uzavrano

  • Dokumenty11 087
  • Odsłony1 759 657
  • Obserwuję767
  • Rozmiar dokumentów11.3 GB
  • Ilość pobrań1 028 757

Stephen King - Wszystko jest względne

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Stephen King - Wszystko jest względne.pdf

uzavrano EBooki S Stephen King
Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 138 osób, 85 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 366 stron)

Stephen King Wszystko jest wzgl dneę 14 mrocznych opowie ciś Dla Shane’a Leonarda Wst p:ę Uprawianie sztuki (niemal) straconej Niejednokrotnie wspomina em o rado ci pisania i nie widz potrzeby, by dził ś ę ś odgrzewa ten temat, ale musz co wyzna : niczym amator znajduj ogromnć ę ś ć ę ą przyjemno w praktycznej stronie tego, co robi . Zawsze troch marudz ,ść ę ę ę krzy uj ze sob r ne formy przekazu, eksperymentuj . Pr bowa em powie ciż ę ą óż ę ó ł ś wizualnych (“Burza stulecia”, “Rose Red”), powie ci w odcinkach (“Zielona mila”)ś i powie ci w odcinkach publikowanej w Internecie (“The Plant”). Nie chodzi o miś ł wcale o pieni dze czy o zaistnienie na nowych rynkach; chodzi o o pr bą ł ó ę spojrzenia na akt, sztuk i rzemios o pisania z r nych stron, aby od wie yę ł óż ś ż ć proces tworzenia i stara si tworzy wyroby - czyli opowie ci - jakć ę ć ś najb yskotliwsze.ł W poprzednim wersie najpierw napisa em “tworzy [opowie ci] zawsze nowe”, ał ć ś potem skasowa em ca e wyra enie, maj c na wzgl dzie uczciwo . Z kogo m g bymł ł ż ą ę ść ó ł stroi sobie arty tego rodzaju, panie i panowie, je li nie z samego siebie?ć ż ś Pierwsze opowiadanie sprzeda em w wieku dwudziestu jeden lat, gdy by em wł ł college’u. Dzi mam pi dziesi t cztery lata i m j organiczny komputer wa cyś ęć ą ó żą 2,2 funta, na kt rym nosz czapk z logo Red Sox, przetworzy ju mn stwo s w.ó ę ę ł ż ó łó Pisanie opowiada to dla mnie nic nowego, co wcale nie znaczy, e straci o juń ż ł ż urok. Je li jednak nie znajd sposobu, aby wci by y ciekawe i tchn yś ę ąż ł ęł wie o ci , szybko zestarzej si i zm cz . Nie chc tego, bo nie chc oszukiwaś ż ś ą ą ę ę ą ę ę ć ludzi, kt rzy czytaj moje rzeczy (chodzi tak e o ciebie, m j drogi wiernyó ą ż ó czytelniku), nie chc te oszukiwa siebie. Przecie razem w tym uczestniczymy.ę ż ć ż Jakby my si um wili na randk . Powinni my si wietnie bawi . Powinni myś ę ó ę ś ę ś ć ś ta czy .ń ć Maj c to wszystko na uwadze, musz wspomnie o czym jeszcze. Moja ona i jaą ę ć ś ż jeste my w a cicielami dw ch stacji radiowych, WZON-AM zajmuj cej si sportem iś ł ś ó ą ę WKIT-FM nadaj cej klasycznego rocka (“rocka z Bangor”, jak m wimy). Wą ó dzisiejszych czasach radio to nie atwy interes, zw aszcza na takim rynku jakł ł Bangor, gdzie jest za du o stacji, a za ma o s uchaczy. U nas jest wsp czesneż ł ł ół

country, klasyczne country, stare przeboje i klasyczne stare przeboje, Rush Limbaugh, Paul Harvey i Casey Kasem. Stacje Steve’a i Tabby King w przez wieleó lat przynosi y straty - niezbyt dotkliwe, ale na tyle du e, by mnie rozdra ni .ł ż ż ć Lubi by g r , a mimo e wygrywali my w notowaniach Arbitronu (kt re dla radiaę ć ó ą ż ś ó s tym, czym Nielsen dla telewizji), ka dy kolejny rok ko czyli my pod kresk .ą ż ń ś ą T umaczono mi, e w Bangor nie ma wystarczaj cych przychod w z reklam, eł ż ą ó ż rynkowy tort pokrojono na zbyt du o kawa k w.ż ł ó Wpad em wi c na pewien pomys . Napisz s uchowisko, my la em, podobne do tych,ł ę ł ę ł ś ł kt rych s ucha em z dziadkiem, gdy dorasta em (a on si starza ) w Durham wó ł ł ł ę ł stanie Maine. Prawdziwy spektakl na Halloween! Oczywi cie, zna em s awn - lubś ł ł ą nies awn - adaptacj “Wojny wiat w” Orsona Wellesa z “Mercury Theatre”. Wellesł ą ę ś ó wykoncypowa (absolutnie genialnie), eby klasycznej opowie ci H. G. Wellsa oł ż ś inwazji Marsjan nada form serwis w informacyjnych i relacji na ywo. Uda oć ę ó ż ł si . Uda o si tak dobrze, e w ca ym kraju wybuch a panika, a Welles (Orson,ę ł ę ż ł ł nie Herbert George) musia w nast pnym wydaniu “Mercury Theatre” publicznieł ę wyg osi przeprosiny. (Za o si , e zrobi to z u miechem - wiem, e ja bymł ć ł żę ę ż ł ś ż si u miecha , gdybym kiedykolwiek wymy li tak pot ne i przekonuj ceę ś ł ś ł ęż ą k amstwo).ł Doszed em do wniosku, e to, co si powiod o Orsonowi Wellesowi, uda si tak eł ż ę ł ę ż mnie. Zamiast zaczyna si od muzyki tanecznej jak adaptacja Wellesa, mojać ę audycja zacznie si od zawodzenia Teda Nugenta w “Cat Scratch Fever”. Potemę w czy si spiker, jedna z naszych prawdziwych osobowo ci radiowych z WKIT (niktłą ę ś nie nazywa ich ju did ejami). “Tu JJ West, wiadomo ci WKIT - m wi. - Jestem wż ż ś ó centrum Bangor, gdzie na Pickering Square zgromadzi o si jakie tysi c os b,ł ę ś ą ó obserwuj cych, jak na ziemi opuszcza si wielki srebrzysty dysk... chwileczk ,ą ę ę ę unios mikrofon, mo e pa stwo us ysz ”.ę ż ń ł ą W ten prosty spos b wr ciliby my do gry. Do uzyskania efekt w d wi kowychó ó ś ó ź ę m g bym wykorzysta w asne urz dzenia radiowe, wszystkie role odegraliby aktorzyó ł ć ł ą z miejscowego teatru, a co by by o najlepsze? Najlepsze w ca ym projekcie? Otł ł óż nagraliby my efekt naszych dzia a i sprzedali stacjom w ca ym kraju! Doszed emś ł ń ł ł do wniosku, e doch d z tego przedsi wzi cia (a ksi gowy si ze mn zgodzi )ż ó ę ę ę ę ą ł mo na b dzie zakwalifikowa jako “doch d stacji radiowej” zamiast “doch d zż ę ć ó ó tytu u dzia alno ci literackiej”. W ten spos b poradziliby my sobie zł ł ś ó ś niedostatecznym przychodem z reklam i pod koniec roku stacje radiowe wreszcie odnotowa yby jaki zysk!ł ś Podekscytowa mnie pomys audycji, a tak e perspektywa wspomo enia radia dzi kił ł ż ż ę

swoim umiej tno ciom pisarskim. Co si wi c sta o? Nie da em rady, ot co się ś ę ę ł ł ę sta o. Pr bowa em i pr bowa em, ale wci wychodzi a mi narracja. Wcale nieł ó ł ó ł ąż ł brzmia a jak sztuka, kt ra rozwija si w wyobra ni widza (ci, kt rzy maj tyleł ó ę ź ó ą lat, by pami ta programy radiowe w rodzaju “Suspense” czy “Gunsmoke”, b dę ć ę ą wiedzieli, o czym m wi ), a bardziej przypomina a ksi k w wersji d wi kowej.ó ę ł ąż ę ź ę Jestem pewien, e mimo to mogliby my troch zarobi na sprzeda y tego materia u,ż ś ę ć ż ł jednak wiedzia em, e sztuka nie odniesie sukcesu. By a nudna. Oszuka bymł ż ł ł s uchacza. Mia a feler, a ja nie wiedzia em, jak go usun . Odnios em wra enie,ł ł ł ąć ł ż e pisanie s uchowisk to zapomniana sztuka. Stracili my zdolno widzeniaż ł ś ść uszami, cho kiedy to potrafili my. Pami tam, gdy s ucha em, jak jaki imitatorć ś ś ę ł ł ś d wi ku stuka kostkami palc w w kawa ek wydr onego drewna... i jak na d oniź ę ó ł ąż ł widzia em Malta Dillona, kt ry w zakurzonych butach podchodzi do baru w Saloonieł ó Long Branch. Ale to przesz o . Tamte czasy nie wr c .ł ść ó ą Pisanie dramat w w stylu Szekspira - komedii i tragedii, kt re uciekaj si doó ó ą ę bia ego wiersza - to kolejna stracona sztuka. Ludzie wci chodz nał ąż ą wystawianego w college’ach “Hamleta” czy “Kr la Leara”, ale b d my szczerzy: jakó ą ź twoim zdaniem, drogi czytelniku, wypad yby te dramaty w telewizji, gdybył por wna je z “Weakest Link” albo “Survivor Five: Stranded on the Moon”, nawetó ć gdyby uda o si obsadzi Brada Pitta w roli Hamleta czy Jacka Nicholsona jakoł ę ć Poloniusza? I mimo e ludzie wci chodz na el bieta skie fantazje w rodzajuż ąż ą ż ń “Kr la Leara” i “Makbeta”, rado czerpan z tej formy sztuki dziel lataó ść ą ą wietlne od rado ci ze stworzenia nowego, oryginalnego dzie a. Od czasu do czasuś ś ł kto pr buje wystawia na Broadwayu albo w mniejszych teatrach nowojorskichś ó ć dramaty pisane bia ym wierszem. Ich kl ska jest nieunikniona.ł ę Poezja nie jest sztuk stracon . Poezja ma si lepiej ni kiedykolwiek.ą ą ę ż Oczywi cie, jak zwykle znajdzie si gdzie banda idiot w (jak sami m wili oś ę ś ó ó sobie autorzy magazynu “Mad”), ludzi, kt rzy zupe nie pomieszalió ł pretensjonalno z geniuszem, ale poza nimi jest jeszcze wielu b yskotliwychść ł praktyk w tej sztuki. Je eli mi nie wierzycie, zajrzyjcie do magazyn wó ż ó literackich w swoich ksi garniach. Na sze beznadziejnych wierszy, jakie tamę ść przeczytacie, znajdziecie jeden czy dwa naprawd dobre. Wierzcie mi, takię stosunek ch amu do klejnot w jest do przyj cia.ł ó ę Opowiadanie te nie jest sztuk stracon , ale moim zdaniem znajduje si o wieleż ą ą ę bli ej przepa ci ni poezja. Kiedy sprzeda em pierwsze opowiadanie w cudownież ś ż ł zamierzch ym roku 1968, ju wtedy bola em nad stale malej cym rynkiem: czytad ał ż ł ą ł ju przegra y, zbiory opowiada te sta y ju na straconej pozycji, tygodnikiż ł ń ż ł ż

(takie jak “The Saturday Evening Post”) umiera y. W ci gu lat, jakie up yn y odł ą ł ęł tamtych czas w, rynek opowiada nadal si kurczy . Niech B g b ogos awi ma eó ń ę ł ó ł ł ł czasopisma, w kt rych m odzi pisarze mog jeszcze publikowa opowiadania wó ł ą ć zamian za egzemplarze autorskie, niech B g b ogos awi redaktor w, kt rzy jeszczeó ł ł ó ó czytaj zawarto ich wymi toszonych maszynopis w (zw aszcza w obliczu panikią ść ę ó ł wywo anej w glikiem w 2001 roku), i niech B g b ogos awi wydawc w, kt rzył ą ó ł ł ó ó jeszcze czasem daj zgod na publikacj antologii oryginalnych opowiada , aleą ę ę ń B g nie b dzie musia po wi ca na b ogos awie stwo ca ego dnia Swego ani nawetó ę ł ś ę ć ł ł ń ł Swej przerwy na kaw . Wystarczy dziesi minut, g ra kwadrans. Takich ludzi jestę ęć ó bardzo niewielu, a z roku na rok ubywa jednego czy dw ch. Nie ma ju czasopismaó ż po wi conego opowiadaniom, wietlistego drogowskazu m odych pisarzy (nieś ę ś ł wy czaj c mnie, cho prawd powiedziawszy, nigdy tam nie publikowa em). Nie małą ą ć ę ł ju “Amazing Stories”, mimo licznych pr b wskrzeszenia pisma. Nie ma ciekawychż ó czasopism science fiction takich jak “Vertex” ani oczywi cie magazyn wś ó po wi conych horrorom jak “Creepy” czy “Eerie”. Tych wspania ych pism nie ma juś ę ł ż od dawna. Od czasu do czasu kto pr buje wskrzesi jedno z nich; kiedy pisz teś ó ć ę s owa, tak nie mia pr b o ywienia przechodzi “Weird Tales”. W wi kszo cił ą ś łą ó ę ż ę ś wypadk w podobne wysi ki ko cz si niepowodzeniem. Tak jak dramaty pisaneó ł ń ą ę bia ym wierszem, kt re istniej przez chwil kr tk jak mgnienie oka. Kiedy coł ó ą ę ó ą ś odchodzi, nie ma ju drogi powrotu. To, co stracone, najcz ciej pozostajeż ęś stracone. W ci gu tych lat nadal pisa em opowiadania, cz ciowo dlatego, e czasemą ł ęś ż przychodzi y mi do g owy pomys y - pi knie skondensowane, kt re domaga y sił ł ł ę ó ł ę trzech tysi cy, mo e dziewi ciu, najwy ej pi tnastu tysi cy s w - a cz ciowoę ż ę ż ę ę łó ęś dlatego, i w ten spos b potwierdzam (przynajmniej samemu sobie), e si jeszczeż ó ż ę nie sko czy em, bez wzgl du na to, co mog sobie my le mniej przychylni miń ł ę ą ś ć krytycy. Opowiadania to nadal akordowa praca na zam wienie, odpowiednikó niepowtarzalnych przedmiot w, kt re mo na kupi u rzemie lnika. Je li zechceszó ó ż ć ś ś by cierpliwy i zaczekasz, rzecz zostanie wykonana r cznie w warsztacie nać ę zapleczu. Nie ma jednak adnego powodu, by opowiadania sprzedawa w taki sam spos b jakż ć ó przed laty tylko dlatego, e tworzy sieje tak samo, nie ma te powodu zak adaż ż ł ć (jak czyni to wielu nudziarzy w prasie krytycznej), e droga, jak dzie oż ą ł literackie trafia do odbiorc w, musi w jaki spos b skazi czy umniejszyó ś ó ć ć warto samego produktu.ść M wi tu o opowiadaniu “Jazda na Kuli”, kt re z pewno ci jest moimó ę ó ś ą

najdziwniejszym do wiadczeniem rynkowym, a tak e stanowi dobr ilustracj istotyś ż ą ę mojego wywodu: to, co stracone, nie atwo odzyska ; gdy minie si pewien punkt,ł ć ę koniec jest zapewne nieunikniony, ale wie y punkt widzenia na jeden z aspekt wś ż ó tw rczego pisania - aspekt komercyjny - mo e czasem od wie y wszystko.ó ż ś ż ć “Jazda na Kuli” powsta a po ksi ce “Jak pisa ”, gdy wci wraca em do zdrowiał ąż ć ąż ł po wypadku, w stanie niemal ci g ego cierpienia fizycznego. Pisanie ratowa oą ł ł mnie przed najgorszym b lem; by o (i nadal jest) najlepszym rodkiemó ł ś przeciwb lowym w moim ubogim arsenale. Chcia em opowiedzie histori bardzoó ł ć ę prost ; naprawd niewiele bardziej skomplikowan ni opowie ci o duchach, kt reą ę ą ż ś ó snuje si przy ogniskach. “O autostopowiczu, kt rego zabra nieboszczyk”.ę ó ł Podczas gdy pisa em opowiadanie w nierzeczywistym wiecie w asnej wyobra ni, wł ś ł ź r wnie nierzeczywistym wiecie handlu elektronicznego r s w si e-biznes.ó ś ó ł łę Jednym z aspekt w tego zjawiska by a tak zwana ksi ka elektroniczna, kt raó ł ąż ó zdaniem niekt rych mia a oznacza koniec ksi ek, jakie znamy - przedmiot w zeó ł ć ąż ó sklejonych lub zszytych kartek papieru, kt re przewraca o si r cznie (i kt reó ł ę ę ó czasem wypada y, je li klej okaza si za s aby albo szycie za stare). Nał ś ł ę ł pocz tku roku 2000 wielkie zainteresowanie wzbudzi esej Arthura C. Clarke’a,ą ł kt ry opublikowano tylko w cyberprzestrzeni. Tekst by jednak niezwykle kr tkió ł ó (jak poca unek z o ony na policzku siostry, pomy la em po jego przeczytaniu).ł ł ż ś ł Moje opowiadanie okaza o si do d ugie. Pewnego dnia, zach cona przez Ralphał ę ść ł ę Vicinaze, zadzwoni a do mnie Susan Moldow, moja redaktorka ze Scribnera (jestł wielbicielk “Z Archiwum X”, wi c nazywam j agentk Moldow... resztą ę ą ą ę dopowiedzcie sobie sami), pytaj c, czy nie mam czego nowego, z czym chcia bymą ś ł spr bowa zaistnie na rynku elektronicznym. Wys a em jej “Jazd na Kuli” i ca aó ć ć ł ł ę ł nasza tr jka - Susan, Scribner i ja - do o yli my swoj cegie k do historiió ł ż ś ą ł ę dzia alno ci wydawniczej. Kilkaset tysi cy czytelnik w ci gn o opowiadanie zł ś ę ó ś ą ęł Sieci, a ja zainkasowa em kwot , kt ra mog a wprawi mnie w zak opotanie. (Tyleł ę ó ł ć ł e to cholerne garstwo, ani troch nie by em zak opotany). Nawet prawa doż ł ę ł ł wersji d wi kowej posz y za sto tysi cy dolar w, komicznie kosmiczn cen .ź ę ł ę ó ą ę Chwal si ? Nadymam si jak jaki pieprzony balon? W pewnym sensie tak. Ale chcę ę ę ś ę ci tak e powiedzie , e przez “Jazd na Kuli” zupe nie zwariowa em. Zwykle gdyż ć ż ę ł ł znajd si w jakiej luksusowej poczekalni na lotnisku, reszta klienteli nieę ę ś zwraca na mnie uwagi, poch oni ta telefonowaniem albo sk adaniem zam wienia przył ę ł ó barze. I dobrze mi z tym. Od czasu do czasu kto podejdzie z pro b , abymś ś ą podpisa si na serwetce “dla ony”. Odziani w gustowne garnitury i dzier cył ę ż żą akt wki panowie informuj mnie zazwyczaj, e ich ony przeczyta y wszystkie mojeó ą ż ż ł

ksi ki. Oni z kolei adnej. Te uznaj za stosowne mnie o tym poinformowa . Poąż ż ż ą ć prostu nie maj czasu. Czytali “The Seven Habits of Highly Successful People”,ą czytali “Who Moved My Cheese?”, czytali “The Prayer of Jabez”*,[ * Tytu ył popularnych ksi ek poradnikowych.] ale to mniej wi cej wszystko. Musz juąż ę ę ż lecie , p dzi , za jakie cztery lata pewnie b d mia zawa i chc mieć ę ć ś ę ę ł ł ę ć porz dek ze swoim rachunkiem w funduszu emerytalnym, zanim mnie to spotka.ą Po wydaniu “Jazdy na Kuli” w formie ksi ki elektronicznej (ok adka, kolofonąż ł Scribnera i tak dalej) wszystko uleg o zmianie. W poczekalniach na lotniskachł oblega mnie prawdziwy t um. Oblegano mnie nawet w poczekalni bosto skiej stacjił ł ń kolejowej. Przyczepiali si do mnie ludzie na ulicy. Przez pewien czas musia emę ł odmawia udzia u w trzech talk-show dziennie (zwleka em z decyzj , czekaj c nać ł ł ą ą Springera, ale Jerry si do mnie nie odezwa ). Znalaz em si nawet na ok adceę ł ł ę ł “Time’a”, a “New York Times” z namaszczeniem rozwodzi si nad niew tpliwymł ę ą sukcesem “Jazdy na Kuli”, a tak e nad niew tpliw kl sk “The Plant”,ż ą ą ę ą cybernast pcy tego opowiadania. Bo e, by em na pierwszej stronie “Wall Streetę ż ł Journal”. Zupe nie nieumy lnie zosta em prawdziw gwiazd .ł ś ł ą ą Co jednak doprowadza o mnie do szale stwa? Dlaczego uwa a em, e ca e toł ń ż ł ż ł zamieszanie nie ma najmniejszego sensu? Ot nikogo nie obchodzi o opowiadanie.óż ł Do diab a, nikt mnie nawet o nie nie zapyta . Musz wam powiedzie , e moimł ł ę ć ż zdaniem to ca kiem niez e opowiadanie. Proste, ale dobrze si czyta. Spe niał ł ę ł swoje zadanie. Uwa am, e je eli czytaj c je z w asnej woli. wy czy eż ż ż ą ł łą ł ś telewizor, to znaczy, e ta opowie (albo inna z niniejszego zbiorku) odnios aż ść ł bezapelacyjne zwyci stwo.ę Ale po ukazaniu si “Jazdy na Kuli” wszyscy ci faceci w krawatach chcielię wiedzie tylko: “Jak sobie radzi? Jak si sprzedaje?”. Jak mia em im powiedzie ,ć ę ł ć e g wno mnie obchodzi, jak opowiadanie radzi sobie na rynku, natomiast bardzoż ó interesuje mnie, jak radzi sobie w sercu czytelnika? Czy tam odnosi sukces? Mo eż ponosi kl sk ? Przenika a do ko c wek nerw w? Powoduje ten szczeg lny dreszczykę ę ż ń ó ó ó stanowi cy racj bytu opowiadania grozy? Stopniowo zacz em sobie zdawa sprawą ę ął ć ę z tego, e jestem wiadkiem kolejnego upadku dzia alno ci tw rczej, jeszczeż ś ł ś ó jednego kroku nast pnej ze sztuk na drodze, kt ra mo e si urywa nadę ó ż ę ć przepa ci . Jest co dziwnie dekadenckiego w tym, e pojawiasz si na ok adceś ą ś ż ę ł znanego czasopisma tylko dlatego, e postanowi e dotrze na rynek inn niż ł ś ć ą ż dot d drog . Dziwniej jest jednak u wiadomi sobie, e czytelnik w bardzieją ą ś ć ż ó mog a interesowa nowo formy pakietu elektronicznego ni jego zawarto . Czył ć ść ż ść chc wiedzie , ilu z czytelnik w, kt rzy ci gn li “Jazd na Kuli”, naprawdę ć ó ó ś ą ę ę ę

przeczyta o opowiadanie? Nie. Chyba bardzo bym si rozczarowa .ł ę ł By mo e przysz o nale y do ksi ki elektronicznej, by mo e nie. Wierz mi,ć ż ł ść ż ąż ć ż naprawd guzik mnie to obchodzi. Dla mnie by to po prostu troch inny spos b, wę ł ę ó jaki pr bowa em w pe ni zaanga owa si w proces pisania opowiada . A potemó ł ł ż ć ę ń dotrze z nimi do jak najwi kszej liczby os b.ć ę ó Ta ksi ka prawdopodobnie przez pewien czas utrzyma si na listach bestseller w;ąż ę ó pod tym wzgl dem zwykle mia em szcz cie. Lecz kiedy j tam zobaczysz, mo eszę ł ęś ą ż sobie zada pytanie, ile innych ksi ek z opowiadaniami trafia na listć ąż ę bestseller w w ci gu roku i jak d ugo wydawcy b d jeszcze publikowa ksi ki,ó ą ł ę ą ć ąż kt re nie ciesz si zbytnim zainteresowaniem czytelnik w. Dla mnie jednak nieó ą ę ó ma wi kszej przyjemno ci, ni w ch odny dzie po zmroku zasi w swoimę ś ż ł ń ąść ulubionym fotelu z kubkiem gor cej herbaty i s uchaj c wiatru za oknem, czytaą ł ą ć dobre opowiadanie, kt re b d m g sko czy jeszcze tego samego wieczoru.ó ę ę ó ł ń ć Pisanie ich nie jest ju tak przyjemne. Na my l przychodz mi tylko dwież ś ą historie z niniejszego zbioru - tytu owa oraz “Teoria zwierz t domowych L.T.” -ł ą kt rych napisanie nie wi za o si z wysi kiem znacznie wi kszym, ni mog abyó ą ł ę ł ę ż ł sugerowa ich ko cowa lekko . S dz jednak, e uda o mi si uchroni swojeć ń ść ą ę ż ł ę ć rzemios o przed zestarzeniem, przynajmniej we w asnych oczach, przede wszystkimł ł dlatego, e ka dego roku musz napisa przynajmniej jedno lub dwa opowiadania.ż ż ę ć Nie dla pieni dzy i nawet nie z zami owania, ale eby sp aci pewnego rodzajuę ł ż ł ć nale no . Bo je li chcesz pisa opowiadania, trzeba zrobi co wi cej, niż ść ś ć ć ś ę ż tylko my le o pisaniu opowiada . To nie jest jazda na rowerze, bardziejś ć ń przypomina wiczenia na si owni: wiczysz t umiej tno albo bezpowrotnie jć ł ć ę ę ść ą tracisz. Zebranie ich w jednym tomie to dla mnie prawdziwa przyjemno . Mam nadziej , eść ę ż dla ciebie r wnie . Daj mi zna na stronie www.atephenking.com, a je elió ż ć ż znajdziesz w nich to, co ja, zr b dla mnie (i dla siebie) co jeszcze: kupó ś jeszcze jeden zbi r opowiada . Na przyk ad “Sam the Cat” Matthew Klama albo “Theó ń ł Hotel Eden” Rona Carlsona. To tylko dwaj dobrzy w swoim fachu tw rcy opowiada ió ń cho oficjalnie mamy ju dwudziesty pierwszy wiek, pisz je w ten sam spos b coć ż ą ó zawsze, s owo po s owie. Forma, w jakiej ukazuj si ich dzie a, niczego nieł ł ą ę ł zmienia. Je li ci si spodoba, wspieraj ich. Najlepsza metoda wsparcia niewieleś ę si zmieni a: czytaj ich opowiadania.ę ł Chcia bym podzi kowa kilku osobom, kt re przeczyta y moje opowiadania: Billowił ę ć ó ł Bufordowi z “New Yorkera”; Susan Moldow z wydawnictwa Scribner; Chuckowi Verrillowi, kt ry w ci gu wielu lat dokona redakcji mn stwa moich tekst w;ó ą ł ó ó

Ralphowi Vicinanzie, Arthurowi Greene’owi, Gordonowi Van Gelderowi i Edowi Fermanowi z “The Magazine of Fantasy and Science Fiction”; Nye’owi Willdenowi z “Cavaliera”; tak e nie yj cemu ju Robertowi A. W. Lowndesowi, kt ry w 1968 rokuż ż ą ż ó kupi moje pierwsze opowiadanie. Jestem te ogromnie wdzi czny - najbardziej -ł ż ę swojej onie, Tabicie, kt ra nadal jest moim ulubionym wiernym czytelnikiem.ż ó Wszyscy wymienieni tu ludzie pracowali i pracuj po to, by opowiadanie nie sta oą ł si kolejn stracon sztuk . Ja r wnie . I ty, kupuj c to, co kupujesz (dotuj cę ą ą ą ó ż ą ą w ten spos b t sztuk ), i czytaj c to, co czytasz. Przede wszystkim ty, m jó ę ę ą ó wierny czytelniku. Zawsze ty. Stephen King Bangor. Maine 11 grudnia 2001 roku Prze o y ukasz Praskił ż ł Ł Prosektorium numer cztery Jest tak ciemno, e przez chwil - nie mam poj cia, jak d ugo - wydaje mi si ,ż ę ę ł ę e wci jestem nieprzytomny. Potem powoli dochodzi do mnie, e nieprzytomniż ąż ż ludzie nie odczuwaj ruchu w ciemno ci, kt remu towarzyszy cichy, rytmicznyą ś ó d wi k - najprawdopodobniej odg os skrzypi cego ko a. I czuj , e moje cia oź ę ł ą ł ę ż ł czego dotyka, od g owy po czubki pi t. W nozdrzach czuj zapach jakby gumy czyś ł ę ę winylu. Nie jestem nieprzytomny, poza tym wra enia, jakie odbieram, s zbyt...ż ą jakie w a ciwie? Zbyt racjonalne, aby to m g by sen.ł ś ó ł ć W takim razie co to jest? Kim jestem? I co si ze mn dzieje?ę ą Ustaje j kliwy rytm skrzypi cego ko a i zatrzymuj si . Okrywaj ce mnie co oę ą ł ę ę ą ś zapachu gumy g o no szele ci. G os:ł ś ś ł - M wili, e do kt rej?ó ż ó Chwila ciszy. Drugi g os:ł - Chyba do czw rki. Tak, do czw rki.ó ó Zn w ruszamy, ale wolniej. Teraz s ysz ciche szuranie st p, prawdopodobnie wó ł ę ó butach na mi kkiej podeszwie, by mo e adidasach. Buty nale do w a cicielię ć ż żą ł ś g os w. Znowu mnie zatrzymuj . S ycha g uchy stuk, potem cichy szum. Wydaje mił ó ą ł ć ł si , e to odg os otwierania drzwi pneumatycznych.ę ż ł Co tu si dzieje? - wrzeszcz , lecz wrzask rozlega si tylko w mojej g owie.ę ę ę ł Moje wargi si nie poruszaj . Wyra nie je czuj - i j zyk le cy bezw adnie wę ą ź ę ę żą ł ustach jak og uszony kret - ale nie mog nimi porusza .ł ę ć

Pojazd, na kt rym spoczywam, sunie dalej. Ruchome ko? Tak. Inaczej w zek.ó łóż ó Mia em ju do czynienia z czym takim, dawno temu podczas zakichanej przygodył ż ś azjatyckiej Lyndona Johnsona. U wiadamiam sobie, e jestem w szpitalu, e sta oś ż ż ł mi si co z ego, co podobnego do wybuchu, kt ry dwadzie cia trzy lata temuę ś ł ś ó ś omal mnie nie wykastrowa , i b d mia operacj . Dzi ki temu przypuszczeniuł ę ę ł ę ę potrafi udzieli rozs dnych odpowiedzi na wi kszo pyta , ale szkopu w tym,ę ć ą ę ść ń ł e nic mnie nie boli. Nic mi w a ciwie nie jest, je eli nie liczyż ł ś ż ć obezw adniaj cego przera enia. Ale je li to s sanitariusze, kt rzy wioz mnieł ą ż ś ą ó ą do sali operacyjnej, dlaczego nic nie widz ? Dlaczego nie mog m wi ?ę ę ó ć Trzeci g os:ł - Tutaj, ch opcy.ł ko na k kach zostaje skierowane w inn stron , a w mojej g owie t ucze siŁóż ół ą ę ł ł ę pytanie: W co ja si najlepszego wpakowa em?ę ł Chyba zale y od tego, kim jestem, my l , ale to przynajmniej wiem na pewno.ż ś ę Nazywam si Howard Cottrell. Jestem maklerem gie dowym nazywanym przezę ł niekt rych koleg w Howardem Zdobywc .ó ó ą Drugi g os (tu nad moj g ow ):ł ż ą ł ą - Pi knie dzi pani wygl da, pani doktor.ę ś ą Czwarty g os (damski i spokojny):ł - Zawsze mi o s ysze potwierdzenie tego faktu z twoich ust, Rusty. Mogliby cieł ł ć ś si troch pospieszy ? Musz wr ci do domu przed si dm . Opiekunka do dzieckaę ę ć ę ó ć ó ą obieca a swoim rodzicom, e zje dzi z nimi kolacj .ł ż ś ę Wr ci przed si dm , wr ci przed si dm . Mo e jeszcze jest popo udnie alboó ć ó ą ó ć ó ą ż ł wczesny wiecz r, ale tu panuj egipskie ciemno ci, jest ciemno jak cholera, jakó ą ś u wistaka w dupie - i co si w og le dzieje? Gdzie by em? Co robi em? Dlaczegoś ę ó ł ł nie dy urowa em przy telefonach?ż ł Bo jest sobota, wymamrota g os z g bi. By e ... by e ...ł ł łę ł ś ł ś D wi k: UP! Uwielbiam ten d wi k. Mo na powiedzie , e dla niego yj .ź ę Ł ź ę ż ć ż ż ę D wi k... czego? Kija golfowego, no jasne. Wybijaj cego pi k z ko ka. Stoj iź ę ą ł ę ł ę przygl dam si , jak pi ka wzbija si w b kit nieba...ą ę ł ę łę api mnie za ramiona i ydki i podnosz . Truchlej ze strachu i pr bujŁ ą ł ą ę ó ę krzykn . Nie wydobywam z siebie adnego d wi ku... mo e tylko s abiutki pisk,ąć ż ź ę ż ł znacznie cichszy ni skrzypienie k ka pode mn . Pewnie w og le nies yszalny.ż ół ą ó ł Pewnie rozleg si tylko w mojej wyobra ni.ł ę ź Przenosz mnie w powietrzu w pow oce z czerni - hej, nie upu cie mnie, mamą ł ść wra liwe plecy! Staram si odezwa , ale zn w nie poruszaj si wargi ani z by;ż ę ć ó ą ę ę

j zyk nadal le y w ustach; by mo e kret nie jest og uszony, ale martwy, a doę ż ć ż ł g owy przychodzi mi straszna my l, kt ra wywo uje niemal panik : co b dzie,ł ś ó ł ę ę je li po o mnie odwrotnie i j zyk zatka mi tchawic ? Nie b d m g oddycha ! Wś ł żą ę ę ę ę ó ł ć takich razach m wi si przecie , e kto “po kn j zyk”, prawda?ó ę ż ż ś ł ął ę Drugi g os (Rusty):ł - Ten si pani spodoba, pani doktor, wygl da jak Michael Bolton.ę ą Lekarka: - Kto taki? Trzeci g os - brzmi jakby nale a do m odego, najwy ej kilkunastoletniegoł ż ł ł ż ch opaka:ł - Ten bia y knajpiany piosenkarz, kt ry chce by czarny. Ale to chyba nie on.ł ó ć S ysz miech, do kt rego do cza si kobiecy g os (troch niepewnie), a kiedył ę ś ó łą ę ł ę k ad mnie na czym w rodzaju wy cie anego sto u, Rusty zn w zaczynał ą ś ś ł ł ó dowcipkowa , jak gdyby opracowa repertuar na ca y wiecz r. Trac resztkić ł ł ó ę weso o ci, bo nagle zdejmuje mnie zgroza. Wcze niej pomy la em, e nie b d m gł ś ś ś ł ż ę ę ó ł oddycha , je li zad awi si j zykiem, a je eli ju nie oddycham?ć ś ł ę ę ę ż ż Je li ju nie yj ? Mo e tak w a nie wygl da mier ?ś ż ż ę ż ł ś ą ś ć Wszystko si zgadza. Zgadza si , pasuje w ka dym najokropniejszym szczeg le.ę ę ż ó Ciemno . Zapach gumy. Dzi jestem Howardem Zdobywc , mistrzem w r d makler w,ść ś ą ś ó ó postrachem Miejskiego Klubu Sportowego Derry, cz stym bywalcem miejsca znanegoę na polach golfowych ca ego wiata pod nazw “dziewi tnastego do ka”, ale w 1971ł ś ą ę ł roku nale a em do Zespo u Pomocy Medycznej w delcie Mekongu i by em przera onymż ł ł ł ż dzieciakiem, kt ry czasem w rodku nocy z mokrymi oczami budzi si ze snu oó ś ł ę swoim ukochanym psie. W jednej chwili poznaj ten dotyk i zapach.ę Bo e drogi, jestem w worku na zw oki.ż ł Pierwszy g os:ł - Mo e to pani podpisa ? Prosz mocno dociska , jest w trzech egzemplarzach.ż ć ę ć Odg os d ugopisu sun cego po papierze. Wyobra am sobie w a ciciela pierwszegoł ł ą ż ł ś g osu, kt ry wyci ga do lekarki podk adk z dokumentem.ł ó ą ł ę Jezu Chryste, nie pozw l, ebym by martwy! Pr buj krzycze , lecz zn w nieó ż ł ó ę ć ó wydaj adnego d wi ku. Przecie chyba jednak oddycham... prawda? Nie czuj , eę ż ź ę ż ę ż oddycham, ale zdaje si , e z moimi pilicami wszystko w porz dku, nie pulsuj zę ż ą ą b lu, nie domagaj si powietrza jak w wczas, gdy cz owiek zanurzy si zbytó ą ę ó ł ę g boko pod wod , wi c musi by dobrze, nie?łę ę ę ć Je eli nie yjesz, mamrocze zn w tamten g os z g bi, w og le nie domaga yby siż ż ó ł łę ó ł ę powietrza, prawda? Nie - bo martwe p uca nie musz oddycha . Martwe p uca... poł ą ć ł

prostu si tym nie przejmuj .ę ą Rusty: - Co pani robi w przysz sobot wieczorem, pani doktor?łą ę Je eli jednak nie yj , jak mog cokolwiek odczuwa ? Jak to mo liwe, e czujż ż ę ę ć ż ż ę zapach worka, s ysz g osy, na przyk ad teraz lekarka m wi, e w przysz sobotł ę ł ł ó ż łą ę k pie psa, kt ry te ma na imi Rusty, co za zbieg okoliczno ci, i wszyscy sią ó ż ę ś ę miej ? Je eli nie yj , dlaczego po prostu nie znikn em albo nie wszed em w toś ą ż ż ę ął ł bia e wiat o, o kt rym zawsze m wi u Ophry Winfrey?ł ś ł ó ó ą Rozlega si g o ny d wi k, jakby kto rozdar tkanin , i w jednej chwilię ł ś ź ę ś ł ę znajduj si w jasnym blasku; jest o lepiaj cy jak s o ce przebijaj ce si przezę ę ś ą ł ń ą ę grub zas on chmur w zimowy dzie . Pr buj zmru y oczy, ale nic si nieą ł ę ń ó ę ż ć ę dzieje. Powieki przypominaj rolety na zepsutych rolkach.ą Nachyla si nade mn czyja twarz, cz ciowo zas aniaj c wiat o, kt regoę ą ś ęś ł ą ś ł ó r d em nie jest adna o lepiaj ca powierzchnia astralna, tylko rz d wietl wekź ó ł ż ś ą ą ś ó na suficie. Natomiast twarz nale y do m odego, przystojnego m czyzny w wiekuż ł ęż mniej wi cej dwudziestu pi ciu lat; wygl da jak jeden z tych szablonowychę ę ą pla owych mi niak w, kt rych mo na zobaczy w serialach “S oneczny patrol” czyż ęś ó ó ż ć ł “Melrose Place”. Mo e nieznacznie inteligentniej. G st ciemn czuprynż ę ą ą ę przykrywa zielony czepek chirurgiczny. M czyzna jest ubrany w fartuch ochronny.ęż Za przychylne spojrzenie jego oczu koloru kobaltu niekt re dziewczyny odda ybyó ł zapewne wszystko. Na ko ciach policzkowych rysuj si delikatne uki ciemnychś ą ę ł pieg w.ó - O kurcz - m wi. To trzeci g os. - Go rzeczywi cie wygl da jak Michaelę ó ł ść ś ą Bolton! Mo e jest deczko za stary... - Nachyla si bli ej. Jedna z tasiemekż ę ż zielonego fartucha askocze mnie w czo o. - ... Ale tak, wida podobie stwo.ł ł ć ń Hej, Michael, za piewaj nam co .ś ś Pr buj za piewa tylko: Pomocy! Jednak wci patrz w jego ciemnoniebieskieó ę ś ć ąż ę oczy nieruchomym wzrokiem nieboszczyka; wci si zastanawiam, czy rzeczywi cieąż ę ś nie yj , czy tak to wygl da, czy w a nie przez to przechodzi ka dy z nas, kiedyż ę ą ł ś ż stanie mu pompka. A je eli nadal yj , dlaczego facet nie zauwa y , jak podż ż ę ż ł wp ywem ostrego wiat a zw zi y mi si renice? Lecz znam odpowied ... lubł ś ł ę ł ę ź ź wydaje mi si , e znam. Nie zw zi y si . Dlatego blask wietl wek sprawia mię ż ę ł ę ś ó tak przykro .ą ść Tasiemka askocze mnie w czo o jak pi rko.ł ł ó Pomocy! - krzycz na tego mi niaka ze “S onecznego patrolu”, kt ryę ęś ł ó prawdopodobnie jest sta yst albo wr cz praktykantem. Pomocy, b agam!ż ą ę ł

Moje wargi nawet nie drgn .ą Twarz odsuwa si , tasiemka przestaje mnie dra ni i nagle bia e wiat o atakujeę ż ć ł ś ł m j biedny m zg przez niepos uszne oczy, kt rych nie potrafi odwr ci . Potworneó ó ł ó ę ó ć uczucie, jakbym do wiadcza gwa tu. Je li b d musia patrze na to zbyt d ugo,ś ł ł ś ę ę ł ć ł chyba o lepn , co b dzie wybawieniem.ś ę ę UP! Zn w d wi k kija wybijaj cego pi k , ale troch za p asko, czuj to wŁ ó ź ę ą ł ę ę ł ę r kach. Pi ka szybuje w g r ... ale skr ca... oddala si w stron ...ę ł ó ę ę ę ę Cholera. Strzelam w zaro la.ś W polu mojego widzenia zjawia si inna twarz, kt rej w a ciciel ma bia y fartuchę ó ł ś ł zamiast zielonego, zwie czona strzech ogni cie rudych w os w. Moje pierwszeń ą ś ł ó wra enie to iloraz inteligencji z przeceny. To musi by Rusty. Jego fizjonomiż ć ę rozja nia g upi sztubacki u miech, u miech dzieciaka, kt ry powinien mieś ł ś ś ó ć wytatuowane na w t ym bicepsie WESO EK Z URODZENIA.ą ł Ł - Michael! - krzyczy Rusty. - Jezu, wygl dasz suuuper! Co za zaszczyt! Za piewają ś nam, ch opie! Ale tak eby ci p uca rozerwa o!ł ż ł ł Spoza mnie dobiega g os lekarki, kt ra ju nawet nie udaje, e bawi jł ó ż ż ą ą b aze stwa sanitariusza.ł ń - Daj spok j, Rusty. - Potem m wi gdzie w bok: - Jak to si sta o, Mike?ó ó ś ę ł Mike to pierwszy g os - partner Rusty’ego. Wydaje si nieco za enowany tym, eł ę ż ż pracuje z facetem, kt ry chce by m odym Andrew Dice’em Clayem.ó ć ł - Znale li go przy czternastym do ku na polu klubu Derry. W a ciwie poza polem,ź ł ł ś w zaro lach. Gdyby nie wysun si przed innych graczy i gdyby nie zauwa yliś ął ę ż jego nogi wystaj cej z krzew w, uwija yby si ju na nim mr wki.ą ó ł ę ż ó Znowu s ysz w g owie UP! - po kt rym tym razem nast puje o wiele mniejł ę ł Ł ó ę przyjemny d wi k: szelest poszycia, w kt re zahaczam kijem. Czternastka musia aź ę ó ł by dok adnie tu, gdzie teraz zdaje si , ro nie sumak. Sumak i...ć ł ę ś Rusty wci gapi si na mnie z idiotycznym entuzjazmem. Nie ciekawi go wcaleąż ę moja mier , tylko podobie stwo do Michaela Boltona. Och tak, zdaj sobie sprawś ć ń ę ę z tego podobie stwa, wykorzystywa em ten fakt w kontaktach z niekt rymiń ł ó klientkami. Lecz poza tym to szybko przemija. A w tych okoliczno ciach... Bo e.ś ż - Kto stwierdzi zgon? - pyta lekarka. - Kazalian?ł - Nie - m wi Mike i spogl da na mnie przelotnie. Jest starszy od Rusty’ego coó ą najmniej o dziesi lat. Czarne w osy przetykane siwizn . Okulary. Jak toęć ł ą mo liwie, e adne z nich nie widzi, e wcale nie umar em? - W r d graczy,ż ż ż ż ł ś ó kt rzy go znale li, by lekarz. Tu jest jego podpis, na pierwszej stronie...ó ź ł

widzi pani? Szelest papieru, potem: - Bo e, Jennings. Znam go. Bada Noego, kiedy arka osiad a na szczycie Araratu.ż ł ł Mina Rusty’ego wiadczy, e nie poj artu, mimo to rudzielec parska miechemś ż ął ż ś prosto w moj twarz. Czuj wo cebuli, pozosta o po lunchu, a je li czują ę ń ł ść ś ę cebul , to znaczy, e oddycham. Na pewno oddycham, prawda? Gdyby tylko...ę ż Zanim zd y em sko czy my l, Rusty pochyla si jeszcze ni ej, a mnie ogarniaąż ł ń ć ś ę ż nadzieja. Co zauwa y ! Zauwa y i zaraz zrobi mi usta-usta. Niech ci B gś ż ł ż ł ę ó b ogos awi, Rusty! Niech B g b ogos awi ciebie i tw j cebulowy oddech!ł ł ó ł ł ó Ale g upi u miech nie znika i zamiast przy o y usta do moich, Rusty apie mnieł ś ł ż ć ł jedn r k za szcz k i przytrzymuje kciukiem z jednej strony, pozosta ymią ę ą ę ę ł palcami z drugiej. - On yje! - ryczy. - yje i za piewa dla swojego fan clubu z prosektorium numerż Ż ś cztery! Palce Rusty’ego zaciskaj si mocniej - ale b l dochodzi z oddali, jakby powolią ę ó przestawa a dzia a zaaplikowana mi nowokaina - i zaczynaj porusza w g r i wł ł ć ą ć ó ę d moj szcz k , kt ra k apie jak u marionetki.ół ą ę ą ó ł - If she’s ba-aaad, he can’t see it - piewa Rusty okropnie fa szuj cym g osem,ś ł ą ł na kt rego d wi k Percy’emu Sledge’owi*[* Pierwszy wykonawca piosenki “When Aó ź ę Man Loves A Woman”, kt r “ piewa” bohater (przyp. t um).] g owa mog aby sió ą ś ł ł ł ę rozlecie na kawa ki. - She can do no wrrr-onggg... - R ka brutalnie szarpieć ł ę mnie za szcz k , moje z by trzaskaj o siebie, a j zyk unosi si i opada jakę ę ę ą ę ę martwy pies na ku wodnym.łóż - Przesta ! - warczy na niego lekarka. Wydaje si naprawd zaszokowana. Rusty,ń ę ę by mo e wyczuwaj c to, ani my li przesta , ale ci gnie jeszcze rado niej,ć ż ą ś ć ą ś szczypi c mnie teraz w policzki. Moje nieruchome oczy patrz lepo w g r .ą ą ś ó ę - Turn his back on his best friend if she put him d... I nagle wyrasta obok niego kobieta w zielonym kitlu z czepkiem zawi zanym podą szyj i zsuni tym na plecy niczym sombrero Cisco Kida. Kr tkie br zowe w osyą ę ó ą ł ods aniaj adne, cho surowe brwi - lekarka wydaje si raczej przystojna nił ą ł ć ę ż pi kna. Chwyta Rusty’ego d oni o kr tko obci tych paznokciach i odci ga odeę ł ą ó ę ą mnie. - Hej! - m wi z oburzeniem Rusty. - Niech pani zabierze ode mnie r ce!ó ę - To trzymaj r ce z daleka od niego - odpowiada i nie spos b nie s ysze w jeję ó ł ć tonie gniewu. - Mam ju serdecznie dosy twojego szczeniackiego dowcipu, Rusty,ż ć i nast pnym razem z o na ciebie raport.ę ł żę

- Ju dobrze, uspok jmy si - m wi osi ek ze “S onecznego patrolu” - asystentż ó ę ó ł ł lekarki - z wyra nym niepokojem w g osie, jak gdyby si obawia , e za chwilź ł ę ł ż ę Rusty i jego szefowa zaczn si ok ada pi ciami. - Troch umiaru.ą ę ł ć ęś ę - Dlaczego taka z niej j dza? - pyta Rusty. Stara si sprawia wra enieę ę ć ż oburzonego, ale wychodzi mu zrz dliwy j k. Potem, zwracaj c si w inn stron : -ę ę ą ę ą ę Dlaczego z pani taka j dza? Ma pani okres czy jak?ę Lekarka z niesmakiem: - Zabierzcie go st d.ą Mike: - Chod , Rusty. Podpiszemy si w rejestracji.ź ę Rusty: - Tak. I troch si przewietrzymy.ę ę S ucham tego wszystkiego, jakbym s ucha radia.ł ł ł Zmierzaj do drzwi, skrzypi c butami. Rusty z wielkim wzburzeniem pyta, dlaczegoą ą lekarka nie nosi pier cionka zmieniaj cego si pod wp ywem nastroju, eby ludzieś ą ę ł ż znali jej samopoczucie. Mi kkie buty skrzypi po wy o onej p ytkami pod odze ię ą ł ż ł ł nagle s ysz odg os mojego kija, kt ry siecze zaro la w poszukiwaniu pi ki;ł ę ł ó ś ł gdzie ona jest, przecie na pewno nie wpad a g boko, wi c gdzie jest, Jezu,ż ż ł łę ę nie cierpi czternastki, podobno ro nie tu sumak, a w takim g stym poszyciuę ś ę pewnie kryj si ...ą ę I wtedy co mnie ugryz o, prawda? Tak, jestem niemal pewien. W lew ydk , tuś ł ą ł ę ż nad brzegiem skarpety. Uk ucie piek ce ywym ogniem, b l z pocz tku skupiony wł ą ż ó ą jednym punkcie, p niej rozprzestrzeniaj cy si coraz dalej...óź ą ę ...a potem ciemno . A do chwili, gdy szczelnie opakowany w worek na zw okiść ż ł jad w zkiem, s uchaj c Mike’a (“M wili, e do kt rej?”) i Rusty’ego (“Chyba doę ó ł ą ó ż ó czw rki. Tak, do czw rki”).ó ó Jestem sk onny s dzi , e uk si mnie jaki w , ale zapewne dlatego, eł ą ć ż ą ł ś ąż ż szukaj c pi ki, my la em w a nie o w ach. By mo e to by jaki owad, pami tamą ł ś ł ł ś ęż ć ż ł ś ę tylko d ugotrwa y b l, a zreszt czy to teraz wa ne? Wa ne jest to, e yj , ał ł ó ą ż ż ż ż ę oni o tym nie wiedz . Niewiarygodne, ale nie wiedz . Oczywi cie, mia em pecha -ą ą ś ł znam Jenningsa, pami tam, e rozmawia em z nim przy jedenastym do ku. Ca kiemę ż ł ł ł mi y go , tylko troch roztargniony i z innej epoki. I ten go z innej epokił ść ę ść uzna mnie za zmar ego. Potem Rusty o g upkowatych zielonych oczach i u miechuł ł ł ś dzieciaka, kt ry zosta za kar po lekcjach, uzna mnie za zmar ego. Lekarka,ó ł ę ł ł panna Cisco Kid, nawet jeszcze na mnie nie spojrza a. Gdyby si przyjrza a,ł ę ł mo e...ż

- Nie cierpi tego p g wka - m wi, kiedy za tamtymi zamkn y si ju drzwi. Wę ół łó ó ęł ę ż sali zosta o tylko nas troje, cho oczywi cie panna Cisco Kid s dzi, e tylkoł ć ś ą ż dwoje. - Dlaczego zawsze przydzielaj mi p g wk w, Peter?ą ół łó ó - Nie wiem - odpowiada pan Melrose Place - ale Rusty to szczeg lny przypadekó nawet w kronikach s ynnych p g wk w. Chodz ca mier m zgu.ł ół łó ó ą ś ć ó Lekarka mieje si , co nagle szcz ka. Potem s ysz d wi k, kt ry przera a mnieś ę ś ę ł ę ź ę ó ż nie na arty: brz k stalowych narz dzi. Oboje s nieco z lewej i chocia ich nież ę ę ą ż widz , wiem, do czego si szykuj : do sekcji. Szykuj si , eby mnie rozci .ę ę ą ą ę ż ąć Zamierzaj wyci gn serce Howarda Cottrella i sprawdzi , czy nawali mu t oczeką ą ąć ć ł ł albo wypad jaki pr cik.ł ś ę Moja noga! - krzycz w g owie. Sp jrzcie na moj lew nog ! Z ni co jest nieę ł ó ą ą ę ą ś tak, nie: sercem! By mo e w ko cu wzrok troch mi si przyzwyczai do wiat a. W g rnej cz cić ż ń ę ę ł ś ł ó ęś pola widzenia dostrzegam jak armatur z nierdzewnej stali. Wygl da jakąś ę ą gigantyczna cz sprz tu stomatologicznego, ale aparat nie ma na ko cu wiert a.ęść ę ń ł Ma pi . Z jakiego g boko ukrytego zakamarka, gdzie m zg przechowuje zupe niełę ś łę ó ł nieistotne informacje, kt re mog si przyda tylko komu , kto gra wó ą ę ć ś telewizyjnym “Va banque”, wygrzebuj nawet jej nazw . Pi a Gigliego. Odcinaję ę ł ą ni czubek g owy. Oczywi cie, dopiero kiedy zdejm sk r twarzy razem z w osamią ł ś ą ó ę ł i reszt , jak dzieci c mask na Halloween.ą ę ą ę Potem wyjmuj m zg.ą ó Szcz k, stuk, szcz k. Chwila ciszy. Nagle BRZ K!, tak g o ny, e podskoczy bym,ę ę Ę ł ś ż ł gdybym m g .ó ł - Chcesz rozci osierdzie? - pyta lekarka. Pete, niepewnie:ąć - Chcesz, ebym to zrobi ?ż ł Doktor Cisco, tonem kogo , kto w nagrod powierza m odszemu koledześ ę ł odpowiedzialne zadanie: - Tak, chyba tak. - Dobrze - odpowiada. - B dziesz mi asystowa ?ę ć - Jak sprawdzony drugi pilot - m wi lekarka ze miechem, kt remu towarzyszyó ś ó metaliczne ciach-ciach. Odg os no yczek przecinaj cych powietrze.ł ż ą Panika zaczyna trzepota w mojej g owie jak stado szpak w uwi zionych nać ł ó ę strychu. Wietnam by dawno temu, ale zd y em zobaczy kilka sekcji zw ok wł ąż ł ć ł szpitalach polowych - lekarze nazywali je “Cyrkiem post mortem” - wiedzia emł wi c, co chc zrobi Cisco i Pancho. No yce s d ugie i ostre - bardzo ostre - ię ą ć ż ą ł maj grube uchwyty. Mimo to trzeba sporej si y, aby si nimi pos ugiwa . Dolneą ł ę ł ć

ostrze wchodzi w brzuch jak w mas o. Potem ciach p czek nerw w w splocieł ę ó s onecznym oraz twardy jak suszona wo owina w ze mi ni i ci gien. Nast pnieł ł ę ł ęś ś ę ę mostek. Tu ostrza no yc zwieraj si z g o nym chrupni ciem, rozcinaj c ko , aż ą ę ł ś ę ą ść klatka piersiowa rozpada si jak dwie beczki zwi zane ze sob szpagatem. No yce,ę ą ą ż kt re wygl daj r wnie gro nie jak no yce do drobiu u ywane na stoiskachó ą ą ó ź ż ż mi snych w supermarketach, sun dalej w g r - ciach-CHRUP, ciach-CHRUP, ciach-ę ą ó ę CHRUP, krusz c ko ci i tn c mi nie, uwalniaj c p uca, zmierzaj w stroną ś ą ęś ą ł ą ę tchawicy i robi z Howarda Zdobywcy obiad na wi to Dzi kczynienia, kt rego niktą Ś ę ę ó nie we mie do ust.ź Cichy, dra ni cy wizg - aparat rzeczywi cie wydaje odg os jak wiert oż ą ś ł ł dentystyczne. Pete: - Mog ...?ę Doktor Cisco, nieco matczynym tonem: - Nie. Tym. - Ciach-ciach. Pokazuje mu. Nie mog tego zrobi , my l . Nie mog mnie rozci ... Przecie CZUJ !ą ć ś ę ą ąć ż Ę - Dlaczego? - pyta Pete. - Boja tak chc - odpowiada ju bardzo niematczynym tonem. - Kiedy się ż ę usamodzielnisz, b dziesz m g robi , co ci si podoba. Ale w prosektorium Katieę ó ł ć ę Arlen zaczniesz no ycami.ż Prosektorium. Prosz bardzo. Wreszcie pad a ta nazwa. Chcia bym okry si g się ł ł ć ę ę ą sk rk , ale oczywi cie nic si nie dzieje. Moja cia o pozostaje g adkie.ó ą ś ę ł ł - Zapami taj - m wi doktor Arlen (raczej wyg asza wyk ad) - ka dy g upi potrafię ó ł ł ż ł si nauczy obs ugiwa dojark mechaniczn ... ale zawsze najlepsza jest metodaę ć ł ć ę ą r czna. - W jej g osie brzmi sugestywna nuta. - W porz dku?ę ł ą - W porz dku - m wi Pete.ą ó Chc to zrobi . Musz wyda jaki d wi k albo wykona ruch, inaczej naprawd są ć ę ć ś ź ę ć ę ą gotowi to zrobi . Je eli po pierwszym naci ciu pop ynie lub wr cz try nie krew,ć ż ę ł ę ś przekonaj si , e co jest nie tak, ale wtedy prawdopodobnie b dzie ju zaą ę ż ś ę ż p no; nast pi pierwsze ciach-CHRUP i ebra znajd si na moich ramionach, aóź ą ż ą ę serce w l ni cym od krwi worku osierdziowym b dzie pulsowa o jak szalone wś ą ę ł blasku jarzeni wek...ó Koncentruj ca uwag na piersi. Napieram, w ka dym razie staram si ... i nagleę łą ę ż ę co si dzieje.ś ę D wi k!ź ę Wydaj d wi k!ę ź ę

Rozlega si przede wszystkim wewn trz zamkni tych ust, ale s ysz go i czuj wę ą ę ł ę ę nosie - ciche mruczenie. Koncentruj c si , wyt aj c wszystkie si y, ponownie wydaj d wi k, kt ry tymą ę ęż ą ł ę ź ę ó razem jest odrobin g o niejszy i ulatuje mi z nozdrzy jak dym z papierosa:ę ł ś Nnnnnnn... Na my l przychodzi mi stary program telewizyjny Alfreda Hitchcocka,ś kt ry ogl da em dawno, dawno temu. Joseph Gotten mia w nim wypadek samochodowy,ó ą ł ł w kt rego wyniku zosta sparali owany i m g da innym zna , e yje, tylko wó ł ż ó ł ć ć ż ż jeden spos b - roni c z .ó ą ł ę I gdyby nawet nie uda o mi si osi gn niczego wi cej, tym brz czeniemł ę ą ąć ę ę cichute kim jak bzyk komara udowadniam sobie, e yj i nie jestem tylko duchemń ż ż ę oci gaj cym si z opuszczeniem glinianej kuk y, w kt r zmieni o si moje martweą ą ę ł ó ą ł ę cia o.ł Skupiam wszystkie my li i czuj , jak powietrze wchodzi przez nos i zmierza doś ę gard a, wype niaj c opr nione przed chwil miejsce, a potem zn w je wydycham,ł ł ą óż ą ó pracuj c z wi kszym po wi ceniem ni w Lane Construction Company, gdzie robi emą ę ś ę ż ł latem jako nastolatek, pracuj c z wi kszym po wi ceniem ni kiedykolwiek wą ę ś ę ż yciu, bo teraz usi uj ocali ycie i musz mnie us ysze , Jezu drogi, musz .ż ł ę ć ż ą ł ć ą Nnnnnnn... - Pu ci jak muzyk ? - pyta lekarka. - Mam Marty’ego Stuarta, Tony’egoś ć ąś ę Bennetta... Pete wzdycha z rozpacz . Ledwie to s ysz i nie od razu pojmuj znaczenie jeją ł ę ę s w... zapewne na w asne szcz cie.łó ł ęś - No dobrze - m wi lekarka ze miechem. - Mam te Rolling Stones w.ó ś ż ó - Ty? - Ja. Nie jestem takim zgredem, na jakiego wygl dam, Peter.ą - Nie chcia em wcale... - b ka podenerwowany.ł ą S uchajcie mnie! - krzycz w g owie, podczas gdy moje szklane oczy wpatruj sił ę ł ą ę w nie nobia e wiat o. Przesta cie trajkota jak przekupki i s uchajcie mnie!ś ż ł ś ł ń ć ł Czuj , jak przez tchawic przep ywa szerszy strumie powietrza i przychodzi mię ę ł ń do g owy, e cokolwiek si ze mn sta o, by mo e w a nie ust puje... ale toł ż ę ą ł ć ż ł ś ę tylko ulotny b ysk na ekranie moich my li. By mo e ust puje, lecz za chwil nieł ś ć ż ę ę b d ju mia adnych szans wyzdrowienia. Ca energi po wi cam teraz na to, byę ę ż ł ż łą ę ś ę mnie us yszeli i tym razem us ysz , wiem na pewno.ł ł ą - A wi c Stonesi - m wi lekarka. - Chyba e chcesz, ebym na cze naszegoę ó ż ż ść pierwszego osierdziowego bohatera pobieg a po jak p yt Michaela Boltona.ł ąś ł ę - Nie, b agam! - wo a Pete i obydwoje wybuchaj miechem.ł ł ą ś

Zn w zaczynam mrucze i tym razem rzeczywi cie g o niej. Nie tak g o no jakó ć ś ł ś ł ś chcia em, ale na pewno wystarczy. Na pewno. Us ysz . Musz .ł ł ą ą Potem, w a nie gdy staram si wydoby ten d wi k z nozdrzy niczym szybkoł ś ę ć ź ę krzepn cy p yn, sal wype nia ryk przesterowanej gitary, a o ciany dudni g osą ł ę ł ś ł Micka Jaggera: Oh, no, it’s only rock and roll, but ILIYYYYKE IT... - cisz to! - wrzeszczy doktor Cisco, komicznie przekrzykuj c jazgot muzyki,Ś ą przy kt rym moje nik e buczenie s ucha r wnie dobrze jak szept w odlewnió ł ł ć ó eliwa.ż Twarz lekarki ponownie nachyla si nade mn , a mnie przeszywa nowy dreszcz grozyę ą na widok pleksiglasowej os ony na oczy i maseczki chirurgicznej zakrywaj cej jejł ą usta. Ogl da si przez rami .ą ę ę - Rozbior go - m wi do Pete’a i pochyla si nade mn z b yszcz cym skalpelem wę ó ę ą ł ą d oni odzianej w r kawiczk , a wok rozlega si grzmot gitar Rolling Stones w.ł ę ę ół ę ó Mrucz zrozpaczony, ale nic z tego. Nie s ysz sam siebie.ę ł ę Skalpel zawisa na moment w powietrzu, a potem tnie. W my lach piszcz przera liwie, ale nie czuj b lu, tylko moja koszulka poloś ę ź ę ó opada na boki w dw ch kawa kach. Tak jak za chwil moja klatka piersiowa, gdyó ł ę nie wiadomy niczego Pete zacznie swoje pierwsze ci cie osierdziowe na ywymś ę ż pacjencie. Unosz mnie. Moja g owa opada bezw adnie i przez moment widz odwr conego doą ł ł ę ó g ry nogami Pete’a, kt ry nak ada os on z pleksiglasu, stoj c przy stalowymó ó ł ł ę ą blacie i kontroluj c przera aj cy zestaw narz dzi. W r d nich najbardzieją ż ą ę ś ó rzucaj si w oczy du e no yce. Dostrzegam bezlitosny b ysk ostrzy. Po chwilią ę ż ż ł zn w le na wznak bez koszuli. Obna ony do pasa. W sali jest zimno.ó żę ż Sp jrz na moj klatk piersiow ! - krzycz do lekarki. Musisz zauwa y , e sió ą ę ą ę ż ć ż ę unosi, cho by przy tak p ytkim oddechu! Przecie jeste ekspertem, na litoć ł ż ś ść bosk !ą Ona jednak patrzy w inn stron i podnosi g os, aby przekrzycze muzyk . (I likeą ę ł ć ę it, like it, yes I do - piewaj Stonesi, a ja mam wra enie, e przez caś ą ż ż łą wieczno w piekle b d s ysza ten idiotyczny nosowy refren).ść ę ę ł ł - Co obstawiasz? Bokserki czy slipki? Z mieszanin grozy i w ciek o ci u wiadamiam sobie, o czym m wi .ą ś ł ś ś ó ą - Bokserki! - wo a Pete. - Jasne! Wystarczy na go cia popatrze !ł ś ć Dupku! - mam ochot krzykn . Pewnie ci si wydaje, e wszyscy po czterdziestceę ąć ę ż nosz bokserki! Pewnie ci si wydaje, e jak sam doro niesz do czterdziestki,ą ę ż ś to...

Lekarka rozpina guzik moich bermud w i suwak rozporka. W innych okoliczno ciachó ś gdyby zabiera a si do tego taka adna kobieta (troch sroga, ale mimo toł ę ł ę adna), by bym szalenie zadowolony. Jednak dzi ...ł ł ś - Przegra e , Pete - m wi. - Slipki. Dolar do wsp lnej kasy.ł ś ó ó - Po wyp acie odpowiada Pete, podchodz c. Jego twarz zjawia si obok twarzył ą ę lekarki; oboje przygl daj mi si przez swoje pleksiglasowe przy bice jak paraą ą ę ł kosmit w ogl daj ca porwanego. Staram si zwr ci ich uwag na moje oczy, ebyó ą ą ę ó ć ę ż zauwa yli, e na nich patrz , ale kretyni patrz na moje slipy.ż ż ę ą - O, i to czerwone m wi Pete. - Jak jarz bina!ó ę - Nazwa abym to raczej spranym r em - odpowiada. - Podnie go troch . Peter,ł óż ś ę musi wa y z ton . Nic dziwnego, e mia zawa . Niech to b dzie dla ciebież ć ę ż ł ł ę przestroga. Jestem w wietnej formie! - wrzeszcz do niej. Pewnie lepszej ni ty, dziwko!ś ę ż Silne r ce podrywaj nagle w g r moje biodra. Co mi strzela w plecach; na tenę ą ó ę ś d wi k serce we mnie zamiera.ź ę - Przepraszam, stary - m wi Pete, a mnie robi si bardzo zimno, bo nagle zostajó ę ę bez spodni i czerwonych majtek. - Hop, jedna n ka - m wi lekarka, unosz c moj stop - i hop, druga - unosz cóż ó ą ą ę ą drug . - Mokasynki raz, skarpeteczki dwa...ą Nagle nieruchomieje i wst puje we mnie nowa nadzieja.ę - Pete? - Tak? - Czy na golfa chodzi si zwykle w bermudach i mokasynach?ę Za jej plecami (tam jest tylko r d o d wi ku, bo naprawd muzyk s ycha wź ó ł ź ę ę ę ł ć ca ej sali) Rolling Stonesi zacz li “Emotional Rescue”. I will be your knight inł ę shining armour - piewa Mick Jagger, a ja zastanawiam si , jak ekspresyjnyś ę m g by by taniec w jego wykonaniu, gdyby wsadzi mu w chudy ty ek trzy laskió ł ć ć ł dynamitu. - Moim zdaniem go wpakowa si w to na w asne yczenie - ci gnie lekarka. -ść ł ę ł ż ą My la am, e trzeba nosi specjalne buty do golfa, takie paskudne, z ma ymiś ł ż ć ł korkami na podeszwach... - Zgadza si , ale adne prawo im tego nie nakazuje - m wi Pete. Trzyma r ce wę ż ó ę r kawiczkach tu nad moj twarz , pocieraj c je o siebie i wyginaj c palce.ę ż ą ą ą ą Trzeszcz mu stawy, a na mnie osypuje si talk jak drobniutki nieg. -ą ę ś Przynajmniej na razie. Inaczej ni w kr glach. Je li przy api ci na kr glachż ę ś ł ą ę ę bez but w do kr gli, mog ci wys a do wi zienia stanowego.ó ę ą ę ł ć ę

- Naprawd ?ę - Tak. - Chcesz zmierzy temperatur i przeprowadzi badanie zewn trzne?ć ę ć ę Nie! - piszcz . Nie, przecie: to dzieciak, co ty wyprawiasz?ę Spogl da na ni , jak gdyby doszed do podobnego wniosku.ą ą ł - To chyba... nie do ko ca zgodne z procedur , prawda, Katie? Chcia em...ń ą ł Lekarka rozgl da si , sprawdzaj c w burleskowy spos b, czy w sali nie czai sią ę ą ó ę nikt niepowo any. Zaczyna mnie ogarnia przeczucie, kt re nie jest dla mnieł ć ó dobr nowin : s dz , e sroga Cisco - vel doktor Katie Arlen - ma ochot naą ą ą ę ż ę Pete’a o ciemnoniebieskich oczach. Bo e drogi, ci gn li mnie sparali owanego zż ś ą ę ż pola golfowego prosto na plan kolejnego odcinka “General Hospital” zatytu owanego w tym tygodniu “Rozkwit uczucia w prosektorium numer cztery”.ł - Rany - m wi lekarka ochryp ym teatralnym szeptem. - Nie widz tu nikogo pozaó ł ę tob i mn .ą ą - Ta ma...ś - Jeszcze nie nagrywa - zauwa a lekarka. - A kiedy zacznie, ca y czas b d sta aż ł ę ę ł obok ciebie... w ka dym razie wszyscy b d o tym przekonani. A przede wszystkimż ę ą ja. Chcia abym po prostu zrobi porz dek z tymi wykresami i preparatami. Je lił ć ą ś nie czujesz si zbyt pewnie...ę Tak! - krzycz na niego zza nieruchomej twarzy. Nie czuje si zbyt pewnie.ę ę W a ciwie czuj si ca kiem niepewnie!ł ś ę ę ł Ale Pete ma najwy ej dwadzie cia cztery lata, c wi c mo e powiedzie pi knej,ż ś óż ę ż ć ę srogiej kobiecie, stoj cej obok niego w odleg o ci, kt ra mo e sugerowa tylkoą ł ś ó ż ć jedno? Nie, mamusiu, boj si ? Poza tym ch opak naprawd chce. Przez zas on zę ę ł ę ł ę pleksi widz w jego oczach ochot , kt ra podskakuje w szalonym pogo jak stadoę ę ó przero ni tych punk w w rytm muzyki Stones w.ś ę ó ó - Je eli b dziesz mnie ubezpiecza w razie, gdyby...ż ę ć - Jasne. Kiedy trzeba zrobi pierwszy krok, Peter. I je li b dzie trzeba,ś ć ś ę przewin ta m do ty u.ę ś ę ł Patrzy na ni zaskoczony.ą - Naprawd ?ę U miecha si .ś ę - W prosektorium numer czteri mamy sffoje ma e tajemnice, mein Herr.ł - W to nie w tpi - m wi z u miechem, po czym si ga poza moje pole widzenia.ą ę ó ś ę Jego r ka pojawia si ponownie, trzyma w niej mikrofon, kt ry zwiesza si zę ę ó ę sufitu na czarnym kablu. Mikrofon wygl da jak stalowa za. Na jego widok mojeą ł

przera enie staje si o wiele realniejsze ni dot d. Przecie nie b d mnież ę ż ą ż ę ą naprawd ci . Pete nie ma wielkiego do wiadczenia, ale chyba czego si uczy ;ę ąć ś ś ę ł na pewno zauwa y lad po tym, co mnie ugryz o, gdy szuka em pi ki w zaro lach, iż ś ł ł ł ś przynajmniej zaczn co podejrzewa . Musz zacz co podejrzewa .ą ś ć ą ąć ś ć Ci gle widz po yskuj ce bezdusznie no yce - narz dzie do wiartowania drobiu,ą ę ł ą ż ę ć dumne ze swej nowej roli - i zastanawiam si , czy b d jeszcze y , gdy Peteę ę ę ż ł wyjmie mi serce z klatki piersiowej, ociekaj ce krwi potrzyma przez chwilą ą ę przed moimi nieruchomymi oczami, a potem rzuci na wag . Mo liwe, e b d jeszczeę ż ż ę ę y ; naprawd mo liwe. Podobno m zg zachowuje wiadomo przez trzy minuty poż ł ę ż ó ś ść ustaniu akcji serca. - Got w, pani doktor - m wi Pete bardzo oficjalnym tonem. Ta ma ju nagrywa.ó ó ś ż Rozpoczyna si badanie sekcyjne.ę - Obr my nale nik na drug stron - m wi weso o lekarka i rzeczywi cie,óć ś ą ę ó ł ś przewracaj mnie na brzuch z podobn atwo ci jak kawa ek cienkiego ciasta.ą ą ł ś ą ł Wyrzucona w g r moja prawa r ka, opadaj c, uderza w metalowy st , kt regoó ę ę ą ół ó wystaj cy brzeg wpija si w biceps. Boli jak diabli, ale zupe nie nie zwracam naą ę ł to uwagi. Modl si , eby ostra kraw d przeci a mi sk r , ebym zacz krwawię ę ż ę ź ęł ó ę ż ął ć - do czego prawdziwe zw oki nie s zdolne.ł ą - Ojej, ojej - m wi doktor Arlen. Unosi moje rami i k adzie wzd u boku.ó ę ł ł ż Teraz cz ci cia a, kt rej jestem najbardziej wiadomy, staje si m jęś ą ł ó ś ę ó przyci ni ty do sto u nos. P uca po raz pierwszy wysy aj sygna SOS - ubogie,ś ę ł ł ł ą ł st umione doznanie. Mam zamkni te usta, nos cz ciowo zatkany (nie wiem, w jakimł ę ęś stopniu; w a ciwie nawet nie czuj , czy oddycham). A je li udusz si w tejł ś ę ś ę ę pozycji? Nagle dzieje si co , co zupe nie odwraca moj uwag od nosa. W odbyt wbijaj mię ś ł ą ę ą jaki ogromny przedmiot - co w rodzaju szklanego kija baseballowego. Jeszcześ ś raz pr buj wrzasn , ale mog wyda tylko w t e, n dzne mruczenie.ó ę ąć ę ć ą ł ę - Mierzenie temperatury - m wi Peter. - W czy em stoper.ó łą ł - Dobry pomys - chwali lekarka, odsuwaj c si . Robi mu miejsce. Jakbył ą ę zaprasza a go na jazd pr bn . A ja mam by testowanym pojazdem. Muzyka odrobinł ę ó ą ć ę cichnie. - Denat jest rasy bia ej, ma czterdzie ci cztery lata - m wi Pete do mikrofonu,ł ś ó przemawiaj c do potomno ci. - Nazywa si Howard Randolph Cottrell, zamieszka yą ś ę ł przy Laurel Crest Lane 1566 w Derry. Doktor Arlen z pewnej odleg o ci:ł ś - W Mary Mead.

Chwila ciszy, potem Pete z nutk zdenerwowania w g osie:ą ł - Doktor Arlen informuje mnie, e denat mieszka w Mary Mead, kt ra oddzieli aż ł ó ł si od Derry w...ę - Wystarczy tej historii, Pete. Bo e drogi, co oni mi wsadzili w ty ek? Termometr dla byd a? Mam wra enie, eż ł ł ż ż gdyby by odrobin d u szy, poczu bym smak zbiorniczka na ko cu. Nie przesadzilił ę ł ż ł ń te ze rodkiem nawil aj cym... zreszt po co by mieli to robi ? Przecie nież ś ż ą ą ć ż yj .ż ę Nie yj .ż ę - Przepraszam, pani doktor - m wi Pete. Przez chwil szuka w my lach s w,ó ę ś łó wreszcie znajduje. - Tak informacj przekaza o nam w formularzu pogotowie,ą ę ł pochodzi ona z prawa jazdy wystawionego przez stan Maine. Zgon stwierdził doktor, hm, Frank Jennings. Stwierdzono mier na miejscu.ś ć Mam nadziej , e zaczn krwawi z nosa. B agam, m wi do nosa, niech poleci:ę ż ę ć ł ó ę ciebie krew. Co tam poleci, niech TRY NIE.Ś Nie leci. - Przyczyn mierci m g by zawa serca - m wi Peter. D o delikatnie sunie poą ś ó ł ć ł ó ł ń moich obna onych plecach w stron ty ka. Modl si , by wyci gn a termometr, ależ ę ł ę ę ą ęł nic z tego. - Kr gos up wygl da na nienaruszony, brak godnych uwagi zjawisk.ę ł ą Godnych uwagi zjawisk? Godnych uwagi? Co oni sobie wyobra aj , do kurwy n dzy?ż ą ę e jestem robaczkiem wi toja skim?Ż ś ę ń Peter unosi mi g ow , podtrzymuj c ko ci policzkowe opuszkami palc w, zaczynamł ę ą ś ó wi c mrucze z rozpaczliw determinacj - Nnnnnnnnn - zdaj c sobie spraw , e wę ć ą ą ą ę ż aden spos b nie mo e mnie us ysze poprzez ryk gitary Keitha Richardsa, mamż ó ż ł ć jednak nadziej , e przynajmniej poczuje wibracj w nozdrzach.ę ż ę Nie czuje. Kr ci za to w obie strony moj g ow .ę ą ł ą - Brak widocznych uszkodze szyi, nie stwierdzam st enia po miertnego - m wiń ęż ś ó Peter. Przypuszczam, e pu ci teraz moj g ow i wyl duj twarz na stole -ż ś ą ł ę ą ę ą wtedy na pewno z nosa poleci krew, chyba e naprawd nie yj - ale on k adzież ę ż ę ł j delikatnie, troskliwie, ponownie wciskaj c mi nos w blat, co zn w powa nieą ą ó ż grozi uduszeniem. - Na plecach i po ladkach nie ma widocznych ran - m wi - jednak wysoko na prawymś ó udzie wida star blizn , kt ra wygl da jak lad po ranie, jakby po od amku.ć ą ę ó ą ś ł Do paskudna.ść By a paskudna i rzeczywi cie to by od amek. Koniec mojej wojny. W magazynł ś ł ł zapas w trafi pocisk mo dzierzowy, zgin o dw ch ludzi, jeden mia szcz cie -ó ł ź ęł ó ł ęś

ja. Z przodu wygl da paskudniej, zw aszcza we wra liwych okolicach, ale ca aą ł ż ł aparatura dzia a bez zarzutu... a przynajmniej dzia a a do dzi . Wystarczy obył ł ł ś ł wier cala w lewo, a podczas intymnych chwil musia bym si pos ugiwa r cznć ć ł ę ł ć ę ą pompk i pojemnikiem z dwutlenkiem w gla.ą ę Wreszcie Peter wyjmuje termometr - Bo e, co za ulga. Na cianie widz jego cież ś ę ń odczytuj cy temperatur .ą ę - Trzydzie ci cztery i pi - m wi. - Kurcz , to wcale nie tak tragicznie. Facetś ęć ó ę m g by by jeszcze ywy, Katie... doktor Arlen.ó ł ć ż - Pami taj, gdzie go znaleziono - m wi lekarka z drugiego ko ca sali. Na p ycieę ó ń ł Stones w jest w a nie przerwa mi dzy utworami, wi c wyra nie s ysz w jej g osieó ł ś ę ę ź ł ę ł nutk dydaktyzmu. - Na polu golfowym, i to w rodku lata. Nie zdziwi abym się ś ł ę nawet, gdyby odczyt wynosi trzydzie ci siedem stopni.ł ś - Tak, tak - odpowiada Pete tonem skarconego dziecka. Po chwili dodaje: - Czy to nie b dzie brzmia o zabawnie na ta mie? - T umaczenie: Czy na ta mie nie wyjdę ł ś ł ś ę na g upka?ł - To po prostu lekcja i tak w a nie b dzie brzmia o.ł ś ę ł - Dobrze, w porz dku.ą Palce w gumowych r kawiczkach rozsuwaj moje po ladki, potem ze lizguj si wę ą ś ś ą ę d po tylnej stronie ud. Zesztywnia bym, gdybym potrafi .ół ł ł Lewa noga - nadaj komunikat do Pete’a. - Lewa noga, Petie, ydka, widzisz?ę ł Musi zobaczy , musi, bo czuj tam pulsuj cy b l jak po u dleniu pszczo y alboć ę ą ó żą ł zastrzyku zrobionym przez niewprawn piel gniark , kt ra zamiast do y y wk uwaą ę ę ó ż ł ł si w mi sie .ę ę ń - Denat mo e stanowi dow d na to, e lepiej nie gra w golfa w kr tkichż ć ó ż ć ó spodniach - m wi, a ja ycz mu, eby urodzi si lepy. Do diab a, mo e nawetó ż ę ż ł ę ś ł ż rzeczywi cie jest lepy od urodzenia i tylko udaje. - Widz mn stwo lad w poś ś ę ó ś ó uk szeniach owad w, kleszczy, zadrapania...ą ó - Mike m wi , e znale li go w zaro lach - wo a Arlen, kt ra ha asuje teraz tak,ó ł ż ź ś ł ó ł jakby zmywa a naczynia w kuchni wielkiej sto wki, a nie porz dkowa a materia y.ł łó ą ł ł - Przypuszczalnie mia zawa , kiedy szuka pitki.ł ł ł - Mhm... - Kontynuuj, Peter, wietnie ci idzie.ś Uznaj , e ta uwaga jest wielce dyskusyjna.ę ż - Dobrze. Palce zn w przyst puj do d gania i opukiwania. Delikatnie, chyba zbytó ę ą ź delikatnie. - Na lewej ydce wida lady po ugryzieniach komar w, kt re chybał ć ś ó ó

uleg y zaka eniu - m wi i cho nadal dotyka mnie bardzo delikatnie, tym razemł ż ó ć b l jest tak ostry, e gdybym m g wyda jaki d wi k poza cichym mruczeniem, naó ż ó ł ć ś ź ę pewno bym wrzasn . Nagle przychodzi mi do g owy, e moje ycie mo e zale e odął ł ż ż ż ż ć d ugo ci ta my Rolling Stones w, kt rej s uchaj ... ca y czas zak adam, e toł ś ś ó ó ł ą ł ł ż kaseta, a nie p yta kompaktowa, kt ra gra od pocz tku do ko ca. Je eli muzykał ó ą ń ż sko czy si , zanim zaczn mnie ci ... je li zamrucz na tyle g o no, e mnień ę ą ąć ś ę ł ś ż us ysz , zanim kt re z nich prze o y ta m na drug stron ...ł ą ó ś ł ż ś ę ą ę - Mo e obejrz te uk szenia po ogl dzinach - m wi lekarka - chocia je eli mamyż ę ą ę ó ż ż racj co do jego serca, to nie b dzie konieczne. Chyba e... chcesz, ebym terazę ę ż ż rzuci a okiem? Niepokoj ci ?ł ą ę - Nie, dobrze wida , e to tylko ugryzienia komar w - m wi Gimpel G upek. - Poć ż ó ó ł zachodniej stronie musz hodowa do spore sztuki. Ma pi ... siedem...ą ć ść ęć osiem... Rany, prawie tuzin tylko na lewej nodze. - Zapomnia spryska si jakim rodkiem przeciw owadom.ł ć ę ś ś - Co tam rodek przeciw owadom, zapomnia o digoksynie - m wi Peter i obojeś ł ó miej si serdecznie ze swojego prosektoryjnego artu.ś ą ę ż Tym razem pan Atleta odwraca mnie sam, ciesz c si zapewne z mo liwo cią ę ż ś wykorzystania wypracowanych na si owni mi ni, zasiania lady po uk szeniu w ał ęś ś ą ęż i lady po komarach. Znowu wpatruj si w rz d jarzeni wek. Pete odsuwa si ,ś ę ę ą ó ę znikaj c z mojego pola widzenia. S ycha brz czenie. St zaczyna si przechylaą ł ć ę ół ę ć - wiem dlaczego. Kiedy mnie otworz , wszystkie p yny z mojego cia a znajd si wą ł ł ą ę zbiornikach umieszczonych na dole. Mn stwo pr bek dla laboratorium stanowego wó ó Augu cie, w razie gdyby po sekcji pojawi y si jakie w tpliwo ci.ś ł ę ś ą ś Kiedy Pete spogl da mi w twarz, skupiam ca wol i energi , by zamkn oczy,ą łą ę ę ąć ale nie potrafi spowodowa nawet drgnienia. Chcia em tylko zaliczy osiemna cieę ć ł ć ś do k w w sobotnie popo udnie, a zmieni em si w Kr lewn nie k z ow osionł ó ł ł ę ó ę Ś ż ę ł ą piersi . I nie mog przesta my le , co b d czu , gdy no yce do drobiu w lizną ę ć ś ć ę ę ł ż ś ą si w moj przepon .ę ą ę Pete trzyma w d oni podk adk z jak kartk . Sprawdza co , po czym odk adaj ił ł ę ąś ą ś ł ą zaczyna m wi do mikrofonu. Jego g os brzmi teraz znacznie mniej napuszenie.ó ć ł W a nie postawi najokropniejsz b dn diagnoz w yciu, ale o tym nie wie ił ś ł ą łę ą ę ż zaczyna si rozgrzewa .ę ć - Rozpoczynam badanie sekcyjne o siedemnastej czterdzie ci dziewi - m wi - wś ęć ó sobot , dwudziestego sierpnia 1994 roku.ę Rozchyla mi wargi i spogl da na z by, jakbym by koniem na targu, potem rozwieraą ę ł mi szcz ki.ę

- Kolor sk ry dobry - m wi - brak wybroczyn na policzkach. - W g o nikachó ó ł ś cichnie piosenka i s ysz trzask, gdy Pete naciska peda , kt ry zatrzymuje ta mł ę ł ó ś ę rejestruj c przebieg autopsji. - Cholera, go naprawd mo e jeszcze y !ą ą ść ę ż ż ć Mrucz jak szalony i w tym samym momencie doktor Arlen upuszcza co na pod og ,ę ś ł ę s dz c z odg osu - basen.ą ą ł - Pewnie bardzo by chcia - m wi ze miechem. Pete do cza si do jej weso o ci.ł ó ś łą ę ł ś ycz obojgu przewlek ego, nieoperacyjnego raka.Ż ę ł Pete dokonuje szybkich ogl dzin mojego cia a z przodu, dotykaj c klatkię ł ą piersiowej. - Nie ma si c w, obrz ku ani zewn trznych oznak zawa u serca - m wi (te mi,ń ó ę ę ł ó ż kurwa, niespodzianka), potem bada brzuch. Bekam. Spogl da na mnie szeroko otwartymi oczami, rozchylaj c nieznacznie usta, a jaą ą zn w podejmuj rozpaczliwe wysi ki, by zamrucze , maj c wiadomo , e nieó ę ł ć ą ś ść ż us yszy mnie przez “Start Me Up”, ale w nadziei, e dzi ki bekni ciu wreszcieł ż ę ę b dzie got w przyj do wiadomo ci, e to, co ma przed sob ...ę ó ąć ś ż ą - Przepro , Howie - odzywa si za moimi plecami ta dziwka Arlen i chichocze. -ś ę Lepiej uwa aj, Pete - te po miertne odbicia s najgorsze.ż ś ą Pete teatralnym gestem macha r k przed nosem i wraca do badania. Ledwie muskaę ą moje krocze, cho zauwa a, e blizna na prawej nodze ci gnie si a tu.ć ż ż ą ę ż Jednak najgorszego nie dostrzeg e , my l , mo e dlatego, e jest troch wy ej,ł ś ś ę ż ż ę ż ni si ga tw j wzrok. Mo e to nic wielkiego, m j ch opcze ze “S onecznegoż ę ó ż ó ł ł patrolu”, ale nie zauwa y e te faktu, e YJ , a to ju co !ż ł ś ż ż Ż Ę ż ś Pete dalej recytuje monotonnie do mikrofonu, z coraz wi ksz swobod (troch jakę ą ą ę Jack Klugman w “Quincy”) i wiem, e jego partnerka trzymaj ca si z ty u,ż ą ę ł Polyanna rodowiska lekarskiego, raczej nie b dzie musia a przewija ta my z tejś ę ł ć ś cz ci badania. Je li nie liczy przeoczenia faktu, e jego pierwszy delikwentęś ś ć ż do rozcinania jeszcze yje, dzieciak radzi sobie naprawd wietnie.ż ę ś Wreszcie m wi:ó - Chyba jestem got w, pani doktor. - Jednak w jego g osie brzmi niepewno .ó ł ść Lekarka podchodzi, obrzuca mnie przelotnym spojrzeniem i ciska rami Petera.ś ę - Dobrze - m wi. - Kurrrtyna w g r !ó ó ę Teraz staram si wystawi j zyk. Gest niegrzecznego dziecka, ale mo eę ć ę ż wystarczy ... zdaje mi si , e w g bi ust czuj lekkie mrowienie, jakbymć ę ż łę ę zaczyna dochodzi do siebie po du ej dawce nowokainy. Czy bym poczu teł ć ż ż ł ż drgnienie? Nie... to tylko moje pobo ne yczenia.ż ż