prezes_08

  • Dokumenty1 468
  • Odsłony563 216
  • Obserwuję485
  • Rozmiar dokumentów2.6 GB
  • Ilość pobrań351 136

Crownover Jay - Rowdy. tom 2

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :781.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

prezes_08
EBooki
Autorzy

Crownover Jay - Rowdy. tom 2.pdf

prezes_08 EBooki Autorzy Jay Crownover Naznaczeni mężczyźni Rowdy 01-02
Użytkownik prezes_08 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 152 stron)

Korekta Barbara Cywińska Jolanta Kucharska Projekt graficzny okładki Małgorzata Cebo-Foniok Zdjęcie na okładce © rdrgraphe/Shutterstock Tytuł oryginału Rowdy: A Marked Men Novel Copyright © 2014 by Jennifer M. Voorhees. Published by arrangement with HarperCollins Publishers. All rights reserved. For the Polish edition Copyright © 2015 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 978-83-241-5439-5 Warszawa 2015. Wydanie I Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63 tel. 620 40 13, 620 81 62 www.wydawnictwoamber.pl Konwersja do wydania elektronicznego P.U. OPCJA juras@evbox.pl

SALEM Sfrustrowana, warknęłam do telefonu i rzuciłam go na stolik do kawy, o który opierałam stopy. Rowdy zerknął na mnie kątem oka i ściszył dźwięk w filmie, który akurat oglądał. Minęły trzy tygodnie od naszej „randki” w parku. Trzy tygodnie, podczas których nie musiałam już dłużej sama chodzić do łóżka, ścigać go ani przed im uciekać. Po nocy w jego mieszkaniu jakoś samo tak wyszło, bez żadnych zbędnych rozmów, że będziemy się trzymać razem i spędzać czas wspólnie, nie samotnie. Regularnie zmienialiśmy lokum, co oznaczało, że Jimbo miał dwa komplety misek i zabawek, a moja lodówka wyglądała, jakby zaopatrywał ją student z bractwa. – Co się stało? Rowdy patrzył podejrzliwie, jak wzdycham i zdmuchuję sprzed nosa pasemko ciemnych włosów. Chociaż staliśmy się sobie znowu bliscy i czuliśmy się ze sobą swobodnie, wciąż była jedna rzecz, która sprawiała, że wracały wszystkie wątpliwości i wahanie: Poppy. Oboje udawaliśmy, że o niej zapomnieliśmy – o widmie majaczącym pośród tego wszystkiego, co próbowaliśmy wspólnie na nowo zbudować, ale teraz byłam wściekła i miałam dość chodzenia wokół niej na paluszkach. Wokół niej i wokół przeszłości, która łączyła z nią każde z nas. – Poppy – burknęłam. – Odkąd wyszła za tego strasznego dupka, nie odbiera moich telefonów ani nie odpisuje na moje SMS-y. Martwię się o nią, bo ten koleś chciałby ją bez reszty kontrolować, a ona nie ma w Loveless nikogo, kto by się o nią zatroszczył. To nie wychodzi jej na dobre. Rowdy zamarł i wydał z siebie bliżej nieokreślony warkot. Zacisnął szczęki i potarł policzek, który zaczął mu drgać nerwowym tikiem. – Czy naprawdę jest tak źle, Rowdy? – westchnęłam. – Czy nie mogę nawet wypowiedzieć przy tobie jej imienia? Odwrócił te swoje niebieskie jak chabry oczy i widziałam, że walczy sam ze sobą, starając się kontrolować targające nim emocje. – Nic nie zmieni przeszłości, Salem. – Nie, ale trzymanie się czegoś, co wydarzyło się tak dawno temu, tak kurczowo, że hamuje cię to i sprawia, że wracasz pamięcią do złych chwil i nie pozwala iść do

przodu, ku nowemu, lepszemu, także nie jest dobre. Otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, a potem ucałował w skroń. – Chyba całkiem dobrze idzie mi parcie do przodu? Westchnęłam znowu i położyłam mu dłoń na twardym brzuchu. – Nie. Jeśli nie mogę z tobą porozmawiać o mojej siostrze, to wcale nie. To moja rodzina. Poppy to jedyny członek mojej rodziny, na którym mi naprawdę zależy. Kocham ją, i jeśli nie mogę przy tobie nawet wypowiedzieć jej imienia, nie sprawiając przy tym, że zamieniasz się w głaz, moim zdaniem nadal tkwisz w miejscu. Wiem, że cię zraniła, obie zadałyśmy ci ból, jeśli jednak mogłeś wybaczyć mi, będziesz musiał też pogodzić się z tym, co zaszło między wami. Skręcił w palcach pasemko moich długich włosów. Minęła dobra minuta, nim odpowiedział. – Zadurzyłem się w Poppy od pierwszego wejrzenia. Była taka słodka! Była uosobieniem wszystkiego, czego nie dane mi było wcześniej zaznać. Kochała swoją rodzinę. Była głęboko wierząca i brała aktywny udział w życiu szkoły. Nawet gdy byłem taki młody, wiedziałem, że jej korzenie sięgają bardzo głęboko. – Jego głos stał się dziwnie cichy, a blask bijący od telewizora rzucał niesamowite cienie na jego twarz, sprawiając, że wyglądał złowieszczo, całkiem jakby pochłonęły go bez reszty wspomnienia. – Nigdy mnie nie rozumiała. Nie miała pojęcia, dlaczego jest dla mnie tak ważna, a gdy wyjechałaś, stała się dla mnie uosobieniem rodziny, miłości i akceptacji. Wiedziałem, że lgnąc do niej, pokładając w niej całą moją nadzieję na szczęście, tylko wszystko pogarszam. Nie powinienem był żądać tak wiele od nikogo, nie mówiąc już o młodej dziewczynie, która nigdy nie wyściubiła nosa poza swoje rodzinne miasteczko i nigdy nie wyrwała się spod wpływu swojego ojca. – Opuścił podbródek, tak że teraz opierał go na mojej głowie. Otoczyłam go ramieniem, przyciągnęłam do siebie i wsparłam policzek na jego sercu. – Jej okropny gust, jeśli chodzi o facetów… nieustanna chęć przypodobania się ojcu… Chyba ponoszę za to wszystko część winy. Na swój sposób tłamsiłem ją, a ona robiła, co mogła, żeby odsunąć się ode mnie, nie mówiąc mi przy tym wprost, żebym się od niej odpieprzył. W końcu dała mi kosza, ale chyba sam ją do tego zmusiłem. Wychodzi na to, że oprócz złamanego serca, które leczyłem bardzo długo, holowałem też za sobą głębokie poczucie winy. Nie lubię o tym myśleć. Wolę udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. – Zakochałeś się w Poppy, bo wiedziałeś, że nigdy nie wyjedzie? – To brzmiało niewiarygodnie, ale w głębi duszy wiedziałam, że ma sens. Matka Rowdy’ego zmarła,

gdy był mały, a potem przywykł do tego, że jest niechciany i odtrącany, więc wydawało się logiczne, że będzie go pociągać moja siostra, na stałe wpisana w panoramę Loveless. Była bezpieczną, pewną przystanią i nie stanowiła zagrożenia dla jego kruchego serca. – Trochę tak. Ale była też piękna i sprawiała, że czułem się, jakbym miał w życiu cel: troszczyć się o nią. – Roześmiał się, ale w jego śmiechu nie było ani krzty wesołości. – Nigdy nie postrzegała mnie jako kogoś więcej niż przyjaciela czy brata. Przenigdy. Przez większość czasu zachęcała mnie do robienia tego, czego wszyscy ode mnie oczekiwali. Chciała, żebym grał w piłkę nożną, żebym był królem balu, żebym umawiał się z cheerleaderką i żebym trzymał buzię na kłódkę i pozwalał, żeby inni faceci obecni w jej życiu traktowali ją jak śmieć. To było coś, w czym przodowali twój ojciec i jej chłopcy. Odwróciłam twarz i potarłam nosem o jego pierś. To nie była zbyt miła rozmowa, ale jedna z takich, które powinniśmy byli przeprowadzić już dawno. – A co ze mną? Pokochałeś ją od pierwszego wejrzenia, bo była czymś… kimś stałym i osadzonym trwale w pylistej teksaskiej ziemi, a co ze mną, Rowdy? Roześmiał się znowu, ale tym razem już nie tak gorzko jak wcześniej. – Dla dziesięciolatka byłaś najpiękniejszym zjawiskiem na ziemi. Byłaś dzika, hałaśliwa i miałem wrażenie, że niczego się nie boisz. Wiedziałem, że nienawidzisz przebywać w domu, nienawidzisz zasad, które wpajali ci twoi rodzice, ale nigdy nie pozwalałaś, żeby powstrzymywały cię one od zabawy i czerpania radości z życia, ile się da. Chciałem być przy tobie cały czas, bo wtedy miałem wrażenie, jakby ciepłe słoneczne promienie rozgrzewały we mnie wszystko, co zamarzło na kość. Byłaś jedyną osobą, przy której czułem, że naprawdę nie ma nic złego w byciu zagubionym dzieckiem wściekłym na to, że zabito mu matkę. Przy tobie nigdy nie miałem wrażenia, że powinienem się płaszczyć z wdzięczności za ochłapy, które rzucił mi los. Byłaś dla mnie wszystkim… a potem zniknęłaś i znowu stałem się tylko zagubionym dzieckiem. Jego słowa sprawiły, że ścisnęło mnie w gardle i przytuliłam go jeszcze mocniej. Przerzuciłam nogi przez jego uda i spojrzałam na niego spod opuszczonych rzęs. – Powinnam była do ciebie się odezwać. Naprawdę chciałam, ale byłam tak bardzo przytłoczona tym wszystkim i sama czułam się zagubiona. Chcę, żebyś wiedział, że nie było mi łatwo cię opuścić. Czułam się z tego powodu naprawdę gównianie, nie mówiąc już o poczuciu winy z powodu zostawienia Poppy, ale musiałam to zrobić. Po prostu musiałam.

Powinnam była powiedzieć mu, że się myli. Wówczas bałam się wszystkiego. Bałam się, że nigdy nie wyrwę się z domu. Bałam się, że moje życie już zawsze będzie pełne niekończących się zasad i przepisów. Bałam się, że moja siostra zmieni się stopniowo w moją matkę. A najbardziej bałam się o niego. Byłam do granic przerażona tym, że może utknąć, robiąc coś, czego nie lubi, przerażona, że będzie gonił za moją tępą siostrą już na zawsze, i martwiałam na samą myśl o tym, że pozwoli decydować innym ludziom za siebie – o tym, jak ma przeżyć swoje życie i jakie powinien mieć pasje. Cieszyłam się niewymownie, że tylko nieliczne z tych moich obaw się spełniły. – Chyba wszyscy musieliśmy podjąć złe wybory, żeby znaleźć się tu, gdzie teraz jesteśmy. – W jego głosie brzmiały tęsknota i zaduma. Słyszałam w nim tysiąc różnych emocji, mieniących się wspomnieniami. Patrzyłam mu w oczy, a on pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. To wystarczyło, żeby zmienić tę chwilę z mrocznej, pełnej zjaw przeszłości i żalów w coś gorącego, iskrzącego od pragnienia i pożądania. Chciałam mu powiedzieć, że właśnie na tym polega dążenie do zmiany, patrzenie w przyszłość, ale wiedziałam, że powinien się o tym przekonać sam. W ciągu ostatniego miesiąca tradycyjne czwartkowe nasiadówy dziewczyn nieco się zmieniły. Cora nie mogła pić, bo wciąż karmiła piersią, zaś Shaw nie mogła pić, bo była w ciąży. Poza tym nikt nie chciał stracić nad sobą kontroli i odwalić czegoś głupiego, bo Saint zazwyczaj wpadała z Royal i nawet jeśli ta ostatnia nie była już na służbie, to nadal była gliną, co oznaczało, że wszyscy starali się zachowywać przykładnie. Cieszyłam się, że wszystkie te słodkie, silne kobiety przyjęły mnie do swojego grona, jeszcze zanim zaczęłam spotykać się z Rowdym. Były naprawdę niesamowite i fakt, że uznały mnie za jedną z nich, sprawiał, że czułam się naprawdę spełniona i dumna z siebie. Zamiast więc wybrać tradycyjnie bar Rome’a czy knajpę koło salonu, Cora zadecydowała, że spotkamy się w naprawdę miłej restauracji kilka przecznic od Saint’s. Uznałyśmy, że zamiast łoić kolejka za kolejką, dopóki się nie porzygamy, zamówimy mnóstwo przystawek i będziemy sączyć fikuśne drinki z martini. Cora przewracała właśnie oczami i tłumaczyła Shaw, dlaczego zamierza zamordować Rome’a. Wyglądało na to, że teraz, kiedy Rule miał oprócz odgrywania przykładnego męża wcielić się w rolę ojca i pana domu, Rome także zamierzał spakować wszystkie graty i z mieszkania, które wynajmowali, przeprowadzić się do

czegoś większego. Klęła na czym świat stoi, upierając się, że w wynajmowaniu domu nie ma nic złego i Rome po prostu nie może pogodzić się z myślą, że jego młodszy braciszek ustatkował się i uspokoił bardziej od niego. Przewróciła znowu różnobarwnymi oczami i oznajmiła, że jeśli oświadczy się jej tylko po to, żeby nie być od niego gorszy, wepchnie mu pierścionek do gardła. To stanowcze stwierdzenie rozbawiło Ayden, która parsknęła śmiechem i orzekła, że jest pewna, iż Cora złapałaby pierścionek tak szybko, że Rome nie zdążyłby nawet włożyć go jej na palec. Cora także się roześmiała, ale nie zaprzeczyła. Zerknęłam na Saint i podniosłam brew. Ona i Nash byli ze sobą od niedawna, ale widać było, że są w sobie bez pamięci zakochani i świata poza sobą nie widzą. Pokręciła tylko stanowczo głową – tak gwałtownie, że aż zakołysały się jej czerwonozłote włosy spięte w kucyk – i mocno się zarumieniła. Wiedziałam, że jest nieśmiała i nie lubi być w centrum uwagi, ale gdy rozmawiałyśmy o jej seksownym facecie, cała aż promieniała. Nash był interesującą mieszanką słodziaka i zadziornego łobuza. Świetnie pasował do tej miłej i cichej pielęgniareczki. – Ledwie do mnie w ogóle dociera, że mam chłopaka. Małżeństwo… dzieci… w tej chwili nawet o takich rzeczach nie myślę – wymamrotała. – Poza tym pewnie będę musiała wrócić na studia, a Nash ma na głowie nowy salon. I tak już z trudem znajdujemy dla siebie czas. Royal dała jej kuksańca i poruszyła sugestywnie brwiami. – Nie musiałabyś tak się starać wygospodarować dla niego czasu, gdybyś się do niego przeprowadziła, tak jak cię o to prosił. Saint zarumieniła się jeszcze mocniej i łypnęła gniewnie na przyjaciółkę. – Zamierzam to zrobić. – No to na co czekasz? – Jak zwykle to Cora wyłożyła kawę na ławę. Saint odwróciła wzrok, a potem westchnęła i powiodła po nas spojrzeniem. – Nie chcę mu się znudzić… Zapadła martwa cisza, którą przerwał śmiech Ayden. Śmiała się tak głośno, że inni goście restauracji zaczęli się na nasz stolik oglądać, a jej śmiech był tak zaraźliwy, że za moment śmiała się także i Shaw, a chwilę później, ku zdumieniu Saint, rechotałyśmy do rozpuku wszystkie oprócz niej. Przygryzła dolną wargę i zaczęła się nerwowo bawić włosami. – To wcale nie jest śmieszne. Royal poklepała przyjaciółkę po ramieniu.

– Mówiłam ci już, że zachowujesz się niedorzecznie. Ten facet jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek! Gdyby mógł, nie odstępowałby cię na krok! Pokiwałam głową. – Owszem. Cały czas nic tylko mamle w kółko o tym, jaka jesteś cudowna i że nigdy nie poradziłby sobie z otwarciem nowego salonu, gdyby nie ty. Uwierz w to! Nie chcesz chyba potem patrzeć wstecz i żałować, że marnowałaś czas, który mogłaś spędzić z kimś, na kim ci zależy? Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, oczy wszystkich dziewczyn zwróciły się w moją stronę. Sięgnęłam po swojego wściekle różowego drinka i spojrzałam Corze prosto w oczy. – Mówisz z własnego doświadczenia, Salem? – powiedziała to lekkim tonem, ale było w nim też coś głębszego. Wiedziałam, że są z Rowdym naprawdę blisko i że Cora traktuje go jak brata, więc nie zamierzałam owijać w bawełnę: – Rowdy i ja straciliśmy mnóstwo czasu. Teraz nie jestem pewna, czy postąpiłabym wówczas inaczej, ale wiem, że gdy na niego patrzę, żałuję wielu rzeczy, których mogłam przy nim doświadczyć. – Co się między wami dzieje? – spytała Ayden śmiertelnie poważnie. Rowdy był najlepszym kumplem jej męża i nie zniosłaby, gdybym próbowała z nim pogrywać. Widziałam to jasno w jej bursztynowych oczach i zaciśniętych wargach. Wzruszyłam ramionami. – On nazywa to poznawaniem się na nowo. Ciemna brew powędrowała do góry – tak wysoko, że niemal dotknęła idealnie prostych pasemek jej ciemnych włosów. – A jak ty to nazywasz? Już miałam jej odpowiedzieć, kiedy nagle wtrąciła się Shaw, i zdałam sobie sprawę, że to ona grała w tej grupie rolę rozjemcy. – Daj jej spokój, Ayd. Żadna z nas nie powinna osądzać innej, kiedy w grę wchodzi rozgryzanie tych kolesi. To całkiem jak spacer po chybotliwej kładce bez poręczny nad głęboką przepaścią, próbowanie dotarcia z miejsca, gdzie jesteśmy, do miejsca, w którym chciałybyśmy być, więc zejdź z Salem. Rowdy jest szczęśliwy. Nie sypia już z połową lasek w Denver, więc dlaczego wszyscy się tego czepiają? Niezbyt miło było mi słuchać o podbojach Rowdy’ego, znanych najwyraźniej wszystkim, ale nie mogłam przed sobą udawać, że zachowywał przez cały ten czas cnotę dla mnie. Westchnęłam więc tylko i przejechałam palcem po krawędzi kieliszka.

– Wiele razem przeszliśmy, więc na razie przyjmuję wszystko takim, jakie jest, dzień po dniu. Przyjechałam do Denver głównie dla niego, ale kiedy się tu zjawiłam, dowiedziałam się pewnych rzeczy o nim i mojej siostrze, o których wcześniej nie wiedziałam… i trudno mi się z tym pogodzić. Cora syknęła i skubnęła kąsek ze swojego talerza. – On od zawsze miał świra na punkcie jedynej prawdziwej pierwszej miłości. Wszyscy próbowali wybić mu to z głowy i przekonać go, że wokół są tysiące cudownych kobiet, z którymi byłby szczęśliwy, ale on w to nie wierzył, a przynajmniej dopóki ty się nie pojawiłaś. Wtedy zupełnie zmienił śpiewkę, i to szybko. Znowu westchnęłam. – Gdy miał osiemnaście lat, poprosił moją siostrę o rękę, a ona dała mu kosza. Z gardeł dziewczyn wyrwało się zbiorowe westchnienie i znowu wszyscy goście spojrzeli w naszym kierunku. Pokręciłam smutno głową i zmusiłam się do koślawego uśmiechu. – Wiedziałam, że mu się podoba, ale nie miałam bladego pojęcia, że chce ją poślubić! Martwię się, że wciąż czuje do niej coś, co… może nam przeszkodzić w tym, co się teraz między nami dzieje. Cora parsknęła i wycelowała we mnie swój widelec. – Wszyscy robiliśmy głupoty, mając po osiemnaście lat. Nie chciałabyś wiedzieć, z kim byłam w tym wieku. To była zwykła, głupia pomyłka, popełniona z samotności i braku poczucia bezpieczeństwa. Wszyscy takie wówczas popełnialiśmy. Ayden pokiwała entuzjastycznie głową. – Na długo przed skończeniem osiemnastu lat dokonałam mnóstwa złych wyborów, a mój szurnięty brat trafił za kratki więcej niż raz. Nie można wciąż go za to winić. Do dyskusji włączyła się nawet Saint: – Nash złamał mi serce, gdy był mniej więcej w tym wieku. Mało brakowało, a powstrzymałoby mnie to przed daniem mu drugiej szansy, kiedy pojawił się znowu w moim życiu w zeszłym roku. A to byłby mój najgorszy błąd. Westchnęłam ponownie i wzięłam swojego drinka, żeby upić ostatni łyk. Kiedy zaczęłam myśleć o Rowdym i o tym, co czuł do mojej siostry, przyszło mi do głowy, że chyba będę potrzebowała kolejnego… i może jeszcze jednego. – To moja siostra. – To była właśnie przeszkoda, z której znaczenia, jak sądziłam, żadna z nich nie zdawała sobie do końca sprawy. Bo chociaż zależało mi na Rowdym, nie było szans, żeby nie kolidowało to z moją lojalnością wobec Poppy… nie mówiąc

już o tym, że krew nie woda. – A co on na to wszystko teraz? – spytała Shaw. Rany, naprawdę ją uwielbiałam. Była zawsze taka zrównoważona i zachowywała się nie dość, że otwarcie, to jeszcze taktownie. Byłam pewna, że będzie z niej wspaniała matka, nawet jeśli dziecko jej i Rule’a okaże się równie dzikie i nieprzewidywalne jak jego ojciec. – Twierdzi, że nie jemu to oceniać. Wielokrotnie próbowałam nakłonić Poppy, żeby wyjaśniła mi, co się stało, ale ona zawsze zmieniała temat albo zapewniała mnie, że to, co między nimi zaszło, to przeszłość. Mam wrażenie, że pod tym, co próbuję teraz zbudować, kryje się coś więcej. I wcale mi się to nie podoba. – A co będzie, jeśli rzeczywiście wam z Rowdym nie wyjdzie? – zapytała Ayden, przeciągając zwodniczo śpiewnie zgłoski. – Spakujesz manatki i przeniesiesz się do następnego salonu tatuażu… i do następnego kochasia? Powinnam była powiedzieć temu zmysłowemu południowemu tajfunowi, żeby pilnowała własnego nosa, ale nie mogłam jej winić za to, że była nadopiekuńcza wobec przyjaciela. – Zazwyczaj… tak właśnie robiłam. – To było niezbyt chlubne, ale taka była prawda. – Nie lubię, kiedy wszystko zaczyna się psuć i komplikować. Ayden zmrużyła nieco oczy w kolorze whisky. – Jak dla mnie to wszystko brzmi, jakbyś tkwiła właśnie po uszy w czymś pochrzanionym i skomplikowanym. – Tak. I pierwszy raz skłaniam się ku temu, żeby nie zwiewać, gdzie pieprz rośnie, tylko zostać i walczyć – odparłam. – Rowdy zawsze wiele dla mnie znaczył. Może teraz jest dla mnie ważny na inny sposób, ale nie zamierzam mu odpuścić. Nie bez naprawdę ważnego powodu. Royal nagle wtrąciła się do rozmowy w typowy dla niej, zuchwały sposób: – No dobra, może nie jestem aż tak we wszystko wtajemniczona, więc zadam pytanie, które pewnie wszystkim nam chodzi po głowach. – Jej oczy, niemal tak ciemne jak moje, lśniły psotnie. – Czy on się z nią przespał? To znaczy, z twoją siostrą? Bo jeśli tak, to… to wszystko jest trochę dziwne i, zważywszy na te całe oświadczyny chyba powinnaś to wszystko dobrze przemyśleć. Prawie podskoczyłam na krześle i się skrzywiłam. Gdybym wiedziała, że jestem jego kolejnym seksualnym podbojem po mojej siostrze… nie było szans, żebym pozwoliła mu się dotknąć. Nic z tego.

– Nie. Pytałam ją o to wiele razy, kiedy poszli do tej samej szkoły. Nigdy nawet nie pozwoliła mu skraść całusa. Royal odrzuciła ciemnoczerwone włosy na plecy i pochyliła się w moją stronę. – W takim razie, jakikolwiek miał powód do poproszenia jej o rękę, musiał być naprawdę ważny i nie wynikał z prawdziwej miłości. Poznałam Rowdy’ego. Widziałam, jak się zachowuje przy innych laskach. To nie jest koleś, który związałby się z kobietą, z którą nie poszedł do łóżka. Nie ma na to szans. – Powiedział, że był w niej zakochany, a ona go odrzuciła. – Nie mogłam znieść bólu, który słyszałam we własnym głosie, gdy to mówiłam. – Może i tak, ale są różne rodzaje miłości. Może kochał ją jak siostrę albo najlepszą przyjaciółkę i po prostu nie potrafił dostrzec różnicy? A może starał się ją chronić? Nie jestem detektywem, to znaczy, jeszcze nie, ale potrafię dostrzec, kiedy coś nie trzyma się kupy. A szczególnie nie pasuje to, że zagonił cię do łóżka w chwili, w której dałaś mu zielone światło. Gdyby twoja siostra była tą jedyną, nigdy nie zdołałby się pogodzić z poczuciem winy z powodu przespania się z tobą, jakie by to wywołało. Rowdy to dobry człowiek, wszyscy jesteście dobrymi ludźmi. Sam fakt, że powiedział ci, że to twoja siostra była tą jedyną, wcale nie znaczy, że naprawdę tak było. Ważne są czyny, nie słowa. Jej słowa bolały mnie, i to nie tylko dlatego, że były szczere i powiedziane prosto z mostu, ale i dlatego, że wiedziała, że gdyby stało się to, o czym mówiła, to ja skończyłabym zżerana poczuciem winy. Wówczas miał jasny cel i nie krył się z nim. Potrzebował mnie, polegał na mnie, a ja, chociaż o tym wiedziałam, zostawiłam go. Wówczas moje potrzeby były dla mnie ważniejsze niż wszystko inne, a teraz, patrząc wstecz, uświadomiłam sobie, że chociaż musiałam wyjechać, może powinnam była rozwiązać to wszystko inaczej. Uległam naciskowi mojego ojca, poddałam się presji i konieczności ucieczki od wszystkich złych rzeczy, zamiast postawić na swoim i zostać, czerpiąc z całego dobra drzemiącego w teksaskiej ziemi. Rowdy i ja dzieliliśmy ze sobą wszystko – dawaliśmy sobie nawzajem wsparcie potrzebne nam do przetrwania w miejscu, w którym żadne z nas nie chciało być. Powinnam była z nim porozmawiać, wtajemniczyć go w moje plany wyjazdu i zapytać go o zdanie. Wiem, że to nadal byłoby głupie, wstrząsnęłoby nim, ale może wówczas nie czułby się taki porzucony. To, co zrobiłam, było brzemienne w skutki – i patrząc wstecz, wstydziłam się tego. A jednak Royal miała prawdopodobnie rację, że jeśli chodzi o prawdziwą miłość, którą darzył moją siostrę, tak naprawdę było to coś innego. Rowdy nigdy nie traktował

Poppy tak samo jak mnie. Przy niej zawsze był pełen rezerwy i cichy. Przy mnie nie miał zahamowań i się nie wstydził. Nie byłam po prostu pewna, co oznaczało to teraz, kiedy prosiłam go o coś więcej niż tylko przyjaźń. Na szczęście nie musiałam się nad tym rozwodzić, bo Royal była najwyraźniej w swoim żywiole i skupiła swoją uwagę na Ayden. – No to… jaka jest historia twojego brata? – Jej zainteresowanie wydawało się zdecydowanie wykraczać poza zwykłą czy też zawodową ciekawość. Ayden prychnęła. – Historia Asy jest osadzona w małej mieścinie w Kentucky i zawiera młodociane odsiadki, narkotyki, dziewczyny i zasadniczo kryminalną przeszłość oraz chaos. – Ayden przełknęła głośno ślinę i zwinęła dłonie w pięści. – Nie tak dawno skończyło się brutalnym pobiciem, bo zadarł z członkami klubu motocyklowego, a oni użyli w odwecie pałek baseballowych. Zapadł w śpiączkę i prawie zmarł. Nie było zasad, do których by się stosował, ani prawa, którego by nie złamał. W końcu dostał za swoje. Shaw wyciągnęła rękę i ścisnęła ramię Ayden. Kiedy stało się jasne, że nasza ciemnowłosa koleżanka jest zbyt roztrzęsiona, żeby kontynuować, opowieść podjęła Cora: – Ayden i Jet sprowadzili Asę do Denver, żeby doszedł do siebie i stanął na nogi. Ku zaskoczeniu wszystkich Rome szybko go polubił i zatrudnił u siebie w barze. Sądzę, że nasz wielkolud starał się mieć go na oku, bo obawiał się, że Asa wróci do starych nawyków. Okazało się jednak, że połączyły ich naprawdę silne więzi, a Rome wie aż za dużo o budowaniu nowego życia od podstaw. Z jej słów jasno wynikało, że jest dumna ze swojego eksżołnierza, który wyciągnął brata Ayden z kłopotów. Royal westchnęła z rozmarzeniem. – Mogłabym gapić się na Asę cały dzień… Cóż, nie mogłam się z nią nie zgodzić. Bliźnięta Cross byli naprawdę nieziemsko wręcz piękni. Podniosłam brew i sięgnęłam po swój prawie opróżniony kieliszek. – Glina i przestępca? Zmarszczyła piękny nosek. – To brzmi jak okropny tytuł romansidła. Cora parsknęła śmiechem. – Albo taniego pornola! – Chcę tylko powiedzieć, że gapienie się jeszcze nikomu nie zaszkodziło. – Royal

zmieniła pozycję na krześle, a jej ciemne oczy zalśniły figlarnie. – Wierz mi, że nie pokaże się u boku nikogo z odznaką – mruknęła Ayden. – Nieważne, jaka z ciebie ślicznotka. On jest niereformowalny, i chyba nigdy nie będzie. – Wciąż łamie prawo? – zagadnęła Royal, urocza i zuchwała, jak to ona. – Nie. – Ayden westchnęła ciężko. – A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale Asa ma problem z kontrolowaniem siebie, a to nigdy nie kończy się fajnie. Tutaj jest mu dobrze. Jest szczęśliwy. Uwielbia bar i naprawdę zżył się z Rome’em, a nawet z Rowdym, ale czasem, kiedy nadarza się okazja, trudno mu nad sobą zapanować – nieważne, z czym to się wiąże. To właśnie dlatego martwię się o to, co się stanie, kiedy wyjadę razem z Jetem. Mam wrażenie, że on się pilnuje po części dlatego, że wie, że mam go na oku. Jej słowa stanowiły przykre przypomnienie, że tych wieczorów, kiedy całe grono dziewcząt mogło się spotkać, żeby porozmawiać o życiu i problemach, dobiegał kres. Oczy Shaw zaszkliły się nieco, ale to można było teraz zrzucić na ciążę i hormony. Wszystkie wiedziałyśmy, że kiedy Ayden i Jet się przeprowadzą, w tej grupie zapanuje trudna do zapełnienia pustka – i zdawałam sobie z tego sprawę. Ci ludzie naprawdę stworzyli rodzinę i więzy krwi nie miały tu nic do rzeczy. – Wrócę, jak tylko urodzi się maleństwo, możesz na mnie liczyć. – Cora uśmiechnęła się do Shaw złośliwie. – A co, jeśli to będą bliźniaki? Mnie chyba i tak się upiekło z wydaniem na świat jednego pokaźnego potomka rodu Archerów. Co będzie, jeśli ciebie czeka dwójka? Shaw jęknęła i położyła dłonie na swoim wciąż jeszcze płaskim brzuchu. – Rule nieźle poradził sobie z wiadomością o tym, że zostanie ojcem. Jednak gdyby się dowiedział, że zamiast jednego maleństwa będzie miał dwójkę… no, nie wiem. – Uśmiechnęła się, a w jej zielonych oczach zalśniły figlarne ogniki. – Żona, dziecko… cóż, gdyby ktoś mi powiedział o tym jeszcze kilka lat temu, że Rule’owi Archerowi to się przydarzy, pękłabym chyba ze śmiechu. – Spojrzała na mnie. – To niesamowite, jak wszystko się zmienia. Nie mogłam zaprzeczyć, bo miała rację. Każda z kobiet siedzących przy tym stoliku doświadczyła w swoim życiu wielkich zmian i jak do tej pory żadnej z nich nie wyszło to na złe. Tak naprawdę wyglądało na to, że każda z nich stała się lepsza i silniejsza dzięki tym zmianom i po wszystkim zyskała nowe, świeże spojrzenie na pewne sprawy. Jeśli chodzi o mnie, zawsze dawałam nogę, zanim przekonałam się o skutkach moich decyzji, nawet jeśli miały one oznaczać dla mnie zmianę na lepsze.

– Cóż, tak czy siak, wiem tylko, że czekam na to, co z tego wyniknie. Jak dotąd mogę tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o Rowdy’ego, to do tej pory mnie nie rozczarował i czuję się naprawdę wielką szczęściarą, że ma wokół siebie tyle fajnych osób, które może nazywać rodziną. Zadbaliście wszyscy o niego o niebo lepiej niż ktokolwiek inny. – Kochamy go – stwierdziła prosto Ayden, a Cora i Shaw pokiwały na potwierdzenie głowami. – Trudno go nie kochać. Jest, jaki jest. – Cora pochyliła się i wsparła łokcie na stole, a potem oparła podbródek na splecionych dłoniach. Rany, naprawdę wyglądała jak jakaś punkowa wróżka! – Ciebie chyba też, Salem. Phil potrafił rozpoznać bez trudu dobrych ludzi. Nigdy, przenigdy nie postawiłby was znowu na swojej ścieżce, gdyby nie był pewien, że nie robi dla któregoś ze swoich chłopców czegoś dobrego. Musiał być stuprocentowo pewny, że jesteś dla niego stworzona i koniec końców okażecie się sobie przeznaczeni. Nigdy nie uważałam się za osobę, którą łatwo kochać. Zbyt wiele lat wysłuchiwałam, jaka jestem okropna – że nigdy nic nie osiągnę, dopóki się nie zmienię. To sprawiło, że uwierzyłam, że jestem trudną osobą, niewartą zachodu. Sądzę, że właśnie dlatego nigdzie nie zagrzałam dłużej miejsca. Starałam się zminimalizować ryzyko, że w końcu usłyszę, iż nie spełniam pokładanych we mnie oczekiwań. Nie byłam w stanie znieść myśli o tym, że tak się stanie, więc wyjeżdżałam, żeby nie musieć się do nikogo przywiązywać. Gdzieś z tyłu głowy słyszałam głos Rowdy’ego szepczący do mnie raz za razem, że kiedyś byłam dla niego wszystkim. Zastanawiałam się po cichu, czy nie minęło zbyt wiele czasu, żeby znowu tak było. Znowu chciałam być dla niego kimś ważnym. Teraz związek z nim był jedyną rzeczą na ziemi, której pragnęłam.

ROWDY W ten cichy sobotni wieczór byłem ostatnią osobą, która została w salonie w LoDo. Miałem klienta do późna, bo wielki zawodnik rugby, który zapewniał mnie, że ma wysoką odporność na ból tak naprawdę okazał się wielką beksą, i projekt, którego wykonanie powinno trwać nie więcej niż dwie godziny, zajął mi cztery i pół. Z ulgą zakończyłem pracę i wysłałem Salem do domu, zapewniwszy ją, że zamknę i złożę utarg, jak tylko skończę. Wiedziałem, że chętnie zostałaby i dotrzymała mi towarzystwa podczas pracy, ale byłem zdania, że współczujące spojrzenia pięknej dziewczyny tylko pogorszyłyby sprawę i sprawiły, że płaczliwy facet zachowywałby się jeszcze gorzej. Miałem już dosyć jego dramatyzowania, więc obiecałem jej, że zajrzę do niej natychmiast po pracy. Zdarzało nam się to coraz częściej – po robocie wpadałem do niej, szczególnie jeśli pracowałem w Marked, bo mieszkała niedaleko. Czasem to ona czekała na mnie, aż skończę pracę, żebyśmy mogli skoczyć coś przekąsić i wypić. Jakimś cudem, nie wiadomo kiedy, okazało się, że jestem w związku z dziewczyną… i panicznie boję się, że znowu mnie porzuci. Kiedy zaczynałem myśleć o Salem, w głowie dźwięczały mi słowa Asy o tym, że jest milion różnych dziewczyn dla miliona rzeczy, które robi się po raz pierwszy. Była pierwszą dziewczyną, z którą spędziłem więcej niż jedną noc z rzędu. Była pierwszą dziewczyną, z którą umawiałem się na randki nie tylko po to, żeby się z nią przespać. Była pierwszą dziewczyną, jaką pamiętam, która działała na mnie tak bardzo i tak mocno zawracała mi w głowie, a jednocześnie jej zachowanie potrafiło mnie zmrozić do szpiku. Za każdym razem, gdy szliśmy do łóżka albo po prostu ją całowałem czy przytulałem, nie dawała mi spokoju uporczywa myśl, że powinienem się nacieszyć tym wszystkim, dopóki nadal jest przy mnie, i przypominała mi, że powinienem być ostrożny, bo jeśli złamała mi serce, opuszczając mnie kiedyś, to gdy zrobi to powtórnie, już nigdy nie zdołam być dawnym sobą. Od wspominania dawnych czasów przeszedłem w końcu do cieszenia się wszystkim, co miała mi do zaoferowania tu i teraz. Nie spotykaliśmy się już po to, żeby powspominać dzieciństwo, ale uczyliśmy się nawzajem dorosłych wersji siebie, poznawaliśmy się i musiałem powiedzieć, że podobało mi się nieskończenie wszystko w tej starszej, dojrzalszej Salem Cruz.

A już najbardziej podobało mi się to, jak idealnie pasowała do mojego życia i do moich przyjaciół. Wyglądało to tak, jakby od zawsze była częścią mojej rodziny z Marked i jakby zawsze mieszkała w Denver. Była zabawna. Była aż do bólu szczera, ale w znacznie delikatniejszy sposób niż Cora. Przywoływała mnie do porządku, kiedy zaczynałem czuć się niekomfortowo i zachowywać się zalotnie i przymilnie, byle tylko odwrócić jej uwagę od tematu, którego chciała uniknąć, zazwyczaj mającego coś wspólnego z przeszłością i jej siostrą. Odkąd opuściła Loveless, prowadziła ciekawe życie, a jej podróże i doświadczenie wiele ją nauczyły i sprawiły, że stała się naprawdę niezależną, silną kobietą. Kochałem w niej to, że nie miała nigdy do mnie pretensji, jeśli byłem zmęczony albo chciałem wyjść z Jetem, gdy był w mieście. Świetnie radziła sobie sama i to czyniło ją w moich oczach cholernie seksowną. I chociaż nie miała najmniejszego problemu z zajmowaniem się swoimi sprawami, podczas gdy ja robiłem swoje, to kiedy byliśmy razem w łóżku, nieważne, jak bliska była łącząca nas więź, wciąż nie mogłem się tą bliskością nasycić. Chciałem tylko więcej i więcej. Seks nie był dla mnie niczym nowym. Wydawało mi się, że widziałem i robiłem już wszystko – to znaczy, mam na myśli, że dwoje ludzi mogło być ze sobą blisko na tyle różnych sposobów! A jednak za każdym razem, gdy się kochaliśmy, doświadczałem czegoś zupełnie dla mnie nowego. Każdy dotyk, każdy pocałunek, każde zapierające dech w piersi westchnienie albo gardłowy jęk, każdy przyprawiający o utratę zmysłów orgazm sprawiał, że miałem wrażenie, iż jeszcze chwila, a kręgosłup trzaśnie mi od nadmiaru rozkoszy… wszystko było nowe i obezwładniające. Trudno mi było to wszystko ogarnąć myślą i zrozumieć, co to znaczy, a oprócz tego martwiłem się, czy ona także odbiera to wszystko w taki sposób. Ciągle dodawałem do listy rzeczy, które zrobiłem pierwszy raz z tą kruczowłosą ślicznotką, nowe podpunkty. Wychodziłem właśnie z salonu i sprawdzałem powtórnie, czy zamknąłem drzwi, bo w niedzielę i poniedziałek mieliśmy zamknięte, kiedy usłyszałem za plecami kobiecy głos: – Praca do późna? Schowałem klucze i obejrzałem się przez ramię, a potem uśmiechnąłem się na widok szykownie ubranej Sayer. Chociaż była prawie dziewiąta wieczór w sobotę, wyglądała nieskazitelnie i arystokratycznie, całkiem jakby właśnie skończyła herbatkę w wyższych sferach albo spotkanie na wysokim szczeblu. – Tak. U ciebie też?

Nie miałem problemu z byciem uprzejmym, chociaż znowu czułem się, jakby czekała na chodniku przed salonem specjalnie na mnie. Salem wspomniała któregoś dnia, że wpadła na nią z raz czy dwa w kafejce, i uważała, że jest niegroźna, ale ja wcale nie byłem tego taki pewien. Pokręciła głową. – Nie. Właściwie to szłam w tę stronę i zobaczyłam, że jeszcze pracujesz… i zdobyłam się wreszcie na odwagę, żeby porozmawiać z tobą z prawdziwego powodu, dla którego kręcę się od jakiegoś czasu w pobliżu. Czekałam, aż skończysz i wyjdziesz. Miałam nadzieję, że będziesz mógł mi poświęcić minutkę na rozmowę. Może skoczylibyśmy na kawę albo drinka? Zamrugałem, nie dowierzając własnym uszom. Przede wszystkim miałem poważne wątpliwości, że jestem w jej typie, jeśli sądzić po jej reakcji podczas wizyty w naszym salonie. Po drugie, znała Salem, więc musiała wiedzieć, że coś się między nami dzieje. Jeśli mimo to miała wobec mnie jakieś plany, to klasa, którą emanowała, musiała być tylko na pokaz. Po trzecie zaś, chyba nie chciałem mieć nic wspólnego z przyczyną, dla której mnie prześladowała. – Ee… chyba nie – bąknąłem. – Jestem z kimś umówiony. Nie, dzięki, ale nie skorzystam. – Zazwyczaj byłem bardziej taktowny, ale wciąż byłem skołowany jej pojawieniem się i tym, co mi powiedziała. Uśmiechnęła się do mnie smutno i znowu pokręciła głową. – Nie chodzi o randkę, Rowdy. Nic z tych rzeczy. – Wzięła głęboki oddech i zobaczyłem, jak coś dziwnie lśni w jej przejmująco niebieskich oczach. Zwinęła opuszczone po bokach dłonie w pięści i nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, a potem wyrzuciła z siebie, całkiem jakby te słowa uwięzły jej w gardle już dawno, dawno temu: – Jestem twoją siostrą… to znaczy, przyrodnią. Jesteśmy spokrewnieni. Byłem w stanie tylko gapić się na nią, podczas gdy ona wpatrywała się we mnie bez słowa. Byłem pewien, że stroi sobie żarty. W końcu po chwili milczenia, która wydawała się trwać w nieskończoność, odrzuciłem głowę na plecy i się roześmiałem. Śmiałem się tak mocno, że z oczu popłynęły mi łzy i zaczęły mnie boleć mięśnie brzucha. Minęła dobra minuta, zanim złapałem oddech i powiedziałem jej: – To jakiś cholerny żart, moja droga. Nie wiem, w co pogrywasz, ale to wcale nie jest śmieszne i zupełnie nie mam ochoty dać się w to wciągnąć. Próbowałem ją wyminąć, ale wyciągnęła wypielęgnowaną dłoń i zacisnęła palce na moim łokciu.

– Mówię poważnie, Rowdy. Mój ojciec… nasz ojciec zmarł w zeszłym roku na zawał serca. Wypełniałam jego wolę pod okiem prawnika, kiedy nagle trafiłam na zapis, z którego wynikało, że chce, abym podzieliła się spadkiem z kimś, o kim nie miałam pojęcia, że istnieje… jego synem. – Patrzyła na mnie błagalnie. – Tobą. Wyszarpnąłem się z jej uścisku i cofnąłem o krok. Musiała postradać zmysły, uznałem, jednak kiedy zmrużyłem oczy i przyjrzałem się jej uważniej, nie mogłem nie dostrzec, że jej oczy wyglądają dziwnie podobnie do tych, które patrzyły na mnie z lustra każdego poranka. – Jaja sobie ze mnie robisz?! – Całe życie byłem samotny. Przeganiano mnie z kąta w kąt, bo nie miałem rodziny, która mogłaby mnie przygarnąć, a teraz ta kobieta próbowała mi wmówić, że przez cały czas istniał ktoś, w kogo żyłach płynęła ta sama krew co w moich? Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem jej uwierzyć! – Był żonaty z moją matką, gdy się urodziłeś. – Przygryzła wargę tak mocno, że pojawiła się na niej kropelka krwi. – Był bardzo… trudnym człowiekiem, o wielu sekretach. Wiele miesięcy zajęło mi trafienie na twój ślad. Do teksaskich sierocińców trafia bardzo dużo dzieci. A kiedy wreszcie cię namierzyłam, nie mogłam się zdobyć na to, żeby ci o tym wszystkim powiedzieć. W zasadzie to wyobrażałam sobie, że będzie to wyglądało dokładnie tak jak teraz. Kiedy moja firma zaproponowała mi posadę w Denver, pomyślałam, że może kiedy się tu przeprowadzę i zaaklimatyzuję, wpadnę na jakiś pomysł, jak się do ciebie zbliżyć i dać ci znać. Cały czas jednak tchórzyłam. Wsunąłem palce we włosy, psując nienaganną fryzurę i strosząc jasne pasemka na wszystkie strony. – To… szaleństwo! Chyba cię pogięło, kobieto! Nie chcę tego słuchać. – Odwróciłem się do niej plecami i zacząłem iść przed siebie, ale zatrzymała mnie, mówiąc: – Dorastałam w jałowym, pozbawionym miłości domu. Moja matka odebrała sobie życie, gdy byłam nastolatką, bo miała dość mojego ojca i jego lekkomyślnego zachowania. Nie wiesz nawet, ile godzin, ile razy w ciągu długich i smutnych dni marzyłam o bracie lub siostrze. Marzyłam o tobie, Rowdy. – W jej głosie brzmiał prawdziwy smutek, ale to wszystko… to było czyste szaleństwo! Nie chciałem mieć nic wspólnego z kimś, kto wiedział, że żyję gdzieś tam samotnie i mimo to zostawił mnie na pastwę losu – nawet jeśli ta osoba teraz nie żyła, a zamiast tego zjawiała się tu jej córka. – Nie chcę nic od kogoś takiego – warknąłem. – Nie chcę nic od ciebie. Wracaj,

skąd przyszłaś, i bądź spokojna: nie chcę połowy żadnego spadku. Miałem wrażenie, że oczy zaszkliły jej się od łez, ale było ciemno, a ja byłem skołowany od natłoku myśli, więc mogło mi się tylko wydawać, gdy zalśniły od ulicznych świateł. – Rowdy… – Nie. Po prostu nie, i już. Koniec dyskusji. Byłem samotny przez całe moje życie i było mi z tym cholernie źle. Nie musisz się mi nagle objawiać i nie myśl, że nagle połączy nas jakaś silna rodzinna więź. Jesteś dla mnie praktycznie obca i nie chcę od ciebie niczego, co chcesz mi dać. – Nie byłabym ci obca, gdybyś dał mi szansę. Przeprowadziłam się tutaj, żeby spróbować się poznać… – Mam gdzieś to wszystko! – Nie chciałem jej nawet dać szansy na powiedzenie czegokolwiek więcej. Zniknąłem po prostu za rogiem, na płatnym parkingu, na którym zostawiłem mojego SUV-a. Wsiadłem do niego i pognałem jak opętany do Capitol Hill, gdzie czekała na mnie Salem. Serce waliło mi tak mocno, że przez jego dudnienie w uszach nie słyszałem odgłosów ruchu drogowego dookoła. Zaciskałem dłonie na kierownicy tak kurczowo, że byłem zaskoczony, że pod moim uściskiem się nie rozpadła na kawałki. Siostra! Ojciec?! To wszystko było takie… absurdalne! Najpierw była tylko moja matka i ja, a potem ja sam. Sam pomysł, że mam rodzeństwo i rodzica, który najwyraźniej za życia nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, przytłaczał mnie i sprawiał, że myśli w głowie wirowały mi jak oszalałe. Salem puściła mi sygnał, a potem otworzyła, jak tylko zacząłem się dobijać do drzwi. Wyglądałem z pewnością jak szaleniec. Włosy sterczały mi we wszystkie strony, oczy miałem wytrzeszczone i słyszałem w uszach własny świszczący oddech. Gdy chwyciłem ją za ramiona i obróciłem plecami do drzwi, ręce mi drżały. Jak przez mgłę pamiętam, że zapytała mnie, co się stało. Spytała, czy wszystko w porządku. Chyba kazała mi się uspokoić i opowiedzieć, co się wydarzyło, ale nie byłem w stanie się uspokoić ani odpowiedzieć na żadne z jej pytań. Byłem zbyt oszołomiony. Miałem wrażenie, że krew zagotowała mi się w żyłach, a jednocześnie czułem się dziwnie zmrożony. Napędzała mnie adrenalina i instynktownie szukałem czegoś, czego mógłbym się złapać – kogoś, na kogo mógłbym liczyć, kto byłby dla mnie czymś realnym i… namacalnym. Salem zawsze była po prostu Salem – była sobą. Te dziesięć lat niczego nie

zmieniło. Nie zmienił tego nawet fakt, że tak cudownie było nam ze sobą w łóżku ani że obie siostry Cruz zraniły do żywego moje młode serce. Nie było szans na to, żeby pani „jestem prawniczką” Sayer i jej rewelacje to zmieniły – i właśnie potwierdzenia tego potrzebowałem tak rozpaczliwie w tej chwili. Potrzebowałem Salem, tak jak zawsze. Nawet przy całej niepewności, wciąż spowijającą wszystkie cudowne rzeczy, które się między nami działy, wciąż traktowałem ją jak moją bezpieczną przystań. Przecież zawsze nią dla mnie była. Salem wciąż miała na sobie długą, żarówiaście różową spódniczkę, w której była w pracy. Do tego włożyła czarną koszulkę z chrystusowym sercem, które zaprojektował Rule, i nazwą naszego salonu na piersi. Włosy miała upięte w kok z misternie skręconych pukli, za których rozburzenie zapewne miałem ją wkrótce przeprosić. Jej cudowne usta były nadal pomalowane krwistoczerwoną szminką, więc gdy przyparłem ją do drzwi, wiedziałem już, że po wszystkim zostanie jej na mnie więcej niż na jej wargach. Położyłem dłonie na jej udach i zacząłem podsuwać do góry sztywny materiał spódnicy. Widziałem, że jest skonsternowana, i czułem w dotyku wahanie jej rąk, gdy ujęła moją twarz w dłonie i spróbowała pohamować moje szaleńcze zapędy. Nie o to jednak chodziło. Po prostu jej potrzebowałem – bardziej niż kogoś, kto mnie wysłucha i da mi dobrą radę. Potrzebowałem jej gorącego ciała jak powietrza: tylko ono mogło sprawić, że zapomnę o demonach szalejących w mojej głowie. Chciałem słyszeć, jak wykrzykuje moje imię głosem tak ociekającym rozkoszą, że zdoła on rozmrozić te straszne sople przeszywające moją pierś w miejscu, w którym powinno się znajdować moje serce. Pod spodem nosiła koronkowe majteczki, które blokowały mi dostęp do jej najcenniejszych skarbów. Zdarłem je z niej brutalnym gestem, który przyprawił ją o okrzyk zdumienia i zaskoczenia, ale nie zwracałem na to uwagi. Gdy już podciągnąłem jej spódnicę na biodra, podźwignąłem jej ciało wyżej i naparłem na nią, więżąc ją między drzwiami a samym sobą. Wsunąłem jej dłoń pod pośladki, a drugą ręką rozpiąłem sobie pasek, żeby usunąć spomiędzy nas materiał moich dżinsów. Szukałem ukojenia, chciałem się w niej ukryć, schować przed całym światem. Chciałem być gdzieś, przy kimś, przy kim mógłbym czuć się bezpiecznie i znajomo – przy niej. Była zdenerwowana, czułem to. Niepewnie otoczyła mnie ramionami, a gdy wypowiedziała moje imię, jej głos był nabrzmiały od pytań. Chciałem jej powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłem zwalczyć obezwładniającej

chęci, potrzeby obcowania z nią w każdy możliwy sposób. Gdy już uporałem się z własnymi majtkami i zdołałem jakoś opuścić je do kolan, podniosłem rękę i odsunąłem jej sprzed oczu kosmyki ciemnych włosów. Patrzyła na mnie wielkimi ciemnymi oczami, a ja miałem ochotę zanurzyć się w nie i już nigdy nie oglądać bożego świata. – Potrzebuję cię – wycharczałem zachrypniętym głosem. Było to tak dalekie od romantycznego, słodkiego wyznania, jak tylko możliwe, i wiedziałem ze stuprocentową pewnością, że kiedy będę wspominał ten moment i swoją szorstkość, niedelikatność, będę się czuł naprawdę gównianie. Pochyliła lekko podbródek w geście niepewnego przyzwolenia, a kąciki jej ust, teraz odartych z całego żywego koloru, uniosły się lekko. Potrzebowałem jej przez całe swoje życie – tyle tylko, że teraz w znacznie bardziej intymny i dorosły sposób aniżeli kiedyś. – W porządku, Rowdy. Już dobrze – szepnęła zdyszanym głosem. Gdy do niej przywarłem, przejechała palcami po przystrzyżonych krótko włosach na mojej potylicy i z sykiem wypuściła powietrze przez zęby, więc zmusiłem się, żeby przestać na nią napierać. Nie była na mnie gotowa – ani na żadną z tych rzeczy, które chciałem jej wyrządzić. Jej ciało nie było przygotowane na moją nieokiełznaną żądzę; opuściłem głowę na jej pierś. Cały aż się gotowałem od potrzeby zanurzenia się w niej i dania upustu wszystkim tym emocjom, które wzbierały we mnie falą oślepiającego, nieuchronnego orgazmu, ale nie mogłem jej zranić – ani ot tak, po prostu wziąć sobie tego, czego chciałem, nie dając nic w zamian – nieważne, jak bardzo byłem wytrącony z równowagi. – Przepraszam… – wyszeptałem w jej miękką skórę i zacząłem znaczyć pocałunkami ślad tętna pulsującego pod nią, aż do płatka jej ucha. Czułem, jak napięcie powoli odpływa z jej ciała i jak Salem nieco się rozluźnia. Przygryzłem jej kształtne ucho i usłyszałem, jak wzdycha z rozkoszy. Wypchnęła lekko biodra w moją stronę, a ja przejechałem językiem po jej uchu i nagle czułem już, że zaczyna łapać ten sam rytm co ja; po chwili zanurzyłem się w niej cały, aż po nasadę penisa. Gdy potarłem moim szorstkim policzkiem o jej miękką buzię, powiedziała cicho: – Daj mi po prostu chwilę… Roześmiałem się, ale mój śmiech szybko przerodził się w jęk, kiedy jej wewnętrzne mięśnie zacisnęły się na moim fiucie i zaczęły ściskać go, gdy się w niej poruszałem,

tak mocno, że oczy uciekły mi w głąb czaszki. – Szybko ci poszło. – Wsunąłem jej dłoń pod włosy na karku, przycisnąłem usta do jej warg i przyspieszyłem tempo, nie wyczuwając już oporu. Pocałowałem ją, żeby poczuła wszystko to, z czym próbowałem się uporać, z czym walczyłem. Pocałowałem ją, żeby czuła całego mnie; pocałowałem ją, żeby powiedzieć jej bez słów, jak bardzo cierpię i jak mocno zdezorientowany się czuję. Odwzajemniła pocałunek i poczułem się, jakbym był w jedynym miejscu, które mogłem nazwać domem. Teraz, kiedy zrównała się ze mną, wpiłem palce w miękką skórę na jej pośladkach i zacząłem się poruszać znacznie gwałtowniej. Salem oplotła mi nogi wokół pasa i poczułem, jak wbija pięty w mój tyłek. Musiałem przerwać pocałunek, żeby zaczerpnąć tchu, a kiedy oderwałem się od niej, zasypała moją szczękę drobnymi całusami. Nawet gdy wdzierałem się w nią szybko, mocno i ze zwierzęcą brutalnością, wciąż próbowała ukoić mój ból i sprawić, żebym poczuł się lepiej – nawet mimo że nie wiedziała, co się w ogóle wydarzyło. Zacisnąłem zęby na miękkiej skórze między jej ramieniem a szyją i zacząłem ssać tak mocno, że wiedziałem, iż na jej śniadej skórze zostanie wyraźny znak mojej namiętności. Czułem narastające wewnątrz niej crescendo pożądania i mój fiut odpowiedział na nie ochoczo. Właściwie to reagował znacznie bardziej ochoczo, niż gdy zazwyczaj uprawialiśmy seks, i dopiero w powalającym rozbłysku orgazmu, który sprawił, że moje jądra skurczyły się w gwałtownym spazmie, dotarło do mnie dlaczego. Wdychałem jej zapach, pocałowałem malinkę, którą zostawiłem na jej szyi, podczas gdy ona drżała i wiła się pod moim ciałem, obmywana falą własnego spełnienia. Gdy już doszła i otworzyła oczy, żeby na mnie spojrzeć, powiedziałem cicho: – Nie zabezpieczyliśmy się, Salem. Przez chwilę milczała i nieomal wpadłem w panikę. Wciąż jeszcze nie odbyliśmy rozmowy na temat tego, że wcześniej zaliczyłem nieomal pół Denver, a ja także niezbyt miałem ochotę dowiedzieć się, z kim i co robiła przez ostatnie dziesięć lat, więc za każdym razem używaliśmy gumy i wszystko grało. Cóż, mniej więcej. Podniosła czarną brew i ujęła moją twarz w dłonie. – Wszystko w porządku – wymruczała seksownie. – O ile tylko nie masz w zanadrzu jakichś pamiątek po swoich erotycznych podbojach. Jestem na tabletkach. Od dawna. Także podniosłem brew i spojrzałem jej w oczy.

– Jestem czysty jak łza. – Ja też. Cóż, to czyniło rozmowę, o której myślałem wcześniej z niepokojem, znacznie łatwiejszą. Musiałem przyznać, że na myśl o tym, iż w przyszłości będziemy się kochać bez dzielącej nas warstewki silikonu, napełniła mnie radością i oczekiwaniem. Zacząłem uprawiać seks dość wcześnie i nie pamiętam ani razu, żeby obowiązkowym punktem programu nie był kondom. Ech, kolejna rzecz, w której ta kobieta była dla mnie tą pierwszą. Znowu ją pocałowałem – tym razem z całą delikatnością i czułością, na którą zasługiwała – i wdzięcznością, jaką tylko zdołałem wyrazić w tym pocałunku. Oboje wydaliśmy z siebie pomruk przyjemności i żalu, gdy wysunąłem się z niej i pochyliłem, żeby oprzeć czoło o jej czoło. Nadal przyciskałem ją do drzwi i podobała mi się ta jej pozycja, bo mogliśmy sobie patrzeć prosto w oczy, i nawet jeśli chciałbym, to trudno byłoby mi oderwać wzrok od jej ciemnych jak noc źrenic. Potarła dłońmi krótkie włosy po bokach mojej głowy i sięgnęła do góry, żeby przygładzić sterczące dziko na wszystkie strony dłuższe pasemka. – Nie żebym miała narzekać na to, że zostałam właśnie zgwałcona przez jasnowłosego boga seksu, ale może raczyłbyś mi wyjaśnić, co wywołuje w tobie taki stan, żebym następnym razem była na to bardziej przygotowana? Potarłem czołem o jej czoło, a gdy podźwignąłem ją i – wciąż z nią w ramionach – zatoczyłem się na kanapę, roześmiała się. Nadal miałem gacie ściągnięte do kolan, więc kiedy jej mokre podbrzusze zetknęło się z moim, mój zdradliwy kutas drgnął ze wznowionym zainteresowaniem. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę miał jej dosyć. Zacisnęła palce na moich ramionach i spytała mnie poważnie: – Rowdy, co się właściwie stało? Pomyślałem, że może łatwiej mi przyjdzie się jej zwierzyć, jeśli będę miał się na czym skupić, więc rozebrałem ją z jej uroczej bluzeczki i sięgnąłem do zapięcia jej biustonosza, żeby uwolnić jej piersi. Przewróciła oczami i stwierdziła, że tylko jedno mi w głowie. Nie oponowałem i zdjąłem przez głowę własną koszulkę, a potem przyciągnąłem ją do siebie, tak że nasze piersi stykały się ze sobą, a serca biły jednym rytmem. Nie było nic seksowniejszego niż dotyk jej ozdobionych metalowymi kółeczkami brodawek na mojej wytatuowanej piersi. Była najgorętszą, najcudowniejszą kobietą na świecie.

– Pamiętasz tę prawniczkę? Wsunęła głowę pod mój podbródek i przesunęła palcami po moim boku. – Sayer? Tę, która pracuje w pobliżu salonu w LoDo? – Tak, dokładnie tę. – Słyszałem we własnym głosie gorycz, gdy niedowierzanie spowodowane ostatnimi rewelacjami sprawiło, że cały aż stężałem, mimo że Salem pieściła mnie i głaskała, jakby próbowała oswoić wściekłego wilka. Nic dziwnego, że po tym, jak zaatakowałem ją brutalnie i bez ostrzeżenia, starała się mnie uspokoić. – Co z nią? Czyżby w końcu zdecydowała się na tatuaż? Parsknąłem zdławionym śmiechem i postanowiłem, że zanim przejdę do dalszej części programu, wyznam jej po prostu całą prawdę. Powiem jej to prosto z mostu. Dałem jej znak, żeby wstała, a gdy stanęła przede mną, obciągnąłem jej pogniecioną spódniczkę i posadziłem ją sobie okrakiem na kolanach. Części ciała poniżej mojego pasa natychmiast zareagowały żywiołowo na dotyk i bliskość moich ulubionych zabawek. – Nie, ale… wreszcie zdobyła się na odwagę, żeby powiedzieć mi, że przyjechała do Denver z mojego powodu. – Co takiego?! Cóż, może nie była to najmilsza rzecz, jaką mógł usłyszeć facet od półnagiej, siedzącej mu na kolanach kobiety, ale mój penis znowu wyprężył się jak struna. – To nie to, co masz na myśli – westchnąłem. – Ona twierdzi, że jest moją siostrą przyrodnią. Powiedziała mi, że mój ojciec – wymawiając to słowo, wykonałem w powietrzu gest rysowania cudzysłowów – zmarł w zeszłym roku, a kiedy zajęła się jego sprawami spadkowymi, okazało się, że zostawił połowę majątku swojemu zapomnianemu synowi, mnie. Co, do jasnej i ciężkiej cholery, mam z tym wszystkim zrobić? – Rany! – Salem zaczerpnęła głośno powietrza i wypuściła je z sykiem. – Taka wiadomość rzeczywiście może powalić na łopatki. – Dokładnie tak jej powiedziałem. Kazałem jej zostawić mnie w spokoju i oznajmiłem, że nie chcę mieć z tym wszystkim, ani z nią, nic wspólnego. – Och, Rowdy! – Położyła mi dłoń na karku i pocałowała mnie w sam środek piersi. – Chyba nie mówisz poważnie? Nie znam Sayer zbyt dobrze, ale wydaje się miła. Jeśli rzuciła wszystko tylko po to, żeby przyjechać tu i cię poznać, to naprawdę jest coś. – Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. – Wierz mi, wiem, co mówię, bo sama zrobiłam dokładnie to samo.