uzavrano

  • Dokumenty11 087
  • Odsłony1 860 341
  • Obserwuję815
  • Rozmiar dokumentów11.3 GB
  • Ilość pobrań1 101 795

Scott Turow - Zwyczajni bohaterowie

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Scott Turow - Zwyczajni bohaterowie.pdf

uzavrano EBooki S Scott Turow
Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 392 stron)

ZWYCZAJNI BOHATEROWIE Przekład Mariusz Ferek DOM WYDAWNICZY REBIS Poznań 2006

Tytuł oryginału Ordinary Heroes Copyright © 2005 by Scott Turow AU rights reserved Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2006 Redaktor El bieta Bandel Projekt okładki, opracowanie graficzne i ilustracja Zbigniew Mielnik Wydanie I ISBN 83-7301-751-8 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. migrodzka 41/49, 60-171 Poznań tel. 0-61-867-47-08, 0-61-867-81-40; fax 0-61-867-37-74 e-mail: rebis@rebis.com.pl www.rebis.com.pl żdańsk, tel. 0-58-347-64-44

Pamięci mojego ojca

CZĘŚĆ PIERWSZA

Panna podpor. David Dubin Grace Morton 0446192 37 Wiberly Road Wojskowe Biuro ledcze Kindle County 16, IV APO 403c/ Naczelnik Poczty USA NJ 19 marca 1944 Na Atlantyku, 5-ty dzień na pokładzie SS King Henry Najdro sza żrace - Choroba wreszcie minęła, kocham Cię i tęsknię Jak nigdy dotąd! Wczoraj po prostu wstałem z łó ka w całkiem dobrej formie, pobiegłem na niadanie i od tamtej pory nic mi ju nie dolega. Zaczynam poznawać rozkład zajęć na pokładzie statku wycieczkowego, który został zarekwirowany na potrzeby wojska. Większo ć cywilnej załogi pozostała na słu bie - w tym hinduscy słu ący, którzy obsługują nas, oficerów ulokowanych w osobnych kabinach. Mamy te wietną orkiestrę, która trzy albo cztery razy dziennie odgrywa sentymentalne klasyczne kawałki w dawnej sali jadalnej pierwszej klasy, w dalszym ciągu wyposa onej w błyszczące yrandole i aksamitne draperie. Szeregowcy na ni szym pokładzie mają znacznie mniej luksusów, ale nawet oni wiedzą, e warunki ycia są tu znacznie lepsze ni te, które mają ołnierze na starych wojskowych łajbach. Przy d więkach Czajkowskiego czasami zapominam, e przecie znajdujemy się w strefie działań wojennych i przez to na bardzo niebezpiecznych wodach. Chyba 9

nie ma w tym nic dziwnego, e nie wiedząc, co zrobić z czasem, rozmy lam o tym, co mnie czeka w najbli szej przyszło ci. Oczywi cie po wypłynięciu z Bostonu w ciągu czterech dni choroby du o przebywałem na pokładzie. Choć chętnie sobie my lę, e po ukończeniu college'u i studiów prawniczych w źaston stałem się człowiekiem do ć wyrobionym i obytym, to w gruncie rzeczy Jestem zwykłym prostakiem ze rodkowego Zachodu. A do tej pory nigdy nie pływałem po większych wodach ni rzeka Kindle, dlatego zdarzają się chwile, kiedy przera a mnie bezmiar Atlantyku. Patrząc w dal, u wiadamiam sobie, jak daleko od domu się znalazłem, jak bardzo jestem samotny, jak niewiele znaczy moje ycie wobec ogromu oceanu albo problemów większo ci ludzi, którzy mnie otaczają. Oczywi cie po przej ciu do słu by w sądownictwie wojskowym (JAż) nie muszę się tak bardzo obawiać jak wówczas, gdy przechodziłem szkolenie oficerów piechoty. Najprawdopodobniej do adnego Niemca nie będę musiał podchodzić bli ej, ni to jest potrzebne, by udzielić wskazówek na temat jego traktowania w charakterze jeńca wojennego. Wiem, e Ty i Twoi rodzicie odetchnęli cie z ulgą, tak jak i ja, ale są chwile, e czuję się zagubiony - wiesz, jak to na morzu. (Ho, ho!) Nie mam pojęcia, dlaczego Bóg kieruje ludzi przeciw sobie, dlaczego są wojny - wcale nie wierzę teraz w Boga mocniej ni kiedykolwiek wcze niej. Wiem jednak, e muszę uczynić to, co do mnie nale y. Wszyscy musimy robić to, co do nas nale y, Ty w domu, a my tutaj. Liczy się teraz wszystko, czego nauczyli nas rodzice - moi i Twoi rodzice - nie szkodzi, e bardzo się ró nią. Wiem, e ta wojna jest słuszna. I e ludzie — zwłaszcza Amerykanie - to wła nie robią. Walczą o to, co jest słuszne na tym wiecie, a je li trzeba, oddają ycie. Nadal czuję to samo, co czułem, zaciągając się do wojskaŚ gdybym nie zaczął walczyć, nie byłbym takim mę czyzną, jakim powinienem być. Jakim muszę być. Zdarzają się chwile, kiedy naprawdę zazdroszczę ołnierzom, z którymi podró uję, nawet gdy zauwa am, e nagle popadają w zamy lenie, w którym dostrzegam strach. Wyobra ają sobie pociski nadlatujące z gwizdem 10

w stronę okopów, w których się chowają, dr enie ziemi, wybuchy bomb i pocisków artyleryjskich. Zazdroszczę im tego, kim się staną w ogniu bitwy. Wierz mi, e tego rodzaju przejawy szaleństwa szybko mijają i e będę szczę liwy, pozostając prawnikiem, a nie ołnierzem piechoty. Pó no ju , a zapowiadają tu, e będzie mocno bujało. Powinienem spać, kiedy się jeszcze da. Dobranoc, Kochana. Zobaczę Cię w snach! Zawsze Twój David

1. STEWART: WSZYSCY ROŹZICź MAJ SWOJź TAJźMNICE Wszyscy rodzice maj sekrety przed swoimi dziećmi. Zdaje si , e mój ojciec miał ich znacznie wi cej ni inni. Pierwszy lad pojawił si , kiedy tata zszedł z tego wiata w lutym 2ŃŃ3 roku w wieku osiemdziesi ciu o miu lat, po tym jak znalazł si w Trójk cie Bermudzkim chorób - niewydolno ć serca, rak płuc, rozedma - wszystko mniej lub bardziej powi zane z sze ćdziesi cioma latami nałogowego palenia. Jak si nale ało spodziewać, matka nie powierzyła załatwienia spraw zwi zanych z ceremoni pogrzebow siostrze i mnie, ale wybrała si do przedsi biorcy pogrzebowego razem z nami. Wybrała trumn do ć du , aby na wieku zmie cił si ogromny ornament, potem zastanawiała si nad ka dym słowem, gdy wła ciciel zakładu czytał propozycje nekrologu. - Czy Źavid był weteranem? - zapytał. Przedsi biorca był najbar- dziej wypiel gnowanym m czyzn , jakiego kiedykolwiek widziałem. Miał polakierowane paznokcie, wyregulowane brwi i twarz tak gładk , e podejrzewałem go o to, e poddaje si zabiegom elektrolizy. - Źrugiej wojny wiatowej - burkn ła Sarah, która mimo pi ćdzie- si ciu dwóch lat nadal si spieszyła, eby zabrać głos przede mn . Przedsi biorca pokazał nam projekt male kiej flagi narodowej, która miała si znale ć w gazecie obok nazwiska taty, ale matka ju nerwowo mierzwiła swoje rzedn ce siwe loki. - Nie - powiedziała. - Źo ć wojny. Źavidowi Źubinowi całkiem nie potrzeba. - Kiedy stawała si niespokojna, gorzej radziła sobie z angiel- skim. Siostra i ja wiedzieli my, e powinni my zachować spokój, kiedy wpadała w taki nastrój. Wojna - je li nie liczyć kilku suchych szczegółów o tym, jak mój ojciec, ameryka ski oficer, i matka, wi niarka obozu koncentracyjnego, zakochali si w sobie dosłownie od pierwszego wej- 13

r enia - była zbyt przykrym wspomnieniem, aby w którym momencie naszego ycia uczynić z niej przedmiot rozmowy. Zawsze jednak uwa- ałem, e to ona wybrała milczenie, nie on. żdy wreszcie sko czyły si wizyty z kondolencjami, mama była gotowa stawić czoło operacji porz dkowania rzeczy taty. Sarah o wiadczyła, e jest zbyt przybita, aby słu yć pomoc , po czym wróciła do swojego biura usług podatkowych w Oakland, bez w tpienia akcentuj c z przyjemno ci kontrast posiadania pracy z moim brakiem zatrudnienia. W poniedziałkowy ranek mama wysłała mnie do gabinetu ojca, nalegaj c, ebym si zastanowił, czy nie wzi ć jego ubra . Niemal wszystkie były katastrofalnie niemodne i tylko moja matka mogła sobie wyobrazić, e ja, odwieczny grubas, wystarczaj co zmalej , aby si w co z tego wbić. Wybrałem kilka krawatów, chc c j uszcz liwić, i zacz łem pakować do pudła reszt starych koszul i garniturów z my l o przeka- zaniu tego wszystkiego do Haven, ydowskiej organizacji humanitarnej, któr matka pomogła zało yć par dziesi t lat temu i któr prowadziła niemal samodzielnie od ponad dwudziestu lat jako szefowa zarz du. Nie byłem przygotowany na emocje, które mnie dopadły. Znałem ojca jako nieprzyst pnego, pow ci gliwego m czyzn . Był bardzo dobrze zorganizowany niemal w ka dej dziedzinie ycia, do tego błysko- tliwy, pracowity, zawsze uprzejmy. Wolał prac od spotka i obowi z- ków towarzyskich, chocia na pewno miał wiele czaru. Mimo wszystko osi gn ł wielki sukces wewn trz pot nej fortecy prawa. Poza t sfer nie czuł ju si tak pewnie. Pozwolił matce rz dzić w domu i przez ponad pi ćdziesi t lat artował, powtarzaj c ten sam zwietrzały dowcip - e nigdy nie starczyłoby mu umiej tno ci, aby jako prawnik wygrać spór z mam . W Talmudzie zapisano, e ojciec powinien jedn r k tulić syna do siebie, drug za go odpychać. Tata z gruntu zawiódł, zarówno je li chodzi o jedno, jak i o drugie. Z jego strony odczuwałem stałe zainte- resowanie i brałem je za uczucie. Na tle innych ojców i tak bardzo si wyró niał, zwłaszcza e naczelna zasada idealnego ojcowania jego pokolenia polegała na byciu „dobrym ywicielemą. Lecz w gł bi tata był nieuchwytny, jakby si obawiał, e pozwoli mi si zbyt dobrze poznać. W obliczu typowych wyzwa , które stawiałem mu jako dziecko, na ogół reagował wycofaniem si albo przekazaniem problemu matce. Zachowałem na trwałe wspomnienie czasów, kiedy jako dziecko byłem z nim sam w domu, rozdra niony, bo dr czyła mnie cisza. Czy wie, e tu jestem? - pytałem. Czy, do cholery, w ogóle go to obchodzi? Teraz, kiedy tata odszedł, tym dobitniej docierała do mnie my l, e nie doszli my do porozumienia w wielu sprawach, ba, nawet nie zacz - 14

li my tego robić. Czy było mu przykro, e nie zostałem prawnikiem tak jak on? Co s dził o moich córkach? Uwa ał, e ten wiat jest dobrym miejscem czy złym, i jak mógłby wytłumaczyć fakt, e Traperzy, którym z pasj kibicował, za jego ycia nigdy nie wygrali rozgrywek basebal- lowych? Źzieci i rodzice nie s w stanie doj ć do ładu na wszystkich płaszczyznach. Ale z bólem odkryłem, e nawet po mierci tata pozostał równie tajemniczy jak za ycia. Podobnie było z dotykaniem rzeczy, których ojciec dotykał, w - chaniem talku marki Mennen i wody po goleniu canoe - od czasu do czasu zalewała mnie fala t sknoty i poczucia straty. Porz dkowanie jego osobistych rzeczy było rodzajem intymno ci, na któr nigdy bym sobie nie pozwolił za jego ycia. Cierpiałem i z ka d minut byłem coraz bardziej wstrz ni ty, zapłakałem gorzko i chlipałem w k cie gabinetu z nadziej , e matka mnie nie usłyszy. Sama jeszcze nie uroniła łzy i bez w tpienia uwa ała, e ten rodzaj chłodnego stoicyzmu bardziej przystoi m czy nie w wieku pi ćdziesi ciu sze ciu lat. Spakowałem ubrania i zacz łem przegl dać zawarto ć kartono- wych pudeł, które dostrzegłem w jednym z k tów ton cych w mroku. Odkryłem intryguj c kolekcj przedmiotów. Ka dy przesi kni ty sentymentalizmem, którego, jak s dziłem, zawsze tacie brakowało. Przechowywał ckliwe walentynki ode mnie i Sarah, uczniów szkoły pod- stawowej, medal zwyci zcy pływackich mistrzostw hrabstwa Kindle, który zdobył w szkole redniej, pływaj c stylem grzbietowym. Tuziny pakiecików ze zdj ciami kodachrome, obrazuj cymi ycie jego młodej rodziny. W pudle na samym dnie odnalazłem pami tki z okresu drugiej wojny wiatowej, p k kruchego papieru, kilka nazistowskich opasek, zabranych, jak s dz , w charakterze trofeów, i stos powykrzywianych odbitek dwa na dwa cale, całkiem niezłych niewielkich czarno-białych fotografii, które musiały być zrobione przez kogo innego, skoro mój ojciec był cz sto fotografowanym obiektem - na tych zdj ciach wyda- wał si szczupły i małomówny. W ko cu natrafiłem na plik listów, ukryty w starej blaszanej puszce po cukierkach z wyblakł przez lata notatk , przywi zan zielon włóczk . Została napisana pewn r k i oznaczona dat ń4 maja ń945 roku. Drogi Davidzie, zwracam Twojej rodzinie listy, które do mnie wysłałe , będąc za morzem. Przypuszczam, e mo e w przyszło ci będą miały dla Ciebie jakie znaczenie. Poniewa ostatecznie postanowiłe nie być ju czę- cią mojego ycia, muszę przyjąć do wiadomo ci, e pewnie za jaki czas moje rany się zagoją i wtedy te listy będą dla mnie bez znaczenia. 15

Z pewno cią Twój ojciec zdą ył ju dać Ci znać, e w ubiegłym miesiącu zwróciłam zaręczynowy pier cionek, który od Ciebie dostałam. Biorąc wszystko pod uwagę, Dawidzie, nie mogę gniewać się na Ciebie za zerwanie naszych zaręczyn. Kiedy spotkałam Twojego ojca, powiedział, e wła nie stanąłe przed sądem wojskowym i grozi Ci więzienie. Nie mogę wprost uwierzyć, e spotkało to kogo takiego jak Ty, ale przecie nigdy bym te nie uwierzyła, i mnie opu cisz. Zdaniem mojego ojca w czasie wojny mę czy ni są bardzo podatni na szaleń- stwo. Lecz nie mogę ju dłu ej czekać, a wróci Ci rozsądek. Kiedy w nocy płaczę - nie będę udawać, e nie - jedna my l bardzo mnie niepokoi. Wiele godzin spędziłam na modlitwie, aby Bóg pozwo- lił Ci zachować ycie, a gdyby zechciał być szczególnie łaskawy - by wrócił cały. Teraz, kiedy walki ju się skończyły, nie mogę uwierzyć, e byłam taka głupia i nie poprosiłam, aby wrócił do mnie. yczę Ci powodzenia w rozwiązaniu obecnych problemów. Grace Ten list mnie powalił. Ojciec przed s dem wojennymĄ Była to ostat- nia rzecz, w jak bym uwierzył. Mojemu niesłychanie poprawnemu ojcu zarzucano powa ne przest pstwo. I jaki był z niego uwodzicielĄ Nigdy dot d nie usłyszałem nawet słowa o tych wydarzeniach. Nie tyle byłem zdziwiony, ile zza horyzontu czasu, niczym wiatło odległej gwiazdy wysłane przed dziesi tkami lat, dotarło do mnie cierpienie tej kobiety. W jaki sposób stopiło si z moim zmieszaniem, rozczarowaniem i niezaspokojon miło ci . To wszystko jednocze nie pobudziło we mnie dzik ciekawo ć, niepohamowan potrzeb odkrycia tego, co si wydarzyło. mierć taty nadeszła w momencie, kiedy i tak krztusiłem si , pogr ony w jednym z moich yciowych wodospadów. Pod koniec poprzedniego roku, kiedy sko czyłem pi ćdziesi t pi ć lat, odszedłem na wcze niejsz emerytur z „Tribuneą, gazety wydawanej w Kindle County, jedynego pracodawcy w całym moim dorosłym yciu. Nadeszła wła ciwa pora. Chyba uwa ano mnie za niezłego reportera, na dowód czego miałem na cianie porozwieszane wyrazy uznania - lecz nikt nie udawał, a najmniej ja, e potrafi si na tym skoncentrować albo e mam odpowiednie podej cie do ludzi i mog zostać redaktorem na- czelnym. Źo tamtej pory przez prawie dwadzie cia lat jako dziennikarz chodziłem do s du na rozprawy. Wzi wszy pod uwag natur ludzkich wad, czułem si niczym krytyk telewizyjny, do którego obowi zków nale y ogl danie samych powtórek. Po trzydziestu trzech latach pracy 16

w „Tribuneą moja emerytura w poł czeniu z korzystnym wykupem akcji pracowniczych przez firm przynosiła mi dochód zbli ony do dotych- czasowej pensji, a mój studencki cynizm w traktowaniu kapitalizmu zaowocował niezłym rozeznaniem na rynku papierów warto ciowych. Nasze niewygórowane oczekiwania sprawiły, e Nona i ja nie musieli my si martwić o pieni dze. Poniewa nadal miałem w sobie do ć energii, zapragn łem zaspokoić fantazj chyba ka dego dziennikarzaŚ zamie- rzałem napisać ksi k . To nie wypaliło. Z jednego podstawowego powodu. Brakowało mi tematu. Kogo, do licha, tak naprawd obchodzi sprawa zamordowania zast pcy szefa prokuratury sprzed paru dziesi tków lat, choć my lałem, e to niesamowicie atrakcyjny temat? Za to trzy razy dziennie siadałem przy stole naprzeciwko Nony, mojej ukochanej ze szkoły redniej, i po chwili stawało si oczywiste, e ani jej, ani mnie nie podoba si to, co widzimy. ałuj , e nie mog zaprezentować jakiego melodramatu, romansu, gro enia mierci , aby wyja nić, co poszło le. Prawda była oczywista jak napis na cianie, na który po pewnym czasie w ogóle nie zwraca si uwagi. Po trzydziestu latach stali my si jednym z tych mał e stw, którym nie udało si odzyskać wspólnej motywacji, kiedy dorosły dzieci, w naszym przypadku córki. Źziewi ć tygodni przed mierci taty Nona i ja si rozstali my. Raz w tygodniu jedli my wspólnie obiad, uprzejmie dyskutowali my o interesach i nawzajem frustrowali- my si w taki sam sposób jak przez wszystkie wcze niejsze lata, ale nie zdradzali my adnych oznak t sknoty ani ch ci zmiany decyzji. Nasze córki wydawały si zdruzgotane, ale uwa ałem, e oboje zasłu yli my na odrobin uznaniaŚ ostatecznie w naszym wieku liczyli my jeszcze na lepsze dni. W ka dym razie zanim tata zmarł, czułem si sponiewierany. W dniu jego pogrzebu niemal byłem gotów wskoczyć w dziur obok niego. Wiedziałem, e wcze niej czy pó niej jako si pozbieram i zaczn nor- malnie funkcjonować. Redakcje dwóch czasopism, jednego lokalnego, drugiego krajowego, zaproponowały mi współprac w charakterze wolnego strzelca. Maj c pi ć stóp wzrostu i wa c dwie cie pi tna cie funtów, nie jestem najlepsz parti , to fakt, ale wymagania wobec oso- by płci m skiej w rednim wieku s łagodniejsze ni wobec kobiet i ju wtedy pojawiały si oznaki, e znajd towarzystwo, kiedy - i je li - tylko b d na to gotowy. Na razie jednak, pozbawiony pracy i miło ci, bardziej si zajmowałem sporz dzaniem yciowego bilansu. Moje ycie było jak ka de inne. Nie- które sprawy układały si jak nale y, inne nie. Póki co koncentrowałem si na niepowodzeniach, a one wydawały si brać pocz tek od mojego ojca. 17

Zatem w ten poniedziałek, kiedy matka s dziła, e wbijam si w spodnie taty, utkwiłem w jego gabinecie i przeczytałem wiele jego listów z czasów wojny, w wi kszo ci napisanych na maszynie w forma- cie wojskowej poczty „Vą, utrwalonych na ta mie mikrofilmu po jednej stronie oceanu, a potem wydrukowanych przez urz d pocztowy - po drugiej, w kraju. Przestałem czytać, kiedy mama zawołała z kuchni, abym zrobił sobie przerw . Znalazłem j przy rozkładanym owalnym stole, który nadal nosił na sobie lady tysi cy rodzinnych posiłków zje- dzonych na nim w latach pi ćdziesi tych. - Czy wiesz, e tata był zar czony, zanim ci spotkał? - zapytałem od drzwi. Odwróciła si powoli. Piła herbat , s cz c j przez kostk cukru trzy- man mi dzy do ć szeroko rozstawionymi przednimi z bami - robiła tak od czasów, gdy mieszkała w sztetlu. Br zowy lad został na brzegu spodka. - Kto ci o tym powiedział? Opowiedziałem o li cie od żrace. Mama ro ciła sobie prawa do wszystkiego wi c oczywi cie natychmiast chciała go obejrzeć. Nawet maj c osiemdziesi t lat, pozostała pi kn kobiet , pobladł ze staro ci, ale o regularnych rysach twarzy i cerze wyj tkowo niezniszczonej. Była bardzo drobna - zawsze j winiłem za to, e wzrostem nie dogoniłem ojca - ale ludzie rzadko patrzyli na ni w ten sposób, gdy dysponowała jak agresywn sił i inteligencj , jak kto , kto ci wita z broni w r ku. Teraz mama pilnie studiowała list od żrace Mortonś mogło si zdawać, e w ka dej chwili kartka mo e si zaj ć ogniem. Kiedy j odło yła, na twarzy mamy dojrzałem co jakby cie u miechu. - Biedactwo - powiedziała. - Wiesz co o niej? - Czy wiem? Chyba tak. To si mi dzy nimi sko czyło znacznie wcze niej, nim poznałam twojego ojca, Stewart. Trwała wojna. Pary były rozdzielone przez lata. Źziewcz ta spotykały innych facetów. Albo vice versa. Słyszałe na pewno o listach oznajmiaj cych zerwanie zwi zku. Listy typu „Źrogi Johnie...ą Tak je okre lano. - Ale co z reszt ? Z rozpraw przed trybunałem wojskowym? Wie- działa , e tata stan ł przed s dem? - Stewart, byłam w obozie koncentracyjnym. Ledwie mówiłam po angielsku. Chyba w którym momencie doszło do jakiego konfliktu z prawem. Ale to było nieporozumienie. - Nieporozumienie? Z tego wynika, e chcieli go wysłać do wi - zienia. - Stewart, spotkałam twojego ojca, wyszłam za niego, przyje- 18

chałam tutaj w ń946. Jak sam si mo esz zorientować, nie poszedł do wi zienia. - Ale dlaczego nie wspomniał mi o tym ani jednym słowem? Ob- sługiwałem wszystkie wa niejsze sprawy kryminalne w okr gu Kindle przez dwadzie cia lat, mamo. Rozmawiałem z nim przynajmniej o po- łowie tych rozpraw. Nie uwa asz, e przy jakiej okazji powinien mi zdradzić, e sam był kiedy oskar ony? - Wydaje mi si , e nie traktował tej sprawy jako przynosz cej mu zaszczyt, Stewart. Ojciec pragnie podziwu ze strony syna. Z jakiego powodu ta odpowied była bardziej frustruj ca ni wszystko, co mnie do tej pory spotkało. Je li ojca kiedykolwiek obcho- dziła moja opinia o nim, to jakim cudem mi to umkn ło. Znowu zebrało mi si na płacz - z moich ust wydobył si przeci gły lament. Ale z ojca była chodz ca kryptaĄ Jak on mógł yć i umrzeć, nie pozwalaj c mi siebie poznać? Nigdy w moim yciu nie było nawet jednej chwili, kiedy mógłbym zw tpić w zrozumienie ze strony matki. Na pewno pragn ła, abym bardziej przypominał ojca, abym lepiej panował nad emocjami, ale dostrzegałem, e przyjmuje moje uczucia po matczynemu, jak gdyby chłon ła je u samego ródła. Westchn ła z przestrachem na europejsk modł . - Twój ojciec - powiedziała, przestaj c zdejmować z j zyka drobin- k cukru. Jeszcze raz przemy lała swoje słowa. Potem zdobyła si na jedyn uwag , jak kiedykolwiek poczyniła na temat moich zwi zków z ojcem. - Stewart - stwierdziła - twojemu ojcu cz sto trudno było nawi zać dialog z samym sob . Tego dna niepostrze enie wyniosłem listy z domu. Mimo swoich lat wolałem oszukać matk , ni zmusić j do konfrontacji. Potrzebowałem czasu, aby zastanowić si nad tym, co zawieraj . Tato do ć barwnie pisał o wojnie. Mimo to w jego listach wyczuwało si zapowied jakiego nieszcz cia. Było w nich co , niczym niepokoj ca muzyka w filmie, która staje si coraz bardziej intensywna, a w ko cu dzieje si co złego. Wobec żrace Morton sprawiał wra enie dzielnego, ale nagle w lutym ń945 w jego yciu nast pił jaki fundamentalny zwrot, który w jednej chwili powi załem z pó niejsz rozpraw przed s dem wojskowym. Co wi cej, to wra enie wzmocniło od dawna utrzymuj ce si we mnie podejrzenie, które pozostało nieujawnione a do terazŚ co po- wa nego przydarzyło si mojemu ojcu. W wiecie prawa, je li synowi wolno oceniać, tata był osob powszechnie podziwian . Przez pi tna- cie lat pracował jako główny radca prawny Agencji Ubezpieczeniowej 19

Moreland i był szanowany za sił charakteru, spokój i ogład , laserow łatwo ć przenikania niesłychanie zawiłych przepisów prawa ubezpie- czeniowego. Ale jak ka dy człowiek miał swoje prywatne ycie, a w do- mu bez przerwy otaczała go ponura traumatyczna aura. Nie potrafił rozstać si z paleniem, a szklaneczk whisky napełnion na wysoko ć trzech palców wlewał w siebie co wieczór niczym lekarstwo, dzi ki cze- mu był w stanie przespać cztery, pi ć godzin, nim budziły go koszmarne sny. Członkowie rodziny czasami wspominali, e jako młody człowiek był bardziej rozmowny. Babka nie trzymała bynajmniej w tajemnicy swojej teorii, według której żilda, moja matka, odbierała Źavidowi mow , bo zawsze odzywała si pierwsza i przemawiała bardzo zdecy- dowanie. Przeszedł przez ycie tak, jakby jaki demon trzymał dło na jego ramieniu i powstrzymywał go. Pewnego razu, kiedy byłem jeszcze chłopcem, zobaczył, jak ledwie unikn łem wypadkuś zza rogu z rykiem wypadł samochód i byłby pra- wie mnie przejechał, kiedy wygłupiałem si z kolegami na rowerze. Tata chwycił mnie pod rami , ci gn ł z chodnika i d wigał mnie tak a do naszego trawnika. Choć byłem jeszcze bardzo mały, zrozumiałem, e był bardziej zły za panik , któr wywołałem, ni za niebezpiecze stwo, na które si wystawiłem. Obecnie szansa na odkrycie, co naprawd dr czyło ojca, stała si kwesti poszukiwa . Byłem znany ze swojego uporu jako przedstawiciel dziennikarskiej szkoły „tropi cych psówą, jak to okre lałem, bo zawsze pod ałem okre lonym tropem, póki zwierzyna nie padła. Uzyskałem egzemplarz wojskowych akt osobowych taty z Narodowego Zasobu Archiwalnego w St. Louis, nast pnie za wysłałem kilka listów do de- partamentu obrony i Archiwum Krajowego. Jeszcze w lipcu główna urz dniczka Wojskowego Biura ledczego w Aleksandrii, w stanie Wir- ginia, potwierdziła, e dotarła do protokołów z rozprawy mojego ojca przed s dem wojskowym. Zapłaciłem za skopiowanie tych materiałów i dopiero wówczas odpisała mi, e nie mo na ich rozpowszechniać, gdy zostały zaklasyfikowane jako tajne, i to nie przez wojsko, lecz przez CIA. Twierdzenie, e sze ćdziesi t lat temu mój ojciec zrobił co , co jeszcze dzisiaj mogło mieć co wspólnego z bezpiecze stwem naro- dowym, wydawało mi si oczywi cie niedorzeczne. W zwi zku z tym wypu ciłem rw cy potok faksów, rozmów telefonicznych, listów i maili do rozmaitych stołecznych biur, ale wsz dzie potraktowano je jak zwykłe mieci. W ko cu kongresman Stan Sennett, stary przyjaciel, wy- pracował porozumienie, na którego mocy rz d zgodził si udost pnić 20

mi kilka dokumentów z rozprawy s dowej, podczas gdy CIA ponownie przeanalizuje stopie poufno ci akt. Ostatecznie w sierpniu 2ŃŃ3 roku pojechałem do Waszyngto skiego Centralnego Zbioru Archiwów w Suitland w stanie Maryland. Budynek wygl da troch jak lotniskowiec w suchym doku - jest to niska budowla z czerwonej cegły, która zajmuje powierzchni czterdziestu boisk fut- bolowych. Wewn trz strefa dost pna dla osób postronnych ogranicza si do jednego korytarza, którego wystrój jest bardzo surowy, ale od- powiedni, porównywalny na przykład do praktycznych butówŚ ciany z cegły, sufit z d wi kochłonnych paneli i mnóstwo fluorescencyjnego wiatła. Tam pozwolono mi przeczytać - ale nie skopiować - mniej wi - cej dziesi ć stron, które wybrano z protokołu rozprawy sporz dzonego w ń945 roku przez prokuratora wojskowego, oskar yciela w procesie. Kartki poszarzały i miały faktur tapety, ale i tak błyszczały przede mn niczym skarb. Nareszcie miałem si dowiedziećĄ Wcze niej powiedziałem sobie, e musz być przygotowany na wszystko, jednak ten tekst chyba ju nie mógł być bardziej beznami t- ny. Sporz dzony w neutralnym j zyku prawniczym i dodatkowo usiany terminologi militarn . Ale i tak czytaj c, czułem si tak, jakby kto mnie zrzucił z wysoko ci na głow . Oskar enie zawierało cztery punkty, przy czym ka dy z nich odnosił si do tego samego wydarzenia. W sierpniu ń944 ojciec jako pełni cy obowi zki asystenta prokuratora wojskowego w 3. Armii został wyznaczony do zbadania zarzutów stawianych przez generała Rolanda Teedla z ń8. Źywizji Pancernej* i mo liwo ci posta- wienia przed s dem wojskowym majora Roberta Martina. Martin był zwi zany z Wydziałem Operacji Specjalnych Biura Słu b Strategicznych (OSS), poprzednika CIA, zało onego podczas drugiej wojny wiatowej (co wyja niało, jak mi si zdaje, dlaczego Agencja wtyka w to swój nos). W listopadzie ń944 roku tata dostał rozkaz aresztowania majora Martina. Tymczasem w kwietniu ń945 niedaleko Hechingen, sprawuj c piecz nad Martinem, tata - zgodnie z ustalonymi faktami - „z rozmysłem pozwolił Martinowi zbiec, nara aj c na powa ny uszczerbek bezpie- cze stwo i zwyci stwo Stanów Zjednoczonychą. Nie była to czysta retoryka. Za najpowa niejszy z zarzutów, umy lne nieposłusze stwo wobec przeło onego, groziła kara mierci. Trwaj cy tydzie proces toczył si w czerwcu ń945 roku. Ju na po- cz tku punkt oskar enia, za który groziło postawienie przed plutonem egzekucyjnym, został wycofany, ale po udowodnieniu trzech pozo- * W rzeczywisto ci taka formacja nie istniała, podobnie jak niektóre inne drobniejsze zwi zki taktyczne - jest to wymysł autora (przyp. J. K.). 21

stałych zarzutów i tak groziło ojcu trzydzie ci lat wi zienia. Odno nie do tych ostatnich, odnalazłem inny wyblakły formularz z nagłówkiemŚ WYROK. Rozpocz ło si posiedzenie S du i Przewodnicz cy o wiadczył, e oskar ony jest winny popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów uj tych w punktach II, III i IV oskar enia i e na podstawie tajnego pisemnego głosowania, wi kszo ci dwóch trzecich głosów, zostaje skazany na pi ć lat ci kich robót oraz zamkni cie w Żorcie Leavenworth, federalnym wi zieniu USA. Ponadto w niesławie, bez adnej zwłoki, zostanie zwolniony z armii Stanów Zjednoczonych, a informacj o jego zwolnieniu poda si do publicznej wiadomo ci w miejscu jego zamieszkania. Przeczytałem ten tekst kilka razy, maj c nadziej , e uda mi si wy- ci gn ć z niego jakie dodatkowe znaczenie. Moje serce i dłonie zrobiły si zimne jak lód. Ojciec był zbrodniarzem. Wyrok skazuj cy tat został szybko zatwierdzony przez s d rewizyj- ny dla europejskiego teatru działa wojennych - wojskowy odpowiednik cywilnego s du apelacyjnego - umo liwiaj c generałowi Teedleęowi swobodne wykonanie wyroku. Jednak e pod koniec lipca ń945 roku generał uchylił oskar enie, które sam wysun ł. Po prostu odfajkował odpowiedni kwadracik na formularzu bez słowa wyja nienia. Ale nie był to bł d pisarski. Na rozkaz generała s d zebrał si ponownie i wydał jedn linijk orzeczenia, cofaj c wszystko, co ustalił zaledwie półtora miesi ca wcze niej. Ojca, którego do tego czasu przetrzymywano w areszcie domowym, uwolniono. Luki w tej opowie ci wywołały we mnie szalon ciekawo ć, czułem si jak Samson, lepy i skuty ła cuchami wewn trz wi tyni. Przyrze- kłem sobie, e ani wojsko, ani CIA, w ogóle nikt mnie nie powstrzyma od uzyskania odpowiedzi na podstawowe pytanie o moje dziedzictwo: Byłem synem wi nia, który zdradził swój kraj, choć zdołał si wykr cić ze wzgl dów formalnych, czy mo e dzieckiem człowieka, który przetrwał prymitywn niesprawiedliwo ć, ale pragn ł pogrzebać j w przeszło ci? Wypełniłem niesko czenie wiele rz dowych formularzy i przemie- rzyłem kontynent kilka razy, składaj c wszystko do kupy, odwiedzaj c mnóstwo archiwów i bibliotek wojskowych. Najbardziej owocne okazały si moje podró e do Connecticut. Ostatecznie to tam udało mi si uzyskać zapiski Barringtona Leacha, prawnika, który bez powodzenia bronił mojego ojca, zanim generał Teedle wycofał zarzuty. Niemal od razu, zaraz jak tylko zacz ły si moje podró e, posta- 22

nowiłem poskładać histori mojego ojca. Tata był jedynym członkiem prokuratury wojskowej postawionym w stan oskar enia podczas drugiej wojny wiatowej, ale to była tylko mała cz stka tego, co sprawiło, e jego prze ycia stały si wyj tkowe. Snułem si mozolnie po ciemnych kory- tarzach bibliotek i archiwów i pisałem do pó na w nocy. Miała powstać nie tyle jaka tam ksi ka, ile moja ksi ka, ksi ka wybitna, ksi ka, która niczym banalne deus ex machina wyniesie moje ycie z gł bokiej doliny na szczyt wy szy od tego, na jaki kiedykolwiek w yciu dotarłem. A potem, jak to si zdarza prowadz cym przesłuchania na salach roz- praw, które odwiedzałem przez wiele, wiele lat, zadałem jedno pytanie za du o i odkryłem jeden fakt, jedyny daj cy si wyobrazić powód, który mógł mnie pozbawić historii mojego ojca. On sam j spisał.

2. DAVID: OŹNO NIź ŹO ZARZUTÓW PRZECIWKO MNIE POUŻNY KONTAKT OBRO CA-KLIENT ŹOŚ Podpułkownik Barrington Leach, pełnomocnik zast pcy prokuratora wojskowego, kwatera główna, źuropejski Teatr Źziała Wojennych, Armia Stanów Zjednoczonych OD: Kapitan David Dubin Dotyczy: Zarzuty przeciwko mnie Postanowiłem zastosować si do Pa skiej sugestii, aby zebrać na pi mie wa niejsze szczegóły, które zapami tałem, a które dotycz mojego dochodzenia w sprawie majora Roberta Martina z OSS oraz zdarze , które w zwi zku z tym nast piły i które wkrótce zaprowadz mnie przed s d wojskowy. Poniewa bynajmniej nie pragn omawiać tego z nikim, równie z Panem jako moim obro c , pisanie wydało mi si bardziej por cznym wyj ciem, choć musz jednocze nie przyznać, i obecnie nie mam specjalnie ochoty, aby pokazać Panu z tego choćby jedno słowo. Moje milczenie na pewno frustruje Pana i skłania do podejrzewania mnie o brak pełnej oceny sytuacji. Jednak e jako oficer pełni cy słu b w s downictwie wojskowym, który w charakterze oskar yciela albo obro cy uczestniczył w setkach rozpraw w ci gu mniej wi cej roku, od kiedy przebywam po tej stronie oceanu, jestem całkowicie pewien, e nie mam nic do powiedzenia na swoj korzy ć. żenerał Teedle zarzuca 24

mi, e w ubiegłym miesi cu w Hechingen dobrowolnie, przez zaniechanie, umo liwiłem majorowi Martinowi ucieczk spod mojej prawnej pieczy. I to jest prawda. Źopu ciłem si tego zaniechania. Pozwoliłem Martinowi uciec. Zamierzam przyznać si do winy, bo jestem winny. Z punktu widzenia prawa przyczyny uwolnienia Martina nie maj znaczenia, s wył cznie moj spraw . Niech mi jednak b dzie wolno zapewnić Pana, e ujawnienie całej historii ani troch nie poprawiłoby mojego poło enia. Zaczn mo e od rozwini cia pewnych informacji, o które sam rutynowo prosz swoich klientów. Pochodz ze rodkowego Zachodu Stanów, urodziłem si w roku ń9ń5 w miasteczku ŹuSable poło onym w hrabstwie Kindle. Oboje rodzice s imigrantami, pochodz z małych miasteczek w zachodniej Rosji. Ich edukacja nie wykroczyła poza poziom szkoły podstawowej. Od czternastego roku ycia ojciec pracuje jako szewc i posiada mały warsztat oddalony o jedn przecznic od trójkondygnacyjnego domu, gdzie rodzice wychowywali moj starsz siostr , młodszego brata i mnie. W szkole redniej byłem dobrym uczniem, a ponadto zdobyłem mistrzostwo hrabstwa w pływaniu na sto metrów stylem grzbietowym. Ta kombinacja sprawiła, e otrzymałem pełne stypendium na nauk w źaston College. źaston znajduje si mniej wi cej dwadzie cia pi ć mil od mieszkania rodziców, ale naprawd były to dwa bardzo ró ne wiaty; drugi z nich to poligon do wiadczalny wielkopa skiej elity Tri- Cities. Jako człowiek, którego rodzice marzyli przede wszystkim o tym, aby ich dzieci stały si „prawdziwymi Amerykanamią, opanowałem Easton pod ka dym wzgl dem. Wspomn tylko o płaszczu z szopów, ukulele i fajce bruyerce. Sko czyłem studia jako członek zrzeszenia Phi Beta Kappa, a potem zacz łem studiować prawo na szanowanym wydziale prawa w źaston. Nast pnie miałem szcz cie znale ć prac w dziale prawnym firmy ubezpieczeniowej Moreland. Rodzice zwrócili mi uwag na to, e prawdopodobnie byłem pierwszym ydem, którego firma zatrudniała poza kancelari , ale ja zawsze si starałem nie patrzeć na ycie w taki sposób jak oni. Przez dwa lata brałem udział w drobnych sprawach tocz cych si przed lokalnymi s dami o odszkodowania z tytułu niewielkich uszkodze ciała, ale we wrze niu ń942 roku zaci gn łem si do wojska. Nie zaaprobował tego nikt, komu na mnie 25

zale ało. Rodzice i moja ukochana chcieli, abym poczekał na swoj kolej przy regularnym poborze, maj c nadziej , e mimo wszystko zostan pomini ty albo przynajmniej krótszy b dzie czas, w którym b d nara ony na niebezpiecze stwo. Ale ja nie chciałem ju dłu ej czekać, aby wypełnić swój obowi zek. żrace poznałem trzy miesi ce wcze niej, kiedy starałem si dopasować jej par czółenek w dziale obuwniczym Źomu Towarowego Mortona, gdzie w czasie studiów w college'u i szkole prawniczej zarabiałem na kieszonkowe. W sweterkach z okr głym wyci ciem, z male kimi perłami i w plisowanych spódniczkach wygl dała na typow ameryka sk dziewczyn . Ale nie tyle jej równo przyci te blond włosy czy skromny sposób bycia zrobiły na mnie najwi ksze wra enie, ile jej szlachetno ć. Źo tej pory nie spotkałem nikogo równie dobrodusznego. Grace pracowała jako nauczycielka w niebezpiecznej dzielnicy North źnd i odczekała kilka miesi cy, zanim zdradziła, e to do jej rodziny nale y dom towarowy, w którym j pierwszy raz spotkałem. Kiedy postanowiłem wst pić do wojska, o wiadczyłem si , aby my mogli zostać razem, przynajmniej gdy stacjonowali my w granicach Stanów. O wiadczyny przyj ła od razu, ale nasze plany mał e skie wywołały burz w obu rodzinach i mogli my j za egnać jedynie za cen odło enia lubu. Najpierw przeszedłem podstawowe szkolenie w Żorcie Riley, potem wst piłem do szkoły dla kandydatów na oficerów piechoty w Forcie Benning w Georgii. 6 kwietnia 1943 roku zostałem mianowany podporucznikiem. Źwa dni pó niej jako prawnika niezwłocznie przeniesiono mnie do JAG-u. Wła nie wtedy sko czyłem dwadzie cia osiem lat i wobec tego spełniłem wszystkie wymagane warunki, a który yczliwy przeło ony wyst pił dla mnie o zmian przydziału. W charakterystycznym dla wojska stylu nikt nawet nie zapytał, co ja bym wolał, choć do dzisiaj tego nie wiem. Miałem mieszane uczucia, kiedy mnie wysłano do czworobocznego budynku szkoły prawniczej Uniwersytetu Michigan na nauk przepisów prawa wojskowego. Uko czyłem szkoł z wynikiem lepszym od co najmniej połowy studentów, co sprawiło, e automatycznie awansowałem na porucznika. Znalazłszy si w JAż-u, poprosiłem o wyznaczenie mi słu by na Pacyfiku, s dz c, e szybciej znajd si w pobli u bezpo rednich działa wojennych. Tymczasem w sierpniu ń943 roku znalazłem si w Forcie Barkley w stanie Teksas, aby odbyć praktyk , tak zwane ćwiczenia aplikacyjne w warunkach 26

polowych jako zast pca prokuratora wojskowego. Wi kszo ć czasu po wi ciłem na wyja nianie prawnych mo liwo ci działania ołnierzom, którzy otrzymali od swoich on „Źrogiego Johnaą, czyli list z informacj o rozpadzie mał e stwa. Źla przeciwwagi zajmowałem si pewnym odosobnionym przypadkiem, podejmuj c prób uporz dkowania licznych i wzajemnie wykluczaj cych si wniosków o zasiłek zło onych przez pi ć kobiet, z którymi pewien ołnierz, niejaki Joe Hark, kolejno enił si podczas stacjonowania w pi ciu ró nych miejscach, oczywi cie nie skorzystawszy w mi dzyczasie z dobrodziejstw choćby jednego rozwodu. W marcu ń944 roku wyruszyłem wreszcie za morze, ale nie na Pacyfik, a do Centralnej Bazy Wojskowej w Londynie. Szcz liwie trafiłem pod komend pułkownika Halleya Maplesa. Pułkownik dobiegał sze ćdziesi tki, wygl dał jak wzór prawnika - ponad sze ć stóp wzrostu, szczupły, siwiej ce włosy i bujne w sy. Sprawiał wra enie, e ma o mnie dobre zdanie, ale to chyba dlatego, e tak jak ja sko czył prawo na uniwersytecie w źaston. Którego lipcowego dnia, kilka tygodni po dniu „Źą, pułkownik został mianowany prokuratorem sztabowym przy nowo powstaj cej 3. Armii i ucieszyłem si , kiedy mnie poprosił o podj cie słu by w charakterze jego zast pcy. 6 sierpnia 1944 roku przepłyn łem Kanał na pokładzie USS Holland i wreszcie znalazłem si w bezpo redniej blisko ci działa wojennych. Prokuratorzy sztabowi byli cz ci drugiego rzutu sztabu Pattona i podró owali my ladem generała, podczas gdy 3. Armia szybko przemieszczała si po źuropie. Byli my w korzystnej sytuacji. Nie walczyli my, ale od czasu do czasu wkraczali my do francuskich osad i miasteczek i z entuzjazmem wi towali my ich wyzwolenie po latach nazistowskiej okupacji. Z wysoko ci półtonowych ci arówek i wozów opancerzonych wojsko rzucało w tłum papierosy i czekolad , podczas gdy Francuzi otwierali butelki z winem ukrywanym przed Niemcami przez lata i nie szcz dzili nam całusów, ale cz ciej byli to w saci starcy ni ch tne dziewcz ta. W oswobodzonych miastach władza rzadko była jednoznacznie komu przypisana, mnóstwo francuskich partii politycznych spierało si o rz dy. Tubylcy tłoczyli si wokół posterunku policji i siedzib dowództwa wojskowego, usiłuj c zdobyć zezwolenie na podró owanie albo staraj c si odszukać synów i ojców, których wywie li Niemcy. Wystawy sklepów oferuj - 27

cych niemieckie towary i propagand zostały rozbite kostkami brukowymi, a krzy em lotary skim, symbolem oporu Żrancji zamalowano ka d swastyk , której nie dało si usun ć. Tłum wyłapywał kolaborantów. W Brou widziałem barmank , któr osaczyło sze ciu lub siedmiu młodzie ców w opaskach ruchu oporuś zgolili jej włosy na całym ciele za sypianie z Niemcami. Znosiła to ulegle, czyli być mo e identycznie, jak znosiła zabiegi niemieckich fatygantów. Nic nie powiedziała, jedynie szlochała. Siedziała absolutnie spokojnie, poruszała jedynie bezwiednie r k , uderzaj c ni w swój bok, jak ranny ptak macha skrzydłem, daremnie pragn c poderwać si do lotu. Patton si obawiał, e atmosfera chaosu udzieli si naszym oddziałom, i oczekiwał od pułkownika Maplesa i jego personelu wzmocnienia dyscypliny. Ja i mój odpowiednik, Anthony Eisley, przysadzisty młody kapitan z Źayton, brali my udział w bardzo wielu rozprawach, które zostały wszcz te z uwagi na nierzadko bardzo powa ne przest pstwa — morderstwa, gwałty, napady, rozboje i brak subordynacji - z których wiele popełniono na francuskich cywilach. W innych jednostkach rozprawy, dotyczyło to zwłaszcza obrony, odbywały si z udziałem oficerów liniowych, co było ich dodatkowym obowi zkiem. Jednak e pułkownikowi Maplesowi zale ało szczególnie na tym, by wła nie prawnicy ze znajomo ci prawa wojennego zajmowali si kwestiami, które mogły si sko czyć skazaniem na ci kie wi zienie albo nawet szubienic . Zasadnicza trudno ć w pełnieniu przez nas słu by polegała na tym, e jak tylko organizowali my s d, to ju znowu musieli my wyruszać w drog , poniewa armia Pattona parła przez Żrancj z niesłychanym impetem. Kolumny wojska pokonywały mile, zanim jeszcze oficerowie operacyjni zd yli zło yć mapy w dowództwie. S dzili my ludzi w sprawach, w których chodziło o ich ycie, w wojskowych namiotach, cz sto nie słysz c dobrze wiadków, bo bombowce ryczały nad naszymi głowami i gdzie dalej dudniły haubice. Czułem rado ć, e znalazłem si na pierwszej linii historycznych zdarze albo przynajmniej bardzo blisko, i ceniłem pułkownika Maplesa jako dowódc . W korpusie oficerskim, budowanym w po piechu, nie było niczym niezwykłym, nawet w ród wy szych szar , e ten czy ów dowódca, choć był na wojnie, ani razu nie wystrzelił z karabinu, ale Maples nie tylko był znakomitym prawnikiem, który wprowadził na wy- 28