syl_via_r

  • Dokumenty47
  • Odsłony15 933
  • Obserwuję23
  • Rozmiar dokumentów102.6 MB
  • Ilość pobrań9 656

Music of the Heart 01 - Katie Ashley

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :3.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Music of the Heart 01 - Katie Ashley.pdf

syl_via_r EBooki
Użytkownik syl_via_r wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 391 stron)

Musicofthe Heart Tłumacz: ewka1011 byKatie Ashley Tłumaczenie Nieoficjalne Beta: Natulika Music of theHeart Runaway Train #01 Katie Ashley ~ 2 ~

Dla Abby Renard plan miał być prosty - dołączyć do zespołu jej braci na ostatnimetapieichletniejtrasyizdecydować,czyjestgotowastanąćwświetle reflektorów,jakoczwartyczłonekzespołu.Oczywiście,nigdyniewyobrażała sobie,żezabłądziitrafizazłyautobusnaRockNationiprzypadkowowyląduję włóżkuJake’aSlater,notorycznegokobieciarzaiwokalistyRunawayTrain. Kiedymylijązdziewczynazeswoichgroupie,Abbyszybkouświadamiago,że na pewną cholerę nie jest w jego łóżku celowo. Jake Slater nigdy nie wyobrażałsobie, żeanioł, który wpadłdo jego łóżka sprzeciwisięjegoczarowiprzeznatychmiastowekopnięciegokolanemwjaja. Oczywiście, fakt, że ona wygląda jak nadęta dziewczyna z chórków i nie robi nic, ale to jego typ. Więc jest więcej niż zaskoczony, gdy po założeniu się z Abby,żenieprzetrwatygodniawichautobusie,onajestwięcejniżchętna, aby udowodnić mu, że się myli. Ale ponieważ życie osobiste Jake'a zaczyna powodowaćeksplozjęwokółniego,onznajdujęmałoprawdopodobnego sojusznika w Abby. Nigdy nie spotkał kobiety, która potrafi rozmawiać, żartować lub co najważniejsze tworzyć muzykę. Kiedy tydzień zaczyna dobiegać końca, ani Abby ani Jake niesą gotowy odpuścić.CzypiosenkarkaCountryi złychłopiecrockandrollafaktycznie mają wspólną przyszłość? ~ 3 ~

Spis treści Dedykacja....................................................................................................................................................................................... 6 Rozdział 1....................................................................................................................................................................................... 7 Rozdział 2.....................................................................................................................................................................................17 Rozdział 3.....................................................................................................................................................................................28 Rozdział 4.....................................................................................................................................................................................56 Rozdział 5.....................................................................................................................................................................................89 Rozdział 6..................................................................................................................................................................................107 Rozdział 7..................................................................................................................................................................................127 Rozdział 8..................................................................................................................................................................................140 Rozdział 9..................................................................................................................................................................................150 Rozdział 10...............................................................................................................................................................................174 Rozdział 11...............................................................................................................................................................................196 Rozdział 12...............................................................................................................................................................................206 Rozdział 13...............................................................................................................................................................................225 Rozdział 14...............................................................................................................................................................................237 Rozdział 15...............................................................................................................................................................................248 Rozdział 16...............................................................................................................................................................................257 Rozdział 17...............................................................................................................................................................................272 Rozdział 18...............................................................................................................................................................................284 Rozdział 19...............................................................................................................................................................................299 Rozdział 20...............................................................................................................................................................................317 Rozdział 21...............................................................................................................................................................................341 Rozdział 22...............................................................................................................................................................................351 Rozdział 23...............................................................................................................................................................................358 Rozdział 24...............................................................................................................................................................................365 Epilog...........................................................................................................................................................................................379 ~ 4 ~

~ 5 ~ Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym ,łamie prawo.

Dedykacja Dla wszystkich moich czytelników i fanów, którzy przekroczyli wszystkie moje najśmielsze marzenia dotyczące pisania. Z głębi mojego serca, wysłam Wam miłość i ogromne uściski. Niech Bóg błogosławi Wam za wsparcie. „Muzyka jest literauturą serca; rozpoczyna się tam, gdzie mowa się kończy.” ~ Alphonse de Lamartine ~ 6 ~

M Rozdział 1 Abby oje kowbojki stukały na popękanym chodniku, kiedy plątałąm się między rzędami autobusów. Dźwięki rocka grzmiały wokół mnie, rozbrzmiewając przez mały parking. Technicy mineli mnie z zakucajacymi rozmowami emitującymi z ich zestawów słuchawkowych i walkie talkie. Kiedy żucili okiem na zwisającą plakietke z mojej szyi, nie pytali co tutaj robię, ani nie zapytali, czy mogą mi pomóc. Nieznośny czerwcowy upał uderzyły w moje plecy i ogrzewał mi ciało pod cieniutkimi ramiączkami sukienki. Chrząknąłam i szarpnęłam walizkę ciągnącą się za mną, a w tym przypadku gitarę nosiłam w mojej prawej ręce, która była obciążona jakby ołowiem.

~ 8 ~ Rock Nation był jednym z największych festiwalów muzycznych w kraju. Sto zespołów wystąpowało przez trzy dni, widowisko trwano przez całą dobę. Fanatycy muzyczni spali w namiotach pośrodku pustkowia, odtworzono tu troszkęc coś takiego jak Woodstock. Tak właścieie, to jest to co mówię. To nie było tak jakbym spędziła ostatnie dwa dni z tysiącami śmierdzącymi, pokrytymi błotem nieznajomi. Właśnie zjechałam z 737 z Austin w Teksasie i wskoczyłam do najbliższej taksówki do areny. Moim jedynym prawdziwym zainteresowanie w Rock Nation jest zobaczenie Jacob Ladder – topowym zespół rocka chrześcijańskiego. Trzech jego członków, Gabe, Eli i Micah, są moim starszymi braćmi i to jest powód mojego wędrowania wokół parkingu po środku pustkowia. Obfite spocenie, zagubienie i sfrustrowanie nie było całkiem tym, co przewidywałam, kiedy moi bracia poprosili mnie, żeby dołączyła do ich letniej trasy. To nie był pierwszy raz, kiedy jeździłam z nimi po całym kraju, odkąd stanęli w świetle reflektorów dwa lata temu. Ale jest to pierwszy raz, kiedy muszę zdecydować, czy pozbawiona korzeni muzyka jest naprawdę dla mnie. Po zaśpiewywaniu sobie tyłka, który mój brat Eli zatwierdził, dla przywieszki menadżera, zaproponowano mi rolę wokalistki. To miejsce było dostępne, ponieważ mój najstarszy brat, Micah, opuścił zespołu, żeby się ożenić i dołączyć do seminarium. Kiedy zdołałam zatrzymać walizkę, usiadłam na gitarze. Osłaniając ręką moje oczy od rażącego słońca, spojrzałam na autobusy. Zaufaj mi, kiedy widzisz jeden autobusu, widzisz je wszystkie. Bardzo niewielu chwaliło się nazwą zespołu, które było ich domem na wyjeździe. Teraz jestem twarzą do rzędu obok rzędu, tak mocno ściśniętych razem, że nie można było poruszać się między nimi.

~ 9 ~ Zaglądając na przednie szyby, spoglądałam na zwykły, wielobarwny papier z numerem autobusu. Jak żyję, nie mogłam sobie przypomnieć, jakiego numeru miałam szukać. Wykopałam telefon z mojej torebki i spojrzał na wiadomość od Micaha. Nie możemy spotkać się tak jak planowaliśmy. Zawiesili koncert o 4 nad ranem. Przepustka będzie w kasie. Chodź do autobusu. 419. Ruszamy o 9 rano z Tobą lub bez Ciebie. Z zdenerwowanym chrząknięciem, schowałam telefon z powrotem do torebki. Przez większość czasu, chłopcy dużo bardziej liczyli się ze mną. Chyba tak myśleli, ponieważ to nie był mój pierwszy raz na rodeo, tak, więc, powinnam być w stanie zadbać o siebie. Zazwyczaj, starali się traktować mnie jakbym miała jeszcze dziesięć lat, zamiast dwudziestu jeden. - Gdzie do cholery jest autobus 419? – warknęłam. - Taa, tylko jak bardzo chcesz zobaczyć Blaine Bennett? – głos zapytał za moim ramieniem. Odwróciłam się, żeby zobaczyć technika uśmiechającego się złośliwie na bardzo skąpo ubraną dziewczynę. Na wspomnienie jej idola, przytuliła się do niego – Naprawdę bardzo. – zamruczała. Och, fuj. Było zbyt wcześnie na tego rodzaju gówno – Hm, przepraszam? – spytałam. Gdy dziewczyna zauważyła mnie, technik odwrócił się ode mnie – Hej, mówię do ciebie! To znaczy, może nie obściskuję cię, ale jednak mówię do ciebie.

~ 10 ~ Technik wydał jęk frustracji przed tym jak odwrócił się. Jego rozdrażnienie trochę przygasło, kiedy perwersyjnie obejrzał mnie sobie od stóp do głowy – Co mogę dla ciebie zrobić, cukiereczku? Dziewczyna musiała uważać, że straci szansę zobaczenia Blaine jak mu tam, bo obeszła technika i próbowała zablokować mu mój widok. Wyciągając szyję, powiedziałam – Słuchaj, naprawdę muszę znaleźć autobus 419. Muszę znaleźć Jacob Ladder. Oczy technika wywróciły się do środka i nawet nie chcę zgadywać, co ta panna mu robi. Rozejrzałam się i pozwoliłam fali obrzydzenia przetoczyć się przez mnie. Zamierzałam podzielić się z nimi moimi myślami, kiedy w końcu ich znalazłam. Zdając sobie sprawę, że nigdzie nie zajdę innego technika, tupnęłam butem o chodnik, czując się jak rozdrażnione dziecko – Słuchaj, mam przepustkę, a jeśli nie dostanę się do autobusu Jacob Ladder, tak szybko jak to możliwe, będą epicko wkurzeni i mam zamiar dać im pełny opisie ciebie, więc może twój bezużyteczny tyłek zostać zwolniony! Technik momentalnie podskoczył i z powrotem wrócił do rzeczywistości odpychając dziewczynę – Trzymaj się na chwilę, kochanie. Ona będzie cholernie mnie drażnić, dopóki nie dostarczę jej do autobusu. Usta dziewczyny wykrzywiły się w grymasie – Obiecaj, że wrócisz i zabierzesz mnie do Blaina? Pokiwał z entuzjazmem głową – Tak długo, jak będziesz robić to, co robisz. Uśmiechnęłam się, gdy odwrócił się i powlókł do mnie – Jeśli nie dostarczę zwycięskiej dupy Jake'a do niego, to naprawdę mnie zwolni. – technik wymamrotał.

~ 11 ~ - Co? – spytałam, kiedy szarpnął mnie za łokieć. Wpletliśmy się między kilkoma kolejnymi autobusami. Kiedy dotarliśmy do jednego, uderzył w drzwi. Kierowca pojawił się w drzwiach z herbatniki w jednej ręce i zestawem słuchawkowym w drugiej – Tak? -Ona ma być w tym autobusie. – technik odpowiedział. Kierowca spojrzał na mój bagaż i gitarę – Na pewno? Prychnęłam z irytacją, kiedy machnęłam na niego przepustką wiszącą wokół mojej szyi – Hm, tak, chłopaki będą naprawdę dotknięci, jeśli odjadą beze mnie. – rzuciłam. Technik prychnął – Zgaduję, że jest ich rozrywką na drogę. - Jestem ich siostrą, dziękuję bardzo. -Cokolwiek powiesz, kochanie. Nie osądzam. – kierowca odpowiedział. Odłożył ciastko i słuchawki, pochylił się do przodu, aby wziąć moją gitarę – Chłopaki są… -Jeszcze śpią. Tak, wiem, i uwierzcie mi, wiem też, że nie należy im przeszkadzać! – odpowiedziałam, kiedy wspinałam się po schodach. Odwróciłam się, kiedy technik popchnął moją walizkę we mnie – Dzięki. Byłeś tak bardzo pomocny. Mruknął coś pod nosem, zanim odszedł. Kierowca zamknął i zablokował drzwi, zanim z łatwością usadowił się z powrotem w fotelu. Wskazując w stronę salonu, powiedziałam – Pójdę się rozgościć, aż faceci nie wstaną. - Dobra. – mruknął, zanim założył słuchawki. Myślę, że bardziej niż gotowy, żeby pozbyć się mnie.

~ 12 ~ Poszłam przejściem i trafiłam na jeden z foteli kapitańskich. Fuj, absolutnie gówniany poranek. Pocierając skronie, próbowałam uspokoić ból głowy, który już mi dolegał. Nie był spowodowany tylko przez stresujący ranek, ale jeszcze nic nie jadłam, co było ogromnym niedozwoleniem dla mnie z moją hipoglikemią. Zaspałam i byłam w takim pośpiechu, żeby dostać się na lotnisko, że zapomniałam wziąć torbę z mamy przekąskami, które spakowała dla mnie, bo wciąż nie może pojąć, że mam dwadzieścia jeden lat a nie dwanaście. Nie śmiałam zaglądać do szafek, żeby zobaczyć, w co zaopatrzeni mogą być chłopcy. Jestem prawie pewna, że żyli od jednego fast foodu do kolejnego. Zamiast tego, odchyliłam się i zamknęłam oczy, mając nadzieję na szybką drzemka, która może uwolnić mnie od bólu głowy. Nie potrwało długo, jak delikatne kołysanie autobusu toczącego się autostradą ukołysało mnie do snu. Kiedy się obudziłam, moja szyja i głowa bolały od walenia w duże okno. Dźwignęłam ręce ponad głowę, rozciągnęłam się i ziewnęłam. Widok na zewnątrz pokazywał tak dużo ile mogłem zobaczyć pola pszenicy. Jezu, jak długo byłam nieprzytomna? Rzut oka na telefon pokazał mi prawie godzinę. Odwróciłam się w fotelu kapitańskim, żeby znaleźć salon autobusu jeszcze pusty i cichy, jak grobowiec. Podniosłam telefon i napisałam do Gabe’a. Obudź się, Śpiochu! Czuje się samotna. Moi bracia są do bani w witaniu siostry! Po chwili mój telefon zadzwonił. Hej Malutka Dziewczynko. Chodź do sypialni. Właśnie odpoczywam. Uśmiechnąłem się i odpisałam. Będę tam za chwilę. Wstając z krzesła, udałam się obok koi, gdzie chrapali Eli i Micah. Z łatwością otworzyłam drzwi sypialni i zastałam pokój skąpany w ciemności – Gabe?

~ 13 ~ Byłam zaskoczona, że nie znalazłam go oglądającego telewizję lub grającego na Xbox – Właśnie do ciebie pisałam, więc nie myśl, że nabierzesz mnie, że śpisz, czy coś. Kopa ubrań spowodowała, że potknęłam się do przodu, aż wylądowałam na brzegu łóżka – Gabrielu Andrew Renard, jeśli to jest twój pomysł na żart, to nie jest śmieszne! Od spodu zabrzmiał długi jęk, kiedy ciało przesunęło się do mnie. Kiedy byłam mała, chłopcy, szczególnie Gabe lubił mnie straszyć. Miałam wrażenie, że wiem, dokąd to zmierza i po takim poranku, jaki miała, nie byłam w nastroju – Ok, dobra. Jeśli zamierzasz być kretynem to idę z powrotem na zewnątrz. – jęknęłam z frustracji i zaczęłam podnosić się z łóżka. Ramię owinęło się wokół mojej talii, szarpiąc mnie z powrotem na materac. – Co… - zaczęłam, przed tym jak ciepłe ciało mężczyzny pchnęło mnie na plecy i przykryło mnie jego ciężarem. Zajęło mi to sekundę, żeby uświadomić sobie, że to jednak nie jest Gabe. Gorące usta spotkały moje, zadrżałam. Gorliwie naciskały z intensywną tęsknotą, podczas gdy palce owinęły się i zaplątały w moje włosy. Kiedy otworzyłam usta, by zaprotestować, jego język wdarł się do środka, kusząco tańcząc z moim własnym. Przez moment, moje zdradzieckie ciało cieszyło się uczuciem pulsowania przepływającego przeze mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że pozwalałam obcemu dojść ze mną do pierwszej bazy, podczas gdy jego ręka rozpoczęłam drugą rundę. Z wszystkich sił, jakie miałam odepchnęłam go od siebie. -Złaź ze mnie! – pisnęłam.

~ 14 ~ Zignorował mnie, kiedy jego palce zacisnęły się na rąbku mojej sukienki. Leniwy chichot wybuchł od niego – Bree, kochanie, co ty do cholery robisz ubrana w łóżku? Bree? Ten palant dobierał się do mnie, bo myślał, że jestem kimś innym. Zacisnęłam zęby i uderzyłam go w jego nagą i bardzo dobrze wyrzeźbioną klatkę piersiową – Nie jestem Bree! Ręce opuściły moje ciało i usłyszałam grzebanie się nade mną. Lampka na nocnym stoliku została włączona. Zassałam oddech na olśniewająco śliczną twarz unoszącą się nade mną. Jego ciemne włosy były zmierzwione i miał kilka kolczyków w uszach. Niebieskie oczy, zamglone mieszaniną snu i pożądania, spojrzały na mnie. Przyglądał się mojemu wyglądowi, zatrzymując się dłużej na mojej falującej piersi i na tym jak moja sukienka zwinęła się na moich udach. Uwodzicielski uśmiech rozciągnął się na jego twarzy – Nie, zdecydowanie nie jesteś Bree. Możesz narazić ją na zniesławienie, Aniele. Kiedy zaczął się pochylać, by znowu mnie pocałować, przykryłam dłonią twarz – Słuchaj, jeśli Gabe cię tu umieścił, to żart mu się udał. Masz mnie. Ha, ha. Zmarszczył brwi, a ja zauważyłam jeden z jego srebrnych kolczyków – Kim do cholery jest Gabe? Moje serce wzdrygnęło się trochę, starając się ze strachu powstrzymać ciarki na moim ciele – Moi bracia cię w to nie wmieszali? - Nie, kochanie, myślę, że nie. -O Boże. – jęknęłam, przykrywając dłońmi oczy. -Więc mówisz mi, że nie wkradłaś się z rozmysłem do mojego łóżka?

~ 15 ~ Odsunęłam rękę i spojrzałam na niego – Oczywiście, że nie! Nawet cię nie znam. - Więc, daj mi szansę poznać cię lepiej. – ponownie przycisnął się do mnie i na krótką chwilę, walczyłam z tęsknotą przelewającą się przez moje ciało. Po za tym, nigdy nie pocałowałam obcego faceta czy byłam w łóżku z nieznajomym. Nigdy nie byłam w łóżku z chłopakiem. Moje doświadczenie z chłopakami prawie nie istnieje. - Nie, muszę iść. – mruknęłam w jego mocne usta. - Nie musisz z tym walczyć. Obiecuję, że później nie będę źle myśleć o tobie. A poczujesz się cholernie dobrze, nie będziesz źle myślała o sobie, Aniele. Kiedy to było jasne, że nie pozwoli mi wstać, moje pragnienie zmieniło się w gniew. Kim do cholery myślał, że jest, przyszpilając mnie i starając się poznać mnie lepiej? Wyobrażenie sobie tego wszystkiego pozwoliło mi się zebrać i wcisnąć kolano w jego krocze. - Kurwa! – jęknął i zeszedł ze mnie. Korzystając z okazji, wygramoliłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi sypialni i wyszłam na korytarz – Dobrze, chłopcy mieliście ubaw, koniec z tymi bzdurami! Lepiej przyprowadźcie tutaj swoje dupska z przeprosinami – krzyknęłam. Trzy pary nóg zwisały z koi. Niemal jednocześnie zeskoczyli na podłogę. Trzy pary zaczerwienionych oczu, mocno wytatuowany rockmenów w różnych stopniach rozebranych patrzyło z zdezorientowaniem na mnie. - O cholera. – mruknęłam, zanim upadłam do przodu i wszystko stało się czarne.

~ 16 ~

S Rozdział 2 Jake ilny ból rozdarł moje krocze, jęknąłem z bólu. Jednej minuty zdobywam anioła prosto z nieba, a w następnej piekielny ogień szaleje przez mojego kutasa. Przez mgłę słyszałem jak Anioł cholernie krzyczy do rozpuku, a potem usłyszałem donośny łomot. Kiedy już widziałem dobrze, zacisnąłem zęby i stoczyłem się z łóżka. Ująłem moje obolałe jądra przez bokserki i potknąłem się w drzwiach sypialni. Anioł, który przeistoczył się w szaloną sukę, leżał jak kłoda w korytarzu. AJ usiadł obok niej, tuląc jej głowę na swoich kolanach, podczas gdy moi koledzy z zespołu, Brayden i Rhys, uklękli i patrzyli na nią z niemym podziwem.

~ 18 ~ Gdy Brayden dostrzegł mnie w drzwiach, zmrużył swoje ciemne oczy. Wstał i wziął krok w moim kierunku, jego szczęka zacisnęła się mocno. Jego 185 centymetrów umięśnionego ciała mogłoby być groźne, jeśli bym go nie znał, jako lalusia o miękkim sercu, jakim jest – Stary, kurwa, co się dzieje? Wyrzuciłem swoje ręce w górę – Skąd do cholery mam wiedzieć? Obudziłem się i znalazłem ją w moim łóżku, a potem uderzyła mnie w jaja! AJ potrząsnął ciemną czupryną i parsknął śmiechem – Musisz grać w swoją grę, stary. Pstryknąłem w niego, a potem starłem pięściami sen z moich oczu – Myślałem, że to Bree – mam na myśli to, że ona zawsze skrada się do mojego łóżka, kiedy się zatrzymujemy. Ale laska mówiła coś o jakimś kolesiu imieniem Gabe i namawiającym mnie na to jej braci. - To ma całkowicie sens. Chodzi mi o to, co słodka, zasadnicza dziewczyna jak ona robi w twoim łóżku. – Rhys zauważył, jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawienia, kiedy zakręcił błyszczącym ćwiekiem w swoim uchu. Wszyscy spojrzeliśmy w dół na dziewczynę. Nie, na pewno nie była groupie jak Bree. Przypomniała mi żonę Braydena, Lily. Byli zakochani od liceum i jakoś ich związek przetrwał ostatnie osiem lat szaleństwa, kiedy nasz zespół przeniósł się z garażu na największe areny w kraju. Drapiąc swój ciemny zarost na brodzie, AJ uśmiechnął się złośliwie – Hmm, z tą sukienką i opaską na głowę, wygląda trochę jak Sookie Stachhouse z Czystej Krwi1 . Niewinna, ale seksowna jak diabli. 1 Serial o wampirach na HBO

~ 19 ~ Rhys zmarszczył nos i potrząsnął obrzydliwą blond głową – Och, cholernie nie. Ona jest sto razy gorętsza niż Sookie! – skinął na dekolt Anioła – I cholera, spójrz na jej sprzęt. Brayden chrząknął z frustracji – Chłopaki, możecie przestać myśleć swoimi kutasami przez jedną minutę, a skupić się na tym, że mamy słabą, bezbronną dziewczynę leżącą na podłodze! - Jesteś zbyt długo żonaty, Bray. – rozmyślałem, kontynuując przyglądanie się cechą blondynki. Przy niej czułem się jak w niebie, kiedy była wciśnięta we mnie. Cóż, dopóki nie zablokowała mojego kutasa dość boleśnie. Na jej jęk, wszyscy odskoczyliśmy jak byliśmy zostali złapani na czymś, czego nie powinniśmy robić. Zamrugała kilka razy, chwytając się dłonią za czoło. Jej brwi zmarszczyły się, kiedy przeczesała palcami swoje włosy. Wtedy jej oczy otworzyły się i spojrzała na nas. Jej twarz była wyrazem umartwienia – O Boże, to nie był koszmar. AJ roześmiał się – Wiesz, laski są zwykle dużo bardziej podniecone spotkaniem z nami, niż ty jesteś. Jej ciemne niebieskie oczy rozszerzyły się – Och, przepraszam, jeśli zabrzmiało to niegrzeczne. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Założyłem ręce na moją klatkę piersiową – Kopnięcie mnie w kutasa było niegrzeczna, kochanie. Przechyliła głowę na bok i posłała mi śmiertelne spojrzenie, zanim przeszła do pozycji siedzącej – Nie przestałeś mnie molestować. Co innego miałam zrobić? – warknęła.

~ 20 ~ Brayden zjeżył się, gdy zamknęliśmy lukę między sobą – W jakiś sposób udało ci się opuścić ten smakowity kąsek z twojej historii. AJ wyciągnął rękę. – Chodź, Sookie, zabierzmy cię z tej brudnej podłogi. Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. – Ale nie nazywam się Sookie. Nazywam się Abigail - dobrze, Abby. Kiedy AJ pociągnął ją, wpadła na jego pierś, starając się uspokoić. Przewróciłem oczami, kiedy wydawało się jakby miał trochę zbyt dużo przyjemności z jej ściskającej ręce na jego koszulce, żeby złapać równowagę. Brayden musiał też sobie zdać z tego sprawę, bo wziął Abby za ramię – Chodź tu i usiądź. – skinął w stronę jednego z foteli kapitańskich. - Bawiłeś się macając ją, palancie? – syknąłem na AJ’a. Uśmiechnął się –Właśnie tutaj miałem kawałek nieba. – zamknął oczy i przysunął rękę na swoje serce – Diabelnie śliczna, te cycki było czuć niesamowicie. Chciałbym w nią wejść, aż by krzyczała.2 Abby zamarła przed nami. Szarpnęła się od Braydena i odwróciła się – Nawet o tym nie myśl, zboczeńcu.3 AJ otworzył szeroko oczy i podniósł brwi w szoku. – Skąd do cholery znasz hiszpański? - Moi rodzice byli misjonarzami. Spędziłam większość moich młodych lat z nimi za granicą, Meksyk, Ameryka Środkowa i Brazylia. Chociaż mój portugalski nie jest tak dobry jak hiszpański. – przechyliła głowę na AJ – Dupku!4 2 AJ chciał byd sprytny z znajomości hiszpaoskiego, “Diablo linda, esas tetas se sienten increible. Me gustaria metertelo hasta que estes gritando.” 3 No i Abby zna hiszpaoski  “¡Ni te lo pienses sucio!” 4 I mu nie wyszło Hiszpaoski - “¡Pendejo!”

~ 21 ~ - Ha! Jestem dupkiem za to, że to powiedziałem. – ryknął śmiechem – Przepraszam, Sookie, to znaczy Abby. – potem wyciągnął jedną ze swoich rąk – Jestem Joaquin Alejandro Resendiz, znany jako AJ - nadzwyczajny perkusista Runaway Train i potencjalnie Latynoski kochanek. Abby uśmiechnęła się, kiedy ścisnęła jego rękę – Abby Renard. Ciemne oczy AJ’a rozszerzyły się – Nie chrzań – Renard, jak Renard Parish z Czystej Krwi? Zobacz całkowicie możesz być Sookie! - Całkiem czarująca osoba, prawda AJ? – Abby zapytała z chichotem. - Wszystko dla ciebie, moje kochanie. To znaczy, wiesz jak kurewsko podniecające jest usłuchanie twojego płynnego hiszpańskiego płynącego z ust takich jak twoje? – jego oczy z zachwytu uciekły mu w głąb czaski. - Nie, ale jestem pewna, że rozwiniesz to dla mnie, prawda? I nie mogłem przestać chichotać. Im więcej Abby / Diabelny Anioł mówił tym bardziej zaczynałem ją lubić. Nie uderzała do nas i była tak dobra – moje jaja są tego obolałym świadectwem. Rhys podszedł i zaproponował Abby rękę – Jestem Rhys McGowan – basista i jeśli szukasz prawdziwego mężczyzny, jestem dużo lepszym wyborem niż ten tu cymbał. – wskazał kciukiem w AJ’a. AJ podniósł rękę Abby do ust – Tylko pamiętaj. Latynoscy mężczyźni są najlepsi. - Postaram się to zapamiętać. – mruknęła. Gdy wzięła dłoń od AJ’a, położyła ją znów na głowę – Ugh, dlaczego wciąż kręci mi się w głowie? AJ podskoczył do lodówki po butelkę wody i podał Abby, gdy Brayden uklęknął obok niej – Być może lepiej umieścić swoją głowę między kolanami? –

~ 22 ~ zasugerował spokojnym, kojącym głosem. W tym samym czas Rhys chwycił papierowy ręcznik i zmoczył go pod kranem przed podaniem go Abby. Spojrzałem na moich kolegów z zespołu z mieszaniną niedowierzania. Oni wszyscy chcą całym sobą zaimponować Abby ich troskliwość. To nigdy, przenigdy nie przydarzyło się z kobietą w autobusie. Laski były tutaj wow i zadziwiały nas swoimi talentami seksualnymi. Tak szybko, jak je wykonały, zostały odsyłane bezceremonialnie z autobusu. Cóż, myślę, że motywy Braydena były inne. Był ojcem i opiekunem zespołu, jak również ojcem czteroletniego Jude’a i ośmiomiesięcznej, Melody. I niezależnie od tego, że cycki i tyłek rzucane są w niego przez dwadzieścia cztery godziny przez siedem dni w tygodniu, pozostał wierny swojej żonie. Mimo, że pieprzyliśmy mu gówno o tym, naprawdę podziwiam go za to, że jest lojalny. Abby chrapliwie westchnęła – Ze mną w porządku. Naprawdę, nie musicie się o mnie denerwować. – wygładziła włosy do tyłu i otarła kilka kłaczków kurzu z sukienki – Mam hipoglikemię, czasami mogę zemdleć, gdy nie jem… to w połączeniu z adrenaliną z łóżka nieznajomego i zobaczenia wasz wszystkich zamiast moich braci osłabiło mnie. Po zrobieniu niepewnego łyka wody, Abby poklepała swoje policzki papierowym ręcznikiem. Kiedy spojrzała, znalazła nas wszystkich patrzących na nią. – Tak, hm, myślę, że zastanawiacie się, jak wylądowałam tutaj, co? Brayden wskazał przepustkę zlokalizowaną przy jej dużym dekolcie – Mam zamiar zgadywać i powiedzieć, że trafiłaś do niewłaściwego autobusu. Abby skinęła głową. Potem rozpoczęła historię o tym, dlaczego była na Rock Nation. Kiedy wyjaśniła o techniku i Jacob Ladder, zassałem oddech – Myślał, że szukasz mnie.

~ 23 ~ - Co? – zapytała. - Jestem Jake Slater. Pewnie nie zwracał zbytniej uwagi, prawda? Skinęła głową. - To znaczy, Jake Slatera i Jacob Ladder trochę brzmią podobnie - nawet pewnie głupek słyszał tylko J. Po prostu założył, że przyjechałaś do mnie. Brwi Abby wystrzeliły w górę – A ty często masz przypadkowe laski przychodzące do twojego autobusu z bagażem i gitarą? – odparła. Posłałem jej uśmiech, który wywołał różowe plamy na policzkach Abby. – Nieważne. – mruknęła, nie patrząc na mnie. Przerwał nam dźwięk wibracji jej telefonu na stole. Chwyciła go i gorączkowo przysunęła do ucha – Gabe, o mój Boże, tak dobrze cię usłyszeć! Głos po drugiej linii mówił gorączkowo. Pokręciła głową – Nie, nie stchórzyłam z trasą. To jest po prostu... Ja, hm, jestem w niewłaściwym autobusie. Na jego odpowiedź, jej twarzy zachmurzyła się z wściekłości – Naprawdę? No, może jeden z was dupki powinien przyjść i mnie odebrać! – z jego następnych słów, prychnęła z oburzenia – Nie będziesz mnie karać za przekleństwo! Jestem dorosłą kobietą i będę mówić, co chcę! Nie mogę uwierzyć, że masz mnie na głośniku. Eli, jeśli nie przestaniesz się śmiać, mam zamiar wykopać to gówno z ciebie w momencie, kiedy cię zobaczę! A jeśli uważasz, że nie potrafię, przypomnij sobie Costa Rica! Nie mogłem powstrzymać śmiechu na jej ognistą osobowości. Inni faceci w równym stopniu byli rozbawieni przez jej złośliwością przed nami. - Jak to się stało? Było tam ponad sto autobusów, Gabe. Kiedy zapytałam o Jacob Ladder, myśleli, że mam na myśli Jake’a Slater.

~ 24 ~ Krzyk Gabe’a na drugim końcu był tak głośny, że wszyscy mogli go usłyszeć - Jesteś w busie Runaway Train?!!! -Tak. – odpowiedziała. Przy jego następnym oświadczeniu, prychnęła – Cóż, udało mi się tylko poradzić z perkusistą i basistą, ale myślę, że mogę dostać trójkącik i zaliczyć kolejnych. Może uda mi się przeżyć seks grupowy z technikami, kiedy zatrzymamy się na obiad! Rhys się zdusił jakiś dźwięk w gardle, gdy AJ mruknął pod nosem – Pieprz mnie. Nawet ja nie mogłem powstrzymać tego uderzenia poniżej pasa, na jej sugestywną wyobraźnie. Przewróciła oczami. – Gabe, dałbyś mi mały kredyt zaufania? Zatrzymałam dziewictwo przez tak długi czas. Myślę, że przetrzymam to jeszcze przez chwilę. Wszyscy wymienili dzikie spojrzenia. Rhys tak mocno szarpnął swoim ćwiekiem w uchu, aż upadł mu na ziemię. AJ sięgnął po piwo obok niego i opróżnił go długim łykiem – jego klatka piersiowa falowała mocno, kiedy patrzył na Abby. Nawet na twarzy Braydena pojawił się szok z powodu jej deklaracji. Każdy z nas myślał o tym samym. Jak to było możliwe, że cholernie gorąca dziewczyna jak ta przed nami jest… dziewicą? Abby odwróciła się i zobaczyła nasze miny. Czerwień wpełzła na jej policzki, pochyliła głowę. Opadła z powrotem na fotel i wtuliła głowę między kolana – Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu przyznałam się do tego w pomieszczeniu pełnym mężczyzn. – szepnęła. Kiedy Gabe powiedział coś innego, jej głos zerwał się z emocji – Spójrz, chcę tylko wiedzieć, jak mamy zamiar to naprawić. – pociągając nosem przez kilka sekund, podniosła głowę i przyglądała się naszym twarzą – Tak, jedną sekundę. – podała telefon Braydenowi – Chce znać harmonogram waszej trasy, więc będę w stanie opuścić autobusu tak szybko jak to możliwe.

~ 25 ~ Skinął głową, wziął telefon i odszedł od nas – Hej, Gabe, tu Brayden Vandenburg i nie martw się, stary, będę dbać o Abby, aż uda nam się dostarczyć ją wam z powrotem. – szarpnął się z powrotem, jakby był oszołomiony – To nie tak, nie o to mi chodziło. Poza tym, jestem żonaty. Teraz tutaj jest, gdzie jesteśmy… - urwał, gdy szedł korytarzem. Rhys poklepał uspokajająco plecy Abby – Hej, nie martw się. To będzie w porządku. Z głową schowaną w swoich rękach, wymamrotała – Dzięki. Mam nadzieję, że tak. Przesunąłem Rhysa z drogi, uklęknąłem obok Abby. Biorąc jej podbródek w dłonie, podciągnąłem ją, żeby spotkała się z moim wzrokiem. – Nie przejmuj się, Aniele. Twój brat i Bray rozwiążą to. Obiecuję, oddamy cię z powrotem do cywilizowanego małego świata tak szybko, jak to możliwe i zanim będziesz mogła przeżyć szok będąc w naszej obecności. Uderzył w moją rękę – Co masz na myśli mówiąc cywilizowany? Wzruszyłem ramionami – Chodziło mi o to, że oczywistym jest, iż jesteś przyzwyczajona do pewnego stylu życia. Jej blond brwi wystrzeliły w górę, aż pomyślałem, iż dotrą do jej białej opaski – Sugerujesz, że jestem trochę jak rozpieszczony bachor, który jest przyzwyczajony do posiadania każdego na każdy kaprys? - Być może. Abby zmrużyła oczy na mnie – Moi rodzice byli misjonarzami. Czy ty w ogóle rozumiesz, co to oznacza?