ISBN: 978-83-7999-251-5
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA
Sp. z o.o.
Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: info@soniadraga.pl
www.soniadraga.pl
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaD
E-wydanie 2015
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Spis treści
Dedykacja
PROLOG
CZĘŚĆ PIERWSZA.
ZNAK STRZELCA
1
2
3
4
5
6
7
CZĘŚĆ DRUGA. KRĄG
ZŁEGO
8
9
10
11
12
13
14
15
16
CZĘŚĆ TRZECIA.
ZAMEK NA MORZU
17
18
19
20
21
22
23
24
25
CZĘŚĆ CZWARTA.
KRYSZTAŁOWE ŁZY
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
CZĘŚĆ PIĄTA.
NEMROD ASTRONOM
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
EPILOG
NOTA OD AUTORA
(HISTORIA, POWIEŚĆ,
LABIRYNT)
PODZIĘKOWANIA
PRZYPISY
Dla Celeste i Alfreda,
którzy spoglądają z gwiazd.
Powieści cyklu
HANDLARZ RELIKWIAMI:
Handlarz ksiąg przeklętych
Zaginiona biblioteka
alchemika
Labirynt na końcu świata
PROLOG
15 STYCZNIA ROKU PAŃSKIEGO 1229
BAZYLIKA MNIEJSZA W SELIGENSTADT
Świt nastawał z ociąganiem,
przyduszony nieprzeniknionym mrokiem
nocy. Nocy, która być może potrwa
w nieskończoność. Konrad z Marburga
wyglądał przez okno oddalonej od
dormitorium komnaty w karolińskiej
bazylice. Wpatrywał się w spowity
czernią krajobraz, stojąc nieruchomo
niczym pies myśliwski, który wyczuł
zdobycz. Czekał na coś, na jakiś znak,
jakiś widok, i sam nie wiedział, czy
pojawi mu się on przed oczami, czy też
w głębi duszy. Zdołał się już wszakże
domyślić, w czym rzecz. Po trzydziestu
latach stosów i egzorcyzmów był
pewien, że się nie myli. Odgłos
dochodzący z ciemności uznał za rżenie
konia. I był gotów walczyć.
Przymknął powieki, nie zważając na
przeraźliwie zimny podmuch smagający
go po twarzy. Północny wiatr gwizdał
po polach i drogach niczym furia.
Pieszczoty macoszej przyrody,
podarunki zimy, trzymającej Turyngię
i Nadrenię w lodowatym uścisku.
Wyczuwał w tym niemal ostrzeżenie,
zapowiedź tego, co go czeka. Ponieważ
jemu, Konradowi z Marburga, udało się
odkryć intrygę Złego dotyczącą ludzkich
losów.
Fiat voluntas tua, przemyśliwał,
pochylając powoli głowę.
Zamknął okiennice i odwrócił się
przodem do pogrążonej w półmroku
komnaty. Na skryptorium czekały na
niego dwa listy, jeden skreślony po
niemiecku, drugi po łacinie. Obydwa
napisał w nocy, niemal na gorąco,
i pozostawił na pulpicie, żeby wysechł
inkaust. Sprawa była dość poważna. Za
kilka godzin miał je zabrać i doręczyć
posłaniec.
Pierwszy był przeznaczony dla
landgrafa Turyngii, pana tych ziem; drugi
z kolei dla samej Jego Świątobliwości
papieża Grzegorza IX. Oba zawierały
jednakową treść, różniły się jedynie
nieznacznie formułami wyrażającymi
hołdy i pochwały.
Konrad usiadł przy skryptorium
i chwycił pismo skreślone po łacinie,
aby przeczytać je ponownie przy blasku
świecy. Zdawał sobie sprawę, że skaził
je paroma germanizmami, wiedział
jednak również, że nie musi się tym
przejmować. Kiedy Grzegorz IX nie był
jeszcze głową Kościoła i nosił imię
Ugolina z Anagni, podróżował po
Niemczech jako legat papieski i potrafił
doskonale zrozumieć język niemiecki.
Tekst brzmiał następująco:
In nomine Domini Jesus Cristi.
Do Jego Świątobliwości
papieża Grzegorza, biskupa
Kościoła katolickiego i Sługi
Sług Bożych, niżej podpisany
Konradus de Marburc,
predicator verbi Dei,
przedstawia wyniki swojego
dochodzenia w sprawie
heretyckiego zepsucia, które
zatruwa Niemcy.
W styczniu bieżącego roku
udałem się do diecezji
w Moguncji, aby odwiedzić
dom duchownego o imieniu
Wilfridus, podejrzewanego już
o herezję, i w miejscu tym
natknąłem się na jednoznaczne
ślady przywoływania Złego.
Odkryłem wiele
czarnoksięskich znaków, które
zdołałem rozpoznać, kazałem
zatrzymać duchownego i na
koniec poddałem go
przesłuchaniu. Chociaż stanął
przede mną zakonnik, a nie
zwykły laik, stanowczo
wypełniłem swój obowiązek.
Przesłuchiwany próbował
kłamać, jak to zwykle czyni ten,
kto zamierza ukryć własną
winę, następnie przyznał się do
czczenia heretyckiej trójcy,
starszej od tej chrześcijańskiej,
ja zaś podejrzewam, że to
Lucyfer stawia się ponad
Najświętszą Trójcą. Na
potwierdzenie tych
przypuszczeń Wilfridus nosił
na prawej dłoni znak paktu ze
Złym, którego wolę Waszej
Świątobliwości nie opisywać
ze względu na przyzwoitość
i lęk przed Bogiem.
Co gorsza, przesłuchiwany
wyznał, że do owego
świętokradczego kultu
wprowadził go pewien
magister z Toledo. Opisał go
jako wysokiego, chudego
mężczyznę odzianego na czarno
i przysięga, że nie zna jego
imienia. Ja natomiast, na
podstawie uprzednich
dochodzeń, dobrze wiem, o kim
mowa. To Homo Niger, Czarny
Człowiek, który często ukazuje
się heretykom w czasie ich
niecnych zebrań.
Wobec podobnych
oczywistych dowodów proszę
o pozwolenie na objęcie
dochodzeniem obszaru na
południe od Alp, gdzie, według
słów przesłuchiwanego,
ukrywa się jakoby
najważniejsza sekta założona
p r z e z magistra z Toledo.
Ponieważ zaś członkowie owej
sekty oddają się najbardziej
niedorzecznej herezji, czyli
kultowi Lucyfera, pragnę, by
Święty Kościół Rzymski
obłożył owych lucyferian
anatemą i ukarał.
Ponownie rozległ się jakiś odgłos,
szuranie sandałów z przyległego
korytarza. Konrad podniósł wzrok znad
dokumentu i nasłuchiwał, dopóki nie
ujrzał mężczyzny, który pojawił się
w drzwiach. Był to franciszkanin
z szeroką tonsurą okoloną aureolą
krzaczastych włosów i z twarzą
rozświetloną oczami ascety.
– Gerardzie Lützelkolb, mój
przyjacielu. – Konrad z Marburga wstał
i otworzył ramiona. – Właśnie się
zastanawiałem, dlaczego tak długo
zwlekacie.
Brat skłonił się lekko i wielokrotnie
Więcej Darmowych Ebooków na: www.Frikshare.pl
Tytuł oryginału: IL LABIRINTO AI CONFINI DEL MONDO Copyright © 2013 newton Compton editori s.r.l. Copyright © 2015 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga Copyright © 2015 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan Korekta: Anna Just, Aneta Iwan
ISBN: 978-83-7999-251-5 WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o. Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28 e-mail: info@soniadraga.pl www.soniadraga.pl www.facebook.com/wydawnictwoSoniaD E-wydanie 2015 Skład wersji elektronicznej: Virtualo Sp. z o.o.
Spis treści Dedykacja PROLOG CZĘŚĆ PIERWSZA. ZNAK STRZELCA 1 2 3
4 5 6 7 CZĘŚĆ DRUGA. KRĄG ZŁEGO 8 9 10
11 12 13 14 15 16 CZĘŚĆ TRZECIA. ZAMEK NA MORZU 17
18 19 20 21 22 23 24 25 CZĘŚĆ CZWARTA.
KRYSZTAŁOWE ŁZY 26 27 28 29 30 31 32
33 34 35 CZĘŚĆ PIĄTA. NEMROD ASTRONOM 36 37 38 39
40 41 42 43 44 45 46 47 48
49 50 51 52 EPILOG NOTA OD AUTORA (HISTORIA, POWIEŚĆ, LABIRYNT) PODZIĘKOWANIA
PRZYPISY
Dla Celeste i Alfreda, którzy spoglądają z gwiazd.
Powieści cyklu HANDLARZ RELIKWIAMI: Handlarz ksiąg przeklętych Zaginiona biblioteka alchemika Labirynt na końcu świata
PROLOG 15 STYCZNIA ROKU PAŃSKIEGO 1229 BAZYLIKA MNIEJSZA W SELIGENSTADT Świt nastawał z ociąganiem, przyduszony nieprzeniknionym mrokiem nocy. Nocy, która być może potrwa w nieskończoność. Konrad z Marburga wyglądał przez okno oddalonej od dormitorium komnaty w karolińskiej bazylice. Wpatrywał się w spowity czernią krajobraz, stojąc nieruchomo niczym pies myśliwski, który wyczuł zdobycz. Czekał na coś, na jakiś znak, jakiś widok, i sam nie wiedział, czy pojawi mu się on przed oczami, czy też
w głębi duszy. Zdołał się już wszakże domyślić, w czym rzecz. Po trzydziestu latach stosów i egzorcyzmów był pewien, że się nie myli. Odgłos dochodzący z ciemności uznał za rżenie konia. I był gotów walczyć. Przymknął powieki, nie zważając na przeraźliwie zimny podmuch smagający go po twarzy. Północny wiatr gwizdał po polach i drogach niczym furia. Pieszczoty macoszej przyrody, podarunki zimy, trzymającej Turyngię i Nadrenię w lodowatym uścisku. Wyczuwał w tym niemal ostrzeżenie, zapowiedź tego, co go czeka. Ponieważ jemu, Konradowi z Marburga, udało się odkryć intrygę Złego dotyczącą ludzkich losów.
Fiat voluntas tua, przemyśliwał, pochylając powoli głowę. Zamknął okiennice i odwrócił się przodem do pogrążonej w półmroku komnaty. Na skryptorium czekały na niego dwa listy, jeden skreślony po niemiecku, drugi po łacinie. Obydwa napisał w nocy, niemal na gorąco, i pozostawił na pulpicie, żeby wysechł inkaust. Sprawa była dość poważna. Za kilka godzin miał je zabrać i doręczyć posłaniec. Pierwszy był przeznaczony dla landgrafa Turyngii, pana tych ziem; drugi z kolei dla samej Jego Świątobliwości papieża Grzegorza IX. Oba zawierały jednakową treść, różniły się jedynie
nieznacznie formułami wyrażającymi hołdy i pochwały. Konrad usiadł przy skryptorium i chwycił pismo skreślone po łacinie, aby przeczytać je ponownie przy blasku świecy. Zdawał sobie sprawę, że skaził je paroma germanizmami, wiedział jednak również, że nie musi się tym przejmować. Kiedy Grzegorz IX nie był jeszcze głową Kościoła i nosił imię Ugolina z Anagni, podróżował po Niemczech jako legat papieski i potrafił doskonale zrozumieć język niemiecki. Tekst brzmiał następująco: In nomine Domini Jesus Cristi. Do Jego Świątobliwości papieża Grzegorza, biskupa
Kościoła katolickiego i Sługi Sług Bożych, niżej podpisany Konradus de Marburc, predicator verbi Dei, przedstawia wyniki swojego dochodzenia w sprawie heretyckiego zepsucia, które zatruwa Niemcy. W styczniu bieżącego roku udałem się do diecezji w Moguncji, aby odwiedzić dom duchownego o imieniu Wilfridus, podejrzewanego już o herezję, i w miejscu tym natknąłem się na jednoznaczne ślady przywoływania Złego. Odkryłem wiele czarnoksięskich znaków, które
zdołałem rozpoznać, kazałem zatrzymać duchownego i na koniec poddałem go przesłuchaniu. Chociaż stanął przede mną zakonnik, a nie zwykły laik, stanowczo wypełniłem swój obowiązek. Przesłuchiwany próbował kłamać, jak to zwykle czyni ten, kto zamierza ukryć własną winę, następnie przyznał się do czczenia heretyckiej trójcy, starszej od tej chrześcijańskiej, ja zaś podejrzewam, że to Lucyfer stawia się ponad Najświętszą Trójcą. Na potwierdzenie tych
przypuszczeń Wilfridus nosił na prawej dłoni znak paktu ze Złym, którego wolę Waszej Świątobliwości nie opisywać ze względu na przyzwoitość i lęk przed Bogiem. Co gorsza, przesłuchiwany wyznał, że do owego świętokradczego kultu wprowadził go pewien magister z Toledo. Opisał go jako wysokiego, chudego mężczyznę odzianego na czarno i przysięga, że nie zna jego imienia. Ja natomiast, na podstawie uprzednich dochodzeń, dobrze wiem, o kim mowa. To Homo Niger, Czarny
Człowiek, który często ukazuje się heretykom w czasie ich niecnych zebrań. Wobec podobnych oczywistych dowodów proszę o pozwolenie na objęcie dochodzeniem obszaru na południe od Alp, gdzie, według słów przesłuchiwanego, ukrywa się jakoby najważniejsza sekta założona p r z e z magistra z Toledo. Ponieważ zaś członkowie owej sekty oddają się najbardziej niedorzecznej herezji, czyli kultowi Lucyfera, pragnę, by Święty Kościół Rzymski
obłożył owych lucyferian anatemą i ukarał. Ponownie rozległ się jakiś odgłos, szuranie sandałów z przyległego korytarza. Konrad podniósł wzrok znad dokumentu i nasłuchiwał, dopóki nie ujrzał mężczyzny, który pojawił się w drzwiach. Był to franciszkanin z szeroką tonsurą okoloną aureolą krzaczastych włosów i z twarzą rozświetloną oczami ascety. – Gerardzie Lützelkolb, mój przyjacielu. – Konrad z Marburga wstał i otworzył ramiona. – Właśnie się zastanawiałem, dlaczego tak długo zwlekacie. Brat skłonił się lekko i wielokrotnie