uzavrano

  • Dokumenty11 087
  • Odsłony1 878 839
  • Obserwuję823
  • Rozmiar dokumentów11.3 GB
  • Ilość pobrań1 121 681

Martin Gray - Siły życia

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Martin Gray - Siły życia.pdf

uzavrano EBooki M Martin Gray
Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 110 stron)

1 Siły życia Martin Gray Przełożyła Ewa Waliszewska

2 Od autora Pamięci moich dzieci, dla których chciałem tę książkę napisać, których już nie ma. Tym moim dzieciom, które przyjdą na świat. Niech ta książka stanie się przewodnikiem ich codziennego szczęścia. Dla was, którzy czujecie, że istnieje w was energia, bogactwo, inwencja, ale nie zawsze potraficie je wyrazić. Piszę tę książkę, by wam pomóc pełniej być sobą, by możliwości w was istniejące rozkwitły. Ta książka ma wam pomóc w uwolnieniu waszych ogromnych, niespodziewanych sił duchowych. Piszę tę książkę, byście otworzyli się dla świata, by w was zakiełkowały i rozwinęły się SIŁY ŻYCIA. Podobnie jak to uczyniłem we wstępie do Le lwie de la Vie, pragnę podziękować Pani H. C. Erikson, z którą dyskutowałem nad tekstem tej książki i która przejrzała również mój rękopis. Odczuwam też głęboką wdzięczność dla doktora F., psychologa i psychoanalityka, który przeczytał ostateczną wersję tekstu i wspomógł mnie swoją ogromną wiedzą i swoim humanitaryzmem.

3 Wprowadzenie Istnieją ludzie, którzy uśmiechają się ironicznie, kiedy im się mówi o prostych uczuciach. Utrzymują, że nie uznają uproszczeń. Miłość? Życie? Przyroda? Śmierć? Szczęście? Nieszczęście? Zdrowie? Tych słów już nie znają. Posługują się słowami rozumianym wyłącznie przez nich samych. Uważają się za inteligentnych, za sceptyków. Nie potrafią powiedzieć „tak" lub "nie” — odpowiadają, że „być może". Twierdzą, że przeczytali wszystkie modne książki, o których się pisze w gazetach. Często zresztą sami piszą książki, artykuły lub z minami znawców przeglądają czasopisma. Na wszystkim się znają. Nie mają zamiaru paść ofiarą prostych pojęć — to dobre dla naiwnych i dla kobiet bez wykształcenia. Dla każdego, ale nie dla nich. Jeśli ta książka znajdzie się w rękach tych eleganckich panów czy pań, tych snobów i pseudointelektualistów, którym się wydaje, że znają życie, których jedynymi uczuciami są wyższość próżność, którzy wyobrażają sobie, że kilka zdań napisanych przez nich daje im prawo do wydawania opinii na każdy temat, że wiedzą, czym naprawdę jest egzystencja, cierpienie i szczęście - niech ją natychmiast odłożą. Siły życia nie są dla nich odpowiednią książką. Oto jedyny powód: NIE POTRAFIĄ JUŻ CZYTAĆ SERCEM

4 Część I POMÓWMY O TOBIE

5 1. Przed chwilą otworzyłeś tę książkę Przed chwilą otworzyłeś tę książkę. Wyobraź sobie, czytelniku, wszystkie okoliczności konieczne do wykonania tej prostej czynności. Być może nie było ci obce moje nazwisko. Być może obiło ci się o uszy, że przebyłem rzeczy wyjątkowe, choć nie szukałem ich. Może czytałeś moje poprzednie książki Au nom de tous les Miens czy Le livre de la Vie. Być może polecił ci tę książkę któryś z przyjaciół. Może jakiś artykuł w gazecie lub audycja radiowa czy telewizyjna pomogły ci w dotarciu do tego małego tomiku, w którym zawarłem to, o czym — jak mi się wydaje — powinieneś przeczytać. Być może jednak tylko tajemniczy przypadek sprawił, że sięgnąłeś po tę książkę, sam nie wiedząc, dlaczego. Z pewnością przyciągnął twoją uwagę tytuł, może kolor okładki. Jakiekolwiek byłyby przyczyny, zbiegi okoliczności czy przypadków — trzymasz w tej chwili, czytelniku, w ręku tę książkę i przeczytasz ją do końca. Uważnie i z przejęciem. Nie dlatego, żebym był wielkim powieściopisarzem opowiadającym najpiękniejszą i najdziwniejszą z historii. Chcę po prostu mówić ci, czytelniku, o tobie. O twoim życiu. O tym, w jaki sposób możesz je przemienić, sprawić, że spełnią się twoje pragnienia. i nauczyć się dostosowywać twój umysł i twoje pragnienia do warunków życia. Chcę, czytelniku, byś w miarę czytania czuł narastającą w tobie chęć wzięcia się w garść, żeby każde zdanie było dla ciebie jak woda ożywiająca roślinę. By ci pomogło. By dodawało ci sił. By wspierało cię w zmianie twojego podejścia do życia. Chcę ci pomóc w wyzwoleniu w tobie energii i sił życia. Przez chwilę poddaj się marzeniu. Przypomnij sobie. W dzieciństwie, w młodości, dopóki nie zderzyłeś się jeszcze z problemami tego świata, przepełniony byłeś wielką nadzieją. Nadzieją pokładaną w samym sobie. W życiu. Marzyłeś. Dziś również marzysz — tak przynajmniej sądzę. Być może marzysz o innym życiu. A nawet jeśli nie myślisz o całkowitej i głębokiej zmianie twojego obecnego życia, chciałbyś zmiany na lepsze niektórych z jego aspektów. Przez chwilę poddaj się marzeniu. Gdyby tak można było... Spróbuj umieścić w tym zdaniu, którego nie kończę, swoje najskrytsze, najgłębsze pragnienia. Przypomnij sobie te z twoich pragnień, którym kazałeś zamilknąć i ukryłeś gdzieś głęboko, ponieważ im lepiej poznawałeś świat, tym bardziej wydawały ci się niemożliwe do zrealizowania. Razem z mijającymi latami gubiłeś gdzieś po drodze te marzenia i pragnienia. Odwróć się. Spojrzyj za siebie, na to, co pogubiłeś wzdłuż drogi. Na tę pełnię szczęścia, spokoju i wewnętrznego pokoju. Na tę pełnię i delikatność swojej duszy. Spojrzyj też na miłość, której potrzebę tak bardzo odczuwałeś, której — jak ci się wydawało — musiałeś się wyrzec i której nie oczekujesz. Wyobraź sobie przez chwilę możliwość cofnięcia się, pozbierania tych pogubionych, porzuconych nadziei i pragnień, i że one na nowo zaczną w tobie kiełkować. Wyobraź to sobie. Wyobraź też sobie, że nie jest to niemożliwe. Jeśli tylko tego pragniesz — to jest możliwe. Trzeba tylko mocno chcieć. Przez długi czas. Trzeba chcieć, by owo pragnienie i zdecydowanie ogarnęły ciebie. Trzeba wyzwolić

6 twoją energią życiową. Nie możesz tego uczynić sam. Będziesz potrzebować wsparcia. Kogoś, kto będzie do ciebie mówić. Kogoś, dla kogo życie było trudną i okrutną szkołą, i kto wie, w jaki sposób nieść w sobie nadzieję. Kto wie, jak w sposób metodyczny i naukowy można poznać siebie w celu zużytkowania całej energii w nas istniejącej. Żeby w końcu stać się sobą. Nie wolno pragnąć być kimś innym niż samym sobą. Wsłuchaj się w głos swojego wnętrza. Wyłącznie ty możesz go usłyszeć. Powie ci: „W życiu codziennym nie potrafisz wysłowić się w sposób, w jaki byś pragnął, w jaki czujesz. Kiedy działasz, rozmawiasz, zwierzasz się — nawet tym, których kochasz, a także gdy mówisz, że kochasz — jakże często wycofujesz się. Nie idziesz na całego. Nie zgłębiasz wszystkich obszarów swego umysłu i ciała. Chciałbyś się unieść. W swoim wnętrzu czujesz się lekki, wolny, zręczny. Kiedy jednak zaczynasz mówić, działać, chodzić, zauważasz, że jesteś ociężały, niezręczny, podobny do jąkały, który chce mówić równie szybko, jak myśli, jednak wymawia prawie niezrozumiałe zgłoski. Zdaje on sobie sprawę, że tak dobrze potrafi mówić w swoim wnętrzu i że ma do powiedzenia coś ważnego, o zasadniczym znaczeniu dla innych, a życiowym dla niego samego". Musisz przestać się jąkać. Twój głos powinien być zawsze słyszalny. Tak świetnie potrafi mówić w tobie, a tak rzadko udaje mu się z ciebie wyjść — cóż jednak wtedy za radość, co za wspaniałe porozumienie z innymi, które właśnie często nazywa się miłością. Musisz nauczyć się mówić językiem swojego wnętrza. Językiem tylko tobie właściwym. Zapewni ci to pokój i radość. Pokój i radość. Nigdy nie osiągną one doskonałości. Skłamie, kto powie, że wszystko jest łatwe, że świat stanie się gładki, a ty będziesz ślizgać po jego powierzchni z lekkością łyżwiarza. To nie świat, radość czy pokój osiągną doskonałość, ale twój sposób patrzenia i rozumienia teraźniejszości. Twój sposób poszukiwania radości i pokoju obdarzy cię nieznaną ci dotąd równowagą. Spróbuj zatem. Za chwilę odłożysz tę książkę na stół lub na poręcz fotela. Przeczytaj jeszcze kilka zdań. Za chwilę wstaniesz. Otworzysz okno; opuścisz ręce wzdłuż tułowia, a otwarte dłonie zwrócisz na zewnętrz. Następnie wolno wciągniesz powietrze przez nos, aż do wypięcia klatki piersiowej. Aż do uzyskania pewności, że nie może się ona już więcej rozciągać. Potem wciągnięte powietrze miarowo wypuścisz przez usta. Czynność tę wykonaj pięć razy. Nie spiesz się. A teraz podejdź do okna... Odłóż książką. Wstań. Wolno wdychaj. Głęboko wydychaj. Przed chwilą ponownie wziąłeś tę książkę do ręki. Czujesz się lepiej. W piersiach odczuwasz dziwną świeżość, a wrażenie większej niż poprzednio energii przepełnia cię aż po koniuszki palców. A przecież otaczający cię świat wcale się nie zmienił. Znajdujesz w tym samym co poprzednio pokoju, trzymasz w ręku tę samą książkę. Potrafiłeś jednak wydrzeć kilka chwil

7 ślepej konieczności, która cię unosi. Twój stosunek do życia zmienia kilka łyków powietrza i twoja decyzja, że odetchniesz nimi inaczej, nie jak automat. Sam dokonałeś wyboru i podjąłeś decyzję, że zapanujesz nad swoim oddechem, że potrafisz. Tę mechaniczną i naturalną czynność, jaką jest oddychanie, wykonywaną w każdej sekundzie życia instynktownie, poddałeś swojej woli. A teraz już zapominasz, już tracisz całą świeżość i energię, które przed chwilą cię przeniknęły. Jakże mogłoby być inaczej? Siły twojego umysłu, twojej woli użyłeś tylko przez kilka minut. I chciałbyś, żeby już wszystko się w tobie zmieniło? Nic w życiu nie zdobywa się w sposób ostateczny. Będziesz zmuszony jeszcze raz przejść tą samą drogą, jeszcze raz podjąć wysiłek, tak aby stopniowo została przemieniona cała twoja postawa. Oby świeżość i energia przetrwały. Niech twoja wola, na podobieństwo sprężyny z hartowanej stali, funkcjonuje niezależnie od okoliczności i niech ci pomoże powstać w chwili, gdy jakieś wydarzenie, otaczający świat, okoliczności sprawią ból i będą usiłowały cię złamać. Nie łudź się, często będzie ci trudno zaakceptować świat. Dostrzeż go takim, jaki jest naprawdę. Usłysz pytanie, które zadaje sobie tylu mężczyzn i tyle kobiet": ,.Dokąd zmierzamy?" Usłysz krzyk mojego gniewu. Uświadom sobie niesprawiedliwości tego świata. Spójrz na tę kobietę, tę matkę, którą wtrąca się do więzienia, ponieważ nie zapłaciła jakiejś śmiesznej sumy. A oto ten, kto kradnie zawodowo, lecz korzystając z kruczków prawnych uchodzi za sprawiedliwego i potrafi, przy wtórze oklasków i honorów, umknąć przed karą. Posłużyłem się tym właśnie przykładem, ponieważ widzę jeszcze twarz tej prostej, źle uczesanej kobiety, o spracowanych dłoniach. Miała kilkoro dzieci. Z pewnością zapomniała uiścić jednej z rat urządzenia zakupionego na kredyt. Wkroczyła sprawiedliwość. Kobieta poznała smak więzienia. A jeden z jej synów, pozostawiony w ten sposób na łasce losu, upokorzony, popełnił samobójstwo. Czy można nie krzyczeć z gniewu? Taki właśnie jest nasz świat. Oto jeszcze tenże świat w chwilach obłędu: w naszych krajach rolnicy, chcąc uniknąć biedy, wyrzucają na drogi całe tony owoców. Wylewają mleko. A w odległości kilku godzin samolotem dzieci umierają z głodu. Przypomnij sobie. Widziałeś je, te szkieleciki o ogromnych białkach oczu i czarnych twarzach. Oto nasz świat. Wie, co to niesprawiedliwość i głód, nierówność i wojna. Ja sam doświadczyłem tego wszystkiego. Należę do prześladowanego od dwóch tysiącleci narodu żydowskiego. Hitlerowcy na próżno usiłowali go wyniszczyć. Moje ciało do dziś nosi ślady tej przeszłości — która zresztą wydaje mi się tak nieodległa — kiedy to byłem ścigany przez innych ludzi, kiedy człowiek stawał się ofiarą lub katem. Buntuję się i wy również powinniście się buntować, ponieważ w tysiącach miejsc na Ziemi człowiek pozostaje nadal ofiarą okrucieństwa. Człowiek nadal odwraca się od braterstwa. Człowiek nie chce kochać człowieka — zamiast tego prześladuje go i zabija. Taki jest nasz świat. Mam również przed oczami zatrute lasy, rzeki, oceany, wybrzeża. Nawet niebo zatrute jest odrzutowcami. Natura, na którą patrzymy, jest spustoszona i zdewastowana. Czy pamiętasz jeszcze zdjęcia przedstawiające drzewa poskręcane i zwęglone przez pożar albo pocięte na kawałki piłą, jako symbol naszego szału niszczenia, naszej „miłości" do żywej potęgi, jaką jest przyroda? Przypomnij sobie ptactwo w sidłach smoły, ze skrzydłami posklejanymi śmiercionośnym lepem, pokrywającym nasze oceany i plaże, niejednokrotnie rozprzestrzeniającym się jak ropiejąca rana. Taki jest nasz świat, który rujnujemy, którego nie potrafimy uporządkować i ponad

8 którym rozmieszczamy miliardy ton ładunków wybuchowych w postaci bomb atomowych i śmiercionośnych rakiet, mogących nas zniszczyć. Odpowiedzialność za to spada na nas wszystkich. Oblicze naszego świata przedstawia się w postaci tej zagrażającej nam śmierci nuklearnej, o której zbyt często zapominamy. Również w postaci fantastycznych miast, gdzie dzięki człowiekowi strzelają w niebo wysokie, mieniące się wieżowce, gdzie ten sam człowiek wychodząc wieczorem boi się kradzieży i pobicia, jak gdyby znajdował się w lesie. Ten świat przypomina nasze życie — takie piękne, pełne nadziei, energii i inwencji. Czasami nasze marzenia i nasza aktywność zadziwiają nas samych. Zbyt często jednak albo zdajemy się na łaskę losu, albo czynimy spustoszenie. Zaraz też szeroko otwieramy oczy pytając: czy tego właśnie chciałem? Czyżbym nie umiał lepiej pokierować swoim życiem? Czy teraz wreszcie będę potrafił marzenia zmienić w rzeczywistość? Czy zdołam uniknąć tego, by moje życie upodobniło się pewnego dnia do świata, w którym żyję, zbyt często zanieczyszczonego, zagrożonego i okrutnego? Chciałbym ci pomóc w znalezieniu odpowiedzi na te pytania. Pomóc ci przemienić twoje życie w otaczającym nas, twardym i wrogim świecie. Mogę ci pomóc. Powinienem ci pomóc. Istnieją ludzie w pewnym sensie wybrani. Ich głos ma większą nośność. Nie jest on ani lepszy, ani wspanialszy od twojego. Po prostu życie sprawiło, że pewne głosy i twarze są znane. Należę do nich. Ty, czytelniku, o tym wiesz, ponieważ kupiłeś tę książkę, ponieważ miliony czytelników na świecie odnalazły nadzieję w moich poprzednich książkach: Aa nom de tóus les Miens i Le livie de la Vie. To mnie nie dziwi. Jakby na nowo przeżywam najniebezpieczniejsze i najtrudniejsze chwile mojego istnienia, moje ucieczki, podczas których powinienem był wielokrotnie zginąć, moje emocje, zbiegi okoliczności, które pozwoliły mi w mrokach wojny spotkać mojego ojca i być obecnym przy jego śmierci, powalonego przez bestie o ludzkich twarzach, przez naszych katów. Wracam myślą do spotkania z moją żoną Diną. Do tego nieoczekiwanego cudu, niespodziewanego olśnienia, które zwie się zakochaniem od pierwszego wejrzenia, tej natychmiastowej pewności, że ku niej właśnie kroczyłem od tak dawna. I do miejsca na szczycie tego wysokiego wzgórza nad morzem, które wybrałem, żeby tam z nią żyć i założyć rodzinę. Wydawało się, że nic nie może się przydarzyć. Jednocześnie wszystko wydawało się przeciwne wyborowi tego miejsca. Nikomu dotąd nie udało się nakłonić rolników do sprzedaży podzielonej posiadłości. Mnie się udało. I żyłem na tym wzgórzu, w tym domu, który zwałem moją fortecą — tylko z najbliższymi, między niebem a ziemią, naprzeciw morza. Ale i tutaj dotarły płomienie, by zniszczyć życie, które powstało z mojego, droższe mi od mojego własnego. Tutaj też los pozostawił mnie samego wobec wyboru między dalszą walką a śmiercią z własnej ręki. Podczas tych okrutnych chwil, kiedy tak mało potrzeba do wyboru jednej lub drugiej drogi, całe moje dotychczasowe życie, tradycje mojego narodu, tak często powtarzane w pamięci, słowa ojca — musisz przeżyć, walczyć, zaświadczyć, opowiedzieć, wytłumaczyć — to wszystko nakładało się na siebie i stanowiło barierę nie do przebycia, uniemożliwiającą mi pójście drogą śmierci. Bardziej niż cokolwiek innego pomogło mi wspomnienie szczęścia wspólnie przeżytego z Diną i naszymi dziećmi. Postanowiłem zatem żyć, utworzyć fundację imienia Diny Gray i pisać. Doszły do tego inne okoliczności. Nieoczekiwane spotkania. Moje dwie książki, które znajdowały setki tysięcy tajemniczych sposobów dotarcia do serc czytelników. Odpowiedzią na nie były listy — niejako doskonalące mój własny głos, wzmacniające go wskazaniami całego życia. Również listy wszystkich osób, które przeszły przez moje życie, z którymi współcierpiałem, które niejednokrotnie zostawiły mi w testamencie całe swoje

9 życie jednym spojrzeniem lub jednym ruchem ręki. Dlatego właśnie napisałem, że mój głos ma większą nośność. Dlatego i ty go słyszysz. Jest jak echo wracające z głębin. Mówię ja — i jednocześnie już nie ja. Echo nabrzmiewa wszystkimi szeptami, które w sobie zgromadziłem, zwierzeniami osób, które spotkałem, które do mnie napisały. Tysięcy istnień, które ku mnie się zwróciły i z których czerpię moją siłę. Z których i ty, czytelniku, będziesz czerpać siłę. Stałem się pośrednikiem. Przekaźnikiem. Między nimi a tobą. Życie obdarzyło mnie losem niezwykłym. Mógłbym tego żałować. Czemu by to jednak miało służyć? Zaakceptowałem los, który mi został zgotowany. Dźwigam go jako konieczne brzemię, I zamiast się z nim zmagać, zamiast odrzucać ten ciężar — jakiż byłby jednak tego sens, czemu by służyło pragnienie stania się innym — twierdzę, że z moich nieszczęść i cierpień uczynię siłę, nawet więcej — szansę. Kto otarł się o śmierć, kto stanął na samym skraju, wie, tak jak i ja, że nieoczekiwanie zobaczył, zrozumiał. Widziałem i zrozumiałem. Również dla ciebie. Dlatego też piszę tę nową książkę. Jej celem jest przekazanie ci, czytelniku, stopniowo nagromadzonej wiedzy. Dzisiaj uświadamiam sobie, że każde wydarzenie stanowiło jeden stopień schodów, na które należy się wspiąć. Te schody nie mają końca. Pokonałem wiele stopni. Za każdym razem ktoś podał mi pomocną dłoń — jakiś mężczyzna, kobieta, czasem po prostu pomogło mi jakieś wydarzenie, książka lub czyjeś słowo. Nigdy nie zostałem opuszczony. W samym sercu piekła, w obozie, gdzie człowiek był wart mniej od grudki ziemi, kolega, razem z ofiarowanym mi kawałkiem chleba, obdarzył mnie swoim życiem. Za każdym razem znajdował się ktoś z podobnym gestem. Dzisiaj kolej na mnie. Czy jednak mój głos, pisane przeze mnie słowa mają jakąkolwiek wartość, jeśli ty, czytelniku, nie jesteś gotów ich przyjąć? Czy woda spływająca po twardej skale ma jakąś moc? Kupiłeś tę książkę. Musisz ją przeczytać do końca, przemyśleć i mówić o niej innym. Niech przestanie być moją książką, a stanie się twoją. Zapomnij, że mówię do ciebie. Zapomnij o moim życiu. Wsłuchaj się wyłącznie w głos, który stanie się twoim, który jest twoim, w głos twojego wnętrza. Skup się wyłącznie na swoim życiu. Chciałbyś, by było piękne i rozpromienione. Myśl wyłącznie o pokoju, którego potrzebujesz, pokoju podobnym do szklanki chłodnej, wolno sączonej wody, kiedy dokucza ci pragnienie. Ta książka jest twoja, napisałeś ją sam. Do mnie należy tylko ręka. Każde czytane przez ciebie słowo staje się twoim. Przemyśl tę książkę. Mów o niej innym. Jest twoja. Zastanów się nad sobą, nie odwracaj myśli od swojej osoby, nie rozpraszaj się, nie bój się pytań, które sam sobie postawisz, ani odpowiedzi, które muszą się pojawić. ZASTANÓW SIĘ NAD SOBĄ. Czyż nie istnieją we mnie siły, które się jeszcze nie rozwinęły? Czyż nie odczuwam potrzeby zwierzenia się przyjacielowi? Czy osiągnąłem wszystkie cele, które sobie wytyczyłem? Czy zrealizowałem wszystkie pragnienia? W jaki sposób osiągnąć harmonię? Harmonię ciała, to znaczy pokój mięśni i nieskrępowane funkcjonowanie wszystkich organów? A czy udało mi się dojść do równowagi serca i umysłu? Co sprawiło, że stałem się właśnie taki, jaki jestem? W jaki sposób — jeśli zechcę — stać się innym? W jaki sposób zaakceptować siebie? Jak żyć w zgodzie z otoczeniem? Jak przywrócić pokój mojemu ciału i sercu? Zadawaj sobie podobne pytania. Powracaj do nich. Nie rozpraszaj się. Usilnie i głęboko zastanawiaj się nad swoim przeszłym życiem i tym, które nadejdzie. Nad tym, co z

10 nim uczynisz. Pomocą ma ci służyć ta książka, twoja książka. ZA CHWILĘ JĄ ODŁOŻYSZ. Pomyślisz o sobie. O tym, jaki chciałbyś się stać. O słowach, które są twoje i które dopiero co przeczytałeś. Będziesz musiał na kilka chwil przymknąć oczy, by skupić się na sobie, na swoich pragnieniach i wysiłku potrzebnym do ich realizacji. Pomyśl też o szczęściu, które chciałbyś osiągnąć. Oddychaj. Wolno wdychaj. Głęboko. Za chwilę zamkniesz książkę. Pomyśl o sobie. Pomyśl o słowach, które są twoje. Zastanów się. Zamknij książkę. Zamknij oczy.

11 Ty, twoje myśli, twoje marzenia, twoje życie, TWOJA KSIĄŻKA Piszę tę książkę jak list do przyjaciela. Piszę tę książkę tak, jak się mówi. Wtedy, gdy zniżamy głos i zaczynamy się zwierzać, zaczynamy mówić o tym, co ważne, a czego nie zawsze ośmielamy się powiedzieć. Ta książka stanowi moją odpowiedź na listy otrzymane od chwili, gdy zacząłem opowiadać moje życie w „Au nom de tous les Miens" i w „Le livre de la Vie". Ta książka jest listem adresowanym do ciebie, czytelniku. Jednak nie wystarczy go przeczytać. Nikt nie jest w stanie zastąpić WYSIŁKU i PRZYJEMNOŚCI, które poznasz — i które cię przemienią — kiedy, po doczytaniu tego rozdziału do końca, zaczniesz SWOBODNIE PISAĆ DLA SIEBIE SAMEGO... i dla mnie, jak odpowiedź, którą trzeba wysłać, jak rozpoczynający się dialog. Spisz, bez skrępowania, swoje myśli i marzenia. Swoje refleksje wywołane lekturą. Te słowa napisane dzisiaj w formie pamiętnika, który będziesz kontynuować, przemieni się kiedyś w TWOJĄ KSIĄŻKĘ, twoją odpowiedź. RAZ JESZCZE PRZEŻYJESZ swoje życie, PRZYGOTUJESZ SWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ. ODPOWIEDZ MI. PISZ, ZWIERZAJ SIĘ SAMEMU SOBIE. * * (przypis skanującego) Uwieńczeniem każdego rozdziału jest wolne miejsce na Twoja książkę Drogi Czytelniku. Dla większej przejrzystości pominąłem puste kartki, jednakże przychylając się do sugestii autora.

12 2. Nie jesteś już sam Nie jesteś już sam, czytelniku. Nie znam zupełnie warunków, w których żyjesz. Mimo że mój głos, moje słowa, jak to już powiedziałem, stają się twoimi, nie wiem nawet, pod jakim niebem żyjesz. Niech ta książka, do której zaprowadziło cię przeznaczenie, przemieni się w twoich rękach, pod wpływem twojego spojrzenia, w inną książkę — w twoją książkę. Nie wiem, w jakim możesz być wieku. Prosty rachunek („urodzony w roku...") pozwala ustalić cyfrę, na której podstawie stwierdza się, że jesteś młody, dorosły lub stary. Być może czekasz na powrót męża lub dzieci. A może oni wcale nie przyjdą. Masz nadzieję, że pewnego dnia założysz rodzinę. Być może jednak straciłeś już tę nadzieję. Według dokumentów stanu cywilnego jesteś stary lub młody, jesteś kobietą lub mężczyzną, jesteś zamężna (żonaty) lub stanu wolnego, masz dzieci lub jesteś bezdzietny. Ja natomiast twierdzę, że jesteś młody sercem i nie jesteś już sam. Wykonałeś pewną czynność: kupiłeś i otworzyłeś tę książkę. Nie jesteś już sam — spotkasz towarzysza, który stanie się twoim sprzymierzeńcem, a tym przyjacielem jesteś ty sam. Trzeba było przypadku, odwagi, przeznaczenia, byś otworzył tę książkę, w której spotkasz samego siebie. Ponieważ byłeś sam. Wiem o tym. I ja często w życiu bywałem sam, tak często, że wczuwam się w twoje położenie. Samotność to cisza albo przenikliwy głos rozpaczy, powtarzający w tobie jedno jedyne zdanie: „Jesteś sam". I to spojrzenie, które trafia w pustkę. Niekiedy jednak otaczają cię osoby, które cię kochają lub z którymi żyjesz od zawsze. A przecież — mimo że to twoi rodzice, twój mąż, twoje dzieci, mimo że są pełni poświęcenia, że i ty dla nich jesteś gotów ponieść największe ofiary —- czułeś się samotny. Istniała między nimi a tobą przepaść podobna do fosy otaczającej warowne zamki średniowiecza. Mimo otaczającego cię hałasu i wszystkich twarzy, za tą fosą, w swojej fortecy czułeś się sam i cierpiałeś z tego powodu. Samemu trudno ci nawet ocenić dokładnie, do jakiego stopnia czułeś się często samotny. Samotność to ten niepokój, to niezaspokojenie, które odczuwałeś. Musisz uświadomić sobie stan, w jakim się znajdowałeś przed otwarciem tej książki. Za kilka stron o nim zapomnisz, dowiesz się bowiem, że u twojego boku zawsze stoi przyjaciel, jedyny, który zawsze może dochować ci wierności. Jedyny, który pozostanie przy tobie w trudnych chwilach — ty sam. Zanim zatem zapomnisz, zamknij tę książkę, przymknij oczy, z całym spokojem pozwól, by przedefilowały przed twoimi oczami etapy twojego życia, wszystkie nieobecności, otaczające i dręczące cię pustki. Daj się unieść wspomnieniom. Na nowo przeżyj swoje życie. Zamknij książkę. Przymknij oczy. Powracasz do przerwanej lektury. Oto zagłębiłeś się w sobie, być może odkryłeś, co stanowi o oryginalności twojego życia, co odróżnia cię od każdego innego człowieka, a jego — od ciebie. Zatrzymaj się jeszcze przez chwilę na sobie samym. Nie przez upodobanie. Często — znam to, ponieważ sam uległem tej pokusie — rozmyślając nad naszym życiem, stwierdzamy: „Nie miałem szczęścia, zbyt często spadały na mnie nieszczęścia" albo „Mogłem, lecz los chciał inaczej, nie sprzyjał mi. Nie powiodło mi się". Takie podejście do siebie — to zupełnie jakby ktoś, na przykład matka, brał cię w

13 ramiona, kołysał cię, a ty ulegałbyś smutkowi, melancholii, połączonymi z jednoczesną satysfakcją. Nie chodzi mi zatem o tego rodzaju spojrzenie. Upodobanie w sobie niczemu nie służy. Sypianie na puchowym posłaniu, miękkim i zapewniającym bezpieczeństwo, nie będzie stanowiło żadnej szkoły życia. Nie zmienimy naszego stosunku do świata samym powtarzaniem, że w gruncie rzeczy nie jesteśmy za nic odpowiedzialni. Jeżeli podczas ponownego przeżywania swojego życia uległeś pokusie współczucia sobie i rozczulania się nad sobą — zacznij od nowa. Nie rozczulaj się nad sobą. Spróbuj zrozumieć. Zastanów się. Przeanalizuj swoje postępowanie. Zamknij książkę. Zamknij oczy. Jeśli tym razem udało ci się spojrzeć na siebie jak na przyjaciela, który zmaga się z problemami lub którego przepełnia szczęście, to postaw przed sobą, wyizoluj tylko jedno słowo: ból. Powtórz je: ból. Nie powinieneś mieć na uwadze swojego przeszłego lub obecnego bólu, lecz ból, który cię otacza niczym stalowa obręcz, który wszędzie się wkrada, a o którym zbyt często zapominasz. Wykonaj pewne doświadczenie. Weź gazetę. Jej tytuł nie ma znaczenia. Nieważna jest jej data. Zamiast pozwolić, by twoje spojrzenie ślizgało się nic nie widząc, zatrzymaj wzrok, spróbuj wyobrazić sobie, co kryje się za tytułami, za zdaniami dziennikarzy. Ci, którzy dla was piszą, są przebiegli. Przekonałem się o tym na własnej skórze: napisali o mojej tragedii najszczersze artykuły. A jednak mój ból pozostawał poza szpaltami. Mimo że o wszystkim napisano, mnie się wydawało, że nie powiedziano nic. Zupełnie jakby owoc składał się z samej skóry. A ty, czytelniku, nawet już nie potrafisz czytać. Czytasz wyłącznie oczami. Nie starasz się, by słowa do ciebie dotarły. Dziennikarze opowiadają o zaledwie ośmioletniej dziewczynce, maltretowanej przez swoich rodziców, bitej skórzanym rzemieniem, tratowanej, zagłodzonej. Codziennie krzyczała na cały głos i nikt z sąsiednich domów nie chciał jej usłyszeć. Jej najstarszemu, zaledwie dziesięcioletniemu bratu, udało się przesłać list, napisany na kartce z zeszytu, na posterunek policji. Pismo było niewyrobione, koperta źle zaadresowana, tekst bezładny. Komisarz jednak przybył i położył kres męczeństwu dziecka. Gazety o tym wszystkim piszą, uczciwie. A przecież — czy to ich wina czy twoja? — uważasz, że to niesprawiedliwe cierpienie dziecka tak naprawdę ciebie nie dotyczy. Mówisz: „Mój Boże, biedne dziecko!" I przewracasz stronę. Jakże niewiele w tobie zostanie z tego życia, które przecież napotkałeś, o którym przeczytałeś. Dowiadujesz się o młodej kobiecie, która zginęła w okrutny sposób, żywcem spalona podczas wypadku samochodowego, albo o tym, że nadal trwa wojna, że młodzi więźniowie popełniają samobójstwa w swoich celach; że inni dewastują więzienia, że się strzela do nich. Przez moment się oburzasz i znowu przewracasz stronę. Spytasz, w jaki sposób masz dzielić cały ten ból? Jaką część powinniśmy wziąć na siebie, by współcierpieć z tymi nieznajomymi? Pragnę, byś się zatrzymał na jednym z tych wydarzeń. Byś przez chwilę trwał z aktorami tragedii, gubiącymi się na zbytnio przepełnionych stronicach gazet. Wyobraź sobie. Nie ograniczaj się wyłącznie do czytania. Staraj się odgadywać twarze, okoliczności, doznawane cierpienia, spróbuj zrozumieć. Tamta kobieta zmarła. Przez chwilę bądź jej rodzicami, przyjaciółmi. Ujrzyj ich cierpienie. Uczestnicz w nim.

14 Byś więcej nie był już nigdy sam. Byś nauczył się pokonywać fosę, którą się otoczyłeś. Byś doszedł„ do wniosku, że twój los nie jest najtragiczniejszy, że cierpienie i ból są udziałem wszystkich, że świat wokół ciebie istnieje. A niejednokrotnie — ponieważ lubisz schlebiać sobie, rozczulać się nad sobą — zapominasz o cierpieniu innych. Wykonaj inne doświadczenie. Spójrz na swoje najbliższe otoczenie. Jestem pewien, że nie pamiętasz, co przydarzyło się jednym czy drugim. Tak bardzo jesteś zaabsorbowany samym sobą. Przebiegnij w myślach życie kogoś z twoich bliskich lub przyjaciół. Odkryjesz, że twoje życie ma taką samą wartość, jak jego. A jego — taką jak twoje. Masz oczywiście słuszność myśląc o sobie. Należy to czynić, w celu lepszego poznania siebie. A ponieważ nie zauważasz już innych ludzi i cierpień świata, zamykasz się w sobie, tym samym rodzi się w tobie bezużyteczny, nadmierny ból, którego sam jesteś jedyną przyczyną i za który jedynie ty jesteś odpowiedzialny. Nie rozumiesz, o co mi chodzi? Zawsze odrzucamy zrozumienie tego, co nam przeszkadza. A ja zakłócam twój spokój. Ktoś musi jednak wstrząsnąć twoim sposobem myślenia. By ci pomóc lepiej żyć. Byś jaśniej widział swoje wnętrze. Chcę być tym kimś. Wiem aż nadto dobrze, czym to przypłacają ci, którzy z powodu strachu przed sobą lub z powodu nieznajomości bodźców popychających do działania, odrzucają poznanie siebie. Stają się ofiarami sił, których istnienia w sobie nie przeczuwają. To niebezpieczeństwo grozi nam wszystkim. Pomyśl o jakimś bolesnym epizodzie swojego życia albo o którejś z twoich ostatnich złości czy o jednym z przebytych okresów beznadziei i smutku. Przypomnij sobie tę chwilę, to wydarzenie, swoją rozpacz. Nawet jeśli są odległe. Przeżyj raz jeszcze swoje ówczesne zachowanie i sposób myślenia. Jak to się stało, że opanowała cię gwałtowność? Jak to się stało, że cierpienie, zadawanie sobie bólu sprawiały ci chorobliwą przyjemność? Przypomnij sobie. Przestań czytać. Przypomnij sobie. Teraz, kiedy — jeśli naprawdę tego chciałeś — przeszłość stała się teraźniejszością, zastanów się nad swoim ówczesnym zachowaniem. Usłysz słowa, które wypowiedziałeś, ujrzyj gesty, które wykonałeś, drzwi, którymi trzasnąłeś, cios, który być może zadałeś. Albo te czarne myśli, które cię ogarnęły. Którymi się zadręczałeś. Czy jesteś pewien, że myślałeś i działałeś odpowiednio? Może byłeś niesprawiedliwy i okrutny. Nie zdając sobie z tego sprawy, nie chcąc tego — jako że ból zadałeś przede wszystkim sobie samemu. Sprzymierzeńca, którym jesteś ty sam, sponiewierałeś, poddałeś rozpaczy, doprowadziłeś do złości. Byłeś w stosunku do siebie niesprawiedliwy, nieprzyjemny i okrutny. Dlaczego chcesz teraz znaleźć w sobie przyjaciela? Zgnębiłeś go. Teraz on się ukrywa. Jest ci nieprzyjazny. Nie odpowiada już na twoje apele. Zbyt często wzajemnie sprawialiście sobie ból. Boisz się siebie. Obawiasz się energii i sił życia. Proszę, byś zastanowił się jeszcze trochę. Byś przypomniał sobie swoje życie, tych, których kochasz. W jaki sposób pragniesz zmienić w sobie to, co nie jest w tobie w porządku, rozwinąć się, jeśli siebie nie znasz? W jaki sposób chcesz spotkać innych, jeśli ich ignorujesz? By poznać siebie i innych, potrzeba czasu. Za chwilę raz jeszcze zastanowisz się. Nad samym sobą. Nad swoim życiem.

15 Wybierz odpowiedni moment, jakieś pomieszczenie, w którym będziesz sam. Zamknij oczy. Pozwól wzrosnąć swojej ufności. Dodaj odwagi swojemu przyjacielowi — sobie samemu — którego poprzednio okaleczyłeś i zdusiłeś. I pozwól, by zrodziła się w tobie opowieść o twoim życiu — nieważne, czy długim czy krótkim. Przekonasz się, że ta opowieść rozwinie się wokół kilku głównych epizodów, które sprawiły, że jesteś tym, kim jesteś. Zastanów się nad każdym z nich. Naucz się, dzięki tej opowieści, poznawać siebie. Oceń zło, które zupełnie niepotrzebnie wyrządziłeś sobie samemu. Dlaczego? Spójrz na drogi, którymi chciałeś pójść, które porzuciłeś dla innych. Te jednak cię nie satysfakcjonują. Dlaczego zabrakło ci odwagi? Sam — z moją pomocą — musisz udzielić odpowiedzi na te pytania. Szukając w sobie samym. Czyniąc z siebie samego sprzymierzeńca. Wówczas przestaniesz być sam. Przypominaj sobie. Słuchaj opowieści swojego życia. Zamknij książkę.

16 Ty, twoje myśli, twoje marzenia, twoje życie, TWOJA KSIĄŻKA Odpowiedz mi, niech twój głos będzie przedłużeniem mojego. PISZ, ZWIERZAJ SIĘ SAMEMU SOBIE.

17 3. Niepowtarzalna chwila To niepowtarzalna chwila. Spytasz: która? Instynktownie sądzisz, że wyjątkowość musi mieć postać niezwykłości. I że może nie pojawić się w całym życiu! Wmawiasz sobie, że istnieją życia przeciętne, bezbarwne, stanowiące łańcuch dni, podczas których nic się nie dzieje, i inne życia, podobne do ciągłego wytryskiwania ogni sztucznych. Boisz się, że nigdy nie będzie ci dane poznać którąś z tych intensywnych radości istnienia. Albo że nie będziesz już mógł wziąć w nich udziału, ponieważ już miały miejsce. Dzisiaj ci się wydaje, że chwil niezwykłych już nie będzie. Mylisz się. Chwila, którą przeżywasz, ten konkretny moment, podczas którego twoje oczy padają na te słowa, jest niepowtarzalny. Czy wiedziałeś o tym? Czy w przeszłości zastanawiałeś się wystarczająco nad nieubłaganym upływem czasu? Nad swoim życiem, będącym sumą milionów niepowtarzalnych, cząsteczek, a nie kilku niezwykłych, długich momentów i otaczającej je pustki? Twoje życie upływa, a ty czekasz na zaproszenie do przeżycia któregoś z wielkich spektakli zwanych „wydarzeniem". Być może wstając rano mówisz sobie: „Jeszcze jeden dzień, podczas którego nie spełni się żadne z moich oczekiwań". I będziesz snuł się aż do wieczora, z nienasyconym spojrzeniem, w oczekiwaniu, pozostawiając za sobą stopniowo znikający dzień, nawet nie zauważając, co się dzieje dokoła, nieobecny duchem, marząc o — sam już nie wiesz dokładnie, jakim — fajerwerku. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że twoje życie upływa i że nic nie jest w stanie go zatrzymać? . Nie. Wiem, że przegapiłeś niepowtarzalne chwile swojego życia, prawie wszystkie, tak jak oddychasz. Nawet o tym nie wiedząc. Byłeś rzeką, która płynąc, uniosła cię. Nikt ci nie powiedział, że każda sekunda jest niepowtarzalna. Ze poszukiwanie nadzwyczajności jest bezużyteczne. Że chwila, której nigdy nic nie odtworzy, znajduje się w twoich rękach, tuż obok. Od pięciu minut czytasz. Te minuty wypełnione są twoimi myślami. Od chwili kiedy rozpocząłeś tę stronicę, niebo już się zmieniło, chmury pomknęły ku zachodowi. Jest jaśniej, może ciemniej. Pięć minut, których nikt nigdy nie będzie w stanie odtworzyć w takiej postaci, jaką miały w chwili, kiedy je przeżywałeś, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Pięć niepowtarzalnych minut. Pięć minut nadzwyczajnych. Nie zdajemy sobie sprawy z tego ciągu wyjątkowości i nadzwyczajności w każdym życiu, w każdym ułamku sekundy. Marzyliśmy o czymś innym. Jesteśmy podobni do ludzi zgłodniałych, którzy siedzą na worku dojrzałego i dorodnego zboża. Wyciągają dłoń, żebrząc przy pustej drodze. Czasem tylko wiatr przynosi im zbożowy pył, jedno szybko zjedzone ziarenko. Nic nie wiemy o worku, na którym siedzimy. Chciałbym nauczyć cię umiejętności dostrzegania i użytkowania każdego z ziaren, które masz. A dopóki żyjesz, są one niezliczone. Wielokrotnie w życiu byłem ogołocony przez los i przez ludzi, byłem opuszczony. Potrzebowałem aż tylu cierpień, by zrozumieć. Dzisiaj, by zachwycić się pięknem nieba, nie czekam już na wybuch słońca. Każda sekunda życia przedstawia sobą cud. Każda sekunda ma swoje niepowtarzalne oblicze. Każda istota — zarówno ci, których kochasz, jak i mijane na ulicy, nie znane ci osoby — jest nadzwyczajnym, zmieniającym się w każdej sekundzie cudem. Czy jednak przyszło ci do głowy, by spoglądać na rzeczy, istoty, pejzaże, a przede wszystkim na samego siebie, ze słowami: „To przeminie, to już

18 przeminęło!" Gdyby istniała w tobie świadomość mijania życia, być może byś zareagował, zmienił sposób patrzenia. Ponieważ to, co niepowtarzalne, jest cenne, a to, co cenne, chronimy i nie marnujemy. Czasami, zajmując się aktualnymi sprawami, usiłuję przypomnieć sobie tych, których straciłem, moich bliskich, tych, dzięki którym przyszedłem na świat, i tych, którym sam dałem życie. Otóż pamiętam tylko poszczególne epizody, jakże rzadkie, ponieważ — gdy wszyscy moi bliscy jeszcze mnie otaczali — roztrwoniłem niepowtarzalne chwile ich życia. Nie zdawałem sobie z tego sprawy lub też niedostatecznie zdawałem sobie sprawę; Nie wyobrażałem sobie, że chwila snu dziecka, spokojny oddech unoszący jego pierś, ruch ręki, małe zaciśnięte piąstki — wszystko to jest niepowtarzalne, nadzwyczajne, wyjątkowe. Chciałbym znaleźć słowa jeszcze mocniejsze. Czytelniku, zastanów się nad sobą, nie pozwól, by moje pytania po prostu po tobie spłynęły. Uczyń wysiłek, by pytania, które stawiam, dotarły do ciebie. Powtarzaj je. Czy przyjrzeliście się, młodzi czytelnicy, waszym rodzicom, przyjaciołom, by na zawsze zachować czułość ich spojrzenia, łagodne piękno rysów ich twarzy? Uważajcie, życie unosi ich ze sobą, tak jak i was. Nie zapominaj, że oblicze, które wydaje ci się wieczne, też jest ulotne, a o ileż wspanialsze, ze swoją zmiennością wyrazu — której już niezauważasz — od największego bukietu najfantastyczniejszych ogni sztucznych. A ty, który jesteś już ojcem albo matką, spoglądaj na swoje dziecko, pochylaj się nad tym ciałkiem, które urośnie, słuchaj głosu, który się zmieni. Weź swoje dziecię w ramiona. To niepowtarzalna chwila. Dla niego. I dla ciebie. Za chwilą przerwiesz czytanie. Wstaniesz. Spojrzysz dokoła siebie. Na tych, którzy są ci drodzy, lub po prostu na rzeczy. By zrozumieć, że każda sekunda jest niepowtarzalna. Każda istota, każda rzecz cudowna. Wstań, patrz. Zamknij książkę. Być może dopiero teraz dowiedziałeś się, że trzeba korzystać z każdej chwili, próbować utrwalać ją w sobie. Że ta lekceważona, przeżywana bezwiednie chwila obecna jest warta tyle, co cała przyszłość i przeszłość. Ponieważ jest niepowtarzalna. Musisz się o tym przekonać, odkryć to bogactwo, nigdy nie zapominać, że już dzisiaj trzeba żyć tą chwilą, która, przeminie. Która już mija. Niektórzy odczują rosnący niepokój przed oddalającym się czasem, przed, życiem, którego nie można zatrzymać. To prawda, że woda stale płynie, że na naszym czole rysuje się zmarszczka, że na zawsze odchodzi ukochane oblicze. Ten niepokój jest jednak daremny. Ustępuje, jeśli żadnej sekundzie nie pozwoliliśmy wymknąć się, z naszych rąk, jeśli potrafiliśmy na nią spojrzeć. Jeśli wiedzieliśmy, że każde ziarno zboża w naszym życiu jest zarodkiem zawierającym całe życie. Kiedy nadchodzi czas odejścia tych, których kochamy, nie do zniesienia staje się świadomość, że nie ofiarowaliśmy im całego zainteresowania i miłości. Że urojoną przyszłość przedkładaliśmy nad ich obecność, marzenia lub nadzieję jakiegoś nadzwyczajnego momentu nad ich żywe bogactwo, o którym zapominaliśmy. Byłem podobny do ciebie, czytelniku. Teraz wiem, że ja również zbyt często lekceważyłem przeżywaną chwilę, otaczających mnie bliskich, wybierając złudzenia. Wybierając gonitwę ku innemu celowi. i

19 Ponieważ jednak twoje życie należy do ciebie, możesz zmienić swoje podejście do niego. Zastanów się. Spójrz na osobę znajdującą się obok ciebie, twojego krewnego czy też kogoś nieznajomego.. Wiedz, że ona jest niepowtarzalna. Umiej ją dostrzec, z całym jej odrębnym wszechświatem. Nie pozwól, by twoja uwaga zwrócona ku niej osłabła z powodu monotonii — wszystko przecież się zmienia w każdej, nawet najkrótszej chwili. Jeśli masz dziecko, dobrze wiesz, że każdy jego krzyk, każdy gest jest inny. Zmienia się intonacja, sposób zaciśnięcia piąstki. Jeśli zatem nie dostrzegasz nowości, jeśli według ciebie wszystko się powtarza, to znaczy, że nie potrafisz patrzeć. To twoja uwaga osłabła, twoja ciekawość się wyjałowiła. To nie świat, nie inni tracą oryginalność — każdy moment, każdy oddech jest przecież inny. Każde nowe spojrzenie to otwierający się — jeśli potrafisz go zrozumieć — nowy wszechświat. Jednak upływający czas, przygotowane dla ciebie życie, niejednokrotnie tak trudne, osłabiły twoją ciekawość. Poza tym nasz świat zamyka ludzi i wszelkie przejawy życia — przyrodę, niebo — za cementem, stalą i szkłem. Mężczyźni, kobiety, uwięzieni W klatkach, za matowymi szybami, w klimatyzowanych cieplarniach zwanych biurami. Mężczyźni i kobiety poruszający się w metalowych pudełkach nazywanych samochodami, w cementowych tunelach, metrach, korytarzach. To, co nieruchome, otacza nas i przytłacza. Nie ma już wokół nas drzew. Wiatr nie kładzie już trawy. Nie pamiętamy już szelestu zeschłych liści. Nic. Otacza nas to, co nieruchome: cement, stal, tworzywa zimne i martwe. W tobie również płynie cement. Cement przyzwyczajeń. Cement zmęczenia. Twoje spojrzenie pozbawione jest już żywości, bystrości. Zanurzasz się w rutynie, nudzie. Wszystko wydaje ci się szare, posępne. Wszystko się powtarza, jak czasami twierdzisz. Z nostalgią zaczynasz dumać nad przeszłością. Upiększasz wszystkie przeszłe wydarzenia. Twoja młodość przedstawia ci się jako szczęśliwy kraj, który na zawsze opuściłeś. Przyjaciel, który odszedł, wydaje ci się jedynym, który potrafił cię zrozumieć. Wydaje ci się, że kobieta, którą kochałeś, zabrała ze sobą na zawsze twoje serce i twoje uczucia. Może też myślisz o otwierającej się przyszłości, która powinna się stać i która się stanie wielkim świętem twojego życia. Jutro może jednak nic nie przynieść. Będziesz więc miał o to pretensje do samego siebie, do życia. Dlaczego nie miałbyś najpierw zainteresować się tym, co w danej chwili dzieje się wokół ciebie? Dlaczegóż nie miałbyś zauważyć nieskończonego bogactwa każdego oddechu osób, które cię otaczają w danym momencie twojego życia? Odnaleźć tę ciekawość dla zmieniającego się w każdej chwili świata — to odnaleźć, zachować młodość. Starzy są tylko ci, którzy przestali patrzeć, interesować się. Na jednej z poprzednich stron mówiłem o wieku według dokumentów stanu cywilnego. Ta cyfra nie określa wieku, nie określa twojego wieku. Mówi o nim twoja ciekawość świata, innych, samego siebie. Jeśli nic cię nie interesuje, jeśli świat jawi ci się martwy jak bryła cementu, to znaczy, że jesteś stary, nawet jeśli znajdujesz się u progu swojego życia. Natomiast nawet jeśli nazbierało ci się lat, skoro tylko potrafisz patrzeć, entuzjazmować się tym, co się dzieje, jeśli twoja uwaga pozostaje czujna, jeśli wiesz, że nic się nie powtarza, że wszystko zawsze jest nowe, ponieważ wszystko się zmienia — jesteś młody. I pozostaniesz młody tak długo, jak długo twoja ciekawość będzie podobna do żywego płomienia. Być może przekonały cię przeczytane przed chwilą słowa. Pozostają jednak na zewnątrz ciebie. Nie stały się jeszcze twoim własnym motorem działania. Jesteś jeszcze zanadto zmęczony, twoja ciekawość jest uśpiona, tak jakbyś z trudem się rozbudzał lub jakbyś po wypadku na nowo uczył się chodzić.

20 Rozumiem cię. Czuję, że chciałbyś, ale jeszcze nie możesz. Jesteś pewien, że powinieneś przejawiać ciekawość, że w niej leży źródło młodości. Jednak mówisz sobie: „oczywiście, gdybym mógł" albo „on ma rację, jednak nie potrafię, nie mogę, już za późno". Ponieważ trzymasz tę książkę w ręku, to znaczy, że nie jest za późno. Takie jest moje przekonanie. Ponieważ trzymasz tę książkę w ręku, to znaczy, że kieruje tobą ciekawość, że odczuwasz pragnienie i masz nadzieję na inne życie. Wszystko jest zatem możliwe. Chciałbyś spróbować? Chciałbyś się upewnić, że twoja ciekawość, twoje zainteresowanie światem są rzeczywiste? Staraj się codziennie śledzić rytm życia, tak jak śledziłbyś kawałek drewna unoszony przez prąd wody. Ujrzałbyś, jak wiruje, znika, na nowo się pojawia, nigdy dwa razy w tym samym miejscu. Otaczają cię istoty, które kochasz. Obserwuj je, jakbyś je spotykał po raz pierwszy. Słuchaj ich, jakby ich głos był ci nie znany. Albo otwieraj okno zawsze o tej samej, przez ciebie wybranej porze i staraj się ogarnąć wzrokiem fragment nieba. Szybko dojdziesz do wniosku, że się zmienia, że ukaże ci wymiar nie kończącego się mijania życia. Kup doniczkową roślinę, jeśli jej dotąd nie masz, i codziennie śledź jej wzrost, rozwój jej życia. Może to być zwierzę, ptak. Tyle sposobów rozbudzenia siebie, uzmysłowienia sobie, że twoja ciekawość chce rozkwitnąć, że potrzeba jej zaledwie popchnięcia, porywu. Powinna nim być ta książka, te słowa, które do ciebie dotarły. A ty możesz je przekazywać innym. Mogą stać się podstawą dialogu. Możesz obserwować ich wędrówkę, różną zależnie od osoby. Czymże jest nuda? Czym starość, dopóki się żyje? Jeśli potrafimy obserwować wkoło spektakl nieustannie zmieniającego się świata i ludzi? Jeśli potrafimy zastanawiać się nad sobą i nad innymi? Jeśli potrafimy spostrzec i śledzić w sobie powolną pracę życia. Ponieważ ta książka znajduje się w twoim ręku, dobrze wiesz, że istnieje w tobie ogromny zapas entuzjazmu, że twoja ciekawość pragnie rozkwitnąć, a więc że jesteś młody. Powinieneś po prostu umieć patrzeć wokół siebie, potrafić połączyć swoje życie z siłą życia, skruszyć cement, który nas więzi w naszych nowoczesnych miastach i przenika w nas samych. Musisz i możesz wyostrzyć swoją ciekawość, dołożyć starań, by żyć każdym momentem, jako że każdy jest niepowtarzalny. Nie warto szukać gdzie indziej tego, co w tobie zawsze jest świeże, a wokół ciebie zawsze różne. Pomyśl o tym zgłodniałym siedzącym na swoim worku zboża i żebrzącym, mimo że ma czym zaspokoić swój głód. Ale on nie wie. Nie zna bogactwa swojego worka ze zbożem. Narzuć sobie tę wiedzę. Spójrz. Kup roślinę. Siedź jej rozwój. To już widoczne życie, sposób walki z biernością wokół ciebie i w tobie. Spójrz na drugich, jak się zmieniają. Żyj i zachwycaj się niepowtarzalną chwilą. Teraz zamkniesz książką. Spojrzysz. Zastanowisz się. Jaką podjąłeś decyzją? Gdzie postawisz roślinę, którą się będziesz zajmować? Z kim przedyskutujesz to, o czym właśnie przeczytałeś? Żyj niepowtarzalną chwilą. Zamknij książkę i weź się do dzieła.

21 ZASTANÓW SIĘ Już od dłuższej chwili kroczymy wspólnie, dzielimy nasze myśli i słowa. Czy one rzeczywiście stały się twoimi? Czy jesteś bardziej czujny w stosunku do siebie i świata? Czy zaczynasz już lepiej znać, lepiej rozumieć swoją historię? Cierpienie, które sobie zadałeś i ból innych? Powinieneś teraz wiedzieć, że istnieją w tobie NIEZMIERZONE SIŁY CIEKAWOŚCI, PRAGNIENIA I ENTUZJAZMU. Jesteś zatem MŁODY. I możesz PRZEMIENIĆ SWOJE ŻYCIE. Nie jesteś już SAM. Dzięki temu, że ta książka pozwala ci ROZMAWIAĆ z SAMYM SOBĄ. I że uczynisz z SIEBIE swojego sprzymierzeńca. Podejmiesz DECYZJĘ o tym, że każdego DNIA, KAŻDEGO DNIA przez PIĘĆ minut, będziesz pozostawać SAM ZE SOBĄ. Nie bezmyślnie, lecz napełniony pokojem i spokojem. Staniesz z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała, z dłońmi zwróconymi na zewnątrz i będziesz wolno wdychać i wydychać. Pokój, spokój, zdecydowanie, pewność wstąpią w ciebie. Siły życia przenikną cię. NIE ODKŁADAJ TEGO DO JUTRA, LECZ ZACZNIJ OD ZARAZ. Odłóż książkę. Wstań. Wolno wdychaj. Głęboko wydychaj Zastanawiaj się. Zamknij oczy.

22 Ty, twoje myśli, twoje marzenia, twoje życie, TWOJA KSIĄŻKA Masz COS DO NAPISANIA, pozwól, niech się narodzi. Musisz zwierzyć się tej stronie, wyzwolić się...

23 4. Znajdujesz się w sercu świata Znajdujesz się w sercu świata. Ani w to nie wierzysz, ani o tym nie wiesz. Masz uczucie izolacji, nawet zagubienia. Nawet już nie zauważasz innych, szczególnie jeśli żyjesz w dużym mieście. Pędzisz, chcąc dostosować się do planu swoich zajęć. Spoglądasz na manekiny na wystawach, na witryny. Czytasz swoją gazetę. Ale czy widzisz twarze mijanych mężczyzn i kobiet? Do tego stopnia przyzwyczaiłeś się do samotności w tłumie, że jeśli ktoś się do ciebie zwraca, podchodzi do ciebie czy też wydaje się tylko zbliżać — cofasz się instynktownie. Boisz się. Kimże może być osoba zagadująca do ciebie, jeśli nie żebrakiem, złodziejem, natrętem, istotą dziwną, nienormalną, bo przerywającą regułę milczenia. Czegoś od ciebie chce. Nie słyszysz nawet. o co prosi: o jałmużnę czy o informację. Odwracasz się, zupełnie jakby cię przerażał widok ludzkiej twarzy. Przyspieszasz kroku, by odnaleźć bezpieczeństwo — tłum mężczyzn i kobiet ocierających się o siebie, potrącających się, nie widzących i nie odzywających się do siebie. Twoja izolacja często dodaje ci odwagi. Niejednokrotnie zupełnie słusznie masz się na baczności. Miasto pełne jest ludzi agresywnych, złoczyńców. Boisz się ich. Również oni boją się ciebie. Przyciąga ich twój strach, a popycha potrzeba. Napastują cię, trzęsąc się jednocześnie. Jeśli stają się agresywni i zabijają, tak jak wystraszone zwierzęta, to znaczy, że zaślepia ich strach. Nie usprawiedliwiam ich. Nie oskarżam ich. Mówię: „Zrozumiejmy się wzajemnie, ja, ty i inni". A przede wszystkim, czytelniku, mimo że jesteś sam w tłumie, że odczuwasz strach przed agresją, wiedz, iż znajdujesz się w sercu świata. Jak każdy inny. Powinieneś zdawać sobie sprawę ze swojego usytuowania, by móc z niego czerpać wiarę w siebie. Stanie się ona źródłem twojej siły. Przychodzi ci być może na myśl, że nie jesteś ani prezydentem jakiegoś znaczącego państwa, ani posiadaczem wielkiej fortuny. Twoje nazwisko nie pojawia się w gazetach. Nie szukasz sławy. Socjologowie nazywają kogoś takiego „anonimem". Nikt nie ogląda się za tobą. A jednak znajdujesz się w sercu świata. Ponieważ jesteś niepowtarzalny. Oczywiście, twoje dzieci są do ciebie podobne. Twoi rodzice przekazali ci jakąś cząstkę siebie. Jednak tylko ty możesz być tobą. Żaden cesarz, żaden prezydent, żadna gwiazda nie jest ci równa. W tłumie miliardów ludzi nikt nie jest dokładnym powtórzeniem twojej osobowości. Czy zastanowiłeś się nad tym? Wzruszasz ramionami, mruczysz: „Co mnie to obchodzi? W czym to zmienia moje życie?" Powtórz te pytania! Przeciwstaw się temu, co ci mówię! Jeśli masz na to ochotę, zamknij książkę, nawet ze złością. Z uczuciem, że ci schlebiam. Oburz się. Ponieważ ja nadal będę ci mówić o tych podstawowych prawdach, o których zapomniałeś albo których nie chcesz znać. Powtarzam ci: „Jesteś jedyny". Fakt, że człowiek zapomina o tej najbardziej niezwykłej prawdzie swojego życia, jest skandaliczny. Szaleństwem jest, że człowiek zauważa wyłącznie pozory: wydaje mu się, że jest tylko ziarenkiem piasku podobnym do innych ziarenek: mężczyzn i kobiet, którzy tłumnie ciągną do biur, zaludniają aleje, sklepy i których — powtarzam to raz jeszcze — twarzy już nie widzisz. Ostrzegam: „Miej się na baczności". Ci, którzy nie wiedzą, którzy zapomnieli lub którym nikt nie powiedział o

24 niepowtarzalności każdego człowieka, łatwo mogą przemienić się w barbarzyńców, w oprawców. Widziałem ich, te bestie o ludzkich twarzach, jak podczas okrutnej wojny prowadzili moich bliskich, moich rodaków na śmierć. Jaką przedstawialiśmy dla nich wartość? Mniejszą od ziaren piasku. Stłaczali nas w wagonach. Gnali do pomieszczeń, w których uśmiercał nas gaz. Wrzucali nas do dołów wykopanych w żółtym piasku i nasze ciała stawały się piaskiem. Naprawdę. Nie istnieje nic bardziej kruchego od człowieka. Tak łatwo, tak szybko można go zniszczyć. Stal wchodzi w niego bez trudu. I tak łatwo można go zastąpić. Jeden wagon pełen ludzi jechał na śmierć — na jego miejsce przybywał inny. A ja uczyłem się niepowtarzalności każdego życia. Jakże można zapomnieć, że dzięki temu cudowi każdy z nas jest nie-powtarzalną formą życia? Jakże pogodzić się z upokorzeniem, unicestwieniem tej niepowtarzalnej formy? Odkryj w sobie ten cud. Wyobraź sobie nieprzeliczony tłum, tłum wieczorów świątecznych, parad wojskowych, stadionów podczas meczów. W tym tłumie każdy jest inny. Każdy ma swoją tajemnicę. Swoje niepowtarzalne życie. Pomyśl o sobie. O historii twoich bliskich, która dzięki mechanizmowi przypadku i dziedziczenia, stworzyła ciebie takim, jaki jesteś. Uświadom sobie prawdę: Jesteś niepowtarzalny. Chciałbym, byś potrafił wyciągnąć z tego wszystkie wnioski. Nie dumę. Zaślepiłaby cię w większym stopniu niż zapomnienie prawdy o sobie samym. Jesteś niepowtarzalny — jednak nigdy nie zapominaj, że prawo czyniące z ciebie kogoś jedynego czyni niepowtarzalnym również każdego innego mężczyznę, każdą inną kobietę, niezależnie od koloni skóry, sytuacji społecznej i miejsca zamieszkania. Na świecie istnieją miliardy niepowtarzalnych. W tym właśnie tkwi tajemnica, piękno i wielkość naszego życia. Każdy niepowtarzalny, a przecież wszyscy poddani temu samemu prawu życia. Każdy noszący w sobie wszystkie sekrety życia. Niejednokrotnie widziałeś na czubku palca po zadraśnięciu błyszczącą kroplę krwi. W niej zawarty jest cały świat, cały wszechświat, ze swoimi miliardami gwiazd, swoimi odległościami mierzonymi w latach świetlnych — a światło przebywa 300 000 kilometrów na sekundę. W niej zawarty jest sekret twojego życia, życia w ogóle. Ono organizuje się w tobie w sposób niepowtarzalny. Ani tobie, ani mnie nie uda się wyobrazić sobie tego. A przecież trzeba to uczynić, by ocenić, kim jest człowiek, i zdać sobie sprawę, że nosimy w sobie skarby życia. Jesteśmy wysłannikami, każdy obarczony niepowtarzalnym posłaniem, najwartościowszym z wszystkich — sobą. Ono jest też nam najbardziej wspólne. Ponieważ miliardy ludzi niosą swoje posłanie, każde równie niepowtarzalne. Wy obraź sobie żywą komórkę swojej krwi. Podziel ją, następnie podziel jeszcze raz. Dziel jądro komórki aż po nieskończoną małość, miliard razy mniejszą od niedostrzegalnej. Wtedy w końcu odkryjesz cząsteczkę. Uczeni nazwali ją cząsteczką DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy). Trzeba jeszcze raz ją rozbić, by znaleźć atomy. Cząsteczka wody zawiera dwa rodzaje atomów: wodór i tlen. Cząsteczka DNA zawiera pięć ich rodzajów: węgiel, wodór, tlen, azot, fosfor. A dzięki temu, że człowiek potrafi rozwinąć wiedzę, wiadomo dziś, że atomy rozmieszczone są jakby wzdłuż podwójnego śmigła. Ze łączą się po trzy, że to połączenie stanowi niepowtarzalne, inne dla każdego przesłanie, które jak kod tajnego alfabetu przekazuje, z pokolenia na pokolenie, pewne

25 cechy charakterystyczne. Tworzy też nowe skłonności i stanowi, że my to my. Miliardy atomów, cząsteczek. Proste atomy, jak te, które znajdują się w przyrodzie, w atmosferze: azot, wodór, tlen, fosfor, węgiel. ZASTANÓW SIĘ. Wiem, że nie masz czasu zastanawiać się nad tymi sprawami codziennie. Unosi nas życie. Jest praca do wykonania i z nią związane problemy, kariera, której trzeba bronić przed konkurentami i egzamin do zdania. Plotki, przed którymi trzeba się chronić. Zęby, które trzeba leczyć. Gorączka najmłodszej latorośli i lekarz, który nie przychodzi. Rodzice, którzy zachorowali. Praca, którą trzeba znaleźć przed końcem miesiąca. Również rosnące ceny i to wszystko, co chciałeś kupić i czego nie kupisz. I wieczorne, bawiące cię programy telewizyjne. I wiadomości w gazetach. Gdzieś tam są wojny. Tutaj straszny wypadek. Film, który chce zobaczyć twój przyjaciel. I twój ukochany, który nie pisze. A poza tym, trzeba położyć się spać, umyć się. Zwyczajne życie, szczęśliwe i nieszczęśliwe, życie, które upływa. A ja proszę, byś spokojnie się zastanowił. I znajdziesz na to czas. Wiem o tym, ponieważ trzymasz w ręku tę książkę. Ponieważ zastanawiasz się nad sobą. Ponieważ interesuje cię twoje życie i chcesz jego rozkwitu. Jakże jednak będzie się mogło rozwinąć, jeśli nie będziesz się zastanawiać nad swoim miejscem w świecie i nad znaczeniem swojego życia. A przecież te proste, zorganizowane w nas atomy, te same, które odnajdujemy we wszechświecie, oznaczają, że my, każdy z nas, chociaż niepowtarzalni, całym naszym ciałem, w jego najtajniejszych cząstkach, należymy do wszechświata. Przyjrzyj się niebu podczas jednej z nocy, gdy wiatr przegania chmury, dzięki czemu ukazują się nam miliony gwiazd. Ośmiel się spojrzeć w niebo i zrozumieć, że nosisz je w sobie. Że cząsteczka DNA zorganizowana jest na obraz całego wszechświata. Jesteś wszechświatem. Równie ogromny, nieskończony jak wszechświat. Miej odwagę o tym pomyśleć. Miej odwagę z całym spokojem usytuować swoje życie w życiu, które otacza nasz świat. Najczęściej to nie czasu ci brakuje na zastanowienie. Nie nauczono cię refleksji. Albo boisz się nad tym zastanawiać. Wzruszasz ramionami. Te myśli są jak wywołujący niepokój, zbyt mocny alkohol. Mylisz się. . Nauczyć się patrzeć na ten podwójny wszechświat. Ten, który jest tobą, i ten, który cię otacza. Nauczyć się rozumieć, że stanowią one tylko dwa oblicza tych samych praw — to odkryć, że każdy mężczyzna, każda kobieta, również ty nosisz w sobie tajemnicę świata. Ponieważ jesteś najbardziej kompleksowym, najlepiej zorganizowanym wszechświatem i żyjąc tą tajemnicą, możesz stać się — a nawet już jesteś — centrum świata. I istnieje w tobie energia wszechświata. Za chwilę przerwiesz czytanie. Zastanowisz się nad podwójnym wszechświatem. Podsuniesz te strony do przeczytania komuś bliskiemu. Porozmawiaj z nim. Wytłumacz mu. Wypowiedz swoje zdanie. Chciałbym, abyś był teraz przekonany, że jesteś centrum świata, ponieważ nosisz go w sobie, Patrząc na niebo, na nieskończoność, nie powinieneś czuć się — jak określili to niektórzy poeci — przytłoczony. Nie jesteś wcale maleńki w obliczu tego ogromu, ty również jesteś nieskończonością. Powinieneś o tym wiedzieć. Powinieneś czuć, że ta znajomość siebie to jakby podmuch