tamkasio

  • Dokumenty405
  • Odsłony228 263
  • Obserwuję193
  • Rozmiar dokumentów539.3 MB
  • Ilość pobrań113 366

Jay Crownover - Asa 6.2

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :527.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Jay Crownover - Asa 6.2.pdf

tamkasio EBooki Jay Crownover
Użytkownik tamkasio wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 138 stron)

ASA Z zewnątrz nie ma na czym oka zawiesić, a i wnętrze jest mocno wyeksploatowane, ale silnik jest solidny, a przy odrobinie miłości i troski można z niej zrobić prawdziwe cudeńko. Wysunąłem głowę przez okno chevy novy z 1971 roku, którą zamierzałem kupić, i spojrzałem na Wheelera. Nie znałem go zbyt dobrze, ale Nash zapewniał mnie, że facet jest w porządku i nie będzie chciał mnie naciągnąć. Poza tym Rome zgodził się towarzyszyć mi podczas oglądania samochodów. I nawet z plączącym się między nogami jasnowłosym brzdącem i tak wyglądał na gościa, z którym nie warto zadzierać, szczególnie że zamierzał zainwestować forsę w ten warsztat. Ani na chwilę nie spuszczał małej z oka, żeby upewnić się, że nie wpakuje sobie niczego do ust, i pisał SMS-a na telefonie. Nie zwracał zbyt dużej uwagi na mnie ani na mechanika. – Podoba mi się. To klasyczny model. – I to mimo przerdzewiałej karoserii i zużytego wnętrza. Wheeler pokiwał głową i oparł się o błotnik. Był ode mnie trochę niższy, miał potargane rude włosy i tatuaże na szyi. Niewiele mówił, ale było jasne, że uwielbia swoje wozy i nie pozwoliłby pierwszemu lepszemu gościowi z ulicy choćby spojrzeć na swój inwentarz. – Miałem ją zatrzymać w związku z pewnym projektem, ale właśnie dostałem starego plymoutha wayfarera, a ten będzie wymagał sporo pracy. Wolę oddać novę i dołożyć trochę forsy do tamtego. Pokiwałem głową, jakbym doskonale rozumiał jego dylemat. Jak każdy facet, lubiłem dobre samochody, ale teraz potrzebowałem wozu, który by mnie zawiózł z punktu A do punktu B. Kiedyś inaczej na to patrzyłem. Zanim zapadłem w śpiączkę, myślałem tylko o tym, żeby zrobić wrażenie i co sobie ludzie myśleli, kiedy prowadziłem wóz wart więcej niż niejeden dom.

– Ile za niego chcesz? Silnik był w dobrym stanie, ale nie był odnowiony, miałem więc nadzieję, że rzuci rozsądną cenę. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, mała roześmiana istota o ogromnych niebieskich oczach uderzyła mnie w łydki. R.J. uniosła pulchne małe rączki i tak długo się we mnie wpatrywała, aż w końcu podniosłem ją do góry. Roześmiała się i pociągnęła mnie za nos. Była idealną mieszanką Rome’a i Cory. Odkąd zaczęła chodzić i mówić, trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Wheeler uśmiechnął się i powiedział: – Pięć patyków. To było więcej, niż byłem gotów wydać. Owszem, miałem taką kwotę, gdyż nie miałem prawie żadnych wydatków, ale gdybym kupił samochód, miałabym mniej forsy na spłatę długów za szpital. R.J. roześmiała się i poklepała mnie po policzkach maleńkimi rączkami. Nuciła jakąś dziecięcą rymowankę i nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. – Możesz coś spuścić? Spojrzał na mnie i na dziecko. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i spuścił brodę. – Normalnie trzymałbym cenę, ale ponieważ przyjaźnisz się z Nashem i ekipą Naznaczonych, a R.J. najwyraźniej cię lubi, musisz być w porządku. Opuszczę cenę do czterech tysięcy dwustu. R.J. nie miała bladego pojęcia, jaki jestem, ale nie miałem zamiaru wyprowadzać Wheelera z błędu. Przeniosłem małą na drugą stronę, żebyśmy mogli uścisnąć sobie dłonie i dobić targu, kiedy przy moim boku pojawił się Rome. Mała od razu wyciągnęła w jego stronę ręce, wołając „ta-ta”, i ogromny facet uwolnił mnie od jej słodkiego ciężaru. – Dogadaliście się? – Pokiwaliśmy z Wheelerem głowami. Rome mruknął coś zadowolony i dodał: – Muszę się gdzieś zatrzymać, jak będziemy wracać do baru. Nie masz nic przeciwko? Nie miałem wyboru. Nie byłem pewien, czy kupię dziś auto, więc nie byłem przygotowany, żeby zabrać novę, a musiałem jakoś

wrócić do miasta. Powiedziałem Wheelerowi, że skontaktuję się z nim w ciągu kilku najbliższych dni. Chciałem mieć wóz, kiedy Ayden zjawi się w mieście na wiosenne ferie. Wspiąłem się do ogromnej furgonetki Rome’a, kiedy on zapinał małą w foteliku, i zapytałem, dokąd się wybieramy. Odkąd obejrzeliśmy nagranie, na którym widać, jak Avett bierze pieniądze z kasy za barem, wydawał się jeszcze bardziej zamyślony i wycofany. Nie wiem, jakim cudem dziewczyna przekonała nowego barmana, że tak można, ale dowody były oczywiste. Ukradła nam forsę, i to tuż pod naszym nosem. Rome odbył z Brite’em długą rozmowę, ale Avett nie pojawiła się więcej w barze, oszczędzając nam przykrej sytuacji, bo musielibyśmy ją zwolnić. Z tego co mówił Rome, Brite upierał się, żeby zgłosić sprawę na policji, ale Rome nie chciał tego zrobić. – Dokąd jedziemy? Pomyślałem, że mam prawo zapytać. Przez całą drogę, odkąd włączył się do ruchu i jechał w stronę Capitol Hill, patrzył przez przednią szybę i nie odezwał się ani słowem. – Musimy podjechać do Rule’a. – Zerknął na mnie z ukosa, a kąciki jego ust uniosły się do góry. – Shaw zostawiła go samego z dzieckiem. Poszła do college’u, żeby dowiedzieć się, kiedy będzie mogła wrócić, a on nie daje rady. Roześmiałem się. – Co ty nie powiesz? Rome zachichotał. – Pierwszy raz został z małym sam i mówi, że Ry cały czas płacze. Nie chciał dzwonić do Shaw, żeby jej nie martwić, więc zadzwonił do mnie. – Starszy brat przybywa na ratunek. Trochę z niego kpiłem, ale tak naprawdę go podziwiałem. W innym, lepszym świecie byłbym lepszym człowiekiem, i to ja śpieszyłbym na ratunek siostrze, a nie odwrotnie. Nie żałowałem niczego i pogodziłem się z tym, że urodziłem się na straconej pozycji, ale ta sprawa nie dawała mi spokoju. Miałem zamiar to zmienić, jak tylko będę miał okazję.

– Rule nie lubi prosić o pomoc, więc kiedy już to robi, wiem, że naprawdę ma kłopoty. – Ma szczęście, że może na tobie polegać. – Usłyszałem we własnym głosie wyrzuty sumienia z powodu tego, co zgotowałem Ayden, że pozwoliłem nam cierpieć, i na co się godziłem, żebyśmy mogli przeżyć. Rome posłał mi ostre spojrzenie, a po chwili zerknął w lusterko, kiedy usłyszał wołanie Remy. Na jego surowej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy usłyszał głos córki dochodzący z tylnego siedzenia samochodu. – Chcesz mi powiedzieć, że gdyby Ayden do ciebie zadzwoniła, mówiąc, że cię potrzebuje, nie wsiadłbyś w pierwszy lepszy samolot do Teksasu, i to zanim zdążyłaby odłożyć słuchawkę? Zacząłem się wiercić w fotelu i wbiłem wzrok w szybę, kiedy zbliżaliśmy się do Capitol Hill, gdzie mieszkali Rule i Shaw. – Teraz pewnie tak, ale kiedyś… – Głos mi się urwał, ponieważ nie potrafiłem opisać tego, jaki potrafiłem być bezduszny w stosunku do siostry. Aż zagotowałem się w środku. – Kiedyś byłem przekonany, że moja siostra potrafi sama o siebie zadbać. A doskonale wiedziałem, jak jest naprawdę. Wiedziałem, że robi ryzykowne rzeczy, nadstawia karku, żebym nie wpakował się w kłopoty. Robiła rzeczy, na które nie miała ochoty, by wyciągnąć mnie z tarapatów. Pozwalałem na to, ponieważ tak mi było wygodniej. Teraz z kolei to on poruszył się nerwowo. Ayden była silną, wspaniałą, młodą kobietą o ciętym języku i wnętrzu twardym jak skała. Rome znał ją jednak na tyle dobrze, by wiedzieć, że jej żelazna zbroja skrywała miękkie i delikatne wnętrze. Słysząc niezbyt pochlebne rzeczy na temat jej przeszłości, musiał poczuć się nieprzyjemnie. A ja każdego dnia czułem się okropnie, wiedząc, ile Ayden dla mnie ryzykowała i ile przeze mnie wycierpiała. – To było kiedyś. Teraz zrobiłbyś wszystko, żeby ją uszczęśliwić. Wiem, że było ci przykro, kiedy wyjechała z Jetem,

ale nic nie mówiłeś, ponieważ chcesz, żeby była szczęśliwa, a to jest możliwe tylko u jego boku. Gdybyś ją poprosił, żeby została, zrobiłaby to dla ciebie, tak jak zawsze. To, co robisz dla niej teraz, liczy się tak samo jak to, czego kiedyś dla niej nie zrobiłeś. Na szczęście nie musiałem nic odpowiedzieć, bo właśnie zatrzymaliśmy się pod domem, który Rule parę lat temu kupił dla Shaw. Gdy tylko wysiedliśmy z wozu, usłyszeliśmy płacz bardzo rozzłoszczonego niemowlęcia. R.J. zmarszczyła jasne brwi, kiedy Rome wysadził ją z furgonetki i oparł o swoje biodro. – Chodź, zobaczymy, czemu twój kuzyn tak się awanturuje. – Pokiwała głową, jakby rozumiała, co do niej powiedział, i weszliśmy do domu. Rome nawet nie zapukał. Rome musiał krzyknąć do Rule’a, by ten usłyszał go przez wrzaski, i kiedy weszliśmy do salonu, nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. R.J. zakryła rączkami uszy i spojrzała na maleńką istotkę, która robiła więcej hałasu, niż kiedykolwiek słyszałem. Rule trzymał małego nagiego chłopca i chodził z nim w tę i z powrotem po pokoju. Jego potargane, sterczące włosy nosiły resztki talku dla niemowląt i wymiocin i ze zdumieniem odkryłem, że zamiast wszystkich kolorów tęczy miały zwyczajny, ciemnobrązowy odcień, podobny do Rome’a. Rule rzucił bratu zdesperowane spojrzenie, a Rome postawił Remy na ziemi i wyciągnął ręce w stronę wrzeszczącego niemowlęcia. – Od jak dawna tak wrzeszczy? Rule przejechał dłońmi po włosach i nachylił się, by uściskać swoją bratanicę, która do niego podeszła. Bawił się kolczykiem w ustach i aż chodził od nagromadzonej energii. Mała postukała palcami smoka, który zdobił jego rękę, i roześmiała się, kiedy pomachał palcami, udając język węża. Najwyraźniej nie miała pojęcia, w jakim znajdował się stanie. – Ponad pół godziny. Nie wiem, co się dzieje. Zmieniłem mu pieluszkę. Próbowałem go położyć na drzemkę. Próbowałem dać mu butelkę, którą zostawiła Shaw. Cholera, już nigdy mnie z nim nie zostawi.

Wstał na równe nogi i znowu zaczął chodzić w tę i z powrotem, tym razem bez chłopca, którego Rome bujał w górę i dół, ale Ry nie wydawał się zadowolony. Miałem ochotę wyjść i poczekać na zewnątrz, ale pomyślałem, że to byłoby niegrzeczne, więc podszedłem do kominka, omijając Remy, która chciała mnie złapać za kolana. Na półce stały zdjęcia – kilka przedstawiało Rule’a i jego brata bliźniaka, Remy’ego, jeszcze przed śmiercią, było też kilka zdjęć braci i reszty ekipy ze studia tatuażu. Poczułem się szczęśliwy, widząc, że Ayden uśmiechała się na każdym zdjęciu i wyglądała na szczęśliwą. Były też zdjęcia ślubne i zdjęcia Rule’a i Shaw z ich nowo narodzonym dzieckiem. Miałem przed oczami całe ich życie. – Nigdy wcześniej nie zajmowałeś się małym dzieckiem. Trzeba się sporo nauczyć i Shaw doskonale o tym wie. Dasz sobie radę z malcem, jak tylko dojdziecie do porozumienia. Mimowolnie przyjąłem rolę barmana pocieszyciela, która stała się teraz moją drugą naturą, i nawet nie zdawałem sobie sprawy, z tego co robię, dopóki Rule nie zatrzymał się i nie zaczął się we mnie wpatrywać. Po chwili usłyszeliśmy w kuchni jakieś hałasy, kilka głośnych przekleństw, po czym nastąpiła długo wyczekiwana cisza. R.J. zerknęła na swojego wujka, potem na mnie i zaklaskała w dłonie. Wykonała zgrabny piruet i powiedziała Rule’owi coś, co brzmiało jak „wszystko będzie dobrze”. Rome wyszedł z kuchni z dzieckiem na ręku. Trzymał butelkę i gaworzył coś swoim głębokim, tubalnym głosem, który nie brzmiał zbyt uspokajająco, ale najwyraźniej tak właśnie działał na niemowlaki. – Dziurka w smoczku była za mała. Był głodny, a nie mógł nic zjeść. Będzie duży i silny, jak wszyscy Archerowie, więc potrzebuje dużo jeść. Rome uśmiechnął się do brata i oddał mu dziecko. Przez chwilę wydawało się, że Rule miał ochotę się cofnąć, ale to wydarzyło się tak szybko, że byłem pewien, że tylko ja zwróciłem na to uwagę. Doskonale rozumiałem jego strach. Rule wziął nagie

niemowlę i umieścił je w zagłębieniu łokcia. – Jestem w tym beznadziejny – westchnął. Rome skrzyżował ręce na piersi i posłał bratu twarde spojrzenie. – Nieprawda. Musisz wrzucić na luz. Nie ma instrukcji, jak należy wychować dziecko. To głównie metoda prób i błędów. Niemowlę zagulgotało i mógłbym przysiąc, że Ry próbował powiedzieć swojemu tacie, że wszystko będzie w porządku. Rule podniósł wytatuowaną rękę i delikatnie pomasował ciemną główkę dziecka. – Czuję, że nie dostanę drugiej szansy, jeśli teraz coś zawalę. – Wydawał się bardzo rozbity, i było jasne, ile to życie i ten mały człowiek dla niego znaczą. Rome podszedł do R.J., która waliła w podłogę pilotem od telewizora, i wziął ją na barana. Mała zaczęła się śmiać. – Kiedy kogoś kochamy, potrafimy mu wybaczyć naprawdę wiele, nawet jeśli zrobi coś nie tak. Shaw tak zrobiła z tobą i ze mną. Ty miałeś swoje problemy z mamą i tatą. Dzięki Bogu, Cora nigdy ode mnie nie odeszła, chociaż dałem jej ku temu liczne powody. – Rome przeniósł wzrok na mnie i wiedziałem, co chce powiedzieć, chociaż nie wymienił przy tym imienia Ayden. – Jeszcze nieraz nawalisz, Rule, i on też. Ale sobie wybaczycie, będziecie się dalej kochać i żyć dalej. Dziecko ziewnęło szeroko i zamrugało, jakby w pełni zgadzało się ze swoim wujkiem. Rule wyjął z ust niemowlęcia pustą butelkę i przełożył sobie chłopca przez ramię, klepiąc go delikatnie po plecach, aż mu się odbiło. Dziecko westchnęło i zamknęło oczy. – Dziękuję, że przyjechałeś i nie sprawiłeś, że poczułem się jeszcze gorzej. Rome pokiwał głową, a R.J. pomachała, kiedy skierowaliśmy się w stronę drzwi. Zostałem nieco z tyłu, wciąż zahipnotyzowany półką nad kominkiem i widoczną na zdjęciach miłością i szczęściem. Ja i Ayden nie mieliśmy ani jednego zdjęcia z dzieciństwa. Tak naprawdę jedyny raz, kiedy znalazłem się przed

obiektywem aparatu, poza zdjęciami klasowymi robionymi w szkole podstawowej, był wtedy, gdy w wieku czternastu lat zostałem przyłapany na kradzieży w sklepie na stacji benzynowej. Właściciel zamiast wezwać gliny, wolał zrobić mi zdjęcie i przykleić do szyby z napisem „Tego chłopaka nie obsługujemy”. Nie miałem żadnych radosnych czy szczęśliwych zdjęć, co sprawiło, że mroczna czeluść, którą nosiłem w sobie, jeszcze bardziej się powiększyła. – Nie ma sprawy. Wiesz o tym. Rule pomasował dziecku plecy i uniósł przekłutą brew. – A przy okazji, gratuluję kolejnego dziecka… – Urwał, nie dodając słowa „dupku” ze względu na wrażliwe uszy, które nas słuchały. Rome zawahał się, otwierając frontowe drzwi. – Cora ci powiedziała? – Stary, pracowałem z nią, kiedy była w pierwszej ciąży. Wiem, co znaczą jej humory. Wiedziałem od paru miesięcy, czekałem tylko, aż któreś z was puści parę z ust. Remy wpatrywała się w obu Archerów, a jej jasnoniebieskie oczy, tak podobne do ojca, zrobiły się okrągłe. – Dzidziuś? – Przynajmniej tak to brzmiało w jej dziecinnym języku. Rome pokiwał głową i jęknął, a Rule i ja wybuchliśmy śmiechem. – Tak skarbie, dzidziuś. Mała zachichotała i zaczęła to w kółko powtarzać. Rome z irytacją pokręcił głową. – Właśnie dowiedzieliśmy się, że to będzie chłopiec. Cora chciała, żebyście mogli z Shaw nacieszyć się swoim dzieckiem, zanim cokolwiek powiemy. Rule prychnął i wyszedł z nami na podjazd. Ry, w pełni zadowolony, spokojnie spał na jego piersi. – W tej ekipie jest dość miejsca na to, co dobre w życiu, by poradzić sobie zarówno z Ry, jak i waszą małą niespodzianką, i dobrze o tym wiecie. Chłopak, tak? Niedługo wyczerpią nam się

pomysły na imiona na „R”. Rome zachichotał. – Może tym razem zdecydujemy się na „C”, jak nazwa pewnego piwa. Zobaczymy. Rome przeszedł na drugą stronę furgonetki, żeby zapiąć Remy, a ja ruszyłem na miejsce dla pasażera, kiedy Rule zawołał mnie cichym głosem. Spojrzałem w jego stronę, zdziwiony jego skupionym i poważnym wzrokiem. – Potrafisz dawać ludziom dobre rady, Opie. Wiesz, co powiedzieć i jak to powiedzieć. Czemu więc sam nie skorzystasz z tych rad? Zmarszczyłem czoło, ponieważ nie do końca go rozumiałem. – Co masz na myśli? – Słyszałem, że dałeś się wreszcie złapać Royal, ale teraz rzucasz się jak ryba w sieci. Nie podobało mi się to porównanie, ale było dość trafne. Potarłem ręką kark i wbiłem wzrok w ziemię. – Prawdę mówiąc, jakoś szczególnie jej nie uciekałem. – To nie ma znaczenia. Pomyśl o tym, co mi przed chwilą powiedziałeś. Nigdy wcześniej nie przytrafiło ci się w życiu nic dobrego. To jest dla ciebie coś nowego, może więc powinieneś dać sobie trochę czasu na naukę, tak jak ja i ten mały człowiek. Wszyscy musimy od czasu do czasu odetchnąć. – Ale różnica polega na tym, że ty na to zasłużyłeś. A ja nie zasługuję na nic. – A już szczególnie na związek z gorącą rudowłosą laską, która sprawiała, że z każdym kolejnym oddechem czułem się tak, jakbym dopiero teraz wybudził się ze śpiączki. Nie chciałem o tym myśleć, więc kiwnąłem głową na pożegnanie i wsiadłem do furgonetki. Droga powrotna przebiegła spokojnie. R.J. zasnęła, a Rome wydawał się pogrążony w myślach. Zaproponował, że podrzuci mnie do Wheelera, żebym mógł odebrać novę, ale powiedziałem, że sam do niego trafię. Za godzinę zaczynałem pracę, więc zostałem na miejscu i poprosiłem Darcy, by zrobiła mi coś do

jedzenia, zanim zaczęła się moja zmiana. Nie była w najlepszym nastroju. Było tak, odkąd Avett zniknęła. Wiedziałem, że martwi się o córkę i nie wie, jak jej pomóc. Poza tym brakowało nam kucharki, a na razie nie udało mi się znaleźć nikogo na jej miejsce. Darcy nie mogła pracować w dzień i w nocy, więc Brite wezwał na pomoc starego kumpla z wojska, do czasu aż Rome i ja coś wymyślimy. Sam byłem zaskoczony, jak bardzo martwiłem się losem dziewczyny o różowych włosach. Wiedziałem, że nie brała pieniędzy ani piwa dla siebie. Wiedziałem też, że nie kryła swojego chłopaka z głupoty. Chodziło o coś więcej. Coś, co doskonale znałem, i nie mogłem znieść myśli, że Avett znalazła się w podobnym bagnie. Nikt nie powinien przez coś takiego przechodzić, a już szczególnie ktoś tak młody i naiwny, jak Avett. Moja zmiana zaczęła się dość spokojnie, ale potem nabrała tempa, kiedy w barze pojawiły się uczestniczki wieczoru panieńskiego. Dixie była wściekła, bo dziewczyny chciały ze mną flirtować i puszczały oko do Churcha, więc usiadła za barem, a ja zająłem się gośćmi. Dziewczyny były mocno wstawione i wyraźnie świerzbiły je rączki, ale wiedziałem, że na koniec czeka mnie spory napiwek, więc celowo zaakcentowałem swój południowy akcent i każdej z osobna posłałem czarujący uśmiech. W pewnym momencie do środka weszła starsza dama, która od jakiegoś czasu stała się naszą regularną klientką. Kiedy zauważyła, że nie ma mnie za barem, zajęła miejsce przy stoliku. Patrzyła na mnie, jak na kawałek steka, a ona wyraźnie miała ochotę na czerwone mięso. Widziałem, jak Dixie uporczywie macha do mnie zza baru, więc podszedłem do mojej fanki i zapytałem, co jej podać. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i uświadomiłem sobie, że bez problemów mógłbym wrócić do dawnych zwyczajów. Minęło już tyle czasu, że niemal zapomniałem, jak wygląda stuprocentowa okazja. – Nigdy nie nazywasz mnie Roslyn. – Odkąd rzuciła swojego chłoptasia, kilkakrotnie podała mi swoje imię, ale uparłem się, by mówić jej na „pani”. Nie chciałem robić jej żadnych złudzeń.

Oparłem biodro na krześle naprzeciwko i posłałem jej twarde spojrzenie. – Owszem, nie nazywam. Zamrugała rzęsami i zaczęła bawić się kosztownym naszyjnikiem, który miała na szyi. – A powinieneś. Chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Odrzuciłem w tył głowę i głośno się roześmiałem. Gdyby jej czoło nie było napompowane botoksem, jestem pewien, że by je zmarszczyła. Zamiast tego zacisnęła tylko usta. – Nie chcesz się ze mną zaprzyjaźnić, Roslyn. Chcesz czegoś, czego nie ma w menu. Nie jestem zainteresowany. – I to nie tylko z powodu Royal. Nie miałem zamiaru ponownie otwierać tych drzwi. Łatwe rozwiązania potrafiły uzależnić, a ja byłem świeżo po odwyku. Nie chciałem do tego wracać. Wyciągnęła dłoń i chwyciła mnie za rękę, kiedy odsunąłem się od stolika, gdy jedna z uczestniczek wieczoru panieńskiego zaczęła się rozbierać. Church przechwycił moje spojrzenie, pokręcił głową i ruszył w stronę rozbawionej grupki. Zerknąłem na kobietę i jej zdesperowany uścisk. Nie pamiętałem, bym kiedykolwiek czuł się tak, jakbym się dusił. Wyczułem w tej kobiecie ogromne napięcie i pragnienie i sytuacja stała się niemal toksyczna i niebezpieczna. Wydawało się, że robi to nie dlatego, że chce, ale dlatego, że coś ją do tego zmusza. Nie podobało mi się to i nie czułem się z tym dobrze. – Wszystko można kupić za odpowiednią cenę. Masz zamiar stać za barem przez resztę życia, Asa? Nie chcesz niczego więcej? Niczego nie pragniesz? Owszem. Kiedyś chciałem jeszcze więcej. Chciałem mieć wszystko, i to mnie o mały włos nie zabiło, i niemal zniszczyło moją rodzinę. Teraz wystarczało mi niewiele, tylko tego chciałem. Plus chwilowe oślepienie w postaci Royal Hastings. To było wszystko. – Nie, więcej to pułapka, bo nigdy nie jest dość. Nie jestem pewien, czy sugerujesz to, co myślę, ale muszę powiedzieć, że wcale mi to nie schlebia.

Puściła mój nadgarstek, odsunęła krzesło i wstała eleganckim ruchem. Przez chwilę wpatrywała się we mnie z namysłem, po czym podniosła torebkę. – Lubię ładne rzeczy. Mężczyźni są skomplikowani, bardziej niż jestem gotowa znieść. Już dawno przestałam umawiać się na randki, ale wciąż lubię się zabawić i lubię być dobrze traktowana. Nauczyłam się, że jednym ze sposobów, by to osiągnąć, jest zaoferowanie tego, czego chce większość mężczyzn: dużo seksu i pieniędzy. Lubię opiekować się ludźmi, którzy opiekują się mną. Jesteś piękny, Asa. Z pewnością wynagrodziłabym ci czas, który spędzilibyśmy razem. W to akurat nie wątpiłem. Nie podobało mi się jednak to, że podskórnie czułem chęć, by skorzystać z jej podejrzanej i skandalicznej propozycji. – Nie uprawiam seksu za pieniądze i nie wykorzystuję samotnych kobiet, choćby były nie wiem jak atrakcyjne. – To znaczy już tego nie robiłem. Pojawiła się parę lat za późno, po tym jak omal nie umarłem. – Nie jestem towarem na rynku, Roslyn, i szczerze mówiąc, powinnaś bardziej uważać na to, komu proponujesz swoje towarzystwo. Zacisnęła usta i przeszła obok mnie, wyraźnie urażona, jakbym to ja zrobił coś niestosownego. – Już tu nie wrócę. Pokiwałem głową. – To chyba dobry pomysł. Po raz ostatni omiotła mnie wzrokiem. – Co za strata. – I już jej nie było. Church podszedł do mnie, kiedy wpatrywałem się w nią z niespokojnym wyrazem twarzy. Uniósł brwi, a ja żałowałem, że nie potrafiłem wyczytać, co kryło się w mrocznej otchłani jego przenikliwego spojrzenia. – Wszystko w porządku? – Church pochodził z dalekiego Missisipi i jego akcent był silniejszy niż mój. Jego głos miał w sobie głęboki, ponury wydźwięk do złudzenia przypominający Johnny’ego Casha. Przy takim głosie i jasnych włosach,

kontrastujących z jego ciemną karnacją, bez przerwy odganiał się od zauroczonych wielbicielek. Kobiety uwielbiały takich ponurych typów, a ja nie spotkałem jeszcze nikogo bardziej ponurego niż Church. Uniosłem rękę i przejechałem nią po twarzy. – Właśnie otrzymałem propozycję bycia żigolakiem. – Do diabła. Żartujesz? – Zerknął w stronę, gdzie zniknęła Roslyn. – Przerąbane. Spojrzałem na niego i odszukałem w tylnej kieszeni telefon. – Wygląda na to, że niezależnie od tego, dokąd się zajdzie i jak daleko się przeszło, kiedy już raz było się na dnie, to nie ma przebacz. To cię na zawsze naznacza. Najwyraźniej wzięła mnie za gościa, który zerżnie ją za parę dolców. Znalazłem numer do Royal i zacząłem pisać do niej wiadomość. Po tym dziwnym, mrocznym dniu desperacko potrzebowałem światła, które ze sobą niosła. „Chcesz coś ze mną porobić jutro wieczorem?” Nowy barman powinien wreszcie sam zamknąć knajpę, a ja potrzebowałem chwili oddechu. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie pracować. Church przechylił głowę i zerknął na mnie z ukosa. – To bzdura i dobrze o tym wiesz. Jakaś laska myśli, że jesteś na sprzedaż? To jej sprawa, a nie twoja. Pracuję z tobą od miesiąca i nie zauważyłem, byś dawał komukolwiek sygnały, że jesteś do wzięcia. Wszystko sprowadza się do odpowiedniej perspektywy. Szkoda, że nie widziałeś tego, co ja. Biedy, całego życia poświęconego wojnie, o którą nikt się nie prosił, utraty wszystkiego… – Zacisnął usta. – A jednak jest też radość, szczęście i miłość, i to w miejscach, w których nie powinno jej być. Na dnie też jest życie, jeśli się wie, gdzie szukać, a jedyne, co może nas określić, to nasze czyny. W końcu kazałeś jej spadać. – Pokiwał głową, jakby o to mu chodziło, i odszedł. Nagle wszyscy mieli dla mnie mnóstwo rad. Szkoda, że lepiej mi wychodziło ich udzielanie niż przyjmowanie. Telefon zawibrował mi w dłoni, a serce w odpowiedzi wykonało fikołka.

„W łóżku czy poza nim?” Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Ta dziewczyna nadawała dokładnie w moim tempie, była szybka i trochę dzika. „I tu, i tu”. „Możesz na mnie liczyć. Dokąd się wybieramy?” Miałem pewien pomysł, który powinien jej się spodobać. W ciągu dnia była piczką zasadniczką, zawsze przestrzegała prawa, chciałem zobaczyć, czy lubiła też trochę poszaleć. „To niespodzianka”. Po niecałej minucie w końcu przysłała uśmiechniętą buźkę i proste słowa: „Tak jak ty”. To sprawiło, że mrok, który zawsze mnie otaczał, nieco przybladł.

ROYAL Skrzywiłam się na widok Dominica kuśtykającego o kulach w stronę stojącego naprzeciwko mnie krzesła. Zadzwonił, powiedział, że w domu dostaje szału, i zaprosił mnie na lancz w jakiś wolny dzień. Oczywiście zgodziłam się i zaproponowałam, że po niego podjadę, ponieważ sam nie mógł prowadzić. Kiedy dotarłam na miejsce, zdałam sobie sprawę, że jego siostra również jest na skraju załamania nerwowego, podobnie jak Dom. Stwierdziła, że jest dziś szczególnie drażliwy, ponieważ brakuje mu seksu. Dom warknął, by się zamknęła, ale cała sytuacja wydała mi się zabawna. Niewiele mówił na temat swojego życia osobistego, nigdy nie ujawniał swoich zainteresowań i seksualnych preferencji, ale był cholernie przystojny i w dodatku był singlem, jestem więc pewna, że fakt, iż tkwił w swoim mieszkaniu wraz z siostrami, znacząco ograniczył jego życie towarzyskie. O dziwo, zamiast czuć się winna i oskarżać o to, że zniszczyłam życie swojego najlepszego przyjaciela, śmiałam się z niego wraz z jego młodszą siostrą Ari, po czym zabrałam go na lancz. Zamiast poczucia winy i żalu byłam zdeterminowana, by cieszyć się wspólnie spędzonym czasem, po raz pierwszy od wielu tygodni. Wyglądało na to, że sesje z terapeutką zaczynały przynosić skutek… To oraz czas spędzony z Asą. Widziałam, jak błędy popełnione w przeszłości zjadają go od środka, i nie chciałam kurczowo trzymać się myśli, że zniszczyłam Domowi życie, skoro mój partner najwyraźniej był innego zdania. Poza tym praca z Barrettem oraz fakt, że doceniał mój wkład w nasze partnerstwo, sprawiły, że zdałam sobie sprawę, iż jestem naprawdę dobrą policjantką, bez względu na to, czy mam u swojego boku Doma, czy nie. Dom mruknął coś pod nosem i postawił kule przy sąsiednim krześle. Nie mogłam uwierzyć, ile stracił na wadze, odkąd został ranny. Wyglądał jak obcy człowiek. – Jesteś taki chudy. W jego zielonych oczach pojawiły się wesołe iskierki.

– Wiem. Chyba nigdy nie byłem tak szczupły. Nawet w szkole średniej. Zamówiliśmy wodę i powiedzieliśmy kelnerce, że potrzebujemy chwili do namysłu. Dom przyglądał mi się uważnie i wiedziałam, że próbuje rozszyfrować, czy już się pozbierałam. – Dobrze wyglądasz. Naprawdę. Wygląda na to, że twój nowy partner nieźle się tobą opiekuje. Podniosłam szklankę i upiłam łyk wody. Wzruszyłam ramionami i odrzuciłam do tyłu włosy. – Barrett jest w porządku. To dobry policjant. Mogłam trafić na kogoś gorszego. Dom oparł się na krześle i położył rękę na oparciu sąsiedniego krzesła. – To nie ma znaczenia, na kogo byś trafiła. Jesteś świetna w tym, co robisz, Royal. Zawsze tak było. Przyglądałam mu się przez chwilę. – Chyba dopiero teraz zaczynam to rozumieć. Myślisz, że ślepo szłam w twoje ślady? Że nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc przekonałam samą siebie, że chcę się zajmować właśnie tym? Lekko zacisnął usta i zmarszczył ciemne brwi. – A ty jak myślisz? Kelnerka wyglądała na lekko poirytowaną, kiedy okazało się, że nie zdążyliśmy nawet otworzyć menu. Dom uśmiechnął się do niej szeroko, błyskając białymi, równymi zębami, a ona zarumieniła się i odeszła, chichocząc pod nosem. – Myślę, że jestem w miejscu, w którym powinnam być. Może nie dotarłam tu, tak jak powinnam, ale jestem szczęśliwa z tego wyboru. Sama nie wiem. Nie byłam pewna, czy będę mogła się tym zajmować bez ciebie, ale okazało się, że mogę, a ponieważ nie ma cię przy mnie, jestem w tym jeszcze lepsza. W jego szmaragdowych oczach przemknął jakiś cień i zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to tak, jakbym w ogóle nie myślała o tym, co się stanie, kiedy on wróci do służby. Otworzyłam usta, chcąc zapewnić go, że nie mogę się już doczekać, kiedy znowu będziemy partnerami, ale podniósł rękę,

żeby mnie uciszyć, i powoli pokręcił głową. – Przestań. Po prostu przestań. Mam już dość tych wszystkich komunałów i przeprosin. Oboje wiemy, że mam roztrzaskane ramię i straciłem jedną nerkę. Do tego jeszcze ta noga, nie wiadomo, czy nie będę kulał. Moja przyszłość w zawodzie stoi pod znakiem zapytania i tyle. To nie jest twoja wina i chcę, żebyś robiła to, co robisz, ze mną lub beze mnie. Zawsze chciałem, żeby ci się udało i żebyś była szczęśliwa. Ugryzłam się w język, powstrzymując się od kolejnych przeprosin za to, że przyczyniłam się do jego niepewnej sytuacji. Wiedział, że go kocham, i wiedział, że jest mi przykro. Terapeutka miała rację. Nasza praca była ryzykowna, a sytuacja mogła się w każdej chwili odwrócić i to ja mogłam leżeć i zastanawiać się, co dalej. Nigdy nie obwiniałabym o to Doma. – Pracuję nad jednym i drugim, nad sukcesem i szczęściem. – Widziałam walkę, jaką toczył ze sobą Asa, i zdałam sobie sprawę, jak ważne było to, bym odnalazła w swoim życiu spokój i sens. Uniósł brwi i w końcu udało nam się zamówić dwa hamburgery. Kelnerka zaczęła już otwarcie z nim flirtować. – Czyżby? A kto cię tak uszczęśliwia? – Dlatego właśnie kochałam Doma. Doskonale mnie znał. Zagryzłam wargę. Jego oczy zrobiły się okrągłe, a nozdrza rozchyliły, kiedy udało mu się odczytać mój wyraz twarzy. – To ten gość, którego zapuszkowaliśmy parę miesięcy temu, prawda? Wiedziałem, że coś się święci, kiedy zaczęłaś naciskać, żeby przyśpieszyć papierkową robotę, gdy jego siostra chciała wpłacić kaucję. Pokiwałam lekko głową i położyłam łokcie na stole, opierając na rękach brodę. – Lubię go… nawet bardzo. – On ma nieciekawą przeszłość. – Dominic oczywiście o tym pamiętał. – Wiem. Sam nie daje mi o tym zapomnieć. Dom zachichotał. – Cóż, przynajmniej wie, że jesteś dla niego za dobra.

Postukałam paznokciami o blat stołu i zmrużyłam oczy, wpatrując się w swojego najlepszego przyjaciela. – Nie mów tak. On skrada się wokół tych wszystkich… uczuć. – Nie bardzo wiedziałam, jak nazwać to, co się między nami działo. – Myśli, że wydarzy się coś strasznego i będę musiała od niego odejść. Za wszelką cenę staram się do niego zbliżyć, a on za każdym razem ze mną walczy. Dom prychnął. – Ale nie przeszkadza mu to chodzić z tobą do łóżka. Poczułam, że zaczyna mnie piec w gardle. – Tak, ale to ja wykonałam pierwszy krok. – Royal, szukasz kłopotów. Jęknęłam. – Wiem, ale jestem gotowa podjąć to ryzyko. – Miałam już dość rozprawiania o moim skomplikowanym życiu miłosnym, zmieniłam więc temat. – Czemu Ari uważa, że brakuje ci seksu? – To brzmiało dość komicznie w ustach jego młodszej siostry. Dom mruknął coś pod nosem, kiedy kelnerka w końcu przyniosła nam jedzenie. Nie miała ochoty odejść, więc w końcu puścił do niej oko i powiedział, że wszystko wygląda wspaniale. Pomyślałam, że to nawet dobrze, że Dom nie interesuje się kobietami. Nie miały szans przy jego przystojnej aparycji i niesamowitej charyzmie. – Przez jakiś czas umawiałem się z pewnym gościem. Kiedy wróciłem ze szpitala, ani razu się do mnie nie pofatygował. Nie chodzi o to, że było to coś poważnego, ale byłoby miło usłyszeć choćby: „Hej, fajnie, że nie umarłeś”. – Ze złością wgryzł się w hamburgera, a ja miałam ochotę się roześmiać. – Ari uważa, że powinienem znaleźć sobie chłopaka i się ustatkować, ale jestem pewien, że to słowa mamy, a nie jej. – A nie tego właśnie chcesz? Kogoś, do kogo mógłbyś wracać wieczorami? Kogoś, kto zawsze będzie przy tobie? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam, dopóki nie poznałam Santy i Nasha. Ale teraz, widząc całą grupę rodziny i przyjaciół, wiedziałam, że to jest możliwe, i to było piękne.

Musiałam przyznać, że sama tego pragnęłam. Chciałam tego z Asą. Dom skrzywił się i oparł na krześle. Musiał zmienić pozycję i pokazałam mu język, kiedy potrącił mnie gipsem. – Sam już nie wiem, czego chcę. Chciałem być policjantem, pójść w ślady ojca i zająć się rodziną. – Jego głos zrobił się cichy, a oczy pociemniały. – Ale teraz to siostry opiekują się mną, a ja nie wiem, co zrobię, jeśli nie będę mógł wrócić do pracy, więc… – Urwał. – Po prostu nie wiem. Ale wiem, że jeśli ty szukasz szczęśliwego zakończenia, to raczej powinnaś poszukać go z facetem, który nie ma za sobą kryminalnej przeszłości. Wiem, że jest uroczy i trudno mu się oprzeć, słysząc ten jego południowy akcent, ale musisz uważać. Skrzywiłam się, ponieważ równie dobrze mógł mówić o mojej matce. Ona nie potrafiła oprzeć się ładnej buzi i w jej przypadku nigdy nie skończyło się to dobrze ani dla niej, ani dla mnie, gdy dorastałam. Desperacja to okropne i niebezpieczne uczucie. – Wiesz, kiedy zostałeś ranny, ogarnęło mnie poczucie winy i trochę mi odbiło. – Odsunęłam od siebie talerz i nachyliłam się bliżej, by Dom wiedział, że to, co zamierzam mu powiedzieć, było dla mnie ważne. – Zachowywałam się nieodpowiedzialnie, traciłam nad wszystkim kontrolę, i tak się jakoś stało, że to Asa uratował mnie przed upadkiem na samo dno. Nienawidziłam siebie, swojego życia, każdego wyboru, którego dokonałam, i nikt nie był w stanie powstrzymać mnie przed katastrofą, poza nim. Dom przyjął tę samą pozycję i zaczęliśmy cicho szeptać, aż powietrze wokół zrobiło się ciężkie od naszych słów. Nigdy wcześniej nie czułam do żadnego faceta tego, co czułam do Asy, i chociaż Dom nie żądał ode mnie wyjaśnień, chciałam, żeby wiedział, jak bardzo pragnęłam pokonać wszystkie te kłody, które Asa rzucał mi pod nogi. Mimo że od czasu do czasu wyciągał do mnie rękę, zachęcając, bym się do niego zbliżyła. – Owszem, kiedyś zrobił sporo złego, ale zamiast przeprosić i to odpokutować, kurczowo trzyma się przeszłości, która dusi go od środka. Cały czas mi powtarza, że jest zły, w kółko mi mówi, że

jest zdolny do okropnych rzeczy, i ja mu wierzę. Naprawdę. Ale wierzę też, że gdyby odpuścił, wybaczył sobie błędy z przeszłości i wyzwolił od żalu, który ściąga go w dół, mógłby urosnąć, wypłynąć na powierzchnię i stać się człowiekiem, którym jest teraz. Widząc, jak bardzo się nienawidzi, zrozumiałam, jak niebezpieczne może być to, że nie mogę sobie wybaczyć tego, co przytrafiło się tobie. Dom zaklął pod nosem. – A co jeśli on nigdy nie odpuści, Royal? Masz zamiar pójść na dno razem z nim? Chcesz mi powiedzieć, że jesteś gotowa utonąć dla faceta, który nawet nie zabrał cię na porządną randkę? Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Za każdym razem, gdy Asa prosił, bym odeszła, mówiąc, że nie mamy szans, byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, by przy nim wytrwać. Kiedy zaczęłam się nim interesować, myślałam tylko o tym, by uratować siebie. Teraz nie byłam wcale pewna, kto kogo chciał uratować i czy nie byliśmy skazani na porażkę, tak jak to przewidywał. – Na szczęcie nieźle pływam, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ponieważ nastrój zrobił się poważny, Dom postanowił opowiedzieć mi każdy odcinek Veroniki Mars, który obejrzał na Netflix, leżąc w domu przykuty do łóżka. Fajnie było znowu czuć się dobrze w jego towarzystwie, bez napięć i niepokoju, który trzymał nas na dystans. Wiedziałam, że Dom za mną tęsknił. Zatrzymaliśmy się po drodze, żeby kupić Ari lody, i spędziliśmy we trójkę cudowne popołudnie, tak jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi. Właśnie tego potrzebowałam przed randką z Asą zaplanowaną na dzisiejszy wieczór. Denerwowałam się, ponieważ nie chciał mi powiedzieć, co zaplanował, a poza okazyjnym śniadaniem czy lanczem po wspólnie spędzonej nocy nigdy nie robiliśmy niczego razem. To miała być nasza pierwsza prawdziwa randka poza łóżkiem, a mnie aż kręciło się w głowie, ponieważ to on ją zaproponował. Wprawdzie mówiłam, że byłam gotowa pójść za nim na dno, ale tak naprawdę chciałam, by Asa trochę się postarał, jeśli miało nam

się udać. Kiedy wychodziłam od Doma, zadzwoniła matka i zaprosiła mnie na kolację. Jej melancholijny ton zdradzał, że była w kiepskiej formie, co zapewne oznaczało, że nie wyszło jej z najnowszym chłoptasiem. To nie miało prawa się udać, ale za bardzo ją kochałam, by jej o tym przypominać. Ponieważ Asa miał się u mnie zjawić dopiero późnym wieczorem, postanowiłam do niej zajrzeć. I od razu tego pożałowałam. Matka potrafiła wpaść w histerię nawet wtedy, gdy miała dobry dzień, ale kiedy czuła się niechciana i niedoceniana, była emocjonalnym wrakiem. Zachowywała się wówczas jak czirliderka, którą rzucił kapitan drużyny futbolowej. Kiedy otrzymywała cios w serce, jej stan emocjonalny był równie niedojrzały i chaotyczny. Cały czas mówiła, że się starzeje, że nie jest już atrakcyjna, a ja ze dwadzieścia razy musiałam jej powtarzać, że nie musi już nic w sobie poprawiać. Wyssała ze mnie wszystkie siły i zostawiła z poczuciem winy, że nie potrafiłam jej pomóc. Jeśli chodzi o facetów, nigdy nie potrafiłam jej doradzić. Najbardziej przerażające było to, że tak bardzo chciała być przez nich kochana i czuć się atrakcyjna. Zawsze będę wdzięczna Domowi za to, że przestrzegał mnie przed tego typu myśleniem. Nie miałam chwili, żeby odpocząć. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Ponieważ nie miałam pojęcia, dokąd się wybieramy, nie wiedziałam, w co się ubrać. W końcu zdecydowałam się na szaro-żółtą spódnicę do kolan z wysoką talią i odważnym rozcięciem z tyłu i czarny, asymetryczny top, odsłaniający jedno ramię. Wyprostowałam włosy na tyle, na ile mogłam, i kiedy skończyłam, sięgały niemal do pasa, co stanowiło miłą odmianę, gdyż zazwyczaj nosiłam kucyk lub potargany kok. Makijaż ograniczyłam do minimum, żeby nie wyszło na to, że się zanadto staram, i zdecydowałam się na baletki zamiast obcasów, ponieważ nie miałam pojęcia, czy Asa nie zaplanował jakichś dłuższych przechadzek. Wspomniał tylko, że kupił samochód i po mnie przyjedzie, ale poza tym nie wiedziałam,

co mnie czeka. Tuż po jedenastej usłyszałam pukanie do drzwi i musiałam wziąć kilka głębszych oddechów, żeby nie wyglądać jak nastolatka, która nie może doczekać się studniówki. Kiedy otworzyłam drzwi, moje serce wykonało fikołka i nie mogłam złapać tchu. Asa zawsze wyglądał trochę niechlujnie, jakby za wszelką cenę unikał elegancji. Ale nie dzisiejszego wieczoru. Dziś cały lśnił i błyszczał. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Miał na sobie szyte na miarę czarne spodnie, a zamiast wysokich butów czarne trzewiki ze spiczastymi czubkami i ciemnoszarą koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Jasne włosy ułożył w artystycznym nieładzie, a twarz była gładko ogolona, dzięki czemu jego uśmiech wydawał się jeszcze bardziej czarujący. Wyglądał elegancko i niebezpiecznie, w zupełnie nowy sposób. Był jak kameleon, który potrafił zmieniać się z jednego faceta w drugiego. Poczułam, jak przebiega mnie dreszcz. – Ładnie wyglądasz – wykrztusiłam urywanym głosem. – Mam swoje momenty, ale ty… – Omiótł mnie wzrokiem od stóp do głów i obdarzył ciepłym uśmiechem – wyglądasz idealnie. Jesteś gotowa? Pokiwałam tylko głową i pozwoliłam, by wyprowadził mnie z mieszkania. Byłam wdzięczna, że Nash i Santa nie wyjrzeli w tym momencie ze swojego apartamentu, bo nie byłam w stanie wydobyć ani słowa. Pachniał też inaczej, drożej i bardziej egzotycznie niż zazwyczaj. Czułam się tak, jakbym wychodziła z nieznajomym, i nie byłam pewna, czy to mnie podnieca, czy przeraża. Nie zdążyliśmy nawet dojść do jego samochodu, a mnie już kręciło się w głowie. Zatrzymał się przed zdezelowaną novą. Auto najlepsze dni miało już za sobą, ale wnętrze było czyste, a gdy zapalił silnik, wóz wydał z siebie seksowny warkot. Robiłam, co mogłam, by się nie wiercić, ale elegancka aura, która z niego emanowała, sprawiła, że czułam się bardzo nieswojo i po raz pierwszy nie byłam go pewna. – Dowiem się wreszcie, dokąd jedziemy? Nie wiedziałam, co

na siebie włożyć, ponieważ byłeś taki tajemniczy. Zerknął na mnie kątem oka, a kąciki jego ust uniosły się do góry. – Mogłabyś włożyć worek na śmieci i pachołek na głowę, a i tak wyglądałbyś lepiej niż reszta towarzystwa. Nie chcę ci powiedzieć, dokąd jedziemy, zanim tam dotrzemy. Mogłabyś się jeszcze rozmyślić. Świetnie, to nie brzmiało zbyt uspokajająco. – Skoro z tobą jadę, to znaczy, że tego chcę. Odwrócił głowę, żeby mi się przyjrzeć, a jego białe zęby błysnęły w ciemności. – To się jeszcze okaże. Nic więcej nie powiedzieliśmy, a atmosfera zrobiła się napięta. Wyjechał z centrum i zawiózł nas w miejsce, w którym znajdowały się same magazyny i budynki przemysłowe gdzieś za Santa Fe. Nigdzie nie było widać żadnego normalnego lokalu nadającego się na randkę. Zaparkował pod oświetlonym budynkiem z blachy falistej, przed którym stało już kilka wozów. Otworzyłam usta, żeby zapytać, gdzie my, do diabła, jesteśmy i co to wszystko ma znaczyć, kiedy wysiadł z samochodu i obszedł dookoła wóz, żeby otworzyć mi drzwi. Jego prosty szarmancki gest wystarczył, bym zobaczyła w nim dawnego Asę, ale kiedy wziął mnie w ramiona, przyciągnął do piersi i z całej siły pocałował w usta, wyczułam w nim coś nowego. Czułam, że chce mnie sprawdzić. – Co to za miejsce? Wziął mnie za rękę i zaprowadził do drzwi, które znajdowały się z boku budynku, z dala od przechodniów. Otworzył drzwi i wprowadził mnie do olbrzymiej hali wypełnionej światłem, muzyką i ludźmi. Przypominało to karnawał zamknięty w metalowych ścianach magazynu. Zerknęłam na niego szeroko otwartymi oczami, ale on jedynie odwzajemnił spojrzenie i zapytał: – A co byś powiedziała, gdybym wyznał ci, że pochodzę z rodziny bimbrowników i przemytników? Ojciec matki pędził