mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Showalter Gena - Władcy Podziemi 7 rozdz 1- The Darkness Angel

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :77.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Showalter Gena - Władcy Podziemi 7 rozdz 1- The Darkness Angel.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 25 osób, 18 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 10 z dostępnych 10 stron)

1 Rozdział 1 Wysoko w niebie Lysander wypatrywał swojej zdobyczy. Ostatniej. „Nareszcie skończę z tym” Jego szczęka zacisnęła się, twarz napięła. Z napięciem. I ulgą. Znalazł tego czego chciał, zeskoczył z obłoku i spadając z szybkością wiatru… jego włosy rozwiewały się pod dziwacznym kątem, słuchając przepływającego obok powietrza… Zbliżając się do ziemi rozwinął skrzydła: wielkie, upierzone, złotego koloru – i złapawszy strumień wiatru opóźnił upadek. Był żołnierzem Jedynego Istniejącego Boga. Członkiem z Elitarnej Siódemki. Przez tysiąclecia życia uznał, że każdy z ich siedmiu miał swoją słabość. Pokusa, której nie będą umieli się oprzeć. Coś co prowadzi do upadku. Zupełnie jak Ewa z jabłkiem. Gdy

2 znaleźli tą… rzecz, tą haniebną słabość, starali się ją zniszczyć przed tym jak ona zniszczy ich. Lysander wreszcie znalazł swoją. Bianka Skyhawk. Była córką Harpii i feniksa – zmiennokształtnego. A dodatkowo złodziejką, kłamczuchą i zabójczynią, jedną z tych co znajdują radość w tego typu podłościach. Gorzej tego, krew Lucyfera – jego najgorszego wroga, władcy hordy demonów – płynęła w jej żyłach. I to właśnie oznaczało że Bianka jest jego wrogiem. A Lysander żył dla unicestwiania swoich wrogów. Jednak mógł ich karać tylko, gdy łamali Niebiańskie Prawo. Demon zasługujący na wieczne potępienie mieszkał na ziemi. Nie mógł zesłać Bianki na życie w piekle dopóki nie złamie Prawa Niebiańskiego. Co konkretnie- nie wiedział. Lecz jednego był pewien, jeszcze nigdy nie czuł tego co ludzie nazywają „pożądaniem” Aż do spotkanie z Bianką. Podobało mu się to. Pierwszy raz ujrzał ją kilka tygodni temu, długie czarne włosy spływające po plecach, bursztynowe oczy śmiały się do wszystkiego, a pod nimi widoczne były pełne, jaskrawoczerwone usta. Obserwował ją nie mając sił by się oderwać i tylko jedno pytanie odbijało się w głowie: czy jej perłowa skóra jest w dotyku taka miękka, jak na to wygląda? Pociąg. Nigdy nie myślał o takich rzeczach. Nawet kiedy wpadał w zamyślenie. Lecz pytanie robiło się coraz bardziej natrętną ideą, żądające odpowiedzi. I on dostanie ją. Dzisiaj. Teraz. Wylądował wprost przed nią, ale ona nie widziała go. Nikt nie widział. Istniał teraz w innym wymiarze, niezauważalny dla ludzkiego oka, ani też dla spojrzenia nieśmiertelnego. Mógłby krzyczeć, a ona i tak nie usłyszy. Mógł przejść przez nią, a ona nawet tego nie poczuje. Nigdy nie będzie w stanie go dostrzec… Dopóki nie stanie się za późno. Mógł stworzyć ognisty miecz z powietrza i ściąć jej głowę, ale nie zrobi tego. Już zrozumiał fakt, że nie potrafiłby jej zabić i przyjął go. Na razie nie może. Ale pozwolić

3 jej wolno żyć jak wcześniej, kusząc go i dekoncentrować też nie mogła. A to oznacza, że musi zabrać ją do swojego domu w niebiosach. Nie było to dla niego aż tak straszne rozwiązanie. Spędzą ten czas razem i on pokaże jej, jak powinno się żyć właściwie. A właściwie- czyli tak jak on. Zrób to. Weź ją ze sobą. Wyciągnął rękę. Lecz zanim ją złapał, by unieść w powietrze, zdał sobie sprawę że jego ofiara nie jest już sama. Nie potrzebuje świadków. - Dzisiaj jest najlepszy dzień! – krzyknęła Bianka do nieba, rozmachując rękami. Dwie butelki z szampanem wyślizgnęły się z jej rąk i rozbiły się o bryły lodu, okrążające ją. Zatrzymała się, chwiejąc się i śmiejąc. - U – ups… Lysander nachmurzył się bardziej. Taka wspaniała możliwość stracona! Jest pijana. Nie może się sprzeciwiać. Możliwe, że przyjmie go jako halucynacje albo pomyśli że to zabawa. Obserwując ją przez ostatni czas zauważył jak lubi gry. - Znów rozbita – warknęła jej siostra, taka sama przestępczyni. Chociaż były bliźniaczkami ,Bianka i Kaja różniły się bardzo. Kaja była właścicielką soczysto rudych włosów prawie czerwonych oraz szarych oczu, ze złotymi refleksami. Była trochę niższa od Bianki, jej uroda odznaczała się większym wyrafinowaniem. – Dniami, powiadam ci dniami! Ganiałam za tą kolekcją by ukraść parę butelek. Naprawdę, właśnie rozbiłaś białe wino ze złotej kolekcji Don Perignon! - Ukradnę je jeszcze dla ciebie – spojrzenie Bianki zasnuła mgiełka – Sprzedają farmę Buna w mieście. Pauza, głęboki oddech. - To jedyny możliwy wariant, potrzebuje zrobić parę łyków. Byłam zajęta dziś i mam nadzieję dostać swoje wino do zachodu słońca. Lysander wsłuchał się w rozmowę. Bliskość Bianki jak zawsze nie dawała mu skoncentrować się. Jej skóra była identyczna jak jej siostry, przygaszony blask opalenizny. Więc dlaczego nie miał ochoty sprawdzić jaka jest w dotyku skóra Kaja? Bo ona nie jest twoją słabością. I ty wiesz o tym. Lysander obserwował jak Bianka spadła ze szczytu diabła. Mgła nadal obracała się wokół niej, tworząc efekt nierealności. A jej ucieleśnienie koszmarem anioła .

4 - No wiesz – dodała Kaja – kradzież z farmy Buna nie pomoże mi teraz. Byłam zajęta przez dłuższy czas i potrzebuje bardzo dobrej dawki do zachodu słońca. - Powinnaś być mi wdzięczna. Za dawkę poprzedniej nocy. I poza wczorajszej. I dziś rano. Kaja trząsnęła ramionami. - I co? - Twoje życie biegło znajomym torem. Ukradłaś likier, pijana zabrałaś się na wierzch góry i zdążyłaś zanurkować do lodowatej wody. - Tak, ale twoje życie jest podobne do mojego, bo przez te trzy nocy byłaś ze mną – ruda nachmurzyła się – Cóż chyba masz racje. Może musimy coś zmienić– obejrzała się – Tak więc co interesującego i przyjemnego proponujesz zrobić teraz? - Myślę. Wiesz że Gwen wychodzi za mąż? – Spytała Bianka – Za Sabina, nosiciela demona wątpliwości. Ze wszystkich ludzi wybrała jego. Albo demonów. Gwen. Gwendolyn. Ich młodsza siostra. - Wiem i to jest dziwne. – Wciąż chmurząc się Kaja opuściła się w dół za siostrą. – Co byś wolała- być druhną panny młodej czy wpaść po autobus? - Autobus. Oczywiście, że autobus. Po tym przynajmniej będę mogła jakoś się zrehabilitować. - Zgadzam się. Bianka nie lubi ślubów? Dziwne. Większość kobiet marzy o nich. O ustatkowaniu się. „ Nie ma potrzeby z autobusem – chciał powiedzieć Lysander – Nie będzie cię na ślubie siostry” - Jak myślisz, która z nas będzie świadkiem? – spytała Kaja - Ja nie – szybko odpowiedziała Bianka, przed czy siostra otworzyła usta by powiedzieć to samo. - Niech to! Bianka szczerze roześmiała się. - Ej nie jest aż tak źle. Gwendolyn jest najlepszym członkiem rodzinny Skyhawks.

5 - Tylko wtedy, gdy nie broni Sabina – Kaja wzdrygnęła się. – Przyrzekałam, że będę starać się aby nie sprawiać przykrości jej mężczyźnie, wiem że jest gotowa wydrapać mi oczy tylko za jedną groźbę skierowaną w jego stronę. - Myślisz, że kiedyś się zakochamy? – zaciekawiona spytała Bianka, lecz w jej głosie prześlizgnęła się nutka smutku. Dlaczego smutek? Chce się zakochać? Czy myśli o kimś konkretnym? Przez cały okres jego obserwacji ona ani rani nie przejawiła zainteresowania żadnym mężczyzną. Kaja machnęła ręką. - Żyjemy tysiące lat, nie zakochując się. Myślę że po prostu nie jesteśmy sposobne kochać. Jestem nawet szczęśliwa. Kiedy jesteś przez cały czas z tym samym mężczyzną- w końcu staje się to rutyną. - Masz racje – odpowiedziała Bianka – Ale to jest prawie przyjemne. - Tak. Dawno nie odczuwałam takiego. – Grymas pojawił się na twarzy Kai. - Jak i jak. Chyba, że sama siebie ale to nie liczy się. - To jest właśnie to, co ja robię. Seks, zrozumiał Lysander, rozmawiali o seksie. Nie mógł uczestniczyć w ich rozmowie, nawet gdyby chciał. Nigdy nie uprawiał seksu. Nawet sam ze sobą. Po prostu nie chciał tego. Albo… nie jednak nie. Nawet z Bianką i jej zadziwiająco kuszącą skórą. Żył o wiele dłużej niż ich kilkaset lat. I widział ludzi zajmujących się tym. To wyglądało… na nie przyjemne. Nie tak jak sobie przedstawiał. Ludzie zdradzali rodzinę i przyjaciół dla tego. Chętnie pieprzyli się dla pieniędzy. A jeżeli nawet nie uczestniczyli w tym to oglądali proces przez telewizor, albo komputer. - Widzieliśmy jednego z Władców, gdy byliśmy w Budapeszcie – zamyślona powiedziała Kaja – Parys jest bardzo seksualny. Miała na myśli jednego z lordów. Wojowników opętanych przez demony z puszki Pandory. Lysander obserwował ich przez wieki lecz oni respektowali prawa, głównie zapewne dlatego, że gdyby tego nie robili, demony mogłyby uciec ze strachu przed śmiercią. Jeden z lordów- Parys był w posiadaniu demona rządzy, musiał zmieniać partnerki za każdym razem, bez seksu słabł i mógł umrzeć.

6 - Parys jest gorący to fakt, ale wolę bardziej Amuna. – Bianka przeciągnęła się, mgła znów zakłębiła się wokół niej. – Nie mówi, a to czyni go jak dla mnie idealnym mężczyzną Amun otrzymał demona Tajemnic. Podobał się Biance? Lysander przypomniał sobie strażnika. Wysoki, chociaż sam był od niego wyższy. Napompowany ale Lysander jest bardziej umięśniony. Jednak podczas gdy on był jasny, Amun był ciemny. Właściwie teraz dostał potwierdzenie, że Biance podobał się zupełnie inny typ mężczyzn niż ten, który on reprezentował. To nie zmieni jego zdania. Nie był też pewny czy wypełni swój dług jeżeli ona dotnie go. Poprosi o pomoc. - A co myślisz o Aeronie? – spytała Kaja – Jego tatuaże … - stęknęła – mogłabym studiować je językiem. Aeron- demon Gniewu. Jeden z dwóch mistrzów mających skrzydła. W jego przypadku były czarne i aksamitne. Tatuaże pokrywały każdy centymetr jego ciała, wyglądał jak demon. A do tego niedawno złamał prawo Niebiańskie. Takim sposobem mógł nie dożyć do najbliższego ślubu. Podopiecznej Lysandra kazano zabić strażnika. Jak na razie sprzeciwiła się nakazowi. Dziewczyna była bardzo przyjazna i dobra. W końcu wypełni zadanie. Inaczej wyprawią ją na ziemie, odbierając nieśmiertelność, a do tego Lysander dopuścić nie może. Ze wszystkich aniołów z którymi się spotykał ona podobała mu się najbardziej. Lysander chciał by była szczęśliwa. Była nadzieją, oddana i z czystą duszą- idealna kobieta, która powinna go zachwycić. Kobietą, z którą związałby chętnie swój los. Bianka… nie. Nigdy. - A więc musze wybrać jednego z dwóch. Bi? – pytanie przywołało Lysandra do teraźniejszości. Bianka zatoczyła oczami. - Po prostu weź obu. Nigdy cie nie obchodziła liczebność. Kaja roześmiała się, lecz w jej głosie nie było słychać wesołości. Prędzej taką samą nutkę smutku jak u jej siostry. - Fakt.

7 Usta Lysandra wykrzywił się z obrzydzenia. Dwóch różnych partnerów w jeden dzień. Albo nawet na raz. Czy Bianka robiła tak samo? Pewnie tak. - A co do ciebie – spytała Kaja – Będziesz na ślubie z Amunem? Nastąpiła ciężka cisza. Zatem Bianka odezwała się: - Może być. Chyba tak. On musi teraz odejść i wrócić, gdy ona będzie sama. Im więcej dowiadywał się o niej, tym bardzie rosło w nim odrzucenie dla niej. Niedługo zabierze ja ze sobą a zatem wypełni swoje zamiary czyli pozbawi świat od jej zła. Zamachnął skrzydłami raz, drugi unosząc się w powietrze. - A wiesz czego najbardziej pragnę na świecie? – spytała jego pokusa, przesuwając się tak by stanąć na wprost siostry. I na wprost Lysandra oczywiście. Jej oczy były szeroko otwarte, bursztynowe wzrok świecił się. Promienie słońca padające na skórę jakby wpijały się w nią, a wtedy wysłannik niebios zamarł, porażony jej pięknem. Kaja spytała - Powiedzieć „dzień dobry Ameryko?” - Świetny pomysł, lecz myślę o czym innym. - W takim razie poddaje się. - Więc… - Bianka przegryzła dolną wargę. Otworzyła usta. Zamknęła go. Nachmurzyła się. – Powiem ci,, ale obiecaj że nikomu nie powiesz. Ruda wyraźnie przewiodła ręką wzdłuż ust jakby zamykała je na zamek. - Mówię naprawdę Kaja. Powiesz komuś a ja znajdę cie i zetnę ci głowę. „Czy ona naprawdę by to zrobiła?” – zainteresował się Lysander. Odpowiedz była raczej oczywista - tak. Nie mógł pozwolić, by przyczyniła bólu Olivii, kochał ją jak siostrę. Może dlatego że ona nie była z Elitarnej siódemki, przynosiła mu radość chociaż była najsłabsza ze wszystkich aniołów. Anioły dzieliły się na trzy typy. Elitarna siódemka, żołnierze i przynoszące radość. Typ decydował o obowiązkach i kolorze krwi. U siódemki była złota, tak jak u niego. U żołnierzy – biała, ze złotymi dodatkami, u przynoszących radość – czysto biała.

8 Olivia była przynosząca radość aniołem przez cały czas swojej egzystencji. Była szczęśliwa. Wszyscy byli bardzo zdziwieni ,gdy na jej skrzydłach pojawiły się pierwsze złote piórka. Wszyscy prócz Lysandra. Zwrócił do Starszyzny aniołów i oni zgodzili się z nim. Trzeba było coś pilnie zrobić. Była za bardzo zainteresowana demonem Aeronem… za bardzo zainteresowana. Nieuniknione było ją od tego wyzwolić. Dobrze to wiedział. Jego ręce zacisnęły się w pięści. Jest winny w tym, że tak się stało. Wysłał ją by go obserwowała. Uczyła się. Powinien był sam zając się tym ale był zbyt zajęty obserwacją Bianki. - Dobra, będę milczeć. Tak więc, czego chcesz najbardziej na świecie? – krzyknęła Kaja, przyciągając jego uwagę. - Chce spać z mężczyzną. Kaja była zmieszana. - Ej, hallo! Przecież rozmawialiśmy o tym teraz? - Nie, nie o tym. Mam na myśli po prostu spać. Zapomnieć się. Przytulić się tyłkiem do kogoś i słuchać jego chrapanie. Minuta milczenie i Kaja zakrzyczała. - Co?! Przecież to jest zabronione! Głupie. Nie bezpieczne! Lysander wiedział że harpie miały dwie zasady. One mogą jeść tylko to co ukradły, albo co wypracowały, i nie mogły spać w obecności drugiej osoby. Pierwsze było przekleństwem wszystkich Harpii, a drugie – świadectwem ich wrodzonej nieufności. Lysander nachylił głowę przedstawiając jakby wyglądała śpiąca Bianka w jego ramionach. Długie, ciemne loki przelewające się przez jego palce. Jej ciepło przyciśnięte do niego. Jej nogi splątane z jego. Nigdy nie będzie mógł tego poczuć , oczywiście, ale nie przeszkadzało mu to wyobrażać sobie takiej sytuacji. Przytulić ją do siebie, bronić, uspokajać byłoby …. Miłe. Czy jej skóra będzie tak miękka w dotyku, na jaką wygląda? Zacisnął zębami. Znów to głupie pytanie. Wszystko jedno. To nie ma znaczenia.

9 - Zapomnij o tym co przed chwilą powiedziałam – fyrknęła Bianka, kładąc się na plecach i patrząc się w niebo. - Nie mogę. Twoje słowa brzmią w moich uszach. Czy wiesz co stało się z naszymi przodkami, kiedy oni zapomnieli o warunkach i …? - Tak. Wiem. – wyciągnęła nogi. Jaskrawy płaszcz dobrze kontrastujący się z jej kolorem włosów, kontrastował też z białymi bryłami lodu wokół. Jej buty były czarne i dochodziły do kolan. Obcisłe spodnie też miała czarne. Była piękna i przerażająca. Czy posiadała miękką skórą? Nie może dłużej czekać. Nie może czekać, aż ona w końcu zostanie sama. Musi zabrać ją teraz. Natychmiast. Jego reakcja na nią jest nieprzewidywalna. Jeszcze trochę, a on dotknie jej. A gdyby to zrobił to potrzebowałby więcej. Właśnie tak działa twoja słabość . Dostaniesz jedno, a zaczynasz chcieć więcej. A potem zatracasz się. - Wystarczy tego, lepiej wróćmy do naszej rutynie i skoków – powiedziała Bianka, podchodząc do skraju góry. – Znasz zasady. Ta, która będzie miała mniej uszkodzeń wygrywa. Jeśli umierasz to przegrywasz. Wszystko jak zawsze – spojrzała w dół. Lysander zrobił to samo. Na drodze były szczeliny i ostre lodowe wzgórza, plus zimny krojące powietrze. Taki skok na pewno zabiłby człowieka. Harpie po prostu żartowały w tej sytuacji, jak by to nie miało znaczenia. Kaja podeszła do niej wciąż chwiejąc się od wypitego likieru. - Dobrze, ale nie myśl że skończyliśmy rozmowę o marzeniach i głupich dziewczynkach, które… Bianka skoczyła. Lysander czekał na jakieś ruchy, ale nie taki. Podążył za nią. Bianka rozłożyła ręce i zamknęła oczy, głupio uśmiechając się. Ten uśmiech…. Wstrząsnął nim. Wychodziło na to że ona napawała się wolnością. Czasami i on tak robił. Lecz jej nie uda się nasycić tym do końca. Sekundę przed tym, jak osiągnęła ziemię, anioł zmaterializował się przed nią. Złapał ją pod ramiona i wbił się z nią w powietrze. Jej nogi uderzyły o jego, lecz Lysander utrzymywał nadal ją. Jej oczy otworzyły się, bursztyn zmieszał się z ciemnością, zakrzyczała.

10 Inni spytaliby kim jest i zażądali puszczenia. Ale nie Bianka. - Duży błąd. Niebezpieczny błąd, nieznajomy – wypowiedziała – Zapłacisz za to. Lysander przez wiele lat uczestniczył w sporej ilości różnych walk i chociaż nie widział tego, wiedział że właśnie wyjmuje z płaszcza sztylet. Nie trzeba być psychologiem by zrozumieć co kobieta zamierzała z nim zrobić. - To ty zrobiłaś błąd, Hario. Ale nie martw się. Jestem gotów naprawić go – i przed tym jak sztylet doścignął celu on wyrzucił ją w drugi wymiar, do swojego domu – tam gdzie zostanie. Na zawsze.