;
JERZY SŁAWOMIR
WASILEWSKI
Podróże do piekieł
Rzecz
o szamańskich
misteriach
Ludowa Sp6łdzielnia Wydawnicza
Opracowanie granczne
. Jan Kooarsld
ISBN 83-205-3092-X
Copyright ,by Ludowa Sp6łdzielJnia Wydawnicza
" Warsza,wa 197~ .
.:.W szamańskiej jurcie panuje mrok. Jakaś skulona
postać - może to żona, a może młody pomocnik sza-
mana- trzyma ponad stłumionymi płomieniami ogni-
ska masywny krąg jego bębna. On sam siedzi nieco
w głębi, za sobą mając figurki bóstw domowego ołta-
rzyka. Ocży przymknięte, w zębach długa fajka z moc-
nym tytoniem, plecy pochylają się miarowo w przód
iw tył. Słychać ciche mruczenie modlitwy, Nagle pod-
nosi się, chwyta bęben, uderza weń na próbę - me,
dźwięk nie jest jeszcze odpowiednio donośny, cały dzień
padał deszcz li. skóra na obręczy zupełnie zwilgotniała,
trzeba ją długo suszyć. Siedzący po obu stronach od
wejścia widzowie obserwują go w napięciu, jest mię-
dzy nimi d chore dziecko, przyprowadzone z nadzieją
na wyleczenie.
I oto zaczynają się szybkie, rytmiczne jak takty wa-
hadła uderzenia w bęben. Towarzyszy im nie mrucze-
nie już, ale donośny śpiew, prośba do bóstw szamań-
skich o sprzyjanie w oczekującej podróży, wezwanie
duchów opiekuńczych do przybycia. Aby je zjednać
siedząca przy ognisku postać długą drewnianą łyżką
'rozpryskuje bezustannie gorącą herbatę z mlekiem
przez otwór dymny w górze [uety. Głuche dźwięki bęb-
na słychać daleko wokół obozowiska, duchy szamana
pojawiają się zatem, przez na wpół,~Odslonięty górny
.5
krąg wchodzą do wnętrza. Rozpoczyna się rozmowa
z nimi - dialog oddają głosy różnej wysokości, któ-
rymi szaman na przemdan operuje; wydaje się liż wy-
chodzą one z różnych miejsc. Rozmowa przeradza się
w walkę, szaman wygina się do tyłu pod naporem
cisnących nań duchów aż w końcu musi ustąpić, siada
zmęczony, zapala fajkę. Po kilku śpiesznych, głębokich
zaciągnięciach podnosi się jednak, znowu uderza w bę-
ben, tanecznym krokiem obchodzi z obu stron ognisko.
W tańcu tym łowi duchy - niby .to zaprasza je po-
kornie, a gdy już się pojawią - chwyta je nagle do
wnętrza bębna i uderzeniem pałki pieczętuje zwycięstwo.
I oto od swego ducha-opiekuna dowiaduje się, iż dusza
chorego dziecka została porwana przez władcę świata
podziemi Erlik Nomyn-chana. Rozpoczyna się podróż
w głąb złowrogiej krainy. Taniec nabiera ekspr-esji,
skoki stają się coraz szybsze, w szamańskim zawo-
dzeniu pojawiają się głosy zwierząt-strażników drogi
w zaświaty - wycie wilka, ryk niedźwiedzia. Dla ich
pokonania wystarczy mocne uderzenie pałki w bęben
lub w metalowe brzęczące przywieszki, którymi .po-
kryty jest cały prawdę szamański strój. lm dalej jed-
nak, tym duchy stają się silni-ejsze, szaman zaś opada
już z sił, coraz częściej zatacza się pod ich ciosami.
I oto wali się na ziemię, padającego bez przytomności
podtrzymuje w ostatniej chwili żona. Pośród obecnych
- poddających się sugestii szamańskich działań, po-
grążonych w narkotycznej atmosferze seansu, jego ryt-
micznej, głośnej muzyki i tanecznych skoków, teraz
zaś w napięciu oczekujących na ocknięcie szamana -
jest to jedyna chyba osoba zachowująca pełen spokój
li nieomylność ruchów.
Po paru minutach szaman odzyskuje przytomność,
podnosi się, wznawia bicie w bęben, taniec i mod1i-·
tewny śpiew. Z powrotem jest na drodze w zaświaty:
wita się ze spotkanymi tam zmarłymi ojcem i matką,
6
galopuje dalej az Jego wierzchowiec się zmęczy -
dźwięk bębna nie przypomina już końskiego tętentu,
trzeba go dosuszyć. Podczas gdy żona czyni to, on stoi
pochylony, kołysząc się intonuje ciche dźwięki - ni
to płaczu, ni to modlitwy. Jest tak głęboko zatopiony
w ekstazie, że gdy kobieta podaje mu bęben - a czyni
to nader ostrożnie, od tyłu wkłada mu go powoli do
ręki, podpierając przy tym szamana własnymi plecami
- stanowi to wstrząs, który o mało nie powala go
znów na ziemię. Szybko przecież przychodzi do siebie,
prosi o nabicie fajki, wypala ją i znów gotów jest do
drogi. Śpiewem opisuj-e ostatnie przeszkody i wreszcie
może ogłosić, że dotarł do jurty złowrogiego władcy
świata podziemnego. Wita się z mm z szacunkiem, ale
rozmowa z Erlikiem nie jest łatwa, bóstwo gniewa się,
iż dostał się do jego siedziby żywy człowiek, Dopiero
otrzymawszy "biały podarek" - przygotowane wcześ-
niej zawiniątko z grudkami suszonego białego sera udo-
bruchany Erlik obiecuje przywrócenie zdrowia chore-
mu dziecku. Zapowiada też wzrost stad koni i bydła,
określając nawet, które sztuki wydadzą potomstwo
i jakiej będzie ono maści. Rozmowa skończona, jeszcze
tylko krótki lot powrotny - taniec wok6ł ognia, je-
den skok i szaman [est znów naziemi, siedzi u ogniska,
zaś obecni witają go pytaniem ,,'czy dobrze się podró-
żowało?". Odpoczywa pijąc kumys - 7 czarek kolejno
- poi mim też swego wierzchowca - bęben, zaś puste
naczynie rzuca dla wróżby na ziemię. Gdy pada ono
dnem w dół wszyscy zgromadzeni wykrzykują "po-
myślnie!". Wśród widzów znajdzie się jeszcze kilka
osób z :r6żnymi dolegliwościami, podchodzą one ku sza-
manowi, ten wznosi nad nimi swój bęben i uderza weń
z olbrzymią siłą, chorzy odchodzą w skupieniu.
Misterium dobiega końca, kobieta pomaga szamanowi
usadowić się na ziemi, zdejmuje zeń ciężki strój, chowa
go do skrzyni .w gł6wnej części jurty. Sam on pod-
7
daje się temu biernie, jeszcze się nerwowo otrząsa,
mruczy ostatki modłów - prośbę do ognia., by go
zachował przy życiu - wyciera rękawem pot spły-
wający po twarzy. Świat duchów znika, szaman na
powrót staje się zwykłym człowiekiem. Zaś nazajutrz
niektórzy 'Spośród chorych poczują się lepiej, we
wszystkich bowiem uczestników misterium wstąpiła
nadzieja na pomyślny i dzięki zjednanej przychylności
duchów wolny od niebezpieczeństw los.
Aby w pełni zrozumieć opisany tu obrzęd szamań-
skiego zaklinania, by czytelna stała się logika tych
misteriów, by wreszcie poznać cały skoncentrowany
wokół nich system wierzeniowo-rytualny, szamanizm
- przebyć musimy drogę równie daleką li równie
chyba ciekawą .co wędrówka szamana w zaświaty.
Będzie to podróż do odległych ludów, prowadzących
do dziś albo przynajmniej do niedawna archaiczny tryb
życia: tubylczych grup myśliwych syberyjskiej i ame-
rykańskiej Północy, koczowników azjatyckiego stepu,
plemion tropfkalne] dżungli. Będzie to także wędrówka
w czasie - śladami pradawnych rytuałów, których
nikłe pozostałości zadokumentowały naskalne ryty,
odnajdywane w wykopaliskach przedmioty kultowe,
a także nieliczne zapisy źródłowe sprzed wiek6w. Bę-
dzie to wreszcie podróż w głąb ludzkiej psychiki, nie-
odzowna dla rzetelnego wniknięcia w fantasmagorycz-
ny świat szamańskiej wyobraźni. .
W naj różniejszych kulturach, w odległych od siebie
społeczeństwach spotkamy sylwetki szamanów - ludzi
podobnych w swej dziwności li odmienności. Ich nad-
~aturalne właściwości są wszędzie zbliżone, wyr6żnia
ich spos6~ v: jaki postępują z oczekującymi ich po-
mocy ludźmi oraz z b6stwami i duchami, w które lu-
8<łzie ci wierzą. Wszędzie tam - obok systemów reli-
gijnych wyżej rozwiniętych lub też w cieniu świato-
pogląd6w nowych, zracjonalizowanych - istnieją ślady
archaicznego systemu wierzeń, określanego mianem
szamanizmu. Ale także w bliskich nam kręgach kul-
turowych - przede wszystkim w obrębie tradycyjnej
kultury ludowej - jeszcze współcześnie natknąć się
można na szereg zjawisk do niego zbliżonych, być może
wręcz zeń się wywodzących czy będących jego relik-
tami. Takie analogie będą tu przytaczane nie dla epa-
towania Czytelnika, lecz dla pokazania jak wiele ele-
mentów naszej wizji świata, zapisanej zarówno w wy-
rażających światopogląd tradycyjny obrzędach i fol-
klorze jak i w arcydziełach literatury powieściowej
XX wieku stanowi kontynuację wątków głęboko ar-
chaicznych,dzied:zJiczonych z 'najodleglejszej przesz-
łości, być może wspólnej dla różnych ludów. Czytel-
nikowi tej książki nieobce są zapewne prace takich
badaczy, jak Mircea Eliade czy grono radzieckich se-
miotyków - strukturalistów związanych z ośrodkiem
w Tartu a badających najróżniejsze dawne i współ-
czesne systemy językowe i kulturowe. Rekonstruują
oni system wyobrażeń o świecie i człowieku, jakli pa-
nował w kulturach tradycyjnych, archaicznych czy ple-
miennych, systemu, którego podstawowe elementy -
jak choćby szeroko omawiana .idea organizującego
wszechświat Drzewa Kosmicznego (Góry Kosmicznej
czy Osi) -' okazują się wspólne dla człowieka wszel-
kich ras i kultur.
Odsłonięcie zrębowych zasad określających widzenie
świata w kulturach zwanych pierwotnymi, szukanie
elementarnych struktur określających ludzkie wierze-
nia i wyobrażenia jest jednym z naczelnych celów tej
książki. Przyświeca. jej bowiem ta sama dewiza, która
wyznacza kierunek badań całej nauki etnologicznej:
/
, -
zrozumieć co łączy a 00 dmeli, co odróżnia co zaś
upodobnia ludy J kultury na całym świecie. Jak w każ-
dej nauce tak i w etnologii panuje przecież dążenie do
szukania prawidłowości i tożsamości pod osłoną róźme,
.Choć sZ~nizm stanowi pr:zedmiot uważni'ejszych
zramteresowan badawczych co najmniej już od dwóch
stule.ci, to daleko nam jeszcze do pełnego jego po-
znania. Wraz ze stałym postępem nauk zmienia. .
... d k Ją SIę
przecież I os onalą konc,epcje ogólnoteoretyczne do-
tyczące ~człowieka i Jego kultury. Jiakże Tozwinęł~ się
np. teorie Psychologiczne, sposoby poznawania osobo-
wości. ludzkiej, rozumienia takich pojęć, jak choroba
~y:hlC~na czy normalność, zjawisk1i parapsychiczne
l WIelu innych kwestii nie do uniknięcia, gdy mówi się
Q ekstatycznych czarownikach:i szamanach. Ostateczne
~sumo.wa'nie. ~tanu wiedzy o tych zjawitskach nigdy
~e będ~Ie mozhwe, czy raczej nigdy, dopóki rozwijać
'SIębędzie nauka.
Wi~le jest ,t~ż względów utrudniających już samo
materIałowe, zrodłowe poznanie szamanizmu Ma g. l
. lk . r ma-
nie ty o ws~mll!ijmy o atmosferze tajemnacy, w jakiej
zawsze pogrązone były szczegóły praktyk szama,ni-
:s~ycznych, skrzętnie ukrywane - jak często skarżyli
SIę badacze - przed obcymi. Ważni,ejsza jest chyba
przes~koda ..ogólniejszej natury: jest to ten paradoks
~uki badaJ~cej egzotyczne społeczeństwa tradycyjne,
az POsuwa SIę ona dopiero kilka kroków z tyłu za
p:ocesem modernizacji tych grup, d.ociera bowiem do
Iuch. wraz z całą falą europei'zacji i Jej skutków _
a. ;'IęC wtedy,. gdy na badanie tradycji jest już za
pozno. Szamamzm panował wśród ludów budujących
:swą kulturę w oparciu o odwieczny, ekstensywny spo-
oSóbgo.spodarowania - przeważnie myś1istwoalbo ko-
czown:rcze pasterstwo. Modernizują się one w ciągu
,ostatnlCh dziesiątków lat w bł k . .
.a h ys aWlCznym ternpis
przee odząc na CYWilizowanytryb życia znikają nie~
10
. ko z etnografścznej mapy świata". Jest to wzgląd
Ja " . hi
niezmiernie dstotny, a'loowiem pewne rodzaje dro 82-
gowych badań - dziś już prawie ni'e.wykonalne -
mogłyby wiele. wyjaśnić. T.o prawda, Wiek XIX PO~-
stawił sporo opisów szamańskich seansów. -:1:.O~lS
sporządzony bez głębokiej wiedzy, bez u~rze~n:e} ~~a~
domości tego, na jakie pytania ma odpowledzleć l J~kIeJ
teorii ma służyć - zawsze będzie powierzchowny l dy~
letancki. Ci, którzy nie zdawali sobie sprawy z całej
złożoności zjawisk - a trudno od nich wymagać, by
antycypowali np. sposób myślenia właś~wy dzisiejszej
etnologii strukturalnej - nie dostrzegali wręcz (a za-
tem i nie notowali) tych szczegółów, których sens
i znaczenie rozumiemy dopiero dzisiaj. To samo doty-
czyć może takoż eksperymenta~ych ~dań. p.sycholo-
gicznych - cóż kiedy odpowiednie specjalności nau.ko-
we wykształciły się dopiero wtedy, gdy szamarazm
przeżywał już swój zmierzch. .
Kolejne trudności wiążą się z zasięgiem i dyslokacją
tej formy religii. Gdy sporządzimy jakąkolwiek przy-
bliżoną mapę szamanizmu na kuli ziemskiej to natych-
miast staje przed nami szereg istotnych pytań gene-
ralnych: skąd wziął się on w tak odległych miejscach
globu? Czy promieniował z Jednego obszaru (jak to
było w przypadku wielkich religii - ~hrześcija~'Stwa
idącego z Judei albo buddyzmu z Indii), czy tez ?ył
wynalazkiem dokonywanym niezależnie przez Tó~e
ludy :i kultury? Jeśli zaś to drugie, to czy wszystkie
owe lokalne odmiany szamanizmu możemy określać
wsp6lnym mianem? Czy są one na tyle do siebie
podobne, że można mówić o zjawisku jedn~rodnym,
homogenicznym? Na He odmiany lokalne mają prawo
różnić się od siebie nie tracąc prawa do wspólnego
miana, co natomiast należy przyjąć za konieczne kry-
terium szamanizmu, za zespół cech dlań specyficznych,
dzięki którym można wyodrębnić go spośród praktyk
11
li kul~w pokrewnych li podobnych. A zatem _ i tu
koło S1ęzamyka - według jakich kryteriów s '.
należy ową mapę? porządZIC
. By nie wejść od razu lIla wst . . .
znaleźć trzeba jakiś Ar hi edępie w to błędne koło
cia" Na początk "d c m esowy punkt podpar-
. ~~ u prze stawmy t t '.
kuli ziemskiej, gdzie napot k za em e. mIejSCa na
(według mniej lu'b bardziej y amy : "llJlewątpHwy"
daczy) szamanizm t . powszecego zdanja ba-
. , po em zas - pr7VTni .
Wzoru zjawiska ni . d -J ••~erzaJąc do tego
U.LeJenoznaczne trudn1e' d . .
określić - dokonaJ'my ich sel k :. Za .~ aJące SIę
. e cja, czmJmy w' od
przedstawIających najmniej wątpliwości faktów.
IęC
1
Wędrówki po mapie
szamanizmu
.Naszą podróż po mapie rozpocznijmy od północnej
części kontynentu azjatyckiego, tu bowiem, na Syberii,
mamy do czynienia z klasyczną postacią szamanizmu,
najdokładniej opisywaną przez podróżników i naukow-
ców poczynając już od XVIII wieku. Chciałoby się wręcz .
powiedzieć, że tu leży historyczna kolebka formowa-
nia się szamanistycznego .kompleksu obrzędów, prak-
tyk magicznych i wierzeń ~ lecz w tym punkcie roz-
poczynają się istotne wątpliwości. Z jednej bowiem
strony to właśnie z języka wschodniosyberyjskich
Ewenków - czyli według dawnej nomenklatury Tun-
guzów - pochodzi słowo szaman (także saman, u Gol-
dów siaman, li Mandżur6w sama). Krótka dygresja na
temat tego terminu: poczynając od ukazania się w roku
1707 we Frankfurcie książki moskiewskiego posła
Everta Yssbranta Idesa, będącej relacją z rozpoczętej
przezeń w 1692 roku Trzy~tniej podróży do Chin
13
z Moskwy przez Wi,elki Ustiug, Zyrianię, Permie, Sy-
berię, Daurię i Wielką Tartaryę, później zaś poprzez
język i piśmiennictwo rosyjskie słowa szaman" l' sza
" ,,-
manizm" wchodzą do powszechnego użytku w językach
europejskich. W językach -tunguskich wyraz saman
wyw~ się od czasownika sa - wiedzieć, znać, a więc
odpowiadały etymolo.gicznie naszym termdnom zna-
~hor" czy JJw!ed~ma". Tym niemniej według niekt6rYCh
Językoznawc~w Jest to tam słowo rzadkie, a więc obce.
Jego rz~~ych korzeni szukają oni w języku daw-
nych Indu, pall, z którego -poprzez chiński _ mogło-
by wraz z ekspansją buddyzmu dotrzeć do ludów Pół- .
nocy. Pierwotna indyjska wersja - ŚTamana, ćramana
- O'~czała w~drownego Ubogdegomnicha-ascetę. I oto
r~dZl S1ępytame czy pr·zypadkiem z Indii zapożyczono
Il'lletylko słowo, ale [ treść, zjawisko, które się za nim
kryło - sPecyficzną postać funkcjona!l"iusza kultowe-
go.. ~e r~Żnice m~ędzy .obu tymi personaiJaJni są zbyt
duze. Nie szkodZI, znajdą się i inne zbieżności języ-
kowe, np. szamańskie drzewo turu i drzewo Buddy
taru; ~~r?oono uwagę na fakt, że kluczowy atrybut
ewenklJsklCh szamanówzwierciadlo umożk '. .
. ..' IlWlaJącelm
podr~ze ~ zaswuaty musi s~nowić wkład kulturowy
obcy, stWierdzono, że wąż - Jeden z zasadm' h
kł dnik' '. . . czyc
s a ow SzamanSklej JdOOlogiini'e wszędzie na tych
terenach wys:ęp~je w naturze; dostrzegano buddyjskie
cech~ Szam.ansklegO s~roju,. bębna, nak!l"ycia głowy.
A WIęczanuast szamamzmu Jako prastareJ' odw'ec .. t '. . , l zme
lS nleJąc~J na Syberii re1igii zarysowała się tu wizja
"szamamzmu wywołanego -przez buddyzm" i to wy_
wołanego bardzo późno, bo dopiero w początkach na-
~:~gO ty~ą~lecia, ~ed~ to religia ta w swej lamaistycż_
J odmrame promlemowała z połudn4a _ z Indii, Ne-
palu, Tybetu - na północ i na: wschód. .
. W dalszych wędrówkach przyjdzie nam wielokrotnie
Jeszcze spotkać się z przypadkami zarówno zapożyczeń
14
językowych jak i ~m~:tów mater~a1nych. Autorowi
pada więc wyrazić JUZ teraz swoje generalne prze-
wy . . l .
konanie, że poszczególne zapożyczenia termino ogiczne
czy nawet rzeczowe nie są jeszcze dowodem .na prze-
'ęcie całej instytucji kulturowej, zwłaszcza zas tak zło-
~onej jak religia czy ekstatyczny kult. Lamaizm na
pewno wzbogacił szamanistyczny panteon, przyczynił
się do rozwoju koncepcji wierzeniowych - tak samo
jak później do ich upadku, kiedy to w instytucjonalnej
walce z dawną "czarną wiarą" zatriumfował na tere-
nach Azji Centralne] jako "religia żółta". Ale przecież
na długo przed jego powstaniem, w archeologicznej
przeszłości Syberii i Północy uformowała si~ tu syl-
wetka szamana (chociaż może tylko czarownika? Do-
, tychczasowe znaleziska nie pozwalają na bliższą cha-
rakterystykę, a zresztą problem ten ma przede wszyst-
kim charakter definicyjny). Przemawiają za tym m.in.
pochówki uznawane za szamańskie, a pochodzące znad
Bajkału z końca neolitu i początków epoki brązu z tzw.
stadium głazkowskiego (pierwsza połowa II tysiąclecia
p.n.e.) czy też cienkie, brązowe odlewy głów w cha-
rakterystycznych koronach - jakby szamańskich
przybraniach głowy. Przedstawiają one zapewne ubó-
stwionych mitycznych szamanów-przodków; znajdywa-
ne powszechnie we wschodniej Syberii, zwłaszcza nad
Angarą i Leną, datowane są na ostatnie wieki przed
naszą erą.
Wydaje się zatem, że szamanizm syberyjski wyrósł
z wcześniejszych miejscowych form magiczno-wierze-
niowych: kultu przodków, łowieckich kultów - być
może o charakterze totemicznym,że dziedziczy te kon-
• cepcje światopoglądowe, które charakteryzowały ani-
mistyczny sposób myślenia ludzi-członków syberyjskich
społeczeństw plemiennych.
Do czasów najnowszych praktykowały go wszystkie
tubylcze ludy Syberii
tów (Ostiaków) i Mans6w (Wogu16w) w jej zachodniej
części nad Obem i Irtyszem a kończąc na daleko-
wschodnich Czukczach i Kamczadalach. Powied71ieć
trzeba od razu, że choć m6wi się często w uproszczeniu
o ,,syberyjskiej postaci szemanlzmu", to jednak nawet
na tym obszarze nie jest to wcale zjawisko jednorodne.
Jeśli w ogóle mamy prawo używać terminu "szama-
nizm syberyjski" - a wobec olbrzymiej różnorodności
form nękają tu badaczy rozliczne wątpliwości - to
z pewnością instytucja ta prezentuje na tym olbrzymim
obszarze geograficznym i. etnicznym różne fazy swego
rozwoju. W wykształconej postaci istniała np. u ludów
tunguskich, gdzie szaman był naczelnym wykonawcą
rodowego kultu religijnego, wysoce. wyspecjalizowa-
nym (m.in. dzięki długiemu procesowi edukacji, po-
rządkowi zdobywanych święceń) d dysponującym bo-
gatym akcesorium atrybutów swej profesji. Na dru-
gim biegunie -skromny, domorosły wręcz szama-
nizm tzw. ludów paleoazjatyckich - Czukczów, Koria-
ków czy -Kamczadalów, gdzie szaman .był podrzędnym,
profesjonalnie słabo wyodrębnionym wróżbitą lub zna-
c~r~m, nie pełniącym prawie żadnej roli religijnej _
niekiedy obłożony był wręcz zakazem uczestniczenia
w ceremoniach kultowych. Istotniejsze znaczenie miał
tu .na~miast ~zamanizm rodzinny, którego formy wy-
dają SIę skądinąd parodią "prawd~wego" szamaniz-
mu; dowolny członek rodziny miał prawo wziąć bę-
ben - który znajdował się w każdym domostwie, ko-
rzystał zeń także szaman, z reguły nie posiadając
własnego - by w którejkolwiek chwili rozpocząć se-
ans. Fakt, iż szamani paleoazjatyccy pełnili tylko zni-
komą rolę religijną, ograniczając się do znachorstwa
wróżbiarstwa i poprawiania pogody, podczas gdy kult
P:zodk6w, przyrody itp. odprawiany był pod klerun-
kle~ starszyzny wspólnot patriarchalno-rodzinnych
wynika z poziomu i sposobu egzystencji tych ludów.
16
Zyjące w rozproszeniu grupy nie mogły znać takich
zbiorowych form kultu, jakie istniały wśród liczniej-
szych, mieszkających w większych skupiskach ludów
tunguskich, ich południowych sąsiadów. Nic dziwnego,
że sporo element6w szamanistycznych - z całą pew-
nością dotyczy to stroju, bardzo skromnego zresztą na
północy - zapożyczyły one właśnie z południa.
Czy zatem w przypadku tych ludów linia ewolucyj-
na przebiegała przez wieki od prostego szamanizmu
domowego do form bardziej rozbudowanych, czy od-
wrotnie - od rozwiniętego kultu powstałego (może
dzięki późnym wpływom buddyjskim) na południu
Syberii aż po formy zubożone w trakcie wędrówki ku
dalekiej północy? Oto alternatywa, przed którą stawali
dotychczasowi badacze problemu, przychylając się do
jednej bądź drugiej odpowiedzi. ,
Oczywiście szamanizm notowany przez badaczy XIX
i XX-wiecznych to schyłkowa już faza rozwoju tej
formacji wierzeniowej. Tym niemniej na og6ł domino-
wał on w życiu umysłowym autochtonicznych lud6w
Syberii, a i nie tylko ich. W wioskach rosyjskich
osadnik6w trafiali się niegdyś "szamani-chrześcija-
nie", z XVII wieku znamy przypadki lokalnych woje-
wodów, którzy zamawiali seanse szamańskie, aby za-
pobiec grożącemu im zdjęciu ze stanowiska. Także i
później korzystali ze znachorskich i wróżbiarskich usług
szamanów carscy urzędnicy i kupcy, zesłańcy i po-
dróżnicy, którzy - zamawiając seans szamański na
okoliczność dalszych swych los6w, stanu opuszczonej
rodziny itp. - pozostawili nam mniej lub bardziej
dokładne ich opisy.
Wraz z odchodzeniem od tradycyjnego trybu życia
w rodowych wspólnotach z wędrownym, koczowni-
czym myślistwem jako podstawą utrzymania - któ-
ry to proces radykalnie przyspieszony został w toku
przemian porewolucyjnych - znikł też szamanizm.
I - Podr6te do piekieł
17
Odzywa się dziś niekiedy, lecz w naj zupełniej lUZ re-
Idktowych formach. "Szamanizm w tej postaci, w ja-
kiej bytował jeszcze w pierwsze] ćwierci naszego wie-
ku dawno odszedł w sferę wspomnień. Pamięta o nim
tylko starsze pokolenie. Co prawda poszczególne lego
elementy można spotkać wśród starszej części ludno-
ści Syberii i Północy, można' napotkać i byłych sza-
manów,
lUZ przyciągało uwagę badaczy, przede wszystkim
oczywiście uczonych rosyjskich i radzieckich. Na pra-
ce wielu z nich będziemy się jeszcze powoływać. Te~
raz rzućmy przynajmniej garść nazwisk: a więc "Wiel~
ka trójka" etnografów-religioznawców: Lew Sztern-
berg, Władimir Bógoraz-Tan i Waldemar Jochelson,
prowadzący w pierwszych latach naszego wieku i w
okresie porewolucyjnym rozległe badania wśród lu-
dów dalekiej Północy, dające im także punkt wyjścia
dla konstruowania koncepcji bardziej ogólnych, teo-
retycznych. Na wspomnienie zasługuje też postać Ser-
gieja Szirokogorowa, autora fascynującej pracy o sza-
manizmie wśród ludów tunguskich na tle całokształtu
ich życia psychicznego, współtwórcy i dokumentatora
teorii o "szamanizmie wzbudzonym przez wpływy bud-
dyjskie". W innym kierunku szły natomiast szczeg6-
łowe studia Głafiry Wasiljewicz i Arkadiusza Anisi-
mowa; prace tego ostatniego - wydane także u nas _
ukazują związek szamanizmu z dawnymi wierzeniami
totemicznymi, datują jego autochtoniczne narodziny
na Syberii na okres rozpadu rodu macierzyńskiego i
formowania się patriarchatu.
Niebagatelny wkład w poznanie wierzeń lud6w P6ł-
nocy wnieśli też Polacy, Pierwszą bodaj wzmiankę o
szamanizmie w naszym piśmiennictwie zawiera rela-
cja Ludwika Sienickiego (wziętego do niewoli przez
wojska rosyjskie w 1707 r.) z jego przymusowego 'po_
bytu na Syberii, opublikowana w Wilnie blisko pół
wieku po peregrynacji autora, bo w 1754 r. Weźmy do
rąk ten rzadki starodruk. Bombastyczny, barokowy,
długi na stronę tytuł: "Dokument osobliwego miłosier-
dzia boskiego f...] ź: napomnieniem o mniej znanyćh
Moskiewskiego Państwa Krainach w pogańskich błę-
dach jeszcze zostających [...]" itd., itd. Wewnątrz'-
apologetyczna rozprawa teologiczna traktująca o wyż-
szości katolicyzmu nad "wiarą luterską", do czego
20
autor miał sposobność przekonać się, gdy zrządzeniem
Opatrzności w monastyrze w Jakucku czytywał łaciń-
skie, katolickie księgi... Jest też krótka relacja z prze-
bytej drogi i pobieżne wzmianki o obyczajach napot-
kanych ludów; tak więc o Jakutach pisze autor nasz
m.in.: "za Boga maią łabędzia, a na miejscu popów
Szaman6w maią kt6rzy czarnoxięską naukę umielą, a
ubrawszy się w żelazne karaceny biją w bębny, a na
te bębnienie przychodzi diabeł w postaci łabędzia, y
rozmawia z Szamanem jako człowiek, powiadaiąc każ-
dą rzecz o którą się go Szaman pyta, co się ma uro-
dzić, kto ma umrzeć y jakie kto ma,mieć szczęście w
strzelaniu, w łowieniu ryb y inszych okolicznościach".
Mija niespełna stulecie i oto kolejny zesłaniec spo-
rządza swoje opisanie ludów Syberii, szersze wpraw-
dzie, lecz ujawniające nie o wiele bardziej nowożytną
ll!iż u poprzednika mentalność autora. Józef Kopeć -
bo o nim mowa - brygadier w powstaniu kościusz-
kowskim spędza po jego upadku dwa lata (1775-76)
na syberyjskim zesłaniu, przede wszystkim na Kam-
czatce. W swym Dzienniku podr6ży podaje opisy se-
ansów szamańskich powierzchowne wprawdzie, lecz
o .tyle znamienne, że' dotyczą one praktyk odbywa-
nych bezpośrednio na intencję autora. Jak to się zda-
rzało i innym przymusowym badaczom Syberii pod-
dawał się on szamańskiemu leczeniu, korzystał też z
wr6żb w trapiącej go wątpliwości czy uda mu się wró-
cić do kraju. Oto jak tunguskie szamanki (nazywane
przez autora także Sybillami) leczyły mu guz na pier-
si: "Przyszły więc dwie naj szkaradniejsze baby w swo-
ich dziwnych ubiorach; oglądały mnie, dotykały się
guza i odskakiwały powiadając, że kamczadalskie Sy-
bille przez zazdrość nasłały na mnie swojego djabła
i kość do morza wrzuciły; trudno będzie go wypędzić,
ale my go wypędzimy. Najprzód Sybille przyniosły z
sobą suche cedrowe drewka i dużą kamienną płytę,
21
na której rozłożyły ogien a mnie kazały USląSCnie-
zbyt wysoko i nie lękać się niczego. Potem zaczynają
swoim językiem coś do ognia gadać, Jedna z nich za-
czyna pełznąć do mnie z ryczeniem głosu niedźwie,
dziego d. zbliżywszy się na krok, rzuca się na mnie
szarpiąc zębami wszystkie suknie a'ż do samego ciała
gdzie guz był uformowany. Zaraz potem upada na
wznak, zostaje jakby w konwulsjach i do rozpalonego
ognia toczy się. Gospodarz w tym momencie ostrzega
abym 'patrzał na jej gębę. Jakoż postrzegam, że ma
kręcącego się w zębach dużego czarnego robaka, i po-
wiada mi gospodarz: widzisz panie że dobyła djabła.
Druga jej towarzyszka wyrwała z gęby i na stos ognia
rzuciła, pocz'em zaczęły niezmiernie cieszyć się i ska-
kać, że otrzymały zwycięstwo. [...J Wziąwszy swą
zapłatę odeszły. Gdy mnie odurzali owem kuglar-
stwem, zdawało mi się przez imaginację, że czuję ja-
kieś ulżenie, lecz nazajutrz wróciłem do dawnego sta-
nu".
Opisany przez Kopcia inny, wróżebny zabieg szama-
nek kamczadalskich nie ma już ellarakteru prawdzi-
wie ekstatycznego seansu: "Najprzód te Szamanki po-
kazały się w porze wieczornej przy świetle w naj-
dmwniejszych ubiorach, i usiadły za oddzielnym sto-
łem. Każda z nich miała białą suknię z gronostajów:
cała suknia we fręzlach z żył, traw kolorowych, konch,
różnych robaków i wiele skórek różnych myszy powy-
pychanych. Na .głowie kaptur z odartej skóry rosoma-
ka z zębami, a z tyłu wilczy ogon, Twarzy nie można
było rozpoznać, bo całe były tamborowane [tatuowane]
podług ich zwyczaju. Nad oczyma wisiały fręzle ,z sier-
ści jeleniej i każda z nich miała j.elenią łopatkę. Lam-
py kamienne przed niemi stały. Jedna z nich paliła
kość nad płomieniem od lampy, druga wybiegała z
mieszkania, okTęcała się w koło patrząc na niebo, a
powxóciJwszy,swoim językiem opowiadała swojej to-
warzyszce.
Komendant zapytał się ,przez tłumacza co one wi-
dzą? Odpowiadały mu: że okręt przychodzący i wiele
ludzi w różnych kolorach, których, już dawno tu nie
widziano. Zapytał. się znowu, że chce wiedzieć co się
stani'e z tym cudzoziemcem? jak on prędko od nas
wyjedzie? odpowiadają mu, że krótko będziem się z
niego cieszyć, ponieważ widzimy go stojącego w pro-
gu, w białej sukni z manatkami. Po tej radości i smut-
ku kompanja się rozeszła i ja zostałem w niespokoj-
ności".
Wspomnieć wypada, że autor tych opisów zgroma-
dził oryginalny zbiór akcesoriów szamańskiego kultu:
"suknie naj dziwniejsze, w których Sybille odprawują
swoje ofiary; koszule z kiszek ryb morskich, suknie
z kory, ptaków morskich i kamienne ze śludy" (miki);
tę znikomą ich część, którą zdołał przywieźć do kraju
ofiarował m.in. świątyni Sybilli w Puławaeh.
Naiwne, pionierskie opisy Kopcia warte są przyto-
czenia nie tylko jako stosunkowo wczesne, lecz też ze
względu na ich egzotykę. Część z nich pochodzi bo-
wiem z odległej Kamczatki, podczas gdy relacje póź-
niejszych .polskich badaczy dotyczyć będą krainy ze-
słańców - znacznie lepiej poznanej Jakucji. Tu właś-
nie spędził 12 lat w kraju Jakut6w Wacław Sierosze-
wski, który tak też zatytułował opis życia i kułtury
tych północnosyberyjskich myśliwych i pasterzy. Mo-
nografia ta dostarcza bogatych materiałów do studio-
wania jakuckich wierzeń i obrzędów. Dzięki jej ob-
cym przekładom nazwisko Sieroszewskiego weszło na
Parnas badaczy religii Syberii. Wystarczy wspomnieć,
że jego opis seansu szamańskiego przytaczają nawet
najnowsze opracowania na temat szamanizmu, choć
niektóre z nich sugerują, iż autor - znany przecież pi-
sarz - nie uchronił się tu 'Przed koloryzacją.
Maria Antorana Czaplioka (1886-1921) to jedna z
naj ciekawszych sylwetek kobiecych w nauce polskiej.
Prawie zupełnie u nas zapomniana zdobyła trwającą
do dziś sławę w Anglii, gdzie wykładała na najlep-
szych uniwersytetach, w 1920 r. otrzymując nagrodę
Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londy-
nie. Rezultatem jej TOcznego pobytu badawczego na
Syberii była m.in. monografia Aboriginal Siberia wy_
dana w 1919 r., do dziś niestety - tak jak żadna jej
praca - nie przetłumaczona na ojczysty język Autor-
koi.Daje w niej Czaplicka całościowy opis kultury du-
chowej pierwotnych ludów Syberii - ich organizacji
społecznej, systemu pokrewieństwa, rodziny a także
wierzeń religijnych, na które przyjdzie nam się czę-
stokroć powoływać. Wczesna, samobójcza śmierć prze-
kreśliła nadzieje na pełne uformowanie się wielkiego
talentu, który dawał jej miejsce wśród najznakomit-
szych etnologów.
Spośród rzeszy pozostałych badaczy wymieńmy
przynajmniej nazwiska Bronisława Piłsudskiego -
badacza religii Ajnów i Giliaków, Feliksa Kona - au-
tora ciekawych relacji z wypraw po południowej Sy-
berii, Mikołaja Witaszewskiego, który pozostawił dro-
biazgowy techniczny wręcz opis seansów szamańskich.
Wspomnijmy Edwarda Piekarskiego, do którego sami
Jakuccy szamani przychodzili, by wypożyczyć najlep-
sze ~ębn~ ~ jego kolekcji, stosowane w wyjątkowych
okolicznościach; wymieńmy też imię Jana Czerskiego,
który zapisywał przebieg seansów na woskowych wał..:
kach fonografu,
Syberyjska odmiana szamanizmu wykracza jednak
poza ~eogra,ficzne granice tego obszaru. Tzw. ludy
uralskie, których pierwotne siedziby sprzed czterech
tysięcy lat rozciągały się po obu stronach Uralu roz-
niosły ją daleko na zachćd. Do nich należą w pierw-
ej kolejności Lapończycy - hodowcy rena w pół-
:cnej Finlandii i Norwegii. Oczywiście dziś porzu-
ciwsZY szałasy prowadzą oni zmodernizowarny tryb ży-
cia, zaś wędrówki swych stad kontrolują nierzadko z
helikopterów, na osłodę turystom pozostawiając jedy-
nie barwne stroje z rogatymi czapkami. Po dawnym
szamanizmie nie ma więc już ani śladu; tym niemniej
sylwetka lapońskiego noida dobrze jest znana dzięki
naj starszym opisom podróżników szwedzkich i nor-
weskich. Bębny noid6w nazywane są w tych relacjach
,,narzędziami szatana" albo "Biblią diabelską" - słu-
żyły bowiem szamanom do odczytywania wróżb. Za-
chowane do dziś egzemplarze z końca XVI - początku
XVII wieku, pokryte - jak i syberyjskie - schema-
tycznie wymalowanymi wyobrażeniami świata i za-
światów są specyficznym źródłem dla badania daw-
nych wyobrażeń kosmologicznych. Z naj starszych opi-
sów wynika, że trans, w jaki biciem w bęben rogo-
wym młotkiem i jodłowaniem ("jojkaniem") wprowa-
dzał się szaman był bardzo głęboki: "ciało noida leżało
martwe na ziemi a dusza jego wędrowała do krainy
Saivo". Także XVII~wieczne ryciny przedstawiają go
(po zaklinaniu) leżącego bez przytomności na ziemi,
już w szponach diabła ...
Jeszcze u schyłku ubiegłego stulecia cieszyła się
Laponia sławą "szkoły szamanów" - sąsiednie ludy
przysyłały tu na naukę swoich adeptów. Strach przed
Laponią maluje się także w fińskim eposie narodo-
wym, słynnej Koleunii. której bohaterowie walczą z
potężnymi czarownikami z Pohjoli. Powiedzieć tu trze-
ba, że wśród Finów - bliskich sąsiadów Lapończy-
ków - szamanistyczny kompleks obrzędowy nie do-
trwał w sposób wyrażny do czasów historycznych.
Lud ten wcześniej osiągnął wyższy poziom społecznej
organizacji, przyjął chrześcijaństwo. Problem ewentu-
25
alnego szamanizmu u Finów nie przedstawia się wcale
jasno i literatura przedmiotu jednoznacznie go nie
rozstrzyga. Choć XVII-wieczne źródła wspominają o
postaciach czarowników z bębnami, to jednak część
d-anych wykazuje -podobieństwo do panującej ówcześ,
nie, powszedni~ w Europae wiary w czarownice. Tym
niemniej we wschodniej Finlandii w Karelii i innych
miejscach notowano tradycje znachoTstwa połączone_
~o z pra~ty~ami ściśle reldgijnymi. Wspomnijmy też,
ze dla mektorych badaczy runy Kalewali są niczym
innym jak zapisem szamańskiej poezji. Nosicielem
cech szamana ma być jej główny bohater, Vainamoi_
nen - Iprzyjrzymy mu się bliżej, polemizując zresztą
z takim uproszczonym sądem w rozdziale ostatnim.
Ewentualn-e pozostałości szamanizmu mogły zachować
się u Finów od czasów ich prakolebki na Uralu (prze-
łom III i II tysiąclecia p.n.e.) tak jak to miało miejsce
w przypadku bliskich ich krewnych w Europie Srod-
kowej - Węgrów.
Na zajmowanym dziś terytorium pojawild się Ma-
d~arzy u schyłku IX w. opuściwszy swą uralską pra-
oJ~zyzn~. Stamtąd to przynieśli reHgię szamańską, pa-
nującą Jeszcze na dworze pierwszych władców Pano-
n~i - do czasów króla Istvana Swiętego (997-1038),
kQ~~ to przyjęte zostało chrześcijaństwo. Tym nie>.
mniej prakityki szamańskie trwały jeszcze' długo po_
tern, a oparcis dla nich stanowiła utrzymująca się na-
.dal z pasterstwa część ludności, kontynuują'ca noma-
dyczne .tradycje przodków. W czasach nowszych ślady
SZ~n1zmu notuje się raczej w folklorze aniżeli w po_
staoi realru-e istndejącego kultu czy praktyk magicz-
nych. Pozostałości te splotły się w ciągu wieków z in-
nymi formami czarownitCtwa,. np. rozpowszechnionym
w nowożytnej Europi-e czarownictwem kobiecym i
czarnoksięstwem, tworząc w rezultacie amalgamat
trudno -poddający się analizie chronologd.cznej. Bada-
26
węgierskim warto znać tu dwa nazwiska:
~:os Dioszegi, przez wiele lat poszukujący szama-
.1 u w terenie - wśród ludów ugrofińskich, samo-nlZr.n d
'edzkich d ałtajskich, oraz Bela Gunda, pracują~y na
~torią węgierskiego czarownictwa - udało SIę wy-
dzielić kolejne warstwy wierzeń ludowych, ~ któryc.~
najsta-rszą, autentycznie szamańską k:onty~uuJe. do dZIS
kor.npleks związany z osobą taltosza. Węgierskie sł~wo
t6.ltos (czyi. taltosz) pochodzić ma z języków tureckich,
dzie oznacza tego kto bębni do utraty przytomno-
g u '" • l ki .
, i" zostało zapożyczone jeszcze w okresie ura s lej
:l~bki Węgrów i powolnej ich wędrówki ku. nowym
siedxibom, ki-edy to zetknęli się oni z ludamd turko-
języcznymi. Dzięki tym kontaktom ~ęgi:-rsk~ tal~osz
i wierzenia z nim związane wykazują równie WIele
cech wspólnych z szamanizmem ludów tur~o-m~ngol-
skich Azji Środkowej co ugrofińskich plemion północ-
nej Eurazji. , , . ,
Taltosz umie przewidywać przyszłość, .odnaJdywac
zgubione przedmioty, a także uk~yt: w:z>iemi .sk~T'by:
albowiem widzi wszystko co znajduje SIę w meble l
pod ziemią. iPotrafi leczyć, zaklinać złe duchy, powodo-
wać wiatr, buczę, pożar, powódź lub grad. Czary swo-
je odbywa w ekstazie, z użyciem bębna lub =.a ~-
warzyszy temu rozbudowana mitologia szamanskl!c?
pojedynków w chmurach (trochę jak u naszych zakli-
naczy pogody - płanetników), motyw Drzewa Kos-
micznego i in. . .
Jak widzimy elementy czarownictwa splatają SIę.tu
z klasycznymi wątkami szamanizmu.vDo tych ostatnich
należy -też kompleks
mi; według bowiem powszechnego przekonania praro,
dzice .szamanów to zwierzęta: najczęściej wilk lub
ogier, także byk, Mowa oraz ptaki - kruk, żuraw,
orzeł. Przywodzi to· na myśltotemistyczne wierzenia
ludów Syberii, gdzie szaman jest również potomkiem
zwierząt - co stanowi zapewne dalekie echo wcześ-
niejszej mitologii totemistycznej, wedle której każda
grupa rodowa wywodzi się, od jakiegoś zwierzęcego,
przodka. Z kolei bardzo rozbudowany wątek krowy -
taitasz ma być przez nią zrodzony, mleko stanowi jego.
jedyne pożywienie, po jednym spojrzeniu do. naczynia
z mlekiem potrafi odgadnąć, od której krowy ono po-
chodzi - wiąże się z rolą tego zwierzęcia w codzien-
nym życiu węgierskich hodowców.
Na terytorium środkowej Europy żyje jeszcze jeden
lud, który przynajmniej do końca ubiegłego stulecia
praktykował szamanizm ..,..-.są to Cyganie. O religii
'tej rozrzuconej po świecie grupy wiemy na ogół nie-
wiele. Ich oficjalna przynależność wyznaniowa, uzależ-
niona niegdyś od miejsca zamieszkania jest w prak-
ty~e równie mało istotna co urzędowe dokumenty
tego wędrownego ludu. Za tą zasłoną kryły. się
wierzenia animistyczne, dziś zaś wydaje się jakby
niektóre grupy żyły w jakimś stanie bezreligij-
nym, uprawiając co najwyżej rozliczne praktyki. ma-
giczne czy wróżbiarskie, nie tylko zresztą w tej zna-
nej z naszych ulic, skomercjaHzowanej postaci. Z tym
większym zdumieniem przyjmujemy więc Informacje
XIX-wiecznego badacza. Cyganów węgierskich i sie-
dmiegrodzkich H. Wisłockiego, z których wyłania się
postać autentycznej cygańskiej szamanki - czowali.
Nie tylko wróży ona, ale też metodami znachorskimi
leczy, a także kieruje kultowymi obrzędami swej spo-
łeczności. Jeśli dodamy, że wszystko to odbywało się
w bezpośrednim kontakcie z duchami; w stanie transu,
w który wprowadzała się 'uderzając w "bębenek. czo-
28
li" (czowahaneskro buhlo), że towaezyszyły temu
:kie okrzyki, ko wulsje itp .. - to ~trzyma~y obraz
szaIn.8.nizmuw jego klasyczne] wersji. Fakt, ze właś-
'e wśród Cyganów 'węgierskich przybrał on postać
:tUk zbliżoną do odmiany syberyjskiej można tłumaczyć
:ntaktem tej grupy z ugryjskim szamanizmem daw-
nych Węgrów; wyjaśniałoby to też wiele innych po-
dobieństw w obrębie wierzeń - np. zna~omIcIe ro~-
\Wnięty kosmologiczny motyw Drzewa ŻyCIa, podobme
widziany świat duchów i inne. Nie wolno jednak za-
poIIlinać, że kontakt ten za~zął ~ię ~?pi.ero w XIV~
XV wieku, kiedy to Cygame pojawili SIę w Europie,
a wtedy było już na pewno zbyt późno, by przyjąć
całokształt szamanizmu . w tak modelowej postaci.
Praktyki i wierzenia te musiały zostać przyniesione z
dawnej trasy wędrówek Cyganów, jeśli nie z samej
ich praojczyzny, a więc z Indii, skąd przez Iran i Azję
Srodkową wyruszyli na zachód. Okoliczność ta rzuca
być może dodatkowe światło na ewentualną inspirującą
rolę indoeuropejskich ludów Azji Południowej w po-
wstaniu szamanizmu na północy tego kontynentu.
PoznaUśmy zatem wierżenia tych narodów Europy,
które swój szamanizm wywodzą z czasów bezpośred-
niego kontaktu z ludami Azji. Powróćmy teraz na
wschód, by zbadać następny ciąg form, które wy~a-
mają się kolejno w procesie historycznego r~zwo~u:.
a których śledzenie - w kierunku ku południowel 1
zacbodniei części kontynentu azjatyckiego - rozpocz-
niemy znowu od Syberii. Posuwając się na południe
epuszczamy stopniowo' krajobraz tajgi, zamieszkałej
przez znane już nam ludy, by wejść na obszary po-
łudniowosyberyjskiego lasostepu, a dalej centralno-
azjatyckiego stepu, zamieszkałe przez takie grupy pa-
sterzy-koczowników, jak Tuwijczycy, Ałtajczycy,· Bu-
rlaci i Mongołowie. Szamanizm tych ludów - choć w
schyłkowej fazie swego istnienia ustąpił miejsca in-
29
nej religii, lamaizmowi - poziomem rozwoju i swo-
im znaczeniem w ich życiu wierzeniowym przewyż-
szał najbardziej rozwinięte formy szamanistyczne na
Północy. Szamani - ofiarnicy ogniskowald wokół sie-
bie całe życie religijne społeczności lokalnych w Bu-
riacji czy na Ałtaju, Szczególnie zaawansowaną postać
religii państwowej przybrał szamanizm w Mongolii w
okresie imperium. Tajna historia Mongołów - krom-
ka panowania Czyngis-chana wzmiankuje o postaci
Teb- Tengriego, pełniącego godność bekiego - wróż-
bity na dworze władcy, z wyroku którego ponosi on
śmierć za snucie politycznych intryg. Jako że w cza-
sach późniejszych urzędu tego już nie spotykamy, nie
ma pewności czy miał on związek z szamaństwem. Do
zadań bekiego należały chyba raczej wróżby o charak-
terze astrologicznym, jego atrybuty to biały strój i bia-
łej maści wierzchowiec - ten motyw będzie parokrot-
nie powracał w naszych spotkaniach z szamanami.
O wysokiej pozycji szamanów przy dworze później-
szych chanów pisze w swym Itinerarium jeden
z pierwszych europejskich podróżników po państwie
mongolskim, mnich Willem de Ruysbroeck, któ-
ry przebywał tam w latach 1253-1254. Głównego
szamana nazywa on "papieżem" - do jego zadań na-
leży opieka nad figurkami bóstw, znajdującymi się
na powozach przy rezydencji chana. Nadworni sza-
mani wróżą losy ludzi i przedsięwzięć państwowych
- to dzięki ich niepomyślnym proroctwom Węgry
uniknęły drugiego najazdu tatarskiego - oczyszcza-
~ą ogniem wszystkie trafiające do chana przedmioty
I osoby, leczą chorych, wpływają na pogodę, odpra-
wiają ceremonie reldgijne, To właśnie Ruysbroeck jest
autorem skąpego wprawdzie, lecz na pewno pierwsze-
go w źródłach europejskich (jeśH wykluczyć niejasne
przekazy greckie, hipotetycznie wiązane ze Scytami)
opisu seansu szamańskiego. "Niektórzy z wróżbitów
30
..
zYwają diabła, a tych, którzy chcą mieć odpowiedź
~ch du~hów zwołują nocą do swego.. domu, rozkła-
dając posrodk.u namiotu gotowane mI~s~; ten. kam,
kt6ry odprawia czary zaczyna ~a~la~ swoJ.e ~-
klęcia i brzymając bęben uderza mm SIlnie o ZleIDIę·
'W końcu zaczyna szaleć i pozwala się związać. Wtedy
zły duch zjawia się w mroku i kam podaje mu mięso
do zjedzenia, a on udziela wróżebnych odpowiedzi".
Użyty w tekście wyraz kam oznacza szamana u lu-
dł1w turkojęzycznych, m.in. u Ałtajczyków. To od
niego pochodzi ałtajskie słowo "kamłyk", którego ro-
syjską formę "kamłanie" stosuje się niekiedy na ozna-
czenie zaklinania, działań szamana w trakcie seansu.
By udowodnić Jedność szamanizmu ałtajskiego i p6ł-
nocnosyberyjskiego niektórzy badacze znajdują pokre-
wieństwo słów "kam" i "saman"; przychodzi tu na
myśl kąśliwa uwaga Woltera, że dla językoznawców
samogłoski nie znaczą nic, a spółgłoski jeszcze mniej.
Ale i hipotezy poniekąd przeciwstawne nie są wolne
od naciągania. Lew Gumilow, autor tyleż błyskotliwy,
co skłonny do pomijania różnych nie pasujących do
jego wizji "detaH" utrzymuje na kartach swej fascy-
nującej książki, iż cała religia Mongołów w epoce
Czyngis-chana i jego następców to .nie szamanizm,
lecz przybyły ze starożytnego Iranu wysoko rozwinię-
ty system religijny - mitraizm. Wierzenia mongol-
skie tamtego okresu jawią się autorowi jako zbyt wy-
soko rozwinięte, by być "jedynie" szamanizmem.
"Prawdziwa" wyższa religia o jakiej mówią ówczesne
źródła nie ma według niego nie wspólnego z sybe-
ryjskim szamanizmem, który nie może być religią,
bowiem reprezentuje najniższe formy wierzeń "z pra-
ktykami ekstatycznymi na· podkładzie [...] zręcznie
przemyślanej [...] filozofii natury" 1. Z takim sądem i
1 L. GumUow, SZadami cywilizacji Wielkiego Stepu, War-
sąwa 1973., s. 235 ł 243.
~1
takimi sformułowaniami trudno się zgodzić, jeśli przyj,
muje się zasady dziejowej ewolucji i stałego rozwoju.
ludzkich wierzeń.
Do zagadnienia mitraistycznych wpływów w wie-
rzeniach Mongołów i Buriatów - mającego swe miej,
sce już w dawnej literaturze przedmiotu - będziemy
powracać jeszcze kilkakrotnie. Przecenianego przez
Gumilowa argumentu o zbieżności imion bóstw obu.
panteonów (irański Ormuzd, czyli AhurMazda oraz
jego wielki przeciwnik Aryman mają swe odpowied-
niki w osobach mongolskiego Churmasta i buriackie-
go Arimany), imion nie nazbyt często zresztą wystę-
pujących -:- nie można uznawać przecież za dowód
przejęcia całej religii. Różne interesujące koncepcje na
temat mechanizmu wędrowania tych zjawisk z Iranu
w głąb kontynentu przyjdzie nam jeszcze prezento-
wać poniżej.
Poznajmy teraz przynajmniej kilka sylwetek uczo-
nych badających wierzenia koczowników Azji Cen-
tralnej. A więc- dwaj dziewiętnastowieczni rosyjscy
orientaliści, podróżnicy, którzy wielekroć wzdłuż i
wszerz przemierzyli Wielki Step: Wilhelm Radłow i
Grigorij Potanin. Z ich drobiazgowych zapisów przyj-
dzie nam nierzadko korzystać. Dalej postacie dwóch
Buria tów - Dordżi Banzarow i Michaił Changałow
- którzy uzyskawszy europejskie wykształcenie pod-
jęli gruntowne badania nad wierzeniami swych po-
bratymców. Trwałe miejsce w nauce zajęło zwłaszcza
imię Banzarowa jako autora sumarycznego zarysu wie-
rzeń szamanistycznych, w którym autor sugeruje, iż
"prawdziwy" szamanizm narodził się pierwotnie wśród
ludów' mongolskich. Oczywiście nie ta teza, lecz synte-
tyczny charakter dzieła stanowi o pewnej wartości
pracy Banzarowa. Niestety, tu także śmierć w młodym
wieku - będąca skufkiem depresji człowieka, który
32
czątkowo podziwiany w Petersburgu powróciwszy do
~:odowiska swych rodaków z~r.aził się .jakby ich fata-
liZmem i buddyjską pasywnością - zmweczyła pokła-
dane w jego osobie nadzieje. '
J wreszcie wymieńmy z szacunkiem imię zmarłego
Jliedawn9 Bjambyn Rinczena, mongolskiego uczonego
VI .prawdtiwie orientalnym stylu: polihistor, znawca
tradycji własnego narodu, niestrudzony badacz jego
folkloru - a zarazem koneser europejskiej kultury,
,poliglota, wyśmienicie mówiący także po polsku, mi-
ł,oŚIliki autor przekładu Pana Tadeusza. Człowiek ten,
obdarzony szacunkiem całej Mongolii, jak nikt powo-
łanY był do odnajdywania wciąż jeszcze żywych skar-
b6w przeszłości, które dla innych nie byłyby już do-
stępne. Tó jemu zawdzięczamy publikację szamańskich
rękopisów. Uważany dotąd za "o:eligię bez ksiąg" sza-
manizm dysponował jak się okazało własnymi (choć
dosyć późnymi) rękopiśmiennymi 'zbiorami; . przeka-
zywanymi z pokolenia na pokolenie, zawierającymi
teksty modlitwpieśni i zaklęć.
Jak trudno jest w dzisiejsze] Mongolii szukać śla-
dów szamanizmu' - o tym przekonał się piszący te
słowa w trakcie własnych badań etnograficznych. Zja-
wisko to ożywa jedynie z rzadka, przede wszystkim
w północnej, tajgowej części kraju oraz na zachodzie,
w górach Ałtaju. Powszechna jest natomiast pamię~
o nim, jak też o tych formach magiczno-rytualnych,
kt6re były wynikiem nawarstwienia się panującej do
niedawna religii lamajskiej na wierzenia i praktyki
archaiczne. Poprzez te właśnie symboliczno-rytualne
formy zapisu świadomości tradycyjnej można dziś od-
czytać dawną wizję świata, stanowiącą myślowy pod-'
kład, jakby teorię, na której wyrastały niegdyś sza-
Itlanistyczne praktyki. Relacją z tych poszukiwań jest
po części niniejsza książka.
a - Podr6że do piekieł 33
Wędrując dalej na zachód stepem Azji Środkowej
napotykamy turkojęzyczne, mahometańskie niegdyś
ludy, prowadzące do niedawna koczowniczo-pasterski
_ acz uzupełniany uprawą ziemi - tryb życia; są to
Kazachowie, Kirgizi,' Uzbecy, Turkmeni iKarakałpa.
cy. Islam zakorzenił się tu przed setkaend lat, ale de
CUlSÓW ostatnich 'przetrwały formy obrzędowe gene-
tycznie związane z szamanizmem oraz jego funkcjona-
riusze: baksy (bachszy), porchan, fołbin. W stosunko-
wo najpełniejszej postaci zachowało się szamaństwo
wśród grup wschodnich, u prowadzących prawdziwie
koczowniczy żywot -Kirgizów i Kazachów, którzy od-
chodząc nie nazbyt daleko od dawnej kolebki ludów
tureckich, Ałtaju nie porzucili pasterstwa i nie zapo-
mnieli swych pierwotnych wierzeń. Nie bez sympatii
pisał o śladach szamanizmu w kulturze swego narodu
dziewiętnastowieczny, kazachski badacz, Czekan Czyn-
gisowicz Walichanow, skądinąd niezwykłe :krytyczny
wobec obcego Kazachom islamu. Według jego opinii
szamanizm nie został wyparty przez islam całkowicie,
lecz "zmieszał się z wierzeniami muzułmańskimi, co
dało jedną wiarę, która zwała się muzułmańską, lecz
Kazachowie nie znali Mahometa, wierzyli w Allacha
i zarazem w ongony [duchy przodków], składali ofia-
ry na grobach muzułmańskich świętych" wierzyli w
szamanów i okazywali cześć mahometańskim hodżom".
W swych seansach szamani - którzy tylko część daw-
nego autorytetu stracili na rzecz mułłów - wzywali
zarówno duchy przodków, jak i anioły islamu, odda-
wali też należną cześć Allachowi. "Te sprzeczności
wcale sobie nie przeszkadzały i Kazachowie wierzyli
w to wszystko razem".
Kazachski i kirgiski szaman to baksy, bachszy. Sło-
wo to zapożyczone jest z języka mongolskiego, gdzie
bagsz oznacza - buddyjskiego niegdyś - nauczycie-
la. Ale i to nie jest "ostatnia kulisa" jego historii;
34
lO
!\Ilongołowie przejęl,i je bowiem Ul pośrednictwem Uj-
gurów z języka chińskiego (fa-hsi). Przytaczamy dzie-
je tego wyrazu, albowiem powtórzyła się w nich jak-
bY historia z wiadomym nam ewentualnym zapożycze-
niem z Indii słowa "szaman" przez ludy P6łnocy.
Bachszy to człowiek obdarzony wiedzą i mocą cza-
rodziejską, lekarz, muzyk, poeta. Dwie ostatnie funk.
cje szamana łączą się nierozerwalnie z lego umiejęt-
nościami magicznymi. Pamiętać trzeba o pierwotnych
związkach archaicznej poezji, pieśni, eposu z obrzę-
dem magicznym, w· którym słowa - zaklęcia miały
zapewnić pomyślne łowy, wałkę, pracę. Stąd role spo-
łeczne pieśniarza-barda i szamana-czarownika 'przez
długi czas mogły pozostawać nie rozdzielone. Świadec-
twem tej wspólnoty jest podwójne znaczenie słowa
bachszy u ludów Azji Środkowej: wśród Uzbeków zna-
czy ono jednocześnie recytatora eposów iznaJChora,
jako że obie te postacie zlewały się niegdyś w osobie
szamana. Ka:zachski baksy to znachor, :natomiast turk-
meński bachszy to już tylko ludowy śpiewak, który
przy dźwięku prymitywnej dwustrunowej wiolonczeli
kobyz recytuje teksty epiki bohaterskie]. Skądinąd te-
go samego dnstrumentu używają w trakcie seansu -
w miejsce bębna - szamani kazachscy. Ich strój też
daleko odbiega od bogatego kostiumu ich pobratym-
ców z poznanej przez nas wcześniej części Azji: na
ogół od zwykłego śmiertelnika odróżniała szamana tyl-
ko większa czapka z pióropuszem oraz długie włosy;
już te ostatnie wystarczały jednak prawowiernym -
zawsze gładko wygolonym - muzułmanom, by na
szamanów patrzeć z odrazą. Był więc baksy postacią
zapraszaną raczej przez niższe warstwy społeczeństwa,
które nie poddały się muzułmańskiej edukacji oraz
przez również pozbawione dostępu do tych szkół, kon-
serwatywne i przywiązane do dawnych kultów ko-
biety.
35
Czy jednak szamanizm w tej części Azji Srodko-
wej można rozpatrywać li tylko jako kult przybyły
ze wschodu wraz' ze stosunkowo późnymi falami tur-
kojęzycznych koczowników? Czy nie ma on jakichś
autochtonicznych, archaicznych cech? Spójrzmy na
przykład na Chorezm, starożytną krainę oaz w dol-
nym biegu Amu-Darii pomiędzy piaskami pustyni Ka-
ra-Kum i Kyzył-Kum. Mieszkająca tu dziś ludność
uzbecka d turkmeńska dopiero w średniowieczu zasie-
dliła tereny dawnych rolników irańskiego pochodzę-
nia, którzy poczynając od połowy I tys. p.n.e. kulty-
wowali tu wysoką cywilizację. Religią rtych irańskich
grup był - aż do czasów zupełnego wyparcia przez
islam, już w naszym tysiącleciu - zoroastryzm, obra-
zowo nazywany "niekiedy "kultem ognia". Równolegle
z nim istniał też przez długi czas nieortodoksyjny choć
tolerowany zespół praktyk kultowo-maglcznych, lo-
kalny szamanizm. Oba te kulty wywodziły się zapew-
ne ze wspólnych tradycji plemiennych. W toku ich
rozwoju zoroastryzm wyodrębnił się w oficjalną, pań-
stwową religię Persów, zaś szaman~zm żył nadal,
przede wszystkim chyba wśród tych grup irańskich,
które słabiej wciągnięte były w orbitę' wpływów
- ośrodków wiodących - a więc np. w peryferyjnych,
stepowych plemionach, takich jak Sakowie czy Ma-
sageci. To one właśnie mogły z kolei przekazywać
treści religii Iranu swym koczowniczym sąsiadom na
wschodzie; byłoby to wyjaśnienie obecności elemen-
tów perskich, religii, V! wierzeniach Kazachów, Tybe-
tańczyków, Mongołów czy Buriatów.
Współczesny szaman chorezmijekich oaz to parichon
....;;;słowo irańskie złożone z dwóch wyrazów: pari -
duch i chon - modlić się; przywoływać, śpiewać. Nie
tylko nazwa jest autochtoniczna; także szamański bę-
ben jest tu dnny od znanego nam dotychczas. Nie ma
pałki, szaman czy szamanka uderzają weń 'ręką, zaś
3,6
•
..
jego obręczy umieszczone są brzęczące kółeczka,
--podobniające go do tamburynu. Także szamański se-
~ wykazuje al1c.haiczne cechy lokalne: kończący go
brzęd kucsurma - wypędzanie z ciała chorego złe-
;0 ducha jest czytelnym echem tych staroira~kic?
misteriów wyganiania przez kapłana demona śmierci,
jałcie opisuje Wendidad - zbiór przepisów rytualnych
'W obrębie świętej księgi zaroastryzmu, Awesty.
Wspomnieć też trzeba o sprawiającym wrażenie głę-
bokiej archaiczności czynnym udziale wszystkich ucze-
stników seansu: wykonują oni - podobnie jak i sza-
JIl8.Il - taneczne kręgi wokół chorego. Ukrytą sym-
bolikę takiego okrążania przyjdzie nam",dalej dokład-
me rozpatrzeć; w tym miejscu wspomnijmy więc tyl-
ko, że występującym w ramach samego islamu wa-
riantem analogicznych działań rytualno-magicznych są
kołowe i wirowe tańce środkowoazjatyckich derwi-
szów i iszan6w, członków mistycznych wspólnot su-
fickich. W trakcie tych ekstatycznych krążeń derwi-
sze osiągaUmistyczne zjednoczenie z Bogiem; ergani-
zowanoje m.in. dla leczenia chorych. Okoliczność ta
skłania niektórych badaczy do przypuszczeń, iż cały
sufizm - mistyczny kierunek w islamie, panujący w
tej części Azji ,- wiąże się genetycznie z miejscowym
szamaniZmem.
Wskażmy na jeden przynajmniej 'przykład takiego
przeżywania się szamanizmu w islamie - na pewien
ośrodek derwiszów istniejący od XII wieku daleko na
zachodaie, w Turcji południowej, w Konyi. Ta pierw-
SZa stolica Seldżuków po ich usadowieniu 'się w Ana-
lolii słynie przepysznym klasztorem Mevlana, założo-
nym przez poetę-mistyka, Dżelladdina Rumiego, za-
Wierającym groby pierwszych sułtanów. Klasztor był
Siedzibą wpływowego zakonu derwiszów tańczących,
bektaszija. Ekstatyczne tańce derwiszów na terenie
Świątyni, niezwykle widowiskowe jak można sądzić
••
37
choćby z pokazów odbywanych dziś czasem na uży-
tek zwiedzających - umacniały polityczne oddziały-
wanie kleru, z którym tak walczył w latach dwudzie-
stych naszego wieku radykalny ~eformator Turcji Ka,
mal-Ataturk, I tak w 1925 r. musiał zaprzestać dzia-
łalności ten naj dalej na zachód wysunięty ośrodek, w
którym zaowocowały szamańskie tradycj e rodem z
serca Azji.
Powróćmy znowu na teren Azji Centralnej. Gdy
skierujemy się stamtąd na południe i .opuśeimy stepy
forma szamanizmu zmienia się tak radykalnie, że ro-
dzi to wątpliwości, czy nie przekroczyliśmy tu jakiejś
zasadniczej, jakościowej granicy. Przysparza ich w
pierwszym rzędzie Tybet - ta kraina mistyków, ma-
gów i wróżbitów, gdzie obok naj różniej szych praktyk
ezoterycznych rozwijanych przez panującą odmianę
buddyzmu, lamaizm, istniał też wcześniejszy system
religijny, mający wiele wspólnego z szamanizmem,
tzw. bon. Na temat pochodzenia tej religii wypowia-
dane są bardzo różne sądy; na ogół przyjmuje się, że
pierwotny bon był rdzennie tybetańską odmianą pół-
nocno- i centralnoazjatyckiego szamanizmu i animiz-
mu. Zwrócono też uwagę na podobieństwo nazwy bon
do mongolskiego słowa bOD, oznaczającego szamana,
lecz powszechnie przyjmuje się raczej inną jej etymo-
logię: ma ona wywodzić się od tybetańskiego wyrr-azu
dźwiękonaśladowczego oznaczającego mamrotanie for-
mułek religijnych. W późniejszym okresie swego roz-
woju bon wchłonął także inne wierzenia, przede wszy-
stkim zaś - dzięki rywalizacji z buddyzmem, opano-
wującym od VII wieku Tybet - rozwinął się w spój-
ny, skanonizowany system religijny. W konsekwencji
walki o wpływy obie religie przejęły od siebie niektó-
re praktyki i motywy wierzeniowe. Stąd po części
bierze się w lamaizmie mnogość rytuałów ezoterycz-
nych i ekstatycznYCh, zaś w religii bon - systemat Y:
38 •
z,acja treści wierzeniowyc~, ich. kodyfi'~acja ." ks~ę-
h wreszcie powstawanie duzych ośrodków dzia-
gac, . .
łalności duchowej - klasztorów. Tak W1~c.no~zy~n!.
bon, posiadający wszelkie cechy rozwI:uęteJ religii
daleko odbiega od syberyjskiego szamanizmu, stano-
waąc raczej "nieudany buddyzm". Daje to ~o:,u
asumpt do poszukiwania jego rodowodu w obrębie In-
nych wysoko rozwiniętych eeligii Azji, przede wszy-
stkim starożytnego Iranu. Dwaj badacze radzieccy, B.
Kuzniecow i znany nam L. Gurmlew twierdzą, iż to
irański mitraizm przyniesiony został ok. V wieku
p.n.e. do Tybetu, gdzie przyjął się jako religia bon.
Miały tego dokonać koczownicze plemiona północno-
irańskie, sogdyjskie, które po wielkiej reformie reli-
gijnej Kserksesa (przełom VI i V wieku p.n.e.) op~-
ściły ojczyznę i przeniosły się na' północno-eachodnie
krańce Tybetu, zaszczepiając tutaj swój kult Mitry.
Inną wizję wydarzeń roztacza Matthias Hermanns,
badacz mający na swym koncie nie tylko gabinetowe
studia historyczne, ale i ponad dwadzieścia. pięć lat
pobytu w Tybecie, czego owocem jest m.in. monu-
mentalne trzytomowe dzieło na temat szamanizmu
i zjawisk doń analogicznych. Według tej koncepcji
wywodzi się bon z dnnej staroirańskiej religii, miano-
wicie zoroastryzmu przybyłego tu około 300 roku
p.n.e., którego jest wyrodzoną postacią. Przynieść mia-
łaby go fala ludności śrańskie], stanowiąca w kreślo-
nej przez autora - nazbyt chyba europocentrycznej
- panoramie dziejów jedna z wielu fal indoeuropej-
skich, przekazujących wierzenia"Indogermanów" na
wschód. Znacznie później, gdy Iran kompletnie już się
zislamizował, pozostał Tybet jedyną ostoją nauki Za-
ratustry, tego ekstatycznego proroka sprzed VI wieku
p.n.e. To właśnie gdzieś na terenach pogranicza Iranu,
Kaszmiru i Turkiestanu zrodził się pierwszy "prawdzi-
Wy" - zdaniem Hermannsa - szamanizm: jest nim
39
właśnie religia bon. Z nauki Zaratustry (o którym mity
opowiadają, jak w haszyszowej ekstazie odprowadzał
dusze zmarłych do nieba) dziedziczy bon wyższą tech-
nikę ekstazy i pewne ogólnoirańskie treści wierzenio-
we, które w połączeniu z motywami indyjskimi nałożą
się później na "łowiecką mentalność" ludów Syberii,
dając w efekcie znane nam odmiany szamanizmu.
W czasach naj nowszych bon praktykowany jest na
obrzeżach Tybetu, w jego północnej i wschodniej czę-
ści, a także w Nepalu, Bhutanie i Sikkimie, gdzie
jeszcze w XIX w. królowie byli jego 'naj wyższymi ka-
płanami. Być może zaliczają się tu także różne formy
czarownictwa uprawiane przez południowochińskie lu-
dy z tybetańskiego pogranicza, takie jak Miao, Lolo,
Lisu i inne (prowincje Jiinnan i Syczuan). Ten pery-
feryjny zasięg jest świadectwem dawności zjawiska,
które w pewnym momencie dziejowym zaczęło ustę-
pować miejsca religii nowszej, rozpowszechnianej przez
centralne ośrodki Tybetu.
Do zagadnień szamanizmu w Chinach niebawem jesz-
cze powrócimy, teraz zaś poszukajmy jego śladów na
przeciwległym, zachodnim krańcu Himalajów, a więc
w pobliżu tych terenów, które podług referowanych
wyżej poglądów miały stanowić jego 'Pierwotną ko-
lebkę. Od razu możemy stwierdzić, że szamanizm tego
obszaru - mamy tu na myśli góry Hindukuszu, Pa-
miru i Karakorum - nie wygląda na zjawisko pier-
wotne, autochtoniczne, lecz raczej stanowi melanż sza-
manistycznych form północnoazjatyckich i lokalnego
czarownictwa. Mieszkające tu ludy - Kaf.irowie, Dar-
dowie, Hunza czyli Buruszowie, Balti, Bagroti - o ma-
łej liczebności, odróżniają się od swych muzułmańskich
sąsiadów w Afganistanie i Pakistanie pod każdym
względem: rasowym, językowym, kulturowym, religij-
nym. Izolacja geograficzna przyczyniła się do tego, iż
wiemy o nich niezwykle mało. Trudno dostępne doliny,
40
których żyją, budzą wśród sąsiadów strach jako sie-
~bY c~rowników albo rozbójników. Europejskie ek~-
pedycjebadawcze docierają tam rzadko, czasem takze
ltosztem ofiar śmiertelnych.
Przyjrzyjmy się jednemu z tych ludów - żyjącym
'fi pakistańskiej 'Prowincji Chitral ,i w afgańskiej krai-
nie Nuristan-Kafirom. Już na pierwszy rzut oka wy-
różniają się oni spośród otaczających grup: blondyni
O jasnej skórze i niebieskich oczach, mówiący jakimś
arehaicznym językiem, wyznający nie islam, lecz reli-
gię "pogańską", dzięki której to 'Przylgnęło do nich
arabskie określenie "kafir" - "niewierni". Osobliwości
w sztuce tych górali i ich obrzędy - zbliżone do kul-
tów dionizyjskich - przywodzą na myśl starożytnych
G.reków. I tak oto narodziła się legenda, że Kafirowie
są potomkami armii Aleksandra Wielkiego dążącego na
podbój Indii. Wersja ta upowszechniona w literaturze
przez Rudyarda Kiplinga odbiega od prawdy. his:o-
rycznej. Ta bowiem wygląda zapewne tak: niektóre
podobieństwa grecko-kafirskie dadzą się wyjaśnić
udsiałem Kafirów w armii Wielkiego Aleksandra, ich
krótkotrwałym kontaktem z Grekami, po którym 'PO-
wrócili do swych siedzib w Hindukuszu. Po wtóre
przyjmuje się znacznie dawniejsze pokrewieństwo mię-
dzy oboma ludami w ramach wspólnoty indoeuropej-
skiej. Oto bowiem w III lub II tysiącleciu p.n.e.
mogły one pozostawać w bliskim sąsiedztwie -
zapewne było to gdzieś w stepach południowej Rosji
lub Azji Środkowej - zanim nie rozeszły się w prze-
ciwne strony: późniejsi Grecy ku Egei, zaś przyszli
Kanrowie - w Hindukusz.
Obecnie szamanizm praktykowany jest tylko po pa-
kistańskiej stronie granicy, "niewierni" Afganistanu
ZOstalibowiem nawróceni u schyłku XIX wieku. Wtedy
to twórcy nowożytnego państwa afgańskiego, szacho-
Wi Abdur Rahmanowi udało się dokonać podboju tej
41
niedostępnej krainy, a więc dzieła, które na próżno
usiłował zrealizować jeszcze Tamerlan, a po nim i inni
gorliwi propagatorzy islamu. Zakończony on został
wprowadzeniem - nie bez oporu - religi mahometań-
skiej, w wyniku czego nadano tym ziemiom nową
nazwę, upamiętniającą fakt ich nawrócenia - Nuri-,
stan, "kraj światła". Od tego czasu dawnych niewier-
nych Afganistanu nazywa się Nuristańczykami, zaś
mianem Kafirów określa się jedynie górali Pakistanu,
wśród których szamanizm zachował się do dzisiaj.
Praktyki szamanistyczna Kafirów wkomponowane są
w obrzędy grupowe, zbiorowe festiwale czy krwawe
omary, wreszcie mogą stanowić część obrzędów rodzin-
nych - np. pogrzebu. Trzeba 'tu powiedzieć, że obrzą-
dek pogrzebowy ma u Kafirów szczególnie oryginalny
charakter, zaś jego składnikiem jest m.in. szeroko znana
kafirska rzeźba nagrobna: drewniane posągi naturalnej
prawie wielkości przedstaW!iającezmarłych, jeśli zna-
komitych - to nawet konno, mimo że koń nie wystę-
puje tu w naturze. Stanowi to rzadkość w tej części
Azji, gdzie islam wniósł swą sztukę abstrakcyjno-orna-
mentalną, w której obowiązuje zakaz przedstawiania
ludzi i zwierząt. We wszystkich obrzędach szaman
kafirski, dehar jest - jak zobaczymy w opisie seansu
- raczej ekstatycznym medium nawiedzonym przez
bóstwo, jego ustami udzielające' odpowiedzi, aniżeli
tym, który odbywa mistyczną podróż w regiony nie-
bieskie.
W poszukiwaniu dalszych form szamanizmu prze-
suńmy się teraz w zupełnie inne pasmo górskie, na
Kaukaz. Wyjaśnijmy przy sposobności, że tak jak
w geologii obowiązuje zasada iż "w starych górach
szu~ć. ~leży bogactw naturalnych" tak i dla przed-
stawicieli etnologii czy językoznawstwa trudnodostęp-'
ne, wysokie góry stanowią zawsze ośrodki zjawisk
archaicznych, poza nimi już nie istniejących. Odległe
42
doliny górskie stanowiły zaws~e tereny .sc~onieni~ dla
tych grup, które w toku wędrowek l~dow l pr~:mI~S~-
zania się fal kolejnych kultur musiały ustąpić miej-
e . b'sca ludom młodszym, miosącym nowe - a więc yc
moie lepsze - zdobycze kulturowe. Jeśli jakiś lud
czy zjawisko zostają wykoszone na terenach otwartych
_ zawsze jest szansa zachowania się ich w górach.
Na Kaukazie - w znacznie większym stopniu niż
W Karakoram - znajdziemy olbrzymią ilość archaicz-
nych grup językowych; tu przetrwali też bezpośredni
potomkowie dawno już nie istniejących Scytów -
Osetyńcy. Nie wśród nich jednak napotkamy pozosta-
łości szamanizmu; istnieją one w kraju, który znamy
od strony jego dawnej chrześcijańskiej tradycji -
W Gruzji.
Gruziński kadag
zależnie od tego czy seans odbywał się w ramach do,
rocznych obchodów w świątyni, czy też w domu cho,
:e~o jego ~rzebi.eg b~ł zbliżony. Kadag zapalał trzy
świece (oprócz nich me posługiwał się żadnymi atry,
butami; nie miał też jakiegoś specjalnego stroju) i za,
czynał modlitewne przywoływanie bóstwa. Po krótkim
I czasie wpadał w trans: toczył pianę, bił się pięściami
w .p~ers~". kręcił głową odchyloną w tył do granic
mozlIwosCI, wreszcie padał na ziemię. Podnosił się jed-
na.k w momencie, w którym zaczynał mówić _ czy
tez bóstwo zaczynało mówić jego głosem. Komunikaty.
dotyczyły np. sposobów, które rodgina musi zastosować
by wyleczyć chorego (do kadaga zwracano się tylko I
w. przypadku zaburzeń psychicznych oraz chorób "nie-
wI~ocznych dla oka") albo ofiar, których chati życzy
sobie. dla przebłagania epidemii. Kadag 'był tu jakby
~eZWIednym przekaźnikiem woli bóstw i gdy po sean-
SIe pytano go o jakieś dodatkowe wyjaśnienia _ nie
był w stanie powiedzieć nic więcej 'ponad słowa które
~szł~ ~ jego ust w stanie zamroczenia; były ~ne co
~JwyzeJ komentowane przez asystentów, on sam bo-
WIem po. ocknięciu się mógł ich nawet nie pamiętać.
W ~rakcI~ dorocznych świąt wróżył pomyślność dla
całej okolicy: pogodę, stosownie do której wybierano
pote~ najl~~ze zasiewy, stan pogłowia bydła, zdrowie
ludzi. ,W mIejscowości Gudani w Chewsuretii udzielane
były przepowiednie - dotyczące także spraw woj-
skowych,. rezultatu walk - dla całej krainy. Poza tym
kadagowze stanowili ostatnią instancję w odwołaniech
od spornych wy.roków sądowych, zwłaszcza tych doty-
czących rodowej zemsty. Jak' widzimy gruziński kom-
pleks ekstatyczny kadagoba, jeśli w ogóle może być
n~zywany sza~anizmem, to z pewnością odbiega znacz-
me od szamamzmu ludów pierwotnych, zarówno co do
swych funkcji jak też stosowanej w nim techniki eks-
tazy, sposobów kontaktu ze światem nadzmysłowym.
44
W różnych jeszcze miejscach Azji natrafimy na po-
dObne zjawiska ekstatyczno-mediumiczne, które - ze
'\\'Zględu na znaczne zaawansowanie kultur, w ramach
~tórych istnieją - trudno jest porównywać z szama-
JliZIllem rdzennych ludów Syberii. Wspomnijmy choć-
by o dawnych chińskich szamanach - czy wróżbitach
_ wu, do zadań których należało wieszczenie, wyga-
nianie duchów, wykładanie snów, leczenie, prowadzenie
tzw. "tańca deszczu" (w samym zresztą języku zapi-
sany jest związek szamana z tańcem: oba pojęcia wy-
l'ażał znak pisany i wymawiany w identyczny sposób,
a przedstawiający chyba kobietę, wirującą z rozpostar-
tymi ramionami). Do: szczególnych zadań szamanów
dworskich należały wróżby o charakterze politycznym,
o ogólnopaństwowym znaczeniu - stąd też grupa ta
rekrutowała się z arystokracji. Pozostałości tych daw-
~ych praktyk - notowanych jeszcze przez inskrypcje
na kościach wróżebnych i źródła historyczne z czasów
dynastii Szang-In i Czou - przetrwały w postaci urzę-
du szamanki przy pałacu cesarskim w Pekinie aż do
momentu obalenia imperium w 1911 r. Do dziś nato-
miast istnieją w Japonii szamanki miko, odprawiające
rytualne tańce przy świątyniach szintoistycznych,
o których wspominają już źródła pisane z IX wieku.
Dane historyczne mówią też o istnieniu szamanizmu
w dawnej Korei, zaś relacje etnograficzne o współczes-
nych szamanach wśród Muongów południowego Wiet-
namu. Wspomnijmy także o znachorach z Filipin -
sławnych ostatnio dzięki szarlatańskim zgoła zabiegom
na europejskich i amerykańskich pacjentach, mających
uzdrawiać nawet nieuleczalnie chorych; choćby w za-
kresie stosowanych tricków nawiązują oni do praktyk
szamanizmu. Na Malajach mamy'tdo czynienia z "cza-
rownictwem przez opętanie": mianem szamana obda-
rza się w literaturze przedmiotu postać poyanga, cza-
rownika, w którego podczas seansu wstępuje duch
45
opiekuńozy działający pod postacią tygrysa. Rzecz od,
bywa się w szałasie Iub w kole magicznym, w nar,
kotyzującym dymie, przy dźwiękach muzyki i akorn,
paniamencis bębna, w blasku świecy; w jej światło
wpatruje się poyang, by dostrzec ducha choroby, kto..
rego obecność -u'jawnia migotanie płomienia. Celem
seansu może być też odnalezienie zgubionej lub skra ..
dzionej rzeczy, wróżenie, wypędzenie' złych duchów
albo leczenie choroby inną metodą, znamienną dla cza..
równików na całym świecie - 'Przez wysysanie obiektu
materializującego chorobę z ciała pacjenta.
Podobny charakter ma szamanizm słynnych Bataków
Sumatry - "łowc6w gł6w". 'Skądinąd niektóre jego
cechy upodobniają go do odmiany kontynentalno-aeja,
tyck.iej. Szaman leczy, składa ofiary, uczestniczy
w obrzędach rodzinnych. Dzięki inicjacji uzyskuje dar
widzenia duch6w, co daje mu możność ekstatycznej
podróży w poszukiwaniu porwanej z ciała pacjenta
d.uszy, a to przecież stanowi przyczynę choroby i śmier.,
CI. Seans odbywa się w nocy, przy dźwięku bębna,
w takt którego tańczy wokół ogniska sibaso czyli ję-
zyk" (duchów), "ten, na którego głowie si~da du~h".
Owładnięcie przejawia się w drgawkach, w które _
ro21poczynając od rytmicznych drżeń końc6w palców
- szaman sztucznie się wprowadza. Dzikie skoki koń-
czą się padnięciem bez siły na Ziemię - wtedy to ma
wcielić się weń duch, przemawiający w niezrozumia.,
ł~ j~zy'ku: obiecujepowr6t pacjenta do zdrowia po
złozeruu określonej ofiary.
~rzuć~y jednak dżunglę południowo-wschodniej
AZJI, za~'eszkaną przez inne jeszcze niewielkie ludy
praktykujące ekstatyczne czarownictwo i wróćmy do
form bardziej zbliżonych do klasycznego, kontynentat,
n~~ szamanizmu, choć już ulokowane poza obrębem
A~Ji. P6~ocna Ameryka - jej arktyczne pobrzeże za-
mieszkują lud o stosunkowo świeżej jeszcze metryce
46
pobytu w Nowym Świecie, Eskimosi. Skądinąd warto
pa1Iliętać, że.niew~e1ka ich grupa ~y?e do ~ś ~a ,k?n-
tynencie azjatyckim, lpo zachodniej strome Cieśniny
Beringa; będziemy jeszcze cytować pochodzące stamtąd
opisy W. Bogoraza. Eskimosi Ameryki natomiast 'po-
siadają swego sztandarowego badacza-monografistę
W osobie słynnego duńskiego polamika Knuda Ras-
mussena. Badacze odmalowują eskimoski szamanizm
jako zasadniczo pokrewny wobec odmiany praktyko-
wanej przez ludy Syberii: Spotkamy się tu znowu
z motywem podróży, jaką podejmuje angakoą do nie-
ba, na księżyc, w podziemia, czy wreszcie na dno mor-
skie, do zamieszkującej tam matki zwierząt, od kt6rej
zależy efektywność polowań. Wolno chyba powiedzieć,
że szamanizm Eskimosów - Iudu, którego egzystencja
przebiega w warunkach skrajnie trudnych, nieporów-
nywalnych z jakimkolwiek innym trybem życia pro-
wadzonym na kuli ziemskiej - musi pełnić w stopniu
większym niż gdziekolwiek indziej rolę oręża w walce
człowieka z naturą. Może zresztą nie należy m6wić tu
o walce, lecz raczej o zgoła idealnym przystosowaniu
do warunków. Sz-amanizm ma za zadanie umocnienie
pozycji człowieka w konfrontacji z przyrodą; stąd in-
terwencyjna 'rola szamanów potrafiących jakoby wpły_·
wać na pogodę w sposób, korzystny dla myśliwych,
powstrzymywać burzę albo pękanie lodu, na kt6rym
stoi właśnie grupa igloo. Oryginalną funkcją sprawo-
waną przez angakoąa było organizowanie w momen-
tach niepowodzeń, epidemii itp. publicznych "spowie-
dzi". Dopiero bowiem .po przyznaniu się osoby, która
naruszyła obowiązujące tabu - a w tej zorganizowanej
ściśle podług rytmu klimatycznego kulturze pełno było
różnych okresowych zakazów, których złamanie .powo-
dowało gniew duchów - można było mieć nadzieję, że
sytuacja powr6ci do normy. Do szamana należało też
odnajdywanie zagubionego sprzętu łowieckiego, zwłasz-
47
cza zaś rzadkich i kosztownych żelaznych harpunów.
Gdy ten cenny przedmiot .utonął w morzu angakoq
w mistyczny sposób w stanie transu nurkował do wo,
dy, lokalizował zgubę, po czym wpuszczał do przerębla
linę, zaś jego duchy miały dokonać reszty ...
Gdy tylko opuścimy obszary eskimoskie i zaczniemy
posuwać się w głąb kontynentu amerykańskiego, na-
potykając na plemiona Indian problem szamanizmu
ulegnie poważnej komplikacji. Stosunkowo najmniej
wątpliwości przysparzają grupy północno-zachodniego
wybrzeża Pacyfiku, takie jak słynni Kwakiutle,
Tlingitowie, Haida i in. Choćby z racji swego stroju/
i bębna - wyraźnie kojarzącego się z Syberią - cza-
rownik tutejszy zasługuje na nazwę szamana. Rozstrzy-
gający charakter ma zresztą zakres jego funkcji oraz
sposób ich realizacji, Tlingicki jekamush jest pośred-
nikiem między ludźmi a. duchami; przywołuje z ich
pomocą dobrą pogodę, sprawia udane polowania bądź
połów, odwraca nieszczęścia, paraliżuje złe zamiary du-
chów. Uczestniczy on także w wyprawach wojennych,
podczas których bierze w niewolę dusze wrogów, zaś
z ich głów zdejmuje skalpy. Szaman bierze udział we
wszystkich większych świętach, leczy chorych wypę-
dzając wcielone w nich złe duchy; może być równo-
cześnie złym czarownikiem, kierującym je przeciwko
swym wrogom albo sceptykom, którzy nie wierzą
w prawdziwość jego sztuczek. Jak zobaczymy odbywa
się to w sposób zdecydowanie ekstatyczny, ba - sza-
leńczy nawet, przy masowym i czynnym udziale pu-
bliczności.
Pamiętać trzeba, że to ekstatyczne rozpasanie, ele-
ment - jak go nazwała Ruth Benedict - "dionizyjski"
to nieodłączny składnik kultury większości grup In-
dian Północnej Ameryki. Stąd też rytuały o quasi-
-szamanistycznym charakterze będą rozsiane po róż-
nych instytucjach życia społecznego, takich jak np.
48
tajne związki. O Apaczach powiedziano wręcz, że "mu-
siJny porzucić tu słowo «szaman» albo stwierdzić, że
jest nim każdy Apacz"; wszyscy bowiem mężczyźni
plemienia starają się osiągać wizje, nawiązywać w tran-
sie kontakt z duchami, z ich pomocą być znachorami.
W tych warunkach szamanizm nabierał charakteru
"demokratycznego". Przez to słowo - a synonimiczni e
używane jest również inne sformułowanie: "generalny
szamanizm", w odróżnieniu od syberyjsko-axktycznego
_ rozumieją badacze stosunkowo małą intensywność
JN~presji. Prawdziwy trans zdarza się tu rzadko, po-
bnie jak nieczęsty jest u Indian p6lnocnoamerykań-
.kich motyw "duchowego lotu do nieba w poszukiwa-
iu informacji". Zasadnicze zadania szamana ograni-
ją się bowiem do leczenia i wróżenia, choć czasem
tpOkrywają się z niektórymi funkcjami wyodrębnionej
staclkapłana. Można więc chyba za Alfredem Kroe-
erem powiedzieć, że szamanizm przyniesiony niegdyś
Azji przez wczesnych mieszkańców nowego kont y-
entu uległ tu różnym modyfikacjom i przekształcił
.ę w liczne samodzielne rozwiązania lokalne.
Natomiast wśród plemion Ameryki Południowej spo-
tykamy postać szamana hardziej odpowiadającą sybe-
[skiemu pierwowzorowi. W strefie lasu tropik,,:lnego
rnan-wódz curaca nie nosi wprawdzie tak bogatego
troju, bęben zaś zostaje zastąpiony grzechotką. Obok
'ej w roli szamańskiego akcesorium odnajdziemy gór-
i·kryształ, co powtórzy się zarówno w Azji jak i Au-
tralii. Powszechny jest też narkotyczny tytoniowy
ans, w którym dusza odbywa podróż do nieba i w
ziemia. Szaman jest tu znachorem i wykrywaczem
Czarowników {za których uważani są przeważnie sza-
mani sąsiednich osad napadający w ipostaci jaguara)
49-
ł - Podróże do piekieł
może też być mistrzem ceremonii, który poświęca ludzi
i przedmioty kultowe, doradcą wojennym, wróżem od,
najdującym zguby i nadającym imiona, zakhnaczern
pogody i skarbnicą tradycyjnej wiedzy plemienia.
Zbliżony do powyższego obrazu szamanizm zajmował
'też istotne miejsce w życiu religijnym Indian Ziemi
Ognistej oraz Araukanów (Mapuche) 'z Chile. U tych
ostatnich szamańki machi spełniały większość funkcji
rytualnych, zarówno kultowych jak i znachorskich.
Warto może wspomnieć, że inicjacja machi odbywała
się w sposób przypominający obrzęd wyświęcenia sza-
manów syberyjskich - poprzez wspinaczkę po słupie
symbolizującym Drzewo Kosmiczne.
Pokrótce tylko sygnalizujemy sytuację szamanizmu
amerykańskiego, bowiem głównym przedmiotem na-
szego zainteresowania na kartach tej książki będzie
archaiczna wierzeniowość Starego Świata. Dla pełnego
obrazu trzeba jednak powiedzieć, że mało jest na świe-
cie miejsc i ludów, gdzie by badacze nie dopatrzyli się
istnienia jakiejś odmiany "szamanizmu". Dotyczy to
w pierwszym rzędzie Afryki, zwłaszcza czarnej; obfi-
tującej w najróżniejsze rodzime formy czarownictwa
i pierwotnego kapłaństwa. W odniesieniu do niektórych
przypadków pojawia się w literaturze przedmiotu -
wprawdzie bardzo nieśmiało - określenie "szaman".
E. Nadel zastosował - chyba zupełnie słusznie-
nazwę szamanizm IW odniesieniu do zespołu wierzeń
sudańskiego ludu Nuba. Powszechnie natomiast 'kwa-
lifikuje się jako zarodkową postać szamanizmu cza-
rownictwo pierwotnych mieszkańców Australii.
Wskazywano na elementy szamanistyczne w wyż-
szych systemach religijnych, w germańskie] mitologii,
w Biblii, w postaci Chrystusa itd. Nie jest naszym za-
daniem ani korekta tych poglądów, ani sformułowanie
definicji szamanizmu, która miałaby jasny zakres te-
50
rytorialny. Skądinąd stworzenie takiej definicji byłoby
bardzo pożądane, na razie jednak powtórzmy za: Cza-
pUcką: "Czytelnik musi sam zadecydować, czy «sza-
JlUlIlizm» przemawia doń jako kult charakterystyczny
dla rejonów Syberii czy też jest częścią bardzo pier-
wotnego zespołu magiczno-religijnego". Zamiast sztyw-
nych ustaleń definicyjnych lepiej na początek przed-
stawmy konkretny materiał opisowy.
; JERZY SŁAWOMIR WASILEWSKI Podróże do piekieł Rzecz o szamańskich misteriach Ludowa Sp6łdzielnia Wydawnicza
Opracowanie granczne . Jan Kooarsld ISBN 83-205-3092-X Copyright ,by Ludowa Sp6łdzielJnia Wydawnicza " Warsza,wa 197~ . .:.W szamańskiej jurcie panuje mrok. Jakaś skulona postać - może to żona, a może młody pomocnik sza- mana- trzyma ponad stłumionymi płomieniami ogni- ska masywny krąg jego bębna. On sam siedzi nieco w głębi, za sobą mając figurki bóstw domowego ołta- rzyka. Ocży przymknięte, w zębach długa fajka z moc- nym tytoniem, plecy pochylają się miarowo w przód iw tył. Słychać ciche mruczenie modlitwy, Nagle pod- nosi się, chwyta bęben, uderza weń na próbę - me, dźwięk nie jest jeszcze odpowiednio donośny, cały dzień padał deszcz li. skóra na obręczy zupełnie zwilgotniała, trzeba ją długo suszyć. Siedzący po obu stronach od wejścia widzowie obserwują go w napięciu, jest mię- dzy nimi d chore dziecko, przyprowadzone z nadzieją na wyleczenie. I oto zaczynają się szybkie, rytmiczne jak takty wa- hadła uderzenia w bęben. Towarzyszy im nie mrucze- nie już, ale donośny śpiew, prośba do bóstw szamań- skich o sprzyjanie w oczekującej podróży, wezwanie duchów opiekuńczych do przybycia. Aby je zjednać siedząca przy ognisku postać długą drewnianą łyżką 'rozpryskuje bezustannie gorącą herbatę z mlekiem przez otwór dymny w górze [uety. Głuche dźwięki bęb- na słychać daleko wokół obozowiska, duchy szamana pojawiają się zatem, przez na wpół,~Odslonięty górny .5
krąg wchodzą do wnętrza. Rozpoczyna się rozmowa z nimi - dialog oddają głosy różnej wysokości, któ- rymi szaman na przemdan operuje; wydaje się liż wy- chodzą one z różnych miejsc. Rozmowa przeradza się w walkę, szaman wygina się do tyłu pod naporem cisnących nań duchów aż w końcu musi ustąpić, siada zmęczony, zapala fajkę. Po kilku śpiesznych, głębokich zaciągnięciach podnosi się jednak, znowu uderza w bę- ben, tanecznym krokiem obchodzi z obu stron ognisko. W tańcu tym łowi duchy - niby .to zaprasza je po- kornie, a gdy już się pojawią - chwyta je nagle do wnętrza bębna i uderzeniem pałki pieczętuje zwycięstwo. I oto od swego ducha-opiekuna dowiaduje się, iż dusza chorego dziecka została porwana przez władcę świata podziemi Erlik Nomyn-chana. Rozpoczyna się podróż w głąb złowrogiej krainy. Taniec nabiera ekspr-esji, skoki stają się coraz szybsze, w szamańskim zawo- dzeniu pojawiają się głosy zwierząt-strażników drogi w zaświaty - wycie wilka, ryk niedźwiedzia. Dla ich pokonania wystarczy mocne uderzenie pałki w bęben lub w metalowe brzęczące przywieszki, którymi .po- kryty jest cały prawdę szamański strój. lm dalej jed- nak, tym duchy stają się silni-ejsze, szaman zaś opada już z sił, coraz częściej zatacza się pod ich ciosami. I oto wali się na ziemię, padającego bez przytomności podtrzymuje w ostatniej chwili żona. Pośród obecnych - poddających się sugestii szamańskich działań, po- grążonych w narkotycznej atmosferze seansu, jego ryt- micznej, głośnej muzyki i tanecznych skoków, teraz zaś w napięciu oczekujących na ocknięcie szamana - jest to jedyna chyba osoba zachowująca pełen spokój li nieomylność ruchów. Po paru minutach szaman odzyskuje przytomność, podnosi się, wznawia bicie w bęben, taniec i mod1i-· tewny śpiew. Z powrotem jest na drodze w zaświaty: wita się ze spotkanymi tam zmarłymi ojcem i matką, 6 galopuje dalej az Jego wierzchowiec się zmęczy - dźwięk bębna nie przypomina już końskiego tętentu, trzeba go dosuszyć. Podczas gdy żona czyni to, on stoi pochylony, kołysząc się intonuje ciche dźwięki - ni to płaczu, ni to modlitwy. Jest tak głęboko zatopiony w ekstazie, że gdy kobieta podaje mu bęben - a czyni to nader ostrożnie, od tyłu wkłada mu go powoli do ręki, podpierając przy tym szamana własnymi plecami - stanowi to wstrząs, który o mało nie powala go znów na ziemię. Szybko przecież przychodzi do siebie, prosi o nabicie fajki, wypala ją i znów gotów jest do drogi. Śpiewem opisuj-e ostatnie przeszkody i wreszcie może ogłosić, że dotarł do jurty złowrogiego władcy świata podziemnego. Wita się z mm z szacunkiem, ale rozmowa z Erlikiem nie jest łatwa, bóstwo gniewa się, iż dostał się do jego siedziby żywy człowiek, Dopiero otrzymawszy "biały podarek" - przygotowane wcześ- niej zawiniątko z grudkami suszonego białego sera udo- bruchany Erlik obiecuje przywrócenie zdrowia chore- mu dziecku. Zapowiada też wzrost stad koni i bydła, określając nawet, które sztuki wydadzą potomstwo i jakiej będzie ono maści. Rozmowa skończona, jeszcze tylko krótki lot powrotny - taniec wok6ł ognia, je- den skok i szaman [est znów naziemi, siedzi u ogniska, zaś obecni witają go pytaniem ,,'czy dobrze się podró- żowało?". Odpoczywa pijąc kumys - 7 czarek kolejno - poi mim też swego wierzchowca - bęben, zaś puste naczynie rzuca dla wróżby na ziemię. Gdy pada ono dnem w dół wszyscy zgromadzeni wykrzykują "po- myślnie!". Wśród widzów znajdzie się jeszcze kilka osób z :r6żnymi dolegliwościami, podchodzą one ku sza- manowi, ten wznosi nad nimi swój bęben i uderza weń z olbrzymią siłą, chorzy odchodzą w skupieniu. Misterium dobiega końca, kobieta pomaga szamanowi usadowić się na ziemi, zdejmuje zeń ciężki strój, chowa go do skrzyni .w gł6wnej części jurty. Sam on pod- 7
daje się temu biernie, jeszcze się nerwowo otrząsa, mruczy ostatki modłów - prośbę do ognia., by go zachował przy życiu - wyciera rękawem pot spły- wający po twarzy. Świat duchów znika, szaman na powrót staje się zwykłym człowiekiem. Zaś nazajutrz niektórzy 'Spośród chorych poczują się lepiej, we wszystkich bowiem uczestników misterium wstąpiła nadzieja na pomyślny i dzięki zjednanej przychylności duchów wolny od niebezpieczeństw los. Aby w pełni zrozumieć opisany tu obrzęd szamań- skiego zaklinania, by czytelna stała się logika tych misteriów, by wreszcie poznać cały skoncentrowany wokół nich system wierzeniowo-rytualny, szamanizm - przebyć musimy drogę równie daleką li równie chyba ciekawą .co wędrówka szamana w zaświaty. Będzie to podróż do odległych ludów, prowadzących do dziś albo przynajmniej do niedawna archaiczny tryb życia: tubylczych grup myśliwych syberyjskiej i ame- rykańskiej Północy, koczowników azjatyckiego stepu, plemion tropfkalne] dżungli. Będzie to także wędrówka w czasie - śladami pradawnych rytuałów, których nikłe pozostałości zadokumentowały naskalne ryty, odnajdywane w wykopaliskach przedmioty kultowe, a także nieliczne zapisy źródłowe sprzed wiek6w. Bę- dzie to wreszcie podróż w głąb ludzkiej psychiki, nie- odzowna dla rzetelnego wniknięcia w fantasmagorycz- ny świat szamańskiej wyobraźni. . W naj różniejszych kulturach, w odległych od siebie społeczeństwach spotkamy sylwetki szamanów - ludzi podobnych w swej dziwności li odmienności. Ich nad- ~aturalne właściwości są wszędzie zbliżone, wyr6żnia ich spos6~ v: jaki postępują z oczekującymi ich po- mocy ludźmi oraz z b6stwami i duchami, w które lu- 8<łzie ci wierzą. Wszędzie tam - obok systemów reli- gijnych wyżej rozwiniętych lub też w cieniu świato- pogląd6w nowych, zracjonalizowanych - istnieją ślady archaicznego systemu wierzeń, określanego mianem szamanizmu. Ale także w bliskich nam kręgach kul- turowych - przede wszystkim w obrębie tradycyjnej kultury ludowej - jeszcze współcześnie natknąć się można na szereg zjawisk do niego zbliżonych, być może wręcz zeń się wywodzących czy będących jego relik- tami. Takie analogie będą tu przytaczane nie dla epa- towania Czytelnika, lecz dla pokazania jak wiele ele- mentów naszej wizji świata, zapisanej zarówno w wy- rażających światopogląd tradycyjny obrzędach i fol- klorze jak i w arcydziełach literatury powieściowej XX wieku stanowi kontynuację wątków głęboko ar- chaicznych,dzied:zJiczonych z 'najodleglejszej przesz- łości, być może wspólnej dla różnych ludów. Czytel- nikowi tej książki nieobce są zapewne prace takich badaczy, jak Mircea Eliade czy grono radzieckich se- miotyków - strukturalistów związanych z ośrodkiem w Tartu a badających najróżniejsze dawne i współ- czesne systemy językowe i kulturowe. Rekonstruują oni system wyobrażeń o świecie i człowieku, jakli pa- nował w kulturach tradycyjnych, archaicznych czy ple- miennych, systemu, którego podstawowe elementy - jak choćby szeroko omawiana .idea organizującego wszechświat Drzewa Kosmicznego (Góry Kosmicznej czy Osi) -' okazują się wspólne dla człowieka wszel- kich ras i kultur. Odsłonięcie zrębowych zasad określających widzenie świata w kulturach zwanych pierwotnymi, szukanie elementarnych struktur określających ludzkie wierze- nia i wyobrażenia jest jednym z naczelnych celów tej książki. Przyświeca. jej bowiem ta sama dewiza, która wyznacza kierunek badań całej nauki etnologicznej: /
, - zrozumieć co łączy a 00 dmeli, co odróżnia co zaś upodobnia ludy J kultury na całym świecie. Jak w każ- dej nauce tak i w etnologii panuje przecież dążenie do szukania prawidłowości i tożsamości pod osłoną róźme, .Choć sZ~nizm stanowi pr:zedmiot uważni'ejszych zramteresowan badawczych co najmniej już od dwóch stule.ci, to daleko nam jeszcze do pełnego jego po- znania. Wraz ze stałym postępem nauk zmienia. . ... d k Ją SIę przecież I os onalą konc,epcje ogólnoteoretyczne do- tyczące ~człowieka i Jego kultury. Jiakże Tozwinęł~ się np. teorie Psychologiczne, sposoby poznawania osobo- wości. ludzkiej, rozumienia takich pojęć, jak choroba ~y:hlC~na czy normalność, zjawisk1i parapsychiczne l WIelu innych kwestii nie do uniknięcia, gdy mówi się Q ekstatycznych czarownikach:i szamanach. Ostateczne ~sumo.wa'nie. ~tanu wiedzy o tych zjawitskach nigdy ~e będ~Ie mozhwe, czy raczej nigdy, dopóki rozwijać 'SIębędzie nauka. Wi~le jest ,t~ż względów utrudniających już samo materIałowe, zrodłowe poznanie szamanizmu Ma g. l . lk . r ma- nie ty o ws~mll!ijmy o atmosferze tajemnacy, w jakiej zawsze pogrązone były szczegóły praktyk szama,ni- :s~ycznych, skrzętnie ukrywane - jak często skarżyli SIę badacze - przed obcymi. Ważni,ejsza jest chyba przes~koda ..ogólniejszej natury: jest to ten paradoks ~uki badaJ~cej egzotyczne społeczeństwa tradycyjne, az POsuwa SIę ona dopiero kilka kroków z tyłu za p:ocesem modernizacji tych grup, d.ociera bowiem do Iuch. wraz z całą falą europei'zacji i Jej skutków _ a. ;'IęC wtedy,. gdy na badanie tradycji jest już za pozno. Szamamzm panował wśród ludów budujących :swą kulturę w oparciu o odwieczny, ekstensywny spo- oSóbgo.spodarowania - przeważnie myś1istwoalbo ko- czown:rcze pasterstwo. Modernizują się one w ciągu ,ostatnlCh dziesiątków lat w bł k . . .a h ys aWlCznym ternpis przee odząc na CYWilizowanytryb życia znikają nie~ 10 . ko z etnografścznej mapy świata". Jest to wzgląd Ja " . hi niezmiernie dstotny, a'loowiem pewne rodzaje dro 82- gowych badań - dziś już prawie ni'e.wykonalne - mogłyby wiele. wyjaśnić. T.o prawda, Wiek XIX PO~- stawił sporo opisów szamańskich seansów. -:1:.O~lS sporządzony bez głębokiej wiedzy, bez u~rze~n:e} ~~a~ domości tego, na jakie pytania ma odpowledzleć l J~kIeJ teorii ma służyć - zawsze będzie powierzchowny l dy~ letancki. Ci, którzy nie zdawali sobie sprawy z całej złożoności zjawisk - a trudno od nich wymagać, by antycypowali np. sposób myślenia właś~wy dzisiejszej etnologii strukturalnej - nie dostrzegali wręcz (a za- tem i nie notowali) tych szczegółów, których sens i znaczenie rozumiemy dopiero dzisiaj. To samo doty- czyć może takoż eksperymenta~ych ~dań. p.sycholo- gicznych - cóż kiedy odpowiednie specjalności nau.ko- we wykształciły się dopiero wtedy, gdy szamarazm przeżywał już swój zmierzch. . Kolejne trudności wiążą się z zasięgiem i dyslokacją tej formy religii. Gdy sporządzimy jakąkolwiek przy- bliżoną mapę szamanizmu na kuli ziemskiej to natych- miast staje przed nami szereg istotnych pytań gene- ralnych: skąd wziął się on w tak odległych miejscach globu? Czy promieniował z Jednego obszaru (jak to było w przypadku wielkich religii - ~hrześcija~'Stwa idącego z Judei albo buddyzmu z Indii), czy tez ?ył wynalazkiem dokonywanym niezależnie przez Tó~e ludy :i kultury? Jeśli zaś to drugie, to czy wszystkie owe lokalne odmiany szamanizmu możemy określać wsp6lnym mianem? Czy są one na tyle do siebie podobne, że można mówić o zjawisku jedn~rodnym, homogenicznym? Na He odmiany lokalne mają prawo różnić się od siebie nie tracąc prawa do wspólnego miana, co natomiast należy przyjąć za konieczne kry- terium szamanizmu, za zespół cech dlań specyficznych, dzięki którym można wyodrębnić go spośród praktyk 11
li kul~w pokrewnych li podobnych. A zatem _ i tu koło S1ęzamyka - według jakich kryteriów s '. należy ową mapę? porządZIC . By nie wejść od razu lIla wst . . . znaleźć trzeba jakiś Ar hi edępie w to błędne koło cia" Na początk "d c m esowy punkt podpar- . ~~ u prze stawmy t t '. kuli ziemskiej, gdzie napot k za em e. mIejSCa na (według mniej lu'b bardziej y amy : "llJlewątpHwy" daczy) szamanizm t . powszecego zdanja ba- . , po em zas - pr7VTni . Wzoru zjawiska ni . d -J ••~erzaJąc do tego U.LeJenoznaczne trudn1e' d . . określić - dokonaJ'my ich sel k :. Za .~ aJące SIę . e cja, czmJmy w' od przedstawIających najmniej wątpliwości faktów. IęC 1 Wędrówki po mapie szamanizmu .Naszą podróż po mapie rozpocznijmy od północnej części kontynentu azjatyckiego, tu bowiem, na Syberii, mamy do czynienia z klasyczną postacią szamanizmu, najdokładniej opisywaną przez podróżników i naukow- ców poczynając już od XVIII wieku. Chciałoby się wręcz . powiedzieć, że tu leży historyczna kolebka formowa- nia się szamanistycznego .kompleksu obrzędów, prak- tyk magicznych i wierzeń ~ lecz w tym punkcie roz- poczynają się istotne wątpliwości. Z jednej bowiem strony to właśnie z języka wschodniosyberyjskich Ewenków - czyli według dawnej nomenklatury Tun- guzów - pochodzi słowo szaman (także saman, u Gol- dów siaman, li Mandżur6w sama). Krótka dygresja na temat tego terminu: poczynając od ukazania się w roku 1707 we Frankfurcie książki moskiewskiego posła Everta Yssbranta Idesa, będącej relacją z rozpoczętej przezeń w 1692 roku Trzy~tniej podróży do Chin 13
z Moskwy przez Wi,elki Ustiug, Zyrianię, Permie, Sy- berię, Daurię i Wielką Tartaryę, później zaś poprzez język i piśmiennictwo rosyjskie słowa szaman" l' sza " ,,- manizm" wchodzą do powszechnego użytku w językach europejskich. W językach -tunguskich wyraz saman wyw~ się od czasownika sa - wiedzieć, znać, a więc odpowiadały etymolo.gicznie naszym termdnom zna- ~hor" czy JJw!ed~ma". Tym niemniej według niekt6rYCh Językoznawc~w Jest to tam słowo rzadkie, a więc obce. Jego rz~~ych korzeni szukają oni w języku daw- nych Indu, pall, z którego -poprzez chiński _ mogło- by wraz z ekspansją buddyzmu dotrzeć do ludów Pół- . nocy. Pierwotna indyjska wersja - ŚTamana, ćramana - O'~czała w~drownego Ubogdegomnicha-ascetę. I oto r~dZl S1ępytame czy pr·zypadkiem z Indii zapożyczono Il'lletylko słowo, ale [ treść, zjawisko, które się za nim kryło - sPecyficzną postać funkcjona!l"iusza kultowe- go.. ~e r~Żnice m~ędzy .obu tymi personaiJaJni są zbyt duze. Nie szkodZI, znajdą się i inne zbieżności języ- kowe, np. szamańskie drzewo turu i drzewo Buddy taru; ~~r?oono uwagę na fakt, że kluczowy atrybut ewenklJsklCh szamanówzwierciadlo umożk '. . . ..' IlWlaJącelm podr~ze ~ zaswuaty musi s~nowić wkład kulturowy obcy, stWierdzono, że wąż - Jeden z zasadm' h kł dnik' '. . . czyc s a ow SzamanSklej JdOOlogiini'e wszędzie na tych terenach wys:ęp~je w naturze; dostrzegano buddyjskie cech~ Szam.ansklegO s~roju,. bębna, nak!l"ycia głowy. A WIęczanuast szamamzmu Jako prastareJ' odw'ec .. t '. . , l zme lS nleJąc~J na Syberii re1igii zarysowała się tu wizja "szamamzmu wywołanego -przez buddyzm" i to wy_ wołanego bardzo późno, bo dopiero w początkach na- ~:~gO ty~ą~lecia, ~ed~ to religia ta w swej lamaistycż_ J odmrame promlemowała z połudn4a _ z Indii, Ne- palu, Tybetu - na północ i na: wschód. . . W dalszych wędrówkach przyjdzie nam wielokrotnie Jeszcze spotkać się z przypadkami zarówno zapożyczeń 14 językowych jak i ~m~:tów mater~a1nych. Autorowi pada więc wyrazić JUZ teraz swoje generalne prze- wy . . l . konanie, że poszczególne zapożyczenia termino ogiczne czy nawet rzeczowe nie są jeszcze dowodem .na prze- 'ęcie całej instytucji kulturowej, zwłaszcza zas tak zło- ~onej jak religia czy ekstatyczny kult. Lamaizm na pewno wzbogacił szamanistyczny panteon, przyczynił się do rozwoju koncepcji wierzeniowych - tak samo jak później do ich upadku, kiedy to w instytucjonalnej walce z dawną "czarną wiarą" zatriumfował na tere- nach Azji Centralne] jako "religia żółta". Ale przecież na długo przed jego powstaniem, w archeologicznej przeszłości Syberii i Północy uformowała si~ tu syl- wetka szamana (chociaż może tylko czarownika? Do- , tychczasowe znaleziska nie pozwalają na bliższą cha- rakterystykę, a zresztą problem ten ma przede wszyst- kim charakter definicyjny). Przemawiają za tym m.in. pochówki uznawane za szamańskie, a pochodzące znad Bajkału z końca neolitu i początków epoki brązu z tzw. stadium głazkowskiego (pierwsza połowa II tysiąclecia p.n.e.) czy też cienkie, brązowe odlewy głów w cha- rakterystycznych koronach - jakby szamańskich przybraniach głowy. Przedstawiają one zapewne ubó- stwionych mitycznych szamanów-przodków; znajdywa- ne powszechnie we wschodniej Syberii, zwłaszcza nad Angarą i Leną, datowane są na ostatnie wieki przed naszą erą. Wydaje się zatem, że szamanizm syberyjski wyrósł z wcześniejszych miejscowych form magiczno-wierze- niowych: kultu przodków, łowieckich kultów - być może o charakterze totemicznym,że dziedziczy te kon- • cepcje światopoglądowe, które charakteryzowały ani- mistyczny sposób myślenia ludzi-członków syberyjskich społeczeństw plemiennych. Do czasów najnowszych praktykowały go wszystkie tubylcze ludy Syberii
tów (Ostiaków) i Mans6w (Wogu16w) w jej zachodniej części nad Obem i Irtyszem a kończąc na daleko- wschodnich Czukczach i Kamczadalach. Powied71ieć trzeba od razu, że choć m6wi się często w uproszczeniu o ,,syberyjskiej postaci szemanlzmu", to jednak nawet na tym obszarze nie jest to wcale zjawisko jednorodne. Jeśli w ogóle mamy prawo używać terminu "szama- nizm syberyjski" - a wobec olbrzymiej różnorodności form nękają tu badaczy rozliczne wątpliwości - to z pewnością instytucja ta prezentuje na tym olbrzymim obszarze geograficznym i. etnicznym różne fazy swego rozwoju. W wykształconej postaci istniała np. u ludów tunguskich, gdzie szaman był naczelnym wykonawcą rodowego kultu religijnego, wysoce. wyspecjalizowa- nym (m.in. dzięki długiemu procesowi edukacji, po- rządkowi zdobywanych święceń) d dysponującym bo- gatym akcesorium atrybutów swej profesji. Na dru- gim biegunie -skromny, domorosły wręcz szama- nizm tzw. ludów paleoazjatyckich - Czukczów, Koria- ków czy -Kamczadalów, gdzie szaman .był podrzędnym, profesjonalnie słabo wyodrębnionym wróżbitą lub zna- c~r~m, nie pełniącym prawie żadnej roli religijnej _ niekiedy obłożony był wręcz zakazem uczestniczenia w ceremoniach kultowych. Istotniejsze znaczenie miał tu .na~miast ~zamanizm rodzinny, którego formy wy- dają SIę skądinąd parodią "prawd~wego" szamaniz- mu; dowolny członek rodziny miał prawo wziąć bę- ben - który znajdował się w każdym domostwie, ko- rzystał zeń także szaman, z reguły nie posiadając własnego - by w którejkolwiek chwili rozpocząć se- ans. Fakt, iż szamani paleoazjatyccy pełnili tylko zni- komą rolę religijną, ograniczając się do znachorstwa wróżbiarstwa i poprawiania pogody, podczas gdy kult P:zodk6w, przyrody itp. odprawiany był pod klerun- kle~ starszyzny wspólnot patriarchalno-rodzinnych wynika z poziomu i sposobu egzystencji tych ludów. 16 Zyjące w rozproszeniu grupy nie mogły znać takich zbiorowych form kultu, jakie istniały wśród liczniej- szych, mieszkających w większych skupiskach ludów tunguskich, ich południowych sąsiadów. Nic dziwnego, że sporo element6w szamanistycznych - z całą pew- nością dotyczy to stroju, bardzo skromnego zresztą na północy - zapożyczyły one właśnie z południa. Czy zatem w przypadku tych ludów linia ewolucyj- na przebiegała przez wieki od prostego szamanizmu domowego do form bardziej rozbudowanych, czy od- wrotnie - od rozwiniętego kultu powstałego (może dzięki późnym wpływom buddyjskim) na południu Syberii aż po formy zubożone w trakcie wędrówki ku dalekiej północy? Oto alternatywa, przed którą stawali dotychczasowi badacze problemu, przychylając się do jednej bądź drugiej odpowiedzi. , Oczywiście szamanizm notowany przez badaczy XIX i XX-wiecznych to schyłkowa już faza rozwoju tej formacji wierzeniowej. Tym niemniej na og6ł domino- wał on w życiu umysłowym autochtonicznych lud6w Syberii, a i nie tylko ich. W wioskach rosyjskich osadnik6w trafiali się niegdyś "szamani-chrześcija- nie", z XVII wieku znamy przypadki lokalnych woje- wodów, którzy zamawiali seanse szamańskie, aby za- pobiec grożącemu im zdjęciu ze stanowiska. Także i później korzystali ze znachorskich i wróżbiarskich usług szamanów carscy urzędnicy i kupcy, zesłańcy i po- dróżnicy, którzy - zamawiając seans szamański na okoliczność dalszych swych los6w, stanu opuszczonej rodziny itp. - pozostawili nam mniej lub bardziej dokładne ich opisy. Wraz z odchodzeniem od tradycyjnego trybu życia w rodowych wspólnotach z wędrownym, koczowni- czym myślistwem jako podstawą utrzymania - któ- ry to proces radykalnie przyspieszony został w toku przemian porewolucyjnych - znikł też szamanizm. I - Podr6te do piekieł 17
Odzywa się dziś niekiedy, lecz w naj zupełniej lUZ re- Idktowych formach. "Szamanizm w tej postaci, w ja- kiej bytował jeszcze w pierwsze] ćwierci naszego wie- ku dawno odszedł w sferę wspomnień. Pamięta o nim tylko starsze pokolenie. Co prawda poszczególne lego elementy można spotkać wśród starszej części ludno- ści Syberii i Północy, można' napotkać i byłych sza- manów,
lUZ przyciągało uwagę badaczy, przede wszystkim oczywiście uczonych rosyjskich i radzieckich. Na pra- ce wielu z nich będziemy się jeszcze powoływać. Te~ raz rzućmy przynajmniej garść nazwisk: a więc "Wiel~ ka trójka" etnografów-religioznawców: Lew Sztern- berg, Władimir Bógoraz-Tan i Waldemar Jochelson, prowadzący w pierwszych latach naszego wieku i w okresie porewolucyjnym rozległe badania wśród lu- dów dalekiej Północy, dające im także punkt wyjścia dla konstruowania koncepcji bardziej ogólnych, teo- retycznych. Na wspomnienie zasługuje też postać Ser- gieja Szirokogorowa, autora fascynującej pracy o sza- manizmie wśród ludów tunguskich na tle całokształtu ich życia psychicznego, współtwórcy i dokumentatora teorii o "szamanizmie wzbudzonym przez wpływy bud- dyjskie". W innym kierunku szły natomiast szczeg6- łowe studia Głafiry Wasiljewicz i Arkadiusza Anisi- mowa; prace tego ostatniego - wydane także u nas _ ukazują związek szamanizmu z dawnymi wierzeniami totemicznymi, datują jego autochtoniczne narodziny na Syberii na okres rozpadu rodu macierzyńskiego i formowania się patriarchatu. Niebagatelny wkład w poznanie wierzeń lud6w P6ł- nocy wnieśli też Polacy, Pierwszą bodaj wzmiankę o szamanizmie w naszym piśmiennictwie zawiera rela- cja Ludwika Sienickiego (wziętego do niewoli przez wojska rosyjskie w 1707 r.) z jego przymusowego 'po_ bytu na Syberii, opublikowana w Wilnie blisko pół wieku po peregrynacji autora, bo w 1754 r. Weźmy do rąk ten rzadki starodruk. Bombastyczny, barokowy, długi na stronę tytuł: "Dokument osobliwego miłosier- dzia boskiego f...] ź: napomnieniem o mniej znanyćh Moskiewskiego Państwa Krainach w pogańskich błę- dach jeszcze zostających [...]" itd., itd. Wewnątrz'- apologetyczna rozprawa teologiczna traktująca o wyż- szości katolicyzmu nad "wiarą luterską", do czego 20 autor miał sposobność przekonać się, gdy zrządzeniem Opatrzności w monastyrze w Jakucku czytywał łaciń- skie, katolickie księgi... Jest też krótka relacja z prze- bytej drogi i pobieżne wzmianki o obyczajach napot- kanych ludów; tak więc o Jakutach pisze autor nasz m.in.: "za Boga maią łabędzia, a na miejscu popów Szaman6w maią kt6rzy czarnoxięską naukę umielą, a ubrawszy się w żelazne karaceny biją w bębny, a na te bębnienie przychodzi diabeł w postaci łabędzia, y rozmawia z Szamanem jako człowiek, powiadaiąc każ- dą rzecz o którą się go Szaman pyta, co się ma uro- dzić, kto ma umrzeć y jakie kto ma,mieć szczęście w strzelaniu, w łowieniu ryb y inszych okolicznościach". Mija niespełna stulecie i oto kolejny zesłaniec spo- rządza swoje opisanie ludów Syberii, szersze wpraw- dzie, lecz ujawniające nie o wiele bardziej nowożytną ll!iż u poprzednika mentalność autora. Józef Kopeć - bo o nim mowa - brygadier w powstaniu kościusz- kowskim spędza po jego upadku dwa lata (1775-76) na syberyjskim zesłaniu, przede wszystkim na Kam- czatce. W swym Dzienniku podr6ży podaje opisy se- ansów szamańskich powierzchowne wprawdzie, lecz o .tyle znamienne, że' dotyczą one praktyk odbywa- nych bezpośrednio na intencję autora. Jak to się zda- rzało i innym przymusowym badaczom Syberii pod- dawał się on szamańskiemu leczeniu, korzystał też z wr6żb w trapiącej go wątpliwości czy uda mu się wró- cić do kraju. Oto jak tunguskie szamanki (nazywane przez autora także Sybillami) leczyły mu guz na pier- si: "Przyszły więc dwie naj szkaradniejsze baby w swo- ich dziwnych ubiorach; oglądały mnie, dotykały się guza i odskakiwały powiadając, że kamczadalskie Sy- bille przez zazdrość nasłały na mnie swojego djabła i kość do morza wrzuciły; trudno będzie go wypędzić, ale my go wypędzimy. Najprzód Sybille przyniosły z sobą suche cedrowe drewka i dużą kamienną płytę, 21
na której rozłożyły ogien a mnie kazały USląSCnie- zbyt wysoko i nie lękać się niczego. Potem zaczynają swoim językiem coś do ognia gadać, Jedna z nich za- czyna pełznąć do mnie z ryczeniem głosu niedźwie, dziego d. zbliżywszy się na krok, rzuca się na mnie szarpiąc zębami wszystkie suknie a'ż do samego ciała gdzie guz był uformowany. Zaraz potem upada na wznak, zostaje jakby w konwulsjach i do rozpalonego ognia toczy się. Gospodarz w tym momencie ostrzega abym 'patrzał na jej gębę. Jakoż postrzegam, że ma kręcącego się w zębach dużego czarnego robaka, i po- wiada mi gospodarz: widzisz panie że dobyła djabła. Druga jej towarzyszka wyrwała z gęby i na stos ognia rzuciła, pocz'em zaczęły niezmiernie cieszyć się i ska- kać, że otrzymały zwycięstwo. [...J Wziąwszy swą zapłatę odeszły. Gdy mnie odurzali owem kuglar- stwem, zdawało mi się przez imaginację, że czuję ja- kieś ulżenie, lecz nazajutrz wróciłem do dawnego sta- nu". Opisany przez Kopcia inny, wróżebny zabieg szama- nek kamczadalskich nie ma już ellarakteru prawdzi- wie ekstatycznego seansu: "Najprzód te Szamanki po- kazały się w porze wieczornej przy świetle w naj- dmwniejszych ubiorach, i usiadły za oddzielnym sto- łem. Każda z nich miała białą suknię z gronostajów: cała suknia we fręzlach z żył, traw kolorowych, konch, różnych robaków i wiele skórek różnych myszy powy- pychanych. Na .głowie kaptur z odartej skóry rosoma- ka z zębami, a z tyłu wilczy ogon, Twarzy nie można było rozpoznać, bo całe były tamborowane [tatuowane] podług ich zwyczaju. Nad oczyma wisiały fręzle ,z sier- ści jeleniej i każda z nich miała j.elenią łopatkę. Lam- py kamienne przed niemi stały. Jedna z nich paliła kość nad płomieniem od lampy, druga wybiegała z mieszkania, okTęcała się w koło patrząc na niebo, a powxóciJwszy,swoim językiem opowiadała swojej to- warzyszce. Komendant zapytał się ,przez tłumacza co one wi- dzą? Odpowiadały mu: że okręt przychodzący i wiele ludzi w różnych kolorach, których, już dawno tu nie widziano. Zapytał. się znowu, że chce wiedzieć co się stani'e z tym cudzoziemcem? jak on prędko od nas wyjedzie? odpowiadają mu, że krótko będziem się z niego cieszyć, ponieważ widzimy go stojącego w pro- gu, w białej sukni z manatkami. Po tej radości i smut- ku kompanja się rozeszła i ja zostałem w niespokoj- ności". Wspomnieć wypada, że autor tych opisów zgroma- dził oryginalny zbiór akcesoriów szamańskiego kultu: "suknie naj dziwniejsze, w których Sybille odprawują swoje ofiary; koszule z kiszek ryb morskich, suknie z kory, ptaków morskich i kamienne ze śludy" (miki); tę znikomą ich część, którą zdołał przywieźć do kraju ofiarował m.in. świątyni Sybilli w Puławaeh. Naiwne, pionierskie opisy Kopcia warte są przyto- czenia nie tylko jako stosunkowo wczesne, lecz też ze względu na ich egzotykę. Część z nich pochodzi bo- wiem z odległej Kamczatki, podczas gdy relacje póź- niejszych .polskich badaczy dotyczyć będą krainy ze- słańców - znacznie lepiej poznanej Jakucji. Tu właś- nie spędził 12 lat w kraju Jakut6w Wacław Sierosze- wski, który tak też zatytułował opis życia i kułtury tych północnosyberyjskich myśliwych i pasterzy. Mo- nografia ta dostarcza bogatych materiałów do studio- wania jakuckich wierzeń i obrzędów. Dzięki jej ob- cym przekładom nazwisko Sieroszewskiego weszło na Parnas badaczy religii Syberii. Wystarczy wspomnieć, że jego opis seansu szamańskiego przytaczają nawet najnowsze opracowania na temat szamanizmu, choć niektóre z nich sugerują, iż autor - znany przecież pi- sarz - nie uchronił się tu 'Przed koloryzacją.
Maria Antorana Czaplioka (1886-1921) to jedna z naj ciekawszych sylwetek kobiecych w nauce polskiej. Prawie zupełnie u nas zapomniana zdobyła trwającą do dziś sławę w Anglii, gdzie wykładała na najlep- szych uniwersytetach, w 1920 r. otrzymując nagrodę Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londy- nie. Rezultatem jej TOcznego pobytu badawczego na Syberii była m.in. monografia Aboriginal Siberia wy_ dana w 1919 r., do dziś niestety - tak jak żadna jej praca - nie przetłumaczona na ojczysty język Autor- koi.Daje w niej Czaplicka całościowy opis kultury du- chowej pierwotnych ludów Syberii - ich organizacji społecznej, systemu pokrewieństwa, rodziny a także wierzeń religijnych, na które przyjdzie nam się czę- stokroć powoływać. Wczesna, samobójcza śmierć prze- kreśliła nadzieje na pełne uformowanie się wielkiego talentu, który dawał jej miejsce wśród najznakomit- szych etnologów. Spośród rzeszy pozostałych badaczy wymieńmy przynajmniej nazwiska Bronisława Piłsudskiego - badacza religii Ajnów i Giliaków, Feliksa Kona - au- tora ciekawych relacji z wypraw po południowej Sy- berii, Mikołaja Witaszewskiego, który pozostawił dro- biazgowy techniczny wręcz opis seansów szamańskich. Wspomnijmy Edwarda Piekarskiego, do którego sami Jakuccy szamani przychodzili, by wypożyczyć najlep- sze ~ębn~ ~ jego kolekcji, stosowane w wyjątkowych okolicznościach; wymieńmy też imię Jana Czerskiego, który zapisywał przebieg seansów na woskowych wał..: kach fonografu, Syberyjska odmiana szamanizmu wykracza jednak poza ~eogra,ficzne granice tego obszaru. Tzw. ludy uralskie, których pierwotne siedziby sprzed czterech tysięcy lat rozciągały się po obu stronach Uralu roz- niosły ją daleko na zachćd. Do nich należą w pierw- ej kolejności Lapończycy - hodowcy rena w pół- :cnej Finlandii i Norwegii. Oczywiście dziś porzu- ciwsZY szałasy prowadzą oni zmodernizowarny tryb ży- cia, zaś wędrówki swych stad kontrolują nierzadko z helikopterów, na osłodę turystom pozostawiając jedy- nie barwne stroje z rogatymi czapkami. Po dawnym szamanizmie nie ma więc już ani śladu; tym niemniej sylwetka lapońskiego noida dobrze jest znana dzięki naj starszym opisom podróżników szwedzkich i nor- weskich. Bębny noid6w nazywane są w tych relacjach ,,narzędziami szatana" albo "Biblią diabelską" - słu- żyły bowiem szamanom do odczytywania wróżb. Za- chowane do dziś egzemplarze z końca XVI - początku XVII wieku, pokryte - jak i syberyjskie - schema- tycznie wymalowanymi wyobrażeniami świata i za- światów są specyficznym źródłem dla badania daw- nych wyobrażeń kosmologicznych. Z naj starszych opi- sów wynika, że trans, w jaki biciem w bęben rogo- wym młotkiem i jodłowaniem ("jojkaniem") wprowa- dzał się szaman był bardzo głęboki: "ciało noida leżało martwe na ziemi a dusza jego wędrowała do krainy Saivo". Także XVII~wieczne ryciny przedstawiają go (po zaklinaniu) leżącego bez przytomności na ziemi, już w szponach diabła ... Jeszcze u schyłku ubiegłego stulecia cieszyła się Laponia sławą "szkoły szamanów" - sąsiednie ludy przysyłały tu na naukę swoich adeptów. Strach przed Laponią maluje się także w fińskim eposie narodo- wym, słynnej Koleunii. której bohaterowie walczą z potężnymi czarownikami z Pohjoli. Powiedzieć tu trze- ba, że wśród Finów - bliskich sąsiadów Lapończy- ków - szamanistyczny kompleks obrzędowy nie do- trwał w sposób wyrażny do czasów historycznych. Lud ten wcześniej osiągnął wyższy poziom społecznej organizacji, przyjął chrześcijaństwo. Problem ewentu- 25
alnego szamanizmu u Finów nie przedstawia się wcale jasno i literatura przedmiotu jednoznacznie go nie rozstrzyga. Choć XVII-wieczne źródła wspominają o postaciach czarowników z bębnami, to jednak część d-anych wykazuje -podobieństwo do panującej ówcześ, nie, powszedni~ w Europae wiary w czarownice. Tym niemniej we wschodniej Finlandii w Karelii i innych miejscach notowano tradycje znachoTstwa połączone_ ~o z pra~ty~ami ściśle reldgijnymi. Wspomnijmy też, ze dla mektorych badaczy runy Kalewali są niczym innym jak zapisem szamańskiej poezji. Nosicielem cech szamana ma być jej główny bohater, Vainamoi_ nen - Iprzyjrzymy mu się bliżej, polemizując zresztą z takim uproszczonym sądem w rozdziale ostatnim. Ewentualn-e pozostałości szamanizmu mogły zachować się u Finów od czasów ich prakolebki na Uralu (prze- łom III i II tysiąclecia p.n.e.) tak jak to miało miejsce w przypadku bliskich ich krewnych w Europie Srod- kowej - Węgrów. Na zajmowanym dziś terytorium pojawild się Ma- d~arzy u schyłku IX w. opuściwszy swą uralską pra- oJ~zyzn~. Stamtąd to przynieśli reHgię szamańską, pa- nującą Jeszcze na dworze pierwszych władców Pano- n~i - do czasów króla Istvana Swiętego (997-1038), kQ~~ to przyjęte zostało chrześcijaństwo. Tym nie>. mniej prakityki szamańskie trwały jeszcze' długo po_ tern, a oparcis dla nich stanowiła utrzymująca się na- .dal z pasterstwa część ludności, kontynuują'ca noma- dyczne .tradycje przodków. W czasach nowszych ślady SZ~n1zmu notuje się raczej w folklorze aniżeli w po_ staoi realru-e istndejącego kultu czy praktyk magicz- nych. Pozostałości te splotły się w ciągu wieków z in- nymi formami czarownitCtwa,. np. rozpowszechnionym w nowożytnej Europi-e czarownictwem kobiecym i czarnoksięstwem, tworząc w rezultacie amalgamat trudno -poddający się analizie chronologd.cznej. Bada- 26 węgierskim warto znać tu dwa nazwiska: ~:os Dioszegi, przez wiele lat poszukujący szama- .1 u w terenie - wśród ludów ugrofińskich, samo-nlZr.n d 'edzkich d ałtajskich, oraz Bela Gunda, pracują~y na ~torią węgierskiego czarownictwa - udało SIę wy- dzielić kolejne warstwy wierzeń ludowych, ~ któryc.~ najsta-rszą, autentycznie szamańską k:onty~uuJe. do dZIS kor.npleks związany z osobą taltosza. Węgierskie sł~wo t6.ltos (czyi. taltosz) pochodzić ma z języków tureckich, dzie oznacza tego kto bębni do utraty przytomno- g u '" • l ki . , i" zostało zapożyczone jeszcze w okresie ura s lej :l~bki Węgrów i powolnej ich wędrówki ku. nowym siedxibom, ki-edy to zetknęli się oni z ludamd turko- języcznymi. Dzięki tym kontaktom ~ęgi:-rsk~ tal~osz i wierzenia z nim związane wykazują równie WIele cech wspólnych z szamanizmem ludów tur~o-m~ngol- skich Azji Środkowej co ugrofińskich plemion północ- nej Eurazji. , , . , Taltosz umie przewidywać przyszłość, .odnaJdywac zgubione przedmioty, a także uk~yt: w:z>iemi .sk~T'by: albowiem widzi wszystko co znajduje SIę w meble l pod ziemią. iPotrafi leczyć, zaklinać złe duchy, powodo- wać wiatr, buczę, pożar, powódź lub grad. Czary swo- je odbywa w ekstazie, z użyciem bębna lub =.a ~- warzyszy temu rozbudowana mitologia szamanskl!c? pojedynków w chmurach (trochę jak u naszych zakli- naczy pogody - płanetników), motyw Drzewa Kos- micznego i in. . . Jak widzimy elementy czarownictwa splatają SIę.tu z klasycznymi wątkami szamanizmu.vDo tych ostatnich należy -też kompleks
mi; według bowiem powszechnego przekonania praro, dzice .szamanów to zwierzęta: najczęściej wilk lub ogier, także byk, Mowa oraz ptaki - kruk, żuraw, orzeł. Przywodzi to· na myśltotemistyczne wierzenia ludów Syberii, gdzie szaman jest również potomkiem zwierząt - co stanowi zapewne dalekie echo wcześ- niejszej mitologii totemistycznej, wedle której każda grupa rodowa wywodzi się, od jakiegoś zwierzęcego, przodka. Z kolei bardzo rozbudowany wątek krowy - taitasz ma być przez nią zrodzony, mleko stanowi jego. jedyne pożywienie, po jednym spojrzeniu do. naczynia z mlekiem potrafi odgadnąć, od której krowy ono po- chodzi - wiąże się z rolą tego zwierzęcia w codzien- nym życiu węgierskich hodowców. Na terytorium środkowej Europy żyje jeszcze jeden lud, który przynajmniej do końca ubiegłego stulecia praktykował szamanizm ..,..-.są to Cyganie. O religii 'tej rozrzuconej po świecie grupy wiemy na ogół nie- wiele. Ich oficjalna przynależność wyznaniowa, uzależ- niona niegdyś od miejsca zamieszkania jest w prak- ty~e równie mało istotna co urzędowe dokumenty tego wędrownego ludu. Za tą zasłoną kryły. się wierzenia animistyczne, dziś zaś wydaje się jakby niektóre grupy żyły w jakimś stanie bezreligij- nym, uprawiając co najwyżej rozliczne praktyki. ma- giczne czy wróżbiarskie, nie tylko zresztą w tej zna- nej z naszych ulic, skomercjaHzowanej postaci. Z tym większym zdumieniem przyjmujemy więc Informacje XIX-wiecznego badacza. Cyganów węgierskich i sie- dmiegrodzkich H. Wisłockiego, z których wyłania się postać autentycznej cygańskiej szamanki - czowali. Nie tylko wróży ona, ale też metodami znachorskimi leczy, a także kieruje kultowymi obrzędami swej spo- łeczności. Jeśli dodamy, że wszystko to odbywało się w bezpośrednim kontakcie z duchami; w stanie transu, w który wprowadzała się 'uderzając w "bębenek. czo- 28 li" (czowahaneskro buhlo), że towaezyszyły temu :kie okrzyki, ko wulsje itp .. - to ~trzyma~y obraz szaIn.8.nizmuw jego klasyczne] wersji. Fakt, ze właś- 'e wśród Cyganów 'węgierskich przybrał on postać :tUk zbliżoną do odmiany syberyjskiej można tłumaczyć :ntaktem tej grupy z ugryjskim szamanizmem daw- nych Węgrów; wyjaśniałoby to też wiele innych po- dobieństw w obrębie wierzeń - np. zna~omIcIe ro~- \Wnięty kosmologiczny motyw Drzewa ŻyCIa, podobme widziany świat duchów i inne. Nie wolno jednak za- poIIlinać, że kontakt ten za~zął ~ię ~?pi.ero w XIV~ XV wieku, kiedy to Cygame pojawili SIę w Europie, a wtedy było już na pewno zbyt późno, by przyjąć całokształt szamanizmu . w tak modelowej postaci. Praktyki i wierzenia te musiały zostać przyniesione z dawnej trasy wędrówek Cyganów, jeśli nie z samej ich praojczyzny, a więc z Indii, skąd przez Iran i Azję Srodkową wyruszyli na zachód. Okoliczność ta rzuca być może dodatkowe światło na ewentualną inspirującą rolę indoeuropejskich ludów Azji Południowej w po- wstaniu szamanizmu na północy tego kontynentu. PoznaUśmy zatem wierżenia tych narodów Europy, które swój szamanizm wywodzą z czasów bezpośred- niego kontaktu z ludami Azji. Powróćmy teraz na wschód, by zbadać następny ciąg form, które wy~a- mają się kolejno w procesie historycznego r~zwo~u:. a których śledzenie - w kierunku ku południowel 1 zacbodniei części kontynentu azjatyckiego - rozpocz- niemy znowu od Syberii. Posuwając się na południe epuszczamy stopniowo' krajobraz tajgi, zamieszkałej przez znane już nam ludy, by wejść na obszary po- łudniowosyberyjskiego lasostepu, a dalej centralno- azjatyckiego stepu, zamieszkałe przez takie grupy pa- sterzy-koczowników, jak Tuwijczycy, Ałtajczycy,· Bu- rlaci i Mongołowie. Szamanizm tych ludów - choć w schyłkowej fazie swego istnienia ustąpił miejsca in- 29
nej religii, lamaizmowi - poziomem rozwoju i swo- im znaczeniem w ich życiu wierzeniowym przewyż- szał najbardziej rozwinięte formy szamanistyczne na Północy. Szamani - ofiarnicy ogniskowald wokół sie- bie całe życie religijne społeczności lokalnych w Bu- riacji czy na Ałtaju, Szczególnie zaawansowaną postać religii państwowej przybrał szamanizm w Mongolii w okresie imperium. Tajna historia Mongołów - krom- ka panowania Czyngis-chana wzmiankuje o postaci Teb- Tengriego, pełniącego godność bekiego - wróż- bity na dworze władcy, z wyroku którego ponosi on śmierć za snucie politycznych intryg. Jako że w cza- sach późniejszych urzędu tego już nie spotykamy, nie ma pewności czy miał on związek z szamaństwem. Do zadań bekiego należały chyba raczej wróżby o charak- terze astrologicznym, jego atrybuty to biały strój i bia- łej maści wierzchowiec - ten motyw będzie parokrot- nie powracał w naszych spotkaniach z szamanami. O wysokiej pozycji szamanów przy dworze później- szych chanów pisze w swym Itinerarium jeden z pierwszych europejskich podróżników po państwie mongolskim, mnich Willem de Ruysbroeck, któ- ry przebywał tam w latach 1253-1254. Głównego szamana nazywa on "papieżem" - do jego zadań na- leży opieka nad figurkami bóstw, znajdującymi się na powozach przy rezydencji chana. Nadworni sza- mani wróżą losy ludzi i przedsięwzięć państwowych - to dzięki ich niepomyślnym proroctwom Węgry uniknęły drugiego najazdu tatarskiego - oczyszcza- ~ą ogniem wszystkie trafiające do chana przedmioty I osoby, leczą chorych, wpływają na pogodę, odpra- wiają ceremonie reldgijne, To właśnie Ruysbroeck jest autorem skąpego wprawdzie, lecz na pewno pierwsze- go w źródłach europejskich (jeśH wykluczyć niejasne przekazy greckie, hipotetycznie wiązane ze Scytami) opisu seansu szamańskiego. "Niektórzy z wróżbitów 30 .. zYwają diabła, a tych, którzy chcą mieć odpowiedź ~ch du~hów zwołują nocą do swego.. domu, rozkła- dając posrodk.u namiotu gotowane mI~s~; ten. kam, kt6ry odprawia czary zaczyna ~a~la~ swoJ.e ~- klęcia i brzymając bęben uderza mm SIlnie o ZleIDIę· 'W końcu zaczyna szaleć i pozwala się związać. Wtedy zły duch zjawia się w mroku i kam podaje mu mięso do zjedzenia, a on udziela wróżebnych odpowiedzi". Użyty w tekście wyraz kam oznacza szamana u lu- dł1w turkojęzycznych, m.in. u Ałtajczyków. To od niego pochodzi ałtajskie słowo "kamłyk", którego ro- syjską formę "kamłanie" stosuje się niekiedy na ozna- czenie zaklinania, działań szamana w trakcie seansu. By udowodnić Jedność szamanizmu ałtajskiego i p6ł- nocnosyberyjskiego niektórzy badacze znajdują pokre- wieństwo słów "kam" i "saman"; przychodzi tu na myśl kąśliwa uwaga Woltera, że dla językoznawców samogłoski nie znaczą nic, a spółgłoski jeszcze mniej. Ale i hipotezy poniekąd przeciwstawne nie są wolne od naciągania. Lew Gumilow, autor tyleż błyskotliwy, co skłonny do pomijania różnych nie pasujących do jego wizji "detaH" utrzymuje na kartach swej fascy- nującej książki, iż cała religia Mongołów w epoce Czyngis-chana i jego następców to .nie szamanizm, lecz przybyły ze starożytnego Iranu wysoko rozwinię- ty system religijny - mitraizm. Wierzenia mongol- skie tamtego okresu jawią się autorowi jako zbyt wy- soko rozwinięte, by być "jedynie" szamanizmem. "Prawdziwa" wyższa religia o jakiej mówią ówczesne źródła nie ma według niego nie wspólnego z sybe- ryjskim szamanizmem, który nie może być religią, bowiem reprezentuje najniższe formy wierzeń "z pra- ktykami ekstatycznymi na· podkładzie [...] zręcznie przemyślanej [...] filozofii natury" 1. Z takim sądem i 1 L. GumUow, SZadami cywilizacji Wielkiego Stepu, War- sąwa 1973., s. 235 ł 243. ~1
takimi sformułowaniami trudno się zgodzić, jeśli przyj, muje się zasady dziejowej ewolucji i stałego rozwoju. ludzkich wierzeń. Do zagadnienia mitraistycznych wpływów w wie- rzeniach Mongołów i Buriatów - mającego swe miej, sce już w dawnej literaturze przedmiotu - będziemy powracać jeszcze kilkakrotnie. Przecenianego przez Gumilowa argumentu o zbieżności imion bóstw obu. panteonów (irański Ormuzd, czyli AhurMazda oraz jego wielki przeciwnik Aryman mają swe odpowied- niki w osobach mongolskiego Churmasta i buriackie- go Arimany), imion nie nazbyt często zresztą wystę- pujących -:- nie można uznawać przecież za dowód przejęcia całej religii. Różne interesujące koncepcje na temat mechanizmu wędrowania tych zjawisk z Iranu w głąb kontynentu przyjdzie nam jeszcze prezento- wać poniżej. Poznajmy teraz przynajmniej kilka sylwetek uczo- nych badających wierzenia koczowników Azji Cen- tralnej. A więc- dwaj dziewiętnastowieczni rosyjscy orientaliści, podróżnicy, którzy wielekroć wzdłuż i wszerz przemierzyli Wielki Step: Wilhelm Radłow i Grigorij Potanin. Z ich drobiazgowych zapisów przyj- dzie nam nierzadko korzystać. Dalej postacie dwóch Buria tów - Dordżi Banzarow i Michaił Changałow - którzy uzyskawszy europejskie wykształcenie pod- jęli gruntowne badania nad wierzeniami swych po- bratymców. Trwałe miejsce w nauce zajęło zwłaszcza imię Banzarowa jako autora sumarycznego zarysu wie- rzeń szamanistycznych, w którym autor sugeruje, iż "prawdziwy" szamanizm narodził się pierwotnie wśród ludów' mongolskich. Oczywiście nie ta teza, lecz synte- tyczny charakter dzieła stanowi o pewnej wartości pracy Banzarowa. Niestety, tu także śmierć w młodym wieku - będąca skufkiem depresji człowieka, który 32 czątkowo podziwiany w Petersburgu powróciwszy do ~:odowiska swych rodaków z~r.aził się .jakby ich fata- liZmem i buddyjską pasywnością - zmweczyła pokła- dane w jego osobie nadzieje. ' J wreszcie wymieńmy z szacunkiem imię zmarłego Jliedawn9 Bjambyn Rinczena, mongolskiego uczonego VI .prawdtiwie orientalnym stylu: polihistor, znawca tradycji własnego narodu, niestrudzony badacz jego folkloru - a zarazem koneser europejskiej kultury, ,poliglota, wyśmienicie mówiący także po polsku, mi- ł,oŚIliki autor przekładu Pana Tadeusza. Człowiek ten, obdarzony szacunkiem całej Mongolii, jak nikt powo- łanY był do odnajdywania wciąż jeszcze żywych skar- b6w przeszłości, które dla innych nie byłyby już do- stępne. Tó jemu zawdzięczamy publikację szamańskich rękopisów. Uważany dotąd za "o:eligię bez ksiąg" sza- manizm dysponował jak się okazało własnymi (choć dosyć późnymi) rękopiśmiennymi 'zbiorami; . przeka- zywanymi z pokolenia na pokolenie, zawierającymi teksty modlitwpieśni i zaklęć. Jak trudno jest w dzisiejsze] Mongolii szukać śla- dów szamanizmu' - o tym przekonał się piszący te słowa w trakcie własnych badań etnograficznych. Zja- wisko to ożywa jedynie z rzadka, przede wszystkim w północnej, tajgowej części kraju oraz na zachodzie, w górach Ałtaju. Powszechna jest natomiast pamię~ o nim, jak też o tych formach magiczno-rytualnych, kt6re były wynikiem nawarstwienia się panującej do niedawna religii lamajskiej na wierzenia i praktyki archaiczne. Poprzez te właśnie symboliczno-rytualne formy zapisu świadomości tradycyjnej można dziś od- czytać dawną wizję świata, stanowiącą myślowy pod-' kład, jakby teorię, na której wyrastały niegdyś sza- Itlanistyczne praktyki. Relacją z tych poszukiwań jest po części niniejsza książka. a - Podr6że do piekieł 33
Wędrując dalej na zachód stepem Azji Środkowej napotykamy turkojęzyczne, mahometańskie niegdyś ludy, prowadzące do niedawna koczowniczo-pasterski _ acz uzupełniany uprawą ziemi - tryb życia; są to Kazachowie, Kirgizi,' Uzbecy, Turkmeni iKarakałpa. cy. Islam zakorzenił się tu przed setkaend lat, ale de CUlSÓW ostatnich 'przetrwały formy obrzędowe gene- tycznie związane z szamanizmem oraz jego funkcjona- riusze: baksy (bachszy), porchan, fołbin. W stosunko- wo najpełniejszej postaci zachowało się szamaństwo wśród grup wschodnich, u prowadzących prawdziwie koczowniczy żywot -Kirgizów i Kazachów, którzy od- chodząc nie nazbyt daleko od dawnej kolebki ludów tureckich, Ałtaju nie porzucili pasterstwa i nie zapo- mnieli swych pierwotnych wierzeń. Nie bez sympatii pisał o śladach szamanizmu w kulturze swego narodu dziewiętnastowieczny, kazachski badacz, Czekan Czyn- gisowicz Walichanow, skądinąd niezwykłe :krytyczny wobec obcego Kazachom islamu. Według jego opinii szamanizm nie został wyparty przez islam całkowicie, lecz "zmieszał się z wierzeniami muzułmańskimi, co dało jedną wiarę, która zwała się muzułmańską, lecz Kazachowie nie znali Mahometa, wierzyli w Allacha i zarazem w ongony [duchy przodków], składali ofia- ry na grobach muzułmańskich świętych" wierzyli w szamanów i okazywali cześć mahometańskim hodżom". W swych seansach szamani - którzy tylko część daw- nego autorytetu stracili na rzecz mułłów - wzywali zarówno duchy przodków, jak i anioły islamu, odda- wali też należną cześć Allachowi. "Te sprzeczności wcale sobie nie przeszkadzały i Kazachowie wierzyli w to wszystko razem". Kazachski i kirgiski szaman to baksy, bachszy. Sło- wo to zapożyczone jest z języka mongolskiego, gdzie bagsz oznacza - buddyjskiego niegdyś - nauczycie- la. Ale i to nie jest "ostatnia kulisa" jego historii; 34 lO !\Ilongołowie przejęl,i je bowiem Ul pośrednictwem Uj- gurów z języka chińskiego (fa-hsi). Przytaczamy dzie- je tego wyrazu, albowiem powtórzyła się w nich jak- bY historia z wiadomym nam ewentualnym zapożycze- niem z Indii słowa "szaman" przez ludy P6łnocy. Bachszy to człowiek obdarzony wiedzą i mocą cza- rodziejską, lekarz, muzyk, poeta. Dwie ostatnie funk. cje szamana łączą się nierozerwalnie z lego umiejęt- nościami magicznymi. Pamiętać trzeba o pierwotnych związkach archaicznej poezji, pieśni, eposu z obrzę- dem magicznym, w· którym słowa - zaklęcia miały zapewnić pomyślne łowy, wałkę, pracę. Stąd role spo- łeczne pieśniarza-barda i szamana-czarownika 'przez długi czas mogły pozostawać nie rozdzielone. Świadec- twem tej wspólnoty jest podwójne znaczenie słowa bachszy u ludów Azji Środkowej: wśród Uzbeków zna- czy ono jednocześnie recytatora eposów iznaJChora, jako że obie te postacie zlewały się niegdyś w osobie szamana. Ka:zachski baksy to znachor, :natomiast turk- meński bachszy to już tylko ludowy śpiewak, który przy dźwięku prymitywnej dwustrunowej wiolonczeli kobyz recytuje teksty epiki bohaterskie]. Skądinąd te- go samego dnstrumentu używają w trakcie seansu - w miejsce bębna - szamani kazachscy. Ich strój też daleko odbiega od bogatego kostiumu ich pobratym- ców z poznanej przez nas wcześniej części Azji: na ogół od zwykłego śmiertelnika odróżniała szamana tyl- ko większa czapka z pióropuszem oraz długie włosy; już te ostatnie wystarczały jednak prawowiernym - zawsze gładko wygolonym - muzułmanom, by na szamanów patrzeć z odrazą. Był więc baksy postacią zapraszaną raczej przez niższe warstwy społeczeństwa, które nie poddały się muzułmańskiej edukacji oraz przez również pozbawione dostępu do tych szkół, kon- serwatywne i przywiązane do dawnych kultów ko- biety. 35
Czy jednak szamanizm w tej części Azji Srodko- wej można rozpatrywać li tylko jako kult przybyły ze wschodu wraz' ze stosunkowo późnymi falami tur- kojęzycznych koczowników? Czy nie ma on jakichś autochtonicznych, archaicznych cech? Spójrzmy na przykład na Chorezm, starożytną krainę oaz w dol- nym biegu Amu-Darii pomiędzy piaskami pustyni Ka- ra-Kum i Kyzył-Kum. Mieszkająca tu dziś ludność uzbecka d turkmeńska dopiero w średniowieczu zasie- dliła tereny dawnych rolników irańskiego pochodzę- nia, którzy poczynając od połowy I tys. p.n.e. kulty- wowali tu wysoką cywilizację. Religią rtych irańskich grup był - aż do czasów zupełnego wyparcia przez islam, już w naszym tysiącleciu - zoroastryzm, obra- zowo nazywany "niekiedy "kultem ognia". Równolegle z nim istniał też przez długi czas nieortodoksyjny choć tolerowany zespół praktyk kultowo-maglcznych, lo- kalny szamanizm. Oba te kulty wywodziły się zapew- ne ze wspólnych tradycji plemiennych. W toku ich rozwoju zoroastryzm wyodrębnił się w oficjalną, pań- stwową religię Persów, zaś szaman~zm żył nadal, przede wszystkim chyba wśród tych grup irańskich, które słabiej wciągnięte były w orbitę' wpływów - ośrodków wiodących - a więc np. w peryferyjnych, stepowych plemionach, takich jak Sakowie czy Ma- sageci. To one właśnie mogły z kolei przekazywać treści religii Iranu swym koczowniczym sąsiadom na wschodzie; byłoby to wyjaśnienie obecności elemen- tów perskich, religii, V! wierzeniach Kazachów, Tybe- tańczyków, Mongołów czy Buriatów. Współczesny szaman chorezmijekich oaz to parichon ....;;;słowo irańskie złożone z dwóch wyrazów: pari - duch i chon - modlić się; przywoływać, śpiewać. Nie tylko nazwa jest autochtoniczna; także szamański bę- ben jest tu dnny od znanego nam dotychczas. Nie ma pałki, szaman czy szamanka uderzają weń 'ręką, zaś 3,6 • .. jego obręczy umieszczone są brzęczące kółeczka, --podobniające go do tamburynu. Także szamański se- ~ wykazuje al1c.haiczne cechy lokalne: kończący go brzęd kucsurma - wypędzanie z ciała chorego złe- ;0 ducha jest czytelnym echem tych staroira~kic? misteriów wyganiania przez kapłana demona śmierci, jałcie opisuje Wendidad - zbiór przepisów rytualnych 'W obrębie świętej księgi zaroastryzmu, Awesty. Wspomnieć też trzeba o sprawiającym wrażenie głę- bokiej archaiczności czynnym udziale wszystkich ucze- stników seansu: wykonują oni - podobnie jak i sza- JIl8.Il - taneczne kręgi wokół chorego. Ukrytą sym- bolikę takiego okrążania przyjdzie nam",dalej dokład- me rozpatrzeć; w tym miejscu wspomnijmy więc tyl- ko, że występującym w ramach samego islamu wa- riantem analogicznych działań rytualno-magicznych są kołowe i wirowe tańce środkowoazjatyckich derwi- szów i iszan6w, członków mistycznych wspólnot su- fickich. W trakcie tych ekstatycznych krążeń derwi- sze osiągaUmistyczne zjednoczenie z Bogiem; ergani- zowanoje m.in. dla leczenia chorych. Okoliczność ta skłania niektórych badaczy do przypuszczeń, iż cały sufizm - mistyczny kierunek w islamie, panujący w tej części Azji ,- wiąże się genetycznie z miejscowym szamaniZmem. Wskażmy na jeden przynajmniej 'przykład takiego przeżywania się szamanizmu w islamie - na pewien ośrodek derwiszów istniejący od XII wieku daleko na zachodaie, w Turcji południowej, w Konyi. Ta pierw- SZa stolica Seldżuków po ich usadowieniu 'się w Ana- lolii słynie przepysznym klasztorem Mevlana, założo- nym przez poetę-mistyka, Dżelladdina Rumiego, za- Wierającym groby pierwszych sułtanów. Klasztor był Siedzibą wpływowego zakonu derwiszów tańczących, bektaszija. Ekstatyczne tańce derwiszów na terenie Świątyni, niezwykle widowiskowe jak można sądzić •• 37
choćby z pokazów odbywanych dziś czasem na uży- tek zwiedzających - umacniały polityczne oddziały- wanie kleru, z którym tak walczył w latach dwudzie- stych naszego wieku radykalny ~eformator Turcji Ka, mal-Ataturk, I tak w 1925 r. musiał zaprzestać dzia- łalności ten naj dalej na zachód wysunięty ośrodek, w którym zaowocowały szamańskie tradycj e rodem z serca Azji. Powróćmy znowu na teren Azji Centralnej. Gdy skierujemy się stamtąd na południe i .opuśeimy stepy forma szamanizmu zmienia się tak radykalnie, że ro- dzi to wątpliwości, czy nie przekroczyliśmy tu jakiejś zasadniczej, jakościowej granicy. Przysparza ich w pierwszym rzędzie Tybet - ta kraina mistyków, ma- gów i wróżbitów, gdzie obok naj różniej szych praktyk ezoterycznych rozwijanych przez panującą odmianę buddyzmu, lamaizm, istniał też wcześniejszy system religijny, mający wiele wspólnego z szamanizmem, tzw. bon. Na temat pochodzenia tej religii wypowia- dane są bardzo różne sądy; na ogół przyjmuje się, że pierwotny bon był rdzennie tybetańską odmianą pół- nocno- i centralnoazjatyckiego szamanizmu i animiz- mu. Zwrócono też uwagę na podobieństwo nazwy bon do mongolskiego słowa bOD, oznaczającego szamana, lecz powszechnie przyjmuje się raczej inną jej etymo- logię: ma ona wywodzić się od tybetańskiego wyrr-azu dźwiękonaśladowczego oznaczającego mamrotanie for- mułek religijnych. W późniejszym okresie swego roz- woju bon wchłonął także inne wierzenia, przede wszy- stkim zaś - dzięki rywalizacji z buddyzmem, opano- wującym od VII wieku Tybet - rozwinął się w spój- ny, skanonizowany system religijny. W konsekwencji walki o wpływy obie religie przejęły od siebie niektó- re praktyki i motywy wierzeniowe. Stąd po części bierze się w lamaizmie mnogość rytuałów ezoterycz- nych i ekstatycznYCh, zaś w religii bon - systemat Y: 38 • z,acja treści wierzeniowyc~, ich. kodyfi'~acja ." ks~ę- h wreszcie powstawanie duzych ośrodków dzia- gac, . . łalności duchowej - klasztorów. Tak W1~c.no~zy~n!. bon, posiadający wszelkie cechy rozwI:uęteJ religii daleko odbiega od syberyjskiego szamanizmu, stano- waąc raczej "nieudany buddyzm". Daje to ~o:,u asumpt do poszukiwania jego rodowodu w obrębie In- nych wysoko rozwiniętych eeligii Azji, przede wszy- stkim starożytnego Iranu. Dwaj badacze radzieccy, B. Kuzniecow i znany nam L. Gurmlew twierdzą, iż to irański mitraizm przyniesiony został ok. V wieku p.n.e. do Tybetu, gdzie przyjął się jako religia bon. Miały tego dokonać koczownicze plemiona północno- irańskie, sogdyjskie, które po wielkiej reformie reli- gijnej Kserksesa (przełom VI i V wieku p.n.e.) op~- ściły ojczyznę i przeniosły się na' północno-eachodnie krańce Tybetu, zaszczepiając tutaj swój kult Mitry. Inną wizję wydarzeń roztacza Matthias Hermanns, badacz mający na swym koncie nie tylko gabinetowe studia historyczne, ale i ponad dwadzieścia. pięć lat pobytu w Tybecie, czego owocem jest m.in. monu- mentalne trzytomowe dzieło na temat szamanizmu i zjawisk doń analogicznych. Według tej koncepcji wywodzi się bon z dnnej staroirańskiej religii, miano- wicie zoroastryzmu przybyłego tu około 300 roku p.n.e., którego jest wyrodzoną postacią. Przynieść mia- łaby go fala ludności śrańskie], stanowiąca w kreślo- nej przez autora - nazbyt chyba europocentrycznej - panoramie dziejów jedna z wielu fal indoeuropej- skich, przekazujących wierzenia"Indogermanów" na wschód. Znacznie później, gdy Iran kompletnie już się zislamizował, pozostał Tybet jedyną ostoją nauki Za- ratustry, tego ekstatycznego proroka sprzed VI wieku p.n.e. To właśnie gdzieś na terenach pogranicza Iranu, Kaszmiru i Turkiestanu zrodził się pierwszy "prawdzi- Wy" - zdaniem Hermannsa - szamanizm: jest nim 39
właśnie religia bon. Z nauki Zaratustry (o którym mity opowiadają, jak w haszyszowej ekstazie odprowadzał dusze zmarłych do nieba) dziedziczy bon wyższą tech- nikę ekstazy i pewne ogólnoirańskie treści wierzenio- we, które w połączeniu z motywami indyjskimi nałożą się później na "łowiecką mentalność" ludów Syberii, dając w efekcie znane nam odmiany szamanizmu. W czasach naj nowszych bon praktykowany jest na obrzeżach Tybetu, w jego północnej i wschodniej czę- ści, a także w Nepalu, Bhutanie i Sikkimie, gdzie jeszcze w XIX w. królowie byli jego 'naj wyższymi ka- płanami. Być może zaliczają się tu także różne formy czarownictwa uprawiane przez południowochińskie lu- dy z tybetańskiego pogranicza, takie jak Miao, Lolo, Lisu i inne (prowincje Jiinnan i Syczuan). Ten pery- feryjny zasięg jest świadectwem dawności zjawiska, które w pewnym momencie dziejowym zaczęło ustę- pować miejsca religii nowszej, rozpowszechnianej przez centralne ośrodki Tybetu. Do zagadnień szamanizmu w Chinach niebawem jesz- cze powrócimy, teraz zaś poszukajmy jego śladów na przeciwległym, zachodnim krańcu Himalajów, a więc w pobliżu tych terenów, które podług referowanych wyżej poglądów miały stanowić jego 'Pierwotną ko- lebkę. Od razu możemy stwierdzić, że szamanizm tego obszaru - mamy tu na myśli góry Hindukuszu, Pa- miru i Karakorum - nie wygląda na zjawisko pier- wotne, autochtoniczne, lecz raczej stanowi melanż sza- manistycznych form północnoazjatyckich i lokalnego czarownictwa. Mieszkające tu ludy - Kaf.irowie, Dar- dowie, Hunza czyli Buruszowie, Balti, Bagroti - o ma- łej liczebności, odróżniają się od swych muzułmańskich sąsiadów w Afganistanie i Pakistanie pod każdym względem: rasowym, językowym, kulturowym, religij- nym. Izolacja geograficzna przyczyniła się do tego, iż wiemy o nich niezwykle mało. Trudno dostępne doliny, 40 których żyją, budzą wśród sąsiadów strach jako sie- ~bY c~rowników albo rozbójników. Europejskie ek~- pedycjebadawcze docierają tam rzadko, czasem takze ltosztem ofiar śmiertelnych. Przyjrzyjmy się jednemu z tych ludów - żyjącym 'fi pakistańskiej 'Prowincji Chitral ,i w afgańskiej krai- nie Nuristan-Kafirom. Już na pierwszy rzut oka wy- różniają się oni spośród otaczających grup: blondyni O jasnej skórze i niebieskich oczach, mówiący jakimś arehaicznym językiem, wyznający nie islam, lecz reli- gię "pogańską", dzięki której to 'Przylgnęło do nich arabskie określenie "kafir" - "niewierni". Osobliwości w sztuce tych górali i ich obrzędy - zbliżone do kul- tów dionizyjskich - przywodzą na myśl starożytnych G.reków. I tak oto narodziła się legenda, że Kafirowie są potomkami armii Aleksandra Wielkiego dążącego na podbój Indii. Wersja ta upowszechniona w literaturze przez Rudyarda Kiplinga odbiega od prawdy. his:o- rycznej. Ta bowiem wygląda zapewne tak: niektóre podobieństwa grecko-kafirskie dadzą się wyjaśnić udsiałem Kafirów w armii Wielkiego Aleksandra, ich krótkotrwałym kontaktem z Grekami, po którym 'PO- wrócili do swych siedzib w Hindukuszu. Po wtóre przyjmuje się znacznie dawniejsze pokrewieństwo mię- dzy oboma ludami w ramach wspólnoty indoeuropej- skiej. Oto bowiem w III lub II tysiącleciu p.n.e. mogły one pozostawać w bliskim sąsiedztwie - zapewne było to gdzieś w stepach południowej Rosji lub Azji Środkowej - zanim nie rozeszły się w prze- ciwne strony: późniejsi Grecy ku Egei, zaś przyszli Kanrowie - w Hindukusz. Obecnie szamanizm praktykowany jest tylko po pa- kistańskiej stronie granicy, "niewierni" Afganistanu ZOstalibowiem nawróceni u schyłku XIX wieku. Wtedy to twórcy nowożytnego państwa afgańskiego, szacho- Wi Abdur Rahmanowi udało się dokonać podboju tej 41
niedostępnej krainy, a więc dzieła, które na próżno usiłował zrealizować jeszcze Tamerlan, a po nim i inni gorliwi propagatorzy islamu. Zakończony on został wprowadzeniem - nie bez oporu - religi mahometań- skiej, w wyniku czego nadano tym ziemiom nową nazwę, upamiętniającą fakt ich nawrócenia - Nuri-, stan, "kraj światła". Od tego czasu dawnych niewier- nych Afganistanu nazywa się Nuristańczykami, zaś mianem Kafirów określa się jedynie górali Pakistanu, wśród których szamanizm zachował się do dzisiaj. Praktyki szamanistyczna Kafirów wkomponowane są w obrzędy grupowe, zbiorowe festiwale czy krwawe omary, wreszcie mogą stanowić część obrzędów rodzin- nych - np. pogrzebu. Trzeba 'tu powiedzieć, że obrzą- dek pogrzebowy ma u Kafirów szczególnie oryginalny charakter, zaś jego składnikiem jest m.in. szeroko znana kafirska rzeźba nagrobna: drewniane posągi naturalnej prawie wielkości przedstaW!iającezmarłych, jeśli zna- komitych - to nawet konno, mimo że koń nie wystę- puje tu w naturze. Stanowi to rzadkość w tej części Azji, gdzie islam wniósł swą sztukę abstrakcyjno-orna- mentalną, w której obowiązuje zakaz przedstawiania ludzi i zwierząt. We wszystkich obrzędach szaman kafirski, dehar jest - jak zobaczymy w opisie seansu - raczej ekstatycznym medium nawiedzonym przez bóstwo, jego ustami udzielające' odpowiedzi, aniżeli tym, który odbywa mistyczną podróż w regiony nie- bieskie. W poszukiwaniu dalszych form szamanizmu prze- suńmy się teraz w zupełnie inne pasmo górskie, na Kaukaz. Wyjaśnijmy przy sposobności, że tak jak w geologii obowiązuje zasada iż "w starych górach szu~ć. ~leży bogactw naturalnych" tak i dla przed- stawicieli etnologii czy językoznawstwa trudnodostęp-' ne, wysokie góry stanowią zawsze ośrodki zjawisk archaicznych, poza nimi już nie istniejących. Odległe 42 doliny górskie stanowiły zaws~e tereny .sc~onieni~ dla tych grup, które w toku wędrowek l~dow l pr~:mI~S~- zania się fal kolejnych kultur musiały ustąpić miej- e . b'sca ludom młodszym, miosącym nowe - a więc yc moie lepsze - zdobycze kulturowe. Jeśli jakiś lud czy zjawisko zostają wykoszone na terenach otwartych _ zawsze jest szansa zachowania się ich w górach. Na Kaukazie - w znacznie większym stopniu niż W Karakoram - znajdziemy olbrzymią ilość archaicz- nych grup językowych; tu przetrwali też bezpośredni potomkowie dawno już nie istniejących Scytów - Osetyńcy. Nie wśród nich jednak napotkamy pozosta- łości szamanizmu; istnieją one w kraju, który znamy od strony jego dawnej chrześcijańskiej tradycji - W Gruzji. Gruziński kadag
zależnie od tego czy seans odbywał się w ramach do, rocznych obchodów w świątyni, czy też w domu cho, :e~o jego ~rzebi.eg b~ł zbliżony. Kadag zapalał trzy świece (oprócz nich me posługiwał się żadnymi atry, butami; nie miał też jakiegoś specjalnego stroju) i za, czynał modlitewne przywoływanie bóstwa. Po krótkim I czasie wpadał w trans: toczył pianę, bił się pięściami w .p~ers~". kręcił głową odchyloną w tył do granic mozlIwosCI, wreszcie padał na ziemię. Podnosił się jed- na.k w momencie, w którym zaczynał mówić _ czy tez bóstwo zaczynało mówić jego głosem. Komunikaty. dotyczyły np. sposobów, które rodgina musi zastosować by wyleczyć chorego (do kadaga zwracano się tylko I w. przypadku zaburzeń psychicznych oraz chorób "nie- wI~ocznych dla oka") albo ofiar, których chati życzy sobie. dla przebłagania epidemii. Kadag 'był tu jakby ~eZWIednym przekaźnikiem woli bóstw i gdy po sean- SIe pytano go o jakieś dodatkowe wyjaśnienia _ nie był w stanie powiedzieć nic więcej 'ponad słowa które ~szł~ ~ jego ust w stanie zamroczenia; były ~ne co ~JwyzeJ komentowane przez asystentów, on sam bo- WIem po. ocknięciu się mógł ich nawet nie pamiętać. W ~rakcI~ dorocznych świąt wróżył pomyślność dla całej okolicy: pogodę, stosownie do której wybierano pote~ najl~~ze zasiewy, stan pogłowia bydła, zdrowie ludzi. ,W mIejscowości Gudani w Chewsuretii udzielane były przepowiednie - dotyczące także spraw woj- skowych,. rezultatu walk - dla całej krainy. Poza tym kadagowze stanowili ostatnią instancję w odwołaniech od spornych wy.roków sądowych, zwłaszcza tych doty- czących rodowej zemsty. Jak' widzimy gruziński kom- pleks ekstatyczny kadagoba, jeśli w ogóle może być n~zywany sza~anizmem, to z pewnością odbiega znacz- me od szamamzmu ludów pierwotnych, zarówno co do swych funkcji jak też stosowanej w nim techniki eks- tazy, sposobów kontaktu ze światem nadzmysłowym. 44 W różnych jeszcze miejscach Azji natrafimy na po- dObne zjawiska ekstatyczno-mediumiczne, które - ze '\\'Zględu na znaczne zaawansowanie kultur, w ramach ~tórych istnieją - trudno jest porównywać z szama- JliZIllem rdzennych ludów Syberii. Wspomnijmy choć- by o dawnych chińskich szamanach - czy wróżbitach _ wu, do zadań których należało wieszczenie, wyga- nianie duchów, wykładanie snów, leczenie, prowadzenie tzw. "tańca deszczu" (w samym zresztą języku zapi- sany jest związek szamana z tańcem: oba pojęcia wy- l'ażał znak pisany i wymawiany w identyczny sposób, a przedstawiający chyba kobietę, wirującą z rozpostar- tymi ramionami). Do: szczególnych zadań szamanów dworskich należały wróżby o charakterze politycznym, o ogólnopaństwowym znaczeniu - stąd też grupa ta rekrutowała się z arystokracji. Pozostałości tych daw- ~ych praktyk - notowanych jeszcze przez inskrypcje na kościach wróżebnych i źródła historyczne z czasów dynastii Szang-In i Czou - przetrwały w postaci urzę- du szamanki przy pałacu cesarskim w Pekinie aż do momentu obalenia imperium w 1911 r. Do dziś nato- miast istnieją w Japonii szamanki miko, odprawiające rytualne tańce przy świątyniach szintoistycznych, o których wspominają już źródła pisane z IX wieku. Dane historyczne mówią też o istnieniu szamanizmu w dawnej Korei, zaś relacje etnograficzne o współczes- nych szamanach wśród Muongów południowego Wiet- namu. Wspomnijmy także o znachorach z Filipin - sławnych ostatnio dzięki szarlatańskim zgoła zabiegom na europejskich i amerykańskich pacjentach, mających uzdrawiać nawet nieuleczalnie chorych; choćby w za- kresie stosowanych tricków nawiązują oni do praktyk szamanizmu. Na Malajach mamy'tdo czynienia z "cza- rownictwem przez opętanie": mianem szamana obda- rza się w literaturze przedmiotu postać poyanga, cza- rownika, w którego podczas seansu wstępuje duch 45
opiekuńozy działający pod postacią tygrysa. Rzecz od, bywa się w szałasie Iub w kole magicznym, w nar, kotyzującym dymie, przy dźwiękach muzyki i akorn, paniamencis bębna, w blasku świecy; w jej światło wpatruje się poyang, by dostrzec ducha choroby, kto.. rego obecność -u'jawnia migotanie płomienia. Celem seansu może być też odnalezienie zgubionej lub skra .. dzionej rzeczy, wróżenie, wypędzenie' złych duchów albo leczenie choroby inną metodą, znamienną dla cza.. równików na całym świecie - 'Przez wysysanie obiektu materializującego chorobę z ciała pacjenta. Podobny charakter ma szamanizm słynnych Bataków Sumatry - "łowc6w gł6w". 'Skądinąd niektóre jego cechy upodobniają go do odmiany kontynentalno-aeja, tyck.iej. Szaman leczy, składa ofiary, uczestniczy w obrzędach rodzinnych. Dzięki inicjacji uzyskuje dar widzenia duch6w, co daje mu możność ekstatycznej podróży w poszukiwaniu porwanej z ciała pacjenta d.uszy, a to przecież stanowi przyczynę choroby i śmier., CI. Seans odbywa się w nocy, przy dźwięku bębna, w takt którego tańczy wokół ogniska sibaso czyli ję- zyk" (duchów), "ten, na którego głowie si~da du~h". Owładnięcie przejawia się w drgawkach, w które _ ro21poczynając od rytmicznych drżeń końc6w palców - szaman sztucznie się wprowadza. Dzikie skoki koń- czą się padnięciem bez siły na Ziemię - wtedy to ma wcielić się weń duch, przemawiający w niezrozumia., ł~ j~zy'ku: obiecujepowr6t pacjenta do zdrowia po złozeruu określonej ofiary. ~rzuć~y jednak dżunglę południowo-wschodniej AZJI, za~'eszkaną przez inne jeszcze niewielkie ludy praktykujące ekstatyczne czarownictwo i wróćmy do form bardziej zbliżonych do klasycznego, kontynentat, n~~ szamanizmu, choć już ulokowane poza obrębem A~Ji. P6~ocna Ameryka - jej arktyczne pobrzeże za- mieszkują lud o stosunkowo świeżej jeszcze metryce 46 pobytu w Nowym Świecie, Eskimosi. Skądinąd warto pa1Iliętać, że.niew~e1ka ich grupa ~y?e do ~ś ~a ,k?n- tynencie azjatyckim, lpo zachodniej strome Cieśniny Beringa; będziemy jeszcze cytować pochodzące stamtąd opisy W. Bogoraza. Eskimosi Ameryki natomiast 'po- siadają swego sztandarowego badacza-monografistę W osobie słynnego duńskiego polamika Knuda Ras- mussena. Badacze odmalowują eskimoski szamanizm jako zasadniczo pokrewny wobec odmiany praktyko- wanej przez ludy Syberii: Spotkamy się tu znowu z motywem podróży, jaką podejmuje angakoą do nie- ba, na księżyc, w podziemia, czy wreszcie na dno mor- skie, do zamieszkującej tam matki zwierząt, od kt6rej zależy efektywność polowań. Wolno chyba powiedzieć, że szamanizm Eskimosów - Iudu, którego egzystencja przebiega w warunkach skrajnie trudnych, nieporów- nywalnych z jakimkolwiek innym trybem życia pro- wadzonym na kuli ziemskiej - musi pełnić w stopniu większym niż gdziekolwiek indziej rolę oręża w walce człowieka z naturą. Może zresztą nie należy m6wić tu o walce, lecz raczej o zgoła idealnym przystosowaniu do warunków. Sz-amanizm ma za zadanie umocnienie pozycji człowieka w konfrontacji z przyrodą; stąd in- terwencyjna 'rola szamanów potrafiących jakoby wpły_· wać na pogodę w sposób, korzystny dla myśliwych, powstrzymywać burzę albo pękanie lodu, na kt6rym stoi właśnie grupa igloo. Oryginalną funkcją sprawo- waną przez angakoąa było organizowanie w momen- tach niepowodzeń, epidemii itp. publicznych "spowie- dzi". Dopiero bowiem .po przyznaniu się osoby, która naruszyła obowiązujące tabu - a w tej zorganizowanej ściśle podług rytmu klimatycznego kulturze pełno było różnych okresowych zakazów, których złamanie .powo- dowało gniew duchów - można było mieć nadzieję, że sytuacja powr6ci do normy. Do szamana należało też odnajdywanie zagubionego sprzętu łowieckiego, zwłasz- 47
cza zaś rzadkich i kosztownych żelaznych harpunów. Gdy ten cenny przedmiot .utonął w morzu angakoq w mistyczny sposób w stanie transu nurkował do wo, dy, lokalizował zgubę, po czym wpuszczał do przerębla linę, zaś jego duchy miały dokonać reszty ... Gdy tylko opuścimy obszary eskimoskie i zaczniemy posuwać się w głąb kontynentu amerykańskiego, na- potykając na plemiona Indian problem szamanizmu ulegnie poważnej komplikacji. Stosunkowo najmniej wątpliwości przysparzają grupy północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku, takie jak słynni Kwakiutle, Tlingitowie, Haida i in. Choćby z racji swego stroju/ i bębna - wyraźnie kojarzącego się z Syberią - cza- rownik tutejszy zasługuje na nazwę szamana. Rozstrzy- gający charakter ma zresztą zakres jego funkcji oraz sposób ich realizacji, Tlingicki jekamush jest pośred- nikiem między ludźmi a. duchami; przywołuje z ich pomocą dobrą pogodę, sprawia udane polowania bądź połów, odwraca nieszczęścia, paraliżuje złe zamiary du- chów. Uczestniczy on także w wyprawach wojennych, podczas których bierze w niewolę dusze wrogów, zaś z ich głów zdejmuje skalpy. Szaman bierze udział we wszystkich większych świętach, leczy chorych wypę- dzając wcielone w nich złe duchy; może być równo- cześnie złym czarownikiem, kierującym je przeciwko swym wrogom albo sceptykom, którzy nie wierzą w prawdziwość jego sztuczek. Jak zobaczymy odbywa się to w sposób zdecydowanie ekstatyczny, ba - sza- leńczy nawet, przy masowym i czynnym udziale pu- bliczności. Pamiętać trzeba, że to ekstatyczne rozpasanie, ele- ment - jak go nazwała Ruth Benedict - "dionizyjski" to nieodłączny składnik kultury większości grup In- dian Północnej Ameryki. Stąd też rytuały o quasi- -szamanistycznym charakterze będą rozsiane po róż- nych instytucjach życia społecznego, takich jak np. 48 tajne związki. O Apaczach powiedziano wręcz, że "mu- siJny porzucić tu słowo «szaman» albo stwierdzić, że jest nim każdy Apacz"; wszyscy bowiem mężczyźni plemienia starają się osiągać wizje, nawiązywać w tran- sie kontakt z duchami, z ich pomocą być znachorami. W tych warunkach szamanizm nabierał charakteru "demokratycznego". Przez to słowo - a synonimiczni e używane jest również inne sformułowanie: "generalny szamanizm", w odróżnieniu od syberyjsko-axktycznego _ rozumieją badacze stosunkowo małą intensywność JN~presji. Prawdziwy trans zdarza się tu rzadko, po- bnie jak nieczęsty jest u Indian p6lnocnoamerykań- .kich motyw "duchowego lotu do nieba w poszukiwa- iu informacji". Zasadnicze zadania szamana ograni- ją się bowiem do leczenia i wróżenia, choć czasem tpOkrywają się z niektórymi funkcjami wyodrębnionej staclkapłana. Można więc chyba za Alfredem Kroe- erem powiedzieć, że szamanizm przyniesiony niegdyś Azji przez wczesnych mieszkańców nowego kont y- entu uległ tu różnym modyfikacjom i przekształcił .ę w liczne samodzielne rozwiązania lokalne. Natomiast wśród plemion Ameryki Południowej spo- tykamy postać szamana hardziej odpowiadającą sybe- [skiemu pierwowzorowi. W strefie lasu tropik,,:lnego rnan-wódz curaca nie nosi wprawdzie tak bogatego troju, bęben zaś zostaje zastąpiony grzechotką. Obok 'ej w roli szamańskiego akcesorium odnajdziemy gór- i·kryształ, co powtórzy się zarówno w Azji jak i Au- tralii. Powszechny jest też narkotyczny tytoniowy ans, w którym dusza odbywa podróż do nieba i w ziemia. Szaman jest tu znachorem i wykrywaczem Czarowników {za których uważani są przeważnie sza- mani sąsiednich osad napadający w ipostaci jaguara) 49- ł - Podróże do piekieł
może też być mistrzem ceremonii, który poświęca ludzi i przedmioty kultowe, doradcą wojennym, wróżem od, najdującym zguby i nadającym imiona, zakhnaczern pogody i skarbnicą tradycyjnej wiedzy plemienia. Zbliżony do powyższego obrazu szamanizm zajmował 'też istotne miejsce w życiu religijnym Indian Ziemi Ognistej oraz Araukanów (Mapuche) 'z Chile. U tych ostatnich szamańki machi spełniały większość funkcji rytualnych, zarówno kultowych jak i znachorskich. Warto może wspomnieć, że inicjacja machi odbywała się w sposób przypominający obrzęd wyświęcenia sza- manów syberyjskich - poprzez wspinaczkę po słupie symbolizującym Drzewo Kosmiczne. Pokrótce tylko sygnalizujemy sytuację szamanizmu amerykańskiego, bowiem głównym przedmiotem na- szego zainteresowania na kartach tej książki będzie archaiczna wierzeniowość Starego Świata. Dla pełnego obrazu trzeba jednak powiedzieć, że mało jest na świe- cie miejsc i ludów, gdzie by badacze nie dopatrzyli się istnienia jakiejś odmiany "szamanizmu". Dotyczy to w pierwszym rzędzie Afryki, zwłaszcza czarnej; obfi- tującej w najróżniejsze rodzime formy czarownictwa i pierwotnego kapłaństwa. W odniesieniu do niektórych przypadków pojawia się w literaturze przedmiotu - wprawdzie bardzo nieśmiało - określenie "szaman". E. Nadel zastosował - chyba zupełnie słusznie- nazwę szamanizm IW odniesieniu do zespołu wierzeń sudańskiego ludu Nuba. Powszechnie natomiast 'kwa- lifikuje się jako zarodkową postać szamanizmu cza- rownictwo pierwotnych mieszkańców Australii. Wskazywano na elementy szamanistyczne w wyż- szych systemach religijnych, w germańskie] mitologii, w Biblii, w postaci Chrystusa itd. Nie jest naszym za- daniem ani korekta tych poglądów, ani sformułowanie definicji szamanizmu, która miałaby jasny zakres te- 50 rytorialny. Skądinąd stworzenie takiej definicji byłoby bardzo pożądane, na razie jednak powtórzmy za: Cza- pUcką: "Czytelnik musi sam zadecydować, czy «sza- JlUlIlizm» przemawia doń jako kult charakterystyczny dla rejonów Syberii czy też jest częścią bardzo pier- wotnego zespołu magiczno-religijnego". Zamiast sztyw- nych ustaleń definicyjnych lepiej na początek przed- stawmy konkretny materiał opisowy.