Aubrey Ross -
Club Carousel
04 - A Taste of
Dawn
Tłumaczenie dla: Translations_Club
Tłumacz: Fantasty_Girl, Isiorek
Korekta: sylwikr, noir16, wanileczka
Prolog
Włochy, 1859
Skulona w rogu wilgotnego, kamiennego pokoju, z nogami
podkulonymi do piersi, Mercedes SanCarlos wzdrygnęła się, rozważając
śmierć. Latarnia zajmująca przeciwległy róg jest chwiejna, a jej światło
coraz bardziej słabnie. Staruszka siedząca pod nią nie ruszyła się stamtąd
przez kilka nocy. Być może nigdy nie powróci. Możliwość, jaka daje mniej
komfortu, niż oczekiwania Mercedes. Jeśli wiedźma nigdy nie wyłączy
bariery psychicznej wokół pomieszczenia, w którym się znajduje, wtedy
Mercedes będzie głodować; powoli, w bardzo bolesny sposób, aż do końca
jej istnienia.
Jeśli Mercedes rozbije latarnię, może jednak byłaby w stanie
schwytać ją, w sukni wytartej od ognia, wysyłając tym samym
znienawidzone ogniwo do grobu. Lecz nie jest pewna, czy ogień jest w
stanie ją zabić, a tym razem musi odnieść sukces. Nie może iść dalej.
Musi odnaleźć ulgę w tym niekończącym się nieszczęściu.
Ona była „obrzydliwością”, stworzeniem zbyt ohydnym, aby móc
określić to słowami. Miała zostać zamknięta, ponieważ jej ojciec umarł,
była ignorowana i pomijana. Bolesne przypomnienie…. Mercedes nie
rozumie, dlaczego staruszka przytrzymała ją przy życiu, kiedy było
oczywiste, że czarownica gardziła nią.
Napędzana samotnością i rozpaczą, Mercedes posunęła się ponad
ograniczenia, w jedyny sposób, który mogła. Płynęła prądami
metafizycznej energii, szukając dla hosta skłonnego umysłu, z którym się
połączy. Większość z nich była zbyt zajęta, zbyt pochłonięta sposobami, by
usłyszeć jej szeptaną, usilną prośbę. Dotykała umysł po umyśle. Nic. Nikt
nie zareagował. Nikogo to nie obchodziło. Skanując i przeszukując,
testowała granicę jej kontroli.
Wtedy ukazała się scena, a dokładniej mężczyzna. Siedział przy
fortepianie, otoczony arkuszami w połowie gotowej muzyki. Serce
Mercedes zerwało się w piersi. Kochała muzykę. Jej tata spędzał godziny,
ucząc ją gry na lutni, fortepianie i skrzypcach. Akompaniował jej, kiedy
śpiewała dla swoich gości, duma błyszczała w jego oczach. Zamknęła te
wspomnienia w swoim sercu i wszystkie te lata więzienia nie
zminimalizowały ich mocy.
Skupiła się na nieznajomym. Był mężczyzną w sile wieku. Blask
akcentował czerwień w jego kudłatych ciemnych włosach. Dotknęła
pełnej, dolnej wargi końcówkami kłów, kiedy koncentrował się na
muzyce, którą usiłował grać. Była wampirem jak jej ojciec, okrutna i
drapieżna. Być może będzie wystarczająco silny, by uratować ją i uwolnić
od czarownicy.
Nadzieja ścisnęła jej serce, ale nie mogła myśleć o niczym poza
tym momentem. Jeśli nie zaakceptuje jej w swoich myślach, nic innego
nie będzie miało znaczenia. Inteligencja i kreatywna intensywność
płynęły w jego niebieskich oczach. Mercedes podpłynęła bliżej,
gromadząc energię w skoncentrowany strumień.
- Proszę, nie opieraj się.
Mężczyzna zamknął oczy, jego palce zatrzymały się na klawiaturze.
Jego umysł był otwarty, a jego tętniąca życiem energia otaczała ją.
Znajome, jednak ekscytujące. Pozwolił jej nawiązać połączenie.
Komunikowała się za pomocą muzyki, wyrażając swoja radość i
wrażliwość, napełniając jego umysł pożądaniem i gorzką tęsknotą.
Zorganizował jej surowe emocje z instynktowną umiejętnością, jego palce
latały nad klawiaturą.
- Eric, co ty grasz? - Mężczyzna wdarł się zza muzyka. – Proszę,
powiedz mi, że to twoje.
- To jest moje.- Eric odwrócił się twarzą do pary, która właśnie
weszła do pokoju. – Przynajmniej myślę, że to moje. Poczułem, jakby ktoś
szeptał mi do ucha, ale nie zamierzam spierać się z moja muzą. Co
myślisz?
- Myślę, że to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałeś. -
Pochwaliła go piękna, blondwłosa kobieta. – Przyszliśmy cie rozweselić.
Wygląda na to, że znalazłeś swoją inspirację.
Eric uśmiechnął się, przyciskając swoją rękę do klatki piersiowej.
– Moje serce łomocze. Muszę to zapisać, zanim zapomnę jakąkolwiek
nutę.
- Może ci pomożemy?- Zasugerował brunet z zakręconym
uśmiechem.
Pragnienie przepełniało ciało Erica z ciepłym mrowieniem.
Mercedes ledwie poznała to odczucie. Nigdy nie doświadczyła niczego tak
stymulującego.
Unikalna fizjologia Mercedes wymagała dwóch rzeczy do
przetrwania: krwi i energii seksualnej podawanej bez jej współdziałania,
ale energia seksualna nie mogła być w nią wmuszana. Starsza kobieta
nauczyła się tego, kiedy Mercedes dojrzała. Bezwzględność i przebiegłość
stały się konieczne, kiedy motywowały Mercedes do pożywiania się.
- Jesteś moim panem, Chad, a Lynette jest twoją partnerką. - Eric
wrócił do pianina i sięgnął po gęsie pióro. – Dlaczego ciągle kusisz mnie
w ten sposób?
- Szukamy trzeciego. To nie jest takie niezwykłe. Szanse Lynette na
przeżycie transformacji są podwójne, jeśli zaakceptuję tego rodzaju
związek.
- Nie jestem typem człowieka, który będzie mógł dzielić się jego
partnerką, nawet wiedząc, że to jest to, czego ona chcę. - Spojrzał na
Lynette. – Znajdziesz trzeciego. Nie mam co do tego żadnych
wątpliwości, ale ja nie jestem tą osoba.
- Czy nie możemy poudawać tylko przez jedną noc? - Uśmiechnęła
się, kołysząc biodrami, kiedy zbliżała się do fortepianu. – Wiem, że
Chadowi spodobałaby się ta fantazja.
Mercedes próbowała łatwego wydostania się z umysłu Erica. Oni
mieli zamiar dzielić się tą kobietą. Tych dwóch mężczyzn miało ją
dotykać, całować… Mercedes nie mogła sobie nawet wyobrazić, co
zamierzają robić. Dlaczego Lynette godziła się na takie działania? Musiała
to zainicjować!
- Ta piosenka to tryumf. - Powiedział Chad. – Świętujmy twoje
zwycięstwo.
Dołączył do Ericka przy fortepianie i razem zapisali piosenkę,
którą pomogła mu skomponować. Powinna iść. Chciała odejść, ale jego
emocje czyniły prawie niemożliwym rozwiązanie ich połączenia. Fala za
falą - ciepłe mrowienie płynęło przez łącze.
Jej piersi pęczniały, sutki były napięte i bolące. Czy to tak właśnie
powinna się czuć? Czy tak właśnie czuła się Lynette?
Nie wstydząc się swojego pożądania, Lynette rozebrała się, kiedy
mężczyźni rozkładali strony z muzyką na górze fortepianu, pozwalając
wyschnąć atramentowi. Złapała swoje piersi, rzucała głową, posyłając
swoje truskawkowe blond loki kaskadami na jej skórę.
Chad spojrzał na Lynette mrocznym, krzywym wzrokiem, ze
spokojnym uznaniem. – Czyż ona nie jest wspaniała? Taka
nieskrępowana, taka chętna. Nie dotknąłem cię, od kiedy cię
przemieniłem. To mogła być ostatecznie zła przysługa dla ciebie.
- Jak to?
- Twój trening jest oficjalnie pełny w ciągu 3 tygodni i tradycja
mówi, że przedstawię cię mojemu panu.
- Faelon. - Powiedziała Lynette z widocznym westchnieniem ,co
sprawiło, że Chad spojrzał groźnie.
- Faelon jest bardzo twórczy, kiedy przychodzi do okazywania
szacunku. - Wciągnął Lynette przed siebie i odwrócił ją twarzą do Erica,
wyświetlając jej zgrabne ciało dla drugiego mężczyzny.
- Jesteś mistrzem każdej nowej umiejętności i akceptowania
każdego rozwoju w twojej naturze. Jednym z obszarów, o który się
martwię, jest twój opór do ulegania swojej seksualności. Nie jesteś już
człowiekiem. Wampiry są pierwotne, drapieżne i seksualne. Nie chcesz
uczyć się tej lekcji na kolanach przed Faelonem.
- Nie chcę się tego uczyć również na kolanach przed tobą.
- To nie to, co mam na myśli. - Złapał Lynette za piersi, ale jego
wzrok był zamknięty na Ericku. – Dzisiaj w nocy nie będzie żadnych
hamulców. Będziemy się pieprzyć i pożywiać, jak tylko wampiry potrafią.
Sprawimy, że Lynette będzie krzyczeć z przyjemności i skomleć z bólu.
Nie cofniesz się, jeśli moje palce musną twojego penisa. I zachwycisz
swoją dziką naturę bez żadnych ograniczeń.
- Rozumiem.- Eric godził się z wydarzeniami, o których wiedział,
że nastąpią, ale Mercedes czuła cześć niego, którą zamknął. Miał serce
poety. Jak jego pan, mógł nie rozumieć, że Eric nie byłby zdolny do
całkowitego wyłączenia tego.
- Więc klękaj i pożywiaj się z jej cipki. Lynette jest tak pobudzona,
że mogę poczuć zapach jej piżma.
Eric się nie wahał. Klęcząc przed blondynką, rozciągnął jej wargi
sromowe kciukami i pchnął język w jej kremową powłokę szczeliny.
Mercedes zjechała w dół ściany i rozłożyła się na podłodze, z
przyjemnością witając zimne kamienie pod nagą skórą. Jej cipka
pulsowała, a powolne wrażenie topnienia sprawiło, że zaczęła skomleć.
Naciśnięcie dłonią wzgórka sprawiło tylko, że pulsowanie stało się
gorsze.
Skanowała umysł Ericka, czekając na jakąś głębszą reakcje, na
stymulację seksualną. Zapach Lynette podobał mu się. Jej smak potoczył
się przez jego język i wypełnił jego usta. Jego puls przyspieszył, a penis
stwardniał, ale jego emocje pozostały starannie zabezpieczone. Chciał
ciała Lynette, pragnął fizycznego uwolnienia. Wiedział, że się podzielą.
Nadal nie było czułości, żadnego połączenia.
Pieprzenie, by się pożywić. Rozumiała to pojęcie zbyt dobrze.
Pozbawione twarzy ciała przyniosły jej całkowitą ciemność. Pasja zawsze
jest skażona przez strach. Mercedes wsunęła palce między uda i odnalazła
swoją spuchniętą cipkę Wyobrażała sobie usta Erica dociskane do jej
płci , jego język zwijający się wokół jej łechtaczki. Tarła i skubała.
Z ostrym krzykiem, Lynette wzdrygnęła się w uwolnieniu.
Mercedes poczuła swój własny dreszcz orgazmu na sekundę przed tym,
jak w pełni się ukształtował. Potrzebowała go tutaj, z nią, nie
skradzionego, gorączkowego spojrzenia wymienionego z kimś innym.
- Twoja kolej, ukochana.- Powiedział Chad do Lynette. – Ssij
naszego ociągającego się przyjaciela, a ja niechętnie skorzystam z ciepła,
które on utworzy.
Żaden z mężczyzn się nie rozebrał. Każdy z nich pokazał tylko tą
część ciała, o którą im chodziło. Lynette klęknęła i chwyciła Ericka za
biodra, wypinając swój tyłek w górę do drugiego partnera. Chad czekał,
aż Eric poruszył się w jej ustach, klęknął za nią i znalazł wejście do jej
cipki.
- Wygnij się w łuk, Lynette, weź od niego wszystko. - Chad owinął
jej włosy wokół swojej dłoni i upewnił się, że przestrzega jego poleceń.
Eric wzdrygnął się, kiedy jego penis wsunął się głęboko w jej gardło.
Mercedes podniosła się na palcach i masturbowała się palcami.
Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Dziwnie. Dziko! Chciała być na kolanach,
z Erickiem wbijającym się w jej usta i Chadem gniotącym jej cipkę. Jej
zewnętrzne mięśnie zacisnęły się, a jej sutki paliły. Potrzebowała więcej
niż jej własne żałosne palce. Pchając do tylnej części gardła Lynette, Eric
wszedł w falę drżenia. Falujące ściskanie jej gardła dojącego każdą krople
z jego trzęsącego ciała. Orgazm wybuchł w Mercedes, a ona zwinęła się na
boku, tłocząc swój wzgórek. Zapiszczała, kiedy jej brzuch zafalował z
przyjemności, drżąc w odpowiedzi.
Połączenie się ześlizgiwało. Nie chciała, by Erick kontynuował bez
niej. Potrzebowała tego tak bardzo jak on.
Ciepło wyblakło. Blask przyciemniał. Wróciła do kamiennej celi,
sam na sam z jej nieszczęściem.
Rozdział 1
Virginia, 2006 r.
Idąc przez parkiet niczym liść poruszany bryzą, Mercedes
zakołysała się i zakręciła. Była bezpieczna. Była wolna. Była odurzona
przez moc niewidoczności.
- To znów tam jest - jeden z oświetleniowców krzyknął. – Widziałeś
ten dziwaczny blask?
Porzucając piruety, przepchnęła się w kierunku dalekiego krańca
parkietu, podczas gdy jeden z pracowników technicznych zeskoczył ze
sceny.
- Nie wiem, co ty widzisz - powiedział do człowieka na wybiegu. -
Nie ma niczego tu na dole.
Zadowolona ze swoich psot, ominęła scenę, stosy wyposażenia i
krzątających się pracowników technicznych nieświadomych jej
obecności, ostrożnie uchyliła się. Była niewidzialna, nie nieuchwytna.
Musiała uważać albo jej przygoda przeszłaby, zatrzymując się z piskiem
opon.
Karuzela napełniała się szybko. Musi znaleźć nieuczęszczany kąt
albo niszę, gdzie mogłaby poczekać aż widowisko się rozpocznie. Nie była
tu dla hulanki i nie miła żadnego zainteresowania w pijackim rozpasaniu,
które określiło te przyjęcia. Minęła dekada, odkąd słyszała jak Pyrite gra
na żywo i nie zamierzała tego zaprzepaścić.
Faelon byłby wściekły, gdyby zdał sobie sprawę, że zlekceważyła
polecenia i opuściła „ochronę” jego posiadłości. Ale Faelon nigdy się nie
dowie. Wróciłaby do swojej pozłoconej klatki, zanim w ogóle wpadłby na
pomysł, że jego droga bratanica zdecydowała się rozłożyć swoje własne
skrzydła.
- No dalej. Po prostu zrób to. - Ściszony, kobiecy głos był
wypełniony ponagleniem. Mercedes zawahała się, po czym przeszła z
boku, gdy dwóch pracowników technicznych niosło za nią złożony
przednóżek. Para była głęboko schowana w kącie nocnego klubu i to tylko
pogorszyłoby się, gdyby wieczór posunął się do przodu.
- Julie, jego ślady po zębach wciąż jeszcze się nie zasklepiły i chcesz
więcej?
Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa Mercedes. Nie tylko z powodu
odrażającego pytania. Głos mężczyzny był tak znajomy jak jej własny i
właśnie wyszeptał imię innej kobiety. Przełknęła ślinę i obróciła się w
przeciwną stronę od głosów. Ostatnią rzeczą na świecie, jakiej chciała, to
patrzyć na Erica Kinga pieprzącego kogoś innego. Zmarnowała już drogę
i też wiele nocy w tych dążeniach . Zmarnowała już zbyt wiele nocy,
dążąc do tego.
Większość ludzi skupiała się na Rafe`ie i Phillipie, ale Mercedes
przewyższała wiedzą o Pyrite większość ludzi. Zawsze była zafascynowana
przez tajemniczego tekściarza zespołu. Eric odmawiał robienia wywiadów
albo jakiejkolwiek formy rozgłosu. Ale wciąż był niezbędnym składnikiem
do życia Pyrite. Phillip dostarczał melodie zapadające w pamięć. Eric
dodał zawiłość i głębokość jego lirykami, i muzyczną przenikliwość. A
Rafe używał seksualności i bezkresnej energii, by domknąć ich połączenie
z publicznością. To było to, w co świat wierzył, i tak musiało pozostać.
Nawet Pyrite nie zdawało sobie sprawy, jak wspaniałego mają tekściarza.
- Możesz zrobić, co tylko chcesz - Julie nie ustępowała. – Albo ja
zrobię, co tylko chcesz. Tylko mnie ugryź.
Mercedes, schowana pomiędzy dwoma rządkami skrzynek,
wcisnęła się między brzeg sceny a ścianę klubu . Cholera. Jedyne wyjście
było między Ericiem i zdzirą.
Kierując energię na jej tarcze, Mercedes trzymała swoje spojrzenie
wbite prosto w górę i pośpieszyła za ocienioną alkową. Ruch na jej
marginesowej wizji zwrócił jej uwagę na prawą stronę. Piersiasty
rudzielec popchnął Erica na ścianę i zaatakował suwak w jego dżinsach,
jakby jej życie zależało od odpięcia zamka błyskawicznego.
Złapał jej nadgarstki. Użyła swoich ramion, by złączyć piersi,
niemal wylewając kremowe wzgórki na górę jej obcisłego topu bez
ramiączek, gdy z gracją osunęła się na swoje kolana.
- Jestem dobra. Wiesz, że jestem. Potrzebuję czegoś. Proszę.
Cokolwiek. Nie mogę myśleć, gdy tak płonę.
Jego wyrażenie złagodniało. Podążając tropem palca wskazującego
w dół krągłości jej policzka, przeszukał jej poczerwieniałą twarz swoim
jaskrawoniebieskim spojrzeniem.
- Gdzie Lance? Dlaczego jesteś tak… potrzebująca?
Gdy tylko puścił ręce, wróciła do pracy nad jego spodniami. Jaki
mężczyzna mógł oprzeć się takiemu kuszeniu? Niemal naga kobieta
prawie żądała wciągnięcia jego fiuta. A Eric był wampirem, jednym z
najbardziej krzepkich gatunków na ziemi.
Julie zlokalizowała swój cel i poruszyła jego grubym trzonkiem
kilkakrotnie, podczas gdy pstryknęła językiem na samym czubku.
Mercedes poczuła wodę w ustach. Upokorzona przez natychmiastową
reakcję, skupiła się na drugiej kobiecie. Co było nie w porządku z
rudzielcem? Jeden z wampirów stworzył tę gorączkę? Nie pomyślała, że
to był Eric. Spróbował ją odwieść . Przynajmniej do czasu, gdy nie
rozpięła jego spodni.
Eric oparł się o ścianę, jego oczy zamknęły się, gdy Julie podnieciła
go. Oblizała wargi i ssała główkę jego fiuta, podczas gdy jej ręka
pośliznęła się w zaciśniętej spirali. Mercedes skrzyżowała ramiona ponad
bolącymi piersiami i z powrotem zaczęła się wpatrywać w jego twarz.
Jego włosy były czarne w półmroku, ale wiedziała, że rzeczywisty kolor to
intensywny mahoń. Ochota napięła jego przystojne rysy, marszcząc jego
czoło i zwężając zmysłowe wargi.
Z cichym jękiem otworzył oczy i patrzył na kobietę na kolanach.
Zawinął długie włosy Julie wokoło ręki i powstrzymał jej głowę, więc
mógł wepchnąć się do jej gardła. Ruch zdemaskował części pleców
usianych śladami ugryzień. Wyszarpnął się z jej ust i podniósł ją na nogi,
ignorując jej krzyki protestu.
- Czy Lance to z tobą zrobił? – Zapytał, zapinając spodnie.
- Ona to lubi - powiedział ktoś od drugiej strony wąskich korytarzy.
- Tak naprawdę, ona się tego domaga . Prawda, kochanie?
Mercedes skoczyła z powrotem, gdy człowiek przechadzał się w
pobliżu Julie i Erica. Ciemnowłosy, jak większość wampirów był szczupły,
z wychudzonymi rysami, które rzucają przedziwne ciemności przez jego
oczy.
- Żaden człowiek nie żąda ugryzienia wampira - powiedział Eric. –
Uzależniłeś ją i wiesz o tym. To jest sprzeczne z Umową i…
- Nie prowadź mi tu wykładu z zasadami Faelona. Nikt już nie
zwraca uwagi na to gówno.
- Lance mnie ugryzie. - Julie potarła krocze drugiego mężczyzny i
odwróciła głowę, oferując swoją szyję.
- Jesteś odrażający. – Eric powiedział do Lance, odciągając Julie od
niego. Wrzasnęła i poszła jak oszalała do tego zwyrodnialca. – Jesteś
rozpalona.
- Ty mnie nie rozpalasz.
- Naprawdę myślisz, że Thane zatrzyma cię, kiedy zobaczy, co jej
zrobiłeś? To jest nie tylko praca, Lance. Zamierzam złożyć do rady skargę
na ciebie.
- Ona jest dziwką do gryzienia. Pragnie tego. Nie zacząłem tego, ona
to zrobiła!
Eric przycisnął Julie, ponieważ kontynuowała walkę.
- Wynoś się stąd, zanim ochrona cię wyrzuci.
- Naprawdę zamierzasz narobić mi problemów przez tą ludzką
szmatę?
- Idź. – Eric nie potrzebował unosić głosu.
Lance zniknął w kłębie fioletowej mgły, a Eric odwrócił się do Julie,
rzucając ją do niewoli snu. Wziął ją w ramiona i przeszedł przez labirynt
na zapleczu.
Mercedes przyglądała się, jak odchodził, jej serce napełniło się
tęsknotą. Na ułamek sekundy faktycznie pozazdrościła „dziwce do
gryzienia”. Została ukołysana przy klatce piersiowej Erica, trzymana
dobrze w jego ramionach… Mercedes tylko mogła wyobrazić sobie taką
czułość.
*****
- Proszę, powiedz mi, że to żart.
Eric spotkał przeszywające spojrzenie Refe`a Steela. Kościste rysy
jego przyjaciela wyraziły dość uczucia dla nich obu.
- A co miałeś nadzieję usłyszeć? - Eric utrzymał swój nonszalancki
ton. Rafe właśnie grał przez dwie godziny. Co zobowiązało do bycia
niespokojnym.
- Zamierzaliśmy rozpocząć nagrywanie w poniedziałek. -
Odwracając krzesło, Rafe siedział okrakiem na siedzeniu i zakrzywił
swoje palce ponad gładkim drewnianym szkieletem. Napięcie wypaliło
linie w kątach jego oczu i zaakcentowało rowki oprawiające jego usta.
Eric znał Rafe`a wystarczająco długo, aby rozpoznać taktykę, gdy
tylko go zobaczył. To było gorsze, niż przewidział, gdyby Rafe walczył o
kontrolę.
- Mówiłem ci, walczyłem. Nie napisałeś niczego? – Ciemne oczy
Refe`a zabłysły w ostrzeżeniu. – Nawet nie próbuj zrzucać tego na mnie.
Miałeś okazję, aby wycofać się, gdy Phillip odszedł z zespołu. Wszyscy
zgodziliśmy się, aby Pyrite dalej istniało.
Gwałtownie opadając z powrotem na krzesło, Eric rozejrzał się po
Karuzeli. Okazałe ponowne otwarcie skończyło się godziny temu. Nawet
ekipa sprzątająca mogła nazwać to nocą.
- Miałem suche dni wcześniej. Przedostanę się przez to, ale na
pewno nie do poniedziałku.
- Ile czasu potrzebujesz? - Coś z tyłu Erica przyciągnęło uwagę
Rafe`a i przyniósł tlące się intensywnością spojrzenie. Eric nie musiał
się odwracać. Jessie Curtis musiała się zbliżać. Po tym, jak prawie rok
temu spoili swoje dusze, na ich twarzach wciąż rozpalała się rozkosz.
- Nie wiem - Eric jęknął, próbując zignorować zazdrość wzbierającą
w nim. Rafe zasłużył na całe szczęście, jakie mógł znaleźć, ale czasami
trudno było na to patrzeć. - Jeśli uda mi się znów popłynąć, nie powinno
mi to zająć dużo czasu. Phillip zostawił mnie z ogromną ilością surowca.
- Miałeś dla siebie dom zespołu przez większość roku. Miałeś tam
jakieś towarzystwo? - Rafe wstał, gdy Jessie przeszła koło stołu, i
wciągnął ją w ramiona.
– Wiem, że nie mogę komponować, kiedy jestem głodny.
Jessie przytuliła się do boku Rafe`a. Zbłąkane kosmyki wymknęły
się z eleganckiej fryzury spinającej jej złote włosy, a znużenie ocieniło jej
oczy.
- Twoja muza wciąż strajkuje?
- Niestety, - Eric również wstał. – A co do towarzystwa, gdybym nie
wiedział lepiej, przysiągłbym, że nadmierna aktywność seksualna jest
przyczyną mojej twórczej niemocy.
Jessie uśmiechnęła się.
- Niezwykła wypowiedź.
- Obyś nie zaczął zachowywać się jak mnich. – Refe roześmiał się. -
Według naszych standardów.
- Zazwyczaj zgodziłbym się z tobą. Ale parę ostatnich miesięcy było
absolutnie niezwykłe. Ty i Jessie jesteście nierozłączni. Phillip przeniósł
się do królestwa Unseleighe z Brenną. Czad i Lynette są zawsze, ale
prawie ekskluzywnie, odkąd znaleźli Jasona. - Wziął szybki oddech i
podrapał się w brodę. - Ktoś musiał pracować z Jonem, aby był gotowy
przejąć obowiązki Phillipa.
- Jon już zna nasze piosenki. Dlatego właśnie zapytaliśmy, czy nie
dołączyłby do zespołu.
- Znanie piosenek i bycie gotowym, by wykonać je, to dwie różne
rzeczy. Jon nie był na scenie od lat sześćdziesiątych. - Eric powstrzymał
sprzeciw Rafe`a i kontynuował. - Kilka nocy z Thane i Marissą miało
rozruszać Jona tak, by zaczął zachowywać się jak gwiazda rocka.
- Co to oznacza? – Zapytała Jessie.
- Dwa tygodnie imprez, które mogłyby zburzyć cesarstwo rzymskie
samym wstydem. Byłem gotowy, by zabić go już dużo wcześniej, ale w
końcu postanowiłem go nie tykać. - Eric potrząsnął głową, a wspomnienia
rozpusty potoczyły się przez jego umysł. – Nie napisałem nawet słowa od
tamtego czasu.
- Myślisz, że twoja muza uciekła od ciebie, ponieważ… - Jessie
oderwała ręce od Refe`a i potrząsnęła głową. – Brzmisz, jakbyś miał
ciężkie wyrzuty sumienia. Nie przystąpiłeś do hulanki, Jon to zrobił.
- Byłem aktywnym uczestnikiem. Przynajmniej na początku.
- Więc wyrzekłeś się seksu na miesiąc, by w pokucie zająć się
pisaniem. – Refe złagodził propozycję uśmiechem.
- Myślę, że jesteś na właściwym tropie. Potrzebuję odrobiny czasu,
bez żadnych zakłóceń. Jeśli mógłbyś powstrzymać Grange aż do Nowego
Roku, zrobię wszystko, by negocjować koniec strajku.
- Producenci nie są znani z cierpliwości, ale Grange jest
rozsądniejsza niż inni. Zrobię wszystko, aby każdy się dowiedział, że dom
zespołu jest zamknięty do nowego roku dla osób nieupoważnionych.
Eric kiwnął głową i obrócił się w kierunku drzwi. Jessie zatrzymała
go, kładąc mu łagodnie rękę na ramieniu.
- Dziękuję, że interweniowałeś w sprawie Julie. Widziałam, co
Lance z nią zrobił.
- Złożę oficjalną skargę radzie - to było tylko przypomnienie. –
Wydaje mi się, że nie usłyszę tego samego od Lance.
*****
Trzy godziny po wstaniu po nocy, Eric odsunął ławkę fortepianową
i potarł kark. Mógł wpatrywać się w brakujące zwroty i puste wiersze, ale
to nic by nie dało - i nie było nic, co by mogło pomóc. Może jego muza
przeniosła się, a nie strajkowała.
- Za mocno się starasz - wymamrotał, rozpaczliwie potrzebował
uwierzyć, że to było prawdziwe. Przesłałby e-maila radzie, wziąłby długi
gorący prysznic i zacząłby słuchać instrumentalnych wersji piosenek,
które nagrał dla niego Phillip. Słuchałby melodii, czując bicia, i
pozwoliłby muzyce rozmawiać z nim. Po chwili uderzył pięścią w
najbliższą ścianę w stylu najprawdziwszej gwiazdy rocka.
Jeszcze nie doznałeś niepowodzenia. Weź się w garść.
Musiał zrelacjonować zachowanie Lance`a, podczas gdy szczegóły
były stosunkowo świeże w jego umyśle. Eric opuścił pokój prób i
przekroczył przestronny pokój dzienny, krocząc w kierunku biura
umiejscowionego w głębi narożnika domu zespołu. Cztery sypialnie,
najnowocześniejsze studio nagraniowe i wyśmienita kuchnia - która była
tylko dla pozorów, ponieważ żaden z członków Pyrite nie jadł - kończąc
na rozległych powierzchniach mieszkaniowych.
Siadając za chromowanym biurkiem, włączył komputer i czekał, aż
system się zainstaluje. Uśmiech rozciągnął jego wargi. Kto pomyślałby, że
zakodowane komunikaty elektroniczne były bezpieczniejsze niż
telepatyczna wiadomość? Może to właśnie sprawiło, że rada jest w
kontakcie z XXI wiekiem. To nie miało znaczenia dla niego, pod
warunkiem, że oni dadzą radę ukarać takich drani jak Lance.
Załączył swój program pocztowy i jęknął, ponieważ wiadomości
zalały jego skrzynkę odbiorczą. To było gówno, w taki oto sposób
powstrzymywano go przed byciem twórczym. Nagrywając fakty tak, by
zobaczył je, Eric sporządził krótki raport zachowania Lance`a i wysłał to
do rady. Po chwili przerzucił swoją uwagę na wiadomości, które właśnie
otrzymał.
Przewinął przez listę, ale jeden z tematów przyciągnął jego
spojrzenie. Ode to Darkness. Tak nazwał pierwszą piosenkę, którą
kiedykolwiek napisał. Reszta zespołu kochała ją, ale nie cierpiała tytułu.
Nadawca podawał się za Euterpe. Potrząsnął głową. Muza muzyki?
Mądry, ale nie znał nikogo, kto użyłby takiego nicku. Oczywiście, gdyby
nigdy nie otworzył wiadomości od nieznanego nadawcy, nigdy nie
przeczytałby któregokolwiek ze swoich listów od wielbicieli. Nie żeby
otrzymywał aż tyle takich listów. Odrzucając myśli, kliknął na
wiadomość.
„Poniżej jest fragment zwrotki i refrenu piosenki, którą myślę, że
polubisz. Pełna partytura jest dołączona. Jeśli chcesz reszty piosenki,
mam tylko jeden warunek. Musisz spędzić jedną noc w moim łóżku.
Zagraj piosenkę. Zobacz, czy to do ciebie przemawia. Jeśli tak jest,
odpowiedz na tę wiadomość i rozważymy szczegóły. I zawalcz o tytuł
tym razem. Nigdy nie powinieneś go odpuścić.”
E.
Eric przewinął w dół i zdał sobie sprawę, że partytura została
załączona w główną część wiadomości. To nie mogło być rzeczywiste.
Dlaczego ktoś chciałby seksu za piosenkę? Za jakąś tam obietnicę…
To musiał być pomysł Rafe`a na żart. Potrząsnął głową, a chłód
zsunął się po jego kręgosłupie. To nie było zabawne, w żadnej definicji.
Skąd Euterpe wiedziała o jego zastoju? Nie wiedziała. To był właśnie jakiś
fan próbujący złapać przerwę. Stuknął swoimi kciukami o krawędź
klawiatury, jego spojrzenie przykleiło się do ekranu.
Nie była jedyną, która potrzebowała przerwy natychmiast. Zanim
pozwolił sobie rozważyć jej „warunek”, przeczytał liryk. Nie najgorszy, nie
najgorszy. Z drobnymi poprawkami mógłby być to jego…. Do diabła,
naśladowała jego styl tak dobrze, że nikt nie zdałby sobie z tego sprawy.
Więcej niż ciekawy, wydrukował pełną partyturę i wziął ją do
fortepianu w pokoju próbnym. Kim, do diabła, była Euterpe? Piosenka
rozpoczęła się płynnym wstępem. Eric łatwo przewidział, gdzie brała
każdy zwrot. Czuli się naturalni, znajomi. Dlaczego jej styl był tak
podobny? Zaśpiewał wystarczająco głośno, by wyobrazić sobie, jak głos
Rafe`a pieścił każde słowo. Dynamiczności budzone z refrenem,
mocniejszy rytm i szybsze bicie. Osiągnął koniec refrenu i zamarł.
Jeśli chcesz reszty piosenki, mam tylko jeden warunek. Musisz
spędzić jedną noc w moim łóżku. Ultimatum zostało powtórzone pod
ostatnim wersem w połowie strony.
Ultimatum było jego wielkim rozczarowaniem, ale jego fiut
stwardniał, a tętno przyśpieszyło. Stanął nagle, wywracając ławkę
fortepianową, i zebrał strony muzyki. Nie było żadnej pieprzonej
możliwości, aby poszedł do łóżka z nieznajomą dla piosenki. Nawet gdyby
reszta żyła stosownie do potencjału, co zobaczył do tej pory.
Wrócił do biura i padł na krzesło za biurkiem, jak oszalały pisząc
odpowiedź na propozycję Euterpe.
„Twoja piosenka jest intrygująca. Ale nie twoja propozycja.
Bardzo chcę omówić inne opcje. To jest mój prywatny numer telefonu.
Zadzwoń do mnie.”
Eric King
Rozdział 2
Mercedes gapiła się na ekran swojego laptopa, rozdarta pomiędzy
uniesieniem a gniewem. Nie spodziewała się, że Eric zareaguje tak szybko
lub z taką gwałtownością. Dlaczego nie chciał nawet rozważyć jej
propozycji? Jedna noc pasji bez żadnych komplikacji nie była dla niego
nowością. Dzieliła z nim wystarczająco dużo jego życia, żeby to wiedzieć.
Wzięła głęboki wdech i wstała. Nie była sumieniem Erica. Pomimo
ich metafizycznej więzi nigdy go nie spotkała. Nie była nawet pewna, czy
on zdaje sobie sprawę z jej obecności w swoim umyśle.
Po spędzeniu większej ilości czasu na oglądaniu Erika na scenie
podczas koncertu Purite’s, postanowiła przedłużyć swoja przygodę.
Faleon będzie krytykował jej lekkomyślność i nudził ją niekończącymi się
wykładami, kiedy tylko wróci do Włoch, więc równie dobrze może zrobić
coś, aby zasłużyć na tę krytykę.
Okręciła laptopa i przeczytała odpowiedz Erica, krzywiąc się w
pustym pokoju hotelowym. On może nie być zainteresowany jej
propozycją, ale ona wie znacznie więcej o jego sytuacji, niż on w ogóle
zdaje sobie z tego sprawę. Celowo mu nie przerywała – na początku – ale
za każdym razem, kiedy się z nim łączyła, była zaangażowana w jakieś
obsceniczne działania z jakimiś kobietami bez znaczenia. Ona po prostu
chorowała już od oglądania jego pieprzenia się.
Powolne, wijące się ciepłe mrowienie przyczepiło jej etykietkę
kłamcy.
Oglądanie go zaspokajającego swój seksualny apetyt, gdy ból
potrzeby stawał się stopniowo coraz bardziej nie do zniesienia. Chciała
rąk Erica na swoim ciele. Potrzebowała poznać słodkie ruchy jego języka
na łechtaczce, poczuć jego grubego penisa rozciągającego jej cipkę, aż
będzie jęczeć. Jej wyobraźnia się wyczerpała. Była gotowa przenieść ją do
rzeczywistości. Otwierając swoją komórkę, wpisała numer, który jej
podał.
- Halo? - Odebrał po pierwszym dzwonku. Czy on trzymał telefon
w ręce?
Obraz wściekłego Faelona przemknął przez jej umysł. Jeżeli
miałby jakikolwiek powód, by uwierzyć, że Eric ją wykorzystał, żadna siła
na tej ziemi nie ochroniłaby przed nim Erica. Niezależnie od tego, jak
rozegra się reszta, Eric nie może wiedzieć, kim ona jest.
- Monsieur King? -Wiedziała że francuski jest jednym z pięciu
języków, w których Eric płynnie mów. – Przykro mi, że moja oferta cię
obraziła, ale nie jest ona do negocjacji.
- Twój tekst jest po angielsku, tak jak i twoja wiadomość.
Dlaczego mówisz po francusku?
- Exscuzes-moi ( przepraszam). Nie zdawałam sobie sprawy, w
jakim języku mówię. - Zatrzymała francuski akcent modulujący
brzmienie jej głosu.
- Jestem zainteresowany zobaczeniem reszty twojego utworu, ale
nie na tyle, by przespać się z tobą czy z kimkolwiek innym za możliwość
zrobienia tego. - Mogła łatwo zobrazować sobie jego zbuntowaną
wypowiedź: Tępo wepchnąłby jedną rękę do kieszeni swoich dżinsów.
- Jeśli spędzimy razem noc, monsieur, możesz dostać piosenkę tak
jak prosisz. Nie wymagam żadnej innej formy rekompensaty.
- Nie płacę za nic związanego z seksem.
- Pomyśl o tym jak o handlu wymiennym. Ty masz coś, czego ja
chcę, natomiast ja mam coś, czego ty chcesz. Mamy zamiar dokonać
wymiany za obopólną satysfakcją obu stron, prawda? Co mogło by być
prostsze?
- Zimna, ciężka gotówka. Jeśli piosenka jest dobra, zapłacę za nią,
a ty będziesz mogła kupić sobie męski harem.
- Nie chcę męskiego haremu, Ericu. - Puściła nutkę zadumy
krwawiącej w jej głosie. – Chcę Ciebie.
- Nie jestem na sprzedaż.
- Moja muzyka także.- Długa pauza. Nie chciała, żeby myślał, że
ona jest w grupie pieprzącej gwiazdy rocka. Jej motywacja była
skomplikowana dużo bardziej, niż on mógłby pojąć. Dzielili ze sobą tak
wiele, a jednak nie znał jej. Przez jedną noc chciała, by połączenie było
namacalne, realne. – Moją intencją nie jest to, byś poczuł się tani.
Rozumiesz? Moja sytuacja jest… niezwykła.
Po kolejnej pauzie powiedział
- Słucham.
Jej umysł ruszył naprzód. Nie sądziła, aby Faelon rozmawiał o niej
z kimkolwiek. Jednak mogła podjąć ryzyko. Tak mocno pragnęła patrzeć
w oczy Erica, kiedy on napełnia jej ciało bólem - i to było jedną
przyjemnością, której nie mogła sobie odmówić.
- Osobiste relacje są dla mnie skomplikowane. Powiedziała mu. –
Jestem…
- Niezwykła?
- Tak. Nawet bardziej, niż ty jesteś. - Zaśmiał się.
- Jak ja jestem niezwykły?
- Nie grajmy w gierki, monsieur. Napisałeś oryginalną odę do
ciemności 147 lat temu i nie zestarzałeś się od tego czasu ani o jeden
dzień. Oboje wiemy dlaczego.
- Co to ma wspólnego z twoja propozycją?
- To jak wyzwanie cie w twarz. Jestem obarczona wyglądem... dla
wielu niepokojącym. - Nie wydał żadnej opinii, więc kontynuowała. –
Kształt mojego ciała jest ordynarny, nawet przyjemny, ale muszę nalegać
na całkowitą ciemność.
- Byłaś kiedyś w klubie Karuzela? Wątpię, by ktoś tam mógł…
- Nie chcę się z Tobą spotykać. - Westchnęła. Dlaczego to jest takie
trudne? Pozwolił za sceną zejść Julie do swoich spodni. Mercedes
oferowała mu drogę wyjścia z jego trudnej sytuacji, w zamian za kilka
godzin namiętności. Dlaczego miałby się wahać? – Chcę całkowicie
porzucić siebie dla przyjemności, którą możemy znaleźć w swoich
ramionach. Czy to tak trudno zrozumieć?
- Nie jestem pewien, czy rozumiem cokolwiek z tego, ale nie
jestem skłonny powiedzieć nic więcej przez telefon. Jeśli wyślesz
telepatyczny sygnał, przyjdę do ciebie.
- Mógłbyś zaspokoić moje potrzeby w pokoju hotelowym, ale
byłoby nam łatwiej komponować i nagrywać w słynnym domu zespołu.
Systemy zabezpieczeń wykryje jakąkolwiek formę broni. Dlaczego nie
mogę przyjść do ciebie?
- Kto powiedział, że jestem w domu zespołu.?
Zachichotała.
- Skanujesz mnie od początku rozmowy, tak jak ja skanuję ciebie.
Na pewno nie boisz się być ze mną sam na sam.
- Wszystko, co o tobie wiem, to to, że chcesz… handlu wymiennego
ze mną. Tylko głupiec akceptuje obcych na ich słowo.
- A jedynym sposobem, by stać się kimś więcej niż obcym, jest
spotkanie twarzą w twarz.
**
Aubrey Ross - Club Carousel 04 - A Taste of Dawn Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Fantasty_Girl, Isiorek Korekta: sylwikr, noir16, wanileczka
Prolog Włochy, 1859 Skulona w rogu wilgotnego, kamiennego pokoju, z nogami podkulonymi do piersi, Mercedes SanCarlos wzdrygnęła się, rozważając śmierć. Latarnia zajmująca przeciwległy róg jest chwiejna, a jej światło coraz bardziej słabnie. Staruszka siedząca pod nią nie ruszyła się stamtąd przez kilka nocy. Być może nigdy nie powróci. Możliwość, jaka daje mniej komfortu, niż oczekiwania Mercedes. Jeśli wiedźma nigdy nie wyłączy bariery psychicznej wokół pomieszczenia, w którym się znajduje, wtedy Mercedes będzie głodować; powoli, w bardzo bolesny sposób, aż do końca jej istnienia. Jeśli Mercedes rozbije latarnię, może jednak byłaby w stanie schwytać ją, w sukni wytartej od ognia, wysyłając tym samym znienawidzone ogniwo do grobu. Lecz nie jest pewna, czy ogień jest w stanie ją zabić, a tym razem musi odnieść sukces. Nie może iść dalej. Musi odnaleźć ulgę w tym niekończącym się nieszczęściu. Ona była „obrzydliwością”, stworzeniem zbyt ohydnym, aby móc określić to słowami. Miała zostać zamknięta, ponieważ jej ojciec umarł, była ignorowana i pomijana. Bolesne przypomnienie…. Mercedes nie rozumie, dlaczego staruszka przytrzymała ją przy życiu, kiedy było oczywiste, że czarownica gardziła nią. Napędzana samotnością i rozpaczą, Mercedes posunęła się ponad ograniczenia, w jedyny sposób, który mogła. Płynęła prądami metafizycznej energii, szukając dla hosta skłonnego umysłu, z którym się połączy. Większość z nich była zbyt zajęta, zbyt pochłonięta sposobami, by usłyszeć jej szeptaną, usilną prośbę. Dotykała umysł po umyśle. Nic. Nikt nie zareagował. Nikogo to nie obchodziło. Skanując i przeszukując, testowała granicę jej kontroli.
Wtedy ukazała się scena, a dokładniej mężczyzna. Siedział przy fortepianie, otoczony arkuszami w połowie gotowej muzyki. Serce Mercedes zerwało się w piersi. Kochała muzykę. Jej tata spędzał godziny, ucząc ją gry na lutni, fortepianie i skrzypcach. Akompaniował jej, kiedy śpiewała dla swoich gości, duma błyszczała w jego oczach. Zamknęła te wspomnienia w swoim sercu i wszystkie te lata więzienia nie zminimalizowały ich mocy. Skupiła się na nieznajomym. Był mężczyzną w sile wieku. Blask akcentował czerwień w jego kudłatych ciemnych włosach. Dotknęła pełnej, dolnej wargi końcówkami kłów, kiedy koncentrował się na muzyce, którą usiłował grać. Była wampirem jak jej ojciec, okrutna i drapieżna. Być może będzie wystarczająco silny, by uratować ją i uwolnić od czarownicy. Nadzieja ścisnęła jej serce, ale nie mogła myśleć o niczym poza tym momentem. Jeśli nie zaakceptuje jej w swoich myślach, nic innego nie będzie miało znaczenia. Inteligencja i kreatywna intensywność płynęły w jego niebieskich oczach. Mercedes podpłynęła bliżej, gromadząc energię w skoncentrowany strumień. - Proszę, nie opieraj się. Mężczyzna zamknął oczy, jego palce zatrzymały się na klawiaturze. Jego umysł był otwarty, a jego tętniąca życiem energia otaczała ją. Znajome, jednak ekscytujące. Pozwolił jej nawiązać połączenie. Komunikowała się za pomocą muzyki, wyrażając swoja radość i wrażliwość, napełniając jego umysł pożądaniem i gorzką tęsknotą. Zorganizował jej surowe emocje z instynktowną umiejętnością, jego palce latały nad klawiaturą. - Eric, co ty grasz? - Mężczyzna wdarł się zza muzyka. – Proszę, powiedz mi, że to twoje.
- To jest moje.- Eric odwrócił się twarzą do pary, która właśnie weszła do pokoju. – Przynajmniej myślę, że to moje. Poczułem, jakby ktoś szeptał mi do ucha, ale nie zamierzam spierać się z moja muzą. Co myślisz? - Myślę, że to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałeś. - Pochwaliła go piękna, blondwłosa kobieta. – Przyszliśmy cie rozweselić. Wygląda na to, że znalazłeś swoją inspirację. Eric uśmiechnął się, przyciskając swoją rękę do klatki piersiowej. – Moje serce łomocze. Muszę to zapisać, zanim zapomnę jakąkolwiek nutę. - Może ci pomożemy?- Zasugerował brunet z zakręconym uśmiechem. Pragnienie przepełniało ciało Erica z ciepłym mrowieniem. Mercedes ledwie poznała to odczucie. Nigdy nie doświadczyła niczego tak stymulującego. Unikalna fizjologia Mercedes wymagała dwóch rzeczy do przetrwania: krwi i energii seksualnej podawanej bez jej współdziałania, ale energia seksualna nie mogła być w nią wmuszana. Starsza kobieta nauczyła się tego, kiedy Mercedes dojrzała. Bezwzględność i przebiegłość stały się konieczne, kiedy motywowały Mercedes do pożywiania się. - Jesteś moim panem, Chad, a Lynette jest twoją partnerką. - Eric wrócił do pianina i sięgnął po gęsie pióro. – Dlaczego ciągle kusisz mnie w ten sposób? - Szukamy trzeciego. To nie jest takie niezwykłe. Szanse Lynette na przeżycie transformacji są podwójne, jeśli zaakceptuję tego rodzaju związek.
- Nie jestem typem człowieka, który będzie mógł dzielić się jego partnerką, nawet wiedząc, że to jest to, czego ona chcę. - Spojrzał na Lynette. – Znajdziesz trzeciego. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale ja nie jestem tą osoba. - Czy nie możemy poudawać tylko przez jedną noc? - Uśmiechnęła się, kołysząc biodrami, kiedy zbliżała się do fortepianu. – Wiem, że Chadowi spodobałaby się ta fantazja. Mercedes próbowała łatwego wydostania się z umysłu Erica. Oni mieli zamiar dzielić się tą kobietą. Tych dwóch mężczyzn miało ją dotykać, całować… Mercedes nie mogła sobie nawet wyobrazić, co zamierzają robić. Dlaczego Lynette godziła się na takie działania? Musiała to zainicjować! - Ta piosenka to tryumf. - Powiedział Chad. – Świętujmy twoje zwycięstwo. Dołączył do Ericka przy fortepianie i razem zapisali piosenkę, którą pomogła mu skomponować. Powinna iść. Chciała odejść, ale jego emocje czyniły prawie niemożliwym rozwiązanie ich połączenia. Fala za falą - ciepłe mrowienie płynęło przez łącze. Jej piersi pęczniały, sutki były napięte i bolące. Czy to tak właśnie powinna się czuć? Czy tak właśnie czuła się Lynette? Nie wstydząc się swojego pożądania, Lynette rozebrała się, kiedy mężczyźni rozkładali strony z muzyką na górze fortepianu, pozwalając wyschnąć atramentowi. Złapała swoje piersi, rzucała głową, posyłając swoje truskawkowe blond loki kaskadami na jej skórę. Chad spojrzał na Lynette mrocznym, krzywym wzrokiem, ze spokojnym uznaniem. – Czyż ona nie jest wspaniała? Taka
nieskrępowana, taka chętna. Nie dotknąłem cię, od kiedy cię przemieniłem. To mogła być ostatecznie zła przysługa dla ciebie. - Jak to? - Twój trening jest oficjalnie pełny w ciągu 3 tygodni i tradycja mówi, że przedstawię cię mojemu panu. - Faelon. - Powiedziała Lynette z widocznym westchnieniem ,co sprawiło, że Chad spojrzał groźnie. - Faelon jest bardzo twórczy, kiedy przychodzi do okazywania szacunku. - Wciągnął Lynette przed siebie i odwrócił ją twarzą do Erica, wyświetlając jej zgrabne ciało dla drugiego mężczyzny. - Jesteś mistrzem każdej nowej umiejętności i akceptowania każdego rozwoju w twojej naturze. Jednym z obszarów, o który się martwię, jest twój opór do ulegania swojej seksualności. Nie jesteś już człowiekiem. Wampiry są pierwotne, drapieżne i seksualne. Nie chcesz uczyć się tej lekcji na kolanach przed Faelonem. - Nie chcę się tego uczyć również na kolanach przed tobą. - To nie to, co mam na myśli. - Złapał Lynette za piersi, ale jego wzrok był zamknięty na Ericku. – Dzisiaj w nocy nie będzie żadnych hamulców. Będziemy się pieprzyć i pożywiać, jak tylko wampiry potrafią. Sprawimy, że Lynette będzie krzyczeć z przyjemności i skomleć z bólu. Nie cofniesz się, jeśli moje palce musną twojego penisa. I zachwycisz swoją dziką naturę bez żadnych ograniczeń. - Rozumiem.- Eric godził się z wydarzeniami, o których wiedział, że nastąpią, ale Mercedes czuła cześć niego, którą zamknął. Miał serce poety. Jak jego pan, mógł nie rozumieć, że Eric nie byłby zdolny do całkowitego wyłączenia tego.
- Więc klękaj i pożywiaj się z jej cipki. Lynette jest tak pobudzona, że mogę poczuć zapach jej piżma. Eric się nie wahał. Klęcząc przed blondynką, rozciągnął jej wargi sromowe kciukami i pchnął język w jej kremową powłokę szczeliny. Mercedes zjechała w dół ściany i rozłożyła się na podłodze, z przyjemnością witając zimne kamienie pod nagą skórą. Jej cipka pulsowała, a powolne wrażenie topnienia sprawiło, że zaczęła skomleć. Naciśnięcie dłonią wzgórka sprawiło tylko, że pulsowanie stało się gorsze. Skanowała umysł Ericka, czekając na jakąś głębszą reakcje, na stymulację seksualną. Zapach Lynette podobał mu się. Jej smak potoczył się przez jego język i wypełnił jego usta. Jego puls przyspieszył, a penis stwardniał, ale jego emocje pozostały starannie zabezpieczone. Chciał ciała Lynette, pragnął fizycznego uwolnienia. Wiedział, że się podzielą. Nadal nie było czułości, żadnego połączenia. Pieprzenie, by się pożywić. Rozumiała to pojęcie zbyt dobrze. Pozbawione twarzy ciała przyniosły jej całkowitą ciemność. Pasja zawsze jest skażona przez strach. Mercedes wsunęła palce między uda i odnalazła swoją spuchniętą cipkę Wyobrażała sobie usta Erica dociskane do jej płci , jego język zwijający się wokół jej łechtaczki. Tarła i skubała. Z ostrym krzykiem, Lynette wzdrygnęła się w uwolnieniu. Mercedes poczuła swój własny dreszcz orgazmu na sekundę przed tym, jak w pełni się ukształtował. Potrzebowała go tutaj, z nią, nie skradzionego, gorączkowego spojrzenia wymienionego z kimś innym. - Twoja kolej, ukochana.- Powiedział Chad do Lynette. – Ssij naszego ociągającego się przyjaciela, a ja niechętnie skorzystam z ciepła, które on utworzy.
Żaden z mężczyzn się nie rozebrał. Każdy z nich pokazał tylko tą część ciała, o którą im chodziło. Lynette klęknęła i chwyciła Ericka za biodra, wypinając swój tyłek w górę do drugiego partnera. Chad czekał, aż Eric poruszył się w jej ustach, klęknął za nią i znalazł wejście do jej cipki. - Wygnij się w łuk, Lynette, weź od niego wszystko. - Chad owinął jej włosy wokół swojej dłoni i upewnił się, że przestrzega jego poleceń. Eric wzdrygnął się, kiedy jego penis wsunął się głęboko w jej gardło. Mercedes podniosła się na palcach i masturbowała się palcami. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Dziwnie. Dziko! Chciała być na kolanach, z Erickiem wbijającym się w jej usta i Chadem gniotącym jej cipkę. Jej zewnętrzne mięśnie zacisnęły się, a jej sutki paliły. Potrzebowała więcej niż jej własne żałosne palce. Pchając do tylnej części gardła Lynette, Eric wszedł w falę drżenia. Falujące ściskanie jej gardła dojącego każdą krople z jego trzęsącego ciała. Orgazm wybuchł w Mercedes, a ona zwinęła się na boku, tłocząc swój wzgórek. Zapiszczała, kiedy jej brzuch zafalował z przyjemności, drżąc w odpowiedzi. Połączenie się ześlizgiwało. Nie chciała, by Erick kontynuował bez niej. Potrzebowała tego tak bardzo jak on. Ciepło wyblakło. Blask przyciemniał. Wróciła do kamiennej celi, sam na sam z jej nieszczęściem.
Rozdział 1 Virginia, 2006 r. Idąc przez parkiet niczym liść poruszany bryzą, Mercedes zakołysała się i zakręciła. Była bezpieczna. Była wolna. Była odurzona przez moc niewidoczności. - To znów tam jest - jeden z oświetleniowców krzyknął. – Widziałeś ten dziwaczny blask? Porzucając piruety, przepchnęła się w kierunku dalekiego krańca parkietu, podczas gdy jeden z pracowników technicznych zeskoczył ze sceny. - Nie wiem, co ty widzisz - powiedział do człowieka na wybiegu. - Nie ma niczego tu na dole. Zadowolona ze swoich psot, ominęła scenę, stosy wyposażenia i krzątających się pracowników technicznych nieświadomych jej obecności, ostrożnie uchyliła się. Była niewidzialna, nie nieuchwytna. Musiała uważać albo jej przygoda przeszłaby, zatrzymując się z piskiem opon. Karuzela napełniała się szybko. Musi znaleźć nieuczęszczany kąt albo niszę, gdzie mogłaby poczekać aż widowisko się rozpocznie. Nie była tu dla hulanki i nie miła żadnego zainteresowania w pijackim rozpasaniu, które określiło te przyjęcia. Minęła dekada, odkąd słyszała jak Pyrite gra na żywo i nie zamierzała tego zaprzepaścić. Faelon byłby wściekły, gdyby zdał sobie sprawę, że zlekceważyła polecenia i opuściła „ochronę” jego posiadłości. Ale Faelon nigdy się nie dowie. Wróciłaby do swojej pozłoconej klatki, zanim w ogóle wpadłby na pomysł, że jego droga bratanica zdecydowała się rozłożyć swoje własne skrzydła.
- No dalej. Po prostu zrób to. - Ściszony, kobiecy głos był wypełniony ponagleniem. Mercedes zawahała się, po czym przeszła z boku, gdy dwóch pracowników technicznych niosło za nią złożony przednóżek. Para była głęboko schowana w kącie nocnego klubu i to tylko pogorszyłoby się, gdyby wieczór posunął się do przodu. - Julie, jego ślady po zębach wciąż jeszcze się nie zasklepiły i chcesz więcej? Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa Mercedes. Nie tylko z powodu odrażającego pytania. Głos mężczyzny był tak znajomy jak jej własny i właśnie wyszeptał imię innej kobiety. Przełknęła ślinę i obróciła się w przeciwną stronę od głosów. Ostatnią rzeczą na świecie, jakiej chciała, to patrzyć na Erica Kinga pieprzącego kogoś innego. Zmarnowała już drogę i też wiele nocy w tych dążeniach . Zmarnowała już zbyt wiele nocy, dążąc do tego. Większość ludzi skupiała się na Rafe`ie i Phillipie, ale Mercedes przewyższała wiedzą o Pyrite większość ludzi. Zawsze była zafascynowana przez tajemniczego tekściarza zespołu. Eric odmawiał robienia wywiadów albo jakiejkolwiek formy rozgłosu. Ale wciąż był niezbędnym składnikiem do życia Pyrite. Phillip dostarczał melodie zapadające w pamięć. Eric dodał zawiłość i głębokość jego lirykami, i muzyczną przenikliwość. A Rafe używał seksualności i bezkresnej energii, by domknąć ich połączenie z publicznością. To było to, w co świat wierzył, i tak musiało pozostać. Nawet Pyrite nie zdawało sobie sprawy, jak wspaniałego mają tekściarza. - Możesz zrobić, co tylko chcesz - Julie nie ustępowała. – Albo ja zrobię, co tylko chcesz. Tylko mnie ugryź. Mercedes, schowana pomiędzy dwoma rządkami skrzynek, wcisnęła się między brzeg sceny a ścianę klubu . Cholera. Jedyne wyjście było między Ericiem i zdzirą.
Kierując energię na jej tarcze, Mercedes trzymała swoje spojrzenie wbite prosto w górę i pośpieszyła za ocienioną alkową. Ruch na jej marginesowej wizji zwrócił jej uwagę na prawą stronę. Piersiasty rudzielec popchnął Erica na ścianę i zaatakował suwak w jego dżinsach, jakby jej życie zależało od odpięcia zamka błyskawicznego. Złapał jej nadgarstki. Użyła swoich ramion, by złączyć piersi, niemal wylewając kremowe wzgórki na górę jej obcisłego topu bez ramiączek, gdy z gracją osunęła się na swoje kolana. - Jestem dobra. Wiesz, że jestem. Potrzebuję czegoś. Proszę. Cokolwiek. Nie mogę myśleć, gdy tak płonę. Jego wyrażenie złagodniało. Podążając tropem palca wskazującego w dół krągłości jej policzka, przeszukał jej poczerwieniałą twarz swoim jaskrawoniebieskim spojrzeniem. - Gdzie Lance? Dlaczego jesteś tak… potrzebująca? Gdy tylko puścił ręce, wróciła do pracy nad jego spodniami. Jaki mężczyzna mógł oprzeć się takiemu kuszeniu? Niemal naga kobieta prawie żądała wciągnięcia jego fiuta. A Eric był wampirem, jednym z najbardziej krzepkich gatunków na ziemi. Julie zlokalizowała swój cel i poruszyła jego grubym trzonkiem kilkakrotnie, podczas gdy pstryknęła językiem na samym czubku. Mercedes poczuła wodę w ustach. Upokorzona przez natychmiastową reakcję, skupiła się na drugiej kobiecie. Co było nie w porządku z rudzielcem? Jeden z wampirów stworzył tę gorączkę? Nie pomyślała, że to był Eric. Spróbował ją odwieść . Przynajmniej do czasu, gdy nie rozpięła jego spodni. Eric oparł się o ścianę, jego oczy zamknęły się, gdy Julie podnieciła go. Oblizała wargi i ssała główkę jego fiuta, podczas gdy jej ręka
pośliznęła się w zaciśniętej spirali. Mercedes skrzyżowała ramiona ponad bolącymi piersiami i z powrotem zaczęła się wpatrywać w jego twarz. Jego włosy były czarne w półmroku, ale wiedziała, że rzeczywisty kolor to intensywny mahoń. Ochota napięła jego przystojne rysy, marszcząc jego czoło i zwężając zmysłowe wargi. Z cichym jękiem otworzył oczy i patrzył na kobietę na kolanach. Zawinął długie włosy Julie wokoło ręki i powstrzymał jej głowę, więc mógł wepchnąć się do jej gardła. Ruch zdemaskował części pleców usianych śladami ugryzień. Wyszarpnął się z jej ust i podniósł ją na nogi, ignorując jej krzyki protestu. - Czy Lance to z tobą zrobił? – Zapytał, zapinając spodnie. - Ona to lubi - powiedział ktoś od drugiej strony wąskich korytarzy. - Tak naprawdę, ona się tego domaga . Prawda, kochanie? Mercedes skoczyła z powrotem, gdy człowiek przechadzał się w pobliżu Julie i Erica. Ciemnowłosy, jak większość wampirów był szczupły, z wychudzonymi rysami, które rzucają przedziwne ciemności przez jego oczy. - Żaden człowiek nie żąda ugryzienia wampira - powiedział Eric. – Uzależniłeś ją i wiesz o tym. To jest sprzeczne z Umową i… - Nie prowadź mi tu wykładu z zasadami Faelona. Nikt już nie zwraca uwagi na to gówno. - Lance mnie ugryzie. - Julie potarła krocze drugiego mężczyzny i odwróciła głowę, oferując swoją szyję. - Jesteś odrażający. – Eric powiedział do Lance, odciągając Julie od niego. Wrzasnęła i poszła jak oszalała do tego zwyrodnialca. – Jesteś rozpalona. - Ty mnie nie rozpalasz.
- Naprawdę myślisz, że Thane zatrzyma cię, kiedy zobaczy, co jej zrobiłeś? To jest nie tylko praca, Lance. Zamierzam złożyć do rady skargę na ciebie. - Ona jest dziwką do gryzienia. Pragnie tego. Nie zacząłem tego, ona to zrobiła! Eric przycisnął Julie, ponieważ kontynuowała walkę. - Wynoś się stąd, zanim ochrona cię wyrzuci. - Naprawdę zamierzasz narobić mi problemów przez tą ludzką szmatę? - Idź. – Eric nie potrzebował unosić głosu. Lance zniknął w kłębie fioletowej mgły, a Eric odwrócił się do Julie, rzucając ją do niewoli snu. Wziął ją w ramiona i przeszedł przez labirynt na zapleczu. Mercedes przyglądała się, jak odchodził, jej serce napełniło się tęsknotą. Na ułamek sekundy faktycznie pozazdrościła „dziwce do gryzienia”. Została ukołysana przy klatce piersiowej Erica, trzymana dobrze w jego ramionach… Mercedes tylko mogła wyobrazić sobie taką czułość. ***** - Proszę, powiedz mi, że to żart. Eric spotkał przeszywające spojrzenie Refe`a Steela. Kościste rysy jego przyjaciela wyraziły dość uczucia dla nich obu.
- A co miałeś nadzieję usłyszeć? - Eric utrzymał swój nonszalancki ton. Rafe właśnie grał przez dwie godziny. Co zobowiązało do bycia niespokojnym. - Zamierzaliśmy rozpocząć nagrywanie w poniedziałek. - Odwracając krzesło, Rafe siedział okrakiem na siedzeniu i zakrzywił swoje palce ponad gładkim drewnianym szkieletem. Napięcie wypaliło linie w kątach jego oczu i zaakcentowało rowki oprawiające jego usta. Eric znał Rafe`a wystarczająco długo, aby rozpoznać taktykę, gdy tylko go zobaczył. To było gorsze, niż przewidział, gdyby Rafe walczył o kontrolę. - Mówiłem ci, walczyłem. Nie napisałeś niczego? – Ciemne oczy Refe`a zabłysły w ostrzeżeniu. – Nawet nie próbuj zrzucać tego na mnie. Miałeś okazję, aby wycofać się, gdy Phillip odszedł z zespołu. Wszyscy zgodziliśmy się, aby Pyrite dalej istniało. Gwałtownie opadając z powrotem na krzesło, Eric rozejrzał się po Karuzeli. Okazałe ponowne otwarcie skończyło się godziny temu. Nawet ekipa sprzątająca mogła nazwać to nocą. - Miałem suche dni wcześniej. Przedostanę się przez to, ale na pewno nie do poniedziałku. - Ile czasu potrzebujesz? - Coś z tyłu Erica przyciągnęło uwagę Rafe`a i przyniósł tlące się intensywnością spojrzenie. Eric nie musiał się odwracać. Jessie Curtis musiała się zbliżać. Po tym, jak prawie rok temu spoili swoje dusze, na ich twarzach wciąż rozpalała się rozkosz. - Nie wiem - Eric jęknął, próbując zignorować zazdrość wzbierającą w nim. Rafe zasłużył na całe szczęście, jakie mógł znaleźć, ale czasami trudno było na to patrzeć. - Jeśli uda mi się znów popłynąć, nie powinno mi to zająć dużo czasu. Phillip zostawił mnie z ogromną ilością surowca.
- Miałeś dla siebie dom zespołu przez większość roku. Miałeś tam jakieś towarzystwo? - Rafe wstał, gdy Jessie przeszła koło stołu, i wciągnął ją w ramiona. – Wiem, że nie mogę komponować, kiedy jestem głodny. Jessie przytuliła się do boku Rafe`a. Zbłąkane kosmyki wymknęły się z eleganckiej fryzury spinającej jej złote włosy, a znużenie ocieniło jej oczy. - Twoja muza wciąż strajkuje? - Niestety, - Eric również wstał. – A co do towarzystwa, gdybym nie wiedział lepiej, przysiągłbym, że nadmierna aktywność seksualna jest przyczyną mojej twórczej niemocy. Jessie uśmiechnęła się. - Niezwykła wypowiedź. - Obyś nie zaczął zachowywać się jak mnich. – Refe roześmiał się. - Według naszych standardów. - Zazwyczaj zgodziłbym się z tobą. Ale parę ostatnich miesięcy było absolutnie niezwykłe. Ty i Jessie jesteście nierozłączni. Phillip przeniósł się do królestwa Unseleighe z Brenną. Czad i Lynette są zawsze, ale prawie ekskluzywnie, odkąd znaleźli Jasona. - Wziął szybki oddech i podrapał się w brodę. - Ktoś musiał pracować z Jonem, aby był gotowy przejąć obowiązki Phillipa. - Jon już zna nasze piosenki. Dlatego właśnie zapytaliśmy, czy nie dołączyłby do zespołu. - Znanie piosenek i bycie gotowym, by wykonać je, to dwie różne rzeczy. Jon nie był na scenie od lat sześćdziesiątych. - Eric powstrzymał sprzeciw Rafe`a i kontynuował. - Kilka nocy z Thane i Marissą miało rozruszać Jona tak, by zaczął zachowywać się jak gwiazda rocka.
- Co to oznacza? – Zapytała Jessie. - Dwa tygodnie imprez, które mogłyby zburzyć cesarstwo rzymskie samym wstydem. Byłem gotowy, by zabić go już dużo wcześniej, ale w końcu postanowiłem go nie tykać. - Eric potrząsnął głową, a wspomnienia rozpusty potoczyły się przez jego umysł. – Nie napisałem nawet słowa od tamtego czasu. - Myślisz, że twoja muza uciekła od ciebie, ponieważ… - Jessie oderwała ręce od Refe`a i potrząsnęła głową. – Brzmisz, jakbyś miał ciężkie wyrzuty sumienia. Nie przystąpiłeś do hulanki, Jon to zrobił. - Byłem aktywnym uczestnikiem. Przynajmniej na początku. - Więc wyrzekłeś się seksu na miesiąc, by w pokucie zająć się pisaniem. – Refe złagodził propozycję uśmiechem. - Myślę, że jesteś na właściwym tropie. Potrzebuję odrobiny czasu, bez żadnych zakłóceń. Jeśli mógłbyś powstrzymać Grange aż do Nowego Roku, zrobię wszystko, by negocjować koniec strajku. - Producenci nie są znani z cierpliwości, ale Grange jest rozsądniejsza niż inni. Zrobię wszystko, aby każdy się dowiedział, że dom zespołu jest zamknięty do nowego roku dla osób nieupoważnionych. Eric kiwnął głową i obrócił się w kierunku drzwi. Jessie zatrzymała go, kładąc mu łagodnie rękę na ramieniu. - Dziękuję, że interweniowałeś w sprawie Julie. Widziałam, co Lance z nią zrobił. - Złożę oficjalną skargę radzie - to było tylko przypomnienie. – Wydaje mi się, że nie usłyszę tego samego od Lance.
***** Trzy godziny po wstaniu po nocy, Eric odsunął ławkę fortepianową i potarł kark. Mógł wpatrywać się w brakujące zwroty i puste wiersze, ale to nic by nie dało - i nie było nic, co by mogło pomóc. Może jego muza przeniosła się, a nie strajkowała. - Za mocno się starasz - wymamrotał, rozpaczliwie potrzebował uwierzyć, że to było prawdziwe. Przesłałby e-maila radzie, wziąłby długi gorący prysznic i zacząłby słuchać instrumentalnych wersji piosenek, które nagrał dla niego Phillip. Słuchałby melodii, czując bicia, i pozwoliłby muzyce rozmawiać z nim. Po chwili uderzył pięścią w najbliższą ścianę w stylu najprawdziwszej gwiazdy rocka. Jeszcze nie doznałeś niepowodzenia. Weź się w garść. Musiał zrelacjonować zachowanie Lance`a, podczas gdy szczegóły były stosunkowo świeże w jego umyśle. Eric opuścił pokój prób i przekroczył przestronny pokój dzienny, krocząc w kierunku biura umiejscowionego w głębi narożnika domu zespołu. Cztery sypialnie, najnowocześniejsze studio nagraniowe i wyśmienita kuchnia - która była tylko dla pozorów, ponieważ żaden z członków Pyrite nie jadł - kończąc na rozległych powierzchniach mieszkaniowych. Siadając za chromowanym biurkiem, włączył komputer i czekał, aż system się zainstaluje. Uśmiech rozciągnął jego wargi. Kto pomyślałby, że zakodowane komunikaty elektroniczne były bezpieczniejsze niż telepatyczna wiadomość? Może to właśnie sprawiło, że rada jest w kontakcie z XXI wiekiem. To nie miało znaczenia dla niego, pod warunkiem, że oni dadzą radę ukarać takich drani jak Lance.
Załączył swój program pocztowy i jęknął, ponieważ wiadomości zalały jego skrzynkę odbiorczą. To było gówno, w taki oto sposób powstrzymywano go przed byciem twórczym. Nagrywając fakty tak, by zobaczył je, Eric sporządził krótki raport zachowania Lance`a i wysłał to do rady. Po chwili przerzucił swoją uwagę na wiadomości, które właśnie otrzymał. Przewinął przez listę, ale jeden z tematów przyciągnął jego spojrzenie. Ode to Darkness. Tak nazwał pierwszą piosenkę, którą kiedykolwiek napisał. Reszta zespołu kochała ją, ale nie cierpiała tytułu. Nadawca podawał się za Euterpe. Potrząsnął głową. Muza muzyki? Mądry, ale nie znał nikogo, kto użyłby takiego nicku. Oczywiście, gdyby nigdy nie otworzył wiadomości od nieznanego nadawcy, nigdy nie przeczytałby któregokolwiek ze swoich listów od wielbicieli. Nie żeby otrzymywał aż tyle takich listów. Odrzucając myśli, kliknął na wiadomość. „Poniżej jest fragment zwrotki i refrenu piosenki, którą myślę, że polubisz. Pełna partytura jest dołączona. Jeśli chcesz reszty piosenki, mam tylko jeden warunek. Musisz spędzić jedną noc w moim łóżku. Zagraj piosenkę. Zobacz, czy to do ciebie przemawia. Jeśli tak jest, odpowiedz na tę wiadomość i rozważymy szczegóły. I zawalcz o tytuł tym razem. Nigdy nie powinieneś go odpuścić.” E.
Eric przewinął w dół i zdał sobie sprawę, że partytura została załączona w główną część wiadomości. To nie mogło być rzeczywiste. Dlaczego ktoś chciałby seksu za piosenkę? Za jakąś tam obietnicę… To musiał być pomysł Rafe`a na żart. Potrząsnął głową, a chłód zsunął się po jego kręgosłupie. To nie było zabawne, w żadnej definicji. Skąd Euterpe wiedziała o jego zastoju? Nie wiedziała. To był właśnie jakiś fan próbujący złapać przerwę. Stuknął swoimi kciukami o krawędź klawiatury, jego spojrzenie przykleiło się do ekranu. Nie była jedyną, która potrzebowała przerwy natychmiast. Zanim pozwolił sobie rozważyć jej „warunek”, przeczytał liryk. Nie najgorszy, nie najgorszy. Z drobnymi poprawkami mógłby być to jego…. Do diabła, naśladowała jego styl tak dobrze, że nikt nie zdałby sobie z tego sprawy. Więcej niż ciekawy, wydrukował pełną partyturę i wziął ją do fortepianu w pokoju próbnym. Kim, do diabła, była Euterpe? Piosenka rozpoczęła się płynnym wstępem. Eric łatwo przewidział, gdzie brała każdy zwrot. Czuli się naturalni, znajomi. Dlaczego jej styl był tak podobny? Zaśpiewał wystarczająco głośno, by wyobrazić sobie, jak głos Rafe`a pieścił każde słowo. Dynamiczności budzone z refrenem, mocniejszy rytm i szybsze bicie. Osiągnął koniec refrenu i zamarł. Jeśli chcesz reszty piosenki, mam tylko jeden warunek. Musisz spędzić jedną noc w moim łóżku. Ultimatum zostało powtórzone pod ostatnim wersem w połowie strony. Ultimatum było jego wielkim rozczarowaniem, ale jego fiut stwardniał, a tętno przyśpieszyło. Stanął nagle, wywracając ławkę fortepianową, i zebrał strony muzyki. Nie było żadnej pieprzonej możliwości, aby poszedł do łóżka z nieznajomą dla piosenki. Nawet gdyby reszta żyła stosownie do potencjału, co zobaczył do tej pory.
Wrócił do biura i padł na krzesło za biurkiem, jak oszalały pisząc odpowiedź na propozycję Euterpe. „Twoja piosenka jest intrygująca. Ale nie twoja propozycja. Bardzo chcę omówić inne opcje. To jest mój prywatny numer telefonu. Zadzwoń do mnie.” Eric King
Rozdział 2 Mercedes gapiła się na ekran swojego laptopa, rozdarta pomiędzy uniesieniem a gniewem. Nie spodziewała się, że Eric zareaguje tak szybko lub z taką gwałtownością. Dlaczego nie chciał nawet rozważyć jej propozycji? Jedna noc pasji bez żadnych komplikacji nie była dla niego nowością. Dzieliła z nim wystarczająco dużo jego życia, żeby to wiedzieć. Wzięła głęboki wdech i wstała. Nie była sumieniem Erica. Pomimo ich metafizycznej więzi nigdy go nie spotkała. Nie była nawet pewna, czy on zdaje sobie sprawę z jej obecności w swoim umyśle. Po spędzeniu większej ilości czasu na oglądaniu Erika na scenie podczas koncertu Purite’s, postanowiła przedłużyć swoja przygodę. Faleon będzie krytykował jej lekkomyślność i nudził ją niekończącymi się wykładami, kiedy tylko wróci do Włoch, więc równie dobrze może zrobić coś, aby zasłużyć na tę krytykę. Okręciła laptopa i przeczytała odpowiedz Erica, krzywiąc się w pustym pokoju hotelowym. On może nie być zainteresowany jej propozycją, ale ona wie znacznie więcej o jego sytuacji, niż on w ogóle zdaje sobie z tego sprawę. Celowo mu nie przerywała – na początku – ale za każdym razem, kiedy się z nim łączyła, była zaangażowana w jakieś obsceniczne działania z jakimiś kobietami bez znaczenia. Ona po prostu chorowała już od oglądania jego pieprzenia się. Powolne, wijące się ciepłe mrowienie przyczepiło jej etykietkę kłamcy. Oglądanie go zaspokajającego swój seksualny apetyt, gdy ból potrzeby stawał się stopniowo coraz bardziej nie do zniesienia. Chciała rąk Erica na swoim ciele. Potrzebowała poznać słodkie ruchy jego języka na łechtaczce, poczuć jego grubego penisa rozciągającego jej cipkę, aż będzie jęczeć. Jej wyobraźnia się wyczerpała. Była gotowa przenieść ją do
rzeczywistości. Otwierając swoją komórkę, wpisała numer, który jej podał. - Halo? - Odebrał po pierwszym dzwonku. Czy on trzymał telefon w ręce? Obraz wściekłego Faelona przemknął przez jej umysł. Jeżeli miałby jakikolwiek powód, by uwierzyć, że Eric ją wykorzystał, żadna siła na tej ziemi nie ochroniłaby przed nim Erica. Niezależnie od tego, jak rozegra się reszta, Eric nie może wiedzieć, kim ona jest. - Monsieur King? -Wiedziała że francuski jest jednym z pięciu języków, w których Eric płynnie mów. – Przykro mi, że moja oferta cię obraziła, ale nie jest ona do negocjacji. - Twój tekst jest po angielsku, tak jak i twoja wiadomość. Dlaczego mówisz po francusku? - Exscuzes-moi ( przepraszam). Nie zdawałam sobie sprawy, w jakim języku mówię. - Zatrzymała francuski akcent modulujący brzmienie jej głosu. - Jestem zainteresowany zobaczeniem reszty twojego utworu, ale nie na tyle, by przespać się z tobą czy z kimkolwiek innym za możliwość zrobienia tego. - Mogła łatwo zobrazować sobie jego zbuntowaną wypowiedź: Tępo wepchnąłby jedną rękę do kieszeni swoich dżinsów. - Jeśli spędzimy razem noc, monsieur, możesz dostać piosenkę tak jak prosisz. Nie wymagam żadnej innej formy rekompensaty. - Nie płacę za nic związanego z seksem. - Pomyśl o tym jak o handlu wymiennym. Ty masz coś, czego ja chcę, natomiast ja mam coś, czego ty chcesz. Mamy zamiar dokonać wymiany za obopólną satysfakcją obu stron, prawda? Co mogło by być prostsze?
- Zimna, ciężka gotówka. Jeśli piosenka jest dobra, zapłacę za nią, a ty będziesz mogła kupić sobie męski harem. - Nie chcę męskiego haremu, Ericu. - Puściła nutkę zadumy krwawiącej w jej głosie. – Chcę Ciebie. - Nie jestem na sprzedaż. - Moja muzyka także.- Długa pauza. Nie chciała, żeby myślał, że ona jest w grupie pieprzącej gwiazdy rocka. Jej motywacja była skomplikowana dużo bardziej, niż on mógłby pojąć. Dzielili ze sobą tak wiele, a jednak nie znał jej. Przez jedną noc chciała, by połączenie było namacalne, realne. – Moją intencją nie jest to, byś poczuł się tani. Rozumiesz? Moja sytuacja jest… niezwykła. Po kolejnej pauzie powiedział - Słucham. Jej umysł ruszył naprzód. Nie sądziła, aby Faelon rozmawiał o niej z kimkolwiek. Jednak mogła podjąć ryzyko. Tak mocno pragnęła patrzeć w oczy Erica, kiedy on napełnia jej ciało bólem - i to było jedną przyjemnością, której nie mogła sobie odmówić. - Osobiste relacje są dla mnie skomplikowane. Powiedziała mu. – Jestem… - Niezwykła? - Tak. Nawet bardziej, niż ty jesteś. - Zaśmiał się. - Jak ja jestem niezwykły? - Nie grajmy w gierki, monsieur. Napisałeś oryginalną odę do ciemności 147 lat temu i nie zestarzałeś się od tego czasu ani o jeden dzień. Oboje wiemy dlaczego. - Co to ma wspólnego z twoja propozycją?
- To jak wyzwanie cie w twarz. Jestem obarczona wyglądem... dla wielu niepokojącym. - Nie wydał żadnej opinii, więc kontynuowała. – Kształt mojego ciała jest ordynarny, nawet przyjemny, ale muszę nalegać na całkowitą ciemność. - Byłaś kiedyś w klubie Karuzela? Wątpię, by ktoś tam mógł… - Nie chcę się z Tobą spotykać. - Westchnęła. Dlaczego to jest takie trudne? Pozwolił za sceną zejść Julie do swoich spodni. Mercedes oferowała mu drogę wyjścia z jego trudnej sytuacji, w zamian za kilka godzin namiętności. Dlaczego miałby się wahać? – Chcę całkowicie porzucić siebie dla przyjemności, którą możemy znaleźć w swoich ramionach. Czy to tak trudno zrozumieć? - Nie jestem pewien, czy rozumiem cokolwiek z tego, ale nie jestem skłonny powiedzieć nic więcej przez telefon. Jeśli wyślesz telepatyczny sygnał, przyjdę do ciebie. - Mógłbyś zaspokoić moje potrzeby w pokoju hotelowym, ale byłoby nam łatwiej komponować i nagrywać w słynnym domu zespołu. Systemy zabezpieczeń wykryje jakąkolwiek formę broni. Dlaczego nie mogę przyjść do ciebie? - Kto powiedział, że jestem w domu zespołu.? Zachichotała. - Skanujesz mnie od początku rozmowy, tak jak ja skanuję ciebie. Na pewno nie boisz się być ze mną sam na sam. - Wszystko, co o tobie wiem, to to, że chcesz… handlu wymiennego ze mną. Tylko głupiec akceptuje obcych na ich słowo. - A jedynym sposobem, by stać się kimś więcej niż obcym, jest spotkanie twarzą w twarz. **