vvia74

  • Dokumenty155
  • Odsłony31 992
  • Obserwuję31
  • Rozmiar dokumentów157.4 MB
  • Ilość pobrań18 620

Crownover Jay - Zaryzykuj ze mną 02

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :974.7 KB
Rozszerzenie:pdf

Crownover Jay - Zaryzykuj ze mną 02.pdf

vvia74 EBooki przeczytane
Użytkownik vvia74 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 78 stron)

JET: Kiedy mama zadzwoniła do mnie rozhisteryzowana i zapłakana, powinienem był wiedzieć, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Zwykle była zbyt zdołowana, zbyt zastraszona, by okazywać jakiekolwiek emocje oprócz zniechęcenia i przygnębienia. Nie dziś. Dziś szlochała i gadała jak nakręcona, że ojciec ją zabije, i choć wolałbym poleniuchować po baaardzo udanym porannym seksie, zamiast tego wciągnąłem spodnie i popędziłem przez całe miasto sprawdzić, co tam się dzieje, do cholery. Zahamowałem z piskiem przed domem i wbiegłem po schodach, jakby się paliło. Nie zawracałem sobie głowy pukaniem – po prostu pchnąłem drzwi wejściowe i nim zdążyłem się zatrzymać, by uporządkować myśli czy choćby zorientować się, co się dzieje, ojciec wypadł z kuchni i wypchnął mnie z powrotem za próg. Grzmotnąłem plecami o popękany, cementowy chodnik i przez chwilę miałem gwiazdy przed oczami, bo mocno walnąłem głową. Nim zdążyłem się otrząsnąć, podeprzeć się, żeby wstać, ojciec rzucił się na mnie i jego pięść wylądowała na moim policzku. Poczułem, jak skóra na kości policzkowej pęka, i szarpnąłem głową na bok w samą porę, by uniknąć ciosu, który z pewnością złamałby mi nos. Chwyciłem jego rozpędzone pięści i poczułem, jak żołądek mi się wywraca od smrodu przetrawionej whisky i furii buchającej z każdego poru jego skóry. Byliśmy mniej więcej tej samej postury, ale ja byłem trzeźwy i biłem się w życiu wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, jak odzyskać przewagę. Zepchnąłem go z siebie i wstałem – teraz ja patrzyłem na niego z góry. Dotknąłem swojej zakrwawionej twarzy i spojrzałem na niego ze złością. – Co ci odbiło, stary? Zaczął coś do mnie wykrzykiwać, ale mama wybrała sobie właśnie ten moment, żeby zbiec po schodach. Wyglądała strasznie. Miała podartą bluzkę i rozczochrane włosy, ale nie to sprawiło, że zrobiło mi się czerwono przed oczami, a ogień, który tak bardzo starałem się przytłumić, wybuchnął dzikim płomieniem. Matka miała podbite oko, pękniętą wargę, a na jej bladej twarzy widniały ślady łez. Było jasne, że cokolwiek wywołało u ojca tę pijacką furię, nie byłem dzisiaj jego pierwszą ofiarą. Mama zawodziła, że mamy przestać, że musimy wejść do środka, zanim sąsiedzi wezwą policję, ale ja miałem to gdzieś. Wyplułem trochę krwi, która spłynęła mi z policzka do kącika ust, i zapowiedziałem ojcu z całą powagą: – Zabiję cię. Stanął chwiejnie na nogach i spojrzał na mnie z wściekłością, jakby to wszystko była moja wina. – Tak jak zabiłeś moje marzenia? Gdyby nie ty i ta głupia dziwka, mógłbym dalej robić to, co chciałem. Jeździć po świecie, oglądać wielkie zespoły. Ty zniszczyłeś to wszystko, samolubny gnojku. Prosiłem tylko o jedno. Zobacz, do czego mnie zmuszasz! Jego słowa nie miały sensu, ale i żadnego znaczenia. Widziałem tylko zapłakaną matkę i słyszałem, jak prosi go, żeby przestał. Ale tego nie dało się już zatrzymać. Ogień szalał i miałem gdzieś, czy spali go na zwęglone truchło. Wciąż był mocno nawalony, więc kiedy go uderzyłem, padł jak podcięty. Gdzieś z bardzo daleka słyszałem, jak mama krzyczy moje imię, i czułem ogromną satysfakcję, że on nie był w stanie za mną nadążyć. Jego nos przyjemnie chrupnął pod moją pięścią. Nie wiem, ile razy go walnąłem. Nie wiem, kto wezwał gliny ani czy mama płakała nade mną, czy nad nim. Dopiero kiedy kajdanki się zatrzasnęły i gliniarz, który nie był chyba starszy ode mnie, zaczął mnie wpychać na tylne siedzenie radiowozu, dotarło do mnie, co zrobiłem. Ojciec leżał sztywny jak kłoda na chodniku. Jego twarz była zalana krwią, ratownik medyczny zakładał mu maskę z tlenem na nos i usta. Moja mama, moja biedna mama, w całej swej

sinoniebieskiej, załzawionej chwale, trzymała jego bezwładną rękę i powtarzała, że wszystko będzie dobrze. Chyba coś we mnie ostatecznie umarło, kiedy wsiadła do karetki, żeby jechać z nim do szpitala. Młody gliniarz popatrzył na mnie spokojnie, jakby widział to już dzisiaj sto razy, i spytał: – Zechce mi pan powiedzieć, co się dzieje? Westchnąłem i pozwoliłem, by głowa opadła mi na oparcie. Nie pierwszy raz siedziałem z tyłu w radiowozie, ale miałem paskudne przeczucie, że to będzie najpoważniejszy powód. – Uderzył ją. Zwykle tylko nią pomiata, mówi jej, że jest zła i do niczego, ale tym razem podniósł na nią rękę. Po prostu nie wytrzymałem. Gliniarz przyglądał się uważnie mojej twarzy. – On to panu zrobił? – Zapomniałem o policzku; teraz dotknąłem go językiem od spodu. Rana ciągle piekła, ale już nie krwawiła, więc uznałem, że pewnie obejdzie się bez szwów. – Tak. Skurczybyk walnął mnie, jak tylko wszedłem. Dłonie zaczynały mi boleśnie pulsować, skórę na kostkach palców miałem popękaną i zdartą. Świadomość tego, co zrobiłem, zaczęła mi przygniatać barki. Policjant kiwnął głową i zabębnił palcami w dach samochodu. – Oboje twierdzą, że to pan zaczął. Ojciec chce wnieść oskarżenie o napaść. Jęknąłem. Założyłbym się, że wycofałby je natychmiast, gdybym tylko zgodził się podczepić go do Artifice i posłać w trasę. – Musimy zabrać pana na posterunek i zameldować na noc. Chce pan do kogoś zadzwonić w sprawie kaucji? Kiwnąłem głową i poprosiłem go, żeby zadzwonił do Rowdy’ego. Podałem Rowdy’emu skrótową wersję wydarzeń i nie miałem wątpliwości, że ściągnie kawalerię, ale w latach bujnej młodości wystarczająco często miałem do czynienia ze stróżami prawa, by wiedzieć, że choćby pędził z prędkością światła, i tak czeka mnie bity dzień spędzony pod kluczem. Byłem wdzięczny, że w drodze na posterunek gliniarz nie wypytywał mnie ani nie próbował dawać nieproszonych rad. Doceniałem też to, że nie pytał mnie w kółko, czy chcę wiedzieć, jak się miewa mój ojciec. Nie chciałem tego wiedzieć i nie chciałem wiedzieć, co ma na ten temat do powiedzenia moja matka. To była ostatnia kropla. Postanowiłem, że pojadę w tę europejską trasę. Że zastanowię się nad podpisaniem kontraktu z wytwórnią, skoro tego chcieli chłopacy. Że zrobię wszystko, wszystko, przed czym się powstrzymywałem ze względu na nią. I na pewno nie będę więcej próbował robić za bufor między nią a tym gnojem. Zapuszkowali mnie. Zdjęli odciski palców, zabrali biżuterię i pasek, portfel i telefon, i wsadzili do celi z gościem, którego ewidentnie przymknęli za narkotyki. Facet był nerwowy i ciągle mnie pytał, czy nie mam fajki, chociaż każdy wiedział przecież, że w areszcie nie ma palenia. Siedziałem na twardej ławce i gapiłem się w sufit przez całe godziny. Czas płynął, do celi wprowadzano innych ludzi, niektórych zabierano, a ja siedziałem nieruchomo. Starałem się wtopić w ceglane ściany i modliłem się, żeby ten dzień już minął. Nawet nie chciałem się zastanawiać, jak mam to wszystko wytłumaczyć Ayden. Nasz związek raczej nie był jeszcze na etapie wyciągania chłopaka z aresztu za kaucją. Do diabła, nie wiedziałem nawet, czy nasz związek w ogóle jest na etapie związku. Coś mi mówiło, że ten mały wypadek będzie równie trudny do przełknięcia jak heavy metal na pogrzebie. Już i tak widziała we mnie tylko gościa, który nadaje się wyłącznie do zabawy w łóżku, i ostatnią rzeczą, jakiej chciałem, było udowadnianie jej, że ma rację. Było już dobrze po zmroku, kiedy wreszcie udało się wpłacić za mnie kaucję. Miałem się zjawić w przyszłym tygodniu w sądzie na rozprawę i ten sam gliniarz, który mnie zatrzymał, odprowadził mnie do pomieszczenia, gdzie czekał Rowdy z garścią papierów do wypełnienia. Miał bardzo poważną minę i było widać, że nie jest szczęśliwy. Gliniarz podał mi torbę z moimi gratami i uścisnął mi dłoń. – Pewnie to pana nie pocieszy, ale wolałbym skuwać tego starego zamiast pana. Widuję takie rzeczy codziennie. Rozumiem, że chciał pan tylko dać mu nauczkę za mamę. Zbyt wiele dzieciaków ląduje w takiej sytuacji, i to często o wiele młodszych od pana.

Westchnąłem tylko i podziękowałem mu za dobre słowo. Rowdy chwycił mnie za kark i praktycznie wywlókł z posterunku. Zdziwiłem się, widząc, że jest sam, ale kiedy szliśmy do jego czarnego SUV-a, powiedział: – Ten policjant wspomniał, że zostawiłeś w Heights challengera z kluczykami w stacyjce. Nash namówił Rule’a, żeby z nim pojechał po auto i odstawił je do domu. Bał się, że ten stary drań może je uszkodzić. Mnie to nawet nie przyszło do głowy, więc wymamrotałem podziękowanie i spojrzałem na niego kątem oka. – Dzięki, że po mnie przyjechałeś, stary. Zbył to. – Spoko. – Serio. Oddam ci kasę. – Okej, zaraz ci przyłożę w drugą stronę twarzy. Przestań truć i powiedz mi, jak to było. Wbiłem pięści w oczodoły i próbowałem się od tego odciąć, ale ciągle widziałem tylko zapłakaną matkę z podbitym okiem. Miałem ochotę sprać starego jeszcze raz. – Było jak w jakimś gównianym filmie klasy B. Ojciec rzuca synem o ziemię, matka ma podbite oko, a efekt jest taki, że jestem oskarżony o napaść. – Poruszyłem palcami i skrzywiłem się, kiedy ranki na kostkach zabolały. – Zabiłbym go. Serio, Rowdy. Było blisko. Milczał przez długą chwilę i pomyślałem, że być może przekroczyłem granicę naszej przyjaźni, ale kiedy się odezwał, jego głos brzmiał spokojnie i nie było w nim potępienia. – I należałoby mu się. Żaden facet nie powinien bić kobiety. Jęknąłem i miałem ochotę powyrywać sobie włosy. – Teraz mogę myśleć tylko o tym, od jak dawna to trwało i dlaczego ona nigdy nic nie powiedziała. Wsiadła z nim do pieprzonej karetki i pojechała do szpitala. Krwawiła i miała podbite oko, ale pojechała z tym gnojem do szpitala, w którym pracuje. Nie odezwała się słowem, kiedy gliniarz mnie skuwał i upychał do radiowozu, nie powiedziała nawet „dziękuję”. Skończyłem z tym, stary. Po prostu skończyłem. – Musisz wynająć adwokata. – Tak, chyba powinienem. – Porozmawiaj z mamą. Niech im powie, że najpierw to on ją pobił. Pokręciłem głową. – Nic z tego. A powinienem był wiedzieć, że się na to zanosi. Było coraz gorzej. Nie chciałem go umówić z Dariem i chłopakami z Artifice. Chciał z nimi jechać w trasę w ekipie technicznej. Uwierzysz? Odmówiłem mu, więc pobił matkę, a potem próbował mną wytrzeć podłogę. Jest nienormalny. – I co zamierzasz? Tak, to było dobre pytanie. Co zamierzałem? Ale nie znałem odpowiedzi, więc się nie odezwałem. Ucieszyłem się na widok challengera zaparkowanego na podjeździe. Ucieszyłem się też, widząc, że nie ma mini Cory i jeepa Ayden. Nie wiedziałem, co mam im powiedzieć, i teraz, mając czas na zmycie z siebie smrodu aresztu i poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie, zamierzałem z niego skorzystać. Odwróciłem się do Rowdy’ego i posłałem mu krzywy uśmiech, wyprany z radości. – Daj znać chłopakom, że nic mi nie jest. Przede wszystkim Nashowi. To nie jest pierwsza jazda z moim starym. I raczej nie ostatnia. – Jesteśmy z tobą, Jet. Nie przejmuj się. Kiwnąłem głową na podziękowanie i wyskoczyłem z SUV-a. Zbliżała się północ, a ja byłem wykończony i brudny. W tej chwili chciałem tylko zrzucić z siebie wszystko, dosłownie i w przenośni. Gryzłem się, że powinienem był przewidzieć to już dawno temu i nie podobało mi się, że wciąż czułem się zraniony i zawiedziony przez matkę. Nie dałem sobie czasu na zmianę zdania – zanim poczucie winy i cokolwiek innego zaczęło mi przeszkadzać w podjęciu decyzji, wysłałem Dariowi esemesa, że ja i chłopcy piszemy się na tę trasę. A co to będzie oznaczało dla mojego związku z Ayden? Tym problemem zamierzałem się zająć później. W tej chwili potrzebowałem

czegoś namacalnego, na czym mógłbym się skupić, a ułożenie świetnego setu koncertowego, który podbije zagraniczną publiczność, było właśnie czymś takim. Wyłączyłem telefon, zanim Dario mi odpisał, i poszedłem do łazienki. Rzuciłem brudne, zakrwawione ciuchy na podłogę i odkręciłem tak gorącą wodę, jaka tylko leciała z kranu. Kiedy para wypełniła łazienkę, wszedłem pod prysznic i pozwoliłem, by wrzątek popłynął mi po głowie, po plecach i ramionach. Chciałem zmyć z siebie cały ten dzień, ale było to marzenie ściętej głowy, bo ciągle miałem ojca w szpitalu i wyznaczony termin rozprawy sądowej i nawet najgorętsza woda nie była w stanie tego usunąć. Zacisnąłem pięści pod strumieniem i patrzyłem beznamiętnie, jak zaschnięta krew rozpuszcza się i ścieka do odpływu. Rana na twarzy zaczęła szczypać i właśnie chciałem ją umyć, kiedy szklane drzwi kabiny się rozsunęły. Poczułem miękkie dłonie, które prześlizgnęły się po mojej talii i spoczęły na brzuchu. Pocałunek lekki jak piórko wylądował na moim karku; w następnej chwili przytuliła policzek do moich pleców. Miękkie dłonie, miękka skóra, miękkie piersi i najsłodszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałem. Wszystkie ostre kanty i palący ból całego dnia rozpuściły się jeden po drugim, spłynęły razem z brudem i krwią. Koszmarne napięcie, skręcone w moim wnętrzu jak sprężyna, zaczęło powoli odpuszczać; położyłem pokaleczoną dłoń na jej drobnych dłoniach. – Zły dzień? Jej akcent był trochę wyraźniejszy niż zwykle i chciałem wierzyć, że to przez zmartwienie o mnie i że naprawdę się troszczy tak samo, jak ja zaczynałem troszczyć się o nią. Poczułem, że przysunęła się bliżej, cała przylgnęła do moich pleców. Poczułem też, że inne części mojego ciała zaczynają się sprężać, ale w bardzo przyjemny sposób. Wystarczyło jedno dotknięcie tej dziewczyny i wszystko przestawało się liczyć. – Na pewno nie był to jeden z tych dobrych. Przesunęła dłoń wyżej, na moje serce, i z pewnością poczuła, jak łomocze pod jej placami. Druga dłoń zsunęła się niżej i to niemal wystarczyło, bym zapomniał, jak gówniany był ten dzień. Chciałem się odwrócić, chciałem ją objąć, ale pozwalałem, by to ona mnie obejmowała, by jej dotyk sklejał mnie z powrotem w całość, bo właśnie tego w tej chwili potrzebowałem najbardziej. Więc stałem tak z zamkniętymi oczami i tylko wyciągnąłem ręce przed siebie, by oprzeć się o ścianę. Nie widziałem już pobitej twarzy mamy, nie czułem, jak nos ojca kruszy się pod moimi pięściami. Teraz ważna była tylko Ayden i to, że mogła to wszystko załagodzić, uleczyć mnie. Jej palce wędrowały wzdłuż mojego ptaka, budząc dreszcze. Czułem każde muśnięcie, każdy ruch dłoni na mojej piersi. Serce wystukiwało rytm, który na pewno czuła, i za każdym razem, kiedy ściskała mnie albo prześlizgiwała się dłonią po kolczyku na czubku, zaczynało tłuc się jak szalone i czułem jej uśmiech na karku. Przesunęła dłoń – tę, którą trzymała na mojej klatce piersiowej – tak, by móc obrysować palcami kolczyk w sutku i przez sekundę myślałem, że nogi odmówią mi posłuszeństwa. Zwykle nie zaszczycała uwagą osprzętu, który miałem w miejscach widocznych, tylko kiedy się rozebrałem. Teraz interesowała się nim tak intensywnie, tak świetnie się mną zajmowała, że doprowadzało mnie to do obłędu. Pocałowała mnie za uchem i przeciągnęła językiem po kolcu zdobiącym szczyt małżowiny. Jej zręczne dłonie zrobiły z kółkiem na czubku kutasa coś takiego, że ledwie wysapałem jej imię i wiedziałem już, że na pewno nie wytrzymam długo. Przygryzłem dolną wargę i zacząłem rytmicznie uderzać w śliskie wnętrze jej dłoni. Było miękkie i podatne, jakby dokładnie wiedziała, czego potrzebuję, by usunąć ze mnie całą truciznę. Kiedy jej silne zęby zacisnęły się na ścięgnie mojej szyi, którą napinałem, usiłując przedłużyć przyjemność i wycisnąć każdą sekundę zapomnienia, jaką miała do zaoferowania, było po mnie. Jej śmiech był delikatną pieszczotą na moim barku i poczułem, że położyła policzek na mojej mokrej skórze. Wyżęła mnie do cna, słuchając mojego sapania, a w końcu poklepała napięte mięśnie mojego brzucha. – Już wszystko dobrze? Otrząsnąłem wodę z twarzy i zakręciłem kran. Odwróciłem się, by spojrzeć na Ayden. Zobaczyłem, że jej piękne oczy zrobiły się wielkie, kiedy jej wzrok padł na ranę na moim policzku, więc schowałem dłonie za plecy, by nie zobaczyła, że i one są pokaleczone. – Daleko mi do tego.

Sięgnęła do mojej twarzy, ale odsunąłem się, zanim zdążyła jej dotknąć. Nie chciałem, żeby miała jakikolwiek kontakt z tą całą ohydą, choćby miał to być tylko gest pocieszenia i troski. Przygarnąłem ją do piersi i staliśmy tak, przyciśnięci do siebie, mokrzy i śliscy; żałowałem, że ta chwila nie może trwać wiecznie. Objęła mnie, a ja o mało nie zakrztusiłem się westchnieniem ulgi. W głębi duszy ciągle nie wiedziałem, co sobie myśli ta dziewczyna, i naprawdę sądziłem, że widząc mnie w takim stanie, może spłoszyć się i powiedzieć: „Było fajnie, Jet, ale ja nie mam na to czasu”. Ale ona położyła mi dłonie na tyłku i potarła policzkiem mój policzek, ten nieuszkodzony. – Miałam zamykać bar, ale martwiłam się o ciebie, więc wywierciłam Shaw dziurę w brzuchu, żeby została za mnie. Wszyscy się o ciebie strasznie martwili. Westchnąłem w jej włosy i otworzyłem drzwi kabiny. Najpierw okryłem ją ręcznikiem, z wielkim żalem, bo mało co na świecie podobało mi się tak jak naga Ayden, potem sam owinąłem sobie biodra. Nie wiedziałem, czy chce iść do swojego pokoju, czy do mojego, więc wyszedłem za nią z łazienki, co miało ten dodatkowy plus, że mogłem przez całą drogę patrzeć na te długie, gołe nogi. Wybrała mój pokój, co nie było zaskoczeniem. Lubiła, kiedy grałem na gitarze i pracowałem nad piosenkami, i chyba wiedziała, że po takim dniu jak dzisiejszy będę potrzebował przelać coś na papier, nim skończy się noc. Nie wiem, jakim cudem jej się to udawało, ale niezależnie od tego, na jakim etapie był nasz związek – czy też nie-związek – Ayden Cross była jedyną osobą, która po prostu mnie rozumiała. Już samo to wystarczało, by zależało mi na niej, jak nigdy nie zależało na nikim. Tak łatwo byłoby się w niej zakochać, mimo wszystkich jej tajemnic. Zrzuciła ręcznik i weszła na czworakach na ciemnoczerwoną narzutę. Te nogi, te jej ciemne włosy, te oczy, w których błyszczały sekrety i pokusy, oczarowały mnie, wprawiły w trans i miałem tylko ochotę gapić się na nią. Patrzyła na mnie spokojnie przez długą chwilę. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć, więc spojrzałem tylko na swoje pokaleczone dłonie i zmarszczyłem brwi, zaciskając i otwierając pięści. – Nie musiałaś wcześniej wychodzić z pracy. Wytrzymałbym jakoś do twojego powrotu. Jedna z jej kruczych brwi podjechała do góry, jeden kącik ust wygiął się w seksownym uśmiechu. Kiedy odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach, jej piersi zrobiły coś takiego, że każdy gorącokrwisty samiec na tej planecie dostałby świra. – Przestań, Jet. Martwiłam się o ciebie. Przez całe popołudnie zastanawiałam się, czy nie przyjechać na posterunek, ale pomyślałam, że gdybyś chciał mnie tam widzieć, tobyś zadzwonił. Wiedziałam, że chłopaki zajmą się sobą po swojemu, ale musiałam się do ciebie dobrać, żeby zająć się tobą na mój sposób. Zapytam cię, co się stało, i porozmawiamy o tym na serio, bo widzę twoje dłonie, Jet. Czułam je na sobie, znam je i wiem, że coś, co doprowadziło cię do tego, nie mogło być bzdurą. Ale nie widzę powodu, żeby przeprowadzać tę rozmowę, zanim nie wypędzimy z ciebie choć trochę tego paskudztwa, które widzę w twoich oczach, więc rusz ten swój jędrny tyłek i chodź tutaj. Poklepała łóżko obok siebie i to wystarczyło, żeby wydobyć ze mnie śmiech zaskoczenia. Czułem podziw dla niej i jeszcze coś głębszego, co targnęło mną od środka, kiedy chwyciłem ją za kostkę i rozsunąłem te jej długie nogi. Prychnęła rozbawiona przez nos i tym razem to ja uniosłem brew ze zdziwienia. Była śliczna i gładka, wszędzie. Wszystko, czego dotykałem, było miękkie i jedwabiste, i wiedziałem, że smakuje cynamonem i cukrem. Była tak bardzo na miejscu tu, w moim łóżku, że trudno mi było przypomnieć sobie, jak wyglądało, zanim stała się jego stałą rezydentką. Przeciągnąłem dłonią po gładkiej nodze i połaskotałem ją pod kolanem. Kiedy zmrużyła oczy, wyszczerzyłem się do niej w uśmiechu. – Co? – Przestań się ze mną bawić. Miała płaski brzuch, który łagodną linią zwężał się od bioder. Schyliłem się i pocałowałem ją tuż pod pępkiem, a potem wytyczyłem mokrą ścieżkę pocałunków wprost do śliskich fałdek. Zatrzymałem się i usłyszałem, że zaklęła. Wczepiła palce w moje mokre włosy i objęła nogami moje żebra. – Chcę się tobą zająć tak, jak ty zajęłaś się mną. – Pocałowałem ją jeszcze raz, trochę niżej, i usłyszałem, jak dyszy i przeklina jednocześnie. Jej uda stężały po obu stronach mojej głowy.

Przeciągnąłem po jej łechtaczce sztyftem, który miałem na środku języka, i poczułem, jak jej całe ciało drży spazmatycznie od tej delikatnej pieszczoty. Roześmiałem się, a ona pociągnęła mnie za włosy. – Boże, Jet, zrujnujesz moje przekonania na temat tego, jak powinien wyglądać seks. – I dobrze. Od tej pory nie musiała już wiedzieć, jak wygląda seks z nikim oprócz mnie, i chciałem, żeby ze mną było lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, z kimkolwiek. Znów użyłem języka, tym razem głębiej i mocniej: kręciłem nim, ssałem ją, aż wyprężyła się pode mną i jej skóra zaczęła drżeć wszędzie, gdzie dotykały się nasze ciała. Jej paznokcie wbiły się w skórę na mojej głowie. Kiedy przeciągnąłem posiniaczonymi, popękanymi kostkami palców po jej piersi, znów wyszeptała moje imię i zaczęła odlatywać pod moimi dłońmi i ustami. Ayden dochodziła tak samo, jak robiła wszystko inne: słodko i gładko. Mógłbym ją tak pożerać przez całe dnie do końca życia, ale była niecierpliwa. Najwyraźniej na tę noc miałem już z głowy rewanż za jej „troskę”, bo wykręciła się spode mnie i pchnęła mnie na plecy. Pozwoliłem jej na to. Założyłem ręce za głowę i patrzyłem spod ciężkich powiek, jak przechyla się nade mną, by wyjąć kondom z nocnej szafki. Zawsze była bardzo ostrożna, kiedy zakładała na mnie gumkę. Metal w moim sprzęcie chyba wciąż trochę ją onieśmielał. Wiedziałam, że go lubi, że uwielbia doznania, które wywoływał, ale zawsze była szczególnie delikatna, kiedy go dotykała, jakby wciąż nie była do końca pewna, jak się z nim obchodzić. Nie potrafię opisać, jak bardzo chciałem, żeby obwiodła kolczyk tym swoim gorącym językiem, żeby go posmakowała, poczuła metal w ustach. Ale nie mogłem narzekać; nie była szczególnie wstydliwa i uwielbiałem to, co robiła z resztą mojego ciała. Lubiłem, kiedy traciła panowanie nad sobą i wbijała mi paznokcie w plecy, kiedy zapominała się i spuszczała ze smyczy namiętność i głód, które kipiały między nami – używała wtedy zębów odrobinę za mocno albo ciągnęła mnie za włosy trochę bardziej brutalnie, niż zamierzała. Przełożyła długą nogę nad moją talią i uniosła się nade mną. Nie widziałem nic prócz świetlistych, bursztynowych oczu, wpatrzonych we mnie. Wbiła zęby w dolną wargę, kiedy chwyciłem jej dłoń i mocno zacisnąłem ją na czubku kutasa. Jej brwi podjechały do góry i zobaczyłem niepokój na jej zaróżowionej twarzy. Kolczyk zaczął cudownie pulsować. Uśmiechnąłem się do niej drwiąco. – Na koń, kowbojko. Zaczerwieniła się jeszcze mocniej i opadła na mnie. Oboje jęknęliśmy. Pasowaliśmy do siebie. Tak po prostu – byliśmy dopasowani. Pochyliła się, żeby mnie pocałować i dotknięcie jej sterczących sutków do moich sprawiło, że oboje syknęliśmy z rozkoszy. Przycisnęła czoło do mojego i znalazła rytm, który kazał mi wbić palce w jej biodra i zakląć szeptem. Za każdym razem, kiedy się unosiła, jej nabrzmiałe wnętrze zasysało mnie, aż myślałem, że eksploduję. Oboje byliśmy częściowo zaspokojeni przez wcześniejsze wygłupy i teraz to powolne narastanie przyjemności, ta mozolna wspinaczka do orgazmu pozwoliła nam obserwować się nawzajem. To było o wiele bardziej intymne, o wiele bardziej zaangażowane niż jakikolwiek akt seksualny, w jakim brałem udział wcześniej. Widziałem, jak mój kutas ją wypełnia, czułem, jak jej wewnętrzne mięśnie drżą i zaciskają się na mnie, ale to jej oczy – te oczy, z których chciałem pić wciąż od nowa – to one popchnęły mnie na szczyt. Nareszcie ją widziałem, widziałem, że ma mi coś do zaoferowania, więc pociągnąłem ją ze sobą do orgazmu, od którego oboje oblaliśmy się potem, a kiedy już było po wszystkim, z trudem walczyliśmy o powietrze i powrót do przytomności. Padła na mnie, położyła dłonie na moim sercu i oparła o nie podbródek. Wsunąłem dłoń w jej włosy i zacząłem przeczesywać palcami ciemne pasma. – Stłukłem dzisiaj mojego starego na kwaśne jabłko. Jej spojrzenie padło na moją twarz i pozostało tam. – Dlaczego? Nie byłem w stanie patrzeć jej w oczy, więc popatrzyłem w sufit i pozwoliłem, by wydarzenia całego życia wsączyły się w ten rozkoszny, postseksualny kokon, który utkała wokół mnie.

– Bo jest gnojem. Gnojem jako ojciec, jako mąż, jako mężczyzna i jako istota ludzka w szerokim pojęciu. Wbił sobie do głowy, że zapłodnienie mojej matki jakimś cudem zepsuło tę wspaniałą imprezę, jaką było jego życie, zanim myśmy się pojawili, i przez całe lata obwiniał o to i ją, i mnie. Chce pić i szaleć, zachowywać się jak osiemnastolatek, i przez cały czas robi wszystko, żeby ona czuła się bezwartościowa i okropna. Odszedłem z domu, żeby się od tego uwolnić, i zawsze starałem się go jakoś trzymać w ryzach, ale dzisiaj schlał się i pobił ją. Do cholery, kiedy to zobaczyłem, odwaliło mi. On uderzył mnie pierwszy, ale potem zobaczyłem ją z podbitym okiem i mogłem myśleć tylko o tym, że chcę go zabić. Jestem pewien, że złamałem mu nos. Musieli go zawieźć do szpitala. Przez sekundę myślałem, że go zatłukłem, dopiero gliniarze mi powiedzieli, że nie miałem aż takiego szczęścia. Ale najgorsze było to… Nic nie mówiła, patrzyła tylko, jak opowiadam i słuchała mojego serca bijącego pod jej dłońmi. – Najgorsze było to, że ona wsiadła do karetki i pojechała z nim do szpitala, kiedy mnie wieźli do aresztu. Stanęła po jego stronie i powiedziała gliniarzowi, że to ja zacząłem, zwaliła winę na mnie. Ja po prostu tego dłużej nie zniosę i czuję się przez to jak gówno. Uniosła dłoń i czubkiem paznokcia obrysowała kontur moich ust, wygiętych w gorzkim grymasie. – Poświęcenie własnego życia dla rodziny musi się gdzieś kończyć, Jet. Nie możesz być wiecznie wściekły i zraniony przez to, że ona nie pozwala sobie pomóc. W pewnej chwili będziesz musiał uznać, że sama dokonała wyboru, i jest jasne, że nie wybrała ciebie. Patrząc na całokształt, właśnie to bolało najbardziej. – Za dwa dni mam rozprawę w sądzie. Oskarżył mnie o napaść. – On uderzył cię pierwszy. Mów, że to była samoobrona. Zrobiłbym tak, ale prawda była taka, że gdyby policja nie zjawiła się w odpowiedniej chwili, teraz odpowiadałbym za zabójstwo. Westchnąłem, kiedy wyjęła moje palce ze swoich włosów i delikatnie ucałowała każdą poranioną kostkę. Nie poczułem się uleczony, nigdy nie znałem tego uczucia, ale wiedziałem, że właśnie to próbuje dla mnie zrobić. Udało jej się odrobinę przygasić ten wściekły płomień, który zawsze był we mnie tuż pod powierzchnią. – Nie wybieramy rodziny ani miejsca pochodzenia, Jet. Możemy wybrać tylko to, kim się staniemy wbrew nim i przez nich. Położyłem dłoń na jej policzku i pogłaskałem kciukiem wyraźnie zarysowaną kość policzkową. Zawsze wydawała mi się elegancka i wyrafinowana, jakby była jakimś drogim przedmiotem, którym można się cieszyć i który docenia się jak nagrodę za bardzo dobre sprawowanie. Nigdy nie rozumiałem, kiedy rzucała aluzje, wskazujące, że to może być tylko starannie zaprojektowana fasada. – Dlaczego nigdy nie opowiadasz, skąd jesteś, o swojej rodzinie? I to nie tylko mnie. Cora mówi, że prawie nie wspominasz o swoim życiu sprzed studiów. Było takie złe? Zobaczyłem, że mur odbudowuje się na nowo, brama się zamyka, choć wciąż byliśmy nadzy i połączeni intymnymi częściami ciała. Jej usta stwardniały, wszystkie ciepłe błyski, które widziałem w jej oczach, zniknęły. Pomyślałem, że spróbuje się odsunąć, więc chwyciłem ją za kark pod włosami i przytrzymałem. Spojrzała na mnie groźnie, ale nie próbowała uciec. Opuściła ręce i pozwoliła opaść głowie; teraz jej policzek był przyciśnięty do wyszczerzonej twarzy anioła śmierci wytatuowanego na mojej piersi. Położyła dłonie na moich żebrach i odpowiedziała, patrząc w ścianę: – Życie nie było takie złe. Ja byłam. – Co to znaczy, Ayd? – Delikatnie przeciągnąłem dłonią w górę i w dół po jej plecach. Gdziekolwiek dotykałem tej dziewczyny, najintensywniej odczuwał to mój kutas. Kiedy wypuściła powietrze, dostałem gęsiej skórki od łaskoczącego oddechu. – To znaczy, że jeszcze niedawno nie byłam zbyt dobrym człowiekiem. Było zbyt wielu chłopaków z absolutnie niewłaściwych powodów. Były narkotyki i brak poszanowania prawa, a ludzi oceniałam według tego, co mogli dla mnie zrobić. Wykorzystywałam wszelkie środki, żeby uzyskać to, czego chciałam, i nie obchodziło mnie, kto na tym cierpiał i co kto o mnie myślał.

Byłam nikim, a jedyny powód był taki, że ludzie dookoła tego oczekiwali. Nikt nie uważał mnie za inteligentną. Nikt nie wierzył, że ogarnę się na tyle, by się stamtąd wyrwać, i gdyby pewien nauczyciel nie zainteresował się mną i nie zmusił do wzięcia się w garść, zanim będzie za późno, pewnie oni wszyscy mieliby rację. Opisywała jakąś obcą osobę. Kogoś tak innego niż ta pozbierana dziewczyna przytulona do mnie, że nie potrafiłem nawet wyobrazić jej sobie w tym samym pomieszczeniu, a co dopiero w tym samym ciele. – Nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć. Nie znam tej dziewczyny. Jej kciuk prześlizgiwał się po moich żebrach i pieścił naciągniętą skórę między nimi. To było kojące – ona cała była kojąca i pragnąłem, by była balsamem, który raz na zawsze zgasi ten ogień we mnie. Ton jej głosu i to, że wciąż nie mogła spojrzeć mi w oczy, mówiły mi, że słowa „na zawsze” i „Jet” nie stoją w jej głowie obok siebie, niezależnie od tego, jak dobrze nam ze sobą w łóżku i jak ogromny wpływ mamy na siebie nawzajem. – Nie, ale ona zna ciebie. Wie, że przez ciebie czuję się dzika, że się nie kontroluję i że nie chcę, by to się skończyło. Wie, że znów mam ochotę zrobić wszystko, byle cię mieć, bez oglądania się na konsekwencje i przeszkody. Bo działasz na mnie jak nikt do tej pory i jesteś bardziej uzależniający niż wszelkie nielegalne substancje, w których babrałam się w przeszłości. A przede wszystkim wie, że kiedy jestem z tobą, myślę tylko o nas dwojgu i o tym, by jak najszybciej znaleźć miejsce, gdzie będziemy mogli zrzucić ciuchy, i o tym, jak długo będę musiała czekać, by móc wtulić się w twoje ramiona i posłuchać, jak dla mnie śpiewasz. Nie myślę o przyszłości, o szkole ani o innych ważnych rzeczach, nad którymi muszę pracować, żeby stworzyć własne życie. Mógłbyś mną zawładnąć, Jet, a nie chcę, żeby to się kiedykolwiek stało. Chwyciłem ją za tyłeczek i pociągnąłem za udo, aż legła płasko na mnie. Powinienem wstać i zająć się swoimi sprawami, ale nie chciałem się ruszać. Ramieniem z zegarami Dalego objąłem jej barki i znów dopadła mnie myśl, że każda minuta spędzona z tą dziewczyną będzie musiała mi wystarczyć na całe życie, kiedy jej już nie będzie. – A jeśli to nie ma znaczenia? Gdybym lubił ją tak samo, jak lubię tę wersję ciebie? Nie chcę tobą zawładnąć, Ayden, chcę tylko być z tobą. Westchnęła i pocałowała mnie w obojczyk. – Nawet ja nie potrafiłabym jej lubić, Jet, i ty też raczej nic byś na to nie poradził. Chciałem jej powiedzieć, że to wszystko jest nieistotne. Chciałem jej powiedzieć, jak ważna jest dla mnie. Że nikt oprócz wujka Phila i chłopaków nigdy się o mnie nie troszczył i że nie wiem, co zrobić z faktem, że ona się o mnie martwi. Już samo to było na tyle potężne, że czułem, iż mógłbym się w niej zakochać. Nie miałem ochoty już nigdy wypuszczać jej z objęć. Chciałem jej powiedzieć, że teraz nie widzę już w swoim życiu i łóżku miejsca dla nikogo innego, tylko dla niej, i że dopiero kiedy ona się pojawiła, te wszystkie piosenki miłosne, które pisałem i śpiewałem, stały się dla mnie zrozumiałe. Ale nie powiedziałem, bo zdawałem sobie sprawę, że nie jest gotowa, by to usłyszeć; nie wiedziałem nawet, co dla mnie samego oznaczają te uczucia. Tak jak w chwilach, kiedy topił mnie żar, zamierzałem trzymać się jej tak długo, jak się da, dopóki ogień nie stanie się zbyt gorący i nie spali mnie żywcem, a jej pozostanie tylko patrzenie na zgliszcza.

AYDEN: W czwartek był babski wieczór – była to tradycja jeszcze z czasów, kiedy Shaw, Cora i ja mieszkałyśmy razem. W niektóre czwartki po prostu siadałyśmy we trzy z butelką wina i oglądałyśmy ckliwe filmy, czasami robiłyśmy się na bóstwa i szłyśmy do klubu, a czasami, jak dziś, wszystkie chciałyśmy po prostu zapomnieć o tym, co atakowało nas przez cały tydzień. Wyszłyśmy na miasto z jednym zamiarem: sponiewierać się. Już dawno dostałam nauczkę i nie planowałam sobie porannych zajęć na uczelni w piątki, bo takie wieczory jak ten prowadziły do koszmarnych poranków; nie byłam głupia. Shaw wybrała podły bar przy Trzynastej ulicy, dość blisko jej mieszkania na Hill. Cora i ja pojechałyśmy taksówką, bo wiedziałyśmy, że nie będziemy się ładnie bawić i żadna z nas z pewnością nie będzie w stanie prowadzić, kiedy impreza się skończy. Zaczęłyśmy od dzbanka piwa – to była wina chłopaków. Były czasy, kiedy zaczęłybyśmy od wina albo margarity, ale po takim czasie spędzonym z facetami byłyśmy już chyba skazane na rozgrzewkę w postaci dzbanka zimnego, jasnego coorsa. Z jednego dzbanka zrobiły się dwa, a kiedy na stole wylądował trzeci, Shaw była już gotowa poprawiać piwo shotami. Ja byłam fanką tequili, Shaw lubiła whiskey, a Cora trzymała się jägera. Nie trzeba było wiele czasu, żeby rozmowa zboczyła na idiotyczne tematy i by nasz śmiech stał się głośny i odrażający. Dwukolorowe oczy Cory były ogromne, a Shaw zakrywała usta dłonią, by powstrzymać śmiech. Ja tylko gapiłam się na Corę, która w typowy dla siebie sposób wyjaśniała nam, że nie rozumie, jakim cudem my trzy możemy się przyjaźnić, skoro miała przyjemność osobiście i z bliska zapoznać się ze sprzętami naszych chłopaków. Uniosłam brew. – Wszystkich? Oblizała wargi i przechyliła głowę na bok. – Co masz na myśli? – Czy widziałaś ich wszystkich? Shaw, dławiąc się ze śmiechu, pchnęła mnie w ramię. – Nie pytaj jej o to. – Dlaczego nie? – Przecież musi mieć jakąś etykę zawodową. Przewróciłam oczami. – Ona tylko kolczykuje, nie jest lekarzem, a ja jestem ciekawa. Cora wyszczerzyła się szelmowsko i choć bardzo mnie cieszyło, że to ona wstawiała ten Jetowi, a nie jakaś obca szmata, wciąż dziwnie mi było wyobrazić sobie, że majstrowała przy tych jego częściach ciała. Zamówiła nam następną kolejkę i kiwnęła, żebyśmy pochyliły się bliżej. Shaw może i protestowała dla zasady, ale znałam ten błysk w jej oku i wiedziałam, że jest tak samo ciekawa jak ja. – Wszystkich. No dobra, wszystkich z wyjątkiem starszego brata. Spotkałam go tylko raz i od razu widziałam, że jest za bardzo spięty i zupełnie go nie kręcą takie rzeczy. Rule ma najwięcej żelastwa, Rowdy jest drugi z kolei, a Jet i Nash mają po tyle samo. I powiem wam, że to nie jest łatwe, pakować igłę w intymne miejsca facetów, których uważa się za przyjaciół. Rowdy o mało nie zemdlał, a Nash się na mnie zamachnął. Musiałam się powachlować serwetką. Jeszcze niedawno roześmiałabym się na samą myśl, że będę z kimś, kto jest cały wytatuowany i ma biżuterię w intymnych miejscach. Teraz już wiedziałam, jakie to kręcące, wiedziałam, że nikt inny nie potrafiłby zrobić tego, co potrafił Jet. Nie było już powrotu do nudy i zwyczajności i po rozmarzonych oczach Shaw poznałam, że w jej przypadku jest tak samo. Wlałam w siebie tequilę Patrón i uniosłam maleńki kieliszek na cześć Cory.

– W imieniu żeńskiej populacji Denver wznoszę za ciebie toast i wyrażam dozgonną wdzięczność. Świetna robota, Coro. Roześmiały się obie; Shaw przytaknęła mi skinieniem głowy. – No, dzięki. – Nie ma za co, drogie panie. Przecież musiałam jakoś pomóc tym idiotom. W życiu nie znaleźliby sobie fajnych dziewczyn, gdyby chcieli polegać wyłącznie na osobowości. Są okropni. Shaw parsknęła, bo nie było żadną tajemnicą, że Rule potrafił być prawdziwym dupkiem, jeśli się postarał, ale ja pokręciłam przecząco głową. – Jet tego nie potrzebuje. Osobowość ma w porządku. Jest cudowny. Słysząc to stwierdzenie, obie odwróciły głowy w moją stronę i gdybym była trzeźwa, nigdy nie otworzyłabym przed nimi tych drzwi. Shaw patrzyła na mnie błyszczącymi oczami. – Więc jak to z wami jest? Sama chciałabym wiedzieć. – Nijak. Jesteśmy przyjaciółmi, lubimy ze sobą przebywać i lubię go, bardzo lubię. Po prostu jesteśmy razem, nic więcej. Tyle że to było kłamstwo w żywe oczy. To było o wiele więcej. Od czasu wycieczki do aresztu Jet był bardziej posępny i zamknięty w sobie. Wiedziałam, że próbuje się jakoś pogodzić z wyborem matki i po części to była przyczyna, ale działo się jeszcze coś, co sprawiało, że zachowywał się tajemniczo i podejrzanie. Za każdym razem kiedy wchodziłam do pokoju i zastawałam go przy telefonie, rozłączał się. Spędzał mnóstwo czasu w studiu i miałam wrażenie, że praca dla zespołu zajmuje mu o wiele więcej czasu niż kiedykolwiek, od kiedy go poznałam. Z tego, co udało mi się wywnioskować, planował znów jechać w trasę koncertową i tylko nie miałam pojęcia, dlaczego po prostu mi o tym nie powiedział. Nie chodziło o to, że mogłabym w jakikolwiek sposób na to wpłynąć, ale miło byłoby wiedzieć, na jak długo zamierza wyjechać. Bo choć przyznawałam to bardzo niechętnie, na myśl, że miałabym sypiać sama, kiedy jego nie będzie, zaczynało mnie mdlić. Nie wspomniał też ani słowem o swojej rozprawie. Wynajął adwokata, któremu udało się przesunąć termin o dwa tygodnie. Wiedziałam, że martwi się, w jaki sposób decyzje sędziego wpłyną na jego swobodę zarządzania czasem, ale nie wyglądał na szczególnie przejętego samym wyrokiem. Zakładał chyba, że tylko dostanie po łapach i każą mu wykonywać jakieś prace społeczne, ale w pewnej chwili dotarło do mnie, że nigdy o tym nie mówił i ani razu nie wspomniał o roli swoich rodziców w tym scenariuszu. Było dla mnie jasne, że boryka się z poważnym problemem i chciałam go wspierać, ale on raczej nie zamierzał mi na to pozwolić. – Powiedział ci, dlaczego go aresztowali? Przytaknęłam. Wiedziałam, że Rule znał prawdziwy powód, ale Jet większości ludzi mówił po prostu, że wdał się w bójkę, więc nie czułam się upoważniona do wtajemniczania Shaw w jego rodzinne sprawy. – Powiedział. To nie była jego wina. Pokręciła głową, aż jej niemal białe włosy zamiotły po ramionach, ściągając uwagę facetów przy barze. Zerkali na nas ciekawie przez cały wieczór. Zwykle nie byłam od tego, żeby odpowiednio wycelowanym uśmiechem zarobić darmową kolejkę czy dwie, ale teraz, kiedy w moim życiu był pewien rockman, wydawało mi się to nie w porządku. – To nigdy nie jest ich wina, uwierz mi. Słyszałam to z ust Rule’a setki razy. Cora przewróciła swoimi wyrazistymi oczami i odchyliła się na krześle. – To dlatego, że od tych chłopaków bucha seks, grzech i świetna zabawa i nikt nie ma im za złe, że tak naprawdę przez większość czasu są bandą palantów. – Tym razem palantem naprawdę nie był Jet. Padł ofiarą okoliczności. Odwróciła się, by na mnie spojrzeć, i musiałam się mocno postarać, żeby nie zacząć się wiercić z zażenowania. – Słyszałam, jak ci śpiewał tamtej nocy. Poczułam, że żar oblewa mi twarz. Bardzo chciałam zmienić temat, ale wiedziałam, że to raczej niewykonalne. Spróbowałam nonszalancko wzruszyć ramionami.

– Ma piękny głos. – Owszem, ma, ale nigdy nie używał go w taki sposób, dopóki nie zaczęłaś sypiać w jego pokoju. Położyłam dłoń na szyi. Z rozmysłem nie spojrzałam jej w oczy. – No cóż, któregoś dnia sama natkniesz się na faceta, który zwali cię z nóg, i wtedy będzie nasza kolej na zasypywanie cię wkurzającymi oczywizmami. Shaw uniosła brwi i kiwnęła głową. – Rany, nie mogę się doczekać. Cora zatrzepotała przed twarzą drobną dłonią. – Mnie nie będziecie musiały niczego wytykać, bo ja czekam na ideał. Shaw i ja wymieniłyśmy spojrzenia, po czym zagapiłyśmy się na nią. W końcu Shaw wykrztusiła: – Chyba żartujesz. Cora pokręciła głową. – Ani trochę. – Nie ma czegoś takiego jak ideał, Coro. Popatrz na Adama. Przystojny, słodki do bólu, ma przed sobą wspaniałą przyszłość, nie wspominając już o tym, że mieliśmy ze sobą mnóstwo wspólnego i naprawdę lubiłam jego towarzystwo. I to wszystko nie miało znaczenia, bo w ogóle na mnie nie działał. A Jet? Wystarczy że na mnie spojrzy, trochę poszczerzy zęby i jestem gotowa wskoczyć na niego i wybuchnąć od zderzenia. Shaw przytaknęła energicznie. – Moja wersja ideału próbowała mnie zatłuc i zgwałcić. Ideał nie istnieje, dziewczyno. Tylko się rozczarujesz. Cora machnęła na nas ręką i sięgnęła po piwo. – Jimmy złamał mi serce, rozbił je na tysiąc kawałeczków. Nie miałam pojęcia, że coś może boleć aż tak bardzo, dopóki nie przyłapałam go z tą dziewczyną. Nie mam zamiaru już nigdy przez to przechodzić. Więc czekam na faceta idealnego: żadnych problemów ze sobą, żadnych dramatów, żadnego muru emocjonalnego i niestałości. Na świecie musi przecież być ktoś, kto pasuje do tego opisu. Wycelowała we mnie palec. – AAdam nosił pulowery bez rękawów, więc ewidentnie nie był dla ciebie. – Ten sam palec wycelowała w Shaw. – A ty kochasz Rule’a od zawsze, więc jeśli nawet ktokolwiek inny myślał, że ten popapraniec był idealny, to ty sama zawsze wiedziałaś w głębi duszy, że tylko Rule jest dla ciebie. To na chwilę zamknęło usta nam obu. W końcu westchnęłam i powiedziałam: – Coro, chociaż przez większość czasu jesteś wkurzająca, kochamy cię i moim zdaniem w tym przypadku ustawiasz poprzeczkę za wysoko. Wymamrotała coś, czego nie dosłyszałam, i spróbowała nadać tej rozmowie lżejszy ton. – Co tam, przecież i tak większość facetów nie przejdzie przez sito Strasznej Trójcy. Oni są sto razy gorsi niż tatusiek z dubeltówką. Wszystkie roześmiałyśmy się hałaśliwie, Shaw zaczęła nawet ocierać załzawione oczy. – Ooj. Wielcy, źli tatuażyści kochają swojego małego skrzata. Cora zrobiła ponurą minę i rzuciła w nią serwetką; Shaw w rewanżu pstryknęła w nią papierkiem ze słomki. Jako że zaczynałyśmy wykazywać przedszkolne zachowania, uznałam, że pora się wybrać do toalety. Wybrałyśmy zwykłą spelunkę, więc miałam na sobie kowbojki, dżinsową spódnicę i czarną, obcisłą koszulkę z logo Jacka Danielsa. Kreacja była ładna, ale stonowana i cieszyłam się, że nie będę musiała nawigować między stolikami i krzesłami na obcasach, szczególnie że nie trzymałam się już zbyt pewnie na nogach. Łazienka była obrzydliwa, więc załatwiłam swoje sprawy tak szybko, jak się dało, i wyszorowałam ręce jak chirurg przed operacją. Nałożyłam błyszczyk i właśnie starałam się ocenić stopień upojenia, dotykając nosa czubkiem palca, kiedy ktoś zaczął szarpać za drzwi małego pomieszczenia. Odskoczyłam od lustra i krzyknęłam, że zaraz wychodzę, ale to nie przyhamowało

tego kogoś, kto próbował się dostać do środka. Gdybym była trzeźwa, pewnie wystraszyłabym się o wiele bardziej. A tak, kiedy byle jaka gałka poddała się wreszcie i do łazienki wepchnęła się jakaś postać, zdołałam z siebie wykrzesać tylko trochę zaskoczenia. Z całą pewnością nie spodziewałam się, że dziwny typ myszkujący ukradkiem po mojej okolicy, facet, który próbował napaść na Corę, pojawi się w tej wstrętnej toalecie i natychmiast mnie zaatakuje. Chwycił mnie za ramiona i pchnął na umywalkę. Teraz, kiedy dzieliło nas raptem kilkanaście centymetrów, nie miałam już problemów z rozpoznaniem go. – Silas. Powiedziałam to takim tonem, jakim ludzie wymawiają słowo „nowotwór”, bo tak naprawdę tym właśnie był. Silas Anderson był zlepkiem wszystkiego najgorszego i jeśli to właśnie przed nim uciekał mój brat, to ewidentnie nie powiedział mi wszystkiego. Nie rozpoznałam go wcześniej, bo życie najwyraźniej go nie oszczędzało, od kiedy wyjechałam z Woodward. Był rok starszy od Asy, ale wyglądał na pięćdziesiątkę. Skórę miał obrzydliwą i napiętą, oczy dzikie, zapadnięte, a jego niegdyś całkiem przyzwoite włosy wisiały w tłustych strąkach wokół paskudnej twarzy. Trudno było uwierzyć, że swego czasu ten gość był uważany za ciacho. Trudno też było uwierzyć, że swego czasu nie uważałam sypiania z nim za szczególnie ciężki obowiązek, jeśli tylko dzięki temu mogłam od niego uwolnić mojego brata. Teraz na tę myśl zrobiło mi się niedobrze i zakręciło mi się w głowie. – Gdzie jest notes, Ayd? Wiem, że Asa jest tutaj. Wiedziałem, że ta pipa nie oprze się pokusie i poprosi cię, żebyś wyciągnęła go z gówna, jak zawsze. Potrzebuję odzyskać ten notes, i to już. Próbowałam mu się wyrwać, ale było za mało miejsca, a jego napędzała desperacja i panika. – Nie wiem, o czym mówisz. – Zęby mi zadzwoniły, kiedy zaczął mną potrząsać. – Nie wiem, co ci powiedział ten idiota, twój brat, ale to, w co wdepnął, to gruba sprawa. Jeśli nie odda notesu, ci ludzie nie tylko go zabiją. Wyżyją się na waszej mamuśce, a potem przyjdą po ciebie. Położyłam dłoń na jego piersi i pchnęłam go do tyłu na tyle mocno, że udało mi się przemknąć do drzwi. – O czym ty mówisz? Asa powiedział mi, że wisi komuś dwadzieścia kawałków za coś, co zabrał. Silas wybuchnął śmiechem, od którego ciarki przebiegły mi po skórze. – Coś ty. Ten debil zwędził mały czarny notes jednemu z miejscowych motocyklistów. Jest w nim wykaz długów, kasy pożyczonej prawie każdemu na całym pieprzonym Południu. Nie wiem, co zamierzał z tym zrobić, ale teraz wszyscy siedzą mu na karku i będą próbowali to odzyskać. Ayd, dobrze wiesz, że on sprzedałby cię szybciej niż utuczoną świnię, byle się wydobyć z guana. Po prostu powiedz mi, gdzie on jest. – To ty próbowałeś się włamać do mojego domu? Rozejrzał się po łazience dzikimi, wytrzeszczonymi oczami. – Ta mała sucz o mało nie potraktowała mnie taserem po jajach. – Masz szczęście, że cię nie zastrzeliła. Jest z Brooklynu i zwykle się nie kryguje. – Przestań unikać tematu. Wiem, że on tutaj jest. Śledziłem cię od wielu dni i czekałem, aż cię poprosi, żebyś wszystko pozamiatała. Jak zawsze. Starałam się nie skulić z obrzydzenia, kiedy jego wzrok przepełznął po mnie od stóp do głów. – Już tego dla niego nie robię. Nic z tych rzeczy. To jest jego szit i sam musi posprzątać. – Chciałam, żeby wszystko było jasne. – Nie wiem, gdzie on jest, i nic nie wiem o notesie. Silas zaklął; podskoczyłam, kiedy jego mięsista pięść wbiła się w brudne lustro nad umywalką, zmieniając je w kaskadę odłamków. – To nie jest zabawa, Ayd. To jest banda wkurzonych motocyklistów, którzy handlują bronią i narkotykami i nie będą mieli problemu z posłaniem do piachu całej twojej rodziny, jeśli będzie im to pasowało. Asa wyruchał nie tego, kogo trzeba, a ja tylko próbuję zminimalizować szkody. – Śledząc mnie? Strasząc moją współlokatorkę i próbując się włamać do mojego domu? To

nie jest Woodward. Tutaj takie numery nie przejdą. Otworzyłam drzwi i posłałam mu złe spojrzenie przez ramię. – Porozmawiam z Asą. Jeśli uda mi się go namówić, żeby oddał ten notes, to ty się lepiej postaraj, żeby nic się nie stało mojej matce. Ale są spore szanse, że już zrobił z tym coś głupiego i nakłamał, że potrzebuje tych dwudziestu kawałków, żeby móc zniknąć. To jest Asa, wiesz, do czego jest zdolny. Lepkie gały Silasa znów przejechały po mnie od czubka głowy po zdarte czubki butów. – Ty też wiesz, Ayd, i jeśli choć przez sekundę pomyślałaś, że on nie sprzeda twojego ślicznego tyłka któremuś z tych gangsterów, jeśli dzięki temu uratuje własną skórę, to jesteś w grubym błędzie i niczego się nie nauczyłaś na tej twojej eleganckiej uczelni. Wyszłam z łazienki cała roztrzęsiona. Tak bardzo się starałam, żeby przeszłość nie zakłóciła mojego nowego życia, tak bardzo się starałam zapomnieć o tym, co robiłam i jak żyłam, ale wyglądało na to, że los uparł się wpychać mi to z powrotem do gardła. W tej chwili mogłam absolutnie szczerze powiedzieć, że nienawidzę mojego brata, nienawidzę wszystkiego, co sobą reprezentuje, a mimo to musiałam wymyślić jakiś sposób na utrzymanie go przy życiu. Byłam zła na siebie, że nie potrafię tak po prostu pozwolić mu się powiesić na stryczku ukręconym z jego własnej głupoty i pazerności. Kiedy wróciłam do stolika, nie zdziwiłam się, widząc, że mamy gości. Shaw siedziała na kolanach Rule’a, który dopijał jej piwo, a Jet rozsiadł się na krześle, które przed chwilą zwolniłam. Wszyscy śmiali się z czegoś, co powiedziała Cora. Ścisnęło mi się serce. To była rodzina, jakiej zawsze pragnęłam. To byli ludzie, na których mogłam liczyć, którzy kochali mnie w złych i dobrych chwilach i nie żądali niczego w zamian, a ja ich oszukiwałam, udając przed nimi kogoś bardziej wartościowego, niż byłam w rzeczywistości. Oczy Jeta odnalazły moje, więc spróbowałam się zmusić do uśmiechu. W tych ciemnych głębinach było tyle pytań. I tak strasznie chciałam móc odpowiedzieć choćby na jedno z nich. Stanęłam obok niego i uśmiechnęłam się naprawdę, kiedy jego ramię otoczyło moje biodra. – Co się dzieje? – Siedzieliśmy u Rule’a, kiedy Shaw przysłała SOS. Pomyślałem, że skoro jestem w pobliżu, mogę was zgarnąć, wariatki, i odstawić do domu, żebyście nie musiały czekać na taksówkę. To było słodkie; on był słodki i niemożliwie seksowny. Rany, ależ był seksowny. Jego czarne włosy jak zwykle sterczały na wszystkie strony i miał na sobie obcisłą, czarną koszulkę z długim rękawem, z nadrukiem pentagramu i krowiej czaszki. Z pewnością było to logo jakiegoś zespołu, o którym w życiu nie słyszałam, ale na nim to wyglądało dobrze, niemal tak dobrze jak te opięte dżinsy, które lubił nosić z nogawkami wetkniętymi w cholewy rozsznurowanych glanów. Podobało mi się w nim wszystko, od srebrnych obrączek na każdym palcu po diabelskie rogi na górnych brzegach uszu. Wyglądał jak gwiazda rocka i wiedziałam z pierwszej ręki, że ten urok jest w nim nie tylko na scenie. Oblizałam wargi i poczułam, jak jego palce jeszcze mocniej wciskają się w miękką skórę mojego uda. – To bardzo miło z waszej strony. Nie chciałam myśleć o Asie, o Silasie ani o matce. Chciałam tylko zostać z nim sam na sam i zapomnieć o wszystkim, zasnąć z nim, śpiewającym mi do ucha, i udawać, że wszystko będzie dobrze. Rule roześmiał się i uniósł czarną brew. Przez kolczyki wyglądał groźnie i złowieszczo i doskonale rozumiałam, dlaczego Shaw tak długo do niego wzdychała. – Nie musisz nam dziękować. To bardzo korzystne dla nas, że wszystkie jesteście zaprawione i gotowe zabrać się do dzieła. Mówiłem Jetowi po drodze, że te wasze babskie wieczory to moje ulubione wieczory w tygodniu. Shaw zawsze wraca cała chętna do zabawy. Shaw sapnęła z oburzeniem i pacnęła go w przedramię. Chłopcy zarechotali, a i ja nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy poczerwieniała jak burak pod ciekawskimi spojrzeniami. Zabawa z Jetem, po pijanemu czy na trzeźwo, zapowiadała się o wiele ciekawiej niż siedzenie w barze, więc spróbowałam uchwycić jego wzrok i przekazać mu bez słów, że jestem gotowa się

zbierać, kiedy tylko on będzie gotów. Cora zamówiła jeszcze jedną kolejkę i kiedy wypiłyśmy, była już najwyższa pora iść. Wisiała na mnie i Jecie i musiał poskładać jej drobne ciało, żeby upchnąć ją na tylne siedzenie challengera. Spojrzał na nas chłodno i zapowiedział, że jeśli zarzygamy jego kochanie, to będziemy sprzątać, pijane czy nie. Cora uznała to za przezabawne i śmiała się, i śmiała, aż zaczęła z trudem chwytać powietrze. Jet zagwizdał cicho i trąbnął klaksonem, kiedy mijaliśmy potężnego pickupa Rule’a. Zobaczyłam, że Rule pokazał mu środkowy palec, ale zupełne nie przeszkodziło mu to w tym, co robił z Shaw. Leżała przyciśnięta do drzwiczek kierowcy z rękami na jego szyi i nogami oplatającymi go w pasie. Postarałam się nie skrzywić, kiedy z głośników huknęła muzyka. Była głośna i brzmiała brutalnie, i nie podobało mi się, że Jet utożsamia się z czymś takim. Przyciszył, wzruszając ramionami. – Wolves in the Throne Room. – Co to za nazwa dla zespołu? Spojrzał na mnie kątem oka. – Zajefajna. Prychnęłam i usadowiłam się w fotelu. Wiedziałam, że nigdy nie będziemy zgodni w kwestii muzycznych preferencji, tak samo jak nigdy nie zdołałabym go namówić na taniec w szeregu. A gdyby on próbował mnie kiedykolwiek zmusić do moshowania, udusiłabym go. Całe szczęście, że mieliśmy tak wiele wspólnego na innych poziomach. Cora bełkotała coś z tyłu i zdołała się przekręcić – leżała teraz na brzuchu z twarzą wciśniętą w skórzane siedzenie. Drgnęłam, kiedy dłoń Jeta wylądowała na moim udzie, w miejscu, gdzie miniówka podjechała do góry. – Wyglądałaś na spiętą, kiedy wróciłaś do stolika. Wszystko w porządku? Ledwie się powstrzymałam, by nie powiedzieć mu o wszystkim – Asie, Silasie i całym tym ohydnym, koszmarnym bagnie, ale tylko położyłam dłoń na jego dłoni i przesunęłam ją wyżej na udzie. – Łazienka była brudna, a poza tym zaskoczył mnie twój widok. Przez ostatnie dni byłeś bardzo zajęty. Myślałam, że siedzisz jeszcze w studiu. Jego kciuk zaczął głaskać skórę i wspiął się jeszcze wyżej, aż musiałam przypomnieć sobie, że trzeba oddychać i że nie jesteśmy sami. – Tak, staram się sklecić parę rzeczy. Byłam pijana, ale nie na tyle, by się nie zorientować, że celowo odpowiedział wymijająco. – Sklecić parę rzeczy, żeby co? Westchnął i od głaskania przeszedł do ściskania. Zadrżałam lekko i przesunęłam się na fotelu, by dać mu jeszcze lepszy dostęp do miejsca, które błyskawicznie robiło się mokre i gotowe. – Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? Zamrugałam i spojrzałam na niego z irytacją spod zmrużonych powiek. – No cóż, zaczynałam się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek coś powiesz, czy po prostu pewnego dnia poprosisz o podwózkę na lotnisko. Jego kciuk dotarł do rąbka majtek i na sekundę zapomniałam, że próbuję się na niego rozzłościć, bo zobaczyłam gwiazdy. – Wyjeżdżam w trasę na parę miesięcy. Wciągnęłam powietrze przez zęby, kiedy poczułam, że odsuwa na bok koronkowy materiał. Chciałam spojrzeć na Corę i upewnić się, że ciągle jest nieprzytomna, ale bałam się ruszyć, bałam się, że zdradzę się z tym, co mi robił, świńtuch jeden. – Dlaczego to taka tajemnica? Przecież ciągle jeździcie w trasy? Znów westchnął i o mało nie walnęłam go pięścią, bo całkiem zabrał te swoje wścibskie palce. Oprzytomniałam, kiedy zobaczyłam, że stoimy pod domem. Odwracałam się właśnie, żeby pomóc Corze wysiąść z samochodu, kiedy dosłownie przewaliła się przez oparcia przednich siedzeń i przelazła przeze mnie, żeby dostać się do drzwi. – Muszę natychmiast siku! – Błyskawicznie wyskoczyła z auta; nikt by się nie domyślił, że

jeszcze przed sekundą była niemal w śpiączce. Roześmiałam się i zamierzałam ruszyć za nią do domu, ale Jet sięgnął przeze mnie i z powrotem zamknął drzwiczki. Zgasił silnik, więc odtwarzacz zamilkł, i zostaliśmy tylko we dwoje w cichym kokonie samochodu. – Wybieram się do Europy. Jedziemy z Artifice, więc to duża sprawa. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałem na tak długo ani tak daleko, bo zawsze się bałem, co będzie z mamą. A teraz mam zupełnie inne powody, żeby mieć wątpliwości co do tego wyjazdu. – Bo się martwisz, że on znowu może ją pobić? – Przestań, Ayd, dobrze wiesz, że nie o tym mówię. Jego ciemne oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze w otaczającej nas ciszy. – Każdego dnia czekam, aż powiesz mi, że było fajnie, ale masz lepsze rzeczy do roboty. Nie masz pojęcia, co się dzieje w mojej głowie, kiedy kombinuję, jak ci powiedzieć, że nie będzie mnie przez trzy miesiące. Mocno przygryzłam dolną wargę. Oparłam rękę na jego barku i podciągając się za kierownicę, przesiadłam się na niego – teraz siedziałam na nim okrakiem na fotelu kierowcy. Chwyciłam jego twarz w dłonie i pochyliłam się, by go pocałować. Nie chciałam, żeby martwił się o mnie, o to, co będzie się działo w mojej głowie, kiedy wyjedzie. Chciałam, żeby jechał w tę trasę i wreszcie robił to, co kocha, tylko dla siebie, wolny od wszelkiego bagażu. Liznęłam jego język, pobawiłam się kolczykiem na środku, skubnęłam zębami jego dolną wargę. Pocałowałam go, tak jak on zawsze całował mnie, jakby był ostatnim facetem na ziemi, którego dotknę ustami. Przeciągnęłam dłońmi w dół po jego ramionach i spojrzałam mu prosto w oczy. – Będziesz na tym wyjeździe śpiewał komuś innemu gniewne, antymiłosne piosenki? Zakrztusił się śmiechem i przesunął dłonie na mój tyłek, pod spódnicę, która podjechała do nieprzyzwoitego poziomu. – Nie. – Znajdziesz sobie kogoś, komu będziesz śpiewał przed snem ckliwe country? Zesztywniał, bo udało mi się wcisnąć dłonie pomiędzy nasze ciała, przylegające mocno do siebie, i rozpiąć klamrę jego paska. Nie byłam pewna, czy będę miała dość pola manewru w tych jego ciasnych spodniach, ale zamierzałam przynajmniej spróbować. – Nie, Ayd. Jesteś jedyną osobą, dla której miałem ochotę to robić. Wyskoczył mi w dłonie, twardy i gorący, i najwidoczniej był gotów do akcji, bo usłyszałam odgłos dartego materiału i poczułam chłodne nocne powietrze na nagiej skórze; koronkowe majtki nie osłaniały już mojego tyłka. – Więc przestań się martwić o wszystkich, martw się o siebie. Będę tutaj, kiedy wrócisz, i może nawet będę już wtedy gotowa na tę rozmowę, której najwyraźniej nie możesz się doczekać. Chwila za chwilą, pamiętasz? Jęknął, kiedy znów pochyliłam się, by go pocałować. Byłam zmęczona gadaniem, zmęczona myśleniem. Chciałam tylko wziąć go w siebie i miałam gdzieś, że jesteśmy przed domem w jego samochodzie, że mniej niż sto metrów od nas są dwa całkiem dobre łóżka. O wiele trudniej mi było ignorować Złą Ayden, kiedy był taki gorący i przejęty, i tak cudownie pulsował między moimi nogami. Spięcie z Silasem i cała ta historia z Asą sprawiły, że niewiele brakowało, by wydostała się z pudełka, więc bezwzględnie upchnęłam ją z powrotem. – Przedtem musimy odbyć jeszcze jedną rozmowę, Ayden, i dobrze o tym wiesz. Był dokładnie tam, gdzie go chciałam, jego główka i ten zimny kolczyk dotykały najbardziej wilgotnego i spragnionego miejsca. Byłam gotowa zsunąć się, połknąć go i zatracić się w odczuciach, które tylko on potrafił mi zapewnić, ale nagle jego palce wbiły się boleśnie w moje pośladki. Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć, spragniona i sfrustrowana, że jest taki oporny. Seksualny haj, jakiego mi dostarczał, był o wiele bardziej odurzający niż cała butelka Patróna i byłam gotowa na niego nawrzeszczeć, jeśli nie da mi tego, czego chciałam, tak jak zrobił to wczoraj. – Jet, serio, to może poczekać. Zaczęłam się wiercić, by się uwolnić, chciałam opuścić biodra i dosiąść go, ale trzymał mnie mocno, byłam unieruchomiona między jego rękami a kierownicą.

– Nie możemy tego tutaj zrobić, Ayd. Nie mam przy sobie gumki. Co za kanał. Byłam gotowa, bardziej niż gotowa, i czułam, że on też jest. Pocałowałam go jeszcze raz i wypuściłam Złą Ayden z pudełka. Byłam zbyt zmęczona trzymaniem jej w zamknięciu. – Mam to gdzieś. I miałam, przynajmniej w tej chwili. Wiedziałam, że jutro na pewno będę żałować. Do diabła, wiedziałam, że za pięć minut wpadnę w regularną panikę, ale w tej chwili po prostu go chciałam. To nie miało nic wspólnego z tequilą krążącą w moich żyłach. Wystarczyło mi, że mu zależało, że troszczył się o mnie na tyle, by wcisnąć hamulec, choć czułam, że jest twardy, że jest równie bliski szczytu jak ja. Wciąż próbował mnie powstrzymać, ale na próżno. Byłam zbyt nabuzowana, on był zbyt twardy, a ta akcja na przednim siedzeniu jego samochodu była tak szalona i tak kręcąca, że nie mogliśmy się dłużej powstrzymywać. Kiedy poczułam nacisk zimnego metalu, po raz pierwszy nieosłoniętego lateksem, o mało nie zemdlałam. Powieki mi zatrzepotały i chyba usłyszałam jego przekleństwo, a może było to wyznanie miłości. Tak czy inaczej zagubiło się w odczuciach, które jak wrząca lawa płynęły w górę po kręgosłupie. Zaczęłam dyszeć tuż przy jego szyi. Jego dłonie były tak twarde, że z pewnością fundowały mi siniaki, i tak bardzo się cieszyłam, że przyszło mi do głowy założyć spódnicę, że chciałam samej sobie przybić piątkę; w tej chwili on pchnął mnie do góry i pociągnął z powrotem w dół i nie pamiętałam już nawet, jaki jest dzień. Powtarzałam w kółko jego imię, bo tylko to jedno słowo miało dla mnie sens w tej chwili; słyszałam, jak Jet warczy coś świńskiego i od rzeczy. Byłam na granicy obłędu, czułam, że zaraz eksploduję i zabiorę go ze sobą, kiedy nagle przesunął się pode mną i wyszedł ze mnie. Byłam już zbyt rozpędzona, zbyt bliska mety, żeby to miało znaczenie. Zadrżałam konwulsyjnie, osiągnęłam szczyt i usłyszałam, że on jęczy i szepcze moje imię. Kiedy byłam w stanie znów otworzyć oczy i chwycić oddech, mogłam tylko wpatrywać się w niego półprzytomnie. Pocałował mnie w policzek i poruszył biodrami, żeby ustawić się w wygodniejszej pozycji. Wciąż był twardy, wciąż napierał na mnie jak stalowy pręt i nie mogłam nie zauważyć, że miał minę, jakby połknął coś kwaśnego. Drżącą ręką chwyciłam jego żuchwę i zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał. Napiął i rozluźnił mięśnie, a te jego ciemne oczy, płonące piekielnym blaskiem, rozbierały mnie skuteczniej, niż gdyby użył rąk. – Dlaczego to zrobiłeś? – Mój głos był ochrypły i ociekał seksem. Chwycił mnie w pasie i zsunął mnie z siebie na tyle, że przestałam zgniatać między naszymi ciałami tę jego imponującą erekcję. Bezwładnie oparł głowę o zagłówek i popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek. – Nie pozwolę ci się wmanipulować w złe decyzje, które dadzą ci pretekst, żeby mnie zostawić. Ayd. Jeśli odejdziesz, zrobisz to z prawdziwego powodu, a nie dlatego, że tracisz przy mnie kontrolę nad sobą i to cię przeraża. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, bo mimo seksualnego zamroczenia, które wciąż nie odpuszczało, wiedziałam, że ma rację. Widziałam, że w jasnym świetle dnia niebezpieczny seks na siedzeniu wystrzałowego auta będzie właśnie tym, co sprawi, że ucieknę gdzie pieprz rośnie. To było właśnie coś takiego, co zostawiłam za sobą, a przynajmniej tak chciałam myśleć. Szukałam sposobu na uzyskanie odrobiny dystansu między nim a nową mną, a najlepszym sposobem było pozwolenie, żeby moje dawne ja perfidnie go wykorzystało. Pozwoliłam mu się objąć i nasze najbardziej kręcące części ciała znów się zetknęły. Nie wiedziałam, co mu zrobię na dłuższą metę. Miałam fatalne przeczucie, że złamię mu serce, przy okazji łamiąc również swoje. W tej chwili chciałam tylko zająć się nim równie dobrze, jak on zajmował się mną. – Weź mnie do środka, Jet. – Nie musiałam prosić dwa razy.

JET: Wiedziałem, że coś jest nie tak, jeszcze zanim otworzyłem oczy następnego ranka. Zwykle czułem te długie do nieba nogi splątane z moimi i chmurę lekkich jak puch czarnych włosów na swojej twarzy i piersi. Ale nie dziś. Leżała skulona na boku, plecami do mnie. Dłonie miała złożone pod policzkiem, a zamknięte oczy były umazane makijażem. Wyglądało to niemal tak, jakby płakała w nocy. Owszem, musiała mieć kaca po flaszce tequili, którą wypiła, a później nie obchodziłem się z nią szczególnie delikatnie. Ale było jeszcze coś, coś, co ją gryzło – nie widziałem tego, ale z całą pewnością czułem. Tylko dlatego zdołałem ją powstrzymać wczoraj w samochodzie. Miałem wrażenie, że fizycznie coś nas rozdziela, coś, czego nie mogłem ominąć, żeby do niej dotrzeć. O mało mnie to nie zabiło; mój kutas klął i przysięgał mi straszną zemstę, ale w głębi duszy widziałem, że wystarczy jej ten jeden pretekst, jeden błąd, żeby odejść. Właśnie chciałem ją obudzić, pocałować jej nagi bark i może jakieś bardziej interesujące części ciała, przykryte szkarłatną kołdrą, kiedy mój telefon ryknął nagle i w pokoju rozległy się zawodzące nuty Mastodona. Rzuciłem się, żeby odebrać, zanim dzwonek obudzi Ayden, ale było już za późno. Jęknęła i złapała się za głowę, jakby to mogło w czymś pomóc. Nim zdążyłem odebrać, naciągnęła kołdrę na głowę, przeklinając mnie tak, że chłopaki byłyby z niej dumne. Pośmiałem się trochę i poklepałem jej okrągły tyłeczek pod kołdrą. Von nie miał w zwyczaju dzwonić przed południem, ale cały zespół pracował na pełnych obrotach, żeby przygotować się do trasy. – Co tam? W tle było słychać hałas, przekrzykujące się gniewne głosy i wycie syren, przez które przebijał się spanikowany głos mojego gitarzysty. – Stary, musisz przyjechać do studia. Migiem. Byłem już na nogach i szukałem spodni na podłodze. – Co się dzieje? Nie widziałem, żeby Ayden wystawiła głowę spod kołdry, ale czułem na sobie jej bystre oczy, obserwujące mnie, kiedy wciągałem na siebie koszulkę i buty. – Było włamanie. Wszystko zniknęło. Zamrugałem, bo nic nie zrozumiałem. – Co masz na myśli? – Pewnie zabrzmiało to idiotycznie, ale w głowie miałem kołowrót. Jedyne, o czym mogłem myśleć, to to, że jeśli mój stary ma z tym coś wspólnego, to żaden sąd świata go nie obroni. Tym razem naprawdę go zabiję. Ayden zwiesiła długie nogi z łóżka; patrzyłem rozkojarzony, jak zakłada na siebie wczorajsze ciuchy. Tyle że teraz włożyła na nie jeszcze moją koszulkę z krowią czaszką. Nie wiem, jakim cudem byłem w stanie pomyśleć, że wygląda cholernie sexy, ale przecież to była ona, więc pomyślałem. – Wszystko. Instrumenty, sprzęt studyjny, wszystko. Wygląda na to, że ktoś podstawił ciężarówkę i wygarnął wszystko do czysta. Zadzwoniłem po gliny i resztę chłopaków, ale musisz tu przyjechać, bo to ty jesteś właścicielem i wszystko jest na twoje nazwisko. Przeczesałem włosy wolną dłonią i złapałem kluczyki do auta. Ayden wyrwała mi je z ręki i pokręciła głową. Powiedziała bezgłośnie „Ja prowadzę” i wypchnęła mnie za drzwi. Na szczęcie Cora wciąż była nieprzytomna, bo nie miałem czasu ani ochoty wyjaśniać jej, dlaczego uciekamy z domu, jakby moje łóżko się paliło. – Powiedz glinom, że cały budynek jest pod alarmem i że są kamery przemysłowe, jeśli to w czymś pomoże. Zobaczyłem, że Ayden posłała mi kątem oka spojrzenie, którego nie potrafiłem rozszyfrować, ale byłem zbyt zajęty kalkulowaniem w głowie strat. Same instrumenty były warte

prawie dwadzieścia kawałków, ale sprzęt nagrywający i całe nowoczesne wyposażenie do niego – ze trzy razy tyle. Nawet nie chciałem myśleć, że musielibyśmy to wszystko skompletować od nowa na cito, żeby móc pojechać w trasę. Krew się we mnie burzyła, czerwone plamy latały mi przed oczami. Jeśli to był mój ojciec, to nic na świecie by mnie nie powstrzymało: spaliłbym cały jego świat i zatańczył na krwawych szczątkach naszej rodziny. Usłyszałem, że Von powtarza informacje, które mu przekazałem, i że ktoś w tle, niedaleko, klnie jak szewc. – Gliny chcą wiedzieć, czy wszystko było ubezpieczone. Prychnąłem i sfrustrowany szarpnąłem się za włosy. – Oczywiście że tak. Nawet metalowcy potrzebują ubezpieczenia. Roześmiał się, słysząc to, a ja westchnąłem, bo nagle poczułem się wykończony. – Ale to nie ma znaczenia. Będziemy musieli odkupić cały sprzęt, przynajmniej na czas trasy. – Jeśli będziemy musieli, możemy użyć zapasowego. – Nie. Zobowiązaliśmy się do koncertów, zobowiązaliśmy się, że zapewnimy porządny support, żeby Artifice mogło podbić światową publiczność, nie mogę zawieść Daria. Potrzebujemy nowych rzeczy. – A stać nas? – Pewnie nie, ale mówi się trudno. Widzimy się za minutę. Popatrzyłem na Ayden i zobaczyłem, że mocno przygryza dolną wargę. Musiała zauważyć, że się jej przyglądam, bo też na mnie spojrzała i zmusiła się do uśmiechu, w który nie uwierzyłem ani przez moment. Znów stawała się nieuchwytna; Ayden, którą poznawałem i w której zaczynałem się zakochiwać, zniknęła, a zamiast niej pojawiła się ta dziewczyna, która patrzyła na mnie, jakbyśmy byli sobie obcy. – Nie musisz tam ze mną siedzieć. Po prostu mnie podrzuć, a któryś z chłopaków mnie odwiezie, kiedy skończę z glinami. Nie odpowiedziała, ale zauważyłem, że jej dłonie zacisnęły się na kierownicy, i oddałbym wszystko, żeby się dowiedzieć, co się dzieje w tym jej zbyt skomplikowanym umyśle. – Założę się o milion dolarów, że to sprawka mojego ojca. Jest wkurzony, że musimy iść do sądu, że nie odpuściłem tak po prostu i nie dałem mu tego, czego chciał. To pewnie jego sposób na zemstę i ten jeden raz muszę przyznać, że cholernie skuteczny. – Macie kamery przemysłowe? – Jej głos był dziwnie spięty. – Tak. Ten sprzęt jest drogi, instrumenty są z najwyższej półki, a do tego czasem przechowuję graty innych zespołów, więc zawsze się staram, żeby studio było bezpieczne. Czemu pytasz? Nie patrzyła na mnie, ale jej usta wykrzywiał bolesny grymas. Niewiele brakowało, żebym zapomniał o glinach i kazał jej pojechać w jakieś ciche, odludne miejsce, żeby spróbować coś z niej wydusić, ale to była nierealistyczna opcja. Ayden wzruszyła ramionami i dalej gryzła wargę. – Tak tylko. Nie zdawałam sobie sprawy, ile to jest warte. Wypuściłem powietrze z płuc i przycisnąłem oczy opuszkami dłoni. – To nie jest jakieś tam hobby, jakiś zespolik, z którym jamuję w weekendy. To moja praca, moje źródło utrzymania. Ayd. To oczywiste, że podjąłem kroki, żeby je chronić. Zapadło spięte milczenie. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć, a poza tym zbyt wiele złego kłębiło się pod moją skórą; nie chciałem wybuchnąć i jeszcze pogorszyć sytuacji. Kiedy podjechaliśmy pod studio, budynek był obstawiony radiowozami, a wszyscy członkowie zespołu sterczeli przed wejściem, wkurzeni i nerwowi. Chwyciłem klamkę drzwiczek i drgnąłem, kiedy jej miękka dłoń wylądowała na moim ramieniu, zanim zdążyłem wysiąść z jeepa. Te jej topazowe oczy były równie twarde jak kamienie, które przypominały, i jeszcze zanim się odezwała, wiedziałem, że to, co czeka na mnie w studiu, nie będzie nawet w połowie tak druzgocące jak to, co teraz usłyszę. – Przykro mi, Jet. Cokolwiek to jest, czy nie jest, ja nie dam rady. To… po prostu już mi nie odpowiada. To już nie wygląda jak przelotna historia i ja sobie z tym nie poradzę. Mogłem jej ułatwić sprawę, po prostu odpuścić. Niby nie byliśmy w związku, ale czułem się

bezbronny, wystawiony na ciosy, a ona wybrała sobie cholernie dobry moment, żeby wyciąć mi taki numer. Zmrużyłem oczy i strząsnąłem jej dłoń. – Jasne, Ayd. Będziesz żałować, choćby dlatego, że potrafię ci zrobić dobrze, jak nigdy nie zrobił ci ten mięczak w pulowerku. Skrzywiła się i wyszeptała moje imię, jakbym ją uderzył. Uniosłem rękę i pchnąłem drzwiczki. – Po prostu nie. Nie mów mi, jaki powód zdołałaś wykombinować po ostatniej nocy, bo cokolwiek to jest, oboje wiemy, że prawdziwy powód, prawdziwy problem jest taki, że nie chcesz mnie dopuścić do siebie. Nawet nie bierzesz tego pod uwagę. I to jest popieprzone, bo mógłbym się w tobie zakochać. Do cholery, chyba już się zakochałem. A teraz mam sprawy do załatwienia, więc na razie. Nie powtórzyła mojego imienia, a ja się nie obejrzałem, ale z pewnością miałem cholerną satysfakcję, kiedy trzasnąłem drzwiczkami tak mocno, że cały samochód się zabujał. Von i Catcher podeszli do mnie; nawet się nie obejrzałem, kiedy wyjeżdżała z parkingu. Ayden zostawiła po sobie dziurę w mojej piersi. Zostawiła krater, z którego buchnął cały ten ogień, wszystkie te palące emocje, od których próbowałem uciec. To była prawdziwa ironia losu: jedyna osoba, która kiedykolwiek przyniosła mi ulgę od tego żaru, pozwoliła uciec przed płomieniami, teraz rozdarła mi serce i uwolniła pożogę. Pozostawiła ziejącą ranę, z której cała ta ohydna trucizna wypływała w świat. Spędziliśmy długie godziny na sporządzaniu listy wszystkich skradzionych rzeczy dla policji. Gliniarze zabrali do analizy nagrania z kamer. Uprzedziłem ich, żeby się nie zdziwili, jeśli złodziejem okaże się mój ojciec. Zapowiedziałem, że chcę, by postawili mu wszystkie możliwe zarzuty. Reszta zespołu była zestresowana i działała mi na nerwy, i tak już zszargane, więc wygoniłem ich ze studia, obiecując, że wszystkim się zajmę. Czekałem jeszcze na rzeczoznawcę z ubezpieczalni. Koszmarnie było mieć czas na roztrząsanie wszystkiego wciąż od nowa. Niby wiedziałem, że ta historia z Ayden nie była niczym trwałym, ale i tak czułem się, jakby wyrwała mi serce z piersi i oddała z powrotem, kiedy już uznała, że jej się nie przyda. Chwila za chwilą, jasne. To było coś więcej od samego początku i nie powinienem był pozwolić, by odwróciła moją uwagę i nie dopuściła do rozmowy wczoraj w samochodzie. Nie wiedziałem, dlaczego tak nagle jej się odmieniło; wiedziałem tylko, że to boli, i miałem wrażenie, że odsunęła się ode mnie dalej, niż kiedykolwiek była. To było nie fair wobec nas obojga. Było między nami takie napięcie, takie przyciąganie – powinienem był wiedzieć, że relacja oparta wyłącznie na seksie nigdy się między nami nie sprawdzi. Coś mi jednak mówiło, że gdybym tych kilka miesięcy wcześniej skorzystał z jej propozycji, teraz nie tkwiłbym w tym bagnie. Gdybym dotarł do niej, kiedy odsłoniła się przede mną, była spora szansa, że przedarłbym się przez ten mur, zanim go odbudowała. Teraz było za późno, musiałem się skupić na rozplątaniu bieżących problemów i zachowywać się tak, jakby kolejna bardzo ważna kobieta w moim życiu nie wybrała czegoś innego zamiast mnie. Zanim zjawił się rzeczoznawca, zdążyłem doprowadzić się do furii. Facet z pewnością był przerażony, że musi wejść ze mną do pustego budynku, ale trudno, to była jego praca i nie miał wyboru. Z mojego błyszczącego, nowiutkiego wyposażenia został tylko kłąb bezużytecznych czarnych kabli i obrotowe krzesło, na którym siadywałem w reżyserce. Zdjęcia zespołu i plakaty, które zdobiły ściany, wisiały poprzekrzywiane, a samotna puszka jasnego Coorsa leżała przewrócona, z zawartością rozlaną na podłodze. Studio było puste i głuche, wyglądało jak śmietnisko i doskonale oddawało to, co czułem w swoim wnętrzu. Kiedy już wysłałem rzeczoznawcy garść zdjęć instrumentów i sprzętu studyjnego, które miałem w telefonie (bo facet zwiał od moich morderczych wibracji tak szybko, jak się dało), długo chodziłem w tę i z powrotem po pustej przestrzeni, masując skronie. Widziałem tylko nagi krajobraz, czułem tylko ten krater w sobie, niebezpiecznie rozpalony i dymiący. Zanim się zorientowałem, co się dzieje, coś we mnie pękło. Zupełnie jak wtedy, kiedy zobaczyłem matkę z podbitym okiem – tyle że teraz to moja przyszłość była złamana i pokaleczona.

To było jedyne, co kochałem i co bezwarunkowo kochało mnie, a teraz wpadło w ręce nieznanego bandziora. Z mojego gardła wyrwał się wrzask, który odbił się echem od ścian; złapałem jedyny mebel, jaki został w studiu, i cisnąłem nim, rozbijając szklaną ścianę otaczającą reżyserkę. Milion ostrych odłamków posypało się na podłogę, zadzwoniło mi w uszach. Zerwałem ze ścian wszystkie zdjęcia, podarłem plakaty i rozharatałem wszystkie rany na kostkach dłoni, aż krew zaczęła mi kapać z palców. Kopnąłem puszkę Coorsa po podłodze, rozchlapując zwietrzałe piwo na wszystkie strony, wyrwałem ze ściany wszystkie kable i wtyczki i rzuciłem na kupę. Narobiłem bałaganu. Kiedy skończyłem, sapałem i ociekałem potem, a furia wypalająca mnie od środka, opadła do poziomu, z którym byłem w stanie sobie poradzić. Wciąż miałem ochotę tłuc w co popadnie, rozerwać kogoś na strzępy, więc oparłem dłonie na kolanach i schyliłem się, by wyrównać oddech, zanim żar wypali wszystko i zrobi mi się czarno przed oczami. Nie wiem, jak długo to trwało, ale kiedy cichy gwizd rozległ się po odartej przestrzeni, wystraszył mnie, aż poderwałem się i obróciłem gwałtownie, gotów do walki. Rowdy stał z rękami w kieszeniach dżinsów, a jego oczy barwy oceanu ze współczuciem ogarniały zniszczenia, do których sam w szale jeszcze się przyczyniłem. – Co ty tu robisz? Nie chciałem wyjść na gbura i niewdzięcznika, ale to był gówniany dzień po całej serii gównianych dni i w tej chwili nie miałem w sobie ani grama uprzejmości. – Ayden do mnie zadzwoniła. Streściła, co się stało. Pomyślała, że możesz potrzebować przyjaciela albo worka bokserskiego. Więc jestem, gotów zagrać dowolną z tych ról. Skląłem go, a w końcu klapnąłem na podłogę. Parę odłamków szkła ze stłuczonej reżyserki zakłuło mnie przez dżinsy, ale nie miałem dość energii, by się tym przejąć. – Powiedziała ci też, że mnie kopnęła w tyłek? Że pogoniła mnie, bo jest jak jest i ona już nie chce, żeby to było coś więcej? Rowdy rozglądał się, ogarniał wszystko wzrokiem i po grymasie jego ust poznałem, że wie, jak jest fatalnie, jak trudno będzie sklecić to wszystko do kupy przed trasą. – Nie, ale była w fatalnym stanie, więc się domyśliłem, że coś musiało się stać. Prychnąłem i na sekundę zamknąłem oczy. – Powiedziałem jej, że jadę w trasę, że mógłbym ją pokochać, i powstrzymałem ją przed niesamowitym seksem bez gumy na przednim siedzeniu challengera. A ona mnie rzuciła chwilę po tym, jak dostałem telefon, że cały mój ziemski majątek został skradziony. Dzisiejszy dzień jest do wycięcia. – Podała ci powód? – Nie musiała. Nie chodzimy ze sobą, nie jesteśmy w związku, żadnych zobowiązań. – To nie w stylu Ayden. Serce tak boleśnie ścisnęło mi się w piersi, że musiałem rozmasować dłonią mostek, by to złagodzić. – No cóż, niemniej siedzę tutaj i czuję się jak kopnięty w jaja i przejechany przez ciężarówkę, i jestem raczej pewien, że zrobiła mi to brunetka o oczach koloru whiskey. Moim zdaniem to jednak była Ayden. Kiedy pokręcił głową, ani jeden włos nie wymknął się z tej jego fryzury w stylu lat pięćdziesiątych, w którą lubił się czesać. – Po prostu myślę, że to bardziej skomplikowane. Wydała mi się równie zrozpaczona jak ty, a każdy idiota, który podszedłby do was na pięćdziesiąt kroków, wyczułby, że dzieje się coś potężnego. Do diabła, zauważyłem to już w chwili, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłeś w Goal Line, a byłem wtedy urżnięty. – Seks. – Odetchnąłem głęboko. – To jest niesamowita chemia i naprawdę zajebisty seks, i nic więcej, nigdy nie chciała niczego więcej. – Po prostu nie wydaje mi się, żeby to była cała prawda. – Ale właśnie taką wersję podaje, a teraz ja mam to wszystko na głowie, i rozprawę, i moją popieprzoną rodzinę. Nie mam czasu na analizy i zaczynanie od początku. Czubkiem stopy dotknął zgniecionej puszki, która wcześniej odczuła mój gniew.

– Myślisz, że twój ojciec ma z tym coś wspólnego? – A kto inny, jak nie on? Jest zbyt arogancki, żeby pytać, co robię, więc raczej nie wiedział o instalacji antywłamaniowej. – Może gdybyś go miał na taśmie, mógłbyś go zmusić do wycofania oskarżeń o napaść. – Jeśli się nagrał, to wpakuję głupiego gnoja do pierdla na jak długo się da. Nie boję się prac społecznych ani terapii panowania nad gniewem, ale jeśli uda mi się go wsadzić choćby na czas, kiedy będę w trasie, to będę miał przynajmniej pewność, że nie pobije matki pod moją nieobecność. – Też racja. – Oparł dłonie na biodrach i jeszcze raz obrzucił wzrokiem obraz zniszczeń. – Chcesz tu jeszcze siedzieć i się dołować, czy wolisz poszukać jakiegoś ciemnego baru i się urżnąć? Tak naprawdę chciałem wziąć gitarę i znaleźć jakieś ciche, odludne miejsce, gdzie mógłbym pisać najsmutniejsze piosenki świata o dziewczynie, która nie chciała tego, co mogłem jej dać. Ale to zapowiadało się bardziej niebezpiecznie niż zalewanie robaka, więc chwyciłem wielką łapę, którą podał mi Rowdy, i pozwoliłem się podciągnąć na nogi. – Chodźmy do baru. Następnego ranka, kiedy otworzyłem oczy, do mojej świadomości dotarły dwa fakty. Pierwszy był taki, że nie miałem na sobie spodni, a drugi, że próba wypicia całej butelki whiskey, by zapomnieć o dziewczynie o oczach koloru whiskey, była fatalnym pomysłem. Jęknąłem i spróbowałem obrócić głowę, ale poczułem tylko ból i eksplozję kolejnych fatalnych pomysłów. Na szczęście czułem, że skórzane obicie kanapy klei się do moich gołych nóg, więc nie musiałem wyciągać ręki, by sprawdzić, czy jestem sam. Nie miałem nic przeciwko topieniu smutków w alkoholu, ale powrót do domu z kimkolwiek, żeby zrobić komuś innemu na złość, nie wydawał mi się słusznym posunięciem i byłby nie fair wobec osoby zainteresowanej. Byłem wdzięczny, że Rowdy, choć nie zlitował się nad moją wątrobą, najwyraźniej dopilnował, by moje zranione uczucia grzecznie pozostały w spodniach – gdziekolwiek leżały w tej chwili moje spodnie. Potrzebowałem dobrych pięciu minut, żeby przekręcić się na drugi bok, i kolejnych dziesięciu, by zebrać się na odwagę i otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłem, mogłem tylko jęknąć i przysiąc, że już nigdy się tak nie upiję. Oczywiście jak zwykle była to przysięga, którą złamię przy pierwszej okazji. Usłyszałem, że Rowdy krząta się po kuchni, słyszałem też kobiecy śmiech, więc dokonałem herkulesowego wysiłku, by usiąść i poszukać spodni. Nie byłem w stanie być miły dla kogokolwiek, kogo przyprowadził ze sobą z baru, a już z całą pewnością nie byłbym w stanie być miły w samych bokserkach. Jęknąłem i poczułem, że stado hipopotamów zaczyna mi tańczyć w głowie, kiedy zwiesiłem nogi z kanapy. Słyszałem, że Rowdy i jego znajoma idą do mnie, ale nic na świecie nie zdołałoby mnie zmusić do poruszania się szybciej. Z wdzięcznością przyjąłem kubek kawy, który Rowdy podał mi przez oparcie kanapy, i próbowałem się nie skrzywić, łykając garść tabletek przeciwbólowych, które wsypał mi w dłoń. Starałem się unikać ciekawskiego wzroku blondynki idącej do drzwi. Była ładna, a przynajmniej tak mi się zdawało, z tego, co widziałem przez kacową mgłę zasnuwającą mi oczy; przypomniałem sobie mętnie, jak ona i jej koleżanka dosiadły się do nas w jakimś momencie. Posłała mi uśmiech, którego nie miałem siły odwzajemnić, i spojrzała na Rowdy’ego opartego biodrem o plecy kanapy; drań śmiał się bezczelnie z mojego żałosnego stanu. – Wielka szkoda, że tak się załatwił. Heather z wielką przyjemnością zajęłaby się takim ciachem. Jako że byłem prawie nagi, zamknąłem tylko oczy, oparłem się o poduchy kanapy i zacząłem się modlić, żeby na rozkaz kacowych bogów ziemia się pode mną rozstąpiła. Usłyszałem śmiech Rowdy’ego, odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. Obaj spotykaliśmy się z jednorazówkami, a ta dziewczyna narobiła mniej zamieszania, niż niektóre miały w zwyczaju. Fatalnie, że to ja się czułem jak winowajca przyłapany na gorącym uczynku, bo przecież nie ja z nią spałem. – Do diabła, co się wydarzyło ostatniej nocy? Rowdy wyszedł zza oparcia kanapy i usadził swoje potężne ciało na fotelu po drugiej stronie

pokoju. Jego oczy były poważne i nie wyglądał na ubawionego, więc pomyślałem, że przez to, w jakim byłem stanie, musiał się trochę bardziej niż zwykle napracować, by zaciągnąć blondynkę do domu. – Nie mówiłeś mi, że kochasz Ayden. Zamrugałem zaskoczony, od czego jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Zmarszczyłbym brwi, ale coś mi mówiło, że to mnie zabije, więc tylko przekrzywiłem głowę odrobinę na bok i przyjrzałem mu się nieufnie. – O czym ty mówisz? Mówiłem ci, że jestem na nią napalony. Pokręcił głową i wycelował palec w moją twarz. – Napalony to nie to samo co zakochany. Dlaczego, do diabła, pozwoliłeś jej wczoraj odejść? – Wciąż nie wiem, o czym mówisz. – Było to kłamstwo, ale nie wiedziałem, skąd czerpał informacje, więc nie byłem jeszcze gotów przyznać się do porażki. – Jet. – Westchnął tak głęboko, że niemal poczułem jego frustrację przez deski podłogi. – Wypiłeś wczoraj tyle whiskey, ile sam ważysz. Dla większości ludzi to by oznaczało całonocne rzyganie albo utratę przytomności gdzieś w ogródku. A ty, przyjacielu, spędziłeś całą noc na opowiadaniu każdemu, kto chciał słuchać, o dziewczynie z oczami koloru whiskey, która złamała ci serce. Jakby tego było mało, powiedziałeś bardzo miłej, bardzo ładnej lasce, która uważała, że to wszystko jest słodkie i romantyczne, że już nigdy nie będziesz uprawiał seksu, bo nie jesteś ogierem do wynajęcia, i jeśli będziesz musiał włożyć pulower, żeby tamta cię pokochała, to nawet sam sobie na nim namalujesz skośną kratkę. Rzeczona ślicznotka bardzo chciała wracać z tobą do domu i już prawie trzymała ci rękę w spodniach, ale wtedy nazwałeś ją Ayden, nie raz, nie dwa, ale trzy pieprzone razy. Dopiero wtedy uznała, że jesteś żałosny. Byłeś w proszku, ciągle jesteś, i ja po prostu nie rozumiem. Skoro czujesz coś do dziewczyny, która ewidentnie czuje coś do ciebie, dlaczego pozwalasz jej się wymknąć? Nie byłem w nastroju na tego rodzaju szczere rozmówki. Prawdę mówiąc, nie byłem w nastroju, by w ogóle myśleć o Ayden ani o czymkolwiek, co się wczoraj wydarzyło, ale Rowdy nigdzie się nie wybierał, a mnie też się nie paliło do powrotu do domu, gdzie musiałbym mieć do czynienia z nią i z Corą. – Ona wiecznie ucieka. Powtarza mi w kółko, że tak naprawdę wcale jej nie znam, i dość jasno dała mi do zrozumienia, jeszcze zimą, że ma ochotę wyłącznie na szybki romans. A ja nie mam już siły być czyjąś wpadką. Zobacz, do czego to doprowadziło moją matkę. Więc pojadę w tę trasę. Napiszę cały album piosenek o tym, jak to jest paskudnie, kiedy dziewczyna o nogach do nieba podepcze ci serce kowbojkami, a potem, może, kiedy się wystarczająco upiję, wezmę sobie do łóżka jakąś gorącą Hiszpankę, żeby mi szeptała do ucha rzeczy, których nie zrozumiem. Przez długą chwilę patrzyliśmy na siebie; stęknąłem, kiedy spodnie rzucone przez niego z drugiego końca pokoju trafiły mnie w pierś. – Jesteś idiotą, jeśli wierzysz, że cokolwiek z tego ci pomoże. Moim zdaniem powinieneś jej powiedzieć, co czujesz. Powinieneś zażądać konkretnej odpowiedzi, dlaczego w tej chwili nie jest w stanie poradzić sobie z czymś więcej niż romans. Twoja matka sama bierze na siebie winę za to, że ojciec jest nieszczęśliwy, i sama to podsyca, pozwalając mu na takie obłąkane zachowanie. Ayden jest po prostu przekonana, że potrzebuje czegoś innego, i gdybyś jej pokazał, że się myli, to by wam obojgu zaoszczędziło mnóstwa niepotrzebnego cierpienia. A poza tym nie znasz hiszpańskiego. Wsadzenie nogi w ciasną nogawkę nie powinno wymagać aż takiej koncentracji. – To nieważne. Gram w zespole. Ten język jest zrozumiały dla każdego. Pokręcił nade mną głową i wstał z fotela. – I co z nią zrobisz do czasu wyjazdu? Pamiętasz chyba, że mieszka po drugiej stronie korytarza? Znieruchomiałem, bo nie pomyślałem o tym. Gdyby przyprowadziła kogoś do domu – jakiegoś gościa w sportowej marynarce i z aktówką, jakiegoś gościa z idealnie wyczesanymi włosami i w drętwych okularach, jakiegoś gościa, który byłby przeciwieństwem mnie – zachodziło

spore prawdopodobieństwo, że wściekłość eksploduje ze mnie i spali dom do gołej ziemi, razem ze wszystkim, co w nim żyje. A nawet gdyby nikogo nie przyprowadziła, wiedziałem, że będzie cholernie niezręcznie; aż mnie zatelepało na tę myśl. Jeśli dołożyć do tego niewyparzoną gębę Cory i jej tendencję do rozdłubywania wszelkich otwartych ran dla zabawy, najbliższe tygodnie zapowiadały się na koszmar. Wiedziałem, że Rowdy pozwoliłby mi spać na kanapie tak długo, jak bym chciał, ale nie miałem ochoty oglądać parady jego porannych odrzutów. W innych okolicznościach zabunkrowałbym się w studiu, ale patrzenie na zniszczenia i gołe ściany w tej chwili mnie przerastało. Nash i Rule nie mieli wolnego pokoju i choć mógłbym kolejno zaliczać kanapy chłopaków z zespołu, potrzebowałem stałej bazy, z której mógłbym działać, dopóki nie skompletujemy nowego sprzętu potrzebnego w trasie. To oznaczało, że będę musiał zagryźć zęby i stawić czoło mojej ślicznej dręczycielce jak dorosły facet. – Cóż, chyba będę musiał się z tym jakoś pogodzić. – Będziesz musiał trzymać ptaka w spodniach. Cora nie pozwoli ci przywłóczyć fanek do domu, i nieważne, że to Ayden powiedziała pas. Cora będzie twierdziła, że po prostu ją chroni. Zakląłem. – W tej chwili nie jestem do wzięcia, fanki mogą się wypchać. Była to prawda. Anonimowy seks z dziewczynami bez imienia i bez twarzy swego czasu spełniał swoje zadanie, ale teraz wiedziałem już, jaki jest pusty i płytki. Rola zabawki wykorzystanej do seksualnego rozładowania dała mi zupełnie nowe spojrzenie na wszystkie te dziewczyny, które bezlitośnie wywalałem za drzwi następnego ranka. To dlatego kiedyś tak długo odmawiałem Ayden. Już wtedy wiedziałem, że jedna noc z nią może mnie zniszczyć. – Jet, powiem ci to, bo naprawdę uważam, że wy dwoje moglibyście stworzyć coś na zawsze. Kiedy znajdziesz kogoś, kto cię rozumie, kto potrafi do ciebie dotrzeć, warto o to walczyć. Ostatnia rzecz, jakiej chcesz, to za pięć lat obejrzeć się za siebie i zastanawiać się, co mogło z tego być. Uwierz mi, taki żal, takie co by było, gdyby, potrafi zżerać duszę, aż nic z niej nie zostanie. Popatrzyłem na niego, jakbym widział go po raz pierwszy. Rowdy był ucieleśnieniem zabawy. To on zawsze pierwszy sugerował wypad do baru albo afterek. To on zawsze miał na podorędziu dowcip i beztroski uśmiech. Przez te wszystkie lata, kiedy się przyjaźniliśmy, nawet kiedy po pijaku zwierzaliśmy się sobie z najgłębszych, najmroczniejszych sekretów, nigdy nawet nie zasugerował, że spotkało go coś takiego. – Mówisz o własnych doświadczeniach? Spojrzał mi w oczy i wzruszył ramionami. Najwyraźniej nie miał ochoty wchodzić w ten temat głębiej, może i dobrze, biorąc pod uwagę, że ja sam wciąż cuchnąłem jak wnętrze butelki po whiskey, a głowa mi łomotała jak perkusyjne solo ze Slayera. – Posłuchaj, stary. Rozumiem, że matka i ojciec dali ci pochrzanione wyobrażenie, jak powinien wyglądać związek, i wiem, że żaden z nas nie dostanie orderu za monogamię i za żyli długo i szczęśliwie. Ale uważam, że potrafisz poznać swoją drugą połówkę, jeśli sterczy ci tuż przed nosem. Wiedziałem, że w tym, co mówi, jest sporo racji, ale ciągle nie potrafiłem pogodzić ideału Ayden (a przynajmniej jej wyobrażeń o gościu, jakiego potrzebuje do szczęścia) z kimś, kim byłem naprawdę i kim zamierzałem zostać do śmierci. Po prostu nie wyobrażałem sobie, że moglibyśmy być razem, skoro ona nie wpuszczała mnie do swojego świata, a ja nie potrafiłem zgasić na dobre tego ognia, który mnie przepalał. Razem nie wchodziło już w grę dla żadnego z nas.