Claux Nicolas [wampir z Paryża]
Początek
15 listopada 1994 roku paryska policja aresztowała 22-letniego Nicolasa Claux, który był
podejrzany o morderstwo na Thierry'm Bissonnier'rze. To morderstwo było jednym z najbardziej
brutalnych zabójstw z podtekstem homoseksualnym, jakie zdarzyły się w październiku 1994
roku w Paryżu.
Przewodniczący śledztwu Gilbert Thiel wiedział, że wszystkie siedem zabójstw z października
popełnił jeden człowiek, jednak nawet tak doświadczony stróż prawa jak on nie był
przygotowany na zeznania Clauxa dotyczące kanibalizmu, sadyzmu, ani na żadną rzecz, którą
ten zdążył uczynić w swoim dotychczasowym życiu.
Jednak Nicolas powiedział:
"Gdy zabrano mnie na przesłuchanie, policja dopiero zaczynała przeszukiwać moje mieszkanie.
Znaleźli tam, za moim łóżkiem broń kalibru 22., którą od razu przesłali do laboratorium. Ale to
nie broń ich zaskoczyła. Chciałbym zobaczyć ich miny, gdy weszli do mojego pokoju. Na
półkach leżały fragmenty ludzkich kości i zębów. Z sufitu zwisały kręgosłupy i kości nóg,
wyglądające jak groteskowe modele samolotów. Na regale ustawione były setki najlepszych
kaset dotyczących sadyzmu. Można sobie tylko wyobrazić, co panowie funkcjonariusze wtedy
sobie myśleli. Na półkach, niedaleko telewizora, stały słoiki z ludzkimi prochami, a w rogu
pokoju leżała torba zawierająca kilka par kajdanek, przyrządy chirurgiczne i taśma
samoprzylepna. W mojej lodówce było też kilka torebek skradzionej ze szpitala krwi."
Nie trwało długo zanim testy balistyczne i zebrane dowody potwierdziły, że mordercą
Thierry'ego Bissonnier'a jest Claux. Jednak teraz przed policją stało jeszcze trudniejsze zadanie -
identyfikacja tych wszystkich kości, które znaleźli w mieszkaniu Nicolasa.
Claux powiedział:
"Trochę się wahałem, zanim zdecydowałem się
powiedzieć policji skąd są te szczątki. Ciężko było się
przyznać, że rabowałem groby na kilku gotyckich
cmentarzach w Paryżu. Kiedy zapytali po co była ta krew
w mojej lodówce, bez zastanowienia odpowiedziałem, że
po prostu piłem ją regularnie. Kiedy pracowałem jako
asystant w kostnicy przez dziesięć miesięcy, po
autopsjach wykrajałem kawałki mięsa z ciał, zanosiłem
do domu, gotowałem i po prostu je zjadałem."
Podczas przesłuchiwania Nicolasa zapytano go dlaczego
zabijał, zjadał ciała, pił krew i wykopywał ciała z
cmentarzy. Jednak nie uzyskano odpowiedzi. Być może wszystkie odpowiedzi tkwią w
przeszłości Clauxa.
Pierwsze obsesje
Nicolas Claux urodził się 22 marca 1972 roku w Kamerunie. Jego ojciec był Francuzem,
pracował w banku i z tego właśnie powodu często przeprowadzali się w różne miejsca na długie
okresy czasu. Gdy Nico miał pięć lat przenieśli się do Londynu, później w wieku siedmiu lat
Mieszkanie Nico na Coustou 9
zamieszkał z rodziną w Paryżu, gdzie zostali aż przez pięć kolejnych lat.
O swoim dzieciństwie Nicolas mówi:
"Moje dzieciństwo było zupełnie zwyczajne, za wyjątkiem tego, że byłem bardzo zamknięty w
sobie i miałem naprawdę niewielu przyjaciół. Byłem jedynakiem, nie miałem się z kim bawić,
więc większość czasu spędzałem sam w swoim pokoju. Moi rodzice byli naprawdę mili i dawali
mi wszystko, czego tylko potrzebowałem, ale nigdy nie czułem między nami jakiejś szczególnej
więzi. Nigdy mnie nie przytulali, nie całowali, tylko wiecznie zostawiali samemu sobie. Właśnie
przez to stałem się całkowicie obojętny emocjonalnie, nie umiałem okazywać uczuć. Właśnie
wtedy zaczęła się moja fascynacja śmiercią i okultyzmem. Potrafiłem spędzać całe godziny na
czytaniu książek o wampirach i wilkołakach. Szczególnie zafascynowało mnie zdjęcie posągu
sumeryjskiego demona Pazuzu. Znalazłem je w jednej z książek, które moi rodzice kupili w
Anglii. Ten posąg był dla mnie symbolem czegoś niesamowicie potężnego i starożytnego,
czegoś do czego poczułem prawdziwy szacunek. Kilka lat później zobaczyłem ten sam posąg w
"Egzorcyście" i moja fascynacja okultyzmem wzrosła jeszcze bardziej."
Gdy Nico miał dziesięć lat jego dziadek zmarł na nowotwór mózgu. Po tym wydarzeniu jego
rodzice zaczęli się coraz częściej kłócić, a Nicolas czuł się, jakby obwiniali go o przedwczesną
śmierć dziadka. To właśnie był krytyczny moment w jego życiu - od tej pory jego obsesja na
punkcie śmierci jeszcze bardziej się pogłębiła. Szczególnie zafascynowały go obrzędy
pogrzebowe, wskrzeszanie ludzi i niesamowita atmosfera kostnic oraz cmentarzy. Następnie,
gdy Nico miał dwanaście lat, wraz rodzicami przenieśli się do Lisbony (Portugalia) na cztery
kolejne lata. Tam także nie znalazł kolegów, ponieważ nikt nie zdradzał zainteresowania jego
hobby. Jego poczucie samotności przybrało na intensywności i w końcu zaczął bezwzględnie
nienawidzić wszystkich, którzy go otaczali.
Claux mówi:
"Gdy miałem szesnaście lat, przeprowadziliśmy się z powrotem do Paryża, gdzie mieszkałem
tylko z ojcem. Pamiętam, że wtedy byłem kompletnie zafascynowany cmentarzami - znałem
każdy cmentarz w Paryżu jak własną kieszeń. Pomiędzy rokiem 1990 a 1993 spędzałem w tych
miejscach każdą wolną chwilę. Tak jak botanik studiuje każdą roślinę i kwiat, tak ja studiowałem
zardzewiałe zamki i betonowe nagrobki. Najbardziej jednak lubiłem zajmować się mauzoleami.
Często zaglądałem przez ich szpary, żeby zobaczyć co jest w środku. Niektóre z nich ozdobione
były obrazami lub pięknymi posągami. To działo się niedługo przed tym, jak zdecydowałem się,
żeby zrobić coś, aby zobaczyć z bliska co znajduje się w środku tych grobowców."
W końcu Nico zdobył swoje własne narzędzia, dzięki którym mógł otwierać zamki grobowców.
Gdy były one zbyt zardzewiałe, po prostu wyłamywał je łomem, a kiedy i to nie skutkowało,
wchodził oknem. Pewnego dnia, będąc w jednym z mauzoleów poczuł się jak "władca piekieł".
Te miejsca były jego własnym królestwem. Często przybywał tam w dzień i zostawał aż do
czasu, gdy bramy cmentarza zostawały zamknięte. Wtedy mógł spokojnie kontynuować swoje
eksperymenty.
Odkrywanie królestwa
Po pewnym czasie samo przebywanie na cmentarzach i włamywanie się do grobowców przestało
wystarczać Nicolasowi. Jego fantazje poszły o poziom w górę i stały się bardziej sadystyczne:
"Pewnego dnia obudziłem się ze złowieszczą, ogromną
potrzebą, aby wykopać jakieś ciało i przynajmniej go
dotknąć. Wziąłem więc ze sobą łom, kombinerki,
śrubokręt, kilka czarnych świec, rękawiczki
chirurgiczne i plecak. Następnie udałem się metrem aż
na stację Trocadero. Było już prawie południe. Bramy
cmentarza były szeroko otwarte, ale nikogo tam nie
było, gdyż grabarze poszli na lunch. Passy to mały
gotycki cmentarz z wieloma mauzoleami jeszcze z XIX
wieku. Znajduje się pomiędzy dwoma dużymi ulicami,
więc ciężko byłoby dostać się tam niepostrzeżenie w
nocy, gdy bramy są zamknięte. Ale przecież nikomu
nie przeszłoby przez myśl, że istnieje ktoś, kto mógłby
rabować groby w samo południe.
Od początku wiedziałem, za który grób się zabiorę. To był mały grobowiec rodziny rosyjskich
imigrantów, którzy zginęli w rewolucji w 1917 roku. Już kilka dni temu udało mi się otworzyć
tamte drzwi, chociaż później znowu je zamknąłem, aby nikt nie spostrzegł się, że były otwierane.
Jednak teraz do otwarcia potrzebowałem jedynie małego kopniaka. Wtedy czułem się jak
człowiek chory umysłowo - w mojej głowie rozpętał się totalny chaos. Wziąłem więc głęboki
oddech i zacząłem schodzić schodkami prosto do krypty. Nie było tam żadnego innego źródła
światła oprócz świec, które wziąłem ze sobą. Musiałem zdjąć ciężkie betonowe wieko z grobu,
które przytrzasnęło mi stopę, gdy upadało na ziemię, ale to wcale mnie nie zraziło do dalszej
pracy.
Zbadałem trumnę przez chwilę. Była zrobiona z solidnego dębu i
zamknięta mocnymi śrubami. Nie wyglądała na bardzo starą,
więc w środku spodziewałem się znaleźć niedawno pogrzebane
ciało. Najpierw zabrałem się za zdejmowanie śrub, co zajęło mi
mniej niż dziesięć minut. Następnie otworzyłem wieko trumny
łomem. Wtedy poczułem zapach rozkładającego się ciała.
Pachniało jak Thanatyl - środek, który używany jest do
balsamowania zwłok. Wreszcie zobaczyłem ciało. Była to w
połowie przegniła, stara kobieta, owinięta w białe prześcieradło,
na którym znajdowały się brązowe plamy. Jej twarz była jakby
pokryta olejem, ale ja wiedziałem, że to jej skóra wytworzyła
takie związki po śmierci. Jej odór stał się tak intensywny, że
prawie zemdlałem. Próbowałem podnieść jedną stronę prześcieradła, ale było przyklejone do jej
zesztywniałego ciała. Jej zęby wystawały z ust, ale oczu już nie miała. Wpatrywałem się w jej
puste oczodoły i poczułem się jakbym znajdował się w jakimś wirze. Chwyciłem za śrubokręt i
zacząłem kłóć jej ciało po brzuchu, ramionach, wszędzie. Nie pamiętam co działo się później.
Wiem tylko, że gdy się obudziłem, moje ręce i ramiona pokryte były je wnętrznościami."
Po tamtym wydarzeniu - splądrowaniu swego pierwszego grobu, Nico szukał coraz to nowszych
grobowców do odwiedzenia. Sprawiało mu to wielką przyjemność i zajmował się tym aż do
chwili swego aresztowania.
Gdy fantazje stają się rzeczywistością
Gdy Nico miał 20 lat, wstąpił do wojska, gdzie nauczył się reperować i czyścić broń. Najpierw
wciągnęło go to, jednak po jakimś czasie uznał, że to zbyt nudny styl życia dla niego. Jedyną
rzeczą, która dawała mu satysfakcję były fantazje na temat morderstw. Dlatego już po roku
służenia w armii zrezygnował i chciał zacząć wykonywać jakiś zawód bliski jego fantazjom.
Jeden z cmentarzy na których buszował
Nico w katakumbach
Claux:
"W 1993 roku jedyna szkoła w okolicy odmówiła przyjęcia mnie do pracy, więc postarałem się o
posadę w paryskim szpitalu Saint Vincent-de-Paul. Był to szpital dla dzieci i jednocześnie
najlepsze miejsce, w którym mógłbym mieć kontakt ze zwłokami. Zostałem asystentem w
kostnicy, a moim pierwszym kontaktem z martwym ciałem w tym szpitalu była autopsja
dziesięcioletniej dziewczynki. Drugi asystant pokazał mi wtedy jak rozcinać brzuch i po raz
pierwszy miałem okazję dotknąć całkiem świeżego trupa. Byłem wówczas zupełnie
zafascynowany tym, jak czerwone a jednocześnie czyste były jej organy."
Jednak Nico nie zagrzał długo miejsca w szpitalu Saint
Vincent-de-Paul. Już w grudniu 1993 roku zaczął pracę
również jako asystant w kostnicy, jednak tym razem w
szpitalu Saint Joseph. Do jego obowiązków tam należała
pomoc w autopsjach, sprzątanie kostnicy oraz
przygotowywanie zwłok do zabiegów.
Nico powiedział:
"Większość autopsji była wykonywana przez nas -
asystentów. Najpierw robiliśmy na ciele nacięcie w
kształcie litery Y, a następnie wycinaliśmy żebra, stawy i
otwieraliśmy czaszkę piłą elektryczną. Później patolog
robił sekcję poszczególnych organów i wkładał je do pudełka. Po autopsji często zostawałem
sam z ciałem, aby je pozszywać, co było moją specjalnością. Wtedy właśnie zacząłem zjadać
paski mięśni z tych ciał. To było właśnie to, o czym marzyłem przez całe moje życie. Kiedyś
rozmawiałem z pewnym rzeźnikiem, który powiedział mi, że mięso jest lepsze po trzech lub
czterech dniach po śmierci. Czasami zabierałem wybrane kawałki mięsa do domu, aby je
ugotować, ale szczerze mówiąc bardziej smakowały mi surowe. Duże mięśnie ud i pleców były
bardzo dobre, ale piersi nie smakowały mi, ponieważ zazwyczaj było tam dużo tłuszczu. Ludzie
często pytają mnie co sobie pomyślałem, gdy po raz pierwszy urzeczywistniłem moje
kanibalistyczne fantazje. Więc żeby być szczerym, pomyślałem sobie wtedy: 'Wow! Teraz
jestem kanibalem! Super!'."
Druga praca Nicolasa w szpitalu Saint Joseph polegała praktycznie na tym, co obowiązki
pielęgniarza. Jednym z jego zadań było dostarczanie toreb z krwią z pobliskiego banku krwi.
Wówczas Nico zaczął kraść pojedyncze torebki krwi, zabierał je do domu i chował w lodówce.
Kiedy krew osiągnęła odpowiednią temperaturę, miksował ją z ludzkimi prochami i pił.
Pierwsza krew
Rankiem, 4 października 1994 roku, Nico Claux zdecydował o tym, żeby kolejna z jego fantazji
stała się rzeczywistością. To była dla niego wyjątkowa fantazja, taka która sprawiłaby, żeby
osiągnął kolejny stopień urzeczywistniania swoich żądz, zdecydowanie lepszy od rabowania
grobów i okaleczania zwłok. Do tej pory czekał na odpowiedni na to czas, chciał przekroczyć
granicę, która może całkowicie odmienić człowieka.
Większość poranka spędził na poszukiwaniu ofiary. Nie miało dla niego znaczenia ile będzie
miała lat, jakiej będzie płci lub rasy. Nico szukał śmierci, niczego więcej i niczego mniej.
Późnym popołudniem zdecydował się poszukać szczęścia w Minitel'u (wczesna wersja
Internetu), gdzie zaczął rozmawiać z mężczyzną imieniem Thierry o sadomasochizmie i
niewolnictwie i homoseksualizmie. Zaraz potem zdecydowali się spotkać i Thierry podał mu
swój adres. Jednak Nicolas wcale nie zamierzał uprawiać z nim seksu.
Kostnica w której pracował
Nicolas mówi:
"Wówczas spotkania gejów przez Minitel były dość popularne. Domyśliłem się, że to jest
najłatwiejszy sposób, żeby zabić któregoś z nich bez żadnych świadków i miałem gwarancję
pozostania anonimowym, dlatego zdecydowałem się na spotkanie z Thierry'm około południa.
Miałem ze sobą broń kalibru 22., którą schowałem pod kurtką. Kiedy dojechałem na miejsce, do
jednopokojowego apartamentu na strychu, zapukałem do drzwi i podałem Thierry'emu swoje
fałszywe imię, którym wcześniej posługiwałem się w Minitel'u. Otworzył mi drzwi i kiedy
wszedłem do środka, a on jeszcze zamykał drzwi, wyciągnąłem moją broń. Odwrócił się i
zobaczył pistolet wycelowany prosto w jego oko. Po chwili nacisnąłem spust, a on upadł na
podłogę bez słowa. To wszystko było bardzo dziwne. Działo się jak na zwolnionym filmie.
Zobaczyłem, że krwawi. Zaraz potem rozejrzałem się trochę po jego mieszkaniu. Kiedy
wróciłem na miejsce, gdzie leżał, zauważyłem, że dalej się rusza i bardzo głośno oddycha, więc
strzeliłem jeszcze raz - w tył głowy. Ciągle żył, więc strzeliłem później jeszcze kilka razy,
chociaż tak naprawdę myślałem, że pierwszy strzał go zabije. Następnie udałem się do kuchni,
gdzie znalazłem ciasteczka, które zjadłem siedząc w rogu pokoju i patrząc na Thierry'ego. Kiedy
skończyłem, postanowiłem szybko się stamtąd zmyć i strzeliłem mu jeszcze raz w plecy, tak dla
pewności. Na koniec jeszcze rozbiłem mu jakąś doniczkę na głowie, zamazałem moje odciski
palców, zabrałem jego książeczkę czekową, kartę kredytową, portfel, prawo jazdy i budzik. No i
odszedłem."
Ciało Thierry'ego Bissonniera leżało tak przez trzy kolejne dni, aż do czasu, kiedy jego rodzice
postanowili go odwiedzić. Gdy zobaczyli w jego mieszkaniu drastyczną scenę, od razu zgłosili
to na policję. Okazało się, że mężczyzna był pracownikiem restauracji i czasami dorabiał jako
muzyk. Był także zaangażowany w związek ze starszym od siebie mężczyzną.
Jednym z pierwszych funkcjonariuszy policji, jacy dojechali na miejsce zbrodni był oficer
śledczy Gilbert Thiel. Dla niego tak brutalne morderstwo, jak to, nie było niczym nowym.
Thierry był ofiarą typowego przestępstwa na tle seksualnym, jakich wiele miało miejsce w
Paryżu każdego roku. Już w tym miesiącu było siedem morderstw dokonanych w podobnych
okolicznościach.
Podczas autopsji Bissonniera wykazano, że pierwsza kula wycelowana była w oko i zatrzymała
się tuż przed mózgiem. Następne podziurawiły głowę Thierry'ego jak sito. Ostatni strzał, oddany
w plecy, natychmiastowo zakończył jego żywot trafiając w serce. Tylko dwa pytania miotały się
wówczas w głowach śledczych: "Kto to zrobił i dlaczego?".
Dlaczego?
Po śmierci Thierry'ego Bissonniera Nicolas popełnił fatalny błąd. W połowie października
poszedł do banku wybrać trochę gotówki korzystając z czeków Bissonniera. Kiedy poproszono
go o jakiś dowód tożsamości, pokazał prawo jazdy swej ofiary z wklejonym własnym zdjęciem.
Oszustwo wykryto dopiero, kiedy bankier porównał podpisy na czeku i prawie jazdy. Nicolas
uciekł zanim policja przybyła na miejsce, jednak od tamtego czasu zaczął się za nim pościg.
Claux:
"15 listopada 1994 roku aresztowano mnie naprzeciwko kabaretu Moulin Rouge. Policja
rozpoznała mnie ze zdjęcia na sfałszowanym prawie jazdy Bissonniera. Wtedy też, kiedy
pokazano mi raport balistyczny z sekcji zwłok Thierry'ego, przyznałem się do jego
zamordowania. Później śledztwo wykazało, że rabowałem groby na kilku paryskich
cmentarzach, kradłem kości i okaleczałem zwłoki. Kiedy spytali mnie dlaczego kradłem krew i
przechowywałem ją w lodówce, od razu powiedziałem, że po prostu ją piłem. Przyznałem się
także do moich niezwykłych nawyków żywieniowych i opowiedziałem o pracy w kostnicy, a
także moim kanibalizmie.
Dlaczego zacząłem zabijać? Najpierw mówiłem, że moim głównym
motywem były rabunki. Jednak to, jak starannie zacierałem ślady było
podejrzane. To musiało być morderstwo z premedytacją. Ponieważ Thierry
był homoseksualistą, policja najpierw myślała, że morderstwo ma podłoże
seksualne. Ale tak nie było. Ja po prostu szukałem śmierci. Niedługo potem
zamknięto mnie w paryskim więzieniu Fleury-Merogis. Jest to miejsce,
gdzie przetrzymuje się podejrzanych aż do czasu rozpoczęcia ich rozprawy
sądowej. Jednak we Francji zazwyczaj na rozprawę trzeba czekać od trzech
do czterech lat, więc, z powodu przepełnienia, także wydłuża się okres
czekania na umieszczenie w więzieniu."
W tym samym czasie sąd wyznaczył grupę wyspecjalizowanych
psychologów i psychiatrów, którzy przez kolejne dwa lata poddawali Nico
najróżniejszym testom. W końcu eksperci zdiagnozowali u niego, że cierpi
na nekrofilię i sadyzm seksualny. Jednak nie wykryto w jego psychice żadnych znaczących
anomalii, które mogłyby zaburzyć kontrolowanie jego czynów.
Nicolas powiedział:
"W pewnym momencie inspektor Thiel poprosił mnie o
przeprowadzenie wizji lokalnej. Odbyła się ona w mieszkaniu
ofiary, gdzie pokazałem moją wersję wydarzeń. Powiedziałem, że
pierwszy strzał był zupełnie przypadkowy, ale kiedy miał miejsce
kontynuowałem strzelanie, dopóki nie zabiłem tego chłopaka.
Trzymałem się tej wersji aż do samej rozprawy. Powiedziałem, że
moim motywem był rabunek, ale kiedy zrozumiałem, że mogę
zmniejszyć odpowiedzialność za moje czyny, zmieniłem zeznania.
Powiedziałem, że dzień przed morderstwem pokłóciłem się z
pewnymi homoseksualistami na cmentarzu o to, że to jest moje
terytorium a nie ich. Według tego wyszukałem w Minitel'u właśnie
homoseksualisty, ponieważ chciałem go przestraszyć i się zemścić."
Tłumaczenie Nico częściowo zadowoliło psychiatrów, którzy przyznali mu ograniczoną
odpowiedzialność za czyny. W grudniu 1996 roku, Gilbert Thiel zdecydował się na zamknięcie
wstępnego śledztwa, ponieważ miał już wystarczająco dużo dowodów, aby rozpocząć proces
przeciwko Nicolasowi Claux'owi.
Wyrok
Proces Nico rozpoczął się 9 maja 1997 roku w Cour d'Assises w Paryżu. Dziewięcioosobowa
ława przysięgłych wybrana została przez głównego sędziego W. Waechter'a. Obrońca Nicolasa,
Irene Terrel, zdecydowała się na obronę taktyką udowodnienia niepoczytalności klienta. Plan
oskarżyciela polegał na pokazaniu okrutnych zdjęć z miejsca przestępstwa oraz z mieszkania
Clauxa.
Claux:
"Zdjęcia pokazano, ponieważ chciano w ten sposób utworzyć połączenie pomiędzy tym, co
zrobiłem a środowiskiem w jakim mieszkałem. Chciano dowieść, że w moim przypadku fantazja
miała wpływ na rzeczywistość w jakiej żyłem."
Powództwo twierdziło, że Nico umyślnie zabił Bissonnier'a i że wszystko było dokładnie
zaplanowane. Pokazano także listę przestępstw, które Nico popełnił tuż po morderstwie, czyli,
Gilbert Thiel
Nico podczas aresztowania
między innymi, kradzież książeczki czekowej, karty kredytowej, portfela, prawa jazdy i budzika.
Następnie powołano się na to, że Nico sfałszował prawo jazdy Bissonnier'a i jego podpis.
Dodatkowo zbrodnia dokonana na Thierry'm doskonale pasowała do szeregu identycznych
morderstw dokonanych w Paryżu w ciągu 1994 roku. Tak więc wszyscy myśleli, że Nico jest
seryjnym mordercą.
Nico:
"Prokurator nazwał mnie 'uzależnionym od śmierci wampirem'.
Myślał, że usiłowałem kopiować znanego seryjnego zabójcę
Remy'ego R.. Jeden z inspektorów śledczych po prostu uważał, że,
mimo braku oczywistych dowodów przeciwko mnie, muszę być
mordercą, ponieważ mój profil psychologiczny idealnie do tego
pasuje. Dodatkowo policja wpadła na to, że często pojawiam się w
miejscach, gdzie przebywały przed śmiercią ofiary prawdziwego
seryjnego mordercy."
Jednak te rzekome dowody, o których mówi Claux nie
wystarczyły, aby oskarżyć go o zamordowanie pozostałych osób.
Jednocześnie ciągle pozostała do rozstrzygnięcia sprawa jego niepoczytalności. Niemal każdy z
ekspertów, którzy badali go przez ostatnie lata przedstawiał inną diagnozę.
Ławnicy obradowali przez trzy godziny. Nicolas Claux został uznany winnym morderstwa z
premedytacją, rozboju z posiadaniem broni oraz profanowania i rabowania grobów. Według
wyroku Nico miał spędzić w więzieniu dwanaście lat, zapłacić sądowi 25 tysięcy franków, a
rodzinie jego ofiary 300 tysięcy franków.
Epilog
Pierwsze lata więzienne Nico odbył w więzieniu Fleury-
Merogis, które znajduje się na południu Paryża. Claux
spędził tam cztery lata i dwa miesiące, aż do lutego 1999
roku, kiedy to przeniesiono go do Maison Centrale Poissy,
około 15 mil od Paryża. W tym właśnie więzieniu
zamykani są seryjni mordercy i terroryści. Podczas
swojego pobytu tam, Nico dzielił celę z przynajmniej
sześcioma "seryjnymi".
Claux mówi:
"Przez dwa lata uczyłem się programowania komputerów,
ale najwięcej czasu spędzałem na siłowni. W 1997 roku
zacząłem malować i wtedy zdałem sobie sprawę, że mam
do tego wrodzony talent. Należałem także do więziennej ekipy filmowej, gdzie nauczyłem się
posługiwać kamerą wideo. Najczęściej filmowaliśmy koncerty, mecze i walki bokserskie."
Sędzia Waechter
Nico w więzieniu
Ktoś kiedyś zapytał Nicolasa o odczuciach, które towarzyszą jedzeniu
ludzkiego ciała, na co on odpowiedział: "To jest tak jakbyś dotykał
twarzy Boga. Czujesz wtedy, że już nie należysz do rasy ludzkiej, że
jesteś kimś ponad nią".
W wywiadzie z Great Falls Tribune, Clancy McKenzie, profesor
psychologii na uniwersytecie w Waszyngtonie, stwierdził, że
kanibalizm jest zachowaniem związanym z wcześniejszym
przeżyciem jakiego urazu, często w dzieciństwie i że być może coś
takiego wpłynęło na Claux'a.
Po odsiedzeniu zaledwie siedmiu lat i czterech miesięcy z wyroku
mającego trwać dwanaście lat, Nicolas Claux został zwolniony z
więzienia (22 marca 2002 roku). Od tego czasu zajmuje się
malarstwem, tatuowaniem, a także założył w Internecie swoją własną
stronę (nicoclaux.free.fr), na której można zobaczyć jego sztukę.
Nico:
"Jest jakiś związek pomiędzy sztuką a morderstwem.
Obydwie rzeczy są poszukiwaniem estetyzmu. I obie dają
mi niesamowicie silne doznania. Sztuka jest
powoływaniem do życia, a morderstwo jest zagładą. Może
to właśnie dlatego tak wielu morderców w więzieniu
zajmuje się sztuką. Może próbują zrekompensować chęć
zabijania siłą tworzenia. Kreowanie i destrukcja
dokonywane tymi samymi rękoma."
Po wyjściu z więzienia
Jego sztuka
Claux Nicolas [wampir z Paryża] Początek 15 listopada 1994 roku paryska policja aresztowała 22-letniego Nicolasa Claux, który był podejrzany o morderstwo na Thierry'm Bissonnier'rze. To morderstwo było jednym z najbardziej brutalnych zabójstw z podtekstem homoseksualnym, jakie zdarzyły się w październiku 1994 roku w Paryżu. Przewodniczący śledztwu Gilbert Thiel wiedział, że wszystkie siedem zabójstw z października popełnił jeden człowiek, jednak nawet tak doświadczony stróż prawa jak on nie był przygotowany na zeznania Clauxa dotyczące kanibalizmu, sadyzmu, ani na żadną rzecz, którą ten zdążył uczynić w swoim dotychczasowym życiu. Jednak Nicolas powiedział: "Gdy zabrano mnie na przesłuchanie, policja dopiero zaczynała przeszukiwać moje mieszkanie. Znaleźli tam, za moim łóżkiem broń kalibru 22., którą od razu przesłali do laboratorium. Ale to nie broń ich zaskoczyła. Chciałbym zobaczyć ich miny, gdy weszli do mojego pokoju. Na półkach leżały fragmenty ludzkich kości i zębów. Z sufitu zwisały kręgosłupy i kości nóg, wyglądające jak groteskowe modele samolotów. Na regale ustawione były setki najlepszych kaset dotyczących sadyzmu. Można sobie tylko wyobrazić, co panowie funkcjonariusze wtedy sobie myśleli. Na półkach, niedaleko telewizora, stały słoiki z ludzkimi prochami, a w rogu pokoju leżała torba zawierająca kilka par kajdanek, przyrządy chirurgiczne i taśma samoprzylepna. W mojej lodówce było też kilka torebek skradzionej ze szpitala krwi." Nie trwało długo zanim testy balistyczne i zebrane dowody potwierdziły, że mordercą Thierry'ego Bissonnier'a jest Claux. Jednak teraz przed policją stało jeszcze trudniejsze zadanie - identyfikacja tych wszystkich kości, które znaleźli w mieszkaniu Nicolasa. Claux powiedział: "Trochę się wahałem, zanim zdecydowałem się powiedzieć policji skąd są te szczątki. Ciężko było się przyznać, że rabowałem groby na kilku gotyckich cmentarzach w Paryżu. Kiedy zapytali po co była ta krew w mojej lodówce, bez zastanowienia odpowiedziałem, że po prostu piłem ją regularnie. Kiedy pracowałem jako asystant w kostnicy przez dziesięć miesięcy, po autopsjach wykrajałem kawałki mięsa z ciał, zanosiłem do domu, gotowałem i po prostu je zjadałem." Podczas przesłuchiwania Nicolasa zapytano go dlaczego zabijał, zjadał ciała, pił krew i wykopywał ciała z cmentarzy. Jednak nie uzyskano odpowiedzi. Być może wszystkie odpowiedzi tkwią w przeszłości Clauxa. Pierwsze obsesje Nicolas Claux urodził się 22 marca 1972 roku w Kamerunie. Jego ojciec był Francuzem, pracował w banku i z tego właśnie powodu często przeprowadzali się w różne miejsca na długie okresy czasu. Gdy Nico miał pięć lat przenieśli się do Londynu, później w wieku siedmiu lat Mieszkanie Nico na Coustou 9
zamieszkał z rodziną w Paryżu, gdzie zostali aż przez pięć kolejnych lat. O swoim dzieciństwie Nicolas mówi: "Moje dzieciństwo było zupełnie zwyczajne, za wyjątkiem tego, że byłem bardzo zamknięty w sobie i miałem naprawdę niewielu przyjaciół. Byłem jedynakiem, nie miałem się z kim bawić, więc większość czasu spędzałem sam w swoim pokoju. Moi rodzice byli naprawdę mili i dawali mi wszystko, czego tylko potrzebowałem, ale nigdy nie czułem między nami jakiejś szczególnej więzi. Nigdy mnie nie przytulali, nie całowali, tylko wiecznie zostawiali samemu sobie. Właśnie przez to stałem się całkowicie obojętny emocjonalnie, nie umiałem okazywać uczuć. Właśnie wtedy zaczęła się moja fascynacja śmiercią i okultyzmem. Potrafiłem spędzać całe godziny na czytaniu książek o wampirach i wilkołakach. Szczególnie zafascynowało mnie zdjęcie posągu sumeryjskiego demona Pazuzu. Znalazłem je w jednej z książek, które moi rodzice kupili w Anglii. Ten posąg był dla mnie symbolem czegoś niesamowicie potężnego i starożytnego, czegoś do czego poczułem prawdziwy szacunek. Kilka lat później zobaczyłem ten sam posąg w "Egzorcyście" i moja fascynacja okultyzmem wzrosła jeszcze bardziej." Gdy Nico miał dziesięć lat jego dziadek zmarł na nowotwór mózgu. Po tym wydarzeniu jego rodzice zaczęli się coraz częściej kłócić, a Nicolas czuł się, jakby obwiniali go o przedwczesną śmierć dziadka. To właśnie był krytyczny moment w jego życiu - od tej pory jego obsesja na punkcie śmierci jeszcze bardziej się pogłębiła. Szczególnie zafascynowały go obrzędy pogrzebowe, wskrzeszanie ludzi i niesamowita atmosfera kostnic oraz cmentarzy. Następnie, gdy Nico miał dwanaście lat, wraz rodzicami przenieśli się do Lisbony (Portugalia) na cztery kolejne lata. Tam także nie znalazł kolegów, ponieważ nikt nie zdradzał zainteresowania jego hobby. Jego poczucie samotności przybrało na intensywności i w końcu zaczął bezwzględnie nienawidzić wszystkich, którzy go otaczali. Claux mówi: "Gdy miałem szesnaście lat, przeprowadziliśmy się z powrotem do Paryża, gdzie mieszkałem tylko z ojcem. Pamiętam, że wtedy byłem kompletnie zafascynowany cmentarzami - znałem każdy cmentarz w Paryżu jak własną kieszeń. Pomiędzy rokiem 1990 a 1993 spędzałem w tych miejscach każdą wolną chwilę. Tak jak botanik studiuje każdą roślinę i kwiat, tak ja studiowałem zardzewiałe zamki i betonowe nagrobki. Najbardziej jednak lubiłem zajmować się mauzoleami. Często zaglądałem przez ich szpary, żeby zobaczyć co jest w środku. Niektóre z nich ozdobione były obrazami lub pięknymi posągami. To działo się niedługo przed tym, jak zdecydowałem się, żeby zrobić coś, aby zobaczyć z bliska co znajduje się w środku tych grobowców." W końcu Nico zdobył swoje własne narzędzia, dzięki którym mógł otwierać zamki grobowców. Gdy były one zbyt zardzewiałe, po prostu wyłamywał je łomem, a kiedy i to nie skutkowało, wchodził oknem. Pewnego dnia, będąc w jednym z mauzoleów poczuł się jak "władca piekieł". Te miejsca były jego własnym królestwem. Często przybywał tam w dzień i zostawał aż do czasu, gdy bramy cmentarza zostawały zamknięte. Wtedy mógł spokojnie kontynuować swoje eksperymenty. Odkrywanie królestwa Po pewnym czasie samo przebywanie na cmentarzach i włamywanie się do grobowców przestało wystarczać Nicolasowi. Jego fantazje poszły o poziom w górę i stały się bardziej sadystyczne:
"Pewnego dnia obudziłem się ze złowieszczą, ogromną potrzebą, aby wykopać jakieś ciało i przynajmniej go dotknąć. Wziąłem więc ze sobą łom, kombinerki, śrubokręt, kilka czarnych świec, rękawiczki chirurgiczne i plecak. Następnie udałem się metrem aż na stację Trocadero. Było już prawie południe. Bramy cmentarza były szeroko otwarte, ale nikogo tam nie było, gdyż grabarze poszli na lunch. Passy to mały gotycki cmentarz z wieloma mauzoleami jeszcze z XIX wieku. Znajduje się pomiędzy dwoma dużymi ulicami, więc ciężko byłoby dostać się tam niepostrzeżenie w nocy, gdy bramy są zamknięte. Ale przecież nikomu nie przeszłoby przez myśl, że istnieje ktoś, kto mógłby rabować groby w samo południe. Od początku wiedziałem, za który grób się zabiorę. To był mały grobowiec rodziny rosyjskich imigrantów, którzy zginęli w rewolucji w 1917 roku. Już kilka dni temu udało mi się otworzyć tamte drzwi, chociaż później znowu je zamknąłem, aby nikt nie spostrzegł się, że były otwierane. Jednak teraz do otwarcia potrzebowałem jedynie małego kopniaka. Wtedy czułem się jak człowiek chory umysłowo - w mojej głowie rozpętał się totalny chaos. Wziąłem więc głęboki oddech i zacząłem schodzić schodkami prosto do krypty. Nie było tam żadnego innego źródła światła oprócz świec, które wziąłem ze sobą. Musiałem zdjąć ciężkie betonowe wieko z grobu, które przytrzasnęło mi stopę, gdy upadało na ziemię, ale to wcale mnie nie zraziło do dalszej pracy. Zbadałem trumnę przez chwilę. Była zrobiona z solidnego dębu i zamknięta mocnymi śrubami. Nie wyglądała na bardzo starą, więc w środku spodziewałem się znaleźć niedawno pogrzebane ciało. Najpierw zabrałem się za zdejmowanie śrub, co zajęło mi mniej niż dziesięć minut. Następnie otworzyłem wieko trumny łomem. Wtedy poczułem zapach rozkładającego się ciała. Pachniało jak Thanatyl - środek, który używany jest do balsamowania zwłok. Wreszcie zobaczyłem ciało. Była to w połowie przegniła, stara kobieta, owinięta w białe prześcieradło, na którym znajdowały się brązowe plamy. Jej twarz była jakby pokryta olejem, ale ja wiedziałem, że to jej skóra wytworzyła takie związki po śmierci. Jej odór stał się tak intensywny, że prawie zemdlałem. Próbowałem podnieść jedną stronę prześcieradła, ale było przyklejone do jej zesztywniałego ciała. Jej zęby wystawały z ust, ale oczu już nie miała. Wpatrywałem się w jej puste oczodoły i poczułem się jakbym znajdował się w jakimś wirze. Chwyciłem za śrubokręt i zacząłem kłóć jej ciało po brzuchu, ramionach, wszędzie. Nie pamiętam co działo się później. Wiem tylko, że gdy się obudziłem, moje ręce i ramiona pokryte były je wnętrznościami." Po tamtym wydarzeniu - splądrowaniu swego pierwszego grobu, Nico szukał coraz to nowszych grobowców do odwiedzenia. Sprawiało mu to wielką przyjemność i zajmował się tym aż do chwili swego aresztowania. Gdy fantazje stają się rzeczywistością Gdy Nico miał 20 lat, wstąpił do wojska, gdzie nauczył się reperować i czyścić broń. Najpierw wciągnęło go to, jednak po jakimś czasie uznał, że to zbyt nudny styl życia dla niego. Jedyną rzeczą, która dawała mu satysfakcję były fantazje na temat morderstw. Dlatego już po roku służenia w armii zrezygnował i chciał zacząć wykonywać jakiś zawód bliski jego fantazjom. Jeden z cmentarzy na których buszował Nico w katakumbach
Claux: "W 1993 roku jedyna szkoła w okolicy odmówiła przyjęcia mnie do pracy, więc postarałem się o posadę w paryskim szpitalu Saint Vincent-de-Paul. Był to szpital dla dzieci i jednocześnie najlepsze miejsce, w którym mógłbym mieć kontakt ze zwłokami. Zostałem asystentem w kostnicy, a moim pierwszym kontaktem z martwym ciałem w tym szpitalu była autopsja dziesięcioletniej dziewczynki. Drugi asystant pokazał mi wtedy jak rozcinać brzuch i po raz pierwszy miałem okazję dotknąć całkiem świeżego trupa. Byłem wówczas zupełnie zafascynowany tym, jak czerwone a jednocześnie czyste były jej organy." Jednak Nico nie zagrzał długo miejsca w szpitalu Saint Vincent-de-Paul. Już w grudniu 1993 roku zaczął pracę również jako asystant w kostnicy, jednak tym razem w szpitalu Saint Joseph. Do jego obowiązków tam należała pomoc w autopsjach, sprzątanie kostnicy oraz przygotowywanie zwłok do zabiegów. Nico powiedział: "Większość autopsji była wykonywana przez nas - asystentów. Najpierw robiliśmy na ciele nacięcie w kształcie litery Y, a następnie wycinaliśmy żebra, stawy i otwieraliśmy czaszkę piłą elektryczną. Później patolog robił sekcję poszczególnych organów i wkładał je do pudełka. Po autopsji często zostawałem sam z ciałem, aby je pozszywać, co było moją specjalnością. Wtedy właśnie zacząłem zjadać paski mięśni z tych ciał. To było właśnie to, o czym marzyłem przez całe moje życie. Kiedyś rozmawiałem z pewnym rzeźnikiem, który powiedział mi, że mięso jest lepsze po trzech lub czterech dniach po śmierci. Czasami zabierałem wybrane kawałki mięsa do domu, aby je ugotować, ale szczerze mówiąc bardziej smakowały mi surowe. Duże mięśnie ud i pleców były bardzo dobre, ale piersi nie smakowały mi, ponieważ zazwyczaj było tam dużo tłuszczu. Ludzie często pytają mnie co sobie pomyślałem, gdy po raz pierwszy urzeczywistniłem moje kanibalistyczne fantazje. Więc żeby być szczerym, pomyślałem sobie wtedy: 'Wow! Teraz jestem kanibalem! Super!'." Druga praca Nicolasa w szpitalu Saint Joseph polegała praktycznie na tym, co obowiązki pielęgniarza. Jednym z jego zadań było dostarczanie toreb z krwią z pobliskiego banku krwi. Wówczas Nico zaczął kraść pojedyncze torebki krwi, zabierał je do domu i chował w lodówce. Kiedy krew osiągnęła odpowiednią temperaturę, miksował ją z ludzkimi prochami i pił. Pierwsza krew Rankiem, 4 października 1994 roku, Nico Claux zdecydował o tym, żeby kolejna z jego fantazji stała się rzeczywistością. To była dla niego wyjątkowa fantazja, taka która sprawiłaby, żeby osiągnął kolejny stopień urzeczywistniania swoich żądz, zdecydowanie lepszy od rabowania grobów i okaleczania zwłok. Do tej pory czekał na odpowiedni na to czas, chciał przekroczyć granicę, która może całkowicie odmienić człowieka. Większość poranka spędził na poszukiwaniu ofiary. Nie miało dla niego znaczenia ile będzie miała lat, jakiej będzie płci lub rasy. Nico szukał śmierci, niczego więcej i niczego mniej. Późnym popołudniem zdecydował się poszukać szczęścia w Minitel'u (wczesna wersja Internetu), gdzie zaczął rozmawiać z mężczyzną imieniem Thierry o sadomasochizmie i niewolnictwie i homoseksualizmie. Zaraz potem zdecydowali się spotkać i Thierry podał mu swój adres. Jednak Nicolas wcale nie zamierzał uprawiać z nim seksu. Kostnica w której pracował
Nicolas mówi: "Wówczas spotkania gejów przez Minitel były dość popularne. Domyśliłem się, że to jest najłatwiejszy sposób, żeby zabić któregoś z nich bez żadnych świadków i miałem gwarancję pozostania anonimowym, dlatego zdecydowałem się na spotkanie z Thierry'm około południa. Miałem ze sobą broń kalibru 22., którą schowałem pod kurtką. Kiedy dojechałem na miejsce, do jednopokojowego apartamentu na strychu, zapukałem do drzwi i podałem Thierry'emu swoje fałszywe imię, którym wcześniej posługiwałem się w Minitel'u. Otworzył mi drzwi i kiedy wszedłem do środka, a on jeszcze zamykał drzwi, wyciągnąłem moją broń. Odwrócił się i zobaczył pistolet wycelowany prosto w jego oko. Po chwili nacisnąłem spust, a on upadł na podłogę bez słowa. To wszystko było bardzo dziwne. Działo się jak na zwolnionym filmie. Zobaczyłem, że krwawi. Zaraz potem rozejrzałem się trochę po jego mieszkaniu. Kiedy wróciłem na miejsce, gdzie leżał, zauważyłem, że dalej się rusza i bardzo głośno oddycha, więc strzeliłem jeszcze raz - w tył głowy. Ciągle żył, więc strzeliłem później jeszcze kilka razy, chociaż tak naprawdę myślałem, że pierwszy strzał go zabije. Następnie udałem się do kuchni, gdzie znalazłem ciasteczka, które zjadłem siedząc w rogu pokoju i patrząc na Thierry'ego. Kiedy skończyłem, postanowiłem szybko się stamtąd zmyć i strzeliłem mu jeszcze raz w plecy, tak dla pewności. Na koniec jeszcze rozbiłem mu jakąś doniczkę na głowie, zamazałem moje odciski palców, zabrałem jego książeczkę czekową, kartę kredytową, portfel, prawo jazdy i budzik. No i odszedłem." Ciało Thierry'ego Bissonniera leżało tak przez trzy kolejne dni, aż do czasu, kiedy jego rodzice postanowili go odwiedzić. Gdy zobaczyli w jego mieszkaniu drastyczną scenę, od razu zgłosili to na policję. Okazało się, że mężczyzna był pracownikiem restauracji i czasami dorabiał jako muzyk. Był także zaangażowany w związek ze starszym od siebie mężczyzną. Jednym z pierwszych funkcjonariuszy policji, jacy dojechali na miejsce zbrodni był oficer śledczy Gilbert Thiel. Dla niego tak brutalne morderstwo, jak to, nie było niczym nowym. Thierry był ofiarą typowego przestępstwa na tle seksualnym, jakich wiele miało miejsce w Paryżu każdego roku. Już w tym miesiącu było siedem morderstw dokonanych w podobnych okolicznościach. Podczas autopsji Bissonniera wykazano, że pierwsza kula wycelowana była w oko i zatrzymała się tuż przed mózgiem. Następne podziurawiły głowę Thierry'ego jak sito. Ostatni strzał, oddany w plecy, natychmiastowo zakończył jego żywot trafiając w serce. Tylko dwa pytania miotały się wówczas w głowach śledczych: "Kto to zrobił i dlaczego?". Dlaczego? Po śmierci Thierry'ego Bissonniera Nicolas popełnił fatalny błąd. W połowie października poszedł do banku wybrać trochę gotówki korzystając z czeków Bissonniera. Kiedy poproszono go o jakiś dowód tożsamości, pokazał prawo jazdy swej ofiary z wklejonym własnym zdjęciem. Oszustwo wykryto dopiero, kiedy bankier porównał podpisy na czeku i prawie jazdy. Nicolas uciekł zanim policja przybyła na miejsce, jednak od tamtego czasu zaczął się za nim pościg. Claux: "15 listopada 1994 roku aresztowano mnie naprzeciwko kabaretu Moulin Rouge. Policja rozpoznała mnie ze zdjęcia na sfałszowanym prawie jazdy Bissonniera. Wtedy też, kiedy pokazano mi raport balistyczny z sekcji zwłok Thierry'ego, przyznałem się do jego zamordowania. Później śledztwo wykazało, że rabowałem groby na kilku paryskich cmentarzach, kradłem kości i okaleczałem zwłoki. Kiedy spytali mnie dlaczego kradłem krew i przechowywałem ją w lodówce, od razu powiedziałem, że po prostu ją piłem. Przyznałem się także do moich niezwykłych nawyków żywieniowych i opowiedziałem o pracy w kostnicy, a także moim kanibalizmie.
Dlaczego zacząłem zabijać? Najpierw mówiłem, że moim głównym motywem były rabunki. Jednak to, jak starannie zacierałem ślady było podejrzane. To musiało być morderstwo z premedytacją. Ponieważ Thierry był homoseksualistą, policja najpierw myślała, że morderstwo ma podłoże seksualne. Ale tak nie było. Ja po prostu szukałem śmierci. Niedługo potem zamknięto mnie w paryskim więzieniu Fleury-Merogis. Jest to miejsce, gdzie przetrzymuje się podejrzanych aż do czasu rozpoczęcia ich rozprawy sądowej. Jednak we Francji zazwyczaj na rozprawę trzeba czekać od trzech do czterech lat, więc, z powodu przepełnienia, także wydłuża się okres czekania na umieszczenie w więzieniu." W tym samym czasie sąd wyznaczył grupę wyspecjalizowanych psychologów i psychiatrów, którzy przez kolejne dwa lata poddawali Nico najróżniejszym testom. W końcu eksperci zdiagnozowali u niego, że cierpi na nekrofilię i sadyzm seksualny. Jednak nie wykryto w jego psychice żadnych znaczących anomalii, które mogłyby zaburzyć kontrolowanie jego czynów. Nicolas powiedział: "W pewnym momencie inspektor Thiel poprosił mnie o przeprowadzenie wizji lokalnej. Odbyła się ona w mieszkaniu ofiary, gdzie pokazałem moją wersję wydarzeń. Powiedziałem, że pierwszy strzał był zupełnie przypadkowy, ale kiedy miał miejsce kontynuowałem strzelanie, dopóki nie zabiłem tego chłopaka. Trzymałem się tej wersji aż do samej rozprawy. Powiedziałem, że moim motywem był rabunek, ale kiedy zrozumiałem, że mogę zmniejszyć odpowiedzialność za moje czyny, zmieniłem zeznania. Powiedziałem, że dzień przed morderstwem pokłóciłem się z pewnymi homoseksualistami na cmentarzu o to, że to jest moje terytorium a nie ich. Według tego wyszukałem w Minitel'u właśnie homoseksualisty, ponieważ chciałem go przestraszyć i się zemścić." Tłumaczenie Nico częściowo zadowoliło psychiatrów, którzy przyznali mu ograniczoną odpowiedzialność za czyny. W grudniu 1996 roku, Gilbert Thiel zdecydował się na zamknięcie wstępnego śledztwa, ponieważ miał już wystarczająco dużo dowodów, aby rozpocząć proces przeciwko Nicolasowi Claux'owi. Wyrok Proces Nico rozpoczął się 9 maja 1997 roku w Cour d'Assises w Paryżu. Dziewięcioosobowa ława przysięgłych wybrana została przez głównego sędziego W. Waechter'a. Obrońca Nicolasa, Irene Terrel, zdecydowała się na obronę taktyką udowodnienia niepoczytalności klienta. Plan oskarżyciela polegał na pokazaniu okrutnych zdjęć z miejsca przestępstwa oraz z mieszkania Clauxa. Claux: "Zdjęcia pokazano, ponieważ chciano w ten sposób utworzyć połączenie pomiędzy tym, co zrobiłem a środowiskiem w jakim mieszkałem. Chciano dowieść, że w moim przypadku fantazja miała wpływ na rzeczywistość w jakiej żyłem." Powództwo twierdziło, że Nico umyślnie zabił Bissonnier'a i że wszystko było dokładnie zaplanowane. Pokazano także listę przestępstw, które Nico popełnił tuż po morderstwie, czyli, Gilbert Thiel Nico podczas aresztowania
między innymi, kradzież książeczki czekowej, karty kredytowej, portfela, prawa jazdy i budzika. Następnie powołano się na to, że Nico sfałszował prawo jazdy Bissonnier'a i jego podpis. Dodatkowo zbrodnia dokonana na Thierry'm doskonale pasowała do szeregu identycznych morderstw dokonanych w Paryżu w ciągu 1994 roku. Tak więc wszyscy myśleli, że Nico jest seryjnym mordercą. Nico: "Prokurator nazwał mnie 'uzależnionym od śmierci wampirem'. Myślał, że usiłowałem kopiować znanego seryjnego zabójcę Remy'ego R.. Jeden z inspektorów śledczych po prostu uważał, że, mimo braku oczywistych dowodów przeciwko mnie, muszę być mordercą, ponieważ mój profil psychologiczny idealnie do tego pasuje. Dodatkowo policja wpadła na to, że często pojawiam się w miejscach, gdzie przebywały przed śmiercią ofiary prawdziwego seryjnego mordercy." Jednak te rzekome dowody, o których mówi Claux nie wystarczyły, aby oskarżyć go o zamordowanie pozostałych osób. Jednocześnie ciągle pozostała do rozstrzygnięcia sprawa jego niepoczytalności. Niemal każdy z ekspertów, którzy badali go przez ostatnie lata przedstawiał inną diagnozę. Ławnicy obradowali przez trzy godziny. Nicolas Claux został uznany winnym morderstwa z premedytacją, rozboju z posiadaniem broni oraz profanowania i rabowania grobów. Według wyroku Nico miał spędzić w więzieniu dwanaście lat, zapłacić sądowi 25 tysięcy franków, a rodzinie jego ofiary 300 tysięcy franków. Epilog Pierwsze lata więzienne Nico odbył w więzieniu Fleury- Merogis, które znajduje się na południu Paryża. Claux spędził tam cztery lata i dwa miesiące, aż do lutego 1999 roku, kiedy to przeniesiono go do Maison Centrale Poissy, około 15 mil od Paryża. W tym właśnie więzieniu zamykani są seryjni mordercy i terroryści. Podczas swojego pobytu tam, Nico dzielił celę z przynajmniej sześcioma "seryjnymi". Claux mówi: "Przez dwa lata uczyłem się programowania komputerów, ale najwięcej czasu spędzałem na siłowni. W 1997 roku zacząłem malować i wtedy zdałem sobie sprawę, że mam do tego wrodzony talent. Należałem także do więziennej ekipy filmowej, gdzie nauczyłem się posługiwać kamerą wideo. Najczęściej filmowaliśmy koncerty, mecze i walki bokserskie." Sędzia Waechter Nico w więzieniu
Ktoś kiedyś zapytał Nicolasa o odczuciach, które towarzyszą jedzeniu ludzkiego ciała, na co on odpowiedział: "To jest tak jakbyś dotykał twarzy Boga. Czujesz wtedy, że już nie należysz do rasy ludzkiej, że jesteś kimś ponad nią". W wywiadzie z Great Falls Tribune, Clancy McKenzie, profesor psychologii na uniwersytecie w Waszyngtonie, stwierdził, że kanibalizm jest zachowaniem związanym z wcześniejszym przeżyciem jakiego urazu, często w dzieciństwie i że być może coś takiego wpłynęło na Claux'a. Po odsiedzeniu zaledwie siedmiu lat i czterech miesięcy z wyroku mającego trwać dwanaście lat, Nicolas Claux został zwolniony z więzienia (22 marca 2002 roku). Od tego czasu zajmuje się malarstwem, tatuowaniem, a także założył w Internecie swoją własną stronę (nicoclaux.free.fr), na której można zobaczyć jego sztukę. Nico: "Jest jakiś związek pomiędzy sztuką a morderstwem. Obydwie rzeczy są poszukiwaniem estetyzmu. I obie dają mi niesamowicie silne doznania. Sztuka jest powoływaniem do życia, a morderstwo jest zagładą. Może to właśnie dlatego tak wielu morderców w więzieniu zajmuje się sztuką. Może próbują zrekompensować chęć zabijania siłą tworzenia. Kreowanie i destrukcja dokonywane tymi samymi rękoma." Po wyjściu z więzienia Jego sztuka