uzavrano

  • Dokumenty11 087
  • Odsłony1 879 436
  • Obserwuję823
  • Rozmiar dokumentów11.3 GB
  • Ilość pobrań1 122 034

Krystyna Boglar - Piramida intryg,

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :207.8 KB
Rozszerzenie:pdf

Krystyna Boglar - Piramida intryg,.pdf

uzavrano EBooki K Krystyna Boglar
Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 49 stron)

Krystyna Boglar Piramida intryg ISBN 83-7254-247-3 Wroc aw 2002� Oczy mam zamkni te, ale pods uch w czony- mrukn a Pierzasta, s ysz c za sob� � �� � � � � szelest krok w. Siedzia a, jak zwykle, na przedostatnim stopniu schod w.� � � Marmolada u miechn a si lewym k cikiem ust. Prawy nie nadawa si do tego. Od� � � � � � ucha, przez policzek, do ko ca wargi przecina a go szeroka, dawno zagojona rana.� � - Siedzisz tu i zrywasz strupy z sumienia? Pierzasta posun a si , robi c miejsce. Jej podniesione na Irokeza" w osy by y� � � � � � dzi spryskane zielonym sprejem.� -Wiem, co powiesz: pozbieraj si , otrzep z kurzu i zacznij od nowa. Nic z tego.� Zawali am.� Marmolada westchn a. Pasmo w os w zakry o blizn . By a wysok , doskonale� � � � � � � zbudowan pi tnastolatk , z przesz o ci , o jakiej nie chcia by zapewne s ysze� � � � � � � � � aden dobrotliwy kaznodzieja.� Kamienica w Alejach Jerozolimskich, naprzeciwko Dworca Centralnego, by a od� rodka zrujnowan bud , troch odnowion od frontu. Jedn z tych, o kt rych� � � � � � � dawny wiat zapomnia , a nowy jeszcze nie zacz nawet my le . Na sze ciu� � �� � � � pi trach mieszka konglomerat -przekr j warszawskiego spo ecze stwa: zamo ni,� � � � � � biedni, sfrustrowani, wiecznie piesz cy do pracy lub na w dk , meliniarze i� � � � rzemie lnicy. Nic specjalnego. Jak wsz dzie. No, mo e z wyj tkiem Pigalaka na� � � � Pozna skiej. I knajpy U weso ego J zia", gdzie p aci o si najmniej za� � � � � � � najlepsz na wiecie golonk i kaszank ze skwarkami. W tej w a nie,� � � � � � pami taj cej dziewi tnasty wiek, kamienicy mieszka a pi tka naszych bohater w:� � � � � � Pierzasta, Marmolada, Ksi o najpi kniejszych oczach,��� � 5 Pustu ka, imituj cy g osy wszystkich ptak w, ssak w i komar w, oraz nowy -� � � � � � Megabajt. Ale o nim p niej.� Pierzasta marszczy a brwi. Nienawidzi a niepowodze . Jako wielokrotna laureatka� � � olimpiad matematyczno-fizycznych przyzwyczajona by a do pochwa . Ba, nawet do� � czo obitno ci co inteligentniejszych nauczycieli. A teraz taka pora ka!� � � - Co si w a ciwie sta o? - Marmolada czeka a. Nale a o czeka . I nie zadawa� � � � � � � � � dwa razy tego samego pytania. -Wlepi mi pa . -Kto?� �� - Idiota. Nowy fizyk. - O co posz o? - Pytanie by o raczej teoretyczne. Marmolada wiedzia a, e� � � � odpowiedzi i tak nie zrozumie. - Chodzi o galaktyki. No... skupiska miliard w gwiazd. O to... e si oddalaj� � � � od siebie. No wiesz, teoria Wielkiego Wybuchu. Ten nowy dupek powiedzia , e jak� � si ma szesna cie lat, to nie powinno si udawa� � � � Einsteina! Tupot n g zwiastowa koniec zwierze na temat kosmosu. Ksi o nienagannych� � � ��� manierach, w spodniach z angielskiej we ny, spada z czwartego pi tra. W� � � kamienicy nie by o windy. Przynajmniej od ko ca drugiej wojny wiatowej.� � � -Jest sprawa... Marmolada przerwa a szybkim ruchem r ki.� � - Pierzasta ma problem z nowym belfrem. Ksi zastrzyg uchem. Jego d ugie, czarne rz sy rzuca y cie na��� � � � � � policzki. - Co z nim zrobisz? - spyta rzeczowo. Taki ju by .� � � - Zasusz go sobie w zielniku! - warkn a Pierzasta. - Albo zastrzel .� � � Ksi skin g ow . Drugi pomys by dla niego zrozumia y. Pierwszy wcale.��� �� � � � � � 6 -Ale jest sprawa... - No to ju s dwie - westchn a Marmolada. - Bo ja te co mam dla was.� � � � � Pierzasta przesta a cierpie . Cie durnego belfra, kt ry zdawa si nic nie� � � � � � wiedzie o zderzeniu dw ch pustych wszech wiat w, znik jak zdmuchni ty.� � � � � � - Wal, Ksi . Marmolada potem.��� Szesnastolatek ostro nie opar si o por cz. By a brudna i jego poczucie� � � � � estetyki wy o z b lu. Ale mieszka , gdzie mieszka .� � � �

- Mo na zarobi dziesi tysi cy.� � �� � - Czego? - st kn a Marmolada. Ksi westchn .� � ��� �� -Tylko z otych, naturalnie.� -Jed dalej: kto, kiedy, gdzie i dlaczego?� Ksi by asem szachowym i specem od logiki. Nie trzeba mu by o niczego��� � � t umaczy . Ma e, niewinne s wko: dlaczego, stanowi o rodek ci ko ci ka dego� � � �� � � � � � zadania. - Daje Marny Franek. Ten od panienek z Pigalaka. Kiedy? Natychmiast po wykonaniu zadania. Pierzasta zmarszczy a brwi.� - O co chodzi? - O samoch d.� - Gdzie? - Na parkingu. Policyjnym. Marmolada gwizdn a przeci gle.� � - M wisz jak komputer z Odysei kosmicznej". Wyja nij, bo moje my li stan y w� � � � � korku. Ksi agodnie przechyli! g ow . Jego pi kna, uduchowiona twarz stanowi a��� � � � � � niez y kontrapunkt dla odrapanej, pokrytej graffiti ciany klatki schodowej.� � - Dziesi tysi cy za wyprowadzenie liwkowego porsche z policyjnego parkingu.�� � � Pierzasta cichutko zachichota a.� 7 - No, no! Marny Franek musi mie niez ego pietra. A teraz pytanie, Ksi ,� � ��� logiczne: co jest w rodku?� Marmolada klasn a w d onie.� � - Wiedzia am! Kolesie Marnego Franka s znani wszystkim policjantom w Europie.� � Mysz si nie prze li nie. Co jest takiego w porsche, nawet liwkowym? Dlaczego� � � � p aci wielk kas za zwini cie byle blachy?� � � � Ksi zszed dwa stopnie ni ej. Utkwi wzrok w obu dziewczynach.��� � � � - Tego si musimy sami dowiedzie . To b dzie nasze nowe zadanie.� � � Stukot w zka na podw rku zwiastowa k opoty. Pod starymi szmatami gangster,� � � � zwany w okolicy Fujar , toczy do meliny na parterze codzienn porcj fa szywego� � � � � alkoholu, rozlewanego gdzie w okolicznych piwnicach. Wiekowy dom, cho sypa� � � si ze staro ci i braku remontu, pami ta czasy powstania warszawskiego i mia� � � � � do dzi tajn sie piwnic, ci gn cych si ca ymi kwarta ami. Spotykali si w� � � � � � � � � tych lochach co i rusz bandyci i policjanci. Raz zwyci ali jedni, raz drudzy.� Marmolada podci gn a r kawy.� � � - Chyba mu dam wycisk! Ciotka ma ju dosy sprz tania po meli-niarzach.� � � Ciotka Marmolady pe ni a zaszczytn funkcj dozorczyni w kamienicy przy Alejach� � � � Jerozolimskich. 1 mia a oko na wszystko i wszystkich. Ale, niestety,� niedomaga a.� I Marmolada, chc c nie chc c, pomaga a w utrzymywaniu jakiej takiej czysto ci.� � � � - Tylko go nie uszkod . Jak mu da a wycisk poprzednim razem, leczy rany przez� � � � trzy dni. W ko cu doniesie...� - Na policj ? - roze mia a si dziewczyna. - Niech tylko spr buje. Jeden cios� � � � � karate i le y. Jest s abowity. Ostatnio nadwer y nadgarstki, taszcz c w� � � � � torbach butelki z ruskiego tira, kt rego dopadli pod Wo ominem. Wszyscy kumple� � Kalafiora. Ksi pokiwa g ow ze zrozumieniem. Jako syn znanego dziennikarza zna spraw��� � � � � � z prasy. Sam mieszka na czwartym pi trze od frontu� � 8 i rzadko spotyka si z lud mi odwiedzaj cymi melin wg bi podw rka. Ale dusza� � � � � �� � detektywa podpowiada a mu ci g zdarze : Marmolada da wycisk Fujarze, k opoty� � � � spi trz si w piramid , mieszka cy kamienicy podziel si na zwolennik w i� � � � � � � � przeciwnik w u ycia si y, Marny Franek ze strachu wycofa ofert . A dziesi� � � � �� tysi cy odfrunie w niebyt. Po o y d o na ramieniu dziewczyny. Zrobi to� � � � � � � agodnie i niezwykle delikatnie.� -Jak mawiaj Chi czycy, mg y nie mo na rozp dzi wachlarzem. Nie r b nic, co� � � � � � � mog oby zaszkodzi sprawie. Z melin rozprawimy si w nast pnej fazie. OK?� � � � � Marmolada czu a, jak topnieje pod wp ywem dotyku ciep ej d oni Ksi cia. Za nic w� � � � � wiecie nie sprawi aby mu przykro ci.� � � - Wyobra a sobie, e mo na odsun problem, zamiast go rozwi za , to...� � � � �� � �

- Masz racj - Pierzasta nie lubi a, gdy kt re z nich popada o w nadmiar teorii� � � � � - ale on te m drze my li. Co z tym porsche? Bierzemy spraw ? Jestem za.� � � � -Ja te - Ksi musn nienaganny przedzia ek. - A ty? Marmolada u miechn a� ��� �� � � � si lewym k cikiem ust.� � - Zgoda. Zawiadomi Pustu k . Chyba jest w sklepie.� � � Sklep z butami Leona Gratka mie ci si w podw rzu, dok adnie na wprost meliny� � � � � starej Malinowskiej. W szklanej gablocie, zajmuj cej cz ciany od g wnej� �� � �� bramy a do klatki schodowej, paradowa y mokasyny, bia e damskie espadryle i� � � eleganckie kolorowe pantofelki na niebotycznych obcasach, w kt re zaopatrywa y� � si bia oruskie, ukrai skie i rodzimego pochodzenia dziewczyny z Pigalaka. U� � � Gra ka mia y rabat. A Pustu ka zna je wszystkie, co niejednokrotnie przydawa o� � � � � si Pi tce z Neonowej D ungli. Tak si kiedy nazwali, gdy tworzyli swoje NNN"� � � � � � - Nieformalne, Niezarejestrowane i Nienazwane Biuro Detektywistyczne. - Dzi po zmroku spotykamy si w bramie. Razem p jdziemy na parking. Ten na� � � Woli. Jest, co prawda, policyjny, ale oddany w pacht 9 prywatnej firmie. To nieco u atwi zadanie - powiedzia Ksi . - Pierzasta zrobi� � ��� rekonesans. - Zgoda - kosmos wraz z Big Bangiem odsun si poza granice rzeczywisto ci.�� � � Teraz najwa niejsza by a odpowied na inne pytanie: dlaczego Marny Franek p aci� � � � � tak kas za kup zwyk ej blachy. Co by o w liwkowej maszynie, e za wszelk� � � � � � � � cen gang chcia j wyci gn z policyjnego parkingu? Po co? Bo e gang� � � � �� � niejakiego Kalafiora wola zrobi to cudzymi apkami, czw rka geniuszy rozumia a� � � � � doskonale. Marmolada przeskoczy a stos desek kamufluj cych wej cie do kom rki - nielegalnej� � � � przybud wki - s u cej meliniarzom za podr czny magazynek. Sklep z butami� � �� � znajdowa si po przeciwleg ej stronie podw rka. Pustu ka cz sto urz dowa tam w� � � � � � � � zast pstwie ojca. Zaraz po szkole bra plecak, zeszyty i uczy si pracowicie� � � � pomi dzy jednym a dai-gim klientem.� - Co jest? - podni s wzrok znad zadrukowanej strony podr cznika o paj kach z� � � � wenezuelskiej d ungli. - Sta o si co ?� � � � Marmolada przytakn a.� - No. Wojna w Afganistanie i Legia wygra a 3:1.� - A tak naprawd ? - oczy Pustu ki by y okr g e niczym br zowe guziki. Jego g owa� � � � � � � przypomina a pi k futbolow poro ni t rzadk , nigdy nie strzy on traw .� � � � � � � � � � � Przyci ki korpus opiera si na kr tkich, nieco krzywych n kach. Pustu ka nie� � � � � � nale a do najprzystojniejszych szesnastolatk w. Ale by zwinny, niebywale� � � � sprawny fizycznie i genialnie otwiera wszystko: konserwy, sejf w banku� centralnym lub skomplikowane zamki szyfrowe w pancernych drzwiach. Ponadto wiedzia , jak obs ugiwa kas fiskaln . Do tego dochodzi y laury z trzech� � � � � � olimpiad biologicznych. 1 jeszcze: na ladowa wszystkie g osy stworze du ych i� � � � � ma ych. Od bizon w po mr wki. O ile te ostatnie piewaj przy pracy.� � � � � -Jest robota. Niez a forsa od Marnego Franka. Pustu ka zamkn podr cznik.� � �� � - Sam si boi? Dlaczego, kurza melodia?� 10 Marmolada zapatrzy a si w par czarnych lakierowanych pantofelk w, na kt re� � � � � nigdy nie b dzie jej sta .� � -Trefne porsche stoi na policyjnym parkingu. Na Woli. -Jasne. Za co zwin li� maszyn ?� - Trzeba wybada . Marny Franek nic nam nie powie. Trz sie portkami. W z jest� � � liwkowy.� -Ju dawno m wi em, e Marny Franek nie nadaje si na gangstera! - prychn . -� � � � � �� Jego najwi kszym marzeniem jest napa na bank i zostawi tam odciski te ciowej.� �� � � Pierzasta si zgodzi a?� � Marmolada odwr ci a si na pi cie.� � � � -Tak. Ksi tak e. To on nada spraw . Powiniene ...��� � � � �

Pustu ka podni s w g r d o .� � � � � � � - Wiem, co powinienem. Czwarty, by y narzeczony Dusi, jest glin na Centralnym.� � Spr buj wyw szy , o co biega.� � � � Pierzasta te mia a spraw na Centralnym. Wkroczy a do hali g wnej i od razu� � � � �� skierowa a si pod cian , w pobli u wej cia na poczt . Czu a, e tam b dzie. I� � � � � � � � � � by .� - Profesorze! - szepn a, delikatnie potr caj c butem wystaj c spod brudnej� � � � � ko dry r k z pust butelk po piwie. - Profesorze, to ja!� � � � � Lewe oko menela otworzy o si i szybko zamkn o pod wp ywem ostrego wiat a.� � � � � � - Pierzasta? Nie teraz... -Teraz. Jutro mam klas wk . Ten nowy...� � Menel wysun g ow z tobo ka. Na uszach mia czapk z kolorowej w czki. Nigdy�� � � � � � �� niepran . Wielodniowa szczecina pokrywa a star twarz.� � � - Nowy belfer? Co ci zrobi ? -Wlepi mi pa .� � �� Zaczerwienione oczy starego cz owieka za wieci y iskierkami.� � � - Tobie? - No. Niech pan spojrzy do zeszytu. O, tu. - Binary digit przyjmuje warto 0 lub 1.�� 11 - Wiem. Chodzi o qubit. No nik informacji kwantowej. Co pan na to, profesorze?� Menel uni s g ow . Chwil milcza , wreszcie stukn brudnym palcem.� � � � � � �� - Qubit mo e reprezentowa nie dwie warto ci jak bit, lecz niesko czenie� � � � wiele... o, idzie Dudek. Pewnie zw dzi jakie jedzenie...� � � - Przynios am panu kanapk , profesorze. Z szynk . Wi c jak zagi dupka?� � � � �� - Komputerem kwantowym. Najwi ksze nadzieje wi e si obecnie z wykorzystaniem� �� � j drowego rezonansu magnetycznego - zreuma-tyzowane palce z trudem utrzymywa y� � d ugopis. -Tak i tak. Rozumiesz?� -Jasne! - rozpromieni a si Pierzasta. - Wiedzia am, e pan mi pomo e,� � � � � profesorze. Czy Dudek musi tak rz poli na jednej strunie? Okropnie fa szuje.� � � Oczy menela przymkn y si . Z ust zaro ni tych bia aw szczecin wydoby si� � � � � � � � � d wi k na kszta t chichotu.� � � -1 o to chodzi! Ludzie daj mu pieni dze nie eby gra , tylko eby... przesta !� � � � � � - By kiedy muzykiem?� � - Nie. Kominiarzem. Ale mu zbrzyd o a enie po dachach. Zreszt , zaw d przej li� � � � � � faceci z radiostacjami. Dudek przyszed tu, na Dworzec. 1 teraz zajmuje si� � zaopatrzeniem. - Gdzie organizuje arcie?� - Id ju . Nie podejdzie, dop ki tu jeste . Nie ma mia o ci. Ma za to gor c� � � � � � � � � zup . Id , Pierzasta. I nie daj si dupkowi!� � � - A teoria Wielkiego Wybuchu? Profesor podrapa si pod czapk .� � � - Odpu . Teoria Wielkiego Wybuchu mo e doprowadzi do niepokoj cych�� � � � paradoks w...� - To znaczy? - Widzisz... nie wiemy, dlaczego rejony kosmosu, kt re nie mia y czasu� � skomunikowa si " ze sob , maj identyczne w asno ci... kanapka b dzie na� � � � � � � � p niej. Id , bo zupa wystygnie...� � 12 * Pierzasta skierowa a si ku ruchomym schodom. By a zadowolona z konsultacji.� � � Profesor od wielu miesi cy podkszta ca j w zawi o ciach fizyki kwantowej. Umia� � � � � � � wyja nia jak nikt. Po paru minutach rozumia a wszystko. Cho ta wiedza� � � � wykracza a poza szkolne potrzeby.� - M wi , e zwariowa - my la a. - Ale to nieprawda! Jego m zg dzia a niczym� � � � � � � � szwajcarski zegarek. Po prostu zm czy a go cudza wizja wiata. Porzucaj c j ,� � � � � sta si cz owiekiem wolnym. Dos ownie. By by genialnym belfrem w mojej klasie!� � � � � - mrukn a sama do siebie, zje d aj c na perony.� � � � Nieoczekiwanie mign a jej kr pa sylwetka Pustu ki.� � � - Hej, zaczekaj! Nie us ysza . W a nie zapowiadano wjazd InterCity z Krakowa. Pierzasta w o y a� � � � � � � dwa palce w usta. Gwizd, kt ry si rozleg , obudzi by umar ego. Pustu ka� � � � � � zatrzyma si w p kroku.� � � - By a na lekcji fizyki? -Tak. Idziesz do Czwartego?� �

Ch opak skrzywi usta. Wszyscy w kamienicy, i nie tylko, wiedzieli o rozlicznych� � romansachjego pi knej siostry Dusi. Tak e o tym, z jak atwo ci porzuca a� � � � � � � kolejnych narzeczonych. Numer czwarty by niegdysiejsz sympati rudow osej� � � � pi kno ci. I przy okazji m odszym aspirantem policji z komisariatu na� � � Centralnym. - Chc , eby kole sprawdzi , kurza melodia, dlaczego nasze liwkowe porsche� � � � � zosta o odholowane na policyjny parking.� - Zrobi to? Ju dawno nie jest narzeczonym Dusi - Pierzasta obci gn a� � � przykr tk sp dniczk .� � � � - Ale wci j kocha. Nic z tego nie rozumiem. Obecny, numer jedenasty, jest�� � ochroniarzem w banku. A wszyscy poprzedni, ca a dziesi tka, daliby sobie za ni� � � wyrwa trzonowe z by bez znieczulenia. Co ona ma takiego, kurza twarz?� � Pierzasta wzruszy a ramionami.� - Te nie rozumiem. Ale p ki s nam przydatni, nie nale y z nich rezygnowa .� � � � � Wchodzisz sam? 13 Pustu ka skin g ow .� �� � � - Tak b dzie lepiej. Zaczekaj na mnie ko o kiosku z gazetami. Pierzasta� � strzela a okiem raczej w kierunku w zka z lodami. Przepada a za mietankowymi w� � � � czekoladzie. - Mama b dzie w ciek a, jak si przyznam do lod w! - wymrucza a, wymacuj c� � � � � � � monet w kieszeni plecaka. -Ale wr ci z apteki p no.� � � Pustu ka w lizn si bezszmerowo. Umia porusza si niczym tropi cy Blad� � �� � � � � � � Twarz Indianin. M odszy aspirant Rysio, zwany numerem czwartym, popija wystyg� � �� kaw , przegl daj c jakie papiery.� � � � - Cze , Rysiu!�� -To ty? Mia em ju zamiar wyci gn spluw . W azisz cicho jak duch. Masz spraw ?� � � �� � � � Pustu ka skrzywi usta.� � - I to cholernie wa n . Pomo esz?� � � Rysio roze mia si . Mia w sk , lisi twarz i pot n czupryn . -Ju tak kto� � � � � � � � � � � � kogo pyta - w polityce. Dawno temu.� � - Stary, chodzi o liwkowe porsche, kt re gliniarze wstawili na sw j parking.� � � Przy Pa skiej.� - Znasz numery? Pustu ka roz o y d onie.� � � � � - Chc tylko wiedzie , komu i za co zwin li w z. Stuknij w komputer, a za atwi� � � � � � ci obiad z rud . Co?� Rysio uni s w g r rozmarzony wzrok. Przez chwil wygl da na sko czonego� � � � � � � � p g wka. A przecie nim nie by . Wspomnienie rudej Dusi przemkn o fal gor ca.� �� � � � � � I min o.� - Naprawd za atwisz obiad? Dobra. Powiem ci, e ten w z jest trefny. Mafia� � � � przewozi a nim dwa kilogramy heroiny. Ukryto j w podwoziu.� � Pustu ka wzruszy! ramionami.� - G upiejesz, Rysiu? Z t sknoty za moj siostr ? M odszy aspirant przesun� � � � � �� d oni po stercz cym czubie.� � � - To byli ludzie z gangu niejakiego Kalafiora. Koledzy z wolskiego 14 komisariatu dobrze przetrz sn li ten w z. Jest ju czysty niczym niemowlak po� � � � k pieli.� Pustu ka b bni palcami po biurku.� � � - Nie mo e by czysty, skoro gang koniecznie chce go odzyska . Nie zale y im na� � � � heroinie. - A chce go odzyska ?� - Uhum. Ale to wiadomo tylko dla ciebie. Na razie. Kapujesz? Aspirant�� zmarszczy brwi.� - Ile czasu mam o tym nie wiedzie ?� - Do rana. Potem mo esz donie komendantowi na Woli i zarobi na gwiazdk . Tak� �� � � � informacj mog e uzyska ... powiedzmy... od jakiego ula przy apanego na� � � � � � � peronach. Mog o tak by ?� � Rysio spowa nia .� � - Mog o. Macie czas do smej rano. I ani minuty d u ej. Numer porsche to WAT� � � � 432. Jak widzisz, rejestracja warszawska - zerkn w komputer. - Niestety,��

kluczyki s na komendzie.� Pustu ka wyci gn d o .� � �� � � - Nie obra aj mnie, Rysiu! No to cze , szwagier.� �� - 1 co? - spyta a Pierzasta, wyrzucaj c do kosza patyczek po lodach.� � - By a heroina. Przy apa a ich drog wka. W z jest na pewno kradziony, ale nikt� � � � � na razie tego nie zg osi . Zerkn em w komputer, bo Rysio akurat, dziwnym� � �� trafem, oczywi cie, odwr ci g ow .� � � � � - Wi c co przeoczyli? No... gliniarze.� - Tego nikt nie wie. Mamy czas do rana. - Zapowiada si upojna noc - westchn a Marmolada. W str wce by o zdecydowanie� � �� � ciasno. - Ksi , p jdziesz na wabia?��� � - Oczywi cie.� - W z skradziono pewnemu adwokatowi z Mokotowa - powiedzia Pustu ka, zagl daj c� � � � � do notesu. Zawsze wszystko notowa . By dokumentalist grupy. A tak e g wnym� � � � �� ksi gowym. Nieformalne, Niezarejestrowane i Nienazwane Biuro Detektywistyczne"� � nie mia o� 15 swego konta w adnym z bank w. Funkcj sejfu spe nia a stara pierzyna w� � � � � rodzinnym kufrze. -Jak si nazywa papuga? - Marmolada wyjrza a oknem. Z parteru mia a widok na� � � ca e podw rko i wej cie z bramy.� � � - Papuga? A, my lisz o prawniku... - Pustu ka zajrza do notatek. -Krzysztof� � � Lubelski. - B d jego jedynym synem - skin g ow Ksi . -1 tak si przedstawi� � �� � � ��� � � parkingowemu. Powiem, e wwozie zosta a teczka z wa nymi s dowymi papierami...� � � � - Przecie gliny wypatroszy y porsche ze wszystkiego! - j kn a Marmolada.� � � � Ksi zniecierpliwi si wyra nie.��� � � � -Ty nigdy nie zrozumiesz cz owieka bogatego. Wzi tego adwokata, kt ry nic nie� � � wie o adnym przemycie heroiny. Doskonale za to pami ta, e zostawi w wozie� � � � teczk , wi c musi by tam nadal. Bo takie jest prawo adwokackiej teczki. Skoro� � � nie ma czasu, by samemu si zg osi do parkingowego - posy a jedynaka. Doskonale� � � � ubranego m odego cz owieka, kt ry ma brytyjski akcent, bo chodzi do odpowiedniej� � � szko y.� Marmolada zgas a niczym wieca w wi ziennej celi. Fakt, nie rozumowa a jak� � � � bogaty papuga, tylko jak biedna dziewczyna, szoruj ca schody starej kamienicy w� zast pstwie schorowanej ciotki. Podnios a wzrok na Ksi cia z pe nym podziwu� � � � uwielbieniem. - Masz racj . Pierzasta mia a do .� � �� - Ko czcie te pogwarki. Najpierw ja p jd na rekonesans. Strategi obmy limy� � � � � p niej. ?� - Wraca twoja mama z apteki! - g os Marmolady zabrzmia ostrzegawczo. - Kiedy� � zbi rka?� Pierzasta ju sta a przy drzwiach. Spojrza a na zegarek.� � � - Zmrok zapada ko o smej. Najlepiej spotkajmy si o dwudziestej pierwszej.� � � Przed zak adem zegarmistrzowskim. Cze !� �� Ksi odwr ci si ku Marmoladzie.��� � � � 16 - Kto tak ha asuje na trzecim pi trze od podw rza? Wnosz jakie meble. Wiesz� � � � � co o tym?� Dziewczyna kosmykiem w os w zas oni a blizn .� � � � � - Wnuk si wprowadza do Kurka.� - Zegarmistrza? - Pustu ka te lubi wiedzie , co si dzieje w kamienicy.� � � � � - Tak. Do pana Leopolda. Ale jest z tym problem. - Z gnojkiem? Rozrabia? Marmolada nape ni a garnek wod . Zacz a obiera ziemniaki. Ju by a sp niona,� � � � � � � � ale za nic na wiecie nie wyp dzi aby Ksi cia ze str wki.� � � � �� - Nie. Ma pi tna cie lat i je dzi na w zku. Parali n g... czy co w tym� � � � � � � rodzaju. Ksi zmarszczy brwi.��� � - To jak b dzie zje d a z trzeciego pi tra? Marmolada wzruszy a ramionami.� � � � � � - Nie b dzie. Nie ma takiej mo liwo ci. Wnios go na g r i tam zostanie. Tak� � � � � �

bywa. Pustu ka straci zainteresowanie.� � - Chorym ci ko si dzi yje. Ale m g by stary Kurek zamieni si mieszkaniem z� � � � � � � � Malinowsk .� Ksi wybuchn miechem. Ale zaraz przy o y do ust nie nobia chusteczk .��� �� � � � � � � �� � - Z meliniar ? A jaki klient chcia by si wdrapywa na trzecie pi tro po w dk ?� � � � � � � Ca y interes Malinowskiej i jej synka Fujary leg by w gruzach.� � - No w a nie - wycedzi Pustu ka z r k na klamce. - Pomy lcie tylko, jak� � � � � � � � zrobiliby my przys ug spo ecze stwu! Raz - pomogliby my biednemu kalece, dwa -� � � � � � uwolniliby my kamienic od meliny.� � Ksi przesun d oni po nienagannie u o onych w osach.��� �� � � � � � - My l sama w sobie przednia. Ale na razie rozpracujmy liwkowego porsche.� � Przejd si t a r g Pozna skiej. Mo e Marny Franek pu ci farb . Cho� � � � � � � � � w tpi .,E0Fsi sweg^szefa - Kalafiora. Cze .� � � �� /SfF\UN U VI 1^ / 17� - Wlepi! mi pal ! - denerwowa a si Pierzasta, zmywaj c szamponem zielony sprej.� � � � - Mnie! Rozumiesz, mamo? Pani Stru ycka rozrabia a mleko z m k na bliny.� � � � - Musia by jaki pow d, nie? On ci jeszcze nie zna, c reczko. Mo e jest� � � � � � � zazdrosny? - O moj wiedz z astrofizyki? Chce mnie zgnoi dla w asnej ambicji? Nigdy!� � � � Z patelni unosi si zapach gor cej oliwy. Matka z czu o ci przygl da a si� � � � � � � � � dorastaj cej jedynaczce.� - Te mi si tak zdarzy o - na trzecimYoku. Asystent si upar , eby mi nie da� � � � � � � zaliczenia, cho by am od niego o niebo lepsza.� � - 1 jak si sko czy o?� � � - Egzaminem komisyjnym. - Powali a wszystkich na opatld? - zielona woda sp ywa a z g owy Pierzastej.� � � � � � - A jak? By huk na ca ej farmacji. Z tob te tak b dzie. Wybierasz si dok d ?� � � � � � � � - Logicznie rozumujesz, mamo. Tam, gdzie id , zielone pi ra nie by yby wskazane.� � � - A powiesz mi, dok d?� Pierzasta pokr ci a mokrymi w osami.� � � - Nie mog . Ale wszystko, co robi , mie ci si w granicach dobrych intencji.� � � � Amen. Pani Stru ycka przewr ci a bliny na drug stron . Pachnia y wanili i miodem.� � � � � � � - Nie masz sumienia. Zostawiasz mnie w niepewno ci. Pierzasta obj a matk� � � ramionami. - Mam sumienie pi y mechanicznej. Fakt!� - Ciociu, a jakby tak rozpu ci w r d lokator w pomys zamiany mieszka ? No...� � � � � � � tego niepe nosprawnego ch opaka przenie do mieszkania Malinowskiej. A j na� � �� � trzecie... 18 Ciotka otar a spocone czo o.� � - Dziecko, masz poj cie, jaki to problem? To s mieszkania komunalne.� � Administracja si nie zgodzi.� - Dlaczego? - Bo od meliniary Malinowskiej dostaj w ap . Za to, eby si nie przygl dali� � � � � � bli ej interesom jej synalka. Wszyscy wiedz , e Fujara handluje nielegalnym� � � alkoholem. - Korupcja w naszej administracji! - Marmolada przysiad a ze miechu. - Kt ry to� � � urz das?� Ciotka zasznurowa a usta.� - Wiem, ale nie powiem. Nie chc straci pracy. 1 tej s u b wki. Gdzie by my si� � � � � � � wynios y? Do twoich? Do Koszalina?� Marmolada zas pi a si . O rodzicach wola a nie pami ta . Z Ko obrzegu uciek a� � � � � � � � cztery lata temu. Sama. W zimie. Bez but w, boje sprzedali na w dk .� � � - Ale trzeba jako wykurzy t bab . Kiedy trzeba!� � � � � Marny Franek ze srebrnym kolczykiem w uchu pogania dziewczyny.� - Do roboty! Nie sta w grupie! W ten spos b adna nie z apie klienta!� � � � - O tej porze? - zaj cza a brunetka w czerwonej kurteczce. W jej g osie wyra nie� � � �

s ycha by o wschodni za piew. - Za wcze nie.� � � � � Ksi spod oka przygl da si kolorowemu stadku. Da znak Marnemu Frankowi.��� � � � � Gangster zbli y si ukradkiem. -I co? Ksi poci gn nosem z dezaprobat .� � � ��� � �� � - Czym ty si spryskujesz, cz owieku? Sprejem na muchy? mierdzi niczym krowie� � � ajno.� Gangster zmarszczy czo o.� � -Ty si nie zajmuj moimi perfumami. M w, co z porsche.� � - Nie powiedzia e , e kradziony.� � � Marny Franek uderzy pi ci o pi . Rozleg si metaliczny szcz k kastetu.� � � �� � � � 19 - A co my la e ? e ferajna wozi towar w asnymi mercedesami? Wiadomo, e� � � � � � kradziony. Ksi strzepn nieistniej cy py ek z r kawa eleganckiej kurtki od Bossa.��� �� � � � - Gliny przetrz sn y w z. Zebrali odciski palc w. Wybebeszyli podwozie i ca e� � � � � wn trze. Co tam jest, cz owieku?� � Gangster szeroko otworzy oczy.� -A co ma by ? Gablota jest potrzebna i tyle, kole . A na Woli nie da si� � � przekupi glin. Kalafior zalaz im za sk r . Nikt z naszych nie wyprowadzi� � � � maszyny. Wszystkich obserwuj . Wi c jak?� � Ksi zmru y oczy. Nie wierzy w ani jedno s owo Marnego Franka. Gablota��� � � � � � potrzebna?- my la - przecie mog w ka dej chwili ukra now ! Nie, co takiego� � � � � �� � � musi by w aucie, za co Kalafior daje dziesi tysi cy". Nie usz o jego uwagi,� �� � � e z przeciwleg ej strony ulicy przygl da im si dw ch typ w. Niczym si nie� � � � � � � wyr niali. adnych z otych a cuch w, sygnet w, kastet w ani odstaj cych pod� � � � � � � � � pachami marynarek. Ot, dw ch facet w zaj tych rozmow o biznesie lub w dce.� � � � � - Nie ogl daj si - mrukn do Franka. - Masz tu jak obstaw ? Marny Franek� � �� �� � zamar .� -Ja? Czyj ? Ten r g i dziewczyny to moja dzia ka! Nikt nie ma prawa...� � � - M wi em, nie ogl daj si !� � � � G owa gangstera wr ci a na miejsce.� � � -Jest dw ch. Wiesz, e si nie myl . Nigdy. Konkurencja albo w asna formacja ci� � � � � nie dowierza. Dobrze, eby o tym pami ta .� � � � - W porz dku. Co z porsche? Ksi zamruga rz sami.� ��� � � - Za atwi si do rana. Znasz wjazd w bram za Urz dem Podatkowym? Takie podw rko� � � � � z zielonym krzakiem na rodku?� - Na Lindleya? Kojarz .� - Porsche b dzie tam przed sm . Potem id do szko y. Nie mog si sp ni na� � � � � � � � � kartk wk z polaka. Jasne?� � - Szef b dzie zadowolony. Tylko nie nawal!� 20 - B g, pistolety i odwaga stworzy y Ameryk ! - powiedzia Ksi agodnie. - Ale� � � � ��� � ty i tak niczego nie zrozumiesz. Odwr ci si na pi cie i ruszy prosto w kierunku stoj cych m czyzn. Mijaj c� � � � � � � � ich, u miechn si szeroko:� �� � - Dobrego dnia ycz !� � Faceci zamarli. Jeden mia na przegubie z oty zegarek od Cartiera, drugi zielony� � krawat w kostki do gry. Albo byli wywiadowcami z policji, albo konkurencyjn� forpoczt innego gangu. Jedni i drudzy powinni si zachowywa bardziej� � � profesjonalnie. No c , aden z nich nie mia wiedzy, uroku ani manier Ksi cia.� � � � - Panie Kurek! - wo a a dozorczyni, wychylaj c si ze str wki.� � � � �� - A co takiego, pani K tna?� - Du o jeszcze tych grat w? Bo Jakubowska, co to mieszka pod panem, narzeka na� � ha asy.� Leopold Kurek, zegarmistrz, kt ry w kamienicy mieszka! od czterdziestu lat,� zatrzyma si w p kroku. D wiga pud o pe ne dyskietek i kaset.� � � � � � � - Musz zanie rzeczy wnuka. 1 troch poprzestawia meble. To tylko dwa pokoje.� �� � � Od mierci ony...� � -A jego rodzice? Znaczy... pa ski syn? Machn d oni .� �� � � - Na saksach. W Hamburgu. Znaczy... u Niemca. Syn wyuczy si na in yniera od� � �

tej... no, elektroniki. Wnuk taki sam! Tylko mu komputery w g owie. Trzeba mu to� wszystko zainstalowa , popod cza . Biedak - ciszy g os - nogi ma� �� � � � � sparali owane.� Operacja droga. Dlatego oboje wyjechali. eby zarobi . Ch opak sam si uczy.� � � � Nauczyciele sprawdzaj raz na tydzie . Przez ten... jak mu tam... Internet.� � Str ka wzruszy a ramionami.� � - Dziwy jakie teraz si porobi y. Na targowiskach ka zak ada kasy fiskalne!� � � �� � � S ysza to kto? W jakich czasach my yjemy? A my la pan o zamianie mieszkania?� � � � � Przecie ch opak musi na powietrze wyj !� � �� Zegarmistrz westchn .�� 21 - My le to my la em. Z o y em nawet podanie. Ale to dom komunalny. Zajd do� � � � � � � � pani Fija kowskiej z administracji. Mo e co poradzi?� � Dozorczyni prychn a.� -Jak jej pan da w ap . Bez paru tysi czk w ani rusz. Ja to panu m wi , bo co o� � � � � � � tym wiem. Kurek skin siw g ow .�� � � � -Ja te , pani K tna. M j zak ad zegarmistrzowski ledwo zipie. Dzi nikt nie� � � � � naprawia zegark w. Nowoczesne maj . Baterie na par lat starczaj . A p aci za� � � � � � lokal musz . Dobrze, e syn na wnuka p aci adn sumk . Bo ch opak zdolny, e� � � � � � � � hej! Nogi mu nie b d w yciu tak potrzebne jak g owa. Mo e by pani siostrzenica� � � � � do niego zajrza a? Sam siedzi...� - Dobrze, powiem. Oni si dawno ze sob skumali. Ca a czw rka. Ta c rka� � � � � farmaceutki i syn dziennikarza spod szesnastki. Tak e m odszy od Gra k w. Ten,� � � � co umie na ladowa nawet maszyn do szycia. Na pewno zajrz do ch opaka. To� � � � � dobre dzieciaki... Pustu ka robi porz dki. Jego pok j, odziedziczony po rudej siostrze Dusi, kt ra� � � � � posz a na swoje, przedstawia obraz n dzy i rozpaczy. Ca przestrze woln od� � � �� � � ksi ek zajmowa y pud a z przer nymi narz dziami. Mo na nimi by o odkr ci ko a�� � � � � � � � � � samochodu, zdemontowa azienk , przy o y wrogowi tak, eby zapami ta na� � � � � � � � � d ugo,� i otworzy zabezpieczenia w Forcie Knox, gdzie rz d Stan w Zjednoczonych trzyma� � � ca rezerw z ota.�� � � - Kluczyki do porsche? - grzeba w skrzynce. - S ! Ale nie ten model. Trzeba� � b dzie leciutko podpi owa ... o, tutaj... - mrucza , z mi o ci g adz c metal. -� � � � � � � � � No yce do ci cia siatki... du o tego, kurza melodia.� � � - Szymek! - rozleg si g os matki. -Co?� � � - Dlaczego zamkn sklep? Klientka chcia a buty do ta ca! Le no zaraz!� �� � � � Niska blondynka z siln trwa wesz a do pokoju.� �� � 22 - Ale tu ba agan! Co ty zn w majstrujesz? Pustu ka zastyg z kluczem francuskim� � � � w r ku.� -Jak to co? W kuchni leje si z kranu. Tata mia naprawi ! Matka przetar a� � � � d oni spocon twarz.� � � -Tata na stadionie. Przecie szcz ki na bazarze nie zamknie. Teraz dopiero� � handel ruszy . Le , synku, otw rz sklep.� � � - Du ka mog aby pom c, nie? Po co cie jej kawalerk kupili? Na mnie wszystko� � � � � spada: szko a, kran, sklep w podw rzu.� � Kobieta cofn a si za pr g.� � � - Nie w ciekaj si . Jak przyjdzie twoja kolej, te dostaniesz kawalerk . Wiesz,� � � � e tu si nowy ch opak sprowadzi ? Podobno wnuk Leopolda. Nie chodzi. Na w zku� � � � � je dzi po mieszkaniu. Ale ma ca kup sprz tu. Komputery i te... inne.� �� � � Pustu ce zab ys y oczy.� � � - Sk d mama wie?� - Od dozorczyni. Ca y dzie pud a wnosz . A Jakubowska miot wali a w sufit,� � � � � �� � eby si uciszyli. No, le , synek, na d . Ja ju n g nie czuj . Ca y czas� � � � � � � � sta am na stadionie. A tam albo Ruscy si t uk , albo Wietnamczycy.� � � � Pustu ka spakowa torb . Wola j przechowa w sklepie ni p niej znosi po� � � � � � � � � schodach. Zawsze mniej si rzuca o w oczy.� �

Klientka zmierzy a trzy pary pantofelk w, zanim wybra a czerwone ze z oconymi� � � � obcasami. Zap aci a bez szemrania.� � Marmolada wsadzi a g ow przez szpar w drzwiach. Specjalnie, eby dzwonek nad� � � � � framug nie zabrz cza .� � � - D ugo tu b dziesz siedzia ?� � � -Torb ju znios em. Matka w a nie wr ci a ze stadionu. Widzia a tego nowego� � � � � � � � � ch opaka?� - Wnuka pana Kurka? Nie. A co? - Podobno ma komputer najnowszej generacji. Je li ma tak e drukark i dost p do� � � � Internetu, to przyda by si nam.� � Marmolada potar a blizn na policzku.� � - Pogadam z Pierzast . Jest szefow . 1 niech tak zostanie.� � 23 By o ju po zmroku, gdy z bramy starej kamienicy wysun y si cztery cienie.� � � � Tul c si do mur w, przemyka y bezszelestnie niczym my.� � � � � - Mia e by we fraku! - szepn Pustu ka, widz c Ksi cia w dresie i markowych� � � �� � � � adidasach. -Jak b dziesz udawa syna bogatego adwokata?� � Pierzasta ostro par a do przodu. Za ni nieod czna Marmolada.� � �� - Zmiana plan w! -wion a w kierunku Pustu ki. - By am tam. Zrobi am plan. Tu� � � � � masz rysunek. Nasz liwkowy stoi na szcz cie daleko od budki parkingowego. Tu� � � przy siatce od strony Pa skiej. atwiej go wyprowadzi , ni robi cyrk z synem� � � � � Lubelskiego. Ja si zajm parkingowym.� � - Przecie to gliniarz! - zaszemra a Marmolada.� � - aden gliniarz. Policja nie ma tylu ludzi. Parkingu pilnuje cywilny ci . Lubi� �� piwo. Pustu ka ugina si pod ci arem torby z narz dziami.� � � � � - Musicie tak p dzi ? Mamy kup czasu. Ksi wzruszy ramionami.� � � ��� � - Nie mamy. Auto musimy odstawi na podw rko jak najszybciej. Wiecie, kt re?� � � -Jasne - Marmolada wyj a r ce z kieszeni kurtki. Jej palce ca y czas zaciska y� � � � si na r koje ci ostrego, bardzo porz dnego no a spr ynowego, bez kt rego nie� � � � � � � rusza a si na krok. - Zmieniamy tablice rejestracyjne?� � Zatrzymali si przy kraw niku. Zapali o si czerwone wiat o i jezdni sun y� � � � � � � � stada aut. - Nie warto. Podprowadz go ostro nie. aden z drog wki nie zatrzyma mnie do� � � � kontroli. A swoj drog to g upota, eby dawa prawo jazdy dopiero� � � � � siedemnastolatkom. - Poczekasz rok i b dziesz legalny - roze mia si Pustu ka. -1 tak masz� � � � � szcz cie, e tw j stary daje ci poje dzi swoj gablot !� � � � � � � - Tata sam mnie uczy . Ale tylko w okolicach dzia ki. Tak jak kiedy mojego� � � brata. Micha dzi pruje niczym rajdowiec.� � - Musi, skoro sko czy szko policyjn - roze mia a si Pierzasta, wkraczaj c� � �� � � � � � na jezdni .� 24 - Uko czy prawo. Dopiero potem zaj si kryminalistyk . Dzi jest ekspertem.� � �� � � � - I nie wie, e jego m odszy brat, kurza twarz, wykrada w a nie samoch d z� � � � � policyjnego parkingu! - prychn Pustu ka.�� � - W zbo nym celu! - zachichota Ksi . - Tam, na bezpiecznym podw rku,� � ��� � sprawdzimy t gablot . Policja musia a co przeoczy .� � � � � Pierzasta zwolni a. Byli ju niedaleko. Nale a o udoskonali plan.� � � � � - Proponuj , eby my si rozdzielili. Ja zaczepi parkingowego. Je li wszystko� � � � � � p jdzie dobrze, dam mu do wypicia piwko...� - Co w nim jest? - Pustu ka wola zna prawd .� � � � - Nic takiego. rodek usypiaj cy. Mama go u ywa, gdy j dopadaj stresy. Ty,� � � � � Pustu ka, zaczniesz na ladowa psy, koty, co chcesz. Byle g o no. Faceta trzeba� � � � � wywabi z budki. I nie daj si przy apa . Marmolada i Ksi przyczaj si tu� � � � ��� � � � za siatk . Na ty ach wozu. Potem, kiedy piwo zadzia a, wytniecie tyle siatki, by� � � wyprowadzi porsche ty em.� � - Bez wiate - dorzuci Ksi . - Marmolada mnie ubezpiecza. W razie gdyby si� � � ��� � kto napatoczy , wie, co robi .� � � Marmolada u miechn a si lew cz ci ust. Wiedzia a. Czasem wystarczy y dwa� � � � � � � � ruchy ramion. Czasem trzeba by o u y n g. Karate i kick boxing wiczy a od lat.� � � � � �

Ostatnio w klubie Fantazja" niedaleko Wilczej. I by a najlepsza.� � Parking, do du y teren przy ulicy Pa skiej, zjednej strony otacza ceglany mur�� � � � - pozosta o po zburzonej kamienicy. Z drugiej, od Miedzianej, sta a o wietlona� �� � � budka stra nika. Siatka tworzy a naro nik. W budce by tylko jeden cz owiek,� � � � � kt rego cie pada na to malowan cian .� � � �� � � � - Marmolada, Ksi , na stanowiska. Tam ro nie kilka krzak w. Uwa ajcie. Ka dy��� � � � � ma latark ?� - Tak jest, szefowo! - szepn a Marmolada, znikaj c w mroku. Wrzaski goni cych� � � si kot w i przera liwe szczekanie oszala ego� � � � brytana wywabi yby nieboszczyka z trumny. Stra nik y i, cho jad kanapk ,� � � � � � � wyskoczy z budki zobaczy , co si dzieje.� � � Pierzasta obci gn a kr tki sweterek. Wcze niej wypcha a stanik� � � � � 25 wat . Mia a by seksown nastolatk w mini. Nawet ukochane glany zamieni a na� � � � � � z ote sanda ki. Czu a si jak przebrana zakonnica.� � � � - Pan zabierze psa! - wrzasn a, wskakuj c na parking pod zamkni tym szlabanem.� � � - On mnie zagryzie! Pustu ka wy , szczeka , miaucza tak doskonale, e ciec zg upia .� � � � � � � -Ja nie mam psa. Poszed won!� Pierzasta kuli a si w sobie, opieraj c si o cian budki.� � � � � � - No, niech pan co zrobi! - dziewczyna przesuwa a si do wej cia. - Niech go� � � � pan zawo a!� Parkingowy nie wiedzia , co robi . Dziewczyna by a tak przestraszona, e nie� � � � mia sumienia odes a j w gro nie warcz c ciemno . By przysadzistym,� � � � � � � �� � ysiej cym pi dziesi ciolatkiem, wci asym na dziewczyny o d ugich, zgrabnych� � �� � �� � � nogach. I wielkich zielonych, zap akanych oczach.� -Wejd . Nie wiem, czyje to bydl . Pewnie jaki dzieciak go wyprowadzi! i teraz� � � nie umie odwo a .� � Rozleg si ostry gwizd i cienki dziecinny g osik:� � � - Rozmus, do nogi! A potem zn w przera liwe szczekanie.� � - Zaczekam tu chwil - wyj ka a Pierzasta, ocieraj c zy. Zawsze umia a p aka� � � � � � � � na zawo anie. Od dzieci stwa potrafi a tym rozbroi dalsz i bli sz rodzin . -� � � � � � � � Tu u pana jest bezpiecznie. Wrzaski psa i kota zdwoi y si . Pierzasta przyjrza a si przysadzistemu. Zna a� � � � � ten typ m czyzn. Wielokrotnie obserwowa a ich na Pigalaku.� � - W gardle mi zasch o ze strachu. Mam piwo. Ojciec mnie pos a . Dobre,� � � holenderskie. Napije si pan?� Parkingowy zerkn na niedojedzon kanapk , z kt rej wy azi plasterek�� � � � � � salcesonu. Obok le a og rek i stal termos z kaw . Na widok charakterystycznej butelki� � � � obliza usta.� - Co si mam nie napi . Chocia ...� � � -Jak pan chce - Pierzasta cofn a r k . Nie powinna nalega . Tak m wi podr cznik� � � � � � psychologii, kt ry przestudiowa a w czasie wakacji pod namiotem. - No?� � 26 Silnie ow osiona d o si gn a po butelk .� � � � � � - Panienka da. Mam tylko jeden kubek. Pierzasta zatrzepota a rz sami.� � - B dzie dla pana. Ja wypij reszt .� � � Gulgota i cmoka , jakby nie pi niczego od stu lat. Na jego czerstwej twarzy� � � rozlewa si b ogi u miech. Piwo by o naprawd dobre. Troch ciep e i� � � � � � � � nafaszerowane spor dawk rodk w, kt re na szcz cie, nie psu y smaku.� � � � � � � - Teraz ty. Pierzasta przytkn a szyjk butelki do ust, ale ani jedna kropla nie pop yn a� � � � jej do gard a.� - Reszta dla pana. Dzi kuj . Psa ju chyba nie ma. P jd do domu, bo potem b d� � � � � � � si ba a.� � Porzuci a bez alu swoj ofiar i znikn a w mroku. -Jak idzie? - spyta a po� � � � � � chwili, gdy ju dostrzeg a trzy ciemne i ciche sylwetki ukryte w krzakach� � ja owca.� - W porz dku - Pustu ka sprawnie ci siatk . Robi to cicho i bardzo porz dnie.� � �� � � �

- Gotowe. Wypi piwo?� -Jeszcze jak! - roze mia a si Pierzasta, dyskretnie wyci gaj c wat ze stanika.� � � � � � Zwini t w k b w o y a do torby przy pasku. - Trzeba chwil poczeka .� � �� � � � � � Ksi niecierpliwi si .��� � � -Jak d ugo? Ojciec nic nie wie o mojej nocnej eskapadzie. Wr ci do domu p no,� � � ale... - Mnie te czeka bura - wzruszy ramionami Pustu ka, wyjmuj c z bocznej� � � � kieszonki kluczyki. - Prze yjemy.� Marmolada zakry a mu usta d oni . -Cicho! Kto tu jest.� � � � Obejrzeli si . Po przeciwleg ej stronie ulicy majaczy y dwa cienie. Wtapia y si� � � � � ca kiem udatnie w cian po ceglanej kamienicy.� � � - Dw ch facet w- szepn Ksi . - Co mi si wydaje, e to ci sami, kt rzy� � �� ��� � � � � obserwowali mnie i Marnego Franka. Musieli nas namierzy .� - Nic nie m wi e ! - sykn a Pierzasta. - Marmolada, zajd ich z le-� � � � � 27 wej. Ksi , ty z prawej. Nie ukrywaj si . Ale adnych wrzask w. Sprawdz , czy��� � � � � piwo podzia a o.� � Marmolada poczo ga a si wzd u siatki. Robi a to nie gorzej od faceta zwanego w� � � � � � filmie Rambo. Zreszt , by jej idolem. W tym czasie Ksi swobodnie przekracza� � ��� � pust jezdni . Dwa cienie zbi y si , nie wiedz c, co robi . Nie nadawali si do� � � � � � � s u b specjalnych. Ani do si szybkiego reagowania. Najprawdopodobniej byli� � � niedouczonymi wywiadowcami albo gorszego gatunku o nierzami" obcego gangu. Tak�� � czy inaczej, cztery minuty p niej le eli na chodniku zakneblowani, z� � wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami. Marmolada sprawnie kr powa a im nogi mocn� � � link z zapas w Pustu ki. Naprawd , NNN - Biuro Detektywistyczne" zaopatrzone� � � � � by o nie najgorzej. Kiedy Ksi odci gn dwa tu uby do s siedniej bramy,� ��� � �� � � ukrywaj c je przed spojrzeniami nielicznych przechodni w, by ju pewien: jeden� � � � z nich mia krawat w kostki do gry, a drugi z otego cartiera na przegubie.� � Pierzasta ostro nie podchodzi a do budki parkingowej. Przysadzisty, z g ow w� � � � salcesonie, spa snem sprawiedliwego.� - Dobrych sn w, dziadku!� Wypchni cie du ego, ci kiego wozu poza siatk nie nale a o do atwych zada .� � � � � � � � Cho Pustu ka sprawnie otworzy zamek i wrzuci wsteczny bieg.� � � � - Diabli, co blokuje - wyszepta a Marmolada, schylaj c g ow .� � � � � - Ale co? - Ksi zaczyna si niecierpliwi .��� � � � Pustu ka rozp aszczy si na ziemi, obmacuj c podwozie.� � � � � - Wiem, to kraw nik. Z czas w gdy przebiega a t dy druga ulica. Nie da rady.� � � � Trzeba w czy silnik.�� � Ksi delikatnie w czy zap on. Silnik zamrucza jak rozleniwiony kot.��� �� � � � - Do wozu! - za da . - Wszyscy! Jest diabelnie ma o benzyny.�� � � Dwie minuty p niej liwkowy porsche sun agodnie ulic , kieruj c si ku� � �� � � � � placowi Starynkiewicza. Nie niepokojeni przez nikogo, ostro nie skr cili w� � wiadome podw rko.� 28 - Pusto - meldowa a Pierzasta. - Zmie cisz si ? Ostro nie. Zaparkuj przy lepej� � � � � cianie. 1 wy cz wiat a. Kim byli ci dwaj, co pr bowali nas szpiegowa ?� �� � � � � -Jeszcze nie wiem - Ksi uspokaja oddech. Po raz pierwszy prowadzi tak��� � � szybki w z w samym sercu du ego miasta. - Ale pozna em ich. Rano obserwowali� � � Marnego Franka i ca y pigalak. Teraz, kochani, nie ma czasu na wyja nianie� � sprawy. Przeszukujemy w z. Metodycznie, ka dy paproch mo e by wa ny.� � � � � -Jasne. Co tu by musi. Co , czego nie zauwa yli policjanci -warcza a� � � � � Pierzasta, rozdaj c cienkie, chirurgiczne r kawiczki.� � - Przecie to byli najlepsi eksperci od zabezpieczania lad w - Pustu ka w� � � � wietle latarki starannie obmacywa podsufitk wy o on szarym, sztucznym� � � � � � zamszem. - Wszystko tu odkleili. S lady.� � Ksi , centymetr po centymetrze, bada tablic rozdzielcz .��� � � � - Zgadza si . Micha nieraz mi wyja nia , na czym polega badanie� � � �

kryminalistyczne. Ale najlepszy ekspert mo e nie wiedzie , co bandyci ukryli.� � Szukali narkotyk w i je znale li.� � Marmolada o wietli a latark szary dywanik. -Tu te szukali. Mo e narkotyki� � � � � przewozili jedni gangsterzy, a co ukryli inni.� Pierzasta zastyg a w bezruchu.� - Tak my lisz? To ca kiem prawdopodobne. Gang Kalafiora ukrad porsche do� � � przewiezienia proch w, nie wiedz c...� � Ksi zastanowi si .��� � � - Wiecie, co mi przychodzi do g owy?� - e mecenas Lubelski, w a ciciel auta, m g w nim schowa co , co nale a o do� � � � � � � � � konkurencyjnego gangu. Pustu ka, kt ry wysiad z auta, by opuka felgi, a zaniem wi .� � � � � � � - Co ty, kurza melodia? Papuga na us ugach ludzi Wo omina? No... ju bywa o,� � � � prawda. Ale to musia by by zbieg okoliczno ci nie z tej ziemi!� � � Ksi bada schowek pod desk rozdzielcz .��� � � � - S r kawiczki. Noszone. Stare. 1 par kaset z muzyk . Pierzasta unios a g ow .� � � � � � � 29 - Gliny nie zabra y kaset? Marmolada wzruszy a ramionami.� � -Na pewno je przes uchali. My te mo emy to zrobi . W domu. Bo tu nie ma radia.� � � � Nie dziwi was to? S kasety, a radia ani... - ciszy a g os. Z bocznej klatki� � � � schodowej kto wychodzi na podw rko. Na szcz cie nie zwr ci uwagi na� � � � � � dodatkowe auto. Sta y tam ju dwa odrapane maluchy i jeden fiat uno.� � Ksi uwa nie przygl da si trzymanym kasetom.��� � � � � - Mikis Theodorakis. To grecka muzyka. Jest te Scorpions The wind of change" i� � Dire Straits Brothers in arms". Dziwny zestaw.� Pierzasta zajrza a mu przez rami .� � - Dwie ostatnie kasety mnie nie dziwi . Ale folklor grecki? Kto tego s ucha?� � -Ja! - warkn a Marmolada. - Kiedy tylko mog . Co prawda, nie mam w asnego� � � odtwarzacza, ale... Pierzasta wyrwa a Ksi ciu kaset .� � � - Zaczekaj, co tu jest przyklejone? - Kod paskowy - wzruszy ramionami Pustu ka. - Do odczytania przez kas� � � fiskaln .� Pierzasta zacisn a palce na czarnym plastiku.� - Nie r b ze mnie idiotki! - warkn a. - Mam fotograficzn pami do cyfr. I� � � �� wiem, e na kodzie kreskowym jest ich dwana cie, g ra trzyna cie. Atu?� � � � Wszystkie g owy pochyli y si nisko.� � � - Dwadzie cia siedem - policzy a Marmolada. - A na pozosta ych kasetach w og le� � � � nie ma nalepki z kodem kreskowym! - Fakt - Pustu ka czu , jak mu cierpnie sk ra. -Te liczby naklejone na towarach� � � zaczynaj si od 5, 9, 0. Wiem, bo mamy w sklepie kas fiskaln . Te mam pami� � � � � �� do cyfr. Ksi ostro nie zatrzasn drzwiczki samochodu.��� � �� - Zabieram kasety. Zmywamy si . Niczego innego nie znajdziemy. Policja� rzeczywi cie wymiot a nawet martwe karaluchy. Czy kto dotyka czego bez� � � � � r kawiczek?� 30 Cztery pary r k unios y si do g ry. Wszystkie w silikonowych os onkach,� � � � � najlepszych z aptecznych zapas w pani Stru yckiej.� � -W porz dku, Ksi . NNN - Biuro Detektywistyczne" nie pope nia dziecinnych� ��� � � b d w - westchn a Marmolada. - Poza tym wytar am dok adnie ca e auto -�� � � � � � pokaza a trzyman ciereczk od kurzu.� � � � - Dajemy dyla! - pogania a Pierzasta. - Spotykamy si jutro po lekcjach.� � - U mnie - doko czy Ksi . - Przes uchamy ta my i zastanowimy si nad� � ��� � � � dwudziestoma siedmioma cyframi. -Ja jeszcze to sprawdz , kurza melodia - Pustu ka d wign torb . - Dowiem si w� � � �� � � Inspekcji Handlowej. Numer si dmy tam pracuje.� - Si dmy narzeczony siostry? - ucieszy a si Marmolada. - Fajnie!� � � Nazajutrz pada deszcz. Marmolada zrobi a tylko trzy b dy gramatyczne w� � �� wypracowaniu o poezji Herberta, co wprawi o polonistk w dobry nastr j, Pustu ka� � � � zasi gn j zyka w Inspekcji Handlowej, a Pierzasta odby a zasadnicz rozmow z� �� � � � � matk .�

- Nie mo esz wraca tak p no do domu!� � � - Mamo, nie by am sama. Zapytaj Ksi cia.� � - Chc ci wierzy . Ale wci si w czysz. Jak nie z tym menelem z Dworca� � �� � �� Centralnego, to... - Profesor nie jest menelem. Zanim zosta bezdomnym w cz g , uko czy� �� � � � � astronomi na Uniwersytecie Warszawskim i fizyk na paryskiej Sorbonie.� � - A teraz ma wszy. - 1 ogromn wiedz , bez kt rej sobie nie poradz . Mamo, musisz mie do mnie� � � � � zaufanie. Za dwa lata zostan studentk . Wiesz, e dzi ki wygranym olimpiadom� � � � mam ju indeks w kieszeni.� - Wiem, c reczko, ale... - pani Stru ycka przesun a d oni po w osach. -� � � � � � Rozmawia am z ojcem Tomka...� - Ksi cia? My nie u ywamy imion.� � - Tak, Ksi cia, jak chcesz. Redaktor Olechowski jest tak samo za-� 31 niepokojony jak ja. Nie m wi c o pani Karolinie. Nie wiemy, czym si zajmujecie� � � po szkole. Redaktor wspomnia , e Tomek... przepraszam, Ksi , koleguje si z� � ��� � bandziorami. Pierzasta wybuchn a miechem.� � - Koleguje? To chyba okre lenie jego mamy. Ale to prawda, e Marny Franek jest� � czasami... jak by tu rzec... na us ugach naszego Biura Detektywistycznego. Nie� oszukuj ci , mamo. Panujemy nad sytuacj . Gangsterzy mieszkaj te w naszym� � � � � domu. Cho by Malinowska i jej synek meliniarz. Na mnie czas, mamo. Musz jeszcze� � sprawdzi zeszyt Pustu ki. Ma k opoty z matm . Cze !� � � � �� - Czepia a si ? - Marmolada wrzuci a mokr cierk do kub a z brudn Wod .� � � � � � � � � Star a w a nie podesty prowadz ce na frontow klatk schodow .� � � � � � � - Troch . Ale ona nie jest g upia. Wie, e mo emy y we dwie tylko wtedy, gdy� � � � � � jedna ufa drugiej. -Tak to jest-westchn a Marmolada.-Ciotka zn w choruje. Jeszcze troch , a� � � zabraknie nam... - umilk a speszona.� - Na leki? - domy li a si Pierzasta. - Pogadam z mam . W jej aptece jest� � � � wszystko. - Co z tego, skoro w naszym portfelu tylko podszewka. Wylej wod i p jd na� � � � trzecie do zegarmistrza. Stary prosi , eby zajrze do� � � wnuka. - Wporz dku.Ja lec na moment na Dworzec. Profesor pewnie ju wymy li dla mnie� � � � � nowe zadanie. Mam nadziej , e je rozwi . Przeczyta a lektur ?� � ��� � � � Marmolada skrzywi a usta.� - Nie mia am kiedy. Strasznie nudna.� - Nic na to nie poradzisz. Musisz zda z polaka. Nie warto garowa drugi rok w� � tej samej klasie, nawet przez nudnego pisarza. Prosz , we si w gar . Zr b to� � � �� � dla mnie! 32 P godziny p niej Marmolada puka a do drzwi na trzecim pi trze od podw rza.� � � � � - Wej . Otwarte - zabrzmia o niezbyt uprzejmie.�� � Dziewczyna pchn a skrzyd o i stan a jak wryta. W ski przedpok j zastawiony by� � � � � � starymi fotelami, a z pokoju po lewej stronie dobiega y ciche d wi ki.� � � - To ja - powiedzia a, bo co przecie powiedzie trzeba. Ch opak o prawie� � � � � bia ych w osach siedzia przy komputerze, klikaj c� � � � mysz . Obok sta a nowoczesna drukarka i ca y szereg l ni cych urz dze , o� � � � � � � kt rych Marmolada nawet nie s ysza a. Ze srebrzystego bom-beksu dolatywa a� � � � st umiona muzyka. Ch opiec odwr ci twarz. Mia regularne rysy i bardzo jasne� � � � � oczy. Siedzia na inwalidzkim w zku, naszpikowanym najnowocze niejsz� � � � elektronik .� - O co chodzi? - warkn , mru c oczy.�� �� - Tw j dziadek prosi mnie... - umilk a, widz c, jak jego usta zaciskaj si ze� � � � � � z o ci.� � - Nikt mu nie da prawa... - zacz , k tem oka spogl daj c w ekran. -Jak chcesz� �� � � � - Marmolada odwr ci a si na pi cie. - Nie zwyk am� � � � � si narzuca . 1 cho ci si wydaje, e zjad e wszystkie rozumy, bo masz� � � � � � � odlotowy sprz t, to w ha le pomyli e Arystotelesa z Peryklesem. W otwartych� � � � drzwiach pojawi a si Pierzasta, marszcz c brwi.� � � - Zostaw mnie z nim, Marmolada - powiedzia a cicho, lecz stanowczo. Gdy� Pierzasta u ywa a tego tonu, wszyscy, nawet najbli si, usuwali si w k t. Na� � � � �

wszelki wypadek. Obcasy Marmolady ju dudni y po schodach.� � - Nie uczyli ci , e si puka? - wrzasn .� � � �� - W najlepszych filmach ucz , e drzwi si rozwala! - odwarkn a, patrz c mu� � � � � prosto w oczy. -Jasne. Nikt dzi nie puka! Najlepiej wyjmijcie framugi, pu cie t dy� �� � autostrad !� -jego g os podni s si o oktaw . W swoim superszybkim fotelu by kompletnie� � � � � � bezradny. Pierzasta post pi a trzy kroki dalej.� � 33 - Ca e z o wiata pochodzi ze zb dnego otwierania ust, kole . Zapami taj to na� � � � � � d u ej. Je li masz cho par centymetr w inteligencji-� � � � � � Ch opak ostrym skr tem zajecha jej drog . Zr cznie odskoczy a. Spr bowa� � � � � � � � jeszcze raz. Bez rezultatu. Nie mia refleksu. Ona go mia a.� � - Chc zosta sam! - wrzasn , czerwieniej c. Pierzasta ani my la a ust pi .� � �� � � � � � - Niez a scenka. Z jakiego to filmu? Sko czy e czy b dziesz bra zak adnik w?� � � � � � � � Zaskoczy a go poczuciem humoru.� - Nie rozumiesz, e nie chc towarzystwa? Skin a g ow .� � � � � - Rozumiem. Ale w twoim przypadku nie popieram. W tej kamienicy nie mo na si� � odizolowa . Sam si przekonasz.� � Blondyn oddycha z trudem. Podjecha do bocznej szafki, na kt rej sta rz d� � � � � buteleczek. Si gn pojedna z nich. Po kn pastylk , popijaj c wod . By blady� �� � �� � � � � i spocony. Pierzasta rzuci a okiem na nalepk .� � -Jeste astmatykiem?� - Sk d wiesz? - wymrucza .� � - Moja mama jest farmaceutk . Pracuje w aptece na s siedniej ulicy. Mieszkamy na� � trzecim od frontu. Masz niez y sprz t.� � - Znasz si na komputerach? - w jego oczach b ysn y iskierki z o ci.-W tpi .� � � � � � � - Twoje prawo - odpar a spokojnie. - Znam si na matmie i fizyce. Specjalizacja:� � czarna dziura i mechanika kwantowa. - Bujasz - mrukn . - Wiesz, co to qubit?�� - Inaczej quantum bit. No nik informacji. Stan qubitu jest z o eniem 0 i l. Masz� � � wi cej r wnie atwych pyta ?� � � � Siedzia z przechylon g ow .� � � � - Sk d ona wiedzia a o Peryklesie? Ta ze szram na policzku?� � � - Marmolada? To jej ksywa. Wie wszystko o staro ytnych Grekach i Rzymianach.� Wygra a dwie olimpiady. Tutaj myje schody, bo ciotka, dozorczyni, jest chora.� Wystarczy? 34 Skin g ow .�� � � - A ty? Co robisz, gdy nie zajmujesz si kosmosem i kwantami?� - Nazywaj mnie Pierzasta. Jest jeszcze Pustu ka i Ksi . Wszyscy mieszkaj w� � ��� � tym domu. - Normalni? Roze mia a si .� � � - Sk d e! Nikt z nas nie jest ca kiem normalny. Pustu ka otworzy Fort ???? ?� � � � ka dy sejf. Mechanika precyzyjna. Poza tym wietny biolog. Na laduje te r ne� � � � � g osy. Jak trzeba, to i skrzypienie starej szafy zjedzonej przez korniki.� -A... Ksi ? Prawdziwy arystokrata?��� - Podobno. Jego ojciec nie lubi m wi o swoich przodkach. Ju pr dzej matka.� � � � Najlepsza bryd ystka w kraju. Ojciec Ksi cia jest szefem redakcji du ego� � � dziennika. Specjalizuje si w dziennikarstwie ledczym. Dla nas to czasem� � nieocenione r d o wiadomo ci.� � � � Zdziwi si . Ju mu nie przeszkadza y jej fioletowe w osy.� � � � � - Z czego Ksi jest dobry?��� - Z logiki. Jest te niez y z literatury staropolskiej. Raczej humanista. Razem� � za o yli my trzy lata temu Nieformalne, Niezarejestrowa-ne i Nienazwane Biuro� � � � Detektywistyczne". - M wisz powa nie? - oczy ch opca z agodnia y. - Nie robisz mnie w balona?� � � � � Pierzasta zmarszczy a brwi.� -Jak zaczniesz si nad sob u ala , to wyjd ! Wol , gdy atakujesz, bo to ma� � � � � �

sens. Marmolada ma twarz jak z pracowni Frankensteina i co? Ma to gdzie ! Je li si� � � komu nie podoba, to wali go w nos. -Ja nie mam sity, eby wali w nos.� � -Jasne. To u yj szarych kom rek. Cz owieka mo na te wyko czy s owem. Albo� � � � � � � � pogard . Albo niebotyczn wiedz . Tak w a nie wyko czy am jednego dupka. Belfra� � � � � � � - spojrza a na komputer. - Mo e chcia by si w czy ? Albo chocia nam pom c?� � � � � �� � � � Ch opak otar chustk twarz, na kt r wr ci y naturalne kolory.� � � � � � � 35 -Ja? Nie ruszam si st d.� � - I nie musisz. S uchaj - przerwa a, s ysz c szybkie kroki po schodach. Przez� � � � niedomkni te drzwi wpad jak bomba Pustu ka.� � � - Cze ! S ysza em, e tu jeste . Mam gazet ...�� � � � � � -To Pustu ka - przedstawi a go Pierzasta. - Czasem zapomina o dobrych manierach.� � A to nasz nowy kole . Da am mu ksyw Megabajt. Mo e by w skr cie: Bajtek.� � � � � � Pomo e nam...� Pustu ka nerwowo szele ci gazet , nie bardzo przejmuj c si w a cicielem� � � � � � � � mieszkania. -Sp jrz na zdj cie. To oni! Zamordowani!� � - Kto? - wyrwa a mu stron . - Rany boskie! Ci dwaj? Ci, co nas szpiegowali? Czy� � Marmolada wie? Pustu ka otar twarz r kawem.� � � - Przecie Marmolada uziemi a ich na kr tko. Ksi z ni by . Zostawili ich w� � � ��� � � bramie ca ych i zdrowych. A tu pisz , e zostali zastrzeleni!� � � - Fakt - zas pi a si Pierzasta. - My nie mamy broni. Kto ich musia dopa� � � � � �� p niej. Ale kto? 1 dlaczego?� Bajtek nie wtr ca si do rozmowy. Rzuci tylko okiem na portrety i nazwiska.� � � � Wystuka co na klawiaturze komputera. Odczeka . Ekran zamigota , pokrywaj c si� � � � � � rz dami liter.� - To Centralny Urz d Skazanych - wymrucza .� � Pustu ka dopiero teraz rozejrza si po wn trzu. Widok nowoczesnej aparatury� � � � zapar mu dech w piersiach.� - W ama e si do policji? - wyj ka . Bajtek wzruszy ramionami.� � � � � � � - To nietrudne. Czasem, z oszcz dno ci, korzystaj z publicznego, komercyjnego� � � serwera. Ci faceci z gazety s chyba informatorami policji, lud mi gangu...� � Ciel ciny? M wi wam to co ?� � � -Jasne. Czy oni... to jest, czy policja nie u ywa zabezpiecze ?� � - Oczywi cie, e tak. Ze stron internetowych nie mo na si dosta do ich� � � � � wewn trznej sieci. Maj co prawda kody dynamiczne. No i sie policyjna jest� � � niezale na od telekomunikacyjnej. Ale dla zdolnego ha-� 36 kera to pestka! Maj ciekaw baz danych. Ju dawno rozszyfrowa em has a.� � � � � � Wi kszo pisz cych programy wymy la je pod wp ywem ludzi sobie bliskich. Imi� �� � � � � ony, psa, nazwa rodzinnego miasta. Mog wam pom c. Ale nie znam sprawy.� � � Wyja nianie trwa o do d ugo. Megabajt zapomnia o astmie i parali u n g. Teraz� � �� � � � � najwa niejsze sta o si dwadzie cia siedem cyfr, kt re nie by y kodem kreskowym.� � � � � � Marny Franek sta oparty o mur na Pozna skiej. Swoje bystre zazwyczaj oczka� � zas oni czarnymi okularami. Zapadni ta pier i opuszczona g owa zwiastowa y� � � � � � k opoty.� - Co jest? - spyta Ksi , przystaj c. -Jak sprawy? Marny Franek wion� ��� � �� brzydkim s owem.� - Dowalili mi. - Kto? Tw j szef? Przecie liwkowego wyprowadzili my. Czy by nie znalaz go na� � � � � � � podw rku?� - Znalaz em. Czysty jak kryszta .� � Ksi podci gn nienagannie zaprasowany kant spodni.��� � �� -A czego si spodziewali cie? W z przeszed rutynowe ogl dziny na policji.� � � � � Wiesz, jak to wygl da. Sprawdzaj po milimetrze.� � Marny Franek potoczy wzrokiem po s siednim chodniku. Jego podopieczne azi y� � � �

tam i z powrotem. adnego klienta. Westchn .� �� - Niczego nie by o w rodku? Ksi zmarszczy brwi.� � ��� � - Nie m j interes. Radia nie by o. Tylko jakie stare r kawiczki. To wszystko.� � � � Nie sprawdza em wozu. O co wam chodzi? I gdzie nasza forsa?� Marny Franek zdj okulary. Lewe oko by o sine i opuchni te.�� � � - B dzie. Szef jest honorowy. Ale chwilowo nie dysponuje kas . Zator p atniczy.� � � Ksi pokiwa g ow .��� � � � - Gang nie powinien trzyma szmalu w pierzynie, tylko w banku.� 37 Marny Franek za o y szk a.� � � � - Trzyma. W Banku Kredytowym. Ale mieli p atno ci gdzie za wschodni granic .� � � � � Kazali czeka . Nie widzia e w aucie kaset?� � � - Kaset? - zdumia si Ksi . -Jakich kaset?� � ��� - Normalnych. Z muzyk . Hip-hop albo co ... Ksi prze kn lin .� � ��� � �� � � - Nie widzia em. Ja nie s ucham muzyki rozrywkowej.� � - Nawet Kazika? Ani Michaela Jacksona? - Nie. Tylko Bach, Mozart i Chopin. To kiedy b dzie forsa? Marny Franek zacisn� �� pi .�� - Nie nud , ma y, bo ci przywal !� � � Ksi odsun si na bezpieczn odleg o .��� �� � � � �� - Nie zadzieraj, Franiu - ciszy g os - bo w prasie uka e si twoje zdj cie z� � � � � � panienkami. 1 artyku o jednym o nierzu", kt ry dorabia na lewo, donosz c� �� � � � policji. Uwa asz mnie za g upca? Wiesz, co by z twojej g by zrobi Kalafior?� � � � Marmolad . Nie, nie marmolad . Tylko przecier pomidorowy!� � Marny Franek p k jak balonik. Ca ajego buta ulecia a w niebyt. By tylko ma ym� � � � � � pionkiem w grze. Laufrem mi dzy szachow arystokracj . Robakiem, kt rego mo na� � � � � rozdepta bez szkody dla spo ecze stwa. I wiedzia o tym.� � � � - Forsa b dzie - wysapa . - Tylko zaczekaj. S owo Kalafiora.� � � - Zaczekam. Ale niezbyt d ugo.� Pustu ka warowa przy komputerze Bajtka.� � - Masz tam dost p?� - Nie. - A kto ma? - Ka dy z dyrektor w. Tak s dz . Pustu ka przegl da notes.� � � � � � � - Numer si dmy poda mi nazwisko. Burczek si nazywa. Wiktor. Jest dyrektorem� � � administracyjnym w Inspekcji Handlowej. Bajtek zatar r ce.� � 38 - Za dziesi minut zaloguj si do ich bazy danych. Teraz zadam pytanie.�� � � - 1 co? - Pustu ka drapa si w i tak ju rozczochran g ow .� � � � � � � - Nic. Komputer za da identyfikacji. Spr buj tego Burczka. -Ico?�� � � � - Nic. Pud o. Jeszcze raz. Mam tylko nadziej , e ich komputer nie ma limitu� � � niew a ciwych zg osze i nie zacznie alarmowa ...� � � � � - A mo e? - Pustu ka jak urzeczony wpatrywa si w ekran. Ten za wci� � � � � �� meldowa :� brak dost pu.� - Mo e. Ale o ile znam programist w, raczej wierz w g upot odbiorc w.� � � � � � Zostawiaj link otwarty. Ma on ?� � � -Kto? - Ten Burczek. - Nie wiem. Ma hobby. Nietoperze. Komputer oszala . Na has o nietoperze" -wszystkie linie stan y otworem.� � � � - Bingo! - szepn Bajtek. - Teraz kod kreskowy. - Wklepal dwadzie cia siedem�� � cyfr. Ekran zamigota . Odpowied brzmia a: fa szywy.� � � � Nawet nie us yszeli cichych krok w Marmolady. Dziewczyna zas ania a prawy� � � � policzek w osami.� - Mog ? Znale li cie? Pustu ka wzruszy ramionami.� � � � � -To nie jest kod kreskowy. Co innego.� Marmolada po o y a na biurku wistek papieru. Bajtek zajrza i znieruchomia .� � � � � � - My lisz?� Cala tr jka pochyli a g owy.� � � - Rachunek z Banku Kredytowego. Ciotka ma ich wiele. Przechowuje latami. Za remonty w kamienicy. To jest konto administracji naszego domu. I ma tylko

dziewi tna cie cyfr.� � Bajtek poszpera w szufladzie. Wyj ! zielony notes w sk rkowej oprawie.� � � - Bo to nie jest, koledzy, konto w polskim banku! 39 - O, kurza melodia! - st kn Pustu ka. - Rewelacja!� �� � Bajtek zn w siad do komputera. Zerkaj c do notesu, wystuka rz d cyfr.� � � � � -W amujesz si do systemu bankowego? - Marmolada gryz a palce.-To nielegalne.� � � - Wiem. Nie musz si w amywa . To filia Deutsche Bank w Hamburgu. M j tata� � � � � pracuje w tym mie cie. I ma bardzo podobne konto.� Pustu ka wci wichrzy w osy.� �� � � - Znasz numer? Tata ci poda ? Bajtek odwr ci g ow .� � � � � - Powiem wam, jak jest, eby cie mi w przysz o ci dali spok j. M j tata jest w� � � � � � Niemczech programist . W prywatnej firmie. Jest geniuszem komputerowym. I� cholernym legalist . Zarabia du e pieni dze, pracuj c nad zabezpieczeniami. Jego� � � � szef, Horst Bauer, daje mu do opracowania naprawd trudne kawa ki. Nie m g mnie� � � � zabra . Razem z mam musz zarobi na mieszkanie dla nas. Z prawdziwego� � � � zdarzenia. ebym si z w zkiem zmie ci w windzie.� � � � � - St d tw j sprz t! Straszny szmal musieli wyda . Mama te z tej bran y?� � � � � � - Nie. Jest piel gniark w prywatnej klinice, gdzie lecz sfrustrowanych� � � milioner w, szpieg w i by ych agent w wszystkich s u b specjalnych. Nie mia aby� � � � � � � tam dla mnie czasu. Dlatego trzy, cztery lata musz tu pomieszka z dziadkiem.� � -Jasne - Marmolada unios a g ow . - Co z tym kontem?� � � Bajtek bez s owa postuka w klawiatur .� � � -To jest numer konta bankowego. Ale na... Kajmanach! - Gdzie? - Pustu ka nie by najlepszy z geografii.� � - Kajmany. Wyspy na Morzu Karaibskim. owi si tam wie i hoduje palmy� � �� kokosowe. Od lat tak zwany raj podatkowy. Banki gangster w, mafii w oskiej,� � azjatyckiej, chi skiej i rosyjskiej. Od niedawna korzystaj z nich r wnie nasi� � � � rodacy. Do pokoju zajrza a Pierzasta. Marmolada zamacha a r kami. -Ju wiemy! To jest� � � � numer konta bankowego! 40 Pierzasta zamkn a zeszyt, do kt rego wci zagl da a, id c po schodach. Zagadka,� � �� � � � kt r jej zada profesor z Dworca Centralnego, by a nie lada pu apk .� � � � � � - Te mi to przysz o do g owy. Chyba nie w Polsce? Za du o cyfr. Bajtek spojrza� � � � � na ni z uznaniem.� - Masz racj . To podejrzany bank na Kajmanach.� - W takim razie wpadli my w niez e bagno! - wymrucza a. - Gang Kalafiora ukrad� � � � w z mecenasowi Lubelskiemu. Pech! Ciekawe, czy adwokat wiedzia , co jest� � naklejone na kasecie z greck muzyk ?� � Pustu ka kr ci g ow .� � � � � - Gdyby wiedzia , to by znaczy o, e jest zamieszany w afer . Zastanawiam si� � � � � tak e, czy ci dwaj, zastrzeleni na Pradze, byli obstaw mecenasa? I kto ich� � ukatrupi ?� - Na pewno nie ja! - potrz sn a w osami Marmolada. - Ksi wiadkiem.� � � ��� � Trzepn am ich lekko. Po p godzinie powinni si byli otrz sn , jak psy po� � � � �� k pieli. Poza tym gazeta podawa a, e znaleziono ich na Pradze.� � � - W krzakach. - Sami widzicie, e jestem niewinna! - Marmolada potar a blizn . - Musz i . A� � � � �� swoj drog - zwr ci a si do jasnow osego ch opca -twoja maszyneria mo e si� � � � � � � � � okaza niezast piona!� � - Tylko nie wygadaj wszystkiego dziadkowi! - dorzuci Pustu ka. Pierzasta� � trzepn a go po ramieniu.� - Nie obra aj Bajtka, kole . Jest z nami. Na dobre i na z e.� � � - We wszystkim trzeba mie umiar - westchn a Marmolada od drzwi. - Z umiarem� � w cznie. To nie ja. To Petroniusz.�� Redaktor Olechowski przeskakiwa ze stopnia na stopie .� � - Pani Olgo, prosz poczeka . Mam spraw !� � � Farmaceutka zamyka a drzwi mieszkania. Spieszy a si do apteki na kolejny� � � dwudziestoczterogodzinny dy ur.�

- Tak, s ucham, redaktorze. Olechowski nerwowo pociera nos.� � 41 - Musimy porozmawia . O naszych dzieciach.� Olga Stru ycka westchn a. Troch zbyt ostentacyjnie.� � � - Panie redaktorze... panie Bart omieju... obydwoje wiemy, e to nie ma sensu.� � Kasia jest wobec mnie absolutnie lojalna. Musz mie do c rki zaufanie, bo� � � inaczej le si to dla nas obu sko czy. Dziewczyna od dziesi ciu lat wychowuje� � � � si bez ojca. Uczy si wietnie. Pa ski Tomek tak e. Z narkotykami nie maj nic� � � � � � wsp lnego. O co chodzi?� Redaktor wyci gn z akt wki jaki papier.� �� � � - Prosz to przejrze , jak b dzie pani mia a chwil czasu. Zrobi em kserokopie� � � � � � pewnych moich, i nie tylko, artyku w. Cz materia u dostarczy mi Ksi ...�� �� � � ��� przepraszam, Tomek. Te ich ksywy! Wiem, e on i Kasia maj jakie konszachty z� � � pewnym gangsterem... Pani Stru ycka przesun a d oni po twarzy. -Ju dawno za o yli agencj� � � � � � � � detektywistyczn . Przecie pan wie. Bawi si w policjant w i z odziei. To� � � � � � lepsze ni ...� - Nie chcia bym pani pozbawia z udze , pani Olgo. Ale sprawa, w kt r s� � � � � � � zamieszani, wykracza poza zwyk zabaw . Moja ona te jest bardzo�� � � � zaniepokojona. Rozmawia a z Micha em, naszym starszym synem...� � - Wiem, przecie te tu mieszka . Znam ch opc w od dziecka. Je li mnie pami� � � � � � �� nie myli, sko czy prawo.� � - Tak. i kryminalistyk . Pracuje w pewnym, do tajnym, wydziale policji.� �� - Doskonale. Ale co ma... Redaktor nachyli! si , ciszaj c g os. By szczup ym, wysportowanym m czyzn , o� � � � � � � � g ow wy szym od farmaceutki, kt ra na dodatek stal dwa stopnie ni ej.� � � � � � 1 dlatego Marmolada nie us ysza a ostatnich s w.� � �� Dworzec Centralny roi si od podr nych. Tu i wdzie przemyka y z ote ptaki,� � � � � � gotowe okra objuczonych baga ami cudzoziemc w. Pierzasta zna a ich z widzenia.�� � � � Ale niekt rzy przyje d ali na go cinne wyst py.� � � � � 42 - Profesorze - zaszemrala, siadaj c w k cie.� � Menel poruszy! g ow . Stara, brudna czapka zjecha a mu na nos.� � � - Nie m w, e rozwi za a ! - wyblak e oczy pokryte drobn siatk przekrwionych� � � � � � � � naczynek b ysn y z niedowierzaniem. - Ale tam...� � -Wiem! - Pierzasta szurn a wymi tym zeszytem prosto do r k trzymaj cych pust� � � � � butelk po piwie. - Zrobi pan b d. Pu apk .� � �� � � - Chytra jeste -jego sztywne palce z czarnymi jak wi ta ziemia paznokciami� � � wodzi y po zapisanych rz dkach cyfr. Zachichota . -Tu si pomyli a .� � � � � � - Tak. Ale naprawi am. Zastosowa am zaprzeczon koniunkcj .� � � � - Nooo... ka da teoria fizyczna jest ograniczona. Ale g sto materii d y do� � �� �� niesko czono ci, podobnie jak jej temperatura. O, do diab a!� � � - Co si sta o? - zerwa a si z ziemi.� � � � - Nie s yszysz? Dudek gra poloneza. -To co? - nie zrozumia a.� � -Znak. Zaczyna si nalot. Zmywam si do kana u. Przyjd za dwa, trzy dni. Zn w� � � � � tu wr c .� � Szybko zebra swoje torby i poci gaj c sztywn nog , skry si w bocznym zej ciu� � � � � � � � na dolne perony. Za chwil w hali g wnej zaroi o si od policjant w. Pierzasta� �� � � � nie chcia a ryzykowa . Razem z kieszonkowcem Cyziem da a nura w ci g podziemnych� � � � korytarzy. Opar a si dopiero o znajomy kiosk z zapiekankami.� � - Z cebul prosz . Co tu tyle policji?� � Dziewczyna w miesznym zielonym mundurku poda a jej gor ce ciasto na tekturowej� � � tacce. -Wyp aszaj meneli. I kieszonkowc w. Przed chwil obrobili dw ch Anglik w. Takie� � � � � � czasy. Dwa czterdzie ci. Dzi kuj .� � � Pierzasta obliza a zat uszczone palce.� � - Polonez! - za mia a si cicho. - My la am, e Dudek umie skrzypie tylko na� � � � � � � dw ch strunach.� 43

< V \ ^ ,\ ^ ?. 'C V* \ - Gadali o was - raportowa a Marmolada, gryz c jab ko. Siedzia a na schodach z� � � � ksi k roz o on na kolanach. - Twoja mama i ojciec Ksi cia. On co wie.�� � � � � � � - Wszyscy wiedz , e si uwa amy za detektyw w. Od wielu lat. Nawet Gra kowie w� � � � � � ko cu zaakceptowali udzia Pustu ki.� � � Marmolada owin a szyj szalikiem. Na schodach by o zimno.� � � - Redaktor Olechowski chyba wyniucha wi cej. A mo e Ksi by nieostro ny.� � � ��� � � Jaki przeciek.� Pierzasta wzruszy a ramionami.� - Kiedy ostatnio by taki przeciek, Noe zacz budowa ark . Marmolada wsta a.� �� � � � - Nie wiem. Ja tylko m wi , co s ysza am. Idziemy.� � � � - Do Bajtka? Ma co nowego?� - U Bajtka jest nauczycielka. B dzie przychodzi a dwa razy w tygodniu. Jego� � rodzice chc , eby pod koniec roku zda egzaminy eksternistyczne. Na wakacje ma� � � lecie do Niemiec. Zebranie jest w sklepie Pustu ki. Ksi ju czeka. Gdzie si� � ��� � � w czy a ?�� � � -Jakto gdzie? Na Dworcu Centralnym. U profesora. Ale gliny zrobi y ostatni� zajazd na Litwie. Wiesz, z czego to? Marmolada wywali a j zyk.� � -Wiem. Z Pana Tadeusza". Uwa asz mnie za g upsz od kserokopiarki?� � � � Poszturchuj c si przyja nie, wesz y na podw rko. Wczesna jesie zawiewa a� � � � � � � ch odem. M ody Malinowski z podbitym okiem zn w turkota do meliny swoim� � � � dwuko owym w zkiem. Pod szmatami brz cza y butelki.� � � � - Tu si robi niebezpiecznie - mrukn a Pierzasta, ogl daj c si przez rami . -� � � � � � Dot d mo na by o wytrzyma . Przychodzi y tylko rodzime pijaczki. I to rzadko.� � � � � Marmolada przytakn a.� - Od miesi ca noc a obcy. Jeden my la nawet, e mnie dopadnie, ale dosta� � � �� � � � � bole nie w...� 44 - Nie ko cz! - wzdrygn a si Pierzasta. - Trzeba b dzie ich wykurzy . Nawet� � � � � wiem jak, ale to sprawa d uga i skomplikowana.� Wesz y do sklepiku z butami. Dzwonek nad drzwiami zabrz cza rado nie. Ksi z� � � � ��� Pustu k ogl dali jakie kolorowe pismo. Na widok dziewczyn ukryli je szybko pod� � � � lad .� - wierszczyki, co? - za mia a si ochryple Marmolada. - Nie musicie chowa .� � � � � Znam je. - Nawet si do tego nie przyznawaj - ton Ksi cia by bardzo zasadniczy. -Jak to� � � m wi tw j ukochany Petroniusz? We wszystkim trzeba mie umiar. Musz wam� � � � � powierzy pewn tajemnic ...� � � - Tylko w jednym wypadku czworo ludzi zachowa tajemnic : je li troje z nich nie� � yje! -warkn a Pierzasta. Gliny na dworcu popsu y jej humor.� � � - Za wysoko latasz! - odci si Ksi . - A w g rze brakuje tlenu. Nie o tym�� � ��� � chcia em.� - O forsie? - ucieszy si Pustu ka. - W pierzynie ju nic nie ma. Ostatni szmal� � � � wyda em na sprz t. Mam rachunki.� � Marmolada podnios a d onie.� � - Wiemy. Jeste chodz c kupieck uczciwo ci . Daj doj Ksi ciu do s owa.� � � � � � �� � � askawie skin g ow , nie widz c nawet, e zaczerwieni a si po korzonki� �� � � � � � � w os w.� � - Gada em z Marnym Frankiem. Co si zaci o w gangu Kalafiora. Chyba trzeba� � � � b dzie pogada z anio em.� � � - Z kim?! - wrzasn li ch rem.� � - Z anielic . Tak wygl da. Wysoka, zielonooka blondynka - rozmarzy si na samo� � � � wspomnienie.

W Marmolad wst pi diabe .� � � � - Mo esz m wi ja niej? Twoje panienki mnie nie obchodz ! Ksi zdziwi si� � � � � ��� � � szczerze. - Nie? Nawet je li w anio jest... c rk mecenasa Lubelskiego? Pierzasta wzi a� � � � � � g boki oddech.�� - Gdzie j dopad e ?� � � 45 Ksi zmru y oczy. Mia min kota, kt ry zobaczy w a nie igraj c mysz.��� � � � � � � � � � � -Jeszcze nie dopad em. Ale spenetrowa em ich dom. adna willa z ogr dkiem. R e� � � � � i rododendrony. - M wi si r aneczniki - sprostowa Pustu ka. - Po co tam poszed e ? 1 dlaczego� � � � � � � sam? - Bo wygl da jak Ksi - szepn a Marmolada, zwieszaj c g ow . - A c rka� ��� � � � � � Lubelskiego pewnie si w nim zakocha. Jak ka da.� � - Mam nadziej - mrukn . - C rk musz pozna najpierw. Potem mecenasa. Chc� �� � � � � � si zorientowa , kim naprawd jest. Bo konto w banku na Kajmanach wykracza chyba� � � poza mo liwo ci gangu Kalafiora. Co mi si wydaje, e mamy do czynienia z afer� � � � � � stulecia. I nie pomyli si .� � Przez dwa popo udnia wszyscy obstawiali anio a". C rka mecenasa Lubelskiego,� � � � rzeczywi cie przepi kna, prowadzi a burzliwe ycie. Ranki, o ile nie wagarowa a,� � � � � sp dza a w elitarnej szkole. P niej lubi a wyskoczy do pubu na piwo. Otacza� � � � � � j zwykle r j r wnie bogatych i snobistycznych lekkoduch w.� � � � - Nie b dzie atwo - zamrucza a Pierzasta, oparta o bar. Uda o jej si przekona� � � � � � Ksi cia, by nie wkracza na ten teren zbyt wcze nie. Razem z Pustu k wodzili� � � � � uwa nie wzrokiem za zielonook .� � - Co poda ? - barman spojrza z uznaniem na czerwony czub iro-keza. Ale Pustu ka� � � mu si wyra nie nie spodoba .� � � - Col i... - opar a d o na ramieniu ch opaka. - Masz kas ?� � � � � � - Uhum - wymrucza - kasa z kasy. Sklepowej. P niej oddamy.� � - To co poda ? - niecierpliwi si barman, nalewaj c coca-col do wysokiej� � � � � szklanki. Pustu ka opar si okciami o plastik imituj cy drewno czere niowe.� � � � � � - Mleko - wycedzi . - Wiesz, co to mleko? Jest krowa, jest mleko. Barman wcale� si nie roze mia . Ani nie zdziwi . Zna jednego,� � � � � kt ry te pija tylko mleko. U niego w barze. Za nic na wiecie by mu� � � � 46 si nie sprzeciwi . Tym bardziej e w amator polskiej krowy chadza zwykle z� � � � � po udniowoafryka skim Vectorem CR 21 kaliber 5,56 milimetra.� � Otworzy kartonik i nala do pucharka.� � - Dzi ki - wycedzi Pustu ka. Wiedzia , e wprawdzie barman z pubu Pod Z otym� � � � � � � Jeleniem" go nie pokocha, ale b dzie szanowa .� � - Co teraz? Pierzasta poderwa a si ze sto ka. Anielica o lnianych splotach do samych� � � skrzyde kierowa a si wprost do toalety.� � � - Id za ni !� � W lustrze nad umywalk spotka y si wzrokiem.� � � - Bierzesz? - anielica grzeba a w torebce.� - Teraz nie - odpar a Pierzasta, kieruj c si do kabiny - ale w og le tak. Brown� � � � sugar- nie zamkn a drzwi, zostawiaj c szpar .� � � Blondyna po kn a proszek, popijaj c wod .� � � � -Wol amf . Nie uzale nia.� � � Pierzasta o ma o co nie roze mia a si na g os. Wiedzia a, w ko cu matka� � � � � � � farmaceutka to kopalnia wiedzy, e amfetamina uzale nia. I to bardzo szybko.� � -Jasne - odpar a g o no - ale ja wol ...� � � � - S ysza am. Kolega mo e dostarczy ci, co zechcesz. Ten w zielonej kamizelce.� � � � M wi na niego Rolmops.� � Pierzasta wysz a z kabiny. Co widzia a, to widzia a.� � �

- Dzi ki. Mam swojego dilera. Przysz am z nim. Jestem... Kama. To moja ksywa.� � Zielonooka obmy a wod twarz. Pomimo braku makija u mia a wspania , porcelanow� � � � �� � cer .� -A ja Pamela. Nie mam ksywy. U nas to niemodne. Dzi ki Bogu nie musz niczego� � ukrywa .� - Przed starymi tak e? - Pierzasta my a r ce.� � � - Nie. Mam tylko ojca. Ale on cz ciej siedzi w Londynie ni w domu. Matka� � sp yn a od nas par lat temu. Z perkusist .� � � � - Fajnie! - mrukn a Pierzasta, bo nic innego nie przysz o jej do� � 47 g owy. Nie spodziewa a si , e Pamela od razu wypluje ca y sw j yciorys. - Masz� � � � � � � psa? Dziewczyna oddycha a miarowo. Narkotyk jeszcze nie zacz dzia a .� �� � � - Psa? Jasne, e mamy psa. Jak si mieszka w willi, to... - umilk a. Zacz a� � � � sobie zdawa spraw z tego, e za du o m wi.� � � � � Pierzasta zatrzasn a torebk . Klepn a Pamel po plecach.� � � � - To cze , skarbie. Jeszcze si pewnie spotkamy!�� � Pustu ka gryz palce, s cz c zimne mleko, kt rego nie znosi od dzieci stwa.� � � � � � � Denerwowa si . Na widok wychodz cej poprawi si na krze le. Czerwony irokez� � � � � � wzrokiem wskaza wyj cie. Pustu ka rzuci na blat banknot, nie dbaj c o reszt .� � � � � � Barman nisko si sk oni . Ch opak wyszed na ulic , wierz c g boko, e w tym� � � � � � � �� � lokalu ma od dzi niez e chody.� � - Sp awi a ci ? - spyta . Pierzasta prychn a.� � � � � - Mnie? Wr cz przeciwnie. Popijaj c amfetamin , Pamela zdradzi a wszystkie� � � � rodzinne sekrety. - Narkomanka? - Pocz tkuj ca. Ale pop ynie, je li tatu papuga b dzie wi cej czasu sp dza nad� � � � � � � � � Tamiz . Wracamy do domu.� - To co? Mam udawa dilera? - denerwowa si Ksi . Nienawidzi pun w i ca ego� � � ��� � � � � narkobiznesu. Pierzasta waln a pi ci w biurko, a podskoczy ma o wtajemniczony Bajtek.� � � � � � - Nigdy na to nie pozwol ! Nikt z nas nie b dzie bra ani udawa , e bierze. To� � � � � jest warunek. Bajtek, ty te musisz przysi c, e...� � � Ch opak uni s w g r d o .� � � � � � � - Przysi gam. Ja nawet...� - Wiem, wiem! - przerwa mu Ksi . - Twoj wiedz na ten temat trzeba by� ��� � � ogl da pod mikroskopem. Mo e posia Pameli kwiaty?� � � � Marmolada a si zatrz s a ze z o ci.� � � � � � 48 - Nie szkoda ci forsy? A w og le...� Pustu ka siedzia spokojnie, przegl daj c jakie chemiczne czasopismo.� � � � � - Pomys jest tak zielony, e na wiosn zjedz go krowy - odezwa si w ko cu. -� � � � � � � Pamela jest damulk zainteresowan wy cznie stanem konta lub portfela ludzi, z� � �� kt rymi si spotyka. Ksi powinien udawa szejka arabskiego z brylantow kart� � ��� � � � kredytow i akcjami Stat Oil.� Pierzasta pokr ci a g ow .� � � � - Nie wygl da na szejka. Ju pr dzej na W ocha.� � � � - Z w oskiej mafii? Jaka sycylijska cosa nostra? - rozmarzy si Bajtek.� � � � Pustu ka zamkn pismo.� �� - Wiecie, e numer pi ty by charakteryzatorem w teatrze Roma? Pierzasta� � � klasn a w d onie.� � - Prawda! My lisz, e wspomnienie Dusi jeszcze zadzia a? Bajtek szeroko otworzy� � � � oczy. -7 Kim jest numer pi ty? Marmolada podpar a policzek d oni .� � � � - Musisz wiedzie , e Pustu ka ma siostr . Rudow os Dusi . Do agodnego� � � � � � � �� � charakteru, cho niezmiernie kochliw . Jej byli narzeczeni s nam czasami wprost� � �

niezwykle przydatni. I wci o niej marz . Wszyscy.�� � -A... ilu ich jest? - Bajtek nerwowo bawi si komputerow mysz .� � � � - Obecnie ma jedenastego. Jest ochroniarzem w Banku Kredytowym. - Tym samym, w kt rym pracuje mama - dorzuci Ksi . - Wracaj c do Dusi,� � ��� � wykorzystali my ju numer czwarty: policjanta z dworcowego komisariatu.� � - Bo e! - westchn Pustu ka, wal c si w czo o. - Kurza melodia! Obieca em� �� � � � � � biedakowi obiad z Dusi !� Ksi niecierpliwie zerka na zegarek.��� � - To co? W ko cu kim mam by ? Marmolada uwa nie mu si przyjrza a.� � � � � 49 - Ile lat ma Pamela? - Stara - mrukn Pustu ka. - Chyba w klasie maturalnej.�� � -To trzeba Ksi cia odrobin postarzy . Powinien wygl da na dwudziestolatka. Ale� � � � � co z j zykiem? Ksi wzruszy ramionami.� ��� � - No problem. Mog by W ochem ameryka skim. Z oksfordzkim akcentem. Po w osku� � � � � te znam par s w.� � �� - Da sobie rad - Pierzasta wsta a. - Z podrywaniem dziewczyn nigdy nie mia� � � k opot w. Mo e przedstawisz si jako kolekcjoner sztuki etruskiej?� � � � Bajtek o ywi si .� � � - Troch poszpera em w bazie danych. I w ama em si do komputera Izby� � � � � Adwokackiej. Maj stary IBM sprzed dziesi ciu lat. Mecenas Lubelski jest� � wielbicielem malarstwa florenckiego. Dwa lata temu kupi przez Dom Aukcyjny� obraz Lorenzettiego. I jeszcze jedno. Wiem, gdzie trzyma pieni dze.� - Wiesz?! - wrzasn Pustu ka z niedowierzaniem w g osie. - Niby sk d?�� � � � - Z komputera, kole ! - sykn a Pierzasta. - To jest urz dzenie, kt re kiedy� � � � � samo zrobi rewolucj wiatow . Bez Marksa, Lenina ani Fidela Castro.� � � -Jako Hugo Mc Fee alias Krzysztof Lubelski otworzy konto w Barc-lays Bank, w� Saint Peter Port na wyspie Guemsey w cie ninie La Manche, w niemal ostatnim� brytyjskim azylu podatkowym - Bajtek uwa nie odczytywa tekst.� � - 1 po co to? - Marmolada potar a policzek. - PKO mu nie wystarcza?� - Pierze brudn fors - westchn Pustu ka. - Musi by zamieszany w mafijne� � �� � � interesy. Tylko e dwudziestosiedmiocyfrowe konto na Kajmanach jest dla niego na� razie nie do ruszenia. Znikn o razem z kaset Mikisa Theodorakisa!� � - Rozumiem, e tam sw j szmal trzymaj jego mocodawcy. Ale gang naszego Kalafiora� � � jest na to wszystko za kr tki. Nie wiedzieli g upcy,� � 50 komu kradn porsche. To dlatego Marny Franek chodzi z podbitym okiem, a dw ch� � donosicieli zastrzelono w krzakach na Pradze! - Ksi strzepn niewidoczny��� �� py ek z klapy kaszmirowej marynarki od Bossa.� - Dobra. Musz rozszyfrowa tatusia Pameli. Je li trzeba, b d W ochem! Z� � � � � � florenckimi obrazami do sprzedania. Gmach operetki zwany Rom przeszed kilka lat temu metamorfoz i rewolucj� � � � techniczn . Ale pok j do charakteryzacji by na dawnym miejscu. Niejaki Lucu� � � � z ota r czka by tu wszystkim: alf i omeg . Przykleja panom br dki,� � � � � � � szwarccharakterom sztuczne blizny, paniom nak ada r i peruki z wszystkich� � � znanych epok. Jego mi o do p o-miennow osej Dusi Gra ek nie tylko nie zgas a,� �� � � � � ale z up ywem czasu pot nia a. Tote na widok Pustu ki rozczuli si .� � � � � � � - I pomy le , e mia em by twoim szwagrem! - b kitne oczy Lu-cusia przykry a� � � � � �� � mg a.� - Nic straconego - b kn Pustu ka, popychaj c Ksi cia. - To m j kumpel. Mamy� �� � � � � spraw .� Wyja nili j na wyrywki w sze minut.� � �� - aden problem! - ucieszy si Lucu , uwa nie przygl daj c si Ksi ciu. - Masz� � � � � � � � � modelow twarz. Nie chcia by zosta statyst w naszej najnowszej produkcji� � � � � musicalowej? - W Miss Sajgon"?� - Chocia by! - Lucu natychmiast przyst pi do pracy. Zr czne palce� � � � � charakteryzatora poszerzy y policzki ch opaka, zw zi y nos i lekko wyostrzy y� � � � � rysy. Czarny sprej wyg adzi w osy, zmieniaj c na dodatek kszta t czaszki. Kiedy� � � � � Lucu chcia jeszcze wytuszowa na sztywno d ugie rz sy, Ksi ostro� � � � � ���

zaprotestowa .� -Nie chc wygl da jak w oska panna na wydaniu! Jak to... p niej zlikwidowa ?� � � � � � - Zmy . G bk z ciep wod . No, ch opaki, id cie ju , bo mam robot - wskaza� � � �� � � � � � � na peruk o d ugich, jedwabistych w osach z nylonu� � � - Miss Sajgon! 51 Wyszli na ulic , nie patrz c na siebie. Pustu k wstrz sa niepohamowany miech,� � � � � � � a Ksi czu , jak go szczypi policzki. W duszy przeklina ca w osk mafi do��� � � � �� � � � si dmego pokolenia i tatusia Pameli z kontem lub bez.� Pod Z otym Jeleniem" unosi si charakterystyczny smrodek palonej trawki.� � � � - e te policja nie zrobi tu nalotu! -wymrucza , szukaj c wzrokiem czerwonego� � � � irokeza Pierzastej. By a tu ju od godziny, po wi ciwszy ostatni lekcj . Mog o� � � � � � � j to kosztowa obni enie stopnia z biologii. Siedzia a obok Pameli, mi tosz c w� � � � � � palcach skr ta. Nie mia a zamiaru go zapali . Musia a tylko udawa , by zachowa� � � � � � wiarygodno .�� - O! - zawo a a, wymachuj c r ow torebk po yczon z szuflady Dusi Gra ek. -� � � � � � � � � Jest Dino di Fiore! - Kto? - zdziwi a si Pamela, kt ra by a ju po dw ch pastylkach amfetaminy.� � � � � � - M j znajomy W och. Jest ksi ciem i marszandem.� � � - Handluje winem? - roze mia a si zielonooka, uwa nie taksuj c przybysza.� � � � � - Buon giorno - Ksi pochyli si nad d oni dziewczyny w niemym zachwycie.��� � � � � By a naprawd bardzo adna i pachnia a doskona ymi perfumami.� � � � � - Pamelo - Pierzasta zrobi a niewyra ny ruch d oni - poznaj signore Dino.� � � � Sprzedaje obrazy. Szczeg lnie interesuje go malarstwo florenckie.� Anielica obrzuci a Ksi cia spojrzeniem pe nym uznania. Spodoba si jej m ody� � � � � � W och o doskona ych manierach.� � Pierzasta podnios a si z krzes a, przeci gaj c leciutko d oni po bokobrodach� � � � � � � ch opaka.� - Uwa aj! - szepn a - odkleja ci si za uchem. To ja was zostawiam! -� � � roze mia a si g o no. - Bawcie si dobrze!� � � � � � Pamel troch zdziwi o nag e odej cie dziewczyny, ale wzrok, jaki utkwi w niej� � � � � � nowo poznany, zupe nie j zniewoli .� � � 52 - Od dawna jeste w Polsce? - spyta a kokieteryjnie.� � - Od trzech lat - m wi po polsku z silnym ameryka skim akcentem - pochodz z� � � � Nowego Jorku. Tutaj badam rynek sztuki. Szukam koneser w w oskiego malarstwa.� � - M j tata! - roze mia a si perli cie. -Jest w Londynie, ale wr ci za trzy dni.� � � � � � - Poznasz mnie z nim? - spojrza jej g boko w oczy, marz c, by nie dostrzeg a� �� � � pracowicie przypudrowanych efekt w charakteryzacji. Ale Pamela zacz a lekko� � odp ywa .� � - Tak. Jest w ciek y, wiesz? Ukradli mu porsche.� � - Samoch d?� - W a nie. Z mojej winy.� � - Dlaczego? - Tata prawie wci podr uje. Szkoda, eby fura za p miliona sta a w gara u,�� � � � � � no nie? To wzi am, eby poje dzi z kumplami. Ale wieczorem zwin li j� � � � � � z odzieje. Spod tego pubu!� Ksi popija campari, kt rego nie znosi . Cieszy si , e dzi w a nie by��� � � � � � � � � � � dzie kieszonkowego. -I co?� - Nic. Kiedy tata wr ci , dosta sza u. A p niej oni zadzwonili na kom rk .� � � � � � � -Oni? -Tak. Z odzieje.Jaki Kalafior czy Brukselka. Tak poda ksyw .� � � � � -I co? - Nic. Tatko jest prawnikiem. Ma lepsze chody. Zadzwoni do przyjaciela� Holendra. Nazywa si Van den Cloop. A potem okaza o si , e w z od dawna stoi na� � � � � policyjnym parkingu. Wyobra asz sobie? Z odzieje chcieli za fors odda co , co� � � � � ju do nich nie nale a o!� � � Ksi zmarszczy brwi, ale poczu , e napina mu si sk ra.��� � � � � � - W jaki spos b gliny... to jest, polska policja znalaz a samoch d?� � � - Nie wiem. Ale kiedy tatko zadzwoni na posterunek, to si okaza o, e z� � � �

parkingu zn w kto fur ukrad !� � � � Ksi roze mia si g o no.��� � � � � � 53 Wzruszy a ramionami. Jej g owa lekko opad a.� � � - Tata zn w si w ciek . Tym razem zawiadomi jakiego oficera wy szej rangi. I� � � � � � � Holendra, bo on ma z nimi jakie uk ady. Mo e te jest w mafii? A ty?� � � � -Co ja? - Nie jeste z w oskiej mafii?� � Ksi uca owa jej szczup d o . Pachnia a fadore, francuskimi perfumami,��� � � �� � � � kt rych u ywa a czasem matka. Gdy wybiera a si do teatru.� � � � � - Nie bardzo rozumiem, co czy twego tat z tym... jak sama m wisz, podejrzanym�� � � Holendrem. Pamela pl ta a si w zeznaniach.� � � - Oni si przyja ni . Od lat. Razem pracuj , podr uj .� � � � � � - Do Londynu? -Tak e. Miesi c temu byli a na... Kajmanach! Czy to s wyspy z krokodylami?� � � � Tata nic mi nigdy nie m wi. Prowadzi sprawy wa nych biznesmen w... bankowc w. A� � � � Van den Cloop ma jakie powi zania z polskim Bankiem Kredytowym.� � Ksi poczu , e mu cierpnie sk ra. 1 to wcale nie z powodu charakteryzacji.��� � � � Gdyby si mama o tym dowiedzia a! A mo e powinna?" -pomy la .� � � � � � -Jak si sko czy a sprawa samochodu? Znalaz si wreszcie?� � � � � - Policja go wczoraj przyprowadzi a. Ale i tak nie by o kaset. Ksi g o no� � ��� � � prze kn lin .� �� � � - Kaset? - R bn li kasety z muzyk ! - roze mia a si , przewracaj c oczami. Dwie pastylki� � � � � � � amfetaminy wyra nie rozmi kczy y jej m zg. -Jak ... greck !� � � � �� � - Mo e policjanci lubi Greka Zorb "? Pokr ci a g ow .� � � � � � � � - Ojciec po ich wyj ciu zn w dosta sza u. St uk dwa kryszta y i pater na� � � � � � � � owoce. A potem pojechali z Van den Cloopem na lotnisko, i... 54 tyle go widzia am! -jej w osy opad y na nos, nos lekko stukn o blat stolika.� � � �� By a gotowa. Ksi ostro nie rozejrza si doko a. Nikt na nikogo nie zwraca� ��� � � � � � uwagi. Muzyka hip-hop dudni a monotonnie, wiat a stroboskopowe zalewa y wn trze� � � � � na zielono i to. Podni s si ostro nie, odstawiaj c niedopite campari.�� � � � � � Wychodz c na ulic , czu sw dzenie za uszami. Marzy , by zmy charakteryzacj ,� � � � � � � zanim rozdrapie j do krwi.� - I co? - spyta a Marmolada, mydl c mu w osy, z kt rych sp ywa sprej czarny� � � � � � niczym noc sierpniowa. - Pamela jest wszystkiemu winna. Podprowadzi a ojcu porsche pod jego� nieobecno .�� Stary, jak wida , zapomnia wzi kaset z wozu. Jest te prawdopodobne, e� � �� � � � naklejka z numerem konta na Kajmanach by a przeznaczona dla Holendra. Tymczasem� nasz Kalafior, nie wiedz c, czyj to w z, kaza go ch opakom r bn .� � � � � �� - eby przewie narkotyki kradzionym autem.� �� - W a nie. Ale jak si sprawa le potoczy a, za da , idiota, okupu od mecenasa.� � � � � �� � I to go definitywnie spali o. Policja namierzy a o nierzy" Kalafiora, zabra a� � �� � � narkotyki, a w z odprowadzi a na parking. Reszt znasz. Kalafior nie mia� � � � poj cia, e narazi si ca kiem innej, o wiele gro niejszej mafii. Co sko czy o� � � � � � � � si dwoma trupami na Pradze. To ci, co nas obserwowali: jeden mia krawat w� � kostki do gry, a drugi cartiera na przegubie. Wrzask, jaki si przetoczy przez podw rze, m g zbudzi nawet nieboszczyka w� � � � � � trumnie. Labiedzi a meliniara Malinowska, wygra aj c komu kot em w piekle i� � � � � poci ciem na schabowe.� - A eby tak jutra nie doczeka ! - wygra a a szczotk do zamiatania,� � � � � � przeganiaj c z podw rza jakiego ysola w dresie.� � � � Marmolada z r kami w pianie wybieg a ze s u b wki.� � � � � - Czego si pani drze na ca kamienic ?� �� � Malinowska, czerwona i rozczochrana, wskazywa a d oni znikaj c w bramie� � � � � posta .� - Co on sobie my li, g wniarz jeden! Przyszed po zap at . Ja mu� � � � � 55