Z czyjego ona lód wychodzi?
A szron niebieski kto rozmno y ?
Ksi ga Hioba, 38. 29
7
Mi so si k bi
Pomara cza wci le a a pod kredensem.
Ch opiec po o y si na pod odze, wsun r k pod
mebel i wyci gn si w stron pomara czy. Ale nie do-
si ga jej. Palcami wymaca kurz i podeschni t pestk
z wi ni.
ch opiec w kie-
runku ciemno ci pod kredensem.
Odrzuci pestk i pogrozi pomara czy pi ci .
Uniós si na kolankach. Chwil kl cza , d ubi c
w nosie. Wsta , rozejrza si . Na blacie kredensu mi -
dzy cukiernic , butelk keczupu i puszk kawy roz-
puszczalnej le a a zapomniana przez mam ró owo-
srebrna puderniczka. Ch opiec wzi j , poobraca
w r kach, otworzy . Z okr g ego lustereczka spojrza
na niego jasnow osy ch opiec z du ymi, nieco wy upia-
stymi jasnoniebieskimi oczami, wielkimi odstaj cymi
uszami, malutkim sp aszczonym nosem i ma , zawsze
mokr i pytaj co otwart buzi imbecyla.
ch opiec,
zamkn puderniczk i od o y j . Wysun szu ad
z kredensu. W szu adzie le a y sztu ce. Ch opiec wzi
8
y k , po o y si na pod odze i spróbowa y k si g-
n po pomara cz . Nie uda o si .
, Czecze cu jeden, przyskrzyni
ch opiec w stron zakurzonego linoleum i zastuka
y k Come on! Come on! Come on!
Nieosi galna pomara cza le a a w pó mroku.
Ch opiec usiad . Popatrzy na y k . Stukn ni
w kredens. Wsta i lekko zaczepi g ow o wysuni t
szu ad .
sowa g ow , rzuci y k do szu ady.
Wzi nó sto owy. Obróci go w r kach. Porówna
z y k .
Wrzuci nó do szu ady. Wsun szu ad . Pod-
szed do kuchenki elektrycznej. Nad ni na cianie
wisia y: durszlak, dwuz bny widelec, y ka cedzakowa,
chochla, wa ek do ciasta. Ch opiec zatrzyma wzrok
na wa ku:
Stan na palcach, wyci gn r k po wa ek. I z tru-
dem dotkn palcami jego chropowatej drewnianej
ko cówki. Wa ek si zako ysa . Ch opiec spojrza na
niego. Potem podsun krzes o do kuchenki, wszed na
nie. Wyprostowa si . Chwyci r k wa ek. Ale do jego
r czki z dziurk i sznureczkiem wci by o daleko.
c wa ka, ch o-
piec podniós lew bos stop i postawi j na palniku.
Poszarpa wa ek. Ale krótka sznurkowa p telka nie
chcia a si ze lizn z drewnianego zaczepu. Sapi c,
9
ch opiec zacz podci ga praw nog . To by o niewy-
godne. Chwyci za wa ek mocniej, pomagaj c prawej
nodze:
Up grade, grubasie...
Odbi si nog od krzes a, gwa towniej stan na
p ycie, zachwia si , balansuj c, i obiema r kami chwy-
ci za wa ek. Sznurkowa p telka si naci gn a. I ze-
skoczy a z haczyka. Ch opiec pierdn . I z wa kiem
w r kach zacz upada na wznak.
silne r ce z lekko ci go pochwy-
ci y.
I od razu postawi y na krze le.
Ch opiec odwróci g ow . Sta za nim nieznajomy
m czyzna.
ci
g ow na?
e zosta
i u miechn si szeroko, ods aniaj c mocne bia e
z by.
zaniepokojony ch opiec,
ciskaj c w r kach wa ek.
M czyzna zdj go z krzes a i postawi na pod o-
dze. Przykucn obok. Jego u miechni ta twarz znala-
z a si naprzeciw twarzy ch opca. Na policzku m czy-
zna mia niewielk szram . Krótko ostrzy one na je a
rudawe w osy stercza y.
10
spod kredensu pomara cz ,
to lepiej b dzie to zrobi nie wa kiem, tylko mopem.
Wiesz dlaczego?
opiec patrzy na nieznajomego spo-
de ba swoimi wielkimi, przezroczystymi, niebieskimi
oczyma.
kiem twoja babcia wa kuje ciasto na dro -
d owe bu eczki. A mopem mama przeciera pod og .
A przecie lubisz bu eczki z nadzieniem jajecznym?
.
c, niech wa ek s u y do wa kowania bu e-
czek.
M czyzna wyj wa ek z r k ch opca i odwiesi go
na miejsce.
pomara cz zaraz wydostaniemy.
Nieznajomy pewnym krokiem wyszed z kuchni,
otworzy drzwi do toalety, wzi mopa i wróci z nim
do ch opca. Nachyli si do samej pod ogi i z atwo -
ci wyturla pomara cz spod kredensu. Op uka j
pod kranem, wytar r cznikiem kuchennym i poda
ch opcu.
. Mama na ciebie czeka.
ch opiec.
tasz cioci
Wier ? T , która ci da a dinozaura?
em. W wiecie Dziec-
ka.
11
em cioci Wiery. Michai czy-
zna wyci gn wielk d o o mi pozna mojego
imiennika!
Ch opiecpoda mur k .Silneopalonepalceostro -
nie oplot y si wokó d oni ch opca.
Na dworze zaszczeka y psy. M czyzna podszed
do okna, spojrza za rank .
Ch opiec zacz obiera pomara cz .
m czyzna, patrz c przez okno.
czyzna zasun rank
em sze lat, te ju sam si ubiera em. I umia em je -
dzi na rowerze. A ty masz rower?
przed-
nie ko opiec d uba w pomara czy.
m czyzna.
azi przez p ot do
Mochnacza. I wszystko im kradnie.
M czyzna wzi wdech i wydech.
, ja ci obior pomara cz .
A ty si w tym czasie ubieraj.
do cioci Wiery?
a czyzna zabra ch opcu poma-
ra cz my ju czasu. Trzeba si wyk -
pa . Skwar przecie taki... Zreszt nie mam ochoty sta
w korkach. No ju , ju , Miszka!
Ch opiec pobieg do sypialni. W przedpokoju ko o
drzwi wej ciowych sta a wielka niebieska walizka.
12
ch opiec.
m czyzna.
mia si m , kaska-
derze!
Ch opiec wszed do sypialni.
Zdj z oparcia krzes a szorty i zacz je wk ada . Ale
zobaczy le cego na poduszce i cz ciowo przykryte-
go ko dr pluszowego dinozaura. Obok dinozaura le-
a a bry ka lodu. Od topniej cego lodu na poduszce
rozp ywa a si plama.
cz c si w szortach,
ch opiec podbieg do ó ka i zrzuci lód na pod og .
e si ! Up grade, up grade!
Ch opiec wci gn szorty, w o y koszulk i san-
da y. Potem podniós bry k lodu i pobieg z ni do
kuchni.
zsika !
W kuchni m czyzna siedzia na krze le i z u mie-
chem patrzy na wbiegaj cego ch opca. Obok na stole
le a a nieobrana pomara cza. Ch opiec wrzuci lód do
zlewu. M czyzna wsta z krzes a.
e si ? wietnie.
Wyj telefon komórkowy, wybra numer:
Schowa komórk w kieszeni.
opiec zadar g ow i spojrza
na ni .
13
czyzna wyj
z kieszeni niewielki spray z gazem, dok adnie zakry
sobie d oni nos i prysn sprayem na ch opca.
Ch opiec potrz sn g ow , zmru y oczy. Odwró-
ci si , zakrywaj c twarz r kami. Zachrypia . I wybieg
z kuchni. W korytarzu nogi si pod nim ugi y i zacz
si osuwa . Na r ce wchodz cego do mieszkania dru-
giego m czyzny. Który pochwyci ch opca i od razu
zaniós do sypialni. Z kuchni, nadal jeszcze zatykaj c
nos, wybieg m czyzna, który przyszed wcze niej.
Obaj pochylili si nad ch opcem. Pierwszy m czyzna
by wy szy. Bracia wiat o ci nazywali go Dor. Dru-
giego, o bujnej blond czuprynie, z ma jasn bródk ,
zwali Jasto. Obaj mieli silne, opalone i muskularne
r ce. Te r ce zacz y teraz zwinnie pracowa : wydosta y
ma strzykawk z br zowaw ciecz , zrobi y ch opcu
szybki zastrzyk w rami , rozebra y go do naga, za o y y
mu pampersa.
Dor przyniós niebiesk walizk , otworzy . W waliz-
ce le a koc z wielb dziej we ny. M czy ni ostro nie
zawin li ch opca w koc, zostawiaj c ods oni t tylko
twarz. Niebieskie, przezroczyste po bokach nierucho-
me oko patrzy o na nich w zamy leniu.
Jasto.
Dor.
nie dzia a.
14
Pochwycili bezwolne, poblad e r ce ch opca i na mi-
nut zamarli, zamykaj c oczy. Nast pnie ockn li si ,
zamkn li walizk . Jasto bez wysi ku podniós j i do-
niós do drzwi. Postawi . Uchyli drzwi, obaj zamarli,
ws uchali si . Na klatce schodowej panowa a cisza. Dor
i Jasto spojrzeli sobie w szmaragdowoniebieskie i sza-
rawosza rowe oczy. I gwa townie si obj li, w jakim
dzikim szale, z wielk si przylgn li do siebie klatkami
piersiowymi. Z ich ust wyrwa y si s abe, g uche d wi -
ki, silne r ce si zacisn y, napi y, zamar y. G owy im
zadr a y. Serca p r z e m ó w i y .
Jasto.
ci powietrze z p uc.
Obaj j kn li i gwa townie si odepchn li, odsun li.
Natychmiast doszli do siebie. Uspokoili si . Nabra-
li powietrza do p uc. I p ynnie je wypu cili.
Dor wyszed za drzwi. I zacz schodzi po scho-
dach: winda nie dzia a a. Jasto chwil poczeka , po
czym z walizk ruszy za nim. Dor ostro nie zbiega
w dó po schodkach, lekko nios c swoje silne, wyspor-
towane cia o.
Mi dzy parterem a pierwszym pi trem tego pi t-
nastopi trowego bloku z wielkiej p yty od czasu do
czasu nocowa bezdomny Walera Sopleuch. Ostatni
noc sp dzi na klatce schodowej ze swoj przyjació k
Zul j . Przed chwil go obudzi a, daj c piwa. Kl -
cz c i ochryple kln c, Sopleuch szpera po brudnych
kieszeniach, wyd ubuj c drobniaki, jakie mu zosta y
z poprzedniego dnia. S ysz c, e kto schodzi z góry,
podniós g ow i zaintonowa z przyzwyczajenia:
15
emu nurkowi na ugaszenie
pragnienia!
Schodz c do nich po schodach, Dor wsun r k do
kieszeni. Bezdomni dostrzegli go.
owieku, nie b d achem, ja przecie te
cz mówi Sopleuch, ale nie doko czy zdania. Dor
zdecydowanie i z potworn si uderzy go w g ow
kastetem.
Rozleg si s aby trzask p kaj cej czaszki. Zul ja
cofn a si , otwieraj c bezz bne usta. Dor doskoczy
do niej i grzmotn j w nos. Z ca si stukn a g ow
w wymazan graf ti cian . Sopleuch bezd wi cznie
pad na pod og . Dor przeszed nad nim, owin ka-
stet chusteczk do nosa, schowa do kieszeni, ruszy
w dó . Jasto schodzi wolniej, ostro nie nios c walizk .
Przechodz c mi dzy le cymi na posadzce bezdomny-
mi i zezuj c na drgaj ce i przesi kaj ce moczem nogi
Zul i, instynktownie uniós walizk wy ej, zszed na
parter, min wind z tablic og oszeniow i wyszed
na podwórze, zahaczaj c lew r k za stalowy zadzior
na futrynie drzwi wej ciowych.
Na dworze by o gor co i s onecznie. Przed klatk
schodow sta o zakurzone iguli. Za kierownic sie-
dzia ysawy niebieskooki blondyn w szarej koszulce
i patrzy na trzy zaniepokojone bezpa skie psy, ujada-
j ce na niego. Jak tylko psy zobaczy y Jasto, zacz y uja-
da jeszcze zacieklej i odbieg y nieco od samochodu.
Jasto po o y walizk na tylnym siedzeniu i usadowi
si ko o kierowcy. iguli ruszy o, wyjecha o z podwó-
rza.
16
kierowca.
Jasto.
kierowca.
miechn si ner-
wowo.
em o tym wcze niej.
y do ust
zadrapan r k i wyssa kapi c kropl krwi.
iguli wjecha o na ulic Ostrowitianowa. I od razu
ruszy za nim masywny ciemnogranatowy jeep lincoln
navigator. Za kierownic siedzia chudy Ire, obok nie-
Ire.
kowicie wyczerpany,
skry w d oniach swoj m sk twarz.
iguli skr ci o na ulic Profsojuzn , przejecha o
jeszcze kawa ek i stan o. Lincoln zatrzyma si obok.
Dor wyskoczy , otworzy tylne drzwi. Jasto wysiad
z iguli i poda mu walizk . Dor po o y walizk na
tylnym siedzeniu, usiad obok, Jasto od zewn trz
zatrzasn drzwi jeepa. Lincoln navigator od razu ru-
szy , gwa townie wyjecha zza iguli. W lad za nim
ruszy czarny mercedes S 500 z przyciemnionymi szy-
bami i z niebieskimi numerami milicyjnymi. W rod-
ku siedzieli Obu, Tryw i Merog w mundurach o cerów
milicji. Obu przy o y do ucha komórk .
przez swoj komórk Ire, prze-
puszczaj c mercedesa naprzód.
17
Dor otworzy solidny zamek niebieskiej walizki,
uniós wieko. Ch opiec spa w kocu. Jego twarz lek-
ko si zaró owi a. Dor wzi r k ch opca. By a zimna
i bezwolna. Pochyli si nad ch opcem, przy o y jego
d o do swojej piersi i na chwil zamkn oczy.
Nieoczekiwanie na prawym pasie zderzy y si dwa
samochody i jeden z nich zahaczy o jeepa. Lincolnem
wstrz sn o, wpad w wir. Dor obj r kami walizk ,
przytrzymuj c j na siedzeniu.
wrzeszcze , upuszczaj c komór-
k , ale panuj c nad kierownic .
do ty u.
?
so, mi go Dor, patrz c na
zatrzymuj ce si y wypadek.
Lincoln mkn naprzód. Uszkodzony tylny b otnik
stercza . Na wiat ach zatrzymali si obok mercedesa.
Dor otworzy drzwi i przekaza walizk Merog, który
u o y j obok siebie na tylnym siedzeniu. Mercedes
ruszy gwa townie z miejsca na czerwonym wietle.
Merog otworzy walizk , spojrza na pi cego ch opca.
Zamkn swoje kasztanowo-niebieskie oczy. Jego twarz
natychmiast jakby skamienia a.
Skr cili na moskiewsk obwodnic MKAD.
Nieoczekiwanie mercedesem szarpn o. I s abo
zastuka a przebita opona.
Obu zacz wykr ca na prawo i stan na poboczu.
Mercedes przechyli si na prawy bok.
18
Siedz cy w samochodzie w napi ciu spojrzeli po so-
bie. Merog zamkn walizk , wyj z torby sportowej
pistolet z t umikiem. Tryw wyci gn spod siedzenia
karabin maszynowy krótkolufowy, odbezpieczy .
Obu wyjrza przez okno.
a z prawej. To nie przypadek.
Merog.
, chwa a wiat o Obu i zabra Tryw
I od razu po czy si z Dor.
apali my dwie gumy. To nie przypa-
dek. Potrzebni s bracia.
Dor.
gniesz mi so.
s e r c u , Obu. Id do was.
so si k bi. Z n a m
to.
on .
so ich czuje. Potrzebujemy
po prostu braci!
Tryw wyszed , zacz zmienia pierwsz opon .
Jeep z odstaj cym zderzakiem min ich i zatrzyma
si dziesi metrów dalej. Obu opu ci przyciemnian
szyb . Do mercedesa podjecha a bia a toyota patrolu
drogówki z migaj cym kogutem. Wysiad z niej t gi
podporucznik z nabrzmia , niezadowolon twarz ,
19
niezapalonym papierosem w pulchnej d oni, zasalu-
towa .
i czo em!
Dalej kr c c podno nik, Tryw podniós g ow .
le! Jak to mówi , i ko si
potknie, i merc zawiedzie. Pomóc?
, je li si nie Me-
rog zamiast Tryw, opuszczaj c przyciemnian szyb
i trzymaj em wczo-
raj r k oparzy , a porucznik Warennikow (kiwn na
Obu) nabawi si przepukliny lewego j dra po wysi ku
seksualnym!
Obu, Merog i Tryw roze miali si .
zdarzaj w naszej ci kiej robo-
miechn si i ziewn ner-
wowo, poklepa si
pomo wi ta... Kurde,
gdzie ja j ... jak zawsze w samochodzie...
Odwróci si .
ognia!
Drzwi toyoty si otworzy y i z samochodu wysko-
czy sier ant drogówki z ka asznikowem. W r ce pod-
porucznika szcz kn otwieraj cy si w ski nó .
y ze zdenerwowania pod-
porucznik w mgnieniu oka wycelowa w szyj , ale
ostrze utkwi o w ramieniu uchylaj cego si przed
ciosem Tryw; w tym momencie celna kula, któr wy-
strzeli Merog przez okno mercedesa, przeszy a g ow
20
t giego podporucznika. Sier ant otworzy ogie . Kule
drasn y Tryw, rykoszetem odbijaj c si od opancerzo-
nego mercedesa. Dor otworzy drzwi baga nika jeepa
i wystrzeli d ug seri w toyot . Rozprysn a si przed-
nia szyba, przeszyty kulami podporucznik pad . Ze
skr caj cego srebrnego jeepa wysun si ka asznikow
z za adowanym granatnikiem podlufowym. Granat-
nik wystrzeli w niebieskiego jeepa. Wybuch rozniós
samochód, odrzucaj c odbiegaj cego Dor. Obu opu -
ci szyb w tylnych drzwiach i wystrzeli d ug seri
w jeepa. Jeep wbi si w dostawcz gazel , z jego rozpry-
skuj cych si okien kto zacz strzela . Kilka samo-
chodów na lewym pasie autostrady zderzy o si , jeden
zap on . Obu, Merog z okien mercedesa i podnosz -
cy si z drogi Dor otworzyli ogie w kierunku jeepa.
Rozp dzona cysterna na mleko zacz a hamowa , wy-
mijaj c p on ce samochody, ale zab kana kula tra a
kierowc w gard o. Cysterna skr ci a w prawo i wbi a
si w czarnego mercedesa. ó ta cysterna z niebieskim
a si zgniata i prze ama a si
na pó . Mleko chlusn o do wn trza mercedesa przez
otwarte okna. Krztusz c si mlekiem, Obu i Merog
zacz li wyci ga z samochodu walizk z ch opcem.
Obu by ranny w szyj i stopniowo traci si y. Mleko
momentalnie wype ni o samochód, Merog wymaca
klamk tylnych drzwi, otworzy je i razem z walizk
wyp yn na drog . Obu zakrztusi si mlekiem i zo-
sta w maszynie. Mleko chlusta o na asfalt z otwar-
tych tylnych drzwi mercedesa. Merog z apa walizk ,
21
usiad , rozejrza si . Ruch na obwodnicy usta . Dwa
samochody i wysadzony w powietrze lincoln navigator
p on y. W srebrnym jeepie nikt nie dawa znaku ycia.
Od pal cego si lincolna do Merog szed , zataczaj c
si , Dor. Wybuch mocno go okaleczy . Swoje ostatnie
kroki na ziemi stawia , ciskaj c w prawej r ce karabin
maszynowy, a lew podtrzymuj c swoje wn trzno ci,
gotowe wylecie z rozerwanego brzucha. Okrwawiona
i osmalona twarz by a nie do poznania.
Dor i run na
ziemi .
Jego krew zmiesza a si z mlekiem.
Merog drgn ca ym cia em, zazgrzyta z bami, z a-
pa automat, który wypad z okrwawionej r ki Dor,
podniós walizk , przeskoczy przez barierk i rozbryz-
guj c krople mleka, rzuci si do przydro nego rowu,
cym
yj
Stan.
Ze stoj cych samochodów wysun li si o mieleni
ludzie.
apcie go!
na milicj !
ak, kurwa!
ap padalca!
22
o rzut beretem!
yszeli strzelanin , na pewno ju jad !
Wielu ludzi dzwoni o z komórek.
Merog pobieg przez krzaki, min gara e i wysko-
czy na ulic genera a Tiuleniewa. W takie niedzielne
przedpo udnie ulica by a pustawa, od czasu do czasu
przeje d a y ni pojedyncze samochody. Przechod-
niów te by o niewielu. I w a ciwie nie szli, tylko sta-
li, ws uchani w to, co si dzieje na obwodnicy. Me-
rog stan za ma ym srebrzystym blaszanym gara em
*, postawi walizk na ziemi, wytar mokr
od mleka twarz i rozejrza si . Pod klatk schodow
bloku rozmawia y w o ywieniu trzy kobiety, próbuj c
przez drzewa i krzaki przyjrze si temu, co dzieje si
na obwodnicy. Grupa dzieciaków wyskoczy a z drugiej
klatki schodowej i pobieg a w tamt stron . A stam-
t d dobieg g niej eksplodo-
wa bak p on cego samochodu. Przeje d aj cy obok
zielony daewoo nexia zatrzyma si . Chudy, ponury
i przygarbiony kierowca z papierosem w ustach wy-
siad , stan na palcach i popatrzy w stron obwod-
nicy.
o no rzuci pytanie
w przestrze .
* Moskiewski wynalazek, niespotykany w innych miastach
y, blaszany gara , niewiele wi kszy od pojazdu w nim
chronionego. Stoj takie do dzi na wielu moskiewskich bloko-
wiskach.
23
Merog, wygl daj c zza
blaszanego gara u i skierowa na m czyzn automat.
.
M czyzna ponuro spojrza na Merog. I na jego
ociekaj ce mlekiem milicyjne pagony.
Merog podniós lew r k walizk , podszed do
samochodu.
Kiedy szed , mleko g o no chlupota o w jego bu-
tach. M czyzna ponuro i w napi ciu patrzy na mo-
krego od stóp do g ów i okapuj cego mlekiem Merog.
a w chudym
brzuchu m czyzny.
M czyzna ockn si . I otworzy tylne drzwi.
. Tylko powoli.
Lufa wbi a si w chude plecy. M czyzna zacz si
wsuwa za kierownic . Od strony obwodnicy MKAD
da y si s ysze syreny milicyjnych wozów. Merog po-
o y walizk na tylnym fotelu, poczeka , a m czyzna
ulokuje si , i sam siad z ty u, obok walizki.
luf automatu mi dzy
przednie siedzenia.
M czyzna chwyci za d wigni skrzyni biegów.
Z lufy skapn a kropla mleka. Spad a na ko cist pi
kierowcy. Któr wrzuci jedynk . Samochód ruszy .
Merog.
Przygarbiony kierowca doda gazu.
Merog wyj z jego ust zapalonego papierosa i wy-
rzuci przez okno. Samochód dojecha do rozwidlenia
dróg.
24
Merog.
Nexia skr ci a w ulic Tiop yj Stan. Merog uchyli
walizk :ch opiecca yczasspa wkocu.Merogzamkn
walizk , wsun r k do lewej mokrej kieszeni spodni.
Kiesze by w sa-
mochodzie.
komórk kierowcy.
M czyzna wyj telefon z kieszeni na piersi bez-
r kawnika i nie odwracaj c si , poda do ty u. Merog
wzi , zacz wybiera numer.
adowa kie-
rowca.
Merog rzuci komórk pod swoje nogi. Dojechali
do kolejnego skrzy owania.
Merog.
Pojechali ulic profesora Winogradowa. Na niebie
da si s ysze warkot helikoptera. Merog otworzy
swoje okno, wysun g ow , spojrza do góry: helikop-
ter lecia ca kiem niewysoko. Puch z topoli przyczepi
si do rz s niebiesko-piwnego oka Merog. Otar puch
r k , rozejrza si wokó . Ulica si urwa a. To by a le-
pa uliczka. Na lewo po drodze sta y bloki, po prawej
stronie zielenia park.
Merog.
Przygarbiony skr ci .
Nexia podjecha a pod blok i stan a obok innych
samochodów.
silnik.
Tytu orygina u: Copyright © 2005 by Vladimir Sorokin Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2007 Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2007 Wydanie I Warszawa 2007
Z czyjego ona lód wychodzi? A szron niebieski kto rozmno y ? Ksi ga Hioba, 38. 29
7 Mi so si k bi Pomara cza wci le a a pod kredensem. Ch opiec po o y si na pod odze, wsun r k pod mebel i wyci gn si w stron pomara czy. Ale nie do- si ga jej. Palcami wymaca kurz i podeschni t pestk z wi ni. ch opiec w kie- runku ciemno ci pod kredensem. Odrzuci pestk i pogrozi pomara czy pi ci . Uniós si na kolankach. Chwil kl cza , d ubi c w nosie. Wsta , rozejrza si . Na blacie kredensu mi - dzy cukiernic , butelk keczupu i puszk kawy roz- puszczalnej le a a zapomniana przez mam ró owo- srebrna puderniczka. Ch opiec wzi j , poobraca w r kach, otworzy . Z okr g ego lustereczka spojrza na niego jasnow osy ch opiec z du ymi, nieco wy upia- stymi jasnoniebieskimi oczami, wielkimi odstaj cymi uszami, malutkim sp aszczonym nosem i ma , zawsze mokr i pytaj co otwart buzi imbecyla. ch opiec, zamkn puderniczk i od o y j . Wysun szu ad z kredensu. W szu adzie le a y sztu ce. Ch opiec wzi
8 y k , po o y si na pod odze i spróbowa y k si g- n po pomara cz . Nie uda o si . , Czecze cu jeden, przyskrzyni ch opiec w stron zakurzonego linoleum i zastuka y k Come on! Come on! Come on! Nieosi galna pomara cza le a a w pó mroku. Ch opiec usiad . Popatrzy na y k . Stukn ni w kredens. Wsta i lekko zaczepi g ow o wysuni t szu ad . sowa g ow , rzuci y k do szu ady. Wzi nó sto owy. Obróci go w r kach. Porówna z y k . Wrzuci nó do szu ady. Wsun szu ad . Pod- szed do kuchenki elektrycznej. Nad ni na cianie wisia y: durszlak, dwuz bny widelec, y ka cedzakowa, chochla, wa ek do ciasta. Ch opiec zatrzyma wzrok na wa ku: Stan na palcach, wyci gn r k po wa ek. I z tru- dem dotkn palcami jego chropowatej drewnianej ko cówki. Wa ek si zako ysa . Ch opiec spojrza na niego. Potem podsun krzes o do kuchenki, wszed na nie. Wyprostowa si . Chwyci r k wa ek. Ale do jego r czki z dziurk i sznureczkiem wci by o daleko. c wa ka, ch o- piec podniós lew bos stop i postawi j na palniku. Poszarpa wa ek. Ale krótka sznurkowa p telka nie chcia a si ze lizn z drewnianego zaczepu. Sapi c,
9 ch opiec zacz podci ga praw nog . To by o niewy- godne. Chwyci za wa ek mocniej, pomagaj c prawej nodze: Up grade, grubasie... Odbi si nog od krzes a, gwa towniej stan na p ycie, zachwia si , balansuj c, i obiema r kami chwy- ci za wa ek. Sznurkowa p telka si naci gn a. I ze- skoczy a z haczyka. Ch opiec pierdn . I z wa kiem w r kach zacz upada na wznak. silne r ce z lekko ci go pochwy- ci y. I od razu postawi y na krze le. Ch opiec odwróci g ow . Sta za nim nieznajomy m czyzna. ci g ow na? e zosta i u miechn si szeroko, ods aniaj c mocne bia e z by. zaniepokojony ch opiec, ciskaj c w r kach wa ek. M czyzna zdj go z krzes a i postawi na pod o- dze. Przykucn obok. Jego u miechni ta twarz znala- z a si naprzeciw twarzy ch opca. Na policzku m czy- zna mia niewielk szram . Krótko ostrzy one na je a rudawe w osy stercza y.
10 spod kredensu pomara cz , to lepiej b dzie to zrobi nie wa kiem, tylko mopem. Wiesz dlaczego? opiec patrzy na nieznajomego spo- de ba swoimi wielkimi, przezroczystymi, niebieskimi oczyma. kiem twoja babcia wa kuje ciasto na dro - d owe bu eczki. A mopem mama przeciera pod og . A przecie lubisz bu eczki z nadzieniem jajecznym? . c, niech wa ek s u y do wa kowania bu e- czek. M czyzna wyj wa ek z r k ch opca i odwiesi go na miejsce. pomara cz zaraz wydostaniemy. Nieznajomy pewnym krokiem wyszed z kuchni, otworzy drzwi do toalety, wzi mopa i wróci z nim do ch opca. Nachyli si do samej pod ogi i z atwo - ci wyturla pomara cz spod kredensu. Op uka j pod kranem, wytar r cznikiem kuchennym i poda ch opcu. . Mama na ciebie czeka. ch opiec. tasz cioci Wier ? T , która ci da a dinozaura? em. W wiecie Dziec- ka.
11 em cioci Wiery. Michai czy- zna wyci gn wielk d o o mi pozna mojego imiennika! Ch opiecpoda mur k .Silneopalonepalceostro - nie oplot y si wokó d oni ch opca. Na dworze zaszczeka y psy. M czyzna podszed do okna, spojrza za rank . Ch opiec zacz obiera pomara cz . m czyzna, patrz c przez okno. czyzna zasun rank em sze lat, te ju sam si ubiera em. I umia em je - dzi na rowerze. A ty masz rower? przed- nie ko opiec d uba w pomara czy. m czyzna. azi przez p ot do Mochnacza. I wszystko im kradnie. M czyzna wzi wdech i wydech. , ja ci obior pomara cz . A ty si w tym czasie ubieraj. do cioci Wiery? a czyzna zabra ch opcu poma- ra cz my ju czasu. Trzeba si wyk - pa . Skwar przecie taki... Zreszt nie mam ochoty sta w korkach. No ju , ju , Miszka! Ch opiec pobieg do sypialni. W przedpokoju ko o drzwi wej ciowych sta a wielka niebieska walizka.
12 ch opiec. m czyzna. mia si m , kaska- derze! Ch opiec wszed do sypialni. Zdj z oparcia krzes a szorty i zacz je wk ada . Ale zobaczy le cego na poduszce i cz ciowo przykryte- go ko dr pluszowego dinozaura. Obok dinozaura le- a a bry ka lodu. Od topniej cego lodu na poduszce rozp ywa a si plama. cz c si w szortach, ch opiec podbieg do ó ka i zrzuci lód na pod og . e si ! Up grade, up grade! Ch opiec wci gn szorty, w o y koszulk i san- da y. Potem podniós bry k lodu i pobieg z ni do kuchni. zsika ! W kuchni m czyzna siedzia na krze le i z u mie- chem patrzy na wbiegaj cego ch opca. Obok na stole le a a nieobrana pomara cza. Ch opiec wrzuci lód do zlewu. M czyzna wsta z krzes a. e si ? wietnie. Wyj telefon komórkowy, wybra numer: Schowa komórk w kieszeni. opiec zadar g ow i spojrza na ni .
13 czyzna wyj z kieszeni niewielki spray z gazem, dok adnie zakry sobie d oni nos i prysn sprayem na ch opca. Ch opiec potrz sn g ow , zmru y oczy. Odwró- ci si , zakrywaj c twarz r kami. Zachrypia . I wybieg z kuchni. W korytarzu nogi si pod nim ugi y i zacz si osuwa . Na r ce wchodz cego do mieszkania dru- giego m czyzny. Który pochwyci ch opca i od razu zaniós do sypialni. Z kuchni, nadal jeszcze zatykaj c nos, wybieg m czyzna, który przyszed wcze niej. Obaj pochylili si nad ch opcem. Pierwszy m czyzna by wy szy. Bracia wiat o ci nazywali go Dor. Dru- giego, o bujnej blond czuprynie, z ma jasn bródk , zwali Jasto. Obaj mieli silne, opalone i muskularne r ce. Te r ce zacz y teraz zwinnie pracowa : wydosta y ma strzykawk z br zowaw ciecz , zrobi y ch opcu szybki zastrzyk w rami , rozebra y go do naga, za o y y mu pampersa. Dor przyniós niebiesk walizk , otworzy . W waliz- ce le a koc z wielb dziej we ny. M czy ni ostro nie zawin li ch opca w koc, zostawiaj c ods oni t tylko twarz. Niebieskie, przezroczyste po bokach nierucho- me oko patrzy o na nich w zamy leniu. Jasto. Dor. nie dzia a.
14 Pochwycili bezwolne, poblad e r ce ch opca i na mi- nut zamarli, zamykaj c oczy. Nast pnie ockn li si , zamkn li walizk . Jasto bez wysi ku podniós j i do- niós do drzwi. Postawi . Uchyli drzwi, obaj zamarli, ws uchali si . Na klatce schodowej panowa a cisza. Dor i Jasto spojrzeli sobie w szmaragdowoniebieskie i sza- rawosza rowe oczy. I gwa townie si obj li, w jakim dzikim szale, z wielk si przylgn li do siebie klatkami piersiowymi. Z ich ust wyrwa y si s abe, g uche d wi - ki, silne r ce si zacisn y, napi y, zamar y. G owy im zadr a y. Serca p r z e m ó w i y . Jasto. ci powietrze z p uc. Obaj j kn li i gwa townie si odepchn li, odsun li. Natychmiast doszli do siebie. Uspokoili si . Nabra- li powietrza do p uc. I p ynnie je wypu cili. Dor wyszed za drzwi. I zacz schodzi po scho- dach: winda nie dzia a a. Jasto chwil poczeka , po czym z walizk ruszy za nim. Dor ostro nie zbiega w dó po schodkach, lekko nios c swoje silne, wyspor- towane cia o. Mi dzy parterem a pierwszym pi trem tego pi t- nastopi trowego bloku z wielkiej p yty od czasu do czasu nocowa bezdomny Walera Sopleuch. Ostatni noc sp dzi na klatce schodowej ze swoj przyjació k Zul j . Przed chwil go obudzi a, daj c piwa. Kl - cz c i ochryple kln c, Sopleuch szpera po brudnych kieszeniach, wyd ubuj c drobniaki, jakie mu zosta y z poprzedniego dnia. S ysz c, e kto schodzi z góry, podniós g ow i zaintonowa z przyzwyczajenia:
15 emu nurkowi na ugaszenie pragnienia! Schodz c do nich po schodach, Dor wsun r k do kieszeni. Bezdomni dostrzegli go. owieku, nie b d achem, ja przecie te cz mówi Sopleuch, ale nie doko czy zdania. Dor zdecydowanie i z potworn si uderzy go w g ow kastetem. Rozleg si s aby trzask p kaj cej czaszki. Zul ja cofn a si , otwieraj c bezz bne usta. Dor doskoczy do niej i grzmotn j w nos. Z ca si stukn a g ow w wymazan graf ti cian . Sopleuch bezd wi cznie pad na pod og . Dor przeszed nad nim, owin ka- stet chusteczk do nosa, schowa do kieszeni, ruszy w dó . Jasto schodzi wolniej, ostro nie nios c walizk . Przechodz c mi dzy le cymi na posadzce bezdomny- mi i zezuj c na drgaj ce i przesi kaj ce moczem nogi Zul i, instynktownie uniós walizk wy ej, zszed na parter, min wind z tablic og oszeniow i wyszed na podwórze, zahaczaj c lew r k za stalowy zadzior na futrynie drzwi wej ciowych. Na dworze by o gor co i s onecznie. Przed klatk schodow sta o zakurzone iguli. Za kierownic sie- dzia ysawy niebieskooki blondyn w szarej koszulce i patrzy na trzy zaniepokojone bezpa skie psy, ujada- j ce na niego. Jak tylko psy zobaczy y Jasto, zacz y uja- da jeszcze zacieklej i odbieg y nieco od samochodu. Jasto po o y walizk na tylnym siedzeniu i usadowi si ko o kierowcy. iguli ruszy o, wyjecha o z podwó- rza.
16 kierowca. Jasto. kierowca. miechn si ner- wowo. em o tym wcze niej. y do ust zadrapan r k i wyssa kapi c kropl krwi. iguli wjecha o na ulic Ostrowitianowa. I od razu ruszy za nim masywny ciemnogranatowy jeep lincoln navigator. Za kierownic siedzia chudy Ire, obok nie- Ire. kowicie wyczerpany, skry w d oniach swoj m sk twarz. iguli skr ci o na ulic Profsojuzn , przejecha o jeszcze kawa ek i stan o. Lincoln zatrzyma si obok. Dor wyskoczy , otworzy tylne drzwi. Jasto wysiad z iguli i poda mu walizk . Dor po o y walizk na tylnym siedzeniu, usiad obok, Jasto od zewn trz zatrzasn drzwi jeepa. Lincoln navigator od razu ru- szy , gwa townie wyjecha zza iguli. W lad za nim ruszy czarny mercedes S 500 z przyciemnionymi szy- bami i z niebieskimi numerami milicyjnymi. W rod- ku siedzieli Obu, Tryw i Merog w mundurach o cerów milicji. Obu przy o y do ucha komórk . przez swoj komórk Ire, prze- puszczaj c mercedesa naprzód.
17 Dor otworzy solidny zamek niebieskiej walizki, uniós wieko. Ch opiec spa w kocu. Jego twarz lek- ko si zaró owi a. Dor wzi r k ch opca. By a zimna i bezwolna. Pochyli si nad ch opcem, przy o y jego d o do swojej piersi i na chwil zamkn oczy. Nieoczekiwanie na prawym pasie zderzy y si dwa samochody i jeden z nich zahaczy o jeepa. Lincolnem wstrz sn o, wpad w wir. Dor obj r kami walizk , przytrzymuj c j na siedzeniu. wrzeszcze , upuszczaj c komór- k , ale panuj c nad kierownic . do ty u. ? so, mi go Dor, patrz c na zatrzymuj ce si y wypadek. Lincoln mkn naprzód. Uszkodzony tylny b otnik stercza . Na wiat ach zatrzymali si obok mercedesa. Dor otworzy drzwi i przekaza walizk Merog, który u o y j obok siebie na tylnym siedzeniu. Mercedes ruszy gwa townie z miejsca na czerwonym wietle. Merog otworzy walizk , spojrza na pi cego ch opca. Zamkn swoje kasztanowo-niebieskie oczy. Jego twarz natychmiast jakby skamienia a. Skr cili na moskiewsk obwodnic MKAD. Nieoczekiwanie mercedesem szarpn o. I s abo zastuka a przebita opona. Obu zacz wykr ca na prawo i stan na poboczu. Mercedes przechyli si na prawy bok.
18 Siedz cy w samochodzie w napi ciu spojrzeli po so- bie. Merog zamkn walizk , wyj z torby sportowej pistolet z t umikiem. Tryw wyci gn spod siedzenia karabin maszynowy krótkolufowy, odbezpieczy . Obu wyjrza przez okno. a z prawej. To nie przypadek. Merog. , chwa a wiat o Obu i zabra Tryw I od razu po czy si z Dor. apali my dwie gumy. To nie przypa- dek. Potrzebni s bracia. Dor. gniesz mi so. s e r c u , Obu. Id do was. so si k bi. Z n a m to. on . so ich czuje. Potrzebujemy po prostu braci! Tryw wyszed , zacz zmienia pierwsz opon . Jeep z odstaj cym zderzakiem min ich i zatrzyma si dziesi metrów dalej. Obu opu ci przyciemnian szyb . Do mercedesa podjecha a bia a toyota patrolu drogówki z migaj cym kogutem. Wysiad z niej t gi podporucznik z nabrzmia , niezadowolon twarz ,
19 niezapalonym papierosem w pulchnej d oni, zasalu- towa . i czo em! Dalej kr c c podno nik, Tryw podniós g ow . le! Jak to mówi , i ko si potknie, i merc zawiedzie. Pomóc? , je li si nie Me- rog zamiast Tryw, opuszczaj c przyciemnian szyb i trzymaj em wczo- raj r k oparzy , a porucznik Warennikow (kiwn na Obu) nabawi si przepukliny lewego j dra po wysi ku seksualnym! Obu, Merog i Tryw roze miali si . zdarzaj w naszej ci kiej robo- miechn si i ziewn ner- wowo, poklepa si pomo wi ta... Kurde, gdzie ja j ... jak zawsze w samochodzie... Odwróci si . ognia! Drzwi toyoty si otworzy y i z samochodu wysko- czy sier ant drogówki z ka asznikowem. W r ce pod- porucznika szcz kn otwieraj cy si w ski nó . y ze zdenerwowania pod- porucznik w mgnieniu oka wycelowa w szyj , ale ostrze utkwi o w ramieniu uchylaj cego si przed ciosem Tryw; w tym momencie celna kula, któr wy- strzeli Merog przez okno mercedesa, przeszy a g ow
20 t giego podporucznika. Sier ant otworzy ogie . Kule drasn y Tryw, rykoszetem odbijaj c si od opancerzo- nego mercedesa. Dor otworzy drzwi baga nika jeepa i wystrzeli d ug seri w toyot . Rozprysn a si przed- nia szyba, przeszyty kulami podporucznik pad . Ze skr caj cego srebrnego jeepa wysun si ka asznikow z za adowanym granatnikiem podlufowym. Granat- nik wystrzeli w niebieskiego jeepa. Wybuch rozniós samochód, odrzucaj c odbiegaj cego Dor. Obu opu - ci szyb w tylnych drzwiach i wystrzeli d ug seri w jeepa. Jeep wbi si w dostawcz gazel , z jego rozpry- skuj cych si okien kto zacz strzela . Kilka samo- chodów na lewym pasie autostrady zderzy o si , jeden zap on . Obu, Merog z okien mercedesa i podnosz - cy si z drogi Dor otworzyli ogie w kierunku jeepa. Rozp dzona cysterna na mleko zacz a hamowa , wy- mijaj c p on ce samochody, ale zab kana kula tra a kierowc w gard o. Cysterna skr ci a w prawo i wbi a si w czarnego mercedesa. ó ta cysterna z niebieskim a si zgniata i prze ama a si na pó . Mleko chlusn o do wn trza mercedesa przez otwarte okna. Krztusz c si mlekiem, Obu i Merog zacz li wyci ga z samochodu walizk z ch opcem. Obu by ranny w szyj i stopniowo traci si y. Mleko momentalnie wype ni o samochód, Merog wymaca klamk tylnych drzwi, otworzy je i razem z walizk wyp yn na drog . Obu zakrztusi si mlekiem i zo- sta w maszynie. Mleko chlusta o na asfalt z otwar- tych tylnych drzwi mercedesa. Merog z apa walizk ,
21 usiad , rozejrza si . Ruch na obwodnicy usta . Dwa samochody i wysadzony w powietrze lincoln navigator p on y. W srebrnym jeepie nikt nie dawa znaku ycia. Od pal cego si lincolna do Merog szed , zataczaj c si , Dor. Wybuch mocno go okaleczy . Swoje ostatnie kroki na ziemi stawia , ciskaj c w prawej r ce karabin maszynowy, a lew podtrzymuj c swoje wn trzno ci, gotowe wylecie z rozerwanego brzucha. Okrwawiona i osmalona twarz by a nie do poznania. Dor i run na ziemi . Jego krew zmiesza a si z mlekiem. Merog drgn ca ym cia em, zazgrzyta z bami, z a- pa automat, który wypad z okrwawionej r ki Dor, podniós walizk , przeskoczy przez barierk i rozbryz- guj c krople mleka, rzuci si do przydro nego rowu, cym yj Stan. Ze stoj cych samochodów wysun li si o mieleni ludzie. apcie go! na milicj ! ak, kurwa! ap padalca!
22 o rzut beretem! yszeli strzelanin , na pewno ju jad ! Wielu ludzi dzwoni o z komórek. Merog pobieg przez krzaki, min gara e i wysko- czy na ulic genera a Tiuleniewa. W takie niedzielne przedpo udnie ulica by a pustawa, od czasu do czasu przeje d a y ni pojedyncze samochody. Przechod- niów te by o niewielu. I w a ciwie nie szli, tylko sta- li, ws uchani w to, co si dzieje na obwodnicy. Me- rog stan za ma ym srebrzystym blaszanym gara em *, postawi walizk na ziemi, wytar mokr od mleka twarz i rozejrza si . Pod klatk schodow bloku rozmawia y w o ywieniu trzy kobiety, próbuj c przez drzewa i krzaki przyjrze si temu, co dzieje si na obwodnicy. Grupa dzieciaków wyskoczy a z drugiej klatki schodowej i pobieg a w tamt stron . A stam- t d dobieg g niej eksplodo- wa bak p on cego samochodu. Przeje d aj cy obok zielony daewoo nexia zatrzyma si . Chudy, ponury i przygarbiony kierowca z papierosem w ustach wy- siad , stan na palcach i popatrzy w stron obwod- nicy. o no rzuci pytanie w przestrze . * Moskiewski wynalazek, niespotykany w innych miastach y, blaszany gara , niewiele wi kszy od pojazdu w nim chronionego. Stoj takie do dzi na wielu moskiewskich bloko- wiskach.
23 Merog, wygl daj c zza blaszanego gara u i skierowa na m czyzn automat. . M czyzna ponuro spojrza na Merog. I na jego ociekaj ce mlekiem milicyjne pagony. Merog podniós lew r k walizk , podszed do samochodu. Kiedy szed , mleko g o no chlupota o w jego bu- tach. M czyzna ponuro i w napi ciu patrzy na mo- krego od stóp do g ów i okapuj cego mlekiem Merog. a w chudym brzuchu m czyzny. M czyzna ockn si . I otworzy tylne drzwi. . Tylko powoli. Lufa wbi a si w chude plecy. M czyzna zacz si wsuwa za kierownic . Od strony obwodnicy MKAD da y si s ysze syreny milicyjnych wozów. Merog po- o y walizk na tylnym fotelu, poczeka , a m czyzna ulokuje si , i sam siad z ty u, obok walizki. luf automatu mi dzy przednie siedzenia. M czyzna chwyci za d wigni skrzyni biegów. Z lufy skapn a kropla mleka. Spad a na ko cist pi kierowcy. Któr wrzuci jedynk . Samochód ruszy . Merog. Przygarbiony kierowca doda gazu. Merog wyj z jego ust zapalonego papierosa i wy- rzuci przez okno. Samochód dojecha do rozwidlenia dróg.
24 Merog. Nexia skr ci a w ulic Tiop yj Stan. Merog uchyli walizk :ch opiecca yczasspa wkocu.Merogzamkn walizk , wsun r k do lewej mokrej kieszeni spodni. Kiesze by w sa- mochodzie. komórk kierowcy. M czyzna wyj telefon z kieszeni na piersi bez- r kawnika i nie odwracaj c si , poda do ty u. Merog wzi , zacz wybiera numer. adowa kie- rowca. Merog rzuci komórk pod swoje nogi. Dojechali do kolejnego skrzy owania. Merog. Pojechali ulic profesora Winogradowa. Na niebie da si s ysze warkot helikoptera. Merog otworzy swoje okno, wysun g ow , spojrza do góry: helikop- ter lecia ca kiem niewysoko. Puch z topoli przyczepi si do rz s niebiesko-piwnego oka Merog. Otar puch r k , rozejrza si wokó . Ulica si urwa a. To by a le- pa uliczka. Na lewo po drodze sta y bloki, po prawej stronie zielenia park. Merog. Przygarbiony skr ci . Nexia podjecha a pod blok i stan a obok innych samochodów. silnik.