olimpijczyk83

  • Dokumenty38
  • Odsłony2 070
  • Obserwuję4
  • Rozmiar dokumentów49.6 MB
  • Ilość pobrań1 520

Licia Troisi - Kroniki Świata Wynurzonego 03 - Talizman mocy

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Licia Troisi - Kroniki Świata Wynurzonego 03 - Talizman mocy.pdf

olimpijczyk83 EBooki Fantastyka Licia troisi- kroniki swiata wynurzonego
Użytkownik olimpijczyk83 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 341 stron)

LICIA TROISI KRONIKI ŚWIATA WYNURZONEGO Tom III TALIZMAN MOCY

SPIS TREŚCI WOLNE KRAINY......................................................................................................... 7 1. Początek długiej podróży ....................................................................................... 8 2. Aelon, czyli o niedoskonałości............................................................................. 12 3. Decyzja Sennara................................................................................................... 19 4. Sennar w Krainie Morza ...................................................................................... 27 5. Sarephen, czyli o nienawiści ludzi ....................................................................... 40 6. Lód ....................................................................................................................... 51 7. Glael, czyli o samotności ..................................................................................... 57 8. Obsesja Ida ........................................................................................................... 66 9. Pożegnanie ........................................................................................................... 73 WŚRÓD NIEPRZYJACIÓŁ........................................................................................ 76 10. Złe przeczucia .................................................................................................... 77 11. Podróż Lajosa..................................................................................................... 81 12. Na pustyni .......................................................................................................... 87 13. Thoolan, czyli o zapomnieniu ............................................................................ 91 14. Toast zdrajcy .................................................................................................... 103 15. Lajos i Vraśta ................................................................................................... 114 16. Niewypowiedziana zgroza ............................................................................... 123 17. Ido w Akademii................................................................................................ 127 18. Zbłąkany........................................................................................................... 142 19. Goriar, czyli o winie......................................................................................... 152 20. Powód aby kontynuować ................................................................................. 164 KU GŁĘBI ................................................................................................................. 172 21. Wojownicy Ida ................................................................................................. 173 22. Pojedynki.......................................................................................................... 178 23. W wodzie i w ciemności .................................................................................. 185 24. Oko................................................................................................................... 193

25. Kto nigdy nie przestał walczyć ........................................................................ 199 26. Cenna i nieoczekiwana nauka .......................................................................... 209 27. Flaren, czyli o przeznaczeniu........................................................................... 217 28. Pustkowia ......................................................................................................... 223 29. Krzyk wściekłości ............................................................................................ 231 30. Powrót .............................................................................................................. 239 31. Pieśń martwego miasta..................................................................................... 248 32. Tarephen, czyli o walce.................................................................................... 253 33. Prawda.............................................................................................................. 262 OSTATNIA BITWA.................................................................................................. 271 34. Mawas, czyli o poświęceniu............................................................................. 272 35. Tyran Kropla. ................................................................................................... 281 36. Przed bitwą....................................................................................................... 285 37. Krzyk ostatniej bitwy ....................................................................................... 292 38. Świt wyzwolenia .............................................................................................. 300 39. Wojna Ida i Deinofora...................................................................................... 306 40. Wojna Nihal i Astera........................................................................................ 313 Epilog ......................................................................................................................... 331 Słowniczek postaci i miejsc ....................................................................................... 339

Na imię mi Sennar, jestem czarodziejem. Nihal i ja poznaliśmy się pięć lat temu na tarasie w Salazarze, jednym z miast-wież Krainy Wiatru, w dniu, kiedy wygrałem od niej w pojedynku sztylet. Ona miała trzynaście lat, a ja piętnaście. Od tego czasu wiele się wydarzyło. Tyran, który już panował nad czterema z ośmiu Krain Świata Wynurzonego, zaatakował i podbił Salazar, a ojciec Nihal, Lwon, został zabity. Zaraz potem Nihal odkryła, że jest ostatnią z Pół-Elfów, ludu wymordowanego wiele lat wcześniej przez Tyrana. Postanowiwszy zostać wojownikiem, z zamiarem pomszczenia śmierci ojca oraz rzezi, która unicestwiła Pół-Elfy, zdołała przejść zwycięsko przez próby, jakie wyznaczył dla niej Najwyższy Generał Rat/en, i została przyjęta do Akademii. Tam poznała Lajosa, swojego jedynego przyjaciela podczas tych samotnych miesięcy. W czasie próby pierwszej bitwy poległ Fen, Jeździec Smoka, w którym była zakochana. Był towarzyszem Soany, czarodziejki, która wprowadziła ją w świat praktyk magicznych. W okresie szkolenia Nihal powierzono gnomowi Idowi, a także wreszcie poznała swojego smoka - Oarfa. W tym czasie Rada Czarodziejów, do której należę, powierzyła mi pewną ważną misję. I tak, mniej więcej rok temu, wyruszyłem w drogę, aby dotrzeć do Świata Zanurzonego, kontynentu, o którego istnieniu opowiadano wiele bajek, ale którego dokładnego położenia nikt nie znał. Celem mojej wyprawy było zwrócenie się do mieszkańców owego świata z prośbą o pomoc militarną i wsparcie nas w wojnie z Tyranem. Nie była to łatwa podróż. Wyruszyłem na pirackim okręcie Roola i jego córki Aires. Razem musieliśmy stawić czoła niekończącemu się sztormowi, a następnie szczękom potwora postawionego na straży królestwa otchłani. Ostatnią próbę przeszedłem sam. Wziąłem łódź i dotarłem do jedynego znanego wejścia do Świata Zanurzonego, olbrzymiego wiru, który pochłaniał wszystko. Sądziłem, że umieram. Moc wiru, drżąca i rozpryskująca się na tysiące drzazg łódka, wypełniająca mi płuca i dusząca mnie woda... Ocalałem i dobiłem do Świata Zanurzonego. Dzięki opiece pewnej miejscowej rodziny odzyskałem siły, po czym wyruszyłem na poszukiwanie hrabiego, jedynej osoby, która mogła wysłuchać moich próśb. Żalenia, jak nazywają ją jej mieszkańcy, jest miejscem niebezpiecznym dla tych, którzy tak jak ja pochodzą ze Świata Wynurzonego. Każdemu, kto z powierzchni ośmieli się zejść w otchłanie, grozi kara śmierci. Zostałem pochwycony i wrzucony do celi, lecz włas'nie tam znalazłem nieoczekiwaną pomoc. Poznałem przepiękną dziewczynę, Ondine, najsłodsze i najsmutniejsze wspomnienie z moich trzech miesięcy spędzonych w głębinach morza. Ondine opiekowała się mną, kiedy byłem więźniem, a także pomogła mi, wstawiając się za mną u hrabiego Varena, kiedy już wydawało się, że wszelkie nadzieje zgasły. Po

odbyciu z nim rozmowy, podczas której udało mi się go przekonać do mojej misji, zostałem dopuszczony przed oblicze króla Nereusza. Zabrałem ze sobą Ondine, ponieważ jej potrzebowałem i ponieważ wydawało mi się, że ją kocham. W Zalenii otrzymałem to, czego chciałem, ale za wysoką cenę. Kiedy w obecności całego ludu błagałem Nereusza, aby udzielił nam pomocy, wysłannik Tyrana podjął próbę zabicia króla i tym samym wojna wkroczyła do świata dotychczas pokojowego. Po wypełnieniu mojego zadania poczułem, jakbym wrócił do rzeczywistości, i zrozumiałem, że moje uczucia do Ondine były oszustwem. Musiałem ją zostawić, z obietnicą, której mam nadzieję dotrzymać pewnego dnia. Podczas gdy ja byłem zajęty moją misją, wiele wydarzyło się również na powierzchni ziemi. Nihal została Jeźdźcem Smoka i starła się z najsilniejszym wojownikiem nieprzyjaciół, gnomem Dolą - tym, który zniszczył Salazar. Udało jej się go pokonać, ale musiała uciec się do zakazanego zaklęcia, a to wzmocniło legiony duchów, które ją osaczają. Najtrudniejsze w tym pojedynku było dla Nihal, już zwyciężczyni, odkrycie, że Dola jest bratem Ida i że w przeszłości jej nauczyciel walczył w oddziałach Tyrana, pomagając mu w eksterminacji Pół-Elfów. Jednak Ida i Nihal łączy cos szczególnego, więź, która nie może zostać tak łatwo zerwana, udało im się więc przetrwać tę kolejną próbę. Nihal i ja znów się spotkaliśmy. Również Soana wróciła z poszukiwania Reis, swojej dawnej nauczycielki. Przekazała Nihal, że czarodziejka chce ją widzieć. Reis to zła starucha. Z oczami pełnymi nienawiści zdradziła nam, że Nihal została poświęcona bogu o dziwnym imieniu Shevraar i ona jedyna posiada klucz do ocalenia świata przed Tyranem. Będzie musiała odnaleźć osiem kamieni, skrywanych po jednym w każdej z Ośmiu Krain, a kiedy już je zgromadzi, ma umieścić je w pewnym talizmanie i użyć ich do przywołania potężnego zaklęcia, które pozbawi Świat Wynurzony magii. Odkryliśmy też, że to właśnie Reis zesłała na Nihal prześladujące ją koszmary, aby dziewczyna znalazła w sobie odwagę do wykonania tego zadania. Zabrałem Nihal stamtąd i przekonałem ją, aby nigdzie nie wyruszała, aby nie robiła nic z tego, czego żądała od niej Reis. Niestety, wypadki potoczyły się jak lawina. Tyran wymyślił nową broń. Udało mu się przywołać duchy umarłych i stanęliśmy na polu bitwy twarzą w twarz z naszymi poległymi wcześniej towarzyszami, teraz uodpornionymi na uderzenia mieczy. Soana i ja wymyśliliśmy zaklęcie, pozwalające stali zwyciężyć duchy poległych, to jednaka nie zapobiegło klęsce. W jednym dniu straciliśmy większą część Krainy Wody, a Nihal została ranna w pojedynku z wskrzeszonym Fenem. Sytuacja jest rozpaczliwa. Oddziały Zalenii są kruchą nadzieją. Wiem, dlaczego Nihal

podniosła się podczas zebrania Rady, tamtego wieczoru, i część mnie rozumie, że postąpiła słusznie. Nie mogłem jednak pozwolić, aby wyruszyła na terytorium nieprzyjaciela sama ze swoimi demonami. To dlatego podjąłem tę decyzję i rzuciłem na szalę wszystko - dla niej.

WOLNE KRAINY W ten oto sposób bogowie, rozgniewani głupim i pełnym pyry chy zachowaniem mieszkańców Vemaru, postanowili o ich końcu. Przelali swoje złość na tę samą ziemię, którą niegdyś pobłogosławili, i nastąpił wielki wstrząs. Morze podniosło się, sięgając niebios, ziemia zapadła się w głębiny, zaś rzeki ognia wałczyły o Vemar oszalałymi strumieniami. Przez trzy dni i trzy noce morze i ziemia mieszały się ze sobą, zaś ludzie modlili się do bogów, aby uśmierzyli swój gniew. Czwartego dnia Vemar został podniesiony ku niebu i odwrócony. Zastąpiła go obszerna zatoka, tworząca doskonale koło. Vemar, Pierwociny Bogów, już nie istniał. Na jego miejscu znalazła się zatoka Lamar - Gniew Bogów. Na jej środku - wieże przypominające, że nikt nie jest tak wielki, aby wznieść się do bogów. Dawne historie, paragraf XXIV, z Biblioteki Królewskiej miasta Makrat

1. Początek długiej podróży Nihal zakryła się płaszczem po sam nos. W lesie było zimno jak na tę porę roku. Pinie szeleściły pod smagnięciami lodowatego wiatru, a ogień dogasał. Nihal, ostatnia z Pół-Elfów, o czym świadczyły jej granatowe włosy i spiczaste uszy, była osłabiona przez gorączkę i gnębiona głosami duchów zapełniających jej koszmary. Popatrzyła na medalion, który nosiła na szyi, talizman, który mógł skraść jej życie i zadecydować o ocaleniu Świata Wynurzonego. Osiem pustych wgłębień zdawało się wciągać ją mocą kryjących się w nich znaków zapytania. Jej towarzysze, Sennar i Lajos, oparci o pień drzewa, pogrążeni byli we śnie. Spał również Oarf, jej smok; pod swoimi plecami, wyciągniętymi na szmaragdowozielonych łuskach, Nihal czuła jego powolny i regularny oddech. Podróż rozpoczęła się sześć dni wcześniej, po ostatnim spotkaniu z Reis, czarodziejką. Leżąc przed ogniem, dziewczyna zamknęła oczy i skoncentrowała się na uspokajającym oddechu Oarfa, aby odgonić to wspomnienie. Wciąż jeszcze widziała te niemal białe oczy staruchy, jej zakrzywione palce, i wydawało jej się, że słyszy jej przepełniony nienawiścią głos. Wiatr był lodowaty, a mimo to Nihal się pociła. Znowu popatrzyła na talizman. Środkowy kamień połyskiwał w ciemności pośród czerwonawego migotania ognia, tak samo jak rozjaśniał cuchnące wnętrze chałupy czarodziejki. Słowa wypowiedziane przez Reis rozbrzmiały w jej głowie echem. „Talizman zdradzi pozycje sanktuariów tobie, Sheireen, i tylko tobie. Kiedy dotrzesz do miejsca, w którym strzeżony jest kamień, wyrecytujesz słowa wtajemniczonego: Rahhavni sełkar aleero, „Błagam o moc". Weźmiesz kamień, umieścisz go we wgłębieniu amuletu, które mu przynależy, a moc zstąpi na ciebie. Gdy już będziesz w Wielkiej Krainie, wezwiesz na zbiórkę, wypowiadając ich imiona, Osiem Duchów: Ael - Wodę; Glael Światło; Sareph - Morze; Thoolan - Czas; Tareph - Ziemię; Goriar - Ciemność; Mawas - Powietrze; Flar - Ogień. Każdy z ośmiu kamieni aktywuje się i zostaną wezwane duchy. Aby je przywołać, talizman będzie wysysał z ciebie życie, będzie się nim żywił. Wyrwana tobie energia zgromadzi się w medalionie. Można będzie jej użyć, aby rzucić inny czar, ale w tym przypadku zostanie utracona, a ty umrzesz, albo będzie mogła zostać uwolniona poprzez rozbicie medalionu ostrzem z czarnego kryształu. Pamiętaj jednak, że talizman przeznaczony

jest tobie. Gdy ktoś inny go na siebie włoży, amulet straci blask i moc oraz przechwyci energie witalne osoby, która się na to poważy". Nihal zadrżała. Schowała medalion z powrotem na piersi i otuliła się szczelniej płaszczem. Wyruszyli w pośpiechu - ich misja była nadzwyczaj pilna. To ona sama nalegała, aby rozpocząć podróż, zanim rana na ramieniu, zadana jej przez upiora, całkiem się zagoi. Nihal wolałaby, żeby Lajos, jej giermek, został w bazie, ale nie dało się wyperswadować mu decyzji o towarzyszeniu jej w tej wyprawie. Nawet Ido, jej nauczyciel, musiał to przyznać.- Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby nie szedł - burknął gnom pomiędzy jednym pociągnięciem z fajki a drugim. - To nie jest wojownik i wojna nie jest dla niego. Ale Lajos nigdy nie zgodzi się zostać tu i na ciebie czekać. Nawet gdybyś wyjechała po kryjomu, wyruszyłby za tobą i dał się zabić. Jedyne rozwiązanie to wziąć go ze sobą. Giermek nie dał się prosić, z uśmiechem rozjaśniającym mu twarz okoloną jasnymi lokami natychmiast zebrał swoje rzeczy i z niecierpliwością oczekiwał na moment odjazdu. Za pierwszym razem, kiedy Nihal zadała pytanie talizmanowi, zrobiła to niechętnie. Dopóki nie wypróbowała jego mocy, mogła się łudzić, że jest tylko Nihal, Jeźdźcem Smoka. Sheireen, Poświęcona, to znienawidzone imię, którym nazywała ją Reis, było niczym innym, jak tylko cieniem koszmaru. Jednak kiedy tylko wzięła medalion w dłoń, jej umysł przeniknęła jakaś wizja. Niewyraźny obraz. Mgła. Bagno. Pośrodku niebieskawa, zanikająca konstrukcja. Jedno słowo: „Aelon". I kierunek: „Na północ, iść wzdłuż Wielkiej Rzeki, tam, gdzie rzuca się w morze". Potem nic więcej. A zatem to prawda. Była Poświęconą. Otoczona ponurymi sylwetkami drzew, Nihal nie mogła spać. Gorączka jej się podniosła, a ramię pulsowało. Rana musiała ulec zakażeniu. Nihal popatrzyła na czarodzieja i giermka, śpiących pogodnie. Zatrzymała wzrok na rudej czuprynie czarodzieja wystającej znad płaszcza i po raz kolejny zadała sobie pytanie, czy w ogóle uda im się dojść do końca. Następnego ranka wyruszyli, kiedy słońce stało już wysoko, i skierowali się na północ. Zaczynał cicho padać śnieg, a wiatr potrząsał czubkami drzew i stawiał opór skrzydłom Oarfa. Przelatywali nad rozległymi połaciami pobielonych lasów i nad dopływami Saaru. Pomiędzy suchymi i szarymi gałęziami dostrzegali wioski ludzkie i drzewa, w których mieszkały nimfy. Nihal poczuła, że znajdują się blisko celu.- Jesteśmy na miejscu -

powiedziała i kazała Oarfowi opuścić się niżej. Płynąca pod nimi Wielka Rzeka rozdzielała się na tysiące strumyków przesiąkających ziemię, a drzewa ustępowały pola podmokłym terenom. To musiało być owo bagno, które Nihal zobaczyła dzięki talizmanowi. Pofrunęli w tamtym kierunku, ale wkrótce widoczność ograniczyła gęsta mgła. Jedynie tu i tam można było dostrzec wyschnięte gałęzie jakiegoś drzewa. - Musimy zejść niżej, inaczej niczego nie wypatrzymy - zasugerował Lajos. Kiedy tylko postawili nogę na ziemi, otuleni zmatowiałym przez mgłę światłem, ich nozdrza uderzył zapach stojącej wody. Dotarli do początku bagien. Usiedli na jakimś pniu, aby ocenić sytuację. - Nie można lecieć dalej na Oarfie, przynajmniej dopóki mgła się nie podniesie - powiedział Sennar. - Ale przecież nic wiemy, jak daleko jest to sanktuarium ani jak rozległe są te bagna - zaoponował Lajos. Nihal milczała. Na plecach czuła zimne dreszcze, a twarz paliła ją gorącem. Starała się skoncentrować, nie słuchając Lajosa i Sennara. Wreszcie podjęła decyzję. - Dalej musimy iść piechotą - oświadczyła. - Dobrze - odrzekł Lajos i zaczął się podnosić. - Ty nie idziesz - zatrzymała go Nihal. Lajos zamarł. - Dlaczego? - Chcę, abyś został z Oarfem - powiedziała. - Nie, ty chcesz się mnie pozbyć! - wykrzyknął giermek, aby zaraz potem zrobić minę pełną skruchy. Nihal popatrzyła na niego surowo. - Słusznie mówiłeś wcześniej, nie wiemy, jak długa droga nas czeka. Oarf jest zmęczony, musisz się nim zająć. - Tak, ale... - Żadnych „ale", już podjęłam decyzję. Sennar i ja wyruszymy jutro rano. Ty zostaniesz tutaj. Tego wieczoru Nihal nie mogła zasnąć. Gorączka wzrosła, a myśl, że wkrótce odwiedzi pierwsze sanktuarium, poruszała ją i przerażała jednocześnie. Będzie z nią Sennar, ale decyzja czarodzieja, aby towarzyszyć jej podczas tej podróży, ryzykując swoje miejsce w Radzie, była ciężarem, który dokładał się do i tak nielekkiego ładunku tej misji. Kiedy Nihal zakomunikowała Radzie Czarodziejów swoją decyzję, że podejmie się tej

misji, Sennar podniósł się gwałtownie. - Proszę, abym mógł wyruszyć razem z nią. Nihal odwróciła się do niego. - Sennarze! - To nie podlega dyskusji - odpowiedział wówczas Dagon. - To dzięki twoim czarom nasza porażka byłą mniejsza. Potrzebujemy cię tutaj. - Proszę o pozwolenie, abym mógł jej towarzyszyć - nalegał Sennar. - Magia może być jej pomocna. Dagon długo na niego patrzył. - Najwyżej wyślę z nią innego czarodzieja. Jesteś dla Rady zbyt cenny. - Nihal też jest cenna dla armii. - Zostaniesz tutaj, Sennarze. Temat uważam za zamknięty. W tej chwili Sennar uczynił gest niesłychany. Zerwał z szyi medalion świadczący o jego przynależności do Rady, symbol tego wszystkiego, w co wierzył i dla czego walczył. - Wobec tego opuszczę Radę. Po sali przebiegł szmer zdumienia. - Tak mało jest dla ciebie warta Rada? - spytał Sate, przedstawiciel Krainy Słońca. - Rada to moje życie, ale jest wiele sposobów, na jakie można służyć Światu Wynurzonemu. Towarzyszenie Jeźdźcowi Smoka Nihal w jej wyprawie to jeden z nich. - Kto zajmie twoje miejsce? - spytała nimfa Theris. Soana podniosła się z fotela. - Dopóki Sennar nie wróci, oferuję się jako zastępczyni. Dagon przez dłuższy czas trwał w zamyśleniu. - No dobrze -powiedział wreszcie. - Zgadzam się na twój odjazd. Wiedz jednak, że kiedy wrócisz, Rada zastrzega sobie możliwość nieprzyjęcia cię ponownie w swoje szeregi. I Sennar się zgodził. Nihal wpatrywała się w płomienie rozjaśniające czerwonawymi błyskami lodowate nocne powietrze. Wydawało się, że mgła pochłonęła wszystko wokół niej.

2. Aelon, czyli o niedoskonałości Kiedy następnego poranka Nihal i Sennar zapuścili się na bagna, ogarnął ich lęk. Mgła była nadzwyczaj gęsta; musieli uważać, aby nie oddalać się od siebie, w przeciwnym razie ryzykowali, że już się nie odnajdą. Znalezienie się w tym miejscu było niczym wyjście z realnego świata. Zapach wywoływał mdłości, a teren był tak przesiąknięty wodą, że przy każdym kroku zapadali się po kostki. Ciszę przerywało jedynie rechotanie żab oraz chrapliwe okrzyki kruków. Nihal posuwała się naprzód z coraz większym trudem i zaczęła zostawać z tyłu. Sennar podszedł do niej i chwycił ją za rękę.- Co... - W ten sposób się nie zgubimy - odpowiedział czarodziej. - Gdybyśmy wiedzieli, gdzie znajduje się to miejsce, moglibyśmy dotrzeć do niego za pomocą magii. - Znasz tego typu czary? - Tak, ale można ich użyć tylko w przypadku krótkich podróży i aby dotrzeć na miejsce, którego lokalizację się zna. Nazywa się to Zaklęcie Latania, chociaż w rzeczywistości nie jest to latanie. - Wydaje się niezłe. Sennar uśmiechnął się. - Pewnego dnia cię go nauczę. Szybko stracili poczucie czasu. Wszystko dookoła nich było szare i jednolite. Mieli wrażenie, jak gdyby cały czas tylko kręcili się w kółko, każde drzewo było identyczne z pozostałymi, każdy kamień przypominał wszystkie inne. Nagle zapadła ciemność i zrobiła się noc. Znajdowali się pośrodku bagien, nie mając najmniejszego pojęcia, ile drogi jeszcze przed nimi. Nie mogli się tam zatrzymać, musieli znaleźć jakieś schronienie, jednak na tej nizinie było to trudne. Nihal nie wiedziała, gdzie jest Sennar, dopóki nie usłyszała, jak się zbliża. Świetlista kula zapłonęła na dłoni czarodzieja i rozjaśniła mu twarz; był strudzony, a blizna na policzku, ślad po cięciu, jakie Nihal ponad rok temu wymierzyła mu w przypływie złości, odznaczała się na bieli twarzy. Jednak w niebieskich oczach tliło się uspokajające światło. - Nie załamuj się, znajdziemy jakieś rozwiązanie - powiedział Sennar. - Nie możemy spać w błocie. Czarodziej ruszył w drogę, kierując się jasnością świetlistej kuli.

Przez dłuższy czas błąkali się, po czym Sennar wskazał na jakiś kamień wystający z błota, na tyle duży, że można było zaimprowizować na nim jakieś posłanie. Skulili się pod płaszczami w ciemności i obydwoje, zmęczeni, zapadli w sen. Następnego poranka Nihal była cała mokra od potu, a jej skronie parzyły. Rana ani myślała się zabliźniać. - To nic takiego, a poza tym już jesteśmy blisko - wzbraniała się Nihal. - Nie jesteś w stanie dalej iść, już za bardzo się zmęczyłaś. Możemy zawiadomić Lajosa i zatrzymać się w jakiejś wiosce. Wrócimy, kiedy wypoczniesz. Nihal potrząsnęła głową. - Nie będę spokojna, dopóki nie zdobędę pierwszego kamienia. Potem pomyślimy o moim wyleczeniu - oświadczyła. Chciała się podnieść, ale poczuła, że drżą jej nogi. Sennar zmusił ją, aby usiadła. - Przynajmniej pozwól mi się ponieść na plecach. Nihal znowu pokręciła głową. - Kiedy wreszcie przyznasz, że nie zawsze możesz radzić sobie sama? - wybuchnął Sennar. - Czy sądzisz, że miałbym śmiałość opuścić Radę, gdybym nie był pewien, że mnie potrzebujesz? Nihal poddała się i wdrapała na plecy czarodzieja. W ten sposób posuwali się naprzód przez cały poranek. Sennar szedł przed siebie pogrążony w błocie po kolana. Potem wreszcie mgła się rozrzedziła i coś zamajaczyło na horyzoncie. Początkowo Nihal sądziła, że to rosnąca gorączka wywołała halucynacje. Widziała wyłaniającą się z mgły jakąś konstrukcję, jak gdyby zawieszoną w próżni, dryfującą w powietrzu. Im bardziej się do niej zbliżali, tym bardziej dziewczyna czuła, że są blisko celu. - To musi być to - powiedziała. - Chyba jesteśmy na miejscu. Budowla nie wydawała się odległa, ale długo musieli iść, zanim do niej dotarli. Stopniowo zaczynali rozróżniać jej kształty. Był to czworoboczny budynek w kolorze krystalicznej wody, ozdobiony licznymi pinaklami. Dotarli do jego stóp i zatrzymali się. W centrum fasady otwierały się wrota zwieńczone ostrym łukiem; mury wyglądały jak olbrzymi koronkowy haft, a przez wszystkie otwory wpadało i wypadało światło. Tym jednak, co najbardziej zdumiewało, był materiał, z którego sanktuarium zostało wzniesione: woda. Woda podnosiła się z bagien, kreując mury, następnie wirowała i okręcała się wokół iglic, aby wreszcie opaść kaskadą i uformować bramę. To woda ze strumienia, zawieszona w powietrzu, tworzyła ten budynek.

Nihal wyciągnęła rękę do konstrukcji, a jej palce zanurzyły się w ścianie, porwane prądem wody. Cofnęła dłoń i dotknęła nią twarzy: była mokra. - Ale cudo - wyszeptał Sennar. Dziewczyna podniosła oczy i zauważyła nad wrotami wdzięczne, ozdobne litery, tworzące napis: „Aelon". - Wchodzimy - powiedziała. Dobyła miecza i jako pierwsza przekroczyła próg. Sennar ostrożnie poszedł za nią. Podłoga również była z wody, a jednak utrzymywała ich ciężar. Wnętrze było kompletnie puste. Chociaż widziany z zewnątrz budynek wydawał się mały, kiedy było się w środku, sprawiał wrażenie całkiem odmienne. Był tu długi korytarz, zamieszkany tylko przez odgłos strumyka rozbrzmiewający echem pomiędzy ścianami. Wyglądało na to, że ciągnie się w nieskończoność, a jego koniec gubił się w ciemności. Nihal ogarnęło dziwne poczucie zagrożenia i ścisnęła w garści rękojeść miecza. Popatrzyła na medalion: środkowy kamień błyszczał ze swojego miejsca. W głębi korytarza, gdzie według wszelkiego prawdopodobieństwa znajdował się kamień, nie było nic widać. Nihal poszła naprzód, a Sennar za nią. Szli tak, aż w pewnym momencie dziewczyna nagle się zatrzymała. Sennar rozejrzał się dookoła. - Co się dzieje ? - spytał. Nihal nie odpowiedziała. Wydawało jej się, że usłyszała jakiś głos, a raczej wybuch śmiechu. Dłoń Sennara pojaśniała, gotowa do rzucenia zaklęcia. - Wydawało mi się... - Nihal znowu nadstawiła uszu, ale nie usłyszała nic poza płynącą wodą. - Ale to było tylko takie wrażenie. Ruszyli dalej. Plusk zaczął zanikać, aż w końcu stał się niesłyszalny. Nihal nie potrafiła powiedzieć, jak długą drogę przeszli wewnątrz sanktuarium. Zatrzymała się i opuściła miecz. W tej właśnie chwili tysiące twarzy wyłoniło się nagle ze ścian, wychylając się w kierunku jej i Sennara, a następnie przekształciło się w zwiewne ciała dziewcząt. Wyglądały jak nimfy, nie licząc złego błysku, jaki miały w oczach. Sennar i Nihal przywarli jedno do drugiego. Dziewczyna próbowała uderzyć te istoty mieczem, ale zrobione były z wody i ostrze zanurzało się w nich, nie wyrządzając im żadnej szkody. Potem niespodziewanie usłyszeli coś za swoimi plecami. Nihal odwróciła się z mieczem w dłoni i zobaczyła, że z wodnej posadzki podnosi się kobieta, również z wody.

Najpierw twarz, z której dwoje lodowatych, niedobrych oczu wbiło się w dziewczynę, potem ramiona i piersi, a wreszcie dolna część ciała. Kobieta rosła nadal, aż stała się olbrzymia, górująca wzrostem nad Nihal i Sennarem. Była dostojna i bardzo piękna, a z jej doskonałych rysów emanowała przerażająca energia. Miecz w dłoniach Nihal zadrżał. Nagle w twarzy kobiety ukazało się rozdarcie i zarysował się na niej enigmatyczny uśmiech. Zaraz potem zniknął tak szybko, jak się pojawił. - Kim jesteś? - spytała kobieta. Odpowiedź pojawiła się na wargach Nihal odruchowo. - Sheireen - odpowiedziała drżącym głosem. - Sheireen tor anakte ? Nihal była zdezorientowana. - Jestem Sheireen, nie przychodzę w złych intencjach - odrzekła. Kobieta zamilkła na chwilę. - Poświęcona komu? - powtórzyła, tym razem w języku zrozumiałym dla Nihal. - Jestem poświęcona Shevraarowi. Wydawało się, że kobieta się uspokaja. - Shevraar, bóg Ognia i Płomienia, z którego wszystko jest zrodzone, ale również bóg Ognistego Podmuchu, który wszystko gasi. Od Niego wszystko pochodzi, w Nim wszystko umiera. W kuźniach Jemu drogich wulkanów zostaje wykute na wojnę ostrze, które zabija, lecz światło Jego ognia daje życie i ciepło temu, kto Go kocha. Życie i śmierć tkwią w Nim, koniec i początek. Nihal słuchała, nie rozumiejąc. - A on? - spytała kobieta. - Kim jest nieczyste stworzenie, które ze sobą prowadzisz ? - Na imię mam Sennar - odpowiedział pewnym głosem chłopak. - Jestem czarodziejem z Rady. Kobieta zmierzyła go spojrzeniem, po czym dwie wypustki jej szaty wysunęły się ku niemu, owinęły się dookoła jego ramion i unieruchomiły go. - Nie powinieneś był tu przychodzić. Twoje nieczyste stopy nie są godne, aby dotykać posadzki mojej siedziby. Sennar próbował się wyrwać, ale chociaż przytrzymywała go tylko woda, nie udało mu się. - Puść go! To do mnie masz się zwracać, on tylko towarzyszy mi w mojej misji! - wrzasnęła Nihal. Kobieta przez jakiś czas milczała, a jej wzrok opadł na Nihal. Przyglądała jej się

bacznie. - Wyczuwam w tobie coś mrocznego, coś, czego nie powinno być w Poświęconym. Nihal była świadoma, że nie jest czysta, i zdawała sobie sprawę, jak silna jest nienawiść, którą żywi wobec Tyrana. - Nie jestem doskonała i być może nawet nie jestem godna, aby trzymać w rękach twoją moc - powiedziała - jednak los chciał, że jestem jedyną osobą, która może zebrać razem wszystkie kamienie. Nie proszę cię o to dla mnie. Proszę cię o to dla wszystkich tych, którzy zginęli, dla tych, którzy cierpią: to dla nich muszę to zrobić. To ich ostatnia nadzieja, a ja nie mogę im tego odmówić. Ufam, że ty również nie będziesz chciała tego uczynić. Nihal czuła, że badawcze spojrzenie tej istoty przenika jej duszę, i miała nadzieję, że nie dotarło ono do ciemności, jakie się tam kryły. Na wodnistych wargach kobiety pojawił się pojednawczy uśmiech. - Niech będzie, Sheireen, zrozumiałam, o co prosisz, i przejrzałam twoją duszę. Wiem, że dobrze się tym posłużysz. Kobieta przywołała do siebie macki swej płynnej szaty i Sennar znów był wolny; następnie podniosła dłoń do twarzy, wyszarpała z oczodołu jedno z oczu i podała je Nihal. Dziewczyna wzięła kamień. Był gładki, o bladoniebieskiej, błyszczącej barwie. Wydawał się zamykać w sobie wirujące prądy Saaru. - Sheireen, jesteś dopiero na początku podróży, będziesz musiała jeszcze przebyć wiele mil i spotkasz po mnie wielu innych. Zważ, że nie wszyscy będą tacy jak ja, a niektórzy będą utrudniać ci wykonanie twojego zadania. W twoich rękach znajduje się teraz niezmierzona moc. Nie nadużywaj jej, bo sama odnajdę cię, aby cię zabić. Niech droga gładko rozwija się pod twoimi krokami, a twoje serce niech dotrze tam, do czego wzdycha - powiedziała kobieta. - Zrób to, co musisz - zakończyła. Nihal ścisnęła kamień w palcach i położyła go we wgłębieniu talizmanu. - Rahhavni sektar aleero - wyszeptała. Tworzące sanktuarium wody zaczęły wirować. Ściany się rozproszyły, ornamenty znikły, a samą kobietę wessał wir. Już się wydawało, że cała ta woda opadnie na Nihal, lecz ostatecznie wpłynęła do kamienia. Dziewczyna zamknęła oczy, a kiedy je znowu otworzyła, wokół niej były jedynie bagna i mgła. Usłyszała za plecami westchnienie ulgi. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą twarz Sennara.

- Koniec końców poszło łatwo - powiedział czarodziej. Nihal kiwnęła głową. - Chyba zrozumiała nasze zamiary. Teraz pozostaje nam tylko wyruszyć w dalszą drogę. Nagle siły ją opuściły. Upadła w błoto na kolana. - Co się dzieje? - spytał Sennar. - To nic... tylko zawrót głowy... Czarodziej natychmiast położył jej dłoń na czole. - Jesteś rozpalona. Pokaż ranę - rozkazał. Zanim Nihal zdołała się obronić, odsłonił jej opatrunek. W kilku miejscach rana się otworzyła i widać było ewidentne oznaki infekcji. Sennar starał się tego nie okazać, ale dziewczyna zrozumiała, że jest zaniepokojony. - Musimy wezwać Lajosa - powiedział czarodziej. Nihal nie była w stanie myśleć. Oczy ją piekły i czuła na całym ciele lodowate dreszcze wywołane przez gorączkę. - To nie ma sensu... Nie może przylecieć z Oarfem - zaprotestowała. Sennar zarzucił na nią swój płaszcz, żeby się rozgrzała. - Ja wskażę mu drogę. Ty nie jesteś w stanie chodzić, a ja nie potrafię ci pomóc. Moje czary potrafią leczyć rany, ale nic nie mogą zdziałać w wypadku chorób, to jest teren kapłanów. Może zioła twojego giermka bardziej się przydadzą.- Ale ja... - Ty bądź spokojna i odpoczywaj. Zmusił ją, aby położyła się na pobliskim pniu, po czym zagwizdał i jeden z kruków sfrunął do niego z nieba. Czarodziej oderwał kawałek swojej tuniki i za pomocą magii skreślił na nim kilka słów do Lajosa. Owinął tkaninę z wiadomością dookoła nogi ptaka i wyszeptał mu coś do ucha. Kruk podniósł się do lotu. Czarodziej wrócił do Nihal, odsłonił zakażoną ranę i zaczął recytować formułę uzdrawiającą. Lajos dotarł do nich po paru godzinach. Sennar rozpalił magiczny ogień nad miejscem, gdzie czekali, więc chłopak znalazł ich bez trudu. Największym problemem było wejście na Oarfa. Smok nie mógł opuścić się na bagno, gdyż było ryzyko, że ugrzęźnie w nim na zawsze. Sennar musiał podnieść Nihal na taką wysokość, aby Lajos mógł ją chwycić, po czym sam wskoczył i z pomocą giermka wdrapał się na grzbiet smoka. Kiedy tylko Lajos zobaczył dziewczynę, zrobił zmartwioną minę. - Co się stało? Jak się czujesz? Nihal chciała mu odpowiedzieć, ale gorączka i dreszcze były zbyt silne.

- Rana znowu się otworzyła i wdało się zakażenie - wyjaśnił Sennar. - I co my teraz zrobimy? Nie mam ze sobą ziół i nie wiem, gdzie ich szukać, a poza tym jesteśmy tak daleko i jest zimno... Zanim Nihal zamknęła oczy, zdążyła jeszcze zobaczyć, jak Sennar chwyta Lajosa za wątłe ramiona.- Przede wszystkim uspokój się. Musimy znaleźć osłonięte miejsce, a jeszcze lepiej wioskę, a potem pomyślimy o reszcie. Na razie mogę zastosować moją magię, przynajmniej jeśli chodzi o ranę. No już, ruszaj się! - usłyszała słowa czarodzieja. Potem dziewczyna zasnęła w gorączce, a smok rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze.

3. Decyzja Sennara Oarf leciał najszybciej, jak potrafił, więc wkrótce przebyli bagna i wrócili nad lasy. Śnieg znowu zaczął padać, a Sennar przytulał do siebie Nihal, żeby ochronić ją od wiatru. Nie było widać żadnych wiosek, spod skrzydeł smoka uciekały tylko gęste czubki drzew. Lecieli już długo, a wciąż nie wypatrzyli żadnego odpowiedniego dla nich miejsca. Nagle Lajos pokazał jakiś punkt na horyzoncie. - Sennar, co to jest, tam, na dole? Sennar popatrzył we wskazanym kierunku. W oddali można było dostrzec czarną, ledwie widoczną linię. Wkrótce jej zarysy stały się wyraźniejsze i rzeczywistość stanęła przed nimi z całym swoim okrucieństwem: to był front. - To niemożliwe... - wymruczał Lajos. - A jednak to prawda. Wyruszyliśmy przecież dwa tygodnie temu, a już wtedy sytuacja była rozpaczliwa, pamiętasz? - Ale nie mogli posunąć się aż tak daleko! - wykrzyknął Lajos. - Lecimy wysoko, nie są tak blisko, jak nam się wydaje. Ale tak czy inaczej, to tragedia. Sennar błyskawicznie dokonał kilku obliczeń: Tyran musiał podbić całą strefę południową i część zachodniej, poruszając się wzdłuż nurtu Saaru. Dokąd mogli się udać? Loos był daleko, a on nie znał innych wiosek. Pozostawał tylko las. - Sądzę, że najlepiej będzie skierować się na północny wschód, tam będziemy wystarczająco daleko - powiedział w końcu czarodziej. - Jest w tamtej okolicy jakaś wioska? - spytał Lajos. - Nie. Zadowolimy się lasem. - Jest pewne miejsce... w lesie... - Głos Nihal był umęczony. - Co? - spytał Sennar. - W lesie jest ktoś, kto może nam pomóc. Powiem wam, gdzie lecieć, ale musimy dotrzeć tam nocą. Nihal z wysiłkiem wskazywała im drogę. Lecieli tak, aż zapadł wieczór i kolejna lodowata noc otuliła Krainę Wody. Dopiero wtedy opuścili się na polankę tak małą, że Oarf ledwo zdołał się na niej zmieścić. Pośrodku kręgu pokrytej śniegiem trawy stała tylko jakaś skała.

- Nihal, tu nikogo nie ma... - odezwał się Sennar. - Poczekaj, a zobaczysz. Nie musieli długo czekać. Pod śnieżnym całunem, który ją przykrywał, skała powoli zaczęła nabierać życia i w księżycowej poświacie Sennar zobaczył wyłaniającego się z niej starca o poznaczonej zmarszczkami twarzy i z bardzo długą białą brodą. Starzec ze spokojem przyjrzał się uważnie każdemu z nich i uśmiechnął się na widok ich zdumienia. Potem jego żywy wzrok wbił się w błyszczące oczy Nihal. - Miałem rację, sądząc, że się jeszcze zobaczymy - powiedział. - Nic się nie zmieniłeś, Megistonie. - Nihal uśmiechnęła się. - Ja i moi przyjaciele potrzebujemy schronienia. - Moja pieczara jest dla mnie nawet za duża. Będzie mi miło was gościć. Poprowadził ich do swojej groty i Sennar od razu położył PółElfa na posłaniu starca. Nihal miała wysoką gorączkę i spała niespokojnie. Megiston zaczął się krzątać, zagrzał nad ogniem wodę i zgromadził słomę na nowe posłania. Gdziekolwiek się ruszył, podążało za nim złowrogie pobrzękiwanie łańcuchów, które nosił na kostkach i na nadgarstkach. Sennar obserwował go ze zdumieniem, jakim cudem ta stara osoba może poruszać się ta zwinnie z podobnym ciężarem? W końcu oderwał wzrok od ich gospodarza i chciał zrobić coś dla Nihal, lecz Lajos delikatnie go odsunął. - Sądzę, że to zadanie dla mnie - powiedział z uśmiechem. Giermek bacznym okiem przeanalizował stan Nihal. Wreszcie zwrócił się do Megistona i spytał go o pewne zioła, których Sennar nie znał. - Nie mam, ale wiem, gdzie rosną. Zaprowadzę cię tam, jeśli chcesz - odpowiedział starzec. Lajos zgodził się. Choć niechętnie, Sennar musiał przyznać, że giermek wydawał się panem sytuacji, o wiele bardziej niż on sam. - Zostaniesz z nią tutaj, prawda? - spytał Lajos. - Jasne - odburknął czarodziej. On i Nihal pozostali sami w ciszy groty. Sennar próbował pomóc jej swoimi czarami, ale na nic się to zdało. Nagle Nihal otworzyła oczy, spuchnięte i zaczerwienione. - Jak się czujesz? - spytał od razu Sennar. - Nie pozwól, abym stała się jedną z nich - wyszeptała. - Co ty mówisz? - spytał czarodziej, chociaż zrozumiał; on też nie mógł o tym nie

myśleć. Gdyby Nihal umarła, trafiłaby w szeregi upiorów walczących dla Tyrana. - Już raczej rozprosz na zawsze moją duszę, niż gdybyś miał pozwolić mi stać się duchem. - Nie gadaj głupot! - wykrzyknął Sennar. - Twoje czary będą w stanie to zrobić, nie? Musisz znaleźć sposób, abym mogła umrzeć na zawsze... - Ty wcale nie umrzesz - powiedział Sennar, starając się przekonać przede wszystkim siebie samego. Ale Nihal już zapadła w sen. W tym momencie wrócili Lajos i Megiston objuczeni wszelkiego typu ziołami. Lajos wziął się do roboty. Z przyniesionych ziół zrobił papkę i posmarował nią ranne ramię Nihal. Kurował ją przez większą część nocy, aż czoło Pół-Elfa przestało parzyć i dziewczyna zapadła w spokojną drzemkę. Megiston położył dłoń na ramieniu Sennara.- Sądzę, że nadeszła pora, abyście ty i twój przyjaciel odpoczęli. - Następnie przygotował zupę z kasztanów i dał im trochę czarnego chleba. Popijając zupę, czarodziej nie mógł przestać obserwować ich gospodarza. Kiedy tylko przybyli, był zbyt zmęczony i zaniepokojony stanem Nihal, aby zastanawiać się, gdzie mógł słyszeć to imię, ale wkrótce to sobie przypomniał. Zaraz po powrocie Soany Nihal opowiedziała mu o Megistonie i o jej inicjacji do zakazanej magii, po którą sięgnęła, aby pokonać Dolę. Sennar przyjrzał się starcowi; nie sposób było w tym udręczonym łańcuchami i upływem lat ciele rozpoznać jednego z najbardziej okrutnych namiestników Tyrana. Zmęczenie zaskoczyło ich, kiedy tylko skończyli kolację i położyli się na posłaniach przygotowanych dla nich przez Megistona. Sennar nie mógł jednak zasnąć, cały czas myślał o słowach wyszeptanych przez Nihal w malignie. Po co tu przyszedłem, skoro nie potrafię jej pomóc nawet w tak prostej sytuacji? Teraz Sennar musiał przyznać, że był dla Lajosa niesprawiedliwy. Sądził, że chłopak będzie dla nich ciężarem, natomiast przez całą podróż do bagien giermek nigdy nie narzekał, chociaż kilka razy wieczorem czarodziej przyłapał go na tym, jak masował sobie plecy po długich godzinach spędzonych na grzbiecie smoka. Do tej pory zawsze sceptycznie patrzył, jak chłopak grzebie w swoich ziołach, a jednak te kataplazmy o niesamowitych kolorach okazały się skuteczne w walce z gorączką Nihal. Sennar wytężył słuch, aby pochwycić oddech dziewczyny. Martwił się o nią. W jej

fioletowych oczach wyczytał, że dla powodzenia misji jest gotowa poświęcić wszystko, i domyślał się, że w głębi jej duszy znowu otworzyła się rana, grożąca jej pociągnięciem na samo dno. Wydawało mu się, że Nihal nigdy jeszcze nie była tak od niego odległa. Pomyślał o ostatnich słowach, jakie skierował do Ondine, na dnie morza, i przeklął samego siebie, bo nie udawało mu się dotrzymać tej obietnicy. Następny dzień upłynął powoli, a na las opadał śnieg. Kiedy się obudzili, Megistona już tam nie było - znowu był więźniem skały. Zostawił im kubki pełne ambrozji i trochę chleba. Po tym posiłku Sennar i Lajos zmienili się przy Nihal. Po południu, kiedy giermek zajmował się leczeniem Pół-Elfa, czarodziej zastanawiał się nad dalszym ciągiem misji. Kolejny kamień znajdował się w Krainie Morza, jego ojczyźnie. Co prawda nie mógł wykazać się jej porządną znajomością - w dzieciństwie bowiem widział tylko pola bitwy - ale przynajmniej będą się poruszać po Krainie, która nic była mu obca. Wieczorem Nihal nadal leżała pogrążona we śnie i wydawało się, że gorączka zelżała. Megiston wszedł do groty po zachodzie słońca, przynosząc im ser i chleb. Sennar rozpalił ogień i we trzech zasiedli do jedzenia. Czarodziej ugryzł kawałek sera i rzucił okiem na śpiącą spokojnie Nihal, po czym odwrócił się do Lajosa. - Twoje zioła odniosły sukces tam, gdzie moje czary zawiodły - przyznał. Kawałek chleba o mały włos nie wypadł Lajosowi z dłoni. Jego spojrzenie ożywiło się pełnym dumy światłem i Sennar nie mógł powstrzymać uśmiechu. Rankiem, trzeciego dnia pobytu u Megistona, Nihal otworzyła oczy. Obok niej siedział na wpół uśpiony Sennar. - Wreszcie się obudziliśmy - odezwał się czarodziej. Nihal z wysiłkiem podniosła głowę znad posłania. - Jak długo już tutaj jesteśmy? Musimy ruszać w drogę, nie ma... Sennar przerwał jej. - Jak się zdaje, Lajos nie pozwolił ci umrzeć. Nie chcesz chyba zmarnować jego wysiłków, co? Głowa Nihal opadła. - Jestem głodna - powiedziała. - Zaraz coś zjemy, kiedy tylko wróci Lajos. Wkrótce potem giermek pojawił się, przynosząc jakieś znalezione w lesie jagody i

trochę orzechów. Zobaczywszy, że Nihal się obudziła, rzucił jej się na szyję, zapominając o ranie. Z ust PółElfa wyrwał się jęk. - Och, przepraszam, przepraszam - powiedział niezgrabnie Lajos, odrywając się od niej z czerwonymi ze wstydu policzkami. Kiedy tego popołudnia Nihal została sama z Sennarem, zaczęła się niecierpliwić. Oświadczyła, że już czuje się dobrze, że stracili zbyt wiele czasu i że nadeszła pora, aby wybrać się w dalszą drogę. - Jest jeszcze za wcześnie, sama też o tym wiesz - próbował przekonywać ją czarodziej. - Jeżeli teraz wyruszysz w podróż, za kilka dni znowu ci się pogorszy. - Wojna nie czeka na moje wygody. Nie mogę pozwolić sobie na dalszą stratę czasu - odrzekła Nihal. - Wcale tego nie mówię. - To nieuniknione, jeżeli tutaj zostanę. - Ja pójdę za ciebie. Nihal zamilkła i popatrzyła na niego. - Nie możesz tego zrobić, wiesz o tym. Tylko ja mogę nosić talizman i dotykać tych kamieni. - Jestem czarodziejem. Nie mam już mojego medalionu, ale wciąż jestem członkiem Rady. - Nie rozumiem, jak... Sennar odwrócił się. Nie mógł na nią patrzeć, bał się, że wyczyta w jego oczach kłamstwo. - Znam setki zaklęć, które są w stanie zapieczętować olbrzymie moce, i z pewnością któreś z nich będzie w stanie odizolować talizman, przynajmniej na trochę, tak, abym mógł wziąć go ze sobą. - Ale strażnik... - Kiedy zobaczy mnie z talizmanem, nie będzie zgłaszał żadnych obiekcji. - Nie wiesz, gdzie znajduje się sanktuarium... - zaprotestowała Nihal. - Ty mi je wskażesz. Sennar zamilkł. W jaskini zapadło milczenie pełne wątpliwości. - To niebezpieczne. Nie chcę. Sennar uklęknął obok Nihal i wziął jej ręce w dłonie. - Nie pozwolę ci odejść stąd, dopóki twoje ramię całkiem nie wydobrzeje. - Uśmiechnął się z wysiłkiem. - Zresztą czym będzie wejście do jakiegoś sanktuarium dla

osoby, która zeszła do Świata Zanurzonego? Dziewczyna nie odwzajemniła uśmiechu. - To wygląda na szantaż... - Ja tylko próbuję ci pomóc. Nihal zamilkła i Sennar mocniej ścisnął jej dłonie. - Przysięgnij mi, że nie będziesz ryzykował bardziej niż to niezbędne; przysięgnij mi, że jeżeli zaklęcie nie zadziała, wrócisz do mnie - odrzekła w końcu. Sennar przełknął ślinę. - Przysięgam ci. - Następnie wstał. - No już, sprawdźmy ten amulet i zobaczmy, gdzie będę musiał iść - powiedział, zmuszając się do okazania wesołości. Nihal zawahała się przez chwilę, po czym wzięła medalion do ręki. Sennar zobaczył, jak dziewczyna zamyka oczy i koncentruje się. Kiedy przemówiła, jej głos był dziwny, jak gdyby dobiegał z otchłani. - W morzu, tam, gdzie skała obejmuje fale, a fale trawią skałę. Widzę tam wysokie rozpryski piany i wiatr, silny wiatr, wyjący w szczelinach. Wybrzeże. Dwa czarne cienie rysują się o kilka kroków. Dwie wieże. Nie, dwie wysokie figury, dwie iglice. - Nihal otworzyła oczy. - To wszystko? - spytał Sennar zawiedziony. - Tak, niczego innego nie widziałam. Sennar westchnął. - Nie potrafisz mi wskazać jakiegoś kierunku? Nihal znowu zamknęła oczy, ale Sennar przerwał jej, zobaczywszy, jak jej policzki czerwienieją z wysiłku. - Zostaw to, jeżeli jesteś zmęczona - powiedział. Nihal otworzyła oczy. - Musisz podążać za biegiem słońca, kiedy wstaje. - Na wschód... - To słowo, „iglice", wyryło się głęboko w moim umyśle. Sądzę, że to ważne - dodała Nihal. - Będę o tym pamiętał. - Sennar podniósł się. - Idę do lasu poszukać ziół - powiedział. Wyszedł z groty zdecydowanym krokiem, jak gdyby chciał oddalić się od kłamstwa, które powiedział Nihal, i ciężaru decyzji, jaką podjął. Sennar długo stał przed skałą w kłującym chłodzie zachodu słońca. Musiał porozmawiać z Megistonem w cztery oczy. Czekając, aż zapadnie noc, wracał myślą do amuletu. Skłamał Nihal: nie znał zaklęcia, które potrafiłoby go zapieczętować.

Stopniowo skała ożywiła się. Megiston nie wydawał się zaskoczony widokiem Sennara. - Chcesz ze mną porozmawiać? - spytał tonem osoby, która zna odpowiedź. Sennar przytaknął, po czym jednym tchem powtórzył mu to, co powiedział Nihal. Megiston wysłuchał go z uwagą. Kiedy Sennar skończył, zapadło milczenie. - Nie istnieją czary, ani zakazane, ani należące do Rady, które byłyby w stanie uwięzić taką moc - powiedział w końcu. Sennar opuścił wzrok. Powinien był przewidzieć, że nie będzie mógł skłamać temu starcowi. - Mogę jednak spowolnić efekty działania amuletu i jeżeli będę ciągle odnawiał formułę... - To bardzo ryzykowne - uciął krótko Megiston. Czarodziej zaczynał się denerwować. Nie były to słowa, które potrzebował usłyszeć. - Chcesz ją gościć, kiedy mnie nie będzie, czy nie? - Ty chcesz, żebym ją uspokoił, żebym ukrył twoje oszustwo i powiedział jej, że nie ma żadnego ryzyka. Patrzy w moją duszę, przenika moje myśli... - Tak - przyznał Sennar. - Będę to robił, dopóki się da - powiedział Megiston. - Wiedz jednak, że tego nie popieram. - Obchodzi mnie tylko to, abyś to zrobił. Nie mam innego wyjścia. Megiston podniósł się. - Przynajmniej uważaj na siebie. Sennar wyruszył następnego dnia o świcie. Megiston zniknął, a ich troje zostało samych. Czarodziej miał już wszystko przygotowane. Wsunął swoje nieliczne rzeczy do chlebaka i rozłożył na ziemi serię paseczków wykonanych z długich, włóknistych liści w kolorze wyblakłej zieleni. Na każdym z nich była nakreślona na niebiesko jedna runa. Zaklęcie ograniczenia: najpotężniejsze, jakie znał. - Podaj mi amulet - powiedział do Nihal. Dziewczyna wyciągnęła rękę. W chwili, kiedy palce Sennara musnęły medalion, kamień z Krainy Wody zaczął ciemnieć, a czarodziej poczuł, że jego siły maleją. Ukrył talizman w dłoni i starał się nie okazać swojej słabości. Następnie odwrócił się i położył medalion na liściach. Kiedy tylko zwolnił uścisk, kamień powrócił do swojego naturalnego