mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony396 054
  • Obserwuję294
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań303 008

Rardin Jennifer - Jaz Parks 1 - Once Bitten Twice Shy - CAŁOŚĆ

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Rardin Jennifer - Jaz Parks 1 - Once Bitten Twice Shy - CAŁOŚĆ.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 230 stron)

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 2 PrologPrologPrologProlog Strach cuchnie. PoniewaŜ nigdy nie wiesz, kiedy cię uderzy. Czasami skrada się za tobą, chichocząc jak najlepsza fan girl z siódmej klasy. Wtedy wali cię prosto w tył głowy i rzuca na kolana, zanim w ogóle zdasz sobie sprawę z tego, co się dzieje. Innym razem widzisz jak nadciąga, jak kropka na horyzoncie, ale czujesz się jak kanarek w klatce. Wszystko, co moŜesz robić to się trzymać, i mieć nadzieję, Ŝe nie uderzy cię na tyle mocno, byś dostał choroby lokomocyjnej i nie uświnił wszystkich gazet. Tego typu odczucia chorobowe czułam zajmując jedyne drewniane, wolne krzesło w gabinecie mojego szefa- Pete’a. W zasadzie nie czułam takiego lęku, od kiedy zaczęłam tu pracować sześć miesięcy wcześniej. Nawet, w jakieś dziesięć godzin od rozpoczęcia mojej pierwszej misji, gdy weszłam do swojego pokoju w hotelu i zastałam tam, stojącego przy łóŜku, wampira, trzymającego kuszę. Moją kuszę. Jedną z tych, które miałam wykorzystać do wyeliminowania go. W odróŜnieniu od tamtego scenariusza, nie był to przypadek, gdzie mogłam odejść i spróbować ponownie za jakiś czas. Albo raczej, co było całkowicie w moim stylu i jak czyniłam, kopnąć go w twarz, pozbawić równowagi, strzelić mu w rzepkę z mojej 38., Którą zawsze nosiłam pod spódnicą, jako zabezpieczenie, a potem powalonego przestrzelić kuszą.. W tej jednak sytuacji zmuszona byłam siedzieć absolutnie nieruchomo i starać się nie rzucać okiem na sterty dokumentów ułoŜone w równe rzędy z oznaczeniem Top Secret, a których było pełno na zielonym, metalowym biurku Pete’a. PoniewaŜ, mimo Ŝe wszystkie misje zakończyłam sukcesem, Pete myślał o wylaniu mojego tyłka. Nie widziałam innego wyjaśnienia dla tego telefonicznego wezwania. Jakiś człowiek, jeden z tych naszych liczy-centów, zadzwonił do mnie o trzeciej w nocy, bezpośrednio z Ohio, do Londynu, by mnie poinformować, Ŝe natychmiast po zakończeniu zlecenia, mam kupić bilet pierwszej klasy na najbliŜszy lot do centrali. Pewnie teraz szef okazję gapić się na kwit podróŜny, który razem z innymi rachunkami za moją ostatnią zagraniczną misję, zdałam mu niedawno. Przeciągnął ręką po swojej głowie, burząc fryzurę złoŜoną z trzech włosów na krzyŜ, i dalej w milczeniu studiował otwarte akta, które przed nim leŜały. Nie mogłam tego dłuŜej znieść. Jest ograniczona liczba czasu, jaką moŜna poświęcić na gapienie się na puste ściany w kolorze turkusu, rzędy czarnych metalowych szafek na dokumenty i białe listy Ŝaluzji, które

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 3 sądząc po widoku suchych roślin na parapecie, nigdy nie były podnoszone. Pochyliłam się na krześle do przodu, a ono zaskrzypiało pode mną alarmująco. - Nie mam wątpliwości. Jestem w tym biurze jedyną rzeczą, która ma mniej niŜ pięćdziesiąt lat. Nie myślałabyś tak, gdybyś przyjrzała się swoim ciuchom, pomyślałam dalej. Przyjechałam tutaj prosto z lotniska Amerykańskich Linii Lotniczych. W czasie podróŜy nad oceanem, siedząca koło mnie wdowa z fobią na latanie, całą drogę ściskała w garści moją bluzkę i kurtkę. Wyglądałam jak bezdomna kobieta. Do diabła, gdybym straciła tą pracę, wkrótce byłabym bezdomna. A to były te dobre wieści. - Słuchaj Pete, wiem, Ŝe kazałeś mi przestać z rozwalaniem samochodów. Naprawy są zbyt drogie. Mówiłeś o tym. Więc przestałam. Nie wymusiłam Ŝadnej „przypadkowej” katastrofy drogowej od trzech miesięcy, prawda? Ale tego ostatniego razu po prostu nie dało się uniknąć. - Rozumiem, Ŝe wyciągnęłaś mojego odpowiednika w MI5. - No tak, ale tylko, dlatego, Ŝe kierowca okazał się być zdrajcą. Ale wszystko z nim będzie dobrze. Słyszałeś o tym, prawda? Wróci do zdrowia, och, za jakieś sześć tygodni. - Słyszałem, Ŝe była tam bomba. - Nie wybuchła. - Ale mogła. Zamrugałam. - Lepiej tam niŜ na koronacji. -Czekaj, to brzmi trochę zbyt niedbale jak na kogoś komu jest przykro z tego powodu. - Ale przepraszam za samochód. Wykupiłam dodatkowe ubezpieczenie. - To nie ma nic wspólnego z samochodem. W rzeczywistości, naprawdę się cieszę, Ŝe umieściłaś tego drania na trakcji. Taka samo sprawiedliwość. Nie, chodzi o to Ŝe mam dla ciebie nowe zadanie. Dzięki ci BoŜe. Nadal mam pracę! Prawie się zrelaksowałam. Co, biorąc pod uwagę mój obecny stan, niemal rzuciło mnie na podłogę. Ale Pete zaczął strzelać stawami. Za moich czasów w firmie, widziałam juŜ rzucie ołówka, kopanie mebli, rzucanie plikami i krótki epizod ze świecami zapachowymi. Ale strzelanie stawami było czymś nowym. Poprawiłam się na siedzeniu i czekałam. - Słyszałaś o Vaylu? - spytał Pete. - Kto nie słyszał? Nawet jeśli ktoś taki by się zdarzył, u nas legenda Vayla znacznie go wyprzedzała. I budziła olbrzyyyyyyymi respekt. Facet był po prostu ikoną, i nie tylko dlatego Ŝe był w małej, ledwo 15 procentowej grupie wampirów, które zdobyły akceptację wśród ludzi. Był tez najlepszym zabójcą jakiego nasz wydział kiedykolwiek posiadał.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 4 - Połączyłem cię z nim w duet. - Wzrok Pete krąŜył z dala od mojej twarzy, więc zgadłam ze nie udało mi się ukryć „Co do diabła?!” myśli. Długo milczałam, starając się uspokoić. Szef odchrząknął kilka razy. - Pete, kiedy mnie zatrudniałeś obiecałeś, Ŝe będę mogła pracować sama. Moja poprzednia praca obejmowała grę w grupie, gdzie byłam liderem. I skończyło się to fatalnie. - Jasmine, Vayl poprosił o partnera. O ciebie konkretnie. Jesteś bystra, agresywna i elastyczna. To jego słowa, z którymi się zgadzam. Moje usta zdrętwiały. - Uh-uhu.. I? MęŜczyzna westchnął. - I coraz bardziej niebezpieczna dla siebie samej.- I szybko kontynuował, nie dając mi dojść do słowa. Co było dobrą decyzją, bo od mojej pierwszej reakcji pękłyby mu bębenki w uszach.- Podejmowałaś coraz większe i większe ryzyko. Jak ta robota na Kubie. Zdjęłam najbardziej zaufanego doradcę Castro, generała imieniem Miguel Santas. W sercu zatłoczonego rynku. W biały dzień. TuŜ obok jego uzbrojonej eskorty. Ale wszystko poszło gładko. Czy to o czymś nie świadczy? - I ta sprawa w Kolorado. Aaa, słodkie. Pedofil George Freede stworzył Kościół zwany Międzynarodowymi Braćmi Światła. Ich głównym celem było porywanie dzieci z USA i sprzedawanie ich temu, kto zapłaci najwięcej. Śledziłam go, by w końcu zepchnąć ze szczytu góry. Dobra, spadliśmy oboje, ale ja wylądowałam w moich nartach na miłym, puszystym podłoŜu. On spadł na skały. - Domyślam się jaka musisz być teraz wściekła Jaz…. - Nie wydaje mi się. Westchnął ponownie. - Okey, moŜe nie. Ale do moich obowiązków naleŜy dopilnować by moi agenci przeŜyli. - Więc załatwiłeś mi opiekunkę. Pete wybuchnął zdrowym, dudniącym śmiechem. - Do diabła, nie! Sparowałem cię z facetem, który Ŝyje juŜ prawie trzysta lat, z nadzieją, Ŝe niektóre jego zainteresowania ee.. Ŝyciem, przejdą na ciebie. Łzy zapiekły mnie pod powiekami. - Nie mam skłonności samobójczych. Magiczne słowo, samobójstwo, nie waŜne jak je uŜyjesz. To natychmiast orzeźwiło mi szefa.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 5 - Nie, gdybyś miała, umarłabyś osiem miesięcy temu. Ale nie masz teŜ rozsądku. Potrzebujesz obok kogoś, kto nie będzie bał się dostać w twarz i powie ci, jak będziesz zachowywać się jak idiotka. Moja wściekłość zanikała. Do diabła. JuŜ krzyczałam, gdy mogłam próbować wykorzystać nadal spryt. Ale nie moŜna było odmówić racji słowom Pete’a. I to było naprawdę miło gdy się o człowieka troszczono, martwiono. Byłam sama tylko trochę ponad pół roku. A czułam jakby to było co najmniej tysiąc lat. Westchnęłam. - Powiedziałeś, Ŝe prosił o mnie. Dlaczego? - Miał swoje własne powody, które wyjawi ci w swoim czasie. Pete i ja unieśliśmy brwi, w jednakowo cynicznym wyrazie. - Dość tajemniczy gość, co?- Spytałam. - Kiedy chce.- Zgodził się męŜczyzna. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Tak, Ŝe zdąŜyłam odkryć, Ŝe Pete chciał ukrócić moje zamiłowanie do podejmowania szaleńczych akcji, zaś jego szefowie uwaŜali Ŝe jestem gotowa. - Nasz rząd patrzy na Vayla jak na skarb narodowy, Jaz.- Mówił dalej.- Na papierze jesteś jego asystentką. W rzeczywistości jesteś jego ochroniarzem. Spotkasz członków naszej komisji nadzoru. No tak. Senatorowie Fellen, Tredd i Bozcowski wyleczyli mnie bardzo skutecznie z pomysłu by jeszcze kiedykolwiek brać udział w wyborach. Pete kontynuował. - Oni poprosili mnie, bym się upewnił, Ŝe rozumiesz, Ŝe twoim głównym zadaniem jest dopilnować, by Vayl zawsze wrócił z misji w jednym kawałku. Mam około 160 cm wzrostu, waŜę 55 kg , jeśli pamiętam by jeść, co nie zawsze jest u mnie regularne. Bez trudno ten facet, Vayl, mógłby przełamać mnie jak suchą gałąź, gdyby tylko mnie uderzył. Zaśmiałam się. Pete nie. - Ty nie Ŝartujesz. - Najwyraźniej Vayl miał na ostatniej misji duŜe kłopoty. Coś było za blisko. To zapewne był powód dla którego zdradził nam tajemnicę, jakiej Ŝaden wampir jeszcze nie wyjawił ludziom. Istnieją dwa momenty, gdy wampiry są całkowicie bezbronne. Jeden - to gdy piją krew. Drugi - gdy zabijają. Mógł mieć inne powody by chcieć koniecznie ciebie, ale jak dla mnie to Ŝe omal ktoś nie zmienił w grzankę mojego najlepszego agenta, jest dostatecznie dobrym powodem. On chce partnera. Padło na ciebie.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 6 Rozdział 1Rozdział 1Rozdział 1Rozdział 1 Sześć miesięcy później - Zejdź mi z drogi, stary nietoperzu. - mruknęłam pod nosem, gdy starsza kobieta, która nie powinna móc juŜ prowadzić, wlokła się przede mną swoim golfem. Nie wspominając juŜ o później porze jaka była. - Jesteśmy dzisiaj troszkę przewraŜliwieni, prawda Lucille?- Lucille Robinson była moją zwykłą przykrywką i alter-ego, miła i słodka dziewczyna, zawsze wiedząca co poprawnego powiedzieć. Vayl zawsze się do niej odwoływał, gdy wyczuwał, Ŝe stąpam po cienkiej linie. Prawie mu odpysknęłam, ale przypomniałam sobie w porę, Ŝe on nadal jest jedną nogą w 1700 roku, więc lepiej trzymać mi język za zębami. Nie byłam pewna czy w lusterku moŜe dostrzec miny, które do niego robiłam, ale oczywiście Vayl wie i widzi wszystko. Uświadamiałam sobie, Ŝe cały czas czekam na słowa jego aprobaty. - Nie dawaj się rozpraszać.- Rozległ się znów jego oschły baryton.- mamy pracę do wykonania. - Ale gdybyś tylko pozwolił mi wepchnąć tego starego rupiecia na następny słup elektryczny, poczułabym się duŜo lepiej. - Na pewno nie. Westchnęłam. Sześć miesięcy. PrzeraŜające ile Vayl nauczył się o mnie w tak krótkim czasie. Na swoją obronę mogę dodać tylko tyle, Ŝe gdyby miał czas bez trudu odkryłby wiek bohaterek „Desperate Housewives”. Nadal, jedyną Ŝyjącą osobą, która wiedziałaby o mnie więcej, była moja siostra Evie, a ona to dopiero miała nosa. - Jest wieczór Sylwestrowy na boga!- Narzekałam.- Powinien być śnieg na ziemi. Powinno być mroźnie. Zgaduje, Ŝe rdzenni mieszkańcy Miami nie zgodziliby się ze mną. I Ŝeby byś szczerą, te wszystkie plamy rosnące wkoło, powodowały Ŝe czułam się jak na wakacjach. Ale my, ze środkowych stanów, mieliśmy własną wizję na temat ferii świątecznych i śniegu, a w tym roku musiałam doświadczyć czegoś innego. Vayl nadal siedział, jego wzrok błądził za oknem. Przypominał mi posąg. Tak jakby Da Vinci wyrzeźbił jego kwadratową szczękę, wysokie kości policzkowe i rzymski nos. A wszystko to gładkie i blade. Jego

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 7 kręcone, czarne włosy zostały tym razem przycięte tak króciutko, Ŝe wyglądały jak namalowane. Temperatura wewnątrz srebrnego Lexusa spadła nagle o dziesięć stopni. Wiatr rozwiewał moje czerwone loki, igrając nimi i przerzucając je nad ramionami. - Zrobiłeś tu totalny mróz w środku. Przysięgam ci, Ŝe mam zamiar, zaparkować twój tyłek w kolejnej wlokącej się emerytce, a potem złapać pierwszy powrotny samolot do Ohio.- ostrzegłam go. Dziwnie jest myśleć o Ohio jako o bazie wypadowej przed kaŜdą operacją, niebezpieczniejszą niŜ operacja zaćmy. Ale to był powód dla którego wciąŜ robiliśmy w tym rządowym biznesie. Oczywiście ludzie wiedzą, Ŝe zabijamy złych kolesi. Oni po prostu nie chcą znać tych wszystkich makabrycznych szczegółów. Ale gdybyś ich spytał w ciemnym pokoju, tam gdzie sąsiedzi nie mogliby ich usłyszeć, powiedzieliby, Ŝe nie jesteśmy tak aktywni jakby oni chcieli. Czarownice, wampiry, łaki.. Niektórzy głosowaliby by wszystkich ich wrzucić do jednego ogniska i zabić. Ale jest wśród tych INNYCH sporo dobrych jednostek, które zasługują na ochronę i prawa, takie same jak mają ludzie. Vayl jest jednym z nich. I po sześciu miesiącach pilnowania jego pleców, cieszyłam się, Ŝe wyszłam z pokoju Pete jak jakaś diva po tym jak zaproponował mi partnera. Od początku to było to. W tym momencie nie byłam w stanie wyobrazić sobie nawet pracy bez niego. Ale miał swoje dziwactwa. Było to tak jakby ponownie się narodził, jeśli mogłabym to tak ująć. Próbował przyłapać mnie z opuszczoną gardą. Przykładowo, byliśmy w ogrodzie botanicznym i nagle aniołek na fontannie zaczął trzepotać skrzydełkami. Wampir usiadł i uśmiechnął się, lekko tylko wyginając wargi. - Jak moŜesz tęsknić za swoim małym sennym stanem, gdy przyprowadziłem cię do jednego z najbardziej egzotycznych miejsca na ziemi? - Okey, wiem Ŝe jesteś za stary na przyjmowanie nauk od młodego punka jak ja.. - Jasmine (wypowiadał to Yaz-mee-na co budziło we mnie za kaŜdym razem dziwny dreszcz, niepodobny do niczego.) Podczas gdy mogę się zgodzić, Ŝe 25 lat to naprawdę niewiele, cięŜko nazwać cię punkiem. Taa, ale postrzelony pomyleniec byłoby zbyt bliskie prawdy. - Do diabła ty starucho, skręcaj, ale juŜ! – Białowłosy potwór, który cały czas jechał przed nami, nadal poruszał się ślimaczym tempem, tak tamując drogę, Ŝe nijak nie dało się jej wyprzedzić. W końcu

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 8 zatrzymała swój cholerny wehikuł na parkingu kościoła metodystów, dzięki ci Panie, i pozwoliła reszcie z nas w końcu swobodnie korzysta z drogi. Przynajmniej do czasu aŜ kolejny osiemdziesięciolatek nie uzna za konieczne skorzystać z ulic po zmroku. W Ohio, starzy ludzie mieli lepsze rzeczy do roboty niŜ jazda po zmroku. Kolejny powód na to Ŝe Cleveland rządzi. Podjechaliśmy do naszego bardzo starego i ekskluzywnego hotelu. Nazywał się Diamentowy Garnitur, miał na ścianach róŜowe sztukaterie, otaczały go ogrody, pełne wysokich drzew, sięgających dachu z czerwonej dachówki. Wszystkie okna zdobiły czarne kraty, fantazyjnie pozawijane u góry i dołu. Brama parkingowa wymagała uŜycia karty hotelowej. UŜyliśmy swojej i wjechaliśmy na plac pełen drogich samochodów. Diamentowy garnitur znany był ze swojej świetnej polityki prywatności, której zresztą wymagali ich, bardzo znani w większości, klienci. Oczy Vayla były w kolorze lodowego błękitu, który charakteryzował psy Husky, gdy dokładnie badał kaŜdy detal otoczenia przed sobą, a jego mózg katalogował informacje na przyszłość. Parking pełen kasy i najwyŜszej klienteli. Sprawdzone. Automatyczne, otwierane na kartę- klucz drzwi wejściowe, z kuloodpornego szkła. Sprawdzone. Lobby z bezpłatnymi cukierkami, półkami zastawionymi antykami i innymi luksusowymi drobiazgami. Sprawdzone. Ani jednej duszy w zasięgu wzroku. Doskonale. Jego ręce były pełne toreb, gdy odwrócił się i trącił mnie łokciem. - Mówią, Ŝe to miejsce jest nawiedzone. Parsknęłam. - Prawdopodobnie twoi starzy kumple od pokera czekają gdzieś w okolicy. To nie była tak bardzo przypadkowa uwaga. Plotka głosiła, Ŝe Vayl wygrał swoją laskę i pierwszą kopalnię złota przy grze w pokera. Usta Vayla drgnęły ponownie. Nie po raz pierwszy zastanawiałam się „Jeśli się kiedyś uśmiechnie, to twarz mu chyba popęka.” Ale starałam się nie myśleć o tym za głośno. Na pokładzie samolotu, siedząc koło mnie w pierwszej klasie, był w stanie śledzić myśli pilotów w kokpicie, czy stewardes w tyle samolotu. Człowiek z tego rodzaju moŜliwościami nie musiałby sięga bardzo wysilać by wysłuchać moich myśli. Vayl zarezerwował apartament, więc podeszlismy do windy 6A na dwunaste. Vayl wsunął kartę do naszego penthouse’a do czytnika przy windzie, i drzwi się do niej otworzyły. Weszliśmy do środka.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 9 Stanęliśmy w małej przestrzeni, ozdobionej ze wszystkich stron kwiatowym motywem. Który był nawet na połowie sufitu. Płytki, w kolorze róŜowym, tak popularnym na Florydzie, pokrywały podłogę. Zmarszczyłam nos na widok tej barwy. Coś w kolorze róŜowym sprawia, Ŝe mój Ŝołądek zawsze ściska. MoŜe to przez to podobieństwo do barwy opakowania Pepto Bismol.* Osobiście mój gust kierował się ku bardziej odwaŜnym i Ŝywym kolorom. Dlatego teŜ teraz nosiłam na sobie szmaragdowozieloną koszulkę, pod czarną kurtką. W przeciwieństwie do płaszcza Vayla, który sięgał mu do kolan i wyglądał na taki pod którym da się ukryć strzelbę albo miecz.. a moŜe nawet kucyka.. moja kurtka sięgała mi do talii. Była tak sprytnie uszyta, Ŝe maskowała kaburę z bronią, którą miałam pod pachą. Czarne spodnie wisiały na mnie luźno, pewnie dlatego, Ŝe przez cały miesiąc przegapiałam obiady. PoniewaŜ miałam kanał pogodowy, który ostrzegał przed mrozami na Florydzie w tym czasie, kiedy i my tam mieliśmy być, miałam na sobie teŜ moje nowe buty. Miałam nadzieję, Ŝe wytrzymają dłuŜej niŜ moja poprzedni para, która rozpadła się przy pierwszym kontakcie z kałuŜą krwi. Przeciągnęłam moją walizkę przez próg francuskich drzwi, które otworzyliśmy naszym magicznym kluczem. Pokój wyposaŜony był w kwieciste kanapy i fotele, szklane stoły i Pepto-róŜowe dywany. Na przeciwległym końcu pokoju wisiały sięgające od sufitu do podłogi aksamitne zasłony, i duŜy szklany stół otoczony krzesłami. ZauwaŜyłam to chyba głównie dlatego, Ŝe krzesła miały rolki, jakie nierozerwalnie przenoszą wspomnienia w czas dzieciństwa. Mój brat, siostra i ja byliśmy latem zawsze zawoŜeni na farmę babci. Jej kuchenne krzesła miały właśnie takie rolki, a my spędzaliśmy całe dnie jeŜdŜąc na nich po pomieszczeniach lub robiąc zawody kto kogo pierwszy zepchnie. Dobre czasy. Poczułam palącą tęsknotę za tymi czasami gdy byłyśmy z siostrą najlepszymi przyjaciółmi, kompanami i współ-konspiratorami. Dlaczego to nie mogło trwać wiecznie? - NiewaŜne.- Szepnęłam.- To jest teraz skończone. Ruszaj się. Ruszaj. Ruszaj. Złapałam się na mówieniu tej litanii i szybko zacisnęłam usta, by nic więcej się z nich nie wydobyło. WciąŜ trzymając walizkę, nasze laptopy, pokrowiec na ubranie i laskę, Vayl przechadzał się po pokoju i robił inwentaryzację. Jego oczy spoczywały przez chwilę na kryształowym wazonie, pełnym białych orchidei, by przenieść się na srebrny pojemnik z lodem i butelką szampana.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 10 - Miło.- stwierdził, kiwając głową z aprobatą. - Taa.. jest tu uh.. - starałam się dodać do mojego głosu odpowiednią ilość oczekiwanego entuzjazmu. - Wsssspaniale. - zakończyłam myśl. Przeszłam w róg pokoju ciągnąc za sobą walizkę. Lubiłam ją, wyglądała tak jak ja czułam się przez większość czasu- to jest poturbowanie i staro. Teraz dopiero zwróciłam uwagę jak okrutnie nie na miejscu tu wygląda. Jak dobrze Ŝe te wszystkie wymuskane meble nie mogły mówić. Byłam pewna, Ŝe w przeciwnym razie wyprosiłyby mnie i mój bagaŜ niskiej klasy z budynku. Torba na moich plecach nie prezentowała się wcale duŜo lepiej. Była w zawsze aktualnej czerni, ale czasy świetności miała juŜ jakiś czas temu za sobą. Ale dla mnie liczyło się to, Ŝe spełniała swoje zadanie i dobrze chroniła moją broń, trzymając ją w swoich miękko wyściełanych przegródkach. Zamiast biec i szukać najbliŜszego motelu, ruszyłam spacerowym krokiem, w stronę francuskich drzwi, które bez wątpienia prowadziły do raŜąco wystawnej sypialni. - ZbliŜ się, Jasmin.- Vayl przywołał mnie do siebie. PołoŜył na stole w pokoju laptopy i przesunął się w stronę zasłon, które wydawały się tylko czekać by ktoś je pogłaskał. Zamiast tego jednak zaciągnął je, zerkając ostatni raz na zewnątrz. Zadowolony, spojrzał na mnie przez ramię. - Oto zabieram cię do najbardziej ekskluzywnego hotelu na całej Florydzie, a twoją jedyną reakcją jest mina zniesmaczonej królewny. Czułam się jakby stała naprzeciwko muru, którego nijak nie da się obejść. I nawet walenie w niego głową nic nie da i go nie roztrzaska. Gong znowu zadzwonił, sygnalizując mi rozpoczęcie rundy 14, w naszej niekończącej się walce. Nie, Ŝadnej wymiany ciosów ani nic. Naszą walką były te ciągłe rozmowy, w czasie których Vayl, starał się zrozumieć jak udało mi się osiągnąć dojrzałość, nie będąc w stanie nabyć Ŝadnego wyrafinowania. Jego zdziwienie było zdziwieniem człowieka, urodzonego w całkiem innym czasie i miejscu. - Słuchaj Vayl, mamy przed sobą naprawdę cięŜką noc. Czy nie moŜemy po prostu się zgodzić, Ŝe jestem idiotką, a ty snobem i przejść dalej? Przez chwilę wydawało mi się, Ŝe mój towarzysz ma drgawki. Po chwili zrozumiałam, Ŝe się śmieje. Odkładając swoje pozostałe rzeczy na stole upadł na najbliŜszą kanapę i zwijał się z ledwo tłumionej wesołości. Wyglądał.. Do diaska, czemu słowo apetycznie wpadło mi od razu do głowy? Pod długim płaszczem nosił granatowy sweter, ściśle przylegający do smukłego torsu, jego spodnie teŜ były dopasowane i szyte na miarę. Obie rzeczy juŜ na pierwszy rzut oka pochodziły od

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 11 jakiegoś znanego projektanta. Podobnie jak buty, które przywędrowały do niego prosto z jakiegoś sklepu we Włoszech. Od kiedy wcielił się w postać wysokiej klasy sprzedawcy antyków o imieniu Jeremy Bhane nosił tylko najelegantsze rzeczy. Zaskoczyło mnie trochę jak naturalnie mu to przychodziło. A takŜe to jakim apetycznym to znajdowałam.... - Co ty masz dziewczyno z tymi jedzeniowymi analogiami? Przegapione zbyt wiele przystawek, prawda? Albo moŜe masz apetyt na coś więcej? Nie, nie, nie, nie... Nie waŜ się iść tym tropem. Do diabła, na pewno nie ze swoim wampirzym szefem. Nikt nie zastąpi Matta. Nikt nie będzie w stanie... - Jasmine? - Co? - Wszystko w porządku? Nagle zaczęłaś wyglądać.. dziwnie. - Taa. To znaczy nie. Nic mi nie jest.- Krótki, fałszywy śmiech, gdy głowiłam się co powiedzieć.- Właśnie się zastanawiałam czemu się częściej nie śmiejesz. I pomyślałam, Ŝe to moŜe przez twoje kły. - Czy one ci przeszkadzają?- spytał ostrym tonem. - Wcale. Miałam dwa wampiry w mojej załodze Helsingera. Stalowi ludzie.- A teraz martwi, martwi, martwi.. Czując lekką dumę, Ŝe byłam w stanie powiedzieć ostatnie zdanie bez załamania się, otworzyłam drzwi do sypialni. Niespodzianka, niespodzianka.. Było tu wielkie okrągłe łóŜko, ze słupkami, baldachimem i zagłówkiem. Dywan był w tym samym mdłym róŜowym kolorze, który naduŜyto w salonie. Spodobała mi się wanna jacuzzi widoczna za drzwiami sąsiedniego pomieszczenia i prysznic, który był tak duŜy, Ŝe zmieściłby mnie i sześciu facetów. - Wydaje mi się, ze znajdujesz ten pokój trochę za bardzo.. wystawnym. - powiedział Vayl znienacka, wywołując ze mnie pisk przeraŜenia i to Ŝe podskoczyłam. - Co się z tobą dzisiaj dzieje? - I jak to się stało, Ŝe musiałeś przybyć do mnie, gdy zaczęłam przypominać sobie od jak dawna nie uprawiałam sexu? Wzruszył niewinnie oczami. - Jestem, jak byś powiedziała, pochłonięty rolą, być moŜe. - Sprawił, Ŝe do jego głosu wdarł się ślad dawnego akcentu. Jego lewa brew uniosła się, a ja zapomniałam jak się oddycha na moment. Zastanawiałam się ile kobiet zatraciło się w tych szmaragdowych oczach na przestrzeni prawie trzystu lat? Nie rozśmieszajcie mnie. I nie

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 12 mam zamiaru myśleć o nim w TEN sposób więcej. Jestem jego asystentką. Kropka. Westchnęłam, czując się na nowo podminowana. - Nie, zwłaszcza Ŝe tego nie czuje. Miałam dzisiaj spotkać się ze swoją siostrą, nie wpadać do Miami. I tak jest juŜ na mnie wściekła, Ŝe nie było mnie na BoŜe Narodzenie. A jeśli ten wyjazd pokrzyŜuje jej plany i pracę nigdy sobie tego nie daruję. Albo tobie. Więc czy nie moglibyśmy po prostu zacząć odprawy, by mieć te wszystko juŜ za sobą? Im szybciej zaczniemy, tym szybciej wrócę do domu. - I będę się czołgać. Na kolanach z dziećmi siostry. Eh. Oto jak upadają wielcy. MęŜczyzna sprawdził kieszonkowy zegarek. - Zgoda. Przyjęcie zaczyna się za dwie godziny, i jak znam kobiety tak dobrze, jak znam, to pewnie połowę tego czasu zajmie ci szykowanie się. Wiedziałam, Ŝe Vayl nie narzeka, ale od kiedy poczułam zagroŜenie, komentarz ten mnie tym mocniej ubódł. Czułam się wkurzona. No tak, to tak jakby sugerował, Ŝe dziewczyna jak ja potrzebuje cudu by przemienić się w piękność, a jak wszyscy wiemy cuda potrzebują czasu.. Co za dupek! Jego dotyk, nagie palce na moim policzku, zaskoczył mnie. Po cieple jego dłoni mogłam poznać, Ŝe poŜywiał się tuŜ po zachodzie słońca. Był jednym z tych, którzy poŜywiali się bez zabijania. Te wampiry miały kilka dróg radzenia sobie z pragnieniem. Niektórzy korzystali z dawców, którzy aŜ nazbyt chętnie dawali krew. Albo moŜna było nabyć osocze od jednego z dwóch rządowych, licencjonowanych dostawców. Taki wampir jak Vayl wolał czerpać z pierwszego źródła. Odezwał się. - Obraziłem cię. - Patrząc aktualnie- tak. - Potrząsnęłam głową, by pozbyć się dotyku jego dłoni. Czułam się przez to trochę zbyt miło.- Wszystko okey.- Czułam jak mój gniew powoli ulatnia się pod wpływem jego dotyku.- Ludzie powinni móc wyraŜać swoje zdanie i mówić prawdę, nie martwiąc się obraŜaniem. Albo przynajmniej móc ją zasugerować, tak by kaŜdy z dziwaków był w pełni zadowolony.. - Nie mam bladego pojęcia co właśnie powiedziałaś. - Dobrze. Teraz,- Ujęłam go za ramiona i odwróciłam w kierunku drzwi.- Pozwól mi się rozpakować i spotkajmy się boksie, uhm, w sensie w pokoju dziennym, za pięć minut. Zostawił mnie bym opróŜniła walizkę. Nie zrobiłam tego. Usiadłam na łóŜku, wyłowiłam z torby talię do gry w karty i zaczęłam je tasować.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 13 Przekładanie, góra, dół, tasowanie.. Uspokajało mnie to i pozwoliło zebrać myśli. Vayl rozłoŜył się na jednej z kanap w salonie. Wróciwszy do salony skonsternowałam, Ŝe wszystko czego mu jeszcze brakowało to korona z bluszczu i jakiegoś frymuśnego odzienia w antycznym stylu do pełnego wizerunku urzekającego i przystojnego Juliusza Cezaraz. Eh, kogo ja chciałam oszukać. Pewnie, gdyby pojawił się przy Kleopatrze popsułby szyki wszystkim męŜczyznom i oni przestaliby się liczyć przy nim. Podeszłam do kanapy i usiadłam naprzeciwko niego, podwijając pod siebie nogi. - Wprowadzenie w postać? - Wybieramy się na kolację charytatywną i tańce, pięć tysięcy dolarów od osoby wstęp. Nasz cel zaprasza tylko najwyŜszą śmietankę towarzyską. I oczekuje teŜ od nas zachowania całkowicie zgodnego z zasadami savoir-vivrem. - Czekaj. Daj mi to przełoŜyć na ludzki język te twoje napuszone gadanie, to jest mam na myśli francuszczyznę. Będziemy parę rozrzutnych nadzianych snobów? - Tak. - potwierdził, unosząc brwi, w niemym wyrazie dezaprobaty w stosunku do mojego słownictwa. - Kto jest celem? - Chirurg plastyczny pakistańskiego pochodzenia. Nazywa się Mohammed Khad Abn-Assan i zajmował się podnoszeniem, wygładzaniem, liftingowaniem i liposukcją połowy Hollywood. Jak zrozumiałem część jego sławnych klientów poznamy na dzisiejszej uroczystości. - O nie, a ja zostawiłam mój zeszyt na autografy w innej torebce. Więc czego dotyczy ta dobroczynność dzisiejsza? - Fundacja nazywa się Nowy początek. Zdobywa miliony dolarów rocznie, rzekomo na pokrycie kosztów chirurgii rekonstrukcyjnej dla dziecięcych ofiar wypadków szpecących. - Super. I jak zgaduje dzieci nie widzą z tych pieniędzy ani centa? - Wysoce prawdopodobne. Zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę, Ŝe Assan przekierowuje większość funduszy fundacji na Synów Raju. - Chwilunia. Zatrzymaj się na moment. Synowie Raju? Więc mówisz mi, Ŝe zamierzamy uderzyć w finanse jedno z największych ekstremalnych ugrupowań terrorystycznych na świecie? Vayl skinął głową. - Świetnie! Te dupki będą Ŝarły piach jak tylko skończymy z ich skarbonką. Ale czekaj. Powiedziałeś, Ŝe Assan przekazuje im tylko część pieniędzy? Czemu nie całość?

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 14 Spojrzenie Vayla stwardniało, czerń onyksu, której nikt nie mógłby złamać. - Źródła mówią, Ŝe resztę wykorzystuje do przeprowadzania operacji na członkach organizacji, którzy nie mogą sobie pozwolić na oglądanie swoich podobizn na listach najbardziej poszukiwanych. To mnie jeszcze mocniej podkręciło. - Co za gad. - Świat jest ich pełen. - I mi to mówisz. Jak to dobrze, Ŝe są ludzie tacy jak my, by utrzymać równowagę. - Co za optymistyczne słowa słyszę z twoich ust?- spytał udając zdziwienie mój wampirzy towarzysz.- Czy jesteś złym klonem Jasmine, który uśpi mnie róŜowymi, puszystymi myślami, by potem wbić we mnie kołek? - W najlepszym przypadku to twoje myśli są róŜowe. W odcieniu tego dywanu. Oczy Vayla zalśniły mocno, cecha która dziwiła, nienawykłych do tego widoku. Wampiry, które wcześniej znałam nie posiadały tej umiejętności, chociaŜ wiedziałam, Ŝe nie jest to uczcie porównanie. Wampiry były obdarzane indywidualnymi umiejętnościami i słabościami, tak jak i ludzie. Jeden z nich, siedzący aktualnie naprzeciwko mnie, nosił swoją osiemnastowieczną mentalność, jakby to był płaszcz. Przenikał najbardziej ekskluzywne stowarzyszenia, pokonywał najbardziej zaawansowane technologicznie systemy bezpieczeństwa, stawał przeciwko najpotęŜniejszym siłom nadprzyrodzonym jakie widziała ziemia i wygrał. Więc do czego potrzebował mojej osoby? Po sześciu miesiącach nadal nie znajdowałam wiarygodnego wyjaśnienia. - Chcesz mi powiedzieć coś jeszcze?- spytałam. - Assan nigdy wcześniej nie był nikim więcej jak tylko ogniwem łańcucha. Ale ostatnio zyskał wielką siłę i znaczenie w Synach Raju. Podejrzewamy, Ŝe znalazł im jakiegoś bogatego sponsora, takiego który przy okazji ma wielką siłę w swoim kraju. Nie ma wiele plotek o tej osobie, czy osobach, ale jak się wsłuchać w szum wiatru, moŜna usłyszeć przeraŜające rzeczy. - To znaczy straszniejsze niŜ zwykle? Vayl potaknął. - Nie podejrzewam by ten parter miał na sobie jakieś znaki Raptora?- Raptor był na szczycie naszej listy potencjalnych celów. Zarówno Vayl, jak i ja wiedzieliśmy, Ŝe być moŜe będziemy musieli po niego iść. Jego śmiertelnie niebezpieczna mieszanka charyzmy i dzikości, plus ogrom

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 15 plotek na temat podporządkowania mu się przysięgą wierności kilku duŜych wampirzych klanów, dwóch kowenów czarnych czarownic ze Szkocji i kilku Hiszpańskich wilkołaków czyniło z niego temat wielu notatek w biuletynie biurowym Pete'a. - Póki co, nic o tym nie wiemy. - Vayl przesunął palcami po czarnej szkatułce \, która leŜała obok niego. Obiekt, który powinien być raczej w jakimś muzeum, ręcznie rzeźbiona w Indiach, i prawie tak słynna w całym biurze, jak jej właściciel. Procesja tygrysów okrąŜała nogi szkatułki, przechodząc na złote tło, aŜ do niebieskiej perły, która zwieńczała wieko przedmiotu. Gdy przekręcałeś głowę, tygrysy przesuwały się z niego, pokazując miecz, którego twórca oddał dech całe wieki temu. Nie spodziewałam się ujrzeć tego przedmiotu przed przyjęciem. To było naprawdę niezwykłe ze strony mojego szefa, Ŝe wziął szkatułę w miejsce gdzie powinien czuć się teoretycznie bezpiecznie. Gdzie ja czułam się całkiem przytulnie. Usiadłam prosto i rozejrzałam się po pomieszczeniu. - Czego mi nie mówisz? ZaŜądałam odpowiedzi. - Będziemy musieli być bardzo ostroŜni. Assan ma potęŜnych przyjaciół. I.. - Co? Vayl potrząsnął tylko głową. - Po prostu trzymaj oczy i uszy otwarte. Mam jakieś nieokreślone złe przeczucie .. A to sporo znaczyło, zwłaszcza w ustach zabójcy numer jeden CIA. • Pepto Bismol – amerykański lek do leczenia problemów Ŝołądkowych. Sprzedawany w mocno róŜowych opakowaniach.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 16 RozdziałRozdziałRozdziałRozdział 2222 Pół godziny później zajmowałam się odkrywaniem na nowo własnej kobiecości. Czasami to było zabawne, coś jak wykopaliska archeologiczne, tyle Ŝe bez pocenia się. Stałam blada przed lustrem, a moim głównym problemem było jak i gdzie schować mojego zmodyfikowanego Walthera PPK, którego nazywałam Smutek, pod materiałem sukienki, której materiał przylegał do ciała niczym zaborczy ex-chłopak. Postawiłam na orientalny wygląd. Odkryte plecy łączące się z materiałem na szyi, układającym się w obroŜę, krótkie półksięŜycowe rękawki, wszystko w kolorze czerwonym, wyglądały na mnie naprawdę porządku. Do tego upięłam włosy według porady jaką podpatrzyłam w Cosmo, co sprawiło, Ŝe wirowały wokół mej głowy w eleganckim stylu. Fałszywe diamentowe kolczyki zwisały mi w uszu, i chociaŜ nikt nie mógł tego wiedzieć, idealnie pasowały bo kółka w pępku. Zawstydzony Pete dał mnie je przed misją. Jego twarz zalewał rumieniec, gdy wręczał mi przedmioty. - Jak rozumiem to są idealne rzeczy dla ciebie. Uh. Zwłaszcza od kiedy masz eee.. piercing w tym miejscu.. - Co to robi? – Spytałam, biorąc do ręki etui i wyjmując fałszywe precjoza. - To urządzenie naprowadzające.- Ulga w głosie Pete’a była wielka. Pewnie cieszył się, Ŝe ominęło go wyjąkanie opisu instalacji drobiazgu do pępka. – Aktywujesz je przez zerwanie kamienia. W kaŜdym razie w razie niebezpieczeństwa moŜesz go teŜ bezpiecznie połknąć- jest nieszkodliwy, a my nadal będziemy w stanie cię wyśledzić. Jaki luksus.. Pomyślałam. - Co się dzieje po aktywacji? - W Miami mamy stały zespół ratowniczy. Po odebraniu sygnału będą się z tobą kontaktować, a jak to się im nie uda, zaczną na szeroką skalę poszukiwania. Z biŜuterią, mocno przyczepioną na miejscu, rzuciłam ostatnie krytyczne spojrzenie na swoją sylwetkę. Nawet maznęłam oczy kreską, przez co wydawały się większe, bardziej miękkie i słodkie w wyrazie. I

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 17 dobrze, kruchość jest w stanie zwieść niemal kaŜdego. A była to wielka zaleta w mojej robocie. A to, Ŝe moje ciało było troszkę umięśnione, a nie wychudzone teŜ nie przeszkadzało. Moje nogi były zdecydowanie moją najlepszą częścią. Co jakiś czas wysokie rozcięcie w krótkiej czerwonej sukience ukazywało ich spory kawałek. DO tego czerwone sandałki na niskim obcasie, w których mogłam wygodnie prowadzić, i elegancka torebka, w której mieściła mi się broń. Kiedy wyszłam od siebie, drzwi do sypialni Vayla były nadal zamknięte. Zastukałam w nie. - Tak? - Jadę na rozeznanie. Jestem za trzydzieści minut. - Dobrze. – Wyjęłam idealnie sfałszowane zaproszenie na dzisiejszą zabawę. Hotel znajdował się około piętnastu minut od siedziby Assana. Lexus mruczał jak lwica w trakcie drzemki, gdy przemierzałam sprawnie ulicę. Opierałam się pomysłowi zaszalenia. Pete’owi zwykle skakało ciśnienie gdy mówił o nadmiernych wydatkach, a mandat za szybką jazdę zaliczał się do takowych. Rzuciłam okiem na siedzibę Assana, starając się nie gapić przesadnie. Dom był ogromny, wspaniale oświetlony, z frontem w stylu country clubów wyŜszych sfer. Trawniki były nienagannie utrzymane i pełne zieleni. Dobrze, Ŝe Dave’a i jego kumple nie mają dostępu do takich miejsc. Zaraz wszędzie walałyby się puszki po piwie, strzałki do gry czy szwendaliby się pół nadzy faceci chcąc grać w bilard. Poświęciłam jedną dodatkową minutę mojemu bliźniakowi, zastanawiając się w jakiej części świata jest dzisiejszej nocy, i mając nadzieje Ŝe ma się w porządku. Podobnie jak ja, kiedyś, Dave był liderem. Podobnie jak ja rozpoczął pracę w innej części agencji, by aktualnie skończyć w Jednostce specjalnej, która większość czasu spędzała za granicami kraju. To był świetny powód by nie pozostawać w kontakcie i chętnie uŜywaliśmy tej zasłony dymnej. Jeśli będziemy ostroŜni, to pewnie nigdy nie zamienimy ze sobą juŜ słowa. - Dość.- powiedziałam sobie.- Dość, dość, dość. – Przygryzłam wargi, koncentrując się na bólu. Pracujesz Jasmine, więc do pracy. Skoncentruj się na pracy. Praca utrzyma cię przy zdrowych zmysłach. A przynajmniej w oczach wszystkich innych. Wzięłam głęboki oddech i nawet pozwoliłam sobie na lekki uśmiech, gdy nad bramą wjazdową zobaczyłam fantazyjnie pozawijane kawałki metalu. Za nią rozciągało się skrzyŜowanie Parku Jurajskiego z alpejską łąką. Brakowało tylko uroczych austriackich dzieci

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 18 biegających i nucących „Do, Re, mi”.. Ale nie próbowałam się oszukiwać. MoŜe wyglądało to jak obrazki z „Dźwięków muzyki”, ale bliŜej temu miejscu było do historii z „The Haunting of Hill House”. Objechałam jeszcze okoliczne ślepe zaułki, uliczki, szukając dróg ewakuacji i ucieczki. Ostatnie pięć minut poświęciłam sąsiedztwu Assana, próbując wyobrazić sobie siebie w jednej z tych willi z sześcioma sypialniami, kilkoma łazienkami, wielkimi ogrodami.. Brrr .. Potworność. Po tej inspekcji wróciłam po Vayla. Nie mogłam go dostrzec, gdy wjechałam na parking, ale mogłam wyczuć jego obecność. TO było jakbym miała dodatkowy zmysł. Zmysł, który miałam od niedawna.. dobrze, od tamtej nocy czternaście miesięcy temu. I nie byłam jedyną osobą zafascynowana nim. Podczas naszej pierwszej misji Vayl przyznał mi, Ŝe jednym z powodów dla, których poprosił o mnie, było to Ŝe potrafię wyczuć zapach wampirów. Nie dosłownie. Nadal było to raczej przeczucie, jakby smuga koło nosa, czy jakieś ukłucie przy uchu, kaŜące zwrócić na kogoś uwagę. Tak jakby mózg szeptał mi „nieśmiertelny”. Na róŜne wampiry, róŜnie reagowałam, ale ogólny zarys zawsze był podobny. Polowaliśmy na renegata o imieniu Gerardo. Władze włoskie zwróciły się do nas o pomoc w powstrzymaniu go, zanim zdziesiątkuje kolejny klasztor. Podobno przemierzając tyle lat Europę, poczuł nagle potrzebę emigracji. Osaczyliśmy go w końcu przy klasztorze św. Bernadetty w Oregonie. Tamtej nocy mieliśmy nadzieje, Ŝe siostrzyczki nas posłuchały i zabarykadowały się w swoich celach. I Ŝe mój zmysł odezwie się zanim, któraś z nich postanowi wyskoczyć na szybkie siusiu. - Czy coś czujesz?- spytał Vayl. - Póki co nie. I nie wiem czy to by nam pomogło tak czy siak. - Czemu nie? - TO nie jest tak, Ŝe mogę określić połoŜenie dokładne wampira. Mój Zmysł jako Czułej nie działa w ten sposób. Najlepszy scenariusz- umiem powiedzieć, Ŝe jest w tym samym pomieszczeniu co my. Vayl zatrzymał mnie przed dalszym marszem po klasztorze. Jego ręka na mym ramieniu była tak ciepła, Ŝe gdyby był człowiekiem sugerowałabym jazdę do szpitala. - Wierzę, Ŝe ten dar jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, Jasmine. Jeśli będziesz go rozwijać, pielęgnować, myślę Ŝe będziesz zaskoczona odkryciem tego co znajduje się głęboko pod wodą.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 19 Jak na ironię Gerardo znaleźliśmy ukrytego pod liśćmi lilii, w fontannie za opactwem. Widziałam walki wampirów przedtem. Walczyłam z nimi, ramię w ramię, albo przeciwko nim. Ale Vayl przewyŜszał wszystkich znanych mi nieumartych. Zaatakował Gerardo z szybkością głodnego krokodyla, widziałam wyraźnie wyszczerzone kły. Uderzyli w stojący na fontannie posąg świętej i wpadli obaj do wody. Kiedy wyszli z ramienia Gerardo skapywała krew, z duŜego rozcięcia. Wyrwał się z uścisku Vayla i próbował wyskoczyć z wody. Ale wtedy mój parter złapał go w pasie i upadli cięŜko na brzeg fontanny. Jak lew zebrę, Vayl zamknął zatrzask na tył szyi renegata, a wyraz jego oczu był niemal pierwotny. Nagle zrozumiałam czemu Rzymianie regularnie odwiedzali Koloseum. Chciałam krzyczeć z aprobaty. Mój gladiator świetnie kopał tyłki. Dźwięk po prawej stronie rozprasza mnie. Kobieta wysuwająca się z cienia. Podbiegłam do niej. - Siostro, musisz odejść. Nie powinnaś tego oglądać. Skoczyła na mnie, na moment przed tym gdy zdałam sobie sprawę, Ŝe ona pachnie nieumartym. Ale nowi są niedbali. Brak szkolenia, albo nadmiar głodu. Strzała z mojej kuszy przeszyła jej serce, zanim wydała do końca warknięcie. Gdy spojrzałam w stronę fontanny, zobaczyłam samotnie stojącego Vayla. Spopieliliśmy nasze wampiry, zanim zdąŜyły nam wyrządzić jakieś powaŜniejsze szkody. TO zawsze jest dobry powód do świętowania. Vayl wskazał na niewielką kupkę popiołu i kurzu, która niedawno była zakonnicą. - Dlatego musisz doskonalić swoje umiejętności. Dzisiaj, sześć miesięcy później, niewiele bardziej je poprawiłam. I chociaŜ miałam często ochotę wyrywać sobie włosy z korzeniami z frustracji, to Vayl zachowywał swój chłód. Powtarzał mi tylko: - Cały czas brakuje nam jakiegoś ogniwa w łańcuchu. Jak tylko zorientujemy się co to jest, wystartujesz jak rakieta. Ale to nie oznacza, Ŝe powinnaś przestać próbować. Więc dalej mnie trenował, a ja, Ŝe zaleŜało mi na tej pracy, współpracowałam. Rozejrzałam się po parkingu, pragnąc mieć jakiś rodzaj radaru na niego. Po tym całym czasie, nadal nie znalazłam sposobu jak bardziej zawęzić moje poszukiwania. Nauczyłam się tylko, Ŝe jeśli zwracam uwagę na świadomość, to zauwaŜam gdy się poruszy.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 20 Zostawiłam włączony samochód, wyłączyłam tylko światła i uruchomiłam moje widzenie w ciemnościach. To było prostsze, niŜ brzmiało. Jednym z moich współlokatorów w college był techno- czarodziej o imieniu Miles Bergman. Wysoki, chudy syn rosyjskiego dysydenta i środowiskowej pani biolog, który był do tego stopnia paranoiczny, Ŝe nie chciał pracować dla rządu.. wprost. Wciskał nam czasami jakiś swój ekstra gadŜet do przetestowania. Pete uwielbiał ten typ współpracy, bo znaczyło to, Ŝe nie musiał wykładać dodatkowej kasy na jakieś głupoty w stylu ubezpieczenie zdrowotne czy płatne urlopy. Jednym z wielu świetnych wynalazków Bergmana było opracowanie dla mnie soczewek kontaktowych z nocną wizją. Przytrzymałam moje oczy przez chwilę mocno zaciśnięte, a gdy je otworzyłam wnętrze Lexusa wyglądało jakby zaparkowany był pod zieloną lampą uliczną. Samochody wokół wyglądały surrealistycznie, jak wyjęte ze Szmaragdowego Miasta. Wszystkie stały ślicznie oświetlone, jak panienki w trakcie wyborów Miss krainy Oz. Tylko jeden cień nie był tym za co go uwaŜałam. Ale który? Przeskanowałam parking szybko, nie dając spojrzeniu zatrzymać się nigdzie na dłuŜej. I niemal go przegapiłam. Stał między Toyotą Tundrą a Jeepem Cherokee, ciemna plama w cieniu, stukając swoją laską, którą trzymał zwykle w szkatułce, o but. - Widzę cię.- Szepnęłam. Równie dobrze mogłam krzyknąć. Usłyszawszy mnie, podszedł do samochodu. Otworzył sobie drzwi i wsiadł do środka. Kolejny dobrze sytuowany męŜczyzna wychodzący na miasto. Wyglądał jak zdobywca Oscara, przystojny i elegancki w czarnym smokingu. Nawet laska przy boku nadawała mu wykwintnego charakteru, nijak nie kojarząc się ze śmiercionośną bronią zabójcy. Zajął miejsce z przodu. Stanowczo wolałam gdy zajmował tylnią kanapę, jak szef, a nie siedzenie koło mnie- jak towarzystwo na randkę. Zaczęłam zmieniać bieg, i aŜ poskoczyłam, gdy poczułam jego dłoń nakrywającą moją. - Chwileczkę- Mówiąc to taksował mnie swoim drapieŜnym wzrokiem. Starałam się nie wiercić, gdy robił inspekcję moich włosów, sukienki, butów, chociaŜ kaŜda sekunda napinała moje nerwy mocniej I mocniej. Chciałam go walnąć. Nie wiedział, Ŝe zachowuje się niegrzecznie? Otworzyłam usta, by powiedzieć mu dokładnie co o nim myślę, gdy w końcu przemówił. - Wyglądasz niesamowicie. Jak bogini. Cofam wszystko co powiedziałem wcześniej.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 21 Czułam jak infantylna, nastoletnia część mnie roztapia się. Nawet mój mózg odmówił mi współpracy. Wszystko o czym mogłam myśleć w tej sekundzie to było On mnie lubi! Lubi mnie! Pii. Zacisnąłam nieświadomie oczy na moment, ale to sprawiło, Ŝe wizja wróciła do normalności. I dobrze. Pomogło mi to odzyskać część równowagi. - Dzięki. Ty teŜ wyglądasz niczego sobie.- Na chwilę zawiesiłam głos.- Właśnie myślałam o naszej pierwszej misji. - Myślałaś o niej? - Co przypomniało mi pytanie, z którego zadaniem juŜ trochę czekam.- W końcu czułam się na tyle odwaŜnie by je zadać, będąc w trybie bogini. - Oh?- Jego ton był jak wiktoriański krawat. Czasami robiący wraŜenie, ale zawsze poprawny. - ZauwaŜyłam, Ŝe zawsze robisz swoim celom krwawiące rany, zanim je zdejmiesz. - To prawda. - Nie zaczynaj ze mną tych swoich jaśniepańskich numerów. A wracając do nurtującej mnie kwestii. ZauwaŜyłam wzór i zastanawiałam się … Vayl westchnął, a cały samochód napełnił się dźwiękami, jakby zasmucony wiatr odbijał się od świany pustego kanionu. - To moje zabezpieczenie. Nie chcę zabijać niewinnych, więc kosztuję ich krwi w czasie walki. Mogę wtedy wyczuć czy ich ostatni dawca był dobrowolny czy teŜ siłą zdobyli krew. - Super, nie wiedziałam, Ŝe jesteś w stanie to robić.- Zerknęłam na niego. Rozluźnienie linii, wokół oczu i ust powiedziało mi, Ŝe uŜyłam dobrych słów. I zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Było dla niego waŜne co o nim myślałam. Wow. Kiedy do tego doszło? Pewnie w czasie twojego ostatniego zaćmienia- szepnęła gorzko część mojego mózgu. Czasami brałam ją pod rozwagę, ale wtedy gdy siedziała w kącie, wizualizacja płaskiej studentki pierwszego roku ze zbyt duŜą ilością make-upu. Zamknij pysk.- rozkazałam sobie. Poczym zawiozłam mojego szefa do pracy. Dojechaliśmy do rezydencji Assana i stanęliśmy za krótkim sznurem samochodów. W jego skład wchodziły dwie limuzyny i jedna corvetta. StraŜnicy uwaŜnie sprawdzali zaproszenie kaŜdej z osób i kierowali ruchem. Jak byłam wcześniej na mojej wycieczce nie widziałam Ŝadnych straŜy, chociaŜ zaprzyjaźnione słuŜby mówiły Ŝe chirurg zatrudnia od 10 do 12 osób.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 22 Ci dwaj, którzy stali przy bramie, byli wielcy i napakowani, i pod ich garniturami, moŜna było dostrzec wyraźnie odbijającą się broń. Pierwszy z nich był w części Chińczykiem. Długie czarne włosy zebrał w koński ogon. Drugi zaś wyglądał jak Schwarzenegger w swoim najlepszym okresie. Jeśli jeszcze odezwie się do mnie z austriackim akcentem roześmieje mu się w twarz. Wiem, nieprofesjonalne, ale co mogę powiedzieć. JuŜ czułam lekkie łaskotanie w tylnej części gardła. - Niech to lepiej będzie naprawdę dobre fałszerstwo.- Mruknęłam otwierając okno. Samochód przed nami został wpuszczony na teren rezydencji. - CzyŜbyś w końcu zaczęła być zdenerwowana?- spytał Vayl. A czy papieŜ jest katolikiem? W duchu postawiłam sobie to pytanie. Ale nie powiedziałam głośno, za to uciszyłam go. - Szzz. Nasza kolej.- Wtoczyłam samochód w bramę i podałam zaproszenie osiłkowi Arnoldowi Juniorowi. Dokładnie obejrzał kartkę papieru, spokojny, wiedząc Ŝe w kaŜdej chwili, w razie potrzeby, mógłby nas sprzątnąć bez kłopotu. - Witamy w Alpine Meadows.- Odezwał się z amerykańskim akcentem. Ho ho. Vayl pochylił się. - Dziękuję.- Jego głos był bardziej melodyjny niŜ zazwyczaj, a jego oczy spotkały się ze wzrokiem osiłka. Poczułam magię przebiegającą mi po skórze, zmierzającą w stronę Arniego Juniora, pachnącą wiatrem i tym nieuchwytnym zapachem Vayla, który poznałabym nawet w fabryce perfum. - Za pięć minut zapomnisz nasze twarze i Ŝe nas wpuściłeś. Szczęki Juniora rozluźniły się, i sama jego sylwetka teŜ. Kiwnął krótko głową i odszedł od samochodu, oddając mi wcześniej zaproszenie. - Czy moŜesz zrobić dla mnie to samo, gdy Pete następnym razem będzie chciał urwać mi głowę?- spytałam, kierując Lexusa w stronę podjazdu domu. Z jego garła wydarł się jakby grzmot, coś jakby u normalnego człowiek czkawka. Rzuciłam spojrzenie na jego twarz i ze sposobu jak jego wargi drŜą, zrozumiałam, Ŝe chichotał. Parkingowy miał pewien problem ze zrozumieniem czemu uprzywilejowana dama sama chce zaparkować swój samochód, ale Vayl szybko na niego wpłynął. Skierowałam się na przestrzeń przed domem, jak najbliŜej drzwi. Mamy specjalizacje w szybkich ucieczkach.

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 23 Szkoda, Ŝe nie byliśmy tu Hummerem. Wtedy byśmy po prostu uciekając mogli rozjechać krzaki, trawniki i przebić się przez bramę. Jako rasowa niebiesko krwista dama czekałam, aŜ Vayl obejdzie samochód, by otworzyć mi drzwi. Poszliśmy ścieŜką, oświetloną japońskimi latarniami, w stronę frontowych drzwi domu.. uh.. rezydencji.. Pretensjonalna ohyda pozująca na dom.. Weszliśmy po kilku marmurowych schodach prosto pod drzwi, wielkości małego silosu rakietowego. Tam zaproszenie wziął od nas kolejy straŜnik, z wydatnym torsem, blizną na twarzy i z małymi oczkami jak skorpion. Wrzucił kartkę do koszyka stojącego mu u stóp. Nagle w głowie miałam wizualizację tego zakapiora w czerwonym kapturku, podskakującego po leśnych ścieŜkach, z koszyczkiem w dłoniach. Zaśmiałam się głośno. StraŜnik i Vayl spojrzeli na mnie dziwnie. Klepnęłam mojego partnera w ramię. - Kochanie, w końcu zrozumiałam ten Ŝart, który opowiedziałeś mi po drodze. Wyśmienity! Vayl kiwnął głową jakby wiedział o czym mówię i wprowadził mnie do rezydencji. - Mam nadzieje, Ŝe wyjaśnisz mi to później?- szepnął mi do ucha. - Wytłumaczę ci to teraz.- Ale zanim się za to zebrałam dostrzegłam wygląd pomieszczenia w którym byliśmy. Pięć kryształowych Ŝyrandoli zwisających z sufitów, po bokach dodatkowe rozświetlone kinkiety.. I te obrazy! Uśmiechnęłam się do Vayla, jakbym na własność posiadała obrazy większe niŜ całe moje mieszkanie. Nigdy nie czułam się tak bardzo nie na miejscu. - Wyglądasz dzisiaj pięknie, moja droga.- Vayl tymi słowami i uściskiem dłoni dodał mi otuchy. Uspokoiłam się trochę i odpowiedziałam mu ze słodkim uśmiechem. - Dziękuję kochanie. Ty teŜ wyglądasz coraz wspanialej z kaŜdym mijającym dniem. Kiwnął lekko głową, świetnie wcielając się w role pewnego siebie miliardera, którego odgrywał przed naszym gospodarzem. A mówiąc o tym diable, stał w kolejnych drzwiach, witając gości ze śliską uprzejmością, jak Ŝarłacz ludojad czekający na Ŝer. Miał na sobie biały smoking, który zwracał uwagę na jego ciemne, ułoŜone włosy, perfekcyjną cerę. Sześć pierścieni na jego rękach, przyciągały uwagę do smukłych, długich palców. Udało mi się nie skrzywić, gdy podszedł do mnie. Błyszczące zęby i czarne oczka. Czasami rzeczy byłoby o wiele prostsze, gdyby moŜna było wyciągnąć pistolet i móc zastrzelić wszystkich złych facetów. TO

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 24 był powód numer siedemnaście, dlaczego Indiana Jones był moim ulubionym bohaterem. - Moja pani.- powiedział mały wąŜ, biorąc moją wolną rękę i całując ją. Fuj! – Jestem bardzo szczęśliwy z powodu waszego przybycia. Uśmiechnęłam się, gdy kontynuował dalej swą przemowę, ale juŜ go nie słuchałam. O BoŜe, nie teraz. Ale widocznie Bóg miał przerwę na kawę i mnie nie wysłuchał. Inny dźwięk zastąpił szczebiot Assana w moim roztrzęsionym mózgu. Głośny szum, jak kuchenny stoper, dawał znaki ostrzegawcze. Czułam juŜ powoli kumulujące się na obrzeŜach świadomości drobinki, które w kaŜdej chwili bach! Mogą wybuchnąć i zmieniać się w wizję. Po kaŜdym widzeniu musiałam dochodzić do siebie. Czasami kilka minut. Czasem mogło to zabrać nawet kilka dni. To nie moŜe się zdarzyć! Ale czułam jak coraz mocniej moja świadomość się zanurzała, a moja poczytalność tonęła. Spojrzałam na Vayla, z nadzieją, Ŝe mnie ocali. Starałam się jednocześnie nie wpadać w panikę. MęŜczyzna ścisnął mocno moją rękę. Ból. Wielki. Pulsował od końcówki moich palców do ramienia. I ciemność się powoli wycofała. - Lucille Robinson.- Wycedził Vayl, przedstawiając mnie moim pseudonimem Assanowi.- A ja jestem jej..- Zawiesił głos, dając gospodarzowi czas, aby sam wyciągnął sobie wnioski.- towarzyszem. Jeremy Bhane. Jesteśmy oczywiście wielkimi zwolennikami fundacji i koniecznie chcieliśmy poznać jej załoŜyciela. Assan potrząsnął dłonią Vayla. - Jak dobrze, Ŝe przyszliście.- Powiedział, po czym sięgnął za siebie i przyciągnął do swego boku klona Jessici Simpson. Była jakieś 8 centymetrów wyŜsza ode mnie, i dobre 16-20 centymetrów górowała nad swoim towarzyszem.- To jest moja Ŝona. Amanda. Wyciągnęłam dłoń z pewnymi oporami. Miałam na sobie zamontowane pewne delikatne urządzenie, które moŜna było nieopatrznie uruchomić zbyt silnym uściskiem dłoni. Musiałam zaryzykować, Ŝe zaraz zniszczę jej kolekcję porcelany od Very Wang. Skurcz w Ŝołądku. Uff.. Delikatny uścisk dłoni mnie uspokoił. Dotykała mojej ręki jakby ta była z porcelany. Potem tak samo powitała mojego towarzysza. Potem szepnęła cichutko. - Miło was poznać. Jedną z rzeczy wynikających z tego, Ŝe samemu jest się nieszczęśliwym, było to Ŝe łatwo rozpoznawało się sobie podobnych. Amanda Abn-Assan, na moje oko, dawała z siebie wszystko by utrzymać się w pozycji pionowej. Szybko zerknęłam na Vayla, by

Jennifer Rardin - Jaz Parks 01 - Once Bitten Twice Shy 25 sprawdzić czy on zauwaŜył obrzęk pod oczami pięknej blondynki. Lekko skinął głową, potwierdzając. Ciekawiło mnie dlaczego Ŝona odnoszącego sukces chirurga płakała przed chwilą? Do głowy przychodziło mi kilka powodów, ale Ŝaden mnie nie satysfakcjonował. Warto było zająć się tym problemem. Później. Assan i Amanda odeszli po chwili, Ŝegnając się. Vayl i ja postanowiliśmy stanąć pod ścianą i zachowywać się neutralnie. Od przechodzącego kelnera wziął dwa kieliszki szampana, i jeden mi podał. Wznieśliśmy toast. Twarz bolała mnie od ciągłego uśmiechania się. Mój wampirzy towarzysz pochylił się w moją stronę, musnął mnie wargami tuŜ poniŜej ucha. Spokojnie Jaz, nie hiperwentyluj. To tylko dotyk skóry ze skórą. To tyle. Fakt, Ŝe zmiękły ci kolana nic nie znaczy. To tylko nagły skok estrogenu. Taa. To jest to. Szepnął mi do ucha. - Zaczynamy. Skinęłam głową, z ulgą przyjmując, Ŝe mogę zająć się robotą. Gotowa by sprintem uciec od tych dziwnych sensacji, jakie właśnie czułam w towarzystwie mojego szefa. Powinnam skoncentrować wszystkie moje wysiłki na wyznaczeniu środków bezpieczeństwa i zapamiętywaniu układu pomieszczeń. Później, gdy wszyscy juŜ sobie pójdą, chcieliśmy tu wrócić i wyeliminować Assana. To była praca, i na Boga, kochałam to. Moje całe ciało napięło się z oczekiwania. śyłam dla niego. To właśnie napędzało mnie i odpędzało wizje koszmarów i złych myśli. Tylko praca spowodowała, Ŝe odezwałam się do Vayla konwersacyjnym tonem. - Zaraz wrócę kochanie. Tęsknij za mną. - JuŜ zacząłem.- Odpowiedział, rzucając mi spojrzenie tak gorące, Ŝe kaŜdemu mózg zmieniłby się w piankę marshmallow. Ale bzdury. ChociaŜ pocieszające jest wiedzieć, Ŝe Pete tak zawsze nalega byśmy dokładnie rozpisywali ewentualne dialogi przed misjami. Posłałam mu najszczerszy, największy uśmiech i skierowałam się w stronę wielkich, szerokich marmurowych schodów. Większych w Ŝyciu nie widziałam. Czerwony pluszowy dywan tłumił kroki. Jakby kogoś postrzelili to wsiąkałby teŜ świetnie krew. Schody rozdzielały się na połowę, a w miejscu podziału stała złota ławka, idealnie nadająca się do odpoczynku. Dyskretny mały znaczek umieszczony na mej drodze zachęcił mnie do skręcenia w lewo i podąŜenia kolejnymi schodami. Dotarłam do otwartych drzwi, przez które przeszłam.