Zamiast wstępu
Jedyny?
Rezultat tej wojny był widoczny w każdej wsi. Tam właśnie
wszystko jest bardziej odsłonięte i bezbronne niż w mieście.
Dlatego ile by niedoli przyniosła nam rewolucja, wojna domo
wa oraz kolektywizacja, ostatecznie wieś, a także całą Rosję
dobiła zwycięska II wojna światowa.
Kiedyś dużo się narzekało, dlaczego nie napisano no
wej Wojny i pokoju. A właśnie dlatego nie napisano, że
trzeba by było pisać o zwycięstwie kosztem zagłady wła
snego narodu.
ALEKSIEJ WARLAMOW,
„Litieraturnaja gazieta", 18-24 czerwca 2003
I
Trudno zliczyć legendy i opowiadania związane z postacią
marszałka Związku Radzieckiego Żukowa. Znana jest wśród
nich też następująca.
W sprawach dotyczących prowadzenia wojny był on jedy
nym zastępcą Stalina. Świat już dawno przekonano, że Stalin
był głupi i tchórzliwy, że nie znał się na sprawach wojsko
wych i że wojną albo wcale nie kierował, albo robił to „palcem
po mapie". A skoro tak, to kto dowodził? Z tego wynika, że
do bram Berlina Armię Czerwoną doprowadził nie dowódca
naczelny, tylko jego jedyny zastępca.
W czasie wojny zdarzył się taki przypadek. Żukowowi przy-
nltiJono do podpisania pewien dokument. W rubryce „stano-
5
wisko" wpisano omyłkowo: pierwszy zastępca dowódcy naczel
nego. Nagle generał się wściekł, tupnął nogą i wrzasnął: „Nie
jestem pierwszym zastępcą! Jestem jedynym!"
Powinniśmy być pod wrażeniem: srogi był Gieorgij Kon-
stantynowicz, a przecież wojna wymaga precyzji, nie ma więc
co Żukowa wyzywać od „pierwszego zastępcy", skoro Stalin
nie miał innych.
Pewien pisarz, wpadłszy jednak w zachwyt nad tym przy
padkiem, napisał książkę o Żukowie. Zatytułował ją: JEDY
NY. Właśnie w tej książce, zgodnie z oficjalną wykładnią
państwa rosyjskiego, Żukow przedstawiony został jako sa
morodek, mądrala, wybawca ojczyzny, wielki geniusz, słońce
jasne bez żadnych plam. Jednak tytuł książki nie oddaje sen
su tego, że Żukow był jedynym zastępcą Stalina, tylko że to
jedyny wybawca ojczyzny.
Niczym echo odezwał się jakiś zachodni pisarz. Tytuł cza
rujący: „Marszałek Żukow: człowiek, który pokonał Hitlera".
To inna książka, inny autor, ale sens pozostaje ten sam: JE
DYNY.
Radujmy się. Oddajmy cześć i chwałę marszałkowi Związ
ku Radzieckiego Żukowowi - wybawcy ojczyzny, jedynemu
zastępcy Stalina, a później spytajmy: czy to prawda? Przyj
rzyjmy się uważnie otoczeniu Stalina, może znajdą się w nim
inni zastępcy oprócz Żukowa.
II
Podczas wojny Stalin pełnił kilka funkcji. Były to: sekre
tarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii
Związku Radzieckiego, premier, przewodniczący Państwowe
go Komitetu Obrony, przewodniczący Stawki Najwyższego
Dowództwa, naczelny wódz sił zbrojnych, komisarz obrony.
Stalin jeden, a funkcji sześć. Na różnych stanowiskach Stalin
miał różnych zastępców.
Od 4 kwietnia 1922 roku Stalin pełnił swą najważniejszą
funkcję - został sekretarzem generalnym Komitetu Central
nego Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików). Głów
nym mechanizmem władzy zaś była Ewidencja i zarządzanie
6
kadrami (Uczraspred), zwana też Organizacją i zarządzaniem
kadrami albo WKOP-em lub Komitetem Kierującym Sekre
tariatem KC.
Po wojnie domowej towarzysze broni Lenina, rozpycha
jąc się ile wlezie, dążyli do władzy. Uważali, że tron Lenina
otrzyma ten, kto zwycięży w nie kończącym się wyścigu czczej
gadaniny oraz pustosłowia. Tymczasem Stalin, nie wdając się
w żadne dyskusje, wziął pod swoją kontrolę kramik pod szyl
dem Ewidencja... Lenin pierwszy się zorientował, co to ozna
cza. Uczraspred na pierwszy rzut oka pozostawał w cieniu,
wchodząc w skład sekretariatu Komitetu Centralnego partii.
Nie był to wcale wydział, który kierował przygotowaniami
do rewolucji światowej. I wcale nie ten, który wypracowywał
kierunek strategii walki światowego proletariatu. A nawet
nie ten, który został powołany, by dbać o czystość nauk mark
sistowsko-leninowskich. Uczraspred - rutyna. Uczraspred to
szarzy urzędnicy, którzy przekładali z półki na półkę nie mniej
szare teczuszki. Stalinowski Uczraspred decydował, którego
działacza partii wysunąć, a którego odsunąć, kogo podnieść,
a kogo zdjąć, kogo wezwać z białoruskiego miasteczka Błu-
dzień i skierować wprost do Kijowa, a kogo z przestronnego
gabinetu w Pitrze* rzucić do najodpowiedzialniejszej pracy
do Kobielaków pod Połtawą, do Propojska lub do wsi Wielkie
Brudy w guberni saratowskiej.
Sekretarz generalny Komitetu Centralnego to główna po
sada Stalina. Właśnie wokół tej funkcji i wydziału pod nazwą
Uczraspred została zbudowana najpotężniejsza i dotychczas
nie znana ludzkości dyktatura.
Obserwując rosnącą moc Gruzina, Lenin uprzedzał swoich
towarzyszy broni: „Towarzysz Stalin, zostawszy pierwszym
sekretarzem, skupił w swoich rękach bezgraniczną władzę".
Towarzysze nie zrozumieli ostrzeżeń wodza. Nie docenili ich.
A szkoda.
Uczraspred ciągle zmieniał nazwy, jednak sens pozosta
wał niezmienny: o wszystkim decydują kadry! Podczas wojny
* Pitier - skrót z ros. od Sankt Petersburg (wszystkie przypisy
pochodzą od tłumacza).
7
zarządzanie krajem, armią, przemysłem, transportem, rol
nictwem, tajną policją, ideologią i propagandą, dyplomacją,
kulturą, wywiadem, nauką, religią i wszystkim, wszystkim,
wszystkim odbywało się tak samo - metodą zmian kadrowych:
tego zwolnić, tego nominować, nie podołał, więc go zdjąć, wy
znaczając na jego miejsce trzeciego. W wyniku takich roszad
na najważniejszych stanowiskach znaleźli się ci, którzy po
trafili zapewnić sukces za każdą cenę. Właśnie - za każdą.
Na kilka lat przed wojną, podczas niej, jak też po niej, aż
do śmierci Stalina, drugą osobą w partii faktycznie był Gie-
orgij Maksymilianowicz Malenkow. Od 1934 roku kierował
on strukturą zwaną WKOP - Wydział Kierowniczych Orga
nów Partyjnych KC Wszechzwiązkowej Partii Komunistycz
nej (bolszewików) - WKP(b). WKOP to ten sam Uczraspred,
tylko pod innym szyldem. „Po osiemnastym zjeździe zakuli
sowa rola Malenkowa zostaje rolą pierwszoplanową na scenie
WKP(b) i w życiu partyjnym staje się on prawą ręką Stalina"
(B. I. Nikołajewski, Tajnyje stranicy istorii, Moskwa 1995,
s. 200).
Malenkow, pod osobistym nadzorem Stalina, zarządzał
państwem i kierował działaniami wojennymi, dysponując ka
drami. On wysuwał i odsuwał naczelników dowództwa obo
zów pracy, dowódców brygad, dywizji i korpusów, komisarzy
narodowych (ministrów) i ich zastępców, ambasadorów i re
zydentów struktur szpiegowskich, naczelników rejonowych,
obwodowych, okręgowych, wydziałów i sekcji NKWD, dy
rektorów zakładów, fabryk, rafinerii i kopalni węgla i złota,
kierowników kolei, sekretarzy komitetów rejonowych, obwo
dowych, okręgowych, naczelników wydziałów i sekcji Sztabu
Generalnego, dowodzących flotą, armiami, frontami, naczel
ników ich sztabów.
Formalnie Malenkow nie był zastępcą Stalina do spraw
partii. Jednak jeżeli patrzeć od strony ściśle formalnej, prze
cież i Stalin nie był dyktatorem. Jeżeli ktoś zapomniał: władza
w Kraju Rad była w rękach robotników i chłopów. I władzę
tę formalnie nazywano „radziecką". Od dawna interesowało
mnie jedno pytanie: kto, kiedy i z kim u nas się naradzał?
Uściślając, władza w Związku Radzieckim była sprawowa-
8
na przez Radę Najwyższą. Zasiadały w niej znane tkaczki,
dojarki, hutnicy oraz hodowcy reniferów. Formalnie głową
Związku Radzieckiego był dobry dziadunio Kalinin. Jednak
prawdziwa władza należała do tych, którzy obstawiali swoimi
ludźmi dźwignie machiny państwowej.
Podczas wojny, jak też później, do śmierci Stalina, do de
likatnych kwestii ewidencji i dyspozycji kadrami, czyli spraw
związanych z rządzeniem państwem, siłami zbrojnymi, po
lityką zewnętrzną i wewnętrzną, Gieorgij Konstantynowicz
Żukow nie był dopuszczany.
III
Protestują: przecież nie mówimy wcale o kierownictwie,
tylko o sytuacjach kryzysowych; gdy pojawia się kryzys, kie
dy jest najtrudniej, do Leningradu, do Stalingradu Stalin
delegował Żukowa i ten żelazną ręką robił porządek... Czyż
można temu zaprzeczyć?
Można.
Uważałem tak samo, wierząc wspomnieniom Żukowa.
A gdy przekartkowałem dokumenty, zrozumiałem: wszędzie,
gdzie następował kryzys, gdzie było najtrudniej, Stalin dele
gował jedną osobę. I to ona właśnie żelazną ręką zaprowa
dzała porządek (w rozumieniu radzieckim). Człowiek ten to
Gieorgij Maksymilianowicz Malenkow. Właśnie jego Stalin
wysłał do Leningradu, nadając mu wyjątkowe pełnomocnic
twa. Malenkow nie był sam. Wraz z nim była drużyna. W jej
skład weszli czekiści z najwyższej półki, „odpowiedzialni to
warzysze" z kuźni kadr, generałowie i admirałowie najwyższej
rangi, łącznie z naczelnym komisarzem marynarki wojennej,
dowódcą sił powietrznych robotniczo-chłopskiej Armii Czer
wonej oraz dowódcą artylerzystów. Gdy pod kierownictwem
Malenkowa Leningrad został ocalony, kiedy zatrzymano wro
ga, wówczas Stalin wysłał mu na pomoc Żukowa.
Do Stalingradu Stalin także wysłał Malenkowa. Żukow
natomiast przybył później (i wyjechał wcześniej). W dodatku
w otoczeniu Malenkowa był on wśród tych, których określa
się jako „i towarzyszące mu osoby".
9
Dwadzieścia lat później Żukow przedstawił siebie jako
głównodowodzącego. Jednak „głównym" stał się on dopiero po
śmierci Stalina, po odsunięciu Malenkowa, a później i Chrusz-
czowa. Tym dwóm zamknięto wtedy usta. Nie mieli możliwo
ści się sprzeciwiać. Tymczasem na rzecz Żukowa pracował
cały aparat propagandowy Związku Radzieckiego. Po jego
stronie był sam Breżniew oraz szef rządu Kosygin, jak też
ówczesny główny ideolog komunistyczny Susłow i minister
obrony Griczenko oraz niezliczone rzesze „historyków z na
ramiennikami". Właśnie na tej żyznej glebie wyrósł „wybaw
ca" i Leningradu, i Moskwy, i Stalingradu, i całej reszty.
IV
Począwszy od 1922 roku, przez blisko dwadzieścia lat
Stalin piastował wyłącznie funkcję sekretarza partii. 4 maja
1941 roku stanął on na czele rządu. W państwie robotników
i rolników ministrów nie było. Miało to bowiem burżuazyj-
ny wydźwięk. Zamiast nich rządzili komisarze ludowi. Z ro
syjska w skrócie - narkomy. Dlatego nazwa rządu brzmiała:
Rada Komisarzy Ludowych - RKL.
Podczas wojny pierwszymi zastępcami Stalina w rządzie
byli Mołotow i Wozniesienski, zastępcami zaś: Beria, Bułga-
nin, Wyszyński, Woroszyłow, Ziemlaczek, Kaganowicz, Ko
sygin, Malenkow, Małyszew, Mechlis, Mikojan, Pierwuchin,
Saburow.
30 czerwca 1941 roku Stalin objął funkcję przewodniczą
cego Państwowego Komitetu Obrony (PKO). Zastępcą Stalina
na stanowisku szefa PKO był Mołotow, a od maja 1944 ro
ku - Beria.
10 lipca 1941 roku Stalin przyjął stanowisko przewodni
czącego Kwatery Głównej Dowództwa, która 8 sierpnia zo
stała przemianowana na Kwaterę Główną Naczelnego Do
wództwa zwaną Stawką. Na tym stanowisku Stalin nie miał
zastępców.
19 lipca 1941 roku Stalin został ludowym komisarzem
obrony (NKO). Na tym stanowisku w czasie wojny pierwszy
mi jego zastępcami byli Budionny i Żukow, zastępcami zaś:
10
Abakumow, Aborenkow, Bułganin, Wasilewski, Worobiew,
Woronow, Golików, Gromadnin, Żygarew, Zaporożec, Kulik,
Miereckow, Nowikow, Pieresypkin, Rumiancew, Timoszenko,
Fedorenko, Chrulew, Szaposznikow, Szczadenko, Szczerba-
kow. I niech mi wybaczą ci, których pominąłem.
Do 8 sierpnia 1941 roku Stalin był naczelnym wodzem
sił zbrojnych ZSRR. Na tym stanowisku od 26 sierpnia 1942
roku jego zastępcą był Żukow.
Podsumowując, w różnych okresach wojny, na różnych
stanowiskach Stalin miał minimum 35 zastępców, w tym też
czterech pierwszych: Budionnego, Wozniesienskiego, Żukowa
i Mołotowa. Sześć osób: Beria, Bułganin, Żukow, Malenkow,
Mechlis, Mołotow, było „podwójnymi zastępcami" Stalina.
Tak na przykład Mechlis był zastępcą przewodniczącego
RKL i zastępcą narkoma obrony, a Mołotow - zastępcą prze
wodniczącego Krajowego Komitetu Obrony oraz pierwszym
zastępcą przewodniczącego RKL.
Od 19 lipca 1941 roku, gdy Stalin przyjął stanowisko ludo
wego komisarza obrony, Żukow był jego pierwszym zastępcą
na tym stanowisku. Ponadto 26 sierpnia 1942 roku został też
zastępcą naczelnego wodza. Jednym słowem, Żukow był za
stępcą Stalina i zarazem jego pierwszym zastępcą.
Wokół Żukowa zawsze kręcili się lizusi i wazeliniarze. At
mosferę panującą w sztabie Żukowa doskonale opisał arty
sta Boris Siczkin, przyjaciel i kumpel od kielicha „marszałka
zwycięstwa": „Otoczenie składało się wyłącznie z osób płci
męskiej w randze nie niższej niż generał brygady. Wszyscy
oni byli jawnymi sługusami: czyścili marszałkowi buty, poda
wali do stołu i sprzątali z niego. Jednym słowem, upodabniali
się do uczynnych kundli. Gdy słuchali rozkazów marszałka,
to pochylali się aż do podłogi. Z obrzydzeniem patrzyło się na
tych ludzi, którzy utracili szacunek do siebie (...) Dla mar
szałka sługusi ci byli kimś w rodzaju dekoracyjnych piesków
(...) Ściśle biorąc, to oni z natury byli psami" (B. Siczkin, Ja
iz Odessy..., Petersburg 1996, s. 79). Aż tu pewnego razu pod
czas wojny jeden z tych kundli postanowił poza harmonogra
mem liznąć pański tyłek, zapisując w pewnym dokumencie
stanowisko Żukowa: pierwszy zastępca... Niestety, nie trafił!
11
Żukow okropnie nie lubił, gdy nazywano go pierwszym za
stępcą ludowego komisarza obrony. Lubił za to, gdy nazywa
no go zastępcą naczelnego dowódcy. Nie można się z tym nie
zgodzić: temu, który pucuje marszałkowskie buty i podnosi
papiery do podpisu, nietrudno się pomylić w tej skompliko
wanej nomenklaturze i nazwać wielkiego dowódcę wszech
czasów i narodów nie tym tytułem, który mu się podoba,
a tym właśnie, który on ma, ale mu się nie podoba. Wówczas
„Wielki" wpadał w furię: nie jestem pierwszym zastępcą, je
stem jedynym!!!
Uwzględniając fakty przytoczone wyżej, można się zgo
dzić: roszczenia do miana jedynego, delikatnie rzecz ujmując,
nie są wystarczająco uzasadnione.
V
Teraz spróbujmy uporządkować tabelę rang. Co jest waż
niejsze: zastępca Stalina w sprawach partii czy pierwszy za
stępca w rządzie? Co ma większe znaczenie: zastępca w Pań
stwowym Komitecie Obrony, pierwszy zastępca ludowego ko
misarza obrony czy zastępca w Radzie Komisarzy Ludowych?
Odpowiedź na to pytanie uzyskano 30 czerwca 1941 roku.
Tego dnia powstał Państwowy Komitet Obrony - PKO. Był
to „nadzwyczajny najwyższy organ państwowy ZSRR, który
skupiał pełnię władzy w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Postanowienia PKO miały moc prawa z czasów wojny" (SWE,
tom 2, s. 622)*. „PKO, skupiając pełnię władzy w kraju, kie
rował przebudową gospodarki zgodnie z wymogami wojny,
mobilizował siły i zasoby kraju, doskonalił strukturę sił
zbrojnych, rozmieszczał kadrę kierowniczą, określał ogólny
charakter wykorzystywania sił zbrojnych podczas wojny, do
wodził walką narodu radzieckiego na tyłach wroga" (tamże,
tom 7, s. 516). Tym sposobem podczas wojny główne dźwignie
dyktatury - ewidencja i zarządzanie kadrami - przeniosły się
* Sowietskaja Wojennaja Encykłopiedia — Radziecka Encyklope
dia Wojskowa.
12
do PKO. Chociaż zasadniczo nic się nie zmieniło: w dalszym
ciągu ten sam towarzysz Malenkow pod mądrym dowódz
twem towarzysza Stalina wdrażał w życie tę samą nieznisz
czalną stalinowską zasadę, zgodnie z którą kadry decydują
o wszystkim.
W trakcie wojny wszystkie struktury wojskowe i państwo
we, jak też organy Związku Radzieckiego, począwszy od Kwa
tery Głównej Naczelnego Dowództwa, podporządkowane były
decyzjom PKO.
W skład PKO weszli: Stalin jako przewodniczący, Mołotow
jako zastępca oraz Beria, Woroszyłow, Malenkow, Mikojan.
W lutym 1942 roku dokooptowano Wozniesienskiego, Kaga-
nowicza, Mikojana, a w listopadzie 1944 roku - Bułganina. Od
maja 1944 roku zastępcą przewodniczącego PKO był Beria.
W tym „nadzwyczajnym najwyższym organie państwowym
ZSRR, w którym w latach wojny koncentrowała się pełnia
władzy", Stalin miał dwóch zastępców - Mołotowa i Berię.
Marszałek Związku Radzieckiego Gieorgij Konstantyno-
wicz Żukow nie był zastępcą Stalina w PKO. Do tego nadzwy
czajnego organu państwowego, dowodzącego podczas wojny,
Żukow nie był dopuszczony nawet jako podrzędny członek.
VI
Od dzieciństwa uczono nas, że wojna była sprawiedliwa,
wielka, święta. Podstępny wróg uderzył bez wypowiedzenia
wojny, bez jakiegokolwiek powodu i bez przyczyny. Nie byli
śmy przygotowani do tego, stąd takie straty, porażki i ofiary.
Istota wojny: naród radziecki bronił swojej ojczyzny. Ludzie
radzieccy jak jeden mąż zgromadzili się wokół rodzimej par
tii komunistycznej i jej mądrego Komitetu Centralnego. Do
zwycięstwa nad wrogiem Armię Czerwoną wraz narodem za
grzewał wielki Stalin.
Po śmierci i zdemaskowaniu Stalina wyjaśniło się, że do
zwycięstwa nad wrogiem naród radziecki zagrzewał nie Sta
lin, ale oddany myśli leninowskiej Chruszczow.
Po dymisji Chruszczowa historycy odkryli nagle, że do zwy-
13
cięstwa naród radziecki zagrzewał wcale nie Stalin, a nawet
nie Chruszczow, lecz jeszcze bardziej oddany ideałom leni
nowskim Breżniew. Stalin miał jedną Gwiazdę Bohatera
Związku Radzieckiego; nigdy jej jednak nie nosił, a Breżniew
miał aż cztery takie gwiazdy, które nosił zawsze. Marszałek
Związku Radzieckiego Breżniew był czterokrotnie większym
bohaterem niż Stalin.
Po śmierci Breżniewa doszło do sensacyjnego historycz
nego odkrycia: do zwycięstwa nad wrogiem Armię Czerwoną
i cały naród radziecki zagrzewał jednak nie Breżniew, nie
Chruszczow i nie Stalin, ale oddany syn narodu radzieckiego,
wielki Żukow, on - JEDYNY. Jednak jeżeli brać pod uwagę
poprzedników Żukowa grających rolę wybawcy, okazuje się,
że Żukow Jedynym" jest tylko w chwili obecnej i na tym eta
pie historii.
W rolę jedynego" przed Żukowem wcielali się już inni.
Żukow jedynie zamyka ten szereg.
Rozdział 1
Prawda z zastrzeżeniami
Mogę pisać tylko prawdę.
Czterokrotnie uhonorowany tytułem
bohatera Związku Radzieckiego
marszałek Związku Radzieckiego G. K. Żukow
„Ogoniok" 1988, nr 16, s. 11
I
Za życia Żukowa światło dzienne ujrzało tylko jedno wy
danie jego wspomnień, w dodatku jednotomowe. „To była
przekonywająca, prawdziwa książka, to była wielka praw
da o wojnie. Właśnie taką pozostanie na zawsze" („Krasnaja
zwiezda", 12 stycznia 1989 r.).
Pozwolę sobie nie zgodzić się ze zdaniem ulubionej gazety.
„Taka" prawda Żukowa nie pozostanie na zawsze. Ona już
taka nie jest. Co więcej, nie mogła taka pozostać, ponieważ
prawda w naszym wielkim kraju jest najlepsza w świecie.
Najprawdziwsza, najbardziej przodująca, najbardziej progre
sywna, najbardziej trwała. Nie z tego powodu nasza prawda
Jest najbardziej żywotna, że jest twarda jak kamień, prze
ciwnie. Mamy po prostu giętką prawdę! Elastyczną. Nasza
prawda potrafi przetrwać w każdych warunkach, ponieważ
umiejętnie się do nich dostosowuje. W tym wypadku naukow
cy użyliby terminu - mutacja. Nasza prawda jest żywotna
1 niezniszczalna, gdyż zmienia się wraz z otaczającym ją śro-
15
dowiskiem. Podobnie jak krętek blady. Burżuazyjni lekarze-
-szkodnicy wymyślili coś przeciwko krętkowi i się ucieszyli:
kiła zwalczona!
Za wcześnie się radować, proszę państwa! Nie wypaliło!
Czynniki wywołujące kiłę natychmiast się przestawiły. We
dług terminologii naukowej - zaadaptowały się, według na
szej - przeszły reedukację.
W taki właśnie sposób, podobnie do wytrzymałych kręt-
ków, zmienia się nasza wielka prawda o wojnie, ta miano
wicie, którą przekazał światu wielki strateg wszech czasów
i narodów.
Oświadczając, że Żukowowska prawda jest niezmienna, to
warzysze z „Krasnoj zwiezdy" coś kręcą. Właśnie oni powinni
wiedzieć, że drugie wydanie Wspomnień i refleksji praktycz
nie nie ma nic wspólnego z pierwszym, no może oprócz tytu
łu. Powiem więcej; drugie wydanie całkowicie obala pierwsze.
A trzecie podważa drugie.
Obecnie Żukowowska wielka prawda o wojnie wcale nie
jest taka sama jak wcześniej. Jutro natomiast będzie jeszcze
inna. Zmieniała się i nadal gwałtownie zmienia wprost na
naszych oczach. W tym procesie szczególną rolę przydzielo
no córce wielkiego stratega - Marii Gieorgiewnie. Właśnie
ona zrobiła wszystko co możliwe, a raczej niemożliwe, aby
książka wielkiego dowódcy z dnia na dzień stawała się coraz
bardziej prawdziwa. W archiwach ojca Maria Gieorgiewna
nieustannie odkrywa coś nowego. Drugie wydanie, opubliko
wane po śmierci Żukowa, było dwutomowe. Wówczas ogło
szono: wreszcie, oto ona - prawda historyczna! Tym razem
książka zawiera to, czego przeklęta cenzura nie przepuściła
do pierwszego wydania!
Mijały lata, zmieniały się ustroje. Pojawiały się nowe pro
blemy i nowe wymagania. Na każdym etapie historii te same
wydarzenia były oceniane i wyjaśniane na nowo. Tymczasem
Maria Gieorgiewna natychmiast znajdowała nowy fragment
lub kilka fragmentów wcześniej wyrzuconych przez cenzurę
i wpisywała do książki. Do tego sprytni współautorzy wycina
li wszystko, co już nie odpowiadało obecnej chwili, drukowano
nowe wydanie i książka znów była zgodna z duchem czasu.
16
Znów ogłaszano na cały świat: wreszcie, tak oto teraz brzmi
cała prawda!
Okazało się, że Żukow przewidział wszystkie pytania, ja
kie będzie miała potomność nawet po upływie dziesięcioleci
od jego śmierci. Mało tego, podał odpowiedzi na wszystkie
pytania. Najciekawsze jest jednak to, że odpowiedzi podał
różne. Jeśli dziś społeczeństwo oczekuje od Żukowa jednej
odpowiedzi, to właśnie ją otrzymuje. Tymczasem jeżeli za ja
kiś czas oficjalne poglądy na tę samą kwestię się zmienią, to
zmieni się też odpowiedź Żukowa.
Gdy tylko trzeba potwierdzić nowy punkt widzenia, na
tychmiast Maria Gieorgiewna znajduje fragment wycięty
przez cenzurę. Jeżeli nazajutrz rozkażą zmienić punkt widze
nia na przeciwstawny, to znów fragment ten zostaje zakwali
fikowany do kategorii nieistniejących.
II
Po śmierci Żukowa jego wspomnienia przeszły drogę od
wydania jednotomowego do dwutomowego. Następnie rozro
sły się do trzech tomów, później jednak znów skróciły się do
dwóch. Książka skurczyła się sama, wypadły z niej wszystkie
icbędne rzeczy, niepotrzebne i nieaktualne.
W roku 1990 opublikowano wydanie dziesiąte, wyjątko-
we. Okazało się, że wszystko, o czym przedtem pisał Żu-
Ttow, to kompletna bzdura. Dopiero w dziesiątym wyda
niu, po upływie ćwierć wieku od śmierci wielkiego stratega,
przed czytelnikiem wreszcie została odsłonięta cała prawda
o wojnie, której za życia nie pozwolono powiedzieć marszał
kowi.
Pierwsze dziesięć wydań Wspomnień i refleksji - to wielka
prawda. Nie należy jednak jej przypominać. Takie rady dają
osoby cieszące się wielkim autorytetem. Na przykład były mi-
ninter obrony ZSRR, ostatni marszałek Związku Radzieckie
go D. T. Jazów. Dmitrij Timofiejewicz wpisał swoje imię na
kirty historii w ten sposób, że upodabniając się do Hitlera,
pięćdziesiąt lat po nim skierował gromady czołgów na Mo-
dkwę, chcąc ją zdobyć. Na tym samym, podobnie jak Hitler,
17
marszałek Związku Radzieckiego Jazów połamał sobie kark.
Jednak w odróżnieniu od Hitlera nie popełnił samobójstwa,
chociaż właściwie powinien. Obecnie dowódca Jazów radzi
młodym oficerom, aby tworzyli własne biblioteczki domo
we, wypełniając je dziełami Żukowa. Nie byle jakimi jednak.
„Radziłbym im wpierw się zaopatrzyć we wspomnienia tego
wielkiego dowódcy. Jednak nie kupować tych wydań, które
w księgarni pierwsze wpadną w rękę. Polecam ostatnie wy
dania Wspomnień i refleksji, począwszy od dziesiątego" („Kra-
snaja zwiezda", 2 grudnia 2G03).
Miliony książek pierwszych dziewięciu wydań Wspomnień
i refleksji to lamus. Ich miejsce powinno być na śmietniku hi
storii. Były dobre na inne czasy. A teraz nie ma powodu, by je
trzymać w biblioteczkach domowych. Teraz są inne potrzeby,
zapotrzebowanie na inną prawdę o wojnie.
W swych poglądach marszałek Jazów nie jest osamot
niony. Podobne wypowiedzi słychać z ust marszałka wojsk
pancernych A. Łoaika. Jego pochwały pod adresem Żukowa
zaczynają się od rytualnych zapewnień o prawdomówności
tego ostatniego. Te zdecydowane twierdzenia jednak budzą
wątpliwości i podejrzenia. Jeżeli ktoś bije się w piersi, ciągle
mówiąc przy tym o krystalicznej prawdzie, rodzi się reakcja
psychologiczna o diametralnie odmiennym charakterze. Po
patrzcie na drobnych oszustów w bramach. To ich styl - kłaść
akcent na prawdę. Zresztą, o jakiej prawdomówności Żukowa
może być mowa, skoro opisał wiele operacji wojskowych, jed
nak ani razu nie wspomniał o stratach?
Uznając książkę Żukowa za prawdziwą, marszałek wojsk
pancernych Łosik natychmiast uściśla, że prawdomówność
Żukowa trzeba przyjąć z pewnymi zastrzeżeniami. „Jest to
prawdziwa książka. Jednak ze względu na koniunkturę po
lityczną w dziewięciu poprzednich wydaniach książki nie
zamieszczono pewnych faktów (...) Przygotowując dziesiąte
wydanie, wydawnictwo uwzględniło znalezione w tym czasie
uzupełnienia do pierwotnego rękopisu (...) Wspomnienia roz
rosły się do trzech tomów" („Krasnaja zwiezda", 2 grudnia
2000).
Mówiąc o koniunkturze, warto by podać nazwisko główne-
18
go koniunkturalisty, a nadmieniając, że wspomnienia kiedyś
rozrosły się do trzech tomów, warto by wyjaśnić niezoriento
wanym, dlaczego obecnie już na trzy tomy nie wystarczą.
Jeszcze jedno: jaka jest gwarancja, że względów koniunk
turalnych nie bierze się już pod uwagę? W pierwszych praw-
dziwych-koniunkturalnych wydaniach wyraźnie można się
doszukać chęci wielu autorów i współautorów „najprawdziw
szej książki o wojnie", by dogodzić władzy, uchwycić jej życze
nia i gorliwie zaspokoić. Czyżby dążenie to nie było zauważal
ne w ostatnich wydaniach? Czyżby dziś książka nie odpowia
dała oficjalnej wykładni ideologicznej chociaż trochę?
III
Sam Żukow doskonale zdawał sobie sprawę, że wielka, ale
wczorajsza prawda nie jest nikomu potrzebna. Wiedział, że
historia ciągle będzie pisana na nowo. Uważał, że tak trzeba.
Sam był gorliwym stalinowcem, dopóki jego idol był zdrów.
W oficjalnym dokumencie nazywał siebie „sługą wielkiego
Stalina". Za Chruszczowa modne było być antystalinowcem.
I Żukow zmienił front. Bez niego nie mógł się odbyć XX Zjazd
KPZR ani żadne publiczne demaskowanie Stalina. Za Breż
niewa kult Stalina odrodził się na tyle, na ile było to możliwe.
I znów Żukow stał się wiernym stalinowcem. Potwierdzenie
tego można znaleźć, czytając Wspomnienia i refleksje wydane
tsa Breżniewa. Tymczasem w czasach pierestrojki na nowo
kazano kopać Stalina. I stosunek (już nieżyjącego) Żukowa
wobec Stalina po raz czwarty się zmienił. Czytajcie Wspo
mnienia i refleksje wydane za Gorbaczowa. Za każdym ra-
Bem Żukow wykonuje zwrot o 180 stopni. Mam wiatrowskaz
na dachu, ale on się nie kręci z taką dokładnością. Wiatr go
odwraca to tu, to tam. Ale żeby tak dokładnie o 180 stop
ni - nigdy nie zauważyłem.
Sam Żukow mówił: „Za Stalina była jedna historia, za
Chruszczowa - druga, teraz - trzecia. Ponadto historiografia
nifl może stać w miejscu, ona się ciągle rozwija, pojawiają się
Iłowe fakty, świadomość pewnych spraw się pogłębia i zostają
ona przewartościowane. Trzeba iść z duchem czasu, aby nie
19
pozostać w tyle. Z drugiej strony za wcześnie jeszcze mówić
o wielu rzeczach" („Ogoniok" 1988, nr 16, s. 11).
Wypowiedź dotycząca ducha czasu jest po prostu uro
cza. Zgodnie z tą zasadą wspomnienia nieżyjącego Żukowa
są w cudowny sposób odnawiane. Za każdym razem odpo
wiadają one duchowi czasu. Oto przykład. W pierwszym wy
daniu wspomnień, opublikowanym za życia Żukowa, czyta
my: „Bez względu na ogromne trudności i straty, w ciągu
czterech lat wojny przemysł radziecki wyprodukował nie
wiarygodną ilość broni — prawie 490 tysięcy dział i moździe
rzy, ponad 102 tysiące czołgów oraz dział samobieżnych,
przeszło 137 tysięcy samolotów" (Wspomnienia i refleksje,
Moskwa 1969, s. 237). Przy czym autor nie podaje żadnych
źródeł. Tymczasem w wydaniu trzynastym, Moskwa 2003,
s. 252, ta sama wypowiedź, jednak liczby inne: 825 tysięcy
dział i moździerzy, ponad 103 tysiące czołgów oraz dział sa
mobieżnych, przeszło 134 tysiące samolotów. Podane źród
ło: Sowietskaja wojennaja encyklopedia, Moskwa 1976, t. 2,
s. 66.
Między pierwszym a trzynastym wydaniem niezgodność
w liczbie czołgów i dział samobieżnych wynosi tysiąc sztuk.
Rozbieżności dotyczące samolotów sąjeszcze większe. W pierw
szym wydaniu —137 tysięcy tylko samolotów bojowych, w trzy
nastym - 134 tysiące bojowych, transportowych, szkolenio
wych i innych. Dane dotyczące produkcji dział powalają z nóg:
w pierwszym wydaniu „prawie 490 tysięcy dział i moździe
rzy", w trzynastym — 825 tysięcy. Różnica wynosi 335 tysięcy
sztuk! Trzecia część miliona. W przeliczeniu to 55 833 baterie
artyleryjskie, jeżeli są sześciodziałowe. Jeżeli czterodziałowe,
to aż 83 750. Jeśli do obsługiwania każdego działa i moździe
rza, opuszczonego przez Żukowa w wydaniu pierwszym, prze
znaczyć średnio pięcioosobową załogę, trzeba by było półtora
miliona artylerzystów, uwzględniając wszystkich, którzy tym
ogromem artylerii dowodzili, a więc: dowódców plutonów, ba
terii, dywizjonu, pułku, brygady i dywizji. Ponadto jeśli brać
pod uwagę stan osobowy sztabów artyleryjskich, baterii kie
rujących, oddziałów łączności, kierowców ciągników artyle
ryjskich itp., to liczba ta wynosi grubo ponad dwa miliony.
20
Czyżby Żukow o tym nie wiedział? Czyżby dowodził, nie ma
jąc najmniejszego pojęcia czym?
Najciekawsze w tym wszystkim jest odsyłanie do źródła.
Redaktorzy tomu mogli przecież rzetelnie napisać, że Żukow
nie znał się na kwestiach wojskowych, wojną się nie intere
sował, o wojnie nie wiedział nic, a teraz odkryto inne liczby.
Co więcej, redaktorom trzeba było wskazać źródła nowszych
badań. Jednak nie! Narracja prowadzona jest w imieniu Żu
kowa. I to właśnie marszałek w jednym wydaniu mówi jed
no, w drugim - drugie, w trzecim - trzecie, w trzynastym -
trzynaste, cytując książki, których nigdy nie czytał, których
po prostu nigdy nie mógł czytać. Drugi tom SWE, na którą
w tym wypadku powołuje się Żukow, podpisano do druku
20 lipca 1976 roku. Czyli dwa lata, miesiąc oraz dwa dni po
jego śmierci. Żaden tom tej encyklopedii za życia Żukowa się
nie ukazał. W chwili jego śmierci pierwszy tom nie tylko nie
był podpisany do druku, ale nawet nie był oddany do składu.
Natomiast ostatni tom podpisano do druku sześć lat po odej
ściu wielkiego stratega.
W taki oto sposób nieboszczyk idzie z duchem czasu.
W tym dążeniu Żukow zdecydowanie przesadził. Osądźcie
sami: Gieorgy Konstantynowicz odsyła nas do czwartego
tomu Historii drugiej wojny światowej 1939-1945. Jednak on
również został wydany dopiero po śmierci Żukowa.
IV
I jeszcze to.
Od czasów Stalina oficjalnie zatwierdzona została perio-
dyzacja wojny. Zgodnie z nią, pod koniec 1941 roku pod Mo-
ukwą Armia Czerwona starła na proch mit o niepokonanej
armii hitlerowskiej, natomiast pod koniec 1942 roku pod Sta
lingradem w wojnie nastąpił zdecydowany przełom. Blisko
pół wieku w szkołach i na uniwersytetach, w książkach i fil
mach dokumentalnych, w akademiach wojskowych i szkołach
nfloorskich, w artykułach prasowych i filmach fabularnych
powtarzano tę formułę: pod Moskwą - rozwiano mit, po roku,
pod Stalingradem - zdecydowany przełom.
21
Minęło pół wieku i ustalono pewne nieścisłości. Odkryto,
że podczas bitwy pod Stalingradem Zuków znajdował się na
całkiem innym froncie. Dowodził tam tzw. operacją „odwra
cającą uwagę", nieudolnie zresztą i bez rezultatu. Do tych
działań zgromadzono dwukrotnie większe siły niż do kontr
ataku pod Stalingradem. A to było naruszeniem wszelkich
zasad strategii. Na głównym odcinku, tam gdzie ważą się losy
wojny, gdzie planowany jest przełom w toku wojny, powinny
się znajdować siły główne, natomiast na drugorzędnym od
cinku — drugorzędne. Jeżeli na operację odwracającą uwagę
przeznaczono większe siły niż na główną, to kwalifikuje się to
jako przestępstwo.
Ponadto pod koniec 1942 roku na odcinku rżewskim armia
niemiecka jedynie się broniła. Tymczasem Żuków dokonywał
tam operacji odwracającej uwagę. Jednak do obrony potrzeb
ne są małe siły, do ataku natomiast duże. Wychodzi więc na
to, że zmasowanym atakiem Armii Czerwonej Żuków „odwra
cał uwagę" małych sił armii niemieckiej.
Dla dowództwa radzieckiego sukces pod Stalingradem był
niespodzianką. Otoczono wówczas dwadzieścia dwie dywizje
wroga, na co nikt nie liczył. Zakładano bowiem otoczenie trzy
krotnie mniejszej liczby wojsk nieprzyjaciela. Otóż, aby pro
wadzić tylko działania wspierające przy otaczaniu siedmiu
niemieckich dywizji pod Stalingradem, Żuków na innym od
cinku dowodził potężną operacją odwracającą uwagę z udzia
łem d w u d z i e s t u d z i e w i ę c i u armii ogólnowojskowych,
uderzeniowych, pancernych i lotniczych. Do operacji tej Żu
ków zgromadził 1,9 miliona żołnierzy i oficerów, 3300 czoł
gów, 1100 samolotów. W wyniku tych działań stracił 1850
czołgów, ponad tysiąc samolotów, kilka tysięcy dział i moź
dzierzy, wystrzelił milion pocisków, położył w szpitalach po
lowych i złożył w ziemi pięćset tysięcy żołnierzy i oficerów,
wykrwawiając najlepsze jednostki Armii Czerwonej.
Operacja „odwracająca uwagę" pod dowództwem Żukowa
odbywająca się w rejonie Rżewa wygląda na jeszcze bardziej
dziką na tle wcześniejszych wydarzeń. Mówiono nam, że pod
koniec 1941 roku Żuków proponował Stalinowi skupić główne
siły na jednym Froncie Zachodnim. Jednak „głupi" Stalin roz-
22
dysponował siły na wielu odcinkach i frontach, goniąc tuzin
zajęcy. Dlatego bitwa pod Moskwą miała dla Armii Czerwo
nej krwawy finał i nie przyniosła znaczących efektów. Nie
którzy wierzą w te opowiastki. Lecz pod koniec 1942 roku
zdarzyła się podobna sytuacja: wszystkie siły trzeba było rzu
cić na jeden główny, decydujący odcinek frontu. Mógł to być
Stalingrad. Właśnie tam można było odnieść wielkie zwycię
stwo. Tymczasem operacja stalingradzka odniosła niebywały
sukces propagandowy, natomiast z punktu widzenia strate
gii zakończyła się bez szczególnego blasku sławy. Do niewo
li trafiła tylko jedna zwyczajna armia niemiecka. A przecież
można było otoczyć pięć armii, z których dwie były pancerne.
Wszystkie pięć armii bez większego wysiłku można było trzy
mać w pierścieniu, a pułapkę zamknąć pod Rostowem, gdzie
prawie nie było wojsk niemieckich.
Latem 1942 roku niemieckie siły pancerne wbiły się klinem
daleko, aż do podgórza Kaukazu. Nie miały jednak paliwa na
drogę powrotną. Wystarczyło tylko odciąć wąski korytarz pod
Rostowem, wówczas cały front niemiecki od Morza Białego do
Czarnego by się załamał. I to w styczniu 1943 roku. Chodzi
o to, że po stracie pięciu armii dziura w obronie niemieckiej
byłaby tak samo wielka jak ta w stalowym kadłubie Titani
ca. Rozstrzygnięcie losów wojny byłoby wtedy kwestią kilku
miesięcy, jeśli nie tygodni. Zadana w okolicach Stalingradu
rana była ciężka, natomiast cios pod Rostowem byłby śmier
telny. Siły Armii Czerwonej zostały jednak rozproszone na
o gromnych przestrzeniach na kilku frontach. Dziwne, że tym
razem Żuków nie protestował, nie żądał od Stalina skupienia
sił na jednym decydującym odcinku: albo siły główne zgru
pować pod Stalingradem, a później iść na Rostów, albo nie
prowadzić kontrnatarcia pod Stalingradem, tylko wszystkie
siły rzucić na Front Zachodni, w okolice Rżewa.
Operacji w okolicach tego nadwołżańskiego miasta Żuków
nie uważał za odwracającą uwagę, nawet tak jej nie nazywał.
7 stycznia 1964 roku wysłał list do pisarza W. D. Sokołowa,
opisujący przygotowania do rżewsko-wiaźmińskiej operacji
W listopadzie 1942 roku: „...Trzeba było pilnie przygotować
i przeprowadzić operację nacierającą naszego wojska. W oko-
23
licy Wiaźmy trzeba było odciąć zgromadzone rżewskie siły
nieprzyjaciela. Do operacji zaangażowano siły Frontów: Kali-
nińskiegoi Frontu Zachodniego (...) pojechałem do Purkajewa
i Koniewa przygotować kontrnatarcie Frontu Kalinińskiego
z okolic położonych na południe od [miejscowości] Biełyj oraz
Frontu Zachodniego z okolic położonych na południe od Sy-
czewki, naprzeciw uderzeniu sił Frontu Kalinińskiego. Okre
śliwszy siły i skład wojska niezbędnego do zaangażowania
w plan likwidacji ugrupowań na odcinku Rżew-Syczew-Bie-
łyj, bezzwłocznie skierowałem się do sztabu dowodzącego
Frontem Kalinińskim'' (Gieorgy Żukow, Stienogratnma oktia-
brskogo (1957 g.) plenuma CK KPSS i drugije dokumienty,
Moskwa 2001, s. 511).
W okolicach Rżewa przygotowywano natarcie na pod
stawie takiego samego planu jak pod Stalingradem, tylko
z większym rozmachem. Front Kaliniński i Front Zachod
ni podczas schodzących się uderzeń miały zgnieść „występ
rżewski" i przełamać obronę niemiecką. Grupy uderzeniowe
powinny były się spotkać na głębokich tyłach wroga, zamy
kając pierścień okrążenia wokół sił niemieckiej Grupy Armii
Centrum. Żukow pisał o operacji jako mającej decydujące
znaczenie. Przyznawał, że był jej inicjatorem, sam określał
liczbę i skład wojsk do jej realizacji, sam ją przygotowywał
i przeprowadzał.
Gdy Żukow pisał ów list, wszystko, co dotyczyło strat Ar
mii Czerwonej podczas wojny, było obwarowane największy
mi tajemnicami państwowymi i wojskowymi. Dlatego bez
skrępowania mógł opowiadać o swoich pomysłach i planach.
Nie mówił tylko o wynikach. Pominął również milczeniem to,
że otoczenie wojsk niemieckich i tak się nie udało.
Kiedy po upadku Związku Radzieckiego wyszły na jaw
dane o stratach przy zupełnych brakach wyników, tę wsty
dliwą operację szybko zaliczono do kategorii odwracających
uwagę. Niby od początku tak było zaplanowane: zrobić dużo
hałasu, postrzelać, Niemców postraszyć.
Lecz nie w tym problem. Otóż pod Stalingradem nastąpił
zdecydowany przełom w wojnie (niechby nawet o wydźwię
ku propagandowym), lecz Żukowa tam nie było. W Moskwie,
24
skąd nadchodziły rozkazy, też go nie było. Nagle okazało się,
że brakuje powiązania między dwoma aksjomatami: „naj
większy strateg wszech czasów i narodów" i „zdecydowany
przełom w największej z wojen".
Jak to możliwe? Jak powiązać przełom w wojnie i osobisty
weń wkład stratega?
Długo się głowili mądrzy ludzie, ale wymyślili. U nas po
trafią.
Rozwiązanie znaleźli następujące: wprowadzić nową ofi
cjalną periodyzację wojny.
Pod Stalingradem - zdecydowany przełom, temu się nie
da zaprzeczyć, tego nie da się zmienić. A wtedy tak: nadal
będziemy uważać, że do zdecydowanego przełomu doszło pod
Stalingradem w listopadzie 1942 roku, natomiast rok wcze
śniej, pod Moskwą, należy datować POCZĄTEK ZDECYDO
WANEGO PRZEŁOMU!
I to wszystko. W 1941 roku pod Moskwą Żukow był obec
ny. Właśnie wówczas pod jego genialnym dowództwem osią
gnięto najważniejszy cel: ZAPOCZĄTKOWANIE ZDECYDO
WANEGO PRZEŁOMU. Natomiast kto rok później pod Sta
lingradem dokończył dzieła - nie jest istotne. Najważniejsze,
kto je zapoczątkował. Najważniejsze, że udało się doczepić
Żukowa do zdecydowanego przełomu.
Lecz wcale nie to jest najciekawsze.
Najbardziej kuriozalne jest to, że nieżyjący Żukow we
wspomnieniach wyraźnie zareagował na zmiany. Przez dwa
dzieścia jeden lat w dziewięciu wydaniach pisał, że pod Mo
skwą, w grudniu 1941 roku, został rozwiany mit, lecz w dzie
siątym, „najprawdziwszym" wydaniu nieżyjący Żukow nagle
oświadczył, że wcale nie rozwiał mitu, lecz zapoczątkował
zdecydowany przełom w wojnie.
V
Spieszę zameldować, że w czarodziejskiej transformacji
wspomnień największego dowódcy wszech czasów i narodów
ja również miałem swój udział. Ja też przyłożyłem do tego
rękę.
25
WIKTOR SUWOROW Przekład Andrzej Łapkowski DOM WYDAWNICZY REBIS Poznań 2006
Tytuł oryginału Sepy cacai cjioea oSpamno Copyright © Wiktor Suworow, 2005 All rights reserved Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznan 2006 Konsultacja historyczna dr Maciej Forycki Konsultacja militarna Jarosław Kotarski Redakcja Andrzej Jurkowski Opracowanie graficzne serii i projekt okładki Zbigniew Mielnik Fotografie na okładce CORBIS Wydanie I ISBN 83-7301-800-X Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań tel. 0-61-867-47-08, 0-61-867-81-40; fax 0-61-867-37-74 e-mail: rebis@rebis.com.pl www.rebis.com.pl OCR, korekta : TheGuru@wp.pl
Zamiast wstępu Jedyny? Rezultat tej wojny był widoczny w każdej wsi. Tam właśnie wszystko jest bardziej odsłonięte i bezbronne niż w mieście. Dlatego ile by niedoli przyniosła nam rewolucja, wojna domo wa oraz kolektywizacja, ostatecznie wieś, a także całą Rosję dobiła zwycięska II wojna światowa. Kiedyś dużo się narzekało, dlaczego nie napisano no wej Wojny i pokoju. A właśnie dlatego nie napisano, że trzeba by było pisać o zwycięstwie kosztem zagłady wła snego narodu. ALEKSIEJ WARLAMOW, „Litieraturnaja gazieta", 18-24 czerwca 2003 I Trudno zliczyć legendy i opowiadania związane z postacią marszałka Związku Radzieckiego Żukowa. Znana jest wśród nich też następująca. W sprawach dotyczących prowadzenia wojny był on jedy nym zastępcą Stalina. Świat już dawno przekonano, że Stalin był głupi i tchórzliwy, że nie znał się na sprawach wojsko wych i że wojną albo wcale nie kierował, albo robił to „palcem po mapie". A skoro tak, to kto dowodził? Z tego wynika, że do bram Berlina Armię Czerwoną doprowadził nie dowódca naczelny, tylko jego jedyny zastępca. W czasie wojny zdarzył się taki przypadek. Żukowowi przy- nltiJono do podpisania pewien dokument. W rubryce „stano- 5
wisko" wpisano omyłkowo: pierwszy zastępca dowódcy naczel nego. Nagle generał się wściekł, tupnął nogą i wrzasnął: „Nie jestem pierwszym zastępcą! Jestem jedynym!" Powinniśmy być pod wrażeniem: srogi był Gieorgij Kon- stantynowicz, a przecież wojna wymaga precyzji, nie ma więc co Żukowa wyzywać od „pierwszego zastępcy", skoro Stalin nie miał innych. Pewien pisarz, wpadłszy jednak w zachwyt nad tym przy padkiem, napisał książkę o Żukowie. Zatytułował ją: JEDY NY. Właśnie w tej książce, zgodnie z oficjalną wykładnią państwa rosyjskiego, Żukow przedstawiony został jako sa morodek, mądrala, wybawca ojczyzny, wielki geniusz, słońce jasne bez żadnych plam. Jednak tytuł książki nie oddaje sen su tego, że Żukow był jedynym zastępcą Stalina, tylko że to jedyny wybawca ojczyzny. Niczym echo odezwał się jakiś zachodni pisarz. Tytuł cza rujący: „Marszałek Żukow: człowiek, który pokonał Hitlera". To inna książka, inny autor, ale sens pozostaje ten sam: JE DYNY. Radujmy się. Oddajmy cześć i chwałę marszałkowi Związ ku Radzieckiego Żukowowi - wybawcy ojczyzny, jedynemu zastępcy Stalina, a później spytajmy: czy to prawda? Przyj rzyjmy się uważnie otoczeniu Stalina, może znajdą się w nim inni zastępcy oprócz Żukowa. II Podczas wojny Stalin pełnił kilka funkcji. Były to: sekre tarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, premier, przewodniczący Państwowe go Komitetu Obrony, przewodniczący Stawki Najwyższego Dowództwa, naczelny wódz sił zbrojnych, komisarz obrony. Stalin jeden, a funkcji sześć. Na różnych stanowiskach Stalin miał różnych zastępców. Od 4 kwietnia 1922 roku Stalin pełnił swą najważniejszą funkcję - został sekretarzem generalnym Komitetu Central nego Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików). Głów nym mechanizmem władzy zaś była Ewidencja i zarządzanie 6
kadrami (Uczraspred), zwana też Organizacją i zarządzaniem kadrami albo WKOP-em lub Komitetem Kierującym Sekre tariatem KC. Po wojnie domowej towarzysze broni Lenina, rozpycha jąc się ile wlezie, dążyli do władzy. Uważali, że tron Lenina otrzyma ten, kto zwycięży w nie kończącym się wyścigu czczej gadaniny oraz pustosłowia. Tymczasem Stalin, nie wdając się w żadne dyskusje, wziął pod swoją kontrolę kramik pod szyl dem Ewidencja... Lenin pierwszy się zorientował, co to ozna cza. Uczraspred na pierwszy rzut oka pozostawał w cieniu, wchodząc w skład sekretariatu Komitetu Centralnego partii. Nie był to wcale wydział, który kierował przygotowaniami do rewolucji światowej. I wcale nie ten, który wypracowywał kierunek strategii walki światowego proletariatu. A nawet nie ten, który został powołany, by dbać o czystość nauk mark sistowsko-leninowskich. Uczraspred - rutyna. Uczraspred to szarzy urzędnicy, którzy przekładali z półki na półkę nie mniej szare teczuszki. Stalinowski Uczraspred decydował, którego działacza partii wysunąć, a którego odsunąć, kogo podnieść, a kogo zdjąć, kogo wezwać z białoruskiego miasteczka Błu- dzień i skierować wprost do Kijowa, a kogo z przestronnego gabinetu w Pitrze* rzucić do najodpowiedzialniejszej pracy do Kobielaków pod Połtawą, do Propojska lub do wsi Wielkie Brudy w guberni saratowskiej. Sekretarz generalny Komitetu Centralnego to główna po sada Stalina. Właśnie wokół tej funkcji i wydziału pod nazwą Uczraspred została zbudowana najpotężniejsza i dotychczas nie znana ludzkości dyktatura. Obserwując rosnącą moc Gruzina, Lenin uprzedzał swoich towarzyszy broni: „Towarzysz Stalin, zostawszy pierwszym sekretarzem, skupił w swoich rękach bezgraniczną władzę". Towarzysze nie zrozumieli ostrzeżeń wodza. Nie docenili ich. A szkoda. Uczraspred ciągle zmieniał nazwy, jednak sens pozosta wał niezmienny: o wszystkim decydują kadry! Podczas wojny * Pitier - skrót z ros. od Sankt Petersburg (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza). 7
zarządzanie krajem, armią, przemysłem, transportem, rol nictwem, tajną policją, ideologią i propagandą, dyplomacją, kulturą, wywiadem, nauką, religią i wszystkim, wszystkim, wszystkim odbywało się tak samo - metodą zmian kadrowych: tego zwolnić, tego nominować, nie podołał, więc go zdjąć, wy znaczając na jego miejsce trzeciego. W wyniku takich roszad na najważniejszych stanowiskach znaleźli się ci, którzy po trafili zapewnić sukces za każdą cenę. Właśnie - za każdą. Na kilka lat przed wojną, podczas niej, jak też po niej, aż do śmierci Stalina, drugą osobą w partii faktycznie był Gie- orgij Maksymilianowicz Malenkow. Od 1934 roku kierował on strukturą zwaną WKOP - Wydział Kierowniczych Orga nów Partyjnych KC Wszechzwiązkowej Partii Komunistycz nej (bolszewików) - WKP(b). WKOP to ten sam Uczraspred, tylko pod innym szyldem. „Po osiemnastym zjeździe zakuli sowa rola Malenkowa zostaje rolą pierwszoplanową na scenie WKP(b) i w życiu partyjnym staje się on prawą ręką Stalina" (B. I. Nikołajewski, Tajnyje stranicy istorii, Moskwa 1995, s. 200). Malenkow, pod osobistym nadzorem Stalina, zarządzał państwem i kierował działaniami wojennymi, dysponując ka drami. On wysuwał i odsuwał naczelników dowództwa obo zów pracy, dowódców brygad, dywizji i korpusów, komisarzy narodowych (ministrów) i ich zastępców, ambasadorów i re zydentów struktur szpiegowskich, naczelników rejonowych, obwodowych, okręgowych, wydziałów i sekcji NKWD, dy rektorów zakładów, fabryk, rafinerii i kopalni węgla i złota, kierowników kolei, sekretarzy komitetów rejonowych, obwo dowych, okręgowych, naczelników wydziałów i sekcji Sztabu Generalnego, dowodzących flotą, armiami, frontami, naczel ników ich sztabów. Formalnie Malenkow nie był zastępcą Stalina do spraw partii. Jednak jeżeli patrzeć od strony ściśle formalnej, prze cież i Stalin nie był dyktatorem. Jeżeli ktoś zapomniał: władza w Kraju Rad była w rękach robotników i chłopów. I władzę tę formalnie nazywano „radziecką". Od dawna interesowało mnie jedno pytanie: kto, kiedy i z kim u nas się naradzał? Uściślając, władza w Związku Radzieckim była sprawowa- 8
na przez Radę Najwyższą. Zasiadały w niej znane tkaczki, dojarki, hutnicy oraz hodowcy reniferów. Formalnie głową Związku Radzieckiego był dobry dziadunio Kalinin. Jednak prawdziwa władza należała do tych, którzy obstawiali swoimi ludźmi dźwignie machiny państwowej. Podczas wojny, jak też później, do śmierci Stalina, do de likatnych kwestii ewidencji i dyspozycji kadrami, czyli spraw związanych z rządzeniem państwem, siłami zbrojnymi, po lityką zewnętrzną i wewnętrzną, Gieorgij Konstantynowicz Żukow nie był dopuszczany. III Protestują: przecież nie mówimy wcale o kierownictwie, tylko o sytuacjach kryzysowych; gdy pojawia się kryzys, kie dy jest najtrudniej, do Leningradu, do Stalingradu Stalin delegował Żukowa i ten żelazną ręką robił porządek... Czyż można temu zaprzeczyć? Można. Uważałem tak samo, wierząc wspomnieniom Żukowa. A gdy przekartkowałem dokumenty, zrozumiałem: wszędzie, gdzie następował kryzys, gdzie było najtrudniej, Stalin dele gował jedną osobę. I to ona właśnie żelazną ręką zaprowa dzała porządek (w rozumieniu radzieckim). Człowiek ten to Gieorgij Maksymilianowicz Malenkow. Właśnie jego Stalin wysłał do Leningradu, nadając mu wyjątkowe pełnomocnic twa. Malenkow nie był sam. Wraz z nim była drużyna. W jej skład weszli czekiści z najwyższej półki, „odpowiedzialni to warzysze" z kuźni kadr, generałowie i admirałowie najwyższej rangi, łącznie z naczelnym komisarzem marynarki wojennej, dowódcą sił powietrznych robotniczo-chłopskiej Armii Czer wonej oraz dowódcą artylerzystów. Gdy pod kierownictwem Malenkowa Leningrad został ocalony, kiedy zatrzymano wro ga, wówczas Stalin wysłał mu na pomoc Żukowa. Do Stalingradu Stalin także wysłał Malenkowa. Żukow natomiast przybył później (i wyjechał wcześniej). W dodatku w otoczeniu Malenkowa był on wśród tych, których określa się jako „i towarzyszące mu osoby". 9
Dwadzieścia lat później Żukow przedstawił siebie jako głównodowodzącego. Jednak „głównym" stał się on dopiero po śmierci Stalina, po odsunięciu Malenkowa, a później i Chrusz- czowa. Tym dwóm zamknięto wtedy usta. Nie mieli możliwo ści się sprzeciwiać. Tymczasem na rzecz Żukowa pracował cały aparat propagandowy Związku Radzieckiego. Po jego stronie był sam Breżniew oraz szef rządu Kosygin, jak też ówczesny główny ideolog komunistyczny Susłow i minister obrony Griczenko oraz niezliczone rzesze „historyków z na ramiennikami". Właśnie na tej żyznej glebie wyrósł „wybaw ca" i Leningradu, i Moskwy, i Stalingradu, i całej reszty. IV Począwszy od 1922 roku, przez blisko dwadzieścia lat Stalin piastował wyłącznie funkcję sekretarza partii. 4 maja 1941 roku stanął on na czele rządu. W państwie robotników i rolników ministrów nie było. Miało to bowiem burżuazyj- ny wydźwięk. Zamiast nich rządzili komisarze ludowi. Z ro syjska w skrócie - narkomy. Dlatego nazwa rządu brzmiała: Rada Komisarzy Ludowych - RKL. Podczas wojny pierwszymi zastępcami Stalina w rządzie byli Mołotow i Wozniesienski, zastępcami zaś: Beria, Bułga- nin, Wyszyński, Woroszyłow, Ziemlaczek, Kaganowicz, Ko sygin, Malenkow, Małyszew, Mechlis, Mikojan, Pierwuchin, Saburow. 30 czerwca 1941 roku Stalin objął funkcję przewodniczą cego Państwowego Komitetu Obrony (PKO). Zastępcą Stalina na stanowisku szefa PKO był Mołotow, a od maja 1944 ro ku - Beria. 10 lipca 1941 roku Stalin przyjął stanowisko przewodni czącego Kwatery Głównej Dowództwa, która 8 sierpnia zo stała przemianowana na Kwaterę Główną Naczelnego Do wództwa zwaną Stawką. Na tym stanowisku Stalin nie miał zastępców. 19 lipca 1941 roku Stalin został ludowym komisarzem obrony (NKO). Na tym stanowisku w czasie wojny pierwszy mi jego zastępcami byli Budionny i Żukow, zastępcami zaś: 10
Abakumow, Aborenkow, Bułganin, Wasilewski, Worobiew, Woronow, Golików, Gromadnin, Żygarew, Zaporożec, Kulik, Miereckow, Nowikow, Pieresypkin, Rumiancew, Timoszenko, Fedorenko, Chrulew, Szaposznikow, Szczadenko, Szczerba- kow. I niech mi wybaczą ci, których pominąłem. Do 8 sierpnia 1941 roku Stalin był naczelnym wodzem sił zbrojnych ZSRR. Na tym stanowisku od 26 sierpnia 1942 roku jego zastępcą był Żukow. Podsumowując, w różnych okresach wojny, na różnych stanowiskach Stalin miał minimum 35 zastępców, w tym też czterech pierwszych: Budionnego, Wozniesienskiego, Żukowa i Mołotowa. Sześć osób: Beria, Bułganin, Żukow, Malenkow, Mechlis, Mołotow, było „podwójnymi zastępcami" Stalina. Tak na przykład Mechlis był zastępcą przewodniczącego RKL i zastępcą narkoma obrony, a Mołotow - zastępcą prze wodniczącego Krajowego Komitetu Obrony oraz pierwszym zastępcą przewodniczącego RKL. Od 19 lipca 1941 roku, gdy Stalin przyjął stanowisko ludo wego komisarza obrony, Żukow był jego pierwszym zastępcą na tym stanowisku. Ponadto 26 sierpnia 1942 roku został też zastępcą naczelnego wodza. Jednym słowem, Żukow był za stępcą Stalina i zarazem jego pierwszym zastępcą. Wokół Żukowa zawsze kręcili się lizusi i wazeliniarze. At mosferę panującą w sztabie Żukowa doskonale opisał arty sta Boris Siczkin, przyjaciel i kumpel od kielicha „marszałka zwycięstwa": „Otoczenie składało się wyłącznie z osób płci męskiej w randze nie niższej niż generał brygady. Wszyscy oni byli jawnymi sługusami: czyścili marszałkowi buty, poda wali do stołu i sprzątali z niego. Jednym słowem, upodabniali się do uczynnych kundli. Gdy słuchali rozkazów marszałka, to pochylali się aż do podłogi. Z obrzydzeniem patrzyło się na tych ludzi, którzy utracili szacunek do siebie (...) Dla mar szałka sługusi ci byli kimś w rodzaju dekoracyjnych piesków (...) Ściśle biorąc, to oni z natury byli psami" (B. Siczkin, Ja iz Odessy..., Petersburg 1996, s. 79). Aż tu pewnego razu pod czas wojny jeden z tych kundli postanowił poza harmonogra mem liznąć pański tyłek, zapisując w pewnym dokumencie stanowisko Żukowa: pierwszy zastępca... Niestety, nie trafił! 11
Żukow okropnie nie lubił, gdy nazywano go pierwszym za stępcą ludowego komisarza obrony. Lubił za to, gdy nazywa no go zastępcą naczelnego dowódcy. Nie można się z tym nie zgodzić: temu, który pucuje marszałkowskie buty i podnosi papiery do podpisu, nietrudno się pomylić w tej skompliko wanej nomenklaturze i nazwać wielkiego dowódcę wszech czasów i narodów nie tym tytułem, który mu się podoba, a tym właśnie, który on ma, ale mu się nie podoba. Wówczas „Wielki" wpadał w furię: nie jestem pierwszym zastępcą, je stem jedynym!!! Uwzględniając fakty przytoczone wyżej, można się zgo dzić: roszczenia do miana jedynego, delikatnie rzecz ujmując, nie są wystarczająco uzasadnione. V Teraz spróbujmy uporządkować tabelę rang. Co jest waż niejsze: zastępca Stalina w sprawach partii czy pierwszy za stępca w rządzie? Co ma większe znaczenie: zastępca w Pań stwowym Komitecie Obrony, pierwszy zastępca ludowego ko misarza obrony czy zastępca w Radzie Komisarzy Ludowych? Odpowiedź na to pytanie uzyskano 30 czerwca 1941 roku. Tego dnia powstał Państwowy Komitet Obrony - PKO. Był to „nadzwyczajny najwyższy organ państwowy ZSRR, który skupiał pełnię władzy w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Postanowienia PKO miały moc prawa z czasów wojny" (SWE, tom 2, s. 622)*. „PKO, skupiając pełnię władzy w kraju, kie rował przebudową gospodarki zgodnie z wymogami wojny, mobilizował siły i zasoby kraju, doskonalił strukturę sił zbrojnych, rozmieszczał kadrę kierowniczą, określał ogólny charakter wykorzystywania sił zbrojnych podczas wojny, do wodził walką narodu radzieckiego na tyłach wroga" (tamże, tom 7, s. 516). Tym sposobem podczas wojny główne dźwignie dyktatury - ewidencja i zarządzanie kadrami - przeniosły się * Sowietskaja Wojennaja Encykłopiedia — Radziecka Encyklope dia Wojskowa. 12
do PKO. Chociaż zasadniczo nic się nie zmieniło: w dalszym ciągu ten sam towarzysz Malenkow pod mądrym dowódz twem towarzysza Stalina wdrażał w życie tę samą nieznisz czalną stalinowską zasadę, zgodnie z którą kadry decydują o wszystkim. W trakcie wojny wszystkie struktury wojskowe i państwo we, jak też organy Związku Radzieckiego, począwszy od Kwa tery Głównej Naczelnego Dowództwa, podporządkowane były decyzjom PKO. W skład PKO weszli: Stalin jako przewodniczący, Mołotow jako zastępca oraz Beria, Woroszyłow, Malenkow, Mikojan. W lutym 1942 roku dokooptowano Wozniesienskiego, Kaga- nowicza, Mikojana, a w listopadzie 1944 roku - Bułganina. Od maja 1944 roku zastępcą przewodniczącego PKO był Beria. W tym „nadzwyczajnym najwyższym organie państwowym ZSRR, w którym w latach wojny koncentrowała się pełnia władzy", Stalin miał dwóch zastępców - Mołotowa i Berię. Marszałek Związku Radzieckiego Gieorgij Konstantyno- wicz Żukow nie był zastępcą Stalina w PKO. Do tego nadzwy czajnego organu państwowego, dowodzącego podczas wojny, Żukow nie był dopuszczony nawet jako podrzędny członek. VI Od dzieciństwa uczono nas, że wojna była sprawiedliwa, wielka, święta. Podstępny wróg uderzył bez wypowiedzenia wojny, bez jakiegokolwiek powodu i bez przyczyny. Nie byli śmy przygotowani do tego, stąd takie straty, porażki i ofiary. Istota wojny: naród radziecki bronił swojej ojczyzny. Ludzie radzieccy jak jeden mąż zgromadzili się wokół rodzimej par tii komunistycznej i jej mądrego Komitetu Centralnego. Do zwycięstwa nad wrogiem Armię Czerwoną wraz narodem za grzewał wielki Stalin. Po śmierci i zdemaskowaniu Stalina wyjaśniło się, że do zwycięstwa nad wrogiem naród radziecki zagrzewał nie Sta lin, ale oddany myśli leninowskiej Chruszczow. Po dymisji Chruszczowa historycy odkryli nagle, że do zwy- 13
cięstwa naród radziecki zagrzewał wcale nie Stalin, a nawet nie Chruszczow, lecz jeszcze bardziej oddany ideałom leni nowskim Breżniew. Stalin miał jedną Gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego; nigdy jej jednak nie nosił, a Breżniew miał aż cztery takie gwiazdy, które nosił zawsze. Marszałek Związku Radzieckiego Breżniew był czterokrotnie większym bohaterem niż Stalin. Po śmierci Breżniewa doszło do sensacyjnego historycz nego odkrycia: do zwycięstwa nad wrogiem Armię Czerwoną i cały naród radziecki zagrzewał jednak nie Breżniew, nie Chruszczow i nie Stalin, ale oddany syn narodu radzieckiego, wielki Żukow, on - JEDYNY. Jednak jeżeli brać pod uwagę poprzedników Żukowa grających rolę wybawcy, okazuje się, że Żukow Jedynym" jest tylko w chwili obecnej i na tym eta pie historii. W rolę jedynego" przed Żukowem wcielali się już inni. Żukow jedynie zamyka ten szereg.
Rozdział 1 Prawda z zastrzeżeniami Mogę pisać tylko prawdę. Czterokrotnie uhonorowany tytułem bohatera Związku Radzieckiego marszałek Związku Radzieckiego G. K. Żukow „Ogoniok" 1988, nr 16, s. 11 I Za życia Żukowa światło dzienne ujrzało tylko jedno wy danie jego wspomnień, w dodatku jednotomowe. „To była przekonywająca, prawdziwa książka, to była wielka praw da o wojnie. Właśnie taką pozostanie na zawsze" („Krasnaja zwiezda", 12 stycznia 1989 r.). Pozwolę sobie nie zgodzić się ze zdaniem ulubionej gazety. „Taka" prawda Żukowa nie pozostanie na zawsze. Ona już taka nie jest. Co więcej, nie mogła taka pozostać, ponieważ prawda w naszym wielkim kraju jest najlepsza w świecie. Najprawdziwsza, najbardziej przodująca, najbardziej progre sywna, najbardziej trwała. Nie z tego powodu nasza prawda Jest najbardziej żywotna, że jest twarda jak kamień, prze ciwnie. Mamy po prostu giętką prawdę! Elastyczną. Nasza prawda potrafi przetrwać w każdych warunkach, ponieważ umiejętnie się do nich dostosowuje. W tym wypadku naukow cy użyliby terminu - mutacja. Nasza prawda jest żywotna 1 niezniszczalna, gdyż zmienia się wraz z otaczającym ją śro- 15
dowiskiem. Podobnie jak krętek blady. Burżuazyjni lekarze- -szkodnicy wymyślili coś przeciwko krętkowi i się ucieszyli: kiła zwalczona! Za wcześnie się radować, proszę państwa! Nie wypaliło! Czynniki wywołujące kiłę natychmiast się przestawiły. We dług terminologii naukowej - zaadaptowały się, według na szej - przeszły reedukację. W taki właśnie sposób, podobnie do wytrzymałych kręt- ków, zmienia się nasza wielka prawda o wojnie, ta miano wicie, którą przekazał światu wielki strateg wszech czasów i narodów. Oświadczając, że Żukowowska prawda jest niezmienna, to warzysze z „Krasnoj zwiezdy" coś kręcą. Właśnie oni powinni wiedzieć, że drugie wydanie Wspomnień i refleksji praktycz nie nie ma nic wspólnego z pierwszym, no może oprócz tytu łu. Powiem więcej; drugie wydanie całkowicie obala pierwsze. A trzecie podważa drugie. Obecnie Żukowowska wielka prawda o wojnie wcale nie jest taka sama jak wcześniej. Jutro natomiast będzie jeszcze inna. Zmieniała się i nadal gwałtownie zmienia wprost na naszych oczach. W tym procesie szczególną rolę przydzielo no córce wielkiego stratega - Marii Gieorgiewnie. Właśnie ona zrobiła wszystko co możliwe, a raczej niemożliwe, aby książka wielkiego dowódcy z dnia na dzień stawała się coraz bardziej prawdziwa. W archiwach ojca Maria Gieorgiewna nieustannie odkrywa coś nowego. Drugie wydanie, opubliko wane po śmierci Żukowa, było dwutomowe. Wówczas ogło szono: wreszcie, oto ona - prawda historyczna! Tym razem książka zawiera to, czego przeklęta cenzura nie przepuściła do pierwszego wydania! Mijały lata, zmieniały się ustroje. Pojawiały się nowe pro blemy i nowe wymagania. Na każdym etapie historii te same wydarzenia były oceniane i wyjaśniane na nowo. Tymczasem Maria Gieorgiewna natychmiast znajdowała nowy fragment lub kilka fragmentów wcześniej wyrzuconych przez cenzurę i wpisywała do książki. Do tego sprytni współautorzy wycina li wszystko, co już nie odpowiadało obecnej chwili, drukowano nowe wydanie i książka znów była zgodna z duchem czasu. 16
Znów ogłaszano na cały świat: wreszcie, tak oto teraz brzmi cała prawda! Okazało się, że Żukow przewidział wszystkie pytania, ja kie będzie miała potomność nawet po upływie dziesięcioleci od jego śmierci. Mało tego, podał odpowiedzi na wszystkie pytania. Najciekawsze jest jednak to, że odpowiedzi podał różne. Jeśli dziś społeczeństwo oczekuje od Żukowa jednej odpowiedzi, to właśnie ją otrzymuje. Tymczasem jeżeli za ja kiś czas oficjalne poglądy na tę samą kwestię się zmienią, to zmieni się też odpowiedź Żukowa. Gdy tylko trzeba potwierdzić nowy punkt widzenia, na tychmiast Maria Gieorgiewna znajduje fragment wycięty przez cenzurę. Jeżeli nazajutrz rozkażą zmienić punkt widze nia na przeciwstawny, to znów fragment ten zostaje zakwali fikowany do kategorii nieistniejących. II Po śmierci Żukowa jego wspomnienia przeszły drogę od wydania jednotomowego do dwutomowego. Następnie rozro sły się do trzech tomów, później jednak znów skróciły się do dwóch. Książka skurczyła się sama, wypadły z niej wszystkie icbędne rzeczy, niepotrzebne i nieaktualne. W roku 1990 opublikowano wydanie dziesiąte, wyjątko- we. Okazało się, że wszystko, o czym przedtem pisał Żu- Ttow, to kompletna bzdura. Dopiero w dziesiątym wyda niu, po upływie ćwierć wieku od śmierci wielkiego stratega, przed czytelnikiem wreszcie została odsłonięta cała prawda o wojnie, której za życia nie pozwolono powiedzieć marszał kowi. Pierwsze dziesięć wydań Wspomnień i refleksji - to wielka prawda. Nie należy jednak jej przypominać. Takie rady dają osoby cieszące się wielkim autorytetem. Na przykład były mi- ninter obrony ZSRR, ostatni marszałek Związku Radzieckie go D. T. Jazów. Dmitrij Timofiejewicz wpisał swoje imię na kirty historii w ten sposób, że upodabniając się do Hitlera, pięćdziesiąt lat po nim skierował gromady czołgów na Mo- dkwę, chcąc ją zdobyć. Na tym samym, podobnie jak Hitler, 17
marszałek Związku Radzieckiego Jazów połamał sobie kark. Jednak w odróżnieniu od Hitlera nie popełnił samobójstwa, chociaż właściwie powinien. Obecnie dowódca Jazów radzi młodym oficerom, aby tworzyli własne biblioteczki domo we, wypełniając je dziełami Żukowa. Nie byle jakimi jednak. „Radziłbym im wpierw się zaopatrzyć we wspomnienia tego wielkiego dowódcy. Jednak nie kupować tych wydań, które w księgarni pierwsze wpadną w rękę. Polecam ostatnie wy dania Wspomnień i refleksji, począwszy od dziesiątego" („Kra- snaja zwiezda", 2 grudnia 2G03). Miliony książek pierwszych dziewięciu wydań Wspomnień i refleksji to lamus. Ich miejsce powinno być na śmietniku hi storii. Były dobre na inne czasy. A teraz nie ma powodu, by je trzymać w biblioteczkach domowych. Teraz są inne potrzeby, zapotrzebowanie na inną prawdę o wojnie. W swych poglądach marszałek Jazów nie jest osamot niony. Podobne wypowiedzi słychać z ust marszałka wojsk pancernych A. Łoaika. Jego pochwały pod adresem Żukowa zaczynają się od rytualnych zapewnień o prawdomówności tego ostatniego. Te zdecydowane twierdzenia jednak budzą wątpliwości i podejrzenia. Jeżeli ktoś bije się w piersi, ciągle mówiąc przy tym o krystalicznej prawdzie, rodzi się reakcja psychologiczna o diametralnie odmiennym charakterze. Po patrzcie na drobnych oszustów w bramach. To ich styl - kłaść akcent na prawdę. Zresztą, o jakiej prawdomówności Żukowa może być mowa, skoro opisał wiele operacji wojskowych, jed nak ani razu nie wspomniał o stratach? Uznając książkę Żukowa za prawdziwą, marszałek wojsk pancernych Łosik natychmiast uściśla, że prawdomówność Żukowa trzeba przyjąć z pewnymi zastrzeżeniami. „Jest to prawdziwa książka. Jednak ze względu na koniunkturę po lityczną w dziewięciu poprzednich wydaniach książki nie zamieszczono pewnych faktów (...) Przygotowując dziesiąte wydanie, wydawnictwo uwzględniło znalezione w tym czasie uzupełnienia do pierwotnego rękopisu (...) Wspomnienia roz rosły się do trzech tomów" („Krasnaja zwiezda", 2 grudnia 2000). Mówiąc o koniunkturze, warto by podać nazwisko główne- 18
go koniunkturalisty, a nadmieniając, że wspomnienia kiedyś rozrosły się do trzech tomów, warto by wyjaśnić niezoriento wanym, dlaczego obecnie już na trzy tomy nie wystarczą. Jeszcze jedno: jaka jest gwarancja, że względów koniunk turalnych nie bierze się już pod uwagę? W pierwszych praw- dziwych-koniunkturalnych wydaniach wyraźnie można się doszukać chęci wielu autorów i współautorów „najprawdziw szej książki o wojnie", by dogodzić władzy, uchwycić jej życze nia i gorliwie zaspokoić. Czyżby dążenie to nie było zauważal ne w ostatnich wydaniach? Czyżby dziś książka nie odpowia dała oficjalnej wykładni ideologicznej chociaż trochę? III Sam Żukow doskonale zdawał sobie sprawę, że wielka, ale wczorajsza prawda nie jest nikomu potrzebna. Wiedział, że historia ciągle będzie pisana na nowo. Uważał, że tak trzeba. Sam był gorliwym stalinowcem, dopóki jego idol był zdrów. W oficjalnym dokumencie nazywał siebie „sługą wielkiego Stalina". Za Chruszczowa modne było być antystalinowcem. I Żukow zmienił front. Bez niego nie mógł się odbyć XX Zjazd KPZR ani żadne publiczne demaskowanie Stalina. Za Breż niewa kult Stalina odrodził się na tyle, na ile było to możliwe. I znów Żukow stał się wiernym stalinowcem. Potwierdzenie tego można znaleźć, czytając Wspomnienia i refleksje wydane tsa Breżniewa. Tymczasem w czasach pierestrojki na nowo kazano kopać Stalina. I stosunek (już nieżyjącego) Żukowa wobec Stalina po raz czwarty się zmienił. Czytajcie Wspo mnienia i refleksje wydane za Gorbaczowa. Za każdym ra- Bem Żukow wykonuje zwrot o 180 stopni. Mam wiatrowskaz na dachu, ale on się nie kręci z taką dokładnością. Wiatr go odwraca to tu, to tam. Ale żeby tak dokładnie o 180 stop ni - nigdy nie zauważyłem. Sam Żukow mówił: „Za Stalina była jedna historia, za Chruszczowa - druga, teraz - trzecia. Ponadto historiografia nifl może stać w miejscu, ona się ciągle rozwija, pojawiają się Iłowe fakty, świadomość pewnych spraw się pogłębia i zostają ona przewartościowane. Trzeba iść z duchem czasu, aby nie 19
pozostać w tyle. Z drugiej strony za wcześnie jeszcze mówić o wielu rzeczach" („Ogoniok" 1988, nr 16, s. 11). Wypowiedź dotycząca ducha czasu jest po prostu uro cza. Zgodnie z tą zasadą wspomnienia nieżyjącego Żukowa są w cudowny sposób odnawiane. Za każdym razem odpo wiadają one duchowi czasu. Oto przykład. W pierwszym wy daniu wspomnień, opublikowanym za życia Żukowa, czyta my: „Bez względu na ogromne trudności i straty, w ciągu czterech lat wojny przemysł radziecki wyprodukował nie wiarygodną ilość broni — prawie 490 tysięcy dział i moździe rzy, ponad 102 tysiące czołgów oraz dział samobieżnych, przeszło 137 tysięcy samolotów" (Wspomnienia i refleksje, Moskwa 1969, s. 237). Przy czym autor nie podaje żadnych źródeł. Tymczasem w wydaniu trzynastym, Moskwa 2003, s. 252, ta sama wypowiedź, jednak liczby inne: 825 tysięcy dział i moździerzy, ponad 103 tysiące czołgów oraz dział sa mobieżnych, przeszło 134 tysiące samolotów. Podane źród ło: Sowietskaja wojennaja encyklopedia, Moskwa 1976, t. 2, s. 66. Między pierwszym a trzynastym wydaniem niezgodność w liczbie czołgów i dział samobieżnych wynosi tysiąc sztuk. Rozbieżności dotyczące samolotów sąjeszcze większe. W pierw szym wydaniu —137 tysięcy tylko samolotów bojowych, w trzy nastym - 134 tysiące bojowych, transportowych, szkolenio wych i innych. Dane dotyczące produkcji dział powalają z nóg: w pierwszym wydaniu „prawie 490 tysięcy dział i moździe rzy", w trzynastym — 825 tysięcy. Różnica wynosi 335 tysięcy sztuk! Trzecia część miliona. W przeliczeniu to 55 833 baterie artyleryjskie, jeżeli są sześciodziałowe. Jeżeli czterodziałowe, to aż 83 750. Jeśli do obsługiwania każdego działa i moździe rza, opuszczonego przez Żukowa w wydaniu pierwszym, prze znaczyć średnio pięcioosobową załogę, trzeba by było półtora miliona artylerzystów, uwzględniając wszystkich, którzy tym ogromem artylerii dowodzili, a więc: dowódców plutonów, ba terii, dywizjonu, pułku, brygady i dywizji. Ponadto jeśli brać pod uwagę stan osobowy sztabów artyleryjskich, baterii kie rujących, oddziałów łączności, kierowców ciągników artyle ryjskich itp., to liczba ta wynosi grubo ponad dwa miliony. 20
Czyżby Żukow o tym nie wiedział? Czyżby dowodził, nie ma jąc najmniejszego pojęcia czym? Najciekawsze w tym wszystkim jest odsyłanie do źródła. Redaktorzy tomu mogli przecież rzetelnie napisać, że Żukow nie znał się na kwestiach wojskowych, wojną się nie intere sował, o wojnie nie wiedział nic, a teraz odkryto inne liczby. Co więcej, redaktorom trzeba było wskazać źródła nowszych badań. Jednak nie! Narracja prowadzona jest w imieniu Żu kowa. I to właśnie marszałek w jednym wydaniu mówi jed no, w drugim - drugie, w trzecim - trzecie, w trzynastym - trzynaste, cytując książki, których nigdy nie czytał, których po prostu nigdy nie mógł czytać. Drugi tom SWE, na którą w tym wypadku powołuje się Żukow, podpisano do druku 20 lipca 1976 roku. Czyli dwa lata, miesiąc oraz dwa dni po jego śmierci. Żaden tom tej encyklopedii za życia Żukowa się nie ukazał. W chwili jego śmierci pierwszy tom nie tylko nie był podpisany do druku, ale nawet nie był oddany do składu. Natomiast ostatni tom podpisano do druku sześć lat po odej ściu wielkiego stratega. W taki oto sposób nieboszczyk idzie z duchem czasu. W tym dążeniu Żukow zdecydowanie przesadził. Osądźcie sami: Gieorgy Konstantynowicz odsyła nas do czwartego tomu Historii drugiej wojny światowej 1939-1945. Jednak on również został wydany dopiero po śmierci Żukowa. IV I jeszcze to. Od czasów Stalina oficjalnie zatwierdzona została perio- dyzacja wojny. Zgodnie z nią, pod koniec 1941 roku pod Mo- ukwą Armia Czerwona starła na proch mit o niepokonanej armii hitlerowskiej, natomiast pod koniec 1942 roku pod Sta lingradem w wojnie nastąpił zdecydowany przełom. Blisko pół wieku w szkołach i na uniwersytetach, w książkach i fil mach dokumentalnych, w akademiach wojskowych i szkołach nfloorskich, w artykułach prasowych i filmach fabularnych powtarzano tę formułę: pod Moskwą - rozwiano mit, po roku, pod Stalingradem - zdecydowany przełom. 21
Minęło pół wieku i ustalono pewne nieścisłości. Odkryto, że podczas bitwy pod Stalingradem Zuków znajdował się na całkiem innym froncie. Dowodził tam tzw. operacją „odwra cającą uwagę", nieudolnie zresztą i bez rezultatu. Do tych działań zgromadzono dwukrotnie większe siły niż do kontr ataku pod Stalingradem. A to było naruszeniem wszelkich zasad strategii. Na głównym odcinku, tam gdzie ważą się losy wojny, gdzie planowany jest przełom w toku wojny, powinny się znajdować siły główne, natomiast na drugorzędnym od cinku — drugorzędne. Jeżeli na operację odwracającą uwagę przeznaczono większe siły niż na główną, to kwalifikuje się to jako przestępstwo. Ponadto pod koniec 1942 roku na odcinku rżewskim armia niemiecka jedynie się broniła. Tymczasem Żuków dokonywał tam operacji odwracającej uwagę. Jednak do obrony potrzeb ne są małe siły, do ataku natomiast duże. Wychodzi więc na to, że zmasowanym atakiem Armii Czerwonej Żuków „odwra cał uwagę" małych sił armii niemieckiej. Dla dowództwa radzieckiego sukces pod Stalingradem był niespodzianką. Otoczono wówczas dwadzieścia dwie dywizje wroga, na co nikt nie liczył. Zakładano bowiem otoczenie trzy krotnie mniejszej liczby wojsk nieprzyjaciela. Otóż, aby pro wadzić tylko działania wspierające przy otaczaniu siedmiu niemieckich dywizji pod Stalingradem, Żuków na innym od cinku dowodził potężną operacją odwracającą uwagę z udzia łem d w u d z i e s t u d z i e w i ę c i u armii ogólnowojskowych, uderzeniowych, pancernych i lotniczych. Do operacji tej Żu ków zgromadził 1,9 miliona żołnierzy i oficerów, 3300 czoł gów, 1100 samolotów. W wyniku tych działań stracił 1850 czołgów, ponad tysiąc samolotów, kilka tysięcy dział i moź dzierzy, wystrzelił milion pocisków, położył w szpitalach po lowych i złożył w ziemi pięćset tysięcy żołnierzy i oficerów, wykrwawiając najlepsze jednostki Armii Czerwonej. Operacja „odwracająca uwagę" pod dowództwem Żukowa odbywająca się w rejonie Rżewa wygląda na jeszcze bardziej dziką na tle wcześniejszych wydarzeń. Mówiono nam, że pod koniec 1941 roku Żuków proponował Stalinowi skupić główne siły na jednym Froncie Zachodnim. Jednak „głupi" Stalin roz- 22
dysponował siły na wielu odcinkach i frontach, goniąc tuzin zajęcy. Dlatego bitwa pod Moskwą miała dla Armii Czerwo nej krwawy finał i nie przyniosła znaczących efektów. Nie którzy wierzą w te opowiastki. Lecz pod koniec 1942 roku zdarzyła się podobna sytuacja: wszystkie siły trzeba było rzu cić na jeden główny, decydujący odcinek frontu. Mógł to być Stalingrad. Właśnie tam można było odnieść wielkie zwycię stwo. Tymczasem operacja stalingradzka odniosła niebywały sukces propagandowy, natomiast z punktu widzenia strate gii zakończyła się bez szczególnego blasku sławy. Do niewo li trafiła tylko jedna zwyczajna armia niemiecka. A przecież można było otoczyć pięć armii, z których dwie były pancerne. Wszystkie pięć armii bez większego wysiłku można było trzy mać w pierścieniu, a pułapkę zamknąć pod Rostowem, gdzie prawie nie było wojsk niemieckich. Latem 1942 roku niemieckie siły pancerne wbiły się klinem daleko, aż do podgórza Kaukazu. Nie miały jednak paliwa na drogę powrotną. Wystarczyło tylko odciąć wąski korytarz pod Rostowem, wówczas cały front niemiecki od Morza Białego do Czarnego by się załamał. I to w styczniu 1943 roku. Chodzi o to, że po stracie pięciu armii dziura w obronie niemieckiej byłaby tak samo wielka jak ta w stalowym kadłubie Titani ca. Rozstrzygnięcie losów wojny byłoby wtedy kwestią kilku miesięcy, jeśli nie tygodni. Zadana w okolicach Stalingradu rana była ciężka, natomiast cios pod Rostowem byłby śmier telny. Siły Armii Czerwonej zostały jednak rozproszone na o gromnych przestrzeniach na kilku frontach. Dziwne, że tym razem Żuków nie protestował, nie żądał od Stalina skupienia sił na jednym decydującym odcinku: albo siły główne zgru pować pod Stalingradem, a później iść na Rostów, albo nie prowadzić kontrnatarcia pod Stalingradem, tylko wszystkie siły rzucić na Front Zachodni, w okolice Rżewa. Operacji w okolicach tego nadwołżańskiego miasta Żuków nie uważał za odwracającą uwagę, nawet tak jej nie nazywał. 7 stycznia 1964 roku wysłał list do pisarza W. D. Sokołowa, opisujący przygotowania do rżewsko-wiaźmińskiej operacji W listopadzie 1942 roku: „...Trzeba było pilnie przygotować i przeprowadzić operację nacierającą naszego wojska. W oko- 23
licy Wiaźmy trzeba było odciąć zgromadzone rżewskie siły nieprzyjaciela. Do operacji zaangażowano siły Frontów: Kali- nińskiegoi Frontu Zachodniego (...) pojechałem do Purkajewa i Koniewa przygotować kontrnatarcie Frontu Kalinińskiego z okolic położonych na południe od [miejscowości] Biełyj oraz Frontu Zachodniego z okolic położonych na południe od Sy- czewki, naprzeciw uderzeniu sił Frontu Kalinińskiego. Okre śliwszy siły i skład wojska niezbędnego do zaangażowania w plan likwidacji ugrupowań na odcinku Rżew-Syczew-Bie- łyj, bezzwłocznie skierowałem się do sztabu dowodzącego Frontem Kalinińskim'' (Gieorgy Żukow, Stienogratnma oktia- brskogo (1957 g.) plenuma CK KPSS i drugije dokumienty, Moskwa 2001, s. 511). W okolicach Rżewa przygotowywano natarcie na pod stawie takiego samego planu jak pod Stalingradem, tylko z większym rozmachem. Front Kaliniński i Front Zachod ni podczas schodzących się uderzeń miały zgnieść „występ rżewski" i przełamać obronę niemiecką. Grupy uderzeniowe powinny były się spotkać na głębokich tyłach wroga, zamy kając pierścień okrążenia wokół sił niemieckiej Grupy Armii Centrum. Żukow pisał o operacji jako mającej decydujące znaczenie. Przyznawał, że był jej inicjatorem, sam określał liczbę i skład wojsk do jej realizacji, sam ją przygotowywał i przeprowadzał. Gdy Żukow pisał ów list, wszystko, co dotyczyło strat Ar mii Czerwonej podczas wojny, było obwarowane największy mi tajemnicami państwowymi i wojskowymi. Dlatego bez skrępowania mógł opowiadać o swoich pomysłach i planach. Nie mówił tylko o wynikach. Pominął również milczeniem to, że otoczenie wojsk niemieckich i tak się nie udało. Kiedy po upadku Związku Radzieckiego wyszły na jaw dane o stratach przy zupełnych brakach wyników, tę wsty dliwą operację szybko zaliczono do kategorii odwracających uwagę. Niby od początku tak było zaplanowane: zrobić dużo hałasu, postrzelać, Niemców postraszyć. Lecz nie w tym problem. Otóż pod Stalingradem nastąpił zdecydowany przełom w wojnie (niechby nawet o wydźwię ku propagandowym), lecz Żukowa tam nie było. W Moskwie, 24
skąd nadchodziły rozkazy, też go nie było. Nagle okazało się, że brakuje powiązania między dwoma aksjomatami: „naj większy strateg wszech czasów i narodów" i „zdecydowany przełom w największej z wojen". Jak to możliwe? Jak powiązać przełom w wojnie i osobisty weń wkład stratega? Długo się głowili mądrzy ludzie, ale wymyślili. U nas po trafią. Rozwiązanie znaleźli następujące: wprowadzić nową ofi cjalną periodyzację wojny. Pod Stalingradem - zdecydowany przełom, temu się nie da zaprzeczyć, tego nie da się zmienić. A wtedy tak: nadal będziemy uważać, że do zdecydowanego przełomu doszło pod Stalingradem w listopadzie 1942 roku, natomiast rok wcze śniej, pod Moskwą, należy datować POCZĄTEK ZDECYDO WANEGO PRZEŁOMU! I to wszystko. W 1941 roku pod Moskwą Żukow był obec ny. Właśnie wówczas pod jego genialnym dowództwem osią gnięto najważniejszy cel: ZAPOCZĄTKOWANIE ZDECYDO WANEGO PRZEŁOMU. Natomiast kto rok później pod Sta lingradem dokończył dzieła - nie jest istotne. Najważniejsze, kto je zapoczątkował. Najważniejsze, że udało się doczepić Żukowa do zdecydowanego przełomu. Lecz wcale nie to jest najciekawsze. Najbardziej kuriozalne jest to, że nieżyjący Żukow we wspomnieniach wyraźnie zareagował na zmiany. Przez dwa dzieścia jeden lat w dziewięciu wydaniach pisał, że pod Mo skwą, w grudniu 1941 roku, został rozwiany mit, lecz w dzie siątym, „najprawdziwszym" wydaniu nieżyjący Żukow nagle oświadczył, że wcale nie rozwiał mitu, lecz zapoczątkował zdecydowany przełom w wojnie. V Spieszę zameldować, że w czarodziejskiej transformacji wspomnień największego dowódcy wszech czasów i narodów ja również miałem swój udział. Ja też przyłożyłem do tego rękę. 25