CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Tłumaczenie w całości należy do autora
książki.
Tłumaczenie jest tylko i wyłącznie na własny
użytek.
Obowiązuje zakaz rozpowszechniania.
1
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
jeden
Byłam zakochana w Carterze odkąd miałam dziesięć lat. Zaczęło się to
w dniu, w którym zobaczyłam go po raz pierwszy. Wprowadzał się do przyczepy
obok, a jego ojciec denerwował się jego zbyt długim wychodzeniem z samochodu.
To było lato 1999 roku i było gorąco, a pole kempingowe cuchnęło śmieciami
i dymem. Skulona spokojnie na ganku patrzyłam jak wyszedł ze starego samochodu.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam było to, jaki był wysoki.
Podobali mi się wysocy.
Podobały mi się również jego włosy. To był ciemny, kudłaty blond
i musiały być poważnie rozczesane. Próbował przebiec palcami przez ten niesforny
bałagan, po tym jak ruszył w niezwykle wolnym tempem w stronę przyczepy. Miał
spuszczoną głowę w drodze do drzwi, jakby to było ostatnie miejsce w którym
chciałby być. Zauważyłam, jak jego dłonie zwijały się w pięści im bliżej był ojca.
Kiedy zniknął w środku, jego tata spojrzał w górę i ku mojemu zdziwieniu,
spotkał mój wzrok. Poczułam, że włoski stanęły mi na karku. Wyglądał przerażająco
i przypominał mi mojego wujka, kiedy ten był zły. Pobiegłabym do środka, gdybym
mogła, ale wujek powiedział, że wyrzucił mnie ze względu na „biznes”. Za każdym
razem, kiedy robił interesy, pozbywał się mnie na godziny. Obcy przychodzili
i odchodzili, wszyscy z dziwnym głodem w oczach. Kiedy w końcu byłam
z powrotem w przyczepie, widziałam ciotkę Cheryl leżącą na łóżku, zwiniętą
w kłębek i przykrytą kołdrą. Wujek Russell przeliczał pieniądze w małym salonie,
z zapalonym papierosem w ustach. To były zwykle moje ulubione dni, ponieważ
zawsze pytał mnie, czego bym chciała i dostawałam cokolwiek zapragnęłam. To było
życie z prochowcem i serem, bądź makaronem Suimin sześć razy w tygodniu.
Więc kiedy przerażający ojciec Cartera spojrzał na mnie, odwróciłam
z dala od niego ciało zwinięte w kulkę z kolanami przy piersi i zaczęłam wpatrywać
się w pole kempingowe. Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a po kilku
minutach odgłosy krzyków z wewnątrz przyczepy. Wyciągnęłam głowę by coś
podsłuchać, ale słowa były niewyraźne i nie mogłam niczego zrozumieć.
Byłam wścibską dziewczyną. Tylko dlatego, że byłam samotna. Było dużo
dzieci dookoła, ale byli to głównie chłopcy i wujek Russell nie chciał mnie wokół
nich. Spędziłam większość mojego czasu siedząc na werandzie i oglądając jak grają.
Zwykle kopali piłkę na kawałku ziemi pomiędzy przyczepami, obok podupadłego
parku, gdzie żaden rodzic nie odważyłby się puścić swojego dziecka. Byli to chłopcy
w różnym wieku i niektórzy z nich mówili do mnie obraźliwe słowa, których
w tamtym czasie nie rozumiałam. Oczywiści z wiekiem, dowiedziałam się co
oznaczają.
Kiedy Carterowi w końcu udało się wyjść zintegrować z otoczeniem, moje
ciało napięło się i dreszcze przebiegły wzdłuż mojej piersi, aż do żołądka. Był wysoki
i piękny, miał tak błyszczące włosy, jak na dwunastolatka, który ani razu nie
odwrócił głowy, by na mnie spojrzeć. Patrzyłam jak swobodnie łączy się z dziećmi,
stając się bardzo popularnym, nawet nie próbując.
3
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Dla mnie, był tylko: błyskotliwy i promienny, łagodny, ale twardy i piękny
poza wszystkim, co kiedykolwiek widziałam.
Podobnie jak ja, spędzał większość swojego czasu na świeżym powietrzu.
Nawet jeśli było bardzo gorąco na palącym słońcu, Carter i ja byliśmy na zewnątrz.
Z dala od argumentów Cheryl i Russella, uciekałam z ganku i podążałam
za Carterem. Zwykle miał w dłoni piłkę do koszykówki, którą odbijał w górę i w dół,
idąc ulicą z koszulką owiniętą wokół szyi. I wtedy byłam ja, dwadzieścia kroków
za nim, ukryta za drzewami i samochodami, w różowej sukience i zużytych
sandałach.
Odbijał piłkę poza pole kempingowe, mocno uderzając o asfalt, kiedy
leciała przez jezdnie do rezerwatu przyrody. A ja włóczyłam się za nim za każdym
razem. Omijając żywopłot, zatrzymywał się przy potoku, zdejmował buty
i odpoczywał w cieniu mocząc stopy w wodzie. Żałowałam, że nie miałam odwagi,
żeby do niego podejść. Usiąść obok niego i zamoczyć stopy w orzeźwiającej wodzie.
Zamiast tego, odganiałam komary i stale przenosiłam moje spocone włosy koloru
brudnego blond, z jednego ramienia na drugie.
Obserwowałam go, rozpaczliwie czekając, aż otworzy usta i zacznie robić
to co zawsze robi, kiedy myśli, że jest sam.
Śpiewać.
Miał miękki, głęboki głos, rozbrzmiewający z głębi, który sprawia,
że chcesz płakać, kiedy zamkniesz oczy i zaczniesz słuchać. Przez większość czasu
śpiewał tę samą piosenkę i tak bardzo chciałam widzieć, dlaczego? Chciałabym
widzieć, co dla niego oznacza.
Słowa piosnki “Thank You” Led Zeppelin płynęły z jego ust, brzmiąc lepiej,
niż oryginał.
Nawet jeśli słońce przestanie świecić, nadal będę cię kochać.
Kiedy góry zwalą się do morza, nadal będziemy ty i ja.
Dyskomfort, który czułam był tego wart. Jeśli to oznaczało obserwowanie
Cartera, wtedy ochoczo witałam komary na moim opalonym ciele. Pozwoliłam
im się kąsać, dopóki nie byłam od stóp do głów w różowych, swędzących ranach.
Za bardzo mnie intrygował, żeby się tym przejmować. Myślę, że to był sposób w jaki
brał otocznie, z nieobecnym spojrzeniem na twarzy, które czasami ściskało moje
serce. Widziałam tyle emocji, kiedy śpiewał. Zachowywał się twardo. Chciał, żeby
każdy myślał, że mógł sobie poradzić, a dla większości mógł. Ale po spędzeniu
całego lata z oczami przyczepionymi do jego głowy, słuchając jego uduchowionego
głosu, wiedziałam coś, o czym większość nie miała pojęcia.
Carter był uszkodzony. Był samotny i smutny. Bez matki i miłości ojca,
który, kiedy nie zapijał smutków, dawał mu porządny wycisk. Na wiele sposobów
był taki jak ja i z każdą cząstką mojego jestestwa, chciałam wyjść mu naprzeciw
i powiedzieć, że nie jest sam. Wiedziałam jak to jest żyć bez matki, pozostawiona
sama sobie bez odrobiny miłości, w zaniedbanej, ubogiej okolicy. Iść spać głodna
i zmęczona, i nie chcieć niczego więcej, jak ośmiu godzin snu, bez odgłosów
4
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
szczekania psów, krzyków par i płaczu dzieci.
Ale nie wyszłam mu naprzeciw. Przez dwa lata obserwowałam go z daleka,
jak zawsze niewidzialna. Aż pewnego dnia, to się zmieniło. To było niespodziewane,
a ja byłam nieprzygotowana na niego, wchodzącego do mojego życia, tak jak
to zrobił.
Wystarczyły paskudne, złe usta małego drania, żeby spojrzał na mnie
i wtedy nasze życia skrzyżowały się w jedno.
5
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
dwa
Wiosna 2001
12 lat
− Moja matka mówi, że twoja ciotka jest dziwką - powiedział Graeme,
zatrzymując się przede mną, gdy jadł purpurowego loda.
A, tak, kolejny dzień zastraszania.
Siedziałam bezmyślnie na krześle w parku z widokiem na boisko
do koszykówki, malując paznokcie na różowo - czerwony kolor, podczas nasycania
się trzynastoletnim Carterem. Wyglądał dobrze, ubrany w za dużą białą koszulkę,
która sprawiała, że jego opalona skóra był bardziej widoczna. Był w środku
organizowania zespołów, kiedy ten mały drań musiał to zniszczyć. Zignorowałam
go i wróciłam do malowania paznokci.
Graeme zawsze wszczynał bójki. Prowokował wszystkich tak długo, dokąd
byli mniejsi i młodsi od jego trzynastoletniego ja. Aby postawić to otwarcie, był
żałosnym tyranem, jeśli tylko uchodziło mu to płazem. I niestety, było tak dość
często.
− Mówi, że też staniesz się dziwką – kontynuował. - Mówi też, że twój wujek
czeka tylko na to, żebyś była trochę starsza. Będziesz dziwką tak jak twoja
ciotka. Słuchasz mnie Leah? Dziwką.
− Dobrze, Graeme. - po prostu odpowiedziałam, nie przejmując się jego
słowami.
To nie był pierwszy raz , kiedy ktoś tak do mnie powiedział. Teraz byłam
dwunastolatką, byłam bardziej świadoma tego, co się dzieje w przyczepie przez
te kilka dni. Nie potrzebuję tego sadystycznego kutasa, żeby mnie o tym
uświadamiał.
− Ach, skoro ci to nie przeszkadza - powiedział.- Mam trzy dolary w mojej
kieszeni. Chcesz mnie ujeżdżać, tak ja twoja ciocia ujeżdża tych mężczyzn?
− Nie.
− Nie? Mogę zgromadzić paru chłopaków, układ z lepszą gotówką, jeśli jesteś
skąpą, małą suką.
− Nie - powtórzyłam roztargniona.
Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że jest najprawdopodobniej
fioletowy z gniewu. Chciał mojej reakcji i nie zdawał sobie sprawy z tego, że byłam
odrętwiała na to wszystko. Dorastając wśród podłych i klnących ludzi, jego zaczepki
nie były niczym nowym, w zasadzie były normą. Graeme był zbyt mały, aby o to
dbać.
Usłyszałam jego kroki i zanim mogłam spojrzeć, chwycił mój lakier
do paznokci i rzucił nim mocno o ziemię. To nie rozbiło się tak, jakby chciał. Uderzył
w miękką ziemie, ale i tak szkoda została wyrządzona. Ciecz sączyła się z butelki,
brudząc jasnozieloną trawę. Patrzyłam na lakier przez chwilę i wszystko o czym
mogłam myśleć to to, że ciotka Cheryl dała mi go na moje dwunaste urodziny trzy
6
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
tygodnie temu i jak szczęśliwa byłam, że go mam. Otworzyłam go po raz pierwszy
tego ranka, a teraz leżał do góry dnem, uwalniając ostatnią kroplę koloru, która
powinna być wykorzystana na mnie, po to, żebym ładnie wyglądała.
− Dziwki nie nakładają lakieru na paznokcie!- Graeme krzyczał na mnie.
Poczułam krew napływającą do uszu. Moje tętno wzrosło, a skóra lśniła od
potu.
− Dziwki nie mają ładnie wyglądać!
Moje palce drgnęły, kiedy moje oczy skupiły się na czerwonym. Różowo –
czerwony, wszędzie. Różowo - czerwony, który powinien być na mnie.
− Dziwki takie jak ty nie zasługują na ładne rzeczy!
Jego słowa zamarły i wysoki pisk wydostał się z jego ust, gdy w sekundzie
powaliłam go na ziemię. W oślepiającym napadzie wściekłości, zacisnęłam dłonie
w pięści i spuściłam je na niego.
Mały potwór chciał reakcji?
Chciałam mu dać jedną, której nigdy nie zapomni!
Walka rozpoczęła się natychmiast, gdy zrzucił mnie z siebie, wskakując
na mnie. Uderzył mnie w twarz i pociągnął za włosy. Leżałam pod nim chroniąc
twarz jedną ręką, jednocześnie drapiąc go po spoconej szyi drugą. Nie obchodziło
mnie to, że mnie ranił, ponieważ adrenalina wzbudziła we mnie chęć ranienia go
z równą intensywnością.
To był bałagan, naprawdę. Graeme był słabym gówniarzem i spotkał
godnego przeciwnika. Żadne z nas nie miało przewagi i byłam zbyt
zdezorientowana, aby zrozumieć co się dzieje. Nie wiedziałam, czy byliśmy tak przez
minuty czy nawet sekundy. Mój mózg był wyłączony, a ciało wykonywało całą pracę,
działając z własnej woli, atakując Graeme'a z siłą jaka mi pozostała. Milczałam.
Ani jedno słowo nie wyszło z moich ust, z wyjątkiem chrząkania. Byłam pod
działaniem adrenaliny i determinacji. Kto wiedział, że taka chuda, mała rzecz jak ja,
ma w sobie takie coś? Ja na pewno nie. Czkałam na mojego wewnętrznego tchórza,
który błagałby go o to, by przestał, ale wszystko o czym mogłam myśleć to mój biedy
lakier i posiadanie ponownie brzydkich paznokci.
Nie chciałam brzydkich paznokci. Miałam niewiele w życiu, by czuć się
dobrze ze stratą jedynego, ładnego produktu, jaki kiedykolwiek miałam.
Słyszałam dźwięki dookoła nas, a następnie jego nacisk na mnie całkowicie
zniknął. Tak szybko jak zdałam sobie sprawę, że uderzam w powietrze, natychmiast
przestałam. Kiedy zdjęłam moją rękę z twarzy, zauważyłam wysokie ciało wygięte
w dół, chwytające Graeme i odciągające go ode mnie. Widziałam kudłate, blond
włosy, białą koszulkę i opaloną skórę chłopca, na którego widok miałam ślinotok
parę minut wcześniej. Prawie uwierzyłam, że wyobraziłam sobie całą tę sytuację.
Czy Carter naprawdę przyszedł mi z pomocą? Czy byłam tak cholernie
zdesperowana dla mojego wybawcy, że miałam halucynacje?
− Co ty do cholery robisz bijąc dziewczynę?- warknął na głos.
Miałam rację. To był Carter. Zbyt zaskoczona, ledwo przesunęłam się
i oglądałam go kopiącego Graeme w żołądek. Graeme upadł na bok, jęcząc.-
Uderzyła mnie pierwsza!
− I dlaczego uderzyła cię pierwsza, dupku?
7
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Graeme nie odpowiedział. Odwrócił głowę i po prostu patrzył na mnie.
Była burza w tych małych, wrednych oczach, kiedy przyglądał mi się, jakbym ja to
wszystko spowodowała. Patrzyłam na niego, unosząc kącik moich ust, cicho
prowokując go do reakcji. Czułam się nietykalna z Carterem stojącym między nami,
strzegącym mnie, jakbym była jakąś panienką w rozpaczy, która potrzebuje ratunku.
Graeme trzymał gębę na kłódkę, nawet wtedy, gdy Carter uderzył
go ponownie. Jak tylko dzieci zebrały się wokół nas i zaczęły się śmiać z niego, wstał
szybko na nogi i pobiegł, ale nie obeszło się bez kopnięć w tyłek od Cartera, które
powodowały, że przewracał się na ziemię. Po tym jak jego twarz uderzyła o glebę,
otarł krew, która sączyła się z uszkodzonego nosa i uciekł ponownie, znikając
w przyczepie, gdzie najprawdopodobniej spędzi kilka dni ukrywając się
i regenerując.
− Tak, uciekaj kurwa, mała łasico!- wrzasnął Carter, a jego przyjaciele śmiali
się i naśladowali dźwięki, które wydaje dzikie zwierzę.
Kiedy odwrócił się twarzą do mnie, miał mały uśmiech w kąciku ust,
a ja naprężyłam się i gapiłam na niego z podziwem. Serce waliło mi w piersi, ale to
nie było już z powodu walki. Po raz pierwszy Carter Matheson patrzył na mnie. Nie
patrzył za mnie. Jego oczy były skupione na mojej twarzy, zanim spojrzał w dół
mojego ciała. Jego brwi uniosły się odrobinę na widok tego, co miałam na sobie:
małe szorty i top na cienkich ramiączkach, który kończył się na pępku. Nie byłam
całkowicie winna za mój brak skromności, kiedy wujek Russell popierał to, nic nie
mówiąc. Poza tym, dziewczyny ubrane tak jak ja, były dookoła w stadach. W tej
chwili myślałam o niczym.
Z zapartym tchem patrzyłam, jak zrobił kilka kroków w moją stronę.
Zasłonił słońce swoją klatką piersiową i spojrzał na mnie. Przez kilka sekund
widziałam tylko jego. Świat opadł, kiedy wyciągnął do mnie rękę. Moje oczy
zamrugały skierowane w dół jego otwartej dłoni i przysięgam, wzięłabym ją, gdybym
nie była w szoku.
− Chodź, Leah, pozwól mi pomóc - powiedział do mnie łagodnym głosem.
Leah. Znał moje imię. Nie mogę powiedzieć, co się we mnie dzieje. Przez
cały czas myślałam, że byłam jakimś beznadziejnym obiektem w tle życia Cartera.
Ale nie. On... on znał moje imię.
Przełknęłam ślinę i sięgnęłam po jego rękę. Czekałam na grom energii
elektrycznej w postaci iskry między nami – wiesz, to zachwycające połączenie, które
czujesz za każdym razem, kiedy spotkasz kogoś, kto powali cię swoim pięknem?
Nigdy nie czułam tego wcześniej i spodziewałam się tego, jak następnego oddechu.
Zamiast tego, poczułam ciepło, kiedy podciągnął mnie na nogi. Jego skóra była
szorstka i trzymałam go przez chwilę, czując rozkoszne uderzenie przyjemności
biegnącej przeze mnie, zanim pozwolę jej odejść.
Mogę odtworzyć każdy detal tej chwili. Spędziłam noce przeżywając
to ponownie. Mogę opowiedzieć, jak uwięziona byłam w jego arktycznych,
niebieskich oczach, jak uśmiech na jego pięknej twarzy zmniejszał się, kiedy wziął
mnie z równą intensywnością, lub jak unosiła się jego mała pierś, jakby on też był
zdyszany. Mogę powiedzieć, że chociaż nie mieliśmy podczas dotyku elektryczności,
mogłam poczuć coś przebiegającego między nami. To może być moja wyobraźnia,
8
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
ale ja tak nie myślę. Przynajmniej chciałabym myśleć, że to było odwzajemnione.
Musiało być.
− Możesz mi powiedzieć, co to wszystko było? - zapytał nagle.
− Graeme jest tylko tyranem - odpowiedziałam mu drżącym głosem.
Spojrzał w dół ze zmarszczonymi brwiami, a ja podążyłam za jego
wzrokiem. Zszedł z czegoś i przeklął, gdy ujrzał czerwone smugi wzdłuż swojego
buta. Właśnie wtedy zauważyłam mój lakier do paznokci i to jaki był przerażony
zniszczeniem jakie spowodował. Pochyliłam się w tym samym momencie co on, aby
go podnieść i nasze głowy zderzyły się o siebie. Potknęłam się do tyłu, ale złapał
mnie za rękę i przytrzymał. Patrząc na mnie z zatrzymującym serce uśmiechem,
mruknął.- Przepraszam, kochanie. Pozwól mi to wziąć.
Kochanie.
Przepraszam, kochanie.
O mój Boże. Byłabym szczęśliwa zderzając się z nim głową przez cały
dzień, jeśli to oznaczałoby, że będzie mnie tak nazywał.
Wziął mój lakier i wstał. Do tej pory większość dzieci wokół nas było
rozproszone, łącznie z jego przyjaciółmi, którzy wrócili do gry na boisku. Patrzyłam
jak studiował butelkę, zanim spojrzał na moje bose stopy. Przestraszona, zdałam
sobie sprawę, że moje paznokcie były totalnym bałaganem , po tym jak rzuciłam się
na Graeme.
Najgorsze? Nawet nie miałam zmywacza do paznokci.
− Rzucił to na ziemie - mruknęłam, czując się trochę nieswojo.
− Czy to dlatego na niego skoczyłaś?- zapytał.
Właśnie wtedy się zaczerwieniłam. Nie wiedziałam czy to zauważył.
W rzeczywistości byłam bardzo zatracona w moim gniewie i nie wzięłam pod uwagę
ewentualnej publiczności. Mogłabym przysiąc, że widziałam go grającego, chociaż...
− Tak - powiedziałam cicho.
Uśmiechnął się ponownie. - Ładnie. Nie jestem przyzwyczajony
do oglądania dziewczyn brudzących sobie ręce.
Uśmiechnęłam się. Mogę być brudną dziewczyną. Cholera, będę
najbrudniejszą dziewczyną wokół, jeśli to mu imponuje.
− Powiesz mi co powiedział do ciebie? Chciałbym tam wrócić i dać temu
kretynowi parę ciosów więcej.
Wzruszyłam ramionami.- Nic nie musi być ponownie powiedziane głośno.
Nie musisz nic z tym robić. Dostał to, na co zasłużył.
Oparłam się powiedzeniu mu o obelgach Graeme'a, odnoszących się
do mojej ciotki. Nie potrzebowałam litości. Także nie potrzebowałam zarzucać go
tym, jak brudna była moja rodzina. Mógłby uciec w drugą stronę, lub co gorsza,
nazywać mnie dziwką. Z perspektywy czasu wiem, że to głupie, ponieważ jestem
pewna, że każdy wie co moja ciotka robi w przyczepie. Ale miałam dwanaście lat.
Co miało dla mnie sens w tym wieku? Nie byłam taka bystra. Miałam oczy skupione
na pewnym chłopcu, który sprawiał, że samotne wychowywanie było znośne.
Carter przygryzł wargi na moment, gdy patrzył na mnie. Mogłabym
przysiądź, że miał coś do dodania, ale nie powiedział tego. Zamiast tego, skinął
głową i dodał.- Pozwól, że odprowadzę cię do domu.
9
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
− A co z twoją grą?- zapytałam.
Spojrzał za mnie na boisko. Po zapoznaniu się z grą przez parę sekund,
powiedział.- Radzą sobie dobrze beze mnie.
Rzucił butelkę z powrotem na ziemię i dał znak, że możemy iść.
Co mogłam zrobić oprócz podążania za nim? Tęskniłam samotnie z nim. Teraz,
kiedy mnie zauważył, nie mogłam tego zepsuć.
Proszę, Leah, nie zepsuj tego!
* * *
Zabrał mnie do domu. Nie powiedzieliśmy nic przez całą drogę, ale motyle
we mnie pędziły nieokiełznanie z każdym krokiem, który sprawiał, że byłam przy
nim. Szedł blisko mnie, bliżej niż mógłby przyjaciel. Otworzyłam usta kilka razy
w ciągu tego spaceru. Tylko nie mogłam wydostać jakichkolwiek słów.
Kiedy dotarliśmy do naszych przyczep, zauważyłam nieplanowany
samochód przede mną i wiedziałam, że to oznacza, iż przyczepa była zajęta.
Musiałam czekać ponownie na zewnątrz, przez nie wiadomo jak długo. Chociaż nie
przeszkadzało mi to. Ta część mojego życia była dla mnie normalna. Tak naprawdę,
nie widziałam lepszej.
Zwracając się do Cartera, powiedziałam mu nieśmiało. - Dzięki za
odprowadzenie mnie.
Mogłam patrzeć w jego oczy przez kilka sekund. Ogień na moich
policzkach nie chciał odejść. Byłam całkowicie nim oczarowana.
− Nie ma sprawy - powiedział do mnie, uśmiechając się smutno, kiedy jego
oczy kręciły się po mojej twarzy.
Końcówka najbardziej, boleśnie niezręcznej chwili kiedykolwiek. Czy on da
mi „do zobaczenia później, ale mam na myśli nigdy” machnięcie? Albo to była dla
mnie szansa na nawiązanie z nim rozmowy, żeby zatrzymać go tutaj?
Nie wiedziałam. Jezu, byłam niedoświadczona. Byłam prawie samotnikiem,
z brakiem umiejętności społecznych. Bycie w szkole obecnie było trudne. Wszyscy
wiedzieli o mojej ciotce. Plotki rozeszły się lotem błyskawicy i byłam często
wykluczana z aktywności podczas przerwy. Spędziłam dużo czasu na ignorowaniu
podłych obelg od ludzi i uczeniu się zachować twarz, jak najbardziej obojętną, jak to
tylko możliwe. To dlatego mój skok na Graeme był konieczny. Nie miałam nikogo
na kim mogłabym polegać, oprócz siebie samej wyciągającej się ze złych sytuacji.
Nie miałam przyjaciół z wyjątkiem Rome'a, zamkniętego w sobie chłopca,
który pewnego dnia dorośnie, aby być całkowicie odwrotny. Rome był powściągliwy,
tak jak ja i nie wystarczająco popularny, aby wozić się z paczką Cartera, której był
przeważnie częścią. To się stało w klasie plastycznej, i choć zawszę byliśmy
w dobrych stosunkach, zaprzyjaźniliśmy się dopiero podczas współpracy przy
jednym projekcie. Zostaliśmy drużyną, ponieważ na końcu nikt inny nas nie wybrał.
Był nadzwyczajny ze swoimi dłońmi. Był dobry z instrumentami,
był perkusistą w szkolnym zespole przez całą podstawówkę i mógł narysować
wszystko i wszystkich. Wystarczyło dać mu ołówek – to nie musi być dobry ołówek –
i oglądać eksplodujące fajerwerki.
10
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Szukaliśmy się podczas przerw i lunchu. Pasujmy do siebie w naturalny
sposób. Dwie niepożądane dusze pośród morza osądzających dupków. Nie
przeszkadzało mi to w ogóle. Poza tym, Rome był bardzo miły dla oka. Jego ciemne
włosy i zielone oczy, będą pewno dnia powalać panie. Ale do tego czasu... byliśmy
samotni, razem.
Więc tak, proszę bardzo. W tej chwili to była większość naszego
doświadczenia. Odpierając tyranów, będąc biernym, małym mięczakiem i kręcącym
się dzieckiem, które było tak jak ja wyrzutkiem społecznym.
Nic dziwno, że byłam przywiązana do tego złego chłopca. Carter był
facetem, który nigdy nie mrugnąłby w moim kierunku, gdyby nie był świadkiem
mnie turbującej tyrana jak szalony buldog. Mógł mieć kogo chciał. Cholera, byłam
świadkiem tego, od czasu do czasu. Było wiele nocy, podczas których widziałam go,
jak wychodził z domu wieczorem i czasami były tam dziewczyny, które czkały
na niego z przodu domu. Innym razem ich nie było, ale zawsze wracał po północy,
przemykając się przez okno sypialni, kiedy obserwowałam go przez szparę w mojej
biednej zasłonie.
On był na zewnątrz korzystając z życia, a ja byłam w moim więzieniu,
zamknięta w środku mojego pokoju, zachowująca się jak kompletny prześladowca
w stylu Fatalnego zauroczenia.
− Więc...- zaczęłam, oczyszczając gardło, gdy szukałam czegoś dookoła do
rozmowy. Nie chciałam, żeby poszedł.
O Boże, proszę nie idź.
− Będę nad potokiem - powiedział nagle, pewny siebie uśmiech rozciągnął
się na jego ustach. - I ponieważ śledziłaś mnie jak szaleniec,
to spodziewam się, że również tam będziesz.
Zamarłam, moje oczy rozszerzyły się i zaczęłam patrzeć na niego
z przerażeniem. Co...Czy on...O nie. Wiedział, że go obserwowałam? Jak długo
wiedział?
Jezu, Leah. Mój mózg brzęczał dalej. Nie jesteś taka dyskretna jak
myślisz.
− Nie wstydź się. - powiedział od niechcenia. - Zawsze wiedziałem, że tam
jesteś. Po prostu nic nie mówiłem. Nie chciałem, żebyś poczuła się dziwnie.
− Wciąż czuję się dziwnie - wyszeptałam, składając nerwowo dłonie razem.
Zaśmiał się, zanim błysnął na mnie tymi zatrzymującymi serce oczami
i odpowiedział.- Ale to byłoby dziwniejsze, gdybym złapał cię na gorącym uczynku,
prawda? Oszczędziłem ci tej traumy. Jestem gotowy na to, żeby mieć moją jedyną
publiczność na oku raz, tak czy inaczej.
Poczułam przyjemny dreszcz przebiegający w dół mojego kręgosłupa.
Rozbroił mnie. Jezu, chciałam go tak bardzo, a nawet nie rozumiałam co to może
znaczyć czy dlaczego czułam się w ten sposób.
Podchodząc do mnie trochę bliżej, pochylił się i szepnął. - Widzimy się za
dziesięć minut, Leah.
− Tak - cicho mruknęłam, kiedy odszedł w kierunku swojego domu i zniknął
w środku.
Nie traciłam czasu. Pobiegłam nad potok. Połowa mnie umierała
11
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
z upokorzenia bycia przyłapaną, a druga połowa chwaliła jakiekolwiek bóstwo
w jakie wierzyłam w tamtym czasie, za uczynienie jego czynów tak normalnymi.
Może był tak samo szalony jak ja.
Prawda była jeszcze smutniejsza, niż mogłam znieść.
12
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
trzy
Czekałam tylko kilka minut przy potoku, siedząc na mchu, który pokrywał
zwalone drzewo, stojące przy bieżącej wodzie. Carter pojawił się ze swoją gitarą
akustyczną i usiadł obok mnie. Czułam się tak, jakbym urosła do nieba ze szczęścia,
bo byłam blisko niego. To się naprawdę dzieje i czuję się tak, jakbym śniła.
Gdy patrzyłam na niego jak stroi gitarę, zapytałam. - Jak długo wiesz?
Jego brwi były zmarszczone, kiedy odpowiedział z roztargnieniem. -
Zawsze wiedziałem, że mnie śledziłaś.
Moje usta opadły ze zdumienia. - Dlaczego nic nie powiedziałeś?
Z obojętnym wzruszeniem ramion, odpowiedział z uśmiechem. - Nie było
nic do powiedzenia. Jesteś nieszkodliwa jak mucha, więc mogę powiedzieć, że nigdy
nie poczułem się zagrożony.
- Mogę być groźna. - odpowiedziałam niezręcznie, urażona tym, jak niedbały
był na to, że byłam z nim od tak dawna. Chciałam jakiegoś rodzaju reakcji z jego
strony.
Chodzi mi o to, czy miał innych prześladowców?
Rozjarzałam się szybko dookoła. Lepiej nie. Obdarła bym ich żywcem
ze skóry. Ja byłam jego prześladowcą, do cholery. Zasłużyłam na tę naszywkę,
uczciwie i sprawiedliwie!
− Może zagrażasz teraz takiemu komuś jak Graeme - powiedział
ze śmiechem, właśnie wtedy mrugając do mnie.
Stałam się czerwona, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Ten facet miał
mnie totalnie owiniętą wokół palca, a ja wiem, że jest tego świadomy.
− Nie jestem pewna co do tego - powiedziałam.- Wydawało mu się, że robi
dobrą rzecz, bijąc mnie. Myślę, że on wygrał.
− Tak, on zdobył nagrodę za bycie największym tchórzem i kutasem
na polu kempingowym. Może po prostu będę nazywać go od teraz
Tchórzokutasem.
− Myślę, że to imię jest doskonałe.
Uśmiechnął się. - Wiesz, nie mogę uwierzyć, że go tak poturbowałaś.
Nie możesz być na tyle głupia, aby myśleć, że wygrał. Masz w sobie trochę krwi żmii,
aniele.
Anioł. To był pierwszy raz, kiedy tak mnie nazwał i to nie wygląda
na ostatni.
− Być może myliłem się, co do tego, że jesteś nieszkodliwym prześladowcą
po tym wszystkim - dodał.
Rozśmiałam się i potrząsnęłam głową. - Niemożliwe. Za bardzo lubię twój
śpiew, żeby cię skrzywdzić.
Wydawało się, że jego nastrój rozjaśnia się od razu. Poderwał się do góry,
ale odwrócił ode mnie. Może on nie chce, żebym zobaczyła jak dobrze mu się
zrobiło? Chciałabym dowiedzieć się, co dusi Carter przez większość czasu.
Jeśli to były bzdurne rzeczy, sprawdził się.
13
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
To było trochę sprzeczne z młodzieńcem, który żył na krawędzi. Chłopcem
walczącym na lewo i prawo, i flirtującym z dziewczynami jak Casanova, którym
wiedział, że był.
W tym momencie nasza rozmowa się zakończyła, po czym pogładził struny
gitary kostką, jakby to była jego druga natura i zaczął śpiewać. Moje ciało
natychmiast rozluźniło się na dźwięk jego głosu. To było takie dziwne, słysząc go
z tak bliska, gdy nie chowałam się za krzakiem, kąszona przez owady. Nie mogłam
powstrzymać moich ust przed rozciągnięciem się w uśmiech. Pozostał na mojej
twarzy przez długi czas, gdy kołysałam się z boku na bok. Zaśpiewał ponownie
“Thank You”, zamknęłam oczy delektując się każdym słowem, które wypływało
z jego ust.
− Wow - szepnęłam kiedy skończył. Otwierając oczy, zobaczyłam go
wpatrującego się w potok. - Jesteś niesamowitym wokalistą, Carter
- w końcu mu powiedziałam. Może to zachęci go, do przebicia się przez
cokolwiek czuł.
Ale wzruszył ramionami, jakby to nie miało znaczenia.
− Twój tata nauczył cię grać?
Jego ramiona napięły się, ale nieobecny wyraz twarzy pozostał. - Nie -
mruknął. - Jedyną rzeczą w jakiej jest dobry ten dupek, to upijanie się do
nieprzytomności. To była moja mama.
Jego mama? Nie widziałam kobiety wokół jego przyczepy. Nigdy wcześniej
o tym nie myślałam i choć nie okazywał emocji, gdy o niej wspominał, to czułam
smutek w moim sercu. Smutek napływający od niego. To było takie inne od tego,
jak optymistyczny był zaledwie kilka chwil temu.
− Ona nauczyła cię tej piosenki?- zapytałam łagodnie, delikatnie stąpając.
Powoli skinął głową. - Tak. ‘Thank You’ była ostatnią jaką mi zaśpiewała.
Potem umarła.
− Jak umarła?
Zatrzymał się. - Była chora - powiedział dziwnie napiętym głosem
i myślałam wówczas, że to było przez to, że trudno było mu o tym rozmawiać.
− Śpiewała tak ładnie jak ty?
Jego brwi spotkały się w zamyśleniu, a potem przełknął gulę w gardle.-
Śpiewała jak anioł.
− Żałuję, że jej nie słyszałam.
Kiedy nie odpowiedział, powiedziałam mu cicho.- Moja mama też umarła.
Miałam pięć lat.
Był tym zaskoczony. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi, ciekawskimi
oczami. - Jak umarła?
− Wypadek samochodowy po tym jak odwiozła mnie do szkoły. To był
deszczowy dzień, a jej wycieraczki nie działały. Przejechała na czerwonym
świetle i została uderzona przez ciężarówkę.
Recytowałam wszystko po tylu latach, odkąd powiedziano mi co się stało,
ale nie pamiętam wszystkiego. To plama w moich wspomnieniach, niejasne sceny
w mojej głowie, głosy mówiące mi delikatnie co się z nią stało. Pamiętam co czułam,
bardziej niż wszystko. Wiem, że byłam smutna. Płakałam, kiedy pytałam o nią,
14
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
a ludzie mówili mi, że odeszła. Gdzie odeszła? Nie mogłam zrozumieć. Ale moje
życie po jej śmieci było jak wicher. Nie sądzę, że kiedykolwiek zatrzymam się,
aby zrozumieć, co się naprawdę stało. Zostałam umieszczona pod opieką wujka
Russella i to był koniec.
− Przykro mi to słyszeć - powiedział Carter łagodnie.
Bez namysłu położyłam dłoń na jego ciepłym ramieniu, pocieszając
go przez delikatny gest. Stało się to na własną rękę. Nigdy wcześniej nie dotknęłam
innego dziecka, ale czułam się z tym dobrze.
− Przykro mi z powodu twojej mamy - odpowiedziałam.
Spojrzał na moją rękę, a jego usta rozchyliły się lekko. Przez chwilę,
była tylko cisza, która wcale nie była niezręczna. Byłam zaskoczona moim spokojem.
Myślałam, że moje nerwy zduszą mnie, ale byłam zbyt zatracona w Carterze,
aby myśleć o tym teraz. Coś powiedziało mi, że chce mnie tutaj. On chciał mnie
słuchającą z bliska, ponieważ był gotowy na to, aby dopuścić kogoś do tej strony
siebie.
− Zaśpiewaj inną piosenkę - wyszeptałam do niego, wskazując na gitarę. -
Chcę usłyszeć ponownie jak śpiewasz.
− Jak długo? - zapytał, koncentrując się na instrumencie.
− Jak długo chcesz.
Gdyby to zależało ode mnie, powiedziałabym, że na zawsze.
15
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
cztery
Po tym, zabrał mnie do domu. Droga powrotna ponownie była cicha,
ale tym razem oboje zatraciliśmy się w naszych myślach. Kiedy dotarliśmy do mojej
przyczepy, pomachałam mu na pożegnanie i rozeszliśmy się. Usiadłam na ganku,
nie mogąc oprzeć się chęci obserwowania go. Spojrzał na mnie kilka razy, zanim
zniknął w przyczepie, pozostawiając bałagan młodzieńczych hormonów (no, prawie)
za sobą. Zastanawiałam się nad tym co się wydarzyło. Nuciłam melodię, która
pojawiła się w mojej głowie i cały czas uśmiechałam się głupio do siebie jak idiotka.
Wszystko to, co słyszałam w mojej głowie było jego uduchowionym głosem.
Sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze.
To nie miało nic wspólnego z atrakcyjnością. Naprawdę, jak na
trzynastolatka był niezwykle utalentowany.
I pamiętaj to, Leah. Mój umysł powtarzał w kółko i w kółko. On jest
trzynastolatkiem, popularnym i wspaniałym jak diabli. Ty jesteś dwunastolatką,
znienawidzoną przez wszystkich i niezdarną jak cholera. Nie masz szans.
Co za słodko-gorzkim bałaganem było życie, pełne granic i niekończących
się rozczarowań. Prawda uderzyła we mnie w tak oczywisty sposób. Carter nigdy nie
będzie mnie chciał! A do tego byłam Mohamedem Ali, kręcąc ramionami, unosząc
pięści do walki i psychicznie utwierdzając się, że każdy cios musiał być
zmagazynowany.
Myślałam o jego matce i o tym co dla niego znaczyła. Bałam się spytać,
tylko dlatego, że było tyle smutku w jego oczach. Czy ona umarła w tym samym
czasie, w którym wprowadził się tuż obok? Zabija mnie myśl o tym, że zalewał
go smutek. Gdybym tylko mogła dostać się do niego na tyle blisko, aby mnie
wpuścił...
Jakiś czas później drzwi frontowe za mną, otworzyły się i szeroka postać
wyszła, zapinając spodnie i przebiegając obiema dłońmi przez przydługie, czarne
włosy. Uciekłam wzrokiem i trzymałam go mocno na ziemi, gdy obcy mnie mijał,
zwalniając na chwilę, żeby spojrzeć na mnie z góry.
− Ona jest poza granicą. - wujek Russell powiedział nagle zza moich pleców.
- Ma tylko dwanaście lat.
Jednak ciągle czułam ciężki wzrok mężczyzny skierowany wprost na mnie,
podczas gdy się cofał. Usłyszałam dzwonienie kluczyków, a kiedy był w bezpiecznej
odległości, spojrzałam na niego i patrzyłam jak odblokowuje drzwi samochodu.
Po prostu kolejny obskurny mężczyzna. Nic nowego.
Tuż przed tym jak wspiął się na siedzenie, jego twarz jeszcze raz odwróciła
się w moim kierunku. To był tylko ułamek sekundy, ale poczułam się nieswojo.
Potem zniknął w samochodzie i odjechał.
Odetchnęłam z ulgą. Zmęczyła mnie uwaga mężczyzn, którą mi dają,
jak tylko przychodzą i odchodzą. Wolę starych bywalców, niż obcych, jak ten, który
właśnie odjechał. Przynajmniej wiedziałam, że szanują granice, które wujek Russell
im narzuca. Obcy byli całkowicie nieprzewidywalni.
16
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
− Jesteśmy w nastroju na dzisiejszy wieczór, kochanie? - wujek Russell
zapytał, kiedy wyszedł i usiadł obok mnie.
Był dużym mężczyzną, nie w muskularny sposób. Tylko duży i mięsisty,
głównie ze względu na genetykę, niż cokolwiek innego. Zerkając na jego brzuch,
mam nadziej, że nie zamienię się w niego. Był bratem mojej matki i jeśli przyjrzysz
się uważnie, to dostrzeżesz podobieństwa między nami. Tak jak jasne włosy
i orzechowe oczy czy cienkie, czerwone usta na twarzy w kształcie serca. Poza tym
nie jesteśmy podobni, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
− Ryba i frytki. - zasugerowałam, wzruszając ramionami. Nie byłam, aż tak
bardzo głodna. W moim brzuchu wciąż kłębiły się motylki, po byciu tak
blisko Cartera.
Wujek Russell uśmiechnął się do mnie. Wyglądało to przyjaźnie i miło,
ale wiedziałam, że nie należy mu ufać. Wiedziałam, jak traktuje ludzi. Był surowym
człowiekiem, nawet dla ciotki Cheryl. Czasami przerażał mnie, kiedy się kłócili.
Nie robił jej krzywdy fizycznie, ale szybko się nauczyłam, że psychiczne znęcanie jest
jak rzucanie ostrymi sztyletami.
Na szczęście dla mnie, nigdy nie traktował mnie źle. Teraz wiem,
że to wszystko było podstępem. Był cierpliwy ze mną tylko dlatego, że miał dla mnie
sporo w zanadrzu. Wówczas myślałam, że byłam jego słabością.
− Dla ciebie wszystko. - powiedział z niepokojącym mrugnięciem.
Wsunął kilka kosmyków za moje ucho. Skuliłam się, opierając
niechcianemu dotykowi. Nienawidziłam, kiedy mnie dotykał. Poczułam odrazę
w środku. Następnie wstał i poszedł po ryby i frytki, korzystając z pieniędzy ciotki
Cheryl, które właśnie zarobiła, będąc pieprzoną przez wielu mężczyzn. Weekendy
zawsze były najbardziej ruchliwe, a od poniedziałku do środy odzyskiwała siły przed
otwarciem biznesu ponownie.
Kiedy się oddalił udało mi się wejść do środka i na palcach przejść obok
sypialni Cheryl. Leżała w pozycji embrionalnej, karmiąc się papierosem drżącą
ręką. Zawsze było trudne oglądać ją w takim stanie. Wiedziałam, że tego nienawidzi.
Była tak piękna. Zawsze myślałam, że była najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek
widziałam. Miała najmiększe mahoniowe włosy, zielone, smutne oczy, duże pełne
usta i naturalnie szczupłe ciało. Błyszczała, gdziekolwiek była. Nic dziwnego,
że wszystkie kobiety tutaj chciały wydłubać jej oczy. Nie pomagał fakt, że wielu
mężczyzn miało tu troszkę akcji. To był powód, dlaczego wszyscy brzydzili się mnie.
Byłam potomkiem dysfunkcyjnej rodziny, której ciotka była dziwką dla wszystkich,
którzy nie byli wystarczająco zaspokajani w domu. Siostrzenica niszczyciela rodziny.
Nagle atak Graeme nie był już taki przypadkowy.
− Leah, to ty? - zapytała, drżącym i wysokim głosem.
Zamarłam i spojrzałam tęsknie na moją sypialnie. Z westchnieniem
odwróciłam się i podeszłam do niej. Nie poruszyła głową, aby spojrzeć na mnie,
ale jej przeszklone oczy to zrobiły. Stałam przed nią, a jej wzrok przenosił się w górę
i w dół mojego ciała, bez emocji na twarzy. Była prawdopodobnie już na haju.
− Dlaczego jesteś tak ubrana? - powiedziała.
Spojrzałam na moje ubranie, zanim powróciłam wzrokiem do niej.
– To znaczy jak?
17
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
− Wyglądasz jak dziwka. Wyglądasz... jak ja.
Zamrugałam i nagle poczułam się niezręcznie stojąc do diabła tutaj. Moje
oczy krótko zwiedziły pokój, biorąc na obraz zaniedbany i poplamiony dywan.
Śmierdziało tutaj. Alkoholem, dymem i … potem.
− Leah. - kontynuowała, zdobywając moją uwagę. - Dlaczego jesteś tak
ubrana?
− Nie jestem ubrana w nic dziwnego.
− Nie podoba mi się to.
− Zmienię się.
Zakaszlała lekko. - Russell ci nie pozwoli .
Więc, co chciała żebym zrobiła? Prawie przewróciłam oczami na nią.
To nie było tak, jakbym miała w tej kwestii wybór. Ubierałam się w to,
co dostawałam. Wiedziała to.
Wypuściła drżący oddech. - Nie bądź taka jak ja, Leah. Obiecujesz?
Powoli skinęłam głową. - Tak.
− Nie... bądź taka jak ja.
− Dobrze.
Potem powtórzyła to po raz trzeci, ale słowa zamarły a oczy zamknęły się.
Odleciała i musiałam wyjąć zapalonego papierosa z pomiędzy jej palców i umieścić
go na popielniczce.
Odwróciłam się i wybiegłam. Zamykając się w moim pokoju, spędziłam
resztę dnia jedząc rybę z frytkami i czytając książki z mojej półki książek, które
kupiłam za dziewięćdziesiąt dziewięć centów od lokalnej, używanej księgarni
za rogiem. Byłam oczarowana sprośnymi romansami, nawet jeśli byłam zbyt młoda,
by w pełni zrozumieć pojęcie miłości. Kupiłabym inne gatunki lub książki uznanych
autorów, gdybym nie była tak dokładna z tym co wydaję. Ale kiedy dostajesz
piętnaście dolarów na miesiąc, to czyni każdy z nich tak cennym, żeby zatrzymać
go jak najdłużej.
To było obecnie moim małym hobby, liczyłam monety zapisując coraz
wyższą wartość. Miałam nadzieje dobić do stu, tylko po to aby móc poczuć
je w dłoni. Pieniądze zawsze były dla mnie piękną rzeczą, a do tego kochałam liczby.
W moim gównianym świecie liczby miały znaczenie.
Było około północy, kiedy w końcu zasnęłam ze świńską powieścią
rozpostartą na mojej piersi. Nagle usłyszałam stukanie dochodzące zza okna. Przez
chwilę wydawało mi się, że śnię. Ale im mocniej stukało, tym bardziej byłam
poruszona, aż w końcu otworzyłam oczy i podeszłam do okna. Ciągnąc prześcieradło
na bok łóżka, użyłam go jako zasłony i wyjrzałam.
Mój pokój wychodził na bok przyczepy Cartera i nie widziałam nic
niezwykłego na zewnątrz. Wszystkie światła w przyczepie były wyłączone.
Zdezorientowana przez dźwięki, przetarłam oczy myśląc, że to zdarzyło się w mojej
głowie, a kiedy ponownie otworzyłam oczy, w końcu zauważyłam mały prezent
na parapecie.
Ostrożnie otworzyłam okno i wyciągnęłam się na tyle, by to złapać. Gdy
miałam to w dłoniach, szybko otworzyłam i zajrzałam do środka. To nie była
jakakolwiek torebeczka na prezent. W rzeczywistości miała na sobie jeszcze cenę
18
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
pięćdziesięciu centów i od razu widziałam, że to było w rękach mężczyzny. Kiedy
zobaczyłam zawartość, od razu wiedziałam, kim był ten mężczyzna.
Popędziłam do łóżka i odwróciłam torebeczkę do góry dnem. Wypadło pięć
buteleczek lakieru do paznokci i złapałam je wszystkie szybko. Włączając lampę
obok mojego małego łóżka, zaczęłam oglądać każdy z osobna. Były różnego koloru,
ale jeden z nich się wyróżniał. Chwyciłam go i obróciłam pod światło, uśmiechając
się jak głupia.
To był dokładnie taki sam, jaki Graeme rzucił na ziemię. Carter zwrócił go
i zastąpił. I w całym tym procesie kupił mi więcej. Nikt nigdy tego nie zrobił. Nigdy
nie dostawałam prezentów w moim życiu, nawet od wujka Russell na moje
urodziny. To dlatego tak ceniłam lakier, który dała mi Cheryl. Zawsze czułam się jak
intruz. Niepożądane istnienie, które przeżyło bez miłości. Tak jak kwiaty więdną bez
słońca, marniałam przez większość mojego dzieciństwa.
Dopóki. Dopóki Carter. Dopóki pokazał mi czułość i podarował kawałek
swojej duszy, chciałam zachować to wszystko dla siebie.
Nie chciałam nikogo bardziej, jak jego w tamtym momencie.
19
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Carter
Włosy koloru brudnego blond.
Głębokie brązowe oczy.
Skóra pocałowana przez słońce.
Różowe, pulchne usta.
Nigdy nie powinienem pozwolić jej wejść.
To był pierwszy strajk1
przeciwko mnie.
1 ang. strike – w baseballu. Trzy strike eliminują pałkarza.
20
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
pięć
Słuchałam jak śpiewa każdego dnia nad potokiem. Siedzieliśmy w cieniu
podczas tego lata. Ja, z notatnikiem i piórem w dłoni, a on z gitarą w obu. Patrzyłam
ja tworzy muzykę od zera, gdy pośpiesznie bazgrałam teksty, które mi dyktował.
Czasami działały, a innym razem nie. Czasami pisał całą piosnkę, a potem gniótł
papier i wyrzucał go do potoku.
Dużo się o to kłóciliśmy. Nie chciałam żeby mordował swoje piosenki,
wyrzucając je po tym jak zostały napisane. Były kawałkiem niego pływającym
po potoku, nigdy nie będącym ponownie urzeczywistnionym. To denerwowało mnie
bardziej, niż powinno, ale to tylko dlatego, ponieważ byłam pasjonatką jego muzyki,
prawdopodobnie bardziej niż on.
− To gówno. - powiedział mi ze złością pewnego dnia. - Nie są dobre. Tylko
dlatego, że mnie lubisz, nie oznacza to, że musisz kłamać o mojej muzyce.
− Nie lubię cię. - zaprzeczyłam, czerwieniąc się ze świadomością, że czytał
mnie zbyt łatwo, niż bym chciała. - Umiesz śpiewać i jesteś naprawdę
głupi, wyrzucając swoją pracę, jakby była niczym.
− To dlatego, że jest niczym.
− Pewnego dnia, zdasz sobie sprawę, jak nie prawdziwe to jest. Pewnego
dnia, Carter.
Dorastaliśmy z obsesją na punkcie muzyki. Nie tylko tworząc, ale też
słuchając. Z pracą na pół etatu jako sztaplarz2
, wykorzystał to co zarobił, by
kupić płyty i sprzęt stereo. Kiedy wypalał się z pisania i śpiewania,
siadaliśmy
i słuchaliśmy muzyki elektronicznej.
Czułam się komfortowo z Carterem. Podczas, gdy fantazjowałam w każdej
minucie, kiedy byłam wokół niego o jego ustach na moich. Byłam w stanie patrzeć
w przeszłość, która wystarczała, żeby cieszyć się jego towarzystwem. Wkrótce
zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę miała go w sposób w jaki chcę. Widział mnie
jako przyjaciółkę – cholera, może nawet siostrę – a to rozczarowywało mnie.
To rozczarowywało mnie za każdym razem, kiedy skracał nasz czas razem,
żeby zobaczyć się z dziewczyną.
Przez cały rok usychałam z tęsknoty za chłopcem, który skradł mi serce,
swoim delikatnym głosem i piękną twarzą. Mimo wszystko starałam się patrzeć
na jasną stronę.
Oprócz Rome zyskałam nowego przyjaciela.
* * * *
2004
15 lat
2 To pracownik, którego zadaniem jest układanie towarów na półkach lub w magazynie.
21
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
Przycisnęłam ucho do drzwi sypialni, mając nadzieje, że Russell i Cheryl
w końcu poszli do łóżka. Ostatnio Russell otwiera drzwi w przypadkowych porach
i sprawdza mnie. Nie podoba mi się to w ogóle. Nigdy nie robił tego wcześniej.
Nigdy nie dbał, o to by mnie sprawdzić, bez względu na godzinę. Nie wiedziałam,
co spodziewał się znaleźć, ale psuł mój nocny rytuał widzenia się z Carterem, zanim
wróciłabym do mojej sypialni.
Tej nocy Russell sprawdzał mnie już dwa razy, zanim upił się i wziął
Cheryl na brudną rundę seksu w salonie. Mój żołądek wciąż skręcał się po
wysłuchaniu tego. To było oczywiste, że Cheryl nie chciała mieć z nim nic
wspólnego, ale trzymała się umiłowanego życia, kiedy w końcu kończył i rzucał jej
narkotyki, które na zawsze zrujnowały jej życie.
W tym momencie mojego życia, wszystko rozumiałam. Wiedziałem
wystarczająco dużo o ich związku, żeby być pewną, że Cheryl nigdy nie chciała być
jego żoną. Miała poślizg w czasie, kiedy była niewiarygodnie odurzona i samotna.
Stała się emocjonalna, płakała, że nie miała dokąd pójść. Użył ją i zmusił
do małżeństwa, klatki jej życia i stała się uzależniona.
Nie obchodziło mnie to. Nienawidziłam jej. Nienawidziłam jego.
Nienawidziłam wszystkiego w ich życiu. Tego jak szczęśliwi byli, widząc jak się
psuję.
To było chore, już odliczałam lata do ucieczki. Marzyłam o tym jakby
to było uciec z Carterem. Może, kiedy przekroczę szesnastkę, pocałuję
na pożegnanie to miejsce i przeniosę się do miasta, a życie byłoby długie
i szczęśliwe. Carter mógłby w końcu zwrócić na mnie uwagę, w sposób w jaki wciąż
wzdychałam do niego. W końcu ogłosiłby swoją miłość do mnie i bylibyśmy
najszczęśliwszą parą na świecie.
Posiadanie nadziei w beznadziejnej sytuacji, było wszystkim co trzymało
w ruchu moje życie.
Słysząc chrapanie Russella wiedziałam, że droga była czysta. Szybko
narzuciłam bluzę i zrobiłam kucyka. Przeczesałam palcami przez długie, pasmo
włosów koloru brudnego blond, stojąc przed lustrem, wiszącym za drzwiami.
Włożyłam moje kapcie, a potem otworzyłam okno. Wymknęłam się na rześkie,
zimne powietrze i szybko popędziłam przez podwórze do sypialni Cartera. Jego
rolety były zasunięte co oznaczało, że śpi albo był zajęty sobą z tandetnymi
magazynami, które ostatnio zdobył i nie sądził, że wiedziałam, że były schowane pod
jego materacem.
Nie musiałam wyjaśniać, jak się o tym dowidziałam. Wspominałam już,
że byłam wścibska.
Nie zależnie od tego co robił, nie obchodziło mnie to. Zrobiliśmy z tego
nasz zwyczaj, on pukający do mojego okna, czy zapraszający mnie do siebie.
Robiłam to dużo później niż zazwyczaj, było po północy i nigdy nie skradałam się
tak późno. Gdy zbliżyłam się pod jego w połowie pęknięte okno, zamarłam,
gdy usłyszałam wypływające, delikatne dźwięki muzyki.
Nigdy nie słuchał muzyki tak późno. Mówiąc najmniej, to było niezwykłe.
Pochylając się w stronę jego okna, znalazłam szparę i zajrzałam do środka.
Natychmiast, krew w moim ciele zaczęła pompować szybciej, a gniew mnie
22
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
rozsadzał.
Był w łóżku z dziewczyną leżącą na nim. Mieli sesje, która mogłaby
konkurować ze wszystkimi sesjami poznawania. Francuskie pocałunki, jego dłonie
wędrujące po jej pół nagim ciele.
Poczułam, że mój żołądek gwałtownie opadł. To łóżko było naznaczane
przez jakąś przypadkową dziewczyn, której nigdy wcześniej nie widziałam.
To prawdopodobnie dojdzie do tego, że będzie pachnieć jak ona.
Łzy piekły moje oczy, ale powstrzymałam je. Nie byłam płaczką. To nigdy
nie byłam ja. Byłam twardą sztuką. Mam na myśli, spójrz na moje życie;
potrzebowałbyś grubej skóry, żeby udźwignąć to całe gówno.
Opierając się na gniewie, złapałam jego okno i podniosłam. Nie czekając
na koniec szybko się wspięłam, spychając na bok zasłonę i prawie łamiąc ją w całym
tym procesie. Ich usta rozdzieliły się i głowa dziewczyny odwróciła się w moim
kierunku, jej wspaniałe niebieskie oczy wychodziły, gdy stałam tam, dysząc ze złości.
− Co do cholery? - pisnęła, natychmiast zeskakując z niego i chwytając
koszulkę. Wepchnęła ją na przeciwko klatki piersiowej, chowając
gigantyczne cycki – cycki, które czyniły widzenie moich średnich, jeszcze
smutniejszym – i gapiąc się na mnie z przerażeniem.
− Co ona tu robi, Carter? - wrzasnęła.
Ale Carter nie odpowiedział. Mając oczy skierowane w stronę sufitu,
wzdychał i kręcił głową. Unikając jej złośliwego spojrzenia, zwróciłam się do okna
i warknęłam surowo. - Wynoś się!
Jej szczęka opadła i spojrzała na Cartera, żeby ją poparł. Ale on wciąż nie
powiedział ani słowa i dotarło to do niej szybko, że teraz ja byłam w centrum.
− Zrób coś. - zaakcentowała to do niego. - Pozbądź się jej!
Nie miał zamiaru tego zrobić. Znałam moje miejsce w jego życiu. Byłam
dużo ważniejsza, niż jakaś przypadkowa dziewczyna, którą zdobył. Miałam
przewagę nad tym, co wiem, ale w moim sercu był mój i nie zamierzałam się nim
dzielić. Szczególnie miejscem, które czułam, że było nasze. Ta sypialna trzymała zbyt
wiele wspomnień, żeby to zignorować. Rozmawialiśmy godzinami, dopóki słońce
nie wzeszło. Nie chciałam jej splamić dotykiem przypadkowej laski.
− Jesteś głucha? - rzuciłam, moje nozdrza rozszerzały się, kiedy mój gniew
nadal wzrastał. - Powiedziałam, wynoś się!
Podskoczyła na ostrość w moim głosie i pośpiesznie założyła koszulkę.
Jej twarz była czerwona ze wstydu, kiedy poślizgnęła się. Ze złością wstała
i spojrzała na Cartera. - Jesteś dupkiem, Carterze Matheson.
Tak, tak, jak wiele razy słyszeliśmy to wcześniej?
Potem przepchnęła się obok mnie, aby dostać się do okna. Wspięła się
niezdarnie, a ja słuchałam jej oddalających się kroków. Teraz, już jej nie było,
skrzyżowałam ręce i odwróciłam się do niego. Gdybym próbowała wyglądać
na zastraszającą to nawaliłabym, ponieważ Carter był rozbawiony. Jego niebieskie
oczy spojrzały na moją twarz, a usta otworzyły się w szerokim uśmiechu.
− Boże, Leah przegięłaś - skomentował.
− Ja przegięłam? Jak możesz mi to robić? Przemycanie dziewczyny
do naszego pokoju?
23
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
− To jest moja sypialnia, Leah.
− Wiedziałeś, że będę w pobliżu.
Potrząsnął głową nie zgadzając się. - Nie, nie wiedziałem. Jest po północy.
Od kiedy pojawiasz się tak późno? Nie sądziłem, że będziesz w pobliżu, więc
zadzwoniłem po Pompose.
Zamarłam. Do cholery, po prostu zadzwonił po tą piersiastą dziewczynę?
− Pomposa? - warknęłam z obrzydzeniem. - Wybrałeś dziewczynę o imieniu
Pomposa ponad mnie?
− Nie wybrałem nikogo ponad ciebie.
− Zrobiłeś to z Pomposą.
Wybuchnął śmiechem, a te zaraźliwe dźwięki zaczęły mnie ogrzewać.
Uśmiech rozciągnął moje usta. Tylko śmiech Cartera mógł sprawić, że zapomniałam
dlaczego byłam tak wściekła.
Wskazał na łóżko.- Chodź Aniele. Wskakuj.
− Nie - odmówiłam.
− Daj spokój. Nie zmuszaj mnie, żebym błagał.
− Naprawdę byś błagał?
− Ciebie? Absolutnie.
Boże, jakie on rzeczy robi z moim sercem.
Stałam w miejscu przez kilka nędznych sekund, a potem podeszłam
i opadłam obok niego tak, że byliśmy ramię w ramię. Wpatrywałam się w sufit
i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
− Dlaczego nie przyszedłeś do mojego okna?- zapytałam, mój głos zdradzał
rozczarowani.
− Przyszedłem - odpowiedział. - Ale słyszałem twojego wuja kręcącego się
dookoła. Myślałem, że nie zaśnie jeszcze przez jakiś czas i nie będziesz
mogła się wyrwać.
− Powinieneś coś powiedzieć. Przynajmniej widziałabym, że tam byłeś.
Nawet jeśli to było coś małego. Ja bym powiedziała, że przyjdę.
Westchnął ponownie. Jego twarz odwróciła się w moim kierunku
i mogłam poczuć jak intensywnie gapił się na mój profil. Trzymałam moje oczy
przyczepione do sufitu poplamionego wodą, ignorując to w jaki sposób moje serce
drgnęło na jego uwagę.
− Przepraszam - powiedział delikatnie. - Nie sądziłem, że to była taka wielka
sprawa.
Byłam zbyt uparta, żeby odpuścić. Odwróciłam głowę i spojrzałam mu
w oczy, kiedy odparłam. - Jak byś się czuł, gdybym przyprowadziła chłopaka
do mojej sypialni?
Bez omijania rytmu, odpowiedział. - To nie moja sprawa. Możesz robić
co chcesz. Jestem twoim moralnym wsparciem, ramieniem na którym możesz się
wypłakać, kiedy jakieś gówno złamie ci serce.
Studiowałam go uważnie, czekając na znak, że kłamał w tej odpowiedzi.
Jego rozbawienie pozostało, ale mogłam poczuć to jak jego ciało zesztywniało.
Może to było w mojej głowie, ponieważ nic w jego twarzy nie przemawiało
o tej samej zazdrości, którą prawdopodobnie mi pokazał. Przysięgam, że usłyszałam
24
CandyJourney
„Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_
Beta – mlody2202
jak kawałek mojego serca pękł. Ile lat bycia jego najlepszą przyjaciółką potrzeba,
żeby spojrzał na mnie inaczej?
− Dobrze. - szepnęłam do niego, odwracając się, zanim mógł zobaczyć łzy
w moich oczach. - Cóż, mam zamiar ci powiedzieć, żebyś nigdy nie robił
tego ponownie.
− Czego nigdy nie robić ponownie?
− Wiesz czego. Nigdy nie przyprowadzaj dziewczyny do tego pokoju. Zrobisz
to jeszcze raz, a ja nigdy więcej nie postawie tutaj stopy. To jest nasze
miejsce. Nie zamierzam się dzielić Carter. Chcesz robić sprośne rzeczy,
więc rób je w rowie.
− Jak mam przekonać dziewczynę, żeby pocałowała mnie w rowie, Leah?
− Ależ proszę. Możesz zabrać ją do pralni, a ona będzie myślała, że to
najbardziej romantyczne miejsce.
− Są jakieś pralnie w pobliżu?
− Jest jedna w dole drogi, ale powinieneś wziąć ze sobą nóż, kiedy ją tam
zabierzesz. Podejrzani ludzie się tam kręcą.
− Będę uważać, kiedy zabiorę tam kolejną dziewczynę - zażartował.
− Widzisz? Mogę być pomocna.
Kiedy nie odpowiedział, spojrzałam na niego. Uśmiechnął się ze smutkiem.
Oddałabym rękę i nogę, aby dowiedzieć się o czym myśli. Co to było do cholery
z tym uśmiechem na jego twarzy? Dlaczego był taki trudny do odczytania?
To nie było sprawiedliwe, że tak bardzo trzymał swoje myśli dla siebie.
Może muszę nauczyć się robić to samo.
− Czy Russell wciąż cię sprawdza? - zapytał, tak, że uśmiech zmienił się
w grymas.
− Tak - odpowiedziałam. - Sprawdzał mnie dzisiaj już dwa razy. Nie wiem
jaki jest jego problem.
− On wie, że widujesz się ze mną. Założę się, że próbuje złapać cię
na gorącym uczynku. Bądź ostrożna. Nie ufam mu w ogóle.
− Też mu nie ufam, ale nigdy nie był dla mnie zły.
− Nigdy nie lekceważ tego, do czego są zdolni ludzie. Jeśli nie jest dobry dla
nikogo innego, to tylko kwestia czasu, zanim także dla ciebie nie będzie
dobry. Wystarczy mieć oko na to, co dzieje się wokół i proszę, daj mi znać,
jeśli coś się wydarzy. Jestem tu dla ciebie. Wiesz o tym, prawda?
Był bardzo jasny z tym, więc skinęłam głową natychmiast, aby ostudzić
gniew, piętrzący się w nim na wspomnienie mojego wuja. To było tak, jakby wiedział
coś, czego ja nie. Zapytałabym, gdybym miała szanse na uzyskanie jednoznacznej
odpowiedzi. Carter powiedziałby mi, gdyby chciał, żebym wiedziała.
− Dobrze. - mruknął pod nosem.
Leżeliśmy chwilę w milczeniu. To nigdy nie było niewygodne. Jego gniew
szybko zniknął i chwycił moją dłoń, ściskając każdy palec. To było coś, co robiliśmy
przez lata i to uczucie było cholernie dobre.
Patrzyłam na niego, tak jak on na mnie. Jego twarz była spokojna, a usta
zwinęły się odrobinę na końcu. Był tak piękny, ale wciąż byłam zraniona tym czego
byłam świadkiem.
25
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Tłumaczenie w całości należy do autora książki. Tłumaczenie jest tylko i wyłącznie na własny użytek. Obowiązuje zakaz rozpowszechniania. 1
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Spis treści jeden........................................................................................... 3 dwa.............................................................................................. 6 trzy............................................................................................. 13 cztery......................................................................................... 16 pięć............................................................................................ 21 sześć.......................................................................................... 32 siedem....................................................................................... 41 osiem......................................................................................... 49 dziewięć.................................................................................... 56 dziesięć..................................................................................... 62 jedenaście................................................................................. 73 dwanaście................................................................................. 77 trzynaście................................................................................. 84 czternaście............................................................................... 92 piętnaście................................................................................ 99 szesnaście................................................................................ 107 siedemnaście........................................................................... 112 osiemnaście............................................................................. 116 dziewiętnaście........................................................................ 122 dwadzieścia............................................................................. 127 dwadzieścia-jeden.................................................................. 133 dwadzieścia-dwa.................................................................... 139 2
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 jeden Byłam zakochana w Carterze odkąd miałam dziesięć lat. Zaczęło się to w dniu, w którym zobaczyłam go po raz pierwszy. Wprowadzał się do przyczepy obok, a jego ojciec denerwował się jego zbyt długim wychodzeniem z samochodu. To było lato 1999 roku i było gorąco, a pole kempingowe cuchnęło śmieciami i dymem. Skulona spokojnie na ganku patrzyłam jak wyszedł ze starego samochodu. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam było to, jaki był wysoki. Podobali mi się wysocy. Podobały mi się również jego włosy. To był ciemny, kudłaty blond i musiały być poważnie rozczesane. Próbował przebiec palcami przez ten niesforny bałagan, po tym jak ruszył w niezwykle wolnym tempem w stronę przyczepy. Miał spuszczoną głowę w drodze do drzwi, jakby to było ostatnie miejsce w którym chciałby być. Zauważyłam, jak jego dłonie zwijały się w pięści im bliżej był ojca. Kiedy zniknął w środku, jego tata spojrzał w górę i ku mojemu zdziwieniu, spotkał mój wzrok. Poczułam, że włoski stanęły mi na karku. Wyglądał przerażająco i przypominał mi mojego wujka, kiedy ten był zły. Pobiegłabym do środka, gdybym mogła, ale wujek powiedział, że wyrzucił mnie ze względu na „biznes”. Za każdym razem, kiedy robił interesy, pozbywał się mnie na godziny. Obcy przychodzili i odchodzili, wszyscy z dziwnym głodem w oczach. Kiedy w końcu byłam z powrotem w przyczepie, widziałam ciotkę Cheryl leżącą na łóżku, zwiniętą w kłębek i przykrytą kołdrą. Wujek Russell przeliczał pieniądze w małym salonie, z zapalonym papierosem w ustach. To były zwykle moje ulubione dni, ponieważ zawsze pytał mnie, czego bym chciała i dostawałam cokolwiek zapragnęłam. To było życie z prochowcem i serem, bądź makaronem Suimin sześć razy w tygodniu. Więc kiedy przerażający ojciec Cartera spojrzał na mnie, odwróciłam z dala od niego ciało zwinięte w kulkę z kolanami przy piersi i zaczęłam wpatrywać się w pole kempingowe. Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a po kilku minutach odgłosy krzyków z wewnątrz przyczepy. Wyciągnęłam głowę by coś podsłuchać, ale słowa były niewyraźne i nie mogłam niczego zrozumieć. Byłam wścibską dziewczyną. Tylko dlatego, że byłam samotna. Było dużo dzieci dookoła, ale byli to głównie chłopcy i wujek Russell nie chciał mnie wokół nich. Spędziłam większość mojego czasu siedząc na werandzie i oglądając jak grają. Zwykle kopali piłkę na kawałku ziemi pomiędzy przyczepami, obok podupadłego parku, gdzie żaden rodzic nie odważyłby się puścić swojego dziecka. Byli to chłopcy w różnym wieku i niektórzy z nich mówili do mnie obraźliwe słowa, których w tamtym czasie nie rozumiałam. Oczywiści z wiekiem, dowiedziałam się co oznaczają. Kiedy Carterowi w końcu udało się wyjść zintegrować z otoczeniem, moje ciało napięło się i dreszcze przebiegły wzdłuż mojej piersi, aż do żołądka. Był wysoki i piękny, miał tak błyszczące włosy, jak na dwunastolatka, który ani razu nie odwrócił głowy, by na mnie spojrzeć. Patrzyłam jak swobodnie łączy się z dziećmi, stając się bardzo popularnym, nawet nie próbując. 3
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Dla mnie, był tylko: błyskotliwy i promienny, łagodny, ale twardy i piękny poza wszystkim, co kiedykolwiek widziałam. Podobnie jak ja, spędzał większość swojego czasu na świeżym powietrzu. Nawet jeśli było bardzo gorąco na palącym słońcu, Carter i ja byliśmy na zewnątrz. Z dala od argumentów Cheryl i Russella, uciekałam z ganku i podążałam za Carterem. Zwykle miał w dłoni piłkę do koszykówki, którą odbijał w górę i w dół, idąc ulicą z koszulką owiniętą wokół szyi. I wtedy byłam ja, dwadzieścia kroków za nim, ukryta za drzewami i samochodami, w różowej sukience i zużytych sandałach. Odbijał piłkę poza pole kempingowe, mocno uderzając o asfalt, kiedy leciała przez jezdnie do rezerwatu przyrody. A ja włóczyłam się za nim za każdym razem. Omijając żywopłot, zatrzymywał się przy potoku, zdejmował buty i odpoczywał w cieniu mocząc stopy w wodzie. Żałowałam, że nie miałam odwagi, żeby do niego podejść. Usiąść obok niego i zamoczyć stopy w orzeźwiającej wodzie. Zamiast tego, odganiałam komary i stale przenosiłam moje spocone włosy koloru brudnego blond, z jednego ramienia na drugie. Obserwowałam go, rozpaczliwie czekając, aż otworzy usta i zacznie robić to co zawsze robi, kiedy myśli, że jest sam. Śpiewać. Miał miękki, głęboki głos, rozbrzmiewający z głębi, który sprawia, że chcesz płakać, kiedy zamkniesz oczy i zaczniesz słuchać. Przez większość czasu śpiewał tę samą piosenkę i tak bardzo chciałam widzieć, dlaczego? Chciałabym widzieć, co dla niego oznacza. Słowa piosnki “Thank You” Led Zeppelin płynęły z jego ust, brzmiąc lepiej, niż oryginał. Nawet jeśli słońce przestanie świecić, nadal będę cię kochać. Kiedy góry zwalą się do morza, nadal będziemy ty i ja. Dyskomfort, który czułam był tego wart. Jeśli to oznaczało obserwowanie Cartera, wtedy ochoczo witałam komary na moim opalonym ciele. Pozwoliłam im się kąsać, dopóki nie byłam od stóp do głów w różowych, swędzących ranach. Za bardzo mnie intrygował, żeby się tym przejmować. Myślę, że to był sposób w jaki brał otocznie, z nieobecnym spojrzeniem na twarzy, które czasami ściskało moje serce. Widziałam tyle emocji, kiedy śpiewał. Zachowywał się twardo. Chciał, żeby każdy myślał, że mógł sobie poradzić, a dla większości mógł. Ale po spędzeniu całego lata z oczami przyczepionymi do jego głowy, słuchając jego uduchowionego głosu, wiedziałam coś, o czym większość nie miała pojęcia. Carter był uszkodzony. Był samotny i smutny. Bez matki i miłości ojca, który, kiedy nie zapijał smutków, dawał mu porządny wycisk. Na wiele sposobów był taki jak ja i z każdą cząstką mojego jestestwa, chciałam wyjść mu naprzeciw i powiedzieć, że nie jest sam. Wiedziałam jak to jest żyć bez matki, pozostawiona sama sobie bez odrobiny miłości, w zaniedbanej, ubogiej okolicy. Iść spać głodna i zmęczona, i nie chcieć niczego więcej, jak ośmiu godzin snu, bez odgłosów 4
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 szczekania psów, krzyków par i płaczu dzieci. Ale nie wyszłam mu naprzeciw. Przez dwa lata obserwowałam go z daleka, jak zawsze niewidzialna. Aż pewnego dnia, to się zmieniło. To było niespodziewane, a ja byłam nieprzygotowana na niego, wchodzącego do mojego życia, tak jak to zrobił. Wystarczyły paskudne, złe usta małego drania, żeby spojrzał na mnie i wtedy nasze życia skrzyżowały się w jedno. 5
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 dwa Wiosna 2001 12 lat − Moja matka mówi, że twoja ciotka jest dziwką - powiedział Graeme, zatrzymując się przede mną, gdy jadł purpurowego loda. A, tak, kolejny dzień zastraszania. Siedziałam bezmyślnie na krześle w parku z widokiem na boisko do koszykówki, malując paznokcie na różowo - czerwony kolor, podczas nasycania się trzynastoletnim Carterem. Wyglądał dobrze, ubrany w za dużą białą koszulkę, która sprawiała, że jego opalona skóra był bardziej widoczna. Był w środku organizowania zespołów, kiedy ten mały drań musiał to zniszczyć. Zignorowałam go i wróciłam do malowania paznokci. Graeme zawsze wszczynał bójki. Prowokował wszystkich tak długo, dokąd byli mniejsi i młodsi od jego trzynastoletniego ja. Aby postawić to otwarcie, był żałosnym tyranem, jeśli tylko uchodziło mu to płazem. I niestety, było tak dość często. − Mówi, że też staniesz się dziwką – kontynuował. - Mówi też, że twój wujek czeka tylko na to, żebyś była trochę starsza. Będziesz dziwką tak jak twoja ciotka. Słuchasz mnie Leah? Dziwką. − Dobrze, Graeme. - po prostu odpowiedziałam, nie przejmując się jego słowami. To nie był pierwszy raz , kiedy ktoś tak do mnie powiedział. Teraz byłam dwunastolatką, byłam bardziej świadoma tego, co się dzieje w przyczepie przez te kilka dni. Nie potrzebuję tego sadystycznego kutasa, żeby mnie o tym uświadamiał. − Ach, skoro ci to nie przeszkadza - powiedział.- Mam trzy dolary w mojej kieszeni. Chcesz mnie ujeżdżać, tak ja twoja ciocia ujeżdża tych mężczyzn? − Nie. − Nie? Mogę zgromadzić paru chłopaków, układ z lepszą gotówką, jeśli jesteś skąpą, małą suką. − Nie - powtórzyłam roztargniona. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że jest najprawdopodobniej fioletowy z gniewu. Chciał mojej reakcji i nie zdawał sobie sprawy z tego, że byłam odrętwiała na to wszystko. Dorastając wśród podłych i klnących ludzi, jego zaczepki nie były niczym nowym, w zasadzie były normą. Graeme był zbyt mały, aby o to dbać. Usłyszałam jego kroki i zanim mogłam spojrzeć, chwycił mój lakier do paznokci i rzucił nim mocno o ziemię. To nie rozbiło się tak, jakby chciał. Uderzył w miękką ziemie, ale i tak szkoda została wyrządzona. Ciecz sączyła się z butelki, brudząc jasnozieloną trawę. Patrzyłam na lakier przez chwilę i wszystko o czym mogłam myśleć to to, że ciotka Cheryl dała mi go na moje dwunaste urodziny trzy 6
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 tygodnie temu i jak szczęśliwa byłam, że go mam. Otworzyłam go po raz pierwszy tego ranka, a teraz leżał do góry dnem, uwalniając ostatnią kroplę koloru, która powinna być wykorzystana na mnie, po to, żebym ładnie wyglądała. − Dziwki nie nakładają lakieru na paznokcie!- Graeme krzyczał na mnie. Poczułam krew napływającą do uszu. Moje tętno wzrosło, a skóra lśniła od potu. − Dziwki nie mają ładnie wyglądać! Moje palce drgnęły, kiedy moje oczy skupiły się na czerwonym. Różowo – czerwony, wszędzie. Różowo - czerwony, który powinien być na mnie. − Dziwki takie jak ty nie zasługują na ładne rzeczy! Jego słowa zamarły i wysoki pisk wydostał się z jego ust, gdy w sekundzie powaliłam go na ziemię. W oślepiającym napadzie wściekłości, zacisnęłam dłonie w pięści i spuściłam je na niego. Mały potwór chciał reakcji? Chciałam mu dać jedną, której nigdy nie zapomni! Walka rozpoczęła się natychmiast, gdy zrzucił mnie z siebie, wskakując na mnie. Uderzył mnie w twarz i pociągnął za włosy. Leżałam pod nim chroniąc twarz jedną ręką, jednocześnie drapiąc go po spoconej szyi drugą. Nie obchodziło mnie to, że mnie ranił, ponieważ adrenalina wzbudziła we mnie chęć ranienia go z równą intensywnością. To był bałagan, naprawdę. Graeme był słabym gówniarzem i spotkał godnego przeciwnika. Żadne z nas nie miało przewagi i byłam zbyt zdezorientowana, aby zrozumieć co się dzieje. Nie wiedziałam, czy byliśmy tak przez minuty czy nawet sekundy. Mój mózg był wyłączony, a ciało wykonywało całą pracę, działając z własnej woli, atakując Graeme'a z siłą jaka mi pozostała. Milczałam. Ani jedno słowo nie wyszło z moich ust, z wyjątkiem chrząkania. Byłam pod działaniem adrenaliny i determinacji. Kto wiedział, że taka chuda, mała rzecz jak ja, ma w sobie takie coś? Ja na pewno nie. Czkałam na mojego wewnętrznego tchórza, który błagałby go o to, by przestał, ale wszystko o czym mogłam myśleć to mój biedy lakier i posiadanie ponownie brzydkich paznokci. Nie chciałam brzydkich paznokci. Miałam niewiele w życiu, by czuć się dobrze ze stratą jedynego, ładnego produktu, jaki kiedykolwiek miałam. Słyszałam dźwięki dookoła nas, a następnie jego nacisk na mnie całkowicie zniknął. Tak szybko jak zdałam sobie sprawę, że uderzam w powietrze, natychmiast przestałam. Kiedy zdjęłam moją rękę z twarzy, zauważyłam wysokie ciało wygięte w dół, chwytające Graeme i odciągające go ode mnie. Widziałam kudłate, blond włosy, białą koszulkę i opaloną skórę chłopca, na którego widok miałam ślinotok parę minut wcześniej. Prawie uwierzyłam, że wyobraziłam sobie całą tę sytuację. Czy Carter naprawdę przyszedł mi z pomocą? Czy byłam tak cholernie zdesperowana dla mojego wybawcy, że miałam halucynacje? − Co ty do cholery robisz bijąc dziewczynę?- warknął na głos. Miałam rację. To był Carter. Zbyt zaskoczona, ledwo przesunęłam się i oglądałam go kopiącego Graeme w żołądek. Graeme upadł na bok, jęcząc.- Uderzyła mnie pierwsza! − I dlaczego uderzyła cię pierwsza, dupku? 7
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Graeme nie odpowiedział. Odwrócił głowę i po prostu patrzył na mnie. Była burza w tych małych, wrednych oczach, kiedy przyglądał mi się, jakbym ja to wszystko spowodowała. Patrzyłam na niego, unosząc kącik moich ust, cicho prowokując go do reakcji. Czułam się nietykalna z Carterem stojącym między nami, strzegącym mnie, jakbym była jakąś panienką w rozpaczy, która potrzebuje ratunku. Graeme trzymał gębę na kłódkę, nawet wtedy, gdy Carter uderzył go ponownie. Jak tylko dzieci zebrały się wokół nas i zaczęły się śmiać z niego, wstał szybko na nogi i pobiegł, ale nie obeszło się bez kopnięć w tyłek od Cartera, które powodowały, że przewracał się na ziemię. Po tym jak jego twarz uderzyła o glebę, otarł krew, która sączyła się z uszkodzonego nosa i uciekł ponownie, znikając w przyczepie, gdzie najprawdopodobniej spędzi kilka dni ukrywając się i regenerując. − Tak, uciekaj kurwa, mała łasico!- wrzasnął Carter, a jego przyjaciele śmiali się i naśladowali dźwięki, które wydaje dzikie zwierzę. Kiedy odwrócił się twarzą do mnie, miał mały uśmiech w kąciku ust, a ja naprężyłam się i gapiłam na niego z podziwem. Serce waliło mi w piersi, ale to nie było już z powodu walki. Po raz pierwszy Carter Matheson patrzył na mnie. Nie patrzył za mnie. Jego oczy były skupione na mojej twarzy, zanim spojrzał w dół mojego ciała. Jego brwi uniosły się odrobinę na widok tego, co miałam na sobie: małe szorty i top na cienkich ramiączkach, który kończył się na pępku. Nie byłam całkowicie winna za mój brak skromności, kiedy wujek Russell popierał to, nic nie mówiąc. Poza tym, dziewczyny ubrane tak jak ja, były dookoła w stadach. W tej chwili myślałam o niczym. Z zapartym tchem patrzyłam, jak zrobił kilka kroków w moją stronę. Zasłonił słońce swoją klatką piersiową i spojrzał na mnie. Przez kilka sekund widziałam tylko jego. Świat opadł, kiedy wyciągnął do mnie rękę. Moje oczy zamrugały skierowane w dół jego otwartej dłoni i przysięgam, wzięłabym ją, gdybym nie była w szoku. − Chodź, Leah, pozwól mi pomóc - powiedział do mnie łagodnym głosem. Leah. Znał moje imię. Nie mogę powiedzieć, co się we mnie dzieje. Przez cały czas myślałam, że byłam jakimś beznadziejnym obiektem w tle życia Cartera. Ale nie. On... on znał moje imię. Przełknęłam ślinę i sięgnęłam po jego rękę. Czekałam na grom energii elektrycznej w postaci iskry między nami – wiesz, to zachwycające połączenie, które czujesz za każdym razem, kiedy spotkasz kogoś, kto powali cię swoim pięknem? Nigdy nie czułam tego wcześniej i spodziewałam się tego, jak następnego oddechu. Zamiast tego, poczułam ciepło, kiedy podciągnął mnie na nogi. Jego skóra była szorstka i trzymałam go przez chwilę, czując rozkoszne uderzenie przyjemności biegnącej przeze mnie, zanim pozwolę jej odejść. Mogę odtworzyć każdy detal tej chwili. Spędziłam noce przeżywając to ponownie. Mogę opowiedzieć, jak uwięziona byłam w jego arktycznych, niebieskich oczach, jak uśmiech na jego pięknej twarzy zmniejszał się, kiedy wziął mnie z równą intensywnością, lub jak unosiła się jego mała pierś, jakby on też był zdyszany. Mogę powiedzieć, że chociaż nie mieliśmy podczas dotyku elektryczności, mogłam poczuć coś przebiegającego między nami. To może być moja wyobraźnia, 8
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 ale ja tak nie myślę. Przynajmniej chciałabym myśleć, że to było odwzajemnione. Musiało być. − Możesz mi powiedzieć, co to wszystko było? - zapytał nagle. − Graeme jest tylko tyranem - odpowiedziałam mu drżącym głosem. Spojrzał w dół ze zmarszczonymi brwiami, a ja podążyłam za jego wzrokiem. Zszedł z czegoś i przeklął, gdy ujrzał czerwone smugi wzdłuż swojego buta. Właśnie wtedy zauważyłam mój lakier do paznokci i to jaki był przerażony zniszczeniem jakie spowodował. Pochyliłam się w tym samym momencie co on, aby go podnieść i nasze głowy zderzyły się o siebie. Potknęłam się do tyłu, ale złapał mnie za rękę i przytrzymał. Patrząc na mnie z zatrzymującym serce uśmiechem, mruknął.- Przepraszam, kochanie. Pozwól mi to wziąć. Kochanie. Przepraszam, kochanie. O mój Boże. Byłabym szczęśliwa zderzając się z nim głową przez cały dzień, jeśli to oznaczałoby, że będzie mnie tak nazywał. Wziął mój lakier i wstał. Do tej pory większość dzieci wokół nas było rozproszone, łącznie z jego przyjaciółmi, którzy wrócili do gry na boisku. Patrzyłam jak studiował butelkę, zanim spojrzał na moje bose stopy. Przestraszona, zdałam sobie sprawę, że moje paznokcie były totalnym bałaganem , po tym jak rzuciłam się na Graeme. Najgorsze? Nawet nie miałam zmywacza do paznokci. − Rzucił to na ziemie - mruknęłam, czując się trochę nieswojo. − Czy to dlatego na niego skoczyłaś?- zapytał. Właśnie wtedy się zaczerwieniłam. Nie wiedziałam czy to zauważył. W rzeczywistości byłam bardzo zatracona w moim gniewie i nie wzięłam pod uwagę ewentualnej publiczności. Mogłabym przysiąc, że widziałam go grającego, chociaż... − Tak - powiedziałam cicho. Uśmiechnął się ponownie. - Ładnie. Nie jestem przyzwyczajony do oglądania dziewczyn brudzących sobie ręce. Uśmiechnęłam się. Mogę być brudną dziewczyną. Cholera, będę najbrudniejszą dziewczyną wokół, jeśli to mu imponuje. − Powiesz mi co powiedział do ciebie? Chciałbym tam wrócić i dać temu kretynowi parę ciosów więcej. Wzruszyłam ramionami.- Nic nie musi być ponownie powiedziane głośno. Nie musisz nic z tym robić. Dostał to, na co zasłużył. Oparłam się powiedzeniu mu o obelgach Graeme'a, odnoszących się do mojej ciotki. Nie potrzebowałam litości. Także nie potrzebowałam zarzucać go tym, jak brudna była moja rodzina. Mógłby uciec w drugą stronę, lub co gorsza, nazywać mnie dziwką. Z perspektywy czasu wiem, że to głupie, ponieważ jestem pewna, że każdy wie co moja ciotka robi w przyczepie. Ale miałam dwanaście lat. Co miało dla mnie sens w tym wieku? Nie byłam taka bystra. Miałam oczy skupione na pewnym chłopcu, który sprawiał, że samotne wychowywanie było znośne. Carter przygryzł wargi na moment, gdy patrzył na mnie. Mogłabym przysiądź, że miał coś do dodania, ale nie powiedział tego. Zamiast tego, skinął głową i dodał.- Pozwól, że odprowadzę cię do domu. 9
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 − A co z twoją grą?- zapytałam. Spojrzał za mnie na boisko. Po zapoznaniu się z grą przez parę sekund, powiedział.- Radzą sobie dobrze beze mnie. Rzucił butelkę z powrotem na ziemię i dał znak, że możemy iść. Co mogłam zrobić oprócz podążania za nim? Tęskniłam samotnie z nim. Teraz, kiedy mnie zauważył, nie mogłam tego zepsuć. Proszę, Leah, nie zepsuj tego! * * * Zabrał mnie do domu. Nie powiedzieliśmy nic przez całą drogę, ale motyle we mnie pędziły nieokiełznanie z każdym krokiem, który sprawiał, że byłam przy nim. Szedł blisko mnie, bliżej niż mógłby przyjaciel. Otworzyłam usta kilka razy w ciągu tego spaceru. Tylko nie mogłam wydostać jakichkolwiek słów. Kiedy dotarliśmy do naszych przyczep, zauważyłam nieplanowany samochód przede mną i wiedziałam, że to oznacza, iż przyczepa była zajęta. Musiałam czekać ponownie na zewnątrz, przez nie wiadomo jak długo. Chociaż nie przeszkadzało mi to. Ta część mojego życia była dla mnie normalna. Tak naprawdę, nie widziałam lepszej. Zwracając się do Cartera, powiedziałam mu nieśmiało. - Dzięki za odprowadzenie mnie. Mogłam patrzeć w jego oczy przez kilka sekund. Ogień na moich policzkach nie chciał odejść. Byłam całkowicie nim oczarowana. − Nie ma sprawy - powiedział do mnie, uśmiechając się smutno, kiedy jego oczy kręciły się po mojej twarzy. Końcówka najbardziej, boleśnie niezręcznej chwili kiedykolwiek. Czy on da mi „do zobaczenia później, ale mam na myśli nigdy” machnięcie? Albo to była dla mnie szansa na nawiązanie z nim rozmowy, żeby zatrzymać go tutaj? Nie wiedziałam. Jezu, byłam niedoświadczona. Byłam prawie samotnikiem, z brakiem umiejętności społecznych. Bycie w szkole obecnie było trudne. Wszyscy wiedzieli o mojej ciotce. Plotki rozeszły się lotem błyskawicy i byłam często wykluczana z aktywności podczas przerwy. Spędziłam dużo czasu na ignorowaniu podłych obelg od ludzi i uczeniu się zachować twarz, jak najbardziej obojętną, jak to tylko możliwe. To dlatego mój skok na Graeme był konieczny. Nie miałam nikogo na kim mogłabym polegać, oprócz siebie samej wyciągającej się ze złych sytuacji. Nie miałam przyjaciół z wyjątkiem Rome'a, zamkniętego w sobie chłopca, który pewnego dnia dorośnie, aby być całkowicie odwrotny. Rome był powściągliwy, tak jak ja i nie wystarczająco popularny, aby wozić się z paczką Cartera, której był przeważnie częścią. To się stało w klasie plastycznej, i choć zawszę byliśmy w dobrych stosunkach, zaprzyjaźniliśmy się dopiero podczas współpracy przy jednym projekcie. Zostaliśmy drużyną, ponieważ na końcu nikt inny nas nie wybrał. Był nadzwyczajny ze swoimi dłońmi. Był dobry z instrumentami, był perkusistą w szkolnym zespole przez całą podstawówkę i mógł narysować wszystko i wszystkich. Wystarczyło dać mu ołówek – to nie musi być dobry ołówek – i oglądać eksplodujące fajerwerki. 10
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Szukaliśmy się podczas przerw i lunchu. Pasujmy do siebie w naturalny sposób. Dwie niepożądane dusze pośród morza osądzających dupków. Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Poza tym, Rome był bardzo miły dla oka. Jego ciemne włosy i zielone oczy, będą pewno dnia powalać panie. Ale do tego czasu... byliśmy samotni, razem. Więc tak, proszę bardzo. W tej chwili to była większość naszego doświadczenia. Odpierając tyranów, będąc biernym, małym mięczakiem i kręcącym się dzieckiem, które było tak jak ja wyrzutkiem społecznym. Nic dziwno, że byłam przywiązana do tego złego chłopca. Carter był facetem, który nigdy nie mrugnąłby w moim kierunku, gdyby nie był świadkiem mnie turbującej tyrana jak szalony buldog. Mógł mieć kogo chciał. Cholera, byłam świadkiem tego, od czasu do czasu. Było wiele nocy, podczas których widziałam go, jak wychodził z domu wieczorem i czasami były tam dziewczyny, które czkały na niego z przodu domu. Innym razem ich nie było, ale zawsze wracał po północy, przemykając się przez okno sypialni, kiedy obserwowałam go przez szparę w mojej biednej zasłonie. On był na zewnątrz korzystając z życia, a ja byłam w moim więzieniu, zamknięta w środku mojego pokoju, zachowująca się jak kompletny prześladowca w stylu Fatalnego zauroczenia. − Więc...- zaczęłam, oczyszczając gardło, gdy szukałam czegoś dookoła do rozmowy. Nie chciałam, żeby poszedł. O Boże, proszę nie idź. − Będę nad potokiem - powiedział nagle, pewny siebie uśmiech rozciągnął się na jego ustach. - I ponieważ śledziłaś mnie jak szaleniec, to spodziewam się, że również tam będziesz. Zamarłam, moje oczy rozszerzyły się i zaczęłam patrzeć na niego z przerażeniem. Co...Czy on...O nie. Wiedział, że go obserwowałam? Jak długo wiedział? Jezu, Leah. Mój mózg brzęczał dalej. Nie jesteś taka dyskretna jak myślisz. − Nie wstydź się. - powiedział od niechcenia. - Zawsze wiedziałem, że tam jesteś. Po prostu nic nie mówiłem. Nie chciałem, żebyś poczuła się dziwnie. − Wciąż czuję się dziwnie - wyszeptałam, składając nerwowo dłonie razem. Zaśmiał się, zanim błysnął na mnie tymi zatrzymującymi serce oczami i odpowiedział.- Ale to byłoby dziwniejsze, gdybym złapał cię na gorącym uczynku, prawda? Oszczędziłem ci tej traumy. Jestem gotowy na to, żeby mieć moją jedyną publiczność na oku raz, tak czy inaczej. Poczułam przyjemny dreszcz przebiegający w dół mojego kręgosłupa. Rozbroił mnie. Jezu, chciałam go tak bardzo, a nawet nie rozumiałam co to może znaczyć czy dlaczego czułam się w ten sposób. Podchodząc do mnie trochę bliżej, pochylił się i szepnął. - Widzimy się za dziesięć minut, Leah. − Tak - cicho mruknęłam, kiedy odszedł w kierunku swojego domu i zniknął w środku. Nie traciłam czasu. Pobiegłam nad potok. Połowa mnie umierała 11
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 z upokorzenia bycia przyłapaną, a druga połowa chwaliła jakiekolwiek bóstwo w jakie wierzyłam w tamtym czasie, za uczynienie jego czynów tak normalnymi. Może był tak samo szalony jak ja. Prawda była jeszcze smutniejsza, niż mogłam znieść. 12
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 trzy Czekałam tylko kilka minut przy potoku, siedząc na mchu, który pokrywał zwalone drzewo, stojące przy bieżącej wodzie. Carter pojawił się ze swoją gitarą akustyczną i usiadł obok mnie. Czułam się tak, jakbym urosła do nieba ze szczęścia, bo byłam blisko niego. To się naprawdę dzieje i czuję się tak, jakbym śniła. Gdy patrzyłam na niego jak stroi gitarę, zapytałam. - Jak długo wiesz? Jego brwi były zmarszczone, kiedy odpowiedział z roztargnieniem. - Zawsze wiedziałem, że mnie śledziłaś. Moje usta opadły ze zdumienia. - Dlaczego nic nie powiedziałeś? Z obojętnym wzruszeniem ramion, odpowiedział z uśmiechem. - Nie było nic do powiedzenia. Jesteś nieszkodliwa jak mucha, więc mogę powiedzieć, że nigdy nie poczułem się zagrożony. - Mogę być groźna. - odpowiedziałam niezręcznie, urażona tym, jak niedbały był na to, że byłam z nim od tak dawna. Chciałam jakiegoś rodzaju reakcji z jego strony. Chodzi mi o to, czy miał innych prześladowców? Rozjarzałam się szybko dookoła. Lepiej nie. Obdarła bym ich żywcem ze skóry. Ja byłam jego prześladowcą, do cholery. Zasłużyłam na tę naszywkę, uczciwie i sprawiedliwie! − Może zagrażasz teraz takiemu komuś jak Graeme - powiedział ze śmiechem, właśnie wtedy mrugając do mnie. Stałam się czerwona, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Ten facet miał mnie totalnie owiniętą wokół palca, a ja wiem, że jest tego świadomy. − Nie jestem pewna co do tego - powiedziałam.- Wydawało mu się, że robi dobrą rzecz, bijąc mnie. Myślę, że on wygrał. − Tak, on zdobył nagrodę za bycie największym tchórzem i kutasem na polu kempingowym. Może po prostu będę nazywać go od teraz Tchórzokutasem. − Myślę, że to imię jest doskonałe. Uśmiechnął się. - Wiesz, nie mogę uwierzyć, że go tak poturbowałaś. Nie możesz być na tyle głupia, aby myśleć, że wygrał. Masz w sobie trochę krwi żmii, aniele. Anioł. To był pierwszy raz, kiedy tak mnie nazwał i to nie wygląda na ostatni. − Być może myliłem się, co do tego, że jesteś nieszkodliwym prześladowcą po tym wszystkim - dodał. Rozśmiałam się i potrząsnęłam głową. - Niemożliwe. Za bardzo lubię twój śpiew, żeby cię skrzywdzić. Wydawało się, że jego nastrój rozjaśnia się od razu. Poderwał się do góry, ale odwrócił ode mnie. Może on nie chce, żebym zobaczyła jak dobrze mu się zrobiło? Chciałabym dowiedzieć się, co dusi Carter przez większość czasu. Jeśli to były bzdurne rzeczy, sprawdził się. 13
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 To było trochę sprzeczne z młodzieńcem, który żył na krawędzi. Chłopcem walczącym na lewo i prawo, i flirtującym z dziewczynami jak Casanova, którym wiedział, że był. W tym momencie nasza rozmowa się zakończyła, po czym pogładził struny gitary kostką, jakby to była jego druga natura i zaczął śpiewać. Moje ciało natychmiast rozluźniło się na dźwięk jego głosu. To było takie dziwne, słysząc go z tak bliska, gdy nie chowałam się za krzakiem, kąszona przez owady. Nie mogłam powstrzymać moich ust przed rozciągnięciem się w uśmiech. Pozostał na mojej twarzy przez długi czas, gdy kołysałam się z boku na bok. Zaśpiewał ponownie “Thank You”, zamknęłam oczy delektując się każdym słowem, które wypływało z jego ust. − Wow - szepnęłam kiedy skończył. Otwierając oczy, zobaczyłam go wpatrującego się w potok. - Jesteś niesamowitym wokalistą, Carter - w końcu mu powiedziałam. Może to zachęci go, do przebicia się przez cokolwiek czuł. Ale wzruszył ramionami, jakby to nie miało znaczenia. − Twój tata nauczył cię grać? Jego ramiona napięły się, ale nieobecny wyraz twarzy pozostał. - Nie - mruknął. - Jedyną rzeczą w jakiej jest dobry ten dupek, to upijanie się do nieprzytomności. To była moja mama. Jego mama? Nie widziałam kobiety wokół jego przyczepy. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam i choć nie okazywał emocji, gdy o niej wspominał, to czułam smutek w moim sercu. Smutek napływający od niego. To było takie inne od tego, jak optymistyczny był zaledwie kilka chwil temu. − Ona nauczyła cię tej piosenki?- zapytałam łagodnie, delikatnie stąpając. Powoli skinął głową. - Tak. ‘Thank You’ była ostatnią jaką mi zaśpiewała. Potem umarła. − Jak umarła? Zatrzymał się. - Była chora - powiedział dziwnie napiętym głosem i myślałam wówczas, że to było przez to, że trudno było mu o tym rozmawiać. − Śpiewała tak ładnie jak ty? Jego brwi spotkały się w zamyśleniu, a potem przełknął gulę w gardle.- Śpiewała jak anioł. − Żałuję, że jej nie słyszałam. Kiedy nie odpowiedział, powiedziałam mu cicho.- Moja mama też umarła. Miałam pięć lat. Był tym zaskoczony. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi, ciekawskimi oczami. - Jak umarła? − Wypadek samochodowy po tym jak odwiozła mnie do szkoły. To był deszczowy dzień, a jej wycieraczki nie działały. Przejechała na czerwonym świetle i została uderzona przez ciężarówkę. Recytowałam wszystko po tylu latach, odkąd powiedziano mi co się stało, ale nie pamiętam wszystkiego. To plama w moich wspomnieniach, niejasne sceny w mojej głowie, głosy mówiące mi delikatnie co się z nią stało. Pamiętam co czułam, bardziej niż wszystko. Wiem, że byłam smutna. Płakałam, kiedy pytałam o nią, 14
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 a ludzie mówili mi, że odeszła. Gdzie odeszła? Nie mogłam zrozumieć. Ale moje życie po jej śmieci było jak wicher. Nie sądzę, że kiedykolwiek zatrzymam się, aby zrozumieć, co się naprawdę stało. Zostałam umieszczona pod opieką wujka Russella i to był koniec. − Przykro mi to słyszeć - powiedział Carter łagodnie. Bez namysłu położyłam dłoń na jego ciepłym ramieniu, pocieszając go przez delikatny gest. Stało się to na własną rękę. Nigdy wcześniej nie dotknęłam innego dziecka, ale czułam się z tym dobrze. − Przykro mi z powodu twojej mamy - odpowiedziałam. Spojrzał na moją rękę, a jego usta rozchyliły się lekko. Przez chwilę, była tylko cisza, która wcale nie była niezręczna. Byłam zaskoczona moim spokojem. Myślałam, że moje nerwy zduszą mnie, ale byłam zbyt zatracona w Carterze, aby myśleć o tym teraz. Coś powiedziało mi, że chce mnie tutaj. On chciał mnie słuchającą z bliska, ponieważ był gotowy na to, aby dopuścić kogoś do tej strony siebie. − Zaśpiewaj inną piosenkę - wyszeptałam do niego, wskazując na gitarę. - Chcę usłyszeć ponownie jak śpiewasz. − Jak długo? - zapytał, koncentrując się na instrumencie. − Jak długo chcesz. Gdyby to zależało ode mnie, powiedziałabym, że na zawsze. 15
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 cztery Po tym, zabrał mnie do domu. Droga powrotna ponownie była cicha, ale tym razem oboje zatraciliśmy się w naszych myślach. Kiedy dotarliśmy do mojej przyczepy, pomachałam mu na pożegnanie i rozeszliśmy się. Usiadłam na ganku, nie mogąc oprzeć się chęci obserwowania go. Spojrzał na mnie kilka razy, zanim zniknął w przyczepie, pozostawiając bałagan młodzieńczych hormonów (no, prawie) za sobą. Zastanawiałam się nad tym co się wydarzyło. Nuciłam melodię, która pojawiła się w mojej głowie i cały czas uśmiechałam się głupio do siebie jak idiotka. Wszystko to, co słyszałam w mojej głowie było jego uduchowionym głosem. Sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze. To nie miało nic wspólnego z atrakcyjnością. Naprawdę, jak na trzynastolatka był niezwykle utalentowany. I pamiętaj to, Leah. Mój umysł powtarzał w kółko i w kółko. On jest trzynastolatkiem, popularnym i wspaniałym jak diabli. Ty jesteś dwunastolatką, znienawidzoną przez wszystkich i niezdarną jak cholera. Nie masz szans. Co za słodko-gorzkim bałaganem było życie, pełne granic i niekończących się rozczarowań. Prawda uderzyła we mnie w tak oczywisty sposób. Carter nigdy nie będzie mnie chciał! A do tego byłam Mohamedem Ali, kręcąc ramionami, unosząc pięści do walki i psychicznie utwierdzając się, że każdy cios musiał być zmagazynowany. Myślałam o jego matce i o tym co dla niego znaczyła. Bałam się spytać, tylko dlatego, że było tyle smutku w jego oczach. Czy ona umarła w tym samym czasie, w którym wprowadził się tuż obok? Zabija mnie myśl o tym, że zalewał go smutek. Gdybym tylko mogła dostać się do niego na tyle blisko, aby mnie wpuścił... Jakiś czas później drzwi frontowe za mną, otworzyły się i szeroka postać wyszła, zapinając spodnie i przebiegając obiema dłońmi przez przydługie, czarne włosy. Uciekłam wzrokiem i trzymałam go mocno na ziemi, gdy obcy mnie mijał, zwalniając na chwilę, żeby spojrzeć na mnie z góry. − Ona jest poza granicą. - wujek Russell powiedział nagle zza moich pleców. - Ma tylko dwanaście lat. Jednak ciągle czułam ciężki wzrok mężczyzny skierowany wprost na mnie, podczas gdy się cofał. Usłyszałam dzwonienie kluczyków, a kiedy był w bezpiecznej odległości, spojrzałam na niego i patrzyłam jak odblokowuje drzwi samochodu. Po prostu kolejny obskurny mężczyzna. Nic nowego. Tuż przed tym jak wspiął się na siedzenie, jego twarz jeszcze raz odwróciła się w moim kierunku. To był tylko ułamek sekundy, ale poczułam się nieswojo. Potem zniknął w samochodzie i odjechał. Odetchnęłam z ulgą. Zmęczyła mnie uwaga mężczyzn, którą mi dają, jak tylko przychodzą i odchodzą. Wolę starych bywalców, niż obcych, jak ten, który właśnie odjechał. Przynajmniej wiedziałam, że szanują granice, które wujek Russell im narzuca. Obcy byli całkowicie nieprzewidywalni. 16
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 − Jesteśmy w nastroju na dzisiejszy wieczór, kochanie? - wujek Russell zapytał, kiedy wyszedł i usiadł obok mnie. Był dużym mężczyzną, nie w muskularny sposób. Tylko duży i mięsisty, głównie ze względu na genetykę, niż cokolwiek innego. Zerkając na jego brzuch, mam nadziej, że nie zamienię się w niego. Był bratem mojej matki i jeśli przyjrzysz się uważnie, to dostrzeżesz podobieństwa między nami. Tak jak jasne włosy i orzechowe oczy czy cienkie, czerwone usta na twarzy w kształcie serca. Poza tym nie jesteśmy podobni, zarówno fizycznie jak i psychicznie. − Ryba i frytki. - zasugerowałam, wzruszając ramionami. Nie byłam, aż tak bardzo głodna. W moim brzuchu wciąż kłębiły się motylki, po byciu tak blisko Cartera. Wujek Russell uśmiechnął się do mnie. Wyglądało to przyjaźnie i miło, ale wiedziałam, że nie należy mu ufać. Wiedziałam, jak traktuje ludzi. Był surowym człowiekiem, nawet dla ciotki Cheryl. Czasami przerażał mnie, kiedy się kłócili. Nie robił jej krzywdy fizycznie, ale szybko się nauczyłam, że psychiczne znęcanie jest jak rzucanie ostrymi sztyletami. Na szczęście dla mnie, nigdy nie traktował mnie źle. Teraz wiem, że to wszystko było podstępem. Był cierpliwy ze mną tylko dlatego, że miał dla mnie sporo w zanadrzu. Wówczas myślałam, że byłam jego słabością. − Dla ciebie wszystko. - powiedział z niepokojącym mrugnięciem. Wsunął kilka kosmyków za moje ucho. Skuliłam się, opierając niechcianemu dotykowi. Nienawidziłam, kiedy mnie dotykał. Poczułam odrazę w środku. Następnie wstał i poszedł po ryby i frytki, korzystając z pieniędzy ciotki Cheryl, które właśnie zarobiła, będąc pieprzoną przez wielu mężczyzn. Weekendy zawsze były najbardziej ruchliwe, a od poniedziałku do środy odzyskiwała siły przed otwarciem biznesu ponownie. Kiedy się oddalił udało mi się wejść do środka i na palcach przejść obok sypialni Cheryl. Leżała w pozycji embrionalnej, karmiąc się papierosem drżącą ręką. Zawsze było trudne oglądać ją w takim stanie. Wiedziałam, że tego nienawidzi. Była tak piękna. Zawsze myślałam, że była najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałam. Miała najmiększe mahoniowe włosy, zielone, smutne oczy, duże pełne usta i naturalnie szczupłe ciało. Błyszczała, gdziekolwiek była. Nic dziwnego, że wszystkie kobiety tutaj chciały wydłubać jej oczy. Nie pomagał fakt, że wielu mężczyzn miało tu troszkę akcji. To był powód, dlaczego wszyscy brzydzili się mnie. Byłam potomkiem dysfunkcyjnej rodziny, której ciotka była dziwką dla wszystkich, którzy nie byli wystarczająco zaspokajani w domu. Siostrzenica niszczyciela rodziny. Nagle atak Graeme nie był już taki przypadkowy. − Leah, to ty? - zapytała, drżącym i wysokim głosem. Zamarłam i spojrzałam tęsknie na moją sypialnie. Z westchnieniem odwróciłam się i podeszłam do niej. Nie poruszyła głową, aby spojrzeć na mnie, ale jej przeszklone oczy to zrobiły. Stałam przed nią, a jej wzrok przenosił się w górę i w dół mojego ciała, bez emocji na twarzy. Była prawdopodobnie już na haju. − Dlaczego jesteś tak ubrana? - powiedziała. Spojrzałam na moje ubranie, zanim powróciłam wzrokiem do niej. – To znaczy jak? 17
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 − Wyglądasz jak dziwka. Wyglądasz... jak ja. Zamrugałam i nagle poczułam się niezręcznie stojąc do diabła tutaj. Moje oczy krótko zwiedziły pokój, biorąc na obraz zaniedbany i poplamiony dywan. Śmierdziało tutaj. Alkoholem, dymem i … potem. − Leah. - kontynuowała, zdobywając moją uwagę. - Dlaczego jesteś tak ubrana? − Nie jestem ubrana w nic dziwnego. − Nie podoba mi się to. − Zmienię się. Zakaszlała lekko. - Russell ci nie pozwoli . Więc, co chciała żebym zrobiła? Prawie przewróciłam oczami na nią. To nie było tak, jakbym miała w tej kwestii wybór. Ubierałam się w to, co dostawałam. Wiedziała to. Wypuściła drżący oddech. - Nie bądź taka jak ja, Leah. Obiecujesz? Powoli skinęłam głową. - Tak. − Nie... bądź taka jak ja. − Dobrze. Potem powtórzyła to po raz trzeci, ale słowa zamarły a oczy zamknęły się. Odleciała i musiałam wyjąć zapalonego papierosa z pomiędzy jej palców i umieścić go na popielniczce. Odwróciłam się i wybiegłam. Zamykając się w moim pokoju, spędziłam resztę dnia jedząc rybę z frytkami i czytając książki z mojej półki książek, które kupiłam za dziewięćdziesiąt dziewięć centów od lokalnej, używanej księgarni za rogiem. Byłam oczarowana sprośnymi romansami, nawet jeśli byłam zbyt młoda, by w pełni zrozumieć pojęcie miłości. Kupiłabym inne gatunki lub książki uznanych autorów, gdybym nie była tak dokładna z tym co wydaję. Ale kiedy dostajesz piętnaście dolarów na miesiąc, to czyni każdy z nich tak cennym, żeby zatrzymać go jak najdłużej. To było obecnie moim małym hobby, liczyłam monety zapisując coraz wyższą wartość. Miałam nadzieje dobić do stu, tylko po to aby móc poczuć je w dłoni. Pieniądze zawsze były dla mnie piękną rzeczą, a do tego kochałam liczby. W moim gównianym świecie liczby miały znaczenie. Było około północy, kiedy w końcu zasnęłam ze świńską powieścią rozpostartą na mojej piersi. Nagle usłyszałam stukanie dochodzące zza okna. Przez chwilę wydawało mi się, że śnię. Ale im mocniej stukało, tym bardziej byłam poruszona, aż w końcu otworzyłam oczy i podeszłam do okna. Ciągnąc prześcieradło na bok łóżka, użyłam go jako zasłony i wyjrzałam. Mój pokój wychodził na bok przyczepy Cartera i nie widziałam nic niezwykłego na zewnątrz. Wszystkie światła w przyczepie były wyłączone. Zdezorientowana przez dźwięki, przetarłam oczy myśląc, że to zdarzyło się w mojej głowie, a kiedy ponownie otworzyłam oczy, w końcu zauważyłam mały prezent na parapecie. Ostrożnie otworzyłam okno i wyciągnęłam się na tyle, by to złapać. Gdy miałam to w dłoniach, szybko otworzyłam i zajrzałam do środka. To nie była jakakolwiek torebeczka na prezent. W rzeczywistości miała na sobie jeszcze cenę 18
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 pięćdziesięciu centów i od razu widziałam, że to było w rękach mężczyzny. Kiedy zobaczyłam zawartość, od razu wiedziałam, kim był ten mężczyzna. Popędziłam do łóżka i odwróciłam torebeczkę do góry dnem. Wypadło pięć buteleczek lakieru do paznokci i złapałam je wszystkie szybko. Włączając lampę obok mojego małego łóżka, zaczęłam oglądać każdy z osobna. Były różnego koloru, ale jeden z nich się wyróżniał. Chwyciłam go i obróciłam pod światło, uśmiechając się jak głupia. To był dokładnie taki sam, jaki Graeme rzucił na ziemię. Carter zwrócił go i zastąpił. I w całym tym procesie kupił mi więcej. Nikt nigdy tego nie zrobił. Nigdy nie dostawałam prezentów w moim życiu, nawet od wujka Russell na moje urodziny. To dlatego tak ceniłam lakier, który dała mi Cheryl. Zawsze czułam się jak intruz. Niepożądane istnienie, które przeżyło bez miłości. Tak jak kwiaty więdną bez słońca, marniałam przez większość mojego dzieciństwa. Dopóki. Dopóki Carter. Dopóki pokazał mi czułość i podarował kawałek swojej duszy, chciałam zachować to wszystko dla siebie. Nie chciałam nikogo bardziej, jak jego w tamtym momencie. 19
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Carter Włosy koloru brudnego blond. Głębokie brązowe oczy. Skóra pocałowana przez słońce. Różowe, pulchne usta. Nigdy nie powinienem pozwolić jej wejść. To był pierwszy strajk1 przeciwko mnie. 1 ang. strike – w baseballu. Trzy strike eliminują pałkarza. 20
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 pięć Słuchałam jak śpiewa każdego dnia nad potokiem. Siedzieliśmy w cieniu podczas tego lata. Ja, z notatnikiem i piórem w dłoni, a on z gitarą w obu. Patrzyłam ja tworzy muzykę od zera, gdy pośpiesznie bazgrałam teksty, które mi dyktował. Czasami działały, a innym razem nie. Czasami pisał całą piosnkę, a potem gniótł papier i wyrzucał go do potoku. Dużo się o to kłóciliśmy. Nie chciałam żeby mordował swoje piosenki, wyrzucając je po tym jak zostały napisane. Były kawałkiem niego pływającym po potoku, nigdy nie będącym ponownie urzeczywistnionym. To denerwowało mnie bardziej, niż powinno, ale to tylko dlatego, ponieważ byłam pasjonatką jego muzyki, prawdopodobnie bardziej niż on. − To gówno. - powiedział mi ze złością pewnego dnia. - Nie są dobre. Tylko dlatego, że mnie lubisz, nie oznacza to, że musisz kłamać o mojej muzyce. − Nie lubię cię. - zaprzeczyłam, czerwieniąc się ze świadomością, że czytał mnie zbyt łatwo, niż bym chciała. - Umiesz śpiewać i jesteś naprawdę głupi, wyrzucając swoją pracę, jakby była niczym. − To dlatego, że jest niczym. − Pewnego dnia, zdasz sobie sprawę, jak nie prawdziwe to jest. Pewnego dnia, Carter. Dorastaliśmy z obsesją na punkcie muzyki. Nie tylko tworząc, ale też słuchając. Z pracą na pół etatu jako sztaplarz2 , wykorzystał to co zarobił, by kupić płyty i sprzęt stereo. Kiedy wypalał się z pisania i śpiewania, siadaliśmy i słuchaliśmy muzyki elektronicznej. Czułam się komfortowo z Carterem. Podczas, gdy fantazjowałam w każdej minucie, kiedy byłam wokół niego o jego ustach na moich. Byłam w stanie patrzeć w przeszłość, która wystarczała, żeby cieszyć się jego towarzystwem. Wkrótce zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będę miała go w sposób w jaki chcę. Widział mnie jako przyjaciółkę – cholera, może nawet siostrę – a to rozczarowywało mnie. To rozczarowywało mnie za każdym razem, kiedy skracał nasz czas razem, żeby zobaczyć się z dziewczyną. Przez cały rok usychałam z tęsknoty za chłopcem, który skradł mi serce, swoim delikatnym głosem i piękną twarzą. Mimo wszystko starałam się patrzeć na jasną stronę. Oprócz Rome zyskałam nowego przyjaciela. * * * * 2004 15 lat 2 To pracownik, którego zadaniem jest układanie towarów na półkach lub w magazynie. 21
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 Przycisnęłam ucho do drzwi sypialni, mając nadzieje, że Russell i Cheryl w końcu poszli do łóżka. Ostatnio Russell otwiera drzwi w przypadkowych porach i sprawdza mnie. Nie podoba mi się to w ogóle. Nigdy nie robił tego wcześniej. Nigdy nie dbał, o to by mnie sprawdzić, bez względu na godzinę. Nie wiedziałam, co spodziewał się znaleźć, ale psuł mój nocny rytuał widzenia się z Carterem, zanim wróciłabym do mojej sypialni. Tej nocy Russell sprawdzał mnie już dwa razy, zanim upił się i wziął Cheryl na brudną rundę seksu w salonie. Mój żołądek wciąż skręcał się po wysłuchaniu tego. To było oczywiste, że Cheryl nie chciała mieć z nim nic wspólnego, ale trzymała się umiłowanego życia, kiedy w końcu kończył i rzucał jej narkotyki, które na zawsze zrujnowały jej życie. W tym momencie mojego życia, wszystko rozumiałam. Wiedziałem wystarczająco dużo o ich związku, żeby być pewną, że Cheryl nigdy nie chciała być jego żoną. Miała poślizg w czasie, kiedy była niewiarygodnie odurzona i samotna. Stała się emocjonalna, płakała, że nie miała dokąd pójść. Użył ją i zmusił do małżeństwa, klatki jej życia i stała się uzależniona. Nie obchodziło mnie to. Nienawidziłam jej. Nienawidziłam jego. Nienawidziłam wszystkiego w ich życiu. Tego jak szczęśliwi byli, widząc jak się psuję. To było chore, już odliczałam lata do ucieczki. Marzyłam o tym jakby to było uciec z Carterem. Może, kiedy przekroczę szesnastkę, pocałuję na pożegnanie to miejsce i przeniosę się do miasta, a życie byłoby długie i szczęśliwe. Carter mógłby w końcu zwrócić na mnie uwagę, w sposób w jaki wciąż wzdychałam do niego. W końcu ogłosiłby swoją miłość do mnie i bylibyśmy najszczęśliwszą parą na świecie. Posiadanie nadziei w beznadziejnej sytuacji, było wszystkim co trzymało w ruchu moje życie. Słysząc chrapanie Russella wiedziałam, że droga była czysta. Szybko narzuciłam bluzę i zrobiłam kucyka. Przeczesałam palcami przez długie, pasmo włosów koloru brudnego blond, stojąc przed lustrem, wiszącym za drzwiami. Włożyłam moje kapcie, a potem otworzyłam okno. Wymknęłam się na rześkie, zimne powietrze i szybko popędziłam przez podwórze do sypialni Cartera. Jego rolety były zasunięte co oznaczało, że śpi albo był zajęty sobą z tandetnymi magazynami, które ostatnio zdobył i nie sądził, że wiedziałam, że były schowane pod jego materacem. Nie musiałam wyjaśniać, jak się o tym dowidziałam. Wspominałam już, że byłam wścibska. Nie zależnie od tego co robił, nie obchodziło mnie to. Zrobiliśmy z tego nasz zwyczaj, on pukający do mojego okna, czy zapraszający mnie do siebie. Robiłam to dużo później niż zazwyczaj, było po północy i nigdy nie skradałam się tak późno. Gdy zbliżyłam się pod jego w połowie pęknięte okno, zamarłam, gdy usłyszałam wypływające, delikatne dźwięki muzyki. Nigdy nie słuchał muzyki tak późno. Mówiąc najmniej, to było niezwykłe. Pochylając się w stronę jego okna, znalazłam szparę i zajrzałam do środka. Natychmiast, krew w moim ciele zaczęła pompować szybciej, a gniew mnie 22
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 rozsadzał. Był w łóżku z dziewczyną leżącą na nim. Mieli sesje, która mogłaby konkurować ze wszystkimi sesjami poznawania. Francuskie pocałunki, jego dłonie wędrujące po jej pół nagim ciele. Poczułam, że mój żołądek gwałtownie opadł. To łóżko było naznaczane przez jakąś przypadkową dziewczyn, której nigdy wcześniej nie widziałam. To prawdopodobnie dojdzie do tego, że będzie pachnieć jak ona. Łzy piekły moje oczy, ale powstrzymałam je. Nie byłam płaczką. To nigdy nie byłam ja. Byłam twardą sztuką. Mam na myśli, spójrz na moje życie; potrzebowałbyś grubej skóry, żeby udźwignąć to całe gówno. Opierając się na gniewie, złapałam jego okno i podniosłam. Nie czekając na koniec szybko się wspięłam, spychając na bok zasłonę i prawie łamiąc ją w całym tym procesie. Ich usta rozdzieliły się i głowa dziewczyny odwróciła się w moim kierunku, jej wspaniałe niebieskie oczy wychodziły, gdy stałam tam, dysząc ze złości. − Co do cholery? - pisnęła, natychmiast zeskakując z niego i chwytając koszulkę. Wepchnęła ją na przeciwko klatki piersiowej, chowając gigantyczne cycki – cycki, które czyniły widzenie moich średnich, jeszcze smutniejszym – i gapiąc się na mnie z przerażeniem. − Co ona tu robi, Carter? - wrzasnęła. Ale Carter nie odpowiedział. Mając oczy skierowane w stronę sufitu, wzdychał i kręcił głową. Unikając jej złośliwego spojrzenia, zwróciłam się do okna i warknęłam surowo. - Wynoś się! Jej szczęka opadła i spojrzała na Cartera, żeby ją poparł. Ale on wciąż nie powiedział ani słowa i dotarło to do niej szybko, że teraz ja byłam w centrum. − Zrób coś. - zaakcentowała to do niego. - Pozbądź się jej! Nie miał zamiaru tego zrobić. Znałam moje miejsce w jego życiu. Byłam dużo ważniejsza, niż jakaś przypadkowa dziewczyna, którą zdobył. Miałam przewagę nad tym, co wiem, ale w moim sercu był mój i nie zamierzałam się nim dzielić. Szczególnie miejscem, które czułam, że było nasze. Ta sypialna trzymała zbyt wiele wspomnień, żeby to zignorować. Rozmawialiśmy godzinami, dopóki słońce nie wzeszło. Nie chciałam jej splamić dotykiem przypadkowej laski. − Jesteś głucha? - rzuciłam, moje nozdrza rozszerzały się, kiedy mój gniew nadal wzrastał. - Powiedziałam, wynoś się! Podskoczyła na ostrość w moim głosie i pośpiesznie założyła koszulkę. Jej twarz była czerwona ze wstydu, kiedy poślizgnęła się. Ze złością wstała i spojrzała na Cartera. - Jesteś dupkiem, Carterze Matheson. Tak, tak, jak wiele razy słyszeliśmy to wcześniej? Potem przepchnęła się obok mnie, aby dostać się do okna. Wspięła się niezdarnie, a ja słuchałam jej oddalających się kroków. Teraz, już jej nie było, skrzyżowałam ręce i odwróciłam się do niego. Gdybym próbowała wyglądać na zastraszającą to nawaliłabym, ponieważ Carter był rozbawiony. Jego niebieskie oczy spojrzały na moją twarz, a usta otworzyły się w szerokim uśmiechu. − Boże, Leah przegięłaś - skomentował. − Ja przegięłam? Jak możesz mi to robić? Przemycanie dziewczyny do naszego pokoju? 23
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 − To jest moja sypialnia, Leah. − Wiedziałeś, że będę w pobliżu. Potrząsnął głową nie zgadzając się. - Nie, nie wiedziałem. Jest po północy. Od kiedy pojawiasz się tak późno? Nie sądziłem, że będziesz w pobliżu, więc zadzwoniłem po Pompose. Zamarłam. Do cholery, po prostu zadzwonił po tą piersiastą dziewczynę? − Pomposa? - warknęłam z obrzydzeniem. - Wybrałeś dziewczynę o imieniu Pomposa ponad mnie? − Nie wybrałem nikogo ponad ciebie. − Zrobiłeś to z Pomposą. Wybuchnął śmiechem, a te zaraźliwe dźwięki zaczęły mnie ogrzewać. Uśmiech rozciągnął moje usta. Tylko śmiech Cartera mógł sprawić, że zapomniałam dlaczego byłam tak wściekła. Wskazał na łóżko.- Chodź Aniele. Wskakuj. − Nie - odmówiłam. − Daj spokój. Nie zmuszaj mnie, żebym błagał. − Naprawdę byś błagał? − Ciebie? Absolutnie. Boże, jakie on rzeczy robi z moim sercem. Stałam w miejscu przez kilka nędznych sekund, a potem podeszłam i opadłam obok niego tak, że byliśmy ramię w ramię. Wpatrywałam się w sufit i pokręciłam głową z niedowierzaniem. − Dlaczego nie przyszedłeś do mojego okna?- zapytałam, mój głos zdradzał rozczarowani. − Przyszedłem - odpowiedział. - Ale słyszałem twojego wuja kręcącego się dookoła. Myślałem, że nie zaśnie jeszcze przez jakiś czas i nie będziesz mogła się wyrwać. − Powinieneś coś powiedzieć. Przynajmniej widziałabym, że tam byłeś. Nawet jeśli to było coś małego. Ja bym powiedziała, że przyjdę. Westchnął ponownie. Jego twarz odwróciła się w moim kierunku i mogłam poczuć jak intensywnie gapił się na mój profil. Trzymałam moje oczy przyczepione do sufitu poplamionego wodą, ignorując to w jaki sposób moje serce drgnęło na jego uwagę. − Przepraszam - powiedział delikatnie. - Nie sądziłem, że to była taka wielka sprawa. Byłam zbyt uparta, żeby odpuścić. Odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy, kiedy odparłam. - Jak byś się czuł, gdybym przyprowadziła chłopaka do mojej sypialni? Bez omijania rytmu, odpowiedział. - To nie moja sprawa. Możesz robić co chcesz. Jestem twoim moralnym wsparciem, ramieniem na którym możesz się wypłakać, kiedy jakieś gówno złamie ci serce. Studiowałam go uważnie, czekając na znak, że kłamał w tej odpowiedzi. Jego rozbawienie pozostało, ale mogłam poczuć to jak jego ciało zesztywniało. Może to było w mojej głowie, ponieważ nic w jego twarzy nie przemawiało o tej samej zazdrości, którą prawdopodobnie mi pokazał. Przysięgam, że usłyszałam 24
CandyJourney „Carter” by R.J.Lewis Tł. Cailin_ Beta – mlody2202 jak kawałek mojego serca pękł. Ile lat bycia jego najlepszą przyjaciółką potrzeba, żeby spojrzał na mnie inaczej? − Dobrze. - szepnęłam do niego, odwracając się, zanim mógł zobaczyć łzy w moich oczach. - Cóż, mam zamiar ci powiedzieć, żebyś nigdy nie robił tego ponownie. − Czego nigdy nie robić ponownie? − Wiesz czego. Nigdy nie przyprowadzaj dziewczyny do tego pokoju. Zrobisz to jeszcze raz, a ja nigdy więcej nie postawie tutaj stopy. To jest nasze miejsce. Nie zamierzam się dzielić Carter. Chcesz robić sprośne rzeczy, więc rób je w rowie. − Jak mam przekonać dziewczynę, żeby pocałowała mnie w rowie, Leah? − Ależ proszę. Możesz zabrać ją do pralni, a ona będzie myślała, że to najbardziej romantyczne miejsce. − Są jakieś pralnie w pobliżu? − Jest jedna w dole drogi, ale powinieneś wziąć ze sobą nóż, kiedy ją tam zabierzesz. Podejrzani ludzie się tam kręcą. − Będę uważać, kiedy zabiorę tam kolejną dziewczynę - zażartował. − Widzisz? Mogę być pomocna. Kiedy nie odpowiedział, spojrzałam na niego. Uśmiechnął się ze smutkiem. Oddałabym rękę i nogę, aby dowiedzieć się o czym myśli. Co to było do cholery z tym uśmiechem na jego twarzy? Dlaczego był taki trudny do odczytania? To nie było sprawiedliwe, że tak bardzo trzymał swoje myśli dla siebie. Może muszę nauczyć się robić to samo. − Czy Russell wciąż cię sprawdza? - zapytał, tak, że uśmiech zmienił się w grymas. − Tak - odpowiedziałam. - Sprawdzał mnie dzisiaj już dwa razy. Nie wiem jaki jest jego problem. − On wie, że widujesz się ze mną. Założę się, że próbuje złapać cię na gorącym uczynku. Bądź ostrożna. Nie ufam mu w ogóle. − Też mu nie ufam, ale nigdy nie był dla mnie zły. − Nigdy nie lekceważ tego, do czego są zdolni ludzie. Jeśli nie jest dobry dla nikogo innego, to tylko kwestia czasu, zanim także dla ciebie nie będzie dobry. Wystarczy mieć oko na to, co dzieje się wokół i proszę, daj mi znać, jeśli coś się wydarzy. Jestem tu dla ciebie. Wiesz o tym, prawda? Był bardzo jasny z tym, więc skinęłam głową natychmiast, aby ostudzić gniew, piętrzący się w nim na wspomnienie mojego wuja. To było tak, jakby wiedział coś, czego ja nie. Zapytałabym, gdybym miała szanse na uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi. Carter powiedziałby mi, gdyby chciał, żebym wiedziała. − Dobrze. - mruknął pod nosem. Leżeliśmy chwilę w milczeniu. To nigdy nie było niewygodne. Jego gniew szybko zniknął i chwycił moją dłoń, ściskając każdy palec. To było coś, co robiliśmy przez lata i to uczucie było cholernie dobre. Patrzyłam na niego, tak jak on na mnie. Jego twarz była spokojna, a usta zwinęły się odrobinę na końcu. Był tak piękny, ale wciąż byłam zraniona tym czego byłam świadkiem. 25