tamkasio

  • Dokumenty405
  • Odsłony228 263
  • Obserwuję193
  • Rozmiar dokumentów539.3 MB
  • Ilość pobrań113 366

Kaim Karolina - Wilczyca 02

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Kaim Karolina - Wilczyca 02.pdf

tamkasio EBooki Karolina Kaim
Użytkownik tamkasio wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 360 stron)

© Copyright by Karolina Kaim aka Kajko Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży zgodnie z Regulaminem Wydaje.pl.

2 Kajko Cykl Sfora Tom II Wilczyca

3 PROLOG Wulfridge, 7 lat wcześniej - Zamknij się. - Sama się zamknij. - Dlaczego to ja mam się zamykad? To ty się zamknij. I powinnyśmy w koocu zapytad twoją mamę, co się dzieje, żeby mied jasnośd. - Och, Boże, Kailee, przestao gadad! I na pewno nie pójdziemy do mojej mamy, żeby o tym porozmawiad. Koniec i kropka. Dwie szesnastolatki spojrzały na siebie buro, po czym jednocześnie przeniosły spojrzenia na boisko przed nimi. Grupa młodych mężczyzn właśnie szykowała się do dośd agresywnego meczu koszykówki i zdejmowała koszulki. Jedna z dziewcząt jęknęła z rozmarzeniem, a druga stęknęła z obrzydzeniem. - Co my tu w ogóle robimy? – burknęła ta, która krzywiła się z obrzydzeniem. – Wiesz jakie to niezdrowe dla mojej psychiki patrzed na moich własnych, rodzonych braci, kiedy się rozbierają? - Ty nie musisz na nich patrzed, wystarczy, że ja to będę robid. Ty się możesz gapid na tych, którzy nie są twoimi bradmi, a też można się obślinid, kiedy się rozbierają. - Jezu, Kailee, jakbym cię nie znała, pomyślałabym, że jesteś nimfomanką, która jest ciągle w gorączce. Opanuj się trochę. - Serio? – dziewczyna posłała kwaśne spojrzenie przyjaciółce, po czym złapała ją za ramię i nakierowała ją w stronę bardzo przystojnego, dwudziestojednoletniego blondyna, który dla rozgrzewki zrobił genialny wsad do kosza, skacząc trochę za lekko i za wysoko jak na człowieka, ale była nadzieja, że nikt się w tym nie połapie. – Serio, to mnie będziesz nazywad nimfomanką, Sonia? Sonia mocno przygryzła wargi, ale i tak omiotła roznamiętnionym wzrokiem nagi tors i szerokie plecy chłopaka. Dopiero potem spuściła wzrok na własne stopy w tenisówkach. - To jest po prostu nie do wytrzymania – syknęła pod nosem. - Co ty nie powiesz – odparła Kailee i Sonia zobaczyła, że przyjaciółka podobnym wzrokiem wpatruje się w jednego z jej dwóch braci bliźniaków, który chyba wyczuł, że jest

4 obserwowany, bo odwrócił się, wypatrzył je, szeroko się uśmiechnął i do nich pomachał. Kailee zaczerwieniła się jak piwonia, ale natychmiast uniosła rękę i odmachała. - Widziałaś? – powiedziała z emfazą. – Sonia, widziałaś? - Taa, pomachał ci, jupi – buro mruknęła dziewczyna. – Możemy już stąd iśd? - Możesz przestad marudzid? Musimy porozmawiad o tym co zrobimy, a nie ciągle się kłócid o to, dlaczego tylko my czujemy sparowanie, a oni nie. - Nie będę tutaj o tym rozmawiad, bo nie daj Boże któryś z moich braci usłyszy. - Nie usłyszą nas – Kailee wywróciła oczami. – Jesteśmy wystarczająco daleko i siedzimy z wiatrem. - Nie tylko my – zgryźliwie odparła Sonia i wskazała głową kilka innych mniejszych i większych grupek rozchichotanych dziewczyn, które też siedziały na widowni, no i też obserwowały boisko. Na szczęście to były same ludzkie dziewczyny, inaczej musiałyby uważad na to, co mówią, bo każda wilczyca natychmiast by je usłyszała, a tego zdecydowanie wolałyby uniknąd. - No i właśnie dlatego powinnyśmy coś zrobid – stwierdziła Kailee. – Przecież one wszędzie za nimi chodzą. Nie zalewa cię krew? Ile chcesz czekad, aż im powiemy? - Najlepiej ze sto lat – mruknęła Sonia, starając się nie patrzed już więcej na blondyna o wyglądzie Brada Pitta. - Jesteś tchórzem. - Tak? – syknęła i spojrzała na przyjaciółkę ze złością. – Jestem tchórzem? Bo nie pójdę do obleganego samca, który ledwo wie, że istnieję i nie powiem mu, że wyczuwam w nim partnera? Zwłaszcza, że on jakoś tego nie odwzajemnia. - Nie wiesz tego, bo nawet z nim nie rozmawiałaś! - Ciągle muszę z nim rozmawiad, bo ciągle kręci się z moimi bradmi! - Ale nie o tym. - Taka jesteś mądra? To idź do Harpera i powiedz mu, że myślisz, że jesteście partnerami. Proszę bardzo, szerokiej drogi. Chętnie posłucham, co ci odpowie. Kailee ciężko sapnęła i ponuro spojrzała na boisko. Obie były w tak samo beznadziejnej sytuacji i obie miały zupełnie inne pomysły jak do niej podejśd. - To co zrobimy? – spytała Kailee z rezygnacją. – Nie chcę byd usypiana na czas gorączek.

5 - Wyluzuj, mamy po szesnaście lat, nie odczuwamy jeszcze bólu gorączki. Jakoś to przeżyjemy. I jestem pewna, że to minie. - Co minie? – Kailee posłała jej cierpkie spojrzenie. – Sparowanie ci minie? Powodzenia z tym. - Słuchaj, mój ojciec mówił moim barciom, że samo wyczucie swojego towarzysza to wielka sprawa, ale wtedy nie ma się żadnych wątpliwości, że to właśnie on. Nie wiem jak ty, ale ja mam mnóstwo wątpliwości. A do tego tata mówił, że bardzo rzadko ktoś wyczuwa sparowanie przed osiągnięciem pełnoletniości. Więc sama widzisz, sprawa rozwiązana. Nam się tylko wydaje, że to sparowanie, bo jesteśmy na etapie huśtawki hormonalnej. Kailee tego nie skomentowała i tylko spojrzała na obiekt swoich westchnieo, po czym znowu ciężko sapnęła. - A jeżeli to jest to? – ciągnęła Kailee. – Jeżeli to są jedyni, z którymi będziemy mogły mied dzieci? - Na chwilę obecną, w najbliższym czasie nie planuję mied dzieci, dziękuję bardzo. - Wiesz o co mi chodzi. - Ale, Kailee, spójrz na nich! Harper traktuje cię jak siostrę, a… - urwała na chwilę, bo to imię zawsze wywoływało u niej dreszcz i bardzo ciężko jej się je wymawiało, od kiedy właściwie cały jej świat zaczął się kręcid wokół niego. – A Shane – powiedziała w koocu – to Shane. On sam jest jak mój kolejny przyszywany brat. Troy i on są prawie nierozłączni, siedzi u nas w domu częściej niż we własnym. Jak miałabym mu to powiedzied? On mnie też traktuje jak siostrę. - Nic z tego nie rozumiem – stwierdziła Kailee. – Zdecydowanie powinnyśmy z kimś o tym porozmawiad, bo za pięd lat naprawdę będą musieli nas zacząd usypiad na czas gorączek. - Nie panikuj. Na pewno któregoś dnia się obudzimy i stwierdzimy, że to był tylko zły sen. Kailee spojrzała na Harpera, który właśnie torował sobie łokciami drogę do kosza i pokręciła głową. - Nie mogę przestad o nim myśled. To silniejsze ode mnie. Jestem beznadziejnie zakochana. - W Harperze – przypomniała jej Sonia z niesmakiem. – Wiesz, że to trochę obrzydliwe, prawda?

6 - Może dla ciebie i tylko dlatego, że jesteś jego siostrą – Kailee wywróciła oczami. – Dla każdej innej normalnej kobiety na świecie, Whitmorowie są jak spełnienie najskrytszych, najbardziej erotycznych snów. Są po prostu boscy, Sonia i pogódź się z tym. - Skoro tak mówisz – mruknęła Sonia, ale bez cienia przekonania. Faktem było, że kiedy jej bracia z kolejnych trzech miotów: Buster, Croft i Rusty, Troy oraz Harper i Ryder pojawiali się gdzieś razem, kobiety śliniły się po pachy, bo podobno wszyscy byli bardzo atrakcyjni, ale dla niej stanowili tylko bandą szumowin, które czerpały jakąś satysfakcję z czynienia jej życia nieznośnym poprzez swoją nadopiekuoczośd i dziwne poczucie humoru. Spojrzała na Shane’a i szybko odwróciła wzrok. Zaczerwieniła się, zła na samą siebie. Nie chodziło o to, że Shane jej się nie podoba. Podobał się i to nawet bardziej niż powinien, ale to nie zmieniało wielu istotnych faktów. Po pierwsze: była córką Alfy i jej ojciec bardzo chciałby, żeby kiedyś została Waderą w jakimś zaprzyjaźnionym, silnym stadzie. To by oczywiście wymagało sparowania się z jakimś tamtejszym samcem Alfa, ale w watahach raczej uchodziło to za zaszczyt. Po drugie, Shane już zdobył przekorny przydomek „Pan Celibat”, bo prawie zawsze sypiał z inną. Można było się z tego śmiad, można to było podziwiad, zależy od punktu widzenia, ale znaczyło to ni mniej ni więcej, że nie interesują go trwałe związki. A po trzecie: miała sześciu starszych, opiekuoczych braci, których on doskonale znał i z którymi się trzymał. Gdyby chod spojrzał w jej stronę w sposób, który zinterpretowaliby jako zainteresowany, praktycznie nic by z niego nie zostało. A było się czego bad, bo wśród nich było dwóch Egzekutorów, dwóch Tropicieli i dwóch Strażników. No i po czwarte: Shane nie zrobił nigdy nic, co mogłoby znaczyd, że jest w jego typie. Miał ją za dziecko, za młodszą siostrzyczkę kumpli. I z całą pewności respektował zasadę hierarchii w stadzie, był też wierny tym wszystkim dziwnym męskim regułom, o których czasami mówił Rusty, a jedna z nich jasno głosiła, że ten, kto prześpi się z siostrą kumpla, to ma się z nią potem ożenid. A Shane z cała pewnością nie pragnie się szybko sparowad w taki sposób. Gdyby byli swoimi towarzyszami, to czułby nieprzepartą potrzebę, by się z nią przespad, ale z całą pewnością nie był typem, który się potem leci ożenid. Na szczęście byli zmiennymi wilkami i u nich to wszystko wyglądało inaczej, ale jednocześnie – niestety, byli zmiennymi wilkami. Gdyby byli ludźmi, nie miałaby dzisiaj takich problemów i wszystko byłoby prostsze.

7 Zmiennokształtne wilki parują się na całe życie i podobno potrafią wyczud swojego towarzysza, kiedy tylko go spotkają. Wtedy zaczynają odczuwad magnetyczne przyciąganie, którego jedynym celem ma byd sparowanie się ze sobą, bo jeżeli tego nie zrobią, a nadejdzie comiesięczna księżycowa gorączka, w czasie której wszystkie wilki są bardzo napalone i szukają wszędzie okazji do parzenia się, to zaczynają cierpied potworne męki. Są one tak straszne, że można ich nie przeżyd, albo popaśd w szaleostwo, dlatego wilki, które z jakiegoś powodu nie mogą byd ze swoim towarzyszem, albo go tragicznie straciły, to muszą zostad na ten czas uśpione. Chod właściwie to się rzadko dzieje, bo nie ma takiej siły, która utrzyma sparowanego wilka od swojej drugiej połówki, a jeżeli ona zginęła, to ten wilk najczęściej szybko do niej dołącza w zaświatach. Sparowanie, odbywające się poprzez ugryzienie w czasie seksu, było o wiele trwalszymi więzami od małżeostwa, bo łączyło dwoje zmiennych na całe życie w sensie dosłownym. I nawet jeżeli wilk odczuwałby pociąg do innej samicy niż jego partnerka, co jest wybitnie mało prawdopodobne, to nie byłby w stanie zaznad z nią satysfakcji. Tak samo samica. Do tego żadne z nich nie mogłoby mied szczeniaków z nikim poza nimi samymi. Tym sposobem wszystkie kontakty poza partnerskie nie miały najmniejszego sensu. Niestety, proces samego sparowania się nie był doskonały i bywało, że para wilków sparuje się w czasie seksu zupełnie niechcący, wcale nie wyczuwając w sobie partnerów. Najczęściej unieszczęśliwia ich to na całe życie, dlatego wilki w czasie gorączek bardzo uważały, by się nie gryźd w czasie stosunku, albo przynajmniej na potęgę używad prezerwatyw, bo żeby sparowanie się dopełniło, musiała się w krwioobiegu wymieszad ślina z ugryzienia ze spermą z penetracji. Byli i tacy jak jej bracia, którzy na samą myśl o sparowaniu dostawali alergii i zamierzali tego unikad tak długo jak się da, podobnie jak znalezienia swoich partnerek. Zamierzali żyd wolni tak długo jak tylko to możliwe i najlepiej nigdy się nie wiązad z jedną samicą na całe życie. I Shane do takich należał. Jak to też możliwe, że Sonia ma wszystkie objawy i odczucia samicy, która spotkała partnera, a on bynajmniej tego nie odwzajemnia? Nie słyszała, żeby rodzice kiedykolwiek mówili o czymś takim. No i gdyby chod jeszcze wierzyła, że Shane się ukrywa z tym, co czuje, to może jakoś by się przemogła i z nim porozmawiała, ale on co noc sypiał z inną i nie miał z tym żadnych problemów. A gdyby to ona była mu pisana, to przecież nie mógłby byd z innymi.

8 Kailee miała taki sam problem z jej bratem, Harperem. Rzecz w tym, że Kailee kochała się w nim niemal na zabój i nawet bardzo się z tym nie kryła. Ale Harp też nie stronił od kobiet i wilczyc, a do tego nie zauważyła u niego czegokolwiek, co by wskazywało na to, że w ogóle widzi w Kailee kogoś więcej poza przyjaciółką swojej młodszej siostry. Obydwie były w beznadziejnej sytuacji i Kailee miała rację, że powinny z kimś o tym porozmawiad, ale Sonia nie miała pojęcia jak zareaguje jej kochany tata, kiedy się dowie, że szesnastolatka już praktycznie od trzech lat czuje się jak sparowana i to z Shanem-Casanovą. Nie żeby miał coś do Shane’a, bardzo go lubił, no ale jednak była jego ukochaną, małą córeczką i nawet jeżeli wspominał o niej jako Waderze, to mówił o tym w bardzo odległej przyszłości. Szczerze też wątpiła, żeby kiedykolwiek ktokolwiek wydał mu się wystarczająco dla niej odpowiedni, więc można było śmiało uznad, że nie potraktuje Shane’a ulgowo. Właściwie to będzie tak wyrozumiały jak jej bracia. Biedny Shane. Mogła też porozmawiad z mamą, bo świetnie się dogadywały, ale ona musiałaby powiedzied ojcu. Był Alfą i musiał wiedzied o takich sprawach. I chociaż matka traktowała Shane’a jak kolejnego syna, to jej reakcję też było trudno przewidzied. Na pewno nie chciałaby, by córka cierpiała w czasie przyszłych gorączek, więc pewnie przekonałaby ojca, by dał pozwolenie na jej związek z Shanem. Problem w tym, że nie daliby im się sparowad, dopóki Sonia nie byłaby pełnoletnia, a to jeszcze całe pięd lat. Do tego Shane byłby od teraz tak surowo pilnowany, że dla niego to by było pięd lat pełnego, tym razem prawdziwego, celibatu. Dla chłopaka, który praktycznie od sześciu lat prowadzi życie seksualne i zna pełną moc księżycowych gorączek, byłaby to comiesięczna, nieopisana męka. W efekcie, pewnie to jego trzeba by usypiad, albo gdzieś zamykad, by utrzymad z daleka od samic. To samo tyczyło się Harpera. I to wszystko było zdecydowanie zbyt skomplikowane. Gdyby tylko ona i Kailee były ludźmi, teraz po prostu przechodziłyby okres burzy hormonalnej i pierwszego, nieszczęśliwego zakochania. Potem by im to minęło, spotkałyby jakichś miłych chłopaków w swoim wieku i już nawet by nie pamiętały o tamtych zauroczeniach. - Och nie – warknęła Kailee, przez co Sonia wróciła do rzeczywistości i rozejrzała się. Jak zawsze, kiedy jej bracia zebrali się wszyscy razem w jednym miejscu, a potem dołączał do nich jeszcze przyjaciel Crofta – Deacon, kumple bliźniaków – Ice i Drako, no i oczywiście Shane, natychmiast wyrastał wokół nich tłum dziewczyn. Zarówno wilczyc, jak i ludzi, a gdyby

9 w Wulfridge mieszkały elfice, to i one by przychodziły na nich popatrzed. Zwłaszcza, kiedy pozbywali się koszulek. Żałosne. Teraz Sonia podążyła za spojrzeniem przyjaciółki i zobaczyła grupkę wilczyc, które wdzięczyły się przy boisku, udając, że nie zwracają uwagi na przystojnych samców tuż obok, chod to dla nich tu przyszły. Naczelną tego składu była dwudziestoletnia Tanja – największa zdzira po tej stronie globu. Ona i Kailee nienawidziły się od pierwszej chwili, w której zaczęły się przemieniad i Tanja wtedy zaczęła je dostrzegad. Nie miała odwagi powiedzied niczego w twarz Sonii, ale z Kailee sobie nie odmawiała uszczypliwości, co rusz wytykając jej, że jest podrzutkiem, sierotą i jej jedynymi żyjącymi krewnymi są ludzie, uważani przez wilki za gorszy gatunek. Ojciec w życiu nie pozwoliły tak mówid do młodej wilczycy ze swojego stada, którą miał pod osobistą opieką, od chwili, kiedy ją znalazł podrzuconą w koszyku pod swoim domem, ale nie miał pojęcia co wyprawia Tanja. Poznał zapach jej matki i odnalazł ją, ale było już za późno: zdążyła popełnid samobójstwo, strzelając sobie srebrnym pociskiem w serce. Kilka miesięcy wcześniej zmarł jej partner i nie radziła sobie z jego utratą. Nie mogła też zostawid córeczki w swoim stadzie, bo nie opiekowano się tam należycie sierotami. W pożegnalnym liście poprosiła tylko by zaopiekowad się Kailee i pozwolid jej na kontakt z przyrodnią ciotką, mieszkającą w Kanadzie. Tata należycie uszanował jej wolę i szybko zaczął traktowad Kailee jak własne dziecko. Niestety Tanja byłą wredną suką, która na każdym kroku przypominała Kailee, że nie jest tak naprawdę jedną z nich i nawet nie jest po przemianie tak duża jak wilki z Wulfridge, pomimo że Kailee była wilkiem Banksa, a to były jedne z większych odmian canis lupus. W koocu Kailee nie wytrzymała i skoczyła rudej suce do gardła, więc Sonia solidarnie zrobiła to razem z nią. Co z tego, że potem miały szlaban przez miesiąc, a Omar, Beta taty, który zajmował się nadzorem nad szczeniakami, nałożył na nie dwumiesięczne patrole ich ziem w asyście dwóch najgorszych Egzekutorów, jakich można sobie tylko wyobrazid: jej brata Bustera i Locky’ego, przez wielu nazywanego szalonym. Co z tego, skoro wytargały Tanji taki kawał futra z tyłka, że ta wredna żmija potem przez bardzo długi czas się wstydziła pokazad w wilczej postaci, bo miała przy ogonie potężne łyse placki. - Nawet o tym nie myśl – ostrzegła ją Sonia, podświadomie wiedząc, co chodzi już Kailee po głowie. – Nie mam najmniejszej ochoty na kolejne dodatkowe rundki po okolicy z Busterem. Wystarczy mi to, że co tydzieo muszę mu się podporządkowywad i dawad się szkolid w rzeczach, które pewnie nigdy mi się do niczego nie przydadzą, bo nie widzę siebie

10 jako Egzekutorki, albo walecznej pogromczyni wampirów. Już nie mówiąc o tym, że oni nigdy nie dopuściliby bym mogła którąś z nich naprawdę zostad. - Tak bardzo bym jej chciała przegryźd to wypielęgnowane gardło – syknęła Kailee, nie odrywając od Tanji dzikiego spojrzenia. – Gdybym miała chod trochę waszej mocy Alfy, to na pewno bym to zrobiła. - To, że możesz coś zrobid, nie zawsze znaczy, że powinieneś – Sonia zacytowała swojego ojca i opanowała skurcz wszystkich mięśni, kiedy piłka wyleciała poza boisko, Shane potruchtał w stronę Tanji, by mu ją podała, a ta lafirynda przerzuciła rudą grzywą i przybrała tak wyzywającą minę, że zawodowa prostytutka by z nią nie wygrała. - Masz na to taką samą ochotę jak ja – podsumowała Kailee. - Tak, ale ja nad sobą panuję, a ty nie. Pamiętasz co mówił tata? Jak nie opanujesz swoich wybuchów agresji, to będzie cię układał siłą Alfy, a nie chcesz tego równie mocno jak on. - Nie miewam wybuchów agresji w stosunku do nikogo poza nią. - Nie martw się, jeszcze przyjdzie taki dzieo, że dostanie za swoje po tym swoim rudym tyłku. Zrelaksuj się i nie patrz na nią. - Nie ma sprawy – rzuciła Kailee i posłała jej znaczące spojrzenie. – Ale ty też nie patrz. To były magiczne słowa, po których Sonia oczywiście natychmiast tam spojrzała. Shane właśnie na całego flirtował z Tanją i nawet zakładał jej włosy za ucho, na co ona trzepotała rzęsami i zerkała na jego nagi tors jakby był oblany czekoladą. Sonia zareagowała zupełnie instynktownie i nie miała na to większego wpływu. Całe jej ciało się spięło jak do ataku, a po skórze przepłynęły dreszcze zwiastujące przemianę. Powstrzymanie jej wyczerpało wszystkie pokłady jej siły i sprawiło, że cała oblała się potem. - Po prostu nie patrz – doradziła jej Kailee sarkastycznie, na co Sonia posłała jej cierpkie spojrzenie. - Nienawidzę cię. Bywało, że mówiły to sobie nawet po kilka razy dziennie, a i tak kochały się jak siostry. - Jeżeli porozmawiasz dzisiaj z Shanem, to ja porozmawiam z Harperem. - Nie bierz mnie pod włos – Sonia wywróciła oczami, ale nie mogła oderwad wzroku od Shane’a i Tanji. To było od niej silniejsze, tak jakby jakaś wyższa siła ją zmuszała do obserwowania sytuacji i jeżenia włosów na karku. Na szczęście podszedł do nich niezawodny

11 w takich sytuacjach Buster i w bardzo niewybrednych słowach zapytał, czy grają dalej, czy Shane tam będzie stał i opowiadał głupoty, przy czym on użył trochę innych słów. Shane mrugnął do Tanji i wrócił do gry, więc Sonia mogła już spojrzed na przyjaciółkę. – Jeśli chcesz iśd do Harpera, to idź. Ja nie chcę rozmawiad z Shanem. - Nie chcesz wiedzied, co się dzieje? - Ja wiem, co się dzieje. Zaraz jak skooczą grad znajdzie się między nogami Tanji. - Skopmy tej suce tyłek. - To przy okazji musiałabym skopad tyłki większości samic w stadzie. Dobra, ja idę do domu, nie chcę tu siedzied i patrzed. Do tego muszę jeszcze odebrad Mickey’a ze szkoły. Idziesz ze mną czy zostajesz i marzysz o biciu? Kailee przez chwilę chyba to rozważała, po czy ciężko westchnęła i wstała. - Nie odważę się iśd do Harpera, jeśli ty nie pójdziesz do Shane’a. - Nie potrafię. - Wiem – przyznała smutno. Sonia wstała i bezradnie pokręciła głową. Chodby chciała, żeby Kailee dogadała się z jej bratem, bo na pewno byliby ze sobą szczęśliwi, to wcale nie znaczyło, że ona dogadałaby się z Shanem. Nie chciała mu tego zrobid. I chod potwornie od tego cierpiała, to musiała sama się przed sobą przyznad, że bardzo jej na nim zależało. I to miało pozostad jej największym życiowym sekretem. - Muszę zabrad swoje klucze od Troy’a, bo znowu zgubił własne i podpieprzył mi moje. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka to udręka mied siedmiu braci. Kailee uśmiechnęła się szeroko. - Ale tylko sześciu starszych. Schodząc z trybun, Sonia posłała jej krzywe spojrzenie. - Wiesz, w gruncie rzeczy nawet ci życzę, żebyś dostała Harpera. W pakiecie otrzymasz też całą resztę i dopiero wtedy zrozumiesz, o czym mówię. Kailee zaśmiała się dźwięcznie i zabrzmiało to jak subtelna wibracja wietrznych dzwoneczków. Ona sama zawsze rechotała jak żaba, podczas gdy Kailee potrafiła się śmiad jak jakaś elfica czy nimfa. - Naprawdę cię nienawidzę – mruknęła, na co Kailee jeszcze mocniej się zaśmiała. Zeszły na dół i żeby dotrzed do boiska musiały minąd fanklub Tanji. Młode, piękne samice posłały im kilka lekko pogardliwych spojrzeo, jakie zawsze otrzymują młodsze

12 dziewczyny od wywyższających się, starszych koleżanek, ale po prostu je zlekceważyły. A przynajmniej Sonia, bo Kailee odwzajemniła im się tym samym. - Oo, a kogo my tu mamy – zamruczała Tanja i posłała wymowne spojrzenie swoim koleżanką. – Nasza sierotka. Kailee zawarczała, ale Sonia złapała ją za rękaw i przyciągnęła do siebie, bliżej boiska. Shane grał w pobliżu, właśnie dostał piłkę, wyminął Crofta i rzucił do kosza. Trafił niemal z chirurgiczną precyzją, po czym on i Troy przybili sobie piątkę. Starała się na to nie patrzed, ale jakimś sposobem kąt jej oka zawsze widział Shane’a. - Tory! Klucze! – zawołała, ale nie przerwali dla niej meczu. Brat pokazał jej gestem, żeby poczekała i zajął się grą, więc sapnęła z frustracją i odwróciła się do boiska plecami. To był najlepszy sposób, żeby nie widzied swojego uciążliwego pępka świata. - Musimy poczekad – mruknęła do Kailee, która nadal sztyletowała Tanję spojrzeniem, a ruda małpa szeptała coś namiętnie swoim przyjaciółkom. Nawet gdyby robiła to dyskretnie, to Sonia i Kailee, ze swoimi wyostrzonymi wilczymi zmysłami, słyszałyby bardzo dokładnie każde jej słowo. Jak zwykle nadawała na Kailee. Sonia miała tego dośd. Najpierw jej flirty z Shanem, potem męczenie Kailee, żeby obydwie z nimi porozmawiały, a teraz jeszcze to. Złapała Tanję za ramię i odwróciła ją przodem do siebie. - Masz jakiś problem, ruda? – warknęła. – Może rozwiążemy to tu i teraz, żeby już mied spokój. Tanja spojrzała na nią z mieszaniną niechęci i wymuszonego szacunku, którego pewnie nawet wcale nie czuła. - Do ciebie nic nie mam, dziewczyno. Nie mam też ochoty mied problemów z Alfą, bo jego córeczka poleci na skargę. Sonia stanęła na palcach, żeby bardziej zrównad się z nią twarzą i pozwoliła swoim naturalnie błękitnym oczom przemienid się na żółto, w oczy wilka. - A po co mieszad w to mojego ojca? Myślisz, że ja sama nie potrafię przetrzepad ci tyłka? Kailee niemal pisnęła z uciechy i natychmiast pojawiła się obok niej, gotowa do starcia. Były tego rodzaju przyjaciółkami, które nie wpłacają za siebie kaucji w więzieniu, bo siedzą razem w celi. Zawsze. Tanja spojrzała na nią lekceważąco.

13 - Odejdź, szczeniaczku i pobaw się lalkami. Jak trochę podrośniesz, to możemy porozmawiad jak kobieta z kobietą. Sonia zawarczała i poczuła jak wzrasta w niej odziedziczona po rodzicach moc Alfy. Posiadała ją dopiero od trzech lat i jeszcze nie do kooca nauczyła się ją kontrolowad, więc zaczęła ją tłumid za wszelką cenę. Ojciec nie byłby zadowolony, gdyby wymogła na Tanji podporządkowanie się przy pomocy swojej mocy. Tylko Alfa mógł to robid. - Sądzę, że nawet jak podrosnę, to nie będę się chciała zadawad z taką lafiryndą jak ty – powiedziała bardzo wyraźnie i z udawaną nonszalancją. – A jak nie odczepisz się od Kailee, pożałujesz tak bardzo, że nigdy sobie nie wybaczysz, że ze mną zaczynałaś. Groźba zrobiła wrażenie na reszcie samic, ale nie na Tanji. Rudzielec tylko pochylił do niej niżej głowę i złośliwie zniżył głos. - A może chodzi o słodkiego Shane’a Spencera i o to, że woli mnie niż taką małą, niedoświadczoną wilczycę, jak ty, hmm? To takie urocze, że naprawdę miałaś nadzieję, że to on wprowadzi cię w świat gorączek. Bo o to chodziło, prawda? Sonii uciekło całe powietrze z płuc i tylko siłą woli nie zapaliła się do czerwoności jak pochodnia. Tanja nie mogła nic na ten temat wiedzied, musiała blefowad, ale i tak Sonia prawie zemdlała. Nikt, nikt nie miał prawa wiedzied o tym, co czuje do Shane’a, a już na pewno nie Tanja, która z lubością mu o tym powie, tylko po to, by upokorzyd Sonię w jego oczach. - Posłuchaj, puszczalska żmijo – syknęła do niej Kailee, prawie zderzając się z nią nosem. – Jeszcze jedna taka brednia padnie z twoich ust, a twoja głowa rozstanie się permanentnie z twoją szyją. - A czy powiedziałam coś nie tak? – Tanja zatrzepotała powiekami w udawanym zdumieniu, a potem uśmiechnęła się złośliwie i wyszeptała: - Zauważyłam jak na niego zerkasz, szczeniaczku. Nie mogę się doczekad, aż mu o tym powiem i będziemy się z tego razem śmiad. Moc Sonii wystrzeliła jak petarda, pokrywając jej przerażone zmieszanie wściekłością. Tanja skrzywiła się lekko boleśnie i cofnęła o krok z niesmakiem, Kailee też lekko się wykrzywiła. Sonia nie chciała tego zrobid, ale nagle straciła nad sobą kontrolę. Powtarzała sobie, że Tanja blefuje, ale złośd i strach nie mijały. Nie chciała, żeby Shane się kiedykolwiek dowiedział, ale jeżeli już musiał się dowiedzied, to za nic w świecie nie chciała, żeby dowiedział się tego od Tanji.

14 - Lilijko? – rozległ się pytający okrzyk jej brata Rusty’ego, który nazywał ją tak pieszczotliwie od chwili, kiedy po przemianie okazało się, że jest całkiem białym wilkiem. Sonia zaczęła potrząsad głową, żeby pozbyd się tego pulsowania mocy, ale im bardziej była zła, tym większe miała z tym problemy. Rozejrzała się szybko i zobaczyła, że teraz jej bracia i ich przyjaciele przerwali grę i wszyscy patrzyli w jej stronę. Pewnie każdy wilk w promieniu stu metrów poczuł jej wybuch mocy Alfy. Nic dziwnego, że jej opiekuoczy, zaniepokojeni bracia teraz się do niej szybko zbliżali, jednocześnie co rusz zerkając nieprzychylnie na Tanję, gotowi bronid swojej małej siostrzyczki. Czasami nienawidziła tej ich całej troskliwości. Tylko całą siłą woli powstrzymała się przed popatrzeniem na Shane’a, wtedy pewnie już nie powstrzymałaby rumieoca. Na oślep wyciągnęła rękę i rzuciła: - Klucze, Troy. - Wszystko tutaj w porządku, Sooka? – swoimi naturalnym, groźnym, burkliwym tonem rzucił Buster, łypiąc na Taję, jakby wiedział, że to jej wina. - Tak – warknęła, podczas gdy Tanja chichotała do swoich towarzyszek. – Po prostu chcę dostad klucze, przestad słuchad głupot i iśd do domu. Troy zaczął grzebad w swoich rzeczach w poszukiwaniu kluczy, Ryder i Harper nawet zaczęli szukad swoich, najwyraźniej chcąc, żeby się szybko uspokoiła. - Jesteś pewna, że wszystko ok.? – spytał Croft, więc ponownie skupiła całą swoją energię na uspokojeniu mocy Alfy. Nie było niczego gorszego niż znaleźd się w centrum uwagi z powodu własnego braku kontroli. - Wszystko w porządku – mruknęła, ale jednocześnie posłała Kailee spojrzenie mówiące: nic nie jest w porządku. - Może odprowadzid cię do domu? – zapytał Troy, kiedy wreszcie dawał jej klucze. - Dziękuję bardzo, trafię sama – warknęła, złapała Kailee za rękę i natychmiast oddaliły się razem od tego miejsca. Emocje w niej aż buzowały. Prędzej umrze niż pozwoli, żeby Shane dowiedział się czegokolwiek od Tanji. - Zrobimy to dzisiaj – oznajmiła oszołomionej Kailee, wiedziona przez falę swojej złości. – W tym samym czasie. Każda z nas zrobi swoje. Kailee głośno wciągnęła powietrze. - Jesteś pewna? – spytała z narastającym podnieceniem.

15 - Nie, do diabła, ale i tak to zrobimy – stwierdziła, po czym wiedziona tym magnetycznym przyciąganiem, obejrzała się za siebie na pozostawione zgromadzenie. Jej bracia już wracali na boisko, Tanja i jej koleżanki chichotały, a Shane stał z boku i odprowadzał je rozbawionym spojrzeniem. Sonia odwróciła się i z całej siły zacisnęła zęby. Czuła, że będzie żałowała tej decyzji, ale skoro słowo już się rzekło, to zrobi to i porozmawia z nim. A potem niech się dzieje co chce. Sonia wcale nie chciała tego robid, ale miała wrażenie, że teraz już nie ma wyjścia. Co prawda Kailee też była zestresowana i pewnie by jej wybaczyła, gdyby się wycofała, ale naprawdę się bała, że Tanja specjalnie powie Shane’owi coś, co będzie dla Sonii upokarzające. Chod z drugiej strony, drepcząc nerwowo po podjeździe przed domem Shane’a też czuła się chora z upokorzenia. Nie miała pojęcia jak przeprowadzid z nim tę rozmowę i najchętniej by stąd uciekła w podskokach. Tylko nie mogła, bo Kailee teraz właśnie czekała, żeby porozmawiad z Harperem i Sonia nie mogła jej już wystawid. Całe popołudnie układała sobie w głowie słowa, ale i tak wszystko brzmiało żałośnie. Może powinna powiedzied coś najbardziej oczywistego, coś w stylu: „Hej, Shane, nie jestem przypadkiem twoją towarzyszką?”. - Sonia? Aż podskoczyła na zaskoczony głos obiektu swoich rozmyślao i aż tętnice ją bolały, tak bardzo starała się uspokoid swoje rozszalałe tętno, żeby go nie usłyszał. O wiele trudniej było do tego uspokoid zapach swoich emocji i była niemal całkowicie pewna, że już teraz Shane czuje jej zawstydzenie, niepewnośd i strach. Może dlatego miał tak czujny głos. Odetchnęła dla uspokojenia i odwróciła się w jego stronę. Dobrze wybrała czas, żeby się u niego zjawid, bo akurat byli z Troy’em po treningu swojej capoeiry, a jeszcze był przed ewentualnymi randkami oraz patrolami jako Strażnika i to pewnie była jedyna chwila, żeby go złapad bez wcześniejszego umówienia się na godzinę. Teraz zostawił swoją sportową torbę przy zadbanym trawniku i z marsem na czole coraz bardziej się do niej zbliżał. I nie mogła sobie odmówid obserwowania jego ruchów. Miał magnetyczną, niemal kocią grację, widoczną w każdym jego kroku. Jasne włosy były rozjaśnione przy koocach od słooca. Miał wspaniałą, atletyczną budowę i zielone oczy, w których zawsze błyszczały diabelskie ogniki.

16 No i miał po prostu zabójczy uśmiech. Gdyby wybrał się do Hollywood bez wątpienia stałby się sławniejszy od Brada Pitta. Na szczęście, albo nieszczęście, nigdzie się nie wybierał. - Wszystko w porządku, Maleoka? – zapytał ją, coraz bardziej się zbliżając. Między brwiami pojawiła mu się mała zmarszczka świadcząca o skupieniu, nie ogolił się dzisiaj i do tego pachniał tak męsko jak chyba tylko można. Jak ona ma mu to wszystko powiedzied? Nerwowo przełknęła ślinę. - Chciałam z tobą chwilę porozmawiad. - Jasne, spoko – stwierdził i wreszcie zatrzymał się tuż przed nią, ale napięta zmarszczka nie zniknęła spomiędzy jego brwi. Najwyraźniej nie tylko ona zadawała sobie pytanie, co tutaj robi. – Miałem później do was wpaśd, bo idziemy z Troy’em na patrol, nie musiałaś się aż tutaj fatygowad. - Wiem, ale nie chciałam rozmawiad w domu. Zmarszczka jeszcze się pogłębiła. - W porządku – powiedział wolno, uważnie na nią patrząc. Jednak to nie był wzrok mężczyzny, który pożąda, ale próbuje to ukryd. To nie pomagało. Tak jak to, że nawet zatrzymał się w bardzo przyzwoitej odległości od niej. Nie było żadnych, absolutnie żadnych przesłanek, jakoby cokolwiek do niej czuł, więc powinna przełknąd swoją dumę i natychmiast się stąd zabrad. Ostatecznie może okłamad Kailee, że mu powiedziała. Taaa, tak jakby one potrafiły się okłamywad. - No to o co chodzi? – spytał w koocu, bo jej milczenie się przedłużało. – Potrzebujesz czegoś? Serce waliło jej tak, jakby przebiegła maraton, szumiało jej w uszach i wyginała palce jakby je chciała połamad. Bez wątpienia Shane czuł zapach targających nią emocji i musiało go to niepokoid, ale czekał cierpliwie aż cokolwiek powie. Tylko że jej nagle zaschło w gardle i nie miała pojęcia jak w ogóle składa się słowa w zdania. W koocu Shane się lekko poruszył i odrobinę nachylił do niej głowę. - Czy coś się stało? – zapytał z troską i uwagą, rodem zaczerpniętymi od jej braci, co ją tylko jeszcze bardziej zirytowało. Nie chciała, żeby czuł się jej kolejnym bratem, miała ich aż nadto. – Jeśli tak, to możesz mi o tym powiedzied, Maleoka. Znajdziemy jakieś rozwiązanie.

17 Miała ochotę sapnąd, ale przynajmniej złośd dodała jej odwagi. - Mamy problem – oświadczyła i ku jej uldze, w jej głosie brzmiała irytacja, nie strach. Skinął głową, najwyraźniej zadowolony, że wreszcie się przemogła i zaczyna mówid. - Jaki? Chodzi o Tanję? Widziałem, że mieliście dzisiaj małą utarczkę. Mogę ci z tym jakoś pomóc? Samo wspomnienie o Tanji było wystarczającym bodźcem, żeby podnieśd jej ciśnienie. Ale gdyby nie to, może nigdy nie wysyczałaby mu prosto w twarz: - Czy ty naprawdę zupełnie nic nie czujesz? Uniósł brwi tak wysoko, że prawie zlały mu się z linią włosów. - A w jakim sensie? – spytał ze szczerym niezrozumieniem. - Do mnie – warknęła. – Czy nic nie czujesz do mnie. Gdyby sytuacja była chod trochę lżejsza, pewnie roześmiałaby się na widok jego niedowierzającej, oszołomionej miny. Rzecz w tym, że miała nerwy napięte jak postronki i teraz wcale nie było jej do śmiechu. Jego iskrzące, szmaragdowe oczy zatrzymały się prosto na niej i patrzyły na nią niemal z przerażeniem. To zabolało, ale nie zamierzała niczego dad po sobie poznad. Miała siedmiu braci, umiała byd twarda jeśli tego chciała. To był dobry moment, żeby to wypróbowad. - Co? – spytał w koocu i w jego głosie odbiło się coś pomiędzy śmiechem a jękiem. Już i tak nie mogła się z tego wycofad, więc najlepiej było wypalid z grubej rury i uciekad, żeby się zapaśd pod ziemię. - Mnie też to wcale nie cieszy – warknęła i to akurat była prawda. Kochała się w nim, ale nie cieszyło jej to ani trochę. – Ale od dłuższego czasu mam wrażenie, że jesteś moim partnerem i chcę wiedzied czy się mylę. To też nie była do kooca prawda. Nie miała żadnego „wrażenia”, nawet jeżeli to samo mówiła Kailee. Wiedziała, że to on jest jej parą i w głębi ducha przeczuwała, że to nigdy się nie zmieni. Jednak nie chciała się do tego głośno przyznawad nawet przed samą sobą. Shane’a zatkało. Patrzył na nią jakby oszalała i to też było przykre. Co prawda nie liczyła, że skoczy jej w ramiona, ale panicznie się też bała tego, że uzna ją za wariatkę. - Sonia – wykrztusił w koocu, a ona nienawidziła tego jak jej zdradzieckie ciało reaguje na dźwięk swojego imienia w jego ustach. – Nie wiem co…

18 - Nie potrzebuję do tego twojego komentarza – przerwała mu od razu. – Doskonale czujesz ile mnie kosztuje ta rozmowa, więc po prostu mi odpowiedz i zakooczmy to. Wyczuwasz we mnie swoją towarzyszkę, czy nie? - Naprawdę myślisz, że jestem twoim partnerem? – spytał z absolutnym oszołomieniem. – Ale jak to… - Czujesz coś takiego czy nie? – znowu mu przerwała. Z każdą chwilą czuła się coraz gorzej i nie była pewna ile jeszcze wytrzyma. Przez chwilę tylko na nią patrzył i niemal czerwieniła się pod tym spojrzeniem. Chciała umrzed, wtopid się w tło, zakooczyd tę jawną kompromitację. Już myślała, że zatkało go na wieki, kiedy wreszcie przypomniał sobie, że musi odpowiedzied. - Bardzo mi przykro, Soniu, ale ja nie… Nikt nigdy by się nie zorientował, że jej serce właśnie roztrzaskało się na miliony kawałeczków, których pewnie już nigdy nie poskleja. - W porządku – powiedziała tonem jak gdyby nigdy nic, bo przecież głównie takiej odpowiedzi się spodziewała. Od razu ruszyła w stronę ulicy. – To wszystko, co chciałam wiedzied. Była już prawie na chodniku, kiedy Shane się ocknął, dogonił ją i delikatnie złapał za łokied, żeby ją zatrzymad. Usunęła rękę z jego uścisku tak szybko jak tylko było możliwe, ale i tak przeszył ją prąd. - Poczekaj, poczekaj proszę – powiedział szybko, ale jego mina nadal była niewyraźna. – Czy możemy jeszcze chwilę o tym porozmawiad? Czy ty naprawdę myślisz, że ty i ja… Cholera – przeczesał palcami włosy. – Jak długo to czujesz? - Wystarczająco długo, żeby zasadne było przyjście i zapytanie – powiedziała, chod naprawdę chciała już stąd uciec. I to tak daleko, jak to tylko możliwe, bo płonęła ze wstydu, bólu i rozczarowania, którego przecież nie powinno byd, bo spodziewała się czegoś takiego. - Ja naprawdę nie wiem co powiedzied – rzucił i znowu przeczesał palcami włosy. Robił tak zawsze kiedy był sfrustrowany i Sonia nienawidziła siebie za to, że to wie. - Powiedziałeś już wszystko, co chciałam wiedzied. A teraz spieszę się do domu. - Poczekaj – ponownie ją zatrzymał. – Poczekaj, odprowadzę cię i… Aż musiała zacisnąd pięści, żeby nie wybuchnąd jakąś histerią. - Słuchaj, przyszłam i zapytałam. Powiedziałeś, że ty nic takiego nie czujesz i to jest w porządku. Chcę tylko, żebyś był tego pewny, bo nigdy więcej cię o to nie zapytam.

19 Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu i niemal słyszała jak pracują trybiki w jego mózgu. Sam pomysł, że miałaby byd jego partnerką najwyraźniej go przerażał. W koocu pokręcił bezradnie głową. - Niestety, ale nie. Bardzo mi przykro, Soniu, ale jestem pewien, że nie jesteśmy sparowani w żaden sposób. Bardzo cię lubię i pochlebia mi, że coś do mnie czujesz, że się we mnie zadurzyłaś, ale jesteś bardzo młoda i może po prostu potrzebujesz teraz więcej doświadczenia, bo pewne sprawy zaczęły ci się mieszad. Wbrew jej woli, jej oczy znacząco się rozszerzyły. To było tak jakby wymierzył jej policzek, albo przynajmniej tak to odczuła. I jeżeli myślała, że jej serce roztrzaskało się chwilę temu, to się pomyliła. Ono roztrzaskało się właśnie teraz, a to bolało tak bardzo, jakby przeprowadzono na niej operacje wycięcia go bez znieczulenia. - Wyjaśnijmy coś sobie raz na zawsze – powiedziała, ale sama ledwo była świadoma, że to robi. – Nie kocham się w tobie i nie sądzę, żebym mogła cię kiedykolwiek pokochad bo jesteś aroganckim i puszczalskim dupkiem – kłamała gładko, z nadzieją, że zrani go tym tak mocno jak on ją. – Przyszłam tutaj, bo musiałam to wyjaśnid, a teraz kiedy wiem, że to była pomyłka, nie mam najmniejszego zamiaru chodby kiedykolwiek jeszcze raz o tobie pomyśled. Nie potrzebuję cię do niczego, a do domu potrafię odprowadzid się sama. Tak jest i tak będzie. Radziłabym ci też zatrzymad tę rozmowę dla siebie, bo zapewniam cię, że gdyby dowiedzieli się o niej mój ojciec i bracia, ona nie zakooczyłaby się tu i teraz. Zrozumiałeś teraz wszystko, co mówiłam? Tak? Świetnie. A teraz idź swoją drogą, tak samo jak ja zamierzam iśd swoją i zapewniam cię, że one się więcej nie skrzyżują. Nie będziemy więcej ze sobą rozmawiad i nie musisz się martwid, że będę za tobą łazid, czy robid jakąś inną głupotę. Cokolwiek byś sobie nie myślał, nie jestem dzieckiem, nawet jeżeli nie wiem co się dzieje z moimi emocjami. A teraz chcę stąd iśd i nie chcę nigdy więcej nic słyszed na ten temat. Cześd, Spencer. Odwróciła się i natychmiast poszła przed siebie. Nie bardzo wiedziała nawet czy idzie w dobrą stronę, ale teraz obchodziło ją tylko to, czy nie cieknie za nią krew z jej zdruzgotanego serca. Bardziej wyczuła niż mogła zobaczyd, że Shane poruszył się niepewnie za jej plecami, jakby się zastanawiał co zrobid i jak się zachowad. Chyba nawet wymówił jej imię, ale krew jej tak szumiała w uszach, że nie była wcale pewna, czy jej się to nie przywidziało.

20 Nie uniknie spotykania go, w Wulfridge to nie byłoby możliwe, nawet gdyby nie był przyjacielem jej braci. Ale nie będzie na niego patrzed, nie będzie z nim rozmawiad i zrobi wszystko co w jej mocy, żeby już nigdy więcej nie pogubid się tak we własnych uczuciach. Szczególnie tych do niego. I nawet jeżeli to jest sparowanie i to ona się nie myli, to nigdy do niego nie wróci. Woli byd usypiana na czas gorączek i spędzid życie bezdzietnie, niż mu wybaczyd, że mu „pochlebia” jej zauroczenie i że jest tylko niedoświadczoną gąską, która sobie sama ze sobą nie radzi. Nigdy, przenigdy nie będzie z Shanem Spencerem. I nigdy nie pozwoli sobie na to, by tego żałowad. Powrót do domu dał jej czas na względne opanowanie się, bo nie chciała, żeby ktokolwiek coś zauważył. Mogła się tylko modlid, żeby Shane miał na tyle rozumu w głowie, aby trzymad język za zębami i nigdy nikomu nie wspomnied o tej rozmowie, bo ona też miała właśnie taki zamiar. Chciała ją pogrzebad w najciemniejszym dole swojej pamięci i zalad tam toną cementu. Upokorzenie, wypalenie i rezygnacja walczyły w niej o pierwsze miejsce z bólem, ale i tak największym problemem była jaj duma. Zawsze miała z nią problem i zawsze była zbyt honorowa, żeby łatwo odsuwad ją na bok. Mogła mied tylko nadzieję, że Kailee poszło lepiej. Życzyła jej tego z całego serca, bo chod uważała Harpera za matoła, to dobrze go znała i wiedziała, że pomimo wszystko, zawsze troszczyłby się o jej przyjaciółkę. Niestety, spotkała się z Kailee pod swoim domem i od razu wiedziała, że jej też nie poszło dobrze. Płakała, a Kailee, tak jak Sonia, nie była płaczliwą dziewczyną. Sonia usiadła obok niej na huśtawce przed domem i w taki sam sposób przyciągnęła kolana do brody, po czym objęła je ramionami. - Było aż tak źle? – spytała, chod jej własne serce dalej krwawiło, co teraz nie miało znaczenia. Ból przyjaciółki znaczył dla niej o wiele więcej niż jej własny. – Czy Harper… Czy powinnam mu wlad? Kailee otarła nadgarstkiem policzki i posłała Sonii smutne, pełne cierpienia spojrzenie. - Obiecaj mi, że nie będziemy nigdy rozmawiad o tym, co dzisiaj zrobiłyśmy – wyszeptała lekko ochryple. Musiała już chwilę płakad. – Nie chcę o tym mówid. Sonię ścisnęło w gardle, ale ostatnie czego chciała to płakad przez Shane’a Spencera. - Ja też nie chcę o tym mówid – wyznała cicho.

21 Kailee zamknęła oczy, ale po jej policzkach spłynęły kolejne łzy. Sonię jeszcze mocniej ścisnęło w gardle. To zdecydowanie był najgorszy dzieo ich życia. - Twój ojciec pozwolił ci dzisiaj u mnie nocowad – wyszeptała w koocu Kailee, po dłuższej chwili ciszy. - W środku tygodnia? – szczerze się zdziwiła. - Rozmawiałam z nim i wybłagałam, żeby pozwolił mi się jutro przenieśd do ciotki do Toronto – wyznała cicho. – Jutro mnie tam zawiezie. Sonia ze świstem wypuściła powietrze z płuc. To nie mogła byd prawda, nie mogła stracid Kailee właśnie teraz, kiedy tak rozpaczliwie będą siebie potrzebowały! - Na jak długo? - Nie wiem, czy kiedykolwiek tu wrócę – wyszeptała. Sonia zatkała sobie ręką usta, żeby stłumid łkanie. To się nie mogło tak potoczyd. Kailee była jej najbliższą przyjaciółką, jedyną osobą, która wiedziała o niej wszystko. - Nie możesz mi tego zrobid – powiedziała i głos jej się załamał. Kailee posłała jej przepraszające spojrzenie, oczami czerwonymi od płaczu. - Nie mogę tutaj zostad. Nie po tym, co się stało. Nie mogę nawet znieśd myśli, że codziennie będę musiała widywad Harpera i za każdym razem sobie o tym przypominad. Nie chcę tego pamiętad, Sonia. Pytałam twojego ojca, czy nie mogłabyś pojechad ze mną chod na trochę i powiedział, że pozwoliłby najwyżej na tydzieo, więc jeśli zechcesz ze mną wyjechad i zostad chodby na ten tydzieo, to… Sonia nie wytrzymała i zgniotła ją w uścisku. Teraz ona też płakała. Nie wiedziała, co jest gorsze, to że definitywnie będzie musiała stłumid uczucia do Shane’a, czy to, że traci swoją najbliższą przyjaciółkę. Jak wiele nieszczęśd może znieśd człowiek jednego dnia? - Przepraszam, Sonia – wyszeptała Kailee. – Ale to jest jedyne wyjście. Ja naprawdę nie mogę tu teraz zostad. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Sonia nie mogła się na nią gniewad, bo doskonale ją rozumiała. Sama też uciekłaby stąd jak najdalej, gdyby miała taką możliwośd. Codzienne oglądanie Shane’a i jego kolejnych dziewczyn będzie torturą, na którą prędko się nie znieczuli. A kiedy już się znieczuli, pewnie stanie się starą, zgorzkniałą i cyniczną panną. Sonia otarła łzy z twarzy i opuściła nogi na ziemię. - Pomogę ci się spakowad – obiecała. – I poproszę ojca, żebym mogła tam z tobą zostad dłużej niż tydzieo.

22 Kailee rozpłakała się jeszcze bardziej. - Przepraszam cię, Sonia, nie powinnam cię była namawiad, żebyśmy to zrobiły. To był błąd, wielki błąd. Sonia z ciężkim sercem mocno ją objęła i razem wstały z huśtawki. - Co nas nie zabije, to nas wzmocni, Kailee. Nie potrzebujemy ich. Ułożymy sobie życie bez względu na dzisiejszy dzieo. Obiecuję, że będę cię odwiedzad tak często jak to tylko będzie możliwe. A potem spotkamy się na studiach, na medycynie. - Na weterynarii – automatycznie powiedziała Kailee i uśmiechnęły się do siebie blado. Zawsze chciały razem studiowad, ale zawsze też nie mogły się dogadad co do wyboru kierunku. - Na medycynie, weterynarii, wszystko jedno – powiedziała Sonia, wolno ruszając z nią do domu. – Byle daleko stąd. - Jak najdalej – zgodziła się Kailee.

23 Rozdział I Wulfridge, 7 lat później Sonia Whitmore poprawiła poły sukienki, którą wybierała z partnerką swojego brata przez całe godziny, żeby dobrze wyglądad na ich ślubie, a którą Izzy jeszcze potem dopieszczała swoją magią przez następne godziny, po czym zdjęła buty na szaleoczo wysokich obcasach i wygodnie oparła stopy o parkan otaczający pole z namiotem weselnym. Uwielbiała buty na wysokich obcasach, ale teraz już po prostu ją bolały nogi. Niedługo pewnie też zacznie ziewad, no ale ostatnie dni były długie i pełne pracy. Po pierwsze – jej dyżury w szpitalu. Nie mogła wziąd wolnego, bo Agavin, jej elfi przyjaciel i chirurg mentor już i tak chodził na duże ustępstwa, kiedy co miesiąc prawie na cały tydzieo ją po cichu usypiał, a potem nawet nad nią czuwał. Sam fakt, że zgodził się trzymad to w sekrecie przed jej całą rodziną był najlepszym powodem, żeby nie zostawiad mu całej roboty na głowie. Po drugie, razem z matką pracowały jak mróweczki, żeby zorganizowad wspaniałe wesele dla Crofta i jego partnerki Isabelle, która przy okazji była ostatnią księżniczką wszystkich sabatów i nawet ostatnimi czasy zdecydowała się na przejęcie pełnej władzy nad całym światem czarodziejów i czarownic. Była przez to tak zajęta, że nie miała już nawet głowy do przygotowao do ślubu, zwłaszcza, że musiała obskoczyd dwa wesela: jedno w swoim pałacu w Salem, bardzo oficjalne i pełne nudnych dygnitarzy ze świata zmiennych, elfów i czarodziejów, no a teraz drugie, przeznaczone tylko dla wilków i zorganizowane w Wulfridge. Laila, Wadera ich stada i matka Sonii, stawała na głowie, żeby przygotowad świetną imprezę, a Izzy dała jej co do tego wolną rękę, dlatego dzisiaj bawili się w olbrzymim namiocie, zgodnie z wszystkimi wilczymi tradycjami. Jednak matka potrzebowała pomocy, więc Sonia ostatnimi czasy musiała się rozdwoid. Jakoś jej się to udało, ale teraz zaczynała czud spore zmęczenie. Funkcjonowanie na najwyższych obrotach nawet przy wilczej wytrzymałości w koocu dawało się we znaki i Sonia wymknęła się na chwilę, żeby odsapnąd. No bo tutaj pojawiało się pewne po trzecie: Izzy, z którą bardzo się zżyła i naprawdę bardzo ją lubiła, nawet pomimo tego, że była czarownicą i długo ukrywała przed nimi swój status w swoim świecie, poprosiła ją by została jej druhną, a na taką prośbę bratowej się nie

24 odmawia, więc Sonia robiła co mogła, żeby ślub i wesele były dla przyjaciółki niezapomniane. Zorganizowała jej nawet wieczór panieoski z erotycznym tancerzem. Croft nie był zadowolony, kiedy się o tym dowiedział. Było też i po czwarte: z powodu nękającego ich czarnoksiężnika, który porywał wilki i odprawiał nad nimi jakieś dziwne vodoo, prowadzili teraz podwójny grafik patroli, a to oznaczało, że Sonia też dwa razy częściej pilnowała granic. Nie żeby musiała, bo była Zwiadowcą, a nie Strażnikiem, ale ponieważ przez całe życie uparcie walczyła, żeby pozwolono jej pełnid w stadzie jakąś ważną rolę, to teraz nie zamierzała siedzied z boku, kiedy inni, w tym jej wszyscy bracia, ciężej pracowali. W każdym razie Sonia ostatnio miała masę zajęd i teraz zaczynała już czud tego skutki. Zwłaszcza że tak jak się wynudziła na oficjalnym weselu w pałacu, na którym jej całą rozrywkę stanowiło świetne jedzenie, liczenie marmurowych płytek i złotych masek w sali balowej, no i głupie poczucie humoru jej braci, tak na tym „wilczym” weselu wybawiła się za wszystkie czasy. Zresztą, tak jak Izzy. Teraz też przydawało się mied siedmiu braci, bo chod przyszła z Agavinem, z którym od jakiegoś czasu próbowała się umawiad, to taoczyła głównie z Rustym, Troy’em, Harperem i Mickeyem, a do tego jeszcze z Drako, który czasami wgapiał się w nią tak maślanym wzrokiem, że chciała go uderzyd, nastoletnimi przyjaciółmi piętnastoletniego Mickey’a i jednocześnie synami Bety w watasze: trojaczkami Theo, Lee i Key’em, no i jeszcze z trochę aroganckim i bezczelnym Maxem, pracującym w warsztacie samochodowym Troy’a. Oczywiście byli też i inni, którzy porywali ją do taoca, z jej własnym ojcem włącznie, ale to wszystko po prostu sprawiło, że wyszalała się jak nigdy. A teraz konieczne potrzebowała trochę chłodnego, nocnego powietrza, masażu stóp i pogawędki z Kailee. - Jesteś po prostu zołzą, że nie przyjechałaś – rzuciła Sonia do telefonu, który ramieniem przyciskała do ucha, a dłoomi rozmasowywała najbardziej bolące części stóp. – Wiesz jak rozczarowałaś Izzy? Myślała, że cię wreszcie pozna. Poza tym, to ślub mojego brata. Jak mogłaś nie przyjechad, żeby na własne oczy zobaczyd jak jeden z Whitmorów dobrowolnie się żeni, a do tego jest po uszy zakochany w swojej partnerce? Przecież to jest warte uwiecznienia w jakiejś kronice! Po drugiej stronie linii Kailee zachichotała tym swoim znajomym, ślicznym śmiechem, którego Sonia tak jej zazdrościła. - I tak nie wierzę, że Croft się sparował. Chyba będzie koniec świata.

25 - No widzisz? Trzeba było przyjechad, żeby to zobaczyd. Nigdy nie wiadomo, czy za chwilę nie walnie w nas jakiś piorun. - Strasznie żałuję, naprawdę. Na pewno bym przyjechała, gdyby nie ten piekielny egzamin, bo też strasznie chciałabym ją poznad. Księżniczka wszystkich sabatów! Czarownica! Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyd. Wilk i czarownica. Ciekawe co im się urodzi. - Myślę, że nie będziemy czekad długo, żeby się przekonad. Zapewniam cię, że Croft ciężko pracuje nad stworzeniem potomka i wykorzystuje na to każdą wolną sekundę. Pewnie nawet teraz gdzieś zaciągnął Izzy, żeby się z nią pobawid. Ja się naprawdę dziwię, że ta dziewczyna jeszcze może normalnie chodzid. Kailee ryknęła dzikim śmiechem. - Jesteś okropna! - Ja? To nie ja wyciągam kobietę w białej sukni ślubnej do krzaków. Pokaż mi jakąkolwiek kobietę, która zrobiłaby coś takiego drugiej kobiecie. Nie ma takiej. Tylko facet pomyśli, że to może byd zabawne. - Jak ja żałuję, że mnie tam nie ma – westchnęła Kailee. – A może wsiądziecie z tą czaderską czarownicą na jej miotłę i tu do mnie wpadniecie? Mogłabym ją poznad. - Rozczaruję cię, kochanie, ale okazuje się, że czarownice wcale nie potrafią latad na miotłach. - Jak to nie potrafią? – jęknęła z rozczarowaniem. – Ani trochę? - Nic a nic. - To może chociaż na jakimś dywanie? - Ani na dywanie, ani na łopacie, ani na mopie. W ogóle nie latają. - Bez sensu. - Prawda? To samo jej powiedziałam. A przy okazji, Izzy i Croft dziękują za prezent i za telefon z życzeniami. A właściwie to Izzy dziękuję, bo Croft miał trochę dziwną minę. Co im przysłałaś? - Smycz, obrożę i kaganiec – wypaliła radośnie Kailee i Sonia oczyma duszy widziała jak przyjaciółka się teraz intensywnie szczerzy. – Sprawdziłam i wszystko powinno pasowad na Crofta. Sonia aż się zachłysnęła ze śmiechu. - To by wyjaśniało, dlaczego Izzy miała taką radosną minę, jak za to dziękowała.