prezes_08

  • Dokumenty1 468
  • Odsłony563 317
  • Obserwuję485
  • Rozmiar dokumentów2.6 GB
  • Ilość pobrań351 184

Uwiązani - Chad Kultgen

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Uwiązani - Chad Kultgen.pdf

prezes_08 EBooki
Użytkownik prezes_08 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 424 stron)

Tytuł oryginału MEN, WOMEN & CHILDREN Copyright © 2011 by Chad Kultgen All rights reserved Projekt okładki © 2015 Paramount Pictures. All Rights Reserved Opracowanie graficzne okładki Alicja Rudnik Redaktor prowadzący Katarzyna Rudzka Redakcja Anna Płaskoń-Sokołowska Korekta Grażyna Nawrocka ISBN 978-83-8069-597-9 Warszawa 2015 Wydawca Prószyński Media sp. z o.o. 02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28 www.proszynski.pl

Nasza planeta to tylko samotna plamka w bezmiarze otaczających ją kosmicznych ciemności. Ta jej znikomość w obliczu bezkresnej przestrzeni nie pozostawia żadnej nadziei, że nadejdzie skądś pomoc, by obronić nas przed nami samymi. Carl Sagan, Błękitna kropka (tłum. Marek Krośniak)

Rozdział 1 Don Truby rozmyślał o odbycie Kelly Ripy1. Zastanawiał się, jak by to wyglądało, gdyby wsunął weń swojego penisa. Ów obraz był jedyną rzeczą, na której mógł się skupić podczas czterdziestu pięciu minut pozostałych z kurczącej się przerwy obiadowej. Pochłaniał zachłannymi kęsami swojego Big Maca, jadąc do domu z prędkością średnio o dziesięć mil na godzinę powyżej obowiązującego ograniczenia. Odczuwał niepokój i wstyd na myśl o szaleńczym wysiłku, jaki chciało mu się podjąć, żeby wygospodarować piętnaście, góra dwadzieścia minut na masturbację. Uśmierzył te rozterki wspomnieniem słów lekarza, który kilka tygodni wcześniej podczas corocznych badań poinformował go, że po pięćdziesiątce prawdopodobieństwo jakiejś choroby prostaty – nowotworowej lub innej – z każdym rokiem wzrasta o pięć procent. Żeby temu przeciwdziałać, dodał doktor, rozsądek nakazuje utrzymywanie gruczołu krokowego w dobrej kondycji, co oznacza doprowadzanie do jak najczęstszej ejakulacji. Don miał wprawdzie dopiero trzydzieści siedem lat, lecz tłumaczył sobie, że regularny onanizm

można uznać za formę profilaktyki. Ta racjonalizacja podtrzymywała go na duchu przez resztę drogi do domu. Kiedy przekroczył próg, z przerwy na obiad pozostało mu już jakieś trzydzieści pięć minut. Do tego czasu zmienił swoją wymówkę z profilaktyki zdrowotnej na niechęć żony do uprawiania z nim seksu. Pobrali się tuż po dwudziestce i dorobili się syna, trzynastoletniego Chrisa. Don rozumiał, że oba te fakty mogły niekorzystnie wpłynąć na libido każdej przeciętnej osoby bez względu na płeć, nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że w ubiegłym roku coś się zmieniło. Częstotliwość ich kontaktów ograniczyła się do jednego stosunku na półtora miesiąca, a Rachel, jak się zdaje, całkowicie straciła zainteresowanie seksem i gdy nie miała nastroju na stosunek płciowy, co zdarzało się coraz częściej, nie chciała zaspokajać męża ani oralnie, ani manualnie. Don czuł, że nie ma wyboru i musi dawać upust popędowi płciowemu w jedyny sposób, na który mógł liczyć: poprzez półregularną masturbację. Wszedł do małżeńskiej sypialni i zasiadł przed komputerem, starając się stłumić naturalną w takich chwilach chęć użalania się nad sobą. Przypomniał sobie, że ze względu na rozkład dnia wszystkich pozostałych domowników to jedyne chwile, które przez cały dzień będzie miał dla siebie, a tym samym jedyne, w których będzie mógł zaspokoić fizjologiczną potrzebę ejakulacji. Komputer, który przez kilka sekund – za długo według oceny Dona – wyświetlał ekran uruchamiania systemu Windows, powrócił do ekranu startowego. Widywał to już

przedtem, na poprzedniej maszynie. Wiedział, że taka sytuacja oznacza jedną z dwóch ewentualności: albo komputer stawał się coraz bardziej przestarzały i zużyty, zatem nadeszła pora na jego wymianę, albo (co bardziej prawdopodobne) Don odwiedził o jedną pornograficzną stronę za dużo i przypadkowo zainfekował system jakimś wirusem czy programem uniemożliwiającym komputerowi prawidłowe działanie. Postanowił wyłączyć sprzęt, po czym dać mu jeszcze jedną szansę na przebrnięcie przez etap uruchamiania. Jednak kiedy powtórnie włączył zasilanie, sytuacja się powtórzyła. Donowi nie uśmiechało się taszczenie maszyny do serwisu Geek Squad sieci Best Buy, jak poprzednio, ale w tej chwili była to najmniejsza z jego trosk. Z przerwy obiadowej zostało mu już tylko dwadzieścia minut, a w domu nie było żadnych drukowanych pism pornograficznych, odkąd kilka lat temu Rachel przypadkowo odkryła jego kolekcję i zmusiła go do zniszczenia wszystkiego na jej oczach. Don przelotnie pomyślał o masturbacji z wykorzystaniem wyobraźni jako jedynej podniety. Nie cierpiał onanizować się bez pornografii, bowiem orgazm zawsze przynosił wtedy mniejszą satysfakcję. Jednak żeby dostać się do niewyczerpanego źródła pornografii w Internecie, do którego tak się przyzwyczaił, musiał uciec się do czegoś, czego nigdy przedtem nie robił. Wyjście, które rozważał, napawało go poczuciem poniżenia znacznie większym niż zazwyczaj przy masturbacji podczas przerwy obiadowej w pracy (co zrobił już dwukrotnie),

w samochodzie zaparkowanym przed domem lub praktycznie w każdej innej sytuacji, w jaką mogła go wpędzić obowiązkowa ejakulacja. Uchylił drzwi do pokoju Chrisa, wypierając z umysłu wszelkie poczucie winy lub wstydu. Wiedział, że nie wystarczy mu czasu ani na jedno, ani na drugie, jeśli ma zdążyć do pracy przed końcem przerwy. Kupił Chrisowi laptopa w prezencie na poprzednie Boże Narodzenie, przede wszystkim do odrabiania prac domowych oraz obróbki filmów. Chłopak wyrażał zainteresowanie perspektywą pracy w telewizji lub przy postprodukcji filmów, więc gdy poprosił o kamerę i komputer do edycji materiałów wideo, Don i Rachel zgodzili się wesprzeć jego hobby. To wspomnienie przez ulotną chwilę przemknęło przez umysł Dona, gdy podnosił pokrywę laptopa i włączał zasilanie. Zwyczaj kasowania historii w przeglądarce internetowej komputera w małżeńskiej sypialni stał się dla Dona codziennością. Nie było to skomplikowane; po prostu usuwał cały rejestr odwiedzonych stron po każdej masturbacji. Wiedział, że Rachel nie ma dość sprytu, by się domyślić, dlaczego historia przeglądarki została skasowana. Bardzo rzadko musiał stawiać czoła pytaniom żony o tajemnicze zniknięcie łącza do strony z programem Oprah z „tego małego, rozwijanego jak-mu-tam”. W takich wypadkach nonszalanckie „nie wiem” albo „czasem to wszystko po prostu się resetuje, żeby nie złapać wirusów” zawsze wystarczyło za satysfakcjonującą odpowiedź.

Dobrze wiedział, że z Chrisem nie pójdzie tak gładko – syn znał się na komputerach i na Internecie o wiele lepiej niż Don. Przed zalogowaniem się na stronie Bang Bus, do której dostęp opłacił z góry za sześć miesięcy osobną, tajną kartą kredytową, postanowił przejrzeć historię przeglądarki w komputerze syna i zapisać sobie adres każdej strony. Po pięciu, góra dziesięciu minutach, w których, jak zakładał, doprowadzi się do wytrysku, zamierzał skasować zapis historii, a następnie wpisać adresy wszystkich stron pierwotnie zarejestrowanych w historii przeglądarki w zanotowanej uprzednio kolejności. Nie znał skuteczniejszej techniki, choć istniało kilka sposobów rozwiązania tego problemu. Historia przeglądarki w komputerze syna zawierała mnóstwo adresów portali społecznościowych, parę stron muzycznych, trochę witryn z nowinkami kinowymi, stronę gimnazjum – Goodrich Junior High School – oraz kilka innych, które Don zapisał, nie zaprzątając sobie nimi zbytnio głowy. Jednak była też strona, której nie znał i której adres nic mu nie mówił: Keez Movies. Choć na masturbację pozostało mu zaledwie parę minut, ciekawość na krótko wzięła górę nad popędem i sprawiła, że wszedł na tę stronę, zamiast po prostu ją zapisać. To, co ujrzał, wypełniło jego umysł myślami i reakcjami, z którymi trudno było mu się pogodzić. Portal Keez Movies zawierał kolejne strony wypełnione miniaturowymi obrazami reprezentującymi filmy

w formacie strumieniowym, dostępne po jednym kliknięciu w miniaturę. Ich długość wynosiła od paru minut do przeszło pół godziny. Wszystkie były pornograficzne. Strona była bezpłatna i oferowała o wiele szerszą gamę treści pornograficznych niż Bang Bus. Don natychmiast przypomniał sobie, jak natrafił na sekretny schowek z pornograficznymi materiałami swojego ojca. Miał wtedy mniej więcej tyle samo lat, co obecnie jego syn: trzynaście. Do garażu przywiodła go niewinna sprawa – chciał wyjąć ze skrzynki narzędziowej ojca klucz, żeby dokręcić zamocowanie łańcucha w rowerze. Po kilku minutach poszukiwania klucza w rozmaitych miejscach, które uznał za prawdopodobne, znalazł kartonowe pudło z etykietą „Graty ze starego domu”. W środku odkrył z tuzin egzemplarzy magazynów „Penthouse” i „Playboy”, a także rolkę filmu typu Super-8. Ów film stał się obsesją jego młodzieńczego życia. Nawet nie wiedział, czy rodzice mieli projektor do filmów Super-8, zresztą i tak nie umiałby go obsługiwać. Od czasu do czasu, gdy znużyły go te same fotografie w znalezionych czasopismach, oglądał wyciągnięty z rolki film pod światło lampy garażu i wykorzystywał nieruchome, maleńkie obrazki jako pożywkę dla swoich wczesnych sesji masturbacji. Dokładnie pamiętał większość z nich. Odkrycie schowka z pornografią syna przywiodło mu na myśl tamten moment. Dziwne. Początkowo Don z ubolewaniem przyjął fakt, że przez postęp technologiczny pierwszy kontakt nastolatka

z pornografią już nigdy nie będzie polegał na odnalezieniu podobnej skrytki. Zdał sobie sprawę, że dzieci wchodzące w wiek dojrzewania nie będą zdane na rodziców dostarczających im, celowo lub nie, pierwszych przebłysków wiedzy o ludzkiej seksualności. Zrobiło mu się smutno, że ta chwila w życiu jego syna odbędzie się bez jego udziału, że on sam nie stanie się częścią tego, co uważał za nieodłączny element dorastania. Ulżyło mu jednak, że pornograficzne preferencje Chrisa nie zawierały wątków homoseksualnych czy otwarcie wynaturzonych. Zerknął na zegar na ekranie i przypomniał sobie, że zostało mu tylko kilka cennych minut na masturbację, zanim będzie musiał wsiąść do auta, wrócić do biura i przez cztery kolejne godziny przekonywać ludzi, by powierzyli fundusze do zainwestowania jego pracodawcy, firmie Northwestern Mutual, albo wykupili u niego polisy ubezpieczenia na życie. Od lat nie zastanawiał się już, w jaki sposób jego życie stało się tym, czym się stało, lecz kiedy rozpinał rozporek, wyciągał ze spodni koszulę i zarzucał na ramię krawat, w jego umyśle rodził się nieomal nieuchwytny sprzeciw. Nie sądził dawniej, że tym oto będzie się zajmował w wieku trzydziestu siedmiu lat. Kliknięcie pierwszej miniatury uruchomiło strumieniowy pokaz filmu, w którym główną rolę grała nieznana mu dziewczyna imieniem Stoya. Była niezmiernie atrakcyjna, miała niezwykle jasną cerę. Don nigdy nie uważał bladych dziewczyn za szczególnie pociągające, lecz wiedział, że jeśli wpadnie w pułapkę klikania licznych filmów, by

znaleźć taki, który przypadnie mu do gustu, najprawdopodobniej spóźni się do pracy i będzie miał do czynienia z szefem. Ściągnął gumkę slipów w dół, aż oparła się za jądrami, wywierając na nie lekki nacisk. Wprowadził tę technikę wiele lat temu, odkrywszy ją zupełnie przypadkowo. Spędził wówczas bezsenną noc z powodu żony, która we śnie przycisnęła pośladki do jego genitaliów. Próbował delikatnie ocierać się o nią wzwiedzionym członkiem, gdyż czasem doprowadzało go to do pełnej ejakulacji, lecz tamtej nocy miał na sobie bokserki z grubszego niż zwykle materiału, więc tylko jeszcze bardziej się podniecił. Wiedział, że jeśli przystąpi do masturbacji na całego, irytujący ruch obudzi żonę i ściągnie mu na głowę nawał pytań, których nie miał ochoty wysłuchiwać. W pewnej chwili Rachel wstała i poszła do łazienki. Don wykorzystał okazję, by po raz pierwszy ściągnąć bieliznę poniżej jąder i szybko dokonać masturbacji, chwytając spermę w złożoną w miseczkę dłoń, którą przed powrotem Rachel wytarł o bok łóżka. Nie wiedział, czy elastyczna gumka spodenek za jądrami przyśpieszała lub wzmacniała orgazm, ale lubił to odczucie i od tamtego czasu niekiedy stosował tę technikę, zwłaszcza w sytuacjach wymagających dopełnienia sesji onanizmu w krótkim czasie. Doprowadził do wytrysku nasienia w serwetkę McDonald’s, którą zgniótł i wrzucił do torebki z pustym pojemnikiem po Big Macu i pudełkiem po frytkach.

Zamknął pokrywę komputera syna i odłożył laptop tam, gdzie go znalazł. Przez chwilę ponownie przypomniał sobie, jak odkładał ojcowskie wydawnictwa pornograficzne do sekretnej skrytki w garażu w nadziei, że jego występek pozostanie tajemnicą. Wychodząc z domu, uświadomił sobie, że to nadzwyczaj mało prawdopodobne, by kiedykolwiek nastąpił ciąg zdarzeń prowadzący do znalezienia przez żonę pokrytej spermą serwetki z restauracji McDonald’s w koszu na śmieci. Nie widział jednak sensu w podejmowaniu zbędnego ryzyka, dlatego wyrzucił torbę po posiłku do pojemnika na śmieci sąsiadów. Po drodze do pracy myślał o synu. Znowu poczuł ulgę, że jego pornograficzny gust wydawał się normalny. Wchodząc do swojego gabinetu, zastanawiał się, co Chris robi w tej chwili w szkole. Mimo woli nie mógł oprzeć się rozważaniom nad zwyczajami chłopaka podczas masturbacji – kiedy i gdzie to robił, gdzie lub do jakiego przedmiotu kierował wytrysk nasienia. Jedynie przelotną myśl poświęcił możliwej reakcji żony na to, że syn folguje swojemu upodobaniu do pornografii. Nie zamierzał jej informować o swoim odkryciu. 1 Kelly Ripa – aktorka amerykańska (przyp. tłum.).

Rozdział 2 – Jezu Chryste! – zawołał Danny Vance, kiedy Chris Truby wyświetlił mu w telefonie film przedstawiający transseksualistę z biustem rozmiaru DD wprowadzającego penisa do odbytu mężczyzny w hokejowej masce. Danny przyjaźnił się z Chrisem od zawsze, więc nie zaskoczył go fakt, że przyjaciel ma w telefonie materiały pornograficzne, lecz charakter tego filmu wydał mu się odpychający, i to nie tylko trochę. Jeszcze bardziej zaniepokoiło go to, że Chris postanowił pokazać mu ten materiał przy obiedzie. Mógł to bowiem zauważyć któryś z pięciu lub sześciu nauczycieli codziennie nadzorujących uczniów podczas trzydziestominutowej przerwy obiadowej. Gdyby Danny został uznany za współwinnego i zawieszony razem z Chrisem, opuściłby co najmniej jeden mecz, a może nawet dwa, co skutecznie zrujnowałoby mu w ósmej klasie sezon w roli pierwszego rozgrywającego drużyny Goodrich Junior High Olympians, zanim ów sezon zdążyłby się w ogóle zacząć. – Co to jest? – To tylko trans dymający w dupę jakiegoś kolesia w hokejowej masce. Komiczne, nie?

– Komiczne? Mnie raczej przyszłoby na myśl: „okropne”, „pedalskie”, „odrażające” i mnóstwo innych cholerstw, zanim pomyślałbym „komiczne”. Coś ty najlepszego zrobił, wyciągając to gówno przy obiedzie? Wpakujesz nas w kłopoty. – Wyluzuj. Nikt nie widział. W tej samej chwili, gdy Chris wsunął telefon do kieszeni, przy ich stole usiadła Brooke Benton i cmoknęła Danny’ego w policzek. Brooke miała jasne włosy, niebieskie oczy, wysportowaną, choć kobiecą sylwetkę i figurę, która zapewniła jej niemal jednomyślną opinię najatrakcyjniejszej dziewczyny w Goodrich Junior High School. Kierowała drużyną Olympiannes, dziewcząt, które w klasach gimnazjalnych odgrywały role prekursorek licealnych cheerleaderek. Brooke od przeszło roku była też dziewczyną Danny’ego. – Cześć, kochanie. Co tam oglądacie? – Nie chcesz tego zobaczyć. Wierz mi – odparł Danny. – Pokazać ci? – rzucił jednocześnie Chris. – Co to takiego? – dopytywała Brooke. – Lepiej daj spokój, mała – upierał się Danny. – Poważnie, nie chcesz tego oglądać. – Naprawdę nie umiem tego opisać – stwierdził Chris. – Będziesz musiała zobaczyć to na własne oczy. – Nie dawaj się wkręcać – przestrzegł Danny, ale kolega pod stołem już podał telefon dziewczynie. Brooke włączyła komórkę i patrzyła przez chwilę. – Obrzydliwe – wzdrygnęła się i oddała telefon

Chrisowi. – Faceci uprawiający z sobą seks? Zmieniliście orientację czy co? – To nie faceci – sprostował Chris. – To trans i facet. I owszem, jestem gejem. Uwielbiam ssać kuśkę i czuć ją w dupie, a także popijać spermę całymi kubkami. Brooke westchnęła. – Z tobą naprawdę jest niedobrze, Chris. Wiesz o tym, prawda? Jesteś nienormalny. – Nieważne. Uważam, że to zabawne jak cholera. To tylko wy jesteście mięczaki. Odpieprzcie się. Idę do pana Donnelly’ego, przepytam go, jak się robi makijaż. Cześć. Gdy Chris przechodził za plecami Brooke, odegrał przed Dannym pantomimę przedstawiającą seks oralny. Danny przywykł już do jawnych błazeństw przyjaciela z wątkami seksualnymi, więc nie zareagował. – Czujesz podniecenie przed pierwszym meczem? – zagadnęła go Brooke. – Tak, a ty? – Oczywiście. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć cię na boisku, dopingować cię i w ogóle. Ten rok będzie fantastyczny. Naprawdę uważam, że wygramy rozgrywki okręgowe. – Mam nadzieję. – Odprowadzisz mnie dziś do domu? – Nie sądzę, kochanie. Trener Quinn urządza po szkole otwarcie sezonu. – Jak długo to potrwa? Mogę zaczekać. – Nie wiem. Może z pół godziny.

– Fajnie. Posiedzę z Allison, aż skończycie – zadecydowała Brooke. – Mogę jej pomóc przygotowywać transparenty i wszystko, co będzie potrzebne na mecz. – OK – odparł Danny, ale się zawahał. – Czekaj, naprawdę zapomniałem. Mama pytała, czy chcesz przyjść dziś wieczorem na kolację. – Jasne, jeśli moja mama się zgodzi. Po obiedzie wyślę jej SMS-a. – Super. Myślę, że mój tata odbierze nas po zebraniu z trenerem Quinnem, więc nie będziemy musieli iść pieszo. Pozostała część ich rozmowy dotyczyła rozmaitych tematów, od spraw szkolnych przez kino aż po programy telewizyjne. Kiedy Brooke przystąpiła do szczegółowego opisywania odcinka serialu The Soup, który obejrzała poprzedniego wieczoru, Danny spojrzał w drugi koniec stołówki, na Tima Mooneya, który podniósł się z miejsca, wyrzucił odpadki i wyszedł z sali. Danny i Tim przyjaźnili się przez całą podstawówkę, a nawet całą siódmą klasę. Danny wiedział, że to między innymi dzięki Timowi Goodrich Olympians będą mieli niezłe szanse na zwycięstwo w rozgrywkach okręgowych. Tim wyszedł ze stołówki dziesięć minut przed końcem obiadu. Błyskawicznie sprawdził w telefonie skrzynkę mailową, żeby upewnić się, że jego gildia w grze World of Warcraft nadal planuje rajd na Cytadelę Lodowej Korony w ustalonym z góry terminie – tego wieczoru o dziewiętnastej – po czym ruszył do gabinetu trenera Quinna, mając przed sobą określony cel. Nie chciał się

spóźnić na lekcję historii Ameryki, lecz wiedział, że parę minut spóźnienia nie przeszkodzi mu w zrozumieniu tematu zajęć. Poprzedniego wieczoru przeczytał i opanował materiał z podręcznika (który miał zostać wyznaczony jako praca domowa na obecny wieczór), żeby móc dołączyć do rajdu swojej gildii bez obawy o to, czy po zakończeniu gry o jedenastej wieczorem zdąży się przygotować do zajęć. Nauka przychodziła Timowi łatwo. Większość wiadomości wydawała mu się banalna, lecz wiedział, że musi się starać utrzymywać wysoką średnią ocen, która umożliwi mu zakwalifikowanie się w liceum do programu nauczania dla zaawansowanych, a to z kolei zapewni mu wstęp do dobrego college’u. Jednak ostatnio Tim Mooney przekonywał się, że coraz trudniej mu zachowywać taką postawę. Jego rodzice rozstali się nieco ponad rok temu. Tim zawsze podejrzewał, że przyczyną rozpadu ich związku była niewierność matki, choć żadne z rodziców nigdy z nim o tym nie rozmawiało. Oboje utrzymywali, że po prostu potrzebują odpoczynku od siebie. Kiedy matka Tima, Lydia, po raz pierwszy obwieściła, że przeprowadza się do osobnego mieszkania na drugim końcu miasta, chłopak zdziwił się, jak niewielki wpływ na jego życie wywarło to wydarzenie. Został z ojcem, dzięki czemu mógł nadal uczyć się w tej samej szkole, ale często widywał się z matką. Niewiele zatem się zmieniło. Na początku lata w roku, w którym Tim miał pójść

do ósmej klasy, rodzice wzięli formalny rozwód. Chłopak rozumiał, że ma przed sobą trudny okres. Jego rodzina przestała istnieć. Prysnęła nadzieja, że rodzice uporają się z problemami lub znowu zamieszkają pod jednym dachem. Mniej więcej tydzień po rozwodzie matka Tima obwieściła kolejną nowinę. Miała przeprowadzić się do Kalifornii ze swoim nowym partnerem nazwiskiem Greg Cherry, pracownikiem marketingu. Tim ponownie musiał wybrać – z którym z rodziców chce zamieszkać, lecz tym razem decyzja mogła bardziej zaważyć na jego życiu. Zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem miał rzadko widywać się z rodzicem, z którymkolwiek by mieszkał, albo nie widywać go wcale. Ponieważ wcześniej mieszkał już z ojcem, a nie uśmiechała mu się zmiana szkoły, wolał pozostać na miejscu. Matka nie zgłaszała sprzeciwów. W rezultacie chłopak nie widział jej, odkąd wyjechała, czyli od prawie czterech miesięcy. Jej kontakty z synem z każdym tygodniem stawały się coraz rzadsze, a od jakiegoś czasu ograniczały się do telefonicznych rozmów co sobotę, kończących się zwykle szybko pod pretekstem deklarowanego przez matkę nawału zajęć. Przez całe lato Tim co noc nie spał aż do trzeciej lub czwartej nad ranem. Grał w gry komputerowe, najczęściej w World of Warcraft, i oglądał telewizję. Coraz rzadziej nawiązywał kontakt z ojcem, gdyż w towarzystwie Kenta – przejawiającego po odejściu żony większą skłonność do chłodu i biernej agresji – czuł się

coraz mniej komfortowo. Pewnego wieczoru Tim przebrnął przez dokumentalny film pod tytułem Fabryka konsensusu. Po jego obejrzeniu odszukał w sieci kilka artykułów na temat bohatera filmu, Noama Chomsky’ego. W rezultacie doszedł do wniosku, że nic naprawdę nie ma sensu, wolna wola jest złudzeniem, a sprawy, na które większość ludzi poświęca czas i energię, to systemy kontroli opracowane przez tych, którzy dążą do manipulowania ludzkością. Myślał o tym, pukając do drzwi gabinetu trenera Quinna. Swoją wizytą przerwał mu jedzenie kanapki i oglądanie programu Sports Center. Tim był najlepszym środkowym wspomagającym, jakiego trener Quinn widział od lat. Przewyższał większość rówieśników wzrostem, szybkością i formą sportową, podobnie jak niegdyś jego ojciec. Stanowił zasadniczo jednoosobową sekcję obrony, niemal w pojedynkę utrzymując punktację większości drużyn przeciwników w każdym meczu poniżej dziesięciu punktów. Trener Quinn, mając w perspektywie niecałego tygodnia otwierające sezon spotkanie z drużyną Park Panthers, był więcej niż pewien, że ma w kieszeni wygraną sezonu, a może nawet rozgrywek okręgowych, co dałoby mu etat głównego trenera w którymś z liceów regionu. – Tim, wejdź, proszę – powitał chłopaka. Tim przestąpił próg gabinetu i usiadł. – Znakomicie radzisz sobie na treningach. Pewnie nie możesz się już doczekać meczu z drużyną Park?

– W gruncie rzeczy o tym chciałbym z panem pomówić, trenerze. Quinn poczuł na karku zimny pot. Tim Mooney stanowił kluczowy element tego, co uważał za swoją najlepszą od lat szansę wspięcia się na szczebel wyższy niż posada gimnazjalnego trenera. – O czym ty mówisz? – Trenerze, nie sądzę, żebym w tym roku mógł grać – odparł chłopak. – Słucham? – wykrztusił Quinn. – Chciałem tylko powiedzieć, że odchodzę z drużyny, trenerze. Czuję, że muszę tak postąpić. – Tim, skąd ci to przyszło do głowy? Naprawdę powinieneś to przemyśleć. Czy dzieje się coś złego? Może jakieś kłopoty w domu? – W domu wszystko w porządku – zapewnił Tim. – Dużo nad tym myślałem. Po prostu wydaje mi się, że sport nie ma sensu. – Ależ sport ma sens. W młodości to najlepsze, co można mieć w życiu. Cholera, twój ojciec mógłby ci powiedzieć to samo! Naprawdę czujesz się w porządku, odrzucając to? – Owszem, myślę, że tak. – Cóż, oczywiście nie mogę ci nakazać gry w futbol, ale powinieneś jeszcze raz poważnie rozważyć tę decyzję. Bóg obdarzył cię talentem, synu. Nie odrzuca się w ten sposób bożych darów. – Przemyślę to, trenerze – obiecał chłopak. – Ale na razie w tym sezonie skończyłem z grą.

Wstał i ruszył do wyjścia. Quinn odprowadził go wzrokiem, zdając sobie sprawę, że największa szansa na upragnioną przez żonę rozbudowę domu właśnie opuszcza jego gabinet. Po wyjściu od trenera Quinna Tim poszedł na lekcję historii Ameryki. Usiadł obok Brandy Beltmeyer. Nigdy nie miał dziewczyny, ale pomyślał, że Brandy mogłaby nią być. Wyglądała bardzo zwyczajnie, nie tak jak te, które większość facetów uznałaby pewnie za interesujące. Podobała mu się jej powściągliwość. Nie dała się uwikłać w te nieistotne błahostki typowe dla nastolatki, tak pochłaniające wszystkie jej rówieśniczki, i ta jej cecha budziła zaciekawienie Tima. Brandy wydawała mu się dziewczyną niezmiernie interesującą ludzi, którzy nie szczędzili czasu, by lepiej ją poznać. Pod koniec siódmej klasy Tim został wyznaczony na partnera Brandy w końcowym projekcie z angielskiego – prezentacji na temat Przygód Hucka Finna. Oboje dobrze się dogadywali. Chłopak lubił dźwięk jej głosu, gdy wypowiadała pewne wyrażenia charakterystyczne tylko dla niej. „To nawet nie może być realne” – było jednym z nich. Latem Tim wysłał do Brandy SMS-a z pytaniem, czy dziewczyna wybierze się z nim do kina, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Brandy, o czym nie wiedział, nie posiadałaby się ze szczęścia, mogąc obejrzeć film w jego

towarzystwie, lecz po prostu nie otrzymała jego wiadomości. Faktycznie czuła się rozczarowana, że po ich współpracy Tim nigdy się do niej nie odezwał. Podczas spędzonego razem czasu lekko się w nim zadurzyła i fantazjowała, że będzie on pierwszym chłopakiem, który ją pocałuje. Wiadomość od Tima: „Może chcesz pójść do kina?”, przechwyciła matka Brandy, Patricia, kierująca miejscową grupą monitorującą PATI – co oznaczało Parents Against The Internet2, a przy tym stanowiło zdrobnienie jej imienia, co uznała za sprytne połączenie. Założyła grupę monitorującą po obejrzeniu odcinka programu The Tyra Banks Show, poświęconego zjawisku „sextingu”3. Patricia, która nie zadowoliła się zmuszeniem córki do wyjawienia haseł do wszystkich kont e-mailowych, profilu na portalu Myspace oraz innych stron, dała córce najnowszą komórkę z zainstalowanym programem zapewniającym matce dostęp do telefonu Brandy z jej własnego. Kiedy Patricia zobaczyła SMS-a od Tima z zaproszeniem do kina, natychmiast zdecydowała, że córka jest jeszcze za młoda na randki, i skasowała wiadomość. Chłopak zinterpretował brak odpowiedzi od Brandy jako brak zainteresowania, więc nigdy nie podjął kolejnej próby zaskarbienia sobie jej względów czy zwrócenia na siebie uwagi. Jednak wciąż o niej myślał i zachodził w głowę, czy wyrwał się zbyt obcesowo ze swoim SMS-em, czy może (co bardziej

prawdopodobne) Brandy uznała go po prostu za mało atrakcyjnego. Tanner Hodge, jeden z biegaczy drużyny Olympians, minął Tima w drodze na swoje miejsce. – Skopiemy Panterom tyłki! – rzucił, wymierzając Timowi przyjacielskiego kuksańca, na co chłopak odpowiedział tym samym. Tanner nie miał pojęcia, że kolega właśnie odszedł z drużyny futbolowej. Tim otworzył podręcznik na rozdziale, który przeczytał poprzedniego wieczoru. Gdy pani Rector rozpoczęła wykład o „bostońskiej herbatce”, on oddał się rozważaniom, co w tej chwili w Kalifornii może robić jego matka. 2 Ang. „rodzice przeciwko Internetowi” (przyp. tłum.). 3 Sexting – połączenie angielskich słów sex („seks”) oraz texting („wysyłanie wiadomości tekstowych”), oznaczające wymianę wiadomości o treści lub podtekście seksualnym (przyp. tłum.).

Rozdział 3 Trener Quinn rozpoczynał każdy sezon rozgrywek w ósmych klasach wygłoszeniem w tygodniu, w którym przypadał pierwszy mecz stałego sezonu, mowy obliczonej na wzbudzenie w drużynie większej motywacji i podekscytowania. Wygłaszał ją tyle razy, że w każdym kolejnym roku brzmiała ona niemal identycznie poza nieznacznymi różnicami intonacji lub tonu oraz zmianami pojedynczych słów. W ciągu ostatnich paru lat Quinn kilkakrotnie starał się o etat trenera liceum w rozmaitych okręgach szkolnych. Stanowisko trenera ósmych klas zwykle dawało mu satysfakcję, jednak ostatnio ustąpiła ona miejsca poczuciu frustracji, podsycanej głównie przez pragnienia żony: żeby mieszkać w ładniejszym domu, jeździć szykowniejszym samochodem, ostatecznie zaś przeprowadzić się do innego miasta. Miał nadzieję, że obecny rok pracy w Goodrich Junior High School będzie jego ostatnim. Jednak wiedział, że zwiększenie do maksimum szans zatrudnienia gdzie indziej będzie wymagało pomyślnego przebiegu sezonu. Do trzydziestu dwóch futbolistów z ósmej klasy