7
Czêæ pierwsza
Nadszed³ ju¿ czas  powiedzia³ Mors  pogawêdziæ
o wielu sprawach.
Lewis Carroll
9
Chicago, 1994
N
oc by³a bezksiê¿ycowa, ale Deanna czu³a siê w tej chwili jak
bohaterka s³ynnej sceny z filmu W samo po³udnie. Bez trudu
potrafi³a sobie wyobraziæ siebie jako Garyego Coopera, cz³o-
wieka o kamiennej twarzy, który z godnoci¹ szykuje siê do rozprawy
z mciwym rewolwerowcem.
Do diab³a, pomyla³a, Chicago to przecie¿ moje miasto. Angela ju¿
tu nie mieszka.
Podejrzewa³a, ¿e pomys³, by spotkaæ siê w tym samym studiu, w któ-
rym obie wst¹pi³y na strom¹ i zdradliw¹ cie¿kê kariery, wynika³
z upodobania Angeli do dramatycznych efektów. Lecz teraz to studio
nale¿y do Deanny i to jej program przyci¹ga widzów, o czym wiadcz¹
wskaniki ogl¹dalnoci. Angela nic na to nie mo¿e poradziæ, chyba ¿e
uda³oby siê jej wskrzesiæ Elvisa i nak³oniæ, aby przed publicznoci¹ w stu-
diu odpiewa³ Heartbreak Hotel.
Kiedy sobie to wyobrazi³a, przez usta przemkn¹³ jej niezbyt weso³y
umieszek. Angela to przeciwnik, którego nie wolno lekcewa¿yæ. Nie cof-
nie siê przed niczym, byle tylko jej codzienny talk show by³ popularny.
Tym razem jednak ¿aden as z rêkawa nie przyniesie Angeli wygra-
nej. Nie doceni³a Deanny Reynolds. Niech sobie ujawnia tajemnice
i grozi skandalem, ile dusza zapragnie. Nic, co mo¿e mieæ do powiedze-
nia, nie zmieni planów Deanny.
Wys³ucha jej jednak. Mo¿e nawet po raz ostatni pójdzie z ni¹ na kom-
promis. Mog³aby zaoferowaæ jeli nie przyjañ, to przynajmniej czujne
10
zawieszenie broni. Nadzieja na to, ¿e uda siê przejæ do porz¹dku dziennego
nad wszystkim, co by³o, i nad t¹ ca³¹ wrogoci¹ by³a nik³a. Ale nadziei ni-
gdy nie wolno traciæ. Dopóki zostanie choæby jej cieñ.
Deanna wprowadzi³a wóz na parking przed gmachem CBC. W ci¹gu
dnia by³by zat³oczony samochodami techników, redaktorów, re¿yserów,
gwiazd, sekretarek i sta¿ystów. Deannê podwióz³by jej kierowca, ¿eby nie
mia³ak³opotówz parkowaniem.Wewn¹trzwielkiego,bia³egobudynkuwrza-
³aby praca: nad Wiadomociami o siódmej rano, o dwunastej, pi¹tej po po³u-
dniu i dziesi¹tej wieczorem, nad Gotuj razem z nami Bobbyego Marksa,
nad cotygodniowym Pod podszewk¹ Finna Rileya i talk show, który zapew-
ni³ sobie najwy¿szy wskanik ogl¹dalnoci w kraju  Godzin¹ Deanny.
Teraz jednak, tu¿ po pó³nocy, parking by³ prawie pusty. Sta³o kilka
wozów nocnej za³ogi, która pe³ni dy¿ur w newsroomie, wyczekuj¹c na
wiadomoæ, ¿e co siê wydarzy³o w jakim zak¹tku wiata i ma nadziejê,
¿e nowe wojny nie wybuchn¹ do koñca nocnej zmiany.
Deanna ¿a³owa³a, ¿e nie jest teraz gdzie indziej, wszystko jedno gdzie.
Zgasi³a silnik i przez chwilê po prostu siedzia³a, ws³uchuj¹c siê w noc,
w szum samochodów na ulicy po lewej, w dudnienie potê¿nej aparatury
klimatyzacyjnej, która zapewnia³a w gmachu odpowiedni¹ dla kosztow-
nego sprzêtu temperaturê. Zanim stanie twarz¹ w twarz z Angel¹, musi
zapanowaæ nad emocjami.
W pracy zawodowej emocje by³y jej sprzymierzeñcem, panowa³a nad
nimi. Co innego teraz. By³y tak silne i tak sprzeczne ze sob¹. Nawet po tym
wszystkim, co zasz³o, trudno zapomnieæ, ¿e kobieta, z któr¹ ma siê spotkaæ,
to ta sama Angela, któr¹ niegdy podziwia³a i szanowa³a. I której ufa³a.
Poza tym Angela by³a specjalistk¹ od grania na emocjach. Problem De-
anny (a jak twierdzi³o wielu  jej talent) polega³ na tym, ¿e nie potrafi³a
ukrywaæ swoich uczuæ. Wystarczy³o na ni¹ spojrzeæ; cokolwiek prze¿ywa³a,
odbija³o siê jak w lustrze w jej szarych oczach, uwidacznia³o w sposobie
trzymaniag³owyalbow grymasieust.Mówiono,¿ew³aniedlategoniemo¿na
jej siê oprzeæ, ¿e to jest jej broñ. Nerwowym ruchem obróci³a ku sobie lu-
sterko wsteczne. Tak, w oczach widaæ iskry gniewu, ¿yw¹ urazê, zadawnio-
ny ¿al. W koñcu by³y kiedy przyjació³kami. Albo prawie przyjació³kami.
Oczekiwanie sprawia³o jej jednak przyjemnoæ. To sprawa dumy.
D³ugo na to czeka³a.
Umiechaj¹c siê lekko, Deanna wyjê³a pomadkê i starannie uszmin-
kowa³a usta. Nie mo¿na iæ na pojedynek z tak gron¹ rywalk¹ bez choæby
takiej tarczy. Zadowolona, ¿e rêka jej nie drgnê³a, wrzuci³a pomadkê do
torebki i wysiad³a z samochodu. Wdychaj¹c balsamiczne nocne powie-
trze, zada³a sobie pytanie: Jeste spokojna, Deanno?
11
Nie, co to, to nie, pomyla³a. Pracuje na wysokich obrotach. Co z te-
go, ¿e paliwem s¹ nerwy.
Zatrzasnê³a za sob¹ drzwiczki samochodu i ruszy³a przez parking.
Wyci¹gnê³a z torebki plastikowy identyfikator i wsunê³a w szczelinê au-
tomatycznego zamka obok tylnych drzwi. W chwilê póniej zamigota³o
zielone wiate³ko, daj¹c znak, ¿e mo¿na nacisn¹æ klamkê i pchn¹æ ciê¿-
kie skrzyd³o. Zapali³a wiat³o na schodach i drzwi za ni¹ zamknê³y siê
automatycznie.
Ciekawe, ¿e Angela nie przyjecha³a wczeniej. Powinna by³a wyna-
j¹æ samochód z kierowc¹. Teraz, po przeprowadzce do Nowego Jorku,
Angela nie mia³a w Chicago sta³ego kierowcy. Deanna zdziwi³a siê, nie
widz¹c limuzyny na parkingu.
Angela zawsze, ale to zawsze, by³a na czas.
To jedna z tych rzeczy, które Deanna u niej szanowa³a.
Stukot obcasów na schodach odbija³ siê g³uchym echem. Kiedy wsu-
wa³a identyfikator w szczelinê kolejnego zamka, przemknê³o jej przez
myl pytanie: Kogo Angela przekupi³a, zastraszy³a albo uwiod³a, ¿eby
dostaæ przepustkê do studia?
Jeszcze nie tak dawno temu Deanna biega³a têdy z szeroko otwartymi
oczami, pe³na entuzjazmu, gotowa niczym ch³opak na posy³ki, na ka¿de
skinienie Angeli. By³a jak wierny pies, gorliwy i wyczekuj¹cy na najdrob-
niejsz¹ choæby pochwa³ê. I, jak ka¿dy inteligentny pies, uczy³a siê.
A kiedy przysz³a zdrada, ból zawodu, kiedy ³uski spad³y jej z oczu 
zamiast skamleæ, prêdko wyliza³a siê z ran i zaczê³a wykorzystywaæ to
wszystko, czego siê nauczy³a  a¿ wreszcie uczeñ przerós³ mistrza.
Nic dziwnego, ¿e zadawniona uraza, tak d³ugo t³umiona, rozgorza³a
znów pe³nym p³omieniem. Tym razem, pomyla³a, spotkam siê z ni¹ na
moim w³asnym boisku, na moich w³asnych warunkach. Naiwn¹ panien-
kê z Kansas rozpiera³a ochota, ¿eby pokazaæ, ¿e mocno stoi na nogach.
Mo¿e, gdy siê z ni¹ zmierzy, atmosfera siê wreszcie oczyci. Spotka-
j¹ siê jak równy z równym. Tego, co zasz³o miêdzy nimi w przesz³oci,
nie mo¿na zapomnieæ, ale zawsze mo¿na siê z tym pogodziæ i spojrzeæ
w przysz³oæ.
Deanna wsunê³a przepustkê w kolejn¹ szczelinê, przy wejciu do stu-
dia. wiate³ko zamigota³o zielono. Pchnê³a drzwi i wesz³a w ciemnoæ.
Studio by³o puste.
No i dobrze. To, ¿e przyby³a jako pierwsza, daje jej przewagê. Bêdzie
gospodyni¹ podejmuj¹c¹ we w³asnym domu niezbyt mile widzianego go-
cia. Je¿eli mo¿na nazwaæ domem miejsce, w którym dziewczyna wyrasta
na kobietê, zdobywa wiedzê i walczy, to studio by³o jej domem.
12
Z lekkim umiechem siêgnê³a w ciemnoci do w³¹cznika jupiterów
górnej rampy. Wydawa³o jej siê, ¿e us³ysza³a co jakby szept, który led-
wie naruszy³ g³êbok¹ ciszê. Jakie gwa³towne przeczucie zak³óci³o na-
strój oczekiwania. Uczucie, ¿e nie jest sama.
Angela, pomyla³a, przyciskaj¹c w³¹cznik.
W chwili gdy reflektory zab³ys³y, inne wiat³a, janiejsze, olepiaj¹-
ce eksplodowa³y w jej g³owie. Zast¹pi³ je natychmiast ból i zapad³a siê
w ciemnoæ.
Jêcz¹c, z trudem odzyskiwa³a przytomnoæ. Jej g³owa, ciê¿ka od bólu,
zwisa³a z oparcia fotela. Oszo³omiona i zdezorientowana podnios³a rêkê
do miejsca, gdzie bola³o najbardziej. Cofnê³a palce. By³y zakrwawione.
Zebra³a siê w sobie i stwierdzi³a z os³upieniem, ¿e siedzi w swoim
w³asnym fotelu, w scenografii do w³asnego programu. Czy¿by przeoczy³a
wejcie na antenê? Pó³przytomnie wpatrywa³a siê w b³yskaj¹c¹ czerwo-
n¹ lampk¹ kamerê.
Lecz w studiu nie by³o publicznoci, nie by³o techników uwijaj¹-
cych siê poza zasiêgiem kamer. Chocia¿ jupitery jarzy³y siê, promieniu-
j¹c znajomym ciep³em, nie nadawano ¿adnego programu.
Mia³a siê spotkaæ z Angel¹, przypomnia³a sobie.
Obraz przed oczami znów jej siê zam¹ci³, jak lustro wody, gdy w nie
wrzuciæ kamyk. Zamruga³a, ¿eby odzyskaæ zdolnoæ widzenia. Wtedy
jej wzrok pad³ na dwa obrazy na monitorze. Ujrza³a siebie, blad¹, o szkli-
stym spojrzeniu. I, ze zgroz¹, zobaczy³a swojego gocia  tu¿ obok.
Angela. Jedwabna ró¿owa suknia ozdobiona guzikami z pere³. Takie
same per³y zwisaj¹ sznurami z jej szyi i gronami z uszu. Angela. Z³ote
w³osy zaczesane miêkko, nogi skrzy¿owane, rêce splecione razem na
prawej porêczy fotela.
To Angela. Tak, nie ma mowy o pomy³ce. Chocia¿ jej twarz przesta-
³a istnieæ.
Ró¿owy jedwab zbryzgany krwi¹. Stru¿ki krwi sp³ywaj¹ powoli
z miejsca, gdzie kiedy by³a ta piêkna i inteligentna twarz.
Wtedy Deanna zaczê³a krzyczeæ.
13
1
Chicago, 1990
P
iêæ, cztery, trzy...
Deanna umiechnê³a siê do kamery ze swojego k¹cika w sce-
nografii do Wiadomoci po³udniowych.
 Dzisiejszym gociem jest nasz krajan, Jonatan Monroe, autor
opublikowanej w³anie ksi¹¿ki pod tytu³em Chcê tego, co mi siê nale¿y.
 Podnios³a tomik z ma³ego okr¹g³ego stolika ustawionego miêdzy fote-
lami i pokaza³a do kamery numer dwa.  Jonatanie, da³e swojej ksi¹¿ce
podtytu³ Zdrowy egoizm. Co zainspirowa³o ciê do zajêcia siê cech¹, któ-
r¹ wiêkszoæ ludzi uwa¿a za wadê?
 Jakby tu powiedzieæ, Deanno  Niski mê¿czyzna o szerokim
umiechu zachichota³ nerwowo, zlany potem w ¿arze reflektorów. 
Chcia³em dostaæ to, co mi siê nale¿y.
Dobra odpowied, pomyla³a, ale trzeba z niego wyci¹gn¹æ trochê
wiêcej.
 A któ¿ by nie chcia³, tak z rêk¹ na sercu?  Stara³a siê go rozlu-
niæ, niech poczuje w niej kumpla.  Jonatanie, twierdzisz w swojej ksi¹¿-
ce, ¿e zdrowy egoizm jest t³umiony przez rodziców i opiekunów ju¿ od
okresu niemowlêctwa.
 W³anie.  Przylepiony szeroki umiech, w oczach panika.
Deanna przysunê³a siê delikatnie i po³o¿y³a swoj¹ d³oñ na jego ze-
sztywnia³ych palcach, poza zasiêgiem kamery. Z jej oczu bije zaintere-
sowanie, dotyk komunikuje poparcie.
 Uwa¿asz, ¿e doroli, którzy wymagaj¹ od dzieci, ¿eby siê dzieli³y za-
bawkami z innymi dzieæmi, zniekszta³caj¹ w ten sposób zdrowe naturalne
14
zachowania?  cisnê³a go za rêkê dla dodania otuchy.  Czy nie wydaje ci
siê, ¿e dzielenie siê z innymi to podstawa dobrego wychowania?
 Absolutnie nie.  I zacz¹³ wyjaniaæ dlaczego. Trochê siê od cza-
su do czasu zacina³, ale uda³o jej siê g³adko zamaskowaæ niezrêcznoci
i doprowadziæ szczêliwie do fina³u w ci¹gu trzech minut i piêtnastu se-
kund, które mieli do dyspozycji.
 Przedstawilimy ksi¹¿kê Jonatana Monroea Chcê tego, co mi siê
nale¿y. Do nabycia w ksiêgarniach. Dziêkujemy bardzo, ¿e zechcia³e
nas odwiedziæ, Jonatanie.
 Ca³a przyjemnoæ po mojej stronie. Przy okazji wspomnê, ¿e aktu-
alnie pracujê nad nastêpn¹ ksi¹¿k¹. Rzecz traktuje o zdrowej agresji.
 A wiêc, powodzenia. Za chwilê dalszy ci¹g Wiadomoci po³udnio-
wych.
Zaczê³a siê reklama, a ona umiechnê³a siê do Jonatana.
 By³e wietny. Cieszê siê, ¿e mog³e przyjæ.
 Mam nadziejê, ¿e nie wypad³em le.  Kiedy zdejmowano mu
mikrofon, wyci¹gn¹³ chusteczkê i wytar³ spocone czo³o.  To mój pierw-
szy wystêp w telewizji.
 Wypad³e wietnie. To wzbudzi du¿e zainteresowanie twoj¹ ksi¹¿k¹.
 Tak mylisz?
 Na pewno. Mogê prosiæ o dedykacjê?
Rozpromieniony, wzi¹³ ksi¹¿kê i pióro, które mu poda³a.
 Bardzo mi pomog³a, Deanno. Dzi rano udziela³em wywiadu w ra-
dio. Prezenter nawet nie przeczyta³ streszczenia na ok³adce.
Wziê³a ksi¹¿kê z autografem i wsta³a. Mylami by³a ju¿ przy swoim
stanowisku prezenterki Wiadomoci po drugiej stronie studia.
 Co takiego ka¿dego by zniechêci³o. Jeszcze raz dziêkujê  po-
wiedzia³a, podaj¹c mu rêkê.  Mam nadziejê, ¿e zg³osisz siê ze swoj¹
nastêpn¹ ksi¹¿k¹.
 Bardzo chêtnie.  Ale Deanna ju¿ odesz³a, klucz¹c zgrabnie wród
pl¹cz¹cych siê po pod³odze kabli, ¿eby zaj¹æ swoje miejsce przy pulpicie.
Wsunê³a ksi¹¿kê pod blat i przypiê³a mikrofon do klapy czerwonej sukni.
 Kolejny maniak  skomentowa³ swoim zwyczajem jej partner,
Roger Crowell.
 Bardzo sympatyczny.
 Ty wszystkich uwa¿asz za sympatycznych.  Roger wyszczerzy³
zêby do kieszonkowego lusterka i poprawi³ krawat. wietnie prezento-
wa³ siê na wizji; dojrza³a, wzbudzaj¹ca zaufanie twarz, przyprószone
siwizn¹ skronie.  Zw³aszcza maniaków.
 Dlatego ciê lubiê, Rog.
15
Wród kamerzystów rozleg³ siê chichot. Jak¹kolwiek ripostê mia³ w za-
nadrzu Roger, nie dane mu by³o jej wyg³osiæ, bo realizator da³ znak, ¿eby
zaczynaæ. Teleprompter ruszy³, Roger umiechn¹³ siê do kamery i poda³ lek-
k¹koñcow¹wiadomoæo narodzinachtygrysichblini¹tw miejscowymzoo.
 To wszystko na dzi w Wiadomociach po³udniowych. Nastêpna po-
zycja w naszym programie to Gotuj razem z nami. Mówi³ Roger Crowell.
 I Deanna Reynolds. Do zobaczenia jutro.
Kiedy muzyka na zakoñczenie przebrzmia³a w s³uchawce, Deanna
zwróci³a siê z umiechem do Rogera.
 Jeste uroczy, kolego. To ty napisa³e ten kawa³ek o tygryskach.
Pe³no na nim twoich odcisków palców.
Zaczerwieni³ siê trochê, ale odpar³:
 Po prostu dajê im to, czego chc¹, z³otko.
 No, to fajrant.  Realizator programu prostowa³ ramiona.  Fajnie
posz³o, moi drodzy.
 Dziêki, Jack  Deanna ju¿ odpina³a mikrofon.
 Hej,mo¿ebywrzuci³aconaruszt?Rogermia³wilczyapetyti zwal-
cza³ skutki swojej mi³oci do jedzenia za pomoc¹ ostrego codziennego tre-
ningu. ¯aden zbyteczny funt nie uszed³by bezlitosnemu oku kamery.
 Nie mogê. Mam robotê.
Roger podniós³ siê. Poni¿ej nieskazitelnej we³nianej granatowej
marynarki mia³ na sobie parê kolorowych bermudów.
 Tylko nie mów, ¿e dla tej pi³y ze studia B.
 Dobrze, nie powiem.  W jej oczach pojawi³ siê cieñ irytacji.
 Hej, Dee!  Roger zrówna³ siê z ni¹ przy krawêdzi podestu.  Nie
daj siê zwariowaæ.
 Kto powiedzia³, ¿e mi to grozi?
 Nikt. Wystarczy spojrzeæ.  Zeszli z podestu, na którym ustawione
by³y lni¹ce meble scenografii do Wiadomoci, na porysowan¹ drewnian¹
pod³ogê i przeciskali siê wród kamer i kabli. Razem pchnêli drzwi stu-
dia.  Dajesz siê zwariowaæ. To widaæ. Masz tê bruzdê miêdzy brwiami.
Spójrz.  Poprowadzi³ j¹ za ramiê do garderoby. Zapali³ wiat³o i ustawi³
przed lustrem. Sam stan¹³ za jej plecami.  Widzisz, wci¹¿ jeszcze jest.
wiadomie wyg³adzi³a czo³o i umiechnê³a siê.
 Nic nie widzê.
 Wiêc pozwól, ¿e ja ci powiem, co widzê: marzenie ka¿dego mê¿-
czyzny o dziewczynie z s¹siedztwa. Delikatny, czysty, zdrowy seks.
 Na jej karc¹ce spojrzenie wyszczerzy³ zêby w umiechu.  To jest to,
co siê liczy na wizji, dziewczyno. Te wielkie niewinne oczy, brzoskwi-
nie i mietanka. Niez³e kwalifikacje na reporterkê telewizyjn¹.
16
 A co z inteligencj¹?  odpar³a.  Styl, wyczucie.
 Jestemy gadaj¹cymi obrazkami  skrzywi³ siê w umiechu, który
pog³êbi³ bruzdy mimiczne wokó³ oczu. Nikt w telewizji nie omieli³by
siê nazwaæ ich zmarszczkami.  S³uchaj, moja poprzednia partnerka by³a
kompletn¹ s³odk¹ idiotk¹. Koafiura, sztuczne zêby. Bardziej siê przej-
mowa³a tym, jak wygl¹daj¹ jej rzêsy, ni¿ tym, co czyta.
 A teraz prowadzi dziennik w stacji numer dwa w Los Angeles. 
Deanna wiedzia³a, jak siê krêci ten biznes. Och, dobrze wiedzia³a. Ale
nie mia³a obowi¹zku siê z tym zgadzaæ.  Ludzie gadaj¹, ¿e przygoto-
wuj¹ j¹ do sieci ogólnokrajowej.
 To jest gra. Osobicie doceniam, ¿e mam przy pulpicie kogo z g³o-
w¹ na karku, ale nie zapominajmy, kim jestemy.
 Wydawa³o mi siê, ¿e jestemy dziennikarzami.
 Dziennikarzami telewizyjnymi. Masz buziê w sam raz do kamery,
buziê, z której mo¿na wyczytaæ ka¿d¹ twoj¹ myl, wszystko, co czujesz.
Tylko, ¿e poza wizj¹ te¿ jeste taka, a przez to wra¿liwa na ciosy. Takie
wiejskie dziewczê jak ty to dla baby w rodzaju Angeli kaszka z mlecz-
kiem.
 Nie pochodzê ze wsi.  Jej g³os by³ osch³y jak pustynia na rodko-
wym Zachodzie.
 Ale mog³aby.  cisn¹³ j¹ przyjanie za ramiona.  Kto jest two-
im najlepszym kumplem, Dee?
Westchnê³a i przewróci³a oczami.
 Oczywicie, ¿e ty, Rogerze.
 Strze¿ siê Angeli.
 S³uchaj, wiem, ¿e cieszy siê opini¹ osoby wybuchowej...
 Cieszy siê opini¹ twardej jak stal dziwki.
Odsun¹wszy siê od Rogera, Deanna otworzy³a s³oiczek mleczka ko-
smetycznego, ¿eby zmyæ ciê¿ki studyjny makija¿. Nie chce wyró¿niaæ
nikogo z ludzi, z którymi pracuje. Nie chce, ¿eby konkurowali o jej czas.
Nie chce byæ zmuszana do wybierania miêdzy nimi. Ju¿ i tak z trudem
godzi swoje obowi¹zki w newsroomie i w studiu z przys³ugami, jakie
wiadczy Angeli. Przecie¿ to tylko przys³ugi, nic wiêcej.
 Mogê powiedzieæ tylko tyle, ¿e dla mnie jest wyj¹tkowo mi³a. Po-
doba jej siê to, co robiê w Wiadomociach i K¹ciku Deanny i zapropo-
nowa³a, ¿e pomo¿e mi poprawiæ styl.
 Wykorzystuje ciê.
 Uczy mnie  sprostowa³a, wyrzucaj¹c zu¿yte waciki. Jej ruchy by³y
szybkie i sprawne. Trafia³a w sam rodek pojemnika na mieci jak stary
koszykarz.  Nie bez powodu Angela robi najpopularniejszy program na
172 – Prywatne skandale
rynku. Niuanse tego biznesu, których musia³abym siê uczyæ latami, z³a-
piê u niej w parê miesiêcy.
 I naprawdê s¹dzisz, ¿e da ci uszczkn¹æ tego tortu?
Zrobi³a nad¹san¹ minê, bo oczywicie chcia³a kawa³ek tego tortu.
Du¿y kawa³. Zdrowy egoizm, pomyla³a i zachichota³a w duchu.
 Przecie¿ z ni¹ nie konkurujê.
 Na razie.  Ale to jedynie kwestia czasu, by³ tego pewien. A¿ dziw,
¿e Angela nie zauwa¿y³a tej ambicji, która czai siê w oczach Deanny. No
tak, pomyla³, mi³oæ w³asna zalepia. Wiedzia³ co o tym.  Ma³a przyja-
cielska rada. Nie dawaj jej do rêki ¿adnej broni.  Rzuci³ jeszcze okiem na
Deannê, która wprawnie robi³a zwyk³y makija¿. Mo¿e i naiwna, myla³,
ale za to uparta. Widaæ to by³o po zarysie ust i podbródka.  Muszê jeszcze
dopracowaæ parê kawa³ków.  Poci¹gn¹³ j¹ lekko za w³osy.  Do jutra.
 Okay.
Zosta³a sama. Puka³a kredk¹ do powiek w blat toaletki. Nie puszcza-
³a mimo uszu wszystkiego, co mówi³ Roger. Angela Perkins to z pewno-
ci¹ twarda sztuka  du¿o wymaga i otrzymuje wszystko. Jej, Deannie,
to siê op³aca³o. Program U Angeli by³ od szeciu lat w dystrybucji sie-
ciowej, stacje siê o niego bi³y, od ponad trzech lat zajmowa³ niekwestio-
nowane pierwsze miejsce pod wzglêdem ogl¹dalnoci.
Poniewa¿ zarówno U Angeli, jak i Wiadomoci po³udniowe by³y emi-
towane ze studiów CBC, Angela mog³a wywieraæ pewne naciski, ¿eby
Deanna mia³a trochê czasu, który mog³aby jej powiêciæ.
A poza tym by³a dla niej wyj¹tkowo mi³a. Okazywa³a ¿yczliwoæ
i chêtnie dzieli³a siê w³asnymi dowiadczeniami, co zdarza³o siê rzadko
w opanowanym przez wspó³zawodnictwo telewizyjnym wiatku.
Czy to naiwnoæ, wierzyæ w bezinteresown¹ ¿yczliwoæ? Deanna tak
nie uwa¿a³a. Nie by³a te¿ na tyle g³upia, by s¹dziæ, ¿e ¿yczliwoæ zawsze
bywa odwzajemniana.
W zamyleniu wziê³a szczotkê podpisan¹ jej imieniem i zaczê³a cze-
saæ swoje czarne, d³ugie do ramion w³osy. Teraz, bez charakteryzacji
koniecznej do wystêpu przed kamer¹, mia³a cerê jasn¹ jak porcelana, co
przy atramentowej czerni w³osów i ciemnych, lekko skonych oczach,
stwarza³o nieco dramatyczny kontrast. ¯eby go pog³êbiæ, pomalowa³a
usta g³êbok¹ czerwieni¹.
Zadowolona, zrêcznym ruchem zwi¹za³a w³osy w koñski ogon.
Nigdy nie mia³a zamiaru wspó³zawodniczyæ z Angel¹. Mia³a jednak
nadziejê wykorzystaæ to, czego siê od niej uczy, i przyspieszyæ w³asn¹
karierê. Mo¿e dostanie siê do 20/20. A kto wie, nie mo¿na tego ca³kowi-
cie wykluczyæ, ¿e uda jej siê kiedy rozwin¹æ cotygodniowy K¹cik
18
Deanny w dzienniku po³udniowym i przekszta³ciæ go w samodzielny, pe³-
nometra¿owy talk show, rozpowszechniany przez wiele stacji. Ale na-
wet to nie by³oby ¿adn¹ konkurencj¹ dla Angeli, królowej tego rynku.
Lata dziewiêædziesi¹te s¹ otwarte na rozmaite style i rozmaite wido-
wiska. Jeli ma siê jej udaæ, to tylko dlatego, ¿e nauczy³a siê czego od
mistrzyni. Zawsze bêdzie za to Angeli wdziêczna.
 Jeli temu skurwielowi wydaje siê, ¿e mu to odpuszczê, to siê nie-
le zdziwi.  Angela Perkins rzuci³a wciek³e spojrzenie na odbicie swo-
jego szefa produkcji w lustrze garderoby.  Zgodzi³ siê na udzia³ w pro-
gramie, ¿eby zrobiæ szum wokó³ swojego nowego albumu. Co za co,
Lew. Dajemy mu darmow¹ reklamê na ca³y kraj, to mo¿e, do cholery,
odpowiedzieæ na parê pytañ o te jego kombinacje podatkowe.
 Nie powiedzia³, ¿e nie odpowie, Angelo.  Ból g³owy za oczami,
jaki przeladowa³ czêsto Lew McNeila, nie by³ jeszcze tak silny, by po-
zbawiæ go nadziei, ¿e minie.  Powiedzia³ tylko, ¿e nie mo¿e podaæ szcze-
gó³ów, dopóki sprawa jest w toku. Wola³by, ¿eby raczej skoncentrowa-
³a siê na jego karierze zawodowej.
 Nie zasz³abym daleko, gdybym pozwala³a dyktowaæ gociom,
o czym ma byæ program, no nie?  Znów zaklê³a soczycie i odwróci³a
siê, ¿eby warkn¹æ na fryzjerkê.  ci¹gnij mi w³osy jeszcze raz, z³otko,
bo bêdziesz w³asnym jêzykiem przylizywaæ te kosmyki.
 Przepraszam, pani Perkins, ale ma pani trochê za krótkie w³osy
 Ma byæ dobrze i koniec.  Angela znów spojrza³a na swoje odbi-
cie i wiadomie rozluni³a rysy. Wiedzia³a, ¿e relaks miêni twarzy przed
wystêpem jest bardzo wa¿ny, niezale¿nie od tego jak jest napompowana
adrenalin¹. Kamera zauwa¿y ka¿d¹ zmarszczkê, ka¿d¹ fa³dkê. Jak daw-
ny przyjaciel, z którym kobieta umawia siê na lunch. Zaczê³a wiêc od-
dychaæ g³êboko i zamknê³a na chwilê oczy, daj¹c w ten sposób znak sze-
fowi produkcji, ¿eby zamilk³. Kiedy otworzy³a je znów, by³y jasne i czyste,
skrz¹cy siê b³êkitem brylant w oprawie jedwabistych rzês.
I umiecha³a siê, kiedy fryzjerka zaczesywa³a jej w³osy do góry, tworz¹c
z nich faluj¹c¹ blond aureolê. Bardzo jej w tym do twarzy. Fryzura wyszu-
kana, ale bez przesady. Szykowna, ale nie wystudiowana. Angela sprawdzi-
³a uczesanie ze wszystkich stron, zanim wreszcie skinê³a aprobuj¹co g³ow¹.
 wietnie wysz³o, Marcie.  B³ysnê³a zniewalaj¹cym umiechem,
tak ¿e fryzjerka zapomnia³a o poprzednich grobach.  Czujê siê, jakby
mi uby³o dziesiêæ lat.
 Wygl¹da pani wspaniale, pani Perkins.
19
 To dziêki tobie.  Odprê¿ona i zadowolona, bawi³a siê sznurem
pere³ zdobi¹cym jej szyjê.  A jak tam ten nowy mê¿czyzna twojego
¿ycia, Marcie? Dobrze ciê traktuje?
 Jest ekstra.  Marcie wyszczerzy³a zêby w umiechu, aplikuj¹c
w³osom obficie lakier w spraju.  Zdaje siê, ¿e to w³anie ten jedyny.
 Ale ci dobrze! Jakby mia³a z nim k³opoty, daj znaæ.  Mrugnê³a.
Przywo³am go do porz¹dku.
Marcie ze miechem odst¹pi³a o krok.
 Dziêkujê, pani Perkins. Udanego programu.
 Mhm. No, Lew.  Angela umiechnê³a siê i poda³a mu rêkê. Jej
ucisk dodawa³ otuchy, by³ kobiecy, ¿yczliwy.  Niczym siê nie przejmuj.
Po prostu opiekuj siê gociem do wejcia na antenê. Ja siê zajmê reszt¹.
 Angelo, on chce, ¿eby da³a s³owo.
 Kochany, obiecaj mu, co bêdzie chcia³.  Rozemia³a siê. Ból g³o-
wy Lew przeszed³ w koszmar nie do zniesienia.  Spoko.  Unios³a siê
i wyszarpnê³a papierosa z paczki virginia slims, która le¿a³a na toaletce.
Pstryknê³a z³ot¹ zapalniczk¹ z monogramem, prezentem od drugiego
mê¿a. Wydmuchnê³a smugê dymu.
Z Lew robi siê miêczak, pomyla³a, i to zarówno w ¿yciu, jak
i w pracy. Chocia¿ nosi³ marynarkê i krawat, jak tego wymaga³a, widaæ
by³o, ¿e ramiona mia³ obwis³e, jakby ci¹gn¹³ je w dó³ jego rosn¹cy brzuch.
W³osy mu rzed³y i by³y ju¿ prawie siwe. Jej program by³ s³ynny z energii
i tempa. Nie ma ochoty trzymaæ szefa produkcji, który wygl¹da jak spa-
siony emeryt.
 Znasz mnie od lat, Lew, miej do mnie zaufanie.
 Angelo, jeli zaatakujesz Dekea Barrowa, mo¿emy mieæ trudno-
ci ze ci¹gniêciem nastêpnych s³aw.
 Ustawiaj¹ siê w kolejce do mojego programu.  Dgnê³a powie-
trze papierosem jak lanc¹.  Chc¹, ¿ebym im nag³ania³a ich filmy, ich
programy telewizyjne, ich ksi¹¿ki, i cholernie zale¿y im na tym, ¿ebym
nag³ania³a ich sprawy sercowe. Potrzebuj¹ mnie, Lew, bo wiedz¹, ¿e
codziennie miliony ludzi w³¹czaj¹ telewizory.  Umiechnê³a siê do
lustra, a twarz, która odwzajemni³a jej umiech, by³a liczna i opanowa-
na.  A w³¹czaj¹ je po to, ¿eby zobaczyæ mnie.
Lew pracowa³ z Angel¹ od ponad piêciu lat i wiedzia³ dok³adnie, jak
prowadziæ z ni¹ dyskusje. Odwróci³ siê.
 Nikt temu nie przeczy, Angelo. To ty robisz z programu prawdzi-
wy show. Mnie chodzi tylko o to, ¿eby potraktowa³a Dekea ulgowo.
Robi muzykê country od tylu lat, a jego powrót na estradê rozbudzi³
sentymenty.
20
 Zostaw Dekea mnie.  Umiechnê³a siê spoza mgie³ki dymu. 
Bêdê bardzo sentymentalna.
Siêgnê³a po notatki, które Deanna uporz¹dkowa³a dzi rano. By³ to znak
dla Lew. Wyszed³, krêc¹c g³ow¹. Umiechnê³a siê szerzej, gdy przerzuca³a
zapiski. Dziewczyna jest dobra, pomyla³a. Bardzo dobra, bardzo dok³adna.
Bardzo u¿yteczna.
Angela zaci¹gnê³a siê w zamyleniu papierosem i zgniot³a niedopa-
³ek w ciê¿kiej kryszta³owej popielniczce, która sta³a na toaletce. Jak za-
wsze wszystkie s³oiczki, szczotki i tubki u³o¿one by³y równiutko, z dro-
biazgow¹ skrupulatnoci¹. W wazonie sta³y dwa tuziny czerwonych ró¿,
codziennie wie¿ych, i ma³y talerzyk z jej ulubionymi miêtówkami w ró¿-
nokolorowej polewie.
Nie mog³a ¿yæ bez sztywnej rutyny, bez wiadomoci, ¿e panuje nad
wszystkimi elementami, tak¿e nad ludmi, którzy j¹ otaczali. Ka¿dy zaj-
mowa³ wyznaczone mu miejsce. By³a zadowolona, ¿e znalaz³a jedno
dla Deanny Reynolds.
Kto móg³by siê dziwiæ, ¿e kobieta dobiegaj¹ca czterdziestki, znana
z pró¿noci, upatrzy³a sobie na podopieczn¹ kobietê m³odsz¹ i liczn¹.
Lecz z niej, Angeli, mijaj¹cy czas, dowiadczenie ¿yciowe i sztuka ko-
smetyczna uczyni³y piêknoæ. Nie obawia³a siê up³ywu lat. Przynajmniej
nie w wiecie, w którym tak ³atwo mo¿na go pokonaæ.
Chce mieæ Deannê przy sobie z powodu jej wygl¹du, jej talentu, jej
m³odoci. A przede wszystkim dlatego, ¿e si³a przyci¹ga si³ê.
I jeszcze dlatego, ¿e j¹ lubi.
Ach, da jej jedn¹ czy dwie rady, trochê ¿yczliwej krytyki, drobn¹
pochwa³ê, a z czasem, kto wie, jakie stanowisko. Lecz nie ma zamiaru
pozwoliæ, ¿eby kto, w kim wyczu³a potencjaln¹ konkurentkê, wyrwa³
siê na swobodê. Jeszcze nikt nie wyrwa³ siê z r¹k Angeli Perkins.
Mia³a dwóch mê¿ów, którzy siê o tym przekonali. Nie uda³o im siê
wyrwaæ. Zostali odes³ani.
 Angelo?
 Deanna.  Angela machnê³a rêk¹ na powitanie.  W³anie o tobie
myla³am. Twoje notatki s¹ wspania³e. Wiele wnios¹ do tego programu.
 Cieszê siê, ¿e siê przyda³am.  Deanna podnios³a rêkê do lewego
ucha i zaczê³a bawiæ siê kolczykiem. Tego gestu, zdradzaj¹cego waha-
nie, musi siê oduczyæ.  Angelo, niezrêcznie mi o tym mówiæ, ale moja
matka jest wielk¹ wielbicielk¹ Dekea Barrowa.
 I chcia³aby dostaæ autograf.
 Bardzo by siê ucieszy³a, gdyby móg³ to dla niej podpisaæ.  Z umie-
chem zak³opotania Deanna wyci¹gnê³a zza pleców kompakt.
21
 Zajmê siê tym.  Angela zastuka³a polakierowanym paznokciem
w pude³ko z p³yt¹.  A jak mamie na imiê, Dee?
 Marylin. Bardzo ci dziêkujê, Angelo.
 Dla ciebie wszystko, z³otko.  Odczeka³a chwilê. Zawsze wiedzia³a,
kiedy jest w³aciwy moment.  Ach, czy mog³aby mi wywiadczyæ
maleñk¹ przys³ugê?
 Oczywicie.
 Czy zarezerwowa³aby dla mnie stolik na dzisiejsz¹ kolacjê w La Fon-
taine, na dwie osoby, o siódmej trzydzieci? Po prostu ju¿ nie zd¹¿ê za³atwiæ
tego sama, a zapomnia³am powiedzieæ sekretarce, ¿eby siê tym zajê³a.
 Drobiazg.  Deanna wyjê³a z kieszeni notes i zapisa³a.
 Prawdziwy z ciebie skarb, Deanno.  Angela wsta³a i po raz ostat-
ni sprawdzi³a swój jasnob³êkitny kostium w du¿ym lustrze toaletki. 
Jak ci siê podoba ten kolor? Nie jest chyba za bardzo wyblak³y?
Deanna wiedzia³a, ¿e Angela trzêsie siê nad ka¿dym, najdrobniej-
szym szczegó³em wystêpu, pocz¹wszy od zbierania informacji do pro-
gramu, na odpowiednim obuwiu skoñczywszy, wiêc powa¿nie podesz³a
do zadania. Miêkkie fa³dy tkaniny znakomicie pasowa³y do zgrabnej,
zaokr¹glonej figury Angeli.
 Wygl¹dasz super kobieco.
Napiêcie, widoczne w ci¹gniêciu ramion Angeli, opad³o.
 No to doskonale. Zostaniesz na nagranie?
 Nie mogê. Muszê napisaæ kawa³ek do Po³udniowych.
 Ach.  Angela okaza³a niezadowolenie, ale tylko przelotnie. Mam
nadziejê, ¿e nie robisz sobie zaleg³oci, pomagaj¹c mi.
 Doba ma dwadziecia cztery godziny. Lubiê wszystkie dobrze
wykorzystaæ. No, ju¿ siê zmywam.
 Pa, kochana.
Deanna zamknê³a za sob¹ drzwi. Wszyscy w tym gmachu wiedzieli, ¿e
ostatnie dziesiêæ minut przed rozpoczêciem programu Angela musia³a mieæ
wy³¹cznie dla siebie. Wszyscy przypuszczali, ¿e wykorzystuje ten czas na
koñcowe przejrzenie notatek. Bzdura. Nie musia³a ju¿ do niczego zagl¹daæ.
By³a jednak zadowolona, ¿e tak myl¹. Albo nawet, ¿e wyobra¿aj¹ sobie,
jak ukradkowo poci¹ga ³yk brandy z butelki, któr¹ trzyma³a w toaletce.
Nie tyka³a brandy. wiadomoæ, ¿e ma j¹ w zasiêgu rêki, zarówno
przera¿a³a, jak i przynosi³a ulgê.
Niech wierz¹ w cokolwiek, byleby nie znali prawdy.
Te ostatnie samotne chwile przed wejciem na antenê Angela Per-
kins spêdza, dr¿¹c w panicznym lêku. Ona, kobieta, która jest nieomal
symbolem niezachwianej pewnoci siebie, ona, kobieta, która robi³a
22
wywiady z prezydentami, koronowanymi g³owami, mordercami i milio-
nerami, pada zawsze ofiar¹ podstêpnego, gwa³townego ataku tremy.
Setki godzin psychoterapii nie przynios³y ¿adnej poprawy, nie zwal-
czy³y dr¿enia r¹k, potów, md³oci. Nie by³a w stanie nic na to poradziæ,
wiêc osunê³a siê na fotel i skuli³a. W lustrach widaæ by³o jej potrojone
odbicie: elegancka, doskonale utrzymana kobieta, obraz bez skazy. Oczy
b³yszcz¹ce przera¿eniem, ¿e kto odkryje prawdê o niej.
Angela cisnê³a skronie rêkami i podda³a siê szalej¹cemu uczuciu
strachu. Dzisiaj da plamê, wszyscy us³ysz¹ w jej g³osie akcent rodzinne-
go Arkansas. Zobacz¹ niekochan¹ i niechcian¹ dziewczynkê, której matka
wola³a migaj¹ce obrazki na ekranie przenonego odbiornika ni¿ krew ze
swojej krwi i koæ z koci. Dziewczynkê, która tak strasznie, tak roz-
paczliwie potrzebowa³a jej uwagi, ¿e wymyli³a sobie sam¹ siebie w rod-
ku telewizora, po to, by matka chocia¿ raz skupi³a swój niezborny, pija-
ny wzrok i na ni¹ spojrza³a.
Zobacz¹ dziewczynê w ciuchach ze sklepu z u¿ywanymi rzeczami
i w za du¿ych butach, która uczy³a siê pilnie, a dostawa³a tylko przeciêt-
ne stopnie.
Zobacz¹, ¿e jest nikim, oszustk¹, która naci¹ga³a wszystkich naoko-
³o, ¿eby siê dostaæ do telewizji, tak samo jak jej ojciec, karciarz, naci¹ga³
innych.
I bêd¹ siê z niej miali.
Albo gorzej, wy³¹cz¹ j¹.
Drgnê³a na odg³os pukania.
 Angela, wszystko gotowe.
Wziê³a g³êboki wdech, potem jeszcze jeden.
 Idê!  G³os mia³a zupe³nie normalny. By³a mistrzyni¹ udawania.
Jeszcze przez moment przygl¹da³a siê swojemu odbiciu, obserwuj¹c,
jak przera¿enie znika z jej oczu.
Nie bêdzie wpadki. Nikt nigdy nie bêdzie siê z niej mia³. Nikt ju¿ nigdy
nie bêdzie jej ignorowa³. I nikt nigdy nie zobaczy niczego, czego ona nie
bêdzie chcia³a pokazaæ. Wsta³a, wysz³a z garderoby i ruszy³a korytarzem.
Nie widzia³a jeszcze swojego gocia. Przesz³a przez poczekalniê przy
studiu, nie rzuciwszy na niego okiem. Nigdy nie rozmawia³a z gociem
przed rozpoczêciem nagrania.
Szef produkcji rozgrzewa³ publicznoæ w studiu. S³ychaæ by³o gwar
podniecenia wród tych szczêciarzy, którym uda³o siê dostaæ bilety.
Marcie, stukaj¹c dwunastocentymetrowymi obcasami, popieszy³a
z ostatnimi poprawkami fryzury i makija¿u. Redaktor wrêczy³ jej jesz-
cze kilka fiszek. Angela nie odzywa³a siê do nikogo.
23
Kiedy wesz³a na scenê, gwar przerodzi³ siê w regularn¹ owacjê.
 Dzieñ dobry  Angela zajê³a swój fotel i pozwoli³a, ¿eby siê wy-
klaskali w czasie, gdy przypinano jej mikrofon.  Mam nadziejê, ¿e wszy-
scy s¹ gotowi na wspania³e widowisko.  Mówi¹c, przeczesywa³a wzro-
kiem widowniê. By³a zadowolona z jej sk³adu. W³aciwa mieszanka wieku,
p³ci i ras  to dobrze wychodzi na planach ogólnych.  Kto tu jest fanem
Dekea Barrowa?  Rozemia³a siê z ca³ego serca, widz¹c kolejny wy-
buch aplauzu.  Ja te¿  powiedzia³a, chocia¿ nie znosi³a muzyki country
w ¿adnym wydaniu.  Zanosi siê na to, ¿e wszyscy bêdziemy mieli frajdê.
Skinê³a g³ow¹, rozsiad³a siê wygodniej, za³o¿y³a nogê na nogê, rêce
po³o¿y³a na porêczy fotela. Czerwona lampka na kamerze zapali³a siê.
Sygna³ muzyczny rozbrzmia³ jazzowym swingiem.
 Zagubione jutra, Dziewczyna o zielonych oczach, Jedno szalone serce
to tylko niektóre sporód wielu hitów, które uczyni³y z naszego dzisiejsze-
go gocia legendê. Gra muzykê country od ponad dwudziestu piêciu lat,
a jego ostatnio wydany album Zagubiony w Nashville b³yskawicznie wspina
siê na szczyty list przebojów. Powitajmy w Chicago Dekea Barrowa.
Kiedy Deke pojawi³ siê na podium, widownia zagrzmia³a znowu.
Beczkowaty tu³ów, siwiej¹ce skronie widoczne spod czarnego filcowe-
go stetsona. Deke wyszczerzy³ zêby do publicznoci, a Angela podesz³a
do niego z ciep³ym uciskiem d³oni. Wycofa³a siê na drugi plan, pozwa-
laj¹c mu delektowaæ siê owacj¹ na stoj¹co. Za godzinê, pomyla³a, Deke
bêdzie s³ania³ siê na nogach za kulisami. I nawet mu w g³owie nie posta-
nie, co go tak urz¹dzi³o.
Angela poczeka³a do drugiej po³owy programu, zanim zada³a cios.
Jak przysta³o na gocinnego gospodarza, przypochlebia³a siê gociowi,
s³ucha³a uwa¿nie anegdot, mia³a z dowcipów. Teraz Deke p³awi³ siê
w zachwycie, a Angela podawa³a mikrofon podnieconym wielbicielom
z widowni, ¿eby zadawali pytania. Czeka³a, czujna jak kobra.
 Deke, ciekaw jestem, czy w czasie tournée zahaczysz o Danville
w Kentucky? To moje rodzinne miasto  doda³ rumiany rudzielec.
 No, nie wiem, czy to siê uda. Ale bêdziemy w Louisville siedem-
nastego czerwca. Zbierz kolegów i przyjedcie mnie pos³uchaæ.
 W czasie tournée promocyjnego albumu Zagubiony w Nashville
bêdziesz w drodze przez parê miesiêcy  zaczê³a Angela.  To mêcz¹ce,
prawda?
 Bardziej ni¿ kiedy  mrugn¹³ znacz¹co.  Nie mam ju¿ dwudzie-
stu lat.  Podniós³ i roz³o¿y³ szerokie d³onie gitarzysty.  Ale kocham to.
24
piewanie w studiu nagraniowym nawet w przybli¿eniu nie sprawia mi
tyle frajdy, co piewanie dla publicznoci.
 Jak dot¹d tournée jest bardzo udane. Wiêc chyba miêdzy bajki
mo¿na w³o¿yæ pog³oskê, ¿e bêdziesz musia³ je przerwaæ z powodu k³o-
potów z urzêdem podatkowym?
Sympatycznie umiechniêta mina Dekea trochê zrzed³a.
 Nie, proszê pani. Damy sobie z tym radê.
 Czujê, ¿e mogê w imieniu wszystkich zapewniæ ciê o naszym po-
parciu w tej sprawie. Wymigiwanie siê od p³acenia podatków.  Prze-
wróci³a oczami z niedowierzaniem.  Wrzucaj¹ ciê do jednego worka
z Alem Capone.
 Naprawdê nie mogê nic o tym powiedzieæ.  Deke zaszura³ noga-
mi w wysokich butach, skubn¹³ chustê na szyi.  Ale nikt nie nazwa³
tego wymigiwaniem siê od p³acenia podatków.
 Ach.  Otworzy³a szerzej oczy.  Przepraszam. A jak to nazwali?
Zak³opotany, poprawi³ siê w fotelu.
 To pewna ró¿nica zdañ dotycz¹ca zaleg³ych podatków.
 Ró¿nica zdañ to ³agodne okrelenie. Zdajê sobie sprawê, ¿e
nie mo¿emy tutaj omawiaæ szczegó³ów, dopóki toczy siê ledztwo, ale
uwa¿am, ¿e to jest wiñstwo. Jak mo¿na takiego cz³owieka jak ty, bo-
¿yszcze dwóch pokoleñ, stawiaæ w obliczu ruiny finansowej tylko dla-
tego, ¿e jaki przecinek w ksiêgach rachunkowych nie jest w zupe³-
nym porz¹dku.
 Sprawa nie wygl¹da tak le
 Ale musia³e wystawiæ na sprzeda¿ swój dom w Nashville.  Jej
g³os a¿ ocieka³ zrozumieniem i sympati¹. Jej oczy pe³ne by³y wspó³czu-
cia.  Mylê, ¿e kraj, który opiewasz w swoich piosenkach, powinien
okazaæ ci wiêcej zrozumienia, wiêcej wdziêcznoci. A ty?
Trafi³a we w³aciwy ton.
 Wygl¹da na to, ¿e poborcy podatkowi niewiele maj¹ wspólnego
z tym krajem, o którym piewa³em przez ostatnie dwadziecia piêæ lat. 
Deke zacisn¹³ usta, a jego wzrok sta³ siê zimny.  Licz¹ tylko dolary. Nie
obchodzi ich, ile ciê¿kiej pracy cz³owiek w to w³o¿y³. Ile trzeba siê na-
pociæ, ¿eby do czego dojæ. Odkrawaj¹ po kawa³ku, a¿ okazuje siê, ¿e
wiêkszoæ z tego, co masz, nale¿y siê im. Zmuszaj¹ uczciwego cz³owie-
ka do k³amstw i oszustw.
 Nie chcesz chyba powiedzieæ, ¿e dopuszcza³e siê oszustw podat-
kowych, prawda, Deke?  Umiecha³a siê szczerze i niewinnie, a on zmar-
twia³.  Po przerwie na reklamy wracamy na antenê  powiedzia³a do
kamery i odczeka³a, a¿ czerwona lampka zganie.  Jestem przekonana,
25
¿e wiêkszoæ z nas mia³a k³opoty z urzêdem skarbowym, Deke.  Odwra-
caj¹c siê do niego ty³em, podnios³a rêce w stronê widowni.  Jestemy
z nim, prawda?
Wybuch³y oklaski i owacja, ale nie by³y w stanie zetrzeæ z oblicza
Dekea wyrazu bolesnego wyrzutu.
 Nie mogê o tym mówiæ  uda³o mu siê wykrztusiæ.  Dostanê tro-
chê wody?
 Zostawimy tê sprawê, nie martw siê. Bêdziemy jeszcze mieli czas
na kilka pytañ.  Asystent przybieg³ ze szklank¹ wody dla Dekea, a An-
gela zwróci³a siê do publicznoci  Wydaje mi siê, ¿e Dekeowi zale¿y
na tym, bymy zrezygnowali z dalszej dyskusji na ten dra¿liwy temat.
Pamiêtajcie o wielkich oklaskach dla niego, kiedy wrócimy na antenê
po reklamach, ¿eby Deke mia³ trochê czasu na dojcie do siebie.
Wród niemilkn¹cych oklasków poparcia, wspó³czucia i solidarno-
ci odwróci³a siê do kamery.
 Jestecie znów U Angeli. Mamy jeszcze czas na kilka pytañ, ale
na probê Dekea, zamykamy nieodwo³alnie dyskusjê o jego sytuacji
podatkowej, poniewa¿ dopóki sprawa nie jest jeszcze rozstrzygniêta, nasz
goæ nie mo¿e siê na jej temat swobodnie wypowiadaæ.
Oczywicie, kiedy program skoñczy³ siê w kilka chwil póniej, tê
w³anie sprawê najlepiej zapamiêtali wszyscy widzowie.
Angela nie podesz³a do publicznoci, lecz zosta³a z Dekiem na po-
dium.
 wietne widowisko.  Ucisnê³a energicznie jego bezw³adn¹ rêkê.
 Dziêkujê bardzo za to, ¿e przyszed³e. I powodzenia.
 Dziêkujê.  Og³uszony, rozdawa³ autografy, dopóki asystent nie
wyprowadzi³ go za kulisy.
 Dawaj tamê  rozkaza³a Angela, maszeruj¹c zamaszycie do swo-
jej garderoby.  Chcê zobaczyæ ten ostatni fragment.  Podesz³a do lu-
stra i umiechnê³a siê do w³asnego odbicia.
2
D
eanna nienawidzi³a relacjonowania tragedii. Wiedzia³a, ¿e na tym
polega jej praca i ¿e jako dziennikarz musi robiæ reporta¿e z ta-
kich wydarzeñ i przeprowadzaæ wywiady z poszkodowanymi.
Bez zastrze¿eñ wierzy³a w prawo widza do informacji. Ale gdy zdarza³o
26
jej siê kierowaæ mikrofon w stronê kogo, kto by³ w rozpaczy czy ¿a³o-
bie, czu³a siê jak najpodlejszy podgl¹dacz.
 Spokojne przedmiecie Wood Dale sta³o siê dzi rano widow-
ni¹ niespodziewanego i gwa³townego dramatu. Jak podejrzewa policja,
to rodzinne niesnaski doprowadzi³y do miertelnego strza³u, od którego
zginê³a Lois Dossier, trzydziestodwuletnia nauczycielka szko³y podsta-
wowej i rodowita mieszkanka Chicago. Jej mê¿a, doktora Charlesa Do-
ssiera, aresztowano. Dwójka ich dzieci, w wieku piêciu i siedmiu lat,
jest pod opiek¹ dziadków ze strony matki. Dzi, zaraz po godzinie ósmej
rano, ten spokojny, zamo¿ny dom wybuch³ kanonad¹ strza³ów
Deanna uspokoi³a rozdygotane nerwy w czasie, gdy kamera prze-
nios³a siê na dobrze utrzymany piêtrowy dom jednorodzinny za ni¹. Mó-
wi³a dalej, patrz¹c prosto w obiektyw i nie zwracaj¹c uwagi na coraz
wiêkszy t³um gapiów, na inne ekipy relacjonuj¹ce wydarzenie, ani na
³agodny wiosenny wietrzyk, który niós³ intensywny zapach hiacyntów.
Jej g³os by³ zrównowa¿ony, profesjonalnie obiektywny. Ale z jej oczu
wyziera³y szalej¹ce w niej emocje.
 O ósmej piêtnacie przyby³a policja, zaalarmowana doniesie-
niem o strzelaninie. Stwierdzono, ¿e Lois Dossier ponios³a mieræ na
miejscu. Wed³ug s¹siadów, pani Dossier by³a wzorow¹ matk¹ i udziela-
³a siê spo³ecznie w swojej dzielnicy. By³a lubiana i szanowana. Jedna
z jej najlepszych przyjació³ek, mieszkanka s¹siedniego domu, Bess Pier-
son, zawiadomi³a policjê.  Deanna zwróci³a siê do stoj¹cej obok kobie-
ty w fioletowym dresie.  Pani Pierson, czy wiadomo co pani o awan-
turach, które odbywa³y siê w domu pañstwa Dossier przed dzisiejszym
porankiem?
 Tak Nie. Nigdy nie myla³am, ¿e on jej zrobi krzywdê. Nie mogê
w to uwierzyæ.  Operator zrobi³ zbli¿enie opuchniêtej, zap³akanej twa-
rzy kobiety.  By³a moj¹ najlepsz¹ przyjació³k¹. Mieszka³ymy drzwi
w drzwi od szeciu lat. Nasze dzieci razem siê bawi¹.
Pop³ynê³y ³zy. Gardz¹c sob¹, Deanna ujê³a d³oñ kobiety woln¹ rêk¹
i kontynuowa³a:
 Czy znaj¹c oboje, Lois i Charlesa Dossierów, zgadza siê pani z po-
licj¹, ¿e ten dramat jest wynikiem nieporozumieñ domowych, które wy-
mknê³y siê spod kontroli?
 Nie wiem, co mam myleæ. Wiem, ¿e mieli problemy ma³¿eñskie.
By³y k³ótnie, rêkoczyny.  Kobieta patrzy³a w pustkê, wci¹¿ w szoku. 
Lois mówi³a mi, ¿e chce, ¿eby Chuck poszed³ z ni¹ do poradni rodzin-
nej, ale on nie chcia³.  Zaczê³a ³kaæ, zakrywaj¹c oczy rêk¹.  Nie chcia³,
a teraz ona nie ¿yje. O, Bo¿e, kocha³am j¹ jak siostrê.
27
 Stop  warknê³a Deanna, po czym objê³a ramieniem pani¹ Pier-
son.  Tak mi przykro, tak bardzo mi przykro, nie powinna pani byæ
teraz tutaj.
 Wci¹¿ mi siê wydaje, ¿e to sen. ¯e to nie mo¿e byæ prawda.
 Czy ma pani kogo, do kogo mog³aby pani pójæ? Przyjaciela, krew-
nych?  Deanna spojrza³a na schludne podwórko zapchane ciekawskimi
s¹siadami i zdecydowanymi na wszystko reporterami. Parê metrów w le-
wo inna ekipa krêci³a swój materia³. Reporter powtarza³ kilka razy tekst,
dowcipkuj¹c ze swoich w³asnych przejêzyczeñ.  Przez jaki czas bê-
dzie tu niez³y rozgardiasz.
 Tak  zaszlocha³a po raz ostatni pani Pierson i wytar³a oczy. 
Wybieramy siê dzi do kina  powiedzia³a i odwróciwszy siê, pobieg³a
do domu.
 Bo¿e!  Deanna obserwowa³a, jak inni reporterzy usi³owali pode-
tkn¹æ mikrofon biegn¹cej.
 Za bardzo siê przejmujesz  skomentowa³ kamerzysta.
 Zamknij siê, Joe.  Wziê³a siê w garæ, odetchnê³a g³êboko. Mo¿e
i przejmowa³a siê za bardzo, ale to nie mog³o zak³ócaæ jej zdolnoci
oceny sytuacji. Jej praca polega³a na tym, ¿eby daæ jasn¹, zwiêz³¹ rela-
cjê, poinformowaæ i przekazaæ widzowi obraz, który wywrze na nim
wra¿enie.
 Skoñczmy to. Potrzebne bêdzie do Po³udniowych. Zrób najazd na
okno sypialni, potem znowu na mnie. Niech te hiacynty i ¿onkile nie
wyjd¹ z kadru, i ten samochodzik dzieciêcy te¿. Kapujesz?
Joe badawczo zlustrowa³ scenê; czapka bejsbolowa z emblematem
White Soksów, nasadzona na br¹zow¹ czuprynê, spada³a mu na nos, ocie-
niaj¹c oczy. Umia³ widzieæ gotowe obrazy, skadrowane, przyciête, zmon-
towane. Zmru¿y³ oczy, popatrzy³, kiwn¹³ g³ow¹. Miênie napiê³y mu siê
pod trykotow¹ koszul¹, kiedy dwign¹³ kamerê.
 Jestem gotów.
 Uwaga, trzy, dwa, jeden.  Poczeka³a na moment, kiedy robi³ zbli-
¿enie, a potem zje¿d¿a³ kamer¹ w dó³.
 Gwa³towna mieræ Lois Dossier wstrz¹snê³a t¹ cich¹ spo³ecz-
noci¹. Rodzina i przyjaciele zadaj¹ pytanie: Dlaczego?, a wobec dok-
tora Charlesa Dossiera zastosowano areszt tymczasowy. Z Wood Dale
dla CBC mówi³a Deanna Reynolds.
 Dobra robota, Deanno.  Joe wy³¹cza³ kamerê.
 Taa, przystojniaczku.  Wracaj¹c do mikrobusu, w³o¿y³a do ust
dwie tabletki rolaidsów.
28
CBC wykorzysta³o nagranie po raz drugi w wieczornych wiadomo-
ciach lokalnych, z dokrêtk¹ z aresztu ledczego, gdzie trzymano Do-
ssiera pod zarzutem morderstwa drugiego stopnia. Zwiniêta w fotelu
w swoim mieszkaniu, Deanna ledzi³a spokojnie, jak prezenter g³adko
przechodzi³ od najwa¿niejszych wiadomoci do migawki na temat po-
¿aru w bloku mieszkalnym w South Side.
 Dobry kawa³ek, Dee.  Na sofie rozpiera³a siê Fran Myers. Jej rude
krêcone w³osy zwi¹zane na czubku g³owy zwisa³y na jedno ucho. Mia³a
buziê o ostrych lisich rysach, podkrelonych jeszcze przez kasztanowy kolor
oczu. G³os jej brzmia³ nieska¿on¹ melodi¹ z New Jersey. Inaczej ni¿ Dean-
na,niespêdzi³adzieciñstwaw spokojnympodmiejskimdomkuwróddrzew,
ale w g³onym mieszkaniu w Atlantic City w New Jersey, z dwukrotnie roz-
wiedzion¹ matk¹ i zmieniaj¹cymi siê ekipami przyrodniego rodzeñstwa.
£yknê³a piwa imbirowego i szklank¹ pokaza³a na ekran. Ruch by³
leniwy jak ziewniêcie.
 Zawsze wygl¹dasz tak wietnie przed kamer¹! Ja na wideo przy-
pominam pêkatego kar³a.
 Mia³am zrobiæ wywiad z matk¹ ofiary.  Deanna wsta³a i wcisn¹w-
szy rêce w kieszenie d¿insów, zaczê³a przechadzaæ siê nerwowo po po-
koju.  Nie odpowiada³a na telefony, wiêc, jako dobry reporter, wyszpe-
ra³am jej adres. Nie otwierali drzwi. Zas³ony zaci¹gniête. Czai³am siê na
zewn¹trz z band¹ innych dziennikarzy przez prawie godzinê. Czu³am
siê jak hiena cmentarna.
 Powinna przyj¹æ do wiadomoci, ¿e okrelenia hiena i repor-
ter to synonimy.  Lecz Deanna siê nie rozemia³a. Fran zna³a te nie-
spokojne ruchy; poczucie winy. Odstawi³a szklankê i wskaza³a palcem
na fotel.  Okay. Siadaj i wys³uchaj rady cioci Fran.
 Nie mogê wys³uchaæ na stoj¹co?
 W ¿adnym wypadku.  Fran chwyci³a Deannê za rêkê i poci¹-
gnê³a na sofê. Pomimo ró¿nic w wychowaniu i usposobieniu, by³y przy-
jació³kami od pocz¹tku studiów w collegeu. Fran ju¿ z tuzin razy by³a
wiadkiem jak u Deanny wybucha ta wojna miêdzy intelektem a ser-
cem.  W porz¹dku. Pytanie numer jeden: dlaczego posz³a do Yale?
 Bo dosta³am stypendium.
 Nie za³amuj mnie, Einsteinie. W jakim celu ty i ja posz³ymy do
collegeu?
 Ty posz³a, ¿eby podrywaæ facetów.
 To by³a drobna korzyæ uboczna.  Fran zmru¿y³a oczy.  Prze-
stañ graæ na zw³okê i odpowiedz na pytanie.
Deanna westchnê³a, uznaj¹c swoj¹ pora¿kê.
29
 Posz³ymy na studia, ¿eby zostaæ dziennikarkami i dostaæ dobrze
p³atne i eksponowane posady w telewizji.
 Odpowied absolutnie bezb³êdna. Czy nam siê uda³o?
 W pewnym sensie. Mamy dyplomy. Ja jestem reporterk¹ w CBC,
a ty szefem produkcji Rozmów kobiet na kablówce.
 Doskona³e pozycje wyjciowe. A teraz, czy ju¿ zapomnia³a o s³yn-
nym Planie Piêcioletnim Deanny? Jeli tak, to jestem pewna, ¿e ma-
szynopis masz tam, w biurku.
Deanna rzuci³a okiem na swoj¹ dumê i radoæ, jedyny ³adny mebel, któ-
ry naby³a odk¹d przenios³a siê do Chicago. Wypatrzy³a to liczne, stare biur-
ko w stylu królowej Annyna jakiej aukcji. A Fran mia³a racjê. Maszynopis
planu kariery zawodowej Deanny le¿a³ w górnej szufladzie. Z kopi¹.
Od czasów studiów plan uleg³ pewnej modyfikacji. Fran wysz³a za
m¹¿, przenios³a siê do Chicago i namówi³a swoj¹ kole¿ankê z pokoju
w akademiku, ¿eby przyjecha³a i spróbowa³a szczêcia.
 Rok Pierwszy  recytowa³a Deanna  praca przed kamer¹ w Kan-
sas City.
 Zrobione.
 Rok Drugi: posada w CBC w Chicago.
 Zaliczone.
 Rok Trzeci: ma³y, gustowny w³asny kawa³ek w dzienniku.
 Mamy aktualnie K¹cik Deanny  powiedzia³a Fran i wznios³a na
jego czeæ toast piwem imbirowym.
 Rok Czwarty: prezenterka wiadomoci wieczornych. W Chicago.
 Co ju¿ kilkakrotnie robi³a, w zastêpstwie.
 Rok Pi¹ty: moje tamy i migawki trafiaj¹ do Ziemi wiêtej: No-
wego Jorku.
 Tam nikt nie bêdzie w stanie oprzeæ siê reprezentowanej przez
ciebie kombinacji stylu, telegenicznoci i szczeroci, oczywicie pod wa-
runkiem, ¿e przestaniesz siê zamêczaæ w¹tpliwociami.
 Masz racjê, ale...
 ¯adnych ale.  Co do tego, Fran by³a twarda. Wydatkowa³a nieco
energii, któr¹ zwyk³a gospodarowaæ tak oszczêdnie, k³ad¹c stopê na sto-
liku do kawy.  To co robisz, to dobra robota, Dee. Ludzie rozmawiaj¹
z tob¹, bo umiesz im wspó³czuæ. U dziennikarza to zaleta, nie wada.
 Ale przez to nie piê po nocach.  Rozgor¹czkowana i nagle zmê-
czona Deanna odgarnê³a w³osy. Podkurczy³a nogi i w zamyleniu rozgl¹-
da³a siê po pokoju.
Zajmowa³ go sfatygowany stó³ z krzes³ami, które trzeba bêdzie
wymieniæ, wystrzêpiony chodnik, jeden solidny fotel, który kaza³a obiæ
30
miêkkim szarym materia³em. Tylko lni¹ce biurko odbija³o od reszty, b³ysz-
cz¹ce wiadectwo jakiego tam sukcesu. Wszystko jednak mia³o swoje
miejsce; parê bibelotów rozstawi³a w sposób starannie przemylany.
To schludne mieszkanko nie by³o szczytem jej marzeñ, ale jak Fran
s³usznie zauwa¿y³a, zapewnia³o doskona³¹ pozycjê wyjciow¹. A ona
by³a zdecydowana ruszyæ do przodu. Zarówno w ¿yciu osobistym, jak
i w pracy zawodowej.
 Czy pamiêtasz jak wtedy, w collegeu, wyobra¿a³ymy sobie, ja-
kie to bêdzie fascynuj¹ce ganiaæ za karetkami pogotowia, wypytywaæ
wielokrotnych morderców, pisaæ ciête teksty, które przykuj¹ uwagê wi-
dzów? No, i mam to.  Deanna westchnê³a, znów wsta³a i zaczê³a siê
przechadzaæ.  Ale za to trzeba p³aciæ.  Przerwa³a na chwilê, podnios³a
ma³e porcelanowe puzderko, po³o¿y³a z powrotem.  Angela wspomi-
na³a, ¿e gdybym chcia³a, mog³abym zostaæ u niej szefem redakcji, a to
oznacza nazwisko w czo³ówce programu i znaczn¹ podwy¿kê.
Nie chc¹c wywieraæ wp³ywu na przyjació³kê, Fran wydê³a wargi i sta-
ra³a siê nadaæ swojemu g³osowi obojêtny ton.
 I rozwa¿asz to?
 Za ka¿dym razem, kiedy o tym mylê, uwiadamiam sobie, ¿e mu-
sia³abym porzuciæ kamerê.  Deanna rozemia³a siê niepewnie i potrz¹-
snê³a g³ow¹.  Brakowa³oby mi tej czerwonej lampki. Teraz widzisz,
w czym ca³y problem.  Przysiad³a na porêczy sofy. Oczy znów jej b³ysz-
cza³y od t³umionego podniecenia.  Nie chcê byæ redaktorem u Angeli.
Nawet nie wiem, czy interesuje mnie jeszcze Nowy Jork. Mylê, ¿e chcê
mieæ swój w³asny program. Taki, który bêdzie emitowany przez sto dwa-
dziecia stacji. Chcê mieæ dwadziecia procent ogl¹dalnoci. Chcê byæ
na ok³adce TV Guide.
Fran umiechnê³a siê.
 Wiêc co ciê powstrzymuje?
 Nic!  Deanna poczu³a siê pewniejsza, kiedy powiedzia³a to na
g³os. Obróci³a siê i opar³a bose stopy na poduszce kanapy.  Mo¿e to
bêdzie Rok Siódmy, albo Ósmy, jeszcze siê nad tym nie zastanawia³am.
Lecz chcê tego i mogê to zrobiæ. Ale  odetchnê³a  to znaczy, ¿e
trzeba polowaæ na sensacjê wród ³ez i cierpienia, dopóki siê nie doro-
biê mocnej pozycji.
 Rozszerzony Plan Kariery Zawodowej Deanny Reynolds.
 W³anie.  Cieszy³a siê, ¿e Fran to rozumie.  Mylisz, ¿e zwario-
wa³am?
 Kochana, mylê, ¿e ka¿dy z takim precyzyjnym umys³em jak twój,
z twoj¹ prezencj¹ i twoj¹ powci¹gliw¹, lecz siln¹ ambicj¹ zdobêdzie
6 Nora Roberts Prywatne skandale
7 Czêæ pierwsza Nadszed³ ju¿ czas  powiedzia³ Mors  pogawêdziæ o wielu sprawach. Lewis Carroll
9 Chicago, 1994 N oc by³a bezksiê¿ycowa, ale Deanna czu³a siê w tej chwili jak bohaterka s³ynnej sceny z filmu W samo po³udnie. Bez trudu potrafi³a sobie wyobraziæ siebie jako Garyego Coopera, cz³o- wieka o kamiennej twarzy, który z godnoci¹ szykuje siê do rozprawy z mciwym rewolwerowcem. Do diab³a, pomyla³a, Chicago to przecie¿ moje miasto. Angela ju¿ tu nie mieszka. Podejrzewa³a, ¿e pomys³, by spotkaæ siê w tym samym studiu, w któ- rym obie wst¹pi³y na strom¹ i zdradliw¹ cie¿kê kariery, wynika³ z upodobania Angeli do dramatycznych efektów. Lecz teraz to studio nale¿y do Deanny i to jej program przyci¹ga widzów, o czym wiadcz¹ wskaniki ogl¹dalnoci. Angela nic na to nie mo¿e poradziæ, chyba ¿e uda³oby siê jej wskrzesiæ Elvisa i nak³oniæ, aby przed publicznoci¹ w stu- diu odpiewa³ Heartbreak Hotel. Kiedy sobie to wyobrazi³a, przez usta przemkn¹³ jej niezbyt weso³y umieszek. Angela to przeciwnik, którego nie wolno lekcewa¿yæ. Nie cof- nie siê przed niczym, byle tylko jej codzienny talk show by³ popularny. Tym razem jednak ¿aden as z rêkawa nie przyniesie Angeli wygra- nej. Nie doceni³a Deanny Reynolds. Niech sobie ujawnia tajemnice i grozi skandalem, ile dusza zapragnie. Nic, co mo¿e mieæ do powiedze- nia, nie zmieni planów Deanny. Wys³ucha jej jednak. Mo¿e nawet po raz ostatni pójdzie z ni¹ na kom- promis. Mog³aby zaoferowaæ jeli nie przyjañ, to przynajmniej czujne
10 zawieszenie broni. Nadzieja na to, ¿e uda siê przejæ do porz¹dku dziennego nad wszystkim, co by³o, i nad t¹ ca³¹ wrogoci¹ by³a nik³a. Ale nadziei ni- gdy nie wolno traciæ. Dopóki zostanie choæby jej cieñ. Deanna wprowadzi³a wóz na parking przed gmachem CBC. W ci¹gu dnia by³by zat³oczony samochodami techników, redaktorów, re¿yserów, gwiazd, sekretarek i sta¿ystów. Deannê podwióz³by jej kierowca, ¿eby nie mia³ak³opotówz parkowaniem.Wewn¹trzwielkiego,bia³egobudynkuwrza- ³aby praca: nad Wiadomociami o siódmej rano, o dwunastej, pi¹tej po po³u- dniu i dziesi¹tej wieczorem, nad Gotuj razem z nami Bobbyego Marksa, nad cotygodniowym Pod podszewk¹ Finna Rileya i talk show, który zapew- ni³ sobie najwy¿szy wskanik ogl¹dalnoci w kraju  Godzin¹ Deanny. Teraz jednak, tu¿ po pó³nocy, parking by³ prawie pusty. Sta³o kilka wozów nocnej za³ogi, która pe³ni dy¿ur w newsroomie, wyczekuj¹c na wiadomoæ, ¿e co siê wydarzy³o w jakim zak¹tku wiata i ma nadziejê, ¿e nowe wojny nie wybuchn¹ do koñca nocnej zmiany. Deanna ¿a³owa³a, ¿e nie jest teraz gdzie indziej, wszystko jedno gdzie. Zgasi³a silnik i przez chwilê po prostu siedzia³a, ws³uchuj¹c siê w noc, w szum samochodów na ulicy po lewej, w dudnienie potê¿nej aparatury klimatyzacyjnej, która zapewnia³a w gmachu odpowiedni¹ dla kosztow- nego sprzêtu temperaturê. Zanim stanie twarz¹ w twarz z Angel¹, musi zapanowaæ nad emocjami. W pracy zawodowej emocje by³y jej sprzymierzeñcem, panowa³a nad nimi. Co innego teraz. By³y tak silne i tak sprzeczne ze sob¹. Nawet po tym wszystkim, co zasz³o, trudno zapomnieæ, ¿e kobieta, z któr¹ ma siê spotkaæ, to ta sama Angela, któr¹ niegdy podziwia³a i szanowa³a. I której ufa³a. Poza tym Angela by³a specjalistk¹ od grania na emocjach. Problem De- anny (a jak twierdzi³o wielu  jej talent) polega³ na tym, ¿e nie potrafi³a ukrywaæ swoich uczuæ. Wystarczy³o na ni¹ spojrzeæ; cokolwiek prze¿ywa³a, odbija³o siê jak w lustrze w jej szarych oczach, uwidacznia³o w sposobie trzymaniag³owyalbow grymasieust.Mówiono,¿ew³aniedlategoniemo¿na jej siê oprzeæ, ¿e to jest jej broñ. Nerwowym ruchem obróci³a ku sobie lu- sterko wsteczne. Tak, w oczach widaæ iskry gniewu, ¿yw¹ urazê, zadawnio- ny ¿al. W koñcu by³y kiedy przyjació³kami. Albo prawie przyjació³kami. Oczekiwanie sprawia³o jej jednak przyjemnoæ. To sprawa dumy. D³ugo na to czeka³a. Umiechaj¹c siê lekko, Deanna wyjê³a pomadkê i starannie uszmin- kowa³a usta. Nie mo¿na iæ na pojedynek z tak gron¹ rywalk¹ bez choæby takiej tarczy. Zadowolona, ¿e rêka jej nie drgnê³a, wrzuci³a pomadkê do torebki i wysiad³a z samochodu. Wdychaj¹c balsamiczne nocne powie- trze, zada³a sobie pytanie: Jeste spokojna, Deanno?
11 Nie, co to, to nie, pomyla³a. Pracuje na wysokich obrotach. Co z te- go, ¿e paliwem s¹ nerwy. Zatrzasnê³a za sob¹ drzwiczki samochodu i ruszy³a przez parking. Wyci¹gnê³a z torebki plastikowy identyfikator i wsunê³a w szczelinê au- tomatycznego zamka obok tylnych drzwi. W chwilê póniej zamigota³o zielone wiate³ko, daj¹c znak, ¿e mo¿na nacisn¹æ klamkê i pchn¹æ ciê¿- kie skrzyd³o. Zapali³a wiat³o na schodach i drzwi za ni¹ zamknê³y siê automatycznie. Ciekawe, ¿e Angela nie przyjecha³a wczeniej. Powinna by³a wyna- j¹æ samochód z kierowc¹. Teraz, po przeprowadzce do Nowego Jorku, Angela nie mia³a w Chicago sta³ego kierowcy. Deanna zdziwi³a siê, nie widz¹c limuzyny na parkingu. Angela zawsze, ale to zawsze, by³a na czas. To jedna z tych rzeczy, które Deanna u niej szanowa³a. Stukot obcasów na schodach odbija³ siê g³uchym echem. Kiedy wsu- wa³a identyfikator w szczelinê kolejnego zamka, przemknê³o jej przez myl pytanie: Kogo Angela przekupi³a, zastraszy³a albo uwiod³a, ¿eby dostaæ przepustkê do studia? Jeszcze nie tak dawno temu Deanna biega³a têdy z szeroko otwartymi oczami, pe³na entuzjazmu, gotowa niczym ch³opak na posy³ki, na ka¿de skinienie Angeli. By³a jak wierny pies, gorliwy i wyczekuj¹cy na najdrob- niejsz¹ choæby pochwa³ê. I, jak ka¿dy inteligentny pies, uczy³a siê. A kiedy przysz³a zdrada, ból zawodu, kiedy ³uski spad³y jej z oczu  zamiast skamleæ, prêdko wyliza³a siê z ran i zaczê³a wykorzystywaæ to wszystko, czego siê nauczy³a  a¿ wreszcie uczeñ przerós³ mistrza. Nic dziwnego, ¿e zadawniona uraza, tak d³ugo t³umiona, rozgorza³a znów pe³nym p³omieniem. Tym razem, pomyla³a, spotkam siê z ni¹ na moim w³asnym boisku, na moich w³asnych warunkach. Naiwn¹ panien- kê z Kansas rozpiera³a ochota, ¿eby pokazaæ, ¿e mocno stoi na nogach. Mo¿e, gdy siê z ni¹ zmierzy, atmosfera siê wreszcie oczyci. Spotka- j¹ siê jak równy z równym. Tego, co zasz³o miêdzy nimi w przesz³oci, nie mo¿na zapomnieæ, ale zawsze mo¿na siê z tym pogodziæ i spojrzeæ w przysz³oæ. Deanna wsunê³a przepustkê w kolejn¹ szczelinê, przy wejciu do stu- dia. wiate³ko zamigota³o zielono. Pchnê³a drzwi i wesz³a w ciemnoæ. Studio by³o puste. No i dobrze. To, ¿e przyby³a jako pierwsza, daje jej przewagê. Bêdzie gospodyni¹ podejmuj¹c¹ we w³asnym domu niezbyt mile widzianego go- cia. Je¿eli mo¿na nazwaæ domem miejsce, w którym dziewczyna wyrasta na kobietê, zdobywa wiedzê i walczy, to studio by³o jej domem.
12 Z lekkim umiechem siêgnê³a w ciemnoci do w³¹cznika jupiterów górnej rampy. Wydawa³o jej siê, ¿e us³ysza³a co jakby szept, który led- wie naruszy³ g³êbok¹ ciszê. Jakie gwa³towne przeczucie zak³óci³o na- strój oczekiwania. Uczucie, ¿e nie jest sama. Angela, pomyla³a, przyciskaj¹c w³¹cznik. W chwili gdy reflektory zab³ys³y, inne wiat³a, janiejsze, olepiaj¹- ce eksplodowa³y w jej g³owie. Zast¹pi³ je natychmiast ból i zapad³a siê w ciemnoæ. Jêcz¹c, z trudem odzyskiwa³a przytomnoæ. Jej g³owa, ciê¿ka od bólu, zwisa³a z oparcia fotela. Oszo³omiona i zdezorientowana podnios³a rêkê do miejsca, gdzie bola³o najbardziej. Cofnê³a palce. By³y zakrwawione. Zebra³a siê w sobie i stwierdzi³a z os³upieniem, ¿e siedzi w swoim w³asnym fotelu, w scenografii do w³asnego programu. Czy¿by przeoczy³a wejcie na antenê? Pó³przytomnie wpatrywa³a siê w b³yskaj¹c¹ czerwo- n¹ lampk¹ kamerê. Lecz w studiu nie by³o publicznoci, nie by³o techników uwijaj¹- cych siê poza zasiêgiem kamer. Chocia¿ jupitery jarzy³y siê, promieniu- j¹c znajomym ciep³em, nie nadawano ¿adnego programu. Mia³a siê spotkaæ z Angel¹, przypomnia³a sobie. Obraz przed oczami znów jej siê zam¹ci³, jak lustro wody, gdy w nie wrzuciæ kamyk. Zamruga³a, ¿eby odzyskaæ zdolnoæ widzenia. Wtedy jej wzrok pad³ na dwa obrazy na monitorze. Ujrza³a siebie, blad¹, o szkli- stym spojrzeniu. I, ze zgroz¹, zobaczy³a swojego gocia  tu¿ obok. Angela. Jedwabna ró¿owa suknia ozdobiona guzikami z pere³. Takie same per³y zwisaj¹ sznurami z jej szyi i gronami z uszu. Angela. Z³ote w³osy zaczesane miêkko, nogi skrzy¿owane, rêce splecione razem na prawej porêczy fotela. To Angela. Tak, nie ma mowy o pomy³ce. Chocia¿ jej twarz przesta- ³a istnieæ. Ró¿owy jedwab zbryzgany krwi¹. Stru¿ki krwi sp³ywaj¹ powoli z miejsca, gdzie kiedy by³a ta piêkna i inteligentna twarz. Wtedy Deanna zaczê³a krzyczeæ.
13 1 Chicago, 1990 P iêæ, cztery, trzy... Deanna umiechnê³a siê do kamery ze swojego k¹cika w sce- nografii do Wiadomoci po³udniowych.  Dzisiejszym gociem jest nasz krajan, Jonatan Monroe, autor opublikowanej w³anie ksi¹¿ki pod tytu³em Chcê tego, co mi siê nale¿y.  Podnios³a tomik z ma³ego okr¹g³ego stolika ustawionego miêdzy fote- lami i pokaza³a do kamery numer dwa.  Jonatanie, da³e swojej ksi¹¿ce podtytu³ Zdrowy egoizm. Co zainspirowa³o ciê do zajêcia siê cech¹, któ- r¹ wiêkszoæ ludzi uwa¿a za wadê?  Jakby tu powiedzieæ, Deanno  Niski mê¿czyzna o szerokim umiechu zachichota³ nerwowo, zlany potem w ¿arze reflektorów.  Chcia³em dostaæ to, co mi siê nale¿y. Dobra odpowied, pomyla³a, ale trzeba z niego wyci¹gn¹æ trochê wiêcej.  A któ¿ by nie chcia³, tak z rêk¹ na sercu?  Stara³a siê go rozlu- niæ, niech poczuje w niej kumpla.  Jonatanie, twierdzisz w swojej ksi¹¿- ce, ¿e zdrowy egoizm jest t³umiony przez rodziców i opiekunów ju¿ od okresu niemowlêctwa.  W³anie.  Przylepiony szeroki umiech, w oczach panika. Deanna przysunê³a siê delikatnie i po³o¿y³a swoj¹ d³oñ na jego ze- sztywnia³ych palcach, poza zasiêgiem kamery. Z jej oczu bije zaintere- sowanie, dotyk komunikuje poparcie.  Uwa¿asz, ¿e doroli, którzy wymagaj¹ od dzieci, ¿eby siê dzieli³y za- bawkami z innymi dzieæmi, zniekszta³caj¹ w ten sposób zdrowe naturalne
14 zachowania?  cisnê³a go za rêkê dla dodania otuchy.  Czy nie wydaje ci siê, ¿e dzielenie siê z innymi to podstawa dobrego wychowania?  Absolutnie nie.  I zacz¹³ wyjaniaæ dlaczego. Trochê siê od cza- su do czasu zacina³, ale uda³o jej siê g³adko zamaskowaæ niezrêcznoci i doprowadziæ szczêliwie do fina³u w ci¹gu trzech minut i piêtnastu se- kund, które mieli do dyspozycji.  Przedstawilimy ksi¹¿kê Jonatana Monroea Chcê tego, co mi siê nale¿y. Do nabycia w ksiêgarniach. Dziêkujemy bardzo, ¿e zechcia³e nas odwiedziæ, Jonatanie.  Ca³a przyjemnoæ po mojej stronie. Przy okazji wspomnê, ¿e aktu- alnie pracujê nad nastêpn¹ ksi¹¿k¹. Rzecz traktuje o zdrowej agresji.  A wiêc, powodzenia. Za chwilê dalszy ci¹g Wiadomoci po³udnio- wych. Zaczê³a siê reklama, a ona umiechnê³a siê do Jonatana.  By³e wietny. Cieszê siê, ¿e mog³e przyjæ.  Mam nadziejê, ¿e nie wypad³em le.  Kiedy zdejmowano mu mikrofon, wyci¹gn¹³ chusteczkê i wytar³ spocone czo³o.  To mój pierw- szy wystêp w telewizji.  Wypad³e wietnie. To wzbudzi du¿e zainteresowanie twoj¹ ksi¹¿k¹.  Tak mylisz?  Na pewno. Mogê prosiæ o dedykacjê? Rozpromieniony, wzi¹³ ksi¹¿kê i pióro, które mu poda³a.  Bardzo mi pomog³a, Deanno. Dzi rano udziela³em wywiadu w ra- dio. Prezenter nawet nie przeczyta³ streszczenia na ok³adce. Wziê³a ksi¹¿kê z autografem i wsta³a. Mylami by³a ju¿ przy swoim stanowisku prezenterki Wiadomoci po drugiej stronie studia.  Co takiego ka¿dego by zniechêci³o. Jeszcze raz dziêkujê  po- wiedzia³a, podaj¹c mu rêkê.  Mam nadziejê, ¿e zg³osisz siê ze swoj¹ nastêpn¹ ksi¹¿k¹.  Bardzo chêtnie.  Ale Deanna ju¿ odesz³a, klucz¹c zgrabnie wród pl¹cz¹cych siê po pod³odze kabli, ¿eby zaj¹æ swoje miejsce przy pulpicie. Wsunê³a ksi¹¿kê pod blat i przypiê³a mikrofon do klapy czerwonej sukni.  Kolejny maniak  skomentowa³ swoim zwyczajem jej partner, Roger Crowell.  Bardzo sympatyczny.  Ty wszystkich uwa¿asz za sympatycznych.  Roger wyszczerzy³ zêby do kieszonkowego lusterka i poprawi³ krawat. wietnie prezento- wa³ siê na wizji; dojrza³a, wzbudzaj¹ca zaufanie twarz, przyprószone siwizn¹ skronie.  Zw³aszcza maniaków.  Dlatego ciê lubiê, Rog.
15 Wród kamerzystów rozleg³ siê chichot. Jak¹kolwiek ripostê mia³ w za- nadrzu Roger, nie dane mu by³o jej wyg³osiæ, bo realizator da³ znak, ¿eby zaczynaæ. Teleprompter ruszy³, Roger umiechn¹³ siê do kamery i poda³ lek- k¹koñcow¹wiadomoæo narodzinachtygrysichblini¹tw miejscowymzoo.  To wszystko na dzi w Wiadomociach po³udniowych. Nastêpna po- zycja w naszym programie to Gotuj razem z nami. Mówi³ Roger Crowell.  I Deanna Reynolds. Do zobaczenia jutro. Kiedy muzyka na zakoñczenie przebrzmia³a w s³uchawce, Deanna zwróci³a siê z umiechem do Rogera.  Jeste uroczy, kolego. To ty napisa³e ten kawa³ek o tygryskach. Pe³no na nim twoich odcisków palców. Zaczerwieni³ siê trochê, ale odpar³:  Po prostu dajê im to, czego chc¹, z³otko.  No, to fajrant.  Realizator programu prostowa³ ramiona.  Fajnie posz³o, moi drodzy.  Dziêki, Jack  Deanna ju¿ odpina³a mikrofon.  Hej,mo¿ebywrzuci³aconaruszt?Rogermia³wilczyapetyti zwal- cza³ skutki swojej mi³oci do jedzenia za pomoc¹ ostrego codziennego tre- ningu. ¯aden zbyteczny funt nie uszed³by bezlitosnemu oku kamery.  Nie mogê. Mam robotê. Roger podniós³ siê. Poni¿ej nieskazitelnej we³nianej granatowej marynarki mia³ na sobie parê kolorowych bermudów.  Tylko nie mów, ¿e dla tej pi³y ze studia B.  Dobrze, nie powiem.  W jej oczach pojawi³ siê cieñ irytacji.  Hej, Dee!  Roger zrówna³ siê z ni¹ przy krawêdzi podestu.  Nie daj siê zwariowaæ.  Kto powiedzia³, ¿e mi to grozi?  Nikt. Wystarczy spojrzeæ.  Zeszli z podestu, na którym ustawione by³y lni¹ce meble scenografii do Wiadomoci, na porysowan¹ drewnian¹ pod³ogê i przeciskali siê wród kamer i kabli. Razem pchnêli drzwi stu- dia.  Dajesz siê zwariowaæ. To widaæ. Masz tê bruzdê miêdzy brwiami. Spójrz.  Poprowadzi³ j¹ za ramiê do garderoby. Zapali³ wiat³o i ustawi³ przed lustrem. Sam stan¹³ za jej plecami.  Widzisz, wci¹¿ jeszcze jest. wiadomie wyg³adzi³a czo³o i umiechnê³a siê.  Nic nie widzê.  Wiêc pozwól, ¿e ja ci powiem, co widzê: marzenie ka¿dego mê¿- czyzny o dziewczynie z s¹siedztwa. Delikatny, czysty, zdrowy seks.  Na jej karc¹ce spojrzenie wyszczerzy³ zêby w umiechu.  To jest to, co siê liczy na wizji, dziewczyno. Te wielkie niewinne oczy, brzoskwi- nie i mietanka. Niez³e kwalifikacje na reporterkê telewizyjn¹.
16  A co z inteligencj¹?  odpar³a.  Styl, wyczucie.  Jestemy gadaj¹cymi obrazkami  skrzywi³ siê w umiechu, który pog³êbi³ bruzdy mimiczne wokó³ oczu. Nikt w telewizji nie omieli³by siê nazwaæ ich zmarszczkami.  S³uchaj, moja poprzednia partnerka by³a kompletn¹ s³odk¹ idiotk¹. Koafiura, sztuczne zêby. Bardziej siê przej- mowa³a tym, jak wygl¹daj¹ jej rzêsy, ni¿ tym, co czyta.  A teraz prowadzi dziennik w stacji numer dwa w Los Angeles.  Deanna wiedzia³a, jak siê krêci ten biznes. Och, dobrze wiedzia³a. Ale nie mia³a obowi¹zku siê z tym zgadzaæ.  Ludzie gadaj¹, ¿e przygoto- wuj¹ j¹ do sieci ogólnokrajowej.  To jest gra. Osobicie doceniam, ¿e mam przy pulpicie kogo z g³o- w¹ na karku, ale nie zapominajmy, kim jestemy.  Wydawa³o mi siê, ¿e jestemy dziennikarzami.  Dziennikarzami telewizyjnymi. Masz buziê w sam raz do kamery, buziê, z której mo¿na wyczytaæ ka¿d¹ twoj¹ myl, wszystko, co czujesz. Tylko, ¿e poza wizj¹ te¿ jeste taka, a przez to wra¿liwa na ciosy. Takie wiejskie dziewczê jak ty to dla baby w rodzaju Angeli kaszka z mlecz- kiem.  Nie pochodzê ze wsi.  Jej g³os by³ osch³y jak pustynia na rodko- wym Zachodzie.  Ale mog³aby.  cisn¹³ j¹ przyjanie za ramiona.  Kto jest two- im najlepszym kumplem, Dee? Westchnê³a i przewróci³a oczami.  Oczywicie, ¿e ty, Rogerze.  Strze¿ siê Angeli.  S³uchaj, wiem, ¿e cieszy siê opini¹ osoby wybuchowej...  Cieszy siê opini¹ twardej jak stal dziwki. Odsun¹wszy siê od Rogera, Deanna otworzy³a s³oiczek mleczka ko- smetycznego, ¿eby zmyæ ciê¿ki studyjny makija¿. Nie chce wyró¿niaæ nikogo z ludzi, z którymi pracuje. Nie chce, ¿eby konkurowali o jej czas. Nie chce byæ zmuszana do wybierania miêdzy nimi. Ju¿ i tak z trudem godzi swoje obowi¹zki w newsroomie i w studiu z przys³ugami, jakie wiadczy Angeli. Przecie¿ to tylko przys³ugi, nic wiêcej.  Mogê powiedzieæ tylko tyle, ¿e dla mnie jest wyj¹tkowo mi³a. Po- doba jej siê to, co robiê w Wiadomociach i K¹ciku Deanny i zapropo- nowa³a, ¿e pomo¿e mi poprawiæ styl.  Wykorzystuje ciê.  Uczy mnie  sprostowa³a, wyrzucaj¹c zu¿yte waciki. Jej ruchy by³y szybkie i sprawne. Trafia³a w sam rodek pojemnika na mieci jak stary koszykarz.  Nie bez powodu Angela robi najpopularniejszy program na
172 – Prywatne skandale rynku. Niuanse tego biznesu, których musia³abym siê uczyæ latami, z³a- piê u niej w parê miesiêcy.  I naprawdê s¹dzisz, ¿e da ci uszczkn¹æ tego tortu? Zrobi³a nad¹san¹ minê, bo oczywicie chcia³a kawa³ek tego tortu. Du¿y kawa³. Zdrowy egoizm, pomyla³a i zachichota³a w duchu.  Przecie¿ z ni¹ nie konkurujê.  Na razie.  Ale to jedynie kwestia czasu, by³ tego pewien. A¿ dziw, ¿e Angela nie zauwa¿y³a tej ambicji, która czai siê w oczach Deanny. No tak, pomyla³, mi³oæ w³asna zalepia. Wiedzia³ co o tym.  Ma³a przyja- cielska rada. Nie dawaj jej do rêki ¿adnej broni.  Rzuci³ jeszcze okiem na Deannê, która wprawnie robi³a zwyk³y makija¿. Mo¿e i naiwna, myla³, ale za to uparta. Widaæ to by³o po zarysie ust i podbródka.  Muszê jeszcze dopracowaæ parê kawa³ków.  Poci¹gn¹³ j¹ lekko za w³osy.  Do jutra.  Okay. Zosta³a sama. Puka³a kredk¹ do powiek w blat toaletki. Nie puszcza- ³a mimo uszu wszystkiego, co mówi³ Roger. Angela Perkins to z pewno- ci¹ twarda sztuka  du¿o wymaga i otrzymuje wszystko. Jej, Deannie, to siê op³aca³o. Program U Angeli by³ od szeciu lat w dystrybucji sie- ciowej, stacje siê o niego bi³y, od ponad trzech lat zajmowa³ niekwestio- nowane pierwsze miejsce pod wzglêdem ogl¹dalnoci. Poniewa¿ zarówno U Angeli, jak i Wiadomoci po³udniowe by³y emi- towane ze studiów CBC, Angela mog³a wywieraæ pewne naciski, ¿eby Deanna mia³a trochê czasu, który mog³aby jej powiêciæ. A poza tym by³a dla niej wyj¹tkowo mi³a. Okazywa³a ¿yczliwoæ i chêtnie dzieli³a siê w³asnymi dowiadczeniami, co zdarza³o siê rzadko w opanowanym przez wspó³zawodnictwo telewizyjnym wiatku. Czy to naiwnoæ, wierzyæ w bezinteresown¹ ¿yczliwoæ? Deanna tak nie uwa¿a³a. Nie by³a te¿ na tyle g³upia, by s¹dziæ, ¿e ¿yczliwoæ zawsze bywa odwzajemniana. W zamyleniu wziê³a szczotkê podpisan¹ jej imieniem i zaczê³a cze- saæ swoje czarne, d³ugie do ramion w³osy. Teraz, bez charakteryzacji koniecznej do wystêpu przed kamer¹, mia³a cerê jasn¹ jak porcelana, co przy atramentowej czerni w³osów i ciemnych, lekko skonych oczach, stwarza³o nieco dramatyczny kontrast. ¯eby go pog³êbiæ, pomalowa³a usta g³êbok¹ czerwieni¹. Zadowolona, zrêcznym ruchem zwi¹za³a w³osy w koñski ogon. Nigdy nie mia³a zamiaru wspó³zawodniczyæ z Angel¹. Mia³a jednak nadziejê wykorzystaæ to, czego siê od niej uczy, i przyspieszyæ w³asn¹ karierê. Mo¿e dostanie siê do 20/20. A kto wie, nie mo¿na tego ca³kowi- cie wykluczyæ, ¿e uda jej siê kiedy rozwin¹æ cotygodniowy K¹cik
18 Deanny w dzienniku po³udniowym i przekszta³ciæ go w samodzielny, pe³- nometra¿owy talk show, rozpowszechniany przez wiele stacji. Ale na- wet to nie by³oby ¿adn¹ konkurencj¹ dla Angeli, królowej tego rynku. Lata dziewiêædziesi¹te s¹ otwarte na rozmaite style i rozmaite wido- wiska. Jeli ma siê jej udaæ, to tylko dlatego, ¿e nauczy³a siê czego od mistrzyni. Zawsze bêdzie za to Angeli wdziêczna.  Jeli temu skurwielowi wydaje siê, ¿e mu to odpuszczê, to siê nie- le zdziwi.  Angela Perkins rzuci³a wciek³e spojrzenie na odbicie swo- jego szefa produkcji w lustrze garderoby.  Zgodzi³ siê na udzia³ w pro- gramie, ¿eby zrobiæ szum wokó³ swojego nowego albumu. Co za co, Lew. Dajemy mu darmow¹ reklamê na ca³y kraj, to mo¿e, do cholery, odpowiedzieæ na parê pytañ o te jego kombinacje podatkowe.  Nie powiedzia³, ¿e nie odpowie, Angelo.  Ból g³owy za oczami, jaki przeladowa³ czêsto Lew McNeila, nie by³ jeszcze tak silny, by po- zbawiæ go nadziei, ¿e minie.  Powiedzia³ tylko, ¿e nie mo¿e podaæ szcze- gó³ów, dopóki sprawa jest w toku. Wola³by, ¿eby raczej skoncentrowa- ³a siê na jego karierze zawodowej.  Nie zasz³abym daleko, gdybym pozwala³a dyktowaæ gociom, o czym ma byæ program, no nie?  Znów zaklê³a soczycie i odwróci³a siê, ¿eby warkn¹æ na fryzjerkê.  ci¹gnij mi w³osy jeszcze raz, z³otko, bo bêdziesz w³asnym jêzykiem przylizywaæ te kosmyki.  Przepraszam, pani Perkins, ale ma pani trochê za krótkie w³osy  Ma byæ dobrze i koniec.  Angela znów spojrza³a na swoje odbi- cie i wiadomie rozluni³a rysy. Wiedzia³a, ¿e relaks miêni twarzy przed wystêpem jest bardzo wa¿ny, niezale¿nie od tego jak jest napompowana adrenalin¹. Kamera zauwa¿y ka¿d¹ zmarszczkê, ka¿d¹ fa³dkê. Jak daw- ny przyjaciel, z którym kobieta umawia siê na lunch. Zaczê³a wiêc od- dychaæ g³êboko i zamknê³a na chwilê oczy, daj¹c w ten sposób znak sze- fowi produkcji, ¿eby zamilk³. Kiedy otworzy³a je znów, by³y jasne i czyste, skrz¹cy siê b³êkitem brylant w oprawie jedwabistych rzês. I umiecha³a siê, kiedy fryzjerka zaczesywa³a jej w³osy do góry, tworz¹c z nich faluj¹c¹ blond aureolê. Bardzo jej w tym do twarzy. Fryzura wyszu- kana, ale bez przesady. Szykowna, ale nie wystudiowana. Angela sprawdzi- ³a uczesanie ze wszystkich stron, zanim wreszcie skinê³a aprobuj¹co g³ow¹.  wietnie wysz³o, Marcie.  B³ysnê³a zniewalaj¹cym umiechem, tak ¿e fryzjerka zapomnia³a o poprzednich grobach.  Czujê siê, jakby mi uby³o dziesiêæ lat.  Wygl¹da pani wspaniale, pani Perkins.
19  To dziêki tobie.  Odprê¿ona i zadowolona, bawi³a siê sznurem pere³ zdobi¹cym jej szyjê.  A jak tam ten nowy mê¿czyzna twojego ¿ycia, Marcie? Dobrze ciê traktuje?  Jest ekstra.  Marcie wyszczerzy³a zêby w umiechu, aplikuj¹c w³osom obficie lakier w spraju.  Zdaje siê, ¿e to w³anie ten jedyny.  Ale ci dobrze! Jakby mia³a z nim k³opoty, daj znaæ.  Mrugnê³a. Przywo³am go do porz¹dku. Marcie ze miechem odst¹pi³a o krok.  Dziêkujê, pani Perkins. Udanego programu.  Mhm. No, Lew.  Angela umiechnê³a siê i poda³a mu rêkê. Jej ucisk dodawa³ otuchy, by³ kobiecy, ¿yczliwy.  Niczym siê nie przejmuj. Po prostu opiekuj siê gociem do wejcia na antenê. Ja siê zajmê reszt¹.  Angelo, on chce, ¿eby da³a s³owo.  Kochany, obiecaj mu, co bêdzie chcia³.  Rozemia³a siê. Ból g³o- wy Lew przeszed³ w koszmar nie do zniesienia.  Spoko.  Unios³a siê i wyszarpnê³a papierosa z paczki virginia slims, która le¿a³a na toaletce. Pstryknê³a z³ot¹ zapalniczk¹ z monogramem, prezentem od drugiego mê¿a. Wydmuchnê³a smugê dymu. Z Lew robi siê miêczak, pomyla³a, i to zarówno w ¿yciu, jak i w pracy. Chocia¿ nosi³ marynarkê i krawat, jak tego wymaga³a, widaæ by³o, ¿e ramiona mia³ obwis³e, jakby ci¹gn¹³ je w dó³ jego rosn¹cy brzuch. W³osy mu rzed³y i by³y ju¿ prawie siwe. Jej program by³ s³ynny z energii i tempa. Nie ma ochoty trzymaæ szefa produkcji, który wygl¹da jak spa- siony emeryt.  Znasz mnie od lat, Lew, miej do mnie zaufanie.  Angelo, jeli zaatakujesz Dekea Barrowa, mo¿emy mieæ trudno- ci ze ci¹gniêciem nastêpnych s³aw.  Ustawiaj¹ siê w kolejce do mojego programu.  Dgnê³a powie- trze papierosem jak lanc¹.  Chc¹, ¿ebym im nag³ania³a ich filmy, ich programy telewizyjne, ich ksi¹¿ki, i cholernie zale¿y im na tym, ¿ebym nag³ania³a ich sprawy sercowe. Potrzebuj¹ mnie, Lew, bo wiedz¹, ¿e codziennie miliony ludzi w³¹czaj¹ telewizory.  Umiechnê³a siê do lustra, a twarz, która odwzajemni³a jej umiech, by³a liczna i opanowa- na.  A w³¹czaj¹ je po to, ¿eby zobaczyæ mnie. Lew pracowa³ z Angel¹ od ponad piêciu lat i wiedzia³ dok³adnie, jak prowadziæ z ni¹ dyskusje. Odwróci³ siê.  Nikt temu nie przeczy, Angelo. To ty robisz z programu prawdzi- wy show. Mnie chodzi tylko o to, ¿eby potraktowa³a Dekea ulgowo. Robi muzykê country od tylu lat, a jego powrót na estradê rozbudzi³ sentymenty.
20  Zostaw Dekea mnie.  Umiechnê³a siê spoza mgie³ki dymu.  Bêdê bardzo sentymentalna. Siêgnê³a po notatki, które Deanna uporz¹dkowa³a dzi rano. By³ to znak dla Lew. Wyszed³, krêc¹c g³ow¹. Umiechnê³a siê szerzej, gdy przerzuca³a zapiski. Dziewczyna jest dobra, pomyla³a. Bardzo dobra, bardzo dok³adna. Bardzo u¿yteczna. Angela zaci¹gnê³a siê w zamyleniu papierosem i zgniot³a niedopa- ³ek w ciê¿kiej kryszta³owej popielniczce, która sta³a na toaletce. Jak za- wsze wszystkie s³oiczki, szczotki i tubki u³o¿one by³y równiutko, z dro- biazgow¹ skrupulatnoci¹. W wazonie sta³y dwa tuziny czerwonych ró¿, codziennie wie¿ych, i ma³y talerzyk z jej ulubionymi miêtówkami w ró¿- nokolorowej polewie. Nie mog³a ¿yæ bez sztywnej rutyny, bez wiadomoci, ¿e panuje nad wszystkimi elementami, tak¿e nad ludmi, którzy j¹ otaczali. Ka¿dy zaj- mowa³ wyznaczone mu miejsce. By³a zadowolona, ¿e znalaz³a jedno dla Deanny Reynolds. Kto móg³by siê dziwiæ, ¿e kobieta dobiegaj¹ca czterdziestki, znana z pró¿noci, upatrzy³a sobie na podopieczn¹ kobietê m³odsz¹ i liczn¹. Lecz z niej, Angeli, mijaj¹cy czas, dowiadczenie ¿yciowe i sztuka ko- smetyczna uczyni³y piêknoæ. Nie obawia³a siê up³ywu lat. Przynajmniej nie w wiecie, w którym tak ³atwo mo¿na go pokonaæ. Chce mieæ Deannê przy sobie z powodu jej wygl¹du, jej talentu, jej m³odoci. A przede wszystkim dlatego, ¿e si³a przyci¹ga si³ê. I jeszcze dlatego, ¿e j¹ lubi. Ach, da jej jedn¹ czy dwie rady, trochê ¿yczliwej krytyki, drobn¹ pochwa³ê, a z czasem, kto wie, jakie stanowisko. Lecz nie ma zamiaru pozwoliæ, ¿eby kto, w kim wyczu³a potencjaln¹ konkurentkê, wyrwa³ siê na swobodê. Jeszcze nikt nie wyrwa³ siê z r¹k Angeli Perkins. Mia³a dwóch mê¿ów, którzy siê o tym przekonali. Nie uda³o im siê wyrwaæ. Zostali odes³ani.  Angelo?  Deanna.  Angela machnê³a rêk¹ na powitanie.  W³anie o tobie myla³am. Twoje notatki s¹ wspania³e. Wiele wnios¹ do tego programu.  Cieszê siê, ¿e siê przyda³am.  Deanna podnios³a rêkê do lewego ucha i zaczê³a bawiæ siê kolczykiem. Tego gestu, zdradzaj¹cego waha- nie, musi siê oduczyæ.  Angelo, niezrêcznie mi o tym mówiæ, ale moja matka jest wielk¹ wielbicielk¹ Dekea Barrowa.  I chcia³aby dostaæ autograf.  Bardzo by siê ucieszy³a, gdyby móg³ to dla niej podpisaæ.  Z umie- chem zak³opotania Deanna wyci¹gnê³a zza pleców kompakt.
21  Zajmê siê tym.  Angela zastuka³a polakierowanym paznokciem w pude³ko z p³yt¹.  A jak mamie na imiê, Dee?  Marylin. Bardzo ci dziêkujê, Angelo.  Dla ciebie wszystko, z³otko.  Odczeka³a chwilê. Zawsze wiedzia³a, kiedy jest w³aciwy moment.  Ach, czy mog³aby mi wywiadczyæ maleñk¹ przys³ugê?  Oczywicie.  Czy zarezerwowa³aby dla mnie stolik na dzisiejsz¹ kolacjê w La Fon- taine, na dwie osoby, o siódmej trzydzieci? Po prostu ju¿ nie zd¹¿ê za³atwiæ tego sama, a zapomnia³am powiedzieæ sekretarce, ¿eby siê tym zajê³a.  Drobiazg.  Deanna wyjê³a z kieszeni notes i zapisa³a.  Prawdziwy z ciebie skarb, Deanno.  Angela wsta³a i po raz ostat- ni sprawdzi³a swój jasnob³êkitny kostium w du¿ym lustrze toaletki.  Jak ci siê podoba ten kolor? Nie jest chyba za bardzo wyblak³y? Deanna wiedzia³a, ¿e Angela trzêsie siê nad ka¿dym, najdrobniej- szym szczegó³em wystêpu, pocz¹wszy od zbierania informacji do pro- gramu, na odpowiednim obuwiu skoñczywszy, wiêc powa¿nie podesz³a do zadania. Miêkkie fa³dy tkaniny znakomicie pasowa³y do zgrabnej, zaokr¹glonej figury Angeli.  Wygl¹dasz super kobieco. Napiêcie, widoczne w ci¹gniêciu ramion Angeli, opad³o.  No to doskonale. Zostaniesz na nagranie?  Nie mogê. Muszê napisaæ kawa³ek do Po³udniowych.  Ach.  Angela okaza³a niezadowolenie, ale tylko przelotnie. Mam nadziejê, ¿e nie robisz sobie zaleg³oci, pomagaj¹c mi.  Doba ma dwadziecia cztery godziny. Lubiê wszystkie dobrze wykorzystaæ. No, ju¿ siê zmywam.  Pa, kochana. Deanna zamknê³a za sob¹ drzwi. Wszyscy w tym gmachu wiedzieli, ¿e ostatnie dziesiêæ minut przed rozpoczêciem programu Angela musia³a mieæ wy³¹cznie dla siebie. Wszyscy przypuszczali, ¿e wykorzystuje ten czas na koñcowe przejrzenie notatek. Bzdura. Nie musia³a ju¿ do niczego zagl¹daæ. By³a jednak zadowolona, ¿e tak myl¹. Albo nawet, ¿e wyobra¿aj¹ sobie, jak ukradkowo poci¹ga ³yk brandy z butelki, któr¹ trzyma³a w toaletce. Nie tyka³a brandy. wiadomoæ, ¿e ma j¹ w zasiêgu rêki, zarówno przera¿a³a, jak i przynosi³a ulgê. Niech wierz¹ w cokolwiek, byleby nie znali prawdy. Te ostatnie samotne chwile przed wejciem na antenê Angela Per- kins spêdza, dr¿¹c w panicznym lêku. Ona, kobieta, która jest nieomal symbolem niezachwianej pewnoci siebie, ona, kobieta, która robi³a
22 wywiady z prezydentami, koronowanymi g³owami, mordercami i milio- nerami, pada zawsze ofiar¹ podstêpnego, gwa³townego ataku tremy. Setki godzin psychoterapii nie przynios³y ¿adnej poprawy, nie zwal- czy³y dr¿enia r¹k, potów, md³oci. Nie by³a w stanie nic na to poradziæ, wiêc osunê³a siê na fotel i skuli³a. W lustrach widaæ by³o jej potrojone odbicie: elegancka, doskonale utrzymana kobieta, obraz bez skazy. Oczy b³yszcz¹ce przera¿eniem, ¿e kto odkryje prawdê o niej. Angela cisnê³a skronie rêkami i podda³a siê szalej¹cemu uczuciu strachu. Dzisiaj da plamê, wszyscy us³ysz¹ w jej g³osie akcent rodzinne- go Arkansas. Zobacz¹ niekochan¹ i niechcian¹ dziewczynkê, której matka wola³a migaj¹ce obrazki na ekranie przenonego odbiornika ni¿ krew ze swojej krwi i koæ z koci. Dziewczynkê, która tak strasznie, tak roz- paczliwie potrzebowa³a jej uwagi, ¿e wymyli³a sobie sam¹ siebie w rod- ku telewizora, po to, by matka chocia¿ raz skupi³a swój niezborny, pija- ny wzrok i na ni¹ spojrza³a. Zobacz¹ dziewczynê w ciuchach ze sklepu z u¿ywanymi rzeczami i w za du¿ych butach, która uczy³a siê pilnie, a dostawa³a tylko przeciêt- ne stopnie. Zobacz¹, ¿e jest nikim, oszustk¹, która naci¹ga³a wszystkich naoko- ³o, ¿eby siê dostaæ do telewizji, tak samo jak jej ojciec, karciarz, naci¹ga³ innych. I bêd¹ siê z niej miali. Albo gorzej, wy³¹cz¹ j¹. Drgnê³a na odg³os pukania.  Angela, wszystko gotowe. Wziê³a g³êboki wdech, potem jeszcze jeden.  Idê!  G³os mia³a zupe³nie normalny. By³a mistrzyni¹ udawania. Jeszcze przez moment przygl¹da³a siê swojemu odbiciu, obserwuj¹c, jak przera¿enie znika z jej oczu. Nie bêdzie wpadki. Nikt nigdy nie bêdzie siê z niej mia³. Nikt ju¿ nigdy nie bêdzie jej ignorowa³. I nikt nigdy nie zobaczy niczego, czego ona nie bêdzie chcia³a pokazaæ. Wsta³a, wysz³a z garderoby i ruszy³a korytarzem. Nie widzia³a jeszcze swojego gocia. Przesz³a przez poczekalniê przy studiu, nie rzuciwszy na niego okiem. Nigdy nie rozmawia³a z gociem przed rozpoczêciem nagrania. Szef produkcji rozgrzewa³ publicznoæ w studiu. S³ychaæ by³o gwar podniecenia wród tych szczêciarzy, którym uda³o siê dostaæ bilety. Marcie, stukaj¹c dwunastocentymetrowymi obcasami, popieszy³a z ostatnimi poprawkami fryzury i makija¿u. Redaktor wrêczy³ jej jesz- cze kilka fiszek. Angela nie odzywa³a siê do nikogo.
23 Kiedy wesz³a na scenê, gwar przerodzi³ siê w regularn¹ owacjê.  Dzieñ dobry  Angela zajê³a swój fotel i pozwoli³a, ¿eby siê wy- klaskali w czasie, gdy przypinano jej mikrofon.  Mam nadziejê, ¿e wszy- scy s¹ gotowi na wspania³e widowisko.  Mówi¹c, przeczesywa³a wzro- kiem widowniê. By³a zadowolona z jej sk³adu. W³aciwa mieszanka wieku, p³ci i ras  to dobrze wychodzi na planach ogólnych.  Kto tu jest fanem Dekea Barrowa?  Rozemia³a siê z ca³ego serca, widz¹c kolejny wy- buch aplauzu.  Ja te¿  powiedzia³a, chocia¿ nie znosi³a muzyki country w ¿adnym wydaniu.  Zanosi siê na to, ¿e wszyscy bêdziemy mieli frajdê. Skinê³a g³ow¹, rozsiad³a siê wygodniej, za³o¿y³a nogê na nogê, rêce po³o¿y³a na porêczy fotela. Czerwona lampka na kamerze zapali³a siê. Sygna³ muzyczny rozbrzmia³ jazzowym swingiem.  Zagubione jutra, Dziewczyna o zielonych oczach, Jedno szalone serce to tylko niektóre sporód wielu hitów, które uczyni³y z naszego dzisiejsze- go gocia legendê. Gra muzykê country od ponad dwudziestu piêciu lat, a jego ostatnio wydany album Zagubiony w Nashville b³yskawicznie wspina siê na szczyty list przebojów. Powitajmy w Chicago Dekea Barrowa. Kiedy Deke pojawi³ siê na podium, widownia zagrzmia³a znowu. Beczkowaty tu³ów, siwiej¹ce skronie widoczne spod czarnego filcowe- go stetsona. Deke wyszczerzy³ zêby do publicznoci, a Angela podesz³a do niego z ciep³ym uciskiem d³oni. Wycofa³a siê na drugi plan, pozwa- laj¹c mu delektowaæ siê owacj¹ na stoj¹co. Za godzinê, pomyla³a, Deke bêdzie s³ania³ siê na nogach za kulisami. I nawet mu w g³owie nie posta- nie, co go tak urz¹dzi³o. Angela poczeka³a do drugiej po³owy programu, zanim zada³a cios. Jak przysta³o na gocinnego gospodarza, przypochlebia³a siê gociowi, s³ucha³a uwa¿nie anegdot, mia³a z dowcipów. Teraz Deke p³awi³ siê w zachwycie, a Angela podawa³a mikrofon podnieconym wielbicielom z widowni, ¿eby zadawali pytania. Czeka³a, czujna jak kobra.  Deke, ciekaw jestem, czy w czasie tournée zahaczysz o Danville w Kentucky? To moje rodzinne miasto  doda³ rumiany rudzielec.  No, nie wiem, czy to siê uda. Ale bêdziemy w Louisville siedem- nastego czerwca. Zbierz kolegów i przyjedcie mnie pos³uchaæ.  W czasie tournée promocyjnego albumu Zagubiony w Nashville bêdziesz w drodze przez parê miesiêcy  zaczê³a Angela.  To mêcz¹ce, prawda?  Bardziej ni¿ kiedy  mrugn¹³ znacz¹co.  Nie mam ju¿ dwudzie- stu lat.  Podniós³ i roz³o¿y³ szerokie d³onie gitarzysty.  Ale kocham to.
24 piewanie w studiu nagraniowym nawet w przybli¿eniu nie sprawia mi tyle frajdy, co piewanie dla publicznoci.  Jak dot¹d tournée jest bardzo udane. Wiêc chyba miêdzy bajki mo¿na w³o¿yæ pog³oskê, ¿e bêdziesz musia³ je przerwaæ z powodu k³o- potów z urzêdem podatkowym? Sympatycznie umiechniêta mina Dekea trochê zrzed³a.  Nie, proszê pani. Damy sobie z tym radê.  Czujê, ¿e mogê w imieniu wszystkich zapewniæ ciê o naszym po- parciu w tej sprawie. Wymigiwanie siê od p³acenia podatków.  Prze- wróci³a oczami z niedowierzaniem.  Wrzucaj¹ ciê do jednego worka z Alem Capone.  Naprawdê nie mogê nic o tym powiedzieæ.  Deke zaszura³ noga- mi w wysokich butach, skubn¹³ chustê na szyi.  Ale nikt nie nazwa³ tego wymigiwaniem siê od p³acenia podatków.  Ach.  Otworzy³a szerzej oczy.  Przepraszam. A jak to nazwali? Zak³opotany, poprawi³ siê w fotelu.  To pewna ró¿nica zdañ dotycz¹ca zaleg³ych podatków.  Ró¿nica zdañ to ³agodne okrelenie. Zdajê sobie sprawê, ¿e nie mo¿emy tutaj omawiaæ szczegó³ów, dopóki toczy siê ledztwo, ale uwa¿am, ¿e to jest wiñstwo. Jak mo¿na takiego cz³owieka jak ty, bo- ¿yszcze dwóch pokoleñ, stawiaæ w obliczu ruiny finansowej tylko dla- tego, ¿e jaki przecinek w ksiêgach rachunkowych nie jest w zupe³- nym porz¹dku.  Sprawa nie wygl¹da tak le  Ale musia³e wystawiæ na sprzeda¿ swój dom w Nashville.  Jej g³os a¿ ocieka³ zrozumieniem i sympati¹. Jej oczy pe³ne by³y wspó³czu- cia.  Mylê, ¿e kraj, który opiewasz w swoich piosenkach, powinien okazaæ ci wiêcej zrozumienia, wiêcej wdziêcznoci. A ty? Trafi³a we w³aciwy ton.  Wygl¹da na to, ¿e poborcy podatkowi niewiele maj¹ wspólnego z tym krajem, o którym piewa³em przez ostatnie dwadziecia piêæ lat.  Deke zacisn¹³ usta, a jego wzrok sta³ siê zimny.  Licz¹ tylko dolary. Nie obchodzi ich, ile ciê¿kiej pracy cz³owiek w to w³o¿y³. Ile trzeba siê na- pociæ, ¿eby do czego dojæ. Odkrawaj¹ po kawa³ku, a¿ okazuje siê, ¿e wiêkszoæ z tego, co masz, nale¿y siê im. Zmuszaj¹ uczciwego cz³owie- ka do k³amstw i oszustw.  Nie chcesz chyba powiedzieæ, ¿e dopuszcza³e siê oszustw podat- kowych, prawda, Deke?  Umiecha³a siê szczerze i niewinnie, a on zmar- twia³.  Po przerwie na reklamy wracamy na antenê  powiedzia³a do kamery i odczeka³a, a¿ czerwona lampka zganie.  Jestem przekonana,
25 ¿e wiêkszoæ z nas mia³a k³opoty z urzêdem skarbowym, Deke.  Odwra- caj¹c siê do niego ty³em, podnios³a rêce w stronê widowni.  Jestemy z nim, prawda? Wybuch³y oklaski i owacja, ale nie by³y w stanie zetrzeæ z oblicza Dekea wyrazu bolesnego wyrzutu.  Nie mogê o tym mówiæ  uda³o mu siê wykrztusiæ.  Dostanê tro- chê wody?  Zostawimy tê sprawê, nie martw siê. Bêdziemy jeszcze mieli czas na kilka pytañ.  Asystent przybieg³ ze szklank¹ wody dla Dekea, a An- gela zwróci³a siê do publicznoci  Wydaje mi siê, ¿e Dekeowi zale¿y na tym, bymy zrezygnowali z dalszej dyskusji na ten dra¿liwy temat. Pamiêtajcie o wielkich oklaskach dla niego, kiedy wrócimy na antenê po reklamach, ¿eby Deke mia³ trochê czasu na dojcie do siebie. Wród niemilkn¹cych oklasków poparcia, wspó³czucia i solidarno- ci odwróci³a siê do kamery.  Jestecie znów U Angeli. Mamy jeszcze czas na kilka pytañ, ale na probê Dekea, zamykamy nieodwo³alnie dyskusjê o jego sytuacji podatkowej, poniewa¿ dopóki sprawa nie jest jeszcze rozstrzygniêta, nasz goæ nie mo¿e siê na jej temat swobodnie wypowiadaæ. Oczywicie, kiedy program skoñczy³ siê w kilka chwil póniej, tê w³anie sprawê najlepiej zapamiêtali wszyscy widzowie. Angela nie podesz³a do publicznoci, lecz zosta³a z Dekiem na po- dium.  wietne widowisko.  Ucisnê³a energicznie jego bezw³adn¹ rêkê.  Dziêkujê bardzo za to, ¿e przyszed³e. I powodzenia.  Dziêkujê.  Og³uszony, rozdawa³ autografy, dopóki asystent nie wyprowadzi³ go za kulisy.  Dawaj tamê  rozkaza³a Angela, maszeruj¹c zamaszycie do swo- jej garderoby.  Chcê zobaczyæ ten ostatni fragment.  Podesz³a do lu- stra i umiechnê³a siê do w³asnego odbicia. 2 D eanna nienawidzi³a relacjonowania tragedii. Wiedzia³a, ¿e na tym polega jej praca i ¿e jako dziennikarz musi robiæ reporta¿e z ta- kich wydarzeñ i przeprowadzaæ wywiady z poszkodowanymi. Bez zastrze¿eñ wierzy³a w prawo widza do informacji. Ale gdy zdarza³o
26 jej siê kierowaæ mikrofon w stronê kogo, kto by³ w rozpaczy czy ¿a³o- bie, czu³a siê jak najpodlejszy podgl¹dacz.  Spokojne przedmiecie Wood Dale sta³o siê dzi rano widow- ni¹ niespodziewanego i gwa³townego dramatu. Jak podejrzewa policja, to rodzinne niesnaski doprowadzi³y do miertelnego strza³u, od którego zginê³a Lois Dossier, trzydziestodwuletnia nauczycielka szko³y podsta- wowej i rodowita mieszkanka Chicago. Jej mê¿a, doktora Charlesa Do- ssiera, aresztowano. Dwójka ich dzieci, w wieku piêciu i siedmiu lat, jest pod opiek¹ dziadków ze strony matki. Dzi, zaraz po godzinie ósmej rano, ten spokojny, zamo¿ny dom wybuch³ kanonad¹ strza³ów Deanna uspokoi³a rozdygotane nerwy w czasie, gdy kamera prze- nios³a siê na dobrze utrzymany piêtrowy dom jednorodzinny za ni¹. Mó- wi³a dalej, patrz¹c prosto w obiektyw i nie zwracaj¹c uwagi na coraz wiêkszy t³um gapiów, na inne ekipy relacjonuj¹ce wydarzenie, ani na ³agodny wiosenny wietrzyk, który niós³ intensywny zapach hiacyntów. Jej g³os by³ zrównowa¿ony, profesjonalnie obiektywny. Ale z jej oczu wyziera³y szalej¹ce w niej emocje.  O ósmej piêtnacie przyby³a policja, zaalarmowana doniesie- niem o strzelaninie. Stwierdzono, ¿e Lois Dossier ponios³a mieræ na miejscu. Wed³ug s¹siadów, pani Dossier by³a wzorow¹ matk¹ i udziela- ³a siê spo³ecznie w swojej dzielnicy. By³a lubiana i szanowana. Jedna z jej najlepszych przyjació³ek, mieszkanka s¹siedniego domu, Bess Pier- son, zawiadomi³a policjê.  Deanna zwróci³a siê do stoj¹cej obok kobie- ty w fioletowym dresie.  Pani Pierson, czy wiadomo co pani o awan- turach, które odbywa³y siê w domu pañstwa Dossier przed dzisiejszym porankiem?  Tak Nie. Nigdy nie myla³am, ¿e on jej zrobi krzywdê. Nie mogê w to uwierzyæ.  Operator zrobi³ zbli¿enie opuchniêtej, zap³akanej twa- rzy kobiety.  By³a moj¹ najlepsz¹ przyjació³k¹. Mieszka³ymy drzwi w drzwi od szeciu lat. Nasze dzieci razem siê bawi¹. Pop³ynê³y ³zy. Gardz¹c sob¹, Deanna ujê³a d³oñ kobiety woln¹ rêk¹ i kontynuowa³a:  Czy znaj¹c oboje, Lois i Charlesa Dossierów, zgadza siê pani z po- licj¹, ¿e ten dramat jest wynikiem nieporozumieñ domowych, które wy- mknê³y siê spod kontroli?  Nie wiem, co mam myleæ. Wiem, ¿e mieli problemy ma³¿eñskie. By³y k³ótnie, rêkoczyny.  Kobieta patrzy³a w pustkê, wci¹¿ w szoku.  Lois mówi³a mi, ¿e chce, ¿eby Chuck poszed³ z ni¹ do poradni rodzin- nej, ale on nie chcia³.  Zaczê³a ³kaæ, zakrywaj¹c oczy rêk¹.  Nie chcia³, a teraz ona nie ¿yje. O, Bo¿e, kocha³am j¹ jak siostrê.
27  Stop  warknê³a Deanna, po czym objê³a ramieniem pani¹ Pier- son.  Tak mi przykro, tak bardzo mi przykro, nie powinna pani byæ teraz tutaj.  Wci¹¿ mi siê wydaje, ¿e to sen. ¯e to nie mo¿e byæ prawda.  Czy ma pani kogo, do kogo mog³aby pani pójæ? Przyjaciela, krew- nych?  Deanna spojrza³a na schludne podwórko zapchane ciekawskimi s¹siadami i zdecydowanymi na wszystko reporterami. Parê metrów w le- wo inna ekipa krêci³a swój materia³. Reporter powtarza³ kilka razy tekst, dowcipkuj¹c ze swoich w³asnych przejêzyczeñ.  Przez jaki czas bê- dzie tu niez³y rozgardiasz.  Tak  zaszlocha³a po raz ostatni pani Pierson i wytar³a oczy.  Wybieramy siê dzi do kina  powiedzia³a i odwróciwszy siê, pobieg³a do domu.  Bo¿e!  Deanna obserwowa³a, jak inni reporterzy usi³owali pode- tkn¹æ mikrofon biegn¹cej.  Za bardzo siê przejmujesz  skomentowa³ kamerzysta.  Zamknij siê, Joe.  Wziê³a siê w garæ, odetchnê³a g³êboko. Mo¿e i przejmowa³a siê za bardzo, ale to nie mog³o zak³ócaæ jej zdolnoci oceny sytuacji. Jej praca polega³a na tym, ¿eby daæ jasn¹, zwiêz³¹ rela- cjê, poinformowaæ i przekazaæ widzowi obraz, który wywrze na nim wra¿enie.  Skoñczmy to. Potrzebne bêdzie do Po³udniowych. Zrób najazd na okno sypialni, potem znowu na mnie. Niech te hiacynty i ¿onkile nie wyjd¹ z kadru, i ten samochodzik dzieciêcy te¿. Kapujesz? Joe badawczo zlustrowa³ scenê; czapka bejsbolowa z emblematem White Soksów, nasadzona na br¹zow¹ czuprynê, spada³a mu na nos, ocie- niaj¹c oczy. Umia³ widzieæ gotowe obrazy, skadrowane, przyciête, zmon- towane. Zmru¿y³ oczy, popatrzy³, kiwn¹³ g³ow¹. Miênie napiê³y mu siê pod trykotow¹ koszul¹, kiedy dwign¹³ kamerê.  Jestem gotów.  Uwaga, trzy, dwa, jeden.  Poczeka³a na moment, kiedy robi³ zbli- ¿enie, a potem zje¿d¿a³ kamer¹ w dó³.  Gwa³towna mieræ Lois Dossier wstrz¹snê³a t¹ cich¹ spo³ecz- noci¹. Rodzina i przyjaciele zadaj¹ pytanie: Dlaczego?, a wobec dok- tora Charlesa Dossiera zastosowano areszt tymczasowy. Z Wood Dale dla CBC mówi³a Deanna Reynolds.  Dobra robota, Deanno.  Joe wy³¹cza³ kamerê.  Taa, przystojniaczku.  Wracaj¹c do mikrobusu, w³o¿y³a do ust dwie tabletki rolaidsów.
28 CBC wykorzysta³o nagranie po raz drugi w wieczornych wiadomo- ciach lokalnych, z dokrêtk¹ z aresztu ledczego, gdzie trzymano Do- ssiera pod zarzutem morderstwa drugiego stopnia. Zwiniêta w fotelu w swoim mieszkaniu, Deanna ledzi³a spokojnie, jak prezenter g³adko przechodzi³ od najwa¿niejszych wiadomoci do migawki na temat po- ¿aru w bloku mieszkalnym w South Side.  Dobry kawa³ek, Dee.  Na sofie rozpiera³a siê Fran Myers. Jej rude krêcone w³osy zwi¹zane na czubku g³owy zwisa³y na jedno ucho. Mia³a buziê o ostrych lisich rysach, podkrelonych jeszcze przez kasztanowy kolor oczu. G³os jej brzmia³ nieska¿on¹ melodi¹ z New Jersey. Inaczej ni¿ Dean- na,niespêdzi³adzieciñstwaw spokojnympodmiejskimdomkuwróddrzew, ale w g³onym mieszkaniu w Atlantic City w New Jersey, z dwukrotnie roz- wiedzion¹ matk¹ i zmieniaj¹cymi siê ekipami przyrodniego rodzeñstwa. £yknê³a piwa imbirowego i szklank¹ pokaza³a na ekran. Ruch by³ leniwy jak ziewniêcie.  Zawsze wygl¹dasz tak wietnie przed kamer¹! Ja na wideo przy- pominam pêkatego kar³a.  Mia³am zrobiæ wywiad z matk¹ ofiary.  Deanna wsta³a i wcisn¹w- szy rêce w kieszenie d¿insów, zaczê³a przechadzaæ siê nerwowo po po- koju.  Nie odpowiada³a na telefony, wiêc, jako dobry reporter, wyszpe- ra³am jej adres. Nie otwierali drzwi. Zas³ony zaci¹gniête. Czai³am siê na zewn¹trz z band¹ innych dziennikarzy przez prawie godzinê. Czu³am siê jak hiena cmentarna.  Powinna przyj¹æ do wiadomoci, ¿e okrelenia hiena i repor- ter to synonimy.  Lecz Deanna siê nie rozemia³a. Fran zna³a te nie- spokojne ruchy; poczucie winy. Odstawi³a szklankê i wskaza³a palcem na fotel.  Okay. Siadaj i wys³uchaj rady cioci Fran.  Nie mogê wys³uchaæ na stoj¹co?  W ¿adnym wypadku.  Fran chwyci³a Deannê za rêkê i poci¹- gnê³a na sofê. Pomimo ró¿nic w wychowaniu i usposobieniu, by³y przy- jació³kami od pocz¹tku studiów w collegeu. Fran ju¿ z tuzin razy by³a wiadkiem jak u Deanny wybucha ta wojna miêdzy intelektem a ser- cem.  W porz¹dku. Pytanie numer jeden: dlaczego posz³a do Yale?  Bo dosta³am stypendium.  Nie za³amuj mnie, Einsteinie. W jakim celu ty i ja posz³ymy do collegeu?  Ty posz³a, ¿eby podrywaæ facetów.  To by³a drobna korzyæ uboczna.  Fran zmru¿y³a oczy.  Prze- stañ graæ na zw³okê i odpowiedz na pytanie. Deanna westchnê³a, uznaj¹c swoj¹ pora¿kê.
29  Posz³ymy na studia, ¿eby zostaæ dziennikarkami i dostaæ dobrze p³atne i eksponowane posady w telewizji.  Odpowied absolutnie bezb³êdna. Czy nam siê uda³o?  W pewnym sensie. Mamy dyplomy. Ja jestem reporterk¹ w CBC, a ty szefem produkcji Rozmów kobiet na kablówce.  Doskona³e pozycje wyjciowe. A teraz, czy ju¿ zapomnia³a o s³yn- nym Planie Piêcioletnim Deanny? Jeli tak, to jestem pewna, ¿e ma- szynopis masz tam, w biurku. Deanna rzuci³a okiem na swoj¹ dumê i radoæ, jedyny ³adny mebel, któ- ry naby³a odk¹d przenios³a siê do Chicago. Wypatrzy³a to liczne, stare biur- ko w stylu królowej Annyna jakiej aukcji. A Fran mia³a racjê. Maszynopis planu kariery zawodowej Deanny le¿a³ w górnej szufladzie. Z kopi¹. Od czasów studiów plan uleg³ pewnej modyfikacji. Fran wysz³a za m¹¿, przenios³a siê do Chicago i namówi³a swoj¹ kole¿ankê z pokoju w akademiku, ¿eby przyjecha³a i spróbowa³a szczêcia.  Rok Pierwszy  recytowa³a Deanna  praca przed kamer¹ w Kan- sas City.  Zrobione.  Rok Drugi: posada w CBC w Chicago.  Zaliczone.  Rok Trzeci: ma³y, gustowny w³asny kawa³ek w dzienniku.  Mamy aktualnie K¹cik Deanny  powiedzia³a Fran i wznios³a na jego czeæ toast piwem imbirowym.  Rok Czwarty: prezenterka wiadomoci wieczornych. W Chicago.  Co ju¿ kilkakrotnie robi³a, w zastêpstwie.  Rok Pi¹ty: moje tamy i migawki trafiaj¹ do Ziemi wiêtej: No- wego Jorku.  Tam nikt nie bêdzie w stanie oprzeæ siê reprezentowanej przez ciebie kombinacji stylu, telegenicznoci i szczeroci, oczywicie pod wa- runkiem, ¿e przestaniesz siê zamêczaæ w¹tpliwociami.  Masz racjê, ale...  ¯adnych ale.  Co do tego, Fran by³a twarda. Wydatkowa³a nieco energii, któr¹ zwyk³a gospodarowaæ tak oszczêdnie, k³ad¹c stopê na sto- liku do kawy.  To co robisz, to dobra robota, Dee. Ludzie rozmawiaj¹ z tob¹, bo umiesz im wspó³czuæ. U dziennikarza to zaleta, nie wada.  Ale przez to nie piê po nocach.  Rozgor¹czkowana i nagle zmê- czona Deanna odgarnê³a w³osy. Podkurczy³a nogi i w zamyleniu rozgl¹- da³a siê po pokoju. Zajmowa³ go sfatygowany stó³ z krzes³ami, które trzeba bêdzie wymieniæ, wystrzêpiony chodnik, jeden solidny fotel, który kaza³a obiæ
30 miêkkim szarym materia³em. Tylko lni¹ce biurko odbija³o od reszty, b³ysz- cz¹ce wiadectwo jakiego tam sukcesu. Wszystko jednak mia³o swoje miejsce; parê bibelotów rozstawi³a w sposób starannie przemylany. To schludne mieszkanko nie by³o szczytem jej marzeñ, ale jak Fran s³usznie zauwa¿y³a, zapewnia³o doskona³¹ pozycjê wyjciow¹. A ona by³a zdecydowana ruszyæ do przodu. Zarówno w ¿yciu osobistym, jak i w pracy zawodowej.  Czy pamiêtasz jak wtedy, w collegeu, wyobra¿a³ymy sobie, ja- kie to bêdzie fascynuj¹ce ganiaæ za karetkami pogotowia, wypytywaæ wielokrotnych morderców, pisaæ ciête teksty, które przykuj¹ uwagê wi- dzów? No, i mam to.  Deanna westchnê³a, znów wsta³a i zaczê³a siê przechadzaæ.  Ale za to trzeba p³aciæ.  Przerwa³a na chwilê, podnios³a ma³e porcelanowe puzderko, po³o¿y³a z powrotem.  Angela wspomi- na³a, ¿e gdybym chcia³a, mog³abym zostaæ u niej szefem redakcji, a to oznacza nazwisko w czo³ówce programu i znaczn¹ podwy¿kê. Nie chc¹c wywieraæ wp³ywu na przyjació³kê, Fran wydê³a wargi i sta- ra³a siê nadaæ swojemu g³osowi obojêtny ton.  I rozwa¿asz to?  Za ka¿dym razem, kiedy o tym mylê, uwiadamiam sobie, ¿e mu- sia³abym porzuciæ kamerê.  Deanna rozemia³a siê niepewnie i potrz¹- snê³a g³ow¹.  Brakowa³oby mi tej czerwonej lampki. Teraz widzisz, w czym ca³y problem.  Przysiad³a na porêczy sofy. Oczy znów jej b³ysz- cza³y od t³umionego podniecenia.  Nie chcê byæ redaktorem u Angeli. Nawet nie wiem, czy interesuje mnie jeszcze Nowy Jork. Mylê, ¿e chcê mieæ swój w³asny program. Taki, który bêdzie emitowany przez sto dwa- dziecia stacji. Chcê mieæ dwadziecia procent ogl¹dalnoci. Chcê byæ na ok³adce TV Guide. Fran umiechnê³a siê.  Wiêc co ciê powstrzymuje?  Nic!  Deanna poczu³a siê pewniejsza, kiedy powiedzia³a to na g³os. Obróci³a siê i opar³a bose stopy na poduszce kanapy.  Mo¿e to bêdzie Rok Siódmy, albo Ósmy, jeszcze siê nad tym nie zastanawia³am. Lecz chcê tego i mogê to zrobiæ. Ale  odetchnê³a  to znaczy, ¿e trzeba polowaæ na sensacjê wród ³ez i cierpienia, dopóki siê nie doro- biê mocnej pozycji.  Rozszerzony Plan Kariery Zawodowej Deanny Reynolds.  W³anie.  Cieszy³a siê, ¿e Fran to rozumie.  Mylisz, ¿e zwario- wa³am?  Kochana, mylê, ¿e ka¿dy z takim precyzyjnym umys³em jak twój, z twoj¹ prezencj¹ i twoj¹ powci¹gliw¹, lecz siln¹ ambicj¹ zdobêdzie