1.
jesieni siadywali przy płomieniach okryci grubymi
kocami i senni grzali się, sapiąc z rozkoszy. Taki był
Z czarnej otchłani unosił go ledwie wyczuwalny
płomień sypialnych lamp. Kojarzył się z kominkiem i
werbel tętna. Tykał pod skórą delikatnymi
jesienią i wracał jakby ciągłość istnienia- Wszystko w
uderzeniami, z coraz większą częstotliwością.
spalni służyło tej ciągłości. Podkreślało ją i
Jeszcze niczego nie widział, poza szarą klatką.
uwypuklało, czasem nawet bez udziału woli tłocząc
papką zgęstniałą przez wiele miesięcy w betonową
przeszłość w świeżą pamięć. Rudoczerwony blask
zaporę. Z upływem mijających kroplami dozymetru
umknął zatrzaśnięty kurtyną powiek. Jeszcze za
sekund rosła temperatura. Stopień po stopniu,
wcześnie — uspokajał się. — Jeszcze chwila. Źrenice
poprzez każdy skurcz uruchomiony dźwigniami płuc, znów ogarnęły sufit. Głowa drgnęła
minimalnie.
aż pobudziła dodatkowe igły, które włączały się
Teraz już wszystko było jasne. Stał przed taflą
kolejno w system. Leniwie, jakby od niechcenia,
lustra w boksie garderobianym. Na jednej ścianie
ruszały wewnętrzne płyny, drobina za drobiną, kropla zwierciadło od sufitu do podłogi. Po
prawej stronie w kroplę spadały bezwładnie, lecz z każdą chwilą
wieszak, na lewo wejście do łazienki tchnącej jeszcze
nabierając więcej samodzielności. Nie można było
wilgocią i leśną parą, za plecami drzwi do
tego stanu nazwać jeszcze normalnym życiem, ale… pomieszczenia, w którym leżał przed
chwilą. W
Pierwszy pojemnik zwisający ha kablach jest już
boksie panuje żółty półmrok i światło za moment
pusty Ciepło, coraz cieplej. Znowu o stopień w górę.
przejdzie następną metamorfozę ku soczystej zieleni
Wreszcie dotarło do niego, że jest.
kiełkujących liścio-wników oznaczającej zakończenie
A więc jestem — pomyślał i zaraz uświadomił
procesu readaptacji, pełną sprawnoś*: i gotowość do
sobie proces myślenia. Całe jego ciało przeszył
wyjścia. Spojrzał przed siebie. W szkle ujrzał
gwałtowny skurcz. To było nieprzyjemne. Każdym
smukłego, można powiedzieć nawet chudego
mięśniem, każdym nerwem wstrząsały drobne
młodzieńca o wielkich oczach, charakterystycz-
drgania sięgające do głębi. Miał wrażenie, że nawet
nych dla ludów równikowych. Skóra zmacero-wana
wątroba mu się kurczy Usłyszał dzwonienie własnych ze zwyczajnej ultramaryny w jakiś
siny odcień zieleni, zębów, które przypomniało mu łąki bladoliliowych
zapadnięte policzki. Nagle błysnęły w jego umyśle
kielichów dzwoniących deszczem. Trwało to długą
świeżo przyswojone wiadomości. Równie gwałtownie
chwilę, ale wiedział, że musi przejść. Znał dobrze ten zniknęły w następnym mgnieniu.
Wiedział, że to stan z własnego doświadczenia i z obserwacji na
powtórzy się jeszcze kilka razy, nim wiedza nabyta w
zwierzętach Szło dobrze. Zresztą nie było powodów,
czasie trwania s.nu na stałe utrwali się w pamięci.
żeby miało iść źle. Wiek nie uprawniał jeszcze jego
Ponownie spojrzał w lustro na swoją pomarszczoną
organizmu do odmawiania tak prostych powinności.
twarz. Wzdrygnął się. I do .tego te zapadnięte w
Po trzech godzinach zjawili się dyżurni Technicy
fałdach zbędnej skóry żebra… — Jakoś to będzie-
On tymczasem przypomniał sobie, kim jest Jeszcze
Zjemy i przejdzie — szepnął do siebie zachrypniętymi
nie mógł ruszyć ręką ani nogą. ba. nie mógł nawet
strunami. Poskrobał się po ciągle jeszcze
zgiąć małego palca. Czuł jednak delikatne ssanie.
karminowym szczycie czaszki i skierował się do-,
Ślina ściekając do żołądka wywołała jego
wieszaka z ubraniem. Na pierwszym haku wisiało
uaktywnienie. Zapachniało mu konfiturami i poczuł
jesienne. Zdjął je i ułożywszy w kostkę wystawił przed
mdłości Przed oczami przewinęła mu się taśma z
kabinę. Kiedy skończy się ubierać, znajdzie je
paterą pełną kolorowych owoców, lecz i to zaraz
starannie zapakowane w paczuszkę ze swoim
zniknęło. Na miejsce obrazu znów wróciły fioletowe
nazwiskiem i numerem. Wkładając spodnie zauważył
kręgi na czarnym firmamencie. Technicy, jak to oni
brak paska poszerzającego i natychmiast zamknął się
Pamiętał ich- Stożkowate czepki przykrywają żółte
w jego głowie krąg zdarzeń. Brakujące ogniwo bez
czaszki, naciągnięte aż po oczy
trudu odnalazło się we właściwym miejscu.
ochraniacze zasłaniają usta. Poszperali chwilę,
Przypomniał sobie laboratorium i cały ten roz-
zbadali podstawowe parametry, wstrzyknęli jakieś
gardiasz, oficerów Oddziałów Ochrony Spokojnego
substancje i… odłączyli kable. Mask skurczył się
Snu ponaglających do wyjścia, potem syreny i
gwałtownie i równie nagle wyprężył. Poczuł ból t
bieganinę. Znał dobrze ten dźwięk. Piekielny jazgot
strach, i zaraz potem wściekłość. Odłączyli go
świdrujący gdzieś w głębi czaszki. OOSS pilnowały z
za/wcześnie od urządzeń wspomagających. Gdyby
dużą dokładnością, szansę na zagubienie się były
mógł, to wstałby natychmiast i pognał za tą parą
minimalne, czasem jednak ktoś zostawał. Z drugiej
żółtogłowych drani, żeby rozwalić ich zakute łby. Lecz strony to była przecież tylko jego
wina; że nie zdążył
nie mógł wstać, a oni tymczasem poszli dalej,
na czas. Więc to właśnie wtedy drzwi ekspery-
trzaskając drzwiami, a Mask jeszcze długą chwilę
mentatora przytrzasnęły mu pasek poszerzający.
łapał powietrze, pokonując wstrząsy. Wreszcie
Zatrzask zegarowego zamka lodówki już nie puścił i
wszystko wróciło do normy. Otworzył oczy. Nie potra- oto są spodnie wiosenne bez
poszerza-cza. Zupełny fiłby odwrócić głowy w bok, mięśnie skumulowały
absurd. Trzeba kupić ‘nowe. Zapinał się starannie
dopiero tyle siły, by unieść ciężkie jak stalowe wrota
nucąc przy tym hymn stolicy „O Grin Krong, Grin
powieki. Wywracał oczami wpatrując się w sufit
Krong, witaj, witaj znów”. Rzucił jeszcze raz okiem na
glazurowany polewą, z której sterczały macki
swe nienadzwyczaj-ne odbicie i wyszedł na korytarz.
punktowych lamp. Ruda poświata, nieco chwiejna i
Otoczył go senny jeszcze, lecz momentami
ciepła, napełniała powietrze miłym ogniem drew
porywający rytm hymnu. Sączył się z głośników, z
płonących na kominku. Nieraz w chłodniejsze dni
grubych rur systemu chłodzącego, które oplatały
dzięki czemu będziemy mieli po jednym wyrzeczeniu
korytarz,
na swoim koncie. Nie cieszy cię to?
•z. każdego zakamarka. Mask szedł równym krokiem.
Mask skrzywił się.
Przez całą drogę, najpierw sektorowym, a potem
— Budząc się czułem zapach smażonych powideł,
rejonowym korytarzem stromo pod górę i w lewo aż
ale teraz czuję, że skończy się na grysiku.
do bloku wind terytorialnych, wywożących
Windą szarpnęło i drzwi rozsunęły się z cichym
obudzonych- do centralnego kolek*-‘ tora i na
piskiem nie naoliwionych łożysk. Przez moment
powierzchnię, towarzyszyły mu dźwięki tego hymnu,
poczuł mdłości, ale na szczęście minęły po kilku
skomponowanego po niedawnym, którymś tam już z
sekundach. W hali, do której wysypywał się tłum,
rzędu przewrocie. Musiał przyznać w duchu, że nowy płonęły całkiem białe lampy. Mask
odruchowo szukał
hymn jest rzeczywiście udany i łatwo wpada w ucho,
zmian, jakie powinny były zajść w wystroju sali. Rzucił
Wielka winda zaroiła się ludźmi. Stali jeden ,przy
mu się w oczy
drugim, sprasowani niczym ogórki w pusz-jce. Tłum
brak purpurowego kobierca wyścielającego całą
gęstniał już od okręgowego ‘korytarza ”i u progu
posadzkę i wielkiego olejnego obrazu, wiszącego do
windy stawał się jednolitą masą zło-
tej pory nad wagami. Nie miał głowy do nazw, ale
•żoną z ludzkich ciał. Narastał gwar i Mask
tytuł brzmiał chyba „Uczta dziewiczego lasu” czy
spomyślał, że na szczęście podróż na powierzchnię
jakoś tak. W tej chwili widniał tam szaro-granatowy
trwa krótko i wreszcie uwolni się od tego unotłochu,
sztych przedstawiający mnicha z oczami
nie będzie zmuszony znosić tak bliskiego
wzniesionymi ku niebu.
towarzystwa tych wszystkich typów. Wielokrotnie
— Zmiana dekoracji — stwierdziła Wióra. Widać
zastanawiał się, dlaczego ich nie lubi. Momentami
myślała o tym samym. Metalowe poręcze koryt
czuł tylko nieznaczną niechęć. chwilami jednak wstręt dzieliły wylewający się z windy
strumień ludzi w niemalże fizyczny. Jego odczucia w stosunku do tej
wąskie pasemka, kierując je pojedynczo w stronę
szarej technicznej masy nigdy nie wyszły poza
zegarów kontrolnych z wagami. Szło to nawet dosyć
granice, pobłażliwego politowania. Starał się na nich
sprawnie. Mask wsunął kartę tożsamości w paszczę
nie patrzeć. Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.
wagi i stanął na podłodze mechanizmu. Krótki szum
—— Jak się masz, Mask! —• drobna kobieta o
oznajmił działanie maszyny, po czym karta z
równie czerwonym czubku głowy jak jego, machała
kuponem żywnościowym wysunęła się z podajnika.
ręką ponad tłumem. — Dobrze się spało?!
Mask wziął ją z niechęcią i ruszył przed siebie. Za
— O, Wlora! — ucieszył się. — Dobrze! A tobie?
wagami biegnące czterechsetmetrowym szklanym
Sunął, w jej stronę rozgarniając tłum na boki, aż
ciągiem drzwi prowadziły wprost na zewnątrz.
zatrzymał się przy jej wychudłym ramieniu.
Jeszcze tylko wysłuchał krótkiego komunikatu o.
— Trochę mnie plecy bolą — powiedziała,
temperaturze i warunkach klimatycznych i ruszył
uśmiechając się szeroko. Miała piękne, równe zęby i szybkim krokiem do drzwi, gubiąc
gdzieś po drodze biolog natychmiast to zauważył.
swą przyjaciółkę. Nie przejmował się tym. Spotkają
— Jesteś piękna — powiedział bez żadnych
się i tak w stołowni, co roku dostawali bloczki do tej
wstępów.
samej, w Satha Sabbi, gdzie oboje mieszkali.
Parsknęła śmiechem. .
Wreszcie dotarł do szklanych płaszczyzn i pchnął Je
— Jeszcze nie czas na Gody — pogroziła mu
energicznie, postępując krok do przodu jak pływak,
palcem, ale w owym geście zawarła coś na kształt
rzucający się w wodę. Zmrużył oczy i zaczerpnął
zachęty, odroczonej oczywiście do odpowiedniej
pełne płuca chłodnego powietrza przesyconego
pory. I Mask zapamiętał ten gest, choć przecież był
zapachem liści. Ten pierwszy haust, a zwłaszcza
już związany z Aspaz. Nie powinien zapamiętywać
zapach, przywracały mu zawsze połowę sił. Kochał
podobnych gestów, a jednak… Jak na Ultramarynkę
kiełkującą liśćmi ziemię i różowe wiosenne chmury
Wióra okazywała niezwykłą odwagę, szczerość tak
zaścielające niebo aż po widnokrąg. Postąpił jeszcze
wielką, że przeradzającą się w wyzwanie. Zaimpono-
krok do przodu pchnięty przez kogoś. Nie rozglądał
wało to Maskowi i zaraz też skierował oczy na jej
się na boki, wiedział, że wszyscy wyglądają teraz tak,
dłonie. Suknia Wióry dyskretnie przykrywała ich
jak on. Setki ludzi stały wzdłuż monumentalnej ściany
grzbiety. Kobieta złapała jego spojrzenie, lecz nie
budowli wpatrzone w krajobraz oddychając
speszyła się wcale.
zapomnianym już zapachem powietrza z zewnątrz.
— Nie wyspałaś się? — powrócił do poprzedniego Mask usiadł na stopniach i patrzył w
dół ogromnych tematu. • ,
schodów na niewielki z tej odległości plac Dobrego
— Pozbawiono mnie jednej warstwy puchu. Jak
Snu, rysujący się u podnóża niebieskawymi liniami
wiesz, zgodnie z aktualną ideologią powinniśmy
płyt.
„zrezygnować z pewnych wygód, aby nasze ciała
Minęła dobra chwila, nim nabrał sił do przebycia
nabierały zdrowej, szczęśliwej krzepkości”.
tego dystansu. Poprzednio czynny był ruchomy
— Zapomniałem — zawołał, łapiąc się za głowę. — chodnik, którego pasmo sunęło
bokiem, ale teraz Nawet nie odczułem tak bardzo straty tego puchu,
odkrył kartkę przyczepioną do fotelików przy kole
ale myślę, że tym razem waga będzie ściśle
nawracającym „Nieczynne z powodu REMONTU”.
przestrzegana.
Znał te tabliczki nie od dziś. Wiadomo, Ultramar
— O tak, zupełnie ni,e wiadomo, co dadzą nam
dostał się - pod wpływy Nordseledi i zapewne
jeść, ale mogę cię zapewnić, Mask, ze nic dobrego,
znajdzie jeszcze wiele podobnych napisów, chodząc
po mieście. Zmiana wpływów nastąpiła tuż przed
zimą, jakieś sześć miesięcy temu i nie należało się
Przypomniał sobie zeszłą‘jesień i kilka miło w tym
spodziewać po-nownegp przewrotu w najbliższym
towarzystwie spędzonych wieczorów.
czasie. Idąc wolnym krokiem wzdłuż szeregu
; — Z daleka wyglądacie jak trzy głowy CTW-wonej
nieruchomych krzesełek przypomniał sobie o
kapusty — powiedział śmiejąc się.
kuponach żywnościowych, schowanych odruchowo
— Chyba nie z ptfwodu tonsur? — praerati się
do kieszeni. Wyciągnął pomięte karteczki i przejrzał
Lort na niby.
zapis. ROZUMNY MASK — 666457 — Norma 62 kg
— I owszem. Mogę to powiedzieć głośno. Z
— Grupa 5. Dołączone pięć bonów na pierwszy po
powodu śmiesznych symboli waszej kastowej
przebudzeniu posiłek miało nie wróżący nic dobrego
przynależności! *
niebieski kolor. Mimo wszystko głód skręcał mu
Lort rozejrzał się.
kiszki, więc bez wahania ruszył na przystanek busu,
— Nic przesadzasz? — zapytał szeptem.
który kończył swój bieg przed dzielnicową stołownią
— Czego się bać? Wraz z Nordsdedią wkracza tu
„Sabbidzki Melonik”,
przecież wolność! -‘
— Niewiele masz do jedzenia — wtrąciła się
Wióra.
. Mask chrząknął i nachyliwszy saę do pozostałej
2.
trójki powiedział:
— Jak wiecie, czasy się zmieniły. Ponieważ ze
spalni wyszedłem z nadwagą i to aż pięcio-
—— Nie jestem Seledynem! Ani takim, ani siakim! - kilogramową, więc automatyczny
intendent za-
— Lort mówił tonem głębokiego oburzenia.
kwalifikował mnie do piątej grupy, a piąta grupa
— Wszyscy doskonale to rozumiemy — Nan-na
otrzymuje tej wiosny pięć błękitnych żetonów na
współczująco kiwała głową — ale na wszelki
pierwszy posiłek. Każdy z tych żetonów moi drodzy
wypadek mów trochę ciszej — poprosiła, nachylając
opiewa…
się do jego ucha. Łort rozglądnął się czujnie. Miał
— Na kromkę suchego chleba — dokończyła
oczy koloru czerwonego barszczu i to najbardziej
Wióra.
pociągało w nim kobiety. Siedzieli przy swoim
Mask oniemiał półuśmiechnięty.
ulubionym stoliku w zacisznym kącie, o ile to w ogóle
— Skąd wiesz? — zapytał.
było możliwe w dzielnicowej stołowni w pierwszy
— No przecież widzę te kromki przed tobą
dzień wiosny. Zza okna patrzyły na nich szczyty
— wskazała palcem chleb.
Wschodnich Gór, granatowe w pełnym słońcu* Wióra
— Nie popisałem się spostrzegawczością! —
w milczeniu żuła długie patyki, które jej przydzielono
złapał się za głowę.
w-bufecie, niestety też miała nadwagę. Czekała na
— I nie protestowałeś? — włączył się Lort.
pojawienie się Maska. Wbrew powszechnej opiąn, że
— Miałem zamiar, no ale… Widzisz, tam stoi taki
Mask jest gburowatym obłudnikiem, jej niezwykle
typek w rękawiczkach i z podniesionym kołnierzem,
odpowiadał. Szkoda, że nie był już wolny, ale i tak
więc zrezygnowałem. Szkoda mi tracić znów dostęp
lubiła z nim rozmawiać. Zwłaszcza jego sposób
do świeżego powietrza. Jesz-. čze zdążę się najeść.
wyrażania myśli, precyzyjny i jasny odpowiadał jej
— Widziałam go — odezwała się milcząca do tej
dużo bardziej, niż rozwlekłe i powolne kombinacje
pory Nanna. — Te rękawiczki są z. żabich skórek.
Lorta. Momentami wydawało się, że Lort nie jest
— Niewrażliwy! — z ironią wycedził Lort.
Ultra-marczykiem, a stuprocentowym
— Tak. On prawdopodobnie doskonale by ci
Soutseledynem.
wyjaśnił, że zapasy są na wyczerpaniu.
— Nie znoszę ani Soutów, ani Nordów —
Lort ze zniechęceniem machnął ręką. . — A
wypowiedział się właśnie. Przez chwilę trwało
ruchomy chodnik przy Pałacu Snów jest w remoncie,
milczenie, przerywane tylko jego siorbaniem. Pił
co?
gorącą zalewajkę. Nanna przyglądała mu się z
— Dajcie już lepiej spokój — przerwała im Nanna.
zazdrością. Była znana z łakomstwa.
— Opowiem wam kawał. Wiecie, dlaczego Technicy
W sali panowała raczej cisza, delikatny szmer
nie jedzą konfitur? ,.
rozmów w niczym nie przypominał hałasu korytarzy i
— Nie — rzekł Mask, już otwierając w uśmiechu
wind spalni, jakby ludzie ucichli pod wpływem szoku
usta.
wywołanego kontaktem ze światem zewnętrznym.
— Bo im się głowa do słoika nie mieści. Mask
Wióra już z daleka zauważyła jego brązowy sweter wybuchnął śmiechem, Wióra także, a
Lort krztusił się o poskręcanych kudłach. Wstała machając dłonią.
swoją zalewajką. Przy kilku sąsiednich stolikach
Chwilę stał niezdecydowany, póki nie zauważył
stołownicy zaczynali uważniej przyglądać się
smukłej ręki, błyskającej pierścieniami. Odmachał na rozbawionej grupie.
powitanie i ruszył w ich kierunku. Dopiero z bliska
— Uspokójcie się — powiedziała Wióra. — Już na
dostrzegli, że trzyma w dłoni kilka grubych plastrów
nas patrzą. — Lort znów się rozejrzał.
chleba.
— Rzeczywiście — powiedział. — Ale zauważam
— Witaj — zawołał wesoło Lort. Nanna mrugnęła
także i inne niekorzystne zmiany. Za Sout-seledi nie
do Maska, długie rzęsy przesłoniły na chwilę wielkie
widziałem w tym pomieszczeniu tylu żółtych łbów.
oczy. Nanna nie była czystej krwi U.ltramarką,
Pełno tej technicznej masy — stwierdził specjalnie
zresztą ilu ich jeszcze żyło, tych prawdziwych. Mask
głośno.
czasami miał wrażenie, że chyba już wymarli.
— Masz niewyparzony ^ęzyk — skarciła go
— Coś w tym rodzaju — odpowiedział i wbił w nią
Naima. — Ledwo wstałeś i już chcesz się wplątać w
chłodne oczy. Wzdrygnęła się pod jego spojrzeniem.
jakąś awanturę. Lepiej pojedźmy do pełnomocnika i
— Słyszałem pogłoski, że on jest synem Białogłowych?
zapytajmy, czy nie mamy dziś nocnych dyżurów.
^
— Nanna ma rację — potwierdził Mask. — Jeszcze
— To .chyba prawda. Kiedyś Lort zdaje się mówił, że jego
zdążymy im zaleźć za skórę. W tym roku na pewno
ojcem jest Wszechwiedzący Paraj. W innych przypadkach
nie obejdzie się bez starć. Nic musisz już dziś pchać
izolacja dziecka od rodziców jest ściśle przestrzegana, ale
się do bijatyki.
wiadomo, że Wszechwiedzącym wolno więcej niż innym
Lort wstał, Nanna podniosła się także.
ludziom,
— Zostajecie jeszcze? — zapytała, widząc łe
— Właśnie, Paraj… — Mask zamyślił się. — To ten filozof.
pozostała dwójka nie rusza się z miejsc. A
Mówił mi o nim Mądry Pilk. Idziemy?
— Tak — powiedział Mask z ustami pełnymi
— Myślałam już, że chcesz mnie sprawdzić? — rzekła
okruchów. — Jeszcze nie zjadłem.
Wióra.
—My już idziemy — Lort kiwnął ręką na
— Jak to? — zdziwił się.
—— No, po prostu, że chcesz porównać swoje sądy z
pożegnanie. — Wiecie, że dyżur w pierwszą noc
moimi.
wiosny to nic przyjemnego. Chciałbym się już uwolnić
— Ach! — zrozumiał nagle — że w jakiś sposób
od jego widma.
przypasowuję cię do siebie?
— Macie szczęście, że wasza praca was nie goni.
— Właśnie — spuściła oczy, zmieszana. Roześmiał się.
Sami możecie sobie wyznaczać terminy — rzuciła
— Kobiety-bardzo łatwo odnoszą wszystko do seksu. Nic
Nanna oddalając się. — Wpadnę do ciebie
podobnego nie miałem na myśli, ale skoro już o tym
wieczorem, Wióra! Bi !
mówimy, to wiesz — dotknął osłoniętego grzbietu jej dłoni
— Dobra, czekam! Bi ! — Wióra zwinęła dłoń w
— że bardzo mi się podobasz.
piąstkę i pomachała im. Po chwili znik-nęli za
Drgnęła, a skóra na jej policzkach zmieniła zabarwienie
załomem ściany.
na bardziej oliwkowe.
Mask żuł powoli suchy chleb, pocieszając się
— O ile wiem, to nie jesteś wolny — powiedziała, cofając
perspektywą kapiących fontann. Co prawda nie
rękę. — A poza tyńi do Godów mamy jeszcze sporo czasu.
wolno było pić z nich wody, ale Mask nie był
Jak dla mnie, to przyjąłeś chyba zbyt ostre tempo —
konformistą, był za to biologiem. ‘Ta postawa często
dodała, jakby się usprawiedliwiając,
przysparzała mu kłopotów, lecz duża część
Wychodząc skinął głową Plikowi. Tamten odwzajemnił
naukowców w laboratorium ceniła go za . twardy
ukłon przyjaznym grymasem. Mask dosyć lubił Piłka,
charakter, choć prowadził on nieraz do Kta-rć z
chociaż nie bez zastrzeżeń.
Mądrym Plikiem. Kto wie, może dzięki temu nie
— Będę u ciebie wieczorem — powiedział, żegnając się z
miewał raczej kłopotów z Technikami, co wzmacniało Wióra. — Bii!
jego przetargową pozycję. Przez skojarzenie z pracą
— Czekam! — krzyknęła odchodząc. Patrzył przez chwilę
przypomniał sobie, że widział przed chwilą w stołowni na jej rozwichrzoną sukienkę, na
sylwetkę płynnie sunącą właśnie Mądrego Piłka.
przez plac. Czul, że nie jest u niej pozbawiony szans i cie-
- — Wiesz — powiedział do Wióry — zauważyłem
szyło go to, zwłaszcza w kontekście ostatnich
przed chwilą mojego szefa.
nieporozumień z Aspaz. Miał-szczególne powody do
Zdziwiła się, że mówi jej o tym, nie znała jego
radości. Otwierała się dla ,niego szansa, szansa bardzo
przełożonych i nie interesowało jej to. Nie dała tego
wielka na uniknięcie widma samotnych Godów. Już jedne
po sobie poznać, wykrzywiając śmiesznie puszyste
samotnie spędzone Gody miał za sobą i wolał nie. wracać
wargi. Mask skierował rozmowę na osobc Lorta.
do tego wspomnienia.
— Co sądzisz o Lorcie? — zapytał.
Postawił kołnierz, bo od morza niosło kropli-sty,
— Znam ‘go już jakiś czas — odparła i popatrzyła przenikliwy chłód. O tej porze roku
miasto robiło na nim szczególnie mocne wrażenie,
badawczo na Maska. — No cóż, jest trochę narwany,
zagorzały antytechnik, dobry chemik, no, miły
3. -• ‘ •• • • •••••••-‘•’.
chłopak, tylko może trochę za miękki…
— Właśnie — przerwał jej. — Wydaje mi się, że
Drzewa igua za oknami zwisały już ku ziemi niskimi,
jest miękki aż do przesady. To wypływa chyba z
ciemnozielonymi kopułami igieł. Mask wyjrzał na placyk
jakiegoś strachu.
przed instytutem, w lecie pełen bardzo dziwnych roślin,
— Mimo buńczuczności jest trochę lękliwy
które Mądry Pilk sprowadził ze strefy podbiegunowej.
— powiedziała Wióra.
Jeszcze nie wzeszło nic, poza tymi drzewami, z których
— Czy jest skłonny do kompromisów?
koron osypywały się grudki ziemi. Nigdy nie czuł się zbyt
— Raczej tak. Oczywiście tylko w odniesieniu do
dobrze przez kilka ^ pierwszych dni po obudzeniu. W
zwierzchników, bo Techników wręcz nie znosi.
drugim tygodniu Planeta zaczynała wyglądać znośniej.
Zamilkła na moment, bawiąc się rogiem serwetki.
Mask odszedł od okna, lecz nie zapalał jeszcze światła. W
— Dlaczego właściwie pytasz mnie o niego?
ciemności przypominał sobie zeszłą jesień. Klimat tamtych
— Bo mało go znam, a będę go chyba potrzebował. Mam dni powracał z całą
wyrazistością, jakby nie przerwał go taki dobry zwyczaj, że zapoznaje się bardzo
dokładnie z
kilkumiesięczny okres spoczynku, zapomnienia. Wraz z
ludźmi, z którymi mam zamiar coś robić. Spotkałem go na
widokiem starych miejsc otwierały się zablokowane
przyjęciu u Ńanny w listopadzie, więc sama” widzisz, że
połączenia pamięci. Wielokrotnie podziwiał ów fenomen,
niedługo się znamy. -
który sprawiał, że emocje towarzyszące jesiennym
— Czy to znaczy, że chciałbyś z nim pracować? —
zdarzeniom odżywały na wiosnę z tą samą siłą, zupełnie
uśmiech wciąż zdobił jej twarz.
nienaruszone, jakby tamto miało miejsce przed chwilą.
którzy stojąc na wysokich drabinach usiłowali wśród
Podszedł do kontaktu i zapalił światło. Przez moment kręcił
drutów trakcji zawiesić wielką planszę. Skręcając w
się po laboratorium bez celu, dokładnie przyglądając się
Foy Uan kątem oka zauważył smutne oczy
poszczególnym sprzętom. Chciał uzmysłowić sobie, czy nie Wszechwiedzącego —
Filozofa Parają i rozchwiany zaszły tutaj jakieś zmiany. Przed jego oczami, gdy krążył
na wietrze tekst:
wśród laboratoryjnych stołów ^ i kolb, przewijała się
„Nogi służą do poruszania się ku szczęściu”. Zgodnie
kolorowa taśma ostatniego dnia. Dobrze wiedział, że to
z rytuałem dochodziła jak widać do głosu grupa
niemożliwe, by ktoś poruszył czy przestawił cokolwiek, a
Pronordycznych Wszechwiedzących, z ich filozofem
mimo to czai, jak narasta w nim niepewność, przedziwne
na czele: Mocniej naciągnął kepi i postawił kołnierz,
uczucie, które każe wszystkiego dotknąć i wszystko
osłaniając się od morskich zmarzlin gnanych
sprawdzić. Kto wie, może właśnie owo uczucie, którego
rozpoczynającym się- właśnie nad oceanem
doświadczał już od dzieciństwa sterowało jego pracą, może tornadem.
ono ukierunkowało jego zainteresowania przed wielu laty,
Przyspieszył kroku podążając ku znanemu
sprawiło, że został biologiem i przy^ jął propozycję
pokoikowi przepojonemu zapachem kobiety na
Mądrego Piłka. Szedł przez instytut kolejno zapalając i
pewnym wysokim piętrze w Satha, Sabbi.
gasząc światła, aż zatrzymał się w ostatnim pomieszczeniu
lewego skrzydła. Siłą woli musiał powstrzymywać lekkie
drżenie palców. Zbliżył się do rogu pokoju, gdzie pod
oknem z widokiem na te same obwisłe parasole drzew
4. ‘
stała cichutko mrucząc lodówka-eksperymentator. Bardzo
chciał otworzyć ją już, zaraz. Niestety, doskonale wiedział,
że będzie musiał zaczekać do jutra. Dopiero rano zjawi się
Budynek pamiętał bardzo odległe czasy, zo-‘ stał
tutaj obsługa i nieodłączny, pomarszczony Pilk,
jednak starannie zrekonstruowany i wyposażony w
przepraszam, Mądry Pilk, który ma szansę stać się w tym
urządzenia, bez których nikt nie wyobrażałby sobie
sezonie Wiedzącym Pilkiem i przemalować szczyt pomar-
obecnie życia. Gdy przekroczył ciężką, metalową
szczonej od wielkiego myślenia czaszki na licujący z tym
bramę, owiało go przyjemne ciepło. Miękka
tytułem kolor błękitny. Dopiero jutro szczęknie
wykładzina tłumiła kroki, gdy
automatyczny zamek i Mask dowie się. Będzie już wiedział! podąża? do windy. Klatka
windy kapała od ozdób w Bardzo cenny ładunek zawierała tym razem lodówka, tym
cenniejszy, że tylko Mask orientował się dokładnie w
stylu żelaznych pęków winogron, wią-sanek
szczegółach. Zgasił światło i starannie zasunął za sobą
mosiężnych róż i innych podobnych elementów.
drzwi,
Zatrzymała się z niemiłym jękiem na dziesiątym
Wychodził z instytutu już prawie w snoef. Światło
poziomie. Mask stanął przed równie masywnymi
gwiazd tylko miejscami przedzierało się przez gęste
drzwiami mieszkania Wióry. Otwarła je Nanna, którą z
futro chmur. Planeta otuliła
trudem rozpoznał w mroku przedpokoju. Otoczył go
SH} ‘ ciepłym kokonem.
Po wiosennych chłodach grzała swą powierzchnię.
zapach kwiatów/i ta specyficzna atmosfera kobiecego
Wśród szpaleru bardziej lub mniej wyrośniętych
mieszkania.
drzew igua słychać było wzdłuż ulicy trzaski, raz
— Jak poszło? — zapytała Wióra, gdy wszedł do
cichsze, raz głośniejsze. To napięta kora pękała
pokoju. •
miejscami, nie nadążając za szybko rosnącym
— Przeciętnie — odparł, siadając na wielkiej
rdzeniem. Mask przy spieszy ł kroku. Na śmierć
poduszce u podnóża tapczanu. •— A wam?
zapomniał o spotkaniu z Wióra, a przecież miał tam
—Na szczęście, jak widzisz, nie mamy zajęć —
przyjść także Lort. Zwłaszcza z nim chciał się
odpowiedział Lort z głębokiego fotela tonącego w
zobaczyć. Jedynym elementem, jakiego mu
świetle lampy z koronkowym abażurem.
brakowało, był chyba tylko spanodorm. Któż, jak nie
— Twój instytut jeszcze nie pracuje? — zdziwił się
chemik zdobędzie spanodorm, a poza Lortem chyba
Mask.
żaden chemik nie ma w ogóle szans. Musiał
— Nie — Lort rytmicznie pociągał dym z wężyka.
wierzyć .w Lorta.
— Wiedzący zdecydowali, że dopiero za trzy dni
W mieście płonęło już wiele świateł, lecz bu-sy
rozpoczniemy badania. Na razie mam zezwolenie na
prawie w ogóle nie kursowały. Tylko raz przemknął
podróż w wybrane miejsce kontynenty.
koło niego jakiś nieoświetlony pojazd i zniknął za
— To bardzo miłe ze strony twoich przełożonych —
rogiem najbliższego bulwaru. Grin Krong, a z nim
powiedziała Wióra, wyjmując wężyk 2 jego dłoni. —
Satha Sabbi wyglądały jak ze” psuty mechanizm o
Szkoda tylko, że nie wybrali ci milszej pory na urlop,
nieruchomych, zębatych paszczach busów
teraz cały kontynent wygląda jednakowo.
przyczajonych koło krawężników. Niewiele osób
— O, przepraszam! — zaprotestował Mask. — Na
spotykał po drodze, większość zapewne jeszcze
północy i południu jest jeszcze zimniej.
dosypiała. Państwowe spalnie miały to do siebie, że
— Pociągnij sobie — zaproponowała Nanna.
nie do końca uwzględniały indywidualne potrzeby.
— Chętnie — odparł, biorąc od niej wężyk. Dym
Pełnym rytmem miasto zacznie pracować dopiero za miał słodkawy smak i ‘przypominał
wędzone śliwki.
dwa, trzy dni, kiedy, temperatura wzrośnie do
Mask już nieraz tego próbował. Zrobiło mu się miękko
magicznej bariery 300°K.
i poczuł zawrót głowy. Przekazał wężyk dalej.
Na skrzyżowaniu Lini Niebieskiej z Czerwoną
— Mocna — stwierdził i rozpiął koszulę. Wióra
zobaczył grupę Techników w bawełnianych
włączyła płytę z jakąś muzyką. Melodia również nie
kombinezonach i żółtych, numerowanych hełmach,
była Maskowi obca. Oparł się wygodnie o tapczan i
zapatrzył w ekran. Na dobrą chwilę stracił poczucie
rzeczywistości, obserwując grę cieni na białej
— O czym wy mówicie? — ocknęła się w tym
płaszczyźnie. Plamy zlały się potem w jedność i tą
momencie Wióra. ,— O niczym specjalnym —
jednością okazał się być lider zespołu „Szczwacze”,
wyjaśnił Mask.
śpiewający jakiś ostry tekst. Słowa nie docierały do
— Właśnie wychodzimy.
Maska i w ogóle nie miały żadnego znaczenia. Biolog
Szarpnął Lorta za rękaw, pokazując mu wyjście.
nareszcie przestać myśleć. Pod wpływem na-
Ruszyli do przedpokoju.
stępnego łyku dymu rozluźnił się całkowicie i uwolnił
— No to bi — wyszeptała Wióra, odwracając się
od tego strachu czy niepokoju, który towarzyszył mu
do nich plecami.
od chwili, gdy zszedł po wysokich schodach na
Ozdobna kabina windy zaniosła ich tym razem
niebieskawy plac. Dym przynosił chwilową ulgę.
bezszelestnie na sam’dół budynku. Chwilę szli przez
Mask wiedział, że to sztuczne, ale i tak było to lepsze wymarłe, nocne ulice w milczeniu.
niż nic. Wpatrzył się w srebrzysty rąbek sukni Wióry,
— Ty jesteś synem Wszechwiedzącego Parają
która leżała wyciągnięta swobodnie na rudym
— stwierdził nagle Mask.
pledzie. Ręce miała podłożone pod głowę, oczy
Lort dopiero po chwili odpowiedział:
zamknięte. Z jednej jej dłoni lekko zsunął się mankiet
—- Tak.
i Mask patrząc na skrawek oliwkowego ciała,
— No więc sam powinieneś wiedzieć, dlaczego
odsłonięty przez materiał, poczuł nagły przypływ
zwracam się właśnie do ciebie.
podniecenia.
— No tak — Lort wciąż nie patrzył na Maska. —
— Chcesz jeszcze? —• Nanna znów podsunęła
Uważasz, w mni« może to ujść bea-kamie.
mu wężyk.
—— No, może nie całkiem bezkarnie, ale może<1
1 — Nie — powiedział. — Nie lubię przesadzać. t
ujść, komu innemu na pewno nie.
Wystarczą mi dwa zaciągnięcia.
— W każdym razie cię uprzedzam — Lort
Niespokojnym wzrokiem poszukał Lorta, ;omal
•gatrzymał się — że nie należę do naj odważnie j-.
zupełnie nie zapomniał o nim i o właśen wym celu
szych i jak mnie przycisną, to powiem wszystko.
swojej wizyty. Odnalazł go tym razem w cieniu fotela, Przez moment patrzyli sobie prosto
w oczy.
na błyszczącej fioletowej (poduszce. Lort wyglądał na
— Dobrze — powiedział Mask, odwracając się
całkiem przytom-;nego. Mask postanowił
tyłem do wiatru, który dmuchnął mrozem.
porozmawiać z nim te-iraz. Przysunął się do
— Sam to ukryję w jakimś miejscu.
chemika. Kobiety pogra-‘żonę w rozmyślaniach i
Lort także podniósł kołnierz eleganckiego futra z
marzeniach na pewno i ich nie słuchały.
chomików.
— Mam do ciebie sprawę — powiedział, śledząc
—— Powiedz mi, ile potrzebujesz i na kiedy
uważnie reakcję Lorta. Tamten nie odpo-fwiedział nie, •— rzekł zrezygnowanym tonem.
poruszył tylko wargami- Był młody, bardzo młody i,
— Kilogram. I to jak najszybciej. Lort ponownie się
jak się teraz Maskowi wydało, bardzo
zatrzymał.
niedoświadczony.
— O, co to, to nie. To nie dla mnie. Przyspieszył
— Słyszysz mnie? — potrząsnął go lekko za
kroku, jakby nie chciał słyszeć już o niczym.
ramię.
— Chwileczkę!
— Tak, słyszę. Czego chcesz? — odpowiedział
Mask dopadł go i złapał za połę futra.
Lort nie otwierając oczu.
—— Wiesz nad czym ja pracuję?! — krzyknął.
Mask chwilę zastanawiał się, jak zacząć, ale
— Domyślam się! Jeżeli potrzebny ci spanodorm,
doszedł do wniosku, że nie ma co kamuflować.
to chyba tylko nad jednym! A wiesz, że jedynie
— Chcę, żebyś coś dla mnie załatwił— walnął
rządowe i wojskowe instytuty mają prawo do takich
prosto z mostu.
badań?! Ja właściwie w te pędy powinienem lecieć na
— Co takiego?
Komendę i zawiadomić Niewrażliwych! Oni już by się
— Potrzebny mi spanodorm. Lort zerwał się na
tobą zaopiekowali, albo oddali jakimś lekarzom! Nie
równe nogi, oczy rozszerzył mu strach.
chcę tegoi dłużej słuchać!
— Co? — wyszeptał.
Lort energicznie ruszył do przodu, lecz Mask
Widać było, że nie może znaleźć właściwych słów
powstrzymał go, mocno chwytając za klapy kołnierza.
na określenie tej propozycji.
— Posłuchaj! — rzucił mu,z bliska w twara.
— Czy ty oszalałeś?! — wyrzucił wreszcie.
— Tylko ty możesz mi pomóc! Ostatnim ogniwem jest
— Nie. Wiem, co mówię i wiem, że tylko ty możesa ten cholerny spanodorm! Jeżeli go
dostanę, to w mi pomóc.
jesieni będę miał gotowy preparatl
— Skąd ci przyszło do głowy, że właśnie ja?! Lort
Lort zamarł. Chwilę trwali w bezruchu. Dwie figurki
był wstrząśnięty. Mask uśmiechnął się i poklepał go
gipsowych zapaśników sczepionych w walce.
po ramieniu.
Wreszcie Lort uwolnił się z uchwytu Maska.
—— Chyba za bardzo się przejmujesz — po-
Ponownie popatrzyli sobie w oczy.
wiedział uspokajającym tonem.
— Jesteś pewien? — wyszeptał Lort, nie
— Jak to?! — Lort zdenerwował się na dobre: —
zmieniając pozycji.
Czy ty wiesz, co mówisz?! Przecież zaraz mnie
— Tak! — Mask włożył w to słowo całe prze-
.złapią i oddadzą pod sąd! Przecież ja będę musiał to konanie, na jakie go było stać.
ukraść!
— Dobrze — odparł krótko Lort. — Dam ci
— Ciszej — syknął Mask. — Nie krzycz, bo je
odpowiedź w najbliższym czasie.
pobudzisz.
Mask pozostał sam na środku chodnika. Rozejrzał wydatkach, jakie pociągnie za sobą
koniecz-toość się niepewnie wkoło i ruszył w kierunku domu. .
naprawy wielu fabrycznych hal i o zmniejszeniu
produkcji. Były wieści o skamienieniu B
nieodwracalnych reakcjach chemicznych iw hałdach
kopalin nie zabezpieczonych na składowiskach . i
5.
takie tam podobne. Gazeta podawała za Instytutem
Meteorologi przypuszczalny przebieg minionej zimy,
którą oceniano jako bardzo ostrą, póżnojesienne
Usiadł na ławce I rozłożył gazetę. Dzień byl
tornada zaś za nadzwyczaj silne i tym samym tereny
pogodny, od południa słońce świeciło nieprzerwanie, wymarzlisk znów powiększyły się o
kilkaset a wiatr rozgonił ostatnie obłoki. Powie-kilometrów kwadratowych. Może w skali
Planety nie
trze tchnęło jednak takim chłodem, że momentami
było to tak strasznie dużo, niepokoiło jednak nie tylko
para leciała z ust. Dawno już nie było tak mroźnego
zresztą naukowców. Mask zadumał się na chwilę.
wiosennego dnia. Klomby ciągle jeszcze nie
Jeszcze kilka’zim z temperaturą poniżej 10°K i
zazieleniły się.na dobre. Gdzieś z tyłu, za jego
wymarzliny zajmą dwadzieścia procent
plecami, poskrzypywały twarde klingi mieczników,,
upraw:/Kontynentu. Widmo” głodu zaglądało w oczy
które wyrosły przez ostatnie dwa dni. Nie opodal jego ludzi. No i cóż, to już chyba
wszystko, co przyniósł
domu trawa kiełkowała całą dzisiejszą noc ze
pierwszy wiosenny numer „Głosu Krongu”, poza
zdwojonym szelestem, tak że przeszkadzała mu,
zwykłymi ogłoszeniami o terminach podjęcia pracy w
kiedy usypiał. Niedługo wegetacja wzmoże się do
poszczególnych zakładach i relacji z Pałacu Snów,
tego stopnia, że rośliny w ciągu minut będą osiągać
który zamykał swe podwoje na osiem miesięcy. Mask
dwumetrową wysokość rozczapierzonych baldachów, złożył gazetę i w tym momencie
poczuł, że coś olbrzymie liściowńiki z chrzęstem przebiją glebę, by
delikatnie naciska podeszwę jego buta. W pierwszej
1. jesieni siadywali przy płomieniach okryci grubymi kocami i senni grzali się, sapiąc z rozkoszy. Taki był Z czarnej otchłani unosił go ledwie wyczuwalny płomień sypialnych lamp. Kojarzył się z kominkiem i werbel tętna. Tykał pod skórą delikatnymi jesienią i wracał jakby ciągłość istnienia- Wszystko w uderzeniami, z coraz większą częstotliwością. spalni służyło tej ciągłości. Podkreślało ją i Jeszcze niczego nie widział, poza szarą klatką. uwypuklało, czasem nawet bez udziału woli tłocząc papką zgęstniałą przez wiele miesięcy w betonową przeszłość w świeżą pamięć. Rudoczerwony blask zaporę. Z upływem mijających kroplami dozymetru umknął zatrzaśnięty kurtyną powiek. Jeszcze za sekund rosła temperatura. Stopień po stopniu, wcześnie — uspokajał się. — Jeszcze chwila. Źrenice poprzez każdy skurcz uruchomiony dźwigniami płuc, znów ogarnęły sufit. Głowa drgnęła minimalnie. aż pobudziła dodatkowe igły, które włączały się Teraz już wszystko było jasne. Stał przed taflą kolejno w system. Leniwie, jakby od niechcenia, lustra w boksie garderobianym. Na jednej ścianie ruszały wewnętrzne płyny, drobina za drobiną, kropla zwierciadło od sufitu do podłogi. Po prawej stronie w kroplę spadały bezwładnie, lecz z każdą chwilą wieszak, na lewo wejście do łazienki tchnącej jeszcze nabierając więcej samodzielności. Nie można było wilgocią i leśną parą, za plecami drzwi do tego stanu nazwać jeszcze normalnym życiem, ale… pomieszczenia, w którym leżał przed chwilą. W Pierwszy pojemnik zwisający ha kablach jest już boksie panuje żółty półmrok i światło za moment pusty Ciepło, coraz cieplej. Znowu o stopień w górę.
przejdzie następną metamorfozę ku soczystej zieleni Wreszcie dotarło do niego, że jest. kiełkujących liścio-wników oznaczającej zakończenie A więc jestem — pomyślał i zaraz uświadomił procesu readaptacji, pełną sprawnoś*: i gotowość do sobie proces myślenia. Całe jego ciało przeszył wyjścia. Spojrzał przed siebie. W szkle ujrzał gwałtowny skurcz. To było nieprzyjemne. Każdym smukłego, można powiedzieć nawet chudego mięśniem, każdym nerwem wstrząsały drobne młodzieńca o wielkich oczach, charakterystycz- drgania sięgające do głębi. Miał wrażenie, że nawet nych dla ludów równikowych. Skóra zmacero-wana wątroba mu się kurczy Usłyszał dzwonienie własnych ze zwyczajnej ultramaryny w jakiś siny odcień zieleni, zębów, które przypomniało mu łąki bladoliliowych zapadnięte policzki. Nagle błysnęły w jego umyśle kielichów dzwoniących deszczem. Trwało to długą świeżo przyswojone wiadomości. Równie gwałtownie chwilę, ale wiedział, że musi przejść. Znał dobrze ten zniknęły w następnym mgnieniu. Wiedział, że to stan z własnego doświadczenia i z obserwacji na powtórzy się jeszcze kilka razy, nim wiedza nabyta w zwierzętach Szło dobrze. Zresztą nie było powodów, czasie trwania s.nu na stałe utrwali się w pamięci. żeby miało iść źle. Wiek nie uprawniał jeszcze jego Ponownie spojrzał w lustro na swoją pomarszczoną organizmu do odmawiania tak prostych powinności. twarz. Wzdrygnął się. I do .tego te zapadnięte w Po trzech godzinach zjawili się dyżurni Technicy fałdach zbędnej skóry żebra… — Jakoś to będzie- On tymczasem przypomniał sobie, kim jest Jeszcze Zjemy i przejdzie — szepnął do siebie zachrypniętymi nie mógł ruszyć ręką ani nogą. ba. nie mógł nawet strunami. Poskrobał się po ciągle jeszcze
zgiąć małego palca. Czuł jednak delikatne ssanie. karminowym szczycie czaszki i skierował się do-, Ślina ściekając do żołądka wywołała jego wieszaka z ubraniem. Na pierwszym haku wisiało uaktywnienie. Zapachniało mu konfiturami i poczuł jesienne. Zdjął je i ułożywszy w kostkę wystawił przed mdłości Przed oczami przewinęła mu się taśma z kabinę. Kiedy skończy się ubierać, znajdzie je paterą pełną kolorowych owoców, lecz i to zaraz starannie zapakowane w paczuszkę ze swoim zniknęło. Na miejsce obrazu znów wróciły fioletowe nazwiskiem i numerem. Wkładając spodnie zauważył kręgi na czarnym firmamencie. Technicy, jak to oni brak paska poszerzającego i natychmiast zamknął się Pamiętał ich- Stożkowate czepki przykrywają żółte w jego głowie krąg zdarzeń. Brakujące ogniwo bez czaszki, naciągnięte aż po oczy trudu odnalazło się we właściwym miejscu. ochraniacze zasłaniają usta. Poszperali chwilę, Przypomniał sobie laboratorium i cały ten roz- zbadali podstawowe parametry, wstrzyknęli jakieś gardiasz, oficerów Oddziałów Ochrony Spokojnego substancje i… odłączyli kable. Mask skurczył się Snu ponaglających do wyjścia, potem syreny i gwałtownie i równie nagle wyprężył. Poczuł ból t bieganinę. Znał dobrze ten dźwięk. Piekielny jazgot strach, i zaraz potem wściekłość. Odłączyli go świdrujący gdzieś w głębi czaszki. OOSS pilnowały z za/wcześnie od urządzeń wspomagających. Gdyby dużą dokładnością, szansę na zagubienie się były mógł, to wstałby natychmiast i pognał za tą parą minimalne, czasem jednak ktoś zostawał. Z drugiej
żółtogłowych drani, żeby rozwalić ich zakute łby. Lecz strony to była przecież tylko jego wina; że nie zdążył nie mógł wstać, a oni tymczasem poszli dalej, na czas. Więc to właśnie wtedy drzwi ekspery- trzaskając drzwiami, a Mask jeszcze długą chwilę mentatora przytrzasnęły mu pasek poszerzający. łapał powietrze, pokonując wstrząsy. Wreszcie Zatrzask zegarowego zamka lodówki już nie puścił i wszystko wróciło do normy. Otworzył oczy. Nie potra- oto są spodnie wiosenne bez poszerza-cza. Zupełny fiłby odwrócić głowy w bok, mięśnie skumulowały absurd. Trzeba kupić ‘nowe. Zapinał się starannie dopiero tyle siły, by unieść ciężkie jak stalowe wrota nucąc przy tym hymn stolicy „O Grin Krong, Grin powieki. Wywracał oczami wpatrując się w sufit Krong, witaj, witaj znów”. Rzucił jeszcze raz okiem na glazurowany polewą, z której sterczały macki swe nienadzwyczaj-ne odbicie i wyszedł na korytarz. punktowych lamp. Ruda poświata, nieco chwiejna i Otoczył go senny jeszcze, lecz momentami ciepła, napełniała powietrze miłym ogniem drew porywający rytm hymnu. Sączył się z głośników, z płonących na kominku. Nieraz w chłodniejsze dni grubych rur systemu chłodzącego, które oplatały dzięki czemu będziemy mieli po jednym wyrzeczeniu korytarz, na swoim koncie. Nie cieszy cię to? •z. każdego zakamarka. Mask szedł równym krokiem. Mask skrzywił się. Przez całą drogę, najpierw sektorowym, a potem — Budząc się czułem zapach smażonych powideł, rejonowym korytarzem stromo pod górę i w lewo aż ale teraz czuję, że skończy się na grysiku. do bloku wind terytorialnych, wywożących
Windą szarpnęło i drzwi rozsunęły się z cichym obudzonych- do centralnego kolek*-‘ tora i na piskiem nie naoliwionych łożysk. Przez moment powierzchnię, towarzyszyły mu dźwięki tego hymnu, poczuł mdłości, ale na szczęście minęły po kilku skomponowanego po niedawnym, którymś tam już z sekundach. W hali, do której wysypywał się tłum, rzędu przewrocie. Musiał przyznać w duchu, że nowy płonęły całkiem białe lampy. Mask odruchowo szukał hymn jest rzeczywiście udany i łatwo wpada w ucho, zmian, jakie powinny były zajść w wystroju sali. Rzucił Wielka winda zaroiła się ludźmi. Stali jeden ,przy mu się w oczy drugim, sprasowani niczym ogórki w pusz-jce. Tłum brak purpurowego kobierca wyścielającego całą gęstniał już od okręgowego ‘korytarza ”i u progu posadzkę i wielkiego olejnego obrazu, wiszącego do windy stawał się jednolitą masą zło- tej pory nad wagami. Nie miał głowy do nazw, ale •żoną z ludzkich ciał. Narastał gwar i Mask tytuł brzmiał chyba „Uczta dziewiczego lasu” czy spomyślał, że na szczęście podróż na powierzchnię jakoś tak. W tej chwili widniał tam szaro-granatowy trwa krótko i wreszcie uwolni się od tego unotłochu, sztych przedstawiający mnicha z oczami nie będzie zmuszony znosić tak bliskiego wzniesionymi ku niebu. towarzystwa tych wszystkich typów. Wielokrotnie — Zmiana dekoracji — stwierdziła Wióra. Widać zastanawiał się, dlaczego ich nie lubi. Momentami myślała o tym samym. Metalowe poręcze koryt czuł tylko nieznaczną niechęć. chwilami jednak wstręt dzieliły wylewający się z windy strumień ludzi w niemalże fizyczny. Jego odczucia w stosunku do tej
wąskie pasemka, kierując je pojedynczo w stronę szarej technicznej masy nigdy nie wyszły poza zegarów kontrolnych z wagami. Szło to nawet dosyć granice, pobłażliwego politowania. Starał się na nich sprawnie. Mask wsunął kartę tożsamości w paszczę nie patrzeć. Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos. wagi i stanął na podłodze mechanizmu. Krótki szum —— Jak się masz, Mask! —• drobna kobieta o oznajmił działanie maszyny, po czym karta z równie czerwonym czubku głowy jak jego, machała kuponem żywnościowym wysunęła się z podajnika. ręką ponad tłumem. — Dobrze się spało?! Mask wziął ją z niechęcią i ruszył przed siebie. Za — O, Wlora! — ucieszył się. — Dobrze! A tobie? wagami biegnące czterechsetmetrowym szklanym Sunął, w jej stronę rozgarniając tłum na boki, aż ciągiem drzwi prowadziły wprost na zewnątrz. zatrzymał się przy jej wychudłym ramieniu. Jeszcze tylko wysłuchał krótkiego komunikatu o. — Trochę mnie plecy bolą — powiedziała, temperaturze i warunkach klimatycznych i ruszył uśmiechając się szeroko. Miała piękne, równe zęby i szybkim krokiem do drzwi, gubiąc gdzieś po drodze biolog natychmiast to zauważył. swą przyjaciółkę. Nie przejmował się tym. Spotkają — Jesteś piękna — powiedział bez żadnych się i tak w stołowni, co roku dostawali bloczki do tej wstępów. samej, w Satha Sabbi, gdzie oboje mieszkali. Parsknęła śmiechem. . Wreszcie dotarł do szklanych płaszczyzn i pchnął Je — Jeszcze nie czas na Gody — pogroziła mu energicznie, postępując krok do przodu jak pływak, palcem, ale w owym geście zawarła coś na kształt
rzucający się w wodę. Zmrużył oczy i zaczerpnął zachęty, odroczonej oczywiście do odpowiedniej pełne płuca chłodnego powietrza przesyconego pory. I Mask zapamiętał ten gest, choć przecież był zapachem liści. Ten pierwszy haust, a zwłaszcza już związany z Aspaz. Nie powinien zapamiętywać zapach, przywracały mu zawsze połowę sił. Kochał podobnych gestów, a jednak… Jak na Ultramarynkę kiełkującą liśćmi ziemię i różowe wiosenne chmury Wióra okazywała niezwykłą odwagę, szczerość tak zaścielające niebo aż po widnokrąg. Postąpił jeszcze wielką, że przeradzającą się w wyzwanie. Zaimpono- krok do przodu pchnięty przez kogoś. Nie rozglądał wało to Maskowi i zaraz też skierował oczy na jej się na boki, wiedział, że wszyscy wyglądają teraz tak, dłonie. Suknia Wióry dyskretnie przykrywała ich jak on. Setki ludzi stały wzdłuż monumentalnej ściany grzbiety. Kobieta złapała jego spojrzenie, lecz nie budowli wpatrzone w krajobraz oddychając speszyła się wcale. zapomnianym już zapachem powietrza z zewnątrz. — Nie wyspałaś się? — powrócił do poprzedniego Mask usiadł na stopniach i patrzył w dół ogromnych tematu. • , schodów na niewielki z tej odległości plac Dobrego — Pozbawiono mnie jednej warstwy puchu. Jak Snu, rysujący się u podnóża niebieskawymi liniami wiesz, zgodnie z aktualną ideologią powinniśmy płyt. „zrezygnować z pewnych wygód, aby nasze ciała Minęła dobra chwila, nim nabrał sił do przebycia nabierały zdrowej, szczęśliwej krzepkości”. tego dystansu. Poprzednio czynny był ruchomy — Zapomniałem — zawołał, łapiąc się za głowę. — chodnik, którego pasmo sunęło
bokiem, ale teraz Nawet nie odczułem tak bardzo straty tego puchu, odkrył kartkę przyczepioną do fotelików przy kole ale myślę, że tym razem waga będzie ściśle nawracającym „Nieczynne z powodu REMONTU”. przestrzegana. Znał te tabliczki nie od dziś. Wiadomo, Ultramar — O tak, zupełnie ni,e wiadomo, co dadzą nam dostał się - pod wpływy Nordseledi i zapewne jeść, ale mogę cię zapewnić, Mask, ze nic dobrego, znajdzie jeszcze wiele podobnych napisów, chodząc po mieście. Zmiana wpływów nastąpiła tuż przed zimą, jakieś sześć miesięcy temu i nie należało się Przypomniał sobie zeszłą‘jesień i kilka miło w tym spodziewać po-nownegp przewrotu w najbliższym towarzystwie spędzonych wieczorów. czasie. Idąc wolnym krokiem wzdłuż szeregu ; — Z daleka wyglądacie jak trzy głowy CTW-wonej nieruchomych krzesełek przypomniał sobie o kapusty — powiedział śmiejąc się. kuponach żywnościowych, schowanych odruchowo — Chyba nie z ptfwodu tonsur? — praerati się do kieszeni. Wyciągnął pomięte karteczki i przejrzał Lort na niby. zapis. ROZUMNY MASK — 666457 — Norma 62 kg — I owszem. Mogę to powiedzieć głośno. Z — Grupa 5. Dołączone pięć bonów na pierwszy po powodu śmiesznych symboli waszej kastowej przebudzeniu posiłek miało nie wróżący nic dobrego przynależności! * niebieski kolor. Mimo wszystko głód skręcał mu Lort rozejrzał się. kiszki, więc bez wahania ruszył na przystanek busu,
— Nic przesadzasz? — zapytał szeptem. który kończył swój bieg przed dzielnicową stołownią — Czego się bać? Wraz z Nordsdedią wkracza tu „Sabbidzki Melonik”, przecież wolność! -‘ — Niewiele masz do jedzenia — wtrąciła się Wióra. . Mask chrząknął i nachyliwszy saę do pozostałej
2. trójki powiedział: — Jak wiecie, czasy się zmieniły. Ponieważ ze spalni wyszedłem z nadwagą i to aż pięcio- —— Nie jestem Seledynem! Ani takim, ani siakim! - kilogramową, więc automatyczny intendent za- — Lort mówił tonem głębokiego oburzenia. kwalifikował mnie do piątej grupy, a piąta grupa — Wszyscy doskonale to rozumiemy — Nan-na otrzymuje tej wiosny pięć błękitnych żetonów na współczująco kiwała głową — ale na wszelki pierwszy posiłek. Każdy z tych żetonów moi drodzy wypadek mów trochę ciszej — poprosiła, nachylając opiewa… się do jego ucha. Łort rozglądnął się czujnie. Miał — Na kromkę suchego chleba — dokończyła oczy koloru czerwonego barszczu i to najbardziej Wióra. pociągało w nim kobiety. Siedzieli przy swoim Mask oniemiał półuśmiechnięty. ulubionym stoliku w zacisznym kącie, o ile to w ogóle — Skąd wiesz? — zapytał. było możliwe w dzielnicowej stołowni w pierwszy — No przecież widzę te kromki przed tobą dzień wiosny. Zza okna patrzyły na nich szczyty — wskazała palcem chleb. Wschodnich Gór, granatowe w pełnym słońcu* Wióra — Nie popisałem się spostrzegawczością! — w milczeniu żuła długie patyki, które jej przydzielono złapał się za głowę. w-bufecie, niestety też miała nadwagę. Czekała na
— I nie protestowałeś? — włączył się Lort. pojawienie się Maska. Wbrew powszechnej opiąn, że — Miałem zamiar, no ale… Widzisz, tam stoi taki Mask jest gburowatym obłudnikiem, jej niezwykle typek w rękawiczkach i z podniesionym kołnierzem, odpowiadał. Szkoda, że nie był już wolny, ale i tak więc zrezygnowałem. Szkoda mi tracić znów dostęp lubiła z nim rozmawiać. Zwłaszcza jego sposób do świeżego powietrza. Jesz-. čze zdążę się najeść. wyrażania myśli, precyzyjny i jasny odpowiadał jej — Widziałam go — odezwała się milcząca do tej dużo bardziej, niż rozwlekłe i powolne kombinacje pory Nanna. — Te rękawiczki są z. żabich skórek. Lorta. Momentami wydawało się, że Lort nie jest — Niewrażliwy! — z ironią wycedził Lort. Ultra-marczykiem, a stuprocentowym — Tak. On prawdopodobnie doskonale by ci Soutseledynem. wyjaśnił, że zapasy są na wyczerpaniu. — Nie znoszę ani Soutów, ani Nordów — Lort ze zniechęceniem machnął ręką. . — A wypowiedział się właśnie. Przez chwilę trwało ruchomy chodnik przy Pałacu Snów jest w remoncie, milczenie, przerywane tylko jego siorbaniem. Pił co? gorącą zalewajkę. Nanna przyglądała mu się z — Dajcie już lepiej spokój — przerwała im Nanna. zazdrością. Była znana z łakomstwa. — Opowiem wam kawał. Wiecie, dlaczego Technicy W sali panowała raczej cisza, delikatny szmer nie jedzą konfitur? ,. rozmów w niczym nie przypominał hałasu korytarzy i
— Nie — rzekł Mask, już otwierając w uśmiechu wind spalni, jakby ludzie ucichli pod wpływem szoku usta. wywołanego kontaktem ze światem zewnętrznym. — Bo im się głowa do słoika nie mieści. Mask Wióra już z daleka zauważyła jego brązowy sweter wybuchnął śmiechem, Wióra także, a Lort krztusił się o poskręcanych kudłach. Wstała machając dłonią. swoją zalewajką. Przy kilku sąsiednich stolikach Chwilę stał niezdecydowany, póki nie zauważył stołownicy zaczynali uważniej przyglądać się smukłej ręki, błyskającej pierścieniami. Odmachał na rozbawionej grupie. powitanie i ruszył w ich kierunku. Dopiero z bliska — Uspokójcie się — powiedziała Wióra. — Już na dostrzegli, że trzyma w dłoni kilka grubych plastrów nas patrzą. — Lort znów się rozejrzał. chleba. — Rzeczywiście — powiedział. — Ale zauważam — Witaj — zawołał wesoło Lort. Nanna mrugnęła także i inne niekorzystne zmiany. Za Sout-seledi nie do Maska, długie rzęsy przesłoniły na chwilę wielkie widziałem w tym pomieszczeniu tylu żółtych łbów. oczy. Nanna nie była czystej krwi U.ltramarką, Pełno tej technicznej masy — stwierdził specjalnie zresztą ilu ich jeszcze żyło, tych prawdziwych. Mask głośno. czasami miał wrażenie, że chyba już wymarli. — Masz niewyparzony ^ęzyk — skarciła go — Coś w tym rodzaju — odpowiedział i wbił w nią Naima. — Ledwo wstałeś i już chcesz się wplątać w chłodne oczy. Wzdrygnęła się pod jego spojrzeniem. jakąś awanturę. Lepiej pojedźmy do pełnomocnika i — Słyszałem pogłoski, że on jest synem Białogłowych? zapytajmy, czy nie mamy dziś nocnych dyżurów.
^ — Nanna ma rację — potwierdził Mask. — Jeszcze — To .chyba prawda. Kiedyś Lort zdaje się mówił, że jego zdążymy im zaleźć za skórę. W tym roku na pewno ojcem jest Wszechwiedzący Paraj. W innych przypadkach nie obejdzie się bez starć. Nic musisz już dziś pchać izolacja dziecka od rodziców jest ściśle przestrzegana, ale się do bijatyki. wiadomo, że Wszechwiedzącym wolno więcej niż innym Lort wstał, Nanna podniosła się także. ludziom, — Zostajecie jeszcze? — zapytała, widząc łe — Właśnie, Paraj… — Mask zamyślił się. — To ten filozof. pozostała dwójka nie rusza się z miejsc. A Mówił mi o nim Mądry Pilk. Idziemy? — Tak — powiedział Mask z ustami pełnymi — Myślałam już, że chcesz mnie sprawdzić? — rzekła okruchów. — Jeszcze nie zjadłem. Wióra. —My już idziemy — Lort kiwnął ręką na — Jak to? — zdziwił się. —— No, po prostu, że chcesz porównać swoje sądy z pożegnanie. — Wiecie, że dyżur w pierwszą noc moimi. wiosny to nic przyjemnego. Chciałbym się już uwolnić — Ach! — zrozumiał nagle — że w jakiś sposób od jego widma. przypasowuję cię do siebie? — Macie szczęście, że wasza praca was nie goni. — Właśnie — spuściła oczy, zmieszana. Roześmiał się. Sami możecie sobie wyznaczać terminy — rzuciła — Kobiety-bardzo łatwo odnoszą wszystko do seksu. Nic
Nanna oddalając się. — Wpadnę do ciebie podobnego nie miałem na myśli, ale skoro już o tym wieczorem, Wióra! Bi ! mówimy, to wiesz — dotknął osłoniętego grzbietu jej dłoni — Dobra, czekam! Bi ! — Wióra zwinęła dłoń w — że bardzo mi się podobasz. piąstkę i pomachała im. Po chwili znik-nęli za Drgnęła, a skóra na jej policzkach zmieniła zabarwienie załomem ściany. na bardziej oliwkowe. Mask żuł powoli suchy chleb, pocieszając się — O ile wiem, to nie jesteś wolny — powiedziała, cofając perspektywą kapiących fontann. Co prawda nie rękę. — A poza tyńi do Godów mamy jeszcze sporo czasu. wolno było pić z nich wody, ale Mask nie był Jak dla mnie, to przyjąłeś chyba zbyt ostre tempo — konformistą, był za to biologiem. ‘Ta postawa często dodała, jakby się usprawiedliwiając, przysparzała mu kłopotów, lecz duża część Wychodząc skinął głową Plikowi. Tamten odwzajemnił naukowców w laboratorium ceniła go za . twardy ukłon przyjaznym grymasem. Mask dosyć lubił Piłka, charakter, choć prowadził on nieraz do Kta-rć z chociaż nie bez zastrzeżeń. Mądrym Plikiem. Kto wie, może dzięki temu nie — Będę u ciebie wieczorem — powiedział, żegnając się z miewał raczej kłopotów z Technikami, co wzmacniało Wióra. — Bii! jego przetargową pozycję. Przez skojarzenie z pracą — Czekam! — krzyknęła odchodząc. Patrzył przez chwilę przypomniał sobie, że widział przed chwilą w stołowni na jej rozwichrzoną sukienkę, na sylwetkę płynnie sunącą właśnie Mądrego Piłka. przez plac. Czul, że nie jest u niej pozbawiony szans i cie- - — Wiesz — powiedział do Wióry — zauważyłem
szyło go to, zwłaszcza w kontekście ostatnich przed chwilą mojego szefa. nieporozumień z Aspaz. Miał-szczególne powody do Zdziwiła się, że mówi jej o tym, nie znała jego radości. Otwierała się dla ,niego szansa, szansa bardzo przełożonych i nie interesowało jej to. Nie dała tego wielka na uniknięcie widma samotnych Godów. Już jedne po sobie poznać, wykrzywiając śmiesznie puszyste samotnie spędzone Gody miał za sobą i wolał nie. wracać wargi. Mask skierował rozmowę na osobc Lorta. do tego wspomnienia. — Co sądzisz o Lorcie? — zapytał. Postawił kołnierz, bo od morza niosło kropli-sty, — Znam ‘go już jakiś czas — odparła i popatrzyła przenikliwy chłód. O tej porze roku miasto robiło na nim szczególnie mocne wrażenie, badawczo na Maska. — No cóż, jest trochę narwany, zagorzały antytechnik, dobry chemik, no, miły 3. -• ‘ •• • • •••••••-‘•’. chłopak, tylko może trochę za miękki… — Właśnie — przerwał jej. — Wydaje mi się, że Drzewa igua za oknami zwisały już ku ziemi niskimi, jest miękki aż do przesady. To wypływa chyba z ciemnozielonymi kopułami igieł. Mask wyjrzał na placyk jakiegoś strachu. przed instytutem, w lecie pełen bardzo dziwnych roślin, — Mimo buńczuczności jest trochę lękliwy które Mądry Pilk sprowadził ze strefy podbiegunowej. — powiedziała Wióra. Jeszcze nie wzeszło nic, poza tymi drzewami, z których — Czy jest skłonny do kompromisów? koron osypywały się grudki ziemi. Nigdy nie czuł się zbyt — Raczej tak. Oczywiście tylko w odniesieniu do dobrze przez kilka ^ pierwszych dni po obudzeniu. W
zwierzchników, bo Techników wręcz nie znosi. drugim tygodniu Planeta zaczynała wyglądać znośniej. Zamilkła na moment, bawiąc się rogiem serwetki. Mask odszedł od okna, lecz nie zapalał jeszcze światła. W — Dlaczego właściwie pytasz mnie o niego? ciemności przypominał sobie zeszłą jesień. Klimat tamtych — Bo mało go znam, a będę go chyba potrzebował. Mam dni powracał z całą wyrazistością, jakby nie przerwał go taki dobry zwyczaj, że zapoznaje się bardzo dokładnie z kilkumiesięczny okres spoczynku, zapomnienia. Wraz z ludźmi, z którymi mam zamiar coś robić. Spotkałem go na widokiem starych miejsc otwierały się zablokowane przyjęciu u Ńanny w listopadzie, więc sama” widzisz, że połączenia pamięci. Wielokrotnie podziwiał ów fenomen, niedługo się znamy. - który sprawiał, że emocje towarzyszące jesiennym — Czy to znaczy, że chciałbyś z nim pracować? — zdarzeniom odżywały na wiosnę z tą samą siłą, zupełnie uśmiech wciąż zdobił jej twarz. nienaruszone, jakby tamto miało miejsce przed chwilą. którzy stojąc na wysokich drabinach usiłowali wśród Podszedł do kontaktu i zapalił światło. Przez moment kręcił drutów trakcji zawiesić wielką planszę. Skręcając w się po laboratorium bez celu, dokładnie przyglądając się Foy Uan kątem oka zauważył smutne oczy poszczególnym sprzętom. Chciał uzmysłowić sobie, czy nie Wszechwiedzącego — Filozofa Parają i rozchwiany zaszły tutaj jakieś zmiany. Przed jego oczami, gdy krążył na wietrze tekst: wśród laboratoryjnych stołów ^ i kolb, przewijała się „Nogi służą do poruszania się ku szczęściu”. Zgodnie kolorowa taśma ostatniego dnia. Dobrze wiedział, że to z rytuałem dochodziła jak widać do głosu grupa niemożliwe, by ktoś poruszył czy przestawił cokolwiek, a
Pronordycznych Wszechwiedzących, z ich filozofem mimo to czai, jak narasta w nim niepewność, przedziwne na czele: Mocniej naciągnął kepi i postawił kołnierz, uczucie, które każe wszystkiego dotknąć i wszystko osłaniając się od morskich zmarzlin gnanych sprawdzić. Kto wie, może właśnie owo uczucie, którego rozpoczynającym się- właśnie nad oceanem doświadczał już od dzieciństwa sterowało jego pracą, może tornadem. ono ukierunkowało jego zainteresowania przed wielu laty, Przyspieszył kroku podążając ku znanemu sprawiło, że został biologiem i przy^ jął propozycję pokoikowi przepojonemu zapachem kobiety na Mądrego Piłka. Szedł przez instytut kolejno zapalając i pewnym wysokim piętrze w Satha, Sabbi. gasząc światła, aż zatrzymał się w ostatnim pomieszczeniu lewego skrzydła. Siłą woli musiał powstrzymywać lekkie drżenie palców. Zbliżył się do rogu pokoju, gdzie pod oknem z widokiem na te same obwisłe parasole drzew 4. ‘ stała cichutko mrucząc lodówka-eksperymentator. Bardzo chciał otworzyć ją już, zaraz. Niestety, doskonale wiedział, że będzie musiał zaczekać do jutra. Dopiero rano zjawi się Budynek pamiętał bardzo odległe czasy, zo-‘ stał tutaj obsługa i nieodłączny, pomarszczony Pilk, jednak starannie zrekonstruowany i wyposażony w przepraszam, Mądry Pilk, który ma szansę stać się w tym urządzenia, bez których nikt nie wyobrażałby sobie sezonie Wiedzącym Pilkiem i przemalować szczyt pomar- obecnie życia. Gdy przekroczył ciężką, metalową szczonej od wielkiego myślenia czaszki na licujący z tym bramę, owiało go przyjemne ciepło. Miękka tytułem kolor błękitny. Dopiero jutro szczęknie
wykładzina tłumiła kroki, gdy automatyczny zamek i Mask dowie się. Będzie już wiedział! podąża? do windy. Klatka windy kapała od ozdób w Bardzo cenny ładunek zawierała tym razem lodówka, tym cenniejszy, że tylko Mask orientował się dokładnie w stylu żelaznych pęków winogron, wią-sanek szczegółach. Zgasił światło i starannie zasunął za sobą mosiężnych róż i innych podobnych elementów. drzwi, Zatrzymała się z niemiłym jękiem na dziesiątym Wychodził z instytutu już prawie w snoef. Światło poziomie. Mask stanął przed równie masywnymi gwiazd tylko miejscami przedzierało się przez gęste drzwiami mieszkania Wióry. Otwarła je Nanna, którą z futro chmur. Planeta otuliła trudem rozpoznał w mroku przedpokoju. Otoczył go SH} ‘ ciepłym kokonem. Po wiosennych chłodach grzała swą powierzchnię. zapach kwiatów/i ta specyficzna atmosfera kobiecego Wśród szpaleru bardziej lub mniej wyrośniętych mieszkania. drzew igua słychać było wzdłuż ulicy trzaski, raz — Jak poszło? — zapytała Wióra, gdy wszedł do cichsze, raz głośniejsze. To napięta kora pękała pokoju. • miejscami, nie nadążając za szybko rosnącym — Przeciętnie — odparł, siadając na wielkiej rdzeniem. Mask przy spieszy ł kroku. Na śmierć poduszce u podnóża tapczanu. •— A wam? zapomniał o spotkaniu z Wióra, a przecież miał tam —Na szczęście, jak widzisz, nie mamy zajęć — przyjść także Lort. Zwłaszcza z nim chciał się odpowiedział Lort z głębokiego fotela tonącego w zobaczyć. Jedynym elementem, jakiego mu
świetle lampy z koronkowym abażurem. brakowało, był chyba tylko spanodorm. Któż, jak nie — Twój instytut jeszcze nie pracuje? — zdziwił się chemik zdobędzie spanodorm, a poza Lortem chyba Mask. żaden chemik nie ma w ogóle szans. Musiał — Nie — Lort rytmicznie pociągał dym z wężyka. wierzyć .w Lorta. — Wiedzący zdecydowali, że dopiero za trzy dni W mieście płonęło już wiele świateł, lecz bu-sy rozpoczniemy badania. Na razie mam zezwolenie na prawie w ogóle nie kursowały. Tylko raz przemknął podróż w wybrane miejsce kontynenty. koło niego jakiś nieoświetlony pojazd i zniknął za — To bardzo miłe ze strony twoich przełożonych — rogiem najbliższego bulwaru. Grin Krong, a z nim powiedziała Wióra, wyjmując wężyk 2 jego dłoni. — Satha Sabbi wyglądały jak ze” psuty mechanizm o Szkoda tylko, że nie wybrali ci milszej pory na urlop, nieruchomych, zębatych paszczach busów teraz cały kontynent wygląda jednakowo. przyczajonych koło krawężników. Niewiele osób — O, przepraszam! — zaprotestował Mask. — Na spotykał po drodze, większość zapewne jeszcze północy i południu jest jeszcze zimniej. dosypiała. Państwowe spalnie miały to do siebie, że — Pociągnij sobie — zaproponowała Nanna. nie do końca uwzględniały indywidualne potrzeby. — Chętnie — odparł, biorąc od niej wężyk. Dym Pełnym rytmem miasto zacznie pracować dopiero za miał słodkawy smak i ‘przypominał wędzone śliwki. dwa, trzy dni, kiedy, temperatura wzrośnie do Mask już nieraz tego próbował. Zrobiło mu się miękko
magicznej bariery 300°K. i poczuł zawrót głowy. Przekazał wężyk dalej. Na skrzyżowaniu Lini Niebieskiej z Czerwoną — Mocna — stwierdził i rozpiął koszulę. Wióra zobaczył grupę Techników w bawełnianych włączyła płytę z jakąś muzyką. Melodia również nie kombinezonach i żółtych, numerowanych hełmach, była Maskowi obca. Oparł się wygodnie o tapczan i zapatrzył w ekran. Na dobrą chwilę stracił poczucie rzeczywistości, obserwując grę cieni na białej — O czym wy mówicie? — ocknęła się w tym płaszczyźnie. Plamy zlały się potem w jedność i tą momencie Wióra. ,— O niczym specjalnym — jednością okazał się być lider zespołu „Szczwacze”, wyjaśnił Mask. śpiewający jakiś ostry tekst. Słowa nie docierały do — Właśnie wychodzimy. Maska i w ogóle nie miały żadnego znaczenia. Biolog Szarpnął Lorta za rękaw, pokazując mu wyjście. nareszcie przestać myśleć. Pod wpływem na- Ruszyli do przedpokoju. stępnego łyku dymu rozluźnił się całkowicie i uwolnił — No to bi — wyszeptała Wióra, odwracając się od tego strachu czy niepokoju, który towarzyszył mu do nich plecami. od chwili, gdy zszedł po wysokich schodach na Ozdobna kabina windy zaniosła ich tym razem niebieskawy plac. Dym przynosił chwilową ulgę. bezszelestnie na sam’dół budynku. Chwilę szli przez Mask wiedział, że to sztuczne, ale i tak było to lepsze wymarłe, nocne ulice w milczeniu. niż nic. Wpatrzył się w srebrzysty rąbek sukni Wióry, — Ty jesteś synem Wszechwiedzącego Parają
która leżała wyciągnięta swobodnie na rudym — stwierdził nagle Mask. pledzie. Ręce miała podłożone pod głowę, oczy Lort dopiero po chwili odpowiedział: zamknięte. Z jednej jej dłoni lekko zsunął się mankiet —- Tak. i Mask patrząc na skrawek oliwkowego ciała, — No więc sam powinieneś wiedzieć, dlaczego odsłonięty przez materiał, poczuł nagły przypływ zwracam się właśnie do ciebie. podniecenia. — No tak — Lort wciąż nie patrzył na Maska. — — Chcesz jeszcze? —• Nanna znów podsunęła Uważasz, w mni« może to ujść bea-kamie. mu wężyk. —— No, może nie całkiem bezkarnie, ale może<1 1 — Nie — powiedział. — Nie lubię przesadzać. t ujść, komu innemu na pewno nie. Wystarczą mi dwa zaciągnięcia. — W każdym razie cię uprzedzam — Lort Niespokojnym wzrokiem poszukał Lorta, ;omal •gatrzymał się — że nie należę do naj odważnie j-. zupełnie nie zapomniał o nim i o właśen wym celu szych i jak mnie przycisną, to powiem wszystko. swojej wizyty. Odnalazł go tym razem w cieniu fotela, Przez moment patrzyli sobie prosto w oczy. na błyszczącej fioletowej (poduszce. Lort wyglądał na — Dobrze — powiedział Mask, odwracając się całkiem przytom-;nego. Mask postanowił tyłem do wiatru, który dmuchnął mrozem. porozmawiać z nim te-iraz. Przysunął się do — Sam to ukryję w jakimś miejscu. chemika. Kobiety pogra-‘żonę w rozmyślaniach i
Lort także podniósł kołnierz eleganckiego futra z marzeniach na pewno i ich nie słuchały. chomików. — Mam do ciebie sprawę — powiedział, śledząc —— Powiedz mi, ile potrzebujesz i na kiedy uważnie reakcję Lorta. Tamten nie odpo-fwiedział nie, •— rzekł zrezygnowanym tonem. poruszył tylko wargami- Był młody, bardzo młody i, — Kilogram. I to jak najszybciej. Lort ponownie się jak się teraz Maskowi wydało, bardzo zatrzymał. niedoświadczony. — O, co to, to nie. To nie dla mnie. Przyspieszył — Słyszysz mnie? — potrząsnął go lekko za kroku, jakby nie chciał słyszeć już o niczym. ramię. — Chwileczkę! — Tak, słyszę. Czego chcesz? — odpowiedział Mask dopadł go i złapał za połę futra. Lort nie otwierając oczu. —— Wiesz nad czym ja pracuję?! — krzyknął. Mask chwilę zastanawiał się, jak zacząć, ale — Domyślam się! Jeżeli potrzebny ci spanodorm, doszedł do wniosku, że nie ma co kamuflować. to chyba tylko nad jednym! A wiesz, że jedynie — Chcę, żebyś coś dla mnie załatwił— walnął rządowe i wojskowe instytuty mają prawo do takich prosto z mostu. badań?! Ja właściwie w te pędy powinienem lecieć na — Co takiego? Komendę i zawiadomić Niewrażliwych! Oni już by się — Potrzebny mi spanodorm. Lort zerwał się na tobą zaopiekowali, albo oddali jakimś lekarzom! Nie
równe nogi, oczy rozszerzył mu strach. chcę tegoi dłużej słuchać! — Co? — wyszeptał. Lort energicznie ruszył do przodu, lecz Mask Widać było, że nie może znaleźć właściwych słów powstrzymał go, mocno chwytając za klapy kołnierza. na określenie tej propozycji. — Posłuchaj! — rzucił mu,z bliska w twara. — Czy ty oszalałeś?! — wyrzucił wreszcie. — Tylko ty możesz mi pomóc! Ostatnim ogniwem jest — Nie. Wiem, co mówię i wiem, że tylko ty możesa ten cholerny spanodorm! Jeżeli go dostanę, to w mi pomóc. jesieni będę miał gotowy preparatl — Skąd ci przyszło do głowy, że właśnie ja?! Lort Lort zamarł. Chwilę trwali w bezruchu. Dwie figurki był wstrząśnięty. Mask uśmiechnął się i poklepał go gipsowych zapaśników sczepionych w walce. po ramieniu. Wreszcie Lort uwolnił się z uchwytu Maska. —— Chyba za bardzo się przejmujesz — po- Ponownie popatrzyli sobie w oczy. wiedział uspokajającym tonem. — Jesteś pewien? — wyszeptał Lort, nie — Jak to?! — Lort zdenerwował się na dobre: — zmieniając pozycji. Czy ty wiesz, co mówisz?! Przecież zaraz mnie — Tak! — Mask włożył w to słowo całe prze- .złapią i oddadzą pod sąd! Przecież ja będę musiał to konanie, na jakie go było stać. ukraść! — Dobrze — odparł krótko Lort. — Dam ci — Ciszej — syknął Mask. — Nie krzycz, bo je odpowiedź w najbliższym czasie. pobudzisz.
Mask pozostał sam na środku chodnika. Rozejrzał wydatkach, jakie pociągnie za sobą koniecz-toość się niepewnie wkoło i ruszył w kierunku domu. . naprawy wielu fabrycznych hal i o zmniejszeniu produkcji. Były wieści o skamienieniu B nieodwracalnych reakcjach chemicznych iw hałdach kopalin nie zabezpieczonych na składowiskach . i
5. takie tam podobne. Gazeta podawała za Instytutem Meteorologi przypuszczalny przebieg minionej zimy, którą oceniano jako bardzo ostrą, póżnojesienne Usiadł na ławce I rozłożył gazetę. Dzień byl tornada zaś za nadzwyczaj silne i tym samym tereny pogodny, od południa słońce świeciło nieprzerwanie, wymarzlisk znów powiększyły się o kilkaset a wiatr rozgonił ostatnie obłoki. Powie-kilometrów kwadratowych. Może w skali Planety nie trze tchnęło jednak takim chłodem, że momentami było to tak strasznie dużo, niepokoiło jednak nie tylko para leciała z ust. Dawno już nie było tak mroźnego zresztą naukowców. Mask zadumał się na chwilę. wiosennego dnia. Klomby ciągle jeszcze nie Jeszcze kilka’zim z temperaturą poniżej 10°K i zazieleniły się.na dobre. Gdzieś z tyłu, za jego wymarzliny zajmą dwadzieścia procent plecami, poskrzypywały twarde klingi mieczników,, upraw:/Kontynentu. Widmo” głodu zaglądało w oczy które wyrosły przez ostatnie dwa dni. Nie opodal jego ludzi. No i cóż, to już chyba wszystko, co przyniósł domu trawa kiełkowała całą dzisiejszą noc ze pierwszy wiosenny numer „Głosu Krongu”, poza zdwojonym szelestem, tak że przeszkadzała mu, zwykłymi ogłoszeniami o terminach podjęcia pracy w kiedy usypiał. Niedługo wegetacja wzmoże się do poszczególnych zakładach i relacji z Pałacu Snów, tego stopnia, że rośliny w ciągu minut będą osiągać który zamykał swe podwoje na osiem miesięcy. Mask dwumetrową wysokość rozczapierzonych baldachów, złożył gazetę i w tym momencie poczuł, że coś olbrzymie liściowńiki z chrzęstem przebiją glebę, by delikatnie naciska podeszwę jego buta. W pierwszej