kiwając głową i uśmiechając się tak, żeby w to uwierzyła. - Naprawdę.
Moje oceny są dobre, spotykam się z przyjaciółmi, Damen i ja… - przerywam, zdając
sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nią o swoim
związku, nie określałam go, większość zachowywałam dla siebie. A prawda jest taka,
że teraz, gdy już zaczęłam, to nie wiedziałam jak skończyć.
Mam na myśli, odwołując się do siebie, jako chłopak i dziewczyna, biorąc pod
uwagę naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, brzmi przyziemnie i
nieodpowiednio, ponieważ cała nasza wspólna historia czyni nas czymś więcej niż to.
Ale to nie jest to, że ogłoszę publicznie, że jesteśmy wiecznymi partnerami lub
towarzyszami duszy - ten element jest zbyt wysoki. I prawda jest taka, że raczej w
ogóle go nie określę. W tej chwili jestem wystarczająco zmieszana. Poza tym, co
miałabym jej jeszcze powiedzieć? To, że kochamy się przez wieki, ale mimo tego nadal
nie dotarliśmy do drugiej bazy?
- Cóż, Damen i ja… robi się naprawdę dobrze - mówię wreszcie, przełykając ślinę,
gdy uświadamiam sobie, że powiedziałam dobrze zamiast świetnie, co może być
pierwszą prawdą, którą dzisiaj powiedziałam.
- Więc był tutaj. - położyła swoją brązową teczkę na podłodze i patrzy na mnie,
obie jesteśmy w pełni świadome tego, jak łatwo wpadłam w jej pułapkę.
Kiwam głową, kopiąc siebie psychicznie.
- Tak myślałam, że widziałam jego samochód. - Przenosi wzrok na moje łóżko w
nieładzie, z rozrzuconymi poduszkami i rozkopaną kołdrą, a kiedy odwraca się twarzą
do mnie, nic nie mogę poradzić na to, że się kulę, zwłaszcza, gdy czuję, co zaraz
powie.
- Ever. - Wzdycha. - Przykro mi, że nie poświęcam nam więcej czasu. Mimo, że
czuję się tak, jakbyśmy nadal szukały naszej drogi, chcę żebyś wiedziała, że jestem tu
dla Ciebie. Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać - posłucham.
Zaciskam wargi i kiwam głową, wiedząc, że jeszcze nie skończyła, ale mając
nadzieję, że gdy będę siedziała beztrosko i spokojnie, zakończy szybko.
- Bo choć pewnie myślisz, że jestem za stara, żeby cię zrozumieć, to pamiętam jak
to było w twoim wieku. Jak przeważająca jest nieustanna presja, aby zmierzyć się z
modelkami, aktorkami i innymi podobiznami z telewizji.
Przełykam ciężko i unikam jej wzroku.
Kiedy zostałam zawieszona, Sabine zaczęła obserwować mnie bardziej niż
kiedykolwiek, a od niedawna zakupiła cały stos książek samopomocy, począwszy od:
Jak wychować zdrowego nastolatka w tak szalonych czasach jak te, do: Twój
nastolatek i media (i co możesz z tym zrobić!), i inne jeszcze gorsze. Zaznaczała
wszystkie najbardziej niepokojące zachowania młodzieży, a później badała mnie,
sprawdzała czy nie występują u mnie jakieś objawy.
- Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś piękną dziewczyną, znacznie piękniejsza niż ja
byłam w twoim wieku, a głodując się konkurencja z tymi wszystkimi chudymi
gwiazdami, które pół życia spędzają na kontrolowaniu się, obecnie staje się
nieuzasadnionym i nieosiągalnym celem i w końcu skończy się chorobą. - Patrzy na
mnie, rozpaczliwie chcąc do mnie dotrzeć, z nadzieją, że jej słowa mnie przebiją. -
Chcę żebyś wiedziała, że jesteś idealna taka, jaka jesteś i boli mnie patrzenie na to,
przez co przechodzisz. A jeśli chodzi o Damena, dobrze, wszystko, co mam na to do
powiedzenia, to…
- Nie jestem anorektyczką.
Spojrzała na mnie.
- Nie jestem bulimiczką, nie jestem na jakiejś szalonej diecie, nie głoduję się, nie
staram się mieć rozmiaru zero i nie staram się wyglądać jak bliźniaczki Olsen.
Poważnie, Sabine, wyglądam na zmarnowaną? - Staję, pozwalając jej na to by
obejrzała mnie ze wszystkich stron, a jeśli o mnie chodzi to czuję się przeciwnie do
zmarnowania. I wydaje mi się, że moja masa jest dość dobra.
Patrzy na mnie. Mam na myśli, że naprawdę na mnie patrzy. Od czubka głowy do
stóp, jej oczy spoczęły na moich bladych odsłoniętych kostkach.
- Pomyślałam, że… - wzrusza ramionami, niepewna, co powiedzieć po
przedstawieniu tak wyraźnych dowodach wskazujących na to, że jestem niewinna. -
Bo nie widzę już, żebyś coś jadła - i zawsze popijasz to czerwone…
- Więc tak po prostu założyłaś, że uciekłam się do młodzieży pijącej drinki
anorektyczne i unikającej żywności? - śmieję się, żeby wiedziała, że nie jestem szalona
- może nieco zdenerwowana, choć bardziej sobą niż nią. Powinnam być bardziej
fałszywa. Powinnam przynajmniej udawać, że jem. - Nie musisz się martwić. -
Uśmiecham się. - Naprawdę. Miejmy jasność, nie mam zamiaru brać narkotyków,
eksperymentować z ciałem, ciąć się, oznakowywać, nacinać, czy robić cokolwiek
innego z listy tygodnika Dziesięć niedostosowanych zachowań w twoim nastolatku. A
dla porządku, to, że popijam czerwone picie nie ma nic wspólnego z próbowaniem być
chudą sławą, lub staraniem się przypodobać Damenowi. Po prostu to mi się podoba, to
wszystko. Poza tym, wiem, że Damen kocha i akceptuje mnie dokładnie taką, jaka
jestem… - przerywam wiedząc, że zaczynam temat, który niechętnie chcę odkrywać.
Zanim zdąży ona sformułować sobie te słowa w głowie, łapię ją za rękę i mówię. - I
nie, nie o to mi chodziło. Damen i ja jesteśmy… - Połączeni, chłopakiem i
dziewczyną, przyjaciółmi z korzyściami, wiecznie związani.
- Cóż, jesteśmy razem. Wiesz, zaangażowani jak para. Ale nie śpimy razem.
Jeszcze.
Spojrzała na mnie, twarz miała ściągniętą i zakłopotaną. Żadna z nas nie chciała
rozmawiać na ten temat, ale w przeciwieństwie do mnie, ona uważała to za swój
obowiązek.
- Ever, nie chciałam insynuować… - zaczyna. Ale potem patrzy na mnie, a ja na nią
i wzrusza ramionami, decydując się to zostawić, ponieważ obie wiemy, że była tego
pewna.
Ulżyło mi wiedząc, że już po wszystkim i że poszło mi stosunkowo łatwo, więc
jestem zupełnie zaskoczona, gdy mówi: - No cóż, skoro wydajesz się tak przejmować
tym młodym człowiekiem, myślę, że powinnam go poznać. Warto, więc zaplanować
czas, kiedy wszyscy możemy iść na obiad. Jak brzmi ten weekend?
Ten weekend?
Przełykam ciężko i patrzę na nią, wiedząc dokładnie, co ona ma nadzieję zrobić;
upiec dwie pieczenie przy jednym posiłku. To doskonała okazja do obejrzenia pełnego
jedzenia talerza, podczas gdy ona będzie przepytywać Damena.
- Cóż, to wszystko brzmi świetnie poza tym, że Miles gra w piątek. - Starałam się,
aby mój głos brzmiał pewnie i stabilnie. - A później ma być after party - które skończy
się prawdopodobnie dość późno - więc…
Kiwa głową, patrząc mi w oczy, jej wzrok jest tak tajemniczy i porozumiewawczy,
że zaczynam się pocić.
- Więc to prawdopodobnie nie zadziała - kończę, wiedząc, że i tak będę musiała
przez to przejść, ale lepiej później niż wcześniej. To znaczy, kocham Sabine i kocham
Damena, po prostu nie jestem pewna czy będę kochać ich razem, zwłaszcza po
wcześniejszych pytaniach.
Patrzy na mnie przez chwilę, poczym kiwa głową i się odwraca. I właśnie wtedy,
gdy jestem już w stanie oddychać, ona spogląda przez ramię i mówi: - Cóż, piątek
opada, ale wciąż pozostaje sobota. Dlaczego nie powiesz, Damenowi, żeby był tu o
ósmej?
ROZDZIAŁ 3
Chociaż zaspałam, udało mi się dojechać do Milesa na czas. Chyba, dlatego że moje
przygotowanie się nie trwało teraz tak długo, gdy Riley mnie już nie rozpraszała. Choć
kiedyś wkurzało mnie, jak siadała na mojej komodzie ubrana w jeden ze swoich
szalonych kostiumów Halloween, wypytywała mnie o chłopaków i drwiła z moich
ubrań, odkąd przekonałam ją, żeby odeszła, przeszła przez most do czekających na nią
rodziców i naszego psa Maślanki, nie udało mi się już jej zobaczyć. Miała rację. Widzę
dusze, które zostały, nie te, które przeszły.
I zawsze, kiedy myślę o Riley, czuję uścisk w gardle i pieką mnie oczy i
zastanawiam się czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do faktu, że ona odeszła. Mam na
myśli, na stałe i bezpowrotnie. Ale chyba powinnam już wiedzieć wystarczająco dużo o
stracie, uświadomić sobie, że nigdy tak naprawdę nie przestanę za nikim tęsknić - po
prostu nauczę się żyć z ogromną, otwartą dziurą ich nieobecności.
Przecieram oczy i wjeżdżam na podjazd Milesa, pamiętając o obietnicy Riley, że
wyśle mi jakiś znak, jakoś pokaże, że z nią wszystko w porządku. Ale chociaż mocno
trzymałam się jej zobowiązania, zachowywałam czujność i badałam niektóre oznaki jej
obecności - o ile jakieś były.
Miles otwiera drzwi i gdy zaczynam mówić cześć, podnosi ręce i mówi. - Nie mów.
Spójrz tylko na moją twarz i powiedz mi, co widzisz. Jaką pierwszą rzecz zauważasz?
I nie kłam.
- Twoje piękne brązowe oczy - mówię, słuchając jego myśli i chcąc, nie po raz
pierwszy, pokazać swoim przyjaciołom jak ochronić swoje myśli i zachować wszystkie
prywatne rzeczy prywatnymi. Ale to oznaczałoby ujawnienie moje czytanie w myślach,
widzenie aury i psychiczne sekrety, a tego zrobić nie mogłam.
Miles potrząsa głową i wsiada do środka, szarpie w dół lusterko i ogląda swój
podbródek.
- Jesteś taką kłamczuchą. Spójrz na to! To jest jak świecące czerwone światło, nie
można tego pominąć, więc nawet nie próbuj udawać, że tego nie widzisz.
Spoglądam na niego, gdy wycofuję się z podjazdu widząc, że pryszcz ośmielił się
wykiełkować na jego twarzy, choć to jego jasnoróżowe lśniące paznokcie bardziej
zwróciły moją uwagę. - Ładne paznokcie - śmieję się.
- To dla zabawy. - Uśmiecha się wciąż patrząc na pryszcza. - Nie mogę w to
uwierzyć! To tak jakbym rozpadał się dopiero wtedy, gdy wszystko będzie doskonałe.
Próby były świetne, wiem, że wszystkie moje wiersze jak również wszystkich innych…
Myślałem, że jestem całkowicie i zupełnie gotowy, a teraz to! - Dźgnął swoją twarz.
- To tylko nerwy - mówię, rzucając na niego okiem, gdy światło zaświeciło na
zielono.
- Dokładnie! - Kiwa głową. - Które po prostu pokazują, że jestem amatorem.
Ponieważ profesjonaliści, prawdziwi profesjonaliści nie mają nerwów. Oni po prostu
przechodzą do swojej strefy artystycznej i… tworzą. Może nie jestem do tego
stworzony? - Patrzy na mnie z twarzą napiętą ze zmartwienia. - Może to po prostu
fuks, że mam tą rolę.
Spoglądam na niego, pamiętając jak Drina twierdziła, że weszła do głowy reżysera i
rzuciła go ku Milesowi. Ale nawet, jeśli to prawda, nie znaczy to, że on tego nie
potrafi, nie znaczy to, że nie był najlepszy.
- To śmieszne. - Potrząsam głową. - Mnóstwo aktorów się denerwuje, cierpi z
powody tremy czy czegokolwiek innego. Poważnie. Nie uwierzysz w niektóre historie,
które Riley kiedyś… - przerywam, z szeroko otwartymi oczami i ustami wiedząc, że
tego zdania nigdy nie skończę. Nigdy nie mogłam ujawnić historii zebranych od mojej
zmarłej młodszej siostry, która kiedyś cieszyła się ze szpiegowania hollywoodzkiej
elity.
- W każdym razie, nie nosisz podobno tony ciężkiego makijażu?
Patrzy na mnie. - Tak. Rzeczywiście. O co ci chodzi? Sztuka jest w piątek, który,
dla twojej wiadomości, jest jutro. To nigdy przed tym nie zniknie.
- Być może. - Wzruszam ramionami. - Ale mam na myśli to, czy nie możesz użyć
makijażu do przykrycia tego?
Miles przewraca oczami i pochmurnieje. - Ach, więc mogę bawić się z tym
ogromnym cielistym znakiem? Czy ty to widziałaś? Tego nie da się ukryć. To ma
własne DNA! To rzuca cień.
Wjechałam na parking, parkując na moim zwykłym miejscu obok błyszczącego
czarnego BMW Damena. I kiedy znowu patrzę na Milesa z jakiegoś powodu czuję się
zmuszona dotknąć jego twarzy. Mój palec zwrócił niewytłumaczalną uwagę na
pryszcza na jego brodzie.
- Co ty robisz? - pyta, wystraszony i się odsuwa.
- Po prostu… po prostu bądź cicho - szepczę, nie mając pojęcia, co robię i dlaczego
jeszcze to robię. Wiem tylko, że mój palec ma określony cel w moim umyśle.
- Ale nie… dotykaj tego! - krzyczy, dokładnie w tej chwili, kiedy nawiązałam
kontakt. - Świetnie, po prostu świetnie. Teraz będzie prawdopodobnie dwa razy
większe. - Potrząsa głową i wysiada z auta, a ja nic nie mogę poradzić na to, że czuję
rozczarowanie, gdy widzę, że pryszcz nadal istnieje.
Chyba liczyłam na jakieś rozszerzone możliwości uzdrowienia. Kiedy Damen
powiedział mi, zaraz po tym jak zdecydowałam się przyjąć swój los i zaczęłam pić
nieśmiertelny sok, że mogę się spodziewać kilku zmian, nic z super wzmocnionych
zdolności psychicznych, (których nie oczekuję) lub czegoś innego (np. zdolność
uzdrawiania innych, co ma mój głos, ponieważ to byłoby super), ale ja szukałam
czegoś nadzwyczajnego.
Ale do tej pory, wszystko, co mam dodatkowe to cale nogi, które tak naprawdę nie
robią dla mnie znaczenia oprócz wymogu kupna nowych par dżinsów. A to
prawdopodobnie w końcu i tak by się stało.
Chwytam moją torbę i wysiadam z auta, a moje usta spotykają się z wargami
Damena w chwili, gdy on staje obok mnie.
- Dobra, jak długo to jeszcze będzie trwało?
Oboje odsuwamy się od siebie i patrzymy na Milesa.
- Tak, mówię do ciebie. - Kiwa na mnie palcem. - Całe to całowanie, przytulanie się
i nie zapomnijmy o stałym szeptaniu słodkich słówek. - Potrząsa głową, a jego oczy się
zwężają. - Poważnie. Miałem nadzieję, że już to skończyliście. To znaczy, nie
zrozumcie mnie źle, wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, że Damen wrócił do szkoły,
że znowu się znaleźliście i że prawdopodobnie będziecie żyć długo i szczęśliwie. Ale
tak naprawdę, nie myślałaś, żeby trochę przystopować? Ponieważ niektórzy z nas nie
są tak szczęśliwi jak ty. Niektórzy z nas są pozbawieni miłości.
- Jesteś pozbawiony miłości? - Śmieję się, wcale nieobrażona na niego za to
wszystko, co powiedział, wiedząc, że to ma znacznie więcej do czynienia z jego
niepokojem o sztukę niż cokolwiek wspólnego ze mną i Damenem. - Co się stało z
Holtem?
- Holtem? - wzdrygnął się. - Nawet nie mów o Holcie! Nie rób tego, Ever! -
potrząsa głową, odwraca się na pięcie i zmierza ku Haven, która czeka przy bramie.
- Jaki jest jego problem? - pyta, Damen, sięgając po moją rękę, oplatając swoimi
palcami moje i patrzy na mnie nadal kochającymi oczami, pomimo wczorajszego dnia.
- Jutro premiera. - wzruszam ramionami. - Więc, wariuje, że ma na brodzie
pryszcza i oczywiście postanowił, że będzie za nas odpowiedzialny - mówię,
obserwując jak Miles ze złączonym ramieniem z Haven, prowadzi ją w kierunku klasy.
- Nie mówmy im - mówi, spoglądając przez ramię i marszcząc brwi. - Strajkujemy
do czasu zatrzymania działania powalonej miłości lub zniknięcia pryszcza, zależy, co
nastąpi szybciej. - Kiwa głową, żartując tylko w połowie.
Haven śmieje się i przechodzi obok niego, gdy ja i Damen idziemy na angielski.
Przechodzę wyprostowana obok Stacie Miller, która uśmiecha się do niego słodko i
próbuję mnie potknąć.
Ale gdy jej mała torba stoi na mojej drodze, chcąc zobaczyć jej ładną, upokarzającą
twarz, widzę jak się podnosi i czuję jak uderza w jej prawe kolano. I chociaż również
czuję ból, jestem zadowolona z tego, co zrobiłam.
- Auuu! - zawodzi, pociera kolano i gapi się na mnie, mimo że nie ma wyraźnych
dowodów na to, że jestem za to w jakiś sposób odpowiedzialna.
Po prostu ją ignoruję i siadam na swoim miejscu. Lepsze jest dla mnie ignorowanie
jej. Odkąd złapała mnie na piciu na terenie szkoły, robiłam wszystko, aby trzymać się z
dala od jej drogi. Ale czasami… czasami nie mogłam się powstrzymać.
- Nie powinnaś była tego robić - szepta Damen, próbując rzucić mi surowe
spojrzenie, gdy nachyla się do mnie.
- Proszę cię. Jesteś osobą, która chce uczyć mnie manifestowania. - Wzruszam
ramionami. - Wygląda na to, że te lekcje w końcu zaczynają przynosić efekty.
Patrzy na mnie, potrząsając głową, gdy mówi. - Widzisz, jest jeszcze gorzej, bo dla
twojej informacji to była psychokineza, nie manifestacja. Widzisz ile jest do nauki?
- Psycho-co? - mrugam, nie znając tego terminu, ale sama czynność była pewnie
zabawna.
Bierze mnie za rękę, z uśmiechem rozbawienia w kąciku ust i mówi. - Myślałem…
Spoglądam na zegar widząc, że jest pięć minut po dziewiątej i wiedząc, że pan
Robins już opuszcza pokój nauczycielski.
- Piątkowy wieczór. Co ty na to, że pójdziemy do czegoś… wyjątkowego? -
Uśmiecha się.
- Jak Summerland? - Patrzę na Damena, coraz szerszymi oczami w miarę jak
przyśpiesza mój puls. Umierałam, aby wrócić do tego magicznego i mistycznego
miejsca. Wymiaru pomiędzy wymiarami, gdzie można manifestować oceany i słonie i
przenosić rzeczy dużo większe niż projekt torby od Prady - tylko potrzebowałam
Damena, żeby się tam dostać.
Ale on tylko się śmieje i potrząsa głową. - Nie, nie do Summerlandu. Choć wrócimy
tam, obiecuję. Myślałem raczej, nie wiem, Montage lub może Ritz? - Unosi brwi.
- Ale w piątek gra Miles i obiecałam, że tam będziemy! - mówię, zdając sobie
sprawę po tym, co powiedziałam, że łatwo zapomniałam o debiucie Milesa w Lakierze
do włosów, kiedy myślałam, że pójdę do Summerlandu. Ale teraz, gdy Damen chce
sprawdzić, który z hoteli w okolicy bardziej szpanuje - moja pamięć w jakiś sposób
powróciła.
- Dobrze, więc jak, po sztuce? - oferuje. Ale gdy patrzy na mnie, gdy widzi jak się
waham, jak zaciskam swoje wargi, szukając uprzejmego sposobu do wymówki,
dodaje. - Lub nie. To tylko pomysł.
Patrzę na niego wiedząc, że muszę się zgodzić, że chcę się zgodzić. Słyszę w
głowie głos krzyczący: Powiedz tak! Powiedz tak! Obiecałaś sobie, że zrobisz krok
naprzód, ani razu nie oglądając się za siebie, a teraz masz na to szansę - po prostu
idź naprzód i zrób to! TYLKO! POWIEDZ! TAK!
Ale chociaż jestem przekonana, że nadszedł czas, aby pójść dalej, choć kocham
Damena z całego serca i jestem zdecydowana przeboleć jego przeszłość i podjąć
następny krok, z moich ust wychodzi, co innego.
- Zobaczymy - mówię, odwracając wzrok i skupiając go na drzwiach akurat, gdy
przechodzi przez nie pan Robins.
ROZDZIAŁ 4
Po czwartej lekcji wreszcie dzwoni dzwonek, wstaję od biurka i podchodzę do
pana Munoz.
-Czy na pewno jesteś gotowa?- pyta, patrząc przez stos papierów,
-Jeśli potrzebujesz kolejnych kilku minut, nie ma najmniejszego problemu.
Spoglądam do mojego arkusza, następnie potrząsnęłam głową.
Zastanawiam się co by zrobił gdyby się dowiedział że skończyłam około 45 sekund
po tym, kiedy po raz pierwszy dał mi ten test, a następnie spędziłam 50 minut tylko na
udawaniu walki.
-Jestem dobra - powiedziałam mu, wiedział że to prawda. Z jednej strony czytanie
w myślach jest dobre, nie muszę się uczyć bo znam już wszystkie odpowiedzi.
I choć czasami się popisuję, stały napływ doskonałych wyników byłby zauważony,
zwykle staram się powstrzymać i zrobić kilka błędów, ważne jest aby nie przesądzić.
Lub przynajmniej to co mówi Damen, zawsze przypomina mi jak ważne jest
utrzymywanie niskiego poziomu, co daje poczucie bycia normalnym, choć tacy
bynajmniej nie jesteśmy. Chociaż pierwszy raz powiedział że nie mógł pomóc ale
przypominam mu jak było wcześniej kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy i objawiło
się strasznie dużo tulipanów.
Ale on tylko powiedział że niektóre korekty musiały zostać zrobione w jego
wysiłkach na przyzwyczajenie mnie do tego, i że trwało to dłużej niż było to
konieczne, ponieważ aż do samego końca nie sprawdziłam jakie było dosłowne
znaczenie tulipanów: Przysięga dozgonnej miłości. Wręczyłam panu Munoz papier
starając się aby nasze dłonie się nie dotknęły. I nawet nasza skóra która ledwo się
zetknęła wystarczyło aby pokazać mi więcej niż by tego wymagało, co pozwalało mi
na dokładne prześwietlenie jego ranka i tego co stało się na długo wstecz. Wszystko
nawet jego niezwykle zabałaganione mieszkanie, stół w kuchni i że jest tam pełno
„kontenerów” na wynos, liczne rękopisy nad którymi pracował przez ostatnie siedem
lat, to jak śpiewa „ Born to Run”, także to jak próbował znaleźć czystą koszule przed
wyjściem do Starbucks , gdzie wpadł na drobną blondynkę i polał się mrożoną latte,
czego rezultatem było to iż było mu mokro, zimno i posiadał brzydką plamę, ale jeden
piękny i olśniewający uśmiech uśmiech kobiety wszystko zrekompensował. Cudowny
uśmiech którego nie mógł zapomnieć -cudowny uśmiech który należał do mojej ciotki!
- Chcesz poczekać, aż ci to sprawdzę? - skinęłam głową i maksymalnie próbowałam
się skupić na wyciąganym przez niego czerwonym długopisie. Lecz ciągle nasuwał mi
się ten sam wniosek - mój nauczyciel historii napalił się na Sabine!
Nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę pozwolić aby jeszcze kiedykolwiek tam szła.
Mam na myśli tylko że chociaż są inteligentni, sprytni i sami nie oznacza to że mają się
spotykać. Więc stoję tam, zamrożona, nie mogąca oddychać, próbująca zablokować
swe myśli w głowie, wpatrując się w czubek pióra własnego nauczyciela.
Oglądam jak pozostawia ślad drobnych czerwonych kropek aby zaznaczyc je jako
poprawne, później wraca do zadań 17 i 25. Dokładnie tak jak to zaplanowałam.
-Tylko dwie złe. Bardzo dobrze! - uśmiecha się do mnie i oczyszcza swymi palcami
plamę która została na jego koszuli, zastanawiając się czy kiedykolwiek jeszcze ją
spotka.
-Chcesz zobaczyć poprawne odpowiedzi?
-Uh, nie bardzo - myślę, że najlepiej będzie jak najszybciej z tam tond wyjść, i nie
tylko dlatego że mogę jak najszybciej znaleźć się na lanchu przy stoliku i zobaczyć się
z damenem, ale w tym przypadku jego fantazja mego nauczyciela zaczyna go ponosić
więc jestem zdecydowana opuścić to miejsce. Ale wiedząc że normalną rzeczą byłoby
odetchnąć, uśmiechnąć się i skinąć głową, robie to jak gdyby nigdy nic. A kiedy
wręcza mi klucz odpowiedzi, po prostu przechodzę przez klasę i mówię:
-Och, popatrz tutaj, napisałam złą datę - i - Oczywiście! Jak mogłam tego nie
zobaczyć? Uh!
Ale kiwa tylko głową, głównie dlatego że jego myśli są znów skierowane na
blondynkę - aka: Jedyną kobietą w całym wszechświecie z którą spotykanie się jest
absolutnie zakazane! Zastanawiał się czy będzie ona jutro - w tym miejscu o tej samej
godzinie. I nawet jak pomyśle o tym że mój nauczyciel jest bardziej przystojny niż
brzydki obrzydza mnie w ogólnym sensie, ten konkretny nauczyciel pożąda kogoś kto
jest dla mnie praktycznie jak rodzic - nie może tego zrobić. Ale potem przypominam
sobie, jak kilka miesięcy temu miałam wizję Sabine spotykającej się z jakimś bystrym
facetem z jej budynku. A ponieważ Munoz pracuje tu a Sabine pracuje tam, istnieje
pewne podejrzenie iż moje dwa światy ulegną kolizji. Ale w tym przypadku to ja
jestem zła i nadal mam coś do powiedzenia:
- To był fuks.
Patrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami, próbując pojąc me słowa.
I choć wiem że posunęłam się zbyt daleko, i wiem że powinnam coś powiedzieć coś
co było by w miarę normalne, to nie czuję że nie mam dużego wyboru. Nie mogę
dopuścić aby mój nauczyciel historii spotykał się z moją ciotką. Po prostu nie mogę.
Tak więc kiedy on bawił się plamą na koszuli ja chciałam dodać:
- Znasz ją, panią polaną mrożoną latte? - widząc jego zaniepokojony wyraz twarzy
mówiłam dalej - Wątpię aby wróciła, ona tak naprawdę nie często tam chadza.
Następnie wychodzę z tam tond przed tym jak mogę powiedzieć coś głupiego i
zniszczyć jego marzenia. Wiec przewiesiłam swoją torbę przez rację i wybiegłam przez
drzwi zostawiając tam pana Munoza, wezbrałam całą swą energie na to aby jak
najszybciej dotrzeć do stołówki, gdzie czekał na mnie Damen - chętnie się z nim
znowu zobaczę po trzech długich godzinach. Ale gdy tam dotarłam nie zastałam tego
czego oczekiwałam. Był tam nowy facet, który siedział na moim zwykłym miejscu, po
prawej stronie Damena, a on poświęcał mu tak wiele uwagi, a mnie ledwie co.
Opieram się o brzeg stołu, patrząc jak co chwila parska śmiechem na to co nowy
chłopak powiedział. Nie chcąc przerywać lub być nieelegancka, siadam naprzeciwko
Damena a nie tuż obok niego w mym zwykłym miejscu.
- O my good! Jesteś taki zabawny! - powiedziała Haven, była pochylona i dotykała
dłoni „nowego”
Uśmiechała się w taki sposób, który by wyjaśniał że szuka nowego chłopaka, Josh,
jej samozwańcza bratnia dusza poszła w odstawkę.
- Szkoda że przegapiłaś to Ever, nawet histeryczny Miles zapomniał o obsesji na
punkcie swej zmory!
- Dzięki za przypomnienie. - powiedział Miles, jego palce powędrowały ku brodzie.
Jego oczy szeroko otwarte patrzyły na każdego z nas prosząc o potwierdzenie, że
ten ogromny stwór, nieszczęście z dzisiejszego ranka naprawdę się pojawił i znikło. I
nie mogę pomóc, ale zastanawiam się czy nagłe zniknięcie tego czegoś ma jakiś
związek ze mną, i z tym że dotknęłam go dziś rano na parkingu. Co oznaczało by że
jednak mam magiczne zdolności uzdrawiania. Ale później kiedy zaczęłam o tym
myśleć nowy facet powiedział:
-Mówiłem ci że to podziała. Genialna rzecz. Zachowaj resztę na wypadek gdyby
wróciło. Zwęrzyłam swe oczy, zastanawiając się jak on mógł znaleźć czas na sprawy
Milesa, skoro to był jego pierwszy dzień w tej szkole i jeszcze nie poznał go dokładnie.
- Dałem mu trochę specjalnej maści - powiedział specjalnie do mnie - Miles i ja
mamy wspólny pokój. Jestem Roman tak przy okazji.
Popatrzyłam na niego, jego aura była w jasnym żółtym kolorze i wirowała wokoło
niego, jej krawędzi były przedłużone, a oni wszyscy siedzieli w przyjaznym uścisku.
Ale kiedy ja spoglądam w jego głębokie niebieskie oczy, na opaloną skórę, blond
potargane włosy, i ubranie które wygląda jak by było przypadkowe, jak by było
hipisowskie - mimo dobrego wyglądu moją jedyną reakcją jest to aby uciec od niego
najdalej jak to możliwe.
Nawet kiedy uśmiecha się do mnie tak ospale, łatwo, a we mnie dokonuje się
pewnego rodzaju omdlenie i boli mnie brzuch, jestem na krawędzi i nie mogę
zawrócić.
-A ty musisz być Ever - mówi, wyciąga do mnie dłoń, z jednej strony nie
zauważyłam że już dość długo czeka abym nią potrzasnęła.
Spoglądam na Haven która jest wyraźnie przerażona moją nieuprzejmością, a także
przez krótką chwile na Milesa ale, ten jest zbyt zaabsorbowany swym odbiciem w
lustrze, że nie zauważył mojego faux pas. Ale kiedy Damen sięga pod stół i ściska mnie
za kolano, odkrztuszam się spoglądam na Romana i mówię:
- Um, tak jestem Ever. - i mimo że strzela mi kolejny zabójczy uśmiech, to nadal nie
działa. I tak po prostu sprawia tylko że mam ból brzucha, a mój żołądek należy do tych
nerwowych i delikatnych.
-Wychodzi na to że mamy wiele wspólnego - mówi, chociaż nie mogę sobie
wyobrazić czy coś takiego w ogóle istnieję. - Siedziałem na historii tak mniej więcej
dwa rzędy za tobą, A w sposób jaki walczyłaś, nie mogłem przestać myślec o tym że
jest tam dziewczyna która nienawidzi historii niemal tak samo jak ja.
-Ja nie, nie mam nic do historii - powiedziałam, tylko że trochę zbyt szybko, zbyt
zaborczo, a mój głos wydał się przy tym taki piskliwy że wszyscy na mnie popatrzeli.
Tak więc spojrzałam na Damena, szukając potwierdzenia, że nie mogę być jedyną
osobą która czuje niepewny strumień energii płynący od Romana.
Ale on tylko przypiął się do swojego czerwonego napoju, jakby wszystko było w
idealnym porządku i niczego nie zauważył. Więc wróciłam do Romana i zagłębiłam się
w jego i podglądałam strumień jego nieszkodliwych myśli.
-Naprawdę? - Roman podniósł swe brwi i pochylił się ku mnie. - Wszystko,
zagłębianie się w przeszłości, odkrywanie tych wszystkich dawnych miejsc i dat,
badanie życia ludzi, którzy żyli wieki temu i nie wnoszą żadnego znaczenia teraz - nie
przeszkadza ci to? A może przeszkadza?
Dopiero wtedy gdy te daty, miejsca mają związek z moim chłopakiem i jego
sześcioma set latami na hulanki!
Ale tylko tak pomyślałam, nie powiedziałam tego, zamiast tego po prostu
wzruszyłam ramionami i powiedziałam:
- Nie no w porządku. W rzeczywistości to było łatwe.
Kiwnął głową a jego oczy wpatrywały się we mnie intensywnie. - Dobrze wiedzieć -
Uśmiecha się - Munoz daje mi weekend na nadrobienie materiału, może ty mogłabyś
mnie poduczyć?
Spoglądam na Haven jej oczy z miejsca ciemnieją, a jej aura robi się dziwnie
zielona, a później na Milesa który przestał myślec o swojej zjawie i zaczął esemesowac
z Holtem, a później na Damen który jest nieobecny zarówno wzrokiem jak i duszą,
koncentruje się na jakimś obiekcie którego nie mogę zobaczyć.
I choć wiem że to jest śmieszne, że wszyscy inni wydają się do Lubic i ja powinnam
zrobić wszystko co mogę aby mu pomóc.
Ale ja po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: - Och jestem pewna, że nie
potrzebujesz mnie.
Nie mogłam zignorować mrowienia skóry i ukłucia w żołądku gdy nasze oczy się
spotkały. Uśmiechnął się do mnie ujawniając przy tym idealne białe zęby i powiedział:
- Miło by było z twojej strony gdybyś mi pomogła, Ever. Ale nie jestem pewien że
powinnaś.
ROZDZIAŁ 5
- Co się z dzieje z tobą i tym nowym dzieciakiem? - pyta Haven, pozostawając w
tyle za wszystkimi uczniami.
- Nic. - Zrzucam jej rękę i idę do przodu a jej energia przepływa przeze mnie, gdy
obserwuję jak Roman, Miles i Damen śmieją się i zachowują jak starzy przyjaciele.
- Proszę cię. - Przewraca oczami. - To takie oczywiste, że go nie lubisz.
- To śmieszne - mówię, koncentrując wzrok na moim pięknym i wspaniałym
chłopaku/bratniej duszy/wiecznym partnerze (naprawdę muszę znaleźć odpowiednie
słowo) który prawie ze mną nie rozmawiał od porannego angielskiego. Miałam
nadzieję, że to nie z tego powodu, o jakim myślałam - ze względu na moje wczorajsze
zachowanie i mojej odmowy oddania mu się w ten weekend.
- Jestem zupełnie poważna. - Ona patrzy na mnie. - To tak… To tak jakbyś
nienawidziła nowych ludzi czy coś. - To było dużo milsze niż rzeczywiste słowa w jej
głowie.
Zaciskam wargi i patrzę na wprost, powstrzymując się przed wywróceniem oczami.
Ale ona bacznie mi się przygląda, kładzie rękę na biodrze i mruży mocno
pomalowane oczy spod grzywki z płonącym czerwonym paskiem. - Bo o ile dobrze
pamiętam, a obie wiemy, że tak to znienawidziłaś Damena, gdy przyszedł po raz
pierwszy do szkoły.
- Nie nienawidzę Damena - mówię, przewracając oczami mimo swoich poprzednich
przyrzeczeń. Pomyślałam: Poprawka, ja tylko wyglądałam jakbym nienawidziła
Damena. Prawda jest taka, że kochałam go przez cały czas. No, z wyjątkiem
krótkiego czasu, kiedy naprawdę go nienawidziłam. Ale nadal, nawet wtedy, go
kochałam. Po prostu nie chciałam się do tego przyznać…
- Hm, wybacz, ale pozwolę sobie się nie zgodzić - mówi, zręcznie odsuwając swoje
czarne włosy znajdujące się na twarzy. - Pamiętasz jak nawet go nie zaprosiłaś na
swoją imprezę Halloween?
Wzdycham, zupełnie niezadowolona z tego wszystkiego. Wszystko co chcę zrobić
to dostać się do klasy i udawać, że uważam gdy będę łączyć się telepatycznie z
Damenem.
- Tak i jeśli pamiętasz to tej nocy również się związaliśmy - gdy kończę to mówić
już po sekundzie zaczynam tego żałować. Haven była tą, która znalazła nas przy
basenie i to prawie złamało jej serce.
Ale ona to po prostu ignoruje. - A może jesteś zazdrosna, ponieważ Damen ma
nowego przyjaciela. Wiesz, że jest ktoś inny niż ty.
- To niedorzeczne - mówię to zbyt szybko, żeby ktokolwiek w to uwierzył. -
Damen ma mnóstwo przyjaciół - dodaję, choć obie wiemy, że to nieprawda.
Patrzy na mnie zaciskając usta, kompletnie nieporuszona.
Ale teraz jestem tak daleko, że nie mam wyboru jak tylko kontynuować, więc
mówię - Ma ciebie, Milesa i… - I mnie, myślę, ale nie chcę tego powiedzieć, ponieważ
jest to trochę smutna lista, na której jestem dokładnie na szczycie. A prawda jest taka,
że Damen nie przebywa z Haven i Milesem chyba, że ja z nimi jestem. Spędza ze mną
każdą wolną chwilę. A wtedy, kiedy nie jesteśmy razem wysyła stały strumień myśli i
obrazów w celu uzupełnienia tego dystansu. To tak jakbyśmy zawsze byli połączeni. I
muszę przyznać, że lubię ten sposób. Ponieważ tylko z Damenem mogę odkryć
prawdziwe ja - moje słyszenie myśli, odczuwanie energii, widzenie duchów. Tylko z
Damenem mogę pozwolić sobie na nie pilnowanie się i zachowywać się prawdziwie.
Ale kiedy patrzę na Haven, nie mogę się nie zastanowić nad tym czy ona nie ma
racji. Może jestem zazdrosna. Może Roman naprawdę jest miłym i normalnym
facetem, który przeniósł się do nowej szkoły i chce mieć nowych przyjaciół - w
przeciwieństwie do pełzającego zagrożenia, którego zakładałam u niego. Może
naprawdę jestem paranoiczna, zazdrosna i zaborcza i automatycznie zakładam, że jest
tak, ponieważ Damen nie jest skoncentrowany na mnie tak jak zwykle, że zostałam
zastąpiona. A jeśli tak jest, cóż, jestem zbyt żałosna żeby to przyznać. Więc potrząsam
tylko głową i udaję, że się śmieję, gdy mówię - Znowu niedorzeczność. Wszystko to
jest naprawdę zabawne. - Potem staram się wyglądać tak jakbym naprawdę tak
uważała.
- Tak? A co z Driną? Jak wyjaśnisz to? - Uśmiecha się i mówi. - Znienawidziłaś ją
od momentu, kiedy ją zobaczyłaś i nawet nie próbuj temu zaprzeczać. A potem, gdy
dowiedziałaś się, że zna Damena, znienawidziłaś ją jeszcze bardziej.
Kuliłam się, gdy to mówiła. I nie tylko, dlatego, że to prawda, ale ze względu na to,
że na dźwięk imienia byłej żony Damena zawsze się kuliłam. Nic nie mogłam na to
poradzić, tak po prostu się działo. Ale nie miałam pojęcia jak wytłumaczyć to Haven.
Wiedziała wszystko, że Drina udawała jej przyjaciółkę, porzuciła ją na imprezie, a
następnie zniknęła na zawsze. Nie pamiętała tego, że Drina próbowała ją zabić trującą
maścią, której używała do cierpnącego tatuażu niedawno usuniętego z jej nadgarstka,
nie pamiętała…
O mój Boże! Maść! Roman dał Milesowi maść na pryszcza! Wiedziałam, że jest w
nim coś dziwnego. Wiedziałam, że nie zmyślam!
- Haven, jaką Miles ma teraz lekcję? - pytam, moje oczy badały teren szkoły nie
mogąc go znaleźć i w zbyt dużym pośpiechu nie mogłam skorzystać z funkcji zdalnego
wykrywania obiektów, której jeszcze nie opanowałam.
- Myślę, że angielski, dlaczego? - Posyła mi dziwne spojrzenie.
- Nic, tylko… muszę biec.
- Dobrze. Rób co chcesz. Ale wiesz, ja nadal uważam, że nienawidzisz nowych
ludzi! - krzyczy.
Ale pozostaje w tyle. Mnie już nie ma.
Biegnę przez szkołę koncentrując się na energii Milesa i próbując wyczuć, w której
jest klasie. Gdy jestem za zakrętem i widzę drzwi po mojej prawej stronie, otwieram je
bez zastanowienia.
- Mogę w czymś pomóc? - pyta nauczyciel, odwracając się od tablicy i trzymając w
ręce odłamek białej kredy.
Stoję poniżona przed klasą, widząc jak kilka sługusów Stacie naśladuje mnie, gdy
walczę o złapanie oddechu.
- Miles - dysząc, wskazuję na niego. - Muszę porozmawiać z Milesem. Tylko na
sekundę - obiecuję, gdy jego nauczyciel krzyżuje ramiona i patrzy na mnie
podejrzanym wzrokiem. - To ważne - dodaję, spoglądając na Milesa, który teraz
zamknął oczy i potrząsał głową.
- Przypuszczam, że masz wolną lekcję? - pyta jego nauczyciel, skrupulatnie dla
zasady.
I choć wiem, że to może go bardzo urazić i w rezultacie zadziała przeciwko mnie,
nie mam czasu na ugrzęźnięcie w tej całej wysokiej biurokracji szkolnej mającej na celu
zapewnieniu nam bezpieczeństwa - ale tak naprawdę w tej chwili obchodzi mnie to, że
to jest sprawa życia i śmierci!
Albo przynajmniej może być.
Nie jestem pewna. Jednak chciałabym się dowiedzieć.
Jestem tak sfrustrowana, że potrząsam tylko głową i mówię.
- Słuchaj, ty i ja wiemy, że nie mam wolnej lekcji, ale jeśli zrobisz mi przysługę,
wypuszczając Milesa na sekundę, obiecuję przysłać go z powrotem.
Spojrzał na mnie, jego umysł studiował wszystkie alternatywy, wszystkie sposoby,
którymi mógłby się odegrać; wyrzucając mnie, eskortować do klasy, eskortować do
biura Dyrektora Buckley’a - ale popatrzył na Milesa i wzdychając powiedział - W
porządku. Tylko szybko.
Po sekundzie, gdy wyszliśmy na korytarz i drzwi zamknęły się za nami, patrzę na
Milesa i mówię - Daj mi maść.
- Co? - Gapi się na mnie.
- Maść. Tą, co dał ci Roman. Daj mi ją. Muszę ją zobaczyć - powiedziałam mu
rozprostowując moją rękę i poruszałam palcami.
- Oszalałaś? - szepcze, rozglądając się od ciemnoszarych ścian, dywanu do nas.
- Nie masz pojęcia, jakie to poważne - powiedziałam patrząc mu w oczy, nie chcąc
go przestraszyć, choć jeśli będę musiała to, to zrobię. - Daj spokój, nie mamy całego
dnia.
- Jest w moim plecaku - wzrusza ramionami.
- Idź po nią.
- Ever, serio. Co…?
Skrzyżowałam ramiona i kiwnęłam głową. - Idź. Będę czekać.
Miles potrząsa głową i znika wewnątrz pomieszczenia. Pojawia się chwilę później z
kwaśną miną i małą, białą tubką w ręce. - Masz. Jesteś teraz szczęśliwa? - Rzuca mi ją.
Łapię tubkę i badam ją, obracając między kciukiem a palcem wskazującym. Jest to
gatunek, który rozpoznałam ze sklepu. Nie rozumiałam, czemu taki był.
- Wiesz, gdybyś zapomniała to jutro jest moja sztuka i ja naprawdę nie potrzebuję
teraz dodatkowego dramatu i stresu, więc jeśli pozwolisz… - Wyciąga rękę i czeka aż
oddam mu maść, aby mógł wrócić do klasy.
Tylko, że ja nie chciałam jej jeszcze oddawać. Szukam jakieś otworu igły lub znaku
przebicia, czegoś do udowodnienia, że została uszkodzona, że nie jest tym, czym się
wydaje.
- To znaczy, dziś na obiedzie, kiedy zobaczyłem, że ty i Damen stonowaliście tą
całą namiętność byłem gotowy dać ci piątkę, ale teraz jest tak jakby zastąpiło tamto
coś gorszego. Mówię poważnie Ever. Albo odkręć ten korek i użyj jej, albo już mi ją
oddaj.
Nie oddałam jej. Zamiast tego, obejmuję ją palcami i próbuję odczytać jej energię.
Ale to tylko głupi krem na pryszcze. Taki, który rzeczywiście działa.
- Co my tu robimy? - posyła mi ukośne spojrzenie.
Wzruszam ramionami i oddaję mu tubkę z powrotem. Powiedzieć, że mi wstyd
byłoby za łagodne. Ale gdy Miles chowa ją do kieszeni i idzie do drzwi, nie mogę się
powstrzymać przed powiedzeniem - Więc zauważyłeś? - Słowa przechodzą ostro i
lepko przez moje gardło.
- Zauważyłem co? - Zatrzymuje się wyraźnie zirytowany.
- Hm, brak tej całej namiętności?
Miles odwrócił się, przesadnie wywracając oczami przed wyrównaniem swojego
wzroku z moim. - Tak, zauważyłem. Wyobraziłem sobie, że tak naprawdę tylko faceci
stwarzają dla mnie zagrożenie.
Patrzę na niego.
- Dziś rano… gdy rozmawiałem z Haven i strajkowałem dopóki faceci nie
zatrzymywali się zawsze przy tobie… - Potrząsnął głową. - Nieważne. Mogę iść do
klasy?
- Przepraszam. - Skinęłam głową. - Przepraszam za to wszystko…
Zanim jednak dokończyłam, jego już nie było, a drzwi były mocno zamknięte.
ROZDZIAŁ 6
Kiedy wchodzę na szóstą lekcję sztuki, czuję ulgę widząc, że Damen już tam jest.
Pan Robins dał nam dużo do pracy na angielskim, ledwo porozmawialiśmy na lunchu i
teraz cieszyłam się na trochę czasu z nim sam na sam. Lub co najmniej tak sam na sam
jak można być w klasie z trzydziestoma innymi uczniami.
Ale po tym, gdy zakładam fartuch i gromadzę materiały z szafy, czuję na sercu
ciężar widząc, że Roman po raz kolejny zajął moje miejsce.
- O hej, Ever. - Kiwa głową, kładąc swoje nowe puste płótno na mojej sztaludze, a
ja stoję obok trzymając swoje rzeczy w ramionach i patrzę na Damena, który jest tak
pogrążony w malowaniu, że jest całkowicie na mnie obojętny.
Jestem gotowa powiedzieć Romanowi żeby się odwalił, ale pamiętam słowa Haven
jak powiedziała, że nienawidzę nowych ludzi. Bojąc się, że może mieć rację,
zdobywam się na uśmiech i umieszczam swoje płótno na sztaludze po drugiej stronie
Damena, obiecując sobie przyjść jutro o wiele wcześniej i odzyskać swoje miejsce.
- A więc powiedzcie mi, co tutaj robimy? - pyta Roman, wsadzając pędzel
pomiędzy swoje przednie zęby i zerka na Damena i na mnie.
A to co innego. Zwykle uważam, że brytyjski akcent jest atrakcyjny, ale u tego
faceta, to po prostu chrypka. Ale to prawdopodobnie, dlatego że jest całkowicie
fałszywy. Mam na myśli, że to jest tak oczywiste ze sposobu, w jaki on go używa tylko
wtedy, gdy chce wydawać się fajny.
Ale tak szybko jak o tym myślę, tak szybko czuję się znowu winna. Każdy wie, że
zbyt mocne próbowanie być fajnym, jest tylko kolejnym znakiem niepewności. I kto
nie czuje się trochę niepewnie w pierwszym dniu szkoły?
- Uczymy się isms* - mówię, decydując się odgrywać miłą mimo dokuczliwego
brzęczenia w moich wnętrznościach. - W zeszłym miesiącu mieliśmy wybrać własny,
ale w tym miesiącu wszyscy robimy foto realizm, ponieważ ostatnio nikt tego nie
zrobił.
Roman lustruje mnie, począwszy od mojej przydługiej grzywki, przebył drogę w dół
do moich złotych japonek od Haviany - powolny rejs wzdłuż mojego ciała sprawił, że
mój żołądek stał się cały nerwowy i skręcony - nie w dobry sposób.
- Dobrze. Więc ma to wyglądać prawdziwie jak na fotografii - mówi, oczy mając
skupione na mnie.
Spotykam jego spojrzenie, wytrzymując je o kilka sekund za długo. Albo odrzucę
skurcz albo pierwsza odwrócę wzrok. Jestem zdecydowana pozostać w tej grze tak
długo, jak trzeba. I choć może się wydawać łagodny na zewnątrz, czuję u niego coś
ciemnego i groźnego, jakiś pewien rodzaj odwagi.
A może nie.
Bo zaraz jak o tym myślę, on mówi. - Te amerykańskie szkoły są niesamowite! W
domu, w rozmoczonym Londynie - mrugnął. - teoria zawsze była ponad praktyką.
Jest mi wstyd za siebie i za wszystkie osądy. Bo podobno jest on nie tylko z
Londynu, co oznacza, że jego akcent jest prawdziwy, ale też, Damen, którego moce
psychiczne są bardziej wyrafinowane od moich, nie wydaje się w ogóle zaniepokojony.
Jeśli już, to wydaje się go lubić. Co jest nawet gorsze dla mnie, ponieważ dość dużo
to udowodni, że Haven ma rację.
isms* - nie słyszałam o tym, w słowniku tego nie ma, tak samo w translatorze
Naprawdę jestem zazdrosna.
I zaborcza.
I paranoidalna.
I najwyraźniej nienawidzę też nowych ludzi.
Biorę głęboki oddech i próbuję mówić ponownie mimo ściśniętego gardła i węzła w
żołądku i postanawiam być przyjazną nawet, jeśli oznacza to, że muszę udawać. -
Możesz malować cokolwiek chcesz - powiedziałam, używając mojego optymistycznie
przyjaznego głosu z dawnego życia, przed tym jak cała moja rodzina zginęła w
wypadku i uratował mnie Damen poprzez uczynienie mnie nieśmiertelną, praktycznie
jedynego kiedykolwiek używanego głosu. - Wystarczy, aby wyglądało prawdziwie, jak
fotografia. Rzeczywiście to mamy za zadanie wykorzystanie rzeczywistych fotografii,
żeby pokazać nasze natchnienie, i oczywiście, także do celów klasyfikacji. Wiesz,
możemy udowodnić, że dokonaliśmy tego, co sobie określiliśmy.
Rzucam okiem na Damena, zastanawiając się, czy coś usłyszał i czuję zirytowanie,
że wybrał malowanie od komunikowania się ze mną.
- A co on maluje? - pyta Roman, wskazując głową płótno Damena, doskonałe
ujęcie kwitnięcia pól w Summerlandzie. Każde źdźbło trawy, każdą kroplę wody,
każdy płatek kwiatu, tak jasne, tak materialne - tak jak tam. - Wygląda jak raj. - Kiwa
głową.
- Jest rajem - szepczę, tak zaabsorbowana tym obrazem, że odpowiedziałam za
szybko nie przemyślając tego, co właśnie powiedziałam. Summerland nie jest tylko
świętym miejsce - to nasze sekretne miejsce. Jednym z wielu sekretów, który
obiecałam zachować.
Roman spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami. - To miejsce istnieje?
Zanim jednak odpowiadam, Damen kręci głową i mówi. - Ona chce żeby istniało.
Ale zrobiłem to, co istnieje tylko w mojej głowie. - Potem rzuca mi spojrzenie i wysyła
telepatyczną wiadomość - ostrożnie.
- Więc jak wykonasz zadanie? Jeśli nie masz zdjęcia, aby udowodnić, że to istnieje?
- pyta Roman, ale Damen wzrusza tylko ramionami i wraca do malowania.
Roman nadal spogląda między nas, jego oczy są zmrużone i zadają pytanie, a ja
wiem, że nie mogę tego tak zostawić. Tak więc patrzę na niego i mówię. - Damen nie
przejmuje się tutejszymi zasadami. Woli robić swoje.
Pamiętałam czasy, kiedy przekonywał mnie do olania szkoły, zakładania się na
torze i gorszych rzeczy.
A kiedy Roman kiwa głową i odwraca się do swojego płótna i Damen wysyła mi
telepatyczny bukiet czerwonych tulipanów wiem, że wszystko się udało - nasz sekret
jest bezpieczny i wszystko jest w porządku. Dlatego zanurzam pędzel w jakiejś farbie i
wracam do pracy. Czekałam aż zadzwoni dzwonek, abyśmy mogli wrócić do domu i
rozpocząć prawdziwą lekcję.
Po zajęciach, pakujemy nasze rzeczy i udajemy się na parking. Pomimo mojego
postanowienia bycia miłą dla nowego faceta, nie mogę się powstrzymać przed
uśmiechem, kiedy widzę że zaparkował gdzie indziej.
- Do zobaczenia jutro - wołam z ulgą, kiedy jest pewna odległość między nami, bo
pomimo tego, że wszyscy są nim zauroczeni, ja tego po prostu nie czuję, nie ważne jak
bardzo się staram.
Otwieram samochód, wrzucam swoją torbę na podłogę mówiąc do Damena - Miles
ma próbę, a ja jadę prosto do domu. Chcesz jechać ze mną?
Odwracam się i jestem zaskoczona widząc Damena przed sobą, który kołysze się z
boku na bok z napiętym wyrazem twarzy. - W porządku? - Podnoszę dłoń do jego
policzka, czując ciepło, jakiś znak niepokoju, nawet jeśli naprawdę nie spodziewałam
się go znaleźć. I kiedy Damen potrząsa głową i patrzy na mnie, przez ułamek sekundy
wszystkie barwy odpłynęły. Ale potem tak szybko jak się pojawiło tak szybko to
zniknęło.
- Przepraszam, ja tylko… czuję w głowie coś dziwnego - mówi, ściskając grzbiet
nosa i zamykając oczy.
- Ale myślałam, że nigdy nie chorujesz, że my nie chorujemy? - mówię, nie mogąc
ukryć swojego niepokoju, gdy sięgam po swój plecak. Myślę, że łyk nieśmiertelnego
soku sprawi, że poczuje się lepiej, bo potrzebuje go o wiele bardziej niż ja. I choć nie
wiemy dokładnie, dlaczego spożywanie tego przez Damena przez sześć wieków
doprowadziło go do pewnego rodzaju uzależnienia, miał potrzebę konsumowania tego
coraz więcej z każdym mijającym rokiem. Co prawdopodobnie oznacza, że ja też w
końcu będę potrzebowała tego więcej. I choć wydaję się, że to długa droga to mam po
prostu nadzieję, że pokaże mi jak zrobić tak, żebym nie musiała napełniać się nim przez
cały czas.
Lecz zanim dochodzę do niego, on wyciąga swoją własną butelkę i bierze długi łyk,
przyciągając mnie do siebie i przyciska usta do mojego policzka, mówiąc. - Czuję się
dobrze. Naprawdę. Odwieźć cię do domu?
ROZDZIAŁ 7
Damen jechał szybko, bardzo szybko. Mam na myśli, że tylko dlatego iż oboje
mieliśmy w głowie radary które się przydawały ze względu na policje kiedy łamaliśmy
prawo, na pieszych, bezdomnych zwierząt i czegokolwiek innego, co miałoby stanąć
na naszej drodze, co nie znaczyło że musiał on aż tak tego nadużywać w tym
momęcie…
Lecz Damen sądził inaczej. Dlatego też on już stał na moim podjeździe gotowy
wyciągnąć mnie do parku.
-Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz - śmieje się, następnie wchodzi do mojego
pokoju, ciągnie mnie za sobą na moje łóżko gdzie sam się rozciąga i pociąga mnie na
nie, aby sprawdzić się w miłym pocałunku - pocałunek gdyby to zależało ode mnie
nigdy by się nie miał skończyć. I szczęśliwie spędzić resztę wieczności w jego
ramionach. A wystarczało mi wiedzieć, że mamy nieskończoną liczbę dni przed sobą
aby zapewniać sobie wzajemnie szczęście, od razu jestem szczęśliwa. Choć nie zawsze
się czuję. Byłam bardzo zdenerwowana gdy po raz pierwszy dowiedziałam się prawdy.
Tak zdenerwowana że spędziłam trochę czasu z dala od niego, aby poukładać sobie to
wszystko w mojej głowie. Mam na myśli to iż nie codziennie można od bliskiej osoby
usłyszeć: A tak przy okazji, jestem nieśmiertelny, i ciebie również nim zrobiłem. I
chociaż byłam bardzo niechętna mu wieżyc za pierwszym razem, w myślach ciągle
rozpamiętywałam to jak zmarłam w wyniku wypadku, i jak spojrzałam właśnie w jego
oczy i wtedy wrócił mnie do życia, i jak poznałam właśnie te oczy i jak pierwszy raz go
zobaczyłam w szkole - nie było co zaprzeczać że to prawda. Mimo iż nie chciałam
tego zaakceptować. Nie dość że moje zapory psychiczne nie przetrwały wniesionych w
me życie zdolności psychicznych w dniu mojego NDE ( Doświadczenie bliskości ze
śmiercią - tak naprawdę oni nalegali na wywołanie go w pobliżu mnie choć tak
naprawdę umierałam) i jak zaczęłam rozprawy nad myślami innych, jak przez głupi
dotyk mogłam odczytać historie ich całego życia, rozmowy z martwymi, i wiele wiele
innych. Nie wspominając i tym iż jestem nieśmiertelna i jak bolesne to może być, ale
oznacza to również że nigdy nie przejdę przez „most”. Nigdy nie uczynię nic po
drugiej stronie, nigdy nie spotkam się tam z moją rodziną. I kiedy tak o tym pomyślisz
to naprawdę jest wielka tragedia. Tak więc odciągnęłam swoje usta od jego i
spojrzałam mu w oczy - te same oczy w które spoglądałam przez 400 lat. I choć nie
wiem jak bardzo się staram, nie mogę wymazać naszej przeszłości. Tylko Damen,
który pozostał ten sam, przez ostatnie 600 lat - ani śmierć ani reinkarnacja - a ja
trzymam ten klucz do zagadki.
- O czym tak zaciekle myślisz? - pyta mnie, palcami gładzi krzywiznę mej szczęki, a
palcami zostawia ciepły ślad na mojej skórze.
Biorę głęboki oddech, wiem jak bardzo jest zobowiązany do pobytu w
teraźniejszości, ale skoro postanowił dowiedzieć się więcej o mojej historii - naszej
historii. - Myślałam o tym kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy - mówię, obserwując
jego reakcję a on tylko kręci głową.
- Byłaś? I co dokładnie pamiętasz z tamtego okresu?
- Nic. - wzruszam ramionami - Zupełnie nic. To znaczy miałam nadzieje że mógłbyś
mi cos powiedzieć. Nie musisz mi mówić wszystkiego - to znaczy, wiem jak bardzo
nienawidzisz wracać do przeszłości. Jestem po prostu bardzo ciekawa jak zaczynałam
- jak się po raz pierwszy poznaliśmy.
Przeciąga się i przewraca na plecy, jego ciało jest nadal napięte, wargi ściśnięte i
ułożone w ciężkiej linii, i obawiam się że to jest jedyna odpowiedz jaką dostane.
- Proszę? - poruszyłam się, zbliżyłam się do niego i owinęłam moje ciało wokół
jego. - To nie sprawiedliwe że ty Znasz wszystkie szczegóły, ja wszystko widzę jakby
w ciemności. Po prostu daj mi coś abym mogła to zobaczyć. Gdzie mieszkaliśmy?
Gdzie mnie zauważyłeś? Gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy? Czy to była miłość od
pierwszego wejrzenia?
Obraca się lekko na bok, i przeczesując włosy mówi: - To było we Francji w 1608
roku.
Biorę głęboki wdech, później wydech i czekam aby, usłyszeć więcej.
- Dokładniej w Paryżu.
Paryż! I od razu widzę przed oczyma wspaniałe, wyszukane suknie, skradzione
pocałunki na Pont Neuf, plotkowanie z Marią Antoniną…
- Brałem udział w kolacji, w domu przyjaciela - zatrzymuje wzrok na moich oczach
i mówi - A ty pracowałaś jako służka.
Jako służka?!
- Jako jedna z ich pracowników. Byli oni bardzo bogaci.
Leżałam tam oszołomiona, nie tego się spodziewałam.
- Nie byłaś taka jak inni - powiedział, a jego głos zniżył się prawie do szeptu - byłaś
piękna.
- Niezwykle piękna, wyglądałaś zupełnie jak teraz - uśmiecha się, bierze w palce
pasmo moich włosów i okręca je sobie wokół palca. - Ale byłaś zupełnie jak teraz,
straciłaś rodziców w pożarze. Byłaś sierotą. I tak ledwo żyłaś bez grosza przy duszy,
bez żadnego wsparcia, byłaś po prostu zatrudniona przez moich znajomych.
Trudno mi to przełknąć, nawet nie wiecie jak się czuje. Chodzi mi o to, co w
przypadku punktu „reinkarnacja” jesteś zmuszony do przeżywania tego samego na
nowo?
- I tak, po prostu to wiedziałem, to była miłość od pierwszego wejrzenia. I padła na
mnie całkowicie i nieodwracalnie. W jednej chwili się w tobie zakochałem, i w tej
chwili wiedziałem że moje życie już nigdy nie będzie takie ja do tej pory.
Spojrzał na mnie, jego palce będące na skroniach, jego wzrok który mnie wabił,
prezentując intensywność jego spojrzenia. Wzrok który oglądał sceny z tamtych
czasów kiedy na mnie spojrzał.
Moje blond włosy schowane pod czepkiem, moje niebieskie oczy które były
nieśmiałe na tyle aby bać się spojrzeć i nawiązać kontakt, moje ubrania które były
szare, złączone palce, moje piękno jest marnowane i łatwo mnie było przegapić. Ale
Damen mnie zobaczył. W momęcie kiedy wszedł do pokoju spotkał moje oczy.
Szukam w śród mej duszy swej przeszłości, ale on ciągle się ukrywa. A on ciemno
ubrany jego ubiór jest idealny, dopracowany, tak przystojny, więc odwracam się.
Znając życie jego guziki na płaszczu są warte tyle co ja nawet przez rok nie zarobię.
Wiedząc to nie odglądam się drugi raz, on nie jest z mojej ligi… - Mimo to musiałem
przejść ostrożnie ponieważ…
- Ponieważ jesteś już w związku małżeńskim z Driną - szeptam oglądając tą scenę
w mojej głowie, jest on jednym z gości na tym obiedzie i nie mogę z nim rozmawiać.
Więc nasze oczy spotykają się znowu na krótko. W tym momęcie Damen mówi :
- Drina jest na Węgrzech. Nasze drogi już się rozeszły. Ale nie możemy się na siebie
gapić, ponieważ wywołalibyśmy tym skandal. - Ona i ja mieszkamy już osobno, więc
nie było z tym problemów. Jedynym problemem było to iż wtedy podział na klasy
społeczne był bardzo ważny. I dlatego że ty byłaś tak niewinna więc byłaś bardzo
narażona na takie zarzuty. Nie chciałem spowodować żadnych kłopotów, zwłaszcza że
nie wiedziałem czy czujesz to samo.
- Ale ja czułam to samo! - mówię patrząc jak się poruszamy w przeszłości, tamtej
nocy, i jak za każdym razem gdy przechadzał się patrzyłam za nim wzrokiem.
- Obawiam się że nie miałem do ciebie wystarczającego zaufania - patrzy na mnie
zmartwiony - Do tedy aż natykaliśmy się na siebie tak często, aż poczułem do ciebie
zaufanie. A następnie.
A potem spotykaliśmy się w tajnych miejscach (przejściach) na skradzionych
pocałunkach, czy też na namiętnych uściskach w pomieszczeniach dla jego służby, lub
w jego powozie. - Dopiero teraz wiem że nie było to tak tajne jak myślałem, myślałem
że… - westchnął - Drina tak naprawdę nigdy nie była na Węgrzech, Przez cały rok
planowała, oglądała mnie, była zdecydowana aby mnie znowu zdobyć i była pewna
zwycięstwa bez względu na koszty - wziął głęboki oddech, a żal z 4-stuleci był
widoczny na jego twarzy. - Chciałem się tobą zająć. Chciałem dać ci wszystko,
wszystko czego tylko sobie zażyczysz. Chciałem traktować cię jak księżniczkę jak byś
się nią właśnie urodziła. I kiedy w końcu przekonałem cię do siebie, nigdy nie byłem
tak szczęśliwy że żyje. Mieliśmy się spotkać wtedy o północy…
- Ale ja nigdy się nie pojawiłam - mówię, widząc tą scenę u siebie w głowię, widzę
ból na jego twarzy dowodzący temu jak bardzo pragnął tego spotkania, jak bardzo był
przekonany iż zmieniłam zdanie.
- Dopiero następnego dnia dowiedziałem się że zginęłaś w wypadku, zostałaś
przejechana przez konia, szłaś na spotkanie ze mną. - Kiedy patrzy na mnie, pokazuje
mi cały swój smutek który jest nie do zniesienia, wszystkie czasochłonne wysiłki dzięki
którym ukrywał cały swój żal poszły na marne. - W tamtym momęcie, nigdy by mi nie
przyszło do głowy że to Drina jest odpowiedzialna za to. Nie wiedziałem tego dopóki
się do tego nie przyznała. Wydawało się ze był to wypadek, straszny, nieszczęśliwy
wypadek. Myślę że byłem tak odrętwiały z bólu że nie zauważyłem niczego
podejrzanego.
- Ile miałam lat? - pytam, biorę oddech wiedząc że byłam młoda ale chcę
szczegółów. On przyciąga mnie do siebie bliżej, gładzi palcami moją twarz mówi :
- Ty miałaś szesnaście lat, i miałaś na imię Evaline - jego usta zbliżają się do mojego
ucha i szepcą - Evaline - I to uczucie to mojego starego wcielenia, sieroty, tak mocno
kochanej przez Damena, i śmiem twierdzić że nie jest to tak różne od mego obecnego
istnienia.
- Dopiero wiele lat później, kiedy spotkaliśmy się ponownie w Nowej Anglii, byłaś
wcielona jako świętoszkowata córka że zacząłem Wierzyc w swe szczęście ponownie.
- Świętoszkowata córka? - patrzę mu w oczy, i widzę jak pokazuje mi szatyna
blado-skórego i dziewczynę w ciężkim niebieskim stroju
- Czy wszystkie moje życia były tak samo nudne? - potrząsam głową - A co to za
straszny wypadek zabrał mnie wtedy ze świata?
- Utonięcie - wzdycha, a chwile później ogarnięty żalem mówi: - Byłem tak
zniszczony, że popłynąłem do Londynu gdzie mieszkałem z przerwami od wielu lat. A
później popłynąłem do Tunezji gdzie spotkałem ciebie jaką piękną, bogatą a raczej
powiedziałbym zepsutą-córkę właściciela ziemskiego w Londynie.
- Pokaż mi! - i ryje się ku niemu, chcąc aby pokazał mi bardziej ekscytujące moje
życie, i widzę siebie jako brunetkę w bardzo pięknej zielonej sukni ze skąp likowanym
szyciem, i widzę także że trochę klejnotów pojawia się na mojej głowie. Bogatej
zepsutej laski jej życie to szereg imprez i wycieczek, moje życie wypełniają zakupy,
jest po prostu puste, dopóki nie zapełnia go Damen…
- Kiedy to było? - pytam smutno, kiedy widzę jak odchodzi, ale potrzebuje wiedzieć
jak odeszła.
- Straszny upadek - zamyka oczy - W tym momęcie byłem pewien, że jestem karany
„Udzielone mi zostało życie wieczne, lecz bez miłości”
Zamyka moją twarz w swych dłoniach, palcach emitujących takie czułości, z taką
czcią, dającą mi takie pyszne ciepłe mrowienie, zamykam oczy i tulę się do niego
bardziej. Koncentrując się na dotykaniu jego skóry, a nasze ciała są ze sobą bardzo
blisko, wszystko wokół nas znika, nic się nie liczy, nie w przeszłości, nie w przyszłości,
tylko teraz w tym momęcie.
To znaczy, ja jestem z nim, a on jest ze mną, tak powinno być wiecznie. I podczas
gdy to wcześniejsze życie może być dla mnie bardzo ciekawe, jedynym tego celem
było to abyśmy znowu byli razem nieprzerwalnie. A teraz, gdy nie ma Driny, nic nie
może stanąć na naszej drodze, nic z tego nie stanie nam na drodze do przyszłości nic
prócz mnie samej. I mimo tego że chcę wiedzieć co było wcześniej myślę iż może to
zaczekać. Nadszedł czas abym przeszła obok moich drobnych zazdrości i niepewności,
aby zatrzymać znalezienie wymówek i wreszcie zobowiązać się do podjęcia dużego
kroku na przód, po tych wszystkich latach.
Lecz gdy mam zamiar mu to powiedzieć on oddala się ode mnie tak nagle że mam
tylko chwilkę aby przylgnąć do niego bardziej.
- Co się stało - płaczę, widząc jak mocno naciska kciuki na skronie jak walczy o
oddech. A kiedy patrzy na mnie jego wzrok przeszywa mnie na wskroś. Ale chwilkę
później widzę że to już minęło. A zamiast tego zastępuje wzrok pełen miłości,
przeciera oczy kręci głową, patrzy na mnie i mówi: - Nigdy się nie czułem tak jak
przed chwilą.
Zatrzymuje się i patrzy w przestrzeń - No, może nigdy.
Ale gdy widzi wyraz problemu na mojej twarzy dodaje: - Ale już wszystko ze mną
w porządku, naprawdę. - I kiedy odmawiam poluzowania uścisku, uśmiecha się i
mówi: - Hej co powiesz na podróż do Summerlandu.
- Poważnie? - mówiąc to światełka w moich oczach zapalają się.
Po raz pierwszy odwiedziłam to wspaniałe miejsce, (magiczny wymiar między
wymiarami) gdy umierałam. I byłam zachwycona tamtejszym pięknem tak że nie
chciałam odejść. A po raz drugi byłam tam z Damenem to właśnie wtedy pokazał mi
wszystkie swoje wspaniałe umiejętności, miałam pragnienie aby tam powrócić. Ale że
Summerland był dostępny tylko dla duchowo zaawansowanych ( lub umarłych) nie
mogłam tam pujśc sama.
- A dlaczego by nie? - wzrusza ramionami
- A co z moją lekcją? - mówię, starając się abym wyglądała na zainteresowaną
studiowaniem nowych sztuczek, gdy prawdą jest że wolałabym iść do Summerlandu,
gdzie wszystko jest łatwe i możliwe. - Nie wspominając o tym, że czujesz się
nienajlepiej - ściska moją rękę ponownie, widząc jakie ciepło mi to daje.
- Możemy robić lekcje także w Summerlandzie - uśmiecha się - i jeśli dasz mi do
ręki mój sok, to poczuje się na tyle dobrze aby otworzyć portal.
Ale nawet po tym ja mu go daje i od popija kilka długich obfitych łyków, nie może
uczynić go to silniejszym.
- Może mogę ci jakoś pomóc? - mówię widząc pot na jego czole.
- Nie - ja już - już to miałem daj mi jeszcze chwile - mamrocze, zaciska szczęki i
próbuje sobie wyobrazić Summerland.
Więc robie to. Daje mu jeszcze chwilkę. Ale nic się nie dzieje.
- Nie rozumiem - zezuje mówiąc to - Nigdy się nic takiego nie stało od kiedy
nauczyłem się to robić.
- Może to dlatego, że nie czujesz się najlepiej? - patrzę jak bierze kolejny łyk
napoju, i następny, i następny. Kiedy zamyka oczy i ponownie próbuje, lecz znowu się
nic nie dzieje. - Czy ja mogę spróbować?
- Zapomnij o tym. Nie wiesz nawet jak. - jego głos jest przy tym tak szorstki jak
nigdy, staram się nie brać tego osobiście i myślec że to dlatego że jest sfrustrowany
sobą a nie mną.
- Wiem że nie wiem jak, ale myślałam że mógłbyś mnie nauczyć, a następnie
mogłabym…
Ale nim skończyłam mówić, on wstał z łóżka i stanął przede mną. - Ever, to jest
proces. To zajęło mi wiele lat, abym dowiedział się jak tam mam się dostać. Nie można
po prostu tak przejść do końca „tej książki bez czytania w środku” kręci głową i
opiera się o moje biurka, jego ciało jest sztywne i napięte, a jego wzrok wyraża
odmowę.
- A co jeśli przeczytałam książkę w której na początku wiedziałam co się stanie na
końcu? - pytam i szeroko się uśmiecham.
Patrzy na mnie twardym wzrokiem, zaciskając usta, ale tylko na chwile, po czym
wzdycha i podchodzi do mnie, siada obok i mówi: - Chcesz spróbować?
Kiwam szybko głową.
Patrzy na mnie, z twarzą pełną wątpliwości, i czeka aż poproszę go o coś zupełnie
innego. - Dobrze, a teraz usiądź wygodnie tylko nie noga na nodze bo wtedy odcinasz
sobie Chi.
- Chi?
- Fantazyjne słowo energii. - uśmiecha się - Jeśli chcesz usiądź w pozycji lotosu a
następnie, oczyść umysł.
Ściągam swoje japonki, i wywalam je daleko kładę nogi na wykładzinie dywanowej,
i odprężam się, próbuje uspokoić moje podniecenie.
- Zazwyczaj wymaga to długiej serii medytacji, ale tym razem mamy w interesie
czas więc, myślę że skupianie się masz już dość zaawansowane. Po prostu będziemy
dokopywać się do Summerlandu. W porządku?
Kiwnęłam głową, pragnąc aby rozpocząć.
- Chcę abyś zamknęła oczy i wyobraź sobie lśniące zasłony złociste światło
unoszące się przed tobą, mówi, łącząc swe palce z moimi.
Tak więc, obrazuje sobie wielką replikę tego, gdzie byłam wcześniej z Damenem. I
to jest takie piękne, takie genialne i widzę coraz więcej światła. A moje serce
przepełnia radość chce podnieść rękę w jego kierunku pragnąc się w nim. Moje palce
nawiązują kontakt i na chwile zanurzają się w tym, lecz to kurczy się i znika mi z oczu,
a ja jestem z powrotem w moim pokoju.
- Nie mogę uwierzyć! Byłam tak blisko! - zwracam się w kierunku Damena - To
było tuż, tuż przede mną! Widziałeś to?
- Tak byłaś niezwykle blisko - mówi, mimo iż jego wzrok jest delikatny, to moim
zdaniem uśmiech nieco wymuszony.
- Co się stanie jeśli spróbuje jeszcze raz? Co się stanie jeśli zrobimy to razem? -
mówię z nadzieją, lecz on gwałtownie odwraca głowę i kręci nią.
- Ever, robimy to razem - szepcze, ocierając czoło z potu i unikając mego wzroku -
Obawiam się że nie jestem zbyt dobrym nauczycielem.
- To śmieszne! Jesteś świetnym nauczycielem, masz po prostu gorszy dzień. - Ale
kiedy patrzę na niego, rozumiem że nie żartował. Więc zmieniam taktykę
sprowadzania winy powrotem na mnie i mówię: - To moja wina. Jestem złą uczennicą.
Jestem leniwa, niechlujna i spędzam większość czasu na odciąganiu cię od lekcji,
zamiast próbować zrozumieć.
Ściskam jego rękę - Ale muszę skończyć z przeszłością. I jestem teraz bardzo
poważna. Więc daj mi jeszcze jedną szanse, zobaczysz.
Patrzy na mnie, ma wątpliwości czy będzie to działać, ale nie chcąc zawieśc mnie,
bierze mnie za rękę i oboje próbujemy ponownie, zamykamy oczy. Przywracając w
wspomnieniach wspaniały portal, lecz Sabine podchodzi do drzwi, idziesz już po
schodach, wybija nas z transu, więc rozdzielamy się i stajemy po przeciwnych stronach
pokoju.
- Damen myślałam że twoje auto ciągle chodzi.
Ściąga ona swoją kurtkę, i spokojnie przechodzi przestrzeń od drzwi do mojego
biurka. Energicznie potrząsa dłonią Damena i skupia się na butelce leżącej obok kolana
Damena - Więc to ty jesteś tym który uzależnił Ever? - spogląda na nas ze zwężonymi
oczami i zaciśniętymi ustami. Więcej dowodów nie potrzebuje. Patrzę kątem oka na
Damena i panika we mnie narasta gdy zastanawiam się jako on będzie w stanie to
wyjaśnić. Ale on po prostu śmieje się i mówi: - Och. większość ludzi nie lubi tego
smaku tak po prostu, ale Ever on bardzo smakuje. - potem uśmiecha się w taki sposób
w który największy niedowiarek by uwierzył, tak uroczo, jeśli o mnie chodzi to
zajęłam się obgryzaniem paznokci. Ale Sabine tylko na niego patrzy zupełnie
niewzruszona - Tak bardzo go polubiła, tak bardzo że nawet nie zwraca uwagi na całe
tony jedzenia które kupuje, nic nie je.
- To nieprawda! - mówię zirytowana, że znowu rozpoczyna ten temat i to jeszcze
przed Damenem. Ale kiedy widzę bluzkę upaćkaną kawą, mój kłopot znika i jestem
oburzona - Skąd to masz? - i podchodzę do niej, a ona natomiast oblewa się
szkarłatnym rumieńcem, widząc to zamierzam zmienić temat aby całkowicie odwieść ją
od tej dyskusji.
Patrzy w duł swojej bluzki, i pociera a nią palcami i robi pauzę (jak to ona) w
myśleniu, potem potrząsa głową i wzrusza ramionami kiedy mówi: - Natknęłam się na
kogoś - i kiedy tak o tym mówi myśli że jakiś zblazowany gościu się na nią natknął i
jest dla mnie to oczywiste iż nie jest pod takim ogromnym wrażeniem jak wydawało
się Munozowi.
- Więc, jesteśmy nadal umówione na obiad w sobotę? - pyta
Przełykam z trudem ślinę, Damen telepatycznie mnie przywraca do rzeczywistości
więc uśmiecham się w odpowiedzi twierdzącej i kiwam głową, mimo, iż nie mam
pojęcia o czym ona do mnie mówi.
- Zrobiłam już dla nas rezerwację, na dwudziestą - wstrzymuje oddech i patrzę jak
on się uśmiecha i kiwa głową. Nawet decyduje się na krok dalej i mówię: - Jakże
mogłabym zapomnieć.
Potrząsa ręką Sabine gdy ta zmierza w kierunku drzwi, Damen wysyła mi
telepatycznie ciepły uśmiech przy którym me ciało przechodzi fala miłych dreszczy --
Przepraszam cię za ten cały obiad - mówię, patrząc na niego- myślałam że będzie tak
zajęta i zapomni.
Podchodzi do mnie całuje mnie w policzek, a następnie idzie na łóżko idę za nim, a
on mówi - Ona troszczy się o ciebie. Chce się upewnić czy jestem dla ciebie
wystarczająco odpowiedni, dobry szczery i nie chce cię skrzywdzić. I choć byłem zbyt
blisko raz lub dwa nie pamiętam dokładnie ale zawsze wchodziła w odpowiednim
momęcie. - uśmiecha się.
A tak ściślej to mój świętoszkowaty tatuś - mówię i widzę przed oczyma doskonały
obraz rodzicielskiego nadzoru.
- możesz być zaskoczona - Damen śmieje się - Zamożny ziemianin był o wiele
więcej niż strażnikiem. Ale i tak udało mi się przekraść.
- Może pewnego dnia, pokarzesz mi swoją przeszłość - mówię
- Wisz jak twoje życie wyglądało nim się spotkaliśmy, dom twych rodziców, jak
poszli swoją drogą… - Mój głos odmówił posłuszeństwa i nie wydałam z siebie
żadnego dźwięku choć chciałam. Widząc błysk w jego oczach, ten ból i wiedząc że on
wciąż nie chce o tym mówić. Zawsze mi umyka, odmawia udziału w dalszym
rozpamiętywaniu, które tylko mnie bardziej ciekawi.
-Ta kwestia nie jest ważna - mówi głaszcząc blachę swego auta, wszystko byle by
na mnie nie patrzeć - Wszystko co się liczy jest tu i teraz.
- Tak ale, Damen - zaczynam chcąc wyjaśnić, że to nie jest tylko głupia ciekawość,
tu chodzi o to że chcę po prostu poczuć z nim tą bliskość, więź, że chcę wiedzieć że
ma do mnie zaufanie w tych sprawach z przeszłości. Ale gdy patrzę na niego znowu
wiem że lepiej nie naciskać.
Może też nadszedł czas, aby przemyśleć to czy ja sama nie mam za mało zaufania
do niego.
- Myślałam… - i mówię, a moje palce wędrują po jego koszuli.
Patrzy na mnie, z ręką na swoim kolanie, gotowy do odwrócenia się ode mnie.
- Wiesz dlaczego i nie zrezygnować z tego zaproszenia. - kiwam głową, ściskam
usta a mój wzrok skupia się na jego ustach. - Wiesz i zmatować ten film? - dodaje
wstrzymując oddech, widząc jak jego piękne czarne oczy oglądają moją twarz.
-Jesteś pewna?
Kiwam głową. Wiem że jestem. Czekaliśmy na ten Momot setki lat, więc dlaczego
opóźniać go jeszcze bardziej? - Bardziej niż pewna - mówię spotykając jego
spojrzenie.
Uśmiecha się, jego twarz rozświetla się po raz pierwszy przez cały dzień. I jestem z
tego tak zadowolona ze wygląda znowu normalnie, ze co całe jego głupie zachowanie
gdzieś uleciało. Ja wiem. On zawsze jest zaki silny, seksowny, piękny i niezwyciężony
- odporny na słabe Momoty i złe dni. Widząc go takim radosnym wstrząsa to mną
bardziej niż należy się przyznać. - Miło mi to zrobić - mówi, przytulając się do mnie i
wypełniając moje ramiona dziesiątkami czerwonych tulipanów.
ROZDZIAŁ 8
Następnego ranka, kiedy spotykam Damena na parkingu, wszystkie moje
zmartwienia znikają. Ponieważ w chwili, gdy otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść z
auta, zauważam jak zdrowo wygląda, jak jest porażająco przystojny i gdy patrzę w
jego oczy jest jasne, że wszystkie wczorajsze dziwactwa są skończone. Jesteśmy
bardziej zakochani niż kiedykolwiek.
Poważnie. Przez cały angielski ledwo trzymał ode mnie łapy. Stale nachylał się
do mojego biurka i szeptał mi do ucha, ku irytacji pana Robinsa i niesmaku Stacie i
Honor. I teraz, gdy jesteśmy na lunchu nie odpuścił sobie, gładząc mój policzek i
patrząc mi w oczy, przerywając tylko od czasu do czasu, aby wziąć łyk swojego
napoju przed powrotem tam gdzie skończył, mrucząc mi czułe słówka do ucha.
Alyson Noel "Niesmiertelni 02: Błękitna Godzina" eBook dzięki: H.O.M.I.K, Tasia2902, Manija.B, LizziElizabetH, Karixxxxx, iamnotokayy, Princess_Of_Darkness_ ROZDZIAŁ 1 - Zamknij oczy i wyobraź ją sobie. Widzisz to? Skinęłam głową, zamykając oczy. - Wyobraź sobie, że jest przed tobą. Zobacz jej strukturę, kształt i kolor - masz to? Uśmiecham się, mając ten obraz w głowie. - Dobrze. Teraz wyciągnij rękę i dotknij jej. Poczuj jej kontury końcami swoich palców, otul jej ciężar swoimi dłońmi, a teraz połącz wszystkie swoje zmysły - wzrok, dotyk, węch i smak - możesz spróbować? Zagryzam wargi i stłumiam chichot. - Doskonale. Teraz połącz się z tym uczuciem. Uwierz, że to istnieje przed tobą. Poczuj to, zobacz to, dotknij tego, spróbuj tego, zaakceptuj to, ukaż to! - mówi. Więc to robię. Robię wszystko z tych rzeczy. A kiedy on jęczy, otwieram oczy i patrzę na siebie. - Ever. - Potrząsa głową. - Miałaś myśleć o pomarańczy. To nie jest nawet jej bliskie. - Nie, to nic owocowego. - śmieję się, uśmiechając do każdego z moich Damenów - repliki objawiającej się przede mną, i wersji ciała i krwi obok mnie. Obaj równie wysocy, ciemni, i tak niszczycielsko przystojni, że aż wydają się mało realni. - Co ja mam z tobą zrobić? - pyta prawdziwy Damen, próbując przybrać spojrzenie dezaprobaty, ale na marne. Jego oczy zawsze go zdradzają, pokazując tylko miłość. - Hmmm… - spoglądam pomiędzy moich dwóch chłopaków - jednego prawdziwego, drugiego wyczarowanego. - Myślę, że możesz podejść i mnie pocałować. Lub, jeśli jesteś zbyt zajęty, spytam go czy zostanie, choć nie sądzę że on myśli. - ruszam w kierunku nieprawdziwego Damena, śmiejąc się, kiedy on się uśmiecha i mruga do mnie chociaż blednie i w końcu znika. Ale prawdziwy Damen się nie śmieje. On tylko kręci głową i mówi: - Ever, proszę. Musisz być poważna. Masz tyle do nauki. - Po co ten pośpiech? - wygładzam poduszkę i klepię miejsce obok siebie, mając
nadzieję, że on odejdzie od biurka i dołączy do mnie. - Myślałam, że nic nie mamy, ale czas? - uśmiecham się. A gdy patrzy na mnie, w całym moim ciele wzrasta ciepło, a oddech zatrzymuje się w moim gardle i nic nie mogę na to poradzić, ale zastanawiam się czy kiedykolwiek zdołam się przyzwyczaić do jego niesamowitego piękna - jego gładkiej oliwkowej skóry, lśniących brązowych włosów, idealnej twarzy, i szczupłej wyrzeźbionej sylwetki. - Myślę, że znajdziesz we mnie bardzo chętnego ucznia. - mówię, a moje oczy spotykają jego - dwie ciemne studnie niezgłębionej głębi. - Jesteś nienasycona - szepcze, potrząsając głową i podchodzi do mnie, siadając obok. - Po prostu próbuję nadrobić stracony czas - mruczę, zawsze tak chętna na te chwile tylko dla nas, i nie muszę się nimi dzielić z nikim innym. Nawet świadomość, że cała wieczność jest przed nami, nie czyni mnie mniej chciwej. Pochyla się aby mnie pocałować, rezygnując z naszych lekcji. Wszystkie wyrażane myśli, telepatia - wszystkie te psychiczne sprawy zostają zastąpione czymś znacznie bardziej bezpośrednim, gdy pcha mnie na stos poduszek, obejmując moje ciało swoim, nas dwoje łączących się jak upadłe winorośle w poszukiwaniu słońca. Jego palce wiją się w górę, przesuwając się od skraju mojego brzucha do stanika, a ja zamykam oczy i szepczę. - Kocham cię. - Słowa kiedyś skrywane we mnie. Słuchałam jego stłumionego jęku, gdy odpina zapięcie mojego biustonosza, bez najmniejszego wysiłku, doskonale i bez skrępowania. Każdy jego ruch był tak pełen wdzięku, tak doskonały, tak… Może zbyt doskonały. - Co się stało? - pyta, kiedy go odpycham. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie sapanie, gdy jego oczy szukają moich, a skóra wokół nich jest napięta i ściśnięta w sposób do jakiego przywykłam. - Nic złego. - Odwracam się do tyłu, poprawiając swój top i cieszę się że skończyłam już lekcję osłony myśli, ponieważ to była jedyna rzecz, która pozwalała mi kłamać. On wzdycha i oddala się, pozbawiając mnie swojego mrowiącego dotyku i ciepłego spojrzenia, kiedy kroczy przede mną. A kiedy w końcu się zatrzymuje i staje twarzą do mnie, ściskam wargi, wiedząc co będzie dalej. Byliśmy już tutaj wcześniej. - Ever, nie próbuję cię poganiać ani nic. Naprawdę, nie próbuję - mówi, a twarz ma zmarszczoną z niepokoju. - Ale w pewnym momencie musisz to skończyć i zaakceptować to kim jestem. Mogę uzewnętrznić twoje pragnienia, wysłać telepatyczne myśli i obrazy, gdy jesteśmy daleko od siebie, mogę w każdej chwili zabrać cię do Summerlandu. Ale jedynej rzeczy, której nie mogę zrobić, to zmienić przeszłości. Ona po prostu jest. Patrzę na podłogę, czując mały i całkowity wstyd. Nienawidzę, tego że jestem niezdolna ukryć zazdrości i obaw, nienawidzę tego, że są tak przejrzyste i wyraźnie widoczne. Bo bez względu na to jaki rodzaj tarczy psychicznej stworzę, to jest bez sensu. On miał sześćset lat na badanie ludzkiego zachowanie ( badanie mojego zachowania ), w porównaniu do moich szesnastu. - Po prostu… po prostu daj mi trochę więcej czasu, aby przyzwyczaić się do tego wszystkiego - mówię, dłubiąc postrzępiony szew na mojej poduszce. - To jedynie kilka tygodni. - wzruszam ramionami, przypominając sobie jak zabiłam jego byłą żonę, powiedziałam mu, że go kocham i zapieczętowałam swój nieśmiertelny los, mniej niż trzy tygodnie temu. Patrzy na mnie, jego usta zaciskają się, a oczy są zabarwione wątpliwością. I choć jesteśmy tylko kilka metrów od siebie, dzieląca nas przestrzeń jest tak ciężka i brzemienna - jakby to był ocean. - Odnoszę się do tego życia - mówię, a mój głos przyśpiesza i rośnie, chcąc
wypełnić pustkę i złagodzić nastrój. - A ponieważ nie przypominam sobie żadnych innych, to wszystko co mam. Potrzebuję tylko trochę więcej czasu, dobrze? - uśmiecham się nerwowo, a moje wargi niezdarnie zatrzymują w miejscu wydech ulgi, gdy on siada obok mnie i podnosi palce do mojego czoła, szukając miejsca, gdzie kiedyś była moja blizna. - Cóż, to jedyna rzecz, której nam nie zabraknie. - Wzdycha, ciągnąc palcami po krzywiźnie mojej szczęki, i gdy pochyla się aby mnie pocałować, jego wargi robią serię przystanków, na moim czole, nosie i ustach. I właśnie wtedy, gdy myślę, że znowu mnie pocałuje, on ściska moją rękę i oddala się. Idąc prosto do drzwi, pozostawił pięknego czerwonego tulipana na swoim miejscu. ROZDZIAŁ 2 Chociaż Damen może wyczuć taką chwilę, gdy moja ciotka Sabine skręca w naszą ulicę i zbliża się do podjazdu to nie, dlatego wyszedł. Wyszedł ze względu na mnie. Ze względu na prosty fakt, że jest już ze mną od setek lat, dążąc do mnie we wszystkich moich wcieleniach tak, więc możemy być razem. Tylko, że my nigdy nie jesteśmy razem. Co oznacza, że to się nigdy nie stało. Podobno za każdym razem, gdy mieliśmy zrobić następny krok do skonsumowania naszej miłości, jego była żona Drina pojawiała się i mnie zabijała. Ale teraz ja ją zabiłam, wyeliminowałam ją w dobrym miejscu, choć niewątpliwie słabym, trzepnęłam ją w czakrę serca i teraz nic ani nikt nie blokuje nam drogi. Z wyjątkiem mnie. Bo choć kocham Damena we wszystkich moich istnieniach, i na pewno chcę podjąć następny krok - nie mogę przestać myśleć o tych ostatnich sześciuset lat. I jak wybrał takie życie. (Dziwnie, jego zdaniem.) I kogo wybrał do takiego życia. (Oprócz jego byłej żony Driny, nawiązywał wiele innych znajomości.) I, jak ja nienawidzę tego przyznawać, wiedząc to wszystko, czuję się trochę niepewna. Dobrze, może dużo niepewna. To znaczy, to nie tak, że ktoś z mojej żałośnie ubogiej listy facetów, których całowałam mógł się porównywać z jego sześcioma wiekami podbojów. I choć wiem, że to śmieszne, choć wiem, że Damen kocha mnie od wieków, faktem jest, że serce i umysł nie zawsze są przyjazne. W moim przypadku, są one mało mówiące. A przecież za każdym razem, gdy Damen przychodzi na moje lekcje, które zawsze udaje nam się przekształcić w dłuższe sesje, przychodzi mi na myśl; To jest to! To naprawdę stanie się tym razem! Tylko, że odpychanie go jest jak najgorsza złośliwość. A prawda jest dokładnie taka, jak powiedział. On nie może zmienić swojej przeszłości, ona po prostu jest. Kiedy coś jest zrobione nie można tego cofnąć. Nie ma odwrotu. Jedyne, co człowiek może kiedykolwiek zrobić to iść dalej. I to jest dokładnie to, co muszę zrobić. Wziąć bez wahania duży krok do przodu, ani razu nie patrząc wstecz.
Wystarczy zapomnieć o przeszłości i zacząć budować przyszłość. Chciałabym, żeby to było takie proste. - Ever? - Sabine wchodzi po schodach, gdy ja biegam gorączkowo po pokoju, a potem siadam przy biurku, starając się wyglądać na czymś zajętą. - Co robisz? - pyta, wkładając głowę do środka. I choć jej ubranie jest pogniecione, jej włosy są w bezładzie, oczy ma czerwone i zmęczone, jej aura ma promienny i ładny odcień zieleni. - Właśnie skończyłam zadanie domowe - mówię, odpychając laptop tak jakbym właśnie go używała. - Jadłaś? - oparła się o framugę drzwi, oczy miała zwężone i podejrzliwe. - Oczywiście - powiedziałam jej. Przytakuję, uśmiecham się i robię wszystko by wyglądało to szczerze, ale prawda jest taka, że czuję fałsz na mojej twarzy. Nienawidzę kłamać. Zwłaszcza przed nią. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła, biorąc mnie po wypadku, kiedy zginęła cała moja rodzina. Mam na myśli to, że ona nie musiała tego robić. Fakt, że jest moją jedyną żyjącą krewną nie oznacza, że nie może powiedzieć ‘nie’. I wierz mi, przez połowę czasu pewnie chciała to zrobić. Jej życie było mniej skomplikowane, zanim przyjechałam. - Miałam na myśli coś poza tym czerwonym piciem. - Kiwa głową w stronę butelki stojącej na moim biurku, opalizującego czerwonego płynu z dziwnie gorzkim smakiem, którego nie nienawidzę prawie tak samo jak kiedyś. Co jest dobre, ponieważ według Damena, będę to popijać przez resztę wieczności. To nie jest tak, że nie mogę jeść prawdziwego jedzenia, tylko już nie go nie chcę. Mój nieśmiertelny sok zawiera wszystkie składniki odżywcze, jakie mogłabym potrzebować. I nie ważne jak dużo lub mało piję, zawsze czuję się syta. Ale nadal wiem, co ona myśli. I nie tylko, dlatego, że mogę przeczytać wszystkie jej myśli, ale dlatego, że myślałam to samo o Damenie. Kiedyś naprawdę się denerwowałam widząc jak odsuwa swoje jedzenie i tylko udaje, że je. Do odkrycia jego tajemnicy. - Ja, hm, wcześniej coś zjadłam - powiedziałam wreszcie, starając się nie zacisnąć warg, odwrócić wzroku lub się skulić - wszystkie moje zwykle niezawodne wpadki. - Z Milesem i Haven - dodaję, mając nadzieję, że to wyjaśni brak brudnych naczyń, choć wiem, że zapewnienie zbyt wielu szczegółów jest złe, to jak migające czerwone światło sygnalizujące KŁAMCA PRZED TOBĄ! Nie wspominając, że Sabine jest jednym z najlepszych prawników w firmie, co czyni ją niezwykle dobrą w dostrzeganiu fałszu. W jej życiu zawodowym to szczególny dar. W życiu prywatnym, decyduje się wierzyć. Z wyjątkiem dziś. Dzisiaj nie kupuje ani jednego słowa. Zamiast tego po prostu patrzy na mnie i mówi: - Martwię się o ciebie. Odwracam się do niej twarzą, chcąc pokazać jej, że jestem otwarta, gotowa do zajęcia się jej obawami, chociaż jestem prawie odmieńcem. - Wszystko porządku - mówię jej, kiwając głową i uśmiechając się tak, żeby w to uwierzyła. - Naprawdę. Moje oceny są dobre, spotykam się z przyjaciółmi, Damen i ja… - przerywam, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nią o swoim związku, nie określałam go, większość zachowywałam dla siebie. A prawda jest taka, że teraz, gdy już zaczęłam, to nie wiedziałam jak skończyć. Mam na myśli, odwołując się do siebie, jako chłopak i dziewczyna, biorąc pod uwagę naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, brzmi przyziemnie i nieodpowiednio, ponieważ cała nasza wspólna historia czyni nas czymś więcej niż to. Ale to nie jest to, że ogłoszę publicznie, że jesteśmy wiecznymi partnerami lub towarzyszami duszy - ten element jest zbyt wysoki. I prawda jest taka, że raczej w ogóle go nie określę. W tej chwili jestem wystarczająco zmieszana. Poza tym, co miałabym jej jeszcze powiedzieć? To, że kochamy się przez wieki, ale mimo tego nadal
nie dotarliśmy do drugiej bazy? - Cóż, Damen i ja… robi się naprawdę dobrze - mówię wreszcie, przełykając ślinę, gdy uświadamiam sobie, że powiedziałam dobrze zamiast świetnie, co może być pierwszą prawdą, którą dzisiaj powiedziałam. - Więc był tutaj. - położyła swoją brązową teczkę na podłodze i patrzy na mnie, obie jesteśmy w pełni świadome tego, jak łatwo wpadłam w jej pułapkę. Kiwam głową, kopiąc siebie psychicznie. - Tak myślałam, że widziałam jego samochód. - Przenosi wzrok na moje łóżko w nieładzie, z rozrzuconymi poduszkami i rozkopaną kołdrą, a kiedy odwraca się twarzą do mnie, nic nie mogę poradzić na to, że się kulę, zwłaszcza, gdy czuję, co zaraz powie. - Ever. - Wzdycha. - Przykro mi, że nie poświęcam nam więcej czasu. Mimo, że czuję się tak, jakbyśmy nadal szukały naszej drogi, chcę żebyś wiedziała, że jestem tu dla Ciebie. Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać - posłucham. Zaciskam wargi i kiwam głową, wiedząc, że jeszcze nie skończyła, ale mając nadzieję, że gdy będę siedziała beztrosko i spokojnie, zakończy szybko. - Bo choć pewnie myślisz, że jestem za stara, żeby cię zrozumieć, to pamiętam jak to było w twoim wieku. Jak przeważająca jest nieustanna presja, aby zmierzyć się z modelkami, aktorkami i innymi podobiznami z telewizji. Przełykam ciężko i unikam jej wzroku. Kiedy zostałam zawieszona, Sabine zaczęła obserwować mnie bardziej niż kiedykolwiek, a od niedawna zakupiła cały stos książek samopomocy, począwszy od: Jak wychować zdrowego nastolatka w tak szalonych czasach jak te, do: Twój nastolatek i media (i co możesz z tym zrobić!), i inne jeszcze gorsze. Zaznaczała wszystkie najbardziej niepokojące zachowania młodzieży, a później badała mnie, sprawdzała czy nie występują u mnie jakieś objawy. - Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś piękną dziewczyną, znacznie piękniejsza niż ja byłam w twoim wieku, a głodując się konkurencja z tymi wszystkimi chudymi gwiazdami, które pół życia spędzają na kontrolowaniu się, obecnie staje się nieuzasadnionym i nieosiągalnym celem i w końcu skończy się chorobą. - Patrzy na mnie, rozpaczliwie chcąc do mnie dotrzeć, z nadzieją, że jej słowa mnie przebiją. - Chcę żebyś wiedziała, że jesteś idealna taka, jaka jesteś i boli mnie patrzenie na to, przez co przechodzisz. A jeśli chodzi o Damena, dobrze, wszystko, co mam na to do powiedzenia, to… - Nie jestem anorektyczką. Spojrzała na mnie. - Nie jestem bulimiczką, nie jestem na jakiejś szalonej diecie, nie głoduję się, nie staram się mieć rozmiaru zero i nie staram się wyglądać jak bliźniaczki Olsen. Poważnie, Sabine, wyglądam na zmarnowaną? - Staję, pozwalając jej na to by obejrzała mnie ze wszystkich stron, a jeśli o mnie chodzi to czuję się przeciwnie do zmarnowania. I wydaje mi się, że moja masa jest dość dobra. Patrzy na mnie. Mam na myśli, że naprawdę na mnie patrzy. Od czubka głowy do stóp, jej oczy spoczęły na moich bladych odsłoniętych kostkach. - Pomyślałam, że… - wzrusza ramionami, niepewna, co powiedzieć po przedstawieniu tak wyraźnych dowodach wskazujących na to, że jestem niewinna. - Bo nie widzę już, żebyś coś jadła - i zawsze popijasz to czerwone… - Więc tak po prostu założyłaś, że uciekłam się do młodzieży pijącej drinki anorektyczne i unikającej żywności? - śmieję się, żeby wiedziała, że nie jestem szalona - może nieco zdenerwowana, choć bardziej sobą niż nią. Powinnam być bardziej fałszywa. Powinnam przynajmniej udawać, że jem. - Nie musisz się martwić. - Uśmiecham się. - Naprawdę. Miejmy jasność, nie mam zamiaru brać narkotyków,
eksperymentować z ciałem, ciąć się, oznakowywać, nacinać, czy robić cokolwiek innego z listy tygodnika Dziesięć niedostosowanych zachowań w twoim nastolatku. A dla porządku, to, że popijam czerwone picie nie ma nic wspólnego z próbowaniem być chudą sławą, lub staraniem się przypodobać Damenowi. Po prostu to mi się podoba, to wszystko. Poza tym, wiem, że Damen kocha i akceptuje mnie dokładnie taką, jaka jestem… - przerywam wiedząc, że zaczynam temat, który niechętnie chcę odkrywać. Zanim zdąży ona sformułować sobie te słowa w głowie, łapię ją za rękę i mówię. - I nie, nie o to mi chodziło. Damen i ja jesteśmy… - Połączeni, chłopakiem i dziewczyną, przyjaciółmi z korzyściami, wiecznie związani. - Cóż, jesteśmy razem. Wiesz, zaangażowani jak para. Ale nie śpimy razem. Jeszcze. Spojrzała na mnie, twarz miała ściągniętą i zakłopotaną. Żadna z nas nie chciała rozmawiać na ten temat, ale w przeciwieństwie do mnie, ona uważała to za swój obowiązek. - Ever, nie chciałam insynuować… - zaczyna. Ale potem patrzy na mnie, a ja na nią i wzrusza ramionami, decydując się to zostawić, ponieważ obie wiemy, że była tego pewna. Ulżyło mi wiedząc, że już po wszystkim i że poszło mi stosunkowo łatwo, więc jestem zupełnie zaskoczona, gdy mówi: - No cóż, skoro wydajesz się tak przejmować tym młodym człowiekiem, myślę, że powinnam go poznać. Warto, więc zaplanować czas, kiedy wszyscy możemy iść na obiad. Jak brzmi ten weekend? Ten weekend? Przełykam ciężko i patrzę na nią, wiedząc dokładnie, co ona ma nadzieję zrobić; upiec dwie pieczenie przy jednym posiłku. To doskonała okazja do obejrzenia pełnego jedzenia talerza, podczas gdy ona będzie przepytywać Damena. - Cóż, to wszystko brzmi świetnie poza tym, że Miles gra w piątek. - Starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie i stabilnie. - A później ma być after party - które skończy się prawdopodobnie dość późno - więc… Kiwa głową, patrząc mi w oczy, jej wzrok jest tak tajemniczy i porozumiewawczy, że zaczynam się pocić. - Więc to prawdopodobnie nie zadziała - kończę, wiedząc, że i tak będę musiała przez to przejść, ale lepiej później niż wcześniej. To znaczy, kocham Sabine i kocham Damena, po prostu nie jestem pewna czy będę kochać ich razem, zwłaszcza po wcześniejszych pytaniach. Patrzy na mnie przez chwilę, poczym kiwa głową i się odwraca. I właśnie wtedy, gdy jestem już w stanie oddychać, ona spogląda przez ramię i mówi: - Cóż, piątek opada, ale wciąż pozostaje sobota. Dlaczego nie powiesz, Damenowi, żeby był tu o ósmej? ROZDZIAŁ 3 Chociaż zaspałam, udało mi się dojechać do Milesa na czas. Chyba, dlatego że moje przygotowanie się nie trwało teraz tak długo, gdy Riley mnie już nie rozpraszała. Choć kiedyś wkurzało mnie, jak siadała na mojej komodzie ubrana w jeden ze swoich szalonych kostiumów Halloween, wypytywała mnie o chłopaków i drwiła z moich ubrań, odkąd przekonałam ją, żeby odeszła, przeszła przez most do czekających na nią rodziców i naszego psa Maślanki, nie udało mi się już jej zobaczyć. Miała rację. Widzę dusze, które zostały, nie te, które przeszły. I zawsze, kiedy myślę o Riley, czuję uścisk w gardle i pieką mnie oczy i
zastanawiam się czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do faktu, że ona odeszła. Mam na myśli, na stałe i bezpowrotnie. Ale chyba powinnam już wiedzieć wystarczająco dużo o stracie, uświadomić sobie, że nigdy tak naprawdę nie przestanę za nikim tęsknić - po prostu nauczę się żyć z ogromną, otwartą dziurą ich nieobecności. Przecieram oczy i wjeżdżam na podjazd Milesa, pamiętając o obietnicy Riley, że wyśle mi jakiś znak, jakoś pokaże, że z nią wszystko w porządku. Ale chociaż mocno trzymałam się jej zobowiązania, zachowywałam czujność i badałam niektóre oznaki jej obecności - o ile jakieś były. Miles otwiera drzwi i gdy zaczynam mówić cześć, podnosi ręce i mówi. - Nie mów. Spójrz tylko na moją twarz i powiedz mi, co widzisz. Jaką pierwszą rzecz zauważasz? I nie kłam. - Twoje piękne brązowe oczy - mówię, słuchając jego myśli i chcąc, nie po raz pierwszy, pokazać swoim przyjaciołom jak ochronić swoje myśli i zachować wszystkie prywatne rzeczy prywatnymi. Ale to oznaczałoby ujawnienie moje czytanie w myślach, widzenie aury i psychiczne sekrety, a tego zrobić nie mogłam. Miles potrząsa głową i wsiada do środka, szarpie w dół lusterko i ogląda swój podbródek. - Jesteś taką kłamczuchą. Spójrz na to! To jest jak świecące czerwone światło, nie można tego pominąć, więc nawet nie próbuj udawać, że tego nie widzisz. Spoglądam na niego, gdy wycofuję się z podjazdu widząc, że pryszcz ośmielił się wykiełkować na jego twarzy, choć to jego jasnoróżowe lśniące paznokcie bardziej zwróciły moją uwagę. - Ładne paznokcie - śmieję się. - To dla zabawy. - Uśmiecha się wciąż patrząc na pryszcza. - Nie mogę w to uwierzyć! To tak jakbym rozpadał się dopiero wtedy, gdy wszystko będzie doskonałe. Próby były świetne, wiem, że wszystkie moje wiersze jak również wszystkich innych… Myślałem, że jestem całkowicie i zupełnie gotowy, a teraz to! - Dźgnął swoją twarz. - To tylko nerwy - mówię, rzucając na niego okiem, gdy światło zaświeciło na zielono. - Dokładnie! - Kiwa głową. - Które po prostu pokazują, że jestem amatorem. Ponieważ profesjonaliści, prawdziwi profesjonaliści nie mają nerwów. Oni po prostu przechodzą do swojej strefy artystycznej i… tworzą. Może nie jestem do tego stworzony? - Patrzy na mnie z twarzą napiętą ze zmartwienia. - Może to po prostu fuks, że mam tą rolę. Spoglądam na niego, pamiętając jak Drina twierdziła, że weszła do głowy reżysera i rzuciła go ku Milesowi. Ale nawet, jeśli to prawda, nie znaczy to, że on tego nie potrafi, nie znaczy to, że nie był najlepszy. - To śmieszne. - Potrząsam głową. - Mnóstwo aktorów się denerwuje, cierpi z powody tremy czy czegokolwiek innego. Poważnie. Nie uwierzysz w niektóre historie, które Riley kiedyś… - przerywam, z szeroko otwartymi oczami i ustami wiedząc, że tego zdania nigdy nie skończę. Nigdy nie mogłam ujawnić historii zebranych od mojej zmarłej młodszej siostry, która kiedyś cieszyła się ze szpiegowania hollywoodzkiej elity. - W każdym razie, nie nosisz podobno tony ciężkiego makijażu? Patrzy na mnie. - Tak. Rzeczywiście. O co ci chodzi? Sztuka jest w piątek, który, dla twojej wiadomości, jest jutro. To nigdy przed tym nie zniknie. - Być może. - Wzruszam ramionami. - Ale mam na myśli to, czy nie możesz użyć makijażu do przykrycia tego? Miles przewraca oczami i pochmurnieje. - Ach, więc mogę bawić się z tym ogromnym cielistym znakiem? Czy ty to widziałaś? Tego nie da się ukryć. To ma własne DNA! To rzuca cień. Wjechałam na parking, parkując na moim zwykłym miejscu obok błyszczącego
czarnego BMW Damena. I kiedy znowu patrzę na Milesa z jakiegoś powodu czuję się zmuszona dotknąć jego twarzy. Mój palec zwrócił niewytłumaczalną uwagę na pryszcza na jego brodzie. - Co ty robisz? - pyta, wystraszony i się odsuwa. - Po prostu… po prostu bądź cicho - szepczę, nie mając pojęcia, co robię i dlaczego jeszcze to robię. Wiem tylko, że mój palec ma określony cel w moim umyśle. - Ale nie… dotykaj tego! - krzyczy, dokładnie w tej chwili, kiedy nawiązałam kontakt. - Świetnie, po prostu świetnie. Teraz będzie prawdopodobnie dwa razy większe. - Potrząsa głową i wysiada z auta, a ja nic nie mogę poradzić na to, że czuję rozczarowanie, gdy widzę, że pryszcz nadal istnieje. Chyba liczyłam na jakieś rozszerzone możliwości uzdrowienia. Kiedy Damen powiedział mi, zaraz po tym jak zdecydowałam się przyjąć swój los i zaczęłam pić nieśmiertelny sok, że mogę się spodziewać kilku zmian, nic z super wzmocnionych zdolności psychicznych, (których nie oczekuję) lub czegoś innego (np. zdolność uzdrawiania innych, co ma mój głos, ponieważ to byłoby super), ale ja szukałam czegoś nadzwyczajnego. Ale do tej pory, wszystko, co mam dodatkowe to cale nogi, które tak naprawdę nie robią dla mnie znaczenia oprócz wymogu kupna nowych par dżinsów. A to prawdopodobnie w końcu i tak by się stało. Chwytam moją torbę i wysiadam z auta, a moje usta spotykają się z wargami Damena w chwili, gdy on staje obok mnie. - Dobra, jak długo to jeszcze będzie trwało? Oboje odsuwamy się od siebie i patrzymy na Milesa. - Tak, mówię do ciebie. - Kiwa na mnie palcem. - Całe to całowanie, przytulanie się i nie zapomnijmy o stałym szeptaniu słodkich słówek. - Potrząsa głową, a jego oczy się zwężają. - Poważnie. Miałem nadzieję, że już to skończyliście. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, że Damen wrócił do szkoły, że znowu się znaleźliście i że prawdopodobnie będziecie żyć długo i szczęśliwie. Ale tak naprawdę, nie myślałaś, żeby trochę przystopować? Ponieważ niektórzy z nas nie są tak szczęśliwi jak ty. Niektórzy z nas są pozbawieni miłości. - Jesteś pozbawiony miłości? - Śmieję się, wcale nieobrażona na niego za to wszystko, co powiedział, wiedząc, że to ma znacznie więcej do czynienia z jego niepokojem o sztukę niż cokolwiek wspólnego ze mną i Damenem. - Co się stało z Holtem? - Holtem? - wzdrygnął się. - Nawet nie mów o Holcie! Nie rób tego, Ever! - potrząsa głową, odwraca się na pięcie i zmierza ku Haven, która czeka przy bramie. - Jaki jest jego problem? - pyta, Damen, sięgając po moją rękę, oplatając swoimi palcami moje i patrzy na mnie nadal kochającymi oczami, pomimo wczorajszego dnia. - Jutro premiera. - wzruszam ramionami. - Więc, wariuje, że ma na brodzie pryszcza i oczywiście postanowił, że będzie za nas odpowiedzialny - mówię, obserwując jak Miles ze złączonym ramieniem z Haven, prowadzi ją w kierunku klasy. - Nie mówmy im - mówi, spoglądając przez ramię i marszcząc brwi. - Strajkujemy do czasu zatrzymania działania powalonej miłości lub zniknięcia pryszcza, zależy, co nastąpi szybciej. - Kiwa głową, żartując tylko w połowie. Haven śmieje się i przechodzi obok niego, gdy ja i Damen idziemy na angielski. Przechodzę wyprostowana obok Stacie Miller, która uśmiecha się do niego słodko i próbuję mnie potknąć. Ale gdy jej mała torba stoi na mojej drodze, chcąc zobaczyć jej ładną, upokarzającą twarz, widzę jak się podnosi i czuję jak uderza w jej prawe kolano. I chociaż również czuję ból, jestem zadowolona z tego, co zrobiłam. - Auuu! - zawodzi, pociera kolano i gapi się na mnie, mimo że nie ma wyraźnych
dowodów na to, że jestem za to w jakiś sposób odpowiedzialna. Po prostu ją ignoruję i siadam na swoim miejscu. Lepsze jest dla mnie ignorowanie jej. Odkąd złapała mnie na piciu na terenie szkoły, robiłam wszystko, aby trzymać się z dala od jej drogi. Ale czasami… czasami nie mogłam się powstrzymać. - Nie powinnaś była tego robić - szepta Damen, próbując rzucić mi surowe spojrzenie, gdy nachyla się do mnie. - Proszę cię. Jesteś osobą, która chce uczyć mnie manifestowania. - Wzruszam ramionami. - Wygląda na to, że te lekcje w końcu zaczynają przynosić efekty. Patrzy na mnie, potrząsając głową, gdy mówi. - Widzisz, jest jeszcze gorzej, bo dla twojej informacji to była psychokineza, nie manifestacja. Widzisz ile jest do nauki? - Psycho-co? - mrugam, nie znając tego terminu, ale sama czynność była pewnie zabawna. Bierze mnie za rękę, z uśmiechem rozbawienia w kąciku ust i mówi. - Myślałem… Spoglądam na zegar widząc, że jest pięć minut po dziewiątej i wiedząc, że pan Robins już opuszcza pokój nauczycielski. - Piątkowy wieczór. Co ty na to, że pójdziemy do czegoś… wyjątkowego? - Uśmiecha się. - Jak Summerland? - Patrzę na Damena, coraz szerszymi oczami w miarę jak przyśpiesza mój puls. Umierałam, aby wrócić do tego magicznego i mistycznego miejsca. Wymiaru pomiędzy wymiarami, gdzie można manifestować oceany i słonie i przenosić rzeczy dużo większe niż projekt torby od Prady - tylko potrzebowałam Damena, żeby się tam dostać. Ale on tylko się śmieje i potrząsa głową. - Nie, nie do Summerlandu. Choć wrócimy tam, obiecuję. Myślałem raczej, nie wiem, Montage lub może Ritz? - Unosi brwi. - Ale w piątek gra Miles i obiecałam, że tam będziemy! - mówię, zdając sobie sprawę po tym, co powiedziałam, że łatwo zapomniałam o debiucie Milesa w Lakierze do włosów, kiedy myślałam, że pójdę do Summerlandu. Ale teraz, gdy Damen chce sprawdzić, który z hoteli w okolicy bardziej szpanuje - moja pamięć w jakiś sposób powróciła. - Dobrze, więc jak, po sztuce? - oferuje. Ale gdy patrzy na mnie, gdy widzi jak się waham, jak zaciskam swoje wargi, szukając uprzejmego sposobu do wymówki, dodaje. - Lub nie. To tylko pomysł. Patrzę na niego wiedząc, że muszę się zgodzić, że chcę się zgodzić. Słyszę w głowie głos krzyczący: Powiedz tak! Powiedz tak! Obiecałaś sobie, że zrobisz krok naprzód, ani razu nie oglądając się za siebie, a teraz masz na to szansę - po prostu idź naprzód i zrób to! TYLKO! POWIEDZ! TAK! Ale chociaż jestem przekonana, że nadszedł czas, aby pójść dalej, choć kocham Damena z całego serca i jestem zdecydowana przeboleć jego przeszłość i podjąć następny krok, z moich ust wychodzi, co innego. - Zobaczymy - mówię, odwracając wzrok i skupiając go na drzwiach akurat, gdy przechodzi przez nie pan Robins. ROZDZIAŁ 4 Po czwartej lekcji wreszcie dzwoni dzwonek, wstaję od biurka i podchodzę do pana Munoz. -Czy na pewno jesteś gotowa?- pyta, patrząc przez stos papierów, -Jeśli potrzebujesz kolejnych kilku minut, nie ma najmniejszego problemu.
Spoglądam do mojego arkusza, następnie potrząsnęłam głową. Zastanawiam się co by zrobił gdyby się dowiedział że skończyłam około 45 sekund po tym, kiedy po raz pierwszy dał mi ten test, a następnie spędziłam 50 minut tylko na udawaniu walki. -Jestem dobra - powiedziałam mu, wiedział że to prawda. Z jednej strony czytanie w myślach jest dobre, nie muszę się uczyć bo znam już wszystkie odpowiedzi. I choć czasami się popisuję, stały napływ doskonałych wyników byłby zauważony, zwykle staram się powstrzymać i zrobić kilka błędów, ważne jest aby nie przesądzić. Lub przynajmniej to co mówi Damen, zawsze przypomina mi jak ważne jest utrzymywanie niskiego poziomu, co daje poczucie bycia normalnym, choć tacy bynajmniej nie jesteśmy. Chociaż pierwszy raz powiedział że nie mógł pomóc ale przypominam mu jak było wcześniej kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy i objawiło się strasznie dużo tulipanów. Ale on tylko powiedział że niektóre korekty musiały zostać zrobione w jego wysiłkach na przyzwyczajenie mnie do tego, i że trwało to dłużej niż było to konieczne, ponieważ aż do samego końca nie sprawdziłam jakie było dosłowne znaczenie tulipanów: Przysięga dozgonnej miłości. Wręczyłam panu Munoz papier starając się aby nasze dłonie się nie dotknęły. I nawet nasza skóra która ledwo się zetknęła wystarczyło aby pokazać mi więcej niż by tego wymagało, co pozwalało mi na dokładne prześwietlenie jego ranka i tego co stało się na długo wstecz. Wszystko nawet jego niezwykle zabałaganione mieszkanie, stół w kuchni i że jest tam pełno „kontenerów” na wynos, liczne rękopisy nad którymi pracował przez ostatnie siedem lat, to jak śpiewa „ Born to Run”, także to jak próbował znaleźć czystą koszule przed wyjściem do Starbucks , gdzie wpadł na drobną blondynkę i polał się mrożoną latte, czego rezultatem było to iż było mu mokro, zimno i posiadał brzydką plamę, ale jeden piękny i olśniewający uśmiech uśmiech kobiety wszystko zrekompensował. Cudowny uśmiech którego nie mógł zapomnieć -cudowny uśmiech który należał do mojej ciotki! - Chcesz poczekać, aż ci to sprawdzę? - skinęłam głową i maksymalnie próbowałam się skupić na wyciąganym przez niego czerwonym długopisie. Lecz ciągle nasuwał mi się ten sam wniosek - mój nauczyciel historii napalił się na Sabine! Nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę pozwolić aby jeszcze kiedykolwiek tam szła. Mam na myśli tylko że chociaż są inteligentni, sprytni i sami nie oznacza to że mają się spotykać. Więc stoję tam, zamrożona, nie mogąca oddychać, próbująca zablokować swe myśli w głowie, wpatrując się w czubek pióra własnego nauczyciela. Oglądam jak pozostawia ślad drobnych czerwonych kropek aby zaznaczyc je jako poprawne, później wraca do zadań 17 i 25. Dokładnie tak jak to zaplanowałam. -Tylko dwie złe. Bardzo dobrze! - uśmiecha się do mnie i oczyszcza swymi palcami plamę która została na jego koszuli, zastanawiając się czy kiedykolwiek jeszcze ją
spotka. -Chcesz zobaczyć poprawne odpowiedzi? -Uh, nie bardzo - myślę, że najlepiej będzie jak najszybciej z tam tond wyjść, i nie tylko dlatego że mogę jak najszybciej znaleźć się na lanchu przy stoliku i zobaczyć się z damenem, ale w tym przypadku jego fantazja mego nauczyciela zaczyna go ponosić więc jestem zdecydowana opuścić to miejsce. Ale wiedząc że normalną rzeczą byłoby odetchnąć, uśmiechnąć się i skinąć głową, robie to jak gdyby nigdy nic. A kiedy wręcza mi klucz odpowiedzi, po prostu przechodzę przez klasę i mówię: -Och, popatrz tutaj, napisałam złą datę - i - Oczywiście! Jak mogłam tego nie zobaczyć? Uh! Ale kiwa tylko głową, głównie dlatego że jego myśli są znów skierowane na blondynkę - aka: Jedyną kobietą w całym wszechświecie z którą spotykanie się jest absolutnie zakazane! Zastanawiał się czy będzie ona jutro - w tym miejscu o tej samej godzinie. I nawet jak pomyśle o tym że mój nauczyciel jest bardziej przystojny niż brzydki obrzydza mnie w ogólnym sensie, ten konkretny nauczyciel pożąda kogoś kto jest dla mnie praktycznie jak rodzic - nie może tego zrobić. Ale potem przypominam sobie, jak kilka miesięcy temu miałam wizję Sabine spotykającej się z jakimś bystrym facetem z jej budynku. A ponieważ Munoz pracuje tu a Sabine pracuje tam, istnieje pewne podejrzenie iż moje dwa światy ulegną kolizji. Ale w tym przypadku to ja jestem zła i nadal mam coś do powiedzenia: - To był fuks. Patrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami, próbując pojąc me słowa. I choć wiem że posunęłam się zbyt daleko, i wiem że powinnam coś powiedzieć coś co było by w miarę normalne, to nie czuję że nie mam dużego wyboru. Nie mogę dopuścić aby mój nauczyciel historii spotykał się z moją ciotką. Po prostu nie mogę. Tak więc kiedy on bawił się plamą na koszuli ja chciałam dodać: - Znasz ją, panią polaną mrożoną latte? - widząc jego zaniepokojony wyraz twarzy mówiłam dalej - Wątpię aby wróciła, ona tak naprawdę nie często tam chadza. Następnie wychodzę z tam tond przed tym jak mogę powiedzieć coś głupiego i zniszczyć jego marzenia. Wiec przewiesiłam swoją torbę przez rację i wybiegłam przez drzwi zostawiając tam pana Munoza, wezbrałam całą swą energie na to aby jak najszybciej dotrzeć do stołówki, gdzie czekał na mnie Damen - chętnie się z nim znowu zobaczę po trzech długich godzinach. Ale gdy tam dotarłam nie zastałam tego czego oczekiwałam. Był tam nowy facet, który siedział na moim zwykłym miejscu, po prawej stronie Damena, a on poświęcał mu tak wiele uwagi, a mnie ledwie co. Opieram się o brzeg stołu, patrząc jak co chwila parska śmiechem na to co nowy chłopak powiedział. Nie chcąc przerywać lub być nieelegancka, siadam naprzeciwko
Damena a nie tuż obok niego w mym zwykłym miejscu. - O my good! Jesteś taki zabawny! - powiedziała Haven, była pochylona i dotykała dłoni „nowego” Uśmiechała się w taki sposób, który by wyjaśniał że szuka nowego chłopaka, Josh, jej samozwańcza bratnia dusza poszła w odstawkę. - Szkoda że przegapiłaś to Ever, nawet histeryczny Miles zapomniał o obsesji na punkcie swej zmory! - Dzięki za przypomnienie. - powiedział Miles, jego palce powędrowały ku brodzie. Jego oczy szeroko otwarte patrzyły na każdego z nas prosząc o potwierdzenie, że ten ogromny stwór, nieszczęście z dzisiejszego ranka naprawdę się pojawił i znikło. I nie mogę pomóc, ale zastanawiam się czy nagłe zniknięcie tego czegoś ma jakiś związek ze mną, i z tym że dotknęłam go dziś rano na parkingu. Co oznaczało by że jednak mam magiczne zdolności uzdrawiania. Ale później kiedy zaczęłam o tym myśleć nowy facet powiedział: -Mówiłem ci że to podziała. Genialna rzecz. Zachowaj resztę na wypadek gdyby wróciło. Zwęrzyłam swe oczy, zastanawiając się jak on mógł znaleźć czas na sprawy Milesa, skoro to był jego pierwszy dzień w tej szkole i jeszcze nie poznał go dokładnie. - Dałem mu trochę specjalnej maści - powiedział specjalnie do mnie - Miles i ja mamy wspólny pokój. Jestem Roman tak przy okazji. Popatrzyłam na niego, jego aura była w jasnym żółtym kolorze i wirowała wokoło niego, jej krawędzi były przedłużone, a oni wszyscy siedzieli w przyjaznym uścisku. Ale kiedy ja spoglądam w jego głębokie niebieskie oczy, na opaloną skórę, blond potargane włosy, i ubranie które wygląda jak by było przypadkowe, jak by było hipisowskie - mimo dobrego wyglądu moją jedyną reakcją jest to aby uciec od niego najdalej jak to możliwe. Nawet kiedy uśmiecha się do mnie tak ospale, łatwo, a we mnie dokonuje się pewnego rodzaju omdlenie i boli mnie brzuch, jestem na krawędzi i nie mogę zawrócić. -A ty musisz być Ever - mówi, wyciąga do mnie dłoń, z jednej strony nie zauważyłam że już dość długo czeka abym nią potrzasnęła. Spoglądam na Haven która jest wyraźnie przerażona moją nieuprzejmością, a także przez krótką chwile na Milesa ale, ten jest zbyt zaabsorbowany swym odbiciem w lustrze, że nie zauważył mojego faux pas. Ale kiedy Damen sięga pod stół i ściska mnie za kolano, odkrztuszam się spoglądam na Romana i mówię: - Um, tak jestem Ever. - i mimo że strzela mi kolejny zabójczy uśmiech, to nadal nie działa. I tak po prostu sprawia tylko że mam ból brzucha, a mój żołądek należy do tych
nerwowych i delikatnych. -Wychodzi na to że mamy wiele wspólnego - mówi, chociaż nie mogę sobie wyobrazić czy coś takiego w ogóle istnieję. - Siedziałem na historii tak mniej więcej dwa rzędy za tobą, A w sposób jaki walczyłaś, nie mogłem przestać myślec o tym że jest tam dziewczyna która nienawidzi historii niemal tak samo jak ja. -Ja nie, nie mam nic do historii - powiedziałam, tylko że trochę zbyt szybko, zbyt zaborczo, a mój głos wydał się przy tym taki piskliwy że wszyscy na mnie popatrzeli. Tak więc spojrzałam na Damena, szukając potwierdzenia, że nie mogę być jedyną osobą która czuje niepewny strumień energii płynący od Romana. Ale on tylko przypiął się do swojego czerwonego napoju, jakby wszystko było w idealnym porządku i niczego nie zauważył. Więc wróciłam do Romana i zagłębiłam się w jego i podglądałam strumień jego nieszkodliwych myśli. -Naprawdę? - Roman podniósł swe brwi i pochylił się ku mnie. - Wszystko, zagłębianie się w przeszłości, odkrywanie tych wszystkich dawnych miejsc i dat, badanie życia ludzi, którzy żyli wieki temu i nie wnoszą żadnego znaczenia teraz - nie przeszkadza ci to? A może przeszkadza? Dopiero wtedy gdy te daty, miejsca mają związek z moim chłopakiem i jego sześcioma set latami na hulanki! Ale tylko tak pomyślałam, nie powiedziałam tego, zamiast tego po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: - Nie no w porządku. W rzeczywistości to było łatwe. Kiwnął głową a jego oczy wpatrywały się we mnie intensywnie. - Dobrze wiedzieć - Uśmiecha się - Munoz daje mi weekend na nadrobienie materiału, może ty mogłabyś mnie poduczyć? Spoglądam na Haven jej oczy z miejsca ciemnieją, a jej aura robi się dziwnie zielona, a później na Milesa który przestał myślec o swojej zjawie i zaczął esemesowac z Holtem, a później na Damen który jest nieobecny zarówno wzrokiem jak i duszą, koncentruje się na jakimś obiekcie którego nie mogę zobaczyć. I choć wiem że to jest śmieszne, że wszyscy inni wydają się do Lubic i ja powinnam zrobić wszystko co mogę aby mu pomóc. Ale ja po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: - Och jestem pewna, że nie potrzebujesz mnie. Nie mogłam zignorować mrowienia skóry i ukłucia w żołądku gdy nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się do mnie ujawniając przy tym idealne białe zęby i powiedział: - Miło by było z twojej strony gdybyś mi pomogła, Ever. Ale nie jestem pewien że powinnaś.
ROZDZIAŁ 5 - Co się z dzieje z tobą i tym nowym dzieciakiem? - pyta Haven, pozostawając w tyle za wszystkimi uczniami. - Nic. - Zrzucam jej rękę i idę do przodu a jej energia przepływa przeze mnie, gdy obserwuję jak Roman, Miles i Damen śmieją się i zachowują jak starzy przyjaciele. - Proszę cię. - Przewraca oczami. - To takie oczywiste, że go nie lubisz. - To śmieszne - mówię, koncentrując wzrok na moim pięknym i wspaniałym chłopaku/bratniej duszy/wiecznym partnerze (naprawdę muszę znaleźć odpowiednie słowo) który prawie ze mną nie rozmawiał od porannego angielskiego. Miałam nadzieję, że to nie z tego powodu, o jakim myślałam - ze względu na moje wczorajsze zachowanie i mojej odmowy oddania mu się w ten weekend. - Jestem zupełnie poważna. - Ona patrzy na mnie. - To tak… To tak jakbyś nienawidziła nowych ludzi czy coś. - To było dużo milsze niż rzeczywiste słowa w jej głowie. Zaciskam wargi i patrzę na wprost, powstrzymując się przed wywróceniem oczami. Ale ona bacznie mi się przygląda, kładzie rękę na biodrze i mruży mocno pomalowane oczy spod grzywki z płonącym czerwonym paskiem. - Bo o ile dobrze pamiętam, a obie wiemy, że tak to znienawidziłaś Damena, gdy przyszedł po raz pierwszy do szkoły. - Nie nienawidzę Damena - mówię, przewracając oczami mimo swoich poprzednich przyrzeczeń. Pomyślałam: Poprawka, ja tylko wyglądałam jakbym nienawidziła Damena. Prawda jest taka, że kochałam go przez cały czas. No, z wyjątkiem krótkiego czasu, kiedy naprawdę go nienawidziłam. Ale nadal, nawet wtedy, go kochałam. Po prostu nie chciałam się do tego przyznać… - Hm, wybacz, ale pozwolę sobie się nie zgodzić - mówi, zręcznie odsuwając swoje czarne włosy znajdujące się na twarzy. - Pamiętasz jak nawet go nie zaprosiłaś na swoją imprezę Halloween? Wzdycham, zupełnie niezadowolona z tego wszystkiego. Wszystko co chcę zrobić to dostać się do klasy i udawać, że uważam gdy będę łączyć się telepatycznie z Damenem. - Tak i jeśli pamiętasz to tej nocy również się związaliśmy - gdy kończę to mówić już po sekundzie zaczynam tego żałować. Haven była tą, która znalazła nas przy basenie i to prawie złamało jej serce. Ale ona to po prostu ignoruje. - A może jesteś zazdrosna, ponieważ Damen ma nowego przyjaciela. Wiesz, że jest ktoś inny niż ty. - To niedorzeczne - mówię to zbyt szybko, żeby ktokolwiek w to uwierzył. - Damen ma mnóstwo przyjaciół - dodaję, choć obie wiemy, że to nieprawda. Patrzy na mnie zaciskając usta, kompletnie nieporuszona. Ale teraz jestem tak daleko, że nie mam wyboru jak tylko kontynuować, więc mówię - Ma ciebie, Milesa i… - I mnie, myślę, ale nie chcę tego powiedzieć, ponieważ jest to trochę smutna lista, na której jestem dokładnie na szczycie. A prawda jest taka, że Damen nie przebywa z Haven i Milesem chyba, że ja z nimi jestem. Spędza ze mną każdą wolną chwilę. A wtedy, kiedy nie jesteśmy razem wysyła stały strumień myśli i obrazów w celu uzupełnienia tego dystansu. To tak jakbyśmy zawsze byli połączeni. I muszę przyznać, że lubię ten sposób. Ponieważ tylko z Damenem mogę odkryć prawdziwe ja - moje słyszenie myśli, odczuwanie energii, widzenie duchów. Tylko z Damenem mogę pozwolić sobie na nie pilnowanie się i zachowywać się prawdziwie.
Ale kiedy patrzę na Haven, nie mogę się nie zastanowić nad tym czy ona nie ma racji. Może jestem zazdrosna. Może Roman naprawdę jest miłym i normalnym facetem, który przeniósł się do nowej szkoły i chce mieć nowych przyjaciół - w przeciwieństwie do pełzającego zagrożenia, którego zakładałam u niego. Może naprawdę jestem paranoiczna, zazdrosna i zaborcza i automatycznie zakładam, że jest tak, ponieważ Damen nie jest skoncentrowany na mnie tak jak zwykle, że zostałam zastąpiona. A jeśli tak jest, cóż, jestem zbyt żałosna żeby to przyznać. Więc potrząsam tylko głową i udaję, że się śmieję, gdy mówię - Znowu niedorzeczność. Wszystko to jest naprawdę zabawne. - Potem staram się wyglądać tak jakbym naprawdę tak uważała. - Tak? A co z Driną? Jak wyjaśnisz to? - Uśmiecha się i mówi. - Znienawidziłaś ją od momentu, kiedy ją zobaczyłaś i nawet nie próbuj temu zaprzeczać. A potem, gdy dowiedziałaś się, że zna Damena, znienawidziłaś ją jeszcze bardziej. Kuliłam się, gdy to mówiła. I nie tylko, dlatego, że to prawda, ale ze względu na to, że na dźwięk imienia byłej żony Damena zawsze się kuliłam. Nic nie mogłam na to poradzić, tak po prostu się działo. Ale nie miałam pojęcia jak wytłumaczyć to Haven. Wiedziała wszystko, że Drina udawała jej przyjaciółkę, porzuciła ją na imprezie, a następnie zniknęła na zawsze. Nie pamiętała tego, że Drina próbowała ją zabić trującą maścią, której używała do cierpnącego tatuażu niedawno usuniętego z jej nadgarstka, nie pamiętała… O mój Boże! Maść! Roman dał Milesowi maść na pryszcza! Wiedziałam, że jest w nim coś dziwnego. Wiedziałam, że nie zmyślam! - Haven, jaką Miles ma teraz lekcję? - pytam, moje oczy badały teren szkoły nie mogąc go znaleźć i w zbyt dużym pośpiechu nie mogłam skorzystać z funkcji zdalnego wykrywania obiektów, której jeszcze nie opanowałam. - Myślę, że angielski, dlaczego? - Posyła mi dziwne spojrzenie. - Nic, tylko… muszę biec. - Dobrze. Rób co chcesz. Ale wiesz, ja nadal uważam, że nienawidzisz nowych ludzi! - krzyczy. Ale pozostaje w tyle. Mnie już nie ma. Biegnę przez szkołę koncentrując się na energii Milesa i próbując wyczuć, w której jest klasie. Gdy jestem za zakrętem i widzę drzwi po mojej prawej stronie, otwieram je bez zastanowienia. - Mogę w czymś pomóc? - pyta nauczyciel, odwracając się od tablicy i trzymając w ręce odłamek białej kredy. Stoję poniżona przed klasą, widząc jak kilka sługusów Stacie naśladuje mnie, gdy walczę o złapanie oddechu. - Miles - dysząc, wskazuję na niego. - Muszę porozmawiać z Milesem. Tylko na sekundę - obiecuję, gdy jego nauczyciel krzyżuje ramiona i patrzy na mnie podejrzanym wzrokiem. - To ważne - dodaję, spoglądając na Milesa, który teraz zamknął oczy i potrząsał głową. - Przypuszczam, że masz wolną lekcję? - pyta jego nauczyciel, skrupulatnie dla zasady. I choć wiem, że to może go bardzo urazić i w rezultacie zadziała przeciwko mnie, nie mam czasu na ugrzęźnięcie w tej całej wysokiej biurokracji szkolnej mającej na celu zapewnieniu nam bezpieczeństwa - ale tak naprawdę w tej chwili obchodzi mnie to, że to jest sprawa życia i śmierci! Albo przynajmniej może być. Nie jestem pewna. Jednak chciałabym się dowiedzieć. Jestem tak sfrustrowana, że potrząsam tylko głową i mówię. - Słuchaj, ty i ja wiemy, że nie mam wolnej lekcji, ale jeśli zrobisz mi przysługę,
wypuszczając Milesa na sekundę, obiecuję przysłać go z powrotem. Spojrzał na mnie, jego umysł studiował wszystkie alternatywy, wszystkie sposoby, którymi mógłby się odegrać; wyrzucając mnie, eskortować do klasy, eskortować do biura Dyrektora Buckley’a - ale popatrzył na Milesa i wzdychając powiedział - W porządku. Tylko szybko. Po sekundzie, gdy wyszliśmy na korytarz i drzwi zamknęły się za nami, patrzę na Milesa i mówię - Daj mi maść. - Co? - Gapi się na mnie. - Maść. Tą, co dał ci Roman. Daj mi ją. Muszę ją zobaczyć - powiedziałam mu rozprostowując moją rękę i poruszałam palcami. - Oszalałaś? - szepcze, rozglądając się od ciemnoszarych ścian, dywanu do nas. - Nie masz pojęcia, jakie to poważne - powiedziałam patrząc mu w oczy, nie chcąc go przestraszyć, choć jeśli będę musiała to, to zrobię. - Daj spokój, nie mamy całego dnia. - Jest w moim plecaku - wzrusza ramionami. - Idź po nią. - Ever, serio. Co…? Skrzyżowałam ramiona i kiwnęłam głową. - Idź. Będę czekać. Miles potrząsa głową i znika wewnątrz pomieszczenia. Pojawia się chwilę później z kwaśną miną i małą, białą tubką w ręce. - Masz. Jesteś teraz szczęśliwa? - Rzuca mi ją. Łapię tubkę i badam ją, obracając między kciukiem a palcem wskazującym. Jest to gatunek, który rozpoznałam ze sklepu. Nie rozumiałam, czemu taki był. - Wiesz, gdybyś zapomniała to jutro jest moja sztuka i ja naprawdę nie potrzebuję teraz dodatkowego dramatu i stresu, więc jeśli pozwolisz… - Wyciąga rękę i czeka aż oddam mu maść, aby mógł wrócić do klasy. Tylko, że ja nie chciałam jej jeszcze oddawać. Szukam jakieś otworu igły lub znaku przebicia, czegoś do udowodnienia, że została uszkodzona, że nie jest tym, czym się wydaje. - To znaczy, dziś na obiedzie, kiedy zobaczyłem, że ty i Damen stonowaliście tą całą namiętność byłem gotowy dać ci piątkę, ale teraz jest tak jakby zastąpiło tamto coś gorszego. Mówię poważnie Ever. Albo odkręć ten korek i użyj jej, albo już mi ją oddaj. Nie oddałam jej. Zamiast tego, obejmuję ją palcami i próbuję odczytać jej energię. Ale to tylko głupi krem na pryszcze. Taki, który rzeczywiście działa. - Co my tu robimy? - posyła mi ukośne spojrzenie. Wzruszam ramionami i oddaję mu tubkę z powrotem. Powiedzieć, że mi wstyd byłoby za łagodne. Ale gdy Miles chowa ją do kieszeni i idzie do drzwi, nie mogę się powstrzymać przed powiedzeniem - Więc zauważyłeś? - Słowa przechodzą ostro i lepko przez moje gardło. - Zauważyłem co? - Zatrzymuje się wyraźnie zirytowany. - Hm, brak tej całej namiętności? Miles odwrócił się, przesadnie wywracając oczami przed wyrównaniem swojego wzroku z moim. - Tak, zauważyłem. Wyobraziłem sobie, że tak naprawdę tylko faceci stwarzają dla mnie zagrożenie. Patrzę na niego. - Dziś rano… gdy rozmawiałem z Haven i strajkowałem dopóki faceci nie zatrzymywali się zawsze przy tobie… - Potrząsnął głową. - Nieważne. Mogę iść do klasy? - Przepraszam. - Skinęłam głową. - Przepraszam za to wszystko… Zanim jednak dokończyłam, jego już nie było, a drzwi były mocno zamknięte.
ROZDZIAŁ 6 Kiedy wchodzę na szóstą lekcję sztuki, czuję ulgę widząc, że Damen już tam jest. Pan Robins dał nam dużo do pracy na angielskim, ledwo porozmawialiśmy na lunchu i teraz cieszyłam się na trochę czasu z nim sam na sam. Lub co najmniej tak sam na sam jak można być w klasie z trzydziestoma innymi uczniami. Ale po tym, gdy zakładam fartuch i gromadzę materiały z szafy, czuję na sercu ciężar widząc, że Roman po raz kolejny zajął moje miejsce. - O hej, Ever. - Kiwa głową, kładąc swoje nowe puste płótno na mojej sztaludze, a ja stoję obok trzymając swoje rzeczy w ramionach i patrzę na Damena, który jest tak pogrążony w malowaniu, że jest całkowicie na mnie obojętny. Jestem gotowa powiedzieć Romanowi żeby się odwalił, ale pamiętam słowa Haven jak powiedziała, że nienawidzę nowych ludzi. Bojąc się, że może mieć rację, zdobywam się na uśmiech i umieszczam swoje płótno na sztaludze po drugiej stronie Damena, obiecując sobie przyjść jutro o wiele wcześniej i odzyskać swoje miejsce. - A więc powiedzcie mi, co tutaj robimy? - pyta Roman, wsadzając pędzel pomiędzy swoje przednie zęby i zerka na Damena i na mnie. A to co innego. Zwykle uważam, że brytyjski akcent jest atrakcyjny, ale u tego faceta, to po prostu chrypka. Ale to prawdopodobnie, dlatego że jest całkowicie fałszywy. Mam na myśli, że to jest tak oczywiste ze sposobu, w jaki on go używa tylko wtedy, gdy chce wydawać się fajny. Ale tak szybko jak o tym myślę, tak szybko czuję się znowu winna. Każdy wie, że zbyt mocne próbowanie być fajnym, jest tylko kolejnym znakiem niepewności. I kto nie czuje się trochę niepewnie w pierwszym dniu szkoły? - Uczymy się isms* - mówię, decydując się odgrywać miłą mimo dokuczliwego brzęczenia w moich wnętrznościach. - W zeszłym miesiącu mieliśmy wybrać własny, ale w tym miesiącu wszyscy robimy foto realizm, ponieważ ostatnio nikt tego nie zrobił. Roman lustruje mnie, począwszy od mojej przydługiej grzywki, przebył drogę w dół do moich złotych japonek od Haviany - powolny rejs wzdłuż mojego ciała sprawił, że mój żołądek stał się cały nerwowy i skręcony - nie w dobry sposób. - Dobrze. Więc ma to wyglądać prawdziwie jak na fotografii - mówi, oczy mając skupione na mnie. Spotykam jego spojrzenie, wytrzymując je o kilka sekund za długo. Albo odrzucę skurcz albo pierwsza odwrócę wzrok. Jestem zdecydowana pozostać w tej grze tak długo, jak trzeba. I choć może się wydawać łagodny na zewnątrz, czuję u niego coś ciemnego i groźnego, jakiś pewien rodzaj odwagi. A może nie. Bo zaraz jak o tym myślę, on mówi. - Te amerykańskie szkoły są niesamowite! W domu, w rozmoczonym Londynie - mrugnął. - teoria zawsze była ponad praktyką. Jest mi wstyd za siebie i za wszystkie osądy. Bo podobno jest on nie tylko z Londynu, co oznacza, że jego akcent jest prawdziwy, ale też, Damen, którego moce psychiczne są bardziej wyrafinowane od moich, nie wydaje się w ogóle zaniepokojony. Jeśli już, to wydaje się go lubić. Co jest nawet gorsze dla mnie, ponieważ dość dużo to udowodni, że Haven ma rację. isms* - nie słyszałam o tym, w słowniku tego nie ma, tak samo w translatorze Naprawdę jestem zazdrosna. I zaborcza.
I paranoidalna. I najwyraźniej nienawidzę też nowych ludzi. Biorę głęboki oddech i próbuję mówić ponownie mimo ściśniętego gardła i węzła w żołądku i postanawiam być przyjazną nawet, jeśli oznacza to, że muszę udawać. - Możesz malować cokolwiek chcesz - powiedziałam, używając mojego optymistycznie przyjaznego głosu z dawnego życia, przed tym jak cała moja rodzina zginęła w wypadku i uratował mnie Damen poprzez uczynienie mnie nieśmiertelną, praktycznie jedynego kiedykolwiek używanego głosu. - Wystarczy, aby wyglądało prawdziwie, jak fotografia. Rzeczywiście to mamy za zadanie wykorzystanie rzeczywistych fotografii, żeby pokazać nasze natchnienie, i oczywiście, także do celów klasyfikacji. Wiesz, możemy udowodnić, że dokonaliśmy tego, co sobie określiliśmy. Rzucam okiem na Damena, zastanawiając się, czy coś usłyszał i czuję zirytowanie, że wybrał malowanie od komunikowania się ze mną. - A co on maluje? - pyta Roman, wskazując głową płótno Damena, doskonałe ujęcie kwitnięcia pól w Summerlandzie. Każde źdźbło trawy, każdą kroplę wody, każdy płatek kwiatu, tak jasne, tak materialne - tak jak tam. - Wygląda jak raj. - Kiwa głową. - Jest rajem - szepczę, tak zaabsorbowana tym obrazem, że odpowiedziałam za szybko nie przemyślając tego, co właśnie powiedziałam. Summerland nie jest tylko świętym miejsce - to nasze sekretne miejsce. Jednym z wielu sekretów, który obiecałam zachować. Roman spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami. - To miejsce istnieje? Zanim jednak odpowiadam, Damen kręci głową i mówi. - Ona chce żeby istniało. Ale zrobiłem to, co istnieje tylko w mojej głowie. - Potem rzuca mi spojrzenie i wysyła telepatyczną wiadomość - ostrożnie. - Więc jak wykonasz zadanie? Jeśli nie masz zdjęcia, aby udowodnić, że to istnieje? - pyta Roman, ale Damen wzrusza tylko ramionami i wraca do malowania. Roman nadal spogląda między nas, jego oczy są zmrużone i zadają pytanie, a ja wiem, że nie mogę tego tak zostawić. Tak więc patrzę na niego i mówię. - Damen nie przejmuje się tutejszymi zasadami. Woli robić swoje. Pamiętałam czasy, kiedy przekonywał mnie do olania szkoły, zakładania się na torze i gorszych rzeczy. A kiedy Roman kiwa głową i odwraca się do swojego płótna i Damen wysyła mi telepatyczny bukiet czerwonych tulipanów wiem, że wszystko się udało - nasz sekret jest bezpieczny i wszystko jest w porządku. Dlatego zanurzam pędzel w jakiejś farbie i wracam do pracy. Czekałam aż zadzwoni dzwonek, abyśmy mogli wrócić do domu i rozpocząć prawdziwą lekcję. Po zajęciach, pakujemy nasze rzeczy i udajemy się na parking. Pomimo mojego postanowienia bycia miłą dla nowego faceta, nie mogę się powstrzymać przed uśmiechem, kiedy widzę że zaparkował gdzie indziej. - Do zobaczenia jutro - wołam z ulgą, kiedy jest pewna odległość między nami, bo pomimo tego, że wszyscy są nim zauroczeni, ja tego po prostu nie czuję, nie ważne jak bardzo się staram. Otwieram samochód, wrzucam swoją torbę na podłogę mówiąc do Damena - Miles ma próbę, a ja jadę prosto do domu. Chcesz jechać ze mną? Odwracam się i jestem zaskoczona widząc Damena przed sobą, który kołysze się z boku na bok z napiętym wyrazem twarzy. - W porządku? - Podnoszę dłoń do jego policzka, czując ciepło, jakiś znak niepokoju, nawet jeśli naprawdę nie spodziewałam się go znaleźć. I kiedy Damen potrząsa głową i patrzy na mnie, przez ułamek sekundy
wszystkie barwy odpłynęły. Ale potem tak szybko jak się pojawiło tak szybko to zniknęło. - Przepraszam, ja tylko… czuję w głowie coś dziwnego - mówi, ściskając grzbiet nosa i zamykając oczy. - Ale myślałam, że nigdy nie chorujesz, że my nie chorujemy? - mówię, nie mogąc ukryć swojego niepokoju, gdy sięgam po swój plecak. Myślę, że łyk nieśmiertelnego soku sprawi, że poczuje się lepiej, bo potrzebuje go o wiele bardziej niż ja. I choć nie wiemy dokładnie, dlaczego spożywanie tego przez Damena przez sześć wieków doprowadziło go do pewnego rodzaju uzależnienia, miał potrzebę konsumowania tego coraz więcej z każdym mijającym rokiem. Co prawdopodobnie oznacza, że ja też w końcu będę potrzebowała tego więcej. I choć wydaję się, że to długa droga to mam po prostu nadzieję, że pokaże mi jak zrobić tak, żebym nie musiała napełniać się nim przez cały czas. Lecz zanim dochodzę do niego, on wyciąga swoją własną butelkę i bierze długi łyk, przyciągając mnie do siebie i przyciska usta do mojego policzka, mówiąc. - Czuję się dobrze. Naprawdę. Odwieźć cię do domu? ROZDZIAŁ 7 Damen jechał szybko, bardzo szybko. Mam na myśli, że tylko dlatego iż oboje mieliśmy w głowie radary które się przydawały ze względu na policje kiedy łamaliśmy prawo, na pieszych, bezdomnych zwierząt i czegokolwiek innego, co miałoby stanąć na naszej drodze, co nie znaczyło że musiał on aż tak tego nadużywać w tym momęcie… Lecz Damen sądził inaczej. Dlatego też on już stał na moim podjeździe gotowy wyciągnąć mnie do parku. -Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz - śmieje się, następnie wchodzi do mojego pokoju, ciągnie mnie za sobą na moje łóżko gdzie sam się rozciąga i pociąga mnie na nie, aby sprawdzić się w miłym pocałunku - pocałunek gdyby to zależało ode mnie nigdy by się nie miał skończyć. I szczęśliwie spędzić resztę wieczności w jego ramionach. A wystarczało mi wiedzieć, że mamy nieskończoną liczbę dni przed sobą aby zapewniać sobie wzajemnie szczęście, od razu jestem szczęśliwa. Choć nie zawsze się czuję. Byłam bardzo zdenerwowana gdy po raz pierwszy dowiedziałam się prawdy. Tak zdenerwowana że spędziłam trochę czasu z dala od niego, aby poukładać sobie to wszystko w mojej głowie. Mam na myśli to iż nie codziennie można od bliskiej osoby usłyszeć: A tak przy okazji, jestem nieśmiertelny, i ciebie również nim zrobiłem. I chociaż byłam bardzo niechętna mu wieżyc za pierwszym razem, w myślach ciągle rozpamiętywałam to jak zmarłam w wyniku wypadku, i jak spojrzałam właśnie w jego oczy i wtedy wrócił mnie do życia, i jak poznałam właśnie te oczy i jak pierwszy raz go zobaczyłam w szkole - nie było co zaprzeczać że to prawda. Mimo iż nie chciałam tego zaakceptować. Nie dość że moje zapory psychiczne nie przetrwały wniesionych w me życie zdolności psychicznych w dniu mojego NDE ( Doświadczenie bliskości ze śmiercią - tak naprawdę oni nalegali na wywołanie go w pobliżu mnie choć tak naprawdę umierałam) i jak zaczęłam rozprawy nad myślami innych, jak przez głupi dotyk mogłam odczytać historie ich całego życia, rozmowy z martwymi, i wiele wiele innych. Nie wspominając i tym iż jestem nieśmiertelna i jak bolesne to może być, ale oznacza to również że nigdy nie przejdę przez „most”. Nigdy nie uczynię nic po drugiej stronie, nigdy nie spotkam się tam z moją rodziną. I kiedy tak o tym pomyślisz to naprawdę jest wielka tragedia. Tak więc odciągnęłam swoje usta od jego i
spojrzałam mu w oczy - te same oczy w które spoglądałam przez 400 lat. I choć nie wiem jak bardzo się staram, nie mogę wymazać naszej przeszłości. Tylko Damen, który pozostał ten sam, przez ostatnie 600 lat - ani śmierć ani reinkarnacja - a ja trzymam ten klucz do zagadki. - O czym tak zaciekle myślisz? - pyta mnie, palcami gładzi krzywiznę mej szczęki, a palcami zostawia ciepły ślad na mojej skórze. Biorę głęboki oddech, wiem jak bardzo jest zobowiązany do pobytu w teraźniejszości, ale skoro postanowił dowiedzieć się więcej o mojej historii - naszej historii. - Myślałam o tym kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy - mówię, obserwując jego reakcję a on tylko kręci głową. - Byłaś? I co dokładnie pamiętasz z tamtego okresu? - Nic. - wzruszam ramionami - Zupełnie nic. To znaczy miałam nadzieje że mógłbyś mi cos powiedzieć. Nie musisz mi mówić wszystkiego - to znaczy, wiem jak bardzo nienawidzisz wracać do przeszłości. Jestem po prostu bardzo ciekawa jak zaczynałam - jak się po raz pierwszy poznaliśmy. Przeciąga się i przewraca na plecy, jego ciało jest nadal napięte, wargi ściśnięte i ułożone w ciężkiej linii, i obawiam się że to jest jedyna odpowiedz jaką dostane. - Proszę? - poruszyłam się, zbliżyłam się do niego i owinęłam moje ciało wokół jego. - To nie sprawiedliwe że ty Znasz wszystkie szczegóły, ja wszystko widzę jakby w ciemności. Po prostu daj mi coś abym mogła to zobaczyć. Gdzie mieszkaliśmy? Gdzie mnie zauważyłeś? Gdzie się po raz pierwszy spotkaliśmy? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Obraca się lekko na bok, i przeczesując włosy mówi: - To było we Francji w 1608 roku. Biorę głęboki wdech, później wydech i czekam aby, usłyszeć więcej. - Dokładniej w Paryżu. Paryż! I od razu widzę przed oczyma wspaniałe, wyszukane suknie, skradzione pocałunki na Pont Neuf, plotkowanie z Marią Antoniną… - Brałem udział w kolacji, w domu przyjaciela - zatrzymuje wzrok na moich oczach i mówi - A ty pracowałaś jako służka. Jako służka?! - Jako jedna z ich pracowników. Byli oni bardzo bogaci. Leżałam tam oszołomiona, nie tego się spodziewałam. - Nie byłaś taka jak inni - powiedział, a jego głos zniżył się prawie do szeptu - byłaś piękna. - Niezwykle piękna, wyglądałaś zupełnie jak teraz - uśmiecha się, bierze w palce pasmo moich włosów i okręca je sobie wokół palca. - Ale byłaś zupełnie jak teraz, straciłaś rodziców w pożarze. Byłaś sierotą. I tak ledwo żyłaś bez grosza przy duszy, bez żadnego wsparcia, byłaś po prostu zatrudniona przez moich znajomych. Trudno mi to przełknąć, nawet nie wiecie jak się czuje. Chodzi mi o to, co w przypadku punktu „reinkarnacja” jesteś zmuszony do przeżywania tego samego na nowo? - I tak, po prostu to wiedziałem, to była miłość od pierwszego wejrzenia. I padła na mnie całkowicie i nieodwracalnie. W jednej chwili się w tobie zakochałem, i w tej chwili wiedziałem że moje życie już nigdy nie będzie takie ja do tej pory. Spojrzał na mnie, jego palce będące na skroniach, jego wzrok który mnie wabił, prezentując intensywność jego spojrzenia. Wzrok który oglądał sceny z tamtych czasów kiedy na mnie spojrzał. Moje blond włosy schowane pod czepkiem, moje niebieskie oczy które były nieśmiałe na tyle aby bać się spojrzeć i nawiązać kontakt, moje ubrania które były szare, złączone palce, moje piękno jest marnowane i łatwo mnie było przegapić. Ale
Damen mnie zobaczył. W momęcie kiedy wszedł do pokoju spotkał moje oczy. Szukam w śród mej duszy swej przeszłości, ale on ciągle się ukrywa. A on ciemno ubrany jego ubiór jest idealny, dopracowany, tak przystojny, więc odwracam się. Znając życie jego guziki na płaszczu są warte tyle co ja nawet przez rok nie zarobię. Wiedząc to nie odglądam się drugi raz, on nie jest z mojej ligi… - Mimo to musiałem przejść ostrożnie ponieważ… - Ponieważ jesteś już w związku małżeńskim z Driną - szeptam oglądając tą scenę w mojej głowie, jest on jednym z gości na tym obiedzie i nie mogę z nim rozmawiać. Więc nasze oczy spotykają się znowu na krótko. W tym momęcie Damen mówi : - Drina jest na Węgrzech. Nasze drogi już się rozeszły. Ale nie możemy się na siebie gapić, ponieważ wywołalibyśmy tym skandal. - Ona i ja mieszkamy już osobno, więc nie było z tym problemów. Jedynym problemem było to iż wtedy podział na klasy społeczne był bardzo ważny. I dlatego że ty byłaś tak niewinna więc byłaś bardzo narażona na takie zarzuty. Nie chciałem spowodować żadnych kłopotów, zwłaszcza że nie wiedziałem czy czujesz to samo. - Ale ja czułam to samo! - mówię patrząc jak się poruszamy w przeszłości, tamtej nocy, i jak za każdym razem gdy przechadzał się patrzyłam za nim wzrokiem. - Obawiam się że nie miałem do ciebie wystarczającego zaufania - patrzy na mnie zmartwiony - Do tedy aż natykaliśmy się na siebie tak często, aż poczułem do ciebie zaufanie. A następnie. A potem spotykaliśmy się w tajnych miejscach (przejściach) na skradzionych pocałunkach, czy też na namiętnych uściskach w pomieszczeniach dla jego służby, lub w jego powozie. - Dopiero teraz wiem że nie było to tak tajne jak myślałem, myślałem że… - westchnął - Drina tak naprawdę nigdy nie była na Węgrzech, Przez cały rok planowała, oglądała mnie, była zdecydowana aby mnie znowu zdobyć i była pewna zwycięstwa bez względu na koszty - wziął głęboki oddech, a żal z 4-stuleci był widoczny na jego twarzy. - Chciałem się tobą zająć. Chciałem dać ci wszystko, wszystko czego tylko sobie zażyczysz. Chciałem traktować cię jak księżniczkę jak byś się nią właśnie urodziła. I kiedy w końcu przekonałem cię do siebie, nigdy nie byłem tak szczęśliwy że żyje. Mieliśmy się spotkać wtedy o północy… - Ale ja nigdy się nie pojawiłam - mówię, widząc tą scenę u siebie w głowię, widzę ból na jego twarzy dowodzący temu jak bardzo pragnął tego spotkania, jak bardzo był przekonany iż zmieniłam zdanie. - Dopiero następnego dnia dowiedziałem się że zginęłaś w wypadku, zostałaś przejechana przez konia, szłaś na spotkanie ze mną. - Kiedy patrzy na mnie, pokazuje mi cały swój smutek który jest nie do zniesienia, wszystkie czasochłonne wysiłki dzięki którym ukrywał cały swój żal poszły na marne. - W tamtym momęcie, nigdy by mi nie przyszło do głowy że to Drina jest odpowiedzialna za to. Nie wiedziałem tego dopóki się do tego nie przyznała. Wydawało się ze był to wypadek, straszny, nieszczęśliwy wypadek. Myślę że byłem tak odrętwiały z bólu że nie zauważyłem niczego podejrzanego. - Ile miałam lat? - pytam, biorę oddech wiedząc że byłam młoda ale chcę szczegółów. On przyciąga mnie do siebie bliżej, gładzi palcami moją twarz mówi : - Ty miałaś szesnaście lat, i miałaś na imię Evaline - jego usta zbliżają się do mojego ucha i szepcą - Evaline - I to uczucie to mojego starego wcielenia, sieroty, tak mocno kochanej przez Damena, i śmiem twierdzić że nie jest to tak różne od mego obecnego istnienia. - Dopiero wiele lat później, kiedy spotkaliśmy się ponownie w Nowej Anglii, byłaś wcielona jako świętoszkowata córka że zacząłem Wierzyc w swe szczęście ponownie. - Świętoszkowata córka? - patrzę mu w oczy, i widzę jak pokazuje mi szatyna blado-skórego i dziewczynę w ciężkim niebieskim stroju
- Czy wszystkie moje życia były tak samo nudne? - potrząsam głową - A co to za straszny wypadek zabrał mnie wtedy ze świata? - Utonięcie - wzdycha, a chwile później ogarnięty żalem mówi: - Byłem tak zniszczony, że popłynąłem do Londynu gdzie mieszkałem z przerwami od wielu lat. A później popłynąłem do Tunezji gdzie spotkałem ciebie jaką piękną, bogatą a raczej powiedziałbym zepsutą-córkę właściciela ziemskiego w Londynie. - Pokaż mi! - i ryje się ku niemu, chcąc aby pokazał mi bardziej ekscytujące moje życie, i widzę siebie jako brunetkę w bardzo pięknej zielonej sukni ze skąp likowanym szyciem, i widzę także że trochę klejnotów pojawia się na mojej głowie. Bogatej zepsutej laski jej życie to szereg imprez i wycieczek, moje życie wypełniają zakupy, jest po prostu puste, dopóki nie zapełnia go Damen… - Kiedy to było? - pytam smutno, kiedy widzę jak odchodzi, ale potrzebuje wiedzieć jak odeszła. - Straszny upadek - zamyka oczy - W tym momęcie byłem pewien, że jestem karany „Udzielone mi zostało życie wieczne, lecz bez miłości” Zamyka moją twarz w swych dłoniach, palcach emitujących takie czułości, z taką czcią, dającą mi takie pyszne ciepłe mrowienie, zamykam oczy i tulę się do niego bardziej. Koncentrując się na dotykaniu jego skóry, a nasze ciała są ze sobą bardzo blisko, wszystko wokół nas znika, nic się nie liczy, nie w przeszłości, nie w przyszłości, tylko teraz w tym momęcie. To znaczy, ja jestem z nim, a on jest ze mną, tak powinno być wiecznie. I podczas gdy to wcześniejsze życie może być dla mnie bardzo ciekawe, jedynym tego celem było to abyśmy znowu byli razem nieprzerwalnie. A teraz, gdy nie ma Driny, nic nie może stanąć na naszej drodze, nic z tego nie stanie nam na drodze do przyszłości nic prócz mnie samej. I mimo tego że chcę wiedzieć co było wcześniej myślę iż może to zaczekać. Nadszedł czas abym przeszła obok moich drobnych zazdrości i niepewności, aby zatrzymać znalezienie wymówek i wreszcie zobowiązać się do podjęcia dużego kroku na przód, po tych wszystkich latach. Lecz gdy mam zamiar mu to powiedzieć on oddala się ode mnie tak nagle że mam tylko chwilkę aby przylgnąć do niego bardziej. - Co się stało - płaczę, widząc jak mocno naciska kciuki na skronie jak walczy o oddech. A kiedy patrzy na mnie jego wzrok przeszywa mnie na wskroś. Ale chwilkę później widzę że to już minęło. A zamiast tego zastępuje wzrok pełen miłości, przeciera oczy kręci głową, patrzy na mnie i mówi: - Nigdy się nie czułem tak jak przed chwilą. Zatrzymuje się i patrzy w przestrzeń - No, może nigdy. Ale gdy widzi wyraz problemu na mojej twarzy dodaje: - Ale już wszystko ze mną w porządku, naprawdę. - I kiedy odmawiam poluzowania uścisku, uśmiecha się i mówi: - Hej co powiesz na podróż do Summerlandu. - Poważnie? - mówiąc to światełka w moich oczach zapalają się. Po raz pierwszy odwiedziłam to wspaniałe miejsce, (magiczny wymiar między wymiarami) gdy umierałam. I byłam zachwycona tamtejszym pięknem tak że nie chciałam odejść. A po raz drugi byłam tam z Damenem to właśnie wtedy pokazał mi wszystkie swoje wspaniałe umiejętności, miałam pragnienie aby tam powrócić. Ale że Summerland był dostępny tylko dla duchowo zaawansowanych ( lub umarłych) nie mogłam tam pujśc sama. - A dlaczego by nie? - wzrusza ramionami - A co z moją lekcją? - mówię, starając się abym wyglądała na zainteresowaną studiowaniem nowych sztuczek, gdy prawdą jest że wolałabym iść do Summerlandu, gdzie wszystko jest łatwe i możliwe. - Nie wspominając o tym, że czujesz się nienajlepiej - ściska moją rękę ponownie, widząc jakie ciepło mi to daje.
- Możemy robić lekcje także w Summerlandzie - uśmiecha się - i jeśli dasz mi do ręki mój sok, to poczuje się na tyle dobrze aby otworzyć portal. Ale nawet po tym ja mu go daje i od popija kilka długich obfitych łyków, nie może uczynić go to silniejszym. - Może mogę ci jakoś pomóc? - mówię widząc pot na jego czole. - Nie - ja już - już to miałem daj mi jeszcze chwile - mamrocze, zaciska szczęki i próbuje sobie wyobrazić Summerland. Więc robie to. Daje mu jeszcze chwilkę. Ale nic się nie dzieje. - Nie rozumiem - zezuje mówiąc to - Nigdy się nic takiego nie stało od kiedy nauczyłem się to robić. - Może to dlatego, że nie czujesz się najlepiej? - patrzę jak bierze kolejny łyk napoju, i następny, i następny. Kiedy zamyka oczy i ponownie próbuje, lecz znowu się nic nie dzieje. - Czy ja mogę spróbować? - Zapomnij o tym. Nie wiesz nawet jak. - jego głos jest przy tym tak szorstki jak nigdy, staram się nie brać tego osobiście i myślec że to dlatego że jest sfrustrowany sobą a nie mną. - Wiem że nie wiem jak, ale myślałam że mógłbyś mnie nauczyć, a następnie mogłabym… Ale nim skończyłam mówić, on wstał z łóżka i stanął przede mną. - Ever, to jest proces. To zajęło mi wiele lat, abym dowiedział się jak tam mam się dostać. Nie można po prostu tak przejść do końca „tej książki bez czytania w środku” kręci głową i opiera się o moje biurka, jego ciało jest sztywne i napięte, a jego wzrok wyraża odmowę. - A co jeśli przeczytałam książkę w której na początku wiedziałam co się stanie na końcu? - pytam i szeroko się uśmiecham. Patrzy na mnie twardym wzrokiem, zaciskając usta, ale tylko na chwile, po czym wzdycha i podchodzi do mnie, siada obok i mówi: - Chcesz spróbować? Kiwam szybko głową. Patrzy na mnie, z twarzą pełną wątpliwości, i czeka aż poproszę go o coś zupełnie innego. - Dobrze, a teraz usiądź wygodnie tylko nie noga na nodze bo wtedy odcinasz sobie Chi. - Chi? - Fantazyjne słowo energii. - uśmiecha się - Jeśli chcesz usiądź w pozycji lotosu a następnie, oczyść umysł. Ściągam swoje japonki, i wywalam je daleko kładę nogi na wykładzinie dywanowej, i odprężam się, próbuje uspokoić moje podniecenie. - Zazwyczaj wymaga to długiej serii medytacji, ale tym razem mamy w interesie czas więc, myślę że skupianie się masz już dość zaawansowane. Po prostu będziemy dokopywać się do Summerlandu. W porządku? Kiwnęłam głową, pragnąc aby rozpocząć. - Chcę abyś zamknęła oczy i wyobraź sobie lśniące zasłony złociste światło unoszące się przed tobą, mówi, łącząc swe palce z moimi. Tak więc, obrazuje sobie wielką replikę tego, gdzie byłam wcześniej z Damenem. I to jest takie piękne, takie genialne i widzę coraz więcej światła. A moje serce przepełnia radość chce podnieść rękę w jego kierunku pragnąc się w nim. Moje palce nawiązują kontakt i na chwile zanurzają się w tym, lecz to kurczy się i znika mi z oczu, a ja jestem z powrotem w moim pokoju. - Nie mogę uwierzyć! Byłam tak blisko! - zwracam się w kierunku Damena - To było tuż, tuż przede mną! Widziałeś to? - Tak byłaś niezwykle blisko - mówi, mimo iż jego wzrok jest delikatny, to moim zdaniem uśmiech nieco wymuszony.
- Co się stanie jeśli spróbuje jeszcze raz? Co się stanie jeśli zrobimy to razem? - mówię z nadzieją, lecz on gwałtownie odwraca głowę i kręci nią. - Ever, robimy to razem - szepcze, ocierając czoło z potu i unikając mego wzroku - Obawiam się że nie jestem zbyt dobrym nauczycielem. - To śmieszne! Jesteś świetnym nauczycielem, masz po prostu gorszy dzień. - Ale kiedy patrzę na niego, rozumiem że nie żartował. Więc zmieniam taktykę sprowadzania winy powrotem na mnie i mówię: - To moja wina. Jestem złą uczennicą. Jestem leniwa, niechlujna i spędzam większość czasu na odciąganiu cię od lekcji, zamiast próbować zrozumieć. Ściskam jego rękę - Ale muszę skończyć z przeszłością. I jestem teraz bardzo poważna. Więc daj mi jeszcze jedną szanse, zobaczysz. Patrzy na mnie, ma wątpliwości czy będzie to działać, ale nie chcąc zawieśc mnie, bierze mnie za rękę i oboje próbujemy ponownie, zamykamy oczy. Przywracając w wspomnieniach wspaniały portal, lecz Sabine podchodzi do drzwi, idziesz już po schodach, wybija nas z transu, więc rozdzielamy się i stajemy po przeciwnych stronach pokoju. - Damen myślałam że twoje auto ciągle chodzi. Ściąga ona swoją kurtkę, i spokojnie przechodzi przestrzeń od drzwi do mojego biurka. Energicznie potrząsa dłonią Damena i skupia się na butelce leżącej obok kolana Damena - Więc to ty jesteś tym który uzależnił Ever? - spogląda na nas ze zwężonymi oczami i zaciśniętymi ustami. Więcej dowodów nie potrzebuje. Patrzę kątem oka na Damena i panika we mnie narasta gdy zastanawiam się jako on będzie w stanie to wyjaśnić. Ale on po prostu śmieje się i mówi: - Och. większość ludzi nie lubi tego smaku tak po prostu, ale Ever on bardzo smakuje. - potem uśmiecha się w taki sposób w który największy niedowiarek by uwierzył, tak uroczo, jeśli o mnie chodzi to zajęłam się obgryzaniem paznokci. Ale Sabine tylko na niego patrzy zupełnie niewzruszona - Tak bardzo go polubiła, tak bardzo że nawet nie zwraca uwagi na całe tony jedzenia które kupuje, nic nie je. - To nieprawda! - mówię zirytowana, że znowu rozpoczyna ten temat i to jeszcze przed Damenem. Ale kiedy widzę bluzkę upaćkaną kawą, mój kłopot znika i jestem oburzona - Skąd to masz? - i podchodzę do niej, a ona natomiast oblewa się szkarłatnym rumieńcem, widząc to zamierzam zmienić temat aby całkowicie odwieść ją od tej dyskusji. Patrzy w duł swojej bluzki, i pociera a nią palcami i robi pauzę (jak to ona) w myśleniu, potem potrząsa głową i wzrusza ramionami kiedy mówi: - Natknęłam się na kogoś - i kiedy tak o tym mówi myśli że jakiś zblazowany gościu się na nią natknął i jest dla mnie to oczywiste iż nie jest pod takim ogromnym wrażeniem jak wydawało się Munozowi. - Więc, jesteśmy nadal umówione na obiad w sobotę? - pyta Przełykam z trudem ślinę, Damen telepatycznie mnie przywraca do rzeczywistości więc uśmiecham się w odpowiedzi twierdzącej i kiwam głową, mimo, iż nie mam pojęcia o czym ona do mnie mówi. - Zrobiłam już dla nas rezerwację, na dwudziestą - wstrzymuje oddech i patrzę jak on się uśmiecha i kiwa głową. Nawet decyduje się na krok dalej i mówię: - Jakże mogłabym zapomnieć. Potrząsa ręką Sabine gdy ta zmierza w kierunku drzwi, Damen wysyła mi telepatycznie ciepły uśmiech przy którym me ciało przechodzi fala miłych dreszczy -- Przepraszam cię za ten cały obiad - mówię, patrząc na niego- myślałam że będzie tak zajęta i zapomni. Podchodzi do mnie całuje mnie w policzek, a następnie idzie na łóżko idę za nim, a on mówi - Ona troszczy się o ciebie. Chce się upewnić czy jestem dla ciebie
wystarczająco odpowiedni, dobry szczery i nie chce cię skrzywdzić. I choć byłem zbyt blisko raz lub dwa nie pamiętam dokładnie ale zawsze wchodziła w odpowiednim momęcie. - uśmiecha się. A tak ściślej to mój świętoszkowaty tatuś - mówię i widzę przed oczyma doskonały obraz rodzicielskiego nadzoru. - możesz być zaskoczona - Damen śmieje się - Zamożny ziemianin był o wiele więcej niż strażnikiem. Ale i tak udało mi się przekraść. - Może pewnego dnia, pokarzesz mi swoją przeszłość - mówię - Wisz jak twoje życie wyglądało nim się spotkaliśmy, dom twych rodziców, jak poszli swoją drogą… - Mój głos odmówił posłuszeństwa i nie wydałam z siebie żadnego dźwięku choć chciałam. Widząc błysk w jego oczach, ten ból i wiedząc że on wciąż nie chce o tym mówić. Zawsze mi umyka, odmawia udziału w dalszym rozpamiętywaniu, które tylko mnie bardziej ciekawi. -Ta kwestia nie jest ważna - mówi głaszcząc blachę swego auta, wszystko byle by na mnie nie patrzeć - Wszystko co się liczy jest tu i teraz. - Tak ale, Damen - zaczynam chcąc wyjaśnić, że to nie jest tylko głupia ciekawość, tu chodzi o to że chcę po prostu poczuć z nim tą bliskość, więź, że chcę wiedzieć że ma do mnie zaufanie w tych sprawach z przeszłości. Ale gdy patrzę na niego znowu wiem że lepiej nie naciskać. Może też nadszedł czas, aby przemyśleć to czy ja sama nie mam za mało zaufania do niego. - Myślałam… - i mówię, a moje palce wędrują po jego koszuli. Patrzy na mnie, z ręką na swoim kolanie, gotowy do odwrócenia się ode mnie. - Wiesz dlaczego i nie zrezygnować z tego zaproszenia. - kiwam głową, ściskam usta a mój wzrok skupia się na jego ustach. - Wiesz i zmatować ten film? - dodaje wstrzymując oddech, widząc jak jego piękne czarne oczy oglądają moją twarz. -Jesteś pewna? Kiwam głową. Wiem że jestem. Czekaliśmy na ten Momot setki lat, więc dlaczego opóźniać go jeszcze bardziej? - Bardziej niż pewna - mówię spotykając jego spojrzenie. Uśmiecha się, jego twarz rozświetla się po raz pierwszy przez cały dzień. I jestem z tego tak zadowolona ze wygląda znowu normalnie, ze co całe jego głupie zachowanie gdzieś uleciało. Ja wiem. On zawsze jest zaki silny, seksowny, piękny i niezwyciężony - odporny na słabe Momoty i złe dni. Widząc go takim radosnym wstrząsa to mną bardziej niż należy się przyznać. - Miło mi to zrobić - mówi, przytulając się do mnie i wypełniając moje ramiona dziesiątkami czerwonych tulipanów. ROZDZIAŁ 8 Następnego ranka, kiedy spotykam Damena na parkingu, wszystkie moje zmartwienia znikają. Ponieważ w chwili, gdy otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść z auta, zauważam jak zdrowo wygląda, jak jest porażająco przystojny i gdy patrzę w jego oczy jest jasne, że wszystkie wczorajsze dziwactwa są skończone. Jesteśmy bardziej zakochani niż kiedykolwiek. Poważnie. Przez cały angielski ledwo trzymał ode mnie łapy. Stale nachylał się do mojego biurka i szeptał mi do ucha, ku irytacji pana Robinsa i niesmaku Stacie i Honor. I teraz, gdy jesteśmy na lunchu nie odpuścił sobie, gładząc mój policzek i patrząc mi w oczy, przerywając tylko od czasu do czasu, aby wziąć łyk swojego napoju przed powrotem tam gdzie skończył, mrucząc mi czułe słówka do ucha.