mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony396 482
  • Obserwuję294
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań303 229

Rollins James - Sigma 12 - Siódma plaga

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Rollins James - Sigma 12 - Siódma plaga.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 480 stron)

O książce Czy ​dziesięć biblijnych plag ​rzeczywiście ​dotknęło ​starożytny ​Egipt? A jeśli tak, ​to ​czy ​dziś ​mogą się powtórzyć ​podobne klęski? Na globalną skalę? Zaginieni ​naukowcy Grupa brytyjskich archeologów ​znika ​bez ​śladu ​w Sudanie. Po dwóch latach ​nomadowie znajdują ​na ​pustyni ​wycieńczonego ​szefa ​wyprawy. Profesor McCabe ​umiera, zanim ma ​okazję rzucić światło ​na to, ​co się ​wydarzyło. Odkrycie w prosektorium Kairscy patolodzy, wykonując ​sekcję zwłok McCabe’a, trafiają ​na ślady, z których ​wynika, ​że profesor jeszcze ​za życia był poddawany ​mumifikacji. ​Tymczasem osoby, które ​miały z nim kontakt, zapadają ​na śmiertelną chorobę. ​Światu grozi ​epidemia o niespotykanych dotąd rozmiarach. Stacja ​Aurora W tym samym czasie na ​arktycznej wyspie szalony ​miliarder, zafascynowany wynalazkami ​Nikoli Tesli, szykuje się ​do eksperymentu, który ​może być zgubny ​w skutkach dla całej planety.

Ostatnia ​deska ratunku I znów przyszłość ​ludzkości zależy od agentów ​Sigma Force. Painter ​Crowe, ​Gray Pierce, Seichan, Joe ​Kowalski, ​Monk ​Kokkalis i Kate Bryant ​muszą ​się ​rozdzielić. Jedni ​ruszą do Afryki, inni ​za koło podbiegunowe. ​Bo jeśli ​oni nie ​znajdą antidotum na szerzącą ​się ​chorobę i nie powstrzymają szaleńca, ​to nie uda się ​to ​nikomu.

James Rollins Amerykański ​pisarz, z zawodu weterynarz, ​z zamiłowania płetwonurek i grotołaz. Absolwent ​University of Missouri, ​karierę ​literacką rozpoczął ​w 1999 r. powieścią o wyprawie do wnętrza Ziemi, Podziemny labirynt. Kolejne – m.in. Ekspedycja, Amazonia oraz książki z cyklu SIGMA FORCE zapoczątkowanego w 2004 r. Burzą piaskową – których akcja toczy się często w niedostępnych rejonach świata – dżunglach, głębinach oceanów, podziemnych grotach oraz na pustyniach i lodowcach – odniosły międzynarodowe sukcesy. Obecnie trwają przygotowania do ekranizacji Mapy Trzech Mędrców. jamesrollins.com

Tego autora LODOWA PUŁAPKA AMAZONIA OŁTARZ EDENU EKSPEDYCJA PODZIEMNY LABIRYNT Cykl SIGMA FORCE BURZA PIASKOWA MAPA TRZECH MĘDRCÓW CZARNY ZAKON WIRUS JUDASZA KLUCZ ZAGŁADY OSTATNIA WYROCZNIA KOLONIA DIABŁA LINIA KRWI OKO BOGA SZÓSTA APOKALIPSA LABIRYNT KOŚCI SIÓDMA PLAGA James Rollins, Grant Blackwood Cykl z Tuckerem Wayne’em WYŁĄCZNIK AWARYJNY James Rollins, Rebecca Cantrell Cykl ZAKON SANGWINISTÓW

EWANGELIA KRWI NIEWINNA KREW DIABELSKA KREW

Tytuł oryginału: THE SEVENTH PLAGUE Copyright © James Czajkowski 2016 All rights reserved Polish edition copyright © Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o. 2018 Polish translation copyright © Maria Gębicka-Frąc 2018 Redakcja: Katarzyna Kumaszewska Projekt graficzny okładki i serii: Mariusz Banachowicz ISBN 978-83-8125-197-6 Wydawca WYDAWNICTWO ALBATROS SP. Z O.O. (dawniej Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz s.c.) Hlonda 2a/25, 02-972 Warszawa www.wydawnictwoalbatros.com Facebook.com/WydawnictwoAlbatros | Instagram.com/wydawnictwoalbatros Niniejszy produkt jest objęty ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że publiczne udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom. Przygotowanie wydania elektronicznego: Michał Nakoneczny, hachi.media

Dziękuję mamie i tacie, Ronaldowi i Mary Ann, za inspirację, bezwarunkowe wsparcie i dawany przez całe życie przykład, jak kochać… Teraz znów są razem, w pokoju wiecznym.

Podziękowania Wielu ludzi pomogło mi przy pisaniu tej książki – dzięki ich pomocy, radom, uwagom, słowom zachęty i, co najważniejsze, niezachwianej przyjaźni, jest lepsza. Muszę podziękować grupie krytyków, zżytej gromadce czytelników, którzy pełnią rolę moich pierwszych redaktorów i są gotowi przypiekać mnie żywym ogniem, żebym parł dalej i kopał głębiej: Sally Ann Barnes, Chrisowi Crowe’owi, Lee Garrettowi, Jane O’Rivie, Denny’emu Graysonowi, Leonardowi Little’owi, Judy Prey, Caroline Williams, Christianowi Rileyowi, Todowi Toddowi, Chrisowi Smithowi i Amy Rogers. I, jak zawsze, specjalne podziękowania dla Steve’a Preya za świetne mapy… i Davida Sylviana za pilnowanie, żebym przez cały czas dokładał wszelkich starań… i dla Cherei McCarter za wiele wspaniałych smacznych kąsków zawartych na tych stronach. I, oczywiście, wszystkim w HarperCollins za poparcie, szczególnie Michaelowi Morrisonowi, Liate Stehlik, Danielle Bartlett, Kait​lin Harri, Joshowi Marwellowi, Lynn Grady, Jeanne Reinie, Richardowi Aquanowi, Tomowi Egnerowi, Shawnowi Nichollsowi i Anie Marii Allessi. Na koniec, oczywiście, podziękowania dla ludzi, którzy odegrali znaczącą rolę na każdym etapie produkcji: mojej redaktorce Lyssie Keusch i jej koleżance Priyance Krishnan, a także moim agentom, Russowi Galenowi i Danny’emu Barorowi (również jego córce, Heather Baror). Jak zawsze, muszę zaznaczyć, że wina za każdy błąd dotyczący faktów w tej książce – mam nadzieję, że nie ma ich zbyt wiele – spada na moją głowę.

DORZECZE NILU

Ze źródeł historycznych Mojżesz powiedział do ludu: „Pamiętajcie o dniu tym, gdyście wyszli z Egiptu, z domu niewoli, gdyż potężną ręką wywiódł was Pan stamtąd”1. Księga Wyjścia 13,3 Niewiele historii w Biblii jest równie wstrząsających i równie często opowiadanych na nowo – w druku i na ekranie – jak dzieje Mojżesza. Poczynając od brzemiennego w skutki ocalenia, gdy córka faraona wyłowiła noworodka spuszczonego na rzekę w trzcinowym koszyku, po ostatnią konfrontację z synem tegoż faraona, Mojżesz stał się postacią legendarną. Chcąc wyzwolić Żydów z niewoli, zesłał na Egipt dziesięć plag, rozdzielił wody morza i wiele lat prowadził przez pustynię swój lud, dając mu dziesięć przykazań jako podstawę nowego systemu prawa. Ale czy to zdarzyło się naprawdę? Większość historyków, nawet wielu przywódców religijnych, uważa historię wyjścia Żydów z Egiptu za mit, bardziej moralną lekcję niż fakt historyczny. Na poparcie tego stanowiska sceptyczni archeolodzy wskazują brak źródeł egipskich dokumentujących jakąkolwiek serię plag czy masowy exodus niewolników, zwłaszcza w okresie wskazanym w Biblii. Obecne odkrycia wzdłuż Nilu sugerują jednak, że sceptycy mogą się mylić. Czy rzeczywiście mogą istnieć dowody, że opisane w Biblii dzieje Mojżesza – wielka ucieczka z Egiptu, cuda

i klątwy – zdarzyły się naprawdę? Czy dziesięć plag egipskich rzeczywiście się pojawiło? Niepokojące odpowiedzi znalezione na tych stronach są oparte na faktach tak solidnych, jak nazwa Izrael wyrzeźbiona na steli syna Ramzesa Wielkiego. A jeśli plagi egipskie pojawiły się naprawdę – to czy mogą się powtórzyć, i to na skalę światową? Odpowiedź brzmi przerażająco – tak.

Zapiski naukowe Klimat jest tym, czego się spodziewamy, a pogoda tym, co dostajemy. przypisywane Markowi Twainowi Ostatnio robi się coraz cieplej – rośnie nie tylko średnia temperatura globalna, ale też temperatura debaty o zmianie klimatu. W ciągu ostatnich kilku lat pytanie „Czy klimat naprawdę się zmienia?” ustąpiło innemu: „Co powoduje zmiany i czy można cokolwiek z tym zrobić?”. Wielu byłych sceptyków dziś uznaje, że z naszą planetą dzieje się coś złego, następuje regresja lodowców, grenlandzki pak lodowy znika w zawrotnym tempie, oceany się ocieplają. Pogoda staje się bardziej ekstremalna – od długotrwałych susz po potężne powodzie. Jak doniesiono w lutym 2016 roku, Alaska doświadczyła drugiej najcieplejszej zimy w całej historii pomiarów meteorologicznych – z temperaturą ponad pięć stopni Celsjusza powyżej średniej – a w maju tego samego roku pomiary satelitarne ujawniły, że arktyczna pokrywa lodowa skurczyła się do rekordowo małych rozmiarów. Jeszcze bardziej przerażające pytanie poruszone w tej powieści brzmi: „Co będzie dalej?”. Niewiele się mówi o odpowiedzi, która jest zaskakująca, ale oparta na konkretnych dowodach i nauce – i, co najbardziej szokujące, to już się kiedyś stało. Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w historie z Biblii, czy też nie, zawsze lepiej wiedzieć, co nas czeka. Czas poznać zdumiewającą prawdę o przyszłości naszej planety.

Pan powiedział do Mojżesza: „Mów do Aarona: Weź laskę swoją i wyciągnij rękę na wody Egiptu, na jego rzeki i na jego kanały, i na jego stawy, i na wszelkie jego zbiorowiska wód, a zamienią się w krew. I będzie krew w całej ziemi egipskiej, w naczyniach drewnianych i kamiennych”. Księga Wyjścia 7,19 Zaprzeczenie to nie tylko rzeka w Egipcie2. Mark Twain

Wiosna, 1324 r. p.n.e. Pustynia Nubijska, południowy Egipt Najwyższa kapłanka klęczała naga na piasku. Wiedziała, że nadszedł czas. Znaki stawały się coraz wyraźniejsze, liczniejsze i coraz bardziej złowróżbne. Na zachodzie burza piaskowa pięła się ku słońcu, trzaskając błyskawicami i obracając błękitne niebo w pylistą ciemność. Wróg prawie do nich dotarł. Przygotowując się, Saba zgoliła wszystkie włosy, nawet brwi nad umalowanymi oczami. Wykąpała się w wodach dwóch rzek, które płynęły na północ z głębi pustyni i łączyły się w tej świętej konfluencji, by utworzyć potężną rzekę, przez starożytnych królów heqa chaset zwaną Nahal. Wyobraziła sobie jej kręty bieg, gdy płynęła obok Luksoru, Teb i Memfis w drodze do wielkiego błękitnego morza za żyzną deltą. Nigdy nie widziała tamtych stron, ale słyszała opowieści. O naszym starym domu, o miejscu zielonych pól i palm i o życiu rządzonym przez regularne wylewy Nahalu… Lud Saby porzucił tamte ziemie przed ponad stu laty, uciekając przed plagami, głodem i śmiercią, ścigany przez już od dawna nieżyjącego faraona. Większość innych plemion zamieszkujących deltę szukała schronienia na wschodnich pustyniach, podbijając tamtejsze ziemie i tworząc własne królestwo – ale plemię Saby zasiedliło tereny leżące dalej na

południe wzdłuż rzeki, w pobliżu wioski Dżeba w Thes-Hor, drugiej nomie Górnego Egiptu zwanej Tronem Horusa. W czasie ciemności i śmierci jej plemię przeniosło się poza zasięg egipskiego królestwa, na Pustynię Nubijską. Byli ludem uczonych i skrybów, kapłanów i kapłanek, strażnikami wielkiej wiedzy. Uciekli na pustkowia Nubii, żeby chronić tę wiedzę podczas burzliwych czasów, które nastały po plagach, kiedy Egipt został najechany i opanowany przez cudzoziemców ze wschodu, dzikich ludzi z szybszymi ryd​wanami i silniejszą bronią z brązu, podbijających osłabione egipskie miasta ledwie jedną wypuszczoną strzałą. Ale mroczny czas dobiegał końca. Egipt powstawał; wypędził najeźdźców, zbudował pomniki swoich licznych zwycięstw i przesunął granicę w kierunku Nubii. – Hemet neczer – szepnął za nią młody mężczyzna o imieniu Tabor, wyczuwając jej rozpacz albo tylko próbując jej przypomnieć o roli hemet neczer, boskiej dziewicy. – Musimy już iść. Zrozumiała i wstała z klęczek. Tabor spoglądał na szalejącą na zachodzie burzę, która wyraźnie była źródłem jego zmartwienia. Saba popatrzyła na północ i zauważyła smużkę dymu, oznaczającą zniszczenie miasta leżącego przy piątej katarakcie Nahalu – najnowszego podboju egipskiej armii. Wkrótce te same siły dotrą tutaj. Zanim to się stanie, Saba wraz z innymi ze swojej kasty musi ukryć to, co chronili od ponad wieku, cud niepodobny do innych: błogosławiony przez boga lek ukryty w sercu klątwy. Widząc, jak Egipcjanie, zajmując miasto po mieście, prą na północ i zagarniają tereny leżące wzdłuż rzeki, już tysiąc dni temu podjęli przygotowania polegające głównie na aktach oczyszczania się przed ostatecznym przeobrażeniem w nieśmiertelne naczynia bożego błogosławieństwa. Saba, poprowadziwszy wielu swoich braci i sióstr na obraną ścieżkę, jako ostatnia miała przejść przemianę. Jak oni, rok temu wyrzekła się prosa i wszelkich innych zbóż; jadła tylko orzechy,

jagody i korę drzew i piła napar z żywicy dostarczonej tu z obcych krajów. Z biegiem czasu wychudła jak szkielet, miała ziemistą cerę, jej piersi i pośladki pomarszczyły się i obwisły. Choć miała tylko trzydzieści lat, potrzebowała silnych pleców i ramion Tabora, żeby pomógł jej wstać, a nawet włożyć płócienną szatę. Gdy odchodzili od zbiegu rzek, Saba patrzyła, jak burza piaskowa niepowstrzymanie sunie w ich stronę, przeszywana błyskawicami zrodzonymi w kłębiącej się chmurze pyłu. Czuła energię płynącą przez pustynię. Wyczuwała ją węchem w powietrzu; czuła, jak porusza włos​kami na jej ramionach. Z wolą boską te same piaski pomogą ukryć ich dzieło, pogrzebią je pod naniesionymi przez wiatr wydmami. Ale najpierw Saba i jej towarzysze muszą dotrzeć do dalekich wzgórz. Skupiła się na stawianiu jednej stopy przed drugą. Obawiała się, że za długo zwlekała przy rzece. Zanim dotarli do głębokiego wąwozu pomiędzy dwoma wzgórzami, burza ich dopędziła, wyjąc i szorując palącym piaskiem nieosłoniętą skórę. – Szybciej, pani – ponaglał Tabor, niemal ją niosąc. Palce stóp Saby muskały ziemię, wypisując nieczytelne błagalne hieroglify. Nie wolno mi upaść… Zniknęli w ciemnym wejściu i pospieszyli na dół długim, stromym korytarzem do cudu wyciętego w piaskowcu. Pochodnie oświet​lały drogę, cienie tańczyły w ich blasku. Światło powoli ujawniało ukryte dzieło rzemieślników i uczonych, którzy ręka w rękę pracowali od ponad siedmiu dziesięcioleci. Tabor pomógł jej przejść nad kamiennymi zębami i po języku wyrzeźbionym z nadzwyczajną dbałością o szczegóły. Komora przed nimi dzieliła się na dwa tunele: jeden prowadził w dół, w kierunku kamiennego brzucha, a drugi, z małymi półkolistymi wypukłościami, do ogromnej klatki piersiowej. W wielkim pośpiechu obrali tę drugą trasę. Wspierana przez Tabora Saba, idąc, wyobrażała sobie

Wspierana przez Tabora Saba, idąc, wyobrażała sobie podziemny kompleks rozciągający się głęboko pod tymi wzgórzami. Nadano mu formę leżącej postaci. Rzeźba nie miała zewnętrznej strony – wewnątrz pieczołowicie wycięto z piaskowca wszystkie wewnętrzne narządy ludzkiego ciała, od wątroby i nerek po pęcherz i mózg. Pod wzgórzami kasta Saby stworzyła swojego kamiennego boga, dość dużego, żeby urządzić w nim dom i użyć jego ciała jako naczynia do zachowania tego, co musiało być chronione. Teraz ja muszę uczynić z mojego ciała świątynię wielkiego boskiego błogosławieństwa, pomyślała. Tabor zaprowadził ją do miejsca, gdzie żebrowany korytarz rozdzielał się na dwa mniejsze tunele, jak tchawica w jej piersi. Gdy skręcili w lewo, lekko się pochylili, żeby nie uderzać głowami o rzeźbiony strop. Nie musieli jednak iść daleko. Światło pochodni przed nimi pojaśniało, kiedy tunel doprowadził ich do rozleglej komory o stropie wspartym na kamiennych żebrach, które sięgały w górę do potężnego kręgosłupa. Pośrodku komory spoczywało kamienne serce, cztery razy wyższe od niej, oddane w idealnej symetrii, z wachlarzem wielkich wyrzeźbionych naczyń krwionośnych. Spojrzała na garstkę nubijskich sług czekających na nią na klęczkach, a potem na kolumnadę wykutych w skale kamiennych żeber. Pomiędzy nimi znajdowały się zamurowane cegłami nisze. Były to groby jej braci i sióstr, którzy odeszli w przyszłość przed nią. Wyobraziła sobie, jak siedzą albo na wpół leżą na krzesłach, podczas gdy ich ciała powoli kończą akt przeobrażenia, stając się naczyniami błogosławieństwa. Jestem ostatnia… wybrana dziewica Boga. Odwróciła się ku kamiennemu sercu. Małe wejście prowadziło do jednej z komór, nadzwyczaj zaszczytnego miejsca. Uwolniła się z ramion Tabora i zrobiła kilka kroków, o własnych siłach podchodząc do otworu. Nisko spuściła głowę i weszła do środka. Wyprostowała się i namacała zimną skałę. Wewnątrz czekał na nią srebrny tron; kiedy usiadła, poczuła, że też jest zimny. Z boku stała miska wyrzeźbiona z lapis-lazuli, aż

po posrebrzany brzeg wypełniona wodą. Saba podniosła ją i postawiła na udach. Tabor pochylił się w stronę otworu, zbyt zbolały, żeby przemówić, ale z łatwością odczytała wyraz jego twarzy, pełnej żalu, nadziei i strachu. Takie same emocje wezbrały w jej piersi – wraz z niemałymi wątpliwościami. Mimo to skinęła głową. – Niechaj się dokona. Po jego twarzy widać było, że Tabor toczy ze sobą bitwę, lecz odpowiedział skinieniem głowy i ukłonem. Podeszli inni słudzy, żeby zamurować wejście cegłami z mułu i trawy. Zapadała ciemność, ale w resztkach światła pochodni spojrzała na misę i dostrzegła ciemny połysk. Woda miała głęboki szkarłatny kolor. Wiedziała, co trzyma w dłoniach. Misa zawierała wodę z Nahalu zaczerpniętą w czasach, kiedy rzeka została przeklęta i spłynęła krwią. Kasta Saby przechowywała tę pochodzącą sprzed wieków przeklętą wodę – wraz z zawartym w niej błogosławieństwem. Gdy położono ostatnią cegłę, nagle zaschło jej w gardle. Słuchała, jak słudzy pokrywają cegły warstwą mułu. Słyszała też chrobot drewna piętrzonego wokół kamiennego serca. Zamknęła oczy, wiedząc, co zaraz nastąpi. W wyobraźni ujrzała pochodnie zapalające drewno. Powoli nadeszło potwierdzenie – kamień pod stopami Saby się rozgrzał. Wkrótce powietrze w sercu – już i tak duszne – zrobiło się gorące. Wilgoć wyschła do ostatniej kropli, uciekając kominem wyrzeźbionych naczyń krwionośnych. Po chwili Saba odniosła wrażenie, że oddycha gorącym piaskiem. Syknęła, gdy kamień sparzył podeszwy jej stóp. Nawet srebrny tron był gorący jak krawędź grzbietu wydmy w letnim słońcu. A jednak siedziała w milczeniu. Ci na zewnątrz z pewnością już wychodzili z podziemnego świata, szczelnie zamykając drogę za sobą. Opuszczą te tereny pod osłoną burzy, znikną na zawsze, a pustynia zatrze wszelkie dowody istnienia tego miejsca. Gdy Saba czekała na swój koniec, łzy płynęły jej z oczu i wysychały na policzkach. Świadoma, co ją czeka, szlochała

z bólu, rozchylając spękane usta. Nagle ciemność rozproszył łagodny blask. Bił z miski spoczywającej na jej kolanach; wirował w szkarłatnej wodzie, delikatnie migocząc. Pomyślała, że może to przywidzenie spowodowane bólem, ale znalazła pociechę w tym blasku. Dał jej siłę do wypełnienia ostatniego aktu. Podniosła misę do ust i zaczęła łapczywie pić. Życiodajna woda spłynęła w głąb jej spieczonego gardła i wypełniła skurczony żołądek. Gdy Saba opuściła pustą miskę, żar wewnątrz kamiennego serca stał się nie do zniesienia. Cierpiała katusze, a jednak się uśmiechała, wiedząc, czym się stała. Jestem twoim naczyniem, Panie… teraz i na wieki.

Nowy Jork, Stany Zjednoczone 2 marca 1895 r., godzina 21.34 czasu miejscowego To mi się bardziej podoba… Mając cel na oku, Samuel Clemens – bardziej znany pod pseudonimem literackim Mark Twain – prowadził opierającego się towarzysza przez park Gramercy. Światła gazowe przed nimi przyzywały ich na drugą stronę ulicy, oświetlając kolumny, portyk i żelazne balustrady Players Club. Obaj byli członkami tego ekskluzywnego przybytku. Przyciągany obietnicą śmiechu, humoru i dobrego towarzystwa, Twain przyspieszył; stawiał długie zdecydowane kroki, wlokąc za sobą chmurę dymu z cygara w rześkim nocnym powietrzu. – Co ty na to, Nikola?! – zawołał przez ramię do swojego towarzysza. – Wedle mojego zegarka i żołądka, w Players jeszcze podają kolację. A jeśli nawet nie, odrobina brandy będzie się komponować z moim cygarem. Młodszy prawie o dwadzieścia lat, wąsaty Nikola Tesla był w znoszonym garniturze z marynarką wyświechtaną na łokciach. Rozglądając się, co chwilę odgarniał z czoła ciemne włosy. Kiedy był podenerwowany, jak teraz, mówił z wyraźnym serbskim akcentem. – Samuelu, mój drogi, jest późno, a ja jeszcze nie skończyłem pracy w laboratorium. Jestem ci wdzięczny za bilety do teatru, ale powinienem już iść. – Bzdura! Nadmiar pracy robi z człowieka nudziarza. – W takim razie ty musisz być nad wyraz ekscytujący… bo

– W takim razie ty musisz być nad wyraz ekscytujący… bo wiedziesz skrajnie próżniacze życie. Twain obejrzał się i fuknął. – Może tego nie wiesz, ale pracuję nad następną książką – oznajmił. – Niech zgadnę. – Nikola uśmiechnął się krzywo. – Huck Finn i Tom Sawyer pakują się w kolejne tarapaty. – Gdyby tylko te huncwoty chciały! – Twain roześmiał się, przyciągając spojrzenie jakiegoś przechodnia. – Wtedy może mógłbym spłacić wierzycieli. Starał się trzymać w tajemnicy fakt, że w ubiegłym roku ogłosił bankructwo i przekazał wszystkie prawa autorskie do swoich książek żonie, Olivii. Planował wyruszyć na roczne tournée z odczytami po Stanach i Europie, żeby spłacić długi. Wzmianka o pieniądzach zepsuła nastrój. Pluł sobie w brodę, że wspomniał o finansach. Wiedział, że Nikola ma podobne problemy, mimo że był prawdziwym geniuszem, człowiekiem wszechstronnie utalentowanym, wynalazcą, inżynierem elektrykiem i fizykiem. Twain spędził wiele popołudni w jego laboratorium przy Piątej Alei i szybko zostali przyjaciółmi. – No, może na jednego drinka – ustąpił z westchnieniem Nikola. Ruszyli przez ulicę w kierunku portyku pod syczącymi lampami gazowymi. Zanim dotarli do wejścia, ktoś wyłonił się z cieni i zaszedł im drogę. – Dzięki Bogu! – krzyknął. – Portier powiedział, że może przyjdziesz. Twain, przez chwilę zaskoczony, w końcu rozpoznał mężczyznę. Zdziwiony i uradowany, poklepał po ramieniu starego przyjaciela. – Miło cię widzieć, Stanley! Co tu porabiasz? Myślałem, że wciąż jesteś w Anglii. – Wróciłem wczoraj. – Cudownie! Zatem uczcijmy twój powrót zza Atlantyku, wychylając jedną czy dwie szklaneczki. Może nawet trzy. Twain chciał pociągnąć ze sobą obu mężczyzn, ale Stanley